Sekuła Helena - Ewa wzywa 07 83 - Srebrna moneta

Szczegóły
Tytuł Sekuła Helena - Ewa wzywa 07 83 - Srebrna moneta
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Sekuła Helena - Ewa wzywa 07 83 - Srebrna moneta PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Sekuła Helena - Ewa wzywa 07 83 - Srebrna moneta PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Sekuła Helena - Ewa wzywa 07 83 - Srebrna moneta - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Ewa wzywa 07 SREBRNA MONETA Strona 2 'N. Ewa wzywa 07... Ewa wzywa 07... H e le n a S e k u ł a S RE BRN A MO N E T A ISKRY • WARSZAWA • 1975 ________________ 4 i 3 Strona 3 — ...Nie wiem, dlaczego, ale zanim to zrobię, dlaczego pan tam siedzi? Naprawdę pan wierzy, że chcę jeszcze usłyszeć ludzki głos... Swoją drogę pomaga pan światu... no, może nie całemu światu, muszę ukończyć sama, nikł mi w tym nie pomoże, ale temu miastu, tej ludzkiej termitierze, gdzje więc nic wiem, dlaczego mówię właśnie do was... przeszło milion jadowitych i bezwzględnych Widocznie dopóki człowiek oddycha, wciąż jesz- mrówek walczy ze sobą nieustannie, zjada się, cze czegoś pragnie, a to jest moje ostatnie okalecza, wariuje, unicestwia? A pan chce temu pragnienie, które się spełniło, bo nie odkłada pan zapobiec za pomocą dobrej woli i telefonicznego słuchawki, nic przerywa mi, milczy i słucha... kabla? Czuję to, słucha mnie pan bardzo uważnie... — Dziewczyno... Człowiek odchodzący na tamten mroczny brzeg, — Iza, proszę pana, Izabela Białoń. skąd nikt nigdy jeszcze nie wrócił, taki człowiek Przedstawiam się, chociaż to już i tak jest bez jest godny uwagi bardziej aniżeli ktoś szukający u znaczenia... Niech się pan przyzna, niby się pan was chwilowej pomocy. I może nawet wstyd panu przejmuje zagrożonym tworem natury, tą trzciną za tę ciekawość, może jej pan nawet nigdy w sobie myślącą, to chyba Pascal, prawda? Więc niby nie przeczuwał... Siedzi pan teraz pewnie w jakimś obchodzi pana, co mam do powiedzenia, a to tylko fotelu, niewątpliwie za biurkiem, z pudełkiem dlatego, aby ktoś inny zdążył zbadać, skąd telefonu w zasięgu reki i... bardzo możliwe, że dzwonię, tak ? , kiedyś, zanim pan przy tym biurku usiadł, wierzył — Chcę pani pomóc i jestem wdzięczny za ten pan w swoje posłannictwo i to skłoniło pana do łut zaufania, be jednak zadzwoniła pani do nas. ukończenia wymaganych, nie mogę powiedzieć — Nie mam nikogo bliskiego, dlatego przydatnych, przy tym zajęciu studiów... A więc zadzwoniłam do was. panie... — Czasami łatwiej zwierzyć się nie- — Majewski, nazywam się Łukasz Majewski... znajomemu. — psycholog Telefonu Zaufania skinieniem ręki — Tak, ma się mniej oporów, to jak rozmowa przywołuje koleżankę, zajętą przy sąsiednim w pociągu z przygodnym towarzyszem podróży, biurku, pisze na kartce: Kandydat na samobójcę. tylko że ja zaraz wysiadam... I nie mam się Sprawdź, jaki numer na linii! właściwie z czego zwierzać. Miałam szare, Dziewczyna momentalnie wychodzi z pokoju. nieudane życie, nie było w nim szczęścia. Ani — ...święty Łukaszu ewangelisto, magistrze jedno z moich pragnień nie ziściło się. Może były spraw ostatecznych, niech pan powie szczerze, ale zbyt ambitne? I dlatego. Nie wyszło, nic mi nic tak szczerze, jak to powinno powiedzieć się wyszło, rozumie pan? Tylko niech mi pan nic człowiekowi przed śmiercią, dlaczego tkwi pan mówi. że każdy jest kowalem swego losu... tam. w jakimś świeckim konfesjonale i spowiada — Nie mówię. laickich desperatów, niedoszłych samobójców. — Każdy jest więźniem swego losu... Pomyślał rozchwianych nadwrażliwców i histeryków, pan: tania filozofia, tak? Proszę nie kłamać, nie godzi się okłamywać umierającego, — Atawizm, resztka instynktu. niech więc pan powie, co pan pomyślał! — Wola życia. Posłuchaj mnie, być może to tylko — Pomyślałem, że nic wszystko jeszcze stracone, chwilowa depresja, nie poddawaj się jej biernie, jeśli człowiek szuka innego człowieka, chociażby tylko musisz się bronić, pomogę ci! To nie są tylko słowa, za pośrednictwem telefonu... Więc nie utracił jeszcze masz tu przyjaciół... Słyszysz mnie? Iza! Izabela... Iza. zupełnie nadziei. odezwij .się... mów ze mną, to także obrona! Strona 4 — Wypiłam kieliszek koniaku. Nie. jeszcze nie z chwila zmieniający barwę głos nagrany został na płytę; tym... Jeszcze mam trochę czasu, ale nie głęboki alt pełen dramatycznego napięcia. odpowiedziałeś mi na pytanie. Po chwili rwący się szept w słuchawce: — Jakie? — ...nie uratujesz mnie, Don Kichocie... — jeszcze — Chcesz mi przeszkodzić? jakiś nieartykułowany dźwięk, jak gdyby — Tak. spazmatyczne westchnienie, i cisza; z tamtej strony — To przecież niemożliwe, wystarczy, abym słuchawka została położona albo wypadła z ręki. odłożyła słuchawkę. — Rozłączyła się? — zagląda koleżanka. —• Na — Iza, obraziłaś się na życie? Chcesz zniszczyć je, adres chwilę trzeba zaczekać... raz dane, niepowtarzalne, zniszczyć pod wpływem Gdy psycholog, wyprzedzając lekarza pogotowia niepowodzeń, może rozpaczy, a może tylko nastroju ratunkowego, przeskakuje stopnie dzielące go od willi zrodzonego z samotności... na Saskiej — Każdy ma swoją miarę, moja jest już Kępie, dopiero przychodzi mu na myśl, że przecież te wypełniona po brzegi. Możliwe, że w twojej to byłaby drzwi — masywne, z czarnego dębu, z metalową tylko kropla, mała kropla podkreślająca smak życia jak rozetą zamiast klamki — mogą być zamknięte. Ale ostra przyprawa. Nic nie wiesz o samotności, o przekręcona do oporu rozeta zwalnia zatrzask i drzwi m o j e j samotności, bo każda samotność jest inna, tak ustępują. jak ja nic nic wiem o twojej... Może ty zabijasz swoją Mrok obszernego hallu rozrzedzają plamy nikłego samotność za pomocą telefonu stojącego tam na twoim światła sączącego się z chińskiego lampionu; obok biurku? Wypełniasz ją nieudanymi losami ludzi, co wejścia szara- gi z lśniącego i bardzo ciemnego szukają u was ratunku. oparcia i przez to czujesz się drzewa, w głębi skrzynia, wielka chińska szkatułka mniej samotny i mniej nieszczęśliwy... Przygnębiająca połyskująca laką i masą perłową, nad nią lustro w jest jesień, deszcz i ten okropny wicher... Czy to wąskiej ramie, także z lakierowanego drzewa, w prawda, że najwięcej samobójstw ludzie popełniają w lustrze odbicie rozwartych dwuskrzydłowych drzwi listopadzie? i... wyprostowanej sylwetki mężczyzny. — Prawda. Wszystko to Łukasz rejestruje w czasie krótszym — Dręczy mnie wycie wiatru, od wielu dni odbiera niż mgnienie i uczucie ulgi, że ktoś nadszedł z sen... Targa drzewa w ogrodzie. Bezlistne gałęzie pomocą, zanim oni zdążyli przyjechać, także trwa wyglądają jak szubienice... krócej niż mgnienie. — Masz pod oknem drzewa? ' — Co tu się stało, na miłość boską, kim panowie są?! — Tak. Dom stoi w dużym ogrodzie, bo to dom z — krzyczy na ich widok mężczyzna łamiącym się czasów, gdy działki, parcele, jak je wtedy nazywano, głosem. nie były jeszcze wielkości łaty na dżinsach. Należy co Olbrzymi pokój; całą ścianę na wprost drzwi ludzi, którym się wszystko w życiu udało, nawet nie zajmują łukowato sklepione okna sięgające podłogi, domyślasz się. jak bardzo. Teraz będą mieli kłopot, bo udrapowane firankami z białego tiulu. Nieliczne stracą dobrą służącą, czyli pomoc domową, jak się stylowe sprzęty na wygiętych pajęczych nóżkach — obecnie mówi, ale wiadomo, nazwa nie zmienia istoty po- .lysk szlachetnej politury, ftiatowe złoto obić i rzeczy. biel; w rogu pokoju kominek z marmurowym fryzem, — Zawód jak każdy inny. przy nim stolik, fotel; obok na dywanie konwulsyjnie — Nie żartuj, cóż to za zawód? Kuchta! Kiedyś tak skręcone ciało. się o nich mówiło, truły się esencją octową, gdy je Lekarz odsuwa z drogi szpakowatego mężczyznę, porzucali strażacy. I ja jestem kuchtą, i także sic truję, przyklęka przy leżącej kobiecie. Bada puls, wywija tyle że nie esencją octową i nie przez strażaka... Oto jak powieki, potem ogląda napoczętą butelkę szkockiej się zmieniają obyczaje... whisky, stojącą na stoliku. Na tym samym stoliku — Posłuchaj mnie, Iza... telefon, słuchawka, zwieszona na sznurze, opiera się o — Jeszcze słucham! Czy wszyscy kandydaci na biało-złoty dywan wyściełający podłogę, obok samobójców są tak gadatliwi? 1 naprawdę bierzesz słuchawki leży przewrócony kryształowy kieliszek. mnie poważnie? Może jestem ^wykłą histeryczką albo Lekarz jeszcze raz pochyla się nad kobietą — udaję? Nikt wam nigdy nie zrobił kawału?... — głos się zrezygnowany gest dłoni. łamie. Łukasz słyszy stłumiony szloch i coś jakby — Nie żyje? — upewnia się Łukasz, chociaż dźwięk szkła. Trwa przykuty do słuchawki, łowił słabe zachowanie lekarza jest dostatecznie wymowne. odgłosy życia docierające z tamtej strony przewodu i — Nie żyje — potwierdza tamten. — Chyba jakaś myśli, że jeśli tamten człowiek odezwał się sam, to on, trucizna. Trzeba zawiadomić milicję — sięga do Łukasz, ma szansę, aby go powstrzymać i odwieść od. telefonu i cofa samounicestwienia. rękę... — Może poszuka pan automatu? — proponuje Czy znalazł właściwy ton i jakich słów potrzeba, aby Łukaszowi. — Oni nie lubią, gdy się czegoś dotyka dotarły do tej dziewczyny? Ma wrażenie, jakby ona przed ich przybyciem. była odgrodzona od niego niewidzialną ścianą, a gdyby nie pytania i odpowiedzi można by sądzić, że ten co 10 Strona 5 Milicja — inspektor, fotograf i technik — Kim pan jest dla zmarłej? kryminalistyki z komendy dzielnicowej — jest po — Obcym! Zupełnie obcym — gwałtownie kwadransie. odżegnuje się Piotr Paweł. — Kapitan Andrzej Czyżewicz, inspektor służby — Mnie powiedziała, że jest służącą — włącza się kryminalnej — przedstawia się młody mężczyzna, Łukasz; przygląda się rękom dziewczyny. Technik ubrany w ociekający wodą nieprzemakalny sztormiak i właśnie daktylosko- puje zmarłą; mocne, szerokie gruby golf w norweski wzór. dłonie ze zbyt krótkimi palcami, lecz starannie Jest chyba w moim wieku — ocenia psycholog — utrzymane, z paznokciami przyciętymi w kształt najwyżej trzy, cztery lata po studiach. migdału, pokrytymi połyskliwą emalią o barwie — Majewski — Łukasz wyciąga do niego rękę. — koralu. To ja do pana dzwoniłem. Prawdę powiedziała — skwapliwie przyznaje — Magister Piotr Paweł Łapiński — anonsuje się Piotr Paweł. — To Iza, Izabela Białoń, pomoc ceremonialnie starszy pan — kierownik działu domowa moich przyjaciół, a właściwie przyjaźń łączy planowania w centrali handlu zagranicznego. mnie z panią starszą, matką pani domu — uzupełnia i — Dlaczego twierdzi pan, że to samobójstwo? — po chwili: — ...a ten medalion to nie jej, tylko Czyżewicz z zainteresowaniem przygląda się pamiątkowy pani Celiny. Proszę, niech pan kapitan Łukaszowi; psycholog szczegółowo opowiada sam sprawdzi. Na odwrocie jest monogram... Nie przebieg rozmowy z Tzą Białoń. rozumiem, skąd u Izy ten naszyjnik... — Zadzwoniła kilka minut przed ósmą, kiedy Technik odpina zameczek i ostrożnie zdejmuje z przyjechaliśmy tutaj, było piętnaście po dziewiątej, ale szyi dziewczyny staromodną ozdobę — umieszcza ją miałem nadzieję, że ją uratujemy... — milknie w przezroczystej torebce. Na awersie wypukłego przygnębiony; czuje się jak chirurg, który popełnił owalu widać inicjały z niebieskiej emalii: C. W. błąd w sztuce. Nie zapobiegł śmierci dziewczyny, bo — Dlaczego ona... — nie może darować Piotr nie potrafił nawiązać z nią kontaktu, nie umiał Paweł. uruchomić psychicznych rezerw istniejących w — Pasował do całości stroju — zauważa milczący najbardziej nawet załamanym człowieku. dotychczas lekarz. Technik zawija rękawy swetra, naciąga na dłonie — Owszem, pasował — godzi się Łapiński — ale cienkie gumowe rękawiczki; Łukasza nie opuszcza pani Celina na ogół nie rozstaje się z tym medalionem, uczucie dojmującej klęski i żalu, paradoksalnego żalu to pamia.tka jeszcze po jej babce. do zmarłej. Wbrew woli wciąż wraca spojrzeniem do — Tym razem widocznie się rozstała — zamyka martwej dziewczyny. M u s i patrzeć. kwestię Czyżewicz; fotograf strzela fleszem, kilka Na jej twarzy rozmazany makijaż, niebieską pastelę ogólnych zdjęć sytuacyjnych, potem poszczególne nałożoną na powieki pogłębia teraz cień śmierci. fragmenty, następnie ciało zmarłej, twarz, stolik z Ubrana jak na bal, w wieczorową suknię z ciężkiej sza- butelką, kieliszek na podłodze. firowej mory. Głęboko dekoltowana góra i szeroka Technik zbiera ze stolika żyletki. spódnica, omotana wokół nóg, obutych w płytkie — Chciała przeciąć sobie żyły? — głośno rozważa czółenka z tej samej tkaniny, co suknia. kapitan: jeden nożyk jest wysunięty z papierka, Ramię oplątane szalem z beżowej gi- pozostałe dwa w nie tkniętych firmowych piury. Długie rękawiczki z tej samej koronki, wiotkie, opakowaniach. jakby z nich także uciekło życie, zwisają z poręczy Technik pęsetą wkłada żyletki do koperty, zbiera fotela, jedna zsunęła się i palcami dotyka dywanu. ślady z napoczętej butelki szkota i kryształowego Dziewczyna leży blisko kominka, gdzie niedawno kieliszka. Poza telefonem nic więcej na stoliku nie ma, musiał płonąć ogień, bo żarzą się jeszcze grube, blat jest idealnie czysty. spopielale głownie; twarz ma zwróconą w stronę — Gdzie są domownicy? — pyta kapitan łukowato sklepionych werandowych okien, wycho- Czyżewicz Piotra Pawła Łapińskiego. dzących wprost na ogród. Przez drapcrię firanek — Celina, to znaczy pani Wójcikowa wyjechała do majaczą za szybami nagie konary drzew targanych sanatorium. Marysia, jej córka, gdzieś z Jackiem poza wiatrem. Warszawą, ale nie wiem, gdzie, natomiast Olansky, Łukasz znów powraca spojrzeniem do postaci pod mąż Marysi, chyba w podróży handlowej. kominkiem; na przegubie ręki złota bransoletka, a — O l a n s k y ? — unosi brwi oficer. właściwie kilkakrotnie okręcony łańcuszek, spięty — N^-bert Olansky — skanduje starszy part. — brelokiem z koralu. Na piersiach owalny staroświecki Ach tak! — pojmuje zdziwienie kapitana — to medalion ze złotego filigranu. Kanadyjczyk polskiego pochodzenia, urodzony i — Przecież to nie jej! — wola nagle Piotr Paweł, wychowany w Kanadzie, stąd takie brzmienie wskazując klejnot na szyi dziewczyny. nazwiska. — A kim pan właściwie jest? — kapitan — Reemigrant? Czyżewicz jak gdyby dopiero teraz zauważył — Niezupełnie. Jest obywatelem kanadyjskim, ale Łapińskiego. odkąd ożenił się z Marysią, mieszka w Warszawie. — Przecież przedstawiłem się panu. — Czym się zajmuje? 10 Strona 6 — Robi w skórze... prowadzi w Kanadzie jakieś — Nie interesowały mnie jej znajomości, ale przedsiębiorstwo o tym profilu. Dokładnie nie jestem owszem, miała narzeczonego, nawet raz go tu zorientowany — powściągliwie oznajmia starszy pan. widziałem. Chyba Celina mówiła, że ma na imię — Po co pan przyszedł, skoro wiedział pan, że Adam, pewny nie jestem. nikogo poza gosposią nie ma w domu ? — Trzeba zawiadomić kogoś r. domowników — — Dzwoniłem, telefon był wciąż zajęty, sądziłem, decyduje kapitan. ............................. Gdzie jest że przyjechała Celina... — jąka pani Olanska? — Łapiński nie zna adresu. — A pani Łapiński. — Kartę, którą jej posiałem do sanatorium, Wójcikowa? Wspominał pan o sanatorium. zwrócono i... dlatego przyszedłem. Byłem tu około — Tak... Miała być w Nałęczowie, wilia „Jaskier". dziewiątej — uprzedza pytanie kapitana i zaraz szybko Wie pan, kapitanie? Mogę po nią pojechać — zaczyna opowiadać, co zastał po wejściu do willi: — niespodziewanie ofiarowuje się Łapiński. W przedpokoju palił się lampion, oba skrzydła drzwi — Załatwimy to prościej — Andrzej nie korzysta z do salonu były otwarte, świecił się kandelabr na jego uprzejmości, zamawia błyskawiczną, w kilka kominku. Izy nie spostrzegłem, bo jak pan widzi, minut później jest na linii Nałęczów. kominek jest. w rogu. Dopiero gdy zajrzałem do — Nie ma u nas takiej kuracjuszki... — informuje salonu, zobaczyłem ją za tym fotelem i stolikiem. go recepcja domu „Jaskier". — Nic, to nie żadna „Zemdla- łaV Tak pomyślałem. Dotknąłem jej ra- pomyłka, panie kapitanie, nie ma i nie było z całą mienia, a ramię zimne. Ogarnęło mnie przerażenie, pewnością. stałem jak sparaliżowany, żadnej myśli, tylko: „Co się Czyżewicz łączy się z posterunkiem milicji w tu stało?" I zaraz weszli ci panowie... — Łapiński Nałęczowie — zleca sprawdzenie w innych ośrodkach kończy z widoczną ulgą. kuracyjnych. — Więc drzwi wejściowe były otwarte, a może — Może nie w „Jaskrze", może w innym domu lub dysponuje pan kluczami? — wypytuje kapitan. na kwaterze prywatnej — wycofuje się Łapiński. — Mimo wielkiej zażyłości z Celiną nie — Chciał pan po nią jechać, nie wiedząc, dokąd? przyjąłbym kluczy od domu jej zięcia — odpowiada z — zachowanie starszego pana coraz bardziej urażoną godnością. zastanawia Andrzeja. — Nie zamyka się drzwi, czy tu panują takie — Sądziłem, że Celina jest w Nałęczowie — broni zwyczaje? się niepewnie Piotr Paweł; — Zamyka się! Iza musiała pozostawić otwarte... Wystroiła się niby to na śmierć, ale rygli nie zasunęła, aby łatwiej ją było ratować. Widocznie pewna była. że pan przybiegnie z pomocą — zwraca się do Łukasza — po co zresztą by dzwoniła? Tylko chyba za wiele łyknęła tego jakiegoś paskudztwa i przeliczyła się. Łukasz myśli, że nie można odmówić pewnego sensu wywodom Piotra Pawła, mogło być i tak. — Dlaczego twierdzi pan, że „łyknęła jakieś paskudztwo"? — podchwytuje Czyżcwicz; zastanawia go zorientowanie Piotra Pawła. — No, a od czego by... Przecież pan doktor też tak przypuszcza — przytomnie ratuje się Łapiński. — Czemu ona to zrobiła? — pyta Łukasz. — Kiedyś już miała jakieś depresje — Łapiński i na to znajduje odpowiedź. — Nie żeby zaraz się truła, ale tak powtarzała: „Życie mi zbrzydło", i takie tam głupstwa. Celina wspominała. Ale że nikt poważnie tego nie traktował, to może teraz chciała nastraszyć, takie zwykłe fanaberie... — milknie, bo przypomina sobie, że mimo tych z w y k ł y c h fanaberii Iza nie żyje. — Niby alienacje wiejskiej dziewczyny, co nie umiała żyć w wielkim mieście, te tam modne teraz nowinki... A wszystko jedno, młodym w głowach się przewraca. Weźmy choćby i Izę. może źle jej było? Widzi pan, jak ubrana, w pierwszej chwili na pewno pan pomyślał, że to pani domu, nie służąca. — Jak długo Iza pracowała u Olan- skich? ... Ze dwa lala. dokładnie nie pamiętam. — Z pewnością miała jakichś znajomych. 10 Strona 7 myślał tak, bo ostatnio starsza pani u- skarżała się 0 nie dba... Wie pan, moja matka zawsze wszystko na serce i wspominała o tej miejscowości; jest robi sama, a do dziś ma pięknie utrzymane ręce... przecież rencistką służby zdrowia, więc z Używa rękawiczek, kosmetyków. pewnością bez trudu mogła sobie zapawnić — Ciągle mam w pamięci rozmowę z tą kobietą. miejsce w Nałęczowie. Właściwie był to niemal monolog, ja tylko słuchałem. — A na jaki adres wysłał pan kartę pocztową Widzi pan, jej sposób wysławiania się. formułowanie do sanatorium? • przyszpila go Łukasz; wydaje zdań wskazywało na dziewczynę oczytaną, ze znaczną mu się, że Czyżewi- czowi umknęło tamto zdanie ogładą... To nie był język osoby prymitywnej. Łapińskiego o zwróconej mu korespondencji. — A według utartych pojęć służąca to koniecznie — Młody człowieku, wypraszam sobie! — ktoś prosty, wręcz ograniczony, tak? Ona zaś nie grzmi nagle z urażoną godnością Piotr Paweł. — pasuje do schematu Jak pan śmie mi imputować... A w ogóle w jakim 1 to pana niepokoi. charakterze pan tu jest? Dlaczego pan mu na to — Nie tylko... — Łukasza drażni ironia pozwala? — ostatnią pretensję kieruje do Czyżcwicza, a nie potrafi sprecyzować uczucia, jakie Czyżewicza. prześladuje go, odkąd znalazł się w willi Olanskich. — Moja obecność jest tu bardziej uzasadniona — Przyczyny, szuka pan. przyczyny — pomaga niż pańska! — podkreśla Łukasz i zaraz żałuje mu kapitan. — Człowiek o bardziej złożonej psychice, tego, co powiedział, bo magister Łapiński po a więc i bardziej skomplikowane motywy chwilowym uniesieniu oklapł nagle i. wydaje się postępowania... bezbronny jak dziecko. — Przecież nic o niej jeszcze nie wiadomo — Dyplomatyczne wkroczenie Andrzeja z gałązką przerywa Łukasz. oliwną przerywa sygnał telefonu; kapitan podnosi — Przed chwilą charakteryzował ją pan jako słuchawkę, uprzedza skwapliwą inicjatywę Piotra dziewczynę inteligentną — Andrzej podkreśla Pawła. niekonsekwencję. — Mieszkanie państwa Olanskich. — Tak, ale wszystko -takie sprzeczne — Łukasz — Tu Maria Olanska, ale kto przy telefonie, wciąż nie umie wyjaśnić, co ma na myśli. — Ten jej pan Kornacki? — dopytuje się zdziwiony głos. patos! Jestem, jak panu wiadomo, psychologiem, Oficer przedstawia się i prosi o natychmiastowy wówczas przy telefonie byłem bardzo przejęty, może przyjazd. Zdenerwowana Olanska chce wiedzieć, to niedobrze tak się angażować emocjonalnie, no cóż, co się stało. Czyżcwicz informuje o wypadku z inaczej nie potrafię, zapewne kiedyś stępieję... Ta gosposią, proponuje wysłanie wozu. Maria rozmowa utkwiła mi w pamięci jak zapis steno- dziękuje, ma własny — zaraz przyjedzie. graficzny. Kie p a s u j e do samobójcy! Albo... — Czy ':o dzwoniła Marysia? — ożywia się — Albo Piotr Paweł ma rację: zainsce- nizowała znów Piotr Paweł. dramat i przeliczyła się — kończy za niego Andrzej — Tak. A panu chwilowo dziękuję, proszę — W swojej praktyce natknąłem się na facetkę, wracać do domu — spławia go Andrzej. — We którą już sześć razy odratowano — wspomina Łukasz. wtorek na dziesiątą proszę przyjść do komendy. — Stała klientka, ale nigdy nie wiadomo, który raz Muszę zaproto- będzie tym ostatnim. Oczywiście to przypadek skrajny, - kołować pańskie zeznania. patologiczny. Jednak nie odniosłem wrażenia, aby Iza — Ależ Marysia w takiej chwili będzie Białoń należała do tej kategorii... potrzebowała pomocy — protestuje Łapiński; Czyżewicz odprowadza jednak Piotra Pawła do przedpokoju, czeka, aż się ubierze i dopiero gdy Maria Olanska jest przerażona, wstrząśnięta za tamtym zamykają się drzwi, wraca do salonu. wypadkiem. Na ścieżce ogrodowej minęli ją — Dziwna ta pomoc domowa... — zaczyna sanitariusze ze zwłokami. Ten widok rozstroił ją do Łukasz, ciekaw opinii kapitana. reszty. — Tak, ten strój — przyznaje Andrzej. — — Boże! A ja dzwoniłam, żeby przygotowała Gosposie raczej tak się nie noszą, ale to może być puszki z ananasem i w ogóle... Bo w tym Otwocku nic suknia Olanskiej. podobnie jak medalion na szyi. Coś nie można dostać, a mamusi nie ma i Norberta nie ma... jednak niewyraźnego dzieje się z matką rodu i ten uczepiła się tych ananasów, sweterków i rajstop dla przyjaciel domu... Jacka, nie sposób z nią rozmawiać. — Zwrócił pan uwagę na jej ręce? — Łukasz brnie Czyżewicz przynosi coś na uspokojenie, bez trudu za swoją poprzednią myślą, puszczając mimo uszu znalazł relanium w domowej apteczce. Olanska uwagę o starszej pani. odsuwa pastylkę, nie chce. Nigdy nic bierze żadnych — Mocne, szerokie dłonie, bardzo starannie pokojówek ! utrzymane, o to panu chodzi? — Łukasz potwierdza. Ze stylowej komody wyciąga butelkę. Panowie będą — Przy pracy w gospodarstwie domowym istotnie tak uprzejmi i się z nią napiją? Panowie są uprzejmi. trudno zachować nie zniszczone ręce. lecz jeśli się Strona 8 W barku stoją rzędem piękne kryształowe kieliszki, — Chciała pani powiedzieć, że pod wpływem lecz Maria wychodzi do kuchni i przynosi stamtąd alkoholu traciła rozsądek? inne, ze zwykłego szkła. Czyżewicz i Łukasz — Zdarzało sit?. spoglądają na siebie, Łukasz nieznacznie wzrusza — Od jak dawna Iza Białoń była u państwa, skąd ramionami. przyszła? — Czyżewicz wraca do konkretów. Olar.ska nalewa koniak, duszkiem wychyla pełny — Była u nas... Boże! B y ł a — Maria unosi kieliszek i od razu napełnia następny. dłonie do skroni. — Od dwóch lat, przyszła z — Kto to jest Kornacki i dlaczego myślała pani, że ogłoszenia w październiku 72 roku. Poprzednio to właśnie on odebrał telefon? •— Andrzej ryzykuje pracowała u pani L. — pada nazwisko znanej aktorki. pierwsze pytanie. — Miała znakomite referencje, zresztą rozmawiałam z — To ostatnia sympatia Izy — Maria śledzi panią L., bo czasami w referencjach pisze się refleksy światła przenikające bursztynowy napój. — niekoniecznie to, co naprawdę jest... Pani L. szczerze Pomyślałam, że on tu jest i w pierwszej chwili wzięłam jej żałowała i zupełnie nie rozumiała, dlaczego Iza pana za niego. zrezygnowała z pracy u niej. Po prostu dziewczyna — Ma głos podobny do mojego? — uśmiecha się wymówiła i odeszła, nie podając przyczyn, Andrzej. — Dała jej pani lepsze warunki? — Nie! Po prostu usłyszałam głos młodego — No... może nieco lepsze — przyznaje Olanska z mężczyzny, a tembr Norberta i Piotra Pawła znam... ociąganiem. — Nie, nie podkupiłam jej, jak pan zdaje Czy Iza pozostawiła jakiś list? — pyta po chwili się sądzić, kapitanie, chociaż nie byłoby w tym nic wahania. dziwnego, bo o dobrą pomoc domową jest niesłychanie Andrzej zaprzecza; nic mu o tym nic wiadomo, lecz trudno. A Tza okazała się bardzo sumienną i rzetelną przed śmiercią rozmawiała telefonicznie z pracownicą. Zresztą była równie zadowolona z nas, co psychologiem Telefonu Zaufania — wskazuje i my z niej. Ostatnio zarabiała dwa i pół tysiąca Łukasza. miesięcznie, miała unormowane godziny pracy, pełne — Co mówiła?! — Maria niespokojnie przypatruje utrzymanie, dwa tygodnie urlopu i gratyfikacje z się Majewskiemu; w jej dużych, przedłużonych pastełą różnych okazji, czy to mało? Miała także własny oczach kryje się strach, tak się przynajmniej Czyżewi- pokój, proszę, niech go pan obejrzy! czowi wydaje. — Czy wspominała coś o mnie, o.nas? — Chodźmy — podnosi się kapitan. — Muszę — Tyle tylko, że jest służącą .u ludzi, którym zabrać jej dokumenty. Pana — zwraca się do Łukasza powiodło się w życiu. — proszę jako świadka przeszukania. — Tylko tyle?! — w rym okrzyku brzmi — Proszę tędy — prowadzi Olanska niech pan nie niedowierzanie i ulga, przede wszystkim ulga. myśli, to nie jest jakaś klitka. — Jeszcze o nieudanym życiu, samotności, nigdy Do pomieszczenia zajmowanego przez Izę wchodzi nie spełnionych pragnieniach. się przez mały korytarzyk zaraz przy głównym — Zawsze zazdrościła innym i miała pretensje do wejściu. losu. Malkontentka — mówi Maria z niechęcią. — Tu kąpielowy — Olanska zapala światło i z — ...zwracała się do mnie per „magistrze spraw rozmachem otwiera pierwsze drzwi; łazienka lśni ostatecznych" — podejmuje Łukasz, podobnie jak glazurą i idealną czystością. Czyżewicz śledząc uważnie reakcje Olanskiej — i Na szklanej półce nad niklowymi kranami bardzo poddawała w wątpliwość skuteczność moich usiłowań ładne przybory do mycia, bateria kosmetyków, w ratowaniu laickich desperatów i rozchwianych komplet do manicure. kilka flakonów lakieru do nadwrażliwców za pomocą dobrej woli. paznokci. Całość tchnie pedantycznym porządkiem i — Coś takiego! być może dlatego właśnie kapitan zwraca uwagę na — Dlaczego panią to dziwi? laseczkę ałunu w uchwycie z żółtego metalu, — No nie... Ale ona była dość małomówna i raczej pozostawioną na umywalce. nie używała metafor. Nie rozumiem, co się z nią stało. Czyżewiczowi kojarzy się ten ałun ze świeżym Prawie codziennie dzwoniłam do domu, nie, nie lakierem na paznokciach Białoniów ny. ."Skaleczyła wymagałam, aby tkwiła od rana do nocy przy się robiąc manicure i użyła ałunu do zatamowania krwi, telefonie. Umówiłyśmy się, że będę dzwoniła po lecz nie odłożyła go na półkę. dziesiątej wieczorem. Wczoraj w ogóle nie Czy myśli się o takich drobiazgowych zabiegach telefonowałam, natomiast przedwczoraj wydawała się toaletowych przed odebraniem sobie życia? Jak to całkiem zwyczajna, nawet nie smutna... Skąd ta elo- miało być, przygotowuje żyletki, jakąś truciznę i kwencja? Chyba była pijana! — badawczo i z spokojnie opiłowuje paznokcie, dobiera lakier pasujący niedowierzaniem przypatruje się Łukaszowi. do barwy breloka spinającego bransoletkę? — Piła? — podchwytuje Czyżewicz. Podczas daktyloskopowania technik nie zauważył — Rzadko, ale tylko w tym stanie stawała się skaleczenia na rękach dziewczyny; co prawda rozmowna i skłonna do zwierzeń. draśnięcia oążkami mógł nie dostrzec. Daktyloskopia A w ogóle to była bardzo rozsądna : praktyczna osoba, to przecież tylko opuszki palców. Jeśli jednak używała zapewniam pana. niedawno ałunu, w laboratorium potrafią to stwierdzić.10 Strona 9 Pokój Izy: perłowe tapety, jednokolorowy dywan, — Wspominał o jakichś depresjach Białoniówny i o dobrany w kolorze do .ścian, meble z jasnego jesionu. chłopcu Izy. Telewizor, radio — ani jednej książki, ani śladu ja- — Depresje? Nie zauważyłam, chociaż istotnie coś kiegoś pisma. Na tapczanie, jak wyjęte z innego tła, się popsuło między nią a tym panoszą się dwie olbrzymie lale: Pierrot w atłasowym jej chłopcem. Nie taki znów z niego chłopiec, ma kimonie z czarnymi pomponami i Colombina w sukni chyba ze trzydzieści lat. Elektryk lub maszynista w rozłożystej jak czasza parasola. objazdowym teatrze, nie jestem zresztą pewna, ale coś — To ulubione maskoty Izy, jej zdaniem bardzo w tym rodzaju. eleganckie — z przekąsem podkreśla Maria i otwiera — Przychodził tutaj? ścienną szafę, nabitą garderobą. — Oczywiście. W swoim pokoju Iza była u siebie i Andrzej zagląda do szuflad; ścinki materiałów, miała prawo przyjmować swoich znajomych. przybory do szycia, pończochy, chustki do nosa, Naturalnie czuwaliśmy, aby nie sprowadzała byle apaszki, rękawiczki. Spod sterty pościelowej bielizny kogo, nie było to nam obojętne, tak ze względu na nią, wyłuskuje jakiś papier i sfatygowaną książeczkę PKO; jak i na nas. Tyle się słyszy o kradzieżach, włamaniach gęsto w niej od wpisów i zastanawiające saldo, około z przyczyny niestosownych znajomości. Ale Adam dwustu tysięcy złotych. Kornacki jest przyzwoitym człowiekiem. — Oszczędzała? — Czyżewicz pyta powściągliwie — Dawno go poznała? Olanską, chowając książeczkę. — Nie wiem dokładnie, gdzie i kiedy. Od jakiegoś — Pewno coś tam oszczędzała — niechętnie czasu zaczęła się bardzo stroić, no i przepadała na całe przyznaje Maria. — Przecież u nas miała wszystko, to wieczory. Przez te siedem lat pobytu w Warszawie mogła sobie odłożyć. nabrała trochę ogłady i pierwsze wrażenie sprawiała Andrzej zabiera dowód osobisty Biało- niówny i korzystne, niebrzydka i dobrze ubrana. Jednak po kalendarzyk znaleziony w torebce. bliższym poznaniu to była dziewczyna nieciekawa i na — Co zrobić z jej osobistymi rzeczami? — dobrą sprawę inteligentny człowiek nie miał z nią o dowiaduje się Maria. czym mówić. — Zna pani jej rodzinę? — Olanska wspomina o — Państwo zasięgali opinii o tym Kornackim? rodzicach. — Oddać rodzicom — decyduje Andrzej i — Czy to pana dziwi? opuszcza pokój; nurtuje go ta pokaźna suma na koncie — Nie. Dziwi mnie raczej, .że pani nie pamięta, gosposi. gdzie on pracuje. — Zapewniliśmy jej naprawdę dobre warunki — — Bo to załatwiała moja mama, ona powie panu podkreśla Olanska. — O takich nie mogła nawet dokładnie, jeśli to pana tak interesuje. marzyć w tych swoich Rosławicach pod Mławą. Tam A więc rzucił ją mężczyzna — myśli przysłuchujący się urodziła. Była najstarsza z siedmiorga rodzeństwa. się Łukasz i przypomina sobie ironiczne słowa Izy: Mając siedemnaście Lat ledwie dobrnęła do szóstej „Jestem kuchtą i także się truję, tylko nie esencją oc- klasy szkoły podstawowej. Wtedy uciekła z domu i tową i nic przez strażaka". przyjechała do Warszawy. Zanim trafiła do pani L., —• Czy Iza mówiąc o sobie używała określenia: zmieniła kilka domów. kuchta? — pyta głośno. — - Często jeździła do Rosławic? — Nie, nigdy i jak sądzę, mocno by się obraziła, — Niezbyt. Ale już gdy się wybrała, to kupowała gdyby ktoś ją tak nazwał. Ale co panu przyszło do prezenty, ubierała się w najlepsze rzeczy, chyba nie głowy? U nas w domu nigdy i nikt jej tak nie nazywał przyznawała się, że jest pomocą domową. W tym roku ani tak nie traktował... Czy się rozstała z Kornackim, zrobiła nawet prawo jazdy i już było umówione, że na nie wiem, może było to przejściowe nieporozumienie? Boże Narodzenie pojedzie do domu moim wozem, bo Iza bardzo powściągliwie mówiła o swoich sprawach, Norbert nic chciał jej pożyczyć swojego. zwłaszcza intymnych. A jeśli już się z- czegoś — I państwo godziliście się z tymi wszystkimi zwierzyła, to prędzej mojej matce niż mnie. wymaganiami? — dziwi się kapitan Czyżewicz. — Iza była uczciwym człowiekiem, można było cały dom powierzyć jej pieczy, a to ma wielkie znaczenie. Ja chętnie pożyczyłabym jej cadillaca, aby zadała szyku przed rodziną, ale Norbert się uparł. Uważał, że my z mamą nie umiemy postępować ze służbą, ale on nie rozumie, jak w Warszawie trudno o dobrą pomoc domową. — Zastałem tu pana Łapińskiego — zmienia temat kapitan; Marii to nie dziwi. — - Przyjaciel mojej matki, zadomowiony u nas od lat — wyjaśnia. 10 Strona 10 — Białoniówna była ubrana w wieczorową suknię Łapiński jest doszczętnie przemoczony, z czegoś takiego szeleszczącego, w takie słoje... — skostniąłymi rękoma z trudem ściąga płaszcz. Maria plącze się Czyże- wicz. zaprasza go dalej, lecz mija drzwi salonu i lokuje go w — To mora — wyjaśnia Olanska — specjalny sąsiednim pokoju. gatunek tafty. — Wypij! — nalewa mu koniaku; starszy pan — Nie o to chodzi — kapitanowi jest najzupełniej mości się w fotelu, naciąga na nogi pled. obojętna różnica między morą a taftą. — Czy suknia i — Trzy godziny czekałem pod waszym parkanem koronkowy szal należały do niej? — szczęka zębami. — Co o n i tu tak długo robili? — Oczywiście! Sama jej dobrałam i kolor, i fason Nalej mi do szklanki — odsuwa kieliszek — jeśli nie — Olanska podkreśla ten fakt z babską satysfakcją. — złapię lumbago, to będzie prawdziwy cud. Ale dlaczego to pana tak dziwi? — Dlaczego nie czekałeś tutaj? — Nie dziwi, tylko chciałem się upewnić, bo — Ten kapitan kazał mi odejść. Że też na mnie medalion, który miała na szyi, zdaniem pana musiało to paść, właśnie ja musiałem być pierwszy. Co Łapińskiego nie był jej, lecz pani matki. ja przeżyłem! Powiadam ci, wrogowi nie życzę! Przy- — Medalion?! — reakcja Marii Olan- skiej jest pięli się do mnie jak kleszcze, a co, a jak... a ja tyleż gwałtowna, co i niezrozumiała. — O Boże! kręciłem, że niech Pan Bóg broni, aż zacząłem się — Nic z niego nie zginęło — uspokaja ją kapitan, gubić... zaskoczony wybuchem. — Wewnątrz znaleźliśmy — Nie rozumiem, dlaczego musiałeś kręcić, ale o fotografię i włosy dziecka. co właściwie pytał się kapitan? — Lok mego dziecka na piersi trupa, trupa Łapiński wiernie powtarza, a Marii znów zaczynają samobójcy — szlocha Maria; trzęsie się jak w febrze, dygotać dłonie. półprzytomna ze strachu. — ...i dzwonił do Nałęczowa, a tam twojej matki Dwaj młodzi mężczyźni, prawnik i psycholog, z n i c ma! Zgryzłem się strasznie. Marysiu, nic jestem całym swoim racjonalnym światopoglądem są przesądny, bezradni wobec pozarozu- mowej potęgi przesądu, ale nieszczęścia, odpukać, chodzą w parze. któremu uległa ta kobieta. — Przestań mówić głupstwa. — Lepiej byłoby, aby pani nie zostawała tu dziś — Marysiu, bo ty jeszcze wszystkiego nie wiesz! sama. Dokąd wyjechała pani' matka? — troszczy się Ja widziałem twoją matkę w niesłychanie Andrzej. dwuznacznych okolicznościach i to t u t a j , w — Do... Nałęczowa, nie trzeba jej niepokoić — Warszawie... — Piotr Paweł jest bardzo przejęty; tego szczęka zębami Maria. Jest w takim stanie, że kapitan wieczoru zobaczył Celinę Wójcikową, jak przemykała nie stara się wyjaśnić, gdzie naprawdę przebywa się Nowogrodzką, co już samo w sobie było dość Celina Wójcikowa. niesmaczne, ale do tego jej głowa! Bo poza tym starsza — Kiedy wraca pani mąż? pani odziana była nawet szykownie. Miała na sobie — Pod koniec następnego tygodnia, ale proszę się o znany mu skądinąd futrzany płaszcz z brązowych mnie nie martwić. Ja tylko muszę wyjść z tego pokoju, norek, ściągnięty w talii brązowym paskiem, nogi zaś tu robię się kompletnie chora. w najmodniejszych bucikach typu kozak doński, lan- — Jeszcze drobna formalność... — Czy- żewicz sowanych w tym sezonie przez Paryż, też były bez prosi Olanską o dowód osobisty. zarzutu. Tylko ta głowa! Maria Wójcik, urodzona 18 grudnia 1940 roku w Otóż na głowic miała mamusia kapelusz z Warszawie, panna... — spisuje jej personalia. olbrzymim rondem, głęboko wciśnięty na czoło, spod — Nie mam formalnego ślubu - z Norbertem — tego kapelusza wystawały bujne włosy, zakrywające Olanska jest zażenowana. policzki i sięgające ramion. A jakby tego wszystkiego — Pani stan cywilny mnie nie interesuje — Andrzej jeszcze było mało, oczy miała całkiem zasłonięte zwraca jej dowód. ciemnymi szkłami. Pomyśleć, listopadowy wieczór, a Kapitan i Majewski żegnają się; Maria zamyka za ona w przeciwsłonecznych okularach! Z jej twarzy nimi drzwi i z narożnego pokoju obserwuje widoczny widoczna była tylko broda, a i to nie bardzo, oraz stąd skrawek ogrodu, który tamci muszą przebyć; śle- kawalątek nosa. dzi ich wzrokiem, gdy wchodzą w prostokąt światła Pio:r Paweł, choć wstrząśnięty, jednak wiedziony padającego z okna i nikną za ogrodzeniem. delikatnością uczuć nie naraził przyjaciółki na Stojący w salonie antyczny zegar wydzwania kłopotliwe w tej sytuacji spotkanie, tylko cofnął się pierwszą po północy; Olanska przełącza telefon z dyskretnie, co sprawiło, że nie skrzyżowały się ich salonu na hall i w tej samej chwili brzmi dzwonek u drogi. Ale musiał zobaczyć, dokąd kroczy mamusia. A wejścia. ona zniknęła w hotelu Forum! Norbert? — zastanawia się. — Matka? Niemożliwe, Więc co ma sądzić o kobiecie, bądź co bądź w więc kto? — Znów przyspieszony rytm serca i fala latach, z pozoru statecznej matce i babce, nie mówiąc leku: bezszelestnie podchodzi do drzwi, zagląda w już o Piotra Pawła uczuciach, która zamiast leczyć wizjer i zaraz otwiera. skołatane serce w Nałęczowie — gdzie rzekomo — Piotr! — wita go z ulgą. przebywa od dni dziesięciu — lala wieczorami po10 Strona 11 Warszawie w kowbojskim kapeluszu i młodzieżowej śmiercią, tylko ten bełkot? A swoją drogą nic peruce — bo przecież przez dziesięć dni włosy nie posądzałam jej o taką swadę! Pewno się upiła... urosły jej do pasa — i w ekscentrycznych szkłach — Wypiła prawie całą butelkę szkota — donosi dobrych na plażę. Piotr Paweł doprawdy nie wie, co o Olanska. tym sądzić. Skaranie boskie! Zawsze mówiłam, żeby Nie puścił farby przed milicją, bo nie miał serca zamykać barek... Jednak czy to możliwe, aby zawinęła pogrążać długoletniej przyjaciółki, już wolał raczej na się ot tak, bez jednego sensownego słowa? Może siebie skierować podejrzenie, co też się stało, ale nie gdzieś wetknęła list, słuchaj no, przejrzałaś jej rzeczy? mogąc skomunikować się z mamusią, zwierza się — Nie przyszło mi to do głowy. córce, co czyni niechętnie i z przykrością, bo rozumie — No pewno, gdzież byś o tym pomyślała, od jej położenie. praktycznych spraw masz matkę. Jeszcze dziś trzeba — Kiedy ją widziałeś? — Maria cierpliwie przeszukać jej pokój, słyszysz? wysłuchała tyrady i nie wydaje się poruszona donosem — Milicja zrobiła to dokładnie, w same; łazience Łapińskiego, we trzech siedzieli przeszło godzinę. Gdyby coś było, — Dziś, to znaczy wczoraj około siódmej — twoja przezorność i tak by nie pomogła. prostuje Piotr Paweł, słysząc, jak zegar wybija drugą. — A jeśli oni jednak coś znaleźli? —. martwi się — Celina jest w Nałęczowie, wieczorem starsza pani. — Tobie można spod nosa zabrać i nie rozmawiałam z nią telefonicznie. Mieszka prywatnie i zauważysz. dlatego twoja kartka wróciła z „Jaskra". • A propos, gdzieś ty zostawiła swój medalion? — Tak bym się omylił?--Piotr Paweł jest zbity z — Chyba w hallu na skrzyni pod lustrem. bo tropu. — Jednak nieładnie, zmieniła adres i nie przypomniałam sobie o nim dopiero na wychodnym i zdobyła się na to, aby mnie powiadomić? — nie miałam już czasu wracać na górę. Zostawiłam, bo rozgorycza się na starszą panią. tylko by mi przeszkadzał, ale dlaczego pytasz? — Znasz ją, notorycznie nie pisuje listów, do mnie — Wiesz, gdzie był?... Ona go miała na szyi!!! też nie skreśliła nawet słowa! Nie chowaj urazy, teraz — Wielkie mecyje... — na starszej pani wiadomość jak nigdy potrzebuję przyjaciół! — Maria tłumi łzy. ta nie robi wrażenia, natomiast martwi ją Łapiński. — Piotr Paweł sam sobie wydaje się łajdakiem. Złośliwość losu użala się — żeby w milionowym — Rozporządzaj mną, moje dziecko — Łapiński mieście nie kto inny, tylko właśnie ON zobaczył mnie czuje się jedyną podporą Marii. — Mam tu zostać? w tym przebraniu! Ile jest od Forum na Nowogrodzką, — Musisz iść zaraz do domu — decyduje Olanska. no ile? Dwieście metrów. Pomyśleć, wychodziłam raz — Kapitan Czyżewicz zapowiedział się na rano — dziennie — i właśnie on na tych dwustu metrach! kłamie gładko — nie powinien cię tu widzieć; po tych — Kapitana Czyżewicza także bardzo zdziwiła twoich krętactwach gotów pomyśleć, że jesteśmy w twoja nieobecność w Nałęczowie. zmowie. — Nie kapitana Czyżewicza interes, czy to Maria z ulgą zamyka drzwi za przyjacielem domu; Nałęczów, czy Forum, mnie zależy na Łapińskim. Dla wykręca numer hotelu Forum, zgłasza się recepcja i niego jestem w Nałęczowie, rozumiesz? Cholera, będę łączy ją z żądanym wewnętrznym. Długo rozbrzmiewa musiała kryć się we własnym domu. sygnał, zanim słyszy zaspane i rozdrażnione : — A gdybyś mu jakoś oględnie powiedziała? — Słucham? — Zwariowałaś, wolałabym umrzeć! — Masz sen jak drwal! — mówi z pretensją, ta — Jak ty możesz w takiej sytuacji myśleć tylko o chwila oczekiwania znów wytrąciła ją z równowagi. sobie! — Czyste sumienie daje zdrowy sen — ostatnie — Wystarczająco długo myślałam tylko o tobie, a słowo ginie w potężnym ziewnięciu. teraz będę dbała przede wszystkim o własne interesy i — Przestań, do diabła, gadać o sumieniu! ■ nikt mi w tym nie przeszkodzi! Lata .minęły, zanim krzyczy Maria. — Iza popełniła samobójstwo! wmówiłam Łapińskiemu, że żyć beze mnie nie może i Celina Wójcikową natychmiast zjawia się w domu. teraz miałabym ryzykować? Młodsze nie potrafią Maria z płaczem rzuca się jej w ramiona. Starsza pani złapać chłopa, a cóż dopiero taka landara jak ja! zdążyła się już opanować i jest jak opoka. Spokojnymi, Obłaskawiłam go. przywiązałam i nie mam zamiaru rzeczowymi pytaniami wydobywa z córki przebieg rezygnować. Do cna zbrzydł mi już etat teściowej tego wydarzeń. kanadyjskiego skąpiradła. Jak tylko skończy się ten — Bóg położył palec na tej dziewczynie — kram z powodu Izy — też nie miała się kiedy wybrać oświadcza z namaszczeniem. — przenoszę się do Piotra Pawła. Boże! Jak mi — Nie zasłaniaj się Bogiem — denerwuje się nadojadło całe to strażowanie, dopiero teraz czuję i Maria. zupełnie nie wiem, jak mogłam to znosić przez okrągłe — .Jesteś hjpokrytką. Nie żałuję tej dziewczyny, ty dwa lata. Jestem wolna, w o l n a ! także jej nie żałujesz, tylko ja mani odwagę powiedzieć to głośno — niezłomnie ciągnie maika. — No, dość tego! Nic więcej nie gadała, nic opowiadała przed Strona 12 Czyżewicz żegna się z psychologiem, razem z — Marian, odłóż czytanie, chodź tu. technikiem i fotografem wraca do komendy. Dyżur Porucznik wydobywa się z głębokiego operacyjny kończy mu się dopiero o ósmej rano. klubowca. Czyżewicz dzieli się z nim swoimi — W dzielnicy spokój — mówi na jego widok spostrzeżeniami. kolega, odkłada książkę i prostuje ramiona; porucznik — W dowodzie jest pięć adnotacji o Marian Józefczyk pełni służbę razem z Andrzejem. — zameldowaniu, pięć adresów, gdzie pracowała Iza. Dlaczego nie zadzwoniłeś po wóz? Pierwsze dwa najmniej mnie interesują, obejmują lata — Chciałem się przejść — kapitan otwiera walizkę 1968—1969. Natomiast trzeci zasługuje na uwagę. śledczą. Wykłada na biurko plastykowy woreczek z Ulica Szaserów, stamtąd wymeldowała się w czerwcu laseczką ałunu zabraną z łazienki Izy. Wystukuje na 1970 roku, a siedemnastego czerwca wpłaciła na maszynie metryczkę: ałun ze śladami krwi, książeczkę trzydzieści tysięcy. zakwestionowany na miejscu samobójstwa Izabeli — Może jakieś rozliczenie z rodzinnej schedy czy Białoń, akta Nr... — numer ewidencyjny sprawa też substytut przypadającego jej majątku, wypłacony otrzyma rano, gdy wszczęcie dochodzenia odnotuje przez rodziców lub rodzeństwo w rezultacie działów sekretariat w swoim rejestrze. — ocenia porucznik. — Należy wyjaśnić w Podobnymi metryczkami opatruje butelkę; Rosławicach lub w hipotece w Mławie. kieliszek i trzy żyletki znalezione na stoliku obok — Czwarty adres — podejmuje Czyżewicz — telefonu. ■ ulica Topolowa pojawia się w październiku 1970 Przegląda dowód osobisty: Izabela Białoń, córka roku, wymeldowała się stamtąd we wrześniu 1972. Bronisława, urodzona w Rosławicach, powiat Mława, Biorąc pod uwagę informację Olanskiej, należy przy- dnia 14 sierpnia 1950 roku — niezamężna. Adnotacja jąć, że to okres pracy u aktorki Ilony L. W ciągu tych 0 zatrudnieniu: pomoc domowa. W rubryce dwóch łat Iza zaoszczędziła siedemnaście tysięcy zameldowania pięć adresów. złotych. Wsunięte w dowód kwity to ko piały zamówień na - Siedemnaście tysięcy przez dwa lata, jeśli ma się materiały budowlane — cement. szkło specjalne, przy tym zapewnione utrzymanie, można uskładać zbrojenie — zamówień złożonych przez Izę Białoń w nawet z bardzo skromnej pensji. PZGS w Mławie. Jest także pokwitowanie tegoż — Piąty i ostatni adres: Olanscy, Saska Kępa, PZGS: zlecenie przyjęto, przypuszczalny termin ulica Koralowa. Zameldowana w październiku 1972 dostawy — drugi kwartał 1975. Tytułem zaliczki roku i zaraz w tym samym miesiącu wpłaca na pobrano sumę trzydziestu pięciu tysięcy złotych. Data, książeczkę pięć tysięcy złotych. Odtąd ta suma po- stempel, podpis. wtarza się systematycznie co miesiąc aź do lipca 1974 Książeczka PKO została założona 1'7 czerwca 1970 roku, a od sierpnia maleje do dwóch i pół tysiąca. roku w Warszawie i tegoż samego dnia odnotowano Następnie jednorazowe lokaty. W sierpniu 1973 roku pierwszą wpłatę w wysokości trzydziestu tysięcy zło- dziesięć tysięcy złotych, w marcu i sierpniu 1973 i tych. W lipcu, sierpniu i wrześniu tegoż roku 1974 roku po pięć tysięcy złotych, w grudniu 1973 Białoniówna podejmowała raz na miesiąc po sześćset roku pięć tysięcy i jeszcze dwie wpłaty poza złotych w urzędzie pocztowym w Rosławicach. regularnymi wpływami, w końcu marca 1973 i na Od maja 1971 do września 1972 roku początku kwietnia 1974 roku, także po pięć tysięcy systematycznie lokowała co miesiąc po tysiąc złotych. złotych. Pod koniec października 1972 roku wpłaciła pięć tysięcy złotych 1 odtąd ta suma powtarza się w każdym miesiącu niemal przez dwa lata, aż do lipca 1974 roku; w sierpniu, wrześniu i październiku 1974 roku miesięczne wkłady skurczyły się do dwóch i pół tysiąca złotych. W sierpniu 1973 roku wpłaciła jednorazowo dziesięć tysięcy złotych, w marcu, sierpniu i grudniu 1973 oraz w marcu i sierpniu 1974 roku poza regularną wpłatą dodatkowo po pięć tysięcy złotych i jeszcze pięć tysięcy złotych między marcem a kwietniem. Od maja 1971 roku nie podjęła ani złotówki; stan jej oszczędności wraz z odsetkami wynosi ponad dwieście tysięcy złotych. Ostatniej wpłaty, dwa i pół tysiąca złotych, dokonała pod koniec października 1974 roku — w listopadzie zmarła. Suche cyfry, daty i stemple, za którymi kryją się cztery latu życia Izy Białoń. 10 Strona 13 — Plus trzydzieści pięć tysięcy zaliczki do kasy — Mamy czekać? — niespokojnym spojrzeniem PZGS — uzupełnia porucznik. omiata wnętrze. — Powinnam jechać po małego... — W sumie podczas czterech lat zgromadziła około Wezwana w nocy. pozostawiłam śpiące dziecko na ćwierć miliona, a przeważającą część tych pieniędzy w opiece obcych ludzi. ciągu lat dwóch. — Nie zajmę wiele czasu, tutaj już skończyłem — — Andrzej, śmieszna sprawa — porucznik ogląda Czyżewicz wraca z Olan- ską do salonu. dowód Białoniówny — ona urodziła się w — Wójcikowa jestem — podnosi się na jego widok s i e r p n i u ! W książeczce zaś powtarzają się wpłaty postawna niewiasta, podaje mu upierścienioną dłoń. w marcu i sierpniu. Otrzymywała te piątaki w pre- Matka rodu wygląda fatalnie! Sylwetka wprawdzie zencie? w porządku, modna spódnica w szkocką kratę w — A dziesięć tysięcy to także prezent? najlepszym gatunku, a moherowy sweter dobrany w — Ta dycha psuje mi ładną koncepcję — przyznaje kolorze; jeszcze pół biedy, że jego golf zakrywa cały Marian. — Ale co mamy w marcu? Święto Kobiet podbródek i chyba opiera się o uszy, ale dalej! Strzecha oczywiście! bardzo gęstych, prostych i długich włosów z grzywą — Święto jest ósmego, a wpłaty były dokonywane sięgającą olbrzymich przeciwsłonecznych szkieł. po szesnastym — Andrzej mimo woli daje się Reszta twarzy mamusi, między brzegiem kołnierza a wciągnąć w tę zabawę. Porucznik kartkuje krawędzią okularów. budzi grozę! To jeden wielki kalendarzyk.^ siniec, który wprawdzie już gdzieniegdzie zmienił — Proszę bardzo! Szesnastego marca: Hilarego i barwę z fioletu na purpurę biskupią, a po brzegach na Izabeli — odczytuje z triumfem. — Kioś obsypywał ją zielonożółtą, nie ulega jednak wątpliwości, że są to forsą z okazji urodzin i imienin — pokpiwa, bo sam nie wielkie krwawe wybroczyny i nie maskuje ich nawet wierzy w taką możliwość. gruba warstwa pudru. — W grudniu jest Boże Narodzenie, a między — Napije się pan koniaku? — pytanie jest marcem i kwietniem bywa Wielkanoc — śmieje się retoryczne, mama jest już. przy komodzie mieszczącej Andrzej. — W ten sposób da się usprawiedliwić barek. jeszcze dwadzieścia tysięcy, a reszta? K'o ją tak urządził? — docieka Andrzej udając, że — Ciemna sprawa, Andrzej — poważnieje widok mamusi w ogóle go nie poruszył. porucznik. — Stary, te pieniądze mogą pochodzić z — Marysiu! — Wójcik owa zastyga nagle z butelką przestępstwa. I czy nie tu należy szukać motywów? w ręku. — Gdzie się podziały trzy kieliszki z — Jeszcze raz muszę przejrzeć jej rzeczy — kompletu? Ilaz, dwa. trzy... - liczy głośno — Czyżewicz wyrzuca sobie, że w nocy zrobili to zbyt oczywiście, jest t y l k o dziewięć! Skaranie boskie z pobieżnie. wami. ile razy mam powtarzać, aby nie ruszać kryształów, są takie kruche. — Mamo, czy to odpowiedni moment... Z rana idzie do Olanskich. Otwiera Maria; — Chcę wiedzieć, gdzie zniknęły t r z y kieliszki niespodziewany widok kapitana budzi w niej niepokój. po trzysta sześćdziesiąt, złotych sztuka! Andrzej to dostrzega, co jeszcze bardziej potęguje jej Andrzej dobrze pamięta swoje zaskoczenie, gdy zdenerwowanie. Maria, częstując ich w nocy koniakiem, nie tknęła — Celina! Przyszedł kapitan — woła donośnie, zastawy w barku, tylko przyniosła kieliszki z kuchni, i zadzierając głowę ku górze. Andrzejowi wydaje się. że jeszcze przypomina mu się ten, z którego po raz ostatni jej głos brzmi jak wołanie o ratunek. . piła Iza, ale nie wspomina Wój- cikowej, że jeden z — Zaraz — spływa z mrocznego szczytu schodów i trzech brakujących badają właśnie w zakładzie Czyżewicz dopiero teraz pojmuje, kogo przyzywa kryminalistyki. Maria. Dziwi go: jak szybko odnalazła się starsza pani. Naprawdę zginęły stąd dwa kieliszki... — medytuje. — Muszę jeszcze raz obejrzeć pokój Izy Białoń — — Od kilku dni poza Izą nikogo w domu nie było; j e j zawiadamia Marię. — Jeśli czegoś będę potrzebował, goście potłukli kryształy? A jeśli zniszczono tu jakiś to panią poproszę — pozbywa się jej asysty. ślad czy chociażby tylko wskazówkę? Przychodzi mu Kapitan rozgląda się i zaraz ogarnia go nieodparte na myśl Piotr Paweł. — Czy aby na pewno poza wrażenie, że pokój był przeszukiwany po jego gosposią nikogo tu nie było? Tak twierdzą z a i n t e - pierwszej bytności. Nie, żadnego bałaganu, a jednak resowani. zdradza to wiele, z pozoru mało istotnych, szczegółów. Albo fakt jest jeszcze prostszy: potłukł ktoś z Chociażby te dwie lale na tapczanie, upozowanc w domowników i nie wspomniał, by uniknąć gderań pani inny sposób, inaczej ułożona olbrzymia krynolina starszej. Colom- biny. — Jeśli nie przestaniesz — strofuje matkę Czego one tu szukały? — zastanawia się Czyżewicz, purpurowa ze wstydu Maria — jeśli zaraz nie zły na siebie za tamie fatalne oględziny. Starannie, przestaniesz, to w tej sekundzie wytłukę resztę! Siadaj choć bez nadziei na znalezienie czegoś interesującego, — starsza pani potulnieje i posłusznie mości się w przegląda pokój. Zajmuje mu to sporo czasu; po fotelu. Maria stawia te cenne kieliszki i nalewa koniak. godzinie rozlega się pukanie, zagląda Maria. 10 Strona 14 — Właściwie po co ja się wtrącam? Możecie nawet — Iza przyszła do państwa od pani L. — upewnia rozgrabić cały dom! — obraża się skarcona mamusia. się Andrzej. — A dokładnie od kiedy podjęła u was — Przykro mi za ciebie, mamo — mówi cierpko pracę? Maria. — Znalazłaś sobie porę na liczenie kryształów! — W październiku 1972 roku, już pan Kapitana b a r d z o interesuje pan Kornacki, 0 to pytał — przypomina mu Maria. — Przyszła z natomiast ja nic bliższego nie umiałam o nim po- ogłoszenia, płaciłam jej dwa wiedzieć Czyżewicz odnosi wrażenie, że Olanskiej 1 pół tysiąca złotych miesięcznie, to także wyjaśniłam. szczególnie zależy na sprowokowaniu rozmowy o — Czy oprócz pensji otrzymywała jakieś Kornackim. gratyfikacje pieniężne? — Ty nigdy o niczym nie pamiętasz — Wójcikowa — Prezenty owszem, lecz nie pieniądze. Sukienkę wysapuje urazę. — Kornacki jest elektrykiem w lub materiał, pantofle... Ostatnio oddałam jej swoje objazdowej scenie Estrady — ożywia ją jednak ten futro — objaśnia pani starsza. - - Karakuły! Oczy- temat. — Mieszka na Piaskach, niedawno otrzymał wiście stare. Przerobiła je, wytarte miejsca tam kawalerkę, telefonu w domu nie ma, bo to nowa podreperowano świeżą skórką i wygląda prawie jak dzielnica i są trudności z założeniem aparatu... nowe. Może pan zobaczyć. Andrzeja nie. przestaje intrygować nagłe pojawienie --- Jakie miała źródła dochodów oprócz pensji? — się starszej pani i do tego z tak koszmarnie dowiaduje się Czyżewicz. Kobietom nic o tym nie skancerowaną buzią; chętnie by usłyszał, skąd wróciła wiadomo. — Czy otrzymywała pieniądze z domu? i co ją spotkało, ale na razie nie znajduje pretekstu, a — Ciągnęła do domu, ale nigdy nie zdarzyło się, nie chce pytać wprost. aby coś stamtąd dostała — kostycznie uśmiecha się — U kogo zasięgała pani opinii o Kornackim? — Wójcikowa. podejmuje narzucony temat. — To niezamożna rodzina, wielodzietna — łagodzi — W kadrach, nadzwyczaj miła osoba ta Maria. personalna, też ma dorosłą córkę i wybiera się na — Przez dwa lata pracy u państwa Iza rentę... U kierownika technicznego... Rozmawiałam zaoszczędziła blisko dwieście tysięcy złotych — także z impre- sariem „Varietés", tak się nazywa ta ru- informuje Andrzej. choma scena, ale co oni tam wiedzą: pracuje. nie — Ile?! — wykrzykuje wzburzona Wójcikowa. — spóźnia się, nie karany, koleżeński — przedrzeźnia. — Pan się nie myli? Skąd ona wzięła taką sumę?! A impresario powiedział: „Owszem, porządny Maria z dziwnym wyrazem twarzy przygląda się dziwkarz, lecz bardzo możliwe, że się wreszcie ożeni i swej matce. to nawet z pani córką". — Jak to się nic nie wie o człowieku — przenosi — Dlaczego z córką? — nie zrozumiał Andrzej. spojrzenie na kapitana. — Bo przedstawiłam się jako ma.ka Izy... Co pan — Panie nie wiedziały, że ona systematycznie tak patrzy? Matce prędzej powiedzą prawdę niż obcej oszczędza? osobie. A : tak Kornacki zrobił mi dziką awanturę, bo — Systematycznie? — powątpiewa O- lanska. podobno ten impresario rozpowiadał, jakoby — Osobiście nie interesowałam się tym, zresztą ona Kornackiego ścigała teściowa o alimenty czy jakieś swoje rzeczy trzymała pod kluczem — niechętnie inne głupstwa. Ośmieszał go. wspomina Wójcikowa. — Iza wiedziała o pani inicjatywie? Pani starsza nie sprawia wrażenia osoby — Nniee... Ale jak się wszystko wydało, to nawet pozbawionej takich zaintersowań, wręcz przeciwnie. A nie miała wielkich pretensji. Przynajmniej dowiedziała do tego — myśli Andrzej — tej nocy książeczka nie się, jak sprawy stoją, zrozumiała, że Kornacki to żadna była zamknięta ani zbyt przemyślnie ukryta. Jednak przyszłość, i wtedy on przestał do nas przychodzić. bardzo możliwe, że tak się zdarzyło tylko tej nocy. — Iza chciała wyjść za mąż? — W żadnym razie nie oceniałam jej na takie — Pytanie! Każda chce i po to zadaje się 7. pieniądze — nie może darować Wójcikowa. — Jakieś mężczyzną. A ona miała już swoje lata i rozglądała się groszowe oszczędności. no to tak... Wie pan. ona za mężem. Zwyczajnie. bardzo dużo wydawała na stroje, nawet papierosy — Straciiiby państwo dobra gospodynię. paliła po dwanaście złotych paczka, szastała — A cóż by to zmieniło? — nieszczerze dziwi się pieniędzmi, jakby zarabiała krocie. Rozrzutna! Wójcikowa. — Godziny pracy i tak miała normowane, — Tak, ona nie była skrzętna, miała gest najwyżej mieszkałaby u męża. dorobkiewicza — wtóruje mamie Olanska. — Po zamążpójściu mogłaby zrezygnować. — Jeszcze jedno — błyska lustrzanymi szkłami — Wielkie rzeczy, za taką pensję zawsze można Wójcikowa — pan jest bardzo taktowny, ale w tej znaleźć inną — przerywa Wójcikowa. — Ale sytuacji wszelkie niedomówienia są nie na miejscu. Ja domyślam się, do czego pan zmierza. Świadomie nie byłam w Nałęczowie, a ten safanduła Piotr Paweł popsułam między nimi, aby zatrzymać Izę. Bzdura! podobno wszystko poplątał. Nie trzeba mu tego brać za Proszę zapytać Kornackiego! Chyba będzie dość złe, on nie umie kłamać. uczciwy, aby powiedzieć panu prawdę. — Pani córka powiedziała to samo, dlaczego? 10 Strona 15 — A dlatego — Wójcikowa z determinacją — Pan mnie ma za jakiegoś żandarma! — żachnęła zdejmuje okulary i ściąga ekscentryczną perukę; całą się starsza pani. — Nie przesiadują bez przerwy w twarz pokrywają krwawe wybroczyny, miejscami tylko domu, mam swoje życie towarzyskie i nie lekko pobladłe. Zapuchnięte powieki i oczodoły mają ingerowałam w sprawy Izy tak, jak to się panu wydaje. także barwę wątroby. — Czy zmienił pan poprzednią decyzję dotyczącą — Operacja kosmetyczna — ponuro oświadcza rzeczy Izy? — nieśmiało wtrąca Maria. I na jego Celina. Energicznie nadziewa perukę i na powrót pytające spojrzenie. — ...bo myślałam, skoro pan przysłania oczy szkłami. znów je przeglądał, że... Skonsternowany Czyżewicz milczy. — Proszę je oddać rodzicom. — Pewno myślał pan, kto ją tak urządził — — A propos rodziców... — włącza się starsza pani. wisielczo uśmiecha się starsza pani. — Sama, młody — Będę zobowiązana za poinformowanie, kiedy człowieku, sama i to można zająć się pogrzebem. Muszę ich zawiadomić, a za piętnaście tysięcy złotych! — wprowadza kapitana nie chcę, aby nam siedzieli na karku w oczekiwaniu na w szczegóły. tę przykrą ceremonię — kończy z brutalną szczerością. Instytut chirurgii kosmetycznej ma wielu klientów i Czyżewicz wychodzi od Olanskich z wrażeniem, że jeśli tak można rzec, małe moce przerobowe, toteż panie — tak z trudem panująca nad sobą Maria, jak i Celina Wójciko- wa czekała na przyjęcie kilka chłodna, rzeczowa Celina — pożegnały go z ulgą. miesięcy. Na korektę nosa czy uszu terminy są krótsze, Po powrocie do komendy sprawdza, czy wysłano do a z oszpeceniami w ogóle nie obowiązują. Lecz ona laboratorium kryminalistycznego przedmioty musiała czekać, bo zabiegowi upiększającemu miała zabezpieczone na miejscu wypadku. Wysłano — poddać całą twarz. zadbał o to oficer, który objął po nim służbę. — Dziesięć dni temu zrobiono mi tę renowację... — Andrzej, masz coś pilnego dla mnie? — zagląda — miało to taki skutek, że musiała ukrywać się jak Marian. — Bo jeśli nie, to idę spać. przestępca, bo zanim kunszt artysty rzeźbiącego w ży- — Idź. A jutro zasięgnij języka o Wój- cikowej, bo wym ciele da właściwe efekty, ciało buntuje się i nie poza ogólną wiadomością, że pracowała w szpitalu, można bez wywołania powszechnej zgrozy pokazać niewiele o niej wiem. się publicznie. Instytut uprzedza o tym lojalnie, zanim — Podpadła ci pani starsza? — ziewa porucznik. pacjentka podda się operacji odmładzającej. Dlatego — Obie są niewyraźne, jakby coś miały na starsza pani wymyśliła na użytek wszystkich sumieniu... A stara pokroiła sobie twarz i wygląda jak znajomych, a szczególnie Piotra Pawła, Nałęczów i upiór. Odmładza się, wyobraź sobie - - Andrzej dzieli osłabione serce, które nawiasem mówiąc ma jak się z porucznikiem swoją świeżo nabytą wiedzą Z dzwon, zaś ulokowała się w najbliższym sąsiedztwie dziedziny chirurgii kosmetycznej. instytutu, czyli w hotelu Forum, bo po operacji musiała Wreszcie obaj mogą pójść do domu. jeszcze uczęszczać na opatrunki. W poniedziałek z samego rana Czyżewicz jedzie do Wszystko działo się w największej tajemnicy także Estrady — jako najpilniejsze zanotował sobie przed zięciem i Izą; szczególnie przed zięciem, aby nic wywiady u aktorki Ilony L. i pani M. z ulicy Szaserów, pomyślał, że mamusia dała się upiększyć za jego trzeci chronologicznie adres z dowodu Biało- niówny, piętnaście tysięcy; o jej heroizmie wiedziała tylko rozmowę z Kornackim i wywiad w Rosła wicach. córka. Zaczyna od elektryka. — Według zapewnień instytutu po dwóch W dyrekcji mówią mu, że rewia objazdową tygodniach miałam być młoda jak Faust — wzdycha „Variétés" właśnie realizuje plan zabawiania dzielna niewiasta. — Co pan sobie myśl: o mnie, województwa warszawskiego i zgodnie z grafikiem kapitanie, -to pańska sprawa, ale Piotr Paweł nie śmie winna być w Pułtusku, lecz mogła już plan wykonać, wiedzieć, że jestem w domu. a nie w Nałęczowie. wówczas prawdopodobnie będzie w Małkini, bowiem Przed panem musiałam się Ujawnić, chociaż Bóg w listopadzie, jeśli ma wyrobić premię, musi objechać świadkiem, jak mi ciężko, bo pan chociaż młody i także województwo białostockie. Powrót „Variétés" milicjant, to też mężczyzna. spodziewany jest dopiero w pierwszej dekadzie — Czy oprócz Kornackiego — Andrzej wysłuchał grudnia; potem zespół wypoczywa aż do świątecznego zwierzeń mamusi bez mrugnięcia okiem — programu. Białoniówna miała jeszcze j akieś towarzystwo ? Andrzej dzwoni do komendy powiatowej w — Kiedyś spotkałam u niej chłopca w mundurze. Pułtusku i pyta o „Variétés"; jest, nawet ma Pytałam, powiedziała, że to syn sąsiadów z Rosławic, powodzenie, bite komplety, więc przedłużyli występy odbywa czynną służbę i jest przejazdem w Warszawie. o kilka dni. Raz zajrzała matka... Kapitan jedzie do Pułtuska. Kornackiego zastaje w — Dawno pani jest na rencie? sali widowiskowej, sprawdzającego urządzenia — Od czterech lat, od kiedy odeszłam ze szpitala, nagłaśniające przed popołudniowym spektaklem, bo ale co to ma do rzeczy? — niepokoi się Wójcikowa. „Variétés" daje i drugi —"wieczorny. — Nie pracując łatwiej było mieć nad nią kontrolę. Odwołuje elektryka na stronę, przedstawia się, Kornacki nie rozumie, czego od niego chce milicja. 10 Strona 16 — Sprawy administracyjne załatwia imprésario, jeśli milicja ma jakieś zastrzeżenia... — Mnie interesuje Iza Białoń, pan ją znał, prawda? — Adasiu, skarbie — przerywa im mocno umalowana piękność — wczoraj dałeś za szjrbkie tempo nagrania, przecież j a t a k nie śpiewam! Wyszło fatalnie, widownia nie odebrała nastroju, a ja nie mogłam nadążyć z markowaniem... Marzena, ta żmija, bębni teraz, że wyglądałam jak karp rzucony na piasek, zepsułeś mi numer i... — Synchron był taki, jak chciałaś, tylko ty sama nie wiesz, czego chcesz, co dzień inaczej... Przepraszam cię, Marieta, ale jestem zajęty. Marzeną się nie przej- muj, ona tak z zawiści. Jesteś świetna, każdy to przyzna. Miałaś bisy? Miałaś. — Adam, ja sama czułam się tak, jakbym miała jakiś kłapiący ryjek, a nie usta, nie czaruj! Jakim cudem publiczność nie zorientowała się, że szlagier leci z taśmy, to dla mnie zagadka... — Adam... — dopada go druga. — Nie przeszkadzaj, Jola, nie widzisz, że mam gościa? — opędza się Kornacki. — Tu nie sposób rozmawiać — rozkłada ręce; uprowadza Andrzeja z sali. — ...z protekcji dostała dwa numery w tym programie i życie mi zatruwa — elektryk mówi o Mariecie. — Wciąż jej się zdaje, że wróci jeszcze na wielką scenę, bo w czasach swej największej świet- ności udało jej się zagrać kilka ogonów... Niemal wszystkie piosenki idą z taśmy, a na estradzie dziewczyny tylko markują śpiew i stąd te pretensje — zdradza Czy- żewiczowi kuchnię „Varietés". To jedyny pewny sposób na objaz- dówki. Na magnet nagrywa się w studio, jest dobra aparatura, akustyka, warunki prawie idealne. Bo potem tygodniami w autokarze, po różnych, często nie opala- nych, salach, lichych hotelach, dziewuchy zakatarzone, zachrypnięte, jedna rozpacz! Co by to było, gdyby musiały wyjść i naprawdę śpiewać na scenie? No i przy tak napiętym planie, po dwa spektakle dziennie, zdarłyby głos po kilku dniach. A z taśmy — słowiki! Był tu przede mną elektryk, co kochał się z jedną pieśniarką. I jakoś tak tuż przed przedstawieniem chłopak dowiaduje się, że ona kocha się także z pewnym .tekściarzem. Dziewczyna wychodzi na scenę, suknia z dżetami, na głowie stroik ze strusich piór, kuperkiem kręci, jak potrzeba, a co słychać z taśmy? Leci aria toreadora! Publiczność ryczy ze śmiechu, a ta w płacz i dyla ze sceny. Elektryka wylano, a na dodatek ona podała go do sądu. Przysiądziemy w kawiarni? — proponuje Kornacki, gdy dochodzą do rynku. — Mamy dwa kroki do komendy powiatowej, tam nikt nie będzie przeszkadzał. — Jak pan woli — sztywnieje Kornacki. Kapitan ponawia swe pytanie. — Znam Izę — przyznaje jakby z zażenowaniem Kornacki — ale dlaczego moje znajomości interesują milicję? — Jest wyraźnie zaniepokojny. 10 Strona 17 — Iza nie żj-je. W objazdach mam przerwę, pieniędzy jeszcze — Rany boskie, co się stało, wypadek?! mniej, bo gdy pauzujemy, to płacą nam tylko za tak — - Samobójstwo. zwaną gotowość, czyli jak kot napłakał, a dziewczyna — Samobójstwo? Straszne! Ale... co ja mam z tym ładna. czysta i niekłopotliwa, do tego nic nie kosztuje wspólnego? — mówię panu szczerze, jak było. — Był jej pan bardzo bliski, może najbliższy. Spotykamy się, ale raczej u mnie. bo na te pół litra — Rozumiem — elektryk z niesmakiem przygląda zawsze mnie stać, a krępują mnie koniaki futrzarza. I się Czyżewiczowi — napuściła pana na mnie ta stara bomba! Pani starsza szoruje do Estrady, zasięga o wiedźma, Wójcikowa! Kapitanie, nie przeczę, spo- mnie opinii! Panie kapitanie, szlag mnie trafił, bo już tykałem się z Izą, ale bez żadnych zobowiązań. nawet nie to, że mnie ośmieszyła gruntownie, Poznałem ją na wyjeździe, byliśmy akurat w Mławie. rozpowiadając, jak ja się napaliłem do małżeństwa z W moich fachu człowiek się wyśpi do południa, a po jej kuchtą, ale czy aby jestem uczciwy, jednym spektaklu nie chce mu się spać. Co można robić słowem, czy można mnie wpuszczać do takiego wieczorami w takiej Chandrze Unyńskiej? Nie'ma świetnego domu. bo a nuż zginą srebrne łyżeczki... - • wyboru: kawiarnia z fajfem, a potem nocny lokal. elektryk milknie. Wpadła mi w oko w kawiarni, poderwałem, zaprosi- — Wójcikowa użyła takiego Właśnie określenia: łem do hotelu, poszła bez oporów... No wie pan, jak się kuchta? — dopytuje się Czy- żewicz. jest z dziewczyną przez całą noc, to się tam coś — Nie dosłownie, ale podkreśliła moje poważne trajluje... Ona była tajemnicza, wspomniała tylko, że zamiary matrymonialne względem jej służącej. Byłem pochodzi spod Mławy, ale pracuje w Warszawie. W wściekły i poszedłem do nich jeszcze tego samego kawiarni przeczekiwała czas do odjazdu dnia. Wiczór. większe towarzystwo, party w ogrodzie, warszawskiego autobusu. snuje się wataha po całym domu. Przyłapałem panią — Wtedy powiedziała panu, gdzie pracuje? starszą i powiedziałem, co sądzę o jej postępowaniu. — Nic. Świtem odprowadziłem ją na dworzec Nie: PKS. Żegnając się, dała mi swój adres i numer % telefonu. I głupia sprawa, kapitanie, bo jak ona nie przy ludziach, nie zniżyłem się do jej poziomu... Z zapisywała adres, to ja dopiero w tym momencie Izą nie chciałem się już widzieć, ale ona przyszła do przypomniałem ją sobie. Widywałem ją już wcześniej, mnie. „Stara powiedziała mi, co zrobiła — mówi. — tylko od tej pory minęło ze dwa lata, a ona przez ten Nie bierz lego do serca, ona nie jest taka zła, tylko ma czas bardzo się zmieniła, i to na korzyść, ale żeby aż takt dorobkiewicza i trzęsie się o swoje bogactwo, takie zaćmienie... Głupio mi było i sam z siebie się panicznie boi się włamywaczy". śmiałem, bo mój sfinks był gosposią u Ilony L., chyba Posłałem ją do diabła razem z jej dobrą starą. nieobce panu to nazwisko ze sceny lub telewizji. „Już mi parę takich gnoi zrobiła, kilku chłopców — Iza także pana poznała? wypłoszyła — rozpłakała się Iza — ale na tamtych — Nie jestem pewien. Mogła mnie naprawdę nie znajomościach specjalnie mi nie zależało..." i pamiętać, bo u Ilony bywałem na ogół w tłumie gości i rozwinęła się. Gorąco mi się zrobiło, gdy usłyszałem. nieczęsto. A może udawała? W każdym bądź razie nie jakie nadzieje ona ze mną wiąże i prawie byłem przypomniałem jej się wtedy, a potem zupełnie o niej wdzięczny starej za wywiad . bo mogłem zapomniałem, aż któregoś wieczoru siedzę w domu wymanewrować się z niezręcznego układu z honorem, sam jak kołek, smutno, nudno, na jakiś solidny wyskok jako ciężko obrażony. Widocznie Iza musiała się przed brakuje forsy, bo właśnie dostałem mieszkanie i tamtą przechwalać i chyba stąd ta niedźwiedzia wyprułem się doszczętnie do kopiejki. no to kartkuję przysługa Wójcikowej. Powiedziałem dziewczynie notes, do kogo by tu zadzwonić i natykam się na wprost: unikam jak zarazy kobiet, które pragną wy- zapomniany telefon Izy. Niewiele myśląc, skok do chodzić za mnie za mąż. Ale panie kapitanie, działo się automatu j dzwonię. Jest. Ktoś mówi „Chwileczkę, to kilka miesięcy temu, czy można mnie obarczać przełączę na jej pokój — i odzywa się Białoniówna. moralną odpowiedzialnością za to, co ona zrobiła Proponuję, aby przyszła do mnie, a ona nie, prosi do teraz? A swoją drogą jest mi piekielnie przykro. siebie. Po drodze kupiłem butelkę i kwiatek, ale patrzę — Może inaczej tłumaczyła sobie wasze zerwanie? willa, drzwi otwiera mi ona w wieczorowej sukni — — To była trzeźwa dziewczyna, a ja nic jej nie wielka gala. Wchodzę, hall na chińsko, dziewczyna obiecywałem. Kapitanie, ja nie muszę uciekać się do wprowadza mnie do pokoju jak bombonierka. Na nieuczciwych chwytów, aby mieć dziewczynę — stoliku koniak, szkot, krewetki w konserwie! Głupio nawet trudno zarzucić mu chełpliwość, bo Kornacki mi się zrobiło, anim wspomniał, że w płaszczu mam jest wyjątkowo przystojny. pół litra żytka. „Rany boskie — mówię — gdzie ja — To była interesująca osoba? trafiłem, w kadr amerykańskiego filmu z wyższych — Zwyczajna. Trochę prymitywna, ale ociosana sfer?'' „Do renomowanej służącej" — śmieje się ona i przez miasto. Nie kompromitująca, śmieszna przez powiada, że zarządza domem kanadyjskiego futrzarza, swe aspiracje, bo starała się uchodzić za kogoś innego, osiadłego w Warszawie. niż była. Strona 18 — Kiedy pan ją spotkał w Mławie, który to mógł być rok? — Może dwa lata temu. Dokładnie nie pamiętam. — Wspominała o jakichś planach na przyszłość? • - Nie mówiło się o poważnych rzeczach. Wypiło się kielicha albo wypiło i zatańczyło, a jak na chacie, to muzyka z taśmy i gadanie mam z głowy... no wie pan, jak to jes: — bąka zażenowny. — Przez dwa lata zgromadziła około dwustu tysięcy gotówki, nic panu o tym nie wiadomo? — Ale gros*! — aż zachłystuje się Kornacki. — Pojęcia nie miałem, że taka nadziana, nie puściła farby ani słowem. Chłopska natura, z cicha pęk i każdy zło- ciak do pończochy, cholera, tyle naskro- bać! — dziwi się zupełnie zaskoczony. Nie wydaje się, aby problem, w jaki sposób dziewczyna zdobyła te pieniądze, miał dla niego jakieś znaczenie. Nawet nie to, po prostu żadnej innej refleksji poza zdumieniem z nutką zawiści. Właśnie zdumienie, jak to inni potrafią. Następnego dnia po powrocie z Pułtuska Andrzej z Marianem dzielą się zadaniami: porucznik będzie asystował przy sekcji. Czyżewicz jest umówiony z Łapińskim. — • Przypilnuj oznakowania grupy krwi — przypomina Andrzej. — No i na co to komu? — wzrusza ramionami Józefczyk. — Byle utrudnić życie sobie i innym... — Ałun — wyjaśnia krótko kapitan. Piotr Paweł zjawia się punktualnie o dziesiątej. Jest bardzo zdenerwowany oczekującą go rozmową — zwłaszcza deprymuje go określenie: przesłuchanie — i wcale nie stara się tego ukryć. — Był pan pierwszym człowiekiem, który znalazł się w wilii Olanskich po śmierci Izy Białoń — Czyżewicz bez wstępów przeciiodzi do meritum. — Pańska rola w tej sprawie wydaje mi się dość dwuznaczna, sam pan to chyba rozumie. — Dwuznaczna! — jąka z rozpaczą Piotr Paweł. — Czy ja chciałem popaść w takie terminy? — ma minę bardzo smutnego psa. — Pan mnie przeraża, kapitanie — wyciąga z kieszeni chusteczkę i ociera zwilgotniałe czoło. — Co mogę mieć wspólnego z samobójstwem Izy, to jakieś nieporozumienie. Dlaczego pan mnie straszy? '21 Strona 19 Czyżewicz w milczeniu wkręca w maszynę do Kapitan zwalnia Łapińskiego i dzwoni do aktorki L., pisania arkusz protokołu, wystukuje personalia przedstawia się, chciałby porozmawiać. W słuchawce Łapińskiego, uprzedza o odpowiedzialności karnej za brzmi niski, piękny alt: złożenie niezgodnych 2 prawdą zeznań, a potem pyta, — Proszę przyjechać... kiedy i po co Piotr Paweł przyszedł do Oianskich. co Sadyba — ulica Topolowa. Typowy do- zobaczył po wejściu do salonu, w którym zastał Izę, co mek-błiźniak, przy nim mikroskopijny ogródek, a wie o jej stosunkach z Olanskimi, Kornackim i innymi raczej kilka donic z ozdobnymi krzewami i skrawek znajomymi. travvnika. Łapiński powtarza swą poprzednią relację, podaje Otwiera pani L. W domowej sukience koszulowego ten sam powód przybycia i czas: kilka minut przed kroju, nie umalowana, z gładko uczesanymi włosami dziewiątą. wygląda bardzo młodo i mało przypomina osobę, którą — Linia była wciąż zajęta, myślałem, że wróciła Andrzej pamięta ze sceny. Celina i rozmawia... — dobrze wie, ile' czasu jego W mieszkaniu Czyżewicz zastaje psychologa i teraz przyjaciółka potrafi przegadać z kumami, gdy się rozumie, dlaczego umawiając się z aktorką przypnie do telefonu. Uznawszy dodzwonienie się do telefonicznie, odniósł wrażenie, że Ilona L. jest już niej za beznadziejne, wsiadł w taksówkę i przyjechał. poinformowana o wypadku Izy. Drzwi zastał otwarte, co go zdziwiło, a gdy wszedł Majewski czeka na kapitana. Poczynił pewne istotne do salonu, zobaczył martwą íze. Nie zdążył ochłonąć, spostrzeżenia, musi się nimi podzielić z Andrzejem. kiedy wbiegli psycholog z lekarzem. O Wójcikowej i Umawiają się w pobliskiej kawiarni. Czyżewicz tam Nałęczowie nie wspomina ani słowem, a Andrzej, przyjdzie, gdy załatwi sprawy z aktorką. lojalny wobec starszej damy, także nie porusza tego Pani L. wspomina Izę jak najlepiej; tak, Białoniówna tematu. podjęła u niej pracę jesienią — Proszę przeczytać — kapitan podaje mu protokół 1970 roku, natomiast odeszła w kwietniu — proszę dokładnie przeczytać i podpisać, jeśli wiernie 1971 roku. Zarekomendowała ją i udzieliła świetnych zanotowałem pańskie zeznanie. referencji poprzednia praco- dawczyni, pani M., z Piotr Paweł długo wgłębia się w treść tych niewielu zawodu modystka. Opinia potwierdziła się w całej linijek i nie sięga po pióro. rozciągłości, dziewczyna sprawowała się bez zarzutu. — Panie kapitanie — odsuwa nareszcie protokół — Towarzystwo Izy? Na ten temat aktorka nic nie umie przed podpisem chciałbym uzupełnić... powiedzieć. — Słucham — Czyżowicz bez pośpiechu znów —• Jestem gościem w domu i w zasadzie Iza miała wkręca arkusz w portabla. niczym nie skrępowaną swobodę, ale nie zauważyłam, — Zanim tam przyszedłem... — milknie, wystukuje aby jej nadużywała. z fajki nie wypalony zresztą tytoń, nabija świeży, — W okresie pracy u pani Białoniów- na wpłaciła -otacza się kłębem dymu — więc zanim tam do PKO dwadzieścia jeden tysięcy złotych. Ile u pani przyszedłem, hm!... 'Rozmawiałem z Białoniówną zarabiała? telefonicznie... — Łapińskiemu niezmiernie ciężko — Dwa tysiące miesięcznie, oprócz tego miała przychodzi to wyznanie, teraz zerka na Andrzeja pełne utrzymanie. Nie rozliczałam jej drobiazgowo, sprawdzając efekt, ale kapitan pozostaje obojętny, nie pozostawiałam z bieżących rachunków jakieś drobne wydaje się wstrząśnięty tą informacją. sumy. Z całą pewnością mogła tyle uskładać, bo była — O której pan z nią rozmawiał? bardzo gospodarna i oszczędna aż do skąpstwa... — — Mogła być szósta... — pytał o Celinę, oczywiście zasadniczo różni się charakterystyka Izy podana przez nie było ani jej, ani nikogo z domowników. Natomiast aktorkę od opinii pań Wójcik; one podkreślały Iza zaprosiła go do siebie na wieczór; chłopięcy rozrzutność Izy, gdy ta wspomina o skrzętności bliskiej rumieniec pokrywa jego starannie wygoloną twarz, skąpstwa. Dwie przeciwstawne cechy, a więc tylko peszy go to jeszcze bardziej, więc jedna z nich prawdziwa. Kto przypisuje dziewczynie znów ratuje się fajką i nie patrzy na kapitana. usposobienie inne, niż miała w rzeczywistości, Ilona L. „Wydzwania pan i wydzwania — miała powiedzieć Iza czy kobiety z Saskiej Kępy? — nudzi się pan i mnie się nudzi, przyjdź pan, zagramy Andrzej pyta o ten jednorazowy wkład trzydziestu w belotkę, napijemy się koniaku..." tysięcy złotych, który zapoczątkował konto — Umówiliśmy się na dziewiątą — duka Fiotr Białoniówny. Aktorka nie wie. Nic orientowała się w Paweł. oszczędnościach gosposi i czy w ogóle je miała; nie — Niech to będzie belotka — zgadza się kapitan. interesowała się, co ona robi ze swoją pensją. — Ależ tak, w soboty często grywałem z Celiną, Pracę Iza porzuciła nagle, bez wcześniejszego czasami towarzyszyła nam Iza. A przecież to była wypowiedzenia. Pani L. gotowa była podwyższyć jej sobota... — milknie i wreszcie odważa się spojrzeć na płacę w jakichś rozsądnych granicach, lecz Czyżewi- cza. — Teraz nie rozumiem, dlaczego mnie Białoniówna w ogóle nie reagowała na propozycję. I zwabiła... Może nie wierzyła, że tamci z Telefonu nie podała przyczyn, dla których odchodzi. Zaufania ją odnajdą, więc zabezpieczała sobie ratunek — Po niej nie miałam szczęścia do pomocy z różnych stron? domowych — dodaje. — Od tamtej pory zmieniło się10 Strona 20 ich pięć, a w tym czasie zostałam okradziona. Przez to miała trudny, a przez niepowodzenia coraz trudniejszy odeszła pewna starsza pani, z której byłam zadowolona i teatry angażowały ją niechętnie, dochodziło do i sądziłam, że się u mnie przyjmie... konfliktów z ludźmi, których obrażała, nie umiała Na początku 1973 roku do mieszkania aktorki współżyć z kolegami. dokonano włamania, owa starsza pani, zatrudniona na Potem występowała w nocnych lokalach w przychodne, po przesłuchaniu jej w charakterze programach rozrywkowych, ale znów powtarzało się to świadka poczuła się dotknięta i zrezygnowała z pracy u samo, a do tego lekceważąc to zajęcie potrafiła nie pani L.. chociaż nikt jej o kradzież nic podejrzewał. przyjść na występ. Miała wciąż wysokie wyobrażenie o Sprawców nie wykryto. PZU wypłaciło aktorce swoich możliwościach, kwalifikacjach. wiec i odszkodowanie z tytułu ubezpieczenia. odpowiednie do tych wyobrażeń aspiracje. — Zna pani Adama Kornackiego? Często jej pomagałam, gdy wpadała w kolejne — Znam, znam" — uśmiecha się Ilona — przez tarapaty, ale coraz mi było trudniej znaleźć odważnego, kilka lat pracował w Teatrze Północnym. To moja który chciałby ją zaangażować choćby do epizodu, i rodzima scena, na wszystkich innych czuje się tylko nawet nic można się ludziom zbytnio dziwić, bo gościem... Ale co pan ma do Adasia? Marieta była nie do zniesienia. — Często bywał u pani? To wszystko odbiło się na jej psychice, w końcu — Często? Nie. Wie pan, z okazji premier zespół leczyła się, i to w zakładzie zamkniętym. Kilka stawia sobie, nazwijmy to, małą wódkę. Czasami w miesięcy temu wróciła ze szpitala, Adam Kornacki Spatiiie, raczej jednak u kogoś z kolegów, a ponieważ spotkał ją chyba w Śpatifie. Była bez środków do życia, ja mam stosunkowo duże mieszkanie i jestem sama, innej pracy niż scena nie mogła sobie wyobrazić, niekiedy dzieje się to u mnie. Udany spektakl, zresztą cóż innego umie robić? kapitanie, to nie tylko aktorzy, ale także talent tych, „Ale z was zgraja! — napadł na mnie Adam, bo których nazwisk nie drukuje się na afiszach. przejęty jej losem szukał protekcji u różnych dawnych — Kornacki poznał Izę Białoń u pani? znajomych, a wszyscy się wykręcali. Nikt nie chciał — Poznał? Z pewnością widywał... — aktorka z narażać swego autorytetu, bo nikt już nie wierzył, że namysłem przygląda się kapitanowi. — Chciał pan ona potrafi współpracować z jakimkolwiek zespołem. powiedzieć, żc ten nicpoń interesował się nią bliżej? — Ilona, bądź człowiekiem, pogadaj z imprésario — Niczego nie sugeruję, ale dlaczego „nicpoń"? »Variétés« — nalegał Kornacki. — Dobrze go znasz, — Nie zauważyłam, aby zajmował się jakoś jeśli tylko zechcesz, to go namówisz. Nie chodzi o szczególnie Izą — mówi z wahaniem — ale przecież wielkie- rzeczy, niech da Mariecic piosenkę, skecz, wielu rzeczy nie zauważyłam, nawet tego, co robi mój przecież to tak niewiele, a podratuje psychicznie i własny mąż... Niedawno się rozwiodłam, lecz to nie zapewni kawałek chleba". ma nic wspólnego z Izą czy Adamem. Ale Adam i Iza? I ubiłam interes, sprzedaż wiązana, jeśli tak można Chociaż, czemu by nie! On nie ma wielkich wymagań, powiedzieć... — uśmiecha się Ilona. każda ładna a nowa buzia jest w stanie zająć go na jakiś „Yarietes ' zaangażowało Jaromiankę, a pani L. czas. Znany jest z tego w środowisku, a ponieważ to obiecała wziąć udział w ich styczniowym programie. przystojny i miły chłopiec, pełno wokół niego kobiet. — Na razie przyjęła się w tym zespole — podejmuje Stąd skłonność do powierzchownych, nietrwałych aktorka. — I nawet na niezłym poziomie opracowała te związków czy zupełnie przelotnych zbliżeń. Jednak swoje numerki. Jestem w kontakcie z Adamem, byłabym jednostronna, mówiąc tylko o zobowiązałam go, aby jej pilnował. Ostatnio byli u lekkomyślności Kornackiego, stać go także i na piękne mnie, zaprosiłam także kilka osób liczących się w odruchy. ostatnio mnie zawstydził. Któregoś dnia branży, chciałam, aby ją zobaczyli i pomogli dalej, bo zadzwonił do mnie do teatru: „Ilona, na waszych jej kontrakt z Estradą wygasa w grudniu, a ona wierzy, oczach ginie człowiek!" Jaki człowiek? — nie że odbuduje sobie pozycję... Życzę jej jak najlepiej, rozumiałam, czego on chce. „Marieta Jaromianka!" jednak z taką opinią niełatwo zaczynać karierę w na- Powiem panu szczerze, rozzłościłam się. Marieta! szym zawodzie, gdy się w dodatku dobiega Wciąż wracała do mnie jej sprawa jak bumerang i czterdziestki... Rozgadałam się uśmiecha się wciąż ode mnie czegoś oczekiwano. Tylko dlatego, że przepraszająco — ale powiedziałam o Kornackim: dwadzieścia lat temu razem chodziłyśmy do szkoły nicpoń, a pan mógłby to wziąć zbyt dosłownie. aktorskiej, a teraz mnie się powiodło, a jej nie. Ja dorabiałam się nazwiska, ona ciągle grywała ogony. Może z niej i niezupełnie bezta lencie, W pustej kawiarni Czyżewicz spotyka czekającego bo tak naprawdę nie miała okazji sio sprawdzić. To nań cierpliwie psychologa. tylko tak się mówi, szczególnie we wspomnieniach o — Nie chcę wdzierać się w tajemnicę śledztwa, ale wielkich aktorach, że grając epizod w rodzaju: „Jaśnie ten wypadek interesuje mnie z zawodowego punktu panie, podano do stołu!" stworzyli niezapomnianą widzenia. Czy już wyrobił pan sobie jakiś pogląd na kreację i zaraz powierzono im wielkie role. W każdym motywy czynu? — dowiaduje się Łukasz. razie Marietę nic takiego nie spotkało, nie zauważona — Nie — kapitan jest powściągliwy. lata całe błąkała się po marginesach sceny. Charakter Majewski wrócił właśnie z Rosła wic, 10