5728

Szczegóły
Tytuł 5728
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5728 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5728 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5728 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ian Watson Smok Gaudiego Kiedy Johnny Butler i jego siostra Marta przyjechali do Barcelony, autobusy by�y obwieszone flagami katalo�skimi, a na biurowcach powiewa�y transparenty. Wsz�dzie widnia�y ��to-czerwone wst�gi. Kobiety w najprzer�niejszym wieku �ciska�y w r�kach pojedyncze szkar�atne r�e i zielone k�osy pszenicy. Uzbrojeni policjanci siedzieli jak czarne roboty w opancerzonych pojazdach i obserwowali niedzielne t�umy. - Jaka szkoda, �e nie ma s�o�ca - wykrzykn�� ich opiekun, Salvador Miravell, pulchny trzydziestoparoletni m�czyzna z baczkami. - Te hiszpa�skie gliny by si� usma�y�y. Upiek�yby si�. - Salvador pos�a� gniewne spojrzenie ch�odnemu, szaremu jak o��w kwietniowemu niebu. Zmieniaj�cy si� klimat igra� z planet�. - Wieczorem par� os�b zginie - zapewni� Johnny'ego i Mart�. - Ale i tak ju� nied�ugo b�dziemy niezale�ni. Angelica Bonaventura, dziewczyna Salvadora, a jednocze�nie ich kierowca, roze�mia�a si�. - Czy tak samo jak nied�ugo sko�czymy budowa� Sagrada Familia? - Ale przecie� sko�czyli�my �wi�tyni� Gaudiego! W�a�nie teraz, dzi�ki programom komputerowym i holografii! Prawda, Johnny? Musimy tylko pozby� si� naszego wiruska i wszystko b�dzie doskonale. Jak inaczej mogliby�my w og�le sko�czy� co� tak zwariowanego? - Nie jest sko�czona - upiera�a si� Angelica. Ma�a, impulsywna, dumnie obnosi�a g�r� blond w�os�w, kt�re mog�y by� tlenione. Zawsze roze�miana albo u�miechni�ta. Lubi�a si� droczy�. - I nigdy nie mog�a by� sko�czona! - zapewni� Salvador. Angelica spojrza�a z u�miechem na Mart�. - Udajemy. Robimy faszady. - Marta wiedzia�a, �e Angelica celowo �le wymawia s�owo "fasada". �artowa�a z FaCADes, Inc., kalifornijskiej firmy, kt�ry wys�a�a Johnny'ego, aby zlikwidowa� wspomnianego wirusa. Czarno-��te taks�wki mija�y eleganckiego citroena bzycz�c jak osy. Szerokie aleje bieg�y w niesko�czono��, przypominaj�c w�wozy wysadzane, jak si� zdawa�o Marcie, platanami. Z poobcinanych ga��zi, jeszcze bezlistne, wygl�da�y niczym tr�dowate zbiorowiska ko�ci dinozaur�w. Citroen przejecha� przez plac: palmy wznosi�y si� na pi�tna�cie metr�w i wy�ej. Wsz�dzie r�e i flagi katalo�skie. - Szkocja ju� wkr�tce mog�aby si� sta� niepodleg�a w ramach Eurowsp�lnoty - odezwa� si� Salvador. - Tak jak Bawaria. I Katalonia; zobaczycie. Duch Gaudiego b�dzie spoczywa� w spokoju. - Wewn�trz budynku-widma? - Angelica u�miechn�a si� ol�niewaj�co. - Salvador chce powiedzie�, �e Gaudi to symbol nacjonalizmu katalo�skiego. Lubimy si� sprzecza� po angielsku, senorita Butler. To j�zyk bardziej stanowczy od katalo�skiego. Nasz w�asny kraik niepodleg�y? E tam, Hiszpanie jak zwykle b�d� kontrolowa� sytuacj�. - Hiszpanie ostrzeliwali nasze miasto ze wzg�rz podczas wojny z Franco - rzek� Salvador mimochodem. - Kilka pocisk�w wpad�o do Sagrada Familia. Stare rany, stare krzywdy, pomy�la�a Marta. Duchy przesz�o�ci. Johnny opowiedzia� jej o politycznym aspekcie architektury Gaudiego. Gaudi by� luminarzem renesansu katalo�skiego, rozwijaj�cego si� w XIX wieku: renesansu artystycznego, politycznego, a tak�e religijnego. Polityka nie by�a mocn� stron� Johnny'ego, ale w zesz�ym roku sp�dzi� w tym mie�cie dziesi�� dni przymierzaj�c si� do operacji "Sagrada Familia". Nawet on si� zorientowa�, �e doko�czenie tego ogromnego ko�cio�a (cho� tylko w widmowej, holograficznej formie) jest aktem politycznym, aktem koronuj�cym poczucie to�samo�ci narodowej, dope�niaj�cym je. Zdaniem Johnny'ego mieszka�cy Barcelony powinni bardziej przejmowa� si� poziomem morza ni� nacjonalizmem. Angelica zrobi�a objazd, aby pochwali� si� zadrzewionym Ramblas, d�ugim ulicznym targiem kwiat�w, ptak�w i ksi��ek. T�umy, czerwone r�e, flagi. Plakaty komunistyczne i socjalistyczne, anarchistyczne i lingwistyczno- nacjonalistyczne. Marta po raz pierwszy zobaczy�a prostytutk�, such� kobiet� w czerni, o grubo ciosanej twarzy, wyczekuj�c� przy kraw�niku. - Rambla - powiedzia�a Angelica - znaczy otwarty r�w do doprowadzania wody ze wzg�rz. Nigdy tu przedtem nie by�a�? - Nie, nigdy nie by�am za granic�. Tylko raz w Meksyku. Johnny uwa�a�, �e przyda�yby mi si� wakacje; ten k�opot z oprogramowaniem nie mo�e by� powa�ny. A ja chcia�am zobaczy�, jak Gaudi wykorzystuje ceramik�. - Jeste�cie oczywi�cie bli�niakami. Oczywi�cie. Wysokie, rude, piegowate bli�niaki; troszk� niezgrabne. Kiedy szli gdzie� razem, bezwiednie id�c r�wno - cho� nieco kanciasto - w nog�, wygl�dali jak stra� przednia jakiego� szczepu klon�w. Marta nie lubi�a chodzi� z Johnnym. Teraz mia� na sobie spodnie z demobilu, sztruksow� marynark� i kremowe, sk�rzane buty, ona wi�c wybra�a niebieskie d�insy, tenis�wki i ciemnofioletowy sweter. Z hologramu, kt�ry widzia�a u Johnny'ego, rozpozna�a kolumn� wznosz�c� si� przed nimi, z kt�rej szczytu spi�owa statua Krzysztofa Kolumba wskazywa�a r�k� na morze. Angelica zwolni�a, samoch�d porusza� si� w tempie ��wia. Przyp�yw! Wezbrane Morze �r�dziemne zala�o esplanad�, omywaj�c sam� podstaw� kolumny. Wydawa�o si�, �e Kolumb nie wskazuje dalekich l�d�w, lecz pe�nym rozdra�nienia gestem powstrzymuje wod�. Mo�e poziom oceanu ju� si� ustabilizowa� i miasto wcale nie musi si� niepokoi�. Mo�e. - Przynajmniej ostatnio owoce morza mamy bli�ej. - Angelica pojecha�a w kierunku obiecanej restauracji, od kt�rej, jak si� okaza�o, dzieli�y ich ca�e kilometry. Kiedy ju� byli na miejscu, musia�a przez pi�tna�cie minut kr��y�, �eby znale�� parking dla citroena. Marcie burcza�o w brzuchu. Johnny ostrzeg� j�, �e Katalo�czycy jedz� p�no, cho� obficie. O wp� do czwartej obiad, o dziesi�tej lub jedenastej wieczorem kolacj�. Nad p�ytkim, czarnym kocio�kiem g�stej zupy z m�odej o�miornicy, krewetek, ma��y i langust Johnny i Salvador omawiali problem wirusa, a Marta plotkowa�a z Angelic�. Ani Salvador, ani Angelica nie byli religijni. Po prostu firma Salvadora, Elektronika, ustawia�a i konserwowa�a projektory holograficzne w - tu g��boki oddech - Pokutniczej �wi�tyni �wi�tej Rodziny, b�d�cej w�asno�ci� utrzymuj�cego j� Duchowego Zwi�zku Wyznawc�w �w. J�zefa. Gaudi by� prawdziwym wizjonerem, a jego budynki przypomina�y zaczarowane cuda z ba�ni. Angelica przypuszcza�a, �e by� te� ob��kany. W 1883 roku, w wieku 31 lat, dosta� zam�wienie na wybudowanie Sagrada Familia. W 1910 roku ten zaprzysi�g�y kawaler przeprowadzi� si� na miejsce budowy. Porzuciwszy wszystkie inne zam�wienia, mieszka� jak pustelnik w swym warsztacie, staj�c si� coraz bardziej religijny i coraz bardziej pogr��aj�c si� w skomplikowan� symbolik� swego wolno rosn�cego budynku. Gdy w 1926 roku Gaudi mia� 75 lat, zgin�� pod ko�ami trolejbusu, w drodze na nieszpory. Pochowany w krypcie pod swym nie doko�czonym dzie�em, Gaudi zabra� do grobu jego dok�adne szczeg�y architektoniczne. W niebo strzela�o osiem dzwonnic. Jeszcze nie istnia�y �rodkowe wie�yce, kt�re wysoko�ci� mia�y za�mi� nawet te ju� wybudowane. Od tego czasu prace post�powa�y zrywami przy akompaniamencie zaciek�ych spor�w o to, jak w�a�ciwie powinien wygl�da� ostateczny projekt. Czy ten ko�ci� zostanie kiedykolwiek doko�czony? Powiedzmy na Olimpiad� w Barcelonie w 1992 roku? Nie ma mowy. Na rok 2000? Niezbyt prawdopodobne. Na scenie pojawia si� FaCADes, Inc. i Johnny. Kiedy Johnny i Marta byli dzie�mi, on chcia� zosta� architektem, a ona garncarzem. Jej marzenia spe�ni�y si�, jego nie. Odci�gn�a go elektronika. Albo mo�e wiedzia�, �e nie ma prawdziwie oryginalnej wizji, tak jak Gaudi. Johnny zaanga�owa� si� w CAD, komputerowe wspomaganie projektowania, czego efektem by� Wielki Pomys�. Niestety, orientacja Johnny'ego w sprawach pieni�nych dor�wnywa�a jego brakowi wyczucia politycznego. Jako rezultat prze�lizgiwania si� nad WZO (Wielkimi Zmarnowanymi Okazjami) powsta�a firma, w kt�rej prawie nie mia� udzia��w, specjalizuj�ca si� w "opakowywaniu" dom�w i biur, w symulacje budynk�w historycznych. �wi�tynia Kinkakuji, domek Anne Hathaway, Notre Dame (dopasowane wielko�ci� i nieco zdeformowane tak, aby zmie�ci�y si� na wybranej dzia�ce). Zacz�o si� szale�stwo. Klienci mogli dowolnie zmienia� fasady dom�w, ozdabiaj�c holograficznie funkcjonalne pude�ka mieszkalne. Architekci nienawidziliby Johnny'ego, gdyby mia� bardziej eksponowane stanowisko, powiedzmy prezesa FaCADes, ale on by� zwyk�ym pracownikiem firmy. A potem nadesz�o presti�owe zam�wieniem od Duchowego Zwi�zku Wyznawc�w �w. J�zefa na holograficzne doko�czenie dzie�a Gaudiego. Te pot�ne wie�yce maj� jak najszybciej wznie�� si� nad Barcelon�. W FaCADes szaleli z rado�ci. Johnny zabra� si� do roboty. Istnia�o kilka koncepcji ostatecznej wersji ko�cio�a. Mo�na by wy�wietli� ka�d� z nich, wszystkie po kolei. W efekcie sko�czy�oby si� k��tni�. W poniedzia�ki projektory wyczarowywa�yby wersj� Cunchillo. We wtorki wykonanie nieco si� od niej r�ni�ce. Przecie� �rodkowe wie�yce mog�yby nawet by� wy�sze ni� zak�ada� w naj�mielszych marzeniach Gaudi. Sagrada Familia zosta�aby ko�cio�em-drapaczem chmur! Ale to grozi�oby zachwianiem proporcji, upodabniaj�c ca�y zesp� do ogromnego, fantazyjnego statku kosmicznego, maj�cego dolecie� do najbli�szej gwiazdy, autentyczne dzwonnice redukuj�c do pozycji doczepianych zbiornik�w paliwa. Niekt�rzy liczyli, �e pojawienie si� pe�nego ko�cio�a w formie hologramu przy�pieszy jego wykonanie w kamieniu. Tak czy owak wielkie dzie�o zostanie sko�czone, przynajmniej psychologicznie. Przez ostatni rok tury�ci �ci�gali do Barcelony ogl�da� rzeczywisto�� i przenikaj�ce j� marzenie. A jednak teraz co� jakby pl�ta�o si� wewn�trz holograficznych wie�yc, jaki� wolno poruszaj�cy si� obraz, nie b�d�cy cz�ci� �adnego projektu. Salvador wzruszy� ramionami. - Tam z pewno�ci� co� jest. My�leli�my, �e to efekt migotania w hologramie. Mo�e piorun kulisty, przyci�gni�ty napowietrznym widowiskiem, dzia�alno�ci� laser�w. Ale gdy wy��czamy hologram, zjawisko znika. - Musi by� b��d w programie steruj�cym - powiedzia� Johnny. - Wirus. Czy mo�na polega� na dostawach energii? - S� w porz�dku. Hologram trzyma si� absolutnie pewnie. Wygl�da solidnie jak ska�a. Wydaje si�, �e po schodach mo�na naprawd� wej�� do wie�yc. Ale wchodzi po nich tylko duch. Tak, b�d� nazywa� to duchem! Cho� dla mnie to raczej niesformy kursor na ekranie komputera, ale tu m�wi si� o duchu. - Duch architekta? - spyta� �artobliwie Johnny. - Wywo�any faktem zako�czenia budowy? Uszcz�liwiony? Niezadowolony? Wyznawcy chyba nie my�l� o zaniechaniu prac? - Nic tak drastycznego. Nawet patrz�c z jednej z prawdziwych dzwonnic trudno dostrzec, co tam jest. Widzisz co� k�tem oka za jednym z wlot�w powietrza. Potem za innym. W g��wnej wie�ycy, w bocznej wie�y. Kszta�t? Nie, chyba nie cz�owieka. Nie mo�na go zauwa�y� z ziemi, wi�c nie ma �adnych bzdur w mediach. Ani s��wka. Wyznawcy zamkn�li chwilowo dla turyst�w prawdziwe dzwonnice. - Mn�stwo rozczarowanych Japo�czyk�w! - rzek�a Angelica. - Japo�czycy uwielbiaj� Gaudiego. - Czy to nie podejrzane? - zapyta� Johnny. U�miechn�a si� szeroko. - �e Japo�czycy uwielbiaj� Gaudiego? - Nie, zamkni�cie dzwonnic. Salvador potrz�sn�� g�ow�. - Wiesz, �e prawdziwe dzwonnice s� ze sob� po��czone ma�ymi mostkami. W hologramach od dzwonnic tak�e biegn� mostki do wie�yc. Nie mo�emy przecie� pozwoli�, �eby nasi tury�ci st�pali w nico��, prawda? Tak wi�c dzwonnice s� zamkni�te z powodu zak�adania barierek zabezpieczaj�cych, a prace maj� by� wykonane... manana. Oczywi�cie nie trzeba wspomina�, �e Wyznawcy za�o�yli te barierki ju� przedtem. My je po prostu usun�li�my. Nikt nie zauwa�y�. Wi�kszo�� mieszka�c�w Barcelony wchodzi na dzwonnice raz w �yciu albo wcale. - Salvador zerkn�� na zegarek. - Zabieram ci� na spotkanie z Wyznawcami o si�dmej. - Czy ty r�wnie� chcia�aby� wybra� si� wieczorem do Sagrada Familia, Marto? - wtr�ci�a Angelica. Marta przyjrza�a si� badawczo ostatniemu soczystemu k�skowi p�ywaj�cemu w ogromnym garnku zarzueli. Czu�a si� pe�na od nadmiaru owoc�w morza, jak gdyby skonsumowa�a wi�ksz� cz�� populacji Morza �r�dziemego. - Jestem troch� zm�czona - przyzna�a. - Musz� najpierw oswoi� si� z Barcelon�. - �wietnie. - Angelica zapali�a papierosa z filtrem. - Jutro poka�� ci miasto Gaudiego. P�jdziemy piechot� albo we�miemy taks�wk�. Wiesz, te korki. Kiedy wyszli z restauracji, Salvador kupi� Marcie czerwon� r�� i k�os pszenicy od ulicznego sprzedawcy. P�niej, w swym pokoju w Cristina Grand Hotel, rozgrzana po k�pieli Marta us�ysza�a terkot �mig�owca. Widzia�a przez okno, jak przesuwa si� nad jej g�ow�, �wiec�c reflektorem po ulicach. Zdawa�o si� jej r�wnie�, �e s�yszy gdzie� w dali odg�os wystrza��w. - Wyznawcy zabrali ci� na kolacj�? - spyta�a Johnny'ego przy porannej kawie i bu�eczkach w restauracji hotelowej. - O kt�rej to by�o? - Czu�a, �e gdzie� jej przepad�o p� dnia. - Hmm... oko�o jedenastej. - Wcze�nie posz�am spa�. - Przypomnia�a sobie. - S�ysza�am strza�y. - Nie widzia�em �adnych zamieszek. Nie martw si�, siostruniu, ju� po �wi�cie narodowym. Nami�tno�ci opad�y. Ten Wyznawca, Montserrat... niepokoi si�, �e nasz hologram Sagrada Familia jest oszukiwaniem Boga. Skr�cona pokuta za grzechy. - Johnny g�o�no �ykn�� troch� czarnej kawy. Zawsze g�o�no �yka� kaw�, zwykle kiedy by�a ju� zimna. - Z drugiej strony, teraz masa ko�cio��w wprowadza plastykowe skrzynki z elektronicznymi �wiecami. Wrzu� par� peset do otworu, a zapali si� �ar�wka. Nawet miga przekonuj�co i nie kopci. Powiedzia�bym, �e to samo dotyczy Sagrada Familia. Nie s�dz�, �eby nasza zjawa by�a znakiem Bo�ego niezadowolenia... Chyba �e B�g nie mo�e ju� wznie�� si� na takie wy�yny jak w dniach Sodomy i Gomory! - Zdaje si� - ci�gn�� - �e doktor Rubio to mistyk. M�wi, �e Gaudi poszukiwa� wy�szej geometrii le��cej u pod�o�a wszech�wiata i oznaczaj�cej �wi�to��. Z ca�� pewno�ci� powi�kszyli�my geometryczn� z�o�ono�� Sagrada Familia. Mo�e zdarzy si� jaki� cud przyci�gni�ty architektonicznym r�wnaniem, kt�re wypisali�my �wiat�em w powietrzu? Objawienie dziewicy? Ach, idzie Angelica. Dziewczyna Salvadora wpad�a do restauracji tryskaj�ca energi�, u�miechni�ta, machaj�c r�k�. Flagi katalo�skie znikn�y z autobus�w. Po ulicach wala�o si� troch� czerwono-��tych plakat�w. Zwyk�y dzie� pracy. Ruch uliczny przelewa� si� szerokimi, g��bokimi w�wozami. Taks�wk� jed�c� po Diagonal dotar�y do Guell Pavilions. Finansista Guell by� najwi�kszym mecenasem Gaudiego. Niebiesko-zielona mozaika wywietrznik�w na dachach nasun�a Marcie pomys� dzbank�w zdobionych glazurowan� szachownic�. Gdyby tylko wysz�o s�o�ce i odbi�o �wiat�o od glazury. Mimo z�ego �wiat�a sta�a przed smocz� bram� nieruchomo przez d�ugie minuty. Na bramie rozpostar� si� gro�ny prehistoryczny gad lataj�cy, zesztywnia�y nie w kamie�, a w metal. W�a�ciwie to on stanowi� bram�: ko�ci skrzyde�, wielkie zwoje kr�g�w, ogromne zakrzywione szpony pokryte �usk�, rozwarta z�bata paszcza, w�ski jak sztylet j�zyk skr�caj�cy si� na zewn�trz jak li�� yukki... - No, no - rzek�a po chwili. - Podoba ci si�? - spyta�a Angelica. - Gaudi w m�odo�ci uwielbia� smoki. Troch� to poga�skie, nie s�dzisz? - Czy na Sagrada Familia s� one r�wnie�? - Tylko jeden. Co� jakby demon w kszta�cie smoka podaje anarchi�cie bomb�. W miar� jak Gaudi robi� si� pobo�ny, smok... brakuje mi s�owa... pogr��a� si�. Chod�, poka�� ci, jak si� pogr��a... Taks�wka przywioz�a je z powrotem do centrum, wysiad�y przed Casa Battlo. Rozwarte kamienne ko�ci szcz�k stanowi�y obramowanie dolnych okien wykuszowych. Wzd�u� dachu roz�o�y� si� guzowaty kr�gos�up smoka; dach�wki by�y jego �uskami. Marcie wydawa�o si�, �e smok, jak najdalszy od pogr��ania, wy�ania si� z samej substancji domu, siedzi na nim jak na grz�dzie, got�w do lotu nad miastem. Par�set metr�w dalej blok mieszkalny o nazwie La Pedrera spowija� faluj�ce urwisko oszklonymi jaskiniami wok� ca�ego rogu ulicy. W�owe skr�ty kamienia przywodzi�y na my�l ogromnego gada, kt�ry chwyci� budynek w kondygnacje zwoj�w swego cia�a. - To arcydzie�o - odezwa�a si� Angelica. - Mieszkanie tu musi kosztowa� maj�tek. Angelica u�miechn�a si� figlarnie. - Ach nie, te mieszkania nie by�y popularne. Nie ma gdzie wywiesi� po�cieli ani prania. Balkony maj� niedobry kszta�t, widzisz? To zwariowane kute �elazo dar�o len na strz�py. Wi�c czynsze s� niskie. Du�y bank kupi� ca�y budynek na centrum kulturalne. Ale nie mo�na pozby� si� lokator�w. - No wi�c La Pedrera jest popularna, czy nie? Angelica zachichota�a. - Ja tylko �a�uj� z t� po�ciel�, Marto. Gdy Amerykanka zachowa�a oboj�tn� min�, Angelica powt�rzy�a. - �al. �a�owa�am. Chod�, mo�emy wej�� na dach. Jest otwarty dla zwiedzaj�cych. W miejscu, gdzie labirynt schod�w opasywa� dwie przepastne studnie podw�rek, dachu strzeg�y figury potwor�w. Nieziemskie, kamienne roboty, niekt�re o ceramicznych jaszczurzych sk�rach, inne w rycerskich he�mach: kominy, wywietrzniki. Czy stwory chodzi�y noc�? Czy st�pa�y uroczy�cie po podestach, graj�c w niesamowite, powolne szachy o zmienionych zasadach geometrii? - Patrz! Daleko nad innymi dachami Marta po raz pierwszy ujrza�a ciasno zgrupowane, strzeliste dzwonnice Sagrada Familia. Wydawa�o si�, �e te wysokie chropawe wrzeciona, poznaczone wlotami powietrza na kszta�t plastra miodu i zako�czone kulistymi kamiennymi kwiatami nie zosta�y zbudowane, lecz wyros�y na podobie�stwo kolumnowych kaktus�w. W�a�nie teraz Johnny sprawdza� tam program. W tej chwili w��czy� si� wi�kszy ko�ci� - jak widmo. Skupisko wy�szych wie� g�rowa�o nad dzwonnicami. Niekt�re w�skie, ale dwie mia�y poka�niejszy obw�d. Marta ochrzci�a dwie g��wne wie�yce nazwami Du�y Ch�opak... i Najwi�kszy Ch�opak. Czy gdyby �wieci�o s�o�ce, istnia�oby niejasne wra�enie nierzeczywisto�ci? Majacz�c na tle szarego nieba, widmowy ko�ci� wydawa� si� ca�kowicie materialny i rzeczywisty. I ca�kowicie obcy. Wyobrazi�a sobie, jak wznosi si� w chmury na j�zykach ognia, d���c ku niebiosom... - Organowe piszcza�ki - mrukn�a. - Tak, jest te� zaprojektowany jako instrument muzyczny. - Angelica wyja�ni�a, �e dzwonnice mia�y dzia�a� jak pud�a rezonansowe dla dzwon�w rurowych. Wloty powietrza obudowane by�y kamiennymi p�ytami rezonansowymi. Olbrzymie organy powinny by�y stanowi� kontrapunkt dla kurant�w. D�wi�ki dzwon�w i g��boki pomruk organ�w mia�y rozchodzi� si� po Barcelonie, dzi�ki czemu ca�e miasto rozbrzmiewa�oby �wi�t� melodi�. Tak� przynajmniej nadziej� �ywi� Gaudi. Znalaz�szy si� z powrotem na Passeig de Gracia, Angelica zaprowadzi�a Mart� do kawiarni, �eby skusi� j� na gor�c� czekolad� i rogaliki. - Dlaczego zosta�a� ceramikiem? - spyta�a Angelica, zanurzaj�c ciasto w fili�ance. Marta posz�a za jej przyk�adem. Wk�adaj�c rogalik do fili�anki, Marta zagniot�a swe silne d�onie w wyrazistym ge�cie. - Nie potrafi� odda� tego s�owami. To sprawa fizyczna. Oko wewn�trzne, palce... Znam niewidomego ceramika, wyznawc� Zen; ma na imi� Ray. Ray odrzuca wzrok, wzrok, kt�rego nigdy nie mia�. Jego palce dost�puj�... o�wiecenia. - Czy Ray to tw�j ch�opak? - Wsp�lnik... Jego dotyk mnie o�wieca, pomy�la�a Marta. Jego palce znaj� mnie o wiele lepiej ni� oczy, kt�re patrz� na mnie i widz� tylko Johnny'ego w �e�skim wydaniu. - Poka�� ci dzielnic� gotyck�. Mo�emy wzi�� sobie tapas na lunch. A potem p�jdziemy do Parku Guell. Przy katedrze przesz�y obok sklepu z zabawkami. Na wystawie obok p�metrowego hologramu "podstawowej" Sagrada Familia widnia� nieco wi�kszy model plastykowy. Portyk poni�ej dzwonnic by� pyskiem jakiego� potwora morskiego o wielu paszczach. Male�ki zgarbiony demon z malowanego o�owiu sta� w progu dzier��c maczug�. Ca�a armia miniaturowych trolli i zwierzo�ak�w zajmowa�a szachownic� posadzki nawy pozbawionej dachu. Podobne figurki st�pa�y po hologramie. Modele Sagrada Familia stanowi�y miejsce akcji jakiej� gry fantasy! - Co to takiego? - wykrztusi�a Marta. - Nazywa si� to Gra Dobra i Z�a. Nowo�� w sklepach. Wyznawcy s� bardzo zaniepokojeni. M�wi�, �e to blu�nierstwo. Usi�uj� uzyska� s�dowy zakaz sprzeda�y. Pozwali do s�du producenta. Dla mnie to �mieszne. Zewn�trzna fasada by�a chropowata, z zaciekami, jakby stopiona czekolada zastyg�a w z�by, listowie i figurki. Wspinali si� po nich graj�cy na tr�bkach anio�owie i �wi�ci. Prawem kontrastu fasada wewn�trzna by�a surowo geometryczna: p�ki, nisze i balkony, na kt�rych siedzia�y demony podobne do pterodaktyli. Mart� �wierzbi�y palce, �eby zgarn�� anielskiego herolda i pterodemona i by rzuci� je do walki przeciw sobie na planszy nawy, tr�bk� przeciw szponom. - To wszystko jest na odwr�t, prawda? Przecie� si�y sprawiedliwo�ci powinny by� wewn�trz ko�cio�a, a si�y z�a powinny je atakowa� z zewn�trz? Ko�ci� jest pe�en demon�w! Angelica przyjrza�a si� bli�ej. - Mo�e w�a�ciciel sklepu jest ateist�? Woli wi�c ustawi� figurki w�a�nie w ten spos�b. W zesz�ym tygodniu widzia�am w telewizji producenta. Dowodzi�, �e gra pokazuje dzieciom odwieczn� wojn� mi�dzy Diab�ami i Anio�ami o w�adz� nad wszech�wiatem, a wi�c rozwija duchowo�� dziecka. Czy co� takiego. Podobno wersja plastykowa jest lepsza, mniej ograniczaj�ca. No i ta�sza. - Ostatnio chyba po�wi�ca si� Sagrada Familia wiele uwagi. - Jasne. Oczywi�cie. Ale to - Angelica machn�a w kierunku wystawy - jest zdzierstwo. Marta bawi�a si� my�l�, czy by nie kupi� Gry Dobra i Z�a w wersji plastykowej. Nie holograficznej, o nie. Dotar�y do czego�, co wygl�da�o na miejsce pami�ci wykonane z betonu, wci�ni�te mi�dzy budynki i os�aniane przez samotne m�ode drzewo morwowe. - Widzisz t� tabliczk� na murze? T�umaczy si� to tak: "Nie le�y tu ani jeden zdrajca." Tu w�a�nie z�o�ono cia�a katalo�skich patriot�w, zabitych, gdy Hiszpanie przej�li w�adz�. W tym ko�ciele odprawiamy msze. - Nad w�sk� uliczk� g�rowa�a fasada ko�cio�a. - Typowy barok katalo�ski. Marta nie by�a pewna, czy Angelica m�wi o stylu architektonicznym czy o miejscowych zwyczajach. Po o�miornicy przyprawionej papryk�, frytkach i piwie z�apa�y taks�wk� i pojecha�y pod g�r� do Parku Guell, z kt�rego rozci�ga� si� widok na ca�e miasto. Disneyowskie str��wki polukrowane ceramik� prowadzi�y do mozaikowych schod�w. Zakrzywione boczne �ciany by�y zwie�czone wystaj�cymi kr�gami albo stanowi�y zapasowe �ebra dinozaura. Znalaz�y si� w�r�d krzew�w, opuncji i palm. - Kolejne arcydzie�o, kolejne fiasko. To mia�o by� miasteczko-ogr�d. Uda�o si� sprzeda� tylko par� dzia�ek, a jedn� kupi� sam Gaudi. Wi�c zamiast tego jest tylko ogr�d... - powiedzia�a Angelica. Wesz�y pod most. Kamienne p�ytki przypominaj�ce �uski przechodzi�y w wielkie poszarpane z�by zwisaj�ce nad g�ow�. R�wnie dobrze mog�y i�� prze�ykiem jakiego� skamienia�ego zwierza z ogromn� szyj�, zwie�czonym setkami k��w. Gdy zn�w znalaz�y si� na otwartej przestrzeni, Marta podziwia�a zdobione mozaik� �awki, ich gi�tkie kszta�ty przypomina�y jej wij�cego si� w�a. Daleko poni�ej wznosi� si� poprawiony, wyko�czony ko�ci�. Morze �r�dziemne w dali wcale nie wygl�da�o gro�nie, jak gdyby nie ruszy�o si� ani na centymetr z miejsca, gdzie zawsze by�o. Pi�ta. - Czas na spotkanie z wielko�ci� - rzek�a Angelica. Mia�a na my�li ko�ci�, czy brata Marty? Zanim ich taks�wka przemkn�a prosto jak bobslej pomi�dzy dziesi�tkami innych po Carrer de Sardenya, �eby wysadzi� je przed obrotow� bram�, wi�kszy ko�ci� zosta� wy��czony. Stadka ostatnich turyst�w zmierza�y do czekaj�cych autokar�w. Tyle japo�skich twarzy! Kto� napisa� na �cianie czarn� farb� has�o: BAJAD EL VOLUMEN DEL CARILLON. - Wyciszy� d�wi�k dzwon�w - przet�umaczy�a Angelica. - Gdyby zi�ci�o si� marzenie Gaudiego o wielkich organach, c� to by by� za koncert dla s�siedztwa! Marta zapatrzy�a si� na dzwonnice, Angelica telefonowa�a ze str��wki. Gdy Johnny i Salvador spotkali si� z obiema kobietami wewn�trz rozwartej paszczy wieloryba, Johnny mia� na sobie d�insy i czarny sweter. Musia� przebra� si� po �niadaniu. Teraz brat i siostra wygl�dali prawie jak klony. - Zosta�o jeszcze troch� �wiat�a dziennego - rzek� weso�o. - W ka�dym razie reflektory i hologram wszystko doskonale o�wietlaj�. Wybieram si� na polowanie. Idziecie? Przyda�oby mi si� paru obserwator�w. Salvador musi zosta� na dole do obs�ugi projektora. Obaj m�czy�ni mieli miniaturowe radia przypi�te do kieszeni. Johnny, uzbrojony dodatkowo w lornetk� i aparat fotograficzny, zaproponowa� siostrze zapasowe radio. Patrzy�a znacz�co na jego str�j, a� wreszcie za�apa�, o co chodzi, przynajmniej do pewnego stopnia. - Ch�odno. Salvador po�yczy� mi sweter. Chod� do �rodka... Wzi�a radio i sz�a za nim, mijaj�c gipsowe modele i gabloty z poczt�wkami. W �rodku by�o naturalnie tak samo jak na zewn�trz, poniewa� nie istnia� dach. Po�ow� przestrzeni zajmowa� labirynt poustawianych na sobie ociosanych kamiennych blok�w, rusztowa�, szop, urz�dze� do podnoszenia; wszystko wygl�da�o na porzucone. Zauwa�y�a o�tarz, podobny do ogromnego namiotu i jakie� urz�dzenia holograficzne. Technika. Jej wzrok pow�drowa� w g�r� po wewn�trznej stronie skorupy. Jak wierny by� ten plastykowy model: wszystkie te p�ki, nisze; ale nigdzie nie wida� ani jednego pterodemona. Johnny popatrzy� krytycznie w g�r�, tak jak niegdy� ocenia� kosz w koszyk�wce. Ci�gle z�a z powodu podobie�stwa ich stroj�w, Marta wzdrygn�a si� bardziej ze z�o�ci ni� z niepokoju i spojrza�a ponownie w g�r�. O tak, Johnny potrafi�by wspi�� si� po tych rowkowanych dzwonnicach jak lalka z ruchomymi ko�czynami ubrana w specjalny str�j. Dla niego to i tak tylko poj�cie, schemat. Pewnie widzia� siebie w roli myszy �cigaj�cej na ekranie komputera jak�� b��dn� plamk�, kt�r� trzeba wymaza�. Kompetencja, kompetencja. Dobrze przynajmniej, �e nie umia� zarabia� pieni�dzy. Szczerze m�wi�c, klepali z Rayem bied�, ale jako� dawali sobie rad�. Niewidomy m�czyzna i powielona kobieta: fotokopia swego brata, jakby mama i tata nie mieli razem tyle gen�w, �eby starczy�o na dwie oddzielne osoby. Rodzice przez lata ubierali bli�niaki w oszcz�dno�ciowym p�dzie jednakowo. Przez jaki� czas, dawno temu, Marta chodzi�a trzy kroki za Johnnym, ale w nog�. On si� urodzi� pierwszy; on by� orygina�em. Czy mog�a co� na to poradzi�, �e mia�a tak� sam� gestykulacj� i s�abo�� do lod�w z kawa�kami karmelu jak on? Wszystko przez te geny. Czy �ni�o im si� to samo? Czy my�leli tak samo? To, co dzia�o si� w jej umy�le, nale�a�o wy��cznie do niej. Jednak presja �wiata zewn�trznego ci��y�a jej i zmusza�a do takich samych reakcji. Po tym, jak zacz�li chodzi� do r�nych szk�, polepszy�o si�. A Ray ceni� j� za to, czego nie widzia�. Mi�o�� Zen. Pomy�la�a, �e Johnny to Hiszpania, a ona to Katalonia. Wi�c jak w og�le m�g� zrozumie� �wi�tyni� Gaudiego? Znalaz�a si� tu na jego koszt, inaczej w og�le nie przyjecha�aby do Barcelony. Dosta�y si� jej okruchy jego okruch�w z pa�skiego sto�u. Johnny chyba nie zdawa� sobie sprawy, �e spada�y mu tylko okruchy. O�wieci� go by�oby okrucie�stwem. To tak jakby kopn�� w nos rozochoconego szczeniaka. Strza�ka wskazywa�a drog� do windy. Przy wej�ciu do dzwonnicy kolejna tabliczka: gro�ny czarny pies zrywaj�cy si� z �a�cucha. Zwierz� by�o spuszczane mi�dzy sz�st� po po�udniu a sz�st� rano. Wyobrazi�a sobie, �e duch, kt�rego widywano, to wa��saj�cy si� w g�rze czarny pies. Oczywi�cie nie m�g� st�pa� w powietrzu. - Dzi� nie ma tu �adnych ps�w - uspokoi� j� Johnny. Salvador odszed� do szopy kryj�cej projektor. - Idziesz na g�r�? - Johnny spyta� Angelic�. - Czemu nie? W�a�ciwie nigdy... - Tam nie by�am! Tak to jest, jak si� mieszka blisko jakiego� s�awnego obiektu. - Pod�miewaj�c si�, Johnny poprowadzi� obie kobiety po kilku stopniach do ma�ej windy. Marta czu�a gdzie� w �rodku uderzenia skrzyde� cichego przera�enia. Bardzo w�skie kamienne schody wi�y si� w g�r�: miejsca starczy�o ledwo tyle, �eby min�y si� dwie osoby, z kt�rych jedna na wdechu przykleja si� do �ciany. Wewn�trzna balustrada wychodzi�a na przepastny szyb. Oczy reflektor�w patrzy�y z samego dna prosto w g�r�. Poniewa� Marta by�a wysoka i chuda, �atwo mog�a sobie wyobrazi�, jak wychyla si� pomi�dzy kamiennymi s�upkami i spada w szyb. Pyski w �cianie zewn�trznej: wloty powietrza umieszczone co jaki� metr jak obwis�e kamienne wargi wystarczaj�co obszerne, aby si� przez nie prze�lizn��. W gruncie rzeczy te wloty powietrza by�y bardzo podobne do zje�d�alni - pierwszego p� metra zje�d�alni - a potem pustka i dopiero daleko w dole ziemia. Gdyby tak wetkn�a g�ow� i ramiona do takiego pyska, gdyby tak odepchn�a si� stopami... pofrun�aby w d�; umar�aby. Uwi�ziona w sicie, zw�aj�cym si� do g�ry w bardzo wyd�u�ony sto�ek. Jak te kamienie mog� trzyma� si� razem? Dlaczego te wargi nie odpad�y od wlot�w? Dlaczego schody nie zawali�y si� do �rodka szybu? Wiatr wia� przez �ciany, napiera� na ni�. Gdy tak wchodzili jedno za drugim w tempie nadanym przez Johnny'ego, Angelica zacz�a poj�kiwa�. Dotarli do mostka na wolnym powietrzu prowadz�cego do przyleg�ej dzwonnicy. Poni�ej wsz�dzie wok� rozpo�ciera�a si� Barcelona. Daleko poni�ej. Marta zauwa�y�a basen na jakim� dachu. Jeziorko na Placa de Gaudi wydawa�o si� takie p�ytkie, ledwo na kilka centymetr�w. Wsz�dzie indziej bezlito�nie twarde p�aszczyzny... Spojrza�a z mostka ku szczytom wie�, na kuliste obce kwiaty, na wielop�aszczyznowe, nachylone, pop�kane dach�wki. Nawet w gasn�cym szarym �wietle przemawia� do niej ich blask. Je�li ta budowla jest drzewem, to jego kwiatami i owocami, jego celem i szczytem jest ceramika. Zst�puj�ce mozaikowe litery uk�ada�y si� w s�owa Hosanna i Excelsis. Kamienne bry�ki wystawa�y z dachu jakby mia�y da� oparcie dla st�p jakim� samob�jczym robotnikom wysoko�ciowym. Angelica przylgn�a do balustrady mostka. - Zawr�t g�owy - wyj�cza�a na wp� �artobliwie, na wp� z rozpacz�. - Nogi odmawiaj� mi pos�usze�stwa. Nie czu�am si� tak od lat. - Mo�e lepiej zejdziesz? - zaproponowa� Johnny. - Tak! Tak! - Angelica wbieg�a do dzwonnicy. Johnny odczepi� swoje radio. - Salvador, w��cz reflektory! B��kitne �wiat�o wype�ni�o dzwonnice, jak gdyby rozla�a si� w nich tropikalna laguna. Us�yszeli odleg�y okrzyk zaskoczenia nagle o�wietlonej Angelici. Po przej�ciu przez mostek Marta i Johnny skierowali si� w g�r� przez b��kitne �wiat�o, wci�� wy�ej i wy�ej wewn�trz drugiej dzwonnicy. Zeszli kilka okr��e�, a� przechwyci� ich kolejny mostek; chyba prowadzi z powrotem do poprzedniej dzwonnicy? A mo�e to ju� nast�pna? Marta pogubi�a si�. Nie mia�a poj�cia, jak doj�� do windy. Jak mo�e tu by� tyle schod�w, mostk�w i to tak podobnych do siebie? Czy Johnny prowadzi� j� w g�r�, czy w d�, jemu te� ten labirynt nie by� zbyt dobrze znany? Nuci� co� pod nosem, zatrzymywa� si�, wygl�da� przez wloty powietrza. - Tu b�dzie dobrze. - Powiedzia� do radia: - Dobra, Salvador, w��cz trzeci hologram. - Zwr�ci� si� do Marty: - Tr�jka jest najbardziej rozga��ziona. Mo�e popatrz przez ten wlot. Ja skocz� do nast�pnej dzwonnicy. - Zostawiasz mnie tutaj? - Dwa punkty widzenia! - Pokaza� jej, jak pos�ugiwa� si� radiem. Na zewn�trz i powy�ej pojawi� si�, migocz�c, wi�kszy ko�ci�; wie�ami godzi� w chmury i zredukowa� ich dzwonnic� do rozmiar�w podn�ka. Nowa, promieniej�ca budowla wygl�da�a tak realnie: olbrzymie �y�kowane wie�e z na wp� zakrytymi wlotami po��czone �ukami mostk�w z oryginaln� bry��. Marta zawo�a�a do brata, kt�ry nie zd��y� jeszcze odej��. - Sp�jrz, Johnny, sp�jrz tam! Co� z�ocistego poruszy�o si� za jedn� z framug widmowej wie�ycy. Johnny szybko zrobi� zdj�cie, gdy cel zn�w cz�ciowo si� ukaza�. Cz�ciowo. Marta nie potrafi�a zidentyfikowa� z�ocistego ducha. C� to jest? A mo�e niczego jednak nie ma? Przecie� musia�by st�pa� po nierzeczywistych, holograficznych stopniach. Johnny rzuci� si� naprz�d, zbiegaj�c ze schod�w. Nie, nie naprz�d, ale dooko�a, dooko�a. Zanim Marta dotar�a do rozwidlenia, straci�a go z oczu. Fala b��kitnej �wiat�o�ci wylewaj�cej si� z szybu nie pozwoli�a jej dostrzec, czy jest na schodach po�o�onych ni�ej. Krzykn�a: - Kt�r�dy, Johnny? Jego odpowied� nadbieg�a od p�yt rezonansowych s�siedniej dzwonnicy. - T�dy! Szybko! - Musia� przej�� po mostku, wi�c posz�a w jego �lady. Potem zszed� czy wszed�? - Johnny? - nada�a przez radio. - W g�r� czy w d�? - Id� w g�r�. Zacz�a si� wspina�. Zawaha�a si� przy portalu wiod�cym do nast�pnego mostka. Jasno�� wi�kszego ko�cio�a o�lepia�a. Szarpa�o ni� nocne powietrze. Iluminacja dzwonnicy zmieni�a wloty w okna o turkusowych witra�ach. Krzykn�a. W przej�ciu za garbem mostka - smok. Pokryty z�ocistymi �uskami, ze z�oconymi skrzyd�ami pterodaktyla, ze szponami jak zakrzywione z�by rdzewiej�cych wide� porzuconych na polu, z d�ugim ogonem jak u grzechotnika... L�ni�y bursztynowe oczy. Skrzyd�a szele�ci�y i pobrz�kiwa�y. Rozwarta paszcza pe�na z�b�w. Wysun�a si� z niej klinga j�zyka smakuj�c powietrze i Mart�. Smok wskoczy� na mostek. By� mniej wi�cej wielko�ci Angeliki. Marta rzuci�a si� z powrotem do dzwonnicy. Ucieka�a w g�r�, naoko�o, znowu w g�r�. Jak daleko? Zatrzyma�a si� bez tchu, zmusi�a si� do nas�uchiwania. Zgrzyt, pisk, klekot, �upni�cie. G�o�ny syk, jak gdyby gdzie� poni�ej uchodzi�a para. Zjawa by�a z ni� w rzeczywistym budynku! Czarny pies spuszczony z �a�cucha! Ale to nie �aden pies. To smok, smok Gaudiego. Pradawny wizerunek osadzony na bramie pawilonu, siedz�cy na dachu Casa Battlo, pogr��ony w parku. Zebra� si� w sobie, wy�oni� si�. - Johnny - szepn�a do radia. - Ledwo ci� s�ysz�, siostruniu! Zgubi�em to cholerstwo. - Jego elektroniczne s�owa odbija�y si� g�o�nym echem w ciasnej wie�yczce. Poni�ej syk. - Na lito�� bosk�, m�w ciszej. Jest w dzwonnicy razem ze mn�. - Niemo�liwe, siostruniu. �yje w �wiecie hologram�w. - M�wi� ci, �e jest tutaj. - Gdzie jest to tutaj? - Nie wiem. - Szelest, syk. Musi ucieka�: w g�r�, przez mostek, w d�, naoko�o, w g�r�. - Hej, siostruniu, odezwij si�! - zarycza�o radio, dok�adnie okre�laj�c jej po�o�enie. Z w�ciek�o�ci� cisn�a to paskudztwo przez balustrad�. G�os Johnny'ego spada� w g��b szybu. Mo�e smok p�jdzie za nim. Gdyby ona i Johnny byli razem, mogliby zmyli� smoka rozdzielaj�c si�. Smok m�g�by uwierzy�, �e s� jedn� osob� i nie wiedzia�by, jak goni� kogo�, kto dowolnie pojawia si� i znika. Robi�a z Johnnym takie sztuczki ilekro� w s�siedztwie sprowadza� si� jaki� nowy dzieciak; w ko�cu robi�o jej si� niedobrze od tej zabawy. Ale nie by�o tu Johnny'ego, �eby j� powt�rzy�. Nocna bryza szarpa�a jej ubraniem, wyci�gaj�c ku niej palce przez kamie�. Us�ysza�a syk. Uciek�a. Dysza�a, jak po wspinaczce wysoko w g�rach, gdzie nie mo�na wci�gn�� do p�uc wystarczaj�cej ilo�ci powietrza. Dzwoni�o jej w uszach. Nogi mia�a jak z bol�cej galarety. Johnny nie potrafi�by utrzyma� takiego tempa. Jego czasy koszyk�wki, gdy ta�czy� po boisku, dawno przemin�y. Za du�o czasu sp�dza przed monitorem komputera. Ale ona utrzyma�a kondycj�. Nie tylko r�k - ugniataniem gliny, ale i d�ugich n�g - joggingiem w czerwonym dresie po drogach obsadzonych sekwojami, mi�dzy ociekaj�cymi mg�� stromymi wzg�rzami. Tak stromymi, �e domy wsparte na palach wystawa�y spomi�dzy koron sekwoi, jakby pnie drzew stanowi�y ich przypory. To jednak nie przygotowa�o jej mi�ni na ucieczk� przez Sagrada Familia, ucieczk� przed sykiem, klekotem szpon�w, szelestem skrzyde�. Opieraj�c si� o wlot powietrza, �eby wessa� troch� tlenu, spojrza�a na zewn�trz i pomy�la�a, �e zwariowa�a. Patrzy�a w d� na ceramiczne kwiaty w formie krzy�a na szczytach dzwonnic. W d� na kwiaty, w d�. A te dzwonnice to najwy�sze szczyty rzeczywistej Sagrada Familia, w�a�ciwego ko�cio�a! Klatka schodowa, na kt�rej si� teraz znalaz�a, nie by�a tak kr�ta, �ciana zakrzywia�a si� �agodniej, framugi dzieli�a wi�ksza odleg�o��. To nie �adna dzwonnica. Po przebyciu �wierci okr��enia, przyklejaj�c si� do kolejnego wlotu spojrza�a z otwartymi ustami - na bli�niacze wie�e. Znajdowa�a si� wysoko w Najwi�kszym Ch�opaku, w najwy�szej holograficznej wie�ycy... - Nie - szepn�a. - Nie... - Przez chwil� wydawa�o si�, �e kamie� pod jej r�k� s�abnie, �e stopie� mi�knie pod jej tenis�wkami. Z uczuciem md�o�ci wyobrazi�a sobie, jak zapada si� w kamie�, kt�ry nagle zmieni� si� w wod�, w powietrze i spada z ogromnej wysoko�ci. - Nie! - krzykn�a. To ju� inne zaprzeczenie, odmowa zgody na zdrad� widmowego kamienia. Teraz ko�ci� Gaudiego istnia� w ca�o�ci. Co ten Wyznawca powiedzia� Johnny'emu? O wy�szej geometrii le��cej u pod�o�a wszech�wiata, kt�ra jest kwintesencj� rzeczywisto�ci? Wsz�dzie wok� niej rozpo�ciera�o si� mistrzowskie r�wnanie Gaudiego: spiral, �uk�w sznurowych, paraboli obrotowych, wewn�trznych przeciwwag, osi symetrii, po��cze�. Nie mia�o znaczenia, czy zapisano je w kamieniu czy w �wietle, czy w obu tych substancjach naraz. Wi�kszo�� drogi przez r�wnanie przesz�a bezwiednie, �cigana przez smoka. Dop�ki nie zaprzeczy teraz swej pozycji, r�wnanie j� podtrzyma, wytrzyma pod ni�. Nie �mia�a go zaprzeczy�, bo to oznacza�o upadek. Czy Johnny mo�e j� teraz dostrzec przez lornetk�, jak przemierza holograficzny ko�ci�? Czy mo�e dostrzec potwora, kt�ry na ni� poluje? Z�ocista moc ze szponami i z�bami, smok z serca rzeczywisto�ci. Smok... �mierci? Syk! Ssssss. Potykaj�c si� ruszy�a w g�r�. �ciany zw�a�y si�. Nie ma ju� mostk�w, nie ma ju� alternatyw. Ostatni zakr�t. Stopnie sko�czy�y si� krat�. Za ni� tylko szczyt szybu wie�y, szczyt pustki, ostateczny sto�ek dachu. Tak czy owak krata by�a zamkni�ta. Opar�a si� o ni� plecami. Iss. Ssssss. - Hosanna! - krzykn�a wyzywaj�co. - Excelsis! - Zupe�nie jak jaki� fundamentalistyczny fanatyk; poczu�a wstyd. Czy has�a mog� uratowa� j� przed smokiem? W�a�nie wy�oni� si� zza ostatniego zakr�tu na tych okrutnych zakrzywionych szponach, pomagaj�c sobie skrzyd�ami uderzaj�cymi mi�kko w �cian� i wewn�trzn� balustrad�, z szukaj�c� jej kling� j�zyka, ssss. Jak mu p�on� oczy! Podziwia�a go wbrew sobie. Smok rzuci� si� na Mart�. Jakim� dziwnym sposobem �y�a; jakim� dziwnym sposobem to ona by�a smokiem. Wype�nia�a j� szalona rado��. Pomy�la�a o promieniej�cych anio�ach i mnogo�ci ich l�ni�cych skrzyde�. Pomy�la�a o wykrzywionych diab�ach ze skrzyd�ami nietoperzy. Smok to ani demon, ani anio�. To istota, kt�ra powsta�a z ziemi, a nie zesz�a z nieba. Nawet diab�y przyby�y kiedy� z nieba, z niematerialnego geometrycznego kr�lestwa, domeny teologii, cybernetyki m�zgowej. A smok powstawa� ze ska�y, ziemi, rudy i gliny. Jego kr�gi stanowi�y kr�gos�up wzg�rz, jego �ebra ogranicza�y doliny, jego pysk to ka�da jaskinia. Smok powsta� z tej samej gliny, z kt�rej pochodzi�a rasa ludzka, je�li na archeozoicznej glinie rzeczywi�cie odcisn�a si� pierwsza prymitywna matryca reprodukcji, jak twierdz� niekt�rzy naukowcy. Z tej samej gliny, z jakiej robi si� garnki. Wiedzia�a, �e w pewnym sensie smok wcale jej nie goni�. Przeciwnie, to ona go wabi�a. Uciekaj�c przed smokiem, wymuszaj�c na nim przemierzenie w po�cigu za ni� geometrii ko�cio�a, zmusi�a go do przebycia ca�ej drogi, do zagonienia jej z sykiem w g�r�. Smok istnia� po to, aby w panice przed nim zapomnia�a, �e tych wie� nie ma. Aby zmieni�a my�l w materi�. Sz�a, sz�a, w d�, naoko�o, w g�r� i w d�, daj�c si� prowadzi� swym obola�ym nogom. By�a tak wysoko, jak tylko si� da�o; wy�ej nie by�o ju� nic. Teraz wraca�a. Schodzi�a. Znowu znajdowa�a si� w dzwonnicy, dzwonnicy zbudowanej z kamienia. Materialnego, cho� podziurawionego na kszta�t plastra miodu. W tej chwili wy��czono wi�kszy ko�ci�; hologram znikn��. Spojrza�a przez wlot powietrza na otch�a� o�wietlon� b��kitnym wyciekiem z dzwonnic. Nacisn�a guzik wzywaj�cy wind�. Zjecha�a. Na dole czeka� Johnny i Angelica. - Dok�d posz�a� siostruniu? Szuka�em ci� wsz�dzie, jak tylko straci�em z oczu to straszyd�o. - Tam, dok�d posz�am, nie m�g�by� szuka�. - Przysi�gam, �e sprawdzi�em wszystkie dzwonnice. Dlaczego nie u�ywa�a� radia? - Upu�ci�am je. - Cholera. Mog�a� krzycze�. - Niegrzecznie jest krzycze� w ko�ciele - odpar�a Marta. - Aha. Bawi�a� si� w chowanego, jak w dzieci�stwie. Nie, to nie by�a ta zabawa, w jak� bawili si� przed laty. �le pami�ta�. Po co szuka� kogo�, kto jest tak podobny do szukaj�cego? Oboje bawili si� oszukiwaniem naiwnych. A w�a�ciwie po co chowa� si� przed samym sob�? To by�o co� zupe�nie innego. W ko�cu zosta�a znaleziona przez dzik� energi�, kt�ra na ni� czeka�a, czeka�a na kogo�, kogokolwiek odpowiedniego, �eby wy�adowa� si� jak b�yskawica na piorunochronie, b�yskawica z abstrakcyjnego nieba, w kt�rym zosta�a wyczarowana, wy�adowa� si� z powrotem w pozlepian�, �yzn�, namacaln� ziemi�, w sw�j �ywio�. Ale najpierw wybrany nosiciel musia� si� wznie�� jak najwy�ej. Nauczy� si� st�pa� w powietrzu. Teraz, stoj�c mocno na ziemi, widzia�a smoka w nowym �wietle. - Czego spodziewasz si� po zdj�ciach? - spyta�a Angelica. - Wywo�amy je pronto jutro. W razie potrzeby powi�kszymy komputerowo. Ja nie wiem, co tam by�o. - Ale by�o? - Je�li to nie wirus w programie, to najwy�ej elektromagnetyczna halucynacja. - Co takiego? - Zdaje si�, �e istnieje pole elektromagnetyczne zwi�zane z hologramem. Mo�e w specjalnych warunkach atmosferycznych. Ca�a ta pokrywa chmur, kapry�na pogoda... no wiesz, je�li przepu�ci si� komu� przez g�ow� ma�y pr�d, zaczyna mie� przywidzenia. - Naprawd�? Ale� Johnny mia� zadowolon� min�. - Cz�� m�zgu zwana hipokampem jest elektrycznie bardzo niestabilna. Hipokamp to wa�ne ogniwo systemu emocjonalnego i pami�ciowego. Wystarczy po�echta� t� cz�� elektryczno�ci� i mo�na zobaczy� wszelkiego rodzaju ukryte obrazy, zazwyczaj t�umione w pod�wiadomo�ci. Potwory, archetypy... duchy. Wydawa�yby si� tak rzeczywiste jak twoja d�o�. Nie mieli�my takich problem�w z innymi fasadami. �adnego ducha Szekspira nawiedzaj�cego domek Anne Hathaway. Ale Sagrada Familia jest du�a. Wi�cej tu mocy. Przeprowadzimy jutro z Salvadorem kilka test�w, sprawdzimy pole elektromagnetyczne. Je�li to jest wyja�nienie, wcale mnie nie dziwi, �e nic nie widzia�em wyra�nie. Nie znam si� na konwulsjach pod�wiadomo�ci. Angelica przechyli�a g�ow�. - Wi�c je�li aparat uchwyci� jaki� obraz, macie do czynienia z wirusem. Je�li nie.. - popuka�a si� w g�ow�. Marta s�ucha�a z niesmakiem. - Czy wymy�li�e� t� hipotez� o elektryczno�ci m�zgu, zanim tu przylecieli�my? Johnny u�miechn�� si� szeroko. - Jako mo�liwo��. FaCADes musi wiedzie�. Nie mo�emy pozwoli�, �eby u naszych klient�w straszy�o. Ale elektroniczny duch nie m�g�by sprawi�, aby istota ludzka chodzi�a po niebie. Nie, Johnny, niczego nie widzia�e� wyra�nie, pomy�la�a. A ju� na pewno nie widzia�e� mnie w �adnej z dzwonnic - bo mnie tam po prostu nie by�o. W ich kierunku �pieszy� przez za�miecon� naw� Salvador, udaj�c, �e podnosi do ust kufel piwa... W tydzie� p�niej na pok�adzie samolotu Pan Am lec�cego do domu Johnny powiedzia�: - Obawiam si�, �e nie by�y to wspania�e wakacje, siostruniu, skoro wi�kszo�� czasu przesiedzia�a� osowia�a w Cristina Gran. Nawet kiedy wysz�o s�o�ce. Nazajutrz po wspinaczce wewn�trz dzwonnic pogoda poprawi�a si�. Przysz�a wiosna - nie, pe�ne lato. Barcelona zacz�a si� piec i pra�y�. Rynsztoki wydziala�y od�r. - Nie by�am osowia�a. Skupia�am si�. - Tak? Pierwszy raz s�ysz� o skupianiu si�. Biedna Angelica my�la�a, �e si� gniewasz; uzna�a, �e jej nie lubisz. Powiedzia�em, �e z�apa�a� jakiego� robaka, pewnie z owoc�w morza. - Widzia�am wszystko, co mia�am zobaczy�. Zdj�cia by�y do wyrzucenia. R�wnie dobrze mo�na by�o je zrobi� wprost pod s�o�ce. Nawet komputer nie m�g� si� zorientowa�, co na nich jest. Je�li za� chodzi o pola elektromagnetyczne, to mo�e znios�a je a� do nast�pnej pory roku nag�a zmiana pogody? Johnny i Salvador nie wykryli �adnych nieprawid�owo�ci. Johnny wchodzi� na dzwonnice przez pi�� dalszych wieczor�w - na pr�no. Wydawa�o si�, �e problem znikn��. - Nie by�a� nawet w muzeum Picassa. - Troch� chodzi�am. - Akurat. Przerazi�a� si� tej strzelaninki? Czy pobyt w obcym mie�cie to taki wstrz�s? - Widzia�am go, Johnny, uwierz mi. Widzia�am. Nosi�a w sobie smoka. Kiedy wr�ci do zamglonych sekwoi, poka�e swemu niewidomemu kochankowi.