6387
Szczegóły |
Tytuł |
6387 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6387 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6387 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6387 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
TERRY GOODKIND
BEZBRONNE IMPERIUM
(NAKED EMPIRE)
TOM VIII SERII MIECZ PRAWDY
Prze�o�y�a Lucyna Targasz
Wydanie oryginalne 2003
Wydanie polskie: 2004
Tomowi Doherty,
Zawsze zwyci�aj�cemu w walce dobra ze z�em
ROZDZIA� 1
� Wiedzia�e�, �e tam by�y, nieprawda�? � spyta�a cicho, pochylaj�c si� ku niemu.
Z trudem dostrzega�a na tle ciemniej�cego nieba sylwetki trzech czarnosternych chy�olot�w, wzbijaj�cych si� w powietrze i wyruszaj�cych na nocne �owy. To dlatego si� zatrzyma�. I to w�a�nie je obserwowa�, podczas gdy reszta kompanii czeka�a, milcz�ca i zaniepokojona.
� Tak � odpar� Richard. Wskaza� przez rami�, nie patrz�c w tamt� stron�. � A tam s� jeszcze dwa.
Kahlan zbada�a wzrokiem ciemn� gmatwanin� ska�, ale nie dostrzeg�a innych ptak�w.
Richard uj�� w palce srebrn� g�owic� r�koje�ci i nieco uni�s� miecz, sprawdzaj�c, czy lu�no siedzi w pochwie. Ostatni promie� bursztynowego �wiat�a zaigra� na jego z�ocistej pelerynie, kiedy pozwoli� mieczowi opa��. Jego znajoma, wysoka, mocarna sylwetka wygl�da�a w zapadaj�cym zmierzchu, jakby by�a jedynie utkan� z cieni zjaw�.
I w�a�nie wtedy ponad ich g�owami przemkn�y dwa wielkie ptaki. Jeden z nich, szeroko rozpo�cieraj�c skrzyd�a, krzykn�� przenikliwie i zatoczy� kr�g nad pi�ciorgiem ludzi, a potem ruszy� za lec�cymi na zach�d towarzyszami.
Tej nocy nie zabraknie im po�ywienia.
Kahlan przypuszcza�a, �e obserwuj�cy ptaki Richard my�li o swoim przyrodnim bracie, o kt�rego istnieniu dopiero co si� dowiedzia�. �w brat spoczywa� teraz o dzie� ci�kiej drogi na zach�d, w miejscu tak palonym promieniami s�o�ca, �e niewielu ludzi si� tam zapuszcza�o. A jeszcze mniej stamt�d wraca�o. I straszliwy skwar wcale nie by� najwi�kszym z zagro�e�.
Gasn�ce �wiat�o rysowa�o za tymi wymar�ymi r�wninami sylwetk� odleg�ego pier�cienia g�r, sprawiaj�c, �e wygl�da�y jak zw�glone w p�omieniach za�wiat�w. Pi�� ptak�w � mroczniej�cych jak owe g�ry, jak one nieprzejednanych i niebezpiecznych � �ciga�o znikaj�ce �wiat�o.
Jennsen, stoj�ca najdalej od Richarda, patrzy�a za nimi ze zdumieniem.
� A c� to, u licha...?
� Czarnosterne chy�oloty � odpar� Richard.
Jennsen zaduma�a si� nad obc� sobie nazw�.
� Cz�sto przygl�da�am si� jastrz�biom, soko�om i innym takim � powiedzia�a w ko�cu � ale nigdy nie widzia�am poluj�cych noc� ptak�w drapie�nych, poza, oczywi�cie, sowami. A to nie s� sowy.
Richard przygl�da� si� chy�olotom, odruchowo zbieraj�c kamyki z krusz�cej si� ska�ki, przy kt�rej sta�. Potrz�sa� nimi w lu�no zamkni�tej d�oni.
� I ja zobaczy�em je dopiero tutaj. Ludzie m�wili nam, �e pojawiaj� si� ledwie od roku lub dw�ch. Lecz wszyscy zgodnie twierdzili, �e wcze�niej nigdy nie widywali chy�olot�w.
� Par� ostatnich lat... � zastanowi�a si� Jennsen.
Kahlan, niemal wbrew swojej woli, zacz�a sobie przypomina� opowie�ci, kt�re im powtarzano, pog�oski, szeptane zapewnienia.
� S�dz�, �e s� spokrewnione z soko�ami. � Richard rzuci� kamyki na zlepie�cowy szlak.
Jennsen w ko�cu przykucn�a, �eby pocieszy� tul�c� si� do jej sp�dnicy br�zow� k�zk� Betty.
� To nie mog� by� soko�y. � Ma�e, bia�e bli�ni�ta Betty, zwykle brykaj�ce, ss�ce mleko lub �pi�ce, teraz w milczeniu wtuli�y si� pod kr�g�y brzuch matki. � S� za du�e na soko�y, wi�ksze ni� jastrz�bie, wi�ksze ni� or�y przednie. �aden sok� nie jest taki wielki.
Richard oderwa� wreszcie gniewny wzrok od ptak�w i pochyli� si�, �eby pom�c ukoi� trz�s�ce si� bli�ni�ta. Jedno z nich, �akn�ce pocieszenia, zerkn�o na� niespokojnie, wysun�o r�owy j�zyczek i dopiero potem postawi�o na d�oni ch�opaka male�kie czarne kopytko. Richard g�adzi� kciukiem poro�ni�t� bia�� sier�ci� chudziutk� n�k�. U�miech z�agodzi� jego rysy i g�os.
� Czy to oznacza, �e wolisz zignorowa� to, co w�a�nie ujrza�a�?
Jennsen g�aska�a oklapni�te uszy Betty.
� Co� mi si� widzi, �e zje�one w�osy na moim karku wierz� w to, co widzia�am.
Richard opar� r�k� na kolanie i spojrza� ku ponuremu horyzontowi.
� Chy�oloty maj� smuk�e sylwetki, kr�g�e g�owy i d�ugie, ostro zako�czone skrzyd�a, podobnie jak wszystkie soko�y, kt�re widywa�em. Cz�sto rozk�adaj� wachlarzowato ogony, kiedy szybuj�, lecz nigdy w locie.
Jennsen skin�a g�ow�, rozpoznaj�c wymienione przez niego charakterystyczne cechy. Tymczasem dla Kahlan ptak to by� ptak. Jednak te � z czerwonymi pr�gami na piersi i szkar�atnymi u nasady lotek � nauczy�a si� rozpoznawa�.
� S� szybkie, silne i agresywne � doda� ch�opak. � Widzia�em, jak jeden z nich z �atwo�ci� dogoni� soko�a stepowego i pochwyci� w szpony.
Jennsen a� zaniem�wi�a z wra�enia.
Richard dorasta� w bezkresnych lasach Westlandu i by� le�nym przewodnikiem. Wiele wiedzia� o przyrodzie, o zwierz�tach, o �yciu pod go�ym niebem. Takie wychowanie wydawa�o si� osobliwe Kahlan, dorastaj�cej w pa�acu w Midlandach. Uwielbia�a uczy� si� od Richarda o przyrodzie, uwielbia�a wsp�lnie z nim zachwyca� si� cudami �wiata i �ycia. Rzecz jasna, ju� dawno sta� si� kim� wi�cej ni� le�nym przewodnikiem. Zdawa�o si�, �e wieki min�y od pierwszego spotkania z Richardem w tych jego lasach � a przecie� by�o to zaledwie nieco wi�cej ni� dwa i p� roku temu.
Teraz za� znajdowali si� daleko od rodzinnych dom�w � wytwornego Kahlan i skromnego Richarda. Gdyby mogli, wybraliby ka�de inne miejsce ni� to. No, ale przynajmniej byli razem.
Po tym wszystkim, czego wsp�lnie z Richardem do�wiadczyli � niebezpiecze�stwach, niepokoju, b�lu po stracie przyjaci� i bliskich � Kahlan z ca�ego serca radowa�a si� ka�d� sp�dzon� z nim chwil�, niechby i w samym sercu ziem wroga.
Teraz za� dowiedzieli si� nie tylko o istnieniu przyrodniego brata Richarda, ale i jego przyrodniej siostry, Jennsen. Z tego, co us�yszeli od wczorajszego spotkania, wynika�o, �e i ona dorasta�a w lasach. Szczera rado�� Jennsen z bliskiego pokrewie�stwa z osob�, z kt�r� mia�a tak wiele wsp�lnego, radowa�a serce. Jej ogromne zaciekawienie Kahlan i dzieci�stwem dziewczyny w Pa�acu Spowiedniczek w odleg�ym Aydindril przewy�sza�a jedynie fascynacja dopiero co poznanym starszym bratem.
Jennsen mia�a inn� matk� ni� Richard, lecz oboje sp�odzi� ten sam okrutny tyran, Rahl Pos�pny. By�a m�odsza, niedawno sko�czy�a dwadzie�cia lat, mia�a b��kitne jak niebo oczy i si�gaj�ce ramion rude loki. Odziedziczy�a po Rahlu Pos�pnym okrutnie nieskazitelne rysy, lecz matczyna spu�cizna i prostolinijno�� przyda�y im zachwycaj�cej kobieco�ci. Drapie�ne spojrzenie Richarda za�wiadcza�o o ojcostwie Rahla, ale wyraz jego twarzy, pogl�dy i charakter, tak dobrze widoczne w szarych oczach, by�y ju� wy��cznie jego.
� Widywa�am soko�y rozszarpuj�ce ma�e zwierz�ta � powiedzia�a Jennsen. � I wcale nie zachwyca mnie my�l o takim wielkim sokole, a tym bardziej o pi�ciu r�wnocze�nie.
Jej k�zka, Betty, najwyra�niej podziela�a zdanie swojej pani.
� B�dziemy kolejno czuwa� noc� � uspokoi�a j� Kahlan. Soko�y nie by�y jedynym powodem niepokoju Jennsen, lecz te s�owa wystarczy�y.
Ze znajduj�cych si� wok� ja�owych ska�, w niesamowitej ciszy, bi� �ar. Mieli za sob� ca�odzienn� ci�k� drog� ze �rodka doliny i przez otaczaj�ce j� r�wniny, lecz �adne z nich nie skar�y�o si� na szale�cze tempo. Straszliwy skwar sprawi� jednak, �e Kahlan okropnie bola�a g�owa. By�a przera�liwie zm�czona, ale wiedzia�a, �e w ostatnich dniach Richard mia� jeszcze mniej snu i wypoczynku ni� oni. W jego spojrzeniu i ruchach czyta�a wyczerpanie.
Wtem Kahlan u�wiadomi�a sobie, co j� tak denerwuje: cisza. Nie by�o s�ycha� szczekania kojot�w, nie dochodzi�o z oddali wycie wilk�w, nie trzepota�y skrzyd�a nietoperzy, nie szele�ci�y szopy, �adnych odg�os�w nornik�w, nawet najcichszego brz�czenia owad�w. Przedtem takie milczenie �ywych istot zapowiada�o niebezpiecze�stwo. Teraz za� by�o tak przera�liwie cicho, poniewa� nie mieszka�o tu �adne stworzenie � ani kojoty, ani wilki, ani nietoperze, ani myszy, ani owady. W te ja�owe okolice prawie nigdy nie zapuszcza�y si� nawet pojedyncze zwierz�ta. Noc by�a tutaj r�wnie milcz�ca jak gwiazdy.
Przyt�aczaj�ca cisza sprawi�a, �e mimo skwaru Kahlan wstrz�sn�� zimny dreszcz. Ponownie spojrza�a na chy�oloty, ledwie widoczne na tle fioletowego zachodniego nieba. I one nie pozostan� d�ugo na tym pustkowiu, kt�re nie jest ich domem.
� Spotkanie z takim gro�nym stworzeniem, gdy nawet nie wie si� o jego istnieniu, troch� dzia�a na nerwy � stwierdzi�a Jennsen, otar�a r�kawem pot z czo�a i zmieni�a temat. � S�ysza�am, �e kiedy u pocz�tku podr�y zako�uje nad tob� drapie�ny ptak, oznacza to ostrze�enie.
Cara, do tej pory milcz�ca, wychyli�a si� ku niej zza Kahlan.
� Niech no si� tylko znajd� wystarczaj�co blisko, a powyrywam ptaszyskom te ich paskudne pi�rka. � Jej d�ugie blond w�osy splecione by�y w tradycyjny warkocz Mord-Sith, mia�a zdecydowan� min�. � I wtedy si� przekonamy, co z nich za omen.
Gniewne spojrzenie Cary stawa�o si� r�wnie mroczne jak chy�oloty, ilekro� widzia�a wielkie ptaki. A spowijaj�ce j� od st�p do g��w ochronne szaty z cieniutkiej czarnej tkaniny � wszyscy, opr�cz Richarda, byli tak odziani � sprawia�y, �e wygl�da�a jeszcze gro�niej ni� zwykle. Kiedy Richard nieoczekiwanie odziedziczy� w�adz�, odkry� ku swemu zdumieniu, �e Cara i jej siostry Mord-Sith stanowi� cz�� dziedzictwa.
Richard odda� ma�e, bia�e ko�l�tko czujnej matce, wsta� i zatkn�� kciuki za sk�rzany pas. Szerokie, podbite sk�r� srebrne obr�cze � ozdobione dziwnymi symbolami i splecionymi pier�cieniami � na jego nadgarstkach zdawa�y si� skupia� i odbija� resztki dziennego �wiat�a.
� Kiedy� u pocz�tku podr�y zatoczy� nade mn� kr�g jastrz�b.
� I co si� sta�o? � zapyta�a �ywo Jennsen, jakby jego odpowied� mog�a raz na zawsze rozstrzygn�� o prawdziwo�ci starego przes�du.
� Sko�czy�o si� tak, �e po�lubi�em Kahlan � odpar� z szerokim u�miechem.
Cara skrzy�owa�a ramiona na piersi.
� Czyli by�o to ostrze�enie dla Matki Spowiedniczki, a nie dla ciebie, lordzie Rahlu.
Rami� Richarda czule otoczy�o tali� Kahlan. U�miechn�a si� do niego i przytuli�a. To, �e za spraw� owej podr�y stali si� ma��e�stwem, zadziwia�o bardziej ni� wszystko, o czym kiedykolwiek o�miela�a si� marzy�. Podobne jej kobiety � Spowiedniczki � nie �mia�y marzy� o mi�o�ci. Ona � dzi�ki Richardowi � si� o�mieli�a i jej marzenie si� spe�ni�o.
Kahlan zadr�a�a, wspomniawszy straszliwe chwile, kiedy ba�a si�, �e on nie �yje lub �e spotka� go jeszcze gorszy los. Tak wiele razy bole�nie t�skni�a za nim, za czu�ym dotkni�ciem lub cho�by �wiadomo�ci�, �e jest bezpieczny.
Jennsen popatrzy�a na Richarda i Kahlan i przekona�a si�, �e oboje potraktowali s�owa Cary jak �artobliwe docinki. Kahlan przypuszcza�a, �e dla obcych � a ju� zw�aszcza dla kogo� z D�Hary � kpiny Cary z Richarda s� nie do poj�cia; stra�nicy nie drocz� si� ze swymi panami, szczeg�lnie gdy owym panem jest lord Rahl, w�adca D�Hary.
Mord-Sith zawsze mia�y obowi�zek chroni� lorda Rahla, nawet za cen� w�asnego �ycia. Zuchwa�o�� Cary wobec Richarda w przewrotny spos�b by�a fetowaniem wolno�ci, ho�dem sk�adanym temu, kt�ry t� wolno�� jej zagwarantowa�.
Mord-Sith z w�asnej woli postanowi�y by� gwardi� przyboczn� Richarda. I nie zostawi�y mu wyboru. Cz�sto nie zwraca�y uwagi na jego rozkazy, chyba �e same uzna�y je za wa�ne. W ko�cu mog�y si� teraz bez przeszk�d zajmowa� tym, co mia�o dla nich znaczenie � a dla Mord-Sith nic nie by�o wa�niejsze od bezpiecze�stwa Richarda.
Cara, nieustannie towarzysz�ca im stra�niczka, sta�a si� z czasem cz�onkiem rodziny. A teraz ta rodzina nieoczekiwanie si� powi�kszy�a.
Co do Jennsen, to nie mog�a wyj�� z podziwu, �e zosta�a tak mile przyj�ta. Z tego, czego si� zdo�ali dowiedzie�, wynika�o, �e dziewczyna dorasta�a, stale si� kryj�c. �y�a w nieprzemijaj�cym strachu, �e poprzedni lord Rahl, jej ojciec, w ko�cu odnajdzie j� i zamorduje, jak mordowa� ka�dego pozbawionego daru potomka, kt�rego uda�o mu si� odnale��.
Richard da� znak Tomowi i Friedrichowi, trzymaj�cym si� w tyle z wozem, �e zatrzymaj� si� na noc. Tom w odpowiedzi uni�s� r�k� i zabra� si� do wyprz�gania koni.
Jennsen, nie mog�c ju� dostrzec chy�olot�w na tle czerni zachodniego nieba, odezwa�a si� do Richarda:
� Zak�adam, �e ich pi�ra maj� czarne ko�c�wki.
Zanim Richard zdo�a� co� odpowiedzie�, Cara rzek�a jedwabistym, pe�nym gro�by g�osem:
� Wygl�daj�, jakby sama �mier� skapywa�a z czubk�w ich pi�r, jakby Opiekun za�wiat�w pisa� ich ohydnymi pi�rami wyroki �mierci.
Mord-Sith nie cierpia�a widoku tych ptaszysk w pobli�u Richarda czy Kahlan. A Kahlan podziela�a jej odczucia.
Jennsen odwr�ci�a wzrok od zapalczywej miny Cary. Zn�w zwr�ci�a si� do Richarda:
� Czy one... przysparzaj� wam k�opot�w?
Kahlan, w kt�rej to pytanie na nowo obudzi�o l�k, przycisn�a pi�� do brzucha.
Richard spojrza� w zaniepokojone oczy Jennsen.
� Chy�oloty nas �ledz�.
ROZDZIA� 2
� Co takiego? � Jennsen zmarszczy�a brwi.
Richard wskaza� na siebie i Kahlan.
� Chy�oloty nas �ledz�.
� Chcesz powiedzie�, �e polecia�y za wami na to pustkowie i obserwuj� was, czekaj�c, a� umrzecie z pragnienia, �eby mog�y do czysta oskuba� wasze ko�ci?
� Nie. � Richard z wolna potrz�sn�� g�ow�. � Chc� powiedzie�, �e lec� za nami, pilnuj�c, gdzie w danej chwili jeste�my.
� Nie rozumiem. Sk�d mo�esz wiedzie�...
� My to wiemy � burkn�a Cara. Jej kszta�tna posta� by�a r�wnie smuk�a i gro�na jak same chy�oloty, a czarny str�j nomad�w, kt�rzy czasami w�drowali skrajem tej rozleg�ej pustyni, nadawa� jej r�wnie ponury wygl�d.
Richard dotkn�� ramienia Mord-Sith, �agodnie j� tym uciszaj�c, i podj��:
� Zajmowali�my si� t� spraw�, kiedy Friedrich nas odnalaz� i opowiedzia� nam o tobie.
Jennsen obejrza�a si� na dw�ch m�czyzn przy wozie. Ostry sierp ksi�yca, p�yn�cy nad odleg�ymi czarnymi g�rami, dawa� akurat tyle �wiat�a, by Kahlan dostrzeg�a, �e Tom zdejmuje postronki wielkim poci�gowym koniom, Friedrich za� rozkulbacza pozosta�e.
Jennsen zn�w spojrza�a Richardowi w oczy.
� Czego�cie si� zdo�ali dowiedzie�?
� Nie mieli�my okazji dowiedzie� si� zbyt wiele. Oba, nasz brat przyrodni, skierowa� nasz� uwag� na co� innego, usi�uj�c nas zabi�. A teraz sam le�y tam martwy. � Richard odczepi� od pasa buk�ak. � Ale chy�oloty dalej nas obserwuj�.
Poda� Kahlan buk�ak, bo zostawi�a sw�j przy siodle. Nie zatrzymywali si� od wielu godzin. By�a zm�czona jazd� i wyczerpana marszem, kiedy musieli da� odpocz�� koniom. Unios�a buk�ak do ust i ponownie si� przekona�a, jak paskudny smak ma gor�ca woda. No, ale przynajmniej mieli wod�. Bo bez wody �mier� szybko by ich dopad�a na tym rozpalonym, bezkresnym, ja�owym pustkowiu otaczaj�cym opuszczone miejsce zwane Filarami �wiata.
Jennsen zsun�a z ramienia rzemie� z buk�akiem i z wahaniem powiedzia�a:
� Wiem, �e �atwo jest opacznie co� poj��. Patrzcie, jak mnie podst�pnie przekonano, �e chcesz mnie zabi�, tak jak przedtem Rahl Pos�pny. Naprawd� w to wierzy�am i tak wiele rzeczy zdawa�o si� o tym �wiadczy�, a przecie� ogromnie si� myli�am. Chyba tak si� ba�am, �e to prawda, �e a� w to uwierzy�am.
Richard i Kahlan wiedzieli, �e to nie by�a wina Jennsen � �e to inni poprzez ni� chcieli dopa�� Richarda � lecz zmarnowali przez to cenny czas.
Jennsen �ykn�a wody. Krzywi�c si� na jej smak, wskaza�a buk�akiem ja�ow� pustyni� za nimi.
� Chodzi mi o to, �e tam w�a�ciwie nic nie �yje. Mo�e chy�oloty po prostu s� g�odne i zwyczajnie czekaj�, czy aby nie umrzecie, no a skoro tak patrz� i czekaj�, to zacz�li�cie si� w tym dopatrywa� czego� wi�cej. � Spojrza�a niewinnie na Richarda i u�miechn�a si� do�, jakby chcia�a z�agodzi� to napomnienie. � Mo�e tylko o to chodzi.
� Wcale nie chc� si� przekona�, czy tu umrzemy � odezwa�a si� Kahlan, pragn�c zako�czy� t� dyskusj�, �eby Richard m�g� si� troch� przespa� i �eby mogli co� zje��. � Obserwowa�y nas, zanim tu dotarli�my. Obserwowa�y nas, od kiedy znale�li�my si� w lasach na p�nocnym wschodzie. No, a teraz co� zjedzmy i...
� Ale dlaczego? Ptaki si� tak nie zachowuj�. Czemu by mia�y to robi�?
� Uwa�am, �e tropi� nas dla kogo� � powiedzia� Richard. � A dok�adniej, uwa�am, �e kto� je wykorzystuje do polowania na nas.
Kahlan zna�a w Midlandach r�ne osoby � od prostych ludzi mieszkaj�cych na pustkowiu do mo�nych mieszkaj�cych w wielkich miastach � kt�re polowa�y z soko�ami. Jednak to by�o co� zupe�nie innego. Chocia� nie ca�kiem pojmowa�a, o co chodzi Richardowi, a jeszcze mniej rozumia�a powody, kt�re go o tym przekona�y, to wiedzia�a, �e nie mia� na my�li tradycyjnego sensu tych s��w.
Jennsen nagle co� sobie u�wiadomi�a i przesta�a pi�.
� To dlatego rzuca�e� kamyki na oczyszczone przez wiatr odcinki szlaku.
Richard potwierdzi� u�miechem. Wzi�� buk�ak, kt�ry odda�a mu Kahlan. Napi� si�, a Cara �ypn�a na niego chmurnie.
� Rzuca�e� kamyki na szlak? Po co?
Jennsen ochoczo za niego odpowiedzia�a:
� Wiatr zwiewa wszystko z nieos�oni�tej ska�y. A on robi� to po to, �eby kamyki rzucone na te ods�oni�te miejsca zachrz�ci�y pod stopami tego, kto chcia�by podej�� w ciemno�ci.
� Naprawd�? � Cara spojrza�a pytaj�co na Richarda.
Wzruszy� ramionami i poda� jej buk�ak, �eby nie musia�a si� dogrzebywa� swojego pod pustynnym strojem.
� Takie dodatkowe zabezpieczenie, na wypadek gdyby kto� by� blisko i nie by� do�� uwa�ny. Ludzie czasami nie spodziewaj� si� najprostszych rzeczy i przez to wpadaj�.
� Ale nie ty � stwierdzi�a Jennsen, zawieszaj�c buk�ak na ramieniu. � Ty my�lisz o najdrobniejszych szczeg�ach.
Richard za�mia� si� cicho.
� Je�li s�dzisz, Jennsen, �e nie pope�niam b��d�w, to si� mylisz. Niebezpiecznie jest zak�ada� g�upot� tych, kt�rzy ci� chc� skrzywdzi�, i nie zaszkodzi rozrzuci� troch� �wiru, na wypadek gdyby kto� sobie my�la�, �e mo�e si� bezszelestnie podkra�� noc� po wysmaganej wiatrem skale. � Zapatrzy� si� na zachodni horyzont, na kt�rym gwiazdy jeszcze nie zab�ys�y, i z jego twarzy znikn�o rozbawienie. � Ale obawiam si�, �e rozrzucone na ziemi kamyki na nic si� zdadz� przeciwko oczom patrz�cym z ciemnego nieba. � Spojrza� na Jennsen i rozchmurzy� si�, jakby sobie przypomnia�, �e to do niej m�wi. � Ka�dy pope�nia b��dy.
Cara otar�a krople wody z szelmowsko u�miechni�tych ust i odda�a Richardowi jego buk�ak.
� Lord Rahl stale pope�nia b��dy, a zw�aszcza te najg�upsze. To dlatego ci�gle musz� si� trzyma� blisko niego.
� Czy�by, panno perfekcjonistko? � zbeszta� j�, odbieraj�c buk�ak. � Mo�e gdyby� nie �pomaga�a� mi unikn�� k�opot�w, to by nas nie �ledzi�y czarnosterne chy�oloty.
� A c� innego mog�am zrobi�? � wybuchn�a Mord-Sith. � Stara�am si� chroni� was obydwoje... stara�am si� pom�c. � Jej u�miech znikn��. � Tak mi przykro, lordzie Rahlu.
Richard westchn��.
� Wiem � przyzna�, uspokajaj�co �ciskaj�c jej rami�. � Co� wymy�limy. � Ponownie zwr�ci� si� do Jennsen: � Ka�dy pope�nia b��dy. A o charakterze osoby �wiadczy to, jak sobie z nimi radzi.
Dziewczyna zastanowi�a si� nad tym i potakn�a.
� Mama zawsze si� ba�a, �e pope�ni b��d, przez kt�ry umrzemy. Robi�a co� takiego jak ty teraz, na wypadek gdyby ludzie ojca starali si� do nas podkra��. Zawsze mieszka�y�my w lasach, wi�c by�y to suche ga��zki, a nie kamyki. Cz�sto je wok� nas rozrzuca�a. � Poci�gn�a pukiel rudych w�os�w i zapatrzy�a si� w mroczne wspomnienia. � Pada�o tej nocy, kt�rej przyszli. Gdyby nast�pili na patyki, to by ich nie us�ysza�a. � Przesun�a dr��cymi palcami po srebrnej r�koje�ci miecza zatkni�tego za pas. � Byli wielcy i zaskoczyli j�, a i tak powali�a jednego, zanim...
Rahl Pos�pny chcia� �mierci Jennsen, bo urodzi�a si� pozbawiona daru. Wszyscy w�adcy z tej linii rodu zabijali takie potomstwo. Richard i Kahlan uwa�ali, �e ka�dy ma prawo do �ycia i �e nie wolno go tego pozbawia�.
Jennsen popatrzy�a na brata pe�nymi udr�ki oczami.
� Powali�a jednego, zanim j� zabili.
Richard j� przytuli�. Rozumieli, jaka to okrutna strata. Cz�owiek, kt�ry troskliwie wychowa� Richarda, zgin�� z r�k Rahla Pos�pnego. Rahl Pos�pny nakaza� wymordowa� wszystkie Spowiedniczki. Lecz ci, kt�rzy zabili matk� Jennsen, byli �o�nierzami Imperialnego �adu przys�anymi, �eby j� oszuka�. Mieli zabi�, by uwierzy�a, �e to Richard nastaje na jej �ycie.
Kahlan ogarn�a fala rozpaczliwej bezsilno�ci. Wiedzia�a, jak to jest by� sam�, przera�on�, obezw�adnion� przez silnych m�czyzn, ��dnych krwi i niezachwianie przekonanych, �e zbawienie ludzi wymaga rzezi.
� Wszystko bym da�a, �eby si� dowiedzia�a, �e to nie ty nas�a�e� tych ludzi. � Cichy g�os Jennsen zdradza�, czym by�o do�wiadczenie takiej straty i przyt�aczaj�cej samotno�ci, jaka z niej wynikn�a. � Tak bym chcia�a, �eby mama pozna�a prawd�, dowiedzia�a si�, jacy naprawd� jeste�cie.
� Jest z dobrymi duchami, nareszcie spokojna � wyszepta�a wsp�czuj�co Kahlan, chocia� teraz mia�a powody w�tpi� w zasadno�� tego stwierdzenia.
Jennsen skin�a g�ow�, otar�a palcami policzek.
� Jaki b��d pope�ni�a�, Caro? � spyta�a w ko�cu.
Cara � wcale nie rozgniewana pytaniem zadanym z tak niewinnym zrozumieniem � odpowiedzia�a spokojnie:
� To si� ��czy z owym ma�ym problemem, o kt�rym wcze�niej wspomnieli�my.
� Masz na my�li t� rzecz, kt�rej powinnam dotkn��?
Kahlan ujrza�a w po�wiacie w�skiego sierpa ksi�yca, �e Cara zn�w si� nachmurzy�a.
� I to im szybciej, tym lepiej.
Richard potar� palcami czo�o.
� Nie jestem tego taki pewny.
Kahlan r�wnie� uwa�a�a, �e Cara zbytnio to upraszcza. Mord-Sith wyrzuci�a w g�r� ramiona.
� Ale� lordzie Rahlu, nie mo�emy tego tak zostawi�...
� Rozbijmy ob�z, zanim si� zrobi za ciemno � spokojnie nakaza� Richard. � Teraz potrzebujemy strawy i snu.
Cara cho� raz uzna�a, �e jego polecenie jest sensowne, i nie sprzeciwi�a si�. Kiedy wcze�niej samotnie wyruszy� na zwiady, powiedzia�a Kahlan, �e martwi si� widocznym zm�czeniem Richarda, i doda�a, �e nie powinni go tej nocy budzi� na wart�, skoro jest ich tylu.
� Sprawdz� okolic� � oznajmi�a Mord-Sith � i upewni� si�, �e �adne z tych ptaszysk nie siedzi na skale i nie gapi si� na nas tymi czarnymi �lepiami.
Jennsen rozejrza�a si�, jakby si� ba�a, �e z ciemno�ci m�g�by nadlecie� jaki� czarnosterny chy�olot.
Richard skwitowa� zamierzenia Cary niedba�ym potrz��ni�ciem g�ow�.
� Na razie wszystkie odlecia�y.
� M�wi�e�, �e was �ledz� � odezwa�a si� Jennsen, g�adz�c szyj� Betty, tr�caj�cej j� nosem i szukaj�cej pociechy. Bli�ni�ta nadal kry�y si� pod kr�g�ym brzuchem matki. � A� do tej pory ich nie zauwa�y�am. Nie by�o ich w pobli�u ani wczoraj, ani dzisiaj. Nie pokazywa�y si� a� do tego wieczoru. Je�eli naprawd� was �ledz�, to nie powinny znika� na tak d�ugo. Ca�y czas powinny si� trzyma� blisko was.
� Mog� nas zostawi� na jaki� czas, �eby zapolowa� albo �eby�my zacz�li w�tpi� w nasze podejrzenia co do ich zamiar�w, no i �atwo nas odnale�� nawet wtedy, gdyby�my si� nie zatrzymali. Oto przewaga, jak� maj� czarnosterne chy�oloty: nie musz� nas bez przerwy obserwowa�.
Jennsen wspar�a si� pi�ciami pod boki.
� No, to jak, u licha, mo�ecie by� tacy pewni, �e was �ledz�? � Skin�a d�oni� ku ciemno�ci za plecami. � Cz�sto widujecie ten sam gatunek ptak�w. Widzicie kruki, wr�ble, g�si, zi�by, kolibry, go��bie. Sk�d wiecie, �e to w�a�nie czarnosterne chy�oloty was �ledz�, a nie kt�re� z tych ptak�w?
� Ja to wiem � rzek� Richard, odwracaj�c si� i ruszaj�c ku wozowi. � Wypakujmy rzeczy i rozbijmy ob�z.
Kahlan chwyci�a Jennsen za rami�, gdy ta ju� mia�a p�j�� za Richardem i ponowi� zastrze�enia.
� Daj mu ju� spok�j, Jennsen, dobrze? Przynajmniej w tej sprawie.
Kahlan by�a zupe�nie pewna, �e czarnosterne chy�oloty naprawd� ich �ledz�, lecz tu nie chodzi�o o jej pewno�� co do tego. Ufa�a s�owu Richarda w takich sprawach. Sama zna�a si� na sprawach pa�stwowych, etykiecie, ceremonii i panowaniu. Pozna�a rozmaite kultury, genez� zadawnionych spor�w mi�dzy krainami, dzieje traktat�w. M�wi�a wieloma j�zykami, w tym i pokr�tn� mow� dyplomatyczn�. W takich sprawach to Richard polega� na jej s�owie.
Jednak w przypadku tak dziwacznym jak �ledz�ce ich ptaszyska nie zamierza�a kwestionowa� zdania Richarda.
Kahlan wiedzia�a r�wnie�, �e on si� jeszcze nie dowiedzia� wszystkiego. Ju� przedtem go takiego widywa�a � dalekiego i zamkni�tego w sobie � kiedy stara� si� poj�� donios�e prawid�owo�ci i zwi�zki pomi�dzy szczeg�ami, kt�re tylko on dostrzega�. Wiedzia�a, �e nie nale�y mu wtedy przeszkadza�. Domaganie si� od niego odpowiedzi, zanim sam je pozna, jedynie mu przeszkadza�o, odrywa�o go od tego, co musia� zrobi�.
Jennsen, wpatruj�c si� w plecy odchodz�cego Richarda, zmusi�a si� wreszcie do u�miechu na zgod�. Wtem szeroko otworzy�a oczy, jakby przysz�a jej do g�owy inna my�l. Pochyli�a si� ku Kahlan i wyszepta�a:
� Czy tu chodzi o magi�?
� Nie wiemy, o co tu chodzi.
Jennsen skin�a g�ow�.
� Pomog�. Chc� pom�c, jak tylko zdo�am.
Spowiedniczka chwilowo zatrzyma�a dla siebie swoje troski. Na znak wdzi�czno�ci otoczy�a ramieniem barki m�odej kobiety i poprowadzi�a j� ku wozowi.
ROZDZIA� 3
W bezkresnej, milcz�cej pustce nocy Kahlan dobrze s�ysza�a, jak na uboczu Friedrich przemawia do koni. Poklepywa� je po �opatce lub przesuwa� d�oni� po ich bokach, oporz�dzaj�c je i p�taj�c na noc. Ciemno�� przes�ania�a ja�owy bezkres, a za spraw� swojskiej troski o zwierz�ta obce miejsce by�o mniej z�owrogie.
Friedrich by� starszym, skromnym m�czyzn� �redniego wzrostu. Pomimo swego wieku zdecydowa� si� na d�ug� i ci�k� wypraw� do Starego �wiata, �eby odszuka� Richarda. Wyruszy� w t� podr�, �eby dostarczy� wa�nych informacji, wkr�tce po �mierci �ony. Ogromny smutek po tej stracie wci�� jeszcze ocienia� jego �agodn� twarz. Kahlan s�dzi�a, �e ju� zawsze tak b�dzie.
W przy�mionym �wietle dostrzeg�a, �e Jennsen si� u�miechn�a, kiedy Tom na ni� spojrza�. Wielki, jasnow�osy D�Hara�czyk rozja�ni� si� ch�opi�cym u�miechem na widok Jennsen, lecz raz-dwa wr�ci� do pracy. Wyci�ga� �piwory spod koz�a. Przekroczy� le��ce na wozie pakunki i poda� �piwory Richardowi.
� Nie ma drew na ognisko, lordzie Rahlu. � Tom wspar� stop� na tylnej �ciance wozu i z�o�y� r�k� na ugi�tym kolanie. � Ale, gdyby� chcia�, mam troch� w�gla drzewnego do gotowania.
� Przede wszystkim chcia�bym, �eby� przesta� nazywa� mnie �lordem Rahlem�. Je�li si� tak do mnie odezwiesz przy nieodpowiednich ludziach, wpadniemy w spore tarapaty.
Tom u�miechn�� si� i poklepa� ozdobne �R� na srebrnej r�koje�ci zatkni�tego za pas no�a.
� Nie trap si�, lordzie Rahlu. Stal przeciwko stali.
Richard westchn��, us�yszawszy t� cz�sto powtarzan� maksym� m�wi�c� o wi�zi ��cz�cej D�Hara�czyk�w z ich lordem Rahlem. Tom i Friedrich obiecali, �e przy ludziach poniechaj� tytu�owania Richarda i Kahlan. Jednak trudno im by�o zmieni� wieloletnie nawyki i Kahlan zdawa�a sobie spraw�, �e dziwnie si� czuj�, pomijaj�c tytu�y, kiedy w pobli�u nie ma obcych.
� �yczysz sobie ogienka, �eby co� ugotowa�? � zapyta� Tom, podaj�c ostatni �piw�r.
� Wydaje mi si�, �e w tym skwarze obejdziemy si� bez dodatkowego podgrzewania. � Richard po�o�y� �piwory na wy�adowanych wcze�niej workach owsa. � Poza tym wol� nie marnowa� czasu. Chcia�bym, �eby�my wyruszyli o brzasku, a potrzebny nam solidny wypoczynek.
� Co do tego musz� ci przyzna� racj�. � Olbrzymi Tom wyprostowa� si�. � Nie podoba mi si�, �e jeste�my na otwartym terenie, gdzie tak �atwo nas dostrzec.
Richard szerokim gestem wskaza� pociemnia�e niebo.
Tom nieufnie spojrza� w g�r�. Z oci�ganiem skin�� g�ow� i zacz�� szuka� narz�dzi do naprawy uprz�y i drewnianych wiader do pojenia koni. Richard postawi� stop� na szprysze tylnego ko�a wozu i wspi�� si� na g�r�, �eby mu pom�c.
Tom � nie�mia�y, lecz pogodny � zjawi� si� poprzedniego dnia, wkr�tce po tym, jak spotkali Jennsen. Wygl�da� na kupca wioz�cego towary na sprzeda�. Kahlan i Richard dowiedzieli si�, �e w�z wype�niony towarami pozwala� mu podr�owa�, gdzie i kiedy chcia�, w rzeczywisto�ci jednak nale�a� do tajnego ugrupowania strzeg�cego lorda Rahla przed knowaniami i zagro�eniami.
Jennsen pochyli�a si� ku Kahlan i powiedzia�a cicho:
� Po s�pach nawet z daleka poznasz, gdzie le�y zdobycz. Poznasz to po tym, jak ko�uj� i si� zbieraj�. Pewnie tak samo jest z chy�olotami. Kto� mo�e je dostrzec z daleka i b�dzie wiedzie�, �e poni�ej co� jest.
Kahlan zmilcza�a to. Bola�a j� g�owa, by�a g�odna i chcia�a spa�, a nie rozprawia� o rzeczach, o kt�rych nic nie mog�a powiedzie�. Ciekawa by�a, ile razy Richard my�la� o jej natarczywych pytaniach tak, jak ona teraz o dopytywaniu si� Jennsen. W duchu obieca�a sobie, �e spr�buje by� cho� w po�owie tak cierpliwa, jak zawsze by� Richard.
� Problem w tym � podj�a Jennsen rzeczowo � jak kto� zdo�a�by nak�oni� ptaki, �eby... no wiesz, ko�owa�y nad wami jak s�py nad padlin�, by m�g� po tym pozna�, gdzie jeste�cie. � Znowu si� nachyli�a i szepn�a, dla pewno�ci, �e Richard jej nie us�yszy: � Mo�e u�yto magii, �eby lecia�y za konkretnymi lud�mi.
Cara wbi�a w Jennsen mordercze spojrzenie. Kahlan leniwie zastanawia�a si�, czy Mord-Sith zdzieli siostr� Richarda, czy te� oka�e wyrozumia�o��, bo to jednak rodzina. Rozmowy o magii, a ju� zw�aszcza o zwi�zanym z ni� zagro�eniu dla Richarda lub Kahlan, ogromnie Car� irytowa�y. Mord-Sith by�y nieustraszone w obliczu �mierci, lecz nie lubi�y magii i nie waha�y si� tego demonstrowa�.
Taka wrogo�� wobec magii by�a charakterystyczna dla Mord-Sith � potrafi�y one zaw�adn�� moc� obdarzonych darem i zniszczy� tych�e ich w�asn� magi�. Mord-Sith poddawano straszliwej tresurze, �eby sta�y si� bezlitosne. Dopiero Richard uwolni� je od tych okropie�stw.
Kahlan doskonale pojmowa�a, �e je�eli chy�oloty naprawd� ich �ledz�, to dzieje si� to za spraw� jakiego� zakl�cia. A wynikaj�ce z tego problemy ogromnie j� niepokoi�y.
Nie zacz�a roztrz�sa� owej sprawy, wi�c Jennsen spyta�a:
� A czemu wed�ug ciebie kto� mia�by wykorzystywa� chy�oloty do �ledzenia was?
Kahlan spojrza�a na m�od� kobiet�.
� Jeste�my w samym �rodku Starego �wiata, Jennsen. Trudno si� dziwi�, �e kto� nas �ledzi na wrogich ziemiach.
� Pewnie masz racj� � przyzna�a dziewczyna. � Tak mi si� jednak zdaje, �e w tym si� kryje co� wi�cej. � Rozmasowa�a ramiona, jakby pomimo skwaru ogarn�� j� ch��d. � Nawet nie masz poj�cia, jak bardzo imperator Jagang chce was pojma�.
Spowiedniczka u�miechn�a si� do siebie.
� O, chyba jednak wiem.
Jennsen przygl�da�a si� Richardowi, nalewaj�cemu wody do wiader ze stoj�cych na wozie beczek. Pochyli� si� i poda� jedno z wiader Friedrichowi. Konie nadstawi�y uszu i te� si� bacznie przygl�da�y, ogromnie spragnione. Betty r�wnie� patrzy�a; ko�l�tka ssa�y, a ona zamecza�a, daj�c zna�, �e i jej si� chce pi�. Richard nape�ni� wiadra, a potem nabra� wody do swojego buk�aka.
Jennsen potrz�sn�a g�ow� i zn�w spojrza�a Kahlan w oczy.
� Imperator Jagang podst�pem sk�oni� mnie do my�lenia, �e Richard chce mojej �mierci. � Obejrza�a si� na zaj�tych swoj� prac� m�czyzn i doda�a: � By�am przy Jagangu, kiedy zaatakowa� Aydindril.
Kahlan serce podesz�o do gard�a, gdy z ust naocznego �wiadka us�ysza�a, �e �w okrutnik najecha� miasto, w kt�rym sp�dzi�a dzieci�stwo. Mia�a wra�enie, �e nie zniesie odpowiedzi na swoje pytanie, a jednak musia�a je zada�:
� Czy on zniszczy� miasto?
Kiedy Richarda pojmano i zabrano od niej, Kahlan z Car� u boku poprowadzi�a d�hara�sk� armi� przeciwko hordom naje�d�c�w ze Starego �wiata. Miesi�c po miesi�cu walczyli z przewa�aj�cym przeciwnikiem, wycofuj�c si� przez Midlandy. Kiedy przegrali walk� o Midlandy, min�� akurat rok, odk�d ostatni raz widzia�a Richarda; jej ukochany przepad� bez wie�ci. W ko�cu si� dowiedzia�a, gdzie jest, i razem z Car� pospiesznie wyruszy�y na po�udnie, do Starego �wiata. Zjawi�y si� na miejscu akurat wtedy, gdy Richard wywo�a� rewolucj� w samym sercu rodzinnych ziem Jaganga. Przed odej�ciem na po�udnie Kahlan ewakuowa�a wszystkich z Aydindril � Pa�ac Spowiedniczek opu�cili wszyscy, dla kt�rych by� domem. Wa�ne by�o �ycie, a nie miejsce.
� Nie mia� okazji zniszczy� miasta � odpar�a Jennsen. � Jak dotarli�my do Pa�acu Spowiedniczek, imperator Jagang my�la�, �e osaczy� ciebie i Richarda. Ale przed pa�acem czeka�a w��cznia z g�ow� umi�owanego duchowego przewodnika imperatora, Brata Nareva. � Znacz�co zni�y�a g�os: � Jagang znalaz� do��czon� do g�owy wiadomo��.
Kahlan dobrze pami�ta�a dzie�, kiedy Richard wys�a� w d�ug� podr� na p�noc g�ow� owego niegodziwego cz�owieka i wiadomo�� dla Jaganga: �Pozdrowienia od Richarda Rahla�. Powiedzia�a to g�o�no.
� W�a�nie � potwierdzi�a Jennsen. � Nie masz poj�cia, jak si� Jagang w�ciek�. � Zamilk�a na chwil�, �eby si� upewni�, �e Kahlan zwr�ci uwag� na jej ostrze�enie. � Jest got�w na wszystko, byle dopa�� ciebie i Richarda.
Kahlan wcale nie potrzebowa�a ostrze�e� dziewczyny przed Jagangiem.
� Kolejny pow�d, �eby st�d znikn�� i gdzie� si� ukry� � odezwa�a si� Cara.
� A chy�oloty? � przypomnia�a jej Matka Spowiedniczka.
Mord-Sith wymownie spojrza�a na Jennsen i odpar�a cicho:
� Je�eli uporamy si� z reszt�, to mo�e i ten problem zniknie.
Zadaniem Cary by�o strzec Richarda. Najch�tniej schowa�aby go w jakiej� dziurze i trzyma�a tam, gdyby by�a pewna, �e to go przed wszystkim uchroni.
Jennsen czeka�a, przygl�daj�c si� im obu. Kahlan wcale nie by�a pewna, czy m�oda kobieta zdo�a cokolwiek zrobi�. Richard przemy�la� wszystko i nabra� powa�nych w�tpliwo�ci. Chocia� Kahlan i bez nich bardzo sceptycznie do tego podchodzi�a. Jednak...
� Mo�e � powiedzia�a do Cary.
� Je�eli mog� co� zrobi�, zrobi� to. � Jennsen przesuwa�a w palcach guzik sukienki. � Richard nie s�dzi, �e mog� pom�c. Nie wiedzia�by, gdyby si� to ��czy�o z magi�? Jest czarodziejem, powinien si� zna� na magii.
Kahlan westchn�a. To wcale nie by�o takie proste.
� Richard wychowa� si� w Westlandzie, daleko od Midland�w i jeszcze dalej od D�Hary. Wzrasta� w izolacji od reszty Nowego �wiata, nie maj�c poj�cia o swym darze. I nadal niewiele o nim wie, mimo tego, czego si� nauczy� i czego dokona�.
Ju� o tym m�wi�y Jennsen, ale niedowierza�a. Najwyra�niej podejrzewa�a, �e przesadzaj�, opowiadaj�c jej o nieobznajomieniu Richarda z w�asnym darem. W ko�cu starszy brat w jednej chwili wyzwoli� j� z koszmaru dr�cz�cego Jennsen przez ca�e �ycie. Tak g��boka przemiana najwyra�niej wydawa�a si� magiczna komu�, kto pozbawiony by� najdrobniejszej iskierki daru.
� Skoro Richard wie o magii tak ma�o, jak twierdzicie � Jennsen wreszcie dotar�a do za�o�onego celu � to mo�e nie powinny�my si� a� tak bardzo przejmowa� tym, co on o tym my�li. Mo�e zwyczajnie nic mu nie m�wmy, tylko id�my tam, a ja zrobi� to, czego chce ode mnie Cara, �eby rozwi�za� wasze problemy i �eby�cie si� pozbyli chy�olot�w.
Tu� obok Betty z zadowoleniem wylizywa�a swoje bielutkie bli�ni�ta. Skwarny mrok i panuj�ca wok� g�ucha cisza zdawa�y si� r�wnie bezkresne jak sama �mier�.
Kahlan spokojnie zacisn�a palce na ko�nierzu Jennsen.
� Dorasta�am, chodz�c po Wie�y Czarodzieja i Pa�acu Spowiedniczek. Sporo wiem o magii. � Przyci�gn�a ku sobie m�od� kobiet�. � Dlatego chc� ci� ostrzec, �e takie naiwne pomys�y w tak niebezpiecznych sprawach mog� z �atwo�ci� doprowadzi� do �mierci ludzi. Rzecz jasna, zawsze istnieje mo�liwo��, �e jest to tak proste, jak my�lisz, ale najprawdopodobniej jest to bardziej skomplikowane, ni� potrafisz sobie wyobrazi�, i ka�da pochopna pr�ba mog�aby doprowadzi� do wybuchu, kt�ry zniszczy�by nas wszystkich. A nale�y jeszcze doda� do tego obawy o to, jak kto� taki jak ty, pozbawiony nawet iskierki daru, przed kim ostrzega staro�ytna ksi��ka, kt�r� dosta� Richard, m�g�by wp�yn�� na ca�o�� procesu. Niekiedy pozostaje tylko natychmiastowe dzia�anie, ale i wtedy musisz dok�adnie oceni� sytuacj�, korzystaj�c z ca�ego swojego do�wiadczenia i wszystkich posiadanych informacji. Dop�ki jednak jest wyb�r, to w sprawach magii zaczynasz dzia�a� dopiero wtedy, kiedy si� ca�kowicie upewnisz co do konsekwencji. Nigdy nie ryzykujesz w ciemno.
Kahlan a� nazbyt dobrze wiedzia�a, jak prawdziwe s� te s�owa. Jednak Jennsen nie wygl�da�a na przekonan�.
� Ale je�li on naprawd� ma�o wie o magii, to wszystkie jego obawy mog� tylko...
� Sz�am przez wymar�e miasta, mija�am okaleczone cia�a m�czyzn, kobiet i dzieci wyznaczaj�ce �lad przemarszu wojsk Imperialnego �adu. Widzia�am m�odsze od ciebie kobiety, kt�re pope�nia�y bezwiedne, niewinne omy�ki, a potem przykuwane by�y do pala i przez wiele dni wykorzystywane przez bandy �o�nierzy, na koniec za� zadr�czane na �mier� dla zabawy �o�dak�w, czerpi�cych wynaturzon� rozkosz z gwa�cenia umieraj�cej kobiety.
Kahlan z ca�ej si�y zacisn�a z�by, bo pami�� bezlito�nie ukazywa�a jej te wszystkie okropie�stwa. Mocniej zwar�a palce na ko�nierzu Jennsen.
� Wszystkie moje siostry Spowiedniczki zgin�y w taki w�a�nie spos�b, a one zna�y swoj� moc i wiedzia�y, jak si� ni� pos�ugiwa�. Wiedzieli o tym r�wnie� ci, kt�rzy je pojmali, i wykorzystali t� wiedz� przeciwko nim. Moja najbli�sza przyjaci�ka umar�a na moich r�kach, kiedy ci ludzie z ni� sko�czyli. Tacy jak oni czcz� �mier�, �ycie nic dla nich nie znaczy. I to w�a�nie tego pokroju ludzie zamordowali twoj� matk�. Ludzie, kt�rzy i nas zabij�, je�eli pope�nimy b��d. To tacy jak oni zastawiaj� na nas pu�apki, r�wnie� magiczne. A co do tego, �e Richard tak ma�o wie o magii... niekiedy wykazuje w najprostszych sprawach tak� niewiedz�, �e ledwo mog� w to uwierzy� i musz� sobie przypomina�, �e r�s�, nie maj�c poj�cia o swoim darze, �e nikt go niczego o magii nie uczy�. Staram si� by� cierpliwa i nakierowywa� go najlepiej, jak potrafi�. Bardzo powa�nie traktuje moje s�owa. Kiedy indziej za� podejrzewam, �e pojmuje takie z�o�ono�ci magii, kt�re ani mnie, ani nikomu innemu jeszcze w og�le nie przysz�y do g�owy, kt�rych istnienia nawet nie podejrzewali�my. W takich sprawach sam musi by� swoim przewodnikiem. Odpowiadamy za �ycie wielu ludzi, wi�c nie mo�emy sobie pozwoli� na pope�nianie b��d�w przez nieuwag�, a ju� zw�aszcza w sprawach zwi�zanych z magi�. Jako Matka Spowiedniczka nie mog� dopu�ci�, by czyja� lekkomy�lna zachcianka narazi�a tych ludzi na niebezpiecze�stwo. Rozumiesz?
Kahlan miewa�a koszmarne sny o tym, co widzia�a, o ludziach, kt�rych pojmano, o tych, kt�rzy pope�nili b��d i zap�acili za� �yciem. Nie by�a wiele starsza od Jennsen, lecz dzieli�y je nie tylko te lata. Mocno szarpn�a trzymanym w gar�ci ko�nierzem dziewczyny.
� Rozumiesz?
Jennsen prze�kn�a �lin� i wyba�uszy�a na ni� oczy.
� Tak, Matko Spowiedniczko. � Wreszcie spu�ci�a wzrok.
I dopiero wtedy Kahlan j� pu�ci�a.
ROZDZIA� 4
� G�odne jeste�cie? � zawo�a� do trzech kobiet Tom.
Richard zdj�� z wozu latarni�, zapali� j� za pomoc� krzesiwa i postawi� na skalnej p�ce. Obrzuci� podejrzliwym spojrzeniem trzy zbli�aj�ce si� kobiety, lecz najwyra�niej wola� si� nie odzywa�.
Kahlan usiad�a obok niego, a Tom poda� mu pierwszy kawa�ek d�ugiej kie�basy. Richard odm�wi�, lecz Kahlan ch�tnie go przyj�a. Tom odci�� nast�pny kawa�ek i poda� go Carze, a potem kolejny Friedrichowi.
Jennsen podesz�a do wozu i grzeba�a w swoim plecaku. Kahlan pomy�la�a, �e pewnie chce by� chwil� sama, �eby si� pozbiera�. Zdawa�a sobie spraw�, jak szorstko brzmia�y jej s�owa, lecz nie mog�a sobie pozwoli� na mydlenie dziewczynie oczu mi�ymi k�amstewkami.
Betty, uspokojona blisko�ci� Jennsen, u�o�y�a si� obok Rusty, rudej klaczy swojej pani. By�y dobrymi przyjaci�kami. Pozosta�e konie cieszy�y si� z tych odwiedzin i �ywo interesowa�y jej ko�l�tkami; obw�chiwa�y je, jak tylko podchodzi�y wystarczaj�co blisko.
Podesz�a Jennsen, wyjmuj�c marchewk�, i Betty natychmiast si� poderwa�a. Energicznie macha�a ogonkiem. Konie zar�a�y i potrz�sn�y �bami, maj�c nadziej�, �e i im si� co� dostanie. Ka�dy dosta� swoj� cz�stk� i zosta� podrapany za uchem.
Gdyby rozpalili ognisko, to pewnie ugotowaliby gulasz, ry� albo fasol�, upiekli bezdro�d�owy chleb, a mo�e i zrobili smaczn� zup�. Chocia� Kahlan by�a bardzo g�odna, czu�a, �e nie mia�aby si�y gotowa�, i ch�tnie zadowoli�a si� tym, co by�o pod r�k�. Jennsen wydoby�a z plecaka paski suszonego mi�sa i cz�stowa�a wszystkich. Richard i jej odm�wi� � jad� twarde suchary podr�ne, orzechy i suszone owoce.
� Czemu nie chcesz �adnego mi�sa? � zapyta�a Jennsen, siadaj�c naprzeciwko niego na �piworze. � Powiniene� zje�� co� konkretnego.
� Nie jadam mi�sa. Odk�d obudzi� si� we mnie dar.
Jennsen w zadziwieniu zmarszczy�a nos.
� A czemu� to dar nie pozwala ci je�� mi�sa?
Richard podpar� si� na �okciu i przez chwil� patrzy� w gwiazdy, szukaj�c odpowiednich s��w.
� R�wnowaga w przyrodzie � odezwa� si� w ko�cu � wynika z wzajemnego oddzia�ywania wszystkiego, co istnieje. We� pod uwag�, jak ustala si� r�wnowaga pomi�dzy drapie�nikami a ich zdobycz�. Gdyby drapie�niki by�y zbyt liczne i zjad�y ca�� swoj� zdobycz, to i one w ko�cu pomar�yby z g�odu. Brak r�wnowagi by�by gro�ny tak dla jednych, jak i dla drugich: ich �wiat by si� sko�czy�. Wytworzy�a si� mi�dzy nimi r�wnowaga, bo dzia�aj� zgodnie ze swoj� natur�. Owa r�wnowaga nie jest rezultatem ich �wiadomego wyboru. Ludzie s� inni. Je�eli nie b�dziemy �wiadomie do tego d��y�, mo�emy nie osi�gn�� stanu r�wnowagi, od kt�rej cz�sto zale�y nasze prze�ycie. Je�eli chcemy zachowa� �ycie, musimy si� nauczy� pos�ugiwa� umys�em, nauczy� si� my�le�. Uprawiamy ro�liny, polujemy, �eby chroni� si� futrami od zimna, albo hodujemy owce, strzy�emy je i uczymy si� tka� materia�y z ich we�ny. Musimy si� nauczy� budowa� schronienie. Ustalamy warto�� jednej rzeczy w por�wnaniu z drug� i wymieniamy to, co sami zrobili�my, na to, czego potrzebujemy, a co inni zrobili, wyhodowali, zbudowali lub upolowali. Dostosowujemy nasze pragnienia do tego, co wiemy o rzeczywisto�ci. Kierujemy si� dobrze poj�tym w�asnym interesem, a nie ch�ci� spe�nienia chwilowej zachcianki, bo wiemy, �e na d�u�sz� met� to w�a�nie jest dla nas korzystniejsze. Uk�adamy w kominku drwa i rozpalamy ogie�, �eby nie marzn�� w zimow� noc, lecz jakkolwiek by�my marzli, nie rozpalamy zbyt wielkiego ognia, �eby nasze schronienie si� nie spali�o, kiedy si� ju� rozgrzejemy i za�niemy.
� Ale ludzie kieruj� si� tak�e kr�tkowzrocznym egoizmem, chciwo�ci� i ��dz� w�adzy. Zabijaj�. � Jennsen wskaza�a w mrok. � Popatrz tylko, co robi Imperialny �ad i jak na tym korzysta. Za nic maj� prz�dzenie we�ny, budowanie dom�w czy handel. Morduj� ludzi, �eby zdobywa� nowe ziemie. Bior�, co chc�.
� A my stawiamy im op�r. Nauczyli�my si� ceni� �ycie, wi�c walczymy, �eby zn�w zwyci�y� rozs�dek. Stanowimy dla nich przeciwwag�.
� A co to ma wsp�lnego z niejedzeniem mi�sa? � Jennsen odsun�a za ucho pukiel w�os�w.
� M�wiono mi, �e i czarodzieje musz� w swoich dzia�aniach zachowywa� r�wnowag� wzgl�dem swego daru, swojej mocy, siebie. Walcz� z tymi, kt�rzy jak Imperialny �ad niszcz� �ycie, bo nie ma ono dla nich �adnej warto�ci. Jednak przy tym i ja musz� niszczy� to, co dla mnie najcenniejsze, czyli �ycie. Poniewa� m�j dar to dar wojownika, powstrzymywanie si� od jedzenia mi�sa ma r�wnowa�y� �mier�, kt�r� jestem zmuszony zadawa�.
� A co si� stanie, je�eli zjesz mi�so?
Kahlan wiedzia�a, �e po wczorajszym dniu Richard mia� powody do rezygnacji z mi�sa.
� Sama my�l o zjedzeniu mi�sa przyprawia mnie o md�o�ci. Jad�em je, kiedy musia�em, ale staram si� tego unika�, je�li to tylko mo�liwe. Pozbawiona przeciwwagi magia mo�e mie� gro�ne skutki, podobnie jak rozpalenie w kominku zbyt wielkiego ognia.
Kahlan przysz�o na my�l, �e Richard nosi Miecz Prawdy i �e pewnie or� �w te� wymaga odpowiedniego zr�wnowa�enia. Richard s�usznie zosta� mianowany Poszukiwaczem Prawdy przez samego Pierwszego Czarodzieja, Zeddicusa Zu�l Zorandera, swojego dziadka, kt�ry pomaga� go wychowywa� i po kt�rym tak�e odziedziczy� dar. Dar Richarda by� nie tylko dziedzictwem po Rahlach, ale i po Zoranderach. Zaiste r�wnowaga.
Prawomocnie mianowani Poszukiwacze od niemal trzech tysi�cy lat nosili ten sam miecz. Mo�e to, �e Richard rozumia� konieczno�� zachowania harmonii, pozwoli�o mu prze�y� mimo wszelkich przeciwno�ci.
Jennsen odgryz�a kawa�ek suszonego mi�sa, rozmy�laj�c nad tym, co us�ysza�a.
� Czyli skoro musisz walczy� i czasem zabija�, nie mo�esz je�� mi�sa, �eby to zr�wnowa�y�?
Richard skin�� g�ow�, zajadaj�c suszone morele.
� To musi by� okropne mie� dar � stwierdzi�a cicho Jennsen. � Mie� co� tak niszczycielskiego, �e a� trzeba to jako� r�wnowa�y�.
Odwr�ci�a wzrok od szarych oczu Richarda. Kahlan wiedzia�a, jak trudno czasem wytrzyma� jego przenikliwe spojrzenie.
� Te� tak uwa�a�em � odezwa� si� � kiedy obwo�ano mnie Poszukiwaczem i dano miecz, a nawet i potem, kiedy si� przekona�em, �e mam dar. Nie chcia�em daru, nie chcia�em tego, co z posiadania mocy wynika�o, podobnie jak nie chcia�em miecza przez wzgl�d na te moje cechy, kt�rych wed�ug mnie nie powinno si� rozbudza�.
� Ale teraz ani miecz, ani dar ju� ci tak nie przeszkadzaj�?
� Masz n� i pos�ugiwa�a� si� nim. � Richard nachyli� si� ku niej i wyci�gn�� przed siebie r�ce. � Masz r�ce. Czy czujesz odraz� do swojego no�a lub r�k?
� Jasne, �e nie. Ale co to ma wsp�lnego z posiadaniem daru?
� Ja si� zwyczajnie urodzi�em z darem, tak jak si� rodzi m�czyzn� lub kobiet�, z niebieskimi, piwnymi albo zielonymi oczami, czy te� z dwiema r�kami. Nie czuj� odrazy do swoich r�k tylko dlatego, �e ewentualnie m�g�bym kogo� nimi udusi�. To rozum kieruje moimi r�kami. Nie dzia�aj� z w�asnej woli. Taki pomys� oznacza ignorowanie prawdziwej natury ka�dej rzeczy, ignorowanie tego, czym w istocie dana rzecz jest. Je�eli chcesz osi�gn�� harmoni�, powinna� poj�� istot� rzeczy, powinna� naprawd� wszystko zrozumie�.
Kahlan zastanawia�a si�, dlaczego sama nie potrzebuje �adnego zr�wnowa�enia, w przeciwie�stwie do Richarda. Dlaczego by�o to tak wa�ne dla niego, lecz nie dla niej? Chocia� by�a ogromnie �pi�ca, nie potrafi�a zmilcze�.
� Cz�sto wykorzystuj� swoj� moc Spowiedniczki w tym samym celu, �eby zabi�, a nie przeciwwa�� tego unikaniem mi�sa.
� Siostry �wiat�a twierdz�, �e to magia podtrzymuje zas�on� oddzielaj�c� �wiat �ycia od �wiata �mierci. A dok�adniej, twierdz� one, �e zas�ona jest tutaj � dotkn�� skroni � w tych z nas, kt�rzy maj� dar: w czarodziejach i, w mniejszym stopniu, w czarodziejkach. Twierdz�, �e dla maj�cych dar takie zachowywanie harmonii, r�wnowagi, ma zasadnicze znaczenie, bo to w nas, w naszym darze tkwi owa zas�ona, czyni�c nas swoimi stra�nikami, osobami zachowuj�cymi r�wnowag� mi�dzy �wiatami. By� mo�e maj� racj�.
Mam dar obu magii: addytywnej i subtraktywnej. Mo�e dlatego ze mn� jest inaczej. Mo�e dlatego tak wa�ne jest, �ebym utrzymywa� harmoni� mojego daru.
Kahlan zastanawia�a si�, ile z tego mo�e by� prawd�. Ba�a si� pomy�le�, jak jej dzia�ania mog�y zak��ci� harmoni� magii.
�wiat niszczy� na wiele sposob�w. No, ale nie by�o wyboru.
Cara lekcewa��co pomacha�a przed nimi kawa�kiem suszonego mi�sa.
� Ca�a ta sprawa z przeciwwag� to przes�anie od dobrych duch�w, z tamtego �wiata, �eby lord Rahl sprawy walki pozostawi� nam. Gdyby tak zrobi�, nie musia�by si� przejmowa� r�wnowag� ani tym, co mu wolno, a czego nie wolno zje��. Gdyby si� przesta� wystawia� na �miertelne niebezpiecze�stwo, ta jego r�wnowaga by�aby w porz�dku i m�g�by zje�� calutk� koz�.
Brwi Jennsen pow�drowa�y wysoko.
� Wiesz, co mam na my�li � burkn�a Mord-Sith.
� Mo�e pani Cara ma racj�, lordzie Rahlu � wtr�ci� si� Tom. � Masz ludzi do ochrony. Powiniene� im pozwoli� ci� chroni�, a wtedy m�g�by� wszystkie talenty spo�ytkowa� na bycie lordem Rahlem.
Richard zamkn�� oczy, rozmasowa� palcami skronie.
� Gdybym stale mia� czeka�, a� Cara mnie ochroni, to pewnie musia�bym si� oby� bez g�owy.
Cara wywr�ci�a oczami, widz�c jego u�miech, i zaj�a si� swoim kawa�kiem kie�basy.
Kahlan, przygl�daj�c si� w niewyra�nym �wietle twarzy Richarda �uj�cego ma�y k�s suchara, pomy�la�a, �e on �le wygl�da i �e to co� wi�cej ni� tylko zm�czenie. S�aby blask latarni o�wietla� po�ow� twarzy ch�opaka, pozostawiaj�c reszt� w mroku, jakby by� tu jedynie w po�owie � w po�owie w tym �wiecie, w po�owie w �wiecie mroku, niczym zas�ona pomi�dzy �wiatami. Pochyli�a si� ku niemu i odgarn�a mu w�osy z twarzy, przy okazji dotykaj�c czo�a. By�o rozpalone, ale wszyscy mieli nagrzan� sk�r� i pocili si�. Trudno by�o pozna�, czy ma gor�czk�, no i nie s�dzi�a, �e ma. Przytuli�a d�o� do skraju jego policzka; u�miechn�� si�. Pomy�la�a, �e mo�e si� zatraci� w zachwycie patrzenia mu w oczy. Jego u�miech wr�cz bole�nie radowa� serce. Odwzajemni�a go; u�miechn�a si� do� w spos�b przeznaczony wy��cznie dla niego. Kahlan bardzo pragn�a go poca�owa�, ale wok� zawsze byli jacy� ludzie, a takiego ca�usa nie daje si� w obecno�ci innych.
� Tak trudno to poj�� � powiedzia� Friedrich do Richarda. � To znaczy lorda Rahla dorastaj�cego w nie�wiadomo�ci, �e ma dar. � M�czyzna potrz�sn�� g�ow�. � Trudno to poj��.
� M�j dziadek Zedd ma dar � rzek� Richard, odchylaj�c si� do ty�u. � Chcia� mnie chowa� z dala od magii i, podobnie jak Jennsen, ukrytego tak, �eby Rahl Pos�pny mnie nie dopad�. To dlatego chcia�, �ebym si� wychowywa� w Westlandzie, po drugiej stronie magicznej granicy.
� I tw�j dziadek czarodziej nigdy nie zdradzi�, �e ma dar? � spyta� Tom.
� Nigdy. Dop�ki Kahlan nie zjawi�a si� w Westlandzie. Kiedy teraz si�gam pami�ci� wstecz, u�wiadamiam sobie, ile drobiazg�w �wiadczy�o o tym, �e jest kim� wi�cej, ni� si� wydaje. Ale dorastaj�c, nie mia�em poj�cia. Zawsze wydawa� mi si� czarodziejski, bo wiedzia� wszystko o