6459
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 6459 |
Rozszerzenie: |
6459 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 6459 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6459 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
6459 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Maria Konopnicka
Banasiowa
Niech�e i tobie b�dzie tutaj karta,
Staruszko moja, na kiju oparta.
Co� mnie tak zesz�a w�r�d ciszy i s�o�ca.
Bia�o�ci� swoj� ca�a srebrniej�ca,
Jak schodzi czasem z swojego ukrycia.
Prosta i m�dra w prostocie - my�l �ycia.
Po�udnie by�o ciche i gor�ce. Park �yczakowski we Lwowie zdawa� si� topnie� w
powietrzu rozjarzonym, drgaj�cym od nat�enia promienistych blask�w.
W z�oto-zielonej sieci, spl�tanej z cienkich nitek siej�cego si� wskro�
cienistej lipy s�o�ca, wisia� przede mn� nieruchomo prawie, i bez brz�ku,
omdla�y r�j drobniuchnych muszek; nad niedalekim trawnikiem polatywa�y bia�e
motyle kr�tkim, niskim lotem, zapadaj�c g��boko mi�dzy trawy; �wir b�yszcza�
o�lepiaj�co na krzy�uj�cych si� wprost �awki �cie�kach, a silne, zmieszane wonie
bi�y w powietrze jakby z kadzielnicy. Wszystko to przysz�o nagle po bardzo
�wie�ym i pe�nym ro� rz�snych poranku, gdy s�o�ce, bia�e prawie, wytoczy�o si�
wysoko jak kula, uderzaj�c ca�ym �arem w dysz�c� i spe�nia�a ziemi�. Park by�
pusty. Ci, co tu bywaj� rankiem, ju� odeszli, ci, co szukaj� cienia i ch�odu,
nie przyszli jeszcze. Nat�one gor�co zdawa�o si� wzmaga� w�r�d zupe�nej ciszy,
a oddalone cykania konik�w polnych podobne by�y do lekkiego trzasku
niewidzialnych, podsycaj�cych �ar po�udnia iskier.
Naraz us�ysza�am za sob� po�pieszny stukot kija. Obejrza�em si�. Ku �awce mojej
sz�a drobnym, pospiesznym krokiem ma�a, mocno do ziemi przygi�ta staruszka.
Bia�y jej czepiec ol�niewaj�co srebrzy� si� pod s�o�ce, r�wnie jak bia�a,
skrzy�owana na grubym kaftanie chustka i taki� obszerny fartuch. Jedno jej rami�
obci��one by�o koszem, drugie wyci�ga�o si� miarowo, stukaj�c niewielkim kijem,
kt�ry nogom za podpor� s�u�y�, a i oczom pomaga� mo�e.
Daleko jeszcze by�a, kiedy ju� us�ysza�am jej oddech kr�tki i ci�ki. Widocznie
�pieszy�a do �awki, by spocz�� i kosz na niej postawi�. Wysch�e jej nogi
drepta�y z wielkim wysileniem, pl�cz�c si� coraz pr�dzej i krzywe stawiaj�c
kroki; g�ow� mia�a tak schylon�, �em oblicza jej dojrze� nie mog�a. I ona te�
zapewne nie widzia�a mnie wcale. Dopiero kiedy cie� m�j znalaz� si� tu� przed
ni�, wstrzyma�a si� nagle, rozprostowa�a nieco i twarz podnios�a, ku mnie. Jaka
to by�a sie� zmarszczek! �ycie, co prz�d�o nitki tej sieci, musia�o by� d�ugie,
bardzo d�ugie; musia�o te� nie spoczywa� nigdy. Musia�o ono rankiem przy ogarku
do pracy si� bra�, a ko�czy� j� p� �lepo, o pianiu p�nocnych kur�w. Musia�o na
szare wrzeciono swoje wytarga� z tej piersi wszystkie w��kienka; musia�o ni�
swoj� rwa�, pl�ta� i zn�w rwa�, i zn�w pl�ta�, nie wyg�adzaj�c w�z��w, tylko
�piesz�c, �piesz�c, �piesz�c...
Sta�a tak chwilk�, jakby w zadziwieniu, mrugaj�c ma�ymi, szarymi oczkami, po
czym zn�w si� ruszy�a, do �awki podesz�a i kosz, do po�owy nape�niony
piernikami, o ni� opar�szy odetchn�a g��boko raz i drugi.
- Gor�co - przem�wi�am, aby co� powiedzie�.
- A da� Pan Jezus, da�! - odrzek�a ocieraj�c wysch�� r�k� pot z bladej jak
op�atek twarzy. - Przyparek taki nadszed�, co strach!
- Si�dziecie mo�e troch�?
- I... co ta siada�, prosz� �aski pani! Tak si� aby zepr�. Starocie takiej to i
sie��, i wsta� trudno. Zaraz co�ci w krzy�u trzeszczy...
- Ile� sobie lat liczycie?
- A c� ja ta mam je liczy�, prosz� �aski pani. Pan Jezus je tam beze mnie
liczy... Zawsze� b�dzie tego z osiemdziesi�t chyba... osiemdziesi�t albo i
wi�cej. Tak z pami�ci to trudno wszystko do kupy z�o�y�, ale �e w naszej parafii
ludzie wiedz�... papiery na to s�...
- To�cie nietutejsi, matko?
- Co bym za�, prosz� �aski pani, tutejsza mia�a by�? Z Wadowic jestem, z
miasteczka. A jak�e! Ino, �e teraz osoda si� tam zrobi�a i insze porz�dki s�.
Ale zawsze mnie tam ludzie znaj�. Banasiowa, ta i Banasiowa. Ma�y, du�y o mnie
wie, co i jak.
- I take�cie do Lwowa przyw�drowali?
- A gdzie by ja tam do Lwowa, prosz� �aski pani!Abo mnie to Lw�w co da, abo i
pomo�e? To tam m�odym dobrze ubiega� po �wiecie i pod wiater dmucha�, ale nie na
moje lata! Ino �e tu dzieci mam, niby c�rk�, co za go�dziarzem we fabryce je...
A jak�e! To jak mnie ta �wi�ta ziemia zacz�a do siebie wo�a�, takem do nich na
�mier� �ci�g�a. Zawsze� to u swoich l�ejsze umieranie. Nie daj Bo�e ci�kiego
konania, to cho� s�omy na izbie roz�ciel� i tej duszyczce z grzesznego cia�a
wyj�� dopomog�.
- I dobrze wam u dzieci?
- A c�? Dobrze. Staremu wsz�dzie dobrze, bo ju� od z�ego nie ubiega. Ino �e mi
si� tak nie wyszykowa�o, jakem sobie umy�li�a.
- I z czym�e wam si� tak nie wyszykowa�o?
- Ano, niby z tym umieraniem, prosz� �aski pani. Tu na �mier� do dzieci
�ci�g�am, a tu precz �yj�, taj �yj�. P�cherzynka si�, ot, taka widzi, co to
dmuchn�� i tyla a tu takie twarde �ycie we mnie, co niech r�ka boska broni! Ze
samego pocz�tku to tam kramu �adnego, chwali� Boga, nie by�o. Zameldowali mnie
pi�knie, �adnie; bywa�o, zi�� na robot� do fabryki idzie, c�rka si� po stancji
kr�ci, a ja wedle pieca si�d�, pierza sobie, com ta mia�a zebranego poduszczyn�,
dr�, pacierz m�wi� i onej ostatniej godziny czekam. Czekam miesi�c, czekam dwa,
nic. A� mnie co� przenika z tego czekania. Tak przychodzi raz w niedziel� str�
i powiada: "A wy, Pietrze - niby, �e to zi�ciowi Pietr ze chrztu �wi�tego -
matce kart�-pobyt szykujcie, kiedy u was siedzi". Tak zi�� si� zastanowi� i
powiada: "A si�a� to tam tego?" Tak str� powiada: "A dwa z�ote przez kwarta�."
Ano pocz�stowa� go zi�� tabak�, poszed�. Jak te� poszed�, tak m�wi� ja Pietrowi:
"Na co mi, synku, ta karta-pobyt, kiedy ja tu na �mier� �ci�g�a, nie na �ycie?
Ino we mnie tchu patrze�, bom strasznie md�a na wn�trzu". Tak c�rka si� odzywa:
"Abo i prawda. Co si� ta b�dziesz kosztowa�, kiedy matce dzi� a jutro." Ano tak
my si� wszyscy na jedno zm�wili i cicho, i dobrze. A uderza�y na mnie, prosz�
�aski pani, takie s�abo�cie, takie poty �miertelne, �e to ka�da kosteczka
trz�s�a si� we mnie jak ten li�� na wietrze, a przed oczami jakby kto sadze
sypa�, taka czarno�� sz�a. A drugi raz to jak mnie zacz�o w krzyzie �ama�, to
�eby tam troiste zorze na niebie stan�y, toby cz�owiek do nich g�owy nie wzm�g�
d�wign��. Wi�c takem sobie na rozum bra�a, �e to ta nied�ugie rzeczy ze mn�. Ale
co ta grzeszny cz�owiek mo�e wiedzie�. Zeszed� kwarta�, zeszed� drugi, nic,
precz �yj�. Licho co zjem, na ziemi pod piecem si� prze�pi� i �yj�. A jak�e! A�
mi dziwno. Czy te� tam Pan Jezus - my�l� ja sobie - n�k� swoj� przenaj�wi�tsz�
moj� liczb� przest�pi�, czy co? Tak raz wraca zi�� z roboty, a tu,za nim str�
we drzwi. "B�jcie si� Boga, Pietrze - powiada - c� z t� wasz� matk�? Na �mier�,
m�wicie, �ci�g�a a tu ju� trzeci kwarta� �yj�ca je i karty-pobyt nie p�aci. Ju�
na drugie tyla kary narosn�o. Insze lokatory to tam same za siebie my�l�, ale
wedle suteryn to mnie naczelnik przykaza� za tym patrze�. �eby si� tak
dowiedzia�, toby i mnie, i wam by�a bieda. R�bcie� jaki porz�dek z tym
interesem, albo w t� stron�, albo w t� stron�, bo to ju� tego wi�cej ni�
dziesi�� z�otych b�dzie." Tak si� Piotr zafrasowa�, czapk� na st� cisn�� i jak
stan�� na po�rodku izby, tak stoi i w g�ow� si� drapie. A c�rka si� zara
zapali�a na twarzy i powiada: "Matka te� to, Bo�e odpu��, nie wiedzie� po
jakiemu si� wyrachowa�a! Na umieranie �ci�g�a, a tu umieranie - gdzie! Drugi
cz�owiek to i na staro�� rozumu nie ma. Gdzie tu tera wali� dziesi�� z�otych, a
jeszcze nie koniec!" Tak Pietr na ni�: "Cichoj, Franka, nie mamrocz, nie wiesz
jeszcze sama do siebie, na co ci przyjdzie", �e to mi�osiernego serca, prosz�
�aski pani, by�, muchy by nie zabi�. A jak�e! Ano rada w rad� da� zi�� str�owi
dwadzie�cia i trzy grosze, �eby ta jako zachrania�, aby do czasu, aby do czasu,
�e to niby co drzwi skrzypn�, to �mierci patrze�. Jak mu te� te dwadzie�cia i
trzy grosze da�, tam mnie ino pod sercem �cis�o. C�rka si� te� z�o�ci� zaj�a,
garnek cisn�a pod st�, ma�o si� nie rozlecia�, ale �e ju� nic nie m�wi�a. A co
to, to nie ma dziwu! Tera tyle pieni�dzy wal, tera wyk�ad taki... I �eby to
cz�owiek za to zjad� albo wypi�, ale tak po pr�nicy...
Odetchn�a g��boko i otar�a pot kroplisty z czo�a.
- �y�ki strawy �a�owa�, to mi nie �a�owali, Pan B�g by mnie skara�, gdybym
m�wi�a inaczej. Co prawda, to ta cz�owiek niewiele ich tym jad�em skrzywdzi�.
Pochlipa� ta par� �y�ek, co w misce osta�o, i ju�. A co? Takiej ta grochowinie
to i niepi�knie m�odych objada�. Ka�de lata maj� sw�j porz�dek. Staremu, to ta
zar�wno, cho� i przymrze z g�odu, bo i tak si� do roboty nie porwie, a m�ody
stan�� musi na ka�dy czas we swoim obowi�zku. Nie sk�pili mi ta nigdy ani zi��,
ani c�rka; ale taka utrata...
Przesta�a m�wi� i chwia�a g�ow� siw�.
- No i c� dalej?
- Ano co! Przysz�a druga zima i nic. Str�owi si� ta podetk�o co nieco i cicho.
A mnie ino precz jedno w g�owie, �e mi si� tak nie wyszykowa�o, jak ja sobie
my�la�am. Ludzkie pomy�lenie, g�upich pocieszenie... P�kim jeszcze pierza nie
zdar�a, to co mi si� wspomni, to sobie m�wi�: "Niech ta! niech im ta cho�
poduszczyna po mnie ostanie"; ale jakem pierze zdar�a...
A� tu mnie na zezimek zn�w po ko�ciach �ama� zacz�o, kaszel mi si� te�
przypl�ta�, dychawica jaka�... "Franka! - m�wi� do c�rki - ju� tera b�dzie
koniec, bo i tchn�� za kaszlem nie mog�." A c�rka: "Co ta matce b�dzie! Kaszel
nie kaszel, jak by kijem. za psem ciska�." �e to j� serce gryz�o o to podtykanie
str�owi, prosz� �aski pani... Tak, nie wymawiaj�c Panu Jezusowi, zacz�am ja
dwa dni suszy� do Przemienienia Pa�skiego. Bo ju� mnie i wstyd by�o przed
lud�mi. W ca�ych suterynach wiedzieli, �em do dzieci umiera� �ci�gn�a, to co
kto spojrzy na mnie, to si� dziwuje... A jak�e! Z pocz�tku to mi ta zi�� nie da�
suszy�. "Co ta matce po tym - powiada - Pana Boga kusi�! Co ma przyj��, to i tak
przyjdzie. Tera, na zezimek, najwi�cej starych umiera, to ta i bez suszenia na
matk� trafi." Ale �em sobie przeperswadowa� nie da�a.
- I pomog�o?
- A pomog�o! Na trzeci tydzie� tom tak zes�ab�a, �em ju� stancji zamie�� nie
mog�a, gdzie! ani wody prze�kn��. "�mier� moja" - my�l� ja sobie i zaraz mi si�
l�ej na sercu zrobi�o. Umy�am si� pi�knie, �adnie, oblok�am czyst� koszul�,
siad�am na progu, paciorek sobie �wi�ty m�wi� i czekam. A tu takie bia�e chmurki
niebem id�, a tu s�o�ce przy�wieca, a wr�ble �wiegoc�, �e to ju� niby wszystko
wiosn� poczu�o. Jak na to uderzy�y dzwony nad miastem... Tak m�wi� ja sobie:
"Wieczny odpoczynek racz mi da�, Panie a �wiat�o�� wiekuista niechaj mi �wieci
na wieki wiek�w amen..." I zaraz mi si� same oczy przymkn�y, i taka s�odko�� po
sercu mi posz�a, jak kiedy si� cz�owiekowi na lekki sen zbierze. A� tu kto�
idzie, butami stuka. Patrz� ja, str� idzie. Papier niesie, do policji wo�a, do
kancelarii, niby o t� kart�-pobyt... My�la�am, �e si� ziemia przede mn�
rozst�pi�a. Pietra nie by�o w domu, c�rka pra�a, to ta do niej i nie gada� wtedy
wiele, tak wesz�am do stancji, stan�am i stoj� nie maj�cy si� zaradzi� kogo.
�eby Pieter w domu by�, toby ta str�a czym nie b�d� u�adzi� na t� chwil�, a tu
ju� mo�e do wieczora by�oby po kramie. Ano nie by�o Pietra. Stoj� ja, medytuj�,
a c�rka niesie garnek z ukropem do balii. Tak potr�ci�a si� o mnie i powiada:
"Co matka b�dzie na drodze sta�, jak ta m�ka pa�ska, kiedy tu nie ma czasu
omija�? Kiedy wo�aj� do cyrku�u, to i��. Trza by�o wpierw wymiarkowa�, jak i co,
nie tera m�drkowa� po niewczasie." - "Ano - m�wi� - twoja prawda." Takem si�
odzia�a chustk� i id�. Pan Jezus Przenaj�wi�tszy zapisa� ta sobie t� moj�
dr�k�... Inom si� mur�w chwyta�a jak ten pijany, ino mi si� mroczki w oczach
robi�y, a takie zimno i gor�co przeze mnie sz�o, jakby mnie kto wod� polewa� i
ogniem parzy�. Ano sz�am. Jakem te� zasz�a, tak patrz�, siedz� panowie u sto��w,
jeden wspania�y w sobie, drugi czarny taki i jeszcze trzeci. Tak si� zaraz
pok�oni�am i m�wi� tak i tak. A oni precz r�kami machaj�, nie tu i nie tu... Tak
posz�am dalej. Ale i tam mi jeden, m�ody taki, powiedzia�, �e nie tu. Tak mnie
sobie podawali od sto�u do sto�u, a ze mnie ju� ostatnie si�y wysz�y. A�
nareszcie zmi�owa� si� ta jeden, taki chuderlawy, i palcem mi do drugiego pokoju
pokaza�, gdzie siedzia� sam starszy. Stan�am ja przy progu i stoj�, a tu nogi
ino pode mn� dygoc�. Tak si� starszy odwr�ci�. Jak si� te� odwr�ci�, tak zara
pyta: "Co? jakie dzie�o?" Tak ja jemu powiadam wszystko od pocz�tku. Wys�ucha� i
zn�w pyta: "Jakie dzie�o?" Tak ja jemu zn�w od pocz�tku powiadam, jakem tu do
dzieci na �mier� �ci�g�a, jakem karty-pobyt nie wykupywa�a, �e to niby dzi� a
jutro takiej starocie, jak Pan Jezus Przenaj�wi�tszy zapomnia� o mnie i precz
�yj�, tak �yj� i teraz mnie tu wo�aj�. Tak starszy dzwoni. Jak zadzwoni�,
przychodzi drugi, w takich guzikach... Dopiero� mnie si� pyta� jeszcze raz o
wszystkim od pocz�tku. Jak mnie te� wypytali, tak starszy powiada: "No, moja
kobieto, nale�y si� od ciebie pi�� papierk�w z po�ow�." Jak ja to nie us�ysz�,
jak nie za�ami� r�k... Pi�� papierk�w! Jezu Chryste! A to� rychtaczek tyla, com
na sw�j poch�w Pietrowi da�a, kiedym do nich �ci�g�a... Tak zara na mnie md�o��
uderzy�a i o �cian� si� jak nie�ywa spar�am. Niby stoj�, niby skro� ziemi lec�,
niby patrz�, niby nie patrz�, a w g�owie taki szum, jakby po niej wicher
chodzi�. Pozrywali si� ta oni panowie, ten w guzikach po wod� polecia�, ten
drugi na krzes�o mnie sadza� chcia�... Widz� ja, �e taki mi�osierny, ludzki pan,
tak buch jemu do n�g. "Panie! - m�wi� - wielmo�ny panie, wielmo�ny komisarzu! A
sk�d�e ja tyle pieni�dzy wezm�? Sk�d�e ja to, sierota, op�ac�? Wielmo�ny pan
spojrzy na mnie! To� to wi�r suchy, kostki struchla�e, pr�chno... Ledwo si� ten
ostatni duch ma po czym ko�ata�. A to� ja nie zast�puj� nikomu nijakiego placu
na �wiecie... Na garsteczce s�omy pod piecem legam, wody kapk� wypij�, jak ten
wr�bel skubn� tej strawy... powietrza te� nie ukrzywdz�, bo ledwie dech z�apa�
mog�, ani s�onyszka tego, bo w suterynach siedz�, to tam go i nie ujrzy�
nawet... Ja wiem, wielmo�ny komisarzu, �e ju� mi dawno czas na umieranie. A co
zrobi�, kiedy takie twarde �ycie mam w sobie! Niech mi ju� ta wielmo�ny pan
odpu�ci! Daruje! A to� ja sama tej �mierci wygl�dam, a wygl�dam, co dnia, co
godziny... Ju�em ci ja ten pobyt zap�aci�a Panu Jezusowi, na chwa�� Jego
Przenaj�wi�tsz�. Trzyna�cioro dzieci mia�am, pochowa�am siedmiorgo, jako tych
kwiatuszk�w bielu�kich, dw�ch mi syn�w w rekruta wzi�li, �o�nierzyk�w takich
m�odziu�kich, �e to krew z mlekiem... jeden mi ch�opak w rzece uton��, jedna
c�rka do miasta uciek�a, jeden najm�odszy spali� mi si� na strychu �pi�cy, jako
ten wr�bel pod strzech�... To� ta Pan B�g Przenaj�wi�tszy ju� ze mnie wybra� ten
pobyt i rodzeniem, i �a�o�ci�, i prac� ci�k�, i g�odem, i krwawym p�aczem, i
onymi mogi�kami ze ��tego piasku..."
Zamilk�a, a po jej wysch�ej twarzy lecia�y wielkie �zy, w jasno�ci s�onecznej
z�ote, jedna drug� str�caj�c. Zapad�e wargi dr�a�y nie dom�wionymi s�owy, a
stara g�owa trz�s�a si� bezmocnie... Zaprawd�, B�g wybra� ju� z tej istoty
ludzkiej op�at� za "pobyt" do ostatniego szel�ga.
- I c�? - spyta�am z cicha, gdy si� uspokoi�a nieco.
- A c�! Musia�am zap�aci�. Pi�� papierk�w, pani; moja, jak lodu. A jak�e!
Jeszcze mi Pieter p� papiera ze swoich da�. Co by�o na poch�w, posz�o... Niech
im ta Pan B�g Przenaj�wi�tszy nie pami�ta! A to i oni, chudzi�tka, niewinni, ino
�e takie prawo je... niby przyka� taki...
- I teraz handlujecie?
- Gdzie ja ta, prosz� �aski pani, handluj�! Przeda�am one poduszczyn�, papiera
mi za nie dali i z�oty przez pi�ciu groszy, to zaraz dwa z�ote posz�o na now�
kart�-pobyt, niby od kwarta�u, a z reszty tak oto cz�owiek grosza dogania, coby
w te kary zn�w nie popa��. A co? Jak takie twarde �ycie we mnie je, to mo�e
jeszcze i ten rok p�aci� b�dzie trzeba...
Zapatrzy�a si� przed siebie, podni�s�szy wysoko brwi siwe, wype�z�e, i chwia�a
g�ow� na obie strony jakby w wielkim zadumieniu nad porz�dkiem �wiata...
KONIEC KSI��KI