5662

Szczegóły
Tytuł 5662
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

5662 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 5662 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5662 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

5662 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

JAMES TIPTREE Matka w niebie diament�w - W�a�nie idzie sygna�, Inspektorze. Dziewczyna z centrali Coronis pokaza�a r� swojego j�zyka szpetnemu m�czy�nie czekaj�cemu w statku patrolowym Strefy p� megamili dalej. I jeszcze te syfiaste kud�y, pomy�la�a. �e. Schowa�a j�zyk i doda�a s�odko: - To z... Ajencji Dwunastej. Twarz m�czyzny w statku patrolowym zrobi�a si� jeszcze brzydsza. Nazywa� si� Inspektor Bezpiecze�stwa Kosmicznego Gollem i cierpia� na b�l brzucha. Wiadomo�� o bole�ciach inspektora Firmy sprawi�aby przyjemno�� wyszystkim dzikim lokatorom moleku�ob�bli od Deimos po Pier�cienie. Jedyn� niespodziank� by�aby informacja, �e Inspektor Gollem ma �o��dek zamiast kurczliwej ta�my z Firmy. Gollem? Wszystkimi przyjaci�mi, jakich mia� Gollem, mo�na by zasiedli� mezon, i on o tym wiedzia�. Mimo wszystko jego �o��dek by� do tego przyzwyczajony. Jego �o��dek zaczyna� si� nawet przyzwyczaja� do pracy dla Coronis Mutual, a sam Gollem wci�� mia� nadziej�, �e prze�yje swojego szefa Quine'a. Tym, co go systematycznie dobija�o, by�o to, co ukry� poza Ajencj� Czternast�, na skraju sektora Coronis. Nachmurzony, spojrza� na ekran, gdzie dziewczyna Quine'a wprowadza�a w�a�nie do logu k�opoty, z kt�rymi mia� si� zmierzy� na kolejnym patrolu. Kontakt z �yw� dziewczyn� w roli ��czno�ciowca mia� dobrze wp�ywa� na morale. Gollemowi nic to nie da�o. Wiedzia�, jak wygl�da, a jego �o��dek wiedzia�, czym b�dzie sygna� z Dwunastki. Kiedy dziewczyna rzuci�a to na ekran, stwierdzi�, �e ma przed sob� za�alenie ze szperacza. Widmowe sygna�y na ich liniach. O nie. Tylko nie to. Nie teraz, kiedy uda�o si� wszystko za�atwi�. Ajencj� Dwunast� by�a firma West Hem Chemicals, niesforna sp�ka z wielk� zgraj� cyborg�w. Wys�ano by tropiciela, gdyby Gollem wkr�tce tam nie dotar�. Ale jak mia� to zrobi�? Dopiero co by� w tamtym rejonie, a teraz kierowa� si� dok�adnie pod pr�d, do Ajencji Pierwszej. - Zmieni� kierunek patrolu - mrukn��. - Trasa od Ajencji Czternastej. Cel, hm, nieplanowa ponowna kontrola rob�t strza�owych w skupisku w Jedenastce i zlecony kurs do West Hem. Przydzieli� dwie dodatkowe jednostki energii. Dziewczyna wprowadzi�a to do logu; nie mia�a nic przeciwko temu, �eby Gollem zacz�� od kosmicznego �mietniska. Przerwa� po��czenie i zakodowa� nowy kurs, staraj�c si� nie my�le� o dodatkowej energii, z kt�rej mia� wyt�umaczy� si� przed Quinem. Gdyby ktokolwiek dobra� si� kiedy� do jego pulpitu sterowniczego i znalaz� ukryte obej�cie logu, inspektor wydobywa�by dzi� rud� z elektrodami w uszach. Potraktowawszy �o��dek porcj� Vageezu, zauwa�y� b��d w kodzie i poprawi� go bez zadowolenia. Wi�kszo�� mieszka�c�w Strefy g�adko przystosowa�a si� do nowego, taniego nap�du g-kumulacyjnego. Gollem go nie cierpia�. Trzeba by�o �lizga� si� na wszystkie strony zadem do g�ry zamiast zwyczajnie zabra� ty�ek tam, gdzie si� chce. Stary spos�b - spos�b prawdziwy. Jestem ostatnim maniakiem maszyn, pomy�la�. Opuszczonym przez Boga dinozaurem w kosmosie... Ale dinozaur powinien mie� do�� rozumu, �eby nie wpl�ta� si� w k�opoty z martw� dziewczyn�. I z "Ragnarokiem". Wskaz�wka g-sumy chwia�a si� na skali, wt�aczaj�c go wstecznie w w�ze� nat�enia pola - tak� mia� nadziej�. Odtr�ci� str�k nowego biomonitora, kt�ry wstawili mu do statku, i sprawdzi�, co wida� na zewn�trz, zanim ekrany si� rozmaza�y. W Strefie zawsze trafia�o si� co� do obejrzenia. Tym razem by� to grad ma�ych p�ksi�yc�w, kt�re ci�gn�y Gollema za sob�, objawiaj�c mruganiem bez�ad lec�cego �wiru. W niebie diament�w... "Ragnarok" mia� wielkie iluminatory, z kt�rych mo�na by�o patrze� w g��b otwartego kosmosu. W�a�nie za to kiedy� go ceniono. Jego �elazny Motyl. M�czyzna potar� brod�, oceniaj�c: pi�� godzin do "Ragnaroka" po sprawdzeniu gniazda dzikich lokator�w w Czternastce. Zegar meteorologiczny podawa� nowe dane, odk�d Gollem zakodowa� bie��ce fronty i wiry pola. Inspektor dostroi� urz�dzenia, zastanawiaj�c si�, jak �y�oby si� w �wiecie, gdzie szalej� burze gazu i p�ynnej wody. Wychowa� si� na Lunie. Sygna� okaza� si� par� dobrych gatunkowo, samotnych ska� nadlatuj�cych z orbity Wielkiego J. Jow czasami rusza� jak�� ska��. Odczyt sugerowa�, �e ta para to od��czone od grupy Trojany, kt�re przypuszczalnie przejd� w�ze� w rejonie Temidy. W tej cz�ci przestrzeni dzia�a�a tylko jaka� baza medyczna. Odpowiednikiem Gollema by� tam niejaki Hara - �wirus, kt�ry pewnie by� zbyt zaj�ty handlem zmutowanym fagiem, �eby zauwa�y� przelatuj�ce ska�y. Szkoda; Trojany mia�y du�o gazu. Czas na jedzenie. Gollem otworzy� paczk� Ovipuffu i w��czy� muzyk�. Swoj� muzyk�. Dawn�, pot�n� ludzk� muzyk� z pionierskich czas�w. Te nowe, dzia�aj�ce na pod�wiadomo��, biozawodzenia nie by�y dla Gollema. Jego bra� porz�dny elektroniczny �omot. Mi�dli� past� wielkimi, niepotrzebnymi z�bami, a w kabinie dudni�o. Nie mam dosy� - satysFAKCJI! Biomonitor kurczy� si� w swoich str�kach. No i dobrze. Nikt ci� nie zaprasza� do statku Gollema, ty symbiotyczny ssaczu. Rytm pom�g�. Gollem zabra� si� za swoje �wiczenia. �eby nie zmieni� si� w g-zero jak Hara. Jak oni wszyscy. Kosmiczny wdzi�k? G�wno. Niemodne cia�o Gollema porusza�o si� rytmicznie i pr�y�o. Goryl. Nic dziwnego, �e jego w�asna matka spojrza�a raz i tyle j� widzia�. Dwa tysi�ce lat �wietlnych od domu... Jaki ma by� dom dla Gollema? Pytanie do Quine'a, pytanie do Firmy. Teraz przestrze� nale�a�a do Firm. Nadszed� czas na przystanek w Czternastce. Czternastka by�a typowym wcieleniem nie�adu, gigantyczn� mas� moleku�ob�bli, kryj�c� skupisko ska�, kt�rych orbity odkszta�cono i zsynchronizowano d�ugo przed przyj�ciem Gollema na �wiat. Pierwsi koloni�ci robili to z u�yciem silnik�w rakietowych. Ci�ka sprawa. Teraz byle dzieciak z g-kumulatorem m�g�by ustawi� orbit� wed�ug w�asnego uznania. Za ka�dym razem, kiedy Gollem odwiedza� ten rejon, w Czternastce by�o wi�cej b�bli - i wi�cej dzieciak�w. Zbiorniki tkankowe, kt�re finansowa�y ajencj�, pozostawa�y czyste, ale gdzie indziej b�ble si�ga�y na wiele warstw w g��b, a ostatnie by�y lu�ne. Ko�czy�a im si� ska�a na metabolit do dalszego funkcjonowania. Gollem gn�bi� ich tym przy ka�dej wizycie. - Gdzie s� wasi naganiacze ska�? - spyta� teraz, kiedy naczelnik dzikich lokator�w pojawi� si� na jego ekranie. - Wkr�tce, wkr�tce, Inspektorze Gollem. - Naczelnik by� szczup�y, �ysy i mia� biotuner przylepiony do jednego ucha. - Firma wam wym�wi, Juki. Coronis Mutual nie utrzyma was w statusie w�a�ciciela polisy, je�li wasz system podtrzymania �ycia nie b�dzie si� nadawa� do ubezpieczenia. Juki u�miechn�� si�, poruszy� zielon� kluch�. Oczywi�cie lekcewa�yli ska�y, pogr��aj�c si� w kosmicznej symbiozie. Za Jukim inspektor zauwa�y� kilku starszych naczelnik�w. - Nie mo�ecie odci�� si� od us�ug Firmy. Nie sta� was na to - powiedzia� ze z�o�ci�. Nikt nie wiedzia� lepiej ni� Gollem, jak sk�pe by�y te us�ugi, ale gdyby ich nie by�o, co wtedy? - Postarajcie si� o troch� ska�y. Nie m�g� zosta� tu d�u�ej. Gdy odbija�, zauwa�y�, �e jeden z lu�nych b�bli ma chorobliwie purpurowy kolor. Nie jego sprawa i ma�o czasu. Przeklinaj�c, zbli�y� si� powoli i ostro�nie wsun�� urz�dzenia ��czeniowe �luzy w monomolekularn� pow�ok� b�bla. Gdy �luza si� otwar�a, rozszed� si� smr�d. Chwyci� sw�j aparat oddechowy i wskoczy� do cuchn�cego b�bla. W samym �rodku unosi�a si� grupa sze�ciu czy siedmiu z��czonych cia�, podobna do splotu ��tych kabli. Wyrwa� jedno z nich i trysn�� mu tlenem w twarz. To by� dzieciak flakow�r, urodzone g-zero. Gdy wachlarz oczu ch�opaka poszed� w g�r�, Gollem pchn�� posta� na gnij�cy rdze� metabolitu. - Dawali�cie mu fag. - Uderzy� dzieciaka otwart� r�k�. - My�leli�cie, �e si� zreplikuje, tak? Zatruli�cie go. Oczy ch�opaka zrobi�y zeza, potem spojrza�y prosto. Prawdopodobnie nie zrozumia� ani s�owa, bo dialekt Czternastki rozwija� si� szybko i coraz bardziej odbiega� od standardowego j�zyka. Mo�e niekt�rzy z nich naprawd� zaczynali si� porozumiewa� symbiotycznie. Ro�linne postrzeganie pozazmys�owe. Gollem wcisn�� ch�opaka z powrotem mi�dzy unosz�ce si� cia�a i przepchn�� martwy metabolit przez straceniak. Wyposzczona �cianka moleku�ob�bla by�a prze�arta nekroz� i ledwie trzyma�a. Gollem wypr�ni� sw�j zbiornik dwutlenku w�gla i wczo�ga� si� z powrotem do statku po nowy rdze� metabolitu. Kiedy wr�ci�, niby- �ywa cytoplazma pow�oki b�bla zaczyna�a si� ju� oczyszcza�. Mog�a si� zregenerowa�, pod warunkiem �e nie zostanie zatruta mutantem wi���cym dwutlenek w�gla. W ten spos�b ludzie budowali teraz swoje kosmiczne domy - mi�kkie, heterokatalityczne b�ony, kt�re �y�y �wiat�em gwiazd i oddycha�y produktami ludzkiej przemiany materii. Inspektor przetrz�sn�� skupisko poruszaj�cych si� cia� i mi�dzy jak�� kobiet� a jej dzieckiem natrafi� na worek z fagiem. Kobieta zaskomla�a, gdy go oderwa�. Wzi�� go ze sob� do statku i od��czy� si� ostro�nie, wypuszczaj�c strumie� od�ywczego �elu do zapiecz�towania otwor�w po urz�dzeniach ��czeniowych. Moleku�ob�bel mia� wyleczy� si� sam. Wreszcie mo�na by�o lecie� prosto do "Ragnaroka". Wstukawszy kurs do Dwunastki, Gollem zr�cznie pod��czy� obej�cie logu i ustawi� rzeczywist� trajektori�. Log mia� czerpa� dane z bufora duplikat�w, kolejnego urz�dzenia, o kt�rym nikt nie m�g� si� dowiedzie�. Inspektor zakodowa� zast�pniki, kt�re dopiero co wykorzysta�, dok�adaj�c co nieco jak zawsze. Malwersacja. Poczu� atak �o��dka. W��czy� rockow� nawa�nic�, aby z�agodzi� b�l. By� kiedy� poemat o cz�owieku z martwym ptakiem na szyi. Gollem te� mia� swojego martwego ptaka. Wszystko, co dobre, by�o martwe - to, co wolne, swobodne i ludzkie. Gollem czu� si� jak widmo, nie inaczej. Wytrwa�y nieboszczyk z czas�w, kiedy ludzie prowadzili do gwiazd maszyny, a glony pozostawa�y w stawach. Kiedy jeszcze nie wymy�lono tych wszystkich metabolicznych marsja�skich makromoleku�, kt�re, otworzy� cudzys��w, oswoi�y kosmos, cudzys��w zamkn��. Oswojeni m�czy�ni, kobiety i dzieci oddychaj� przez nie, z nich bior� �ywno��, pilotuj� je, u�ywaj� ich do robienia oblicze� i tworzenia muzyki - mo�e nawet si� z nimi parz�! Steppenwolf warcza�, dr�czy� biomonitor. Nagle zapiszcza� wyszukiwacz metalu. "Ragnarok"! Czas rozp�k� si� i na ekranach zaja�nia�a przesz�o��. Gollem pozwoli� sobie na szybkie spojrzenie. Olbrzymi, z�oty kad�ub unosi� si� w �wietle gwiazd, obramowany diamentami na tle male�kiego s�o�ca. Ostatni Argo, najbardziej osamotniony Conestoga z nich wszystkich. Ogromna, dumna, niezgrabna maszyna kosmiczna, ozdobiona symbolami surowej techniki, kt�ra wystrzeli�a cz�owieka w kosmos. "Ragnarok", pionier wypraw do Saturna i dalej. Pi��, kt�r� cz�owiek zamierzy� si� na bog�w. Dzi� tylko bezw�adny kad�ub dryfowa� w przestrzeni, zagubiony w bezmiarze, kt�ry podbi�. Zagubiony i zapomniany przez wszystkich opr�cz Gollema, widma przesz�o�ci. Nie by�o teraz czasu, �eby w�o�y� skafander i pokr�ci� si� wok� kad�uba, pozagl�da� tu i �wdzie, pod�uba� w archaicznym wyposa�eniu. Reaktor na statku by� od dawna zimny. Gollem nawet nie pr�bowa� go uruchomi�; co� takiego pobudzi�oby ka�d� sond� pola w tej strefie. Obecnie statek rozgrzewa�a tylko zmagazynowana w bateriach energia skradziona Quine'owi. W �rodku by� te� martwy ptak. Gollem zacz�� przybli�a� si� do g��wnej �luzy, kt�r� przystosowa� do swoich urz�dze� ��czeniowych. W chwili gdy do niej dotar�, wyda�o mu si�, �e ujrza� nowy b�bel mocuj�cy si� w skupisku magazynowym, kt�re zawiesi� na �luzie towarowej "Ragnaroka". Topanga co� sobie umy�li�a - ale co? Wrota �luzy zamkn�y si� z mi�ym dla duszy zgrzytem metalu i Gollem posun�� si� w g��b, by znale�� si� oko w oko z dwoma koszmarnymi skafandrami, kt�re tam wisia�y. Niewiarygodne, tak niewygodne. Jak mogli co� takiego zrobi�? Ruszy� przez mrok do mostku nawigacyjnego. Przez jedn� kr�tk� chwil� jego dziewczyna tam by�a. Wielkie iluminatory wype�nia� kr�c�cy si� labirynt gwiezdnego �wiat�a i cieni naszpikowanych ogniem. Siedzia�a na kanapie dow�dcy, wpatruj�c si� w przestrze� na zewn�trz. Ujrza� jej nieskazitelny, drapie�ny profil, cie� dziewcz�cego cia�a w mroku. Oczy spragnione gwiazd. Potem oczy odwr�ci�y si� i rozb�ys�y �wiat�a. Jego gwiezdna dziewczyna zmieni�a si� w to, co j� zabi�o. Czas. Topanga by�a star�, schorowan�, zdziecinnia�� kobiet� w zaniedbanym statku. U�miechn�a si� do niego ruin� swojej twarzy. - Golly? W�a�nie sobie przypomina�am... - Nadal by� to niezwyk�y instrument, ten ochryp�y g�os w gwiezdnej mgle. Te opowie�ci, kt�re snu� dla niego przez lata. Ona nie zawsze by�a taka. Kiedy znalaz� j� pierwszy raz, chor� i nie panuj�c� nad dryfuj�cym statkiem, wci�� by�a jeszcze Topang�. Ostatni�, jaka si� osta�a. - U�ywa�a� komunikatora. Topango, ostrzega�em ci�, �e oni s� za blisko. Teraz odebrali twoje sygna�y. - Niczego nie wysy�a�am, Golly. - Upiornie b��kitne, szeroko otwarte, stare oczy przypomnia�y mu o miejscu, kt�rego nigdy nie widzia�. Zacz�� sprawdza� urz�dzenia na jej pulpicie sterowniczym. Trudno by�o uwierzy�, �e te antyki wci�� jeszcze dzia�a�y. Kompletnie nieorganiczna masa obwod�w elektrycznych w stanie sta�ym. Topanga twierdzi�a, �e nie potrafi tego uruchomi�, ale gdy dosta�a pierwszego ataku sza�u, odkry�a, �e si� myli�a. Zostawi� j� wtedy w Czw�rce, uwi�zion� w�r�d kosmicznych rupieci. Zacz�a bombardowa� pasma sygna�ami po��czenia, rozsy�aj�c je do ludzi martwych od dwudziestu lat. Firmowa ekipa ratunkowa niemal wymiot�a j� z przestrzeni, zanim Gollem znalaz� si� na miejscu - musia� upozorowa� kolizj�, �eby zadowoli� Quine'a. Jedno z urz�dze� kontrolnych by�o aktywne. - Topango, pos�uchaj mnie. West Hem Chemicals wysy�a �owc�, �eby ci� znale��. Blokowa�a� ich g�rnik�w. Wiesz, co ci zrobi�? W najlepszym razie znajdziesz si� na oddziale geriatrycznym. Ig�y. Rurki. Lekarze b�d� tob� dyrygowa� i traktowa� ci� jak rzecz. "Ragnarok" p�jdzie do kolekcji trofe�w kosmicznych. Chyba �e najpierw go wysadz�, a ciebie razem z nim. Dziki grymas zniekszta�ci� jej twarz. - Umiem zadba� o siebie. Ustawi� na nich lasery. - Nie uda ci si� ich zobaczy�. - Spiorunowa� wzrokiem buntownicz� zjaw�. Tutaj m�g� zrobi� wszystko, co tylko chcia�; co go powstrzymywa�o? - Topango, mam zamiar rozebra� komunikator. Dla twojego dobra. Unios�a zniszczony podbr�dek, fa�dy sk�ry zafalowa�y. - Nie boj� si� ich. - Powinna� si� ba� oddzia�u z nocnikami. Chcesz sko�czy� jako k��bowisko rurek, pod tym ca�ym ci��eniem? Zdemontuj� komunikator. - Nie, Golly, nie! - Patyki jej r�k zab�bni�y w panice, trz�s�c zwiotcza�� sk�r�. - Nie tkn� go, b�d� pami�ta�. Nie odbieraj mi ostatniej deski ratunku. Prosz� ci�, nie r�b tego. G�os jej si� za�ama�, a Gollem poczu� skurcz �o��dka. Nie m�g� patrze� na tego stwora, kt�ry wch�on�� jego dziewczyn�. Gdzie� w �rodku Topanga b�aga�a o wolno��, spragniona ryzyka. Bezpiecze�stwo, bezsilno��, ratunek? To nie tak. - Je�li wypchn� ci� poza zasi�g West Hem, obejm� ci� trzy inne. Topango, dziecino, nast�pnym razem nie dam rady ci� uratowa�. Teraz spoczywa�a bezw�adnie, otulona marsja�skim kocem tlenowym, kt�ry od niego dosta�a. Dostrzeg� w p�mroku b��kitn� po�wiat� i poczu� w ustach smak ��ci. Uwolnij mnie, wied�mo. Rozsta� si� z �yciem, zanim mnie te� zabijesz. Wzi�� si� za kodowanie jednostki g-sumy, kt�r� tu zainstalowa�. Wiedzia�, �e jest zupe�nie nieodpowiednia do masy "Ragnaroka", ale mo�na by�o przeci��y� statek na czas przemieszczenia i przywr�ci� go do r�wnowagi przy nast�pnej okazji, pod warunkiem �e uda si� go znale�� bez zbytniej straty energii. Zza jego plec�w dobieg� chrapliwy szept. - Dziwny stan, staro��... - Fantom soczystego �miechu dziewczyny. - Opowiada�am ci kiedy� o tym, jak pole zmieni�o kierunek, wtedy na Tetydzie? - Opowiada�a�. "Ragnarok" si� rusza�. - Gwiazdy - powiedzia�a rozmarzonym g�osem. - Hart Crane by� pierwszym poet� kosmosu. Pos�uchaj: "Gwiazdy kre�l� w oczach mro�ne sagi, l�ni�ce pie�ni przestrzeni bez dna. O, srebrne, stalowe..." Gollem us�ysza� szcz�k gdzie� w obr�bie kad�uba. Kto� pr�bowa� wydosta� si� ukradkiem z "Ragnaroka". Gollem spu�ci� si� szybem do �luzy towarowej i zasta� j� w cyklu pracy, wi�c zawr�ci�, by wydosta� si� na zewn�trz przez sw�j w�asny statek, pozostawiony w g��wnej �luzie. Za p�no. Gdy wpad� do kabiny, na ekranach by�o wida�, jak zza nowego b�bla startuje dziwaczna gondola. G�upi, g�upi... W�o�y� skafander i wyczo�ga� si� na zewn�trz po kad�ubie "Ragnaroka". Nowy b�bel by� nadal mi�kki, w wi�kszo�ci z od�ywczego �elu. Wciskaj�c w niego twarz, Gollem uszkodzi� sw�j aparat oddechowy. Wr�ci� do Topangi siny ze z�o�ci. - Pozwalasz, �eby handlarz fagiem parkowa� na "Ragnaroku". - To by� Leo? - Za�mia�a si� dwuznacznie. - On jest kurierem z nast�pnej strefy... z Temidy, tak? Wst�puje czasem. Zachowa� si� wobec mnie wspaniale, Golly. - To �mierdz�cy handlarz fagiem i ty o tym wiesz. Kry�a� go. - Gollemowi zrobi�o si� niedobrze. Dawna Topanga wyrzuci�aby "Leona" ze �mieciami. - Tylko nie fag. Nie fag do tego wszystkiego, Topango. Wiekowe powieki kobiety opad�y. - Niech tak b�dzie, Golly. Tak d�ugo jestem sama - szepn�a. - Zostawiasz mnie na tak d�ugo. Wyci�gn�a zwi�d�� r�k�, szukaj�c go po omacku. Pod pokryt� br�zowymi plamami sk�r� krzy�owa�y si� linie jej w�t�ego pulsu. Guzy, �y�y. Gdzie si� podzia�y r�ce dziewczyny, kt�ra utrzyma�a ob�z na Tetydzie? Podni�s� wzrok na szereg hologram�w nad lukiem i tam j� zobaczy�. Uchwycono j� w chwili, gdy u�miecha�a si� szeroko do czarnego bezmiaru, a nieokie�znane �wiat�o pier�cieni Saturna odbija�o si� w jej czerwonoz�otych w�osach... - Topango, matko najdro�sza - powiedzia� z b�lem. - Nie nazywaj mnie matk�, ty papierowa kosmiczna �winio! - wybuchn�a. Mumia poderwa�a si� z kanapy pilota i Gollem musia� usadzi� j� z powrotem, cho� za nic w �wiecie nie chcia� jej dotkn��. Wystarczy�oby �wier� g, �eby po�ama� te patyki. - Powinnam nie �y� - wymamrota�a. - To nie potrwa d�ugo, wreszcie si� mnie pozb�dziesz. "Ragnarok" by� ju� przygotowany, Gollem m�g� rusza� dalej. - Trzymaj si�, astronautko, trzymaj si� - powiedzia� ciep�o. W �o��dku gniot�y go mo�liwe wersje dalszych wydarze�. �adna nie by�a dobra. Wychodz�c, us�ysza�, jak Topanga m�wi pogodnie "Kardany, kontrola" do swojego nieczynnego komputera. Wystartowa� do Ajencji Dwunastej i West Hem, szybko nabieraj�c pr�dko�ci. W�a�nie prze��czy� log z powrotem na czas rzeczywisty, gdy us�ysza� pisk komunikatora. Ekran pozosta� pusty. - Podaj to�samo��. - Czeka�em na ciebie, Gollem - niewyra�ny tenor; broda Gollema zadrga�a. - Odlotowa �ajba. - G�os zachichota�. - Dyro w Coronis musowo namierza t� �ajb�. - Trzymaj si� z dala od "Ragnaroka", chyba �e chcesz straci� sw�j zapas powietrza - warkn�� Gollem do handlarza fagiem. G�os znowu zachichota�. - Moi kumple musowo si� tym martwi�, stary. - Brz�kn�o i Gollem us�ysza�, jak jego w�asny g�os m�wi: "Topango, dziecino, nast�pnym razem nie dam rady ci� uratowa�". - W porz�dku, stary, w porz�dku. Po co nadawa� o wojnie? - Ud�aw si� swoimi ta�mami - powiedzia� Gollem zm�czonym g�osem. - Nie b�dziesz mn� manipulowa�, jak manipulujesz Har�. - Panga... - mrukn�� niewidoczny Leo w zamy�leniu. - Odlotowa babka. M�wi�a, �e jej zgasi�em po�ar w obwodach? Gollem przerwa� po��czenie. Fagarz pewnie pu�ci� dym z jakiego� obwodu, by zdoby� jej zaufanie. �o��dek Gollema uroni� �zy kwasu. Tak bezbronna. Stara, schorowana orlica pogrzebana w kosmosie. Teraz znalaz�y j� szczury... Tamci te� nie dadz� za wygran�. "Ragnarok" mia� powietrze, wod�, energi�. Nadajniki. Mo�e u�ywali jej komunikatora, mo�e m�wi�a prawd�. Mogli przej�� statek. Wypchn�� j� przez �luz�... D�o� Gollema zawis�a nad pulpitem. Gdyby teraz zawr�ci�, log wszystko by skasowa�. I po co? Nie, zdecydowa�. Oni poczekaj�, najpierw pow�sz�. Mnie te� chc� dosta�. Na pewno chc� sprawdzi�, ile forsy mog� wyci�gn��. Oby si� nie dowiedzieli. Musia� zdoby� gdzie� dodatkow� energi� i przemie�ci� "Rangaroka". Ale jak? R�wnie dobrze m�g�by pr�bowa� ukry� Wielkiego Jowa. Teraz dopiero zauwa�y�, �e t�uk� w biomonitor, a� zmieni� go w niezdrowo ��t� kluch�, a potem cisn�� nim przez kabin�... Jak d�ugo jeszcze m�g� tak gra� z Coronis? Jak na zawo�anie, zabecza�a gor�ca linia Firmy. - Dlaczego nie jeste�cie w Ajencji Drugiej, Gollem? To by� Quine, sam szef. Gollem wzi�� g��boki oddech i powt�rzy� plan zmiany kursu, obserwuj�c, jak Quine zaciska ma�e, ryjkowate usta. - Wyt�umaczycie si� potem. Teraz pos�uchajcie, Gollem. - Quine odchyli� si� do ty�u w swoim biogi�tku, r�owy i pulchny. Coronis nie nale�a�a do stacji, w kt�rych �y�o si� ci�ko. - Nie wiem, co wyczyniacie z Ajencj� Trzeci�, ale chc�, �eby�cie z tym sko�czyli. G�rnicy podnosz� wrzask, a nasza Firma nie b�dzie tego tolerowa�. Gollem potrz�sn�� sw� kud�at� g�ow� jak og�uszony byk. Ajencja Trzecia? Aha, ta sp�ka od wydobycia metali ci�kich. - Oni prze�adowuj� d�wigary ci�gnikowe przy wybieraniu na gor�co - powiedzia�. - To jest w moim raporcie. Je�li nie przestan�, b�d� mieli jedn� wielk� jatk�. I nie dostan� odszkodowania, bo w aneksie do umowy s� podane limity �adunk�w. Szcz�ki Quine'a zadrga�y z�owrogo. - Gollem. Ostrzegam was jeszcze raz. Wasza praca nie polega na t�umaczeniu warunk�w umowy w�a�cicielowi polisy. Je�li g�rnicy chc� zerwa� kontrakt, �eby szybciej wydobywa� rud�, to ich sprawa. Waszym zadaniem jest zg�oszenie naruszenia umowy, a nie zawracanie im g�owy sprawami technicznymi. W tej chwili oni s� bardzo �li. Na was. I ufam, �e nie wyobra�acie sobie, �e nasza Firma - pe�na szacunku pauza - docenia wasz� inicjatyw�? Gollem zdusi� w gardle nieartyku�owany odg�os. Powinien by� do tego przyzwyczajony. Coronis chcia�o dosta� swoj� dzia�k� szybko i zarazem chcia�o unikn�� p�acenia odszkodowania, gdyby co� posz�o �le. G�rnikom p�acono od �adunku w�zka, a wi�kszo�� z nich nie potrafi�a odr�ni� aneksu do umowy od zaworu spustowego. Zanim by zd��yli co� zrozumie�, byliby martwi. - Nast�pna sprawa. - Quine bacznie go obserwowa�. - By� mo�e b�dziecie dostawa� sygna�y z sektora Temidy. Zdaje si�, �e bardzo si� tam przejmuj� jakim� kawa�kiem ska�y. - Chodzi o te Trojany? - Gollem by� zaskoczony. - Co tam jest? - Rozmawiali�cie z Temid�? - Nie. - Bardzo dobrze. Nie b�dziecie, powtarzam: nie b�dziecie zbacza� z trasy patrolu. Nasze stosunki z wami s� w tej chwili bardzo napi�te. Je�li wasz log poka�e cokolwiek w zwi�zku z Temid�, zostaniecie wydaleni z Firmy i zastosuje si� przeciwko wam prawo zastawu wzgl�dem waszego debetu emerytalnego. Po�egnacie si� te� z prawami transportowymi. Czy wyra�am si� jasno? Gollem przerwa� po��czenie. Gdy uda�o mu si� opanowa� dr�enie r�k, w��czy� "Pogod�", by sprawdzi� aktualne orbity Trojan�w. Wed�ug bie��cych oblicze� obie ska�y mia�y przej�� w�ze� w sektorze Temidy, ale z dala od centrali. Gollem zmarszczy� brwi. Kto mia� na tym ucierpie�? Efemeryda pokazywa�a w og�lnej przestrzeni tylko now� baz� medyczn�, zarejestrowan� jako Niezale�na, bez �adnych szczeg��w. Wydawa�o si� to jasne. Je�li ten za�pany Hara... Gollem chrz�kn��. Teraz zrozumia�. Quine mia� nadziej�, �e w Temidzie zrobi si� zamieszanie, kt�re sk�oni Ceres Control do przekazania mu cz�ci tego sektora. A baza medyczna nie by�a Firm�, mo�na by�o po�wi�ci� j� dla cel�w promocyjnych. Naprawd� �wietny manewr. Grube miliony dla Quine'a, gdyby si� uda�o. W�a�nie wchodzi� do West Hem Chemicals. Zanim zd��y� nada� sygna�, jego g�o�nik zacz�� wyrzuca� z siebie przekle�stwa naczelnego cyborga. Gollem skr�ci� w bok, �eby maksymalnie z�agodzi� swoje wtargni�cie na ich linie teoretyczne, tymczasem naczelnik uspokoi� si� na tyle, �e inspektor m�g� go poinformowa�, �e skasowa� ich szperacza. - To by�a stara sonda pola - sk�ama�. Ciekawe, czy zidentyfikowali "Ragnaroka". - Wychod� �ukiem. Id�. - Staremu cyborgowi by�o zupe�nie wszystko jedno. Mia� wtyczki elektrod na ca�ej czaszce, a z jego knykci wychodzi�y przewody. Chocia� Gollem �ywi� du�y sentyment do metalu, to by�a przesada. Wycofa� si� najszybciej, jak si� da�o. Ludzie w West Hem - a mo�e raczej nieludzie - byli pod��czeni do uk�ad�w sterowania automatycznych instalacji rafineryjnych umieszczonych na pobliskich ska�ach, a Gollem w�a�nie przedziera� si� przez ich obw�d nerwowy. Nie zdziwi�by si�, gdyby pewnego dnia zacz�li do niego strzela�. Nast�pnym przystankiem mia�o by� skupisko w Jedenastce, powoli orbituj�cy kompleks na obrze�u Szczeliny Kirkwooda, w newralgicznym miejscu. Gdyby w tamtym rejonie zacz�li traci� ska�y, mogliby wywo�a� chaos w ca�ej strefie. Gdzie by�o skupisko, tam mieli te� jednostki energii, i to mn�stwo. Gollem zabra� si� za analiz� parametr�w "Ragnaroka". W tej samej chwili zacz�� go m�czy� �o��dek; sp�ka, kt�ra wzi�a w dzier�aw� Jedenastk�, mia�a wielkie plany utworzenia samowystarczalnej kolonii niedu�ym kosztem. Jednostki energii by�y im potrzebne do sprowadzania ska� bogatych w gaz. Gdy Gollem dotar� do celu, przekona� si�, �e mieli te� inne problemy. - Zrobili�my obliczenia dla ewentualno�ci dwa sigma - powt�rzy� naczelnik Jedenastki zm�czonym g�osem. Stali przy monitorze wy�wietlaj�cym tory ska�, kt�re sp�ka zamierza�a wysadzi�. - Nie wystarczy - odpar� Gollem. - Punkt zbie�no�ci macie zasmarowany jak diabli. Ucieknie wam jaka� du�a, to poleci prosto do Dziesi�tki. - Ale Dziesi�tka nie jest zaj�ta - zaprostestowa� naczelnik. - Niewa�ne. Jak my�licie, dlaczego dostali�cie t� ajencj� tak tanio? Firma bardzo si� cieszy, �e przydzieli�a wam to z�o�e, i tylko czeka, �eby�cie stracili jedn� ska��, bo b�dzie mog�a uniewa�ni� umow� i sprzeda� wasz� ajencj� drugi raz. Nie mog� niczego uzna�, chyba �e zrobicie nowe obliczenia. - Ale wtedy musieliby�my kupi� dane wej�ciowe od Centrali Ceres! - zaskomla� naczelnik. - Nie sta� nas na to. - Trzeba by�o przyjrze� si� czynnikom niesta�o�ci, zanim podpisali�cie umow� - powiedzia� Gollem drewnianym g�osem. �a�owa�, �e naczelnik ma wszystkie w�osy; �atwiej by�oby zrobi� co� takiego �ysemu. - Wi�c wprowadz� przynajmniej ska�y, kt�re uzbroili�my - j�kn�� b�agalnie naczelnik. - Ile tam macie jednostek po jednym g? - Dwadzie�cia jeden. - Wezm� sze�� i wszystko zatwierdz�. To ta�sze ni� nowe obliczenia. Szcz�ka naczelnika obwis�a, po czym zwar�a si� z warkni�ciem. - Ty za�pany gnoju! Nagle za nimi rozleg� si� pisk i dziewczyna od ��czno�ci zdar�a z siebie s�uchawki. Naczelnik wyci�gn�� r�k� i pstrykn�� wy��cznikiem g�o�nika, wype�niaj�c b�bel przera�liwym jazgotem, dochodz�cym ze wszystkich pasm. Gollem przez moment my�la�, �e to czo�o rozb�ysku, ale po chwili rozr�ni� w ha�asie ludzki krzyk. - MAYDAY! MA-A-Y-DAY-AAY! GO-OLLEE!... O nie! O Bo�e, nie. Trzasn�� w wy��cznik g�o�nika i poczu�, �e ca�y zlewa si� potem. - Co, do jasnej... - zacz�� naczelnik. - Stara radiolatarnia w Szczelinie. - Gollem przepcha� si� przez nich. - Musz� j� skasowa�. W�adowa� si� do swojego statku i pod��czy� dopalacz. Nie by�o teraz czasu na jednostki energii. Krzyk znaczy�, �e Topanga znalaz�a si� w prawdziwych tarapatach, bo nie wzywa�a nieboszczyk�w. Gdyby pod��czy� dopalacz zapasowy, m�g�by przeci�� krzywe pola, �eby skr�ci� sobie drog�. Surowo verboten. Zrobi� to, po czym otworzy� kana�y ��czno�ciowe. Topangi tam nie by�o. Po�ar? Kolizja? Raczej Leo i jego kumple zrobili sw�j ruch. Rzuci� si� z pr�dem, trac�c moc na wykrzywienie czasoprzestrzeni i jednocze�nie manipuluj�c mechanicznie pulpitem w nadziei, �e �ci�gnie jakie� sygna�y fagarzy, cokolwiek. Z�apa� tylko daleki terkot o�rodk�w g�rniczych i par� rozm�w ��czno�ciowc�w z r�nych baz, kt�rzy wypytywali si� nawzajem, co oznacza� nadany przed chwil� mayday. Kto� w Sektorze Temidy monotonnie wzywa� Inspektora Har�. Hara jak zwykle nie odpowiada�; z centrali Temidy dochodzi� tylko automatyczny sygna� stanu pogotowia. Gollem przeklina� ich wszystkich r�wno, pr�buj�c zmusi� sw�j m�zg do stworzenia jakiego� planu. Dlaczego fagarze tak szybko ruszyli na "Ragnaroka"? Konfrontacja nie by�a w ich stylu. Gdyby Gollem si� ulotni�, straciliby statek, musieliby poradzi� sobie z nowym inspektorem. Po co mieliby ryzykowa�, kiedy znale�li spos�b na Gollema? Mo�e stwierdzili, �e nie ma �adnego ryzyka. Pi�� Gollema wybija�a na tunerze ci�ki rytm. Czarno jest... Ale musz� mie� j� �yw�, dop�ki tam nie dotr�. Chc� przecie� mnie. Co robi�? A gdybym zagrozi�, �e zawiadomi� Ceres Control? Nie ma co o tym my�le�. Wiedz� r�wnie dobrze jak ja, �e je�li Firma zrobi nalot, Topanga sko�czy na oddziale geriatrycznym, "Ragnarok" w parku trofe�w Quine'a, a Gollem z czaszk� w klatce... Jak wyrwa� Topang� z ich r�k? Je�li b�d� pr�bowa� ich zwodzi�, na pocz�tek potraktuj� nas oboje fagiem. Dawk� uzale�niaj�c�. Jak mog�em j� tam tak zostawi�? W�a�nie posuwa� si� po tej orbicie udr�ki po raz n-ty, gdy zauwa�y�, �e g�os z Temidy nabra� wzmocnienia i pr�buje dosi�gn�� Coronis, swojej rodzimej bazy. Poprawka: rodzimej bazy Quine'a. Brak odpowiedzi. Za rad� swojego �o��dka Gollem w��czy� foni�. - Baza medyczna Temida do centrali Coronis, stan zagro�enia. Prosz� o odpowied�, Coronis. Baza medyczna Temida wzywa Coronis, stan zagro�enia, prosz�... Kobieta na pewno nie by�a ��czno�ciowcem. W ko�cu dziewczyna Quine'a zaszczebiota�a: - Temida, zak��cacie nasz� ��czno��. Prosz� st�umi� sygna�. - Coronis, to jest stan zagro�enia! Potrzebujemy pomocy, b�dziemy mieli zderzenie! - Temida, po��czcie si� z oficerem patrolu bezpiecze�stwa sektora, nie mamy upowa�nienia pozasektorowego. Zak��cacie nasz� ��czno��. - Nasza baza nie odpowiada! Musimy dosta� pomoc, mamy straty w ludziach... Wtr�ci� si� g�os m�ski: - Coronis, prosz� natychmiast po��czy� mnie z waszym naczelnikiem. To jest kluczowa sprawa medyczna. - Temida, Naczelnik Sektora Quine obecnie przebywa poza stacj�. Jeste�my w grupie obs�ugi wahad�owca towarowego, kt�ry czeka na marsja�skie okno startowe; prosz� wstrzyma� ��czno�� i zg�osi� si� po starcie. - Ale... - Bez odbioru. Gollem skrzywi� si�, pr�buj�c wyobrazi� sobie Quine'a poza stacj�. Zn�w zacz�� bi� si� z my�lami. Kobieta z Temidy dalej wzywa�a central�: - Jeste�my na trasie zderzenia, potrzebujemy mocy, �eby si� przemie�ci�. Je�li kto� mo�e nam pom�c, prosz�, niech si� zg�osi. Baza medyczna Temida... Przerwa� po��czenie. Wystarczy� mu w�asny "Ragnarok", do kt�rego w�a�nie si� zbli�a�. Istnia�a niewielka szansa, �e jeszcze na niego nie czekaj�. Wy��czy� nap�d i zacz�� dryfowa�. Gdy obraz na ekranach sta� si� czysty, zobaczy� �wiat�o poruszaj�ce si� w�r�d b�bli za �luz� towarow�. Jedyna mo�liwo�� zdobycia przewagi, pod warunkiem �e jeszcze nie wprowadzili si� z fagiem na pok�ad. Chwyci� pokr�t�a sterownicze laser�w niszcz�cych i pchn�� statek patrolowy prosto na g��wn� �luz� "Ragnaroka". Promie� lasera prze�lizgn�� si� po b�blach, odcinaj�c dwa solidne plastry, zanim Gollem musia� zacz�� hamowa�. Si�a zderzenia rzuci�a go na pulpit. Urz�dzenia ��czeniowe zaskoczy�y i Gollem da� susa g�ow� naprz�d do �luzy "Ragnaroka". Gdy zacz�a cykl pracy, odpali� sterowanie r�czne, wyzwalaj�c sygna�y alarmowe w ca�ym statku. Potem by� ju� po drugiej stronie i sun�� w g�r� szybu, obijaj�c si� o �ciany. W�r�d syren s�ysza� szcz�k; fagarze wysypywali si� przez �luz� towarow�, by ratowa� swoje b�ble. Wiedzia�, �e je�li zdo�a dosta� si� pierwszy do mostku nawigacyjnego, b�dzie m�g� zatrzasn�� ich na zewn�trz. Zwin�� si�, odbi� nogami od orurowania i polecia� do mostku, wyci�gaj�c r�k� w stron� d�wigni awaryjnego zamykania w�az�w. Nie u�ywa�o si� jej od dziesi�tk�w lat - o ma�o co nie z�ama� sobie nadgarstka, szarpi�c za ni� wbrew swojej w�asnej bezw�adno�ci, jednak w ko�cu nagrodzi� go rozkoszny zgrzyt zatrzask�w w�azu daleko w dole. Potem odwr�ci� si� do kanapy dow�dcy, gdzie powinna by� Topanga, i zobaczy�, �e si� sp�ni�. Rzeczywi�cie tam by�a; trzyma�a r�ce przy szyi i mia�a b��dny wzrok. Obok niej sta�a w swobodnej pozie chuda posta�, �ciskaj�ca w gar�ci koniec p�tli z drutu, kt�ra oplata�a gard�o Topangi. - Musowo �wietna sprawa, stary. - Fagarz u�miechn�� si� szeroko. Przez moment Gollem nie by� pewien, czy Leo zauwa�y� r�czny laser, z kt�rego Gollem do niego mierzy�. Potem spostrzeg�, �e fagarz trzyma spawark� przystawion� do boku Topangi. Nak�adka ochronna by�a zdj�ta. - W porz�dku, Gollu�. Nie strzela�. Nie by�o rady. Po chwili Gollem pu�ci� bro� przed siebie w taki spos�b, �eby przelecia�a obok ramienia Leo. Fagarz nie chwyci� przyn�ty. - Otwieraj! - Leo gwa�townym ruchem g�owy wskaza� d�wigni� od w�azu, a Topanga wyda�a bulgocz�cy j�k. Gdyby Gollem otworzy� w�az, gra by�aby sko�czona. Wisia� nieruchomo, pr�buj�c wyczu� swoim skulonym cia�em co� trwa�ego za swoimi plecami, oceniaj�c szans� na skok. Fagarz szarpn�� drutem. Topanga bez�adnie zamacha�a r�kami. Jedno straszne oko wywr�ci�o si� na Gollema. B�ysk w tym oku chcia� powiedzie� "nie!". - Zabijasz j�. Zaraz urw� ci g�ow� i wyrzuc� ci� przez straceniak. Fagarz zachichota�. - Po co nadawa� o zabijaniu? - Nagle przekr�ci� Topang� do g�ry nogami, tak �e jej go�e stopy wyci�gn�y si� w stron� Gollema. Wierzgn�a s�abo. Dziwne, mia�a stopy jak u m�odej dziewczyny. - Otwieraj! Gdy Gollem si� nie poruszy�, rami� fagarza zatoczy�o zgrabny �uk, puszczaj�c p�omie� z palc�w. Elektroda chlasn�a raz, nawr�ci�a, chlasn�a zn�w, sprawiaj�c, �e Topang� wstrz�sn�y konwulsje. Jedna z dziewcz�cych st�p odlecia�a, ci�gn�c za sob� sznur kropelek. Gollem ujrza� bia�y patyk, celuj�cy w niego z poczernia�ego kikuta. Topanga przesta�a si� miota�. - No, no! - Fagarz u�miechn�� si� szeroko. - Musowo twarda sztuka. Otwieraj! - Pu�� j�! Pu�� j�! Otworz�. - Otwieraj od razu! - Spawarka zn�w si� poruszy�a. Nagle Topanga zrobi�a s�aby skr�t cia�em, szukaj�c krocza Leo. Fagarz schyli� g�ow�. Gollem wypchn�� rami� do przodu, szarpn�� je w przeciwn� stron�. Spawarka przelecia�a przez ca�� kabin�, a Gollem i Leo zacz�li szamota� si� ze sob�, o�lepieni szat� Topangi. Fagarz mia� teraz n�, lecz nie m�g� z�apa� r�wnowagi. Gollem poczu�, �e w talii �ciskaj� go nogi, i skorzysta� z dogodnej chwili, �eby odepchn�� Topang� na bok. Na uprz�tni�tym polu walki zamkn�� fagarza w ciasnym u�cisku i pocz�� w�ciekle zgarnia� plon swojego wk�adu w budow� masy mi�niowej. W�a�nie szuka� drutu, �eby zwi�za� cia�o, gdy co� hukn�o go w ty� g�owy i �wiat�a zgas�y. Kiedy si� ockn��, Topanga wrzeszcza�a: - Val, Val! Mam ich! Przywiera�a mocno do kr�puj�cego jej ruchy pulpitu sterowniczego i �ciska�a w obu d�oniach antyczny gromownik, mierz�c z niego prosto w Gollema. Lufa zia�a dymem jakie� trzydzie�ci centymetr�w od jego brody. - Topango, to ja, Golly. Ocknij si�, astronautko, pom� mi go zwi�za�. - Val? - Roze�miana, rozkrzyczana m�oda dziewczyna. - Mam zamiar wyko�czy� mordercze matki, Val! Valentine Orlov, jej m��, sp�dzi� trzydzie�ci lat w �niegach Ganimeda. - Val jest zaj�ty, Topango - powiedzia� Gollem �agodnie. Dochodzi�y go przenoszone przez kad�ub odg�osy, kt�re wcale mu si� nie podoba�y. - Val przys�a� mnie, �ebym ci pom�g�. Od�� ten gromownik, astronautko. Pom� mi zwi�za� to �cierwo. W�a�nie pr�buj� ukra�� m�j statek. Nie by�o kiedy go zamkn��, przypomnia� sobie teraz. Topanga wytrzeszczy�a na niego oczy. - Dlaczego tu cz�sto widz� twoj� twarz? - zagdera�a. - Oczy jak brudne tace... Potem zemdla�a i Gollem rzuci� si� szybem w d�, do �luzy. Jego statek patrolowy oddala� si�, schodz�c z bie��cej trajektorii. Doczepiono do niego gondol� handlarzy fagiem. Gollem zosta� bezsilny na "Ragnaroku". Eksplozja w�ciek�o�ci rzuci�a go z powrotem do pulpitu na mostku. Uda�o mu si� raz plun�� w uciekinier�w s�ab� seri� z laser�w "Ragnaroka", podczas gdy nabierali przeci��enia. Bez skutku. Wtedy przyci�gn�� Leo za g�ow� i trzasn�� w ni� kolanem, potem za� zabra� si� za uzdrawianie Topangi zastrzykiem w jej stare, paj�czynowe �y�y. Jak, u diab�a, te szpony utrzyma�y gromownik? Pokry� jej oparzenia pow�ok� �elu, zgrzytaj�c z�bami, �eby st�umi� rewolucj� w swoim �o��dku. Na koniec posprz�ta�, powl�k�szy fagarza i stop� do zsypu na �mieci. Trzymaj�c d�o� na przycisku otwarcia zsypu, zmarszczy� brwi w zamy�leniu. M�g� wykorzysta� jakie� informacje od Leo - co knuli w jego sektorze patrolowym? Potem przem�g� si� i pi�ci� wdusi� spust. Jego sektor? Gdyby Firmy go dopad�y, sp�dzi�by reszt� �ycia z przewodami pod��czonymi do m�zgu, sp�acaj�c statek patrolowy. Je�liby mia� szcz�cie. Nie by�o rady, nie by�o gdzie si� podzia�. Kosmos nale�a� do Firm. Gollem naprawd� znajdowa� si� teraz dwa tysi�ce lat �wietlnych od domu - na niesprawnym statku. Niesprawnym? Odrzuci� swoje proste w�osy do ty�u i u�miechn�� si� szeroko. "Ragnarok" mia� bogaty ekosystem, Gollem tego dopilnowa�. Nikt opr�cz fagarzy nie wiedzia�, �e statek by� tutaj, wi�c Gollem mog� utrzyma� go poza zasi�giem Firmy jeszcze przez jaki� czas. Mo�e do�� d�ugo, �eby w tym czasie sprawdzi�, czy da si� wy�udzi� troch� mocy z molochowni, nie alarmuj�c sektora. Nagle roze�mia� si� w g�os. Gdzie� w g��bi jego umys�u zardzewia�a okiennica otworzy�a si� na o�cie�, wpuszczaj�c jasno��. - Cz�owieku, cz�owieku! - zamrucza� i wetkn�� g�ow� do komory regeneracji, by sprawdzi� stan d�ugich tac kultur ci�gn�cych si� pod �wiat�ami. Min�a minuta, zanim zrozumia�, co by�o nie w porz�dku. Nic dziwnego, �e fagarze wr�cili tak szybko; nic dziwnego, �e Gollem wyszed� na g�upca. Zasiali wszystko fagiem. Fabryka. Na pierwszych tacach wkr�tce mia�y pojawi� si� zarodniki, powietrze by�o lepkie. Wci�gn�� w p�uca haust czystego powietrza, wywl�k� tace z dojrza�ym fagiem i wyrzuci� je poza statek. Potem wczo�ga� si� z powrotem do komory na dalsze ogl�dziny. Na ka�dym regale fotosyntetyczne glony zaczyna�y zbija� si� w bry��, koaguluj�c z podobnym do porostu, symbiotycznym tworem, kt�rym by� fag. Ani jednej nieska�onej tacy. W ci�gu kilku godzin "Ragnarok" mia� straci� ca�e powietrze. Ale Gollem i Topanga nie musieli si� tym przejmowa�. Du�o wcze�niej czeka� ich skok ze statku w szale fagodlotu. Gollem ju� teraz czu�, �e porz�dnie dosta�. Wpu�ci� troch� tlenu do wentylator�w i skoczy� z powrotem na mostek. Troch� czystego metabolitu albo �mier�. Kto mia� da� mu powietrze? Nawet gdyby zdo�a� przemie�ci� "Ragnaroka", wywo�a�by poruszenie w bazach i ajencjach. R�wnie dobrze m�g�by nada� sygna� do Coronis i odda� si� odurzeniu. Mo�e Quine'owi nie chcia�oby si� przylatywa� po nich na czas. Mo�e tak lepiej. Oddzia�. Przewody. Topanga j�kn�a. Gollem dotkn�� jej skroni. Gor�ce jak plazma; starsze panie z kr�tsz� jedn� nog� nie powinny bawi� si� w wojn�. Przetrz�sn�� zapas biogen�w, nie mog�c nadziwi� si� bogactwu fiolek, ampu�ek, tabletek, hipospray�w. �ykanie B�g wie czego, �eby tylko zosta� przy �yciu. Kontrabanda zebrana przez ni� i Vala w dawnych wolnych czasach; zasoby, kt�rymi mo�na by wyposa�y�... Chwileczk�. Przecie� baza medyczna Temida... Dostroi� pulpit "Ragnaroka". Kobieta z Temidy wci�� nadawa�a, m�wi�c nisko i ochryple. Nastawi� anten� na mo�liwie najw�sze pasmo. - Baza medyczna Temida, jak mnie s�yszysz? - Kto to? Kto m�wi? - Zaskoczona kobieta oderwa�a si� od ksi��ki kodowej. - Tu kosmiczna misja badawcza. Mam rannego. - Gdzie... - M�ski g�os przej�� prowadzenie rozmowy. - Tu G��wny Medyk Kranz, astronauto. Mo�e pan dostarczy� rannego, ale leci na nas samotna ska�a z chmur� �wiru. Je�li w ci�gu jakich� trzydziestu godzin nie uda nam si� zdoby� energii, �eby przemie�ci� stacj�, ska�a w nas uderzy. Potrafi pan nam pom�c? - Mo�ecie wzi�� to, co mam. Sprawd�cie wsp�rz�dne. Kobiet� zamurowa�o nad rachunkiem dziesi�tnym. Nie by�o sensu m�wi� im, �e nie maj� na co liczy�. Jednostka g-sumy, kt�r� Gollem mia� na "Ragnaroku", nie wystarczy�aby do przepchni�cia bazy przed przylotem komety Halleya. A nap�d "Ragnaroka" - gdyby zadzia�a�, wygl�da�oby to jak ocieranie sobie oka lamp� lutownicz�. Ale ich powietrze mog�o pom�c Gollemowi. Nap�d. Gollem rzuci� si� do przej�cia do maszynowni, wiedz�c, �e spr�ysto��, kt�ra gra mu w mi�niach, to po cz�ci fag. Tylko po cz�ci. Tysi�c razy by� w tym miejscu, tysi�c razy opiera� si� pokusie. Teraz zacz�� rado�nie bada� obwody, kt�re zrekonstruowa�, w�o�y� na miejsce dawno wyci�gni�te bezpieczniki. Zapiecz�towana rezerwa hipergolu by�a przeznaczona na zap�on. Zadziwiaj�cy proces konwersji, wy�nione w koszmarach instalator�w wymienniki ciep�a i obieg wsteczny. Szale�stwo, marnotrawstwo, brak bezpiecze�stwa. Do�� obwod�w, by okablowa� ca�� Stref�. Trudno uwierzy�, �e to zanios�o cz�owieka na Saturna, a jeszcze trudniej, �e zadzia�a dzi�. Szcz�kn�� uk�adem sterowniczym. Nie wiadomo, co si� skrystalizowa�o. Rynny paliwowe konwertera wytrz�sn�y kurz gromadz�cy si� od trzydziestu lat. Rezerw� zap�onow� prawdopodobnie zaplanowano na jedno odpalenie awaryjne. Pytanie tylko, czy da si� zrobi� to drugi raz, �eby zahamowa�. Oka�e si� po drodze. Jedno wiadomo na pewno: kiedy ten czcigodny wulkan z metalu wybuchnie energi�, wszystkie pulpity st�d do Coronis rozb�ysn� jak na komend�. Gdy Gollem wr�ci� na mostek, Topanga szepta�a: - "Niebo zosta�o otulone w noc... O, wiedzo stalowa, kt�rej skok..." - M�dl si�, �eby rzeczywi�cie skoczy� - powiedzia� jej i zacz�� wyznacza� kurs, sprawdzaj�c wszystko po dwa razy przez wzgl�d na fagmyszy harcuj�ce w p�mroku. Pozwija� tkaniny Topangi. Uruchomi� zesp� zap�onowy. Infrad�wi�kowe dudnienie, kt�re pocz�o narasta� w "Ragnaroku", wype�ni�o go przera�eniem i rozkosz�. Rzuci� si� w k��b tkanin, �a�uj�c, �e nic nie m�wi�, nawet nie odlicza�. Start. Ruszamy. Dudnienie przesz�o w ryk huty. Przeci��enie zwali�o si� na niego ca�� si��. Wszystko w kabinie zacz�o spada� na pok�ad. Tkaniny posz�y w bok, a ryk zmieni� si� w wizg, kt�ry rozszczepi� mu m�zg, po czym stopniowo ucich�. Gdy Gollem z trudem dosun�� si� z powrotem do pulpitu, okaza�o si�, �e odrzut wys�a� statek w dobrym kierunku. "Ragnarok" p�dzi� w stron� Temidy. Gollem zobaczy�, �e Topanga otwiera oczy. - Dok�d lecimy? - W jej g�osie nie zabrzmia�a ani jedna nuta szale�stwa. - Zabieram ci� do nast�pnego sektora, do Temidy. Potrzebujemy metabolitu, tlenu. Fagarze zniszczyli twoje regeneratory. - Do Temidy? - Tam jest baza medyczna. Dadz� nam troch�. B��d. - O nie, nie! - Podnios�a si� z wysi�kiem. - Nie, Golly! Nie p�jd� do szpitala, nie pozw�l im mnie zabra�! - Nie idziesz do szpitala, Topango. Kiedy p�jd� po rdzenie, ty zostaniesz tutaj, na statku. Nie dowiedz� si� o tobie. Po paru minutach ju� nas tam nie b�dzie. Nic z tego. - Niech ci� B�g ska�e, Gollem. - Spr�bowa�a splun��. - Chcesz mnie z�apa� w pu�apk�. Znam ci�! Nie chcesz mnie pu�ci� wolno. Nie pogrzebiesz mnie tutaj, Gollem. Gnij w Ksi�ycowej Kopule ze swoim szkaradnym szczeniakiem, ja lec� do Vala! - Uspok�j si�, astronautko, marudzisz. - W ko�cu da� jej co� na uspokojenie i zaj�� si� z powrotem nauk� obs�ugi "Ragnaroka". Fag w�a�nie zaczyna� dzia�a� naprawd� mocno. Kiedy Gollem spojrza� w g�r�, okaza�o si�, �e hologramy obserwuj�, jak prowadzi ich statek. Dawni gwiezdni bohaterowie. Val Orlov, Fitz, Hannes, Mura, wszyscy wielcy w komplecie. Tu i �wdzie tylko szeroki u�miech ukryty w zalanym z�otem he�mie, nazwisko na skafandrze obok jakiego� idiotycznego fragmentu maszyny. Za nimi - pustkowie kosmosu b�yszcz�ce �wiat�em nieznanych ksi�yc�w. Wszyscy �ywi, wszyscy tacy m�odzi. By�a te� Topanga, otaczaj�ca ramieniem t� drug� astronautk�, ciemnosk�r� Rosjank�, kt�ra nadal orbitowa�a wok� Io. U�miechali si� do niego szeroko, pogodni i �ywi. Kiedy zaczn� m�wi�, to b�dzie nasz koniec... Nastawi� �yroskopy, aby ustawi� "Ragnaroka" odpowiednio do odrzutu hamuj�cego, maj�c nadziej�, �e po�o�enie b�dzie w�a�ciwe. Je�li mo�na by�o wierzy� zegarom, zap�onu mia�o starczy� na hamowanie i na jeden ostatni raz: na ucieczk� z bazy medycznej. Ale dok�d? W niebo diament�w... Przy�apa� si� na nuceniu i postanowi� prze��czy� wszystko na automatycznego pilota. Niezale�nie od stanu tego komputera spodziewa� si� po nim wi�cej rozs�dku ni� po sobie. Widzia�a� sw� matk�, ma�a, jak w ciemno�ci sta�a?... Kiedy zacz�� s�ysze� Stones�w, po�pieszy� na d� i wyrzuci� po�ow� tac. Na widok trzech pozosta�ych zbiornik�w tlenu zrobi�o mu si� weso�o. Otworzy� jeden. Otrze�wiony tlenem, sprawdzi� zegar meteorologiczny. Kobieta z Temidy nadal pr�bowa�a wywo�a� central�. Opar� si� pokusie o�wiecenia jej co do natury Firm i skoncentrowa� si� na uaktualnionych orbitach samotnych Trojan�w. Teraz zobaczy�, czym trapili si� w bazie medycznej. Przednia ska�a mia�a min�� ich o megamile, jednak by�a tak wielka, �e poruszy�a mn�stwo �wiru. Niedu�a ska�a lec�ca za ni� ci�gn�a ogon. Wida� by�o, �e sama przejdzie daleko od bazy, ale id�ca za ni� chmura �wiru rozerwie ich b�ble na strz�py. Musia� dosta� si� tam jak najpr�dzej i szybko uciec. Wci�gn�� w p�uca jeszcze troch� tlenu i wyznaczy� orbity Trojan�w z uwzgl�dnieniem najgorszej ewentualno�ci. Wygl�da�o to dobrze - dla niego. Jego �o��dek natychmiast si� wzdrygn��; cho� zosta� potraktowany fagiem, i tak wiedzia�, co si� stanie, kiedy medycy dowiedz� si�, �e s� za�atwieni. Zobaczy�, �e Topanga si� u�miecha. Fag wp�ywa� na ni� lepiej ni� �rodki uspokajaj�ce. - Nie ma si� czym martwi�, astronautko. Golly nie da im ci� dopa��. - Powietrze. - Pr�bowa�a wskaza� na system podtrzymania �ycia, kt�ry od dawna sygnalizowa� stan alarmowy. - Wiem, astronautko. Dostaniemy powietrze w bazie medycznej. Pos�a�a mu dziwny u�miech, jak nie Topanga. - Zgadzam si� na wszystko, m�j ma�y. - Chrapliwy szept: - Wiem, zachowa�e� si� wspaniale... Wyci�gn�a rozpalon� d�o�. Tego na pewno nie potrafi� znie��. Nie m�g� od�a�owa�, �e jego muzyka przepad�a. - Powiedz nam par� strof po drodze, astronautko. Jednak by�a zbyt s�aba. - Przeczytaj mi... W jej przegl�darce by�o tego pe�no. - "W obrotach zachwyt zapach nafty ma". - Trudne do poj�cia, lecz nagle migotliwe litery zmieni�y si� w muzyk�, kt�ra wezbra�a mu w gardle. - "Cz�owiek si� s�yszy jak maszyny lot!" - zaintonowa�, wiedziony przez duchy. - "Jakie� wyzwania kryj� si� w�r�d gwiazd! Dusza, si�� spalania uskrzydlona, ju� lepiej wie, jak si� pok�oni Mars..." ...Naprawd� dobrze zrobi� - co w�a�nie odkry� - �e w��czy� automatycznego pilota i pozosta� w skafandrze. Pierwszym wyra�nym wra�eniem, kt�re dotar�o do niego w bazie medycznej, by� widok wielkich br�zowych �lepi szympansa, wpatruj�cych si� w jego w�asne oczy przez sond� b�yskow�. Szarpn�� si� i spostrzeg�, �e le�y rozebrany i zwi�zany na stole. Zabawnym uczuciem by� luksus symulowanej grawitacji. Szympans okaza� si� ma�ym, przysadzistym typkiem w lekarskim fartuchu, kt�ry teraz oswobodzi� go z wi�z�w. - M�wi�am ci, �e to nie fagarz. - G�os nale�a� do kobiety. Wyci�gaj�c szyj�, Gollem zauwa�y�, �e w�a�cicielka g�osu nie by�a ani troch� dziewczyn� i wyra�nie brakowa�o jej podbr�dka. Szympans w ko�cu przedstawi� si� jako G��wny Medyk Kranz. - C� to znowu za statek? - spyta�a kobieta, gdy Gollem za�o�y� skafander. - Porzucony przez w�a�ciciela - wyja�ni� im. - U�ywali go handlarze fagiem. Moja za�ogantka jest za�pana. Wszystko, czego potrzebuje, to powietrze. - A obiecane jednostki energii? - spyta� Kranz. - Mog� panu pom�c je przemie�ci�. - Nie ma potrzeby, �eby pan tam wchodzi�; ju� s� przygotowane. Niech pan tylko da mi par� rdzeni metabolitu, �ebym m�g� zacz�� oczyszcza� powietrze. Niczego nie podejrzewaj�c, Kranz da� znak kobiecie, by pokaza�a drog� do magazynu. Gollem zda� sobie spraw�, �e baza jest jednym wielkim, tanim b�blem z modu�em sterowniczym o sztywnych �cianach. B�bel nawet nie pozrasta� si� pod pow�ok�; wystarczy�oby par� kamieni, �eby ich wyko�czy�. Na oddziale by�o dwudziestu kilku pacjent�w z oparzeniami, zapakowanych w kokony. Temida nieszczeg�lnie przejmowa�a si� oparzeniami. Stary bywalec kosmosu pozbawiony du�ej cz�ci swojego wyposa�enia docz�apa� do magazynu, aby go otworzy�. Gollem nabra� tyle metabolitu, ile si� da�o, i skierowa� si� do �luzy. Gdy by� ju� przy luku, kobieta z�apa�a go za rami�. - Na pewno pan nam pomo�e? - Mia�a ciemnozielone oczy. Gollem skoncentrowa� si� na jej podbr�dku. - Zaraz wracam. - Wydosta� si� na zewn�trz. "Ragnarok" by� na uwi�zi, a Gollem nie przypomina� sobie, �eby o to zadba�. Dotar� do w�azu i zauwa�y�, �e drugi koniec przymocowano do zatrzask�w. W razie szarpni�cia - do widzenia. Gdy znalaz� si� w �rodku, us�ysza� g�os Topangi. Po�pieszy� w g�r� szybu. Znowu si� sp�ni�. Gdy by� w magazynie, niczego nie podejrzewaj�cy G��wny Medyk Kranz w�o�y� skafander i wyprzedzi� go. - To jest bardzo chora kobieta, astronauto - poinformowa� Gollema. - Prawowita w�a�cicielka tego statku, doktorze. Zabieram j� do Bazy Coronis. - W tej chwili to ja zabieram j� na sw�j oddzia�. Mamy sprz�t. Teraz chc� dosta� jednostki energii. Gollem zobaczy�, �e Topanga zamyka oczy. - Ona nie ma zamiaru i�� do szpitala. - W jej stanie nie mo�na o tym decydowa� - rzuci� ostro Kranz. Metabolit by� na pok�adzie. Doktor Szympans Kranz najwyra�niej wybra� przeja�d�k� donik�d. Gollem zacz�� posuwa� si� w kierunku pulpitu zap�onowego, obok k��bu tkanin Topangi. - Chyba ma pan racj�, doktorze. Pomog� panu j� przygotowa� i we�miemy j� na oddzia�. Lecz w ma�ej d�oni Kranza pojawi� si� niedu�y pistolet og�uszaj�cy. - Jednostki energii, astronauto. - Medyk machn�� r�k� w stron� szybu. Nie by�o �adnych jednostek energii. Gollem wycofa� si� w stron� meta

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!