5655

Szczegóły
Tytuł 5655
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5655 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5655 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5655 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Wojciech �widziniewski Ostatnia �za Boga - Synu, Belial wr�ci�. - B�g zwr�ci� si� do stoj�cego za jego plecami Uriela. Bia�a szata Archanio�a zap�on�a ognist� czerwieni�. - Gdzie on... - z trudem opanowa� sw�j gniew. - Wsz�dzie i nigdzie. Budzi� si� od jakiego� czasu, stawa� si� coraz silniejszy. Na pocz�tku my�la�em, �e to nowa akcja Piek�a. Jednak nie. Czu�em jednocze�nie co� znajomego i co� nowego. On wr�ci� - B�g ze smutkiem opu�ci� g�ow�, jakby powr�t zbuntowanego anio�a sprawi�, �e wszystko straci�o sens. - My�la�em, �e wtedy, tysi�ce lat temu wszystko si� sko�czy�o, a jego obietnica, �e wr�ci, to czcze przechwa�ki upad�ego ducha... Jednak nie... - Ojcze, jeste�my gotowi na jego spotkanie, Trzeci Kr�g od czas�w Schizmy przygotowuje si� do walki z Belialem. Jest tylko jeden problem... - Wiem jaki. Czuj� to w was, moje dzieci, od setek lat. Chcecie zaostrzy� nasze metody, upodobni� je do tych stosowanych przez Upad�e Anio�y. Nie pozwol� na to. - Ojcze, musimy to zmieni�, zw�aszcza teraz, gdy Belial powr�ci�... - Nie! Jestem ostoj� dobroci i mi�o�ci. �aden z was nie b�dzie stosowa� przemocy, ani tych piekielnych metod! - Ojcze, nalegam... - Urielu, Oku Boga, czy chcesz wszcz�� now� Wielk� Wojn� i rozpocz�� now� Schizm�? Anio� pokornie spu�ci� g�ow�. - Nie chc�, Panie, ale... - Do��! Znam twoje my�li. Czujesz upokorzenie, gdy Upad�e Anio�y naigrywaj� si� z naszej niemocy. Wi�c dobrze, daj� tobie woln� r�k�. Znajd� Beliala! Uriel sk�oni� si� i odszed�. B�g zatopi� si� we wspomnieniach. * * * "Zebra�y si� wszystkie duchy przed obliczem Najwy�szego, a by� po�r�d nich i Gabriel, Ognisty Miecz Boga, i Belial, najbardziej Mu oddany, i Lucyfer, nios�cy przed Nim �wiat�o, i Rafael, najbardziej sprawiedliwy po�r�d nich, i Azazel, krn�brny duch, i Uriel, Oko Boga, i Mephisto, mistrz oszustwa, i Belzebub, najsilniejszy spo�r�d obecnych, i Micha�, genera� Niebieskich Armii, a tak�e wielu innych, kt�rych imiona ci�ko spami�ta�. I B�g powo�a� przed swoje oblicze Beliala i Azazela, a przy Jego boku stan�li Rafael i Gabriel, kt�ry ongi�, na polecenie Najwy�szego, wyp�dzi� ludzi z raju. B�g przem�wi� do Beliala: - Czemu�, synu m�j, zszed� mi�dzy ludzi i obwo�a� siebie bogiem, i od tej pory czcz� ciebie jako Baala? Czy� nie ja jestem Jedynym, kt�ry czczony ma by� przez rodzaj ludzki, jako, �e przeze mnie stworzony zosta�? Na co zmieszany Belial odpar�: - Bo�e, wiem, �e przed Tob� nie ukryje si� �adna my�l. Powiem wi�c prawd�. S�u�y�em tobie przez eony niczym najwierniejszy s�uga, wykonywa�em zadania, kt�rych �aden z tu obecnych duch�w nie godzi� si� wykona�. Pozna�em ludzi, ich mi�o�� i uwielbienie dla Ciebie i pozazdro�ci�em tobie, o Jahwe. Chcia�em by� r�wnie� czczony jako i Ty. Wiem, �e grzech to wielki wobec Ciebie, ale uwa�am, �e zas�u�y�em sobie na t� odrobin� mi�o�ci ludzi. B�g spogl�da� na ducha, a Jego my�li przeszywa�y go na wskro�. Pozna� wi�c, �e prawd� m�wi� Belial. Z wyrozumia�o�ci� skin�� g�ow� i powiedzia�: - Pycha przez ciebie przemawia, ale prawd� rzek�e� i �a�ujesz tego co zrobi�e�. To dobrze. Jednak kara ci� nie minie. Wielki tumult powsta� w�r�d duch�w, kt�re popiera�y Beliala. B�g uciszy� je podniesieniem d�oni i swoje Oko skierowa� na Azazela. - Duchu, czemu� zszed� mi�dzy syn�w Adama i naucza� ich rzeczy, kt�rych jeszcze nie dane im by�o poj��? Czemu rozpowiada�e� im o tym co tu, w Niebie dzieje si�? Na to sprytny i krn�brny Azazel odpar�: - Jahwe, uwa�am, �e wiedza ta bardzo przydatna im by�a, a opowie�ci moje zbli�y� nas, duchy niebieskie ku rodzajowi ludzkiemu mia�y, aby�my jedn� wielk� rodzin� stali si�. - Czy po to r�wnie� bra�e� ludzkie kobiety do �o�a swego i p�odzi�e� olbrzymy? Z�o�ci� i wstydem zap�on�� Azazel i ju� ruszy� mia� ku Bogu, lecz pochwyci� go Rafael i skr�powa�, a B�g przem�wi� do� z gniewem, gdy� pierwszy raz zdarzy�o si� by kt�ry� z duch�w a� tak niepos�usznym si� okaza�. - Za kar� rzucony zostaniesz w otch�a� niebytu, gdzie istnie� przestaniesz! Znowu wielki tumult w�r�d duch�w powsta� i znowu B�g uciszy� je d�oni� i ca�ym orszakiem ruszyli ku otch�ani niebytu. Na pocz�tku szed� Lucyfer, nios�c �wiat�o Boga, p�niej Gabriel z mieczem ognistym, nast�pnie B�g z posmutnia�� twarz�. Przy boku Jego, jak zawsze milcz�cy Michael, za nim Azazel skuty �a�cuchami i pilnowany przez Rafaela. Jedynie na uboczu trzyma�a si� grupka duch�w z Belialem na czele, a byli po�r�d nich i ci, kt�rzy z Azazelem na ziemi� zst�pili, a wi�c: Tamiel, Akibeel, kt�ry nauczy� ludzi rozr�nia� gwiazdozbiory, Ramuel, Danel, Azkal, Barkajal, Azaradel i sam Samiaza Samaelem p�niej nazwany. By� te� Azrael, Mephisto, Belfegor, Adramelek, Belzebub, i Reshew, duch nios�cy d�um� i wiele innych po�ledniejszych duch�w jak Urakabaramel i Memet. I zaplanowali oni bunt przeciw rz�dom Boga. I gdy stan�li nad otch�ani� niebytu, B�g spyta� Azazela, czy ukorzy si� przed obliczem Pana Najwy�szego, lecz ten wyrywaj�c si� i wierzgaj�c pr�bowa� oplu� Boga. Najwy�szy znowu zawrza� gniewem, a Rafael pchn�� Azazela nad kraw�d� otch�ani. W�wczas to rzuci�y si� z�e duchy na orszak boski i rozgorza�a walka na niebiosach..." * * * Meph, zadowolony, z poczuciem dobrze spe�nionego obowi�zku, siedzia� w jednej z bia�ostockich kafejek na �wie�ym powietrzu. Przed sob�, na stoliku mia� kaw� i kontrakt, jaki w�a�nie podpisa� z szefem miejscowej sp�ki komputerowej. Diabe� musia� przyzna�, �e pomys� Luca na przejmowanie dusz ca�ymi sp�kami okaza� si� nad wyraz skuteczny. Przedsi�biorcy, w pogoni za sukcesem rynkowym swojej firmy, gotowi byli odda� nie tylko swoje dusze, ale i dusze swoich pracownik�w. Takie prowincjonalne miasta jak Bia�ystok pe�ne by�y �miertelnik�w gotowych za wszelk� cen� odnie�� sukces na jakimkolwiek polu. Meph u�miechem odpowiedzia� na mrugni�cie ziemskiej samicy siedz�cej o kilka stolik�w dalej i poci�gn�� mocnej, czarnej jak smo�a kawy. Zamar� w po�owie �yka. Do jego stolika zbli�a� si� jeden z Archanio��w, Uriel. Diabe� nerwowo rozejrza� si� po zebranych w knajpce. Ka�dy z nich m�g� by� pomniejszym anio�em, jakimi otacza�y si� Archanio�y, lecz Meph, bez ukazania swojego prawdziwego, diabelskiego oblicza, nie by� w stanie rozpozna� kt�ry z go�ci jest faktycznie cz�owiekiem, a kt�ry Wys�annikiem Niebios. Uriel usiad� naprzeciwko niego i u�miechn�� si� tryumfuj�co: - Stary Mephisto, czy� to nie przypadek, �e ciebie tutaj spotykam? Meph naci�gn�� ciemne okulary na oczy, co mu pozwoli�o bez wiedzy swego rozm�wcy rzuca� ukradkowe spojrzenia na boki. - Ani przypadek, ani �lepy traf nie rz�dz� krokami anio��w i diab��w - powiedzia� sil�c si� na spok�j. Dziwne wra�enie mogli sprawia� obaj rozm�wcy na potencjalnym obserwatorze. Uriel ubrany w kowbojki, d�insy i bia�y t-shirt, ze swoj� atletyczn� budow� i Meph przybrany w czarny jednorz�dowy garnitur, czerwon� koszul� i krawat w p�omienne wzory. Obaj zachowywali si� jak dw�ch znajomych, kt�rzy spotykaj�c si� po latach pr�buj� od�wie�y� star� przyja��. - Meph, zdejmij okulary - z niema�ym naciskiem powiedzia� Uriel, - Chc� popatrze� w oczy mordercy Ariela. Nie spogl�dali�my sobie w twarz od kilkunastu tysi�cy lat... * * * "Azazel, wij�c si� i krzycz�c, run�� w otch�a�. Nad nim, na kraw�dzi toczy� si� b�j wszechczas�w. Duchy, jak Mephisto uzbrojone w moc i inne, jak Gabriel, w miecze star�y si� ze sob� i pot�ny huk rozni�s� si� po niebiosach. Belial, najpot�niejszy z nieczystych, �l�c na boki b�yskawice skierowa� si� ku Bogu. Najwy�szy za� uni�s� si� w powietrze i pr�bowa� odebra� wszelk� moc swym dzieciom. Bezskutecznie. Zaaferowany ratowaniem swego Niebieskiego Kr�lestwa nie zauwa�y� jak Belial jednym skokiem wybi� si� w powietrze i ze �cinaj�cym krew w �y�ach okrzykiem p�dzi� ku Niemu. Zaskoczony B�g zwar� si� ze z�ym duchem, przeciwstawiaj�c mu sw� dobro� i mi�o��. Si�a jak� wyzwolili pchn�a ich wysoko w Przestworza oddalaj�c od pola niebia�skiej bitwy. Na dole za� Mephisto, Samael i Azrael pr�bowali przedosta� si� ku otch�ani by uratowa� Azazela. Azrael �kaj�c i miotaj�c choroby powoli przebija� si� ku kraw�dzi by rzuci� si� w �lad za swoim bratem. Nagle po�r�d tego zgie�ku i szamotaniny na chwil� rozb�ys�o silne bia�e �wiat�o, kt�re skierowa�o si� ku otch�ani. To Lucipher opowiedzia� si� po stronie zbuntowanych i skoczy� za Azazelem rozwijaj�c swe pot�ne skrzyd�a, by pochwyci� skazanego. Uda�o mu si� i ci�ko bij�c skrzyd�ami wznosi� si� ku g�rze, lecz tu czekali na niego jedynie wrogowie, a byli to Ismael, Ariel i Gedeon, kt�rych przys�a� tutaj Michael, by nikogo �ywego nie wypu�cili z otch�ani. Lucipher kr��y� niedaleko kraw�dzi otch�ani unikaj�c ognistych pocisk�w Anio��w, lecz gdy jego si�y zacz�y s�abn�� wzni�s� si� wy�ej i gromkim g�osem oznajmi�: - Mam Azazela! Wszystkie z�e duchy rzuci�y si� mu na pomoc. Pierwszy do kraw�dzi dotar� najsilniejszy, Belfegor i wybi� si� w powietrze by pom�c Lucipherowi. Lecz tu� za nim p�dzi� Gabriel, kt�ry pot�nym ci�ciem swego p�omienistego miecza odci�� mu skrzyd�a. Belfegor z krzykiem odwr�ci� si� w locie i schwyciwszy swego pogromc� za po�y szaty poci�gn�� za sob� w otch�a�. Z�e duchy j�kn�y i wzmog�y swe wysi�ki w dotarciu ku szybuj�cym Azazelowi i Lucipherowi. Nast�pnym, kt�ry dotar� do kraw�dzi by� Meph, lecz jemu drog� zast�pi� Ariel. Meph s�yn�cy ze swej silnej pi�ci og�uszy� go i rzuci� w otch�a�..." * * * - Nie tylko ja zabija�em w czasie Wielkiej Wojny. Tw�j brat Gabriel zabi� Belfegora - odpar� Meph sk�adaj�c okulary i bawi�c si� nimi na stole. Coraz mniej podoba�a mu si� ta sytuacja. Rozwa�a� ju� plany ucieczki, czeka� tylko na pierwszy ruch przeciwnika. - Zostawmy czasy pocz�tk�w Schizmy. Zajmijmy si� "tutaj" i "teraz". M�w co wiesz o powrocie Beliala. Mepha zaskoczy�o pytanie Uriela. Nie wiedzia� co powiedzie�. Pierwszy raz o tym s�ysza�. - Belial? Wr�ci�? Uriel pochyli� si� nad sto�em: - Nie udawaj idioty. - M�wi� prawd�. Pierwsze s�ysz�, by Belial wr�ci�... - Meph i prawda... Nie roz�mieszaj mnie. Zdaje mi si�, �e inaczej b�dziemy musieli pogada�... Bawi�cy si� okularami Meph zauwa�y� w ich szk�ach, �e kto� zachodzi� go od ty�u. B�yskawicznie rzuci� si� na bok wywracaj�c st� na Uriela. Poczu� piek�cy b�l w ramieniu, lecz nie mia� czasu sprawdzi� co si� sta�o. Nie wstaj�c pos�a� kopniakiem drugiego przeciwnika w �lad za sto�em. Zerwa� si� i zostawiaj�c za sob� k��bowisko cia�, drewna i szk�a rzuci� si� do ucieczki. * * * - Wejd� Meph - Luc skin�� d�oni�. - Co ci si� sta�o w r�k�? - Pewnie nie uwierzysz, ale zrani� mnie anio� - beztrosko, z u�miechem na ustach, odpar� Meph. Luc przyjrza� mu si� uwa�nie i powiedzia� tylko: - A wi�c ju� do tego dosz�o. - Nie wydajesz si� zbytnio zaskoczony tym co powiedzia�em. - Powiem kr�tko - westchn�� Luc wygodniej sadowi�c si� w fotelu. - Kto� nam bru�dzi i to dosy� konkretnie. Wyobra�asz sobie, �e kto� da� ludziom namiary na piek�o i jedna ze sp�ek g�rniczych pr�buje si� do nas dokopa�, �eby wydobywa� siark�? Meph tylko u�miechn�� si�: - Chyba wiem kto. - Ooo?! To co� nowego. - Spotka�em Uriela, bardzo wzburzonego Uriela. Za wszelk� cen� chcia� wyci�gn�� ode mnie co wiem o powrocie Beliala. - Belial? Wr�ci�? Czemu z nami si� nie skontaktowa�? - ju� drugi raz zdziwi� si� Lucipher. - Jestem tak samo zaskoczony jak ty, a w dodatku nie wydaje mi si�, �eby to by�a z ich strony jaka� podpucha. Oko Boga by� na tyle zdeterminowany, �e chcia� mnie nawet porwa� �eby wyci�gn�� ze mnie jakiekolwiek informacje. Zdaje mi si�, �e zale�y mu te� na czasie. - Temu ostatniemu akurat si� nie dziwi�. Zastanawia mnie tylko czemu Belial z nami si� nie skontaktowa�. Ta sprawa wymaga g��bszego rozpatrzenia. Dam ci paru Arcydemon�w, na razie tylko Samaela i Azazela. Macie zdoby� jak najwi�cej informacji o tym co tu si� dzieje. Zabierajcie si� do roboty. Samael ucieszy� si� gdy Meph powiedzia� mu o nowej misji. W�a�ciwie to nie misja go ucieszy�a, ale sam fakt zst�pienia na Ziemi�. Nie by� tam od czas�w Wielkiej Wojny i Schizmy. Natomiast Azazela nigdzie nie mogli znale��. Dopiero jeden z demon�w powiedzia� im, �e Az jest w terenie, a dok�adnie to w Bia�ymstoku na koncercie jakiego� zespo�u metalowego Via Mistica. Azazel, z polecenia Luciphera, zajmowa� si� kapelami i wytw�rniami rozpowszechniaj�cymi ten rodzaj muzyki. Meph z niech�ci� wraca� do tego miasta, obawiaj�c si� ponownego spotkania z Urielem. * * * Po sko�czonym koncercie Meph, Sam i Az opu�cili "Fam�", jeden z bia�ostockich klub�w m�odzie�owych. Azazel ca�y czas pod�piewywa� przypominaj�c sobie teksty Via Mistica. Meph i Samael podkpiwali z niego, lecz on nie zwraca� na nich uwagi W ko�cu Meph spyta� go: - Skoro ta kapela jest tak dobra to czemu jeszcze nie podpisa�e� z nimi kontraktu? Azazel przesta� rycze� i troch� posmutnia�: - No w�a�nie. Nie zgodzili si� na �adn� propozycj� spo�r�d naszych wytw�rni, a szkoda. Zrobi�bym z nich prawdziw� gwiazd�. Meph pokiwa� g�ow�. - B�g nie popiera takiej muzyki, a bez nas nie maj� �adnych szans... Weszli mi�dzy bloki. Zza rogu jednego z budynk�w, tu� przed nimi, wyszed� Uriel, a za nim Ismael. Obie grupy zatrzyma�y si�. Archanio�y u�miecha�y si� niepokoj�co. Azazel przybra� swe prawdziwe oblicze, obejrza� grupk� Archanio��w i podenerwowany o�wiadczy� Mephowi: - S� z nimi Anio�y Trzeciego Kr�gu, te co maj� zniszczy� Beliala, jak tylko wr�ci. Jest jeszcze kto�. Kto� bardzo pot�ny... Azazel nie doko�czy�, gdy� mi�dzy dwoma Archanio�ami pojawi�a si� trzecia najwy�sza spo�r�d nich posta�. Gabriel, Miecz Boga. Diab�y mimowolnie cofn�y si�. - Cudowne spotkanie - zacz�� Uriel podchodz�c bli�ej. - Wasz� dw�jk� znam - skin�� na Mepha i Azazela - ale trzeciego nie mam przyjemno�ci rozpozna�. Samael pokaza� swoje prawdziwe oblicze. Uriel nie kry� zdziwienia, a i pozosta�e dwa Archanio�y poruszy�y si� zaskoczone. - Samiaza zwany Samaelem - westchn�� Uriel. - C� ciebie przygna�o na ten pad� �ez? - Ch�� skopanie twojego pi�knego ryja. - Uriel roze�mia� si�, ale zacz�� niespokojnie przechadza� si� wszerz chodnika. - Sam, uspok�j si� - powiedzia� Meph, wci�� jeszcze b�d�cy pod ludzk� postaci�. - Czego od nas chcesz? - spokojnie spyta� Uriela. - Nie od was, od ciebie. Udasz si� z nami w celu udzielenia niezb�dnych informacji jakich potrzebuje Wszechmog�cy... - Wszechmog�cy? - parskn�� Azazel. - C� to za tytu�? Wszechmog�cy...B�azenada. On wcale nie jest taki wszechmog�cy skoro nie potrafi� zapobiec naszemu podzia�owi... - Zamknij si� - mrukn�� Gabriel. Azazel zje�y� si�, a z jego demonicznego pyska pociek�a lawa, roztapiaj�c mokry asfalt i spowijaj�c go delikatnym ob�okiem pary. - Spokojnie panowie - powiedzia� Uriel unosz�c obie d�onie do g�ry w ge�cie pojednania. - Jestem pewien, �e dojdziemy do porozumienia. Nikt z nas nie chce nowej Wielkiej Wojny. Chcemy tylko Meph'a. - Nie - powiedzieli r�wnocze�nie Samael i Azazel. Powietrze mi�dzy Anio�ami i diab�ami zawirowa�o. Otworzy�a si� mroczna czelu��, a na ziemi� wysypa�y si� s�ugi Sama i Aza. Z wizgiem i charkotem, demoniczna masa ruszy�a na trzech Archanio��w. Samael odwr�ci� si� do Meph'a i ze z�owr�bnym u�miechem powiedzia�: - Spieprzaj Meph, my si� nimi zajmiemy- gdy ko�czy� te s�owa Azazel ju� zbiera� swe moce by wesprze� sw� mroczn� armi� �cieraj�c� si� z, na razie, osamotnionym Urielem. Gabriel uni�s� miecz, kt�ry zap�on�� jasnym ogniem i szeregi demon�w odst�pi�y od Uriela, lecz Samael wyszepta� par� s��w i blask miecza przygas�. Wykorzysta� to Azazel i rzuci� si� na Gabriela. Samael, jeden z pot�niejszych nieczystych duch�w Piek�a, w pojedynk� zmierzy� si� z Urielem i Ismaelem, �miej�c si� i �l�c strugi piekielnego ognia na pomniejsze anio�y. Miecz Gabriela gdzie� znik�, a on sam rzuci� si� do walki wr�cz. On i Azazel wygl�dali jak Dawid i Goliat. Archanio� o nieskazitelnej urodzie i doskakuj�cy go Arcydemon o wygl�dzie pokurcza. Meph zdecydowa� si� skorzysta� z rady Sama, zw�aszcza, �e demony wezwane na pomoc z Piek�a zdawa�y si� cofa� pod naporem Anio��w Trzeciego Kr�gu, Azazel porusza� si� coraz wolniej, a Sam zacz�� dysze�, gdy Uriel i Ismael wzmogli swe wysi�ki. Meph odwr�ci� si� i pomkn�� ciemnymi uliczkami mi�dzy blokami. Nagle z jednej z bram wysun�� si� jaki� cie� i pot�ny cios powali� go na ziemi�. - Michael...- szepn�� Mephisto i straci� przytomno��. * * * Meph powoli odzyskiwa� �wiadom��. Gdy wyostrzy�y mu si� zmys�y. Zauwa�y� siedz�cego na parapecie rozbitego okna Uriela. Za anio�em strugi wody sp�ywa�y z okapu. Meph z przyjemno�ci� zauwa�y�, �e Ziemi� wci�� jeszcze spowija mrok. Uriel spostrzeg� jego przebudzenie i zeskoczy� z okna. Podszed� do Mepha. - Widzisz Meph? Dopi�li�my swego, a wy ponie�li�cie srog� nauczk�. Azazel jest ci�ko ranny, a Samiaza umkn�� gdzie pieprz ro�nie. No, ale to nieistotne. Teraz sobie pogadamy. Gdzie jest Belial? Meph prze�kn�� �lin�. - Sk�d wiecie, �e Belial wr�ci�? - B�g go wyczu�. - Nie wiem gdzie jest Belial, jeszcze si� z nami nie skontaktowa�. - K�amiesz! By� waszym przyw�dc�, wi�c to co pierwsze uczyni to przejmie nad Piek�em w�adz�, dopiero potem zajmie si� nami. - Boisz si� - tryumfuj�co powiedzia� Mephisto. Uriel uderzy� go. - Boisz si� jak diabli - powiedzia� diabe� ci�ko dysz�c i siadaj�c na krze�le z kt�rego spad�. - To mi�e czu� w aniele strach. Uriel odwr�ci� si� do okna. - Nie odwracaj si� do mnie plecami - wysycza� diabe�. - Zast�py Niebios r�wnie� mog� ponie�� nauczk�. Uriel za�mia� si�, a Meph na ramieniu poczu� pal�c� d�o�. - Uspok�j si� - powiedzia� stoj�cy za nim Gabriel. Uriel postawi� krzes�o przed Mephem, usiad�, za�o�y� nog� na nog� i westchn��: - Kiedy� byli�my przyjaci�mi... - Teraz ju� nie jeste�my- ostro przerwa� mu diabe�. - I nie b�dziemy nimi dop�ki nie dacie nam wi�kszej swobody. - Na to nie licz. B�g, jako Doskona�o��, nie lubi konkurencji. - B�g nie jest doskona�y, jest zazdrosny. Ok�ama� ludzi, przedstawiaj�c nas jako demony, potwory, stwory ciemno�ci. Nie pozwoli� ludziom pozna� prawdy. My przecie� te� chcemy pomaga� �miertelnikom, lecz wasza k�amliwa propaganda sprawi�a, �e praktycznie jeste�my bezsilni. Ludzie, jako �r�d�o wszelkiego z�a podaj� nas, a to nieprawda. �miertelnicy sami w sobie s� �li i ze stulecia na stulecie coraz gorsi. Niech B�g objawi prawd�, by ludzie mogli dokona� wyboru: my czy On. - Sko�czy�e�? - powiedzia� anio� przez zaci�ni�te z�by. - Teraz ja co� tobie powiem. �miertelnicy nigdy nie dowiedz� si� o was prawdy. To, jak nazywasz, "k�amstwo" Boga jest elementem kary jak� musicie ponie�� za sw�j bunt. Musisz zrozumie�, to jest Jego �wiat i on tu sprawuje w�adz�. �adne upad�e anio�y nie b�d� Mu dyktowa� co ma robi�. Gdzie jest Belial?! - Nie wiem! Uriel wygodniej rozsiad� si� na krze�le. - To b�dzie d�uga rozmowa, ale mamy przecie� wieczno�� przed sob�... Trzask drewna. Brz�k rozbijanej szyby. Na parapecie przez chwil� sta�a ciemna posta� o gorej�cych oczach. Potem �mign�a nad g�owami siedz�cych. Samael zwar� si� ze stoj�cym za Mephisto Gabrielem. Meph, z kolei, rzuci� si� na w�a�nie wstaj�cego z krzes�a Uriela. Diabe� uderzy� anio�a pi�ci�. S�ynny cios Mepha powali� Uriela na pod�og�. Odwr�ci� si� by pom�c Samaelowi. Przyskoczy� do niego i w por� wytr�ci� mu n�, kt�rym Sam chcia� d�gn�� nieprzytomnego Gabriela. - Nie zabijaj - Meph podni�s� Samaela ci�gn�c go za po�y p�aszcza. Spojrza� Arcydemonowi w oczy. Ujrza� w nich tylko szale�stwo i ch�� mordu. - Zabi� Azazela, zabi� Azazela - be�kota� Samael. - Wracamy do Piek�a - po kr�tkim zastanowieniu zadecydowa� Meph. - Azazel nie �yje, Azazel nie �yje... - wci�� be�kota� Samael. * * * W Piekle panowa�y minorowe nastroje. Od czas�w Schizmy nie zgin�� �aden demon. Unicestwienie Azazela pokaza�o, �e Niebo nie �artuje i jest zdeterminowane w walce z Belialem, a po�rednio z Piek�em. W zwi�zku z tym Lucipher odwo�a� wszystkie akcje i zwo�a� narad�. Ustalono jako priorytetow� spraw� odnalezienie Beliala, a przy okazji zwalczanie Uriela. Obowi�zki po zabitym Azazelu przej�� jego brat Azrael, Pan Chor�b i Ple�ni. Mephisto na kilka dni zosta� w Piekle. Samael zszed� na Ziemi�, �eby mie� na oku Uriela. Wr�ci� po jakim� czasie rzucaj�c na st� przed Mephem p�yt� kompaktow�. Meph przeczyta� nazw� zespo�u. Via Mistica. - To co si� nie uda�o Azazelowi, zrobi� Azrael. - Azrael nie miesza� w tym swoich zaropia�ych paluch�w. Przeczytaj nazw� wytw�rni. - Mastema Records? Mastema to jedno z imion Beliala, ale to jeszcze o niczym nie �wiadczy... - �wiadczy, �wiadczy. W�a�nie sprawdzamy powi�zania tej wytw�rni, i ju� teraz wiemy, �e za tym stoi kto� pot�ny. - Belial. * * * - Wi�c m�wicie, �e znale�li�cie Beliala? - Lucipher rozpar� si� wygodnie na fotelu z cygarem w z�bach. - Tak - odparli r�wnocze�nie Meph i Sam. - Gdzie? Oba diab�y spojrza�y po sobie zdeprymowane. - Wsz�dzie i nigdzie. Lucipher zaci�gn�� si� cygarem: - Co to znaczy? - Jest prawdopodobnie w ka�dym cz�owieku... - Tak? Czemu wi�c nie mogli�my go wyczu�.? - W ka�dym ze �miertelnik�w jest jego tylko minimalna ilo��. - Wi�c nie jest gro�ny? - Jest. I to bardzo. Luc zgasi� dopiero co zapalone cygaro. - Nic z tego nie rozumiem. Skoro od tylu tysi�cy lat siedzi w cz�owieku i do tej pory by� niegro�ny, to co sprawi�o �e teraz zar�wno Piek�o i Niebo obawiaj� si� go jak �wi�conej wody? - Internet - odpowiedzia� Meph. - Co? - Internet, jako obecnie najwi�kszy spos�b komunikowania si�, pozwala by setki milion�w �miertelnik�w w jednym czasie mog�o ze sob� si� po��czy�. Wtedy to budzi si� Belial i dokonuje przer�nych operacji zar�wno na polu ekonomicznym, jak i politycznym, kulturalnym, spo�ecznym, w og�le wsz�dzie. Jednym s�owem rozpierdala wszystko to co Piek�o i Niebo do tej pory zdzia�a�o na Ziemi. - Chcesz powiedzie�, �e czeka� tysi�ce lat u�piony w duszach �miertelnik�w, by teraz poprzez internet dokona� zemsty na Bogu? Sam kiwn�� g�ow� dodaj�c: - I na nas. Luc jeszcze bardziej rozwali� si� na swoim fotelu i intensywnie my�la�. W ko�cu rzuci� pytanie: - Czy Niebo wie o tym? - Chyba nie. - Trzeba ich powiadomi�. - Po co? - wtr�ci� si� Samael. - Mamy teraz nad nimi przewag�... - Sami nie damy rady pokona� Beliala. Nigdy na t� okoliczno�� si� nie szykowali�my, a Niebo ma Micha�a ze swoimi Zast�pami, ma r�wnie� Trzeci Kr�g. Trzeba ich powiadomi�. - Rozmawia� z Niebem o rozejmie? - j�kn�� Samael. - I tak po �mierci Azazela morale strasznie si� u nas obni�y�o. Lucipher u�miechn�� si� przebiegle. - Za�atwimy to inaczej. * * * Pi�� postaci sta�o w ciemn� noc przed zniszczonym budynkiem, z kt�rego niedawno uciek� Meph. Samael nie m�g� si� nadziwi� lekkomy�lno�ci anio��w, kt�rzy do tej pory nie zmienili swej kryj�wki, dlatego te� przez kilka dni prowadzono wzmo�on� obserwacj� domu i jego otoczenia. Nic niepokoj�cego nie wykryto. Przyst�piono do realizacji planu. Jedna spo�r�d postaci od��czy�a si�. Baphomet mia� za zadanie zaj�� dom od ty�u. Nast�pny demon zdj�� p�aszcz i rozwin�� b�oniaste skrzyd�a. Abigail niemal�e bezszelestnie wzbi� si� na dach. - Czas i na nas- powiedzia� spokojnie Meph do Samaela i Azraela. Podeszli do frontowych drzwi. Azrael zacz�� co� szepta� i j�cze�. Drzwi pokry�y si� ��to-kremow� mas� kornik�w. Po chwili zosta�y z nich metalowe zawiasy, kt�re nagle uwolnione od swojego ci�aru cichutko zaskrzypia�y. Diab�y wesz�y do domostwa depcz�c robactwo. Azrael zacz�� szlocha� i �ka�, a �ciany korytarza przez kt�ry szli pokrywa�y si� ple�ni�, by po chwili cicho zamieni� si� w kopczyki trocinopodobnej masy. Diab�y ruszy�y ku schodom prowadz�cym na nast�pn� kondygnacj�. Gdzie� na wy�szym pi�trze rozleg� si� brz�k rozwijanych �a�cuch�w i co� �omotn�o o pod�og�. To Baphomet szykowa� si� do walki wyci�gaj�c sw�j roz�arzony do bia�o�ci �a�cuch. Cisza przerywana trzeszczeniem starych desek i brz�kiem baphometowego �a�cucha nie trwa�a zbyt d�ugo. - Gabriel! Gabriel! - rozleg� si� nietoperzy pisk Abigaila. - Azrael! Strych! - sykn�� Meph. Diabe� ze skowytem rzuci� si� na schody. Gdy tylko wychyn�� na pierwsze pi�tro pot�ny cios rzuci� go na �cian�. Azrael sykn�� i splun�� law�. Sucha pod�oga zacz�a si� tli�. Przed nim sta� Uriel w pe�nej okaza�o�ci, z rozwini�tymi bia�ymi skrzyd�ami. Bi� od niego boski blask. Meph i Sam zauwa�yli po�wiat� dochodz�c� z g�ry. Bez namys�u rzucili si� na schody. Zatrzymali si�, tak jak Azrael, sparali�owani bosk� moc�. Archanio� i trzy Arcydemony mierzy�y si� wzrokiem. Na korytarzu za Urielem na moment pokaza�a si� demoniczna twarz Baphometa. Chwil� p�niej bia�y �a�cuch, pal�c pi�ra anielskich skrzyde�, opl�t� Uriela. Ten j�kn��, a jego blask przygas�. Meph trzasn�� anio�a w twarz. - Drugi raz ci� og�uszam. Trzeciego razu nie b�dzie - powiedzia� schylaj�c si� nad Archanio�em. Odwr�ci� si� do Baphometa i Azraela: - Na g�r�! Dorwijcie Gabriela za nim nam udusi Abigaila! - Demony pomkn�y schodami na strych. Sam i Meph przez chwil� stali nad Urielem. - My�lisz o tym samym co ja? - spyta� Samael. - Tak, ale nie wolno nam tego zrobi�. Nie mo�emy stosowa� tych samych metod co oni. Samael parskn�� �miechem. - Czego r�ysz? Samael wzruszy� ramionami i pokr�ci� g�ow�: - Arcydemon Arcydemonowi zabrania zabi� anio�a m�wi�c by nie stosowa� ich metod, a przecie� to s� nasze metody. Wymi�kamy, co? - Nie. Po prostu nie stajemy si� takimi jak nas opisuje Wszechmog�cy. Jeste�my tak jak Uriel czy Gabriel duchami wi�c nie powinni�my nawzajem si� zabija�. I B�g, i my, chcemy by� czczeni, lecz on nam na to nie pozwala, rozsiewaj�c o nas k�amstwa i sprawiaj�c, �e jeste�my tym czym jeste�my, wi�c tocz�c z nim walk� powinni�my unika� metod przepisanych dla nas przez Wszechmog�cego. Poza tym nie zapominaj o celu naszej misji. Uriel ma by� �ywy, by dostarczy� wiadomo�� o Belialu Wszechmog�cemu, a akcja ta mia�a tylko na celu podniesienie morale w Piekle. Samael skrzywi� si� i machn�� r�k�: - Przesta� mnie o�wieca�. Zostaw to dla maluczkich. Zabior� naszego anio�ka do Piek�a, a ty brykaj na g�r� powstrzyma� Azraela. Rzeczywi�cie na strychu zrobi�o si� niepokoj�co cicho. Meph najpierw us�ysza� z�orzeczenia Azraela. Dzi�ki nim zlokalizowa� pomieszczenie w kt�rym znajdowa�y si� demony i anio�. Na brudnej pod�odze le�a� Gabriel. Jego niegdy� bia�a szata by�a zabrudzona kurzem, krwi� i czym� czego Meph nie potrafi� okre�li�, prawdopodobnie ple�ni�. Obok niego le�a�, opleciony �arz�cym si� �a�cuchem Baphometa, miecz. Sam Baphomet rozpar� si� wygodnie w pobliskim, rozpadaj�cym si� fotelu i cicho chichota�. Dooko�a anio�a ta�czy� podskakuj�c Azrael, co chwila zsy�aj�c na niego choroby. Czasami spluwa� law� na twarz Gabriela. Anio� poj�kiwa� cicho za ka�dym razem, gdy magma wypala�a mu sk�r� na twarzy. Gabriel z�apa� Azraela za r�k� i powiedzia�: - Do��! Nasyci�e� si� ju� zemst�! Azrael wyrwa� mu si� i charcz�c wychrypia�: - Do��?! Do��?! Ten duszek zabi� Belfegora i Azazela, brata mego! Rozumiesz! Ja i Az zrodzeni byli�my z jednej my�li, kapujesz!? Zabij� tego skurwiela tu i teraz! - Uspok�j si�! - krzykn�� Meph podchodz�c do niego. - Nie! - wrzasn�� Azrael i splun�� na anio�a. Ten j�kn��. Meph przy�o�y� mu pi�ci�. Demon grzmotn�� o przeciwleg�� �cian� i straci� przytomno��. Mephisto pochyli� si� nad Gabrielem i powiedzia�: - Przeka� Wszechmog�cemu, �e Uriel wr�ci z wiadomo�ciami o Belialu. Nast�pnie przybra� swoj� prawdziw� posta�, wzi�� Azraela na r�ce i bij�c skrzyd�ami wylecia� przez dziur� w dachu. To samo uczyni� Baphomet. W powietrzu do��czy� do nich Abigail. Zanim odlecieli ujrzeli na p�nocy Micha�a wraz z jego Zast�pami. Archanio� przybywa� za p�no. Mephisto zaskrzecza� rado�nie i ca�a tr�jka poszybowa�a w ciemno��. * * * - Urielu, sk�d ta pewno��, �e Belial jest w ka�dym cz�owieku? - spyta� Archanio�a mocno stroskany B�g. - Rozmawia�em z nim przez Internet. Im wi�cej �miertelnik�w pod��cza�o si�, tym jego umys� stawa� si� coraz bardziej bystry... Panie! Musimy go zniszczy�! On jest pot�ny! To niszczyciel! Zamierza unicestwi� Ziemi�, Piek�o, Niebo, Wszech�wiat, wszystko! Ca�y czas m�wi� tylko o zem�cie! To ta sprawa, dzi�ki kt�rej przetrwa� eony... - Uspok�j si� moje dziecko - dobrotliwie powiedzia� B�g i skierowa� swe Oko na Archanio�a. Po chwili westchn�� i zm�czonym g�osem powiedzia�: - Wszystko co powiedzia�e� jest prawd�. Niech Trzeci Kr�g zajmie si� spraw� Beliala. Stale informuj mnie o post�pach. Mo�esz odej��. Uriel odwr�ci� si� i zacz�� powoli znika�. - Urielu? Archanio� powr�ci�: - Tak, Panie? - Przygotowujcie si� powoli do Zmartwychwstania. Uriel patrzy� na Boga. Wiele teraz by da�, aby mie� teraz moc Wszechmog�cego zagl�dania w dusze innych. - Jest a� tak �le? - powiedzia� tylko cicho. B�g smutno pokiwa� g�ow� i odwr�ci� si�. Archanio� ze �zami na policzkach rozp�yn�� si� w powietrzu. B�g sta� przez chwil� rozmy�laj�c. Westchn�� ci�ko jak kto� pogodzony z losem. Kocha� ten Wszech�wiat, Ludzi, Anio�y. Kocha� nawet na sw�j spos�b Diab�y. I Beliala. W�a�nie Belial sprawi�, �e ca�y misterny plan Stworzenia sypa� si� w gruzy. To Belial zatru� dusze Duch�w, tak �e walczy�y mi�dzy sob� i spaczy� serca �miertelnik�w sprawiaj�c, �e coraz bardziej nienawidzili siebie, Wszech�wiata i Boga. Dla nikogo z jego dzieci nie by�o ju� ratunku. Zbyt d�ugo jad Beliala s�czy� si� w duszach Ludzi i Duch�w. W obecnej sytuacji m�g� zrobi� tylko jedno. Zacz�� wszystko od pocz�tku. Po twarzy Boga sp�yn�a jedna, nap�cznia�a tysi�cami lat troski i mi�o�ci, �za. Ostatnia �za Boga. Bia�ystok, 16 stycze� 2000