5384

Szczegóły
Tytuł 5384
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5384 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5384 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5384 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

TERRY PRATCHETT Ciekawe czasy Siedemnasta ksi��ka z cyklu ��wiata Dysku" Jest taka kl�twa. M�wi�: Oby� �y� w ciekawych czasach! Jest miejsce, gdzie bogowie tocz� gry losami ludzi, na planszy, kt�ra jest r�w- nocze�nie zwyk�ym polem gry i ca�ym �wiatem. A Los zawsze wygrywa. Los zawsze wygrywa. Wi�kszo�� bog�w rzuca ko��mi, ale Los gra w szachy i nikt si� nie orientuje � dop�ki nie jest za p�no � �e przez ca�y czas mia� dwie kr�lowe. Los wygrywa. Przynajmniej taka panuje opinia. Cokolwiek si� zdarzy, ludzie potem m�wi�, musia�o by� zrz�dzeniem Losu1. Bogowie mog� przybiera� dowoln� posta�, a jedynym aspektem, kt�rego zmieni� nie potrafi�, s� oczy, zdradzaj�ce ich prawdziw� natur�. Oczy Losu to w�a�ciwie nie oczy �jedynie czarne otwory ukazuj�ce niesko�czono�� z jasnymi plamkami czego�, co mo�e jest gwiazdami, jednak mo�e te� by� czym� zupe�nie innym. Teraz zamruga� nimi i u�miechn�� si� do wsp�graczy z t� wy�szo�ci�, jak� demonstruj� zwyci�zcy tu� przed zostaniem zwyci�zcami. � Oskar�am Najwy�szego Kap�ana w Zielonej Szacie w bibliotece, z dwu- r�cznym toporem � o�wiadczy�. I wygra�. Rozpromieni� si�. � Nikt nie lubi takich, czo nie umiej� wygrywa� � burkn�� Offler, B�g Kro- kodyl, poprzez k�y. � Chyba dzisiaj sobie sprzyjam � stwierdzi� Los. � Mo�e kto� zagra w co� innego? Bogowie wzruszyli ramionami. � Szaleni W�adcy? � zaproponowa� Los. � Nieszcz�ni Kochankowie? � Mam wra�enie, �e zgubili�my do nich zasady � przypomnia� �lepy lo, przyw�dca bog�w. � A mo�e w Marynarzy Wyrzuconych przez Sztorm na Brzeg? � Zawsze wygrywasz � mrukn�� �lepy lo. � Susze i Powodzie? � Los nie ust�powa�. � To �atwe. Cie� pad� na plansz�. Bogowie unie�li g�owy. � Och � mrukn�� Los. � Niech rozpocznie si� gra � rzek�a Pani. Od niepami�tnych czas�w toczy�y si� dyskusje, czy nowo przyby�a w og�- le jest bogini�. Z ca�� pewno�ci� nikt do niczego nie doszed�, oddaj�c jej cze��; mia�a te� sk�onno�� do pojawiania si� wtedy, kiedy najmniej jej oczekiwano � 1 Ludzie rzadko kiedy s� w tym konsekwentni, podobnie jak w przypadku cud�w. Kiedy dzi�ki niezwyk�emu zbiegowi okoliczno�ci kto� uniknie pewnej �mierci, m�wi�, �e to prawdziwy cud. Lecz kiedy kto� ginie wskutek dziwnego ci�gu wydarze� � olej rozlany akurat w tym miejscu, bariera zabezpieczaj�ca p�kni�ta w�a�nie tu � to tak�e musia� by� cud. Fakt, �e zdarzenie nie by�o mi�e, nie oznacza jeszcze, �e nie by�o cudowne. jak cho�by w tej chwili. A ludzie, kt�rzy pok�adali w niej wiar�, rzadko prze�y- wali. Ka�da zbudowana dla niej �wi�tynia z pewno�ci� by�aby wkr�tce trafiona piorunem. Lepiej �onglowa� toporami na linie, ni� wymawia� jej imi�. Mo�na j� okre�li� kelnerk� w saloonie Ostatniej Szansy. Zwykle nazywano j� Pani�, a oczy mia�a zielone � nie tak jak ludzkie oczy s� zielone, ale szmaragdowe od brzegu do brzegu. Podobno by� to jej ulubiony kolor. � Och � powt�rzy� Los. � A w co zagramy? Usiad�a naprzeciw niego. Zebrani bogowie spojrzeli z ukosa po sobie. Wido- wisko zapowiada�o si� ciekawie. Ta dw�jka by�a odwiecznymi wrogami. � Mo�e... � zawaha�a si�. � Pot�ne Imperia? � Nie, tego nie cierpi� � burkn�� Offler, przerywaj�c milczenie. � Wszysz- czy na ko�czu gin�. � Tak � zgodzi� si� Los. � W samej rzeczy. � Skin�� Pani g�ow� i po chwili tonem, jakim zawodowi gracze m�wi� �As bierze?", zapyta�: � Upadek Wielkich Rod�w? Przeznaczenie Narod�w Wisz�ce na Cienkiej Nitce? � Oczywi�cie. � Doskonale. � Los machn�� d�oni� ponad plansz�. Pojawi� si� �wiat Dysku. � A gdzie� zagramy? � Na Kontynencie Przeciwwagi � odpar�a Pani. � Gdzie pi�� szlachetnych rod�w od wiek�w walczy ze sob� nawzajem. � Naprawd�? A jakie� to rody? � zainteresowa� si� lo. Rzadko miewa� do czynienia z pojedynczymi lud�mi. Na og� zajmowa� si� gromami i b�yskawica- mi, wi�c z jego punktu widzenia jedynym celem istnienia ludzko�ci by�o da� si� przemoczy�, a w niekt�rych sytuacjach przypali�. � Hongowie, Sungowie, Tangowie, McSweeneyowie i Fangowie. � Oni? Nie wiedzia�em, �e s� szlachetni. � Wszystkie s� bardzo bogate, wszystkie wybi�y lub zam�czy�y na �mier� miliony ludzi jedynie dla swej zachcianki lub z dumy � wyja�ni�a Pani. Bogowie ze zrozumieniem pokiwali g�owami. Z ca�� pewno�ci� by�o to za- chowanie szlachetne. Sami by tak post�pili. � McSzfeeneyowie? � zdziwi� si� Offler. � R�d bardzo stary i szacowny � zapewni� Los. � Aha. � I teraz walcz� mi�dzy sob� o imperium � stwierdzi� Los. � Bardzo do- brze. Kt�rymi chcesz zagra�! Pani spojrza�a na rozwini�t� przed nimi histori�. � Hongowie s� najpot�niejsi � zauwa�y�a. � Nawet w czasie naszej roz- mowy opanowali kolejne miasta. Widz�, �e Los gotuje im zwyci�stwo. � Zatem, bez w�tpienia, wybierzesz s�abszy r�d. Los znowu skin�� r�k�. Pojawi�y si� figury i pionki. Zacz�y porusza� si� na planszy, jakby posiada�y w�asne �ycie. Naturalnie, tak w�a�nie by�o. � Jednak�e � rzek� � zagramy bez kostek. Nie ufam ci przy kostkach. Rzu- casz je tam, gdzie ich nie widz�. Zagramy stal�, taktyk�, polityk� i wojn�. Pani kiwn�a g�ow�. Los przyjrza� si� swojej przeciwniczce. � Tw�j ruch? � zapyta�. U�miechn�a si�. � Ju� go wykona�am. Spu�ci� wzrok. � Ale nie widz� twoich figur na planszy. � Nie ma ich jeszcze na planszy � odpar�a. Rozprostowa�a palce. Na d�oni mia�a co� czarno-��tego. Dmuchn�a na to, a wtedy roz�o�y�o skrzy- de�ka. To by� motyl. Los zawsze wygrywa... Przynajmniej kiedy ludzie trzymaj� si� zasad. * * * Wed�ug filozofa Ly Tin Wheedle'a najwi�ksz� obfito�� chaosu mo�na znale�� tam, gdzie szuka si� porz�dku. Chaos zawsze pokonuje porz�dek, gdy� jest lepiej zorganizowany. * * * To motyl burz. Skrzyde�ka ma nieco bardziej wystrz�pione ni� u pospolitych motyli. W rze- czywisto�ci, dzi�ki fraktalnej naturze wszech�wiata, oznacza to, �e te postrz�pio- ne brzegi s� niesko�czone � tak jak niesko�czona jest dowolna linia brzegowa, mierzona z ostateczn�, mikroskopow� dok�adno�ci�. A je�li nawet nie, to przynaj- mniej jest tak bliska niesko�czonej, �e w pogodne dni mo�na stamt�d zobaczy� sam� Niesko�czono��. Zatem, skoro maj� niesko�czenie d�ugi obw�d, same skrzyd�a � to logiczne � musz� by� niesko�czenie wielkie. By� mo�e, wydaj� si� mie� rozmiar odpowiedni dla motyla, ale tylko dlatego, �e istoty ludzkie zawsze przedk�adaj� zdrowy rozs�dek nad logik�. Kwantowy motyl pogody (Papilio tempestae) ma ca�kiem zwyczajny ��ty ko- lor, cho� mandelbrotowskie desenie na skrzyde�kach powinny wzbudzi� zaintere- sowanie. Jego najbardziej niezwyk�� cech� jest zdolno�� wp�ywania na pogod�. Wszystko zacz�o si� prawdopodobnie od typowej walki o przetrwanie � na- wet wyj�tkowo g�odnemu ptakowi mog�o przeszkodzi� w posi�ku niewygodnie zlokalizowane tornado2. Potem ta zdolno�� sta�a si� zapewne drugorz�dn� cech� p�ciow�, jak barwne upierzenie u ptak�w albo worki gard�owe niekt�rych �ab. Popatrz na mnie, m�wi� samiec, leniwie trzepocz�c skrzyde�kami w listowiu tro- pikalnego lasu. Mo�e i mam ca�kiem nieciekawe ��te ubarwienie, ale za dwa tygodnie, o tysi�c mil st�d, Silne Szkwa�y spowoduj� Chaos na Drogach. To motyl burz. Porusza skrzyde�kami... * * * Oto �wiat Dysku, sun�cy w przestrzeni na grzbiecie gigantycznego ��wia. Wi�kszo�� �wiat�w czyni tak na pewnym etapie ich percepcji. To kosmolo- giczna wizja, do jakiej ludzki umys� zosta� zaprogramowany. Na p�askowy�u czy r�wninie, w zamglonej d�ungli czy milcz�cej czerwonej pustyni, na bagnach czy w�r�d trzcin, a w�a�ciwie w ka�dym miejscu, gdzie na widok nadchodz�cego cz�owieka co� zsuwa si� z pluskiem z p�yn�cej k�ody, ma miejsce jedna z wersji poni�szego dialogu. Jest to kluczowy, cho� wczesny punkt rozwoju mitologii plemiennej. � Widzio��e� to? � Co? � W�a�nie plumne�o z tej k�ody. � Taa? I co? � Tak se my�l�... se my�l�... znaczy my�l�, �e �wiat to tak se le�y na grzbie- cie jakiego� takiego. Chwila milczenia, gdy przedstawiona hipoteza astrofizyczna zostaje rozwa�o- na, po czym... � Ca�y �wiat? 2Zwykle o �rednicy rz�du sze�ciu cali. � Pewno. Ale kiedy m�wiem: jaki� taki, chodzi mi o takiego wielkiego. � Musi by� wielki, ni ma co. � Znaczy... strasznie wielki. � Zabawne chyba, ale... �apiem, o co biega. � Ma sens, nie? � Ma sens, jasne. Tylko... � Co? � Mam nadzieje, �e on nigdy nie plumnie. Lecz to jest prawdziwy Dysk, kt�ry ma nie tylko ��wia, ale i cztery ogromne s�onie, na kt�rych spoczywa rozleg�y, obracaj�cy si� wolno kr�g �wiata3. Jest tu Morze Okr�g�e, mniej wi�cej w po�owie drogi miedzy Osi� i Kraw�- dzi�. Wok� niego le�� krainy, kt�re � wed�ug Historii � definiuj� cywilizacj�, to znaczy s� w stanie utrzyma� historyk�w. Te krainy to: Efeb, Tsort, Omnia, Klatch i rozleg�e miasto-pa�stwo Ankh-Morpork. Ta opowie�� jednak rozpoczyna si� gdzie indziej: w miejscu gdzie pewien cz�owiek le�y na tratwie unosz�cej si� w wodach b��kitnej, zalanej s�o�cem la- guny. Podpiera g�ow� r�kami. Jest szcz�liwy � w jego przypadku to stan tak rzadki, �e niemal bez precedensu. Cz�owiek pogwizduje prost� melodyjk� i ma- cha nogami w kryszta�owo czystej wodzie. Ma r�owe stopy z dziesi�cioma palcami, kt�re wygl�daj� jak ma�e r�owe serdelki. Z punktu widzenia sun�cego nad raf� rekina wygl�daj� jak drugie �niadanie, obiad i podwieczorek. * * * Jak zawsze by�a to kwestia protoko�u. Albo dobrych manier. Albo starannie przestrzeganej etykiety. Czy te�, ostatecznie, alkoholu. A przynajmniej iluzji al- koholu. Lord Yetinari, jako najwy�szy w�adca Ankh-Morpork, m�g� teoretycznie we- zwa� do siebie nadrektora Niewidocznego Uniwersytetu, a nawet pos�a� go na egzekucj�, gdyby nie wykona� polecenia. Z drugiej strony jednak Mustrum Ridcully, jako g�owa uczelni magicznej, uprzejmie, acz stanowczo da� do zrozumienia, �e on z kolei mo�e zmieni� Pa- 3Ludzie zastanawiaj� si�, jak to mo�liwe, poniewa� taki s�o� �wiata raczej nie m�g�by zbyt d�ugo d�wiga� wiruj�cego ci�aru bez powa�nych otar� i nawet oparze�. Ale r�wnie dobrze mo�na by pyta�, dlaczego o� planety nie skrzypi albo jaki d�wi�k wydaje kolor ��ty. trycjusza w niewielkiego p�aza, a potem nawet zacz�� uprawia� w pokoju zabawy ze skakank�. Alkohol tworzy� wygodny pomost nad t� dyplomatyczn� przepa�ci�. Zdarza- �o si�, �e lord Yetinari zaprasza� nadrektora do pa�acu na towarzyskiego drinka. Oczywi�cie, nadrektor sk�ada� mu wtedy wizyt�, gdy� nieuprzejmie by�oby od- m�wi�. Obie strony doskonale rozumia�y swoje pozycje i zachowywa�y si� z wy- szukan� grzeczno�ci�, co pozwala�o unikn�� niepokoj�w spo�ecznych i mokrych plam na dywanie. By�o pi�kne popo�udnie. Yetinari siedzia� w pa�acowych ogrodach i z deli- katn� irytacj� obserwowa� motyle. Dostrzega� co� lekko obra�liwego w tym, jak fruwaj� sobie dooko�a i ciesz� si� �yciem w spos�b bezproduktywny. Uni�s� g�ow�. � Och, to pan, nadrektorze � powiedzia�. � Jak�e mi�o mi pana widzie�. Prosz� usi���. Mam nadziej�, �e zdrowie panu dopisuje? � W samej rzeczy � przyzna� Ridcully. � A pan? Nie narzeka pan na zdro- wie? � Nigdy nie czu�em si� lepiej. Pogoda, jak wida�, znowu si� poprawi�a. � Moim zdaniem wczorajszy dzie� by� wyj�tkowo udany. � Jutrzejszy, jak s�ysza�em, mo�e by� jeszcze pi�kniejszy. � Z pewno�ci� nie zaszkodzi nam troch� s�o�ca. � Istotnie. � Tak. � Ach... � Bez w�tpienia. Patrzyli na motyle. Kamerdyner poda� zimne drinki. � Co one w�a�ciwie robi� z kwiatami? � zainteresowa� si� Yetinari. � Co? Patrycjusz wzruszy� ramionami. � Mniejsza z tym. To nie takie wa�ne. Ale skoro ju� pan tu jest, nadrektorze, skoro postanowi� pan odwiedzi� mnie po drodze do spraw, jestem pewien, nie- sko�czenie bardziej istotnych... To naprawd� bardzo uprzejme z pana strony... Zastanawiam si�, czy m�g�by mi pan zdradzi�: kto jest Wielkim Magiem? Ridcully zastanowi� si� chwil�. � Pewnie dziekan � stwierdzi�. � Wa�y chyba ze dwie�cie pi��dziesi�t fun- t�w. � Z jakiego� powodu mam wra�enie, �e nie jest to w�a�ciwa odpowied� � rzek� Yetinari. � Z kontekstu wnioskuj�, �e �wielki" oznacza wybitnego. � W takim razie nie dziekan. Yetinari spr�bowa� sobie przypomnie� grono profesorskie Niewidocznego Uniwersytetu. Wizja, jaka pojawi�a mu si� w umy�le, przedstawi�a niewielkie pa- smo wzg�rz w spiczastych kapeluszach. 8 � Kontekst, jak przypuszczam, raczej nie sugeruje dziekana � o�wiadczy�. � Ehm... A jaki� to kontekst? � zapyta� Ridcully. Patrycjusz si�gn�� po lask�. � Chod�my � zaproponowa�. � S�dz�, �e lepiej b�dzie, je�li sam pan zo- baczy. To bardzo niepokoj�ce. Id�c za Yetinarim, Ridcully rozgl�da� si� z zaciekawieniem. Niecz�sto mia� okazj� zwiedza� ogrody, kt�re opisywano we wszystkich podr�cznikach ogrod- nictwa � w rozdzia�ach �Jak tego nie robi�". By�y po�o�one � trudno znale�� bardziej adekwatne okre�lenie � przez s�awnego, a raczej nies�awnego specjalist� aran�acji pejza�u i og�lnego wyna- lazc� Bezdennie G�upiego Johnsona. Jego roztargnienie i �lepota na elementar- n� matematyk� zmienia�y ka�dy krok w igranie z niebezpiecze�stwem. Geniusz Johnsona... c�, o ile Ridcully to rozumia�, jego geniusz by� dok�adnym przeci- wie�stwem tego geniuszu, kt�ry wznosi� konstrukcje ziemne si�gaj�ce do tajem- nych, ale dobroczynnych si� teren�w wiejskich. Nikt nie by� ca�kiem pewien, do jakich si� pr�bowa�y si�ga� projekty Bezden- nie G�upiego, ale wybijaj�cy godziny zegar s�oneczny cz�sto wybucha�, ob��ka�- cze chodniki pope�nia�y samob�jstwa, a ogrodowe meble z kutego �elaza przy- najmniej trzykrotnie si� roztopi�y. Patrycjusz prowadzi� przez bram� do czego� przypominaj�cego go��bnik. Trzeszcz�ce drewniane stopnie wiod�y w g�r� po wewn�trznej stronie �ciany. Kilka niezniszczalnych dzikich go��bi z Ankh-Morpork grucha�o co� i parska�o w mroku. � Co to takiego? � zapyta� Ridcully, kiedy zaskrzypia�y pod nim schody. Patrycjusz wyj�� z kieszeni klucz. � Zawsze wydawa�o mi si�, �e pan Johnson zaplanowa� to wst�pnie jako ul. Jednak�e wobec braku dziesi�ciostopowych pszcz� znale�li�my... inne zastoso- wania. Otworzy� drzwi do przestronnego, kwadratowego pomieszczenia z du�ym, nieoszklonym oknem w ka�dej ze �cian. Ka�dy otw�r otoczony by� drewnian� konstrukcj� z przymocowanym dzwonem na spr�ynie. By�o jasne, �e je�li co� dostatecznie du�ego przemie�ci si� przez okno, musi poruszy� dzwonem. W samym �rodku sta� na stole najwi�kszy ptak, jakiego Ridcully w �yciu ogl�- da�. Ptak odwr�ci� g�ow� i spojrza� na wchodz�cych swym ��tym, paciorkowa- tym okiem. Patrycjusz si�gn�� do kieszeni i wyj�� s�oik anchois. � Musz� przyzna�, bardzo nas zaskoczy� � wyja�ni�. � Ju� chyba dziesi�� lat min�o, odk�d dotar�a poprzednia wiadomo��. Zwykle trzymali�my w lodzie kilka makreli. � To bezcelowy albatros? � domy�li� si� Ridcully. � W samej rzeczy. I znakomicie wytresowany. Powr�ci dzisiaj wieczorem. Sze�� tysi�cy mil na jednym s�oiku anchois i butelce pasty rybnej, kt�r� znalaz� w kuchni m�j sekretarz, Drumknott. Zadziwiaj�ce. � S�ucham? � nie zrozumia� Ridcully. � Powr�ci? Dok�d? Yetinari spojrza� mu w oczy. � Nie, musz� wyra�nie to zaznaczy�, nie na Kontynent Przeciwwagi � o�wiadczy�. � Nie jest to jeden z ptak�w, jakie Imperium Agatejskie wykorzy- stuje w s�u�bie kurierskiej. Powszechnie wiadomo, �e nie utrzymujemy �adnych kontakt�w z t� tajemnicz� krain�. A ten ptak nie jest pierwszym od wielu lat, kt�ry do nas dotar�, i nie przyni�s� dziwnej, zagadkowej wiadomo�ci. Czy to jasne? � Nie. � Dobrze. � To nie jest albatros? � Aha. � Patrycjusz u�miechn�� si�. � Widz�, �e zaczyna pan rozumie�. Mustrum Ridcully, cho� posiada� du�y i sprawny m�zg, nie by� wprawiony w sztuce ob�udy. Przyjrza� si� gro�nemu dziobowi. � Mnie on wygl�da na jakiego� diabelnego albatrosa, nie ma co. A pan przed chwil� m�wi�, �e to w�a�nie on. Spyta�em, czy to... Patrycjusz z irytacj� machn�� r�k�. � Zostawmy teraz nasze ornitologiczne rozwa�ania � rzek�. � Chodzi o to, �e ptak mia� w swojej kurierskiej sakiewce ten oto papier... � Chce pan powiedzie�, �e nie mia� tego oto papieru? � upewni� si� Ridcully, pr�buj�c poj�� zasady. � A tak. Oczywi�cie. To w�a�nie chcia�em powiedzie�. To nie ten. Niech pan obejrzy. � Wr�czy� nadrektorowi niewielki arkusik. � Wygl�da na malowanki. � To agatejskie piktogramy. � Znaczy: to nie s� agatejskie piktogramy? � Tak, tak. Z ca�� pewno�ci�. � Patrycjusz westchn��. � Widz�, �e dobrze pan przyswoi� podstawowe zasady dyplomacji. A teraz... co pan o tym s�dzi, je�li wolno spyta�? � Wygl�da jak ma�, ma�, ma�, ma�, Maggusa � stwierdzi� Ridcully. � A� tego wnioskuje pan... ? � Studiowa� malarstwo, bo nie radzi� sobie z ortografi�? Znaczy, kto w�a�ci- wie to pisa�? Chcia�em powiedzie�: malowa�? � Nie wiem. Wielcy wezyrowie przesy�ali nam czasem jakie� wiadomo�ci, ale jak rozumiem, w ostatnich latach trwaj� tam niepokoje. Nie jest podpisana, jak pan pewnie zauwa�y�. Jednak�e nie mog� jej zignorowa�. � Maggus, maggus... � powtarza� w zadumie Ridcully. � Piktogramy oznaczaj� �Przy�lijcie nam natychmiast Wielkiego" � prze- t�umaczy� Yetinari. 10 � ... Maggusa � doko�czy� Ridcully, stukaj�c palcem w papier. Patrycjusz rzuci� albatrosowi anchois. Ptak �akomie po�kn�� ryb�. � Imperium ma pod broni� milion ludzi. Na szcz�cie w�adcom odpowia- da udawanie, �e wszystko poza jego granicami jest bezwarto�ciowym, mrocznym pustkowiem zamieszkanym tylko przez wampiry i upiory. Zwykle nie interesu- j� si� tam naszymi sprawami. To szcz�liwy dla nas zbieg okoliczno�ci, gdy� s� jednocze�nie chytrzy, bogaci i pot�ni. Prawd� m�wi�c, liczy�em, �e o nas zapo- mnieli. A� nagle to... Mam nadziej�, �e zdo�am szybko wys�a� t� nieszcz�sn� osob� i zamkn�� ca�� spraw�. � ... maggus, maggus... � powtarza� Ridcully. � Mo�e chcia�by pan wyjecha� gdzie� na wakacje? � spyta� Patrycjusz z cie- niem nadziei w g�osie. � Ja? Nie. Nie znosz� zagranicznych potraw � odpar� pospiesznie Ridcully. Raz jeszcze powt�rzy�, jakby do siebie: � Maggus... � To s�owo zdaje si� pana fascynowa�. � Gdzie� ju� je widzia�em, w�a�nie tak zapisane. Nie mog� sobie przypo- mnie�. .. � Z pewno�ci� pan sobie przypomni. I zdo�a wyekspediowa� wielkiego mag- ga, jakkolwiek by si� pisa�, do Imperium. Przed kolacj�. Ridcully otworzy� usta. � Sze�� tysi�cy mil? Za pomoc� magii? Zdaje pan sobie spraw�, jakie to trudne? � Ceni� swoj� ignorancj� w tej kwestii. � Poza tym � m�wi� dalej nadrektor � oni tam wszyscy s�... zagraniczni. My�la�em, �e maj� do�� w�asnych mag�w. � Doprawdy, trudno mi powiedzie�. � Czy wiemy, po co im ten mag? � Nie. Ale jestem przekonany, �e znajdzie pan kogo� zbytecznego. Mam wra- �enie, �e jest was tam strasznie du�o. � Znaczy, mo�e by� im potrzebny w jakim� straszliwym, zagranicznym celu � powiedzia� Ridcully. Z jakiego� powodu w jego umy�le pojawi�a si� twarz dziekana. Rozpromieni� si�. � Mo�e wystarczy im dowolny mag, byle wielki? Jak pan s�dzi? � Pozostawiam to ca�kowicie pa�skiej decyzji. Ale wieczorem chcia�bym wys�a� wiadomo��, �e Wielki Maggus jest ju� w drodze, jak nale�y. Potem mo�e- my o wszystkim zapomnie�. � Oczywi�cie niezwykle trudno b�dzie �ci�gn�� go z powrotem. � Ridcully zn�w pomy�la� o dziekanie. � To praktycznie niemo�liwe � doda� z zadowole- niem, niezbyt odpowiednim do sytuacji. � Przypuszczam, �e przez d�ugie miesi�- ce b�dziemy si� bezskutecznie starali. Przypuszczam, �e wypr�bujemy wszystkie znane metody, ale nie zadzia�aj�. Co za pech... 11 � Widz�, �e nie mo�e si� pan doczeka� podj�cia tego wyzwania � rzek� Patrycjusz. � Niech mi pan nie pozwoli zatrzymywa� pana przed powrotem na uniwersytet i rozpocz�ciem w�a�ciwych dzia�a�. � Ale... maggus... � mrucza� do siebie Ridcully. � Jako� mi si� kojarzy... Chyba gdzie� to ju� widzia�em. * * * Rekin nie zastanawia� si� specjalnie. Rekiny rzadko to robi�. Ich procesy my- �lowe s� w wi�kszej cz�ci wyra�ane przez znak �=". Widzisz = zjadasz. Ale kiedy sun�� przez wody laguny, jego ma�y m�d�ek zacz�� odbiera� nie- wielkie porcje egzystencjalnego, spodoustego l�ku, kt�ry mo�na okre�li� jako w�tpliwo�ci. Wiedzia�, �e jest najwi�kszym rekinem w okolicy. Wszyscy konkurenci ucie- kli albo zderzyli si� ze starym, dobrym �=". Jednak�e cia�o podpowiada�o mu, �e co� zbli�a si� szybko z ty�u. Zawr�ci� z gracj� i pierwsze, co zobaczy�, by�y setki st�p i tysi�ce palc�w � ca�a fabryka serdelk�w. * * * Wiele rzeczy dzia�o si� na Niewidocznym Uniwersytecie. Niestety, nauczanie musia�o by� jedn� z nich. Grono profesorskie ju� dawno uwzgl�dni�o ten fakt i opracowa�o wiele sposob�w unikania go. Ale by�o to ca�kiem uczciwe, poniewa� � trzeba szczerze przyzna� � podobnie post�powali studenci. System dzia�a� bardzo skutecznie i �jak si� cz�sto zdarza w takich wypad- kach � uzyska� status tradycji. Wyk�ady najwyra�niej si� odbywa�y, gdy� by�y wypisane czarno na bia�ym w planie zaj��. Fakt, �e nikt nie ucz�szcza�, stano- wi� tylko nieistotny szczeg�. Od czasu do czasu kto� twierdzi�, �e wynika z tego, i� wyk�ady wcale si� nie odbywaj�, poniewa� jednak nikt nie ucz�szcza�, wi�c nikt nie m�g� stwierdzi�, czy to prawda. Zreszt� i tak pada�y argumenty ze stro- ny wyk�adowcy m�tnego my�lenia4, �e wyk�ady odbywaj� si� in essence, czyli wszystko jest w porz�dku. Kt�re jest troch� jak logika rozmyta, tylko bardziej. 12 Tym samym edukacja na Niewidocznym Uniwersytecie dzia�a�a u�wi�con� przez wieki metod� umieszczania du�ej grupy m�odych ludzi w pobli�u du�ego zbioru ksi��ek, w nadziei �e co� przejdzie z jednych na drugich. Tymczasem za- interesowani m�odzi ludzie najch�tniej umieszczali si� w pobli�u ober�y i tawern � z tego samego powodu. W tej chwili, wczesnym popo�udniem, kierownik katedry studi�w nieokre- �lonych wyg�asza� wyk�ad w sali 3B. Zatem jego obecno��, drzemi�cego przed kominkiem w sali klubowej, by�a technicznym szczeg�em, kt�rego nie komento- wa�by �aden cz�owiek obdarzony zmys�em dyplomacji. Nadrektor kopn�� go w �ydk�. � Au! � Przepraszam, �e przerywam, kierowniku � rzuci� niedbale Ridcully. � Bogowie �wiadkami, �e potrzebuj� Rady Mag�w. Gdzie s� wszyscy? Kierownik studi�w nieokre�lonych potar� nog�. � Wiem, �e wyk�adowca run wsp�czesnych prowadzi wyk�ad w sali 3B5 � powiedzia�. � Ale nie mam poj�cia, gdzie jest. To bola�o... � Prosz� zebra� wszystkich. W moim gabinecie. Za dziesi�� minut � poleci� Ridcully. G��boko wierzy� w takie dzia�ania. Mniej bezpo�redni nadrektor w�drowa�by po ca�ym budynku i szuka� profesor�w. On tymczasem wyznawa� polityk� znale- zienia jednej osoby i utrudniania jej �ycia, dop�ki wszystko nie u�o�y si� tak, jak sobie �yczy�6. * * * Nic istniej�cego w naturze nie ma a� tylu st�p. Owszem, niekt�re stworzenia maj� wiele n�g � wilgotne, wij�ce si� stworzenia �yj�ce pod kamieniami � ale ich nogi nie posiadaj� st�p. Ich nogi ko�cz� si� bez zbytecznych ceremonii. Co� bardziej inteligentnego ni� rekin zachowa�oby czujno��. Jednak �=" zdradziecko w��czy�o si� do gry i pchn�o go naprz�d. By� to jego pierwszy b��d. W tych okoliczno�ciach jeden b��d = koniec egzystencji. 5Wszystkie wirtualne wyk�ady odbywa�y si� w sali 3B, niemo�liwej do zlokalizowania na �adnym planie pomieszcze� Niewidocznego Uniwersytetu, a tak�e � jak uwa�ano � maj�cej niesko�czon� wielko��. 6Polityke tak� zaadaptowa�a wi�kszo�� mened�er�w i kilku co wa�niejszych bog�w. 13 * * * Ridcully czeka� niecierpliwie, a� starsi magowie zjawi� si� kolejno z wa�nych wyk�ad�w w sali 3B. Starsi magowie potrzebowali licznych wyk�ad�w, aby do- brze przetrawi� posi�ki. � Wszyscy obecni? � zapyta� w ko�cu. � Dobrze. Siadajcie. S�uchajcie uwa�nie. Po kolei... Do Yetinariego nie dotar� albatros. Nie lecia� tu a� z Konty- nentu Przeciwwagi i nie przyni�s� dziwnej wiadomo�ci z poleceniem, kt�re naj- wyra�niej musimy wype�ni�. Jak dot�d jasne? Magowie wymienili spojrzenia. � Mam wra�enie, �e pewne szczeg�y nie s� do ko�ca zrozumia�e � oznajmi� dziekan. � U�ywa�em je�yka dyplomacji. � Czy m�g�by pan by� odrobin� bardziej bezpo�redni, nadrektorze? � Musimy pos�a� maga na Kontynent Przeciwwagi � wyja�ni� Ridcully. � I musimy to za�atwi� do podwieczorku. Kto� poprosi� o Wielkiego Magusa i wy- chodzi na to, �e musimy jakiego� wys�a�. Tyle �e pisz� to przez dwa �g": Maggus. � Uuk? � S�ucham, bibliotekarzu? Bibliotekarz Niewidocznego Uniwersytetu, kt�ry drzema� z g�ow� opart� o st�, wyprostowa� si� gwa�townie. Potem odsun�� krzes�o i w�ciekle machaj�c r�kami dla zachowania r�wnowagi, wybieg�, ko�ysz�c si� na krzywych nogach. � Pewnie przypomnia� sobie o nieoddanej ksi��ce � stwierdzi� dziekan. Zni- �y� g�os. � Przy okazji, czy tylko ja uwa�am, �e ma�pa w gronie profesorskim nie poprawia wizerunku naszej uczelni? � Tak � odpar� ch�odno Ridcully. � Tylko ty, dziekanie. Mamy jedynego bibliotekarza, kt�ry nog� potrafi wyrwa� r�k�. Ludzie umiej� to uszanowa�. Nie dalej jak par� dni temu szef Gildii Z�odziei pyta�, czy nie mogliby�my zmieni� w ma�p� ich bibliotekarza. Poza tym on jeden z was wszystkich, leniuchy, jest aktywny d�u�ej ni� godzin� dziennie. Zreszt�... � W ka�dym razie ja uwa�am, �e to kr�puj�ce � upiera� si� dziekan. � W dodatku on nie jest normalnym orangutanem. Czyta�em w ksi��ce. Pisz� tam, �e dominuj�cy samiec powinien mie� wielkie twory sk�rne po obu stronach twa- rzy. Czy on ma twory sk�rne? Nie wydaje mi si�. I jeszcze co�... � Przesta� marudzi�, dziekanie � przerwa� mu Ridcully. � Bo nie wy�l� ci� na Kontynent Przeciwwagi. � Nie rozumiem, dlaczego zg�oszenie w pe�ni uzasadnionych... Co? � Prosz� o Wielkiego Magga � wyja�ni� nadrektor. � A ja od razu pomy- �la�em o tobie. 14 Jako jedynym znanym mi cz�owieku, kt�ry potrafi siedzie� na dw�ch krze- s�ach r�wnocze�nie, doda� w my�lach. � Do Imperium Agatejskiego? � pisn�� dziekan. � Ja? Przecie� oni niena- widz� cudzoziemc�w! � Ty te�. Powiniene� �wietnie sobie poradzi�. � To sze�� tysi�cy mil! � Dziekan spr�bowa� innego argumentu. � Wszyscy wiedz�, �e nie da si� dotrze� tak daleko tylko z pomoc� magii. � Ehm... W�a�ciwie to mo�na, moim zdaniem � odezwa� si� g�os z drugie- go ko�ca sto�u. Wszyscy obejrzeli si� na My�laka Stibbonsa, najm�odszego i najbardziej roz- paczliwie gorliwego cz�onka grona wyk�adowc�w. Trzyma� w r�kach skompliko- wany mechanizm z przesuwaj�cych si� deseczek i ponad nim spogl�da� na ma- g�w. � Eee... To nie powinno sprawi� k�opot�w � doda�. � Wszyscy uwa�ali, �e tak, ale moim zdaniem to tylko kwestia absorpcji energii i przeliczenia pr�dko�ci wzgl�dnych. O�wiadczenie to wywo�a�o chwil� tego zdumionego, podejrzliwego milcze- nia, jakie zwykle nast�powa�o po uwagach My�laka. � Pr�dko�ci wzgl�dne � powt�rzy� Ridcully. � Tak, nadrektorze. My�lak spu�ci� wzrok na sw�j prototyp suwaka logarytmicznego i czeka�. Wiedzia�, �e nadrektor uzna za niezb�dne, by doda� w tym miejscu jaki� komen- tarz, demonstruj�c, �e co� jednak zrozumia�. � Moja matka umia�a rusza� si� jak b�yskawica, kiedy... � Chodzi�o mi o to, jak szybko lec� jedne rzeczy w por�wnaniu do innych rzeczy � wyja�ni� My�lak szybko, ale nie dostatecznie szybko. � Powinni�my wyliczy� to bez wi�kszych problem�w. Ehm. HEX wyliczy. � No nie � zaprotestowa� wyk�adowca run wsp�czesnych, odsuwaj�c krze- s�o. � Tylko nie to. To majstrowanie przy sprawach, kt�rych nie rozumiemy. � Przecie� jeste�my magami � zauwa�y� nadrektor. � Wr�cz powinni�my majstrowa� przy sprawach, kt�rych nie rozumiemy. Je�li b�dziemy siedzie� i cze- ka�, a� zrozumiemy te sprawy, nigdy niczego nie za�atwimy. � Nie mam nic przeciwko wezwaniu jakiego� demona i wypytaniu go � zapewni� wyk�adowca. � To normalne. Ale budowa mechanicznej aparatury, �e- by za nas my�la�a, to... to wbrew Naturze. Poza tym � doda� odrobin� mniej z�owieszczym tonem � ostatnim razem, kiedy na tej przekl�tej maszynie rozwi�- zywali�cie powa�ny problem, zepsu�a si� i wsz�dzie mieli�my pe�no mr�wek. � Usun�li�my t� usterk� � zapewni� My�lak. � Jeste�my... � Musz� zauwa�y�, �e kiedy ostatnio tam zagl�da�em, zauwa�y�em w samym �rodku barani� czaszk� � wtr�ci� Ridcully. 15 � Musieli�my j� do��czy�. Okaza�a si� niezb�dna do transformacji okulty- stycznych. Ale... � I jeszcze k�ka z�bate i �ruby. � Mr�wki nie radz� sobie za dobrze z analiz� r�niczkow�, wi�c... � A ta dziwna, trz�s�ca si� rzecz z kuku�k�? � To zegar czasu nierzeczywistego. Owszem, jest niezb�dny do przeprowa- dzania. .. � Zreszt� to ca�kiem nieistotne � przerwa� im dziekan � poniewa� nie mam zamiaru nigdzie wyrusza�. Je�li ju� musicie, po�lijcie jakiego� studenta. Tych nam nie brakuje. � Prosi� mo�na je�li, �liwkowego d�emu odrobin� jeszcze � powiedzia� kwestor. Wszyscy umilkli. � Kto� to zrozumia�? � zapyta� po chwili Ridcully. Technicznie rzecz ujmuj�c, kwestor nie by� ob��kany. Ju� jaki� czas temu po- kona� wiry szale�stwa i teraz wios�owa� na spokojnym zalewie po drugiej stronie. Cz�sto bywa� do�� rozs�dny, cho� nie wed�ug normalnych ludzkich ocen. � Hm... Chyba prze�ywa jeszcze raz dzie� wczorajszy � odgad� pierwszy prymus. � Ale tym razem wstecz. � Powinni�my wys�a� kwestora � stwierdzi� stanowczo dziekan. � Wykluczone! Nie znajdzie tam pewnie pigu�ek z suszonej �aby... � Uuk! Bibliotekarz wbieg� do gabinetu, wymachuj�c czym� gwa�townie. To co� by�o czerwone, a przynajmniej mia�o taki kolor w jakim� punkcie prze- sz�o�ci. W jakim� punkcie przesz�o�ci mog�o nawet by� spiczastym kapeluszem, ale teraz szpic si� zapad�, a wi�ksza cz�� ronda sp�on�a. Na kapeluszu wyhafto- wano cekinami litery. Wiele si� przypali�o, lecz MAGGUS wci�� dawa� si� rozpozna� jako blady napis na przypalonym tle. � By�em pewien, �e ju� to gdzie� widzia�em � ucieszy� si� Ridcully. � Na p�ce w bibliotece, tak? � Uuk. Nadrektor obejrza� resztki kapelusza. � Maggus � przeczyta�. � Co za sm�tny, beznadziejny cz�owieczek musi pisa� MAGGUS na swoim kapeluszu? 16 * * * Na powierzchni� wyp�yn�o kilka b�bli powietrza; tratwa zako�ysa�a si� lekko. Po chwili wynurzy�y si� kawa�ki sk�ry rekina. Rincewind westchn�� i od�o�y� w�dk�. Wiedzia�, �e pozosta�a cz�� rekina zostanie wyci�gni�ta na brzeg nieco p�niej. Nie mia� poj�cia dlaczego. Przecie� rekiny nie nadawa�y si� zbytnio do jedzenia � smakowa�y jak stare buty rozmo- czone w urynie. Si�gn�� po zaimprowizowane wios�o i pop�yn�� do brzegu. Wysepka nie by�a z�a. Sztormy jako� j� omija�y, podobnie jak statki. Ros�y tu palmy kokosowe i drzewa chlebowe. Nawet eksperymenty z alkoholem okaza�y si� udane, cho� potem przez dwa dni nie m�g� chodzi� prosto. Laguna dostarcza�a krewetek, ostryg, krab�w i homar�w, a w g��bokich zielonych wodach poza kr�- giem raf srebrzyste ryby walczy�y o przywilej ugryzienia kawa�ka wykrzywione- go drutu na ko�cu d�ugiej linki. Po sze�ciu miesi�cach na wyspie Rincewindowi brakowa�o tylko jednego. W�a�ciwie nigdy wcze�niej tego nie dostrzega�. Teraz my�la� o tym � a dok�adniej: o nich � przez ca�y czas. To dziwne. W Ankh-Morpork nawet o nich nie pami�ta� � zwyczajnie by�y na miejscu, kiedy tylko mia� na nie ochot�. Teraz, kiedy ich brak�o, pragn�� ich. Tratwa uderzy�a o brzeg mniej wi�cej w tej samej chwili, gdy wielkie kanoe okr��y�o raf� i wp�yn�o do laguny. * * * Ridcully siedzia� przy biurku, otoczony przez starszych mag�w, kt�rzy usi�o- wali wyt�umaczy� mu r�ne rzeczy. Nie zwracali uwagi na dobrze znane ryzyko zwi�zane z pr�bami t�umaczenia Ridcully'emu czegokolwiek � takie mianowi- cie, �e wybiera� tylko fakty, kt�re mu odpowiada�y, i oczekiwa�, �e pozostali nad- robi� dystans. � Czyli � rzek� � to nie jest rodzaj sera. � Nie, nadrektorze � zapewni� kierownik studi�w nieokre�lonych. � Rin- cewind jest rodzajem maga. � By� � poprawi� wyk�adowca run wsp�czesnych. � Nie ser. � Ridcully nie chcia� zrezygnowa� ze swojej teorii. � Nie. � Brzmi to jak nazwa, kt�ra kojarzy si� z serem. Znaczy: funt dojrza�ego rincewinda... dobrze si� uk�ada na j�zyku. 17 � Na wszystkich bog�w, Rincewind nie jest serem! � krzykn�� dziekan, na moment trac�c cierpliwo��. � Rincewind nie jest jogurtem, ani te� �adnym pro- duktem ze skwa�nia�ego mleka! Rincewind to prawdziwe utrapienie! Ca�kowita i nieodwracalna ha�ba dla wszystkich mag�w! Dure�! Nieudacznik! Poza tym nie widziano go od czasu tych... nieprzyjemno�ci z czarodzicielem przed laty. � Doprawdy? � zdziwi� si� Ridcully z pewn� z�o�liw� uprzejmo�ci�. � S�ysza�em, �e spora grupa mag�w fatalnie si� wtedy zachowa�a. � Istotnie � przyzna� wyk�adowca run wsp�czesnych, zerkaj�c gniewnie na dziekana, kt�ry obruszy� si� tylko. � Nic o tym nie wiem, wyk�adowco. Nie by�em wtedy dziekanem. � Nie, ale zajmowa�e� niez�e stanowisko. � By� mo�e, ale dla twojej informacji, akurat przypadkiem by�em wtedy z wizyt� u ciotki. � O ma�o co nie zburzyli ca�ego miasta. � Ciotka mieszka w Quirmie. � Quirm tak�e by� zaanga�owany, o ile pami�tam. � Pod Quirmem. W pobli�u. Ale w�a�ciwie wcale nie tak blisko. Spory ka- wa�ek drogi wzd�u� wybrze�a... � Ha! � Nawiasem m�wi�c, jako� dziwnie dobrze jeste� poinformowany, wyk�a- dowco � zauwa�y� dziekan. � Ja... co? Ja wtedy... studiowa�em ksi�gi. Bardzo intensywnie. W�a�ciwie nie zauwa�y�em nawet, �e co� si� dzieje... � Po�owa uniwersytetu leg�a w gruzach! � Dziekan opanowa� si� nagle. � To znaczy... tak s�ysza�em. P�niej. Kiedy ju� wr�ci�em od ciotki. � Tak, ale mam bardzo grube drzwi... � A przypadkiem wiem, �e pierwszy prymus by� tutaj, poniewa�... � ... z takim sukiennym obiciem, �e prawie nic nie s�ycha�... � Drzemk� moj� na czas ju� chyba. � Zamknijcie si� w tej chwili! Ridcully spojrza� na koleg�w czystym, niewinnym wzrokiem cz�owieka, kt�ry u narodzin zosta� pob�ogos�awiony ca�kowitym brakiem wyobra�ni i kt�ry pod- czas niedawnych, kr�puj�cych rozdzia��w historii uczelni rzeczywi�cie znajdowa� si� setki mil st�d. � Dobrze � powiedzia�, kiedy wszyscy si� uspokoili. � Ten Rincewind. Troch� idiota, tak? Ty m�wisz, dziekanie. Reszta milczy. Dziekan nieco straci� pewno�� siebie. � No wi�c, tego... To nie ma sensu, nadrektorze. On nawet nie potrafi� rzu- ca� zakl��. Na co m�g�by si� komu� przyda�? Poza tym... gdziekolwiek idzie Rincewind... � zni�y� g�os � ... pod��aj� za nim k�opoty. Ridcully zauwa�y�, �e magowie skupili si� cia�niej. 18 � To chyba dobrze � zauwa�y�. � To najlepsze miejsce dla k�opot�w: za tob�. Nikt raczej nie chce mie� k�opot�w przed sob�. � Nie rozumie pan, nadrektorze. K�opoty pod��aj� za nim na setkach male�- kich n�ek. U�miech nadrektora pozosta� w miejscu, ale ca�a reszta twarzy st�a�a na ka- mie�. � Dobra�e� si� do pigu�ek kwestora, dziekanie? � Zapewniam ci�, Mustrum... � Wi�c nie opowiadaj bzdur. � Oczywi�cie, nadrektorze. Ale zdaje pan sobie chyba spraw�, �e odnalezie- nie go mo�e nam zabra� ca�e lata? � Ehm... � wtr�ci� My�lak. � Gdyby�my odszyfrowali jego sygnatur� thaumiczn�, HEX poradzi�by sobie z tym w jeden dzie�. Dziekan rzuci� mu gniewne spojrzenie. � To nie jest magia � burkn��. � To... mechanika! * * * Rincewind przeszed� po p�yci�nie i ostrym kamieniem odci�� czubek orzecha kokosowego, kt�ry ch�odzi� si� w dogodnie ocienionej ka�u�y. Przytkn�� orzech do ust. Wtedy pad� na niego cie�. � Eh... � powiedzia� Rincewind. � Witaj? * * * Je�li m�wi�o si� do nadrektora przez kilka godzin, istnia�a mo�liwo��, �e pew- ne fakty si� przecisn�. � Chcecie powiedzie� � rzek� w ko�cu Ridcully � �e ten Rincewind by� �cigany przez w�a�ciwie wszystkie armie �wiata, rzucany po powierzchni �ycia jak groszek na b�bnie, �e jest prawdopodobnie jedynym magiem, kt�ry wie co- kolwiek o Imperium Agatejskim, gdy� przyja�ni� si�... � zerkn�� w notatki � ... z �dziwnym niskim cz�owieczkiem w okularach", kt�ry to cz�owieczek w�a�nie stamt�d przyby� i podarowa� mu ten zabawny przedmiot z n�kami, do kt�rego wci�� robicie jakie� aluzje. I zna ich j�zyk. Jak dot�d si� zgadza? 19 � Absolutnie, nadrektorze � potwierdzi� dziekan. � Mo�e mnie pan nazwa� idiot�, ale nie rozumiem, na co m�g�by si� przyda�. Ridcully raz jeszcze zajrza� do notatek. � To znaczy, �e sam zdecydowa�e� si� tam polecie�? � Nie, oczywi�cie, �e nie... � My�l�, �e czego� tu nie dostrzegasz, dziekanie. � Ridcully u�miechn�� si� z satysfakcj�. � Czego�, co m�g�bym nazwa� wsp�lnym mianownikiem. Ten ch�opak jako� uchodzi z �yciem. Ma talent. Odnajd�cie go. I sprowad�cie tutaj. Gdziekolwiek jest. Biedak m�g� si� przecie� znale�� twarz� w twarz z czym� potwornym. * * * Kokos pozosta� nieruchomy, ale oczy Rincewinda przesuwa�y si� szale�czo tam i z powrotem. Trzy postacie wkroczy�y w pole jego widzenia. By�y w oczywisty spos�b ko- biece. By�y bardzo obficie kobiece. Nie mia�y na sobie zbyt wiele odzie�y i wy- dawa�y si� troch� za dobrze uczesane jak na kogo�, kto przed chwil� jeszcze wios�owa� w wojennym kanoe, ale tak cz�sto bywa z pi�knymi wojowniczkami Amazonek. Cienka stru�ka mleczka kokosowego pociek�a Rincewindowi po brodzie. Prowadz�ca kobieta odgarn�a d�ugie z�ote w�osy i u�miechn�a si� promien- nie. � Wiem, �e brzmi to niewiarygodnie � powiedzia�a � ale ja i moje obec- ne tu siostry reprezentujemy nieodkryte dot�d plemi�. Wszyscy nasi m�czy�ni zostali unicestwieni przez �mierteln�, lecz kr�tkotrwa�� i wysoce specyficzn� za- raz�. Teraz przeszukujemy te wyspy, by znale�� m�czyzn�, kt�ry pozwoli nam przed�u�y� nasz� lini�. � �Jak my�licie, ile on wa�y?" Rincewind uni�s� brwi. Kobieta skromnie spu�ci�a wzrok. � Zastanawiasz si� pewnie, dlaczego wszystkie jeste�my blondynkami o ja- snej sk�rze, podczas gdy inni mieszka�cy wysp w okolicy s� smagli � powie- dzia�a. � Wydaje si�, �e to po prostu jaki� genetyczny kaprys. � �Jakie� sto dwadzie�cia, mo�e sto dwadzie�cia pi�� funt�w. Dorzu�cie na stos jeszcze funt czy dwa �mieci. Ehm... Czy wykrywacie... no wiecie... TO?" � �Co� takiego na pewno si� nie uda, panie Stibbons. Po prostu wiem." 20 � �Jest zaledwie sze��set mil st�d, wiemy, gdzie si� znajduje, i to jest odpo- wiednia po��wka Dysku. Zreszt� sprawdzi�em z pomoc� HEX-a i nic nie mo�e si� nie uda�." � �Owszem, ale czy kto� zauwa�y�... to... wie pan... na n�kach?" Rincewind poruszy� brwiami. Z jego krtani dobieg� zduszony odg�os. � �Nie widz�... tego. Przesta�cie chucha� na moj� kryszta�ow� kul�!" � I oczywi�cie, je�li pop�yniesz z nami, mo�emy ci obieca�... cielesne i zmy- s�owe rozkosze, takie jak te, o kt�rych dot�d �ni�e�... � �No dobrze. Na trzy..." Kokos upad� na piasek. Rincewind prze�kn�� �lin�. W jego oczach pojawi�o si� wyg�odnia�e, rozmarzone spojrzenie. � Mog� by� puree? � zapyta�. � �JU�!" * * * Najpierw wyst�pi�o wra�enie ucisku. �wiat otworzy� si� przed Rincewindem i wessa� go do �rodka. Potem rozci�gn�� si� i brz�kn��. Rozmyte pr�dko�ci� chmury pomkn�y ze wszystkich stron. Kiedy odwa�y� si� wreszcie otworzy� oczy, daleko przed sob� zobaczy� male�k� czarn� plamk�. Powi�ksza�a si�. Po chwili zmieni�a si� w ob�ok lec�cych blisko siebie przedmiot�w. By�y tam dwa ci�kie rondle, du�y mosi�ny lichtarz, kilka cegie�, krzes�o i wielka mosi�- na forma do galaretki, w kszta�cie zamku. Trafia�y go kolejno, a forma galaretkowa wyda�a zabawny d�wi�k, odbijaj�c si� od jego g�owy. Potem, wiruj�c, odlecia�a w ty�. Zaraz potem zobaczy� o�miok�t. Wyrysowany kred�. Uderzy� w niego. * * * Ridcully przyjrza� si� uwa�nie. � Odrobin� mniej ni� sto dwadzie�cia pi�� funt�w � stwierdzi�. � Ale poza tym... dobra robota, panowie. 21 Rozczochrany strach na wr�ble po�rodku kr�gu wsta� chwiejnie i zgasi� jeden czy dwa p�omyki na ubraniu. Potem rozejrza� si� m�tnym wzrokiem. � Hehehe? � powiedzia�. � Mo�e by� troch� zdezorientowany � m�wi� dalej nadrektor. � W ko�cu to ponad sze��set mil w dwie sekundy. Unikajmy gwa�townych ruch�w. � Jak z lunatykami, chce pan powiedzie�? � upewni� si� pierwszy prymus. � Jak to z lunatykami? � Je�li obudzi si� nagle lunatyka, odpadaj� mu nogi. Tak twierdzi�a moja babcia. � Jeste�cie pewni, �e to Rincewind? � spyta� dziekan. � Oczywi�cie, �e to Rincewind � zapewni� pierwszy prymus. � Szukali�my go przez par� godzin. � Ale to mo�e by� gro�na kreatura okultystyczna � upiera� si� dziekan. � W takim kapeluszu? Kapelusz by� spiczasty. W pewnym sensie. Przypomina� rodzaj szama�skie- go nakrycia g�owy z rozszczepionych ga��zek bambusa i li�ci palmy kokosowej, i powsta� zapewne w nadziei �ci�gni�cia przelotnej magowato�ci. Na nim, u�o�one z muszelek mocowanych traw�, widnia�o s�owo MAGGUS. W�a�ciciel kapelusza patrzy� poprzez mag�w, jakby ich nie dostrzega�. Pchni�- ty nieoczekiwanym wspomnieniem, utykaj�c, pospiesznie wyszed� z o�miok�ta i ruszy� do drzwi. Magowie ostro�nie poszli za nim. � Nie jestem pewien, czy mo�na jej wierzy�. Ile razy widzia�a co� takiego? � Nie wiem. Nie m�wi�a. � Kwestor lunatykuje prawie ka�dej nocy. � Naprawd�? Kusz�ce... Rincewind, je�li takie imi� nosi�a ta istota, wyszed� na plac Sator. Plac by� zat�oczony. Powietrze falowa�o nad piecykami sprzedawc�w kaszta- n�w i pieczonych ziemniak�w; rozbrzmiewa�y tradycyjne uliczne okrzyki Ankh- -Morpork7. Istota zbli�y�a si� do chudego m�czyzny w za du�ym p�aszczu, kt�ry pod- pieka� co� nad palnikiem olejowym ustawionym na szerokiej, zawieszonej u szyi tacy. By�-mo�e-Rincewind chwyci� brzeg tacy. � Masz... mo�e... ziemniaki? � wycharcza�. � Ziemniaki? Nie, szefuniu. Mam kie�baski w bu�ce. By�-mo�e-Rincewind znieruchomia�. A potem zala� si� �zami. 7Takie jak �Auu!", �Aargh!", �Oddaj moje pieni�dze, ty szubrawcu!" oraz �To maj� by� kasz- tany? Wed�ug mnie to przypalone kawa�ki w�gla, ot co!". 22 � Kie�baska w buuu�ce! � zaj�cza�. � Kochana kie�baska w buuu�ce! Daj mi kie�bask� w buuu�ceee! Porwa� z tacy trzy sztuki i pr�bowa� zje�� je r�wnocze�nie. � Wielcy bogowie... � szepn�� Ridcully. Istota odbieg�a, potykaj�c si�. Kawa�ki bu�ki i fragmenty produkt�w wieprzo- wych sypa�y si� kaskad� ze spl�tanej brody. � Jeszcze nigdy nie widzia�em, �eby kto� zjad� a� trzy kie�baski w bu�ce Gard�a Dibblera i wygl�da� na tak zachwyconego � rzek� pierwszy prymus. � Jeszcze nigdy nie widzia�em, �eby kto� zjad� a� trzy kie�baski w bu�ce Gard�a Dibblera i wygl�da� tak pionowo � stwierdzi� dziekan. � Jeszcze nie widzia�em, �eby kto� zjad� cokolwiek od Gard�a Dibblera i zdo- �a� odej�� bez p�acenia � zauwa�y� wyk�adowca run wsp�czesnych. Istota zatacza�a si� rado�nie po placu, a �zy sp�ywa�y jej po twarzy. Kr�t� tra- jektori� dotar�a w pobli�e wylotu zau�ka, sk�d wyskoczy�a jaka� niewielka posta� i z pewnymi k�opotami uderzy�a j� w ty� g�owy. Zjadacz kie�basek osun�� si� na kolana. � Au! � zwr�ci� si� do �wiata jako takiego. � Nie nieme nieme niemel � Starszy m�czyzna wynurzy� si� z zau�ka i sta- nowczo wyj�� z niewprawnych d�oni m�odzie�ca pa�k�. Tymczasem ofiara be�ko- ta�a co� na kl�czkach. � Powiniene� przeprosi� tego biednego pana. Nie wiem, co sobie pomy�li. Popatrz tylko na niego: u�atwi� ci zadanie, jak tylko potrafi�, i co go za to spotka�o? Znaczy, niby co to by�o, twoim zdaniem? � Mru-mru-mru-mru, panie Boggis � odpowiedzia� ch�opiec, wpatruj�c si� w czubki swoich but�w. � Co takiego? G�o�niej! � Trza�niecie znad Ramienia, panie Boggis. � To mia�o by� Trza�niecie znad Ramienia? Co� takiego nazywasz Trza�ni�- ciem znad Ramienia? To... przepraszam pana uprzejmie, postawimy pana na no- gi, tylko chwila... O, to jest Trza�niecie znad Ramienia! � Au! � krzykn�a ofiara, po czym, ku zdumieniu wszystkich zainteresowa- nych, doda�a: � Cha, cha, cha, cha! � A ty zrobi�e� co� takiego... przepraszam, �e si� narzucamy, szanowny pa- nie, to potrwa najwy�ej minutk�... zrobi�e� tak... � Au! Cha, cha cha, cha! � Wszyscy si� przyjrzeli? Chod�cie no tu, sta�cie bli�ej... P� tuzina m�odych ludzi wysz�o z zau�ka i utworzy�o nier�wny kr�g wok� pana Boggisa, pechowego studenta i ofiary, przypadkowego cz�owieka, kt�ry za- tacza� si� wko�o, wydawa� z siebie ciche �umf, umf, ale wci�� z jakiego� powodu wydawa� si� niezwykle rozradowany. � S�uchajcie uwa�nie � rzek� pan Boggis tonem starego, do�wiadczonego fachowca, kt�ry stara si� przekaza� sw� wiedz� niewdzi�cznej potomno�ci. � 23 Kiedy z klasycznego wylotu zau�ka sprawiacie k�opot klientowi, w�a�ciwa proce- dura. .. Och, dzie� dobry, panie Ridcully, nie zauwa�y�em pana. Nadrektor przyja�nie skin�� mu g�ow�. � Nie chcieliby�my przeszkadza�, panie Boggis. Szkolenie Gildii Z�odziei, tak? Boggis wzni�s� oczy. � Nie wiem, czego ich ucz� w szkole � westchn��. � Nic tylko czytanie i pisanie, bez przerwy. Kiedy ja by�em takim dzieciakiem, w szkole uczyli�my si� czego� po�ytecznego. No dobrze... Ty, Wilkins, natychmiast przesta� chichota�, twoja kolej, przepraszam na moment, drogi panie... � Au! � Nie nieme nieme nieme nie! Moja babcia staruszka lepiej by sobie poradzi- �a. Patrz na mnie. Podchodzisz spr�ystym krokiem, k�adziesz d�o� na ramieniu dla zachowania kontroli... no ju�, r�b, co m�wi�... a potem elegancko... � Au! � Czy kto� mo�e mi powiedzie�, co Wilkins zrobi� �le? Boggis zacz�� na Wilkinsie demonstrowa� bardziej wyrafinowane frazy g��w- nej perkusji. Tymczasem ofiara odczo�ga�a si�, niezauwa�ona przez nikogo pr�cz mag�w. Podnios�a si� chwiejnie i pobrn�a przed siebie ulic�. Porusza�a si� jak zahip- notyzowana. � On p�acze � zauwa�y� dziekan. � Nic dziwnego � powiedzia� nadrektor. � Ale dlaczego r�wnocze�nie si� u�miecha? � Zdziwniej i zdziwniej � stwierdzi� pierwszy prymus. Posiniaczona, a mo�liwe �e i otruta posta� skierowa�a si� na powr�t do bramy Niewidocznego Uniwersytetu. Magowie szli za ni�. � Na pewno chodzi�o ci o �dziwnie i coraz dziwniej", prawda? A nawet wte- dy nie ma to w�a�ciwie sensu. Posta� min�a bram�, ale tym razem chwiejnie przesz�a przez korytarz do bi- blioteki. Bibliotekarz ju� czeka�. Trzyma� � z zadowolonym u�mieszkiem na twarzy, a orangutany naprawd� potrafi� wyrazi� zadowolenie � pognieciony kapelusz. � Zadziwiaj�ce � uzna� Ridcully. � To prawda! Mag zawsze wr�ci po sw�j kapelusz! Posta� chwyci�a kapelusz, eksmitowa�a kilka paj�k�w, odrzuci�a sm�tn� imi- tacj� z li�ci i wcisn�a go sobie na g�ow�. Rincewind zamruga�, patrz�c na zaskoczonych profesor�w. Po raz pierwszy w g��bi jego oczu b�ysn�o �wiate�ko, jak gdyby a� do tej chwili funkcjonowa� wy��cznie dzi�ki odruchom. � Tego... co przed chwil� zjad�em? 24 � No... trzy sztuki najlepszych kie�basek Dibblera � odpar� Ridcully. � Z tym �e kiedy m�wi� �najlepsze", chodzi mi o �najbardziej typowe", to chyba jasne? � Rozumiem. A kto mnie uderzy�? � Uczniowie Gildii Z�odziei na praktyce terenowej. Rincewind mrugn��. � To Ankh-Morpork, prawda? � Tak. � Tak my�la�em. � Rincewind zn�w zamruga�, powoli. � No to � powie- dzia�, padaj�c na twarz � wr�ci�em. * * * Pan Hong puszcza� latawca. By�a to czynno��, kt�r� wykonywa� w spos�b doskona�y. Pan Hong wszystko robi� w spos�b doskona�y. Jego akwarele by�y doskona- �e. Poezje by�y doskona�e. Kiedy sk�ada� arkusik papieru, doskona�a by�a ka�da kraw�d� � tw�rcza, oryginalna i sko�czenie doskona�a. Pan Hong ju� dawno zaprzesta� pogoni za doskona�o�ci�, gdy� trzyma� j� zakut� gdzie� w lochu. Pan Hong mia� dwadzie�cia sze�� lat, by� szczup�y i przystojny. Nosi� bardzo ma�e, bardzo okr�g�e okulary w stalowych oprawkach. Kiedy go opisywali, ludzie u�ywali okre�lenia �g�adki" albo wr�cz ��liski"8. Osi�gn�� przyw�dztwo jednego z najbardziej wp�ywowych rod�w Imperium Agatejskiego dzi�ki nieust�pliwym staraniom, ca�kowitej koncentracji umys�u i sze�ciu dobrze zrealizowanym skry- tob�jstwom. Ostatni� ofiar� by� jego ojciec, kt�ry umiera� szcz�liwy, wiedz�c, �e syn podtrzymuje rodzinn� tradycj�. Szlachetne rody szanowa�y swych zmar�ych przodk�w i nie widzia�y nic z�ego w szybszym powi�kszaniu ich grona. A teraz jego latawiec � czarny, z wymalowan� par� wielkich oczu � zanur- kowa� z nieba. Hong starannie obliczy� k�t; nie trzeba chyba dodawa�, �e dosko- nale. Sznurek latawca, pokryty klejem i t�uczonym szk�em, przeci�� linki wsp�- zawodnik�w, a ich latawce odfrun�y, wiruj�c. Widzowie zaklaskali uprzejmie. Ludzie z �atwo�ci� odkrywali, �e oklaskiwa- nie pana Honga dowodzi rozs�dku. Hong odda� sznurek s�u��cemu, uprzejmie skin�� g�ow� pokonanym wsp�za- wodnikom i wszed� do namiotu. Tam usiad� i spojrza� na swego go�cia. 8A cz�sto tak�e zdania �To �ajdak, kt�remu lepiej nie wchodzi� w drog�, i ja tego nie powie- dzia�em". 25 � Wys�ali�my wiadomo�� � poinformowa� go przybysz. � Nikt nas nie widzia�. � Wr�cz przeciwnie � poprawi� go pan Hong. � Widzia�o was dwudziestu ludzi. Czy wyobra�asz sobie, jak trudno jest stra�nikowi patrze� prosto przed sie- bie i niczego nie zauwa�a�, kiedy kto� si� przekrada w pobli�u, robi tyle ha�asu, co ca�a armia, i jeszcze szepcze, �eby by� cicho? Szczerze powiem, �e twoi ludzie chyba nie maj� rewolucyjnych talent�w. Co ci si� sta�o w r�k�? � Albatros mnie dziobn��. Hong u�miechn�� si�. Przysz�o mu do g�owy, �e ptak m�g� wzi�� jego roz- m�wc� za anchois, i nie bez powodu. Mia� takie samo rybie spojrzenie. � Nie rozumiem, panie � poskar�y� si� go��, kt�rego imi� brzmia�o Dwa Ogniste Zio�a. � To dobrze. � Przecie� oni wierz� w Wielkiego Magga, a ty chcesz, �eby tu przyby�? � Ale� oczywi�cie. Mam swoich ludzi w... � pr�bowa� wym�wi� obce sy- laby � ... Ankh-Morep-Ork. Ten, kt�rego tak naiwnie zw� Wielkim Maggusem, rzeczywi�cie istnieje. Ale, mog� ci to wyzna�, znany jest ze swojej niekompe- tencji, tch�rzliwo�ci i uleg�o�ci. S� wr�cz przys�owiowe. Dlatego uzna�em, �e Czerwona Armia powinna dosta� wyt�sknionego przyw�dc�, nie s�dzisz? To... podniesie ich morale. � U�miechn�� si� znowu. � To polityka. � Aha. � A teraz odejd�. Kiedy go�� wyszed�, pan Hong si�gn�� po ksi��k�. Cho� trudno by�oby j� nazwa� prawdziw� ksi��k�: kartki papieru zwi�zano sznurkiem, a tekst wpisano r�cznie. Hong czyta� j� ju� wiele razy, wci�� jednak go bawi�a � autor zdo�a� pomyli� si� w tak wielu kwestiach. Teraz, za ka�dym razem, gdy ko�czy� stron�, wyrywa� j� i czytaj�c nast�pn�, starannie sk�ada� arkusz w kszta�t chryzantemy. � Wielki Mag � powiedzia� g�o�no. � W samej rzeczy, bardzo w