5689

Szczegóły
Tytuł 5689
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5689 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5689 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5689 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MARCIN WOLSKI ANTYBA�NIE PROLOG - Wi�c pan nie wierzy w Amirand�? - powiedzia� szpakowaty archeolog w lu�nym, letnim garniturze, z niedbale zawi�zan� apaszk� na szyi. - Oczywi�cie, przecie� ja j� wymy�li�em! - Zarozumialec! Rozmowa mia�a miejsce w rozkosznie ch�odnym korytarzu, na kt�ry wymkn��em si�, nie mog�c wytrzyma� upa�u panuj�cego na sali obrad plenarnych Kongresu Historyk�w Powszechnych. Profesor HSP pospieszy� za mn�, a jego pytanie dopad�o mnie na wysoko�ci biustu Sokratesa. Przedtem zamienili�my kilka zda� na temat legend i mit�w i ju� nie pami�tam, w jakim kontek�cie poda�em przyk�ad mojej Amirandy. Mo�e chodzi�o o opini� na temat mego eseju �Historiozofia ba�ni�, kt�ry ukaza� si� w �Gazecie Kongresowej"? Nie mia�em wielkiej ochoty dyskutowa� z HSP, kt�ry we w�asnej sekcji problemowej uchodzi� za dziwaka i niezno�nego gadu��. Moje my�li zaj�te by�y m�odziutk� Joan Parker z Harvardu, kt�rej nogi interesowa�y mnie znacznie bardziej ni� jej obrzydliwie post�powe pogl�dy na temat �Koegzystencji w dobie Pax Romana". Archeolog jednak nie da� zbi� si� z tropu. - A jak j� pan wymy�li�? Pod wp�ywem szoku, nag�ej iluminacji? - Nie, stopniowo, latami, najpierw we fragmentach, dla zabawy, dla najbli�szych, p�niej publikuj�c tu i �wdzie kr�tkie historie, aby z czasem wyobrazi� sobie do�� kompletnie krain� w kszta�cie trapezu, po�o�on� gdzie� na po�udnie od zdrowego rozs�dku, na prawo od materializmu historycznego, na niespokojnym pograniczu absurdu i logiki... - A konkretnie: od �nie�nych Wierch�w do Morza Nordlandzkiego, od r�wnin Axaru ku gwarnym miastom Rurytanii z malowniczymi porohami Kamienicy, jurajskimi ska�kami Regentowa przechodz�cymi w rdzawe wulkaniczne pasmo Ognioszczyt�w - doko�czy� HSP. - Fakt - przyzna�em zaskoczony. - Sk�d pan wie? W �adnej ba�ni nie robi�em geograficznego wyk�adu. - A co pan powie na to? Tu profesor wygrzeba� z kieszeni star� monet�, na kt�rej rewersie dostrzeg�em amirandzki trapez z wpisanym we� centaurem, a na awersie t�uste oblicze jakiego� w�adcy, z na wp� zatartymi literami Rodrigus �uintus regentus amirandiensis. - Zr�czny falsyfikat - roze�mia�em si� - doskonale wykonany, chyba z o�owiu, bo ci�ki jak z�oto. - To z�oto najwy�szej pr�by - powiedzia� tonem lekko ura�onym profesor. - Zreszt� to nie jest jedyny okaz w moim posiadaniu. Niech pan wpadnie po obradach do mojego pokoju. Nasz hotel le�a� nie opodal targowiska i r�wnie blisko historycznego centrum, teraz zatopionego w po�udniowym �arze. Wi�kszo�� koleg�w z naszej delegacji uda�a si� do miasta, ju� to pozna� uroki kolebki cywilizacji, ju� to wzbogaca� miejscow� ludno�� w �elazka elektryczne, namioty i �piwory. Pozostali�my sami. Leniwie warcza� wentylator, na suficie przycupn�a ma�a antygrawitacyjna jaszczurka. HSP mia� ju� dobrze pod siedemdziesi�tk�, ale trzyma� si� niczym d�b Bartek - krzepko, nie zdradzaj�c �adnych objaw�w starczego uwi�du. Od czterdziestu lat na emigracji, m�wi� ci�gle przepi�kn� kresow� staropolszczyzn�. - M�wi�c szczerze, jak pan trafi� na Amirand�? - zapyta� mnie, ledwo wszed�em i zd��y�em umoczy� usta w szklaneczce z metax�. - Wymy�li�em j�! - powt�rzy�em. Pokr�ci� g�ow�. - Musia� pan mie� objawienie. Albo cykl objawie�. Gdyby nie szacunek dla jego siwych w�os�w, wybuchn��bym �miechem. Poprzesta�em na grzecznym zaprzeczeniu. - A sny? Zwidy nocne? - nie ust�powa�. - Absolutnie nie. Wie pan, zajmowanie si� histori� nie jest zbyt intratnym zaj�ciem, dorabiam wi�c pisaniem r�nych �artobliwych kawa�k�w, wymy�lam kosmit�w, bawi� si� w horrory, kiedy� wzi��em na warsztat tradycyjne schematy ba�ni i zacz��em manipulowa�... - Ale dlaczego Amiranda? - przerwa� i powt�rzy� z naciskiem: - Dlaczego? Wzruszy�em ramionami. - Tak mi si� wymy�li�o. - Wymy�li�o - zachichota� i naraz gwa�townym ruchem wyci�gn�� walizeczk� pe�n� kserokopii. - Czyta� szanowny kolega Alkajosa z Aleksandrii? A neo-Prokopiusza? A mo�e relacje Gunnara z Birki, bo chyba nie znalaz� pan wzmianki o Amirandskoj Ziemli w zaginionych partiach Latopisu ruskiego... - Mo�e pan jeszcze dorzuci� Kritiasza Platona, ten dialog znam. - Platon pisze o Atlantydzie, o wielkiej wyspie, Amiranda nigdy wysp� nie by�a... Platon, i owszem, wiedzia� co� na jej temat, ale - jako znawca byt�w idealnych - nie interesowa� si� czym�, co przypomina karykatur� rzeczywisto�ci. Istnia�y natomiast pewne, parozdaniowe wzmianki u Arystotelesa. Zosta�y jednak zniszczone jak pozosta�e zapisy. - Zniszczone? Dlaczego? Profesor zni�y� g�os. - Zmowa. Zmowa, panie kolego. Czy oficjalna nauka mo�e pogodzi� si� z histori� relatywn�, z czym�, co rozsadza ramy, zaprzecza podstawowym poj�ciom czasu i przestrzeni? Nie, drogi kolego. Gdziekolwiek pojawi�y si� wzmianki o trapezoidalnym kr�lestwie i jego okolicach, by�y one zawsze t�pione gorliwiej ni� pisma heretyk�w... - Jednak pa�skie kserokopie, numizmat? - Mam tego wi�cej. Z szafki nocnej wygrzeba� karton pe�en rozmaitych bibelot�w. By�y tam nadp�owia�e miniatury, rozsypuj�ce si� kodeksy, kawa�ki tkanin, a nawet ko�ci... Musz� przyzna�, �e gdyby nie �wiatowa s�awa i niepodwa�alny dorobek naukowy, uzna�bym mego rozm�wc� za szale�ca. A tak, siedzia�em obok niego w kucki i s�ucha�em, jak wymawia� numery dynastii, sypa� nazwami lokalnymi, bezb��dnie dopasowuj�c eksponaty do historii, kt�ra w zadziwiaj�cy spos�b przystawa�a do moich opowiastek. Tyle �e ja snu�em swe legendy w historycznym bezczasie, a w relacji archeologa wszystko ��czy�o si� w sp�jn� ca�o��, niczym fragmentaryczne i cz�sto sprzeczne mity greckie w jedn� genealogi� pod redakcj� Homera i Hezjoda. - Mia� pan ol�nienia typowe dla wszystkich obdarzonych nadwra�liwo�ci� historyczn�, panie magistrze - stwierdzi� w pewnej chwili. - To si� zdarza. Byty relatywne potrafi� oddzia�ywa� na czu�e organizmy, we�my Lovecrafta, Tolkiena... - Przecie� to pisarze fanta�ci! - wykrzykn��em. Westchn��. - I pan jest dzieckiem swej epoki, wyznawc� prawd jedynych, historii nieodwracalnych. Ja mam dowody, �e byli to wizjonerzy odbieraj�cy sygna�y z innych �wiat�w, �wiat�w niepostrzegalnych na co dzie�, ale trwaj�cych obok nas, niekiedy na odleg�o�� wyci�gni�tej r�ki... Wyznam, �e zacz�o mnie to ju� denerwowa�. Autorytet autorytetem, ale HSP musia� by� nie�le �wi�ni�ty. Je�li idzie o bibeloty, uzna�em je za dzie�o zr�cznych fa�szerzy, kt�rzy w osobie archeologa znale�li naiwnego nabywc� ich staroci. Archeolog tymczasem wyci�gn�� z dna kartonu kolejn� porcj� pami�tek. Laseczk� b�azna kr�lewskiego z czas�w V dynastii, pi�ro, kt�rym podpisano traktat pokojowy po wojnie dwudziestoletniej... - I gdzie pan to wszystko naby�?! - wykrzykn��em. - Cz�ciowo kupi�em, troch� wyszpera�em. - Ale gdzie? Gdzie le�a�a, pa�skim zdaniem, Amiranda? - Ona nadal istnieje wok� nas. - Wolne �arty! - nie wytrzyma�em. - Ale odpowied� b�dzie szybka - odci�� HSP - ja tam by�em! Chce pan obejrze� slajdy? Chcia�em. I tak si� zacz�o� ZAMIAST WST�PU W historii pewni s� jedynie historycy. Ale i to nie zawsze. Poproszony przez mojego m�odszego koleg� o par� s��w komentarza, postanowi�em z pe�n� �yczliwo�ci� nie odmawia�. Mamy oto prac�, kt�ra niew�tpliwie wychodzi naprzeciw zapotrzebowaniu spo�ecznemu na wype�nienie olbrzymiej bia�ej plamy, czy raczej, pos�uguj�c si� terminologi� kosmiczn�, historycznej Czarnej Dziury. Jest to jednak, niestety, ledwie mu�ni�cie olbrzymiej problematyki, kt�ra wci�� czeka na swego Mommsena, Gibbona czy Estreichera. Co bowiem proponuje autor, sympatyczny m�ody cz�owiek, typowy dla rzeszy magistr�w swego pokolenia? Gar�� obrazk�w, epizod�w z parotysi�cznych burzliwych dziej�w Alternatywnego �wiata, wybranych przypadkowo, po dyletancku, bez zachowania regu� naukowej analizy, za to z wielkim naciskiem po�o�onym na w�tki skandalizuj�co-personalne. Pr�no szuka� by w niniejszej pracy dorobku historyk�w my�li spo�ecznej, in�ynier�w od historii gospodarczej. O nie, autor post�puje raczej �ladami Swetoniusza lub Prokopa z Cezarei, epatuj�c gwa�tem i przemoc�, krwi� i seksem. Niezr�czno�� kompilatora i daj�ca si� na ka�dym kroku zauwa�y� niedba�o�� bibliograficzna, skrajne lekcewa�enie przypis�w, danych statystycznych oraz wr�cz zaskakuj�ce niezrozumienie proces�w dziejowych mog�yby sk�ania� do pytania o celowo�� wydawania tego rodzaju �pracy". Ale jako bezstronny naukowiec do��czam kr�tk� wypowied� na temat stanu wiedzy �r�d�owej o problematyce b�d�cej przedmiotem niniejszego kompendium. M�wi�c kr�tko: w naszym �wiecie wiedza to jest �adna, a i po drugiej stronie rzeczywisto�ci te� nie jest lepiej. Alterhistoriozofia jest dyscyplin� m�od�, dla kt�rej fundamentalne znaczenie b�dzie mia� niew�tpliwie m�j wyk�ad wyg�oszony 11 pa�dziernika 2034 roku Nowej Ery czasu �rodkowoamirandzkiego w Erba�skiej Akademii Wieczorowej dla pracuj�cych. Ze �wiatami Alternatywnymi, inaczej m�wi�c - innowymiarowymi, maj� k�opoty zar�wno materiali�ci, jak i ideali�ci. Przy czym w�r�d tych pierwszych zaznacza si� od pewnego czasu dialektyczna ewolucja stanowisk. Od pe�nego zaprzeczenia istnienia obok nas symultanicznych cywilizacji, po przyznanie, �e istniej� w spos�b celowy i sensowny. Ideali�ci nie maj� takich k�opot�w - od niepami�tnych czas�w znaj� ju� trzy �wiaty z r�nych wymiar�w: Ziemi�, Niebo i Piek�o i dorzucenie jeszcze byt�w nr 4, 5, 6 czy 345 nie stanowi problemu intelektualnego. Sekta Alternatywnik�w uwa�a, �e s� to po prostu inne retorty w laboratorium Stw�rcy, w kt�rych eksperymentuje si� nad tym, co w wersji Z-1 jest niedoskona�e. Zreszt�, komunikacja - i to utrudniona - istnieje tylko mi�dzy Z-1 i Z-2, to, co si� dzieje w innych czasoprzestrzeniach, stanowi� mo�e wy��cznie przedmiot spekulacji lub poznania spirytystycznego. Istnieje te�, rozpowszechniona w szkole ontologicznej Harrisona (vide: Ontological School Journal G. Harrison & Co. Rocznik 2031, zeszyt 11, 12, 13), wersja nazywana �p�czkowaniem �wiat�w". Do �p�czkowania" dochodzi, gdy niespodziewana ingerencja z przysz�o�ci, kt�rej nie mog� przeszkodzi� tak czujne zazwyczaj Si�y Najwy�sze, doprowadza do zmiany przesz�o�ci. A poniewa� naszego Wczoraj zmieni� nie mo�na, wyrasta nowa wersja dziej�w i egzystuje jako samodzielna ga��� na zawsze oddzielona od pnia matki. Kiedy powsta� naprawd� Z-2 - cudowny �wiat Amirandy i Erbanii, �yznej Axarii i wykwintnej Rurytanii, mocarstwa Eta�skiego i mrocznej, despotycznej Alergii? Wykopaliska zaprzeczaj� mo�liwo�ci ca�kiem niedawnej kreacji. Znaleziono na tarczy erba�skiej osady prekambryjskie, pot�ga Rurytanii w czasach nowo�ytnych opar�a si� na w�glu z wczesnego karbonu, a jurajskie ska�ki z okolic Regentowa te� s� dowodem na prehistoryczno�� Amirandy. Wedle Granta Harrisona trzy tysi�ce lat przed Now� Er� spad� na Z-2 monstrualny deszcz meteoryt�w, kt�ry zmieni� ca�� jej dotychczasow� map�. Jedne kontynenty zagin�y (jak Australia), inne wypi�trzy�y si� ponad miar�, ogromne obszary zala�y morza, inne, przeciwnie, wy�oni�y si� spod wody, ergo tylko bardzo wytrawny kartograf potrafi na�o�y� siatk� Z-2 na Z-1, tym bardziej �e nawet o� ziemska jest w rzeczywisto�ci amirandzkiej inaczej usytuowana. Niekt�rzy sk�onni s� przypisywa� �w deszcz bolid�w (niekt�re z nich by�y wielko�ci Sycylii) Istotom Najwy�szym, kt�re poniewczasie i bezskutecznie usi�owa�y unicestwi� nie chcian� rzeczywisto��. W �wietle tej teorii ga��� Z-2 mia�aby wyrosn�� na kr�tko przed kataklizmem. A mo�e w�a�nie kataklizm by� jej prapocz�tkiem? Du�e wra�enie wywar�a ostatnio w ko�ach naukowych hipoteza prof. Arnolda Lewisa (Arnold Lewis Teoria kataklizm�w raz jeszcze, Enderberg 2030). �w znakomity erudyta, opieraj�c si� na analizie odbi� pozagalaktycznych, twierdzi, �e Z-2 jest to nasz �wiat z niedalekiej przysz�o�ci rzucony wstecz wielkim termonuklearnym kataklizmem, o kt�rym pami�� zosta�a utrwalona w mitach o Dobie Ognia i Kamieni. Czy Z-2 r�wnie� �egluje ku zgubie, aby zapocz�tkowa� jaki� Z-3? A mo�e wszystkie �wiaty poruszaj�ce si� po spiralach egzystuj� obok siebie i mamy gdzie� poni�ej niezbadany Z minus l, minus 2... A naprawd� �adnego z nich nie ma? Problem pozostawiam otwarty. Podobnie jak pytanie, kto ma racj�? Albowiem racja zawsze le�y po�rodku, chyba �e �rodek ukradn� (Z brulion�w filozoficznych �w. Limeryka, Pisma wybrane i poprawione, tom XI, s. 435, wiersz 11, Starogr�d 2012). prof. HSP Koln, London, Vancouver CZWARTE �YCZENIE Pos�uchajcie o Rotasie, synu Radeusa, wnuku heros�w i prawnuku bog�w. Pos�uchajcie, struchlali, o jego �wietno�ci i upadku, bior�c dla siebie nauk� i przestrog�, albowiem nic w �yciu nie dzieje si� bez powodu, a jak si� ju� dzieje, to pow�d te� si� znajdzie (z listu �w. Limeryka do Maranijczyk�w, Pisma wybrane i poprawione, t. VII, s. 221 u g�ry, Starogr�d 2012). Dawno, dawno temu albo nawet jeszcze wcze�niej, kiedy Stare Pa�stwo Amirandzkie sta�o u szczytu �wietno�ci i ni cz�owiek, ni p�b�g nawet nie �mia� narusza� jego �wi�tych porz�dk�w (cali bogowie mieli w owych czasach ca�kiem inne zaj�cia), nad �yznym i szcz�liwym kr�lestwem w kszta�cie trapezu panowa� sobie (i innym) kr�l Rotas. M�czyzna pi�kny, cho� niski, t�gawy i z lekka pow��cz�cy nog�. Atoli w monarchiach dziedzicznych, gdzie pomaza�c�w kreuj� palce bog�w, elekcja nie jest konkursem pi�k- no�ci. Stara dynastia wywodzi�a si� z czas�w ciemnych i dusznych, kiedy ziemi� spalon� ognistym deszczem kamiennym, spustoszon� fal� pouderzeniow�, sch�ostan� huraganami i na wiele lat zasnut� warstw� chmur i kurzu, wywo�uj�cymi tak cz�sto opisywany w nauce efekt szklarniowy, dopiero zaludnia� j�li nieliczni nieboracy, kt�rzy uszli gniewowi bog�w. Podczas kataklizmu wygin�y dinozaury, mamuty i wi�kszo�� ro�lin zielonych, szlag trafi� wszystkich heros�w, prze�yli natomiast niekt�rzy szarzy ludzie. Przez nast�pne stulecie wygrzebywali si� z jaski�, z nor i matecznik�w. Og�upiali, przera�eni, jednakowo� �ywi. Byli tak rzadcy, �e gdy jeden dojrza� na piachu �lad nie mytej stopy drugiego, przypada� do niego i ca�owa� zajadle. Za to przy spotkaniach bezpo�rednich dochodzi�o cz�sto do nieporozumie� i b�jek, albowiem prze�yli jedynie osobnicy nieufni, opryskliwi, gniewni. Rinakses mia� ledwie 8 lat, kiedy wygramoli� si� z g��bokiej sztolni, w kt�r� opu�ci�a go matka. Przebywa� w niej z m�odszym bratem i dwiema siostrami, ale ci nie wykazali dostatecznej si�y przetrwania. Zreszt� nie mieli wiele do zrobienia. Jako silniejszy, Rinakses najpierw sterroryzowa� rodze�stwo, a potem sukcesywnie je zjad�. Tak pokrzepiony wynurzy� si� na powierzchni�, na kt�rej z wolna pocz�o wraca� �ycie. Marne, rachityczne, pe�ne zadziwiaj�cych mutant�w - jak chimery, gryfy i centaury, lataj�ce myszy i ptaki z g�ow� ma�py - ale �ycie. Dziko�� Rinaksesa by�a ogromna: potrafi� w biegu dogoni� gazel� (par� z nich te� przetrwa�o) i odgry�� jej �eb razem z rogami. Dziko�� ta dopomaga�a mu w walce o byt, utrudnia�a natomiast kontakty z lud�mi. Je�li kt�ry� z rzadkich osobnik�w, tak m�czyzna, jak niewiasta, stan�� na drodze m�odzie�ca, nigdy nie poszed� ni� dalej. Zreszt�, prawd� powiedziawszy, u kud�atych, odzianych w sk�ry barbarzy�c�w trudno by�oby dojrze� r�nice p�ci. Samotno�� i brak jakiejkolwiek tradycji zem�ci�y si� na Rinaksesie, gdy wkroczy� w pe�en burzy i naporu wiek dojrzewania. Dysponuj�c ogromn� energi�, nie wiedzia�, jak j� spo�ytkowa�. Z�apan� kobiet� spo�ywa�, zamiast u�ywa�, natomiast pastw� jego chuci pada�o co popadnie - koza, pijany centaur, ucho jednoro�ca, czy gniazdko mysikr�lika. A� pewnego dnia na szarej i nieurodzajnej ��ce barbarzy�ca dostrzeg� kwiat przecudnej urody, o grubych, wilgotnych p�atkach meszkiem okrytych. Kwiat �w wabi�, kusi�, rozsy�a� wonie, a nawet d�wi�cza� pewn� delikatn� melodyjk�, przywodz�c� Rinaksesowi wspo- mnienie najwcze�niejszego, jeszcze beztroskiego dzieci�stwa. Rinakses nale�a� do ludzi ostro�nych, tote� kr��y� wok� ro�liny jak wilk ko�o je�a, a kwiat obraca� za nim sw�j purpurowy kielich na zasadzie zadziwiaj�cego homotropizmu. W onych latach resztki kurzu ju� ze szcz�tem opad�y, noce mog�y by� na powr�t ksi�ycowe, widne. I kt�rej� z takich nocy m�odzieniec poczu�, �e nie zdzier�y. Podbieg� do kwiatu i uca�owa� go. P�atki rozchyli�y si� i z wn�trza wy�oni� si� s�upek, kt�ry gmera� pocz�� mi�dzy grubymi wargami wyrostka i splata� si� z jego j�zykiem. A by� nadzwyczaj s�odki, pachnia� miodem i mlekiem, z ledwie dostrzegaln� goryczk� pio�unu. I co� si� w Rinaksesie prze�ama�o, poczu� nadzwyczajn� czu�o��, tkliwo�� do ro�liny. Sam z nag�a sta� si� ma�y, prostacki, niedobry... Rosa mia�a smak upajaj�cy, listki dr�a�y niczym u osiki. M�ody m�czyzna zrozumia�, �e musi posi��� kwiat, natychmiast albo nigdy. Tote� ca�y nabrzmia�y mi�o�ci� wbi� si� w kielich. Zach�annie, brutalnie, triumfalnie i d��y�, d��y�, chrapliwie wyrzucaj�c gor�ce zapewnienia o bezmiarze swej sympatii, a� do apogeum spe�nienia... K�apni�cie! B�l przenikaj�cy do kresu jestestwa. Nogi ugi�y si� pod Rinaksesem. Nie wiadomo sk�d w kielichu zadzia�a�a prawdziwa gilotyna. Wyj�c z b�lu i brocz�c krwi�, m�odzian odczo�ga� si� w stron� zaro�li, nie pr�bowa� nawet zemsty na mi�so�ernej ro�linie. Zmar� rych�o z up�ywu krwi. W jaki� czas p�niej p�atki kwiatu opad�y, a s�upek zacz�� przekszta�ca� si� w dziwaczn� bulw�. Gdy po dalszych paru ksi�ycach w strony te zapl�ta� si� samotny my�liwy nazwiskiem Remrod, owoc przyku� jego uwag�, �ci�� wi�c go krzemiennym no�em i ju� zamierza� rozp�ata� tykw� w poszukiwaniu smacznego mi��szu, gdy jakowe� kwilenie dobiegaj�ce z wn�trza sk�oni�o go do ostro�no�ci. Zabra� si� wi�c delikatnie do rzeczy. Po naci�ciu skorupy ujrza� bielute�kie pieluszki, a jeszcze g��biej - przecudn� male�k� dziewczyneczk�. Nazwa� j� Cal�wk�. Dziewczynka, c�rka kanibala i mi�so�ernego chwastu, wyros�a do ca�kiem normalnych gabaryt�w. W odr�nieniu od rodzic�w by�a okazem s�odyczy i �agodno�ci. Raz jeden u�y�a si�y. Zdarzy�o si� to wtedy, gdy Remrod widz�c, jak przybrana c�rka pi�knie dojrzewa, usi�owa� nadu�y� praw opiekuna. Cal�wka obezw�adni�a wychowawc� i posz�a w �wiat. Tymczasem zaludnienie wzros�o, powsta�y nawet pierwsze osady. Nadal liczba m�czyzn przewy�sza�a liczb� kobiet, tote� dziewczyna mog�a przebiera� w kandydatach na m�a. Nigdy nie zdecydowa�a si� na sta�y zwi�zek, mia�a za to wielu kochank�w, a z ka�dym przynajmniej jedno dziecko. Tak zrodzili si� kolejno: Ramez, Ruras, Rebus, Rotor, Riwanol, Ruy, Rz�dzian, Ruta oraz Rebeka i Rimiz. C�rka kwiatka prze�y�a w sumie 555 lat i zmar�a otoczona powszechnym szacunkiem i tysi�cami praprawnuk�w... No i posz�o. Najm�odszy Rimiz sp�odzi� Reola, Reol - Raba, Rab - Rugada, kt�ry pierwszy zaszed� do krainy Amir i umi�owa� j�, cho� w�wczas ziemia jej rodzi�a jeno kaktusy i osty. Po�lubi� on miejscow� niewiast� imieniem Ina, c�rk� Inego, kt�ry by� przybyszem ze �wiata Nr l, a konkretnie z Babilonu. On�e przyni�s� w barbarzy�ski Amir tysi�czne wynalazki, od ko�a garncarskiego poczynaj�c, na Kole Mi�o�nik�w Filozofii ko�cz�c. Naucza� rachunk�w, budownictwa, pi�miennictwa, sztuki pi�knej i sztuki wojennej, dzi�ki czemu chutor zbudowany na wzg�rzu �r�d bagien rych�o sta� si� obronn� osad�, kt�ra narzuci�a swe w�adztwo nad ca�� dolin� Kamienicy. Nie bez powodu Rugad uwa�any jest za pierwszego kr�la Pierwszej Dynastii, kt�ra perswazj� i za pomoc� przymusu bezpo�redniego pocz�a rozszerza� swe w�adztwo na s�siednie doliny, potem ku morzu, kolejno ku g�rom, aby za czas�w prawnuka wspomnianego Rugada oraz Iny zapanowa� nad wi�kszo�ci� �wcze�nie znanego �wiata. �w prawnuk, Radeus Wielki, zwyk� mawia�, �e jest panem zar�wno s�o�ca, jak ksi�yca, jego imperium obejmowa�o bowiem obie p�kule, jego galery dociera�y do najdalszych zakamark�w, a legiony sta�y pod biegunami i u szczyt�w �nie�nych Wierch�w. Mia� harem wi�kszy od Salomonowego i bibliotek� r�wn� Aleksandryjskiej (z kt�r� zreszt� przez szpar� mi�dzywymiarow� korespondowa�). Posiada� r�wnie� doskona�ych doradc�w, wiernych poddanych i niezmierzone bogactwo. A przede wszystkim mia� szcz�cie. I syna Rotasa. Niestety. Nie posiadaj�c �adnego z ojcowych przymiot�w, Rotas nie posiada� nawet jego wad. Ze wszystkich grzech�w zachowa� wy��cznie jeden - lenistwo. Nie mia� na�o�nic ani pacholik�w perwersyjnych, nie lubi� igrzysk ani naukowych dysput, mierzi�y go bale, a nade wszystko rz�dzenie. Z drugiej strony jednak, na usilne pro�by swego bratanka Romanusa, i�by ust�pi� lub przynajmniej troch� posun�� si� na tronie, odpowiada� negatywnie. Mimo wrodzonego kretynizmu zna� nazbyt dobrze losy innych �posuni�tych". Musia� si� tedy Romanus pos�u�y� fortelem. W prowincji Miraculi. gdzie cuda by�y naonczas tak powszednie, �e na wierzbach ros�y nie tylko gruszki, ale i mandarynki (cud dokonany przez przemyconego z Chin konfucjanina i mandaryna Mi-czu-ri-nusa), a mutanty i potwory by�y tak cz�ste, �e kr��y�o nawet powiedzonko �potulne ciele dwie g�owy ma", od�owiono jeden egzemplarz z�otej rybki ��yczeniodawczej" i pos�ano j� do stolicy. Wprawdzie w postaci filetu, ale z gwarancj� na papirusie, �e forma ta jest r�kojmi� nie tylko �wie�o�ci, ale i spe�nienia trzech, a nawet czterech obowi�zkowych �ycze� przy pierwszej nadarzaj�cej si� okazji. Jako� przy kt�rym� posi�ku, kiedy na st� wjecha�y frutti di mar�, Romanus zwr�ci� si� do p�le��cego monarchy z pytaniem, jakie by�yby jego najwi�ksze �yczenia. Rotas milcza� chwil�. Trawi�. - Chcia�bym - rzek� wreszcie - mie� niepodwa�aln�, trwa�� pozycj�, �wi�ty spok�j, sta�� erekcj� i gwarancje, �e nikt nie zagarnie tronu bez mojej zgody. C� za eksplozja nast�pi�a! Filet buchn�� �arem r�wnym ma�ej bombie. Romanus zwin�� si� z �o�em na kszta�t rolady, tak �e nawet po rozprostowaniu pozosta�a mu ksywa �Korkoci�g". Pa�ac rozpad� si� w py�, tam za�, gdzie uprzednio siedzia� kr�l, pojawi�a si� gigantyczna bu�awa wapienna o wysoko�ci ponad tysi�ca �okci, kt�r� prosty lud nazwa� z czasem Zakut� Pa��, a kt�ra do dzi�, opr�cz innych zjawisk krasowych, jest ozdob� podsto�ecznego Parku Narodowego. Niestety, filet spe�ni� r�wnie� czwarte �yczenie. Z powodu nieodnalezienia cia�a monarchy Senat odm�wi� uznania go za zmar�ego. Pozosta� wi�c zaginionym. A Romanus �Korkoci�g" musia�, podobnie jak wszyscy jego nast�pcy, kontentowa� si� statusem zast�pcy - regenta. Mia�o to swoje dobre strony: regent zawsze m�g� udawa� niekompetentnego, niedoinformowanego i jakby co - niewinnego. A w �redniowieczu utar� si� nawet zwyczaj, �e w wypadku pomoru, d�umy lub wojny m��d� udawa�a si� ch�osta� wapienn� ska��, l�y� j� lub nawet obpaskudza�. Uczeni za� lingwi�ci w�a�nie od imienia Rotasa wywodz� s��wko oznaczaj�ce zmian� u steru w�adzy, a mianowicie - rotacj�. OSTATNI SMOK Antyk mia� si� ku ko�cowi. Mozaiki spada�y z szybko�ci� kamyczka na kwadrans, �uszczy�y si� malowid�a na portykach, koczownicy dawno przekroczyli nie pilnowane granice i tylko sute daniny odp�dza�y ich od przedpoli Miasta. W samej stolicy �wi�tynie starych bog�w razi�y niedostatkiem, co si� tyczy nowych - panowa�o w tej materii dziwne rzeczy popl�tanie, tak �e nikt nie wiedzia�, czy lepiej stawia� na Mitr�, Izyd� czy now� religi� ze �wiata Numer l? Obyczaje uczyni�y si� tak swobodne, �e z mody pocz�y wychodzi� nazwiska, jako �e nikt i tak nie wiedzia�, czyim naprawd� jest potomkiem. W legiach i kohortach pretorian�w szerzy�o si� pedalstwo, a autorytet wszelkich instytucji upad� tak nisko, i� mo�na �mia�o rzec, �e w�adza le�a�a na ulicy. Jednakowo� nikt specjalnie si� po ni� nie schyla�, panowa�a bowiem uzasadniona opinia, �e tak czy siak przyjd� barbarzy�cy i koniec. Inna sprawa, �e barbarzy�cy nie musieli wchodzi�. Od dawna trzymali �ap� na wszystkim, wielu z nich - pozornie zamirandyzowanych - obj�o kluczowe posady augur�w, prefekt�w, edyl�w czy trybun�w. Kr�lowie z miejscowej dynastii, owszem, nadal egzystowali w Z�otym Oppidum na wzg�rzu Multijanusa, ale by� to w�a�ciwie monarszy rezerwat, krajem za� rz�dzi� G��wny Doradca zatwierdzony przez zaprzyja�nionych Koczownik�w, coraz �mielej przybieraj�cy tytu� Regenta. Nawet prymus w gimnazjum zapytany o panuj�cego potrafi� bez trudno�ci wymieni� miano Pierwszego Doradcy (tradycyjnie zaczynaj�cego si� na liter� R), co si� za� tyczy kr�la - mia� mgliste poj�cie i nieraz podawa� imi� dziadka lub ojca aktualnego monarchy. Jeden Multijanus trzyma� si� jeszcze jako tako, a jego �wi�tynia nale�a�a do samofinansuj�cych si�. I to g��wnie z powodu braku grawitacji. Podobizna boga mia�a w odr�nieniu od rzymskiego pierwowzoru sze�� twarzy: cztery, niczym u �wiatowida, ustawione wertykalnie (quadrowizyjnie) i dwie horyzontalnie - jedna u g�ry, druga u do�u. Ca�o�� utrzymywana cudown� moc�, a mo�e tylko niewidzialn� �y�k�, wisia�a w �rodku elipsoidalnej �wi�tyni, wzbudzaj�c podziw pielgrzym�w, zw�aszcza �e potrafi�a r�wnie� odpowiada�, i to r�wnocze�nie, w sze�ciu g��wnych dialektach starego Imperium. Inna sprawa, �e we wszystkich j�zykach m�wi�a diablo niewyra�nie i enigmatycznie. Na rzecz Multijanusa dzia�a�a r�wnie� rozpowszechniona legenda, �e upadek g�owy na twarz oznacza� b�dzie kres Amirandy i ca�ego �wiata, tote� p�tora wieku p�niej zwyci�skie chrze�cija�stwo te� oszcz�dzi�o sanktuarium, poprzestaj�c jedynie na odci�ciu dost�pu dla wiernych i umieszczeniu tabliczki: �Obiekt zabytkowy pomnik epoki wstecznego i konserwatywnego poga�stwa�. Na taki czas kryzys�w i przewarto�ciowa� przypad�y rz�dy Regenta Renarda. Niew�tpliwie �w s�aby cz�owiek, satrapa o go��bim sercu i tyran bez przekonania, chcia� dobrze. Lojalny wobec Koczownik�w, na sw�j spos�b kocha� podleg�� mu domen�, jej wielowiekow� histori�, a nawet ludzi: rozba�aganionych, leniwych, wulgarnych, cho� trzeba przyzna�, w momentach pr�by zdolnych do najwi�kszych wyrzecze�, po�wi�ce�, szlachetno�ci. P�noantyczni mieszka�cy Amiru, zwani te� ju� niekiedy Amirandczykami, byli przede wszystkim sfrustrowani. Z imperium, zajmuj�cego dwa wieki wcze�niej trzy czwarte alternatywnego �wiata, osta� si� jedynie och�ap: Miasto, par� okolicznych wsi, bagien i nieu�ytk�w wyniszczonych przez z�� gospodark�, plag� �uka prosojada i chorob� marynarsk�, przywleczon� z dalekiego Orejonu, a rozprzestrzeniaj�c� si� przez podawanie r�k, szczeg�lnie za� przez ich ca�owanie. Ka�da dynastia ma swe momenty schy�kowe, nawet ta, kt�ra - wed�ug w�asnych zapewnie� - sprawuje w�adz� zast�pczo z mandatu bog�w i okoliczno�ci. Czasy, co tu ukrywa�, by�y parszywe i nawet z duchem Cezara Renard niewiele m�g�by zdzia�a�. Min�y czasy Romanusa II, Szcz�ciarza. Ostatniego z wielkich. Amiranda jego lat te� znajdowa�a si� w upadku, ale korzystniejsza sytuacja zewn�trzna u�atwia�a konsolidacje. Romanus potrafi� skutecznie wykorzystywa� rozgrywki plemienne w�r�d Koczownik�w, napuszcza� Axar�w na Less�w, Wix�w na Erban�w... I w dogodnym momencie str�ci� z karku brutaln� �ap� Gewyd�w, kt�rzy rozbiwszy Imperium, zdzierali haracz z jego resztek. Ambitny i brzydki jak jesienna noc Romanus II, syn koniucha i garbatej ksi�niczki Roksany, dokona� niemo�liwego: poderwa� lud. wypar� zwa�nionych barbarzy�c�w, wykrad� z pustynnego eremu osadzonego tam przed laty s�dziwego Taubusa (ostatniego tytularnego kr�la) i przywr�ci� mu tron. Potem, podczas wielkiej bitwy w wid�ach Kamienicy i Bia�awej, rozgromi� hordy Less�w i - zda� si� mog�o -na d�ugo uni�s� w niebo dumny sztandar ze znakiem centaura. Centaur-samica sta� si� god�em Amiru przez przypadek. Gdy tworz�cy tysi�c lat wcze�niej Stare Pa�stwo Rugad zastanawia� si� nad herbem, kto� podsun�� mu, aby by�a nim dziewczyna wy�aniaj�ca si� z kwiatu. Tak zlecono dworskiemu plastykowi. Ten zapisa� sobie zam�wienie na skrawku glinianej tabliczki, wzi�� zaliczk� i poszed� w tango. Na kacu w �aden spos�b nie m�g� sobie przypomnie� zam�wienia ani odcyfrowa� zapisku Dziewczyna z k... Namalowa� wi�c centaurzyc�, a �e kr�l te� zapomnia�, co zam�wi�, tak ju� zosta�o. Wr��my jednak do Renarda i jego k�opot�w. Wnuk Romanusa II �y�, niestety, w ca�kiem innych czasach. Wprawdzie po Gewydach nie zosta�o �adnego �ladu, a Axaria pogr��y�a si� w chaosie, za to stepowe mocarstwo Lessji wyros�o nad miar�. Teraz ono dyktowa�o swe warunki. I Renard je spe�nia�. Owszem, uda�o mu si� zapewni� jako taki porz�dek po zaburzeniach bezkr�lewia, odbudowa� jeden z dawnych 120 akwedukt�w, uruchomi� gimnazjum i cz�ciowo termy. Na tym jednak lista sukces�w si� ko�czy�a. Regent mia� wszak�e nadzieje, �e z czasem wszystko si� u�o�y. W Lessji obrano nowego chana, a ten za��da� jeno podwojenia danin, miast przewidywanego potrojenia. I wtedy na dodatek pojawi� si� jeszcze smok. Uczeni drakoni�ci zgodnie stwierdzaj�, �e smoki ma�e i �rednie przetrwa�y do p�nego �redniowiecza, a pewne gatunki denne i jaskiniowe znajdywane by�y w czasach najnowszych, atoli wielkie gady mia�y wygin�� ostatecznie podczas Wielkiej Ulewy Kamiennej u progu czas�w historycznych. Ten jednak, odgrzebany w�r�d jurajskich ska�ek podczas kopania studni, przypomina� swych najokropniejszych pradziad�w. Zalany b�otem (prawdopodobnie po wybuchu pobliskiego wulkanu), spa� od tysi�cleci jak prawdziwy hibernatus, dop�ki nie tr�ci�y go �opaty g��biarzy. Wtedy zarycza�. A ryk mia� straszny. Zrazu niski, potem modulowany przedziwnie sprawia�, �e p�ka�y kryszta�y, najodwa�niejszym dr�a�y �ydki i zsiada�o si� mleko. No i raz odkopany, nie da� si� ju� zasypa�. Kopacze, kt�rzy usi�owali zrobi� jaki� u�ytek ze swych motyk, zostali poch�oni�ci kilkoma k�apni�ciami paszczy, pretorianie uciekli, a wezwani eksperci pogr��yli si� w wielotygodniowej debacie, czy potw�r jest rodzajem mi�so�ernego stegozaura skrzy�owanego z dip-lodokiem, czy mutacyjnie zmienionym tyranozaurem? W ka�dym razie bestia gromko obwieszcza�a sw�j g��d, cichn�c jedynie na widok spadaj�cych w jam� baran�w, prosi�t i skaza�c�w, kt�rych rych�o w wi�zieniach zabrak�o. Na konsultacje z Koczownikami pozosta�o zbyt ma�o czasu, a co� zrobi� nale�a�o. Zwo�a� tedy Renard Tajn� Rad� z udzia�em Arcykap�ana Multijanusa, Prefekta Pretorian�w, Tezauratora, Wyzwole�ca - Szefa Kancelarii oraz Nadliktora, pod kt�rym to skromnym mianem ukrywa� si� dow�dca policji politycznej. - Rad�cie - powiedzia� tylko i urwa�, bo akurat ryk wyg�odzonej bestii wstrz�sn�� ca�� rezydencj�. Dygnitarze spogl�dali na siebie spode �ba, nikt nie kwapi� si� zabiera� g�osu. Wprawieni w dworskich intrygach, doskonali w sztuce wygryzania i utrzymywania si� na z g�ry upatrzonym stanowisku, w sytuacji bezprecedensowej potracili g�owy. - Mo�e ty, Markusie - Regent kiwn�� na Wyzwole�ca, kt�ry obok kancelarii kierowa� ca�� propagand� pa�stwa. - Moim zdaniem, nale�y nie przyjmowa� istnienia smoka do wiadomo�ci - rzek� wyrwany do odpowiedzi. - Skoro wszystkie autorytety naukowe twierdz�, �e jest to gatunek wymar�y, nie nale�y psu� s�usznych teorii. - Tu przerwa� i odsun�� kawa�ek tynku, kt�ry wskutek wibracji ukruszy� si� i upad� obok czary z winem. � Nale�y wznie�� wysoki mur, ustawi� na nim b�bniarzy i tr�baczy, kt�rzy zag�usz� ryk bestii, i dementowa�, dementowa�... - A pokarm dla gada? Wi�niowie si� ju� ko�cz�. - Istnieje moc bezproduktywnych starc�w, kalek, �ebrak�w, kt�rzy tylko obci��aj� skarb pa�stwa... - Mam inny pogl�d - przerwa� do�� szorstko Prefekt Pretorian�w. - Kwestia smoka to wy��cznie problem militarny. Tote� nale�y go zlikwidowa� w ka�dy mo�liwy spos�b, nie wahaj�c si� u�y�: katapult, ognia greckiego i trucizny. - Protestuj�! - zakrzykn�� Nadliktor, do kt�rego obowi�zk�w nale�a�a r�wnie� opieka nad ochron� naturalnego �rodowiska. - By�by to akt wandalizmu, smoki powinny by� obj�te jak najtroskliwsz� ochron� gatunkow� z my�l� o przysz�ych pokoleniach. Nie zapominaj my wszak, �e Zielony P�smok skrzy�owany z ko�em z�batym i k�osami jest herbem naszej stolicy. - Popieram koleg� - brz�kn�� metalicznym podniebieniem Tezaurator. - Ju� teraz wiadomo�� o pojawieniu si� smoka wzmog�a zainteresowanie zagranicznych biur podr�y. Smok mo�e okaza� si� cudownym �rodkiem na nasz napi�ty bilans p�atniczy. Propaganda - tu sk�oni� si� w stron� Wyzwole�ca - nie nale�y wprawdzie do mych obowi�zk�w, ale pragn� zauwa�y�, �e ten potw�r jest niezwykle dogodn� okoliczno�ci� t�umacz�c� nasze przej�ciowe trudno�ci. Dot�d tylko jako winowajc�w mieli�my w latach parzystych susz�, a w nieparzystych pow�d� oraz szara�cz� w latach przest�pnych, teraz dojdzie smok. - Jest w tym troch� racji - zgodzi� si� Renard. Tymczasem opr�cz ryku inne ha�asy pocz�y dolatywa� od strony forum. - Precz ze smokiem! Precz z krwawymi daninami! Chcemy �y� i pracowa� w pokoju! Niech �yje kr�l! Barbarzy�cy go home! Zrobi�o si� nieprzyjemnie, a poniewa� wypowiedzieli si� ju� wszyscy �wieccy, wzrok Regenta spocz�� na Arcykap�anie. Nie cieszy� si� on sympati� pozosta�ych prominent�w - zar�wno cywile, jak wojskowi zajmowali si� konkretami i metafizyczne kontakty osoby duchownej bardzo im by�y nie w smak, tote� augur Multijanusa zapraszany by� jedynie w sytuacjach naprawd� dramatycznych. Takich jak obecna. - Jestem za kompromisem - powiedzia� tak s�odko, �e wszystkich, mimo i� go znali, uderzy�a nieomal kobieca melodia jego g�osu. - S�dz�, �e wszystkie przedstawione pomys�y s� doskona�e, wasze dostojno�ci... - Co?! - Od sto�u porwali si� i Wyzwoleniec, i Policjant, Skarbnik i Wojskowy. - Tak, smoka nale�y nie uznawa�, zlikwidowa�, obj�� ochron�, a zarazem jak najowocniej wykorzysta�. - To jakie� kpiny! - wrzasn�� Prefekt. - Przecie� pomys�y sobie przecz�! - Pozw�lcie mu sko�czy� - upomina� Regent. - Dzi�kuj�. Ot� smoka rzeczywi�cie nie nale�y uznawa�, bo w ten spos�b podnosi si� jego atrakcyjno��. W naszym kraju co� z piecz�ci� nielegalno�ci sprzedaje si� du�o lepiej ni� z urz�dowym imprimatur. Ergo zainteresowanie wzro�nie. Po drugie, trzeba gada spacyfikowa�, uspokoi�, pozbawi� agresywno�ci, bo nie sta� nas na d�ugotrwa�e utrzymywanie go na diecie bia�kowo- t�uszczowej. Po trzecie, chroni� nale�y besti� nie tylko dla dobra nauki, ale �eby nikt go nie ukrad�... - S�usznie! - Liktor zatar� r�ce. - A po czwarte, zarobi�. Smok goni�cy (niekoniecznie za niewinnymi dziewicami, tych nie znajdziemy nawet w �wi�tyni Superwesty) doskonale niweluje i utwardza teren, jego jednorazowe odchody starczaj� na u�y�nienie hektara. Gdyby dworskim rzemie�lnikom uda�o si� stworzy� szklane kule i nak�oni� go do nadmuchania ich smoczym ogniem, mieliby�my sta�e o�wietlenie na d�ugie, ciemne amirandzkie noce... O turystyce kolega Tezaurator ju� wspomina�. - Ale jak mamy go karmi� i oduczy� agresywno�ci? - zapyta� Renard. - Trzeba stopniowo zmienia� diet�. Na pocz�tek jako ofiary podtyka� bestii jednostki karmione wy��cznie straw� ro�linn�. Potem rzuca� po�cie mi�sa w jarzynach. Proporcje z czasem b�dzie mo�na zmienia�, a� w ko�cu ca�kowicie wyrugowa� mi�so. Przy okazji podejmuj� si� g�osi� mu pogadanki na temat rakotw�rczo�ci mi�s. Tym sposobem, wierz�, wychowamy sobie smoka jarosza. �agodnego, nieagresywnego, zaprzyja�nionego. I tak nam dopom� Multijanus. Plan augura przeszed� przez aklamacj�. Ju� po p� roku zamiast w�ciek�ych ryk�w ze stok�w Smoczej G�ry dobiega� pocz�y pomruki i pogwizdywania (smok lubi� najbardziej rozlewne melodie z Po�udnia). Odetchn�li obywatele, potencjalni wi�niowie, �ebracy i dziewice. Tylko specjali�ci od propagandy zagranicznej nie zaprzestawali snu� opowie�ci o krwio�erczo�ci potwora, ale to nale�a�o do ich obowi�zk�w s�u�bowych. Bestia za� kontentowa�a si� dziennie: sze�cioma wozami siana, trzema tonami ga��zi, grz�dk� kapusty i szpinaku, ton� marchwi, brukwi i kalarepy z czosnkiem, nie przyjmuj�c nawet skwarek ze zdech�ych ps�w i kot�w na omast�. Taka porcja na przedn�wku okaza�a si� wielkim obci��eniem. Rada zn�w pocz�a wykazywa� nerwowo�� i snu� refleksje, czy po�wi�cenie pewnej grupy emeryt�w i weteran�w nie by�oby jednak korzystniejsze... Na szcz�cie, kto� wpad� na inny pomys�: mielon� makulatur�. Cho� wydaje si� to nieprawdopodobne, smok zasmakowa� w materia�ach pi�miennych. Na pocz�tek posz�y przem�wienia nieaktualnych przyw�dc�w, egzemplarze zdekompletowane, papirusy nieczytelne i pergaminy �le wyprawione, potem przysz�a kolej na zwoje bezdebitowe i niecenzuralne, poezj�, kt�rej nikt nie czyta�, podr�czniki i krymina�y. Bestii smakowa�y jednakowo. Gorzej, �e spo�ywana literatura pocz�a wywiera� znaczny wp�yw na besti�. Coraz ch�tniej smok dyskutowa� ze s�u�b�, wypowiada� si� na tematy filozoficzne. Po prze�uciu wi�kszej dawki pie�ni patriotycznych wyrazi� ochot� na wypraw� wojenn� przeciw Lessji, ale w po�owie drogi odbi�o mu si� pacyfistycznym manuskryptem i zawr�ci�. Nadzorcy z niepokojem i nadziej� czekali na pojawienie si� pierwszych zielonek, a literatur� do konsumpcji zacz�to poddawa� starannej selekcji. Unikano publikacji aktualnych i denerwuj�cych, przedk�adaj�c sielanki, ewidentne legendy i stare podr�czniki do nauki j�zyk�w obcych. Na wszelki wypadek z mielonych dzie� wyrywano najbardziej kontrowersyjne strony lub zamalowywano wyrazy budz�ce niew�a�ciwe skojarzenia. Pozostaje niepoj�te, w jaki spos�b tre�ci z przemielonych na proszek dzie� dociera�y do m�zgu dinozaura. Jednak dociera�y. A co si� dzia�o, gdy zadano mu znaczn� porcj� materia��w statystycznych, ksi�g gospodarczych i tajnych raport�w o stanie pa�stwa? Smok wykarmiony na patriotycznej poezji i prozie, teraz zasilony problematyk� ekonomiczno-socjologiczn�, zapragn�� naraz sta� si� u�yteczny w dziele reformy antyku i ocalenia �wiata, kt�ry rzekomo musi zgin��. Zacz�� ima� si� rob�t publicznych, grzmie� przeciwko z�ym obyczajom, napomina� ludzi... Ale nie sz�o. Antyk amirandzki wyra�nie wygl�da� na nierefor-mowalny. Zreszt� plebs, zadowolony z dotychczasowego pr�niaczego trybu �ycia, pyskowa� tylko (korzystaj�c ze swobody wypowiedzi, kt�r� smok wymusi� na Regencie) na pomys�y �starego gada". Smok, niekontrowersyjny jako krwiopijca, w roli jarosza-reformatora zacz�� nagle wszystkim przeszkadza�. Tote� jego przeciwnicy posun�li si� do wyj�tkowo chamskiego numeru. Kt�rego� wieczoru za karm� pos�u�y�a ca�a p�ka dotycz�ca smoczego gatunku i do dinozaura dotar�a brutalna prawda, �e reprezentuje r�d dawno wymar�y, ergo w og�le go nie ma. Ten paradoks zaprz�tn�� go bez reszty. Da� spok�j reformom (wszystko wr�ci�o w stare koleiny), a sam my�la�, my�la�, a im d�u�ej kombinowa�, tym w g��bsz� popada� desperacj�. Wreszcie zarycza� po�egnalnie i zadecydowa�: aby wszystko zgodzi�o si� z wymogami naukowymi, pope�ni samob�jstwo. W tym celu ze�ar� ton� siarki, popi� nie przegotowan� wod� z rzeki Kamienicy... Ale nie p�k�. Mo�e u�y� niew�a�ciwych proporcji. Mieszanka wzd�a go jeno, unios�a w powietrze jak balon i na zasadzie odrzutowca przep�dzi�a hen, hen poza g�rami, poza lasami, wymiarami i czasami, a� gdzie� do staro�ytnych Chin. Tam si� na nim poznali. Jednak to ju� ca�kiem inna historia. CUD�W NIE MA Zanim zosta� �wi�tym, by� zagorza�ym ateist�. Mo�liwe, �e pozosta� nim do ko�ca �ycia, a nawet po �mierci. Prawdopodobnie z tego powodu Limeryk - cho� nieoficjalnie patron Amirandy, bohater olbrzymiej liczby poda� oraz materia� na nieprzebran� ilo�� relikwii, z kt�rych po z�o�eniu razem mo�na by zbudowa� wieloryba - nie doczeka� si� oficjalnej kanonizacji. Bo cho� �wi�tobliwe �ycie prowadzi� i cud�w rozlicznych dokonywa�, pozosta� niepoprawnym materialist� dialektycznym. By� mo�e, w innej epoce zosta�by uwie�czony laurem, trafi� do Akademii Nauk, Panteonu lub egzekutywy, ali�ci przypad�o mu �y� w szczytowym okresie mrok�w �redniowiecza, gdzie nawet dzieci robiono po ciemku i jedyn� iluminacj� stanowi�y stosy z czarownicami. Czy zatem �w pochodz�cy z Irlandii m�� te� by� czarownikiem? Owszem, spotyka� si� z takimi pom�wieniami, raz nawet zaszczyci� sob� stos w jakim� prowincjonalnym grodzie, ale bez rezultat�w, by� niepalny, a jak wykaza�y pr�by p�awienia, r�wnie� impregnowany. Dzi� zapewne nawet w Amirandzie okrzyczano by go kosmit�, ale w�wczas, w dobie zabobonu i rozpanoszonych guse�...? - �wi�ty! - m�wili o nim nawet koledzy po fachu, kt�rzy dokonywali niema�ych wysi�k�w, aby sami mogli na to miano zas�u�y�. Gwidon �awnik sp�dzi� czterdzie�ci osiem lat pod �awk� Wielkiego Trybuna�u, Albert P�etwonurek przez jedena�cie lat nie opu�ci� dna kr�lewskiego stawu, oddychaj�c przez jedn� rurk�, a od�ywiaj�c si� przez drug�, Witalis wskoczy� do tygla, w kt�rym odlewano wielki dzwon, co nie zaszkodzi�o odlewowi, w przeciwie�stwie do Witalisa, a Eurydyka Rudow�osa zjad�a w ci�gu pi�ciu lat, dla umartwienia, w�asne ko�czyny. I niestety, nikomu z nich si� nie powiod�o. Bywa�o, �e anachoreta Eutanazy wchodzi� na Wielk� G�r� za Regentsburgiem i wo�a� rozpaczliwie: - O Panie, dlaczego nie dajesz nam mocy czynienia cud�w, a jego - cho� nie wierzy - wspierasz? I pono� raz rozwar�a si� opona chmur, a g�os mi�kki, m�ski, spokojny odpowiedzia�: - Bo go lubi�! Nie ma powodu pow�tpiewa� w t� histori�, by�by to w ko�cu niezbyt odosobniony przypadek sympatii bez wzajemno�ci. Przekazy nie zostawi�y dok�adnego opisu Limeryka, tote� w sprzedawanych na odpustach obrazkach panuj� karygodne rozbie�no�ci. Raz jest to wychud�y pustelnik w stylu El Greca, kiedy indziej uduchowiony cherubin z ceglastymi wypiekami na policzkach. By�y te� wypadki dorobienia aureoli do pochodz�cych z XX-wiecznego przemytu konterfekt�w Marksa i Engelsa, ale ich kolporta� zosta� zakazany oficjaln� bull� regentsburskiego patriarchy. Moim zdaniem, by� to �ysiej�cy jegomo�� w �rednim wieku, o aparycji przeci�tnej, schludny i opanowany, bez szczeg�lnych oznak charyzmy czy innych stygmat�w. Tak nale�y wnosi� na podstawie szczeg�owego raportu, jaki pewnego dnia przed�o�y� regentowi Rodrygowi jego zausznik do spraw wewn�trznych... Limeryk przebywa� wtedy w Amirandzie od trzech lat w swym �wieckim eremie, do kt�rego si� schroni� przed natarczywo�ci� ludzk� i w obawie przed zgubnymi wp�ywami popularno�ci. Jego szczeg�lne predyspozycje ujawni�y si� jeszcze w rodzinnej Irlandii w wieku dojrzewania. Kiedy inni ch�opcy w�azili na drzewa, on lewitowa�, gdy r�wie�nicy skazani byli na uci��liwo�� podpowiadania, on czyta� odpowiedzi z zamkni�tych ksi��ek, rych�o i troch� wbrew sobie posiad� umiej�tno�� telekinezy, a tak�e objawi� niezwyk�e umiej�tno�ci lecznicze. W owym czasie przez dziur� czasow�, kt�r� wytworzy� 11 lutego 1988 roku wybuch bomby zmajstrowanej dla IRA przez jednego z naukowc�w, przedosta�a si� w irlandzk� przesz�o�� pewna liczba ksi��ek o tematyce laickiej wraz z ich w�a�cicielem, aktywist�- materialist�, a tak�e odrobina sprz�tu laboratoryjnego, co doszcz�tnie pokie�basi�o w g�owie wczesno�redniowiecznemu �akowi. Aktywista d�ugo nie po�y�, ale co przekaza� m�odemu ch�opakowi, pozosta�o. Najsampierw pr�bowa� za pomoc� cud�w dokona� rewolucji naukowo-technicznej, a gdy si� to nie powiod�o, zwr�ci� si� ku w�asnemu wn�trzu, kontemplacji, medytacjom, z kt�rych wyrwa�a go jedynie potrzeba s�u�enia ludziom. Tote� drepta� po bezdro�ach �wczesnej Europy, dokonuj�c rzeczy mi�ych a po�ytecznych, a� wreszcie inn� dziur� czasoprzestrzenn� dosta� si� do Amirandy. Osobi�cie nie by� cz�owiekiem szcz�liwym - czyni� wszak cuda, w kt�re nie wierzy�. To znaczy, ci�gle usi�owa� znajdowa� dla nich jakie� naukowe wyt�umaczenie. Ale jak wyt�umaczy� nauczenie krowy m�wienia cycero�sk� �acin� czy powstrzymanie fali powodzi, aby umo�liwi� ratunek gromadce uciekaj�cych pachol�t? Kiedy jednak jego s�awa w kt�rym� okr�gu stawa�a si� zbyt wielka i zbyt niebezpieczna, przenosi� si� do innego, a� osiad� w pustelni -nazwa� j� Imperatywem Kategorycznym - do kt�rej wrzosowiska, bagna i ska�y dopuszcza�y tylko nielicznych, naprawd� potrzebuj�cych: czy to �ywej wody, czy eliksiru m�odo�ci, czy duchowego pocieszenia. Cudotw�rstwo jest bowiem zawodem nie tylko trudnym, ale i ryzykownym. Rzadko, bowiem zdarza si� klient z ��daniami tak umiarkowanymi, jak pozbawienie ko�tuna, wygrana na loterii czy zmiana pogody. Przede wszystkim ��dano, aby Limeryk nie czyni� dobrze s�siadowi - zleceniodawcy albo zgo�a mu szkodzi�. Oczywi�cie, jako szermierz dobra cudotw�rca reagowa� na takie pro�by gwa�townym oburzeniem. Nigdy za to nie brakowa�o niezadowolonych. Rodziny wskrzeszonych zmar�ych, po pierwszym paroksyzmie rado�ci, zaczyna�y bole� z powodu utraty spadku, cz�sto ju� podzielonego, i nieraz prosi�y o odwo�anie cudu, cho� nadaremnie. Co noc nad pustelni� robaczki �wi�toja�skie sk�ada�y si� samoczynnie w neon: �Reklamacji nie uwzgl�dnia si�". Przeciwko �stoliczkom nakryj si�", kt�rymi obdarza� hojnie n�dzarzy, protestowali restauratorzy; pr�no pustelnik t�umaczy�, �e taki stolik nakrywa si�, ale wy��cznie wed�ug menu baru mlecznego. Narzeczeni, kt�rzy dzi�ki interwencji Limeryka szcz�liwie dotarli do o�tarza, oczerniali go p�niej w sprawach rozwodowych... Mno�y�y si� te� konflikty na styku �wi�ty - administracja. Po pierwsze, eremita nie by� zrzeszony w Mi�dzynarodowej Federacji Mag�w, Szaman�w i Cudotw�rc�w, co zrozumia�e, poniewa� kuglarstwem gardzi�. Ale nie nale�a� tak�e do Samorz�dnej Unii Na Rzecz �wiata Metafizycznego, grupuj�cego sta�yst�w i kandydat�w na b�ogos�awionych, a to ju� nale�a�o do powa�nych niedopatrze�. Nic dziwnego, �e n�ka�a go Prefektura Prowincji, domagaj�c si� przed�o�enia uprawnie� cudotw�rczych, oraz Poborcjat Podatkowy. Okaza�o si�, �e czynienie dobra jest znacznie wy�ej opodatkowane ni� wyrz�dzanie z�a. Z�o bowiem - jako rzecz szkodliwa - podlega rozmaitym ulgom, cho�by ze wzgl�du na uci��liwo�� dla zdrowia. Dobro natomiast obci��ane jest domiarem od wzbogacenia, podatkiem od luksusu, nadto danin� dochodow�, obrotow� i wyr�wnawcz�. Ledwo wygrzeba� si� z owych p�atno�ci, zreszt� cudem, kiedy dopad�o go kategoryczne wezwanie na dw�r do Regentsburga. Oczywi�cie, m�g� zamieni� wys�anych laufr�w w wieprze, a samemu przej�� po wodzie do o�ciennego kr�lestwa Alergii, ale Limeryk nale�a� do legalist�w. Tote� przebra� si� czysto i pospieszy� na wezwanie w�adzy. Mo�emy sobie wyobrazi� t� scen�. Migotliwe p�omyki �wiec, regent Rodryg, wynios�y, ale zak�opotany, garstka najbardziej zaufanych z zaufanych, a po drugiej stronie - uprzejmy pi��dziesi�ciolatek o wygl�dzie ni�szego urz�dnika. Spotkanie mia�o wszelkie cechy egzaminu testowego. W ci�gu kilkunastu minut Limeryk zgasi� wzrokiem wszystkie czterdzie�ci sze�� �wiec wielkiego �yrandola, przer�n�� wzrokiem na p� �elazn� skrzyni� z zamkni�t� wewn�trz dwork�, a potem z�o�y� i jedn�, i drug�, tak �e dzia�a�y jak nowe. - A zatem - podsumowa� egzamin Regent - pozostaniesz na mym dworze, Limeryku, z oficjaln� pensj�, s�u�b�, sekretarzem osobistym. Na wyrost obdarzamy ci� orderem mojego imienia i moj� �ask�. W pierwszej chwili cudotw�rca zamierza� odm�wi�. Ale po chwili zastanowi� si�: a dlaczego by nie? Nie ma co ukrywa�, ci��y� mu status niezale�nego intelektualisty wyklinanego przez aktualne autorytety i prze�ladowanego przez drobnych urz�dnik�w. Pomy�la�, �e id�c r�ka w r�k� ze �wiat�ym monarch�, m�g�by przysporzy� znacznie wi�cej dobra ni� dzia�aj�c w pojedynk�, �e z wy�yn stopni tronowych cz�ciej b�dzie m�g� zapobiega� z�u. A oficjalne uznanie? C�, by� tylko cz�owiekiem - pa�ska �aska, order... Niewa�ne, �e wy�sze odznaczenia nosili kr�lewscy koniuszowie i szatni... W ko�cu ka�dy lubi by� ceniony, chodzi� w at�asach i mieszka� w dobrze opalanych wn�trzach, w kt�rych nie ci�gnie od polepy jak w eremie, a smr�d t�umi� importowane perfumy. Przez trzydzie�ci lat s�u�y� ludziom, najcz�ciej anonimowo, rzadko spotyka� si� z uznaniem i wdzi�czno�ci�. Teraz to wszystko mia�o si� zmieni�. W ko�cu, jak d�ugo mo�na by� partyzantem? Nale�a� mu si� raczej status kombatanta. Niech teraz inni id� w teren, m�odzi, niedo�wiadczeni jeszcze cudotw�rcy, niech nara�aj� si�, odmra�aj�, bior� wciry i gin� zapoznani. On swoje ods�u�y�, frycowe tysi�ckro� zap�aci�. Wyprostowa� si� tedy i czuj�c, jak go otacza aura powa�ania i splendoru, powi�d� wzrokiem po sali - wsz�dzie schylone g�owy dworak�w, tu i �wdzie golone tonsury pra�at�w. Wpadaj�c w pewien rodzaj b�ogostanu, rzek�: - Niech b�dzie moja strata. Akceptuj� wasz� propozycj�, Najja�niejszy Panie. Tak osta� si� Limeryk na dworze. Zreszt�, ze wzgl�du na polecenia wydane wcze�niej stra�om nie mia� wi�kszego wyboru. Trudno m�wi�, �e nie sp�dza� swego czasu po�ytecznie. Rano przyjmowa� lud w dworskiej poliklinice, w po�udnie zabawia� Regenta sztuk� dla sztuki, p�niej w kuchni przygotowywa� uczty z niczego, wieczorami za�, gdy uczty zamienia�y si� w orgie (czego - cho� niewierz�cy, ale praktykuj�cy -akceptowa� nie m�g�), oddala� si� w zacisze swych apartament�w, by pracowa� nad wynalazkami tak po�ytecznymi, jak