5689
Szczegóły |
Tytuł |
5689 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5689 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5689 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5689 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MARCIN WOLSKI
ANTYBA�NIE
PROLOG
- Wi�c pan nie wierzy w Amirand�? - powiedzia� szpakowaty archeolog w lu�nym,
letnim garniturze, z niedbale zawi�zan� apaszk� na szyi.
- Oczywi�cie, przecie� ja j� wymy�li�em!
- Zarozumialec!
Rozmowa mia�a miejsce w rozkosznie ch�odnym korytarzu, na kt�ry wymkn��em
si�, nie mog�c wytrzyma� upa�u panuj�cego na sali obrad plenarnych Kongresu
Historyk�w Powszechnych. Profesor HSP pospieszy� za mn�, a jego pytanie dopad�o
mnie na wysoko�ci biustu Sokratesa. Przedtem zamienili�my kilka zda� na temat
legend
i mit�w i ju� nie pami�tam, w jakim kontek�cie poda�em przyk�ad mojej Amirandy.
Mo�e
chodzi�o o opini� na temat mego eseju �Historiozofia ba�ni�, kt�ry ukaza� si� w
�Gazecie
Kongresowej"?
Nie mia�em wielkiej ochoty dyskutowa� z HSP, kt�ry we w�asnej sekcji problemowej
uchodzi� za dziwaka i niezno�nego gadu��.
Moje my�li zaj�te by�y m�odziutk� Joan Parker z Harvardu, kt�rej nogi
interesowa�y
mnie znacznie bardziej ni� jej obrzydliwie post�powe pogl�dy na temat
�Koegzystencji w dobie
Pax Romana".
Archeolog jednak nie da� zbi� si� z tropu.
- A jak j� pan wymy�li�? Pod wp�ywem szoku, nag�ej iluminacji?
- Nie, stopniowo, latami, najpierw we fragmentach, dla zabawy, dla najbli�szych,
p�niej publikuj�c tu i �wdzie kr�tkie historie, aby z czasem wyobrazi� sobie
do��
kompletnie krain� w kszta�cie trapezu, po�o�on� gdzie� na po�udnie od zdrowego
rozs�dku,
na prawo od materializmu historycznego, na niespokojnym pograniczu absurdu i
logiki...
- A konkretnie: od �nie�nych Wierch�w do Morza Nordlandzkiego, od r�wnin Axaru
ku gwarnym miastom Rurytanii z malowniczymi porohami Kamienicy, jurajskimi
ska�kami
Regentowa przechodz�cymi w rdzawe wulkaniczne pasmo Ognioszczyt�w - doko�czy�
HSP.
- Fakt - przyzna�em zaskoczony. - Sk�d pan wie? W �adnej ba�ni nie robi�em
geograficznego wyk�adu.
- A co pan powie na to?
Tu profesor wygrzeba� z kieszeni star� monet�, na kt�rej rewersie dostrzeg�em
amirandzki trapez
z wpisanym we� centaurem, a na awersie t�uste oblicze jakiego� w�adcy, z na wp�
zatartymi
literami Rodrigus �uintus regentus amirandiensis.
- Zr�czny falsyfikat - roze�mia�em si� - doskonale wykonany, chyba z o�owiu, bo
ci�ki
jak z�oto.
- To z�oto najwy�szej pr�by - powiedzia� tonem lekko ura�onym profesor.
- Zreszt� to nie jest jedyny okaz w moim posiadaniu. Niech pan wpadnie po
obradach
do mojego pokoju.
Nasz hotel le�a� nie opodal targowiska i r�wnie blisko historycznego centrum,
teraz
zatopionego w po�udniowym �arze. Wi�kszo�� koleg�w z naszej delegacji uda�a si�
do miasta,
ju� to pozna� uroki kolebki cywilizacji, ju� to wzbogaca� miejscow� ludno�� w
�elazka
elektryczne, namioty i �piwory. Pozostali�my sami. Leniwie warcza� wentylator,
na suficie
przycupn�a ma�a antygrawitacyjna jaszczurka. HSP mia� ju� dobrze pod
siedemdziesi�tk�, ale
trzyma� si� niczym d�b Bartek - krzepko, nie zdradzaj�c �adnych objaw�w
starczego uwi�du.
Od czterdziestu lat na emigracji, m�wi� ci�gle przepi�kn� kresow�
staropolszczyzn�.
- M�wi�c szczerze, jak pan trafi� na Amirand�? - zapyta� mnie, ledwo wszed�em
i zd��y�em umoczy� usta w szklaneczce z metax�.
- Wymy�li�em j�! - powt�rzy�em.
Pokr�ci� g�ow�.
- Musia� pan mie� objawienie. Albo cykl objawie�.
Gdyby nie szacunek dla jego siwych w�os�w, wybuchn��bym �miechem. Poprzesta�em
na grzecznym zaprzeczeniu.
- A sny? Zwidy nocne? - nie ust�powa�.
- Absolutnie nie. Wie pan, zajmowanie si� histori� nie jest zbyt intratnym
zaj�ciem,
dorabiam wi�c pisaniem r�nych �artobliwych kawa�k�w, wymy�lam kosmit�w, bawi�
si�
w horrory, kiedy� wzi��em na warsztat tradycyjne schematy ba�ni i zacz��em
manipulowa�...
- Ale dlaczego Amiranda? - przerwa� i powt�rzy� z naciskiem:
- Dlaczego?
Wzruszy�em ramionami.
- Tak mi si� wymy�li�o.
- Wymy�li�o - zachichota� i naraz gwa�townym ruchem wyci�gn�� walizeczk� pe�n�
kserokopii.
- Czyta� szanowny kolega Alkajosa z Aleksandrii? A neo-Prokopiusza? A mo�e
relacje
Gunnara z Birki, bo chyba nie znalaz� pan wzmianki o Amirandskoj Ziemli w
zaginionych
partiach Latopisu ruskiego...
- Mo�e pan jeszcze dorzuci� Kritiasza Platona, ten dialog znam.
- Platon pisze o Atlantydzie, o wielkiej wyspie, Amiranda nigdy wysp� nie
by�a...
Platon, i owszem, wiedzia� co� na jej temat, ale - jako znawca byt�w idealnych -
nie
interesowa� si� czym�, co przypomina karykatur� rzeczywisto�ci. Istnia�y
natomiast pewne,
parozdaniowe wzmianki u Arystotelesa. Zosta�y jednak zniszczone jak pozosta�e
zapisy.
- Zniszczone? Dlaczego?
Profesor zni�y� g�os.
- Zmowa. Zmowa, panie kolego. Czy oficjalna nauka mo�e pogodzi� si� z histori�
relatywn�, z czym�, co rozsadza ramy, zaprzecza podstawowym poj�ciom czasu i
przestrzeni?
Nie, drogi kolego. Gdziekolwiek pojawi�y si� wzmianki o trapezoidalnym
kr�lestwie i jego
okolicach, by�y one zawsze t�pione gorliwiej ni� pisma heretyk�w...
- Jednak pa�skie kserokopie, numizmat?
- Mam tego wi�cej.
Z szafki nocnej wygrzeba� karton pe�en rozmaitych bibelot�w. By�y tam
nadp�owia�e
miniatury, rozsypuj�ce si� kodeksy, kawa�ki tkanin, a nawet ko�ci... Musz�
przyzna�, �e
gdyby nie �wiatowa s�awa i niepodwa�alny dorobek naukowy, uzna�bym mego rozm�wc�
za
szale�ca. A tak, siedzia�em obok niego w kucki i s�ucha�em, jak wymawia� numery
dynastii, sypa�
nazwami lokalnymi, bezb��dnie dopasowuj�c eksponaty do historii, kt�ra w
zadziwiaj�cy
spos�b przystawa�a do moich opowiastek. Tyle �e ja snu�em swe legendy w
historycznym
bezczasie, a w relacji archeologa wszystko ��czy�o si� w sp�jn� ca�o��, niczym
fragmentaryczne
i cz�sto sprzeczne mity greckie w jedn� genealogi� pod redakcj� Homera i
Hezjoda.
- Mia� pan ol�nienia typowe dla wszystkich obdarzonych nadwra�liwo�ci�
historyczn�, panie magistrze - stwierdzi� w pewnej chwili. - To si� zdarza. Byty
relatywne
potrafi� oddzia�ywa� na czu�e organizmy, we�my Lovecrafta, Tolkiena...
- Przecie� to pisarze fanta�ci! - wykrzykn��em.
Westchn��.
- I pan jest dzieckiem swej epoki, wyznawc� prawd jedynych, historii
nieodwracalnych. Ja mam dowody, �e byli to wizjonerzy odbieraj�cy sygna�y z
innych
�wiat�w, �wiat�w niepostrzegalnych na co dzie�, ale trwaj�cych obok nas,
niekiedy na
odleg�o�� wyci�gni�tej r�ki...
Wyznam, �e zacz�o mnie to ju� denerwowa�. Autorytet autorytetem, ale HSP musia�
by� nie�le �wi�ni�ty. Je�li idzie o bibeloty, uzna�em je za dzie�o zr�cznych
fa�szerzy, kt�rzy
w osobie archeologa znale�li naiwnego nabywc� ich staroci.
Archeolog tymczasem wyci�gn�� z dna kartonu kolejn� porcj� pami�tek. Laseczk�
b�azna
kr�lewskiego z czas�w V dynastii, pi�ro, kt�rym podpisano traktat pokojowy po
wojnie
dwudziestoletniej...
- I gdzie pan to wszystko naby�?! - wykrzykn��em.
- Cz�ciowo kupi�em, troch� wyszpera�em.
- Ale gdzie? Gdzie le�a�a, pa�skim zdaniem, Amiranda?
- Ona nadal istnieje wok� nas.
- Wolne �arty! - nie wytrzyma�em.
- Ale odpowied� b�dzie szybka - odci�� HSP - ja tam by�em! Chce pan obejrze�
slajdy?
Chcia�em.
I tak si� zacz�o�
ZAMIAST WST�PU
W historii pewni s� jedynie historycy. Ale i to nie zawsze. Poproszony przez
mojego
m�odszego koleg� o par� s��w komentarza, postanowi�em z pe�n� �yczliwo�ci� nie
odmawia�.
Mamy oto prac�, kt�ra niew�tpliwie wychodzi naprzeciw zapotrzebowaniu
spo�ecznemu
na wype�nienie olbrzymiej bia�ej plamy, czy raczej, pos�uguj�c si� terminologi�
kosmiczn�,
historycznej Czarnej Dziury. Jest to jednak, niestety, ledwie mu�ni�cie
olbrzymiej problematyki,
kt�ra wci�� czeka na swego Mommsena, Gibbona czy Estreichera.
Co bowiem proponuje autor, sympatyczny m�ody cz�owiek, typowy dla rzeszy
magistr�w swego pokolenia? Gar�� obrazk�w, epizod�w z parotysi�cznych burzliwych
dziej�w
Alternatywnego �wiata, wybranych przypadkowo, po dyletancku, bez zachowania
regu� naukowej
analizy, za to z wielkim naciskiem po�o�onym na w�tki skandalizuj�co-personalne.
Pr�no szuka� by w niniejszej pracy dorobku historyk�w my�li spo�ecznej,
in�ynier�w od
historii gospodarczej. O nie, autor post�puje raczej �ladami Swetoniusza lub
Prokopa
z Cezarei, epatuj�c gwa�tem i przemoc�, krwi� i seksem.
Niezr�czno�� kompilatora i daj�ca si� na ka�dym kroku zauwa�y� niedba�o��
bibliograficzna, skrajne lekcewa�enie przypis�w, danych statystycznych oraz
wr�cz zaskakuj�ce
niezrozumienie proces�w dziejowych mog�yby sk�ania� do pytania o celowo��
wydawania
tego rodzaju �pracy". Ale jako bezstronny naukowiec do��czam kr�tk� wypowied� na
temat
stanu wiedzy �r�d�owej o problematyce b�d�cej przedmiotem niniejszego
kompendium.
M�wi�c kr�tko: w naszym �wiecie wiedza to jest �adna, a i po drugiej stronie
rzeczywisto�ci
te� nie jest lepiej.
Alterhistoriozofia jest dyscyplin� m�od�, dla kt�rej fundamentalne znaczenie
b�dzie mia�
niew�tpliwie m�j wyk�ad wyg�oszony 11 pa�dziernika 2034 roku Nowej Ery czasu
�rodkowoamirandzkiego w Erba�skiej Akademii Wieczorowej dla pracuj�cych.
Ze �wiatami Alternatywnymi, inaczej m�wi�c - innowymiarowymi, maj� k�opoty
zar�wno materiali�ci, jak i ideali�ci. Przy czym w�r�d tych pierwszych zaznacza
si� od pewnego
czasu dialektyczna ewolucja stanowisk. Od pe�nego zaprzeczenia istnienia obok
nas
symultanicznych cywilizacji, po przyznanie, �e istniej� w spos�b celowy i
sensowny.
Ideali�ci nie maj� takich k�opot�w - od niepami�tnych czas�w znaj� ju� trzy
�wiaty
z r�nych wymiar�w: Ziemi�, Niebo i Piek�o i dorzucenie jeszcze byt�w nr 4, 5, 6
czy 345
nie stanowi problemu intelektualnego.
Sekta Alternatywnik�w uwa�a, �e s� to po prostu inne retorty w laboratorium
Stw�rcy, w kt�rych eksperymentuje si� nad tym, co w wersji Z-1 jest
niedoskona�e.
Zreszt�, komunikacja - i to utrudniona - istnieje tylko mi�dzy Z-1 i Z-2, to, co
si� dzieje
w innych czasoprzestrzeniach, stanowi� mo�e wy��cznie przedmiot spekulacji lub
poznania
spirytystycznego.
Istnieje te�, rozpowszechniona w szkole ontologicznej Harrisona (vide:
Ontological
School Journal G. Harrison & Co. Rocznik 2031, zeszyt 11, 12, 13), wersja
nazywana
�p�czkowaniem �wiat�w". Do �p�czkowania" dochodzi, gdy niespodziewana ingerencja
z przysz�o�ci, kt�rej nie mog� przeszkodzi� tak czujne zazwyczaj Si�y Najwy�sze,
doprowadza
do zmiany przesz�o�ci. A poniewa� naszego Wczoraj zmieni� nie mo�na, wyrasta
nowa wersja
dziej�w i egzystuje jako samodzielna ga��� na zawsze oddzielona od pnia matki.
Kiedy powsta� naprawd� Z-2 - cudowny �wiat Amirandy i Erbanii, �yznej Axarii i
wykwintnej
Rurytanii, mocarstwa Eta�skiego i mrocznej, despotycznej Alergii?
Wykopaliska zaprzeczaj� mo�liwo�ci ca�kiem niedawnej kreacji. Znaleziono na
tarczy
erba�skiej osady prekambryjskie, pot�ga Rurytanii w czasach nowo�ytnych opar�a
si� na w�glu
z wczesnego karbonu, a jurajskie ska�ki z okolic Regentowa te� s� dowodem na
prehistoryczno�� Amirandy.
Wedle Granta Harrisona trzy tysi�ce lat przed Now� Er� spad� na Z-2 monstrualny
deszcz meteoryt�w, kt�ry zmieni� ca�� jej dotychczasow� map�. Jedne kontynenty
zagin�y (jak
Australia), inne wypi�trzy�y si� ponad miar�, ogromne obszary zala�y morza,
inne, przeciwnie,
wy�oni�y si� spod wody, ergo tylko bardzo wytrawny kartograf potrafi na�o�y�
siatk� Z-2 na
Z-1, tym bardziej �e nawet o� ziemska jest w rzeczywisto�ci amirandzkiej inaczej
usytuowana. Niekt�rzy sk�onni s� przypisywa� �w deszcz bolid�w (niekt�re z nich
by�y
wielko�ci Sycylii) Istotom Najwy�szym, kt�re poniewczasie i bezskutecznie
usi�owa�y
unicestwi� nie chcian� rzeczywisto��.
W �wietle tej teorii ga��� Z-2 mia�aby wyrosn�� na kr�tko przed kataklizmem. A
mo�e
w�a�nie kataklizm by� jej prapocz�tkiem?
Du�e wra�enie wywar�a ostatnio w ko�ach naukowych hipoteza prof. Arnolda Lewisa
(Arnold Lewis Teoria kataklizm�w raz jeszcze, Enderberg 2030). �w znakomity
erudyta,
opieraj�c si� na analizie odbi� pozagalaktycznych, twierdzi, �e Z-2 jest to nasz
�wiat
z niedalekiej przysz�o�ci rzucony wstecz wielkim termonuklearnym kataklizmem, o
kt�rym
pami�� zosta�a utrwalona w mitach o Dobie Ognia i Kamieni.
Czy Z-2 r�wnie� �egluje ku zgubie, aby zapocz�tkowa� jaki� Z-3? A mo�e wszystkie
�wiaty
poruszaj�ce si� po spiralach egzystuj� obok siebie i mamy gdzie� poni�ej
niezbadany
Z minus l, minus 2... A naprawd� �adnego z nich nie ma?
Problem pozostawiam otwarty. Podobnie jak pytanie, kto ma racj�? Albowiem racja
zawsze
le�y po�rodku, chyba �e �rodek ukradn� (Z brulion�w filozoficznych �w. Limeryka,
Pisma
wybrane i poprawione, tom XI, s. 435, wiersz 11, Starogr�d 2012).
prof. HSP Koln, London, Vancouver
CZWARTE �YCZENIE
Pos�uchajcie o Rotasie, synu Radeusa, wnuku heros�w i prawnuku bog�w.
Pos�uchajcie,
struchlali, o jego �wietno�ci i upadku, bior�c dla siebie nauk� i przestrog�,
albowiem nic
w �yciu nie dzieje si� bez powodu, a jak si� ju� dzieje, to pow�d te� si�
znajdzie (z listu �w.
Limeryka do Maranijczyk�w, Pisma wybrane i poprawione, t. VII, s. 221 u g�ry,
Starogr�d
2012).
Dawno, dawno temu albo nawet jeszcze wcze�niej, kiedy Stare Pa�stwo Amirandzkie
sta�o u szczytu �wietno�ci i ni cz�owiek, ni p�b�g nawet nie �mia� narusza�
jego �wi�tych
porz�dk�w (cali bogowie mieli w owych czasach ca�kiem inne zaj�cia), nad �yznym
i szcz�liwym kr�lestwem w kszta�cie trapezu panowa� sobie (i innym) kr�l Rotas.
M�czyzna pi�kny, cho� niski, t�gawy i z lekka pow��cz�cy nog�. Atoli w
monarchiach
dziedzicznych, gdzie pomaza�c�w kreuj� palce bog�w, elekcja nie jest konkursem
pi�k-
no�ci.
Stara dynastia wywodzi�a si� z czas�w ciemnych i dusznych, kiedy ziemi� spalon�
ognistym deszczem kamiennym, spustoszon� fal� pouderzeniow�, sch�ostan�
huraganami i na
wiele lat zasnut� warstw� chmur i kurzu, wywo�uj�cymi tak cz�sto opisywany w
nauce efekt
szklarniowy, dopiero zaludnia� j�li nieliczni nieboracy, kt�rzy uszli gniewowi
bog�w.
Podczas kataklizmu wygin�y dinozaury, mamuty i wi�kszo�� ro�lin zielonych,
szlag trafi�
wszystkich heros�w, prze�yli natomiast niekt�rzy szarzy ludzie. Przez nast�pne
stulecie
wygrzebywali si� z jaski�, z nor i matecznik�w. Og�upiali, przera�eni,
jednakowo� �ywi.
Byli tak rzadcy, �e gdy jeden dojrza� na piachu �lad nie mytej stopy drugiego,
przypada� do
niego i ca�owa� zajadle. Za to przy spotkaniach bezpo�rednich dochodzi�o cz�sto
do
nieporozumie� i b�jek, albowiem prze�yli jedynie osobnicy nieufni, opryskliwi,
gniewni.
Rinakses mia� ledwie 8 lat, kiedy wygramoli� si� z g��bokiej sztolni, w kt�r�
opu�ci�a
go matka. Przebywa� w niej z m�odszym bratem i dwiema siostrami, ale ci nie
wykazali
dostatecznej si�y przetrwania. Zreszt� nie mieli wiele do zrobienia. Jako
silniejszy, Rinakses
najpierw sterroryzowa� rodze�stwo, a potem sukcesywnie je zjad�. Tak pokrzepiony
wynurzy�
si� na powierzchni�, na kt�rej z wolna pocz�o wraca� �ycie. Marne, rachityczne,
pe�ne
zadziwiaj�cych mutant�w - jak chimery, gryfy i centaury, lataj�ce myszy i ptaki
z g�ow� ma�py
- ale �ycie.
Dziko�� Rinaksesa by�a ogromna: potrafi� w biegu dogoni� gazel� (par� z nich te�
przetrwa�o) i odgry�� jej �eb razem z rogami. Dziko�� ta dopomaga�a mu w walce o
byt,
utrudnia�a natomiast kontakty z lud�mi. Je�li kt�ry� z rzadkich osobnik�w, tak
m�czyzna,
jak niewiasta, stan�� na drodze m�odzie�ca, nigdy nie poszed� ni� dalej.
Zreszt�, prawd�
powiedziawszy, u kud�atych, odzianych w sk�ry barbarzy�c�w trudno by�oby dojrze�
r�nice
p�ci.
Samotno�� i brak jakiejkolwiek tradycji zem�ci�y si� na Rinaksesie, gdy wkroczy�
w pe�en burzy i naporu wiek dojrzewania. Dysponuj�c ogromn� energi�, nie
wiedzia�, jak j�
spo�ytkowa�. Z�apan� kobiet� spo�ywa�, zamiast u�ywa�, natomiast pastw� jego
chuci pada�o
co popadnie - koza, pijany centaur, ucho jednoro�ca, czy gniazdko mysikr�lika.
A� pewnego dnia na szarej i nieurodzajnej ��ce barbarzy�ca dostrzeg� kwiat
przecudnej urody, o grubych, wilgotnych p�atkach meszkiem okrytych. Kwiat �w
wabi�, kusi�,
rozsy�a� wonie, a nawet d�wi�cza� pewn� delikatn� melodyjk�, przywodz�c�
Rinaksesowi wspo-
mnienie najwcze�niejszego, jeszcze beztroskiego dzieci�stwa. Rinakses nale�a� do
ludzi
ostro�nych, tote� kr��y� wok� ro�liny jak wilk ko�o je�a, a kwiat obraca� za
nim sw�j
purpurowy kielich na zasadzie zadziwiaj�cego homotropizmu.
W onych latach resztki kurzu ju� ze szcz�tem opad�y, noce mog�y by� na powr�t
ksi�ycowe, widne. I kt�rej� z takich nocy m�odzieniec poczu�, �e nie zdzier�y.
Podbieg� do
kwiatu i uca�owa� go. P�atki rozchyli�y si� i z wn�trza wy�oni� si� s�upek,
kt�ry gmera� pocz��
mi�dzy grubymi wargami wyrostka i splata� si� z jego j�zykiem. A by� nadzwyczaj
s�odki,
pachnia� miodem i mlekiem, z ledwie dostrzegaln� goryczk� pio�unu. I co� si� w
Rinaksesie
prze�ama�o, poczu� nadzwyczajn� czu�o��, tkliwo�� do ro�liny. Sam z nag�a sta�
si� ma�y,
prostacki, niedobry... Rosa mia�a smak upajaj�cy, listki dr�a�y niczym u osiki.
M�ody
m�czyzna zrozumia�, �e musi posi��� kwiat, natychmiast albo nigdy. Tote� ca�y
nabrzmia�y
mi�o�ci� wbi� si� w kielich. Zach�annie, brutalnie, triumfalnie i d��y�, d��y�,
chrapliwie
wyrzucaj�c gor�ce zapewnienia o bezmiarze swej sympatii, a� do apogeum
spe�nienia...
K�apni�cie! B�l przenikaj�cy do kresu jestestwa.
Nogi ugi�y si� pod Rinaksesem. Nie wiadomo sk�d w kielichu zadzia�a�a prawdziwa
gilotyna.
Wyj�c z b�lu i brocz�c krwi�, m�odzian odczo�ga� si� w stron� zaro�li, nie
pr�bowa� nawet
zemsty na mi�so�ernej ro�linie.
Zmar� rych�o z up�ywu krwi.
W jaki� czas p�niej p�atki kwiatu opad�y, a s�upek zacz�� przekszta�ca� si�
w dziwaczn� bulw�. Gdy po dalszych paru ksi�ycach w strony te zapl�ta� si�
samotny
my�liwy nazwiskiem Remrod, owoc przyku� jego uwag�, �ci�� wi�c go krzemiennym
no�em i
ju� zamierza� rozp�ata� tykw� w poszukiwaniu smacznego mi��szu, gdy jakowe�
kwilenie
dobiegaj�ce z wn�trza sk�oni�o go do ostro�no�ci. Zabra� si� wi�c delikatnie do
rzeczy. Po
naci�ciu skorupy ujrza� bielute�kie pieluszki, a jeszcze g��biej - przecudn�
male�k�
dziewczyneczk�.
Nazwa� j� Cal�wk�.
Dziewczynka, c�rka kanibala i mi�so�ernego chwastu, wyros�a do ca�kiem
normalnych
gabaryt�w. W odr�nieniu od rodzic�w by�a okazem s�odyczy i �agodno�ci. Raz
jeden u�y�a
si�y. Zdarzy�o si� to wtedy, gdy Remrod widz�c, jak przybrana c�rka pi�knie
dojrzewa, usi�owa�
nadu�y� praw opiekuna. Cal�wka obezw�adni�a wychowawc� i posz�a w �wiat.
Tymczasem zaludnienie wzros�o, powsta�y nawet pierwsze osady. Nadal liczba
m�czyzn przewy�sza�a liczb� kobiet, tote� dziewczyna mog�a przebiera� w
kandydatach na
m�a. Nigdy nie zdecydowa�a si� na sta�y zwi�zek, mia�a za to wielu kochank�w, a
z ka�dym
przynajmniej jedno dziecko. Tak zrodzili si� kolejno: Ramez, Ruras, Rebus,
Rotor, Riwanol,
Ruy, Rz�dzian, Ruta oraz Rebeka i Rimiz. C�rka kwiatka prze�y�a w sumie 555 lat
i zmar�a
otoczona powszechnym szacunkiem i tysi�cami praprawnuk�w...
No i posz�o. Najm�odszy Rimiz sp�odzi� Reola, Reol - Raba, Rab - Rugada, kt�ry
pierwszy
zaszed� do krainy Amir i umi�owa� j�, cho� w�wczas ziemia jej rodzi�a jeno
kaktusy i osty.
Po�lubi� on miejscow� niewiast� imieniem Ina, c�rk� Inego, kt�ry by� przybyszem
ze �wiata
Nr l, a konkretnie z Babilonu. On�e przyni�s� w barbarzy�ski Amir tysi�czne
wynalazki, od
ko�a garncarskiego poczynaj�c, na Kole Mi�o�nik�w Filozofii ko�cz�c. Naucza�
rachunk�w,
budownictwa, pi�miennictwa, sztuki pi�knej i sztuki wojennej, dzi�ki czemu
chutor
zbudowany na wzg�rzu �r�d bagien rych�o sta� si� obronn� osad�, kt�ra narzuci�a
swe
w�adztwo nad ca�� dolin� Kamienicy.
Nie bez powodu Rugad uwa�any jest za pierwszego kr�la Pierwszej Dynastii, kt�ra
perswazj� i za pomoc� przymusu bezpo�redniego pocz�a rozszerza� swe w�adztwo na
s�siednie doliny, potem ku morzu, kolejno ku g�rom, aby za czas�w prawnuka
wspomnianego
Rugada oraz Iny zapanowa� nad wi�kszo�ci� �wcze�nie znanego �wiata. �w prawnuk,
Radeus
Wielki, zwyk� mawia�, �e jest panem zar�wno s�o�ca, jak ksi�yca, jego imperium
obejmowa�o
bowiem obie p�kule, jego galery dociera�y do najdalszych zakamark�w, a legiony
sta�y pod
biegunami i u szczyt�w �nie�nych Wierch�w. Mia� harem wi�kszy od Salomonowego
i bibliotek� r�wn� Aleksandryjskiej (z kt�r� zreszt� przez szpar�
mi�dzywymiarow�
korespondowa�).
Posiada� r�wnie� doskona�ych doradc�w, wiernych poddanych i niezmierzone
bogactwo. A przede wszystkim mia� szcz�cie.
I syna Rotasa.
Niestety.
Nie posiadaj�c �adnego z ojcowych przymiot�w, Rotas nie posiada� nawet jego wad.
Ze wszystkich grzech�w zachowa� wy��cznie jeden - lenistwo.
Nie mia� na�o�nic ani pacholik�w perwersyjnych, nie lubi� igrzysk ani naukowych
dysput,
mierzi�y go bale, a nade wszystko rz�dzenie. Z drugiej strony jednak, na usilne
pro�by swego
bratanka Romanusa, i�by ust�pi� lub przynajmniej troch� posun�� si� na tronie,
odpowiada�
negatywnie. Mimo wrodzonego kretynizmu zna� nazbyt dobrze losy innych
�posuni�tych".
Musia� si� tedy Romanus pos�u�y� fortelem. W prowincji Miraculi. gdzie cuda by�y
naonczas tak powszednie, �e na wierzbach ros�y nie tylko gruszki, ale i
mandarynki (cud
dokonany przez przemyconego z Chin konfucjanina i mandaryna Mi-czu-ri-nusa), a
mutanty
i potwory by�y tak cz�ste, �e kr��y�o nawet powiedzonko �potulne ciele dwie
g�owy ma",
od�owiono jeden egzemplarz z�otej rybki ��yczeniodawczej" i pos�ano j� do
stolicy. Wprawdzie
w postaci filetu, ale z gwarancj� na papirusie, �e forma ta jest r�kojmi� nie
tylko �wie�o�ci, ale i
spe�nienia trzech, a nawet czterech obowi�zkowych �ycze� przy pierwszej
nadarzaj�cej si�
okazji.
Jako� przy kt�rym� posi�ku, kiedy na st� wjecha�y frutti di mar�, Romanus
zwr�ci� si�
do p�le��cego monarchy z pytaniem, jakie by�yby jego najwi�ksze �yczenia.
Rotas milcza� chwil�. Trawi�.
- Chcia�bym - rzek� wreszcie - mie� niepodwa�aln�, trwa�� pozycj�, �wi�ty
spok�j, sta��
erekcj� i gwarancje, �e nikt nie zagarnie tronu bez mojej zgody.
C� za eksplozja nast�pi�a! Filet buchn�� �arem r�wnym ma�ej bombie. Romanus
zwin�� si� z �o�em na kszta�t rolady, tak �e nawet po rozprostowaniu pozosta�a
mu ksywa
�Korkoci�g". Pa�ac rozpad� si� w py�, tam za�, gdzie uprzednio siedzia� kr�l,
pojawi�a si�
gigantyczna bu�awa wapienna o wysoko�ci ponad tysi�ca �okci, kt�r� prosty lud
nazwa�
z czasem Zakut� Pa��, a kt�ra do dzi�, opr�cz innych zjawisk krasowych, jest
ozdob�
podsto�ecznego Parku Narodowego.
Niestety, filet spe�ni� r�wnie� czwarte �yczenie. Z powodu nieodnalezienia cia�a
monarchy Senat odm�wi� uznania go za zmar�ego. Pozosta� wi�c zaginionym. A
Romanus
�Korkoci�g" musia�, podobnie jak wszyscy jego nast�pcy, kontentowa� si� statusem
zast�pcy -
regenta.
Mia�o to swoje dobre strony: regent zawsze m�g� udawa� niekompetentnego,
niedoinformowanego i jakby co - niewinnego.
A w �redniowieczu utar� si� nawet zwyczaj, �e w wypadku pomoru, d�umy lub wojny
m��d�
udawa�a si� ch�osta� wapienn� ska��, l�y� j� lub nawet obpaskudza�.
Uczeni za� lingwi�ci w�a�nie od imienia Rotasa wywodz� s��wko oznaczaj�ce zmian�
u steru
w�adzy, a mianowicie - rotacj�.
OSTATNI SMOK
Antyk mia� si� ku ko�cowi.
Mozaiki spada�y z szybko�ci� kamyczka na kwadrans, �uszczy�y si� malowid�a na
portykach, koczownicy dawno przekroczyli nie pilnowane granice i tylko sute
daniny
odp�dza�y ich od przedpoli Miasta.
W samej stolicy �wi�tynie starych bog�w razi�y niedostatkiem, co si� tyczy
nowych -
panowa�o w tej materii dziwne rzeczy popl�tanie, tak �e nikt nie wiedzia�, czy
lepiej stawia� na
Mitr�, Izyd� czy now� religi� ze �wiata Numer l?
Obyczaje uczyni�y si� tak swobodne, �e z mody pocz�y wychodzi� nazwiska, jako
�e nikt
i tak nie wiedzia�, czyim naprawd� jest potomkiem. W legiach i kohortach
pretorian�w
szerzy�o si� pedalstwo, a autorytet wszelkich instytucji upad� tak nisko, i�
mo�na �mia�o rzec,
�e w�adza le�a�a na ulicy. Jednakowo� nikt specjalnie si� po ni� nie schyla�,
panowa�a bowiem
uzasadniona opinia, �e tak czy siak przyjd� barbarzy�cy i koniec.
Inna sprawa, �e barbarzy�cy nie musieli wchodzi�. Od dawna trzymali �ap� na
wszystkim, wielu z nich - pozornie zamirandyzowanych - obj�o kluczowe posady
augur�w,
prefekt�w, edyl�w czy trybun�w.
Kr�lowie z miejscowej dynastii, owszem, nadal egzystowali w Z�otym Oppidum na
wzg�rzu
Multijanusa, ale by� to w�a�ciwie monarszy rezerwat, krajem za� rz�dzi� G��wny
Doradca
zatwierdzony przez zaprzyja�nionych Koczownik�w, coraz �mielej przybieraj�cy
tytu� Regenta.
Nawet prymus w gimnazjum zapytany o panuj�cego potrafi� bez trudno�ci wymieni�
miano
Pierwszego Doradcy (tradycyjnie zaczynaj�cego si� na liter� R), co si� za� tyczy
kr�la - mia�
mgliste poj�cie i nieraz podawa� imi� dziadka lub ojca aktualnego monarchy.
Jeden Multijanus trzyma� si� jeszcze jako tako, a jego �wi�tynia nale�a�a do
samofinansuj�cych si�. I to g��wnie z powodu braku grawitacji. Podobizna boga
mia�a
w odr�nieniu od rzymskiego pierwowzoru sze�� twarzy: cztery, niczym u
�wiatowida,
ustawione wertykalnie (quadrowizyjnie) i dwie horyzontalnie - jedna u g�ry,
druga u do�u.
Ca�o�� utrzymywana cudown� moc�, a mo�e tylko niewidzialn� �y�k�, wisia�a w
�rodku
elipsoidalnej �wi�tyni, wzbudzaj�c podziw pielgrzym�w, zw�aszcza �e potrafi�a
r�wnie�
odpowiada�, i to r�wnocze�nie, w sze�ciu g��wnych dialektach starego Imperium.
Inna sprawa,
�e we wszystkich j�zykach m�wi�a diablo niewyra�nie i enigmatycznie. Na rzecz
Multijanusa
dzia�a�a r�wnie� rozpowszechniona legenda, �e upadek g�owy na twarz oznacza�
b�dzie kres
Amirandy i ca�ego �wiata, tote� p�tora wieku p�niej zwyci�skie chrze�cija�stwo
te�
oszcz�dzi�o sanktuarium, poprzestaj�c jedynie na odci�ciu dost�pu dla wiernych i
umieszczeniu
tabliczki: �Obiekt zabytkowy pomnik epoki wstecznego i konserwatywnego
poga�stwa�.
Na taki czas kryzys�w i przewarto�ciowa� przypad�y rz�dy Regenta Renarda.
Niew�tpliwie �w s�aby cz�owiek, satrapa o go��bim sercu i tyran bez przekonania,
chcia�
dobrze. Lojalny wobec Koczownik�w, na sw�j spos�b kocha� podleg�� mu domen�, jej
wielowiekow� histori�, a nawet ludzi: rozba�aganionych, leniwych, wulgarnych,
cho� trzeba
przyzna�, w momentach pr�by zdolnych do najwi�kszych wyrzecze�, po�wi�ce�,
szlachetno�ci.
P�noantyczni mieszka�cy Amiru, zwani te� ju� niekiedy Amirandczykami, byli
przede
wszystkim sfrustrowani. Z imperium, zajmuj�cego dwa wieki wcze�niej trzy czwarte
alternatywnego �wiata, osta� si� jedynie och�ap: Miasto, par� okolicznych wsi,
bagien
i nieu�ytk�w wyniszczonych przez z�� gospodark�, plag� �uka prosojada i chorob�
marynarsk�,
przywleczon� z dalekiego Orejonu, a rozprzestrzeniaj�c� si� przez podawanie r�k,
szczeg�lnie
za� przez ich ca�owanie.
Ka�da dynastia ma swe momenty schy�kowe, nawet ta, kt�ra - wed�ug w�asnych
zapewnie� - sprawuje w�adz� zast�pczo z mandatu bog�w i okoliczno�ci. Czasy, co
tu
ukrywa�, by�y parszywe i nawet z duchem Cezara Renard niewiele m�g�by zdzia�a�.
Min�y czasy Romanusa II, Szcz�ciarza. Ostatniego z wielkich. Amiranda jego lat
te�
znajdowa�a si� w upadku, ale korzystniejsza sytuacja zewn�trzna u�atwia�a
konsolidacje.
Romanus potrafi� skutecznie wykorzystywa� rozgrywki plemienne w�r�d Koczownik�w,
napuszcza� Axar�w na Less�w, Wix�w na Erban�w... I w dogodnym momencie str�ci� z
karku
brutaln� �ap� Gewyd�w, kt�rzy rozbiwszy Imperium, zdzierali haracz z jego
resztek.
Ambitny i brzydki jak jesienna noc Romanus II, syn koniucha i garbatej
ksi�niczki
Roksany, dokona� niemo�liwego: poderwa� lud. wypar� zwa�nionych barbarzy�c�w,
wykrad�
z pustynnego eremu osadzonego tam przed laty s�dziwego Taubusa (ostatniego
tytularnego
kr�la) i przywr�ci� mu tron. Potem, podczas wielkiej bitwy w wid�ach Kamienicy i
Bia�awej,
rozgromi� hordy Less�w i - zda� si� mog�o -na d�ugo uni�s� w niebo dumny
sztandar ze
znakiem centaura.
Centaur-samica sta� si� god�em Amiru przez przypadek. Gdy tworz�cy tysi�c lat
wcze�niej Stare Pa�stwo Rugad zastanawia� si� nad herbem, kto� podsun�� mu, aby
by�a nim
dziewczyna wy�aniaj�ca si� z kwiatu. Tak zlecono dworskiemu plastykowi. Ten
zapisa� sobie
zam�wienie na skrawku glinianej tabliczki, wzi�� zaliczk� i poszed� w tango. Na
kacu
w �aden spos�b nie m�g� sobie przypomnie� zam�wienia ani odcyfrowa� zapisku
Dziewczyna
z k... Namalowa� wi�c centaurzyc�, a �e kr�l te� zapomnia�, co zam�wi�, tak ju�
zosta�o.
Wr��my jednak do Renarda i jego k�opot�w. Wnuk Romanusa II �y�, niestety,
w ca�kiem innych czasach. Wprawdzie po Gewydach nie zosta�o �adnego �ladu, a
Axaria
pogr��y�a si� w chaosie, za to stepowe mocarstwo Lessji wyros�o nad miar�. Teraz
ono
dyktowa�o swe warunki. I Renard je spe�nia�. Owszem, uda�o mu si� zapewni� jako
taki
porz�dek po zaburzeniach bezkr�lewia, odbudowa� jeden z dawnych 120 akwedukt�w,
uruchomi� gimnazjum i cz�ciowo termy. Na tym jednak lista sukces�w si�
ko�czy�a. Regent
mia� wszak�e nadzieje, �e z czasem wszystko si� u�o�y. W Lessji obrano nowego
chana, a ten
za��da� jeno podwojenia danin, miast przewidywanego potrojenia.
I wtedy na dodatek pojawi� si� jeszcze smok.
Uczeni drakoni�ci zgodnie stwierdzaj�, �e smoki ma�e i �rednie przetrwa�y do
p�nego
�redniowiecza, a pewne gatunki denne i jaskiniowe znajdywane by�y w czasach
najnowszych,
atoli wielkie gady mia�y wygin�� ostatecznie podczas Wielkiej Ulewy Kamiennej u
progu czas�w
historycznych. Ten jednak, odgrzebany w�r�d jurajskich ska�ek podczas kopania
studni,
przypomina� swych najokropniejszych pradziad�w. Zalany b�otem (prawdopodobnie po
wybuchu pobliskiego wulkanu), spa� od tysi�cleci jak prawdziwy hibernatus,
dop�ki nie
tr�ci�y go �opaty g��biarzy. Wtedy zarycza�.
A ryk mia� straszny. Zrazu niski, potem modulowany przedziwnie sprawia�, �e
p�ka�y kryszta�y,
najodwa�niejszym dr�a�y �ydki i zsiada�o si� mleko. No i raz odkopany, nie da�
si� ju� zasypa�.
Kopacze, kt�rzy usi�owali zrobi� jaki� u�ytek ze swych motyk, zostali
poch�oni�ci kilkoma
k�apni�ciami paszczy, pretorianie uciekli, a wezwani eksperci pogr��yli si�
w wielotygodniowej debacie, czy potw�r jest rodzajem mi�so�ernego stegozaura
skrzy�owanego z dip-lodokiem, czy mutacyjnie zmienionym tyranozaurem?
W ka�dym razie bestia gromko obwieszcza�a sw�j g��d, cichn�c jedynie na widok
spadaj�cych w jam� baran�w, prosi�t i skaza�c�w, kt�rych rych�o w wi�zieniach
zabrak�o.
Na konsultacje z Koczownikami pozosta�o zbyt ma�o czasu, a co� zrobi� nale�a�o.
Zwo�a� tedy Renard Tajn� Rad� z udzia�em Arcykap�ana Multijanusa, Prefekta
Pretorian�w,
Tezauratora, Wyzwole�ca - Szefa Kancelarii oraz Nadliktora, pod kt�rym to
skromnym
mianem ukrywa� si� dow�dca policji politycznej.
- Rad�cie - powiedzia� tylko i urwa�, bo akurat ryk wyg�odzonej bestii
wstrz�sn�� ca��
rezydencj�.
Dygnitarze spogl�dali na siebie spode �ba, nikt nie kwapi� si� zabiera� g�osu.
Wprawieni
w dworskich intrygach, doskonali w sztuce wygryzania i utrzymywania si� na z
g�ry
upatrzonym stanowisku, w sytuacji bezprecedensowej potracili g�owy.
- Mo�e ty, Markusie - Regent kiwn�� na Wyzwole�ca, kt�ry obok kancelarii
kierowa� ca�� propagand� pa�stwa.
- Moim zdaniem, nale�y nie przyjmowa� istnienia smoka do wiadomo�ci - rzek�
wyrwany do odpowiedzi.
- Skoro wszystkie autorytety naukowe twierdz�, �e jest to gatunek wymar�y, nie
nale�y psu� s�usznych teorii. - Tu przerwa� i odsun�� kawa�ek tynku, kt�ry
wskutek wibracji
ukruszy� si� i upad� obok czary z winem. � Nale�y wznie�� wysoki mur, ustawi� na
nim
b�bniarzy i tr�baczy, kt�rzy zag�usz� ryk bestii, i dementowa�, dementowa�...
- A pokarm dla gada? Wi�niowie si� ju� ko�cz�.
- Istnieje moc bezproduktywnych starc�w, kalek, �ebrak�w, kt�rzy tylko obci��aj�
skarb pa�stwa...
- Mam inny pogl�d - przerwa� do�� szorstko Prefekt Pretorian�w. - Kwestia smoka
to
wy��cznie problem militarny. Tote� nale�y go zlikwidowa� w ka�dy mo�liwy spos�b,
nie wahaj�c
si� u�y�: katapult, ognia greckiego i trucizny.
- Protestuj�! - zakrzykn�� Nadliktor, do kt�rego obowi�zk�w nale�a�a r�wnie�
opieka
nad ochron� naturalnego �rodowiska. - By�by to akt wandalizmu, smoki powinny by�
obj�te
jak najtroskliwsz� ochron� gatunkow� z my�l� o przysz�ych pokoleniach. Nie
zapominaj
my wszak, �e Zielony P�smok skrzy�owany z ko�em z�batym i k�osami
jest herbem naszej stolicy.
- Popieram koleg� - brz�kn�� metalicznym podniebieniem Tezaurator. - Ju� teraz
wiadomo�� o pojawieniu si� smoka wzmog�a zainteresowanie zagranicznych biur
podr�y.
Smok mo�e okaza� si� cudownym �rodkiem na nasz napi�ty bilans p�atniczy.
Propaganda -
tu sk�oni� si� w stron� Wyzwole�ca - nie nale�y wprawdzie do mych obowi�zk�w,
ale pragn�
zauwa�y�, �e ten potw�r jest niezwykle dogodn� okoliczno�ci� t�umacz�c� nasze
przej�ciowe trudno�ci. Dot�d tylko jako winowajc�w mieli�my w latach parzystych
susz�, a w
nieparzystych pow�d� oraz szara�cz� w latach przest�pnych, teraz dojdzie
smok.
- Jest w tym troch� racji - zgodzi� si� Renard. Tymczasem opr�cz ryku inne
ha�asy
pocz�y dolatywa� od strony forum.
- Precz ze smokiem! Precz z krwawymi daninami! Chcemy �y� i pracowa� w pokoju!
Niech �yje kr�l! Barbarzy�cy go home!
Zrobi�o si� nieprzyjemnie, a poniewa� wypowiedzieli si� ju� wszyscy �wieccy,
wzrok
Regenta spocz�� na Arcykap�anie. Nie cieszy� si� on sympati� pozosta�ych
prominent�w -
zar�wno cywile, jak wojskowi zajmowali si� konkretami i metafizyczne kontakty
osoby
duchownej bardzo im by�y nie w smak, tote� augur Multijanusa zapraszany by�
jedynie
w sytuacjach naprawd� dramatycznych. Takich jak obecna.
- Jestem za kompromisem - powiedzia� tak s�odko, �e wszystkich, mimo i� go
znali,
uderzy�a nieomal kobieca melodia jego g�osu. - S�dz�, �e wszystkie przedstawione
pomys�y
s� doskona�e, wasze dostojno�ci...
- Co?! - Od sto�u porwali si� i Wyzwoleniec, i Policjant, Skarbnik i Wojskowy.
- Tak, smoka nale�y nie uznawa�, zlikwidowa�, obj�� ochron�, a zarazem jak
najowocniej wykorzysta�.
- To jakie� kpiny! - wrzasn�� Prefekt. - Przecie� pomys�y sobie przecz�!
- Pozw�lcie mu sko�czy� - upomina� Regent. - Dzi�kuj�. Ot� smoka rzeczywi�cie
nie nale�y
uznawa�, bo w ten spos�b podnosi si� jego atrakcyjno��. W naszym kraju co� z
piecz�ci�
nielegalno�ci sprzedaje si� du�o lepiej ni� z urz�dowym imprimatur.
Ergo zainteresowanie wzro�nie. Po drugie, trzeba gada spacyfikowa�, uspokoi�,
pozbawi�
agresywno�ci, bo nie sta� nas na d�ugotrwa�e utrzymywanie go na diecie bia�kowo-
t�uszczowej. Po trzecie, chroni� nale�y besti� nie tylko dla dobra nauki, ale
�eby nikt go nie
ukrad�...
- S�usznie! - Liktor zatar� r�ce.
- A po czwarte, zarobi�. Smok goni�cy (niekoniecznie za niewinnymi dziewicami,
tych
nie znajdziemy nawet w �wi�tyni Superwesty) doskonale niweluje i utwardza teren,
jego
jednorazowe odchody starczaj� na u�y�nienie hektara. Gdyby dworskim
rzemie�lnikom uda�o si�
stworzy� szklane kule i nak�oni� go do nadmuchania ich smoczym ogniem,
mieliby�my
sta�e o�wietlenie na d�ugie, ciemne amirandzkie noce... O turystyce kolega
Tezaurator ju�
wspomina�.
- Ale jak mamy go karmi� i oduczy� agresywno�ci? - zapyta� Renard.
- Trzeba stopniowo zmienia� diet�. Na pocz�tek jako ofiary podtyka� bestii
jednostki karmione wy��cznie straw� ro�linn�. Potem rzuca� po�cie mi�sa w
jarzynach.
Proporcje z czasem b�dzie mo�na zmienia�, a� w ko�cu ca�kowicie wyrugowa� mi�so.
Przy okazji podejmuj� si� g�osi� mu pogadanki na temat rakotw�rczo�ci mi�s. Tym
sposobem, wierz�, wychowamy sobie smoka jarosza. �agodnego, nieagresywnego,
zaprzyja�nionego. I tak nam dopom� Multijanus.
Plan augura przeszed� przez aklamacj�.
Ju� po p� roku zamiast w�ciek�ych ryk�w ze stok�w Smoczej G�ry dobiega� pocz�y
pomruki
i pogwizdywania (smok lubi� najbardziej rozlewne melodie z Po�udnia).
Odetchn�li obywatele, potencjalni wi�niowie, �ebracy i dziewice. Tylko
specjali�ci od
propagandy zagranicznej nie zaprzestawali snu� opowie�ci o krwio�erczo�ci
potwora, ale to
nale�a�o do ich obowi�zk�w s�u�bowych.
Bestia za� kontentowa�a si� dziennie: sze�cioma wozami siana, trzema tonami
ga��zi, grz�dk�
kapusty i szpinaku, ton� marchwi, brukwi i kalarepy z czosnkiem, nie przyjmuj�c
nawet
skwarek ze zdech�ych ps�w i kot�w na omast�.
Taka porcja na przedn�wku okaza�a si� wielkim obci��eniem. Rada zn�w pocz�a
wykazywa� nerwowo�� i snu� refleksje, czy po�wi�cenie pewnej grupy emeryt�w i
weteran�w nie
by�oby jednak korzystniejsze... Na szcz�cie, kto� wpad� na inny pomys�: mielon�
makulatur�.
Cho� wydaje si� to nieprawdopodobne, smok zasmakowa� w materia�ach pi�miennych.
Na pocz�tek posz�y przem�wienia nieaktualnych przyw�dc�w, egzemplarze
zdekompletowane,
papirusy nieczytelne i pergaminy �le wyprawione, potem przysz�a kolej na zwoje
bezdebitowe
i niecenzuralne, poezj�, kt�rej nikt nie czyta�, podr�czniki i krymina�y. Bestii
smakowa�y
jednakowo.
Gorzej, �e spo�ywana literatura pocz�a wywiera� znaczny wp�yw na besti�. Coraz
ch�tniej smok dyskutowa� ze s�u�b�, wypowiada� si� na tematy filozoficzne. Po
prze�uciu
wi�kszej dawki pie�ni patriotycznych wyrazi� ochot� na wypraw� wojenn� przeciw
Lessji, ale
w po�owie drogi odbi�o mu si� pacyfistycznym manuskryptem i zawr�ci�.
Nadzorcy z niepokojem i nadziej� czekali na pojawienie si� pierwszych zielonek,
a literatur� do konsumpcji zacz�to poddawa� starannej selekcji. Unikano
publikacji aktualnych
i denerwuj�cych, przedk�adaj�c sielanki, ewidentne legendy i stare podr�czniki
do nauki j�zyk�w
obcych. Na wszelki wypadek z mielonych dzie� wyrywano najbardziej kontrowersyjne
strony lub
zamalowywano wyrazy budz�ce niew�a�ciwe skojarzenia.
Pozostaje niepoj�te, w jaki spos�b tre�ci z przemielonych na proszek dzie�
dociera�y do m�zgu
dinozaura. Jednak dociera�y. A co si� dzia�o, gdy zadano mu znaczn� porcj�
materia��w
statystycznych, ksi�g gospodarczych i tajnych raport�w o stanie pa�stwa?
Smok wykarmiony na patriotycznej poezji i prozie, teraz zasilony problematyk�
ekonomiczno-socjologiczn�, zapragn�� naraz sta� si� u�yteczny w dziele reformy
antyku
i ocalenia �wiata, kt�ry rzekomo musi zgin��. Zacz�� ima� si� rob�t publicznych,
grzmie�
przeciwko z�ym obyczajom, napomina� ludzi...
Ale nie sz�o. Antyk amirandzki wyra�nie wygl�da� na nierefor-mowalny. Zreszt�
plebs,
zadowolony z dotychczasowego pr�niaczego trybu �ycia, pyskowa� tylko
(korzystaj�c ze
swobody wypowiedzi, kt�r� smok wymusi� na Regencie) na pomys�y �starego gada".
Smok,
niekontrowersyjny jako krwiopijca, w roli jarosza-reformatora zacz�� nagle
wszystkim
przeszkadza�. Tote� jego przeciwnicy posun�li si� do wyj�tkowo chamskiego
numeru. Kt�rego�
wieczoru za karm� pos�u�y�a ca�a p�ka dotycz�ca smoczego gatunku i do dinozaura
dotar�a
brutalna prawda, �e reprezentuje r�d dawno wymar�y, ergo w og�le go nie ma.
Ten paradoks zaprz�tn�� go bez reszty. Da� spok�j reformom (wszystko wr�ci�o w
stare
koleiny), a sam my�la�, my�la�, a im d�u�ej kombinowa�, tym w g��bsz� popada�
desperacj�.
Wreszcie zarycza� po�egnalnie i zadecydowa�: aby wszystko zgodzi�o si� z
wymogami
naukowymi, pope�ni samob�jstwo.
W tym celu ze�ar� ton� siarki, popi� nie przegotowan� wod� z rzeki Kamienicy...
Ale nie p�k�.
Mo�e u�y� niew�a�ciwych proporcji. Mieszanka wzd�a go jeno, unios�a w powietrze
jak balon
i na zasadzie odrzutowca przep�dzi�a hen, hen poza g�rami, poza lasami,
wymiarami i czasami,
a� gdzie� do staro�ytnych Chin.
Tam si� na nim poznali. Jednak to ju� ca�kiem inna historia.
CUD�W NIE MA
Zanim zosta� �wi�tym, by� zagorza�ym ateist�. Mo�liwe, �e pozosta� nim do ko�ca
�ycia,
a nawet po �mierci. Prawdopodobnie z tego powodu Limeryk - cho� nieoficjalnie
patron
Amirandy, bohater olbrzymiej liczby poda� oraz materia� na nieprzebran� ilo��
relikwii,
z kt�rych po z�o�eniu razem mo�na by zbudowa� wieloryba - nie doczeka� si�
oficjalnej
kanonizacji. Bo cho� �wi�tobliwe �ycie prowadzi� i cud�w rozlicznych dokonywa�,
pozosta�
niepoprawnym materialist� dialektycznym.
By� mo�e, w innej epoce zosta�by uwie�czony laurem, trafi� do Akademii Nauk,
Panteonu lub egzekutywy, ali�ci przypad�o mu �y� w szczytowym okresie mrok�w
�redniowiecza, gdzie nawet dzieci robiono po ciemku i jedyn� iluminacj�
stanowi�y stosy
z czarownicami.
Czy zatem �w pochodz�cy z Irlandii m�� te� by� czarownikiem? Owszem, spotyka�
si�
z takimi pom�wieniami, raz nawet zaszczyci� sob� stos w jakim� prowincjonalnym
grodzie, ale
bez rezultat�w, by� niepalny, a jak wykaza�y pr�by p�awienia, r�wnie�
impregnowany.
Dzi� zapewne nawet w Amirandzie okrzyczano by go kosmit�, ale w�wczas, w dobie
zabobonu
i rozpanoszonych guse�...?
- �wi�ty! - m�wili o nim nawet koledzy po fachu, kt�rzy dokonywali niema�ych
wysi�k�w, aby sami mogli na to miano zas�u�y�.
Gwidon �awnik sp�dzi� czterdzie�ci osiem lat pod �awk� Wielkiego Trybuna�u,
Albert
P�etwonurek przez jedena�cie lat nie opu�ci� dna kr�lewskiego stawu, oddychaj�c
przez jedn�
rurk�, a od�ywiaj�c si� przez drug�, Witalis wskoczy� do tygla, w kt�rym
odlewano wielki
dzwon, co nie zaszkodzi�o odlewowi, w przeciwie�stwie do Witalisa, a Eurydyka
Rudow�osa
zjad�a w ci�gu pi�ciu lat, dla umartwienia, w�asne ko�czyny. I niestety, nikomu
z nich si� nie
powiod�o. Bywa�o, �e anachoreta Eutanazy wchodzi� na Wielk� G�r� za
Regentsburgiem
i wo�a� rozpaczliwie: - O Panie, dlaczego nie dajesz nam mocy czynienia cud�w, a
jego - cho� nie
wierzy - wspierasz?
I pono� raz rozwar�a si� opona chmur, a g�os mi�kki, m�ski, spokojny
odpowiedzia�:
- Bo go lubi�!
Nie ma powodu pow�tpiewa� w t� histori�, by�by to w ko�cu niezbyt odosobniony
przypadek sympatii bez wzajemno�ci.
Przekazy nie zostawi�y dok�adnego opisu Limeryka, tote� w sprzedawanych na
odpustach
obrazkach panuj� karygodne rozbie�no�ci. Raz jest to wychud�y pustelnik w stylu
El Greca,
kiedy indziej uduchowiony cherubin z ceglastymi wypiekami na policzkach. By�y
te� wypadki
dorobienia aureoli do pochodz�cych z XX-wiecznego przemytu konterfekt�w Marksa i
Engelsa,
ale ich kolporta� zosta� zakazany oficjaln� bull� regentsburskiego patriarchy.
Moim zdaniem, by� to �ysiej�cy jegomo�� w �rednim wieku, o aparycji przeci�tnej,
schludny i opanowany, bez szczeg�lnych oznak charyzmy czy innych stygmat�w. Tak
nale�y wnosi� na podstawie szczeg�owego raportu, jaki pewnego dnia przed�o�y�
regentowi
Rodrygowi jego zausznik do spraw wewn�trznych... Limeryk przebywa� wtedy w
Amirandzie
od trzech lat w swym �wieckim eremie, do kt�rego si� schroni� przed
natarczywo�ci� ludzk� i
w obawie przed zgubnymi wp�ywami popularno�ci.
Jego szczeg�lne predyspozycje ujawni�y si� jeszcze w rodzinnej Irlandii w wieku
dojrzewania.
Kiedy inni ch�opcy w�azili na drzewa, on lewitowa�, gdy r�wie�nicy skazani byli
na uci��liwo��
podpowiadania, on czyta� odpowiedzi z zamkni�tych ksi��ek, rych�o i troch� wbrew
sobie posiad�
umiej�tno�� telekinezy, a tak�e objawi� niezwyk�e umiej�tno�ci lecznicze.
W owym czasie przez dziur� czasow�, kt�r� wytworzy� 11 lutego 1988 roku wybuch
bomby zmajstrowanej dla IRA przez jednego z naukowc�w, przedosta�a si� w
irlandzk�
przesz�o�� pewna liczba ksi��ek o tematyce laickiej wraz z ich w�a�cicielem,
aktywist�-
materialist�, a tak�e odrobina sprz�tu laboratoryjnego, co doszcz�tnie
pokie�basi�o w g�owie
wczesno�redniowiecznemu �akowi.
Aktywista d�ugo nie po�y�, ale co przekaza� m�odemu ch�opakowi, pozosta�o.
Najsampierw pr�bowa� za pomoc� cud�w dokona� rewolucji naukowo-technicznej, a
gdy si� to
nie powiod�o, zwr�ci� si� ku w�asnemu wn�trzu, kontemplacji, medytacjom, z
kt�rych wyrwa�a
go jedynie potrzeba s�u�enia ludziom. Tote� drepta� po bezdro�ach �wczesnej
Europy,
dokonuj�c rzeczy mi�ych a po�ytecznych, a� wreszcie inn� dziur�
czasoprzestrzenn� dosta� si�
do Amirandy.
Osobi�cie nie by� cz�owiekiem szcz�liwym - czyni� wszak cuda, w kt�re nie
wierzy�.
To znaczy, ci�gle usi�owa� znajdowa� dla nich jakie� naukowe wyt�umaczenie.
Ale jak wyt�umaczy� nauczenie krowy m�wienia cycero�sk� �acin� czy powstrzymanie
fali
powodzi, aby umo�liwi� ratunek gromadce uciekaj�cych pachol�t?
Kiedy jednak jego s�awa w kt�rym� okr�gu stawa�a si� zbyt wielka i zbyt
niebezpieczna,
przenosi� si� do innego, a� osiad� w pustelni -nazwa� j� Imperatywem
Kategorycznym - do
kt�rej wrzosowiska, bagna i ska�y dopuszcza�y tylko nielicznych, naprawd�
potrzebuj�cych: czy
to �ywej wody, czy eliksiru m�odo�ci, czy duchowego pocieszenia.
Cudotw�rstwo jest bowiem zawodem nie tylko trudnym, ale i ryzykownym. Rzadko,
bowiem
zdarza si� klient z ��daniami tak umiarkowanymi, jak pozbawienie ko�tuna,
wygrana na loterii czy
zmiana pogody. Przede wszystkim ��dano, aby Limeryk nie czyni� dobrze s�siadowi
-
zleceniodawcy albo zgo�a mu szkodzi�. Oczywi�cie, jako szermierz dobra
cudotw�rca reagowa� na
takie pro�by gwa�townym oburzeniem.
Nigdy za to nie brakowa�o niezadowolonych. Rodziny wskrzeszonych zmar�ych, po
pierwszym paroksyzmie rado�ci, zaczyna�y bole� z powodu utraty spadku, cz�sto
ju�
podzielonego, i nieraz prosi�y o odwo�anie cudu, cho� nadaremnie. Co noc nad
pustelni�
robaczki �wi�toja�skie sk�ada�y si� samoczynnie w neon: �Reklamacji nie
uwzgl�dnia si�".
Przeciwko �stoliczkom nakryj si�", kt�rymi obdarza� hojnie n�dzarzy,
protestowali
restauratorzy; pr�no pustelnik t�umaczy�, �e taki stolik nakrywa si�, ale
wy��cznie wed�ug
menu baru mlecznego. Narzeczeni, kt�rzy dzi�ki interwencji Limeryka szcz�liwie
dotarli do
o�tarza, oczerniali go p�niej w sprawach rozwodowych...
Mno�y�y si� te� konflikty na styku �wi�ty - administracja. Po pierwsze, eremita
nie by�
zrzeszony w Mi�dzynarodowej Federacji Mag�w, Szaman�w i Cudotw�rc�w, co
zrozumia�e,
poniewa� kuglarstwem gardzi�. Ale nie nale�a� tak�e do Samorz�dnej Unii Na Rzecz
�wiata
Metafizycznego, grupuj�cego sta�yst�w i kandydat�w na b�ogos�awionych, a to ju�
nale�a�o do
powa�nych niedopatrze�.
Nic dziwnego, �e n�ka�a go Prefektura Prowincji, domagaj�c si� przed�o�enia
uprawnie� cudotw�rczych, oraz Poborcjat Podatkowy. Okaza�o si�, �e czynienie
dobra jest
znacznie wy�ej opodatkowane ni� wyrz�dzanie z�a. Z�o bowiem - jako rzecz
szkodliwa -
podlega rozmaitym ulgom, cho�by ze wzgl�du na uci��liwo�� dla zdrowia. Dobro
natomiast
obci��ane jest domiarem od wzbogacenia, podatkiem od luksusu, nadto danin�
dochodow�,
obrotow� i wyr�wnawcz�.
Ledwo wygrzeba� si� z owych p�atno�ci, zreszt� cudem, kiedy dopad�o go
kategoryczne
wezwanie na dw�r do Regentsburga. Oczywi�cie, m�g� zamieni� wys�anych laufr�w w
wieprze,
a samemu przej�� po wodzie do o�ciennego kr�lestwa Alergii, ale Limeryk nale�a�
do
legalist�w. Tote� przebra� si� czysto i pospieszy� na wezwanie w�adzy.
Mo�emy sobie wyobrazi� t� scen�. Migotliwe p�omyki �wiec, regent Rodryg,
wynios�y, ale
zak�opotany, garstka najbardziej zaufanych z zaufanych, a po drugiej stronie -
uprzejmy
pi��dziesi�ciolatek o wygl�dzie ni�szego urz�dnika. Spotkanie mia�o wszelkie
cechy
egzaminu testowego. W ci�gu kilkunastu minut Limeryk zgasi� wzrokiem wszystkie
czterdzie�ci sze�� �wiec wielkiego �yrandola, przer�n�� wzrokiem na p� �elazn�
skrzyni�
z zamkni�t� wewn�trz dwork�, a potem z�o�y� i jedn�, i drug�, tak �e dzia�a�y
jak nowe.
- A zatem - podsumowa� egzamin Regent - pozostaniesz na mym dworze, Limeryku, z
oficjaln� pensj�, s�u�b�, sekretarzem osobistym. Na wyrost obdarzamy ci� orderem
mojego
imienia i moj� �ask�.
W pierwszej chwili cudotw�rca zamierza� odm�wi�. Ale po chwili zastanowi� si�:
a dlaczego by nie?
Nie ma co ukrywa�, ci��y� mu status niezale�nego intelektualisty wyklinanego
przez aktualne
autorytety i prze�ladowanego przez drobnych urz�dnik�w. Pomy�la�, �e id�c r�ka w
r�k� ze
�wiat�ym monarch�, m�g�by przysporzy� znacznie wi�cej dobra ni� dzia�aj�c w
pojedynk�, �e
z wy�yn stopni tronowych cz�ciej b�dzie m�g� zapobiega� z�u.
A oficjalne uznanie? C�, by� tylko cz�owiekiem - pa�ska �aska, order...
Niewa�ne, �e wy�sze
odznaczenia nosili kr�lewscy koniuszowie i szatni... W ko�cu ka�dy lubi by�
ceniony, chodzi� w
at�asach i mieszka� w dobrze opalanych wn�trzach, w kt�rych nie ci�gnie od
polepy jak
w eremie, a smr�d t�umi� importowane perfumy.
Przez trzydzie�ci lat s�u�y� ludziom, najcz�ciej anonimowo, rzadko spotyka� si�
z uznaniem i wdzi�czno�ci�. Teraz to wszystko mia�o si� zmieni�.
W ko�cu, jak d�ugo mo�na by� partyzantem? Nale�a� mu si� raczej status
kombatanta. Niech
teraz inni id� w teren, m�odzi, niedo�wiadczeni jeszcze cudotw�rcy, niech
nara�aj� si�,
odmra�aj�, bior� wciry i gin� zapoznani. On swoje ods�u�y�, frycowe tysi�ckro�
zap�aci�.
Wyprostowa� si� tedy i czuj�c, jak go otacza aura powa�ania i splendoru, powi�d�
wzrokiem po sali - wsz�dzie schylone g�owy dworak�w, tu i �wdzie golone tonsury
pra�at�w.
Wpadaj�c w pewien rodzaj b�ogostanu, rzek�:
- Niech b�dzie moja strata. Akceptuj� wasz� propozycj�, Najja�niejszy Panie.
Tak osta� si� Limeryk na dworze. Zreszt�, ze wzgl�du na polecenia wydane
wcze�niej
stra�om nie mia� wi�kszego wyboru. Trudno m�wi�, �e nie sp�dza� swego czasu
po�ytecznie.
Rano przyjmowa� lud w dworskiej poliklinice, w po�udnie zabawia� Regenta sztuk�
dla sztuki,
p�niej w kuchni przygotowywa� uczty z niczego, wieczorami za�, gdy uczty
zamienia�y si�
w orgie (czego - cho� niewierz�cy, ale praktykuj�cy -akceptowa� nie m�g�),
oddala� si�
w zacisze swych apartament�w, by pracowa� nad wynalazkami tak po�ytecznymi, jak