5743

Szczegóły
Tytuł 5743
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5743 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5743 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5743 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Deborah Wessell Mi�a przeja�d�ka Becket B��kitnozielona nie zamierza�a wcale porywa� jedynego przedstawiciela pierwszej obcej rasy, kt�ra nawi�za�a kontakt z lud�mi. Ale kiedy ju� go mia�a, g�upio jako� by�oby go odda� - no a potem ju� po prostu nie chcia�a. Ca�a historia zacz�a si� w Akwarium, miejscu, w kt�rym naj�atwiej w Nowym Seattle zdoby� przyjaci� albo straci� fors�. To by�a noc rekin�w, tote� wok� k��bi� si� t�um hazardzist�w, ludzi spragnionych uciechy i turyst�w z ca�ego Nowego Pocz�tku. Ostra muzyka przenika�a do szpiku ko�ci, a morskie stwory, lekkie i szybkie, przep�ywa�y mimo za przezroczystymi kopu�ami parkietu i sal gry. Rekiny znaczy�y dla Becket tyle co zesz�oroczny �nieg. Zaj�ta gr� w riprap przy stoliku obok baru, stara�a si� wygra� r�wnowarto�� biletu do domu od przystojnej m�odej porucznik z Ochrony i Oczyszczania. Z kolei porucznik zaj�ta by�a Lil� Nigdy, najpi�kniejsz� blondynk� wszechczas�w i przegrywa�a regularnie. Lila za� podrzuca�a Becket �etony pod sto�em, ignoruj�c znacz�ce oficerskie spojrzenia. Do �rodka wesz�o trzech m�czyzn i wszystko si� skomplikowa�o. M � � c z y � n i. Nikt nie powiedzia� tego g�o�no, chocia� ka�dy pomy�la� to samo, od czcigodnej starej senator przeliczaj�cej wygran�, do dziewczynki karmi�cej ryby. M�czy�ni w Akwarium. Nie �adne holo w wiadomo�ciach z zagranicy ani dalecy olbrzymi dostrze�eni za bram� terra�skiej ambasady, lecz autentyczny towar. Przystan�li przy barze, rozmawiaj�c obco brzmi�cymi g�osami. Kobiety umilk�y i nawet przygrywaj�cy do ta�ca zesp�. "Nie Ma Mowy" zgubi� na chwil� rytm. - M�ty - rzuci�a porucznik Daltic wystarczaj�co g�o�no. Zesp� umilk�. Para turyst�w chwyci�a swe dzieci i wycofa�a si� ku drzwiom, podczas gdy najwy�szy z m�czyzn podszed� do stolika. - Pu�kownik Cirona, terra�ska Dyplomacja i Defensywa. Czym mog� s�u�y�, pani porucznik? Zwraca�a si� pani do mnie? - jego angielski by� doskona�y. Oczywi�cie nadal by� to oficjalny j�zyk wszystkich siedemnastu skolonizowanych planet, ale od czasu Drugiego Renesansu na Ziemi wi�kszo�� terra�skiej arystokracji wola�a w�oski. Cirona uk�oni� si� wytwornie. Porucznik Daltic zawaha�a si� na moment przed podj�ciem wyzwania. Dostatecznie d�ugo, by Becket przyszed� do g�owy szalony pomys�. - Odchrz�kiwa�a tylko - wtr�ci�a si�, mrugaj�c do niego jednym mocno niebieskim okiem spod pl�taniny miedzianych w�os�w. Jej drugie oko l�ni�o zieleni� i to zbi�o Ciron� na chwil� z panta�yku. Becket wsta�a, zebra�a swe �etony i zrobi�a min� do Lili. Ta podnios�a si�, pu�kownik za� nie�le odegra� go�cia po�ykaj�cego w�asn� szcz�k�. Ka�dy tak reagowa� przy pierwszym zetkni�ciu z Lil�. Naprawd� by�a �wietna. - Nazywam si� Becket B��kitnozielona, a to jest Lila Ni... hm, moja partnerka Lila. - Nie by�o sensu wyja�nia�, czego to Lila nigdy nie robi�a. Czy mo�e prawie nigdy. - W�a�nie sko�czy�y�my. Ma pan ochot� na partyjk� chromy? - C� za uprzejma propozycja - odpar� Cirona, nawet niezbyt sarkastycznie. - Czy przyjmujecie tu czeki ambasady? Wydawa�o si�, �e ca�kowicie straci� zainteresowanie Lil�, co lekko speszy�o Becket. Ka�dy - nawet m�czyzna - kogo bardziej poci�ga�a chroma ni� gapienie si� na Lil�, musia� by� niekiepskim graczem. - Prosz� zapyta� barmanki. Ona sprzedaje �etony. Cirona sk�oni� si� ponownie i wr�ci� do swych kompan�w przy barze, podczas gdy bardziej wyrafinowani bywalcy Akwarium udali, �e przestaj� pods�uchiwa�. Ostatecznie Nowe Seattle stawa�o si� kosmopolityczne. Najnowszy traktat zezwala� stu Terra�czykom - Terranki siedzia�y w domu - na zamieszkanie w kompleksie ambasady w charakterze dyplomat�w, handlowc�w i obs�ugi pomocniczej. Niekt�re mieszkanki Nowego Pocz�tku widywa�y ju� zatem m�czyzn, a kilku nawet, mi�dzy innymi B��kitnozielonej Becket, zdarzy�o si� ubi� z jednym czy dwoma jaki� cichy i niezupe�nie legalny interesik. Rzecz jasna, wszystkie patriotki Nowego Pocz�tku z za�o�enia gardzi�y m�czyznami: Terranie stanowili niechlubn� przesz�o��, Nowy Pocz�tek - �wietlan� przysz�o��. Jednak zasady �adnej z bywalczy� Akwarium nie by�y a� tak silne, by zmusi� je do wcze�niejszego powrotu do domu w sobotni wiecz�r i przepuszczenia skandalu, czy, jeszcze lepiej, awantury. Podj�to zatem gr�, a "Nie Ma Mowy" rozpocz�� powolny zmys�owy numer. Rekiny kr��y�y nadal. - Wszystko ci jedno, z kim grasz, co? - warkn�a Daltic. - Nie interesuje ci�, �e Terranie wysy�aj� statki szpiegowskie i planuj� inwazj�? A mo�e to prawda, co m�wi�, �e faktycznie wolisz m�skie towarzystwo? Mo�e jeste� m i e s z a n t k �? Na d�wi�k tak ostrej zniewagi wszystkie g�owy przy barze odwr�ci�y si� w kierunku Becket, ta jednak powstrzyma�a si� od odpowiedzi. By�a ponad wyzwiska, a zreszt� kiedy ostatni raz wyzwa�a Os�, nie�le oberwa�a. - Nic nie mam przeciw m�skim pieni�dzom - odpar�a szczerze. - A ten przynajmniej zachowuje si� jak cywilizowany cz�owiek. Nie ka�dy tak post�puje... Zachichota�a, widz�c, jak Daltic odchodzi. Umilk�a jednak podchwyciwszy spojrzenie Lili. Obie usiad�y ponownie. - S�uchaj, zagram tylko jedn�... - Zwariowa�a�? - Lila zni�y�a g�os do w�ciek�ego szeptu. Oczywi�cie by�a pi�kna, kiedy si� gniewa�a. - Czy wiesz, co powiedz� ludzie, je�li to zrobisz? - Wiem, co m�wi� teraz! - Becket odrzuci�a w�osy z twarzy. - �e jestem utajon� heteroseksualistk�, zwolenniczk� integracjonalizmu. Co u diab�a zostaje im jeszcze do powiedzenia? Lila przygryz�a doln� warg� o doskona�ym kszta�cie i westchn�a. - Przepraszam, Beck. To tylko... A je�li Terranie naprawd� planuj� atak na Nowy Pocz�tek? Chodz� s�uchy, �e na Pieni�nym P�askowy�u rozbi� si� statek szpiegowski. - Tralalala. Nawet Terranie nie maj� tylu statk�w dalekiego zasi�gu, �eby wys�a� armi� na inn� planet�. A zreszt� czemu mieliby to robi�? Handel z nami bardziej im si� op�aca ni� okupacja. Oficjalnie g�osz�, �e jeste�my zboczone, nieoficjalnie za� robi� niez�y biznes na podstawowych metalach - doko�czy�a najpierw sw�j drink, a potem Lili. - Po prostu Osom to nie pasuje. Nie mog� powa�nie zaczepia� Terran, bo tamci mogliby si� postawi�. Gor�czka inwazyjna sprawia, �e maj� co robi�, zabawiaj� si� w wojsko zamiast w gliniarzy. Prawdopodobnie rozwali� si� jeden z ich w�asnych my�liwc�w i potrzebny by� kto�, na kogo mo�na by to zwali�. No chod�, pu�kownik i jego forsa czekaj� na nas. Lila wystrzeli�a ostatni pocisk: - Nie masz dostatecznie du�o got�wki, �eby gra� w chrom�. Terranie wyczyszcz� ci� do zera! - Pud�o, dziecinko - Becket u�miechn�a si� szeroko i wyci�gn�a z kieszeni swego workowatego bia�ego kombinezonu rolk� �eton�w. - Dwadzie�cia pi�� czerwonych, Lila, ka�dy za dwie st�wy start�w i nawet nie s� kradzione. Dalej, czas si� wzbogaci�. Chroma, mieszanka szach�w i puszczania latawc�w, jest niew�tpliwie ulubion� gr� w�a�cicieli kasyn na wszystkich siedemnastu planetach. Stawki s� wysokie, procent kasyna znakomity, a w zestawieniu ze spiralnymi wst�gami barw wznosz�cymi si� w holograficznym splendorze nad g�owami graczy blednie ka�dy inny show. Tury�ci lubi� rekiny, chrom� jednak uwielbiaj�, a przy jej ogl�daniu wch�aniaj� w siebie bardzo kosztowne trucizny. Tego wieczoru grze w Akwarium przygl�dali si� wszyscy. Po pierwszej godzinie Becket przerzuci�a si� na wod� z lodem. Cirona by� dobry. Jego przyjaciele grali nie�le, Lila te� utrzymywa�a sw�j sta�y poziom, lecz w miar� jak na stoliku r�s� stos �eton�w, a wst�gi kolor�w splata�y si� w barwn� tkanin�, inni gracze odpadali, a� w ko�cu tylko Becket i Cirona u�miechali si� do siebie ostro�nie ponad konsoletami. Zdecydowa�a, �e podoba jej si�. Jego pomocnik�w, z ich dziwacznym sposobem poruszania si� i w�ochatymi g�bami, trudno by�o od siebie odr�ni�, zupe�nie jak tych lizus�w z ambasady, z kt�rymi mia�a ju� do czynienia. Natomiast Cirona odznacza� si� bystrymi oczami w poci�g�ej br�zowej twarzy i wygl�da� na rozbawionego ca�� t� nietypow� sytuacj�. Zaciekawi�o j�, jak te� wygl�da�by rozebrany. I jaki by�by w dotyku. Szybko jednak otrz�sn�a si� z tych my�li i skoncentrowa�a na grze. Szcz�cie nie by�o po jej stronie. - Czy cz�sto gra pani w chrom�, obywatelko B��kitnozielona? - d�onie Cirony delikatnie przesun�y si� ponad tablic� kontroln�. Wystrzeli� fioletow� smug�, kt�ra przeci�a jej niebieskie pasmo. T�um westchn��. - Nie tak cz�sto, jak bym chcia�a, a rzadko z tak wymagaj�cym przeciwnikiem - wys�a�a w powietrze strug� indygo, aby zablokowa� post�p fioletu. Ryzykowne; brakowa�o jej b��kit�w i nie chcia�a, by to zauwa�y�. Lila zacz�a ogryza� swe doskona�e paznokcie. - A jaka jest pa�ska wersja tej tajemniczej historii ze statkiem, pu�kowniku? - spyta�a Becket, rzucaj�c sardoniczne spojrzenie w kierunku widowni. Idiotyczne pytanie, ale do odwr�cenia uwagi od jej nast�pnego ruchu nadawa�o si� lepiej ni� wywr�cenie szklanki. No, niewiele lepiej. - Czy naprawd� s�dzi pan, �e zdo�acie podbi� Nowy Pocz�tek, czy te� po prostu macie o sobie zbyt wysokie mniemanie? - Nigdy nie wyg�aszam opinii w miejscach publicznych - wywin�� si� Cirona. - Zbyt cz�sto brane s� za oficjalne o�wiadczenia. - Nikt nie uwierzy w te oficjalne �miecie, kt�rymi si� nas karmi. Po co pr�bowali�cie posadzi� szpiegowski statek na Pieni�nym P�askowy�u? Jeden z adiutant�w zerwa� si� z krzes�a, ale Cirona gestem odes�a� go na miejsce. Przy wt�rze mamrota� i szyderstw widz�w, Becket nonszalancko wystuka�a swoje nowe posuni�cie, pot�n� pomara�czow� blokad�. Patriotyzm m�g� by� u�yteczny. - M�j rz�d do�� jasno wypowiedzia� si� w tej materii - pu�kownik straci� troch� swojej pewno�ci siebie. - Nic nam nie wiadomo o �adnej katastrofie, w waszych g�rach czy gdziekowiek indziej. Gdyby�cie wy, kobiety, nie wierzy�y tak �atwo plotkom... Prosz� mi wybaczy�. M�wi�em bez zastanowienia. Obywatelko B��kitnozielona, proponuj�, aby�my ograniczyli si� do gry. - Ale� oczywi�cie - u�miechn�a si� Becket, jak gdyby nigdy nic zamykaj�c swoj� blokad�. - By�am bardzo nieuprzejma. Pojedynek trwa� dalej. Nawet muzycy, zm�czeni graniem dla samych siebie, rozsiedli si� na brzegu parkietu i zacz�li robi� zak�ady. - No, pu�kowniku - powiedzia�a w ko�cu Becket - robi si� p�no, a ja mam jeszcze ochot� pota�czy�. Tak si� �atwo rozpraszam. Zagrajmy o ca�� stawk� i sko�czmy z tym. Przeliczy�a wszystkie �etony, kt�re jej jeszcze zosta�y, i wr�czy�a je, jeden szkar�atny stosik za drugim, zdumionej bankierce. Lila zamkn�a oczy i j�kn�a, a jeden z adiutant�w zach�ysn�� si� piwem. Cirona zmarszczy� brwi. Najwyra�niej brakowa�o mu pieni�dzy, jednak jego pozycja zdawa�a si� by� mocniejsza. Becket prawie czyta�a w jego my�lach, kiedy stan�� przed perspektyw� przelicytowania przez kobiet�. "Zr�b to" - zach�ci�a go bezg�o�nie. "Zr�b to". Na zewn�trz sprawia�a wra�enie pewnej siebie, pozwoli�a jednak swym d�oniom za konsolet� drga� nerwowo, na poz�r nie�wiadoma tego, �e doskonale je wida�. Czasami nawet Lila dawa�a si� na to nabra�. "No dalej". Splecione kolory unosi�y si� nad g�ow� Cirony. Przez moment zal�ni�y mocniej, kiedy przesun�� si� nad nimi cie� rekina. Cirona rozejrza� si� po kasynie. Wszystkie kobiety wpatrywa�y si� w niego. Adiutanci patrzyli w pod�og�. - Obywatelko B��kitnozielona, jeszcze raz zmuszony jestem skorzysta� z pani uprzejmo�ci. Je�eli... - �adnych weksli - powiedzia�a twardo barmanka. - Je�eli zgodzi�aby si� pani - ci�gn�� dalej - przyj�� w zastaw pewn� rzecz... Mam w Porcie Centralnym ma�y jacht do osobistego u�ytku podczas pe�nienia moich obowi�zk�w na Nowym Pocz�tku. Fabrycznie nowy, nietkni�ty i wart znacznie wi�cej ni� dziewi�� tysi�cy start�w. Wyj�� kodoklucz i uni�s� go w g�r�; Becket usi�owa�a nie wygl�da� na chor� z po��dania. Jacht. Ma�y, dyplomatyczny kr��ownik. B�d� mog�y wr�ci� z Lil� na P�noc, tam, gdzie jest ich miejsce i uczciwie zarabia� na �ycie przewo��c pasa�er�w nad g�rami. Albo i nieuczciwie, przerzucaj�c towar. Och, boginie, b�d�cie przy mnie. Do diab�a, bogowie te�. Ktokolwiek. - Czemu nie? - odpar�a i zacz�a gr�. Jako show, fina� ich pojedynku by� wstrz�saj�cy. Jako bitwa intelekt�w, si�ga� wy�yn geniuszu. Cirona rzuca� w powietrze swe ostatnie zasoby szkar�atu. Becket przeczesywa�a pole bladymi seledynowymi ostrzami. Odpowiedzia� deszczem fioletu, ona za� zwiod�a go pozorowanym atakiem cennego b��kitu. W ko�cu podj�a nies�ychane, absurdalne na poz�r ryzyko ze sztychem ��tego �wiat�a i gra by�a sko�czona. Na jedn� wspania�� chwil� w Akwarium zapad�a cisza. Wszystkie twarze zwr�cone by�y ku g�rze, ka�dy wstrzymywa� oddech. Cisza, a po niej zapanowa�o istne piek�o. - Podw�jna kolejka! - rykn�a barmanka. - Drinki dla wszystkich! B��kitnozielona p�aci! S�ysz�c to po�owa obecnych unios�a Becket do g�ry. "Nie Ma Mowy" zagrzmia� tryumfalnym marszem, a Lila przewr�ci�a stolik z �etonami ta�cz�c d�iga z bankierk�. Po raz ostatni Cirona mign�� przed oczami Becket, kiedy przenoszono j� w stron� baru: zaci�ta twarz stanowi�a obraz ura�onej pr�no�ci. U�miechn�a si� szeroko i pomacha�a mu, gdy adiutanci wyprowadzali go na dw�r, wewn�trz jednak wzdrygn�a si�. Becket zawsze czu�a wyczerpanie i podra�nienie po du�ym napi�ciu. Lila odwrotnie, denerwowa�a si� przed gr�, nigdy potem i przeta�czy�a ca�� nast�pn� godzin�, nie licz�c chwil, gdy wznosi�a toasty na cze�� wsp�lniczki albo �piewa�a wraz z zespo�em. Wreszcie sfrun�a w piruecie z parkietu i ze �miechem dobi�a do stolika. - Hej, jak ci, Beck. Lila by�a anio�em, lecz Lila w czerwonej sukience, zarumieniona od ta�ca i podniecona winem wygl�da�a niczym Raj w sobotni wiecz�r. Nie po raz pierwszy Becket wspomnia�a osza�amiaj�ce lato sprzed dw�ch lat, kiedy by�y z Lil� kochankami. Jesieni� samotnicza natura Lili i jej w�asny poci�g do zmian sprawi�y, i� partnerstwo w interesach wyda�o si� znacznie sensowniejszym rozwi�zaniem. Czy naprawd� by�o to najszcz�liwsze lato jej �ycia, czy te� �udzi�a si� tylko? Wzruszy�a ramionami i pochyli�a bli�ej, aby mo�na j� by�o dos�ysze� przez muzyk�. Lila zawsze pachnia�a latem. - Po�udniowa Aleja, za p� godziny. Zorganizuj� nam transport do Portu. Lila odwr�ci�a si�, krzywi�c twarz, ale Becket wiedzia�a, �e b�dzie tam. W�a�nie dlatego tak dobrze im si� wsp�pracowa�o: w razie w�tpliwo�ci ka�da najpierw robi�a co trzeba, a potem zadawa�a pytania. Znacznie rozs�dniej. Mniej wariacko. Potem jednak Lila mia�a mn�stwo pyta�. Wysiad�y z taks�wki i pieszo ju� min�y barwny i ruchliwy pasa�erski terminal Centralnego Portu, kieruj�c si� w stron� odgrodzonego l�dowiska terra�skich statk�w pod�wietlnych. - Sk�d ta ucieczka w �rodku wieczoru, Becket? Co ci� gryzie? - Chc� tylko zabra� nasz nowy jacht gdzie� w bezpieczne miejsce, to wszystko. - Becket wstrzyma�a oddech i wsun�a kodoklucz w otw�r bramy l�dowiska, ta jednak zamrucza�a tylko, wyplu�a klucz z powrotem i przepu�ci�a je bez �adnych problem�w. Po�o�ony dalej od miasta port dalekiego zasi�gu mia� znacznie szczelniejsze zabezpieczenia, ale i tak Becket zastanowi� fakt, �e w pobli�u nie by�o �adnego Terranina. - Mam nadziej�, �e potrafisz lata� tym �wi�stwem. Lila prychn�a. - Czy kiedykolwiek ukrad�a� co�, czego nie umia�abym pilotowa�? - Nie, chyba �eby liczy� t� szalup� w... co to znaczy "ukrad�a�"? W y g r a � a m go, czysto i uczciwie! - Wiem, �e go wygra�a� - odpar�a Lila - ale czy nie s�dzisz, �e oszukiwanie podczas gry w chrom� z Terraninem to troch� za wiele, nawet jak na ciebie? - Oszukiwanie? O s z u k i w a n i e? To by� najwspanialszy hazard w ca�ej mojej karierze! Nikt nie oszukuje w chromie, wiesz przecie�. Pyta�am ka�dego, kto ewentualnie m�g�by mnie tego nauczy�, ale nikt nie wie jak! Raz nawet pr�bowa�am... - Becket, zamknij si� i popatrz! - Lila spogl�da�a poprzez stosy skrzy� na czarn� �ezk� zaparkowanego samotnie statku, sk�panego w blasku reflektor�w. - Czy to nasz? Czy to jacht Cirony? To Adek Siedem! - Mam przez to rozumie�, �e to dobrze? - Dobrze? - Lila rozrzuci�a ramiona, jakby chcia�a obj�� statek, zamiast tego jednak u�cisn�a Becket. - To najszybszy, najbardziej wszechstronny jacht klasy AD, jaki Terranom kiedykolwiek uda�o si� zbudowa�! Ma nap�d Dacresa! Ma... - Oszcz�d� mi - powiedzia�a b�agalnie Becket. - Wiesz, �e i tak nie mog� za tob� nad��y�, kiedy zaczynasz m�wi� tym �argonem. Potrafisz go pilotowa� czy nie? - Jasne! Przespa�am ka�de warunkowanie AD, jakie tylko uda�o mi si� znale��, a zreszt� ten typ i tak przeznaczony jest dla prywatnych w�a�cicieli, a nie zawodowc�w. Prawdopodobnie mog�abym nauczy� nawet ciebie. - Tylko bez gr�b, prosz�. Sprawd�my �rodek, co� tu jest nie tak. Dlaczego jest pusty? - Kto by si� tym przejmowa�. Beck, jak on si� nazywa? Mo�esz przet�umaczy�? Becket zerkn�a na eleganckie srebrne litery. Nie cierpia�a przyznawa� si� do niewiedzy. - Zobaczymy. "Enrico Caruso". To znaczy... eee... "Rycz�ca Karuzela". Mniej wi�cej. - Wystarczy. To wsiadajmy do "Karuzeli". Statek by� najmarniej trzy razy bardziej luksusowy ni� jakiekolwiek znane im miejsce, w��czaj�c w to przer�ne lokale, kt�re wizytowa�y podczas licznych imprez. Podczas gdy Lila przygl�da�a si� kokpitowi z min�, za kt�rej wywo�anie porucznik Daltic odda�aby obie r�ce, Becket uda�a si� na ruf�. Obiecuj�cy, cho� pusty kubryk prowadzi� do kwater pasa�erskich. Sze�� komfortowych koi, przyjemnie puszystych, najnowszy sprz�t holo i hi-fi, i barek z prawdziwego drewna, wype�niony alkoholami, znanymi jej jedynie z nazwy, i z nastroj�wkami, o jakich nawet nie s�ysza�a. - Te wyrka mo�na roz�o�y� tak, �e na �rodku da si� z nich zrobi� przyzwoite ��ko - krzykn�a do Lili. Lila zajrza�a do �rodka. - Oni na tym sypiaj�? Pojedynczo? - No pewnie. Nie wiedzia�a�? - Nigdy w to nie wierzy�am - w g�osie Lili zad�wi�cza� smutek. - Po co kto� mia�by spa� samotnie maj�c wok� innych? - Terranie s� jak rekiny, nie ufaj� sobie nawzajem. K�ad� si� razem tylko dla seksu. Tak przynajmniej s�ysza�am. Dobra, zje�d�ajmy st�d. Lila po�piesznie za�atwi�a czynno�ci przedstartowe. - W porz�dku, geniuszko w�r�d szuler�w. Dok�d? - Jedyne, czego chc�, to opu�ci� to miejsce. - Becket zaj�a miejsce obok i zapi�a pasy. - Co my�lisz o tym, �eby skoczy� w g�ry, na po�udnie od Pieni�nego, i przycupn�� w Ranni do czasu, gdy wybrze�e b�dzie czyste? - Nic prostszego - uzyskawszy zezwolenie Kontroli, Lila wystartowa�a statecznie. L�dowisko pod nimi przekszta�ci�o si� w migotliw� sie� �wiate�, a potem ca�e Nowe Seattle zacz�o male�, zalane po�wiat� obu ksi�yc�w. Jedynka zd��y�a ju� zaj��, Dw�jka i Tr�jka jednak, te ja�niejsze, unosi�y si� jeszcze tu� nad poszarpanym g�rami horyzontem. Lila westchn�a. - To prawie taka frajda, jak gdyby�my sprz�tn�y go komu� sprzed nosa. Wyobra� sobie, mie� w�asny, legalny... Przerwa�o jej �wierkanie komu. - Pu�kownik Cirona do obywatelki B��kitnozielonej na pok�adzie "Enrico Caruso". Obywatelko B��kitnozielona? Becket wymieni�a z Lil� zaskoczone spojrzenia i przez chwil� zmaga�a si� z nieznanymi jej prze��cznikami. - Tu Becket B��kitnozielona. Czego pan chce, pu�kowniku? - Obywatelko, musz� pani� prosi� o natychmiastowy powr�t do Portu Centralnego - kom by� naprawd� pierwsza klasa, w aksamitnym g�osie Cirony mog�a dos�ysze� nut� niepokoju. - M�j personel pope�ni� pewien b��d, mniejsza o szczeg�y. W ka�dym razie musz� mie� ten statek z powrotem. Oczywi�cie odpowiednio zrekompensuj� to pani, plus pewien dodatek za sprawienie k�opotu. Lila gwa�townie potrz�sn�a g�ow�, ale Becket zignorowa�a j�. - Jaka suma mog�aby wchodzi� w gr�? - Czy cztery tysi�ce start�w usatysfakcjonuje pani�? - Cironie jakby ul�y�o. - Mo�e. Prosz� chwileczk� zaczeka�, pu�kowniku - wy��czy�a mikrofon. - Czemu nie, Lila? Pieni�dz to pieni�dz - mog�yby�my kupi� nowy statek i sporo by jeszcze zosta�o! - Nie t a k i statek, nie na Nowym Pocz�tku. "Karuzela" to spe�nienie sn�w pilota! A poza tym, czemu tak bardzo chce go z powrotem? - Co nam do tego? Dziecinko, cztery tysi�ce start�w... no dobra. Zostawimy ci twoj� najnowsz� zabawk� - Becket u�miechn�a si� do wsp�lniczki. Lila by�a urodzon� pilotk�, zas�ugiwa�a na ten statek. - Przykro mi, pu�kowniku, nic z tego. - Obywatelko, musz� nalega�... - Nie, nie musi pan. Na Nowym Pocz�tku nie targujemy si� o d�ugi honorowe. Taki ciekawy miejscowy zwyczaj. Lepiej niech pan do niego przywyknie. Koniec odbioru. Przerwa�a po��czenie przecinaj�c w�ciek�e protesty Cirony i dalej lecia�y w noc. - Wiesz, co� jest w tym, co m�wisz - powiedzia�a Becket po godzinnym szkoleniu w nowych obowi�zkach drugiego pilota. - Czemu Cirona tak bardzo chce mie� z powrotem "Karuzel�"? To prawda, zrani�am jego dum�, ale wyp�acenie takiej kupy szmalu mia�oby ten sam efekt. - Mo�e na pok�adzie zosta� jaki� niezwyk�y �adunek, czy co� takiego? - Trzeba by sprawdzi�. Czy jest tu autopilot? - Oczywi�cie. - To dawaj go i chod�my si� rozejrze�. Niewielki przedzia� baga�owy okaza� si� jednak pusty, za� kajuta te� nie kry�a niczego interesuj�cego. Pozosta� tylko kubryk. Samo jedzenie, zar�wno zapasy, jak i gotowe posi�ki, wygl�da�y raczej niewinnie. Becket odrzuci�a na bok tack� potrawki ciel�cej i przekr�ci�a zaw�r wodny. Nic si� nie sta�o. - Zdawa�o mi si�, �e zbiornik jest pod��czony? - Bo jest - odpar�a mi�kko Lila. - To jak my�lisz, czym jest wype�niony, je�li nie wod�? Lila ju� wystukiwa�a co� na tablicy cyrkulacji. Gr�d� rozsun�a si�, ods�aniaj�c zbiornik wysoko�ci cz�owieka. Jego klapa by�a nienormalnie du�a, zabezpieczona z przodu. Becket prze�kn�a, skrzywi�a si� do wsp�lniczki i zwolni�a zabezpieczenia. Przez moment klapa wytrzyma�a, po czym rozwar�a si� szeroko. Niezwyk�y osobnik w terra�skim mundurze wypad� pomi�dzy nie na pok�ad. U ka�dej r�ki mia� po dwa kciuki, za� jego w�osy by�y ciemnoniebieskie. By� pi�kniejszy nawet od Lili. I martwy. - Beck, czy on... - Wygl�da, jak... Przez chwil� mamrota�y do siebie bezsk�adnie, po czym zamilk�y. Nagle cisza sko�czy�a si�, wszystkie komputery pok�adowe jednocze�nie zacz�y wrzeszcze�, zar�wno po angielsku, jak i po w�osku, �e statek jest atakowany. - Chod�! - Lila rzuci�a si� do kokpitu, Becket jednak zawaha�a si� i ukl�k�a obok cia�a. G�upio zaciekawi�o j�, jaki kolor mia�y jego oczy. W�a�nie si�ga�a, aby dotkn�� w�os�w - wygl�da�y na delikatne jak futro - kiedy statkiem zarzuci�o i g�owa obcego potoczy�a si� na bok. Policzek mia� ch�odny i wilgotny. Gwa�townie cofn�a r�k� i zadr�a�a. "Nikt tak nie wygl�da" - pomy�la�a powoli. "Nikt z Terry, ani z Marsa, ani..." - Niech ci� diabli, Becket, gdzie jeste�? To j� wyrwa�o z os�upienia. Lila przeklina�a tylko wtedy, gdy by�a kompletnie pijana albo bardzo wystraszona. Jeden rzut oka na kokpit wyja�ni� sytuacj�. Widok z dziobu ukazywa� idylliczny krajobraz, �any zb� sk�pane w ksi�ycowym blasku, lecz na otaczaj�cym Lil� ekranie panoramicznym widnia�y trzy kr��owniki Ochrony zbli�aj�ce si� z ty�u za nimi. Z przodu wykwit�a nagle kula ��tego �wiat�a. Statek zadygota�. - Strza�y ostrzegawcze - wyja�ni�a Lila. - Przypilnuj, prosz�, tarcz ochronnych, je�li przekrocz� dwa-dziesi��... i ka� czujnikom terenu przekazywa� dane bezpo�rednio do stabilizator�w. Wkr�tce dotrzemy do przedg�rza. Przynajmniej tak� mam nadziej�... - Nie mamy jakiej� broni? - dopytywa�a si� Becket, usi�uj�c obserwowa� wszystko naraz. - A gdyby nawet, to umia�aby� jej u�y�? - Racja. To co ro... - "Caruso"! - g�os mieszkanki Nowego Pocz�tku potkn�� si� na terra�skiej nazwie. - M�wi porucznik Daltic z Ochrony. Rozkazuj� wam natychmiast zawr�ci� do Portu Centralnego i podda� statek. W przeciwnym razie b�dziemy musieli zmusi� was do l�dowania. Odpowiedz, "Caruso". Kolejny wykwit �wiat�a, bli�ej. Lila szale�czo manipulowa�a przyrz�dami. Kolorowe �wiate�ka pada�y na jej twarz i r�ce. W komie s�ycha� by�o trzeszcz�ce i zanikaj�ce fragmenty transmisji kr��ownik�w. - ...nie odpowiada, poruczniku. Je�li dotr�... - ...przekracza moje uprawnienia. Mog� zabi� zak�adnika, je�li... I g�os m�czyzny. - Tu pu�kownik Cirona, bior� udzia� w po�cigu. Mamy powody, by s�dzi�, �e zabi�y ju� majora Boticelliego. Je�eli konieczne b�dzie u�ycie si�y, mo�emy wam pom�c. Spojrza�y po sobie. Cirona? - A to dziwka - warkn�a Becket. - Beck, musimy zawr�ci�. Nie dam rady wymanewrowa� trzech z nich statkiem, kt�rego dobrze nie znam... - Kiedy Cirona gra� o niego, nie m�g� wiedzie�, �e cia�o jest na jachcie. A teraz zwala win� na nas! Sam musia� zabi� tego dziwacznego biedaka. - Nie? Nie... eee... prawda? Jeszcze jeden m�ski g�os, ale niezak��cony. Becket poczu�a, jak cierpnie jej kark. Okr�ci�a si� w fotelu. Za nimi sta� m�czyzna o niebieskich w�osach. - Ty... ty... - statkiem mocno zatrz�s�o, a wska�niki tarczy prawej burty nagle oszala�y. Us�ysza�y, jak Daltic m�wi co� okropnego, Becket jednak pu�ci�a to mimo uszu. - Wyja�ni p�niej? - rzek� m�czyzna uprzejmie. - Wy dwa, wy lata? Wystarczaj�co do... eee, uciec? Becket nadal gapi�a si� na� bez s�owa, ale Lila zdo�a�a zamkn�� usta i pokr�ci� g�ow�: nie. - Ach, ja lata? - gestem pokaza� Lili, aby pu�ci�a go na swoje miejsce. Usiad� w jej fotelu. Becket zmusi�a si�, aby oderwa� wzrok od tych wszystkich kciuk�w. Lila na o�lep dotar�a do niej i przywar�y do siebie, bardziej dla zachowania zdrowych zmys��w ni� dla bezpiecze�stwa. - Do g�r? - zapyta� i podczas gdy mrugaj�ce �wiate�ka na ekranie panoramicznym zla�y si� w jeden punkt, roz�o�y� r�ce nad tablic� kontroln� i u�miechn�� si�. A potem nast�pi� najbardziej szale�czy lot w �yciu Becket. Nigdy przedtem, ani te� nigdy w przysz�o�ci nie b�dzie cierpia�a na tak wszechogarniaj�c�, beznadziejn� chorob� powietrzn�. W malutkim kokpicie by�y trup dyrygowa� przyrz�dami niczym kwartetem smyczkowym, podczas gdy na zewn�trz horyzont wyprawia� rzeczy, kt�rych jej oczy nie mog�y zaakceptowa�. G�os Daltic zla� si� w jedno z protestami rozw�cieczonych czujnik�w "Karuzeli"; g�ry rzuci�y si� naprz�d i �o��dek Becket zapragn�� po�pieszy� im na spotkanie. Ostatecznie straci�a przytomno��, nie wiadomo, czy to z powodu przy�pieszenia, czy z rozpaczy. W jednej chwili obserwowa�a profil zszokowanej Lili na tle �migaj�cych lodowc�w, urwisk i gwiazd, w drugiej za� spogl�da�a �a�o�nie w g��b wiaderka, zawieraj�cego jej dwa ostatnie posi�ki, podczas gdy Lila klepa�a j� po ramieniu. Wschodzi�o s�o�ce. - No dalej, Beck, pozb�d� si� wszystkiego. Za kilka minut poczujesz si� lepiej. - Gdzie? - zdo�a�a wykrztusi�. - Jeste�my na polu lodowym, na wysoko�ci oko�o trzech tysi�cy metr�w, tu� na zach�d od G�ry Antoniego. Dostatecznie blisko strefy geotermicznej, aby na jaki� czas utrudni� im poszukiwania. - A gdzie o n jest? - W kajucie. Dokszta�ca si� w angielskim w bibliotecznej sypialence. Becket, to o b c y - Lila uczyni�a dramatyczn� pauz�, wszelako Becket wci�� jeszcze przetrawia�a swe pierwsze wra�enia. - Nie jest martwy? - Nie. Twierdzi, �e to by� kamufla�. - �mier� jako kamufla�? - Nie s�ysza�a�? To obcy! Czeka, �eby porozmawia� z nami, ale m�wi, �e nie mo�e nam za du�o wyjawi�. Musimy mu pom�c, Beck. To najwi�ksza, najbardziej podniecaj�ca, historyczna... Becket zwymiotowa�a. - Kiedy wreszcie poczuj� si� lepiej? - Nied�ugo, obiecuj�. Chod� z powrotem do kajuty. Okna by�y rozsuni�te. Kiedy nieznajomy uni�s� si� i ruszy� w ich stron�, obla�o go �wiat�o brzasku, odbitego od �niegu. Becket, pe�na podejrze�, pyta� i md�o�ci, na jego widok zapomnia�a o oddychaniu. By� najpi�kniejsz� osob�, jak� kiedykolwiek widzia�a. Jego w�osy mia�y kolor indygo, oczy by�y per�owoniebieskie niczym lodowiec, a bia�ob��kitna sk�ra wygl�da�a niczym wypolerowana. Nagle zapragn�a jej dotkn��. Ca�ej naraz, natychmiast. Lila odkaszln�a. - Och. Jestem Becket B��kitnozielona. - Antonio Alessandro Boticelli. - Och. - Tak si� nazywa - wyja�ni�a niecierpliwie Lila. - Becket, dobrze si� czujesz? - Co? A, tak. - To terra�skie nazwisko, kt�re sobie przyj��. Postanowi�am nazywa� go Tonio. - Tonio. Cudownie. - Becket g��boko zaczerpn�a powietrza, westchn�a i szybko i niezupe�nie celnie usiad�a na koi. - Tonio, o co tu u diab�a chodzi? - Ja nie wiem "diab�a"? - odpar�. Mia� mocny tenorowy g�os i przejawia� tendencj� do nadawania wszystkim zdaniom intonacji pytaj�cej. - Chodzi, dzieje si�? Co si� dzieje, to m�czy�ni wierz� zabili mnie. Kobiety chc� mnie zabi�. Jestem ambasador. Potrzebuj�... eee... pomoc? - Oczywi�cie - powiedzia�a Lila. - Mo�e - rzek�a Becket. Lila spojrza�a na ni� z oburzeniem. - Po pierwsze, sk�d jeste�? Wygl�da�o jednak na to, �e Tonio nie m�g� dok�adnie wyja�ni�, sk�d przyby�, dysponuj�c jedynie niewielkim zasobem angielskiego. Powiedzia� im, jak si� nazywa jego planeta i s�o�ce; brzmia�o to jak melodia na oboju, ze znakiem zapytania na ko�cu. Znacznie dalej ni� Ziemia od Nowego Pocz�tku, ale "szybciej pomi�dzy", cokolwiek by to znaczy�o. Uprzejmie odm�wi� podania obecnego po�o�enia swego statku i sk�adu za�ogi poza faktem, �e na pok�adzie znajdowali si� osobnicy zar�wno �e�skiego, jak i m�skiego rodzaju. Powiedzia� jednak, cho� sporo czasu zaj�o im rozszyfrowanie jego s��w, �e jego statek zwiadowczy, obecnie niesprawny - wed�ug jego okre�lenia "w powolnej przestrzeni" - funkcjonowa� bardzo podobnie do "Karuzeli". Sam si� w nim znajdowa� i przy swym tak nieszcz�liwie zako�czonym l�dowaniu wzi�� Nowy Pocz�tek za Ziemi�. Tonio nie ucierpia�, lecz jego statek wyparowa�. - Niez�a pomy�ka - rzek�a Becket podejrzliwie. - Systemy w szybkiej przestrzeni bardzo bliskie? - wyja�ni� uprzejmie Tonio. - My nie zna innych... eee... ludzkich miejsc. My znalaz� wiadomo��, urz�dzenie z wiadomo�ci�, tylko z Ziemi. - Zgadza si�! - Lila wygl�da�a jeszcze promienniej ni� zwykle. - Par� lat temu Terranie wys�ali sond� sygnalizacyjn�. Pami�tam zdj�cia. Wyobra� sobie, to naprawd� poskutkowa�o! - Tak, wyobra�am sobie - odpar�a kwa�no Becket. - Widzisz, Tonio, Terranie maj� najlepszy sprz�t i w og�le, ale ludzie mieszkaj� na wielu planetach. Jakie s� wobec tego twoje dyplomatyczne plany? Per�owe oczy zamruga�y, zagubione. - Niewa�ne, jed� dalej ze swoj� histori�. Dalej opowie�� g�osi�a, �e Tonia zabra� na pok�ad "Karuzeli" pu�kownik Cirona, tylko po to jednak, aby ukry� go w terra�skiej ambasadzie i przez tydzie� intensywnie przes�uchiwa�. Toniowi wszelako nie odpowiada�o to, wyjawi� zatem pu�kownikowi bardzo niewiele. Kiedy pytania sta�y si� zbyt uci��liwe, uda� chorob� i �mier� ("Naj�atwiejsze do zrobienia"). Cirona wiedzia�, �e statek macierzysty b�dzie szuka� swego ambasadora i postanowi� zrzuci� ca�� win� na Nowy Pocz�tek, podrzucaj�c zw�oki wa�nej senator, maj�cej przyby� do Nowego Seattle za kilka dni. - Bardzo sprytne - skomentowa�a Becket - wszyscy wini� nas, powstaje polityczny chaos, wi�c wkraczaj� Terranie. Cirona zostaje gubernatorem nowej kolonii i przejmuje negocjacje ze statkiem. Kolejny pi�kny krok na drodze do kariery. Plan ten jednak zawi�d�, gdy Ochrona skorzysta�a z nieobecno�ci pu�kownika, aby dokona� rewizji w ambasadzie w poszukiwaniu dowod�w dotycz�cych rzekomej inwazji. Kiedy wkraczali frontow� bram�, nadmiernie przebieg�y oficer terra�ski wy�lizn�� si� ty�em i ukry� Tonia na jachcie dow�dcy, w chwil� przedtem, nim wszyscy Terranie musieli stawi� si� w ambasadzie do raportu. - To dlatego nie by�o stra�nik�w! - zrozumia�a Lila. "Karuzela" musia�a wydawa� si� idealn� skrytk�, p�ki nie wystartowa�a. Oto wi�c sta�y przed nimi zw�oki, z ka�d� chwil� lepiej m�wi�ce po angielsku. Tonio wydawa� si� by� raczej zadowolony ze swego fortelu i co wi�cej, ze wszystkiego innego. U�miecha� si� czaruj�co. - Czego zatem chcesz od nas? - spyta�a Becket, usi�uj�c jednocze�nie skupi� si� na bie��cej sytuacji i na swoim po��daniu. - Musz�... wr�ci�? Wr�ci� na P�askowy�. Tam jest... eee... urz�dzenie, kt�re zostawi�, zostawi�em, do komunikacji z innymi ze mnie? Innymi jak ja. Brzmia�o to jeszcze bardziej zagadkowo, a� wreszcie Lila i Becket zrozumia�y: tu� przed katastrof� Tonio wystrzeli� co� w rodzaju urz�dzenia naprowadzaj�cego, aby m�c zawiadomi� sw�j macierzysty statek. Stwierdzi� jednak, �e naprowadzacz nie funkcjonuje prawid�owo - m�wi�c to zademonstrowa� im obwody, wszczepione pod powiek� lewego oka, a Becket o ma�y w�os ponownie nie zwymiotowa�a - musia� wi�c odnale�� go i skorygowa� sygna�. - A wtedy co? - dopytywa�a si� Becket. Tonio przeni�s� wzrok na Lil�, a potem z powrotem na ni�. - Czego si� spodziewa? M�j statek przyleci, b�dziemy rozmawia� o przyja�ni, handlu, sprawach dyplomatycznych. Jestem ambasadorem obcej rasy. Ach, prosz�, ja nie wiem, kto wy jeste�cie? Dobre pytanie: k i m by�y? Jak wyja�ni� szulerk� wys�annikowi z gwiazd? Wsp�lniczki spojrza�y na siebie pustym wzrokiem, a do Becket dotar�y dwie prawdy: �e rzeczywi�cie by� to historyczny moment i �e do niego nie doros�a. Ona, Becket B��kitnozielona, nikt szczeg�lny, mog�a wp�yn�� na ca�e przysz�e stosunki mi�dzy dwoma obcymi rasami. Mog�a zdeterminowa� przysz�o�� siedemnastu planet, zamieszkanych przez ludzi. I niezliczonych nale��cych do obcych. Mog�a zosta� bohaterk�. Albo te� mog�a wsun�� d�o� na plecy Tonia, przyci�gn�� go do siebie i zobaczy�, co si� stanie. Lila nie przej�aby si�, a je�li nawet... Z kokpitu dolecia�o natarczywe buczenie tablicy gadacza. Swym kapita�skim tonem Lila poinformowa�a: - Kaza�am gadaczowi wy�apywa� wszelkie wiadomo�ci o nas. Tonio, musimy uruchomi� cyrkulacj� wody. Czy m�g�by� nape�ni� �niegiem ten zbiornik, w kt�rym ci� znalaz�y�my? - Oczywi�cie! Jestem... szcz�cie? Pom�c? - Becket? - Id�. W��czy�y si� w �rodek wiadomo�ci, potem obejrza�y nagrany pocz�tek. Nowiny by�y fascynuj�ce. W czasie kilku godzin, kt�re min�y od ich rozstania z porucznik Daltic, ambasada terra�ska zawiadomi�a o porwaniu i mo�liwym morderstwie wysokiego oficera, a Senat Nowego Pocz�tku oskar�y� ambasad� o sztuczne rozdmuchiwanie fakt�w, maj�ce odwr�ci� uwag� od tajemniczego statku z P�askowy�u. Ochrona poszukiwa�a porywaczy, jednocze�nie mobilizuj�c si�y na wypadek, gdyby ca�a sprawa okaza�a si� terra�skim spiskiem, a biskup Nowszego Jorku oznajmi�a, �e b�dzie si� modli� za nie�miertelne dusze kidnaper�w. Becket zerkn�a przez wizjer na miejsce, gdzie Tonio gromadzi� �nieg. - A to dopiero tekst oficjalny - powiedzia�a lekko. - Niebiosa jedynie wiedz�, jakie ka�dy z nich naprawd� ma plany. Mo�e poza w�adzami ko�cielnymi. - Z wyj�tkiem nas - doda�a Lila. - My mamy zamiar mu pom�c. Prawda? - Je�eli m�wi�c "pomoc" masz na my�li porzucenie go gdzie� pod miastem i zwiewanie z ca�ych si�, to tak. Je�eli cokolwiek innego, nie. - Nie mo�emy przecie�... - Lila, widzisz to? To moje cia�o. Jedyne, jakie posiadam, i mam zamiar nacieszy� si� nim jeszcze troch�. Nie dbam o to, co Tonio m�wi o znajomo�ci wsp�rz�dnych, ten cholerny nadajnik mo�e by� wsz�dzie mi�dzy nami a biegunem. Odnalezienie go zabierze ca�e tygodnie, zreszt� sama s�ysza�a�. Je�eli Cirona dowie si�, �e Tonio wci�� �yje, b�dzie musia� pozby� si� nas, aby kry� siebie. A Ochron� od dawna i tak �wierzbi� r�ce przez ca�e to kr�cenie si� w k�ko w poszukiwaniu szpieg�w. Jedno spojrzenie na Tonia i przerobi� go na kompost. - Ale co si� z nim stanie, je�li go porzucimy? Sama powiedzia�a�, �e ju� p� Nowego Pocz�tku cierpi na gor�czk� inwazyjn�. Ludzie pomy�l�, �e jest terra�skim szpiegiem - nie b�dzie mia� �adnej szansy! - Dobrze, to zostawimy go gdzie� na pustkowiu, na przyk�ad tutaj i wy�lemy anonimow� informacj�, gdzie go mo�na znale��. - A komu j� prze�lemy? Terranom czy Senatowi? Komu mo�emy w tej sprawie zaufa�? - Nie wiem! Zdawa�o mi si�, �e to my kantujemy. Jakim cudem gramy naraz po stronie pozytywnych? Wcale mi si� to nie podoba! - Backet, kr�cisz! - Oczywi�cie, �e kr�c�! To w�a�nie robi� tch�rze w podobnych sytuacjach! - Wpad�a do kajuty i opar�a si� o okno. Tonio sta� na zewn�trz, przy dolnej �luzie i �adowa� �nieg. Kiedy tak obserwowa�a go, rozwa�aj�c tch�rzliwe my�li, nad jego g�ow� przemkn�� lodowcowy sok�, podobny szkar�atnemu ostrzu. Tonio powi�d� za nim szeroko rozwartymi oczami, dostrzeg� j� w oknie i u�miechn�� si�. Poczu�a, jak krew uderza jej do g�owy. Wbrew pog�oskom, nigdy jeszcze nie mia�a m�czyzny. Ale przecie� Tonio nie by� m�czyzn�, prawda? To podarek losu, gwiazdka z nieba... - Becket, pos�uchaj. To nies�ychanie wa�ne - Lila przy��czy�a si� do niej przy oknie. - Inna rasa rozumna, przybywaj�ca, aby si� z nami spotka�. To zmieni wszystko! A je�li nawet reszta zupe�nie ci� nie wzrusza, to Tonio jest niewinn� istot� w niebezpiecze�stwie i... - I ma niesamowite feromony. - Becket! - Lila cofn�a si� o krok i wbi�a w ni� wzrok. - Nie m�wisz chyba powa�nie! - No, ma co�! �wi�ta matko, Lila, ci�nienie skacze mi od samego patrzenia na niego! Wyobra�am sobie, co... - Beck, to m � � c z y z n a. I o b c y! - Nikt tak fantastyczny nie jest dla mnie obcy, dziecinko - Becket niech�tnie odwr�ci�a si� od okna i u�miechn�a si�. - Naprawd� nie czujesz si� ani odrobin�... - Jasne, �e nie! - Lila Prawie Nigdy... - I Becket Niemal Zawsze - to by� ich stary prywatny dowcip. Lila za�mia�a si� teraz, lecz nie zrezygnowa�a. - Pomo�emy mu, prawda, Beck? - Naprawd�? - Becket stara�a si� poczu� bohatersko. Nic z tego. - Musi by� jaki� inny... PADNIJ! Za plecami Lili pojawi� si� Cirona. Becket zepchn�a j� z linii ognia. Cirona jednak nie zareagowa�, bo go tam nie by�o. To tylko obraz, mniej wi�cej dwa razy mniejszy od orygina�u, migota� w powietrzu nad koj�. Zblak�, po czym ponownie wyostrzy� si�. Cirona siedzia� za biurkiem, przynajmniej na tyle, na ile m�g� to przekaza� nadajnik. Jego twarz mia�a uprzejmy, grzeczny wyraz. - Gdzie nasz projektor? - wyszepta�a Becket, rozgl�daj�c si� po kajucie. Nie musia�a szepta�. Cirona m�g� je us�ysze� jedynie gdyby nada�y w�asne holo. Lila wskaza�a na eleganck� skrzyneczk� wbudowan� w barek. - Nie dotykaj tego - poradzi�a. - Je�li odpowiemy, mo�e nas zlokalizowa�. Jakby reaguj�c na sygna�, pu�kownik przem�wi�: - Obywatelko B��kitnozielona - jego spojrzenie utkwi�o gdzie� w powietrzu nad g�ow� Lili. - To nienamierzalny kana� dyplomatyczny, chroniony na obu ko�cach. Musimy przedyskutowa� sytuacj� w cztery oczy. Prosz� odpowiedzie�. - Lila, czy on k�amie? Lila na chwil� znikn�a w kokpicie, po czym wr�ci�a. - Nie s�dz�. Zaryzykujemy? Becket zacz�a b�bni� palcami o barek. - Chyba powinny�my. Nie mo�emy tu siedzie� ca�� wieczno��, potrzebujemy wi�cej fakt�w. A nie wydaje mi si�, �eby chcia� o nas donie�� Ochronie. Ale gdy ja tu b�d� zasuwa�, ty przygotuj statek do startu, jakby co. I pozamykaj, prosz�, okna. Po co pokazywa� mu krajobraz. Lila pos�ucha�a. Becket za� wyregulowa�a nadajnik i usadowi�a si�, gotowa do transmisji. Jedynie raz czy dwa u�ywa�a przedtem prywatnego holo i poczu�a nagle idiotyczn� trem�. Po czym obraz Cirony spojrza� prosto na ni�. - Jest pani, obywatelko! Doskonale. Zawsze rozs�dniej jest negocjowa�, kiedy przegrywa si� w ko�c�wce. - To nie chroma, pu�kowniku - warkn�a. - A my mamy jedynego asa w talii. - Niew�tpliwie - Cirona u�miechn�� si�. - Ze sposobu, w jaki lecia� "Caruso", wnioskuj�, �e ambasador Boticelli jeszcze �yje, dzi�kuj� jednak za potwierdzenie moich przypuszcze�. Rzecz jasna, jestem zachwycony. Tak przy okazji, mam nadziej�, �e dobrze dbacie o m�j statek. Becket poczerwienia�a. - Ma pan na my�li nasz statek. Przegra� go pan i przegra� pan te� zw�oki. Naprawd� zawalili�cie t� spraw�, nie? Cirona jednak wzruszy� tylko ramionami. - Co si� sta�o, to si� nie odstanie. Jedyn� rzecz�, jaka mnie w tej chwili interesuje, jest bezpieczny powr�t ambasadora do naszej plac�wki, aby rz�d terra�ski m�g� odpowiednio go powita� i nawi�za� stosunki z jego lud�mi. - Przypuszczam te�, �e chcia�by si� pan oczy�ci� z oskar�e� o morderstwo? A dok�adnie o usi�owanie morderstwa? Cirona potrz�sn�� g�ow�. - Nie ma potrzeby melodramatyzowania, obywatelko. Wie pani, �e nie chcieli�my skrzywdzi� ambasadora. Zdaje sobie pani r�wnie� spraw�, �e b�dzie on bezpieczniejszy z nami, czy te� na statku lec�cym na Ziemi�, ni� zdany na �ask� waszych wojskowych. Najbardziej wp�ywowi senatorzy Nowego Pocz�tku s� prawie przekonani, �e ambasador przygotowuje przycz�ek dla inwazji, z wasz� zdradzieck� pomoc�. Niew�tpliwie wszyscy troje zostaniecie zabici natychmiast. Mia� racj�. Becket czu�a to w swych dygocz�cych ko�ciach. Nawet je�li Tonio zdo�a�by wezwa� sw�j macierzysty statek, Ochrona zdecydowa�aby, �e to terra�ski atak i zacz�a wojn�. Ale je�li Cirona przejmie rokowania, wmanewruje ludzi Tonia w przyznanie preferencji Ziemi. Stara�a si� utrzyma� chromian� twarz. - Wyja�nimy im, co si� sta�o. Pos�uchaj�. - Kogo? Pary drobnych kryminalistek, z kt�rych jedna podejrzana jest o heteroseksualizm? Prosz� si� zastanowi� - jego g�os na moment stwardnia�. - Obywatelko, to jest sprawa najwy�szej wagi dla ca�ej ludzko�ci. Je�eli ma pani cho� odrobin� honoru, przeka�e mi pani ambasadora i b�dzie trzyma� si� z daleka od spraw, do kt�rych pani nie doros�a. Oczywi�cie mo�emy te� dobrze zap�aci�. Jak dobrze? - machinalnie zaciekawi�a si� Becket. Poczucie nag�ego wstydu wywo�a�o u niej w�ciek�o��. K u p i � od niej Tonia, jakby by� on gar�ci� �eton�w do chromy, ona za� jedynie niewa�n� szulerk�? - Pr�dzej spotkamy si� w piekle - oznajmi�a dr��cemu wizerunkowi. - Lila i ja mamy takie samo prawo uczestniczenia w tym wszystkim, jak i ty! Poka�emy ci, co to jest honor, ty przebrzyd�y... Zach�ysn�a si� s�owami, po czym dziabn�a w nadajnik, aby przerwa� po��czenie i odci�� nap�ywaj�ce sygna�y. - Lila! - Jestem - wsp�lniczka, stoj�ca w przej�ciu, promieniowa�a zadowoleniem. - Wprowadzi�am ju� wsp�rz�dne Toniego. Jestem z ciebie dumna, Beck. - Oszcz�d� mi tego do czasu, a� prze�yjemy to krety�skie zamieszanie, j e � e l i je prze�yjemy, bo zapewne nie, a gdyby nawet to... - Becket, serce moje? - Co? - Zamknij si� i zapnij pasy. - To tutaj - powiedzia�a Lila. Hen pod skrzyd�ami "Karuzeli" morze po�yskiwa�o wok� skupiska drobnych wysepek. Przed nimi, oddalona zaledwie o par� minut lotu, wznosi�a si� falbaniasta linia go�ych ska�, nieprawdopodobnie wysokich i wyr�wnanych, l�ni�cych odbitym blaskiem popo�udniowego s�o�ca niczym z�ota �ciana. Pieni�ny P�askowy�. - Najwy�szy czas - mrukn�a Becket z szerokim ziewni�ciem, pr�buj�c doprowadzi� jako� do porz�dku ruin�, b�d�c� niegdy� jej najlepszym kombinezonem. Obecnie jedynym. - Czy naprawd� musia�y�my tak bardzo kr��y�? Nie cierpi� lata�, gdy �pi�. - W og�le nie cierpisz - odparowa�a Lila. - Powszechnie nazywa si� to zmyleniem przeciwnika, a nie kr��eniem dooko�a. Dzi�ki temu dot�d nas nie wykryli. - Nie znosisz latania? - Tonio wyda� z siebie zaskoczony d�wi�k oboju. W og�le si� nie k�ad�, ku wielkiemu zreszt� �alowi Becket, jego oczy jednak zachowa�y sw�j lodowy blask, Lila za�, wci�� w tej samej czerwonej sukience, wygl�da�a bardziej na kr�low� balu ni� na uciekinierk� z tego�. Piloci nachylili si� ku sobie i wybuchn�li �miechem. Becket nie czu�a si� wcale rozbawiona. - Tonio uczy� mnie lata� bez pomocy stabilizator�w - oznajmi�a Lila. - Ona tak szybko si� uczy! - Prawda? Musi to by� zas�ug� jej obiektywnego, bezosobowego podej�cia. Trzymaj si� tego, Lila. Kto wie, czego jeszcze zdo�asz si� nauczy�. Lila rzuci�a jej ostre spojrzenie, zew instrument�w nie pozwoli� jednak na nic wi�cej. �agodnym �ukiem poprowadzi�a "Karuzel�" na spotkanie p�yskowy�u, rozleg�ej p�aszczyzny pokrytej traw� i rozsianymi woko�o kamieniami. Skalne �ciany opada�y na setki metr�w, w dole z hukiem rozbija�y si� o nie fale. Tonio by� pewien, �e jego nadajnik znajdowa� si� tutaj, na tym w�a�nie cyplu. Obserwuj�c wsp�lniczk� delikatnie podchodz�c� do l�dowania, Becket z rozdra�nieniem my�la�a o porozumieniu, jakie nawi�za�a ona z Toniem. Pragnienie to rzecz naturalna, zazdro�� jednak by�a po prostu paskudna. Poszukiwania trwa�y a� do zmroku. Z bliska cypel okaza� si� nier�wny i pofa�dowany, poprzecinany w�skimi szczelinami poro�ni�tymi badylami i prowadz�cymi od miejsca ich l�dowania a� do kraw�dzi. - Tonio - zagadn�a Becket w trakcie przeczesywania terenu; Lila trzyma�a wart� w kokpicie. - Tonio, jeste� pewien, �e to tutaj? M�g� przecie� wpa�� do morza, czy roztrzaska� si� o kamie�. - Czemu? - obcy by� niez�omnie radosny i niezmiennie �liczny. Jego g�adkie b��kitne d�onie rozsuwa�y szorstk� traw�, fioletowe w�osy rozwiewa� wiatr. - Czemu co? - Czemu sygnalizator mia�by wpa�� albo si� zepsu�? To dobry sygnalizator, ten m�j. Becket przetrawia�a informacj� przez moment. Nagle nadepn�a na ostry kamie� i wrzasn�a. Nie by� to jednak kamie�, tylko nadajnik, kt�ry wygl�da� jak skalny od�amek. Zagrucha� jak go��b, kiedy Tonio podni�s� go i zal�ni� niczym gwiazda, gdy przytkn�� go do lewego oka. - Teraz ju� dobrze - powiedzia� lekko - wiadomo�� poszed�. - Mog� to zobaczy�? Becket si�gn�a po przedmiot, Tonio jednak rozgni�t� go w dwukciukowej d�oni i wyrzuci� do morza. - Zu�y�, wi�cej nie u�yje - jego twarz przybra�a nowy wyraz, kt�rego nie umia�a odczyta�. - Teraz czeka�. Becket nie wzi�a pod uwag� czekania, rzecz jasna jednak, �e statku kosmicznego nie da si� przywo�a� jak taks�wki. Zdaniem Tonia w gr� mog�o wchodzi� par� dni. S�o�ce zapad�o w chwale, wzesz�y ksi�yce, a ona przemierza�a kajut�, przewiduj�c wszystkie mo�liwe katastrofalne skutki ich bezsensownego post�powania. Cirona znajdzie ich, zabije je z Lil� i porwie Tonia. Ochrona przyb�dzie przed nim, zabije Tonia, a j� i Lil� zapuszkuje. Przyleci statek Tonia i zabije wszystkich. Becket zabije si� sama, sfrustrowana d�awionym po��daniem... - Wydaje mi si� - szepn�a do Lili, kiedy Tonio wyw�drowa� do kubryku - �e skoro ju� i tak jeste�my zgubieni, mog�abym chocia� zapyta� o seks na jego planecie. Tak dla informacji. - A mnie si� zdaje - odpar�a Lila swym kapita�skim tonem - �e powinna� przej�� si� na zewn�trz i postara� si� opanowa�. - Panowa� nad sob�? - g�os Becket wzni�s� si� o kilka ton�w. - Jestem tu przytkana z dw�jk� najpi�kniejszych ludzi na tej planecie, nied�ugo umr�, a ty mi m�wisz o samokontroli? Da�y o sobie nagle zna� skutki dwudziestu czterech godzin wype�nionych hazardem, chorob� powietrzn�, szale�cz� odwag� i ��dz�. Becket przekl�a Lil�, Tonia oraz wszystkich innych, od pu�kownika Cirony do wielebnej biskup Nowszego Jorku. Zako�czy�a chwytaj�c butelk� Madery z barku i ciskaj�c j� z ca�ej si�y w sam �rodek najwi�kszego okna. Oczywi�cie i jedno, i drugie mia�o niet�uk�ce szyby, tote� butelka odbi�a si� niczym serce dzwonu i da�a jej paskudnego kopa w kolano. Becket ze skowytem zwali�a si� na koj� i dostrzeg�a Tonia, stoj�cego z szeroko otwartymi oczami w przej�ciu. W r�kach dzier�y� pud�o jedzenia. - Na dw�r - zarz�dzi�a Lila. - Zawo�amy ci� na kolacj�. Na zewn�trz promienie ksi�yc�w oszrania�y z�ociste trawy i �lizga�y si� po falach niby �ywe srebro. Becket poku�tyka�a naprz�d, uspokajaj�c si� z wolna, a jej my�li zaj�y si� bardziej optymistycznymi wizjami... ogromny, wspania�y obcy statek, pe�en czaruj�cych odmian Tonia. Kobiety b�d� prze�liczne, to pewne, ale czy naprawd� mo�liwe jest istnienie ca�ej m�skiej populacji r�wnie apetycznej, co Tonio? W ka�dym razie pot�ny statek, urocza za�oga, radosne powitanie szacownego ambasadora, pierwszy oficjalny kontakt z istotami ludzkimi... a potem co? Ochrona w swej paranoi pierwsza poci�gnie za spust? Spiski Cirony? Czy ci stoj�cy u steru ludzko�ci doro�li do tego historycznego momentu bardziej ni� ona? Rozwa�ania przerwa� jej unoszony morsk� bryz� niezwyk�y aromat: potrawka ciel�ca. Od jak dawna nic nie jad�y? Nagle ogromnie g�odna Becket skierowa�a si� do �rodka i omal nie wywr�ci�a Tonia, kt�ry ni�s� w�a�nie osiem czy dziewi�� p�misk�w z r�nymi potrawami. Par� z nich da�o si� nawet rozpozna�. Dodatkowe kciuki czyni�y z niego rewelacyjnego kelnera. Lila u�o�y�a wszystkie poduszki w ko�o i spoczywa�a na nich teraz, na wp� drzemi�c, Becket westchn�a z �alem, wspominaj�c dzie�, w kt�rym pierwszy raz ujrza�a j� w tej sukience. Pomog�a ustawi� talerze i westchn�a ponownie na widok tych uroczych b��kitnych r�k. W tym momencie podoba�y jej si� nawet jego kciuki. - Ciep�o tu - wymamrota�a. - Skup si� na kolacji - poradzi�a Lila i przysun�a si� bli�ej Tonia. - Ty te�, wsp�lniczko - odparowa�a Becket, przypominaj�c sobie wsp�lny �miech pilot�w w kokpicie. - A mo�e sama masz ochot� na cudzoziemskie jedzenie? Czy�by przesz�a ci alergia na egzotyczne potrawy? Tonio wygl�da� na zagubionego. - Lila chora? - Nie tak chora jak Becket - odpar�a Lila. - Jest rozproszona z powodu swej olbrzymiej ochoty na... au! Becket rzuci�a w ni� piero�kiem. Lila odpowiedzia�a ry�owym placuszkiem, odbitym przez Becket w bok. Placek wyl�dowa� na kolanach Tonia, kt�ry za�mia� si� niepewnie. Becket nie mog�a si� oprze�, aby nie rzuci� w niego jeszcze raz, nie zd��y�a jednak zauwa�y�, jak zareagowa�, bowiem zaj�ta by�a uchylaniem si� przed gradem oliwek. Op�ta�czy chichot Lili by� niew�tpliwie efektem tego samego nerwowego napi�cia, kt�re przedtem zaow