5743
Szczegóły |
Tytuł |
5743 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5743 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5743 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5743 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Deborah Wessell
Mi�a przeja�d�ka
Becket B��kitnozielona nie zamierza�a wcale porywa� jedynego
przedstawiciela pierwszej obcej rasy, kt�ra nawi�za�a
kontakt z lud�mi. Ale kiedy ju� go mia�a, g�upio jako�
by�oby go odda� - no a potem ju� po prostu nie chcia�a.
Ca�a historia zacz�a si� w Akwarium, miejscu, w kt�rym
naj�atwiej w Nowym Seattle zdoby� przyjaci� albo straci�
fors�. To by�a noc rekin�w, tote� wok� k��bi� si� t�um
hazardzist�w, ludzi spragnionych uciechy i turyst�w z ca�ego
Nowego Pocz�tku. Ostra muzyka przenika�a do szpiku ko�ci, a
morskie stwory, lekkie i szybkie, przep�ywa�y mimo za
przezroczystymi kopu�ami parkietu i sal gry.
Rekiny znaczy�y dla Becket tyle co zesz�oroczny �nieg.
Zaj�ta gr� w riprap przy stoliku obok baru, stara�a si�
wygra� r�wnowarto�� biletu do domu od przystojnej m�odej
porucznik z Ochrony i Oczyszczania. Z kolei porucznik zaj�ta
by�a Lil� Nigdy, najpi�kniejsz� blondynk� wszechczas�w i
przegrywa�a regularnie. Lila za� podrzuca�a Becket �etony
pod sto�em, ignoruj�c znacz�ce oficerskie spojrzenia.
Do �rodka wesz�o trzech m�czyzn i wszystko si�
skomplikowa�o.
M � � c z y � n i. Nikt nie powiedzia� tego g�o�no,
chocia� ka�dy pomy�la� to samo, od czcigodnej starej senator
przeliczaj�cej wygran�, do dziewczynki karmi�cej ryby.
M�czy�ni w Akwarium. Nie �adne holo w wiadomo�ciach z
zagranicy ani dalecy olbrzymi dostrze�eni za bram�
terra�skiej ambasady, lecz autentyczny towar. Przystan�li
przy barze, rozmawiaj�c obco brzmi�cymi g�osami. Kobiety
umilk�y i nawet przygrywaj�cy do ta�ca zesp�. "Nie Ma Mowy"
zgubi� na chwil� rytm.
- M�ty - rzuci�a porucznik Daltic wystarczaj�co g�o�no.
Zesp� umilk�. Para turyst�w chwyci�a swe dzieci i
wycofa�a si� ku drzwiom, podczas gdy najwy�szy z m�czyzn
podszed� do stolika.
- Pu�kownik Cirona, terra�ska Dyplomacja i Defensywa.
Czym mog� s�u�y�, pani porucznik? Zwraca�a si� pani do mnie?
- jego angielski by� doskona�y. Oczywi�cie nadal by� to
oficjalny j�zyk wszystkich siedemnastu skolonizowanych
planet, ale od czasu Drugiego Renesansu na Ziemi wi�kszo��
terra�skiej arystokracji wola�a w�oski. Cirona uk�oni� si�
wytwornie.
Porucznik Daltic zawaha�a si� na moment przed podj�ciem
wyzwania. Dostatecznie d�ugo, by Becket przyszed� do g�owy
szalony pomys�.
- Odchrz�kiwa�a tylko - wtr�ci�a si�, mrugaj�c do niego
jednym mocno niebieskim okiem spod pl�taniny miedzianych
w�os�w. Jej drugie oko l�ni�o zieleni� i to zbi�o Ciron� na
chwil� z panta�yku. Becket wsta�a, zebra�a swe �etony i
zrobi�a min� do Lili. Ta podnios�a si�, pu�kownik za� nie�le
odegra� go�cia po�ykaj�cego w�asn� szcz�k�. Ka�dy tak
reagowa� przy pierwszym zetkni�ciu z Lil�. Naprawd� by�a
�wietna.
- Nazywam si� Becket B��kitnozielona, a to jest Lila
Ni... hm, moja partnerka Lila. - Nie by�o sensu wyja�nia�,
czego to Lila nigdy nie robi�a. Czy mo�e prawie nigdy. -
W�a�nie sko�czy�y�my. Ma pan ochot� na partyjk� chromy?
- C� za uprzejma propozycja - odpar� Cirona, nawet
niezbyt sarkastycznie. - Czy przyjmujecie tu czeki ambasady?
Wydawa�o si�, �e ca�kowicie straci� zainteresowanie Lil�,
co lekko speszy�o Becket. Ka�dy - nawet m�czyzna - kogo
bardziej poci�ga�a chroma ni� gapienie si� na Lil�, musia�
by� niekiepskim graczem.
- Prosz� zapyta� barmanki. Ona sprzedaje �etony.
Cirona sk�oni� si� ponownie i wr�ci� do swych kompan�w
przy barze, podczas gdy bardziej wyrafinowani bywalcy
Akwarium udali, �e przestaj� pods�uchiwa�. Ostatecznie Nowe
Seattle stawa�o si� kosmopolityczne. Najnowszy traktat
zezwala� stu Terra�czykom - Terranki siedzia�y w domu - na
zamieszkanie w kompleksie ambasady w charakterze dyplomat�w,
handlowc�w i obs�ugi pomocniczej. Niekt�re mieszkanki Nowego
Pocz�tku widywa�y ju� zatem m�czyzn, a kilku nawet, mi�dzy
innymi B��kitnozielonej Becket, zdarzy�o si� ubi� z jednym
czy dwoma jaki� cichy i niezupe�nie legalny interesik. Rzecz
jasna, wszystkie patriotki Nowego Pocz�tku z za�o�enia
gardzi�y m�czyznami: Terranie stanowili niechlubn�
przesz�o��, Nowy Pocz�tek - �wietlan� przysz�o��. Jednak
zasady �adnej z bywalczy� Akwarium nie by�y a� tak silne, by
zmusi� je do wcze�niejszego powrotu do domu w sobotni
wiecz�r i przepuszczenia skandalu, czy, jeszcze lepiej,
awantury. Podj�to zatem gr�, a "Nie Ma Mowy" rozpocz�� powolny
zmys�owy numer. Rekiny kr��y�y nadal.
- Wszystko ci jedno, z kim grasz, co? - warkn�a Daltic.
- Nie interesuje ci�, �e Terranie wysy�aj� statki
szpiegowskie i planuj� inwazj�? A mo�e to prawda, co m�wi�,
�e faktycznie wolisz m�skie towarzystwo? Mo�e jeste�
m i e s z a n t k �?
Na d�wi�k tak ostrej zniewagi wszystkie g�owy przy barze
odwr�ci�y si� w kierunku Becket, ta jednak powstrzyma�a si�
od odpowiedzi. By�a ponad wyzwiska, a zreszt� kiedy ostatni
raz wyzwa�a Os�, nie�le oberwa�a.
- Nic nie mam przeciw m�skim pieni�dzom - odpar�a
szczerze. - A ten przynajmniej zachowuje si� jak
cywilizowany cz�owiek. Nie ka�dy tak post�puje...
Zachichota�a, widz�c, jak Daltic odchodzi. Umilk�a jednak
podchwyciwszy spojrzenie Lili. Obie usiad�y ponownie.
- S�uchaj, zagram tylko jedn�...
- Zwariowa�a�? - Lila zni�y�a g�os do w�ciek�ego szeptu.
Oczywi�cie by�a pi�kna, kiedy si� gniewa�a.
- Czy wiesz, co powiedz� ludzie, je�li to zrobisz?
- Wiem, co m�wi� teraz! - Becket odrzuci�a w�osy z
twarzy. - �e jestem utajon� heteroseksualistk�, zwolenniczk�
integracjonalizmu. Co u diab�a zostaje im jeszcze do
powiedzenia?
Lila przygryz�a doln� warg� o doskona�ym kszta�cie i
westchn�a.
- Przepraszam, Beck. To tylko... A je�li Terranie
naprawd� planuj� atak na Nowy Pocz�tek? Chodz� s�uchy, �e na
Pieni�nym P�askowy�u rozbi� si� statek szpiegowski.
- Tralalala. Nawet Terranie nie maj� tylu statk�w
dalekiego zasi�gu, �eby wys�a� armi� na inn� planet�. A
zreszt� czemu mieliby to robi�? Handel z nami bardziej im
si� op�aca ni� okupacja. Oficjalnie g�osz�, �e jeste�my
zboczone, nieoficjalnie za� robi� niez�y biznes na
podstawowych metalach - doko�czy�a najpierw sw�j drink, a
potem Lili.
- Po prostu Osom to nie pasuje. Nie mog� powa�nie
zaczepia� Terran, bo tamci mogliby si� postawi�. Gor�czka
inwazyjna sprawia, �e maj� co robi�, zabawiaj� si� w wojsko
zamiast w gliniarzy. Prawdopodobnie rozwali� si� jeden z ich
w�asnych my�liwc�w i potrzebny by� kto�, na kogo mo�na by to
zwali�. No chod�, pu�kownik i jego forsa czekaj� na nas.
Lila wystrzeli�a ostatni pocisk:
- Nie masz dostatecznie du�o got�wki, �eby gra� w chrom�.
Terranie wyczyszcz� ci� do zera!
- Pud�o, dziecinko - Becket u�miechn�a si� szeroko i
wyci�gn�a z kieszeni swego workowatego bia�ego kombinezonu
rolk� �eton�w.
- Dwadzie�cia pi�� czerwonych, Lila, ka�dy za dwie st�wy
start�w i nawet nie s� kradzione. Dalej, czas si� wzbogaci�.
Chroma, mieszanka szach�w i puszczania latawc�w, jest
niew�tpliwie ulubion� gr� w�a�cicieli kasyn na wszystkich
siedemnastu planetach. Stawki s� wysokie, procent kasyna
znakomity, a w zestawieniu ze spiralnymi wst�gami barw
wznosz�cymi si� w holograficznym splendorze nad g�owami
graczy blednie ka�dy inny show. Tury�ci lubi� rekiny, chrom�
jednak uwielbiaj�, a przy jej ogl�daniu wch�aniaj� w siebie
bardzo kosztowne trucizny. Tego wieczoru grze w Akwarium
przygl�dali si� wszyscy.
Po pierwszej godzinie Becket przerzuci�a si� na wod� z
lodem. Cirona by� dobry. Jego przyjaciele grali nie�le, Lila
te� utrzymywa�a sw�j sta�y poziom, lecz w miar� jak na
stoliku r�s� stos �eton�w, a wst�gi kolor�w splata�y si� w
barwn� tkanin�, inni gracze odpadali, a� w ko�cu tylko
Becket i Cirona u�miechali si� do siebie ostro�nie ponad
konsoletami.
Zdecydowa�a, �e podoba jej si�. Jego pomocnik�w, z ich
dziwacznym sposobem poruszania si� i w�ochatymi g�bami,
trudno by�o od siebie odr�ni�, zupe�nie jak tych lizus�w z
ambasady, z kt�rymi mia�a ju� do czynienia. Natomiast Cirona
odznacza� si� bystrymi oczami w poci�g�ej br�zowej twarzy i
wygl�da� na rozbawionego ca�� t� nietypow� sytuacj�.
Zaciekawi�o j�, jak te� wygl�da�by rozebrany. I jaki by�by w
dotyku. Szybko jednak otrz�sn�a si� z tych my�li i
skoncentrowa�a na grze. Szcz�cie nie by�o po jej stronie.
- Czy cz�sto gra pani w chrom�, obywatelko
B��kitnozielona? - d�onie Cirony delikatnie przesun�y si�
ponad tablic� kontroln�. Wystrzeli� fioletow� smug�, kt�ra
przeci�a jej niebieskie pasmo. T�um westchn��.
- Nie tak cz�sto, jak bym chcia�a, a rzadko z tak
wymagaj�cym przeciwnikiem - wys�a�a w powietrze strug�
indygo, aby zablokowa� post�p fioletu. Ryzykowne; brakowa�o
jej b��kit�w i nie chcia�a, by to zauwa�y�. Lila zacz�a
ogryza� swe doskona�e paznokcie.
- A jaka jest pa�ska wersja tej tajemniczej historii ze
statkiem, pu�kowniku? - spyta�a Becket, rzucaj�c sardoniczne
spojrzenie w kierunku widowni. Idiotyczne pytanie, ale do
odwr�cenia uwagi od jej nast�pnego ruchu nadawa�o si� lepiej
ni� wywr�cenie szklanki. No, niewiele lepiej. - Czy naprawd�
s�dzi pan, �e zdo�acie podbi� Nowy Pocz�tek, czy te� po
prostu macie o sobie zbyt wysokie mniemanie?
- Nigdy nie wyg�aszam opinii w miejscach publicznych -
wywin�� si� Cirona. - Zbyt cz�sto brane s� za oficjalne
o�wiadczenia.
- Nikt nie uwierzy w te oficjalne �miecie, kt�rymi si�
nas karmi. Po co pr�bowali�cie posadzi� szpiegowski statek
na Pieni�nym P�askowy�u?
Jeden z adiutant�w zerwa� si� z krzes�a, ale Cirona
gestem odes�a� go na miejsce. Przy wt�rze mamrota� i
szyderstw widz�w, Becket nonszalancko wystuka�a swoje nowe
posuni�cie, pot�n� pomara�czow� blokad�. Patriotyzm m�g�
by� u�yteczny.
- M�j rz�d do�� jasno wypowiedzia� si� w tej materii -
pu�kownik straci� troch� swojej pewno�ci siebie. - Nic nam
nie wiadomo o �adnej katastrofie, w waszych g�rach czy
gdziekowiek indziej. Gdyby�cie wy, kobiety, nie wierzy�y tak
�atwo plotkom... Prosz� mi wybaczy�. M�wi�em bez
zastanowienia. Obywatelko B��kitnozielona, proponuj�, aby�my
ograniczyli si� do gry.
- Ale� oczywi�cie - u�miechn�a si� Becket, jak gdyby
nigdy nic zamykaj�c swoj� blokad�. - By�am bardzo
nieuprzejma.
Pojedynek trwa� dalej. Nawet muzycy, zm�czeni graniem dla
samych siebie, rozsiedli si� na brzegu parkietu i zacz�li
robi� zak�ady.
- No, pu�kowniku - powiedzia�a w ko�cu Becket - robi si�
p�no, a ja mam jeszcze ochot� pota�czy�. Tak si� �atwo
rozpraszam. Zagrajmy o ca�� stawk� i sko�czmy z tym.
Przeliczy�a wszystkie �etony, kt�re jej jeszcze zosta�y,
i wr�czy�a je, jeden szkar�atny stosik za drugim, zdumionej
bankierce. Lila zamkn�a oczy i j�kn�a, a jeden z
adiutant�w zach�ysn�� si� piwem.
Cirona zmarszczy� brwi. Najwyra�niej brakowa�o mu
pieni�dzy, jednak jego pozycja zdawa�a si� by� mocniejsza.
Becket prawie czyta�a w jego my�lach, kiedy stan�� przed
perspektyw� przelicytowania przez kobiet�. "Zr�b to" -
zach�ci�a go bezg�o�nie. "Zr�b to". Na zewn�trz sprawia�a
wra�enie pewnej siebie, pozwoli�a jednak swym d�oniom za
konsolet� drga� nerwowo, na poz�r nie�wiadoma tego, �e
doskonale je wida�. Czasami nawet Lila dawa�a si� na to
nabra�. "No dalej".
Splecione kolory unosi�y si� nad g�ow� Cirony. Przez
moment zal�ni�y mocniej, kiedy przesun�� si� nad nimi cie�
rekina. Cirona rozejrza� si� po kasynie. Wszystkie kobiety
wpatrywa�y si� w niego. Adiutanci patrzyli w pod�og�.
- Obywatelko B��kitnozielona, jeszcze raz zmuszony jestem
skorzysta� z pani uprzejmo�ci. Je�eli...
- �adnych weksli - powiedzia�a twardo barmanka.
- Je�eli zgodzi�aby si� pani - ci�gn�� dalej - przyj�� w
zastaw pewn� rzecz... Mam w Porcie Centralnym ma�y jacht do
osobistego u�ytku podczas pe�nienia moich obowi�zk�w na
Nowym Pocz�tku. Fabrycznie nowy, nietkni�ty i wart znacznie
wi�cej ni� dziewi�� tysi�cy start�w.
Wyj�� kodoklucz i uni�s� go w g�r�; Becket usi�owa�a nie
wygl�da� na chor� z po��dania. Jacht. Ma�y, dyplomatyczny
kr��ownik. B�d� mog�y wr�ci� z Lil� na P�noc, tam, gdzie
jest ich miejsce i uczciwie zarabia� na �ycie przewo��c
pasa�er�w nad g�rami. Albo i nieuczciwie, przerzucaj�c
towar. Och, boginie, b�d�cie przy mnie. Do diab�a, bogowie
te�. Ktokolwiek.
- Czemu nie? - odpar�a i zacz�a gr�.
Jako show, fina� ich pojedynku by� wstrz�saj�cy. Jako
bitwa intelekt�w, si�ga� wy�yn geniuszu. Cirona rzuca� w
powietrze swe ostatnie zasoby szkar�atu. Becket
przeczesywa�a pole bladymi seledynowymi ostrzami.
Odpowiedzia� deszczem fioletu, ona za� zwiod�a go
pozorowanym atakiem cennego b��kitu. W ko�cu podj�a
nies�ychane, absurdalne na poz�r ryzyko ze sztychem ��tego
�wiat�a i gra by�a sko�czona.
Na jedn� wspania�� chwil� w Akwarium zapad�a cisza.
Wszystkie twarze zwr�cone by�y ku g�rze, ka�dy wstrzymywa�
oddech. Cisza, a po niej zapanowa�o istne piek�o.
- Podw�jna kolejka! - rykn�a barmanka. - Drinki dla
wszystkich! B��kitnozielona p�aci!
S�ysz�c to po�owa obecnych unios�a Becket do g�ry. "Nie Ma
Mowy" zagrzmia� tryumfalnym marszem, a Lila przewr�ci�a
stolik z �etonami ta�cz�c d�iga z bankierk�. Po raz ostatni
Cirona mign�� przed oczami Becket, kiedy przenoszono j� w
stron� baru: zaci�ta twarz stanowi�a obraz ura�onej
pr�no�ci. U�miechn�a si� szeroko i pomacha�a mu, gdy
adiutanci wyprowadzali go na dw�r, wewn�trz jednak
wzdrygn�a si�.
Becket zawsze czu�a wyczerpanie i podra�nienie po du�ym
napi�ciu. Lila odwrotnie, denerwowa�a si� przed gr�, nigdy
potem i przeta�czy�a ca�� nast�pn� godzin�, nie licz�c
chwil, gdy wznosi�a toasty na cze�� wsp�lniczki albo
�piewa�a wraz z zespo�em. Wreszcie sfrun�a w piruecie z
parkietu i ze �miechem dobi�a do stolika.
- Hej, jak ci, Beck.
Lila by�a anio�em, lecz Lila w czerwonej sukience,
zarumieniona od ta�ca i podniecona winem wygl�da�a niczym
Raj w sobotni wiecz�r. Nie po raz pierwszy Becket wspomnia�a
osza�amiaj�ce lato sprzed dw�ch lat, kiedy by�y z Lil�
kochankami. Jesieni� samotnicza natura Lili i jej w�asny
poci�g do zmian sprawi�y, i� partnerstwo w interesach wyda�o
si� znacznie sensowniejszym rozwi�zaniem. Czy naprawd� by�o
to najszcz�liwsze lato jej �ycia, czy te� �udzi�a si�
tylko? Wzruszy�a ramionami i pochyli�a bli�ej, aby mo�na j�
by�o dos�ysze� przez muzyk�. Lila zawsze pachnia�a latem.
- Po�udniowa Aleja, za p� godziny. Zorganizuj� nam
transport do Portu.
Lila odwr�ci�a si�, krzywi�c twarz, ale Becket wiedzia�a,
�e b�dzie tam. W�a�nie dlatego tak dobrze im si�
wsp�pracowa�o: w razie w�tpliwo�ci ka�da najpierw
robi�a co trzeba, a potem zadawa�a pytania. Znacznie
rozs�dniej. Mniej wariacko.
Potem jednak Lila mia�a mn�stwo pyta�. Wysiad�y z
taks�wki i pieszo ju� min�y barwny i ruchliwy pasa�erski
terminal Centralnego Portu, kieruj�c si� w stron�
odgrodzonego l�dowiska terra�skich statk�w pod�wietlnych.
- Sk�d ta ucieczka w �rodku wieczoru, Becket? Co ci�
gryzie?
- Chc� tylko zabra� nasz nowy jacht gdzie� w bezpieczne
miejsce, to wszystko. - Becket wstrzyma�a oddech i wsun�a
kodoklucz w otw�r bramy l�dowiska, ta jednak zamrucza�a
tylko, wyplu�a klucz z powrotem i przepu�ci�a je bez �adnych
problem�w. Po�o�ony dalej od miasta port dalekiego zasi�gu
mia� znacznie szczelniejsze zabezpieczenia, ale i tak Becket
zastanowi� fakt, �e w pobli�u nie by�o �adnego Terranina.
- Mam nadziej�, �e potrafisz lata� tym �wi�stwem.
Lila prychn�a.
- Czy kiedykolwiek ukrad�a� co�, czego nie umia�abym
pilotowa�?
- Nie, chyba �eby liczy� t� szalup� w... co to znaczy
"ukrad�a�"? W y g r a � a m go, czysto i uczciwie!
- Wiem, �e go wygra�a� - odpar�a Lila - ale czy nie
s�dzisz, �e oszukiwanie podczas gry w chrom� z Terraninem to
troch� za wiele, nawet jak na ciebie?
- Oszukiwanie? O s z u k i w a n i e? To by�
najwspanialszy hazard w ca�ej mojej karierze! Nikt nie
oszukuje w chromie, wiesz przecie�. Pyta�am ka�dego, kto
ewentualnie m�g�by mnie tego nauczy�, ale nikt nie wie jak!
Raz nawet pr�bowa�am...
- Becket, zamknij si� i popatrz! - Lila spogl�da�a
poprzez stosy skrzy� na czarn� �ezk� zaparkowanego samotnie
statku, sk�panego w blasku reflektor�w. - Czy to nasz? Czy
to jacht Cirony? To Adek Siedem!
- Mam przez to rozumie�, �e to dobrze?
- Dobrze? - Lila rozrzuci�a ramiona, jakby chcia�a obj��
statek, zamiast tego jednak u�cisn�a Becket. - To
najszybszy, najbardziej wszechstronny jacht klasy AD, jaki
Terranom kiedykolwiek uda�o si� zbudowa�! Ma nap�d Dacresa!
Ma...
- Oszcz�d� mi - powiedzia�a b�agalnie Becket. - Wiesz, �e
i tak nie mog� za tob� nad��y�, kiedy zaczynasz m�wi� tym
�argonem. Potrafisz go pilotowa� czy nie?
- Jasne! Przespa�am ka�de warunkowanie AD, jakie tylko
uda�o mi si� znale��, a zreszt� ten typ i tak przeznaczony
jest dla prywatnych w�a�cicieli, a nie zawodowc�w.
Prawdopodobnie mog�abym nauczy� nawet ciebie.
- Tylko bez gr�b, prosz�. Sprawd�my �rodek, co� tu jest
nie tak. Dlaczego jest pusty?
- Kto by si� tym przejmowa�. Beck, jak on si� nazywa?
Mo�esz przet�umaczy�?
Becket zerkn�a na eleganckie srebrne litery. Nie
cierpia�a przyznawa� si� do niewiedzy.
- Zobaczymy. "Enrico Caruso". To znaczy... eee...
"Rycz�ca Karuzela". Mniej wi�cej.
- Wystarczy. To wsiadajmy do "Karuzeli".
Statek by� najmarniej trzy razy bardziej luksusowy ni�
jakiekolwiek znane im miejsce, w��czaj�c w to przer�ne
lokale, kt�re wizytowa�y podczas licznych imprez. Podczas
gdy Lila przygl�da�a si� kokpitowi z min�, za kt�rej
wywo�anie porucznik Daltic odda�aby obie r�ce, Becket uda�a
si� na ruf�. Obiecuj�cy, cho� pusty kubryk prowadzi� do
kwater pasa�erskich. Sze�� komfortowych koi, przyjemnie
puszystych, najnowszy sprz�t holo i hi-fi, i barek z
prawdziwego drewna, wype�niony alkoholami, znanymi jej
jedynie z nazwy, i z nastroj�wkami, o jakich nawet nie
s�ysza�a.
- Te wyrka mo�na roz�o�y� tak, �e na �rodku da si� z nich
zrobi� przyzwoite ��ko - krzykn�a do Lili.
Lila zajrza�a do �rodka.
- Oni na tym sypiaj�? Pojedynczo?
- No pewnie. Nie wiedzia�a�?
- Nigdy w to nie wierzy�am - w g�osie Lili zad�wi�cza�
smutek. - Po co kto� mia�by spa� samotnie maj�c wok�
innych?
- Terranie s� jak rekiny, nie ufaj� sobie nawzajem. K�ad�
si� razem tylko dla seksu. Tak przynajmniej s�ysza�am.
Dobra, zje�d�ajmy st�d.
Lila po�piesznie za�atwi�a czynno�ci przedstartowe.
- W porz�dku, geniuszko w�r�d szuler�w. Dok�d?
- Jedyne, czego chc�, to opu�ci� to miejsce. - Becket
zaj�a miejsce obok i zapi�a pasy. - Co my�lisz o tym, �eby
skoczy� w g�ry, na po�udnie od Pieni�nego, i przycupn�� w
Ranni do czasu, gdy wybrze�e b�dzie czyste?
- Nic prostszego - uzyskawszy zezwolenie Kontroli, Lila
wystartowa�a statecznie. L�dowisko pod nimi przekszta�ci�o
si� w migotliw� sie� �wiate�, a potem ca�e Nowe Seattle
zacz�o male�, zalane po�wiat� obu ksi�yc�w. Jedynka
zd��y�a ju� zaj��, Dw�jka i Tr�jka jednak, te ja�niejsze,
unosi�y si� jeszcze tu� nad poszarpanym g�rami horyzontem.
Lila westchn�a.
- To prawie taka frajda, jak gdyby�my sprz�tn�y go komu�
sprzed nosa. Wyobra� sobie, mie� w�asny, legalny...
Przerwa�o jej �wierkanie komu.
- Pu�kownik Cirona do obywatelki B��kitnozielonej na
pok�adzie "Enrico Caruso". Obywatelko B��kitnozielona?
Becket wymieni�a z Lil� zaskoczone spojrzenia i przez
chwil� zmaga�a si� z nieznanymi jej prze��cznikami.
- Tu Becket B��kitnozielona. Czego pan chce, pu�kowniku?
- Obywatelko, musz� pani� prosi� o natychmiastowy powr�t
do Portu Centralnego - kom by� naprawd� pierwsza klasa, w
aksamitnym g�osie Cirony mog�a dos�ysze� nut� niepokoju. -
M�j personel pope�ni� pewien b��d, mniejsza o szczeg�y. W
ka�dym razie musz� mie� ten statek z powrotem. Oczywi�cie
odpowiednio zrekompensuj� to pani, plus pewien dodatek za
sprawienie k�opotu.
Lila gwa�townie potrz�sn�a g�ow�, ale Becket zignorowa�a
j�.
- Jaka suma mog�aby wchodzi� w gr�?
- Czy cztery tysi�ce start�w usatysfakcjonuje pani�? -
Cironie jakby ul�y�o.
- Mo�e. Prosz� chwileczk� zaczeka�, pu�kowniku -
wy��czy�a mikrofon. - Czemu nie, Lila? Pieni�dz to pieni�dz
- mog�yby�my kupi� nowy statek i sporo by jeszcze zosta�o!
- Nie t a k i statek, nie na Nowym Pocz�tku. "Karuzela"
to spe�nienie sn�w pilota! A poza tym, czemu tak bardzo chce
go z powrotem?
- Co nam do tego? Dziecinko, cztery tysi�ce start�w... no
dobra. Zostawimy ci twoj� najnowsz� zabawk� - Becket
u�miechn�a si� do wsp�lniczki. Lila by�a urodzon� pilotk�,
zas�ugiwa�a na ten statek.
- Przykro mi, pu�kowniku, nic z tego.
- Obywatelko, musz� nalega�...
- Nie, nie musi pan. Na Nowym Pocz�tku nie targujemy si�
o d�ugi honorowe. Taki ciekawy miejscowy zwyczaj. Lepiej
niech pan do niego przywyknie. Koniec odbioru.
Przerwa�a po��czenie przecinaj�c w�ciek�e protesty Cirony
i dalej lecia�y w noc.
- Wiesz, co� jest w tym, co m�wisz - powiedzia�a Becket
po godzinnym szkoleniu w nowych obowi�zkach drugiego pilota.
- Czemu Cirona tak bardzo chce mie� z powrotem "Karuzel�"?
To prawda, zrani�am jego dum�, ale wyp�acenie takiej kupy
szmalu mia�oby ten sam efekt.
- Mo�e na pok�adzie zosta� jaki� niezwyk�y �adunek, czy
co� takiego?
- Trzeba by sprawdzi�. Czy jest tu autopilot?
- Oczywi�cie.
- To dawaj go i chod�my si� rozejrze�.
Niewielki przedzia� baga�owy okaza� si� jednak pusty, za�
kajuta te� nie kry�a niczego interesuj�cego. Pozosta� tylko
kubryk. Samo jedzenie, zar�wno zapasy, jak i gotowe posi�ki,
wygl�da�y raczej niewinnie. Becket odrzuci�a na bok tack�
potrawki ciel�cej i przekr�ci�a zaw�r wodny. Nic si� nie
sta�o.
- Zdawa�o mi si�, �e zbiornik jest pod��czony?
- Bo jest - odpar�a mi�kko Lila.
- To jak my�lisz, czym jest wype�niony, je�li nie wod�?
Lila ju� wystukiwa�a co� na tablicy cyrkulacji. Gr�d�
rozsun�a si�, ods�aniaj�c zbiornik wysoko�ci cz�owieka.
Jego klapa by�a nienormalnie du�a, zabezpieczona z przodu.
Becket prze�kn�a, skrzywi�a si� do wsp�lniczki i zwolni�a
zabezpieczenia.
Przez moment klapa wytrzyma�a, po czym rozwar�a si�
szeroko. Niezwyk�y osobnik w terra�skim mundurze wypad�
pomi�dzy nie na pok�ad. U ka�dej r�ki mia� po dwa kciuki,
za� jego w�osy by�y ciemnoniebieskie. By� pi�kniejszy nawet
od Lili. I martwy.
- Beck, czy on...
- Wygl�da, jak...
Przez chwil� mamrota�y do siebie bezsk�adnie, po czym
zamilk�y. Nagle cisza sko�czy�a si�, wszystkie komputery
pok�adowe jednocze�nie zacz�y wrzeszcze�, zar�wno po
angielsku, jak i po w�osku, �e statek jest atakowany.
- Chod�! - Lila rzuci�a si� do kokpitu, Becket jednak
zawaha�a si� i ukl�k�a obok cia�a. G�upio zaciekawi�o j�,
jaki kolor mia�y jego oczy. W�a�nie si�ga�a, aby dotkn��
w�os�w - wygl�da�y na delikatne jak futro - kiedy statkiem
zarzuci�o i g�owa obcego potoczy�a si� na bok. Policzek mia�
ch�odny i wilgotny. Gwa�townie cofn�a r�k� i zadr�a�a.
"Nikt tak nie wygl�da" - pomy�la�a powoli. "Nikt z Terry,
ani z Marsa, ani..."
- Niech ci� diabli, Becket, gdzie jeste�?
To j� wyrwa�o z os�upienia. Lila przeklina�a tylko wtedy,
gdy by�a kompletnie pijana albo bardzo wystraszona. Jeden
rzut oka na kokpit wyja�ni� sytuacj�. Widok z dziobu
ukazywa� idylliczny krajobraz, �any zb� sk�pane w
ksi�ycowym blasku, lecz na otaczaj�cym Lil� ekranie
panoramicznym widnia�y trzy kr��owniki Ochrony zbli�aj�ce
si� z ty�u za nimi. Z przodu wykwit�a nagle kula ��tego
�wiat�a. Statek zadygota�.
- Strza�y ostrzegawcze - wyja�ni�a Lila. - Przypilnuj,
prosz�, tarcz ochronnych, je�li przekrocz� dwa-dziesi��... i
ka� czujnikom terenu przekazywa� dane bezpo�rednio do
stabilizator�w. Wkr�tce dotrzemy do przedg�rza. Przynajmniej
tak� mam nadziej�...
- Nie mamy jakiej� broni? - dopytywa�a si� Becket,
usi�uj�c obserwowa� wszystko naraz.
- A gdyby nawet, to umia�aby� jej u�y�?
- Racja. To co ro...
- "Caruso"! - g�os mieszkanki Nowego Pocz�tku potkn�� si�
na terra�skiej nazwie. - M�wi porucznik Daltic z Ochrony.
Rozkazuj� wam natychmiast zawr�ci� do Portu Centralnego i
podda� statek. W przeciwnym razie b�dziemy musieli zmusi�
was do l�dowania. Odpowiedz, "Caruso".
Kolejny wykwit �wiat�a, bli�ej. Lila szale�czo
manipulowa�a przyrz�dami. Kolorowe �wiate�ka pada�y na jej
twarz i r�ce. W komie s�ycha� by�o trzeszcz�ce i zanikaj�ce
fragmenty transmisji kr��ownik�w.
- ...nie odpowiada, poruczniku. Je�li dotr�...
- ...przekracza moje uprawnienia. Mog� zabi� zak�adnika,
je�li...
I g�os m�czyzny.
- Tu pu�kownik Cirona, bior� udzia� w po�cigu. Mamy
powody, by s�dzi�, �e zabi�y ju� majora Boticelliego. Je�eli
konieczne b�dzie u�ycie si�y, mo�emy wam pom�c.
Spojrza�y po sobie. Cirona?
- A to dziwka - warkn�a Becket.
- Beck, musimy zawr�ci�. Nie dam rady wymanewrowa� trzech
z nich statkiem, kt�rego dobrze nie znam...
- Kiedy Cirona gra� o niego, nie m�g� wiedzie�, �e cia�o
jest na jachcie. A teraz zwala win� na nas! Sam musia� zabi�
tego dziwacznego biedaka.
- Nie? Nie... eee... prawda?
Jeszcze jeden m�ski g�os, ale niezak��cony. Becket
poczu�a, jak cierpnie jej kark. Okr�ci�a si� w fotelu. Za
nimi sta� m�czyzna o niebieskich w�osach.
- Ty... ty... - statkiem mocno zatrz�s�o, a wska�niki
tarczy prawej burty nagle oszala�y. Us�ysza�y, jak Daltic
m�wi co� okropnego, Becket jednak pu�ci�a to mimo uszu.
- Wyja�ni p�niej? - rzek� m�czyzna uprzejmie. - Wy dwa,
wy lata? Wystarczaj�co do... eee, uciec?
Becket nadal gapi�a si� na� bez s�owa, ale Lila zdo�a�a
zamkn�� usta i pokr�ci� g�ow�: nie.
- Ach, ja lata? - gestem pokaza� Lili, aby pu�ci�a go na
swoje miejsce. Usiad� w jej fotelu. Becket zmusi�a
si�, aby oderwa� wzrok od tych wszystkich kciuk�w. Lila na
o�lep dotar�a do niej i przywar�y do siebie, bardziej dla
zachowania zdrowych zmys��w ni� dla bezpiecze�stwa.
- Do g�r? - zapyta� i podczas gdy mrugaj�ce �wiate�ka na
ekranie panoramicznym zla�y si� w jeden punkt, roz�o�y� r�ce
nad tablic� kontroln� i u�miechn�� si�.
A potem nast�pi� najbardziej szale�czy lot w �yciu
Becket. Nigdy przedtem, ani te� nigdy w przysz�o�ci nie
b�dzie cierpia�a na tak wszechogarniaj�c�, beznadziejn�
chorob� powietrzn�. W malutkim kokpicie by�y trup dyrygowa�
przyrz�dami niczym kwartetem smyczkowym, podczas gdy na
zewn�trz horyzont wyprawia� rzeczy, kt�rych jej oczy nie
mog�y zaakceptowa�. G�os Daltic zla� si� w jedno z
protestami rozw�cieczonych czujnik�w "Karuzeli"; g�ry
rzuci�y si� naprz�d i �o��dek Becket zapragn�� po�pieszy� im
na spotkanie. Ostatecznie straci�a przytomno��, nie wiadomo,
czy to z powodu przy�pieszenia, czy z rozpaczy. W jednej
chwili obserwowa�a profil zszokowanej Lili na tle
�migaj�cych lodowc�w, urwisk i gwiazd, w drugiej za�
spogl�da�a �a�o�nie w g��b wiaderka, zawieraj�cego jej dwa
ostatnie posi�ki, podczas gdy Lila klepa�a j� po ramieniu.
Wschodzi�o s�o�ce.
- No dalej, Beck, pozb�d� si� wszystkiego. Za kilka minut
poczujesz si� lepiej.
- Gdzie? - zdo�a�a wykrztusi�.
- Jeste�my na polu lodowym, na wysoko�ci oko�o trzech
tysi�cy metr�w, tu� na zach�d od G�ry Antoniego.
Dostatecznie blisko strefy geotermicznej, aby na jaki� czas
utrudni� im poszukiwania.
- A gdzie o n jest?
- W kajucie. Dokszta�ca si� w angielskim w bibliotecznej
sypialence. Becket, to o b c y - Lila uczyni�a dramatyczn�
pauz�, wszelako Becket wci�� jeszcze przetrawia�a swe
pierwsze wra�enia.
- Nie jest martwy?
- Nie. Twierdzi, �e to by� kamufla�.
- �mier� jako kamufla�?
- Nie s�ysza�a�? To obcy! Czeka, �eby porozmawia� z nami,
ale m�wi, �e nie mo�e nam za du�o wyjawi�. Musimy mu pom�c,
Beck. To najwi�ksza, najbardziej podniecaj�ca,
historyczna...
Becket zwymiotowa�a.
- Kiedy wreszcie poczuj� si� lepiej?
- Nied�ugo, obiecuj�. Chod� z powrotem do kajuty.
Okna by�y rozsuni�te. Kiedy nieznajomy uni�s� si� i
ruszy� w ich stron�, obla�o go �wiat�o brzasku, odbitego od
�niegu. Becket, pe�na podejrze�, pyta� i md�o�ci, na jego
widok zapomnia�a o oddychaniu. By� najpi�kniejsz� osob�,
jak� kiedykolwiek widzia�a. Jego w�osy mia�y kolor indygo,
oczy by�y per�owoniebieskie niczym lodowiec, a bia�ob��kitna
sk�ra wygl�da�a niczym wypolerowana. Nagle zapragn�a jej
dotkn��. Ca�ej naraz, natychmiast. Lila odkaszln�a.
- Och. Jestem Becket B��kitnozielona.
- Antonio Alessandro Boticelli.
- Och.
- Tak si� nazywa - wyja�ni�a niecierpliwie Lila. -
Becket, dobrze si� czujesz?
- Co? A, tak.
- To terra�skie nazwisko, kt�re sobie przyj��.
Postanowi�am nazywa� go Tonio.
- Tonio. Cudownie. - Becket g��boko zaczerpn�a
powietrza, westchn�a i szybko i niezupe�nie celnie usiad�a
na koi.
- Tonio, o co tu u diab�a chodzi?
- Ja nie wiem "diab�a"? - odpar�. Mia� mocny tenorowy
g�os i przejawia� tendencj� do nadawania wszystkim zdaniom
intonacji pytaj�cej. - Chodzi, dzieje si�? Co si� dzieje, to
m�czy�ni wierz� zabili mnie. Kobiety chc� mnie zabi�.
Jestem ambasador. Potrzebuj�... eee... pomoc?
- Oczywi�cie - powiedzia�a Lila.
- Mo�e - rzek�a Becket. Lila spojrza�a na ni� z
oburzeniem. - Po pierwsze, sk�d jeste�?
Wygl�da�o jednak na to, �e Tonio nie m�g� dok�adnie
wyja�ni�, sk�d przyby�, dysponuj�c jedynie niewielkim
zasobem angielskiego. Powiedzia� im, jak si� nazywa jego
planeta i s�o�ce; brzmia�o to jak melodia na oboju, ze
znakiem zapytania na ko�cu. Znacznie dalej ni� Ziemia od
Nowego Pocz�tku, ale "szybciej pomi�dzy", cokolwiek by to
znaczy�o. Uprzejmie odm�wi� podania obecnego po�o�enia swego
statku i sk�adu za�ogi poza faktem, �e na pok�adzie
znajdowali si� osobnicy zar�wno �e�skiego, jak i m�skiego
rodzaju. Powiedzia� jednak, cho� sporo czasu zaj�o im
rozszyfrowanie jego s��w, �e jego statek zwiadowczy, obecnie
niesprawny - wed�ug jego okre�lenia "w powolnej przestrzeni"
- funkcjonowa� bardzo podobnie do "Karuzeli". Sam si� w nim
znajdowa� i przy swym tak nieszcz�liwie zako�czonym
l�dowaniu wzi�� Nowy Pocz�tek za Ziemi�. Tonio nie
ucierpia�, lecz jego statek wyparowa�.
- Niez�a pomy�ka - rzek�a Becket podejrzliwie.
- Systemy w szybkiej przestrzeni bardzo bliskie? -
wyja�ni� uprzejmie Tonio. - My nie zna innych... eee...
ludzkich miejsc. My znalaz� wiadomo��, urz�dzenie z
wiadomo�ci�, tylko z Ziemi.
- Zgadza si�! - Lila wygl�da�a jeszcze promienniej ni�
zwykle. - Par� lat temu Terranie wys�ali sond�
sygnalizacyjn�. Pami�tam zdj�cia. Wyobra� sobie, to naprawd�
poskutkowa�o!
- Tak, wyobra�am sobie - odpar�a kwa�no Becket. -
Widzisz, Tonio, Terranie maj� najlepszy sprz�t i w og�le,
ale ludzie mieszkaj� na wielu planetach. Jakie s� wobec tego
twoje dyplomatyczne plany?
Per�owe oczy zamruga�y, zagubione.
- Niewa�ne, jed� dalej ze swoj� histori�.
Dalej opowie�� g�osi�a, �e Tonia zabra� na pok�ad
"Karuzeli" pu�kownik Cirona, tylko po to jednak, aby ukry�
go w terra�skiej ambasadzie i przez tydzie� intensywnie
przes�uchiwa�. Toniowi wszelako nie odpowiada�o to, wyjawi�
zatem pu�kownikowi bardzo niewiele. Kiedy pytania sta�y si�
zbyt uci��liwe, uda� chorob� i �mier� ("Naj�atwiejsze do
zrobienia"). Cirona wiedzia�, �e statek macierzysty b�dzie
szuka� swego ambasadora i postanowi� zrzuci� ca�� win� na
Nowy Pocz�tek, podrzucaj�c zw�oki wa�nej senator, maj�cej
przyby� do Nowego Seattle za kilka dni.
- Bardzo sprytne - skomentowa�a Becket - wszyscy wini�
nas, powstaje polityczny chaos, wi�c wkraczaj� Terranie.
Cirona zostaje gubernatorem nowej kolonii i przejmuje
negocjacje ze statkiem. Kolejny pi�kny krok na drodze do
kariery.
Plan ten jednak zawi�d�, gdy Ochrona skorzysta�a z
nieobecno�ci pu�kownika, aby dokona� rewizji w ambasadzie w
poszukiwaniu dowod�w dotycz�cych rzekomej inwazji. Kiedy
wkraczali frontow� bram�, nadmiernie przebieg�y oficer
terra�ski wy�lizn�� si� ty�em i ukry� Tonia na jachcie
dow�dcy, w chwil� przedtem, nim wszyscy Terranie musieli
stawi� si� w ambasadzie do raportu.
- To dlatego nie by�o stra�nik�w! - zrozumia�a Lila.
"Karuzela" musia�a wydawa� si� idealn� skrytk�, p�ki nie
wystartowa�a. Oto wi�c sta�y przed nimi zw�oki, z ka�d�
chwil� lepiej m�wi�ce po angielsku. Tonio wydawa� si� by�
raczej zadowolony ze swego fortelu i co wi�cej, ze
wszystkiego innego. U�miecha� si� czaruj�co.
- Czego zatem chcesz od nas? - spyta�a Becket, usi�uj�c
jednocze�nie skupi� si� na bie��cej sytuacji i na swoim
po��daniu.
- Musz�... wr�ci�? Wr�ci� na P�askowy�. Tam jest...
eee... urz�dzenie, kt�re zostawi�, zostawi�em, do
komunikacji z innymi ze mnie? Innymi jak ja.
Brzmia�o to jeszcze bardziej zagadkowo, a� wreszcie Lila
i Becket zrozumia�y: tu� przed katastrof� Tonio wystrzeli�
co� w rodzaju urz�dzenia naprowadzaj�cego, aby m�c
zawiadomi� sw�j macierzysty statek. Stwierdzi� jednak, �e
naprowadzacz nie funkcjonuje prawid�owo - m�wi�c to
zademonstrowa� im obwody, wszczepione pod powiek� lewego
oka, a Becket o ma�y w�os ponownie nie zwymiotowa�a - musia�
wi�c odnale�� go i skorygowa� sygna�.
- A wtedy co? - dopytywa�a si� Becket.
Tonio przeni�s� wzrok na Lil�, a potem z powrotem na ni�.
- Czego si� spodziewa? M�j statek przyleci, b�dziemy
rozmawia� o przyja�ni, handlu, sprawach dyplomatycznych.
Jestem ambasadorem obcej rasy. Ach, prosz�, ja nie wiem, kto
wy jeste�cie?
Dobre pytanie: k i m by�y? Jak wyja�ni� szulerk�
wys�annikowi z gwiazd? Wsp�lniczki spojrza�y na siebie
pustym wzrokiem, a do Becket dotar�y dwie prawdy: �e
rzeczywi�cie by� to historyczny moment i �e do niego nie
doros�a. Ona, Becket B��kitnozielona, nikt szczeg�lny, mog�a
wp�yn�� na ca�e przysz�e stosunki mi�dzy dwoma obcymi
rasami. Mog�a zdeterminowa� przysz�o�� siedemnastu planet,
zamieszkanych przez ludzi. I niezliczonych nale��cych do
obcych. Mog�a zosta� bohaterk�.
Albo te� mog�a wsun�� d�o� na plecy Tonia, przyci�gn�� go
do siebie i zobaczy�, co si� stanie. Lila nie przej�aby
si�, a je�li nawet...
Z kokpitu dolecia�o natarczywe buczenie tablicy gadacza.
Swym kapita�skim tonem Lila poinformowa�a:
- Kaza�am gadaczowi wy�apywa� wszelkie wiadomo�ci o nas.
Tonio, musimy uruchomi� cyrkulacj� wody. Czy m�g�by�
nape�ni� �niegiem ten zbiornik, w kt�rym ci� znalaz�y�my?
- Oczywi�cie! Jestem... szcz�cie? Pom�c?
- Becket?
- Id�.
W��czy�y si� w �rodek wiadomo�ci, potem obejrza�y nagrany
pocz�tek. Nowiny by�y fascynuj�ce. W czasie kilku godzin, kt�re
min�y od ich rozstania z porucznik Daltic, ambasada
terra�ska zawiadomi�a o porwaniu i mo�liwym morderstwie
wysokiego oficera, a Senat Nowego Pocz�tku oskar�y� ambasad�
o sztuczne rozdmuchiwanie fakt�w, maj�ce odwr�ci� uwag� od
tajemniczego statku z P�askowy�u. Ochrona poszukiwa�a
porywaczy, jednocze�nie mobilizuj�c si�y na wypadek, gdyby
ca�a sprawa okaza�a si� terra�skim spiskiem, a biskup
Nowszego Jorku oznajmi�a, �e b�dzie si� modli� za
nie�miertelne dusze kidnaper�w.
Becket zerkn�a przez wizjer na miejsce, gdzie Tonio
gromadzi� �nieg.
- A to dopiero tekst oficjalny - powiedzia�a lekko. -
Niebiosa jedynie wiedz�, jakie ka�dy z nich naprawd� ma
plany. Mo�e poza w�adzami ko�cielnymi.
- Z wyj�tkiem nas - doda�a Lila. - My mamy zamiar mu
pom�c. Prawda?
- Je�eli m�wi�c "pomoc" masz na my�li porzucenie go
gdzie� pod miastem i zwiewanie z ca�ych si�, to tak. Je�eli
cokolwiek innego, nie.
- Nie mo�emy przecie�...
- Lila, widzisz to? To moje cia�o. Jedyne, jakie
posiadam, i mam zamiar nacieszy� si� nim jeszcze troch�. Nie
dbam o to, co Tonio m�wi o znajomo�ci wsp�rz�dnych, ten
cholerny nadajnik mo�e by� wsz�dzie mi�dzy nami a biegunem.
Odnalezienie go zabierze ca�e tygodnie, zreszt� sama
s�ysza�a�. Je�eli Cirona dowie si�, �e Tonio wci�� �yje,
b�dzie musia� pozby� si� nas, aby kry� siebie. A Ochron� od
dawna i tak �wierzbi� r�ce przez ca�e to kr�cenie si� w
k�ko w poszukiwaniu szpieg�w. Jedno spojrzenie na Tonia i
przerobi� go na kompost.
- Ale co si� z nim stanie, je�li go porzucimy? Sama
powiedzia�a�, �e ju� p� Nowego Pocz�tku cierpi na gor�czk�
inwazyjn�. Ludzie pomy�l�, �e jest terra�skim szpiegiem -
nie b�dzie mia� �adnej szansy!
- Dobrze, to zostawimy go gdzie� na pustkowiu, na
przyk�ad tutaj i wy�lemy anonimow� informacj�, gdzie go
mo�na znale��.
- A komu j� prze�lemy? Terranom czy Senatowi? Komu mo�emy
w tej sprawie zaufa�?
- Nie wiem! Zdawa�o mi si�, �e to my kantujemy. Jakim
cudem gramy naraz po stronie pozytywnych? Wcale mi si� to
nie podoba!
- Backet, kr�cisz!
- Oczywi�cie, �e kr�c�! To w�a�nie robi� tch�rze w
podobnych sytuacjach! - Wpad�a do kajuty i opar�a si� o
okno. Tonio sta� na zewn�trz, przy dolnej �luzie i �adowa�
�nieg. Kiedy tak obserwowa�a go, rozwa�aj�c tch�rzliwe
my�li, nad jego g�ow� przemkn�� lodowcowy sok�, podobny
szkar�atnemu ostrzu. Tonio powi�d� za nim szeroko rozwartymi
oczami, dostrzeg� j� w oknie i u�miechn�� si�.
Poczu�a, jak krew uderza jej do g�owy. Wbrew pog�oskom,
nigdy jeszcze nie mia�a m�czyzny. Ale przecie� Tonio nie
by� m�czyzn�, prawda? To podarek losu, gwiazdka z nieba...
- Becket, pos�uchaj. To nies�ychanie wa�ne - Lila
przy��czy�a si� do niej przy oknie. - Inna rasa rozumna,
przybywaj�ca, aby si� z nami spotka�. To zmieni wszystko! A
je�li nawet reszta zupe�nie ci� nie wzrusza, to Tonio jest
niewinn� istot� w niebezpiecze�stwie i...
- I ma niesamowite feromony.
- Becket! - Lila cofn�a si� o krok i wbi�a w ni� wzrok.
- Nie m�wisz chyba powa�nie!
- No, ma co�! �wi�ta matko, Lila, ci�nienie skacze mi od
samego patrzenia na niego! Wyobra�am sobie, co...
- Beck, to m � � c z y z n a. I o b c y!
- Nikt tak fantastyczny nie jest dla mnie obcy, dziecinko
- Becket niech�tnie odwr�ci�a si� od okna i u�miechn�a si�.
- Naprawd� nie czujesz si� ani odrobin�...
- Jasne, �e nie!
- Lila Prawie Nigdy...
- I Becket Niemal Zawsze - to by� ich stary prywatny
dowcip. Lila za�mia�a si� teraz, lecz nie zrezygnowa�a.
- Pomo�emy mu, prawda, Beck?
- Naprawd�? - Becket stara�a si� poczu� bohatersko. Nic z
tego. - Musi by� jaki� inny... PADNIJ!
Za plecami Lili pojawi� si� Cirona. Becket zepchn�a j� z
linii ognia. Cirona jednak nie zareagowa�, bo go tam nie
by�o. To tylko obraz, mniej wi�cej dwa razy mniejszy od
orygina�u, migota� w powietrzu nad koj�. Zblak�, po czym
ponownie wyostrzy� si�. Cirona siedzia� za biurkiem,
przynajmniej na tyle, na ile m�g� to przekaza� nadajnik.
Jego twarz mia�a uprzejmy, grzeczny wyraz.
- Gdzie nasz projektor? - wyszepta�a Becket, rozgl�daj�c
si� po kajucie. Nie musia�a szepta�. Cirona m�g� je us�ysze�
jedynie gdyby nada�y w�asne holo. Lila wskaza�a na eleganck�
skrzyneczk� wbudowan� w barek.
- Nie dotykaj tego - poradzi�a. - Je�li odpowiemy, mo�e
nas zlokalizowa�.
Jakby reaguj�c na sygna�, pu�kownik przem�wi�:
- Obywatelko B��kitnozielona - jego spojrzenie utkwi�o
gdzie� w powietrzu nad g�ow� Lili. - To nienamierzalny kana�
dyplomatyczny, chroniony na obu ko�cach. Musimy
przedyskutowa� sytuacj� w cztery oczy. Prosz� odpowiedzie�.
- Lila, czy on k�amie?
Lila na chwil� znikn�a w kokpicie, po czym wr�ci�a.
- Nie s�dz�. Zaryzykujemy?
Becket zacz�a b�bni� palcami o barek.
- Chyba powinny�my. Nie mo�emy tu siedzie� ca��
wieczno��, potrzebujemy wi�cej fakt�w. A nie wydaje mi si�,
�eby chcia� o nas donie�� Ochronie. Ale gdy ja tu b�d�
zasuwa�, ty przygotuj statek do startu, jakby co. I
pozamykaj, prosz�, okna. Po co pokazywa� mu krajobraz.
Lila pos�ucha�a. Becket za� wyregulowa�a nadajnik i
usadowi�a si�, gotowa do transmisji. Jedynie raz czy dwa
u�ywa�a przedtem prywatnego holo i poczu�a nagle idiotyczn�
trem�. Po czym obraz Cirony spojrza� prosto na ni�.
- Jest pani, obywatelko! Doskonale. Zawsze rozs�dniej
jest negocjowa�, kiedy przegrywa si� w ko�c�wce.
- To nie chroma, pu�kowniku - warkn�a. - A my mamy
jedynego asa w talii.
- Niew�tpliwie - Cirona u�miechn�� si�. - Ze sposobu, w
jaki lecia� "Caruso", wnioskuj�, �e ambasador Boticelli
jeszcze �yje, dzi�kuj� jednak za potwierdzenie moich
przypuszcze�. Rzecz jasna, jestem zachwycony. Tak przy
okazji, mam nadziej�, �e dobrze dbacie o m�j statek.
Becket poczerwienia�a.
- Ma pan na my�li nasz statek. Przegra� go pan i przegra�
pan te� zw�oki. Naprawd� zawalili�cie t� spraw�, nie?
Cirona jednak wzruszy� tylko ramionami.
- Co si� sta�o, to si� nie odstanie. Jedyn� rzecz�, jaka
mnie w tej chwili interesuje, jest bezpieczny powr�t
ambasadora do naszej plac�wki, aby rz�d terra�ski m�g�
odpowiednio go powita� i nawi�za� stosunki z jego lud�mi.
- Przypuszczam te�, �e chcia�by si� pan oczy�ci� z
oskar�e� o morderstwo? A dok�adnie o usi�owanie morderstwa?
Cirona potrz�sn�� g�ow�.
- Nie ma potrzeby melodramatyzowania, obywatelko. Wie
pani, �e nie chcieli�my skrzywdzi� ambasadora. Zdaje sobie
pani r�wnie� spraw�, �e b�dzie on bezpieczniejszy z nami,
czy te� na statku lec�cym na Ziemi�, ni� zdany na �ask�
waszych wojskowych. Najbardziej wp�ywowi senatorzy Nowego
Pocz�tku s� prawie przekonani, �e ambasador przygotowuje
przycz�ek dla inwazji, z wasz� zdradzieck� pomoc�.
Niew�tpliwie wszyscy troje zostaniecie zabici natychmiast.
Mia� racj�. Becket czu�a to w swych dygocz�cych ko�ciach.
Nawet je�li Tonio zdo�a�by wezwa� sw�j macierzysty statek,
Ochrona zdecydowa�aby, �e to terra�ski atak i zacz�a wojn�.
Ale je�li Cirona przejmie rokowania, wmanewruje ludzi Tonia
w przyznanie preferencji Ziemi. Stara�a si� utrzyma�
chromian� twarz.
- Wyja�nimy im, co si� sta�o. Pos�uchaj�.
- Kogo? Pary drobnych kryminalistek, z kt�rych jedna
podejrzana jest o heteroseksualizm? Prosz� si� zastanowi� -
jego g�os na moment stwardnia�. - Obywatelko, to jest sprawa
najwy�szej wagi dla ca�ej ludzko�ci. Je�eli ma pani cho�
odrobin� honoru, przeka�e mi pani ambasadora i b�dzie
trzyma� si� z daleka od spraw, do kt�rych pani nie doros�a.
Oczywi�cie mo�emy te� dobrze zap�aci�.
Jak dobrze? - machinalnie zaciekawi�a si� Becket.
Poczucie nag�ego wstydu wywo�a�o u niej w�ciek�o��. K u p i �
od niej Tonia, jakby by� on gar�ci� �eton�w do chromy, ona
za� jedynie niewa�n� szulerk�?
- Pr�dzej spotkamy si� w piekle - oznajmi�a dr��cemu
wizerunkowi. - Lila i ja mamy takie samo prawo
uczestniczenia w tym wszystkim, jak i ty! Poka�emy ci, co to
jest honor, ty przebrzyd�y...
Zach�ysn�a si� s�owami, po czym dziabn�a w nadajnik,
aby przerwa� po��czenie i odci�� nap�ywaj�ce sygna�y.
- Lila!
- Jestem - wsp�lniczka, stoj�ca w przej�ciu,
promieniowa�a zadowoleniem. - Wprowadzi�am ju� wsp�rz�dne
Toniego. Jestem z ciebie dumna, Beck.
- Oszcz�d� mi tego do czasu, a� prze�yjemy to krety�skie
zamieszanie, j e � e l i je prze�yjemy, bo zapewne nie, a
gdyby nawet to...
- Becket, serce moje?
- Co?
- Zamknij si� i zapnij pasy.
- To tutaj - powiedzia�a Lila.
Hen pod skrzyd�ami "Karuzeli" morze po�yskiwa�o wok�
skupiska drobnych wysepek. Przed nimi, oddalona zaledwie o
par� minut lotu, wznosi�a si� falbaniasta linia go�ych ska�,
nieprawdopodobnie wysokich i wyr�wnanych, l�ni�cych odbitym
blaskiem popo�udniowego s�o�ca niczym z�ota �ciana.
Pieni�ny P�askowy�.
- Najwy�szy czas - mrukn�a Becket z szerokim
ziewni�ciem, pr�buj�c doprowadzi� jako� do porz�dku ruin�,
b�d�c� niegdy� jej najlepszym kombinezonem. Obecnie jedynym.
- Czy naprawd� musia�y�my tak bardzo kr��y�? Nie cierpi�
lata�, gdy �pi�.
- W og�le nie cierpisz - odparowa�a Lila. - Powszechnie
nazywa si� to zmyleniem przeciwnika, a nie kr��eniem
dooko�a. Dzi�ki temu dot�d nas nie wykryli.
- Nie znosisz latania? - Tonio wyda� z siebie zaskoczony
d�wi�k oboju. W og�le si� nie k�ad�, ku wielkiemu zreszt�
�alowi Becket, jego oczy jednak zachowa�y sw�j lodowy blask,
Lila za�, wci�� w tej samej czerwonej sukience, wygl�da�a
bardziej na kr�low� balu ni� na uciekinierk� z tego�. Piloci
nachylili si� ku sobie i wybuchn�li �miechem. Becket nie
czu�a si� wcale rozbawiona.
- Tonio uczy� mnie lata� bez pomocy stabilizator�w -
oznajmi�a Lila.
- Ona tak szybko si� uczy!
- Prawda? Musi to by� zas�ug� jej obiektywnego,
bezosobowego podej�cia. Trzymaj si� tego, Lila. Kto wie,
czego jeszcze zdo�asz si� nauczy�.
Lila rzuci�a jej ostre spojrzenie, zew instrument�w nie
pozwoli� jednak na nic wi�cej. �agodnym �ukiem poprowadzi�a
"Karuzel�" na spotkanie p�yskowy�u, rozleg�ej p�aszczyzny
pokrytej traw� i rozsianymi woko�o kamieniami. Skalne �ciany
opada�y na setki metr�w, w dole z hukiem rozbija�y si� o
nie fale. Tonio by� pewien, �e jego nadajnik znajdowa� si�
tutaj, na tym w�a�nie cyplu. Obserwuj�c wsp�lniczk�
delikatnie podchodz�c� do l�dowania, Becket z rozdra�nieniem
my�la�a o porozumieniu, jakie nawi�za�a ona z Toniem.
Pragnienie to rzecz naturalna, zazdro�� jednak by�a po
prostu paskudna.
Poszukiwania trwa�y a� do zmroku. Z bliska cypel okaza�
si� nier�wny i pofa�dowany, poprzecinany w�skimi szczelinami
poro�ni�tymi badylami i prowadz�cymi od miejsca ich
l�dowania a� do kraw�dzi.
- Tonio - zagadn�a Becket w trakcie przeczesywania
terenu; Lila trzyma�a wart� w kokpicie. - Tonio, jeste�
pewien, �e to tutaj? M�g� przecie� wpa�� do morza, czy
roztrzaska� si� o kamie�.
- Czemu? - obcy by� niez�omnie radosny i niezmiennie
�liczny. Jego g�adkie b��kitne d�onie rozsuwa�y szorstk�
traw�, fioletowe w�osy rozwiewa� wiatr.
- Czemu co?
- Czemu sygnalizator mia�by wpa�� albo si� zepsu�? To
dobry sygnalizator, ten m�j.
Becket przetrawia�a informacj� przez moment. Nagle
nadepn�a na ostry kamie� i wrzasn�a. Nie by� to jednak
kamie�, tylko nadajnik, kt�ry wygl�da� jak skalny od�amek.
Zagrucha� jak go��b, kiedy Tonio podni�s� go i zal�ni�
niczym gwiazda, gdy przytkn�� go do lewego oka.
- Teraz ju� dobrze - powiedzia� lekko - wiadomo��
poszed�.
- Mog� to zobaczy�?
Becket si�gn�a po przedmiot, Tonio jednak rozgni�t� go w
dwukciukowej d�oni i wyrzuci� do morza.
- Zu�y�, wi�cej nie u�yje - jego twarz przybra�a nowy
wyraz, kt�rego nie umia�a odczyta�. - Teraz czeka�.
Becket nie wzi�a pod uwag� czekania, rzecz jasna jednak, �e
statku kosmicznego nie da si� przywo�a� jak taks�wki.
Zdaniem Tonia w gr� mog�o wchodzi� par� dni. S�o�ce zapad�o
w chwale, wzesz�y ksi�yce, a ona przemierza�a kajut�,
przewiduj�c wszystkie mo�liwe katastrofalne skutki ich
bezsensownego post�powania. Cirona znajdzie ich, zabije je z
Lil� i porwie Tonia. Ochrona przyb�dzie przed nim, zabije
Tonia, a j� i Lil� zapuszkuje. Przyleci statek Tonia i
zabije wszystkich. Becket zabije si� sama, sfrustrowana
d�awionym po��daniem...
- Wydaje mi si� - szepn�a do Lili, kiedy Tonio
wyw�drowa� do kubryku - �e skoro ju� i tak jeste�my
zgubieni, mog�abym chocia� zapyta� o seks na jego planecie.
Tak dla informacji.
- A mnie si� zdaje - odpar�a Lila swym kapita�skim tonem
- �e powinna� przej�� si� na zewn�trz i postara� si�
opanowa�.
- Panowa� nad sob�? - g�os Becket wzni�s� si� o kilka
ton�w. - Jestem tu przytkana z dw�jk� najpi�kniejszych ludzi
na tej planecie, nied�ugo umr�, a ty mi m�wisz o
samokontroli?
Da�y o sobie nagle zna� skutki dwudziestu czterech godzin
wype�nionych hazardem, chorob� powietrzn�, szale�cz� odwag�
i ��dz�. Becket przekl�a Lil�, Tonia oraz wszystkich
innych, od pu�kownika Cirony do wielebnej biskup Nowszego
Jorku. Zako�czy�a chwytaj�c butelk� Madery z barku i
ciskaj�c j� z ca�ej si�y w sam �rodek najwi�kszego okna.
Oczywi�cie i jedno, i drugie mia�o niet�uk�ce szyby, tote�
butelka odbi�a si� niczym serce dzwonu i da�a jej paskudnego
kopa w kolano. Becket ze skowytem zwali�a si� na koj� i
dostrzeg�a Tonia, stoj�cego z szeroko otwartymi oczami w
przej�ciu. W r�kach dzier�y� pud�o jedzenia.
- Na dw�r - zarz�dzi�a Lila. - Zawo�amy ci� na kolacj�.
Na zewn�trz promienie ksi�yc�w oszrania�y z�ociste trawy
i �lizga�y si� po falach niby �ywe srebro. Becket
poku�tyka�a naprz�d, uspokajaj�c si� z wolna, a jej my�li
zaj�y si� bardziej optymistycznymi wizjami... ogromny,
wspania�y obcy statek, pe�en czaruj�cych odmian Tonia.
Kobiety b�d� prze�liczne, to pewne, ale czy naprawd� mo�liwe
jest istnienie ca�ej m�skiej populacji r�wnie apetycznej, co
Tonio? W ka�dym razie pot�ny statek, urocza za�oga, radosne
powitanie szacownego ambasadora, pierwszy oficjalny kontakt
z istotami ludzkimi... a potem co? Ochrona w swej paranoi
pierwsza poci�gnie za spust? Spiski Cirony? Czy ci stoj�cy u
steru ludzko�ci doro�li do tego historycznego momentu
bardziej ni� ona?
Rozwa�ania przerwa� jej unoszony morsk� bryz� niezwyk�y
aromat: potrawka ciel�ca. Od jak dawna nic nie jad�y? Nagle
ogromnie g�odna Becket skierowa�a si� do �rodka i omal nie
wywr�ci�a Tonia, kt�ry ni�s� w�a�nie osiem czy dziewi��
p�misk�w z r�nymi potrawami. Par� z nich da�o si� nawet
rozpozna�. Dodatkowe kciuki czyni�y z niego rewelacyjnego
kelnera. Lila u�o�y�a wszystkie poduszki w ko�o i spoczywa�a
na nich teraz, na wp� drzemi�c, Becket westchn�a z �alem,
wspominaj�c dzie�, w kt�rym pierwszy raz ujrza�a j� w tej
sukience. Pomog�a ustawi� talerze i westchn�a ponownie na
widok tych uroczych b��kitnych r�k. W tym momencie podoba�y
jej si� nawet jego kciuki.
- Ciep�o tu - wymamrota�a.
- Skup si� na kolacji - poradzi�a Lila i przysun�a si�
bli�ej Tonia.
- Ty te�, wsp�lniczko - odparowa�a Becket, przypominaj�c
sobie wsp�lny �miech pilot�w w kokpicie. - A mo�e sama masz
ochot� na cudzoziemskie jedzenie? Czy�by przesz�a ci alergia
na egzotyczne potrawy?
Tonio wygl�da� na zagubionego.
- Lila chora?
- Nie tak chora jak Becket - odpar�a Lila. - Jest
rozproszona z powodu swej olbrzymiej ochoty na... au!
Becket rzuci�a w ni� piero�kiem. Lila odpowiedzia�a
ry�owym placuszkiem, odbitym przez Becket w bok. Placek
wyl�dowa� na kolanach Tonia, kt�ry za�mia� si� niepewnie.
Becket nie mog�a si� oprze�, aby nie rzuci� w niego jeszcze
raz, nie zd��y�a jednak zauwa�y�, jak zareagowa�, bowiem
zaj�ta by�a uchylaniem si� przed gradem oliwek. Op�ta�czy
chichot Lili by� niew�tpliwie efektem tego samego nerwowego
napi�cia, kt�re przedtem zaow