537
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 537 |
Rozszerzenie: |
537 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 537 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 537 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
537 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
SPRAWY PONURE
OBRAZY Z KRONIK S�DOWYCH WIEKU O�WIECENIA
SPRAWY PONURE
OBRAZY Z KRONIK S�DOWYCH WIEKU O�WIECENIA
ZEBRA� I PRZEDMOW� NAPISA� STANIS�AW WASYLEWSKI
MCMLXI I I
WYDAWNICTWO LITERACKIE KRAK�W
Ok�adk� projektowa�a
ZOFIA DABOWSKA
Redaktor techniczny
BRONIS�AW NOWOTARSKI
Korektor
IRENA SCHALLY
PRINTED IN POLANO
Wydawnictwo Literackie, Krak�w 1963
Nak�ad 10 000 + 251 egz
Ark wyd 5,9 Ark druk 8,S
Papier druk mat kl IV, 32 X 10-S cm, 70 g z Fabr. Pap w Kluczach Oddano do sk�adania 22 X 1962
Podpisano do druku 2 III 1983 Druk uko�czono w marcu 1963 Nr zam. 44/63 F-6 Krakowska Drukarnia Prasowa, Krak�w, ul Wielopole l
Cena z� 10 -
WST�P
Obraz obyczaj�w wieku o�wiecenia nie by�by zupe�ny, gdyby s�ucha� tylko dykteryjek na asamblach, a nie odwiedzi� - sali s�dowej. Gdyby nie si�gn�� do akt�w grodzkich i trybunalskich, do manifest�w i ksi�g obiaty oraz nie spojrze� w oblicze - zbrodniarzy. Grzeczny i g�adki cz�owiek rokoka unika� tego wyrazu i brzydzi� si� nim. Nie zawsze gwoli moralno�ci. Bo je�li nier�wnie mniej bli�nich swoich u�mierci�, ni� jego dziad z czas�w saskich, to tylko przeto, i� miecza nie nosi�, r�k� mia� mi�kk� i ba� si�: bowiem w bijatyce mog�a mu si� snadnie poburzy� kunsztowna peruka. Wyst�pki jego by�y te� pudrowane i nie zawsze, niestety, podlega�y karze wie�y, g��wszczyzny lub mutylacji cz�onk�w. Zreszt� poszerzaj�ce si� �wiat�o cywilizacji �agodzi�o obyczaje. Stanis�awowskie "Prawem i Zewem" nie obj�oby dw�ch tak potwornych tom�w.
Lecz je�li czasem zdarzy�o si�, �e na pierwotn� i dzik� dusz� rebelianta pad�y i przyj�y si� cyniczne has�a wieku, wyrasta� typ nies�ychany, wi�ksz� przejmuj�cy groz�, ni� tamci.
Bo kt� przesunie si� za chwil� przed nami?
WST�P
- Rinaldini wieku XVIII, kryj�cy pod mitr� ksi���c� dusz� korsarza i etyk� �redniowiecznego drapie�cy,
- furiatka z temperamentem Lukrecji Borgii, kt�ra w piwnicy swego zamku ka�e uci�� g�ow� szlachcicowi, bo j� �mia� rozgniewa�,
- ob��kana dewotka, pal�ca ze s�owami modlitwy na ustach czterna�cie bab ze swej wsi, podejrzanych o czary,
- g�upi fanfaron, dopuszczaj�cy si� w ko�ciele luckim wstr�tnego �wi�tokradztwa w przekonaniu, �e s�u�y jak najlepiej idea�om racjonalizmu,
- albo inne typy, ofiary przes�du i ciemnej sprawiedliwo�ci: Wo�odkowicz bezprawnie justyfikowany, panienka, "dobrze urodzona i niewinna", w obawie gro��cych jej tortur przyznaj�ca si� do ha�bi�cej, a nie pope�nionej zbrodni, zakonnica, prababka Barbary Ubryk, zamurowana w klasztorze lubelskim i przez or�y napoleo�skie wyzwolona...
Innymi s�owy: figury i sytuacje z zeszytowych romans�w, z mrocznych odm�t�w kryminalizmu. Lecz nie pozna� ich winy i kary, mimo wszelk� w�tpliw� czasem przyjemno�� tej znajomo�ci, znaczy�oby nie wiedzie� wszystkiej prawdy o epoce!
Rzecz w tym, aby instygatorowie i ob�a�owani, czyli oskar�yciele i obwinieni sami przem�wili, aby trybunat i przew�d s�dowy XVIII wieku odtworzy� we wsp�czesnym s�owie i dokumencie, w autentycznym kolorycie i atmosferze. Nie zawsze by�o to mo�liwe. Obok �ci�le wsp�czesnych relacyj (sprawa Niemirycza, zab�jc�w Wyle�y�skiego, Wolodkowicza), kt�re wprowadz� czytelnika in medias res post�powania s�dowego przed setk� lat wraz z straszliwym wymiarem kary
WST�P
i tortur, trzeba, w braku innych, zadowoli� si� relacjami wt�rnymi. A wi�c spraw� biednego Czeszejki opowie Lucjan Siemie�ski (trzymaj�c si� wiernie "opowiada� pewnej wiekowej osoby, kt�ra w m�odo�ci swej zna�a dobrze dw�r bia�okamieniecki i wiedzia�a na palcach najdrobniejsze szczeg�y, odnosz�ce si� do tej brzydkiej awantury"). O czarownicach doruchowskich zezna po latach �wiadek, ale w formie na p� beletrystycznej; egzekucj� Makowskiego opisze historyk Wawel-Louis wedle akt�w s�dowych, na koniec wiadomo�� o zamurowanej zakonnicy, poba�amucon� przez K. W�. Woycickiego, odtworzono na podstawie pami�tnik�w wsp�czesnych. O grabie�ach Marcina Lubomzrskiego pisa� kiedy� niedok�adnie W�. Chom�towski, tu woleli�my raczej skorzysta� z �r�d�owych bada� archiwalnych historyka dr W[ac�awa] Mejbauma.
Uzupe�niaj� tom dwa ust�py z innej dziedziny, kt�re s� r�wnie� "sprawami ponurymi", cho� w zgo�a innym, nie kryminalnym znaczeniu. Ponur� podw�jnie jest sprawa zamachu na Stanis�awa Augusta (podana w dwu opisach: wedle Kitowicza i wedle rozprawy dr W�. Ostro�y�skiego), ponur� przede wszystkim dlatego, �e ha�bi�cy wyrok pad� na g�ow� Kazimierza Pu�askiego;
rozja�nia j� chyba jeden moment przepi�kny: wspania�a mowa kr�la w obronie spiskowc�w. Ponur� spraw� w owym innym znaczeniu by�a te� rze� huma�ska, podana w przejmuj�cej groz� relacji M�adanowicza.
Niezaszczytnym dokumentem dla wieku XVIII jest ten tom gaw�d. Wszelako jedna okoliczno�� �agodzi spraw�: na drugi tom nie starczy�oby materia�u!
STANIS�AW WASYLEWSKI
ZBRODNIA WOJEWODZINY WILE�SKIEJ
G�o�n� by�a w Koronie i Litwie, czasu pierwszego podzia�u Polski, sprawa wojewodziny wile�skiej, Katarzyny z Rzewuskich Radziwi��owej, drugiej �ony ks[i�cia Karola] "Panie Kochanku", a c�rki zes�anego do Ka�ugi senatora, kt�ra w r. 1772 kaza�a w lochach swego zamku w Bia�ym Kamieniu* bez s�du, a tylko na podstawie bezprawnej "majdeburii" - uci�� g�ow� szlachcicowi. Co by�o powodem zbrodni? Czy "plotki", rozsiewane przez skazanego, a uw�aczaj�ce i tak zszarganej czci wojewodziny, czy rankor do ma��onka, przelany na jego s�ug� - nie wiadomo dok�adnie. Nie dochowa�y si� akta s�dowe tej sprawy, ani tez liczne manifesty, og�aszane przez rodzin� ofiary. S� tylko kr�tkie relacje w pami�tnikach wsp�czesnych oraz jedyna obszerniejsza opowie�� L. S[iemie�skiego], rzecz "oparta na opowiadaniu wiekowej osoby, kt�ra w m�odo�ci swojej zna�a dobrze dw�r wojewodziny i wiedzia�a najdrobniejsze szczeg�y, odnosz�ce si� do tej brzydkiej awantury". Opowie�� uzupe�niaj� tu inne relacje wsp�czesne, cz�stokro� r�ne w przedstawieniu sprawy, a �wiadcz�ce jak odmienne kr��y�y o zbrodni wersje.
Ksi�na, panna z hetma�skiego domu, wszed�szy w zwi�zek ma��e�ski z ksi�ciem Panie Kochanku, nie najch�tniej dzieli�a burzliwe chwile �ycia swojego ma��onka; bo kiedy ten ugania� si� po Litwie lub za granic� przebywa�, ona bawi�a najcz�ciej w Warszawie, w najlepszej z dworem komitywie. Powiadano nawet, �e jakie� sekrety czy listy swego ma��onka zakomunikowa�a kr�lowi, co mia�o da� pow�d do separacji.
Ksi�na od czasu por�nienia si� przesiadywa�a je�li
* Miasteczko w Tarnopolskiem, miejsce urodzenia kr�la Micha�a Wi�niowieckiego.
SPRAWY PONURE
nie w stolicy, to w Bia�ym Kamieniu, kt�ry to klucz przynios�a z sob� w posagu. Pani jeszcze m�oda, maj�tna, pyszna rodem i koligacj�, a w uczuciu wy�szo�ci nad wszystko, co j� otacza�o, nie dbaj�ca na s�d �wiata, pu�ci�a na o�lep wodze nami�tno�ciom. Mury bia�okamienieckie, gdyby mog�y, opowiedzia�yby niejedn� scen� z zamkowego �ycia; owo ubieganie si� r�nych kawaler�w o fawor pani, owe intrygi, s�odkie li�ciki i szepty, owe kontuzje odprawionych z niczym gach�w i triumfy tych, co pozyskali �ask�. Nowomodna Penelope tym si� r�ni�a od Ulissesowej ma��onki, �e wielbicieli swoich, kt�rzy prawdziwy najazd zrobili na Bia�y Kamie�, nie przywodzi�a do rozpaczy d�ugim terminem. Przeciwnie, wszystko to byli je�cy, przykuci do jej wozu �a�cuchami r� i pos�uszni s�odkiemu jarzmu mi�o�ci. Nierzadkie te� by�y w zamku huczne biesiady i kapele z ta�cami, a go�ci tylu zje�d�a�o z pacho�kami, ko�mi i psiarni�, �e ich pomie�ci� nie mog�y izby zamkowe i niejeden oficjalista i mieszczanin ust�powa� musia� dla pan�w gach�w swoich szczup�ych stancyjek.
Pod tak� w�a�nie por� wys�a� by� bawi�cy w Preszowie z konfederacj� [barsk�] Radziwi�� koniuszego swego Czeszejk� na rozwiady. Zjecha� by� w�a�nie pan Czeszejko do Bia�ego Kamienia, a zjecha� z wa�nymi poleceniami swego pana i wa�niejszymi od Generalno�ci. Jeden i drugi stary s�uga pozna� go, cho� to by�o pod wiecz�r, i uprowadziwszy na bok, wygada�, co ci�y�o na sercu. Czeszejko kiwa� g�ow� i zakr�ca� w�sa, a jakby jeszcze nie dowierza�, pyta�, co na to panna Salomea m�wi? Panna Salomea, powiadano mu, przem�wi�a si� podobno� z ksi�n� pani�, chcia�a
ZBRODNIA WOJEWODZINY WILE�SKIEJ
nawet odjecha� do swoich, ale pani tupn�a nog� i rzek�a w gniewie: "Sto ��z, je�eli si� ruszysz!" Teraz nieboga nie wychyla oczu z garderoby, chyba tyle, �eby p�j�� na msz� i Panu Bogu utrapienia swoje ofiarowa�.
Wys�uchawszy relacji, kaza� si� pan Czeszejko zaprowadzi� do garderoby. Panna Salomea, wchodz�cego pos�yszawszy, krzykn�a i stan�a jak karmazyn. S�owa przem�wi� nie mog�a z wielkiego wzruszenia na widok osoby, z kt�r� j� ��czy� afekt. Trzeba bowiem wiedzie�, i� od kilku lat byli z sob� zar�czeni, ale zwi�zek nie przychodzi� do skutku z powodu konfederackich rozruch�w i wyjazdu ksi�cia wojewody za granic�. Pan Czeszejko, przysiad�szy do niej, rozmawia� d�ugo, nie tylko o sprawach afektu do niej, ale i o tym, co si� tyczy�o trybu �ycia ksi�nej pani. �atwo dorozumie� si�, i� wszystko, co wstyd panie�ski pozwala� powiedzie�, by�o na stole. Jako swojemu narzeczonemu zwierzy�a si� panna Salomea z ci�kich utrapie�, jakie musia�a znosi� od ksi�nej, a nareszcie z zamiaru opuszczenia tej Sodomy, cho�by w jednej koszuli. Na to pan Czeszejko uspokaja� p�acz�c�, �e tym bezece�stwom b�dzie koniec. "W ostatecznym razie-rzek�- je�eli mi si� nie uda spe�ni� polece� ksi�cia pana, przynajmniej ciebie, panno Salomeo, usun� od zgorszenia".
Ledwie tych s��w dom�wi�, kiedy w pokojach da�o si� s�ysze� mocne dzwonienie, a niebawem i st�panie nagle biegn�cych os�b. Jak postrzelone wpad�y do izby, jedna po drugiej, dwie garderobianki.
- Panno Salomeo! - wo�a�y - ksi�na pani powia-
11
SPRAWY PONURE
da, �e tu jest jaki� pan, kt�ry ma natychmiast stawi� si� przed jejmo�ci� ksi�n�.
- Got�wem na us�ugi - rzek� pan Czeszejko i maj�c si� do wyj�cia, raz jeszcze rzuci� uspokajaj�cym spojrzeniem na truchlej�c� Salome�.
Jedna z garderobianek, kt�ra si� obra�a za przewodniczk�, przeprowadzi�a go przez kilka pokoi i sal� jadaln�, gdzie jeszcze s�u�ba kr�ci�a si�, sprz�taj�c nakrycie do wieczerzy, odprawionej, jak m�g� po obfitej zastawie os�dzi�, w licznej kompanii.
U drzwi komnaty sypialnej zatrzyma�a si� dziewczyna, a Czeszejko, poprawiwszy w�sa i przybrawszy min� uroczyst�, wszed� do �rodka.
Przy s�abym blasku umbreli postrzeg� spoczywaj�c� ksi�n� w lekkim negli�u, jaki zwykle poprzedza udanie si� na spoczynek.
- Witam Waszmo�cia! - ozwa�a si� ksi�na. - P�jd��e tu bli�ej, niech ci si� przypatrz�; wszak�e to kopa lat jake�my si� nie widzieli.
R�czka jej bia�a na powitanie p�ywa�a w powietrzu, jakby wabi�c do poca�owania, lecz pan Czeszejko kr�ci� w�sa i podchodzi� bardzo nieznacznie. Pani jednak zda�a si� nie uwa�a� na to, bo, s�odkim zapraszaj�c spojrzeniem, wskazywa�a r�czk� tu� blisko stoj�ce krzes�o.
A gdy dworzanin tak si� przybli�y�, �e ledwo dwa kroki by� od niej, nie m�g� ju� si� oprze� pochlebnemu s��wku, a mo�e i rozkosznym wdzi�kom, kt�rych ksi�na nie widzia�a potrzeby tai�: schylaj�c si� do niskiego uk�onu, z�o�y� pokorne uca�owanie na r�czce ci�gle wyci�gni�tej ku niemu. Wszak�e mimo grzeczne-
12
ZBRODNIA WOJEWODZINY WILE�SKIEJ
go zaproszenia, jako znaj�cy respekt lub te� pami�tny na delikatny interes, kt�ry mia� sprawi�, nie odwa�y� si� usi��� obok ksi�nej pani.
- Wi�c prosto jedziesz z Preszowa?
- Prosto, ja�nie o�wiecona pani.
- Czy masz jakie listy od mego pana ma��onka?
- �adnych, ustne tylko polecenia...
- Zrobi� ci� wida� swoim pe�nomocnikiem? Dali-pan, wybornie ksi��� pan poczyna! Odjecha� �on�, porzuci� maj�tek na �ask� oficjalist�w, a samemu wiatry goni� lub bankietowa� z mieszczuchami preszowskimi - przyznam si�, to kwalifikacja do czubk�w. I jeszcze mi za z�e wzi�to, �em chcia�a nam u kr�la wyrobi� kuratel�.
Te s�owa wzburzy�y wida� krew w Czeszejce, bo si� mocno zarumieni�; umitygowawszy si�, przygryz� usta i odpowiedzia� z przystojn� godno�ci�:
- Ile mog�em przekona� si�, jako nieodst�pny towarzysz i s�uga, ksi��� pan nigdy nie by� przy lepszym rozumie i zdrowiu, jak teraz; je�eli opu�ci� mienie, poszed� w tym za przyk�adem zacnych swych przodk�w, kt�rzy hojnie szafowali krwi� i groszem na us�ug� publiczn�; je�eli wyprawia uczty preszowianom i po pa�sku ich podejmuje, czyni to przez wdzi�czno�� za go�cinne przyj�cie w ich mie�cie.
- To mi to patron!-zawo�a�a ksi�na, wybuchaj�c �miechem - ale mnie si� widzi, �e nied�ugo wszyscy konfederaci b�dziecie cienko �piewa�!
-By� to mo�e, ja�nie o�wiecona pani!-odpar� dworzanin, prostuj�c si� i przybieraj�c zuchwa�� postaw�. - Jednak�e ksi��� pan dba o swoj� powag� i honor i, cho� z daleka, czuwa nad tym, co go z bliska
13
SPRAWY PONURE
obchodzi; w�a�nie wioz� rozkaz odprawienia jednego oficjalisty, kt�ry, rachuj�c na nieobecno�� pa�sk�, dopu�ci� si� licznych uchybie�.
- To widz� nie przelewki! - wtr�ci�a ksi�na, kr�c�c g�ow�, a po chwili, wlepiaj�c we� iskrz�ce t�umionym gniewem oczy, m�wi�a z przyciskiem:
- Mo�e i dla mnie, pokornej s�ugi, wieziesz jaki rozkaz od wszechw�adnego pana?
Czeszejko zrazu milcza�, lecz po chwili, jakby bior�c siln� determinacj�, wszcz�� rzecz spokojnie i powa�nie:
- Kiedy ju� wyszli�my na t� materi�, ja�nie o�wiecona ksi�no, tedy omija� jej nie widz� potrzeby. A wi�c bez wszelkich om�wie� i ogr�dek, o�wiadczam jasnej pani, �e ksi���, m�j pan, dba�y o honor i dobre imi� swego wysokiego domu, �yczy�by sobie wielce, �eby�, mo�cia ksi�no, maj�c na wzgl�dzie ju� nieobecno�� pana ma��onka, ju� dla unikni�cia ostrych j�zyk�w ludzkich, szuka�a schronienia w jakim klasztorze. W braku obro�cy, co by si� uj�� za uczciwo�� i cnot� niewiasty, najlepsz� obron� jest �wi�to�� miejsca.
- Rozczula mi� ta delikatna troskliwo�� twego pana - odrzek�a ksi�na, nadaj�c wyraz rozrzewnienia g�osowi i twarzy.-Ale wiesz co, m�j Czeszejko: szczero�ci� swoj� zmuszasz mi� do odwetu-s�uchaj wi�c, co powiem bez ogr�dki: �e jako c�rka hetma�ska sama potrafi� honor m�j obroni�; wreszcie, siedz�c na mojej oprawie, a w onych wielkich maj�tkach ksi���cych nie maj�c �adnego udzia�u i ledwo tylko imi� nosz�c od niego, kt�re, Bogiem a prawd�, niewiele mi zaszczytu przynosi, jako imi� banity, jestem niepodleg�� pani�,
14
ZBRODNIA WOJEWODZINY WILE�SKIEJ
kt�ra i tych, co rozkazy daj�, i tych, co je przynosz�, ma sobie za ba i bardzo...
Ksi�na wym�wi�a te ostatnie wyrazy tak rosn�cym g�osem, �e w ko�cu by�y oznak� najwy�szej furii, po czym konwulsyjn� d�oni� pochwyci�a szklank�, stoj�c� na stole. Dworzanin si� cofn�� o par� krok�w, s�dz�c, �e szklanka z wod� obije si� o jego czo�o jako ostatni argument; zna� to bowiem, �e w chwilach wielkich uniesie� ciska�a, co by�o pod r�k�: talerze, no�e, butelki; lecz tym razem paroksyzm nie by� tak gwa�towny: ksi�na napi�a si� tylko, jakby dla st�umienia alteracji, i stan�a przed nim, wyprostowana, dumna, a topi�c badawczo spojrzenie w m�skiej twarzy Czeszejki, rzuci�a mu pytanie z widocznym lekcewa�eniem, a nawet pogard�:
- I wam si� zdaje, �e mnie mo�na narzuca� rozkazy, jak pierwszej lepszej klucznicy?
- Nie wolno mi dysputowa�-odpar� nie zmieszany dworzanin-tylko spe�nia� wol� mojego pana.
- Ale wprz�d warto si� namy�le�, czy ta wola da si� spe�ni�?-doda�a ksi�na z przek�sem.
- Ksi���, m�j pan-odpar� spokojnie Czeszejko- nie upad� jeszcze tak nisko, aby nie mia� wielu przyjaci�, gotowych uj�� si� jego krzywdy.
- Niech i tak b�dzie-przerwa�a ksi�na-ale ci� ostrzegam, panie po�le, �e i ja, acz zreszt� i prawie wdowa, mam takich, co stan� przy mnie, a ju� to nie pierwszy raz pokaza�am twemu panu, �e umiem sobie radzi� w potrzebie. A tobie po starej znajomo�ci radz�:
nie pakuj palca mi�dzy drzwi!
- Niewymownie wdzi�czen jestem ksi�nie pani za jej �askawe przestrogi-rzek� Czeszejko, k�aniaj�c si�
l5
SPRAWY PONURE
z ca�� uni�ono�ci� i pokor� dworaka. - Nie omieszkam mie� si� na baczeniu, aby wszystko tak spe�ni�, jak mi nakazuje powinno�� wiernego s�ugi.
- Wypowiadasz mi wojn�; do mnie nale�y obmy�le� �rodki obrony...
Tu ksi�na przesz�a si� po komnacie szybkimi kroki i w zamy�leniu; nareszcie, jakby powzi�wszy jakie� postanowienie, zatrzyma�a si� przed gotowalni�, otworzy�a skrzyneczk� i wyj�a z niej niewielki zwitek.
- M�j kochany-m�wi�a, zbli�aj�c si� do Czeszejki - znaj�c mnie, powiniene� wiedzie�, �e ze mn� nie wsk�rasz na udry, a wszystko zgodnym sposobem. Do czego doprowadzi ta wojna? Cho�by�, przypu��my, i zamkn�� mnie do klasztoru, niewielka, przyznam si�, s�awa pokona� s�ab� kobiet�; a i zysk nie wi�kszy, bo czym�e ci� pan tw�j wynagrodzi, kiedy nied�ugo sam nic mie� nie b�dzie. Musisz przecie wiedzie�, �e litewskie dobra zasekwestrowane.
- Wiem o tym, mo�cia ksi�no, i dlatego tym wierniej powinienem s�u�y� swemu Panu.
- Chwal� sentyment, jednak�e maksyma ta nie zaprowadzi ci� daleko. Lepiej te rzeczy widz� i rozumiem; dlatego radz� ci, my�l o sobie i o niej, kt�rej �wiat tylko zawi��esz, a szcz�cia nie zrobisz. Czy znasz te per�y? - Tu ksi�na roztoczy�a przed nim sznur pere� przecudnej wody i osobliwej wielko�ci.
- Znam, mo�cia ksi�no; to klejnot familijny, kt�ren nie powinien wychodzi� z ksi���cego domu. W�a�nie obok innych zlece� mojego pana mam upowa�nienie ��da� od ja�nie o�wieconej pani, aby je z�o�y� raczy�a w moje r�ce. - To rzek�szy, wyj�� papier i jedn� r�k� podaj�c ksi�nie, drug� si�gn�� po sznurek.
l6
ZBRODNIA WOJEWODZINY WILE�SKIEJ
Ksi�na odskoczy�a nagle, okaza�a ogromn� alteracj�, krzykn�a nawet przera�liwie, ale tymczasem per�y zosta�y w r�kach Czeszejki, kt�ry z wyrazem wewn�trznego ukontentowania �yczy� ksi�nej dobrej nocy i k�aniaj�c si� z uni�ono�ci� dworaka, wynosi� si� z apartamentu.
Po chwili dzwonek rozleg� si� po pokojach-wbieg�a garderobianka, odebra�a rozkazy, i niebawem wszed� pan Kulesza, m�czyzna przystojny i barczysty, przyjaciel domu, faworyt pani, a, jak fama nios�a, najszczodrzej obsypywany jej �askami. Przy zamkni�tych drzwiach odbyli oboje �yw�, lecz kr�tk� narad�, po kt�rej pan Kulesza, owin�wszy si� w kubrak i przypasawszy szabl�, wymkn�� si� chy�kiem na zamkowe podw�rze, zmierzaj�c ku oficynom i stajniom.
Nazajutrz skoro �wit wyjecha� pan Czeszejko, po�egnawszy czule pann� Salome� z bia�okamienieckiego zamku; panna Salomea us�ysza�a nawet turkot jego bryczki; ubra�a si� wi�c napr�dce, ledwo przyg�adziwszy w�osy, i z ostatnim uderzeniem dzwonka, wzywaj�cego na msz� �wi�t�, wybieg�a do ko�cio�a, powiedziawszy sobie, �e ksi�na, wstaj�ca zwykle o p�nej godzinie, tak rano potrzebowa� jej nie b�dzie.
Po sko�czonym nabo�e�stwie, gdy wchodzi�a w bram� zamkow�, uderzy� j� wielki zgie�k na dziedzi�cu i t�um ludzi dworskich, biegaj�cych i rozprawiaj�cych, w kt�rej to wrzawie dochodzi�y j� wyrazy: uciek�, ukrad�, goni�, a najcz�ciej powtarzano: per�y. Wtem patrzy panna Salomea ku stajniom, a tu sadzi kilku kozak�w stajennych na koniach, na czele pan Kulesza z go�� szabl� w r�ku.
2 - Sprawy ponure
SPRAWY PONUBE
- Czy pewni�cie, �e ruszy� ku Oleskowi?-pyta�, wskazuj�c szabl� na go�ciniec.
- Ju�ci� na w�asne oczy widzia�em - krzyknie jeden z kozak�w-kiedym go odprowadza� a� za most.
- A macie sznury? - pyta� znowu Kulesza.
- Mamy, panie - odpowiedzia�a zgraja.
- Dalej za mn�!
I kopn�li z kopyta, przelatuj�c pod samymi oknami apartament�w ksi�ny. W�a�nie w otwartym oknie sta�a pani. Kulesza osadzi� konia, zdj�� czapk� z kawalerskim uk�onem, jakby rycerz, wyje�d�aj�cy na niebezpieczn� wypraw�. Ksi�na, posy�aj�c mu od ust po�egnanie, zawo�a�a:
- Tylko szanuj si�, panie Kuleszo, bo to desperat: posun�� si� po cudz� w�asno��, got�w posun�� si� po �ycie.
- Nie ma strachu, mo�cia ksi�no - odpar� junacko Kulesza - b�d� si� mia� za hetk�-p�telk�, je�li w kij zwi�zanego nie przystawi� za godzin�.
- Niech tylko odda moje per�y!-wo�a�a ksi�na z widocznym wysileniem g�osu, aby j� s�yszano. - M�ci� si� nie chc�; na to mamy trybuna�, �eby s�dzi� i kara� z�oczy�c�w.
- Dam ja jemu trybuna�!-wrzasn�� Kulesza i pogrozi� szablic�.-Hej, ch�opcy! Nie tra�my czasu!
Kiedy zgraja pacho�k�w znika�a w tumanie kurzu, panna Salomea, przypatruj�ca si� w os�upieniu ca�ej tej scenie, zaledwo znalaz�a do�� si�y, �eby si� zawlec do swego pokoju, gdzie ca�a garderoba otoczy�a j�, opowiadaj�c o per�ach, kt�re zgin�y w gotowalni ksi�ny, i robi�c wnioski, kto m�g� by� tej kradzie�y sprawc�.
18
ZBRODNIA WOJEWOD2INY WILE�SKIEJ
Dognanego w Olesku przywieziono Czesze jk�; zwi�zany le�a� na bryczce, a obok niego siedzia� pan Kulesza z dobyt� szabl� i per�ami, kt�re znalaz� przy nim. Ksi�na, widz�c wracaj�c� czered�, wybieg�a na ganek, a kiedy �ci�gano wi�nia z bryki, wzi�a si� pod boki i z szyderczym u�miechem patrz�c mu w oczy, m�wi�a:
- Chcia�o ci si� pere�ek, hultaju, i przyjecha�e� mi� straszy� klasztorem. Dam ja ci klasztor!-A obracaj�c si� do pacho�k�w:-Do piwnicy z nim! Dw�ch str��w postawi� przy drzwiach!-Wtem Kulesza poda� jej per�y i papiery zabrane Czesze j ce.
- Dzi�kuj� ci, kochany Kuleszo!-odrzek�a, podaj�c mu r�k�. - Wr�ci�a si� zguba; zemsty nie pragn�, ale te� nie chc� puszcza� z�ego przyk�adu bez kary. Potrzeba s�d uwiadomi�. Panie komisarzu, napisz wa�� natychmiast do s�du grodzkiego do Krzemie�ca, aby zjecha� os�dzi� t� spraw�.
-Ale� ja�nie o�wiecona pani!-m�wi� komisarz, schylaj�c si� pokornie. - Je�eli �miem przedstawi�, delikwent jako szlachcic kwalifikuje si� do trybuna�u; majdeburi� nie mo�e by� s�dzon!
- A kto wa�ci powiedzia�, �e on szlachcic? To �yczak z Nie�wie�a! Zreszt� r�b wa��, co ci ka��, a je�eli chcesz wdawa� si� w dysputy, szukaj sobie dogodniejszego miejsca!
Sfukany brat szlachcic po�o�y� uszy po sobie i poszed� do kancelarii pisa� wezwanie do s�du.
Wi�nia wtr�cono do piwnicy.
Sprowadzeni s�dziowie z krzemienieckiego grodu, wypr�niwszy par� anta��w w�grzyna, g�askani przez pani� zamku, na kt�rej skinienie byliby wydali wyrok
2*
SPRAWY PONURE
pot�pienia na samego Chrystusa, przyst�pili do inkwirowania wi�nia.
Domy�la� si� mo�na, �e zeznania jego, nie poparte �adnym �wiadectwem, �e protestacje, jako s�d to niekompetentny, odrzucono z ur�ganiem, a tylko odwo�uj�c si� do pope�nionej zbrodni kradzie�y, os�dzono na kar� miecza. Wydano wyrok dora�ny, kt�ry ksi�na nie omieszka�a wykona�. Chc�c zachowa� wszystkie przepisy egzekucji, pos�ano delikwentowi przebranego kapucyna dla wys�uchania spowiedzi, albowiem �aden kapucyn, czy to z Oleska, czy z Kutkorza, nie by�by si� da� u�y�, nie zaprotestowawszy przeciw tej procedurze tajemnej.
Powiadano jeszcze, �e ksi�na, jako �cis�a obserwatorka wszelkich przyzwoito�ci, stosuj�c si� do przyj�tych przepis�w egzekucji, kaza�a szy� w garderobie �mierteln� koszul�; dziewcz�ta, zwyczajnie jako m�ode stworzenia nie do�� zahartowane w szkole swej pani, za ka�dym �ciegiem zanosi�y si� od p�aczu.
Podtenczas panna Salomea postrada�a ca�kiem cielesn� przytomno�� i wpad�a w gwa�town� gor�czk�, z kt�rej si� nie podnios�a a� w kilka miesi�cy.
I s�d, i przygotowania do egzekucji posz�y jak z p�atka. Ale odj�cie �ycia podobnej sobie istocie zawsze podlega najwi�kszym trudno�ciom; bo kt� podejmie si� roli kata? Wyszukano wi�c jakiego� rze�nika w miasteczku, kt�ry, dobrze podpojony i zagro�ony, podj�� si� owej nieszcz�snej egzekucji i z zamru�onymi oczyma spu�ci� top�r na szyj� nieszcz�snego Czeszejki. Sprawa ta, aczkolwiek gruchn�a po kraju, nie wywo�a�a nast�pstw, jakich si� spodziewa� nale�a�o, a to z powodu, i� wojska austriackie zaj�y niebawem
20
ZBRODNIA WOJEWODZINY WILE�SKIEJ
Galicj�. Nowy rz�d, nieg�uchy na liczne w tej materii pozwy i skargi, mianowicie od familii zabitego, zamy�la� wytoczy� ksi�nie proces, co ona zw�chawszy, pobieg�a do Wiednia i tam co dzie� le��c krzy�em w ko�ciele, gdzie cesarzowa zwykle bywa�a na nabo�e�stwach, umia�a �ci�gn�� na siebie naprz�d uwag�, a potem tak si� uniewinni�, a wszystko zwali� na s�d krzemieniecki, nale��cy do dziej�w Rzeczypospolitej, �e wisz�c� nad sob� kar� zamkni�cia na ca�e �ycie do klasztoru odwr�ci�a szcz�liwie.
Pod koniec �ycia, zmieniwszy �wietne imi� przez oddanie r�ki jakiemu� by�emu oficerowi napoleo�skiemu, kt�ry nie mia� gdzie egzystencji swej przyczepi�, zako�czy�a mizernie �ywot, szukaj�c przytu�ku i po�ywienia w domach bia�okamienieckich mieszczan.
Druga ofiara srogiej wojewodziny, nieszcz�sna p. Salomea, dokona�a �ycia w klasztorze PP. Benedyktynek we Lwowie.
Relacje wsp�czesne o �mierci Czeszejki
"Donosz� mi pod wielkim sekretem - notuje ks. Teofila Sapie�yna w swym dzienniku dnia 9 listopada 1772 - o awanturze, na kt�rej wspomnienie cierpi natura: ksi�na wojewodzina wile�ska, znajoma nadto z g�o�nych rozpust, p�ocho�ci i ekstrawagancyj, zawzi�wszy si� na jakiego� pana Czeszejk�, szlachcica z Grodzie�skiego (prawda�, �e by�o to co� na kszta�t awanturnika), fa�szywie uda�a, i� ma na to ordynans od Generalno�ci (konfederacji barskiej)- �eb mu uci�� kaza�a w lochu pod pa�acem bia-
SPRAWY PONURE
�okamienieckim. Sama si� do �achwy salwowa�a. Je�eli si� zapatruj� na okrucie�stwo, poj�� nie mog� serca tak odludzkiego, je�eli na zmaz� imienia, czuj� kompasj� nad nieszcz�liwym i m�em, i ojcem. Jest bowiem c�rk� najzacniejszego woj. krak. Rzewuskiego, w Moskwie teraz niewolnika stanu..."
Konopczy�ski (Z pami�tnika konfederatki, str. 148)
"Ma��onka ksi�cia Karola Radziwi��a - opowiada Micha� Starze�ski-z domu Rzewuska, c�rka hetmana, znudzona swym pobytem na Litwie, otrzyma�a do swego rozporz�dzenia maj�tno�� Bia�y Kamie�, niedaleko Olejowa w Galicji, gdzie wskutek nieporozumienia z m�em przez niego wyprawion� by�a. Tam zem�ci�a si� v/ spos�b okrutny na jednym litewskim biedaku, kt�ry si� zwa� Czeszejko. By� on koniuszym ks. Karola, a ksi�na pos�dza�a go o plotki, tycz�ce si� jej osoby. Gniew ksi�ny by� straszny, a spad� na g�ow� nie ksi�cia, ale biednego Czeszejki. Znaleziono go w piwnicach pa�acu z odci�t� g�ow�. Przewiduj�c spraw� kryminaln� (jako� istotnie �ledztwo si� rozpocz�o), ksi�na wyjecha�a do Wiednia, aby tam szuka� protekcji i burzy unikn��."
Starze�ski M. U schy�ku rzeczy pospolite), 1757-1795, str. 53
Trzeci� relacj� zawieraj� pami�tniki Fr. Karpi�skiego **, kt�ry powiada kr�tko: "Wojewodzina wile�ska, przys�anego od Generalno�ci z Preszowa, Litwina Czeszejk�, kt�ry zbiera� sk�adki od obywateli na potrzeby konfederacji, za to, �e si� o�mieli� swa-
* miasteczko na Polesiu
** Pozna� 1844 r.
22
ZBRODNIA WOJEWODZINY WILE�SKIEJ
wolne jej �ycie nagani�, �ci�� kaza�a bez �adnego s�du, sprowadziwszy kata do Bia�ego Kamienia. Takie krymina�y, bezkarnie �wie�o pope�nione, przekona�y (!) na koniec Mari� Teres�, �e do rozbioru Polski przyst�pi�a..."
A c� s�dzi� o post�pku swej �ony ks[i���] "Panie Kochanku"? By�a to jedna z licznych spraw, kt�ra do reszty przeci�a w�z�y ma��e�skie. Ksi��� pragn��, by zbrodniark� postawiono przed s�dem; zabiega� nawet o udaremnienie jej zabieg�w u dwor�w obcych. Nad zbrodni� bola�.
"Ksi�na Jejmo�� - pisa� p�niej w jednym li�cie do te�cia - wyzuwszy si�, i� tak rzek�, ze wszelkich wzgl�dem mnie sentyment�w, nie tylko despotyczne rozpoczyna rz�dy w dobrach, jej do�ywociem poddanych, w�a�nie jak gdyby mnie ju� pogrzebiono, gwa�c�c wszystkie moje i odrzucaj�c rozporz�dzenia, ale te� tak daleko zemst� swoj� zap�dza, �e ani nawet s�siedzi i zastawnicy w spokojnym dziedzin dzier�eniu osta� si� nie mog�. Wzdrygam si� nadto dotkn�� pi�rem szczeg�lniejszych okoliczno�ci, na samo kt�rych wspomnienie natura i ludzko�� wstr�t czuj�..."
Postanawia zrazu osadzi� okrutn� jejmo�� w klasztorze, gdy okaza�o si�, �e dzi�ki rozbiorowi Polski sprawa jej s�dzon� b�dzie przed trybuna�em wiede�skim. "Staraj si� - pisze w r. 1777 do starosty w ��kwi - najdok�adniej wywiadywa� o obrotach �ony mojej, jakie dalej czyni� b�dzie, gdy si� ju� zbli�y�a za kordon, i o nich mi najwi�cej donosi�. Staraj si� dowiedzie�, czy by�aby sk�onna, za post�pieniem jakiej sumy, do rozwodu. Przed osobami jej przychylnymi opowiadaj, �e wi�cej �y� [z ni�] nie b�d�, p�jd� do
23
SPRAWY PONURE
separacji i [j�] w klasztorze osadziwszy alimenta dawa� b�d�..." (13 maja 1777)
Potem nasun�y si� w�tpliwo�ci co do klasztoru: "...�eby� si� Wm. Pan nie wa�y� inspirowa�, ani ��da� osadzenia ksi�ny w klasztorze, boby za tym posz�o naznaczenie alimentu, zar�czenie statuicji i pewno�ci, �eby z klasztoru nie uciek�a, co by �atwo za pob�a�eniem mniszek uczyni� mog�a! Wi�c nie chc� wdawa� si� w takow� spraw�, lecz niech sam s�d, sprawiedliwo�ci dozieraj�cy, post�puje iuxta meritum delicti*. WPan tylko, gdy rzecz s�dowi doniesion� zostanie, nauczony z publicznej wiadomo�ci o tak okropnym wypadku, prze�o�ysz gubernatorowi [austriackiemu we Lwowie] pobudki troskliwo�ci o zdrowie pana swojego i b�dziesz prosi�, �eby [ksi�na] egzaminowan� by�a w subordynacji na �ycie prywatnej osoby i wyzna�a, je�li r�wnie nie post�pi�a z podaniem trucizny na zg�adzenie m�a swego i z nim mieszkaj�cej familii.'' [15 lutego 1778].
Tymczasem winowajczyni czapk� i papk� zabiega�a w Wiedniu o bezkarno��. Radziwi�� remonstruje przeciwko temu: "...Ostrze�ony o czynno�ciach ksi�ny �ony mojej, szukaj�cej wykr�ci� si� od rozpocz�tego w P o l s c e procederu, a�eby pomiesza� jej szyki, pisz� dzisiejsz� poczt� do Najja�niejszego elektora bawarskiego i J. O. ksi�cia de la Tour et Taxis, prosz�, aby rezydentom swoim zalecili, i�by plenipotent�w moich tamecznych wspiera� chcieli we wszelkich okoliczno�ciach, gdzie tylko ich pomocy szuka� b�d�. [15 marca 1783]
* stosownie do wagi przewinienia (la�.)
SPALENIE CZTERNASTU CZAROWNIC W DORUCHOWIE
"�ona dziedzica wsi Doruchowa (w powiecie ostrzeszowskim, w ziemi wielu�skiej), im� pani z Rejczy�skich Stokowska, mia�a to by� kobieta chorobliwa, pe�na uwidzen. �ali�a si� wci�� na prze�ladowanie od czarownic, powiadaj�c, jako jej szkodz� na zdrowiu i dobytku. Razu pewnego zamiast swoich klejnot�w gn�j w pude�ku od nich natrafi�a. Wiosn� roku 1775, jad�c na rezurekcy�, ujrza�a dziewi�� bab ze wsi, mas�o w�r�d lasu robi�cych czyli co� podobnego, co je u pani w podejrzenie czarodziejstwa poda�o. Pochwytano je wi�c pod�ug wskazania pani i st�d wywi�za�a si� straszna inkwizycja: Czterna�cie wie�niaczek, pod zarzutem czarowania, torturami m�czy�, w beczkach zwi�zane wi�zi�, a nareszcie spali� na stosie kaza�a".
Tymi s�owy cz�owiek �wczesny zanotowa� w pami�tniku swym g�o�n� spraw�, kt�ra by�a ostatni� w Polsce zbrodni� ciemnoty, wierz�cej w istnienie czarownic. Na wie�� o barbarzy�skim post�pku inkwizytorki z Doruchowa zawrza�o w ca�ej Polsce, tak dalece, ze na sejmie, kt�ry si� w r. 1776 zebra�, wniesiony zosta� z tej racji projekt kr�lewski, zakazuj�cy u�ywania tortur w �ledztwie i znosz�cy kar� �mierci za czary.
Dochowa�a si� trafem bli�sza, cho� p�niej spisana relacja naocznego �wiadka, kt�ry wedle pami�ci swej tak rzecz przedstawi� w r. 1835 w "Przyjacielu Ludu".
Doruch�w w ziemi wielu�skiej uchodzi� z dawna za g��wne siedlisko czarownic. Na granicy mi�dzy wsi� ow� a Przytocznic� le�a� wielki kamie�, nazwany �ys� G�r�, gdzie co wtorek i czwartek odbywa� si� mia�y nocne schadzki czarownic. By�o w tej wsi trzech dziedzic�w, ich nazwisk nie wymieniam, aby w ich potomkach nie wzbudza� przykrego wspomnienia (jednym
SPRAWY PONURE
z nich by� w�a�nie p. Stokowski, �onaty z Rejczy�sk�). W miejscowym ko�ciele parafialnym m�j wuj by� wtenczas plebanem i trudni� si� obowi�zkiem stanu swojego i naukami.
Zdarzy�o si�, �e �ona dziedzica (Stokowskiego) zachorowa�a; dosta�a wielkiego b�lu w palcu, a w�osy na g�owie zacz�y si� jej zwija�. Pos�ano po felczera do K�pna, lecz zamiast ulgi r�ka puch�a coraz bardziej, nareszcie zacz�y drobne kosteczki z rany wychodzi�, co wtedy postrza�em nazywano. Oddalono felczera. W pobliskiej wsi mieszka�a kobieta, trudni�ca si� leczeniem chorych, kt�r� miano za op�tan� od diab�a. Diabe� zgadywa� przez ni� wszystkie choroby i przypisywa� zwykle win� "ciotom" (tj. czarownicom). Po ow� kobiet� pos�a� dziedzic Doruchowa. Wezwana do leczenia pani, a znaj�ca dok�adnie domowe stosunki we wsi, zacz�a zaraz, wszed�szy do pokoju, z�yma� si� okropnie, wymawiaj�c przerywanym g�osem:
- Cioty... cioty... zada�y... ko�tuna! Dobra... najpierwsza!
Dobr� zwano gospodyni�, �on� Kazimierza, kt�ry by� cz�owiekiem pracowitym, a jego �ona oszcz�dn� i dlatego wiod�o im si� dobrze. Mieli oni sadek niewielki, a w nim gruszk�, rodz�c� owoce wyborne, po kt�re dziedziczka nieraz posy�a�a. Kobiety we wsi wygadywa�y na Dobr�, i� dlatego ma si� tak dobrze, poniewa� diabe�, jej oblubieniec, wszystkiego dostarcza. Ot� ow� Dobr� pos�dzono jakoby zamiast gruszek myszy pani przedawa�a; tak zada�a jej ko�tuna. Zosta�a pierwsza pojman�.
Druga by�a wdowa, �yj�ca z wyrobku, maj�ca c�rk� oko�o 12 lat. C�rce zrobi� si� wrz�d w uchu, a poniewa�
26
SPALENIE CZTERNASTU CZAROWNIC W DORUCHOWIE
go zaniedba�a, dosta�a "flusu" i na to umiera� musia�a; lud zabobonny pos�dzi� matk�, �e czary c�rce w�asnej zada�a.
Trzecia, m�oda dziewka, nie wiedzie� z jakiego powodu udawa�a czarownic�: rwa�a ona li�cie d�bowe i suszy�a je na s�o�cu. Pasaj�c w lesie byd�o, nosi�a takowe przy sobie, a gdy wiatr powsta�, ona chuchn�wszy w d�o�, puszcza�a listek z wiatrem, aby pokaza� wiejskim dzieciom, �e umie myszy robi�. Krzycza�a przy tym: mysz leci! mysz! Z�by lepiej uda� sw� sztuk�, sama zwykle bieg�a za ow� mysz� i zadeptywa�a j�.
Inne kobiety z jakich powod�w uwi�zione, ju� nie pami�tam. Ale zarzucano im wszystkim, �e schadzki z diab�ami odprawuj� w ka�dy czwartek, wylatuj�c na miot�ach kominami na �ys� G�r�, posmarowawszy si� ma�ci�, umy�lnie na to w osobnych s�oikach chowan�. I� zatrzymywa�y deszcze w powietrzu, gdy ich by�o potrzeba, a w czasie s�oty wi�ksz� �ci�ga�y ulew�. I� razi�y ludzi postrza�ami, do czego osobliwszej mia�y u�ywa� strzelby, to jest r�koje�ci od st�uczonych tyg��w, a skoro dmuchn�y w tak� r�koje��, ju� cz�owiek zosta� postrzelony.
Pewnego wieczora, w czasie owej choroby pani Stokowskiej, maj�c si� ju� uda� na spoczynek z wujem (bo�my w jednym pokoju sypiali), us�yszeli�my krzyk blisko probostwa. Nie widz�c ognia, tylko s�ysz�c j�k, p�acz i narzekanie, wychodzimy na dw�r, pytaj�c, co to znaczy?
Na to podstaro�ci: - Z rozkazu pana pojmujemy czarownice.
Pojmano ich siedem tej nocy: pi�� c�r gospodarskich, jedn� wdow� i jedn� s�u��c� dziewczyn�. Wr�ciwszy do
SPRAWY PONURE
domu, wuj m�j ca�� noc spa� nie m�g�. Na drugi dzie�, odprawiwszy msz� �w., poszed� do dziedzica, chc�c go odwie�� od karania niewinnych kobiet, lecz nic nie wsk�rawszy, przyszed� do probostwa w najwi�kszej niespokojno�ci. Poniewa� rodzice moi pe�ni byli przes�d�w, wierz�c w czarownice i ich wsp�lno�� z diab�ami jak w artyku�y wiary, przeto �atwo sobie wystawi� mo�na, �e ich to niespodziewane zdarzenie bardzo ucieszy�o; i ja si� cieszy�em, gdy� mia�em wtedy lat o�m.
Tego� samego dnia p�awiono je w wodzie. By� to staw obszerny, kt�ry do dzi� dnia egzystuje. Poniewa� w ca�ej wsi i s�siedztwie powsta� rozruch wielki, przeto zgromadzi�o si� niezliczone mn�stwo ludu na to rzadkie widowisko p�awienia czarownic; poszed�em tak�e z drugimi i w ci�bie nie by�bym zapewne nic widzia�, gdyby nie syn jednego z dziedzic�w, oko�o 15 lat licz�cy, maj�c ��dk�, zabra� mnie z sob�; tak wi�c pop�yn�li�my naprzeciwko mostu, z kt�rego czarownice p�awi� miano; widzieli�my dok�adnie ca�� ceremoni�. Wprowadzono je na most, mia�y r�ce powi�zane; brano jedn� kobiet� po drugiej, za�o�ono pod pachy powr�z:
czterech ludzi na tym powrozie spuszcza�o j� powoli z mostu w wod� - �adna z nich nie ton�a, albowiem suknie, a zw�aszcza obszerne sp�dnice, nim namok�y, unosi�y ka�d� z nich na powierzchni wody. Dziedzic by� przytomny na koniu, a widz�c p�ywaj�c�, wo�a�:
"nie tonie" - "czarownica".
S�owa te, jak si� p�niej pokaza�o, by�y nieodzownym wyrokiem, skazuj�cym na �mier� niewinne ofiary. Ludzie natychmiast wyci�gali kobiety i tym sposobem wszystkie siedm zosta�y czarownicami.
Po czym odprowadzono je na powr�t do wi�zienia
28
SPALENIE CZTERNASTU CZAROWNIC W DORUCHOWIE
na spichlerz, pos�dzano w beczki, jakich do kiszenia kapusty na zim� u�ywaj�. Tam nie wolno by�o nikomu wchodzi�, jak tylko podstaro�ciemu, maj�cemu nad nimi doz�r, i sze�ciu ludziom, z innych d�br umy�lnie na to sprowadzonym, kt�rzy je karmili i pi� im podawali. Ciekawym by�em bardzo zobaczy� tak�e owe czarownice. Podstaro�ci mia� syna w moim wieku; chodzili�my razem do organisty uczy� si� czyta� i �yli�my z sob� w przyja�ni. Ten na moje ��danie uprosi� ojca swego, i� nas obu wzi�� z sob�, i wpu�ciwszy do spichlerza, drzwi na klucz za sob� zamkn��. Us�yszawszy j�czenie tych m�czennic w ciemno�ci, wydobywaj�ce si� z beczek jak z podziemnych loch�w, zl�k�em si� okropnie i, straciwszy ochot� zaspokojenia mej ciekawo�ci, zaledwo obejrza�em jedn� tylko beczk� - wszystkie jednak podobnie by�y urz�dzone. Ta, kt�r� ogl�da�em, sta�a na dw�ch podstawach; w klepkach blisko dna wyr�ni�ta by�a dziura, do�� du�a, czworo-graniasta. Kobieta, osadzona w beczk�, mia�a r�ce i nogi z ty�u zwi�zane, kt�re t� dziur� zewn�trz ko�kiem drewnianym zatkni�te by�y, tak, �e ani sta�, ani siedzie� nie mog�c, przez ca�y czas, a� do okropnej egzekucji kl�cze� musia�a. Ka�da beczka pokryta by�a p��tnem grubym, a na boku przylepiona karteczka z napisem:
JEZUS! MARIA! J�ZEF! z przyczyny, aby diabli nie mieli do nich przyst�pu i nie uwolnili swych oblubienic od �mierci. P�niej z pobliskich wsi przywieziono, ale zawsze w nocy, ju� w takich beczkach uwi�zionych jeszcze siedm innych kobiet, a zatem by�o ich wszystkich czterna�cie!
Zacz�� dziedzic robi� przysposobienie do egzekucji, kaza� w boru kopa� pnie sosnowe, takie, z kt�rych ju�
29
SPRAWY PONURE
biel w ziemi opr�chnia�, a tylko sam sm�l pozosta�, kaza� �cina� sosny najsmolniejsze i s��nie z nich bi�. Wuj, widz�c przygotowania, a nie mog�c odwie�� dziedzica od tego krwawego zamiaru, postanowi� jecha� do Warszawy, aby u kr�la wyjedna� u�askawienie. Jako� pojecha�.
Dziedzic, dowiedziawszy si� o tym, zaraz po wyje�dzie wuja, kaza� zwozi� drzewo, ju� przysposobione, na granic� pomi�dzy Doruchowem a Pi��, przy trakcie, prowadz�cym z Kalisza do K�pna; naprz�d sosn� wielk� wkopano w ziemi� i oko�o niej stos okr�g�y uk�adano, jedn� warstw� pni�w i smolnych drew, a drug� s�omy, na kilkana�cie �okci wysoko�ci. Ciekawo�ci� zdj�ty poszed�em z synem podstaro�ciego ogl�da� stos, a widz�c drabiny przystawione, chcieli�my wnij�� na wierzch. Ludzie, b�d�cy na stra�y, aby go nie podpalono, zrazu bronili nam przyst�pu, atoli p�niej dali si� uprosi�. Tutaj na samym wierzchu by�a s�oma, r�wno us�ana, jak na stole, i kilkana�cie klock�w d�bowych dosy� wielkich, na ka�dym z nich by�a przylepiona kartka z napisem JEZUS, MARIA, J�ZEF! dla wy�ej wyra�onych przyczyn. Jeden z tych str��w powiedzia� nam, �e tymi klockami przyciska� b�d� czarownice, aby spokojnie na miejscu le�a�y.
Gdy ten stos ju� by� wystawiony, sprowadzi� dziedzic dw�ch kat�w, trzech s�dzi�w z Grabowa (gdy� wtenczas ka�de niemal miasteczko mia�o prawo miecza) i trzech ksi�y zakonnik�w, dla dysponowania skazanych na �mier� czarownic.
Blisko spichlerza sta� dom, kopcem zwany, naoko�o oblany wod�; mieszka� w nim podstaro�ci. Syn jego, przyszed�szy po po�udniu ze szko�y, powiedzia� mi, �e
30
SPALENIE CZTERNASTU CZAROWNIC W DORUCHOWIE
ojciec jutro musi si� wyprowadzi� ze swego mieszkania, gdy� tam b�d� w nocy na torturach czarownice ci�gn��, dodaj�c, �e nikt przytomnym by� nie mo�e, pr�cz s�dzi�w i kat�w. Ca�� noc spa� nie mog�em, przemy�laj�c, jakby si� tam dosta�.
Nazajutrz wstawszy rano, wzi��em ukradkiem w kiesze� kawa� chleba z mas�em, elementarz pod r�k�, udaj�c, �e id� do szko�y; a pobieg�em prosto na kopiec, sk�d ju� rzeczy podstaro�ciego wynoszono. Gdy ju� nikogo w domu nie by�o, wszed�em do izby i ulokowa�em si� na przypiecku, sk�d nie b�d�c widziany, mog�em si� dok�adnie wszystkiemu przypatrzy�. Przyszed� podstaro�ci i dw�ch ludzi, ci uprz�tn�li, a potem wyszed�szy, zamkn�li izb�. B�d�c sam jeden, ju�em ze strachu chcia� wo�a� oknem, aby mnie wypuszczono, ale ch�� widzenia nowo�ci przemog�a. By�o to przed po�udniem; z nud�w i boja�ni usn��em. Musia�em spa� dosy� d�ugo, bo gdym si� obudzi�, ju� s�o�ce zachodzi�o; spojrzawszy na izb�, zobaczy�em st� pod oknem, trzy sto�ki, na stole papier, pi�ra i ka�amarz, lichtarze ze �wiecami, butel w�dki i kilka kieliszk�w. Nied�ugo potem czterech ludzi przynios�o na noszach kloc wielki z �elaznym pa��kiem. Wszed� za nimi kat, zacz�� lask� w suficie puka� w jedn� desk�, po czym zaraz us�ysza�em mocny huk na g�rze: wyr�bano znaczny otw�r, spuszczono nim ko�o ma�e od wo��, u kt�rego wisia�y dwa powrozy.
Po zachodzie s�o�ca wesz�o dw�ch ludzi, jeden przyni�s� kilka kawa�k�w tarcic, a drugi �wiec� p�on�c�. Tymi tarcicami zabito okna, �wiec� na stole zapalono. Weszli s�dziowie. Usiedli na sto�kach, a posiliwszy si� gorza�k�, kazali przyprowadzi� czarownic�. Wyszed�
3l
SPRAWY PONURE
kat i nied�ugo czterej pomocnicy na tych�e samych noszach przynie�li kobiet�. Tutaj jeden s�dzia zacz�� si� pyta�, lecz o co, nie wiem, gdy� ju� by�em ze strachu na p� umar�y. Mia�a ona nogi i r�ce w ty� zwi�zane. Z rozkazu s�dziego obna�yli j� zupe�nie, postawili na owym pniu, trzymali j� oprawcy, gdy� dla s�abo�ci . sama sta� nie mog�a; nogi pod pa��k pod�o�ywszy, powrozem przymocowali. Do r�k, w ty� skr�powanych, przywi�zano powr�z, od ko�a wisz�cy, na plecy w�o�ono szp�g�, podobn� do grabi z �elaznymi z�bami, kt�re w cia�o wchodzi�y; t� przytwierdzono tak�e cienkimi powrozami, na krzy� przez piersi opasanymi, a ich ko�ce z ty�u do owych od ko�a powroz�w przywi�zali. Gdy to okropne przygotowanie sko�czono, s�dzia znowu jej zadawa� pytanie. Czy odpowiedzia�a co lub nie, tak�e ju� tego nie pami�tam. Wtem kat zawo�a� na oprawc�w, na g�rze b�d�cych: obracaj ko�o'. Powrozy obwija�y si� oko�o walca, r�ce w ty� unoszone, poci�ga�y za sob� owe postronki od �elaznych grabi, kt�rych z�by wchodzi�y w plecy. Krew si� zacz�a dobywa�, ko�ci w ramionach trzeszcze�, kobieta okropnie j�k�a. Ja przestraszony nigdy nie widzian� m�czarni�, krzykn��em ze strachu na przypiecku. W�wczas to dwaj oprawcy zacz�li szuka�, a znalaz�szy, �ci�gali z przypiecka. My�la�em, �e mnie na �mier� prowadz�. Oni, wzi�wszy mnie na barki, wynie�li z izby dosy� daleko od tego domu i po�o�yli na ziemi. Wi�cej mo�e jak godzin� odpoczywa�em na tym miejscu z przel�knienia, ni�em przyszed� do si�. Gdym ju� p�no w noc powr�ci�, rodzice moi jeszcze nie spali i byli o mnie w najwi�kszej niespokojno�ci, nie wiedz�c, gdziem si� podzia�. Odpowiedzia�em im, com widzia�: odst�pi� ich
.32
SPALENIE CZTERNASTU CZAROWNIC W DORUCHOWIE
przes�d, a matka rzewnie zap�aka�a. Tym sposobem wszystkie kobiety na tortury brano i m�czono; nazajutrz po tych m�kach trzy z nich umar�y, �ywych zosta�o jedena�cie.
Pan Stokowski, pe�ni�cy urz�d wielkiego inkwizytora, przyspieszaj�c egzekucj�, przysposobi� czterech fornali w drabiach, jakich podczas �niw u�ywaj�. Po po�udniu, mo�e o godzinie trzeciej, te fornalki zajecha�y przed spichrz i na te wozy pakowano kobiety w beczkach, na trzech wozach �ywe, na czwarty umar�e, tak�e w beczkach. Na ka�dym wozie przy �ywych siedzia� ksi�dz zakonnik, odprowadzaj�cy je a� na plac egzekucji. Tu oprawcy wydobywali z beczki skr�powane kobiety, a uchwyciwszy je pod pachy, wci�gali po drabinach na stos, na kt�rym sta� ju� kat jeden z czterema pomocnikami; ci odebrawszy kobiet�, k�adli j� twarz� ku ziemi i klockami, wy�ej opisanymi, przyciskali kark i nogi; po czym owymi beczkami stos obstawili. Trzem kobietom, zmar�ym na klocku, g�owy poucinano, a potem w jednym dole, ju� na to wykopanym, cia�a ich wraz g�owami z�o�ono.
Sta�o wiele ludzi z pochodniami, przeznaczonych do zapalenia stosu, s�dziowie byli tak�e przytomni, ale ju� bez flaszki. Jeden z nich zawo�a�: zapalaj pochodnie! Co gdy nast�pi�o, kaci ustawili owych ludzi z pochodniami oko�o stosu. S�dzia krzykn�� straszliwym g�osem: pal! i wkr�tce stos ca�y stan�� w p�omieniach. Tu kat jeden przyni�s� w chustce jakie� s�oiki drewniane i kilka ksi��ek i wrzuci� w ogie�. Gdy dym zacz�� dusi�, s�ycha� by�o j�k niewinnych ofiar, jak spod ziemi podnosz�cy si� ku ob�okom. Zgromadzony lud, kt�rego by�o do kilku tysi�cy, wtenczas dopiero pobudzony do
3 - Sprawy ponure 33
SPRAWY PONURE
lito�ci, zacz�� si� oburza� na dziedzica, przytomnego ci�gle na koniu. Nareszcie ten, widz�c z�ymanie si� i pogr�ki t�umu, spiesznie si� oddali�.
Stos ca�� noc pali� si�. Potem cia�a zmar�ych trzech kobiet przysypano ziemi�.
Po kobietach um�czonych zosta�y 3 c�rki, oko�o 15 lub 16 lat maj�ce. Te tak�e nast�puj�cej nocy po spaleniu ich matek na plac egzekucji zaprowadzono; tam s�dzia przeczyta� im dekret, "�e b�d�c c�rkami czarownic, musia�y si� nauczy� ju� tej diabelskiej sztuki i dusze swe czartom zapisa�; aby si� wi�c wyrzek�y wsp�lnictwa z diab�ami, maj� by� u s�up�w r�zgami smagane". Po czym oprawcy obna�yli je po pas, ka�d� przywi�zali do osobnego s�upa, r�ce i nogi do owych obr�czy i tak je po go�ych plecach r�zgami bito. Jedna z nich w kilka dni potem umar�a. M�j wuj powr�ci� z Warszawy, lecz niestety, za p�no: ju� by�o po egzekucji. Lecz c� si� sta�o z dziedzicem, kt�ry tak okropnego okrucie�stwa by� sprawc�? Zas�oniony nierozs�dnym prawem, mo�e i przywilejami stanu swego, zosta� wprawdzie na tym �wiecie od kary bezpieczny, ale j� zapewne uczu� w g��bi serca swego, dr�czony wyrzutami sumienia i ci�g�ym smutkiem. �ona jego dosta�a pomieszania zmys��w i wkr�tce umar�a, a c�rka, kt�ra posz�a za genera�a St., umar�a tak�e na t� sam� chorob�.
HERETYK NA STOSIE
OPOWIADANIE TRIPPLINA
Jako� to by�o w czasie zaraz po konfederacji barskiej. By�em ju� wyrostkiem, gdy z Borz�cina wybra�em si� do S�upi, bo tam mieli na stosie spali� �yda. Kury ostatnim pieniem zwiastowa�y koniec nocy, gdy z bram miasta wyszed�em. Ko�ci� �ysog�rski, otoczony mg�� g�st�, wychyla� zza chmur swe wie�e. Im bli�ej miasta, tym gwar coraz si� zwi�ksza�. Co �y�o, krz�ta�o si� ha�a�liwie, a w polu ko�czono uk�ada� stos z drzazg i s�omy, w smole maczanej.
W par� godzin potem kat w czerwonej kurcie stan�� w pogotowiu. Z miejskiego wi�zienia wywiedziono winowajc� na spalenie, naprz�d prawej r�ki po �okie�, a p�niej spalenie �ywcem.
�yd dobrego wzrostu, silnie zbudowany, z kajdanami na nogach i skr�powanymi w tyle r�koma, sta� na wzniesieniu z desek przy stosie obok kata. Pomocnicy przygotowywali przewi�s�a s�omiane, maczaj�c je w przyrz�dzonej na to smole. �yd mia� min� �mia�� a oboj�tn�, co wszystkich dziwi�o, gdy� wiedzia� ju� tre�� dekretu, kt�ry mu przeczytano.
Oko�o godziny dziewi�tej pos�ugacz burmistrza konno zdyszany nadbieg� z doniesieniem, �e ju� Ja�nie Pani
3* 35
SPRAWY PONURE
jedzie. Jako� te� nied�ugo ukaza�a si� na rynku kareta, w sze�� koni tarantowatych zaprz�ona: poprzedza� j� laufer; dw�ch hajduk�w sta�o z ty�u, jeden na stopniach, a kilku dworzan i szlachty przy szablach towarzyszy�o konno.
Na dany znak przez burmistrza kat krzykn�� na swych pomocnik�w; ci rozwi�zali r�ce �ydowi, ale lew� przywi�zali do bioder: praw� za� pocz�li obwija� paku�ami ze smo��, k�adn�c warstwami drobniutkie smolne �uczywo. To tak pr�dko i zwinnie zrobili, �e nim kareta Pani Wojewodzinej na miejscu stan�a, ju� wszystko by�o w pogotowiu. Otwar�y si� drzwiczki karety i, podtrzymywana przez dw�ch dworskich pod r�ce, zesz�a po stopniach pani Wojewodzina i na przygotowanym ogromnym krze�le usiad�a. By�a to ju� wiekowa matrona, z g�r� mia�a pewnie lat 70; przy krze�le sta� ksi�dz-kapelan, jezuita, kt�ry z ni� razem w karecie przyjecha�, panna respektowa, ale wcale niem�oda. �yda postawiono bli�ej pani Wojewodzinej:
ta wtedy przem�wi�a do niego: - Widzia�e� m�czarnie, jakie ju� przygotowano dla ciebie? �yd kiwn�� g�ow� na znak potwierdzaj�cy.
- Ot� (m�wi�a dalej), je�eli si� ochrzcisz, je�eli przyjmiesz nasz� wiar�, nie b�dzie ci ani r�ka spalona, ani nie p�jdziesz na stos. - A �y� b�d�? Darujecie mi �ycie? - zapyta� winowajc� i oczy mu si� zaiskrzy�y.
- Nie, m�j kochany, wyroku zmieni� nie mog�, umrze� musisz: �ci�ty tylko b�dziesz, ale dusz� swoj� od pot�pienia wiecznego ocalisz.
�yd u�miechn�� si� wzgardliwie, pokiwa� kilka razy g�ow�, co� szepta�, splun�� ze trzy razy i g�o�no zawo-
36
HERETYK NA STOSIE
�a�: - Ja nie Adam, Wa�ci nie Ewa, a Wa� (m�wi�, zwr�ciwszy si� do kata) r�b, co masz robi�!
J�kn�a pobo�na niewiasta; ksi�dz kapelan z podziwieniem spojrza� na winowajc�, a kat zapali� paku�y na r�ku. Sykn�� �yd z b�lu, a pchany obszed� ca�e miasto: mdla� par� razy, ale go otrze�wiono. Kiedy go na powr�t przywiedli do stosu, wci�gniono go na wierzcho�ek i do s�upa smolnego jod�owego przywi�zano. Spojrza�em wtedy: blado�� trupia na czerstwym przed chwil� usiad�a obliczu, oczy w d� wpad�y i czarn� pr�g� si� oznaczy�y, policzki od razu zmarszczy�y si� i zdawa�o si�, �e mu przyby�o w t� p� godziny przynajmniej 30 lat wi�cej �ycia.
Wojewodzina ci�gle modli�a si� na ksi��ce, gdy kat gorej�c� g�owni� przy�o�y� do stosu. Buchn�� p�omie�, okrzyk zgrozy z piersi ka�dego si� doby�; kilka zaledwie g�os�w s�ycha� by�o: �mier� heretykowi. By�y to g�osy kapelana, hajduk�w i laufra. Cicho tak by�o, jakby makiem zasia�: s�ycha� by�o najmniejszy trzask �uczywa gorej�cego, szmer pal�cej si� s�omy i paku�, spadanie kropli p�omienistych smo�y.
- Ani krzykn��, ani s��wka nie wym�wi�, to zatwardzia�y zbrodniarz i heretyk! - zawo�a� ze zgroz� kapelan.
Wojewodzina zamkn�a ksi��k� i na stos spojrza�a: ju� dogorywa�.
- M�dlmy si� za zbawienie duszy jego! - wyrzek�a.
- Nie mo�na! - z cicha przem�wi� kapelan, a Wojewodzina smutnie opu�ci�a g�ow� na piersi i zawo�a�a bole�nie: Nieszcz�liwy, pot�piony na wieki!
37
SPRAWY PONURE
- Tak, tak, na ca�� wieczno�� wiekuist�! - doda� kapelan.
Wojewodzina usiad�a do karety i w tym porz�dku odjecha�a; popio�y spalonego nabito w mo�dzierz, sprowadzony z klasztoru �ysog�rskiego, i wystrzelono. Wystrza�owi temu okrzyk radosny towarzyszy�.
RELACJA O STRASZLIWYM ZAMORDOWANIU IM� PANA WYLEZY�SKIEGO
Relacja o straszliwym zamordowaniu H. Wyle�y�skiego, rotmistrza Kawalerii Narodowej, wesp� z �onk� swoj� Ann� z Bierzynskich, tudzie� innych pi�� os�b, to jest: panny z Warszawy, garderobiany, karlicy, haftarki i praczki, w wojew�dztwie wo�y�skim, w powiecie luckim, w dobrach wsi Niewierkowa. Roku 1789 w miesi�cu marcu z dnia 30 na dzie� 31 w nocy. Z Dekretu wyj�ta.
Pan Rotmistrz Wyle�y�ski, wzi�wszy ze wsi swej poddanego swego ch�opaka lat 15 maj�ceg