5990
Szczegóły |
Tytuł |
5990 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5990 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5990 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5990 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Stanis�awa Witkiewicza obraz �wiata w Listach do syna
Wsp�czesna rzeczywisto�� charakteryzuj�ca si� brakiem czasu, po�pie-
chem, nerwowo�ci�, poszukuj�ca szybszych mo�liwo�ci kontaktu, eliminuje nie
pasuj�ce ju� formy przekazu informacji. Proces ten nast�puje wolno lecz sku-
tecznie. Kultur� s�owa pisanego, propagowan� niegdy� przy u�yciu tradycyjne-
go atramentu i dobrego papieru, zast�puj� dzi� bardziej utylitarne zdobycze
cywilizacji. Przyk�adem jest cho�by telegraf zast�piony przez telefon lub listy
elektroniczne, czyli coraz bardziej popularne, niek�opotliwe w obs�udze e-
maile.
Maj�c do dyspozycji og�lnie dost�pne, praktyczne i przede wszystkim
szybsze mo�liwo�ci komunikowania si�, wiele os�b nie sp�dza ju� godzin nad
kartk� papieru, pisz�c list. Brak czasu, obawa przed pisaniem niepoprawnym
(bo przecie� oprogramowanie komputerowe wyposa�one jest w automatyczn�
korekt� b��d�w) powoduj�, �e list staje si� form� obowi�zuj�c� cz�sto tylko w
wymaganych konwencj�, sporz�dzanych odr�cznie podaniach, pro�bach, zezna-
niach s�dowych, rzadziej ju� wyst�puj�c� w pismach motywacyjnych czy ofi-
cjalnych zawiadomieniach.
Na szcz�cie jednak istniej� jeszcze ludzie, kt�rzy piel�gnuj� wypr�bo-
wany spos�b �rozmowy na odleg�o��", ��cz�c przyjemne z po�ytecznym. Bo
czy nie lubimy dostawa� d�ugich, interesuj�cych list�w? Jednak�e, o ile czytanie
list�w jest przyjemne, a bywa kszta�c�ce, poznawczo po�yteczne, o tyle zabra-
nie si� do napisania odpowiedzi nie jest ju� takie �atwe. Dlaczego?
Samo zagadnienie dotyka jednak najpierw problemu korespondencji oraz
sztuki korespondowania, tej, kt�rej wytworem jest list. To niew�tpliwie jeden z
najstarszych gatunk�w pi�miennictwa, powsta�y z konieczno�ci porozumiewa-
nia si� na odleg�o��. Przez wiele wiek�w by� najbardziej rozpowszechnionym
�rodkiem przekazywania informacji. Jego rola zmala�a w momencie pojawienia
si� ksi��ek oraz prasy, dost�pnych jako �r�d�a informacji o aktualnych wyda-
rzeniach. P�niej pomniejszy�o j� oddzia�ywanie radia, kina i telewizji. Nie-
ustaj�cy ten proces poszerzania obiegu informacyjnego, owocuj�cy
wsp�cze�nie takimi nowo�ciami technicznymi jak cho�by telefon kom�rkowy
czy intemet, trwa do dzi�.
List, w odr�nieniu od wi�kszo�ci rodzaj�w literackich, kszta�tuj�cych si�
w �wiecie duchowego odosobnienia, powstawa� na p�aszczy�nie �ycia, w bezpo-
�rednim z nim zwi�zku. Stefania Skwarczy�ska w swej Teorii listu (z 1937 ro-
ku), ze wzgl�du na rodzaj kryterium estetycznego podzieli�a ca�� tw�rczo��
literack� na literatur� czy sta oraz stosowan�, epistolografi� zaliczaj�c do dzia�u
literatury stosowanej, maj�cej na wzgl�dzie cel praktyczny. Nawet po latach
przyznamy, �e nie mo�na odm�wi� temu zaszeregowaniu s�uszno�ci.
Spo�eczna praxis patronowa�a Listom kierowanym przez �w. Paw�a do
Koryntian, Rzymian, Galar�w, �yd�w czy Tesaloniczan, dotyka�a (chocia� r�-
norako) epistolografii Cycerona i �w. Hieronima. Ranga literacko-artystyczna
wypowiedzi prywatnych czy oficjalnych nie umniejsza�a przy tym wcale ich roli
praktycznej. W kulturze dawnej mo�e o tym �wiadczy� korespondencja Erazma
z Rotterdamu z Polakami, m. in. z kr�lem polskim Zygmuntem I, w kt�rej roz-
wa�ano zaproszenie wielkiego uczonego do Polski, nie zrealizowane z uwagi na
mro�ny, p�nocny klimat kraju i podesz�y wiek Rotterdamczyka.
Podobne listy uzyskiwa�y wi�c niejednokrotnie znaczenie jako utwory
artystyczne, wchodz�c na sta�e do dziej�w literatury pi�knej. Ka�da literatura
narodowa i ka�da epoka maj � swoich klasyk�w epistolografii, wydanej lub (nie-
stety) nie wydanej. W literaturze polskiej byli nimi Daniel Naborowski (list�w
dot�d nie wydano), Jan III Sobieski (korespondencja wydana cz�ciowo), Igna-
cy Krasicki, Juliusz S�owacki, Zygmunt Krasi�ski, Cyprian Norwid, Eliza
Orzeszkowa, Henryk Sienkiewicz, Wyspia�ski, Le�mian, czy Stanis�aw Wit-
kiewicz, kt�rego osob� pragn� nieco przybli�y�.
Urodzi� si� on 21 maja 1851 roku w Poszawszu, jako jeden z dziewi�cio-
roga dzieci Ignacego i Elwiry Witkiewicz�w. Wychowany by� w panuj�cej w
domu atmosferze �arliwego patriotyzmu i prawdziwego demokratyzmu spo�ecz-
nego. Kiedy wybucha powstanie styczniowe, Stanis�aw Witkiewicz ma dwana-
�cie lat. Razem z doros�ymi prze�ywa gorycz przegranej. Jest �wiadkiem
kilkakrotnych rewizji w rodzinnym domu, aresztowania ojca, konfiskaty maj�t-
ku, a w rezultacie zes�ania rozdzielonej rodziny na Syberi�. Czteroletni pobyt
Stanis�awa w Tomsku, w�r�d innych zes�a�c�w, sta� si� dla niego swoist�
szko�� wychowania: �pozna� smak towarzysz�cej mu potem przez ca�e �ycie
niedoli i materialnego niedostatku". Po powrocie z zes�ania podejmuje studia
na Akademii Sztuk Pi�knych w Petersburgu, nast�pnie w Akademii w Mona-
chium, doskonal�c sw�j warsztat malarski wraz z J�zefem Che�mo�skim, Ada-
mem Chmielowskim, bra�mi Gierymskimi. W 1875 roku Witkiewicz wraca do
Warszawy, podejmuj�c wsp�prac� z pismami jako ilustrator, zaczyna pisa�,
nawi�zuje przyja�nie w kr�gach �rodowiska literackiego i artystycznego. W
1883 roku �eni si� z c�rk� powsta�ca, nauczycielk� muzyki Mari� Pietrzkiewi-
cz�wn�. Dwa lata p�niej na �wiat przychodzi ich jedyny syn Stanis�aw Ignacy
Witkiewicz.
Ju� od wczesnego dzieci�stwa ma�ego Stasia g��wn�, dominuj�c� rol� w
jego wychowaniu odgrywa� ojciec. On to, bawi�c si� z nim, po�wi�caj�c mu
sw�j czas, obserwowa� jego zainteresowania, kt�re szczeg�owo opisywa� w
listach do rodziny. Dzi�ki nim dowiadujemy si� o szcz�liwym dzieci�stwie,
p�yn�cym w otoczeniu kochaj�cych rodzic�w i znajomych, o rado�ciach, zdro-
wiu i swobodzie pierwszych wybor�w: od zami�owania zoologi� pocz�wszy, na
fascynacji lokomotyw� parow� sko�czywszy (zachowa�o si� nawet zdj�cie Sta--
-sia Ignacego w pobli�u lokomotywy). Listy te pozwalaj � r�wnie� pozna� meto-
dy wychowawcze rozkochanego w synu ojca, inne od powszechnie obowi�zuj�-
cych, nie pozostaj�ce bez wp�ywu na p�niejsze �ycie Witki ewicza-juniora.
Pierwszy samodzielny wyjazd Stasia i jego wymkni�cie si� spod ojcow-
skiej pieczy nast�pi�y w roku 1900. Sta�, maj�cy w�wczas pi�tna�cie lat, sp�dza
wakacje w Sy�gudyszkach na Litwie u ciotki Anieli Ja�owieckiej, osoby bliskiej,
bo rodzonej siostry Stanis�awa Witkiewicza. Pierwsze rozstanie z ojcem rozpo-
czyna wymian� trwaj�cej pi�tna�cie lat korespondencji mi�dzy ojcem a synem,
zako�czonej �mierci� Stanis�awa Witkiewicza. I tych pi�tna�cie lat �wiadczy o
ich wzajemnej korespondencyjnej wierno�ci, kt�ra mog�a przetrwa� wzajemne
napi�cia, nieporozumienia, r�nice. Bogate t�o historycznoliterackie i artystycz-
ne nadaje listom wielk� warto�� �r�d�ow�, poza tym stanowi� one wzruszaj�cy
dokument mi�o�ci rodzicielskiej, ufnej lecz rozdzieraj�cej jednocze�nie. Episto-
lografia ta przedstawia histori� relacji ojca z synem, wychowania i kszta�towa-
nia jednej wybitnej osobowo�ci przez drug�, nie mniej wybitn�.
Listy do syna tylko po�rednio jednak pozwalaj � pozna� osobowo�� Stani-
s�awa Ignacego, niemniej daj� pewien obraz wielkiej indywidualno�ci dojrze-
waj�cego malarza, pisarza i artysty-Witkacego. Natomiast Stanis�aw Witkiewicz
ods�ania w nich ca�� swoj� osobowo��, sw�j spos�b patrzenia na �wiat, w�asne
pogl�dy na �wczesne spo�ecze�stwo polskie, sztuk�, �ycie, na edukacj� jedyna-
ka i jego zainteresowania. Listy do syna pokazuj� ojca jako jednostk� wybitn�,
przyjmuj�c� wobec potomka trzy r�wnorz�dne relacje. To w�a�nie zach�ca, by
rozwa�y� jego �obraz �wiata", manifestuj�cy si� w okresie nieoboj�tnym dla
obydwu Witkiewicz�w.
Pierwsza z nich to relacja ojca i syna. By�o czym� naturalnym, �e ojciec -
pisz�c do swego dziecka - spe�nia� rol� wychowawcy. Relacja ta wyrazi�a i
utrwali�a si� w tonie pedagogii, w pr�bie przekazania rozleg�ej koncepcji wy-
chowania, kt�ra determinuje m�odego Witkiewicza.
Rola druga to relacja przyjaciela wobec przyjaciela. Cz�owieka wobec
cz�owieka. Jest to relacja partnerska, poszukuj�ca zrozumienia, odwzajemnienia
my�li i czyn�w, wzajemnej mi�o�ci.
Wreszcie trzecia to stosunek dw�ch artyst�w. Obrazuje ona proces pew-
nej rywalizacji mi�dzy artyst� starszym, wychowanym w innym duchu, modzie,
i artyst� m�odszym, ambitniejszym, odwa�niej szym, ciekawszym i -je�li wolno
to ocenia� w tym miejscu - wybitniejszym, jak mia�o si� p�niej okaza�.
Te trzy wymienione przeze mnie role sk�ada�yby si� na ca�o�� stosunk�w
mi�dzy ojcem a synem: zmiennych, nie wolnych od r�nic, ale dziwnie trwa�ych
i zastanawiaj�cych.
Stanis�aw Witkiewicz, b�d�c osob� dumn�, stanowcz�, pewn� siebie, po-
siada� swoj� wizj� �wiata, opart� na obserwacji i do�wiadczeniu, kt�r� pragn��
przekaza� synowi. Fragmenty list�w skierowanych do syna pozwalaj � wyodr�b-
ni� g��wne my�li ojcowskich pogl�d�w na edukacj�, sztuk�, uczucia ludzkie,
�ycie. Postaram si� je przybli�y�.
Stanis�aw Witk�ewicz, sam b�d�c samoukiem, pragn�� uchroni� jedynaka
przed nauk� szkoln�, jego zdaniem zabijaj�c� indywidualno�� ucznia. Ojcowski
system kszta�cenia zawiera� si� w braku systemu. Pogl�d taki wynika� z wiary w
niezale�no�� talentu i si�y indywidualno�ci prawdziwego artysty. Witkiewicz
by� naturalist� postuluj�cym zasad� na�ladowania natury, ale podkre�la� r�wnie�
rol� czynnik�w subiektywnych. St�d waga jak� przywi�zywa� do samouctwa. I
tego pragn�� dla Stasia Ignacego, przygotowuj�c mu miejsce -jak wolno s�dzi�
- w sferze kultury i sztuki nie wy��cznie doczesnej.
A przecie� brak gruntownej edukacji, uporz�dkowania wiedzy sprawi�, �e
dorastaj�cy syn, mimo sprzeciw�w ojca, wst�puje do Akademii Sztuk Pi�knych
w Krakowie, do pracowni Jana Stanis�awskiego, szukaj�c tam wiedzy, �adu i
przyja�ni. W listach z tego okresu czytamy s�owa nagany, p�yn�ce z ust przed-
stawiciela pokolenia do�wiadczonego. Znacz�ce s� w tej naganie retoryka, ar-
gumenty ad personom, intonacja (cytuj�):
�Co za szczeg�ln� mieszanin� sprzeczno�ci jest �ycie i czy koniecznie
ka�de nowe pokolenie musi by� antytez�! reakcj� poprzedniego? Wi�c po to my
walczyli�my przeciwko niewoli szkolnej, przeciw stadowemu duchowi w sztuce
(...), �eby�cie wy w�a�nie czuli si� dobrze w szkolnym systemie".
I jeszcze:
�Nie m�wi� ju� o pewnym pietyzmie, kt�ry m�g�by� mie� dla mnie, nie
jako dla ojca - urz�du tego wiesz, �e nie uznaj�, - lecz jak dla cz�owieka, kt�ry
dla �ycia i sztuki postawi�, do diab�a, wy�sze zasady ni� ktokolwiek b�d�, kt�ry
ci przypadkiem na drodze stan��".
Ojciec w jednym ze swoich list�w przestrzega syna:
�Ty umia�e� wi�cej przed czterema laty ni� to, co dzisiaj oni wystawiaj�,
i sam nawet nie wiesz, �e szko�a ta na Ciebie dzia�a�a i ona to doprowadzi�a do
tego, �e� si� zatrzyma� (...). Nie dla Ciebie miejsce mi�dzy tymi, wodzonymi
przez profesora, rozmaitymi malarczykami (...). Ty, co jako dziecko mia�e� du-
m� i niezale�no�� samodzielnego ducha, dzi� mia�by� przenosi� odpowiedzial-
no�� za swoj� sztuk� na jak�� parszyw� - ka�da jest parszywa - szko��. M�j
drogi! Wi�cej dumy! Mia�e� do czynienia z wi�kszymi i wy�szymi autorytetami
i nie obni�aj swego �ycia - za nic".
Wobec powy�szych s��w decyzj� o opuszczeniu Akademii ojciec przyj-
muje z wdzi�czno�ci�, do ko�ca zostaj�c przy swojej niech�ci wobec ustroju
szko�y. By�a to zatem pedagogika swoista, odr�bna, wyr�niaj�ca si� d��eniem
do szczytnych idea��w, brakiem zgody na terror spo�ecznych konwencji oraz
niepotrzebnych podporz�dkowa�.
O pogl�dach ojca na temat sztuki dowiadujemy si� z licznych list�w do
syna, w kt�rych przedstawia� on w�asne my�li, doradza�, poucza� go i chwali�.
Mimo to, wcze�nie daj� si� zauwa�y� oczywiste r�nice w pogl�dach obu Wit-
kiewicz�w na temat uprawianej tw�rczo�ci artystycznej. Ojciec, wychowany w
duchu odpowiedzialno�ci demokratycznej za nar�d i wobec ludu, wyznawa� za-
sad� sztuki uprawianej w imi� moralno�ci, syn natomiast sztuk� traktowa� auto-
telicznie, amoralnie, najmniej za� w wymiarze etycznym. Stanis�aw Witki ewicz
by� zanadto naturalist�, aby tolerowa� malarstwo b�d�ce ekspresywn� deforma-
cj� natury, z kolei Stanis�aw Ignacy odrzuca� ojcowski naturalizm: najpierw w
imi� sztuki dekoracyjnej, p�niej - ekspresjonistycznej.
Witkiewicz-senior wielokrotnie zreszt� i wynio�le wypowiada� si� na te-
mat sztuki. Pisa� mi�dzy innymi: ^
�(...) �eby ludzie raz zrozumieli, �e sztuka to wyraz duszy, to by sztuk�
robili tak, jak ptak �piewa. Przesta�aby ona by� t� zmor� - i nie trzeba by by�o
tyle o niej gada�. Ale ludziom si� ci�gle zdaje, �e sztuka to jest co� zewn�trz
nas, do czego trzeba d��y�, czemu trzeba si� po�wi�ca� lub z powodu czego
trzeba przewraca� oczami, rycze�, upija� si� i udawa� rozpustnych, idealno-
cynicznych supermodemist�w. A tu trzeba �y� i by� szczerym".
Do ko�ca swego �ycia Stanis�aw Witkiewicz pozosta� wiemy wyznawa-
nym przez siebie zasadom, polemizuj�c z synem, a r�wnocze�nie doceniaj�c
jego indywidualno�� i pozwalaj�c mu na swobod� tw�rcz�. Czy to dobrze, i�
pozwala� na wiele?
Jedna z wielu definicji �ycia, wyznawanych przez ojca, brzmi:
�(...) �ycie jest otch�ani� o dnie ruchomym. Czasem jest to bezdnia - a czasem
ka�u�a (s. 105)".
Nieodleg�e to od �narkotycznych" wizji �ycia spo�ecznego, jakie w swo-
ich dzie�ach z autoironiczn� odraz� przedstawi� nast�pca rodu Witkiewicz�w.
Rzecz szczeg�lna, �e Stanis�aw-ojciec nie m�g� ju� zetkn�� si� z w pe�ni doj-
rza�� malarsk�, literack� czy filozoficzn� tw�rczo�ci� swego syna. Co by o niej
s�dzi�, gdyby mu by�o dane do�y� wieku s�dziwego, a c� by my�la� o s�dach
samego tw�rcy? Pytanie to pozostaje bez odpowiedzi, bowiem Listy do syna
daj� �wiadectwo dw�ch zespolonych ze sob�, jednak�e w ko�cu mijaj�cych si�,
biografii.
Witkiewicz chcia� dla swego dziecka, jak ka�dy zreszt� rodzic, wszyst-
kiego co najlepsze. Pragn�� z pewno�ci� ochrania� go przez z�em i pokusami,
jakie niesie ze sob� �ycie. Dostrzegaj�c z�o i brud �ycia pozostawa� artyst� oso- g, J
bliwie wytwornym, przyjmowa� postaw�, wobec kt�rej autor 622 upadk�w Bun-^'""^""'^^
ga i Nienasycenia przybiera� - a raczej bohaterowie jego prozy i dramat�w -
przybierali poz� groteskowego i prze�miewczego sceptycyzmu. Odkrywaj�c w
przysz�ym Witkacym zdolno�ci malarskie senior chcia�, aby dziecko je rozwi-
ja�o, doskonali�o sw�j warsztat, wyrasta�o na zdolnego artyst�, kt�ry m�drze d�-
�y do osi�gni�cia sukcesu, jednak w rzeczywisty �sukces" syn otwarcie w�tpi�.
Natomiast ojciec pisa� z nadziej�:
�(...) masz w sobie wielkie i �wietne si�y, i najlepsze, jakie ludzka istota
mie� mo�e, i chciej �ycia proporcjonalnego do tych si�, do tych w�adz. B�d�
dumnym wobec swoich instynkt�w i b�d� pokornym wobec wielkich idei �ycia.
Bierz raczej m�cze�stwo ni� roztapianie si� w p�askim, �atwym �yciu ludzi od-
danych na pastw� odruch�w instynktownych (s. 264)".
Poruszmy inny w�tek. Jedn� z wielu mi�o�ci Stanis�awa Ignacego by�y
kobiety. Zna� ich wiele. Z wieloma pozostawa� w za�y�ych stosunkach. Wit-
kiewicz, zauwa�aj�c t� s�abostk� (ujawniaj�c� si� ju� za m�odo�ci �juniora"),
obawia� si� jej destrukcyjnego wp�ywu na syna. Pisa� wi�c listy-monity, w kt�-
rych radzi�, prosi�, napomina� i t�umaczy�:
�S� kobiety, kt�re dzia�aj� na �ycie jak zaczarowana si�a. Nie ��daj� nie
wymagaj� nic, nie wp�ywaj� czynnie, a s� najpot�niejsz� d�wigni� duszy, naj-
silniejsz� pobudk� czynu, podniet� do wyt�enia energii psychicznej do granic
mo�liwo�ci ludzkiej natury (...).
S� kobiety z bardzo wysokimi aspiracjami, kt�rych egoizm nami�tno�ci,
chc�cy wszystko posi��� dla siebie - i wszystko najbardziej cenne, ��daj�, pra-
gn�, potrzebuj � czynu m�czyzny, kt�ry poch�aniaj � ca�kowicie (...).
Ale s� i takie, kt�re niszcz�, rozk�adaj� energi�, zu�ywaj� j� na ma�e
sprawy albo na nic, kt�re same gnu�niej� i doprowadzaj� do gnu�no�ci dusze
innych, w kt�rych r�kach granit zmienia si� na jaglan� kasz�, a toleda�skie
szpady na flaki z olejem (s. 410)".
O relacjach mi�dzy dwiema osobami pisa� nast�puj�co:
��ycie jednak jest zbyt skomplikowane, �eby tylko samymi sk�onno�cia-
mi uczucia mo�na by�o z nim si� za�atwi� - �ycie wymaga rozumu - �wiadomo-
�ci siebie, znajomo�ci cz�owieka, z kt�rym �y� mamy, znajomo�ci istoty uczu� i
umiej�tno�ci wsp�ycia, kierowania si� w�r�d zawi�ego splotu warunk�w
wsp�czesnego bytu i jeszcze zawilszego splotu ludzkiej psychiki (s. 578)".
By�y to dobre rady doros�ego, do�wiadczonego i szanowanego w swojej
sferze cz�owieka. Czy jednak sam by� im wiemy, pozostaj�c na utrzymaniu �o-
ny, lub odbywaj�c d�u�sz� lecznicz� kuracj� w Lovranie z nieod��czn� Mari�
Dembowsk�- kochank� czy opiekunk�?
Listy do syna ukazuj� Stanis�awa Witkiewicza jako cz�owieka o jasno za-
rysowanych pogl�dach, kt�ry konsekwentnie je realizuje. By�y recept� ofiaro-
wywan� przez m�drego lekarza, tym bardziej, �e by� on prze�wiadczony, i� jego
przekonania nie s� bezpodstawne. �wiadczy�y o ci�g�o�ci kultury, dla kt�rej �y�.
Obraz �wiata Stanis�awa Witkiewicza, wy�aniaj�cy si� w trakcie czytania
list�w, oparty jest na do�wiadczeniach w�asnych i innych ludzi, kt�re sta�y si�
najlepszymi oraz zupe�nie konkretnymi drogowskazami �ycia. Jest to �wiat, w
kt�rym trzeba - b�d�c dobrym, m�drym, jasnym - ca�y czas sta� na �wirchu",
by� wznios�ym, dumnym i pewnym. To �wiat ludzi �mia�o d���cych do wyzna-
czonego celu, kt�ry si� nie zmienia, mimo niewra�liwo�ci og�u i r�nic pogl�-
d�w. To �wiat ludzi wielkich, jednostek wybitnych, indywidualno�ci
niepowtarzalnych. Nie mo�na si� zatem dziwi�, �e w �wiecie tym rol� najwa�-
niejsz� odgrywa sztuka, kt�rej wszystko inne jest podporz�dkowane. To ona
staje si� �yciem, celem, pragnieniem. Artysta �yje tylko dzi�ki niej, w niej si�
zanurza i jej atmosfer� oddycha.
Witkiewicz-ojciec pisa� z doz� pewno�ci, z kt�rej syn sporo przecie� za-
czerpn��:
�(...) moje zasady, moje my�li przedstawiaj � wy�szy �wiat poj�� i uczu� -
jest to pewnik - i dlatego chc� Ciebie w tym �wiecie utrzyma� - chc� �eby� po-
szed� wy�ej i dalej ni� ja, i wtedy nie powiem Ci: wr��! (s. 280)".
Stanis�aw Witkiewicz, kochaj�cy ojciec, m�� i artysta, by� jednostk� wy-
bitn�, wyrastaj�c� ponad przeci�tno��. Wydawa� by si� wi�c mog�o, �e syn b�-
dzie taki sam: indywidualny i tw�rczy. Jednak Stanis�aw Ignacy Witkiewicz
poszed� dalej ni� ojciec. O wiele dalej!
Zwi�zku biograficznego i duchowej wsp�lnoty obydwu Witkiewicz�w,
pe�nej dramatycznego napi�cia, nie da si� zlekcewa�y�. Tym bardziej, i� zosta�a
ona przerwana nie na mocy artystycznej polemiki czy burzliwego �zerwania",
lecz przez �mier� ojca. W ten w�a�nie spos�b po�o�y�a si� cieniem na dalszym
�yciu i tw�rczo�ci syna, napi�tnowanej przez �mier� tego, co dobre i tego, kto
stara� si� by� dobry tak, jak umia�. Kres tej wsp�lnoty wyrazi� si� nast�pnie tak-
�e w odej�ciu epoki dwudziestolecia, epoki na zawsze ju� zamkni�tej wraz z
wybuchem II Wojny �wiatowej.
Barbara Stelingowska