5990

Szczegóły
Tytuł 5990
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5990 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5990 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5990 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stanis�awa Witkiewicza obraz �wiata w Listach do syna Wsp�czesna rzeczywisto�� charakteryzuj�ca si� brakiem czasu, po�pie- chem, nerwowo�ci�, poszukuj�ca szybszych mo�liwo�ci kontaktu, eliminuje nie pasuj�ce ju� formy przekazu informacji. Proces ten nast�puje wolno lecz sku- tecznie. Kultur� s�owa pisanego, propagowan� niegdy� przy u�yciu tradycyjne- go atramentu i dobrego papieru, zast�puj� dzi� bardziej utylitarne zdobycze cywilizacji. Przyk�adem jest cho�by telegraf zast�piony przez telefon lub listy elektroniczne, czyli coraz bardziej popularne, niek�opotliwe w obs�udze e- maile. Maj�c do dyspozycji og�lnie dost�pne, praktyczne i przede wszystkim szybsze mo�liwo�ci komunikowania si�, wiele os�b nie sp�dza ju� godzin nad kartk� papieru, pisz�c list. Brak czasu, obawa przed pisaniem niepoprawnym (bo przecie� oprogramowanie komputerowe wyposa�one jest w automatyczn� korekt� b��d�w) powoduj�, �e list staje si� form� obowi�zuj�c� cz�sto tylko w wymaganych konwencj�, sporz�dzanych odr�cznie podaniach, pro�bach, zezna- niach s�dowych, rzadziej ju� wyst�puj�c� w pismach motywacyjnych czy ofi- cjalnych zawiadomieniach. Na szcz�cie jednak istniej� jeszcze ludzie, kt�rzy piel�gnuj� wypr�bo- wany spos�b �rozmowy na odleg�o��", ��cz�c przyjemne z po�ytecznym. Bo czy nie lubimy dostawa� d�ugich, interesuj�cych list�w? Jednak�e, o ile czytanie list�w jest przyjemne, a bywa kszta�c�ce, poznawczo po�yteczne, o tyle zabra- nie si� do napisania odpowiedzi nie jest ju� takie �atwe. Dlaczego? Samo zagadnienie dotyka jednak najpierw problemu korespondencji oraz sztuki korespondowania, tej, kt�rej wytworem jest list. To niew�tpliwie jeden z najstarszych gatunk�w pi�miennictwa, powsta�y z konieczno�ci porozumiewa- nia si� na odleg�o��. Przez wiele wiek�w by� najbardziej rozpowszechnionym �rodkiem przekazywania informacji. Jego rola zmala�a w momencie pojawienia si� ksi��ek oraz prasy, dost�pnych jako �r�d�a informacji o aktualnych wyda- rzeniach. P�niej pomniejszy�o j� oddzia�ywanie radia, kina i telewizji. Nie- ustaj�cy ten proces poszerzania obiegu informacyjnego, owocuj�cy wsp�cze�nie takimi nowo�ciami technicznymi jak cho�by telefon kom�rkowy czy intemet, trwa do dzi�. List, w odr�nieniu od wi�kszo�ci rodzaj�w literackich, kszta�tuj�cych si� w �wiecie duchowego odosobnienia, powstawa� na p�aszczy�nie �ycia, w bezpo- �rednim z nim zwi�zku. Stefania Skwarczy�ska w swej Teorii listu (z 1937 ro- ku), ze wzgl�du na rodzaj kryterium estetycznego podzieli�a ca�� tw�rczo�� literack� na literatur� czy sta oraz stosowan�, epistolografi� zaliczaj�c do dzia�u literatury stosowanej, maj�cej na wzgl�dzie cel praktyczny. Nawet po latach przyznamy, �e nie mo�na odm�wi� temu zaszeregowaniu s�uszno�ci. Spo�eczna praxis patronowa�a Listom kierowanym przez �w. Paw�a do Koryntian, Rzymian, Galar�w, �yd�w czy Tesaloniczan, dotyka�a (chocia� r�- norako) epistolografii Cycerona i �w. Hieronima. Ranga literacko-artystyczna wypowiedzi prywatnych czy oficjalnych nie umniejsza�a przy tym wcale ich roli praktycznej. W kulturze dawnej mo�e o tym �wiadczy� korespondencja Erazma z Rotterdamu z Polakami, m. in. z kr�lem polskim Zygmuntem I, w kt�rej roz- wa�ano zaproszenie wielkiego uczonego do Polski, nie zrealizowane z uwagi na mro�ny, p�nocny klimat kraju i podesz�y wiek Rotterdamczyka. Podobne listy uzyskiwa�y wi�c niejednokrotnie znaczenie jako utwory artystyczne, wchodz�c na sta�e do dziej�w literatury pi�knej. Ka�da literatura narodowa i ka�da epoka maj � swoich klasyk�w epistolografii, wydanej lub (nie- stety) nie wydanej. W literaturze polskiej byli nimi Daniel Naborowski (list�w dot�d nie wydano), Jan III Sobieski (korespondencja wydana cz�ciowo), Igna- cy Krasicki, Juliusz S�owacki, Zygmunt Krasi�ski, Cyprian Norwid, Eliza Orzeszkowa, Henryk Sienkiewicz, Wyspia�ski, Le�mian, czy Stanis�aw Wit- kiewicz, kt�rego osob� pragn� nieco przybli�y�. Urodzi� si� on 21 maja 1851 roku w Poszawszu, jako jeden z dziewi�cio- roga dzieci Ignacego i Elwiry Witkiewicz�w. Wychowany by� w panuj�cej w domu atmosferze �arliwego patriotyzmu i prawdziwego demokratyzmu spo�ecz- nego. Kiedy wybucha powstanie styczniowe, Stanis�aw Witkiewicz ma dwana- �cie lat. Razem z doros�ymi prze�ywa gorycz przegranej. Jest �wiadkiem kilkakrotnych rewizji w rodzinnym domu, aresztowania ojca, konfiskaty maj�t- ku, a w rezultacie zes�ania rozdzielonej rodziny na Syberi�. Czteroletni pobyt Stanis�awa w Tomsku, w�r�d innych zes�a�c�w, sta� si� dla niego swoist� szko�� wychowania: �pozna� smak towarzysz�cej mu potem przez ca�e �ycie niedoli i materialnego niedostatku". Po powrocie z zes�ania podejmuje studia na Akademii Sztuk Pi�knych w Petersburgu, nast�pnie w Akademii w Mona- chium, doskonal�c sw�j warsztat malarski wraz z J�zefem Che�mo�skim, Ada- mem Chmielowskim, bra�mi Gierymskimi. W 1875 roku Witkiewicz wraca do Warszawy, podejmuj�c wsp�prac� z pismami jako ilustrator, zaczyna pisa�, nawi�zuje przyja�nie w kr�gach �rodowiska literackiego i artystycznego. W 1883 roku �eni si� z c�rk� powsta�ca, nauczycielk� muzyki Mari� Pietrzkiewi- cz�wn�. Dwa lata p�niej na �wiat przychodzi ich jedyny syn Stanis�aw Ignacy Witkiewicz. Ju� od wczesnego dzieci�stwa ma�ego Stasia g��wn�, dominuj�c� rol� w jego wychowaniu odgrywa� ojciec. On to, bawi�c si� z nim, po�wi�caj�c mu sw�j czas, obserwowa� jego zainteresowania, kt�re szczeg�owo opisywa� w listach do rodziny. Dzi�ki nim dowiadujemy si� o szcz�liwym dzieci�stwie, p�yn�cym w otoczeniu kochaj�cych rodzic�w i znajomych, o rado�ciach, zdro- wiu i swobodzie pierwszych wybor�w: od zami�owania zoologi� pocz�wszy, na fascynacji lokomotyw� parow� sko�czywszy (zachowa�o si� nawet zdj�cie Sta-- -sia Ignacego w pobli�u lokomotywy). Listy te pozwalaj � r�wnie� pozna� meto- dy wychowawcze rozkochanego w synu ojca, inne od powszechnie obowi�zuj�- cych, nie pozostaj�ce bez wp�ywu na p�niejsze �ycie Witki ewicza-juniora. Pierwszy samodzielny wyjazd Stasia i jego wymkni�cie si� spod ojcow- skiej pieczy nast�pi�y w roku 1900. Sta�, maj�cy w�wczas pi�tna�cie lat, sp�dza wakacje w Sy�gudyszkach na Litwie u ciotki Anieli Ja�owieckiej, osoby bliskiej, bo rodzonej siostry Stanis�awa Witkiewicza. Pierwsze rozstanie z ojcem rozpo- czyna wymian� trwaj�cej pi�tna�cie lat korespondencji mi�dzy ojcem a synem, zako�czonej �mierci� Stanis�awa Witkiewicza. I tych pi�tna�cie lat �wiadczy o ich wzajemnej korespondencyjnej wierno�ci, kt�ra mog�a przetrwa� wzajemne napi�cia, nieporozumienia, r�nice. Bogate t�o historycznoliterackie i artystycz- ne nadaje listom wielk� warto�� �r�d�ow�, poza tym stanowi� one wzruszaj�cy dokument mi�o�ci rodzicielskiej, ufnej lecz rozdzieraj�cej jednocze�nie. Episto- lografia ta przedstawia histori� relacji ojca z synem, wychowania i kszta�towa- nia jednej wybitnej osobowo�ci przez drug�, nie mniej wybitn�. Listy do syna tylko po�rednio jednak pozwalaj � pozna� osobowo�� Stani- s�awa Ignacego, niemniej daj� pewien obraz wielkiej indywidualno�ci dojrze- waj�cego malarza, pisarza i artysty-Witkacego. Natomiast Stanis�aw Witkiewicz ods�ania w nich ca�� swoj� osobowo��, sw�j spos�b patrzenia na �wiat, w�asne pogl�dy na �wczesne spo�ecze�stwo polskie, sztuk�, �ycie, na edukacj� jedyna- ka i jego zainteresowania. Listy do syna pokazuj� ojca jako jednostk� wybitn�, przyjmuj�c� wobec potomka trzy r�wnorz�dne relacje. To w�a�nie zach�ca, by rozwa�y� jego �obraz �wiata", manifestuj�cy si� w okresie nieoboj�tnym dla obydwu Witkiewicz�w. Pierwsza z nich to relacja ojca i syna. By�o czym� naturalnym, �e ojciec - pisz�c do swego dziecka - spe�nia� rol� wychowawcy. Relacja ta wyrazi�a i utrwali�a si� w tonie pedagogii, w pr�bie przekazania rozleg�ej koncepcji wy- chowania, kt�ra determinuje m�odego Witkiewicza. Rola druga to relacja przyjaciela wobec przyjaciela. Cz�owieka wobec cz�owieka. Jest to relacja partnerska, poszukuj�ca zrozumienia, odwzajemnienia my�li i czyn�w, wzajemnej mi�o�ci. Wreszcie trzecia to stosunek dw�ch artyst�w. Obrazuje ona proces pew- nej rywalizacji mi�dzy artyst� starszym, wychowanym w innym duchu, modzie, i artyst� m�odszym, ambitniejszym, odwa�niej szym, ciekawszym i -je�li wolno to ocenia� w tym miejscu - wybitniejszym, jak mia�o si� p�niej okaza�. Te trzy wymienione przeze mnie role sk�ada�yby si� na ca�o�� stosunk�w mi�dzy ojcem a synem: zmiennych, nie wolnych od r�nic, ale dziwnie trwa�ych i zastanawiaj�cych. Stanis�aw Witkiewicz, b�d�c osob� dumn�, stanowcz�, pewn� siebie, po- siada� swoj� wizj� �wiata, opart� na obserwacji i do�wiadczeniu, kt�r� pragn�� przekaza� synowi. Fragmenty list�w skierowanych do syna pozwalaj � wyodr�b- ni� g��wne my�li ojcowskich pogl�d�w na edukacj�, sztuk�, uczucia ludzkie, �ycie. Postaram si� je przybli�y�. Stanis�aw Witk�ewicz, sam b�d�c samoukiem, pragn�� uchroni� jedynaka przed nauk� szkoln�, jego zdaniem zabijaj�c� indywidualno�� ucznia. Ojcowski system kszta�cenia zawiera� si� w braku systemu. Pogl�d taki wynika� z wiary w niezale�no�� talentu i si�y indywidualno�ci prawdziwego artysty. Witkiewicz by� naturalist� postuluj�cym zasad� na�ladowania natury, ale podkre�la� r�wnie� rol� czynnik�w subiektywnych. St�d waga jak� przywi�zywa� do samouctwa. I tego pragn�� dla Stasia Ignacego, przygotowuj�c mu miejsce -jak wolno s�dzi� - w sferze kultury i sztuki nie wy��cznie doczesnej. A przecie� brak gruntownej edukacji, uporz�dkowania wiedzy sprawi�, �e dorastaj�cy syn, mimo sprzeciw�w ojca, wst�puje do Akademii Sztuk Pi�knych w Krakowie, do pracowni Jana Stanis�awskiego, szukaj�c tam wiedzy, �adu i przyja�ni. W listach z tego okresu czytamy s�owa nagany, p�yn�ce z ust przed- stawiciela pokolenia do�wiadczonego. Znacz�ce s� w tej naganie retoryka, ar- gumenty ad personom, intonacja (cytuj�): �Co za szczeg�ln� mieszanin� sprzeczno�ci jest �ycie i czy koniecznie ka�de nowe pokolenie musi by� antytez�! reakcj� poprzedniego? Wi�c po to my walczyli�my przeciwko niewoli szkolnej, przeciw stadowemu duchowi w sztuce (...), �eby�cie wy w�a�nie czuli si� dobrze w szkolnym systemie". I jeszcze: �Nie m�wi� ju� o pewnym pietyzmie, kt�ry m�g�by� mie� dla mnie, nie jako dla ojca - urz�du tego wiesz, �e nie uznaj�, - lecz jak dla cz�owieka, kt�ry dla �ycia i sztuki postawi�, do diab�a, wy�sze zasady ni� ktokolwiek b�d�, kt�ry ci przypadkiem na drodze stan��". Ojciec w jednym ze swoich list�w przestrzega syna: �Ty umia�e� wi�cej przed czterema laty ni� to, co dzisiaj oni wystawiaj�, i sam nawet nie wiesz, �e szko�a ta na Ciebie dzia�a�a i ona to doprowadzi�a do tego, �e� si� zatrzyma� (...). Nie dla Ciebie miejsce mi�dzy tymi, wodzonymi przez profesora, rozmaitymi malarczykami (...). Ty, co jako dziecko mia�e� du- m� i niezale�no�� samodzielnego ducha, dzi� mia�by� przenosi� odpowiedzial- no�� za swoj� sztuk� na jak�� parszyw� - ka�da jest parszywa - szko��. M�j drogi! Wi�cej dumy! Mia�e� do czynienia z wi�kszymi i wy�szymi autorytetami i nie obni�aj swego �ycia - za nic". Wobec powy�szych s��w decyzj� o opuszczeniu Akademii ojciec przyj- muje z wdzi�czno�ci�, do ko�ca zostaj�c przy swojej niech�ci wobec ustroju szko�y. By�a to zatem pedagogika swoista, odr�bna, wyr�niaj�ca si� d��eniem do szczytnych idea��w, brakiem zgody na terror spo�ecznych konwencji oraz niepotrzebnych podporz�dkowa�. O pogl�dach ojca na temat sztuki dowiadujemy si� z licznych list�w do syna, w kt�rych przedstawia� on w�asne my�li, doradza�, poucza� go i chwali�. Mimo to, wcze�nie daj� si� zauwa�y� oczywiste r�nice w pogl�dach obu Wit- kiewicz�w na temat uprawianej tw�rczo�ci artystycznej. Ojciec, wychowany w duchu odpowiedzialno�ci demokratycznej za nar�d i wobec ludu, wyznawa� za- sad� sztuki uprawianej w imi� moralno�ci, syn natomiast sztuk� traktowa� auto- telicznie, amoralnie, najmniej za� w wymiarze etycznym. Stanis�aw Witki ewicz by� zanadto naturalist�, aby tolerowa� malarstwo b�d�ce ekspresywn� deforma- cj� natury, z kolei Stanis�aw Ignacy odrzuca� ojcowski naturalizm: najpierw w imi� sztuki dekoracyjnej, p�niej - ekspresjonistycznej. Witkiewicz-senior wielokrotnie zreszt� i wynio�le wypowiada� si� na te- mat sztuki. Pisa� mi�dzy innymi: ^ �(...) �eby ludzie raz zrozumieli, �e sztuka to wyraz duszy, to by sztuk� robili tak, jak ptak �piewa. Przesta�aby ona by� t� zmor� - i nie trzeba by by�o tyle o niej gada�. Ale ludziom si� ci�gle zdaje, �e sztuka to jest co� zewn�trz nas, do czego trzeba d��y�, czemu trzeba si� po�wi�ca� lub z powodu czego trzeba przewraca� oczami, rycze�, upija� si� i udawa� rozpustnych, idealno- cynicznych supermodemist�w. A tu trzeba �y� i by� szczerym". Do ko�ca swego �ycia Stanis�aw Witkiewicz pozosta� wiemy wyznawa- nym przez siebie zasadom, polemizuj�c z synem, a r�wnocze�nie doceniaj�c jego indywidualno�� i pozwalaj�c mu na swobod� tw�rcz�. Czy to dobrze, i� pozwala� na wiele? Jedna z wielu definicji �ycia, wyznawanych przez ojca, brzmi: �(...) �ycie jest otch�ani� o dnie ruchomym. Czasem jest to bezdnia - a czasem ka�u�a (s. 105)". Nieodleg�e to od �narkotycznych" wizji �ycia spo�ecznego, jakie w swo- ich dzie�ach z autoironiczn� odraz� przedstawi� nast�pca rodu Witkiewicz�w. Rzecz szczeg�lna, �e Stanis�aw-ojciec nie m�g� ju� zetkn�� si� z w pe�ni doj- rza�� malarsk�, literack� czy filozoficzn� tw�rczo�ci� swego syna. Co by o niej s�dzi�, gdyby mu by�o dane do�y� wieku s�dziwego, a c� by my�la� o s�dach samego tw�rcy? Pytanie to pozostaje bez odpowiedzi, bowiem Listy do syna daj� �wiadectwo dw�ch zespolonych ze sob�, jednak�e w ko�cu mijaj�cych si�, biografii. Witkiewicz chcia� dla swego dziecka, jak ka�dy zreszt� rodzic, wszyst- kiego co najlepsze. Pragn�� z pewno�ci� ochrania� go przez z�em i pokusami, jakie niesie ze sob� �ycie. Dostrzegaj�c z�o i brud �ycia pozostawa� artyst� oso- g, J bliwie wytwornym, przyjmowa� postaw�, wobec kt�rej autor 622 upadk�w Bun-^'""^""'^^ ga i Nienasycenia przybiera� - a raczej bohaterowie jego prozy i dramat�w - przybierali poz� groteskowego i prze�miewczego sceptycyzmu. Odkrywaj�c w przysz�ym Witkacym zdolno�ci malarskie senior chcia�, aby dziecko je rozwi- ja�o, doskonali�o sw�j warsztat, wyrasta�o na zdolnego artyst�, kt�ry m�drze d�- �y do osi�gni�cia sukcesu, jednak w rzeczywisty �sukces" syn otwarcie w�tpi�. Natomiast ojciec pisa� z nadziej�: �(...) masz w sobie wielkie i �wietne si�y, i najlepsze, jakie ludzka istota mie� mo�e, i chciej �ycia proporcjonalnego do tych si�, do tych w�adz. B�d� dumnym wobec swoich instynkt�w i b�d� pokornym wobec wielkich idei �ycia. Bierz raczej m�cze�stwo ni� roztapianie si� w p�askim, �atwym �yciu ludzi od- danych na pastw� odruch�w instynktownych (s. 264)". Poruszmy inny w�tek. Jedn� z wielu mi�o�ci Stanis�awa Ignacego by�y kobiety. Zna� ich wiele. Z wieloma pozostawa� w za�y�ych stosunkach. Wit- kiewicz, zauwa�aj�c t� s�abostk� (ujawniaj�c� si� ju� za m�odo�ci �juniora"), obawia� si� jej destrukcyjnego wp�ywu na syna. Pisa� wi�c listy-monity, w kt�- rych radzi�, prosi�, napomina� i t�umaczy�: �S� kobiety, kt�re dzia�aj� na �ycie jak zaczarowana si�a. Nie ��daj� nie wymagaj� nic, nie wp�ywaj� czynnie, a s� najpot�niejsz� d�wigni� duszy, naj- silniejsz� pobudk� czynu, podniet� do wyt�enia energii psychicznej do granic mo�liwo�ci ludzkiej natury (...). S� kobiety z bardzo wysokimi aspiracjami, kt�rych egoizm nami�tno�ci, chc�cy wszystko posi��� dla siebie - i wszystko najbardziej cenne, ��daj�, pra- gn�, potrzebuj � czynu m�czyzny, kt�ry poch�aniaj � ca�kowicie (...). Ale s� i takie, kt�re niszcz�, rozk�adaj� energi�, zu�ywaj� j� na ma�e sprawy albo na nic, kt�re same gnu�niej� i doprowadzaj� do gnu�no�ci dusze innych, w kt�rych r�kach granit zmienia si� na jaglan� kasz�, a toleda�skie szpady na flaki z olejem (s. 410)". O relacjach mi�dzy dwiema osobami pisa� nast�puj�co: ��ycie jednak jest zbyt skomplikowane, �eby tylko samymi sk�onno�cia- mi uczucia mo�na by�o z nim si� za�atwi� - �ycie wymaga rozumu - �wiadomo- �ci siebie, znajomo�ci cz�owieka, z kt�rym �y� mamy, znajomo�ci istoty uczu� i umiej�tno�ci wsp�ycia, kierowania si� w�r�d zawi�ego splotu warunk�w wsp�czesnego bytu i jeszcze zawilszego splotu ludzkiej psychiki (s. 578)". By�y to dobre rady doros�ego, do�wiadczonego i szanowanego w swojej sferze cz�owieka. Czy jednak sam by� im wiemy, pozostaj�c na utrzymaniu �o- ny, lub odbywaj�c d�u�sz� lecznicz� kuracj� w Lovranie z nieod��czn� Mari� Dembowsk�- kochank� czy opiekunk�? Listy do syna ukazuj� Stanis�awa Witkiewicza jako cz�owieka o jasno za- rysowanych pogl�dach, kt�ry konsekwentnie je realizuje. By�y recept� ofiaro- wywan� przez m�drego lekarza, tym bardziej, �e by� on prze�wiadczony, i� jego przekonania nie s� bezpodstawne. �wiadczy�y o ci�g�o�ci kultury, dla kt�rej �y�. Obraz �wiata Stanis�awa Witkiewicza, wy�aniaj�cy si� w trakcie czytania list�w, oparty jest na do�wiadczeniach w�asnych i innych ludzi, kt�re sta�y si� najlepszymi oraz zupe�nie konkretnymi drogowskazami �ycia. Jest to �wiat, w kt�rym trzeba - b�d�c dobrym, m�drym, jasnym - ca�y czas sta� na �wirchu", by� wznios�ym, dumnym i pewnym. To �wiat ludzi �mia�o d���cych do wyzna- czonego celu, kt�ry si� nie zmienia, mimo niewra�liwo�ci og�u i r�nic pogl�- d�w. To �wiat ludzi wielkich, jednostek wybitnych, indywidualno�ci niepowtarzalnych. Nie mo�na si� zatem dziwi�, �e w �wiecie tym rol� najwa�- niejsz� odgrywa sztuka, kt�rej wszystko inne jest podporz�dkowane. To ona staje si� �yciem, celem, pragnieniem. Artysta �yje tylko dzi�ki niej, w niej si� zanurza i jej atmosfer� oddycha. Witkiewicz-ojciec pisa� z doz� pewno�ci, z kt�rej syn sporo przecie� za- czerpn��: �(...) moje zasady, moje my�li przedstawiaj � wy�szy �wiat poj�� i uczu� - jest to pewnik - i dlatego chc� Ciebie w tym �wiecie utrzyma� - chc� �eby� po- szed� wy�ej i dalej ni� ja, i wtedy nie powiem Ci: wr��! (s. 280)". Stanis�aw Witkiewicz, kochaj�cy ojciec, m�� i artysta, by� jednostk� wy- bitn�, wyrastaj�c� ponad przeci�tno��. Wydawa� by si� wi�c mog�o, �e syn b�- dzie taki sam: indywidualny i tw�rczy. Jednak Stanis�aw Ignacy Witkiewicz poszed� dalej ni� ojciec. O wiele dalej! Zwi�zku biograficznego i duchowej wsp�lnoty obydwu Witkiewicz�w, pe�nej dramatycznego napi�cia, nie da si� zlekcewa�y�. Tym bardziej, i� zosta�a ona przerwana nie na mocy artystycznej polemiki czy burzliwego �zerwania", lecz przez �mier� ojca. W ten w�a�nie spos�b po�o�y�a si� cieniem na dalszym �yciu i tw�rczo�ci syna, napi�tnowanej przez �mier� tego, co dobre i tego, kto stara� si� by� dobry tak, jak umia�. Kres tej wsp�lnoty wyrazi� si� nast�pnie tak- �e w odej�ciu epoki dwudziestolecia, epoki na zawsze ju� zamkni�tej wraz z wybuchem II Wojny �wiatowej. Barbara Stelingowska