4642
Szczegóły |
Tytuł |
4642 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4642 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4642 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4642 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Boles�aw Le�mian
Zwiedzam wszech�wiat - Wyb�r poezji
Spis tre�ci
Trzy gwiazdki (***) oraz kursywa oznaczaj�,
�e w funkcji tytu�u podany zosta� incipit wiersza.
Liczby oznaczaj� kolejno�� utwor�w w tym
wydaniu elektronicznym i s� wstawione,
by u�atwi� wyszukiwanie w ksi��ce.
wst�p 001
Od mi�o�ci zamieram
*** (Gdybym spotka� ciebie znowu pierwszy raz...) 002
Usta i oczy (Znam tyle twoich pieszczot! Leczgdy dzie� na zmroczu...) 003
Schadzka (Czy nie s�yszysz, jak ob�ok porusza si� senny?...) 004
*** (Dzi� w naszego spotkania rocznic�...) 005
*** (Po ciemku, po ciemku �kasz...) 006
*** (Ja tu stoj� za drzwiami - za klonowymi...) 007
*** (Po�arze pier�ny, p�omieniu ustny...) 008
Schadzka sp�niona 009
W malinowym chru�niaku
*** (W malinowym chru�niaku, przed ciekawych wzrokiem...) 010
*** (�ledz� nas... Okradaj� z �cie�ek i ustroni...) 011
*** (Taka cisza w ogrodzie, �e si� jej nie oprze...) 012
*** (Has�o nasze ma dla nas swe dzieje tajemne...) 013
*** (Zazdro�� moja bezsilnie po �o�u si� miota...) 014
*** (Z d�o�mi tak splecionymi, jakby�, kl�cz�c, spa�a...) 015
*** (Wysz�o z boru �lepawe, zjesienia�e zmrocze...) 016
*** (Czasami mojej �lepej pos�uszny ochocie...] 017
*** (Ty pierwej mg�y dosi�gasz, ja za tob� w �lady...) 018
*** (Zazdro�nicy daremnie chc� pochlebi� pierwsi...) 019
*** (Zmieniona^po roz��ce? O nie, nie zmieniona!...)020
Tajemnica 021
*** (�nie� si� w duszy mojej �nie^...) 022
Noc� um�wion� 023
Nad ranem 024
*** (Gdy domdlewasz na �o�u, ca�owana przeze mnie...) 025
Wiersz ksi�ycowy 026
*** (Com uczyni�, �e� nagle poblad�a?...) 027
*** (Wracam, wracam po d�ugiej roz��ce...) 028
*** (Tw�j portret z lat dziecinnych... Ten u�miech nieca�y...) 029
*** (Lubi� szepta� ci s�owa, kt�re nic nie znacz�...) 030
Przyjd� jutro, cho� nie znam godziny 031
Niewiedza 032
Wyznanie sp�nione 033
Szcz�cie 034
*** (Dreszcze nasze u warg, si� spotka�y. Powieki...) 035
Usta i oczy (D�ugo si� usta moje karmi�y twym cia�em...) 036
ballady
Ballada o dumnym rycerzu 037
Ballada dziadowska 038
Ballada bezludna 039
Romans 040
Dwoje ludzie�k�w 041
Dziewczyna 042
Jadwiga 043
Panna Anna 044
Kr�lewna Czarnych Wysp 045
Pururawa i Urwasi 046
Urszula Kochanowska 047
Akteon 048
Kopciuszek 049
Lalka 050
Matysek 051
Dwaj Macieje 052
Migo� i Jawrzon 053
�widryga i Midryga 054
Dusio�ek 055
Znikomek 056
Zmierzchun 057
Srebro� 058
�nigrobek 059
Mak 060
R�d 061
Wi�nia 062
Zielony dzban 063
D�b 064
Pi�a 065
�miercie 066
Str�j 067
Alcabon 068
D�ananda 069
Pie�ni kalekuj�ce
�o�nierz 070
Zaloty 071
R�ka 072
Garbus 073
Szewczyk 074
Marcin Swoboda 075
Magda 076
G�uchoniema 077
��ki, sady, strumienie...
Zielona godzina
I. *** (Rozechwia�y si� szumne ga��zi wahad�a..} 078
II. *** (I przysz�a!... Czuj� mrowisk ruchliwe pag�ry...) 079
III. *** (Kochajcie mnie, kochajcie, wy - g�stwy Zieleni...} 080
IV. *** (Dziewczyno, nim si� w mojej odbijesz �renicy...} 081
V. *** (Czylim �wiat�w tajemnych zjawionym przedmurzem...} 082
VI. *** (W parowie, pod leszczyny rozche�stanym cieniem...} 083
VII. *** (Dzwo�, Zielona Godzino! P�omie� si� gor�cej...} 084
VIII. *** (Wynijd��, lesie, z swej g��bi! Wynijd�� Z legowiska...} 085
IX. *** (Zd�wign�� las ze swych parnych pod ziemi� bar�og�w...} 086
X. *** (Teraz ja wiem, �e wok� - poza mn� i - dalej..} 087
��ka
I. *** (Czy pami�tasz, jak g�ow� wynurzy�e� z boru...} 088
II. *** (Nie nacieka ta mi�o��, co nie zna roz��ki!...} 089
III. *** (Wesz�abym do twej chaty, gdy mg�y si� postroni�...} 090
IV. *** (Nie odnajdzie ci� wicher, mrokiem ociemnia�y!...} 091
V. *** (By�o� owo, nie by�o? Opowiedz nam, bracie...} 092
VI. *** (Ani zmora z Jeziora, ani sen skrzydlaty..} 093
Le�� na wznak na ��ce ... 094
Spojrzysto�� 095
W lesie 096
W polu 097
Topielec 098
Odjazd 099
*** (�uraw skrzypi za furt� ogrodu..} 100
Sad 101
Strumie� 102
Fala 103
Stodo�a 104
W nico�� �ni�ca si� droga 105
R�e
R�a 106
Pieszczota 107
Trzy r�e 108
*** (Kwapi�y si� burze...} 109
Schadzka (Z zielonym �ukiem na odwianym p�atku...} 110
Zwierzyniec
Zwierzyniec 111
�my 112
Pszczo�y 113
Pantera 114
Ko� 115
Wiersz konny 116
Goryl 117
Gad 118
Dziwo�ona 119
Spotkanie 120
Przy�piew 121
Zwiewno�� 122
Przemiany 123
W po�udnie
W po�udnie 124
Nadaremno�� 125
W s�o�cu 126
*** (Upalny ranek. Gwary i turkoty...) 127
Doko�a klombu 128
Po�udnie 129
Niebo przy�mione...
Niebo przy�mione 130
Wieczory 131
Zmierzch majowy 132
Noc (Noc na niebie. Wie� w mroku studnie roztaja�a...) 133
Wieczorem (Mrok si� g�stwi po sadzie, ziemny powia� ch��d...) 134
Wiecz�r (S�o�ce, zachodz�c, wlecze wzd�u� po ��ce...) 135
Zmierzch 136
O zmierzchu (S�o�ce zgaslo. O, jak�e zwinne s� i m�ode...) 137
Wieczorem (Wieczorem by�o, wieczorem...) 138
Wiecz�r (Drobne okno otw�rz niespodzianie...) 139
Po ciemku 140
O zmierzchu (Gdy zmierzch na oknie naszym ju� dosi�ga kwiat�w...) 141
Zmierzch bezpowrotny 142
W odm�tach wieczoru 143
Przed �witem 144
Sny
Sen (�ni�o mi si�, �e konasz samotnie...) 145
*** (Tam na rzece jest na pewno ��d�...) 146
We �nie 147
Szmer wiose� 148
*** (�ni si� lasom - las...) 149
Sen (�ni�o mi si�, �e znika tre�� kwiat�w w�tpliwa...) 150
Sen wiejski 151
Rozmowa (- Czekam na ciebie - �ywa...) 152
�mier� wt�ra 153
Niebieski wycieruch . . .
Poeta 154
Pejza� wsp�czesny
Do �piewaka 156
Zamy�lenie 157
Trupi�gi 158
Samotno��
Ludzie 159
Niewidzialni 160
Piosenka 161
*** (B�g mnie opu�ci� - nie wiem czemu...} 162
*** (Ju� czas ukocha� w sadzie pustkowie bezdomne...} 163
Niedziela 164
Samotno�� 165
*** (Po co tyle �wiec nade mn�, tyle twarzy?..} 166
*** (Mrok na schodach. Pustka w domu..} 167
*** (Bo�e, pe�en w niebie chwa�y..} 168
Do siostry 169
Pogrzeb 170
Noc bezsenna 171
*** (Tam na obczy�nie, gdy pr�ni ostoj�...} 172
W trwodze 173
Ub�stwo 174
Krajobraz utracony
Z lat dzieci�cych 175
Wspomnienie 176
Krajobraz utracony 177
Modlitwa 178
*** (Niegdy� dom m�j ochoczy i �wiat za d�brow�...} 179
Kl�ska 180
Anio�owie
*** (Niegdy� powag� i groz� p�omienni..} 181
*** (Bywaj� ognie - podobne do ciszy...) 182
*** (A. oni w�a�nie najtrwalej, najdzielniej...} 183
*** (Znojni mi�osnych zachce� tajemnic�...} 184
*** (Zawieruszeni w parowach obiecanych...} 185
*** (A lubi� jeszcze powik�an� zgraj�...} 186
*** (�ni si� im czasem, �e ognia zag�adom...} 187
*** (Ocknieni ze snu, przypomnie� nie mog�...} 188
*** (Sk�d oni rodem? Z czyjego kochania?...} 189
*** (Nie ma ich nigdzie i w �adnej ustroni...} 190
Anio� 191
Za grobem
Za grobem 192
Pierwsza schadzka 193
Kochankowie 194
*** (D�o� zanurzasz w �nie...} 195
W czas zmartwychwstania 196
Wiedza 197
*** (Pu�ci�a po stole swawol�cy wianek...} 198
Kocmo�uch 199
Zakl�cie 200
Noc (Takiej nocy nie by�o! To noc - nietutejsza!...} 201
Ponad brzegami
Don Kichot 202
Pan B�yszczy�ski 203
Eliasz 204
Dziejba le�na 205
Rozmowa (Cia�o m�wi do duszy...} 206
Otch�a� 207
*** (Wyruszy�a dusza w drog� ...Dzwoni� we dzwony...) 208
*** (Tu jestem - w mrokach ziemi i jestem - tam jeszcze...) 209
Karczma 210
Wlocie 211
*** (Jam nie Osjan! W zmy�lanej postaci ukryciu...) 212
Nota biograficzna 213
Nota bibliograficzna 214
Wa�niejsze opracowania tw�rczo�ci Boles�awa Le�miana 215
001 Wst�p
Poezj� Boles�awa Le�miana spotka�a niew�tpliwie
jedna z najbardziej niezwyk�ych przyg�d polskiej
literatury XX wieku. Za �ycia uwa�ano jej autora za
epigona M�odej Polski, dwadzie�cia lat po jego �mierci
zacz�to doszukiwa� si� w nim poetyckiego geniuszu.
Pierwszy tom wierszy Le�miana ukaza� si� dopiero
w schy�kowej fazie M�odej Polski (Sad rozstajny, 1912)
i min�� w�a�ciwie bez echa - nie zauwa�y� go �aden
z wybitnych krytyk�w tej epoki.
Tom drugi (��ka, 1920), co prawda, przyni�s� poecie
uznanie kilku krytyk�w, ale zosta� opublikowany
w momencie, gdy uwag� czytelnik�w polskich
przyci�ga�a ju� tw�rczo�� nowej generacji pisarzy
m�odych poet�w Skamandra (Lechonia, Tuwima,
Iwaszkiewicza, S�onimskiego, Wierzy�skiego),
Awangardy Krakowskiej (Przybosia, Peipera),
futuryst�w i formist�w (Wata, Jasie�skiego,
Czy�ewskiego). Poezja Le�miana wydawa�a si� ju�
w�wczas po prostu anachroniczna. M�odych poet�w
II Rzeczypospolitej fascynowa�a codzienno��, technika
i wsp�czesno��, Le�miana - niezwyk�o��, metafizyka
i pozaczasowy uniwersalizm; ich interesowa�y miasto
i t�um, Le�miana - natura i jednostka; ich interesowa�
�ywy, codzienny i precyzyjny j�zyk, Le�miana - j�zyk
niecodzienny, ukrywaj�cy w swoich konstrukcjach
nieznane, tajemnicze znaczenia. Skamandryci
i awangardy�ci byli - na r�ny spos�b - zafascynowani
otaczaj�c� ich cywilizacj�, Le�mian programowo od niej
ucieka�. Dla poet�w mi�dzywojennych najwa�niejsz�
warto�ci� w poezji by�a nowoczesno��, dla
Le�miana - mit.
Dopiero lata trzydzieste przynios�y Le�mianowi nieco
wi�cej uznania artystycznego, zw�aszcza po publikacji
ostatniego tomu wierszy (Nap�j cienisty, 1936),
a ukoronowaniem tego uznania by� presti�owy wyb�r
poety na cz�onka Polskiej Akademii Literatury. Mimo to
jego tw�rczo�� funkcjonowa�a jednak na literackim
uboczu, daleko poza najbardziej znanymi nurtami
artystycznymi epoki. Czes�aw Mi�osz napisa� po latach
o swoim pokoleniu, �e "nie pozna�o si� na tw�rczo�ci
Le�miana".
Zaraz po II wojnie �wiatowej kontynuacj�
zainteresowania tw�rczo�ci� Le�miana, kt�re pojawi�o si�
u schy�ku lat trzydziestych, zablokowa�a tzw. doktryna
socrealizmu, ale ju� w po�owie lat pi��dziesi�tych Le�mian
sta� si� w Polsce jednym z najwi�kszych odkry�
literackich. Po pierwszych powojennych wznowieniach
jego poezja zosta�a uznana przez krytyk�w za rewelacj�, za
zjawisko niepowtarzalne, niezwyk�e, unikatowe w ca�ym
XX wieku. W zgodnym ch�rze zachwyt�w nad dzie�em
Le�miana po��czyli si� w�wczas poeci, krytycy i historycy
literatury o ca�kowicie odmiennych zainteresowaniach
i estetykach. Julian Przybo� i Czes�aw Mi�osz, Jaros�aw
Marek Rymkiewicz i Tymoteusz Karpowicz, Jerzy
Ficowski i Mieczys�aw Jastrun, Artur Sandauer i Jacek
Trznadel, Kazimierz Wyka i Micha� G�owi�ski - ka�dy
z nich w Le�mianie widzia� najwi�ksze odkrycie i spe�nienie
poetyckie literatury polskiej. Zachwytom krytyk�w
towarzyszy�o te� - co jest ju� rzadsze -
uznanie czytelnik�w. Poezja Le�miana trafi�a bowiem do
lektur szkolnych: sta�a si� i jest do dzisiaj dla wielu
m�odych czytelnik�w zjawiskiem "kultowym".
Odkrycie Le�miana by�o w po�owie lat pi��dziesi�tych
cz�ci� innych wa�nych odkry� i reinterpretacji
artystycznych - ods�aniano w�wczas skazan� wcze�niej
na nieistnienie literatur� M�odej Polski i okresu
II Rzeczypospolitej. Le�miana odkrywano wi�c ponownie
i jednocze�nie z tw�rczo�ci� Witkacego,
Schulza i Gombrowicza, z malarstwem Wojtkiewicza
i Malczewskiego. Razem z ich dzie�ami wygrzebywano
z zapomnienia takie zjawiska artystyczne, jak symbolizm
i modernizm, secesj� i grotesk�, a tak�e specyficzno��
filozoficznej problematyki literatury: literack�
metafizyk�, ontologi�, filozofi� j�zyka, antropologi�,
egzystencjalizm. Le�mian, w ci�gu kr�tkiego czasu,
z poety zapomnianego sta� si� poet� uznanym,
z "anachronicznego" - nowatorskim, z "epigona"
- oryginalnym, w kt�rym nagle, ku zdumieniu
wszystkich, odkryto jednego z najg��bszych my�licieli
w nowo�ytnej literaturze polskiej.
Jak to si� sta�o? Co w poezji Le�miana umo�liwi�o tak�
ewolucj� ocen i reinterpretacji?
Na pierwszy rzut oka wszystko w poezji Le�miana
wywodzi si� z dobrze znanej tradycji i typowej
problematyki literatury M�odej Polski. Sposoby
rymowania i charakterystyczne motywy (sen, natura,
po�udnie, noc, �mier�, mi�o��, mity), typowe dla M�odej
Polski formy leksykalne i sk�adniowe, zainteresowanie
folklorem, kultur� Wschodu, filozofi� �ycia, wyszukanym
j�zykiem poetyckim, innym ni� j�zyk potocznej
komunikacji, itd.
Ta w�a�nie pozorna typowo�� poetyckich rekwizyt�w
przez dziesi�ciolecia zas�ania�a skal� oryginalno�ci
Le�mianowskiej sztuki i filozofii poetyckiej. Tymczasem
po wojnie, przeczytana w innym kontek�cie
historycznym, tw�rczo�� Le�miana ujawni�a nowemu
pokoleniu czytelnik�w poetyck� wizj�, jakiej nie zna�a
literatura polska. Wizj� zorganizowan� wok� pyta�
o spos�b i formy istnienia �wiata wymykaj�cego si�
normalnemu, empirycznemu poznaniu. Le�mian bowiem
- i to by�o fundamentem jego artystycznego sukcesu -
wykreowa� w poezji najbardziej osobliw� rzeczywisto��,
w kt�rej czas i przestrze�, �ycie i �mier�, natura i kultura
splot�y si� w fantastycznych kszta�tach, wymiarach
i relacjach.
�r�d�em artystycznego sukcesu Le�miana by�a jego
niezwyk�a, oryginalna wyobra�nia: na poz�r ca�kowicie
zanurzony w tradycji literackiej, Le�mian gruntownie
odnowi� jej tematy i gatunki, formy i znaczenia.
Kontynuuj�c zainteresowania literackie swej epoki,
Le�mian �wiadomie jednak zerwa� z typowymi
konwencjami literackimi. Odrzuci� tradycyjn� funkcj�
poetyckich rekwizyt�w, kt�re by�y znakami rzeczy innych
ni� one same. W przyrodzie, w kwiatach, owadach,
drzewach, stanach natury i przedmiotach Le�mian
zobaczy� nie dotychczasowe figury mowy poetyckiej
(np. r�a by�a w poezji symbolem nami�tno�ci, a ptak -
t�sknoty), lecz odr�bne i nie znane formy �ycia. Zamiast
traktowa� �wiat jako projekcj� stan�w psychicznych
poety, co najch�tniej robili poeci M�odej Polski opisuj�c
tzw. pejza�e duszy, i zamiast przedstawia� rzeczywisto��
z perspektywy centrum, jakim jest cz�owiek (a tak jest ona
przedstawiana w ca�ej tradycji humanistycznej), Le�mian
pokaza� rzeczywisto�� od strony cz�owiekowi
niedost�pnej. W jego poezji to nie cz�owiek patrzy na
natur�, lecz natura na cz�owieka. Lasy i ��ki, owady i ptaki,
ba! nawet deszcze, fale i wiatry o�ywaj� jako osobne byty
istniej�ce dla siebie i poprzez siebie, a nie poprzez ludzi
i dla ludzi.
W �wiecie Le�miana wszystko jest w ruchu i wszystko
znajduje si� w trakcie nieustannych metamorfoz.
To �wiat wszechmo�liwo�ci, w kt�rym nawet
przypuszczenie, �e co� mog�oby si� wydarzy�, staje si� tak
samo konkretne jak rzeczy gotowe, to �wiat, w kt�rym
nieistnienie (nico��, pustka) jest r�wnie intensywne jak
samo istnienie. W Le�mianowskim �wiecie to, co ma
dopiero zaistnie�, jest identyczne z tym, co ju� istnieje,
a to, co pomy�lane, jest r�wnie realne jak to, co
rzeczywiste, s�owem - jest to �wiat, w kt�rym wszystkie
formy, kszta�ty, byty i przedmioty stale zmieniaj� swoje
wygl�dy i cechy.
Czas i przestrze� maj� w tym �wiecie r�ne wymiary,
a m�wi�c po Le�mianowsku: nadmiary, bezmiary czy
niedomiary. Jest to wi�c �wiat wielu r�nych przestrzeni
i wielu r�nych czas�w. �wiat wieloprzestrzenny
i wieloczasowy, czyli - policentryczny.
Le�mian ch�tnie przeciwstawia to, co jest momentalne
i kr�tkotrwa�e, temu, co jest rozci�gni�te w czasie. �ycie
od �mierci nie jest w tej poezji oddzielone jak istnienie od
nieistnienia, albowiem w Le�mianowskim �wiecie �ycie
po�miertne nie traci na intensywno�ci... prze�ywania.
Umarli kontaktuj� si� i rozmawiaj�, tak jakby byli �ywi,
a zmarli kochankowie wyznaj� sobie mi�o�� z nie mniejsz�
ni� wcze�niej nami�tno�ci�. Jest to �wiat, w kt�rym
�ycie nigdy si� nie ko�czy - zmienia tylko form�
istnienia.
�wiat Le�miana nie sk�ada si� jednak tylko z prostych
zaprzecze� i odwr�ce�, jest to bowiem rzeczywisto��,
kt�r� rz�dzi tajemnicza si�a sprawcza. Le�mian nazywa� j�
filozoficznym terminem natura naturans - natura
stwarzaj�ca (w przeciwie�stwie do natury gotowej, czyli
ju� stworzonej) - i charakteryzowa� j� jako "dziedzin�
tw�rczego istnienia". "Natura stwarzaj�ca" to
w koncepcji Le�miana "�r�d�owa podstawa" istnienia
i jego "wszechmo�liwo��". Jest ona tym, "co si� jeszcze
nie wcieli�o, nie uwidoczni�o, lecz co si� wiecznie wciela
i uwidacznia. Jej cech� charakterystyczn� jest nieustanna
zmiana [...]".
Dziedzina "natury stwarzaj�cej" to zatem �wiat
wiecznie pulsuj�cej energii, kt�ra ma wiele imion i form,
kt�ra potrafi zaistnie� tylko na chwil�, po czym znikn��,
by zn�w pojawi� si� w innym miejscu i kszta�cie. To zatem
�wiat, w kt�rym znikaj� proste podzia�y na to, co
psychiczne i fizyczne, na materi� i ducha, na to, co trwa�e
i tymczasowe, oraz na to, co ju� gotowe, i na to, co
dopiero powstaj�ce.
Dla tego �wiata Le�mian wykreowa� nie znan� dot�d
w poezji skal� intensywno�ci istnienia: �ycie, �mier�, bycie
przedmiotem, cech�, zjawiskiem przyrody mieni� si�
dziesi�tkami odmian, wariacji i mutacji. W �wiecie
Le�mianowskim istnienie, cho�by najbardziej
intensywne, jest zawsze pogoni� za stanem jeszcze
pe�niejszym, to, co istnieje, naznaczone jest wi�c zawsze
jakim� niedokonaniem, a nawet brakiem - jakby
niedoistnieniem. Le�mian stopniuje wi�c poj�cia
niestopniowalne: cechy i wygl�dy rzeczy, �mier� i �ycie
opisuje tak, jakby nieustannie przemieszcza�y si�
pomi�dzy r�nymi stanami skupienia, jakby falowa�y,
jakby na przemian ulega�y zag�szczaniu i rozrzedzaniu.
Przy ca�ej filozoficzno�ci poezja Le�miana jest
niezwykle zmys�owa i wizualna: intensywno�� form
natury i wszelkich odmian istnienia wyra�a si�
w Le�mianowskim �wiecie kaskadami najbardziej
wyszukanych barw, kszta�t�w i odcieni.
Le�mian-metafizyk i "folklorysta" by� jednocze�nie
jednym z najwi�kszych odnowicieli polskiej poezji
mi�osnej i erotycznej: subtelno�ci zmys�owo��,
nastrojowo�� i filozoficzno��, niekonwencjonalno��
i odwaga w przedstawianiu sytuacji intymnych ("ty
pierwej mg�y dosi�gasz, ja za tob� w �lady"), a zarazem
niezwyk�a kultura uczu� uczyni�y z jego poezji zjawisko
przez dziesi�ciolecia nie maj�ce sobie r�wnych.
W ka�dym swoim elemencie poezja Le�miana jest
niezwykle zr�nicowana: na poz�r refleksyjna
i nastrojowa, jest jednocze�nie pe�na zdarze�. Na poz�r
monologowa - nasycona jest wielo�ci� g�os�w
i dialog�w (tak�e tylko pomy�lanych i wyobra�onych).
Na poz�r obfita i dekoracyjna - pe�na jest u�omno�ci
i estetyki brzydoty. Na poz�r abstrakcyjna - przedstawia
dramaty konkretnego istnienia: postaci kalek, ludzi
u�omnych, n�dzarzy, chorych. Na poz�r ekstatyczna
i radosna - zawiera sta�� tonacj� mroku, �mierci
i samotno�ci. Tragiczna w przedstawianiu ludzkiej
u�omno�ci i otaczaj�cej cz�owieka kosmicznej pustki -
poezja Le�miana pokazuje zarazem ludzi w radosnym
wirze ta�ca, podskok�w, wzlot�w i �piewu. Powa�na
i skupiona - pos�uguje si� jednocze�nie grotesk�, ironi�
i nie stroni od czarnego humoru. Na poz�r wielos�owna -
pe�na jest niedom�wie�, milczenia i niewyra�alno�ci.
Na poz�r �atwa (melodyjna i rytmiczna) - wibruje
wielo�ci� znacze� i mo�liwo�ci interpretacyjnych.
Takich pozornych sprzeczno�ci jest w poezji
Le�miana wiele, albowiem nie s� to sprzeczno�ci, lecz >�
poetycko genialnie wyra�one zr�nicowanie
i zwielokrotnienie �wiata, kt�ry ods�ania si� jako byt i jako
z�udzenie, jako �wiat okre�lony i niesko�czony, przyjazny
i okrutny, istniej�cy rzeczywi�cie i stwarzany na naszych
oczach w poetyckim s�owie. Le�mian bowiem -
niezale�nie od wielokszta�t�w i wielosens�w �wiata, jaki
stworzy� - jest w poezji polskiej jednym z najwi�kszych
artyst�w j�zyka.
Podzia� wierszy Le�miana na cykle tematyczne jest
oczywi�cie umowny: niemal wszystkie zebrane w tej
antologii utwory mog�yby si� zamieni� miejscami. Mo�e
tylko ulubiony gatunek Le�miana - ballada - nie budzi
w�tpliwo�ci jako kryterium wyodr�bnienia. Poezja
Le�miana - co dawno zauwa�yli ju� badacze jego
tw�rczo�ci - wydaje si� w ka�dym tomiku i w ka�dym
utworze artystycznie pe�na i sko�czona, ka�dy z wierszy
zdaje si� zawiera� cz�stk� ca�o�ci Le�mianowskiego
dzie�a. Sam Le�mian wielokrotnie wraca� do swoich
wcze�niejszych temat�w i cykli tematycznych, a utwory
dawne miesza� z najnowszymi. W�druj�c w czasie, jakby
si� zatrzymywa�, zatrzymuj�c - stale by� w ruchu.
"Zwiedzam wszech�wiat" - powiedzia� kiedy�
o sobie. Spr�bujmy mu towarzyszy�...
W�odzimierz Bolecki
OD MI�O�CI ZAMIERAM
002 ***
Gdybym spotka� ciebie znowu pierwszy RAZ
Ale w innym sadzie, w innym lesie -
Mo�e by inaczej zaszumia� nam las,
Wyd�u�ony mg�ami na bezkresie...
Mo�e innych kwiat�w w�r�d zieleni bruzd
J�yby si� d�onie, dreszczem czynne
Mo�e by upad�y z niedomy�lnych ust
Jakie� inne s�owa - jakie� inne...
Mo�e by i s�o�ce zniewoli�o nas
Do sp�oni�cia duchem w r� kaskadzie,
Gdybym spotka� ciebie znowu pierwszy raz,
Ale w innym lesie, w innym sadzie...
003 Usta i oczy
Znam tyle twoich pieszczot! Lecz gdy dzie� na zmroczu
B�y�nie gwiazd�, wspominam t� jedn� - bez s��w,
Co ka�e ci ustami szuka� moich oczu...
Tak mnie �egnasz zazwyczaj, nim powr�c� zn�w.
Czemu w�a�nie w tej chwili, gdy odej�� mi pora,
Pie�cisz oczy, nim spojrz� w czar las�w i ��k?...
Bywa tak: �wit si� budzi od strony jeziora,
Nagl�c nas do rozplotu snem zagrzanych r�k...
O szyby - jeszcze ch�odne - uderza poz�ot�
Nag�y z nieba na ziemi� �wiate� zlot i spust -
Usta twe - na mych oczach! Co chcesz t� pieszczot�
Powiedzie�? M�w - lecz zmy�lnych nie odrywaj ust!
004 Schadzka
Czy nie s�yszysz, jak ob�ok porusza si� senny?
Jak noc cisz� pog��bia dna ciekawy strumie�?
A w alejach szele�ci niepok�j p�omienny
Ksi�ycowych powik�a� i nieporozumie�...
�piesz si�, dziewcz�, spragnione pieszczoty bezkresnej!
�mier� i mi�o�� zna tryumf um�wionych godzin!
Tw�j kochanek ci� czeka od dnia swych narodzin,
Wierny tobie wsp�trwog�, t�sknot� - r�wie�ny!
Niech twe lico dla niego zakwitnie r�owiej,
Niech os�abn� ramiona, bia�ych piersi str�e!
Burz� w�os�w upojnych marzenia mu owiej,
By mia� w �yciu t� jedn�, nie wrog� mu burz�!
Lecz nic nie m�w o sobie - czemu tak nieznana?
Sk�d przybywasz i dok�d odejdziesz za chwil�?
I dlaczego twe nogi tak we krwi i w pyle,
�e ca�owa� je ma�o od nocy do rana?
Ani jego nie pytaj, dlaczego spotkanie
Tak op�ni�? Dlaczego oczyma nie �ledzi
Twych oczu? I czy kocha? Bo wszelkie pytanie
Jest wrogiem mimowolnym w�asnej odpowiedzi!...
Milcz i ca�uj! - Milczeniem pieszczota si� krzepi,
I niezgorsze wesele tkwi w dobrej �a�obie!
Wszak nie mo�na si� kocha� �arliwiej i �lepiej,
Jak tak w�a�nie: nic wzajem nie wiedz�c o sobie!
005 ***
Dzi� w naszego spotkania rocznic�
Pozawrzemy szczelnie okiennice,
By powt�rzy� w�r�d nocnej ciemnoty
Dawne nasze, najpierwsze pieszczoty.
Dawne s�owa z dni pierwszych kochania,
Chocia� ka�de dzi� ustom si� wzbrania,
Ka�de snem si� nie�mia�ym kolebie,
Nas niepewne i niepewne siebie.
Lecz st�umiwszy nieufno�� rozs�dku,
Powt�rzymy wszystkie od pocz�tku.
006 ***
Po ciemku, po ciemku �kasz,
Bezradno�� twych �ez rozumiem:
Schorza�� �miertelnie twarz
Rado�nie ca�owa� umiem.
Do ko�ca nie zbraknie m�k,
Do ko�ca wystarczy mocy!
Zmarnia�ych, zmarnia�ych r�k
Potrafi� po��da� w nocy!
Ogl�dnie z rozkoszy mdlej
T� piersi�, co z trudem dyszy!
Do �mierci, do �mierci twej
Wraz z tob� nawykam w ciszy.
007 ***
Ja tu stoj� za drzwiami - za klonowymi,
I wci�� milcz� ustami - rozkochanymi.
Noc nadchodzi w me �lady - t� sam� drog�,
Pociemnia�o naok� - nie ma nikogo!
Od mi�o�ci zamieram - ch�tnie zamieram,
I drzwi twoje rozwieram - nagle rozwieram,
I do twojej alkowy wbiegam uparcie,
I przy �o�u twym staj�, niby na warcie!
�aden l�k mi� nie zl�knie i nie wy�enie,
Nawet r�k twych po murach sp�oszone cienie,
Cho�by� mnie zaklina�a wszystkimi s�owy,
Ju� ja nigdy nie wyjd� z twojej alkowy!
008 ***
Po�arze pier�ny, p�omieniu ustny,
Bezsenne noce, senne poranki!
B�d� pochwalony i b�d� rozpustny,
U�miechu wiernej mojej kochanki!
Cho�, zasypiaj�c, nie wie, �e pieszcz�,
Lecz drga opodal swymi ramiony...
Raduj mnie jeszcze i m�cz mnie jeszcze,
�nie, jej biodrami w �o�u wy�niony!
009 Schadzka sp�niona
P�jdziemy �ladem cienia i szelestu
Po �cie�ce, kt�ra wzd�u� ros� po�yska.
Popod krzewami sztywnego agrestu
Pachn� na s�o�cu �wie�e kretowiska.
W powi�d�ych li�ciach, pokurczonych ch�odem,
L�ni� srebrne resztki wczorajszej ulewy,
Nad zapuszczonym od dawna ogrodem
S�ycha� gawron�w trzepoty i �piewy.
Obok jab�oni - przypadkowa sosna
Swe ig�y w bladym zanurza b��kicie.
O, jak�e pr�dko przemin�a wiosna,
Pozostawiaj�c przel�knione �ycie!
Coraz to mocniej otulasz si� w chust�,
W kt�rej pier� twoja, jak w gnie�dzie, si� chowa,
Trzeba nam by�o rzec dawniej te s�owa,
Co dzisiaj zabrzmi� - sp�nione i puste!
Trzeba nam by�o sple�� d�onie uparte
I z zamkni�tymi i�� w s�o�ce oczyma!
Dzisiaj te oczy zostan� - otwarte,
Dzisiaj si� warga w p� drogi zatrzyma*...
W MALINOWYM CHRU�NIAKU
010 ***
W malinowym chru�niaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po g�owy, przez d�ugie godziny
Zrywali�my przyby�e tej nocy maliny.
Palce mia�a� na o�lep skrwawione ich sokiem.
B�k z�o�nik hucza� basem, jakby straszy� kwiaty,
Rdzawe guzy na s�o�cu wygrzewa� li�� chory,
Z�achmania�ych paj�czyn skrzy�y si� wisiory,
I szed� ty�em na grzbiecie jaki� �uk kosmaty.
Duszno by�o od malin, kt�re�, szepcz�c, rwa�a,
A szept nasz tylko w�wczas nacicha� w ich woni,
Gdym wargami wygarnia� z podanej mi d�oni
Owoce, przepojone woni� twego cia�a.
I sta�y si� maliny narz�dziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, kt�ra w ca�ym niebie
Nie zna innych upoje�, opr�cz samej siebie,
I chce si� wci�� powtarza� dla w�asnej dziwoty.
I nie wiem, jak si� sta�o, w kt�rym okamgnieniu,
�e� dotkn�a mi warg� spoconego czo�a,
Porwa�em twoje d�onie - odda�a� w skupieniu,
A chru�niak malinowy trwa� wci�� dooko�a.
011 ***
�ledz� nas... Okradaj� z �cie�ek i ustroni,
Z trudem przez nas wykrytych. Gniew nasz w s�o�cu pa�a!
Spieszno nam do �ez szcz�cia, do tch�w naszych woni,
Chcemy pieszczot pr�bowa�, poznawa� swe cia�a.
Wi�c na przek�r przeszkodom �renic� bezradn�
Ch�oniemy si� nawzajem, niby dwa bezdro�a,
A gdy powiek znu�onych kotary opadn�,
Czujemy, �e�my wyszli z u�cisk�w i z �o�a.
Nikt tak nigdy nie patrza�, nie bywa� tak blady,
I nikt do dna rozkoszy cia�em tak nie dotar�,
I nie nurza� swych pieszczot bezdomnej gromady
W takim �o�u, pod stra�� takich czujnych kotar!
012 ***
Taka cisza w ogrodzie, �e si� jej nie oprze
�aden szelest, co ch�tnie taje w niej i ginie.
Czerwieniata wiewi�rka skacze po so�ninie,
��ty motyl si� chwieje na z�otawym koprze.
Z w�asnej woli, ze �piewnym u celu �oskotem
Z jab�oni na muraw� spada jab�ko bia�e,
�ami�c w drodze kolejno ga��zie spr�chnia�e,
Co w �lad za nim - sp�nione - opadaj� potem.
Chwytasz owoc, zanurzasz w nim z�by na zwiady
I podajesz mym ustom z mi�osnym po�piechem,
A ja gryz� i ch�on� twoich z�b�w �lady,
Z�b�w, kt�re niezw�ocznie ods�aniasz ze �miechem.
013 ***
Has�o nasze ma dla nas swe dzieje tajemne:
Lampa, gdy noc ju� zd��y �wiat mrokiem owion��,
Winna zgasn�� w tej szybie, a w tamtej zap�on��.
Na znak ten oddech trac�. Ju� schody s� ciemne.
Czekasz z d�oni� na klamce i, gdy drzwi otwiera,
Tul� t� d�o�, co jeszcze ma ch��d klamki w sobie,
A ty w zamian przyciskasz moje r�ce obie
Do serca, kt�re zawsze u drzwi obumiera.
Wchodz� ciszkiem, jak gdyby krok ka�dy knu� zbrodni�,
Mi�dzy sprz�ty, co dla mnie s� sprz�tami czar�w.
Sama �cielesz swe ��ko wed�ug swych zamiar�w,
By szcz�ciu i pieszczotom by�o w nim wygodnie.
I zazwyczaj dop�ty milczymy oboje,
Dop�ki nie dope�nisz podj�tego trudu.
Ile� w d�oniach twych pieczy, mi�o�ci i cudu!
Kocham je, kocham za to, �e pi�kne, �e twoje.
014 ***
Zazdro�� moja bezsilnie po �o�u si� miota:
Kto ca�owa� twe piersi, jak ja, po kryjomu?
Czy jest w�r�d twoich pieszczot cho� jedna pieszczota,
Kt�rej, pr�cz mnie, nie da�a� nigdy i nikomu?
Gniewu mego �za twoja w�wczas nie ostudzi!
Poni�am dum� cia�a i uczu� przepychy,
A ty mi odpowiadasz, �em marny i lichy,
Podobny do tysi�ca obrzyd�ych ci ludzi.
I wymykasz si� naga. W przyleg�ym pokoju
We w�asnym si� po chwili zaprzepaszczasz �kaniu,
I wiem, �e na skleconym bez�adnie pos�aniu
Le�ysz, jak topielica na twardym dnie zdroju.
Biegn� tam. �kania milkn�. Cisza, niby w grobie.
Zwini�ta, na kszta�t w�a, z b�lu i rozpaczy
Nie dajesz znaku �ycia - jeno konasz raczej,
A� znienacka za d�o� mi� poci�gasz ku sobie.
Jak�e �zami przemok��, znu�on� po walce
D�wigam z nurt�w po�cieli w ramiona ob��dne!
A n�g twych rozemknione pieszczotami palce
Jak�e drogie mym ustom i jak�e niezb�dne!
015 ***
Z d�o�mi tak splecionymi, jakby�, kl�cz�c, spa�a,
W niedost�pne mym oczom wpatrzona widzenie,
P�aczesz przez sen i wstrz�sem wyl�k�ego cia�a
B�agasz o nag�� pomoc, o rych�e zbawienie.
Jeszcze p�aczu niesyt� do piersi ci� tul�,
A ty goisz si� we mnie, niby lgn�ca rana,
A ja p�acz tw�j ca�uj�, biodra i kolana
I rami� i zsuni�t� z ramienia koszul�.
Lecz, karmiony ust twoich sp�akanym oddechem,
Nie pytam o tre�� widze�. Dopiero z porania
Zadaj� ciemn� noc� t�umione pytania.
Odpowiadasz bez�adnie - ja s�ucham z u�miechem.
016 ***
Wysz�o z boru �lepawe, zjesienia�e zmrocze,
Sp�odzone samo przez si� w sennej bezzadumie.
Nie oswojone z niebem, patrzy w podob�ocze
I w�szy �wiat, kt�rego nie zna, nie rozumie.
Swym cielskiem kostropatym k�pie si� w ka�u�y,
Co n�ci, jak o�ywczych jad�w pe�na misa,
Czo�gliwymi mackami krew z kwiat�w wysysa
I cieklin� swych m�t�w po ziemi si� smu�y.
Zwierz�, co trwa� nie zdo�a zbyt d�ugo na �wiecie,
Bo wszystko wok� tchnieniem zatruwa i gasi,
Lecz gdy ty bia�� d�oni� g�aszczesz je po grzbiecie,
Ono, mrucz�c, do st�p twych korzy si� i �asi.
017 ***
Czasami mojej �lepej pos�uszny ochocie
Pragn� w tobie mie� czujn� na byle skinienie
S�ug�, co pieszczotami gasi me pragnienie,
A ty jeste� tak zmy�lna i zwinna w pieszczocie!
Gdy tw�j warkocz, jak w s�o�cu wybuja�e ziele,
Tchem rozwartych ogrod�w m� dusz� owionie,
G�ow� tw�, niby puchar, ujmuj� w swe d�onie
I wargami w �lad dreszczu prowadz� po ciele.
I raduj� si�, �ledz�c t� warg�, jak zmierza
Do mej piersi kosmatej, widnej w niedomroczu,
W kt�rej marz� pier� w lesie rycz�cego zwierza
I staram si�, gdy pie�cisz, nie traci� go z oczu.
018 ***
Ty pierwej mg�y dosi�gasz, ja za tob� w �lady
Zd��am, by si� w tym samym zaprzepa�ci� lesie,
I tropi�c twoj� blado��, sam si� staj� blady,
I zdybawszy tw�j bezkres, sam gin� w bezkresie.
A potem wzieram w oczy, by zgadn��, czy do�� ci
Omdlenia, co si� nogom udziela, jak szcz�cie,
I twe d�onie, jak w p�ki, mn� w zdrobnia�e pi�cie,
By si� w nich doca�owa� twych chrz�stek i ko�ci.
A one wypuklej� na d�oni przegibie,
Niby pestki owoc�w, zr�owionych znojem,
I nie�mia�ym do ust mych garn� si� wyrojem,
Zatajone w swej ciep�ej od pieszczot siedzibie.
Ich dotyk budzi wzrusze� zaniedbanych krocie,
A ty, tul�c je w warg mych rozrzewnion� cisz�,
Dziecinniejesz w u�cisku, malejesz w pieszczocie,
Chwila - a ju� ci� do snu z lat dawnych ko�ysz�.
019 ***
Zazdro�nicy daremnie chc� pochlebi� pierwsi
Czarom, skrytym w twym ciele z moj� o nich wiedz�!
Oczy, co si� rz�sami nie tkn�y twych piersi,
Czyli� pustym domys�em te czary wy�ledz�?
Kto w chwili poca�unk�w nie zagrza� swej d�oni
Na twych bioder nawrza�ej ��dz� przegi�cinie,
Nie potrafi okre�li� upoje� tej woni,
Co z ciebie, jako z r�y, snem potartej, p�ynie.
Kto ustami w n�g twoich nie wduma� si� dreszcze,
Nigdy do�� nie wys�owi twych oczu omdlenia,
A cho�by je dzie� ca�y bada� bez wytchnienia,
Nie wypatrzy z nich tego, co ja z nich wypieszcz�!
020 ***
Zmieniona� po roz��ce? O nie, nie zmieniona!
Lecz jaki� kwiat z twych w�os�w zbieg� do st�p o�tarzy,
A cho� brak tego zbiega nie skala� twej twarzy,
Serce me w tajemnicy przed twym sercem kona...
Dusza twoja �mie marzy�, �e w gwiezdne zamiecie
Wdumana, b�dzie trwa�a raz jeszcze i jeszcze -
Lecz cia�o? Kt� pomy�li o nim we wszech�wiecie,
Pr�cz mnie, co tak w nie wierz� i kocham i pieszcz�?
I gdy ty, szepcz�c s�owa, w ust zrodzone znoju,
Dajesz pieszczotom uj�cie w tym szepcie, co pa�a,
Ja, zamilk�y wargami u piersi twych zdroju,
Modl� si� o twojego nie�miertelno�� cia�a.
021 Tajemnica
Nikt nas nie widzia� - chyba te �my,
Co puszy�ciej� w przelocie.
I tak nam s�odko, �e tylko -my
Wiemy o naszej pieszczocie.
M�odsza twa siostra, zrywaj�c wrzos,
�ledzi�a szept nasz daleki...
I m�wi�c z nami, ucisza g�os -
A milkn�c - spuszcza powieki.
I po ogrodzie mknie wzd�u� i wszerz,
Zaprzepaszczona w swym �piewie!
I tak nam s�odko, �e ona te�
Wie o tym, o czym nikt nie wie...
022 ***
�nie� si�, w duszy mojej �nie�,
Piersi, noc� ca�owana,
Co zachowa� przez sen chcesz
Usta moje a� do rana!
Zn�j si�, w ciele moim zn�j,
Mi�uj�cych r�k pog�ado,
Co� mi dreszcz pi�kszy�a m�j,
Przoduj�c zadum� blad�!
Trwo� si�, ogniu �wiecy, trwo�
Na t� po�ciel, na t� lnian�,
Gdzie� rozwidni� bia�� skro�,
U n�g moich zapodzian�!
023 Noc� um�wion�
Noc� um�wion�, noc� ociemnia��
Przysz�o do mnie ciszkiem to przych�tne cia�o,
Przysz�o potajemnie - w cudnej bez�a�obie -
By�o mu na imi� tak samo, jak tobie...
Zajrza�o po drodze w przysz�o�� i w zwierciad�o -
Na po�cieli zimnej obok si� pok�ad�o -
Dla mnie si� pok�ad�o, bym je m�g� ca�owa�
I znu�y� - i zu�y� - i nie po�a�owa�!
Lgn�o mi do piersi - ofiarnie pachn�ce,
Domy�lnie bezwstydne i - pos�uszniej�ce...
W ciemno�ciach - w rado�ciach - na granicy �kania
Mdla�o od nadmiaru niedoumierania.
I nic w nim nie by�o, pr�cz czaru i grzechu,
Pr�cz bezwiednej woni - wiednego po�piechu -
I pr�cz tego dreszczu, co ginie w krwi szumie -
A bez niego cia�o - cia�a nie rozumie.
024 Nad ranem
�pisz jeszcze... Na twych rz�sach - skra drobna poranku.
Strachy �ni� si� twej d�oni - bo i drga i pa�a.
Oddychaj tak - bez ko�ca. Czaruj - "bez ustanku.
Kocham oddech twej piersi, ruch �pi�cego cia�a.
Ile� lat ju� min�o od pierwszej pieszczoty?
Ile dni od ostatniej up�ywa niedoli?
Co nas wczoraj - smuci�o? Co jutro - zaboli?
I czy zbraknie nam kiedy� do szcz�cia ochoty?
Przyjdzie noc o �renicach za�wiatowe �anich
I spojrzy - i zabije... Polegniem - snem czynni...
Jak to? Wi�c musim umrze� tak samo jak inni?
Jak ci - cho�by z przeciwka?... Pom�dlmy si� za nich...
025 ***
Gdy domdlewasz na �o�u, ca�owana przeze mnie,
Chc� ci� posi��� na zawsze, lecz daremnie, daremnie!
Ju� ty w�a�nie - nie moja, ju� nie widzisz mnie wcale:
Oczy mg�� ci zachodz�, �lepn� w szcz�ciu i szale!
Zapodziewasz si� nagle w swoim w�asnym pomroczu,
Mam twe cia�o pos�uszne, ale cia�o - bez oczu!...
Zapodziewasz si� nagle w niewiadomej otch�ani,
Gdziem nie bywa�, nie �niwa�, cho� kocha�em ci� dla niej!...
026 Wiersz ksi�ycowy
W ksi�ycowy wnikn�� ch��d,
Wej�� w to srebro na wskro� z�ote,
W niezawi�y �mierci cud
I w zawi�� bezt�sknot�!
By� tam niegdy� czar i �miech,
T�umy bog�w w sn�w ob��dzie
By�o dw�ch i by�o trzech -
Lecz �adnego ju� nie b�dzie!
Zosta� po nich - rozp�d wzwy�,
I ta oddal bez przyczyny,
I ten z�oty nadmiar cisz -
I te srebrne szumowiny...
Tam bym ciebie spotka� chcia�!
Tam si� przyjrze� twemu licu!
W�a�nie dwojga naszych cia�
Brak mi teraz na ksi�ycu!
Noc oddycha nasz� krwi�,
Krew podziemn� p�ynie miedz�...
Nasze cia�a teraz �pi� -
Nasze cia�a nic nie wiedz�...
027 ***
Com uczyni�, �e� nagle poblad�a?
Com zaszepta�, �e� wszystko odgad�a?
Jak�e milcz�c pogl�dasz na drog�!
Kocha� ciebie nie mog�, nie mog�!
Wiecz�r s�o�ca zdmuchuje rozniet�.
Nie te usta i oczy ju� nie te...
Drzewa szumi� i szumi� nad nami
Ga��ziami, ga��ziami, ga��ziami!
Ten ci jestem, co idzie dolin�
Z inn� - Bogu wiadom� dziewczyn�,
A ty idziesz w �lad za mn� bez wiary
W �ez pot�g� i w oczu swych czary -
Idziesz chwiejna, jak cie�, co si� tu�a -
Wyn�dznia�a, na b�l sw�j nieczu�a -
Pyln� drog� zamiatasz przed nami
Warkoczami, warkoczami, warkoczami!
028 ***
Wracam, wracam po d�ugiej roz��ce -
D�onie twoje, niecierpliwie lgn�ce!
Wszystko - dawne, a niby na nowo -
Drogi oddech - znajomy ruch g�ow�...
Zn�w prowadzisz przez wszystkie pokoje,
I idziemy, idziemy oboje...
Nowej sukni nie postrzeg�em wcale -
�miech tw�j dzwoni, �e patrz� niedbale.
Pokazujesz d�oni� niespodzianie
Nowe w kwiaty obicia na �cianie
I list do mnie zacz�ty na stole -
"Pe�en �alu... Niech le�y... Tak wol�".
Okno nagle otwierasz w g��b nieba -
Niepotrzebnie, a w�a�nie tak trzeba.
D�o� m� tulisz do serca, wi�c s�ysz�,
Jak uderza - cho� w ustach masz cisz�.
I w tej ciszy, w straszliwym milczeniu
Skro� mi, p�acz�c, sk�adasz na ramieniu.
029 ***
Tw�j portret z lat dziecinnych... Ten u�miech nieca�y,
Co dzi� mi zapowiada pieszczot� go��bn� -
Te� nogi, kt�re grzej� wargami, gdy zzi�bn� -
Lecz skacz�ce w ogrodzie przez sznur rozbuja�y.
Pier� - jagoda znikliwa i nie do uj�cia,
W biegu wkl�ta w ramiona, jak ��d� mi�dzy wios�a,
Serce czu� w niej, jak w gnie�dzie ciep�y �eb piskl�cia:
D�ugo siebie nie zna�o, nim w pe�ni� uros�a!
Na dwie siostry w roz��ce - patrz� na przemiany,
I czarem podobie�stwa w milczeniu si� poj� -
Kt�r�� dzisiaj posiadam, ��dz� op�tany?
Jedn�� kocham dziewczyn� czyli dziewcz�t dwoje?
030 ***
Lubi� szepta� ci s�owa, kt�re nic nie znacz� -
Pr�cz tego, �e si� garn� do twego u�miechu,
Pewne, �e si� twym ustom do cna wyt�umacz� -
I nie wstydz� si� swego m�tu i po�piechu.
Bez�adne si� w tych s�owach niecierpliwi� wie�ci -
A ja czekam, ciekawy ich poza mn� trwania,
A� je sama powi��esz i u�o�ysz w zdania
I brzmieniem g�osu dodasz znaczenia i tre�ci...
Skoro je swoj� warg� wyszepczesz ku wio�nie -
Staj� mi si� tak jasne, niby rozkwit wrzosu -
I rozumiem je nagle, gdy gin� rado�nie
W �piewnych falach twojego, co mnie kocha, g�osu.
031 Przyjd� jutro, - cho� nie znam godziny
Pordzewia�y twej wr�tni zawory,
Dym z twej chaty nie buja po niebie -
Mnie tam nie ma! Tu jestem - bez ciebie.
Tu, gdzie w pr�ni mijaj� wieczory!
Zmienionego, nim przywrzesz do �ona,
Wiem, �e poznasz po �kaniu przewiny!...
Czekaj na mnie, w cie� w�asny wpatrzona,
Przyjd� jutro, cho� nie znam godziny...
Zapal �wiat�o u prog�w przedsienia,
Z macierzanek sple� wieniec nad czo�em,
Naucz dzieci mojego imienia
I zachowaj mi miejsce za sto�em!
Ku tej drodze, gdzie id� p�tnicy,
D�onie twoje rzucaj� cie� siny...
Zasad� brzoz� pod oknem �wietlicy,
Przyjd� jutro, cho� nie znam godziny...
Duch m�j, chabrem poros�y i wrzosem,
Burz zapragn��, co ch�odem go zwarz�!
Nie znam g�osu, co b�dzie mym g�osem,
Nie znam twarzy, co b�dzie m� twarz� -
Lecz ty jedna mnie poznasz niez�omnie,
Gdy twe imi� �piewaj�c w doliny,
Z ran� w piersi, zmieniony ogromnie,
Przyjd� jutro, cho� nie znam godziny...
Niewiedza 032
Nie - ty nie wiesz o tym, nie zgadujesz wcale;
Ile mych przeznacze� lgnie do twojej d�oni,
Kiedy j� wbrew s�o�cu odwracasz niedbale,
By ch�odniejszym wierzchem - ul�y� zgrzanej skroni.
Nie wiesz, jaki zam�t �udzi mnie i mroczy,
Jaka mrzonka z twoim spoufala cia�em,
Gdy ss�c milczkiem wod�, wznosisz ku mnie oczy
Sponad brzeg�w szklanki, kt�r� sam - poda�em...
A gdy noc ci� w drodze do za�wiat�w zdybie,
I wzd�u� okien sp�yn� mglistych kotar zwoje -
Nie wiesz, ile czaru tkwi w tej drobnej szybie,
Poza kt�r� do snu naglisz piersi dwoje!
Wyznanie sp�nione 033
Lubi� twoim weselem rozniecony gwar -
I twoimi oczami upatrzon� drog� -
I czar w �miechu zjawiony - ten sam zawsze czar!...
�em ci� dot�d nie kocha� - zrozumie� nie mog�!
Dzi�, gdy ogr�d zaszumi lub zaskrzypi� drzwi,
Zrywam si�, aby stwierdzi� pustk� beznadziejn�,
I przypomnie� twe kroki - i g�os tw�j - i brwi,
I o ustach i d�oniach pomarzy� kolejno.
S�ysz� p�acz przewezbrany ob�ok�w i z�rz!
Wszystko - kl�czy i b�aga!... A ty - coraz dalej!
O, nie wracaj, nie wracaj - tylko d�onie z��
Do modlitwy za wszystkich, co ci� nie kochali!
Szcz�cie 034
Co� srebrnego dzieje si� w chmur dali.
Wicher do drzwi puka, jakby przyni�s� list.
My�my d�ugo na siebie czekali.
Jaki ruch w niebiosach! S�yszysz burzy �wist?
Ty masz dusz� gwiezdn� i rozrzutn�.
Czy pami�tasz po�piech pomieszanych tchnie�?
Szcz�cie przysz�o. Czemu� nam tak smutno,
�e przed jego blaskiem uchodzimy w cie�?...
Czemu� ono w mroku szuka tre�ci
I rozgrzesza nico�� i zatraca kres?
Jego bezmiar wszystko w sobie zmie�ci,
Opr�cz mego l�ku, opr�cz twoich �ez...
035 ***
Dreszcze nasze u warg si� spotka�y. Powieki
Zwar�y si�, by nie widzie� nic opr�cz rozkoszy,
Co po ciemku zrodzona, �ni po�ar daleki
Sad�w, gdzie ptak �piewaj�c ognia si� nie p�oszy.
Nie domkn��em twej wr�tni, upu�ci�em r�e
W twym progu - i zaledwo w sn�w i pieszczot przerwie
Widz� je wraz z mieczami anio��w w lazurze,
Z kt�rych �aden od ust mi� twoich nie oderwie!
A czas nasta�. Id�ca do lasu przez drog�
�mier� mnie wo�a. Na pr�no! Umrze� ju� nie mog�!...
Razem z tob� w rozkoszy i kwiatach zaryty,
Cho�by nade mn� nag�a wyros�a mogi�a,
Skrawka ziemi, gdzie mi�o�� do snu mnie z�o�y�a,
Nie opuszcz�, by odej�� w nieznane b��kity!
Nie zamieni� snu mego na sen wiekuisty,
Bogom, zesz�ym do jaru - tam gdzie moja chata,
Nie oddam ��k, �ciel�cych sw�j dywan kwiecisty
Dla cia� dwojga, co usz�y pot�gom wszech�wiata!
A czas nasta�. Wpatrzona w chmur naok� trwog�,
�mier� mnie wo�a. Na pr�no! Umrze� ju� nie mog�!...
S�o�ce na duchy nasze, dla nieba zbyteczne,
A dziel�ce z kwiatami sw�j czar i przewin�,
Patrzy jako na �ywe zegary s�oneczne,
Gdzie cie� chabr�w mi�o�ci wskazuje godzin�.
D�onie nasze, splecione w szcz�cia niepodzielno��,
U st�p brzozy przygodnej - wobec szum�w ��ki.
Skruszy�y w swym u�cisku wzajemn� �miertelno��.
I nie masz dla nich czasu - i nie masz roz��ki!
A czas nasta�. Wiod�ca wzwy� duch�w za�og�
�mier� mnie wo�a. Na pr�no! Umrze� ju� nie mog�.
036 Usta i oczy
D�ugo si� usta moje karmi�y twym cia�em,
A� g�odu ust mych dozna�em -
Bo� uj�a im pieszczot w ostatniej godzinie,
Co przemijaj�c, nie minie.
I odt�d, odrzucone w �wiat, s�o�cem rozb�ys�y,
Straci�y rozum i zmys�y -
I ca�uj� te g�azy i te martwe rzeczy,
Kt�re duch zdepta� cz�owieczy.
Ca�uj� ksi�yc w studni, s�o�ce w�r�d alkierzy
I wiatr, gdy na wprost uderzy,
I gniazda, kt�re burza str�ci�a przedwcze�nie,
I kwiaty w polu i we �nie -
I ca�uj� u �r�de� szemrz�cego losu
Wszystko, co kwitnie bez g�osu,
Wszystko, co poca�unk�w, z�o�onych w pokorze,
Odda� im nigdy nie mo�e.
Jeno musi w to s�o�ce zapatrzy� si� z�ote
I, milcz�c, przyj�� pieszczot�.
I raduj� si� usta, �e ca�owa� mog�
Wszystko, nie maj�c - nikogo!
I �e wolno im teraz na kwiatach oniemie�
I maj�c wszystko - nic nie mie�!
Za� oczy, gdy si� usta do kwiat�w zbli�a�y,
Odbi�y nagle - �wiat ca�y.
I raduj� si� oczy, �e nad ust szkar�atem
Z ca�ym spotka�y si� �wiatem!
BALLADY
037 Ballada o dumnym rycerzu
�pi owo rycerz, �pi bezrozumnie
I raz na zawsze - w d�bowej trumnie.
Le�y wygodnie, bo si� u�o�y�
Tak, aby nigdy snu nie zatrwo�y�...
Jego kochanka z r�a�cem w r�ku
Zawodzi, pe�na skargi i j�ku:
"Przysz�am ci wyzna� moje niemoce,
�e nie wiem, jak tam sp�dzasz swe noce?...
Bo odk�d w ciemnym nocujesz grobie -
Ani ty przy mnie - ni ja przy tobie!
Kocha�am oczy i usta twoje,
Wczoraj kocha�am, dzisiaj si� boj�!
Boj� si� szat� w mrok zaszele�ci�,
Boj� si� w my�li d�bie popie�ci�!...
Trzy dni si� w my�li tw�j czar promieni�,
Dzi� nie wiem, ile gr�b ci� odmieni�...
Ani mi z tob� �o�a podzieli�,
Ani urod� swoj� weseli� -
Darmo przymuszam uparte cia�o,
By si� twym oczom podoba� chcia�o!
Przy tobie martwym - ja nieszcz�liwa
Wstydz� si� jeno, �em jeszcze �ywa!..."
Rozwa�y� rycerz, �e w s�owach - zdrada,
I po dawnemu le��c, powiada:
"Cho� mi robaki oczy wy�ar�y -
Nie wstyd mi tego, �em ju� - umar�y!...
Chocia� podziemiec jestem nikczemny -
Nie wstyd mi tego, �em ju� podziemny!...
Tak� mam syto�� i przepych w pr�ni,
�e mnie od kr�la B�g nie odr�ni!
Taka noc b�ys�a nad �ycia zbiegiem,
�e mi �wiat ca�y - jednym noclegiem!
Ani mi s�o�ca, ani mi nieba,
Ani mi�o�ci twojej potrzeba!
Ani mi zemsty w onej ustroni,
Gdzie krew nie szemrze i miecz nie dzwoni!
Nie znasz ty dumy, nie znasz pogardy
Tych, kt�rzy w ziemi posn�li twardej...
W piersi ich - wielka ciszy pot�ga
I �aden zaw�d ich nie dosi�ga!
I nawet z resztek zsinia�ej wargi
Nie wydob�dziesz j�ku ni skargi!
Oto w pobli�u mam ja s�siada,
Co ju� od serca w proch si� rozpada.
Ten ci jest �mierci� ode mnie starszy -
I �pi, na �mijach g�ow� opar�szy.
Lecz co przecierpia� i co zobaczy� -
Nawet p�szeptem wyrzec nie raczy�!
Nie ul�y� j�kiem niemej �a�obie,
Nie wyzna� nigdy, co prze�y� w grobie!...
A wszak ci w trupach taka moc bywa,
�e trup i w grobie wiele prze�ywa!
Lecz Bogu chyba, w dzie� zmartwychwstania,
W twarz rzuci wzgard� swego wyznania!
I zamilk� rycerz - dumnie i godnie
I po dawnemu le�a� wygodnie.
Jego kochanka z r�a�cem w r�ku
Odesz�a, pe�na wstydu i l�ku...
038 Ballada dziadowska
Postukiwa� dziadyga o ziem kul� drewnian�,
Mia� ci nog� obci�t� a� po samo kolano.
Szed� sk�dkolwiek gdziekolwiek - byle za�y� wywczasu,
Nad brzegami strumienia stan�� ty�em do lasu.
Sta� i patrza� tym bia�kiem, co w nim pe�no czerwieni,
Oj da-dana, da-dana! - jak si� strumie� strumieni!
Wychyn�a z g��biny rusa�czana dziewczyca,
Obryzga�a mu �lepie, a� przymarszczy� p� lica.
Nie wiedzia�a, jak pie�ci� - nie wiedzia�a, jak n�ci�?
Jakim �miechem po�mieszy�, jakim smutkiem posm�ci�?
Wytrzeszczy�a na� oczy - szmaragdowe p�oszyd�a -
I obj�a za nogi - poku�nica obrzyd�a.
Ca�owa�a uczenie, i �echtliwie i czule,
Oj da-dana, da-dana! - t� drewnian�, t� kul�!
Parska� �miechem dziadyga w kark pokl�k�ej u�udy,
A� przysiada� na trawie, jakby ta�czy� przysiudy.
A� mu trz�s�a si� broda i dwie wargi u g�by,
A� si� kul� obija� o per�owe jej z�by!
"Czemu� jeno ca�ujesz moj� k�od� stroskan�?
Czemu� dziada pomijasz a� po samo kolano?
Za wysokie snad� progi dla czarciego nasienia,
Ty, wymoczku rusalny - ty, chorobo strumienia!
Pieszczotami to drewno chcesz pokusi� do grzechu?
Oj da-dana, da-dana! - umr� chyba ze �miechu!"
Spowi�a go ramieniem, okr�ci�a, jak fryg�!
"P�jd��e ze mn�, dziadoku - dziadule�ku - dziadygo!
B�d� ciebie nia�czy�a na zapiecku z korali,
B�d� ciebie tuczy�a kromk� �wiru spod fali.
B�dziesz w moim pa�acu mia� wywczasy niedzielne,
B�dziesz pija� z mej wargi poca�unki �miertelne!"
Poci�gn�a za brod� i za torb� �ebracz�
Do tych nurt�w poch�onnych, co si� w s�o�cu inacz�.
Nim si� zd��y� obejrze� - ju� mia� fal� na grzbiecie -
Nim si� zdo�a� prze�egna� - ju� nie by�o go w �wiecie!
Zak��bi�y si� nurty - wyr�wna�a si� woda,
Znik�a torba dziadowska i �ysina i broda!
Jeno kloc ten chodziwy - owa kula drewniana
Wyp�yn�a zwyci�sko - oj da-dana, da-dana!
Wyp�yn�a - niczyja, nienale�na nikomu,
Wyzwolona z kalectwa, wyp�ukana ze sromu!
Brn�a t�dy - ow�dy szukaj�ca swej drogi,
Niby szcz�tek okr�tu, co si� wyzby� za�ogi!
Grza�a gnaty na s�o�cu ku swobodzie, ku �yciu,
Zapl�sa�a rado�nie na swym w�asnym odbiciu!
I we �wawych poskokach podyrda�a przez fale,
Oj da-dana, da-dana! - w te za�wiaty - oddale~!
039 Ballada bezludna
Niedost�pna ludzkim oczom, �e nikt po niej si� nie b��ka,
W swym bezpieczu szmaragdowym rozkwita�a w bezmiar ��ka,
Strumie� skrzy� si� na zieleni nieustannie zmienn� �at�,
A gwo�dziki spoza trawy wykrapia�y si� wi�niato.
�wierszcz, od rosy nap�cznia�y, ciemni� pysk nadmiarem �liny,
I dmuchawiec kropl� mlecza b�yska� w zadrach swej ��ciny,
A dech ��ki wrza� od wrzawy, wrza� i �ywcem w s�o�ce dysza�,
I nie by�o tu nikogo, kto by widzia�, kto by s�ysza�.
Gdzie� me piersi, Czerwcami gor�ce?
Czemu� nie ma ust moich na ��ce?
Rwa� mi kwiaty r�kami obiema!
Czemu� r�k mych tam na kwiatach nie ma?
Zab�stwi�o si� cudacznie pod blekotem na uboczu,
A to jaka� mg�a dziewcz�ca chcia�a dosta� warg i oczu,
I czu� by�o, jak bole�nie chce si� stworzy�, chce si� wcieli�,
Raz warkoczem si� zaz�oci�, raz piersiami si� zabieli� -
I czu� by�o, jak si� zmaga zdyszanego m�k� �ona,
A� na wieki si� jej zbrak�o - i spocz�a niezjawiona!
Jeno miejsce, gdzie by� mog�a, jeszcze trwa�o i szumia�o,
Pr�ne miejsce na t� dusz�, wonne miejsce na to cia�o.
Gdzie� me piersi, Czerwcami gor�ce?
Czemu� nie ma ust moich na ��ce?
Rwa� mi kwiaty r�kami obiema!
Czemu� r�k mych tam na kwiatach nie ma?
Przywabione obcym szmerem, wszystkie zio�a i owady
Wrzawnie zbieg�y si� w to miejsce, niebywa�e w�sz�c �lady,
Paj�k w nico�� sie� nastawi�, by pochwyci� cie� jej cienia,
B�k otr�bi� uroczysto�� spe�nionego nieistnienia,
�uki gra�y jej potrupne, �wierszcze - pie�ni powitalne,
Kwiaty wi�y si� we wie�ce, ach, we wie�ce po�egnalne!
Wszyscy byli w owym miejscu na s�onecznym, na obrz�dzie,
Pr�cz tej jednej, co by� mog�a, a nie by�a i nie b�dzie!
Gdzie� me piersi, Czerwcami gor�ce?
Czemu� nie ma ust moich na ��ce?
Rwa� mi kwiaty r�kami obiema!
Czemu� r�k mych tam na kwiatach nie ma?
040 Romans
Romans �piewam, bo �piewam! Bo jestem �piewakiem!
Ona by�a �ebraczk�, a on by� �ebrakiem.
Pokochali si� nagle na rogu ulicy
I nie by�o ubo�szej w mie�cie tajemnicy...
Nasta�a noc majowa, gwia�dzi�cie weso�a,
Siedli - rami� z ramieniem - na stopniach ko�cio�a.
Ona mu podawa�a z wyrazem skupienia
To usta do pieszczoty, to - chleb do gryzienia.
I tak, �ni�c, przegryzali pod majowym niebem
Na przemian chleb - pieszczot�, a pieszczot� - chlebem.
I dwa g�ody sycili pod opiek� wiosny:
Jeden g��d - ten �ebraczy, a drugi - mi�osny.
Poeta, co ich widzia�, zgad�, jak �y� potrzeba?
Ma dwa g�ody, lecz brak mu - dziewczyny i chleba.
041 Dwoje ludzie�k�w
Cz�sto w duszy mi dzwoni pie��, wy�kana w �a�obie,
O tych dwojgu ludzie�kach, co kochali si� w sobie.
Lecz w ogrodzie szept pierwszy mi�osnego wyznania
Sta� si� dla nich przymusem do nag�ego rozstania.
Nie widzieli si� d�ugo z czyjej� woli i winy,
A czas ci�gle up�ywa� - bezpowrotny, jedyny.
A gdy zeszli si�, d�onie wyci�gaj�c po kwiecie,
Zachorzeli tak bardzo, jak nikt dot