7754
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 7754 |
Rozszerzenie: |
7754 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 7754 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7754 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
7754 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Brzeg Mi�o�ci
O�e� Honczar
osg
AT m A Ji J^l JF it. J? ^ ^ JH,
Stanis�aw Edward Bury
Okiadk�, obowtut� i kart� tytu�ow� projektowa�
JERZY KOSTKA
Redaktor ANNA �AZUKA
�flWSSA BIBLIOTEKA FCBLlffiSI v, Zabrzu *?$ f"6
i ZN KLAS. U "~3
ISBN 83-222-0017-X
Copyright by Wydawnictwo Lubelskie Lublin 1979
W bia�e, o�lepiaj�ce dni wczesnego lata dziewcz�ta z miejscowej uczelni medycznej prowadz� na terenie fortecy zaj�cia z obrony przeciwlotniczej. M�ode medyczki w ci�kiej odzie�y ochronnej, z noszami, z przerzuconymi przez rami� torbami Czerwonego Krzy�a, rozproszone na fortecznym pustkowiu, ze �miechem poruszaj� si� w domniemanej strefie radioaktywnej, walcz�c z �wiczebn� ��mierci�", i ci�gle kogo� ratuj�,
ratuj�...
Teren mi�dzy wa�ami fortecznymi doskonale nadaje si� do takich zaj��: do�y, pag�rki, chwasty. Ka�dego lata archeologowie pracuj� w tych do�ach, a na pag�rkach pas� si� kozy kosmicznej ery. Forteca, budowla z rzymskich lub jeszcze wcze�niejszych czas�w, nikogo ju� od dawna nie odstrasza. W strzelnicach gnie�d�� si� ptaki. Na wie�ach tury�ci pozostawiaj� swoje autografy. Okazale forteca prezentuje si� tylko od strony morza: ju� z daleka rysuje si� jej sylwetka na skalistym urwisku nad limanem, nad bia�ym miasteczkiem winnic. Jest w jej wie�ach jaka� tajemni-
czo��, jest czyja� pami��, jest echo dawnych nami�tno�ci...
Tam, gdzie kiedy� Rzymianie lub Turcy zgrzytali z�bami, ci�gn�c do warownych budowli swoje ofiary, dzi� m�ode medyczki biegaj� weso�o mi�dzy wa�ami, �miej�c si� oczami do przechodni�w przez przeciwgazowe maski. A w przerwach mi�dzy zaj�ciami siadaj� na murach, ch�odz�c si� podmuchami wiatru oraz lodami, kupowanymi przy wej�ciu do fortecy; w swoich bia�ych fartuchach wygl�daj� jak stado g�si. S� zm�czone, ale pe�na napi�cia praca daje im wiele satysfakcji, jak gdyby rzeczywi�cie uda�o im si� kogo� wyratowa�. W�r�d �miechu zaczepiaj� �artobliwie archeolog�w, kt�rzy kopi� w pobliskim dole, l�ni�c spoconymi grzbietami jak rzymscy niewolnicy w kamienio�omach. Rycerze nauki ci�gle w czym� grzebi�, wci�� czego� szukaj�, oboj�tni na wszystko, z wyj�tkiem swoich odwiecznych skorup.
� No, powiedzcie, co tam by�o u tych staro�ytnych? � wo�aj� medyczki. � Czy znali mi�o��?
� A kino by�o?
� A dlaczego wygnali a� tak daleko swego poet�? �� Piewc� mi�o�ci... Barbarzy�cy!
Na murach �miech, odpowiedzi od archeolog�w brak.
Jakby w og�le nie s�yszeli, poch�oni�ci prac�. Musz� pracowa� w zaduchu, w spiekocie. Pochyleni, zaaferowani, rzadko kt�ry spojrzy w t� stron�, gdzie ja�niej� na murach figlarne dziewcz�ce twarze i migaj� w s�o�cu smag�e zgrabne nogi w oczekiwaniu na wieczorne ta�ce.
Je�li zaj�cia prowadzi ulubiona wyk�adowczyni Wira Konstantynowna, uwaga m�odych medyczek skupia si� wy��cznie na niej. Niedawno powr�ci�a z dalekiego kraju na po�udniu, gdzie przebywa�a z misj�
Czerwonego Krzy�a � to takie interesuj�ce, prosz� nam jeszcze opowiedzie�, Wiro Konstantynowno, o tym z�otym Bengalu, gdzie zimuj� nasze �urawie... To przecie� kraina poet�w, kraina wiecznej w^-^y. mi�o�ci, czarnych oczu, o�lepiaj�cych u�miech�w i poezji ruchu kobiecych r�k, k*<^e potrafi� urzec nawet w�a... Oto wypTC^y1 si� pionowo jak napi�ta czu�a struna i porusza g�ow� �ledz�c tancerk�, kt�ra te� jak w�� wije si� blisko niego w ta�cu, potrz�saj�c ramionami jak rozszala�a Cyganka w swoich licznych sp�dnicach...
Jednak Wira Konstantynowna nie jest dzi� sk�onna do opowiadania: oczy smutne, twarz zamy�lona. Ale kiedy wreszcie przem�wi, to w wyobra�ni dziewcz�t jawi si� ju� nie beztroski taniec, lecz t�um g�odnych dzieci i wycie�czonych matek oraz wyci�gaj�cych si� ze wszystkich stron, ko�cistych i pokrytych Strupami r�k, kt�re wo�aj� o pomoc... -Punkt Czerwo-* nego Krzy�a pracuje przez ca�� noc, jest bez przerwy obl�ony, ani na chwil� nie milkn� lamenty, rozdajesz i rozdajesz tym nieszcz�liwym swoje leki i porcje �ywno�ci, jednak potrzebuj�cych ci�gle przybywa, i sama ju� padasz z n�g ze zm�czenia i wyczerpania podczas tych bezsennych nocy bengalskich, kt�rych pi�kna nie zd��ysz dostrzec... Wiecznie zielony mityczny odcu, sk�d maj� si� wywodzi� nasi prarodzice. " ."L^fA-ai, duszna noc. Za brezentem twego namiotu st�kaj� i j�cz� powaleni choler� ludzie; wreszcie ciebie sam�, nieludzko zm�czon�, powali sen. M�cz� ci� jakie� zmory, zjawia si� baba-jaga w bia�ym medycznym fartuchu � otwierasz oczy, a na skrzyniach z lekarstwami i �ywno�ci� waruje jaka� poczwara, dla kt�rej na pr�no szuka� nazwy. Ale to tylko ma�y gad bengalski, podobny do polnej jaszczurki twojego dzieci�stwa. Mo�e to daleki przodek tego w�a, kt�ry
kiedy� skusi� Ew�?' Spr�y� si�, wpatruje si� w ciebie z napi�ciem... Skoczy czy nie? Nieszkodliwy czy �miertelnie jadowity?
A p�+em �mig�owiec unosi ci� w najdalsze rejony, a ziemia poci wka wsz�dzie zalana przez olbrzymi� pow�d�, nie ma gdzie "Wyl�dowa�, a kiedy wreszcie znajdzie si� takie miejsce, to zn�w czo^a ci� to samo: wilgotne powietrze Tropiku i las wyci�gni�ty^ do ciebie r�k, i wo�anie o ratunek w przera�onych oczach nie znanych ci ludzi.
� Wiro Konstantynowno, a co pani tam czu�a?
� Czu�am, dziewcz�ta, �e musz�, �em powinna. No, jak to si� m�wi, �e powierzono mi misj�...
M�wi spokojnie, dla nich jest to ju� g�os frontowego �o�nierza, kt�rego fotografia � u�miechni�tej, bardzo m�odej dziewczyny w czapce uszance � widnieje na honorowej tablicy w ich medycznej uczelni. Tak kiedy� wygl�da�a ta oszroniona teraz siwizn�, z przygas�ym spojrzeniem kobieta o twarzy nie pierwszej ju� m�odo�ci. Czy�by one, jej wychowank�, mia�y si� sta� z up�ywem czasu podobne do niej?
Chluba uczelni Inna Jahnycz, celuj�ca uczennica, a poza tym poetka (jej pie�� wykonuje ch�r uczelniany), kt�ra stoj�c na uboczu wpatruje si� uwa�nie w zmarnia�� twarz wyk�adowczyni, pyta j� powa�nym tonem:
�� Czy to prawda, �e wsz�dzie, gdzie ;plr�.Btoyw1dmy, pozostawiamy cz�stk� swego serca?
� Chyba tak.
� O, to bardzo niebezpieczne � ironizuje Swit�ana Wusyk, przygl�daj�c si� w lusterku swym d�ugim rz�som. � Tu cz�stka, tam cz�stka... Czy nie wynikn� w zwi�zku z tym sercowe ubytki?
� Szczodremu sercu ubytki nie gro�� � odpowia-
da wychowawczyni nieco ura�ona i odwraca si� w stron� limanu.
Wira Konstantynowna milknie, jednak dziewcz�ta jakby odczytywa�y snuj�ce si� w jej g�owie my�li:
...Zawsze wam powtarzam: nie �a�ujcie serca dla dobrej sprawy. Mo�e zdarzy� si� tak, �e kt�rej� z was przyjdzie wkr�tce do�wiadczy� tych tropik�w, w�wczas przekonacie si�, do czego zdolne jest ludzkie serce... Po�r�d wezbranych w�d powodzi b�dzie l�dowa� samolot Aerof�otu z baga�em dar�w Czerwonego Krzy�a dla powodzian. I betonowego pasa b�dzie tak ma�o, �e przy l�dowaniu b�dzie skwiercze� guma na ko�ach podwozia samolotu i trzeba b�dzie gasi� p�omienie ga�nicami. I nie b�dzie �adnej innej wody tylko zanieczyszczona mikrobami, i nie b�dzie �adnego straszniejszego s�owa od okre�lenia epidemia, i nawet ciebie ogarnie rozpacz w obliczu rozmiar�w nieszcz��, powszechnego brudu, antysanitarnych warunk�w, w obliczu chmary rozsadnik�w najstraszliwszych chor�b � a jednak, pokonuj�c rozpacz i zw�tpienie, ci�gle od nowa b�dziesz stawa�a do walki, ryzykuj�c na ka�dym kroku �yciem, chocia� chce ci si� �y� nie mniej, dziewcz�ta, ni� wam...
Gdzie� szalej� epidemie, rycz� sztormy, a tu taka o�lepiaj�ca cisza. Z rzadka przemknie �Meteor" obs�uguj�cy wybrze�e, gdzie� na horyzoncie pojawi si� cz�no i zniknie w morskiej dali. W znacznej odleg�o�ci od brzegu tkwi nieruchomo znajoma barka, wysysaj�c z morskiego dna czarny piasek na budow�. W innym miejscu ju� od wielu dni pracuj� nurkowie, wydobywaj�c drobnicowiec, kt�ry zaton�� zbombardowany w 1941 roku. P�yn�� ze zbo�em, w jego �adowniach by�o pe�no pszenicy, kt�ra podobno zachowa�a si� w dobrym stanie, tylko sczernia�a. Pr�buj�c dosta� si� do tej pszenicy nurkowie zupe�nie przypadkowo
natrafili na ruiny antycznego miasta, kt�re swego czasu te� znalaz�o si� pod wod�; zainteresowali si� nim oczywi�cie pracuj�cy w pobli�u archeologowie.
�ycie up�ywa tu medyczkom do�� monotonnie. Tylko raz lub dwa razy w roku pojawia si� na horyzoncie szkolny statek �aglowy �Orion", p�yn�c dok�d� lub powracaj�c sk�d� z uczniami szko�y morskiej na pok�adzie, niedosi�ny st�d, z wybrze�a, jakby w stanie niewa�ko�ci, jaki� nierealny jak przybysz z ba�ni lub dziewcz�cych sn�w. Przep�yn��, rozp�yn�� si�, znik�. Medyczki d�ugo jednak pami�taj� ten dzie�.
Wszystkie dziewcz�ta otrzyma�y ju� przydzia� miejsca pracy. Przysz�e piel�gniarki i felczerki rozjad� si� w r�ne strony; jedna cieszy si� 2 przydzia�u, druga jest mniej zadowolona, ta wychodzi z komisji z u�miechem, tamta zalewa si� czarnymi (z tuszu) �zami. Innie sprzyja�o szcz�cie, opu�ci�a gabinet u�miechni�ta, chocia� ostatnio rzadko bywa w dobrym nastroju � s� po temu delikatne powody.
� Nie wiem, gdzie tam kto, bo ja do Kuraj�wki! � powiedzia�a weso�o do przyjaci�ek.
Zgodnie z �yczeniem. Dla wi�kszej pewno�ci jeszcze przedtem przewodnicz�cy kurajowskiego � ko�chozu zg�osi� zapotrzebowanie na ni� w rodzinnej wsi, co przyczyni�o si� w znacznej mierze do takiego w�a�nie przydzia�u. Przecie� interweniowa� nie byle kto, bo sam Czerednyczenko, znany w ca�ym okr�gu by�y znakomity kombajnista, a teraz przewodnicz�cy najlepszego ko�chozu na ca�ym wybrze�u, Bohater Pracy Socjalistycznej � kt� o�mieli�by si� nie spe�ni� jego
�yczenia?
Inna chyba naprawd� si� cieszy, �e wraca do domu i b�dzie wyp�dza� choroby ze swoich kurajowskich ziomk�w. Wkr�tce pomknie jednym z tych �Meteor�w", wzbijaj�cych pieniste fale, pozostawiaj�c in-
10
nym t� swoj� dziewcz�c� fortec� z jej kozami i siwym burzanem. Powita j� inny krajobraz: otwarty nadmorski step, r�wny jak boisko pi�karskie, z nisk� smug� l�du i widoczn� z morza warstw� gliny pokrytej czar-noziemem, kruszon� co roku przez jesienne sztormy, wraz z traw� i korzeniami perzu.
Z twoimi stopniami, Inko, mogliby zaproponowa� ci co� lepszego � powiedzia�a K�awa Prychodko, kt�ra wprawdzie przyja�ni�a si� z Inn�, jednak zawsze troch� jej zazdro�ci�a. � Gdzie� do jakiego� luksusowego sanatorium w�r�d magnolii i cyprys�w... A oni ciebie do Kuraj�wki.
� Sama o to prosi�am. I nie �a�uj�.
Ogarn�a j� jednak w�tpliwo��: czy rzeczywi�cie nie �a�uje? Czy ten kurajowski wariant oka�e si� dla niej szcz�liwy? Mo�e si� jednak rozmy�li, ale b�dzie ju� za p�no?
Kurajowska perspektywa rysowa�a si� przed ni� do�� wyrazi�cie: b�d� przychodzi� do niej mechanicy z krwawi�cymi zadra�ni�ciami na r�kach, b�dzie zmywa�a ze �wie�ych ran stepowy kurz, bo skleczenia przy pracy nie nale�� niestety do rzadko�ci, zw�aszcza w nocy; b�d� przychodzi� kobiety ze swoimi zadawnionymi chorobami, emeryci b�d� natarczywie domaga� si� dla siebie nie�miertelno�ci, b�dzie musia�a walczy� o ka�de ��ko w tej zag�szczonej lecznicy, bo dopiero teraz ma zapa�� decyzja o budowie w�asnej. Tak, k�opot�w jej nie zabraknie, nie b�dzie si� tam nudzi�...
� Ten wasz z�oty Bengal, dziewcz�ta � powiedzia�a Wira Konstantynowna � to poj�cie wzgl�dne... Z�oty b�dzie tam, gdzie najbardziej na was czekaj�.
Jak w por� si� odezwa�a. Jahnycz podzi�kowa�a wy-k�adowczyni milcz�cym spojrzeniem. Bo w�a�nie Ku-raj�wka czeka na ni�. Ojciec, matka, rodzina... I jeszcze ten, kt�rego zakochane spojrzenie odczuwa mi-
li
mo dziel�cej ieh odleg�o�ci, ten, do kt�rego pisywa�a nocami pe�ne t�sknoty listy � niekiedy wysy�ane, a niekiedy podarte na strz�py i rzucane z tych mur�w do limanu.
Pie�� nazywa�a si� �Brzeg mi�o�ci". Powsta�a podczas jednej z tych nocy, kiedy po wyje�dzie z Kura-j�wki ogarn�a Inne przemo�na t�sknota za rodzinn� wsi� i m�czy�y j� jakie� trwo�ne przeczucia. Wydawa�o si� jej, �e tylko ten emocjonalny wybuch, stop b�lu, spowiedzi i wezwania, tylko magia uczucia, przetworzonego w �piew, pomo�e jej zatrzyma� to, co tak bardzo ba�a si� utraci�. Nie o laury jej chodzi�o, nie pr�no�� popchn�a j� do tw�rczo�ci; to co napisa�a, zrodzi�o si� z najg��bszej duchowej potrzeby.
Przy ka�dej okazji Inna podkre�la�a, �e pie�� ta nale�y nie tylko do niej, przecie� dziewcz�ta pomog�y dobra� melodi�, za� na papierze nutowym zosta�a zapisana dzi�ki pomocy znajomych wyk�adowc�w ze szko�y muzycznej � w�a�nie dzi�ki tym zbiorowym wysi�kom pie�� wesz�a na scen� i w �ycie. Mimo tej autorskiej skromno�ci s�awa Inny Jahnycz jako poetki umocni�a si�, chocia� nie obesz�o si�, rzecz jasna, bez z�o�liwych docink�w na temat �nowo objawionej Safo" i �kurajowskiej Maru�i Czuraj" *.
Niespodziany sukces w lokalnej skali nie wp�yn�� na jej sumienno�� w nauce i wykonywaniu praktycznych zaj��, bo jednak nie pi�ro, lecz strzykawka piel�gniarki wydawa�a si� jej wa�niejsza i pewniejsza
* legendarna t�um.)
ludowa poetka ukrai�ska z XVII w.
od wszystkiego. Pie�� pie�ni�, ale czeka na ni� codzienna wyczerpuj�ca praca, wi�c dziewczyna przygotowywa�a si� do niej z ca�� kurajowsk� cierpliwo�ci� i zawzi�to�ci�.
�ycie lubi cierpliwych � pami�ta�a o tej nauce ojca i wewn�trznie j� akceptowa�a, jednak fakt odkrycia w sobie nieoczekiwanego talentu nie min�� dla Inny bez �ladu; nieraz przy�apywa�a si� na gor�cym pragnieniu, by pie�� jej poderwa�o i ponios�o w �wiat, �eby dolecia�a do uszu tego, kt�remu stanie si� od niej l�ej. Wyobra�a�a sobie, jak mu teraz ci�ko i jak trudno rnu przywykn�� do miejsca, w kt�rym si� znajduje. No c�, ma to, na co zas�u�y�, pokutuje za win�, kt�r� sam wyzna� w s�dzie. Szala� na motocyklu, na swojej zwariowanej �Jawie", po ca�ym wybrze�u, tak d�ugo, a� najecha� na grup� dzieci z obozu pionier�w. Oczywi�cie nieumy�lnie, jecha� zbyt szybko i nie zd��y� ju� zahamowa�, ale czy jest to usprawiedliwienie? Poza
tym by� nietrze�wy.
Inna nie lubi go, kiedy jest pijany, nie cierpi! I matka, i s�siadki perswaduj�: z kim si� zwi�za�a�? Chuligan, �obuz, a ty jeste� pierwsza w uczelni, b�dziesz lekarzem... S�ucha�a i w wielu sprawach przyznawa�a im racj�. Kiedy jednak wspomni te jej pierwsze prze�ycia mi�osne, gdy razem k�pali si� w mierzei w zabronionej strefie (dla niego nie ma zakazanych stref), gdzie bia�y piasek nie dotkni�ty ludzk� stop�, tylko �lady ptasich palc�w widniej�, gdzie l�ni�ca fala przyp�ywu wysoko�ci doros�ego cz�owieka wali wprost na ciebie... Tam w�a�nie rozkoszowali si� we dwoje samotno�ci�, k�pali si� i psocili, obryzguj�c si� wzajemnie wod�. To tam po raz pierwszy wzi�� j� na r�ce i wyni�s� z wody, z �wietlistej fali, i ni�s� bardzo delikatnie i ostro�nie, obca�owuj�c po drodze... I tych jego r�k, wcale nie brutalnych, nie chuliga�skich, lecz tak
12
czu�ych, pieszczotliwych, nie potrafi zapomnie�, bo to r�ce mi�o�ci... Przed ich si�� i delikatno�ci� ust�puj� wszystkie argumenty, wszystkie g�osy rozs�dku i
trze�wo�ci.
Rzadko do niej pisywa� stamt�d. Rzadko i zawsze jako� aluzyjnie. Lecz wkr�tce sko�czy si� ju� jego kara i spotkaj� si� znowu w Kuraj�wce. Jakim powr�ci stamt�d, co przyniesie w swym sercu? Wn�trze rozja�nione �wiadom� pokut�, g��d czystego uczucia � czy te� ordynarne nawyki i cyniczne s�owa na ustach?
To j� teraz niepokoi�o najbardziej. O nim najcz�ciej . my�la�a, gdy wychodzi�a z dziewcz�tami na mury fortecy, ciep�e jeszcze po upalnym dniu. Chyba i w Kuraj�wce zat�skni nieraz za tymi wieczorami w fortecy, za tymi starodawnymi murami, wypolerowanymi w ci�gu lata do po�ysku przez zakochane pary. Z morza wieje lekki wiatr, wok� �miech, nie denerwuje tranzystorowa muzyka i czeka si� jak daru przyrody na t� chwil�, kiedy ksi�yc wytoczy si� z mroku, gdzie� z g��bin pranocy, wzejdzie i wy�ciel� na morzu sw� czarodziejsk� migotliw� �cie�k�.
Forteca liczy ju� dwadzie�cia lub wi�cej wiek�w, tysi�clecia min�y od czasu, kiedy po raz pierwszy przybi�y do tych brzeg�w uzbrojone �aglowce rzymskie. W proch obr�ci�o si� to, co by�o Augustem i jego legionami, ruiny fortecy sta�y si� poligonem archeolog�w i miejscem ta�c�w, wszystko zmieni� niezwyci�ony czas, nie zmieniona pozosta�a tylko ta migotliwa �cie�ka na morzu, �cie�ka zakochanych i poet�w. Kiedy wschodzi ksi�yc i �cie�ka wy�ania si� powoli z per�owej nocnej wody, z rozedrganego ksi�ycow� po�wiat� mroku � milkn� nawet najwi�ksi krzykacze i gadu�y, a dziewcz�ta jeszcze mocniej tul� si� do swoich nurk�w, ich oczy zasnuwaj� si� w zamy�leniu ksi�ycow� mgie�k�, bo oto przychodzi ta osobliwa chwila, Medy
sama przyroda uwie�cza odwieczny akt tworzenia. Jak olbrzymie staje si� morze w tak� ksi�ycow� jasn� noc, jak rozprzestrzenia si�...
Zrodzona w ciszy oderwa�a si� od horyzontu nocna latarnia nieba � i zn�w wzm�g� si� gwar. Jeden z nurk�w wystawia na mur torb� z piwem, inni �miej�c si� popisuj� si� przed dziewcz�tami swymi sukcesami, osi�gni�tymi w ci�gu dnia.
� Kto� tam mia� ochot� zatapia�, a do nas nale�y wydobywanie tego.
� Zamawiajcie, dziewcz�ta, co mamy dla was wy�owi� z morza! Rzymski statek ze z�otymi dukatami, a mo�e tureck� galer�? Na razie, co prawda, musimy wydobywa� statek ze zbo�em...
� Ju� tyle dni wydobywacie to zbo�e, a ono ci�gle na dnie.
�� Bo to nie takie proste, jak si� wam wydaje. Nawet wyrostek robaczkowy wyci�� nie�atwo, a tu musi si� jeszcze" pracowa� pod wod�. Jak ci na w�asn� g�ow� z uszami nagwintuj� jeszcze jedn� g�ow� metalow�, i jazda w d�, w g��biny, to my�licie, �e to spacer? Siedzi przed tob� na dnie jakie� zamulone, w�ochate straszyd�o, i zgaduj teraz, z kt�rej strony do niego podej��. Najpierw trzeba hydromonitorem przebi� pod statkiem tunele i wprowadzi� tam pontony, a potem pompowa� w nie powietrze. Tylko �e wpierw musi si� przele�� przez ten tunel pod statkiem. A nie takie to proste, kiedy wiesz, �e wisi nad tob� ze dwa tysi�ce ton �elastwa...
Ch�opak zamachn�� si�, by wyrzuci� pust� flaszk� po piwie gdzie� za mur, w to swoje morze, gdzie w dzie� pracuje jako nurek, ale stoj�ca w pobli�u dziewczyna chwyta go za r�k�.
� Gdzie rzucasz?! Tam si� dzieci k�pi�!
� Przepraszam. Jeste�my dzikusy...
15
14
� Nie ma si� czym chwali�.
Gdzie� z do�u dolatuje pluskanie i wrzawa; to pod murami dzieci rybackie k�pi� si� przy ksi�ycu, dokazuj�, bawi� si� jak m�ode delfiny.
Podchodz� m�odzi archeologowie. Okazuje si�, �e wcale nie s� tacy dr�twi. Wystrojeni, ogoleni (niekt�rzy nie nosz� brody), zapraszaj� grzecznie dziewcz�ta do ta�ca w takt muzyki z zachrypni�tego tranzystora, a p�niej, zaspakajaj�c ich ciekawo��, opowiadaj� o tym, co tam w ci�gu dnia wykopali.
� Spodziewali�my si� znale�� miecz centuriona � pokpiwaj� � a wydobyli�my zardzewia�� blaszk� wielko�ci kopiejki. A mo�e to miecz tak zosta� z�arty przez korozj�, �e zmala� do rozmiar�w blaszki?
� No, ale to jednak z dna morskiego � przypomina ros�y archeolog-nurek. � W ca�o�ci zachowa�a si� tylko helle�ska smo�a i kalafonia w skorupach amfor...
� Pr�cz tego mamy jeszcze jedn� stel� z bia�ego
marmuru z napisem.
� A co tam napisane? � pyta jedna z dziewcz�t.
� To ju� nasz poliglota, Rosawski, rozszyfruje � nurek skin�� na chudego brodatego ch�opca, kt�ry chyba wstydzi� si� swojej zwichrzonej �naukowej" brody.
� Ju� rozszyfrowa�em � rzek� skromnie.
� No i co oni nam pisz�? � naciera Swit�ana Wu-
syk.
� �Urodzi�am si� z matki Atenki i ojca z Hermio-nu � recytuje poliglota, nie spuszczaj�c oczu z Inny Jahnycz. � Mam na imi� Teodora. Widzia�am wiele kraj�w i p�ywa�am po ca�ym Poncie, bo m�j ojciec i m�j m�� byli �eglarzami. Zaiste szcz�liwe by�y moje dni, up�ywaj�ce po�r�d mi�o�ci i muz. Po urodzeniu c�rki, podobnej do mnie, jeszcze jako zupe�nie m�oda, pe�na nadziei i �ycia, porzuci�am ten s�oneczny �wiat, przenosz�c si� do �wiata wieczno�ci � Hadesu..."
16
� A co dalej? � pyta Inna wzruszonym g�osem.
� Dalej marmur jest uszkodzony.
Inna zna tego ch�opca. Medyczki cz�sto spotykaj� si� z archeologami w powiatowym domu kultury. Ch�opak nawet czym� j� poci�ga (tylko nie brod�!), ma takie jasne dzieci�ce oczy, kt�re zapalaj� si� natchnieniem, kiedy zaczyna m�wi� o swoich grodziskach, o poezji antycznych step�w, o z�otym pektorale czy o innych najnowszych znaleziskach. To, co dla kogo� jest tylko skorup� lub blaszk�, dla niego przedstawia warto�� unikaln�; i mo�na s�ucha� godzinami, gdy zacznie doszukiwa� si� w wykopanych przedmiotach jakich� magicznych czy nawet religijnych tre�ci, w przedmiotach u�ytkowych dostrzega� amulety, kt�re mia�y chroni� stepowego Scyta przed z�ymi si�ami, z�ym spojrzeniem, pora�k� i innymi przeciwno�ciami losu. Rosawski by� przekonany, �e archeologiczne zainteresowania Inny maj� g��bszy charakter, dostarcza� wi�c jej ksi��ek o antyku i album�w z pi�knymi reprodukcjami artystycznych wyrob�w dawnych mistrz�w z czas�w, kiedy cz�owiek czu� si� jeszcze bliski ptakom i zwierz�tom, ro�linom i ziarnom, le�nym i wodnym b�stwom...
Dziewczyn� istotnie interesowa� ten �wiat rozszala�ej antycznej fantazji, poetycznych mi�o�ci i dzikich bachanalii; �wiat, w kt�rym ten ch�opak czu� si� tak pewnie i swobodnie. Mia� komputerow� pami��, potrafi� deklamowa� ca�e poematy Owidiusza i traktaty antycznych autor�w. W dniu, w kt�rym si� poznali, recytowa� Innie z pami�ci du�y fragment dzie�a Hipokra-tesa �O powietrzu, wodzie i ziemi", a teraz przekaza� tak sugestywnie zapis tej Teodory, p�ynnie, nie zacinaj�c si� � czy rzeczywi�cie dopiero teraz go rozszyfrowa�, czy czyta� go ju� gdzie� przedtem? I dlaczego przede wszystkim do niej zaadresowa� to pos�anie ze staro�ytno�ci? Jak odleg�e czasy, a mimo to Inne po-
2 � Brzeg mi�o�ci
17
ruszy�a do g��bi ta spowied� m�odej kobiety z zamierzch�ej epoki, o naturze niew�tpliwie wra�liwej i poetyckiej; zaprzyja�ni�yby si� chyba, gdyby j� spotka�a w swym �yciu...
A jednak si� spotka�y � poprzez tysi�ce lat! Kiedy przekazywa� ten zapis, tekst nabiera� w jego ustach jakich� dodatkowych, znacz�cych podtekst�w. 1 ch�opak nie odrywa� od niej oczu. Ostentacyjnie wyr�nia� Inne spo�r�d jej kole�anek i w�a�nie do niej skierowa� to dojmuj�ce zwierzenie Teodory... Ale dlaczego do niej?
Kiedy po pewnym czasie archeolog sta� ju� obok niej i pochylony nad murem zacz�� m�wi� o antyku, Inna i tym razem wy�awia�a g��bsze podteksty przeznaczone tylko dla niej. Z ciekawo�ci� s�ucha�a o Scytach, o ich odwadze i rycersko�ci, opiewanej jeszcze przez Owidiusza. A Scytyjki, s�dz�c z ozd�b, mia�y nie byle jaki smak! Wr�cz elegantki stepowe!
� Ale dlaczego ona nazywa si� wie�� Owidiusza? � Inna wskaza�a na najwy�sz� wie��. � Czy�by Owidiusz m�g� tu przebywa�?
� Dlaczego nie? � o�ywi� si� ch�opak. � Badacze oczywi�cie uwa�aj�, �e nie by� tu nigdy, ale ja mam w tej sprawie odmienne zdanie. Jestem przekonany, �e jego lekkie rzymskie sanda�y st�pa�y po kurzu i �niegu tej fortecy. Bo czy istotnie ju� wszystko zosta�o zbadane? Czy rzeczywi�cie nie mo�na ju� oczekiwa� odkrycia jakich� nowych, wa�kich fakt�w? Miejscem jego zes�ania by�a. jak wiadomo, Istria, dzisiejsza Zadunajszczyzna, ale kto m�g� mu zabroni� zbada� r�wnie� ca�� �wczesn� P�noc i zwiedzi� nasze obecne ziemie? M�g� zreszt� podr�owa� samowolnie, jak Szewczenko, kt�ry wbrew carskim zakazom wyruszy� wraz z ekspedycj� dla zbadania Jeziora Aralskiego... Oczywi�cie naj�atwiej powiedzie�: nie by�. Troi te� nie by�o, dop�ki nie znalaz� si� �mia�ek, kt�ry wybra� si�
18
tam i odkopa� j� spod wiekowych nawarstwie�. I tylko dzi�ki temu, �e uwierzy� epickim poematom Homera. Dlaczego i w tym wypadku nie mo�e zdarzy� si� co� podobnego? No bo pomy�lmy: sk�d poeta ma tyle wiadomo�ci o.stepowych plemionach, o Aborigenach, kt�rzy w�wczas osiedlali si� na tym wybrze�u? Jest przecie� stwierdzonym faktem, �e mia� on w�r�d Get�w prawdziwych przyjaci�, nawet pr�bowa� pisa� w miejscowym j�zyku... Nie, nauka nie powiedzia�a jeszcze w tej sprawie ostatniego s�owa. Owidiusz b�dzie jeszcze wpisany do historii tych ziem!
Pasja, z jak� m�wi� m�ody archeolog, podoba�a si� Innie. Czu�o si�, �e nieraz ju� przemy�liwa� nad tym, ma na te sprawy w�asny pogl�d, kieruje si� w�asnym, a nie po�yczonym rozumem. I wida� by�o, �e te dawne plemiona, kt�re uton�y w powodzi wiek�w, nie s� mu oboj�tne, �e szuka w nich swego rodowego korzenia i jakby je przed kim� broni.
� Szkoda, �e ci, co wznosili te kurhany, nie umieli pisa�, chocia� to te� jest w�a�ciwie problematyczne � ci�gn�� dalej z zapa�em'. � Umieli czy nie umieli, ale stali duchowo na wysokim poziomie. I Owidiusz, kt�ry ich pozna�, stwierdzi� to w�a�nie.
� Zauwa�y�am, �e Owidiusz nie jest panu oboj�tny...
� Nie zas�uguje na oboj�tno��! Pani te� powinna przeczyta� w oryginale jego poematy. Ale jest jeszcze wiele spraw nie wyja�nionych. Co, powiedzmy, oznacza u Owidiusza ten tajemniczy ptak Ibicus, jaki� za-szyfrowany symbol, kt�rego �wiatowa nauka nie potrafi�a dot�d wyja�ni�? Okryte s� r�wnie� tajemnic� same przyczyny zes�ania poety, ten dziki i niezrozumia�y gniew wszechmocnego Oktawiana Augusta... Jak pani widzi, wiele tu jeszcze pozosta�o znak�w zapytania...
19
Kiedy m�wi� o gniewie rzymskiego cesarza, czu�o si�, �e jego samego przepe�nia gniew na Oktawiana za jego samowol�. Komu jak komu, ale cesarzom nieraz dostawa�o si� od tego ch�opca, nie oszcz�dza� ich. Nie ukrywa�, �e jego sympatie s� po stronie tych, kt�rzy ju� w�wczas uprawiali tu winoro�l, uczciwie pracowali i zaorywali od�ogi, co prawda jelenim rogiem, bo innych narz�dzi wtedy jeszcze nie by�o... A ci rzymscy rozb�jnicy wyci�gali r�ce a� tu. Na jednej z p�askorze�b wida� wyra�nie, jak k�uj� miejscow� ludno�� swoimi kr�tkimi mieczami, a jednego brodatego olbrzyma powalili na ziemi� i zakuwaj� go w �a�cuchy: b�d� mieli jeszcze jednego gladiatora... I nie tylko tego si� nie wstydzili, ale chwalili si� tym jeszcze na p�askorze�bach, bandyci! I jeszcze rze� ludno�ci upami�tnili pomnikiem, postawionym w stepie za Dunajem. Wiadomo jednak, jaki los czeka grabie�c�w i ich fa�szyw� s�aw�: bo oto min�y wieki i potomkowie gladiator�w, stepowi pasterze, rozwlekli na wszystkie strony ich bia�e marmury i zrobili z nich koryta do pojenia byd�a. Taki sam los spotka� Kolumn� Trajana: s�u�y do pojenia owiec. P�niej, rzecz jasna, nasi archeologowie pozbierali to wszystko, po�ci�gali do muze�w, dla nas takie rzeczy s� niezwykle cenne, mo�na jednak zrozumie� i tych, kt�rzy � jakby dla wyr�wnania rachunku krzywd � poj� owce w bia�ych imperator-skich marmurach!
Ch�opak uspokoi� si� dopiero w�wczas, gdy zmieni� temat i zacz�� opowiada� o znalezisku swoich zadunaj-skich koleg�w: odlany z br�zu fantastyczny smok, jaka� straszliwa chimera, kt�ra bezsprzecznie kryje w sobie tajemnic� jakiego� symbolu. Olbrzymi ten smok pokryty jest �usk�, ma lwi ogon i g�ow� owcy lub psa...
20
� Ale w�osy i uszy ludzkie! A na pysku jaki� dziwny, ledwie dostrzegalny grymas przypominaj�cy u�miech... Co on oznacza? Kto mo�e na to odpowiedzie�? Kryje si� tu jeszcze mn�stwo zagadek. Ale czy i my sami nie jeste�my dla siebie zagadk�?
� Dlaczego pan tak s�dzi?
� A czy dla pani wszystko do ko�ca jest zrozumia�e? Wi�c prosz� mi wyja�ni�, dlaczego jaskiniowy cz�owiek potrafi� tak szybko si� d�wiga� i po jakich szczeblach wspina� si� z tych mrocznych praczas�w do swoich szczytowych osi�gni��? Na ile si� zmieni�, a w czym pozosta� taki, jak by� w staro�ytno�ci? Zamieni� jeleni r�g na traktor, galer� na statek kosmiczny, ale czy znikn�� w cz�owieku niepok�j i poci�g do odwiecznych tajemnic?
By�o ju� p�no. Ksi�ycowa �cie�ka wyra�nie si� oddali�a, stopniowo zanikaj�c. Mo�e w�a�nie t� �cie�k� przyby� kiedy� do tych brzeg�w Owidiusz, a potem oddali� si� ni� st�d, pozostawiaj�c po sobie legend�? M�odzie� rozpierzch�a si� ju� na wszystkie strony, pod wie�ami i murami majaczy�y samotne pary,. W takie ciep�e, ksi�ycowe noce, kt�re Inna tak lubi, wydaje si�, �e samo powietrze przesycone jest mi�o�ci�. Wsz�dzie rozlegaj� si� gor�ce szepty, wsz�dzie si� ca�uj�, nie zwracaj�c na nic uwagi, splataj� si� d�onie i obejmuj� ramiona w omdlewaj�cych u�ciskach, oczy wy-promieniowuj� do oczu mi�osne fluidy, pe�ne autentycznego lub1 udanego oddania...
W jedn� z takich nocy powsta�a tu w�a�nie pie�� �Brzeg mi�o�ci". Mo�e i dzi� co� by si� narodzi�o, gdyby nie ten archeolog. Ju� czas na niego, powinien ju� i�� ostrzy� na jutro sw� archeologiczn� �opatk�, ci�gle jednak nie potrafi odej�� od Inny. On r�wnie� patrzy na ksi�ycow� �cie�k�, jakby i j� chcia� rozszyfrowa�
21
i rozci�� no�em archeologa ten zwiewny maria� ksi�yca i morza.
� Podobno otrzyma�a pani ju� przydzia�? � pyta
po d�u�szym milczeniu.
� Tak, wkr�tce po�egnam si� z uczelni�.
� Pojedzie pani do Kuraj�wki. Wzywa brzeg mi�o�ci...
� Sk�d pan wie?
� Wiem wiele o pani. Tylko �e pani nie chcia�a dot�d dostrzec mojego zainteresowania.
� Dziwne.
� Nie ma w tym nic dziwnego. Ludzie szukaj� skarb�w, jednak nie zawsze tam, gdzie one si� znajduj�. A one s� mo�e w�a�nie pod nami, o tu, gdzie stoimy, pod warstwami py�u i �mieci.
� Zn�w m�wi pan zagadkowo.
� Skarb jest zawsze zagadkowy. Gdzie� tam le�y i l�ni w mogilnej ciemnicy swoimi z�oceniami... Spojrzysz na kurhan i a� ci dech zapiera: jest tam czy go nie ma? Jeszcze nie odkryty, jeszcze zaledwie mo�liwy, a ju� nas intryguje, niepokoi... Mia�em jednak na my�li inne skarby... Niech pani znajdzie, Inno, skarb cenniejszy od ludzkiej szczero�ci, przyja�ni i oddania, od... pierwszej spontanicznej mi�o�ci, kt�r� kto� nosi w sobie tajemnie i kt�ra tak nieudolnie... szuka... pani!
� Niezupe�nie rozumiem.
� ��da pani jasno�ci, �cis�o�ci, wyrazisto�ci? Nie wiem, jak trzeba m�wi� w takiej sytuacji, Inno... Kiedy� stosowa�o si� w takich wypadkach odpowiedni� formu��: oddaj� pani moj� r�k� i serce! Rozumie pani? Niech je pani przyjmie, nie odrzuca ich, Inno � wyci�gn�� do dziewczyny r�k�.
� Pan chyba �artuje � powiedzia�a, chocia� by�a
przekonana, �e to nie �arty.
- R�k� i serce � powt�rzy� zmienionym, twardym,
22
ostrym g�osem. � I zapewniam pani�, �e pani nie po�a�uje. Wszystko zrobi�, g�ry przenios�, �eby tylko rozkwit� pani talent!
Wierzy�a jego s�owom, wierzy�a w szczero�� jego nieoczekiwanych o�wiadczyn. Pochlebia�o jej nawet, �e jej skromna osoba wywo�a�a u archeologa taki wybuch uczucia. Kto wie, czy nie jest to w�a�nie ta chwila, kiedy rozmijamy si� z w�asnym losem? Ze spokojnym u�miechem wys�uchuje jego s��w, kt�re inn� dziewczyn� mog�yby uszcz�liwi�. Mo�e w�a�nie na tym wale pope�nia teraz b��d, kt�ry b�dzie kiedy� op�akiwa�a? No c�, ju� dawno wiadomo, i nie ona to wymy�li�a: serce nie s�uga... A on ci�gle jeszcze m�wi o jej �wie�ym, nieprzeci�tnym talencie...
� Pan m�wi o tej pie�ni...
� O pani. Wydaje si�, �e pani sama nie zna jeszcze w�asnych mo�liwo�ci. Kiedy pierwszy raz us�ysza�em ten pani �Brzeg", powiedzia�em sobie: to poetka! Wyj�tkowa, autentyczna. Tak, tak, mo�e nawet i Safo, mo�e nasza wsp�czesna Marusia Czuraj, kt�rej dane by�o opiewa� w�a�nie to wybrze�e... Nie epigonka, nie bezkrytyczna konsumentka, lecz prawdziwy tw�rca. Nawet nasz legendarny Owidiusz te� by pani� tak oceni�.
� Ho, ho, jak szczodrze... Czy pan nie przesadza?
� Nic nie przesadzam. Wi� mi�dzy wiekami jest silniejsza, ni� to sobie wyobra�amy. Nie�miertelna ga��� tw�rczo�ci, to bezsprzecznie najpewniejsza realno��, kt�rej nic nie z�amie, nad kt�r� nawet czas nie ma w�adzy.
Dziewczyna rozkwita�a od jego komplement�w, c� mu jednak mog�a odpowiedzie�?
� Pan jest chyba dobrym i wielkodusznym cz�owiekiem. I szczerze jestem panu wdzi�czna za to wszystko... Te� chcia�abym dla pana szcz�cia.
23
� Moje szcz�cie to pani.
� Prosz� tak nie m�wi�... Jest przecie� tyle innych dziewcz�t.
� Inne dziewcz�ta mnie nie obchodz�. Nie chc� powierzchownych, zmanierowanych, zbyt praktycznych, wyzbytych wszelkich marze�... .
� Nie wszystkie s� takie.
� Mo�liwe. Ale pani, Inno... I co ja mam teraz robi�... Czym pani� poruszy�? Chce pani, bym pad� na kolana?
By�o widoczne, �e istotnie zaraz ukl�knie. Zupe�nie jak w jakiej� sztuce teatralnej.
� Zmie�my temat, dobrze? To nie ma sensu.
� Dlaczego?
� Czy to tak trudno si� domy�li�?
Domy�li� si�. Zamilk�, spochmurnia�, �ciskaj�c w m�cz�cym napi�ciu obu r�kami kamie�.
� Mam odej��?
� Tak.
� Nie boi si� pani zosta� sama?
� Chc� zosta� sam na sam z Owidiuszem � u�miechn�a si� z ulg�.
FANTAZJA KSIʯYCOWEJ NOCY
Widzia�a zupe�nie wyra�nie, jak szed� morzem, zbli�aj�c si� coraz bardziej do brzegu. W d�ugiej rzymskiej todze, w sanda�ach ze sznurowaniem do po�owy �ydek, kroczy powoli ksi�ycow� �cie�k� po jej migotliwej powierzchni. W�drowiec � z Wiecznego Miasta na wieczne wygnanie.
Powita�a go wietrzna, lodowata pustka. Wszystko by�o tu niezwyk�e: i bezkresne przestrzenie, i wycie nocnej wichury, i zdzicza�y wygl�d za�ogi, powracaj�-
cej z mur�w fortecy w si�gaj�cych do pi�t o�nie�onych baranich i wilczych sk�rach. Trudno by�o rozpozna� w niej Rzymian, tak bardzo upodobni�a si� do barbarzy�c�w. Nawet centurion, dow�dca tej za�ogi, pot�ny i dzielny wojak, zaro�ni�ty jak zwierz, kt�rego cia�o ju� dawno nie widzia�o �a�ni i nie zazna�o aromatycznych ma�cide�, w cuchn�cych sk�rach przypomina� raczej barbarzy�skiego pasterza wo��w ni� obywatela s�awnego Rzymu.
Owidiusz te� wnet upodobni� si� do nich. Widywano go, wielkiego poet� rzymskiego, kiedy wychodzi� czasami w zwierz�cych sk�rach na mury fortecy i sta� tam samotny, wpatruj�c si� w bezkresne i tajemnicze stepy.
A� tu si� zatrzyma�, na wygnaniu gdzie� na ko�cu �wiata, niedosi�nym dla jego pot�nych bog�w i niedost�pnym dla weso�ych kochanek znad Tybru. Wszechw�adny Rzym wie, na co skaza� poet�, kt�ry popad� w nie�ask�: nie na wypicie kielicha wina z trucizn�, nie na afryka�skie lwy na arenie koloseum � skazuje go na zapomnienie, na samotno��, na zagubienie si� przez to do�ywotnie wygnanie w�r�d kry i �niegu, gdzie nie ma i nigdy nie b�dzie potrzeby obcowania z poezj�.
Ju� nie istniejesz, poeto. Oddany na pastw� tych barbarzy�skich zim zginiesz tu bez wie�ci i w�ciek�e getyjskie wiatry rozwiej� po tym wybrze�u subtelne tkaniny twoich z�otem tkanych poemat�w. Nigdy nie wyro�nie dla ciebie na tym wybrze�u wieniec z wiecznie zielonego lauru! Miast wie�ca scytyjskie mrozy raczej wykuj� ci sarkofag z granitowych bry� lodu, podobnych do bia�ego ferraryjskiego marmuru.
Za.miasi opiewanych przez ciebie, bliskich ci bog�w, kt�rzy tak beztrosko porzucili ci� w biedzie, witaj� ci� na tych brzegach inni bogowie � bezlito�ni
24
25
bogowie P�nocy, kt�rzy z w�ciek�o�ci� rozp�tuj� straszliwe zawieruchy, uderzaj�ce z dzik� si��, pogr��aj�c na d�ugo stepy w nieokie�znanym szale�stwie �ywio�u. Nie po rzymsku �wiszcz� i wyj� miejscowe wichury; �lepnie od �niegu za�oga, �lepnie przestrze�, niewra�liwa na twe ofiary, g�ucha na twe skargi i �ale, oboj�tna na twe s�odkie poematy, przepojone winem mi�o�ci. Ju� za �ycia stajesz si� �wiadkiem w�asnego umierania. Twoja patryc juszowska m�odo�� zna�a wszystkie rozkosze �ycia �� przyja�ni i s�awy, pieszczot mi�osnych i rozpusty. Gdzie jest to wszystko, gdzie s�awa i wie�ce z upragnionego wonnego li�cia? Niewdzi�czny, przekl�ty przez ciebie Rzym zapomnia� o wszystkim, szydz�c z twego �piewu, jeste� teraz zwyk�ym �miertelnikiem, �ywcem wyzutym z �ycia, z czasu, z ludzko�ci. Bo ludzko�� � to'Rzym, innego �wiata nie potrafisz sobie wyobrazi�. I odtr�cono ci� od niego. W swej ol�niewaj�cej nieosi�galno�ci ulotni� si� gdzie� ze wszystkimi swoimi wspania�o�ciami, swymi bogami i o�tarzami ofiarnymi, z nocami ucztuj�cych bez ciebie muz i nienasyconych pieszczot. Wszystko bez ciebie, tobie pozosta�a ju� tylko piek�ca gorycz wspomnienia.
I, by� mo�e, t�sknisz teraz tak bardzo nie tyle za Rzymem, co za bezpowrotnie prze�ytymi tam latami. Bo ju� zbli�a si� staro��. Ale ona nie przyniesie ci w rekompensacie nale�nego temu wiekowi szacunku, lecz jedynie b�l samotno�ci. A by�e� przecie� ulubie�cem losu, z�otousty i wytworny, powszechnie lubiany ton��e� w rozkosznych obj�ciach rzymskich heter i upajaj�cych woniach la.uru. Na twoj� cze�� wino rzek� si� la�o, mia�e� mn�stwo r�nych przyjaci� � szczerych i ob�udnych, wiernych i dwulicowych; teraz pozosta� ci ju� tylko gro�ny, nieub�agany gniew Oktawiana.
Augustus Octavian, princeps senatus, ten sam, kt�ry bawi� si� kamyczkami z dzie�mi niewolnik�w, z ma-
26
�ymi niewolnikami... I ten, kt�ry cudze �ony z patry-cjuszowskich rod�w zaci�ga wprost z uczt na swoje rozpustne �o�e... Udaj�c si� p�niej do swej ma��onki Liwii ju� z g�ry musi obmy�la� r�ne pochlebne k�amstwa. Z�oty Augu�cie, dawny przyjacielu, posy�am ci z tego wygnania moje przekle�stwo, chocia� � by� mo�e � kiedy� zn�w b�d� b�aga� twej �aski i zmi�owania i �piewa� hymny pochwalne na cze�� tego, kt�rego moc odczuwa si� a� tu na tych wa�ach, a jego miecz si�ga a� do tych barbarzy�skich brzeg�w, umocniwszy i tutaj wieczyst� pot�g� Rzymu.
Tu s� tylko p�ludzie. Dzicy, prymitywni, podst�pni, wy�aniaj� si� od czasu do czasu z g��bi step�w w swoich dziwacznych sk�rach i czapach., jakich rzymskie oko nie widzia�o. Tak, to p�ludzie, jakie� nieuchwytne centaury, bo ko� i je�dziec u nich stanowi jedno��. Nigdy nie widzieli Wiecznego Miasta. Tylko niekt�rzy trafiaj� do niego jako niewolnicy, w �a�cuchach. Gdyby pozwolono mu wr�ci� nad brzegi Tybru, opisa�by ich ca�� fantastyczn� dziko��, rze�bi�by nai bia�ych marmurach postaci tych zagadkowych istot z �ukami i �piewaj�cymi strza�ami. W swej posiad�o�ci ustawia�by te rze�by w�r�d oliwkowych gaj�w na publiczny pokaz i by ucieszy�, by� mo�e, twoje oczy, cezarze!
Bardzo mnie zniewa�y�e� i ci�ko ukara�e�. �yj� teraz w�r�d zwierz�t i p�zwierz�t, w�r�d gepard�w, dzikich kot�w, ho�ych stepowych antylop i oci�a�ych tur�w, kt�re pas�c si� gro�nie na mnie spogl�daj�. A tutejsi koczownicy te� swoim uporem przypominaj� tur�w. Rzucono mnie tu na po�arcie w�ciek�ej samotno�ci. I chyba ma racj� tw�j centurion, m�wi�c do mnie: ,,S�aby, nieodporny na tutejsze warunki, zginiesz tu, a wraz z tob� zginie pami�� o tobie. Bo tylko cezarowie �yj� wiecznie!"
Zgin�, zgin�... Nie pozostawi� po sobie �ladu. Ta zi-
27
mna, niezmierzona, nieromantyczna pustynia wszytko poch�onie. Nie powr�c� do Rzymu nawet prochy poety Owidiusza, forteczna za�oga wymuruje nad nim ci�ki lodowy sarkofag.
Centurion okazuje ci szacunek, bo poetycka s�awa Owidiusza Nazona dotkn�a swym skrzyd�em r�wnie� jego; ma nadziej�, �e wcze�niej czy p�niej Oktawian przebaczy tobie, piewcy chwa�y Rzymu, a w�wczas napiszesz poemat, w kt�rym wspomnisz i o nich, tych surowych i zdzicza�ych �o�nierzach, kt�rzy tu, na najdalszych kra�cach, skazani na barbarzy�c�w, strzeg� si�y i trwa�o�ci rzymskiego imperium. Wspomnij o nich chocia� p�s�owem, poeto, bo miecz to tylko si�a, a pie�� � to nie�miertelno��.
Niekiedy ci�gn� od step�w po �niegach ci p�ludzie, p�dz�c przed sob� byd�o, by sprzeda� je za�odze. Targ odbywa si� na krach limanu, na kt�rych nawet je�dziec m�g�by cwa�owa� na koniu. Chocia� to brodaci p�ludzie, to jednak umiej� liczy� denary, nauczyli si� nawet kl�� najprawdziwsz� �acin�. Bywa, �e rozchodz� si� przyja�nie, zdarza si� jednak, �e o owczy ogon wszczyna si� b�jka, id� w ruch miecze i batogi, gor�ca krew tryska na marmurowe kry, jaki� brodacz leci g�ow� w d� do przer�bli, b�dzie odt�d koczowa� gdzie� tam w g��binach morza.
Owidiusz nie ma do nich �alu. Przygl�da si� spokojnie, jak wi��� �a�cuchami tego m�odzie�ca z koczowniczego plemienia, kt�ry podczas targ�w o byd�o domaga� si� sprawiedliwej ceny, a potem rzuci� si� do b�jki i kl�� z w�ciek�o�ci� po �acinie.
A potem przysz�a wiosna, zmiot�o gdzie� chmury. i odkry�o si� niebo takie wysokie, takie b��kitne jak niebo Italiki. Nasta� w�a�nie tymczasowy rozejm mi�dzy wojowniczymi plemionami a naje�d�cami rzymskimi, wi�c Owidiusz m�g� bezpiecznie zapuszcza� si� w ich
stepy. By� urzeczony pi�knem tej barbarzy�skiej wiosny, morzem czerwonych kwiat�w, kt�re przybywaj�cy tu botanicy b�d� nazywa� przez tysi�ce lat scytyjskimi tulipanami. Owidiusz czu�, jak o�ywa jego zlodowacia�a dusza. Przedzieraj�c si� z rzymskiej katastrofy przez nieprzenikniony mrok rozpaczy dotar� wreszcie do przystani spokoju. Z samego j�dra burzy uszed� ze strzelistymi, nie uszkodzonymi masztami. Ta wiosna, te bezkresne przestrzenie przywraca�y jego duchowi jasno�� i moc. Czu� si� silny. B��ka� si� nieuzbrojony po stepach, wdawa� si� w rozmowy z je�d�cami, z pasterzami wo��w. I nie ba� si� ju� ich, okaza�o si�, �e zdolni s� do przyja�ni, do �art�w, �e przejawiaj� m�dro��. I w�a�nie wtedy dokona� sam dla siebie odkrycia, �e ma przed sob� ludzi. Ci ludzie wieczorami rozpalali wspania�e ogniska, cz�stowali Rzymianina pieczonym mi�sem, owcz� bryndz� i miodem, a potem �piewali. A potrafili �piewa� bardzo pi�knie. �piewali jak Orfeusze, jak jego dawni bogowi, nie � pi�kniej od nich. Takim �piewem obdarza�y jego beztrosk� m�odo�� nad brzegami Tybru tylko jego rzymskie kochanki-harfistki w przejrzystych mu�linach.
� Nie przelewaj wi�cej ich krwi � powiedzia� p�niej centurionowi. � Schowaj miecz, zawrzyj z nimi pok�j. Ci ludzie umiej� �piewa�. ,
I nawet on, zwyk�y prostak, �o�nierz, kt�ry umia� tylko �cina� g�owy, zrozumia� tym razem Owidiusza i pos�ucha� go, nie wiadomo tylko, czy na d�ugo.
Pewnego wieczora poeta ruszy� wraz z nim w step. �wieci�y nad nimi gwiazdy, a oni siedzieli przy ognisku, gdzie w miedzianych kot�ach na tr�jnogach, kt�re mia�y zachowa� si� przez wieki, gotowa�a si� prosta koczownicza strawa. Step przywyk� broni� si� przed naje�d�c�, jednak tego wieczoru, mimo i� kunsztownie karbowana zbroja l�ni�a gro�nie w blasku ogniska, nie
28
29
by�o �adnych k��tni, ci�gle wybucha� przy ognisku przyjacielski �miech, a matki-koczowniczki, zupe�nie niepodobne do wilczyc, karmi�y piersi� swoich puco�owatych stepowych Romulus�w i Remus�w.
Nie by�o jeszcze Sarmatek ani Po�owczanek, jeszcze nie by�o weso�ych S�owianek, mia�y si� dopiero w przysz�o�ci narodzi�, a stepowe ognisko ju� p�on�o dla nich weso�o, wok� niego za� wirowa� ich praojciec, taniec ognia, pobrz�kuj�c ozdobami, a ich pramatka pie�� tka�a si� ju� z ludzkiej zadumy, ciszy i gwiazd. Publiusz Owidiusz Nazon wci�ga� z rozkosz� w p�uca suche, pachn�ce stepem powietrze. M�drymi oczyma, kt�re ju� tak wiele widzia�y, wpatrywa� si� w ta�cz�c� przed nim m�od� dziewczyn� ze z�otymi ozdobami, kt�ra za�miewa�a urod� wszystko, czym kiedykolwiek upija� si� kiedy� podczas rzymskich bachanalii.
� Nazw� ci� Danae � powiedzia� jej, gdy sko�czy�a ta�czy�. � Daj� ci imi� bogini, bo jeste� r�wna
bogom,.
� Nie godzi si� c�rce pierwszego spo�r�d plemion
nosi� cudze imi�. Mam w�asne.
� Jakie?
� Ibis. Mam imi� ptaka, kt�rego nigdy nie widzia�e� i o kt�rym nigdy nie s�ysza�e�.
Gdyby tego wieczoru powr�cono mu m�odo��! Gdyby ta m�oda tancerka i �piewaczka mog�a go pokocha�, wyn�dznia�ego, postarza�ego, zapomnianego przez wszystkich wygna�ca!
A jednak go pokocha�a. Niczego si� nie boj�c i przechodz�c spokojnie mi�dzy mieczami �o�nierzy zjawia�a si� na murach fortecy przy tej samej wie�y, kt�ra od tego czasu nazywa si� wie�� Owidiusza. Przynosi�a mu lecznicze stepowe zio�a, kt�re mog�y wyleczy� nie tylko z najgorszych nawet rzymskich chor�b, ale i ze staro�ci. Pierwsza medyczka tych czas�w, natchniona
30
swoim, czystym uczuciem,, postanowi�a odm�odzi� poet� dla tw�rczo�ci i mi�o�ci.
� Pokocha�a ci� dlatego � powiedzia� centurion �� �e jeste� Rzymianinem, �e broni� ci� fortece i ci�ki miecz u twego boku. _
� Nie za to � odpowiedzia�a dziewczyna.
� A za co?
� Bo jeste� pie�niarzem � zwr�ci�a si� do wygna�ca. � Dusza twoja jest pe�na �wiat�a. S�owem przemieniasz wszystko w pi�kno, od twojego s�owa rozkwita m�j step. Za to musi si� pokocha�.
� Ale� ja zostawi�em swoj� m�odo�� w Wiecznym Mie�cie. Moje rzymskie kochanki ju� si� zestarza�y, a ty� taka m�oda... I �adnym bogom nie uda si� wyr�wna� naszych lat. Patrz, ta oto moja siwizna nas rozdziela.
� Nie chc�, �eby rozdziela�a. Bo jeste� przecie� Owidiuszem, twoja poezja nie zna staro�ci. Dusza twoja jest zawsze m�oda, dlatego ci� kocham!
S�owa te brzmia�y w jej ustach jak najpi�kniejsza pie��. Czu�, jak dzi�ki niej odradza si�. Czu�, jak w jego �y�ach zaczyna pulsowa� gor�ca i m�oda krew.
Czym ci si� odwdzi�cz�, m�oda uzdrowicielko? Wprowadz� ci� tak�, jak� jeste�, do mego hetyckiego poema-, tu, mo�e ostatniego ju� poematu w moim �yciu. I b�dziesz w nim wiecznie m�oda, wiecznie pi�kna, jak niebo, jak ten wasz wiosenny, rozkwitaj�cy step. B�dziesz rozkwita� w moim s�owie dalekiego ci j�zyka, i prze�yjesz nas oboje o umieraj�cych cia�ach bezbronnych wobec Chaosu. B�dziesz trwa� poprzez wieki i czas b�dzie bezsilny wobec twojej m�odo�ci!
W jej czarodziejskich zio�ach, w jej natchnionej pie�ni mi�osnej by�o istotnie co� uzdrawiaj�cego, jaka� cudotw�rcza, czarnoksi�ska wr�cz si�a. Bo Owidiusz zmienia� si� w oczach, za�oga zauwa�y�a, �e odm�odnia� i
31
nabra� si�, nic teraz nie by�o mu straszne, i tylko on jeden wiedzia�, sk�d zjawi�o si� w nim po raz pierwszy to poczucie nieustraszonej postawy poety...
By�o ju� p�no, wszyscy porozchodzili si�, umilk�y tranzystory, tylko cykady koncertuj� niezmordowanie.
Pochylona nad murem Inna s�ucha w zamy�leniu. Morze pociemnia�o, ksi�ycowa �cie�ka zgas�a, czerwona latarnia ksi�yca dopala si� na zachodzie za miasteczkiem, za wzg�rzami, gdzie w dzie� by�yby widoczne winnice; tylko gwiazdy �wiec� jasno. �egnajcie wzg�rza, �egnajcie z�ociste, j�drne grona, nalane s�onecznym sokiem.
Nieraz Inna pracowa�a tam z dziewcz�tami, kiedy ca�� szko�� wychodzi�y pomaga� w jesiennych pracach. By�y to pi�kne dni, w pracy tej Inna dostrzega�a wiele poezji, bo czy nie jest poetycki obraz smag�ego i weso�ego cz�owieka ze s�onecznym gronem w r�ku? Ciekawe, czy winna latoro�l ros�a tu za czas�w Owir diusza? I czy mieszkali wtedy ludzie tam w dole, u podn�a fortecy, gdzie teraz ja�nieje �wiat�ami miasto, siedziba w�adz rejonowych. Typowe miasto po�udniowe, wapienne, w dzie� o�lepiaj�co bia�e, ton�ce w kwiecie akacji, z bia�ymi domami o oknach okolonych zieleni� winoro�li. Podczas studi�w Inna z�y�a si� z tym swoim bia�ym grodem, z jego antyczn� � jak si� jej zdawa�o � biel�, i teraz, kiedy zbli�a� si� czas roz��ki, chcia�aby wierszem przekaza� mu jakie� po�egnalne s�owa wdzi�czno�ci. Czuje, jak wzbiera w niej smutek roz��ki z miastem, z uczelni�, z tymi ponurymi, zupe�nie nieromantycznymi wie�ami, gdzie wsz�dobylski turysta pozostawia swoje barbarzy�skie �lady.
32
Gwiazdy p�on� coraz ja�niej, morze ciemnieje, i chocia� pr�cz mroku nie ma tam niczego, dziewczyna jakby czeka�a na co�: zdaje si� jej, �e tam, gdzie z wieczora ja�nia�a ksi�ycowa �cie�ka, tej nocy mo�e si� co� zjawi�.
Wpatruje si� w gwiazdy. Poczu�a na twarzy powiew wiatru. I gdy w ko�cu zbiera�a si� do odej�cia, na dalekim horyzoncie �wiat�a reflektor�w stra�y granicznej wy�owi�y z mrok�w morza jaki� �aglowiec. Kto jeszcze nie spa�, m�g� to zobaczy�: w snopach �wiat�a, pod pe�nymi �aglami, powraca� z rejsu �Orion".
�aglowiec szkolny �Orion" wraca� mocno poturbowany, dziewczyna nie mog�a jednak widzie� z mur�w fortecy jego �wie�ych ran, odniesionych podczas ostatniego �wiczebnego rejsu. Dopiero p�niej brygady specjalistyczne z wydzia�u remontowego stoczni b�d� mog�y zarejestrowa� jego ci�kie uszkodzenia i postawi� nieomyln� diagnoz�. A gdy zrobi� co trzeba i wygoj� jego rany, wypuszcz� swego ulubie�ca w nowy, mo�e jeszcze trudniejszy rejs.
Byli w rejonie Malty, kiedy zaskoczy� ich gwa�towny sztorm o w�ciek�ej sile, zupe�nie tu nie spotykany
0 tej letniej porze roku. Uczniowie nie zmru�yli oka ju� dwie noce, raz po raz wypadali z kubryku w nocny szkwa�, by zmieni� wyczerpanych do ostateczno�ci towarzyszy lub te� pom�c im. Wydawa�o si�, �e nie ma ju� ocalenia dla �aglowca, rzuca�o nim jak drzazg�, z ciemno�ci sz�y ci�gle na niego nawa�nic� g�ry wody o wadze tysi�cy ton, i nowicjuszom �eglarskim wydawa�o si� cudem, �e go dot�d nie zmia�d�y�y
1 �e �Orjpaa^na przek�r wszystkiemu ci�gle jeszcze
3 � BF
33
utrzymuje si� na falach. W takie noce szczeg�lnie dojmuj�co odczuwa si�, jak przepastne s� morskie g��bie i jak g�sty i nieprzenikniony jest mrok.
Kapitan mia� pe�n� �wiadomo�� niebezpiecze�stwa, w takiej sytuacji nawet praktykant rozumie, �e te same �agle, kt�re tak p�ynnie i lekko nios�y �Oriona" w pogodne dni, teraz mog� stanowi� dla niego �miertelne niebezpiecze�stwo; ka�dy z nich ws�uchuje si� wi�c w trwodze, jak hucz� nad nim pod uderzeniami huraganowego wiatru napi�te �aglowe p��tna, wi�c nie dziwi� nikogo nawet najsurowsze rozkazy, bo oto nasta�a ta rzadka noc kra�cowego zagro�enia, kiedy w wyznaczonych uprzednio miejscach przy ka�dym maszcie i takielunku bez przerwy dy�uruj� m�odzi marynarze z no�ami, gotowi na pierwszy sygna� ci�� �agle, obcina� w�asne, strudzone skrzyd�a, �eby chocia� w taki spos�b os�abi� ich dzia�anie.
Tej nocy Jahnycz dozna� powa�nych obra�e�. Fala rzuci�a go przez ca�y pok�ad mi�dzy liny, omal nie zbi�a go za burt�, i kiedy podbiegli do niego m�odzi �eglarze, nie m�g� bez ich pomocy nawet si� podnie��. Chwycili go pod r�ce i zawiedli do lazaretu. Jednak i tam czu� si� nadal �le, st�ka� i poj�kiwa�, czego ch�opcy nigdy u niego nie s�yszeli. By� to z�y znak. W noc ci�kiej pr�by unieszkodliwi�o i powali�o najlepszego majstra i jedynego w istocie, niezast�pionego znawc� sztuki �eglarskiej. Tego, kt�ry podczas rejsu uczy� praktykant�w, i kt�rego do�wiadczenie stanowi�o dla nich wr�cz magiczn� si��.
Przemokni�ty do nitki wi� si� teraz z b�lu i kln�c chwyta� si� za brzuch. Gin�� Jahnycz, umiera� majster. Atak �lepej kiszki czy czego� tam innego tak starego skr�ci�, �e wielu kursist�w straci�o ju� nadziej�: to ju� koniec. �mier� cz�owieka zawsze sprawia silne wra�enie, a tu przecie� mia� ich opu�ci� majster Jahnycz,
34
mia� porzuci� ich, nowicjuszy, w najci�szej sytuacji, odda� na pastw� nocnych �ywio��w. Niedobry to znak! �To rzeczywi�cie jaki� z�y omen" � pomy�li mimo woli niejeden spo�r�d m�odych, bo morze wp�dza niekiedy marynarzy w tak beznadziejne sytuacje, �e nawet wsp�czesny, inteligentny ch�opiec zaczyna wierzy� w stare marynarskie przes�dy.
Wi�c Jahnycz jako niezawodny psycholog i wychowawca widocznie nawet teraz nie