7776

Szczegóły
Tytuł 7776
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

7776 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 7776 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7776 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

7776 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Wac�aw " Korabiewicz z�owi�em �ycie Iskry � Warszawa � 1973 .'$ k , Obwolut� projektowa� WOJCIECH FHEUDEHBEICH Redaktor: BAKBABA WOLESfSKA Kedaktor techniczny: SABINA RIDES PRINTED IN POLAND Pa�stwowe Wydawnictwo �Iskry", Warszawa 1813 r. Wydanie I. Nak�ad 40 000+275 egz. Arfe. wyd. 18,8. Arie. druk. 23,25. Papier druk. ra/gJ. kl. IV, 82X;iS4j 65 g. Druk uko�czono w maju 1973 r. ��dzka Drukarnia Dzie�owa, ��d�, ul. Rewolucji 1905 r. nr 43. Zara. nr 2227/A/72. R-22. Cena z� 2i.� Skok przez medycyn� czarnego l�gla poi bia�y �agiel Dziwne dzia�y si� historie, zanim zosta�em lekarzem. Przede wszystkim ten g*upi �wiat, w �rodek kt�rego, ze �wiadectwem dojrza�o�ci w r�ku, cz�owiek z nag�a wpad� i nie wiedzia�, co z tym fantem robi�. Strasznie idiotyczne uczucie. Pusta kula, z kt�rej nie ma wyra�nych drzwi. Zb��dzona owca to ma�o. Zb��dzony ba�wan! Co teraz robi�? Dok�d si� uda�? Cel ca�ego �ycia, marzenie m�odzie�czo�ci: kariera marynarska wzi�a w �eb. Bezlitosny, stary konowa� Pa�stwowej Szko�y Morskiej w Tczewie zbada� wzrok, pokiwa� znacz�co g�ow� i z miejsca odwali�. � Nie nadajesz si�, synku � powiedzia�. A mnie �wiat si� zako�ysa� pod nogami. Bezdnia rozpaczy. Koniec wszystkiego. To w�a�nie ta pusta kula. Egzaltacja m�odzie�cza powi�kszy�a rozpacz. Dok�d teraiz i��? Profesor Staniewicz, p�niejszy minister, a 'm�j wyk�adowca, po�o�y� d�o� na moim ramieniu i powiada; � Pan jest humanist�. Gdziekolwiek by pan poszed�, wr�ci na humanistyk�, tam tylko dla pana miejsce. Oto moja d�o�. Zak�ad o co? Nie wierzy�em w siebie. S�dzi�em, �e na polonistyk� id� sami Mickiewieze. Za�wita�a mi inna my�l: zrobi� jak najszybciej byle gdzie pieni�dze, kupi� za nie jacht, a potem tym jachtem w szeroki �wiat! Ale jak tu zrobi� pieni�dze? Wypytuj� znajomych na prawo i lewo, dok�d i��? Jaki zaw�d prowadzi najszybciej na drog� z�otej mamony? Odpowied� jednog�o�na: � G�rnictwo. B�d�c in�ynierem g�rnikiem zrobisz fortun�. Nie rna wi�c czasu do namys�u. Wsiadam w poci�g i p�dz� do Krakowa. Zjawiam si� w kancelarii Akademii G�rniczej. Mi�a panieneczka g�osem oboj�tnym podaje warunki przyj�cia: podw�jny konkurs, konkurs maturalnych �wiadectw i konkurs egzamin�w... Zwiesi�em g�ow�. Na moim �wiadectwie z matematyki same tr�jeczki, a o egzaminie... szkoda gada�! Bior� za klamk� od drzwi, nieopanowane, g�upie �zy sakr�ci�y mi isi� w oczach. Nie zd��y�em ich nawet ukry� przed wzrokiem panienki. Mia�em w�wczas dziewi�tna�cie lat. � Zaraz... zaraz... � odezwa�a si� lito�ciwie � a mo�e by kawaler odby� jak�� praktyk� g�rnicz�, to bardzo pomaga... Kto wie? � Praktyk� g�rnicz�? A jak ona wygl�da? Gdzie ona jest? Pochodz� z Litwy, nigdy tutaj nie by�em. Za godzin� siedz� ju� w poci�gu z biletem do Katowic. Tam podobno znajd� ow� �praktyk� g�rnicz�". Jad� w nieznane, jak zatracony wie�niak. Czytam przez okno obco brzmi�ce nazwy. Wreszcie na kt�rej� tam stacji kominy, bardzo wysokie i grube kominy. � Co to za fabryka? � pytam s�siada z przedzia�u. � To nie fabryka, to kopalnia w�gla � pada odpowied�. A we mnie jakby piorun trz�s�, tego mi wszak�e potrzeba. Chwytam walizeczk� i wypadam z poci�gu. Czytam na tablicy: �D�browa G�rnicza", ale nic mi to nie m�wi. Pomachuj�c walizeczk�, niby zagubiony w obcym otoczeniu Charlie Chaplin, krocz� sobie beztrosko ulic� odczytuj�c reklamy. I oto przede mn� wielka brama, a na niej napis: �Kopalnia Reden". Nie�mia�ym krokiem wchodz�. Jeszcze mniej �mia�o pukam do drzwi dyrektora. Za biurkiem siedzi ma�y staruszek w okularach. Zapadam si� w przepastn� g��bi� wskazanego mi klubowego fotela. To ju� odbiera mi reszt� z takim trudem gromadzonego rezonu. Zapominam tyrady przygotowanych s��w. Na policzki wykwita rumieniec �enady. Co� b�kam, byle b�ka�... � Ja... ja, panie dyrektorze, chc� do Akademii, inaczej tam nie trafi�, potrzebna mi jest praktyka. Uprzejmie prosz� przyj�� mnie jako robotnika. � A kawaler z jakich stron? � pada pytanie. � Z Wilna. � To kawaler mo�e jest koleg� mego syna, nazywa si� Swirtun-Rymkiewicz? � Kazik! � krzykn��em mimo woli. � Ale� to m�j przyjaciel! � No to, synku, zamelduj si� u in�yniera Staszew-skiego i b�dziesz praktykantem. Co prawda, na praktykant�w przyjmujemy dopiero po pierwszym roku studi�w, ale zrobi� ten ma�y wyj�tek. I tak rozpocz�a si� moja praktyka w tym zupe�nie odmiennym �wiecie. Pierwszym szokiem, jaki prze�y�em, by�a �a�nia. Kiedy nazajutrz przed zmian� ubrania przekroczy�em jej pr�g, my�la�em, �em zwariowa�, �e w oczach mi si� dwoi. Czy to cyrk przede mn�, czy normalne �ycie? Jakie� niesamowite, patologiczne panoptikum. Ci rozebrani ludzie, ico si� myj� dooko�a mnie, to karykaturalnie �mieszne jakie� pokraki, postacie ze �wiata krasnoludk�w: bary jak u Herkulesa, pier� jak u atlety ci�kiej wagi. Pot�ne bicepsy i ca�y ten horrendalnie wyrobiony tors opada sko�n� lini� ku w�ziutkim biod- rom i wygl�da niby rze�biony biust na postumencie w�t�ych, cieniutkich n�ek. � Czemu ci ludzie s� tak nieproporcjonalnie zbudowani? � pytam in�yniera. � Rezultat g�rniczego zawodu. Nieustanny wysi�ek ramion, podczas gdy nogi stoj� w miejscu lub nawet cz�sto kl�cz� przez ca�y o�miogodzinny dzie� pracy. Drugim kolejnym szokiem by�a winda, niczym nie zabezpieczona klatka, wozi tam i z powrotem grupy ciasno st�oczonych ludzi. Po brudnych, w�glowym py�em oblepionych �cianach szybu sp�ywaj� strugi wody zimnej, o�liz�ej, odpychaj�cej... Winda zag��bia si� kilkaset metr�w. Im dalej i ni�ej, tym bardziej elastyczna staje si� napi�ta, metalowa lina. Wyd�u�a si� przy ka�dym zahamowaniu, spr�ynuje pod nadmiernym ci�arem. � Przykre uczucie � m�wi� do in�yniera. � To wyci�ganie si� liny wygl�da jak pr�ba jej wytrzyma�o�ci. � Bo tak i jest � stwierdza oboj�tnie in�ynier. � R�nie bywa. Ot, niedawno na s�siedniej kopalni urwa�a si�. � Jak to? � zdziwi�em si� i mimo woli poczu�em dreszcz za ko�nierzem. � Czy�by nie by�o kontroli? :� Et! � machn�� pogardliwie r�k�, ale widocznie si� spostrzeg�, "ze niepotrzebnie straszy nowicjusza, wi�c zaraz doda�: � Lina musi s�u�y� pi�� lat, takie s� u nas przepisy. � A ta, tutaj, od kiedy s�u�y? � Kto tam wie. W ka�dym razie przy mnie jej jeszcze nie zmieniali. � A pan in�ynier... dawno? � b�kn��em nie�mia�o. � W czerwicu ko�czy si� jedena�cie lat... � Aha! � stwierdzi�em ponuro, chwytaj�c si� mimo! woli za metalow� balustrad�, w tym bowiem momencie winda podskoczy�a wy�ej ni� zwykle. 10 Ju� ca�y tydzie� zje�d�am tak w towarzystwie in�yniera, asystuj� mu przy kontroli stanowisk. Tym isposo-bem poznaj� wszystkie rodzaje pracy, ale poznaj� teoretycznie. Ta moja �praca" polega na spacerze. W jednym r�ku nosz� karbidow� latark�, w drugim r�ku g�rnicz� ciupag�. Robotnicy tytu�uj� mnie per �panie in�ynierze". Nawykli widocznie do tego, �e ka�dy spaceruj�cy m�odzik za lat kilka wr�ci do nich w roli superiora. Przygl�dam si� uwa�nie fizycznym wysi�kom tych ludzi, ich chorobliwej, pozbawionej s�o�ca cerze, b�otnistej mazi, w kt�rej tkwi�, czarnemu mia�owi, kt�ry dusi ich p�uca, i pod wp�ywem tej codziennej obserwacji robi mi si� coraz bardziej nieswojo. Z ka�dym dniem odczuwam coraz wi�kszy wstyd. Za co mi tu p�ac�? Za ten spacerek z laseczk�? Za snobistyczne udawanie in�yniera? Jak ja wygl�dam wobec tych ludzi? Nie wytrzyma�em takiej pr�by nerwowo. �smego dnia melduj� si� u in�yniera w biurze. Prosz� go o zwyk�� .robotnicz� prac�. Nie chc� by� uprzywilejowanym maminsynkiem. Chc�... pracowa�! In�ynier spojrza� na mnie lito�ciwym wzrokiem i pokiwa� sm�tnie g�ow�. -^ Oj, przyjdziesz tu jeszcze, kawalerze, poprosisz 0 zwolnienie! I po co on to powiedzia�! Gdyby nie te jego s�owa, z ca�� pewno�ci� wr�ci�bym ju� po paru dniach, a tak... nie wr�ci�em. Zagryz�em z�by i trwa�em bez sensu 1 niepotrzebnie. Nie ma co gada�, nie ma co obwija� w bawe�n�. Praca by�a nad si�y ch�opca wyro�ni�tego ponad miar� swoich lat, rozmieszczonego �rodowiskiem i warunkami. Ch�opca, kt�ry nie trzyma� nigdy w r�ku ani topora, ani �opaty. Praca by�a zbyt ei�i�ka jak na typowego maminsynka, co nie wykona� dot�d najmniejszego przymusowego wysi�ku. A w kopalni, jak w wojsku, do ge- ll nerala droga bardzo daleka. Na pocz�tku jeste� szeregowcem, to znaczy �popyehaczem", do ciebie nale�y pchanie woz�w po szynach, dwa puste albo jeden pe�ny w�gla. Samo popychanie p�l biedy � da si� jako� rad�, ale gorzej, gdy ko�o wozu spadnie. A szyny ko�lawe, powykr�cane, coraz to w�z z�o�liwie si� wykoleja. W�z ci�ki jak diabli i czterech ludzi go tnie ud�wignie, a ty rad� sobie, biedaku, jak mo�esz. W takim wypadku stary do�wiadczony g�rnik nie �pieszy. Ma czas. To nie po�ar. Wi�c najpierw obchodzi doko�a i bada. Pyka sobie fajeczk� i niby lekarz ze wszystkich stron pacjenta obserwuje. Musi wiedzie�, co mu brakuje, a w�wczas, gdy pozna, podeprze ramieniem odpowiedni punkt i jednym lekkim szarpni�ciem postawi na miejsce � w�z stoi. �eby tak zrobi�, trzeba mie� do�wiadczenie wielu lat. Potrafi to uczyni� g�rnik, ale nie ��todzi�b, zakichany paniczyk, praktykant z bo�ej �aski. Taki to nie ma poj�cia, gdzie trzeba pcha�, a gdzie podnosi�. Morduje si� wi�c biedny ch�opak, plecami i g�ow� podpiera, w pa��k wygina isw�j w�t�y kr�gos�up, �y�y mu na skroniach p�czniej�, a w�z jak sta�, tak stoi w miejscu, ani drgnie. Niedawny praktykant, �pan in�ynier", a teraz g�upi dobrowolny robotnik, p�acze rzewnymi �zami, bo go nikt nie widzi. Zas�oni�ty jest wystaj�cym za�omem w�gla. Nie trzeba nawet tych �ez wstydliwych brudnym ramieniem obciera�. A w�z w dalszym ci�gu kpi w �ywe oczy, ur�ga niedorajdztwu. Nie chce wr�ci� do szyn. Tak mija�y pierwsze dni roboczych do�wiadcze�. Potem przyszed� tydzie�' �karowacza". M�odzieniec dosta� ogromn� szufl� w �apy, aby przerzuca� ni� w�giel z jednego miejsca na drugie albo bezpo�rednio do wozu. �atwo powiedzie�: �przerzuca�". W�giel to nie piasek, jego bry�y nie chc� g�adko wej�� na szufl�, zaczepiaj� si�, trzeba z nimi toczy� walk�. Ci�kie s� jak ta chole- 12 ra. W krzy�u boli i po odbytej dni�wce jedzie si� wind� ku �radosnemu s�o�cu", a tej rado�ci ju� si� nie czuje. Mg�� zachodz� oczy. Je�� si� nawet nie chce, tylko spa�. Spa�! Ale to wszystko jeszcze nic. Taka robota to szczeniak. Bagatelka, niewarta s��w. Prawdziwa robota zacznie si� dopiero na trzeci tydzie�, kiedy m�odzieniec stanie przy boku g�rnika jako pomoc, jego prawa r�ka. W�wczas zacznie si� wiercenie dziur potrzebnych na dynamit. Dzi� wierc� te dziury mechanicznym �widrem, a w�wczas wiercono najzwyklejszym dr�giem. Na ko�cu takiego dr�ga tkwi�a p�aska iglica. Za ka�dym wbiciem nale�a�o dr�g obraca� dooko�a osi tak, aby w rezultacie otrzyma� otw�r r�wnomiernie okr�g�y, a nie p�aski. �le dokonany obr�t powodowa� zaci�cie si� grota i mordercze wyszarpywanie go z uwi�zi. M�j Bo�e! Co to za mord�ga! Na d�oniach wyst�pi�y ogromne p�cherze. Nast�pnie p�k�y i zala�y si� krwi�. Na miejsce krwi przyszed� w�glowy mia�. W miar� dalszej pracy d�onie puch�y jak k�ody. W�glowy mia� wysusza! krew, wi�c jako� sz�o. Stary g�rnik od czasu do czasu krytycznie rzuca� okiem. A gdy nie patrzy�, w�wczas by� czas, aby nieznacznym ruchem ramienia otrze� �zy. I tak jako� sz�o a� do ko�ca dni�wki. Potem ju� by�o l�ej, bo w wynaj�tym kawalerskim pokoiku nie mia�em �wiadk�w. Zanurzywszy r�ce w ciep�ej wodzie mo�na by�o rycze� do woli, nikt tego nie widzia�. Rany si� zasklepia�y. B�ogostan trwa� ca�� noc, a nast�pnego dnia... Nie, tego ju� �aden j�zyk nie opisze. Co za b�l, co za w�ciek�y b�l, gdy zabli�nione p�cherze pod wp�ywem tego� samego �elaznego dr�ga zaczynaj� si� roz�azi� i p�ka�. Znowu krew i znowu w�gielny mia�. I znowu patrz�cy g�rnik i wstyd w�asnej s�abo�ci. Przetrwa�bym wszystko, gdyby nie ta przekl�ta szczurza woda! Wzd�u� podziemnych korytarzy bieg�a bogata sie� 13 przer�nych nawadniaj�cych i odwadniaj�cych rur wodoci�gowych. Na nich od czasu do ozasu widnia� kran. �adnych napis�w ostrzegawczych, �adnych instrukcji,, wszystko polega�o na ustnych informacjach: �Ta woda do picia, a ta od szczur�w", czyli od �ciek�w. Okaza�o si�, �e przez czas d�u�szy popija�em sobie z niew�a�ciwego kranu, z czego najprawdopodobniej powstawa�y wszystkie dalsze konsekwencje. Po prostu zachorowa�em, ale nie zwyczajnie, jak wszyscy choruj�, tylko zupe�nie inaczej i dlatego pewnie nikt si� na tym nie pozna�. Lekarz robotniczej kasy chorych zadecydowa�, �e symuluj�. � Wiele chcesz dni zwolnienia, ch�opcze? � spyta�. A ja si� oburzy�em. Chocia� rzeczywi�cie objawy mojej choroby by�y nadzwyczajne: przy og�lnym os�abieniu bolesne �upanie w prawym kolanie. B�le nik�y przy chodzeniu, a wyst�powa�y przy bezruchu. Kiedy wstawa�em, ciemnia�o mi w oczach i mdla�em. Tym sposobem powsta�o b��dne k�ko: siedz� � boli, wstaj� � mdlej�. Pierwszy raz zjawiam si� u in�yniera. Powita� mnie �yczliwym u�miechem. � No, nareszcie, m�j drogi, zm�drza�e�. Do�� masz ju� pracy robotnika, chcesz wr�ci� do spacer�w? Zabola�a mnie ta propozycja. "Wzi��em zwolnienie tylko na jeden dzie�. Z latark� w r�ku, �eby nikt nie widzia�, powlok�em si� pustym korytarzem kopalni przed siebie. Na szcz�cie nie uszed�em daleko. Znaleziono mnie w jakiej� rozpadlinie. Odzyska�em przytomno�� na ��ku szpitalnym. Lekarz kasy chorych okaza� si� ten sam i konsekwentny. � To symulant! � powiedzia� na g�os, �eby wszyscy na sali us�yszeli. Siostry i salowe przyj�y diagnoz� do wykonania. Zlekcewa�y�y po prostu pacjenta. Zacz�y si� koszmarne dni okropnego, mdl�cego b�lu 14 w kolanie. Sala by�a ogromna na kilkana�cie ��ek. Ust�p mia�em daleko w przeciwleg�ym rogu sali. Musia�em wi�c maszerowa� tam .samodzielnie. Symulantom wszak�e kaczek do ��ka si� nie podaje. Ten marsz wygl�da� w spos�b nast�puj�cy: szybko wstaj�c, pochyla�em si� ca�ym ci�arem cia�a w kierunku najbli�szego ��ka, oczy zachodzi�y mg��, robi�o si� s�abo, pada�em. Towarzyszy� temu j�k ca�ej sali: � Biedny ch�opiec... biedny! Zrywa�em si�, obiega�em ��ko i pada�em na nast�pne. Tak dociera�em do celu. W ten�e spos�b wraca�em. Stara�em si� ograniczy� t� marszrut� do minimum, ale par� razy dziennie przecie� musia�em j� odbywa�. Nie zdarzy� si� wypadek, aby kt�ra� z si�str zlitowa�a si� nad �symulantem". W jednej ze �cian sali mie�ci�a si� nisza, a w niej kaplica. Tu odbywa�y si� nieustanne mod�y. Zawodz�cy, monotonny �piew zadr�cza� mnie swym zak�amaniem. Tu� przy mnie, na s�siednim ��ku, umiera� jaki� g�rnik na zawodow� rozedm� p�uc. Umiera� wolniutko, na raty, w straszliwych m�czarniach. Rz�zi�, �apa� powietrze, dusi� si�, wo�aj�c ratunku. Odpowiedzi� mu by� w�a�nie ten monotonny, bezduszny, zawsze jednakowy �piew kaplicy. A� przyszed� dzie� ostatecznego konania. Oznajmi� go sam chory tragicznym, jakim� bezprzyto-mnym krzykiem. Zlecia�y si� w�wczas wszystkie siostry zakonne z przeorysz� na czele. Wcisn�y mu obrazek w d�o�, pochyli�y si� ko�em nad ��kiem i suchym, bezwzgl�dnym g�osem j�y dyktowa� modlitw�. � �aski� pe�na... � krzycza�y. � �aski� pe�na... Ale chory ju� nie mia� si�, ostatnim tchnieniem rz�zi�. � M�.dl si� za nami grzesznymi... m�dl si�! � potrz�saj�c r�a�cem skrzecza�a mu nad uchem przeorysza. 15 Niesforny pacjent nie us�ucha� rozkazu. Nie powt�rzy� ju� s��w modlitwy. Zwyczajnie udusi� si�. Ta scena przewa�y�a szale. Zdecydowa�em si� wykorzysta� chwilowy przyp�yw si� i okazj�, �e kolega m�j wraca� w�a�nie do Wilna. Poprosi�em o wypisanie ze szpitala. � W ka�dej chwili � zgodzi� si� lekarz kasy chorych. � O jednego symulanta mniej! Jecha�em poci�giem dwa dni. Kolega patrzy� na mnie przera�onym wzrokiem. Ja natomiast ma�o widzia�em. G�sta mg�a le�a�a mi na oczach. Na peronie wile�skim zemdla�em na dobre. Ocucili mnie dopiero nazajutrz w szpitalu. Kurowa�em si� jeszcze przez dwa miesi�ce. Na pocz�tku na tyfus brzuszny, potem wszystko si� wyja�ni�o. By�em pierwszym przypadkiem grasuj�cej w Polsce tak zwanej ��pi�czki afryka�skiej", kt�ra by�a odmian� jakiej� wirusowej grypy. Widocznie te kopalniane szczury nanios�y t� przekl�t� form� symulacji. By�a ju� po�owa listopada, kiedy opu�ci�em nogi z ��ka i przy pomocy laski dowlok�em si� do biurka, aby przeczyta� urz�dowe pismo z Akademii G�rniczej w Krakowie. Pismo g�osi�o, �e na podstawie doskona�ej opinii dyrekcji kopalni �Beden" w D�browie G�rniczej Wac�aw Korabiewicz zostaje przyj�ty w poczet zwyk�ych s�uchaczy bez obowi�zuj�cych normalnie egzamin�w wst�pnych. � I w takim stanie pojedziesz na samodzielne �ycie do Krakowa? � spyta�a matka, a ja nie mia�em si� oponowa�. W tym momencie rozleg� si� dzwonek u drzwi. Wszed� m�j kuzyn, lekarz wojskowy, od progu weso�o zawo�a�: � Wiesz, Wacek! Przysz�a mi znakomita my�l. Chcia�e� i�� do marynarki. Nie przyj�to ci� do szko�y 16 morskiej, mo�esz wi�c i�� na medycyn�, a potem p�ywa� jako lekarz okr�towy. ' Rzeczywi�cie. Nie przysz�o mi to do g�owy. Nazajutrz z�o�y�em podanie na wydzia� lekarski. I tak ista�em si� lekarzem. D�ugie sze�� lat prowadzi�y do dyplomu. Zdoby�em go. Ale to nie wszystko. Trzeba by� konsekwentnym. Trzeba teraz zdoby� t� jedyn� w Polsce posad� lekarza na �aglowcu. Jedyny polski �aglowiec � to �Dar Pomorza", p�ywa gdzie� w tropikach. Id� do Ministerstwa Handlu i pytam: � Kto jest lekarzem na statku? � Doktor Kami�ski � pada odpowied�. Nie namy�laj�c si� d�ugo, siadam, bior� papier i pisz�: �Wielce szanowny a drogi Panie Doktorze! Licz� na to, �e znudzi�y si� Warn te ci�g�e podr�e, je�eli mam racj�, prosz�, przyjmijcie moje zg�oszenie jako kandydata na zast�pstwo. Z powa�aniem..." Za miesi�c mia�em odpowied� nadan� z Gdyni: �Szanowny a drogi Panie Kolego � zapewne jeste�cie telepat�, mam do�� statku. Przyje�d�ajcie zaraz do Gdyni obj�� posad�. Spraw� ju� om�wi�em z dyrektorem Szko�y Morskiej". Tak� wi�c by�a w telegraficznym skr�cie historia doktora Korabiewicza. Powtarzam: w telegraficznym skr�cie, �ycie realne bowiem mia�o zwolnione tempo. Ba! nawet d�uga to by�a i uci��liwa droga. Mieszka�em przy ulicy Bobruj skiej, tu� niedaleko za cmentarzem Bossa. Stamt�d krokiem po�piesznym p�dzi�em codziennie do prosektorium, mijaj�c ko�ci� wizytek i s�ynn� ulic� Subocz, k�dy �onego czasu" grasowa� bazyliszek wile�ski, porywaj�c niewinne dziewice. Droga do prosektorium nie by�a wcale bliska i �aden autobus nie m�g� mi jej skr�ci�. Dzie� w dzie� ten sam, jednaki, monotonny deptak, z dziurami chodnik�w, z zapachami otwieranych szynk�w i �ebrakami pod murem ko�cio��w. Zna�em to wszystko na pami�� i nic dziwnego, �e spacer ten chcia�em jako� urozmaici�. Zw�aszcza w drodze powrotnej, kiedy nie by�o po�piechu, nudzi�o mi si� ogromnie. Mog�em sobie w�wczas pozwoli� na jak�� d�u�sz� nawet pogadank�. Ale z kim? W�a�nie te pogadanki jako jeden z ciekawszych epizod�w studenckiego �ycia utkwi�y mi w pami�ci. Dzie� w dzie� spoza rogu tej�e kamieniczki, jakby specjalnie na moje spotkanie, wypada� miiaerny, niewielki ch�opczyna i odt�d szli�my obok siebie prawie ca�� drog�. Gin�� dopiero w wielkiej bramie iswojej podstawowej szko�y ju� prawie przed samym prosektorium. Jednym s�owem towarzyszy� mi ten ch�opak wiernie i niezmiennie ka�dego dnia i nie pami�tam nawet, czy kiedy ten sw�j obowi�zek opu�ci�. Widocznie wpad�em mu szczeg�lnie w oko i wypatrywa� mnie ka�dora- zowo gdzie� spoza p�ota, aby w odpowiednim momencie wypa�� na drog�. A mo�e by� to tylko zbieg okoliczno�ci i pedantyczna dok�adno��. Mniejsza' o to. Ch�opak wysmuk�y, mo�e nawet chudy, wygl�da� na lat czterna�cie, nie wi�cej. Mia� na. sobie ciasny mundurek o wyro�ni�tych nogawkach i takich�e kusych r�kawach. �wiadczy�oby to raczej o jego ub�stwie. Rysy mia� przeci�tne: kartoflowaty nos, m�odzie�cze wypryski na policzkach i jasna czupryna wyrywaj�ca si� lokami spod przyciasnej czapki. Oczy tylko mia� ciekawe przez ich zach�ann� �ywo�� i �obuzerski jaki� blask. W�a�nie te oczy zach�ci�y mnie do pierwszej naszej rozmowy. � Jak ci na imi�? � spyta�em kiedy�. -� Kazik � odpowiedzia�. I znowu d�u�sza chwila ciszy. � Chodzimy tak razem chyba ze trzy tygodnie � powiedzia�em. � A tak, znam ju� pana bardzo dobrze. � No, nie przesadzajmy. Sk�d�e by� mnie zna� tak �dobrze", czy�by z ulicy? � Pana wszyscy znaj�, pan jest prezesem tych akademickich w��cz�g�w. � Prezesem jak prezesem, ale czy ty wiesz, co to jest Klub W��cz�g�w? � Wiem tylko tyle, �e chcia�bym nale�e� do tego klubu. � Po co? Co by� tam robi�? � Sam nie wiem, ale my�l�, �e podr�owa� �atwiej i weselej w towarzystwie, a ja nie mog� znale�� sobie odpowiedniego kolegi od chwili, kiedy mi m�j Jurek zagin��. �- To ty ju� podr�owa�e�? � spyta�em. �- Ano... Troch� �� odpowiedzia� skromnie, spu&z- czaj�c oczy. � Ale ten m�j towarzysz Jurek, ten to dopiero zna� �wiat! � Jak�e wi�c go zgubi�e�? � zaciekawi�em si�. � Sam nie wiem, gdzie on jest, mo�e nie �yje. Ju� b�dzie blisko rok, jak do domu nie wraca. � Tw�j kolega ze szko�y? __ Tak i ze szko�y, i z podr�owania. W�a�ciwie to on by� moim nauczycielem. � I rodzice nic nie wiedz�, gdzie si� synalek obraca? � zdziwi�em si�. . � Nikt nie wie. Mo�e go hak uderzy� po g�owie... � Jaki hak? Co ty wygadujesz!... � Zwyczajnie, prosz� pana. Chocia� wagony sypialne s� wysokie, to czasem mo�e si� zdarzy�, �e hak od sczepie� wisi nisko nad ziemi� i w�wczas bieda. � Jaka bieda? Nic nie rozumiem, o czym m�wisz? � No bo przecie� Jurek K�dzierski, prosz� pana, pozosta� le�e� na torze pod poci�giem mi�dzy szynami. � Gdzie? Kiedy?... Opowiadaj dok�adniej... � niecierpliwi�em si�. � No bo, prosz� pana, r�nie si� z nim je�dzi�o, rajz do Wiednia, a to zn�w do Pary�a. Tym razem, kiedy Jurek zgubi� si�, zajechali�my do Istambu�u, pan wie? � to w Turcji. Kazik wymawia� nazwy europejskich stolic tak �atwo i tak prosto, jakby dotyczy�y wile�skich zau�k�w i w og�le w tonie jego rozmowy nie da�o si� wyczu� �adnego chwaliburstwa ani nawet ch�ci �pokazania si�". � A ty nie bujasz? Ty naprawd� by�e� w tych wszystkich zagranicznych miastach? � Naturalnie �stwierdzi�. � Byli�my razem z Jurkiem. Morowy ch�opak, odwa�ny i przedsi�biorczy, a do obcych j�zyk�w, prosz� pana, to pierwszy: bon jour, powiada; merci, sailani aleikum i danke szon, jak z r�- 20 kawa sypie, kiedy potrzeba. Powiadam panu, wspania�y (ch�opak! No, ale musz� ju� lecie� do szko�y. Innym razem opowiem! � wrzasn�� ju� od progu i znik� za drzwiami. Dziwny ch�opak � my�la�em, id�c dalej. Na pierwszy rzut oka trzech groszy bym nie da� za jego inteligencj�, a tu taka rzutko��, taka bystro�� umys�u. W g�owie mi si� nie mie�ci�o, sk�d on czerpa� �rodki na zagraniczne woja�e. Pewnie ma jak�� dolarow� ciotk� w Stanach Zjednoczonych � my�la�em. � A mo�e ojciec s�u�y na kolei i przys�uguje mu darmowy przejazd? Zaintrygowa� mnie ten Kazik na dobre. Wci�� wraca�em my�lami do jego skromnej i raczej ubogiej postaci. Z du�ym zainteresowaniem oczekiwa�em dalszych perypetii jego w��cz�gowskiego �ywota'. Ku memu zadowoleniu i tym razem, nazajutrz, nie zawi�d� mnie i jak zwykle wybieg� spoza rogu tej�e co zawsze kamienicy. � Dzie� dobry panu! � krzykn�� weso�o i swobodnie, czuj�c si� ju� upowa�niony do pewnego rodzaju poufa�o�ci z �dobrze" znajomym starszym panem. � Powiedz no mi, Kazik, kto ci dawa� pieni�dze na twoje zagraniczne eskapady? � spyta�em. � Nie tylko zagraniczne, prosz� pana! � zaprotestowa�. � Ja znam ca�� Polsk�. Chyba nie ma takiego miasta, gdzie nie by�em. Strasznie lubi� podr�owa�. Ka�de wakacje je�dzi�em, a i w �wi�ta Bo�ego Narodzenia tak�e. Tak ju� od male�ko�ci. Nikt mnie w domu nie utrzyma�. � Ale kto ci daje na to pieni�dze? Wszak�e podr�e kosztuj�. � Komu kosztuj�, a komu nie � odpar� rezolutnie. � My z Jurkiem je�dzili�my za darmo. � No to opowiedz, jak to si� robi, naucz mnie, mo�e i ja to potrafi�? 21 � A jak pan chce je�dzi�, na kraj czy za granic�? � spyta� powa�nie, staj�c na chwil� po�rodku chodnika. �� I tu, i tam �odpowiedzia�em nie mniej powa�nie. �� O nie! � wykrzykn��, wyra�nie z�y za moj� ignorancj� w tych sprawach � Rzecz inna podr�owa� po Polsce, a inna jecha� za granic�. Inne metody post�powania � doda�. � A wi�c zacznij mnie szkoli� na kursie ni�szym, czyli naucz je�d�enia za darmo po kraju, potem przejdziemy na kurs wy�szy. � S� dwie metody podr�owania po kraiju: nocna i dzienna � zacz��, szeroko gestykuluj�c. � Nocnej nie polecam, bo to ryzykowne, dla pana niestosowne. Lepszy jest spos�b dzienny, chocia� i tutaj nie s�dz�, aby cz�owiekowi doros�emu uda�o si�, co innego ch�opiec taki jak ja, ma�y. � No to powiedz, jak si� to robi! � ponagla�em z niecierpliwo�ci�. � Bardzo prosto: za par� groszy kupuje si� bilet kolejowy trzeciej klasy do najbli�szej stacji. Z tym biletem wsiada si� do klasy drugiej i staje si� na korytarzu mniej wi�cej w �rodku wagonu, tak aby mo�na by�o obserwowa�, sk�d przyjdzie kontrola bilet�w. Gdy konduktorzy wejd� i zaczn� od przedzia�u do przedzia�u, sprawdza�, w�wczas nale�y wyj�� z, kieszeni kupiony bilet i uj�� go dwoma palcami na ukos za przeciwleg�e rogi, nast�pnie, gdy konduktorzy s� ju� blisko, wystawi� rami� przez otwarte okno i dmucha� w bilet tak, �eby si� on obraca� na tych rogach niby m�ynek. Dmuchaj�c nale�y zerka� jednym okiem, czy kontrola widzi, i w ostatniej chwili, gdy konduktorzy ju� si� zbli��, dmuchn�� silniej, �eby bilet wyfrun�� poza okno. Temu �nieszcz�ciu" oczywi�cie musi towarzyszy� tragiczny okrzyk: �Ojoj! Bilet wypad�!!" Konduktorzy podchodz� bli�ej i pytaj�, jaki to by� bilet? W�wczas, udaj�c p�acz, nale�y wymieni� najdalsz� stacj� docelow�, na przyk�ad Zakopane, i zaraz znowu krzycze� p�aczliwie: � Ojoj, co ja teraz poczn�, nieszcz�liwy, pieni�dzy nie mam, mamusia chora, jecha� do niej musz�!! Me by�o jeszcze wypadku, �eby historia ko�czy�a si� inaczej. Konduktorzy lituj� si� i spisuj� urz�dowy protok� zniszczenia biletu. Pasa�erowie s� �wiadkami. No i wystawia si� bilet tymczasowy na przyk�ad do Zakopanego, oczywi�cie klasy drugiej... Ale, ale, musz� ko�czy�, bo tutaj ju� moja szko�a! � zawo�a� Kazik, znikaj�c we drzwiach. Nie pami�tam, co mi przeszkodzi�o w�wczas, �e kilka dni z rz�du nie ucz�szcza�em na wyk�ady. A kiedym si� zjawi� na drodze do prosektorium, Kazik by� wyra�nie ucieszony: � O, nareszcie! � wo�a� z daleka. � My�la�em, �e pan zachorowa� albo gdzie wyjecha�. Tak d�ugo nie widzieli�my si�. � Wpierw musisz mnie nauczy� podr�owania, p�niej wyjad�odrzek�em. � O czym to ja panu opowiada�em ostatni raz? � spyta�. � O tym obracaj�cym si� bilecie kolejowym � odrzek�em. � Ach tak, o tych podr�ach krajowych. Dawno ju� z nimi sko�czy�em. Podr�owanie izagraniczne daleko ciekawsze i mniej k�opotliwe. � A kto ci wyrabia paszport? � Co takiego? � oburzy� si�. � Niech pan nie �artuje! Kto by tam wyrabia� jaki� paszport? Albo� pana kto pyta tutaj w Wilnie o paszport? On potrzebny jest tylko do przekroczenia granicy, potern to id� sobie, gdzie tylko chcesz. � No dobrze, ale jak przekroczy� granic�? W tym s�k! � Trzeba mie� ekwipunek, bo bez niego ani rusz� rzek� Kazik z przekonaniem. � Na pocz�tku to my z Jurkiem wybrali�my si� raz jeden bez ekwipunku, to ledwie z �yciem uszli�my. Rozmowa z Kozikiem nie by�a wcale �atwa. Musia�em go ci�gn�� za j�zyk, inaczej si� zacina� i na d�u�sz� chwil� milk�. � Co to za ekwipunek? Nic nie rozumiem � ci�gn��em. � Fajny, roboczy, brezentowy kombinezon, ten mi mamusia sama uszy�a. � To twoi rodzice wiedz� o podr�ach? � A jak�e by nie wiedzieli? Z pocz�tku ojciec zakazywa�, ale zobaczy�, �e nie pomaga, to machn�� r�k�, a matka tylko pop�akuje czasami. � Kombinezon i co jeszcze? � podpowiedzia�em. � Jeszcze potrzebne s� du�e, celuloidowe okulary, takie jak dla szofera, pan wie? A tak�e cytryna albo i dwie... � Dobrze, dobrze, ale po co to wszystko, dalib�g, nic a nic nie rozumiem... � Inaczej, uwa�a pan, bardzo niebezpiecznie je�dzi�... � Na motocyklu? � Nie! � za�mia� si� � 'kto by tam na motocyklu je�dzi�; wiadomo, pod wagonami, na osi pulmana. � Hm... � mrukn��em � no to opowiadaj, jak to trzeba robi�. � Mi�dzynarodowe, uwa�a pan, lec� nocami. Trzeba zakra�� si� od drugiej strony, �eby nikt nie spostrzeg�, no i szybkim ruchem w�lizn�� si� pod sp�d, a tam wskoczy� na b�ben hamulcowy od �ci�nionego powietrza. Takich b�bn�w jest dwa w ka�dym pulma- 24 nie, le�� r�wnolegle. Na jednym zawsze le�a�em ja, a na drugim Jurek K�dzierski. Ale z tego s�siedztwa, uwa�a pan, korzy�� niewielka, bo rozmawia� nie mo�na, straszny huk. � I nikt was nigdy nie przy�apa�? � zdziwi�em si�. � Gdzie� tam! Nie�atwo zobaczy�! A zreszt� my znamy sekret! � Jaki? � ci�gn��em go za j�zyk... � Na stacjach, uwa�a pan, chodzi taki miglanc z d�ugim m�otkiem i obstukuje ko�a. Je�eli kto� le�y na b�bnie, to ko�o zmienia ton, dlatego nale�y w por� unie�� brzuch i zawisn�� na koniuszkach palc�w i na r�kach, �eby brzuchem nie t�umi� d�wi�ku. � A po co cytryna? � Od p�du powietrza, prosz� pana, wargi p�kaj� i strasznie bol� � m�wi� Kazik, kopi�c jaki� okr�g�y kamyk, co zab��dzi� sk�d� na chodnik. � �wiartk� cytryny trzeba, uwa�a pan, trzyma� w z�bach. Taki p�d ekspresu to piek�o. Kamyki lec� mimo uszu, a i po okularach dostanie si� nieraz. G�ow� musowo trzyma� przy b�bnie jak najni�ej, a to i w �eb dostaniesz. � Wszystko to rozumiem, ale jak zgubi�e� swojego przyjaciela? � Sam nie wiem, prosz� pana � odpowiedzia� Kazik iz widocznym smutkiem. � Poci�g stan�� na jakiej� ma�ej stacyjce przed Stambu�em, by�em strasznie zm�czony, nogi mi zupe�nie odj�o. Wi�c zeskoczy�em, �eby je troch� rozprostowa�, a tu poci�g nagle, bez gwizdka, ruszy�. Jurek tak�e zeskoczy�, ale wr�ci� na b�ben nie zd��y�. Widzia�em, jak spad� mi�dzy szyny i przytuli� g�ow� do podk�ad�w. Wiadomo, pulmany wysokie, musz� przej��, ale bywa inaczej, kto ich wie... No, ale trzeba ju� i�� do szko�y, dzi� ostatni dzie�. Jutro zaczynam wakacje. 25 � Dok�d si� wybierasz? � spyta�em, �ciskaj�c mu d�o�. � Chcia�oby si� do Londynu, ale tam woda stoi na drodze, a ja do statk�w to nie mam wprawy, ale mo�e si� naucz�. Ot, szkoda, �e Jurka nie ma � ten to by od razu wiedzia�, co i jak trzeba robi�. Nazajutrz Kazika nie spotka�em, widocznie gdzie� odjecha�. Przez ca�e lato nie by�o go, potem przenios�em si� do Warszawy, no i �ycie moje posz�o szlakiem, kt�remu ju� nie towarzyszy� ma�y Kazik. Pr@s@ktorgiiin�przeisioneic tyela Pr�cz normalnych anatomicznych, prosektoryjnych zaj�� obowi�zywa�y nas jeszcze sekcje medycyny s�dowej. Tam pod n� trafia�y trupy zupe�nie inne, trupy �wie�e, nie moczone w formalinie, najcz�ciej prosto z wypadku, byli to bowiem przewa�nie bezrodzinni samob�jcy albo ofiary kryminalnych gwa�t�w, albo pod-ko�cielni �ebracy. Wykr�ca�em si� od tych makabrycznych sekcji niby piskorz. Podsuwa�em na swoje miejsce innych kandydat�w, kt�rych na szcz�cie nie brak�o. To, co mnie odtr�ca�o, innych, jak zauwa�y�em, w�a�nie przyci�ga�o. W cz�owieku bowiem tkwi jaki� atawis-tyczmy instynkt drapie�no�ci, umi�owanie zapachu krwi. I nie ma to nic wsp�lnego z charakterem. Najlepszym przyk�adem tego by�a nasza gosposia, pani Budlewska, osoba poczciwa z krwi i ko�ci, nie drapie�na bynajmniej i nawet nie z�o�liwa, wprost przeciwnie, �agodna i dobrego serca. Ot� jej ulubionym zaj�ciem by�o odwiedzanie miejskiej kostnicy. Nie zdarzy� si� ani jeden tragiczny wypadek, ani jedna nag�a �mier� bez jej ochotniczych ogl�dzin. �agodna, poczciwa pani Budlewska dogryzaj�c rozpocz�te �niadanie p�dzi�a tam w ekstazie podniecenia, aby tylko zd��y� na czas i nasyci� oczy widokiem podziurawionych trup�w. Czy kto s�ucha�, czy nie, tematu starczy�o na dni kilka. Czy kto s�ucha�, czy nie, ka�dy musia� wiedzie�, jakie nieboszczyk mia� rany, �e j�zyk wysadzony, a Oko wyp�yn�o. Ta� sama krwio�ercza potrzeba dreszczyku gromadzi gapi�w na jezdni przy wypadku, to samo prowadzi m�odzie� na filmy wojenne i niczym innym nie jest tak zwany �sport my�liwski". Pod tym wzgl�dem jestem wyrodkiem spo�ecze�stwa i nie bardzo zdaj� sobie spraw�, jakim sposobem potrafi�em przetrwa� te dwa lata codziennych prosektoryjnych zaj�� bez silniejszych wstrz�s�w psychicznych. Nawet rodzina moja nie chcia�a w to uwierzy�. Przepowiadano mi, �e uciekn� z medycyny. Tak si� nie sta�o, chocia� bywa�y, owszem, momenty prze�y� nie�atwych. Pami�tam taki dzie�. Przeczyta�em w gazecie notatk�, kt�ra wywar�a na mnie szczeg�lnie przykre wra�enie. W kt�rym� tam z hotelik�w znaleziono par� martwych kochank�w, on m�ody akademik, a ona uczennica. Zostawili list z pro�b� o dyskrecj�. Odeszli nie czyni�c nikomu krzywdy, pragn�li tylko utrwali� swoj� wielk� mi�o��, do kt�rej nie mieli prawa, i to wszystko � nic wi�cej. Wilno � miasto niedu�e, plotkarsko-dewocyjne, wi�c r�s� szept i komentarze. Jedna pani drugiej pani � rozgard�owa�y si� kumoszki. Du�o by�o ha�asu, jeszcze wi�cej zgorszenia. Przez kilka dni temat nie schodzi� z ust. A ja w�a�nie nazajutrz, troch� wcze�niej ni� zwykle, stan��em przed prosektoryjnym sto�em do swoich codziennych wieczornych zaj��. Mia�em obj�� nowy preparat, przy innych jakich� zw�okach. Trup le�a� jeszcze przykryty prze�cierad�em. Uwypukla� si� pod nim czubek ostrego nosa i spr�y�cie stercz�ce kobiece sutki. Gestem nawykowym, szybko a bezmy�lnie odchyli�em prze�cierad�o i nagle zamar�em w bezruchu. To, co ujrza�em, by�o niespodzianie inne, niesamowicie wstrz�saj�ce. Przez d�ug� chwil� sta�em urzeczony, nie mog�c z�apa� tchu ani oderwa� oczu. Na stole prosektoryjnym 28 zamiast zwyk�ej ziemistoszarej, wyp�ukanej w formali-nie mumii le�a�a zgrabna, pi�kna m�oda dziewczyna zastyg�a jakby w urzeczonym �nie. Dotychczas widz�, gdy przymru�� oczy, te jej �liczne, d�ugie rz�sy i u-�miech � b�ogi u�miech rozchylonych warg. Nie wiem czemu, nie ogolono nawet w�os�w, paimi�ttam te jej faliste, z�oc�ce si� pukle. Nikt mi niczego nie m�wi�, ale wiedzia�em od razu, to ONA. Ta samob�jczyni z hotelu, bohaterka sensacji gorsz�cych, oblubienica skalanej mi�o�ci. Bezimienna, zapoznana, widocznie wykl�ta przez bogobojn� rodzin�. Trafi�a pod ostrza prosektoryjnych skalpeli. Nikt si� nie zg�osi� po zw�oki, zaka�a �dobrego domu" nikomu nie by�a potrzebna. I oto ja mam j� teraz ci��, mam rozp�ata� nierozkwit�e jeszcze, a spragnione szcz�cia piersi, �eby z nich wy�uszczy� mleczne gruczo�y, takie mam w�a�nie zadanie i sama my�l o tym wyda�a mi si� zbrodni�, wulgarnym aktem brutalnego gwa�tu, szczytem nietaktu i chamskiej niedyskrecji. Raz pierwszy od przekroczenia progu tej sali u�wiadomi�em sobie, �e to �mier� le�y przede mn� � zjawisko oderwane, zamkni�te w sobie, wyros�e ponad przeci�tno��, wyzbyte wszelkiej logiki, niepoj�te, a godne czci. Nie zdo�a�em naweit podnie�� r�ki. Nie narzuci�em z powrotem prze�cierad�a. Kiedym odchodzi�, pozosta�a naga, alabastrowa, przezroczysta. Na palcach, jak najciszej, wycofa�em si� na korytarz, a stamt�d do domu. Nie pracowa�em tego dnia w prosektorium i nie mog�em zasn�� d�ugo w noc. Straci�em preparat, kito inny go odebra�. Omija�em z dala r�g tamtej sali, jakbym omija� w�asny b�l. Nie poruszy�em te� z nikim tego tematu ani te� nikt mnie nie widzia� przy zw�okach tej dziewczyny, a jednak zdarzy� si� przedziwny fakt, czy�by tylko zbieg okoliczno�ci? Siedzieli�my jak zwykle gromadk�. Ka�dy trzyma� w r�ku jaki� opracowany przez siebie anatomiczny preparat. Wybuchaj�c raz po raz m�odzie�czym �miechem beztrosko gaw�dzili�my o wszystkim i o niczym. Przy mnie by�a w�wczas Elka � dziewczyna szampa�ska, kt� by wi�c tam zatruwa� my�li jakimi� dramatami. Bia�e fartuchy zszablonizowa�y ludzi. Z��czy� nas wsp�lny medyczny klan. Prosektorium sta�o si� towarzyskim klubem. Tylko na pocz�tku, w tych kilku pierwszych dniach wzdrygali�my si� przed jedzeniem w obecno�ci trup�w, ale po paru tygodniach nawet kanapki z szynk� przestawa�y nas mierzi� swoim podobie�stwem do krajanych mi�ni. Od dawna ju� krajane preparaty przestali�my kojarzy� z organami �ywego cz�owieka. I dlatego trudno mi wyt�umaczy�, dlaczego w�a�nie wtedy J�zek podni�s� ze swych kolan pi�knie spreparowan� czaszk� i obracaj�c j� w rz�sistym �wietle operacyjnych lamp, patrz�c na mnie weso�o, zauwa�y�: � I kt� by powiedzia�, �e to jest owa pi�kna samob�jczyni! A we mnie jakby piorun trz�s�. Jakby kto� najbru-talniej wn�trzno�ci szarpn��. Naprawd� uczu�em fizyczny b�l. Stan�a mi ta dziewczyna w oczach jak �ywa. Jaka� dziwnie bliska. Poczucie krzywdy, wsp�udzia�u w zbrodni. Powinienem by� j� od tego uchroni�. Nie wiedzia�em jak, ale powinienem by� o to walczy�. Nie wolno by�o jej tak zostawia� na pastw� ludzkich s�p�w. To by� m�j obowi�zek, a ja go nie spe�ni�em. Zerwa�em si� jak oparzony i wybieg�em z prosektorium. A potem przysz�a druga, podobnie g�upia historia z tym sercem. Dotychczas nie rozumiem, co to by� mog�o. Gdybym nie zna� bli�ej Stefana, pom�wi�bym go o histeri�, ale to by� wyj�tkowo r�wny i wspania�y ch�opak. To on w�a�nie wtedy preparowa� mi�sie� serca i opowiada� jak zwykle dowcipny jaki� kawa�. Na d�oni trzyma� serce. Widz� go na tle, bia�ej �ciany w pe�ni blasku lamp, jak szybkim ruchem wbija w to serce skalpel i nagle w dzikim przera�eniu ciska preparatem 0 posadzk�. Do dzi� s�ysz� jego okrzyk: �Jezus Maria!" � Co si� sta�o?... Co si� sta�o? � pytali�my jeden przez drugiego, a on sta� blady, nieruchomy i skamienia�y wbijaj�c zdumione oczy w ten sczernia�y ju� och�ap dawnego ludzkiego serca le��cy na pod�odze. � Sam nie wiem -� be�kota�. � Sarn nie rozumiem. Najwyra�niej poczu�em, jak ono zacz�o bi�. S�owo wam daj�, czu�em to najwyra�niej. �adna fantazja ani imaginacja, by� silny skurcz, a potem rozkurcz... � Talk � kto� zauwa�y� � skurcz, ale we w�asnej twojej d�oni. � Za wariata mnie masz? � oburzy� si�. � Chyba potrafi� odr�ni� d�o� od trzymanego w niej preparatu. � Nacisn��e� skalpelem sw�j w�asny nerw na d�oni. Stefan milcza�, u�miecha� si� dalej sarkastycznie i bez przekonania. W prosektorium by�o kilku tak zwanych asystent�w rekrutuj�cych si� ze starszych rocznik�w. Funkcje swoje spe�niali bardzo rozmaicie, przewa�nie arbitralnie 1 rubasznie, jakby przekre�lenie sentyment�w i stosunek za pan brat ze �wiatem umar�ych stawia�y ich na wy�szych p�aszczyznach materialistycznej awangardy. Z niedba�ym rozmachem kraj�c ludzkie zw�oki, z nie mniejsz� oboj�tno�ci� kroiliby i dusze. Jedynie asystentka Genia pozbawiona by�a wszelkiej pozy. To, co robi�a, czyni�a z oddtniem. W medycyn� w og�le, a szczeg�lnie w anatomi�, wsi�k�a ca�kowicie i bez reszty. Nieszcz�cie chcia�o, �e by�a kr�tkowidzem, ma�o pomaga�y nawet ogromne czarne okulary. By�a brzydka, o ma�ym zadartym nosku. Ka�dy anatomiczny preparat bada�a niezmiernie skrupulatnie, a �e by�a, jako si� rzek�o, pra- wie �lepa, wi�c wydawa�o si�, jak gdyiby te eksponaty anatomiczne w�cha�a. Szczeg�lnie odra�aj�co wygl�da�a ta jej gorliwa pilno��, gdy pochylona twarz� nad wn�trzno�ciami brzucha wciska�a g�ow� mi�dzy skrzyd�a �eber. Bywa�y w prosektorium r�ne zabawy, makabryczne gonitwy, gdy ok�adano si� nawzajem l�d�wiem lub bicepsem. Do wszystkiego si� mo�na przyzwyczai�, ze wszystkim mo�na si� z�y�, �e nawet prosektorium przestaje by� smutne, zw�aszcza gdy rami� w rami� siedzi przy tobie dziewczyna, w kt�rej si� kochasz, a ja w�a�nie kocha�em si� wtedy na zab�j i by�o nam ze sob� bardzo dobrze, tak dobrze, i� pewnego dnia, ku wielkiej uciesze zgromadzonych koleg�w, nad gruchaj�c� par� stan�� stary profesor i d�ugo, bardzo d�ugo dobrotliwie kiwa� g�ow�. My tego wcale nie widzieli�my. Mi�o�� to wielka rzecz, potrafi przezwyci�y� nawet... prosektorium. Nierzadko przychodzi�em do pracy wcze�niej, kiedy na sali nie by�o jeszcze nikogo, pierwszy zapala�em �wiat�o, a cz�sto nawet sta�em w p�mroku, wpatrzony w szkar�at zachodz�cego za oknami s�o�ca. Od szerokich, mlecznych okien sz�y pasma czerwieni, k�ad�c si� na trupich bia�ych ca�unach. Niesamowita filozoficzna powaga bila od tych szereg�w wysztywnionych zw�ok. Gospodarzem prosektorium by� niejaki J�zef, jegomo�� jeszcze nie stary, przystojny i sympatyczny. Do niego nale�a�o moczenie trup�w w wannach, nastrzyki-wanie ich f ormalin� i rozk�adanie na odpowiednich sto�ach. Wanny podobne by�y do staroegiipskich sarkofag�w i sta�y kr�giem w dw�ch przylegaj�cych do sali pok�j ach. Tu� za progiem pierwszego, po stronie prawej sta� wysoki st� preparacyjny, a po przeciwnej, to znaczy lewej stronie du�a wanna. Raz tylko do tych pokoj�w by�em zaproszony i nie kwapi�em si� wcale z po- wt�rzeniem wizyty. Cia�a ludzkie niby sardynki w pude�ku cie�ni�y si� na waleta niesfornie wysadzaj�c sztywne ko�czyny byle jak i byle gdzie. Pami�tam doskonale �w wiecz�r. Przyby�em jak zwykle nieco wcze�niej i zdawa�o mi si�, �e nikogo jeszcze nie ma. Si�gn��em do wy��cznika elektrycznej lampy. W tym�e momencie, tu� obok, za drzwiami J�zefowej trupiarni rozleg� si� straszliwy, ob��ka�czy wrzask, po czym z ogromnym �omotem drzwi si� rozwar�y i na ich rz�si�cie o�wietlonym tle ukaza�y si� dwie postacie: pierwsz� z nich, z ramionami wyci�gni�tymi do przodu, by� J�zef, tu� za nim kiwa� si� na dwie strony po-pielatoszary, bardzo wysoki i chudy nieboszczyk. Wygl�da� z ogolon� g�ow� jak zmartwychwsta�y Ramzes. To wszystko trwa�o mgnienie oka, kilka zaledwie sekund, i biedny J�zef wpad� mi w ramiona, a goni�cyf nieboszczyk ci�ko zwali� si� na posadzk�. Przez d�u�sz� chwil� nie by�o nic s�ycha� pr�cz histerycznego oddechu J�zefa. Dygota� na ca�ym ciele, nie mog�c doj�� do siebie. � Co panu? � spyta�em, usi�uj�c zdoby� si� na spok�j. G�upkowaty u�inieeh wyst�pi� mu na twarz. Spogl�da� poza siebie, to znowu na mnie... a� w ko�cu z trudem przem�wi�: � Widzi pan � zacz�� nerwowo � widzi pan., co si� sta�o. Ja. stary idiota, jak ta baba si� przestraszy�em. Kto by pomy�la�! � Ale co si� w�a�ciwie sta�o? � zdoby�em si� na pytanie. � Sam nie bardzo rozumiem � odpowiedzia� jeszcze niepewnym g�osem. � Chod�my zobaczy�. � To m�wi�c, jak gdyby dla asekuracji chwyci� mnie za r�k�. Min�li�my le��ce na pod�odze cia�o Ramzesa i przest�pili�my pr�g pierwszej trupiarni. Po lewej r�ce wan- 3 � Z�owi�em �ycie 33 na by�a otwarta i pusta, po prawej za� stronie na wysokim stole le�a� trup. Poza tym �adnych innych zmian. Beszta kamiennych sarkofag�w sta�a nietkni�ta. � Teraz � rzek� J�zef -� sprawa dla mnie jasna. A� wstyd. Jak�e mog�em tak si� ab�a�ni�. Tego, uwa�a pan. (tu wskaza� g�ow� poza siebie), wyj��em z wanny i. po�o�y�em na st�. Nast�pnie wyj��em drugiego i po�o�y�em go na wierzch pierwszego, a �e szelma by� �liski i mokry, wi�c zacz�� powoli spe�za�, ja nie spostrzeg�em, nachyli�em si�, �eby poprawi� sznurowad�o. Us�ysza�em za sob� g�o�ne klapni�cie. To ora w�a�nie apad� na pi�t�, a �e nogi szelma mia� sztywne i szeroko rozstawione, wi�c zacz�� si� Mwa� na strony z jednej pi�ty na drug�; to w�a�nie zobaczy�em, kiedym odwr�ci� g�ow�. Pan chyba przyzna, widok niebywa�y. Wrzasn��em, wi�c i chodu, a ten tymczasem padaj�c waln�� mnie g�ow� w plecy i to by� m�j drugi wrzask. Ot, i ca�a komedia... Profesor Szmur�o by� ogromnie wymagaj�cy i bardzo szorstki w stosunku do zdaj�cych u niego student�w, dlatego egzamin u niego by� postrachem ka�dego i wprawia� w dr�enie najwytrawniejszych i najbardziej nawet obkutych. Nie mog�em sobie pozwoli� na regularne ucz�szczanie na laryngologi�, a to z powodu pracy zarobkowej. Jako instruktor wf prowadzi�em gimnastyk� w gimnazjum i z tego powodu gania�em jak w�ciek�y pomi�dzy jednym gmachem a drugim, wpadaj�c jak bomba na lekcj� albo na uniwersytecki wyk�ad, zawsze w naj ostatnie jszej chwili, nieraz nawet z op�nieniem. Na prowadzone przez profesora Szmur�o �wiczenia ucz�szcza�em bardzo rzadko, nic wi�c dziwnego, �e w okresie dyplomowych egzamin�w dr�enie moich ko�czyn nabra�o cech choroby �w. Wita. W takim tanecznym i bladym stanie zjawi�em, si� przed obliczem straszliwego areopagu, na kt�ry sk�ada� si� profesor siedz�cy u boku pacjenta z otwart� szeroko �uchw�. Zapomnia�em nadmieni�, �e profesor Sizmur�o mia� spory, pi�knie wypuczony brzuszek, po kt�rym klepa� d�o�mi, wydaj�c jednocze�nie nieartyku�owane d�wi�ki: �he, he, fae!" wyra�aj�ce ni. to �miech, ni to z�o�liwy doping. Wyst�powa�o to zazwyczaj w momentach niefortunnej jakiej� odpowiedzi i st�d pos�dzano go o z�o�liwo��. 3H Tym razem, profesor spojrza� tylko na mnie spoza przechylonych okular�w, jakby usi�uj�c z trudem wywo�a� obraz tak rzadko widywanego s�uchacza, a mo�e by� ciekaw po prostu mojego wygl�du, gdy� zna� mego ojca, z kt�rym kolegowa� na uniwersytecie. S�owem, ogl�dziny by�y dok�adne od st�p a� do g�owy, po mnie za� przebiega�y dreszcze tak�e... od st�p a� do g�owy. � Prosz� � powiedzia� wreszcie profesor �- niech pan zbada lusterkiem struny g�osowe chorego i powie, co tam pan widzi. W tym momencie zbli�y� si� docent i zameldowa�: � Pilny telefon do pana. profesora. � Pan tymczasem obejrzy chorego, ja zaraz wr�c� � rzuci� profesor na odchodnym, a ja dr��c� r�k� w�o�y�em szpadel na j�zyk pacjenta, rzucaj�c blask lusterka w otw�r krtani. Niestety, nic tam poza og�lnym zaczerwienieniem nie spostrzeg�em. �adnych zmian patologicznych. W tej�e chwili us�ysza�em szept przy swoim uchu: � Ma pan zobaczy� na prawej strunie g�osowej naro�l wielko�ci po�owy grochu. Naro�l szarosina, podejrzany nowotw�r, ale tego nie m�wi� g�o�no przy pacjencie. Nie zd��y�em podzi�kowa�. Wiem tylko, �e ten mi�y g�os kobiecy nale�a� do asystentki profesora, a mojej starszej kole�anki. W�a�nie profesor wraca�. Wyj��em czym pr�dzej szpadel i opu�ciwszy r�ce na kolana oczekiwa�em skromnie na dalsze rozkazy. � No i c� pan tam znalaz�? � odezwa� si� jowialnie profesor siadaj�c na sto�ku. W jego g�osie by�a wyra�na nuta z�o�liwej ironii. � Nie bardzo jestem pewien... �odpowiedzia�em. � Czy mog� jeszcze sprawdzi�? � Ale� naturalnie, ale� naturalnie! � zach�ci� profe- 30 sor z zadowoleniem. Ta moja ostro�no�� dobre snad� na nim zrobi�a wra�enie. Kuchem jak mo�na najwprawniejszym przycisn��em choremu j�zyk i pokazowym, troch� teatralnym gestem skr�ci�em lusterko na czole, aby skorygowa� �wiat�o. Przez d�u�sz� chwil� z wyrazem ogromnego skupienia bada�em obraz w lusterku, a� wreszcie skanduj�c wyrazy, przem�wi�em �naukowo": � Widz� obrz�k obu strun g�osowych z zaczerwienieniem ca�ej przyleg�ej okolicy krtani, na prawej strunie g�osowej naro�l wielko�ci po�owy grochu koloru sza-rosinego... � Co? � wykrzykn�� nagle profesor, a ja zamar�em z przera�enia. Wi�c tego wszystkiego pewno nie ma. To pewno jakie� nieporozumienie. Wyj��em czym pr�dzej wziernik z ust chorego, boj�c si� spojrze� na profesora. Wyczu�em jego wzrok utkwiony we mnie. Us�ysza�em klapanie d�oni po brzuchu i typowy, tak bardzo typowy �mieszek: �he... he, he!..." �Koniec" � pomy�la�em. Sromotny koniec i co teraz b�dzie? Ale nie widz�c ju� lepszego wyj�cia zdoby�em si� na ostateczny tupet i jak mog�em najpewniej rzek�em: � Mo�e �le widzia�em. Pozwoli pan profesor, �e sprawdz�? �� Me potrzeba � rzek� profesor przekrzywiaj�c g�ow�. � He, he, he... dobrze... he, he, he... doiskonale... nawet nie przypuszcza�em, �e z Korabiewicza taki zdolny lekarz. Bardzo w�tpi�, czy kt�ry ze student�w tak zdecydowanie postawi�by tu diagnoz�. He, he, he... to doskonale. Mo�e pan i��, postawi� panu czw�rk�. Podskoczy�em ze sto�ka niby na spr�ynie. Szurgn�-�em nog� jak sztubak przed panem psorem. Wiedzia�em, �e profesor nikomu nie stawia pi�tek, ta ocena wi�c jest najwy�szym jego uznaniem. Najwy�sz� ocen�. I wszys- 17 tko to zawdzi�cza�em poczciwej asystentce. Musz� jej serdecznie podzi�kowa�, ale nie teraz, nie na oczach profesora. Gorzej by�o z chirurgi�, to ju� prawdziwy pech. W o-g�le jestem straszliwym pechowcem, ci�gle zachodz� w moim �yciu jakie� nieporozumienia. A zacz�o si� wszystko od tej przekl�tej operacji na Ser�yku. By� to jeden z moich pupil�w -� uczni�w gimnazjum, gdzie prowadzi�em wf. Nagle podczas �wi�t dosta� bole�ci. Rozpozna�em ostre zapalenie wyrostka robaczkowego. Natychmiast z dum� przetransportowa�em chorego do kliniki. Tu bez d�u�szej zw�oki ch�opak trafi� na st� operacyjny. Nie potrzebuj� chyba t�umaczy�, �e na terenie gimnazjum uczniowie tytu�owali minie panem profesorem. Te-' go oczywi�cie nie wiedzia� pan profesor M. podchodz�c do sto�u operacyjnego i naci�gaj�c r�kawiczki. W tym w�a�nie momencie nie u�piony jeszcze, ale tylko odurzony Ser�yik wyrwa� usta z maski i podnosz�c ig�ow� j�� wo�a� na ca�y g�os: � Ja chc� profesora! Niech mnie profesor operuje! � W�a�nie pan profesor ciebie, ch�opcze, b�dzie operowa� � uspokoi� pacjenta asystuj�cy docent. � Gdzie on?... Poka�cie mi pana profesora! � krzycza� dalej Ser�. Wskazano mu palcem na operatora. � Ja nie chc� jego! � wrzasn�� g�osem rozdzieraj�cym Ser�. �-� To �aden profesor! � W tym momencie w t�umie bia�ych fartuch�w spostrzeg� -mnie i wskazuj�c wzrokiem zawo�a�: � To jest prawdziwy profesor, niech on mnie operuje! Nast�pi�a chwila konsternacji i milczenia, po czym operator zdj�� r�kawiczki i zwracaj�c si� do mnie, rzeki z przek�sem: � No c�, panie kolego, operujcie, ja si� wycofuj�. Na pomoc mi przyszed�, poczciwy docent, a Ser�owi dodano eteru. Po operacji zosta�em wezwany do gabinetu profesorskiego. � Nie przypominam sobie... �- zacz�� ordynator � nie przypominam sobie, od kiedy to szanowny kolega sta� isi� profesorem. Mo�e by�my si� tak zamienili katedrami? �� Ale�... � zacz��em si� usprawiedliwia�, lecz nie dopu�ci� mnie do g�osu, wskaza� drzwi, Nie wiedzia�em, jak wyt�umaczy� to ca�e g�upie nieporozumienie. Ale to by� dopiero pocz�tek. Dwa dni zaledwie min�y, gdy szli�my wszyscy t�umnie w obchodzie szpitalnym. Jak zwykle profesor prowadzi�, a my � ta ca�a reszta, niby st�oczone barany posuwali�my si� za nim z ty�u, ma�o widz�c i jeszcze mniej s�ysz�c. Ja by�em ostatni. I oto gdy mija�em ��ko jakiego� chorego, ten chwyci� mnie za po�� fartucha i wskazuj�c na swoj� obrz�kni�t� nog�, spyta�: � Jak pan my�li, czy konieczna tu jest operacja? Mo�e mo�na spr�bowa� leczy� zachowawczo? �- Ano � odrzek�em spokojnie � spr�bowa� zawsze mo�na. � I tutaj nagle chory usiad� w poduszkach i

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!