7668

Szczegóły
Tytuł 7668
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7668 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7668 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7668 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

w��cz�gi p�nocy JAMES OLIVER CURWOOD szara wilczyca Prze�o�y� Jerzy Marlicz WARSZAWA 19 61 Tytu�y orygina�u angl NOMADS OF �1SiaeB0 KAZA� THE WOHp. Ok�adk� projektQ, JERZY Cherk DOO Wa� W Y D . Pa�stwowe Wytliiwnictwo ,.,,� Nnklad M.noo t I�u i-�z. Ark",� ,!, , Warszawa 1961 r. Pnpler druk. mai. kl. V 8� aY i lT,4. Ark. druk. 24,25. winie. Oddano rtu sk�adani ^XlO4 z f-kl w Skol-Druk uko�czono w ulerpniu lon listopadzie liifiO r. �Dom Slown 1'nUkli'Ko" �, ,� *�. Zak�ady Graficzne N-". Cena 7l i�z:v"'" """" "��1"A Zam. Termin zturotu ksi��ki: Karta lermin�UJ zwrotom W��CZ�GI PӣNOCY 11 /. Niua W ko�cu marca, gdy ksi�yc sta� w ostatniej kwadrze, Niua, czarny nied�wiadek, po raz pierwszy naprawd� zobaczy� �wiat. Jego matka, stara nied�wiedzica, jako osoba w podesz�ym wieku, cierpia�a na reumatyzm i lubi�a d�ugo sypia�. Tej zimy wi�c, zamiast uci�� zwyk�� trzymiesi�czn� drzemk�, spa�a blisko cztery miesi�ce, a co za tym idzie, Niua, urodzony w czasie snu matki, mia� nieco ponad dwa miesi�ce zamiast sze�ciu tygodni, gdy wreszcie opu�cili legowisko. Nuzak wyszuka�a odpowiednie le�e w jaskini po�o�onej u szczytu wysokiego, pozbawionego ro�linno�ci zbocza. Stamt�d Niua po raz pierwszy spojrza� w dolin�. Wyszed�szy z ciemnej jamy na zalany s�o�cem przestw�r, chwil� by� o�lepiony zupe�nie. Us�ysza� i wyczu� wiele rzeczy, nim je zobaczy�. A Nuzak, jakby zdumiona tym, �e zamiast �niegu i ch�odu panuje wko�o s�o�ce i ciep�o, sta�a par� minut, wietrz�c i spogl�daj�c w d� na swoje pa�stwo. Od dw�ch tygodni wczesna wiosna czyni�a cuda w tej pi�knej p�nocnej kramie, rozpostartej pomi�dzy Jaekson's Knee i rzek� Shamattaw� oraz pomi�dzy jeziorem 0'God a fortem Churchilla. By� to kraj prze�liczny. Z wynios�o�ci skalnej, na kc�-rej stali, wygl�da� jak wielkie morze �wiat�a, usiane �' '' tu i �wdzie bia�ymi p�atami �niegu, kt�ry przetrwa� jeszcze w miejscach, gdzie wiatr potworzy� g��bsze zaspy. Jak daleko m�g� si�gn�� wzrok ludzi, widnia�y b��kitne i czarne smugi boru, l�ni�y tafle wci�� p�za-marz�ych jezior, skrzy�y si� strugi i potoki oraz zielenia�y ��ki, wydzielaj�c mocny aromat �wie�ej ziemi. Ta wo� bi�a w nozdrza nied�wiedzicy jak zapach jad�a. W dole �wiat kipia� �yciem. P�ki topoli ju� nabrzmia�y, lada chwila gotowe p�kn��; trawy wypuszcza�y nowe �d�b�a, delikatne i soczyste; pierwiosnki i fio�ki garn�y si� ku s�o�cu. Nuzak w�szy�a z do�wiadczeniem nabytym w ci�gu dwudziestu lat �ycia, ch�on�c rozkoszny aromat jode� i cedr�w, wilgotn� s�odk� wo� dzikich lilii, p�yn�c� z pobliskich moczar�w, oraz g�ruj�cy ponad wszystkim mocny oddech ziemi. Niua dr�a� i dygota� pe�en zdziwienia. Przed chwil� jeszcze pogr��ony w mroku, znalaz� si� nagle w krainie czar�w. W ci�gu tych paru minut przyroda dokona�a nad nim swego dzie�a. Nie mia� �yciowego do�wiadczenia, ale urodzi� si� obdarzony okre�lonym instynktem. Wiedzia�, �e to jest jego �wiat, �e s�o�ce i ciep�o s� dla niego, a s�odkie dary ziemi stanowi� plon jego dziedzictwa. Zmarszczy� male�ki brunatny nosek i wci�ga� powietrze, �owi�c wonie wszelkich rozkoszy, o jakich warto by�o marzy�. Nas�uchiwa�. Stoj�ce uszki wyci�gn�� ku przodowi i chwyta� szelesty zbudzonej ziemi. Nawet �d�b�a traw musia�y chyba nuci� rado�nie, bowiem wzd�u� i wszerz ca�ej doliny brzmia�a cicha, �piewna melodia krarju pe�nego szcz�cia, �e nie st�pa po nim noga ludzka. Wsz�dzie unosi� si� harmonijny poszum wody, a ��czy�y si� z nim inne d�wi�ki wieszcz�ce rozkwit �ycia: �wiergot skalnego wr�bla, srebrzysta aria drozda po-latuj�cego nad mokrad�em, rozdygotany hejna� barwnie upierzonej sojki kanadyjskiej, szukaj�cej w�r�d aksamitnej g�stwy �wierk�w odpowiedniego miejsca na uwicie gniazda. Nagle Niua zadr�a� us�yszawszy wysoko nad g�ow� ostry krzyk. Instynkt przestrzeg� go, �e w tym krzyku czai si� gro�ba. Nuzak spojrza�a w g�r� i zobaczy�a cie� Upiska, wielkiego or�a, kt�ry wa�y� si� na rozpi�tych skrzyd�ach mi�dzy ziemi� a s�o�cem. Niua dostrzeg� go r�wnie� i przylgn�� do matki. A Nuzak, chocia� tak stara, �e utraci�a po�ow� z�b�w, �e wzrok s�ab� jej coraz bardziej, a w ch�odne i wilgotne noce �ama�y j� ko�ci � z rosn�cym zadowoleniem spogl�da�a na kraj rozes�any u jej st�p. My�l jej wybiega�a poza obr�b doliny. K�dy�, za murem bor�w, za najdalszym jeziorem, za rzek� i ��k� le�a�y bezkresne przestrzenie stanowi�ce jej ojczyzn�. S�ysza�a nieuchwytny dla Niuy d�wi�k: daleki �oskot wielkiego wodospadu. Ten �oskot w�a�nie i szept tysi�cy stru�ek wody, z��czony z mi�kkim szmerem wiatru w�r�d iglastych konar�w � stanowi�y g�d�b� wiosny. Wreszcie Nuzak westchn�a g��boko i mrukn�wszy w stron� Niuy, j�a wolno schodzi� drog� mi�dzy ska�ami w d� zbocza. W dolinie by�o jeszcze cieplej ni� u szczytu g�ry. Nuzak sz�a prosto nad kraw�dzie b�ot. P� tuzina ptak�w porwa�o si� do. lotu trzepoc�c skrzyd�ami i Niua o ma�o si� nie przewr�ci� ze strachu. Nuzak ani drgn�a. Niua zauwa�y� jej wynios�� oboj�tno��. Nie spuszcza� z niej oczu, a instynkt ju� mu doradza�, by je�li matka objawi ch�� ucieczki, zmyka� u jej boku co si�. W dziwacznym ma�ym �ebku krystalizowa�o si� wyra�ne poj�cie o tym, jak niezwyk�� istot� jest jego rodzicielka. By�a przede wszystkim najwi�ksza ze wszystkich �ywych stworze�. Wierzy� w to niezachwianie ca�e dwie minuty, to jest nim doszli do ko�- ca moczar�w. Ale raptem ozwa�o si� g�o�ne chrapanie, trzask sitowia, chlupot wielkiego cielska w g��bokim bajorze � i potworny �o�, czterokrotnie wi�kszy ni� Nuzak, porwa� si� do szalonej ucieczki. Oczy Niuy niemal wylaz�y z orbit. A Nuzak i na to nie zwr�ci�a najmniejszej uwagi. Wi�c Niua zmarszczy� male�ki nosek i warkn�� gro�nie, tak samo jak warcza� w g��bi mrocznej pieczary, bawi�c si� futrem Nuzak lub kawa�kami suszu. Poj�� wspania�� prawd�: mo�e drwi� z wszelkich istot, cho�by najwi�kszych, bowiem ka�dy umyka przed Nuzak, jego matk�. Przez ca�y dzie� Niua czyni� wiele odkry� i z ka�d� chwil� upewnia� si� coraz bardziej, �e jego matka jest bezsprzeczn� w�adczyni� tej nowej, s�onecznej krainy. Nuzak by�a star�, m�dr� rodzicielk�, kt�ra wychowa�a ju� pi�tna�cie do osiemnastu pokole� nied�wiadk�w, tote� w pierwszym dniu w�dr�wki nie chodzi�a zbyt wiele, dbaj�c o to, by mi�kkie podeszwy �apek Niuy mog�y stopniowo twardnie�. Nie porzucali prawie mokrade� i odwiedzili jedynie poblisk� k�p� drzew, gdzie Nuzak pazurami rozdar�a kor� sosny, umo�liwiaj�c mu dost�p do soczystego mi��szu pnia i s�odkiej �ywicy. Niua, najad�szy si� wprz�d korzeni i k��czy, rozkoszowa� si� tym deserem, po czym sam spr�bowa� rozdrapa� kor� innego drzewa. Po po�udniu Nuzak by�a tak na�arta, �e boki jej sp�cznia�y, a Niua, opchany matczynym mlekiem i rozliczn� straw� dodatkow�, wygl�da� jak bary�ka. Stara leniwa nied�wiedzica wynalaz�a teraz skalny z�om, silnie ogrzany s�o�cem, i leg�a pod nim na kr�tk� drzemk�. Niua za�, kr�c�c si� tu i �wdzie w poszukiwaniu nowych wra�e�, znalaz� si� nagle oko w oko z krwio�erczym potworem. By� to ogromny le�ny �uk, d�ugi na dwa cale. Jego bojowe kleszcze, czarne niby smo�a, wygl�da�y jak �elazne haki. Mia� pi�kny brunatny przyodziewek, a metaliczny pancerz l�ni� w s�o�cu niby wykuty z miedzi. Niua, sp�aszczony na brzuszku, gapi� si� z mocno bij�cym sercem. �uk, oddalony zaledwie o p� metra, sun�� naprz�d. To w�a�nie by�o niezwyk�e i gorsz�ce. W ci�gu ca�ego dnia zdarzy�o si� po raz pierwszy, �e napotkana �ywa istota nie ratowa�a si� ucieczk�. �uk, zbli�aj�c si� za pomoc� dw�ch rz�d�w n�ek, wydawa� ostry chrz�st, kt�ry Niua s�ysza� ca�kiem wyra�nie. Przem�wi�a w nim raptem wojownicza krew ojca, wspania�ego Suminitika, nagl�c do czynu. Wyci�gn�� wi�c niepewn� �apk�, a �uk Czigewese w jednej chwili przybra� straszliwy wygl�d. Skrzyd�a jego zawibrowa�y z brz�kiem, rozwar� szczypce tak szeroko, �e m�g�by nimi obj�� ludzki palec, i pocz�� si� ko�ysa� na wszystkie strony, jak gdyby ta�cz�c. Niua spiesznie cofn�� �apk�, a Czigewese uspokoi� si� po chwili i znowu sun�� na,prz�d. Niua nie wiedzia� oczywi�cie, �e wzrok �uka si�ga zaledwie o 4 cale poza czubek jego nosa, tote� sytuacja wyda�a mu si� okropna. �aden z syn�w Suminitika nie by� jednak tch�rzem, nawet wtedy, gdy liczy� niespe�na dziesi�� tygodni. Pe�en rozpaczliwej odwagi Niua ponownie wyci�gn�� �apk� i niefortunnie, jednym pazurkiem, uj�� �uka wp�, przyciskaj�c go l�ni�cym pancerzem do ziemi tak mocno, �e Czigewese nie m�g� ani bucze�, ani chrz�ci�. Niua uradowa� si� niepomiernie. Cal za calem przyci�ga� bli�ej �apk�, a� �uk znalaz� si� tu� u jego mordki. Wtedy pow�cha� go. Nadesz�a chwila odwetu. Czigewese zacisn�� szczypce i -drzemka Nuzak zosta�a przerwana nag�ym rozpaczliwym wrzaskiem Niuy. Gdy unios�a �eb, nied�wiadek tarza� si� po ziemi jak ogarni�ty sza�em, wierci� si�, rzuca� i wy�. Nuzak patrza�a chwil� uwa�nie, li a �I II potem wolno wsta�a i podesz�a bli�ej. Wielk� �ap� obr�ci�a syna na grzbiet i zobaczy�a �uka mocno i uparcie uczepionego noska Niuy. Wtedy, przytrzymuj�c nied�wiadka tak silnie, by nie m�g� si� ruszy�, uj�a �uka z�bami, nadgryz�a lekko, a gdy rozlu�ni� chwyt, po�kn�a go. Niua a� do zmierzchu leczy� zbola�y nosek. Nieco przed zachodem s�o�ca Nuzak leg�a pod ska��, a Niua spo�y� kolacj�. Potem umo�ci� sobie gniazdo w zgi�ciu jej wielkiej �apy. Cho� nosek mu dolega�, by� bardzo szcz�liwym nied�wiadkiem. Wyszed� wreszcie na szeroki �wiat, zobaczy� du�o rzeczy i chocia� niewiele zdoby�, chwalebnie sp�dzi� sw�j pierwszy dzie�. //. Pierwsza walka Tej nocy Niua dozna� okropnych mitsupujew, czyli inaczej m�wi�c, bole�ci. Wyobra�cie sobie ma�e dziecko, �ywione wy��cznie mlekiem, kt�remu by raptem dano befsztyk! Tak si� w�a�nie sta�o z Niu�. Normalnie bior�c, dopiero za miesi�c powinien by� spr�bowa� sta�ych pokarm�w, ale przyroda zaprawia�a go zawczasu do ci�kiej i nier�wnej walki, kt�r� mia� wkr�tce podj��. D�ugie godziny Niua narzeka� i p�aka�, a Nuzak rozciera�a mu nosem wzd�ty brzuszek; wreszcie nied�wiadek dosta� wymiot�w i poczu� si� lepiej. Potem usn��. Gdy zbudzi� si�, wlepi� zdumione �lepki w ogromne, p�on�ce ognisko. Wczoraj s�o�ce by�o z�ote i bardzo odleg�e. Dzisiaj Niua widzia� je po raz pierwszy wychodz�ce nad kraw�d� �wiata. Czerwienia�o niby krew i w miar� jak patrzy�, mkn�o ku g�rze szybko i bezustannie, a� przybra�o kulist� form� � ogromne, okr�g�e co�. W pierwszej chwili pomy�la�, �e to jest samo �ycie � gro�ny potw�r szybu- . i?. jacy ku nim ponad lasem � i z trwo�nym piskiem przytuli� si� do matki. Nuzak jednak nie okazywa�a l�ku. Zwr�ci�a w stron� s�o�ca olbrzymi �eb i mru�y�a �lepia z rozkosznym zadowoleniem. Zreszt� Niua uczu� r�wnie� przyjemne ciep�o, bij�ce od purpurowej kuli, i mimo pewnego zdenerwowania przygl�da� si� jej w dalszym ci�gu. S�o�ce z czerwonego sta�o si� wkr�tce z�ote, a dolina, ton�ca w blaskach, j�a zn�w pulsowa� �yciem. Nuzak pozosta�a jeszcze w pobli�u urwiska i b�ot ca�e dwa tygodnie. Wreszcie, gdy Niua uko�czy� trzeci miesi�c, zwr�ci�a pysk w kierunku dalekich czarnych bor�w i rozpocz�a letni� w�dr�wk�. �apki Niuy utraci�y nadmiern� wra�liwo��, a wa�y� ju� dobre sze�� funt�w1. Prawdziwe przygody Niuy rozpocz�y si� dopiero teraz. W ciemnych i tajemniczych le�nych ost�pach tu i �wdzie le�a� jeszcze �nieg, wi�c ca�e dwa dni nied�wiadek p�aka� i t�skni� za ciep�� i s�oneczn� dolin�. Gdy min�li wodospad, Niua ujrza� po raz pierwszy rw�cy nurt wody. B�r wko�o nich stawa� si� coraz bardziej ponury i mroczny. Tu Niua wzi�� pierwsz� lekcj� �ow�w. Nuzak bobrowa�a mi�dzy Jackson's Knee i rzek� Shamattaw�, zwiedzaj�c, doskona�e wiosn�, my�liwskie tereny. O ile nie morzy� jej sen, by�a niestrudzona w poszukiwaniu �ywno�ci, ryj�c bez ustanku ziemi�, odwracaj�c g�azy i rw�c w strz�py zmursza�e k�ody i pnie drzew. Popielate myszki le�ne, cho� tak ma�e, stanowi�y jej g��wny �er i Niua nie m�g� si� nadziwi�, jak zr�czna i obrotna okazywa�a si� jego ci�ka, stara mama, gdy sz�o o pojmanie kt�rego� z tych stworzonek. Nieraz uda�o jej si� z�owi� ca�� rodzin� gryzoni�w. Jada�a r�wnie� na p� jeszcze senne �aby, mr�wki na poz�r martwe, ukryte 1 Funt angielski � jednostka wagi � 453,6 g. .��...:-:-��� I_ w zbutwia�ych pniach, a czasem osy, pszczo�y lub szerszenie. Niua pr�bowa� niejednokrotnie tych lub owych przysmak�w. Trzeciego dnia podr�y Nuzak odnalaz�a gromad� zimuj�cych mr�wek, spojonych mrozem w twardy blok wielko�ci dwu ludzkich pi�ci. Niua poch�on�� ich spor� ilo��, a �agodny kwas tej potrawy ogromnie przypad� mu do smaku. W miar� jak mija�y dnie, a r�ne �yj�ce stworzenia wyraja�y si� spod pni i ska�, Niua pozna� rozkoszny dreszcz samodzielnych �ow�w. Napotka� zn�w le�nego �uka i zabi� go tym razem. Zabi� le�n� myszk�. Szybko rozwija� si� w nim wojowniczy instynkt ojca, wspania�ego Suminitika, kt�ry �y� o trzy lub cztery doliny dalej na p�noc i nigdy nie opu�ci� okazji do zwady. Maj�c cztery miesi�ce, by�o to pod koniec maja, Niua jad� wiele rzeczy, kt�re wyprawi�yby na tamten �wiat wi�kszo�� jego r�wie�nik�w. Od czubka nosa pocz�wszy, po kr�tki, puszysty ogonek nie mia� na sobie ani jednej ��tej �aty. Wa�y� dziewi�� funt�w i by� czarny jak smo�a. Niezwyk�y dramat, b�d�cy niejako pocz�tkiem wielkiej przemiany w �yciu Niuy, zdarzy� si� w pierwszych dniach czerwca. Pogoda by�a tak ciep�a i rozmarzaj�ca, �e Nuzak natychmiast po obiedzie uda�a si� na zwyk�� popo�udniow� drzemk�. Las nizinny zosta� ju� poza nimi. Znajdowali si� teraz w dolinie, kt�rej �rodkiem bieg� p�ytki, kr�ty strumie�, opasuj�c piaszczyste mielizny i �wirowe pag�rki. Niua nie czu� najmniejszej ochoty do snu. Mniej ni� kiedykolwiek mia� zamiar marnowa� wspania�e popo�udnie na zb�dny wypoczynek. Wytrzeszcza� na �wiat okr�g�e �lepki i wyda�o mu si�, �e �wiat go wo�a. Spojrza� na matk� i pisn�� cicho. Wiedzia� z do�wiadczenia, �e przez d�ugi szereg godzin Nuzak ani drgnie, chyba �e po�asko-cze j� w pi�ty albo poci�gnie za ucho; a i wtenczas wy- 14 da jedynie gro�ny pomruk. Mia� tego stanowczo dosy�! T�skni� do silniejszych wra�e� i powzi�wszy nag�e postanowienie, ruszy� naprz�d w poszukiwaniu przyg�d. �r�d wielkiej, z�oto-zielonej przestrzeni wygl�da� jak czarny k��buszek, tyle niemal szeroki co d�ugi. Dobrn�� do strumienia i obejrza� si�. Wci�� jeszcze widzia� mam�. Potem zag��bi� �apki w bia�ym, mi�kkim piasku d�ugiej wydmy usypanej wzd�u� koryta � i zapomnia� o Nuzak. Doszed� do ko�ca wydmy i wkroczy� na ��k� pokryt� zielon� aksamitn� traw�. Tu zacz�� przewraca� mniejsze kamienie poluj�c na mr�wki. Po chwili wielki �nie�ny zaj�c Wapus porwa� si� niemal spod jego mordki, wi�c goni� za nim, a� uczyniwszy tuzin ogromnych sus�w, Wapus znik� w pobliskiej g�stwinie. Niua zmarszczy� nosek i skrzekn�� gniewnie. Nigdy jeszcze krew Suminitika nie p�yn�a, w nim tak bujn� fal�. Pragn�� dokona� wielkich czyn�w. Po raz pierwszy w �yciu t�skni� za walk�. Czu� si� jak uczniak, co nazajutrz po gwiazdce, maj�c r�kawice bokserskie, nie mo�e znale�� przeciwnika. Kucn�� w trawie na t�ustym zadku i rozgl�da� si� woko�o, mrucz�c wyzywaj�co. Zwyci�y�by ca�y �wiat. By� tego pewien. Wszystko dr�a�o przed jego matk�. Wszystko dr�a�o przed nim. Co za niezno�na rzecz brak przeciwnika, gdy si� p�onie ch�ci� boju. Prawd� m�wi�c, �wiat jest raczej nudny! Ruszy� dalej, zmieniaj�c nieco kierunek, okr��y� wielki od�am ska�y i nagle stan��. Spoza g�azu wygl�da�a olbrzymia tylna �apa. Niua przysiad� i spogl�da� na ni� chwil�, a zamiary jego przybiera�y z wolna okre�lone kszta�ty. Teraz da mamie tak� s�jk�, kt�ra jej na pewno sen przerwie. Wi�c przysun�� si� wolno i ostro�nie, upatrzy� odpowiednie miejsce na go�ej pi�cie i zatopi� w nim ostre z�bki a� po dzi�s�a. Zabrzmia� ryk tak straszny,'�e ziemia drgn�a w posadach. �apa nie nale�a�a do Nuzak, lecz stanowi�a osobist� w�asno�� Makusa, starego nied�wiedzia, obdarzonego wielce zgry�liwym charakterem. Podesz�y wiek, kt�ry rozwin�� w Nuzak macierzy�skie sk�onno�ci, tu zwi�kszy� jedynie wrodzon� z�o�liwo��. Nim jeszcze Niua zrozumia�, jak fataln� pope�ni� omy�k�, Makus zerwa� si� ju� na nogi. By� to nie tylko stary i okrutny samotnik, ale ponadto nie znosi� ma�ych nied�wiadk�w. Niejednokrotnie uprawia� kanibalizm K Zas�ugiwa� w zupe�no�ci na miano uczan, czyli �z�ego nied�wiedzia, po�eracza w�asnego plemienia". Zaledwie jego kaprawe �lepia dojrza�y Niu�, wyda� ponowny ryk. W odpowiedzi Niua pocz�� zmyka�, ile si� w t�ustych �apkach. Nigdy w �yciu jeszcze nie gna� tak jak teraz. Instynkt m�wi� mu, �e napotka� wreszcie istot�, kt�ra si� go nie boi, i �e grozi mu �miertelne niebezpiecze�stwo. Nie wybiera� kierunku ucieczki, bowiem raz zb��dziwszy nie mia� poj�cia, gdzie znajdzie mam�. S�ysza�, jak Makus p�dzi za nim, i w biegu wyda� rozpaczliwy skrzek, b�agaj�c o pomoc. Stara, wierna Nuzak us�ysza�a ten g�os. Natychmiast porwa�a si� na nogi >� i w sam� por�. Niua min�� j� w�a�nie niby czarna kula, a o dziesi�� sus�w za nim lecia� Makus. Niua dojrza� matk� k�tem oka, ale rozp�d poni�s� go dalej. W tej chwili Nuzak skoczy�a naprz�d, pe�n� piersi� uderzy�a Makusa w bok i oba stare nied�wiedzie j�y si� przewala� po ziemi w zaciek�ej walce. Niua stan�� i wyba�uszaj�c l�ni�ce oczki, przygl�da� si� bitwie. Marzy� o awanturach, ale to, co widzia� te- 1 Kanibalizm � ludo�entwo; tu mowa o nied�wiedziu po�eraj�cym ma�e. 16 >*;-. raz, odebra�o mu wprost mo�no�� ruchu. Oba nied�wiedzie walczy�y zaciekle, rw�ic sobie wzajem strz�py sk�ry i w �miertelnych zapasach wyrzucaj�c w powietrze fontanny ziemi i �wiru. W pierwszej rundzie Nuzak wzi�a g�r�. Jej impet oszo�omi� Makusa. Spr�chnia�e k�y wpi�a mu w gard�o, ora�a boki ostrymi pazurami tylnych �ap, a� stary barbarzy�ca, zlany ,po-sok�, pocz�� rycze� jak zarzynany w�. Niua wiedzia�, �e wr�g bierze gruntowne lanie, tote� zbli�y� si� nieco, piskliwym krzykiem zach�caj�c matk� do czynu, i marszczy� pyszczek ukazuj�c bia�e z�bki. Oddalony o cztery metry od walcz�cych, miota� si� na wszystkie strony i chocia� czu� okropny strach, krew Suminitika wrza�a w nim ch�ci� boju. Wtem zasz�o co�, co zniweczy�o w nim doszcz�tnie poczucie radosnego triumfu. Makus, jako samiec, z konieczno�ci zna� gruntownie wszelkie bojowe arkana, tote� raptem oswobodzi� si� z obj�� Nuzak, rzuci� ni� o ziemi� i pocz�� tak zaciekle obrabia� jej boki, �e stara nied�wiedzica wyda�a rozpaczliwy ryk, a serce Niuy skamienia�o ze zgrozy. Ciekawe, jakby post�pi� ma�y ch�opak widz�c ojca w nier�wnej walce. Niejeden, maj�c pod r�k� siekier�, u�y�by jej na pewno bez wahania. Poczucie, �e cudzy ojciec jest silniejszy ni� w�asny, mo�e wywo�a� prawdziw� tragedi�. Niua odczuwa� to podobnie jak cz�owiek. Im g�o�niej rycza�a jego matka, tym silniej odczuwa� gro��c� katastrof�. Cho� Nuzak straci�a z wiekiem cz�� dawnych si�, wci�� jeszcze mia�a niezwykle dono�ny g�os i jej lamenty rozlega�y si� przynajmniej na p� mili1 woko�o. Niua nie m�g� ju� usta� w miejscu. Pijany w�ciek�o�ci� run�� w wir walki. Szcz�liwie trafi� mordk� na palec nale��cy do jednej z �ap Makusa i zatopi� w nim Mila � miara d�ugo�ci oko�o 1,6 km. 2 � W��cz�gi... z�bki jak rz�d ko�cianych iglic. Makus szarpn��, ale Niua nie rozwar� szcz�k, przeciwnie, wpi� k�y jeszcze g��biej. Wtedy Makus gwa�townie skurczy� �ap�, po czym wyprostowa� j� nagle i cho� Niua opiera� si� rozpaczliwie, musia� rozlu�ni� chwyt i poczu�, �e leci w powietrzu jak pi�ka. Opad� na ziemi� pod ska��, 0 dwadzie�cia st�p1 od walcz�cych; dech mu zapar�o 1 przez chwil� niezdarnie gmera� �apami, na pr�no pr�buj�c wsta�. Wreszcie oprzytomnia�, odzyska� wzrok, a wtedy to, co ujrza�, podnieci�o go zn�w do najwy�szych granic. Makus ju� si� nie bi�, lecz umyka�, i to kulej�c mocno. Biedna stara Nuzak patrzy�a w �lad za uchodz�cym wrogiem. Dysza�a ci�ko jak zgonione ciel�. Szcz�ki mia�a szeroko rozwarte i wywalony oz�r. Strugi posoki czerwieni�y jej futro sp�ywaj�c a� na ziemi�. Dosta�a straszliwe lanie. By�a zupe�nie rozbita. Lecz Niua wobec ucieczki wroga nie widzia� wcale wyczerpania matki. Makus zmyka�! Zatem Nuzak by�a g�r�. I z radosnym piskiem Niua podbieg� do niej. ///. Miki Min�o sporo czasu od chwili, gdy Niua zanurzy� ostre z�bki w palcu starego samotnika, nim Nuzak odzyska�a dech na tyle, �e mog�a wyda� s�aby ryk. Jej boki unosi�y si� i opada�y jak miechy kowalskie, a gdy Makus znik�, Niua kucn�� w trawie, ustawi� ku przodowi zabawne uszki i wlepi� w matk� badawczo b�yszcz�ce, niespokojne �lepia. Nuzak skr�ci�a w miejscu z j�kliwym pomrukiem i ruszy�a ku skale, pod kt�r� odbywa�a poobiedni� drzemk�, zanim j� zbudzi� rozpaczli- �Stopa � miara d�ugo�ci oko�o 0,3 m. wy wrzask syna. Ka�da ko�� jej starego cielska zdawa�a si� by� z�amana lub zwichni�ta. Sz�a chwiejnie, kulej�c i sapi�c, a na trawie pozostawa� czerwony �lad. Makus nadwer�y� j� porz�dnie. Po�o�y�a si� wreszcie, mrukn�a i spojrza�a na Niu�, jak gdyby m�wi�c: � Gdyby� si� nie w��czy� nie wiadomo po co i nie dra�ni� tej starej gadziny, oby�oby si� bez awantur. A tak, sp�jrz na mnie! ^ M�ody nied�wied� rych�o by odzyska� si�y po takiej walce, ale Nuzak przele�a�a bez ruchu ca�e popo�udnie i ca�� noc nast�pn�. Ta noc by�a bezsprzecznie najpi�kniejsza ze wszystkich, jakie Niua kiedykolwiek ogl�da�. Teraz, gdy ch�ody min�y, polubi� ksi�yc bardziej nawet ni� s�o�ce, gdy� z natury by� raczej nocnym ni� dziennym my�liwym. Miesi�c pojawi� si� na wschodzie w przepychu p�omiennych blask�w. Na z�otym tle �wietlnej powodzi k�py chojar�w czernia�y niby wyspy, a strumie� migota� i l�ni� jak �ywe srebro, wiod�c kr�ty bieg poprzez jasn� dolin�. Ale Niua dosta� dobr� lekcj�; wi�c cho� ksi�yc i gwiazdy^ mami�y go, tkwi� wci�� u boku matki, nas�uchuj�c chciwie gamy nocnych d�wi�k�w i nie oddalaj�c si� od nied�wiedzicy ani na krok. Rankiem Nuzak wsta�a i ostrym warkni�ciem nakazuj�c synowi i�� za sob�, ruszy�a wolno przez stok zalany s�o�cem. Nie mia�a najmniejszej ochoty na spacery, lecz obawia�a si� niejasno, �e pod�y Makus mo�e tu wr�ci�. Wiedzia�a, �e w nowej walce ulegnie na pewno i �e Niua p�jdzie wtedy na �niadanie starego samotnika. Powlok�a si� na szczyt zbocza, min�a now� dolin� i poprzez w�w�z otwarty jak brama zobaczy�a falist� ��k� pe�n� zieleni, migotliwych strug i czarnych k�p drzew szpilkowych. Od tygodnia d��y�a �wiadomie w stron� pewnej �achy, a teraz, gdy za plecami 19 II grozi� Makus, nie przerwa�a pochodu, a� wreszcie t�uste �apki Niuy ledwo mog�y si� rusza�. �ach� odnale�li dopiero po po�udniu; Niua by� tak zmachany, �e z trudem wgramoli� si� na drzewo, kt�re mu wskaza�a matka jako miejsce odpowiednie na wieczorn� drzemk�. Wyszuka� dogodne rozwidlenie konar�w i u�o�y� si� wnet do snu, gdy tymczasem Nuzak ruszy�a na po��w. �acha roi�a si� od ryb pozosta�ych w p�ytkiej wodzie po wiosennym tarle 1 � i nim up�yn�y dwie godziny, Nuzak zasypa�a nimi ca�y brzeg. Gdy o zmierzchu Niua zlaz� z drzewa, trafi� na prawdziw� uczt�. Nuzak zjad�a ju� tak wiele, �e wygl�da�a jak bary�ka. Niua spr�bowa� tego przysmaku po raz pierwszy i ca�y nast�pny tydzie� �y� jak w rybim raju. Opycha� si� rybami rankiem, w po�udnie i noc�, a gdy nie m�g� ju� nic prze�kn��, tarza� si� w tym jadle. Nuzak �ar�a, a� boki jej grozi�y p�kni�ciem. Gdziekolwiek ruszy�o kt�re z nich, sz�a za nimi wo� rybia, z dnia na dzie� ostrzejsza; a im silniejszy by� smr�d, tym bardziej rozkoszowali si� Niua i Nuzak. Nied�wiadek r�s� jak na dro�d�ach. W ci�gu siedmiu dni przyby�o mu trzy funty. Przesta� zupe�nie ssa�, gdy� Nuzak, jako stara nied�wiedzica, wysch�a ju� beznadziejnie. Pod wiecz�r �smego dnia Niua leg� wraz z matk� u podn�a pag�rka poros�ego muraw�, aby zdrzemn�� si� nieco po solidnej uczcie. Nuzak by�a pod wszelkimi wzgl�dami najszcz�liwsz� z nied�wiedzic. Sprawy �ywno�ci nie trapi�y jej ju� wcale. Po �achach roi�o si� wci�� od ryb, a �aden intruz nie pr�bowa� narur sza�, jej spi�arni. Widzia�a przed sob� nieprzerwane pasmo powodze� a� do dnia, gdy letnie upa�y podnios� poziom w�d albo gdy jagody przejrzej�. Niua beztroski ma�y smakosz, radowa� si� wraz z ni�. s Tar�o � okres, kiedy ryby sk�adaj� ikr�. Tego� dnia o zachodzie s�o�ca jaki� cz�owiek na czworakach ogl�da� wilgotn�, piaszczyst� wydm� po�o�on� o pi�� lub sze�� mil poni�ej �achy. R�kawy, zawini�te powy�ej �okcia, ukazywa�y dwoje br�zowych ramion; nie nosi� kapelusza, wi�c powiew wieczorny wichrzy� mu jasn� czupryn�, kt�r� raz do roku podcina� my�liwskim no�em. Tu� obok owego m�czyzny sta�o z jednej strony wiadro blaszane, a z drugiej, przygl�daj�c mu si� ciekawie, siedzia� ogromnie towarzyski i nies�ychanie pospolity szczeniak urodzony z psa mackenzie * i suki p� airdala 2, p� szpica. To niefortunne po��czenie pozbawi�o go wszelkiej rasy. Jego ogon, wyci�gni�ty na piasku, by� d�ugi, cienki i poros�y kr�tkim w�osem; �apy robi�y wra�enie opi�tych w r�kawice bokserskie; �eb zdawa� si� trzykrotnie za du�y w stosunku do cia�a, a przypadek, pomagaj�c naturze w kszta�towaniu tego arcydzie�a, urwa� mu po�ow� jednego ucha. Podczas gdy przygl�da� si� swemu panu, okaleczony kawa�ek sta� zupe�nie sztywno, ca�e ucho natomiast sk�oni�o si� ku przodowi pe�ne g��bokiego zainteresowania. G�owa, �apy i ogon by�y spu�cizn� po wielkim mackenzie; uszy za� i chude, ko�ciste cia�o nale�a�y bezsprzecznie do airdala lub szpica. W obecnym niewdzi�cznym stadium rozwoju by� to najbardziej typowy kundel pod s�o�cem. Gdy po d�u�szej chwili milczenia pan wreszcie przem�wi�, Miki j�� zawzi�cie merda� ogonem, w zupe�no�ci oceniaj�c fakt, �e s�owa cz�owieka zwr�cone s� wy��cznie do niego. � To jest matka z ma�ym, Miki! � rzek� m�czyzna. � I je�li mam troch� poj�cia o tropach nied�wiedzi, by�a tu dzi� jeszcze! 1 Mackenzie lekiej P�nocy. 2 Airdal � angielska rasa ps�w policyjnych. 20 odmiana ps�w poci�gowych u�ywanych na da- 21 Wsta�, zauwa�y� mrok g�stniej�cy u skraju zaro�li i nape�ni� wiadro wod�. Ostatni b�ysk s�o�ca o�wietli� na chwil� jego twarz. By�a to twarz uczciwa i energiczna, pe�na rado�ci �ycia. Obecnie promienia�a szcz�ciem, a w oczach l�ni�y weso�e iskry, gdy m�wi�: � Miki, stary kundlu, wioz� ci� do mojej dziewczynki! Jeste� taki nie szlifowany diament, w gruncie rzeczy strasznie poczciwy i �adny, tote� wiem, �e ci� pokocha. To moja siostra, wiesz? Ach, �ebym jeszcze m�g� wzi�� z sob� tego nied�wiadka! Gwizdn�� i nios�c wiadro z wod�, ruszy� w stron� niewielkiej k�py drzew, po�o�onej o sto jard�w1 dalej. Miki depta� mu po pi�tach. Challoner, jeden z nowych agent�w 2 Wielkiej Kompanii Zatoki Hudsona3, rozbi� ob�z nad rzek� opodal �achy. Ca�y jego dobytek sk�ada� si� ze zniszczonego namiotu, jeszcze bardziej zniszczonego cz�na oraz szczup�ej ilo�ci zapas�w. Do�wiadczone oko le�nego bywalca wyczyta�oby tu niejedn� ciekaw� rzecz. By� to ekwipunek cz�owieka, kt�ry nieustraszenie zwiedza� najdziksze zak�tki �wiata. Do przedmiot�w, kt�re niemal ca�y rok towarzyszy�y mu w jego w�dr�wkach, Challoner przywi�za� si� prawie jak do ludzi. ��d� by�a zniszczona, wytarta i brudna; dym i ulewy szarga�y namiot, a� sta� si� koloru rdzy, a w�r z �ywno�ci� zawiera� ju� tylko resztki prowiant�w. Ponad niewielkim ogniskiem wisia�y dwa garnki, a tu� obok �aru sta�a krzywa i �atana patelnia, na kt�rej rumieni� si� bannok sporz�dzony z wody i m�ki. W jednym z garnk�w wrza�a kawa, w drugim gotowa�a si� ryba. Miki przysiad� na kanciastym po�ladku tak chytrze, �Jard � miara d�ugo�ci = 0,9 m. 'Agent � tu: przedstawiciel firmy. 1 Kompania Zatoki Hudsona � (Hudson's Bay Compa-ny) � utworzona w 1670 r. angielska sp�ka handlowa dla importowania do Anglii futer i sk�r z Ameryki P�nocnej. 22 by wo� ryby bi�a mu wprost w nozdrza. Odkry� niegdy�, �e obok jedzenia w�chanie dobrych rzeczy stanowi najwi�ksz� przyjemno��. I gdy �ledzi� ruchy Chal-lonera przygotowuj�cego posi�ek, oczy ESni�y mu jak �u�le i co chwila oblizywa� si� nerwowo, chciwie prze�ykaj�c �lin�. Imi� swe zawdzi�cza� w�a�nie wrodzonej �ar�oczno�ci. By� stale g�odny i zdawa� si� mie� wiecznie pusty brzuch, cho�by nie wiem ile jad�. St�d jego nazwa �Miki", co po india�sku znaczy �B�ben". Gdy zjedli ryb� i bannok, Challoner zapali� fajk� i wyjawi� swoje zamys�y. � Jutro rusz� za tym nied�wiedziem � rzek�. Miki, zwini�ty w k��bek opodal gasn�cych g�owni, machn�� energicznie ogonem na znak, �e s�ucha. � Nied�wiadek b�dzie do pary z tob� i dziewczynka zwariuje z rado�ci! Miki jeszcze mocniej uderzy� o ziemi� ogonem. � Doskonale! � zdawa� si� m�wi�. � Bo pomy�l tylko ;� ci�gn�� Challoner patrz�c ponad g�ow� psa, a w�druj�c my�l� o tysi�ce mil. � Po czternastu miesi�cach wracam nareszcie do domu. Ciebie i nied�wiadka przeznaczam jako upominek dla siostry. Rad jeste�, prawda? Nie widzia�e� jej zreszt� nigdy, stary kundlu, bo inaczej nie gapi�by� si� na mnie jak wypchana kuk�a. Tw�j g�upi �ebek nie mo�e sobie nawet wyobrazi�, co to za �licznotka!... Ogl�da�e� dzisiejszy zach�d s�o�ca? Tak! Ot� ona jest jeszcze �adniejsza. Czy masz co do powiedzenia, Miki? Bo je�li nie, to zm�wmy pacierz i chod�my spa�!... Challoner wsta� i przeci�gn�� si�. Trzasn�y stawy. Fala �ycia kipia�a w nim rado�nie. A Miki, kt�ry a� do tej chwili niezmordowanie porusza� ogonem, wsta� r�wnie� i w �lad za panem wszed� do namiotu. By� szary, wczesny �wit wiosennego poranka, gdy 23 m Challoner ukaza� si� zn�w i roznieci� ogie�. Miki wylaz� z namiotu w chwil� p�niej, a jego pan opasa� mu szyj� rzemieniem, po czym przywi�za� go do drzewa. Potem wzi�� pusty worek, zawieraj�cy dawniej �ywno��, i za pomoc� sznura umocowa� go sobie na ramionach jak plecak. Zaledwie b�ysn�� pierwszy promie� s�o�ca, got�w ju� by� wyruszy� �ladem Niuy i jego matki. Miki, widz�c, �e pan go opuszcza, wyda� melancholijny skowyt, a gdy Challoner obejrza� si�, szczeniak skaka� i wi� si� na ko�cu smyczy jak rozklekotany pajac. My�liwy pozostawi� ju� ob�z o �wier� mili za sob�, a jeszcze s�ysza� rozpaczliwy lament psa. Challoner rusza� na /polowanie bynajmniej nie dla przyjemno�ci ani te� nie dlatego wy��cznie, by zdoby� nied�wiadka. Potrzebowa� mi�sa, a piecze� nied�wiedzia jest wiosn� znakomita; przede wszystkim za� chodzi�o mu o zapas t�uszczu. Wiedzia�, �e je�li ubije t� nied�wiedzic�, starczy mu �ywno�ci do ko�ca drogi. Dochodzi�a �sma, gdy znalaz� pierwsze bez w�tpienia �wie�e �lady Niuy i Nuzak. By�o to w miejscu, gdzie przed czterema dniami Nuzak �apa�a ryby i gdzie wr�ci�a wczoraj z ma�ym, by zje�� �dojrza��" zdobycz. Challoner promienia�. Nie w�tpi�, �e znajdzie zwierz�ta nad wod�, i to gdzie� w pobli�u. Wiatr mu sprzyja�, wi�c ostro�nie sun�� naprz�d, trzymaj�c bro� w pogotowiu. Szed� tak godzin�, powoli, lecz bez przerwy, �owi�c uchem ka�dy chrz�st lub d�wi�k i unosz�c niekiedy ku g�rze zwil�ony palec, by si� upewni�, �e wiatr nie zmieni� kierunku. Zreszt� spryt cz�owieka i zr�czno�� gra�y tu ma�� rol�: okoliczno�ci pomaga�y mu znakomicie. W kotlinie, gdzie rzeka dzieli�a si� na tuzin mniejszych strug, a woda bulgota�a w�r�d piaszczystych wydm i �wirowych mielizn, Niua i Nuzak w�szyli leniwie, poszukuj�c rak�w na �niadanie. Zdaniem Niuy �wiat nigdy jeszcze nie by� tak pi�kny. S�o�ce puszy�o mu na grzbiecie mi�kkie futerko. Lubi� nurza� s*opy w wilgotnym piasku i s�ucha� �piewnego szumu wody omywaj�cej mu �apki. Lubi� wszystkie otaczaj�ce d�wi�ki: oddech wiatru, szept rozchwianych ga��zi, plusk fali, nawo�ywanie skalnych zaj�cy, �wiergot ptak�w, a ponad wszystko niski, mrukliwy g�os matki. Nuzak pierwsza wyczu�a gro��ce im niebezpiecze�stwo. Nag�y skr�t wiatru przyni�s� jej wo� cz�owieka. Skamienia�a. Nosi�a wci�� jeszcze na �opatce �lad g��bokiej rany otrzymanej par� lat temu; wtedy w�a�nie wraz z ostrym b�lem przenikn�� jej �wiadomo�� zapach dwunogiej istoty, jedynej, przed kt�r� czu�a l�k. W ci�gu trzech lat ani razu nie zw�szy�a ludzkiej obecno�ci i zapomnia�a ju� " niemal o istnieniu tego wroga. Teraz powiew wiatru rzuci� jej w nozdrza straszn� wo� z tak bliska, �e na razie straci�a mo�no�� ruchu. W tej chwili Niua r�wnie� odgad� blisko�� niebezpiecze�stwa. O sto metr�w od Challonera sta� bez ruchu, jak czarna plama na tle bia�ej wydmy; wlepia� oczy w matk�, a wra�liwym noskiem stara� si� wyczu� groz� wisz�c� w powietrzu. Wtem zasz�o co�, czego nie s�ysza� nigdy przedtem. Ozwa� si� ostry huk, tak g�o�ny jak trzask piorunu, cho� zupe�nie inny. Nuzak zachwia�a si� nagle, a potem pad�a jak kloc. Porwa�a si� zreszt� ju� w nast�pnej chwili, niezwyk�ym pomrukiem nagl�c Niu� do ucieczki. Jak to si� zwykle dzieje z samk� o silnie rozwini�tych macierzy�skich uczuciach, pierwsza my�l Nuzak pobieg�a teraz ku dziecku. Wyci�gn�wszy �ap� tr�ci�a ni� silnie nied�wiadka i Niua ruszy� cwa�em w kierunku najbli�szych zaro�li. Nuzak rwa�a za nim. Hukn�� drugi strza� i kula �wisn�a tu� nad jej g�ow�. Ale Nuzak * nie przyspieszy�a. Trzyma�a si� wci�� z ty�u, os�aniaj�c dziecko w�asnym cia�em, cho� okropny b�l, niby od rozpalonego �elaza, dar� j� mi�dzy �ebrami. Gdy dotarli do skraju zaro�li, trzeci pocisk Challonera przeora� ziemi� pod stopami nied�wiedzicy. Jeszcze chwila i znikn�li za os�on� drzew i krzew�w. Instynkt kierowa� kroki Niuy w stron� najwi�kszej g�stwy, a tu� za nim Nuzak resztk� gasn�cych si� nagli�a go do po�piechu. W starym m�zgu g�stnia� mrok zaciemniaj�c oczy; wiedzia�a ju�, �e oto nadchodzi kres jej w�dr�wek. Maj�c za sob� dwadzie�cia lat I�ycia pragn�a teraz przed�u�y� je cho� o par� chwil. Zatrzyma�a nied�wiadka u st�p g�stego cedru i jak to ju� czyni�a niejednokrotnie � kaza�a mu le�� w g�r�. Jej ciep�y j�zyk w ostatniej pieszczocie musn�� ma�� mordk�. Potem zawr�ci�a w kierunku wroga, by wyda� ostatni w �yciu b�j. Powlok�a si� naprzeciw Challonera; o pi�tna�cie st�p od drzewa, na kt�rym siedzia� Niua, stan�a ze zwieszonym �bem, oczekuj�c napastnika. Boki jej unosi�y si� i opada�y gwa�townie, oczy m�tnia�y coraz bardziej a� z g��bokim westchnieniem run�a na mech, przegradzaj�c cz�owiekowi drog�. Mo�e jeszcze przez chwil� ogl�da�a z�ote ksi�yce i p�omienne s�o�ca minionych dwudziestu lat, mo�e delikatna, s�odka g�d�ba wiosny igra�a jej znowu star� pie�� �ycia, daj�c bezbolesny skon w zamian za tylokrotne nienaganne macierzy�stwo. Gdy Challoner stan�� nad ni�, by�a ju� martwa. Z kryj�wki w rozwidleniu konar�w Niua spogl�da� w d� na pierwszy wielki dramat swego �ycia i na zbli�aj�cego si� cz�owieka. Widok dwunogiego potwora przerazi� go tak, �e jeszcze silniej przytuli� si� do drzewa, a ma�e serduszko ko�ata�o w nim jak szalone. Nie zastanawia� si� wcale. Instynkt m�wi� mu, �e zasz�o 26 co� strasznego i �e przyczyn� tragedii jest �w dwuno-gi zwierz. Dziwi� si�, dlaczego Nuzak nie rusza do walki z nowym wrogiem. Pomimo ogromnego przera�enia got�w by� ukaza� z�by, byle matka zechcia�a si� zbudzi�; got�w by� zle�� z drzewa i pdm�c jej tak, jak pomaga� w czasie bitwy ze starym samotnikiem. Ale kiedy Challoner pochyli� si� nad nied�wiedzic�, nie drgn�� ani jeden mi�sie� ijej wielkiego cielska. By�a martwa jak g�az. Twarz Challonera p�on�a rado�ci�. Konieczno�� uczyni�a ze� zab�jc�. Widzia� przed sob� wspania�e futro i zapas mi�sa wystarczaj�cy na ca�� drog�. Opar� karabin o drzewo i j�� si� rozgl�da� szukaj�c nied�wiadka. Do�wiadczenie m�wi�o mu, �e jest gdzie� w pobli�u, wi�c pocz�� szpera� w otaczaj�cych zaro�lach i wpatrywa� si� w korony chojar�w. Wtulony w rozwidlenie ga��zi, okryty zas�on� igliwia, Niua kurczy� si�, jak m�g�, by go nie znaleziono. Po up�ywie p� godziny Challoner, zniech�cony, zrezygnowa� z dalszych poszukiwa� i poszed� w kierunku strumienia, by wypi� �yk wody; po powrocie mia� zamiar zdj�� sk�r� z nied�wiedzicy. Zaledwie oddali� si� troch�, ju� Niua uni�s� ma�y �ebek nad os�on� ga��zi. Przez chwil� patrza� badawczo doko�a, a potem ty�em jak rak zsun�� si� po pniu na ziemi�. Skrzekn�� �a�o�nie, ale matka ani drgn�a. Zbli�y� si� wi�c do niej i stan�� tu� obok nieruchomego �ba, ch�on�c powietrze przesycone ludzk� woni�. Potem poliza� pysk Nuzak, wsun�� nosek pod jej szyj� i wreszcie targn�� j� za ucho, co stanowi�o zazwyczaj niezawodny �rodek, aby j� zbudzi� ze snu. By� bardzo zdziwiony. Pisn�� cichutko, wgramoli� si� na wielki, puszysty grzbiet matki i usiad� na nim. W jego skomleniu ozwa�a si� dziwna nuta, z gard�a wydar� mu si� bolesny lament jak p�acz ma�ego dziecka. 27 Challoner wracaj�c us�ysza� ten g�os i serce mu si� �cisn�o. Nie m�g� znie�� p�aczu dzieci; a to by�o r�wnie� dziecko, sierota. Ukryty za kar�owat� sosn� spojrza� na martw� nied�wiedzic� i zobaczy� Niu� na grzbiecie matki. W swoim czasie zabija� niejednokrotnie, gdy� polowanie i handel futrami, kt�re zdobywali inni, by�y jego fachem. Ale dotychczas nie widzia� jeszcze Mc podobnego i poczu� si� nagle tak winny, jakby pope�ni� mord. � Strasznie mi przykro, m�j ty biedaku! � szepn��. � Strasznie przykro... Brzmia�o to niemal jak pro�ba o przebaczenie. Zreszt� Challoner mia� teraz tylko jedno wyj�cie. Tak cicho, �e nied�wiadek nie z�owi� najmniejszego szmeru, zatoczy� p�kole zbli�aj�c si� pod wiatr. Znalaz� si� o ipar� metr�w od Niuy, zanim ten wyczu� niebezpiecze�stwo. Wtedy by�o ju� za p�no. Challoner b�yskawicznie skoczy� naprz�d i nim Niua zdo�a� umkn�� � narzuci� na� worek. Nigdy nie prze�y� Challoner bardziej ruchliwych pi�ciu minut. Ponad strachem i rozpacz� g�rowa�y w nied�wiadku dzika zaciek�o�� i ch�� do walki. Drapa�, gryz�, wierzga� i warcza�, jak gdyby pi�� demon�w zago�ci�o w jednej sk�rze! Nim Challoner zdo�a� umie�ci� Niu� w worku i zwi�za� mu rzemie� pod szyj�, ca�e r�ce mia� poszarpane. Niua, cho� uwi�ziony, rycza� i miota� si� nadal a� do zupe�nego wyczerpania; tymczasem Challoner zdj�� sk�r� z Nuzak i wyci�� potrzebne kawa�y mi�sa oraz t�uszczu. Oczy mu l�ni�y, gdy ocenia� pi�kno nied�wiedziego futra. Zawin�� w nie mi�so i sad�o, owi�za� wszystko rzemieniem i umocowa� na w�asnych plecach. Ca�o�� wa�y�a dobre sze��dziesi�t funt�w. Teraz my�liwy wzi�� w jedn� d�o� karabin, a w drug� worek 28 <*> z nied�wiadkiem. Ruszy� w drog� zaraz po dwunastej. W obozie stan�� niemal o zachodnie s�o�ca. W ci�gu ca�ej podr�y, nie wy��czaj�c ostatniej p� mili, Niua walczy� jak Spartanin *. Teraz le�a� w worku rozbity i p�ywy, a gdy Miki przyszed� go obw�cha�, nie zaprotestowa� nawet. Wszelkie zapachy by�y mu teraz oboj�tne i nie rozr�nia� wcale poszczeg�lnych d�wi�k�w. Challoner goni� resztk� si�. Bola�a go ka�da ko�� i ka�dy mi�sie�. Ale na jego spoconej i umazanej twarzy igra� radosny u�miech. [ � Ty dzielny, ma�y diabliku! � rzek�, obserwuj�c nieruchomy worek i po raz pierwszy od po�udnia nabijaj�c fajk�. � Ty dzielny b�bnie! Opasa� szyj� Niuy nowym rzemieniem, uwi�za� go do drzewa i ostro�nie otworzy� worek. Wytrz�sn�� swego je�ca na ziemi� i cofn�� si�. Je�li sz�o o cz�owieka, Niua got�w by� zawrze� kr�tki rozejm. Ale gdy wylecia� z worka, jego p�o�lep�e oczy nie ujrza�y na razie Challonera. Natomiast zobaczy� Mikiego. Szczeniak ca�y dr��cy, podniecony i pe�en ciekawo�ci by� prawie obok i ju�, ju� chcia� nied�wiadka pow�cha�. Ma�e �lepki Niuy b�ysn�y. Czy ten niezdarny, ko�lawy towarzysz cz�owieka jest r�wnie� wrogiem? Czy jego dziwaczne ruchy i gwa�towne wywijanie ogonem s� wyzwaniem do walki? Os�dzi�, �e tak! B�d� co b�d� tym razem przeciwnik bardziej odpowiada� mu wzrostem, wi�c napr�aj�c rzemie�, Niua b�yskawicznie skoczy� na szczeniaka. Miki, przed chwil� jeszcze radosny i pe�en dobrych zamiar�w, w oka mgnieniu znalaz� si� na grzbiecie, przebieraj�c w powietrzu �miesznymi �apami i rozpaczliwie wzywaj�c ratunku tak 1 Spartanin � mieszkaniec staro�ytnej Sparty. M�odzie� w Spar-cie wychowywana by�a w surowych obyczajach na wytrzyma�ych, odwa�nych wojownik�w. m 29 przera�liwym wrzaskiem, �e z�ota cisza wieczorna zadrga�a wnet nieopisanym lamentem. Challoner oniemia�. W nast�pnej ju� chwili zreszt� got�w by� rozdzieli� ma�ych zapa�nik�w, ale zasz�o co�, co uczyni�o jego wyst�pienie zb�dnym. Niua, stoj�c nad Mikim, kt�rego wszystkie cztery �apy uniesione ku g�rze zdawa�y si� g�osi� bezwzgl�dn� kapitulacj�, z wolna wyci�gn�� z�bki ze sk�ry szczeniaka. Dostrzeg� zn�w cz�owieka. Instynkt doradza� mu pozosta� chwil� bez ruchu; nie spuszcza� okr�g�ych �lepek z dwunogiej postaci. Miki machn�� �apami w powietrzu, zaskomli� cicho, bi� twardym ogonem o ziemi� i nerwowo oblizuj�c wargi, zdawa� si� upewnia� nied�wiadka, �e nie ma bynajmniej zamiaru go krzywdzi�. Niua, wpatrzony w Challonera, sapn�� wyzywaj�co. Powoli zlaz� ze szczeniaka. A Miki, boj�c si� wykona� jakikolwiek ruch, wci�� jeszcze le�a� na grzbiecie z �apami w powietrzu. Challoner cofn�� si� do namiotu i wyjrza� przez szpar�. Niua przesta� sapa�. Spojrza� na szczeniaka. Mo�e w jakim� zak�tku m�zgu dziedziczny instynkt m�wi� mu, jak wiele straci� nie maj�c braci ni*si�str. A Miki wyczu� snad� zmian� zasz�� w ma�ym futrzanym potworku, kt�ry przed chwil� jeszcze by� jego ciemi�zc�. �ywo zamerda� ogonem i wysun�� przednie �apy w stron� Niuy. Potem troch� przera�ony tym, co si� mo�e zdarzy�, przewr�ci� si� na bok. Niua ani drgn��. Miki zacz�� si� wierci� rado�nie. W chwil� p�niej, patrz�c wci�� przez szpar� namiotu, Challoner zobaczy�, jak Miki i Niua bardzo ostro�nie obw�chuj� sobie wzajem noski. IV. W niewoli Tej nocy z p�nocnego wschodu nadesz�a zimna plucha. O wjlgotnym ranku, gdy Challoner wyszed� z namiotu, chc�c roznieci� ogie�, w jamie pod korzeniami sosny znalaz� szczeniaka i nied�wiadka skulonych obok siebie i smacznie �pi�cych. Niua pierwszy dostrzeg� cz�owieka. Przez chwil�, nim jeszcze Miki si� zbudzi�, b�yszcz�ce �lepia nied�wiadka sz�y w �lad za dwunogim potworem, kt�ry wywo�a� w jego �yciu tak wielki przewr�t. Znu�enie sprawi�o, �e spa� d�ugo i mocno, a �pi�c zapomnia� o wielu rzeczach. Teraz wr�ci�y wspomnienia, wi�c wtuli� si� g��biej w sw� kryj�wk� i pisn�� z t�sknoty za matk�, tak cicho jednak, �e tylko Miki go us�ysza�. Pisk zbudzi� szczeniaka. Z wolna rozwin�� cia�o skr�cone w k��bek, przeci�gn�� zbyt d�ugie �apy i ziewn�� tak g�o�no, �e Challoner pos�ysza�. M�czyzna odwr�ci� si�, zobaczy� dwie pary oczu, kt�re spod korzeni sosny �ledzi�y go badawczo. Oba uszy szczeniaka, zar�wno ca�e, jak i to, z kt�rego zosta� jedynie szcz�tek, by�y chwacko nastroszone, gdy wita� swego pana z nieokie�znan� rado�ci� przyj a�Sii. Twarz Challonera, mokra od deszczu, spalona wichrem i mrozetn po czternastomiesi�cznym pobycie w p�nocnej krainie, rozja�ni�a si� w odpowiedzi weso�ym u�miechem; a Miki zadygota� ca�y, trzepoc�c si� i wykr�caj�c dziwacznie, szcz�liwy, �e pan przeznaczy� wy��cznie dla niego cenny u�miech. Niua cofn�� si� w g��b kryj�wki tak daleko, jak m�g�, a� wreszcie tylko jego okr�g�y �ebek wystawa� na zewn�trz: z tej chwilowo bezpiecznej warowni l�ni�cymi �lepkami spogl�da� na morderc� matki. Wczorajszy dramat wyra�nie stan�� mu przed oczyma. Widzia� ciep��, pe�n� s�o�ca �ach�, na kt�rej 31 i wraz z Nuzak polowa� na raki, nim zjawi� si� dwunogi zwierz; s�ysza� grzmot wystrza�u; ogl�da� ucieczk� swoj� i matki w g��b g�stwiny; prze�ywa� ponownie t� chwil�, gdy Nuzak zwr�ci�a si� w stron� wroga, by mu stawi� czo�o. Jednak�e tego ranka wspomnienie �mierci matki nie ow�adn�o nim ca�kowicie. Najsilniejsza by�a pami�� strasznej walki z cz�owiekiem oraz pr�ne wysi�ki czynione celem wydostania si� z ciasnego worka. Challoner bada� w�a�nie �lady pazur�w i z�b�w, kt�re mia� na r�kach. Potem zbli�y� si� nieco i u�miechn�� do Niuy r�wnie przyja�nie, jak przed chwil� u�miecha� si� do ko�lawego szczeniaka. �lepki Niuy b�ysn�y mocniej. � Powiedzia�em ci ju� wczoraj, ma�y, �e bardzo mi przykro! � rzek� Challoner, jak gdyby m�wi� do cz�owieka. Pod wieloma wzgl�dami Challoner by� orygina�em, typem rzadko spotykanym na dalekiej P�nocy. Wierzy� na przyk�ad, �e zwierz�ta maj� swoj� w�asn�, odr�bn� psychik�, i ku swemu zadowoleniu przekona� si�, �e zwierz� traktowane jak cz�owiek rozwija w .sobie cz�sto inteligencj�, kt�r� on nazywa� po prostu � rozumem. � M�wi�em ci, �e mi przykro! � powt�rzy�, kucn�wszy o p� metra od jamy, z kt�rej l�ni�y ku niemu oczki Niuy. � I tak jest! Przykro mi, �e zabi�em two^ j� mam�... Ale potrzebowali�my mi�sa i t�uszczu. Poza tym Miki i ja zaopiekujemy si� tob�. Zabierzemy ci� do mojej dziewczynki, a je�eli jej nie pokochasz, to� najn�dzniejszy brzd�c na �wiecie i w og�le nie zas�ugujesz na to, by mie� matk�. Ty> i Miki b�dziecie bra�mi. Jego mama r�wnie� umar�a, ale z g�odu, co jest o wiele gorsze ni� skona� od kuli. I znalaz�em Mikiego akurat jak ciebie, tu� obok niej; p�aka� tak mocno, jakby mu ju� nic nie pozosta�o na ziemi. Wi�c 32 pociesz si� i podaj nam �ap�. Chc� u�cisn�� twoj� szlachetn� d�o�. Challoner wyci�gn�� r�k�. Niua tkwi� bez ruchu jak kamie�. Przed chwil� jeszcze by�by warkn�� i wyszczerzy� k�y. Teraz ani drgn��. Istota, kt�r� mia� przed sob�, by�a najdziwniejsz� ze wszystkich, jakie kiedykolwiek ogl�da�. Wczoraj nie skrzywdzi�a go wcale, jedynie wsun�a do worka. Teraz tak�e nie czyni�a z�a. Poza tym jej mowa nie zawiera�a przykrych ani gro�nych d�wi�k�w. K�tem oka popatrzy� na szczeniaka. Miki bez ceremonii wtuli� si� mi�dzy kolana Challonera *i spogl�da� na nied�wiadka zdumionym, pytaj�cym wzrokiem, jak gdyby m�wi�c: � Dlaczego nie wyleziesz wreszcie z tej jamy i nie poprosisz o �niadanie? Challoner przysun�� r�k� bli�ej i Niua wt�oczy� si� W g��b jamy, przywieraj�c jak na j szczelniej do jej �cian. Sta� si� cud. D�o� cz�owieka musn�a �eb nied�wiadka. Niua uczu� przenikliwy, dziwny dreszcz. Ale nie dozna� najmniejszego b�lu. Gdyby m�g� poruszy� si� cho� troch�, by�by gryz� i dar�. Pozycja w g��bi jamy nie pozwala�a jednak na wykonanie najmniejszego ruchu. My�liwy z wolna wymaca� palcami lu�n� fa�d� sk�ry na karku nied�wiadka. Miki przeczuwaj�c, �e stanie si� co� wa�nego, �ledzi� ruchy pana dwojgiem wy�upiastych oczu. Nagle palce Challonera zwar�y si� mocno i ju� w nast�pnej chwili wydoby� Niu� z kryj�wki, trzymaj�c go w powietrzu na odleg�o�� wyci�gni�tego ramienia. Niua wierzga�, miota� si� i rycza� strasznie, a Miki ze szczerej sympatii pochwyci� nut�, wi�c razem czynili og�uszaj�cy ha�as. W minut� p�niej cz�owiek wsun�� zn�w nied�wiadka do wora w ten spos�b, �e tylko �eb wystawa� na zewn�trz, i rzemie� zacisn�� wok� szyi. Gdy nied�wiadek na znak protestu tarza� si� po ziemi i wrzeszcza� wniebog�osy, Chall�ner zaj�� si� �niadaniem. Po raz pierwszy w �yciu Miki uzna�, �e s� na �wiecie rzeczy ciekawsze ni�,przygotowania do posi�ku, tote� skaka� wko�o uwi�zionego Niuy, pr�no usi�uj�c mu dopom�c. Wreszcie Niua uspokoi� si�, a Miki siad� tu� przy nim i wlepi� w swego pana badawcze, a mo�e nawet niezadowolone spojrzenie. Szare niebo przetar�o si� nieco, �udz�c obietnic� s�o�ca, gdy Chall�ner by� got�w do podj�cia dalszej w�dr�wki na po�udnie. Umie�ci� w cz�nie rzeczy, pozostawiaj�c szczeniaka i nied�wiadka na ostatek. Na dziobie u�o�y� futro Nuzak, tworz�c co� w rodzaju mi�kkiego gniazda. Zawo�a� Mikiego, opasa� mu kark ko�cem kr�tkiego rzemienia, a drugi koniec owi�za� wok� szyi Niuy. Potem uwolni� nied�wiadka z powijak�w, wzi�� oba zwierz�ta za sk�r� na karkach, zani�s� je do cz�na i umie�ci� w gnie�dzie z futra Nuzak. � Teraz, ch�opcy, zachowujcie si� grzecznie� przestrzega�. � Przep�yniemy dzi� czterdzie�ci mil, by nadrobi� czas stracony wczoraj. W chwili gdy cz�no odbi�o od brzegu, na wschodniej po�aci nieba b�ysn�� promie� s�o�ca. V. Groza �mierci W ci�gu pierwszych paru chwil, gdy cz�no mkn�o szybko po wodnej roztoczy, w ma�ym nied�wiadku zasz�a niezwyk�a zmiana. Chall�ner nie dostrzeg� nic, a i Miki nie zdawa� sobie z tego sprawy. W ciele Niuy dygota� ka�dy nerw, a serce ko�ata�o w "nim tak mocno, jak owego dnia, gdy pom�g� matce zwyci�y� starego Makusa. Zdawa�o mu si�, �e ppwraca do� teraz wszystko, co utraci�, i �e znowu b�dzie mu dobrze, gdy� F 34 k 1 --V---M| czu� blisko�� Nuzak. P�niej spostrzeg�, �e mocna i �wie�a wo� bije z czarnego futra, kt�re ma pod sob�, wi�c wtuli� si� w t� sk�r�, leg� na brzuszku i patrza� w twarz Challonera dwojgiem b�yszcz�cych �lepek. Trudno mu by�o zrozumie� to wszystko. Cz�owiek, . siedz�cy przed nim, gna� ��d� po wodzie uderzeniami wios�a, a pod sob� nied�wiadek czu� matk� ciep�� i mi�kk�, lecz zupe�nie nieruchom�. Nie m�g� si� powstrzyma�, by nie zaskomli�, cicho j� przywo�uj�c. Ale odpowied� nie nadesz�a, tylko Miki pisn�� wsp�czuj�co. Nuzak ani drgn�a. Nie wyda�a najmniejszego d�wi�ku. I wci�� widzia� jedynie jej czarne futro pozbawione g�owy oraz wielkich �ap, kt�re tak lubi� �askota�, pozbawione uszu, kt�re tak lubi� targa�. Nie pozosta�o z niej nic pr�cz ciemnej sk�ry i won i. Mimo to jego zal�knione serce dozna�o ogromnej ulgi. Czu� przyjazn� blisko�� niezwyci�onej pot�gi i podczas gdy pierwsze promienie s�o�ca grza�y rnu kark, wsun�� brunatny nosek mi�dzy �apki i w g��b futra Nuzak. Miki, jak gdyby pr�no staraj�c si� odgadn�� tajemnic� nowego towarzysza, �ledzi� go uwa�nie, z�o�ywszy pysk na przednich �apach. W jego zabawnym �ebku, przystrojonym par� nier�wnych uszu i upi�kszonym ponadto zje�onymi faworytami � spu�cizn� po przodkach airdalach � , odbywa� si� skomplikowany proces my�lenia. Od pocz�tku przyj�� Niu� przyja�nie i po kole�e�sku, w zamian za co oberwa� porz�dne lanie. To zreszt� m�g� Miki jeszcze przebaczy� i zapomnie�. Nie umia� jednak darowa� nowemu przybyszowi, �e tak zupe�nie nie zwraca na niego uwagi. Jego weso�e zabiegi nie odnosi�y najmniejszego skutku. Gdy skacz�c i przysiadaj�c wok� nied�wiadka, proponowa� gonitw� lub zapasy � Niua gapi� si� na�, milcz�c jak idiota. Miki got�w by� przypu�ci�, �e nied�wiadek nie uznaje �adnych zabaw, tylko praw- 35 dziwa walk�. Min�o te� sporo czasu, nim zdecydowa� si� wreszcie ponowi� pr�b�. Dochodzi�o ju� po�udnie. Od chwili rozpocz�cia podr�y Niua ledwo si� poruszy� i Miki by� �miertelnie znudzony. Przygn�bienie wywo�ane nocn� pluch� dawno ju� min�o, a ponad g�ow� l�ni� teraz niczym nie zm�cony b��kit. ��d� Challonera przed godzin� ju� opu�ci�a martwe wody i mkn�a teraz z bystrym pr�dem rzeki, kt�ra torowa�a sobie drog�