4415

Szczegóły
Tytuł 4415
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4415 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4415 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4415 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

PODSTAWOWE PYTANIA POD REDAKCJ� E. Martensa i H. Schnadelbacha Prze�o�y�a z j�zyka niemieckiego Krystyna Krzemieniowa Wiedza Powszechna Warszawa Dane o oryginale EI7vEfiARD MARIFfIS/IfERBEI~' SCtWADEt,BACH (HU.) Philasophie. Ein Grundkurs Przek�ad przejrza� i przedmow� opatrzy� Jerzy Kmita Indeksy sporz�dzi�a Krystyna Krzemieniowa Ok�adka, strony tytu�owe Krystyna Ozimowska-Paw�owicz Opracowanie redakcyjne Barbara Kalisz Ludmi�a Krawccewska ��alina Pieni��ek Sk�ad i �amanie elektroniczne �3ogdan Nawrocki Ksi��ka dopuszczona do u�ytku szkolnego przez Ministra Edukacji Narodowej e: ' i wpisana do zestawu ksi��ek pomocniczych o~t'~ ' _ ~ A do nauczania filozofii na poziomie szko�y ponadpodstawowej. 'k % c=r: ~\ ~ I Numer w rejestrze 231/92. ~ ~ '- ~ �' .. �v:.~ .~~ ~~ _,.l~�~a;' ~~i~ � Copyright 1985, 1991 hy Rowohlt 'Paschenbuch Verlag GmbH, Reibek bei Iiamburg 0 Copyright for Yolish translation by Wydawnictwo "Wiedza Powszechna", Warszawa 1995 ISBN 83-214-0928-8 Spis tre�ci Jerzy Kmita Przedmowa do wydania polskiego 13 Ekkehard Martens Herbert Schnadelbach 1. Przedmowa do wydania niemieckiego 30 Ekkehard Martens Herbert Schniidelbach 2. O aktualnej sytuacji filozofii 33 2.1. O filozoficznej wsp�ezesno�ci 33 2.2. Zainteresowanie filozoficzne a zainteresowanie filozofi� 42 2.3. Ezoteryka i egzoteryka filozofii 48 2.4. Filozofia jako nauka i jako o�wiecenie 52 3. Podstawowe problemy filozoficzne 57 Herbert Schniidelbach 3.1. Filozofia 57 3.1.0. Wprowadzenie 57 3.1.1. Pocz�tki 60 3.1.2. Paradygmat ontologiczny 66 3.1.3. Paradygmat mentalistyczny 79 3.1.4. Paradygmat lingwistyczny 89 Herbert Schnadelbach 3.2. Rozum 98 3.2.0. Wprowadzenie 98 3.2.1. Rozum obiektywny i rozum subiektywny 100 3.2.2. Rozum i intelekt 107 3.2.3. Rozum teoretyczny i rozum praktyczny 114 3.2.4. 'Ib, co racjonalne, i to, co irracjonalne 121 3.2.5. Rozum i historia 126 3.2.6. Rozum i j�zyk 129 3.5.1.2. Model apriorycrny i autoncnuia dzia�ania 251 3.2.7. W sprawie teorii racjonalno�ci 132 3.5.1.3. ~I�oretyccny stahts teorii dzia�ania 2S9 3.5.2. Opis i identyczno�� dzia�a� 261 WolJKung Kiinne 3.5.2.1. `�eza o identyczno�ci 265 3.5.3. Wyja�nianie dzia�a� 271 3.3. Prawda ~3~i 3.5.3.1. Przyczyny i motywy dzia�a� 271 3.3.0. Uwagi wst�pne 13H 3.5.3.2. 1'rohlem redukcjonizmu i wolno�ci dzia�ania 277 3.3.1. Demarkacja 139 3.5.3.3. Szczeg�lne przyczyny dzia�ania i r�nice mi�dzy przyczynowym 3.3.1.1. Prawda, prawdom�wno�� i k�amstwo 139 i teleologicznym wyja�nianiem dzia�auia 2�2 3.3.1.2. Prawda rzeczowa 142 3.5.4. Idea rozunutej praktyki 285 3.3.2. Klasyfikacja 145 3.3.3. 7�orie nierelacyjne 146 /~nnemarie L'ieper 3.3.3.1. Platon 146 3.6. Dobro 289 3.3.3.2. Arystoteles 150 3.3.3.3. 1�rege i Ramsey 156 3.6.0. Wprowadzenie 289 3.3.4. `Ieoria zgodno�ci 1S9 3.6.1. S�owo "dobry" i jego znaczenia 290 3.3.4.1. Wersje fakt�w 162 3.6.1.1. Arystoteles: kategorie dobra 290 3.3.4.2. Wersje zdarzeniowe 168 3.6.1.2. Metaetyka: tre�ci znaczeniowe s�owa "dohry" 293 3.3.4.3. rragment wersji semantycznej 170 3.6.2. Metafizyczne poj�cie dobra 298 3.3.5. Teoria semantyczna `I'arskiego 171 3.6.2.1. Idea dohra u Sokratesa i Platona 298 3.3.5.1. Za�o�enia wyj�ciowe: metodologiczne i merytoryczne dezyderaty 3.6.2.2. Arystoteles: krytyka idei dobra 301 wobec semantycznej definicji prawdy 171 3.6.2.3. `l�masz z Akwinu: transcendentalia 302 3.3.5.2. Realizacja programu: trry przyk�ady 17S 3.6.2.4. Leibniz: prohlem teodycei 304 3.3.5.3. Pytania krytyczne 179 3.6.2.5. Schelling: wolno�e do dobra i z�a 304 3.3.6. 7eorie epistemiczne 183 3.6.2.6. Kant: teoria dobra najwyiszego 309 3.3.6.1. Prawda i oczywisto�� 184 3.6.3. Dobro moralne 312 3.3.6.2. Prawda i koherencja 187 3.6.3.1. Deontologiczne teorie dobra 313 3.3.6.3. Prawda i konsens 190 3.6.3.2. `leleologiczne teorie dobra 321 3.6.3.3. Ontologiczne uzasadnienie dobra moralnego 329 3.6.3.4. Krytyka dobra moralnego 330 Wolfgang Delel 3.4. Nauka 197 ill�ch Steinvorth 3.4.0. Wprowadzenie 197 3.7. Sprawiedliwo�� 335 3.4.1. Klasyczny model uprawomocniania wiedzy 198 3.7.1. Sprawiedliwo�e a moralno�e - przedmiot teorii sprawiedliwo�ci 335 3.4.2. Nowo�ytny model uprawomocniania wiedzy 204 3.7.1.1. Szezeg�lna pozycja sprawiedliwo�ci 33S 3.4.3. Rezygnacja z uzasadniaj�cego modelu nauki 3.7.1.2. Rozr�nienie sprawiedliwo�ci i moralno�ci 336 i racjonalizm krytyczny 212 3.7.1.3. Sprawiedliwo�e i moralno�� u Platona i Paw�a 338 3.4.4. Przedstawienie standardowe teorii empirycznych 220 3.7.1.4. Okre�lenie poj�cia 339 3.4.5. Holistyczny zwrot w teorii poznania naukowego 224 3.7.2. Co moina na sobie wzajenmie wymusza� 340 3.4.6. Historystyczny zwrot w teorii poznania naukowego 226 3.7.2.1. Stanowiska umo�liwiaj�ce klasyfikacj� teorii sprawiedliwo�ci 340 3.4.7. Przyrodoznawstwo i nauki spo�ec2ne 233 3.7.2.2. Dwa uj�cia obszar�w zastosowania regu� sprawiedliwo�ci 342 3.7.3. Dlaczego moina wymusza� sprawiedliwo�� 362 Wilhelm I~ossenkuhl 3.7.3.1. Wyr�nienie poszezeg�lnych kwestii sk�adowych problemu 362 3.5. Praktyka 243 3.7.3.2. Wi���cy charakter regu�: regu�y gry i etykieta 363 3.7.4. Pa�stwo, czyli jak mo�na wymusza� sprawiedliwo�� 373 3.5.1. `I�oria dzia�ania i filozofia praktyczna 243 3.7.4.1. Czy pa�stwo moie zarz�dzi� sprawiedliwo��? 373 3.5.1.1. Model teleologiczny i jego przekszta�cenie w teori� dzia�ania 246 3.7.4.2. `I�oria i praktyka podzia�u w�adzy 375 J�rx Zimmermann 3.t0.3. Antropologia (ilozoficcna w XX w. 486 3.8. Pl�kno 379 3.10.3.1. Antropologia filoro�iczua jako podstawa filozofii 487 3.10.3.2. Antropologia filozoficrna jako konccpcja cz�owickv 3.8.1. Dialektyka pi�kna 38U oparta na wiedzy naukowej 488 3.8.2. 1'IatorSska droga po stopniach: pi�knujako ideu 385 3.10.3.3. Autropologia filozofic~na i za�amanie si� tradycji 49U 3.8.3. Subiektywizacja i indywidualizacja pi�kua w �wietle krytyki smaku 391 3.10.3.4. Antropologia (ilozoficzna jako spadkobierciyni �ilozulii transcendentalnej') 49l 3.8.4. Uhistorycznienic pi�kna w �wietle spekulatywnej filozofii historii 401 3.10.4. Zarys teorii cz�owieka zoricntowanej transccndentalno-krytyc~nic 496 3.8.5. �'oj�cia przeciwstawione pi�knu a samo�wiadomo�� moderny 413 3.10.4.1. Cz�owiek jako anmal syrnbolicum w (ilozofii kultury Grncsta C:ISSlrera 49fi 3.8.6. Do�wiadc:cenie estetyczne 4l7 3.10.4.2. Kuncepcja t1a11Jfu1111:IG~i filut,ufii ImuaCwiJ�lltalli�j 3.8.7. Pi�kno natury 421 jako podstawy antropologii (ilozoficcnej 497 Klaus M. Kodalle Lothar Schafer 3.9. B�g 428 3.11. Przyroda 504 3.9.1. Uwagi wst�prte - spos�b podej�cia do tenr.UU 428 3.11.1. Wprowadzenie SU4 3.9.1.1. O stosunku filozofii do wiary objawionej - pogl�d retrospektywny 429 3.11.2. Nastawienia wobec przyrody SU7 3.9.1.2. Odwr�t od tematu "religia" w filozo(ii wsp�czesnej 43U 3.11.3. Pocz:�tki i przewarto�ciowania 511 3.9.1.3. Cztery drogi wsp�czesnej filozofii religii 431 3.11.3.1. I'rzyroda zastana 511 3.9.2. Od substancjalnej metafizyki do absolutnej podmiotowo�ci - 3.11.3.2. Yrryroda, kt�r� nale�y sohie podporz�dkowa� 512 perspektywa historyczno-filozoficzna 434 3.11.3.3. 1'rryroda potrzchuj�ar ochrony 512 3.9.3. To, co absolutne, nie s�u�y �adnym celom 440 3.11.4. Yoj�cie przyrody 513 3.9.3.1. 'I�ologiczna krytyka potrzeby religijnej i spo�ecznej funkcji religii 440 3.11.4.1. Przyroda jako spos�h bycia (typ ustrukturalizowania) 513 3.9.3.2. Nowo�ytna przeciwstawno�� racjonalno�ci funkcjonalnej 3.11.4.2. Przyroda jako dziedzina (suma zjawisk) 515 i zasadniczej dysfunkcjonalno�ci egzystencji 441 3.11.4.3. 1'rzyroda jako boski artefakt 516 3.9.3.3. Przewrotna logika �yczeniowa - konfrontacja z l�kiem 443 3.11.4.4. Przyroda jako norma: "zgodno�� z natur�" .518 3.9.4. Wolno�� jako eg~ystencjalna bezcelowo�� - do�wiadczenie absolutnej jedno�ci 3.11.5. Kontrastuj�ce opozycje 519 jako osobliwego szcz�cia: Albert C'.amus 445 3.11.6. Historyczne uj�cia tematu "przyroda" 520 3.9.5. Sens poza wszelkim dzia�aniem -poznanie momentalne: 3.11.6.1. ��ierarchiczny porz�dek przyrody: Platon 521 Theodor W. Adorno 448 3.11.6.2. Teleologia przyrody: Arystoteles 525 3.9.6. Korektywa nadzwyczajno�ci i postulat bezintencjonalno�ci: 3.11.6.3. Koncepeje przyrody we wczesnej nowo�ytno�ci 529 Walter Benjamin 449 3.11.6.4. Kantowska rekonstrukcja naukowego poj�cia przyrody 536 3.9.7. Prace nad mitem jako strategia eliminowania l�ku: 3.11.7. Perspektywa: ludzka historia z udzia�em przyrody 541 Hans Blumenberg 451 3.9.8. Sacrum zwi�zane z j�zykiem: Jurgen liabermas 453 llerbert Schnadelbach 3.9.9. Absolutna wsp�ezesno�e - koniec historii w historii, 3.12. Kultura 546 kt�ra toczy si� nadal 456 3.12.0. Wprowadzenie 546 Heinz Paetzold 3.12.0.1. Temat 546 3.10. Cz~owiek 464 3.12.0.2. Uwagi zwi�zane z u�ywanymi poj�ciami 549 3.12.0.3. "Filozofia kultury"? 550 3.10.0. Wprowadzenie 464 3.12.0.4. Kultura a krytyka kultury 553 3.10.1. Antropologia przedfilozoficzna 464 3.12.0.5. Zarys dalszej tematyki 556 3.10.2. Szkic antropologii filozoficznej w historii 465 3.12.1. Kultura a natura 556 3.10.2.1. Aspekty teorii ez�owieka w staroiytno�ci greckiej 466 3.12.1.1. Uwagi o charakterze historycznym 556 3.10.2.2. Antropologia na progu nowoiytno�ci: G. Pico della Mirandola 3.12.1.2. Kultura jako wyobcowanie (Rousseau) 56U i godno�e ez�owieka 469 3.12.1.3. Wyobcowanie jako kultura (Kant) 565 3.10.2.3. Kantowska idea antropologii pragmatycznej 477 3.12.2. Kultura a cywilizacja 568 3.10.2.4. J�zyk jako klucx do rozumienia ez�owieka w antropologii Herdera 479 3.12.2.1. Kant i umoralnienie kultury 570 3.12.2.2. Nictzschc i estetyracja kultury S7Z 3.12.2.3. Spenglerowska biologizacja kultury 573 3.12.2.4. O dalszych kolejach tosu "kultury i cywili~acji" 574 3.1'2.3. Kultura a �ycic 576 3.12.3.1. Wok� poj�cia "�ycic" 577 3.12.3.2. Krytyka wykszta�cenia historycznego u Nietzschego 579 3.12.3.3. Georb Sinunel o "tragedii kultury" 580 3.12.4. Krytyka kultury dzisiaj'? 583 (~eert Keil 3.13. J�zyk 589 3.13.0. Wprowadzenie: j�zyk jako ntedium i jakm przcdmic~U 589 3.13.1. J�zyk i udost�pnianie �wiata 59Z 3.13.2. Pytanie o pochodzeniej�zyka 604 3.13.3. Krytyka j�zyka i rozw�j filocolii .nalitycznej 608 3.13.3.1. Filozo(ia j�zyka idealnego 616 3.13.3.2. Filozofia j�zyka ttaturalnc8o 620 3.13.3.3. Co pozosta�o po "analizie j�zyka"'? 623 3.13.4. I~ilozofia j�zyka jako teoria znaczenia 628 3.13.4.1. C'zy istnieje znaczenie niekouwencjonalne'? 629 3.13.4.2. Zasada kontekstu i holizm sentantyczny 632 3.13.4.3. Konkurencyjne tcoric znacrenia 634 3.13.5. Perspektywy: o dialektyce konwencji i kreatywno�ci w j�zyku Dieter l3irnbacher 3.14. Technika 647 3.14.1. `lechnika w nowoczesnym spo�ecze�stwie 647 3.14.2. 'I~-ty ee:chy nowoczesnej techniki: spot�gowana techniczno��, globalno��, potencja� niszcz�cy 649 3.14.3. Technika jako �rodek do celu b54 3.14.4. Czy technika jest "przyrodoznawstwem stosowanynt"? 657 3.14.5. Cz�owiek i technika 662 3.14.6. 'Ibchnika jako opanowanie przyrody 665 3.14.7. Czy post�p techniczny jest post�pent'? 671 3.14.8. Odpowiedzialno�e za technik� 674 641 Heiner Hastedt 3.15. �wiadomo�� 683 3.15.0. Wprowadzenie 683 3.15.1. Kartezjusz i filozofia �wiadomo�ci 686 3.15.2. �wiadomo�� w empirystycznej teorii poznania i u Kanta 693 3.15.3. Psychoanaliza i behawioryzm: dwustronny atak psychologii na centraln� pozycj� �wiadomo�ci 701 3.15.4. Analityczno-lingwistyczne a fenomenologiczne przeformu�owania tematu �wiadotno�ci 705 3.15.5. Malcrialistyci.na oricnlacja zwi�zana z n;mkami ncumlugicznymi 71I 3.15.6. Swi;tdcnuo�� i ctyk. 715 llerbert .S'cltnudc�lbach 4. Ar-~umentacja filozoficzna 725 4.0. Wprowadrenic 725 4.1. 'Ib, cu lugicznc, i logika 7Z7 4.2. I~ogika i argumcntacja 733 4.3. Argumcnty fih~zoliccne 7~9 Indeks nazwisk 75 ! Indeks rzeczowy 7S8 Jerzy Kmitu Przedmowa do wydania polskiego Zorientowany w materii rozwa�a� filozoficznych czytelnik naszej publicystyki czy eseistyki, zwanej "spo�eczno-kulturaln�", z �atwo�ci� dostrze�e nast�puj�c� jej cech�. Oto publicystyka ta czy eseistyka - i to be- r. wzgl�du na jej charakter: czasopi�mienniczy b�d� ksi��kowy - jak ognia wystrzega si� na og� nawi�zywania do w�tk�w zaczerpni�tych z rzeczonej materii. Kiedy za� ju� do nawi�zywania takiego dochodzi, to w nielicznych tylko przypadkach powstrzyma� si� mo�na od za�amania r�k nad sposobem, w jaki si� to czyni. Zwykle bowiem w�wezas przywo�ywane s� jakie� zarchaizowane, porzucone od dawna przez filozofi� idee, wyra�one zreszt� najcz�ciej w kszta�cie mocno je deformuj�cym, powierzchownie interpreto- wane, w typowej postaci oderwanego od swego macierzystego kontekstu my�lowego frazes�w tradycyjnie powtarzanych powszechnie. Tedy albo nadaje si� im naiwnie wykombinowany, prostodusznie zniekszta�cony sens, albo te� wyst�puj� one w roli dodatku ornamentacyjnego, pozbawionego znaczenia merytorycznego dla rozwijanych (ewentualnie) wywod�w. Nie idzie mi tu bynajmniej o wysuni�cie pod adresem naszej publicystyki ezy eseistyki zarzutu, i� przejawia ona brak tzw. kultury filozoficznej. Gdyby ju� o zarzut taki sz�o, to bardziej mo�e zas�ugiwaliby na� jej odbiorcy, kt�rym rozwa�ana tu okoliczno�� zupe�nie nie przeszkadza. Nie dlatego, i� nie dostrzegaj� jej, ale wr�cz przeciwnie - z �atwo�ci� dostrzegliby raczej tendencj� odwrotn�: do szerszego i bardziej pog��bionego korzystania z tre�ci my�li filozoficznej, tre�ci podawanych z punktu widzenia dzisiejszego jej stanu. I oczywi�cie, dopiero w�wczas zaprotestowaliby, �e oto lektur� �atw� i przyjemn� psuje si� im zagmatwanymi wtr�tami, domagaj�cymi si� od nich pewnego trudu intelektualnego, a zapewne tak�e i wiedzy, kt�r� nie dysponuj�. W tej sytuacji sk�onny by�bym rozgrzeszy� w�a�nie autor�w, kt�rzy znaj� przecie� wymagania swych czytelnik�w i maj� �wi�te prawo do starania si� o w�asn� popularno��. Dlaczego zreszt� mia�bym pomija� w rozwa�anym wzgl�dzie nasze pisarstwo akademicko-humanistyczne oraz kr�g jego odbiorc�w? Wszak i tutaj sprawy maj� si� niewiele lepiej. 1'rzedmowa do wydania polskiego Jak si� jednak rzek�o, nie mam zami<tru wyst�powa� w tej zwi�z�ej I'rzedmowie w jakim� oskar�ycielskim tonie, natomiast zmierzam w tym miejscu do pustawienia pewnej diagnozy. Oto w naszym �yciu intelektual- nym - ezy dok�adniej w Lebenswelcie spo�eczno�ci, jak� tworzy nasza inteligencja humanistyczna - my�l filozoliczna nie udgrywa luh prawie nie odgrywa puwa�niejszej roli. C'zy ten stan rzeczy jest godny ubolewania, czy jest czego �a�owa~? My�l�, �c na pytanie to nale�a�oby odpowiedzic� raczej twierdz�co. Chcia�bym z g�ry zastrzec si�, �e nie nalc�y mego stanowiska pojmowa� jako swego rodzaju przejawu pretensji profesjonalnego Illozofa do tego, aby wy�ej occniano wag� zawodu pe�nionego przeze� czy te� aby wi�ksz� wag� zwracano na efekty wsp�lnego trudu jego koleg�w. Nie o to mi chodzi. O co natomiast idzie faktycznie, dobrze zrozumie uwa�ny czytelnik prezentuwanej tu ksi��ki. Ula zilustrowania tego, co mam tu na my�li, we�tniemy pod uwag� jej rozdzia� 3.9 o niew�tpliwie g�o�no dzi� u nas przemawiaj�cym tytule B�g - pi�ra K. M. Kodallego, profesora teologii z Uniwersytetu I-Iamburskiego. Gdy po przyswojeniu tre�ci tego rozdzia�u postawimy sobie pytanie: czy mo�liwe by�oby u nas, dzi� w�a�nie, opublikowanie takiego eseju (i to przez profesora teologii!) - bez spowodowania tym samym jakich� niemerytorycznych (nie mieszcz�cych si� w problematyce filozoficznej), napastliwych polemik, bez wywo�ania licznych relacji oburzonych czy zbulwersowanych czytelnik�w "reprezentuj�cych ca�e spo�ecze�stwo" (bez nara�ania osoby autora na odpowiednie dolegliwo�ci praktyczno-�yciowe, raczej pewne, gdyby profesjonalnie by� on zwi�zany z teologi� katolick�) zrozumiemy, jak g��boka przepa�� dzieli nasz� kultur� od zachodnioeuropejskiej. Od tego pytania �atwo przej�� do kolejnej kwestii: jak� drog� mieliby�my przeby�, aby do��czy� kulturowo do Europy Zachodniej'? M�wi si� u nas bezustannie o "powrocie do Europy", wszelako jaki "powr�t" m�g�by wchodzi� w rachub�, skoro faktycznie ani gospodarczo, ani kulturowo nie byli�my obecni w Europie (Zachodniej) przynajmniej od XVII w., a mo�e nigdy. Nie jest, oczywi�cie, pozbawione racji pytanie, ezy koniecznie musimy do��czy� ("powr�ci�") do Zachodu. Wszelako je�li ju� mia�oby ono by� rozstrzygni�te pozytywnie (a wydaje si�, �e tak raczej powinno by� w ko�cu rozstrzygni�te), to - przyjmuj�c za Maxem Weberem, �e nowo�ytnoeuropejska kultura jest sprz�gni�ta zwrotnie z gospodark�, jest jej spo�ecznym regulatorem subiektywnym, a zarazem "dopasowuje si�" do determinowanej przez ni� ewolucji ekonomicznej - winni�my stara� si� przepa�� t� jako� pokona�. A je�li tak, to w�wczas nasz intelektualno 14 Przedmowa do wydania polskiego -humanistyczny Lebenswelt winien by�, tak jak na Zachodzie, znacznie �ci�lej zwi�zany z my�l� filozoficzn�. Przedstawiony postulat nie zak�ada bynajmniej, �e kultura europejska naszych czas�w jest przenikni�ta w swej wersji masowej wyrazistymi tre�ciami filozoficznymi. S�dz�, mi�dzy innymi pod wp�ywem przekonuj�cych analiz, zapocz�tkowanych przez przedstawicieli tzw. s~Jco�y frankfurckiej i kontynuowanych p�niej tak�e i przez jej raczej nieortodoksyjnych spadkobierc�w (od czo�owej w tym wzgl�dzie postaci J. Habermasa poczynaj�c), �e jest wr�cz przeciwnie. Jednak�e inaczej sprawy si� maj�, gdy idzie o "czuwaj�c� �wiadomo��" zachodniego porz�dku kulturowo-gospodarczego, reprezentowan� przez intelektualist�w humanistycznych. 'rworzona przez nich elita, w sensie, w jakim rozumie j� J. Ortega y Gasset, nie by�aby w stanie odgrywa� w�a�ciwej sobie roli, gdyby nie mia�a do dysporycji niezb�dnego instrumentu w postaci my�li filozoficznej, syntetyzuj�cej, tak�e warto�ciuj�co, otaczaj�c� j� rzeczywisto�� spo�eczn�. Nie w tym rzecz, jak ukierunkowuje si� owa "czuwaj�ca �wiadomo��", gdy podejmuje w�a�ciw� jej krytyk� istniej�cego stanu rzeczy. Czy stawia na tzw. neokonserwatyzm, postuluj�cy mi�dzy innymi powr�t do stabilno�ci systemu �wiatopogl�dowego spo�e- cze�stw tradycyjnych, do zobiektywizowanego traktowania warto�ci, "dobra" i "z�a" - tak jak to in illo tempore bywa�o, zanim jeszcze proces Weberowskiego "odczarowania �wiata" dokona� swego destrukcyjnego dzie�a, c .ry orientuje si� wedle lewicowego idea�u wsp�lnoty wolnych (np. osi�gaj�cych Habermasowski konsens w spos�b "niezak��cony") ludzi, idea�u stanowi�cego utopijny punkt odniesienia dla diagnozy i oceny wsp�czesno�ci, czy wreszcie orientuje si� na ironicznie (w sensie Rorty'ego) poj�t�, nieograniczon� wolno�� jednostki (Nietzsche - postmodernizm). Rzecz w tym, �e aby ta "ezuwaj�ca �wiadomo��" by�a w stanie zak��ca� leniwy spok�j cz�owieka z ulicy, by wzbudza�a w nim potrzeb� zmiany status quo - bynajmniej nie w imi� wygodniejszego, dostatniejszego, obficiej przystrojonego w znamiona wysokiego presti�u spo�ecznego, przy tym nie�wiadomego samego siebie sposobu iycia. O to w�a�nie dba� nie trzeba, to dokonuje si� za spraw� automatycznie dzia�aj�cych mechanizm�w cywilizacji p�noindustrialnej. Idzie o stymulowanie potrzeby osobowo�ciowych czy spo�ecznych zmian ku "lepszemu" w g��bszym znaczeniu tego s�owa. Ten za� sw�j melioracyjnie ukierunkowany wp�yw "czuwaj�ca �wiadomo��" intelektualist�w humanistyeznych mo�e wywrze� tylko w�wczas, gdy jest w stanie samoorganizowa� si� wok� w�tk�w dostarczanych jej przez my�lenie filozoficzne. Mamy tu do czynienia ze zjawiskiem wymagaj�cym nader skomplikowa 15 Przedmowa do wydania polskiego nego wyja�nienia historyczno-teoretycznego, wszelako zadowolmy si� w tym miejscu przytoczeniem dwu widocznych ju� "powierzchniowo" okoliczno�ci. Oto pierwsza z nich. Nigdy nie byli�my tzw. narodem filozof�w. Nader rzadko uprawiano u nas filozofi� w spos�b tw�rczy, odkrywczy, co zapewne by�o zwi�zane z tym, �e spo�ecze�stwo nasze nigdy nie przekroczy�o w spos�b zdecydowany prze�omowego progu Weberowskiego "odczarowania �wiata". Nigdy przeto nie przestali�my by� zbiorowo�ci� w jakiej� przynajmniej mierze tradycyjn�. Takiej za� zbiorowo�ci nie jest potrzebne my�lenie filozoficzne, w tym my�lenie p�yn�ce z jej w�asnych impuls�w. Zauwa�my, �e gros tego rodzaju impuls�w wy�oni�a najpierw potrzeba utrzymania, a p�niej odzyskania niepodleg�o�ci pa�stwowej czy cho�by ju� tylko potrzeba ustosunkowania si� do tej kwestii. Z tej perspektywy zadawano sobie ewentualnie pytanie: "Jakiej filozofii Polacy potrzebuj�`?" Pytanie to jednak nie inspirowa�o bynajmniej jakich� g��bszych, tw�rczych przemy�le� filozoficznych. Rozumiano je instrumentalnie w stosunku do patriotycznych zada� praktyczno-politycznych, rozwi�zywano wi�c je po prostu jako kwestie, kt�re z istniej�cych "zagranicznych" idei filozoficznych (od o�wieceniowych do pozytywistycznych, tak�e i marksistowskich, raczej do�� powierzchownie przyswojonych) odgrywa�yby najskuteczniej rol� perswazyjn� przy propagowaniu tak czy inaczej poj�tych zada�. Owszem, powstawa�y u nas niekiedy, nawet i w tym kontek�cie, przemy�lenia filozoficzne oryginalne. Aby fakt ten zauwa�y�, wystarczy przywo�a� przyk�ad tw�rczo�ci Stanis�awa Brzozowskiego, znakomicie zorientowanego w tendencjach wsp�czesnej mu �wiatowej my�li filozoficznej, potrafi�cego przy tym z owych tendencji utworzy� oryginaln� syntez�, a co wi�cej zaaplikowa� j� do krytycznej diagnozy wsp�czesnego mu �ycia polskiego. Postawmy jednak pytanie retoryczne - jak jego syntez� i jej aplikacj� przyj�a nasza inteligencja humanistyczna tamtych czas�w? Dopiero dzi� Ko�akowski czy Walicki pr�buj� pokaza�, �e swymi ideami wyprzedzi� Brzozowski p�niejsze, g�o�ne koncepcje Gramsciego, Korscha czy teorii krytycznej. Nawiasem m�wi�c, to, co nasi wymienieni my�liciele pr�buj� wykaza� w odniesieniu do tw�rczo�ci autora Legendy M�odej Polski, wzbudza u nas i obecnie niewielkie zainteresowanie (marksizm czy "neomarksizm" nale�� ju� do przesz�o�ci - po co tedy zajmowa� si� osi�gni�ciami Brzozowskiego?). Oto za� dalsze przyk�ady. W gruncie rzeczy dopiero w dwudziestoleciu mi�dzywojennym zacz�y si� wy�ania� specyficznie "polskie", oryginalne sposoby filozofowania (ju� nie tylko indywidualne, jak to by�o w przypadku Brzozowskiego). Mamy tu do Przedmowa do wydania polskiego czynienia najpierw z filozofi� tzw. szko�y lwowsko-warszawskiej, �ci�le zwi�zan�, zw�aszcza w jej p�niejszym rozwoju, z najnowszymi w�wczas wynikami bada� logicznych Fregego i Russella; nast�pnie za� - z Ingardena wersj� fenomenologii Husserla. Jak jednak oryginalne wyniki bada� obydwu tych orientacji filozoficznych przyj�a nasza inteligencja humanistyczna'? Oto w pierwszym przypadku zapanowa�a w pewnej grupie jej przedstawicieli opinia: musi tu i�� o co� interesuj�cego, skoro szko�a Iwowsko-warszawska g�osi tezy jakby podobne do tez cenionego w �wiecie logicznego empiryzmu; ma�o kto jednak z tego kr�gu pr�bowa� opini� t� konkretyzowa�, bada� r�nice mi�dzy stanowiskami zaznaczaj�cymi si� w obr�bie szko�y lwowsko- warszawskiej oraz stanowiskiem Ko�a Wiede�skiego, a tym bardziej wyprowadza� z tych pierwszych jakiekolwiek konsekwencje w odniesieniu do w�asnego sposobu my�lenia profesjonalnego. W drugim za� przypadku (pomijaj�c obarczon� wa�kimi nieporozumieniami Kridla interpretacj� Ingardenowskiej teorii dzie�a literackiego oraz polemik� Chwistka) powsta�a sytuacja, kt�r� znakomicie ilustruje anegdotyczna ju� nast�puj�ca okoliczno��: oto Ingarden przes�a� by� do Ossolineum, jeszcze w latach dwudziestych, sw� prac� O literackim dziele sztuki z propozycj� opublikowania jej w wydawnictwie tej instytucji; jego propozycja wywo�a�a reakcj� w postaci pisma stwierdzaj�cego, i� praca jest nazbyt rozwlek�a i winna by� przynajmniej o po�ow� skr�cona. Finezyjne analizy fenomenologiczne istoty dzie�a literackiego nie mog�y by�, oczywi�cie, skr�cone w ten spos�b i dlatego praca ukaza�a si� w ca�o�ci najpierw w j�zyku niemieckim pod tytu�em Das literarische Kunstwerk w 1930 r., a nast�pnie, a� trzydzie�ci lat potem, w j�zyku polskim w postaci ksi��ki O dziele literackim. Przytoczone trzy przyk�ady nader wymownie ilustruj� fakt tradycyjnej niewra�liwo�ci naszej my�li humanistycznej na istotne, aktualnie podnoszone kwestie filozoficzne. Za typowe raczej nale�y uzna� powiedzenie: "Polacy maj� zbyt wiele poczucia humoru, aby powa�nie traktowa� teori�". Oto, jak robi si� dobr� min� do z�ej gry. Wszelako, ju� po 1945 r., zaistnia�a w naszym kraju druga wa�ka okoliczno��, ostatecznie zniech�caj�ca inteligencj� humanistyczn� do my�lenia filozoficznego i rozgrzeszaj�ca jej oboj�tno�� wobec niego. Mianowicie, w rezultacie wprowadzenia przemoc� politycznego ustroju komunistycznego zacz�a obowi�zywa�, w pe�ni od 1949 r., ideologia marksistowsko-leninowska. Ideologia ta - kt�rej stosowanie w praktyce, a w szczeg�lno�ci w praktyce bada� humanistycznych, by�o wymuszane pod gro�b� eliminacji z �ycia spo�ecznego nie stosuj�cych si� do� jednostek, nade wszystko za� 16 17 Przedmowa do wydania polskiego z �ycia spo�ecznego humanistyki akademickiej - nie lekcewa�y�a bynajmniej filozofii. Przeciwnie, powo�ywa�a si� na ni� jako na swe ostateczne uzasadnienie. Rzecz jednak w tym, �e owa filozofia, maj�ca legitymizowa� mi�dzy innymi spos�b post�powania humanistycznego i jego rezultaty, mog�a by� tylko jedna: marksistowsko- leninowska, stanowi�ca - og�lniej - ostateczn� podstaw� ideologii opatrzonej t� sam� nazw�. Jaka to by�a filozofia? Stanowi�a j� szczeg�lnie prostacka, od pocz�tku zanachronizowana wersja marksizmu, odwo�uj�ca si� na przyk�ad do materializmu przyrodniczego, kt�ry kwestionowano jeszcze w epoce o�wiecenia. Nie m�g� tu pom�c fakt, �e materializm �w nazwano - za Engelsem - "dialektycznym". Zrozumia�e jest, �e nasi liczni intelektuali�ci, kt�rym ten prymitywizm intelektualny nie przypada� do gustu, deklarowali mimo to sw� aprobat� wzgl�dem niego (skoro chcieli kontynuowa� profesjonaln� dzia�alno�� humanistyczn�), ale jednocze�nie "robili swoje". Zarazem jednak utrwali�o si� u nich wyobra�enie filozofii jako czego� bezu�ytecznego, a nawet szkodliwego, czego�, czego za wszelk� cen� trzeba chy�kiem unikn��. To podej�cie do "filozofii" marksistowsko-leninowskiej przetrwa�o w naszej humanistyce do dzisiaj jako postawa wzgl�dem wszelkiej filozofii. Mimo �e od 1956 r. do�� zasadniczo zmieni� si� u nas spos�b uprawiania filozofii - przyj�to do wiadomo�ci mo�liwo�� orientowania si� na pozamarksistowskie koncepcje, znacznie z�agodzono rygory przynale�no�ci do nurtu marksistowskiego, kt�ry zreszt� przybra� posta� mocno zr�nicowan� wewn�trznie (co, nawiasem m�wi�c, najmniej dobitnie przejawi�o si� w obowi�zuj�cych podr�cznikach) - utrzymuje si� nadal pogl�d, �e filozofia jest obszarem obsesyjnie ponawianego pytania "podstawowego" o to, czy nale�y by� materialist� czy te� raczej tzw. idealist�. Takie spopularyzowane przez Stalina pojmowanie zada� filozofii (O mate�alizmie dialektycznym i historycznym), nie tylko zreszt� filozofii, znakomicie parodiuje niegdysiejszy cykl satyrycznych wyst�pie� Stanis�awskiego, "profesora mniemanologii stosowanej", zatytu�owany: O wy�szo�ci �wi�t Bo�ego Narodzenia nad Wielkanoc�. 2 Najwy�szy jednak czas zacz�� sprzeciwia� si� jako� naszej tradycyjnej ignorancji filozofii, szczeg�lnie nasilonej po 1949 r., cechuj�cej nasz� humanistyk�. Przedmowa do wydania polskiego Nie s�dz�, aby istnia�a jaka� og�lna recepta na praktyczn� efektywno�� postulowanego tu sprzeciwu. Nie ulega wszak�e w�tpliwo�ci, �e odpowiednio szeroki odbi�r prezentowanej tu pracy by�by po�yteczny jako jeden ze skutecznych �rodk�w. 'Iak tedy adresujemy j� przede wszystkim do szeroko poj�tego �rodowiska naszej inteligencji humanistycznej. Mam na my�li zar�wno humamst�w akademickich oraz ich siuchaczy - studiuj�cyeh r�n~ dyscypliny, ale zapoznawanych tak�e z elementami problematyki nauk zwanych dawniej "ideologicznymi", obecnie za� "og�lnohumanistycznymi", jak i pozaakademickich przedstawicieli "spo�eczno- kulturalnej" publicystyki oraz eseistyki, wraz z ich czytelnikami, kt�rymi cz�sto bywaj� osoby nie zwi�zane profesjonalnie z zawodem typu humanistycznego; oczywi�cie, wchodz� tu w gr� r�wnie� tw�rcy dzie� artystycznych, dalej, tzw. animatorzy kultury: propagatorzy, popularyzatorzy ("literaccy" b�d� "nieliteraccy") tych dzie�, dzia�aj�cy w dziedzinie instytucjonalnych medi�w kontaktowania si� z nimi, a na koniec (w sensie lcut but not least) rozumiej�cy sztuk� jej odbiorcy. Jak wynika z tego, dalec;e niekompletnego wyliczenia, poj�cie �rodowiska inteligencji humanistycznej traktuj� tu istotnie nader szeroko. Obejmuje ono ogromn� rzesz� os�b - i da�by B�g, aby cho� znacz�ca jego cz�� zainteresowa�a si� powa�nie prezentowan� problematyk�. Chyba nawet i w�wczas planowany nak�ad ksi��ki okaza�by si� wyliczony na podstawie zbyt pesymistycznych przes�anek. Na jej tre�� z�o�y�o si� t�umaczenie zasadniczego trzonu pracy zbiorowej, zredagowanej przez profesor�w filozofii Uniwersytetu Hamburskiego: E. Martensa i H. Schnadelbacha, zatytu�owanej Philosophie. Ein Grundkurs (Filozofia. Wykfad podstawowy, wyd. I1, Rowohlt Taschenbuch Verlag 1991). Wyb�r zosta� dokonany z punktu widzenia kryterium merytorycznej donios�o�ci filozoficznej problem�w rozpatrywanych w pracy. Stosuj�c si� do tego kryterium, otrzymali�my tekst z�o�ony z czteree;h cz�ci: 1. Przedmowa E. Martensa (kt�ry nie tylko jest profesorem ftlozofii, specjalizuj�cym si� w dydaktyce filozofii, ale tak�e reprezentuje dydaktyk� j�zyk�w staro�ytnych) i H. Schnadelbacha; 2. Esej O aktualnej sytuacji filozofii - tak�e autorstwa E. Martensa i H. Schnadelbacha; 3. Zbi�r esej�w zatytu�owanych ��cznie: Podstawowe pro�lemy filozoficzne - zbi�r ten tworz� nast�puj�ce rozdzia�y: Filozofia, Rozum (H. Schnadelbach), Prawda (W Kunne), Nauka (W Detel), Praktyka (W. Vossenkuhl), Dobro (Annemarie Pieper), Sprawiedliwo�� 18 19 Przedmowa do wydania polskiego (U. Steinvorth), Pi�kno (J. Zimmermann), B�g (K. M. Kodalle), Cz�owiek (H. Paetzold), Prryroda (L. Schafer), Kultura (H. Schnadelbach), J�zyk (C. E Gethmann, G. Siegwart), Technika (D. Birnbacher), �wiadomo�� (H. Hastedt). 4. Argumentacja ftlozoficzna (H. Schnadelbach). , Punkt ci�ko�ci prezentowanej tu tematyki spoczywa na zbiorze esej�w Podstawowe problemy filozoficzne (odnotujemy strategiczn� rol�, jak� odgrywaj� w niej eseje H. Schnadelbacha). Bior�c pod uwag� kluczowe znaczenie rozdzia�u 3 (uderzaj�ce cho�by ju� w�wezas, gdy uwzgl�dni si� sam� tylko proporcj� liczby stron po�wi�conych poszczeg�lnym cz�ciom), zdecydowali�my si�, w zmodyfikowanej nieco postaci, tytu� tej ez�ci nada� prezentowanej tu ksi��ce. St�d tytu� jej brzmi w�a�nie: Filozof~a. Podstawowe pytania. Nie jest rzecz� przypadku, �e poszczeg�lne eseje wyra�aj�, wbrew zastrze�eniorn zawartym w Przedmowie, zasadniczo zbli�one sposoby my�lenia filozoficznego. Nie s�dz�, aby wynika�o to z przyczyn fenomenalis- tycznie uchwytnych, np. st�d, �e nad ca�o�ci� opracowania panuje osobowo�� filozoficzna Herberta Schnadelbacha, albo st�d, �e znakomita wi�kszo�� wsp�autor�w opracowania jest zatrudniona na Uniwersytecie Hamburskirn. Tworz� wi�c oni co� w rodzaju jednolitej, lokalnej szko�y filozoficznej (zapewne pozostaj�cej pod duchowym przyw�dztwem H. Schnadelbacha, najstarszego w�r�d nich - urodzi� si� on jeszcze przed wojn�, w 1936 r., podczas gdy pozostali wsp�autorzy z zastanawiaj�c� jednolito�ci� reprezentuj� roczniki 1941-1945). Zbli�a nas natomiast do trafnej, jak przypuszczam, diagnozy wyja�niaj�cej ow� jednolito�� ta dostrzegalna okoliczno��, �e w zasadzie wszyscy wsp�autorzy przyk�adaj� szczeg�ln� wag� do idei wysuni�tych przez filozofi� niemieck�, niezmiennie traktuj�c zreszt� jako punkt wyj�cia staro�ytn� filozofi� greck�. Zanim rozwin� t� ide�, chcia�bym kategorycznie zastrzec si�, �e jak najdalszy jestem od rny�li o pewnej stronniczo�ci narodowej wsp�autor�w ksi��ki. Kto w ko�cu mia�by wi�ksze prawo do traktowania swej ojczystej filozofii jako filozofii �wiatowej (w najprostszym, nie za� np. w Kantowskim, przewijaj�cym si� przez poszczeg�lne rozdzia�y, znaczeniu tego okre�lenia), ni� nie Niemcy w�a�nie? Postarajmy u�wiadomi� sobie wreszcie t� trudn� do zrozurnienia dla s�owia�skiego umys�u ze wzgl�du na subtelno�ci intelektualne prawd�, �e od ko�ca XVII w. po lata dwudzieste naszego wieku hegemonami niemal �wiatowej my�li filozoficznej byli przedstawiciele nacji niemieckiej. To, �e brali oni i bior� pod uwag� tak�e idee inspirowane Przedmowa do wydania polskiego przez filozofi� francusk�, angielsk�, ostatnio tak�e ameryka�sk�, �wiadczy tylko o rozleg�o�ci horyzont�w wypracowanej przez nich filozofii. Czym jednak jest filozofia niemiecka, w spos�b tak decyduj�c,y wp�ywaj�ca, przynajmniej do niedawna, na �wiatow� my�l filozoficzn�? Nie jest to kategoria czysto "powierzchniowa": oznaczaj�ca filozofi� uprawian� przez jednostki reprezentuj�ce narodowo�� niemieck�. Jest to w gruncie rzeczy kategoria teoretyczna. S�dz�, �e sens tak rozumianej kategorii wyrazi� stosunkowo trafnie wsp�czesny filozof francuski H. Arvon w swej ksi��ce La philosophie allemande (Paris 1970). Uwa�a on, �e filozofi� niemieck�, niekoniecznie reprezentowan� przez wszystkich filozofuj�cych Niemc�w, eechuje pewna swoisto��, odr�niaj�ca j� od my�li zachodniej (jak widzimy, wzgl�dne jest poj�cie "zachodnio�ci"). Przytocz� tu tylko fragment nader zreszt� interesuj�cych jego rozwa�a� na ten temat. Ot�, nawi�zuj�c do Nietzschego, powiada Arvon: "Wzno�cie swe miasta w pobli�u Wezuwiusza, radzi Zaratustra swym uczniom, podkre�laj�c w ten spos�b erupcyjny i wulkaniczny charakter, jaki nada� si� godzi my�li niezafa�szowuj�cej siebie samej. Ot� owa w�a�nie nieprzerwana ci�g�o�� podziemnych ci�nie� i dyslokacji, owa nieustanna wola zmierzaj�ca bez wzgl�du na cen� ku rozpadlinie, bez wzgl�du na niebezpiecze�stwo, do jakiego ta uparta determinacja mog�aby prowadzi�, wydaje si� stanowi� rys szczeg�lny filozofii niemieckiej"'. I dalej: "Rzec by mo�na, �e w ka�dym filozofie niemieckimz drzemie Empedokles, zdecydowany za wszelk� cen� stawi� czolo wulkanowi prawdy oraz odruchowemu pragnieniu rzucenia si� we�. Nadzwyczajna moc inspiracyjna my�li niemieckiej wi��e si� niew�tpliwie z tym nami�tnym, nie lict�cym si� z niczym poszukiwaniem prawdy, kt�ry sytuuje ona w sferze absolutu"'. Prezentowana tu ksi��ka wyra�a t� tendencj� filozofii niemieckiej (poj�tej jako kategoria teoretyczna), kt�ra polega na budowaniu ubezpieezefi 2atrzymuj�cych przed rzuceniem si� w przepa�e, do czego wiedzie bezwzgl�dna konsekwencja niemiecka, tendencj�, kt�ra chroni przed "rzuceniem si� w wulkan prawdy". Mo�e tylko K. M. Kodalle, deklaruj�cy si� - co nie jest w tym miejscu bez znaczenia - jako w zasadzie zwolennik stanowiska T Adorna, tendencji tej nie jest w pe�ni wierny; got�w by�by podj�� ryzyko znalezienia si� w sytuacji, w kt�rej rzuceniu si�, typu Heideg ` H. Arvon, La philosophie allemande, Paris 1970, s, 11, 12. : W sensie: przedstawicieli specyficznego, niemieckiego sposobu filozofowania. ' H. Arvon, op. cit., s. 12. 20 21 Przedmowa do wydania polskiego gerowskiego, w "wulkan prawdy" nic ju� nie mo�e zapobiec. To ubezpieczenie chroni�ce przed znalezieniem si� w przepa�ci "wulkanu prawdy" zwie si� rozumem, a korzystanie ze� - racjonalno�ci�. Racjonalno��, rozumno�� czy rozum, poj�te jako r�nie charakteryzowany, szczeg�lny spos�b my�lenia lub (i) szczeg�lnie, be~p~�rednie.4:r�d�o jego przes�anek, a nawet (w przesz�o�ci) swoisty porz�dek biegu spraw otaczaj�cego nas �wiata - nale�a�y i w znacznej mierze nale�� jeszcze do grupy idei skupiaj�cych na sobie nieustann� uwag� refteksji filozoficznej. Tak�e i w tych przypadkach, kiedy sk�ania�a si� ona do konkluzji irracjonatnych: kwestionuj�cych rozumno�� �wiata, cz�owieka b�d� wreszcie roszczenia do roli (jedynie) prawomocnego regulatora my�li ludzkiej, a wi�c i filozoficznej, refleksja ta czyni�a z niej pierwszoplanow� "posta� dramatu", poddawan� co prawda systematycznemu "odbr�zowianiu". Kodalle nie deklaruje si� jednak jako irracjonalista. W przeciwie�stwie wszelako do tendencji dominuj�cej w esejach naszego tomu zbiorowego: by mimo wszelkich w�tpliwo�ci odnale�� dla rozumu i jego wymog�w mo�liwie solidn� i rozbudowan� podstaw�, cho�by w Apla i Habermasa etyce komunikacyjnego dyskursu konsensualnego, autor rozdzia�u B�g pojmuje zak�adany przez siebie rozum w spos�b specyficznie ustalony, s�dzi w szczeg�lno�ci, �e racjonalno�� komunikacyjnego dyskursu konsensualnego jest zbyt w�t�� jego podstaw�. Rozum Kodallego mia�by stanowi� ide� regulatywn� postulowanej przeze� i uprawianej filozofii religii. Nie jest to �adn� miar� filozofia poj�ta jako �redniowieczna s�u�ebnica (ancilla) teologii. Tam rozum �w jest nieobecny. Wi�cej: mia�aby ona by� solidarna z ka�d� tak� form� filozofowania wsp�czesnego, kt�re podejmuje temat absolutu, ustosunkowuj�c si� do� z pozycji czysto laickich, korzystaj�c ze swych w�asnych �r�de� my�lenia pozakonfesyjnego. Wi�cej jeszcze i nade wszystko: by�aby to filozofia, kt�ra serio uznaje emancypacj� cz�owieka za warto�� nadrz�dn�, a wi�c nie chce poddawa� go jakiejkolwiek pozytywnie wykonstruowanej idei absolutu, zalecaj�c mu ci�g�e w�tpienie w r�ne odpowiedzi na pytanie: "sk�d i po co?" W�tpienie to by�oby faktycznym absolutem wsp�czesnej filozofii religii ("Bogiem doby nihilizmu"); to za�, �e reprezentanci tej dziedziny refleksji filozoficznej nie przyjmuj� do wiadomo�ci tego stanu rzeczy, sprawi�o, i� znajduj� si� dzi� ze sw� problematyk� na marginesie zainteresowa� filozof�w wsp�czesno�ci. Tak tedy rozum Kodallego znajdowa�by w ka�dym razie sw�j wyraz w normie emancypacyjnej. Jego artykulacj� stanowi�by nakaz kwestiono Przedmowa do wydania polskiego wania zastanej my�li odpowiadaj�cej pozytywnie na pytanie "sk�d i po co`I", konstatuj�cej za� w gruncie rzeczy aktualnie uznawany porz�dek �wiata oraz ekstrapoluj�cej normatywnie ten porz�dek na prrysz�o��, "apologetycznie". O ile rzeczone kwestionowanie mia�oby �r�d�o w postawie: "jeszcze nie tak, jak powinno by�oby by�", o tyle te� mamy tu do czynienia z rozumem pilotuj�cym dialektyk� negatywn� Adorna. Kodalle jednak nie zadowala si� negatywizmem dialektycznym i jego racjonalno�ci�, polegaj�c� na sta�ej opozycji wobec tego, co sankcjonuje rzeczywisty jakoby porz�dek �wiata. Potrzebne mu jest jeszcze wyra�ne stwierdzenie, i� porz�dek ten jest pozorem nadbudowanym nad faktyczn� przygodno�ci� naszego do�wiadczenia �wiata i siebie samych. Je�li za� tak, to czysty negatywizm nie wystarcza. Nale�y ponadto znale�� co� trwa�ego w owej przygodno�ci, kt�rej rzekomy porz�dek kwestionuj�c tylko, nie unikniemy upadku w przepa�� "wulkanu prawdy" negatywnej. Tym czym� trwa�ytn jest nadzieja, o kt�rej m�wi Benjaminowska metafora rzeczywisto�ci jako okr�tu-wraku p�dzonego po falach przez wiatr; jest to nadzieja, �e okrzyki wydawane przez pasa�er�w owego okr�tu mo�e b�d� us�yszane. A w�wczas przyjdzie pomoc. Nadzieja ta konkretyzuje si� w wyobra�eniu Boga. Jak wida�, uzupe�nienie racjonalno�ci negatywnego rozumu dialektycznego poprzez wmontowanie w jej ramy wyobra�enia nadziei-F3oga nie nazbyt jest pokrzepiaj�ce. Trzeba jednak przyzna�, �e trudno o bardziej uczciw� relacj� z faktycznego statusu wiary religijnej, stanowi�cej, jak powiedzia� Camus, wyraz "buntu cia�a" przeciwko nieuchronnej jego �mierci. Rozum wszelako, jak si� ju� rzek�o i jak pokazuje to H. Schnadelbach w swym eseju zatytu�owanym w�a�nie Rozum, mo�e by� pojmowany r�norako: (1) jako rozum subiektywny albo jako b�d�cy jego opozycj� rozum oiriektywny, rozum �wiata samego (Grecy i �redniowiecze Tomasza z Akwinu podporz�dkowuj� ten pierwszy temu drugiemu, nowo�ytno�� europejska ezyni odwrotnie, Hegel pr�buje w spos�b nowo�ytny wywie�� z pierwszego drugi, ale jako niekwestionowan� zasad� i rezultat rozwoju tego pierwszego); (2) jako dwie odmiany rozumu subiektywnego: "operacyjn�" (prowadz�c� od przes�anek do konkluzji), inaczej i~ernunft, oraz intelektualn� (intuieyjny ogl�d), inaczej Iierstand (ju� Grecy odr�niali te odmiany: "dihnoia" - "nous"); (3) jako dwie dalsze odmiany rozumu subiektywnego: tearetyczn� oraz praktyczn� (Kant najdobitniej je odr�nia�, a przy tym dostrzeg�, �e jedna z nich jest poddawana krytycznej reHeksji przez pozo 22 23 Przedmowa do wydania polskiego sta��, co sprawia, �e rozum w ca�o�ci jest autorefieksyjnie krytyczny; p�niej "Frankfurtczycy" uznali to za swe odkrycie); (4) jako przeciwie�stwo nierozumno�ci (irracjonalno�ci), za kt�r� uwa�a si� co najmniej jeden z nast�puj�cych czynnik�w: zmys�owo��, nami�tno��, wol� (podczas gdy Kant przyzna� w spos�b pokrewny Arystotelesowskiemu koincydencj� rozumno�ci z wol�, Schopenhauer stwierdzi� ca�kowit� irracjonalno�� tej drugiej, podobnie Nietzsche; dzisiejszy irracjonalizm powtarza jedynie ich koncepcj�); (5) jako przeciwie�stwo historii (idiograficznej) - tu problem: historia, istotnie, wydaje si� nierozumna (wystarczy wzi�� pod uwag� do�wiadczenia XX w.), ale gdyby i rozum by� historyczny?; (6) rozum jako opozycja przygodno�ci akt�w j�zykowych "p�nego" Wittgensteina problem przytoczony przed chwil� ulega zaostrzeniu, je�li nie b�dziemy upiera� si� beznadziejnie przy ponadhistorycznym j�zyku idealnym neopozytywist�w: skoro rozum wyra�a si� w j�zyku, kt�ry wszak zmienia si� w spos�b przygodnie historyczny, tedy i rozum musia�by by� zmienny w spos�b przygodnie (idiograficznie) historyczny! Czy zatem rozum mo�e stanowi� skuteczne ubezpieczenie przed rzuceniem si� w przepa�� "wulkanu prawdy"? Nie jeste�my dzi� w stanie oponowa� przeciw wy��cznie subiektywnemu pojmowaniu rozumu. Do sytuacji tej doprowadzi� nas rozw�j my�li ludzkiej. Mo�emy co najwy�ej m�wi� o rozumie obiektywnym jako pewnym problemie, ale odr�nienie rozumu "operacyjnego" oraz intelektu, rozumu teoretycznego oraz praktycznego ca�kowicie znajduje si� jeszc;ze w zakresie naszych mo�liwo�ci. Pos�uguj�c si� tymi odr�nieniami, musimy stawi� czo�o problemowi historycznej przygodno�ci rozumu oraz problemowi jego j�zykowego charakteru. Problem drugi interferuje, jak wspomniano, z problemem pierwszym - jako �e historyczna przygodno�� j�zyka, w kt�rym wszak wyra�a si� rozum, do�� powszechnie wydaje si� dzi� niew�tpliwa. Czy w tej sytuacji mo�na jeszcze wierzye w rozum jako dostateczne ubezpieczenie przed rzuceniem si� w irracjonaln� przepa�� (np. postmodernistyczn�)? Rozwijane s� dzi� koncepcje pozwalaj�ce �ywi� pewien optymizm w tym wzgl�dzie. Nale�� tu przede wszystkim konstrukcje J. Habermasa oraz K. O. Apla, lider�w wsp�czesnej filozofii niemieckiej, kt�re pokazuj�, jak mo�na ugruntowa� rozum teoretyczny na rozumie praktycznym i - konsek- wentnie - rozum praktyczny na rozumie komunikacyjnym, nie zak�adaj�ce bynajmniej neopozytywistycznej utopii idealnego j�zyka sformalizowanego. Nie prowadzi to bynajmniej do jakiego� �atwego, pogodnego optymizmu racjonalistycznego. Mamy do czynienia z ogromnymi trudno�ciami na Przedmowa do wydania polskiego dtodze do stabilizacji systemu barier antyirracjonalistycznych, kt�re zauwa�my - ci�gle na nowo pr�bowano wznosi� w dziejach filozofti niemieckiej w odpowiedzi na drug� z jej wewn�trznych tendencji: do mo�liwie bezpo�redniego dotarcia w pobli�e wn�trza owego "wulkanu prawdy" "ca�ej i jednej", sk�d ju� nie ma odwrotu od irracjonalizmu. Godzien uwagi jest fakt, �e podczas gdy w przesz�o�ci mieli�my z regu�y do czynienia z wewn�trzniemieck� dialektyk� rzeczonej tendencji, rozpi�tej mi�dzy postaciami J. Eckharta i M. Heideggera, oraz tendencji do budowania systemu racjonalistycznych ubezpiecze� - dzi� sprawy przedstawiaj� si� odmiennie. Tak jak ponad dwie�cie lat temu Kant w imi� rozumu przeciwstawi� si� irracjonalistycznym implikacjom sceptycyzmu Hume'a (nie jeste�my w stanie uprawomocni� naszego sposobu poznawania) - jeden z nielicznych w przesz�o�ci przypadk�w wyj�cia poza ramy specyficznego, wewn�trzniemieckiego dialogu filozoficznego - tak dzi� Habermas i Apel broni� "jedno�ci rozumu" uskuteczniaj�cej si� w "wielo�ci g�os�w" przed francuskim poststrukturalizmem, ameryka�skim postpragmatyzmem i angielsk� kontynuacj� my�li "p�nego" Wittgensteina, przed orientacjami, kt�re ��ezy tak wiele idei wsp�lnych, cz�sto zreszt� przejmowanych wzajemnie (ale tak�e od Nietzschego i Heideggera - rzecznik�w irracjonalnej przygodno�ci), �e zwyk�o si� je traktowa� jako jeden og�lny nurt my�lowy, opatrywany nazw� tzw. postmodernizmu. Wsp�autorzy prezentowanej ksi��ki nie stosuj� tej nazwy, mo�e i nie najszcz�liwiej dobranej, nawi�zuj�cej do pewnych zjawisk w sztuce (czy w "po-sztuce") wsp�czesnej, wszelako niemal jednomy�lnie traktuj� "dzi- siejszy irracjonalizm" jako nader powa�n�, wspart� na trudnych do odparcia racjach, kontrpropozycj� w stosunku do ich w�asnego sposobu my�lenia. Jak wi�c widzimy, sytuacja we wsp�czesnej filozofii ukszta�towa�a si� tak, �e oto filozofia niemiecka usi�uje stawi� czolo "dzisiejszemu irracjonalizmowi" (postmodernizmowi), odnosz�cemu obecnie liczne sukcesy w Stanach Zjednoczonych, Francji i Brytanii, a wi�c w krajach stanowi�cych, obok Niemiec oczywi�cie, tradycyjne (pomin�wszy tu w pewnej mierze Stany Zjednoczone), g��wne "ojczyzny filozof�w". Niemcy tedy sta�y si� dzi� ostoj� racjonalistycznej my�li filozoficznej, przeciwstawiaj�c� si� w tym wzgl�dzie reszcie �wiata kultury zachodniej. �wiadczy o tym g��wnie tw�rezo�� Apla i Habermasa, a tak�e i wielu sekunduj�cych tej tw�rczo�ci zjawisk intelektualnych. Prezentowana tu ksi��ka nale�y w�a�nie do zakresu owych zjawisk. Wspomniane trudno�ci zwi�zane z obron� racjonalizmu pojawi�y si� jako 24 25 Przedmowa do wydania polskiego trudno�ci szczeg�lnie k�opotliwe na obszarze filozoficznej refieksji nad nauk�. Kt� m�g�by si� tego spodziewa� jeszeze w XIX wieku, wieku, w kt�rym zwyci�ski scjentyzm wypar� "metafizyczne spekulacje filozoficzne" typu Heglowskiego? Ba, kt� m�g�by spodziewa� si� tego w okresie trwaj�cej do p�nych lat pi��dziesi�tych naszego wieku ekspansji "naukowsj" filozofii analitycznej nauki? A jednak - sta�o si�. Wsp�czesna, uhistoryczniona filozofia nauki Feyerabenda, Hansona i Kuhna, sprzymierzona z tzw. nowym empiryzmem, nawi�zuj�cym g��wnie do tezy Duhema-Quine'a, przekonuj�co zakwestionowa�a mniemanie, jakoby post�powanie naukowe, a zw�aszcza post�powanie prowadz�ce do eliminowania jednej teorii na rzecz kolejnej, mia�o przebiega� zgodnie z racjonalnymi zasadami tworz�cymi pewn� "logik�" w rodzaju Popperowskiej "logiki odkrycia naukowego". Dzia�aj� tu natomiast, co najwy�ej, pewne prawid�owo�ci typu psychologicznego lub socjologicznego. Kryzys przekonania, �e nauka post�puje i rozwija si� w spos�b racjonalny, stanowi�c tym samym wzorzec wszelkiej racjonalno�ci, wydaje si� nie do przezwyci�enia. Trzeba przyj�� to do wiadomo�ci, jak wskazuje W. Detel w swym eseju Nauka. Skoro wi�c g��wna, jak s�dzono zawsze, twierdza rozumu - nauka - okaza�a si� w gruncie rzeczy "nierozumna" (pomijam tu, oczywi�cie, kwesti� "nierozumno�ci" praktycznych zastosowa� wiedzy naukowej, kwesti� inspirowan� przez wyniki analiz wsp�czesnego spo�ecze�stwa industrialnego, podj�tych w ramach "frankfurckiej" teorii krytycznej oraz w my�li ekologicznej), gdzie mamy szuka� owego rozumu, kt�ry mia�by by� przeciwstawiony - jako idea� - tendencji irracjonalistycznej? Na jakim gruncie mia�by on by� oparty? Pytania te rozwa�ane s� e~plicite w eseju Argumentacja filozoficzna, napisanym przez Schnadelbacha. Ot� - powiada on - jeszcze u Hegla identyfikuje si� rozumno�� nauki z rozumno�ci� filozofii. P�niej identyfikacj� t� utrzymano, ale w sensie odwrotnym: u Hegla rozumno�� filozoficzna jest miar� rozumno�ci naukowej, nast�pnie jednak rozumno�� naukowa staje si� miar� rozumno�ci filozoficznej (scjentyzm). Ale dlaczego mieliby�my upiera� si� przy owej identyfikacji, naraiaj�c w ten spos�b og�lny idea� racjonalno�ci na wszystkie wstrz�sy, kt�rym w ko�cu uleg�o przekonanie o racjonalno�ci nauki? Mo�emy przecie� idea� ten odnosi� do czego� znacznie og�lniejszego ni� "operatywny" rozum nauki, rozumno�� uzasadniania naukowego. Tym czym� og�lniejszym jest argumentacja Toulminowska. Zachowuje ona rozumno�� (racjonalno��) zar�wno w swym wcieleniu naukowym, prawniczym, jak i - co najistotniejsze - we wcieleniu Przedmowa do wydania polskiego filozoficznym. Mo�emy tedy, uprawiaj�c filozofi�, ze znacznym zaufaniem opowiada� si� za rozumem jako podstaw� argumentacji i mo�emy zw�aszcza stosowa� si� do jego nakaz�w. 3 Jak to zaplanowali redaktorzy tomu zbiorowego Filozofia. Podstawowe pytania, E. Martens i H. Schnadelbach, mia�by on by� przeznaczony nie dla os�b, kt�re nie zetkn�y si� dotychczas z profesjonaln� problematyk� filozoficzn�, przeciwstawion� problemom interesuj�cych tych, kt�rzy filozofuj� w spos�b spontaniczny; mia�by on natomiast s�u�y� jednostkom ju� cokolwiek wiedz�cym o sposobach przek�adania (zwi�zanego, niestety, z selekcjonowaniem) kwestii filozofii "egzoterycznej" (spontanicznej) na aparat poj�ciowy filozofii "ezoterycznej" (profesjonalnej) - por. rozdz. Martensa i Schnadelbacha O aktualnej sytuacji w filozoJii. W konsekwencji tedy prezentowana ksi��ka domaga si� od jej czytelnika cho�by minimalnego oswojenia si� z profesjonalnofilozoficznym sposobem wyra�ania interesuj�cych go spontanicznie problem�w filozoficznych, a zarazem pogodzenia si� z tym, �e problemy te w licznych przypadkach nie znajduj� rozwi�zafi profesjonalnofilozoficznych. Czeg� wi�cej mo�na oczekiwa� po tej "nieodpowiedzialnej rozrywce poga�skiej", jak okre�li� niedawno filozofi� (profesjonaln�) nasz najwybitniejszy obecnie filozof Leszek Ko�akowski? Martens oraz Schnadelbach s�dz�, �e opracowany przez nich tom zbiorowy mo�e by� u�yteczny nawet dla pocz�tkuj�cych student�w filozofii profesjonalnej. Maj� chyba wzgl�dn� racj�, bowiem ju� ci m�odzi ludzie pocz�tkuj�cy studiowanie filozofii w Niemczech mog� znale�� w ty