3885
Szczegóły |
Tytuł |
3885 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3885 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3885 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3885 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
William Makepeace Thackeray
Pier�cie� i R�a
CZYLI
HISTORIA LULEJKI I BULBY
PANTOMIMA PRZY KOMINKU
DLA DU�YCH I MA�YCH DZIECI
T�umaczenie :Zofia Rogosz�wna
SPIS RZECZY
Rozdzia� pierwszy, w kt�rym jest pi�knie opowiedziane, jak dostojna rodzina kr�lewska
zabawia�a si� przy �niadaniu
Rozdzia� drugi. Jak ksi��� Lulejka nie dosta� nic, a Walorozo koron�
Rozdzia� trzeci, kt�ry zaznajamia czytelnika z Czarn� Wr�k� i z wieloma innymi wielkimi
osobisto�ciami
Rozdzia� czwarty. Jak to nie zaproszono Czarnej Wr�ki na chrzest Angeliki i kto na tym
wyszed� najgorzej
Rozdzia� pi�ty. Jak wielki fraucymer ksi�niczki Angeliki powi�kszy� si� o jedn� male�k�
os�bk�
Rozdzia� sz�sty. O tym, jak si� wiod�o kr�lewskiej latoro�li ksi���tku Lulejce na dworze
kr�la Walorozy
Rozdzia� si�dmy, w kt�rym pyszna Angelika po sprzeczce z Lulejk� traci pier�cie� zar�czynowy
Rozdzia� �smy. O niepoj�tej przemianie Gburii-Furii i przybyciu ksi�cia Bulby na kr�lewski
dw�r Paflagonii
Rozdzia� dziewi�ty. Szkandela R�zi i pot�ne jej dzia�anie
Rozdzia� dziesi�ty. Kr�l Walorozo sro�y si�
Rozdzia� jedenasty. Zemsta hrabiny Gburii-Furii
Rozdzia� dwunasty. R�zia idzie w �wiat
Rozdzia� trzynasty. Kr�lewna przybywa do zamku Brodacza Pancernego
Rozdzia� czternasty. Przygody ksi�cia Lulejki
Rozdzia� pi�tnasty. Z�y kr�l Padella sro�y si�
Rozdzia� szesnasty. Kapitan Zerwi�ebski powraca do kr�la Lulejki
Rozdzia� siedemnasty. Jak si� rozegra�a straszliwa bitwa i kto w niej zwyci�y�
Rozdzia� osiemnasty. Stara Gburia-Furia � pann� m�od�
Rozdzia� dziewi�tnasty. Wszystko dobre, co si� dobrze ko�czy
William Makepeace Thackeray, jeden z najwi�kszych realist�w krytycznych w literaturze
angielskiej dziewi�tnastego wieku, �y� kr�tko (1811�1863), stosunkowo p�no te�, bo dopiero
pod czterdziestk�, zacz�� pisa�. W pi�tnastoletnim okresie jego dzia�alno�ci tw�rczej powsta�y
wielkie, od lat ciesz�ce si� popularno�ci� na ca�ym �wiecie powie�ci, jak Targowisko
pr�no�ci, Dzieje Pendennisa, Historia Henryka Esmonda czy Rodzina Newcome'�w.
W�r�d nich miejsce specjalne zajmuje ba�� dla doros�ych i dzieci, opatrzona w�asnymi rysunkami
Thackeraya, ba�� o cudownym dzia�aniu zaczarowanego pier�cienia i r�y, kt�re
swych posiadaczy czyni� w oczach innych pi�knymi i godnymi mi�o�ci. W miar� jak pier�cie�
i r�a zmieniaj� w�a�cicieli, akcja si� komplikuje, komizm przeplata si� z groz�, a czytelnik
poznaje niezapomnian� galeri� postaci, ze wszystkimi ich zaletami i przywarami.
ROZDZIA� PIERWSZY
W kt�rym jest pi�knie opowiedziane, jak dostojna rodzina kr�lewska
zabawia�a si� przy �niadaniu
Oto raczy� zasi��� do sto�u Walorozo XXIV w�adca Paflagonii, w towarzystwie swej kr�lewskiej
ma��onki i kr�lewskiej jedynaczki Angeliki. W�a�nie oddano mu list zapowiadaj�cy
rych�e odwiedziny kr�lewicza Bulby, pierworodnego syna i nast�pcy tronu kr�la Padelli I,
rz�dz�cego mi�o�ciwie w pa�stwie Krymtataria. Sp�jrzcie, jakim zachwytem opromienione
jest oblicze Jego Kr�lewskiej Mo�ci. Odczytywanie listu kr�la Padelli tak dalece poch�ania
jego uwag�, �e nie widzi nawet szeregu dostojnych jaj na mi�kko i ja�nie o�wieconych bu�eczek
le��cych przed nim na stole.
� Bulbo przyje�d�a! �w zuchwa�y, dzielny, rozkoszny Bulbo! � wykrzykn�a rado�nie
ksi�niczka. � Taki przystojny, wytworny i dowcipny! M�ny zdobywca pa�stwa Rimbombamento,
kt�ry w walnym starciu w�asn� r�k� po�o�y� trupem dziesi�� tysi�cy olbrzym�w!
� A tobie kto o tym opowiada�, moja duszko? � zapyta� Jego Kr�lewska Mo��.
� M�j ma�y paluszek � odpar�a figlarnie Angelika.
� Biedny Lulejka! � westchn�a kr�lowa zagryzaj�c herbat� biszkopcikiem.
� Ach, ten Lulejka! � za�mia�a si� ksi�niczka i lekcewa��co odrzuci�a w ty� g�ow�, zdobn�
w tysi�ce najmisterniej zakr�conych papilot�w.
� Chcia�bym, �eby tego Lulejk� raz ju� dia... � zacz�� kr�l, ale kr�lowa przerwa�a mu
szybko:
� Chcia�by� zapewne, �eby jak najpr�dzej wyzdrowia�. Ot�, najdro�szy, ju� mu znacznie
lepiej. Napomkn�a mi o tym R�zia, s�u�ebna Angeliki, kiedy mi dzi� z rana przynios�a do
��ka herbat�.
� Wiecznie tylko pijecie t� herbat�! � �achn�� si� niecierpliwie monarcha.
� Lepiej pi� herbat� ni� wino i w�dk� � powiedzia�a dobitnie Jej Kr�lewska Mo��.
� No, no, kochanko, ja przecie� tak�e pijam czasem herbat� � wyrzek� pojednawczo w�adca
Paflagonii usi�uj�c pokry� u�miechem niemi�e wra�enie, jakie na nim zrobi�y s�owa kr�lowej.
� Angeliko � przeszed� szybko na inny temat � s�dz� z kilkometrowych rachunk�w twojej
krawcowej, �e nie zbywa ci na pi�knych toaletach, w kt�rych si� godnie zaprezentujesz
naszemu go�ciowi. Musicie obie z matk� pomy�le� o urz�dzeniu jak najwspanialszego przyj�cia.
Pewnie zechcecie urz�dzi� kilka raut�w i bal�w. Ja bo zawsze by�bym raczej za porz�dn�
kr�lewsk� uczt�, ale ka�dy ma inny gust. Prosi�bym ci� te�, duszko � tu zwr�ci� si� do
kr�lowej � �eby� raz ju� przesta�a nosi� t� odwieczn� sukni� z niebieskiego aksamitu, w kt�rej
od pi�ciu lat widuj� ci� na wszystkich audiencjach. Kup sobie tak�e nowy naszyjnik, tylko
niedrogi, ot tak, za jakie� sto, sto pi��dziesi�t tysi�cy dukat�w.
�A Lulejka, najdro�szy?
� Lulejka? A niech�e idzie do dia...
� Ale�, m�u! Kr�lu! � krzykn�a Jej Kr�lewska Mo�� � przecie� to tw�j bratanek! Jedyny
syn nieboszczyka kr�la!
� Wi�c niech�e idzie do... krawca i zam�wi sobie nowe ubranie. Ka� Mrukiozie wpisa� jego
rachunek na koszt pa�stwa. A niech�e go B�g skarze... to jest, chc� powiedzie�: niech go
Pan B�g kocha, tego lubego Lulejk�! Niech mu tam zreszt� Mrukiozo do�o�y par� dukat�w
na drobne wydatki. A jak pojedziesz po naszyjnik, wybierz sobie przy tej okazji i par� bransolet,
moja Jejmo�� Pani Walorozo!
Jej Kr�lewska Mo��, czyli Jejmo�� Pani Walorozo, jak j� �artobliwie nazwa� monarcha, bo
i kr�lowie w zamkni�tym k�ku rodzinnym lubi� czasem po�artowa�, u�cisn�a swego ma��onka
i obj�wszy wp� c�rk� (cz�onkowie dostojnej tej rodziny kochali si� nader czule) opu�ci�a
z ni� sal� jadaln�, �eby wyda� rozporz�dzenia na przyj�cie zagranicznego go�cia.
Ledwie podwoje zamkn�y si� za kr�low�, zgas� u�miech rozchylaj�cy wargi monarchy,
zgas�a duma bij�ca z kr�lewskiego czo�a. W czterech �cianach jadalnej sali kr�l Walorozo
pozosta� sam � a gdy kr�lowie s� sami, zaraz czuj� dobrze, �e nie r�ni� si� niczym a niczym
od zwyk�ych, najzwyklejszych �miertelnik�w.
Gdybym mia� pi�ro s�ynnego poety Bombastiniego, pokusi�bym si� mo�e o uczczenie w
rymowanej mowie zmarszczki fa�duj�cej dostojne czo�o monarchy, opiewa�bym jego b�yszcz�ce
oczy, jego d�ugi czerwony nos, jego szlafrok kwiecisty, zatabaczon� chustk� do nosa i
wyszywane pere�kami pantofle. Nie czuj�c si� jednak na si�ach, bym dor�wna� m�g� w opisach
moich temu poecie, poprzestaj� na kr�tkim stwierdzeniu, �e Walorozo pozosta� sam.
Przez chwil� nas�uchiwa�, czy kroki kr�lowej ucich�y, po czym schwyci� ze sto�u jeden ze
srebrnych kieliszk�w do jajek, wyrzuci� ze� jajo, chy�kiem podsun�� si� do kredensu, wyj��
flaszk� gda�skiej w�dki, nala� kieliszek po brzegi i wychyli� go duszkiem. Powt�rzywszy to
kilka razy, za�mia� si� do siebie i zamrucza� z lubo�ci�: � Ha! Ha! Teraz dopiero Walorozo
jest prawdziwym m�em! � Poci�gn�� znowu t�gi �yk i m�wi� dalej: � Hej, hej, zanim dosta�em
si� na tron kr�lewski, nie zna�em nawet smaku tego upajaj�cego trunku. Po prostu wstr�t
czu�em do niego i woda �r�dlana by�a mi jedynym napojem. W tanecznych pl�sach sp�ywa�
potok ze ska�, a ja z rusznic� bieg�em w le�ny mrok, stopami strz�sa�em ros� z rdzawych
mch�w, szukaj�c �lad�w jeleni i �a�. Ale, jak prawdziwe s� te wieszcze s�owa:
Kr�lewskiej g�owie zbyt ci��y korona...
Lecz skoro ju� j� skrad�em bratankowi... skrad�em? Co m�wi�! Gdzie�bym znowu ukrad�,
cofam to wstr�tne, nienawistne s�owo! Nie, nie, nie skrad�em, jeno na sw� m�sk� g�ow� w�o�y�em
�wietn� kr�lewsk� koron�. I odt�d jab�ko piastuj� jedn� d�oni�, a paflago�skie ber�o
dzier�� drug�. Bo czy�by s�aba, bezbronna dziecina, ledwie od piersi mamki odstawiona,
karmiona cukrem i papk� na mleku, rz�dowi pa�stwa tego podo�a�a? Jako� d�wign�aby ber�o,
koron�, jab�ko i ojc�w ci�ki miecz stalowy, broni�cy srogim w�adcom Krymtatarii wst�pu
w granic� pa�stwa Paflagonii?
W ten spos�b usi�owa� monarcha udowodni� (cho� samo si� przez si� rozumie, �e nierymowane
wiersze niczego jeszcze nie dowodz�), �e naj�wi�tszym obowi�zkiem jego jest:
mocno w d�oni dzier�y�, co raz w ni� zagarn��. I teraz wprawdzie nasuwa�a mu si� natr�tna
my�l, �e nale�a�oby mo�e zwr�ci� bratankowi bezprawnie zagrabione dziedzictwo, ale Jego
Kr�lewska Mo�� w lot uspokoi� sumienie nadziej�, jak� pok�ada� w projektowanym ma��e�stwie
c�rki swej z nast�pc� tronu Krymtatarii. Stanowczo dobro pa�stwa wymaga�o pokojowego
zako�czenia krwawych wojen z niebezpiecznym s�siadem. � Gdyby nawet nieboszczyk
brat m�j, kr�l Seriozo, powsta� z grobu, przyklasn��by zapewne tak �wietnemu zwi�zkowi i
wydziedziczy� tego niezdarnego Lulejk� � zamrucza� pod nosem kr�l. Zwykle wyobra�amy
sobie, �e najs�uszniejsze jest to, co najbardziej nam samym dogadza, wi�c te� i kr�l zaraz
nabra� otuchy, przeczyta� dzienniki, zjad� ze smakiem jaja na mi�kko i ma�lane bu�eczki, a
potem zadzwoni� po swego ministra.
Kr�lowa zastanawia�a si� przez chwil�, czy nie nale�a�oby odwiedzi� chorego bratanka.
Ale zaraz powiedzia�a sobie: � Najpierw obowi�zek, potem przyjemno��. Po po�udniu wpadn�
na momencik do tego biedaka, a teraz pojad� do z�otnika wybra� naszyjnik i bransolety. � I
tak te� zrobi�a.
Kr�lewna Angelika, wr�ciwszy do swoich apartament�w, zadzwoni�a na s�u�ebn� R�zi� i
kaza�a wydoby� z szaf i kufr�w wszystkie najzbytkowniejsze stroje, po czym zacz�a je
przymierza�. O kr�lewiczu Lulejce zapomnia�a najzupe�niej, tak jak ja zapomnia�em, co jad�em
na obiad we czwartek ubieg�ego roku.
KONIEC ROZDZIA�U
8
ROZDZIA� DRUGI
Jak ksi��� Lulejka nie dosta� nic, a Walorozo koron�
Zdaje si�, �e w owych czasach, tj. przed dziesi�ciu czy dwudziestu tysi�cami lat, dziedzictwo
tronu, przechodz�c z ojca na syna, nie by�o w Paflagonii prawem pa�stwowym zabezpieczone.
Kr�l Seriozo, czuj�c zbli�aj�cy si� koniec, zawezwa� do �miertelnego �o�a brata swego
Waloroz� i przekazawszy mu opiek� nad male�kim synaczkiem Lulejk� mianowa� go regentem
Paflagonii na czas nieletno�ci kr�lewicza. Wiaro�omny Walorozo zdradzi� po�o�one w
nim zaufanie, bo ledwie wieko trumny zamkn�o si� nad zw�okami kr�la Seriozy, kaza� si�
obwo�a� kr�lem Paflagonii pod imieniem Walorozy XXIV, po czym odby�a si� uroczysta
koronacja. Magnaci i szlachta w owych czasach mieli tylko w�asne dobro na widoku, a suto
ugoszczeni przez Waloroz� i obdarzeni najzyskowniejszymi urz�dami ch�tnie przyzwolili na
bezprawn� zmian� w nast�pstwie tronu. Ludowi za�, pogr��onemu w ciemnocie i ucisku, by�o
zupe�nie oboj�tne, kto w pa�stwie rz�dzi, bo i tak nie spodziewa� si� rych�ej poprawy swego
losu. W chwili zgonu kr�la Seriozy kr�lewicz Lulejka by� niemowl�ciem w powijakach, kt�remu
nie �ni�o si� nawet, �e stryj rodzony pozbawi� go prawego dziedzictwa. Gdy podr�s�,
dba� tylko o to, by mu dawano pod dostatkiem zabawek i s�odyczy, �eby na siedem dni w
tygodniu mia� przynajmniej pi�� wolnych od nauki, �eby mu nie broniono sp�dza� po�owy
dnia na koniu, z fuzyjk� na plecach, a drugiej po�owy na zabawie z ukochan� kuzyneczk�
Angelik�. W jej towarzystwie czu� si� Lulejka zupe�nie szcz�liwy i nie zazdro�ci� stryjowi
ani uroczystej kr�lewskiej szaty, ani z�otego, niewygodnego tronu kr�lewskiego, ani okropnie
ci�kiej, wysadzanej klejnotami korony, w kt�rej w�adca Paflagonii obowi�zany by� ukazywa�
si� zawsze swoim poddanym.
Portret kr�la Walorozy XXIV zachowa� si� do dni dzisiejszych. Zapewne i wy przyznacie,
�e Jego Kr�lewska Mo�� musia� by� nieraz dobrze zm�czony d�wiganiem tych aksamit�w,
brylant�w i gronostaj�w i znudzony tym kr�lewskim przepychem. Co do mnie, to wola�bym
nigdy nie zasiada� w tak przyt�aczaj�cym stroju, a do tego w takim czym� na g�owie.
Kr�lowa musia�a by� za m�odu mi��, przystojn� dzieweczk�, bo i w p�niejszym wieku,
cho� kszta�ty jej, jak to widzicie na obrazku, rozwin�y si� troch� za bujnie, rysy jej twarzy
zachowa�y wyraz pogodnej dobroduszno�ci. Mo�e troch� zanadto lubi�a ploteczki, stroje, pochlebstwa
i gr� w karty, ale pomi�my te s�abostki, kt�re w gruncie rzeczy niewiele robi�y z�ego.
Bratanka swego lubi�a serdecznie, wi�c nieraz czu�a wyrzuty sumienia, kt�re uspokaja�a
my�l�, �e wprawdzie m�� jej pozbawi� Lulejk� dziedzictwa, lecz niemniej jest m�em godnym
czci i szacunku, a poniewa� po jego �mierci ster rz�d�w i tak przejdzie w r�ce Lulejki,
wi�c nie ma czym tak dalece g�owy sobie zaprz�ta�. Szczerym pragnieniem jej by�o, by Lulejka
poj�� za �on� Angelik�, w kt�rej kocha� si� bez pami�ci.
Pierwszym ministrem pa�stwa by� wytrawny m�� stanu, Mrukiozo; w jego to r�ce z�o�y�
monarcha wszystkie sprawy kr�lestwa Paflagonii. Walorozo uwa�a� si� za bardzo dobrego
kr�la. Wymaga� tylko, by mu nie szcz�dzono pochlebstw, by mu dostarczano jak najwi�kszej
ilo�ci pieni�dzy, kt�re by m�g� wydawa� na uczty i polowania, i by odsuwano od niego
wszelkie troski i k�opoty. Dbaj�c jedynie o swoj� przyjemno��, nie pyta�, ile za to p�ac� jego
poddani. Ich losy by�y mu najzupe�niej oboj�tne.
Swojego czasu pr�bowa� kilka razy szcz�cia w wojnie i stoczy� wiele bitew, ale wszystkie
przegra�. Mimo to wszystkie dzienniki paflago�skie g�osi�y przez d�ugie lata chwa�� jego
�wietnych zwyci�stw. W ka�dym mie�cie wzniesiono �z najwy�szego rozkazu� na jego cze��
bodaj jeden pomnik, portret jego ozdabia� wszystkie wystawy sk�ad�w papieru. Dawano kr�lowi
przydomki: Walorozo Chrobry, Walorozo Wielki, Walorozo Niezwyci�ony, bo i w
owych dawnych czasach dworacy i poddani umieli zaskarbia� sobie �aski monarchy przez
pochlebstwa.
Jedynym dzieckiem kr�lewskiej pary by�a ksi�niczka Angelika. W przekonaniu dworak�w,
rodzic�w i w�asnym by�a oczywi�cie uosobieniem doskona�o�ci. Opowiadano, �e ma
najd�u�sze w�osy, najwi�ksze oczy, najsmuklejsz� figur�, najmniejsze stopy i najdelikatniejsz�
p�e� ze wszystkich dziewic pa�stwa Paflagonii. G�oszono r�wnie�, �e wiedza jej i talenty
przewy�szaj� jeszcze jej urod�. Wszystkie guwernantki i bony, karc�c sk�onno�� do lenistwa
u swoich uczennic, stawia�y im ksi�niczk� Angelik� za przyk�ad. Bezb��dnie grywa�a najtrudniejsze
utwory muzyczne. Umia�a odpowiedzie� bez omy�ki na ka�de pytanie z ksi��ki pt.
Przepisy dobrego tonu dla u�ytku panien z wy�szego towarzystwa w o�miu tysi�cach pyta� i
odpowiedzi. Zna�a na pami�� wszystkie daty z historii Paflagonii i wszystkich kraj�w ca�ego
�wiata. M�wi�a po polsku, po francusku, po angielsku, po w�osku, po niemiecku i po hiszpa�sku,
hebrajsku, grecku, �acinie, samotracku, kapadocku, egejsku i krymtatarsku. S�owem, by�a
m�od� osob� gruntownie wykszta�con�, godn� uczennic� swej wychowawczyni i ochmistrzyni
dworu, srogiej hrabiny Gburii-Furii.
Zapewne s�dzicie patrz�c na ten obrazek, �e dama ta pochodzi�a z wysokiego rodu? Ch�d
jej bowiem i postawa s� tak dumne, jak gdyby by�a co najmniej ksi�niczk� krwi, kt�rej
drzewo genealogiczne si�ga jeszcze czas�w przedpotopowych. Jednak�e przypuszczenie to
by�oby mylne. Im� pani Gburia-Furia pochodzi�a z gminu, a �e bardzo si� tego wstydzi�a,
wi�c coraz wy�ej zadziera�a nosa. Wszyscy rozs�dni ludzie �miali si� jednak cichaczem z jej
wynoszenia si� nad innych. Wiedzieli, �e Gburia-Furia by�a za czas�w panie�skich garderobian�
kr�lowej, a m�� jej dworskim lokajem. Ale po �mierci czy te� po nag�ym znikni�ciu
ma��onka swego Gburiana (o kt�rym p�niej dowiemy si� ciekawych rzeczy) Im� Gburia-
Furia umia�a si� tak przypodoba� kr�lowej, tak wkra�� si� w jej �aski nieustannym p�aszczeniem
si� i pochlebstwami, �e w ko�cu kr�lowa nada�a jej hrabiowski tytu�, godno�� ochmistrzyni
dworu i poruczy�a jej wychowanie c�rki swej Angeliki.
Musz� jeszcze raz wr�ci� do wiedzy i talent�w nadzwyczajnych, kt�re, jak m�wiono, posiada�a
ksi�niczka. Ot�, prawd� m�wi�c, sprytu nie brakowa�o jej wcale, za to by�a leniwa
do ostatnich granic. Odczytywanie nut... A kt� by nawet pr�bowa� trudzi� si� takim nudziarstwem!
Umia�a gra� z pami�ci dwa czy trzy kawa�eczki i zapewnia�a, �e nigdy przedtem nie
widzia�a ich na oczy. Umia�a odpowiedzie� mo�e na p� tuzina pyta� z Przepis�w dobrego
tonu dla panien z wy�szego towarzystwa, i to, o ile pytania zadawano jej po kolei, a nie na
wyrywki. Mia�a te� nauczycieli wszystkich �wiatowych j�zyk�w, nie s�dz� jednak �eby z
kt�regokolwiek umia�a wi�cej ni� kilka frazes�w. A ju� co si� tyczy jej rysunk�w i rob�tek,
wystawiano wprawdzie bardzo pi�kne okazy podpisywane jej imieniem, ale czy by�y one
przez ni� robione? � to w�a�nie pytanie. Chc� wam wyja�ni� ca�� prawd� pod tym wzgl�dem,
ale aby to zrobi�, musz� si�gn�� pami�ci� w odleg�� przesz�o�� i opowiedzie� wam o Czarnej
Wr�ce.
KONIEC ROZDZIA�U
11
ROZDZIA� TRZECI
Kt�ry zaznajamia czytelnika z Czarn� Wr�k� i z wieloma innymi
wielkimi osobisto�ciami
Czarna Wr�ka �y�a na pograniczu Kr�lestwa Paflago�skiego i s�siaduj�cego z nim pa�stwa
Krymtatarii. Miano ,,Czarnej Wr�ki� nadano tej tajemniczej istocie z powodu czarnoksi�skiej,
cudownej hebanowej laseczki, kt�rej dosiada�a jak rumaka, ilekro� udawa�a si� na
ksi�yc albo w podr� dla przyjemno�ci lub interesu. Laseczka ta s�u�y�a jej r�wnie� do wykonywania
najr�niejszych sztuk czarodziejskich. W wiedzy czarnoksi�skiej wykszta�ci�
Czarn� Wr�k� ojciec jej, s�ynny czarownik. Po jego �mierci Czarna Wr�ka �wiczy�a si�
przez d�ugie lata w swym zawodzie, z szumem przelatuj�c na czarnej laseczce z jednego pa�stwa
do drugiego i rozdaj�c swoje cudowne upominki to temu, to innemu ksi�ciu czy kr�lowi.
Mia�a ca�e tuziny chrze�niak�w, przemieni�a niezliczon� liczb� z�ych ludzi w zwierz�ta, ptaki,
kamienie m�y�skie, zegary �cienne, pompy, parasole, wci�gacze but�w i r�ne inne po�yteczne
przedmioty, s�owem, nie by�o pracowitszej i us�u�niejszej wr�ki w ca�ym czarnoksi�skim
bractwie.
Ale po jakich� dwu czy trzech tysi�cach lat praca ta zacz�a j� nu�y�. My�la�a cz�sto:
,,Ciekawam, co komu przyjdzie z tego, �e jak�� ksi�niczk� pogr��� w stuletni sen, �e jakiemu�
g�upiemu dziewcz�ciu przyczepi� kiszk� do nosa, �e na m�j rozkaz biednej sierotce wypada�
b�d� z ust per�y i diamenty, a c�rce macochy ropuchy i �mije? Wszystkie moje trudy i
starania przynosz� zawsze tyle� szkody, co i dobra. Wobec takich wynik�w warto by da�
spok�j studiom nad sztuk� magiczn� i pozostawi� wszystko w�asnemu biegowi rzeczy. Np.
moje chrze�niaczki: �ona kr�la Seriozy i ma��onka ksi�cia Padelli. Czy wy�wiadczy�am im
rzetelne dobrodziejstwo? Ka�dej z nich ofiarowa�am podarunek, kt�ry mia� im zapewni� dozgonn�
mi�o�� i uwielbienie ich ma��onk�w. Czy� jednak m�j cudowny pier�cie� i moja zaczarowana
r�a przynios�y im jak� korzy��? Wr�cz przeciwnie. Dzi�ki temu, �e rozkochani w
nich m�owie spe�niali ka�dy ich kaprys, obie sta�y si� obra�liwe, leniwe i zarozumia�e do
niemo�liwo�ci. Przez ca�e �ycie przewraca�y tylko oczami i wyobra�a�y sobie, �e s� �smym
cudem �wiata, nawet w�wczas, kiedy naprawd� by�y ju� brzydkie i stare. Ha! ha! Pocieszne
stworzenia! I jak�e� obesz�y si� ze mn� w czasie ostatnich moich odwiedzin, ze mn�, Czarn�
Wr�k�, ze mn�, kt�ra zg��bi�am wszystkie tajemnice sztuki czarnoksi�skiej, ze mn�, kt�ra
jednym dotkni�ciem swej laseczki mog�am je przemieni� w pawiany, a per�y ich w wie�ce
cebuli i czosnku!�
Pewnego dnia rozgoryczenie wr�ki wzros�o do tego stopnia, �e z ha�asem zamkn�a swoje
ksi��ki w szafie i odt�d zaprzesta�a wszelkich sztuk czarodziejskich, a swojej r�d�ki u�ywa�a
tylko jako zwyczajnej laski.
Kiedy �ona ksi�cia Padelli powi�a synka (w owym czasie Padella by� tylko jednym ze
znaczniejszych pan�w w Krymtatarii), Czarna Wr�ka nie pojawi�a si� na chrzcinach, pomimo
�e by�a na uroczysto�� t� zaproszona, przys�a�a tylko w upominku skromn� srebrn� ryneczk�,
warto�ci najwy�ej dw�ch dukat�w. W tym samym czasie kr�lowa Paflagonii wyda�a
tak�e na �wiat syna, z upragnieniem oczekiwanego spadkobierc� paflago�skiej korony. Radosn�
wie�� t� roznios�y po kraju wystrza�y armatnie; miasto iluminowano uroczy�cie i nie by�o
ko�ca zabawom i ucztom wydawanym ku uczczeniu narodzin kr�lewicza. Wszyscy s�dzili, �e
Czarna Wr�ka, kt�r� zaproszono w kumy, ofiaruje swemu chrze�niakowi przynajmniej
czapk�-niewidk�, siwka z�otogrzywka, bu�k� niedojadk� lub jaki� inny warto�ciowy podarunek,
�wiadcz�cy o jej �asce i dobrym smaku. Ale gdy wszyscy podziwiali noworodka i sk�adali
powinszowania matce i ojcu, wr�ka, pochyliwszy si� nad ma�ym kr�lewiczem Lulejk�,
rzek�a tylko: � Moje biedne male�stwo, nie mog� ci ofiarowa� cenniejszego upominku nad
odrobin� cierpienia.
To by�o wszystko, co powiedzia�a, ku oburzeniu rodzic�w Lulejki. A gdy wkr�tce potem
rodzice ci umarli, zaopiekowa� si� Lulejk� stryj jego Walorozo, a w jaki spos�b, o tym dowiedzieli�cie
si� w drugim rozdziale.
I znowu w kilka lat p�niej �wi�cono chrzciny male�kiej R�yczki, jedynego dziecka kr�la
Kalafiore, panuj�cego w s�siednim pa�stwie Krymtatarii. I tutaj zaproszono Czarn� Wr�k�.
Ona jednak i tym razem nie okaza�a si� nazbyt hojna. Gdy dworacy rozp�ywali si� w zachwytach
nad niepospolit� urod� dzieweczki, smutnym wzrokiem popatrzy�a na kr�low� i
rzek�a: � Moja kochanko � (Czarna Wr�ka z nikogo sobie nic nie robi�a i do kr�lowej przemawia�a
bez �adnych ceremonii, jakby m�wi�a do pierwszej lepszej praczki) � moja kochanko,
ci sami ludzie, kt�rzy w tej chwili plackiem u n�g twych le��, uknuj� spisek przeciw tobie.
Co za� do tej male�kiej, nie mog� jej ofiarowa� nic cenniejszego nad odrobin� cierpienia.
To rzek�szy, leciutko dotkn�a czo�a R�yczki czarnoksi�sk� pa�eczk�, surowym spojrzeniem
obj�a przera�onych dworak�w, skin�a kr�lowej r�k� na po�egnanie, dosiad�a czarnej
laseczki i przez otwarte okno poszybowa�a w b��kity.
Zaledwie znik�a z oczu, dworacy, kt�rzy w jej obecno�ci nie �mieli pary z ust wypu�ci�,
podnie�li wielk� wrzaw�; wo�ali jeden przez drugiego, �e Czarna Wr�ka nie jest dobroczynn�
wr�k�, za jak� miano j� dotychczas, tylko niepoczciw�, szkodliw� czarownic�, kt�r� nale�a�oby
spali� na stosie. Wszak�e� by�a obecna na chrzcinach kr�lewicza Lulejki, a ledwo
rodzice pomarli, stryj Walorozo str�ci� jej chrze�niaka z tronu. Nic innego, tylko z wiekiem
straci�a zdolno�� jasnowidzenia i czar�w. Bo czy� nie �mieszne jest przypuszczenie, �e znalaz�by
si� cz�owiek tak twardego serca, �eby m�g� by� wrogo usposobiony do kr�lowej i najs�odszej,
najrozkoszniejszej kr�lewny R�yczki? A gdyby nawet znalaz� si� jaki� zdrajca,
czy� kr�l i kr�lowa nie mieli obro�c�w w wiernych swoich poddanych? Ha�ba, ha�ba czarownicy
i jej z�owrogim wr�bom! I wszyscy ch�rem zacz�li wo�a�: ,,Ha�ba!�
A teraz mo�e chcieliby�cie wiedzie�, w jaki spos�b dworacy owi okazali swoj� wierno�� i
przywi�zanie kr�lewskiej parze? W kilka dni p�niej ksi��� Padella, o kt�rym wspomnieli�my
ju� powy�ej, odm�wi� z�o�enia ho�du kr�lowi Kalafiore, kt�ry na czele wojska pospieszy�
ukara� buntownika. � Kt� by si� odwa�y� czo�o stawi� naszemu ukochanemu, wspania�emu
monarsze?! � wo�ali dworacy. � Najja�niejszy Pan nasz jest niezwyci�ony. Maluczko, a
ujrzymy, jak pokonanego Padell� przywi��e do o�lego ogona i mi�o�ciwie rozka�e w��czy�
go po ulicach miasta, na wieczn� pami�tk� zwyci�stwa Kalafiore Wielkiego nad n�dznym
buntownikiem!
Kr�l zatem wyruszy� w pole, a biedna kr�lowa, jako �e by�a istot� trwo�liwego serca, tak
si� przej�a pierwszymi odg�osami wojennymi, �e � z �alem musz� wam powiedzie� � rozchorowa�a
si� i po paru dniach umar�a. Przed sam� �mierci� przywo�a�a wszystkie damy dworu
i kaza�a im przysi�c, �e strzec b�d� jak oka w g�owie male�kiej R�yczki. Naturalnie
wszystkie o�wiadczy�y, �e wola�yby da� si� posieka� w kawa�ki ani�eli dopu�ci�, by ukochanej
kr�lewnie sta�a si� najmniejsza krzywda. Pierwszy numer urz�dowej ,,Gazety Dworu J.
M. Kr�la Krymtatarii� przyni�s� wie��, �e Jego Kr�lewska Mo�� odni�s� �wietne zwyci�stwo
nad zuchwa�ym buntownikiem; nast�pny, �e wojsko nikczemnego Padelli zosta�o w puch
rozbite; jeszcze p�niejszy, �e armia kr�lewska �ciga niedobitk�w wojsk nieprzyjacielskich; a
ostatni... no, w ostatnim og�oszono urz�dowo, �e kr�l Kalafiore zosta� pobity na g�ow� i zgin��
z r�ki Jego Kr�lewskiej Mo�ci Padelli I.
Ledwie nadesz�a wiadomo�� o tej pora�ce i przyw�aszczeniu sobie przez Padell� korony, a
ju� jedna cz�� dworak�w pogna�a naprzeciw wje�d�aj�cego w triumfie zwyci�zcy, �eby odda�
mu cze�� i zapewni� o dozgonnej wierno�ci, druga za� czmychn�a, gdzie pieprz ro�nie,
uprz�tn�wszy wpierw z kr�lewskiego pa�acu wszystko, cokolwiek si� ze� zabra� da�o. W
olbrzymich komnatach zosta�a tylko male�ka R�yczka, sama, samiute�ka, bez �ywej duszy,
kt�ra by si� o ni� zatroszczy�a. Drepta�a drobnymi n��tami z jednej komnaty do drugiej i
wo�a�a �a�o�nie: � Hrabino! Ksi�no Pani! � co w jej dziecinnym spieszczeniu brzmia�o: �
Dlabino! Tsi�zno Pani! Zalaz poda� tulc� z tompotem! Moja Tl�lew�ta Mo�� ci� papa�! Dlabino,
Tsi�zno Pani! � I bieg�o biedactwo przez szeregi kru�gank�w i komnat, a� wpad�o do
sali koronacyjnej. Ale nie by�o tu �ywej duszy. Potem zajrza�o do sali pazi�w, i tu nie by�o
nikogo. Raczkuj�c zsun�a si� ze schod�w a� do przedsionka pa�acowego, ale wsz�dzie by�o
pusto i g�ucho. Wi�c podrepta�a dalej jeszcze, a� na podw�rze i do ogrodu pa�acowego, potem
w park zdzicza�y, i dalej jeszcze, coraz dalej, a� w puszcz� le�n�, w kt�rej �y�o du�o dzikich
zwierz�t.
S�uch wszelki o niej zagin��.
A gdy nied�ugo potem Padella, uznany ju� przez wszystkich i koronowany kr�l Krymtatarii,
zabi� na polowaniu dwa m�ode, nie wyro�ni�te jeszcze dobrze lwy, znaleziono w ich paszczach
resztki potarganego p�aszcza i trzewiczek biednej kr�lewny R�yczki. S�u�ba my�liwska
pokaza�a kr�lowi te ma�e, smutne szcz�tki wyj�te z zakrwawionych paszcz dzikich bestii
le�nych, a Padella pokiwa� g�ow�; wiedzia� ju� teraz, ze jest naprawd� kr�lem i �e bez troski
sprawowa� mo�e rz�dy w Krymtatarii: � Ot, jaki los spotka� ma�� ksi�niczk�! � wykrzykn��.
� Hm moi panowie, trudno, co si� sta�o, ju� si� nie odstanie. Chod�my na przek�sk�! � I ca�y
orszak ruszy� z kr�lem na �niadanie. Jeden z dworzan schyli� si� i niepostrze�enie schowa�
znaleziony trzewiczek ksi�niczki do kieszeni. To by�o wszystko, co po niej zosta�o.
KONIEC ROZDZIA�U
15
ROZDZIA� CZWARTY
Jak to nie zaproszono Czarnej Wr�ki na chrzest Angeliki
i kto na tym wyszed� najgorzej
Dwadzie�cia lat przed rozpocz�ciem naszej powie�ci � kiedy obchodzono urodziny i
chrzest ksi�niczki Angeliki, z kt�r� zapoznali�my si� w pierwszym rozdziale � zdarzy� si�
wypadek, o kt�rym nikt nie wiedzia� w Paflagonii � a szkoda, bo by� bardzo a bardzo ciekawy.
Kr�l i kr�lowa (pod�wczas jeszcze ksi��� i ksi�na) nie zaprosili wcale Czarnej Wr�ki
na uroczyste chrzciny � ba! wydali nawet rozkaz od�wiernemu pa�acu, aby pod �adnym warunkiem
wr�ki do ksi���cego domu nie wpuszcza�. �w od�wierny zwa� si� Gburiano. By� to
ogromny, nieokrzesany drab � z�y i oburkliwy. Mo�e w�a�nie dlatego Ich Ksi���ce Mo�cie
mianowa�y go pierwszym od�wiernym pa�acu? Trzeba by�o widzie� Gburiana, jak odprawia�
niepo��danych go�ci, zw�aszcza r�nych dostawc�w dworu z nie zap�aconymi rachunkami!
Jak hukn�� swoim gburowatym g�osem: ,,Nie ma nikogo w domu!�, to a� �ciany dr�a�y, a
ludzie umykali czym pr�dzej. By� on m�em owej pi�knej hrabiny Gburii-Furii, kt�rej opisem
zachwycali�my si� przed chwil�. K��ci� si� z ni� bez ustanku od rana do nocy. Ale �przysz�a
kryska na Matyska�, jak to zaraz zobaczymy.
Czarna Wr�ka � cho� nieproszona � zjawi�a si� przed drzwiami pa�acu. Przez otwarte
okna salonu wida� by�o ksi�cia i ksi�n� w otoczeniu dworu. Gburiano wiedzia� o tym,
o�wiadczy� jednak wr�ce tonem cierpkim i opryskliwym, �e ,,Ich Ksi���cych Mo�ci nie ma
w pa�acu�. R�wnocze�nie zagra� jej fujark� na nosie i zrobi� ruch, jakby chcia� Czarn� Wr�k�
za drzwi wypchn��. � Wyno� si� st�d czym pr�dzej, stara czarownico! � wrzasn��. � Dla
takich jak ty nie ma Ja�nie Pa�stwa w domu. � To powiedziawszy wszed� do sieni i pchn��
drzwi z ha�asem, ale Czarna Wr�ka wetkn�a mi�dzy zawiasy swoj� laseczk� i drzwi nie
chcia�y si� domkn��. Gburiano wpad� w straszny gniew. Wybieg� na dw�r i wyrzuci� z siebie
ca�y potok w�ciek�ych i bardzo szkaradnych przekle�stw. � C� ty sobie my�lisz � wykrzykiwa�
d�awi�c si� z w�ciek�o�ci � �e ja od tego jestem od�wiernym, �ebym ci�gle przy
drzwiach wartowa� musia�! Zamknij mi zaraz drzwi! Nie chce mi si� sta� tutaj d�u�ej! S�yszysz?
� A na to Czarna Wr�ka uczyni�a tylko jeden majestatyczny ruch r�k� i wyrzek�a
spokojnie:
B�dziesz w drzwiach tych ci�gle tkwi�,
Krzycz, Gburiano � krzycz co si�.
Tkwij tu! Moja ka�e Moc,
Noc i dzie�, i � dzie� i noc!
� Aa! Aa! A to co znowu? Hee � ojej! Ojej � gwa�tu! � pu�� mnie! Ooo! Uh! uh! � dar� si�
Gburiano jak op�tany � a� naraz ucich�... Grube �ydki, ogromne, niezgrabne �apy i wspania�y
korpus od�wiernego Ich Ksi���cych Mo�ci nik�y pod podniesion� laseczk� wr�ki. Gburiano
uczu�, �e ziemia usuwa mu si� spod st�p, �e ca�e cia�o skr�ca mu straszliwy kurcz, �e jaka�
�ruba wpija si� w jego wn�trzno�ci, i nagle, jakby piekielnym ko�owrotem porwany i zwini�ty,
zawis� i utkwi�... w drzwiach. R�ce zwi�d�y i podwin�y si� w g�r�, nogi � s�ynne, wspania�e
nogi � �ci�gn�y si� kurczowo w ma�e, biedne, wyschni�te n�ki i zawis�y zro�ni�te pod
wielkim w�ochatym �bem, a cia�o nieszcz�snego lokaja przenikn�� zimny, ostry dreszcz. � O �
ooo! Hm! � mrukn�a jeszcze wielka g�owa, zimna � zimna, jakby by�a z metalu � i ucich�o
wszystko.
Gburiano przedzierzgn�� si� w wielk� metalow� r�czk� od dzwonka w tych samych
drzwiach, kt�rych tak niegrzecznie, tak grubia�sko pilnowa�. Cz�owiek o sercu zimnym jak
�elazo � zamieni� si� w �elazn� r�czk� od dzwonka i dzwoni� � dzwoni� � dzwoni�... z�bami z
zimna.
Wisia� przybity mocno, mocno do drzwi i marz�, marz� tak, �e w czasie d�ugich zimowych
nocy sople lodu zwisa�y z jego �elaznego, pot�nego nosa. A gdy przysz�o lato i gor�ce, upalne
dni � wielki, wspania�y nos rozgrzewa� si� pod �arem s�o�ca i piek� okropnie. Nie do��
tego. Pierwszy lepszy listonosz, pierwszy lepszy ch�opak odnosz�cy do pa�acu listy lub przesy�ki
targa� bez lito�ci za wielk� r�czk� od dzwonka.
A gdy ksi��� z ksi�n� ma��onk� wracali do domu z przechadzki, ksi��� zauwa�y� zmian�,
jaka zasz�a w bramie. � Patrz � zwr�ci� si� do swej �ony � za�o�ono now� r�czk� do dzwonka.
Ciekawa rzecz, ta g�owa przypomina mi rysy naszego od�wiernego! Znowu go nie ma w
bramie, tego wiecznie podpitego w��czykija!
Innym razem zaj�a si� now� r�czk� od dzwonka pos�ugaczka pa�acowa. Przysz�a i szorowa�a
nos Gburiana piaskiem i popio�em d�ugo, d�ugo, p�ki nie zacz�� si� pi�knie �wieci� i
b�yszcze� w promieniach s�o�ca. A gdy przysz�a na �wiat ma�a siostrzyczka Angeliki, obwi�zano
�elazn� g�ow� star� �cierk� mocno, bardzo mocno. Raz znowu w nocy podochoceni
przechodnie zapragn�li zem�ci� si� na niezno�nej g�owie, kt�ra na nich wyba�usza�a szkaradne
�lepia, i pokiereszowali �eb Gburiana porz�dnie scyzorykami i laskami. Wreszcie ksi�na
kaza�a pewnego razu ca�e drzwi przemalowa�. Malarze smarowali brzydk�, kleist� i cuchn�c�
farb� ca�� g�ow� � szast-prast po nosie, po oczach, po ustach, a� umalowali j� ca�kiem na kolor
jasnozielony.
Wierzajcie mi, Gburiano mia� za swoje! �a�owa� te� nieraz gorzko, �e tak brzydko dawniej
post�powa�, �e tak ci�ko obrazi� Czarn� Wr�k�. W pa�acu nikt si� o jego znikni�cie nie
zatroszczy�, w�asna jego �ona ani zapyta�a o niego.
K��ci� si� z ni� przecie� zawsze i ucieka� do szynkowni spija� piwo, a �e d�ug�w mia� wy�ej
uszu, s�dzono powszechnie, �e drapn�� do Australii lub do Ameryki spr�bowa� szcz�cia
w innej cz�ci �wiata. Skoro za� ksi��� z ksi�n� zasiedli na tronie jako kr�lewska para Paflagonii
i opu�cili sw�j dawny dom � wszyscy zapomnieli najzupe�niej o dawnym, wielkim i
niegrzecznym od�wiernym Ich Ksi���cych Mo�ci, kt�rego �a�o�nie wykrzywiona g�owa widnia�a
na d�bowej bramie pa�acu.
KONIEC ROZDZIA�U
18
ROZDZIA� PI�TY
Jak wielki fraucymer ksi�niczki Angeliki powi�kszy� si� o jedn� male�k�
os�bk�
Jednego pi�knego dnia, kiedy ksi�niczka Angelika by�a jeszcze malutk� dziewczynk�,
guwernantka jej, wielce szanowna pani Gburia-Furia, wyprowadzi�a j� na przechadzk� do
wspania�ych kr�lewskich ogrod�w. Gburia-Furia os�ania�a starannie parasolk� twarzyczk�
ksi�niczki Angeliki przed pal�cymi promieniami s�o�ca, aby uchroni� jej delikatn� cer� od
pieg�w, a ma�a Angelika nios�a w r�czce smakowite ciasteczko z rodzynkami, przysmak, kt�rym
chcia�a uraczy� �ab�dzie hodowane licznie na stawach kr�lewskiego parku.
Obie damy dochodzi�y ju� do brzeg�w stawu, gdy wtem przydrepta�a ku nim ma�a dziewczynka,
jakiej nawet niem�ode ju� i do�wiadczone oczy czcigodnej guwernantki nie ogl�da�y
jeszcze nigdy w �yciu.
By�o to male�kie, milutkie stworzonko � ale w jakim� dziwnym, niezwyk�ym stanie!
Dziewczynka wygl�da�a tak, jakby ju� B�g wie jak d�ugo nie by�a wcale czesana i myta.
Prawdziwy las bujnych, g�stych w�os�w wichrzy� si� nad jej wyblad�� twarzyczk�.
Jej p�aszczyk podarty by� na strz�py, a na n�kach mia�a jeden tylko, i to bardzo podarty
trzewiczek.
� A c� to za szkaradny brudas! � zawo�a�a Gburia-Furia. � Kto ci� tu �mia� wpu�ci� do
ogrodu, obdartusie paskudny?
� Daj mi t� bult� � odezwa�a si� ma�a dziewczynka. � Glodno mi baldzo, baldzo glodno...
gl�d ciuj�...
� Gl�d? Co to jest gl�d? � zapyta�a Angelika daj�c dziewczynce ciasteczko.
� Ach! Ach, ksi�niczko, jak�e dobra, jak anielsko dobra jeste� � rzek�a Gburia-Furia. �
Sp�jrzcie tylko, Najja�niejsi Pa�stwo � tu zwr�ci�a si� do kr�la i kr�lowej, kt�rzy nadeszli
w�a�nie w towarzystwie ma�ego ksi�cia Lulejki. � Sp�jrzcie na tego uroczego anio�ka, na to
wcielenie dobroci. W�a�nie spotka�y�my tutaj t� brudn� ma�� n�dzark�, nie wiem, dlaczego
stra�e dworskie nie ubi�y na �mier� tego szkaradzie�stwa, nie wiem, jakim sposobem przylaz�o
to a� tutaj, i � raczcie tylko mi�o�ciwie spojrze�, Dostojni Pa�stwo � m�j ma�y, s�odki
anio�ek, moje cudne kochanie daje temu brudasowi swoje w�asne ciasteczko!
� Nie lubi� wcale takich ciastek � rzek�a Angelika.
� To nic, niemniej jeste� prawdziwym anio�em dobroci, ksi�niczko � ozwa�a si� guwernantka.
� Rozumie si� � potwierdzi�a Angelika. � A ty, ma�y brudasku, powiedz, czy nie jestem
naprawd� �liczna?
Istotnie, ksi�niczka, uczesana starannie w d�ugie wij�ce si� loki i ubrana w najpi�kniejsz�
w �wiecie sukienk� i najpi�kniejszy w �wiecie kapelusz, wygl�da�a bardzo �adnie.
� Baldzo li�na, baldzo li�na � rzek�a ma�a dziewczynka i pocz�a zaraz rado�nie dyga� i
ta�czy�, i �miej�c si� zajada�a z wielkim smakiem ciastko. Ruchy jej by�y lekkie i zwinne, a
ca�a posta� niezwykle milutka; kr�c�c si� zgrabnie wko�o, przy�piewywa�a ochoczo:
Doble ciasto ma lozinki,
Wi�c wesole stloj� minki!
Hoc � hoc!
Kr�l, kr�lowa, Angelika i Lulejka �mieli si� serdecznie. A ma�a tanecznica, ci�gle wiruj�c,
�piewa�a:
Hoc � hoc!
O nic nigdy nie zaplac�!
Ladnie ta�ce, ladnie skac�.
Naraz znikn�a w klombie kwiat�w, lecz za chwil� ju� by�a z powrotem. Z r� i rododendron�w
uwi�a �liczny wianuszek i ta�czy�a z nim tak zabawnie i uroczo przed kr�lewsk� par�,
�e wszyscy byli zachwyceni male�k� znajdk�, a zdumiona kr�lowa zapyta�a:
� Powiedz nam, male�ka, sk�d si� tu wzi�a�? Gdzie twoja chatka? Jak si� zwie twoja
mamusia?
A dziewczynka odpowiedzia�a zaraz:
Ziadnej matki, ziadnej chatki,
Nic nie mialam, nie mam nic!
Uciekalam � uciekalam,
Nie wiem nic i nie mam nic!
Jedna lwica mila �
Mle�kiem mnie kalmila �
Miala je�ce lwica ta
Lwi�tka mile � �licne dwa �
Nie ma lwi�tek � nie ma nic,
Nie mam nic i nie wiem nic!
Hoc � hoc!
Wy�piewuj�c tak, male�ka nie przesta�a ani na chwilk� ta�czy� i przytupywa� n�kami, na
kt�rych widnia� tylko jeden podarty trzewiczek. Wszyscy obecni ubawili si� tym widokiem
znakomicie. W ko�cu Angelika zwr�ci�a si� do kr�lowej: � Moja mamusiu � rzek�a � wszystkie
moje zabawki ju� mi si� dawno znudzi�y, papuga, kt�r� lubi�am, uciek�a w�a�nie wczoraj
z klatki, wi�c pozw�l mi, mamusiu, zabra� do domu tego �miesznego brudaska; dam jej kilka
starych sukienek i... u�miej� si� z niej nieraz wy�mienicie.
� Wielkoduszna istota, wcielenie dobroci � westchn�a Gburia-Furia wznosz�c oczy ku
niebu.
� Ach, mam kilka sukienek, kt�rych nie cierpi� � m�wi�a Angelika � a ta ma�a mo�e by�
moj� s�u�ebn�. No, ma�y brudasie, p�jdziesz do mnie na s�u�b�, co?
Dziewczynka klasn�a w r�czki z uciech� i zawo�a�a:
� Ci p�jdem? P�jdem! P�jdem! Taka ladna ci�zni�ka! Pewnie obiad dostan� i siukienki!
P�jdem!
I znowu �miali si� wszyscy � a potem zabrano dziewczynk� do kr�lewskiego pa�acu. Gdy
j� umyto, uczesano i ubrano w sukienki ksi�niczki, male�ka wygl�da�a zaraz inaczej; okaza�o
si�, �e jest mo�e nawet �adniejsza od Angeliki. Oczywi�cie, ksi�niczka tego nie zauwa�y�a.
Nie mog�o jej si� pomie�ci� w g�owie, nie umia�a nigdy nawet pomy�le�, �e m�g�by si�
znale�� na �wiecie kto� r�wnie �adny, dobry i m�dry jak ona sama. Czcigodna Gburia-Furia,
boj�c si�, aby malutka s�u�ebna nie wbi�a si� w dum� i nie zapomnia�a nigdy o tym, w jaki to
spos�b dosta�a si� do fraucymeru ksi�niczki, schowa�a jej podarty p�aszczyk i jedyny zniszczony
trzewiczek do du�ego szklanego pud�a, a na pudle przylepi�a kartk� z napisem:
,,Ubranie ma�ej znajdy, R�zi, kt�rego u�ywa�a, zanim za nadzwyczajn� �ask� i dobroci� Jej
Kr�lewskiej Wysoko�ci, ksi�niczki Angeliki, powo�ana zosta�a do s�u�by przy jej osobie.�
Czcigodna dama dopisa�a jeszcze na kartce dat� ca�ego zdarzenia i starannie pud�o zamkn�a.
Czas jaki� R�zia by�a ulubienic� ksi�niczki.
�piewa�a, ta�czy�a, deklamowa�a swoje wierszyki, aby tylko swoj� now� pani� zabawi�.
Jednakowo� nied�ugo potem podarowano ksi�niczce bardzo zabawn� ma�pk�, potem znowu
male�kiego, �licznego pieska, wreszcie now�, wspania�� lalk�, a wtedy ksi�niczka zapomnia�a
o R�zi i nie troszczy�a si� wcale o to, co si� z ni� dzieje. R�zia, osamotniona, posmutnia�a
bardzo i ju� nie �piewa�a swoich zabawnych wierszyk�w, widz�c, �e nie ma ich kto s�ucha�.
Gdy podros�a, mianowano j� nadworn� s�u�ebn� ksi�niczki. Nie pobiera�a �adnej pensji,
a jednak zr�cznie i ochoczo spe�nia�a swoje obowi�zki.
Raniutko by�a ju� na nogach, k�ad�a si� spa� ostatnia � zawsze by�a pod r�k�, zawsze pami�ta�a
o wszystkim. Nikt tak szybko jak ona nie umia� uprz�tn�� pokoju, naprawi� sukni,
upi�� w�os�w i zakr�ci� papilot�w ksi�niczce. Z u�miechem spe�nia�a ka�de polecenie i znosi�a
ka�dy kaprys swej pani. Nigdy nie widziano jeszcze na dworze tak mi�ej panny s�u�ebnej.
Kiedy ksi�niczka wyros�a na du�� pann� � wyros�a tak�e i R�zia. Ksi�niczka zacz�a bywa�
na balach i zabawach, R�zia za� zostawa�a zawsze w domu i oddawa�a pani swej tysi�ce
us�ug. Najpi�kniejsze suknie ksi�niczki, budz�ce podziw powszechny, by�y dzie�em jej ma�ych,
pracowitych r�czek. Szyj�c i haftuj�c przys�uchiwa�a si� z najwi�ksz� uwag�. wyk�adom
profesor�w, kt�rzy codziennie odbywali lekcje z Angelik�. Ale gdy R�zia chciwie �owi�a
ka�dy wyraz padaj�cy z ust uczonych m��w, ksi�niczka poziewa�a ukradkiem albo my�la�a
o najbli�szym balu. Lekcje ta�ca bra�y dziewczynki razem: muzyce przys�uchiwa�a si�
R�zia z szczeg�lnym zaj�ciem i w nieobecno�ci Angeliki gra�a z wielkim zapa�em �wiczenia
i zadane do nauczenia utwory. Tak samo by�o z nauk� rysunk�w, to samo z j�zykiem w�oskim,
francuskim i innymi j�zykami; uczy�a si� ich s�uchaj�c nauczycielek Angeliki. Stroj�c
si� na bal m�wi�a ksi�niczka: � Mog�aby� te�, R�ziu, wyko�czy� wieczorem rysunek m�j na
jutrzejsz� lekcj�. � Dobrze, prosz� panienki � odpowiada�a z rado�ci� R�zia i natychmiast
zabiera�a si� do roboty. Tylko �e nie ko�czy�a zada� i rysunk�w Angeliki, ale robi�a je na
nowo. Pewnego razu, na przyk�ad, profesor rysunk�w kaza� ksi�niczce narysowa� g�ow�
rycerza. Naturalnie Angelika podpisa�a pod nim swoje imi�, a ca�y dw�r, nie wy��czaj�c kr�la
i kr�lowej, zdumiewa� si� i unosi� nad zdolno�ciami ksi�niczki. Nikt si� jednak bardziej nie
zachwyca� tym obrazkiem jak biedny Lulejka, kt�ry powtarza� wzdychaj�c: � Ach, jaki geniusz
z tej Angeliki!
Przykro mi bardzo, ale musz� powiedzie�, �e i rob�tki ksi�niczki robi�a za ni� R�zia. A
co jest najszczeg�lniejsze, to to, �e i sama Angelika, nie tkn�wszy nigdy ig�y i naparstka, wyobra�a�a
sobie, �e to s� jej w�asne prace, i przyjmowa�a pochlebstwa, pochwa�y i ho�dy ca�ego
dworu. Wkr�tce nabra�a tak wysokiego mniemania o sobie, �e zacz�a s�dzi�, i� na ca�ym
�wiecie nie ma dziewcz�cia, kt�re by jej mog�o dor�wna�, i �e nie znajdzie si� nikt, kto by
godzien by� stara� si� o jej r�k�. Ma�ej s�u�ebnej natomiast nikt nigdy nie chwali�, wi�c te�
nie wbi�a si� w pych�, a b�d�c z natury dobr�, mi�� i uprzejm� dzieweczk�, od rana do nocy
przemy�liwa�a tylko, czym by pani swojej zrobi� przyjemno��. Teraz ju� i wy pewnie zaczynacie
sobie zdawa� spraw�, �e Angelika mia�a swoje przywary i bynajmniej nie by�a takim
�smym cudem �wiata, za jaki Jej Ksi���c� Mo�� poczytywano.
KONIEC ROZDZIA�U
23
ROZDZIA� SZ�STY
O tym, jak si� wiod�o kr�lewskiej latoro�li ksi���tku Lulejce na dworze
kr�la Walorozy
Czas nam przej�� teraz do ksi�cia Lulejki, jeszcze w kolebce ograbionego z przynale�nego
mu dziedzictwa przez niegodziwego stryja.
Pachol� to, jak wiecie ju� z poprzednich rozdzia��w, wzrasta�o w najzupe�niejszej beztrosce
i � wzoruj�c si� na otoczeniu � nie my�la�o o niczym innym, jak tylko o urz�dzaniu uczt i
polowa�, wykwintnym stroju, uje�d�aniu ognistych rumak�w i rozrzucaniu gar�ciami pieni�dzy.
Lulejka by� zbyt dobroduszny i lekkomy�lny, by czu� �al do stryja o pozbawienie go korony,
tronu i ber�a. Od ksi��ki i polityki ucieka� jak diabe� od �wi�conej wody, dzi�ki czemu
przydany mu ochmistrz m�g� przez dwadzie�cia cztery godziny na dob� oddawa� si� swemu
ulubionemu zaj�ciu, s�odkiej drzemce. Za to Wielkiemu Kanclerzowi, baronowi Filistrozie, z
roku na rok przeci�ga�a si� mina, bo ksi��� Lulejka wzbrania� si� zg��bia� tajniki prawodawstwa
paflago�skiego, kt�re traktowa� z r�wnym lekcewa�eniem jak matematyk� i nauki klasyczne.
Nie wszyscy profesorowie jednak uskar�ali si� na brak pilno�ci Lulejki. Wielki Koniuszy
Nadworny nie mia� do�� s��w pochwalnych dla odwagi i zr�czno�ci, z jak� Lulejka
dosiada� i uje�d�a� najdziksze rumaki, baletmistrz dworski zalicza� go do najlepszych swoich
uczni. Jego Ekscelencja Szambelan og�asza� najpochlebniejsze raporty o post�pach czynionych
przez ksi�cia w trudnym kunszcie gry bilardowej, najwy�sze uznanie mia� dla Lulejki
tak�e Radca Dworu, Nadinspektor Plac�w Tenisowych.
Gdyby�my tak jeszcze zapytali o zdanie kapitana gwardii kr�lewskiej, dzielnego fechtmistrza
Zerwi�ebskiego, dowiedzieliby�my si� z pewno�ci�, �e od �mierci straszliwego genera�a
Kot�umbaja, dow�dcy wojsk Krymtatarii, kt�remu rapier kapitana przeszy� pier� na wylot,
jeden Lulejka dotrzymywa� placu kapitanowi. � T�gi by�by kr�l z niego! Jakem Zerwi�ebski!
� mrucza� kapitan pod sumiastym w�sem i marsowe oblicze jego chmurzy�o si�, gdy przybywszy
z raportem na dw�r kr�lewski dojrza� smuk��, zgrabn� posta� ksi�cia Lulejki gnu�niej�cego
w bezczynnym �yciu dworskim i trawi�cego d�ugie godziny na prawieniu komplement�w
ksi�niczce Angelice.
I teraz, jak widzicie, siedz� sobie na �awce ogrodowej, a nawet Lulejka uj�� d�o� Angeliki i
tkliwymi j� okrywa poca�unkami, na co ksi�niczka �askawie przyzwala� raczy. Kr�lowa,
kt�rej nie mo�ecie zobaczy�, bo zas�ania j� g�sty krzew, spogl�da na nich pob�a�liwie. Nie
by�o dla niej tajemnic�, �e Lulejka �wiata poza Angelik� nie widzi, i z rado�ci� odda�aby mu
swoj� jedynaczk� za �on�. Czy ma��e�stwo z Lulejk� by�o tak�e marzeniem ksi�niczki?
Kt� odgadnie, co chowa serce kobiety? To pewne, �e lubi�a go szczerze, bo Lulejka by� bardzo
pi�kny, m�ny i serdecznie dobry, tylko... tylko �e ksi�niczka mia�a tak wyg�rowane
mniemanie o swoim wykszta�ceniu, �e zwyk�a traktowa� Lulejk� jak nieuka, kt�rego s��w
s�ucha si� z uprzejmym lekcewa�eniem. Nieraz, kiedy p�nym wieczorem b��dzili po parku
albo wsparci o balustrad� balkonu ws�uchiwali si� w melodyjne rechotanie �ab, zdarza�o si�,
�e rozmarzona ksi�niczka szepn�a podni�s�szy wzrok ku niebu: � O, jest ju� Wielka
Nied�wiedzica. � A Lulejka, zamiast naprowadzi� rozmow� na wyniki ostatnich bada� nad
cia�ami niebieskimi, odpowiada� spiesznie: � Nied�wiedzica? Nie l�kaj si�, s�odka moja An-
geliko, cho�by rozjuszonych tysi�c nied�wiedzic ci� napad�o, wszystkie po�o�� trupem, zanim
dotkn� jednego w�oska na twojej g�owie. � Ach, m�j poczciwy Lulejko! � wzdycha�a ksi�niczka.
� Ca�e szcz�cie, �e proch ju� wymy�lony, bo ty by� go z pewno�ci� nie wymy�li�. �
To samo by�o przy zrywaniu kwiat�w, to samo przy chwytaniu motyli. Lulejka nie waha�by
si� skoczy� w przepa�� najg��bsz� i wspi�� si� na najdzikszy szczyt g�rski, byle zas�u�y� na
u�miech Angeliki, ale o astronomii, botanice i zoologii wiedzia� w�a�nie tyle co ja, z przeproszeniem,
o algebrze. Tote� Angelika, chocia� Lulejk� do�� lubi�a, lekcewa�y�a go, tym bardziej
�e jak wi�kszo�� ludzi mia�a, wed�ug mojego zdania, zbyt wyg�rowane wyobra�enie o
g��biach swojej wiedzy.
W braku innych wielbicieli jednak, ka�demu jej skinieniu pos�usznych, ch�tnie przyjmowa�a
ho�dy sk�adane jej przez kuzyna.
Kr�l Walorozo odznacza� si� bardzo delikatnym �o��dkiem i bardzo dobrym apetytem.
Szczeg�lnie odk�d godno�� kucharza na dworze kr�lewskim piastowa� niezr�wnany Rondelino,
kr�l zacz�� objada� si� tak sumiennie i tak cz�sto zapada� na zdrowiu, �e przyboczny lekarz
Jego Kr�lewskiej Mo�ci nie rokowa� mu d�ugiego �ywota.
Na sam� my�l o mo�liwym zgonie Jego Kr�lewskiej Mo�ci ciarki przebiega�y po sk�rze
chytrego ministra, markiza Mrukiozo, i podst�pnej ochmistrzyni dworu, hrabiny Gburii-Furii.
W razie ma��e�stwa ksi�niczki Angeliki z Lulejk� ster rz�d�w przeszed�by w r�ce m�odego
ksi�cia, a wtedy odpokutowaliby oboje za tysi�ce intryg, uchybie� i przykro�ci, kt�rych ksi���
doznawa� z ich przyczyny na ka�dym kroku. Jednym skinieniem palca pozbawi�by ich zaszczytnych
urz�d�w i wyp�dzi� ze dworu na cztery wiatry. A mo�e by za��da� zwrotu kosztowno�ci:
pere�, tabakierek, pier�cieni i zegark�w, nale��cych ongi do nieboszczki kr�lowej,
jego matki, kt�re chciwa ochmistrzyni przyw�aszczy�a sobie po jej �mierci. Zapewne poci�gn��by
tak�e do odpowiedzialno�ci Jego Ekscelencj� ministra markiza Mrukiozo za skradzionych
dwie�cie siedemna�cie tysi�cy milion�w dziewi��set siedemdziesi�t osiemkro� sto tysi�cy
czterysta dwadzie�cia dziewi�� dukat�w, trzyna�cie z�otych i sze��dziesi�t sze�� groszy,
kt�re zmar�y kr�l Seriozo przekaza� w spu�ci�nie Lulejce. Cz�sto si� zdarza, �e ludzie najzawzi�ciej
nienawidz� tych, kt�rym najwi�cej wyrz�dzili krzywdy. Tak by�o i w tym wypadku.
Mrukiozo i Gburia-Furia wysilali ca�� sw� pomys�owo�� w celu poni�enia biednego Lulejki
w oczach kr�lewskiej pary, Angeliki i ca�ego dworu. Rozg�aszali wi�c, �e kr�lewicz jest
sko�czonym g�upcem, kt�ry nawet imienia swego nie umie napisa� ortograficznie i podpisuje
si� ,,L�lejka�, a imi� Angeliki pisze ma�� liter�, �e w��czy si� po stajniach z podpitymi parobkami,
�e drzemie w ko�ciele, �e d�ug�w ma wi�cej ni� w�os�w na g�owie, �e zgrywa si� w
karty z kr�lewskimi paziami, i wiele innych jeszcze plotek, b�d� zupe�nie k�amliwych, b�d�
niemo�liwie przesadzaj�cych drobne b��dy i uchybienia ksi�cia.
Nie przecz�, �e ksi��� Lulejka nie by� bez winy, ale wszak�e� i kr�lowa grywa�a w karty, i
kr�l drzema� w ko�ciele i objada� si� a� do niestrawno�ci. A je�eli nawet ksi��� Lulejka mia�
jakie� zaleg�e rachuneczki u cukiernika, dostawcy dworu czy u nadwornego krawca, to kt�
temu by� winien, je�eli nie Mrukiozo, kt�ry skrad� Lulejce dwie�cie siedemna�cie tysi�cy
milion�w dziewi��set siedemdziesi�t osiemkro� sto tysi�cy czterysta dwadzie�cia dziewi��
dukat�w, trzyna�cie z�otych i sze��dziesi�t sze�� groszy, a teraz wypomina� mu ka�dego dukata?
Moim zdaniem, powinien by taki Mrukiozo siedzie� cicho jak mysz w dziurze i nie
wtr�ca� si� w sprawy ksi�cia, kt�remu ju� przecie� do�� wyrz�dzi� z�ego.
Potwarze i oszczerstwa w nied�ugim czasie zrobi�y swoje. Ksi�niczka zacz�a spogl�da�
na Lulejk� niech�tnym okiem, na ka�dym kroku dawa�a mu do zrozumienia, �e nie jest godzien
rozwi�za� rzemyka u jej trzewiczk�w, wy�miewa�a jego nieuctwo i to, �e zadaje si� z
prostakami, a na wszystkich balach dworskich i przyj�ciach traktowa�a go tak pogardliwie, �e
nieszcz�sny Lulejka rozchorowa� si� w ko�cu ze zmartwienia.
Choroba bratanka by�a Jego Kr�lewskiej M