3677
Szczegóły |
Tytuł |
3677 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3677 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3677 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3677 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Janina Wieczerska
DZIECI
Z
BLOKOWISKA
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
SKOBLOWA DOLA
l. Czarny dzie�
�Czego oni si� tak guzdrz�? Szkoda dnia!� � my�la� Darek, patrz�c na pust� uliczk�.
Pierwszy dzie� wakacji, pogoda po ostatnich deszczach wreszcie si� odmieni�a, pi�ka odglancowana
Opu�ci� firank�, wzi�� pi�k� do r�ki, przejecha� jeszcze raz po szwach sk�rk� od s�oniny,
po czym zacz�� wciera� t�uszcz star� skarpetk�, nie �eby to by�o potrzebne, ale �eby co� robi�.
�Nie wyjd� im naprzeciw, jeszcze czego� � powstrzyma� ch�� opuszczenia posterunku
przy oknie � �By se za du�o nie my�leli�.
Jak ma si� co�, czego inni zazdroszcz�, to si� trzeba trzyma� ostro. Ja tu pan, ja
rz�dz�. Olek-Cholek (Cholewi�ski) ma na przyk�ad prawdziwy murzy�ski �uk i jeszcze
na dodatek umie z niego strzela� najlepiej ze wszystkich i co? Cep g�upi, �asi si� na
przerwach do tego i owego: �P�jdziesz ze mn� do lasu postrzela�?� Godz� si� jak z
�aski, cho� a� piszcz� z ochoty, a potem wszyscy strzelaj�, tylko nie Olek-Cholek. A
jak Jureczek-Anio�eczek zacz�� pru� do dzi�cio�a, to Olek zamiast strzeli� w mord�,
b�aga� i prawie becza�, co tylko Jureczka hecowa�o. Przesta� dopiero, kiedy trzecia i
ostatnia strza�a zosta�a na so�nie.
�Nie ze mn� takie numery� � doda� sobie wa�no�ci Darek. Wa�no�� wa�no�ci�, ale nuda
nud�. Na budziku dochodzi�a dziesi�ta, jak odj�� dwadzie�cia minut na spieszenie to w�a�ciwie
jakby by�o troch� po dziewi�tej. No tak, oni wszyscy albo jedz� �niadanie, albo nawet
le�� w betach. Trzeba by�o si� um�wi� na godzin�, punkt dziewi�ta trzydzie�ci jeste�cie, a jak
nie, to figa...
Chocia� w�a�ciwie, gdyby m�g�, te� by jeszcze spa�. Ale nie m�g�, bo ojcowej ni z tego ni
z owego zachcia�o si� robi� pranie i t�uk�a si� po kuchni od �witu, rozpala�a w westfalce, trzaska�a
wiadrem przy zlewie, a jak wyprawi�a ojca do roboty, w��czy�a pralk�. Darek na swojej
kozetce przy kredensie zatyka� uszy, jak m�g�, nic nie da�o...
Podszed� do pieca, wrzuci� zu�yt� do cna sk�rk� od s�oniny do paleniska. Musia�o tam by�
jeszcze troch� �aru, bo po chwili zasycza�o i po kuchni poni�s� si� zapach topionego t�uszczu.
Zapach wzbudzi� u Darka apetyt, pomy�la�, �e ta �ycha kaszanki, co dosta� od ojcowej na
�niadanie, nie starczy mu do obiadu, ukroi� sobie chleba, nawali� na kromki wszystek smalec,
jaki m�g� wyskroba� z garnuszka, siad� przy stole i kiwaj�c si� z krzes�em, ju� znacznie oboj�tniej
wygl�da� na ulic�.
Pojawili si� wreszcie, wszyscy pi�ciu. Przystan�li przed domem, jakby troch� zaskoczeni,
�e Darek na nich nie czeka na schodkach. Naradzali si�, popychali... �Boj� si� ojcowej, hehe�
� pomy�la� Darek, dojadaj�c drug� kromk�. Ojcowa bezlito�nie i obel�ywie p�dzi�a od drzwi
wszystkich jego kolesi�w; po prawdzie, gdyby gdzie� nie polecia�a, Darek ani chybi siedzia�by
teraz na progu i czeka�. No, ale nie musi.
Koledzy wypchn�li w stron� wej�cia Waldka-Klip�. S�usznie, jest najwy�szy, jego ojcowa
(gdyby by�a) nie zdzieli�aby �cierk�, jak kiedy� chudzin� Paw�a Mroczka.
5
� Wej��! � zawo�a� Darek w odpowiedzi na pukanie Waldka.
Waldek od drzwi najpierw obada� kuchni� i gdy si� upewni�, �e ojcowej nie ma, post�pi�
�mia�o naprz�d.
� Co, zaspa�e�? � spyta� Darka na dzie� dobry.
Darek uda�, �e dopija herbat� z pustego kubka, i dopiero potem powiedzia�:
� S� wakacje, co � nie? Zreszt� ju� mo�emy i��.
Wzi�� pi�k� pod pach�, w drug� r�k� klucz na tasiemce. W sieni da� pi�k� do potrzymania
Waldkowi, by w spokoju zamkn�� mieszkanie i zawiesi� klucz na szyi. To by� b��d. Bo nim
wpu�ci� klucz za koszul�, Waldek ju� by� na ulicy i kopn�� pi�k� do Mroczka, Mroczek do
Jacka, Jacek do ty�u, znowu do Waldka...
� Nie tu, g�upole � krzykn�� do koleg�w, biegn�c ca�� par�. � Dawa� pi�k�!
� Zaraz � odkrzykn�� kt�ry�, Darek do �mierci nie b�dzie wiedzia� kto, bo pi�ka najpierw
przelecia�a szczurem od Waldka do czyjej� nogi, a potem niewysokim �ukiem w sam �rodek
w�a�nie ods�oni�tej szyby kiosku owocowego na wprost wylotu uliczki.
� I po ptokach! � us�ysza� Darek za plecami.
Nie sprawdza�, kto to powiedzia�, tylko b�yskawicznie ruszy� w stron� kiosku, ratowa� pi�k�,
p�ki kioskarz nie postawi na ziemi okiennicy.
Drugi b��d. Kioskarz s�ysz�c brz�k szk�a prawie rzuci� okiennic� i odwr�ci� si� w stron�
Darka. �Taki grubas, a taki szybki� � zd��y� si� jeszcze zdziwi� Darek, nim kioskarz chwyci�
go za koszul�.
� To nie ja! � powiedzia� uprzedzaj�c ryk kioskarza.� Naprawd�! Ja nie chcia�em...
� Jakby� chcia�, to bym ci� na milicj� odda� � rykn�� kioskarz, ale do�� umiarkowanie. �
A, �e niechc�cy, to tylko sprz�tniesz szk�o i zap�acisz za szyb�.
Darek nie zapyta�: ile? Nie ma g�upich! Teraz kioskarz jest w�ciek�y, za��da B�g wie czego.
Trzeba odczeka�, a� si� wygotuje.
Pos�usznie i gorliwie zacz�� wyjmowa� resztki szk�a z ramy, licz�c, �e tym u�agodzi kioskarza.
Grubas przypatrywa� mu si� chwil�:
� Ty jeste� Banaszak, stamt�d � wskaza� na ceglasty szeregowiec, i to dok�adnie na Darkowe
drzwi.
�D�! Nie wykr�c� si� � pomy�la� Darek i potwierdzi�, bo co mia� robi�.
� Z tej meliny, no, no � pokiwa� g�ow� kioskarz i wszed� do budki. Po chwili rykn��, ju�
wcale nie umiarkowanie, na ca�y regulator: � Cholera na tych gnoj�w! W truskawki posz�a!
W pierwszy wyb�r!
�Posz�a� � oczywi�cie pi�ka. Gdyby nie ona, Darek by zwia�. Niechby kioskarz pr�bowa�
go potem �apa�, o, tyle by z�apa�. Ale pi�k� musi odzyska�, cho�by nie wiem co. Prze�egna�
si� i wszed� do kiosku.
Po�owa budy by�a ciemnawa, za to do drugiej po�owy, na wprost wybitej szyby, �wiat�a
wpada�o a� za du�o. W weso�ym, z�otym s�o�cu skrzy�y si� od�amki szk�a, b�yszcza� rubinowe
sok wyciekaj�cy niespiesznie z pojemnika z �pierwszym wyborem�.
� A w sa�acie szk�o � pomstowa� kioskarz. � �adnie mi si� dzie� zacz��!
� Ja wytrzepi� szk�o z sa�aty � ofiarowa� si� szybko Darek, omiataj�c wzrokiem wn�trze w
poszukiwaniu pi�ki. Jest, w samym k�cie, za skrzynkami. Jakby j� teraz nieznacznie wydosta�?
� Spr�bujmy, ale nie tu � zgodzi� si� kioskarz. � Wynie� skrzynk� na dw�r.
Pos�ucha�, z wielkiej gorliwo�ci zabra� te� gazet�, roz�o�y� na ziemi, ostro�nie zebra� wi�ksze
od�amki, a potem g��wka po g��wce potrz�sa� sa�at� nad gazet�. Kioskarz ratowa� tymczasem
�pierwszy wyb�r�, rzucaj�c pogniecione truskawki na t� sam� gazet�, co Darek szk�o.
Takie �adne truskawki! Musi by� otumania�y ze z�o�ci, bo przecie� ka�dy widzi, �e da�oby si�
je zje��.
6
Darek mimo woli prze�kn�� �lin�, podni�s� g�ow� znad sa�aty i zobaczy� Waldka-Klip�, jak
si� czai za kub�ami na s�siednim podw�rku. Da� mu znak, �eby czeka�. Mo�e uda si� niepodpadaj�co
wydosta� pi�k�, szurn�� ni� za kiosk, Waldek zabezpieczy.
Uporawszy si� z sa�at�, zacz�� pomaga� kioskarzowi przy truskawkach, co ju� nie trwa�o
d�ugo � po pierwsze, pi�ka nie czo�g, na miazg� nie zgniecie, po drugie-musia�a pa�� pod niegro�nym
k�tem, po trzecie � kioskarzowi si� znudzi�o przebieranie, przesypa� towar do innego
pojemnika, tak, �e na wierzchu znalaz�y si� truskawki zdrowe i ca�e. Postawi� je tu� przy
wadze:
� P�jd� na pierwszy hip, mniej strac� � powiedzia� do Darka prawie jak do wsp�lnika, ale
po�apa� si� zaraz, �e zmyli� ton, wi�c hukn��: � No, a ty hulaj po pieni�dze. Pi��set z�otych,
ale ju�!
� Ja nie zbi�em � zacz�� Darek.
� To �ap tego, co zbi�. No, na co czekasz? � doda� kioskarz, widz�c, �e Darek wci�� stoi.
� Na pi�k�. Jest w kiosku � Darek zrobi� krok w stron� drzwi.
� I b�dzie! � zatriumfowa� kioskarz zast�puj�c mu drog�. � M�drala!
Da�bym ci pi�k�, to tyle bym ci� widzia�. Zostanie za fant, a� nie zap�acisz.
� Z czego? To jest wszystko, co mam � Darek wyci�gn�� z kieszeni 50 z�. � Dosta�em
wczoraj za �wiadectwo. Niech pan zabierze.
� Wypchaj si�! Za pi�� dych to i szyby do klopa nie wstawi�.
� Sk�d wezm� wi�cej?
� Co mnie to obchodzi! Niech si� kolesie z�o��. Zreszt�, co ci b�d� radzi�. Sam sobie porad�.
Trzeba si� uczy�. Takie jest �ycie.
�Ty cholerny grubasie� � pomy�la� Darek. � �Kazania mi b�dziesz zasuwa�, zdzierco. Co
dla ciebie pi�� st�w�.
Kioskarz przesta� na niego zwraca� uwag�, wzi�� skrzynk� z sa�at�, wni�s� do �rodka, wyszed�,
zacz�� zdejmowa� drug� okiennic�.
� Czego jeszcze stoisz? � hukn�� znowu. � Sp�ywaj. Aha, i wrzu� ten chlew do kub�a �
wskaza� na gazet� ze szk�em i truskawkami.
Darek zebra� �chlew� i chc�c nie chc�c poszed�, gdzie mu kazano. Waldek-Klipa przesta�
si� kry�, podszed� do Darka.
� No i co, i co?
� S�ysza�e� chyba? Chce pi�� st�w, inaczej nie wyda pi�ki. Musimy si� z�o�y�.
� My? Niby czemu? � postawi� si� od razu Waldek. � To nie ja strzeli�em w szyb�.
� Ale ty pu�ci�e� pi�k� w ruch. Jakby nie ty, nic by nie by�o. I ty polecia�e� w t� stron�,
zamiast tam, gdzie zawsze.
� Nie ja, tylko Jacek � zatriumfowa� Waldek. � Bo internat ju� wyjecha� i mo�na gra� na
ich boisku. Tak m�wi�. Jacek, znaczy si�.
� Przesta� zalewa�, dawaj swoj� cz��. Waldek uderzy� w ton bezradnie � serdeczny:
� Ch�opie, ja bym ci i ca�o�� da�, jakbym mia�. Ale starzy teraz kutwi�, gronia mi do �apy
nie daj�.
� Nawet za �wiadectwo?
� Za �wiadectwo mi dali koszul�. Chytrusy, i tak by musieli kupi�... �K�amie, skurczybyk.
�al mu forsy. I jemu nie zale�y na pi�ce� -podsumowa� Darek. S�usznie, jak si� zaraz okaza�o:
� Stary, nie przejmuj si�, niech grubas trzyma pi�k�, a� mu si� nie znudzi. Nie ze�re jej, kiedy�
ci odda.
� Odda albo nie odda.
� Tylko nie wychodzi� z nerw. Nasypali piasku, chod� na ��k�, pogramy w klip�.
� Mam twoj� klip� w...
� Przeprosisz si� jeszcze, kapitanie bez pi�ki � nad�� si� Waldek i poszed�.
7
Darek nie musia� d�ugo g��wkowa�, �eby sobie pouk�ada�, co Waldek kombinuje. Chce
rz�dzi� i zrobi� z Darkowych pi�karzy swoich klipiarzy. �wirus jeden, hysia dosta� z t� klip�,
nikt w to od stu lat nie chce gra�, �miej� si� z niego, przezywaj�, a on nic, nawraca do tego,
jak szczur do �mieci.
Wzdrygn�� si�, dotarto do niego, �e stoi w�r�d kub��w, poczu� ich smr�d. Jeszcze by trzeba,
�eby nadzia� si� na prawdziwego szczura...
Ruszy� niemrawo w stron� domu. Mo�e pod serwetk� b�dzie chocia� st�wa. Zwinie zaraz,
a potem jako� si� wyt�umaczy ojcu...
� �eby� przed wieczorem by� z pieni�dzmi! � d�gn�� go w plecy krzyk kioskarza.
� A g�wno � mrukn��, nie odwracaj�c si�. � Co mi zrobi? Waldek ma racj�. Niech sobie
trzyma pi�k�.
W domu nie znalaz� z�amanego grosza, grosze pod serwetk� to by�y za mamy, nie za tej...
ojcowej. Wiedz�c, �e nara�a si� na jej pyskowanie, w�o�y� do siatki cztery puste p�litr�wki,
zawsze to co�. Postanowi� i�� do punktu skupu okr�n� drog�, mo�e na budowie albo na sk�adowisku
p�yt jeszcze jak�� butelczyn� znajdzie.
Znalaz� nawet par�, co z tego, kiedy w punkcie skupu by� remanent. Wracaj�c, natkn�� si�
na Jacka i Paw�a, szli weseli, li��c lody, ale na jego ��danie, �eby si� przy�o�yli do wykupienia
pi�ki, powiedzieli mniej wi�cej to samo, co Waldek: �e nie maj�, �e rodzice nie dadz�,
Jackowi � bo si� sp�ukali do czysta, dop�acaj�c do kolonii, Paw�owi, bo co� te� tam, nawet nie
s�ucha� dobrze co, bo ju� wiedzia�, �e zwyczajnie �al im w�asnej forsy, a starym boj� si� powiedzie�.
I jad� na kolonie, to co im tam pi�ka. Nawtyka� im wi�c, �e s� wredne gnoje i jeszcze
go popami�taj�. G�upio zrobi�, bo czym pr�dzej si� obrazili, a jemu nawtykanie wcale nie
ul�y�o.
Dotar� do Zielonej zm�czony, z pustk� w g�owie. Przy budce owocarza krz�ta� si� pan Wacek
z ROM-u � wstawia� szyb�. Pana Wacka Darek nienawidzi� dziedzicznie � to przez niego
nie mieli drugiego pokoju i przez niego ojciec wylecia� z ROM-u. Uda� wi�c, �e go nie widzi i
zmusi� si�, �eby i�� szybciej. Ale Wacek i tak go zobaczy� i zawo�a�:
� Przyci�nij ojca o te pi�� st�w. To mniej ni� p� litra!
Cham przekl�ty, pewnie ju� zd��y� obsmarowa� ojca przed kioskarzem. A p� litra to on
przedtem niejednego ze starym rozpi�. Darek nie odpowiedzia�, nie odwr�ci� g�owy, troch� si�
wyprostowa� i szed�, patrz�c �oboj�tnie� przed siebie.
Ulic� z prawej strony kry� kr�tki cie�, lewa w pe�nym s�o�cu wygl�da�a nawet mi�o �
czerwone ceg�y i zielone drzwi, otwarte na zewn�trz staromodne okna, wyg�adzone kamienne
schodki, na kt�rych tu wygrzewa� si� kot, tam siedzia�a dziewczynka z lalk�... Niedawne
deszcze obmy�y chodniki i bruk, kamienie pob�yskiwa�y, a zapach rozgrzanej smo�y na dachach
by� tak czy owak przyjemniejszy, ni� beton w nowych blokach.
�M�j Bo�e� � roz�ali� si� Darek. � �To jest moja ulica, tu si� urodzi�em i tu nie ma nikogo,
kto chcia�by mi pom�c�.
W domu zasta� ojcow�, nakrapia�a poranne pranie, kt�re tymczasem ju� wysch�o i nape�nia�o
kuchni� �wie�ym, czystym zapachem, tak �e prawie nie czu�o si� mydlin i wilgoci.
Ojcowa jakby si� ucieszy�a, �e widzi Darka:
� Dobrze, �e jeste�, posk�adamy razem bielizn�. Tylko r�ce umyj, �eby� nie zabrudzi�.
Darek wykorzysta� moment, kiedy odwr�ci�a si� do sto�u, by dalej kropi�, i postawi� cicho
torb� z butelkami ko�o kredensu, a potem g�o�no ju� podszed� do zlewu i sp�uka� r�ce.
Kiedy naci�gn�li i z�o�yli pierwszy obrus, ojcowa rozgada�a si�:
� Przylaz� dzi� na podw�rko ten Wacek, zaraza. Akurat przysz�am zobaczy�, czy pranie
wysch�o, i pytam si�, kiedy wreszcie zabierze te klamoty z magazynu, bo my ju� od pi�ciu lat
mamy go obiecany na drugi pok�j.
8
�Jacy my?� � zje�y� si� w �rodku Darek. � �Mama mia�a obiecane, nie ty. Ty wszystko
popsu�a� i wci�� psujesz�.
� To wiesz, co mi na to odpowiedzia�? �e na melin� nie przys�uguje dodatkowy metra�!
To ja mu na to, �e na magazyn kradzionych materia��w jeszcze mniej. To on...
Ojcowa urwa�a, wida� pan Wacek powiedzia� co� nie dla uszu Darka. Wyg�adzi�a z�o�ony
obrus, wzi�a nast�pny i zacz�a star� �piewk� o tym, �e wszyscy tu maj� po dwa pokoje, tylko
J�zek (ojciec) da� si� wpakowa� w klitki po sklepiku i �e trzeba by�o od samego pocz�tku
si� postawi�...
Darek zna� to na pami��: �e jeszcze po wojnie przez par� lat by� tu sklep kolonialny, kupiec
mia� u g�ry mieszkanie, a tu tylko magazyn (drzwi do niego pozosta�y do dzi�, znad kredensu
wida� ich futryn�) i pokoik przy sklepie, no i sam sklep, gdzie teraz jest kuchnia. Opowiada�a
o tym matka i ojciec nieraz, tylko �e ojciec si� chwali�, jak to wynalaz� ten opuszczony
sklepik i jak go, nie pytaj�c nikogo, przerobi� �elegancko� na mieszkanie. Przed wszystkimi
si� chwali�, a najwi�cej przed ciotk� Paul�.
Na wspomnienie ciotki Pauli serce mu si� �cisn�o. Pi�k�, t� co teraz w niewoli u kioskarza,
dosta� przecie� od niej, po pogrzebie matki. Ciotka Paula chcia�a go wtedy zabra� do siebie,
do Pucka, ale ojciec si� nie zgodzi�, Darek zreszt� te� wola� zosta� z ojcem. �Co, my dwa
zuchy, damy sobie rad� � m�wi� ojciec, przygarniaj�c go do siebie. Co� jeszcze musia� potem
powiedzie� ciotce, jak Darek wyszed� na podw�rko wypr�bowa� pi�k�. Na pewno co�
g�upiego, bo ciotka wyjecha�a obra�ona i ju� nigdy si� nie pokaza�a. �e te� ojciec musi ka�demu
naubli�a�...
� Co, mam racj� czy nie? � us�ysza� z bardzo bliska ojcow�. � Trzymaj porz�dnie! � to o
obrusie, kt�ry w�a�nie sk�adali.
Cofn�� si� o dwa kroki, �eby obrus si� nasztremowa� i �eby dalej od ojcowej. Nie m�g�
znie�� jej okr�g�ej, g�adkiej twarzy, pozlepianych czarnych w�os�w, ale przede wszystkim
nosa, kt�ry wystercza� wprost od czo�a, jak dzi�b wrony. Co ojciec, co w og�le ch�opy w niej
widz�? Bo ch�opy j� lubi�, zauwa�y� to ju� dawno: �Pani Jadziu, pani Jadziuniu, na drug�
n�k�!� � zach�cali j� do wsp�lnego picia taty kumple, cholery na nich nie ma. Z�a�� si� ju�
od pi�tku wieczora, a potem s�siedzi m�wi�, �e tu melina. Inna rzecz, �e jak ju� si� maj� z�azi�,
to Jadziunia sztafiruje si� na glanc, wieczny zielony sweter idzie do k�ta...
Dzisiaj znowu ma na sobie wieczny zielony sweter, chocia� na dworze na pewno ko�o
dwudziestu stopni, jak nie wi�cej. To niedobrze � zd��y� wymiarkowa�, �e ojcow� wci�ga ten
�ach wtedy, kiedy nie ma g�owy do strojenia si�: kiedy co� kombinuje, albo kiedy w domu jest
jaki� d�. D� mo�e by� r�ny, awantura z s�siadami, k��tnia z ojcem, ale najcz�ciej brak
pieni�dzy. O co idzie tym razem? Nie rozgryzie...
� Owi� to w maglownik � poleci�a ojcow�, sk�adaj�c ostatni obrus. Owin��, czemu nie,
dzi� wola� z ni� dobrze. Znikn�a w bok�wce, po chwili wysz�a w ��tej bluzce (wi�c raczej
kombinuje, bo jednak chce jako� wygl�da�).
� Id� do magla � powiedzia�a. � Na obiad jest �ur z kie�bas�, we� sobie, jak zg�odniejesz.
�Patrzcie, jaka dobra! Kurde, co ona kr�ci?� � my�la� Darek po jej wyj�ciu. Zajrza� do
garnka � faktycznie w burej zupie p�ywa�a kie�basa.
�Zjem, a potem na spokojnie przemy�l�.
Nie �a�owa� sobie �uru i chleba, opchn�� talerz i jeszcze p�, ale ani przy jedzeniu, ani po,
nic m�drego nie przychodzi�o mu do g�owy. Kolesie z ulicy odm�wili pomocy, pozostali
pewnie by zrobili to samo, zreszt� oni s� z blok�w, nie wie, jak ich szuka�. M�g�by liczy� na
Grobelnych, s�siad�w z g�ry, to znaczy nie na wszystkich, gdzie tam, tylko na babci� Grobeln�.
Jak ju� nic innego, to chocia� o rad� m�g�by j� spyta�, ale co � wczoraj po po�udniu
wyjecha�a z Tomkiem, wnukiem, na ca�y miesi�c do drugiego syna pod Kartuzy. Tomkowi to
dobrze: ma ojca, matk�, babci� � i to jak�! � i jeszcze stryja nad jeziorem.
9
Zaraz, ale przecie� ja te� mam kogo�, i to nad morzem. Ciotk� Paul�! To co, �e od pogrzebu
si� nie pokazuje. Ma racj�, jak j� ojciec przep�dzi�... Ale jemu, Darkowi, da�a przecie�
pi�k�, now�, kupion�, a nie przechodzon� po doros�ym synu. I na Darka komuni� wprawdzie
nie przyjecha�a, ale przys�a�a obrazek i a� tysi�c z�otych. Przez babci� Grobeln�, na jej adres,
wola�a �eby kto� wiedzia�, �eby ojciec nie schowa� do kieszeni i nie przepu�ci�. Tak m�wi�,
ojciec, znaczy si�, kiedy Grobelna zesz�a z tymi prezentami. I oczywi�cie znowu si� obrazi� i
nie chcia� bra�, i pomstowa�, a� Grobelna mu co� takiego po cichu powiedzia�a, �e si� zamkn��,
przyj�� prezenty i nawet poprosi� Grobeln�, �eby za te tysi�c z�otych co� dla Darka
wybra�a. Wybra�a granatowy sweter, kt�ry po ka�dym praniu robi� si� wi�kszy i dzi�ki temu
Darek do dzi� mo�e w nim chodzi� do ko�cio�a.
Tak, babcia Grobelna by mu teraz co� poradzi�a, ale jej nie ma, a m�oda Grobelna to ju�
nie to. Chocia� wtedy, kiedy matka umar�a, by�a dla niego prawie tak dobra, jak stara. Ale,
kiedy to by�o, cztery lata temu, jak ko�czy� drug� klas�. Bo�e, jaki ja by�em wtedy g�upi �
przypomnia� sobie. Do dzi� nie wie, na co w�a�ciwie matka umar�a, s�siadki m�wi�y o tym
�ciszonym g�osem, z tajemniczymi minami. Wi�c jak go kto� pyta, to m�wi, �e nagle i �e na
serce.
�e nagle, to prawda. Bawi� si� wtedy na chodniku, przy ko�cu ulicy, kiedy z wyciem min�a
go �erka�. Potem starsza Grobelna przysz�a po niego i pyta�a, gdzie mo�na znale�� ojca.
Wiedzia� tylko tyle, �e w Oliwie. Wobec tego w mieszkaniu zaroi�o si� od s�siadek, przewraca�y
po szufladach za adresem miejsca pracy ojca, pewnie w ko�cu znalaz�y, ale ojciec przyszed�
do domu dopiero wieczorem, to jest, nie do domu, tylko do Grobelnych, bo zobaczy� na
drzwiach kartk�, �e �Dareczek� jest u nich. Wi�c wszed� tam, na pi�tro, a Tomkowa mama
spyta�a: �I co?� Odpowiedzia�: �Ju� po wszystkim�, Grobelny poda� mu krzes�o, babcia Grobelna
chlipn�a g�o�no, powiedzia�a: �Taka dobra, sprawiedliwa kobieta�, podesz�a do kredensu,
wyj�a par� cukierk�w i da�a Darkowi, i pog�aska�a go, i powiedzia�a: �Biedny sierota.
Matki mu nikt nie zast�pi�. Wtedy zrozumia�, o czym mowa, i rozrycza� si�.
Jaki ja by�em wtedy g�upi � powt�rzy� raz jeszcze. Bo chocia� p�aka�, to cukierki zjad�, co
mniejsza, ale gorzej, �e cieszy� si� tymi cukierkami, i by� wa�ny, �e wo�aj� go Dareczek, i �e
pani w klasie nie krzyczy na niego za kleksy i zapominalstwo, i �e pojedzie zupe�nie za darmo
a� na dwie kolonie, ze szko�y i z taty pracy. Wydawa�o mu si�, �e cho� w domu jest nie
wszystko jak przedtem, i �e w nocy bywa mu straszno samemu w du�ym ��ku, to jednak
wszyscy si� nad nim lituj� i staraj� si� o niego, �e w gruncie rzeczy wychodzi na to samo.
Starsza Grobelna, jak go zobaczy�a, jako� tydzie� po pogrzebie, ganiaj�cego z g�o�nym
�miechem za pi�k� (t� od ciotki Pauli), po raz drugi nazwa�a go biednym sierot�, dodaj�c tym
razem, �e �jeszcze nie rozumie co si� sta�o, i co go czeka�.
Teraz ju� rozumie. Ju� od czwartej klasy rozumie. �Dareczkiem� przestali go nazywa� po
p� roku mniej wi�cej, pani pod koniec szko�y ju� nie mia�a tyle cierpliwo�ci do kleks�w i
zapominalstwa i powiedzia�a, �e w�a�ciwie nie powinna go pu�ci� do nast�pnej klasy, ale ze
wzgl�du na sytuacj� rodzinn�... I dwa razy na kolonie te� mu si� nie uda�o pojecha�.
Cho� i na t� jedn� lepiej by by�o nie jecha�, bo akurat wtedy, kiedy on �zdobywa� g�ry� w
Szklarskiej Por�bie, w mieszkaniu nasta�a Ojcowa. Wtedy jeszcze �pani Jadzia�. Jako �pani
Jadzia� by�a s�odka i gospodarna, a po wakacjach s�siadki m�wi�y, �e dzi�ki Bogu, kto� si�
zaj�� tym Banaszakiem i jego biednym ch�opcem. Tak s�dzi�y i zaj�y si� swoimi sprawami.
Tylko stara Grobelna powtarza�a swoje, �e, co matka to matka, i nikt jej nie zast�pi.
Co si� sprawdzi�o od razu, kiedy �pani Jadzia� przesta�a tylko �zagl�da�, a sprowadzi�a
si� na dobre. Ojciec zawsze lubi� popi�, ale poza domem. W domu, cho�by nie wiem jak doprawiony,
by� spokojny. Pani Jadzia jednak, jak ju� si� poczu�a mocno, og�osi�a, �e najgorsze,
jak ch�op pije nie wiadomo gdzie i ju� lepiej, �eby w domu. No i zacz�y si� weso�e popijawy
(bo pani Jadzia sama by�a nie od tego), kt�re ich pok��ci�y z ca�ym czworakiem i jeszcze s�siednimi,
i tak jako�, na pocz�tku pi�tej klasy, Darek przesta� by� dla s�siadek �biednym sie-
10
rotk��, a sta� si� jab�kiem ze z�ej jab�oni, takim, co to� jednak, prosz� pani, trzeba uwa�a�, bo
cho� dziecko niewinne, ale czym skorupka za m�odu...�
Na szcz�cie Darek teraz nie by� taki g�upi, jak przedtem. Skapowa�, �e na �adne ulgi nie
mo�e liczy�, nie chcia� zimowa� w pi�tej klasie, wi�c z lekcjami si� pilnowa�. Zreszt�, dziwne
to, ale dosy� lubi� odrabia� lekcje. Pewnie dlatego, �e polubi� to jeszcze �za mamy�. Mama
sprz�ta�a dla niego po�ow� kuchennego sto�u, w zimie nawet stawia�a osobn� lamp�, sobie tak
rozk�ada�a robot�, �e kiedy on bra� si� za zeszyt, ona � za szycie. Ojcu kaza�a �cisza� telewizor
(te� sta� w kuchni, bo pok�j by� malutki, dwa ��ka, kozetka w poprzek, szafa i cze��), bo
�jak chcemy, �eby dziecko wysz�o na ludzi, to musi mie� spok�j�.
Spok�j! Ko� by si� u�mia� z takiego spokoju, jaki ma teraz. Nawet wyspa� si� porz�dnie
nie mo�e. Jak ojcowa zacz�a zostawa� na noc, to wynie�li Darkow� kozetk� do kuchni, najpierw
na niej spa�a ojcowa, a potem tak jako� sprytnie zawin�a, �e coraz cz�ciej Darek, a�
tak zosta�o. Kiedy na koniec tygodnia zaczyna si� w kuchni balowanie, Darek k�adzie si� w
ojca ��ku, ale te� nie pozwol� mu dospa� do rana. Cho�by by�o nie wiem jak p�no, ojciec
wytran�ala go do kuchni, kiedy ostatni weso�y go�� wreszcie sp�ynie.
I co dziwi� si�, �e z czw�rek, a nawet pi�tek zjecha� na tr�je. Bo te trzy czw�rki � z rysunk�w,
z wu-te i z gimnastyki to si� nie licz�, wyj�tkowo w tej sprawie musi przyzna� racj�
ojcowej. Z wuefu m�g�by mie� pi�tk�, ale nie ma z powodu stroju, kt�rego przez ca�y rok nie
m�g� si� doprosi�. By� bliski czw�rki z polaka, bo mia� jakim� cudem zawsze dobre dyktanda.
Ale wy�o�y� si� na lekturach � nie przeczyta� ani jednej, a nie umia� zatrajlowa� pani , tak
jak umie Jureczek-Anio�eczek. I �za kar� w tym roku na �adne kolonie nie pojedzie. Ojcowa
tak wymy�li�a, jeszcze kiedy nawet nie by�o �wiadectwa. Przyczepi�a si� do wpis�w w dzienniczku.
Cwaniara, psiakrew. A przecie� ka�dy wie, �e to nie o �zaleg�o�ci w lekturach� idzie,
tylko o dwa tysi�ce, kt�re by musieli do�o�y� do kolonii. Najni�sza dop�ata, jaka mo�e by�,
m�wi�a wychowawczyni, ale dla nich jeszcze za wysoka. Trzy p�litr�wy...
Rano tak si� cieszy� z wakacji, teraz wyda�y mu si� nie do przebrni�cia. Dwa miesi�ce
obijania si�. Koledzy gdzie� powyje�d�ali, pi�k� straci�, wi�c tych mniej skumplowanych nie
ma czym przyci�gn��...
� Nie, jeszcze nie straci�em! � poderwa� si� z krzes�a. � Pojad� do ciotki Pauli! Czemu nie
mam jecha�? Ojciec m�g� zakazywa� matce, ale nie mnie. I wcale nie musi wiedzie�.
Popatrzy� na budzik: jeszcze nie ma pierwszej. Jak b�dzie mia� szcz�cie, to zd��y do Pucka
i z powrotem, zanim owocarz zamknie bud�. Te pi��dziesi�t z�otych za �wiadectwo powinno
starczy� na bilet. Cho�by w jedn� stron�...
Spyta� si� jednak w okienku, ile kosztuje jazda tam i z powrotem; okaza�o si�, �e jeszcze
mu troch� grosza zostanie.
� Masz przesiadk� w Redzie, wiesz o tym? � powiedzia�a kasjerka, wydaj�c mu bilet w
obie strony i reszt�.
� Wiem � odburkn�� i nawet wzruszy� ramionami, wszystko po to, �eby sobie doda� wa�no�ci.
Bo naprawd� to nie wiedzia� o przesiadce, �ci�le � zapomnia� (na jedno wychodzi!).
Tak jak zapomnia�, �e bilet�w do Pucka nie kupuje si� w automacie, i niepotrzebnie straci�
czas i par� z�otych na dojazd do Oliwy, gdzie s� prawdziwe kasy. Nie ma co, krzywo mu si�
zacz�a ta wyprawa.
Od Gdyni zacz�� si� ba�, �e mo�e przegapi� Red�. Szcz�ciem w wagonie by�a tablica z
wykazem stacji a� do Wejherowa. Na ka�dym przystanku sprawdza�, co to za stacja, a potem
wyszukiwa� j� na tablicy i oblicza�, ile jeszcze do przesiadki. Ale gdy wagon min�� napis
�Rumia�, oblecia� go bezsensowny strach. Te� na �R�... Mo�e to w�a�nie tu? Spiesznie zapyta�
starszego m�czyzn� siedz�cego naprzeciwko:
� Do Pucka to si� musz� przesi��� w Redzie?
11
� Jo, w Redze � potwierdzi� m�czyzna jakby na odczepne i zaraz znowu zapatrzy� si� w
okno.
Darek chcia�by, �eby powiedzia� co� wi�cej. Na przyk�ad, �e trzeba przej�� na inny peron,
albo �e jest sporo czasu i nie musi si� spieszy�... �W Redze, w Redze, jo� � powtarza� bezg�o�nie.
� �Sledze w Redze, sece w Pecku� � do�o�y� jeszcze przedrze�niank�, kt�r� ojciec dokucza�
ciotce Pauli. I w tej chwili przesz�a mu z�o�� na milkliwego towarzysza podr�y. Skoro
on m�wi tak jak ciotka Paula, to na pewno j� zna. Wszyscy Kaszubi si� znaj�. �Jedna sitwa�
� m�wi� ojciec. �Wredna sitwa�� dopowiada�a Ojcowa. A w�a�nie �e nie � sprzeciwi� jej
si� teraz. � Sama wredna, bo tak gada. Poprosz� tego faceta, �eby mi pokaza� drog� do ciotki,
i on mi poka�e, mog� si� za�o�y�.
Dobrze, �e si� nie zak�ada�, bo �facet� wysiad� w Redzie naprawd� i przepad�, ani zauwa�ywszy,
�e Darek szed� z nim po peronie krok w krok dobr� chwil�. �Co tam, dam sobie rad�
� pocieszy� si�, dostrzeg�szy kr�tki poci�g z napisem Reda-Puck. Poci�g by� zat�oczony,
mowy nie by�o, �eby znale�� miejsce przy oknie albo w og�le siedz�ce, ale teraz mu na tym
nie zale�a�o, nie musi pilnowa� stacji, wysi�dzie, jak wszyscy b�d� wysiadali.
Patrzy� jednak w okno nie z potrzeby, tylko dla przyjemno�ci. Pola z wyro�ni�tym zbo�em,
kwiaty na skraju lasu, nad tym wysokie niebo... Tu jest prawdziwe lato � westchn��. Nazwa
mijanej stacji co� mu przypomnia�a. W ostatnie wakacje, jakie prze�y� z matk�, tu w�a�nie
widzia� si� na d�u�ej z ciotk� Paul�. Obie siostry um�wi�y si� w tajemnicy przed m�ami na
zbieranie je�yn. By� niewyspany, bo wyruszyli z Gda�ska do dnia, wi�c sam nie nazbiera�
wiele � ledwie s�o�ce osuszy�o ros�, po�o�y� si� na ciep�ym zboczu pod sosn� i zmorzy�o go.
Mama i ciotka te� sobie chyba przydrzema�y, albo mo�e rok by� nie urodzajny, albo co, do��
�e kiedy trzeba by�o wraca�, ka�da mia�a ledwie po p� wiaderka. Ciotka Paula, ju� na dworcu,
wsypa�a swoje je�yny do maminych i powiedzia�a:
� Bierz, bierz, �eby ten tw�j nie blubra�, �e� czas na pr�no traci�a.
�Ciotka Paula by�a dobra� � pomy�la� Darek. � �Jest dobra� � poprawi� si�. � �Pomo�e mi,
po�yczy pieni�dze, a za to w sierpniu ja si� z ni� um�wi� na je�yny i oddam jej wszystko, co
uzbieram�.
Wyobrazi� sobie, jak �egna ciotk� i daje jej pe�ne wiadro i m�wi: ciocia te� da�a mamie
wszystkie swoje. �Zaraz, ale jakbym jej da� wiadro, to bym wr�ci� do domu bez wiadra. Dopiero
by si� Ojcowa rozdarta! Nie, musia�bym z ciotk� pojecha� najpierw do Pucka.
Przenocowa�bym...�
I nagle ol�ni�a go my�l, �e m�g�by nie tylko raz przenocowa�. �e m�g�by zosta� tydzie�,
dwa, ca�e wakacje. W�a�ciwie, czemu nie? M�� ciotki Pauli, jak mu... Aha, wuj Erwin, nawet
mia�by z niego wyr�k�. Wyp�ywaliby razem �owi� �sledze w sece�.
U�miechn�� si� do tej my�li, nie, chyba roze�mia� si� g�o�no, bo siedz�ca na �awce obok
elegancka pani unios�a zdziwiony wzrok na jego twarz. �A niech si� dziwi, stonka jedna. Ja tu
jestem tutejszy, nie ona!�
W Pucku wszak�e okaza�o si�, �e tak bardzo tutejszy to on jednak nie jest. Przede wszystkim
miasto wyda�o mu si� o wiele wi�ksze ni� dawniej. Kiedy tu bywa� z rodzicami, to raz �
raz, w lewo, w prawo, ju� by� ko�ci�, potem troch� z g�rki i morze, port, a za portem pierwsza
czy druga uliczka znowu pod g�rk� i prawie zaraz by� domek ciotki. A teraz szed� i szed�,
ko�cio�a ani widu, za to znalaz� si� mi�dzy blokami, kt�rych zupe�nie nie pami�ta�. Spyta�
kogo� o drog�? Te�, przecie� nie wie, jak nazywa si� tamta uliczka. �Ech, porwa�em si�, jak
szewce na jarmark� � zgani� si�. � �Gorzej, bo szewce chocia� wiedz�, gdzie ten jarmark
jest�.
Przystan��, rozejrza� si� � nie, to jasne, �e poszed� nie tak. Tego pawilonu �Spo�em� w �yciu
nie widzia�...
Jakby chc�c uzupe�ni� luk� w znajomo�ci �wiata, ruszy� w kierunku �spo�ywczego�. W
sklepie poczu� zapach chleba i w�dzonej ryby i zrobi�o mu si� g�odno. A co tam, bilet po-
12
wrotny ma, mo�e sobie kupi� bu�k�. Stan�� w kolejce i gdy dotar� do ekspedientki, zamiast:
�prosz� bu�k� powiedzia� niespodziewanie dla samego siebie: �dro�d��wk�. Wybiera� bilon
z gar�ci nie bez strachu, �e nie starczy. �eby czym� zaj�� niecierpliwi�c� si� ekspedientk�,
spyta� kt�r�dy do portu. Obja�ni�a go, jak doj�� nad zatok�, �a potem ju� brzegiem, trudno nie
trafi�.
Wyszed� wi�c ze sklepu zadowolony i smakuj�c dro�d��wk�, uzna� zakup za udany. �Dopyta�em
si� drogi, to raz, a po drugie � jakbym tak spotka� przypadkiem ciotk� gdzie� ko�o
pla�y z such� bu�� w �apie, wyszed�bym na ostatniego dziada. A z dro�d��wk� to wygl�dam
jak wczasowicz�.
Nied�ugo wygl�da� jak wczasowicz, bo nim doszed� do pla�y, by�o po dro�d��wce. Za to
przyby�o mu si� i otuchy, rozpoznawa� ju� teraz wszystko: przysta� jachtow�, molo, wysokie
roz�o�yste drzewa przy skarpie, a jak zobaczy� pi�kn�, ozdobn� kamienic�, to by� ju� w domu.
Ta kamienica po prawdzie nie by�a ani taka pi�kna, ani ozdobna, jak mu si� utrwali�a w
pami�ci, w�a�ciwie nawet bardziej przypomina�a ruder�, gdzie jej tam do �bogatego domu�
ko�o p�tli u nich w Brze�nie; to tylko matka i ciotka podziwia�y ten budynek (�tam kiedy�
mieszkali bardzo zamo�ni ludzie, prawdziwe pa�stwo�), wi�c i jemu udzieli� si� podziw.
Zreszt� nie my�la� teraz, czy podziw by� s�uszny czy nie, zaprz�tni�ty problemem, czy do
ciotki skr�ca si� przed czy za kamienic�. Postanowi� najpierw zbada� najbli�sz� uliczk�.
Skr�ci� w lewo i serce zabi�o mu rado�ci�: tak, to tu, pierwszy domek za ogrodem �pi�knego
domu�. Pchn�� furtk� z poczernia�ych i poszczerbionych desek i wszed� na podw�rko.
�Kurde, to jednak nie tu� � zatrzyma� si� sko�owany. Co jak co, ale klatki z kr�likami naprzeciw
furtki i drewniane schodki przed drzwiami wej�ciowymi pami�ta� dobrze. Same drzwi
te�: by�y ciemnoczerwone z �elazn�, opadaj�c� klamk�, z kt�r� sobie nigdy nie m�g� dobrze
poradzi� i ciotka krzycza�a na niego, �e wpuszcza kury do sieni. A teraz co? Kur nie ma, kr�lik�w
nie ma, mniejsza, mogli pozarzyna�, wiadomo � kryzys. Ale i drewnianych schodk�w
nie ma, tylko betonowe, a drzwi s� z lakierowanych desek, wisi na nich tabliczka, na futrynie
dzwonek. Okna te� jakby inne.
Wycofa� si�, zajrza� na nast�pne podw�rko � by�o zupe�nie obce. Wi�c to musi by� na innej
ulicy. Obszed� jedn�, rzuci� okiem na drug� -nie, to nie te, wszystkie domy, cho� tak samo
jak ciotczyny niskie, z pociemnia�ymi ze staro�ci dach�wkami, maj� wej�cia wprost z w�ziutkiego
chodnika, nie z podw�rka. �Dure� ze mnie!� � stukn�� si� w czo�o. � �Przecie� wuj
m�g� od tego czasu zmieni� drzwi i schodki. Te z drewna by�y nadpr�chnia�e jeszcze kiedy na
nich gra�em w �wojn� z du�ym kuzynem Stachem. Trzeba by�o przeczyta� nazwisko na tabliczce�.
Ledwie pomy�la� o nazwisku, popad� w pop�och. Nie m�g� sobie przypomnie�, jak si� nazywa�a
ciotka Paula. Z domu Konkel, tak jak matka; wuj Erwin czasem, kiedy obie siostry
zgodnie mu si� w czym opiera�y, m�wi�: �ech wy, Konkelki, obie�cie takie same�. Co Darka
(pami�ta jak dzi�) dziwi�o, bo ciotka ju� nie tylko to, �e by�a du�o starsza od mamy, ale i
wy�sza, chuda, z szarymi g�adkimi w�osami. I r�ce mia�a te� jakie� takie szare i suche, nie
lubi� ich, nawet kiedy podawa�y placek z kruszonk�. A mama by�a kolorowa: rumiana, z faluj�cymi,
prawie ciemnymi w�osami i cho� te� szczup�a, to jednak nie ko�cista. No, mo�e
oczy mia�y podobne, ale i to nie za bardzo, bo maminych niebiesko�� by�a �agodna, a ciotczynych
� surowa. �Ta twoja Paula to si� chyba w w�dzarni urodzi�a� � szydzi� ojciec. � �Taka
zasuszona. Co ten Renk w niej widzia��.
Renk! Naturalnie, Renk! Darek zrezygnowa� z obadania kolejnej uliczki i pop�dzi� do
domku, od kt�rego zacz�� poszukiwania. Nawet, je�li tam mieszka teraz kto inny, to Renk�w
musi zna�, da adres, poka�e drog�...
�e mieszka kto inny, przekona� si� bez odczytywania tabliczki na drzwiach. By� w po�owie
podw�rka, kiedy na schodki wysz�a niska, gruba kobieta w kwiaciastym fartuchu i spyta�a
ostro:
13
� Co tu si� kr�cisz? Szukasz kogo�?
� Tak. Pani Renkowej. To moja ciotka.
Kobieta wytar�a r�ce w fartuch i zesz�a ze schodk�w.
� Powiadasz, �e ciotka, a nic nie wiesz?
� Zapomnia�em adresu � zacz�� wyja�nia� Darek, ale kobieta mu przerwa�a;
� Adres jest dobry, tylko Renk�w ju� tu nie ma.
Darka zdj�� strach, ale z cieniem nadziei spyta�:
� Przeprowadzili si� do blok�w?
� Mo�e i do blok�w, ino nie tu. W Stanach albo w Kanadzie. Szukaj ich za morzem! � doda�a
z niesprawiedliw� kpin�.
� Nie! � krzykn�� Darek z takim przej�ciem, �e kobieta popatrzy�a na niego uwa�niej i
bardziej po ludzku.
� Tak, tak, ch�opcze. Jak wybuch� stan wojenny, to obaj Renkowie, stary i m�ody zeszli z
pok�adu w Hamburgu. Starali si� o pozwolenie do Ameryki, bo tam by� ich dawny kapitan.
Tak m�wi�a Renkowa. A jak dostali to pozwolenie, to ona raz-dwa sprzeda�a co mog�a i pojecha�a
do nich. Ju� b�dzie wi�cej jak rok. Ty naprawd� nic nie wiesz? � kobiecie wr�ci�a podejrzliwo��.
� Nie, bo... � machn�� r�k� i urwa�. Co b�dzie babie t�umaczy�, �e matka nie �yje, a ojciec
od lat nie chcia� zna� Renk�w. � To dzi�kuj� pani � powiedzia� w miar� grzecznie i ruszy� w
stron� furtki.
W kobiecie miejsce podejrzliwo�ci zaj�a ciekawo��, zawo�a�a za nim. � Czekaj, powiedz
mi tylko...
Oczywi�cie nie czeka�. Trzasn�� furtk� z tak� si��, �e odskoczy�a, zamiast si� zamkn��.
Si�gn�� wi�c jeszcze raz po klamk� i teraz j� rozpozna�: by�a taka sama jak ta dawna przy
drzwiach: stara, ciemna, z grubego, �elaznego pr�ta. Przypatrzy� jej si� z uwag�, w t�pym
skupieniu. Co� mu si� snu�o po g�owie, �e g�adko�� tego �elastwa to od r�ki matki, Pauli,
dziadk�w, Renk�w � ojca i syna...
� Tyle tu zosta�o po Renkach, co na tej klamce � pomy�la�. � Co ja teraz zrobi�?
Najprostsze by�oby i�� na dworzec i wraca� do domu. E tam, do takiego domu? Do ojca,
co tylko baje trzy po trzy, do ojcowej, co tylko si� czepia? Jak Darek siedzi w domu, to: �co
si� tu pl�czesz?�. Jak wychodzi, to: �znowu si� w��czysz?� Skopane to wszystko, niech szlag
trafi!
Nie patrzy� gdzie idzie, dopiero, gdy piasek zacz�� zawadza� w tenis�wkach, spostrzeg�, �e
jest na pla�y. Przystan��, rozejrza� si�, zobaczy� gromadk� ch�opak�w brodz�cych za tablic�:
�K�piel i pla�owanie wzbronione�. Ch�opcy co� tam chcieli wyci�gn�� z g��bszej wody, rzucali
kamieniami i si�gali kijami. �Po kostki bym nie wlaz� do tej gnoj�wy, a ci � po kolana.
Badziewiaki durne!� Skr�ci� w prawo w kierunku mola.
Na molu by�o pustawo, tylko troch� m�odzie�y ze szk�ki �eglarskiej wydziera�o si� po
angielsku (chyba?) do wt�ru gitary. Tym to dobrze� � pomy�la� Darek mijaj�c pospiesznie
d�insowych szpaner�w. Kuzynowi Stachowi te� by�o dobrze, nale�a� do tej szk�ki, nawet
obiecywa� Darkowi, �e go zapisze, jak podro�nie. Cholera, �e te� ojciec musia� si� z nimi po�re�.
Teraz, w�r�d znanych z dzieci�stwa widok�w, Darkowi wszystko zacz�o si� przypomina�,
najpierw powoli, potem coraz szybciej i coraz g��biej, tak jakby do ty�u. K��tnia u wuja
wybuch�a przy kawie. Uroczystej kawie, bo kuzyn Staszek wr�ci� po raz pierwszy z dalekich
po�ow�w, z ciep�ych kraj�w, przywi�z� kup� szmalu i prezent�w (Darkowi ca�� ga��� banan�w)
i gdy tak siedzieli przy bardzo �zagranicznym� stole, obaj, i wuj, i kuzyn, wci�� si�
przechwalali, a ojciec nic, tylko pi� coraz ostrzej, A� wreszcie, kiedy wuj powiedzia�, �e ju�
ma widoki, �eby za�apa� si� do Dalmoru na statek-przetw�rni�, doci�� po raz pierwszy, �e on
na jego miejscu dawno by to zrobi�, zamiast dziurawymi gaciami �apa� zdech�e �ledzie w za-
14
toce, na to wuj, �e lepsze zdech�e �ledzie ni� kradzione �ruby, na co ojciec co� tam, i naraz
zaroi�o si� nad sto�em od �bosych Antk�w� i �g�upich Kaszub�w� i jakich� zapiek�ych wyrzut�w,
i wyzwisk. Ojciec w wyzwiskach chyba przebi� wuja Erwina, bo wuj zerwa� si� i rykn��:
�Wyno� mi si� zaraz i �eby tu twoja noga wi�cej�, na co ojciec te� si� zerwa�, chwyci� z
kredensu Darkowe banany, rzuci� na ziemi� i zacz�� depta�, wo�aj�c: �Popami�tacie wy moje
nogi, szwaby przekl�te� a� go mama wyci�gn�a za pr�g. W drodze powrotnej to si� przechwala�,
jak dosoli� Erwinowi, to pod�piewywa� �Albo�my to jacy tacy, ch�opcy krakowiacy�
i zagadywa� do Darka: �Kichamy na ich szwabskie banany, co, synku? Albo�my to jacy tacy�.
Mama na przemian uspokaja�a ojca i p�aka�a.
Brr, kurde, te� mia�o mi si� co przypomnie�! � wzdrygn�� si� Darek. Doszed� ju� do samego
ko�ca mola, siad� na deskach i przechyli� si� przez ni�sz� poprzeczk� por�czy. Dna nie
by�o wida�, pale jednak migota�y w zielonkawej wodzie, jakby by�y z miedzianej blachy.
Dawniej i przy brzegu woda by�a taka przezroczysta. Kuzyn Stachu bieg� z Darkiem r�ka w
r�k� coraz g��biej i g��biej, a potem chwyta� za obie i ci�gn��, i wo�a�: �chlap nogami�. Darek
chlapa� i tak nauczy� si� p�ywa�. Wios�owa� nie zd��y� si� nauczy�, mia� wtedy jeszcze za
ma�e d�onie, zreszt� matka niech�tnie patrzy�a, jak wyp�ywa z wujem albo Stachem. Rozgl�da�a
si� po morzu i niebie i kre�li�a krzy� w powietrzu, kiedy odbijali. Raz powiedzia�a mu,
dlaczego. Dziadek, jej ojciec znaczy si� , pop�yn�� w jakiej� niewa�nej sprawie na Hel, pogoda
si� gwa�townie zmieni�a i ju� nie wr�ci�. Albo raczej wr�ci� � jako duch, po babci�, bo
nied�ugo potem umar�a i tak z Paul� zosta�y sierotami. Mama jeszcze by�a ma�a i Paula j�
wychowa�a...
Podni�s� g�ow� i zapatrzy� si� na zatok�. Dzie� ju� si� przechyli�, nad spokojn� wod� by�a
cieniutka jak tchnienie mg�a, nieodleg�y brzeg Helu zieleni� si� i z�oci� w popo�udniowym
s�o�cu niewyra�nie, jakby sam by� z mg�y. �Drugi brzeg, drugi �wiat� � snu�o si� Darkowi
niesk�adnie po g�owie. Dziadek Konkel przyszed� stamt�d po babci�. Najpierw pokaza� si� na
szczycie wydmy, potem powoli schodzi�, schodzi� a� do wody i potem szed� po wodzie, troch�
tylko ciemniejszy od mg�y, a� doszed� do domu, stan�� jak cie� w progu, nikt go nie widzia�,
tylko babcia, krzykn�a: �Id�, ju� id�, i pad�a nie�ywa. A p�niej przez zatok� sz�y
dwa cienie, zamajaczy�y na wydmie i znikn�y w z�oto-b��kitnym horyzoncie...
� Mamo, przyjd� i ty po mnie � szepn�� Darek.
W zapami�taniu patrza� chwil� na piaski i drzewa drugiego brzegu, wreszcie otrz�sn�� si�:
�Co ja baj�, przecie� to wszystko nieprawda�. Ale zamiast wsta� i i��, opu�ci� znowu g�ow�,
opar� czo�o na poprzeczce i rozp�aka� si�. Wszystko, wszystko jest przeciw niemu. Ojciec,
Ojcowa, kioskarz, koledzy, wszyscy. A ciotka Paula opu�ci�a go bez s�owa, raz-dwa wyprzeda�a
si�, wzi�a i pojecha�a, B�g wie gdzie. �eby mu cho� star� �y�k� na pami�tk� zostawi�a.
Ale nic, nic, jakby go nigdy na �wiecie nie by�o. Jakby nie by� jedynym synem Maryjanny, jej
jedynej siostry. Pojecha�a i zabra�a mu zatok�, i Puck, i ciep�e spr�chnia�e schodki przed ko�lawym
domem...
P�aka� coraz rozpaczliwiej, mamroc�c: nic, nic, nic ju� nie mam. S�ysza� za sob� zbli�aj�ce
si� kroki, co tam, nie obchodz� go, matka do niego nie przyjdzie, a inni mu niepotrzebni.
Na wod�, tu� obok jego w�asnego cienia pad� drugi, wielki, i zaraz z g�ry dobieg� g�os:
� Czemu p�aczesz, ch�opcze?
G�os by� m�ski, Darek chcia� powiedzie�: �co to pana obchodzi�, podni�s� twarz i zerwa�
si�. Przy nim sta� wysoki, t�gi ksi�dz z ksi��k� w r�ku. Powt�rzy� pytanie:
� Czemu p�aczesz, synu?
Darek przejecha� po twarzy wierzchem d�oni i odpowiedzia�:
� Bo mi matka umar�a.
Ksi�dz jakby si� zmiesza�. Patrza� chwil� na ch�opca w milczeniu, prze�o�y� brewiarz do
prawej r�ki, lew� po�o�y� Darkowi na ramieniu:
15
� To wielkie nieszcz�cie, na kt�re cz�owiek nic nie poradzi. Ale ufaj Bogu, On ci� wspomo�e.
A twoja kochana matka czuwa wci�� nad tob� z nieba.
� Tak, prosz� ksi�dza � Darek sk�oni� si�, wymykaj�c si� przy tym spod r�ki pocieszyciela.
� B�d� si� modli� za ciebie. Jak masz na imi�?
� Dariusz, B�g zap�a�.
Odst�pi� jeszcze jeden krok, jeszcze raz powiedzia� �B�g zap�a� i odszed� tak pr�dko, jak
tylko mo�na bez pos�dzenia o ucieczk�. Dopiero u ko�ca mola zacz�� biec. Nogi same ponios�y
go we w�a�ciwym kierunku � w prawo, w stron� masywnej wie�y ko�cio�a, kt�r� dopiero
st�d, od zatoki, zobaczy� w ca�ej okaza�o�ci.
Na dworzec dotar� szybko i w por�, bo poci�g do Redy sta� gotowy do odjazdu. Darek tym
razem wyszuka� sobie miejsce przy oknie z drugiej strony, od morza. My�la�, �e jeszcze zobaczy
Hel, nie zobaczy�, st�d to za daleko. Widzia� tylko p�askie pola, ��ki i torfowiska poci�te
kana�ami, w kt�rych ciemnej, prawie czarnej wodzie czasem rozb�yska�o miedziane odbicie
coraz to sko�niejszych promieni s�onecznych.
My�la� o dziwnym spotkaniu na molu. Teraz, kiedy kioskarz, szyba i pi��set z�otych znowu
stawa�y si� coraz wa�niejsze, by� z�y na siebie, �e uciek� jak dzikus. Trzeba by�o ksi�dzu
powiedzie� o k�opocie i bez obciachu poprosi� o te pi�� st�w. Co to dla takiego � �aden pieni�dz.
Trzech krok�w nie musi zrobi�, �eby mie� � Darek widzia� sto razy, jakie papierki ludzie
w ko�ciele rzucaj� na tac�.
Czemu uciek�? Bo mu si� zrobi�o wstyd zabeczanej g�by? To te�, ale i jeszcze co�. �Ufaj,
B�g wspomo�e, matka czuwa�. S�ysza� to ju�, od r�nych bab z ich ulicy, co to g�aska�y po
g��wce i rozczula�y si�, nie nad nim, tylko nad sob�, �e takie dobre i pobo�ne, A nim jeszcze
staja� �nieg jego pierwszej sierocej zimy, to ju� zapomnia�y, �e maj� by� niby dobre, i nawet
przed ko�cio�em potrafi�y krzykn�� na niego, �e co si� pcha albo czego si� gapi.
Usi�owa� sobie przypomnie� twarz ksi�dza, widzian� tak przecie� kr�tko i przez za�zawione
oczy. Okr�g�a, wygolona, jak to u ksi�dza. Tyle, �e nie by�o na niej tego durnowatego rozczulenia,
jak u s�odkich paniu�. Nie, wygl�da� na to, �e mu by�o � po prostu g�upio. Jakby si�
spodziewa�, �e spe�ni sobie spacerkiem dobry uczynek, a tu masz � nieszcz�cie, na kt�re nie
mo�e poradzi�.
Teraz mnie jest g�upio � gani� si� Darek. Jako� by�o mu �g�upio�, ale i gorzej � niespokojnie,
nawet troch� straszno. Bo mo�e to matka przys�a�a mu na pomoc duchownego, a on pomocy
nie przyj��? O Jezu...
Drgn��, prawie chcia� wsta� i i�� do wyj�cia, by z najbli�szej stacji wr�ci� do Pucka. Zaraz
jednak otrze�wia�: co, mia�by zapuka� na plebani�, spyta� si� o t�giego, wysokiego ksi�dza i
potem prosi� o pieni�dze? Wyszed�by na chytrego �ebraczka i tyle. Tego matka by na pewno
nie pochwali�a. A zreszt� jest p�no, zreszt� nie ma ju� pieni�dzy na bilet. Co si� sta�o, to si�
nie odstanie, wida� tak mia�o by�.
Brak pieni�dzy skojarzy� mu si� z dro�d��wk�, dro�d��wka z ciotk� Paul�. Jeny, jaki ja
jestem g�odny! Mog�em kupi� dwie bu�ki zamiast... Ale liczy�em, �e ciotka mnie po�ywi.
Przeliczy�em si�, cholera, na glanc.
Znowu ogarn�o go roz�alenie na ciotk�, a potem z�o��. Przesiadaj�c si� w Redzie na
elektryczny, postanowi� twardo, �e zwr�ci kioskarzowi za szyb� pieni�dzmi za pi�k�. Sprzeda
j� i ju�. �Jak ciotka tak, to ja tak, nie chc� nic po niej!�
Kiedy zbli�a� si� do domu, by� ju� wiecz�r, cho� wci�� jeszcze dosy� jasno � wiadomo,
koniec czerwca. Spojrza� na bud� owocarza, zamkni�t� na g�ucho, i poczu� pewn� ulg� � dobrze,
�e nie musi dzisiaj z nim gada�. Grubas wyz�o�ci si�, wypiekli i jutro b�dzie mi�kszy.
Skr�ci� w Zielon�, gdzie by�o nad podziw cicho, tylko zza p�otu, z ogr�dka s�siad�w naprzeciwko,
dochodzi�o stukanie i �miechy: jacy� m�odzi ludzie rozbijali namiot. Darek mia�by
ochot� popatrzy� na nich, na ich robot�, ale zdj�� go nagle niepok�j, czy kioskarz, zgodnie z
16
rannymi pogr�kami, nie poszed� jednak ze skarg� do ojcowej. W takim razie lepiej przyj��
do chaty przed noc�, �eby nie �zarobi� dodatkowo.
Nim otworzy� drzwi do sieni, popatrzy� jednak na posesj� naprzeciw.
�Ich dom jest podobny do domu ciotki Pauli, �e te� tego przedtem nie widzia�em. To dlatego
matka wzdycha�a, �e chcia�aby w nim mieszka�. Pewnie inaczej by wtedy wygl�da�. Matka
pogna�aby ojca, wybieli�by �ciany, naprawi� p�ot, skopa� ogr�d. A ci nic, byle dach si� na �eb
nie wali�, to ju� dobrze. Bose Antki cholerne. Ale fors� z tego zapuszczonego ogrodu umiej�
ci�gn��. Ciekaw jestem, ile bior� od studenciak�w za postawienie namiotu?�
Jeszcze moment sta� na schodkach obserwuj�c, jak p��tno namiotu prostuje si� i napr�a,
potem westchn��, prze�egna� si� szybko, byle jak, ukradkiem, i wszed�.
Ojciec z ojcow� siedzieli przy kolacji. Na stole by�a kie�basa, salceson, pasztet, co� tam
jeszcze i par� butelek piwa.
� Chod�, chod�, synek, pojesz sobie � zawo�a� ojciec. � Wzi��em dzi� zaliczk� na fuch�.
Darek w mig wywnioskowa� z dobrego humoru ojca, �e kioskarz nie naskar�y�. Podszed�
do sto�u, odsun�� krzes�o.
� A �apy? � przyhamowa�a go ojcowa. � Umyj zaraz!
Co jej odbi�o dzisiaj z tym myciem r�k? Rano pop�dzi�a, teraz drugi raz? Pos�usznie jednak
ruszy� do kranu.
� Gdzie� si� szlaja� ca�y dzie�? � nie dawa�a spokoju ojcowa.
� Wakacje przecie� � burkn�� wymijaj�co od kranu.
� Pewnie, �e wakacje � popar� go ojciec. � Co to, Jad�ka, nie wiesz, jak to by�o w wakacje?
Cz�owiek lata� jak nie uwi�zane ciele!
� Ty na pewno! � doci�a ojcowa, ale ojca to nie obesz�o.
� A tym, �e nie jedziesz na kolonie, to si� nie przejmuj � ci�gn��. -Sami se urz�dzimy kolonie.
Wezm� ci� w niedziele na ryby...
Darek wiedzia�, �e na �adne ryby nie pojad�, w niedziel� ojciec skacowany b�dzie spa� do
po�udnia, niemniej ucieszy� si� ojcowsk� dobr� wol�. Jakby ta zgaga straci�a si� cho�by i na
pi�� minut, m�g�by ojcu powiedzie� o szybie i dosta�by pieni�dze. Uczta na stole (by� jeszcze
ser i �ledzie) wskazuje, �e zaliczka na fuch� by�a chyba niema�a. Ale �zgaga� nie chcia�a si�
straci�, po kolacji rozsiad�a si� do ogl�dania filmu i Darkowi nie zosta�o nic innego, jak te�
ogl�da�. Tyle �e rozebra� si� i patrzy� na jakie� g�upie eleganckie pa�stwo ju� z kozetki.
Zreszt� film szybko go znudzi�, obr�ci� si� wi�c do �ciany i zasn��.
Spa� tak mocno, �e rankiem nie us�ysza�, kiedy ojciec wychodzi� na fuch�. Pech, niech r�ka
boska! Gdyby w por� wyskoczy� z bet�w, upolowa�by mo�e chwil�, kiedy Jad�ki nie b�dzie
w kuchni... A teraz przepad�o: ojciec wr�ci z flachami, kumplami, mo�e ju� ubzdryngolony.
Przepad�o, nie ma na co liczy� i p�aka� nad rozlanym mlekiem. �Zreszt� ja ju� nie chc� mie�
tej pi�ki� � przypomnia� sobie wczorajsz� z�o�� na ciotk� Paul�.
Zjad� co� z resztek wczorajszej uczty, dziwi�c si� mimochodem, co si� sta�o z ojcow�, �e
ju� jej nie ma. Robot� jak�� z�apa�a? Przy sobocie? Wszystko jedno, grunt, �e spok�j w cha�upie.
Wyszuka� siatk�, do�� du��, �eby pi�ka si� zmie�ci�a, i wyszed� z domu. Spojrza� w
prawo � kioskarza jeszcze nie by�o. Siad� wi�c w progu i popatrywa� na �kemping� za p�otem
s�siada. Studenci zabierali si� do �niadania, jeden przyni�s� w�a�nie okopcony czajnik z
kuchni gospodarza. ��e te� wybrali se takie miejsce� � wydziwia� Darek. � �Nie wiedz�, �e
pla�a w Brze�nie jeden syf? I to od kiedy? Ju� matka m�wi�a, �e lepiej do tej wody nie wchodzi�,
jak ju�, to chodzili do Jelitkowa. Teraz i w Jelitkowie syf, jak by� Wielki Strajk, to cholery
zatruli, tylko zgni�e w�gorze na piasku �mierdzia�y... Po co ci ludzie tu w og�le przyje�d�aj�?�
Studenci jednak musieli wiedzie� po co, bo uwin�li si� szybko ze �niadaniem, co� tam popakowali
i wyprowadzili zza domku rowery. To ci pany!� � zadziwi� si� Darek. Wi�d� za nimi
wzrokiem, jak troch� zygzakiem zje�d�ali z brz�kiem i podskakiwaniem po kocich �bach
17
do g��wnej ulicy. �O kurde, teraz ju� nic mi nie pomo�e� � powiedzia� sobie w duchu, nie
�eby s�dzi�, �e wraz ze studentami oddala si� jakie� domniemane wybawienie, tylko �e zobaczy�
kioskarza dobieraj�cego si� do swoich sztab i okiennic. � �Co tam, im pr�dzej, tym lepiej,
ju� wol� to mie� za sob��. Z oci�ganiem, bo z oci�ganiem, ale podni�s� si� i pomaszerowa�,
im bli�ej kiosku, tym bardziej dziarsko, �eby kioskarz �se nie pomy�la��.
Kioskarz na �dzie� dobry� odpowiedzia� zdziwionym pytaniem: � Co, przynios�e� pieni�dze?
� Nie, nie uda�o mi si� dosta�. Ale jeszcze do po�udnia przynios�.
Dzisiaj jest targ w Oliwie, pan da pi�k�, pojad� sprzeda�.
Kioskarz nic tylko gapi� si�, wi�c Darek powt�rzy�:
� Pan da pi�k�. Nie uciekn� z ni�, mo�e si� pan nie ba�. Sw�j honor mam.
Kioskarz jeszcze par� sekund si� gapi�, potem poszed� do kiosku i wr�ciwszy, poda� Darkowi
pi�k�, z tym samym zagapionym, roztargnionym wyrazem twarzy. Jakby my�la� o
czym� zupe�nie innym. Wi�c Darek te� nic nie m�wi�c w�o�y� pi�k� do siatki i zabra� si�.
Mija� kub�y ze �mieciami, kiedy grubas krzykn��:
� Te, ch�opak, s�uchaj no!
Uda�, �e nie s�yszy, ani si� obejrza�.
Na targowisku w Oliwie by� raz z ojcem, ojciec szuka� jakich� rurek i kszta�tek dla klienta,
kt�