3902
Szczegóły |
Tytuł |
3902 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3902 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3902 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3902 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JAN LAM PAN KOMISARZ
WOJENNY KORONIARZ W GALICJI
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
PAN KOMISARZ WOJENNY SZKIC WSPӣCZESNY Z W�ASNYCH I CUDZYCH SPOSTRZE�E�
5 Szanowny czytelniku! Widz�, jak si� zabierasz do czytania powie�ci. Kaza�e� s�u�bie,
�e-
by si� cicho zachowywa�a w kredensie, bo sko�czywszy herbat� i wydawszy ostatnie
dyspozycje ekonomowi, udajesz si� do spoczynku. Wyci�gasz si� wygodnie na doskona�ych
materacach, zakrytych �wie�ym prze�cierad�em, zapalasz fajk� i spogl�dasz na zegarek,
dziwi�c si�, �e jeszcze tak wcze�nie.
Z tego to ostatniego powodu bierzesz dziennik do r�ki, u�miechaj�c si� b�ogo � nie
do dziennika � ale do tej my�li, �e przeczytawszy kilka kartek, zdmuchniesz �wiec�
i schowasz g�ow� w poduszki, zatulisz si� mocniej w twoj� ciep�� ko�dr� i u�niesz
tak g��boko, jak ja bym spa� w tej chwili, gdybym nie musia� pisa� dlatego, a�eby�
ty tym smaczniej zasypia�.
Nic � nic z tego nie b�dzie, m�j kochany! Ja ci spa� nie dam, wywlok� ci� z twoich
poduszek, prze�cierade� i materac�w, z twego ciep�ego pokoju. Musisz porzuci� fajk�,
pantofle, wszystko � nawet nadziej� smacznej kawu�ci z bu�k�, kt�r� pokrzepiasz tw�j
�o��dek, niespokojny o przysz�o�� � musisz p�j�� ze mn�, i to nie do drugiego pokoju,
nie na podw�rze, nie na folwark, ale daleko, daleko na p�noc, do lasu � do obozu
powsta�c�w. Dostaniesz razem �niadanie, obiad i kolacj�, w postaci kawa�ka s�oniny,
do kt�rej, je�eli masz bujn� wyobra�ni�, mo�esz sobie dofantazowa� krumk� chleba
i nieco soli, a nawet i szklank� piwa, skoro nie masz nic przeciw temu. Potem p�jdziesz
na wart�, bo� nie tak zm�czony jak inni, i b�dziesz uwa�a�, �eby nieprzyjaciel nie
zszed� znienacka twoich �pi�cych braci. A pami�taj, �eby� nie strzela� do pniak�w,
w kt�rych by ci si� przywidywali Kozacy, albo �eby� nie pyta� o has�o puszczyk�w
przelatuj�cych ci nad g�ow�. Nic niezno�niejszego jak fa�szywe alarmy � przekonasz
si� o tym niezad�ugo. Nieraz przemok�y do nitki, zzi�bni�ty, g�odny i znu�ony, po�o�ysz
si� pod drzewem, sen dobroczynny sklei ci powieki, zapomnisz o niewygodach i zaczniesz
marzy� o domowym ognisku, o �onie i dzieciach � wtem wystrza� pada o jakie dwie�cie
krok�w od ciebie � wszystko wo�a: do broni! Tw�j dow�dzca budzi ci� i stawia na nogi
� nie mo�esz znale�� czapki, dubelt�wki � ro�ka z prochem � widzisz ju� w wyobra
ni kilkunastu Do�c�w p�dz�cych prosto na ciebie � dow�dzca zrz�dzi i krzyczy, a co
najgorsza � ma s�uszno��. Nareszcie zbierasz wszystkie zmys�y i si�y, bro� i czapk�,
i stajesz w szeregu na to, �eby si� dowiedzie�, �e to twemu koledze wypali�a strzelba,
w�a�nie kiedy pr�bowa�, czy kurki dobrze chodz�.
C�, kochany czytelniku? jako� mi kwa�no wygl�dasz? Czy nie masz ochoty i�� ze mn�?
Aha, czekasz, a� tw�j �oszak doro�nie, wolisz by� w kawalerii � dobrze, poczekamy
troch�. A mo�e czujesz w sobie wy�sze zdolno�ci, kt�re si� tylko za piecem rozwija�
mog�? Mo�e� si� urodzi� na dyplomat� i chcesz wywo�a� interwencj� przez gro�ne wyczekiwanie?
1 Bardzo pi�knie � ja szanuj� wolno�� zda�, , nie b�d� ci� nagli�.
Opowiem ci tylko powiastk�, w kt�rej by� ty tak�e odgrywa� niepospolit� rol�, gdybym
mia� przyjemno�� zna� ci� osobi�cie. Je�eli tedy jeszcze nie spisz, to pos�uchaj.
By�o to w lutym, i to w drugiej po�owie lutego, kt�ra dla przyczyn wiadomych chyba
samemu �wi�temu Miko�ajowi daleko by�a przykrzejsz� od pierwszej. Opr�cz kilku
stopni mrozu mokry �nieg i wiatr dotkliwy dawa� si� we znaki wszystkim, co nie
mieli tak ciep�ego pokoju i tak wygodnego ��eczka, jak ty, kochany czytelniku.
Do t ych � wszystkich � nale�a�em i ja tak�e, znajdowa�em si� bowiem w�wczas w wojew�dztwie
X * i nocowa�em w krzakach, razem z innymi, w miejscu, gdzie jesieni� musi bywa�
mn�stwo zaj�cy. T� raz� atoli owa leszczyna mog�a si� poszczyci� znacznie odwa�niejszymi
lokatorami. Kilka ognisk dymi�o wi�cej, ni� p�on�o, w jej obr�bie, naoko�o sta�y
czaty porozstawiane w stosownych miejscach i czeka�y z upragnieniem zmiany wart,
�eby si� dosta� do kocio�k�w, w kt�rych niezbyt wyrafinowana sztuka kucharska przemieni�a
kilka garncy krup na co� podobnego do kaszy czy
1 � aluzja do stanowiska Bia�ych, kt�rzy traktowali powstanie jako zbrojn� demonstracj�
obliczon� na wywo�anie interwencji mocarstw zachodnich: Anglii i Francji.
6 krupniku. Przy jednym ognisku zatkni�ta by�a chor�giew czerwona � jakiej ty mo�e
jeszcze
nie widzia�e�, chyba na haftowanej poduszce, kt�r� ci �ona darowa�a na imieniny.
Ko�o tej chor�gwi, na mokrej i rozmi�kczonej od �niegu ziemi, le�a� obwini�ty w burk�
nasz naczelnik i s�ucha� raportu swego adiutanta. Adiutant ten zdawa� si� mie� lat
szesna�cie, mia� w�osy ciemne i d�ugie, a g�os tak dziecinny, �e wojownicze wyrazy,
a osobliwie powaga, z kt�r� je wymawia�, w dziwnej z nim by�y sprzeczno�ci. Raport
jego by� kr�tki i pojedynczy � a nade wszystko niezbyt pocieszaj�cy. Pokazywa�o si�,
�e by�o nas ze wszystkim sto dwudziestu i �e mieli�my pi��dziesi�t strzelb r�nego
rodzaju.
� Mniejsza z tym � mrukn�� naczelnik � jak podejdziemy bli�ej, to nie b�dziemy potrze-
bowali strzela�.
Po tej przekonywaj�cej uwadze podali�my sobie kolejno blaszank�, r�wnie niezb�dn�
w obozie, jak zbyteczn� w domu � i jako� nam si� zrobi�o i cieplej, , i swobodniej.
W�a�nie kto� zaintonowa� poczciw� star� piosenk�: � Sta�my, bracia, wraz! � 2 , kiedy
dano zna�, �e wedety spostrzeg�y co� nadzwyczajnego i wo�aj� o patrol.
W okamgnieniu wszystko si� zerwa�o, �eby zobaczy�, co to by� mo�e. Wkr�tce wyja�ni�
nam si� pow�d ca�ego rozruchu. Stra�e przytrzyma�y jak�� bryczk�, zaprz�gni�t�
doskona�ymi ko�mi. Gdy�my si� do niej zbli�yli, stoczy�o si� z niej na ziemi� ogromne
futro nied�wiedzie, z kt�rego u g�ry wygl�da�a okr�g�a czapka z siwych krymskich
barank�w; pod czapk� za� by�o wida� kawa�ek nosa, na domiar ostro�no�ci obwini�tego
w gruby szal we�niany. Po chwili szczelina zostawiona mi�dzy szalem a nosem nape�ni�a
si� par�, a za t� wydoby� si� na �wie�e powietrze jaki� g�os tak salonowochrypliwy,
tak arystokratycznie zakatarzony, �e trudno si� by�o nie domy�li�, i� wewn�trz
owego nied�wiedziego futra znajduje si� jaki� hrabia albo kto�, co si� bardzo blisko
o hrabiego ociera�.
� Gdzie jest naczelnik? � Tak brzmia�o pierwsze przem�wienie tego znakomitego m�a,
kt�ry nie dosy�, �e by� w�a�cicielem wyliczonych powy�ej przedmiot�w, jako to: nied
wiedzi, szala, nosa i czapki, ale nadto jest bohaterem niniejszej powie�ci i z
tej przyczyny zas�uguje na szczeg�lniejsz� nasz� uwag�. Wyprzedzaj�c zatem bieg
opowiadania, musz� o�wiadczy�, �e p�niej, to jest kiedy si� wygramoli� z futra
i zdj�� czapk�, pokaza�o si�, i� p�ki nie wy�ysia�, musia� by� blondynem. Na ten
domys� wprowadza�y przynajmniej patrz�cego ogromne faworyty, bardzo starannie piel�gnowane,
jak niemniej w�sy, �wie�o porastaj�ce, od czasu jak si� sko�czy�a rola dyplomatycznej
golizny. Opr�cz tego narostu i jego braku na g�owie, osoba naszego bohatera nie przedstawia�a
nic godnego uwagi, wyj�wszy doskona�y paltot angielski i godne zazdro�ci buty z lakierowanego
juchtu, kt�re by m�g� by� bezpiecznie komu z nas odst�pi�, zwa�ywszy, �e mia� na
drog� bardzo dobre berlacze futrzane.
Przyprowadzony przed naczelnika o�wiadczy�, �e ma z nim co� niezmiernie wa�nego do
pom�wienia. Tajemniczy, a zarazem jako� bardzo stanowczy ton jego mowy zaimponowa�
nam prawie drugie tyle, co okaza�e nied�wiedzie; ust�pili�my si� wi�c spiesznie w
przekonaniu, �e ob�z nasz odwiedzi�a jaka� okropnie wa�na figura.
Rozciekawieni zbli�yli�my si� do bryczki, �eby si� wypyta� wo�nic�, jak si� nazywa
i sk�d jedzie jego niepospolity chlebodawca.
Dowiedzieli�my si� wkr�tce, �e to pan Henryk ��kowski, z . . . skiego, kt�ry przed
trzema tygodniami wyjecha� z domu, w celu odwidzenia swojej matki, mieszkaj�cej w
Augustowskiem.
Niewiele potrzeba by�o wiadomo�ci jeograficznych, �eby przyj�� do przekonania, �e
pan Henryk ��kowski nie obra� najpro�ciejszej drogi w Augustowskie, jak� m�g� znale
�. Zdawa�o si�, owszem, �e jedzie w ca�kiem przeciwn� stron�. Udzielili�my to spostrze�enie
nasze jego wo�nicy, kt�ry je znalaz� zupe�nie trafnym.
2 Sta�my, bracia, wraz! � popularna piosenka z powstania listopadowego, u�o�ona przez
Franciszka Kowalskiego w 1831 roku.
7 � Kiedy bo, prosz� pan�w, powiadaj�, �e tam w Augustowskiem wielki niespok�j �
za-
uwa�a� wo�nica z swej strony. � Wszak teraz nigdzie nie ma spokoju? ? czy u was mo�e
siedz� cicho? � Ale gdzie tam! Nime�my wyjechali z domu, jaki� pan z Warszawy by�
u naszego ksi�dza i zaraz na drugi dzie� ca�a gromada przysz�a do dworu, i nu�
prosi� pana, �eby ich poprowadzi� na Moskali, co byli w Sto�nicy 3 .
� I c� tw�j pan na to? � Ej � odpar� z min� arcywa�n�, kt�rej si� musia� nauczy�
od swego pana � gdzie by tam m�j pan chcia� si� w��czy� z ch�opami! On im powiedzia�,
�e ma bardzo pilne interesa od komitetu, za kt�rymi musi wyje�d�a� z domu, a potem
jeszcze jest bardzo s�aby i �e nie mo�e wsta� z ��ka. Dopiero oni zacz�li go prosi�,
�eby koniecznie cho� na dwa dni poszed� z nimi, nim przyjedzie pan naczelnik wojenny,
�e oni go na r�kach ponios�, byle im tylko m�wi�, co maj� robi�. Ale pan im pokaza�
jaki� papier z piecz�ci�, na kt�rym sta�o, �e ma objecha� wszystkie partie i zobaczy�,
czy jest porz�dek. Jak ju� zobaczyli, �e �adnym sposobem pana nie uprosz�, wybrali
sobie starszym naszego ekonoma, co dawniej bywa� w wojsku, i poszli wszyscy ze wsi,
a z nimi tak�e Ja�ko lokaj i stary Maciej, kucharz z dworu, i ca�a s�u�ba. Wtenczas
pan kaza� mi zaprz�ga� konie i pojechali�my w Augustowskie, ale po drodze pan wst�pi�
do pana Zalickiego w Korniowie i tam siedzieli�my dwa t ygodnie, a� teraz obr�cili-
�my si� oto w te strony.
Byli tam mi�dzy nami ludzie z r�nych ziem polskich, byli i tacy, kt�rym opowiadanie
wo�nicy o ch�opach pana ��kowskiego snem si� wydawa�o, bo przywykli do innego stanu
rzeczy, nie przypuszczali nawet, �eby si� co� podobnego mog�o wydarzy� w naszej ojczy
nie. A jednak nie by� to fakt pojedynczy, izolowany, naliczy� by ich mo�na niema�o
na tej przestrzeni kraju, kt�rej frymarki 4 mo�nych zostawi�y dawn� nazw� dziejow�
ca�ej naszej ojczyzny! 5
Ledwie�my sko�czyli przytoczon� powy�ej rozmow�, gdy pan Henryk, prowadzony przez
dy�urnego, szybkim krokiem zbli�y� si� do bryczki i wskoczywszy na ni� tak �wawo,
jak mu tylko pozwala�y nied�wiedzie i berlacze, zawo�a�: � Poganiaj! � � a to z takim
pospiechem, �e ledwie kilku z nas zd��y�o odezwa� si� do niego:
� Jak to, , czy pan nie zostajesz z nami? Wielki cz�owiek obejrza� si� dumnie doko�a,
ale ujrzawszy tyle szyderczych a marsowych fizjonomii, zmi�k� jako� i odezwa� si�
g�osem z pa�ska uprzejmym:
� Nie, moi kochani, musz� jecha� . . . mam wa�ne zlecenia do Galicji. No, bywajcie
mi zdrowi � doda� �askawie � a miejcie si� na ostro�no�ci, bo Moskale st�d o dwie
wiorsty nocuj�.
Niekt�rzy chcieli go jeszcze zatrzyma�, b�d� �eby si� dowiedzie� czego� bli�szego
o tych Moskalach, b�d� te� w nadziei pomno�enia obozu o dw�ch przynajmniej �o�nierzy;
ale dy�urny zawo�a�:
� Pu�ci�! Naczelnik kaza�! � i tr�jka pana ��kowskiego ruszy�a s��nistym k�usem po
rozbryzguj�cym si� b�ocie, w stron�, gdzie do niedawna sta�y jeszcze s�upy graniczne
zatkni�te przez Aleksandra I, a gdzie stoj� dot�d czarno��te s�upy domu lotary�skiego.
. . 6
3 Sto�nica � nazwa fikcyjna, podobnie jak inne nazwy geograficzne ( �abniki, Rogocin)
wymienione przez Lama w Panu komisarzu wojennym . R�wnie� nazwiska wyst�puj�cych
postaci nie s� historyczne, jakkolwiek znani uczestnicy powstania styczniowego nosili
nazwiska lub pseudonimy wyst�puj�ce w utworze Lama ( R�baj�o, Nemira) . Nie s�
oni jednak prototypami bohater�w Lama, ich koleje losu w czasie powstania by�y bowiem
zupe�nie inne. 4 frymark ( z niem. ) � kupczenie, , zaprzedawanie. 5 � tj. w Kr�lestwie
Polskim, st�d te� okre�lenie Lama: � Dawna nazwa dziejowa ca�ej naszej ojczyzny �
.
6 � mowa o granicy rosyjskoaustriackiej wytyczonej na ziemiach polskich w r. 1815,
za panowania cara Aleksandra I; kolory czarno��te by�y to barwy panuj�cego w Austrii
domu lotary�skohabsburskiego.
8 Po odje�dzie pana ��kowskiego kazano nam wyst�pi� pod bro�, o ile kto takow� posia-
da�; bezbronni zabrali na plecy kocio�ki i inne przybory obozowe, a rozchwyciwszy
napr�dce reszt� zgotowanej kaszy, ruszyli�my w poch�d.
Przyczyn� tak nag�ego nocnego wymarszu by�a wiadomo�� o zbli�aniu si� nieprzyjaci�,
kt�r� przywi�z� pan Henryk. D��yli�my ku poczciwym, starym naszym lasom, co to nie
dozwalaj�c wrogom policzy� nas od razu ani zniszczy� z daleka niecelnym, ale g�stym
ogniem, sta�y si� dzisiaj postrachem ich niewolniczej czerni, p�dzonej bez mi�osierdzia
na mordercze strza�y dubelt�wek i na ostre nasze kosy mazowieckie.
Zaprawd�, pan ��kowski uczyni� nam niechc�cy bardzo wielk� przys�ug�, zb��kawszy
si� mi�dzy nas i ostrzeg�szy przed niebezpiecze�stwem, bo w miejscu tym, gdzie�my
obozowali, byliby�my z pewno�ci� co do jednego ulegli przemocy.
Wiarusy nasi nie poczuwali si� jednak do wielkiej wdzi�czno�ci dla niego, raz, �e
potrzeba by�o maszerowa� par� mil noc� i po b�ocie, a potem dlatego, �e tak jako�
zdawa� si� unika� sposobno�ci podzielenia z nami trud�w i niebezpiecze�stw.
� Kto wie, co to za wiara � ozwa� si� jeden � mo�e szpieg jaki! Ja nie lubi� tych
jegomo�ci�w z faworytami, co gol� w�sy i wyje�d�aj� z domu, kiedy by si� do czego
innego wzi�� mogli.
� Jak�e mo�esz tak zaraz ka�dego tytu�owa� szpiegiem, dlatego �e ci si� jego nos
nie podoba? � odpar� jaki� senzat 7 , organista podobno z profesji 8 , kt�rego
dla powa�nej miny i ogromnych, w r�g oprawionych okular�w nazywano w obozie panem
konsyliarzem. � Pan P. . . z K. . . tak�e ma podobniute�kie faworyty i �ysin�, jak
pan ��kowski, a mimo to jest bardzo porz�dnym cz�owiekiem!
� M�w sobie, co chcesz � prawi� pierwszy � mnie si� ten jegomo�� wydaje bardzo podej-
rzanym. Kto wie, czy Moskale nie zrobili jakiej zasadzki w�a�nie z tej strony, w
kt�r� idziemy?
� Nie b�jcie si� � odezwa� si� trzeci � ja znam tego ��kowskiego. To lamparcina i
nic wi�cej.
� Jak to, , ty go znasz? � zawo�a�o kilka g�os�w. � O, znam go bardzo dobrze � odpowiedzia�
zapytany � i kto� jeszcze w naszym obozie zna go doskonale.
� No, , kto taki, m�w�e, panie sekretarzu, i nie r�b tak tajemniczej miny, bo ci�
wyp�dzimy do Galicji w �lad za tym safandu�� w nied�wiedziach!
Zagadni�ty obejrza� si� wko�o, czy go kto wi�cej nie s�ucha, i mimo gro�by kole�e�skiej
szepn�� nie mniej tajemniczo jak prz�dy:
� Adiutant naszego naczelnika. . � C� w tym tak cudownego, �e si� boisz powiedzie�
g�o�no, jakby� si� spowiada� z grzechu �miertelnego?
� Wiecie przecie�, �e naczelnik zakaza� surowo wszelkie uwagi nad jego adiutantem
� odpar� nasz m�wca, ogl�daj�c si� raz jeszcze doko�a. � Wczoraj dopiero oberwa�em
t�g� bur� za to, �em si� wyrwa� niepotrzebnie. Nasz naczelnik nie zna �art�w!
� Osobliwie tak dowcipnych, jak twoje, stary borsuku � wtr�ci� kt�ry� z koleg�w.
� No, ale w tym wszystkim musi by� jaka� historia, kt�r� nam musisz opowiedzie�;
b�dzie nam si� maszerowa�o weselej.
Po niejakich ceregielach, kt�re si� da�y za�atwi� fajk� tytoniu, kolega nasz, �wie�o
ochrzczony starym borsukiem, da� si� nak�oni� wezwaniom, nie celuj�cym zbytni� grzeczno-
�ci�, i opowiedzia� nam w ten spos�b epizod �ycia pana Henryka ��kowskiego:
7 senzat ( z �ac. ) � kresowa wymowa s�owa sensat, , oznaczaj�cego cz�owieka przesadnie
powa�nego. 8 profesja ( z �ac. ) � zaw�d.
9 � Wiecie, �e by�em do niedawna le�niczym u stryja naszego adiutanta, pana Kotwickiego.
Brat mego pana, pan W�adys�aw Kotwicki, bra� udzia� w powstaniu w roku 1831, a po
nieszcz�liwym ko�cu onego� wraz z wiel� innymi poszed� tu�a� si� w obczy�nie.
Ojciec jego by� bardzo maj�tny i jak wielka, bardzo wielka cz�� naszych pan�w nadzwyczaj
ogl�dny, mo�e a� nadto. Kiedy jeden syn walczy� przeciw Moskwie � drugi musia� zosta�
w domu; a na domiar ostro�no�ci pan Kotwicki wydziedziczy� niby to W�adys�awa, �eby
w razie niepowodzenia naszej sprawy Moskale, odzyskawszy w�adz�, nie skonfiskowali
jego schedy. Ostro�no�� ta, chwalebna mo�e z punktu widzenia rodzicielskiego, okazuje
nam jednak, jak ma�o by�o w�wczas silnej wiary w sercach tych ludzi, co powinni stanowi�
czo�o narodu. W bogatych rodzinach kraju zdarza�o si� to bardzo cz�sto, �e jeden
brat s�u�y� sprawie narodowej, a drugi umizga� si� do Moskwy, �eby maj�tek i stanowisko
familii z obu stron by�y zabezpieczone. Staremu panu Kotwickiemu nie uda�o si�
wszak�e zapewni� przysz�o�ci obydw�ch swoich syn�w. P�ki �y� ojciec, pan W�adys�aw
otrzymywa� z domu regularne zasi�ki pieni�ne, mimo wszelkich trudno�ci, z jakimi
to by�o po��czone. Wkr�tce atoli usta�a ta pomoc, bo po �mierci starego m�odszy
syn, pan Karol, kt�remu ojciec na �o�u �miertelnym gor�co poleci� pami�ta� o tu�aczu,
z�akomi� si� na fortun� � i odt�d coraz rzadziej i coraz s�absze wsparcia dochodzi�y
pana W�adys�awa, a w ko�cu ca�kiem usta�y. Pan Karol t�umaczy� si� trudno�ciami przez
rz�d stawianymi przesy�kom pieni�nym dla naszych emigrant�w. Brat jego, zbyt dumny,
�eby prosi� o to, co mu si� prawnie nale�a�o, wzi�� si� do pracy i uzyskawszy jak��
posad�, kt�ra mu chleb dawa�a, o�eni� si� we Francji, z pi�kn�, ale ubog� panienk�.
Z tego ma��e�stwa urodzi� si� nasz adiutant, panna Henryka Kotwicka.
Po kilkonastoletnim pobycie za granic� � pan W�adys�aw uwierzy� w to, co Moskale
nazwali � amnesti� � , i zapragn�wszy widzie� rodzinne strony, wr�ci� do kraju.
Wed�ug zrobionego potajemnie uk�adu familijnego, kt�rego dotrzymanie pan Karol ojcu
by� poprzysi�g�, powinien by� odda� teraz bratu po�ow� maj�tku. Wiedziano o tym w
s�siedztwie, a gdy pan W�adys�aw zjecha� do Zabrzeziniec, swego ojcowskiego gniazda,
wszyscy byli pewni, �e wkr�tce odbierze swoj� sched�. Maj�tek by� bardzo znaczny,
panna Henryka by�a pi�kn� i jedynaczk�; nie dziw tedy, �e zaraz po powrocie tu�acz�w
Zabrzezi�ce pocz�y zwabia� wielk� liczb� go�ci z bliska i z daleka. Mi�dzy najcz�stszymi
by� pan Henryk ��kowski, kt�ry w�r�d ci�g�ych zabieg�w oko�o podreperowania zad�u�onej
fortuny ponawozi� ju� by� mn�stwo koszyk�w do domu; t� raz� atoli podoba� si� pannie,
nie wiem dlaczego � ale panny miewaj� zwykle dziwne gusta. Zdaje mi si� nawet,
�e si� panna Kotwicka bardzo w nim zakocha�a, musia�y w tym pewnie by� jakie� gus�a.
Do��, �e trwa�o to prawie rok ca�y, ale w�r�d tego wszystkiego pan Karol oci�ga�
si� z oddaniem bratu ojcowskiej pu�cizny � a nareszcie o�wiadczy� stanowczo, �e
pan W�adys�aw, b�d�c za granic�, wybra� ju� wszystko, co mu si� nale�a�o � i kaza�
mu si� wynosi� z Zabrzeziniec.
. Rzecz ca�� zlecono potem rozstrzygni�ciu s�du polubownego, kt�ry oczywi�cie wyda�
wyrok korzystny dla pana Karola, jako powszechnie znanego i powa�anego obywatela,
podczas gdy pan W�adys�aw uchodzi� za B�g wie co, za zawo�ok� 9 , demagoga czy
jak tam oni to nazywaj�. Prawda, �e przywi�z� by� z sob� wiele francuskich koncept�w,
mi�dzy innymi chcia� koniecznie uw�aszczy� ch�op�w, kazano mu tedy i�� z kwitkiem.
Pan ��kowski widz�c, co si� �wi�ci, zwin�� tak�e chor�giewk�, chocia� si� ju� by�
formalnie o�wiadczy� i chocia� panna Henryka, nie taj�ca si� wcale ze swoj� mi�o�ci�,
mocno si� by�a skompromitowa�a dla niego.
Ojciec, stary wiarus, nie rozumiej�cy si� na �artach, wzi�� si� ostro do panicza
i wyzwa� go na pojedynek, ale pan ��kowski odpowiedzia�, �e mu jego zasady nie pozwalaj�
i �e si� nie my�li strzela� o takie g�upstwo. Sko�czy�o si� na tym, �e go stary raptus
gwa�townie kijem przetrzepa�; lecz pan Henryk mia� stosunki wsz�dzie, a nawet z
posiepakami warszaw-
9 zawo�oka ( wyra�enie gwarowe, z ukr. ) � przyb��da, , w��cz�ga.
10 skimi, i tak ni st�d, ni zow�d, pan W�adys�aw ujrza� si� w Cytadeli 10 , sk�d
go wys�ali do
aresztanckich rot do Orenburga 11 . Ot� i ca�a historia znajomo�ci naszego adiutanta
z panem ��kowskim. Opowiadanie to, przerywane od czasu do czasu, z powodu �e albo
m�wca, albo kt�ry ze s�uchaczy przy ciemnej nocy utkn�� i przewr�ci� si� w b�oto,
zainteresowa�o nas tak mocno, �e ani�my si� spostrzegli, kiedy si� sko�czy�y przeznaczone
nam trzy mile drogi.
Zaj�wszy nowe stanowisko, t� raz� w wysokim lesie, zabrali�my si� do kr�tkiego spo-
czynku. Niekt�rzy jednak nie mogli si� tak pr�dko pozby� wra�enia, kt�re na nich
zrobi�a powie�� � starego borsuka � , obst�piono wi�c naczelnika z narzekaniem, �e
wypu�ci� takiego ptaszka.
� C� chcecie � t�umaczy� im ten ostatni � m�wi� mi, �e ma wa�n� misj� do G. . .
, przekona�em si�, �e wie o rzeczach, kt�rych by nie powierzano cz�owiekowi niepewnemu.
Musimy si� odzwyczai� od ci�g�ego podejrzywania ludzi niewinnych, bo t ym sposobem
zra�amy najlepszych przyjaci�.
Nasz naczelnik nale�a� do rz�du tych ludzi zbyt szlachetnych, zbyt dalekich od wszelkiej
my�li pod stepu lub udawania, co to dopiero wtenczas przestaj� wierzy� w prawo��
drugich, gdy przez nich dziesi�� razy byli oszukanymi. Stary �o�nierz z roku 1831,
przep�dzi� on za granic� lat 33, dziel�cych nas od tej wielkiej epoki dziejowej �
bra� udzia� we wszystkich walkach stoczonych od tego czasu na starym i nowym kontynensie
[ ! ] , posiada� wszystkie krzy�e i oznaki waleczno�ci, jakie tylko mo�na by�o naby�
w tak d�ugim lat przeci�gu na stu r�nych polach bitwy � posiada� do�wiadczenie ka�dego
rodzaju, pr�cz tego jednego, co nam pozwala na ka�dy rzut oka oceni� prawd� lub k�amstwo
w spojrzeniu i g�osie cz�owieka. Ceni�c honor nad �ycie, nie lubi� lekkomy�lnych
podejrzywa� � a �e umia� r�wnie wzbudzi� zaufanie, jak i utrzyma� karno�� mi�dzy
podw�adnymi, kilka s��w jego wystarczy�o do uspokojenia burzy, zbieraj�cej si�
za plecami pana ��kowskiego.
Zreszt�, niewiele mieli�my czasu do zajmowania si� reputacj� tego jegomo�ci: trzeba
by�o spoczywa� czym pr�dzej, bo zaledwie dwie godziny zostawa�o do wschodu s�o�ca.
Las chroni� nas nieco od wiatru i �niegu, zm�czenie s�u�y�o za po�ciel, nic tedy
dziwnego, �e spali�my s�odko i g��boko.
R�wno ze �witem huk dzia� przebudzi� nas i postawi� na nogi. Huk ten dawa� si� s�ysze�
w odleg�o�ci ca�ej mili, a zwa�ywszy, �e na wiele mil doko�a nie znajdowa� si� �aden
oddzia� powsta�czy, nie mogli�my zrozumie�, co by znaczy�o strzelanie moskiewskie?
P�niej dopiero wyja�ni�a nam si� przyczyna tej kanonady. Nieprzyjaciele, nie mog�c
nas znale�� od razu, schwytali jakiego� ch�opka i kazali si� prowadzi� na miate�nik�w
12 . Biedny ch�opek nie wiedzia� wprawdzie nic o naszym stanowisku, ale wiedzia�,
�e mu Moskale wierzy� nie zechc� i b�d� bi�, p�ki nie zginie lub nie poka�e, gdzie
si� schowali Laszki. Wskaza� im tedy jaki� kawa�ek lasu jako miejsce naszego obozu.
Moskale, dawszy mu kilka kopijek na drog�, pu�cili go na wolno�� i zacz�li bombardowa�
bez mi�osierdzia niewinne sosny i jod�y za to, �e wyros�y na polskiej ziemi. Gdy
im si� zdawa�o, �e ju� dosy� zaimponowali artyleri� swoj� mniemanym buntowszczykom,
kazali podst�pi� piechocie i rotowym ogniem wyp�oszy� ich do reszty.
Zabawka ta trwa�a kilka godzin i kosztowa�a skarb carski niema�o, zwa�ywszy ilo��
wystrzelanych naboj�w.
W ko�cu zameldowano jenera�owi, �e banda powsta�c�w ju� si� zupe�nie rozpierzch�a.
Ten kazawszy Kozakom, �eby si� pu�cili w pogo� za niedobitkami, zapyta� melduj�cego
oficera:
10 W wzniesionej w r. 1834 cytadeli warszawskiej trzymano wi�ni�w politycznych.
11 Orenburg � miasto i forteca nad rzek� Ural, miejsce zsy�ek wi�ni�w politycznych.
12 miate�nik ( ros. ) � buntownik.
11 � A skolko ubili buntowszozykow? 13
� C z t e r y s t a! ! � odpowiedzia� zapytany bez zaj�knienia. . Natychmiast wys�ano
do Warszawy raport, opowiadaj�cy Europie, �e�my zostali zupe�nie rozbici i wystrzelani,
a jenera� kaza� sobie zapewne na mundurze przygotowa� miejsce na �wie�y order, tak
s�usznie mu si� nale��cy.
Tymczasem wys�ani w pogo� Kozacy dotarli a� do nas i, przyj�ci kilkoma celnymi strza-
�ami, wr�cili si�, �eby czym pr�dzej da� zna� o tym, i� w lesie znajduje si� druga
banda, nie mniej liczna od tej, kt�r� dopiero co rozbito.
Moskale pe�ni otuchy po �wie�o odniesionym zwyci�stwie, a niezadowoleni z tego jedy-
nie powodu, �e im si� nie uda�o odszuka� na polu walki nic pr�cz po�amanych ga��zi,
kt�re mo�na by�o ob�upi� chyba tylko z kory, ruszyli szybko w poch�d, w�r�d dzikich
przekle�stw i dzikszych mo�e jeszcze �piew�w.
Oczekiwali�my ich w miejscu, gdzie nas nie�atwo mogli otoczy� przemo�nymi swoimi
t�umami, bo rzeka i rozleg�e bagna zas�ania�y nasze flanki, a z frontu nasi strzelcy,
poustawiani za grubymi drzewami, gotowi byli na ich przyj�cie. Kosynierzy stali
w rezerwie, naczelnik z m�odziutkim adiutantem swoim udali si� mi�dzy tyralier�w,
�eby kierowa� ich ogniem i zapobiega� niepotrzebnemu marnowaniu amunicji.
Moskale wypalili najprz�d przepisan� zapewne jakim� ukazem liczb� wystrza��w armat-
nich, kt�re zamiast trwogi wywo�a�y w nas tylko dobry humor, bo wszystkie kule, granaty
i kartacze gwizda�y sobie, jak mog�y najwy�ej, po drzewach, obrywaj�c ich wierzcho�ki
i wyp�aszaj�c do reszty wszystkie kruki i wrony, kt�re tam jeszcze mia�y wyt�pi�
do szcz�tu, ale podsun�wszy si� bli�ej przekonali si�, �e to zadanie przewy�sza ich
si�y.
Stanowisko nasze zbyt obronne, �eby nam mogli wiele szkodzi�, nasze strza�y prawie
nigdy nie chybia�y celu, a zbli�aj�ca si� noc, sprzymierzona nasza, by�aby ich zmusi�a
do zupe�nego odwrotu, gdyby nie okoliczno�� fatalna, a nieprzewidziana, kt�ra nas
niemal wszystkich nie przyprawi�a o zgub�.
W�r�d tocz�cej si� jeszcze walki nadje�d�a ksi�dz, proboszcz unicki z pobliskiej
wsi, i donosi nam, �e z ty�u nadci�ga inny oddzia� nieprzyjacielski, �e ju� jest
w lesie. Czcigodny kap�an z nara�eniem w�asnego �ycia pospieszy� nas ostrzec o tym
niebezpiecze�stwie � zostawiwszy w domu niespokojn� �on� i drobne dziatki. Nie
mieli�my czasu wynurzy� mu nasz� wdzi�czno��, bo roztropno�� nakazywa�a nam odwr�t
jak najspieszniejszy i naczelnik zarz�dzi� go bezzw�ocznie.
Ruszyli�my wi�c � kosyniery naprz�d, , za nimi strzelcy, ostrzeliwaj�c si� bez ustanku.
Moskale leniwo nas �cigali i ju� s�dzili�my, �e si� wymkniemy bez trudno�ci, gdy
nas z przodu tak�e przywita�y strza�y. �atwo poj��, �e po�o�enie nasze nie nale�a�o
do najmilszych � naj�mielszych odst�pi�a � nie odwaga, ale przytomno�� umys�u. Jeden
tylko naczelnik na chwil� nie straci� zimnej krwi swojej i z u�miechem obracaj�c
si� do swego adiutanta, rzek� takim tonem, jakim by mo�e figlowa� w salonie:
� Ciasno nam troch�, panie Henryku; musimy sobie miejsce zrobi�l Niech dow�dzca ko-
synier�w sformuje sw�j oddzia� w kolumn�, o ile miejsce na to pozwoli.
Adiutant poskoczy� z rozkazem � w�r�d �wistu kul bij�cych w drzewa i wyrywaj�cych
wi�ry i ga��zie. Na jego czole by� jaki� spok�j natchniony � oko tylko zdawa�o si�
wyzywa� �mier� w zapasy i r�ni�o jego pi�kn� twarz od marmurowego pos�gu Dziewicy
Orlea�skiej. Z pistoletem w r�ku, nieruchomy na koniu wspinaj�cym si� i oci�gaj�cym
na widok zniszczenia gro��cego woko�o, wykona� szybko rozkaz wodza, kt�ry, dawszy
jeszcze jakie� instrukcje tylnej stra�y, rzuci� si� na czo�o sformowanej napr�dce
kolumny. Tu� obok niego widzieli�my m�odziutkiego adiutanta; nieustraszony ksi�dz
tak�e przy��czy� si� do nas i wydobywszy krzy�yk b�ogos�awi� nim czerwon� chor�giew
nasz�, a potem zawo�awszy: � Na-
13 � ros. : Ilu powsta�c�w zabili�cie?
12 prz�d, dzieci! B�g i Naj�wi�tsza Panna Cz�stochowska z nami! � � porwa� za kos�
i rzuci� si�
mi�dzy pierwsze szeregi walcz�cych. Tyraliery 14 moskiewscy pierzchli na widok nieustraszonej
naszej garstki, ich rezerwy przyj�y nas rotowym ogniem 15 , zmi�sza�y si� i pocz�y
ucieka�, ale �wie�e t�umy wstrzyma�y je i popar�y naprz�d. Rozpocz�a si� jedna
z owych walk zaci�tych, na kt�re Moskale odwa�aj� si� chyba wtedy, gdy ich jest dwudziestu
na jednego.
Strza�y ucich�y prawie zupe�nie � tylko dzikie wrzaski azjatyckiej hordy miesza�y
si� z j�kiem rannych i szcz�kiem kos o bagnety carskie.
Szyk naszej kolumny zmi�sza� si� zupe�nie. Kilkunastu naj�mielszych i naj�wawszych
kosynier�w otoczy�o wodza i roznosz�c postrach w g�stym t�umie wrog�w, torowa�o drog�
dla reszty. Kilka razy czer�, upojona w�dk�, rozgrzana nadziej� �upu i parta nast�puj�cymi
za ni� coraz to liczniejszymi rotami, dotar�a do naczelnika. Widzieli�my, jak siek�
pa�aszem na prawo i na lewo, jak ksi�dz i adiutant zas�aniali go przed przemoc�;
nareszcie wystrza� przeszy� mu piersi; podnie�li go towarzysze i z tym drogim ci�arem
na ramionach przebili�my si� nareszcie przez ostatni szereg nieprzyjaci�.
Noc ju� by�a ciemna, wr�g nie �mia� �ciga� przerzedzonej garstki naszej � tylko Kozacy
alarmowali nas ci�gle, przep�acaj�c nieraz drogo t� �mia�o��. W ten spos�b uszli�my
dwie mile lasem, a �e te ostatnie napa�ci usta�y � stan�li�my na chwilowy spoczynek.
. Naczelnik nasz nie �y� � liczba towarzyszy zmniejszy�a si� o po�ow� � jedni wygin�li
w boju lub ranni zostali w lesie, gdzie ich dobi�o wyuzdane �o�dactwo � inni dostali
si� �ywcem w r�ce wroga, mi�dzy innymi �w stary borsuk, niegdy� le�niczy u stryja
panny Kotwickiej.
Po obliczeniu tych wszystkich strat wkrad�a si� do nas owa dezorganizacja, kt�rej
przyk�ady � tak cz�ste niestety � dlatego tylko nie s� nadto zastraszaj�ce, �e
oddzia�y rozbite formuj� si� na powr�t z nies�ychan� �atwo�ci�, �e ka�de uzbrojenie
dla nich jest dobre. Ile otuchy regularnym wojskom dodaje gwintowane dzia�o, tyle
nam jeden karabin zdobyty na nieprzyjacielu i starannie ukrywany, p�ki nie przyjdzie
pora wydoby� go z kryj�wki. Nie b�d� si� wi�c rozszerza� nad katastrof� naszej rozsypki
� bo nie by�a ona kl�sk� niepowetowan�. Ka�dy z nas uda� si� w inn� stron�, najwi�cej
do Galicji, dok�d by�o wcale blisko i dok�d nas ju� wyprzedzi�a wiadomo�� o stoczonej
krwawej utarczce pod �abnikami. Maj�c tam znajomych, pa�stwa Zamirskich w Kalnowie,
uda�em si� do nich, cho� mieszkali troch� daleko od granicy.
II Kaln�w le�y nad Dniestrem, w �licznej g�rzystej okolicy. Dom pa�stwa Zamirskich,
jakkolwiek s�ynny go�cinno�ci�, le�y jednak w takim ustroniu, �e niecz�sto kto
obcy do� zawita. Jedn� z przyczyn tego odosobienia, w kt�rym �yj� pa�stwo Zamirscy,
jest mo�e dwudziestoletnia ich c�rka, panna Wanda � cho� zdawa�oby si�, �e przeciwnie,
powinna by� powodem jak najliczniejszych odwiedzin, bo jest tak pi�kn� i mi��, jak
tylko ni� by� mo�na maj�c lat dwadzie�cia, czarne oczy, jasne w�osy, greckie rysy
twarzy, p�e� liliow�, wzrost kr�lewski, dobro� i �agodno�� w sercu i nadzwyczaj staranne
wychowanie.
�eby ci�, kochany czytelniku, uj�� do reszty na rzecz panny Wandy, powiem ci na ko�cu
dopiero rzecz najwa�niejsz�, i to do ucha: ma sto pi��dziesiat tysi�cy posagu w walucie
austriackiej! 16 � Spodziewam si�, �e ka�esz zaprz�ga� i pojedziesz natychmiast
do Kalnowa, je�eli jeszcze nie jeste� �onaty. Poczekaj troch�! Nie ma r�y bez ciernia.
� Co si� mnie ty-
14 tyralier ( z fr. ) � strzelec walcz�cy w rozproszonym szyku przed g��wn� lini�
bojow�. . 15 ogie� rotowy � system nieprzerwanego ognia, przy kt�rym strzela�o dwu
ludzi roty, podczas gdy trzeci nabija� i podawa� strzelaj�cym bro�; rota ( z niem.
) � oddzia� �o�nierzy w dwuszeregu. . 16 waluta austriacka � system monetarny obowi�zuj�cy
w Austrii od roku 1857; jednostk� monetarn� by� wtedy gulden.
13 czy, uwa�am tylko na wdzi�k kwiatu i ten tylko opiewam, bom si� urodzi� � wprawdzie
nie w
samej Arkadii 17 , ale w jednym z jej przedsionk�w � ale po drodze wst�pisz zapewne
do pa�stwa tych i owych, gdzie s� tak�e pi�kne panny na wydaniu. Us�yszysz tam
wielkie pochwa�y panny Wandy � wielkie i szczere, tym szczersze i serdeczniejsze,
�e na ko�cu, jak plama z atramentu na �licznej fotografii albo jak b��d ortograficzny
w czu�ym i wonnym bileciku, uka�e si� fatalne: a l e. To: a l e zamkni�te b�dzie
czasem w jednym s�owie, czasem poparte rozmaitymi dowodami i wywodami, zawsze atoli
tre�ci� jego b�dzie, �e panna Wanda jest �liczn� i dobr� jak anio�, m�dr� jak Salomon
� albo nie, to jako� nieestetyczne por�wnanie � powiem raczej, m�dr� jak Minerwa
18 , ale . . . egzaltowan�! fatalny wyraz, mieszcz�cy w sobie kilkana�cie stronic
z Portret�w NieVanDyka 19 � kilkana�cie stronic, kt�re ci� oblej� jakby zimn�
wod� � nim jeszcze b�dziesz mia� sposobno�� sparzy� si� w Kalnowie. Dowiesz si� tak�e
powoli i nie zliczysz na palcach liczb� nieszcz�liwych, kt�rym ta egzaltacja odj�a
spok�j duszy i nadziej� oczyszczenia tabuli 20 , kt�rych serce podar�a w kawa�ki,
a weksle zostawi�a nie tkni�te w r�ku lichwiarza! Dowiesz si�, �e wskutek egzaltacji
panny Wandy pa�stwo Zamirscy zerwali powoli z ca�ym bli�szym i dalszym s�siedztwem,
potrzebuj�cym synowej lub nie potrzebuj�cym rywalki dla c�rek, s�owem, �e nie �yj�
z nikim i �e si� nimi tym gorliwiej ca�y �wiat opiekuje. Wsz�dzie wiedz� doskonale,
co si� tego lub owego dnia dzia�o lub dzia� mog�o w Kalnowie, kiedy i jak daleko
panna Wanda chodzi�a z matk� na spacer, jakie czyta ksi��ki i ile godzin codziennie
gra na fortepianie lub zajmuje si� swoj� szk�k� ludow�, a wszystko to z mniejsz�
lub wi�ksz� doz� egzaltacji.
W og�lno�ci � w domu pa�stwa Zamirskich zajmowano si� daleko mniej wiadomo�ciami
z s�siedztwa. Prowadzono tam �ycie spokojne, �e tak powiem, kontemplacyjne 21 . Pan
Zamirski czytywa� gazety, pali� dobre cygara, dyrygowa� gospodarstwem, a jak si�
czasem jaki go�� zdarzy�, udziela� mu w d�ugich rozprawach spostrze�enia zrobione
przy tym potr�jnym zaj�ciu. Pani Zamirska trudni�a si� domem � i to wystarcza�o
jej prawie zupe�nie na zape�nienie czasu; uwa�a�em bowiem ju� nieraz, �e ministrowie
za�atwiaj�cy interesa cz�erdziestomilionowego pa�stwa mniej maj� zaprz�tni�te nimi
godziny ni� gospodyni czuwaj�ca troskliwie nad tym, �eby czworo ludzi �niada�o, obiadowa�o
i wieczerza�o o tej samej porze, �eby bielizna ich by�a czysta, �mietanka nie zwarzona,
a ros� nie przesolony. Pani Zamirska pami�ta�a o tym wszystkim z prawdziwym po�wi�ceniem
samej siebie i zaledwie wieczorem, mi�dzy herbat� a og�lnym capstrzykiem, zap�dzaj�cym
ca�y Kaln�w do ��ek � dozwala�a sobie chwilk� wytchnienia.
Wspomn� tu nawiasem, �e capstrzykiem tym by�o uderzenie dziesi�tej godziny i �e po
jego wybiciu wszystko rozbiega�o si� tak skwapliwie do swoich k�cik�w, jak gdyby
sen by� rozrywk� urozmaicaj�c� jednostajo�� tego na p� klasztornego �ycia. W ten
spos�b p�yn�� dzie� za dniem w Kalnowie, i to od roku prawie, to jest od kiedy panna
Wanda da�a ostatniego niegrzecznego koszyka ostatniemu konkurentowi, co si� o�mieli�
pojawi� na wysoko�ci Kalnowa. M�wi�em ju�, �e uchodzi�a og�lnie za pann� bardzo egzaltowan�
� chc�c stre�ci� inne zarzuty, kt�re jej czyniono, i tym sposobem doda� wi�cej cieni�w
do powabnego obrazu, jaki sobie z niej w wyobra�ni twojej mo�e utworzy�e�, szanowny
czytelniku, powiem ci, �e mi panna X m�wi�a, �e s�ysza�a od panny Y, u kt�rej s�u�y
pokoj�wka przed miesi�cem odprawiona z Kalnowa, �e ta ostatnia twierdzi dowodnie,
�e panna Wanda jest nadzwyczaj nie-
17 Arkadia � kraina antycznej Grecji, uchodz�ca za symbol spokoju i sielankowej poetyczno�ci.
18 Minerwa � w mitologii rzymskiej bogini m�dro�ci. 19 Portrety przez NieVanDycka
� utw�r satyryczny J�zefa Szujskiego ( 1835 � 1883) , znanego galicyjskiego historyka,
krytyka literackiego, dramaturga i publicysty, powsta�y w okresie radykalizmu Szujskiego
i zawieraj�cy ostr� satyr� na szlacht� galicyjsk�. W latach p�niejszych Szujski
sta� si� czo�owym przedstawicielem sta�-
czyk�w. 20 tabula ( z �ac. ) � hipoteka. . 21 �ycie kontemplacyjne ( z �ac. ) tu:
�ycie bierne.
14 religijn� i na�miewa si� z ksi�y itp. � panna Q za� utrzymuje, �e wie z pewnych
�r�de�, i�
panna Zamirska zajmuje si� t�umaczeniem . . . Mesjady Klopsztoka 22 na j�zyk angielski
czy nawet holenderski, zapewne w celu nawracania protestant�w. Mo�esz sobie to skombinowa�
wed�ug upodobania, ja nie lubi� si� trudni� plotkami, nie powtarzam ich nigdy i nie
komentuj�. S�dz� tylko, �e przypuszczenie co do istnienia Mesjady w Kalnowie jest
bardzo prawdopodobnym, zwa�ywszy senno�� mahometa�sk� prawie tamtejszych mieszka�c�w.
Nie znam cz�owieka, kt�remu by si� oczy nie klei�y na samo wspomnienie tego arcydzie�a
heksametrycznego 23 . Co si� za� tyczy panny Wandy, mog� zapewni�, �e zajmowa�a
j� g��wnie szk�ka za�o�ona we dworze, gdzie si� zgromadza�o codziennie dwadzie�cia
kilka dzieci wiejskich, kt�rym nie wyk�ada�a ani filozofem�w katolika Woltera 24
, ani luterskiej Mesjady Klopsztoka, ale zasady abecad�a polskiego i katechizmu aprobowanego
przez zwierzchno�� diecezjaln�.
Kiedy przyjecha�em do Kalnowa, jednostajny tryb �ycia tamtejszego zmieni� si� nieco,
a to z powodu obecnych wypadk�w. Z mn�stwa rodzin szukaj�cych schronienia przed dzicz�
zawo��a�sk�, kt�ra zaprowadza reformy w Kr�lestwie, niekt�re zab��dzi�y do Kalnowa
i dozna�y tam jak najserdeczniejszego przyj�cia. Czasem zjawi� si� tak�e jaki powstaniec,
�cigany w tych ustroniach, z obawy dostania si� w r�ce w�adz powiatowych, obwodowych
i krajowych, i bawi� tam, p�ki id�c o lepsze z obywatelstwem krajowym, nie zaproszono
go w go�cin� do Ig�awy lub Znajmu 25 . Nie chc�c finans�w pa�stwa nara�a� na tak
niepotrzebne koszta, pan Zamirski przechowywa� swoich go�ci, jak m�g� najlepiej.
Gdym si� zjawi�, syn jego, m�ody J�zef � o kt�rym zapomnia�em dotychczas wspomnie�
i kt�ry by� zawsze bardzo dobrym ch�opcem, ale mia� wzrok nadzwyczaj kr�tki � m�ody
wi�c J�zef, przywitawszy mi� uprzejmie, szepn�� mi tajemniczo do ucha:
� Wiesz? ? Henryk Plantagenet 26 jest tutaj. Otworzy�em oczy i uszy tak szeroko,
�e nawet J�zio to spostrzeg� i zapyta� mi� z zadziwieniem r�wnaj�cym si� mojemu:
� Jak to, , nic nie wiesz o nim? � Bardzo ma�o � odpowiedzia�em � wiesz, �e ju� par�
lat, jak zda�em m a t u r �; zapomnia�o si� niejedno. C� on tu robi?
� Co robi, co robi! jest przecie� komisarzem wojennym wojew�dztwa . . . skiego i,
wyparty przewa�nymi si�ami moskiewskimi na terytorium galicyjskie, schroni� si� do
nas, bo go maj� aresztowa�. Czeg� tak stoisz jak wryty?
� Bo widzisz, , m�j J�ziu, to wszystko mi si� jako� w g�owie pomie�ci� nie mo�e.
� A mnie si� zdaje, , �e to rzecz bardzo naturalna. � Jednak, , uwa�asz, nie s�dzi�em,
�eby potomek tak znakomitego kr�lewskiego rodu zrobi� nam ten zaszczyt, zosta� komisarzem
wojennym w wojew�dztwie . . . skim � i party przewa�nymi si�ami moskiewskimi, retyrowa�
27 si� do Kalnowa! Jest to bardzo wielki honor dla terytorium galicyjskiego! Musieli�cie
pewnie sprawi� now� liberi� Ma�kowi z tego powodu?
� No, daj pok�j z �artami, domy�lasz si� mo�e, �e to jest tylko pseudonim wojenny
� na ka�den spos�b jest to cz�owiek, na kt�rym wiele zale�y � a co za odwaga, , co
za po�wi�cenie!
22 Mesjada ( Der Messias) � wznios�y religijny poemat epiczny Fryderyka Klopstocka
( 1724 � 1803) . 23 heksametr � sze�ciostopowy wiersz w poezji antycznej, stanowi�cy
klasyczny wiersz epicki. 24 filozofemy katolika Woltera � ironiczne okre�lenie pogl�d�w
filozoficznych Voltaire � a ( Franciszka Marii Arouet, 1694 � 1778) , znanego ze
swych wyst�pie� antyklerykalnych czo�owego pisarza francuskiego O�wiecenia. 25
Ig�owa, Znajm � miejscowo�ci na Morawach, gdzie znajdowa�y si� twierdze, w kt�rych
trzymano wi�-
ni�w politycznych. 26 Plantagenet � przydomek francuskiego rodu Anjou, kt�ry w latach
1154 � 1485 zasiada� na tronie angielskim. 27 retyrowa� si� ( z fr. ) � wycofywa�
si�, ucieka�; obecnie u�ywana jest forma: rejterowa�.
15 J�zio chwyci� si� przy tych s�owach za g�ow� obiema r�kami, nie dla nadania sobie
po-
stawy tym wi�kszego wielbiciela Plantagenet�w, ale z powodu, �e sobie nabi� guza
na czole, uderzywszy si� o szaf�, kt�rej nie dojrza� przed sob�.
Prosz� mi nie mie� za z�e, �e wytykam kr�tkowidz�cemu J�ziowi niekt�re przypadki,
zdarzaj�ce mu si� od czasu do czasu mimo okular�w, bez kt�rych si� na krok ruszy�
nie mo�e. Kr�tki wzrok jego pos�u�y mi p�niej do bardzo ciekawych uwag nad egzaltowanymi
pannami w og�le, a w szczeg�lno�ci nad pann� Wand� Zamirsk�.
Nie chc�c psu� chronologicznego porz�dku fakt�w, stanowi�cego g��wn� zalet� tej mojej
powie�ci, nie powiem teraz jeszcze, jaki mo�e by� zwi�zek mi�dzy okularami J�zia
a egzaltacj� jego siostry; zaostrzywszy za� bodaj czymkolwiek ciekawo�� czytelnika,
przechodz� do dalszej relacji z moich odwiedzin w Kalnowie.
Uporz�dkowawszy nieco, przy pomocy poczciwego J�zia, moj� toalet� powsta�cz� � zo-
sta�em przez niego wprowadzony do salonu pa�stwa Zamirskich. Dziewi�� pa� i panien
r�nego wieku, wzrostu i koloru w�os�w siedzia�o na sofach, fotelach i krzes�ach
doko�a sto�u, na kt�rym opr�cz lampy i no�yczek znajdowa�y si� r�ne kawa�ki p��tna
i kupki szarpi, ca�e za� towarzystwo mocno by�o zaj�te skubaniem tych ostatnich �
a jeszcze mocniej zdawa�o si� interesowa� opowiadaniem, kt�re przy pomocy efektownej
giestykulacji wyg�asza� siedz�cy we �rodku m�czyzna. Ten ostatni obr�cony by� plecami
do drzwi, tak �e z pocz�tku nie mog�em widzie� nic z jego fizjonomii, pr�cz znakomitych
faworyt�w stercz�cych po obu stronach g�owy i b�d�cych w gro�nej harmonii z rycerskimi
czynami, kt�re w�a�nie opiewa�. Trzeba bowiem wiedzie�, �e m�wi� o wojnie, i w�a�nie,
w chwili kiedy wszed�em do salonu, szar�owa� z pa�aszem w r�ku i p�dzi� przed sob�
ca�� kup� Moskali, bodaj czy nie batalion kompletny, z majorem na przeciwnej stronie
frontu. Zdumiony tym bohaterstwem, stan��em we drzwiach jak wryty i uwa�a�em, �e
starsze panie wzdycha�y cz�sto i g��boko, a m�odsze obraca�y si� od czasu do czasu
do zwierciad�a wisz�cego nad sof�. By�bym tak sta� nieruchomy, p�ki by �w pan z
faworytami nie zgruchota� w�asnor�cznie tron Romanow�w, Hohencolern�w 28 itd. ,
gdyby mi� by�a nie spostrzeg�a pani Zamirsk� i nie przywita�a wykrzyknikiem zdziwienia:
� Sk�d si� pan bierzesz? ? � By� w korpusie majora R�baj�y � wtr�ci� J�zio pospiesznie.
. � A, �adnie�cie si� tam spisali! � zawo�a�a z oburzeniem panna Wanda � bardzo �adnie!
Siadaj pan, ka�� panu zaraz przynie�� k�dziel!
Zg�upia�em do reszty na takie dictum acerbum 29 . Wszystkie panie, w liczbie dziewi�ciu,
patrza�y na mnie z wyrazem politowania i zgrozy. Lord Henryk Plantagenet, tak si�
bowiem nazywa� �w pan z faworytami, obejrza� si� tak�e, ale odwr�ci� si� pr�dko i
wydobywszy chustk�, zacz�� ni� systematycznie nos obciera�.
Na pierwszy rzut oka pozna�em, �e �w znakomity lord Henryk Plantagenet nazywa� si�
po polsku pan Henryk ��kowski, ten sam, kt�rego niepowstrzymany ruch, ogarniaj�cy
nie same ju� tylko umys�y, wyp�dzi� z domu, nie przeszkodziwszy mu jednak zaopatrzy�
si� w legalny paszport, jak si� p�niej dowiedzia�em.
Zmi�szany niekoniecznie pochwaln� apostrof� panny Wandy, niepr�dko przyszed�em do
siebie i k�ania�em si� woko�o, jak mog�em najniezgrabniej, gdy mi� pani Zamirska
przedstawia�a swoim go�ciom. Gdy przysz�a kolej na pana Henryka, wyj�kn��em z pokornym
niedowierzaniem sobie:
� Zdaje mi si�, �e mia�em ju� przyjemno�� . . . to jest, �e mia�em ju� to szcz�cie
. . . mie� ten zaszczyt . . . pozna� pana dobrodzieja . . . w naszym obozie . . .
28 Romanowowie � dynastia panuj�ca w cesarstwie rosyjskim od 1613 do 1917 roku; Hohenzollernowie
� niemiecki dom ksi���cy, z kt�rego pochodzi�a rodzina kr�l�w pruskich. 29 dictum
acerbum ( �ac. ) � przykre powiedzenie.
16 Lord Plantagenet ogl�dn�� si� niespokojnie na wszystkie strony, panna Wanda �ci�gn�a
ramiona, pani Zamirska zacz�a mi robi� jakie� telegraficzne znaki, ca�e towarzystwo
spogl�da�o po sobie i po mnie, jak gdybym co� bardzo niestosownego powiedzia�.
Darujesz mi wi�c, szanowny czytelniku, �e z przestrachu nie wiedzia�em, co si� ze
mn� dzieje. Domy�li�em si� tylko, �em zrobi� jakie� g�upstwo, zaczerwieni�em si�
po uszy i dla odzyskania kontenansu 30 zacz��em si� rozgl�da� po pokoju, ale nie
zauwa�y�em nawet, �e si� w nim znajdowa� lokaj, kt�ry wszed� by� w�a�nie po jakie�
instrukcje tycz�ce si� herbaty i w kt�rego przytomno�ci nie potrzeba by�o wyjawia�,
�e w naszym obozie m�g� si� znajdowa� jaki Plantagenet. Ten ostatni raczy� mi� powita�
lekkim, ale �askawym skinieniem r�ki i odpowiedzie� na moje najuni�e�sz� przemow�:
� A, , przypominam sobie, podobno pan by�e� u majora R�baj�y? � Tak jest, panie dobrodzieju,
by�em przy nim do ostatka � odrzek�em przywo�any do przytomno�ci wspomnieniem kochanego
naszego naczelnika.
Lord Henry zerwa� si� na to z miejsca, chwyci� mi� za r�k� i zaprowadzi� w najodleglej-
szy k�cik pokoju. Tu stali�my chwil�, ja pe�en oczekiwania, co mi powie zacny komisarz
wojenny, on za� z czo�em zmarszczonym g��bokimi my�lami, z warg� doln� wyrzucon�
do g�ry, z oczyma wlepionymi w sufit, zupe�nie jak minister finans�w szukaj�cy sposobu
naprawienia waluty 31 .
Po chwili odwr�ci� si�, spu�ci� g�ow� i oczy ku pod�odze, pochyli� g�rn� cz�� cia�a
naprz�d i za�o�ywszy r�ce w ty� pocz�� si� szybkim krokiem przechadza� po pokoju.
Dostrzeg�e� ju� mo�e, kochany czytelniku, �e mi bardzo �atwo mo�na zaimponowa�, nie
dziw si� tedy, gdy ci powiem, �e w tej chwili wyda�o mi si�, jakoby nie kilka kij�w
starego Kotwickiego, ale przynajmniej dziesi�� tajemnic stanu ci�y�o na pochylonym
grzbiecie pana Henryka. Nareszcie zatrzyma� si� znowu przede mn�, przybra� na nowo
poprzedni� postaw� i zapyta� szybkim i jakby urodzonym do rozkaz�w g�osem:
� Gdzie jest Nemira? ? Nemira by� to m�ody cz�owiek, nasz towarzysz broni, znany
z gorliwo�ci oko�o prac przygotowawczych, a p�niej z m�stwa. Rz�d Narodowy przeznaczy�
go by� do pomocy majorowi R�bajle. Wyda�o mi si� z pocz�tku rzecz� bardzo naturaln�,
�e j edna znakomita figura pyta o drug�, i nie domy�laj�c si� wcale, co si� �wi�ci,
odpowiedzia�em:
� Pojecha� do Warszawy. . � Hm, to �le � odrzek� Plantagenet � trzeba, �eby by� tutaj.
Musisz go pan natychmiast tu sprowadzi�. Postarasz si� pan o paszport, pan Zamirski
da panu konie do granicy � a ja napisz� list do Nemiry, kt�ry mu pan wr�czysz.
Nie wiem, o ile tam pan ��kowski potrzebowa� Nemiry, ale wiem i pozna�em zaraz, �e
mnie nie potrzebowa� w Kalnowie. Z przyj�cia, jakiego dozna�em od panny Wandy, i
z opowiadania jego, kt�rego koniec s�ysza�em wchodz�c do salonu, wnios�em, �e na
konto oddalenia Kalnowa od granicy i braku styczno�ci jego ze �wiatem ten, co nosi�
kr�lewskie imi� Plantagenet�w, odegra� rol� polskiego M�nchhausena 32 . Po takich
antecedencjach 33 naoczny �wiadek lub ktokolwiek przybywaj�cy ze stron, co mia�y
by� widowni� jego czyn�w, musia� mu by� niedogodnym.
Zmiarkowa�em tedy, �e pragn�� mi� czym pr�dzej wyprawi� z Kalnowa, a poniewa� jako
gente Ruthenus 34 jestem nies�ychanie uparty, postanowi�em zabawi� tam, jak b�dzie
mo�na 30 kontenans ( z fr. ) � �mia�o��, , pewno�� siebie. 31 Aluzja do trudno�ci
ekonomicznych Austrii, kt�rej grozi�a inflacja. 32 baron M�nchhausen � �yj�cy w XVIII.
w. oficer niemiecki, uchodz�cy za niebywa�ego �garza i samo-
chwa��; posta� przys�owiowa i literacka. 33 antecedencje ( z �ac. ) � zdarzenia wcze�niejsze.
. 34 gente Ruthenus ( z �ac. ) � z pochodzenia Rusin; pocz�tek zwrotu : Gente Ruthenus
natione Polonus � Rusin z pochodzenia, narodowo�ci polskiej.
17 najd�u�ej. Nie mia�em jednak czasu o�wiadczy� to prawnukowi Ryszarda Lwie Serce
35 , bo
zawo�ano nas wszystkich do herbaty. St�, kt�ry na ten cel nakryto, nie wystarcza�
dla ca�ej kolonii emigrant�w mieszcz�cych si� w domu pa�stwa Zamirskich.
Panna Wanda obracaj�c si� do mnie i do J�zia rzek�a, niby to �artuj�c: � Dla uciekinier�w
i kr�tkowidz�cych jest osobny stolik w tamtym pokoju; mo�ecie sobie tam opowiada�
wasze czyny bohaterskie.
Widocznie uwzi�a si� na mnie, i je�eli mi si� jeszcze kiedy zdarzy drapn�� do Galicji,
to z pewno�ci� nie poka�� si� w Kalnowie ani w �adnym miejscu, gdzie b�d� panny.
Na�wczas jednak nie zostawa�o mi nic, jak albo p�j�� do w�jta i da� si� zawie�� do
becyrku 36 , a stamt�d do Ig�awy, albo znosi� z rezygnacj� i pokor� wszystkie zas�u�one
i niezas�u�one pociski, kt�re co chwila na mnie spada�y. Chc�c atoli przynajmniej
z kim� t rzecim jeszcze podziela� moj� niedol�, zapyta�em, czy pan Plantagenet nie
b�dzie tak�e nale�a� do naszego towarzystwa. Niestety! lepiej mi by�o zaczepi� setnie
Do�c�w albo da� si� zaamnestionowa� na �mier� jakiemu policmajstrowi ni� poruszy�
tak� kwesti�. Piorunuj�ce spojrzenie, kt�re mi mia�o s�u�y� za odpowied�, by�o tylko
zapowiedzi� dalszych krok�w nieprzyjacielskich � od tej chwili w oczach panny Wandy
zas�ugiwa�em ju� chyba tylko na powieszenie i nigdy w �yciu nie mia�em i nie b�d�
mia� zaci�tszej nieprzyjaci�ki.
Okropna ta prawda stan�a mi ju� wtenczas jasno przed oczyma, a dalsze do�wiadczenie
pokaza�o mi tylko srogie jej konsekwencje. Widocznie trzy czy cztery dni pobytu w
Kalnowie wystarczy�y by�y panu Henrykowi, je�eli nie do zupe�nego zdobycia niepokonanej
dotychczas twierdzy, to przynajmniej do zaj�cia g��wnych jej punkt�w obronnych.
Zamy�liwszy si� nieco nad tym fenomenem, zmuszony by�em w g��bi ducha z�o�y� ho�d
zdolno�ciom tego niepospolitego wojownika. Nie mog�em poj��, jakie by�y w�a�ciwe
powody tego nies�ychanego powodzenia, i dotychczas jeszcze dobrze ich nie rozumiem.
Pan Henryk liczy� lat trzydzie�ci kilka, by� s�uszny, silnie zbudowany, rysy twarzy
mia� takie jak wszyscy, a wykszta�cenie wcale nienadzwyczajne � jedn� tylko rzecz
umia� lepiej ni� inni, to jest potrafi� si� zawsze przedstawi� w jak najkorzystniejszym
�wietle, skoro nie by�o nikogo, co by sobie zada� prac� udaremni� jego usi�owania.
Jeszcze i w takim razie trzeba by�o zr�cznego przeciwnika, �eby mu wyr�wna�, bo
k�ama� tak doskonale i z tak� nieustraszono�ci�, �e czasem w naocznego �wiadka
wmawia� rzeczy, o kt�rych si� temu ani �ni�o.
Dowiedzia�em si� na przyk�ad od J�zia, �e pan ��kowski by� z nami w bitwie pod �abni-
kami, �e przyprowadzi� do naszego obozu sto ch�op�w ze swojej wsi dziedzicznej, �e
ci dali si� wszyscy wysieka� w jego obronie, �e potem w miejscu zabitego naczelnika
obj�� dow�