8070
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 8070 |
Rozszerzenie: |
8070 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 8070 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8070 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
8070 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
STEVEN SAYLOR
RAMIONA NEMEZIS
Prze�o�y�: Janusz Szczepa�ski
Wydanie oryginalne: 1992
Wydanie polskie: 2001
Penni Kimmel -
Helluo librorum et litterarum studiosus
CZʌ� I
TRUP W BIBLIOTECE
ROZDZIA� I
Mimo wszystkich swych chwalebnych przymiot�w � uczciwo�ci, wierno�ci, sprytu i
niesamowitej zwinno�ci � Eko niezbyt nadaje si� na od�wiernego. Jest niemow�.
Nigdy
jednak nie by� g�uchy; przeciwnie, ma najbystrzejszy s�uch spo�r�d wszystkich
znanych mi
os�b. �pi te� czujnie, co pozosta�o mu z tamtych okropnych dni jego dzieci�stwa,
kiedy
porzuci�a go matka, a zanim ja go przygarn��em, by w ko�cu adoptowa�. Nic wi�c
dziwnego,
�e on w�a�nie pos�ysza� stukanie do drzwi dwie godziny po zmierzchu, kiedy
wszyscy w
domu ju� spali. Powita� mego nocnego go�cia, ale nie potrafi� go sp�awi�, nie
uciekaj�c si� do
niegrzecznych gest�w wie�niaka odp�dzaj�cego pchaj�c� si� do izby g�. C� wi�c
mia�
ch�opak uczyni�? M�g�by obudzi� Belbona, mojego domowego osi�ka. Wielki,
�mierdz�cy
czosnkiem i g�upawo przecieraj�cy oczy Belbo mo�e nastraszy�by przybysza, lecz
w�tpi�, czy
uda�oby mu si� go pozby�. Obcy by� uparty, a przy tym dwakro� m�drzejszy ni�
Belbo silny.
Eko zrobi� zatem jedyn� mo�liw� w tej sytuacji rzecz: skin�� na go�cia, by
zaczeka�, a sam
cicho zapuka� do drzwi mojej sypialni. To nie wystarczy�o, by mnie obudzi�.
Solidne porcje
ugotowanej przez Bethesd� zupy rybnej z kasz� j�czmienn�, popite dobrym bia�ym
winem
sprawi�y, �e spa�em jak kamie�. Ch�opiec po cichu otworzy� drzwi, podszed� do
mnie na
palcach i potrz�sn�� za rami�.
Obok mnie Bethesda poruszy�a si� i westchn�a przez sen. Jej bujne czarne w�osy
spoczywa�y na mojej twarzy i szyi. Wo� perfumowanej henny wzbudzi�a w mym
podbrzuszu
fal� erotycznego mrowienia. Odwr�ci�em si� ku niej, uk�adaj�c wargi do poca�unku
i
przesuwaj�c d�oni� po jej ciele. Jak to mo�liwe, pomy�la�em sennie, �e si�gn�a
stamt�d r�k�
nade mn� i z�apa�a mnie za rami�?
Eko nie lubi� wydawa� tych p�zwierz�cych pomruk�w w�a�ciwych niemowom,
uwa�aj�c je za uw�aczaj�ce jego godno�ci. Wola� zachowywa� surowe milczenie
Sfinksa i
pozwala� m�wi� swym d�oniom. �cisn�� moje rami� mocniej i energiczniej
potrz�sn��.
Rozpozna�em wreszcie jego dotyk, niczym g�os kogo� znajomego. Zrozumia�em nawet,
co
m�wi.
� Kto� przyszed�? � mrukn��em, nie otwieraj�c oczu.
Eko klepn�� mnie raz na znak przytakni�cia. Przytuli�em si� do Bethesdy, kt�ra
odwr�ci�a
si� tymczasem do mnie plecami. Dotkn��em wargami jej ramienia; wypu�ci�a oddech
ni to w
westchnieniu, ni to w zalotnym mrukni�ciu. We wszystkich moich podr�ach, od
s�up�w
Heraklesa po granic� z Partami, nigdy nie spotka�em kobiety reaguj�cej r�wnie
wra�liwie.
Ona jest jak lira zrobiona przez mistrza, pomy�la�em, idealnie zbudowana i
nastrojona, z
biegiem lat coraz doskonalsza. Jakim�e szcz�ciarzem jeste�, Gordianusie
Poszukiwaczu, jaki
skarb znalaz�e� na aleksandryjskim targu niewolnik�w przed pi�tnastoma laty...
Gdzie� w po�cieli poruszy�o si� koci�. Egipcjanka do szpiku ko�ci, Bethesda
zawsze
trzyma w domu koty i nawet pozwala im w�azi� do naszego �o�a. Kociak ruszy�
dolin�
mi�dzy naszymi udami, ocieraj�c si� o nas mi�kkim futerkiem. Na razie trzyma�
pazurki
schowane i ca�e szcz�cie, moja najwra�liwsza cz�� bowiem w ostatnich sekundach
sporo
uros�a, a zwierzak zdawa� si� zmierza� wprost ku niej. Mo�e pomy�la�, �e to w��,
kt�rym
mo�e si� pobawi�. Przycisn��em si� mocniej do dziewczyny, by si� os�oni�.
Westchn�a
znowu. Przypomnia�a mi si� inna, deszczowa noc sprzed dziesi�ciu lat, zanim
do��czy� do nas
Eko: inny kot, inne �o�e, ale ten sam stary dom po moim ojcu i my dwoje, m�odsi,
ale
bynajmniej nie inni ni� teraz. Zapad�em w drzemk�.
Poczu�em na ramieniu dwa ostre klepni�cia. W ten spos�b w ciemno�ciach Eko m�wi�
�nie� (w dzie� normalnie potrz�sn��by g�ow�). Nie, nie m�g� i nie chcia�
odprawi� mojego
go�cia. Po chwili zn�w plasn�� mnie dwukrotnie.
� Dobrze ju�, dobrze... � wymamrota�em.
Bethesda odsun�a si� ze z�o�ci�, poci�gaj�c za sob� koc i wystawiaj�c mnie na
wilgotny
ch��d wrze�niowej nocy. Kociak przekozio�kowa� w moj� stron�, rozczapierzaj�c
pazury dla
z�apania r�wnowagi.
� Na j�dra Numy! � sykn��em g�o�no, cho� to nie �w legendarny kr�l dozna� w tej
chwili
skaleczenia drobnym pazurkiem.
Eko dyskretnie nie zwr�ci� uwagi na m�j okrzyk b�lu, ale Bethesda zachichota�a
sennie.
Wyskoczy�em z �o�a i po omacku poszuka�em tuniki. Ch�opiec ju� j� podawa�,
trzymaj�c w
g�rze, by �atwo mi by�o j� nasun��.
� Oby si� okaza�o, �e to co� wa�nego! � warkn��em.
Sprawa istotnie by�a wa�na, cho� ani tamtej nocy, ani jeszcze przez jaki� czas
nie
wiedzia�em jak bardzo. Gdyby czekaj�cy w westybulu emisariusz wyrazi� si� jasno,
gdyby
szczerze powiedzia�, z czym i od kogo przybywa, spe�ni�bym jego �yczenie bez
chwili
wahania. Takie sprawy i tacy klienci trafiaj� si� w moim fachu nazbyt rzadko.
Got�w by�bym
bi� si� o takie zlecenie. Jednak�e cz�owiek, kt�ry przedstawi� si� lakonicznie
jako Marek
Mummiusz, roztacza� aur� wieszczej tajemniczo�ci i traktowa� mnie z
podejrzliwo�ci�
granicz�c� z pogard�. Oznajmi�, �e moje us�ugi s� niezw�ocznie potrzebne i w
zwi�zku z tym
b�d� musia� wyjecha� z Rzymu na kilka dni.
� Czy masz jakie� k�opoty? � spyta�em.
� Nie ja! � krzykn��.
Najwyra�niej nie umia� si� wys�awia� tonem odpowiednim dla u�pionego domostwa.
Jego s�owa brzmia�y jak seria warkni�� i szcz�kni��; tak karci si� niesfornego
psa czy
niewolnika. Nie ma na �wiecie j�zyka r�wnie nieprzyjemnego jak �acina
artyku�owana w taki
koszarowy spos�b... Chocia� by�em zaspany i otumaniony winem, zaczyna�o jednak
mi co�
�wita� na temat nieproszonego go�cia. Pod jego �adnie przystrzy�on� br�dk�, pod
prost�, lecz
kosztown� czarn� tunik�, porz�dnymi butami i eleganckim we�nianym p�aszczem
rozpozna�em �o�nierza, cz�owieka nawyk�ego do wydawania rozkaz�w, kt�re s�
natychmiast
wykonywane.
� No! � rzuci�, mierz�c mnie wzrokiem z g�ry na d�, jakbym by� leniwym rekrutem
tu�
po pobudce, oci�gaj�cym si� przed codziennym marszem. � Idziesz czy nie?
Eko, ura�ony takim grubia�stwem, opar� r�ce na biodrach i wlepi� w nieznajomego
gor�ce spojrzenie. Mummiusz uni�s� g�ow� i parskn�� niecierpliwie. Odchrz�kn��em
i
powiedzia�em spokojnie:
� Ekonie, przynie� mi kubek wina. Ciep�ego, jak mo�esz. Sprawd�, czy w kuchni
jeszcze
tli si� �ar. Mo�e kubeczek i dla ciebie, Mummiuszu?
M�j go�� burkn�� co� i potrz�sn�� g�ow�, jak dobry legionista na s�u�bie.
� Mo�e wi�c troch� grzanego jab�ecznika? � zaproponowa�em. � Nalegam, Marku
Mummiuszu. Noc jest ch�odna. Przejd�my do gabinetu... Sp�jrz, Eko ju� pozapala�
nam
lampy. Ten ch�opak w lot odgaduje moje �yczenia. Prosz�, spocznij tu... Nie,
nie, musisz
usi���. A teraz, Marku Mummiuszu... domy�lam si�, �e przybywasz zaoferowa� mi
prac�.
W ja�niejszym �wietle w gabinecie dostrzeg�em, �e m�j go�� wygl�da na
zm�czonego,
jakby nie spa� od d�u�szego czasu. Wierci� si� jednak na krze�le niespokojnie, a
oczy mia�
szeroko otwarte, nienaturalnie czujne. Po chwili zerwa� si� i zacz�� chodzi� po
izbie, a kiedy
Eko poda� mu ciep�y jab�ecznik, odm�wi�. Tak w�a�nie �o�nierz na d�ugiej warcie
odrzuca
wszelkie wygody w obawie przed mimowolnym za�ni�ciem.
� Tak � przyzna� w ko�cu. � Przyby�em, by wezwa� ci�...
� Wezwa� mnie? � przerwa�em. � Nikt nie wzywa Gordianusa Poszukiwacza. Jestem
obywatelem, a nie czyimkolwiek niewolnikiem albo wyzwole�cem; wed�ug za�
ostatnich
doniesie� Rzym wci�� jeszcze jest republik�, nie dyktatur�... cho� trudno w to
uwierzy�. Inni
obywatele przychodz�, by si� ze mn� skonsultowa�, poprosi� o us�ug�, wynaj��
mnie. I
czyni� to zwykle za dnia. Przynajmniej ci uczciwi.
Mummiusz z trudem powstrzymywa� rozdra�nienie.
� To jest �miechu warte! � zakrzykn��. � Oczywi�cie otrzymasz zap�at�, je�li to
ci�
niepokoi. W samej rzeczy jestem upowa�niony, by zaoferowa� ci pi�ciokrotno��
twojej
zwyk�ej stawki dziennej z uwagi na niedogodno�� i... podr�e � doko�czy� z
lekkim
wahaniem. � Gwarantowane honorarium za pi�� dni, plus wszelkie koszty i wydatki.
No, tymi s�owami zapewni� sobie moj� ca�kowit� uwag�. K�tem oka dojrza�em, jak
Eko
unosi brwi, milcz�co doradzaj�c mi rozwag�; dzieci ulicy szybko ucz� si�
twardego
targowania.
� To doprawdy szczodra oferta, Marku Mummiuszu � powiedzia�em. � Tak, wielce
szczodra. Oczywi�cie mo�e sobie nie zdajesz sprawy, �e ostatnio by�em zmuszony
podnie��
stawk�. Ceny w Rzymie wci�� id� w g�r� przez t� rewolt� niewolnik�w i
szalej�cego na
prowincji niezwyci�onego Spartakusa, siej�cego chaos i...
� Niezwyci�onego? � Przybysz wydawa� si� do g��bi ura�ony. � Spartakus
niezwyci�ony? Wkr�tce si� o tym przekonamy!
� Niezwyci�ony w starciu z armi� rzymsk� � wyja�ni�em. � Jak dot�d, jego wojska
pobi�y ka�dy wys�any przeciwko nim oddzia�. Ba, przep�dzili nawet dw�ch
konsul�w, kt�rzy
musieli haniebnie rejterowa�. Ale s�dz�, �e kiedy Pompejusz...
� Pompejusz? � Mummiusz jakby wyplu� to nazwisko.
� Tak, s�dz�, �e kiedy Pompejusz wreszcie sprowadzi tu swe legiony z Hiszpanii,
szybko
uporamy si� z powstaniem... � ci�gn��em temat tylko dlatego, �e zorientowa�em
si�, i� dra�ni
on go�cia, a chcia�em odwr�ci� jego uwag� od zamierzonego wywindowania mojej
stawki.
Mummiusz wsp�pracowa� ze mn� wspaniale, kr���c po gabinecie jak lew w klatce,
zaciskaj�c z�by i p�on�c wzburzeniem. Nie wdawa� si� jednak w dalsz� dyskusj�
nad wa�n�
kwesti� buntu rzymskich niewolnik�w. Wszystko, co m�g� z siebie wydoby� w
s�abych
pr�bach wej�cia mi w s�owo, to tylko �przekonamy si� o tym�. W ko�cu podni�s�
g�os
jeszcze bardziej, skutecznie mnie zag�uszaj�c:
� Zobaczymy wkr�tce, co b�dzie ze Spartakusem! Wracajmy do rzeczy! M�wi�e� co� o
swoich stawkach.
Odchrz�kn��em i poci�gn��em �yk wina.
� Tak. No w�a�nie. Jak wi�c m�wi�em, przy tych zwariowanych cenach...
� M�w�e dalej, cz�owieku!
� C�... nie wiem, co ty albo tw�j mocodawca s�yszeli�cie o moich honorariach.
Nie
wiem, sk�d znacie moje imi� i kto mnie wam poleci�.
� Mniejsza o to.
� W porz�dku. Ale wspomnia�e� o pi�cio...
� Tak, o pi�ciokrotno�ci twojej dziennej stawki!
� To si� mo�e okaza� spor� sum�, je�li wzi�� pod uwag�, �e zwykle bior�... � Eko
przesun�� si� za plecy przybysza i kciukiem pokazywa� mi �w g�r�, w g�r�, w
g�r�!� �
...osiemdziesi�t sesterc�w � rzuci�em, bior�c t� kwot� z powietrza. By�a to
r�wnowarto��
dw�ch miesi�cznych pensji szeregowego legionisty.
Mummiusz spojrza� na mnie dziwnie i przez chwil� my�la�em, �e przesadzi�em. Ach,
c�,
je�li oburzony obr�ci si� na pi�cie i wymaszeruje z domu bez s�owa, przynajmniej
b�d� m�g�
wr�ci� do rozgrzanego �o�a i do Bethesdy. I tak pewnie mnie nabiera�.
A potem wybuchn�� �miechem. Nawet Ekona zbi�o to z tropu. Widzia�em ponad
ramieniem go�cia, jak marszczy czo�o ze zdumienia.
� Osiemdziesi�t sesterc�w dziennie � powt�rzy�em najspokojniej jak umia�em,
staraj�c
si� nie pokazywa� zmieszania. � Rozumiesz?
� O, tak! � Koszarowy rechot Mummiusza �cich� do kpi�cego �mieszku.
� A gdy pomno�y� to przez pi��...
� Otrzymamy czterysta � warkn��. � Znam arytmetyk�! � prychn�� z tak szczer�
wzgard�,
�e ju� wiedzia�em, i� mog�em za��da� o wiele wi�cej.
Z racji mojej profesji cz�sto miewam kontakty z bogatymi obywatelami Rzymu.
Bogacze
w swych walkach z innymi bogaczami potrzebuj� prawnik�w; prawnikom trzeba
informacji,
a ich zdobywanie to moja specjalno��. Przyjmowa�em ju� honoraria od wzi�tych
adwokat�w,
jak Hortensjusz i Cycero, a czasami bezpo�rednio od tak znamienitych klient�w,
jak wielkie
rody Metell�w i Messal�w. Ale nawet oni �achn�liby si� na pomys� p�acenia
Gordianusowi
Poszukiwaczowi dziennej stawki w wysoko�ci czterystu sesterc�w. Jak wi�c bogaty
jest
klient, kt�rego reprezentuje Marek Mummiusz?
Nie by�o ju� w�tpliwo�ci, czy mam przyj�� zlecenie. Pieni�dze za�atwi�y spraw�.
Bethesda b�dzie grucha� jak synogarlica na widok takiej masy srebra p�yn�cej do
domowej
skrzyni, a niekt�rzy d�u�nicy zn�w zaczn� wita� mnie z u�miechem, zamiast szczu�
psami.
Jednak prawdziwe sid�a, w jakie si� z�apa�em, zastawi�a moja w�asna ciekawo��.
Zapragn��em si� dowiedzie�, kto przys�a� Marka Mummiusza do moich drzwi.
Niemniej nie
chcia�em, by pomy�la�, �e ju� mnie zdoby�.
� To dochodzenie musi by� wa�ne � rzuci�em od niechcenia, sil�c si� na stoicki
spok�j
profesjonalisty, wcale nie my�l�cego o fontannach brz�cz�cych srebrnych monet.
Czterysta
sesterc�w dziennie razy pi�� gwarantowanych dni pracy daje dwa tysi�ce. Wreszcie
b�d�
m�g� naprawi� tyln� �cian� domu, wymieni� sp�kane p�ytki w atrium, a mo�e te�
pozwoli�
sobie na now� niewolnic� do pomocy Bethesdzie...
� Tak wa�ne, �e nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek trafi ci si� podobne. �
Mummiusz
skin�� powa�nie g�ow�.
� A przy tym, domy�lam si�, delikatne � indagowa�em dalej.
� Wyj�tkowo.
� I wymaga dyskrecji?
� Bardzo daleko posuni�tej � potwierdzi�.
� Rozumiem wi�c, �e stawk� jest co� wi�cej ni� byle maj�tek. Czy�by honor?
� Wi�cej ni� honor � odpowiedzia� ponuro Mummiusz, z zabobonnym l�kiem w oczach.
� Zatem �ycie? Stawk� jest czyje� �ycie?
Po wyrazie jego twarzy zorientowa�em si�, �e m�wimy o morderstwie. Sowite
honorarium, tajemniczy zleceniodawca, zbrodnia... nie mog�em si� d�u�ej opiera�.
Sta� mnie
by�o jedynie na zachowanie oboj�tnej miny. Mummiusz za� wygl�da� bardzo powa�nie
� jak
wojownik na polu bitwy, nie podniecony w oczekiwaniu na starcie, ale po
wszystkim, w�r�d
stos�w trup�w, ogarni�ty �alem.
� Nie �ycie � odrzek� powoli. � Nie zwyk�e pojedyncze �ycie. �ycie wielu
m�czyzn,
kobiet i dzieci wisi na w�osku. Je�li nie b�dziemy przeciwdzia�a�, krew pop�ynie
jak woda, a
szloch niewini�tek b�dzie s�ycha� w samej paszczy Hadesu.
Doko�czy�em wino i odstawi�em kubek.
� Marku Mummiuszu � zapyta�em � czy powiesz mi wprost, kto ci� przysy�a i czego
ode
mnie oczekujecie?
� Ju� i tak za wiele powiedzia�em. � Potrz�sn�� przecz�co g�ow�. � Mo�e zanim
przyb�dziemy na miejsce, kryzys minie, problem b�dzie rozwi�zany i nie b�dziemy
twoich
us�ug w og�le potrzebowa�. W takim razie najlepiej, by� nic nie wiedzia�, ani
teraz, ani
kiedykolwiek.
� I �adnych wyja�nie�?
� �adnych. Ale zap�at� otrzymasz niezale�nie od okoliczno�ci.
Skin��em g�ow�.
� Jak d�ugo nie b�dzie nas w Rzymie? � spyta�em.
� Pi�� dni, ju� ci m�wi�em.
� Wydajesz si� przekonany.
� Pi�� dni � zapewni�. � A potem mo�esz wr�ci� do Rzymu... mo�e nawet i
wcze�niej, ale
na pewno nie p�niej. Za pi�� dni wszystko si� sko�czy, tak czy inaczej.
Dobrze... albo �le.
� Rozumiem � odrzek�em, ni w z�b nie rozumiej�c. � A dok�d si� wybieramy?
Mummiusz zacisn�� usta.
� Bo widzisz... � ci�gn��em � wcale nie jestem pewien, czy mam ochot� wa��sa�
si� po
kraju akurat teraz, nie maj�c poj�cia, dok�d zmierzam. Trwa akurat drobny buncik
niewolnik�w. Zdaje si�, �e dyskutowali�my o nim przed chwil�. Moje �r�d�a na wsi
m�wi�,
�e nale�y zdecydowanie unika� niepotrzebnych wycieczek.
� B�dziesz bezpieczny � rzuci� kr�tko i w�adczo m�j go��.
� Mam wi�c twoje s�owo jako �o�nierza... a mo�e by�ego �o�nierza?... �e nie
znajd� si� w
sytuacji taktycznego zagro�enia?
� Powiedzia�em, �e b�dziesz bezpieczny � powt�rzy�, patrz�c na mnie spod
zmru�onych
powiek.
� Dobrze wi�c. My�l�, �e pozostawi� w domu Belbona dla ochrony. Jestem pewien,
�e
tw�j mocodawca zapewni mi eskort�, je�li zajdzie potrzeba. Ale chcia�bym zabra�
z sob�
Ekona. Chyba szczodro�� twojego szefa obejmie te� zapewnienie mu strawy i
miejsca do
spania?
Mummiusz popatrzy� sceptycznie na Ekona.
� To tylko ch�opiec � zauwa�y�.
� Eko ma osiemna�cie lat. Ju� od ponad dw�ch lat nosi m�sk� tog�.
� Jest niemow�?
� Tak. Idea� �o�nierza, co?
� My�l�, �e mo�esz go zabra� � mrukn��.
� Kiedy wyruszamy?
� Kiedy tylko b�dziesz got�w.
� Zatem rano?
Spojrza� na mnie, jakbym by� najgorszym leniem w centurii, domagaj�cym si�
drzemki
przed bitw�. W jego g�osie pojawi� si� znowu ton dow�dcy.
� Nie! Natychmiast, gdy si� przygotujesz do drogi! I tak ju� zmarnowali�my do��
czasu!
� No, dobra. � Ziewn��em. � Powiem tylko Bethesdzie, by spakowa�a mi troch�
rzeczy...
� To niepotrzebne. � Mummiusz wyprostowa� si� w ko�cu na ca�� sw� wysoko��,
wci��
zm�czony, ale uradowany, �e zn�w ma sprawy pod kontrol�. � Wszystko, czego
b�dziesz
potrzebowa�, zostanie ci dostarczone.
Oczywi�cie. Klienta, kt�ry p�aci dwa tysi�ce sesterc�w, z pewno�ci� sta� i na
dorzucenie
paru drobiazg�w jak zmiana odzie�y, grzebie� czy niewolnik tragarz.
� Dobrze wi�c. Jeszcze tylko chwileczk�, po�egnam si� z Bethesd�.
Wychodzi�em ju� z gabinetu, kiedy Mummiusz chrz�kn�� i zapyta�:
� Tak dla pewno�ci... chyba �aden z was nie ma k�opot�w z chorob� morsk�?
ROZDZIA� II
� Ale dok�d ten cz�owiek ci� zabiera? � za��da�a odpowiedzi Bethesda. (Tak,
za��da�a.
Niewa�ne, �e jest tylko niewolnic�. Je�li jej impertynencja wydaje si� wam
nieprawdopodobna, to dlatego, �e jej nie znacie). � Kim on jest? Sk�d masz
pewno��, �e
mo�na rog�w, by ci� wywabi� za miasto i tam bez �wiadk�w poder�n�� ci gard�o?
� Bethesdo, gdyby kto� chcia� mi to zrobi�, o wiele �atwiej przysz�oby mu to tu,
w
Suburze. Zab�jc� mo�na wynaj�� na ka�dym rogu.
� Tak, i dlatego masz Belbona, by ci� chroni�. Dlaczego nie bierzesz go z sob�?
� Poniewa� wol�, by tu zosta� i pilnowa� ciebie i innych pod moj� nieobecno��,
abym nie
musia� si� o ciebie martwi�.
Nawet wyrwana ze snu w �rodku nocy Bethesda by�a cudownym zjawiskiem. Jej w�osy,
kruczoczarne z przeb�yskami srebra, wi�y si� wok� twarzy jak niesforna aureola.
Nawet w
z�o�ci zachowywa�a t� sam� niewzruszon� godno��, kt�ra przyci�gn�a mnie do niej
na targu
w Aleksandrii przed pi�tnastoma laty. Poczu�em uk�ucie w�tpliwo�ci, jak zawsze,
gdy mia�em
si� z ni� rozsta�. �wiat jest miejscem niepewnym i niebezpiecznym, a �ycie,
jakie wybra�em,
cz�sto graniczy z kuszeniem licha. Ju� dawno jednak nauczy�em si� skrywa� swe
w�tpliwo�ci. Bethesda przeciwnie.
� To kupa forsy � powiedzia�em.
� Je�li on nie k�amie � prychn�a.
� My�l�, �e nie. Nie mo�na przetrwa� w takim mie�cie jak Rzym tak d�ugo jak ja,
nie
nabywaj�c cho� �dziebe�ko umiej�tno�ci oceny charakteru. Marek Mummiusz jest
uczciwy o
tyle, o ile mo�e. Zgadzam si�, �e nie jest zbyt skory do wynurze�.
� Ale� on nawet nie chce powiedzie�, kto go przysy�a!
� To prawda, nie chce, ale otwarcie o tym m�wi. Innymi s�owy: nie k�amie.
Dziewczyna zn�w prychn�a wzgardliwie.
� M�wisz jak jeden z tych orator�w, dla kt�rych ci�gle pracujesz, jak ten
�mieszny
Cycero, nazywaj�cych prawd� k�amstwem albo k�amstwo prawd�, kiedy tylko im to
pasuje.
Ugryz�em si� w j�zyk i odetchn��em g��boko.
� Zaufaj mi, Bethesdo � powiedzia�em. � W ko�cu jako� do tej pory prze�y�em,
prawda?
Spojrza�em jej w oczy i chyba dostrzeg�em w nich cieplejszy promyk. Po�o�y�em
jej r�k�
na ramieniu. Str�ci�a j� i odwr�ci�a si� nad�sana. Tak to z ni� zawsze.
Przysun��em si� bli�ej i
dotkn��em d�o�mi jej karku, wsuwaj�c je pod kaskad� w�os�w. Nie wolno jej mnie
odtr�ci�,
wi�c si� nie odsun�a, ale zesztywnia�a pod moim dotkni�ciem i unios�a g�ow�
wysoko, nie
poruszywszy si� nawet, gdy ca�owa�em j� w ucho.
� Wr�c� � zapewni�em j�. � Wr�c� za pi�� dni. Tak obiecuje ten cz�owiek.
Dostrzeg�em, jak zaciska szcz�ki, a jej broda zaczyna dr�e�. Przy k�ciku oka
uwydatni�
si� wachlarzyk zmarszczek, jakich przyda� jej czas. Wpatrywa�a si� w go��
�cian�.
� By�oby inaczej, gdybym wiedzia�a, dok�d jedziesz.
U�miechn��em si�. Bethesda pozna�a w �yciu tylko dwa miasta: Aleksandri� i Rzym.
Poza podr� z jednego do drugiego nie wychyla�a z nich nosa dalej ni� na mil�.
Jaka to dla
niej r�nica, czy pojad� do Kume, czy do Kartaginy?
� No c� � westchn��em. � Je�li ci� to pocieszy, powiem ci, �e najpewniej
sp�dzimy z
Ekonem kilka najbli�szych dni gdzie� w okolicy Baj�w. S�ysza�a� o nich, prawda?
Skin�a g�ow�.
� To pi�kne, ciche strony na wybrze�u � ci�gn��em. � Miasteczko le�y po
os�oni�tej
stronie przyl�dka Misenum, nad zatok� zwan� przez miejscowych Pucharem.
Naprzeciwko
le�� Pompeje i Puteoli. Podobno widok na Capri i Wezuwiusz jest zachwycaj�cy.
Najbogatsi
z bogatych buduj� tam na brzegach pi�kne domy i za�ywaj� gor�cych k�pieli
b�otnych.
� Ale sk�d wiesz, �e tam jedziesz, skoro ten cz�owiek nic nie m�wi?
� Po prostu zgaduj�.
Bethesda rozlu�ni�a si� i westchn�a. Wiedzia�em, �e pogodzi�a si� z moim
wyjazdem,
zw�aszcza �e w perspektywie mia�a kilka dni samodzielnych rz�d�w w domu i
nieograniczonej w�adzy nad reszt� niewolnik�w. Wiem z do�wiadczenia, �e pod moj�
nieobecno�� przeobra�a si� w bezlitosnego tyrana. Mia�em tylko nadziej�, �e
Belbo wytrzyma
jej tward� r�k�. Ta my�l zmusi�a mnie do u�miechu.
Odwr�ci�em si� i zobaczy�em �e Ekon czeka w drzwiach. Przez mgnienie oka na jego
twarzy malowa�a si� fascynacja; szybko jednak za�o�y� r�ce na piersi i
przewr�ci� oczami,
jakby chcia� zaprzeczy� w�asnej ciekawo�ci czy sympatii dla chwili czu�o�ci,
kt�rej by�
�wiadkiem. Poca�owa�em szybko Bethesd� i wyszed�em.
Marek Mummiusz kr��y� po westybulu, zm�czony i niecierpliwy. Na m�j widok
wzni�s�
r�ce w ge�cie m�wi�cym �no, nareszcie!� i odwr�ciwszy si� bez s�owa,
wymaszerowa� na
dw�r, nie czekaj�c nawet, bym si� z nim zr�wna�. Rzuci� mi tylko przez rami�
spojrzenie
wiele m�wi�ce o tym, co my�li o marnowaniu czasu na po�egnania z kobiet�, w
dodatku
niewolnic�.
Pospieszyli�my w d� strom� uliczk� zbiegaj�c� zboczem Eskwilinu, w �wietle
niesionej
przez Ekona pochodni wypatruj�c wyboj�w i przeszk�d. Tam, gdzie ��czy si� ona z
szerok�
Via Subura, czeka�o na nas dw�ch ludzi z czterema ko�mi. Obaj wygl�dali i
zachowywali si�
jak legioni�ci w cywilnych ubraniach. Pod ich cienkimi we�nianymi okryciami
dostrzeg�em
no�e, dzi�ki czemu my�l o zapuszczaniu si� noc� w rzymskie zau�ki przesta�a by�
taka
straszna. Dotkn��em r�koje�ci w�asnego sztyletu; Mummiusz zapewnia�, �e otrzymam
wszystko, co mo�e by� mi potrzebne, ale wola�em mie� przy sobie w�asn� bro�. Nie
przewidzia� te�, �e b�d� chcia� zabra� z sob� Ekona, przydzielono mi wi�c
najsilniejszego
wierzchowca i ch�opak usiad� za mn�, obejmuj�c mnie w pasie. Ja wprawdzie jestem
solidnie
zbudowany, szeroki w ramionach i w klatce piersiowej (a w ostatnich latach tak�e
poni�ej),
ale Eko jest chudy i �ylasty, wi�c ten dodatkowy ci�ar nie stanowi� dla
zwierz�cia problemu.
Noc by�a �agodna, w powietrzu czu�o si� tylko lekki jesienny ch��d, ale ulice
by�y
wyludnione. W niepewnych czasach Rzymianie unikaj� ciemno�ci i po zmierzchu
zamykaj�
si� w domach, pozostawiaj�c miasto str�czycielom, pijakom i poszukiwaczom
przyg�d. Tak
by�o podczas wojen domowych i ponurych lat dyktatury Sulli, tak by�o i teraz,
kiedy na
ustach wszystkich by� bunt Spartakusa. Na Forum Romanum kr��y�y przera�aj�ce
wie�ci o
ca�ych wioskach opanowanych przez niewolnik�w, kt�rzy �ywcem piekli i zjadali
swych
by�ych pan�w. Po zachodzie s�o�ca Rzymianie znikali z ulic, odrzucali
zaproszenia na
przyj�cia, zamykali si� w sypialniach przed cho�by najbardziej zaufanymi
s�ugami, a w nocy
budzi�y ich, zlanych zimnym potem, koszmarne sny. Chaos zn�w szala� na �wiecie,
a jego
imi� brzmia�o: Spartakus.
Jechali�my przez Subur�, mijaj�c mroczne uliczki, z kt�rych dolatywa� od�r uryny
i
gnij�cych odpad�w. Tu i �wdzie drog� rozja�nia�o �wiat�o z otwartych okien na
pi�trach; od
czasu do czasu dobiega�y nas urywki muzyki i pijackie �miechy. Gwiazdy nad nami,
odleg�e i
zimne, przywodzi�y na my�l nadchodz�c� mro�n� zim�. W Bajach b�dzie cieplej,
pomy�la�em, tam � u st�p Wezuwiusza � lato trzyma si� d�u�ej.
Via Subura doprowadzi�a nas w ko�cu do Forum. W�r�d opustosza�ych plac�w i
�wi�ty�
t�tent naszych wierzchowc�w rozbrzmiewa� nienaturalnie g�o�no. Omin�li�my
naj�wi�tsze
przybytki, gdzie nie wolno wprowadza� koni nawet noc�, i skierowali�my si� na
po�udnie
wzd�u� w�skiej doliny mi�dzy Kapitolem i Palatynem. W pewnej chwili ogarn�� nas
silny
od�r zwierz�cych odchod�w i zapach siana � mijali�my Forum Boarium, wielki rynek
byd�a,
teraz cichy i spokojny, z kt�rego tylko z rzadka dolatywa�y porykiwania kr�w.
Rogata
sylwetka wielkiego spi�owego byka, symbolu rynku, wyra�nie widoczna na tle
rozgwie�d�onego nieba, spogl�da�a na nas z wysoko�ci swego coko�u jak olbrzymi
Minotaur
ze szczytu krete�skiej ska�y.
Szturchn��em Ekona w nog�. Pochyli� si� do przodu, zbli�aj�c ucho do moich ust.
� Jest tak, jak my�la�em � szepn��em. � Kierujemy si� nad Tyber. Jeste� �pi�cy?
Klepn�� mnie dwukrotnie z wigorem.
� To dobrze! � Za�mia�em si� z cicha. � B�dziesz trzyma� wacht�, kiedy
po�eglujemy w
d� rzeki, ku Ostii.
Na brzegu oczekiwa�o nas wi�cej ludzi Mummiusza. Kiedy zsiedli�my, zaj�li si�
naszymi
ko�mi. Na ko�cu najd�u�szego nabrze�a zacumowana by�a nasza ��d�. Przekona�em
si�, �e
by�em w b��dzie, wyobra�aj�c sobie powoln�, spokojn� podr� Tybrem na wybrze�e.
��d�
okaza�a si� ma�� bark� obsadzon� przez dwunastu wio�larzy i sternika,
zaopatrzon� w
rozpi�ty na �r�dokr�ciu p��cienny dach; by�a to mocna jednostka, zbudowana z
my�l� o
szybko�ci. Mummiusz natychmiast poprowadzi� nas na pok�ad, jego dwaj �o�nierze
wskoczyli
za nami i ��d� zaraz odbi�a od brzegu.
� Mo�ecie spa�, je�li chcecie � oznajmi�, wskazuj�c miejsce pod dachem, gdzie
rzucono
stosik koc�w. � Nie znajdziesz tu luksusu ani ciep�ej niewolnicy, ale
przynajmniej nie ma
wszy. No, chyba �e jaka� spe�z�a z kt�rego� z tej bandy... � Tu wymierzy�
kopniaka jednemu
z wio�larzy. � Do wiose�! � rykn��. � I lepiej, �eby�cie szybciej si� uwin�li
ni� podczas
podr�y w g�r� rzeki! Inaczej ka�� was przenie�� na sta�e na du�y okr�t! �
Za�mia� si� bez
humoru.
Wr�ciwszy do swojego �wiata, Mummiusz zaczyna� ukazywa� rubaszniejszy charakter,
ale nie by�em pewien, czy bardziej mi si� on podoba. Przekaza� komend� jednemu
ze swoich
ludzi i wsun�� si� pod koc.
� Obud� mnie, je�li b�dzie trzeba � szepn��em do Ekona. � Albo �pij, jak mo�esz.
W�tpi�, by grozi�o nam niebezpiecze�stwo.
To rzek�szy, poszed�em w �lady mojego gospodarza, wciskaj�c si� w k�t pod dachem
i
pr�buj�c z samozaparciem nie my�le� o moim wygodnym ��ku i ciep�ym ciele
Bethesdy.
Usi�owa�em zasn��, ale sen d�ugo nie nadchodzi�. Zgrzyt �a�cuch�w, chlupot
wiose� i
bezustanny szmer wody przy burtach w ko�cu mnie uko�ysa�, lecz by�a to raczej
niespokojna
drzemka, z kt�rej co rusz budzi�o mnie chrapanie Marka Mummiusza. Za czwartym
razem
wysun��em stop� spod koca i da�em mu lekkiego kopniaka; przesta� na chwil�, ale
wnet zn�w
zacz��, rz꿹c jak cz�owiek z wolna duszony na �mier�. Dolecia� mnie st�umiony
chichot.
Unios�em si� na �okciach i zobaczy�em, �e dwaj towarzysze naszej nocnej galopady
obserwuj� mnie rozbawieni z dziobu. Stali blisko siebie, cicho rozmawiaj�c, bez
�ladu
senno�ci. Spojrza�em w ty�; sternik, brodaty olbrzym, tkwi� na swym stanowisku,
zdaj�c si�
nie s�ysze� i nie widzie� nic poza rzek�. Eko wpatrywa� si� w wod�, przechylony
przez burt�;
w �wietle gwiazd wygl�da� jak pos�g Narcyza kontempluj�cego swe odbicie.
W ko�cu i chrapanie Mummiusza zla�o si� w jeden pomruk z chlupotem fal i
rytmicznymi oddechami wio�larzy, ale Morfeusz wci�� nie chcia� mnie wzi�� w
obj�cia.
Przewraca�em si� z boku na bok pod kocami, na przemian zmarzni�ty i zgrzany, a
moje my�li
w�drowa�y labiryntem �cie�ek i �lepych zau�k�w. Drzemka przynios�a ospa�o�� bez
odpoczynku ani od�wie�enia. Kiedy w ko�cu dotarli�my do Ostii, by�em bardziej
ot�pia�y ni�
kilka godzin temu, kiedy Marek Mummiusz wyci�gn�� mnie zaspanego z ��ka. W
przedziwnym pomieszaniu czasu i przestrzeni, jakie za�mi�o m�j umys�,
wyobrazi�em sobie,
�e ta noc nigdy si� nie sko�czy i b�dziemy �eglowa� w ciemno�ciach przez ca��
wieczno��.
Pospieszyli�my za Mummiuszem na nabrze�e. Dwaj ochroniarze zeszli z nami, ale
wio�larze pozostali na miejscach, z trudem �api�c powietrze, zgi�ci wp� nad
wios�ami z
wyczerpania. Popatrzy�em na ich szerokie, nagie plecy poruszane oddechami i
l�ni�ce w
gwiezdnej po�wiacie od potu. Jeden z nich przechyli� si� przez burt� i zacz��
wymiotowa�. W
kt�rym� momencie podr�y przesta�em s�ysze� ich nier�wne sapanie i skrzypienie
wiose�.
Zapomnia�em o nich zupe�nie, tak jak si� zapomina o trybach pracuj�cej maszyny.
Kt� my�li
o trybie, dop�ki nie wymaga on naoliwienia, albo o niewolniku, dop�ki nie
zachoruje, nie
g�oduje lub nie wpada w sza�? Zadygota�em i szczelniej okry�em si� kocem, by
os�oni� si�
przed ch�odem morskiego powietrza.
Mummiusz poprowadzi� nas nabrze�em. Pod deskami s�ycha� by�o �agodne uderzenia
fal
o drewniane s�upy mola. Po prawej mijali�my flotyll� przycumowanych ma�ych �odzi
rzecznych. Po lewej bieg� niski kamienny mur, pod kt�rym pi�trzy�y si� skrzynie
i kosze,
tworz�c dzik� mozaik� cieni. Za murem le�a�o pogr��one we �nie miasteczko Ostia.
Tu i
�wdzie dostrzeg�em �wiat�o w oknie na pi�trze, a na ulicach w r�wnych odst�pach
p�on�y
osadzone w �cianach lampy; poza nami jednak nie by�o wida� �ywego ducha.
Migotliwe
�wiat�o p�ata�o wzrokowi figle: wydawa�o mi si�, �e widz� rodzin� �ebrak�w
skulon� w rogu
albo szczura wybiegaj�cego spo�r�d skrzy�, po czym wkr�tce przekonywa�em si�, �e
to tylko
kupy szmat lub odpad�w. Potkn��em si� o wystaj�c� desk�. Eko chwyci� mnie za
rami�, by
pom�c mi z�apa� r�wnowag�, po czym o ma�o zn�w si� nie przewr�ci�em, gdy
Mummiusz
klepn�� mnie solidnie w plecy.
� Co, nie wyspa�e� si�? � warkn�� swym koszarowym tonem. � Mnie wystarczaj� dwie
godziny na dob�. W wojsku trzeba si� nauczy� spa� na stoj�co, a nawet podczas
marszu!
Skin��em t�po g�ow�. Szli�my obok magazyn�w i wystaj�cych z nabrze�a pirs�w,
mijali�my zamkni�te hale targowe i stocznie. W powietrzu czu�o si� coraz
intensywniejsz�
wo� soli, a do sta�ego chlupotu rzecznego nurtu do��czy� odleg�y poszum morskich
fal. W
ko�cu doszli�my do ko�ca portu, gdzie Tyber nagle si� rozszerza, po czym
rozp�ywa si� w
morzu. Mur miejski zakr�ci� ku po�udniowi, a przed nami rozci�ga� si� bezkresny
przestw�r
spokojnej wody po�yskuj�cej odbiciami gwiazd. Czeka�a tu na nas wi�ksza ��d�.
Zeszli�my
po stopniach i wskoczyli�my na pok�ad. Mummiusz rzuci� kr�tk� komend� nadzorcy i
��d�
natychmiast odbi�a. Nabrze�e znikn�o za ruf�. Poczuli�my ko�ysanie i Eko
zaniepokojony
z�apa� mnie za rami�.
� Nie martw si� � uspokoi�em go. � Nie zostaniemy w tej �odzi d�ugo.
W chwil� p�niej op�yn�li�my niski, skalisty przyl�dek i naszym oczom ukaza� si�
czekaj�cy na nas okr�t.
� To trirema*! � szepn��em zaskoczony.
� Nazywa si� Furia � wyja�ni� Mummiusz z dumnym u�miechem.
Oczekiwa�em jakiego� sporego statku, ale na pewno nie tak wielkiego. Z pok�adu
stercza�y trzy maszty ze zwini�tymi i schowanymi w pokrowcach �aglami. Burty
naje�one
by�y trzema rz�dami d�ugich wiose�. A� trudno uwierzy�, �e ten morski olbrzym
zosta�
wys�any, by przywie�� jednego tylko cz�owieka. Mummiusz zapali� pochodni� i
machn�� ni�
kilkakrotnie nad g�ow�. Taki sam sygna� odpowiedzia� mu z okr�tu. Kiedy
podp�yn�li�my
bli�ej, pok�ad i maszty zaroi�y si� lud�mi, uwijaj�cymi si� cicho jak duchy w
md�ym �wietle
gwiazd. Wysuni�te dotychczas z wody wios�a poruszy�y si� niczym odn�a
gigantycznej
stonogi i pochyli�y w d�. �agle rozwin�y si� i wyd�y sztywno pod naporem
lekkiej bryzy.
Mummiusz po�lini� palec i uni�s� r�k�.
� Wiatr s�aby, ale z p�nocy i sta�y. To dobrze! � zakomunikowa� nam.
Przybili�my do burty. Z g�ry opad�a ku nam drabinka linowa. Eko wspi�� si� po
niej
zr�cznie pierwszy, po nim ja i Mummiusz, kt�ry wci�gn�� drabink� za sob�. ��d�
natychmiast zawr�ci�a do portu. M�j gospodarz ruszy� pok�adem ku dziobowi,
wydaj�c
rozkazy za�odze. Furia zako�ysa�a si� i rozpocz�a zwrot. Spod pok�adu dobieg�
r�wnomierny
pomruk wio�larzy; po obu burtach rozleg� si� g�o�ny plusk, kiedy pierwsze
poci�gni�cie
wiose� przeci�o fale. Spojrza�em za ruf� ku Ostii, na w�sk� pla�� oddzielaj�c�
miasto od
morza i na kryte dach�wk� domy, wystaj�ce ponad mury. Brzeg oddala� si� z
zadziwiaj�c�
pr�dko�ci�: Ostia kurczy�a si� w oczach, a dziel�cy nas od niej pas ciemnej wody
stawa� si�
coraz szerszy. Rzym wyda� mi si� nagle bardzo daleki... Marek Mummiusz, zaj�ty
sprawami
okr�tu, nie zwraca� na nas uwagi. Znale�li�my sobie zaciszny k�t i pr�bowali�my
zasn��,
przytuleni do siebie i owini�ci kocami dla ochrony przed ch�odem.
Nagle z drzemki wyrwa�o mnie potrz�sanie za rami�. Mummiusz burcza�:
� Co wy tu robicie na pok�adzie? Taki rozpieszczony mieszczuch mo�e si�
rozchorowa� i
umrze� od tej zimnej wilgoci. No, dalej, chod�cie za mn�! Jest dla was miejsce
na rufie.
Powlekli�my si� za nim, potykaj�c si� o zwoje lin i wystaj�ce z pok�adu luki.
Nad
widocznym na wschodzie pasmem g�r pojawi�y si� pierwsze promienie brzasku.
Mummiusz
poprowadzi� nas kr�tkimi schodami w d�, do male�kiego pomieszczenia z dwoma
pos�aniami obok siebie. Pad�em na pierwsze z brzegu i poczu�em przyjemne
zaskoczenie,
znalaz�szy si� niespodziewanie na grubym puchowym materacu. Eko rzuci� si� na
s�siednie
pos�anie, ziewn�� i przeci�gn�� si� jak kocur. Naci�gn��em koc a� po szyj�, ju�
prawie �pi�c, i
zastanowi�em si� p�przytomnie, czy ten mrukliwy �o�nierz nie odst�pi� nam
w�asnej kajuty.
Otworzy�em oczy i zobaczy�em go stoj�cego z za�o�onymi na piersiach r�kami,
opartego
o �cian� na korytarzu przed kajut�. Jego twarz by�a ledwie widoczna w bladym
�wietle �witu,
ale nie mia�em w�tpliwo�ci: po delikatnych ruchach powiek i wreszcie
rozlu�nionej szcz�ce
pozna�em, �e Marek Mummiusz, szczery i nieskory do przechwa�ek wojak, �pi twardo
na
stoj�co.
ROZDZIA� III
Obudzi�em si� nagle, nie wiedz�c, gdzie jestem. Musia�o by� rano, poniewa� nawet
w
chwilach najwi�kszej rozwi�z�o�ci rzadko sypiam do po�udnia; mimo to jasne
�wiat�o
wlewaj�ce si� do pomieszczenia przez okno w suficie mia�o �w mi�kki charakter
popo�udniowego wczesnojesiennego s�o�ca. Pod�oga zdawa�a si� dr�e�, ale nie w
gwa�townych konwulsjach jak przy trz�sieniu ziemi. Ca�y dom skrzypia� i st�ka�
wok� mnie,
a kiedy chcia�em si� unie�� na �okciach, zapad�em si� w bezdenn� mi�kko�� puchu.
Przez
okno dobieg� mnie jakby znajomy g�os, chrapliwy g�os �o�nierza wydaj�cego
rozkazy, i w
jednej chwili przypomnia�em sobie wszystko. Le��cy obok Eko st�kn�� i otworzy�
oczy.
Uda�o mi si� w ko�cu podnie�� do pozycji siedz�cej mimo oporu ��ka, usi�uj�cego
wci�gn��
mnie z powrotem w mi�kk�, przyjemn� senno�� i kusz�cego puchowym luksusem.
Potrz�sn��em g�ow� dla otrze�wienia. W uchwycie na �cianie wisia� dzban wody.
Uj��em go
za oba uszy i poci�gn��em d�ugi �yk, po czym spryska�em twarz.
� Nie marnuj wody! � warkn�� czyj� g�os. � To s�odka woda z Tybru. Do picia, nie
do
mycia!
Spojrza�em w g�r� i ujrza�em Marka Mummiusza stoj�cego w drzwiach, czujnego i
wypocz�tego, z u�miechem wy�szo�ci na ustach. Przebra� si� ju� w wojskowy ubi�r:
tunik� z
czerwonego p��tna ze sk�rzanymi wyko�czeniami i kolczug�.
� Kt�ra godzina? � spyta�em.
� Druga po po�udniu. Albo, jak m�wicie na l�dzie, dziewi�ta godzina dnia. Od
chwili,
kiedy zwali�e� si� w nocy na ��ko, nic tylko spa�e� i chrapa�e�. � Pokr�ci�
zdegustowany
g�ow�. � Prawdziwy Rzymianin nie powinien zasn�� na tak mi�kkim pos�aniu. Moim
zdaniem to dobre tylko dla Egipcjan. My�la�em ju�, �e zachorowa�e�, ale podobno
chorzy nie
chrapi�, wi�c uzna�em, �e to nic powa�nego.
Roze�mia� si�, a ja z upodobaniem odda�em si� marzeniu o widoku Marka Mummiusza
nadzianego na wymy�ln� egipsk� w��czni�. Ponownie potrz�sn��em g�ow�, by uwolni�
si� od
tych fantazji, i zapyta�em:
� Jak d�ugo jeszcze? To znaczy, na tym okr�cie?
M�j rozm�wca zmarszczy� brwi.
� To by ci za wiele powiedzia�o, prawda?
Westchn��em.
� Mo�e wi�c inaczej sformu�uj� pytanie. Kiedy dotrzemy do Baj�w?
Marek Mummiusz przybra� nagle min� cierpi�cego na chorob� morsk�.
� Nigdy nie m�wi�em...
� Zaiste, nie m�wi�e�. Jeste� dobrym �o�nierzem, Marku Mummiuszu, i nie
zdradzi�e� mi
niczego, co przysi�g�e� zachowa� w tajemnicy. A jednak ciekawi mnie, ile czasu
trzeba nam
na dop�yni�cie do Baj�w?
� Dlaczego my�lisz, �e...
� Ot� w�a�nie my�l�, Marku. Tw�j mocodawca raczej nie stara�by si� o moje
us�ugi,
gdybym nie potrafi� sobie poradzi� z tak prost� zagadk� jak cel naszej podr�y.
Po pierwsze,
z ca�� pewno�ci� posuwamy si� na po�udnie. Kiepski ze mnie �eglarz, ale wiem, �e
s�o�ce
wschodzi na wschodzie, a zachodzi na zachodzie; skoro po po�udniu jest po naszej
prawej
stronie, a po lewej mamy brzeg, dedukuj�, �e musimy zd��a� na po�udnie. Z tego,
�e
obieca�e� mi zako�czenie mojej misji w pi�� dni, wynika, i� nie mo�emy wybiera�
si� poza
Itali�. Dok�d�e zatem, je�li nie do miasta na po�udniowym wybrze�u, a najpewniej
gdzie� nad
Pucharem? Och, by� mo�e si� myl� co do Baj�w... mo�e chodzi o Puteoli, mo�e o
Neapolis
albo nawet Pompeje... cho� nie s�dz�. Ka�dy cz�owiek tak bogaty jak tw�j pan...
kt�rego sta�
na p�acenie pi�ciokrotnej mojej stawki bez mrugni�cia okiem i wys�anie takiego
okr�tu w tak
b�ahej misji... ka�dy taki go�� musi mie� dom w Bajach, bo tam w�a�nie wszyscy
bogaci
Rzymianie buduj� sobie letnie wille. Poza tym, wczoraj wspomnia�e� co� o Paszczy
Hadesu.
� Ja nigdy...
� Owszem, powiedzia�e�, �e stawk� jest �ycie wielu ludzi, i m�wi�e� o dzieciach
szlochaj�cych w Paszczy Hadesu. Oczywi�cie mog�e� pos�ugiwa� si� metafor� jak
poeta, ale
podejrzewam, �e w twojej duszy niewiele jest miejsca na poezj�, Marku Mummiuszu.
Nosisz
miecz, nie lir�, i kiedy powiedzia�e�: �Paszcza Hadesu�, rozumia�e� to
dos�ownie. Nigdy tego
sam nie widzia�em, ale greccy koloni�ci, kt�rzy pierwsi osiedlili si� nad
Pucharem, wierzyli,
�e natrafili na wej�cie do podziemnego �wiata w siarkowych oparach krateru
zwanego
jeziorem Awernus... znanego te� jako Paszcza Hadesu. �Hades� to po grecku
w�a�nie ��wiat
podziemny�, kt�ry bardziej staro�wieccy Rzymianie wci�� zw� Orkusem. Jak
s�ysza�em, to
miejsce dzieli od najpi�kniejszych willi Baj�w zaledwie szybki spacer.
Mummiusz zmierzy� mnie badawczym spojrzeniem.
� Jeste� bystry � stwierdzi� wreszcie. � By� mo�e oka�esz si� wart swojego
honorarium.
Nie us�ysza�em w jego g�osie nuty sarkazmu. By� w nim jaki� smutek, jak gdyby
mia�
szczer� nadziej�, �e mi si� powiedzie, ale wiedzia�, i� jestem skazany na
pora�k�. W chwil�
potem ju� odmaszerowa�, dr�c si� do mnie przez rami�:
� Pewnie jeste� g�odny po tym ca�odziennym chrapaniu. Znajdziesz straw� w mesie
na
�r�dokr�ciu; pewnie oka�e si� lepsza od tej, kt�r� miewasz w domu. Dla mnie za
ci�ka, wol�
buk�ak wina z wod� i suchy chleb... ale w�a�ciciel zawsze zaopatruje okr�t tylko
w najlepsze
produkty... a raczej w takie, kt�re s� najlepsze wed�ug dostawc�w, czyli
najdro�sze. Kiedy si�
posilisz, mo�esz uci�� sobie d�ug� drzemk�. � Roze�mia� si�. � To by�oby
najlepsze, co
mo�esz zrobi�, inaczej b�dziesz tylko przeszkadza�. Pasa�erowie s� na statku
bezu�yteczni.
Nie ma dla nich nic do roboty. Jak chcesz, mo�esz udawa� worek zbo�a i znale��
sobie
zaciszny k�t, by tam ple�nie�. Chod� za mn�.
Zmieniaj�c temat, Marek Mummiusz wykr�ci� si� od potwierdzenia, �e zmierzamy do
Baj�w. Nie by�o sensu go naciska�; ju� zna�em nasz port docelowy, za to na sercu
leg� mi
powa�niejszy problem. Zaczyna�em si� domy�la�, kto mo�e by� moim tajemniczym
pracodawc�. Kt� m�g� sobie pozwoli� na tak ostentacyjny �rodek transportu dla
zwyk�ego
najemnika, i to o tak niepewnej reputacji jak Gordianus Poszukiwacz? Mo�e na
takie
ekstrawaganckie spe�nianie zachcianek by�oby sta� Pompejusza, ale Pompejusz
przebywa� w
Hiszpanii. W takim razie pozostawa� tylko cz�owiek uwa�any za najbogatszego
Rzymianina
wszech czas�w... Ale czego m�g� chcie� ode mnie Marek Licyniusz Krassus, kt�ry
posiada�
ca�e rzesze niewolnik�w i m�g� sobie naj�� ka�dego wolnego cz�owieka, jaki by mu
przyszed� na my�l? Chcia�em przycisn�� Mummiusza kolejnymi pytaniami, ale
uzna�em, �e
ju� wystarczaj�co wystawi�em na pr�b� jego cierpliwo��. Wyszed�em w �lad za nim
na
popo�udniowe s�o�ce. Wiatr ni�s� wo� pieczonego jagni�cia i w brzuchu mi nie
tyle
zaburcza�o, ile zarycza�o lwim g�osem. Moja niezaspokojona ciekawo�� ust�pi�a
bardziej
pilnym potrzebom.
Mummiusz by� w b��dzie, s�dz�c, �e b�d� si� nudzi� na Furii; przynajmniej dop�ki
s�o�ce sta�o na niebie, o nudzie nie by�o mowy. Stale zmieniaj�cy si� widok
italskiego
wybrze�a, baraszkuj�ce w powietrzu mewy, praca �eglarzy, gra s�onecznych
promieni na
falach, �awice ryb �migaj�ce pod powierzchni� morza, rze�kie i ostre powietrze
tego ju� nie
letniego, ale wci�� nie jesiennego dnia � wszystko a� nadto wype�ni�o mi czas do
zachodu.
Eko by� jeszcze bardziej oczarowany. Fascynowa�o go wszystko. O zmierzchu
pojawi�y si�
dwa delfiny, kt�re towarzyszy�y nam jeszcze d�ugo po zapadni�ciu ciemno�ci, to
wyskakuj�c,
to nikn�c z pluskiem w falach. Czasami zdawa�y si� �mia� jak ludzie; Eko wtedy
na�ladowa�
ich g�os, jakby zna� ich sekretny j�zyk. Kiedy wreszcie znikn�y na dobre,
rozradowany
ch�opiec pad� na swoje pos�anie i natychmiast zasn��.
Ja natomiast, przespawszy wi�kszo�� dnia, mia�em przed sob� bezsenn� noc. Przez
jaki�
czas czarna linia brzegu i po�yskuj�ce na wodzie odbicia gwiazd urzeka�y mnie
nie mniej ni�
wszystkie cuda s�onecznego popo�udnia, ale wkr�tce ch��d nocy wygoni� mnie do
��ka.
Marek Mummiusz mia� racj�: pos�anie by�o zbyt mi�kkie, a mo�e to koc by� za
szorstki...
mo�e blada po�wiata s�cz�ca si� przez okno zbyt natarczywa... albo te� wydawane
przez
Ekona przez sen delfinie odg�osy nazbyt zgrzyta�y mi w uszach. Nie mog�em
zasn��. A potem
dotar� do mnie d�wi�k b�bna. Dobiega� gdzie� z do�u; g�uchy, rytmiczny g�os,
nieco
wolniejszy od mojego pulsu, ale tak samo r�wnomierny. Poprzedniej nocy by�em tak
wyczerpany, �e go nie s�ysza�em. Teraz nie dawa�o si� go nie s�ysze�. Ten b�ben
wyznacza�
rytm niewolnikom u wiose� pod pok�adem, z ka�dym uderzeniem popychaj�c statek
bli�ej
Baj�w. Im bardziej stara�em si� ignorowa� �w d�wi�k, tym g�o�niej zdawa� si�
unosi�
spomi�dzy desek, bezlito�nie �omocz�c mi w uszach. Im d�u�ej przewraca�em si� i
rzuca�em
na ��ku, tym dalej sen zdawa� si� odsuwa� ode mnie.
Pr�bowa�em przypomnie� sobie twarz Marka Krassusa, najbogatszego cz�owieka w
Rzymie. Widzia�em go na Forum setki razy, ale teraz nie mog�em przywo�a� go w
pami�ci.
Potem liczy�em w my�lach monety, wyobra�aj�c sobie ich cichy brz�k w mieszku i
mn�stwo
sposob�w na ich wydanie. Pomy�la�em o Bethesdzie, �pi�cej samotnie z kotkiem
zwini�tym
w k��bek mi�dzy jej piersiami. Przeszed�em w wyobra�ni przez ca�y dom, z izby do
izby,
niczym jaki� niewidzialny upi�r-str�. Nagle przed oczyma stan�� mi inny widok:
Belbo le�y
pijany do nieprzytomno�ci u wej�cia, drzwi otwarte szeroko dla ka�dego
potencjalnego
z�odzieja czy mordercy... Zerwa�em si� i usiad�em na pos�aniu. Eko przewr�ci�
si� z boku na
bok, mrucz�c co� po swojemu. Zasznurowa�em buty, owin��em si� kocem jak
p�aszczem i
wyszed�em zn�w na zewn�trz.
Tu i �wdzie le�eli skuleni we �nie marynarze. Kilku przechadza�o si� po
pok�adzie,
czujnie wypatruj�c niebezpiecze�stw czaj�cych si� na morzu i l�dzie. Wia� sta�y,
p�nocny
wiatr, wype�niaj�cy �agiel i przyprawiaj�cy mnie o g�si� sk�rk� na ods�oni�tych
cz�ciach
n�g i r�k. Obszed�em pok�ad dooko�a, po czym moj� uwag� przyku� luk na
�r�dokr�ciu,
prowadz�cy do wn�trza galery.
Zadziwiaj�ce, �e cz�owiek mo�e w �yciu �eglowa� wieloma statkami i nigdy nie
zastanawia� si� nad ukryt� si��, kt�ra je nap�dza; a przecie� tak w�a�nie �yje
wi�kszo�� ludzi:
jedz�, ubieraj� si� i zajmuj� w�asnymi sprawami, nie po�wi�caj�c ani jednej
my�li znojnej
pracy tych wszystkich niewolnik�w, kt�rzy kr�c� �arnami, tkaj� materia�y i
buduj� drogi. Nie
zastanawiaj� si� nad tym, podobnie jak nie my�l� o krwi rozgrzewaj�cej ich cia�a
czy o
p�ynie, w kt�rym spoczywaj� ich m�zgi.
Przeszed�em przez luk i zszed�em na d�. Od razu uderzy�a mnie fala gor�ca,
obezw�adniaj�ca jak para w �a�ni. Us�ysza�em t�pe dudnienie b�bna i ruch wielu
cia�.
Wyczu�em je, zanim je dojrza�em. W tej dusznej przestrzeni skoncentrowa�y si�
wszelkie
odory wytwarzane przez ludzki organizm, unosz�c si� niczym siarczysty oddech
demona z
mrocznej czelu�ci. Ruszy�em dalej w ten �wiat �ywych trup�w, a przez g�ow�
przemkn�a mi
my�l, �e i Paszcza Hadesu nie wiedzie do bardziej przera�aj�cych podziemi...
Pomieszczenie przypomina�o d�ug�, w�sk� jaskini�. Rozwieszone z rzadka pod
sufitem
lampy rzuca�y upiorne �wiat�o na nagie, blade cia�a galernik�w. W pierwszej
chwili
widzia�em w p�mroku tylko faluj�cy ruch, jakby wij�cych si� robak�w. Kiedy moje
oczy
dostosowa�y si� do sk�pego o�wietlenia, z wolna zacz��em rozr�nia� szczeg�y.
Przez
�rodek bieg� w�ski pomost, po kt�rego obu stronach rozmieszczeni byli
niewolnicy: trzy
rz�dy, jeden nad drugim. Ci przy burtach mogli siedzie�; ich kr�tkie wios�a
wymaga�y
najmniejszego wysi�ku. Ci po�rodku posadowieni byli wy�ej; przy ka�dym
poci�gni�ciu
wiose� w ty� zapierali si� stopami o podn�ki, po czym musieli wstawa�, by
pchn�� ci�kie
drzewca do przodu. Najgorzej mieli ci przy pomo�cie. Musieli biega� po
rusztowaniu tam i z
powrotem, zataczaj�c wios�ami wielkie kr�gi; w najwy�szym punkcie stawali na
palcach,
potem kl�kali i nachylali si� w prz�d, by wyci�gn�� pi�ra wiose� z wody. Ka�dy
niewolnik
by� przykuty do swego wios�a za przegub kr�tkim, zardzewia�ym �a�cuchem. By�y
ich tu ca�e
setki, �ci�ni�tych razem, ocieraj�cych si� o siebie przy ka�dym poci�gni�ciu i
pchni�ciu
wiose�. Przysz�o mi na my�l stado k�z st�oczonych w zagrodzie, ale ruchami
zwierz�t nie
rz�dzi �aden cel. Tu ka�dy cz�owiek by� male�kim trybikiem w wielkiej,
bezustannie
pracuj�cej maszynie. Rytm nadawa� im �omot b�bna.
Odwr�ci�em si� i ujrza�em dobosza na rufie; siedzia� na niskiej �awce,
znajduj�cej si�
chyba tu� pod moim ��kiem. Nogi mia� szeroko rozstawione, kolanami �ciska�
brzeg du�ego,
niskiego b�bna. Do przegub�w mia� przywi�zane rzemieniami sk�rzane kule; w
jednostajnym
tempie unosi� kolejno r�ce i opuszcza� je, wydobywaj�c z instrumentu g�uche,
niskie d�wi�ki
pulsuj�ce w g�stym, gor�cym powietrzu. Siedzia� z zamkni�tymi oczami i z lekkim
u�miechem na twarzy, jakby �ni�, ani na chwil� jednak nie gubi� rytmu.
Obok niego sta� inny m�czyzna: odziany jak �o�nierz, w prawej r�ce dzier�y�
d�ugi bicz.
Zmierzy� mnie z�ym spojrzeniem, po czym strzeli� biczem w powietrzu, jakby
chcia� zrobi�
na mnie wra�enie. Najbli�si z niewolnik�w zadr�eli, niekt�rzy j�kn�li, jak gdyby
przetoczy�a
si� po nich fala b�lu. Przycisn��em koc do ust i nozdrzy, by ochroni� si� przed
wszechobecnym smrodem. W miejscach, gdzie �wiat�o lamp przedziera�o si� przez
labirynt
pomost�w, �aw i skutych �a�cuchami st�p a� do dna okr�tu, wida� by�o, �e z�zy
wype�nione
s� mieszanin� odchod�w, wymiocin i kawa�k�w gnij�cego jedzenia. Jak oni to
znosili? Czy
przywykli do tego z up�ywem czasu, czy te� nigdy nie przestawa�o ich to
przyprawia� o
md�o�ci, jak teraz mnie?
S� na Wschodzie religie, kt�re przewiduj� miejsca wiecznej kary dla cieni z�ych
ludzi.
Ich bogom nie wystarcza widok cierpienia cz�owieka na tym �wiecie: chc� go
�ciga� ogniem i
m�k� jeszcze i na tamtym. Nie znam si� na tym. Je�eli jednak przyj��, �e tu, na
ziemi, istnieje
miejsce pot�pienia, to z pewno�ci� mo�e nim by� wn�trze rzymskiej galery, gdzie
ludzi
zmusza si� do wyniszczaj�cej ich cia�a pracy po�r�d smrodu ich w�asnego potu i
odchod�w,
w cierpieniu odmierzanym maniakalnym, nie ko�cz�cym si� pulsem b�bna. Sta� si�
zwyk��
maszyn�, wykorzystan�, wyeksploatowan� i na koniec bez cienia wsp�czucia
wyrzucon�, to
bez w�tpienia r�wnie straszliwe pot�pienie jak to, kt�re umiej� wymy�li�
wschodni bogowie.
M�wi�, �e wi�kszo�� niewolnik�w umiera po trzech lub czterech latach na
galerach, a
szcz�liwcy wcze�niej. Jeniec wojenny czy przy�apany na kradzie�y niewolnik,
maj�c wyb�r,
zawsze woli p�j�� do kopalni b�d� zosta� gladiatorem, ni� s�u�y� na galerach. Ze
wszystkich
okrutnych kar �mierci, jakie mo�na wymierzy� cz�owiekowi, niewola na galerach
jest
powszechnie uwa�ana za najokrutniejsz�. �mier� w ko�cu przychodzi, ale najpierw
z cia�a
cz�owieka wyciska si� ostatni� kropl� si�y, a z jego duszy cierpienie i rozpacz
wykorzeniaj�
ostatni okruch godno�ci.
Na galerach ludzie przeistaczaj� si� w potwory. Niekt�rzy kapitanowie nigdy nie
zmieniaj� pozycji niewolnik�w; u cz�owieka, kt�ry dzie� po dniu, miesi�c po
miesi�cu
wios�uje w tym samym miejscu, zw�aszcza na g�rnym pomo�cie, po jednej stronie
cia�a
rozwijaj� si� olbrzymie mi�nie nie pozostaj�ce w �adnej proporcji z drug�
stron�.
Jednocze�nie z braku s�o�ca jego sk�ra blednie jak rybie podbrzusze. Gdyby taki
cz�owiek
uciek� z galery, �atwo by go rozpoznano po tych zniekszta�ceniach. Raz widzia�em
w Suburze,
jak oddzia� prywatnej stra�y wyci�ga takiego nieszcz�nika z lupanaru, nagiego i
wrzeszcz�cego. Eko, w�wczas ma�y ch�opiec, by� przera�ony jego wygl�dem, a kiedy
p�niej
wszystko mu wyja�ni�em, rozp�aka� si�.
Na galerach ludzie staj� si� te� bogami. Krassus, je�eli to rzeczywi�cie on by�
w�a�cicielem okr�tu, musia