3773

Szczegóły
Tytuł 3773
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3773 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3773 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3773 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Krystyna i Alfred Szklarscy Z�OTO G�R CZARNYCH Trylogia india�ska Tom I ORLE PI?RA "Z?oto g?r czarnych" trylogia indiaska, kt?rej 3 tomy oddajemy w ca?o?ci do r?k czytelnik?w, zosta?a napisana sana na tle historycznym narodu Dakot�w, kt�rych popularnie zwiemy Sjuksami. To Dakotowie pos�u�yli Europejczykom za wz�r do stworzenia schematycznego obrazu Indianina Ameryki P�noc- nej, poniewa� dzi�ki swemu nieprzejednanemu zbrojnemu oporowi wobec bia�ych naje�d�c�w, najwi�ksz� wzbudzali obaw� i najlepiej dali si� im pozna�. Dakotowie byli-bezgranicznie przywi�zani do ziemi swych ojc�w, nade wszystko ukochali wolno�� i wykazywali najsilniejsz� wi� plemienn�. Oni tak�e ostatni z�o�yli bro� w walce o wolno�� Indian. Na zako�czenie pragn� wyja�ni�, �e niniejsza powie�� zosta�a napisana przy nieocenionej pomocy mojej �ony - Krystyny, kt�ra zawsze by�a i jest inspiratork� i doradc� w mojej pracy pisar- skiej. Wieloletnia praca �ony przy kompletowaniu i systematyzo- waniu rozlicznego, obcoj�zycznego materia�u �r�d�owego oraz przy- stosowanie go do akcji powie�ci, mog�a znale�� wyraz mojej wdzi�- czno�ci jedynie w uznaniu istotnego wsp�autorstwa. Alfred Szklarski Tehawanka By� to schy�ek osiemnastego stulecia. W zachodniej cz�- ci Krainy Wielkich Jezior * w Ameryce P�nocnej, tam gdzie obe- cnie znajduj� si� stany Minnesota i Wisconsin, w�wczas jeszcze ros�a prastara puszcza, gdzieniegdzie przeplatana rozleg�ymi po�a- ciami prerii. Tysi�ce mniejszych jezior kry�o si� w falistej r�wni- nie2, kt�ra tylko w p�nocnej cz�ci posiada�a kilka pasm skali- stych wzg�rz3. Na p�nocy krainy ros�y bory sosnowe, jod�owe i �wierkowe, przechodz�ce bardziej na po�udniu w lasy li�ciaste o przewadze brz�z, lip, cedr�w, jesiono-klon�w, d�b�w i cennych drzew hikory 4. Rok �w by� niezwykle ci�ki tak dla ludzi, jak i zwierz�t. 1 Region ten wyr�nia si� fizyczno-geograficznie od s�siednich obszar�w W USA obejmuje stany Wisconsin i Michigan oraz w cz�ci: Minnesot�, Illinois, Indian�. Ohio i Nowy Jork, za� w Kanadzie tylko po�udnie pro- wincji Ontario. Sze�� wielkich jezior o powierzchni 250 ty�. km8 tworzy tam najwi�kszy na ziemi zbiornik s�odkiej wody (Jeziora: G�rne, Huron, Michigan, Erie, Ontario i St. Clair). 2 W stanie Minnesota znajduje si� oko�o 11 ty�. jezior, przewa�nie po- lodowcowych (najwi�ksze: Lower Red Lak�, Upper Red Lak�, Mille Lacs Lak� i Leech Lak�). 3 Mowa o Mesabi Rang�, Vermillion Rang�, Misguah Hilis, z kulminacj� ok. 711 m n.p.m. * Hikora (Carya) z india�skiego pohikeri (ang. Hickory) - p�nocnoame- ryka�skie drzewo jednopienne (oko�o 20 gatunk�w, z kt�rych 2 wyst�puj� w Azji). Hikora czyli orzesznik, posiada jadalne, smaczne owoce (pestko- wiec, kulisty lub wyd�u�ony, �ebrowany o zielonej �upinie). Li�cie jesieni� przybieraj� barw� cytrynowo��t�. Cenne drewno hikory twarde i elasty- czne, trudno �upliwe i trwa�e nadaje si� do wyrobu mebli, fornir�w, nart i stosowane jest w przemy�le lotniczym. 11 W lecie wcze�niej ni� zazwyczaj nast�pi�a d�ugotrwa�a susza, kt�- ra przeci�gn�a si� a� do p�nej jesieni. Potem zaraz nadesz�a su- rowa zima. Blizzardy5 uporczywie nadci�ga�y z p�nocnego za- chodu przynosz�c huraganowe �nie�ne zawieje oraz gwa�towne spadki temperatury. Drzewa w puszczy przygarbi�y si� pod ci�- �arem bia�ego ca�unu. Wielkie, ruchome �nie�ne zaspy pokry�y preri�, jeziora i rzeki znieruchomia�y w lodowych okowach. Dziki zwierz szuka� ratunku w ucieczce na po�udnie w cieplejsze stro- ny, bory i prerie pustosza�y. Ludziom zacz�o zagra�a� widmo g�odowej �mierci. U schy�ku ksi�yca, w kt�rym zwierzyna zrzuca swe rogi -, nagle ucich�a �nie�na nawa�nica. Nast�pi�a chwila ciszy i wytchnienia. Wtedy to w�a�nie m�ody Indianin samotnie przedziera� si� przez za�nie�on� puszcz�. Jego br�zowo��ta twarz poszarza�a pod wp�y- wem przenikliwego zimna, mimo �e os�ania� si�, niby opo�cz�, mi�kko wyprawion� sk�r� bizona odwr�con� w�osem do wewn�trz. Na nogach mia� sk�rzane, obcis�e, d�ugie sztylpy si�gaj�ce z bo- k�w ud a� do rzemienia przewini�tego w pasie, do kt�rego ko�ce ich by�y przymocowane razem z przepask� biodrow�, przeci�gni�t� pomi�dzy nogami. Ze wzgl�du na zimow� por� ubrany by� tak�e w kr�tk� koszul� z jeleniej sk�ry. Na stopach mia� mokasyny przy- brane kolcami je�ozwierza. Czarne, twarde, d�ugie w�osy, splecio- ne w dwa warkocze na bokach g�owy, opada�y mu na ramiona i piersi. Indianin nie nosi� odznak znamionuj�cych zas�u�onych wojowni- k�w, by� wi�c jeszcze m�odzie�cem bez s�awnego nazwiska7. 5 Blizzardy - p�nocnoameryka�skie burze �nie�ne o huraganowych wiatrach (do 80 km/godz.) przy jednoczesnych spadkach temperatury do -35�C. 6 Ksi�yc, w kt�rym zwierzyna zrzuca rogi - w j�zyku Dakot�w - grudzie�. 7 Indianie nie u�ywali nazwisk w naszym poj�ciu "nazwisk rodzinnych". Jak w pierwotnych spo�ecze�stwach totemistycznych, nazwisko-imi� u Indian zwi�zane by�o nieroz��cznie z fizyczn� osob� w�a�ciciela i gin�o wraz z jego �mierci�. Szczepowe zwyczaje nadawania imion by�y r�ne. Niekt�re szczepy nadawa�y jako imiona nazwy klanu, kt�re odnosi�y si� do totemu, zwierz�cia, ro�liny lub przedmiotu. Nazwiska te zachowywa� ka�- dy przez ca�e �ycie. W innych szczepach m�czyzna czy kobieta mogli nosi� 12 Niemniej jednak, jak wszyscy Indianie preriowi, posiada� pierwsze nazwisko, kt�re otrzymywa�o dziecko wkr�tce po urodzeniu. W my�l odwiecznego zwyczaju nadawa�a je noworodkowi osoba tej samej p�ci, obdarzona nadprzyrodzon� moc�. Wiele zim 8 temu, podczas obrz�dowej uczty na cze�� nowo na- rodzonego ch�opca, szaman Czerwony Pies, dziadek owego samot- nego w�drowca, d�ugo modli� si� do wszechmocnego Wakan Tanka, kt�ry uosabia� szereg dobroczynnych bog�w i jednocze�nie sam by� jednym z b�stw obejmuj�cym wszystkie inne. Podczas �arli- wej modlitwy na intencj� chrzestniaka, dusza pot�nego szamana oddzieli�a si� od jego cia�a i w�drowa�a w za�wiatach w�r�d bog�w oraz cieni�w zmar�ych przodk�w. W�wczas w�a�nie Czerwony Pies ujrza� male�k� topol�. W�t�a ro�lina dopiero co wy�oni�a si� z zie- mi. Obrazy zacz�y si� zmienia�: to s�o�ce pra�y�o male�k� topol�, to huragany przygina�y j� do ziemi, smaga�y strugi ulewy, blizzar- dy zasypywa�y �niegiem, lecz na przek�r �ywio�om drzewko sta- wa�o si� coraz wy�sze i wy�sze, a� w ko�cu smuk�ym wierzcho�- kiem dosi�g�o strz�piastych chmur. Szaman uwa�nie spogl�da� na szybko rosn�c� topol�. Ju� wie- dzia�, jakie pierwsze imi� ma nada� wnukowi. Dusza jego po- wr�ci�a z za�wiat�w na Ziemi� do swego cia�a. Nieruchomy jak pos�g Czerwony Pies ockn�� si� z zadumy, wzi�� chrzestniaka r�ne nazwiska w r�nym okresie �ycia. Zdobycie nazwiska w niekt�rych szczepach wi�za�o si� ze specjaln� ceremoni�, w innych za� wystarcza�o naj�� obwo�ywacza, kt�ry og�asza� nazwisko. Niekiedy nazwiska wi�za�y si� z cechami fizycznymi posiadacza nazwiska, jego wadami czy niezwyk�y- mi wydarzeniami. Honorowym wyr�nieniem by�o nadanie Indianinowi spe- cjalnego nazwiska. Wielcy wojownicy nadawali lub sami przybierali na- zwiska zaczerpni�te z ich czyn�w wojennych (np.: Trzy Uderzenia, po- niewa� zada� wrogowi trzy ciosy). U Indian prerii nazwisko mog�o by� zmieniane, a czasem przydomek stawa� si� nazwiskiem. Je�li dziecko cho- rowa�o, mo�na by�o prosi� innego szamana o nadanie nowego nazwiska. W�r�d wielu szczep�w istnia� zwyczaj jednoczesnego posiadania dw�ch nazwisk: tajnego, �wi�tego i drugiego, na codzienny u�ytek. Nietaktem by�o pytanie kogo� o nazwisKo pochodz�ce z nadnaturalnych prze�y� lub o na- zwisko zmar�ego, z wyj�tkiem gdy chodzi�o o wybitnego wojownika. 9 Okres jednego roku Indianie nazywali "zim�", kt�r� dzielili na dwa- na�cie ksi�yc�w, czyli miesi�cy. Dob� (dzie�) zwali "wieczorem" lub "noc�". Wszystkie plemiona rozr�nia�y cztery pory roku: wiosn�, lato, jesie� i zim�, z kt�rych ka�da zawiera�a po trzy ksi�yce 13 w ramiona i nazwa� go Tehawanka, co w j�zyku9 Dakot�w ozna- cza�o "wysoki". Obecnie Tehawanka by� ju� prawie m�odzie�cem. Podczas naj- bli�szej wiosny mia� podda� si� pr�bom m�stwa, kt�rych pomy�lne przebycie umo�liwi�oby mu przyj�cie do grona wojownik�w. Nie- cierpliwie oczekiwa� na to wyr�nienie, przynosz�ce zaszczyt ka�demu Indianinowi. By� przekonany, �e wkr�tce zdo�a odzna- czy� si� na polowaniach i wojennych wyprawach. Marzy� o za- szczytach, jakie niegdy� osi�gn�� jego ojciec, chcia� na�ladowa� dziadka, pot�nego szamana. Od najm�odszych lat byli oni dla niego wzorem m�stwa, odwagi i szlachetno�ci. Po �mierci ojca, jak wi�kszo�� india�skich ch�opc�w, od dwunastego roku �ycia to- warzyszy� dziadkowi podczas �ow�w, a gdy dor�s� lat czternastu, cz�sto uczestniczy� tak�e w jego wojennych wyprawach. Wpraw- dzie wtedy razem z r�wie�nikami tylko gotowa� straw� dla m�- czyzn, nosi� wod� oraz pos�ugiwa� jako goniec, lecz za to przez ca�y czas m�g� obserwowa� s�awnych wojownik�w, uczy� si� od. nich rozwagi, korzysta� z ich bogatego do�wiadczenia. Nieraz, gdy w wirze walki niebezpiecze�stwo zagra�a�o wszystkim uczestni- kom wyprawy, wtedy ch�opcy r�wnie� chwytali za or�, aby bro- ni� swego �ycia. ' Indianie Ameryki P�nocnej m�wili j�zykami tworz�cymi 56 (Powell) lub 58 (McGee) rodzin j�zykowych. Z tego oko�o 30 rodzin, licz�cych oko�o 600 dialekt�w, przypada�o na plemiona zamieszkuj�ce tereny obecnych Stan�w Zjednoczonych. Indianie prerii nale�eli do 6 rodzin j�zykowych: l. Algonkin - Czarnonodzy (Blackfoot), Szejenowie (Cheyenne), Arapahowie (Arapaho), Gros Ventre, Kri r�wnin (Cree) i Od�ibwejowie lub Czipewejowie r�wnin (Ojibwa, Chippewa); 2. Atbapaskan - Sarsi i Kiowa Apacze; 3. Kaddo - Paunisi (Pawnee), Arikara i Wichita; 4. Kiowa - Kiowa; 5. S ja - Mandan, Hidatsa, Crow, Dakotowie (Dakota), Assiniboin, Iowa, Oto, Mis- souri, Omaha, Ponca, Osagowie (Osage) i Kansa; 6. Uto-Aztecan lub Szoszo�- ska - Szoszoni (Shoshone) znad Wind River, Koma�cze (Comanche) i Ute. Poza Indianami prerii dialektami algonkin m�wi�a wi�kszo�� szczep�w p�nocnoameryka�skich. Dialektami athapaskan m�wi�y 53 szczepy, a dia- lektami sju - 68. Niewiele ust�powa�a im liczebno�ci� rodzina szoszo�ska. Poza tym na kontynencie Ameryki P�nocnej by�y szeroko rozprzestrzenione rodziny j�zykowe: Eskimo - 70 szczep�w; Muskogi - szczepy Choctaw, Chickasaw i Semino�e; Irokez�w - szczepy Mohawk�w, Oneida, Onondaga, Seneca, Cayuga, Tuscarora, 6 szczep�w Huron�w i 3 grupy Czirokez�w; Pennti - w Kalifornii i Oregonie; Hoka - brzegi Pacyfiku od p�n. Kali- fornii po Kolumbi�; Tunika - niegdy� przy uj�ciu Missisipi. 14 Tehawanka przedzieraj�c si� teraz samotnie przez za�nie�on� puszcz� nie zapomina� o do�wiadczeniu nabytym podczas wypraw z wojownikami. Zdawa� sobie spraw� z niebezpiecze�stw, jakie mog�y mu zagra�a�. Podczas bezowocnych poszukiwa� zwierzyny znacznie oddali� si� od osady. Znajdowa� si� ju� na terenach �owieckich nawie- dzanych przez najbardziej zaci�tych wrog�w swego plemienia. Ziemie te niegdy� nale�a�y wy��cznie do Dakot�w, lecz obecnie �mier� mog�a czai� si� tutaj za ka�dym drzewem. Znienawidzeni Hakatonwan 10 posiadali d�ugie, grzmi�ce kije, kt�re nawet z do�� znacznej odleg�o�ci �miertelnie razi�y przeciwnik�w. Hakatonwan, czyli Czipewejowie, dawno ju� temu przybyli w te strony zza wielkich jezior, sk�d s�o�ce wschodzi na niebo. Wtedy te� rozpocz�li z Dakotami d�ugotrwa��, za�art� wojn� o te- reny obfituj�ce w dziki ry� i zwierzyn� �owieck�. Dakotowie z wrodzon� sobie odwag� bronili swej ziemi, lecz naje�d�cy w ko�- cu zacz�li zdobywa� przewag� dzi�ki "grzmi�cym kijom", kt�re otrzymywali od wasichus, czyli bia�ych ludzi, osiedlonych na p�- noco-wschodzie za jeziorami. W burzliwej swej historii wojowniczy nar�d Dakot�w przegra�. ca�kowicie tylko jedn� z wojen prowadzonych z innymi ludami india�skimi. By�a to w�a�nie wojna z Czipewejami, kt�rym jedno- stronne posiadanie broni palnej u�atwi�o zwyci�stwo. Przegrana wywar�a decyduj�cy wp�yw na dalsze losy Dakot�w. Zmuszeni do opuszczenia krainy las�w i jezior wok� �r�de� Ojca W�d, jak zwali rzek� Missisipi, sami zacz�li zbrojnie wypiera� w g��b kon- tynentu swych zachodnich s�siad�w, Sze jen�w i Arapach�w. Tak rozpocz�a si� migracja Dakot�w na zach�d. Poszczeg�lne grupy przekroczy�y najpierw zachodnie brzegi Missisipi, a cz�� z nich pow�drowa�a a� za rzek� Missouri. W trakcie stopniowej migracji nar�d Dakot�w utworzy� trzy zgrupowania: wschodnie, 10 Hakatonwan - w j�zyku Dakot�w "Czipewejowie". Chippewa jest po- pularn� nazw� dla Indian Ojibwa, czyli Od�ibwej�w i oznacza "przypieka� a� si� skurczy" (ojib - kurczy�; ub way - przez przypiekanie), co odnosi si� do szw�w wypalanych przez Czipewej�w na mokasynach i odzie�y. W rzeczywisto�ci Czipewejowie byli Od�ibwejami, kt�rzy podzielili si� na grupy w dawnych czasach, zachowuj�c jednak ten sam j�zyk, wierzenia i zwyczaje. Dalsze informacje o Czipewejach w notce nr 21. 15 �rodkowe i zachodnie". Tehawanka wywodzi� si� z plemienia Wahpekute, nale��cego do Santee Dakot�w, to jest Dakot�w Wschodnich. Jak co roku o tej porze Wahpekute wyruszyli we wrze�niu na preri�, aby odby� wielkie polowanie na bizony. Jesie� stanowi�a bardzo pomy�ln� por� na plemienne �owy. Bizony po letnich wy- pasach by�y t�uste, a sk�ry ich pokryte �wie�ym, grubym, we�- nistym w�osem najlepiej nadawa�y si� do sporz�dzania ciep�ych zimowych okry�. Santee Dakotowie nie byli zbyt dobrymi rolni- kami, dlatego przed ka�d� zim� i na wiosn� starali si� zaopatrzy� w mi�so bizonie, kt�re po ususzeniu umo�liwia�o im przetrwanie trudnych p�r roku. Nadchodz�ca zima zapowiada�a si� szczeg�lnie niepomy�lnie dla Wahpekute. W lecie Czipewejowie napadli na osad�. Kilku wojo- wnik�w Wahpekute poleg�o, niekt�rzy odnie�li rany. W�r�d tych ostatnich znajdowa� si� szaman Czerwony Pies. G��boka rana w le- wym boku wci�� ropia�a przykuwaj�c starca do legowiska w cha- cie. Na domiar z�ego, niezbyt pomy�lne z powodu d�ugotrwa�ej suszy zbiory kukurydzy oraz dzikiego ry�u zosta�y zrabowane przez Czipewej�w. W tej sytuacji jesienne polowanie na bizony sta�o si� spraw� �ycia lub �mierci dla nieszcz�snych Wahpekute. To- te� na �owy wyruszyli wszyscy z wyj�tkiem chorych oraz znie- do��nia�ych starc�w. " W czasach odkrycia Ameryki przez Kolumba nar�d Dakot�w zamiesz- kiwa� tereny na po�udniowym wschodzie kontynentu Ameryki P�nocnej, prawdopodobnie gdzie� w okolicach Florydy. Napieram przez inne szczepy, z kolei rugowane przez bia�ych osadnik�w, Dakotowie pow�drowali na p�nocno-zach�d w poprzek kontynentu i osiedlili si� na zachodnich kra�- cach Wielkich Jezior, sk�d zn�w musieli ust�pi� Czipewejom. Podczas d�ugo- trwa�ej wojny i stopniowej migracji na zach�d Dakotowie utworzyli 3 zgru- powania: l. Santee Dakota, czyli wschodnie (plemiona - Mdewakanton, Wapheton, Wahpekute i Sisseton); 2. Yankton Dakota, czyli �rodkowe, kt�re z kolei dzieli�o si� na Yankton i Yanktonai. Yanktonai dzieli si� jeszcze na G�rnych (klany: Pah Baxah lub Tete Coupees, Wahzecootai lub Gens des Pin i Gens Perchez) oraz Dolnych, czyli Hunkpatina, od kt�rych oderwali si� Assiniboin; 3. Teton Dakota, czyli zachodnie (plemiona: Se chong hhos, czyli Brule G�rni i Dolni, Hunkpapa, Miniconjou, Oglala. Oohenonpa lub Two Kettie, Etas epe cho, czyli Without Bows lub Sans Arcs, Sihasapa lub Blackfoot, czyli Czarne Stopy Dakota, kt�rych nie nale�y myli� z Czar- nymi Stopami w�a�ciwymi). Karpie i toboggan W�r�d pozosta�ych w osadzie znajdowa�o si� jedynie dwoje m�odych: Tehawanka i jego siostra. Poranna Rosa. Kilka zim temu ojciec ich i starszy brat jednocze�nie polegli w walce z Czipewe- jami, a wkr�tce potem zmar�a matka. Wtedy Czerwony Pies za- st�pi� im utraconych rodzic�w. Rodze�stwo nie odczu�o zbytnio osierocenia, gdy� wed�ug zwyczaj�w india�skich od najwcze�niej- szego dzieci�stwa du�o czasu sp�dza�o ze swymi dziadkami, kt�- rzy zawsze okazywali wnukom wiele mi�o�ci. Przywi�zanie Teha- wanki i Porannej Rosy do Czerwonego Psa jeszcze bardziej si� pog��bi�o, gdy zosta� ich jedynym opiekunem. Czy mogli go opu�- ci� teraz przykutego niemoc� do �o�a? Tehawanka i Poranna Rosa pragn�li pozosta� z Czerwonym Psem, lecz sami nie mogli o tym decydowa�. Od polowania na bizo- ny zale�a�o �ycie wszystkich mieszka�c�w osady. Indianie trakto- wali �ywno�� jako w�asno�� og�u i ka�dy cz�onek plemienia otrzy- mywa� nale�n� mu cz��. O tym, kto ma wzi�� udzia� w �owach, a kto pozosta� w osadzie decydowa�a rada starszych. W przeddzie� wyruszenia na wielkie polowanie rada starszych zebra�a si� na narad� w obszernej chacie wodza-szamana, kt�ra by�a zarazem miejscem obrad. Czerwony Pies mia� orzec, czy �owy b�d� pomy�lne i w kt�rej okolicy nale�y szuka� bizon�w. Wszyscy '� w niego, gdy z przymkni�tymi oczami, przygar- Jprzy ognisku i rozmawia� z duchami. Wr�ba by�a ) si� naradza�, kto ma pozosta� w osadzie z cho- Pot�ny szaman cieszy� si� powszechnym szacun- 17 kiem. Cho� o sprawach uczu� rodzinnych nigdy nie m�wi�o si� w�r�d Indian, wszyscy doskonale wiedzieli, �e Czerwony Pies ko- cha� wnuk�w. Skoro wi�c choroba uniemo�liwia�a mu wyruszenie na �owy, postanowiono jednog�o�nie, �e Tehawanka i Poranna Rosa zaopiekuj� si� niedo��nymi cz�onkami plemienia. Decyzja ta nie by�a podj�ta jedynie dla sprawienia przyjemno�ci szamanowi. Kto� przecie� musia� troszczy� si� o chorych i zdobywa� dla nich po- �ywienie, a Tehawanka, cho� jeszcze m�ody, by� doskona�ym my�liwym. Wahpekute przed wyruszeniem na wielkie polowanie sprawie- dliwie podzielili skromne zapasy �ywno�ci mi�dzy tych, kt�rzy musieli pozosta� w osadzie i udaj�cych si� na �owy. Up�ywa� tydzie� za tygodniem, a my�liwi wci�� nie wracali 2 polowania. Tymczasem, wcze�niej ni� zazwyczaj, nadci�gn�a su- rowa zima. Blizzardy d�y z niezwyk�� zajad�o�ci�, �niegi zasypy- wa�y puszcz�. Uwi�zieni w chatach starcy i chorzy m�nie zno- sili wszelki niedostatek. S�absi bez s�owa skargi umierali, silniejsi w milczeniu oczekiwali g�odowej �mierci. C� mogli pocz�� przeciw przeznaczeniu? Uporczywe blizzardy uniemo�liwia�y Tehawance polowanie. W ko�cu jednak za�wita� dzie� nadziei. Pewnego ranka �nie�ne zawieje nagle usta�y. Na wypogodzonym niebie zaja�nia�o s�o�ce. Tehawanka natychmiast wyruszy� na �owy. Ju� drugi dzie� przedziera� si� przez za�nie�on� puszcz�. Bez- skutecznie poszukiwa� trop�w jakiejkolwiek zwierzyny. By� bar- dzo os�abiony i zmarzni�ty. .Od czasu do czasu wk�ada� do ust grud- k� zlodowacia�ego -�egu, aby si� otrze�wi� i brn�� coraz dalej w kniej�. Nie m�g� przecie� powr�ci� do swoich z pustymi r�kami. Tehawanka stara� si� i�� jak najostro�niej. Dzi�ki karpiom12 12 Karpie (po angielsku: snowshoes - �nie�ne buty) - owalne obr�cze wype�nione rzemienn� plecionk�, kt�re przymocowane do st�p u�atwiaj� chodzenie po �niegu. Wyst�puj� w arktycznych i subarktycznych regionach Ameryki i Eurazji. India�skie plemiona Athapask�w i Algonkin�w roz- powszechni�y u�ywanie karpli, a tak�e by�y tw�rcami tobogganu (algon- ki�ska nazwa: tobogan), czyli sanek ci�gni�tych przez psy. Obecnie na wz�r algonki�skiego tobogganu budowane s� sanie do trasportowania rannych w g�rach. Indianie ci byli r�wnie� tw�rcami s�ynnych kanu (po angielsku: canoe) - india�skiej, lekkiej �odzi, kt�rej drewniany szkielet jest pokrywa- 18 szed� nawet do�� szybko przez zaspy, ale zmarzni�ty �nieg chrz�- �ci� pod stopami, co tak�e mog�o p�oszy� nieliczn�, zg�odnia�� i czujn� zwierzyn�. Wreszcie zda� sobie spraw�, �e w tych warun- kach jedynie wytropienie nied�wiedzia pogr��onego w zimowej drzemce mog�o pomy�lnie zako�czy� �owy. Czerwony Pies daw- niej cz�sto zabiera� go na zimowe polowania, podczas kt�rych zwinny ch�opiec wyp�asza� nied�wiedzie z kryj�wek, a dziadek zabija� je celnymi strza�ami z �uku. Dzi�ki temu Tehawanka pozna� zwyczaje tych zwierz�t l wiedzia�, gdzie nale�a�o szuka� ich zimo- wych legowisk. Czarny ameryka�ski nied�wied�, zwany baribalem l3, stanowi� pon�tny �up dla zg�odnia�ego Indianina. Baribale o ka�dej porze roku by�y do�� t�uste, bowiem nie wybredza�y w doborze pokar- mu. Przewa�nie �ywi�y si� korzonkami ro�lin, r�nymi nasionami, orzechami i dzikimi owocami. Potrafi�y r�wnie� �apami zr�cznie �owi� ryby w strumieniach oraz nie gardzi�y myszami wykopy- wanymi z nor i ziemnymi wiewi�rkami. Przepada�y za miodem podbieranym pszczo�om w le�nych barciach, a wczesn� wiosn�, gdy trudno by�o o pokarm ro�linny, polowa�y na sarny, jelenie, daniele i �osie niemal padaj�ce z g�odu. Tehawanka doprowadzony do ostateczno�ci bezskutecznym tro- pieniem zwierzyny nie zastanawia� si� d�ugo. Okolica ulubiona przez baribale oddalona ju� by�a zaledwie o p� dnia drogi. Przy- chodzi�y tam w lecie raczy� si� soczystymi malinami oraz czar- nymi jagodami, kt�rych wysokie krzewy tworzy�y rozleg�e g�szcze u st�p wiekowych olbrzym�w puszczy. Oko�o po�owy grudnia, gdy nastawa�y mrozy, nied�wiedzie zazwyczaj Szuka�y schronienia odpowiedniego na zimowe le�e, a potem �pi�c czy te� drzemi�c, przebywa�y w zacisznej kryj�wce trzy lub cztery miesi�ce bez jedzenia i picia. ny brzozow� kor�. Pierwowzorem kanu by� eskimoski kajak, posiadaj�cy szkielet z fiszbina lub ko�ci wieloryba, obszyty sk�rami tok. Wsp�czesne kajaki budujemy w�a�nie na wz�r india�skiego kanu. 13 Baribal (Ursus americanus) - p�nocnoameryka�ski nied�wied� o d�u- go�ci cia�a do 2 m i oko�o l m wysoko�ci w barkach. Jest mniejszy i mniej drapie�ny od os�awionego ameryka�skiego grizz�y (Ursus horribilis), po- pularnie zwanego siwkiem. Obydwa te gatunki zamieszkiwa�y lasy zachod- niej Ameryki P�nocnej od Missouri do Pacyfiku. 19 Tehawanka zdwoi� czujno�� kieruj�c si� ku jagodowisikom. Oba- wia� si� nieoczekiwanego spotkania z Czipewejami, kt�rzy r�wnie� korzystaj�c z poprawy pogody mogli polowa� w tamtej okolicy. Coraz bardziej ci��y�a mu samotno��, tote� wkr�tce przystan�� przed pot�nym drzewem. Z podr�nej torby z jeleniej sk�ry, przewieszonej przez rami�, wydoby� woreczek z czerwon� farb�. Czerwie� symbolizowa�a u Dakot�w najwa�niejszego dobroczyn- nego boga, to jest S�o�ce, czyli Wi. Tehawanka d�oni� zgarn�� �nieg Banbal z p�atu kory, po czyim zanurzy� palec w woreczku i nakre�li� na drzewie grub�, czerwon� kresk�. Od tej chwili pie� drzewa uosa- bia� mu boga Wi, patrona czterech g��wnych cn�t: odwagi, m�stwa, wspania�omy�lno�ci i wierno�ci. Tehawanka uni�s� g�ow�; patrz�c w promienie s�oneczne, prze�wituj�ce przez roz�o�yste konary drzewa, cichym g�osem zacz�� si� modli�: "Wi, kto� ci� potrzebuje! To ja w�a�nie jestem. Moi bliscy umie- raj� z g�odu, tak jak i ja umr�, je�li nie upoluj� nied�wiedzia. Wi, spraw, abym nie straci� odwagi w kraju nawiedzanym przez nikczemnych Hakatonwan!" Po tej kr�tkiej modlitwie ruszy� w dalsz� drog�. By� got�w do �ow�w i walki. W prawej d�oni wysuni�tej spod sk�rzanej opo�- 20 czy trzyma� kr�tki �uk z jesionowego drzewa oraz strza�y wyj�te z ko�czanu z brzozowej kory zawieszonego u boku. Za rzemienn� przepask� r�wnie� tkwi�a drewniana maczuga zako�czona owal- nym, g�adkim kamieniem i n� z �ebra bizona. Tehawanka przyspiesza� kroku, lecz ani na chwil� nie przesta- wa� uwa�nie rozgl�da� si� po za�nie�onej puszczy. Wypatrywa� �lad�w na ziemi, nas�uchiwa� odg�os�w p�yn�cych z g��bi boru. By� przecie� synem tej surowej krainy i natura nie mia�a przed nim tajemnic. Chrz�st zmarzni�tego �niegu, szelest krzew�w, trzask �amanej ga��zi, trzepot skrzyde� ptactwa lub jaki� przeoczo- , n%znak mog�y mie� tutaj decyduj�ce znaczenie. ff 'k Czas mija�. Do jagodowiska by�o ju� bardzo blisko. Naraz Te- hawanka zatrzyma� si�; z niepokojem spojrza� w pogodne niebo. Jeszcze nie by�o wida� zwiastun�w burzy, lecz nie usz�o jego uwagi, �e ptaki �wierka�y coraz natarczywiej, co niezawodnie za- powiada�o rych�� zmian� pogody. Po kr�tkim namy�le zn�w ruszy� przed siebie. Przeczuwa� nad- ci�gaj�cy blizzard, lecz nie mia� wyboru. Od osady dzieli�y go dwa dni drogi, wi�c nawet gdyby teraz zawr�ci�, nie doszed�by do swoich przed rozp�taniem si� �nie�nej nawa�nicy. Poza tym sam by� okropnie g�odny i wiedzia�, �e jego najbli�si licz� na niego. Po jakim� czasie zacz�� wypatrywa� orientacyjnego znaku. Mia�o nim by� ma�e, le�ne jezioro, znane mu z wypraw z dziadkiem. Jednak nigdzie nie by�o go wida�. "Mo�e przeoczy�em zamarzni�te, zasypane �niegiem jezioro? - pomy�la� zaniepokojony. - Nie, to niemo�liwe... Przecie� mu- sia�bym zauwa�y� okalaj�ce je szuwary. Nic innego, tylko Can Oti p�ata mi figle!" Zaledwie wspomnia� z�o�liwe b�stwo, zaraz zatrzyma� si� za- trwo�ony. W panteonie Dakot�w, opr�cz kilku dobroczynnych bog�w uosobionych w Wakan Tanka, istnia�o r�wnie�'wiele z�ych b�stw, kt�rych jedynym celem by�o sprawianie ludziom jak najwi�cej k�opot�w. W�a�nie z�o�liwy Can Oti zawsze utrudnia� w�drowcom rozpoznanie kierunku drogi i miejscowo�ci. Czerwony Pies nau- czy� wnuka, jak nale�a�o broni� si� przed z�ymi b�stwami. Tote� Tehawanka przykucn�� obok drzewa. Z podr�nej torby wydoby� kawa�ek spr�chnia�ej kory oraz kr�tki, twardy, cienki kij o za- 21 ostrzonym jednym ko�cu, u�ywany jako �wider do niecenia ognia. Nast�pnie wyj�� z woreczka gar�� suchej sza�wii i s�odkiej trawy, kt�rych dym mia� zapobiega� psotom przekornych b�stw. Tehawanka r�kami odgarn�� �nieg przy pniu drzewa, po�o�y� na ziemi kor�, po czym przytkn�� do niej ostry koniec kija. Zr�cz- nymi ruchami otwartych d�oni wprawia� go w szybki ruch obro- towy. Po jakim� czasie, hubka zatli�a si�; Tehawanka dmuchn�� kilka iskier na wysuszon� traw�. Smu�ka b��kitnego dymu unio- s�a si� w g�r�. Ofiara zosta�a spe�niona. Uspokojony schowa� hubk� i �wider do torby. Starannie zasypa� ziemi� �niegiem i ruszy� w drog�. Wkr�tce te� ujrza� szuwary jeziora. Od tego miejsca w prawo, o kilka strzela� z �uku, rozpoczyna�y si� jagodowiska nawiedzane przez baribale. 11 Duch opieku�czy S�o�ce sta�o w zenicie, gdy Tehawanka dobrn�� wreszcie do nied�wiedzich jagodowisk. My�l o mo�liwo�ci rych�ego zaspo- kojenia g�odu doda�a mu si�. Bez chwili wytchnienia zacz�� rozgl�- da� si� woko�o. Nied�wiedzie zazwyczaj wybiera�y sobie miejsce na zimowe le�e w jakim� za�omie skalnym, pod korzeniami wy- wr�conego drzewa lub du�� dziupl� w wypr�chnia�ym pniu i wy- �ciela�y je ga��zkami oraz li��mi. Ich zimowy sen by� raczej drzemk�, z kt�rej cz�sto budzi�y si� i wychodzi�y myszkowa� po okolicy. Oko�o stycznia nied�wiedzice rodzi�y potomstwo w zimo- wym legowisku. Mimo pozornie oci�a�ej, niezgrabnej budowy nie- d�wiedzie bardzo zr�cznie wspina�y si� na drzewa, w czym po- mocne im by�y d�ugie, ostre pazury. Tehawanka dobrze zna� zwyczaje nied�wiedzi, tote� uwa�nie spogl�da� na drzewa. Wkr�tce spostrzeg� na olbrzymim cedrze charakterystyczne zadrapania pazurami. Przystan�� i spojrza� w g�r�. Oko�o trzydziestu st�p nad ziemi� widnia� w pniu otw�r wystarczaj�co du�y, aby nied�wied� m�g� si� przez niego przecis- n��. Nadzieja wst�pi�a w serce Indianina. Teraz przede wszystkim musia� si� tylko upewni�, czy nied�wied� urz�dzi� sobie zimowe le�e w dziupli i wywabi� go z kryj�wki, je�li w niej obecnie na- prawd� przebywa�. Pie� cedru by� bardzo gruby, a pierwsze konary znajdowa�y si� zbyt wysoko, aby Tehawanka m�g� wspi�� si� na nie. Jednak obok starego cedru ros�o m�ode drzewko, kt�rego wierzcho�ek prawie si�ga� do dziupli. Mo�na wi�c by�o wspi�� si� na nie i wrzuci� w dziupl� p�on�ce smolne drzazgi; dusz�cy dym powi- nien wyp�oszy� nied�wiedzia na zewn�trz. 23 Tehawanka od razu rozpocz�� przygotowania. Przede wszystkim zdj�� karpie i wyszuka� rozwidlon� ga���, odci�� no�em jedn� od- nog�, pozostawiaj�c na samym ko�cu tylko zakrzywiony kawa�ek kt�ry tworzy� jakby hak umo�liwiaj�cy zawieszanie kija. Potem nazbiera� spr�chnia�ej kory oraz smolnych ga��zek, zwi�za� je w p�czek �ykiem i przymocowa� do rzemienia przewini�tego w pa- Szop proca- si�. Nast�pnie zrzuci� z ramion na ziemi� sk�rzan� opo�cz� i u�o- �y� na niej sw� torb� podr�n�, �uk i strza�y, aby by�y gotowe do u�ycia. Z torby wyj�� przyrz�dy do rozniecania ognia, po czym �ykiem przywi�za� smoln� drzazg� do haka na ko�cu kija. Zapalenie drzazgi zaj�o mu sporo czasu. Gdy p�omie� zacz�� wreszcie pe�za� po niej, Tehawanka, wykorzystuj�c hak, zawiesi� ki] na ga��zi m�odego drzewka rosn�cego obok wielkiego cedru Nast�pnie sam zacz�� szybko wspina� si� na drzewo. Niebawem 24 znajdowa� si� na ga��zi, na kt�rej uprzednio zawiesi� kij z przy- wi�zan� do niego, p�on�c� smoln� drzazg�. Ponowne zawieszenie kija na wy�szej ga��zi by�o dzie�em kr�tkiej chwili. Wspinaj�c si� coraz wy�ej w ten spos�b dotar� niemal na wy- soko�� dziupli w cedrze. Teraz odtroczyl od pasa smolne ga��zki i przywi�za� je do haka na kiju. Ogniem drzazgi zapali� wieche�, i wysun�� go na kiju w kierunku dziupli. Dymi�cy p�k ga��zek pogr��y� si� w ciemnym otworze. Teha- wanka ostro�nie strz�sn�� wieche�. Z zapartym tchem nas�uchiwa�. K��by gryz�cego dymu zacz�y wydobywa� si� z dziupli. W g��bi drzewa wci�� panowa�a cisza. Wyraz napi�cia znika� z twarzy Indianina. Gdyby nied�wied� zamieszkiwa� wn�trze drzewa ju� na pewno by�oby s�ycha� jego gniewne sapanie. Tehawanka zawiedziony wolno schodzi� z ga��zi na ga���. Naraz w g��bi dziupli rozbrzmia�y dziwne odg�osy. Z czarnego otworu wychyli� si� spiczasty pysk, oczy b�ysn�y zie- lonawym blaskiem. Niewielkie, zgrabne zwierz�tko o ��to-szaro- -czarnym futrze i szaro-��tym w czarniawe obr�czki ogonie wy- skoczy�o na konar cedru. Wyrwany nieoczekiwanie ze snu szop praczu rozejrza� si� ciekawie. Zauwa�y� znieruchomia�ego cz�o- wieka na pobliskim drzewie. Przygl�da� si� mu przez chwil� prze- krzywiaj�c �ebek. 14 Szopy nale�� do podrz�du Arctoidea, obejmuj�cego cztery rodziny: psy (Canidae), kuny (Mustelidae), szopy (Pryocyonidae) i nied�wiedzie (Ursi- dae). Szopy zajmuj� po�rednie stanowisko mi�dzy �asicowatymi a nied�wie- dziowatymi. Tylko jeden ich gatunek (panda - Ailurus fulgens) �yje w Hi- malajach na wysoko�ciach 2000-4000 m, natomiast wszystkie inne s� miesz- ka�cami kontynent�w ameryka�kich. Dziel� si� na trzy wa�ne rodzaje: wiklawce (Potos) zadomowione w p�nocnej Brazylii, Peru a� do Meksyku i Florydy; szopy (Procyon) na obydw�ch kontynentach; zdeby (Nasua), czyli ostronosy, w Po�udniowej i �rodkowej Ameryce oraz w po�udniowej cz�ci Ameryki P�nocnej. Wszystkie p�dz� �ywot nadrzewny. Najwi�cej znany szop pracz (Procyon lotor), zwany przez Amerykan�w racoon, za- mieszkuje wy��cznie Ameryk� P�nocn�. Tu��w jego osi�ga d�ugo�� do 65 cm i pokryty jest obfitym, mi�kkim, warto�ciowym futrem. W p�noc- nych regionach zapada w trzymiesi�czny sen zimowy. Nazwa szop pracz zosta�a mu nadana, poniewa� s�dzono, �e zwierz� to ma zwyczaj my� swe jedzenie przed spo�yciem. By�o to jednak b��dne mniemanie. Szop po prostu cz�sto poluje na �yj�ce w wodzie: raki rzeczne, �limaki, �aby i ryby i dlate- 25 Tehawanka zamar� z bezruchu na widok szopa. By� bezradna wobec zwinnego, przebieg�ego zwierz�cia. �uk i strza�y pozosta- wi� u st�p drzewa, bowiem poluj�c na nied�wiedzia drzemi�cego w dziupli my�liwy nie jest zmuszony do strzelania z chwiejnego konaru. Nied�wiedzie tylko wspinaj� si� szybko na drzewo, nato- miast schodz� z niego zawsze zadem, bardzo powoli i ostro�nie. My�liwy tymczasem zd��y zsun�� si� pierwszy na ziemi� i spokoj- nie przygotowa� do strza�u. "Umknie mi!" - pomy�la� Tehawanka. Szop wci�� przygl�da� mu si� ciekawie. Tehawanka ostro�nie pocz�� opuszcza� si� na ni�sze ga��zie, a� wreszcie jednym susem stan�� na ziemi. Pochyli� si� po bro�, lecz szop nagle zako�ysa� si� na ga��zi, a nast�pnie jak b�yskawica pomkn�� w g�r� po pniu, przeskoczy� na konar pobliskiego drzewa i znikn��. Tehawanka przez d�u�sz� chwil� spogl�da� w kierunku, w kt�- rym umkn�a tak upragniona przez niego zwierzyna. Dopiero teraz poczu� przenikliwy ch��d. Za�o�y� karpie. Podni�s� opo�cz�, nakry� ni� ramiona, wzi�� torb� podr�n�, bro�. Zn�w rozpocz�� szuka- nie legowisk nied�wiedzi. Trzykrotnie jeszcze spotka�o go niepo- wodzenie. W�a�nie wypatrzy� wywr�cone olbrzymie drzewo. Pod jego ko- rzeniami widnia�a w dole poprzeczna jama. Nied�wiedzie lubi�y wybiera� takie miejsca na sw�j zimowy sen. Tehawanka zsun�� si� w wykrot, po czym wystrzeli� strza�� z �uku w g��b jamy. Nie by�o to zbyt roztropne, poniewa� strza� oddany na chybi� trafi� m�g� jedynie przebudzi� i rozjuszy� nied�wiedzia, gdyby znajdo- wa� si� w kryj�wce. Na szcz�cie jama by�a pusta. Tehawanka oci�ale wychodzi� z wykrotu. Naraz po�lizn�� si�, upad� na bok. Chwil� le�a� ci�ko dysz�c, wreszcie powsta�, mimo woli spojrza� w g�r�. Niebo poszarza�o. Ci�kie, ciemne chmury niemal dotyka�y wierzcho�k�w drzew, szybko przemyka�y ponad nimi. W spos�pnia- �ej puszczy zaleg�a cisza, tylko od p�nooo-zachodu nadlatywa�y jakie� j�kliwe po�wisty i pomrukil5. go mo�na by�o cz�sto widzie� go zanurzaj�cego �apy w wodzie i wydoby- waj�cego z niej po�ywienie. Poza tym �ywi si� r�wnie� owocami, kaszta- nami, kaczanami kukurydzy, ptakami, jajami, kt�rych nawet nie usi�uje zanurza� w wodzie. Tehawanka zda� sobie spraw�, �e w zapale tropienia zwierzy- ny zapomnia� o obserwowaniu zmian zachodz�cych w atmosferze. Tymczasem wygl�d nieba i niepok�j ptak�w mog�y w por� ostrzec go przed ju� nadchodz�cym gro�nym niebezpiecze�stwem. Na- tarczywy �wiergot ptactwa ucich� zupe�nie. Nie ulega�o w�tpli- wo�ci, blizzard nadci�ga� milowymi krokami, skoro nawet ptaki ju� skry�y si� w gniazdach ls. Tehawanka od razu otrz�sn�� si� z niemocy. Sytuacja jego by�a straszna. Znajdowa� si� w ost�pach puszczy daleko od swojej osa- dy, os�abiony z g�odu oraz zm�czenia, w okolicy nawiedzanej przez �miertelnego wroga. Wprawdzie zna� sposoby umo�liwiaj�ce prze- trwanie �nie�nych nawa�nic, lecz po raz pierwszy w �yciu znalaz� si� sam w tak gro�nej sytuacji. Co si� stanie, je�eli blizzard potrwa zbyt d�ugo? "Umr� z g�odu..." - pomy�la�. Ogarn�o go przera�enie. Trwa�o ono jednak tylko kr�tk� chwil�, bowiem zaraz uzmys�owi� sobie, �e gdyby teraz zgin��, pomarliby r�wnie� Czerwony Pies, Poranna Rosa i inni. Szybko wydosta� si� z wykrotu. Musia� szuka� jakiego� bez- piecznego schronienia. Blizzard szala� czasem tylko kilka godzin, lecz cz�sto r�wnie� trwa� nawet par� dni. Podczas o�lepiaj�cych zamieci �nie�nych podr�owanie po odkrytych terenach stawa�o si� zupe�nie niemo�liwe. W�drowcy zaskoczeni w drodze przez blizzard cz�sto zamarzali na �mier�. Jedynym wtedy ratunkiem by- �o ustawiczne podskakiwanie na kawa�ku drewna w celu rozgrzania cia�a. Mo�na te� by�o owin�� si� sk�rzan� opo�cz�, lec na ziemi przy ma�ym wzniesieniu i czeka� na ca�kowite zasypanie �niegiem. Dopiero po ustaniu zawieruchy wygrzebywa�o si� z zaspy, gdy ju� mo�na by�o i�� dalej odnajduj�c w�a�ciwy kierunek na podstawie s�o�ca i gwiazd. Puszcza nastr�cza�a mo�liwo�ci znalezienia dogodniejszego schro- " Otwarte R�wniny Wewn�trzne Ameryki P�nocnej s� terenem gwa�- townego �cierania si� zimnego powietrza polarnego znad p�nocnej Kana- dy z gor�cym powietrzem zwrotnikowym znad Zatoki Meksyka�skiej. Zi- mowe, silne i lodowate wiatry p�nocno-zachodnie (northers) cz�sto zmie- niaj� si� w blizzardy, czyli �nie�ne burze. Natomiast wiosn� i latem z po- �udnia nap�ywaj� ku p�noco-wschodowi cyklony zwrotnikowe, po��czone z gwa�townymi burzami (tornado). 27 menia. Tote� Tehawanka pocz�� rozgl�da� si� po najbli�szej okoli- cy. S�o�ce tymczasem ca�kowicie ju� znikn�o za powa�� czarnych chmur. Cho� by�o dopiero wczesne popo�udnie, zapanowa� p�mrok. Wkr�tce gwa�towny, lodowaty wicher wtargn�� jednocze�nie ze wszystkich stron pomi�dzy drzewa i sypn�� g�st� �nie�yc�. Tehawanka o�lepiony wichrem i �niegiem ostatkiem si� szed� przed siebie. Z trudem oddycha�, zach�ystuj�c si� lodowat� wichu- r�. Wreszcie natrafi� na wielki, rozszczepiony przez pioruny, nad- pr�chnia�y wi�z. Tu� nad ziemi� znajdowa�a si� w nim g��boka, pod�u�na szczelina. Wsun�� w ni� najpierw g�ow�, a potem zrzuci� karpie i ca�y w�lizn�� si� do wn�trza pnia. Jama by�a na tyle obszerna, �e doros�y cz�owiek m�g� w niej swobodnie sta� wyprostowany lub ze skulonymi nogami le�e� na ziemi. Wewn�trzne �ciany pnia pokrywa�o spr�chnia�e drewno. Tehawanka zdj�� opo�cz�, torb� podr�n�, �uk i strza�y, po�o�y� je na ziemi. Wyszed� z kryj�wki. Zatoczy� si� pod smagni�ciami wichury. Zamie� jeszcze si� wzmog�a. Na dworze by�o prawie ciemno. Na szcz�cie obok wi�zu le�a�o dawno ju� zwalone, wielkie drzewo. Tehawanka na p� po omacku poodrywa� z niego du�e p�aty kory, wyszuka� kilka grubych ga��zi, po czym wszystko to zaci�gn�� ku swej kryj�wce. Walcz�c z wichrem zas�oni� wej�cie do pnia wi�zu grub� warstw� kory, podpieraj�c z zewn�trz ga��- ziami, a w ko�cu przez umy�lnie pozostawiony ma�y otw�r wczo�- ga� si� do wn�trza. Teraz zakry� i t� ostatni� szczelin�. By� niemal skostnia�y z zimna. Dr��cymi r�koma wydoby� zza pasa n�. Od�upywanie wi�r�w z wewn�trznych �cian wi�zu, a potem rozdrabnianie ich w d�oniach zaj�o mu du�o czasu, lecz w ko�cu do�� gruba warstwa suchej pod�ci�ki na ziemi utworzy�a ciep�e pos�anie. Tehawanka zdj�� mokasyny. Zacz�� w miejscu podskakiwa�, przysiada�, porusza� r�kami, dop�ki nie rozgrza� swego cia�a. Wtedy dopiero skulony zagrzeba� si� w bar��g i na- kry� opo�cz�. Bezw�ad z wolna ogarnia� utrudzone cia�o Indianina. Ju� nawet nie odczuwa� g�odu. �nieg pozatyka� reszt� szpar w pniu wi�zu, wi�c szeroko otwartymi oczami wpatrywa� si� w nieprzeniknion� ciemno��, nas�uchuj�c odg�os�w szalej�cego blizzardu. Huraganowy wicher wy� j�kliwie. Gdzie� w pobli�u rozbrzmia� trzask, a potem g�uchy �omot padaj�cego drzewa. 28 Tehawanka zdawa� sobie spraw�, �e niewiele m�g� mie� nadziei na szcz�liwe zako�czenie niebezpiecznej wyprawy. Nawet gdyby blizzard usta� wkr�tce, nie starczy�oby mu si� na powr�t do osady, je�li nie uda�oby mu si� zdoby� po�ywienia. Tymczasem nawa�- nica nie s�ab�a ani na chwil�. W szczelinie pnia stawa�o si� coraz cieplej. Oznacza�o to, �e �nie�yca obsypuje drzewo grubym kop- cem. Wn�trze wi�zu mog�o sta� si� dla niego grobem. Grozi�a mu g�odowa �mier�. Mimo to m�nie pr�bowa� zapanowa� nad stra- chem. Aby odegna� pos�pne my�li, zacz�� przypomina� sobie r�ne wydarzenia z w�asnego �ycia. Jak daleko si�ga� pami�ci� przebywa� wraz z siostr� u dziadk�w. Gdy ojciec poleg�, a wkr�tce potem zmar�a matka, Czerwony Pies i jego �ona stali si� ju� ich jedynymi opiekunami. Szaman wychowywa� go jak w�asnego syna, nie sk�pi� nauk, do�wiadczenia. Tote� wszystkie ch�opi�ce wspomnienia Tehawanki wi�za�y si� z Czerwonym Psem. To on przecie� uczy� go, jak nale- �y sporz�dza� niezawodny �uk i strza�y, zaprawia� do �ow�w. Podczas polowania z dziadkiem zabi� swego pierwszego bizona, co dla ka�dego Indianina by�o niezwyk�ym prze�yciem, kt�re pami�- ta� p�niej a� do �mierci. Czerwony Pies opowiada� mu wydarzenia z historii Dakot�w, m�wi� o bohaterach, wpaja� nienawi�� do wrog�w, uczy� wspania- �omy�lno�ci, go�cinno�ci, szacunku dla starszych oraz zas�u�onych ludzi, a wreszcie uchyla� r�bka swych szama�skich tajemnic. Dzi�ki cennym wskaz�wkom Czerwonego Psa, ju� w czternas- tym roku �ycia prze�y� sw� pierwsz� wizj� 16. Wtedy w�a�nie, podczas czterodniowej samotnej wyprawy, �ci�le poszcz�c i modl�c si� �arliwie do wszechmocnych b�stw, ujrza� olbrzymiego or�a, kt�ry opu�ci� si� nisko i rzuci� mu kilka swych wspania�ych pi�r. Pi�ra pochodzenia nieziemskiego rozp�yn�y si� wraz z niezwyk�� wizj�, lecz Czerwony Pies wyt�umaczy� wnukowi jej znaczenie: czeka�y go wielkie godno�ci i zaszczyty. " Indianie, jak wi�kszo�� pierwotnych lud�w, traktowali sny i wizje jako rzeczywisto��. Wierzyli, �e dusza �pi�cego cz�owieka opuszcza odpo- czywaj�ce cia�o i podczas w�dr�wki w za�wiatach obcuje z istotami nie- ziemskimi. Sny i wizje decyduj�co wp�ywa�y na post�powanie Indian i od- grywa�y olbrzymi� rol� w ich �yciu. Wi�za�y si� one �ci�le z wierzeniami 29 Tehawanka wprost uwielbia� powszechnie szanowanego, m�dre- go i odwa�nego szamana. Nic wi�c dziwnego, �e obecnie odganiaj�c wspomnieniami pos�pne obawy, stale powraca� my�lami do Czer- wonego Psa. W ko�cu jednak zm�czenie zacz�o bra� g�r� nad rozgor�czkowan� wyobra�ni�. Przymkn�� oczy, tylko jego wargi jeszcze porusza�y si� bezg�o�nie - prosi� bog�w o ratunek. Po- woli zapad� w drzemk�, czy p�letarg... Naraz odni�s� wra�enie, �e ju� nie jest sam we wn�trzu wi�zu. Otworzy� oczy. Ciche westchnienie ulgi wyrwa�o mu si� z ust. Sza- man Czerwony Pies pochyla� si� nad nim. Przysiad� obok na bar- �ogu. "Nie obawiaj si�, synu - szepn��. - Jestem przy tobie". S�dziwy szaman spogl�da� w kierunku, sk�d wszechmocne S�o�ce wschodzi na niebo. Tehawanka poj��, �e Czerwony Pies zanosi pro�by do boga S�o�ca. Niemal w tej samej chwili us�ysza� szept: "Wielki Wi! Wychowa�em tego ch�opca. Uczy�em, �eby by� prze- bieg�y jak w��, m�dry jak sowa oraz m�ny i silny jak nied�wied�. Czy jego rozwa�ne zachowanie si� na tych samotnych �owach nie �wiadczy, �e otwartym sercem przyj�� moje nauki? Rada starszych powierzy�a jego opiece niedo��nych braci i siostry. Okaza�a mu z-aufanie jak doros�emu m�czy�nie. Wi, pom� mu teraz". religijnymi. Ju� od wieku dzieci�cego Indianin mia� wpajane przez rodzic�w przekonanie, �e osobiste powodzenie w �yciu, s�aw�, znaczenie i bogactwo mo�e osi�gn�� tylko za pomoc� wizji, podczas kt�rych uzyskiwa� wskaza- nia �yciowe oraz b�ogos�awie�stwo Wielkiego Ducha. Indianie le�ni (Czipe- wejowie i Winnebago) udzielali odpowiednich poucze� ch�opcom ju� od si�dmego roku �ycia, a u Indian prerii (Hidatsa) starsi nak�aniali swe dzieci od wczesnego wieku do stara� o prze�ywanie wizji. Indianie doznawali wizji w specyficznych, specjalnie wytwarzanych warunkach, kt�re wprawia�y ich w ogromne podniecenie psychiczne. Mianowicie w celu doznania wizji Indianin prerii i las�w samotnie udawa� si� w odosobnione miejsce, gdzie poszcz�c �ci�le przez 4 dni modli� si� o powodzenie dla siebie, prosi� o Ducha Opieku�czego, o rad�, cz�sto jednocze�nie okaleczaj�c swe cia�o. W czasie niezwyk�ego podniecenia oraz os�abienia fizycznego rzeczywisto�� miesza�a si� w jego rozgor�czkowanej wyobra�ni z urojeniami. Za wizj� uwa�ano nie tylko niezwyk�e widziad�a, lecz r�wnie� znaczenie takie przypisywano r�nym d�wi�kom, znakom, przedmiotom b�d� zwierz�tom. Znaczenie wizji zwykle wyja�nia� szaman. Ka�dy Indianin pragn�� doznawa� wizji, a gdy sam nie m�g� ich prze�ywa�, wtedy odkupywa� od kogo� innego cz�� jego wizji. 30 Tehawanka z czci� spogl�da� na starego szamana, kt�ry jak dym ogniska wolno rozp�ywa� si� w powietrzu. Zaledwie jednak szaman znikn��, rozbrzmia� trzepot pot�nych skrzyde�. Olbrzymi z�ocis- ty orze�17 zawisn�� nad Tehawanka rzucaj�c iskrz�ce spojrzenie z krwi� nabieg�ych oczu. Indianie czcili z�ocistego or�a za jego wielk� si�� i odwag�, a Tehawanka ponadto r�wnie� ujrza� tego wspania�ego ptaka podczas swej pierwszej wizji. Tote� teraz na- tychmiast pomy�la�, �e to jego Duch Opieku�czy zjawia si� pod postaci� or�a. "Nie my�l o tych, kt�rych losu nie mo�esz ju� odmieni� - - odezwa� si� orze�. - Nadszed� czas twojej pr�by. B�d� ci towarzyszy�, poniewa� jestem twoim Duchem Opieku�czym. Je�li zastosujesz si� do moich rad, przejdziesz przez noc, kt�ra rozto- czy�a nad tob� swe czarne skrzyd�a. Teraz chod� ze mn�!" Tehawanka pos�usznie powsta�. Razem wzbili si� w powietrze. Wkr�tce wspania�a puszcza zacz�a wy�ania� si� z chmur. By�a to Kraina Wiecznej Szcz�liwo�ci, gdzie wszyscy zmarli Dakotowie �yli bez wszelkich trosk. Puszcza obfitowa�a w zwierzyn�. �osie i jelenie wapiti pas�y si� na le�nych polanach. Czarne nied�wiedzie buszowa�y po kniei, wida� by�o czerwone i srebrne lisy, skunksy i wiewi�rki. Stada t�ustych indyk�w o po�yskliwym, brunatno��- tym upierzeniu odbywa�y d�ugie w�dr�wki, w wodach jezior oraz rzek swawoli�y bobry i wydry. Na pobliskiej prerii czerni�y si� niezliczone stada bizon�w, a obok nich przebiega�y szybkonogie antylopy. Tehawanka, lekki jak tchnienie wiatru, szybowa� ze swym Du- chem Opieku�czym. Z zapartym tchem spogl�da� na stada zwie- rz�t. Przypomnia�y mu si� opowie�ci Czerwonego Psa o dawnych czasach, kiedy bory by�y pe�ne zwierza, a wszyscy Dakotowie nie znali g�odu. Zaledwie pomy�la� o tym, zaraz ujrza� india�sk� osad�. " Orze� przedni (Aquila chrysaetos) - wielki, drapie�ny ptak o d�u- go�ci tu�owia do 80 cm i o rozpi�to�ci skrzyde� do 2 m. Zamieszkuje Europ� (Polsk� - Karpaty, Mazury), p�nocn� Afryk�, p�nocn� i �rodkow� Azj� oraz Ameryk� P�nocn�. Niekt�rzy Indianie prerii przyznawali swoim wo- jownikom prawo do noszenia odpowiedniej liczby orlich pi�r jako wyr�- nienie za dokonanie niezwyk�ego czynu. Orze�, otoczony wieloma legenda- mi, znalaz� si� w herbach r�nych narod�w i pa�stw (cesarstwo bizantyjskie, austriackie, kr�lestwo niemieckie i cesarstwo, Wielkie Ksi�stwo Moskiewskie, cesarstwo rosyjskie, Serbia, Jugos�awia, USA, Meksyk, Polska i inne). 31 Przed chatami rozsiedli si� wojownicy. Niekt�rzy zabawiali- si� grami hazardowymi, inni wspominali �owieckie i wojenne przygo- dy. Kobiety gotowa�y straw�, wyprawia�y sk�ry zwierz�ce, spo- rz�dza�y odzienie, podczas gdy dzieci beztrosko harcowa�y z t�us- tymi kundlami. Wsz�dzie wida� by�o dostatek. Ka�dy polowa� je- dynie dla zaspokojenia swych potrzeb, nikt bezmy�lnie nie t�pi� zwierzyny. Wrogowie nie mieli dost�pu do Krainy Wiecznej Szcz�liwo�ci Dakot�w. Przed jedn� chat�, zbudowan� z drewnianych s�up�w, kory i ziemi18, Tehawanka ujrza� dobrze znajome sobie postacie: ojca, matk� i starszego brata, kt�ry r�wnie� poleg� w walce z Czipe- wejami. Wzruszony chcia� podbiec do nich, ale Duch Opieku�czy powstrzyma� go wzrokiem. Matka i brat dostrzegli Tehawank�, powitali u�miechem, lecz ojciec odwraca� g�ow�. Tehawanka by� jeszcze ma�ym ch�opcem, gdy towarzysze wojennej wyprawy przynie�li do wioski cia�a oby- 18 W r�nych regionach Ameryki P�nocnej zr�nicowane grupy plemion india�skich �y�y w odr�bny spos�b, m�wi�y innymi j�zykami, inaczej si� ubiera�y oraz budowa�y r�ne rodzaje dom�w. Algonkinowie w p�lnocno- -wschodniej krainie las�w mieszkali w sto�kowatych b�d� kopulastych cha- tach, zwanych w je�yku algonki�skim wigwamami. By�y one niewygodne do przenoszenia i budowano je do zamieszkiwania przez d�u�szy czas w jed- nym miejscu. Wigwam sk�ada� si� ze szkieletu z dr�g�w pokrytego p�atami kory lub matami z szuwar�w. Irokezi (obecne stany: Nowy Jork, Pensyl- wania i Ohio) mieszkali w zwartych osadach otaczanych mocnymi, drewnia- nymi palisadami; domy ich zwane long house (d�ugi dom), by�y wieloro- dzinnymi, d�ugimi na oko�o 100 st�p, prostok�tnymi budynkami o kopula- stych b�d� dwuspadowych dachach, w kt�rych pozostawiano otwory odprowadzaj�ce dym. Wewn�trz, po�rodku domu, p�on�y ogniska po jed- nym dla ka�dej rodziny. Domy te mia�y drewniany szkielet kryty matami. Natomiast na po�udnio-wschodzie na Florydzie, Seminole mieszkali na otwar- tych z bok�w, nadziemnych platformach, wzniesionych na palach i os�oni�- tych od g�ry dwuspadow� strzech�. Na zach�d od Missisipi, na szerokim pa- sie prerii mieszka�y osiad�e lub p�osiad�e plemiona uprawiaj�ce rolnictwo i wyruszaj�ce co pewien czas na Wysokie R�wniny w celu polowania na bizony. Indianie ci budowali bezokienne, okr�g�e, kopulaste ziemianki, sto- suj�c szkielet ze s�up�w nakrywanych grub� warstw� ziemi. Podczas �ow�w na bizony u�ywali �atwo przeno�nych tipi (tepee w j�zyku Dakot�w - dom), czyli sto�kowatych namiot�w (ramy z dr�g�w nakrywane sk�rami bizon�w, a p�niej p��tnem). Mieszka�cy Wysokich R�wnin, nomadzi poluj�cy na bi- 32 dw�ch poleg�ych. Mimo to utkwi�a mu w pami�ci d�uga rana na skroni ojca si�gaj�ca a� do lewego oka. Czy�by teraz chcia� j� ukry� odwracaj�c g�ow�? Onie�mielony gubi� si� w domys�ach. Dlaczego ojciec by� smut- ny i jakby zawstydzony? Przecie� w�r�d Dakot�w wielkie czyny wojenne i �mier� w m�odym wieku na polu bitwy by�y najwi�k- szym zaszczytem dla wojownika. Do�ycie starczego wieku �le �wiadczy�o o waleczno�ci m�czyzny! Matka skin�a r�k� zapraszaj�c do wn�trza domu rodzicielskie- go. Tehewanka spojrza� na swego Ducha Opieku�czego. Razem weszli do chaty. Tehawanka wzruszony spogl�da� na znane mu sprzed lat rodzin- ne mieszkanie. Wzd�u� kolistej �ciany znajdowa�y si� legowiska poszczeg�lnych domownik�w, odgrodzone sk�rzanymi zas�onami. Pomi�dzy ��kami le�a�y sprz�ty gospodarskie, ubrania, podr�czne zapasy �ywno�ci, opa� na ogie� oraz uprz�� z w��kami dla ps�w19. Na �rodku chaty, pomi�dzy czterema centralnymi s�upami pod- pieraj�cymi strop, p�on�o ognisko. Tak jak dawniej le�a�y przy nim p�kolem zwierz�ce sk�ry. Na nich siadali m�czy�ni. Teha- zony, mieszkali wy��cznie w tipi. Na po�udnio-zachodzie nomadzi Nawaho- wie budowali hogany (szkielet ze s�up�w obk�adany ziemi�), a Apacze po- dobne w kszta�cie sza�asy obk�adane poszyciem z li�ci. Pueblosi (od wyrazu pueblo - miasto) prowadzili osiad�y tryb �ycia i mieszkali w miastach, w kt�rych poszczeg�lne kondygnacje dom�w tworzy�y trasy ��czone drabi- nami. Domy te budowali z adobe, czyli suszonej w s�o�cu glinianej ceg�y, lub wykuwali je w ska�ach. Kopacze - plemiona po�udnio-zachodu za G�rami Skalistymi budowa�y prymitywne sza�asy z krzew�w sza�wii, ko- ry i trawy, a Indianie p�nocno-zachodniego wybrze�a, tak dobrze znani ze s�up�w totemowych, wznosili obszerne, prostok�tne, drewniane domy wie- lorodzinne, o spiczastych dachach. Domy te posiada�y szkielet ze s�up�w obk�adany deskami. Na p�nocnych