5804

Szczegóły
Tytuł 5804
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5804 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5804 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5804 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Milena W�jtowicz Kocha? Lubi? Szanuje??? Niniejszym przedstawiamy drug� cz�� humorystycznej mini trylogii fantasy, rozpocz�tej zamieszonym w poprzednim numerze Magazynu Esensja "(Nie)Szcz�liwym trafem". Drzewa by�y zielone, ��ki obsypa�y si� kwiatami, a Herbert robi� si� niezadowolony. Mia� zosta� bohaterem, i to wyszkolonym przez samego boga wojny. Tylko �e nauka odbiega�a od oczekiwa�, jakie sobie wyrobi� na podstawie wys�uchiwanych od dzieci�stwa legend. Miecze by�y za ci�kie, �eby m�g� je podnie��, zbroje okaza�y si� niewygodne, zw�aszcza kiedy trzeba by�o w nich walczy�. Kontakty z potworami ogranicza�y si� do karmienia Amadeusza, przekonywania Amadeusza, �e pos�gi nie s� do jedzenia, mycia Amadeusza, kiedy si� ubrudzi� i uciekania przed Amadeuszem, kiedy ten mia� ochot� si� bawi�. W roli z�ych duch�w, z kt�rymi Herbert m�g�by si� zmaga�, wyst�powa� Syk, kt�ry w przerwach pomi�dzy robieniem na z�o�� mieszka�com wioski ch�tnie grywa� w karty. Gra w karty by�a zreszt� umiej�tno�ci�, kt�r� Herbert opanowa� najlepiej. Ale i tak Tygrys zawsze wygrywa�. Czasami pojawia�a si� Iskierka, kt�ra opr�cz Amadeusza zazwyczaj przywozi�a ze sob� jakie� k�opoty. No i by� jeszcze Stokrotka, kt�ry bardzo ch�tnie udziela� porad niezb�dnych w �yciu wojownika, jak: zawsze patrz, czy to na czym stoisz nie ma z�b�w, je�li nie umiesz wystarczaj�co szybko zrzuci� zbroi podczas ucieczki, to si� naucz i podstaw� walki jest �wiadomo��, ze gdzie� s� tylne drzwi, przez kt�re mo�esz uciec. Mimo to �ycie by�o bardzo ciekawe. Zw�aszcza w takie mi�e, ciep�e poranki, kiedy Tygrys jeszcze spa�, Amadeusza i Iskierki nie by�o, Stokrotka sp�dza� czas w jakim� spokojnym zamku, Syk gdzie� znikn��, a Herbert m�g� w spokoju p�j�� na ryby, nie wys�uchuj�c komentarzy, �e to nie jest zaj�cie dla wojownika, �e to typowy objaw nieprzystosowania spo�ecznego, albo �e ryba ma za du�o o�ci i jedzenie jej jest ryzykowne. Nikt te� nie pr�bowa� aportowa� jego w�dki. M�g� spokojnie usi��� nad rzek�, nad kt�r� mieszka�cy wioski bali si� chodzi� m�wi�c, �e tam straszy, wyci�gn�� w�dk� i rozkoszowa� si� spokojem. Chwilowym, jak si� zaraz okaza�o. Z pobliskich zaro�li dochodzi�o co� jakby skrzekliwe buczenie. Herbert od�o�y� w�dk� i podszed� do krzak�w. Nie ba� si�. By� na to zbyt ciekawski, a poza tym zd��y� si� ju� przyzwyczai� do najdziwniejszych stworze� i zdarze�. Na przyk�ad do smok�w aportuj�cych czarodziejskie kielichy. Ostro�nie rozchyli� ga��zki krzak�w. Za nimi znajdowa�a si� ma�a polanka z du�ym, spr�chnia�ym pniem. Wok� poniewiera�o si� mn�stwo p�atk�w kwiat�w. Na pniu siedzia� Syk i obrywa� p�atki z kolejnego kwiatka, wydaj�c z siebie co� na kszta�t rozpaczliwego szlochu. Herbert przygl�da� mu si� chwil� z zainteresowaniem. Zazwyczaj Syk wyst�powa� w charakterze lataj�cego chichocz�cego stracha na wr�ble albo zapami�ta�ego gracza w karty. To, co teraz sob� przedstawia�, by�o, �agodnie m�wi�c, dziwne. Niespotykane. I zdecydowanie niepokoj�ce. Ch�opiec cichutko wycofa� si� i pobieg� do groty. Tygrys co prawda ju� si� obudzi�, ale nie by� jeszcze na tyle przytomny, �eby zrozumie� o co chodzi. - Syk? - powt�rzy� przecieraj�c oczy. - Nie przejmuj si�. On zawsze broi. - Ale nie p�acze! - cierpliwie t�umaczy� Herbert. - Kto� p�acze? Pewnie Syk troch� przesadzi�. - Nie przesadzi�, tylko siedzi i p�acze. Tygrys dalej nie rozumia� o co chodzi. Herbert zastanowi� si� chwil� i zdecydowa� si� zastosowa� jeden z wypr�bowanych sposob�w Iskierki. Nala� do dzbana zimnej wody i wyla� go Tygrysowi na g�ow�. Spokojnie odczeka�, a� wojownik wyrzuci z siebie d�ug� serie przekle�stw. Kiedy wreszcie przerwa� dla zaczerpni�cia oddechu, Herbert wyrzuci� z siebie jednym tchem: - Syk siedzi na polanie, szlocha i obrywa p�atki z kwiat�w. Czy to znaczy, �e co� jest nie tak? Tygrys popatrzy� na niego w skupieniu, strz�sn�� resztk� wody z twarzy i w�os�w i pstrykn�� palcami. Obaj znale�li si� w zaro�lach, z kt�rych Herbert wcze�niej obserwowa� Syka. Bo�ek dalej tam siedzia�, ale ilo�� oberwanych p�atk�w wok� niego znacz�co wzros�a. Tygrys nakaza� Herbertowi cisz� i przez chwile uwa�nie przygl�da� si� Sykowi. W ko�cu pokr�ci� g�ow�. - Powa�na sprawa - mrukn��. - Co� jest nie tak? - zapyta� cicho Herbert. - Nie jestem pewien - skrzywi� si� Tygrys. - Iskierka b�dzie wiedzia�a. - Jej tu nie ma. - Zaraz b�dzie - wojownik znikn��. Herbert wzruszy� ramionami i zaj�� si� obserwowaniem Syka obrywaj�cego p�atki kolejnego kwiatu. Nie by�o to zbyt pasjonuj�ce i szybko zacz�� si� nudzi�, ale ko�o niego pojawili si� Iskierka i Tygrys. Wojownik bez s�owa wskaza� na polank�. Wied�ma pochyli�a si� i przez kilka sekund patrzy�a na bo�ka. Potem wyprostowa�a si�, odwr�ci�a i wysz�a z zaro�li na wi�ksz� polan�. - No i...? - spyta� Tygrys. - Op�ta�y go z�owrogie si�y - zgadywa� podekscytowany Herbert. Iskierka spojrza�a na niego z niesmakiem. - Kto ci napcha� takich bzdur do g�owy? Zreszt� niewa�ne. Wy naprawd� nie macie poj�cia co si� sta�o? Obaj zgodnie pokr�cili g�owami. Wied�ma westchn�a ci�ko. - Typowi m�czy�ni. Przecie� to wida� jak na d�oni. On si� zakocha�. Tygrys zas�pi� si�. - B�d� k�opoty. - Brawo. I co zamierzasz z tym zrobi�? - spyta�a Iskierka. - Z k�opotami? - Nie, z Sykiem. Przecie� wida�, �e jest nieszcz�liwy. - Czy zakochani to co� bardzo z�ego? - chcia� wiedzie� Herbert. Iskierka spojrza�a na niego, jakby dopiero zauwa�y�a jego obecno��. - Jeste� za ma�y na takie sprawy. Id� si� bawi� albo... Po prostu si� czym� zajmij. - Ale czy to �le, �e kto� si� zakocha�? - Istna tragedia - mrukn�� Tygrys. - Id� si� bawi�. - A Syk? - To sprawa dla doros�ych - wsadzi� Herbertowi w�dk� do r�ki i stanowczo popchn�� go w kierunku rzeki. Z ty�u rozleg� si� pisk Syka i radosne posapywanie Amadeusza. Wied�ma odwr�ci�a si� w stron� zaro�li. - Amadeusz! - krzykn�a. - Ile razy mam powtarza�, �e bo�k�w si� NIE aportuje! Herbert wcale nie mia� zamiaru i�� nad rzek�. To, co naprawd� interesuj�ce, odbywa�o si� w grocie. Zakrad� si� tam, uwa�aj�c, �eby nie potr�ci� �adnego z pos�g�w. W najwi�kszej sali, za sto�em, siedzia� troch� poturbowany i widocznie nieszcz�liwy Syk. Z jego obu stron usiedli Iskierka i Tygrys. Oboje mieli na twarzach wyraz ca�kowitego zrozumienia i ch�ci wys�uchania wszystkich mo�liwych zwierze�. Na stole sta�y trzy kielichy, do kt�rych Tygrys nalewa� w�a�nie wina z ogromnego dzbana. W k�cie skarcony Amadeusz pracowicie obgryza� podstaw� jednej z kolumn. - Przepraszam za Amadeusza - zacz�a Iskierka, u�miechaj�c si� ze szczer� sympati�. - Wiesz, jakie s� dzieci. Takie radosne i nieprzewidywalne. Syk patrzy� na ni� niepewnie i z pewn� podejrzliwo�ci�. I ona i Tygrys zachowywali si�, �agodnie m�wi�c, dziwnie. - Mo�e toa�cik - zaproponowa� Tygrys. - Za rado�� �ycia - doda�a Iskierka. Syk podni�s� kielich, u�miechaj�c si� niewyra�nie i z obaw�. - Rado�� �ycia - ci�gn�� w rozmarzeniu Tygrys. - Wojny, bitwy, wino, kobiety... Syk patrzy� na niego z rosn�cym przera�eniem. �wiat nigdy nie by� normalny, ale nie a� tak nienormalny! Przeni�s� wzrok na Iskierk�, kt�ra zdecydowa�a si� zrezygnowa� z dyplomacji. - Po prostu powiedz, co ci le�y na �o��dku - zaproponowa�a. - Przynajmniej Tygrys przestanie robi� z siebie idiot�. Bo�ek pokiwa� g�ow�, po czym wykrzywi� si� i wybuchn�� p�aczem na ramieniu Tygrysa. Zaskoczenie boga wojny wprost z niego promieniowa�o. Z ca�� pewno�ci� nikt wcze�niej nie wyp�akiwa� mu si� na ramieniu. Z ca�� pewno�ci� nigdy wcze�niej nie musia� pociesza� nikogo p�acz�cego. Niepewnie poklepa� Syka po plecach. - No, uspok�j si�. Wojownicy nie p�acz�. - Wojownicy nie robi� ca�ej masy po�ytecznych rzeczy - Iskierka wcisn�a Sykowi chusteczk� do r�ki. - Przesta� si� maza�. Bo�ek pos�usznie wytar� oczy i nos, robi�c przy tym sporo ha�asu. Iskierka poklepa�a go po ramieniu. - No, ju� dobrze. Mo�e teraz powiesz nam o co chodzi. - Przypuszczam, �e o kobiet� - stwierdzi� ironicznie Tygrys, si�gaj�c po kielich. Syk pokiwa� g�ow�. - M�atka? - Tygrys podni�s� kielich do ust. Syk pokr�ci� g�ow�. - Wi�c w czym problem? Syk zrobi� bardzo smutn� min� i co� wymamrota�. Iskierka i Tygrys pochylili si� do niego. - Co? Syk powt�rzy� troch� g�o�niej, ale i tak nie by�o nic s�ycha�. Iskierka i Tygrys pochylili si� jeszcze bli�ej. - Co? - Ja si� wstydz�!!! - wrzasn�� Syk na ca�y g�os. Iskierka i Tygrys odskoczyli gwa�townie, trzymaj�c si� za uszy. Dzban z winem przewr�ci� si� i czerwona ciecz zacz�a skapywa� ze sto�u. Tygrys siedzia� na pod�odze, pocieraj�c bol�ce ucho. Iskierka, ci�gle w lekkim szoku, pr�bowa�a podnie�� si� z posadzki. - Czego... Czego si� wstydzisz? - da�a sobie spok�j z pr�bami podniesienia si� i usiad�a wygodniej. - Siebie! - Syk poderwa� si� na nogi. - Zobaczcie jak ja wygl�dam! Jaki ja jestem! Kim ja jestem! - chodzi� w t� i z powrotem po pokoju, prawie rozdeptuj�c przy tym Tygrysa i Iskierk�. - Pr�ba stratowania nas nie wp�ynie pozytywnie na tw�j wizerunek - Tygrys wsta�, z�apa� Syka za kark i si�� posadzi� przy stole. Potem pom�g� Iskierce podnie�� si�. Wied�ma usiad�a obok bo�ka, kt�ry w�a�nie opr�nia� jednym haustem kielich. - To co konkretnie chcia�by� zmieni�? - zapyta�a, otrzepuj�c sukienk�. - Wszystko! Ona jest pi�kna! A ja nie!!! - No, tego nie da si� ukry� - stwierdzi� Tygrys. - Ona jest bardzo m�dra! - A ty zdecydowanie mniej - doko�czy� Tygrys. Iskierka rzuci�a w niego kielichem, ale chybi�a. Za to uda�o jej si� obla� Syka winem. Bo�ek nawet nie zwr�ci� na to uwagi. - Ona jest taka dobra... - roztkliwi� si�. - A ty z ca�� pewno�ci� nie - Tygrys uchyli� si� przed kolejnym kielichem. - I co my z tym zrobimy? - My? - Syk podni�s� g�ow�. - Chyba nie s�dzi�e�, �e zostawimy przyjaciela w potrzebie - Iskierka opu�ci�a kielich, kt�rym mia�a zamiar rzuci� w Tygrysa. - Zobaczymy, co da si� zrobi�. - Tylko od czego tu zacz��.. - zastanowi� si� Tygrys. Wied�ma nie mia�a najmniejszych w�tpliwo�ci. - Wygl�d. Chod�, zaraz co� na to poradzimy - wysz�a z sali, ci�gn�c za sob� Syka. Za nimi pod��y� zamy�lony Tygrys. Amadeusz zrezygnowa� z obgryzania mocno ju� nadwer�onej kolumny i pop�dzi� w �lad za przybranymi rodzicami. W drzwiach zatrzyma�o go stanowcze polecenie Iskierki : - Nie, ty nie - dostrzeg�a ukrytego za pos�giem ch�opca. - Herbert si� z tob� pobawi. Smok zamerda� ogonem, t�uk�c przy okazji par� wazon�w. Herbertowi nie pozosta�o nic innego jak rzuci� si� do ucieczki przed objawami sympatii Amadeusza. Troch� czasu zaj�o mu przekonanie smoka, �e naprawd� nie ma nic z�ego w przekopywaniu si� przez �cian�. Kiedy ju� mu si� to uda�o, m�g� zaj�c si� szukaniem Iskierki, Tygrysa i Syka, kt�rzy zachowywali si� coraz dziwniej. Znalaz� ich w jednej z lepiej o�wietlonych komnat. Syk sta� po�rodku, na stole. Ubrany by� w jakie� dziwne kolorowe �aszki i wygl�da� jak wychudzony kogut. Znad ozdobnego ko�nierzyka wystawa�a jego cienka szyja i niekszta�tna g�owa. Chude n�ki gin�y w ogromnych butach z klamrami. Mia� bardzo, ale to bardzo nieszcz�liw� min�. Iskierka zupe�nie nie zwraca�a uwagi na jego brak entuzjazmu. Wpi�a w ko�nierzyk ogromn� brosz�, wywo�uj�c przy okazji pisk b�lu uk�utej ofiary. Odsun�a si�, oceniaj�c swoje dzie�o. Tygrys, siedz�cy dot�d z boku, wsta� i zbli�y� si� do sto�u. Obszed� na oko�o Syka, g�adz�c si� w zamy�leniu po brodzie. - Bardzo �adna kura - oceni�. - To jest elegancja - stwierdzi�a bez przekonania Iskierka. - To si� nazywa chudy bo�ek przebrany za przyn�t� na ryby. - Jak umiesz lepiej, to na co czekasz? - zapyta�a wied�ma. - A� zrobisz mi miejsce. Zabieraj st�d te szmatki. Czas zrobi� z niego m�czyzn�. Przynajmniej z zewn�trz. Iskierka wzruszy�a ramionami i usiad�a pod �cian�. Opar�a g�ow� na d�oni i z lekkim znudzeniem obserwowa�a d�ugotrwa�y ceremonia� zapinania kolejnych kolczug, element�w zbroi i he�mu. Kiedy Tygrys sko�czy� i ocenia� swoje dzie�o, skomentowa�a: - Teraz wygl�da jak �elazna kura. Tygrys odrobin� si� skrzywi�. - Niestety masz racj�. Syk poci�gn�� nosem. - Ale w ko�cu i tak najbardziej liczy si� wn�trze - podsumowa�a Iskierka. - Wn�trzno�ci? - zdziwi� si� Tygrys. - Charakter - poprawi�a z naciskiem wied�ma. - Tak - pokiwa� g�ow� Tygrys. - Najwa�niejsze, to mie� w sobie ducha wojownika. - My�la�am raczej o poecie. - Poecie? Takim kurduplu w po�czochach z lutni�? - Mniej wi�cej. - To ma by� kto� godny zainteresowania? - zaprotestowa� Tygrys. - A czy to jest kto� godny zainteresowania? - Iskierka wskaza�a na coraz bardziej nieszcz�liwego Syka, kt�ry pr�bowa� pozby� si� zdecydowanie za du�ej zbroi. Jedynym skutkiem, jaki przynios�y jego wysi�ki by� efektowny upadek ze sto�u na posadzk�, z towarzyszeniem brz�ku zbroi. Ha�as zwabi� Amadeusza, kt�ry z rado�ci� powita� now� zabawk�. - Amadeusz, oddaj! - Tygrys przemoc� wyci�gn�� bo�ka z paszczy smoka. - To nie jest czas na zabaw�. - Id�, poszukaj Herberta - zasugerowa� Iskierka. - Pewnie ma dla ciebie ciasteczko. Amadeusz podni�s� g�ow�, pow�szy�, zamerda� ogonem przewracaj�c przy okazji Syka i wyruszy�a na poszukiwanie Herberta. Ch�opiec przezornie wspi�� si� na kolumn�. Mi�o�� Amadeusza do ciasteczek by�a na oko dziesi�� razy wi�ksza od samego smoka. Tygrys podni�s� poturbowanego bo�ka z pod�ogi. - Mo�e ta poezja to nie taki z�y pomys�. - To bardzo dobry pomys�. Jak zreszt� wi�kszo�� moich pomys��w. - Akurat - mrukn�� pod nosem Tygrys, ale nie na tyle g�o�no, �eby Iskierka us�ysza�a. Us�ysza� za to Syk, kt�ry mia� ju� kilka razy bardziej nieszcz�liw� min� ni� na pocz�tku. - Gdzie� tu powinna by� mandolina - Iskierka przetrz�sa�a kufry. - Nie lepsza by�aby lutnia? - Lutni nie ma. A mandolina jest - podnios�a do g�ry instrument. - Troch� zepsuta - stwierdzi� krytycznie Tygrys. - To j� napraw. W ko�cu jeste� wszechmocny. Machn�� r�k� nad mandolin�. - I co teraz? - Nauczymy ci� �piewa� - Iskierka zwr�ci�a si� do Syka. - Wieczorem masz wyst�p pod oknem ukochanej. Musisz tylko szarpa� struny i �piewa�. To nie takie trudne. Herbert zeskoczy� z kolumny ju� po kilku pierwszych taktach piosenki. Doszed� do wniosku, �e o wiele przyjemniej b�dzie t�umaczy� Amadeuszowi, ze nie ma ciasteczek. Tygrys zaraz po nim wybieg� z komnaty trzaskaj�c drzwiami. Kilka chwil p�niej Iskierka wyrwa�a Sykowi mandolin� i rzuci� j� w ognisko. - Chyba jednak nie jeste� stworzony do poezji. Bo�ek spojrza� na ni� �a�o�nie i wybuchn�� rozdzieraj�cym p�aczem. Wied�ma pr�bowa�a go uspokoi�. - No nie p�acz. Co� wymy�limy. Nie jest a� tak �le. - Jest tragicznie - Tygrys wszed� do komnaty i dorzuci� drew do kominka, dla pewno�ci, ze mandolina na pewno si� spali. - Ale nie martw si�. Bywa�o gorzej. Pr�by pocieszenia jako� nie przemawia�y do Syka. Dalej szlocha� w r�kaw Iskierki. Wied�ma spojrza�a na wojownika. W tym momencie drzwi otworzy�y si� z hukiem i do pomieszczenia wpad� domagaj�cy si� ciasteczka Amadeusz. Przewr�ci� par� krzese�, zjad� cz�� mandoliny, kt�ra jeszcze si� nie spali�a i zacz�� podkopywa� filar. Tygrys spojrza� na Iskierk�, Iskierka na Tygrysa. - Nie my�lisz o tym co ja - s�abo powiedzia�a wied�ma. - Za cos takiego mo�na dosta� p� kr�lestwa i g�upia ksi�niczk�, nie m�wi�c ju� o dziewczynie ze wsi. - Nie wprowadzisz Amadeusza samego mi�dzy obcych! - Dlaczego? - Jeszcze mu kto� zrobi krzywd�! - Jemu? To raczej on kogo� zaaportuje. Tylko na kwadrans. Przestraszy par� os�b, potem go zabierzemy, a Syk zostanie bohaterem. - Nie! To jest bardzo, ale to bardzo g�upi pomys�! Syk przesta� p�aka� i popatrzy� na ni� b�agalnie. Iskierka spojrza�a na Tygrysa, szukaj�c jakiego� wsparcia, ale on te� patrzy� prosz�co. - Niech b�dzie - skapitulowa�a. - Ale na kwadrans, nie d�u�ej. I to ma si� uda�. - Z ca�� pewno�ci� si� uda - Tygrys podrapa� Amadeusza po g�owie. Uradowany smok po�o�y� mu �eb na ramieniu, prawie przy tym przewracaj�c wojownika. Tygrys zachwia� si� odrobin�, ale zaraz odzyska� r�wnowag�. Pog�aska� smoka po wyci�gni�tej szyi. - Widzisz jaki jest ch�tny do zabawy? Moje kochane male�stwo - Amadeusz poliza� go po twarzy. Tygrys na o�lep si�gn�� po co�, czym m�g�by si� wytrze�. Przewr�ci� przy tym zbroj�, kt�r� Amadeusz od razu zacz�� z ch�ci� aportowa�. - Tak z czystej, niewinnej ciekawo�ci - Iskierka poda�a mu r�cznik. - Jak ty masz zamiar to zrobi�? - Patrz i ucz si� od mistrza - Tygrys wyci�gn�� z jednego z kufr�w pot�ny, troch� zardzewia�y miecz. Wsadzi� go Sykowi w d�onie. Bo�ek chwia� si� chwil� w obie strony, po czym run��, przygnieciony ci�arem. Miecza dopad� Amadeusz i zacz�� zakopywa� go pod filarem. Tygrys wyci�gn�� drugi miecz. Nie zd��y� nic z nim zrobi�, bo Amadeusz podbieg�, wyrwa� mu go z r�ki i wrzuci� do swojego do�ka. Potem przyczai� si�, czekaj�c na kolejn� rzecz, kt�r� m�g�by zachomikowa�. Tygrys spojrza� na niego podejrzliwie. - Bez miecza - zdecydowa�. - Mo�e si� myl� - zacz�a s�odkim g�osem Iskierka. - Ale wi�kszo�� bohater�w pokonywa�a te nieszcz�sne zwierz�tka przy pomocy jakiej� niebezpiecznej broni, miecza najcz�ciej. Zap�akany Syk pokiwa� g�ow�. - Zrobimy to tak: dziewczyna idzie, smok wypada z krzak�w. Syk �apie jaki� kij i biegnie jej broni�, a my zabieramy stamt�d Amadeusza, tak �eby nas nie widzia�a. Teraz trzeba j� tylko znale�� - pstrykn�� palcami i ca�a czw�rka, ��cznie ze smokiem, znikn�a. Herbert wyszed� ze swojej kryj�wki i pobieg� do lasu. Nie by� pewien, jak oni to w�a�ciwie chc� zrobi�, ale i tak z ka�d� chwil� utwierdza� si� w przekonaniu, ze wszyscy zwariowali. Poza nim, jak na razie. Doj�cie na polan� zaj�o mu troch� czasu. Ale nikogo tam nie by�o. Ch�opiec zacz�� przeszukiwa� las. Natkn�� si� na jasnow�os� dziewczyn�, kt�ra powiedzia�a, �e niestety nie widzia�a ani stracha na wr�ble, ani pi�knej wied�my, ani wojownika, nie m�wi�c ju� o jakimkolwiek gadzie wi�kszym od jaszczurki. Herbert ju� mia� si� podda� i p�j�� na ryby, kiedy us�ysza� krzyki. Wyjrza� na polan� w odpowiednim momencie, �eby zobaczy� ca�e przedstawienie. Przodem bieg� Syk, skacz�c wielkimi susami, z wyrazem kompletnego przera�enia na twarzy. Za nim goni� Amadeusz, ko�ysz�c si� na swoich dw�ch nogach. Przednimi �apkami pr�bowa� z�apa� Syka, ma�e skrzyde�ka macha�y energicznie, ale smok nie odrywa� si� od ziemi. Wyci�ga� szyj� jak m�g� najdalej, �eby z�apa� bo�ka swym podobnym do dzioba pyskiem. Za nim, potykaj�c si� i sypi�c przekle�stwami bieg� Tygrys, usi�uj�cy z�apa� Amadeusza za ogon. Na ko�cu spokojnie sz�a Iskierka, spogl�daj�c na te scen� z czym� w rodzaju niech�tnej satysfakcji. Herbert by� pewien, �e m�wi do siebie: "a nie m�wi�am". Zauwa�y�a go i zawo�a�a. Ch�opiec wyszed� z krzak�w. - Po co wy to w�a�ciwie robicie? - To si� nazywa pomoc przyjacielowi w potrzebie. - Przecie� Syk si� ca�y czas przewraca, l�duje w pysku Amadeusza albo co� takiego. I chyba wcale mu to nie poprawia humoru. - C�. Licz� si� dobre ch�ci. - Co wy w�a�ciwie chcecie zrobi�? - Sprawi�, �eby kto�... pewna osoba... go pokocha�a. - A nie mo�ecie jej po prostu zaczarowa�? Przecie� si� na tym znacie. Iskierka zatrzyma�a si� gwa�townie. - Herbercie, jeste� bardzo inteligentnym ch�opcem. Jak znajdziesz Amadeusza, to si� z nim pobaw. Przy�pieszy�a kroku i po chwili by�a ju� w grocie. Tygrysa i jeszcze bardziej poturbowanego Syka znalaz�a w jednej z komnat. - O, jeste� - oboj�tnie stwierdzi� Tygrys. - Chyba nam troch� nie wysz�o. - Niewa�ne. Przecie� mo�emy przyrz�dzi� nap�j mi�osny! Wojownik podni�s� g�ow�. - Nap�j mi�osny? Robi�a� to kiedy�? - Nie. A ty? - Oczywi�cie, ze nie. I my�lisz, �e to zadzia�a? - Jestem przecie� wied�m�. Wied�my robi� takie rzeczy. W kt�rej� z ksi�g powinien by� przepis. Kiedy Herbert wszed� do groty, wszystko by�o pokryte warstw� solidnego, starego kurzu. Przy stole siedzia� Syk, topi�c smutki w winie. Amadeusz chcia� go poliza�, ale kurz zakr�ci� mu w nosie i smok zaj�� si� kichaniem. Iskierka i Tygrys siedzieli w samym �rodku tego pobojowiska, pochyleni nad jak�� wiekowa ksi�g�. Mieli paj�czyny we w�osach i wygl�dali na bardzo zakurzonych. - Jest! - krzykn�a rado�nie Iskierka. - Strasznie stary - oceni� krytycznie Tygrys. - Wa�ne, �eby dzia�a� - wied�ma otrzepa�a z kurzu kocio�ek i zawiesi�a go nad paleniskiem. - Czytaj, czego potrzebujemy. Tygrys zaj�� si� odcyfrowywaniem staro�ytnych bazgro��w. - Maliny... - S� - wrzuci�a gar�� owoc�w do kot�a. - ...kwiat paproci... - Mam - kwiatek pow�drowa� w �lad za malinami. -... rogi nietoperza... - S�ucham? - Rogi nietoperza. - Nie mam - stropi�a si� Iskierka. - Damy zamiast tego marchewk�. Tygrys wzruszy� ramionami. - Ty to jeste� wied�m� - pochyli� si� nad tekstem. - Pi�� palc�w wisielca... - Bleee... - skrzywi�a si� Iskierka. - Nie masz? - niewinnie spyta� Tygrys. - Pewnie, �e nie. Pomijamy. - Jak chcesz. Porannej rosy kropel sze��.. - Mam. - ...i siedem krwi smoka... - No wiesz co! - oburzy�a si� Iskierka. - G�upi mordercy! Nie b�d� kroi� w�asnego dziecka! - Czyli pomijamy - Tygrys pochyli� si� nad przepisem. - Zamiesza� przy blasku pe�nego ksi�yca, zakl�cia odm�wi� i niech�tnej uczuciom osobie poda�. - Pe�nia by� wczoraj - stwierdzi�a niezadowolona Iskierka. - Trudno. Nie chce mi si� czeka� ca�y miesi�c. Co z tym zakl�ciem? - Nieczytelne. - Trudno. B�dzie musia�o wystarczy� pierwsze lepsze - pochyli�a si� nad kot�em i wyszepta�a par� s��w. Podesz�a do Tygrysa i zajrza�a mu przez rami�. - Co teraz? W tym momencie nast�pi� wybuch. Szybki i ma�o efektowny. Kocio� si� rozpad�, a ca�a komnata i wszyscy w niej przebywaj�cy zostali r�wno pokryci sadz�. Kaszl�c i krztusz�c si� wybiegli na zewn�trz. Amadeusz zosta� wepchni�ty do rzeki, z kt�rej pr�bowa� wyj��, co utrudnia�a mu Iskierka, usi�uj�ca go umy�. - To si� dopiero nazywa magia - ironizowa� Tygrys. - Sam umiesz lepiej? Mog�e� bardziej si� stara� przy odczytywaniu przepisu! - A wi�c to moja wina? Ty oczywi�cie nie przy�o�y�a� do tego r�ki, pomijaj�c po�ow� sk�adnik�w! - Wykrwawi�by� w�asne dziecko na �mier�! Nieczu�y potw�r! Syk spojrza� na nich zrezygnowany. Powoli oddali� si� z polanki zrywaj�c po drodze kwiatki. Herbert poszed� za nim i zobaczy�, jak podchodzi z nimi do jasnow�osej dziewczyny. Bo�ek w milczeniu wyci�gn�� r�k� z bukietem. Dziewczyna przyj�a go i powiedzia�a cos z u�miechem. Syk co� mrukn�� w odpowiedzi, spuszczaj�c g�ow�. - C�, mi�o�� jest �lepa - Herbert us�ysza� za sob� g�os Iskierki. - Wiem co� o tym - mrukn�� Tygrys. Wied�ma pokaza�a mu j�zyk. - Wierz mi, ja te�. KONIEC .