3210
Szczegóły |
Tytuł |
3210 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3210 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3210 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3210 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
William S. Burroughs
Peda�
(Prze�o�y� Pawe� Lipszyc)
WST�P
Kiedy pod koniec lat czterdziestych mieszka�em w Mexico City, by�o to milionowe miasto oddychaj�ce czystym, przepojonym blaskiem s�o�ca powietrzem, upi�kszone niebem o tym niezwyk�ym, zupe�nie wyj�tkowym odcieniu, kt�ry stanowi tak znakomite t�o dla kr���cych s�p�w, dla krwi i piasku. Surowy, gro�ny, bezlitosny b��kit meksyka�ski. Mexico City spodoba�o mi si� ju� podczas pierwszej wizyty. W roku 1949 �y�o si� tam tanio - du�a kolonia cudzoziemc�w, wspania�e burdele i restauracje, walki kogut�w, walki byk�w, s�owem wszelkie rozrywki, jakie tylko mo�na sobie wyobrazi�. Cz�owiek samotny m�g� tu zupe�nie dobrze �y� za dwa dolary dziennie. Sprawa s�dowa, kt�r� wytoczono mi w Nowym Orleanie za posiadanie heroiny i marihuany, przedstawia�a si� niezbyt ciekawie, wi�c postanowi�em nie stawia� si� w s�dzie w wyznaczonym terminie. Wynaj��em mieszkanie w Mexico City, w cichej dzielnicy zamieszkanej przez klas� �redni�.
Wiedzia�em, �e zgodnie z obowi�zuj�cym prawem przedawnienia nie mog� wr�ci� do Stan�w w ci�gu najbli�szych pi�ciu lat. Z�o�y�em wi�c podanie o obywatelstwo meksyka�skie i zapisa�em si� na kilka kurs�w z archeologii Maj�w i Meksyku w Mexico City College. Fundusz G.I. Bill pokrywa� koszty moich ksi��ek i op�aty za studia, a ponadto otrzymywa�em siedemdziesi�t pi�� dolar�w miesi�cznie na osobiste wydatki. My�la�em o zaj�ciu si� rolnictwem albo otworzeniu baru przy granicy ze Stanami.
Miasto podoba�o mi si�. Dzielnice biedoty pod wzgl�dem brudu i n�dzy z powodzeniem konkurowa�y z azjatyckimi. Ludzie srali na ulicy, potem k�adli si� w kale i spali. Muchy spacerowa�y po twarzach �pi�cych n�dzarzy. Ci bardziej przedsi�biorczy (nierzadko byli to tr�dowaci) rozpalali ogniska na rogach ulic, a potem gotowali ohydne, �mierdz�ce, rozpa�kane potrawy, kt�re rozprowadzali w�r�d przechodni�w. Gliniarze nie czepiali si� pijak�w �pi�cych na g��wnej ulicy. Odnosi�em wra�enie, �e wszyscy Meksykanie doprowadzili do perfekcji sztuk� pilnowania w�asnego nosa. Kiedy kto� mia� ochot� nosi� monokl czy chodzi� z lask�, nie waha� si� tego robi�. Nikt si� za nim z tego powodu nie ogl�da�. Ch�opcy spacerowali ulicami pod r�k� z m�odymi m�czyznami i nikt nie zwraca� na nich uwagi. Nie chodzi�o o to, �e ludzie nie interesowali si� innymi, po prostu Meksykaninowi nie przysz�oby nigdy do g�owy spodziewa� si� s��w krytyki ze strony obcego czy krytykowa� zachowanie innych.
Meksyk w gruncie rzeczy nale�a� do �wiata kultury orientalnej, odzwierciedla� dwa tysi�ce lat chor�b, n�dzy, degradacji i g�upoty, niewolnictwa i brutalno�ci, fizycznego i psychicznego terroru. By� gro�ny, ponury i chaotyczny tym szczeg�lnym chaosem snu. �aden Meksykanin nie zna� naprawd� drugiego Meksykanina. Kiedy natomiast jaki� Meksykanin kogo� zabija� (co zdarza�o si� cz�sto), zazwyczaj by� to jego najlepszy przyjaciel. Ka�dy, kto mia� na to ochot�, nosi� bro� paln�. Czyta�em o kilku wypadkach, kiedy pijani gliniarze strzelali do sta�ych bywalc�w baru, a nast�pnie sami padali od strza��w uzbrojonych cywil�w. Pod wzgl�dem autorytetu meksyka�scy gliniarze stali na r�wni z kontrolerami bilet�w w tramwajach.
Wszyscy urz�dnicy pa�stwowi byli przekupni, podatek dochodowy bardzo niski, a system opieki zdrowotnej wyj�tkowo sprytnie pomy�lany; lekarze reklamowali swoje us�ugi i obni�ali ceny. Mog�e� sobie wyleczy� syfa za dwa dolary i czterdzie�ci cent�w albo kupi� penicylin� i wstrzykn�� samemu. Nie istnia�y przepisy ograniczaj�ce leczenie we w�asnym zakresie. Ig�y i strzykawki mo�na by�o dosta� wsz�dzie. By� to czas Alemana, kiedy kr�lowa�a mordida*. Piramida �ap�wek wznosi�a si� od zwyk�ego gliniarza a� do samego Presidente. Pod wzgl�dem morderstw Mexico City by�o stolic� �wiata; posiada�o najwy�szy wska�nik zab�jstw na g�ow�. Pami�tam codzienne doniesienia prasowe, takie jak to, na przyk�ad:
Pewien campesino* przyjecha� ze wsi do miasta i czeka� na autobus. P��cienne spodnie, sanda�y z opony, szerokie sombrero, maczeta za pasem. Obok niego czeka� drugi cz�owiek, ubrany w garnitur, zerkaj�cy na zegarek i pomrukuj�cy ze z�o�ci�. Campesino wyci�gn�� maczet� i r�wniutko �ci�� tamtemu g�ow�. P�niej powiedzia� policji: - Posy�a� mi spojrzenia muy feo*, tak �e w ko�cu nie mog�em si� powstrzyma�.
Najwyra�niej tamten cz�owiek by� zirytowany, poniewa� autobus si� sp�nia�. Wygl�da� wi�c na szos�, wypatruj�c autobusu, a campesino b��dnie zinterpretowa� jego zachowanie i oto rynsztokiem potoczy�a si� g�owa, stroj�c potworne miny i szczerz�c z�ote z�by.
Dw�ch niezadowolonych campesino siedzia�o na skraju drogi. Nie mieli pieni�dzy na �niadanie. Jaki� ch�opiec przechodzi� tamt�dy, prowadz�c kilka k�z. Campesino podni�s� kamie� i zmia�d�y� ch�opcu g�ow�. Zabrali kozy do najbli�szej wioski i sprzedali je. Kiedy zatrzyma�a ich policja, jedli w�a�nie �niadanie.
W ma�ym domku mieszka� cz�owiek. Pewien obcy zapyta� go o drog� do Ayahuasca. "A to t�dy, senor." Prowadzi� tamtego kr�t� �cie�k�, ci�gle powracaj�c w to samo miejsce. "Ta droga jest tutaj." Nagle u�wiadomi� sobie, �e nie ma poj�cia, gdzie jest droga do Ayahuasca, a w og�le z jakiej racji zawracaj� mu g�ow�? Wzi�� kamie� i zabi� dr�czyciela.
Campesino zbierali �niwo kamieniami i maczetami. Politycy i emerytowani gliniarze ze swoimi automatycznymi spluwami kaliber 45 byli jeszcze bardziej krwio�erczy. Trzeba by�o nauczy� si� spyla�. Oto jeszcze jedna prawdziwa historia:
Pewien uzbrojony politico dowiaduje si�, �e jego dziewczyna go zdradza i spotyka si� z kim� w holu. Zupe�nie przypadkiem pojawia si� tam m�ody Amerykanin, kt�ry siada obok niej. W tym momencie wpada macho: - CHINGOA! - Wyci�ga swoj� czterdziestk� pi�tk� i zwala ch�opaka ze sto�ka barowego. Wyci�gaj� cia�o na ulic� i zabieraj� w sin� dal. Kiedy przyje�d�aj� gliny, barman wzrusza ramionami, wycieraj�c sw�j zakurzony bar. - Malos, esos muchachos!* - to wszystko, co m�wi.
Ka�dy kraj ma swoje m�ty, takich gnojk�w, jak na przyk�ad szeryf z Po�udnia, licz�cy karby na kolbie swojego rewolweru po sprz�tni�ciu kolejnego Murzyna. Pod wzgl�dem zwyk�ego dra�stwa szyderczy meksyka�ski macho na pewno do takich m�t�w nale�y. Wielu ludzi nale��cych do meksyka�skiej klasy �redniej jest r�wnie paskudnych jak ka�dy bur�uj na �wiecie. Przypominam sobie, �e w Meksyku recepty na narkotyki by�y jasno��te jak banknot tysi�cdolarowy albo jak zawiadomienie o karnym zwolnieniu z wojska. Pewnego dnia Stary Dave i ja pr�bowali�my zrealizowa� tak� recept�, kt�r� Dave otrzyma� zupe�nie legalnie od rz�du meksyka�skiego. Pierwszy aptekarz, do kt�rego si� zwr�cili�my, cofn�� si� gwa�townie, szczerz�c z�by na widok naszej recepty: - No prestamos servicio a los viciosos.*
Chodzili�my od apteki do apteki, z ka�dym krokiem czuj�c si� coraz gorzej. Wsz�dzie nam odpowiadano: - Nie, senor... - Musieli�my przej�� kilka dobrych mil.
- Jeszcze nigdy nie by�em w tej okolicy.
- No, spr�bujmy jeszcze raz.
Weszli�my w ko�cu do male�kiej farmacia, mieszcz�cej si� we wn�ce muru. Wyj��em receta*, a siwa pani u�miechn�a si� do mnie. Spojrza�a na recept� i powiedzia�a:
- Dwie minuty, senor.
Usiedli�my, �eby poczeka�. Na parapecie okna sta�o geranium. Ma�y ch�opiec przyni�s� mi szklank� wody, kot otar� si� o moj� nog�. Po chwili aptekarka wr�ci�a z nasz� morfin�.
- Gracias, senor.
Wyszli�my i okolica wyda�a nam si� zaczarowana: ma�e farmacias na rynku, stragany, skrzynki do przewo�enia towar�w, pulqueria* na rogu. W ma�ych budkach sprzedawano sma�one pasikoniki i cukierki mi�towe czarne od much. Wiejscy ch�opcy w nieskazitelnie bia�ych lnianych ubrankach, w sanda�ach ze sznurka, z twarzami jak z polerowanego br�zu i o dzikich, niewinnych, czarnych oczach. Przypominali egzotyczne zwierz�ta o o�lepiaj�cej urodzie, ale ca�kowicie pozbawione seksu. Oto ch�opiec o ostrych rysach i czarnej sk�rze; pachnie wanili�, za uchem ma zatkni�t� gardeni�. Tak, znalaz�e� Johnsona, ale po to, by go znale��, musia�e� przebrn�� przez ca�y G�wnogr�d. Zawsze tak jest. W�a�nie wtedy, kiedy my�lisz, �e Ziemia jest zamieszka�a wy��cznie przez r�nych gnojk�w, spotykasz Johnsona.
Pewnego dnia o �smej rano kto� zapuka� do moich drzwi. By�em jeszcze w pi�amie, otworzy�em i stan��em przed inspektorem Urz�du Imigracyjnego.
- Ubieraj si�. Jeste� aresztowany.
Wygl�da�o na to, �e kobieta z naprzeciwka napisa�a d�ugi donos o moim pija�stwie i niechlujnym wygl�dzie. Poza tym co� by�o nie w porz�dku z moimi papierami, a w og�le gdzie moja meksyka�ska �ona, kt�r� jakoby mam? Urz�dnicy imigracyjni byli gotowi zamkn�� mnie w wi�zieniu, �ebym oczekiwa� tam na deportacj� jako niepo��dany obcy element.
Wszystko mo�na by�o oczywi�cie za�atwi� przy pomocy pieni�dzy, ale m�j rozm�wca by� szefem wydzia�u deportacji i byle czego nie bra�. Sko�czy�o si� na dwustu dolarach. Wracaj�c z Urz�du Imigracyjnego do domu, wyobra�a�em sobie sum�, kt�r� musia�bym zap�aci�, gdybym faktycznie prowadzi� w Mexico City jaki� interes.
My�la�em o ci�g�ych problemach, na jakie natykali si� trzej ameryka�scy w�a�ciciele "Ship Ahoy". Gliniarze bez przerwy przychodzili po mordida, a opr�cz nich byli inspektorzy sanitarni, a tak�e jeszcze inni gliniarze, kt�rzy pr�bowali znale�� na t� knajp� jakiego� haka i w ten spos�b dosta� w �ap� kup� forsy. Zabrali kelnera do komisariatu i skopali go niemi�osiernie. Chcieli si� dowiedzie�, gdzie schowano cia�o Kelly'ego. Ile kobiet zgwa�cono w knajpie? Kto przynosi� trawk�? I tak dalej. Kelly by� ameryka�skim poszukiwaczem przyg�d, kt�rego postrzelono w "Ship Ahoy" sze�� miesi�cy wcze�niej; wyliza� si� i teraz s�u�y w Armii Stan�w Zjednoczonych. Nigdy nie zgwa�cono tam �adnej kobiety ani nie palono trawki. Porzuci�em wi�c plan otwierania baru w Meksyku.
Cz�owiek uzale�niony nie dba o sw�j wygl�d. Nosi najbrudniejsze, najbardziej zniszczone ubrania i nie czuje potrzeby zwracania na siebie uwagi. W czasie, kiedy �pa�em, by�em znany w Tangerze jako El Hombre Invisible - Niewidzialny Cz�owiek. Zaniedbanie wygl�du zewn�trznego wywo�uje cz�sto niewybredny g��d obraz�w. Billie Holliday powiedzia�a, �e dopiero wtedy by�a pewna przezwyci�enia na�ogu, kiedy przesta�a ogl�da� telewizj�. W mojej pierwszej powie�ci, �pun, Lee przechodzi przez karty ksi��ki zintegrowany, opanowany, pewien, �e wie, dok�d idzie. W Pedale Lee rozpaczliwie potrzebuje kontaktu, jest rozbity wewn�trznie, ca�kowicie niepewny siebie i celu, do kt�rego d��y.
R�nica jest oczywi�cie prosta: na�pany Lee jest os�oni�ty, chroniony, a tak�e bole�nie ograniczony. Narkotyki nie tylko powoduj� przyhamowanie pop�du p�ciowego, ale tak�e st�piaj� reakcje emocjonalne a� do zupe�nego zaniku, w zale�no�ci od wielko�ci dawki. Kiedy ponownie przyjrzymy si� akcji �puna, zobaczymy, jak pe�en halucynacji miesi�c ostrego odstawienia mieni si� piekielnym blaskiem gro�by i z�a, wyp�ywaj�cym z bar�w roz�wietlonych �wiat�em neon�w. Pe�no tam ponurej przemocy, czterdziestka pi�tka jest zawsze tu� pod r�k�. Kiedy �pa�em, by�em odizolowany. Nie pi�em, niezbyt cz�sto wychodzi�em z domu, �adowa�em tylko w kana� i czeka�em na kolejny strza�.
Kiedy zdejmuje si� pokrywk�, wszystko, co dot�d trzymane by�o w ryzach przez narkotyk, wylewa si� na zewn�trz. Narkoman w okresie odstawienia �atwo popada w skrajne stany emocjonalne, w�a�ciwe dla wieku dzieci�cego lub m�odzie�czego, niezale�nie od tego, ile faktycznie ma lat. M�czy�ni sze��dziesi�cioletni miewaj� polucje i spontaniczne orgazmy (niezwykle przykre do�wiadczenie; jak m�wi� Francuzi - aga�ant*). Je�li czytelnik nie b�dzie o tym pami�ta�, metamorfoza charakteru Lee wyda mu si� niewyt�umaczalna albo psychotyczna. Pami�tajcie te�, �e zesp� odstawienia jest samoograniczaj�cy i nie trwa d�u�ej ni� miesi�c. Lee przechodzi te� okres nadmiernego picia, kt�re zaostrza najniebezpieczniejsze aspekty choroby odstawienia: niespokojne, nieprzyzwoite, skandaliczne, p�aczliwe - s�owem, odpychaj�ce - zachowanie. Po odstawieniu organizm na powr�t przystosowuje si� i stabilizuje na poziomie przednarkotycznym. W narracji stabilizacja ta jest wreszcie osi�gni�ta podczas podr�y po�udniowoameryka�skiej. Po panamskim znieczuleniu nie by�o ju� ani heroiny, ani �adnych innych narkotyk�w. Lee ogranicza picie do kilku g��bszych o zachodzie s�o�ca. Wyj�wszy fantasmagoryczn� obecno�� Allertona, przypomina w pewnym stopniu Lee z p�niejszych Yage Letters.
Napisa�em wi�c �puna, a moja motywacja by�a wzgl�dnie prosta: w najdok�adniejszy i najprostszy spos�b spisa� do�wiadczenia narkomana. Liczy�em na wydanie, pieni�dze, uznanie. Kiedy zacz��em pisa� �puna, Kerouac opublikowa� The Town and the City. Pami�tam, �e kiedy jego ksi��ka ukaza�a si�, napisa�em do niego, �e pieni�dze i s�aw� ma ju� zapewnione. Jak widzicie, w tamtym czasie nie mia�em poj�cia o zawodzie pisarza.
Moje motywacje do napisania Peda�a by�y bardziej z�o�one i nawet obecnie nie s� dla mnie jasne. Dlaczego mia�bym chcie� spisywa� z tak� dok�adno�ci� te niezwykle bolesne i rozdzieraj�ce wspomnienia? Podczas gdy ja napisa�em �puna, czuj�, �e to Peda� pisa� mnie. Zadawa�em sobie sporo trudu, by zapewni� sobie przysz�e uznanie, a tak�e wyrzuci� z siebie w�asne prze�ycia: pisanie jako szczepionka. W momencie kiedy co� zostaje napisane - traci moc zdumiewania nas, podobnie jak wirus traci przewag�, kiedy os�abiony spowoduje powstanie przeciwcia�. Przez spisanie swoich prze�y� osi�gn��em wi�c pewn� odporno�� na dalsze tego typu ryzykowne przedsi�wzi�cia.
W pocz�tkowym fragmencie r�kopisu Peda�a, Lee, powr�ciwszy z narkotycznej izolacji do krainy �ywych - niczym rozgor�czkowany, niedorzeczny �azarz - wydaje si� zdecydowany osi�ga� sukcesy w seksualnym sensie tego s�owa. Jest co� dziwnie systematycznego i aseksualnego w jego pogoni za odpowiednimi obiektami podboj�w. Skre�la ze swojej listy jedn� okazj� za drug�, zreszt�, zdaje si�, u�o�y� ten spis, spodziewaj�c si� ostatecznej kl�ski. Pod�wiadomie Lee nie pragnie sukcesu, ale robi wszystko, by nikt nie zauwa�y�, �e w rzeczywisto�ci wcale nie szuka kontaktu seksualnego.
Jednak Allerton by� na pewno jakim� rodzajem kontaktu. A jakiego kontaktu szuka� Lee? Pisz�c teraz, my�l�, �e chodzi�o o realizacj� jakiego� bardzo zagmatwanego zamys�u, nie maj�cego nic wsp�lnego z osob� Allertona. Podczas gdy narkomanowi jest oboj�tne, jakie wra�enie wywiera na innych, w okresie odstawienia mo�e odczuwa� nieodpart� potrzeb� publiczno�ci. Najwyra�niej tego w�a�nie szuka Lee w Allertonie: widowni, uznania dla swoich gier i gierek, kt�re s� oczywi�cie mask� os�aniaj�c� daleko posuni�t� dezintegracj�. Wynajduje wi�c gor�czkowy, przykuwaj�cy uwag� styl bycia, kt�ry nazywa "rutyn�": szokuj�c�, �mieszn�, zapieraj�c� dech. "Jednego zatrzymuje z trzech, s�dziwy dziad-marynarz..."*
Przedstawienie przybiera form� czynno�ci rutynowych: fantazje na temat szachist�w, teksa�skiego nafciarza, Targu U�ywanych Niewolnik�w Corn Hole Gusa... W Pedale Lee kieruje te rutynowe czynno�ci ku rzeczywistej publiczno�ci. P�niej, kiedy rozwija si� jako pisarz, odnajduje publiczno�� w sobie. Jednak ten sam mechanizm, dzi�ki kt�remu powsta� A. J. i doktor Benway, ten sam tw�rczy impuls stworzy� Allertona. Zmusza go do przyj�cia roli wychwalaj�cej muzy, w kt�rej to roli czuje si� on ze zrozumia�ych wzgl�d�w nieswojo.
To, czego szuka Lee, to kontakt i uznanie. Jest jak foton, kt�ry wy�ania si� z mg�y nieistotno�ci, by zostawi� niezatarty �lad w �wiadomo�ci Allertona. Je�li nie znajdzie odpowiedniego obserwatora, grozi mu, jak nie obserwowanemu fotonowi, bolesne rozproszenie. Lee nie wie, �e jest ju� oddany pisarstwu, kt�re jest dla niego jedyn� drog�, by zostawi� niezatarty �lad, niezale�nie od tego, czy Allerton jest sk�onny obserwowa�, czy nie. Lee zostaje nieub�aganie wepchni�ty w �wiat fikcji. Dokona� ju� wyboru pomi�dzy swoim �yciem a prac�.
R�kopis urywa si� w Puyo, mie�cie na Ko�cu Drogi... Poszukiwania yage zako�czy�y si� niepowodzeniem. Tajemniczy doktor Cotter pragnie tylko pozby� si� swoich nieproszonych go�ci. Podejrzewa, �e mog� by� agentami jego zdradzieckiego wsp�lnika, Gilla, kt�ry pragnie wykra�� genialne dzie�o doktora - spos�b uzyskiwania kurary z wielosk�adnikowej trucizny do strza�. S�ysza�em p�niej, �e zak�ady chemiczne postanowi�y po prostu wykupi� hurtem ow� trucizn� i wyodr�bnia� kurar� w swoich ameryka�skich laboratoriach. Lek uda�o si� wkr�tce uzyska� syntetycznie i obecnie jest on standardowym sk�adnikiem wielu preparat�w rozkurczowych. Wydaje si� wi�c, �e Cotter nie mia� w rzeczywisto�ci nic do stracenia: jego wysi�ki zosta�y uprzedzone przez konkurencj�.
�lepy zau�ek. Puyo mo�e stanowi� model Miejsca przy �lepych Drogach: martwe, bez�adne zbiorowisko dom�w krytych cynowymi dachami, stoj�cych w strugach nieustannego, ulewnego deszczu. Shell wyni�s� si�, zostawiaj�c bungalowy z prefabrykat�w i rdzewiej�ce maszyny. Lee dotar� natomiast do kresu drogi, kresu, kt�ry by� oczywisty ju� na pocz�tku. Pozostaje mu bezmiar przestrzeni nie do przekroczenia, kl�ska i zm�czenie po d�ugiej, bolesnej podr�y, odbytej na pr�no. Niew�a�ciwe wybory dr�g, zgubiony �lad, autobus, kt�ry czeka w deszczu... z powrotem do Ambato, Quito, Panamy, Mexico City.
Kiedy zacz��em pisa� ten komentarz do Peda�a, odczu�em g��bok� odraz�, pisarski parali� kr�puj�cy jak kaftan bezpiecze�stwa: "Patrz� na r�kopis Peda�a i czuj�, �e po prostu nie jestem w stanie tego czyta�. Moja przesz�o�� by�a zatrut� rzek�. Mia�o si� szcz�cie, �e si� z niej uciek�o. Wiele lat po spisaniu tych zdarze� cz�owiek czuje si� przez t� rzek� bezpo�rednio zagro�ony. Bolesne do tego stopnia, �e trudno jest mi to czyta�, a co dopiero pisa� o tym. Irytuje mnie ka�de s�owo i gest."
Przyczyna mojej niech�ci staje si� ja�niejsza, kiedy zmuszam si� do ogl�dania wstecz: motywacj� do stworzenia tej ksi��ki by�o wydarzenie, o kt�rym tu si� nie wspomina, a nawet si� go unika. By�a to absurdalna, przypadkowa �mier� mojej �ony, Joan, zastrzelonej w sierpniu 1951 roku.
W trakcie pisania The Place of Dead Roads czu�em duchowy zwi�zek z nie�yj�cym pisarzem angielskim Dentonem Welchem. Bohater mojej powie�ci, Kim Carson, zosta� stworzony bezpo�rednio na wz�r Dentona. Ca�e fragmenty zosta�y mi niejako podyktowane, przyp�yn�y do mnie jak odg�os b�bnienia palcami po stole. Pisa�em o tym fatalnym poranku w dniu wypadku, w wyniku kt�rego Denton pozosta� inwalid� do ko�ca swojego kr�tkiego �ycia. Gdyby zatrzyma� si� troch� d�u�ej tu, a troch� kr�cej tam, unikn��by spotkania z motocyklistk�, kt�ra wpad�a na jego rower bez �adnego widocznego powodu. W kt�rym� momencie Denton zatrzyma� si� na kaw� i patrz�c na mosi�ne zawiasy w oknach kafejki, niekt�re p�kni�te, poczu� nag�y przyp�yw uczucia totalnego opuszczenia i straty. Ka�de wydarzenie tego poranka na�adowane jest wyj�tkowym znaczeniem, jak gdyby by�o podkre�lone. Pisarstwo Welcha przenikni�te jest podobnym podtekstem: tr�jk�tny placuszek, fili�anka herbaty, ka�amarz kupiony za kilka szyling�w, wszystkie te przedmioty staj� si� na�adowane wyj�tkowym, cz�sto z�owieszczym znaczeniem.
Odnosz� dok�adnie to samo wra�enie - w stopniu wr�cz nie do wytrzymania - kiedy czytam r�kopis Peda�a. Wydarzeniem, kt�re ow�adn�o uczuciami Lee, by�a spowodowana przez niego, �mier� �ony. �wiadomo�� obsesji, martwa d�o� zsuwaj�ca si� jak r�kawiczka z jego w�asnej r�ki. Z tych stronic unosz� si� wi�c opary grozy i z�a. Lee - �wiadomie lub nie�wiadomie - stara si� uciec od z�a za pomoc� gor�czkowych wzlot�w fantazji. Usi�uje zas�ania� si� codziennymi, rutynowymi czynno�ciami, a mimo to poczucie zagro�enia jest wci�� obecne, cho� nieuchwytne jak mg�a.
Brion Gysin powiedzia� mi kiedy� w Pary�u: - Z�y duch zastrzeli� Joan, aby by�... - Fragment przekazu mediumistycznego, kt�ry nie zosta� zako�czony; a mo�e zosta�? Nie ma potrzeby go ko�czy�, je�li odczytacie to tak: "Zfy duch zastrzeli� Joan, aby by� - czyli aby podtrzyma� swoj� nienawistn�, paso�ytnicz� dzia�alno��. Moja koncepcja op�tania bli�sza jest wizji �redniowiecznej ni� wyja�nieniom wsp�czesnej psychologii, kt�re dogmatycznie upieraj� si�, �e tego rodzaju zjawiska, musz� pochodzi� z wewn�trz, a nigdy, nigdy, nigdy z zewn�trz. (Tak jakby istnia�a jaka� wyra�na granica mi�dzy wn�trzem a tym, co si� dzieje na zewn�trz.) Mam tu na my�li okre�lony byt op�tuj�cy. W istocie ta koncepcja psychologiczna mog�a zosta� z powodzeniem wymy�lona w�a�nie przez owe byty op�tuj�ce. Dla op�tuj�cego nie ma bowiem nic bardziej niebezpiecznego ni� by� postrzeganym przez ofiar� jako odr�bna istota, kt�ra napada. Z tego powodu ten, kt�ry napada, ukazuje si� tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie niezb�dne.
W roku 1939 zacz��em si� interesowa� hieroglifami egipskimi i poszed�em spotka� si� z kim� z Wydzia�u Egiptologii na Uniwersytecie w Chicago. Co� wrzeszcza�o mi do ucha: - NIE JESTE� ST�D! - Tak, hieroglify dostarcza�y jedynego klucza do mechanizmu op�tania. Byt op�tuj�cy, podobnie jak wirus, musi sobie znale�� wej�cie.
Podczas tego wydarzenia po raz pierwszy wyra�nie zrozumia�em, �e jest we mnie co�, co nie jest mn� i nad czym nie panuj�. Pami�tam sen z tamtego okresu: w latach trzydziestych pracowa�em w Chicago jako t�piciel robactwa. Wynajmowa�em pok�j przy North Side. We �nie unosz� si� pod sufitem w poczuciu ca�kowitej martwoty i rozpaczy. Patrz� w d� i widz�, �e moje cia�o wychodzi drzwiami, i wiem, �e ma zbrodnicze zamiary.
Mo�na si� zastanawia�, czy yage mog�a uratowa� ca�� spraw� przez o�lepiaj�ce objawienie. Przypominam sobie zdanie, kt�re napisa�em w Pary�u wiele lat p�niej: "Surowe, z�uszczone wiatry nienawi�ci i nieszcz�cia wystrzeli�y". Przez d�ugi czas s�dzi�em, �e s�owa te dotycz� zastrzyku, kiedy narkotyk tryska z drugiej strony zatkanej strzykawki lub zakraplacza. Brion Gysin wskaza� na faktyczne znaczenie napisanych przeze mnie s��w: strza�, kt�ry zabi� Joan.
W Quito kupi�em n� fi�ski. Mia� metalow� r�koje�� i dziwny, spatynowany "antyczny" wygl�d, jakby pochodzi� ze sklepu ze starzyzn� z pocz�tku wieku. Widz� go na tacy, na kt�rej le�� stare no�e i pier�cionki; cienka warstewka srebra odchodzi p�atami. By�o oko�o trzeciej po po�udniu, kilka dni po moim powrocie do Mexico City. Postanowi�em naostrzy� ten n�. Domokr��ca ostrz�cy no�e gwizda� zawsze t� sam� melodyjk� i zawsze chodzi� t� sam� tras�. Kiedy szed�em ulic� w kierunku jego w�zka, uczucie smutku i straty przygniataj�ce mnie przez ca�y dzie� sta�o si� tak przemo�ne, �e �zy pociek�y mi po twarzy, - Co jest �le, na Boga? - pyta�em sam siebie. Ta ci�ka depresja i uczucie zagubienia powracaj� w tek�cie. Lee wi��e je zazwyczaj ze swymi niepowodzeniami z Allertonem: "Co�, jak kotwica, hamowa�o ruchy i my�li. Twarz Lee by�a zesztywnia�a, jego g�os brzmia� g�ucho". Allerton w�a�nie odrzuci� zaproszenie na obiad i nagle odszed�: "Lee wbija� wzrok w st�, jego my�li by�y powolne, zupe�nie jakby by�o mu bardzo zimno". (Kiedy to czytam, jest mi bardzo zimno i mam depresj�.) Oto i uprzedzaj�cy wydarzenia sen z chaty Cottera w Ekwadorze: "Sta� przed wej�ciem do �Ship Ahoy�. Knajpa wygl�da�a na opustosza��. S�ysza� czyj� p�acz. Zobaczy� swojego ma�ego synka, ukl�k� i wzi�� dziecko w ramiona. P�acz sta� si� wyra�niejszy, nap�yn�a fala smutku... Mocno przytuli� ma�ego Willy'ego do piersi. Sta�a tam grupa ludzi w wi�ziennych ubiorach. Lee zastanawia� si�, co tam robili i dlaczego on sam p�aka�".
Powstrzymywa�em si� od si�gania pami�ci� do dnia �mierci Joan, do wszechogarniaj�cego poczucia straty i dope�nienia si� losu... id�c ulic�, poczu�em nagle �zy p�yn�ce po twarzy. Co mi jest? Ma�y n� fi�ski z metalow� r�koje�ci�, srebro odchodz�ce p�atami, zapach starych monet, gwizd ostrzyciela no�y. Co si� sta�o z tym no�em, kt�rego nigdy nie doprowadzi�em do porz�dku?
Jestem zmuszony do wyci�gni�cia kompromituj�cego mnie wniosku, �e gdyby nie �mier� Joan, nigdy nie zosta�bym pisarzem. Nie mog� te� unikn�� docenienia stopnia, w jakim wydarzenie to motywowa�o i kszta�towa�o moje pisarstwo. �yj� w ci�g�ym zagro�eniu op�taniem i z ci�g�� potrzeb� ucieczki przed nim, przed kontrol�. W ten spos�b �mier� Joan sprawi�a, �e wszed�em w kontakt z napastnikiem, ze Z�ym Duchem. Wmanewrowa�a mnie te� w trwaj�c� ca�e �ycie walk�, z kt�rej jedynym wyj�ciem by�o dla mnie pisanie.
Zmusi�em si� do tego, by umkn�� �mierci. Denton Welch to prawie moja twarz. Zapach starych monet. Cokolwiek si� sta�o z tym no�em o imieniu Allerton, miej pretensje do przera�aj�cej Margaras Inc. Czy�by rozumienie by�o fundamentaln� form� dzia�ania? Dzie� utraty Joan i dope�nienia si� jej losu. Okazuje si�, �e �zy sp�ywaj�ce z Allertona obna�aj�, kogo� podobnego zabijace z western�w. Co przepisujesz? Trwaj�ca ca�e �ycie troska o Wirusa i Kontrol�. Dostawszy si� do �rodka, wirus zu�ywa energi�, krew, cia�o i ko�ci gospodarza po to, by powiela� samego siebie. Natarczywa dogmatyczna wizja nigdy nigdy nie pochodz�ca z wn�trza krzyczy mi do ucha: NIE JESTE� ST�D!
Komentarz skr�powany kaftanem bezpiecze�stwa i dok�adnie sparali�owany g��bok� odraz�. Ucieczka od wers�w szkicu nakre�lonego lata temu przez wydarzenia. Z dala od pisarskiego parali�u, spowodowanego �mierci� Joan. Denton Welch to g�os Kima Carsona dochodz�cy zza chmury i wyartyku�owany poprzez b�bnienie palcami po p�kni�tym stole.
William S. Burroughs
luty 1985
Rozdzia� l
Lee zwr�ci� uwag� na m�odego �yda, Carla Steinberga, kt�rego zna� niezobowi�zuj�co od oko�o roku. Kiedy po raz pierwszy zobaczy� Carla, pomy�la�: M�g�bym go wykorzysta�, gdyby rodzinne klejnoty nie by�y zastawione w lombardzie Wuja �miecia.
Ch�opiec mia� blond w�osy, w�sk�, ostr� twarz upstrzon� kilkoma piegami, zawsze troch� zar�owion� wok� uszu i nosa, tak jakby dopiero co si� umy�. Lee nigdy jeszcze nie zna� kogo� tak czystego jak Carl. Ze swymi ma�ymi, okr�g�ymi oczyma i zmierzwionymi jasnymi w�osami przywodzi� mu na my�l ma�ego ptaka. Carl urodzi� si� w Monachium, a wychowa� w Baltimore. Mia� europejski wygl�d i zachowanie. Kiedy �ciska� komu� d�o�, delikatnie trzaska� obcasami.
Og�lnie rzecz bior�c, Lee �atwiej przychodzi�a rozmowa z m�odymi lud�mi z Europy ni� z Amerykanami. Grubia�stwo wielu Amerykan�w psu�o mu humor, grubia�stwo oparte na wyra�nej pogardzie dla jakichkolwiek sformalizowanych zachowa� oraz na za�o�eniu, �e dla dobra spo�ecze�stwa nale�y przyj��, �e wszyscy ludzie s� mniej lub bardziej r�wni i por�wnywalni.
Tym, czego Lee szuka� we wszystkich zwi�zkach, by�o poczucie wsp�lnoty. Czu� pewien kontakt z Carlem. Ch�opiec s�ucha� grzecznie i wydawa� si� rozumie�, co m�wi Lee. Po pewnych pocz�tkowych wahaniach zaakceptowa� fakt, �e Lee jest seksualnie zainteresowany jego osob�.
- Poniewa� nie jestem w stanie zmieni� o tobie zdania, b�d� musia� zmieni� zdanie na temat innych rzeczy - powiedzia� do Lee.
Jednak Lee przekona� si� szybko, �e sprawa nie post�puje naprz�d. Skoro zaszed�em tak daleko z ameryka�skim ch�opakiem, rozumowa�, r�wnie dobrze m�g�bym p�j�� na ca�o��. No dobra, nie jest peda�em, lecz czasem ludzie potrafi� by� uczynni. Co stoi na przeszkodzie? Wreszcie Lee odgad�:
- Nasz romans jest niemo�liwy, poniewa� nie spodoba�by si� jego matce.
Wiedzia�, �e czas si� rozsta�. Przypomnia� sobie przyjaciela-homoseksualist�, �yda, kt�ry mieszka� w Oklahoma City.
- Czemu tkwisz tutaj? - spyta� go Lee. - Masz dosy� pieni�dzy, �eby zamieszka� gdziekolwiek zechcesz.
- Gdybym si� st�d wyprowadzi�, to zabi�oby moj� matk� - brzmia�a odpowied�.
Lee zaniem�wi�.
Pewnego popo�udnia spacerowa� z Carlem wzd�u� parku przy Amsterdam Avenue. Nagle Carl lekko si� uk�oni� i u�cisn�� d�o� Lee.
- Powodzenia - powiedzia� i pobieg� do tramwaju.
Lee sta�, patrz�c za nim, a potem wszed� do parku i usiad� na betonowej �awce, maj�cej imitowa� drewnian�. Niebieskie p�atki spada�y z kwitn�cego drzewa. Siedzia� i patrzy�, jak ciep�y wiosenny wiatr porusza kwiatami le��cymi na �cie�ce. Niebo chmurzy�o si� przed popo�udniow� ulew�. Lee czu� si� osamotniony i pokonany. B�d� musia� poszuka� kogo� innego, pomy�la�. Zakry� twarz d�o�mi. By� bardzo zm�czony.
Ujrza� widmowy szereg ch�opc�w. Ka�dy z nich, kiedy dochodzi� do czo�a szeregu, m�wi�: "Powodzenia" - i bieg� do tramwaju.
"Przepraszam... znowu pomy�ka... prosz� spr�bowa� jeszcze raz... gdzie� indziej... nie tutaj... nie ja... nie mog� z tego skorzysta�, nie potrzebuj� tego, nie chc�. Dlaczego wybra�e� mnie?"
Ostatnia twarz by�a tak rzeczywista i tak brzydka, �e Lee powiedzia� na g�os:
- A kto ciebie pyta�, ty wstr�tny skurwysynu?
Otworzy� oczy i rozejrza� si� doko�a. Obok niego przeszli dwaj przytuleni do siebie meksyka�scy m�odzie�cy. Popatrzy� za nimi, oblizuj�c suche, sp�kane wargi.
Po tym wydarzeniu Lee nadal widywa� Carla, a� w ko�cu ch�opiec powiedzia� mu po raz ostatni:
- Wszystkiego dobrego.
I odszed�. Lee s�ysza� p�niej, �e wyjecha� ze swoj� rodzin� do Urugwaju.
Lee siedzia� z Winstonem Moorem w Rathskeller, pij�c podw�jn� tequil�. Zegar z kuku�k� i nadgryzione przez mole g�owy jeleni nadawa�y restauracji wygl�d ponurego tyrolskiego zajazdu. Smr�d rozlanego piwa, zapchanych klozet�w i sfermentowanych �mieci unosi� si� w knajpie jak g�sta mg�a i wype�za� na ulic� przez w�skie, niewygodne drzwi wahad�owe. Telewizor, kt�ry albo nie dzia�a�, albo wydawa� potworny, chrapliwy skrzek, decydowa� ostatecznie o tym, �e lokal by� w sumie dosy� nieprzyjemny.
- By�em tutaj zesz�ej nocy - powiedzia� Lee do Moora. - Rozmawia�em z pewnym lekarzem-peda�em i z jego ch�opakiem. Lekarz by� majorem w Korpusie Medycznym. Jego ch�opak to jaki� taki niewyra�ny in�ynier, okropnie wygl�daj�cy, ma�y kurwiszon. No wi�c ten lekarz zaprosi� mnie, �ebym z nim wypi�, ch�opak zrobi� si� zazdrosny, a poza tym nie mia�em ochoty na piwo. Lekarz odebra� to jako zarzut pod adresem Meksyku i jego osoby. Zacz�� rutynowo: "Czy lubisz Meksyk?" Powiedzia�em mu, �e Meksyk jest w porz�dku, ale on sam przyprawia mnie o b�l dupy. Rozumiesz, powiedzia�em mu to grzecznie. A poza tym napomkn��em, �e musz� wraca� do �ony. Na to on: "Nie masz �adnej �ony, jeste� takim samym peda�em jak ja." - "Nie wiem, jakim peda�em jeste�, doktorku - odpowiedzia�em - i nie mam zamiaru si� dowiadywa�. Co innego, gdyby� by� przystojnym Meksykaninem, ale jeste� przekl�tym, starym, brzydkim Meksykaninem, a tw�j paskudny, napocz�ty przez robale ch�opak jest jeszcze gorszy". Mia�em oczywi�cie nadziej�, �e sprawa nie zako�czy si� w �aden drastyczny spos�b...
- Nigdy nie pozna�e� Hatflelda? - spyta� Moor. - No pewnie, �e nie. Jeste� za m�ody. Hatfleld zabi� w pulqueria pewnego cargador*. Kosztowa�o go to pi��set dolar�w. Przyjmuj�c teraz, �e cargador jest na samym dole drabiny spo�ecznej, pomy�l, ile by mnie kosztowa�o zastrzelenie majora Armii Meksyka�skiej.
Moor przywo�a� kelnera.
- Yo quiero un sandwich - o�wiadczy�, u�miechaj�c si� do kelnera. - Quel sandwiches tiene?*
- Co chcesz je��? - spyta� Lee zirytowany przerw� w rozmowie.
- Nie wiem dok�adnie - odpar� Moor, przegl�daj�c menu. - Ciekawe, czy mogliby zrobi� kanapk� z pe�noziarnistego chleba ze stopionym ��tym serem? - Moor odwr�ci� si� do kelnera z u�miechem, kt�ry mia� by� ch�opi�cy.
Lee zamkn�� oczy, podczas gdy Moor przyst�pi� do przekazywania koncepcji topionego ��tego sera na grzance z chleba pe�noziarnistego. Moor by� uroczo bezradny ze swoj� niepoprawn� hiszpa�szczyzn�. Odgrywa� scenk� pod tytu�em "Ma�y ch�opiec w obcym kraju". U�miechn�� si� u�miechem bez �ladu ciep�a, ale te� nie zimnym. By� to pozbawiony znaczenia u�miech starczego rozk�adu; u�miech, do kt�rego pasuje sztuczna szcz�ka; u�miech cz�owieka, kt�ry w samotno�ci samouwielbienia zrobi� si� stary i sentymentalny.
Moor by� m�odym, chudym cz�owiekiem o blond w�osach, kt�re zazwyczaj by�y troch� za d�ugie. Mia� jasnob��kitne oczy i bardzo bia�� sk�r�, pod oczyma ciemne plamy, a wok� ust dwie g��bokie bruzdy. Wygl�da� jak dziecko, a jednocze�nie jak cz�owiek przedwcze�nie postarza�y. Na jego twarzy widoczne by�o spustoszenie dokonane przez proces umierania; inwazja rozk�adu na cia�o odci�te od �ywego kontaktu. Motywacj� dzia�a� Moora, rzecz�, kt�ra dos�ownie trzyma�a go przy �yciu i na nogach, by�a nienawi��. Nienawi�� Moora by�a jak powolny, miarowy nacisk, s�aby, ale zawsze obecny, czekaj�cy na wykorzystanie ka�dej s�abo�ci w drugim cz�owieku. Powolne s�czenie si� nienawi�ci wyry�o na twarzy Moora bruzdy rozk�adu. Zestarza� si�, nie do�wiadczywszy �ycia, jak kawa� mi�sa gnij�cy na p�ce w spi�arni.
Moor nauczy� si� przerywa� opowiadanie tu� przed puent�. Cz�sto zaczyna� wtedy d�ug� rozmow� z kelnerem albo z kimkolwiek, kto by� pod r�k�, lub stawa� si� nieuchwytny i odleg�y, ziewa� i pyta�: - Co to ja m�wi�em? - jakby przywo�any z powrotem do nudnej rzeczywisto�ci z krainy obraz�w, o kt�rych inni nie mogli mie� poj�cia.
Moor zacz�� m�wi� o swojej �onie.
- Na pocz�tku Bill by�a tak ode mn� uzale�niona, �e dos�ownie dostawa�a histerii, kiedy musia�em i�� do muzeum, gdzie pracuj�. Uda�o mi si� rozbudzi� jej ego do takiego stopnia, �e przesta�a mnie ju� potrzebowa�, a wtedy nie pozosta�o mi nic innego, tylko odej��. Nic wi�cej nie mog�em dla niej zrobi�.
Moor odgrywa� t� scen� szczerze, z przekonaniem. M�j Bo�e, pomy�la� Lee, on naprawd� w to wierzy. Lee zam�wi� kolejn� podw�jn� tequil�. Moor wsta�.
- No, musz� si� zbiera� - powiedzia�. - Mam mn�stwo rzeczy do zrobienia.
- S�uchaj - powiedzia� Lee - co powiesz na kolacj� dzi� wieczorem?
- No, dobra - odpar� Moor.
- O sz�stej w K.C. Steak House.
- W porz�dku. - Moor odszed�.
Lee wypi� p� tequili, kt�r� kelner przed nim postawi�. Jego znajomo�� z Moorem by�a przelotna. Pozna� go kilka lat wcze�niej w Nowym Jorku i nigdy go nie lubi�. Moor te� nie lubi� Lee, ale on nikogo nie lubi�. Musia�e� zwariowa�, �eby podrywa� kogo� takiego, powiedzia� do siebie Lee. Wiesz przecie�, jaka z niego kurwa. Te jednostki z pogranicza potrafi� by� wi�kszymi kurwami ni� jakakolwiek ciota.
Kiedy Lee zjawi� si� w K.C. Steak House, Moor ju� tam by�. Przyszed� z Tomem Williamsem, innym ch�opakiem z Salt Lake City. Przyprowadzi� przyzwoitk�, pomy�la� Lee.
- ...Lubi� tego faceta, Tom, ale nie mog� znie��, kiedy jestem z nim sam na sam. Pr�buje mnie zaci�gn�� do ��ka. Tego w�a�nie nie lubi� w peda�ach, nie mo�esz si� z nimi po prostu przyja�ni�...
Tak, Lee us�ysza� t� rozmow�.
Podczas kolacji Moor i Williams rozmawiali o �odzi, kt�r� zamierzali zbudowa� nad Ziuhuatenejo. Lee s�dzi�, �e to g�upi pomys�.
- Czy nie uwa�asz, �e budowa �odzi to zaj�cie dla fachowca?
Moor uda�, �e nie s�yszy.
Po kolacji Lee wr�ci� z Moorem i Williamsem do domu, w kt�rym Moor wynajmowa� mieszkanie. Kiedy stan�li pod drzwiami, zapyta�:
- Czy mieliby�cie panowie ochot� si� napi�? Przynios� butelk�... - Patrzy� to na jednego, to na drugiego.
- Wiesz, chyba nie - odpar� Moor. - Widzisz, chcemy popracowa� nad planami �odzi, kt�r� zamierzamy zbudowa�.
- Aha, no dobrze, to do jutra - powiedzia� Lee. - Co by� powiedzia� na drinka w Rathskeller? Powiedzmy o pi�tej?
- My�l�, �e jutro b�d� zaj�ty.
- No dobrze, ale musisz przecie� je�� i pi�.
- Widzisz, ta ��d� jest dla mnie wa�niejsza ni� cokolwiek innego. B�d� teraz bardzo zaj�ty.
- Jak sobie �yczysz - powiedzia� Lee i odszed�.
By� dotkni�ty do �ywego. Us�ysza�, jak Moor m�wi:
- Dzi�ki, �e si� w to wmiesza�e�, Tom. Mam nadziej�, �e zrozumia�. Lee jest oczywi�cie interesuj�cym facetem i tak dalej... ale ta pedalska sytuacja przekracza moje si�y.
By� wi�c tolerancyjny, rozwa�a� r�ne strony tego zagadnienia, wsp�czu� do pewnych granic; w ko�cu jednak zmuszony by� przyj�� taktown�, ale zdecydowan� lini�.
I on naprawd� w to wierzy, pomy�la� Lee, tak jak w ten be�kot o rozbudowywaniu ego swojej �ony. Potrafi upaja� si� urokami rozpasanego kurewstwa, a jednocze�nie widzie� siebie w roli �wi�tego. Niez�a sztuczka.
W istocie, kiedy Moor odtr�ci� Lee, liczy� na to, �e zada mu ogromny b�l, �e uderzy go tak mocno, jak tylko to by�o mo�liwe w tamtych okoliczno�ciach. Stawia�o to Lee w roli obmierz�ego, namolnego peda�a, niewra�liwego i zbyt g�upiego, by m�g� zda� sobie spraw� z tego, �e jego zaloty s� niepo��dane. To z kolei narzuca�o Moorowi przykr� konieczno�� wytyczenia granicy.
Lee przez kilka minut sta� oparty o latarni�. Wstrz�s otrze�wi� go, wygna� z niego pijack� eufori�. Poczu�, jak bardzo jest zm�czony, jaki s�aby. Jednak nie chcia� jeszcze wraca� do domu.
Rozdzia� 2
Wszystko, co wyprodukowano w tym kraju, rozpada si�, pomy�la� Lee. Bada� ostrze kieszonkowego no�a z nierdzewnej stali. Chrom odchodzi� p�atami jak sreberko z opakowania czekolady. Nie zdziwi�bym si�, gdybym poderwa� ch�opaka w Alameda, a jego... O, idzie szczery Joe.
Joe Guidry dosiad� si� do stolika Lee, rzucaj�c swoje tobo�ki na st� i wolne krzes�o. Wytar� r�kawem szyjk� butelki z piwem i wypi� du�ym haustem po�ow�. By� mocno zbudowanym m�czyzn� o czerwonej twarzy irlandzkiego polityka.
- Co u ciebie s�ycha�? - spyta� Lee.
- Niewiele, Lee. Opr�cz tego, �e kto� ukrad� mi maszyn� do pisania. Wiem, kto to zrobi�. To ten Brazylijczyk, czy kim on tam jest. Maurice.
- Maurice? To ten, kt�rego mia�e� w zesz�ym tygodniu? Ten zapa�nik?
- Masz na my�li Louie'ego, instruktora gimnastyki. Nie, to kto� inny. Louie postanowi�, �e ca�a ta sprawa jest z gruntu z�a i �e p�jd� do piek�a, ale on idzie do nieba.
- Powa�nie?
- O tak. No, Maurice jest takim samym peda�em jak ja. - Joe g�o�no bekn��. - Je�eli nie wi�kszym. Tylko on nie chce tego zaakceptowa�. My�l�, �e kradn�c mi maszyn� do pisania, pragnie pokaza� mnie i sobie samemu, �e chce z ca�ej sprawy wycisn��, ile tylko si� da. W rzeczywisto�ci jest takim peda�em, �e ju� przesta� mnie interesowa�. Chocia� niezupe�nie. Kiedy zobacz� tego ma�ego drania, prawdopodobnie zaprosz� go zn�w do siebie. Zamiast go spra�, tak jak powinienem.
Lee odchyli� si� na krze�le, a� oparcie dotkn�o �ciany, i rozejrza� po pomieszczeniu. Przy s�siednim stoliku kto� pisa� list. Je�li nawet s�ysza� ich rozmow�, nie dawa� tego po sobie pozna�. W�a�ciciel knajpy roz�o�y� przed sob� na kontuarze gazet� i czyta� sprawozdanie z corridy. W pomieszczeniu zapanowa�a specyficzna meksyka�ska cisza, owo wibruj�ce, bezd�wi�czne brz�czenie.
Joe dopi� piwo, wytar� usta wierzchem d�oni i gapi� si� w �cian� wodnistymi, przekrwionymi, niebieskimi oczyma. Cisza wpe�z�a do wn�trza Lee, jego twarz zrobi�a si� zwiotcza�a i pusta. W zaskakuj�cy spos�b przypomina� ducha, mo�na by�o teraz przejrze� jego oblicze na wylot: zniszczone, z�e i stare, ale czyste zielone oczy pozosta�y rozmarzone i niewinne. Jasnobr�zowe w�osy by�y d�ugie, g�ste i niesforne. Zazwyczaj opada�y mu na czo�o, a czasem nawet dotyka�y talerza z jedzeniem lub wpada�y do tego, co pi�.
- No, musz� si� zbiera� - oznajmi� Joe. Zgarn�� swoje tobo�ki, skin�� g�ow� Lee, obdarzaj�c go jednym ze swoich s�odkich u�miech�w polityka, i wyszed�. Jego zmierzwiona, �ysiej�ca czupryna rysowa�a si� przez chwil� w blasku s�o�ca, zanim znikn�� z pola widzenia.
Lee ziewn�� i wzi�� z s�siedniego stolika gazet� z komiksem. By�a sprzed dw�ch dni. Od�o�y� j� i znowu ziewn��. Wsta�, zap�aci� za drinka i wyszed� na ulic� zalan� p�nym popo�udniowym s�o�cem. Nie mia� dok�d p�j��, podszed� wi�c do stolika z czasopismami u Searsa i przeczyta� nowe numery za darmo.
Wr�ci� do K.C. Steak House. Moor przywo�a� go do �rodka skinieniem r�ki. Lee wszed� i usiad� przy jego stoliku.
- Wygl�dasz okropnie - powiedzia�.
Wiedzia�, �e Moor to w�a�nie chce us�ysze�. Faktycznie wygl�da� gorzej ni� zwykle. Zawsze by� blady, a teraz wr�cz ��tawy.
Projekt budowy �odzi upad�. Moor, Williams i �ona Williamsa, Lil, wr�cili w�a�nie znad Ziuhuatenejo. Moor przesta� rozmawia� z Williamsami.
Lee zam�wi� dzbanek herbaty. Moor zacz�� m�wi� o Lil.
- Wiesz, ona znosi�a tam wszystko. Jad�a wszystko i nigdy jej nie zaszkodzi�o. Za �adne skarby nie posz�aby do lekarza. Kiedy� obudzi�a si� rano �lepa na jedno oko, drugim ledwo widzia�a. Nie chcia�a i�� do lekarza. Po kilku dniach znowu widzia�a tak dobrze jak zawsze. Mia�em nadziej�, �e o�lepnie.
Lee zrozumia�, �e Moor m�wi� powa�nie. On oszala�, pomy�la�.
Moor dalej gada� o Lil. Oczywi�cie dobiera�a si� do niego. P�aci� za mieszkanie i jedzenie wi�cej ni� si� nale�a�o. By�a okropn� kuchark�. Zostawi�a go, kiedy by� chory. Zacz�� m�wi� o swoim zdrowiu.
- Poka�� ci tylko wynik badania moczu - powiedzia� Moor z ch�opi�cym entuzjazmem. Po�o�y� kartk� na stole. Lee spojrza� na ni� bez zainteresowania. - Sp�jrz tutaj - wskaza� Moor - mocznik trzyna�cie. Normalnie jest pi�tna�cie do dwudziestu dw�ch. Jak my�lisz, czy to co� powa�nego?
- Nie mam poj�cia.
- I �lady cukru. Co to wszystko znaczy? - Najwidoczniej ta kwestia by�a dla Moora niezwykle interesuj�ca.
- Dlaczego nie zaniesiesz tego do lekarza?
- Zanios�em. Powiedzia�, �e musia�by zrobi� ca�odobowy test, to znaczy wzi�� pr�bki moczu z ca�ej doby i dopiero wtedy m�g�by wyrazi� jakakolwiek opini�... Wiesz, mam taki t�py b�l w piersi, o tu. Czy to mo�e by� gru�lica?
- Zr�b prze�wietlenie.
- Zrobi�em. Teraz lekarz ma mi zrobi� pr�b� sk�rn�. Och, jeszcze co�: my�l�, �e mam skacz�c� gor�czk�... Czy my�lisz, �e teraz mam gor�czk�? - Nadstawi� czo�o, �eby Lee m�g� go dotkn��. Lee dotkn�� p�atka jego ucha.
- Nie s�dz� - odpar�.
Moor m�wi� teraz bez przerwy, dr���c temat jak prawdziwy hipochondryk; powr�ci� do sprawy gru�licy i badania moczu. Lee pomy�la�, �e nigdy jeszcze nie s�ysza� czego� r�wnie m�cz�cego i przygn�biaj�cego. Moor nie mia� gru�licy ani k�opot�w z nerkami, ani skacz�cej gor�czki. Cierpia� na chorob� �mierci. �mier� by�a w ka�dej kom�rce jego cia�a. Otacza� go lekki, zielonkawy ob�ok rozk�adu. Lee wyobra�a� sobie, �e Moor �wieci w ciemno�ci.
Moor m�wi� dalej z ch�opi�cym zapa�em:
- Wiem, �e konieczna jest operacja.
Lee powiedzia�, �e naprawd� musi ju� i��.
Skr�ci� w Coahuila. Szed�, pedantycznie stawiaj�c jedn� stop� przed drug�, szybko zmierzaj�c do celu, zupe�nie jakby opuszcza� miejsce zbrodni. Min�� grup� brodatych m�czyzn, ubranych w czerwone kraciaste koszule wpuszczane w d�insy. Potem spotka� nast�pn� grup�, byli to ludzie ubrani w wytarte, niczym nie wyr�niaj�ce si� ubrania. W�r�d nich Lee rozpozna� ch�opaka, kt�ry nazywa� si� Eugene Allerton. Wysoki i bardzo chudy, mia� wystaj�ce ko�ci policzkowe, ma�e jasnoczerwone usta oraz bursztynowe oczy, kt�re przybiera�y lekki fioletowy odcie�, kiedy by� pijany. Jego z�otobr�zowe w�osy nier�wnomiernie wyp�owia�y na s�o�cu i wygl�da�y jak �le ufarbowany materia�. Mia� proste, czarne brwi i czarne rz�sy. Niezdecydowana, bardzo m�oda, jasna i ch�opi�ca twarz sprawia�a wra�enie pokrytej delikatnym, egzotycznym, orientalnym makija�em. Allerton nigdy nie by� schludny ani czysty, ale te� nie robi� wra�enia brudnego. By� po prostu niedba�y i leniwy do tego stopnia, �e czasem wydawa� si� by� tylko na p� przebudzony. Cz�sto nie s�ysza�, co kto� m�wi� mu tu� nad uchem. S�dz�, �e to pelagra, my�la� Lee kwa�no. Pozdrowi� Allertona skinieniem g�owy i u�miechn�� si�. Tamten w odpowiedzi te� skin�� g�ow�, jakby zdziwiony, ale nie odwzajemni� u�miechu.
Lee szed� dalej, troch� przygn�biony. Mo�e m�g�bym czego� dokona�, dzia�aj�c w tym kierunku. No, a ver... Zastyg� przed restauracj� jak pies my�liwski. By� g�odny... �atwiej b�dzie zje�� tutaj, ni� kupowa� co� i gotowa�. Kiedy Lee by� g�odny, kiedy mia� ochot� na drinka albo na strza� z morfiny, nie m�g� znie�� najmniejszej zw�oki.
Wszed�, zam�wi� stek a la Mexicana, szklank� mleka i czeka�, a �lina nap�ywa�a mu do ust w oczekiwaniu na jedzenie. Do restauracji wszed� m�ody cz�owiek z okr�g�� twarz� i obwis�ymi wargami.
- Cze��, Horace - przywita� go Lee dono�nie.
Horace skin�� g�ow� nie odzywaj�c si� i usiad� tak daleko od Lee, jak to tylko by�o mo�liwe w ma�ej restauracji. Lee u�miechn�� si�. Przyniesiono mu jedzenie, zacz�� je�� szybko jak zwierz�, wpychaj�c do ust chleb i stek, popijaj�c mlekiem. Potem rozpar� si� na krze�le i zapali� papierosa.
- Un caf� s�lo - zawo�a� do kelnerki, kiedy przechodzi�a obok, nios�c gazowany nap�j ananasowy dw�m m�odym Meksykanom w dwurz�dowych pr��kowanych marynarkach. Jeden z nich mia� wilgotne, br�zowe, wy�upiaste oczy i rzadki, t�usty w�sik. Popatrzy� niedwuznacznie na Lee i ten odwr�ci� wzrok. Uwaga, pomy�la�, on zaraz tu b�dzie, pytaj�c, jak mi si� podoba Meksyk. Wrzuci� do po�owy wypalonego papierosa do pozosta�ej w fili�ance resztki zimnej kawy, podszed� do kontuaru, zap�aci� i wyszed� z restauracji, zanim Meksykanin zd��y� go zagadn��. Kiedy Lee postanawia� opu�ci� jakie� miejsce, jego odej�cie by�o natychmiastowe.
W "Ship Ahoy" wisia�o kilka sztorm�wek, co mia�o stworzy� "�eglarsk�" atmosfer�. Dwie sale ze stolikami, w jednej z nich bar i cztery wysokie, chwiejne sto�ki. Knajpa by�a s�abo o�wietlona, wn�trze wygl�da�o gro�nie. W�a�ciciele byli tolerancyjni, ale w najmniejszym stopniu nie nale�eli do bohemy. Faceci z brodami nigdy nie przychodzili do "Ship Ahoy". Knajpa funkcjonowa�a na okresowej licencji, bez pozwolenia na alkohol; cz�sto zmienia�a w�a�cicieli. W tym czasie prowadzili j� Amerykanin Tom Weston oraz pewien Meksykanin urodzony w Stanach.
Lee skierowa� si� prosto do baru i zam�wi� drinka. Wypi�, zam�wi� drugiego i dopiero potem rozejrza� si� po sali w poszukiwaniu Allertona. Siedzia� sam przy stoliku, z nog� za�o�on� na nog�, trzymaj�c butelk� piwa na kolanie. Skin�� g�ow� Lee. Lee usi�owa� nada� swemu powitaniu charakter przyjacielski i zarazem niezobowi�zuj�cy. Mia�o ono wyra�a� zainteresowanie bez jednoczesnego wywierania zbytniego nacisku. Znali si� przecie� kr�tko. Efekt by� fatalny.
Lee stan�� obok, �eby popisa� si� swoim godnym, staro�wieckim uk�onem, zamiast tego pojawi�o si� jednak co� nieoczekiwanego - nagie, po��dliwe �ypni�cie okiem i jaki� dziwny skr�t przepojonego b�lem i nienawi�ci� zdeprawowanego cia�a. W tym jednoczesnym podw�jnym obna�eniu wyp�yn�� na jego twarz s�odki, dzieci�cy u�miech wsp�czucia i ufno�ci. U�miech szokuj�cy, nie na miejscu, nie na czasie, zniekszta�cony i beznadziejny.
Allerton by� przera�ony. Mo�e to jaki� tik, pomy�la�. Postanowi�, �e wycofa si� ze znajomo�ci z Lee, zanim ten zrobi co� jeszcze bardziej niesmacznego. Rezultat przypomina� przerwanie po��czenia. Allerton nie by� ani ch�odny, ani wrogi; Lee po prostu dla niego nie istnia�. Lee przez chwil� patrzy� na niego bezradnie, potem wr�ci� do baru pokonany i wstrz��ni�ty.
Sko�czy� drugiego drinka. Kiedy ponownie rozejrza� si� dooko�a, Allerton gra� w szachy z Mary, Amerykank� o farbowanych na rudo w�osach, starannie umalowan�, kt�ra przed kwadransem wesz�a do baru. Tylko marnuj� tu czas, powiedzia� Lee sam do siebie. Zap�aci� za dwa drinki i wyszed�. Pojecha� taks�wk� do "Chimu Bar" ucz�szczanego przez meksyka�skie cioty i sp�dzi� noc z poznanym tam ch�opakiem.
W tym czasie studenci z funduszu G.I. Bill przesiadywali w dzie� u Lola, a w nocy w "Ship Ahoy". Knajpa Lola nie by�a barem w znaczeniu dos�ownym. By�a to ma�a spelunka z piwem i wod� sodow�. Na lewo od wej�cia sta�a skrzynia po coca-coli wype�niona lodem, butelkami z piwem, wod� sodow�. Po jednej stronie sali a� do szafy graj�cej bieg� kontuar ze sto�kami z metalowych rur i g�adkiej ��tej sk�ry. Stoliki sta�y rz�dem wzd�u� �ciany naprzeciwko kontuaru; dawno straci�y gumowe podk�adki i ilekro� sprz�taczka przesuwa�a je, �eby pozamiata�, wydawa�y okropny zgrzyt. Z ty�u, za sal�, mie�ci�a si� kuchnia, gdzie niechlujny kucharz sma�y� wszystko na tym samym zje�cza�ym t�uszczu. U Lola nie by�o przesz�o�ci ani przysz�o�ci. By�a to poczekalnia, gdzie pewni ludzie marnowali pewien czas.
W kilka dni po tym, jak poderwa� ch�opaka w "Chimu", Lee siedzia� u Lola i czyta� na g�os �ltimas Not�cias Jimowi Cochanowi. By�a tam historia o cz�owieku, kt�ry zamordowa� �on� i dzieci. Cochan szuka� okazji, �eby si� wymkn��, ale ilekro� zbiera� si� do wyj�cia, Lee m�wi�:
- S�uchaj tego... "Kiedy jego �ona wr�ci�a do domu z targu, m�� wywija� swoj� czterdziestk� pi�tk�". Dlaczego oni zawsze musz� tym wywija�?
Lee czyta� przez chwil� po cichu. Cochan wierci� si� niespokojny i zak�opotany.
- Jezus Maria - zdumia� si� Lee, podnosz�c wzrok. - Po tym, jak zabi� �on� i tr�jk� dzieci, wzi�� brzytw� i chcia� pope�ni� samob�jstwo. - Przeczyta� zdanie z gazety: - "Jednak efektem by�y tylko zadrapania nie wymagaj�ce interwencji lekarskiej." Co za partackie przedstawienie! - Przerwa� na chwil�, po czym zacz�� czyta� p�g�osem nag��wki: -"Dodaj� wazeliny do mas�a". Bardzo dobrze. "Homar z �elem nawil�aj�cym..." O, tutaj dopadli faceta z budy z tortill� i takiego przera�onego psa... wielki, chudy, d�ugi pies. Jest zdj�cie. Facet przed bud� i pies... Pewien obywatel poprosi� drugiego o ogie�. Tamten nie mia� zapa�ek, wi�c ten pierwszy wyci�gn�� szpikulec do kruszenia lodu i zabi� go. Morderstwo jest meksyka�sk� nerwic� narodow�.
Cochan wsta�. Lee poderwa� si� na nogi.
- Siadaj na dupie, albo raczej na tym, co z niej zosta�o po czterech latach w Marynarce - rozkaza�.
- Musz� i��.
- Kim ty jeste�, pantoflarzem?
- Powa�nie. Ostatnio za du�o wychodzi�em. Moja stara...
Lee nie s�ucha�. W�a�nie zauwa�y� Allertona, kt�ry przechodzi� na zewn�trz obok wej�cia i zajrza� do �rodka. Nie pozdrowi� Lee, po kr�tkiej chwili poszed� dalej. By�em w cieniu, pomy�la� Lee, nie m�g� mnie stamt�d zobaczy�. Nie zauwa�y� odej�cia Cochana.
Powodowany nag�ym impulsem, wybieg� z knajpy. Allerton znajdowa� si� jakie� dwadzie�cia metr�w przed nim. Lee dogoni� go. Allerton odwr�ci� si�, unosz�c proste i czarne jak narysowana pi�rkiem kreska brwi. Wygl�da� na zdziwionego i troch� zmartwionego, poniewa� - jak powiedzia� - niepokoi� si� o zdrowie Lee. Lee improwizowa� rozpaczliwie.
- Chcia�em ci tylko powiedzie�, �e Mary by�a niedawno u Lola. Prosi�a mnie, �ebym ci powt�rzy�, �e b�dzie p�niej w "Ship Ahoy", ko�o pi�tej. - By�o to cz�ciowo prawd�, Mary by�a u Lola i pyta�a Lee, czy nie widzia� Allertona.
Allerton uspokoi� si�.
- Och, dzi�kuj� ci - powiedzia� serdecznie. - Czy przyjdziesz dzi� wieczorem?
- My�l�, �e tak - przytakn�� Lee, u�miechn�� si� i szybko odszed�.
Lee wyszed� ze swojego mieszkania do "Ship Ahoy" tu� przed pi�t�. Allerton by� ju� przy barze. Lee usiad�, zam�wi� drinka i powita� Allertona swobodnie i niedbale, zupe�nie jakby byli bliskimi przyjaci�mi. Allerton odpowiedzia� automatycznie, po czym spostrzeg�, �e Lee nawi�za� z nim jakim� sposobem poufa�y kontakt, cho� przecie� postanowi� mie� z nim tak ma�o do czynienia, jak to tylko b�dz