8639

Szczegóły
Tytuł 8639
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8639 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8639 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8639 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

STANIS�AW LEM KSI�GA ROBOT�W PRZEDMOWA Przedstawiaj�c Czytelnikowi wybrany fragment Dziennik�w gwiazdowych Ijona Tichego, Wydawca nie b�dzie marnowa� atramentu dla opisywania cn�t tego podr�nika, kt�rego imi� znaj� obie czasze Drogi Mlecznej. S�ynny gwiazdokr��ca, kapitan dalekiej �eglugi galaktycznej, �owca meteor�w i komet, niestrudzony badacz i odkrywca osiemdziesi�ciu tysi�cy trzech glob�w, doktor h.c. uniwersytet�w Obojga Nied�wiedzic, cz�onek Towarzystwa Opieki nad Ma�ymi Planetami i wielu innych towarzystw, kawaler order�w mlecznych i mg�awicowych, Ijon Tichy, sam uka�e si� Czytelnikowi w mniejszych Dziennikach, kt�re stawiaj� go w rz�dzie takich nieustraszonych m��w przesz�o�ci, jak Karol Fryderyk Hieronim Muenchhausen, Pawe� Mas�obojnikow, Lemuel Gulliwer czy Ma�tre Alkofrybas. Ca�o�� Dziennik�w obliczona na osiemdziesi�t siedem tom�w in quarto z suplementem (s�ownik gwiazdowy i skrzynia z okazami pogl�dowymi) oraz map� wszystkich podr�y znajduje si� w opracowaniu zespo�u uczonych astrogator�w i planetnik�w i z uwagi na ogrom niezb�dnego trudu nie uka�e si� rych�o. Uwa�aj�c, �e by�oby niew�a�ciwe tai� wielkie odkrycia Ijona Tichego przed najszersz� Publiczno�ci�, Wydawca wyj�� z Dziennik�w drobn� cz�stk� i podaje j� w formie nie opracowanej, bez podpis�w, not, komentarzy i s�ownika wyra�e� kosmicznych. W przygotowaniu Dziennik�w do druku nikt mi w�a�ciwie nie pomaga�; tych, kt�rzy mi przeszkadzali, nie wymieniam, gdy� zaj�oby to zbyt wiele miejsca. Astral Sternu Tarantoga Profesor zoologii gwiezdnej Uniwersytetu Fomalhaut Fomalhaut, dn. 18 VI Pulsacji Kosmicznej DZIENNIKI GWIAZDOWE PODRӯ JEDENASTA Dzie� zapowiada� si� kiepsko. Ba�agan, panuj�cy w domu od chwili, kiedy da�em s�u��cego do remontu, r�s�. Niczego nie mog�em znale��. W kolekcji meteor�w zal�g�y si� myszy. Nadgryz�y naj�adniejszy chondryt. Kiedy parzy�em kaw�, wybieg�o mi mleko. Ten elektryczny ba�wan schowa� �cierki razem z chustkami do nosa. Powinienem by� da� go do generalki ju� kiedy zacz�� mi pastowa� buciki od �rodka. Musia�em u�y� zamiast �cierki starego spadochronu, poszed�em na g�r�, odkurzy�em meteory i nastawi�em �apk�. Wszystkie okazy zebra�em sam. Nie jest to takie trudne � trzeba tylko zaj�� meteor od ty�u i nakry� go siatk�. Przypomnia�em sobie nagle o grzankach i zbieg�em na d�. Oczywi�cie spali�y si� na w�giel. Wyrzuci�em je do zlewu. Od razu si� zatka�. Machn��em na to r�k� i zajrza�em do skrzynki na listy. Pe�na by�a zwyk�ej rannej poczty � dwa zaproszenia na kongresy gdzie� w prowincjonalnych dziurach Mg�awicy Kraba, druki reklamuj�ce mleczko do polerowania rakiet, nowy numer �Odrzutowego Dr�nika�, nic ciekawego. Ostatni� by�a ciemna, gruba koperta opatrzona pi�cioma piecz�ciami. Zwa�y�em j� w r�ce i otworzy�em. Tajny Pe�nomocnik do Spraw Karelirii ma zaszczyt zaprosi� p. Ijona Tichego na posiedzenie, kt�re odb�dzie si� dn. 16 bm. o godzinie 1730 w malej sali Lambretanum. Wst�p �ci�le za zaproszeniami po prze�wietleniu. Uprasza si� o zachowanie sprawy w tajemnicy. Nieczytelny podpis, piecz�� i druga piecz�� czerwona, skosem: SPRAWA KOSMICZNEJ WAGI. TAJNE!!! No, nareszcie co�, pomy�la�em. Kareliria, Kareliria� nazw� zna�em, ale nie mog�em sobie przypomnie� sk�d. Zajrza�em do Encyklopedii kosmicznej. By�a tylko Kartulania i Kersempilia. Ciekawe, pomy�la�em. Almanach tez niczego nie zawiera� pod tym has�em. Tak, to by�o naprawd� interesuj�ce. Ani chybi Tajna Planeta. � To lubi� � mrukn��em i zacz��em si� ubiera�. By�a dopiero dziesi�ta, ale musia�em wzi�� poprawk� na s�u��cego. Skarpetki znalaz�em prawie od razu w lod�wce i wydawa�o mi si�, �e potrafi� ju� prze�ledzi� bieg my�li rozstrojonego elektrom�zgu, kiedy stan��em wobec osobliwego faktu � nigdzie nie by�o spodni. �adnych. Same tylko surduty wisia�y w szafie. Przeszuka�em ca�y dom, nawet rakiet� wypatroszy�em � nic. Stwierdzi�em tylko, �e ten zdezelowany ba�wan wypi� ca�y olej, jaki znajdowa� si� w piwnicy. Musia� go wychla� niedawno, bo przed tygodniem liczy�em puszki i wszystkie by�y pe�ne. To mnie tak zez�o�ci�o, �em si� powa�nie zastanowi�, czy nie odda� go jednak na z�om. Poniewa� nie chcia�o mu si� wstawa� rano, od miesi�cy zatyka� sobie wieczorem s�uchawki woskiem. Mo�na by�o dzwoni� do upad�ego. T�umaczy�, �e to z roztargnienia. Grozi�em, �e wykr�c� mu stopki, ale brz�cza� sobie na to. Wiedzia�, �e go potrzebuj�. Podzieli�em ca�y dom na kwadraty systemem Pinkertona i zabra�em si� do takiej rewizji, jakbym szpilki szuka�. Znalaz�em w ko�cu kwit z pralni. Szubrawiec odda� wszystkie moje spodnie do czyszczenia. Ale co si� sta�o z tymi, kt�re mia�em na sobie poprzedniego dnia? Nie mog�em sobie w �aden spos�b przypomnie�. Tymczasem nadesz�a pora obiadu. Do lod�wki nie mia�em co zagl�da� � opr�cz skarpetek by� w niej tylko papier listowy. Ogarnia�a mnie rozpacz. Wyj��em z rakiety skafander, w�o�y�em go i poszed�em do najbli�szego domu towarowego. Troch� si� za mn� ogl�dano na ulicy, ale kupi�em dwie pary spodni, jedne czarne, drugie szare, wr�ci�em w skafandrze, przebra�em si� i z�y jak diabli pojecha�em do chi�skiej restauracji. Zjad�em, co mi dali, zapi�em gniew butelk� mozelskiego wina i spojrzawszy na zegarek przekona�em si�, �e dochodzi pi�ta. Zmitr�y�em ca�y dzie�. Przed Lambretanum nie by�o �adnych helikopter�w, ani jednego auta, nawet najmniejszej rakiety � nic. � To a� tak? � przemkn�o mi. Przez rozleg�y ogr�d, pe�en georginii, przeszed�em ku g��wnemu wej�ciu. D�ugo nikt nie otwiera�. Nareszcie otwar�a si� klapka selektywnego judasza, niewidzialny wzrok zlustrowa� mnie, po czym brama uchyli�a si� na tyle, bym m�g� wej��. ��Pan Tichy � powiedzia� do kieszonkowego mikrofonu cz�owiek, kt�ry mi otworzy�. � Prosz� na g�r� � zwr�ci� si� do mnie. � Lewe drzwi. Czekaj� ju� na pana. Na g�rze panowa� przyjemny ch��d. Wszed�em do ma�ej sali i ujrza�em si� w doborowym gronie. Opr�cz dw�ch facet�w za sto�em prezydialnym, kt�rych nigdy nie widzia�em, na wy�cie�anych aksamitem fotelach siedzia� kwiat kosmografii. Dostrzeg�em profesora Gargarraga i jego asystent�w. Sk�oni�em si� obecnym i usiad�em z ty�u. Jeden z facet�w za sto�em prezydialnym, wysoki, o siwych skroniach, wyj�� z szuflady kauczukowy dzwonek i zadzwoni� nim bezszelestnie. Co za piekielne ostro�no�ci � pomy�la�em. ��Panowie rektorzy, dziekanowie, profesorowie, docenci i ty, szanowny Ijonie Tichy � ozwa� si� wstaj�c m�czyzna o siwych skroniach � jako pe�nomocnik do spraw najtajniejszej wagi otwieram posiedzenie specjalne, po�wi�cone sprawie Karelirii. G�os ma tajny radca Xaphi�us. Z pierwszego rz�du podni�s� si� t�gi, jak mleko siwy, barczysty m�czyzna, wszed� na podium, sk�oni� si� nieznacznie zebranym i rzek� bez �adnych wst�p�w: ��Panowie! Oko�o sze��dziesi�ciu lat temu z yokohamskiego portu planetarnego wyruszy� frachtowiec Kompanii Mlecznej �Bo�ydar II�. Statek ten, pod dow�dztwem do�wiadczonego pr�niarza, Astrocentego Peapo, wi�z� drobnic� dla Areklandrii, planety gammy Oriona. Po raz ostatni dostrze�ono go z latarni galaktycznej w pobli�u Cerbera. Potem wszelki �lad po nim zagin��. Towarzystwo Ubezpiecze� Securitas Cosmica, zwane w skr�cie SECOS, wyp�aci�o po up�ywie roku pe�ne odszkodowanie za zaginiony statek. Jakie� dwa tygodnie p�niej pewien radioamator z Nowej Gwinei przyj�� radiogram nast�puj�cej tre�ci. M�wca podni�s� ze sto�u kartk� i odczyta� z niej: KARKULOWSIA� ZWARTUSIA� RATUWSIANKU BO�YWSIO ��Tu musz� wej��, panowie, w szczeg�y nieodzowne dla dalszego zrozumienia sprawy. �w radioamator by� nowicjuszem i w dodatku sepleni�. Moc� nawyku, a tak�e, jak nale�y s�dzi�, swej nieumiej�tno�ci zniekszta�ci� depesz�, kt�ra, wed�ug rekonstrukcji dokonanej przez ekspert�w Galaktokodu, brzmia�a: �Kalkulator zwariowa� ratunku Bo�ydar�. Eksperci uznali w oparciu o �w tekst, i� zaszed� rzadki wypadek buntu w pe�ni pr�ni � i to buntu pok�adowego Kalkulatora. Poniewa� od chwili wyp�aty ubezpieczenia armatorom ci ostatni nie mogli ju� sobie ro�ci� �adnych pretensji do zaginionego statku, albowiem przej�� je ze wszystkimi prawami w�asno�ci tak�e i do frachtu SECOS, towarzystwo do zaanga�owa�o ajencj� Pinkertona, w osobach Abstrahazego i Mnemoniusa Pinkerton�w, aby podj�li odpowiednie dochodzenia. �ledztwo, prowadzone przez tych rutynowanych detektyw�w, wykry�o, i� w samej rzeczy Kalkulator �Bo�ydara�, model w swoim czasie wyposa�ony luksusowo, lecz w okresie ostatniej podr�y ju� w podesz�ym wieku, uskar�a� si� od niejakiego czasu na jednego z cz�onk�w za�ogi. Rakietnik �w, niejaki Symileon Gitterton, mia� dra�ni� go w rozmaity spos�b � obni�aniem wyj�ciowego napi�cia, prztykaniem w lampy, drwinami, a nawet obrzucaj�c Kalkulatora obel�ywymi okre�leniami w rodzaju �zramola�ej blaszanki� b�d� �drucianego t�paka�. Gitterton wypar� si� wszystkiego twierdz�c, i� Kalkulator ma po prostu omamy � co si� niekiedy zdarza u s�dziwych elektrom�zg�w. Ten aspekt sprawy na�wietli zreszt� panom za chwil� profesor Gargarrag. Statku nie uda�o si� odnale�� przez nast�pne dziesi�ciolecie. Jednak�e po owym czasie ajenci Pinkertona, kt�rzy bezustannie zajmowali si� tajemnic� znikni�cia �Bo�ydara�, dowiedzieli si�, �e przed restauracj� hotelu Galax siaduje na p� ob��kany, zniedo��nia�y �ebrak, kt�ry wy�piewuje przedziwne historie, podaj�c si� za Astrocentego Peapo, by�ego dow�dc� statku. Starzec �w, nad wyraz niechlujny, w samej rzeczy twierdzi�, i� jest Astrocentym Peapo, by� jednak nie tylko niespe�na rozumu, ale utraci� mow� � i m�g� tylko �piewa�. Indagowany cierpliwie przez ludzi Pinkertona, wy�piewa� niewiarygodn� histori� �jakoby na statku sta�o si� co� strasznego, w zwi�zku z czym, wyrzucony za burt� w jednym skafandrze na grzbiecie, musia� wraz z gar�ci� wiernych pr�niarzy wraca� pieszo z regionu andromedyjskiego zamglenia na Ziemi�, co trwa�o lat dwie�cie; w�drowa� � rzekomo � ju� to na meteorach, zd��aj�cych w dobrym kierunku, ju� to rakietostopem � i tylko ma�� cz�� drogi przeby� na Lumeonie, bezludnej sondzie kosmicznej, kt�ra lecia�a ku Ziemi z szybko�ci� blisk� szybko�ci �wiat�a. T� jazd� okrakiem na grzbiecie Lumeona przyp�aci� (wed�ug w�asnych st�w) utrat� mowy, odm�odnia� jednak za to o wiele lat, dzi�ki znanemu zjawisku kurczliwo�ci czasu na cia�ach poruszaj�cych si� pod�wietlnie. Tak brzmia�a opowie��, a raczej pie�� �ab�dzia starca. O wypadkach, jakie zasz�y na �Bo�ydarze�, nic nie chcia� nawet b�kn�� � dopiero ustawiwszy w pobli�u miejsca, na kt�rym siadywa� u hotelowego progu, magnetofony, ajenci Pinkertona nagrali nucone przez starego �ebraka przy�piewki; w kilku obrzuca� on najokropniejszymi kl�twami liczyd�o, kt�re og�osi�o si� Archipankratorem Wszechkosmobytu. Pinkerton doszed� na tej podstawie do wniosku, �e odczytanie depeszy by�o w�a�ciwe i Kalkulator, oszalawszy, pozby� si� wszystkich przebywaj�cych na statku ludzi. Dalszy ci�g uzyska�a ta sprawa dzi�ki odkryciu, jakiego dokona� w pi�� lat p�niej statek Instytutu Metagalaktologicznego, �Megaster�; zauwa�y� on kr���cy wok� nie zbadanej planety Procyona zardzewia�y korpus, z sylwetki podobny do zaginionego �Bo�ydara�. �Megaster�, kt�remu ko�czy�o si� ju� paliwo, w drodze powrotnej nie wyl�dowa� na planecie, tylko zawiadomi� drog� radiow� Ziemi�. Wys�ano w�wczas ma�y statek patrolowy �Deukron�, kt�ry spenetrowa� pobli�e Procyona i odnalaz� wrak. By�y to w samej rzeczy szcz�tki �Bo�ydara�; �Deukron� depeszowa�, i� wrak zasta� w okropnym stanie � wyj�to ze� maszyny, przegrody, pok�ady, przepierzenia wewn�trzne, klapy � wszystko co do �rubki, tak �e wok� planety lata�a jedynie pusta, wypatroszona pow�oka. W toku dalszych obserwacji, przeprowadzonych przez za�og� �Deukrona�, okaza�o si�, i� Kalkulator �Bo�ydara�, wznieciwszy rokosz, postanowi� osi��� na planecie Procyona, a ca�� zawarto�� statku zagrabi�, aby si� na niej wygodnie zainstalowa�. W zwi�zku z czym za�o�one zosta�y w naszym wydziale odpowiednie akta pod nazw� KARELIRIA, co si� wyk�ada: �Kalkulatora Relikt�w Rewindykacja�. Kalkulator � wykaza�y to dalsze badania � osiad� na planecie i rozmno�y� si� na niej, p�odz�c wielk� ilo�� robot�w, nad kt�rymi sprawowa� w�adz� absolutn�. Poniewa� Kareliria znajduje si� zasadniczo w sferze wp�yw�w grawipolitycznych Procyona i jego Melmaniit�w, kt�ra to rasa rozumna utrzymuje z Ziemi� dobre stosunki s�siedzkie, nie chcieli�my ingerowa� brutalnie i pozostawili�my przez czas pewien Kareliri� wraz z za�o�on� na niej przez Kalkulatora koloni� robot�w, nosz�c� w aktach wydzia�u szyfrow� nazw� KALKOROB, w spokoju. Sk�din�d SECOS wysun�� ��danie rewindykacji uwa�aj�c, i� zar�wno Kalkulator, jak i wszystkie jego roboty s� w�asno�ci� prawn� Towarzystwa Ubezpieczeniowego. Zwr�cili�my si� w tej sprawie do Melmaniit�w; odpowiedzieli w�wczas, i� wed�ug ich wiadomo�ci Kalkulator stworzy� nie koloni�, lecz pa�stwo, zwane przez jego mieszka�c�w Wspanialia, a rz�d melmaniicki, cho� nie uzna� istnienia tego pa�stwa de iure i nie dosz�o do wymiany przedstawicielstw dyplomatycznych, uzna� wszelako egzystencj� tego spo�ecznego organizmu de facto i nie czuje si� w kompetencji do przeprowadzenia jakichkolwiek zmian w tym przedmiocie. Roboty przez pewien czas wegetowa�y na planecie spokojnie i nie przejawia�y jakiejkolwiek szkodliwej agresywno�ci. Oczywi�cie wydzia� nasz sta� na stanowisku, i� nie mo�na tej sprawy wypu�ci� ca�kowicie z r�k, gdy� by�by to przejaw lekkomy�lno�ci, i dlatego pos�ali�my na Kareliri� kilku naszych ludzi, przebrawszy ich wprz�d za roboty, albowiem m�ody nacjonalizm Kalkorobu przejawia� si� pod postaci� nierozumnej nienawi�ci do wszystkiego, co ludzkie. Prasa karelirska powtarza nieustannie, �e jeste�my ohydnymi handlarzami niewolnik�w i bezprawnie wyzyskujemy niewinne roboty. Tak tedy wszelkie pertraktacje, kt�re usi�owali�my podj�� w imieniu towarzystwa SECOS, w duchu wzajemnej r�wno�ci i porozumienia, spe�z�y na niczym, poniewa� nasze najskromniejsze nawet ��dania � aby Kalkulator zwr�ci� Towarzystwu siebie i roboty � zosta�y skwitowane obel�ywym milczeniem. ��Panowie � podni�s� g�os m�wca � wypadki nie potoczy�y si� niestety tak, jake�my si� tego spodziewali. Po kilku radiowych komunikatach ludzie nasi, wys�ani na Kareliri�, przestali si� odzywa�. Wys�ali�my nowych i powt�rzy�a si� analogiczna historia. Po pierwszym szyfrowym komunikacie g�osz�cym, i� wyl�dowali bez zak��ce�, nie dali wi�cej znaku �ycia. Od tego czasu, w przeci�gu dziewi�ciu lat, wys�ali�my na Kareliri� ��cznie dwa tysi�ce siedmiuset osiemdziesi�ciu sze�ciu agent�w i �aden z nich nie powr�ci� ani si� nie odezwa�! Tym oznakom doskonalenia kontrwywiadu robot�w towarzyszy�y inne, jeszcze bardziej mo�e zatrwa�aj�ce fakty. Oto prasa Karelirii w swych wyst�pieniach coraz gwa�towniej nas atakuje. Drukarnie robot�w masowo powielaj� broszurki i ulotki, przeznaczone dla robot�w ziemskich, w kt�rych ludzie, przedstawieni jako elektropijcy i szubrawcy, nazywani s� obel�ywie � tak na przyk�ad w wyst�pieniach oficjalnych nie nazywa si� nas inaczej, jak lepniakami, a ludzko�� � bryj�. Zwr�cili�my si� w tej sprawie z aide memoire do rz�du Procyona, ale powt�rzy� on swoje poprzednie o�wiadczenie o nieingerencji i wszelkie nasze starania, aby ukaza� ponure owoce tej neutralistycznej, a w gruncie rzeczy strusiej polityki, nie doprowadzi�y do niczego. Dano nam jedynie do zrozumienia, i� roboty s� naszym produktem, ergo my jeste�my odpowiedzialni za wszystkie ich post�pki. Z drugiej strony Procyon kategorycznie nie �yczy sobie jakich� ekspedycji karnych czy te� przymusowej ekspropriacji Kalkulatora i jego poddanych. W tej sytuacji zwo�ane zosta�o dzisiejsze zebranie; aby ukaza� panom, jak zaogniona jest sytuacja, dodam, i� przed miesi�cem �Kurier Elektronowy�, organ oficjalny Kalkulatora, og�osi� artyku�, w kt�rym zmiesza� z b�otem ca�e drzewo ewolucyjne cz�owieka i domaga� si� przy��czenia Ziemi do Karelirii, jako i� roboty � w my�l og�oszonych tez � s� wy�szym stadium rozwoju od istot �ywych. Na tym ko�cz� i prosz� o zabranie g�osu profesora Gargarraga. Zgarbiony od ci�aru lat, s�ynny specjalista psychiatrii elektrycznej wst�pi� nie bez trudu na m�wnic�. ��Panowie! � rzek� dr��cym nieco, cho� krzepkim, starczym g�osem. � Od dawna jest ju� wiadomo, �e m�zgi elektryczne trzeba nie tylko budowa�, ale i wychowywa�. Los elektrycznego m�zgu jest ci�ki. Praca bez przerwy, skomplikowane obliczenia, brutalno�� i niewybredne �arty obs�ugi � oto na co nara�ony jest taki niezmiernie przecie� delikatny w swojej istocie aparat. Nic dziwnego, �e przychodzi do za�ama�, kr�tkich spi��, podejmowanych niejednokrotnie w celach samob�jczych. Niedawno mia�em w mojej klinice taki przypadek. Nast�pi�o rozdwojenie ja�ni � dichotomia profunda psychogenes electrocutiva alternans. M�zg �w pisywa� sam do siebie serdeczne listy, nazywa� si� w nich �szpuleczk��, �druci�tkiem�, �lampuchn�� � jawny dow�d, jak bardzo potrzebowa� czu�o�ci, serdecznego, pe�nego ciep�a stosunku. Seria elektrycznych szok�w i d�u�szy wypoczynek przywr�ci�y go do zdrowia. Albo taki tremor electricus frigoris oscillativus, panowie. M�zg elektronowy nie jest maszyn� do szycia, kt�r� mo�na gwo�dzie w �cian� wbija�. To �wiadoma istota, kt�ra orientuje si� we wszystkim, co wok� zachodzi, i dlatego nieraz w chwilach kosmicznego niebezpiecze�stwa tak si� zaczyna trz��� wraz z ca�ym statkiem, �e ludziom trudno usta� na pok�adzie. To si� pewnym brutalnym naturom nie podoba. Doprowadzaj� one m�zg do ostateczno�ci. M�zg elektryczny �yczy nam najlepiej, wszelako, panowie, wytrzyma�o�� drut�w i lamp te� ma swoje granice. Tylko wskutek bezmiernych prze�ladowa� przez kapitana, kt�ry okaza� si� notorycznym pijakiem, m�d�ek elektronowy Grenobiego, u�ywany do poprawek kursowych, ochrzci� si� w ostrym ataku sza�u zdalnym dzieckiem Wielkiej Andromedy i dziedzicznym cesarzem Murwiklaudrii. Poddany kuracji w naszym zak�adzie zamkni�tym, uciszy� si�, oprzytomnia� i obecnie jest ju� prawie normalny; s�, naturalnie, przypadki ci�sze. Tak na przyk�ad pewien m�zg uniwersytecki, zakochawszy si� w �onie profesora matematyki, j�� przez zazdro�� fa�szowa� wszystkie obliczenia, a� matematyk popad� w depresj�, przekonany, �e nie umie dodawa�. Ale na usprawiedliwienie owego m�zgu nale�y wyjawi�, i� �ona matematyka systematycznie uwodzi�a go, daj�c mu do sumowania wszystkie swe rachunki za najintymniejsz� bielizn�. Przypadek, kt�ry omawiamy, nasuwa mi na my�l inny � wielkiego m�zgu pok�adowego �Pankratiusa�, kt�ry po��czy� si� wskutek spi�cia z innymi m�zgami statku i w niepohamowanym pop�dzie wzrostu, tak zwanej gigantofilii elektrodynamicznej, opustoszy� sk�adnic� cz�ci zamiennych, wysadzi� za�og� na skalistej Mirozenie, a sam da� nurka w ocean Alantropii i og�osi� si� patriarch� jej jaszczur�w. Nim przybyli�my na t� planet� ze �rodkami uspokajaj�cymi, spali� sobie w ataku w�ciek�o�ci lampy, bo jaszczury nie chcia�y go s�ucha�. Co prawda i w tym wypadku okaza�o si�, i� drugi sternik �Pankratiusa�, znany kosmiczny szuler, ogra� nieszcz�sny m�zg do nitki, pos�uguj�c si� znaczonymi kartami. Ale przypadek Kalkulatora jest wyj�tkowy, panowie. Mamy przed sob� wyra�ne objawy takich chor�b, jak gigantomania ferrogenes acuta, jak paranoia misantropicapersecutoria, jak polyplasia panelectropsychica debilitativa gravissima, jak wreszcie necrofilia, thanatofilia i necromantia. Panowie! Musz� wam wyja�ni� pewn� spraw�, zasadnicz� dla zrozumienia tego przypadku. Statek �Bo�ydar II� wi�z� na swym pok�adzie, poza drobnic� przeznaczon� dla armator�w Procyona, szereg pojemnik�w rt�ciowej pami�ci syntetycznej, kt�rych odbiorc� mia� by� Uniwersytet Mleczny w Fomalhaut. Zawiera�y one dwa rodzaje wiadomo�ci: z zakresu psychopatologii oraz leksykologii archaicznej. Nale�y s�dzi�, i� Kalkulator, rozrastaj�c si�, poch�on�� owe pojemniki. Tym samym wcieli� w siebie ca�okszta�t wiedzy o takich kwestiach, jak historia Kuby Rozpruwacza i dusiciela z Gloomspick, jak biografia Sachera�Masocha. Jak pami�tniki markiza de Sade. Jak protoko�y sekty flagellant�w z Pirpinact. Jak orygina� ksi��ki Murmuropoulosa Pal w przekroju wiek�w oraz s�ynny bia�y kruk biblioteki w Abbercrombie � D�ganie, rzecz w r�kopisie, przez �ci�tego w 1673 roku w Londynie Hapsodora, kt�ry znany by� pod przezwiskiem �Naszyjnik niemowl�t�. Tak�e oryginalny utw�r Janicka Pidwy Mat� torturatorium, tego� autora Du�ba, Ko�ba i Palba � przyczynek do katografii oraz jedyny w swoim rodzaju unikat � Jad�ospis olejowy, spisany przed�miertnie przez O. Galvinariego z Amagonii. W owych fatalnych pojemnikach znajdowa�y si� te� odcyfrowane z kamiennych tafli protoko�y posiedze� sekcji kanibal�w zwi�zku literat�w neandertalskich, jak r�wnie� Rozwa�ania strycme wicehrabiego de Crampfousse; je�eli dodam, �e znalaz�y w nich te� miejsce dzie�a takie, jak Morderstwo doskonale, Tajemnica czarnego trupa czy ABC mordu Agaty Christie, to mo�ecie sobie, panowie, wyobrazi�, jaki to mia�o straszny wp�yw na niewinn� sk�din�d osobowo�� Kalkulatora. Przecie� my staramy si� wedle si� zachowa� elektrom�zgi w niewiedzy o tych okropnych stronach cz�owieka. Teraz, gdy okolice Procyona zaludnia �elazny pomiot maszyny wype�nionej dziejami ziemskiej degeneracji, zwyrodnienia i zbrodni, musz� niestety wyjawi�, i� elektropsychiatria jest w tym wypadku ca�kowicie bezsilna. Nic wi�cej nie mam do powiedzenia. I z�amany starzec opu�ci� chwiejnym krokiem podium w powszechnym g�uchym milczeniu. Podnios�em r�k�. Przewodnicz�cy spojrza� na mnie zaskoczony, lecz po kr�tkim wahaniu da� mi g�os. ��Panowie! � powiedzia�em, wstaj�c z miejsca � sprawa, jak widz�, jest powa�na. Rozmiary jej oceni� mog�em dopiero po wys�uchaniu wnikliwych s��w profesora Gargarraga. Pragn��bym niniejszym z�o�y� szanownemu zebraniu ofert�. Got�w jestem wyruszy� samotnie w sfer� Procyona, aby zbada�, co si� tam dzieje, wykry� tajemnic� znikni�cia tysi�cy waszych ludzi, jako te� doprowadzi�, w miar� mo�liwo�ci, do pokojowego rozwik�ania nabrzmiewaj�cego konfliktu. Widz� jasno, i� problem ten jest trudniejszy od wszystkich, z jakimi si� dot�d spotka�em, ale s� chwile, w kt�rych nale�y dzia�a� nie obliczaj�c szans powodzenia ani ryzyka. Niniejszym, panowie� Nast�pne me s�owa poch�on�a burza oklask�w. Pomin� to, co dzia�o si� w dalszym ci�gu posiedzenia, gdy� zbyt to by�o podobne do masowych owacji na moj� cze��. Komisja i zebranie obdarzy�y mi� wszelkimi mo�liwymi pe�nomocnictwami. Nazajutrz przeprowadzi�em rozmow� z kierownikiem wydzia�u Procyona i szefem zwiad�w kosmicznych w jednej osobie, radc� Malingrautem. ��Ju� dzi� chce pan lecie�? � powiedzia�. � Doskonale. Ale nie pa�sk� rakiet�, Tichy. To niemo�liwe. W tych misjach u�ywamy rakiet specjalnych. ��Po co? � spyta�em. � Moja mi wystarczy. ��Nie w�tpi� o jej doskona�o�ci � odpar� � ale chodzi o kamufla�. Poleci pan w rakiecie podobnej zewn�trznie do wszystkiego, tylko nie do rakiety. B�dzie to � zobaczy pan zreszt� sam. Musi pan poza tym wyl�dowa� w nocy� ��Jak to w nocy? � powiedzia�em � zdradzi mnie ogie� wylotowy� ��Tak� taktyk� stosowali�my dot�d � rzek�, wyra�nie zafrasowany. ��Ju� ja rozejrz� si� na miejscu � rzek�em. � Mam jecha� w przebraniu? ��Tak. To konieczne. Nasi eksperci zajm� si� panem. Czekaj� ju�. Prosz�, mo�e pozwoli pan t�dy� Przeprowadzono mnie sekretnym korytarzem do pokoju podobnego do ma�ej sali operacyjnej. Tu wzi�o mnie w obroty czterech ludzi. Po godzinie, kiedy postawiono mnie przed lustrem, nie mog�em si� pozna�. Zakuty w blachy, z kwadratowymi barkami i tak�� g�ow�, ze szklanymi przeziemikami zamiast oczu, wygl�da�em jak najzwyklejszy w �wiecie robot. ��Panie Tichy � rzek� do mnie szef charakteryzator�w � musi pan pami�ta� o kilku wa�nych rzeczach. Po pierwsze, nie wolno panu oddycha�. ��Pan oszala� chyba � rzek�em. � Jak mog�? Udusz� si�! ��Nieporozumienie. Oczywi�cie, oddychaj pan sobie, ale cicho. �adnych westchnie�, �adnego sapania, �adnych g��bokich wdech�w � wszystko bezszelestnie, a ju� nie daj B�g kichni�cia. To by�by pa�ski koniec. ��W porz�dku; co jeszcze? � spyta�em. ��Na drog� dostanie pan komplet rocznik�w �Kuriera Elektronowego� i dziennika opozycji � �G�osu Pr�ni�. ��To oni maj� i opozycj�. ��Tak, ale na jej czele te� stoi Kalkulator. Profesor Mlassgrack przypuszcza, �e on ma, opr�cz elektrycznego, tak�e polityczne rozdwojenie ja�ni. S�uchaj pan dalej. �adnego jedzenia, gryzienia cukierk�w � nic z tych rzeczy. Je�� b�dzie pan wy��cznie w nocy, przez ten otw�r, tu, jak pan w�o�y kluczyk � to jest zamek wertheimowski � wtedy klapka si� otworzy, o tak. Niech no pan nie zgubi kluczyka � to grozi g�odow� �mierci�. ��Prawda, przecie� roboty nie jedz�. ��Bli�szych szczeg��w ich obyczajowo�ci ze zrozumia�ych wzgl�d�w nie znamy. Niech pan przestudiuje drobne og�oszenia ich gazet, to na og� bardzo pomocne. A kiedy pan rozmawia z kim�, to prosz� nie trzyma� si� zbyt blisko rozm�wcy, �eby nie m�g� zajrze� panu przez sitko mikrofonu do �rodka � najlepiej niech pan sobie stale czerni z�by, tu ma pan pude�ko z henn�. I pami�taj pan ostentacyjnie oliwi� sobie wszystkie zawiasy codziennie rano, wszystkie roboty tak robi�. Przesadza� nie nale�y � je�eli b�dzie pan troch� skrzypia�, zrobi to tylko dobre wra�enie. No, to by�oby mniej wi�cej wszystko. Nie, sk�d, pan chce tak na ulic� wyj�� � czy pan ma dobrze w g�owie? Tu jest tajne przej�cie, t�dy� Za naci�ni�ciem ksi��ki w bibliotece cz�� �ciany otwar�a si� i w�skimi schodkami zszed�em, grzechoc�c, na podw�rze, gdzie sta� ci�arowy helikopter. W�adowano mi� do �rodka, po czym maszyna unios�a si� w powietrze. Po godzinie wyl�dowali�my na tajnym kosmodromie. Obok zwyk�ych rakiet sta� na betonie okr�g�y jak wie�a zbo�owy spichlerz. ��Tak. Wszystko, co mo�e by� panu potrzebne, szyfry, kody, radio, gazety, �ywno�� i drobiazgi �jest ju� w �rodku. A tak�e du�y rak. ��Rak? ��Do prucia kas pancernych� jako bro�, tylko w ostatecznym wypadku. �ycz� z�amania karku � rzek� uprzejmie oficer. Nie mog�em nawet u�cisn�� mu porz�dnie r�ki, tkwi�a bowiem w �elaznej r�kawicy. Przez drzwi wszed�em do spichlerza. W �rodku okaza� si� najzwyklejsz� rakiet�. Mia�em wielk� ochot� wy le�� z �elaznego pud�a, ale mnie przed tym przestrzegano � fachowcy t�umaczyli, �e b�dzie lepiej, je�li si� przyzwyczaj� do tego brzemienia. Uruchomi�em reaktor, wystartowa�em i wszed�em na kurs, po czym spo�y�em nie bez trudu obiad � musia�em okropnie wykr�ca� g�ow�, a i tak usta nie znajdowa�y si� na wprost klapki, wi�c pomog�em sobie �y�k� do but�w. Potem zasiad�em w hamaku i zabra�em si� do prasy robot�w. Oto gar�� tytu��w, jakie rzuci�y mi si� w oczy na pierwszych stronach: BEATYFIKACJA �WI�TEGO ELEKTRYCEGO LEPNIAK�W ZAKUSOM WRA�YM KRES PO�O�YM TUMULTUM NA STADYONIE LEPNIAK W DYBACH Sk�adnia i s�ownictwo zdziwi�y mi� zrazu, ale przypomnia�em sobie, co m�wi� profesor Gargarrag o s�ownikach archaicznego j�zyka, jakie wi�z� by� ongi� na swym pok�adzie �Bo�ydar�. Wiedzia�em ju�, �e roboty nazywaj� ludzi lepniakami. Samych siebie mieli za wspanialc�w. Przeczyta�em ostatni� notatk�, t� o lepniaku w dybach: Dwyoca halebardyer�w Jego Induktywno�ci przydyba�a nynie w trzeci poranny dzwon lepniaka �piegarza, kt�ren w ober�y wsp. Mremrana schronu w plugastwie swym szuka�. Wiernym JInduktywno�ci s�ug� b�d�c, wsp. Mremran w dyrdy Halebardyemi� grodzk� powiedomi�, zaczem wra�y �pion, z przy�bic� otwart� ku poha�bieniu, okrzyki nienawistnymi gawiedzi odprowadze�, do turmy Calefaustrum ci�niony zosta�. Causam iego iuror II Semperititiae Turtran zaincyplowal. Jak na pocz�tek, nie�le � pomy�la�em i wr�ci�em do szpalty pod nag��wkiem: �Tumultum na stadyonie�. Prawie spekulatorzy turnieiu gr�dzielnego skonfundowanymi muraw� opuskali, w�dycki Gir�ay III, gr�dziel Turtukurowi przekazuj�c, owsinek przebuldo�yl, przez co fraktura goleni od igry go odstrychn�a. Zak�adnicy, premium utraconem widz�c, do kassy si� kopn�li, tingulum kassowe �turmowali, a tingulatora srodze pognietli. Patrola Halebardyerni podegrodzkiey o�miu tumu�tnik�w do fossy, kamie�mi obci��onych, opu�ci�a. W�dycki b�dy kres onym perturbacyom nastanie, kwietliwi spekulatorzy kornie zwierzchno�� kwesty onui�? Za pomoc� s�ownika dowiedzia�em si�, �e kwietliwy to spokojny, od quietas, quietatis � spok�j, �e kwestionowa� to pyta�, gr�dzielnia za� jest rodzajem boiska, na kt�rym wspanialcy graj� w swoj� odmian� pi�ki no�nej, kt�r� stanowi lita kula o�owiana. Studiowa�em uporczywie gazety, bo przed odlotem k�adli mi w wydziale w g�ow�, �e musz� nauczy� si� biegle obyczaj�w i szczeg��w wspanialczego �ycia, ju� nawet w my�li tak ich nazywa�em � nazwanie kt�regokolwiek robotem by�oby nie tylko obelg�, ale zdemaskowa�oby mi� natychmiast. Przeczyta�em wi�c po kolei artyku�y: �Zasad sze��, w materyi wspanialc�w stanu doskona�ego�, �Audyencya Mistrza Gregatu�ana�, �Jako p�atnerzy cech remonta lato� wodzi�, �Peregrynacye nobliwe p�anetnik�w wspanialszych gwoli lamp och�odzeniu� � jeszcze dziwniejsze wszak�e by�y anonsy. Z wielu bardzo ma�o co rozumia�em. ARMELADORA VI. SNYCERZ ZNAMIENITY garder�b ch�do�eniem, wylot�w klepaniem, zawias perfekcyonacy�, tako� in extermis, tariffa nisska. WONAX, �rzodek na rdzewie�stwo, rdzawki, rdzami��, rdzyny, rdzynki a rdzawi�rki � wsz�dy naby� zdo�asz. OLEUM PURISSIMUM PRO CAPITE � I�by Ci szyia pomy�lunku skrzypem nie konfundowa�a!! Niekt�rych w og�le poj�� nie mog�em. Ot, takich cho�by: lurni! Kad�ubki igrcowe dowoli! Miary wszelkie. Za por�czycielstwem gwaydolnica na mieyscu. Tarmodrala VIII. CHUTLIWEMU cubiculum pankratorne z amfignajsem naym�. Perkoratora XXV. I by�y tam takie, od kt�rych w�osy stawa�y mi na g�owie pod moim �elaznym czepcem: ZAMTUZ GOMORRHEUM PODWOIE Z DNIEM DZISIEJSZYM ROZWIERA! PO RESTAURACYI DLA SMAKOTLIWYCH SELEKCYA JAKIEY NIGDY NIE BYWA�O!! DZIECKA LEPNIACZE, CHUDOBA W KOMNATACH I NA WYNOS!!! �ama�em sobie g�ow� nad tymi zagadkowymi tekstami, a czasu mia�em sporo, gdy� podr� trwa� musia�a prawie rok. W �G�osie Pr�ni� anons�w by�o jeszcze wi�cej. �AMIGNATNICE, TASAKIERY, NO�YCE GRDYCZNE, OSTROKO�Y, PALIKI GRZECZNE poleca GREMONTO�RIUS,FIDRICAXLVI. PYROMANIACY!!! Nowych, skalnym oleiem maszczonych kwacz�w Abrakerdela NIC NIE UGASI!! DUSICMILOWI�AMATOROWI maluchy lepniacze rzewliwe, mowne, z och�d�stwem, tako� paznokietnik c�gowy, niewiela u�ywan, taniutko. PANOWIE I PANIE WSPANIALCZE � GASTROKO�Y, Kr�godr�cze, M�czyw��ki NADESZ�Y!!! � Karkaruana XI. Naczytawszy si� do woli tych anons�w, zacz��em, jak mi si� zdawa�o, rozumie�, jaki los spotka� zast�py wys�anych na zwiady ochotnik�w II Wydzia�u. Nie mog� powiedzie�, abym l�dowa� na planecie ze zbyt g�st� min�. Zrobi�em to noc�, wygasiwszy wprz�d silniki, jak si� tylko da�o. Splanowawszy w�r�d wysokich g�r, po namy�le przykry�em rakiet� naci�tymi ga��mi. Ju� to fachowcy z dw�jki nie nazbyt ruszyli g�owami, bo przecie� spichlerz na planecie robot�w by� co najmniej nie na miejscu. Za�adowawszy do wn�trza �elaznego pud�a zapas�w, ile si� da�o, poszed�em w kierunku miasta, widzialnego z dala dzi�ki silnej elektrycznej �unie, jaka si� nad nim unosi�a. Musia�em par� razy stawa�, aby poprawi� rozlokowanie pude�ek z sardynkami , bo okropnie we mnie grzechota�y. Szed�em dalej, gdy co� niewidzialnego podci�to mi nogi. Upad�em, czyni�c piekielny �oskot, b�yskawicznie przeszyty my�l�: �Ju�! tak pr�dko?!� Ale wok� nie by�o �ywego, tj. elektrycznego ducha. Na wszelki wypadek doby�em broni � sk�ada� si� na ni� rak, jakiego u�ywaj� kasiarze, oraz ma�y �rubokr�t. Wodz�c r�kami po otoczeniu, przekona�em si�, �e otaczaj� mnie same �elazne kszta�ty. By�y to szcz�tki starych automat�w � ich opuszczone cmentarzysko. Poszed�em dalej, cz�sto przewracaj�c si� i dziwi�c si� jego rozmiarom. Ci�gn�o si� chyba na mil�. W mroku, nie rozwidnionym wcale odleg�� �un�, w pewnej chwili zamajaczy�y dwa czworono�ne kszta�ty. Znieruchomia�em. Instrukcje moje nic nie m�wi�y o tym, jakoby na planecie �y�y jakie� zwierz�ta. Inne dwa czworonogi bezszelestnie zbli�y�y si� do tamtych. Nieostro�ny m�j ruch wywo�a� d�wi�kni�cie pancerza i ciemne sylwety czmychn�y jak szalone w mrok. Po tym incydencie zdwoi�em jeszcze ostro�no��. Pora wydawa�a si� niezbyt szcz�liwa dla wkroczenia do miasta � p�na godzina nocy, puste ulice � moje pojawienie �ci�gn�oby niepo��dan� uwag�. Przypad�em wi�c w przydro�nym rowie i doczeka�em cierpliwie �witu, gryz�c biszkopty. Wiedzia�em, �e przed nast�pn� noc� nie b�d� si� m�g� niczym po�ywi�. Z pierwszym �witem wszed�em na przedmie�cie. Nie widzia�em nikogo. Na pobliskim parkanie widnia� wielki, najwyra�niej stary, deszczami zmyty plakat. Zbli�y�em si� do�. OBWIESZCZENIE Zwierzchno�ci grodziszcza wiadomem iest, iako plugastwo lepniacze wpe�zn�� w szeregi prawych si� wspanialc�w wysila. Ktokolwiek zoczy lepniaka �ebo indywiduum, pode�rzeniom asumpt dai�ce, w mig ma halebardyemi swey donie��. Sp�lnictwo wszelakie z onym �ebo pomoc mu dana, roz�rubowaniem in saecula saeculorum karanem b�dzie. Za lepniaka g�ow� praemium 1000 ferklos�w si� ustanawia. Poszed�em dalej. Przedmie�cia nie wygl�da�y zach�caj�co. Pod n�dznymi, na po�y rdz� zjedzonymi barakami siedzia�y gromady robot�w, graj�c w cetno i licho. Od czasu do czasu wybucha�y po�r�d nich b�jki z takim �omotem, jakby artyleryjski ogie� trafia� sk�ad �elaznych beczek. Nieco dalej trafia�em na przystanek kolei miejskiej. Nadjecha� pusty prawie wagon, do kt�rego wsiad�em. Motorniczy stanowi� nieroz��czn� cz�� motoru i r�k� mia� przykr�con� na sta�e do korby. Konduktor byt przy�rubowany do wej�cia. Stanowi� zarazem drzwi; chodzi� na zawiasach. Da�em mu pieni��ek z zapasu, kt�ry dostarczy� mi wydzia�, i usiad�em na �awce, okropnie zgrzytaj�c. W centrum wysiad�em i podrepta�em przed siebie, jak gdyby nigdy nic. Coraz wi�cej spotyka�em halebardier�w, kr��yli po dw�ch i po trzech, �rodkiem ulic. Zauwa�ywszy opart� o mur halabard�, podj��em j� od niechcenia i pomaszerowa�em dalej, ale moje odosobnienie mog�oby wyda� si� dziwne, wi�c skorzystawszy z tego, �e jeden z tr�jki krocz�cych przede mn� stra�nik�w wszed� do bramy, aby poprawi� opadaj�cy ruszt, wst�pi�em w opuszczone przeze� miejsce tr�jkowego szyku. Idealne podobie�stwo wszystkich robot�w by�o mi bardzo na r�k�. Dwaj moi towarzysze zachowywali jaki� czas milczenie, wreszcie jeden odezwa� si�: ��Kandy laf� u�rzymy, Brebranie? Ckni mi si� i przystojnie bym z elektr�zk� poigra�. ��Ci� wy � odpar� drugi � mosterdzieju, ju� ci kondycja nasza chuda, hej! Obeszli�my tak doko�a ca�e �r�dmie�cie. Rozgl�daj�c si� pilnie, zauwa�y�em po drodze dwie restauracje, przed kt�rymi sta� oparty o mury istny las halabard. O nic jednak nie pyta�em. Ju� mnie porz�dnie nogi bola�y, a i duszno by�o w rozgrzanym od s�o�ca �elaznym baniaku i w nosie kr�ci�o od rdzawego kurzu � ba�em si�, �e kichn�, spr�bowa�em si� wi�c nieznacznie oddali�, lecz obaj zawrza�li: ��Ej�e, bratku! K�dy to dyrdasz? Chceszli, aby ci zwierzchno�� kulfon rozbuzdygani�a? Szalony� li? ��Bynajmniej � odpar�em � ino przysi��� krzyn� zamiarowa�em. ��Przysi���? Czy ci dur cewk� osmali�? W�dy�my na s�u�bie, cne �eliwiaki! ��A ino � odrzek�em zgodnie i znowu pomaszerowali�my przed siebie. Nie � pomy�la�em � ta kariera pozbawiona jest wszelkich perspektyw. Musz� ja si� inaczej wzi�� do rzeczy. Obeszli�my miasto raz jeszcze, po drodze zatrzyma� nas oficer, wo�aj�c: ��Refemazor! ��Brentakurdwium! � odkrzykn�li moi towarzysze. Zapami�ta�em sobie dobrze to has�o i odzew. Oficer obejrza� nas z przodu i z ty�u i kaza� podnie�� wy�ej halabardy. ��Jako trzymiecie, ofermy!! Piece�cie, nie halebardyerzy Jego Induktywno�ci!! R�wno mi! Noga w nog�! Marsz!! Lustracj� t� przyj�li halebardierzy bez komentarza. �azili�my dalej w wysokim s�o�cu i kl��em chwil�, w kt�rej zgodzi�em si� dobrowolnie wyruszy� na t� ohydn� planet�; w dodatku g��d poczyna� skr�ca� mi kiszki. Obawia�em si� nawet, czy aby ich burczenie nie zdradzi mi�, wi�c stara�em si� jak najg�o�niej skrzypie�. Przechodzili�my ko�o restauracji. Zajrza�em do �rodka. Prawie wszystkie stoliki byty zaj�te. Wspanialcy czy te� �jak nazwa�em ich w my�li, za s�owami oficera � piecyci siedzieli przy nich bez ruchu, szmelcowani sino, od czasu do czasu kt�ry� zgrzytn�� lub obr�ci� g�ow�, aby szklanymi �lepiami zerkn�� na ulic�. Poza tym nie jedli nic, nie pili, a tylko jak gdyby czekali nie wiadomo na co. Kelner � pozna�em go po bia�ym fartuchu, kt�ry mia� na zbroi � sta� pod �cian�. ��Mo�e i my przysi�dziem si� tam�j? � spyta�em, bo czu�em ka�dy b�bel na odparzonych �elaznymi chodakami stopach. ��Ty� istowo zbisurmania�! � obruszyli si� moi towarzysze. � To� si�cia nama nie przykazowano! To� chod�ba prawem naszym! Nie trw� si�, ju� to tamci fortelem lepniakowi dogodz�, kany przy�dzie, a zupy �akn�c �ebo polewki, wra�� natur� ujawni!! Nic z tego nie pojmuj�c, pos�usznie pow�drowa�em dalej . Z wolna diabli poczynali mnie ju� bra� � w ko�cu jednak skierowali�my si� ku wielkiemu budynkowi z czerwonej ceg�y, na kt�rym widnia� w �elazie kuty napis: KOSZARY HALEBARDYER�W IEGO �WIAT�EJ INDUKTYWNO�CI KALKULATRYCEGO PIERWSZEGO Urwa�em si� mym towarzyszom u samego wej�cia. Halabard� postawi�em przy wartowniku, kiedy si� odwr�ci� z chrz�stem i brz�kiem, i wszed�em w pierwsz� boczn� ulic�. Tu� za rogiem ukaza� si� spory budynek z szyldem ZAJAZD POD SIEKIER�. Zajrza�em tylko do �rodka, a ober�ysta, p�katy robot o kr�tkim tu�owiu, zgrzytaj�c ochoczo, wyskoczy� na ulic�. ��Witam waszmo�cia, witam� s�u�by kom� nios� zali komnatki jakowej � nie �akniesz asan? ��Istowo � odpar�em lakonicznie. Niemal si�� wci�gn�� mnie do �rodka. Prowadz�c po schodach na g�r� trajkota� blaszanym g�osem jak naj�ty: ��Peregrynator�w �ma nynie �ci�ga, �ma� w�dy�ki nie masz wspanialca, co by przew��czyn kondensatorowych lego Induktywno�ci w�asnymi zierkalcami obaczy� nie chcia�� tu wa�pan pozw�l� oto apartamentum godne, prosz� pi�knie� tutki bawialny� tam�j go�cinny� ani chybi utrudzonym waszmo�� by� musisz� kurz w trybiech chrz��ci� zezw�l, w mig ci och�d�stwa przynios� Za�omota� po schodach i ledwom si� rozejrza� po dosy� ciemnym, �elaznymi szafami i takim� ��kiem umeblowanym pokoju, wr�ci� z oliwiark�, szmat� i butelk� sidolu. Postawiwszy wszystko na stole, rzek� ciszej i jako� poufa�ej: ��Och�do�ywszy jestestwo, zezw�l wa�pan na d� dla nobliwszych ja person, jak waszmo�� pan, zaw�dy secretum s�odziuchne, male�kie, siurpryzk� przechowuj� pofiglujesz� I wyszed�, �ypi�c fotokom�rkami; nie maj�c nic lepszego do roboty, naoliwi�em si�, wypucowa�em blachy sidolem i zauwa�y�em, �e ober�ysta zostawi� na stole kart� przypominaj�c� menu restauracyjne. Wiedz�c dobrze, �e roboty nic nie jedz�, podnios�em j� zdziwiony do oczu. Zamtuz II kat. � przeczyta�em na g�rze. 8 ferkl. 10 ferkl. 11 ferkl. 14 ferkl. 6 ferkl. 8 ferkl. 8 ferkl. Lepniacze dzieci�, dekapitacja To�, z grz�zem ���� To�, p�aczliwego ���.. To�, rozdzirai�co ���.. Chudoba: Toporna sodomija, sztuka �. R�baniszcze ucieszne ��. To�, ciel�cia malucha ��. Nic z tego nie rozumia�em, ale jakie� mr�wki zacz�y mi chodzi� po grzbiecie, gdy z przyleg�ego pokoju dobieg� mi� �omot niezr�wnanej si�y, jakby mieszkaj�cy o �cian� robot usi�owa� na drzazgi roztrzaska� sw� kwater�. W�osy zje�y�y mi si� na g�owie. Mia�em dosy�. Staraj�c si� nie brz�cze� i nie dzwoni�, wymkn��em si� z tej okropnej spelunki na ulic�. Dopiero znalaz�szy si� daleko, odetchn��em. I c� ja teraz poczn�, nieszcz�sny? � rozwa�a�em. Przystan��em przy grupie robot�w graj�cych w zechcyka i udawa�em, �e kibicuj� zapami�tale. Na razie nic w�a�ciwie o zaj�ciach wspanialc�w nie wiedzia�em. Mog�em w�lizn�� si� na powr�t w szeregi halebardier�w, ale nie obiecywa�o to wiele, a szansa wpadni�cia by�a spora. Co robi�? �ami�c sobie tak g�ow�, poszed�em przed siebie, a� zauwa�y�em siedz�cego na �awce, wygrzewaj�cego stare blachy do s�o�ca, przysadkowatego robota, kt�ry okry� sobie g�ow� gazet�. Na pierwszej stronie widnia� wiersz, zaczynaj�cy si� od s��w �Jam wspanialec zwyrodnialec�. Co by�o dalej, nie wiem, Z wolna zawi�za�a si� rozmowa. Przedstawi�em si� jako przybysz z s�siedniego miasta, Sadomazji. Stary robot by� nadzwyczaj kordialny. Od razu niemal zaprosi� mnie do siebie, do domu. ��Co si� masz wa�pan t�uc po wszelakich tam, mosterdziejku, zajazdach, a z ober�ystami wadzi�. Zw�l do mnie. Niskie progi, �ciel� si�, racz, �askawco, niechaj. Rado�� wst�pi wraz z szacown� tw� osob� w skromne komnaty moje. C� mia�em robi�, zgodzi�em si�, to mi nawet odpowiada�o. M�j nowy gospodarz mieszka� we w�asnym domu, na trzeciej ulicy. Zaprowadzi� mi� zaraz do go�cinnego pokoju. ���e z drogi, to� si� kurzu co nie miara musia� na�yka� � rzek�. Znowu pojawi�a si� oliwiarka, sidol i szmaty. Wiedzia�em ju�, co powie, roboty by�y jednak naturami nieskomplikowanymi. I rzeczywi�cie; ��Och�do�ywszy si�, zw�l do bawialnego � rzek� � poigramy pospo�u� Zamkn��em drzwi. Oliwiarki ani sidolu nie tkn��em, zbada�em tylko w lustrze stan mej charakteryzacji, uczerni�em z�by i niespokojny nieco wobec perspektywy nieznanego �igrania�, po jakim� kwadransie chcia�em zej�� na d�, gdy z g��bi domu dobieg� mi� przeci�g�y �oskot. Tym razem nie mog�em ju� ucieka�. Schodzi�em po schodach w takim huku, jakby kto� na drzazgi r�ba� �elazny pie�. W bawialnym wrza�o. Gospodarz m�j, rozebrany do �elaznego korpusa, dziwacznie ukszta�conym tasakiem ci�� wielk� kuk��, kt�ra le�a�a na stole. ��Pi�knie prosz�, go�ciu! Mo�esz sobie wa�pan gwoli uciesze pooporz�dza� te kad�ubki � rzek�, na m�j widok przestaj�c r�ba� i wskaza� drug�, le��c� na pod�odze, mniejsz� nieco lal�. Kiedy si� do niej zbli�y�em, usiad�a, otwarta oczy i zacz�ta s�abym g�osem powtarza�: ��Panie � jam dzieci� niewinne � poniechaj mi� � panie � jam dzieci� niewinne � poniechaj. Gospodarz wr�czy� mi top�r, podobny do halabardy, ale na kr�tszym sty lisku. ��Nu�e, zacny go�ciu, precz troski, precz smutki � tnij od ucha, a �mia�o! ��Kiedy � nie lubi� dzieci� � odpar�em s�abo. Znieruchomia�. ��Nie lubisz? � powt�rzy� za mn�. � A szkoda. Zafrasowa�e� mi� acan. C� tedy poczniesz? Mam jeno maluch�w � s�abo�� to moja, wiesz. Zali nie popr�bujesz ciel�cia? I wyprowadzi� z szafy wcale por�czne, plastikowe ciel�, kt�re, naci�ni�te, trwo�nie zam�cza�o. C� mia�em robi�? Nie chc�c si� zdemaskowa�, rozr�ba�em nieszcz�sn� kuk��, porz�dnie si� przy tym zmachawszy. Tymczasem gospodarz po�wiartowa� obie lale, od�o�y� narz�dzie, kt�re zwa� �amignatnic�, i spyta�, czy jestem rad. Zapewni�em go, �e dawno nie za�y�em takiej przyjemno�ci. Tak rozpocz�� si� m�j nieweso�y �ywot na Karelirii. Rano, po �niadaniu, sk�adaj�cym si� z wrz�cej oliwy, gospodarz udawa� si� do pracy, a jego pani pi�owa�a co� zaciekle w sypialnym � mam wra�enie, �e ciel�ta, ale nie mog� na to przysi�c. Nie mog�em wytrzyma� od meczenia, wrzask�w, huku, wychodzi�em wi�c na miasto. Zaj�cia mieszka�c�w by�y raczej monotonne. �wiartowanie, �amanie ko�em, palenie, szatkowanie � w centrum znajdowa� si� park rozrywek z pawilonami, w kt�rych mo�na by�o zakupi� najwymy�lniejsze narz�dzia. Po kilku dniach nawet na w�asny scyzoryk patrze� nie mog�em i tylko powodowany g�odem udawa�em si� o zmierzchu za miasto, aby po�piesznie poch�on�� w krzakach sardynki i biszkopty. Nie dziwota, �e na takim wikcie wci�� by�em o w�os od czkawki, kt�ra grozi�a mi �miertelnym niebezpiecze�stwem. Na trzeci dzie� poszli�my do teatru. Wystawiano sztuk� pod tytu�em Karbezauriusz. By�a to historia m�odego, przystojnego robota, okropnie prze�ladowanego przez ludzi, tj. przez lepniak�w. Polewali go wod�, sypali mu do oliwy piasek, rozkr�cali mu �rubki, tak �e si� wci�� przewraca� itp. Widownia gniewnie brz�cza�a. W drugim akcie pojawi� si� wys�annik Kalkulatora, m�ody robot zosta� wyzwolony, trzeci akt zajmowa� si� szerzej losem ludzi, jak �atwo si� mo�na domy�li�, raczej nieweso�ym. Z nud�w grzeba�em w biblioteczce domowej gospodarzy, ale nie by�o w niej nic ciekawego: kilka n�dznych przedruk�w pami�tnik�w markiza de Sade, poza tym same broszurki, takie jak Rozpoznawanie lepniak�w, z kt�rej zapami�ta�em par� ust�p�w. �Lepniak � zaczyna� si� tekst � jest wielce mi�kki, konsystencj� podobny do piroga� Oczy jego t�pawe, wodniste, obrazem plugastwa duszebnego s�. Lice gumiaste�� i tak dalej, przez sto bez ma�a stron. W sobot� przychodzili do nas miejscowi notable � mistrz cechu blacharzy, zast�pca miejskiego p�atnerza, starszy cechowy, dwaj protokraci, jeden alcymurtan � niestety, nie mog�em si� zorientowa�, co to s� za zawody, gdy� m�wi�o si� g��wnie o sztukach pi�knych, o teatrze, o doskona�ym funkcjonowaniu lego Induktywno�ci � panie plotkowa�y nieco. St�d dowiedzia�em si� o os�awionym w wy�szych sferach birbancie i sza�awile, niejakim Poduk�cie, kt�ry prowadzi� hulaszczy �ywot � otacza� si� rojami elektrycznych bachantek, obsypuj�c je wprost najkosztowniejszymi cewkami i lampami. Ale m�j gospodarz nie zgorszy� si� szczeg�lnie, gdy wspomnia�em Poduksta. ��M�oda stal, m�ody pr�d � rzek� dobrodusznie. � Podrdzewieje, oporniki si� mu zglejuj�, to i rura g��wna nadmi�knie� Pewna wspania�ka, kt�ra bywa�a u nas do�� rzadko, upodoba�a mnie sobie dla niepoj�tych powod�w i raz, po kt�rym� tam z rz�du kubku oliwy, szepn�a: ��Nadobny �. Chcesz mnie? Umkniem do mnie, doma poelektryzujem si� Uda�em, �e nag�e iskrzenie katody nie pozwoli�o mi dos�ysze� j ej s��w. Po�ycie mych gospodarzy by�o na og� zgodliwe, ale raz mimowolnie sta�em si� �wiadkiem k��tni; po�owica wrzeszcza�a co� o tym, aby si� w z�om obr�ci�, on, jak to m��, nie odpowiada�. Bywa� te� u nas wzi�ty elektromistrz, kt�ry prowadzi� miejsk� klinik�, i od niego to dowiedzia�em si�, bo opowiada�, cho� rzadko, o swych pacjentach � �e roboty wariuj� kiedy niekiedy, a najgorszym z prze�laduj�cych omam�w jest przekonanie, jakoby by�y lud�mi. I nawet �jak domy�li�em si� z jego s��w, cho� nie powiedzia� tego wyra�nie � liczba takich szale�c�w ostatnio powa�nie wzros�a. Wiadomo�ci tych nie przekazywa�em jednak na Ziemi�, raz, �e wydawa�y mi si� zbyt sk�pe, a dwa, �e nie chcia�o mi si� maszerowa� przez g�ry do pozostawionej daleko rakiety, w kt�rej mie�ci� si� nadajnik. Pewnego ranka, kiedy sko�czy�em w�a�nie ciel� (moi gospodarze dostarczali mi codziennie wieczorem jedn� sztuk�, przekonani, �e niczym nie sprawi� mi wi�kszej uciechy) � rozleg�o si� w ca�ym domu gwa�towne walenie do bramy. Moja trwoga okaza�a si� a� nadto usprawiedliwiona. By�a to policja, tj. halebardierzy. Wyprowadzono mnie na ulic� aresztowanego, bez jednego s�owa, na oczach mych os�upia�ych ze zgrozy gospodarzy. Zosta�em zakuty, wsadzono mi� do karetki i pojechali�my do wi�zienia. Sta� tam ju� u bramy wrogi t�um i wznosi� pe�ne nienawi�ci okrzyki. Zamkni�to mnie w osobnej celi. Kiedy drzwi zatrzasn�y si� za mn�, usiad�em na blaszanej pryczy z g�o�nym westchnieniem. Teraz nie mog�o mi ju� zaszkodzi�. Zastanawia�em si� jaki� czas nad tym, w ilu ju� wi�zieniach siedzia�em w rozmaitych okolicach Galaktyki, ale nie uda�o mi si� ustali� liczby. Pod prycz� co� le�a�o. By�a to broszurka o wykrywaniu lepniak�w � czy pod�o�ono j� dla drwiny, przez nisk� z�o�liwo��? Otwar�em j� mimo woli. Przeczyta�em najpierw o tym, jak to g�rna cz�� lepniaczego tu�owia porusza si� w zwi�zku z tak zwanym oddychaniem, jak nale�y sprawdza�, czy r�ka, kt�r� podaje jest ciastowata oraz czy z jego otworu g�bowego nie wydobywa si� lekki wietrzyk. Podniecony � ko�czy� ust�p � wydziela z siebie lepniak wodnist� ciecz, g��wnie czo�em. By�o to dosy� �cis�e. Wydziela�em t� wodnist� ciecz. Z pozoru eksploracja Wszech�wiata wydaje si� nieco jednostajna, a to przez wspomniane wy�ej, ponawiaj�ce si� wci��, jako w pewnym sensie nieodzowny jej etap, wi�zienne pobyty gwiazdowe, planetarne, mg�awicowe nawet � ale sytuacja moja nie by�a nigdy jeszcze tak czarna, jak obecnie. Ko�o po�udnia stra�nik przyni�s� mi talerz ciep�ej oliwy, w kt�rej p�ywa�o troch� �rutu do �o�ysk kulkowych. Prosi�em o co� strawniejszego, skoro jestem ju� zdemaskowany, on jednak zazgrzytawszy ironicznie, odszed� bez s�owa. Zacz��em wali� w drzwi i domaga� si� adwokata. Nikt nie odpowiada�. Pod wiecz�r, kiedy zjad�em ostatni� kruszyn� biszkopta, zawieruszon� wewn�trz pancerza, klucz zachrobota� w zamku i do celi wszed� p�katy automat z grub� sk�rzan� teczk�. ��B�d� przekl�ty lepniaku! � rzek� i doda�: � Mam by� twoim obro�c�. ��Czy zawsze witasz w ten spos�b swych klient�w? � spyta�em, siadaj�c. On te� usiad�, klekocz�c. By� odra�aj�cy. Blachy na brzuchu kompletnie mu si� poluzowa�y. ��Lepniak�w, tak � rzek� z przekonaniem. � Z lojalno�ci jeno wobec mojej profesji � nie wobec ciebie, szubrawcze bezecny � rozwin� kunszta moje w twej obronie, kreaturo! By� mo�e da si� zmi�kczy� czekaj�c� ci� kar� do jednorazowego rozebrania na sztuki. ��Jak to � powiedzia�em � ale� mnie nie mo�na rozebra�. ��Ha, ha! � zazgrzyta� � tak ci si� jeno widzi! A teraz powiadaj, co kry�e� w zanadrzu, kleista kanalio!! ��Jak si� nazywasz? � spyta�em. ��Klaustron Fridrak. ��Klaustronie Fridraku, powiedz, o co jestem oskar�ony? ��O lepniaczo�� � odpar� natychmiast. � Kara za to przypada g��wna. A dalej, o chucie zaprzedania nas, o �piegarstwo na rzecz bryi, o �wi�tokradczo zal�g�y plan podniesienia r�ki na Jego Induktywno�� � starczy ci, �ajnisty lepniaku? Przyznajesz si� do owych win? ��Czy na pewno jeste� mym adwokatem? � spyta�em. � Bo m�wisz jak prokurator albo s�dzia �ledczy. ��Jam jest twoim obro�c�. ��Dobrze. Nie przyznaj� si� do �adnej z tych win. ��Drzazgi z ciebie polec�! � zarycza�. Widz�c, jakiego dosta�em obro�c�, zamilk�em. Nazajutrz zaprowadzono mnie na przes�uchanie. Nie przyzna�em si� do niczego, cho� s�dzia �je�eli to by�o mo�