299
Szczegóły |
Tytuł |
299 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
299 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 299 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
299 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
tytu�: "kamizelka"
autor: Boles�aw Prus
Niekt�rzy ludzie maj� poci�g do zbierania osobliwo�ci kosztowniejszych lub mniej kosztownych, na jakie kogo sta�. Ja tak�e posiadam zbiorek, lecz skromny, jak zwykle w pocz�tkach.Jest tam m�j dramat, kt�ry pisa�em jeszcze w gimnazjum na lekcjach j�zyka �aci�skiego... Jest kilka zasuszonych kwiat�w, kt�re trzeba b�dzie zast�pi� nowymi, jest...Zdaje si�, �e nie ma nic wi�cej opr�cz pewnej bardzo starej i zniszczonej kamizelki.Oto ona. Prz�d sp�owia�y, a ty� przetarty. Du�o plam, brak guzik�w, na brzegu dziurka, wypalona zapewne papierosem. Ale najciekawsze w niej s� �ci�gacze. Ten, na kt�rym znajduje si� sprz�czka, jest skr�cony i przyszyty do kamizelki wcale nie po krawiecku, a ten drugi, prawie na ca�ej d�ugo�ci, jest pok�uty z�bami sprz�czki.Patrz�c na to od razu domy�lasz si�, �e w�a�ciciel odzienia zapewne co dzie� chudn�� i wreszcie dosi�gn�� tego stopnia, na kt�rym kamizelka przestaje by� niezb�dn�, ale natomiast okazuje si� bardzo potrzebnym zapi�ty pod szyj� frak z magazynu pogrzebowego.Wyznaj�, �e dzi� ch�tnie odst�pi�bym komu ten szmat sukna, kt�ry mi robi troch� k�opotu. Szaf na zbiory jeszcze nie mam, a nie chcia�bym znowu trzyma� chorej kamizelczyny mi�dzy w�asnymi rzeczami. By� jednak czas, �em j� kupi� za cen� znakomicie wy�sz� od warto�ci, a da�bym nawet i dro�ej, gdyby umiano si� targowa�. Cz�owiek miewa w �yciu takie chwile, �e lubi otacza� si� przedmiotami, kt�re przypominaj� smutek.Smutek ten nie gnie�dzi� si� u mnie, ale w mieszkaniu bliskich s�siad�w. Z okna mog�em co dzie� spogl�da� do wn�trza ich pokoiku.Jeszcze w kwietniu by�o ich troje: pan, pani i ma�a s�u��ca, kt�ra sypia�a, o ile wiem, na kuferku za szaf�. Szafa by�a ciemnowi�niowa. W lipcu, je�eli mnie pami�� nie zwodzi, zosta�o ich tylko dwoje: pani i pan, bo s�u��ca przenios�a si� do takich pa�stwa, kt�rzy p�acili jej trzy ruble na rok i co dzie� gotowali obiady.W pa�dzierniku zosta�a ju� tylko - pani, sama jedna. To jest niezupe�nie sama, poniewa� w pokoju znajdowa�o si� jeszcze du�o sprz�t�w: dwa ��ka, st�, szafa... Ale na pocz�tku listopada sprzedano z licytacji niepotrzebne rzeczy, a przy pani ze wszystkich pami�tek po m�u zosta�a tylko kamizelka, kt�r� obecnie posiadam.Lecz w ko�cu listopada pewnego dnia pani zawo�a�a do pustego mieszkania handlarza starzyzny i sprzeda�a mu sw�j parasol za dwa z�ote i kamizelk� po m�u za czterdzie�ci groszy. Potem zamkn�a mieszkanie na klucz, powoli przesz�a na dziedziniec, w bramie odda�a klucz str�owi, chwil� popatrzy�a w swoje niegdy� okno, na kt�re pada�y drobne p�atki �niegu, i - znik�a za bram�.Na dziedzi�cu zosta� handlarz starzyzny. Podni�s� do g�ry wielki ko�nierz kapoty, pod pach� wetkn�� dopiero co kupiony parasol i owin�wszy w kamizelk� r�ce czerwone z zimna, mrucza�:- Handel, panowie... handel!... Zawo�a�em go.- Pan dobrodziej ma co do sprzedania? - zapyta� wchodz�c.- Nie, chc� od ciebie co� kupi�.- Pewnie wielmo�ny pan chce parasol?... - odpar� �ydek. Rzuci� na ziemi� kamizelk�, otrz�sn�� �nieg z ko�nierza i z wielk� usilno�ci� pocz�� otwiera� parasol.- A fajn mebel!... - m�wi�. - Na taki �nieg to tylko taki parasol... Ja wiem, �e wielmo�ny pan mo�e mie� ca�kiem jedwabny parasol, nawet ze dwa: Ale to dobre tylko na lato!..- Co chcesz za kamizelk�? - spyta�em.- Jake kamyzelkie?... - odpar� zdziwiony, my�l�c zapewne o swojej w�asnej.Ale wnet opami�ta� si� i szybko podni�s� le��c� na ziemi.- Za te kamyzelkie?... Pan dobrodziej pyta si� o te kamyzelkie?...A potem, jakby zbudzi�o si� w nim podejrzenie, spyta�: - Co wielmo�nego pana po take kamyzelkie?!...- Ile chcesz za ni�?�ydowi b�ysn�y ��te bia�ka, a koniec wyci�gni�tego nosa poczerwienia� jeszcze bardziej.- Da wielmo�ny pan... rubelka! - odpar� roztaczaj�c mi przed oczyma towar w taki spos�b, a�eby okaza� wszystkie jego zalety.- Dam ci p� rubla.- P� rubla?... taky ubj�r?... To nie mo�e by�! - m�wi� handlarz.- Ani grosza wi�cej.- Niech wielmo�ny pan �artuje zdr�w!... - rzek� klepi�c mnie po ramieniu. - Pan sam wi, co taka rzecz jest warta. To przecie nie jest ubj�r na ma�e dziecko, to jest na doros�e osoby...- No, je�eli nie mo�esz odda� za p� rubla, to ju� id�. Ja wi�cej nie dam.- Ino niech si� pan nie gniewa! - przerwa� mi�kn�c. -Na moje sumienie, za p� rubelka nie mog�, ale - ja zdaj� si� na pa�ski rozum... Niech pan sam powie: co to jest wart, a ja si� zgodz�!... Ja wol� do�o�y�, byle to si� sta�o, co pan chce.- Kamizelka jest warta pi��dziesi�t groszy, a ja ci daj� p� rubla.- P� rubla?... Niech b�dzie ju� p� rubla!... - westchn�� wpychaj�c mi kamizelk� w r�ce. - Niech b�dzie moja strata, byle ja z g�by nie robi�... ten wjatr!...I wskaza� r�k� na okno, za kt�rym k��bi� si� tuman �niegu. Gdym si�gn�� po pieni�dze, handlarz, widocznie co� przypomniawszy sobie, wyrwa� mi jeszcze raz kamizelk� i pocz�� szybko rewidowa� jej kieszonki.- Czeg� ty tam szukasz?- Mo�em co zostawi� w kieszeni, nie pami�tam! - odpar� najnaturalniejszym tonem, a zwracaj�c mi nabytek doda�:- Niech ja�nie pan do�o�y cho� dziesi�tk�!...- No, bywaj zdr�w! - rzek�em otwieraj�c drzwi.- Upadam do n�g!... Mam jeszcze w domu bardzo porz�dne futro...I jeszcze zza progu, wytkn�wszy g�ow�, zapyta�:- A mo�e wielmo�ny pan ka�e przynie�� serki owczych?...W par� minut znowu wo�a� na podw�rzu: �Handel! handel!..." - a gdym stan�� w oknie, uk�oni� mi si� z przyjacielskim u�miechem.�nieg zacz�� tak mocno pada�, �e prawie zmierzch�o si�. Po�o�y�em kamizelk� na stole i pocz��em marzy� to o pani, kt�ra wysz�a za bram� nie wiadomo dok�d, to o mieszkaniu, stoj�cym pustk� obok mego, to znowu o w�a�cicielu kamizelki, nad kt�rym coraz g�stsza warstwa �niegu narasta...Jeszcze trzy miesi�ce temu s�ysza�em, jak w pogodny dzie� wrze�niowy rozmawiali ze sob�. W maju pani raz nawet - nuci�a jak�� piosenk�, on �mia� si� czytaj�c �Kuriera �wi�tecznego". A dzi�...Do naszej kamienicy sprowadzili si� na pocz�tku kwietnia. Wstawali do�� rano, pili herbat� z blaszanego samowaru i razem wychodzili do miasta. Ona na lekcje, on do biura.By� to drobny urz�dniczek, kt�ry na naczelnik�w wydzia�owych patrzy� z takim podziwem jak podr�nik na Tatry. Za to musia� du�o pracowa�, po ca�ych dniach. Widywa�em nawet go i o p�nocy, przy lampie, zgi�tego nad stolikiem.�ona zwykle siedzia�a przy nim i szy�a. Niekiedy spojrzawszy na niego przerywa�a swoj� robot� i m�wi�a tonem upominaj�cym:- No, ju� do�� b�dzie, po�� si� spa�:- A ty kiedy p�jdziesz spa�?...- Ja... jeszcze tylko doko�cz� par� �cieg�w...- No... to i ja napisz� par� wierszy...Znowu oboje pochylali g�owy i robili swoje. I znowu po niejakim czasie pani m�wi�a:- K�ad� si�!... k�ad� si�!...Niekiedy na jej s�owa odpowiada� m�j zegar wybijaj�c pierwsz�.Byli to ludzie m�odzi, ani �adni, ani brzydcy, w og�le spokojni. O ile pami�tam, pani by�a znacznie szczuplejsza od m�a, kt�ry mia� budow� wcale t�g�. Powiedzia�bym, �e nawet za t�g� na tak ma�ego urz�dnika.Co niedziel�, oko�o po�udnia, wychodzili na spacer trzymaj�c si� pod r�ce i wracali do domu p�no wiecz�r. Obiad zapewne jedli w mie�cie. Raz spotka�em ich przy bramie oddzielaj�cej Ogr�d Botaniczny od �azienek. Kupili sobie dwa kufle doskona�ej wody i dwa du�e pierniki, maj�c przy tym spokojne fizjognomie mieszczan, kt�rzy zwykli jada� przy herbacie gor�c� szynk� z chrzanem.W og�le biednym ludziom niewiele potrzeba do utrzymania, duchowej r�wnowagi. Troch� �ywno�ci, du�o roboty i du�o zdrowia. Reszta sama si� jako� znajduje.Moim s�siadom, o ile si� zdaje, nie brak�o �ywno�ci, a przynajmniej roboty. Ale zdrowie nie zawsze dopisywa�o.Jako� w lipcu pan zazi�bi� si�, zreszt� nie bardzo. Dziwnym jednak zbiegiem okoliczno�ci dosta� jednocze�nie tak silnego krwotoku, �e a� straci� przytomno��.By�o to ju� w nocy. �ona, utuliwszy go na ��ku, sprowadzi�a do pokoju str�ow�, a sama pobieg�a po doktora. Dowiadywa�a si� o pi�ciu, ale znalaz�a ledwie jednego, i to wypadkiem, na ulicy.Dokt�r, spojrzawszy na ni� przy blasku migotliwej latarni, uzna� za stosowne j� przede wszystkim uspokoi�. A poniewa� chwilami zatacza�a si�, zapewne ze zm�czenia, a doro�ki na ulicy nie by�o, wi�c poda� jej r�k� i id�c t�omaczy�, �e krwotok jeszcze niczego nie dowodzi.- Krwotok mo�e by� z krtani, z �o��dka, z nosa, z p�uc rzadko kiedy. Zreszt�, je�eli cz�owiek zawsze by� zdr�w, nigdy nie kaszla�...- O, tylko czasami! - szepn�a pani zatrzymuj�c si� dla nabrania tchu.- Czasami? to jeszcze nic. Mo�e mie� lekki katar oskrzeli.- Tak... to katar! - powt�rzy�a pani ju� g�o�no.- Zapalenia p�uc nie mia� nigdy?...- Owszem!... - odpar�a pani, znowu staj�c. Troch� si� nogi pod ni� chwia�y.- Tak, ale zapewne ju� dawno?... - pochwyci� lekarz.- O, bardzo... bardzo dawno!... - potwierdzi�a z po�piechem. - Jeszcze tamtej zimy.- P�tora roku temu.- Nie... Ale jeszcze przed Nowym Rokiem... O, ju� dawno!- A!... Jaka to ciemna ulica, a w dodatku niebo troch� zas�oni�te... - m�wi� lekarz.Weszli do domu. Pani z trwog� zapyta�a str�a: co s�ycha�? i dowiedzia�a si�, �e nic. W mieszkaniu str�owa tak�e powiedzia�a jej, �e nic nie s�ycha�, a chory drzema�.Lekarz ostro�nie obudzi� go, wybada� i tak�e powiedzia�, �e to nic.- Ja zaraz m�wi�em, �e to nic! - odezwa� si� chory.- O, nic!... - powt�rzy�a pani �ciskaj�c jego spotnia�e r�ce. Wiem przecie, �e krwotok mo�e by� z �o��dka albo z nosa. U ciebie pewnie z nosa... - Ty� taki t�gi, potrzebujesz ruchu, a ci�gle siedzisz... Prawda, panie doktorze, �e on potrzebuje ruchu?...- Tak! tak!... Ruch jest w og�le potrzebny, ale ma��onek pani musi par� dni pole�y�. Czy mo�e wyjecha� na wie�?- Nie mo�e... - szepn�a pani ze smutkiem.- No - to nic! Wi�c zostanie w Warszawie. Ja b�d� go odwiedza�, a tymczasem - niech sobie pole�y i odpocznie. Gdyby si� za� krwotok powt�rzy�... - doda� lekarz.- To co, panie? - spyta�a �ona bledn�c jak wosk.- No, to nic. M�� pani wypocznie, tam si� zasklepi...- Tam... w nosie? - m�wi�a pani sk�adaj�c przed doktorem r�ce.- Tak... w nosie! Rozumie si�. Niech pani uspokoi si�, a reszt� zda� na Boga. Dobranoc.S�owa doktora tak uspokoi�y pani�, �e po trwodze, jak� przechodzi�a od kilku godzin, zrobi�o si� jej prawie weso�o.- No, i c� to tak wielkiego! - rzek�a, troch� �miej�c si�, a troch� pop�akuj�c.Ukl�k�a przy ��ku chorego i zacz�a ca�owa� go po r�kach.- C� tak wielkiego! - powt�rzy� pan cicho i - u�miechn�� si�. Ile to krwi na wojnie z cz�owieka up�ywa, a jednak jest potem zdr�w!...- Ju� tylko nic nie m�w - prosi�a go pani.Na dworze zacz�o �wita�. W lecie, jak wiadomo, noce s� bardzo kr�tkie.Choroba przeci�gn�a si� znacznie d�u�ej, ni� my�lano. M�� nie chodzi� ju� do biura, co mu tym mniej robi�o k�opotu, �e jako urz�dnik najemny, nie potrzebowa� bra� urlopu, a m�g� wr�ci�, kiedy by mu si� podoba�o i - o ile znalaz�by miejsce. Poniewa� gdy siedzia� w mieszkaniu, by� zdrowszy, wi�c pani wystara�a si� jeszcze o kilka lekcyj na tydzie� i za ich pomoc� op�dza�a domowe potrzeby.Wychodzi�a zwykle do miasta o �smej rano. Oko�o pierwszej wraca�a na par� godzin do domu, a�eby ugotowa� m�owi obiad na maszynce, a potem znowu wybiega�a na jaki� czas.Za to ju� wieczory sp�dzali razem. Pani za�, aby nie pr�nowa�, bra�a troch� wi�cej do szycia.Jako� w ko�cu sierpnia spotka�a si� pani z doktorem na ulicy. D�ugo chodzili razem. W ko�cu pani schwyci�a doktora za r�k� i rzek�a b�agalnym tonem:- Ale swoj� drog� niech pan do nas przychodzi. Mo�e te� B�g da!... On tak si� uspakaja po ka�dej pa�skiej wizycie...Dokt�r obieca�, a pani wr�ci�a do domu jakby sp�akana. Pan te�, skutkiem przymusowego siedzenia, zrobi� si� jaki� dra�liwy i zw�tpia�y. Zacz�� wymawia� �onie, �e jest zanadto o niego troskliwa, �e on mimo to umrze, a w ko�cu zapyta�:- Czy nie powiedzia� ci dokt�r, �e ja nie prze�yj� kilku miesi�cy?Pani zdr�twia�a.- Co ty m�wisz? - rzek�a. - Sk�d ci takie my�li?...Chory wpad� w gniew.- Oo, chod��e tu do mnie, o tu!... - m�wi� gwa�townie, chwytaj�c j� za r�ce. - Patrz mi prosto w oczy i odpowiadaj: nie m�wi� ci dokt�r?I utopi� w niej rozgor�czkowane spojrzenie. Zdawa�o si�, �e pod tym wzrokiem mur wyszepta�by tajemnic�, gdyby j� posiada�.Na twarzy kobiety ukaza� si� dziwny spok�j. U�miecha�a si� �agodnie, wytrzymuj�c to dzikie spojrzenie. Tylko jej oczy jakby szk�em zasz�y.- Dokt�r m�wi� - odpar�a - �e to nic, tylko �e musisz troch� wypocz��...M�� nagle pu�ci� j�, zacz�� dr�e� i �mia� si�, a potem machaj�c r�k� rzek�:- No widzisz, jakim ja nerwowy!... Koniecznie ubrda�o mi si�; �e dokt�r zw�tpi� o mnie... Ale... przekona�a� mnie... Ju� jestem. spokojny!...I coraz weselej �mia� si� ze swoich przywidze�.Zreszt� taki atak podejrzliwo�ci nigdy si� ju� nie powt�rzy�. �agodny spok�j �ony by� przecie najlepsz� dla chorego wskaz�wk�, �e stan jego nie jest z�ym.Bo i z jakiej racji mia� by� z�y? I By� wprawdzie kaszel, ale - to z kataru oskrzeli. Czasami, skutkiem d�ugiego siedzenia, pokazywa�a si� krew - z nosa. No, i miewa� te� jakby gor�czk�, ale w�a�ciwie nie by�a to gor�czka, tylko - taki stan nerwowy.W og�le czu� si� coraz zdrowszym. Mia� nieprzepart� ch�� do jakich� dalekich wycieczek, lecz - troch� si� mu brak�o. Przyszed� nawet czas, �e w dzie� nie chcia� le�y� w ��ku, tylko siedzia� na krze�le ubrany, gotowy do wyj�cia, byle go opu�ci�o to chwilowe os�abienie.Niepokoi� go tylko jeden szczeg�.Pewnego dnia k�ad�c kamizelk� uczu�, �e jest jako� bardzo lu�na.- Czybym a� tak schud�?... - szepn��.- No, naturalnie, �e musia�e� troch� zmizernie� - odpar�a �ona. - Ale przecie� nie mo�na przesadza�...M�� bacznie spojrza� na ni�. Nie oderwa�a nawet oczu od roboty. Nie, ten spok�j nie m�g� by� udany!... �ona wie od doktora, �e on nie jest tak znowu bardzo chory, wi�c nie ma powodu martwi� si�.W pocz�tkach wrze�nia nerwowe stany, podobne do gor�czki, wyst�powa�y coraz silniej, prawie po ca�ych dniach.- To g�upstwo! - m�wi� chory. - Na przej�ciu od lata do jesieni najzdrowszemu cz�owiekowi trafia si� jakie� rozdra�nienie, ka�dy jest niesw�j... To mnie tylko dziwi: dlaczego moja kamizelka le�y na mnie coraz lu�niej?... Strasznie musia�em schudn��, i naturalnie dop�ty nie mog� by� zdrowym, dop�ki mi cia�a nie przyb�dzie, to darmo!...�ona bacznie przys�uchiwa�a si� temu i musia�a przyzna�, �e m�� ma s�uszno��.Chory co dzie� wstawa� z ��ka i ubiera� si�, pomimo �e bez pomocy �ony nie m�g� wci�gn�� na siebie �adnej sztuki ubrania. Tyle przynajmniej wymog�a na nim, �e na wierzch nie k�ad� surduta, tylko paltot.- Dziwi� si� tu - m�wi� nieraz, patrz�c w lustro - dziwi� si� tu, �e ja nie mam si�. Ale� jak wygl�dam!:..- No, twarz zawsze �atwo si� zmienia - wtr�ci�a �ona. - Prawda, tylko �e ja i w sobie chudn�...- Czy ci si� nie zdaje? - spyta�a pani z akcentem wielkiej w�tpliwo�ci.Zamy�li� si�.- Ha! mo�e i masz racj�... Bo nawet... od kilku dni uwa�am, �e... co�... moja kamizelka...- Daj�e pok�j! - przerwa�a pani - przecie� nie uty�e�...- Kto wie? Bo, o ile uwa�am po kamizelce, to...- W takim razie powinny by ci wraca� si�y.- Oho! chcia�aby� tak zaraz... Pierwej musz� przecie� cho� cokolwiek nabra� cia�a. Nawet powiem ci, �e cho� i odzyskam cia�o, to i wtedy jeszcze nie zaraz nabior� si�...A co ty tam robisz za szaf�?... - spyta� nagle.- Nic. Szukam w kufrze r�cznika, a nie wiem... czy jest czysty.- Nie wysilaj�e si� tak, bo a� ci si� g�os zmienia... To przecie� ci�ki kufer...Istotnie, kufer musia� by� ci�ki, bo pani a� porobi�y si� wypieki na twarzy. Ale by�a spokojna.Odt�d chory coraz pilniejsz� zwraca� uwag� na swoj� kamizelk�. Co par� za� dni wo�a� do siebie �on�. i m�wi�:- No... patrzaj�e. Sama si� przekonaj: wczoraj mog�em tu jeszcze w�o�y� palec, o - tu... A dzi� ju� nie mog�. Ja istotnie zaczynam nabiera� cia�a!...Ale pewnego dnia rado�� chorego nie mia�a granic. Kiedy �ona wr�ci�a z lekcyj, powita� j� z b�yszcz�cymi oczyma i rzek� bardzo wzruszony:- Pos�uchaj mnie, powiem ci jeden sekret... Ja z t� kamizelk�; widzisz, troch� szachrowa�em. A�eby ciebie uspokoi�, co dzie� sam �ci�ga�em pasek, i dlatego - kamizelka by�a ciasna... tym sposobem doci�gn��em wczoraj pasek do ko�ca. Ju� martwi�em si� my�l�c, �e si� wyda sekret, gdy wtem dzi�... Wiesz, co ci powiem?... Ja dzi�, daj� ci naj�wi�tsze s�owo, zamiast �ci�ga� pasek, musia�em go troch� rozlu�ni�!... By�o mi formalnie ciasno, cho� jeszcze wczoraj by�o cokolwiek lu�niej...No, teraz i ja wierz�, �e b�d� zdr�w... Ja sam!... Niech dokt�r my�li, co chce...D�uga mowa tak go wysili�a, �e musia� przej�� na ��ko. Tam jednak, jako cz�owiek, kt�ry bez �ci�gania pask�w zaczyna nabiera� cia�a, nie po�o�y� si�, ale jak w fotelu opar� si� w obj�ciach �ony.- No, no!... - szepta� - kto by si� spodziewa�?... Przez dwa tygodnie oszukiwa�em moj� �on�, �e kamizelka jest ciasna, a ona dzi� naprawd� sama ciasna!...- No... no!...I przesiedzieli tul�c si� jedno do drugiego ca�y wiecz�r.Chory by� wzruszony jak nigdy.- M�j Bo�e! - szepta� ca�uj�c �on� po r�kach - a ja my�la�em, �e ju� tak b�d� chudn�� do... ko�ca. Od dwu miesi�cy dzi� dopiero, pierwszy raz, uwierzy�em w to, �e mog� by� zdr�w.Bo to przy chorym wszyscy k�ami�, a �ona najwi�cej. Ale kamizelka - ta ju� nie sk�amie!...------------------------------------------------------------------------------------------------------Dzi� patrz�c na star� kamizelk� widz�, �e nad jej �ci�gaczami pracowa�y dwie osoby. Pan - co dzie� posuwa� sprz�czk�, a�eby uspokoi� �on�, a pani co dzie� - skraca�a pasek, aby m�owi doda� otuchy.Czy znowu zejd� si� kiedy oboje, a�eby powiedzie� sobie ca�y sekret o kamizelce?... - my�la�em patrz�c na niebo.Nieba prawie ju� nie by�o nad ziemi�. Pada� tylko �nieg taki g�sty i zimny, �e nawet w grobach marz�y ludzkie popio�y.Kt� jednak powie, �e za tymi chmurami nie ma s�o�ca?...
KONIEC