2946

Szczegóły
Tytuł 2946
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2946 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2946 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2946 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

TAJEMNICZY BIA�Y PROSZEK David Hudson Wyk�ad wyg�oszony 28 lipca 1995 roku w Portland w stanie Oregon. Niniejszy tekst pochodzi z australijskiego dwumiesi�cznika Nexus, vol. 3, nr 5, (sierpie�-wrzesie� 1996). Tytu� oryginalny "White Powder Gold: a Miracle of Modern Alchemy". Nazywam si� David Hudson. Jestem od trzech pokole� mieszka�cem Phoenix1 wywodz�cym si� ze starej osiad�ej w jego okolicach rodziny. Jeste�my rodzin� o bardzo konserwatywnych pogl�dach i nigdy nie przysz�o mi do s�owy, �e kiedykolwiek b�d� robi�, to co teraz robi�. W latach 1975-1976 bardzo rozczarowa�em si� ameryka�skim systemem bankowo�ci. By�em w�a�cicielem maj�cej 70000 akr�w (28 350 hektar�w) powierzchni farmy po�o�onej w dolinie Yuma w pobli�u Phoenix. By�em facetem du�ego formatu. Do uprawy tej ziemi zatrudnia�em oko�o 40 robotnik�w. Mia�em w banku otwart� lini� kredytow� do wysoko�ci 4 milion�w dolar�w. Je�dzi�em Mercedesem i mia�em dom o powierzchni 15 000 st�p kwadratowych (l 394 metry kwadratowe). By�em Kim� przez du�e "K". W roku 1975 zaj��em si� analiz� naturalnych produkt�w pochodz�cych z teren�w, na kt�rych po�o�ona by�a moja farma. Musicie pa�stwo wiedzie�, �e w Arizonie mamy problem ze zbyt du�� zawarto�ci� sodu w glebie. Gleba ta, przypominaj�ca kolorem czekoladowe lody, wygl�da z wierzchu jak chrz�szcz�cy pod nogami czarnoziem. Nie wch�ania wody i s�d nie jest z niej wyp�ukiwany. Nazywamy j� tu czarn� ziemi� alkaliczn�. Radzili�my sobie z tym problemem w ten spos�b, �e w arizo�skich kopalniach miedzi kupowali�my dziewi��dziesi�ciotrzyprocentowy kwas siarkowy. Dla ciekawo�ci podaj�, �e st�enie kwasu w akumulatorach samochodowych wynosi od 40 do 60 procent. St�enie u�ywanego przez nas kwasu wynosi�o 93 procent, czyli by�o bardzo wysokie. Przywozili�my ten kwas na farm� cysternami i zakwaszali�my nim ziemi� w ilo�ci 30 ton na jeden akr. Nast�pnie rozk�adali�my na gruncie sze�ciocalowe (15 cm) paski, kt�re zag��bia�)' si� we� na g��boko�� od 3 do 4 cali (7,5-10,0 cm). Po nawodnieniu - w Arizonie nic nie wyro�nie bez nawodnienia - grunt ulega� w wyniku dzia�ania kwasu spienieniu - musowa�. Prowadzi�o to do przekszta�cenia czarnych grunt�w alkalicznych w grunty alkaliczne bia�e, rozpuszczalne w wodzie. W ten spos�b mo�na by�o w ci�gu p�tora lub dw�ch lat doprowadzi� ziemi� do stanu umo�liwiaj�cego upraw�. W czasie przekszta�cania tego gruntu w ziemi� uprawn� wa�ne by�o utrzymanie wysokiej zawarto�ci wapnia w postaci w�glanu wapnia. W�glan wapnia buforuje dzia�anie kwasu siarkowego. Je�li nie ma wystarczaj�cej ilo�ci w�glanu wapnia kwasowo�� gleby spada, pH obni�a si� do 4-4,5, co powoduje zwi�zanie wszystkich �ladowych mikroelement�w i je�li uprawia si� na przyk�ad bawe�n�, to wyrasta ona do pewnej wysoko�ci, a nast�pnie przestaje rosn��. W czasie aplikowania tych �rodk�w do ziemi bardzo wa�ne jest pami�tanie o wszystkich elementach, kt�re si� w niej znajduj� - ile jest w niej �elaza, wapnia etc. W czasie badania sk�adu gruntu natkn�li�my si� na pewien materia�, kt�rego nikt nie potrafi� zidentyfikowa�. Zacz�li�my bada� jego pochodzenie i stwierdzili�my, �e bierze si� on z pewnych twor�w geologicznych. Doszli�my do wniosku, �e, czymkolwiek on jest, najlepiej b�dzie bada� go w miejscu, gdzie jest go najwi�cej. Zabrali�my go do laboratorium chemicznego, rozpu�cili�my i otrzymali�my krwistoczerwony roztw�r. Kiedy jednak doprowadzili�my go do str�cenia za pomoc� sproszkowanego cynku, otrzymali�my czarny osad, kt�rego nale�a�o si� spodziewa� w przypadku pierwiastka szlachetnego, kt�ry po chemicznym wyizolowaniu go z kwasu nie podlega powt�rnemu w nim rozpuszczeniu. Wyizolowawszy t� substancj� z czarnej ziemi alkalicznej, wysuszyli�my j�. U�yli�my do tego celu du�ego porcelanowego lejka Buchnera wys�anego papierowym filtrem. Substancja osiad�a na filtrze tworz�c warstw� grubo�ci oko�o 1/4 cala (0,635 cm). Nie mia�em wtedy do dyspozycji pieca suszarniczego, wi�c skorzysta�em z ciep�a dostarczanego przez arizo�skie s�o�ce, kt�re podgrza�o j� do temperatury oko�o 115 stopni, dzi�ki czemu przy wilgotno�ci powietrza wynosz�cej 5 procent wysch�a bardzo szybko. Po wyschni�ciu substancja ta nagle wybuch�a. Eksplozja ta nie przypomina�a �adnej z tych, jakie widzia�em w swoim �yciu, a mia�em ju� do czynieni z r�nymi materia�ami wybuchowymi. Nie by�o ani eksplozji ani implozji. Wygl�da�o to tak jakby kto� jednocze�nie odpali� oko�o 50000 �ar�wek b�yskowych - puff!... i po wszystkim. Cala substancja znikn�a, podobnie jak i filtr, za� lejek p�k�. Wzi��em wi�c nowiutki o��wek, kt�ry jeszcze nie by� temperowany, postawi�em go pionowo obok lejka i zacz��em suszy� kolejn� pr�bk� tej substancji. Kiedy ponownie nast�pi� wybuch, okaza�o si�, �e o��wek zosta� spalony w oko�o 30 procentach, ale nie przewr�ci� si�. Ca�a pr�bka znowu znikn�a. Nie by�a to wi�c ani eksplozja, ani implozja. By�o to co� w rodzaju pot�nego b�ysku �wiat�a. Wygl�da�o tak, jakby kto� postawi� ten o��wek obok kominka i po 20 minutach stwierdzi�, �e z jednej strony on dymi i jednocze�nie pali si� z obu stron. Tak w�a�nie wygl�da� on tu� po b�ysku. Najbardziej zastanawia�o mnie to nieoczekiwane zachowanie tej substancji. Odkryli�my, ze je�li wysuszy si� j� bez dost�pu �wiat�a s�onecznego, nie wybucha, a je�li na s�o�cu - wybucha, Nast�pnie wzi�li�my troch� tej substancji, wysuszonej bez dost�pu �wiat�a s�onecznego, i poddali�my procesowi redukcji w tyglu. Reakcj� t� przeprowadzili�my w porcelanowym tyglu w kszta�cie fili�anki, do kt�rego w�o�yli�my nasz proszek zmieszany z o�owiem i innymi topnikami i podgrzewali�my, dop�ki o��w nie uleg� stopieniu. Dzi�ki temu zabiegowi metale ci�sze od o�owiu pozostaj� w nim, a l�ejsze wyp�ywaj� na wierzch. Na tej zasadzie opiera si� znana od setek lat metoda ogniowego oznaczania metali szlachetnych. W jej wyniku z�oto i srebro pozostaj� w o�owiu, za� wszystkie pozosta�e lekkie pierwiastki wyp�ywaj� z niego. Jest to wypr�bowana metoda analizy metali. Nasza substancja przemie�ci�a si� na dno roztopionego o�owiu, jakby by�a z�otem lub srebrem. Zdawa�a si� mie� wi�ksz� od niego g�sto��. Nast�pnie zlali�my szlak�, kt�ra nie mog�a zawiera� �adnych pierwiastk�w szlachetnych, po czym odlali�my o��w. Okaza�o si� w�wczas, �e nasza substancja uformowa�a na dnie roztopionego o�owiu wyra�nie oddzielaj�c� si� od niego zwart� grudk�. Kiedy nast�pnie umie�ci si� o��w w kupelce z popio�em kostnym, o��w wsi�ka w popi�, pozostawiaj�c na wierzchu grudk� z�ota i srebra. Wykonali�my identyczn� operacj� i r�wnie� uzyskali�my grudk�, kt�ra powinna by�a sk�ada� si� z mieszaniny z�ota i srebra. Przekazali�my j� do zbadania wszelkim mo�liwym prywatnym laboratoriom chemicznym i wsz�dzie uzyskali�my jednobrzmi�c� odpowied�: "To jest wy��cznie z�oto ze srebrem". Wszystko w porz�dku, tylko �e kiedy umie�ci�o si� pr�bk� tej substancji na stole i uderzy�o w ni� m�otkiem, rozpryskiwa�a si�, jakby by�a ze szk�a, a przecie� jak dot�d nie s� znane �adne stopy z�ota i srebra, kt�re nie by�yby kowalne. Z�oto i srebro rozpuszczaj� si� w sobie i tworz� trwa�e stopy. Oba metale s� mi�kkie i ich stop r�wnie�. Je�li to, co otrzymali�my, by�o mieszanin� z�ota i srebra, to powinno by� mi�kkie i kowalne. Stop z�ota i srebra mo�na rozwa�kowa�, zrobi� z niego nale�nik. Nasza pr�bka natomiast rozpryskiwa�a si� jak szk�o. Powiedzia�em wi�c: - Dzieje si� tu co�, czego nie rozumiemy. Co� bardzo niezwyk�ego. C� wi�c zrobili�my. Ano oddzielili�my chemicznie z�oto i srebro i jako pozosta�o�� otrzymali�my spor� ilo�� jakiej� czarnej substancji. Kiedy da�em j� do analizy laboratoryjnej, powiedziano mi, �e to mieszanina �elaza, krzemionki i aluminium. - To niemo�liwe - stwierdzi�em - to nie mo�e by� �elazo, krzemionka i aluminium. Po pierwsze, kiedy ju� zostanie wysuszona, nie da si� jej rozpu�ci� w �adnym kwasie lub zasadzie. Nie rozpuszcza si� w dymi�cym kwasie siarkowym, siarkowo-azotowym czy solno-azotowym. Kwasy te rozpuszczaj� nawet z�oto, ale nie potrafi� rozpu�ci� naszej czarnej substancji. Uwa�a�em, �e zachowuje si� ona bardzo dziwnie i �e musi istnie� wyt�umaczenie tego zachowania. Jednak nikt nie potrafi� mi jego poda�. Uda�em si� przeto na Uniwersytet Cornella i powiedzia�em: - Panowie, mamy zamiar wyda� troch� forsy na rozwi�zanie tej zagadki. Wynaj��em w ko�cu pewnego doktora z tej uczelni, kt�ry uwa�a� si� za specjalist� od pierwiastk�w szlachetnych, bowiem s�dzi�em, �e mamy tu do czynienia z kt�rym� z nich. Powiedzia�em mu kr�tko: - Chc� si� dowiedzie� co to takiego. Zap�aci�em mu i wr�ci�em da Arizony, on za� przyjrza� si� naszym dotychczasowym ustaleniom i stwierdzi�: - Mamy w Cornell urz�dzenie zdolne do wykrywania st�e� rz�du jednej miliardowej. Prosz� mi da� pr�bk� tego materia�u do zbadania w Cornell, a powiem panu, z czego si� ona sk�ada, pod warunkiem �e nie jest to chlor, brom lub kt�ry� z l�ejszych pierwiastk�w, bowiem w takim przypadku nie jestem w stanie wykona� odpowiedniej analizy. Je�li jednak jest to pierwiastek ci�szy od �elaza, to znajdziemy go. Niestety, kiedy przyjecha�em po wyniki, o�wiadcz)'! mi, �e to wy��cznie �elazo, krzemionka i aluminium. Zapyta�em go w�wczas: - Doktorze, czy zna pan jakie� laboratorium chemiczne, kt�re mogliby�my wynaj��? - Tak - odrzek� doktor. - Zatem chod�my tam. Pracowali�my w laboratorium przez reszt� dnia i uda�o nam si� oddzieli� ca�� krzemionk�, ca�e �elazo i aluminium. To, co pozosta�o, stanowi�o 98 procent ca�ej pr�bki - i to mia�o by� to nic. O�wiadczy�em w�wczas: - Niech pan spojrzy, mog� to wzi�� do r�ki, mog� to zwa�y�, mog� przeprowadzi� reakcje chemiczne. To jest co�. Wiem, �e to jest co�. To nie jest nic. A on na to: - Widma absorpcyjne i emisyjne nie zgadzaj� si� z tym, co zosta�o zaprogramowane w naszych przyrz�dach. Odpowiedzia�em mu, �e to jest jednak co� i �e zamierzam dowiedzie� si�, co to takiego. - Panie Hudson - odrzek� doktor - gdyby przydzieli�by pan nam stypendium w wysoko�ci 350 000 dolar�w, mogliby�my zleci� naszym dyplomantom dok�adne zbadanie tej pr�bki. Zap�aci�em temu facetowi 22000 dolar�w, poniewa� twierdzi�, �e potrafi zbada� wszystko, ale jak si� okaza�o, nie potrafi�. Nawet nie zaproponowa� zwrotu cho�by cz�ci tej sumy, w zwi�zku z czym powiedzia�em mu: - Prosz� pana, nie wiem, ile pan tu p�aci ludziom. Je�li o mnie chodzi, p�ac� robotnikom na farmie minimalne pobory i za 350000 dolar�w mog� uzyska� znacznie wi�cej ni� pan. Dlatego wracam do siebie i postaram si� wykona� to zadanie sam. Wr�ci�em do Phoenix ca�kowicie rozczarowany nauk� uniwersyteck�. Nie wywar�y na mnie wra�enia doktoraty tamtych ludzi. By�em zdegustowany lud�mi, kt�rym p�aci�em pieni�dze. Odkry�em, �e to pot�ny system, kt�ry generuje dyplomant�w produkuj�cych du�� ilo�� zapisanego papieru, z kt�rego nic nie wynika. Mimo to rz�d p�aci im za ka�dy papierek, jaki zapisz�, dzi�ki czemu dostaj� pieni�dze proporcjonalnie do ilo�ci zapisanego papieru. Wszyscy twierdz� to samo, �e otrzymuj� nagrod� za to, co napisali, i zabieraj� si� do zapisywania kolejnego papieru. Kiedy si� cz�owiek dowiaduje, co si� teraz robi na uniwersytetach, doznaje g��bokiego rozczarowania. Prowadz�c poszukiwania na w�asn� r�k�, dowiedzia�em si�, �e w okolicy Phoenix mieszka cz�owiek, kt�ry jest specjalist� od spektroskopii i przez wiele lat pracowa� w zachodnioniemieckim Instytucie Spektroskopii. Przez jaki� czas pracowa� jako g��wny specjalista do spraw spektroskopii w sp�ce Lab Test w Los Angeles, kt�ra zajmuje si� budow� sprz�tu spektroskopowego. By� tym, kt�ry projektowa�, a nast�pnie sprawdza� w dzia�aniu te urz�dzenia. Powiedzia�em sobie: "Oto w�a�ciwy cz�owiek. Jest nie tylko technikiem, ale wie r�wnie� jak dzia�aj� te urz�dzenia". Uda�em si� do niego z rosyjsk� ksi��k�, kt�r� podarowa� mi cz�owiek od analizy p�omieniowej. Nosi�a ona tytu� Chemiczna analiza pierwiastk�w z grupy platynowc�w i by�a napisana przez Ginzburga i jego wsp�pracownik�w. Wydana zosta�a przez Akademi� Nauk ZSRR. Pisa�o w niej, �e w celu wykrycia tych pierwiastk�w nale�y podda� je wy�arzaniu przez 300 sekund. Bior�c pod uwag�, �e niekt�rzy z pa�stwa nigdy nie mieli do czynienia z spektroskopi�, pragn� wyja�ni�, �e proces ten polega na tym, �e bierze si� w�glow� elektrod� z wg��bieniem na jednym ko�cu, do kt�rego wk�ada si� badany materia�, po czym zbli�a si� do niej drug� elektrod� i inicjuje �uk elektryczny. W powsta�ej w ten spos�b wysokiej temperaturze w ci�gu 15 sekund wypala si� w�giel i elektroda znika wraz z pr�bk�. Tak wi�c wszystkie laboratoria w naszym kraju wykonuj� pi�tnastosekundowe wy�arzanie i podaj� jego wynik jako miarodajny. Zdaniem uczonych z Akademii Nauk ZSRR temperatura wrzenia wody ma si� tak do temperatury wrzenia �elaza, jak ta ostatnia do temperatury wrzenia tych pierwiastk�w. Jak wszystkim wiadomo, silnik samochodowy nagrzewaj�c si� nie przekroczy temperatury wrzenia wody dop�ty, dop�ki w ch�odnicy znajduje si� woda. Je�li kto� podgrzewa� wod� w garnku na p�ytce, wie doskonale, �e garnek nie osi�ga temperatury wi�kszej od temperatury wrz�cej w nim wody. Ale kiedy woda wygotuj� si�, jego temperatura zaczyna bardzo szybko rosn��. Analogicznie jest z t� pr�bk�. Dop�ki jest w niej �elazo, dop�ty nie przekroczy ona temperatury wrzenia �elaza. Dopiero kiedy ono wyparuje, mo�na podnosi� temperatur� dalej. Dosy� trudno jest poj��, �e co� topi�cego si� i wrz�cego w tak wysokiej temperaturze, jak ma to miejsce w przypadku �elaza, mo�e spe�nia� w stosunku do innych pierwiastk�w rol� wody, ale tak w�a�nie jest. Aby zrealizowa� nasz cel, musieli�my zbudowa� komor� wy�arzania, w kt�rej elektroda w os�onie argonowej zapobiegaj�cej jej kontaktowi z tlenem lub powietrzem pozwoli�aby na wy�arzanie pr�bki nie przez 15 sekund, ale przez 300 sekund, kt�ry to czas by� zdaniem Akademii Nauk ZSRR konieczny do oznaczenia sk�adnik�w naszej pr�bki. Byli�my dobrze przygotowani - mieli�my wska�niki pK, okre�lili�my standardy, zmodyfikowali�my urz�dzenie, wykonali�my wszystkie analizy niezb�dne do uzyskania wyniku i oznaczyli�my wszystkie linie spektralne na mierz�cym trzy i p� metra instrumencie. Te wymiary pokazuj�, jak du�y musia� by� nasz pryzmat, kt�ry s�u�y do tworzenia linii spektralnych. Dla por�wnania podam, �e wi�kszo�� uniwersytet�w pos�uguje si� przyrz�dami wielko�ci 1,5 metra. Nasz mia� 3,5 metra. By�a to ogromna maszyna, kt�ra zajmowa�a prawie ca�y gara�. Mia�a oko�o 30 st�p (9 m) d�ugo�ci i prawie 9 st�p (2,7 m) wysoko�ci. Przejd�my jednak do konkret�w. Kiedy rozpocz�li�my do�wiadczenie, w ci�gu pierwszych 15 sekund uzyskali�my potwierdzenie istnienia �elaza, krzemionki i aluminium, �ladowych ilo�ci wapnia, sodu i tytanu. Potem, pod koniec pierwszych 15 sekund, odczyty urwa�y si�. Nic nie pojawi�o po kolejnych 20, 25, 30 i 40 sekundach. Min�o 45, 50, 55, 60, 65 sekund i wci�� nic si� nie pokazywa�o. Patrz�c na elektrod� przez kolorowe szk�o, wida� by�o jednak, �e wci�� znajduje si� na niej ma�a kuleczka jakiej� bia�ej substancji, lecz mimo to nie pojawia�y si� �adne odczyty. Po 70 sekundach, dok�adnie jak to opisywa� podr�cznik Akademii Nauk ZSRR, ukaza� si� odczyt palladu a potem platyny. Po platynie wyst�pi� rod, po rodzie ruten, potem iryd, a na ko�cu osm. Nie wiem, czy w przypadku innych ludzi jest tak samo, jak by�o w moim przypadku, ale je�li mam by� szczery, nie mia�em poj�cia co to za pierwiastki. Wiedzia�em, �e w grupie platynowc�w w okresowym uk�adzie pierwiastk�w znajduje si� sze�� pierwiastk�w - nie tylko platyna. Nie odkryto ich jednocze�nie, lecz by�y stopniowo dodawane. S� to odr�bne pierwiastki, tak jak odr�bne s� �elazo, kobalt i nikiel. Ruten, rod i pallad to tak zwane lekkie platynowce, za� osm, iryd i platyna to ci�kie platynowce. Dowiedzieli�my si�, �e cena rodu wynosi oko�o 3 000 dolar�w za uncj�2, z�ota - 400 dolar�w, irydu - 800 dolar�w, a rutenu - 150 dolar�w. "No, no!" - pomy�leli�my - "to chyba bardzo wa�ne pierwiastki?" I rzeczywi�cie to wa�ne pierwiastki a ich najwi�ksze znane z�o�a znajduj� si� w Po�udniowej Afryce. Aby si� do nich dosta� i m�c eksploatowa� z�o�e o grubo�ci 18 cali (45 cm), trzeba wry� si� w ziemi� na p� mili (800 m). Kiedy ju� wydob�dzie si� urobek na powierzchni�, okazuje si�, �e w jedna jego tona zawiera zaledwie jedn� trzeci� uncji tych cennych pierwiastk�w. Wielokrotnie sprawdzili�my wszystkie analizy, kt�re wykonali�my w okresie dw�ch i p� roku. Sprawdzili�my przebieg ka�dej linii spektralnej, wszystkie potencja�y interferencyjne - sprawdzili�my wszystko bardzo dok�adnie. Kiedy zako�czyli�my analiz� jako�ciow�, m�j cz�owiek zaj�� si� analiz� ilo�ciow� 1 w ko�cu o�wiadczy�: - Wiesz Dave, w jednej tonie masz 6 do 8 uncji palladu, 12 do 13 uncji platyny, 150 uncji osmu, 250 uncji rutenu, 600 uncji irydu i 800 uncji rodu, inaczej m�wi�c masz oko�o 2 000 uncji tych pierwiastk�w w jednej tonie surowego materia�u, podczas gdy w znanych obecnie najbogatszych z�o�ach zawarto�� tych pierwiastk�w w jednej tonie rudy nie przekracza 1/3 uncji. Jak mo�na zauwa�y�, stymulatorem naszej pracy nie by�o to, �e znajdziemy tam te pierwiastki. By�y one tam jednak i to w bardzo znacznych ilo�ciach. I m�wi�y do nas: "S�uchaj, g�upcze, sp�jrz na to uwa�nie, pr�bujemy ci co� pokaza�". Gdyby okaza�o si�, �e s� one tam w niewielkich ilo�ciach, prawdopodobnie bym na tym poprzesta� zadowolony, �e uda�o mi si� w ko�cu ustali�, co to jest. Ale by�o ich zbyt du�o i zada�em sobie kolejne pytanie: "Bo�e, jak to mo�liwe, aby by�y one tam w takich ilo�ciach i nikt o tym nie wiedzia�?" Prosz� nie zapomina�, �e nie chodzi tu o jedn� analiz�, ale ca�� ich seri� wykonan� w ci�gu dw�ch i p� roku codziennej mozolnej pracy. Co wi�cej, cz�owiek, kt�ry wykonywa� dla mnie te badania, po zapoznaniu si� z ich wynikami, odes�a� mnie z kwitkiem, poniewa� nie m�g� w nie uwierzy�. Pracowa� nad tym jeszcze przez dwa miesi�ce, po czym zadzwoni� do mnie i stwierdzi� kr�tko: - Mia�e� racj�, Dave. A� takim by� sceptykiem. Nie by� w stanie sam mnie przeprosi�. To niemiecki badacz z niemieck� dum�. Poprosi� wi�c swoj� �on�, aby zadzwoni�a do mnie i przeprosi�a mnie w jego imieniu. By� pod tak silnym wra�eniem, �e wyjecha� do Niemiec, do Instytutu Spektroskopii. Opisano go p�niej w specjalistycznych magazynach naukowych po�wi�conych spektroskopii jako tego, kt�ry udowodni� wyst�powanie wspomnianych pierwiastk�w w naturalnych tworach geologicznych po�udniowo-zachodniej cz�ci Stan�w Zjednoczonych. Nie s� to magazyny powszechnie dost�pne, niemniej uda�o mi si� do nich dotrze� i przeczyta� o nim. W Instytucie nie miano poj�cia, sk�d dok�adnie pochodzi� materia� poddawany analizie, jaka by�a jego koncentracja - nic nie wiedzieli. Przeprowadzili tylko analiz� ma�ej ilo�ci proszku. Najbardziej szalone w tym wszystkim by�o to, �e usun�li�my z proszku jedynie krzemionk� i przes�ali�my im to, co pozosta�o. Wyniki by�y wr�cz nieprawdopodobne. Kiedy ju� poznali�my ko�cowe wyniki, stwierdzili�my, �e ca�y problem sprowadza� si� to odpowiedniej ilo�� pieni�dzy, gdy� one, jak zapewne pa�stwo wiedz�, rozwi�zuj� wszystko. Tak wi�c po wy�arzaniu pr�bki przez 69 sekund przerwa�em proces. Pozwoli�em aparaturze ostygn��, wyj��em kieszonkowy n� i wyd�uba�em z wierzcho�ka elektrody male�k� kulk�, kt�ra po wy��czeniu �uku elektrycznego zapad�a si� w jej g��b. Nast�pnie wys�a�em j� do analizy do Laboratorium Harwella w Londynie, gdzie wykonano analiz� na zawarto�� metali szlachetnych. W swoim sprawozdaniu napisali: "Nie wykryto pierwiastk�w szlachetnych". A przecie� przerwa�em proces na sekund� przed rozpocz�ciem uwalniania si� palladu. Zastosowali pobudzanie neutronowe, a mimo to nie wykryli obecno�ci pierwiastk�w szlachetnych. To nie mia�o �adnego sensu. Musia�o istnie� na to jakie� wyt�umaczenie. Albo pierwiastek zosta� przemieniony w inny, albo istnia� w jakiej� formie, kt�rej nie znali�my. Postanowi�em zebra� wi�cej danych na ten temat. Uda�em si� do laboratorium dr� Johna Sickafoose'a, cz�owieka bieg�ego w wydzielaniu i oczyszczaniu pierwiastk�w z materia��w o nieznanym sk�adzie. Jest absolwentem Uniwersytetu Stanowego w Iowa i doktorem w dziedzinie wydzielania metali. To on zajmowa� si� problemem �ciek�w w firmach Motorola i Sperry po�o�onych w Arizonie. W swojej karierze zawodowej mia� do czynienia ze wszystkimi pierwiastkami znajduj�cymi si� w uk�adzie okresowym z wyj�tkiem czterech. Mia� do czynienia ze wszystkimi pierwiastkami ziem rzadkich, a tak�e wszystkimi stworzonymi przez cz�owieka. Wyizolowa� wszystkie pierwiastki z uk�adu okresowego z wyj�tkiem czterech. Tak si� z�o�y�o, �e to ja zwr�ci�em si� do niego z pro�b� wyizolowania sze�ciu pierwiastk�w, w�r�d kt�rych by�y owe cztery, z kt�rymi nie mia� do tej pory do czynienia. W odpowiedzi na t� propozycj� powiedzia�: - Panie Hudson, s�ysza�em o tym ju� wcze�niej. Odk�d si�gam pami�ci�, a musi pan wiedzie�, �e tak jak i pan jestem rodowitym Arizo�czykiem, dochodzi�y mnie s�uchy o tych szlachetnych pierwiastkach. Jestem pod silnym wra�enie sposobu, w jaki pan si� do tego zabra�, a tak�e systematyczno�ci� pa�skiego dzia�ania. Nie mog� obecnie umawia� si� z panem na zap�at� za moj� ewentualn� prac�, poniewa� je�li to zrobi�, b�d� zmuszony do napisania pisemnego sprawozdania. A wszystko, co mam do sprzedania, to moja reputacja, moja wiarygodno��. Jestem w Arizonie przysi�g�ym ekspertem w dziedzinie sposob�w wydzielania metali. Mog� si� zgodzi� pracowa� dla pana bez �adnej zap�aty, dop�ki nie odkryj�, w kt�rym miejscu pope�nia pan b��d. K�dy ju� to odkryj�, dam panu sprawozdanie na pi�mie i w�wczas zap�aci mi pan po 60 dolar�w za ka�d� przepracowan� na pa�sk� rzecz godzin�. Obliczy�em, �e suma ewentualnego wynagrodzenia wynosi�aby od 12 000 do 15 000 dolar�w. Pomy�la�em sobie, �e je�li to ma zdj�� ze mnie przekle�stwo niepowodze�, je�li uzyskam ostateczn� odpowied�, to gra jest warta �wieczki. Tak wtedy uwa�a�em i powiedzia�em mu, �e zgadzam si� na jego propozycj�. Po trzech latach o�wiadczy� mi: - Mog� z ca�� stanowczo�ci� stwierdzi�, �e to nie jest jaki� inny pierwiastek. Jeste�my w ko�cu lud�mi wykszta�conymi, nauczono nas jak chemicznie oddziela� od siebie pierwiastki, a nast�pnie poddawa� je �cis�emu okre�laniu. Jako przyk�ad podam rod. A to dlatego, �e w roztworze chlorkowym ma on charakterystyczny �urawinowy kolor, bardzo zbli�ony do koloru soku z czerwonych winogron. �aden inny pierwiastek nie daje takiego koloru w roztworze chlorkowym. Kiedy ju� rod zostanie wydzielony z pozosta�ych pierwiastk�w, daje w�a�nie ten kolor w roztworze chlorkowym. Ostatni� czynno�ci�, jak� wykonuje si� przed wydzieleniem pierwiastka, jest neutralizacja kwa�nego roztworu, w czasie kt�rej nast�puje jego wytr�cenie z roztworu w postaci czerwonobr�zowego dwutlenku, kt�ry jest podgrzewany potem przez godzin� do temperatury 800 stopni w kontrolowanej atmosferze, co powoduje powstanie bezwodnego dwutlenku, z kt�rego po poddaniu go redukcji wodorowej w kontrolowanej atmosferze wydziela si� czysty pierwiastek, za� nadmiar wodoru zostaje wypalony. Tak wi�c przeprowadzili�my neutralizacj� kwa�nego roztworu i wytr�cili�my ze� czerwonobr�zowy dwutlenek, czyli w takim kolorze, jakiego nale�a�o si� spodziewa�. Odfiltrowali�my go, podgrzewali�my przez godzin� w atmosferze tlenowej w piecu tunelowym, po czym poddali�my redukcji wodorowej, a� otrzymali�my szarobia�y proszek, czyli w takim kolorze, jaki powinien mie� czysty rod. Nast�pnie w celu jego wy�arzenia pogrzali�my go do temperatury 1400 stopni w atmosferze argonu i w�wczas zmieni� on kolor na �nie�nobia�y, co nie powinno mie� miejsca. Widz�c to John powiedzia�: - Dave, mam zamiar podgrza� to a� do momentu uzyskania bezwodnego tlenku, a nast�pnie ozi�bi�, oddzieli� jedn� trzeci� pr�bki i w�o�y� j� do szczelne zakorkowanej i opiecz�towanej fiolki. Pozosta�e dwie trzecie pr�bki w�o�� z powrotem do pieca tunelowego i b�d� podgrzewa� w atmosferze tlenowej, nast�pnie jeszcze raz ozi�bi� j�, oczyszcz� gazem szlachetnym i pogrzej� w atmosferze wodoru w celu zredukowania tlenk�w. Wod�r wejdzie w zwi�zek z tlenem tworz�c wod� i oczy�ci w ten spos�b metal. Potem ozi�bi� go a� do otrzymania bia�oszarego proszku, kt�rego po�ow� w�o�� do nast�pnej szczelnie zakorkowanej i opiecz�towanej fiolki. Pozosta�� cz�� proszku ponownie w�o�� do pieca, utleni�, zredukuj� wodorem i wy�arz� do momentu otrzymania �nie�nobia�ego proszku, kt�ry w�o�� do kolejnej, zakorkowanej i opiecz�towanej fiolki. Wszystkie trzy fiolki prze�l� do Pacific Spectrochem w Los Angeles, kt�ra jest jedn� z najlepszych firm w USA zajmuj�cych si� spektroskopi�. Wkr�tce nadesz�a analiza pierwszej pr�bki: czerwonobr�zowy dwutlenek okaza� si� tlenkiem �elaza. W nast�pnej fiolce wykryto wy��cznie krzemionk� i aluminium - ani �ladu �elaza. To oznacza�o, �e dzia�anie wodorem na tlenek �elaza przekszta�ci�o go w krzemionk� i aluminium. W trzeciej fiolce wykryto wap� i krzemionk� - a gdzie podzia�o si� aluminium? John westchn�� i rzek�: - Dave, moje �ycie by�o takie proste, zanim ci� pozna�em. Przecie� to wszystko nie ma najmniejszego sensu. To, nad czym pracujesz, spowoduje rewizj� podr�cznik�w fizyki i konieczno�� napisania od nowa podr�cznik�w chemii oraz wyci�gni�cia zupe�nie nowych wniosk�w. Nast�pnie da� mi rachunek, kt�ry opiewa� na sum� 130 000 dolar�w. Zap�aci�em mu, za� on rzek�: - Dave, wyizolowa�em pierwiastki i sprawdzi�em je chemicznie na 50 r�nych sposob�w. W tonie materia�u wyj�ciowego masz od 4 do 6 uncji palladu, od 12 do 14 uncji platyny, 150 uncji osmu, 250 uncji rutenu, 600 uncji irydu i 800 uncji rodu. By�y to prawie identyczne ilo�ci z tymi, kt�re poda� mi specjalista od spektroskopii, i by�y tak du�e, �e John o�wiadczy�: - Dave, musz� si� uda� tam, sk�d to wzi��e�, i osobi�cie pobra� pr�bki. Pojecha� wi�c ze mn�, schodzi� na piechot� prawie ca�� moj� posiad�o��, pobra� osobi�cie pr�bki, wsadzi� je do swojej torby, zawi�z� do laboratorium, sproszkowa� i zacz�� bada�. Poniewa� pr�bki pochodzi�y z r�nych miejsc, stanowi�y og�lny przegl�d geologiczny terenu. Otrzymane wyniki by�y identyczne. Badanie tej sprawy trwa�o od roku 1983 do 1989. W tym czasie zajmowa� si� ni� jeden doktor i trzech magistr�w chemii oraz dw�ch technik�w - wszyscy w pe�nym wymiarze godzin. Wykorzystuj�c jako punkt wyj�cia metody podane przez Akademi� Nauk ZSRR oraz Biuro Normalizacyjne Stan�w Zjednoczonych3 nauczyli�my si� ilo�ciowego i jako�ciowego wyodr�bniania i oznaczania pierwiastk�w z grupy platynowc�w. Nauczyli�my si�, jak sprawi�, aby znika�y dost�pne w handlu metale. Dowiedzieli�my si� jak po kupieniu od firmy Johnson, Matthey & Engelhardt tr�jchlorku rodu w postaci metalicznej rozerwa� wszelkie wi�zy mi�dzy metalami a� do otrzymania czerwonego roztworu, w kt�rym nie mo�na ju� by�o wykry� rodu. A przecie� to by�o nic innego jak tylko rod kupiony w firmie Matthey & Engelhardt. Dowiedzieli�my si�, jak wykonywa� identyczne sztuczki z irydem, z�otem, osmem i rutenem. To w�a�nie odkryli�my, kiedy kupili�my urz�dzenie do wysokoci�nieniowej chromatografii cieczy. Jako ciekawostk� mog� poda�, �e to w�a�nie John Sickafoose by� osob�, kt�ra obroni�a na Uniwersytecie Stanowym w Iowa prac� doktorsk� po�wi�con� zasadom budowy i dzia�ania takiego przyrz�du. Koncepcj� budowy tego przyrz�du stworzy� on ju� w latach 1963-1964. Po uko�czeniu przez niego studi�w cz�� wsp�pracuj�cych z nim student�w podyplomowych podj�a i rozwin�a jego my�l, co zaowocowa�o zakupieniem tego pomys�u przez firm� Dow Chemical, kt�ra przekszta�ci�a go w najbardziej wyrafinowane obecnie urz�dzenie do chemicznego wyodr�bniania pierwiastk�w. Instrument jest sterowany komputerowo, zapewnia wysokie ci�nienie i mo�na przy jego pomocy precyzyjnie odseparowywa� pierwiastki. Poniewa� to on by� cz�owiekiem, kt�ry stworzy� koncepcj�, opracowa� konstrukcj� i okre�li� ograniczenia tego przyrz�du, by� idealn� osob� do pos�ugiwania si� i udoskonalenia tej technologii. W ten oto spos�b byli�my w stanie zastosowa� ich technologi� i rozwin�� spos�b wyodr�bniania pierwiastk�w w odniesieniu do tr�jchlorku rodu. Z jego handlowej postaci wyizolowali�my pi�� r�nych pierwiastk�w. S�owo "metal" ma w tym przypadku znaczenie bardziej zbli�one do s�owa "armia". Nie mo�na mie� armii sk�adaj�cej si� z jednego �o�nierza. S�owo "metal" odnosi si� tu do ca�ego konglomeratu, kt�ry posiada pewne szczeg�lne w�a�ciwo�ci: przewodnictwo elektryczne, przewodnictwo cieplne i wiele innych cech. Kiedy rozpu�ci si� metale w kwasie, otrzymuje si� roztw�r bez jakichkolwiek cia� sta�ych. Mo�na za�o�y�, �e jest to roztw�r wolnych jon�w. Kiedy jednak mamy do czynienia z pierwiastkami szlachetnymi, nie mamy do czynienia z wolnymi jonami. Mamy tu do czynienia z tak zwan� "chemi� klastrow�". Na pocz�tku lat pi��dziesi�tych rozwin�a si� na uczelniach ca�a dziedzina bada� z zakresu chemii klastrowej i materia��w katalitycznych. Co si� jednak dzieje, kiedy wi�zania typu metal-metal s� nadal zachowywane w materiale. Ot�, kiedy kupuje si� tr�jchlorek rodu w firmie Johnson, Matthey & Engelhardt, to w rzeczywisto�ci otrzymuje si� Rh12Cl36 lub Rh15Cl45, a nie RhCl3. Istnieje istotna r�nica mi�dzy materia�em posiadaj�cym wi�zania typu metal-metal a materia�em ca�kowicie dysocjuj�cym na wolne jony. Je�li poddamy ten pierwszy badaniu instrumentalnemu, to w rzeczywisto�ci poddamy badaniu wi�zania klastra - przyrz�d nie bada w tym przypadku wolnych jon�w. Dowiedzia�em si�, �e firma Genera� Electric buduje ogniwa paliwowe wykorzystuj�ce rod i iryd. Skontaktowa�em si� z ich lud�mi zajmuj�cymi si� t� spraw� w Massachusetts, po czym pojecha�em z nimi porozmawia�. Na nasz� rozmow� przyby�o tak�e trzech wyznaczonych przez firm� prawnik�w, kt�rych zadaniem by�a ochrona Genera� Electric przed lud�mi, kt�rzy twierdz�, �e wynale�li now� technologi�, kt�r� przedstawili tej firmie i �e nast�pnie ona im j� ukrad�a. Potem w celu obrony Genera� Electric musi ujawnia� szczeg�y swoich technologii i udowadnia�, �e stworzy�a j� sama. Dlatego w�a�nie Genera� Electric odnosi si� bardzo sceptycznie do ludzi twierdz�cych, �e wymy�lili co� nowego, i zawsze na rozmowy z nimi deleguj� prawnik�w, kt�rych zadaniem jest sprawdzenie, czy rozm�wca nie jest zwyk�ym naci�gaczem. Po godzinnej rozmowie z nami pad�o stwierdzenie: "Ci faceci nie s� naci�gaczami. Prawnicy mog� odej��". Ich ludzie doszli do tego wniosku, poniewa� u nich r�wnie� mia�y miejsce eksplozje. Wiedzieli, �e po kupieniu handlowej postaci tr�jchlorku rodu bardzo dobrze poddaje si� on analizie, ale �eby m�c wprowadzi� go do ogniw paliwowych, nale�y podda� go efuzji. Wiedzieli, �e po tym zabiegu nie da si� ju� wykry� tego metalu. Kiedy wi�c powiedzieli�my im, �e posiadamy materia�, kt�ry w og�le nie poddaje si� analizie, wiedzieli, �e to mo�liwe. Nigdy czego� takiego jednak nie widzieli, przeto powiedzieli: - Jeste�my zainteresowani. Potem przedstawili mi nast�puj�c� propozycj�: - Dave, mo�e zrobi�by� troch� rodu i przes�a� go nam, a my wprowadzimy go do naszych ogniw paliwowych. Zobaczymy, czy to b�dzie dzia�a�, tam gdzie dzia�a tylko rod. Sprawdzimy, na czym polega mechanizm przemiany jednoatomowego rodu na rod metaliczny w tych ogniwach paliwowych. Jak dot�d nie odkryto innego metalu poza rodem i platyn�, kt�ry dzia�a�by katalitycznie w procesach wodorowych wykorzystywanych w ogniwach paliwowych. Rod jest wyj�tkowy w por�wnaniu z platyn�, poniewa� w przeciwie�stwie do niej nie ��czy si� z tlenkiem w�gla. Powiedzieli mi: - Dave, sprawdzimy, czy jest to czynnik katalizuj�cy w procesach wodorowych i je�li oka�e si�, �e tak jest, b�dzie to oznacza�o, �e to rod albo jaka� jego odmiana. Pracowali�my przez sze�� miesi�cy i oczy�cili�my pewn� ilo�� materia�u, potem oczy�cili�my j� jeszcze raz i jeszcze raz. Chcieli�my mie� absolutn� pewno��, �e materia� jest czysty. Chcieli�my unikn�� jakichkolwiek zwi�zanych z tym problem�w. W ko�cu przes�ali�my gotow� pr�bk� do Tony'ego LaConti w Genera� Electric. Genera� Electric odsprzeda�o w mi�dzyczasie swoj� technologi� ogniw paliwowych firmie United Technologies, kt�ra mia�a ju� swoj� w�asn� technologi� ogniw tego typu. Wszyscy ludzie z Genera� Electric pracowali dla United Technologies, ale poniewa� United Technologies mia�a swoje w�asne zespo�y ludzie z Genera� Electric nie zostali do nich w��czeni. Stali si� m�odszym personelem - nie byli ju� najwa�niejsi i po kilku miesi�cach zwolnili si� z United Technologies. Jose Giner, kt�ry by� szefem dzia�u ogniw paliwowych w United Technologies, r�wnie� si� zwolni� i za�o�y� w Waltham w stanie Massachusetts w�asn� firm� o nazwie Giner Incorporated. Tony i reszta ludzi z Genera� Electric posz�a za nim. W czasie kiedy nasz materia� dotar� tam, zd��yli ju� za�o�y� swoje w�asne przedsi�biorstwo w Waltham, przeto zlecili�my im budow� ogniw paliwowych dla nas. Kiedy otrzymali nasz materia� i przeprowadzono jego analiz�, okaza�o si�, �e w og�le nie ma w nim rodu. Tym niemniej kiedy do��czyli go do w�gla w ramach ich technologii ogniw paliwowych, wszystko dzia�a�o jak nale�y, to znaczy, nasz materia� dzia�a� tak jak rod i co ciekawe nie ��czy� si� z tlenkiem w�gla. Trzy tygodnie p�niej wy��czyli ogniwa paliwowe, wyj�li elektrody i przes�ali je w to samo miejsce, z kt�rego otrzymali ekspertyz� m�wi�c�, �e w oryginalnej pr�bce nie by�o rodu. Obecnie okaza�o si�, �e w oryginalnej pr�bce jest ponad 8 procent rodu. Rod zacz�� wydziela� si� na w�glu. W rzeczywisto�ci zacz�� ju� wytwarza� wi�zania typu metal-metal. I na elektrodzie znalaz� si� metaliczny rod, tam gdzie go przedtem w og�le nie by�o. Ludzie z Genera� Electric stwierdzili w�wczas: - Dave, je�li oka�e si�, �e jeste� pierwszym, kt�ry to odkry�, je�li b�dziesz pierwszym, kt�ry potrafi wyt�umaczy�, jak to si� dzieje, je�li b�dziesz pierwszym, kt�ry powie �wiatu, �e co� takiego istnieje, b�dziesz m�g� to opatentowa�. A ja im na to: - Nie jestem zainteresowany opatentowywaniem tego. Wtedy wyja�nili mi, �e je�li kto� inny odkryje to i opatentuje, w�wczas mo�e zmusi� mnie, abym wi�cej tego nie robi�, nawet je�li do tego czasu robi�em to codziennie. - W takim razie - odrzek�em - chyba b�d� musia� to opatentowa�. W marcu 1988 roku przes�ali�my do urz�d�w patentowych USA i ca�ego �wiata opis patentowy pod nazw� Orbitally Rearranged Monatomic Elements (Jednoatomowe pierwiastki o przekszta�conych orbitach). Poniewa� nazwa ta jest nieco d�uga, nazywamy to po prostu ORME. Mo�na wi�c mie� z�oto ORME, pallad ORME, iryd ORME, ruten ORME, osm ORME lub ORME-y. W czasie trwania procedury patentowej Biuro Patentowe oznajmi�o mi: - Dave, potrzebujemy bardziej dok�adnych danych, potrzebujemy wi�cej informacji na temat procesu przekszta�cania do postaci tego bia�ego proszku. Jednym z problem�w, na jaki natkn�li�my si�, by�o to, �e kiedy ju� wytworzy si� ten bia�y proszek i wystawi go na dzia�anie atmosfery, z miejsca zaczyna przybiera� na wadze. I nie chodzi to o jaki� niewielki przyrost, mowa tu o dwudziesto- a nawet trzydziesto- procentowym przyro�cie ci�aru. W normalnych warunkach mo�na by to potraktowa� jako absorpcj� gaz�w atmosferycznych: powietrze wchodzi w zwi�zek z proszkiem i powoduje przyrost jego ci�aru, lecz nie a� o 20 do 30 procent. Tym niemniej musieli�my uczyni� zado�� ��daniom Biura Patentowego. Musieli�my poda� im dok�adne dane. Wzi�li�my wi�c przyrz�d do analizy termo-grawimetrycznej, kt�ry umo�liwia pe�n� kontrol� atmosfery, w kt�rej znajduje si� pr�bka. Mo�na j� utlenia�, odtlenia� wodorem i wy�arza� i jednocze�nie ca�y czas wa�y� j� w kontrolowanej atmosferze. Ca�o�� jest absolutnie szczelna. Brakowa�o ju� nam pieni�dzy i nie sta� nas by�o na zakup takiego przyrz�du, wi�c wynaj�li�my go od korporacji Vanana w Bay Area. Kiedy go otrzymali�my, pod��czyli�my go do naszych komputer�w. Podgrzewali�my materia� z pr�dko�ci� 1,2 stopnia na minut� i ch�odzili�my z pr�dko�ci� 2 stopni na minut�. Okaza�o si�, �e przy utlenianiu materia� wa�y 102 procent, a kiedy si� go odtleni wodorem, wa�y 103 procent. Jak dot�d nic nadzwyczajnego. Nie ma �adnych problem�w. Ale kiedy proszek przechodzi w �nie�nobia�� posta�, wa�y tylko 56 procent! Wyda�o nam si� to niemo�liwe! Kiedy si� go wy�arzy i zamieni si� w �nie�nobia�� posta�, wa�y tylko 56 procent pierwotnej wagi! Je�li pogrzeje si� go do punktu zeszklenia, czernieje i ca�a jego pierwotna waga wraca. To oznacza, �e ta substancja si� nie ulatnia. Wci�� tam jest, tylko nie da si� jej zwa�y�. I w�a�nie w tym momencie wszyscy powiadaj�: "Tak by� nie mo�e, co� tu jest nie tak!" Prosz� sobie wyobrazi�, �e kiedy podgrzewali�my, a nast�pnie ozi�biali�my nasz� substancj� w atmosferze helu lub argonu, a powtarzali�my t� procedur� trzy razy, pr�bka zyskiwa�a na wadze od 200 do 300 procent pocz�tkowego ci�aru. Kiedy j� nast�pnie podgrzewali�my, wa�y�a mniej ni� mc? Gdyby zwa�y� pust� szalk�, okaza�oby si�, �e wa�y ona wi�cej ni� kiedy znajduje si� na niej ta substancja! Musz� podkre�li�, �e przyrz�d ten obs�ugiwali ludzie o wysokich kwalifikacjach, a mimo to przychodzili i m�wili: "Prosz� na to spojrze�, to w og�le nie ma sensu!" Ten przyrz�d jest bardzo dobrze zaprojektowany i kontrolowany. Maj� do test�w pewien materia�, kt�ry w temperaturze pokojowej nie posiada w�a�ciwo�ci magnetycznych, ale kiedy w�o�y si� go do tego urz�dzenia i podgrzeje do temperatury 300 stopni, namagnesowuje si�. Staje si� w�wczas silnym magnesem. Nast�pnie po pogrzaniu do temperatury 900 stopni traci SWOJO w�a�ciwo�ci magnetyczne. Pozwala on stwierdzi�, czy oddzia�ywanie jego pola magnetycznego na podgrzewan� substancj� powoduje jakiekolwiek zmiany jej ci�aru. Ogrzewany materia� owini�ty jest w dwa zwoje. Jeden zw�j zwini�ty jest w jednym kierunku, a drugi w przeciwnym. Je�eli przepu�cimy przez nie pr�d elektryczny, to wytworz� one pola elektromagnetyczne, kt�rych linie si� s� skierowane przeciwnie i znosz� si� nawzajem. Jest to ten sam rodzaj uzwojenia, kt�ry u�ywany jest w telewizji w celu zniesienia pola magnetycznego. Intencj� konstruktor�w by�a ch�� wyeliminowania wszelkich wp�yw�w pola magnetycznego na pomiar. Kiedy wk�adali�my ten materia� do przyrz�du i wa�yli�my go, ca�y czas wa�y� tyle samo, zar�wno kiedy stawa� si� magnetykiem, jak i kiedy przestawa� nim by�. Kiedy jednak wk�adali�my nasz� substancj� i przekszta�ca�a si� w �nie�nobia�y proszek, jej ci�ar zmniejsza� si� do 56 procent pierwotnej wagi. Kiedy wy��czano przyrz�d i pozostawiano go, aby ostyg�, ci�ar pr�bki nadal wynosi� 56 procent. Po jej kolejnym pogrzaniu jej ci�ar zanika� zupe�nie, za� po och�odzeniu zyskiwa� od 200 do 300 procent pierwotnego ci�aru, ale w ko�cu zawsze powraca� do 56 procent. Skontaktowali�my si� z korporacj� Variana w Bay Area i powiedzieli�my im: - S�uchajcie, to nie ma sensu. Co� jest nie w porz�dku z waszym przyrz�dem. Za ka�dym razem gdy go u�ywamy, pracuje dobrze a� do momentu wytworzenia przez nas czystego, monoatomowego materia�u. Ilekro� dochodzimy do tego momentu, otrzymujemy �nie�nobia�y proszek i urz�dzenie przestaje dzia�a� prawid�owo. Ludzie z Variana obejrzeli wyniki i powiedzieli: - Wie pan, panie Hudson, gdyby pan ozi�bia� swoj� substancj�, powiedzieliby�my, �e ma pan do czynienia z nadprzewodnictwem, ale poniewa� pan j� podgrzewa�, nie wiemy, z czym ma pan do czynienia. Postanowi�em podszkoli� si� w chemii, tak jak poprzednio w fizyce, z tym �e teraz musia�em jeszcze dodatkowo nauczy� si� fizyki nadprzewodnik�w. Po�yczy�em ca�� stert� ksi��ek na temat nadprzewodnictwa i zacz��em je studiowa�. Zrobili�my nast�puj�c� rzecz: wzi�li�my nasz bia�y proszek i poniewa� mia� by� on nadprzewodnikiem, umie�cili�my go na stole, i przy��czyli�my do� woltomierz. Jak wiadomo, woltomierz ma dwie elektrody. Kiedy przy��czymy do nich drut i w��czymy bateri�, woltomierz wska�e nam op�r drutu. Je�li jedn� elektrod� dotkniemy nasz proszek z jednej strony a drug� z drugiej i w��czymy pr�d, to wskaz�wka miernika powinna zaj�� tak� pozycj� (pokazuje na ekranie wskazanie na tablicy miernika), co oznacza doskona�� nadprzewodliwo��. Nic z tego, figa, zero, �adnego nadprzewodnictwa. Zacz�li�my si� zastanawia�, o co tu chodzi. Z definicji nadprzewodnika wynika, �e nie jest mo�liwe zaistnienie w nim jakiegokolwiek potencja�u elektrycznego lub pola magnetycznego. Aby odprowadzi� pr�d z drutu, potrzeba napi�cia, podobnie jak aby go do� wprowadzi�. Skoro tak, skoro nie mo�na otrzyma� pr�du z samego przewodu, przeto nie da si� r�wnie� uzyska� energii nadprzewodnictwa w przewodzie bez przy�o�enia do� napi�cia. Wiem, jakie zadajecie sobie pa�stwo w tym momencie pytanie. Brzmi ono: "Do czego wi�c, u diab�a, nadaje si� ta substancja?" Je�li nie mo�na do niej wprowadzi� energii i je�li nie mo�na jej z niej wyprowadzi�, to do czego, u diab�a, mo�e si� ona nadawa�? Ot�, okazuje si�, �e przez nadprzewodnik przep�ywa �wiat�o o jednej d�ugo�ci fali, jednorodne, takie jak w laserze, i �e p�ynie ono w nim bez przerwy, niesko�czenie, za� przep�ywaj�c przeze� wytwarza wok� niego pole nosz�ce nazw� pola Meissnera, kt�re wyst�puje wy��cznie w nadprzewodnikach. Pole Meissnera eliminuje z pr�bki wszelkie zewn�trzne pola magnetyczne. Jakiego wiec to musi by� koloru? Ot�, musi by� bia�e. Cokolwiek odcina wszelkie �wiat�o od pr�bki, musi by� bia�e, za� to, co je absorbuje, musi by� czarne. (Jak to si� jednak ma do b�ysku w naczyniu wystawionym na dzia�anie promieni s�onecznych)? Je�li to odbija wszelkie �wiat�o, musi by� bia�e - m�wi� tu teraz o czystym, pojedynczym elemencie nadprzewodnikowym. Musi by� bia�y, kiedy jest w stanie nadprzewodzenia. Nale�y wi�c wzi�� nadajnik radiowy i dostroi� cz�stotliwo�� rezonansow� nadprzewodnika do cz�stotliwo�ci przewodu, a w�a�ciwie dostroi� cz�stotliwo�� przewodu do cz�stotliwo�ci nadprzewodnika. W�wczas fale elektronowe przewodu oscyluj� dok�adnie tak samo, jak nadprzewodnik. W tym stanie para elektron�w mo�e przej�� na nadprzewodnik bez �adnego dodatkowego impulsu, poniewa� elektrony przemieszczaj� si� bez przerwy i szukaj� drogi najmniejszego oporu. Je�li wi�c zsynchronizuje si� je z nadprzewodnikiem przechodz� parami bez �adnego dodatkowego impulsu. To wymaga oczywi�cie pewnych wyja�nie�, poniewa� spin po�owy elektronu plus spin po�owy elektronu to dwie cz�stki. Kiedy jednak te dwie cz�stki utworz� par� i ka�da z nich stanowi idealne, lustrzane odbicie drugiej, trac� w�asno�ci cz�stki i staj� si� czystym �wiat�em. Bez sensu, prawda? Ale tak jest. Spin jednej drugiej plus spin jednej drugiej daje spin jedno�ci, kt�ry staje si� czystym �wiat�em. Prosz� mi wierzy�, �e tak jest. Tak wi�c nie mog� one porusza� si� jako pojedyncze elektrony, ale mog� przemieszcza� si� w postaci �wiat�a. Elektrony wykazuj� pewn� zwariowan� w�a�ciwo��, mianowicie to, �e elektron istniej�cy w jednej czasoprzestrzeni przechodz�c do innej czasoprzestrzeni emituje lub absorbuje �wiat�o. Przenosi si� z jednej czasoprzestrzeni do drugiej. Mamy wi�c �wiat�o, kt�re sk�ada si� z dw�ch elektron�w. �wiat�o nie istnieje w �adnej czasoprzestrzeni. Mo�na zapali� 50 miliard�w �wiate� w jednej i tej samej przestrzeni i wszystko jest w porz�dku. Ale nie mamy jeszcze przewodnika. Przewodnika, kt�rym pop�ynie pr�d do przewodu i kt�rym ze� odp�ynie. Bez niego nie b�dzie przep�ywu pr�du. Trzeba go uziemi�, prawda? W przypadku nadprzewodnika tak nie jest. Pr�d mo�e p�yn�� i p�yn��, i p�yn��... i wcale nie musi z niego odp�ywa�. Je�li chcemy, aby odp�yn�� musimy pod��czy� szeregowo przewodnik i dostroi� jego cz�stotliwo�� rezonansow� do nadprzewodnika. I kiedy oba znajd� si� w harmonii, przyk�adamy napi�cie... i ciach, i energia ulatnia si�. Tak wi�c, gdyby�my chcieli stworzy� nadprzewodnik, kt�ry ci�gn��by si� od Portland do Nowego Jorku, i �adowali go tu energi� przez dwa lub trzy dni, nie musieliby�my go jednocze�nie roz�adowywa� w drugim miejscu. Wszystko by�oby w porz�dku, mo�na by�oby go �adowa� w dalszym ci�gu. A kiedy tym z Nowego Jorku potrzebna by�aby energia, dostroiliby cz�stotliwo�� rezonansow� swojego przewodu, przy�o�yli napi�cie i wyssali ca�� energi� z nadprzewodnika. Energia zosta�aby "bezp�atnie", bez strat, przetransportowana z Portland do Nowego Jorku na fali kwantowej nadprzewodnika, przeniesiona pod postaci� �wiat�a a nie elektryczno�ci. Jak zmierzy� t� energi�, skoro nie ma ona napi�cia? W jaki spos�b zbudowa� urz�dzenie, kt�re potrafi�oby zmierzy� to �wiat�o? No i prosz� sobie wyobrazi�, �e nie da si� tego zrobi�, a to z tego wzgl�du, �e wszystkie przyrz�dy pomiarowe, jakie wymy�li� cz�owiek, opieraj� si� na zasadzie pomiaru r�nic, za� w nad-przewodniku nie ma �adnego napi�cia, to znaczy r�nicy potencja��w. Przep�yw w nadprzewodniku zostaje zainicjowany przy�o�eniem pola magnetycznego. Reaguje on na nie przep�ywem �wiat�a w swoim wn�trzu i powstaniem wi�kszego pola Meissnera wok� niego. Nast�pnie mo�na od�o�y� magnes i p�j�� sobie, i wr�ci� za sto lat. I oka�e si�, �e p�ynie w nim nadal to samo �wiat�o, kt�re p�yn�o w nim, kiedy odj�li�my magnes. Przep�yw nie ulega spowolnieniu. Nadprzewodnik nie eliminuje 99,9999 procenta, ale dok�adnie 100 procent wszystkich zewn�trznych p�l magnetycznych. Nie istnieje jakikolwiek op�r, ruch odbywa si� na zasadzie perpetum mobile, mo�e trwa� ca�� wieczno��. Rosyjski fizyk Sacharow stwierdzi� w latach sze��dziesi�tych, �e szukaj�c istoty ci��enia nigdy nie odnajdziemy jej w postaci pola magnetycznego. Ci��enie jest rezultatem wzajemnych oddzia�ywa� mi�dzy protonami, neutronami, elektronami i energi� pr�ni. T� energi�, kt�ra znajduje si� wsz�dzie, w ca�ym wszech�wiecie, i jest ponadczasowa. Ta energia to tak zwany eter. Gdyby�my wypompowali z wszech�wiata ca�e ciep�o i ca�� materi�, dok�adnie wszystko, pozosta�aby w nim jeszcze ta energia, kt�r� nazywamy energi� pr�ni. Kiedy protony, neutrony i elektrony wchodz� w reakcj� z t� energi�, wytwarzaj� ci��enie. Je�li nie ma materii, nie ma r�wnie� ci��enia. Interesuj�ca teoria. Jak dot�d wszyscy j� ignoruj�. No, jest jeszcze facet o nazwisku Hal Puthoff z Teksasu, kt�ry pochodzi z Bay Area w Kalifornii, gdzie rozpocz�� eksperymenty ze zdalnym widzeniem. Teraz pracuje w Austin w Teksasie. (H.E. Puthoff pracuje w Instytucie Zaawansowanych Bada� w Austin w Teksasie). To w�a�nie on opisa� matematycznie teori� grawitacji Sacharowa. Opublikowa� j� w roku 1993 w jednym z najbardziej licz�cych si� pism naukowych. (W rzeczywisto�ci po raz pierwszy opublikowano j� w Physical Review A4 z 1 marca 1989 roku. Artyku� nosi� tytu�: "Gravity as a zero-point-fluctuation force"5. Z matematycznego modelu (to on wykonuje osobi�cie wszystkie obliczenia matematyczne) wynika, �e kiedy materia reaguje w dw�ch wymiarach, w przeciwie�stwie do reakcji zachodz�cych w przestrzeni tr�jwymiarowej, (za� z definicji nadprzewodnik to parzysty kwantowy oscylator rezonuj�cy w dw�ch wymiarach, a nie w trzech), kiedy reaguje w dw�ch wymiarach, to powinna wed�ug wzor�w matematycznych traci� cztery dziewi�te swojego ci�aru. Czy wiecie pa�stwo, �e to, co zostaje po odj�ciu czterech dziewi�tych, to dok�adnie 56 procent? Postanowi�em wi�c pojecha� do Hala Puthoffa. Wzi��em wszystkie swoje wyniki i pojecha�em do niego. Po przybyciu o�wiadczy�em: - S�uchaj, Hal, mamy eksperymentalne potwierdzenie s�uszno�ci twoich wzor�w matematycznych, co stanowi dodatkowo potwierdzenie s�uszno�ci za�o�e� teorii grawitacji Sacharowa. A jest tak, poniewa� nasza substancja wa�y tylko 56 procent tego, co na pocz�tku, kiedy przechodzi w stan nadprzewodnictwa. - Dave, czy zdajesz sobie spraw�, �e grawitacja jest czynnikiem determinuj�cym czasoprzestrze� - odrzek� Hal. - Skoro ta substancja wa�y tylko 56 procent swojej rzeczywistej wagi, to musisz zdawa� sobie spraw�, �e w rzeczy samej zakrzywia ona czasoprzestrze�. Je�li si� nad tym zastanowi�, ma racj�. - Pos�uchaj, Dave - ci�gn�� dalej. - To, czego naprawd� nam potrzeba, to materia�, kt�ry ca�kowicie zakrzywia czasoprzestrze�. Materia�, kt�ry w og�le nie podlega przyci�ganiu grawitacyjnemu. Chodzi�o mu o co�, co wa�y mniej ni� zero. W swoich pracach nazywa on t� materi� materi� egzotyczn�. S�ysz�c to powiedzia�em: - Hal, czy wiesz, �e je�li ogrzejemy t� substancj�, przestaje ona podlega� przyci�ganiu grawitacyjnemu? Przeczyta�em wiele prac na temat energii pr�ni. Czy wiecie pa�stwo, �e spektrum termalne nak�ada si� na spektrum punktu zerowego. Te dwa widma nak�adaj� si� na siebie. Tak wi�c je�li co� podgrzejemy, to powinno to reagowa� wewn�trznie z energi� punktu zerowego. Rezonuj�c w dwuwymiarowej przestrzeni materia� ten dos�ownie traci ca�y ci�ar. Czy wiedz� pa�stwo, co mi powiedzia� Puthoff? Ot� stwierdzi�: - Dave, w tym momencie nie powiniene� widzie� tego materia�u. - Masz racj�, Hal - odrzek�em. - Kiedy zagl�da si� do naczynia przez kwarcowy wziernik, okazuje si�, �e nic w nim nie ma, przy czym ci�ar naczynia jest inny, ni� wtedy gdy jest ono puste. Okaza�o si�, �e pope�ni�em b��d, zak�adaj�c, �e nasza substancja rezonuje przy cz�stotliwo�ci, kt�rej nie byli�my w stanie okre�li�, jako �e Hal stwierdzi�: - Dave, teoretycznie powinien on znikn�� z przestrzeni tr�jwymiarowej. Wr�cz nie powinien w niej istnie�. - No, no... - mrukn��em ze zdumienia. - Dave, musisz zaplanowa� takie do�wiadczenie, w kt�rym b�dziesz w stanie wykona� nast�puj�c� rzecz: kiedy materia�u ju� nie b�dzie, przesu� r�k� nad naczyniem, i je�li oka�e si�, �e tam jest i rezonuje przy cz�stotliwo�ci, kt�rej nie jeste� w stanie ustali�, str�cisz go z naczynia. Dzieje si� tak dlatego, �e kiedy materia� zostaje ozi�biony i zaczyna si� ponownie ukazywa�, zawsze ukazuje si� w tym samym kszta�cie, jaki mia�, zanim znikn��. - Je�li znajduje si� tam, zsuniesz go z naczynia, a kiedy zaczniesz go och�adza�, wr�ci dok�adnie w to miejsce, gdzie by� poprzednio, i b�dzie to stanowi�o dow�d, �e opu�ci� nasz� tr�jwymiarow� przestrze� - doda�. - Dave, je�li ci si� to uda, nigdy ju� nie odczujesz braku pieni�dzy. Czy my�licie, �e samoloty typu "stealth" s� naprawd� czym� wa�nym? Co by si� sta�o, gdyby mog�y dos�ownie znika�? Jakie s� jeszcze inne w�a�ciwo�ci nadprzewodnik�w? W roku 1988 zg�osi�em wnioski patentowe na ORME-y, a nast�pnie na S-ORME-y. Sprz�ony rezonuj�-co-kwantowy system oscylacyjny wieloatomowych ORME-�w. Mam 11 patent�w na ORME-y i 11 patent�w na S-ORME-y - ��cznie 22 patenty. A co z kolejnymi w�asno�ciami nadprzewodnika? Nadprzewodnik - jak udowodni�, �e to nadprzewodnik? Bierze