4528
Szczegóły |
Tytuł |
4528 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4528 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4528 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4528 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ilia Warszawski � �ci�le wed�ug regu� Dymitr Bilenkin � Grupa Laokoona Dymitr Bilenkin � �wiat�o �ycia
Micha� Griesznow � Jeszcze jedno martwe miasto
Dymitr Bilenkin � Niedotykalska Micha� Griesznow � Kwiaty Albarossy
Ilia Warszawski � �ci�le wed�ug regu�
Bugrow otworzy� oczy i poczu� strach. Gdzie� w pobli�u kry�o si� niebezpiecze�stwo, ale gdzie, tego ju� nie wiedzia�, gdy� w jego umiejscowieniu przeszkadza�y zawroty g�owy i nudno�ci. Le�a� w skafandrze bez he�mu, z nosem utkwionym w �wirze, i ba� si� podnie�� g�ow�. Pi�� lat Kosmicznej Akademii nie posz�o na marne. �Je�eli znajdziesz si� w nienormalnej sytuacji, zanim zrobisz pierwszy ruch, spr�buj si� wpierw w niej zorientowa�". I Bugrow spr�bowa�.
Po to, �eby okre�li�, gdzie si� cz�owiek znajduje, niekoniecznie od razu trzeba si� rusza� z miejsca. Mo�na po prostu zerkn�� w prawo, w lewo i do g�ry, a wtedy otaczaj�ca cz�owieka przestrze� rozszerzy si� troch�. I tak � w dali pasmo wzg�rz, a przed nimi kamienisty grunt z jakimi� ro�linami przypominaj�cymi kaktusy. Z lewej strony to samo pasmo, a po prawej miotacz promieni ze zwolnionym bezpiecznikiem. Nic wi�cej nie wida�. Potwornie boli g�owa. Gdyby nie ten b�l i ostry zapach, kt�rym przesycony jest grunt, o wiele �atwiej by�oby my�le�. Uczucie nieuniknionego niebezpiecze�stwa nie mija�o. Bugrow usi�owa� sobie przypomnie�, w jaki spos�b si� tu znalaz�, ale nie m�g�. Dlaczego bezpiecznik miotacza jest zwolniony?�zapytywa� sam siebie, ale i na to pytanie nie znajdowa� odpowiedzi. Dziwne! � pomy�la�. � Bardzo dziwne � a my�l ta wywo�a�a istn� lawin� nieoczekiwanych skojarze�. Dziwne planety. Siedem dziwnych planet. Ratunkowy gwiazdolot �Dobrynia Nikiticz". Tak, tak, tak! Sta�ysta Bugrow. Siedem dziwnych planet i gwiazdolot �Dobrynia Nikiticz". Dlaczego dziwne planety? Wszystkie posiadaj� -atmosfer�. Na jednej z nich odkryto mchy i porosty. Sensacja na kosmiczn� skal�. Pierwsze odkryte �lady �ycia. ' Mchy i porosty. To by�o na pierwszej planecie. Zreszt� nie tylko to. By� tam drugi szturman. Teraz le�y w izolatce, a lekarz przeprowadza do�wiadczenia na bia�ych myszach. Dwa pokolenia bia�ych myszy i poszukiwania surowicy. To by�o na pierwszej planecie. A na drugiej? Na drugiej nikt nie l�dowa�. Nie wolno. Nieruchome cia�o w izolatce i dwa pokolenia bia�ych myszy. Statki nios�ce nieznan� infekcj� nie wracaj� w granice Uk�adu S�onecznego � takie jest niepisane prawo ustanowione przez samych kosmonaut�w. Ale :
dow�dca �Dobryni Nikiticza" mo�e si� nie obawia�. Dwa pokolenia bia�ych myszy i jeszcze og�lna kwarantanna. Jak d�ugo przebywali na orbicie parkuj�cej? Nie spos�b obliczy�.
Zreszt� to niewa�ne. Co dalej? �Sta�ysta Bugrow! Oblot drugiej planety w kapsule do pomiar�w grawimetrycznych!" Zgadza si�! W rejonie r�wnika odkry� interesuj�c� anomali�. Przy przej�ciu na orbit� ko�ow� co� si� sta�o. �le zrozumia� otrzymany rozkaz. Awaryjne l�dowanie na ska�ach. Kapsu�a posz�a w drzazgi. Uratowa� go he�m, p�k� na p�, tak �e nie trzeba by�o nawet robi� analizy sk�adu atmosfery. Oddychaj, czym si� da. Zreszt� tak w og�le ma czym oddycha�, cho� jest troch� duszno i boli go g�owa. Czy�by to od uderzenia? Nie, to przez ten ohydny zapach.
Tak, chyba tak w�a�nie by�o. Co jeszcze? Radiostacja nie istnieje � rozbita, naprawi� si� jej nie da. Zabra� rakietnic�, pakiet z �ywno�ci�, miotacz i manierk�. Poszed� szuka� miejsca dogodnego do l�dowania oddzia�u ratunkowego, gdzie� na r�wninie. Schodzi� w d�. pe�zn�� po ska�ach. Wyszed� na b�ota. Do pasa �mierdz�ca ma�. Czerwona mg�a. Wreszcie dobrn�� do suchego miejsca, a tam... Tfu, a niech to diabli! Jak mog�em zapomnie�?! Bugrow przypomnia� sobie dziwne, podobne do paj�ka stworzenie, skokami przenosz�ce si� z wzg�rza na wzg�rze, i bezwiednie wci�gn�� g�ow� w ramiona, gdy� wspomnienie nie zalicza�o si� do najprzyjemniejszych. W jednej z �ap stworzenie to trzyma�o co� bardzo podobnego do przedpotopowego ziemskiego automatu z ogromnym dyskiem magazynka. Zauwa�yli si� prawie jednocze�nie i r�wnocze�nie znikn�li za stertami kamieni. Widocznie wtedy Bugrow zwolni� bezpiecznik miotacza. Dobrze, �e ze strachu nie strzeli�. Potem straci� przytomno��, a ten drugi cierpliwie czeka� schowany za kamieniami. Kosmiczne kontakty. Ile� artyku��w, dysertacji, katedr i laboratori�w. By�o wszystko pr�cz samych kontakt�w. Im g��biej zapuszczano si� w kosmos, tym mniejsze zdawa�y si� by� szanse na spotkanie. Sceptycy ciesz� si�. Nawet czasopisma satyryczne straci�y zainteresowanie tym tematem.
A przecie� praca trwa�a nadal. Kieruj�cy katedr� kosmicznych kontakt�w profesor Surwillo zawsze zaczyna� sw�j pierwszy wyk�ad tak: �Za rozumne mo�e si� uwa�a� ka�de stworzenie, kt�re przewiduje skutki swych post�pk�w". Dalej sz�o sto dwadzie�cia regu� zachowania si� w wypadku zetkni�cia si� z innymi cywilizacjami. Trzeba by�o zna� je na wyrywki. Profesor by� na egzaminach bezlitosny. Dobra, regu�y regu�ami, ale przecie� trzeba co� zrobi�! Jak
d�ugo mo�na le�e� nieruchomo z nosem utkwionym
w �wirze. Trzeba koniecznie dzia�a�, ale dzia�a� ostro�nie.
Najpierw zobaczymy, co si� dzieje dooko�a.
Przewr�ci� si� na lewy bok. W odleg�o�ci mniej wi�cej
dziesi�ciu metr�w od miejsca, w kt�rym le�a�, r�wnina
przechodzi�a w spi�trzenie ska� ton�ce w k��bach r�owej
mg�y. Obserwacje przeprowadzone na prawym boku te�
nie wnios�y niczego ciekawego. Ten sam kamienisty grunt
pokryty tymi samymi ro�linami i pieni�ce si� b�oto. Dalej �
te same ska�y. Krajobraz nie najprzyjemniejszy, ale mo�na
wytrzyma�. No c�, spr�bujemy nawi�za� kontakt
z autochtonami. Podpeizn�� do ogromnego g�azu
i przykucn�wszy za nim podni�s� w g�r� splecione r�ce �
symbol pokoju i pokojowych zamiar�w. W odpowiedzi
rozleg� si� pojedynczy wystrza�.
Bugrow nie us�ysza� uderzenia kuli, widocznie bro� nie
zalicza�a si� do dalekosi�nych. A poza tym to wcale nie
powiedziane, �e na tej planecie strzela si� takimi kulami jak
niegdy� na Ziemi. Czort wie, czym si� tu strzela. Tak...
�Za rozumne mo�e si� uwa�a� ka�de stworzenie, kt�re
przewiduje skutki swych post�pk�w". Teraz dopiero Bugrow
zrozumia� ca�� akademick� nieprzydatno�� tego
sformu�owania. Stworzenie strzelaj�ce do niego najwyra�niej
przewiduje skutki swych post�pk�w, podczas gdy on,
Bugrow, przedstawiciel wysoko rozwini�tej cywilizacji.
skutk�w swych post�pk�w w podobnej sytuacji przewidzie�
niestety nie mo�e.
No nic, b�dziemy pr�bowa� dalej. Poka�emy im, �e i my
nie jeste�my w ciemi� bici, cho� nie przejawiamy
agresywnych zamiar�w.
Bugrow wydoby� � kieszeni rakietnic� i wystrzeli� w niebo
rac�, kt�ra rozsypa�a si� kaskad� o�lepiaj�cych gwiazd,
niebieskich i czerwonych.
� No i co na to powiecie?
W odpowiedzi rozleg�y si� trzy wystrza�y, jeden po drugim.
Zakl��. Przez chwil� mia� nawet ochot� wygarn�� z miotacza
w t� kup� kamieni, ale tego nie wolno mu by�o zrobi�.
Zbyt dobrze zdawa� sobie spraw� ze skutk�w tego post�pku.
Pozostawa�o czeka�, a� wojowniczy tuziemiec oswoi si�
z jego obecno�ci�.
Zn�w spr�bowa� odtworzy� w pami�ci szczeg�y
z przesz�o�ci. Wszystko by�o niby w jak najlepszym
porz�dku, ale jego wci�� niepokoi�o jedno, W pami�ci
wyra�nie rysowa�y si� wydarzenia ostatnich dni na
�Dobryni Nikiticzu". mn�stwo bezwarto�ciowych
szczeg��w z �ycia na Ziemi; towarzysze z Akademii, profesorowie, znajomi, treningowe loty, ale gdzie� w tych wspomnieniach by�a luka. Za nic nie m�g� sobie przypomnie� startu statku z Ziemi, a nawet got�w by� przysi�c, �e w jego nazwie jest co� obcego. Nie by�o takiego gwiazdolotu w rejestrze �Kuriera Kosmicznego", nie by�o tego wszystkiego tutaj! Jaki� dziwny rodzaj amnezji.
�Kiedy co� jest dla ciebie niejasne, unikaj nieprzemy�lanych posuni��". Niejasnych rzeczy by�o niestety wiele. A wi�c trzeba przemy�le� wszystkie posuni�cia. Zacz�� przebiera� we wspomnieniach jak w otwartej ksi�dze, lecz jego my�li jak na z�o�� obraca�y si� wok� wszystkiego, tylko nie tego, co trzeba. Niebieskooka, wynios�a asystentka z katedry kosmicznych kontakt�w. Wst�pne egzaminy -Znowu nie to.
Szkolne lata, dzieci�stwo sp�dzone w internacie, wszystko to nie mia�o teraz znaczenia. Ale w�a�ciwie co takiego powinien sobie przypomnie�?
Zn�w poczu� nasilaj�ce si� duszno�ci i zawroty g�owy. Byleby tylko nie straci� przytomno�ci, bo wtedy... Musia� przez jaki� czas le�e� nieprzytomny, bowiem kiedy ponownie otworzy� oczy. cie� rzucany przez ogromny kamie� nieznacznie przesun�� si� w prawo- Wydawa�o mu si�, �e ohydny przewracaj�cy wn�trzno�ci zapach pochodzi z przypominaj�cych kaktusy ro�lin, a jedna z nich stercza�a przecie� tu� przy jego nosie. Dotkn�� jej r�k� i szarpn�� do g�ry. Ro�lina nieoczekiwanie rozsypa�a si� w jego r�kawicach w proch. Bugrow podni�s� r�kawic� ku twarzy i �achn�� si�. To by� po prostu �le utwardzony gips, partacka robota dyletanta.
Wszystko natychmiast u�o�y�o si� w logiczn� ca�o��. To a� dziwne, �e te� si� nie domy�li� wcze�niej. Przecie� kto jak kto, ale on powinien zna� sztuczki profesora Surwillo.
Rok temu szperaj�c w bibliotece natrafi� na jedn� z wcze�niejszych prac swego szefa. W zwi�zku z niemo�no�ci� zbadania zachowania si� kursant�w w zetkni�ciu z przedstawicielami innych cywilizacji profesor zaproponowa� oryginalne rozwi�zanie: w stanie g��bokiej hipnozy kursantowi pokazywano film przedstawiaj�cy l�dowanie na nieznanej planecie, a nast�pnie umie�ciwszy go w urz�dzeniu treningowym badano jego reakcj� w zetkni�ciu z telesterowan� kuk��. Potem oczywi�cie, tak�e w czasie hipnozy, usuwano wszystkie wspomnienia, dlatego te�
nikt z poddanych badaniom ludzi nie m�g� niczego
wygada�,
Teraz wiadomo, sk�d te przerwy w pami�ci. Nie mog�o ich nie by� na styku rzeczywisto�ci i hipnotycznej sugestii. Ale tu przeliczyli�cie si�, towarzyszu profesorze! Oszcz�dzali�cie na ta�mie i nie sfotografowali�cie startu. My�leli�cie, �e i tak si� uda, ale niestety... A i fantazji wystarczy�o wam tylko na jakiego� paj�ka z wulgarnym automatem. Teraz jasne, dlaczego to stworzenie strzela �lepakami. Bugrow �mia�o rozejrza� si� na boki. Gdzie� za tymi atrapami g�r kryj� si� obiektywy kamer telewizyjnych przekazuj�cych na sal� egzaminacyjn� ka�dy jego ruch. Sprytne! A potem przegl�daj�c wideozapisy profesor powie:
�A ty co, dobrodzieju, b�d�c przedstawicielem humanoidalnej planety, nie potrafi�e� nawi�za� elementarnego kontaktu? Niedobrze, bardzo niedobrze!" A w�a�nie �e nie b�d� ta�czy� tak. jak kto� mi zagra! Teraz, szacowni egzaminatorzy, zacznie si� prawdziwy cyrk! Kursant Bugrow szturmuje pi�tk�! Z trudem st�umi� �miech. Przed obiektywami kamer telewizyjnych nie wolno robi� takich rzeczy. Niech nadal my�l�, �e t� ca�� gr� traktuje serio. A wi�c sto dwadzie�cia sze�� regu�. Tak, tylko �e post�powanie w my�l ka�dej z nich wymaga dysponowania jakim� wyposa�eniem, a Bugrow nie posiada� ani zestawu figur geometrycznych, ani magnetofonu z zapisem symfonii Czajkowskiego, ani lingwistycznego analizatora. No c�, spr�bujemy przejawi� inicjatyw�. Zagarn�� do siebie kupk� kamieni i wybra� dziesi�� jednakowych. Nast�pnie rzuci� kukle najpierw trzy, potem dwa, a po pewnym czasie� pi��. Przybysz na pewno zna dodawanie, a to ju� co�! W odpowiedzi rozleg� si� wystrza�. Niedobrze! Bardzo niedobrze! Trzeba by�o zacz�� nie od tego. Spr�bujemy porozumie� si� za pomoc� palc�w. Bugrow pokaza� kukle trzy palce, dwa palce, a potem wszystkich pi��. Tym razem wystrza�u nie by�o. Wspaniale! Teraz mo�na wnie�� do gry nieco humoru. Niewa�ne, �e nie ma magnetofonu. Za�piewamy! � Nie licz diament�w w kamiennych pieczarach! � za�piewa� z lekka dr��cym g�osem. Egzaminatorzy dali mu zako�czy� ari� nie przerywaj�c jej palb�. Te� nie�le, ale co dalej?! Co dalej � Bugrow nie mia� poj�cia. Wyobrazi� sobie wlepione w ekran wyczekuj�ce oczy Surwilli, ironiczny u�miech asystentki i zdenerwowa� si�. �Ach tak, a wi�c dobrze!"
Wsta�, wyprostowa� si�, teatralnym gestem odrzuci� miotacz
i z podniesionymi r�kami ruszy� przed siebie.
Czu� si� jak bohater,
Poc�c si� w niewygodnym skafandrze, wysoko
podni�s�szy g�ow�, szed� na spotkanie niebezpiecze�stwu,
a pulsuj�ca w jego uszach krew wystukiwa�a marsz
gladiator�w...
Od nieoczekiwanej eksplozji b�lu w lewym ramieniu jego
r�ka opad�a bezw�adnie jak proteza.
� Co oni tam, powariowali czy co?
Druga kula trafi�a w nog�, m�czyzna upad� na ziemi�
bole�nie uderzaj�c g�ow� w kamie�.
� Czy�by naprawd�?...
Nie zd��y�by sobie odpowiedzie� na to pytanie, gdyby " nie sekcja ratunkowa �Ilji Muromca". kt�ra b�yskawicznie spikowawszy w d� przyj�a na praw� burt� seri� z automatu, kt�r� wypu�ci�o w Bugrowa czteror�kie stworzenie na w�ochatych �apach paj�ka, stworzenie doskonale zdaj�ce sobie spraw� ze skutk�w swego post�powania.
Dymitr Bilenkin � Grupa Laokoona
Ruch huraganu mangry odkry�y jak zawsze we w�a�ciwym momencie, cho�, jak si� zdawa�o, nic jeszcze nie �wiadczy�o o jego blisko�ci. Gdyby mog�y nada� swoim odczuciom kszta�t s��w, to zapewne powiedzia�yby, �e to okrutne ze strony przyrody tak brutalnie odgania� je od nakrytego sto�u, kiedy si� jeszcze nie nasyci�y. Ale niestety� my�l i s�owo by�y im obce. Po prostu nogokorzenie zacz�y si� po�piesznie wydobywa� z gruntu, a czamofioletowe pokrowce unios�y si� i wyd�y na wietrze niczym parasole. Bezlitosna . ewolucja dobrze wpoi�a w nich surow� wiedz� koczownika:
kto zwleka, ten ryzykuje �mier� w szponach huraganu, �eby nie wiadomo jak mocno czepia� si� gruntu. Nie min�� nawet kwadrans, kiedy r�wnin� wci�� przy�pieszaj�c ruszy�a zlana masa ciemnych �agli, poganiana wiatrem i wysi�kiem setek tysi�cy mackopodobnych n�g. Nieomylny instynkt najkr�tsz� drog� prowadzi� mangry do miejsca, kt�rego w najbli�szym czasie nie ruszy burza, miejsca gdzie mo�na si� b�dzie spokojnie pa��. W tym samym czasie to samo zadanie rozwi�zywa� wzmocniony si�� wszystkich maszyn, odleg�y o setki kilometr�w i obserwuj�cy wszystko z wysoko�ci kosmosu, ludzki rozum. Oddzia�ywaj�ce na siebie z niewyobra�aln� nie tylko dla cz�owieka, ale i mangr�w si�� sygna�y elektronowe i laserowe bada�y rejon polarny, oblicza�y krzyw� ruchu niezliczonych burz. chaos wiatr�w, w�ciek�e uderzenia strumieni powietrza, ca�� t� przyprawiaj�c� o zawr�t g�owy �amig��wk� atmosferycznych zjawisk, z kt�r� z takim trudem radzi�a sobie ziemska matematyka, a wszystko po to, by znale�� taki skrawek powierzchni, gdzie mo�na b�dzie wysadzi� desant nie nara�aj�c go na natychmiastowy atak miejscowych �ywio��w. Poniewa� przyroda jest obiektywna, nic wi�c dziwnego, �e r�ne, w niczym do siebie niepodobne -metody da�y ten sam wynik � i but Ziemian skierowa� si� tam, dok�d zd��a�y mangry.
Ruch usta�, kiedy mangry osi�gn�y kotlin�, w kt�rej mog�y si� bezpiecznie pa��. ��agle" zwis�y, ich p�aszczyzny leg�y horyzontalnie ch�on�c sk�pe �wiat�o dalekiego s�o�ca, a' macki wry�y si� w ziemi�, by da� wielohektarowemu cia�u sole pokarmowe.
Teraz ju� nic nie m�wi�o, �e mangry to koczownicy: mia�o si� wra�enie, �e zawsze ros�y one i b�d� ros�y na tym stromym zboczu wzg�rza. Uspokoi�a si� te� i zaj�a w�asnymi sprawami ca�a ta fauna, kt�ra zawsze towarzyszy�a mangrom. Gruchot, narastaj�cy grzmot, silny powiew powietrza
wprawi�y mangry w pop�och zmuszaj�c do mocniejszego wczepienia si� w grunt. Spoza ob�ok�w wysun�o si� cygaro, wspar�o si� na s�upie ognia, a potem powoli opad�o. Mangry odnotowa�y prawie ca�y proces przybycia cz�owieka na ich planet�, pr�cz ostatniego etapu: but usiad� za szczytem wzg�rza.
Ucich� wiatr, uspokoi�y si� r�wnie� mangry. To. co widzia�y, nie by�o tr�b� powietrzn�, kt�ra mog�a wyrz�dzi� im krzywd�, a je�eli nawet by�o, to przecie� znikn�o gdzie� z boku. Niebogaty zesp� reakcji na bod�ce zewn�trznego �rodowiska spisa� si� jak nale�y, wi�c mog�y pa�� si� spokojnie, rozkoszuj�c si� ch�odnymi promieniami swego s�o�ca, delektuj�c po�ywieniem i poczuciem bezpiecze�stwa. Wszystko to, co zwi�zane by�o z pojawieniem si� cz�owieka, znajdowa�o si� daleko poza granicami ich mizernej �wiadomo�ci i cho� ich droga skrzy�owa�a si� z drog� cz�owieka, to dla nich wszystko wci�� jeszcze by�o takie samo jak zawsze.
Cz�owiek r�wnie� nie podejrzewa�, �e ich drogi skrzy�owa�y si�, cho� wiedzia�, �e istnieje co� takiego, jak mangry, ba, nawet zd��y� si� nimi zainteresowa�. Mo�e wyda� si� to dziwne, ale obie strony znajdowa�y si� prawie w identycznej sytuacji: dla mangr�w nie istnia� cz�owiek, za� dla cz�owieka mangry istnia�y jedynie jako zagadka, bo c� mo�na zobaczy� z kosmosu? Chyba tylko to, �e jakie� plamy, najwidoczniej ro�linno��, albo zmieniaj� sw� barw� (tradycyjna, dlatego te� najbardziej prawdopodobna hipoteza), albo zakopuj� si� pod ziemi� na czas niepogody, albo te� przemieszczaj� si� z miejsca na miejsce w jaki� nieznany spos�b. Wi�cej nie mog�y powiedzie� nawet automaty zwiadu, kt�re w tej obcej i burzliwej atmosferze zwiewa�o niczym jesienne li�cie. Zreszt�, jakie znaczenie mog�y mie� mangry. By�y one zaledwie drobnym kamyczkiem, kolejnym py�kiem na wielkiej gwiezdnej drodze cz�owieka. Py�kiem, kt�ry nale�y mimochodem zbada�, nic wi�cej.
Kiedy l�dowanie dobieg�o ko�ca, dno desantowego buta rozsun�o si� wypuszczaj�c kotwiczne �apy, kt�re natychmiast zag��bi�y si� w gruncie, na wypadek nieprzewidzianego huraganu. Bo co to takiego miejscowy huragan, ludzie wiedzieli nie gorzej od mangr�w, tylko �e w przeciwie�stwie do nich nie mogli polega� na swych obliczeniach, kiedy i sk�d nadci�gnie, w takim stopniu,
w jakim mangry polega�y na swym instynkcie. W godzin� po opadni�ciu py�u z otwartego luku wysun�a si� szyna, po kt�rej zjecha� wsz�do�az. Ludzie zst�pili na jeszcze jedn� planet�.
Wsz�do�az upora� si� ze szczytem wzg�rza i oto ludzie po raz pierwszy zobaczyli z bliska mangry, a w�a�ciwie nie mangry, lecz co� zwyk�ego, dobrze im znanego� krzaczaste zaro�la. Rzecz jasna nie by�y to zwyk�e zaro�la � niska �ciana g�stych go�ych ga��zi, z kt�rych wiele ko�czy�o si� p�kiem pod�ugowatych ciemnych li�ci. Li�cie te uk�ada�y si� swymi p�aszczyznami prostopadle do promieni s�onecznych. Co to jest. wiedzia� ka�dy, wi�c kierowca bez namys�u skierowa� pojazd na zaro�la. G�sienice zgniot�y zbity �materac" ga��zi, nawet nie racz�c zareagowa� na przeszkody. W proch' obr�cono pierwsze li�cie, wsz�do�az szed� pozostawiaj�c za sob� groch z kapust�.
� Kolejny przystanek w �rodku zaro�li � nie odrywaj�c si� od fotowizjera powiedzia� biolog. � Trzeba pobra� pr�bki i z bliska przyjrze� si� temu zagajnikowi. Wsz�do�az zatrzyma� si� jednak wcze�niej, ni� to by�o zamierzone. I to wbrew woli ludzi. Zmys�y mangr�w poczu�y b�l, kt�ry rozprzestrzenia� si� w miar� tego. jak wsz�do�az mia�d�y� �ywe cia�o. Ale mangry nie �pieszy�y si� � ich �ycie by�o sta�� walk� o istnienie, wiedzia�y wi�c. co i jak nale�y robi�. Napastnika zauwa�y�y ju� dawno, a jego identyfikacja by�a kwesti� zaledwie kilku chwil. Nic nowego � po prostu kolejny napad ich zatwardzia�ego wroga - urbana. Niezliczone pokolenia Urban�w �ywi�y si� mangrami, prowadzi�y z nimi brutaln� walk�, a niezliczone pokolenia mangr�w b�d� zwyci�a�y, b�d� gin�y w tych starciach. Gin�y jednak tylko mniej przystosowane osobniki, bowiem silne i sprytne potrafi�y przetrwa�, by z kolei niszczy� mniej szcz�liwe urbany. W ten spos�b oba gatunki niszczy�y swych najs�abszych przedstawicieli w walce, kt�ra by�a gwarancj� rozwoju tak jednych, jak i drugich.
Niski, masywny wsz�do�az nie za bardzo przypomina� urbana, ale co najwa�niejsze � napada�. Nic wi�c dziwnego, �e ruch g�sienic w��czy� ca�y arsena� �rodk�w walki z takimi niszcz�cymi wszystkich i wszystko gigantami. Reakcja wroga, gdyby mangry wiedzia�y, co to zdziwienie, zapewne zdumia�aby je sw� powolno�ci�. Wszystko uk�ada�o si� nad podziw dobrze: nieroztropny przeciwnik zosta� oderwany od gruntu, pozbawiony mo�liwo�ci poruszania si� i jego �mier� by�a teraz ju� tylko kwesti� czasu.
Mangry odczuwa�y zadowolenie � to nie�wiadome uczucie by�o im znane.
� Hallo, but, zostali�my napadni�ci, a� �miech powiedzie�, przez zaro�la!
� A dok�adniej?
�G�sienice pojazdu m��c� powietrze, najwidoczniej te krzaki pozbawi�y je oparcia. Te ich zwinne ga��zki, a dok�adniej macki, oplot�y nadwozie tak szczelnie, �e nie mo�emy otworzy� drzwiczek, by u�y� broni.
� Niebezpiecze�stwo?
� Bezpo�redniego niebezpiecze�stwa nie ma, krzaki niczego nie przedsi�bior�, ale nasza sytuacja jest bardzo g�upia:
zostali�my je�cami, i to nie wiadomo nawet czego. Na razie nie widzimy wyj�cia.
� Wszystko jasne. Za dziesi�� minut atakujemy te wasze ro�linki.
� Biolog odradza: drugiego wsz�do�aza nie mamy, a bez niego ka�dy atak jest ryzykowny, gdy� nie znamy mo�liwo�ci przeciwnika.
� Pozytywny program?
� Nale�y pobra� pr�bki tych zaro�li i ustali�, co Io takiego.
� To wiemy. Ale czy mo�ecie zagwarantowa�, �e w tym czasie nic si� wam nie przytrafi?
� Nie, oczywi�cie, �e nie, cho� powtarzam, zaro�la przerwa�y atak. Najwidoczniej nie wiedz�, co maj� z nami zrobi�.
� W takim razie czekajcie. Nasz plan jest nadal aktualny.
Ludzie mylili si� s�dz�c, �e mangry nie wiedz�, jak post�pi� z uwi�zionym dziwol�giem. Mylili si� te� co do tego. �e nie przedsi�bior� one �adnych krok�w. Mangry dzia�a�y, d/iaia�y lak. jak zwyk�e by�y dzia�a�, i w czasie gdy trwa�a rozmowa, usi�owa�y rozerwa� wsz�do�az podobnie jak rozrywa�y z�apane urbany. Rzecz zrozumia�a nie wychodzi�o im Io. Zreszt� w og�le wszystko by�o nie tak: wr�g nie wyrywa� si�, a ga��zior�ce, te, kt�re powinny by�y �cisn�� niebezpieczne szczypce urbana, zamiast nich �ciska�y powietrze. Fakt ten zaniepokoi� nie tylko mangry, ale i ludzi, kt�rzy ze zdziwieniem obserwowali, jak z lewa na prawo od nadwozia, chwytaj�c pustk�, ko�ysa�y si� p�ki macek. C� to mia�o znaczy�? Po kilku minutach oszo�omienia ludzie zrozumieli poprzednie post�pki mangr�w. Ten natomiast by� niewyt�umaczalny,
wi�c mo�na by�o spodziewa� si� najgorszego�jaki� diabelski, zgubny zamys�.
Pozostawiwszy na pok�adzie dy�urnego, trzech ludzi szybko dotar�o do szczytu wzg�rza. Cho� wyposa�eni w karabiny plazmowe � bro� o pot�nej sile ra�enia � natychmiast zrozumieli, �e nawet one nie daj� gwarancji szybkiego sukcesu. Co innego gro�ne potwory, kt�re plazmowy wystrza� przebija� na wylot, a co innego rozleg�e zaro�la �zagajnika", w kt�rym nale�a�o wypali� drog� do pokonanego pojazdu. Ale w ko�cu c� m�g� przeciwstawi� �zagajnik" broni, kt�ra tak wspaniale torowa�a cz�owiekowi drog� we wszystkich, bez wyj�tku, �wiatach?
Upewniwszy si�, �e rozerwa� ofiary nie mo�na, mangry jak zwykle zmieni�y taktyk�: ga��zior�ce �cisn�y wsz�do�aza, zgniot�y go tak, �e �adnemu Urbanowi nie wysz�oby to na dobre, a spektrolitowy pancerz wsz�do�aza nawet nie zgrzytn��. Ludzie -w jego wn�trzu zn�w nie zauwa�yli tych nowych pot�nych wysi�k�w mangr�w. �Zagajnik" nale�a�o wypala� stopniowo, metr po metrze, i tak post�powali atakuj�cy. W sukces rzecz jasna nie w�tpili. Mangry oczywi�cie nie u�wiadamia�y sobie, �e te ra��ce je z oddali figury i pojmany gigant � to ogniwa jednego �a�cucha. Wiedzia�y, �e maj� przed sob� nowego wroga � ot i wszystko. Co prawda z takim ra��cym z oddali przeciwnikiem nie mia�y jeszcze do czynienia, ale strach przed tym. co nieznane, w og�le strach � by� im obcy. Dop�ki uszczerbek, jakiego dozna�y, by� niewielki, mog�y i powinny by�y walczy�, gdy� w przeciwnym razie, m�wi�o im to milionietnie do�wiadczenie, nie prze�yj�. Ludzie z zadowoleniem odnotowali fakt, �e ju� pierwsze wystrza�y zmusi�y �zagajnik" do cofni�cia si�. Odst�powa� co prawda na ca�ym froncie, ale wl�k� za sob� wsz�do�aza. Wr�g ucieka, trzeba go �ciga�! Odezwa�a si� w ludziach stara �owiecka zasada. Zreszt� czy� mogli post�pi� inaczej, skoro zwi�kszaj�ca si� odleg�o�� os�abia�a sil� ognia? Zacz�� si� po�cig.
Mangrom obca by�a taka abstrakcja, jak pu�apka, a przecie� zastawi�y w�a�nie pu�apk�, bowiem i ten �rodek znajdowa� si� w arsenale ich metod walki. Cofa�y si�, to prawda, ale nie wszystkie. Niekt�re nogokorzenie zarywszy si� w grunt -zostawa�y tam, gdzie by�y, czekaj�c na moment, w kt�rym ich g�rne odrostki poczuj� na sobie st�pni�cia atakuj�cego przeciwnika.
Nawet taka walka, jak niszczenie zaro�li, rodzi hazard, nic wi�c dziwnego, �e ludzie miotaj�cy b�yskawice nie zwracali uwagi na opalony ich wystrza�ami grunt. Zapadnia zadzia�a�a b�yskawicznie. Ludzie nie zd��yli jeszcze zrozumie�, co si� sta�o, kiedy ich nogi zosta�y oplecione wyskakuj�cymi spod ziemi mackami. Jeszcze chwila � i ich cia�a znalaz�y si� w powietrzu, a kolejne macki unieruchomi�y r�ce.
To by�o tak straszne � te wyskakuj�ce spod ziemi macki � �e ludzie przegapili bezcenny moment, kiedy bro� mog�a ich jeszcze uwolni�.
Oczywi�cie, jak si� tego nale�a�o spodziewa�, mangry natychmiast �cisn�y swoich nowych je�c�w, ale sil pojedynczych nogokorzeni, kt�re tak b�yskotliwie wykona�y swoje zadanie, nie starczy�o na pokonanie oporu skafandr�w. Lecz do czasu. Ledwie usta�y wystrza�y, w stron� trzech bezsilnie w isz�cych w powietrzu je�c�w ruszy�a ca�a zwarta masa mangr�w. � Czym to grozi, ludzie zrozumieli w lot. Ich r�ce i bro� zosta�y unieruchomione w tak dziwny spos�b, �e mogli porusza� d�o�mi. Dzia�a� w takiej sytuacji nie by�o zbyt wygodnie, ale taki cel, jak �zagajnik", mo�na razi� i bez celowania. Na mangry zn�w posypa�y si� b�yskawice. Zrozpaczeni ludzie oczekiwali, �e macki w tym samym momencie pochwyc�, �cisn�, wyrw� bro�. Ale ku ich zdziwieniu nic takiego nie nast�pi�o �"macki nie poruszy�y si�.
Opalony ogniem front mangr�w zamar�. Ludzie przestali strzela� � w ich nowym rozpaczliwym po�o�eniu drogi by� ka�dy pocisk.
Mangry znowu ruszy�y. Zn�w zatrzyma�y je wystrza�y. Powt�rzy�o si� to jeszcze kilka razy. Wreszcie ludzi przesta� m�czy� koszmar � mangry uspokoi�y si�. Mangry, cho� ich organizacja by�a prymitywna, umia�y si� uczy�. W tym konkretnym wypadku ich mo�liwo�ci by�y jednak bardzo ograniczone. Wystrza�y co prawda wyrobi�y w nich umowny refleks, ale dalej sz�o ju� gorzej. Mangry, je�eli mo�na tak powiedzie�, zg�upia�y, gdy� walka rozwija�a si� coraz bardziej �nie wed�ug zasad". I w�a�nie wtedy gdy program instynktu zosta� wyczerpany, w��czy� si� mechanizm metody pr�b i b��d�w. � Zr�bcie� cokolwiek! � dzwoni� w nausznikach bezsilny krzyk. Ludzie we wsz�do�azie woleli nie patrze� na siebie. Ich po�o�enie by�o koszmarne � sami chronieni pancerzem, mieli bezsilnie patrze� na agoni� przyjaci�, kt�rzy szli im
na pomoc i przez to siali si� ofiarami. A agonia musia�a nadej�� wcze�niej czy p�niej. Nawet je�eli wszystko zostanie tak, jak jest, i �zagajnik" nie b�dzie dzia�a�, to i tak tlen w skafandrach sko�czy si� wcze�niej, ani�eli mkn�cy z s�siedniej planety gwiazdolot przyjdzie im z pomoc�. By� jeszcze dy�urny, jeden jedyny wolny cz�owiek, kt�ry opu�ci� swoje stanowisko, i teraz jego samotna sylwetka majaczy�a na szczycie wzg�rza. Ale strzela� nie m�g�� nie mo�na by�o zniszczy� macki nie trafiaj�c przy tym cz�owieka. Podej�� z no�em? Bardzo ryzykowne przedsi�wzi�cie. Nieoczekiwanie pojazdem wstrz�sn�o. Jego burta przekrzywi�a si�, ludzie ledwie zd��yli uchwyci� za por�cze. Nie, mangry bynajmniej nie zapomnia�y o swym pierwszym przeciwniku! Przewraca�y go do g�ry nogami! Po co? Tego nie wiedzieli ani ludzie, ani mangry. Przewr�conemu do g�ry nogami wsz�do�azowi mangry nie by�y w stanie zaszkodzi�, ale za to z uwi�zionymi lud�mi mog�y sobie poradzi� co najmniej na trzy r�ne sposoby:
zabi� mocnymi uderzeniami o ziemi�, skr�ci� ich cia�a tak, by spowodowa� rozerwanie skafandr�w, albo te�, jak to mia�o miejsce w wypadku wsz�do�aza, odwr�ci� g�owami w d�.
Drugi spos�b zachowa� si� w pami�ci dziedzicznej mangr�w, ale na szcz�cie dla ludzi program ten zako�czy� si� takim niewypa�em, �e instynkt automatycznie si� wy��czy�. Program �post�puj jak zawsze" zosta� os�abiony innym:
�pr�buj, je�eli nie wychodzi tak jak zawsze". Skoro wi�c ludzi z b�yskawicami oraz wsz�do�az uznano za dw�ch r�nych wrog�w, tak�e i pr�by by�y r�ne: macki wypu�ci�y jedynie sok. kt�rym rozk�ada�y minera�y gruntu, i zacz�y potrz�sa� lud�mi tymi samymi ruchami, jakimi spulchnia�y ziemi�. Nie by�o to zbyt przyjemne, ale potrz�sanie przynajmniej niczym nie grozi�o. Co za� si� tyczy bia�ego p�ynu, kt�ry pociek� po skafandrach, to tu mo�na si� by�o spodziewa� wszystkiego najgorszego. Wr�g kt�ry tak szybko i umiej�tnie zada� kl�sk�, wydawa� si� ludziom uosobieniem bezwzgl�dnego i wyrachowanego rozumu. Na szcz�cie nie wszystkim.
Ludzie we wsz�dolazie pomimo ci�kich przej�� mogli my�le�." W czasie gdy obserwowali wydarzenia, stopniowo bra�a w nich g�r� sk�onno�� do analizowania. Proces ten, cho� nie�wiadomy, by� efektem ogromnego do�wiadczenia ludzkiej kultury, kt�re podpowiada�o, �e wszystkie zwyci�stwa poprzedza�o zawsze tw�rcze podej�cie, �e tam gdzie go nie by�o, nie by�o i zwyci�stwa.
Przyczyn� ca�ego nieszcz�cia by� stereotyp my�lenia, ale drugiego podobnego b��du uda�o si� im unikn��. Skoordynowane, pewne, a st�d i zewn�trznie rozumne posuni�cia �zagajnika" tylko na moment zachwia�y pocz�tkow� pewno�ci� biologa, �e maj� do czynienia z prymitywnym, cho� jedynym w swym rodzaju stworzeniem. Pewno�� ta nie by�a �lepa, gdy� opiera�a si� na znajomo�ci og�lnych praw ewolucji �ycia, na �wiadomo�ci, �e tre�� okre�la form�. Fakt. �e �zaro�la" nie unieruchomi�y broni. nie znalaz�y pewnej metody zg�adzenia bezbronnych ludzi, rozwiewa� ostatnie w�tpliwo�ci. Przeciwnik nie by� ani m�dry. ani g�upi, tak jak nie by�a ani m�dra, ani g�upia dowolna ziemska ro�lina; by� jedynie doskonale przystosowany do �ci�le okre�lonych warunk�w i sytuacji, nic wi�cej. Kiedy to zrozumiano, do znalezienia wyj�cia z beznadziejnego, jak si� wydawa�o, po�o�enia by� ju� tylko jeden krok. W rozumowaniu b��du nie by�o. W tych rejonach, gdzie nie kipia� b�j, li�cie mangr�w nadal ch�on�y �wiat�o. Tam gdzie ucich�y wystrza�y, pojawi�y si� podobne do stonogi du�e stworzenia, kt�re bez cienia strachu snu�y si� pomi�dzy ga��ziami i zjada�y li�cie. Rzecz jasna, idylla ta nie dotar�a do og�uszonego wydarzeniami rozumu, ale na szcz�cie pozosta�a w �wiadomo�ci ludzi. By jednak zrodzi�a si� z tego my�l. trzeba wpierw by�o zrezygnowa� z kilku uprzednio przyj�tych ustale�. Jak na przyk�ad: �e ca�a si�a cz�owieka tkwi w pot�dze ujarzmionych przez niego energii. doskona�o�ci stworzonych przez niego maszyn, bo w rzeczywisto�ci tkwi ona w gi�tko�ci, dalekowzroczno�ci jego my�lenia! A tak�e, �e taktyka, kt�ra nie zawiod�a nawet tysi�c razy, niekoniecznie sprawdza si� za tysi�c pierwszym. No i �e cz�owiek jest zawsze rozumny: tak naprawd� jest on rozumny tylko wtedy, kiedy potrafi dostrzec, oceni� nowo�� i zmieniwszy uprzedni obraz �wiata dzia�a� odpowiednio do rzeczywisto�ci, jaka by ona nic by�a Niezauwa�alnie dla siebie (konieczno�� to najlepszy nauczyciel!) biolog przeby� � ca�� t� drog�. I wtedy zrozumia�, co nale�y robi�. Zrozumia� to w tym momencie, w kt�rym w nausznikach rozleg� si� rozpaczliwy krzyk:
� P�yn rozpuszcza skafander!
Nadesz�a krytyczna minuta i biolog zrozumia�, �e jego
odkrycie jest bezu�yteczne: nie ma czasu na wyja�nienia,
wydarzenia wyprzedzi�y prac� rozumu.
A jednak...
� Z czego wnioskujecie, �e sok rozpuszcza siliket?!
� �uszczy si� i odpada jego zewn�trzna warstwa!
�Sok zosta� wypuszczony p� godziny temu � przelecia�a przez g�ow� my�l. � A warstw jest trzy...":
� St�j! � krzykn��. � Mamy jeszcze czas i pewn� metod�!
Za p�no. Jedyny znajduj�cy si� na wolno�ci cz�owiek za�ogi ju� podbiega� do uwi�zionych. Zgrzytn�o ostrze no�a... Zanim n� zdo�a� odci�� drug� mack�, kilka innych zsun�wszy si� z je�c�w pochwyci�o �mia�ka- l cho� by� on przygotowany na atak, macki uprzedzi�y jego reakcj�. Sekunda � i znalaz� si� w takim samym po�o�eniu co pozostali.
Strach nie przeszkodzi� biologowi w stwierdzeniu, �e jego plan potwierdzi� si� w swym najs�abszym punkcie. Teraz pewny by� swego. Chyba �e �zagajnik" jakim� sposobem uniemo�liwi realizacj� jego planu. Tego jednak�e mo�na si� by�o nie obawia�. Mangry wiedzia�y, �e ich sok dzia�a powoli, i nie �pieszy�y si� z innymi �rodkami. Co za� si� tyczy pierwszego wroga � wsz�do�aza � to jego zachowanie wskazywa�o na to, �e jest martwy. Teraz wypada�o ju� czeka� na moment, kiedy p�yn rozmi�kczy tkanki tego dziwnie twardego urbana. Wszystko by�o nie tak, a przecie� sz�o jak trzeba.
Denny luk otworzy� si� do wewn�trz. Pierwszy wyszed� biolog. Luk natychmiast zatrzasn�� si� za nim � �eby nie wiadomo jak pewna by�a teoria, ryzykowanie wszystkim nie ma sensu.
Przewracaj�c wsz�do�az mangry u�atwi�y realizacj� planu, gdy� teraz cz�owiek mia� du�o przestrzeni na manewr, kt�rego przecie� nie by�oby, gdyby denny luk znajdowa� si� na w�a�ciwym miejscu.
Na czworakach, staraj�c si� nie dotyka� bez potrzeby macek, cz�owiek ze�lizn�� si� z pancerza wsz�do�aza i lawiruj�c ruszy� poprzez sploty strasznych ramion. Naj straszniejsz� rzecz� dla biologa by�a konieczno�� dotykania tych bladooleistych macek i �wiadomo��, �e w ka�dej chwili mog� one pochwyci� go i udusi�. Wbrew wszystkiemu wyobra�nia bezwolnie wyposa�a�a je przecie� w rozs�dek, kt�ry m�g� prze�ama� szablon instynktu. Przecie� to jasne, �e skrada si� wr�g!
Tymczasem mangry wiedzia�y jedynie, �e poprzez sploty ga��zior�k pe�znie co� nieszkodliwego, a nawet po�ytecznego. �adne inne stworzenie po prostu nie mog�o si� znale�� i porusza� w sercu ich organizmu, bowiem zosta�oby
zatrzymane, rozpoznane i zniszczone na granicy cia�a. Nie orientowa�y si�, co krz�ta si� po�r�d nich, nie zwraca�y uwagi na te stworzenia, kt�re zjada�y chore li�cie, zbiera�y szkodliwe owady czy �ywi�y si� obumar�ymi tkankami. Przecie� nawet cz�owiek bez pomocy nauki nie jest w stanie zauwa�y� tych szkodliwych stworze�, kt�re gnie�d�� si� w jego organizmie! W�a�nie dlatego biolog by� bezpieczny, m�g� spacerowa� jak po parku. Wkr�tce zrozumieli to wszyscy. Biologa mog�y zgubi� tylko dwa b��dy, ale na swoje szcz�cie unikn�� ich. Nie ruszy� wprost przed siebie, gdy� wtedy trzeba by�oby pe�zn�� poprzez opalone ogniem strefy, a to mog�oby sprawi� mangrom b�l i prawdopodobnie spowodowa� reakcj� obronn�. I cho� znacznie wyd�u�y�o to jego tras�, wydosta� si� na zewn�trz tam, gdzie nic mangr�w nie niepokoi�o. A wydostawszy si� nie wsta� i nie pobieg� przed siebie, gdy� doskonale rozumia�, �e przeciwnik ju� nauczy� si� kojarzy� niebezpiecze�stwo z sylwetk� id�cego cz�owieka. Za�oga wsz�do�aza dok�adnie powt�rzy�a jego manewr. Oczywi�cie nie oby�o si� to bez opor�w, ale zako�czy�o si� sukcesem.
Walka pojedynczego cz�owieka, cho� zako�czy�a si� tak op�akanie, potwierdzi�a to, czego biolog domy�la� si�. Wi�zka macek wyczerpa�a wszystkie swoje si�y. Wyczerpa�a do tego stopnia, �e nowego wi�nia nie by�a ju� w stanie ' nawet podnie��. By� mo�e macki mog�y jeszcze skr�ci� ' jednego czy dw�ch ludzi, ale teraz do walki przyst�powa�o czterech. Podej�cia innych mangr�w mo�na si� by�o nie obawia�: �refleks wystrza��w" nie powinien by� tak szybko zanikn��... Wszystko to. co dzia�o si� potem, bardzo przypomina�o walk� grupy Laokoona ze �mijami. Teraz nale�a�o odbi� wsz�do�az. Ale my�l o niszczeniu tego ju� bezbronnego, gdy sta�y si� jasne jego s�abe strony, cho� nadal zagadkowego �zagajnika" wydawa�a si� ludziom obrzydliwa. �atwo te� doszli do wniosku, �e mangry same porzuc� pojazd, gdy tylko odkryj� zbli�anie si� burzy. Mylili si� jednak. Instynkt kaza� mangrom nie rezygnowa� ze zdobyczy, wi�c kiedy zbli�y�a si� burza, powlek�y go ze sob�. By� to fatalny b��d z ich strony. Wsz�do�aza nie mo�na by�o tak jak urbana rozerwa� na kawa�ki; jego ogrom op�ni� ruch mangr�w i dogoni�a je burza. A co znacz� miejscowe burze i dlaczego mangry sta�y si� koczuj�cymi p�ro�linami-p�zwierz�tami, powiedzia�y ludziom cz�ci wsz�do�aza rozsiane na przestrzeni wielu kilometr�w.
Dymitr Bilenkin � �wiat�o �ycia
Tutejsze s�o�ce mia�o kolor sur�wki, a o planecie nawet nie warto m�wi�. W por�wnaniu z jej dyskiem przes�aniaj�cym widnokr�g kosmos by� zaledwie male�k� plamk� �wiat�a. Wpatruj�cy si� w planet� kapitan Zibella bez s�owa skierowa� ku do�owi zgi�ty palec. Ruch, jakim Rzymianie skazywali gladiator�w na �mier�, by� tu bardzo na miejscu;
ale my woleli�my zaczeka� na wskazania lokator�w. Irina nala�a wszystkim kawy, ale ja nie mia�em g�owy do picia. By�o nie by�o, mieli�my przed sob� pierwsz� odkryt� przez nas planet� czarnej gwiazdy. Do moich uszu dociera�a rozmowa ��czno�ciowc�w: ;
� Odleg�o��?
� Zero koma siedem.
� Aktywno�� informacyjna?
� Zero.
Przepisy by�y bezwzgl�dne. �Informacyjna aktywno�� zwiadu
winna odpowiada� informacyjnemu poziomowi planety".
Czyli innymi s�owy, powinni�my upewni� si�, czy na
planecie nie ma chocia�by najprymitywniejszych stacji
nadawczo-odbiorczych, kt�re mog�yby przechwyci� sygna�y
naszych lokator�w, a tym samym wykry� nasz� obecno��
wcze�niej, ni� b�dziemy sobie tego �yczy�.
Ale jak si� tego nale�a�o spodziewa�, na planecie panowa�
absolutny spok�j.
� Kapitanie Zibella! Czy mo�na w��czy� lokatory?
� Nie zrozumia�em was, powt�rzcie jak nale�y. Po drugiej stronie kto� ci�ko westchn��. Zibella by� cz�owiekiem wiernym swoim zasadom, ale nie tylko... W ca�ym kosmosie trudno by�oby bowiem znale�� drugiego tak skrupulatnie stosuj�cego si� do przepis�w kapitana. Z�o�liwi mawiali cz�sto, �e Zibella nie o�eni� si� w�a�nie dlatego, �e jak dot�d nie wypracowano jeszcze w tej 'dziedzinie odpowiednich instrukcji. Mo�liwe, �e w niekt�rych rzeczach kapitan taktycznie przesadza�, ale jakby tam naprawd� nie by�o. to faktem jest, �e pod jego dow�dztwem automaty i ludzie spisywali si� na medal.
� Przepraszam � rozleg�o si� w g�o�niku. � Odleg�o�� orbitalna � zero koma pi��, aktywno�� informacyjna obiektu � zero, pasywna widzialno�� obiektu � zero, prosz� o zezwolenie na lokacj�.
� Zrozumia�em. Odleg�o�� orbitalna� zero pi��, aktywno�� zerowa, pasywna widzialno�� obiektu � zero, zezwalam na u�ycie lokator�w. Wszyscy, w��czaj�c w to oczywi�cie i Zibell�, ze zniecierpliwieniem wpatrywali�my si� w ekran. P�yn�y
d�ugie sekundy, w czasie kt�rych automaty obmacuj�ce przestrze� wybiera�y najodpowiedniejszy do przebicia rodzaj promieni, najoptymalniejsz� cz�stotliwo�� (z wyj�tkiem szkodliwych dla �ycia organicznego). K�tem oka obserwowa�em iluminator: tam na zewn�trz wszystko by�o czamiejsze od sadzy.
Nam, ludziom przywyk�ym do kojarzenia widzenia ze �wiat�em, trudno by�o uwierzy�, �e lokatory poradz� sobie z tymi ciemno�ciami. Spodziewali�my si� najgorszego (bywa�o przecie� i tak, �e atmosfera okazywa�a si� nie do przebicia), nic wi�c dziwnego, �e kiedy wreszcie pojawi� si� obraz. Irina pu�ci�a si� w tany. U�miechn�� si� nawet Zibella. To by�o co� wspania�ego. Mia�o si� wra�enie, �e kto� zerwa� przes�aniaj�c� �wiat�o zas�on�. Do pomieszczenia zacieraj�c r�ce wbieg� Leo. � No i jak?� zapyta� tak, jakby to on sam bez pomocy jakichkolwiek automat�w zapewni� nam ten doskona�y obraz. Nikt nie odpowiedzia�, gdy� w�a�nie w tym momencie zobaczyli�my domki...
Ma�o co oddzia�ywa na cz�owieka tak. jak widok odkrytej przez niego planety. Ca�e twoje cia�o i rozum staj� si� wtedy dodatkiem do oka, kt�re nie patrzy, lecz wr�cz po�era rozpo�cieraj�cy si� przed nim krajobraz. Cho�by te porwane, chaotyczne skupiska g�r z nieziemskimi szafirowymi lodowcami... I te przypominaj�ce �lady ptasich �ap jary... I t� niezrozumia�� blador�ow� plam�... I blask morza... I nikt tego wszystkiego jeszcze nie widzia� � ty jeste� pierwszy! A gdy jeszcze na dodatek zostanie 'odkryte �ycie...
Dusz� wtedy sprzedasz za to, by jak najpr�dzej zst�pi� na powierzchni� planety. �
Niestety, czasy Kolumba min�y bezpowrotnie. Ju� sam zbi�r przepis�w dotycz�cych sposob�w badania planet pozbawionych �ycia mo�e przyprawi� cz�owieka o �mier�, ale zapewniam was, �e jego waga oraz obj�to�� s� doprawdy niczym w por�wnaniu z analogicznymi danymi tomu okre�laj�cego metody podej�cia do planety, na kt�rej jest �ycie, a kto wie, mo�e i rozum. A teraz wyobra�cie sobie, �e Zibella pedantycznie stosowa� si� do tych wszystkich przepis�w! Badali�my wi�c planet� z najdalszej orbity. �redniej, najbli�szej; sprawdzali�my jej obraz topograficzny, magnetometryczny, grawitacyjny, radiolokacyjny, termodynamiczny itd... Robili�my nie tylko to, co trzeba by�o zrobi�, ale i to, co mo�na by�o zrobi�, jak r�wnie� to, czego nie trzeba by�o robi�, ale warto zrobi�. No i w efekcie o ma�o
nie uton�li�my w potoku nap�ywaj�cych zewsz�d informacji.
�Kaszy mas�em nie zepsujesz" � powtarza� nam Zibella, cho� nawiasem m�wi�c na skutek niezliczonych trosk straci� ca�kowicie apetyt. Nie szemrali�my, gdy� planeta by�a rzeczywi�cie nadzwyczaj ciekawa. Nie otrzymywa�a od swej gwiazdy ani ciep�a, ani �wiat�a, wi�c na dobr� spraw� powinna by�a by� lodow� pustyni�, 'a tymczasem, cho� klimat w naszym mniemaniu by� raczej surowy, to przecie� planet� mo�na by�o nazwa� kwitn�c�. W odr�nieniu od Ziemi ciep�o dawa�o jej w�asne wn�trze, a g�sta atmosfera skutecznie uniemo�liwia�a mu ucieczk� w przestrze�. Ro�linno�� utrzymywa�a si� przy �yciu dzi�ki energii cieplnej, to jasne, ale ju� mieszka�cy domk�w... Kr���c po dalekiej orbicie nie mogli�my okre�li� zbyt dok�adnie ich wygl�du, st�d te� w�a�ciwe powi�kszenie uzyskali�my dopiero wtedy, gdy przysz�a kolej na zwiad za .pomoc� mas/yn almosferyc/nych.
Kiedy pojawili si� na ekranie, Leo za�mia� si� nerwowo. Budow� oraz wzrostem stworzenia przypomina�y pingwiny, cho� r�ni� je jeden szczeg�: posiada�y bowiem dwie swobodne ko�czyny zbli�one do r�k... Ale za to ca�a reszta!... Wyobra�cie sobie g�ow� w kszta�cie dyni, na dodatek zwie�czonej laurowym wie�cem. Wyobra�cie sobie pulsuj�c� Ir�jk�tn� klapk� po�rodku lej. �e si� tak wyra��. �twarzy" oraz szpary tam, gdzie my mamy uszy, I ani �ladu oczu! I w�a�nie brak oczu sprawi�, �e byli zupe�nie niepodobni do ludzi...
Sto�kowate domki stworze� otoczone by�y spulchnionymi skrawkami ziemi, na kt�rych co� ros�o. Poza tym domki mia�y drzwi. Prawdziwe drzwi na rzemiennych p�tlach zawias�w.
Oddaleni o dziesi�tki kilometr�w z biciem serca wpatrywali�my si� w te drzwi, doskonale rozumiej�c, co to oznacza.
� Orkiestra, tusz! � ni w pi�� ni w dziesi�� wykrzykn�a Irina. " ' '
Zibella jakby nie s�ysza�. Tkwi� pochylony nad ekranem, po kt�rym przesuwa�o si� male�kie rozumne stworzenie, z takim wyrazem twarzy, jakby chcia� je przycisn�� do swej szerokiej piersi. Ale kiedy ucich�y pierwsze krzyki rado�ci. zacz�li�my odnotowywa� dziwne fakty. Stworzenie rzuci�o si� do ucieczki, gdy dzieli�o nas zaledwie kilka krok�w, i przebieraj�c kr�tkimi jak patyczki n�kami pomkn�o po prostej. Na jego drodze znalaz�a f
si� ju� jednak Irina. kt�ra z wpraw� podstawi�a nog� mkn�cemu w jej stron� beczkopodobnemu cia�u. Rogi stworzenia uderzy�y o.metal. Tuziemiec pisn�� i rzuci� si� � w bok. Wszystko si� zgadza�o. Z niewielkimi wyj�tkami wszystkie stworzenia podpuszcza�y nas do siebie, a potem ratowa�y si� paniczn� ucieczk�, nie zauwa�aj�c jednak znajduj�cych si� na ich drodze przeszk�d- Jakby s�ysza�y odg�osy krok�w, ale me widzia�y nas; l lak wszystkie. Bezokie niczym w pieczarach �ycie. Bo by�y tu i pieczary. Pieczary mroku. Patrz�c na wszystko z g�ry. lak przywykli�my do . tego. �e nad planet� �w ieci s�o�ce � nasze radarowe s�o�ce � �e ciemno�ci lam w dole podzia�a�y na nas przygn�biaj�co. Ciemno�ci, no i zwi�zane z nimi my�li. Tutejsze ro�liny nie pi�y si� do g�ry. lecz przytula�y do ziemi. Bezbarwne, kruche tafle li�ci uk�ada�y si� pi�trami, a im wy�ej, tym by�y one cie�sze i szersze. Skapywa�a z nich. zwisa�a zielono��ta �luzowata ciecz, wywo�uj�ca nieodparte wra�enie, �e ca�a ro�linno�� cierpi na katar. Patrze� pod nogi nie by�o po co. a niebo te� nie cieszy�o oczu - lam gdzie� w g�rze. w nieprzejrzanych ciemno�ciach, od czasu do czasu przelatywa�y p�owe kluski: prawdopodobnie miejscowe ptaki.
Nie. to stanowczo nie by�o miejsce dla cz�owieka. Id�c za pozosta�ymi dzi�kowa�em losowi za to. �e jestem tylko go�ciem w tym tak nieprzyjemnym �wiecie. Odkry� i spenetrowa�; oto na czym polega�o nasze zadanie. Kto� inny b�dzie natomiast musia� tu �y�. gdy� planeta wymaga stacjonarnej obserwacji. A to oznacza lata samotno�ci i mroku, d�ugie i smutne lata, o kt�rych lepiej nie m�wi�, nawet je�eli przypad�y b�d� przypadn� one w udziale nie tobie, lecz komu� innemu. Wstyd powiedzie�, ale przedzieraj�c si� w mroku poprzez o�liz�e zaro�la cieszy�em si�. �e mam �powrotny bilet". Do domk�w podchodzili�my wcale si� nie kryj�c, bo przecie� nie by�o tu oczu. kt�re mog�yby dostrzec �wiate�ka naszych latarek. M�g� nas zdradzi� co najwy�ej jaki� ha�as, ale nie zamierzali�my zbytnio si� zbli�a�. Tylko ze zwyk�ego ziemskiego przyzwyczajenia zalegli�my wi�c w ,,krzakach", czyli podziurkowanych niczym szwajcarski ser jakich� miejscowych ro�linach. �miechu warte, ale je�eli dobrze si� zastanowi�, to wcale nie chcia�o nam si� �mia�. Ju� od wielu godzin starali�my si� przecie� za wszelk� cen� zrozumie�, jak mo�e istnie� ten �lepy �wiat � niestety bez . powodzenia. Co do tego. �e jest on �lepy, nie mieli�my �adnych w�tpliwo�ci. Ani zwierz�ta, ani mieszka�cy domk�w
nie dysponowali mo�liwo�ci� dalekiego widzenia. Nic dziwnego, nie mieli przecie� oczu. Ale to jeszcze nie wszystko! Brakowa�o im te� takich organ�w, kt�re w jakim� przynajmniej stopniu mog�yby ten brak uzupe�ni�! Organ�w. kt�re pozwala�yby zauwa�a� odleg�e przedmioty, ot chocia�by tak. jak to robi lataj�ca mysz. S�uch? Rozwini�ty nie lepiej ni� nasz. W�ch? Na poziomie psiego. Jaki� nie znany nam sz�sty, si�dmy czy mo�e dziesi�ty zmys�? Przecie� ju� nieraz widzieli�my na w�asne oczy, jak biegn�ce stworzenie z si�� uderza�o w przeszkod� tak jak to. kt�te kwadrans temu wpad�o na nog� Inny. Wyja�nienie nasuwa�o si� samo. No bo po co komu mo�liwo�� dalekiego widzenia na planecie, k�oni jest w rzeczywisto�ci niczym innym jak tylko ogromn� kosmiczn� pieczar�, prawda? Wspania�a hipoteza, tylko �e nieprzydatna. Przecie� miejscowe stworzenia biega�y, i to nawet szybko. A gdy kto� biega, Io musi mie� wzrok, gdy� w przeciwnym razie nie b�dzie to jeden z przejaw�w �ycia. lecz czyste samob�jstwo!
Wszystko to, czego �wiadkami byli�my ju� od d�u�szego czasu, by�o nie mniejszym absurdem ani�eli spacer grupy niewidomych po autostradzie. Taki �wiat nie m�g� istnie�, a przecie� jak na z�o�� nie tylko istnia�, ale na dodatek funkcjonowa�, i to bez specjalnych zak��ce�. Tego ostatniego nie byli�my jednak tak bardzo pewni. Nasze bij�ce na setki metr�w reflektory jasnym �wiat�em zalewa�y grup� domk�w sprawiaj�cych wra�enie opuszczonych. Mia�o si� nieodparte wra�enie, ze s� to jakie� nieprawdopodobne dekoracje scenicznych desek, z kt�rych tylko co zeszli staty�ci. �e lada chwila rozlegnie si� g�os re�ysera, kt�ry oznajmi, �e zdj�cia s� zako�czone, a my odetchniemy z ulg� i rozejdziemy si�. Czas p�yn�� i tymczasem nic si� nie dzia�o. Po jakim� czasie otworzy�y si� drzwi i na zewn�trz wyszed� ten. na kogo czekali�my. Przyciskaj�c do boku jakie� pojemne naczynie, stworzenie zatrzyma�o si� na moment (�wiat�o bi�o mu prosto w �twarz"), a potem ruszy�o przed siebie od czasu do czasu swobodn� r�k� dotykaj�c li�ci zwisaj�cych z boku �cie�ki. I to brn�ce na o�lep stworzenie mia�o uprawia� otaczaj�ce osad� pola? Budowa�o domy? Polowa�o? Niemo�liwe. Kt� wi�c Io robi�'? Stworzenie niestrudzenie sz�o do przodu dotykaj�c li�ci. Nasze reflektory pos�usznie w�drowa�y w �lad za nim wyrywaj�c z mroku nawet zgrubienia musku��w. Nasze ziemskie do�wiadczenie burzliwie protestowa�o
przeciw temu. co widzieli�my. Mia�o si� wra�enie, �e stworzenie lada chwila odwr�ci si� w stron� p�on�cych elektrycznych oczu. wyda z siebie okrzyk strachu i skryje si� w ciemno�ciach. Nasze palce bezwolnie spocz�y na wyi�c/.mkach. z trudem powstrzymali�my si� od wy��czenia reflektor�w. Prze�ledziwszy kierunek �cie�ki zrozumieli�my. dok�d i po co zd��a nasz nieznajomy. Szed� on w stron� male�kiego jeziorka Im by� bli�ej, tym bardziej niepewny stawa� si� jego krok dooko�a wsz�dzie pusta przestrze�, Kilka razy pochyla� si� dotykaj�c gruntu. Brzeg namaca� nog� i zaledwie upewni� si�, �e ma przed sob� wod�, opu�ci� naczynie. .
Teraz czeka�a go jeszcze droga powrotna. Ruszy� we w�a�ciw� stron�, ale w g�stwinie mign�o cia�o jakiego� zwierz�cia. I to tak szybko, �e nie zd��yli�my nawet dobrze si� mu przyjrze�. W�adca domku wyczu� jednak czyj�� obecno��. B�yskawicznie odwr�ci� si� i run�� w bok od , �cie�ki. Po chwili zn�w zamar� w bezruchu. Nie by� cz�owiekiem, ba, nie by� te� do niego w og�le podobny, ale widzieli�my, jak porusza si� jego klatka piersiowa, udzieli� si� nam jego strach i na moment pomi�dzy nami a tym synem wiecznej nocy znik�y wszelkie bariery. Poderwali�my si� na r�wne nogi gotowi w ka�dej chwili biec mu na pomoc. By�o to jednak zbyteczne� intruz znikn��. Mieszkaniec chatki z�apa� lepiej naczynie, pokr�ci� swoj� zwie�czon� �laurami" g�ow� i ruszy�... Jego ruchy nie uleg�y zmianie: tak samo jak przedtem raz po raz pochyla� si� badaj�c grunt pod nogami, cho� teraz bardzo przeszkadza�o mu wype�nione wod� naczynie. Szed� jednak ju� nie do chatki, lecz w stron� przeciwn�, w t�, gdzie drog� przecina�a przepa��.
S�ysza�em za plecami przy�pieszone oddechy przyjaci�. Ja r�wnie� by�em bardzo przej�ty. Uprzedzi� o niebezpiecze�stwie? A je�eli ta przepa�� jest mu akurat do czego� potrzebna?
Zbli�a� si� do niej nieub�aganie. Od urwiska dzieli�o go ju� tylko kilka metr�w. I w�a�nie wtedy jakby wyczu�, �e co� jest nie w porz�dku Podrepta� niepewnie w miejscu, poruszy� kilka razy g�ow�, jakby stara� si� co� zobaczy�, i odbi� nieco bardziej w lewo. Ale przepa�ci nie mo�na ju� by�o wymin��. chyba �eby zakr�ci�o si� w miejscu pod k�tem stu osiemdziesi�ciu stopni i ruszy�o do ty�u. Czekali�my w napi�ciu, co zrobi. Od szczeliny dzieli�y go ju� teraz jedynie centymetry. Wtedy w�a�nie zatrzyma� si�. Niezdarna, ozdobiona �laurami" g�owa w kr�gu �wiat�a
reflektora... Szybko pulsuj�cy tr�jk�t ust na bezokiej twarzy�
� Do ty�u. do ty�u! � nie wytrzyma�a Inna i krzykn�a tak,
jakby stworzenie mog�o j� us�ysze�.
Tuziemiec zrobi� krok do przodu. Tam, w czer�... Nawet
spadaj�c nie wypu�ci� z r�k naczynia z drogocenn� wod�.
Rozleg� si� krzyk-..
To. w co nie chcieli�my wierzy�, okaza�o si� niestety prawd�-
Ten �wiat by� �lepy, al