2686

Szczegóły
Tytuł 2686
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2686 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2686 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2686 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Glen Cook �o�nierze �yj� DZIEWI�TA KRONIKA CZARNEJ KOMPANII CZWARTA KSI�GA L�NI�CEGO KAMIENIA (Prze�o�y� Jan Kar�owski) W cyklu CZARNA KOMPANIA ukaza�y si�: CZARNA KOMPANIA PIERWSZA KRONIKA CIE� W UKRYCIU DRUGA KRONIKA BIA�A RӯA TRZECIA KRONIKA SREBRNY GROT GRY CIENIA PIERWSZA KSI�GA PO�UDNIA SNY O STALI DRUGA KSI�GA PO�UDNIA PONURE LATA PIERWSZA KSI�GA L�NI�CEGO KAMIENIA A IMI� JEJ CIEMNO�� DRUGA KSI�GA L�NI�CEGO KAMIENIA WODA �PI TRZECIA KSI�GA L�NI�CEGO KAMIENIA �O�NIERZE �YJ� CZWARTA KSI�GA L�NI�CEGO KAMIENIA 1. Ostoja Kruk�w: Kiedy ludzie nie gin�li Cztery lata min�y i nikt nie zgin��. Przynajmniej nie w walce ani w wyniku dzia�ania innych czynnik�w stanowi�cych cz�� zawodowego ryzyka. Zesz�ego roku odeszli w odst�pie kilku dni Otto i Hagop, z przyczyn ca�kowicie naturalnych, zwi�zanych z wiekiem. Kilka tygodni temu jeden z Tam Duc, rekrut w trakcie szkolenia, straci� �ycie na skutek cechuj�cej m�odo�� nadmiernej brawury. Wpad� do szczeliny, kiedy zje�d�a� z towarzyszami na derkach w d� d�ugiego, g�adkiego stoku lodowca Tien Myuen. By�o te� paru innych. Ale nikt nie pad� z r�ki wroga. Cztery lata stanowi� swoisty rekord, aczkolwiek z rodzaju tych niecz�sto wspominanych w Kronikach. Tak d�ugi okres pokoju stanowi rzecz omal�e niewiarygodn�. Pok�j, kt�ry trwa, staje si� coraz bardziej n�c�cy. Wielu z nas to zm�czeni starcy, kt�rych trzewi nie trawi ju� m�odzie�czy �ar. Ale my, stare pierniki, nie stoimy ju� u steru. Ch�tnie zapomnieliby�my o grozie, kt�ra przemin�a, groza wszelako nie zechcia�a opu�ci� nas na zawsze. W owym czasie Czarna Kompania pozostawa�a w s�u�bie w�asnego sztandaru. Nikt nie wydawa� nam rozkaz�w. W genera�-gubernatorach Hsien mieli�my sprzymierze�c�w. Zreszt� obawiali si� nas. Byli�my niczym si�a nadprzyrodzona, wielu z nas powsta�o przecie� z martwych - prawdziwi Kamienni �o�nierze. L�kano si�, �e ostatecznie mo�emy opowiedzie� si� po kt�rej� ze stron spieraj�cych si� nad szcz�tkami Hsien, pot�nego ongi� imperium, kt�re Nyueng Bao wspominali jako Krain� Nieznanych Cieni. Nastrojeni bardziej idealistycznie genera�-gubernatorowie wi�zali z nami pewne nadzieje. Tajemniczy Szereg Dziewi�ciu dostarcza� nam bro�, pieni�dze i udziela� pozwolenia na szkolenie rekrut�w, maj�c w planach wmanewrowanie nas do udzia�u w przedsi�wzi�ciu restauracji z�otego wieku, kt�ry istnia�, zanim W�adcy Cienia zniewolili ich �wiat z takim okrucie�stwem, �e zamieszkuj�ce go ludy po dzi� dzie� nazywaj� siebie: Synami Umar�ych. Nie ma najmniejszej szansy, by�my na to przystali. Ale nie odbieramy im resztek nadziei, pozwalamy piastowa� z�udzenia. Musimy urosn�� w si��. Mamy w�asne zadanie do wykonania. Stacjonuj�c przez ca�y czas w jednym miejscu, sprawili�my, �e rozkwit�o tu miasto. Pogr��one pocz�tkowo w chaosie obozowisko nabra�o z czasem porz�dku i dorobi�o si� nazwy - Posterunek lub Przycz�ek, jak okre�laj� je ci, kt�rzy przyszli zza r�wniny, albo Ostoja Kruk�w, co stanowi najlepsze t�umaczenie miana nadanego mu przez Syn�w Umar�ych. Miasto wci�� ro�nie. Szczyci si� szeregiem sta�ych budowli. W�a�nie otacza si� murem. Na g��wnej ulicy k�ad� bruk. �pioszka nie lubi patrze�, jak kto� si� nudzi. Nie mo�e wprost znie�� wa�koni. Kiedy w ko�cu odejdziemy, Synowie Umar�ych odziedzicz� po nas prawdziwy skarb. 2. Ostoja Kruk�w: Kiedy za�piewa� baobhas Bum! Bum! Kto� �omota� do moich drzwi. Zerkn��em na Pani�. Zesz�ej nocy pracowa�a do p�na, dlatego te� tego wieczora zasn�a w trakcie bada�. Zdecydowana by�a za wszelk� cen� odkry� wszystkie sekrety magii Hsien i pom�c Tobo okie�zna� zaskakuj�co obfite manifestacje tego nadprzyrodzonego �wiata. Cho� w istocie Tobo najwyra�niej wcale nie potrzebowa� niczyjej pomocy. W tym �wiecie wi�cej jak najbardziej realnych widm oraz cudownych istot kry�o si� po krzakach, za ska�ami i czai�o na kraw�dzi cienia, ni�li by�aby w stanie zrodzi� przera�ona imaginacja dwudziestu pokole� naszych ch�op�w. Ci�gn�y do Tobo, niby do jakiego� mesjasza ciemnej strony. A mo�e jak do zabawnego zwierz�tka. Bum! Bum! Sam b�d� musia� zwlec ty�ek z wyrka. Droga do drzwi zdawa�a si� d�ug�, m�cz�c� wypraw�. Bum! Bum! - No ju�, Konowa�! Bud� si�! - Skrzyd�o drzwi uchyli�o si�, m�j go�� postanowi� sam si� zaprosi� do �rodka. No i o wilku mowa. - Tobo... - Nie s�ysza�e�, jak baobhas �piewa�? - S�ysza�em jakie� wrzaski. Twoi przyjaciele wci�� si� czym� podniecaj�. Dawno przesta�em na to zwraca� uwag�. - Kiedy baobhas �piewa, oznacza to, �e kto� umrze. Poza tym przez ca�y dzie� z r�wniny d�� zimny wicher, a Wielkouchy i Z�otooki byli strasznie zdenerwowani i... Chodzi o Jednookiego. Poszed�em tylko z nim porozmawia�. Wygl�da na to, �e mia� kolejny atak. - Cholera. Daj mi moj� torb�. - Nic dziwnego, �e Jednooki mia� atak. Ten stary piernik od lat robi� wszystko, �eby nas opu�ci�. Resztki wigoru opu�ci�y go, gdy stracili�my Goblina. - Po�piesz si�! Dzieciak kocha� tego starego m�ciwod�. Czasami wr�cz wygl�da�o to tak, jakby upar� si�, �e gdy doro�nie, stanie si� Jednookim. Po prawdzie to nikt nie m�g� narzeka� na brak szacunku ze strony Tobo, pr�cz chyba tylko jego matki, wszak�e tarcia mi�dzy nimi s�ab�y, w miar� jak ch�opak by� coraz starszy. Od czasu mego ostatniego wskrzeszenia bardzo dojrza�. - �piesz� si�, jak tylko mog�, Wasza Mi�o��. Jeno to stare cia�o nie ma ju� w sobie tej spr�ysto�ci co dawniej. - Lekarzu lecz si� sam. - Uwierz mi, ch�opcze, gdybym tylko potrafi�... Je�liby to ode mnie zale�a�o, przez ca�� reszt� �ycia mia�bym dwadzie�cia trzy lata. �ycia, kt�re trwa�oby trzy tysi�clecia. - Ten wiatr znad r�wniny wujka r�wnie� zaniepokoi�. - Doj wci�� musi si� czym� przejmowa�. Co powiedzia� ojciec? - On i mama wci�� jeszcze s� w Khang Phi, odwiedzaj� Mistrza Santaraksit�. Uko�czywszy ledwie dwadzie�cia lat, Tobo jest ju� najpot�niejszym czarodziejem na ca�ym tym �wiecie. Pani twierdzi, �e niewykluczone, i� b�dzie r�wnie silny, jak ona u szczytu swej kariery. Sama my�l o tym jest lekko przera�aj�ca. Wci�� jednak ma rodzic�w, do kt�rych m�wi "mamo" i "tato". Ma przyjaci�, kt�rych traktuje jak ludzi, nie jak przedmioty. Stara si� zas�u�y� na szacunek i pochwa�y swych nauczycieli, a nie zbi� ich z tropu tylko po to, by dowie��, �e jest od nich silniejszy. Matka wychowa�a go dobrze, mimo i� by� skazany na dorastanie w �rodowisku Czarnej Kompanii i mia� buntownicz� �y�k�. Mam nadziej�, �e pozostanie przyzwoitym cz�owiekiem, nawet gdy osi�gnie ju� szczyt swych mocy. Moja �ona nie wierzy w tak� mo�liwo��. Jest pesymistk�, je�li chodzi o ludzkie charaktery. Twierdzi, �e w�adza deprawuje. Nieodwo�alnie. Ale formu�uj�c taki s�d, ma na wzgl�dzie jedynie w�asn� histori�. I dostrzega tylko ciemn� stron� wszystkich rzeczy. Mimo to nie zrezygnowa�a przecie� z nauczania Tobo, gdy� opr�cz czarnowidztwa posiada r�wnie� �y�k� g�upiego romantyzmu, kt�ra sprawi�a, �e jest tu teraz ze mn�. Nawet nie pr�bowa�em dotrzyma� kroku ch�opakowi. Lata zdecydowanie dawa�y mi si� we znaki. A ka�de tysi�c mil pokonanych przez te posiniaczone zw�oki odzywa�o si� teraz b�lem. D�wiganemu brzemieniu czasu zawdzi�czam r�wnie� charakterystyczn� dla starc�w sk�onno�� do zbaczania z tematu. Ch�opak nawet na moment nie przesta� papla� o Czarnych Ogarach, demonicznych famulusach, goblinach i hobgoblinach oraz innych stworzeniach nocy, kt�rych nigdy nawet na oczy nie widzia�em. I bardzo dobrze. Te nieliczne, kt�re zechcia� nam pokaza�, by�y co do jednego paskudne, �mierdz�ce, niemi�e i jako� nazbyt ch�tne, by kopulowa� z lud�mi, niezale�nie od ich p�ci i preferencji seksualnych. Synowie Umar�ych zgodnie twierdzili, �e uleganie kaprysom potwor�w bynajmniej nie jest dobrym pomys�em. Jak dot�d jednak nie przydarzy�y si� naruszenia dyscypliny. Noc by�a naprawd� zimna. Oba ksi�yce �wieci�y na niebie. Ch�opczyk by� w pe�ni. W czystych i jasnych przestworzach kr��y�a sowa, niepokojona przez ciemne kszta�ty wygl�daj�ce niczym para nocnych gawron�w. �ladem jednego z nich pod��a� zakosami jeszcze mniejszy czarny ptak, nerwowo polatuj�cy tu i tam, jakby karany ka�dorazowo za jakie� krucze przewinienia. A mo�e po prostu ulega� kaprysom, podobnie jak moja szwagierka przez ca�e swoje �ycie. Najprawdopodobniej �aden z tych lotnik�w nie by� prawdziwym ptakiem. Za najbli�szym domem zamajaczy�a jaka� ogromna sylwetka. Wyda�a z siebie par� chrapliwych odg�os�w i oci�ale usun�a si� z drogi. Uda�o mi si� wypatrzy� zarys kszta�tu przypominaj�cy mo�e najbardziej �eb gigantycznej kaczki. Pierwsi W�adcy Cienia, ci, kt�rzy podbili te ziemie, musieli dysponowa� osobliwym poczuciem humoru. Ta wielka, powolna, zupe�nie absurdalna istota by�a zab�jc�. Opr�cz niej zast�py gro�nych paskud obejmowa�y mi�dzy innymi olbrzymiego borsuka, krokodyla na o�miu nogach i z par� ramion oraz niezliczone mutacje kr�w-morderc�w, koni- morderc�w i kucyk�w-morderc�w, z kt�rych wi�kszo�� przeczekiwa�a dzie� schowana pod wod�. Najbardziej dziwaczne istoty stworzone zosta�y przez bezimiennego W�adc� Cienia, obecnie znanego ju� tylko pod przydomkami: Pierwszy lub W�adca Czasu. Za tworzywo pos�u�y�y mu cienie z l�ni�cej r�wniny, kt�re w Hsien znane s� jako Zast�p Niepomszczonych Umar�ych. Trudno si� wi�c dziwi�, �e Hsien nosi miano Krainy Nieznanych Cieni. Przeci�g�y ryk wielkiego kota rozdar� noc. To z pewno�ci� musia� by� Wielkouchy albo jego siostra Cat Sith. Zanim dotar�em do domu Jednookiego, Czarne Ogary r�wnie� da�y zna� o sobie. Dom Jednookiego wzniesiony zosta� zaledwie rok temu. Przyjaciele ma�ego czarodzieja przyst�pili do budowy dopiero w�wczas, gdy wyko�czyli w�asne siedziby. Wcze�niej Jednooki wraz ze swoj� kobiet�, babk� Tobo, Got�, mieszka� w paskudnej, �mierdz�cej lepiance. Nowy dom zbudowano z kamienia. Pierwszorz�dna strzecha kry�a cztery wielkie pomieszczenia, w jednym z nich musia�a mie�ci� si� destylatornia. Jednooki m�g� by� zbyt ju� stary i s�aby, aby wywalczy� sobie pozycj� na lokalnym czarnym rynku, jestem jednak pewien, �e nie zaprzestanie destylacji mocnej gorza�y, p�ki jego duch goreje w sfatygowanej pow�oce. Ten cz�owiek by� prawdziwym fanatykiem. Gota utrzymywa�a dom w nieskazitelnym stanie, pos�uguj�c si� znan� od staro�ytno�ci metod� - mianowicie gna�a nielito�ciwie sw� c�rk� Sahr� do prac domowych. Gota, nadal przezywana Trollic� przez starych towarzyszy, by�a obecnie r�wnie s�aba jak Jednooki. Stanowili zaiste dobran� par�, je�li bra� pod uwag� upodobanie do mocnych trunk�w. Kiedy Jednooki wyzionie wreszcie ducha, zostawi jeszcze ca�e jezioro napoj�w wyskokowych dla swej najdro�szej. Tobo wystawi� g�ow� przez szczelin� w drzwiach. - Po�piesz si�! - Zdajesz sobie spraw�, do kogo m�wisz, ch�opcze? Do by�ego militarnego dyktatora Wszech Taglios. Ch�opak wyszczerzy� z�by, nie bardziej przej�ty ni�li pozostali - c�, takie czasy. Uwagi z rodzaju: "kim to ja nie by�em" nie s� warte materii oddechu, kt�ra je przenosi. Ostatnio troszk� zbyt cz�sto zdradza�em sk�onno�ci do filozofowania na ten temat. Dawno, dawno temu by�em nikim i nie mia�em �adnych ambicji stania si� kim� wi�cej. Okoliczno�ci sprzysi�g�y si�, �eby z�o�y� w me r�ce ogromn� w�adz�. Gdybym w�wczas zechcia�, mog�em po�owie �wiata wypru� flaki. Pozwoli�em jednak, by ow�adn�a mn� inna obsesja. I tym sposobem znalaz�em si� tu, gdzie teraz jestem - zatoczywszy pe�ny kr�g od miejsca, z kt�rego wyszed�em - drapi�c stare blizny, nastawiaj�c z�amane ko�ci i pisz�c historie, kt�rych nikt zapewne nie przeczyta. Tylko �e teraz jestem znacznie starszy i bardziej zbzikowany. Pogrzeba�em wszystkich przyjaci� mej m�odo�ci pr�cz Jednookiego... Wszed�em do domu czarodzieja. Upa� by� przemo�ny. Jednooki i Gota nawet latem trz�li si� z zimna. Chocia� lata w po�udniowym Hsien rzadko kiedy bywa�y prawdziwie gor�ce. Rozejrza�em si� po wn�trzu. - Jeste� pewien, �e naprawd� co� si� sta�o? Tobo odrzek�: - Pr�bowa� mi co� powiedzie�. Nie by�em w stanie go zrozumie�, dlatego poszed�em po ciebie. Ba�em si�. On. Ba� si�. Jednooki siedzia� na ko�lawym krze�le, kt�re sam dla siebie zbi�. Trwa� w ca�kowitym bezruchu, jednak w k�tach pomieszczenia co� si� mrowi�o - nieznaczne drgnienia, widoczne jedynie k�tem oka. Pod�og� za�ciela�y muszle �limak�w. Ojciec Tobo, Murgen, m�wi� na te stwory "skrzaty", przez pami�� o ma�ym ludku, kt�ry zna� w m�odo�ci. W okolicy zamieszkiwa�o dwadzie�cia odmian "skrzat�w", od nie wi�kszych ni� kciuk do si�gaj�cych po�owy wysoko�ci cz�owieka. Naprawd� pomaga�y w domu, kiedy nikt nie patrzy�. Co doprowadza�o �pioszk� do szale�stwa. Oznacza�o bowiem, �e musia�a dodatkowo wysila� m�zgownic�, aby wymy�la� kolejne obowi�zki, kt�re utrzyma�yby �obuz�w z Kompanii z dala od k�opot�w. Ca�e domostwo Jednookiego wype�nia� przyt�aczaj�cy smr�d. Jego �r�d�em by� fermentuj�cy zacier. Sam czort wygl�da� jak efekt zabieg�w preparatora g��w, kt�ry na dodatek po skurczeniu g�owy zapomnia� oddzieli� j� od cia�a. Jednooki by� obecnie dos�ownie strz�pem cz�owieka. Nawet w najlepszym okresie trudno by�oby okre�li� jego postur� mianem szczeg�lnie okaza�ej. W wieku dwustu i co� tam lat, stoj�c nie jedn�, ale obiema nogami w grobie i jeszcze si�gaj�c do� r�k�, bardziej przypomina� wysuszone truch�o ma�pki ni�li �yw� istot� ludzk�. Powiedzia�em: - S�ysza�em, �e znowu pr�bujesz zale�� komu� za sk�r�, staruszku. - Ukl�kn��em. Oczy Jednookiego otworzy�y si�. Utkwi� we mnie spojrzenie. Pod tym wzgl�dem czas okaza� si� dla niego �askawy. Nie mia� k�opot�w ze wzrokiem. Otworzy� bezz�bne usta. Z pocz�tku nie potrafi� doby� z nich �adnego d�wi�ku. Spr�bowa� unie�� d�o� o palcach niczym n�ki mahoniowego paj�czka. Nie starczy�o mu si�. Tobo przest�pi� z nogi na nog�, a potem mrukn�� co� pod adresem stwor�w w k�tach. Na terenach Hsien roi�y si� dziesi�tki tysi�cy najdziwniejszych istot, a on ka�d� zna� z imienia. I wszystkie go czci�y. W moich oczach te konszachty z niewidzialnym �wiatem stanowi�y najbardziej k�opotliwy aspekt naszego pobytu w Krainie Nieznanych Cieni. Lubi�em je znacznie bardziej, gdy pozostawa�y niewidzialne. Na zewn�trz Skryker albo Czarnosk�ry, a mo�e jaki� inny Czarny Ogar zacz�� ujada�. Pozosta�e podchwyci�y ujadanie. Wrzawa powoli nios�a si� na po�udnie, w kierunku bramy cienia. Za�yczy�em sobie, aby Tobo poszed� sprawdzi�, co si� dzieje. Zosta� jednak na miejscu, pe�en pyta� i urazy. Powoli stawa� si� jak dokuczliwa zadra. - Jak si� miewa twoja babcia? - zapyta�em. Uderzenie wyprzedzaj�ce. - Dlaczego nie sprawdzisz, co z ni�? - Goty nie by�o w pokoju. Zazwyczaj warowa�a przy Jednookim, staraj�c si� nim opiekowa�, mimo i� by�a r�wnie s�abowita. Jednooki doby� wreszcie z siebie g�os, poruszy� g�ow�, spr�bowa� znowu unie�� d�o�. Zobaczy�, �e ch�opak wyszed� z pokoju. Otworzy� usta. S�owa dobywa�y si� z nich z wysi�kiem, spazmami pojedynczych szept�w: - Konowa�. To jest... koniec... Poradzi�a sobie. Czuj� to. Nadchodzi. Wreszcie. Nie k��ci�em si� z nim, nie zada�em dodatkowych pyta�. M�j b��d. Przez podobne sceny przechodzili�my wcze�niej mn�stwo razy. Jego ataki nigdy nie ko�czy�y si� zej�ciem. Wygl�da�o to tak, jakby los jednak szykowa� mu jeszcze jakie� miejsce w wielkim planie rzeczy. O cokolwiek chodzi�o, i tym razem nale�a�o wys�ucha� zwyczajowego monologu. Ostrze�e� przed gro�b� pychy, poniewa� jako� do niego nie dociera�o, �e nie jestem ju� Wyzwolicielem, militarnym dyktatorem Wszech Tag�ios, �e zrezygnowa�em nadto z wszelkich roszcze� do dowodzenia Czarn� Kompani�. Po Uwi�zieniu nie zosta�o mi do�� w�adzy rozumu, bym m�g� wype�ni� to zadanie. Podobnie m�j ucze�, Murgen, nie wyszed� z tego ca�kiem bez szwanku. Ci�ar obowi�zku spoczywa� obecnie na nieugi�tych acz drobnych barkach �pioszki. Musia�em te� wys�ucha� pr�b Jednookiego, bym opiekowa� si� Got� i Tobo. Nieustannie napomina� mnie, bym nie da� si� nabra� na paskudne sztuczki Goblina, cho� tego stracili�my ju� ca�e lata temu. Podejrzewam, �e je�li w og�le istnieje �ycie po �mierci, ci dwaj spotkaj� si� sze�� sekund po tym, jak Jednooki wykituje, i podejm� swoj� wa�� dok�adnie w punkcie, w kt�rym przerwali j� za �ycia. Po prawdzie, to czu�em niejakie zaskoczenie faktem, �e Goblin nie nawiedza� tego �wiata, by dr�czy� Jednookiego. Dostatecznie cz�sto si� odgra�a�. By� mo�e Goblin po prostu nie potrafi� go odnale��. Niekt�rzy z Nyueng Bao skar�yli si� na poczucie zagubienia, na brak duch�w przodk�w, ich opieku�czej obecno�ci oraz rad otrzymywanych od nich we �nie. Kina najwyra�niej r�wnie� nie potrafi�a nas odnale��. Pani ju� od lat nie mia�a �adnego z�ego snu. A mo�e Goblinowi uda�o si� j� zabi�. Jednooki skin�� na mnie wysuszonym palcem. - Bli�ej. Kl�cz�c przed nim, grzebi�c w torbie lekarskiej, by�em tak blisko, jak to tylko mo�liwe. Schwyci�em jego nadgarstek. Puls by� s�aby, raptowny, nieregularny. Nic nie wskazywa�o na to, jakoby Jednooki przeszed� atak. Wymamrota�: - Nie jestem. G�upcem. Kt�ry nie wie. Kogo z siebie robi. I co. Si� zdarzy�o. S�uchaj mnie! Strze�. Goblina. Dziewczynki. I Tobo. Nie widzia�em jego cia�a. Zostawi�em go. Z Matk� K�amstw. - Cholera! - Wcze�niej jako� nie przysz�o mi to do g�owy. Nie by�o mnie tam. Wci�� pozostawa�em w stazie Uwi�zienia, kiedy Goblin ugodzi� �pi�c� Bogini� grotem masztu sztandaru. Tylko Tobo i �pioszka widzieli to na w�asne oczy. Zreszt� cokolwiek widzieli, nie nale�a�o temu bezkrytycznie dawa� wiary. Kina by�a przecie� Kr�low� K�amc�w. - Dobry pomys�, staruszku. A teraz co powinienem zrobi�, aby� stan�� na nogach i napi� si� ze mn�? A potem zagapi�em si� na istot�, kt�ra wygl�da�a niczym ma�y czarny kr�lik i popatrywa�a na mnie spod krzes�a Jednookiego. To by�o co� nowego. Powinienem zawo�a� Tobo. On by wiedzia�, co to jest. Istnia�y niezliczone odmiany tych stworze�, wielkie i ma�e, jedne �agodne, inne bynajmniej. Ci�gn�y do Tobo, jakby pchane niewidzialn� si��. Jedynie w kilku przypadkach wszelako, obejmuj�cych zasadniczo najbardziej niebezpieczne typy, Tobo pos�ucha� rady Pani i zwi�za� je ze sob�, uczyniwszy z nich osobiste s�ugi. Syn�w Umar�ych Tobo niepokoi�. Kilka stuleci pod butem W�adc�w Cienia sprawi�o, �e wr�cz paranoicznie reagowali na obcych czarownik�w. Jak dot�d genera�-gubernatorzy zachowywali zdrowy rozs�dek. �aden z nich nie mia� ochoty dra�ni� �o�nierzy Ciemno�ci. Mog�oby to bowiem doprowadzi� do przymierza Kompanii z rywalem. Szereg Dziewi�ciu pieczo�owicie i zazdro�nie strzeg� status quo oraz r�wnowagi si�. Wyp�dzenie ostatniego z W�adc�w Cienia zaowocowa�o potwornym chaosem. �aden z genera�- gubernator�w za nic nie chce powt�rzenia tamtej sytuacji, cho� i tak aktualnego systemu spo�ecznego Hsien nie spos�b okre�li� innym mianem ni�li nieznacznie uorganizowanej anarchii. Jednak �aden nie zechce r�wnie� zrzec si� nawet cz�stki posiadanej w�adzy na rzecz innego. Jednooki u�miechn�� si�, ods�aniaj�c poczernia�e dzi�s�a. - Nie uda ci si�. Mnie oszuka�. Kapitanie. - Nie jestem ju� Kapitanem. Odszed�em na emerytur�. Jestem starym cz�owiekiem, kt�ry przek�ada jakie� papiery, by mie� pretekst do trzymania si� z �ywymi. �pioszka jest szefow�. - Mimo to. Zarz�dzanie. - Ja ci zaraz zarz�dz� twoj� pomarszczon�, star� dup�... - Urwa�em. Jego oczy by�y ju� zamkni�te. Chrapanie, kt�re si� za moment rozleg�o, mia�o jednoznaczn� wymow�. Na zewn�trz zn�w podni�s� si� rejwach i wrzawa, po cz�ci zupe�nie blisko, po cz�ci za� w oddali, od strony bramy cienia. Muszle �limak�w zachrz�ci�y i zaszele�ci�y, a cho� nie widzia�em, by cokolwiek ich dotkn�o, zako�ysa�y si� i zawirowa�y. I wtedy us�ysza�em odleg�y g�os rogu. Wsta�em i wyszed�em z domu, nie odwracaj�c si� plecami do Jednookiego. Jedn� z niewielu dost�pnych mu przyjemno�ci - oczywi�cie poza upijaniem si� - by�o szturchanie nieostro�nych lask�. Pojawi� si� Tobo. Wygl�da� na wstrz��ni�tego. - Kapitanie... Konowa�. Prosz� pana. Nie zrozumia�em tego, co pr�bowa� mi powiedzie�. - Czego mianowicie? - Nie chodzi�o o niego. To babcia Gota. 3. Ostoja Kruk�w: Dzie�o mi�o�ci Babka Tobo, Ky Gota, umar�a szcz�liwa. Tak szcz�liwa, jak tylko mo�e by� Trollica bardziej pijana ni�li trzy sowy utopione w bary�ce wina. Zanim odesz�a, zd��y�a przyj�� spor� porcj� skrajnie wysokoprocentowego dekoktu. Powiedzia�em wi�c ch�opakowi: - Je�li mo�e to stanowi� dla ciebie jakie� pocieszenie, wiedz, �e najprawdopodobniej nie zdawa�a sobie z niczego sprawy. - Niemniej jednak wszystko wskazywa�o na to, i� dok�adnie wiedzia�a, co si� dzieje. Nie uda�o mi si� go oszuka�. - Wiedzia�a, �e to ma si� zdarzy�. Greylingi tu by�y. - Za aparatem destylacyjnym co� za�wiergota�o cicho w odpowiedzi na d�wi�k jego g�osu. Podobnie jak baobhas, greylingi by�y zwiastunami �mierci. Jednymi z licznie wyst�puj�cych na obszarze Hsien. Niekt�re z istot wyj�cych niedawno po�r�d dziczy zapewne r�wnie� do nich nale�a�y. Z moich ust doby�y si� s�owa, kt�rymi zazwyczaj karmimy m�odych. - Prawdopodobnie by�o to dla niej b�ogos�awie�stwo. Bola�o j� ju� w�a�ciwie bezustannie, ja za� nic nie mog�em zrobi�. - Cia�o starej kobiety stanowi�o dla niej �r�d�o ci�g�ej udr�ki ju� od czasu, kiedy j� pozna�em. Ostatnie miesi�ce by�y prawdziwym piek�em. Przez chwil� Tobo wygl�da� jak ma�y, smutny ch�opiec, kt�ry chcia�by wtuli� twarz w matczyne sp�dnice i zap�aka�. Szybko jednak zast�pi� go m�odzieniec ca�kowicie panuj�cy nad sytuacj�. - Prze�y�a d�ugie �ycie i dost�pi�a spe�nienia, niezale�nie od tego, jak by si� nie uskar�a�a. Rodzina powinna by� za to wdzi�czna Jednookiemu. A uskar�a�a si� faktycznie, cz�sto i g�o�no, ka�demu na ka�dego i wszystko. Mog� m�wi� o szcz�ciu cho�by pod tym wzgl�dem, �e omin�a mnie wi�ksza cz�� epoki Goty, poniewa� na p�torej dekady da�em si� pogrzeba� pod ziemi�. Oto jaki bystry ze mnie facet. - M�wi�c o rodzinie... powiniene� znale�� Doja. I lepiej b�dzie jak zawiadomisz matk�. Tak szybko, jak to tylko mo�liwe, poinformuj nas r�wnie� o przygotowaniach do uroczysto�ci �a�obnych. - Obyczaje grzebalne Nyueng Bao wydaj� si� omal�e zbiorem fanaberii. Czasami chowa si� zmar�ych w ziemi, czasami pali ich cia�a, czasami za� owija w materi� i wiesza na drzewach. - Doj zajmie si� przygotowaniami. Pewien jestem, �e Wsp�lnota b�dzie oczekiwa� czego� tradycyjnego. W takim wypadku lepiej b�dzie, je�li b�d� trzyma� si� na uboczu. W sk�ad Wsp�lnoty wchodzili ci spo�r�d zwi�zanych z Kompani� Nyueng Bao, kt�rzy nie zaci�gn�li si� oficjalnie i kt�rzy jeszcze nie rozp�yn�li si� w tajemniczych ost�pach Krainy Nieznanych Cieni. - Zapewne. - Wsp�lnota dumna by�a z Tobo, jednak obyczaj wymaga�, aby spogl�dano na� z g�ry, przez wzgl�d na mieszane pochodzenia i brak szacunku dla tradycji. - Pozostali r�wnie� b�d� chcieli wiedzie�. Tym razem zapewne b�dzie to okazja do wielkiej ceremonii. Twoja babka jest pierwsz� kobiet� z naszego �wiata, kt�ra wyzion�a tutaj ducha. Chyba �eby liczy� r�wnie� bia�� wron�. - Po �mierci stara Gota wydawa�a si� znacznie mniej straszna. My�li Tobo bieg�y torem zupe�nie dla mnie niezrozumia�ym. - B�dzie nast�pna wrona, Kapitanie. Zawsze b�dzie nast�pna wrona. One czuj� si� jak w domu w towarzystwie Czarnej Kompanii. I dlatego w�a�nie Synowie Umar�ych nazywaj� nasze miasteczko Ostoj� Kruk�w. W jego pobli�u wci�� jest pe�no wron, realnych b�d� nadprzyrodzonych. - Przyzwyczai�y si� do obfito�ci po�ywienia. Teraz wsz�dzie wok� nas k��bi�y si� nieznane cienie. Nawet ja nie mia�em trudno�ci z ich dostrze�eniem, chocia� rzadko wyra�nie i rzadko d�u�ej ni� na przelotne mgnienie. W chwilach szczeg�lnego nat�enia emocji wy�ania�y si� z muszli, w kt�rych Tobo nauczy� je si� ukrywa�. Na zewn�trz znowu podnios�a si� wrzawa. Drobne, ciemne plamy poruszy�y si� w podnieceniu, potem rozproszy�y i jakim� sposobem znikn�y, nie zdradzaj�c swej natury. Tobo powiedzia�: - Pewnie znowu senni w�drowcy kr�c� si� za bram� cienia. Nie s�dzi�em, aby o to chodzi�o. Dzisiejszej nocy natura zamieszania by�a jakby inna. Z pokoju, w kt�rym zostawili�my Jednookiego, dobieg� wyra�ny krzyk. A wi�c stary znowu tylko udawa�, �e drzemie. - Lepiej zobacz�, o co mu chodzi. Ty znajd� Doja. - Nie uwierzysz mi. - Stary by� teraz wyra�nie podniecony. Dostatecznie w�ciek�y, �eby m�wi� jasno, bez obra�ania si� i rozpaczliwego �apania oddechu. Wyci�gn�� przed siebie d�o�. Pojedynczy, pomarszczony i poskr�cany hebanowy palec wskazywa� co�, co tylko on potrafi� dojrze�. - Przeznaczenie nadchodzi, Konowa�. Ju� wkr�tce. Mo�e nawet dzisiejszej nocy. - Na zewn�trz co� zawy�o, jakby na potwierdzenie jego s��w, on jednak tego nie us�ysza�. R�ka opad�a. Przez kilka sekund spoczywa�a bez ruchu. Potem wznios�a si� znowu, wyprostowany palec wskazywa� tym razem misternie zdobion� czarn� w��czni� zawieszon� ponad drzwiami. - Jest uko�czona. - Przemin�o ca�e pokolenie od czasu, jak zacz�� tworzy� to �mierciono�ne narz�dzie. Ilo�� pomieszczonej w nim magicznej mocy by�a dostatecznie du�a, bym nawet ja co� czu�, kiedy tylko dostatecznie skupi�em uwag�. A zwykle, je�li chodzi o te kwestie, jestem g�uchy, �lepy i durny. Wzi��em za to �lub z kompetentn� osobist� doradczyni�. - Natkniesz si�. Na Goblina. Daj mu. T� w��czni�. - Po prostu mam mu j� wr�czy�? - Razem z moim kapeluszem. - Jednooki pocz�stowa� mnie bezz�bnym u�miechem. Przez ca�y czas mej s�u�by w Kompanii nosi� najwi�kszy, najbardziej wstr�tny, brudny i odra�aj�cy kapelusz, jaki tylko mo�na sobie wyobrazi�. - Ale musisz. Zrobi� to. W�a�ciwie. -Wi�c tak. Wci�� zostanie mu jeszcze jeden z�o�liwy �art, cho�by kosztem martwego cz�owieka i wyrz�dzony mu na d�ugo po tym, gdy jego samego nie b�dzie r�wnie� po�r�d �ywych. Kto� zaskroba� cicho w drzwi. A potem wszed�, nie czekaj�c na zaproszenie. Unios�em wzrok. Doj, stary mistrz miecza i kap�an Wsp�lnoty Nyueng Bao, uznawany za sojusznika Kompanii - po dwudziestu pi�ciu latach trudno by�oby go traktowa� inaczej. Ja jednak nie ufa�em mu nawet teraz. Wszak�e wydawa�em si� jedynym, kt�ry mia� jeszcze jakie� w�tpliwo�ci. Doj zacz��: - Ch�opak powiedzia�, �e Gota... Machn��em r�k�. - Tam. Skin�� g�ow� ze zrozumieniem. Zajmowa�em si� Jednookim, poniewa� dla zmar�ych ju� nic nie mog�em zrobi�. Obawia�em si� jednak, �e dla Jednookiego chyba r�wnie� niewiele. Doj zapyta�: - Gdzie Thai Dei? - Przypuszczam, �e w Khang Phi. Z Murgenem i Sahr�. Mrukn��: - Wy�l� kogo�. - Niech Tobo po�le kt�rego� ze swoich ulubie�c�w. - Dzi�ki temu mniej ich b�dzie si� pa��ta� pod nogami... a na dodatek przypomn� Szeregowi Dziewi�ciu, g��wnej radzie genera�-gubernator�w, �e Kamienni �o�nierze dysponuj� tak niezwyk�ym wsparciem. Je�li tamci w og�le potrafi� zda� sobie spraw� z obecno�ci tych stworze�. Doj zatrzyma� si� jeszcze w drzwiach wiod�cych na ty�y. - Dzisiejszej nocy co� z�ego dzieje si� z tymi stworami. Zachowuj� si� jak ma�py na widok skradaj�cej si� pantery. Ma�py znali�my dobrze. Skalne ma�py, kt�re odwiedza�y ruiny znajduj�ce si� w miejscu, gdzie w naszym �wiecie wznosi si� Kiaulune, dokuczliwe i liczne jak plaga szara�czy. Dostatecznie bystre i zr�czne, aby wtargn�� w ka�de miejsce, kt�rego nie chroni�o magiczne zakl�cie. Nadto zupe�nie nie znaj�ce strachu. A Tobo mia� zbyt mi�kkie serce, by kaza� swym dziwacznym przyjacio�om spu�ci� im kr�tkie, wychowawcze lanie. Doj znikn�� w drzwiach. Wci�� rusza� si� �wawo, mimo i� by� starszy od Goty. Wci�� ka�dego ranka odprawia� sw�j poranny rytua� szermierczy. Z bezpo�redniego do�wiadczenia wiedzia�em, �e w walce na �wiczebne miecze potrafi� pokona� ka�dego, pr�cz garstki w�asnych uczni�w. Podejrzewa�em nadto, �e owa garstka prze�y�aby niemi�� niespodziank�, gdyby pojedynek toczy� si� na prawdziw� stal. Trudno znale�� kogo� r�wnie hojnie obdarzonego przez natur�; tylko Tobo przychodzi mi na my�l. Ale Tobo potrafi zrobi� w�a�ciwie wszystko, na dodatek zawsze z gracj� i zazwyczaj z absurdaln� wr�cz �atwo�ci�. Tobo jest dzieciakiem, na kt�rego we w�asnym mniemaniu ka�dy z nas zas�uguje. Zachichota�em. Jednooki mrukn��: - Co? - Po prostu pomy�la�em sobie, co wyros�o z mojego dziecka. - To jest �mieszne? - Jak z�amany trzonek miot�y wetkni�ty w otw�r wychodka. - Powiniene�. Nauczy� si� docenia�. �arty. Kt�re robi sobie z nas. Kosmos. - Ja... Kosmosowi oszcz�dzona zosta�a moja replika. Zewn�trzne drzwi otworzy�y si� przed kim� jeszcze mniej dbaj�cym o zachowanie form grzeczno�ciowych ni� Doj. Wierzba �ab�d� wszed� do �rodka. - Szybko, zamykaj! - warkn��em. - Ksi�yc b�yszcz�cy na twoim czerepie o�lepia mnie. - Nie potrafi�em si� powstrzyma�. Pami�ta�em go z czas�w, gdy by� m�odym m�czyzn� z d�ugimi, pi�knymi blond w�osami i �liczn� twarz�, na kt�rej malowa�o si� kiepsko ukrywane po��danie mojej kobiety. �ab�d� powiedzia�: - �pioszka mnie pos�a�a. Plotki si� rozchodz�. - Zosta� z Jednookim. Ja sam zanios� wie�ci. �ab�d� nachyli� si� w moj� stron�: - Dycha jeszcze? Z zamkni�tymi oczyma Jednooki wygl�da� na martwego. Co oznacza�o, �e prawdopodobnie przyczai� si�, maj�c nadziej� dosi�gn�� kogo� swoj� lask�. Do chwili, gdy naprawd� ju� przestanie oddycha�, pozostanie wstr�tnym, ma�ym gnojkiem. - Ma si� dobrze. Jak dot�d. Po prostu zosta� z nim. I krzycz, je�li co� si� zmieni. - Wsadzi�em instrumenty z powrotem do torby. Kiedy wstawa�em, chrupn�o mi w kolanach. Podnosz�c si�, musia�em oprze� si� o krzes�o Jednookiego. Bogowie s� okrutni. Powinni urz�dzi� wszystko tak, by cia�o starza�o si� w tym samym tempie co duch. Jasne, w�wczas niekt�rzy umarliby ze staro�ci w przeci�gu tygodnia. Ale ci, kt�rym by zale�a�o, �yliby wiecznie. A mnie oszcz�dzono by tych wszystkich k�u� i strzykania. Tak czy inaczej. Opuszczaj�c dom Jednookiego, troch� kula�em. Bola�y mnie zesztywnia�e stopy. Wsz�dzie, tylko nie tam, gdzie kierowa�em wzrok, wrza�o jakie� poruszenie. Ksi�ycowa po�wiata nie przydawa�a si� na nic. 4. Gaj Przeznaczenia: Noc �piewa B�bny zacz�y gra� o zachodzie s�o�ca, z pocz�tku cicho, szepcz�c mroczn� obietnic� zapadaj�cego cienia wszystkich nocy. Teraz ich �omot �mia�o ni�s� si� po okolicy. Zapad�a prawdziwa noc. Nieba nie srebrzy� nawet okruch ksi�yca. Cienie ta�czy�y w migoc�cych p�omieniach stu ognisk. Setka ogarni�tych sza�em wyznawc�w Matki Nocy sz�a za nimi w tany, powoli ogarnia� ich amok. Setka skr�powanych wi�ni�w dr�a�a ze strachu, p�acz�c i do ko�ca oszukuj�c samych siebie; strach odbiera� m�stwo nawet tym, kt�rzy lubili widzie� w sobie prawdziwych bohater�w. Uszy tamtych zamkni�te by�y jednak na ich b�agania. Z mroku nocy wychyn�a majacz�ca bry�a ciemno�ci, ci�gni�ta przez wi�ni�w wysilaj�cych si� przy linach w beznadziejnym przekonaniu, �e zadowalaj�c pan�w swego �ycia i �mierci, mog� jeszcze ocale�. Wysoka na dwadzie�cia st�p sylwetka okaza�a si� pos�giem kobiety o sk�rze r�wnie czarnej i l�ni�cej co wypolerowany heban. Mia�a cztery r�ce. Rubiny zast�powa�y oczy, kryszta�owe k�y - z�by. Kark otacza� naszyjnik czaszek. Klejnoty drugiego naszyjnika stanowi�y odci�te penisy. W ka�dej ze szponiastych d�oni �ciska�a atrybut swej w�adzy nad ludzko�ci�. Wi�niowie widzieli jednak tylko stryk. Rytm b�bn�w sta� si� szybszy. Nat�enie d�wi�k�w ros�o. Dzieci Kiny zaintonowa�y mroczny hymn. Ci z wi�ni�w, kt�rzy wierzyli, zacz�li wznosi� mod�y do swych bog�w. Wszystko to ze schod�w �wi�tyni po�o�onej w samym �rodku Gaju Przeznaczenia obserwowa� stary cz�owiek. Siedzia�. W miar� mo�liwo�ci stara� si� ju� nie wstawa�. Z�ama� niegdy� praw� nog�, kt�ra zosta�a �le z�o�ona. Chodzenie sprawia�o mu trudno�ci i przysparza�o b�lu. Nawet stanie by�o przykrym obowi�zkiem. Za jego plecami zwisa�a pl�tanina rusztowa�. �wi�tyni� remontowano. Znowu. Nieco wy�ej, niezdolna do zachowania niewzruszonego spokoju, sta�a pi�kna m�oda kobieta. Starzec obawia� si�, �e jej podniecenie jest czysto zmys�owe, omal�e seksualne. Tak nie powinno by�. By�a C�rk� Nocy. Istnia�a nie po to, by folgowa� swym zmys�om. - Czuj� to, Narayan! - wydysza�a. - Czuj� blisko��. Dzi�ki temu uda mi si� wreszcie po��czy� z moj� matk�. - Mo�e. - Stary nie by� przekonany. Od czterech lat nie uda�o im si� nawi�za� kontaktu z Bogini�. Martwi� si�. Jego wiar� wystawiono na pr�b�. Znowu. A to dziecko wyros�o na kobiet� zdecydowanie zbyt upart� i niezale�n�. - A mo�e �ci�gniemy tylko w ten spos�b na nasze g�owy gniew Protektorki. - Dalej nie odwa�y� si� posun��. Sp�r ten ci�gn�� si� od czasu, gdy wykorzysta�a cz�� swego surowego, ca�kowicie nie wy�wiczonego talentu, aby o�lepi� stra�nik�w na moment, kt�rego cztery lata temu starczy�o, by umo�liwi� ucieczk� z aresztu Protektorki. Rysy dziewczyny stwardnia�y. Na chwil� wykrzywi�a je przera�aj�ca bezwzgl�dno�� podobna do tej maluj�cej si� na twarzy idola. Jak zawsze, gdy pojawia�a si� kwestia Protektorki, powiedzia�a: - Ona jeszcze po�a�uje tego, co z nami zrobi�a, Narayan. Przez tysi�c lat �wiat b�dzie pami�ta� kar�, jak� poniesie. Narayan �y� zawsze w �wiecie wype�nionym ci�g�ymi prze�ladowaniami. Taki by� wed�ug niego naturalny porz�dek rzeczy. Stara� si� tylko o to, by jego kult przetrwa� kolejne nawa�y gniewu ich wrog�w. C�rka Nocy by�a za� m�oda i pot�na, a nadto cechowa�a j� typowa dla m�odo�ci porywczo�� i niewiara we w�asn� �miertelno��. By�a przecie� dzieckiem Bogini! A na �wiecie wkr�tce mia�a zapanowa� epoka w�adzy Bogini, zmieniaj�c wszystko. W nowym porz�dku, kt�ry nastanie, C�rka Nocy sama stanie si� Bogini�. Czego mia�a si� wi�c obawia�? Ta szalona kobieta w Taglios by�a nikim! Poczucie niezwyci�ono�ci i ostro�no��, zawsze k��c�ce si� ze sob�, by�y jednak nieroz��czne. C�rka Nocy ca�ym swoim sercem i dusz� wierzy�a, �e jest duchowym dzieckiem Bogini. Nie mog�a inaczej. Ale przecie� zrodzi�a si� z m�czyzny i kobiety. Okruch cz�owiecze�stwa znaczy� jej dusz� niczym plamka rdzy. Musia�a kogo� mie�. Jej poruszenia z ka�d� chwil� stawa�y si� coraz wyrazistsze, coraz bardziej zmys�owe, w coraz mniejszym stopniu panowa�a nad sob�. Narayan skrzywi� si�. Nie powinna ��czy� w swej duszy przyjemno�ci i �mierci. W jednym ze swych awatar�w Bogini by�a niszczycielk�, ale w jej imi� nie odbierano �ywot�w z powod�w tak b�ahych. Kina z pewno�ci� nie zaaprobowa�aby hedonistycznych sk�onno�ci swej C�rki. Gdyby jednak okaza�o si�, �e jest inaczej, w�wczas z pewno�ci� nale�a�o oczekiwa� kar, a bez w�tpienia najci�sze spad�yby na Narayana Singha. Kap�ani byli gotowi. Powlekli p�acz�cych wi�ni�w na prz�d zgromadzenia, aby spe�ni�o si� ukoronowanie ich �ywot�w, aby odegrali sw� rol� w rytuale ponownej konsekracji �wi�tyni Kiny. Drugi rytua� zamierzono jako pr�b� komunii z Bogini�, zakl�t� w magicznym �nie, komunii, dzi�ki kt�rej C�rk� Nocy zn�w pob�ogos�awiona zostanie m�dro�ci� i dalekosi�n� wizj� Mrocznej Matki. Wszystko to by�o jak najbardziej s�uszne. Jednak Narayan Singh, �yj�cy �wi�ty K�amc�w, wielki bohater kultu Dusicieli, nie czu� si� szcz�liwy. Jego w�adza nad ruchem stanowi�a ju� tylko wspomnienie. Dziewczyna zmienia�a kult w taki spos�b, aby stanowi� odbicie jej psychicznego krajobrazu. Przez ca�y czas l�ka� si� mo�liwo�ci, ze kt�rej� z ich kolejnych k��tni nie zako�czy zgoda. Tak jak si� to sta�o z jego prawdziwymi dzie�mi. Z�o�y� Kinie przysi�g�, �e dobrze wychowa dziewczyn�, �e oboje doczekaj� czasu, gdy sprowadzi ona na ziemi� Rok Czaszek. Je�li jednak C�rka Nocy z ka�d� chwil� b�dzie si� robi� coraz bardziej uparta i samolubna... Nie potrafi�a si� ju� d�u�ej powstrzyma�. Zbieg�a po schodach. Wyrwa�a szarf� dusiciela z r�k kt�rego� kap�ana. To, co Narayana zobaczy� na jej obliczu, widzia� dot�d w swymi �yciu tylko raz - na twarzy swej �ony, u szczytu spazmu nami�tno�ci, tak dawno temu, �e zdawa�o si�, i� by�o to podczas wcze�niejszego obrotu Ko�a �ywot�w. Nagle posmutnia�; zrozumia�, �e kiedy rozpocznie si� drugi rytua�, ona rzuci si� torturowa� wi�ni�w. W tym stanie umys�u, kt�ry j� ogarn��, mo�e zbyt pochopnie rozla� krew kt�rego� z nich, co stanowi� b�dzie obraz�, jakiej Bogini nigdy nie wybaczy. Narayan Singh martwi� si� coraz bardziej. A potem jego przygn�bienie jeszcze si� pog��bi�o, gdy wzrok b��dz�cy bez celu po otoczeniu natkn�� si� na wron� przycupni�t� w rozwidleniu ga��zi, tu� obok miejsca rytualnej ka�ni. Co gorsza, wrona najwyra�niej zdawa�a sobie spraw�, �e j� zauwa�ono. Z szyderczym okrzykiem poderwa�a si� w powietrze. Natychmiast odpowiedzia�a jej setka wronich g�os�w, dobiegaj�cych ze wszystkich cz�ci gaju. Protektorka wiedzia�a! Narayan zawo�a� dziewczyn�. Nie us�ysza�a go, zanadto poch�oni�ta tym, co robi�a. Kiedy z wysi�kiem powsta�, k�y �miertelnego b�lu szarpn�y jego nogi. Kiedy przyb�d� �o�nierze? Czy i tym razem uda mu si� uciec? Jak mia� wci�� karmi� w swym sercu nadziej� na przyj�cie Bogini, skoro jego cia�o sta�o si� tak kruche, a wiara tak nadwer�ona i s�aba? 5. Ostoja Kruk�w: Kwatera g��wna Posterunek by� cichym miastem szerokich ulic i bia�ych mur�w. Przej�li�my lokalny zwyczaj bielenia wapnem wszystkiego pr�cz strzech i ro�lin ozdobnych. Podczas niekt�rych �wi�t tubylcy barwili na bia�o r�wnie� swe cia�a. Biel stanowi�a pojemny symbol oporu wobec W�adc�w Cienia w latach minionych. Nasze miasto zosta�o zaprojektowane na mod�� wojskow�; panowa�y w nim proste linie, czysto�� i spok�j, wyj�wszy noce, kiedy przyjaciele Tobo wdawali si� w ha�a�liwe burdy. Za dnia jednak zgie�k ogranicza� si� do plac�w �wicze�, na kt�rych kolejne grupki lokalnych kandydat�w na awanturnik�w przyswaja�y sobie w�a�ciwe Czarnej Kompanii zasady uprawiania rzemios�a. Niewiele mia�em z tym wsp�lnego pr�cz okazjonalnego �atania szkolnych nieszcz�nik�w. Nikomu spo�r�d Starej Gwardii nie przydzielono �adnych powa�niejszych obowi�zk�w. Podobnie jak Jednooki, jestem reliktem epoki dawno minionej, �yj�cym emblematem historii, kt�ra jednak stanowi �r�d�o unikalnych wi�zi mi�dzyludzkich po dzi� dzie� zapewniaj�cych jedno�� Kompanii. Na specjalne okazje wyjmowali mnie z szafy i kazali wyg�asza� kazania, zaczynaj�ce si� od s��w: "W owym czasie Kompania pozostawa�a na s�u�bie..." Ta noc by�a dziwnie straszna: oba ksi�yce �wieci�y jasno, pokrywaj�c ziemi� prawdziw� gmatwanin� cieni, a zwierzaczki Tobo co� nad wyraz niepokoi�o. Zaczyna�em ju� widywa� je tu� przed nosem, poniewa� niekt�re najwyra�niej by�y tak poruszone, �e zapomina�y o ukrywaniu si�. W wi�kszo�ci przypadk�w by�o mi tylko przykro z ich powodu. Pod bram� cienia podnios�a si� wrzawa, a po chwili zamar�a. Teraz mo�na by�o r�wnie� dostrzec �wiat�a. Kilka kul ognistych przeszy�o noc na chwil� przedtem, zanim dotar�em do miejsca przeznaczenia. Powoli r�wnie� zaczyna�em czu� si� nieswojo. Kwatera g��wna mie�ci�a si� w jednopi�trowej, nieforemnej budowli po�rodku miasta. �pioszka sp�dzi�a do niej r�nej ma�ci adiutant�w, konsultant�w i funkcjonariuszy, kt�rzy �ledzili losy ka�dego hufnala od ko�skiej podkowy oraz ka�dego ziarnka ry�u. Zamieni�a funkcj� dow�dcy w �wiczenie z biurokracji. Nie bardzo mi si� to podoba�o. Oczywi�cie. By�em zbzikowanym staruchem, kt�ry pami�ta�, jak rzeczy wygl�da�y za dawnych dobrych czas�w, kiedy robili�my wszystko tak, jak powinno si� robi�. To znaczy po mojemu. Nie s�dz� jednak, abym do reszty straci� poczucie humoru. Potrafi� dostrzec ironi� losu w tym, �e sta�em si� w�asnym dziadkiem. Usun��em si�. Przekaza�em pochodni� komu� m�odszemu, bardziej energicznemu i bardziej b�yskotliwemu taktycznie, ni�li ja kiedykolwiek by�em. Ale nie zrezygnowa�em ze swego prawa anga�owania w sprawy, wnoszenia swego udzia�u, krytyki, a w szczeg�lno�ci, uskar�ania si�. Jest to robota, kt�r� kto� musi wykonywa�. Dlatego te� niekiedy wyprowadza�em m�odszych z r�wnowagi. To tylko dla ich dobra. To kszta�tuje charakter. Pokona�em parter, kt�rego pokazow� krz�tanin� �pioszka separowa�a si� od �wiata. Noc czy dzie�, oddzia� dy�urnych pe�ni� tu swoj� s�u�b�, licz�c te groty strza� i ziarnka ry�u. Powinienem jej przypomnie�, aby od czasu do czasu wychodzi�a na prawdziwy �wiat. Stawianie kolejnych barykad nie ochroni jej przed demonami, poniewa� te ju� zd��y�y zagnie�dzi� si� w jej wn�trzu. By�em nieomal do�� stary, �eby takie gadanie usz�o mi na sucho. Kiedy wszed�em do �rodka, na jej �ci�gni�tej, szarej, prawie zupe�nie nie kobiecej twarzy pojawi�a si� irytacja. Akurat si� modli�a. Tego ju� zupe�nie nie potrafi�em poj��. Nie bacz�c na wszystko, przez co musia�a przej��, a co po wi�kszej cz�ci zadawa�o k�am doktrynie Yehdna, wci�� trwa�a przy wierze. - Poczekam, a� sko�czysz. Powodem irytacji by� fakt, �e j� przy�apa�em. Fakt, �e nadal, w obliczu wszystkich tych negatywnych �wiadectw, odczuwa�a potrzeb� wiary, wprawia� j� w konsternacj�. Wsta�a i zwin�a dywanik modlitewny. - Jak kiepsko jest tym razem? - Plotka okaza�a si� fa�szywa. Nie chodzi�o o Jednookiego. Tym razem to by�a Gota. I nie �yje. Ale Jednooki marudzi o czym� innym, co jego zdaniem ma si� wydarzy�. Jednak zupe�nie, nawet w najbardziej m�tny spos�b nie potrafi powiedzie�, co to ma by�. A poniewa� przyjaciele Tobo zachowuj� si� jeszcze dziwaczniej ni� zwykle, jest ca�kiem prawdopodobne, �e to nie tylko gra wyobra�ni Jednookiego. - Lepiej wy�l� kogo� do Sahry. - Tobo ju� si� tym zaj��. �pioszka spojrza�a na mnie twardym wzrokiem. By�a niska, ale trzyma�a si� prosto i pewnie. - Co masz na my�li? - Obawiam si�, �e my�l� podobnie jak Jednooki. Albo po prostu nie potrafi� wytrzyma� przeci�gaj�cego si� pokoju. - Pani znowu suszy ci g�ow�, �eby wraca� do domu? - Nie. Ostatnia komunia duchowa Murgena z Shivety� zdecydowanie nie przypad�a jej do gustu. - Naj�agodniej m�wi�c. W naszym rodzimym �wiecie historia znalaz�a si� na okrutnym zakr�cie. Pod nasz� nieobecno�� kult K�amc�w znowu ur�s� w si��, ludzie nawracali si� setkami. A r�wnocze�nie Duszo�ap dr�czy�a Terytoria Tacrlia�skie szale�czymi i zazwyczaj bezowocnymi pr�bami wybicia swych wrog�w, kt�rzy po wi�kszej cz�ci byli ca�kowicie wydumani, przynajmniej do momentu, gdy jej i Mogaby zapa� nie powo�ywa� ich do istnienia. - Nie powiedzia�a tego wyra�nie, jestem jednak raczej pewien, i� obawia si�, �e Oj Boli jakim� sposobem manipuluje Duszo�ap. �pioszka nie potrafi�a ukry� u�miechu. - Oj Boli? - To by� tw�j pomys�. Znalaz�em go gdzie� w tym, co napisa�a�. - To jest twoja c�rka. - Jako� musimy na ni� m�wi�. - Wr�cz nie potrafi� uwierzy�, �e nigdy nie wybrali�cie dla niej imienia. - Urodzi�a si�, zanim... - Mnie podoba�o si� "Chana". Moja babka mia�a tak na imi�. Pani jednak z pewno�ci� by si� sprzeciwi�a. Brzmia�o zbyt podobnie do "Kina" A chocia� Oj Boli mog�a by� nocnym koszmarem spaceruj�cym po �wiecie, jednak by�a c�rk� Pani, a w krajach, w kt�rych Pani dorasta�a, to matki nadawa�y c�rkom imiona. Zawsze. Kiedy nadchodzi� w�a�ciwy czas. Ten czas nigdy nie nadejdzie. Dziecko wypiera si� nas obojga. Zagwarantowano jej pocz�cie z naszej krwi i ko�ci, jednak wierzy niewzruszenie tylko w to, �e jest duchow� c�rk� Bogini Kiny. C�rk� Nocy. Wy��cznym celem jej istnienia jest przyspieszenie paruzji Roku Czaszek, prawdziwej katastrofy dla ludzko�ci, kt�ra przebudzi z drzemki jej duchow� matk� i rzuci ca�y �wiat pod jej niegodziwe stopy. Czy te� w istocie wiele �wiat�w, jak to odkryli�my podczas mej pielgrzymki do miejsca narodzin Kompanii, pielgrzymki, kt�ra doprowadzi�a nas do nadgryzionej z�bem czasu fortecy stoj�cej po�rodku r�wniny l�ni�cego kamienia, le��cej mi�dzy naszym �wiatem a Krain� Nieznanych Cieni. Milczenie przeci�ga�o si�. �pioszka przez d�ugi czas by�a Kronikarzem. Do Kompanii zaci�gn�a si� w m�odym wieku. Tradycja wiele dla niej znaczy�a, co owocowa�o nienagann� uprzejmo�ci� wobec poprzednik�w. Jednak w g��bi ducha, by�em tego pewien, traci�a ju� powoli cierpliwo�� do nas, starych piernik�w. A szczeg�lnie do mnie. Nigdy nie stara�a si� lepiej mnie pozna�. A mnie na dodatek jako� nigdy nie brakowa�o ochoty, by marnowa� czas, dowiaduj�c si� o bieg spraw. Zw�aszcza za� teraz, kiedy nie mia�em do roboty w�a�ciwie nic pr�cz pisania, nazbyt sk�onny by�em czepia� si� szczeg��w. Poinformowa�em j� wi�c: - Nie zaoferuj� ci rady, p�ki nie zapytasz. To j� zaskoczy�o. - Sztuczka, kt�rej nauczy�em si� od Duszo�ap. Sk�ania ludzi do podejrze�, �e czytasz w ich my�lach. Ona jest w tym jednak znacznie lepsza. - Na pewno. Mia�a przecie� ca�� wieczno�� na �wiczenia. - Wyd�a policzki i prychn�a. - Min�� tydzie� od czasu, jak ostatni raz rozmawiali�my. Zobaczmy. �adnych doniesie� od Shivetyi. Murgen przebywa w Khang Phi z Sahr�, tak wi�c nie m�g� nawi�za� kontaktu z golemem. Raporty od ludzi pracuj�cych na r�wninie �wiadcz�, �e trapi ich natr�tne przeczucie nadci�gaj�cej katastrofy. - Naprawd�? W ten spos�b to uj�li? - Miewa�a niezno�nie pompatyczne momenty. - Z grubsza. - Jak sytuacja w ruchu na r�wninie? - Nie ma �adnego ruchu. - Wygl�da�a na skonsternowan�. Od czasu pami�tnej wyprawy Kompanii r�wnina przez wiele pokole� nie zazna�a dotyku ludzkiej stopy. Ostatnimi przed nami byli W�adcy Cienia, kt�rzy uciekli z Krainy Nieznanych Cieni do naszego �wiata, zanim si� urodzi�em. - Niew�a�ciwe pytanie. Najwyra�niej. Jak ci idzie z przygotowaniami do powrotu? - Jest to pytanie osobiste czy zawodowe? - Dla �pioszki wszystko wi�za�o si� z prac�. Nie pami�tam, bym kiedykolwiek widzia�, jak odpoczywa. Czasami mnie to martwi�o. Co� w jej przesz�o�ci, do czego zreszt� aluzje zawiera�y napisane przez ni� Kroniki, zrodzi�o w jej g�owie przekonanie, i� jest to jedyny spos�b zapewnienia sobie poczucia bezpiecze�stwa. - I takie, i takie. - Chcia�bym m�c jak najszybciej powiedzie� Pani, �e wkr�tce wr�cimy do domu. Nie darzy�a mi�o�ci� Krainy Nieznanych Cieni. Pewien wszelako by�em, �e gdziekolwiek by�my si� nie udali, przysz�o�� zawsze przyniesie jej rozczarowanie, poniewa� czasy, kt�re nadejd�, nie b�d� dobre. Chyba jeszcze nie zd��y�a tego poj��. A przynajmniej nie w g��bi duszy. Nawet ona potrafi�a by� w pewnych sprawach ca�kowicie naiwna. - Najkr�tsza odpowied� brzmi, �e prawdopodobnie w ci�gu sze�ciu miesi�cy b�dziemy w stanie pchn�� na drug� stron� wzmocnion� kompani�. Je�li wejdziemy w posiadanie wiedzy na temat bram cienia. Przekroczenie r�wniny stanowi powa�n� operacj�, poniewa� trzeba zabra� ze sob� ca�otygodniowe wyposa�enie. Tam w g�rze nie ma nic, tylko l�ni�cy kamie�. Kamie� wprawdzie pami�ta, ale ma niewielkie warto�ci od�ywcze. - Te� jedziesz? - Niezale�nie od wszystkiego mam zamiar wys�a� zwiadowc�w i szpieg�w. Mo�emy korzysta� z rodzimej bramy cienia, p�ki ograniczymy si� do puszczania po kilku ludzi naraz. - Nie wierzysz s�owu Shivetyi? - Demon ma swoje w�asne plany. Pewnie wiedzia�a najlepiej. W swoim czasie prze�y�a bezpo�redni duchowy kontakt z Nieugi�tym Stra�nikiem. Natomiast to, co ja wiedzia�em o planach golema, sprawia�o, �e dodatkowo martwi�em si� o Pani�. Shivetya, ten staro�ytny byt stworzony, by zarz�dza� i opiekowa� si� r�wnin� - kt�ra sama w sobie by�a artefaktem - chcia� umrze�. A nie m�g� tego zrobi�, p�ki �y�a Kina. Jednym z jego zada� by�o dbanie o to, by �pi�ca Bogini nie zbudzi�a si� i nie uciek�a z wi�zienia. Kiedy los Kiny dope�ni si�, s�aba nitka ��cz�ca moj� �on� z magi�, decyduj�ca o jej poczuciu to�samo�ci i w�asnej warto�ci, wraz z Bogini� odejdzie w przesz�o��. Wszelk� moc, kt�r� tak si� szczyci�a, Pani posiada�a wy��cznie dlatego, �e odkry�a, jak ukra�� j� Bogini. By�a stuprocentowym paso�ytem. Powiedzia�em: - Ty natomiast, ca�kowicie akceptuj�c maksym� Kompanii, zgodnie z kt�r� nie mamy �adnych przyjaci� poza towarzyszami broni, nie cenisz sobie jego �yczliwo�ci. - Och, on jest bez reszty wspania�y, Konowa�. Uratowa� mi �ycie. Ale nie zrobi� tego, poniewa� jestem milutka, a kiedy biegn�, ko�ysz� mi si� w�a�ciwe cz�ci cia�a. Nie by�a milutka. I nie potrafi�em sobie nawet wyobrazi�, jak co� jej si� ko�ysze. To by�a kobieta, kt�rej przez ca�e lata wychodzi�o udawanie ch�opaka. Nie by�o w niej nic kobiecego. Nic m�skiego r�wnie�. W og�le nie by�a istot� seksualn�, chocia� przez jaki� czas kr��y�y plotki, �e ona i �ab�d� wsp�lnie sp�dzaj� noce. Okaza�o si�, �e ca�a sprawa jest czysto platoniczna. - Powstrzymam si� od komentarza. Ju� wcze�niej uda�o ci si� mnie zaskoczy�. - Kapitanie! Czasami zabiera�o jej do�� du�o czasu, zanim zrozumia�a, �e kto� �artuje. Albo chocia� zorientowa�a si� w cudzym sarkazmie, cho� sama mia�a przecie� j�zyk ostry niczym brzytwa. Teraz zda�a sobie spraw�, �e rozmy�lnie si� z ni� dra�ni�. - Rozumiem. Wobec tego pozw�l, �e jeszcze raz ci� zaskocz� i poprosz� o twoj� rad�. - Ho, ho. Jeszcze b�d� ostrzy� swoje �y�wy w piekle. - Wyjec i D�ugi Cie�. Musz� podj�� wi���ce decyzje. - Szereg Dziewi�ciu znowu daje ci si� we znaki? Rada genera�-gubernator�w zwana Szeregiem Dziewi�ciu - nazwa "Szereg" wzi�ta zosta�a ze s�ownictwa wojskowego - to�samo�� pozostawa�a tajemnic�, tworzy�a cia�o najbardziej mo�e zbli�one do o�rodka centralnej w�adzy w Hsien. Rodowa monarchia i arystokracja stanowi�y niewiele wi�cej ni� ornament, poza tym cz�onkowie tej kasty, niezale�nie od �ywionych ambicji, zazwyczaj zbyt byli ubodzy, aby m�c cokolwiek osi�gn��. Szereg Dziewi�ciu dysponowa� ograniczon� w�adz�. Jego istnienie ledwie gwarantowa�o, �e balansuj�cy na kraw�dzi anarchii system polityczny nie rozp�ynie si� w ca�kowitym chaosie. Dziewi�ciu by�oby zreszt� znacznie skuteczniejszych, gdyby w�asnej anonimowo�ci nie cenili wy�ej ni�li zakulisowej w�adzy. - Oni oraz Trybuna� Wszystkich P�r Roku. Szlachetnym S�dziom naprawd� zale�y na D�ugim Cieniu. Imperialny s�d Hsien - z�o�ony z arystokrat�w dysponuj�cych jeszcze mniejsz� doczesn� w�adz� ni�li Szereg Dziewi�ciu, jednak z pewno�ci� ciesz�cych si� bardziej widocznym autorytetem moralnym - obsesyjnie zainteresowany by� ekstradycj� D�ugiego Cienia. Jako stary cynik sk�ania�em si� ku pode