2686
Szczegóły |
Tytuł |
2686 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2686 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2686 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2686 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Glen Cook
�o�nierze �yj�
DZIEWI�TA KRONIKA CZARNEJ KOMPANII
CZWARTA KSI�GA L�NI�CEGO KAMIENIA
(Prze�o�y� Jan Kar�owski)
W cyklu CZARNA KOMPANIA ukaza�y si�:
CZARNA KOMPANIA
PIERWSZA KRONIKA
CIE� W UKRYCIU
DRUGA KRONIKA
BIA�A RӯA
TRZECIA KRONIKA SREBRNY GROT
GRY CIENIA
PIERWSZA KSI�GA PO�UDNIA
SNY O STALI
DRUGA KSI�GA PO�UDNIA
PONURE LATA
PIERWSZA KSI�GA L�NI�CEGO KAMIENIA
A IMI� JEJ CIEMNO��
DRUGA KSI�GA L�NI�CEGO KAMIENIA
WODA �PI
TRZECIA KSI�GA L�NI�CEGO KAMIENIA
�O�NIERZE �YJ�
CZWARTA KSI�GA L�NI�CEGO KAMIENIA
1. Ostoja Kruk�w:
Kiedy ludzie nie gin�li
Cztery lata min�y i nikt nie zgin��.
Przynajmniej nie w walce ani w wyniku dzia�ania innych czynnik�w
stanowi�cych cz�� zawodowego ryzyka. Zesz�ego roku odeszli w
odst�pie kilku dni Otto i Hagop, z przyczyn ca�kowicie
naturalnych, zwi�zanych z wiekiem. Kilka tygodni temu jeden z Tam
Duc, rekrut w trakcie szkolenia, straci� �ycie na skutek
cechuj�cej m�odo�� nadmiernej brawury. Wpad� do szczeliny, kiedy
zje�d�a� z towarzyszami na derkach w d� d�ugiego, g�adkiego
stoku lodowca Tien Myuen. By�o te� paru innych. Ale nikt nie pad�
z r�ki wroga. Cztery lata stanowi� swoisty rekord, aczkolwiek z
rodzaju tych niecz�sto wspominanych w Kronikach. Tak d�ugi okres
pokoju stanowi rzecz omal�e niewiarygodn�. Pok�j, kt�ry trwa,
staje si� coraz bardziej n�c�cy.
Wielu z nas to zm�czeni starcy, kt�rych trzewi nie trawi ju�
m�odzie�czy �ar. Ale my, stare pierniki, nie stoimy ju� u steru.
Ch�tnie zapomnieliby�my o grozie, kt�ra przemin�a, groza
wszelako nie zechcia�a opu�ci� nas na zawsze.
W owym czasie Czarna Kompania pozostawa�a w s�u�bie w�asnego
sztandaru. Nikt nie wydawa� nam rozkaz�w. W genera�-gubernatorach
Hsien mieli�my sprzymierze�c�w. Zreszt� obawiali si� nas. Byli�my
niczym si�a nadprzyrodzona, wielu z nas powsta�o przecie� z
martwych - prawdziwi Kamienni �o�nierze. L�kano si�, �e
ostatecznie mo�emy opowiedzie� si� po kt�rej� ze stron
spieraj�cych si� nad szcz�tkami Hsien, pot�nego ongi� imperium,
kt�re Nyueng Bao wspominali jako Krain� Nieznanych Cieni.
Nastrojeni bardziej idealistycznie genera�-gubernatorowie wi�zali
z nami pewne nadzieje. Tajemniczy Szereg Dziewi�ciu dostarcza�
nam bro�, pieni�dze i udziela� pozwolenia na szkolenie rekrut�w,
maj�c w planach wmanewrowanie nas do udzia�u w przedsi�wzi�ciu
restauracji z�otego wieku, kt�ry istnia�, zanim W�adcy Cienia
zniewolili ich �wiat z takim okrucie�stwem, �e zamieszkuj�ce go
ludy po dzi� dzie� nazywaj� siebie: Synami Umar�ych. Nie ma
najmniejszej szansy, by�my na to przystali. Ale nie odbieramy im
resztek nadziei, pozwalamy piastowa� z�udzenia. Musimy urosn��
w si��. Mamy w�asne zadanie do wykonania. Stacjonuj�c przez ca�y
czas w jednym miejscu, sprawili�my, �e rozkwit�o tu miasto.
Pogr��one pocz�tkowo w chaosie obozowisko nabra�o z czasem
porz�dku i dorobi�o si� nazwy - Posterunek lub Przycz�ek, jak
okre�laj� je ci, kt�rzy przyszli zza r�wniny, albo Ostoja Kruk�w,
co stanowi najlepsze t�umaczenie miana nadanego mu przez Syn�w
Umar�ych. Miasto wci�� ro�nie. Szczyci si� szeregiem sta�ych
budowli. W�a�nie otacza si� murem. Na g��wnej ulicy k�ad� bruk.
�pioszka nie lubi patrze�, jak kto� si� nudzi. Nie mo�e wprost
znie�� wa�koni. Kiedy w ko�cu odejdziemy, Synowie Umar�ych
odziedzicz� po nas prawdziwy skarb.
2. Ostoja Kruk�w:
Kiedy za�piewa� baobhas
Bum! Bum! Kto� �omota� do moich drzwi. Zerkn��em na Pani�.
Zesz�ej nocy pracowa�a do p�na, dlatego te� tego wieczora
zasn�a w trakcie bada�. Zdecydowana by�a za wszelk� cen� odkry�
wszystkie sekrety magii Hsien i pom�c Tobo okie�zna� zaskakuj�co
obfite manifestacje tego nadprzyrodzonego �wiata. Cho� w istocie
Tobo najwyra�niej wcale nie potrzebowa� niczyjej pomocy. W tym
�wiecie wi�cej jak najbardziej realnych widm oraz cudownych istot
kry�o si� po krzakach, za ska�ami i czai�o na kraw�dzi cienia,
ni�li by�aby w stanie zrodzi� przera�ona imaginacja dwudziestu
pokole� naszych ch�op�w. Ci�gn�y do Tobo, niby do jakiego�
mesjasza ciemnej strony. A mo�e jak do zabawnego zwierz�tka. Bum!
Bum! Sam b�d� musia� zwlec ty�ek z wyrka. Droga do drzwi zdawa�a
si� d�ug�, m�cz�c� wypraw�. Bum! Bum! - No ju�, Konowa�! Bud�
si�! - Skrzyd�o drzwi uchyli�o si�, m�j go�� postanowi� sam si�
zaprosi� do �rodka. No i o wilku mowa. - Tobo...
- Nie s�ysza�e�, jak baobhas �piewa�?
- S�ysza�em jakie� wrzaski. Twoi przyjaciele wci�� si� czym�
podniecaj�. Dawno przesta�em na to zwraca� uwag�. - Kiedy
baobhas �piewa, oznacza to, �e kto� umrze. Poza tym przez ca�y
dzie� z r�wniny d�� zimny wicher, a Wielkouchy i Z�otooki byli
strasznie zdenerwowani i... Chodzi o Jednookiego. Poszed�em tylko
z nim porozmawia�. Wygl�da na to, �e mia� kolejny atak. -
Cholera. Daj mi moj� torb�. - Nic dziwnego, �e Jednooki mia�
atak. Ten stary piernik od lat robi� wszystko, �eby nas opu�ci�.
Resztki wigoru opu�ci�y go, gdy stracili�my Goblina. - Po�piesz
si�!
Dzieciak kocha� tego starego m�ciwod�. Czasami wr�cz wygl�da�o
to tak, jakby upar� si�, �e gdy doro�nie, stanie si� Jednookim.
Po prawdzie to nikt nie m�g� narzeka� na brak szacunku ze strony
Tobo, pr�cz chyba tylko jego matki, wszak�e tarcia mi�dzy nimi
s�ab�y, w miar� jak ch�opak by� coraz starszy. Od czasu mego
ostatniego wskrzeszenia bardzo dojrza�. - �piesz� si�, jak tylko
mog�, Wasza Mi�o��. Jeno to stare cia�o nie ma ju� w sobie tej
spr�ysto�ci co dawniej. - Lekarzu lecz si� sam.
- Uwierz mi, ch�opcze, gdybym tylko potrafi�... Je�liby to ode
mnie zale�a�o, przez ca�� reszt� �ycia mia�bym dwadzie�cia trzy
lata. �ycia, kt�re trwa�oby trzy tysi�clecia. - Ten wiatr znad
r�wniny wujka r�wnie� zaniepokoi�.
- Doj wci�� musi si� czym� przejmowa�. Co powiedzia� ojciec? -
On i mama wci�� jeszcze s� w Khang Phi, odwiedzaj� Mistrza
Santaraksit�. Uko�czywszy ledwie dwadzie�cia lat, Tobo jest ju�
najpot�niejszym czarodziejem na ca�ym tym �wiecie. Pani
twierdzi, �e niewykluczone, i� b�dzie r�wnie silny, jak ona u
szczytu swej kariery. Sama my�l o tym jest lekko przera�aj�ca.
Wci�� jednak ma rodzic�w, do kt�rych m�wi "mamo" i "tato". Ma
przyjaci�, kt�rych traktuje jak ludzi, nie jak przedmioty. Stara
si� zas�u�y� na szacunek i pochwa�y swych nauczycieli, a nie zbi�
ich z tropu tylko po to, by dowie��, �e jest od nich silniejszy.
Matka wychowa�a go dobrze, mimo i� by� skazany na dorastanie w
�rodowisku Czarnej Kompanii i mia� buntownicz� �y�k�. Mam
nadziej�, �e pozostanie przyzwoitym cz�owiekiem, nawet gdy
osi�gnie ju� szczyt swych mocy. Moja �ona nie wierzy w tak�
mo�liwo��. Jest pesymistk�, je�li chodzi o ludzkie charaktery.
Twierdzi, �e w�adza deprawuje. Nieodwo�alnie. Ale formu�uj�c taki
s�d, ma na wzgl�dzie jedynie w�asn� histori�. I dostrzega tylko
ciemn� stron� wszystkich rzeczy. Mimo to nie zrezygnowa�a
przecie� z nauczania Tobo, gdy� opr�cz czarnowidztwa posiada
r�wnie� �y�k� g�upiego romantyzmu, kt�ra sprawi�a, �e jest tu
teraz ze mn�. Nawet nie pr�bowa�em dotrzyma� kroku ch�opakowi.
Lata zdecydowanie dawa�y mi si� we znaki. A ka�de tysi�c mil
pokonanych przez te posiniaczone zw�oki odzywa�o si� teraz b�lem.
D�wiganemu brzemieniu czasu zawdzi�czam r�wnie� charakterystyczn�
dla starc�w sk�onno�� do zbaczania z tematu. Ch�opak nawet na
moment nie przesta� papla� o Czarnych Ogarach, demonicznych
famulusach, goblinach i hobgoblinach oraz innych stworzeniach
nocy, kt�rych nigdy nawet na oczy nie widzia�em. I bardzo dobrze.
Te nieliczne, kt�re zechcia� nam pokaza�, by�y co do jednego
paskudne, �mierdz�ce, niemi�e i jako� nazbyt ch�tne, by kopulowa�
z lud�mi, niezale�nie od ich p�ci i preferencji seksualnych.
Synowie Umar�ych zgodnie twierdzili, �e uleganie kaprysom
potwor�w bynajmniej nie jest dobrym pomys�em. Jak dot�d jednak
nie przydarzy�y si� naruszenia dyscypliny. Noc by�a naprawd�
zimna. Oba ksi�yce �wieci�y na niebie. Ch�opczyk by� w pe�ni.
W czystych i jasnych przestworzach kr��y�a sowa, niepokojona
przez ciemne kszta�ty wygl�daj�ce niczym para nocnych gawron�w.
�ladem jednego z nich pod��a� zakosami jeszcze mniejszy czarny
ptak, nerwowo polatuj�cy tu i tam, jakby karany ka�dorazowo za
jakie� krucze przewinienia. A mo�e po prostu ulega� kaprysom,
podobnie jak moja szwagierka przez ca�e swoje �ycie.
Najprawdopodobniej �aden z tych lotnik�w nie by� prawdziwym
ptakiem. Za najbli�szym domem zamajaczy�a jaka� ogromna sylwetka.
Wyda�a z siebie par� chrapliwych odg�os�w i oci�ale usun�a si�
z drogi. Uda�o mi si� wypatrzy� zarys kszta�tu przypominaj�cy
mo�e najbardziej �eb gigantycznej kaczki. Pierwsi W�adcy Cienia,
ci, kt�rzy podbili te ziemie, musieli dysponowa� osobliwym
poczuciem humoru. Ta wielka, powolna, zupe�nie absurdalna istota
by�a zab�jc�. Opr�cz niej zast�py gro�nych paskud obejmowa�y
mi�dzy innymi olbrzymiego borsuka, krokodyla na o�miu nogach i
z par� ramion oraz niezliczone mutacje kr�w-morderc�w, koni-
morderc�w i kucyk�w-morderc�w, z kt�rych wi�kszo�� przeczekiwa�a
dzie� schowana pod wod�. Najbardziej dziwaczne istoty stworzone
zosta�y przez bezimiennego W�adc� Cienia, obecnie znanego ju�
tylko pod przydomkami: Pierwszy lub W�adca Czasu. Za tworzywo
pos�u�y�y mu cienie z l�ni�cej r�wniny, kt�re w Hsien znane s�
jako Zast�p Niepomszczonych Umar�ych. Trudno si� wi�c dziwi�, �e
Hsien nosi miano Krainy Nieznanych Cieni. Przeci�g�y ryk
wielkiego kota rozdar� noc. To z pewno�ci� musia� by� Wielkouchy
albo jego siostra Cat Sith. Zanim dotar�em do domu Jednookiego,
Czarne Ogary r�wnie� da�y zna� o sobie. Dom Jednookiego
wzniesiony zosta� zaledwie rok temu. Przyjaciele ma�ego
czarodzieja przyst�pili do budowy dopiero w�wczas, gdy wyko�czyli
w�asne siedziby. Wcze�niej Jednooki wraz ze swoj� kobiet�, babk�
Tobo, Got�, mieszka� w paskudnej, �mierdz�cej lepiance. Nowy dom
zbudowano z kamienia. Pierwszorz�dna strzecha kry�a cztery
wielkie pomieszczenia, w jednym z nich musia�a mie�ci� si�
destylatornia. Jednooki m�g� by� zbyt ju� stary i s�aby, aby
wywalczy� sobie pozycj� na lokalnym czarnym rynku, jestem jednak
pewien, �e nie zaprzestanie destylacji mocnej gorza�y, p�ki jego
duch goreje w sfatygowanej pow�oce. Ten cz�owiek by� prawdziwym
fanatykiem. Gota utrzymywa�a dom w nieskazitelnym stanie,
pos�uguj�c si� znan� od staro�ytno�ci metod� - mianowicie gna�a
nielito�ciwie sw� c�rk� Sahr� do prac domowych. Gota, nadal
przezywana Trollic� przez starych towarzyszy, by�a obecnie r�wnie
s�aba jak Jednooki. Stanowili zaiste dobran� par�, je�li bra� pod
uwag� upodobanie do mocnych trunk�w. Kiedy Jednooki wyzionie
wreszcie ducha, zostawi jeszcze ca�e jezioro napoj�w wyskokowych
dla swej najdro�szej. Tobo wystawi� g�ow� przez szczelin� w
drzwiach.
- Po�piesz si�!
- Zdajesz sobie spraw�, do kogo m�wisz, ch�opcze? Do by�ego
militarnego dyktatora Wszech Taglios. Ch�opak wyszczerzy� z�by,
nie bardziej przej�ty ni�li pozostali - c�, takie czasy. Uwagi
z rodzaju: "kim to ja nie by�em" nie s� warte materii oddechu,
kt�ra je przenosi. Ostatnio troszk� zbyt cz�sto zdradza�em
sk�onno�ci do filozofowania na ten temat. Dawno, dawno temu by�em
nikim i nie mia�em �adnych ambicji stania si� kim� wi�cej.
Okoliczno�ci sprzysi�g�y si�, �eby z�o�y� w me r�ce ogromn�
w�adz�. Gdybym w�wczas zechcia�, mog�em po�owie �wiata wypru�
flaki. Pozwoli�em jednak, by ow�adn�a mn� inna obsesja. I tym
sposobem znalaz�em si� tu, gdzie teraz jestem - zatoczywszy pe�ny
kr�g od miejsca, z kt�rego wyszed�em - drapi�c stare blizny,
nastawiaj�c z�amane ko�ci i pisz�c historie, kt�rych nikt zapewne
nie przeczyta. Tylko �e teraz jestem znacznie starszy i bardziej
zbzikowany. Pogrzeba�em wszystkich przyjaci� mej m�odo�ci pr�cz
Jednookiego... Wszed�em do domu czarodzieja.
Upa� by� przemo�ny. Jednooki i Gota nawet latem trz�li si� z
zimna. Chocia� lata w po�udniowym Hsien rzadko kiedy bywa�y
prawdziwie gor�ce. Rozejrza�em si� po wn�trzu.
- Jeste� pewien, �e naprawd� co� si� sta�o? Tobo odrzek�: -
Pr�bowa� mi co� powiedzie�. Nie by�em w stanie go zrozumie�,
dlatego poszed�em po ciebie. Ba�em si�. On. Ba� si�.
Jednooki siedzia� na ko�lawym krze�le, kt�re sam dla siebie zbi�.
Trwa� w ca�kowitym bezruchu, jednak w k�tach pomieszczenia co�
si� mrowi�o - nieznaczne drgnienia, widoczne jedynie k�tem oka.
Pod�og� za�ciela�y muszle �limak�w. Ojciec Tobo, Murgen, m�wi�
na te stwory "skrzaty", przez pami�� o ma�ym ludku, kt�ry zna�
w m�odo�ci. W okolicy zamieszkiwa�o dwadzie�cia odmian
"skrzat�w", od nie wi�kszych ni� kciuk do si�gaj�cych po�owy
wysoko�ci cz�owieka. Naprawd� pomaga�y w domu, kiedy nikt nie
patrzy�. Co doprowadza�o �pioszk� do szale�stwa. Oznacza�o
bowiem, �e musia�a dodatkowo wysila� m�zgownic�, aby wymy�la�
kolejne obowi�zki, kt�re utrzyma�yby �obuz�w z Kompanii z dala
od k�opot�w. Ca�e domostwo Jednookiego wype�nia� przyt�aczaj�cy
smr�d. Jego �r�d�em by� fermentuj�cy zacier. Sam czort wygl�da�
jak efekt zabieg�w preparatora g��w, kt�ry na dodatek po
skurczeniu g�owy zapomnia� oddzieli� j� od cia�a. Jednooki by�
obecnie dos�ownie strz�pem cz�owieka. Nawet w najlepszym okresie
trudno by�oby okre�li� jego postur� mianem szczeg�lnie okaza�ej.
W wieku dwustu i co� tam lat, stoj�c nie jedn�, ale obiema nogami
w grobie i jeszcze si�gaj�c do� r�k�, bardziej przypomina�
wysuszone truch�o ma�pki ni�li �yw� istot� ludzk�. Powiedzia�em:
- S�ysza�em, �e znowu pr�bujesz zale�� komu� za sk�r�,
staruszku. - Ukl�kn��em. Oczy Jednookiego otworzy�y si�. Utkwi�
we mnie spojrzenie. Pod tym wzgl�dem czas okaza� si� dla niego
�askawy. Nie mia� k�opot�w ze wzrokiem. Otworzy� bezz�bne usta.
Z pocz�tku nie potrafi� doby� z nich �adnego d�wi�ku. Spr�bowa�
unie�� d�o� o palcach niczym n�ki mahoniowego paj�czka. Nie
starczy�o mu si�. Tobo przest�pi� z nogi na nog�, a potem mrukn��
co� pod adresem stwor�w w k�tach. Na terenach Hsien roi�y si�
dziesi�tki tysi�cy najdziwniejszych istot, a on ka�d� zna� z
imienia. I wszystkie go czci�y. W moich oczach te konszachty z
niewidzialnym �wiatem stanowi�y najbardziej k�opotliwy aspekt
naszego pobytu w Krainie Nieznanych Cieni. Lubi�em je znacznie
bardziej, gdy pozostawa�y niewidzialne. Na zewn�trz Skryker albo
Czarnosk�ry, a mo�e jaki� inny Czarny Ogar zacz�� ujada�.
Pozosta�e podchwyci�y ujadanie. Wrzawa powoli nios�a si� na
po�udnie, w kierunku bramy cienia. Za�yczy�em sobie, aby Tobo
poszed� sprawdzi�, co si� dzieje. Zosta� jednak na miejscu, pe�en
pyta� i urazy. Powoli stawa� si� jak dokuczliwa zadra. - Jak si�
miewa twoja babcia? - zapyta�em. Uderzenie wyprzedzaj�ce. -
Dlaczego nie sprawdzisz, co z ni�? - Goty nie by�o w pokoju.
Zazwyczaj warowa�a przy Jednookim, staraj�c si� nim opiekowa�,
mimo i� by�a r�wnie s�abowita. Jednooki doby� wreszcie z siebie
g�os, poruszy� g�ow�, spr�bowa� znowu unie�� d�o�. Zobaczy�, �e
ch�opak wyszed� z pokoju. Otworzy� usta. S�owa dobywa�y si� z
nich z wysi�kiem, spazmami pojedynczych szept�w: - Konowa�. To
jest... koniec... Poradzi�a sobie. Czuj� to. Nadchodzi. Wreszcie.
Nie k��ci�em si� z nim, nie zada�em dodatkowych pyta�. M�j b��d.
Przez podobne sceny przechodzili�my wcze�niej mn�stwo razy. Jego
ataki nigdy nie ko�czy�y si� zej�ciem. Wygl�da�o to tak, jakby
los jednak szykowa� mu jeszcze jakie� miejsce w wielkim planie
rzeczy. O cokolwiek chodzi�o, i tym razem nale�a�o wys�ucha�
zwyczajowego monologu. Ostrze�e� przed gro�b� pychy, poniewa�
jako� do niego nie dociera�o, �e nie jestem ju� Wyzwolicielem,
militarnym dyktatorem Wszech Tag�ios, �e zrezygnowa�em nadto z
wszelkich roszcze� do dowodzenia Czarn� Kompani�. Po Uwi�zieniu
nie zosta�o mi do�� w�adzy rozumu, bym m�g� wype�ni� to zadanie.
Podobnie m�j ucze�, Murgen, nie wyszed� z tego ca�kiem bez
szwanku. Ci�ar obowi�zku spoczywa� obecnie na nieugi�tych acz
drobnych barkach �pioszki. Musia�em te� wys�ucha� pr�b
Jednookiego, bym opiekowa� si� Got� i Tobo. Nieustannie napomina�
mnie, bym nie da� si� nabra� na paskudne sztuczki Goblina, cho�
tego stracili�my ju� ca�e lata temu. Podejrzewam, �e je�li w
og�le istnieje �ycie po �mierci, ci dwaj spotkaj� si� sze��
sekund po tym, jak Jednooki wykituje, i podejm� swoj� wa��
dok�adnie w punkcie, w kt�rym przerwali j� za �ycia. Po prawdzie,
to czu�em niejakie zaskoczenie faktem, �e Goblin nie nawiedza�
tego �wiata, by dr�czy� Jednookiego. Dostatecznie cz�sto si�
odgra�a�. By� mo�e Goblin po prostu nie potrafi� go odnale��.
Niekt�rzy z Nyueng Bao skar�yli si� na poczucie zagubienia, na
brak duch�w przodk�w, ich opieku�czej obecno�ci oraz rad
otrzymywanych od nich we �nie. Kina najwyra�niej r�wnie� nie
potrafi�a nas odnale��. Pani ju� od lat nie mia�a �adnego z�ego
snu. A mo�e Goblinowi uda�o si� j� zabi�.
Jednooki skin�� na mnie wysuszonym palcem.
- Bli�ej.
Kl�cz�c przed nim, grzebi�c w torbie lekarskiej, by�em tak
blisko, jak to tylko mo�liwe. Schwyci�em jego nadgarstek. Puls
by� s�aby, raptowny, nieregularny. Nic nie wskazywa�o na to,
jakoby Jednooki przeszed� atak. Wymamrota�:
- Nie jestem. G�upcem. Kt�ry nie wie. Kogo z siebie robi. I co.
Si� zdarzy�o. S�uchaj mnie! Strze�. Goblina. Dziewczynki. I Tobo.
Nie widzia�em jego cia�a. Zostawi�em go. Z Matk� K�amstw. -
Cholera! - Wcze�niej jako� nie przysz�o mi to do g�owy. Nie by�o
mnie tam. Wci�� pozostawa�em w stazie Uwi�zienia, kiedy Goblin
ugodzi� �pi�c� Bogini� grotem masztu sztandaru. Tylko Tobo i
�pioszka widzieli to na w�asne oczy. Zreszt� cokolwiek widzieli,
nie nale�a�o temu bezkrytycznie dawa� wiary. Kina by�a przecie�
Kr�low� K�amc�w. - Dobry pomys�, staruszku. A teraz co powinienem
zrobi�, aby� stan�� na nogach i napi� si� ze mn�? A potem
zagapi�em si� na istot�, kt�ra wygl�da�a niczym ma�y czarny
kr�lik i popatrywa�a na mnie spod krzes�a Jednookiego. To by�o
co� nowego. Powinienem zawo�a� Tobo. On by wiedzia�, co to jest.
Istnia�y niezliczone odmiany tych stworze�, wielkie i ma�e, jedne
�agodne, inne bynajmniej. Ci�gn�y do Tobo, jakby pchane
niewidzialn� si��. Jedynie w kilku przypadkach wszelako,
obejmuj�cych zasadniczo najbardziej niebezpieczne typy, Tobo
pos�ucha� rady Pani i zwi�za� je ze sob�, uczyniwszy z nich
osobiste s�ugi. Syn�w Umar�ych Tobo niepokoi�. Kilka stuleci pod
butem W�adc�w Cienia sprawi�o, �e wr�cz paranoicznie reagowali
na obcych czarownik�w. Jak dot�d genera�-gubernatorzy zachowywali
zdrowy rozs�dek. �aden z nich nie mia� ochoty dra�ni� �o�nierzy
Ciemno�ci. Mog�oby to bowiem doprowadzi� do przymierza Kompanii
z rywalem. Szereg Dziewi�ciu pieczo�owicie i zazdro�nie strzeg�
status quo oraz r�wnowagi si�. Wyp�dzenie ostatniego z W�adc�w
Cienia zaowocowa�o potwornym chaosem. �aden z genera�-
gubernator�w za nic nie chce powt�rzenia tamtej sytuacji, cho�
i tak aktualnego systemu spo�ecznego Hsien nie spos�b okre�li�
innym mianem ni�li nieznacznie uorganizowanej anarchii. Jednak
�aden nie zechce r�wnie� zrzec si� nawet cz�stki posiadanej
w�adzy na rzecz innego. Jednooki u�miechn�� si�, ods�aniaj�c
poczernia�e dzi�s�a. - Nie uda ci si�. Mnie oszuka�. Kapitanie.
- Nie jestem ju� Kapitanem. Odszed�em na emerytur�. Jestem
starym cz�owiekiem, kt�ry przek�ada jakie� papiery, by mie�
pretekst do trzymania si� z �ywymi. �pioszka jest szefow�. -
Mimo to. Zarz�dzanie.
- Ja ci zaraz zarz�dz� twoj� pomarszczon�, star� dup�... -
Urwa�em. Jego oczy by�y ju� zamkni�te. Chrapanie, kt�re si� za
moment rozleg�o, mia�o jednoznaczn� wymow�. Na zewn�trz zn�w
podni�s� si� rejwach i wrzawa, po cz�ci zupe�nie blisko, po
cz�ci za� w oddali, od strony bramy cienia. Muszle �limak�w
zachrz�ci�y i zaszele�ci�y, a cho� nie widzia�em, by cokolwiek
ich dotkn�o, zako�ysa�y si� i zawirowa�y. I wtedy us�ysza�em
odleg�y g�os rogu. Wsta�em i wyszed�em z domu, nie odwracaj�c si�
plecami do Jednookiego. Jedn� z niewielu dost�pnych mu
przyjemno�ci - oczywi�cie poza upijaniem si� - by�o szturchanie
nieostro�nych lask�. Pojawi� si� Tobo. Wygl�da� na
wstrz��ni�tego.
- Kapitanie... Konowa�. Prosz� pana. Nie zrozumia�em tego, co
pr�bowa� mi powiedzie�. - Czego mianowicie?
- Nie chodzi�o o niego. To babcia Gota.
3. Ostoja Kruk�w:
Dzie�o mi�o�ci
Babka Tobo, Ky Gota, umar�a szcz�liwa. Tak szcz�liwa, jak tylko
mo�e by� Trollica bardziej pijana ni�li trzy sowy utopione w
bary�ce wina. Zanim odesz�a, zd��y�a przyj�� spor� porcj�
skrajnie wysokoprocentowego dekoktu. Powiedzia�em wi�c
ch�opakowi: - Je�li mo�e to stanowi� dla ciebie jakie�
pocieszenie, wiedz, �e najprawdopodobniej nie zdawa�a sobie z
niczego sprawy. - Niemniej jednak wszystko wskazywa�o na to, i�
dok�adnie wiedzia�a, co si� dzieje. Nie uda�o mi si� go oszuka�.
- Wiedzia�a, �e to ma si� zdarzy�. Greylingi tu by�y. - Za
aparatem destylacyjnym co� za�wiergota�o cicho w odpowiedzi na
d�wi�k jego g�osu. Podobnie jak baobhas, greylingi by�y
zwiastunami �mierci. Jednymi z licznie wyst�puj�cych na obszarze
Hsien. Niekt�re z istot wyj�cych niedawno po�r�d dziczy zapewne
r�wnie� do nich nale�a�y. Z moich ust doby�y si� s�owa, kt�rymi
zazwyczaj karmimy m�odych. - Prawdopodobnie by�o to dla niej
b�ogos�awie�stwo. Bola�o j� ju� w�a�ciwie bezustannie, ja za� nic
nie mog�em zrobi�. - Cia�o starej kobiety stanowi�o dla niej
�r�d�o ci�g�ej udr�ki ju� od czasu, kiedy j� pozna�em. Ostatnie
miesi�ce by�y prawdziwym piek�em. Przez chwil� Tobo wygl�da� jak
ma�y, smutny ch�opiec, kt�ry chcia�by wtuli� twarz w matczyne
sp�dnice i zap�aka�. Szybko jednak zast�pi� go m�odzieniec
ca�kowicie panuj�cy nad sytuacj�. - Prze�y�a d�ugie �ycie i
dost�pi�a spe�nienia, niezale�nie od tego, jak by si� nie
uskar�a�a. Rodzina powinna by� za to wdzi�czna Jednookiemu. A
uskar�a�a si� faktycznie, cz�sto i g�o�no, ka�demu na ka�dego i
wszystko. Mog� m�wi� o szcz�ciu cho�by pod tym wzgl�dem, �e
omin�a mnie wi�ksza cz�� epoki Goty, poniewa� na p�torej
dekady da�em si� pogrzeba� pod ziemi�. Oto jaki bystry ze mnie
facet. - M�wi�c o rodzinie... powiniene� znale�� Doja. I lepiej
b�dzie jak zawiadomisz matk�. Tak szybko, jak to tylko mo�liwe,
poinformuj nas r�wnie� o przygotowaniach do uroczysto�ci
�a�obnych. - Obyczaje grzebalne Nyueng Bao wydaj� si� omal�e
zbiorem fanaberii. Czasami chowa si� zmar�ych w ziemi, czasami
pali ich cia�a, czasami za� owija w materi� i wiesza na drzewach.
- Doj zajmie si� przygotowaniami. Pewien jestem, �e Wsp�lnota
b�dzie oczekiwa� czego� tradycyjnego. W takim wypadku lepiej
b�dzie, je�li b�d� trzyma� si� na uboczu. W sk�ad Wsp�lnoty
wchodzili ci spo�r�d zwi�zanych z Kompani� Nyueng Bao, kt�rzy nie
zaci�gn�li si� oficjalnie i kt�rzy jeszcze nie rozp�yn�li si� w
tajemniczych ost�pach Krainy Nieznanych Cieni. - Zapewne. -
Wsp�lnota dumna by�a z Tobo, jednak obyczaj wymaga�, aby
spogl�dano na� z g�ry, przez wzgl�d na mieszane pochodzenia i
brak szacunku dla tradycji. - Pozostali r�wnie� b�d� chcieli
wiedzie�. Tym razem zapewne b�dzie to okazja do wielkiej
ceremonii. Twoja babka jest pierwsz� kobiet� z naszego �wiata,
kt�ra wyzion�a tutaj ducha. Chyba �eby liczy� r�wnie� bia��
wron�. - Po �mierci stara Gota wydawa�a si� znacznie mniej
straszna. My�li Tobo bieg�y torem zupe�nie dla mnie
niezrozumia�ym. - B�dzie nast�pna wrona, Kapitanie. Zawsze
b�dzie nast�pna wrona. One czuj� si� jak w domu w towarzystwie
Czarnej Kompanii. I dlatego w�a�nie Synowie Umar�ych nazywaj�
nasze miasteczko Ostoj� Kruk�w. W jego pobli�u wci�� jest pe�no
wron, realnych b�d� nadprzyrodzonych. - Przyzwyczai�y si� do
obfito�ci po�ywienia.
Teraz wsz�dzie wok� nas k��bi�y si� nieznane cienie. Nawet ja
nie mia�em trudno�ci z ich dostrze�eniem, chocia� rzadko wyra�nie
i rzadko d�u�ej ni� na przelotne mgnienie. W chwilach
szczeg�lnego nat�enia emocji wy�ania�y si� z muszli, w kt�rych
Tobo nauczy� je si� ukrywa�. Na zewn�trz znowu podnios�a si�
wrzawa. Drobne, ciemne plamy poruszy�y si� w podnieceniu, potem
rozproszy�y i jakim� sposobem znikn�y, nie zdradzaj�c swej
natury. Tobo powiedzia�: - Pewnie znowu senni w�drowcy kr�c� si�
za bram� cienia. Nie s�dzi�em, aby o to chodzi�o. Dzisiejszej
nocy natura zamieszania by�a jakby inna. Z pokoju, w kt�rym
zostawili�my Jednookiego, dobieg� wyra�ny krzyk. A wi�c stary
znowu tylko udawa�, �e drzemie. - Lepiej zobacz�, o co mu
chodzi. Ty znajd� Doja.
- Nie uwierzysz mi. - Stary by� teraz wyra�nie podniecony.
Dostatecznie w�ciek�y, �eby m�wi� jasno, bez obra�ania si� i
rozpaczliwego �apania oddechu. Wyci�gn�� przed siebie d�o�.
Pojedynczy, pomarszczony i poskr�cany hebanowy palec wskazywa�
co�, co tylko on potrafi� dojrze�. - Przeznaczenie nadchodzi,
Konowa�. Ju� wkr�tce. Mo�e nawet dzisiejszej nocy. - Na zewn�trz
co� zawy�o, jakby na potwierdzenie jego s��w, on jednak tego nie
us�ysza�. R�ka opad�a. Przez kilka sekund spoczywa�a bez ruchu.
Potem wznios�a si� znowu, wyprostowany palec wskazywa� tym razem
misternie zdobion� czarn� w��czni� zawieszon� ponad drzwiami. -
Jest uko�czona. - Przemin�o ca�e pokolenie od czasu, jak zacz��
tworzy� to �mierciono�ne narz�dzie. Ilo�� pomieszczonej w nim
magicznej mocy by�a dostatecznie du�a, bym nawet ja co� czu�,
kiedy tylko dostatecznie skupi�em uwag�. A zwykle, je�li chodzi
o te kwestie, jestem g�uchy, �lepy i durny. Wzi��em za to �lub
z kompetentn� osobist� doradczyni�. - Natkniesz si�. Na Goblina.
Daj mu. T� w��czni�. - Po prostu mam mu j� wr�czy�?
- Razem z moim kapeluszem. - Jednooki pocz�stowa� mnie bezz�bnym
u�miechem. Przez ca�y czas mej s�u�by w Kompanii nosi�
najwi�kszy, najbardziej wstr�tny, brudny i odra�aj�cy kapelusz,
jaki tylko mo�na sobie wyobrazi�. - Ale musisz. Zrobi� to.
W�a�ciwie. -Wi�c tak. Wci�� zostanie mu jeszcze jeden z�o�liwy
�art, cho�by kosztem martwego cz�owieka i wyrz�dzony mu na d�ugo
po tym, gdy jego samego nie b�dzie r�wnie� po�r�d �ywych. Kto�
zaskroba� cicho w drzwi. A potem wszed�, nie czekaj�c na
zaproszenie. Unios�em wzrok. Doj, stary mistrz miecza i kap�an
Wsp�lnoty Nyueng Bao, uznawany za sojusznika Kompanii - po
dwudziestu pi�ciu latach trudno by�oby go traktowa� inaczej. Ja
jednak nie ufa�em mu nawet teraz. Wszak�e wydawa�em si� jedynym,
kt�ry mia� jeszcze jakie� w�tpliwo�ci. Doj zacz��:
- Ch�opak powiedzia�, �e Gota... Machn��em r�k�.
- Tam.
Skin�� g�ow� ze zrozumieniem. Zajmowa�em si� Jednookim, poniewa�
dla zmar�ych ju� nic nie mog�em zrobi�. Obawia�em si� jednak, �e
dla Jednookiego chyba r�wnie� niewiele. Doj zapyta�: - Gdzie
Thai Dei?
- Przypuszczam, �e w Khang Phi. Z Murgenem i Sahr�. Mrukn��: -
Wy�l� kogo�.
- Niech Tobo po�le kt�rego� ze swoich ulubie�c�w. - Dzi�ki temu
mniej ich b�dzie si� pa��ta� pod nogami... a na dodatek przypomn�
Szeregowi Dziewi�ciu, g��wnej radzie genera�-gubernator�w, �e
Kamienni �o�nierze dysponuj� tak niezwyk�ym wsparciem. Je�li
tamci w og�le potrafi� zda� sobie spraw� z obecno�ci tych
stworze�. Doj zatrzyma� si� jeszcze w drzwiach wiod�cych na ty�y.
- Dzisiejszej nocy co� z�ego dzieje si� z tymi stworami.
Zachowuj� si� jak ma�py na widok skradaj�cej si� pantery. Ma�py
znali�my dobrze. Skalne ma�py, kt�re odwiedza�y ruiny znajduj�ce
si� w miejscu, gdzie w naszym �wiecie wznosi si� Kiaulune,
dokuczliwe i liczne jak plaga szara�czy. Dostatecznie bystre i
zr�czne, aby wtargn�� w ka�de miejsce, kt�rego nie chroni�o
magiczne zakl�cie. Nadto zupe�nie nie znaj�ce strachu. A Tobo
mia� zbyt mi�kkie serce, by kaza� swym dziwacznym przyjacio�om
spu�ci� im kr�tkie, wychowawcze lanie. Doj znikn�� w drzwiach.
Wci�� rusza� si� �wawo, mimo i� by� starszy od Goty. Wci��
ka�dego ranka odprawia� sw�j poranny rytua� szermierczy. Z
bezpo�redniego do�wiadczenia wiedzia�em, �e w walce na �wiczebne
miecze potrafi� pokona� ka�dego, pr�cz garstki w�asnych uczni�w.
Podejrzewa�em nadto, �e owa garstka prze�y�aby niemi��
niespodziank�, gdyby pojedynek toczy� si� na prawdziw� stal.
Trudno znale�� kogo� r�wnie hojnie obdarzonego przez natur�;
tylko Tobo przychodzi mi na my�l. Ale Tobo potrafi zrobi�
w�a�ciwie wszystko, na dodatek zawsze z gracj� i zazwyczaj z
absurdaln� wr�cz �atwo�ci�. Tobo jest dzieciakiem, na kt�rego we
w�asnym mniemaniu ka�dy z nas zas�uguje. Zachichota�em.
Jednooki mrukn��:
- Co?
- Po prostu pomy�la�em sobie, co wyros�o z mojego dziecka. -
To jest �mieszne?
- Jak z�amany trzonek miot�y wetkni�ty w otw�r wychodka. -
Powiniene�. Nauczy� si� docenia�. �arty. Kt�re robi sobie z nas.
Kosmos. - Ja...
Kosmosowi oszcz�dzona zosta�a moja replika. Zewn�trzne drzwi
otworzy�y si� przed kim� jeszcze mniej dbaj�cym o zachowanie form
grzeczno�ciowych ni� Doj. Wierzba �ab�d� wszed� do �rodka. -
Szybko, zamykaj! - warkn��em. - Ksi�yc b�yszcz�cy na twoim
czerepie o�lepia mnie. - Nie potrafi�em si� powstrzyma�.
Pami�ta�em go z czas�w, gdy by� m�odym m�czyzn� z d�ugimi,
pi�knymi blond w�osami i �liczn� twarz�, na kt�rej malowa�o si�
kiepsko ukrywane po��danie mojej kobiety. �ab�d� powiedzia�:
- �pioszka mnie pos�a�a. Plotki si� rozchodz�.
- Zosta� z Jednookim. Ja sam zanios� wie�ci. �ab�d� nachyli� si�
w moj� stron�: - Dycha jeszcze?
Z zamkni�tymi oczyma Jednooki wygl�da� na martwego. Co oznacza�o,
�e prawdopodobnie przyczai� si�, maj�c nadziej� dosi�gn�� kogo�
swoj� lask�. Do chwili, gdy naprawd� ju� przestanie oddycha�,
pozostanie wstr�tnym, ma�ym gnojkiem. - Ma si� dobrze. Jak dot�d.
Po prostu zosta� z nim. I krzycz, je�li co� si� zmieni. -
Wsadzi�em instrumenty z powrotem do torby. Kiedy wstawa�em,
chrupn�o mi w kolanach. Podnosz�c si�, musia�em oprze� si� o
krzes�o Jednookiego. Bogowie s� okrutni. Powinni urz�dzi�
wszystko tak, by cia�o starza�o si� w tym samym tempie co duch.
Jasne, w�wczas niekt�rzy umarliby ze staro�ci w przeci�gu
tygodnia. Ale ci, kt�rym by zale�a�o, �yliby wiecznie. A mnie
oszcz�dzono by tych wszystkich k�u� i strzykania. Tak czy
inaczej. Opuszczaj�c dom Jednookiego, troch� kula�em. Bola�y mnie
zesztywnia�e stopy. Wsz�dzie, tylko nie tam, gdzie kierowa�em
wzrok, wrza�o jakie� poruszenie. Ksi�ycowa po�wiata nie
przydawa�a si� na nic.
4. Gaj Przeznaczenia:
Noc �piewa
B�bny zacz�y gra� o zachodzie s�o�ca, z pocz�tku cicho, szepcz�c
mroczn� obietnic� zapadaj�cego cienia wszystkich nocy. Teraz ich
�omot �mia�o ni�s� si� po okolicy. Zapad�a prawdziwa noc. Nieba
nie srebrzy� nawet okruch ksi�yca. Cienie ta�czy�y w migoc�cych
p�omieniach stu ognisk. Setka ogarni�tych sza�em wyznawc�w Matki
Nocy sz�a za nimi w tany, powoli ogarnia� ich amok. Setka
skr�powanych wi�ni�w dr�a�a ze strachu, p�acz�c i do ko�ca
oszukuj�c samych siebie; strach odbiera� m�stwo nawet tym, kt�rzy
lubili widzie� w sobie prawdziwych bohater�w. Uszy tamtych
zamkni�te by�y jednak na ich b�agania. Z mroku nocy wychyn�a
majacz�ca bry�a ciemno�ci, ci�gni�ta przez wi�ni�w wysilaj�cych
si� przy linach w beznadziejnym przekonaniu, �e zadowalaj�c pan�w
swego �ycia i �mierci, mog� jeszcze ocale�. Wysoka na dwadzie�cia
st�p sylwetka okaza�a si� pos�giem kobiety o sk�rze r�wnie
czarnej i l�ni�cej co wypolerowany heban. Mia�a cztery r�ce.
Rubiny zast�powa�y oczy, kryszta�owe k�y - z�by. Kark otacza�
naszyjnik czaszek. Klejnoty drugiego naszyjnika stanowi�y odci�te
penisy. W ka�dej ze szponiastych d�oni �ciska�a atrybut swej
w�adzy nad ludzko�ci�. Wi�niowie widzieli jednak tylko stryk.
Rytm b�bn�w sta� si� szybszy. Nat�enie d�wi�k�w ros�o. Dzieci
Kiny zaintonowa�y mroczny hymn. Ci z wi�ni�w, kt�rzy wierzyli,
zacz�li wznosi� mod�y do swych bog�w. Wszystko to ze schod�w
�wi�tyni po�o�onej w samym �rodku Gaju Przeznaczenia obserwowa�
stary cz�owiek. Siedzia�. W miar� mo�liwo�ci stara� si� ju� nie
wstawa�. Z�ama� niegdy� praw� nog�, kt�ra zosta�a �le z�o�ona.
Chodzenie sprawia�o mu trudno�ci i przysparza�o b�lu. Nawet
stanie by�o przykrym obowi�zkiem. Za jego plecami zwisa�a
pl�tanina rusztowa�. �wi�tyni� remontowano. Znowu. Nieco wy�ej,
niezdolna do zachowania niewzruszonego spokoju, sta�a pi�kna
m�oda kobieta. Starzec obawia� si�, �e jej podniecenie jest
czysto zmys�owe, omal�e seksualne. Tak nie powinno by�. By�a
C�rk� Nocy. Istnia�a nie po to, by folgowa� swym zmys�om. -
Czuj� to, Narayan! - wydysza�a. - Czuj� blisko��. Dzi�ki temu uda
mi si� wreszcie po��czy� z moj� matk�. - Mo�e. - Stary nie by�
przekonany. Od czterech lat nie uda�o im si� nawi�za� kontaktu
z Bogini�. Martwi� si�. Jego wiar� wystawiono na pr�b�. Znowu.
A to dziecko wyros�o na kobiet� zdecydowanie zbyt upart� i
niezale�n�. - A mo�e �ci�gniemy tylko w ten spos�b na nasze g�owy
gniew Protektorki. - Dalej nie odwa�y� si� posun��. Sp�r ten
ci�gn�� si� od czasu, gdy wykorzysta�a cz�� swego surowego,
ca�kowicie nie wy�wiczonego talentu, aby o�lepi� stra�nik�w na
moment, kt�rego cztery lata temu starczy�o, by umo�liwi� ucieczk�
z aresztu Protektorki. Rysy dziewczyny stwardnia�y. Na chwil�
wykrzywi�a je przera�aj�ca bezwzgl�dno�� podobna do tej maluj�cej
si� na twarzy idola. Jak zawsze, gdy pojawia�a si� kwestia
Protektorki, powiedzia�a: - Ona jeszcze po�a�uje tego, co z nami
zrobi�a, Narayan. Przez tysi�c lat �wiat b�dzie pami�ta� kar�,
jak� poniesie. Narayan �y� zawsze w �wiecie wype�nionym ci�g�ymi
prze�ladowaniami. Taki by� wed�ug niego naturalny porz�dek
rzeczy. Stara� si� tylko o to, by jego kult przetrwa� kolejne
nawa�y gniewu ich wrog�w. C�rka Nocy by�a za� m�oda i pot�na,
a nadto cechowa�a j� typowa dla m�odo�ci porywczo�� i niewiara
we w�asn� �miertelno��. By�a przecie� dzieckiem Bogini! A na
�wiecie wkr�tce mia�a zapanowa� epoka w�adzy Bogini, zmieniaj�c
wszystko. W nowym porz�dku, kt�ry nastanie, C�rka Nocy sama
stanie si� Bogini�. Czego mia�a si� wi�c obawia�? Ta szalona
kobieta w Taglios by�a nikim! Poczucie niezwyci�ono�ci i
ostro�no��, zawsze k��c�ce si� ze sob�, by�y jednak nieroz��czne.
C�rka Nocy ca�ym swoim sercem i dusz� wierzy�a, �e jest duchowym
dzieckiem Bogini. Nie mog�a inaczej. Ale przecie� zrodzi�a si�
z m�czyzny i kobiety. Okruch cz�owiecze�stwa znaczy� jej dusz�
niczym plamka rdzy. Musia�a kogo� mie�. Jej poruszenia z ka�d�
chwil� stawa�y si� coraz wyrazistsze, coraz bardziej zmys�owe,
w coraz mniejszym stopniu panowa�a nad sob�. Narayan skrzywi�
si�. Nie powinna ��czy� w swej duszy przyjemno�ci i �mierci. W
jednym ze swych awatar�w Bogini by�a niszczycielk�, ale w jej
imi� nie odbierano �ywot�w z powod�w tak b�ahych. Kina z
pewno�ci� nie zaaprobowa�aby hedonistycznych sk�onno�ci swej
C�rki. Gdyby jednak okaza�o si�, �e jest inaczej, w�wczas z
pewno�ci� nale�a�o oczekiwa� kar, a bez w�tpienia najci�sze
spad�yby na Narayana Singha. Kap�ani byli gotowi. Powlekli
p�acz�cych wi�ni�w na prz�d zgromadzenia, aby spe�ni�o si�
ukoronowanie ich �ywot�w, aby odegrali sw� rol� w rytuale
ponownej konsekracji �wi�tyni Kiny. Drugi rytua� zamierzono jako
pr�b� komunii z Bogini�, zakl�t� w magicznym �nie, komunii,
dzi�ki kt�rej C�rk� Nocy zn�w pob�ogos�awiona zostanie m�dro�ci�
i dalekosi�n� wizj� Mrocznej Matki. Wszystko to by�o jak
najbardziej s�uszne. Jednak Narayan Singh, �yj�cy �wi�ty K�amc�w,
wielki bohater kultu Dusicieli, nie czu� si� szcz�liwy. Jego
w�adza nad ruchem stanowi�a ju� tylko wspomnienie. Dziewczyna
zmienia�a kult w taki spos�b, aby stanowi� odbicie jej
psychicznego krajobrazu. Przez ca�y czas l�ka� si� mo�liwo�ci,
ze kt�rej� z ich kolejnych k��tni nie zako�czy zgoda. Tak jak si�
to sta�o z jego prawdziwymi dzie�mi. Z�o�y� Kinie przysi�g�, �e
dobrze wychowa dziewczyn�, �e oboje doczekaj� czasu, gdy
sprowadzi ona na ziemi� Rok Czaszek. Je�li jednak C�rka Nocy z
ka�d� chwil� b�dzie si� robi� coraz bardziej uparta i
samolubna... Nie potrafi�a si� ju� d�u�ej powstrzyma�. Zbieg�a
po schodach. Wyrwa�a szarf� dusiciela z r�k kt�rego� kap�ana. To,
co Narayana zobaczy� na jej obliczu, widzia� dot�d w swymi �yciu
tylko raz - na twarzy swej �ony, u szczytu spazmu nami�tno�ci,
tak dawno temu, �e zdawa�o si�, i� by�o to podczas wcze�niejszego
obrotu Ko�a �ywot�w. Nagle posmutnia�; zrozumia�, �e kiedy
rozpocznie si� drugi rytua�, ona rzuci si� torturowa� wi�ni�w.
W tym stanie umys�u, kt�ry j� ogarn��, mo�e zbyt pochopnie rozla�
krew kt�rego� z nich, co stanowi� b�dzie obraz�, jakiej Bogini
nigdy nie wybaczy. Narayan Singh martwi� si� coraz bardziej.
A potem jego przygn�bienie jeszcze si� pog��bi�o, gdy wzrok
b��dz�cy bez celu po otoczeniu natkn�� si� na wron� przycupni�t�
w rozwidleniu ga��zi, tu� obok miejsca rytualnej ka�ni. Co
gorsza, wrona najwyra�niej zdawa�a sobie spraw�, �e j� zauwa�ono.
Z szyderczym okrzykiem poderwa�a si� w powietrze. Natychmiast
odpowiedzia�a jej setka wronich g�os�w, dobiegaj�cych ze
wszystkich cz�ci gaju. Protektorka wiedzia�a!
Narayan zawo�a� dziewczyn�. Nie us�ysza�a go, zanadto poch�oni�ta
tym, co robi�a. Kiedy z wysi�kiem powsta�, k�y �miertelnego b�lu
szarpn�y jego nogi. Kiedy przyb�d� �o�nierze? Czy i tym razem
uda mu si� uciec? Jak mia� wci�� karmi� w swym sercu nadziej� na
przyj�cie Bogini, skoro jego cia�o sta�o si� tak kruche, a wiara
tak nadwer�ona i s�aba?
5. Ostoja Kruk�w:
Kwatera g��wna
Posterunek by� cichym miastem szerokich ulic i bia�ych mur�w.
Przej�li�my lokalny zwyczaj bielenia wapnem wszystkiego pr�cz
strzech i ro�lin ozdobnych. Podczas niekt�rych �wi�t tubylcy
barwili na bia�o r�wnie� swe cia�a. Biel stanowi�a pojemny symbol
oporu wobec W�adc�w Cienia w latach minionych. Nasze miasto
zosta�o zaprojektowane na mod�� wojskow�; panowa�y w nim proste
linie, czysto�� i spok�j, wyj�wszy noce, kiedy przyjaciele Tobo
wdawali si� w ha�a�liwe burdy. Za dnia jednak zgie�k ogranicza�
si� do plac�w �wicze�, na kt�rych kolejne grupki lokalnych
kandydat�w na awanturnik�w przyswaja�y sobie w�a�ciwe Czarnej
Kompanii zasady uprawiania rzemios�a. Niewiele mia�em z tym
wsp�lnego pr�cz okazjonalnego �atania szkolnych nieszcz�nik�w.
Nikomu spo�r�d Starej Gwardii nie przydzielono �adnych
powa�niejszych obowi�zk�w. Podobnie jak Jednooki, jestem reliktem
epoki dawno minionej, �yj�cym emblematem historii, kt�ra jednak
stanowi �r�d�o unikalnych wi�zi mi�dzyludzkich po dzi� dzie�
zapewniaj�cych jedno�� Kompanii. Na specjalne okazje wyjmowali
mnie z szafy i kazali wyg�asza� kazania, zaczynaj�ce si� od s��w:
"W owym czasie Kompania pozostawa�a na s�u�bie..." Ta noc by�a
dziwnie straszna: oba ksi�yce �wieci�y jasno, pokrywaj�c ziemi�
prawdziw� gmatwanin� cieni, a zwierzaczki Tobo co� nad wyraz
niepokoi�o. Zaczyna�em ju� widywa� je tu� przed nosem, poniewa�
niekt�re najwyra�niej by�y tak poruszone, �e zapomina�y o
ukrywaniu si�. W wi�kszo�ci przypadk�w by�o mi tylko przykro z
ich powodu. Pod bram� cienia podnios�a si� wrzawa, a po chwili
zamar�a. Teraz mo�na by�o r�wnie� dostrzec �wiat�a. Kilka kul
ognistych przeszy�o noc na chwil� przedtem, zanim dotar�em do
miejsca przeznaczenia. Powoli r�wnie� zaczyna�em czu� si�
nieswojo. Kwatera g��wna mie�ci�a si� w jednopi�trowej,
nieforemnej budowli po�rodku miasta. �pioszka sp�dzi�a do niej
r�nej ma�ci adiutant�w, konsultant�w i funkcjonariuszy, kt�rzy
�ledzili losy ka�dego hufnala od ko�skiej podkowy oraz ka�dego
ziarnka ry�u. Zamieni�a funkcj� dow�dcy w �wiczenie z
biurokracji. Nie bardzo mi si� to podoba�o. Oczywi�cie. By�em
zbzikowanym staruchem, kt�ry pami�ta�, jak rzeczy wygl�da�y za
dawnych dobrych czas�w, kiedy robili�my wszystko tak, jak powinno
si� robi�. To znaczy po mojemu. Nie s�dz� jednak, abym do reszty
straci� poczucie humoru. Potrafi� dostrzec ironi� losu w tym, �e
sta�em si� w�asnym dziadkiem. Usun��em si�. Przekaza�em pochodni�
komu� m�odszemu, bardziej energicznemu i bardziej b�yskotliwemu
taktycznie, ni�li ja kiedykolwiek by�em. Ale nie zrezygnowa�em
ze swego prawa anga�owania w sprawy, wnoszenia swego udzia�u,
krytyki, a w szczeg�lno�ci, uskar�ania si�. Jest to robota, kt�r�
kto� musi wykonywa�. Dlatego te� niekiedy wyprowadza�em m�odszych
z r�wnowagi. To tylko dla ich dobra. To kszta�tuje charakter.
Pokona�em parter, kt�rego pokazow� krz�tanin� �pioszka separowa�a
si� od �wiata. Noc czy dzie�, oddzia� dy�urnych pe�ni� tu swoj�
s�u�b�, licz�c te groty strza� i ziarnka ry�u. Powinienem jej
przypomnie�, aby od czasu do czasu wychodzi�a na prawdziwy �wiat.
Stawianie kolejnych barykad nie ochroni jej przed demonami,
poniewa� te ju� zd��y�y zagnie�dzi� si� w jej wn�trzu. By�em
nieomal do�� stary, �eby takie gadanie usz�o mi na sucho. Kiedy
wszed�em do �rodka, na jej �ci�gni�tej, szarej, prawie zupe�nie
nie kobiecej twarzy pojawi�a si� irytacja. Akurat si� modli�a.
Tego ju� zupe�nie nie potrafi�em poj��. Nie bacz�c na wszystko,
przez co musia�a przej��, a co po wi�kszej cz�ci zadawa�o k�am
doktrynie Yehdna, wci�� trwa�a przy wierze. - Poczekam, a�
sko�czysz.
Powodem irytacji by� fakt, �e j� przy�apa�em. Fakt, �e nadal, w
obliczu wszystkich tych negatywnych �wiadectw, odczuwa�a potrzeb�
wiary, wprawia� j� w konsternacj�. Wsta�a i zwin�a dywanik
modlitewny.
- Jak kiepsko jest tym razem?
- Plotka okaza�a si� fa�szywa. Nie chodzi�o o Jednookiego. Tym
razem to by�a Gota. I nie �yje. Ale Jednooki marudzi o czym�
innym, co jego zdaniem ma si� wydarzy�. Jednak zupe�nie, nawet
w najbardziej m�tny spos�b nie potrafi powiedzie�, co to ma by�.
A poniewa� przyjaciele Tobo zachowuj� si� jeszcze dziwaczniej ni�
zwykle, jest ca�kiem prawdopodobne, �e to nie tylko gra wyobra�ni
Jednookiego. - Lepiej wy�l� kogo� do Sahry.
- Tobo ju� si� tym zaj��.
�pioszka spojrza�a na mnie twardym wzrokiem. By�a niska, ale
trzyma�a si� prosto i pewnie. - Co masz na my�li?
- Obawiam si�, �e my�l� podobnie jak Jednooki. Albo po prostu
nie potrafi� wytrzyma� przeci�gaj�cego si� pokoju. - Pani znowu
suszy ci g�ow�, �eby wraca� do domu?
- Nie. Ostatnia komunia duchowa Murgena z Shivety� zdecydowanie
nie przypad�a jej do gustu. - Naj�agodniej m�wi�c. W naszym
rodzimym �wiecie historia znalaz�a si� na okrutnym zakr�cie. Pod
nasz� nieobecno�� kult K�amc�w znowu ur�s� w si��, ludzie
nawracali si� setkami. A r�wnocze�nie Duszo�ap dr�czy�a Terytoria
Tacrlia�skie szale�czymi i zazwyczaj bezowocnymi pr�bami wybicia
swych wrog�w, kt�rzy po wi�kszej cz�ci byli ca�kowicie wydumani,
przynajmniej do momentu, gdy jej i Mogaby zapa� nie powo�ywa� ich
do istnienia. - Nie powiedzia�a tego wyra�nie, jestem jednak
raczej pewien, i� obawia si�, �e Oj Boli jakim� sposobem
manipuluje Duszo�ap. �pioszka nie potrafi�a ukry� u�miechu.
- Oj Boli?
- To by� tw�j pomys�. Znalaz�em go gdzie� w tym, co napisa�a�. -
To jest twoja c�rka.
- Jako� musimy na ni� m�wi�.
- Wr�cz nie potrafi� uwierzy�, �e nigdy nie wybrali�cie dla niej
imienia. - Urodzi�a si�, zanim... - Mnie podoba�o si� "Chana".
Moja babka mia�a tak na imi�. Pani jednak z pewno�ci� by si�
sprzeciwi�a. Brzmia�o zbyt podobnie do "Kina" A chocia� Oj Boli
mog�a by� nocnym koszmarem spaceruj�cym po �wiecie, jednak by�a
c�rk� Pani, a w krajach, w kt�rych Pani dorasta�a, to matki
nadawa�y c�rkom imiona. Zawsze. Kiedy nadchodzi� w�a�ciwy czas.
Ten czas nigdy nie nadejdzie. Dziecko wypiera si� nas obojga.
Zagwarantowano jej pocz�cie z naszej krwi i ko�ci, jednak wierzy
niewzruszenie tylko w to, �e jest duchow� c�rk� Bogini Kiny.
C�rk� Nocy. Wy��cznym celem jej istnienia jest przyspieszenie
paruzji Roku Czaszek, prawdziwej katastrofy dla ludzko�ci, kt�ra
przebudzi z drzemki jej duchow� matk� i rzuci ca�y �wiat pod jej
niegodziwe stopy. Czy te� w istocie wiele �wiat�w, jak to
odkryli�my podczas mej pielgrzymki do miejsca narodzin Kompanii,
pielgrzymki, kt�ra doprowadzi�a nas do nadgryzionej z�bem czasu
fortecy stoj�cej po�rodku r�wniny l�ni�cego kamienia, le��cej
mi�dzy naszym �wiatem a Krain� Nieznanych Cieni. Milczenie
przeci�ga�o si�. �pioszka przez d�ugi czas by�a Kronikarzem. Do
Kompanii zaci�gn�a si� w m�odym wieku. Tradycja wiele dla niej
znaczy�a, co owocowa�o nienagann� uprzejmo�ci� wobec
poprzednik�w. Jednak w g��bi ducha, by�em tego pewien, traci�a
ju� powoli cierpliwo�� do nas, starych piernik�w. A szczeg�lnie
do mnie. Nigdy nie stara�a si� lepiej mnie pozna�. A mnie na
dodatek jako� nigdy nie brakowa�o ochoty, by marnowa� czas,
dowiaduj�c si� o bieg spraw. Zw�aszcza za� teraz, kiedy nie
mia�em do roboty w�a�ciwie nic pr�cz pisania, nazbyt sk�onny
by�em czepia� si� szczeg��w. Poinformowa�em j� wi�c: - Nie
zaoferuj� ci rady, p�ki nie zapytasz. To j� zaskoczy�o. -
Sztuczka, kt�rej nauczy�em si� od Duszo�ap. Sk�ania ludzi do
podejrze�, �e czytasz w ich my�lach. Ona jest w tym jednak
znacznie lepsza. - Na pewno. Mia�a przecie� ca�� wieczno�� na
�wiczenia. - Wyd�a policzki i prychn�a. - Min�� tydzie� od
czasu, jak ostatni raz rozmawiali�my. Zobaczmy. �adnych doniesie�
od Shivetyi. Murgen przebywa w Khang Phi z Sahr�, tak wi�c nie
m�g� nawi�za� kontaktu z golemem. Raporty od ludzi pracuj�cych
na r�wninie �wiadcz�, �e trapi ich natr�tne przeczucie
nadci�gaj�cej katastrofy. - Naprawd�? W ten spos�b to uj�li? -
Miewa�a niezno�nie pompatyczne momenty. - Z grubsza.
- Jak sytuacja w ruchu na r�wninie?
- Nie ma �adnego ruchu. - Wygl�da�a na skonsternowan�. Od czasu
pami�tnej wyprawy Kompanii r�wnina przez wiele pokole� nie
zazna�a dotyku ludzkiej stopy. Ostatnimi przed nami byli W�adcy
Cienia, kt�rzy uciekli z Krainy Nieznanych Cieni do naszego
�wiata, zanim si� urodzi�em. - Niew�a�ciwe pytanie.
Najwyra�niej. Jak ci idzie z przygotowaniami do powrotu? - Jest
to pytanie osobiste czy zawodowe? - Dla �pioszki wszystko wi�za�o
si� z prac�. Nie pami�tam, bym kiedykolwiek widzia�, jak
odpoczywa. Czasami mnie to martwi�o. Co� w jej przesz�o�ci, do
czego zreszt� aluzje zawiera�y napisane przez ni� Kroniki,
zrodzi�o w jej g�owie przekonanie, i� jest to jedyny spos�b
zapewnienia sobie poczucia bezpiecze�stwa. - I takie, i takie. -
Chcia�bym m�c jak najszybciej powiedzie� Pani, �e wkr�tce
wr�cimy do domu. Nie darzy�a mi�o�ci� Krainy Nieznanych Cieni.
Pewien wszelako by�em, �e gdziekolwiek by�my si� nie udali,
przysz�o�� zawsze przyniesie jej rozczarowanie, poniewa� czasy,
kt�re nadejd�, nie b�d� dobre. Chyba jeszcze nie zd��y�a tego
poj��. A przynajmniej nie w g��bi duszy. Nawet ona potrafi�a by�
w pewnych sprawach ca�kowicie naiwna. - Najkr�tsza odpowied�
brzmi, �e prawdopodobnie w ci�gu sze�ciu miesi�cy b�dziemy w
stanie pchn�� na drug� stron� wzmocnion� kompani�. Je�li
wejdziemy w posiadanie wiedzy na temat bram cienia. Przekroczenie
r�wniny stanowi powa�n� operacj�, poniewa� trzeba zabra� ze sob�
ca�otygodniowe wyposa�enie. Tam w g�rze nie ma nic, tylko l�ni�cy
kamie�. Kamie� wprawdzie pami�ta, ale ma niewielkie warto�ci
od�ywcze. - Te� jedziesz?
- Niezale�nie od wszystkiego mam zamiar wys�a� zwiadowc�w i
szpieg�w. Mo�emy korzysta� z rodzimej bramy cienia, p�ki
ograniczymy si� do puszczania po kilku ludzi naraz. - Nie
wierzysz s�owu Shivetyi?
- Demon ma swoje w�asne plany.
Pewnie wiedzia�a najlepiej. W swoim czasie prze�y�a bezpo�redni
duchowy kontakt z Nieugi�tym Stra�nikiem. Natomiast to, co ja
wiedzia�em o planach golema, sprawia�o, �e dodatkowo martwi�em
si� o Pani�. Shivetya, ten staro�ytny byt stworzony, by zarz�dza�
i opiekowa� si� r�wnin� - kt�ra sama w sobie by�a artefaktem -
chcia� umrze�. A nie m�g� tego zrobi�, p�ki �y�a Kina. Jednym z
jego zada� by�o dbanie o to, by �pi�ca Bogini nie zbudzi�a si�
i nie uciek�a z wi�zienia. Kiedy los Kiny dope�ni si�, s�aba
nitka ��cz�ca moj� �on� z magi�, decyduj�ca o jej poczuciu
to�samo�ci i w�asnej warto�ci, wraz z Bogini� odejdzie w
przesz�o��. Wszelk� moc, kt�r� tak si� szczyci�a, Pani posiada�a
wy��cznie dlatego, �e odkry�a, jak ukra�� j� Bogini. By�a
stuprocentowym paso�ytem. Powiedzia�em:
- Ty natomiast, ca�kowicie akceptuj�c maksym� Kompanii, zgodnie
z kt�r� nie mamy �adnych przyjaci� poza towarzyszami broni, nie
cenisz sobie jego �yczliwo�ci. - Och, on jest bez reszty
wspania�y, Konowa�. Uratowa� mi �ycie. Ale nie zrobi� tego,
poniewa� jestem milutka, a kiedy biegn�, ko�ysz� mi si� w�a�ciwe
cz�ci cia�a. Nie by�a milutka. I nie potrafi�em sobie nawet
wyobrazi�, jak co� jej si� ko�ysze. To by�a kobieta, kt�rej przez
ca�e lata wychodzi�o udawanie ch�opaka. Nie by�o w niej nic
kobiecego. Nic m�skiego r�wnie�. W og�le nie by�a istot�
seksualn�, chocia� przez jaki� czas kr��y�y plotki, �e ona i
�ab�d� wsp�lnie sp�dzaj� noce. Okaza�o si�, �e ca�a sprawa jest
czysto platoniczna.
- Powstrzymam si� od komentarza. Ju� wcze�niej uda�o ci si� mnie
zaskoczy�. - Kapitanie!
Czasami zabiera�o jej do�� du�o czasu, zanim zrozumia�a, �e kto�
�artuje. Albo chocia� zorientowa�a si� w cudzym sarkazmie, cho�
sama mia�a przecie� j�zyk ostry niczym brzytwa. Teraz zda�a sobie
spraw�, �e rozmy�lnie si� z ni� dra�ni�. - Rozumiem. Wobec tego
pozw�l, �e jeszcze raz ci� zaskocz� i poprosz� o twoj� rad�. -
Ho, ho. Jeszcze b�d� ostrzy� swoje �y�wy w piekle.
- Wyjec i D�ugi Cie�. Musz� podj�� wi���ce decyzje.
- Szereg Dziewi�ciu znowu daje ci si� we znaki?
Rada genera�-gubernator�w zwana Szeregiem Dziewi�ciu - nazwa
"Szereg" wzi�ta zosta�a ze s�ownictwa wojskowego - to�samo��
pozostawa�a tajemnic�, tworzy�a cia�o najbardziej mo�e zbli�one
do o�rodka centralnej w�adzy w Hsien. Rodowa monarchia i
arystokracja stanowi�y niewiele wi�cej ni� ornament, poza tym
cz�onkowie tej kasty, niezale�nie od �ywionych ambicji, zazwyczaj
zbyt byli ubodzy, aby m�c cokolwiek osi�gn��. Szereg Dziewi�ciu
dysponowa� ograniczon� w�adz�. Jego istnienie ledwie
gwarantowa�o, �e balansuj�cy na kraw�dzi anarchii system
polityczny nie rozp�ynie si� w ca�kowitym chaosie. Dziewi�ciu
by�oby zreszt� znacznie skuteczniejszych, gdyby w�asnej
anonimowo�ci nie cenili wy�ej ni�li zakulisowej w�adzy. - Oni
oraz Trybuna� Wszystkich P�r Roku. Szlachetnym S�dziom naprawd�
zale�y na D�ugim Cieniu. Imperialny s�d Hsien - z�o�ony z
arystokrat�w dysponuj�cych jeszcze mniejsz� doczesn� w�adz� ni�li
Szereg Dziewi�ciu, jednak z pewno�ci� ciesz�cych si� bardziej
widocznym autorytetem moralnym - obsesyjnie zainteresowany by�
ekstradycj� D�ugiego Cienia. Jako stary cynik sk�ania�em si� ku
pode