2640
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2640 |
Rozszerzenie: |
2640 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2640 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2640 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2640 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Tytu�: "Tajemnica Marleny"
autor: Andrzej Wiech
Prawie jak w Ksi�dze Rodzaju. Na pocz�tku pojawi�a si� my�l, kt�ra przerodzi�a si� w s�owo. Ono
w�a�nie pomog�o jej zata�czy� szalone dzie�o kaznodziei zamkni�tego w ciemno�ci zak�adu dla
ob��kanych w rytm pie�ni � pro�by z�o�onej bogom, o ile istniej�.
Jeszcze tylko jeden klawisz.
Urodzi�em si� w nocy.
Chyba dlatego czuj� si� lepiej w ciemno�ci matrycy, cieple narodzin i b�lu wyj�cia. Pami�tam
przera�on� kobiet�, kt�rej wyszed�em spomi�dzy n�g. Krzyk; pami�tam krzyk, koj�cy i pusty � bez
s��w. Krzyk mojego dzieci�stwa, zast�piony w miar� dorastania czarnymi rytmami hip hopu.
Jestem samotnym dzieckiem wolno�ci, �yj� w�r�d anonimowych ludzi � tam czuj� si� najbezpieczniej.
Sk�adam si� tylko ze s��w � pracowicie odciskanych codziennie na klawiaturze mojego komputera.
Mo�e jestem ju� tylko s�owami, bo nie pami�tam nic poza s�owami i odg�osem miarowego stuku.
Alfabet Morse'a pocz�tku dwudziestego pierwszego wieku. Dzi�ki niemu nikt mnie nie zna i nikt nie
wie nic o moim imieniu, kt�re, jak staro�ytny mag, wyszepta�em jedynie przyjacielowi, setki tetrabajt�w
temu.
Gdzie on jest teraz? Gdzie ja jestem?
<Wspomnienie>
<Aplikacja uruchomiona>
Przyjaciel nie �yje. Pami�tam jak umiera�.
Jak alchemik przy swoich retortach, skupiona, wpatrywa�a si� w s�owa pojawiaj�ce si� na ekranie
zgrabnego komputera przeno�nego. Program sam wyszukiwa� odpowiednie podprogramy i nie czeka�
na jej akceptacj� w uruchamianiu ich. Przesy�a� komendy i zatwierdza� je. Lekko zdziwione, zielone
oczy czyta�y szybko pojawiaj�ce si� litery, kt�re czasami, jakby poza �wiadomo�ci�, dopisywa�a.
Szuka�a b��du, najdrobniejszego potkni�cia algorytmu, palce szybko biega�y po pieszczotliwie
stukaj�cych klawiszach koryguj�c i dodaj�c szczeg�y...
Jeste�my dzie�mi wolno�ci � tymi s�owami dodawali�my sobie otuchy i warto�ci w naszym
bezwarto�ciowym spo�ecze�stwie. Nie jestem nikim wyj�tkowym, nikim wielkim � nigdy nie by�em.
By�em tylko jednym z wielu id�cych przez m�odo��, jak ja, w��czonych do sieci jako nieznajomy po
drugiej stronie �wiata. Ukrywa�em si� jak ka�dy, pozbywaj�c si� przy wej�ciu w system to�samo�ci i
wp�ywa�em na bezmierne wody oceanu danych. Gra�em ze swoimi z�udzeniami i gra�em z�udzenia
innych, wkradaj�c si� mi�dzy wierszami kodu. �y�em zawsze na kraw�dzi i w butelce naszych
ekran�w. I tak wszyscy stoimy na ostrzu no�a.
Wzrok na plecach. Czuj� go, jakby setki �lepi ukrytych gdzie� tam, w nieistniej�cych zakamarkach
elektronicznej ciemno�ci obmacywa�y mnie i liza�y miarowymi poci�gni�ciami wilczego j�zyka. Wiem,
�e pewnie ju� tu s�. Albo przynajmniej b�d� ju� wkr�tce.
Cyberpunk � tak si� nazwa�em wspominaj�c ksi��ki, kt�re czyta�em jeszcze jako ch�opak pe�en
marze�. Taki nick. Nowe �ycie zakl�te w imieniu. Widzia�em w nim siebie jako burzyciela ustroju, w
kt�rego mocy jest zmieni� �wiat. Ja, �lepy b�g sieci, w swoich oczach tw�rca i stw�rca wszystkiego.
Szalone b�stwo odesz�ych chwil, �ni�ce swoj� tera�niejszo�� i swoj� przesz�o�� w zapami�taniu
uk�ad�w scalonych tak doskonale, �e ju� nie wiem, gdzie jest granica.
Nie pami�tam, jak wygl�dam. Ka�dy z nas, przechodzi ten okres.
�yj� w jednej, xbajtowej iluzji � moje cia�o, jakie jest? Dzi� jestem m�czyzn� oko�o 1,70m, o czarnych
w�osach i piwnobr�zowych oczach. Wa�� 62 kilogramy i mam kr�pe muskularne cia�o o dobrze
zarysowanych, lecz nie za bardzo widocznych mi�niach. Wczoraj mog�em mie� 1,80 m i by� Monik�
O Gor�cych Udach. Albo Mokr� Agnieszk�, albo Marl2enne.
Ogl�dam si�.
Id� Ulic� i ogl�dam si�. Pierwotny strach � jaki m�g� czu� cz�owiek tysi�c lat temu rozbijaj�c czaszk�
innemu cz�owiekowi, wcze�niej wyszczerzaj�c z�by i w ten spos�b pierwszy raz k�ami�c. Syc� si�
swoim realnym strachem, bo przypomina mi czasy, gdy jeszcze wiedzia�em, co jest realne. Dzi� m�j
strach wydaje si� tylko kolejnym, niesko�czonym ci�giem s��w. Ale jest realny...
Uciekam. Wiem, �e nie uda mi si� � min�y czasy, gdy nie odzywa�e� si� i ci� nie by�o. Teraz
wy�ledz� ci� dwadzie�cia Po��cze� wcze�niej na sto. Cofn� �wiat i p�jd� twoim tropem... Wiem to
wszystko � z w�asnej przesz�o�ci, by�em w tym najlepszy z najlepszych, bo wydawa�o mi si�, �e nie
ma ju� lepszego... Nie mam ju� dok�d i�� w tej wirtualnej pustce. Mojej Kreacji.
Moje umiej�tno�ci nie wystarcz�. Dadz� mi tylko tyle, �e nie uda im si� zbyt szybko mnie z�apa�, ale
wiem, �e w ka�dej chwili mog� wyj�� zza rogu Ulicy. I tak ju� wkr�tce mnie dopadn�... �udzi� si�
jeszcze, �e dadz� mi spok�j? Moje winy s� zbyt wielkie. Stan��em przeciwko pierwszemu prawu, bo
wypowiedzia�em Imi�, gdzie nie wolno go wypowiada�. I Marl2lene, bo dowiedzia�em si�, kim jest.
By�a moim szcz�ciem. Sta�a si� twoj� zgub�. Nasza diaboliczna "Mar12enne". Tylko ci�g s��w i
skojarze�. W��czona do sieci z drugiej strony �wiata albo tu� obok stuka�a literki, kt�re p�ywa�y mi po
ekranie prywatnego po��czenia. By�a szybka i agresywna � gra�a ostro i odpowiada�a na pytania
niestandardowo, wi�c musia�a by� realna. Inaczej � nie by�a nawet bardziej skomplikowanym
programem na�laduj�cym.
Wiem to dobrze. Tak dobrze. M�j najs�odszy wr�g...
Znam jej cia�o jak najlepsz� uk�adank� � realnoprzestrzenne puzzle. Pami�tam jej drobne piersi i
d�ugie uda, pami�tam lekko falowane blond w�osy i zielone oczy, pami�tam d�onie na gardle i u�miech
na ustach. Pami�tam smak jej podniecenia i zapach jej okresu. Pami�tam wo� jej potu i twojej krwi.
Mar2lenne.
Zaskoczy� j� stopie� skomplikowania. Przewidywa�a, i owszem, �e wszystko b�dzie si� rozwija�, �eby
osi�gn�� pewien poziom i tam pozosta�. Tymczasem jej program komplikowa� wewn�trznie ju� dzi�
osi�gaj�c granic�, kt�r� jeszcze mog�a sobie wyobrazi�. Chyba wtedy przysz�o jej do g�owy, �e
stworzy�a now� formu��.
"Cyberpunk" >�yjesz jeszcze?<
"Mar12enne" >Udowodni� ci<
"Cyberpunk" >My�la�em, �e odesz�a�<
"Mar12enne" >Nie odchodz� tak �atwo, ksi���<
"Mar12enne" >Zadzwoni�, daj mi numer<
"Cyberpunk" >CyBeRpUnK<
"Mar12enne" >�mieszne<
"Mar12enne" >Masz fryzur� punka, str�j, �a�cuchy, punku?<
"Cyberpunk" >Technika jest moim strojem i �a�cuchem DNA<
"Mar12enne" >Trzymaj si�, ksi���. Zaczyna si� twoja jazda do zwyci�stwa<
Mia�a ciep�y g�os. Koj�cy jak dotyk lodu w s�oneczny dzie�. Oczy �widrowa�y mnie przez fale mi�dzy
jej i moim telefonem. Nie wystarczy�o jej to � zjawi�a si� u mnie zaraz potem.
[Kobiety wol� delikatne telefony, ergonomiczne i drobne. Takie, jakie mieszcz� si� w d�oni � kryj� si�
r�wnie dobrze w eleganckiej torebce, jak w plecaku. Ona mia�a niezgrabn� Motorol�, tak� jak moja.]
-Nie u�ywaj tak cz�sto telefonu, punkowy ksi��� � odchyli�a g�ow�, a w�osy rozsypa�y si� blond burz�
na jej plecach. � Zbyt �atwo nast�pna ci� wykryje... a ja mog�abym by� zazdrosna. Nie lubi� by�
zazdrosna, wiesz? Po prostu bior� i nie lubi� si� dzieli�.
Sta�a tu� przede mn�, cho� nie wiem, kiedy podesz�a. By�a wy�sza o kilka centymetr�w, pami�tam, bo
odchyla�em lekko g�ow�, gdy mnie ca�owa�a kilka bajt�w p�niej. By�a ostra � jej drapie�ne wargi
obejmowa�y m�j j�zyk i za chwil� gwa�ci�y wn�trze ust. Jej d�o� spocz�a mi�kko mi�dzy moimi udami.
Zanim si� w tym po�apa�em, ca�owa�em jej szyj�, gryz�em jej ucho i pie�ci�em policzki.
<Seks>
<Aplikacja uruchomiona>
Nasz pierwszy raz pozbawi� mnie klawiatury i s�uchawek, a ona zosta�a.
To dla niej stworzy�em Krak�w. Zbudowa�em go Dom po Domu i Ulica po Ulicy. Postawi�em Sklepy i
Kawiarnie, �eby�my mieli dok�d chodzi�. Szcz�liwa ta�czy�a dla mnie na Plantach wok� rynku i
obejmowa�a nogami moje nagie biodra podczas randek w Hotelach, oczywi�cie najdro�szych.
Pozosta�a jeszcze tylko ma�a trudno�� stworzenia takiej historyjki, �eby wszystko to by�o dograne dla
logiki komputera. Wszystko musia�o si� zaz�bia� i dope�nia� w najdrobniejszych szczeg�ach
maszyny, kt�r� musia�em stworzy�, �eby Mar2lenne przyjecha�a do mnie � oboje wiedzieli�my, �e
sytuacja ta jest niemo�liw� do wykonania w realu. Dlatego zamykali�my si� w tym wirtualnym �wiecie
tak d�ugo, a� przestali�my czu� r�nic� odleg�o�ci, nie przeszkadza�y nam przerwy mi�dzy wej�ciami i
tracili�my poczucie realno�ci. Tym bardziej, kiedy pod��czy�em sobie kropl�wk� � w og�le nie
musia�em wychodzi� z sieci � wtedy naprawd� brak jej obecno�ci bola� fizycznie. Tego dnia chyba
znik�a r�nica mi�dzy �wiatem komputerowym a �wiatem poza nim. Nie potrzebowa�em tego
drugiego.
Wystarcza�o mi, �e tylko ona by�a realna � ona i m�j niesko�czony przyjaciel. Poznawali�my si� po
nickach. Intuicja albo fakt, �e jeden z nas jeszcze nie zmieni� swojego zawo�ania. Wyczuwali�my
schematy zmian naszych nazw � ja na przyk�ad z Cyberpunka zmieni�em si� na Shadowruna, a potem
Mnemonica, Wintermuta...
Nie, to nie mog�o si� zdarzy�. NIEMO�LIWE � m�wi�a sobie, a jednak. Uodporni�a sw�j program na
wirusy, jak umia�a. Wpisa�a mu w kod mn�stwo zabezpiecze�, wprowadzi�a funkcje rozpoznawania i
leczenia. Postanowi�a poczeka� przemierzaj�c sie� w poszukiwaniu lekarstwa.
M�j przyjaciel, a mo�e nawet brat, bo je�li istnieje na �wiecie mi�o�� � kocha�em go jak brata.
Czasem nawet w niego przestaj� wierzy� w swoim paranoidalnym �wiecie zer i jedynek. By�y
momenty, gdy wydawa�o mi si�, �e jest tylko doskonale stworzonym programem komputerowym �
wtedy rzeczywi�cie u�ywa� programu, kt�ry odpowiada� standardowo na listy, przesy�a� pozdrowienia
�wi�teczne i siedzia� na czacie imituj�c jego obecno��. By� jego autorstwa.
Je�li gdziekolwiek istnieje na czacie blisko�� cz�owieka � by� mi bliski. By� moim ca�kowitym
zaprzeczeniem, dlatego tak doskonale do siebie pasowali�my, bez przerwy si� sprzeczaj�c o
mn�stwo szczeg��w, postaw, filozofii. Nawet ksi��ki, kt�re czytali�my, by�y doskonale dope�niaj�cym
si� cyklem � i starali�my si� je uzupe�nia�, polecali�my sobie nasze ostatnie lektury � co z tego, gdy
nie by�o czasu tego wypo�ycza�... Dzi�ki temu stali�my si� doskona�ymi piratami tekstowymi; byli�my
najlepsi w wyszukiwaniu ca�ych ksi��ek na sieci, kradli�my je wsz�dzie, gdzie tylko by�o mo�na �
pocz�wszy od stron fan�w na ksi�garniach sko�czywszy. On by� lepszy tam, gdzie trzeba by�o p�aci�
� by� najlepszym informatykiem, jakiego zna�em. Ja kocha�em sie�, on kocha� to, co sie� tworzy�o, co
by�o jej pierwszym budulcem. Mnie interesowa�o to co czyta�em, jego � to JAK czyta�em.
To chyba dlatego zgin�� pierwszy. Pomy�la�a, �e to on m�g� odkry� jej tajemnic�.
Nie pozna� tajemnicy Mar2lenne. Mo�e jeszcze nie czas o tym m�wi�? Ju� TERAZ
(cyberprzestrzenne, nierealne teraz) wiem, co ukrywa�a, co chcia�a ukry� przede mn�. Czasem nawet
zastanawiam si�, czy mnie kocha�a, bo mo�e sam sobie jestem winien? Mo�e zakocha�a si� nagle,
szalenie, bez pami�ci � i nagle wszystko j� przeros�o? Mo�e po prostu chcia�a mnie chroni� � i dlatego
nie chcia�a powiedzie�...
Nie dowiem si� tego. Za najp�niej godzin� i dwadzie�cia minut b�d� martwy.
Wreszcie � znalaz�a i uda�o si� jej zapu�ci� antywirusa. Doskonale, m�wi�a sobie, szepcz�c do
ekranu, przez kt�ry przewija�y si� liczby i ci�gi, kt�re mog�yby by� wyrazami.
Zbyt wiele miejsc zainfekowa� wirus. Program, jej najlepszy program stanie si� wkr�tce coraz bardziej
obcy. Dopiero teraz zrozumia�a rozmiary szale�stwa.
Z Mar2lenne byli�my szcz�liwi. Kochali�my si� na Wawelu, kt�ry sta� si� miejscem naszych spotka�,
kr�lowej i kr�la na swoich w�o�ciach. Kochali�my si� na drogocennych arrasach, Konowa� (wtedy
Konowa�) zadba� o to, �eby czu�a nawet mi�kko�� arras�w pod po�ladkami, gdy kochali�my si� na
pod�odze sali zamkowej. Tak samo dra�ni� j� zapach trawy mi�dzy moimi udami, gdy mieli�my
fantazj� kocha� si� nad Wis��.
Mia�a mn�stwo pomys��w, mn�stwo ciekawych idei, kt�re przedstawia�a mi zm�czona i pachn�ca
podnieceniem, jak to widzia�em i jak chcia�em widzie�. Przedstawia�a mi kolejny �wiat i kolejny pomys�.
A ja jak zwykle wariowa�em dla niej i rozmawia�em z Konowa�em, przesy�a�em mu ca�y zarys w pliku
tekstowym ilustrowanym kilkoma przyk�adami, a on pisa� dla mnie nast�pn� aplikacj�.
Mar2lenne stawa�a si� wtedy ksi�niczk�, prostytutk�, aktork�, idolem m�odzie�y lub kimkolwiek
chcia�a i wciela�a mnie w odpowiedni� dla siebie rol�. �mieszne � najcz�ciej zostawa�em jej
ochroniarzem i by�em z tego dumny, bo wydawa�o mi si�, �e jestem jej potrzebny, a nawet konieczny.
Nie zauwa�y�em, �e cz�sto m�wi mi, co robi� nie tak, nawet tylko staraj�c si� zmie�ci� w roli. Nigdy
si� nie zastanawia�em nad tym, sk�d wie, �e powinienem wychodzi� pierwszy, nigdy nie otwiera�
drzwi i zawsze trzyma� si� blisko, tak �ebym m�g� zawsze j� zas�oni� w ci�gu sekund.
Cieszy�em si� � i widzia�em w Mar2lenne dziewczyn�, kt�ra sprawia�a mi wiele przyjemno�ci swoim
towarzystwem i seksem. Wkr�tce zobaczy�em jej twarz.
<Mar2lenne>
<Aplikacja uruchomiona>
Wypieszczony program samotnej kobiety sta� si� zbyt samodzielny. By�a specjalistk� od podInternetu i
bawi�a si� dobrze, stwarzaj�c sw�j program dla jego cel�w, w�a�ciwie dla zabawy. Mia� tylko
zaskakiwa�, a by� niebezpiecznym. Chcia�a mie� romantyka o nieco smutnych oczach i wspania�ego
wirtualnego kochanka, kt�ry zaniesie j� do si�dmego nieba rozkoszy. Tymczasem on postanowi�
og�osi� wszystkim, �e istnieje podInternet i da� im do tego dost�p. Jeszcze nie wiedzia� o tym, �e co�
takiego og�osi, ale ona wiedzia�a, �e algorytmy s� nieub�agane. Stworzy�a dzie�o sztuki, �yj�ce ju�
swoim �yciem.
B�l okaza� si� wi�kszy ni� si� spodziewa�em.
-Wszystko mi jeszcze wy�piewasz � wysycza�a mi w ucho Mar2lenne. � Wszystko.
<Z�UDZENIE>
<Aplikacja uruchomiona>
Uciek�em. Nie wiem, jak mi si� to uda�o. Ucieka�em na o�lep, przera�ony tym, co w�a�nie zrobi�em.
Wiedzia�em ju�, �e Mar2lenne nie jest tylko pi�kn� dziewczyn�.
Cudownie zielone oczy patrzy�y z dzikim zainteresowaniem na moj� twarz, gdy delikatne d�onie
pewnymi ruchami wbija�y mi pod paznokcie drzazgi. U�miecha�a si� szeroko, k�ciki lekko opada�y do
do�u, kiedy zbli�a�a ostro zako�czony rysik o��wka do mojego oka. M�wi�a, �e wtedy podobaj� si� jej
moje oczy, bo �renice robi� si� takie wielkie.
Ostro, tak bardzo ostro rysowa�y si� przede mn� wspomnienia s��w, kt�re szepta�em pijany orgazmem
i uczuciami, kt�re wyda�o mi si�, �e mam. Zapomina�em, jak mog�em m�wi� s�owa: kocham i pragn�.
Nie rozumia�em, jak mog�em ca�owa� stop�, kt�ra gniot�a mi genitalia mia�d��c j�dra i rozgniataj�c
penisa. Nie wiedzia�em, jak mog�em kiedy� pie�ci� jej d�onie, kt�re teraz zadawa�y mi b�l na sto
sposob�w. I jeszcze � jak kiedykolwiek te d�onie mog�y mnie dotyka� bez cierpienia.
Mimo to Mar2lenne by�a nadal pi�kna swoj� ulotn�, koci� pi�kno�ci�. Zgrabne, d�ugie nogi i biodra
obci�ni�te mocno sk�rzanymi spodniami trzeszcz�cymi cicho przy ka�dym nawet najmniejszym ruchu.
R�wnie obcis�a bluzka z lateksu wybrzuszaj�ca si� rozkosznie na wzg�rkach piersi. I ciemnoblond
w�osy rozsypane na ramionach.
Gdy wypad�em na pierwsz� Ulic� przera�enie zosta�o zast�pione ch�odn� kalkulacj�. Uderzy�a
adrenalina i zatrzepota�y mi nerwy, a potem wszystko si� wyostrzy�o. Wbrew sobie zacz��em my�le�,
co dalej.
Dalej by�a droga, jak najdalej od tego przekl�tego miejsca i najdalej od Mar2lenne. Wtedy poczu�em
krew.
Uda�o si� jej wreszcie zniszczy� wirusa do ostatniego fragmentu kodu. Wreszcie pozby�a si� paso�yta,
kt�ry prawie zabra� jej kochanka. Mia�a jedynie nadziej�, �e nie b�dzie musia�a jeszcze raz go
tworzy�. Mia�a nadziej�, �e uda si� unikn�� ca�kowitego zniszczenia jej dzie�a, gdy dowiedz� si� o tym
jej prze�o�eni.
Zapisa� to dla mnie. Wszystkie przypuszczenia, wszystkie my�li i wszystkie wydarzenia, kt�re wi�za� w
najmniejsze cz�stki w�tk�w. Wyprowadza� teorie i zamyka� je we wzorach, z kt�rych nic nie
zrozumia�em. Za to doskonale rozumia�em wydarzenia.
Opowiada� wszystko w najdrobniejszych szczeg�ach. Z godzinami, minutami, nawet sekundami,
jakby wszystko to po prostu wyci�ga� z czata. Pisa� do samego ko�ca � nawet wtedy, gdy wiedzia�, �e
stoj� pod jego drzwiami. Nie pozna� tylko kogo�, kogo nazywa� M�zgiem � cho� podejrzewa�, �e to
Mar2lenne. By� chyba uczciwym facetem, skoro nie chcia� jej oskar�y�...
Zacz�o si� od tego, �e chcia�em dowiedzie� si�, kim jest naprawd� Mar2lenne. Nie wierzy�em w
g�adk� bajeczk�, �e pracuje w marketingu studia filmowego. Nie wierzy�em �e ma dwadzie�cia dwa
lata. Nie wierzy�em � tylko z za�o�enia w to wszystko, co opowiada�a mi podczas d�ugich godzin
spotka� i wycieczek przez nasz w�asny Krak�w. Chcia�em tylko sprawdzi�. Poprosi�em Konowa�a,
�eby troch� poszpera�. Pierwszym zaskoczeniem by�o dla nas obu, �e to�samo�� Mar2lenne by�a tak
obwarowana zabezpieczeniami. Na dysku mia�em wszystko � opisy, dokumentacj�, zabezpieczenia,
lecz nie rozumia�em zbyt wiele z tego informatycznego be�kotu.
Potem zacz�y si� schody. Tajemniczo znikaj�ce dane, nieautoryzowane wej�cia do jego systemu,
problemy ze sprz�tem, kt�ry psu� si� w najmniej potrzebnych momentach, a naprawia� si� zaraz po
od��czeniu od sieci, bo Konowa� jeszcze nie oszala� na punkcie podczerwieni. I wirusy, mn�stwo
wirus�w � wi�kszo�� buszuj�cych robak�w dzi�ki nowoczesno�ci kodu niewykrywalnych przez skany.
Wy�apa� je dopiero dzi�ki software'owi Mar2lenne.
To chyba by� najwi�kszy jego b��d � m�j b��d. To ja powiedzia�em: "Nie b�dzie Ci jaka� panienka
podskakiwa�".
I to ja wyda�em na niego wyrok �mierci.
Wiedzia�em, �e przed Mar2lenne nie uciekn�. Wiedzia�em, �e na pewno mnie znajdzie, nie jestem
hackerem nauczonym ukrywa� za sob� wszystkie �lady. Jestem nieco lepszym, zwyk�ym
u�ytkownikiem sieci i nieco zwyklejszym telefonu kom�rkowego. Zadzwoni�a do mnie � zaraz po tym
jak uciek�em. Wiedzia�a, �e mam go przy sobie. A ja g�upi musia�em nacieszy� si� swoim
zwyci�stwem i odebra�em. A potem zamiast go wy��czy�, zadzwoni�em do mojego przyjaciela. Nie
wiedzia�em, �e jest ju� martwy. Poszed�em do niego wci�� dzwoni�c.
Powiedzia�, �e nie ma nic wa�niejszego nic ludzkie �ycie. Powiedzia�, �e trzeba je ratowa� za wszelk�
cen� � lej�c przepisy i ustalenia. Dlatego ola�em ca�y rozs�dek. I tak mu nie pomog�em, a zostawia�em
za sob� ni�, kt�r� ona pod��a�a jak noc � kt�ra zawsze nadchodzi.
Z pozoru siedzia� przy biurku, zm�czony, z twarz� na klawiaturze. Nawet ekran monitora �wieci� tapet�
od Mar2lenne. Nie by�o �adnej malowniczej dziury w plecach albo w g�owie. Nie by�o
poprzewracanych sprz�t�w.
Tylko jedna, drobna kropla krwi � jak malutki rubin tu� nad lewym uchem. Nic wi�cej. Metodyczna i
bezwstydnie doskona�a Mar2lenne.
Niestety, nie uda si�. Usiad�a nad klawiatur� z ci�kim sercem, my�l�c, �e jest gotowa na to, co ma
zrobi�. Polecenie by�o kategoryczne i ostateczne.
�za sp�yn�a po policzku Marleny.
Mar2lenne pojawi�a si� w towarzystwie dw�ch hodowlanych, pot�nych typ�w na sterydach. Wesz�a
przez te same drzwi dok�adnie dziesi�� minut potem. Zd��y�em tylko pomy�le�, �e jest taka pi�kna...
...gdy jeden z drab�w uderzy� mnie w twarz. Kolejne uderzenia nie bola�y, bo wszystko sta�o si� tylko
jednym, ci�g�ym i sta�ym b�lem. Co� uderza�o... Co� w moim ciele pr�bowa�o jeszcze reagowa�...
Kto� co� m�wi�... Mg�a.
-Chcia�e� by� bogiem? � us�ysza�em g�os Mar2lenne przy uchu. � Chcia�e� Subinternetu dla
wszystkich? Tyle, �e SubInt jest nie dla wszystkich. Dla wszystkich jest UltraInternetem, poza
zasi�giem ich wzroku i s�uchu, rozumiesz? On nawet dla Ciebie nie jest, kochanie...
Jej uderzenie by�o precyzyjnie lekkie i wymierzone. Wtedy zapad�a ciemno��. Czerwona ciemno�� �
bez b�lu.
>SEN<
<aplikacja uruchomiona>
Musia�a zniszczy� wszystko, ka�d� cz�stk� tego istnienia, kt�r� on pr�bowa� wrzuci� do sieci. Ka�dy
najmniejszy fragment wspomnienia.
Marlena p�aka�a.
...obudzi�em si�. Sko�czy� si� koszmar. Sko�czy� si� okropny sen, a m�j komputer szumia� miarowo
leciutko mrugaj�c zielon� kontrolk� twardego dysku. Podnios�em si� obola�y, z odci�ni�t� na policzku
klawiatur�. Zn�w spa�em na czacie, u�miechn��em si� do siebie, co za sen...
Dopi�em jednym haustem resztki piwa, lekko zwietrza�e, bardziej gorzkie i kompletnie wygazowane.
Ssa�o mnie w �o��dku, by�em g�odny. Trzeba co� zje�� pomy�la�em. Im d�u�ej my�la�em tym bardziej
nie mog�em sobie przypomnie�, czy mam co� w lod�wce.
Przelej krew kr�l�w
Przesun��em myszk� po stole � ekran rozja�ni� si� tapet�...
...kt�rej na pewno nie mia�em, bo nigdy nie dosta�em od Mar2lenne zdj�cia. A tymczasem z monitora
mojego komputera u�miecha�a si� do mnie najcieplejszym ze swoich u�miech�w kobieta, kt�rej nigdy
nie spotka�em i kt�rej nie spotkam. Tak, pomy�la�em, mog�aby si� u�miecha� moja kochanka zaraz na
pocz�tku znajomo�ci moja kobieta. Kochanka o wspania�ych, zielonych oczach o nieco okrutnym
odcieniu...
...chyba wtedy, gdy otwiera�em drzwi uderzy�a pierwszy raz. Zanim cokolwiek pomy�la�em � le�a�em
na pod�odze, a jej mocne, opi�te w�skimi d�insami uda obejmowa�y �ci�le moje policzki pozbawiaj�c
mnie oddechu na tyle, �ebym nie czu� si� swobodnie, a jednocze�nie, �ebym mia� czym oddycha�. Na
wszelki wypadek pochyli�a si� do przodu, mocniej naciskaj�c mi na twarz.
Przelej krew kr�l�w
-Chyba nie my�la�e�, �e uciekniesz mi tak �atwo � wyszepta�a dbaj�c, �eby brzmia�o to wyra�nie.
Nie da�a mi odpowiedzie�, �e nie wiem o co jej chodzi, nie wiem czy jest Mar2lenne, �e nigdy poza
snem jej nie widzia�em. Obr�ci�a mnie i zn�w usiad�a mi na ramionach, wgniataj�c mi twarz w puch
dywanu, kt�ry � da�bym sobie g�ow� uci�� � nie by� moim dywanem. Nie wiem sk�d wyczarowa�a
sznurek, czy cokolwiek innego, czym mnie zwi�za�a...
...my�la�e� chyba, �e to wystarczy? � uderzy�a mocno i szybko, przywracaj�c mnie natychmiast
rzeczywisto�ci.
Wszystko wr�ci�o z wi�ksz� ostro�ci�. Niewygoda zwi�zanych z ty�u r�k, zaciskaj�ce si� coraz
mocniej na puchn�cych nadgarstkach wi�zy i krzes�o doskonale trafiaj�ce najtwardszym miejscem
siedzenia w ko�� ogonow�. Nie potrafi�em nawet zlokalizowa� b�lu, nie potrafi�em pokaza� miejsca, z
kt�rego si� zaczyna�. Mo�e wszed� ju� w t� druga faz�, kiedy stawa� si� t�py i rozlany po ca�ym ciele,
a mo�e dlatego, �e by�o zbyt wiele ognisk.
Przelej krew kr�l�w
-Nie jeste� przecie� a� tak g�upi, �eby wierzy�, �e tw�j kumpel by� tak dobry, �eby by� lepszym ode
mnie... Jego programy w niczym Ci nie pomog�, bo wszystkie s� napisane tak samo, wszystkie
wed�ug jednego algorytmu, a ja w ci�gu minut nauczy�am si� im zapobiega�...
...dysk. Wci�� mia�em dysk. Gdybym m�g� w�o�y� go do stacji... Gdybym tylko umia� go u�y�. Jak to
by�o?...
Uda�o si�. Nie wiem jak to zrobi�em, ale uda�o si�. Wyszed�em, albo wydawa�o mi si�, �e wyszed�em;
najwa�niejsze by�o dla mnie, �e nigdzie w pobli�u nie by�o Mar2lenne. Ucieka�em Ulic�. Zwierz�, �lepe
z przera�enia mn�stwo megabajt�w temu. Nie wiem, jak zwizualizowa�a ekran na wprost mnie tak, �e
o ma�o w niego nie wpad�em. Gdy teraz o nim my�l�, widz� i wiem, �e m�g�bym bez problemu przej��
przez ekran, by� tylko nieskomplikowan� iluzj�.
Przelej krew kr�l�w
<Mar2lenne> Nie uciek�e�, kochanie... wiesz o tym, prawda? Wiesz, �e Ci� znajd� i nast�pnego razu
nie b�dzie...
<Mar2lenne> Za du�o wiesz, �ebym mog�a Ci� teraz wypu�ci�. Zostaniesz tu, wiesz... Wiesz kim
jeste� naprawd�?
<Mar2lenne> Wiesz kim jeste�?
<Mar2lenne> Jeste� tylko eksperymentem, a ja ci� prowadz�. I dlatego mi nie uciekniesz kochanie.
<Mar2lenne> Do zobaczenia kochanie.... :*
Z ulg� otworzy�em oczy. Z jeszcze wi�ksz� ulg� powita�em promie� s�o�ca wpadaj�cy przez okno i
ziele� znajomego drzewa roztaczaj�cego swoje ga��zie. Obok mnie z w�osami blond rozsypanymi na
poduszce spa�a moja dziewczyna.
Przelej krew kr�l�w
A jednak... co� nie dawa�o mi spokoju. Co� by�o nie tak, a ja nie potrafi�em si� uspokoi� i wyt�umaczy�
sobie, �e wszystko jest w porz�dku. Doszukiwa�em si� cech nienormalno�ci i pierwotnych si� nawet w
poruszaj�cych si� leniwie na zewn�trz ga��ziach. Nic. Wszystko w porz�dku.
Us�ysza�em westchnienie, oddech, jaki �apie si� pomi�dzy kolejnymi scenami snu, mocniejszy wydech
w zwyk�ym rytmie. Pog�aska�em moj� dziewczyn� po g�owie, cho� nagle wyda�o mi si�, �e to nie ona
westchn�a...
...co� przeskoczy�o, co� zwin�o si� i nagle rozprostowa�o z energi� por�wnywaln� z szybko�ci�
najnowszych procesor�w.
Wtedy odwr�ci�a si� do mnie, opieraj�c mi g�ow� na ramieniu.
Przelej krew kr�l�w
-Nudne si� to staje, Mar2lenne � powiedzia�em. � Mog�aby� przynajmniej zmieni� pozycj� trzymania
mnie.
Tym razem jednak wiedzia�em, �e nie ma dla mnie ucieczki.
-Nie uciekaj wi�cej, bo jak widzisz, i tak ci� znajd�, pr�dzej czy p�niej � g�os Mar2lenne brzmia�
tonem matki karc�cej setny raz dziecko za stare niepos�usze�stwo. � Nie mo�esz ju� odej��, albo, jak
wolisz, ja nie mog� Ci na to pozwoli�. Tak czy inaczej zostaniesz tu ze mn� lub beze mnie, a twojego
cia�a si� pozb�dziemy. A mo�e wolisz ca�kiem umrze�? Powiedz...
Przelej krew kr�l�w
-Nie wiem, czego chc� - spojrza�em zrezygnowanym wzrokiem. � Chc� tylko wiedzie�, o co ci chodzi.
-O co mi chodzi? Dobre sobie � odpowiedzia�a. � To ty wraz ze swoim kumplem informatykiem
w�ama�e� si� do mojego komputera i to ty wykrad�e� klucz. Tw�j kumpel za�apa� w czym rzecz i
wiedzia� �e jest martwy. Stara� si� chocia� Ciebie ocali�, ale na niewiele si� mu to przyda�o, prawda?
Przelej krew kr�l�w
Przelej krew kr�l�w
Przelej krew kr�l�w
-Mar2lenne, wiem ju�.
Tym razem to by�a na pewno realno��. Nie wiem, sk�d wiedzia�em, ale by�em pewien tego, jak faktu
�e ja to ja...
U�miechn��em si� do siebie. Tak bezwstydnie �atwo da�a si� Mar2lenne z�apa�, tak prosto uda�o si� j�
wyko�czy�, �e nie wierzy�em we w�asne szcz�cie. Nie wierzy�em w uwarunkowania, ale przekona�em
si� na w�asne oczy.
Nie wiem, jak on si� o tym dowiedzia�. Nie wiem jak uda�o mu si� do tego doj��. Nie wiem i nie chc�
wiedzie�. Dzi�kuj� Ci przyjacielu...
Wszystko odda�bym za ten widok. Odda�em bardzo ch�tnie syc�c si� zemst� powoli, podobnie jak
Mar2lenne moim b�lem wcze�niej. Przelej krew kr�l�w � to by�o tak proste.
Wystarczy�a odpowiednia moc g�o�nik�w, kt�re po prostu stworzy�em i jedna piosenka, kt�r� kiedy�
dosta�em od przyjaciela. Uda�o mu si� � naprawd� mu si� uda�o. Uwarunkowa� w sieci Mar2lenne tak,
by nie mog�a za nic nie mog�a jej us�ysze�. Wymiotowa�a i kl�a na przemian, nie wiem na czym
skupia�a si� bardziej.
Na kolanach u moich st�p p�aka�a pomi�dzy spazmami rw�cymi jej gard�o. Prosi�a, �ebym skr�ci� jej
cierpienia, a ja chcia�em przed�u�a� sw�j tryumf w niesko�czono��. B�aga�a, �ebym ju� sko�czy�,
�ebym cho� uciszy� d�wi�ki gitary, kt�re rozdziera�y jej wn�trzno�ci i �ebym wreszcie sko�czy� rytm
perkusji, w kt�rym upada�a i wstawa�a...
Krew kr�l�w, kto by pomy�la�...
EPILOG
...nie powinien jej zostawi�. Nie powinien jej da� �adnej szansy. Nie powinien jej pozwoli� na
wy��czenie Wtedy wszystko mog�o jeszcze by� inaczej.
-Pierwsze fa�szywe tony wprowadzi�am w twojego wirusa zaraz po twoim wyj�ciu. To tw�j b��d... �
Mar2lenne tym razem patrzy�a tylko z rozbawieniem. � Du�y punkt dla Ciebie i du�y dla Twojego
kumpla. Pozbawi�am Ci� dost�pu do sieci, nie �ci�gniesz tej piosenki wi�cej, nie ma ju� wirusa Krew
Kr�l�w. Za�atwi�am ci� na dobre.
Jeste� tylko n�dznym programem, kt�ry kiedy� stworzy�am...
-Czemu m�wisz do dyskietki? � spyta� Andre zdziwionym g�osem.
-Do dyskietki? � zapyta�a zaskoczona.
-Nie, to tylko taki sen Marlenko...
KONIEC KSI��KI