4452
Szczegóły |
Tytuł |
4452 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4452 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4452 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4452 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Micha� ��towski
Henryk Ruszczyc
i jego praca
dla Niewidomych
Szkic biograficzny
na podstawie pozycji
wydanej przez
Towarzystwo Opieki
nad Ociemnia�ymi
Laski 1994
Spis tre�ci
S�owo wst�pne
Przedmowa
Od autora
Cz�� I
Z podwile�skich Ruszczyc na Podole
�rodowisko kijowskie
M�odzie�cze lata
Przemiana
Przybycie do Lasek
Pocz�tki pracy wychowawczej
Henryk Ruszczyc w �rodowisku laskowskim
Szukanie nowych form pracy
Nowe zadania
Cz�� II
Wojna i okupacja
Rehabilitacja ociemnia�ych inwalid�w wojennych
Schronisko w Surhowie
Memoria�y Ruszczyca do w�adz
Sp�dzielnia Lubelska
Zak�ady w G�uchowie i Jarogniewicach
Szkolenie ociemnia�ych do pracy w przemy�le
Wyjazd Ruszczyca do Anglii
Cz�� III
Powr�t do Lasek
Nieoczekiwane zagro�enia
Praca nad "Poradnikiem dla Nauczycieli"
Poszukiwanie nowych dr�g szkolenia
Pierwsza wakacyjna praktyka
Rozw�j dziewiarstwa maszynowego
Osi�gni�cia niewidomych w tkactwie
Utworzenie Warsztat�w Drzewno-Metalowych
Pracownia obr�bki metalu
Zorganizowanie pracy w drewnie
Dalsze dzieje szkolenia w metalu
Dalszy rozw�j Warsztat�w
"Nowa Praca", czyli o mo�liwo�ciach artystycznych niewidomych
Wprowadzenie nowej metody prac r�cznych
Sukcesy i pora�ki w tapicerstwie
M�odociani ociemniali inwalidzi
S�owo wst�pne
Dzi� oddajemy do r�k Czytelnik�w kolejn� ksi��k� po�wi�con�
ludziom Lasek. Po Matce El�biecie R�y Czackiej, ks. W�adys�awie
Korni�owiczu, ks. Antonim Marylskim i Zygmuncie Serafinowiczu
przysz�a kolej na Henryka Ruszczyca, cz�owieka legend�, tw�rc�
polskiej szko�y rehabilitacji zawodowej niewidomych.
Ksi��ka Micha�a ��towskiego ukazuje Henryka Ruszczyca na tle jego
tytanicznej dzia�alno�ci. W�tek biograficzny jakoby ginie w tym
niezwykle �ywio�owym i wartkim nurcie przer�nych dzia�a�. To,
czego dokona� nasz bohater, wystarczy�oby na zape�nienie �yciorysu
kilku ludzi, a przecie� �y� stosunkowo kr�tko, bo niespe�na 72
lata (1901-1973).
Micha� ��towski, aby lepiej na�wietli� genetyczne uwarunkowania
Ruszczycowej aktywno�ci, si�ga do jego przodk�w z XVII i XVIII
wieku, romantycznych rotmistrz�w chor�gwi wo�oskich i pancernych,
niezwyci�onej w starciach jazdy polskiej. Zreszt� Henryk Ruszczyc
du�o zachowa� cech swoich przodk�w: nadmiern� aktywno��, szybko��
decyzji i przede wszystkim gor�co�� traktowania ka�dej sprawy. On
nie potrafi� by� letni. Cech� t� kapitalnie ukazuje autor ksi��ki
na konkretnych przyk�adach.
Henryk Ruszczyc kocha� kresy wschodnie. Kiedy po wizycie w r. 1970
w Szwecji, Danii i RFN odwiedzi�em go, du�o m�wi�em o tym, co
widzia�em i czym zachwyca�em si� w tych najbardziej rozwini�tych
krajach Europy. Gdy zapyta�em go, czy chcia�by tam pojecha�,
odpowiedzia�:
- Ja chcia�bym jeszcze raz zobaczy� Kij�w!
Czytelnik znaj�cy osobi�cie Henryka Ruszczyca po pobie�nym
przeczytaniu ksi��ki Micha�a ��towskiego mo�e doj�� do wniosku,
�e autor mia� na celu odbr�zowienie swego bohatera. My�l�, �e
wniosek by�by z gruntu b��dny. Micha� ��towski z niezwyk�� pasj�
poszukuje jedynie prawdy. Z jego docieka� wychyla si� posta�
cz�owieka z krwi i ko�ci. Widzimy Ruszczyca jako typowego
kawalerzyst�, karciarza i lwa salonowego, ale r�wnie� cz�owieka,
kt�ry jest wra�liwy na ka�d� napotkan� bied�, usuwanego lub
samodzielnie opuszczaj�cego praktyki rolne, bo nie podoba mu si�
stosunek do ludzi z czworak�w; ale r�wnie� pochylaj�cego si� nad
dzieckiem niewidomym poszukuj�cym zgubionej zabawki czy nad ka�dym
skrzywdzonym lub cierpi�cym. Jego nerwowe poszukiwanie nowych
stanowisk pracy dost�pnych dla niewidomych i nowych zawod�w,
usprawiedliwia wszelkie niepowodzenia i ponoszone nak�ady. Mia�
przy tym Ruszczyc niespotykany dar anga�owania w sfer� swoich
dzia�a� ka�dego napotkanego cz�owieka.
I ta prawda o Henryku Ruszczycu le�a�a u podstaw docieka� Micha�a
��towskiego. Czy mu si� to w pe�ni uda�o, oceni� sami Czytelnicy.
Ja w tym miejscu chcia�bym gor�co podzi�kowa� Mu za poniesiony
trud i za to, �e swoj� prac� znakomicie rozszerzy� wiedz� o
Laskach i polskiej szkole rehabilitacji zawodowej niewidomych.
Na zako�czenie jeszcze kilka zda� o autorze ksi��ki.
Micha� ��towski, syn hr. Jana i Ludwiki z Ostrowskich, urodzi�
si� 21 maja 1915 r. w Lozannie, w Szwajcarii. Rodzinnym maj�tkiem
��towskich by� Czacz w Ziemi Ko�cia�skiej w Wielkopolsce. Pa�stwo
��towscy mieli jedena�cioro dzieci. Dw�ch syn�w zmar�o w
dzieci�stwie, a dw�ch poleg�o w czasie drugiej wojny �wiatowej.
Ojciec, Jan ��towski, nale�a� do Polskiego Komitetu Narodowego
reprezentuj�cego Polsk� przy podpisywaniu traktatu wersalskiego w
r. 1919.
Micha� ��towski w latach 1934-1937 uko�czy� wydzia� prawa na
Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie, a w r. 1938 Szko��
Podchor��ych Rezerwy Kawalerii w Grudzi�dzu, z przydzia�em do 15
Pu�ku U�an�w w Poznaniu. Podczas wojny s�u�y� w kawalerii na
terenie Lubelszczyzny; rozbrojony przez Armi� Czerwon� w r. 1940
przez zielon� granic� powr�ci� na Lubelszczyzn�. W r. 1943 z�o�y�
przysi�g� Armii Krajowej.
2 lipca 1945 r. zosta� przyj�ty do Wy�szego Seminarium Duchownego
w Krakowie, gdzie studiowa� do grudnia 1947 r. W zwi�zku z
za�amaniem si� zdrowia musia� przerwa� studia duchowne. Przez
jaki� czas pracowa� w gospodarstwie rolnym w Olszty�skiem, potem
przez przesz�o rok w zak�adzie wychowawczym ks.ks. Salezjan�w we
Fromborku. Do Lasek przyby� 31 stycznia 1950 r. Po kilku
miesi�cach zapad� na gru�lic� i dopiero od r. 1953 podj��
regularn� prac� w Zak�adzie dla Niewidomych. Tu zetkn�� si� z
Henrykiem Ruszczycem i podj�� wieloletni� wsp�prac� w szkoleniu
zawodowym. Przej�ciowo przez kilka miesi�cy prowadzi� gospodarstwo
zak�adowe we wsi Pie�cid�a, a w r. 1958 wyjecha� na kuracj�
pi�tnastomiesi�czn� do Szwajcarii.
Micha� ��towski bra� czynny udzia� w �yciu kulturalnym i
spo�ecznym Zak�adu. Pe�ni� funkcj� Prezesa Ochotniczej Stra�y
Po�arnej; w latach 1969-1987 by� sekretarzem Zarz�du Towarzystwa
Opieki nad Ociemnia�ymi.
Ostatnie lata niemal ca�kowicie po�wi�ci� pracy w komisji
historycznej. Mi�dzy innymi owocem tej dzia�alno�ci jest oddana
dzi� do r�k Czytelnik�w monografia po�wi�cona Henrykowi
Ruszczycowi.
W�adys�aw Go��b
Prezes Zarz�du Towarzystwa
Opieki nad Ociemnia�ymi w laskach
Przedmowa
Pragn� na wst�pie ksi��ki Micha�a ��towskiego, nosz�cej tytu�
"Henryk Ruszczyc i jego praca dla Niewidomych", wyrazi� rado��, �e
si� ona ukaza�a oraz uznanie dla jej warto�ci merytorycznej i
pedagogicznej.
Szkic biograficzny, jak skromnie pisze autor, ukazuje Henryka
Ruszczyca na tle jego dzia�alno�ci pedagogicznej i
rehabilitacyjnej, na tle warunk�w jego �ycia, ca�kowicie oddanego
niewidomym wychowankom i przyjacio�om. �w szkic biograficzny
przybli�a nam posta� tego wspania�ego cz�owieka - tw�rcy polskiej
szko�y rehabilitacji zawodowej niewidomych - wychowawcy, kt�ry
potrafi� wyzwala� w niewidomych ch�opcach rado�� �ycia, poczucie
mocy, nieust�pliw� walk� o pe�ni� swego cz�owiecze�stwa i wiar�,
�e "wszystko mog� w Tym, kt�ry mnie umacnia". Tajemnic� dzi�ki
kt�rej, Henryk Ruszczyc wyzwala� m�odzie� ze smutku i bierno�ci,
czyni� j� zdoln� do samodzielno�ci i pracy spo�ecznej, by�a
szczera mi�o�� i szacunek wobec niej, rodz�ce zrozumienie i
zaufanie wzajemne.
S�yszy si� nieraz, albo i czyta w ksi��kach pedagogicznych, �e
osobowo�� nauczyciela nie odgrywa �adnej roli w procesie
wychowania, �e o jego efektywno�ci decyduj� techniki i metody,
niezale�nie od tego kto je stosuje. Nie ma nic bardziej b��dnego.
O skuteczno�ci pracy wychowawczej czy to rehabilitacyjnej,
decyduje osobowo�� wychowawcy - jej bogactwo, si�a,
odpowiedzialno��. Przyk�adem wychowawcy, kt�ry znalaz� klucz do
serc swoich wychowank�w, klucz, dzi�ki kt�remu jego dzia�anie
przynios�o pi�kne i po��dane owoce jest Henryk Ruszczyc. A jaki to
by� klucz powiedzieli Jego doro�li wychowankowie - zrehabilitowani
w Laskach czy Surhowie, pe�ni�cy cz�sto odpowiedzialne role i
funkcje spo�eczne. "Pan Ruszczyc to cz�owiek, kt�ry by�
najwi�kszym przyjacielem niewidomych, w�r�d widz�cych".
Ksi��ka, napisana przez Micha�a ��towskiego jest niezwykle
oryginalna i przydatna w kszta�ceniu tyflopedagog�w i innych
pedagog�w specjalnych. Na przyk�adzie �ycia i pracy Henryka
Ruszczyca, kt�re na kartach tej ksi��ki, napisanej przez
wsp�pracownika i �wiadka jego �ycia, mo�na si� wiele nauczy�
odno�nie postawy wobec wychowank�w, tw�rczego podej�cia do pracy
wychowawczej, indywidualnego stosunku do dziecka, niezb�dnej w tej
pracy bezinteresownej ofiarno�ci oraz optymizmu i wytrwania.
Ksi��ka - o kt�rej pisz� - wydaje si� r�wnie� niezb�dna dla tych
pracownik�w pedagogicznych, kt�rzy zajmuj� si� rehabilitacj�
zawodow� niewidomych i niedowidz�cych, czy te� m�odzie�y o
z�o�onym kalectwie. W pewnych fragmentach - bowiem - ksi��ka
zawiera elementy metodyczne, kt�re mog� by� wykorzystywane w
kszta�ceniu zawodowym nauczycieli, a nawet w podr�cznikach
tyflopedagogiki.
Henryk Ruszczyc by� prekursorem tych idei i hase�, kt�re
wsp�cze�nie g�oszone s� jako na wskro� nowatorskie. Chodzi�o Mu o
rehabilitacj� niewidomych poprzez prac�, kt�rej zakres i rodzaje
nale�y wci�� bogaci�, wierz�c w uzdolnienia i aspiracje inwalid�w,
kt�re to, co pozornie niemo�liwe, czyni�o realnym. Przecie�
niewidomi okre�lani byli - i s� dotychczas - jako inwalidzi
niezdolni do �adnej pracy. Ale rzeczywisto�� - tworzona ju� przez
Henryka Ruszczyca - temu przeczy�a i zaprzecza do dzisiaj.
Wachlarz zawod�w do kt�rych przygotowywa� On na specjalnie
organizowanych kursach, to opr�cz tradycyjnego szczotkarstwa:
dziewiarstwo, tkactwo, a p�niej obr�bka metalowa skrawaniem,
masa� leczniczy, kt�ry by� Jego inicjatyw�, a wreszcie obs�uga
central telefonicznych, elektrotechnika. Zdolni chc�cy si� uczy�,
niewidomi absolwenci szko�y podstawowej w Laskach, dzi�ki poparciu
Ruszczyca trafiali do szk� �rednich i wy�szych, aby kszta�ci� si�
w integracji z widz�cymi.
Ide� integracji niewidomych ze spo�ecze�stwem Henryk Ruszczyc
realizowa� poprzez pionierskie dzia�anie, prowadz�c do
zatrudnienia swoich wychowank�w, posiadaj�cych kwalifikacje
zawodowe w fabrykach i przedsi�biorstwach przy produkcji r�nego
typu.
Szczeg�lnym i p�odnym pomys�em Henryka Ruszczyca by�a
sp�dzielczo�� niewidomych, w kt�rej oni sami byli organizatorami
i kierownikami, w pe�ni odpowiedzialni organizacyjnie i finansowo,
wsp�pracuj�cymi z osobami pe�nosprawnymi, uzupe�niaj�c si�
wzajemnie i tworz�c �rodowisko pracy autentycznie zintegrowane.
By�o takim nie tylko w procesie produkcji, ale tak�e wsp�ycia i
wsp�pracy.
W ksi��ce Micha�a ��towskiego, wypunktowane s� w spisie
rozdzia��w liczne dzia�y powsta�e i dzia�aj�ce z inicjatywy H.
Ruszczyca. Znajdujemy tu nast�puj�ce etapy: Rozw�j dziewiarstwa
maszynowego i tkactwa; Utworzenie Warsztat�w Drzewno-Metalowych,
pracownia obr�bki metali; Praca artystyczna niewidomych (Nowa
Praca), Tapicerstwo, Eksperymentowanie nowych zawod�w tj.
elektrotechniki, zabawkarstwa, pami�tkarstwa, monta�u.
Autor biografii, opisuj�c kolejne etapy pracy Henryka Ruszczyca,
kolejne eksperymenty w poszukiwaniu dr�g rehabilitacji niewidomych
oraz mo�liwo�ci wykonywania zawod�w, a nast�pnie zatrudnienia, nie
ukrywa trudno�ci i niezrozumienia z jakim si� on spotka�, nawet ze
strony przyjaci� i wsp�pracownik�w. Osoby do�wiadczone przez
�ycie wiedz�, �e jest to zwyk�y los ludzi niezwyk�ych, a wi�c
aktywnych i tw�rczych ponad zwyk�� miar�, odbiegaj�cych od
stereotyp�w - mo�e rozs�dnych i czcigodnych - lecz nie
pozwalaj�cych odda� si� sprawie uwa�anej za najwa�niejsz� bez
zastrze�e� i granic, post�puj�c odwa�nie i poszukuj�c nowych
perspektyw.
Eksperymentowanie - stosowane przez Pana Ruszczyca - celem
znalezienia mo�liwo�ci pracy dla niewidomych o dost�pnych oraz
op�acalnych dla nich zawod�w by�o metod� kosztown�, zar�wno dla
Niego, jak i dla uczni�w oraz Zak�adu, na kt�rego terenie si�
odbywa�o. Wydaje si� jednak, �e by�o metod� s�uszn� i odkrywcz�,
gdy� weryfikowano pomys�y i pr�by pracy, dzi�ki czemu niewidomi i
ich wychowawcy czy instruktorzy stawali si� odkrywcami nowych dr�g
rehabilitacji zawodowej i spo�ecznej integracji. Dzi�ki tym
"eksperymentom" pedagogicznym, niewidomi zaczynali si� liczy� na
rynku pracy i znajdywali spos�b aby sta� si� niezale�nymi,
pracuj�cymi lud�mi. Coraz wi�ksze uznanie i zainteresowanie
zdobywa� te� Zak�ad, a p�niej OSW w Laskach na terenie kt�rego
odbywa�a si� ta pionierska praca. Nie by�a by ona mo�liwa bez
wsp�pracownik�w podobnie dzia�aj�cych tam, jak Henryk Ruszczyc.
Wprawdzie niekt�rzy pracownicy pedagogiczni, uwa�ali, �e szko�a to
nie jest "poligon do�wiadczalny" i �e nie nale�y zak��ca� jej
spokoju poprzez eksperymenty zawodowe, ale zapewne doszli ju� do
przekonania, �e z punktu widzenia niewidz�cych uczni�w, by�y one
s�uszn� drog�.
Ko�cz�c ju� ten kr�tki wst�p do ksi��ki o Henryku Ruszczycu, dla
kt�rego ci uczniowie byli zawsze najwa�niejsi, chc� Mu jeszcze
odda� uznanie i s�owa wdzi�czno�ci, bo gdyby nie Jego porywczo��
d���ca szybkimi krokami za wielkim sercem to na przyk�ad, nie by�o
by pierwszej w Polsce sp�dzielni niewidomych w Lublinie, kt�rej
prezesowa� od chwili za�o�enia Modest S�kowski. Bo jego w�a�nie
porwa� Henryk Ruszczyc z nieprzyjaznego domu i przywi�z� do Lasek
aby si� kszta�ci� i dojrzewa� do pracy i s�u�enia innym.
Henryk Ruszczyc nie zwleka�, nie oci�ga� si�, nie �a�owa� swego
trudu. Ratowa� wychowank�w kiedy by�o potrzeba, radowa� si� z nimi
i szczyci�. Razem z nimi torowa� nowe drogi rehabilitacji.
Prof. Zofia S�kowska
UMCS Lublin
Zak�ad Psychopedagogiki Specjalnej
Od autora
Trudno mi dzi� odtworzy� dok�adn� dat� rozmowy z dyrektorem
O�rodka Szkolno-Wychowawczego w Laskach, Andrzejem Adamczykiem.
Zwr�ci� si� on do mnie (najprawdopodobniej w 1979 r.) z pro�b� o
napisanie biografii Henryka Ruszczyca. W pierwszym odruchu
odm�wi�em, t�umacz�c si� brakiem zdolno�ci literackich i
do�wiadczenia w pisaniu. Skre�lenia sylwetki takiej postaci jak
Ruszczyc nie mog� si� podejmowa� pocz�tkuj�cy. Gdy jednak Adamczyk
przekona� mnie, �e w ca�ym �rodowisku laskowskim nie widzi nikogo,
kto r�wnie d�ugo, jak ja, wsp�pracowa�by z panem Henrykiem,
zar�wno w internacie, jak warsztatach, przesta�em si� broni�.
Dopiero jednak w 6 lat p�niej, gdy zaprzesta�em pracy w szkole,
zabra�em si� na serio do zbierania materia��w. Przekazano mi
w�wczas ogromne archiwa Ruszczyca, zawieraj�ce 700 teczek. Wiele z
nich trzeba by�o od razu wyeliminowa� jako nie zwi�zane
bezpo�rednio z tematem.
Przegl�daj�c zgromadzony materia�, dokona�em zaskakuj�cych
spostrze�e�. Odkry�em, �e m�j Szef pozostawi� po sobie bogaty
zbi�r nieopublikowanych maszynopis�w. Znalaz�em w�r�d nich tak
cenne pozycje, jak poradnik dla nauczycieli, memoria�y do
ministerstw, referaty, sprawozdania, nawet scenariusz do filmu. Do
przysz�ej biografii bardzo warto�ciowe okaza�y si� relacje jego
dawnych koleg�w szkolnych oraz przyjaci�, a wprost bezcenne
wspomnienia by�ych wychowank�w. Nadsy�ano je obficie na rozpisan�
po jego �mierci ankiet�. Wiele ciekawych danych zawiera�a
olbrzymia, dobrze zachowana korespondencja. Zabrak�o mi jednak
relacji wychowawc�w, nauczycieli zawodu, pracownik�w fizycznych i
os�b z kierownictwa. Musia�em te braki uzupe�ni� przez rozmowy z
poszczeg�lnymi osobami. Tak powsta�o moje w�asne archiwum, lepiej
odpowiadaj�ce za�o�onemu celowi. Pierwsza wersja mego opracowania
obejmowa�a pr�cz opowiada� autora obszerne fragmenty celniejszych
wypowiedzi. Ca�o�� okaza�a si� zbyt rozwlek�a, nie dopracowana.
Oddaj�c do druku trzeci� wersj�, skr�con� i wyg�adzon� dzi�ki
pomocy przyjaci� licz�, i� zainteresuj� ni� dawnych Laskowiak�w,
kt�rzy nade�l� mi swoje uwagi i uzupe�nienia. Mam nadziej�, �e
stanie si� te� po�yteczna dla wszystkich studiuj�cych pedagogik�
specjaln� oraz os�b zwi�zanych ze spraw� niewidomych. Moim gor�cym
pragnieniem jest ukazanie szerszemu og�owi nie opracowanych dot�d
dziedzin najbardziej tw�rczej pracy Ruszczyca: szkolenia
zawodowego i wychowania. Chc� zaznaczy�, �e nigdy nie by�em
wychowawc� odpowiedzialnym za grup� internatow�, lecz pe�ni�em
wychowawcze funkcje pomocnicze, b�d�c r�wnocze�nie nauczycielem.
Dobrze zna�em atmosfer� "Domu Ch�opc�w". Bardziej z�y�em si� z
Warsztatami, prowadz�c przez 10 lat roboty r�czne i uczestnicz�c
przez 7 nast�pnych lat w szkoleniu zawodowym.
Prawie po�owa dotychczasowych recenzent�w by�a zdania, �e moje
opracowanie jest za d�ugie, zbyt szczeg�owe i zbyt techniczne.
Radzono, bym umie�ci� na wst�pie kr�tki �yciorys, natomiast
wszystko, co dotyczy pism i dzia�alno�ci Ruszczyca przerzuci� do
aneks�w. Nie mog�em si� z tym zgodzi�, wiedz�c, �e tylko niewielka
liczba czytelnik�w do nich zagl�da. Ponadto wydawa�o mi si�, �e
takie uj�cie godzi w istot� osobowo�ci Henryka Ruszczyca.
Realizacja pomys��w i eksperyment�w wype�nia�a mu szczelnie
wszystkie godziny dnia. Prywatnego �ycia po prostu nie mia�.
Oddzielenie sfery dzia�alno�ci tw�rczej od �yciorysu zawsze b�dzie
sztuczne. Zreszt� wiadomo, �e w ka�dej pierwszej monograficznej
pracy o cz�owieku nale�y trzyma� si� chronologii. Wa�nym zadaniem,
jakie sobie postawi�em, by�o ukazanie postaci mego d�ugoletniego
Szefa bez upi�ksze� i ukrywania jego s�abych stron. Ruszczyc by�
postaci� wspania��, lecz skomplikowan� i kontrowersyjn�, nie
potrzebuje retuszu, a prawda o nim najbardziej przybli�y go
Czytelnikowi.
Materia�y �r�d�owe wykorzystane w pracy znajduj� si� w Zak�adzie w
Laskach, w Archiwum Towarzystwa Opieki nad Ociemnia�ymi. S� to
przede wszystkim archiwa Henryka Ruszczyca i Micha�a ��towskiego.
Archiwum H. Ruszczyca obejmuje 10 Dzia��w: 1. dokumenty osobiste,
2. wa�niejsze opracowania napisane przez Ruszczyca, 3. materia�y
dotycz�ce dzia�alno�ci wychowawczej, 4. materia�y dotycz�ce
przygotowania do zawodu, 5. materia�y dotycz�ce absolwent�w, 6.
korespondencja Ruszczyca, 7. publikacje o Ruszczycu, 8. relacje i
zapisy rozm�w, 9. wspomnienia nie publikowane, 10. r�ne.
Archiwum M. ��towskiego obejmuje 4 dzia�y: 1. w�asne wspomnienia,
2. opracowania, 3. korespondencja, 4. relacje i zapisy rozm�w.
W pracy zastosowano skr�ty:
AHR - Archiwum H. Ruszczyca
AM� - Archiwum M. ��towskiego.
W tym miejscu pragn� z�o�y� gor�ce podzi�kowanie wszystkim, kt�rzy
przyczynili si� do powstania i uko�czenia mojej pracy, czy to jako
autorzy relacji, czy jako recenzenci. Nie spos�b wymieni�
wszystkich.
Szczeg�ln� wdzi�czno�� chc� wyrazi� w stosunku do nie �yj�cej ju�
Alicji Go�cimskiej, kt�rej cierpliwa pomoc wspiera�a mnie w czasie
pracy, a informacje o dawnych sprawach laskowskich pozwoli�y
unikn�� wielu nie�cis�o�ci. Dzi�kuj� historykom Markowi Wagnerowi
i Miros�awowi Nagielskiemu za dostarczenie danych o przodkach
Henryka Ruszczyca, a �.p. Markowi Ruszczycowi za podzielenie si�
ze mn� wspomnieniami jego w�asnej rodziny. Wyra�am szczeg�ln�
wdzi�czno�� moim wsp�pracownikom z Lasek, Krystynie Broniarz i
Markowi Kunickiemu, kt�rym zawdzi�czam przebrni�cie przez szereg
trudno�ci w konstrukcji poszczeg�lnych rozdzia��w. Wreszcie pani
Wies�awie Kordaczuk gor�co dzi�kuj� za ostateczn� redakcj� tekstu.
Micha� ��towski
Laski, lipiec 1993 r.
Cz�� I
Z Podwile�skich Ruszczyc na Podole
Ruszczycowie wywodz� si� ze wsi Ruszczyce, w dawnym powiecie
wilejskim wojew�dztwa wile�skiego. Istnia�y te� drugie Ruszczyce -
wie� ch�opska oraz trzecie - nale��ce do rodziny Rzewuskich.
Ruszczyce podwile�skie zamieszkiwa�a szlachta za�ciankowa,
piecz�tuj�ca si� herbem Lis. Musieli to by� ludzie
przedsi�biorczy, skoro spotykamy ich w odleg�ych od siebie
stronach Rzeczypospolitej, od Witebska pocz�wszy poprzez Ziemi�
Brze�cia�sk� (od Brze�cia Litewskiego) a na Wo�yniu i Podolu
ko�cz�c. W XIX wieku niekt�rzy posiadali maj�tki ziemskie w
powiatach wile�skim i oszmia�skim. Z nich wywodzi� si� znany
malarz i spo�ecznik Ferdynand, tw�rca wile�skiej Akademii Sztuk
Pi�knych, uwielbiany przez m�odzie�. W woj. brze�cia�skim
najwybitniejsz� postaci� by� w ko�cu XVIII w. Kazimierz,
podpu�kownik w wojsku litewskim, zas�u�ony w czasie Insurekcji
Ko�ciuszkowskiej.
Szczeg�ln� kart� w historii Ruszczyc�w stanowi kilku oficer�w tego
nazwiska w s�u�bie wielkich hetman�w koronnych na Podolu w drugiej
po�owie XVII w. Sze�ciu z nich by�o rotmistrzami chor�gwi
wo�oskich i mo�na przypuszcza�, �e ten typ formacji szczeg�lnie im
odpowiada�.
Osadnictwo na po�udniowo-wschodnich terenach Polski rozpocz�o si�
ju� w XIV i XV w. S�ynne z urodzajno�ci a s�abo zaludnione ziemie
ruskie �ci�ga�y licznych osadnik�w - szlacht� i ch�op�w - z
zachodnich i centralnych wojew�dztw oraz ziem litewskich. W�r�d
szlachty nierzadko trafia�y si� jednostki uchodz�ce przed
prawomocnym wyrokiem s�dowym. Tote� w chor�gwiach stacjonuj�cych
we wschodnich wojew�dztwach spotka� mo�na by�o r�nego rodzaju
awanturnik�w, szukaj�cych przyg�d. Nie wiemy, jakie by�y przyczyny
sprowadzenia si� Ruszczyc�w na Podole. W ka�dym razie przybyli tu
ze stron naje�d�anych przez wojska ksi���t moskiewskich, mieli
wi�c dobr� zapraw� do �ycia w ci�g�ym niebezpiecze�stwie, jakie na
Rusi czeka�o ka�dego mieszka�ca z powodu blisko�ci ordy
tatarskiej.
Obecny stan bada� nie pozwala stwierdzi�, z kt�rej ga��zi
podolskiej pochodzi� Henryk Ruszczyc, p�niejszy "cz�owiek Lasek".
Zanim przedstawi� kilku g��wnych reprezentant�w Ruszczyc�w,
scharakteryzuj� zadania zwi�zane ze s�u�b� w tzw. lekkich znakach.
Pod wzgl�dem liczebno�ci chor�giew wo�osk� mo�na by por�wna� ze
szwadronem, licz�cym przed 1939 r. ok. 100-120 ludzi i koni.
Chor�giew w zasadzie powinna by�a liczy� 100 szabel, lecz w
praktyce stany by�y znacznie ni�sze, niejednokrotnie spada�y a� do
60. Kilka chor�gwi tworzy�o pu�k w sile ok. 500 koni. Jedn�
trzeci� chor�gwi stanowi� musieli Polacy, reszta sk�ada�a si� z
Wo�och�w, Multa�czyk�w, Kozak�w, Tatar�w. Uzbrojenie by�o
rzeczywi�cie lekkie, sk�ada�o si� z w��czni, �uku i szabli oraz
niewielkiej tarczy. Celem chor�gwi wo�oskich by�a s�u�ba
zwiadowcza i rozpoznawcza, zw�aszcza dalekie samodzielne podjazdy.
Chor�gwie te nie posiada�y tabor�w takich jak chor�gwie pancerne i
husarskie, co zapewnia�o im szybko�� poruszania si� i
niezale�no��, lecz nara�a�o na du�o wi�ksze trudy w obozowaniu.
Tereny dzia�a� wojskowych w XVII w. by�y bardzo rozleg�e, gdy�
rozci�ga�y si� na wsch�d od Lwowa na przestrzeni oko�o 130 000 km2
si�gaj�c a� po Dniepr, na po�udniu po Karpaty i na Wo�oszczyzn�.
Ca�y ten kraj poci�ty by� p�yn�cymi w jarach dop�ywami Dniestru
oraz tworz�cymi szerokie rozlewiska rzekami wpadaj�cymi do
Prypeci. Kluczowe znaczenie mia�y miejsca przepraw, gdzie
naj�atwiej by�o zaskoczy� wroga lub samemu dosta� si� w zasadzk�.
Tote� z braku map szybka orientacja, znajomo�� dzia��w wodnych i
bezpiecznych brod�w nale�a�y do niezb�dnych cech dobrego dow�dcy
chor�gwi. Musia� on umie� korzysta� z us�ug do�wiadczonych
przewodnik�w, werbowanych w�r�d zaufanych Kozak�w lub kupc�w
ormia�skich. Ci ostatni kursuj�c stale pomi�dzy Mo�dawi�, Krymem a
Polsk�, znali j�zyki i drogi na wszystkich szlakach, Turcy za� i
Tatarzy tolerowali ich, prowadz�c z nimi zyskowny handel.
Rotmistrz chor�gwi wo�oskiej nie mia� wi�c �atwego zadania.
Dzia�aj�c cz�sto bez ��czno�ci z trzonem armii, musia�
samodzielnie rozwi�zywa� problem wy�ywienia ludzi i koni,
organizacj� nocleg�w, utrzymanie oddzia�u w kondycji bojowej i
karno�ci. Potrzebowa� do tego sprytu, intuicji i b�yskawicznej
decyzji. Musia� by� odporny na g��d, ch��d, brak snu i wci��
gro��ce niebezpiecze�stwo. Tylko ludzie spragnieni przyg�d i s�awy
wojennej mogli dobrze si� czu� w podobnych warunkach. Takich ludzi
nie brakowa�o w wojskach hetma�skich Stanis�awa Rewery Potockiego,
Jana Sobieskiego i Stanis�awa Jab�onowskiego. Przyk�ad ich
przyci�ga� innych, tote� w okresie nasilenia walk na Podolu
(1648-1698) - widzimy co najmniej dwa pokolenia Ruszczyc�w
s�u��cych w lekkich znakach. W s�u�bie tej, kt�ra nie zapewnia�a
ani b�yskotliwego awansu wojskowego, ani spo�ecznego, nie
zdobywali bogactw, bo i �o�d by� niewielki, a cz�sto wyp�acany z
op�nieniem. W�r�d cz�onk�w Zwi�zku Wojskowego, czyli
konfederacji, protestuj�cego z tego powodu w latach 1661-1663
wobec kr�la Jana Kazimierza, znale�li si� te� dwaj Ruszczycowie,
Roman i Jerzy. Zaledwie dw�ch przedstawicieli tego rodu dosz�o do
stopnia pu�kownika, a tylko jeden otrzyma� za zas�ugi starostwo
jahorlickie, nie przynosz�ce jednak wiele dochodu. Pozostali
dzier�awili od hetman�w niewielkie posiad�o�ci, Jan Ruszczyc po 20
latach wiernej s�u�by otrzyma� z kr�lewszczyzny 3 w��ki ziemi, co
r�wna si� ok. 50 hektarom.
Nie chodzi nam tu jednak o rozpraw� historyczn�, lecz o
scharakteryzowanie pewnego typu ludzi, od kt�rych pochodzi�
Henryk. �yj�c w XX wieku - posiada� przecie� geny swych przodk�w
sprzed 200 lat.
Najciekawsz� postaci� spo�r�d wspomnianych oficer�w jest Jerzy
Ruszczyc, kt�rego Czes�aw Nanke, autor podr�cznika historii w
okresie mi�dzywojennym nazwa� "p�dzikim rycerzem stepowym".
Prawd� rzek�szy, mo�na by to samo okre�lenie zastosowa� z
powodzeniem przynajmniej do trzech innych jego krewnych. Jerzy
wydoskonali� si� w s�u�bie zwiadowczej, w�asnymi r�koma ujmowa�
je�c�w tatarskich, raz uda�o mu si� pochwyci� a� trzech w jednej
bitwie, o czym z uznaniem wyrazi� si� hetman Sobieski. Innym razem
przechwyci� pos�a�c�w hetmana kozackiego Piotra Doroszenki,
powracaj�cych z Krymu z wa�nymi wiadomo�ciami. Trzykrotnie by� w
niewoli: raz tatarskiej i dwa razy tureckiej. W niewoli tatarskiej
musia� nauczy� si� j�zyka, skoro zawar� liczne pobratymstwa z
Tatarami i mia� "du�e stosunki w ordzie". Wed�ug listu hetmana
Jana Sobieskiego w r. 1672 do wojewody be�skiego Jerzy Ruszczyc
zosta� wykupiony z niewoli tureckiej "za jakiego� murz�", czyli
najprawdopodobniej za jakiego� ksi�cia. Przywi�z� w�wczas wa�ne
wiadomo�ci o zamys�ach tureckich.
Hetman ju� wcze�niej korzysta� ze znajomo�ci Jerzego w ordzie i w
1667 r. wys�a� go do kosza tatarskiego Kierym-Gireja dla wybadania
panuj�cych tam nastroj�w. W�a�nie Kozacy pod wodz� atamana Sirki,
wbrew naczelnemu dow�dztwu, kt�re wyprawi�o si� na Polsk�,
najechali Krym, gdzie spl�drowali a�usy i dokonali spustoszenia.
"Tylko psi i koci pozosta�y" jak zapisano w dokumentach. W jaki
spos�b Jerzy potrafi� przedosta� si� a� do samego kosza w kraju
zalanym przez wroga nie znaj�cego pardonu, pozostanie tajemnic�.
Mo�e w przebraniu za Tatara, mo�e w orszaku kupc�w ormia�skich,
do�� �e doskonale wywi�za� si� z zadania i powr�ciwszy doni�s�
hetmanowi, �e Tatarzy s� sk�onni do rokowa�. Jako� w nied�ugim
czasie, jak pisze Janusz Pajewski*1, uda�o si� zawrze� z nimi
traktat pokojowy.
Nie darmo nazwano Ruszczyca p�dzikim. Gdy chor�giew, kt�ra
parokrotnie by�a przekszta�cana to na tatarsk�, to na pancern�,
przebywa�a na zimowych le�ach w "pustoszy Hawry��w Kamie�",
rotmistrz zacz�� swych �o�nierzy rozmieszcza� bezprawnie w
okolicznych wioskach. Sprawa wywo�a�a protest a� na sejmiku
szlachty halickiej (w 1668 r.). Jesieni� poprzedzaj�c� bitw�
chocimsk� Jerzy stacjonowa� w rejonie �niatynia na Pokuciu, daj�c
baczenie na ruchy wroga po drugiej stronie granicy. Skorzysta� z
tego, by urz�dza� �upie�cze wyprawy na drug� stron�. Hetmanowi
zale�a�o na dobrych stosunkach z Wo�ochami i bardzo si� o te
nadu�ycia pogniewa�. Ruszczyc "popad� u jegomo�� pana marsza�ka w
dysgracyjej, �e w wo�oskiej ziemie byd�a nabra�", tote� musia�
zagrabione trzody zwr�ci�. Za podobne przewinienia dw�ch oficer�w
rozstrzelano, a rtm. Jerzy tylko dawnym zas�ugom i bliskiej
za�y�o�ci z hetmanem zawdzi�cza�, �e nie pozbawiono go komendy.
1 Janusz Pajewski: Bu�czuk i Koncerz, Warszawa 1983.
Wkr�tce widzimy go w ferworze walki pod Chocimiem, jak z drugim
�wietnym zago�czykiem, A. Mi�czy�skim, �cigaj� uchodz�ce przez
most na Dniestrze wojska Huseina-Baszy. Mieli tam wysiec kilka
tysi�cy ordy�c�w. Potem znowu Jerzy stacjonuje w �niatyniu i razem
z M. Boguszem os�aniaj� Pokucie przed najazdami tatarskimi. Oko�o
1675 r. dosta� si� ponownie do niewoli tureckiej. By� w�wczas u
szczytu s�awy. Wstawia� si� za nim u kr�la wielki pan mo�dawski,
Kostin Miron, nazywaj�c rotmistrza "wiernym s�ug� kr�lestwa tego"
i dodaj�c, �e Turcy pragn� go wymieni� za swego je�ca. O
uwolnienie Ruszczyca wyst�pi�a na sejmie szlachta z woj.
brze�cia�skiego, a i sam kr�l niepokoi� si� jego losem.
Prawdopodobnie jednak Jerzy ju� nigdy nie wyszed� z niewoli, gdy�
wszelkie wiadomo�ci o nim ucich�y.
Trudno nawet w skr�cie wylicza� wszystkie jego czyny, najwi�kszym
by�o zapewne rozbicie pod Narajowem czambu�u tatarskiego, id�cego
w przedniej stra�y poha�c�w oraz obj�cie komendy nad miastem
Brahi��w*2. O jego osobistym �yciu nic prawie nie wiemy, tyle
tylko, �e posiada� maj�tno�� Olszana na Podolu.
Jerzy, wraz z bratem Romanem i nie znanym nam bli�ej Janem,
stanowi� pierwsze pokolenie Ruszczyc�w dzia�aj�cych na Podolu.
Czwartym z kolei jest nie znany z imienia pokojowy ks. Jeremiego
Wi�niowieckiego. Zgin�� on podczas obl�enia Zbara�a. W drugim
pokoleniu opr�cz Damiana i Jerzego Romana, o kt�rych zaraz b�d�
pisa�, spotykamy trzech Ruszczyc�w, rotmistrz�w chor�gwi
wo�oskich, zas�u�onych zago�czyk�w. Stefan, wydostawszy si�
szcz�liwie z niewoli tatarskiej, w tym samym 1688 r. zgin�� od
ich strza�y w bitwie pod Kamie�cem Podolskim. W ostatnim
dziesi�tku lat XVII w. spotykamy te� Samuela i Aleksandra. Wszyscy
trzej s� wymieniani w przekazach historycznych przy rozmaitych
okazjach.
2 Dane zaczerpni�te z biogramu opracowanego przez Miros�awa
Nagielskiego dla Polskiego S�ownika Biograficznego, AM�-4
Przejd�my teraz do dw�ch ostatnich, kt�rych nazwiska utrwali�y si�
w literaturze pi�knej.
Damian, syn Jerzego, pod okiem ojca wprawia� si� w rzemio�le
rycerskim. Przej�� po ojcu chor�giew i przemianowa� z powrotem na
wo�osk�. Na jej czele bra� udzia� w potrzebie wiede�skiej. Pod nim
s�u�y� w stopniu porucznika jego stryjeczny brat, Jerzy Roman,
kt�remu przypad�o w udziale poprowadzenie w przededniu tej
ostatniej bitwy s�ynnego podjazdu do Lasu Wiede�skiego, gdzie
razem z rtm. Szumla�skim stoczyli walk� z oddzia�em Deli
mer-beja w okolicy Mauerbachu. �ywy opis tej wyprawy zostawi� w
swoim diariuszu m�odziutki pokojowy kr�lewski, Miko�aj Dyakowski,
kt�ry w�asnymi oczami patrzy� na wyje�d�aj�cych z obozu:
"W tym punkcie kr�l obr�ciwszy si� spojrza� po Polakach uwa�aj�c
kto mu tu jest przytomny i spostrzeg�szy niejakich dw�ch, Romana
(w�a�c. Jerzego Romana - przyp. M.�.) Ruszczyca i Damiana
Szumla�skiego z lekkiej chor�gwi rotmistrz�w, zawo�a� ich do
siebie, m�wi�c te s�owa: - We�cie waszecie, sobie ka�dy z osobna
po sto koni dobrych z przedniej stra�y, bo p�jdziecie na podjazd.
- A po tym, obr�ciwszy si� kr�l do hetmana wielkiego m�wi: - Ka�
im waszmo�� pan da� ordynans i surowo przykaza�, a�eby si� j�zyka
starali, albo je�eli nie dostan� j�zyka, niech�e raz w ciele swoim
przywo��, a niech si� wracaj� we dwudziestu czterech godzinach.
Wszak tu tylko dziesi�� mil do Wiednia, to na dobrych koniach mog�
si� obr�ci�, bo ta rzecz odw�oki nie cierpi. - Znowu kr�l do
tych�e rotmistrz�w rzecze: - Przyje�d�ajcie tu wprz�d z temi
lud�mi przed namiot, �ebym ich widzia�. - Jak tedy zebrali ludzi,
przyjechali z lud�mi temi� pod namiot kr�lewski, w kt�rym jeszcze
generalissimus (Karol Lotary�czyk - przyp. M�) i elektorowie byli,
a zobaczywszy rotmistrz�w z temi lud�mi poczeli sobie szepta� i
m�wi�: - Na zgubn� imi� ten kr�l t� garstk� ludzi posy�a pod tak
wielkie wojska. - Inni m�wi�: - Nasz podjazd we trzy tysi�ce
poszed�, a nie wr�ci�. - Trzecie m�wi�: - �al si� Bo�e tych ludzi,
a najbardziej tych komendant�w - (�e byli urodziwi, dlatego ich
�a�owali).
A� tu ma�o co nad dwadzie�cia cztery godziny przeci�gn�o si� daj�
zna� do obozu, �e podjazdy wracaj� z j�zykami: zaraz to si�
rozg�osi�o i dosz�o do niemieckiego wojska, z kt�rego elektorowie
i generali przyjechali na dziwowisko widzie� Turk�w, kt�rych 13
jak baran�w przyprowadzi� Ruszczyc, nie straciwszy �adnego swego
cz�owieka"*3. Chodzi oczywi�cie o Jerzego Romana Ruszczyca,
kt�rego wyprawie do lasu wiede�skiego po�wi�ci� te� ca�y rozdzia�
Walery Przyborowski w powie�ci m�odzie�owej pt. "Namioty Wezyra"*
4 oraz Fryderyk Skarbek w powie�ci pt. "Damian Ruszczyc"*5.
3 Miko�aj Dyakowski: Dyariusz Wiede�skiej Okazji Im� Pana
Miko�aja na Dyakowcach Dyakowskiego, Warszawa 1983.
4 Walery Przyborowski: Namioty Wezyra, Warszawa 1957.
5 Fryderyk Skarbek: Damian Ruszczyc, powie�� z czas�w Jana III,
Lw�w 1827.
Obaj Ruszczycowie uczestniczyli w wielkiej szar�y jazdy polskiej,
kt�ra rozstrzygn�a o zwyci�stwie. Brali te� udzia� w dalszej
kampanii, jak r�wnie� w dw�ch wyprawach do Mo�dawii. Damianowi i
Jerzemu Romanowi zlecano coraz bardziej odpowiedzialne zadania, z
kt�rych si� doskonale wywi�zywali. Damian chor�giew swoj�
przemianowa� na pancern�, w ko�cu zosta� pu�kownikiem, dowodz�c 8
chor�gwiami. Widzimy go broni�cego przepraw na Horyni,
zamykaj�cego szlaki Czarny i Kuczma�ski przed najazdem Tatar�w
oraz w po�cigu za uchodz�cymi na po�udnie oddzia�ami wroga.
Wreszcie, ju� w 1702 r., zostaje skierowany z kilkoma chor�gwiami
do Berdyczowa w celu st�umienia powstania kozackiego. Tam dosz�o
do sporu o naczelne dow�dztwo mi�dzy nim a Jakubem Potockim, kt�ry
przyby� ze znacznymi si�ami w�asnymi. �aden nie chcia� ust�pi�.
Skorzystali z tego Kozacy i natar�szy na nieubezpieczone wojsko,
rozproszyli je. Damian ratowa� si� ucieczk� z zamku przez okno.
Polacy ponie�li wtedy du�e straty. Nieco p�niej popad� zn�w
Damian w zatarg z dow�dztwem chor�gwi Jerzego Dominika
Lubomirskiego, kt�ra otrzyma�a skierowanie na le�e zimowe do
starostwa jahorlickiego. Ludzie Damiana wyp�dzili stacjonuj�cych z
ich kwater, a kilku �o�nierzy zabili. Najlepsi nawet oficerowie
byli, jak si� okazuje, nie byle jakimi zawadiakami. Pami�� o nim
jako o dzielnym rycerzu i cz�owieku wielkiej prawo�ci charakteru
przetrwa�a do nast�pnych pokole�*6.
6 Dane zaczerpni�te z biogramu opracowanego przez Marka Wagnera
dla Polskiego S�ownika Biograficznego, AM�-4.
Wszyscy ci Ruszczycowie nale�eli do zast�pu rycerzy broni�cych
ofiarnie przez kilka dziesi�tk�w lat wschodnich granic
Rzeczypospolitej. Zagony tatarskie przez ca�y XVII wiek ponawia�y
napady na Polsk�, docieraj�c nieraz a� do Krosna. W ostatnich
latach tego wieku wdzierali si� nawet na ulice Lwowa. Gdyby nie
nieustanny odp�r ze strony polskich chor�gwi ziemie nasze by�yby
bezlito�nie i bezkarnie pl�drowane przez Turk�w i Tatar�w,
prawdopodobnie nawet okupowane przez nich, jak to si� sta�o z
s�siedni� Wo�oszczyzn� - dzisiejsz� Rumuni�.
Aftanazy pisze: Czterej bracia Ruszczyce: Micha�, Anastazy,
Chaczko i Ofanas w ko�cu XV w. byli w�a�cicielami Kodnia. Odkupi�
go od nich Iwaszko Sopie�yc (+ 1516) protoplasta Sapieh�w
kode�skich, wysoki dostojnik na dworze kr�lowej Heleny, �ony
Jagie��y.
�rodowisko kijowskie
W XIX w. Ruszczycowie, przodkowie Henryka, nale�eli do
�redniozamo�nych ziemian na Podolu. Posiadali w powiecie
latyczowskim przej�ty od rodziny �urakowskich maj�tek Buh�aje. Jak
na tamtejsze stosunki nie by� on du�y, liczy� zaledwie 520
dziesi�cin, czyli 570 ha, w dodatku stanowi� wsp�w�asno�� (po
po�owie) dw�ch rodzin - Ruszczyc�w i Sylwa�skich.
Gdy po �mierci Hugona Ruszczyca, dziadka Henryka, przysz�o do
dzia��w rodzinnych, do�� zaniedban� posiad�o�� przej�� starszy
jego syn, Konstanty, i osobistym wysi�kiem postawi� na dobrym
poziomie.
M�odszy syn, Tadeusz, po uko�czeniu w Warszawie medycyny rozpocz��
praktyk� lekarsk� w cukrowni w Chodorkowie na Ukrainie. Tam pozna�
szwagierk� wsp�w�a�ciciela, Jadwig� Gnatowsk� i z ni� si� o�eni�.
M�ode ma��e�stwo zamieszka�o w Kijowie, gdzie przysz�y na �wiat
dzieci: W�adys�aw w 1899 r., a w dwa lata p�niej, 5 maja,
bli�ni�ta - Janina i Henryk. Dr Tadeusz Ruszczyc wyrobi� sobie
wkr�tce opini� zdolnego i pe�nego po�wi�cenia lekarza. Leczyli si�
u niego zar�wno ludzie bogaci, np. Braniccy z Bia�ej Cerkwi, jak i
biedni. Jednym i drugim okazywa� t� sam� staranno�� i dobro�;
wiadomo by�o, �e nie patrzy na zap�at�. Od wielu ludzi nie
przyjmowa� honorarium, a znalaz�szy si� w niezamo�nym domu, cz�sto
wsuwa� pod poduszk� chorego pieni�dze na wykup lekarstw lub
po�ywniejsze jedzenie. Z czasem �wiat chorych przys�oni� mu
wszystko inne. "Stryj nie dostrzega� ludzi zdrowych" - pisze jego
bratanica, Zofia Pawe�czy�ska - "nawet w najbli�szej rodzinie. Nie
mia� na to czasu - ca�� jego uwag� i ca�y czas poch�aniali chorzy.
Wielk� czu�o�� i serce stryja odczuli�my dopiero w chorobie mego
brata Juliusza. Kiedy by� ci�ko ranny w 1918 r., stryj
piel�gnowa� go w Kijowie w swoim w�asnym domu, a potem w szpitalu
i troszczy� si� o niego najserdeczniej a� do �mierci." Podobne
cechy zobaczymy p�niej u jego syna. Wed�ug wspomnianego wy�ej
�wiadectwa, �ona doktora, pani Jadwiga, by�a "kobiet� g��bokiej
wiary i wielkiej dobroci, maj�ca dla wszystkich czas, by�a jednak
osob� troch� niezaradn�. Mimo to musia�a przejmowa� wszystkie
troski o potrzeby domu i najbli�szych, gdy� m�� tego nie
dostrzega�. Uwa�ano w rodzinie, �e na jej pami�� i opiek� mo�na
by�o liczy�"*7.
Taki uk�ad domowych stosunk�w spowodowa�, �e Henia od dziecinnych
lat bardziej ci�gn�o do rodziny matki ni� ojca. Lato sp�dza� na
wsi u dziadk�w ze strony matki w Skar�yn�wce i tam pozna� pi�kno
podolskiego krajobrazu.
Pow�ci�gliwy w m�wieniu o sobie, ju� jako "Pan Ruszczyc" w
Laskach, dzieli� si� kiedy� ze mn� wspomnieniami z dzieci�stwa.
"Sk�pe to by�y wspominki: krytyczna uwaga o wuju, kt�ry w jedn�
noc przegra� w karty 100 ha podolskiej d�biny. Nazwiska �adnego
nie wymieni�. To zn�w opowie�� o uwolnieniu dziadka z rosyjskiego
aresztu. Podobny los spotyka� nierzadko Polak�w w zwi�zku z
dzia�alno�ci� patriotyczn�, spo�eczn� lub religijn�. Babka w
rozmowie z wy�szym urz�dnikiem, prawdopodobnie policmajstrem,
podj�a starania o wypuszczenie m�a. Oboje z czynownikiem
siedzieli po przeciwleg�ych kra�cach du�ego sto�u. Babka bawi�a
si� 500-rublowym banknotem, posuwaj�c go to ku sobie, to zn�w ku
carskiemu urz�dnikowi. By� on nieugi�ty i twierdzi� stanowczo, �e
zwolnienie dziadka z wi�zienia jest niemo�liwe. W trakcie rozmowy
babka popchn�a banknot a� do samych r�k czynownika i tam go
zostawi�a. Zareagowa� gwa�townie, m�wi�c: "To nie jest m�j
pieni�dz, ja tego nie wzi��em" - nie chcia� go tkn��. W�wczas
babka stwierdzi�a, �e nie jest to r�wnie� jej pieni�dz i kiedy
policmajster pr�bowa� go odsun��, popchn�a z powrotem a� do jego
r�k. Po chwili banknot znikn�� przykryty r�k� czynownika, a
nazajutrz dziadek zosta� wypuszczony."*8 Jest to jedyne d�u�sze
opowiadanie, jakim podzieli� si� Henryk Ruszczyc, m�wi�c o czasach
dzieci�stwa. Pozbawieni innych wiadomo�ci spr�bujmy pozna� go w
oparciu o do��, niestety, sk�pe informacje.
7 Zofia Pawe�czy�ska: Odpowied� na ankiet� rozes�an� przez Komitet
Uczczenia Pami�ci Henryka Ruszczyca. Masz. 1973, AHR-8.
8 Micha� ��towski: Zapis rozmowy z H. Ruszczycem. Masz., 1966,
AM�-4.
Wybitn� osobisto�ci� by� wuj, brat matki, ks. pra�at Jan Gnatowski
(1855-1925). Po uko�czeniu studi�w teologicznych w Rzymie pe�ni�
funkcj� sekretarza nuncjatury w Monachium. Nast�pnie pracowa� w
Bibliotece Watyka�skiej, gdy jej prze�o�onym by� Achilles Ratti,
p�niejszy Pius XI. Po powrocie do Polski ks. Gnatowski przej�� po
Sienkiewiczu dzia� recenzji literackich w warszawskim "Ateneum",
nast�pnie we Lwowie prowadzi� salon literacki, jednocze�nie uczy�
religii w gimnazjum. W gronie uczni�w zostawi� po sobie trwa��
pami��. Na starsze lata, jak opowiada Marek Ruszczyc*9, straci�
wzrok i osiedli� si� w Warszawie. Wiele wtedy jeszcze dyktowa�.
Niezale�nie od stosunk�w rodzinnych du�y wp�yw na wychowanie
m�odych Ruszczyc�w wywiera�o �rodowisko, a wi�c miasto Kij�w. By
da� w�a�ciwe wyobra�enie, czym to miasto by�o w pocz�tkach XX w.,
wielokrotnie przytacza� b�d� wspomnienia W�odzimierza
Bartoszewicza, malarza i literata, kolegi m�odych Ruszczyc�w ze
szko�y, mieszkaj�cego o kilka dom�w dalej na tej samej ulicy:
"�wczesny Kij�w by� miastem, w kt�rym spotyka�y si� i przenika�y
wp�ywy europejskie z azjatyckimi. Obok wykwintnych pa�acyk�w
stawianych na mod�� paryskich, arystokratycznych rezydencji, sta�y
w cieniu drzew pomalowane na ��ty kolor, kryte zielon� blach�
"osobniaki", bli�niaczo podobne do swych moskiewskich czy
petersburskich - jak si� w�wczas m�wi�o - pierwowzor�w. Wysokie,
wielopi�trowe, nowoczesne kamienice s�siadowa�y z ma�ymi
parterowymi domkami. Wyst�powanie obok siebie przejaw�w bogactwa i
skrajnej n�dzy by�o jedn� z charakterystycznych cech tego miasta.
Trudno by�oby dzi� dociec, w jakim stopniu bieda wyp�ywa�a z
istotnych trudno�ci, a w jakim z lenistwa, abnegacji, braku
inicjatywy i niedbalstwa. Faktem jest, �e niechlujstwo, n�dza i
zaniedbanie ociera�y si� w Kijowie o bogactwo, przepych i
rozrzutno��, o jakiej dzi� nie mamy poj�cia*10. A miasto by�o
pi�kne. Zawdzi�cza�o sw� urod� po�o�eniu na wysokim, stromym
zboczu dnieprowym, nad szeroko rozlan� rzek�. Budynki kry�y si� w
g�stwie bujnej zielono�ci, znad kt�rej strzela� las bia�ych wie� i
z�oconych kopu� cerkiewnych. W�r�d nich wyr�nia�y si�
wysmuk�o�ci� linii Andriejewska cerkiew, dzie�o w�oskiego
architekta Rastrellego i b�yszcz�ca z dala z�oceniami �awra
Peczerska. Nie dor�wnywa� jej pochodz�cy z pocz�tku XI w. Sofijski
Sob�r. Z dawnej architektury po wielokrotnych obl�eniach niewiele
pozosta�o. Z�ota brama, przez kt�r� wje�d�a� triumfalnie Boles�aw
Chrobry, przedstawia�a smutny widok: �ci�gni�ty klamrami blok muru
z czerwonej ceg�y, przykryty na zielono pomalowan� blach�. Urok
miasta tkwi� w jego malowniczym usytuowaniu. "Gdy my�l� o Kijowie,
pisze Helena Bohosiewicz*11, widz� miasto prze�wietlone s�o�cem i
b��kitem - pomimo koszmarnych chwil, kt�re�my tam prze�yli".
9 Rozmowa M. ��towskiego z Markiem Ruszczycem. Masz. 1985, AM�-4.
10 W�odzimierz Bartoszewicz: Tamten dawny Kij�w. Tekst nagrodzony
I nagrod� w konkursie na opis Kijowa, bez daty, AHR-9.
11 Helena Bohosiewicz: Ank. Masz. 1975, AHR-8.
W pocz�tku XX w. miasto zacz�o si� modernizowa�. Na ulicach
szwedzka kostka zast�powa�a stopniowo dawne "kocie �by", usuni�to
te� g��bokie rynsztoki i drewniane mostki, kt�re mia�y
przechodniom umo�liwi� przechodzenie such� nog� przez jezdni� po
ulewie. Elektryczne o�wietlenie, efektowne witryny sklep�w, nowe
kamienice przypomina�y miasta zachodnioeuropejskie. Na ulicach
r�norodno�� pojazd�w i typ�w ludzkich tchn�a nadal egzotyk�.
Obok eleganckich karet, sprowadzanych z Warszawy lub Petersburga,
spotyka�o si� doro�ki konne, ci�gnione przez wychudzone, �le
utrzymane szkapy. Niekiedy jednak jezdni� mkn�� "lichacz",
jednokonny pojazd, typowo rosyjski, zaprz�ony w k�usaka,
or�owskiego "rysaka" p�dz�cego na z�amanie karku z szybko�ci�
konia wy�cigowego. By�a to wspania�a, cho� bardzo kosztowna jazda,
nie nale�a�a jednak do najlepszego tonu. Pozwalali sobie na ni�
gwardyjscy oficerowie i szastaj�ca pieni�dzmi z�ota m�odzie�.
Po jezdni, kt�r� bezszelestnie sun�y karety i lichacze, ci�gn�y
te� rz�dy brodatych pielgrzym�w, w brunatnych siermi�gach
�ci�gni�tych powrozem. W pocz�tku XX w. �ywe jeszcze by�y �lady
pierwszej plac�wki chrze�cija�skiej na tych ziemiach. Pielgrzymi
zmierzali do Sofijskiego Soboru, by tam w g��bi mrocznej cerkwi,
przesyconej dymem kadzide�, bi� pok�ony przed ikonami.
Oficerowie gwardyjscy, id�c ulic�, zadawali szyku swymi wysokimi,
lakierowanymi butami i dzwoni�c ostrogami. Lekcewa��co
odsalutowywali oficerom innych formacji. Barwno�ci� stroju
wyr�niali si� oficerowie czerkiescy - we w�ochatych burkach na
ramionach, z p�sowymi �upanami spi�tymi pasem, przy kt�rym wisia�a
srebrem zdobiona szabla. Panie ubiera�y si� w�wczas w suknie do
samej ziemi i okrywa�y drogimi futrami, nosi�y te� kapelusze z
szerokim rondem przyozdobione strusimi pi�rami. Obok tego
eleganckiego �wiata wida� by�o przyby�ych z prowincji
hreczkosiej�w o opalonych twarzach, w szamerowanych bekieszach
polskiego kroju. Jak go�� z innego �wiata wygl�da� przybysz z
"Przywi�la�skiego Kraju", czyli z Kr�lestwa, w czarnym p�aszczu, z
aksamitnym wy�ogiem przy ko�nierzu i meloniku na g�owie.
Demonstrowa� swym strojem mod� z Pary�a lub Londynu.
Najwi�ksz� r�norodno�� typ�w ludzkich mo�na by�o zaobserwowa�
podczas karnawa�u, w czasie odbywaj�cych si� wtedy tradycyjnie
targ�w zwanych kontraktami kijowskimi. Na ten cel przeznaczono
ca�� dzielnic�, tzw. Pad�, gdzie ci�gn�y si� wielkie hale i
gdzie ustawiano niezliczone stragany. Kij�w w tym czasie
upodabnia� si� do wielkich metropolii Wschodu, z ich rozgwarem i
bogactwem. Na kontrakty �ci�gali kupcy z dalekich stron, przywo��c
specjalno�ci swej ojczyzny. Tak wi�c Persowie wystawiali barwne
dywany, Chi�czycy jedwabie, Turcy wschodnie bakalie, Grecy cha�w�.
Nie brakowa�o naturalnie kupc�w moskiewskich w futrzanych
ko�pakach na g�owie, zachwalaj�cych wielkie ryby s�odkowodne lub
kawior astracha�ski, kt�ry czerpali z olbrzymich kadzi. Rozmaito��
towar�w wabi�a oko i zach�ca�a do wydawania pieni�dzy. Obok
towar�w w��kienniczych z �odzi i �yrardowa wida� by�o wyroby ze
sk�ry i filcu, b�yszcza�a najwspanialsza bi�uteria. Cz�� terenu
przeznaczona by�a na wystaw� rolnicz�. Dochodzi�o stamt�d gdakanie
kur, krzyk g�si, ryk byd�a. Rolnicy mogli ogl�da� nowe typy maszyn
rolniczych, malowanych w jaskrawe kolory. Zjazd Polak�w w czasie
kontrakt�w bywa� ogromny, gdy� stwarza�y one doskona�� okazj� do
robienia dobrych interes�w, jak r�wnie� do spotka� ze znajomymi.
Zje�d�ali w�wczas do Kijowa w�a�ciciele maj�tk�w licz�cych tysi�ce
hektar�w, ich plenipotenci, a tak�e bra� dzier�awc�w i ekonom�w
oraz drobnych ziemian.
Nietrudno sobie wyobrazi� dzieci doktorostwa Ruszczyc�w ogl�daj�ce
z przej�ciem towary nagromadzone w halach i straganach, a
szczeg�lnie dr�b i inwentarz �ywy. Wspomnienie kontrakt�w musia�o
wyry� im si� w pami�ci na ca�e �ycie.
Kij�w by� miastem, w kt�rym ludno�� polska stanowi�a siln� grup�
etniczn�, przekraczaj�c� liczebno�ci� 40% mieszka�c�w. By�a to
spo�eczno�� zwarta i bardzo �ywotna, wybijaj�ca si� pod wzgl�dem
inicjatywy, kultury i fachowo�ci. Spo�r�d Polak�w wywodzili si�
najlepsi prawnicy i lekarze, jak r�wnie� w�a�ciciele restauracji i
innych lokali. Miejscem ze�rodkowuj�cym �ycie tej bujnej
spo�eczno�ci by� klub "Ogniwo", po�o�ony przy najwa�niejszej
arterii miasta - Kreszczatiku. W klubie obok sal: restauracyjnej,
balowej, bilardowej oraz salonik�w przeznaczonych na spotkania,
dyskusje i odczyty, by�a te� sala widowiskowa. Powsta�y w Kijowie
"Teatr Polski" cieszy� si� wielkim powodzeniem i �ci�ga� do siebie
najlepszych artyst�w scen lwowskich, krakowskich i warszawskich.
W�r�d m�odzie�y panowa�a moda na teatr, a �e przys�ugiwa�y jej
bilety ulgowe, licznie ucz�szcza�a na wyst�py polskich artyst�w.
Spo�ecze�stwo dysponowa�o szeregiem jawnych i tajnych organizacji
politycznych, spo�ecznych, kulturalnych, artystycznych i
charytatywnych, kt�re wydawa�y polskie gazety, tygodniki i
miesi�czniki. O dynamizmie polskiego �rodowiska �wiadczy fakt, �e
w 1917 r., po wybuchu rewolucji, w ci�gu jednego roku na terenie
pi�ciu s�siaduj�cych ze sob� guberni: Wo�y�skiej, Podolskiej,
Kijowskiej, Czernichowskiej, Po�tawskiej obj�tych rodzajem
samorz�du powsta�o: 1630 szk� polskich, 10 gimnazj�w i Kursy
Uniwersyteckie w Kijowie. M�odzie� gimnazjalna bra�a udzia� w
tajnych organizacjach samokszta�ceniowych, zwanych korporacjami
uczniowskimi, dzia�aj�cymi we wszystkich szko�ach m�skich i
�e�skich. Uczono si� tam j�zyka polskiego i historii przy pomocy
starszych koleg�w, akademik�w.
"Przy pomocy instruktor�w przyby�ych z Kr�lestwa Polskiego i
Galicji, z POW i Dru�yn Strzeleckich odbywa�y si� - wspomina K.
Zaremba-Skrzy�ski - daleko poza miastem tajne �wiczenia z broni�,
karabinami i granatami. T� drog� m�odzie� przygotowywa�a si� do
niepodleg�o�ciowego czynu zbrojnego, hartowa�a wol� i odwag�."*12
12 Konstanty Zaremba-Skrzy�ski: Ank. Masz. 1975, AHR-8.
O ile wiadomo - dr Ruszczyc, zaj�ty swymi chorymi, nie zajmowa�
si� sprawami politycznymi, z wypowiedzi za� koleg�w wynika, �e
jego synowie nie nale�eli do �adnych tajnych organizacji. Mimo to
wp�yw kijowskiego �rodowiska silnie oddzia�ywa� na m�ode
charaktery i wzbudza� uczucia patriotyczne. �yzna gleba, surowy,
lecz pe�en s�o�ca klimat, szerokie przestrzenie kszta�towa�y bujne
temperamenty, rozmi�owane w ryzyku i przygodzie. U Henryka
Ruszczyca pozosta�a z tych czas�w nienasycona ��dza silnych wra�e�
i akcji w wielkim stylu. By�o mu to potrzebne jak oddech do �ycia.
Podobne cechy spotyka�o si� u wielu mieszka�c�w po�udniowych
kres�w.
Nadesz�a chwila, kiedy m�odsze dzieci Ruszczyc�w, Henio i Ninka,
musia�y rozpocz�� nauk�. Oddano je do prywatnej szko�y
powszechnej, zwanej w�wczas "frebl�wk�". Szk�ka ta, otoczona
trosk� polskiego spo�ecze�stwa, by�a bardzo starannie prowadzona i
mia�a za zadanie przygotowa� dzieci do gimnazjum. Tak o niej pisze
Bartoszewicz: "Dyrektork� by�a znana w Kijowie p. Zofia
�ukiewiczowa. Jej wygl�d i zachowanie dok�adnie odpowiada�y
doskona�emu wcieleniu cn�t spo�ecznych i towarzyskich. Wysoka,
bardzo przystojna, zawsze nieskazitelnie i elegancko ubrana,
m�wi�ca powoli i autorytatywnie - ��czy�a w sobie majestat
kr�lowej Jadwigi z temperamentem idealnej prze�o�onej pensji.
Szko�� prowadzi�a w swoim mieszkaniu. W dw�ch pokojach,
zamienionych na klasy, kilkoro ch�opc�w i dziewcz�t wkuwa�o
gramatyk�, j�zyk rosyjski, arytmetyk� i geografi�. Podczas
wielkiej pauzy przechodzili�my