4452

Szczegóły
Tytuł 4452
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4452 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4452 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4452 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Micha� ��towski Henryk Ruszczyc i jego praca dla Niewidomych Szkic biograficzny na podstawie pozycji wydanej przez Towarzystwo Opieki nad Ociemnia�ymi Laski 1994 Spis tre�ci S�owo wst�pne Przedmowa Od autora Cz�� I Z podwile�skich Ruszczyc na Podole �rodowisko kijowskie M�odzie�cze lata Przemiana Przybycie do Lasek Pocz�tki pracy wychowawczej Henryk Ruszczyc w �rodowisku laskowskim Szukanie nowych form pracy Nowe zadania Cz�� II Wojna i okupacja Rehabilitacja ociemnia�ych inwalid�w wojennych Schronisko w Surhowie Memoria�y Ruszczyca do w�adz Sp�dzielnia Lubelska Zak�ady w G�uchowie i Jarogniewicach Szkolenie ociemnia�ych do pracy w przemy�le Wyjazd Ruszczyca do Anglii Cz�� III Powr�t do Lasek Nieoczekiwane zagro�enia Praca nad "Poradnikiem dla Nauczycieli" Poszukiwanie nowych dr�g szkolenia Pierwsza wakacyjna praktyka Rozw�j dziewiarstwa maszynowego Osi�gni�cia niewidomych w tkactwie Utworzenie Warsztat�w Drzewno-Metalowych Pracownia obr�bki metalu Zorganizowanie pracy w drewnie Dalsze dzieje szkolenia w metalu Dalszy rozw�j Warsztat�w "Nowa Praca", czyli o mo�liwo�ciach artystycznych niewidomych Wprowadzenie nowej metody prac r�cznych Sukcesy i pora�ki w tapicerstwie M�odociani ociemniali inwalidzi S�owo wst�pne Dzi� oddajemy do r�k Czytelnik�w kolejn� ksi��k� po�wi�con� ludziom Lasek. Po Matce El�biecie R�y Czackiej, ks. W�adys�awie Korni�owiczu, ks. Antonim Marylskim i Zygmuncie Serafinowiczu przysz�a kolej na Henryka Ruszczyca, cz�owieka legend�, tw�rc� polskiej szko�y rehabilitacji zawodowej niewidomych. Ksi��ka Micha�a ��towskiego ukazuje Henryka Ruszczyca na tle jego tytanicznej dzia�alno�ci. W�tek biograficzny jakoby ginie w tym niezwykle �ywio�owym i wartkim nurcie przer�nych dzia�a�. To, czego dokona� nasz bohater, wystarczy�oby na zape�nienie �yciorysu kilku ludzi, a przecie� �y� stosunkowo kr�tko, bo niespe�na 72 lata (1901-1973). Micha� ��towski, aby lepiej na�wietli� genetyczne uwarunkowania Ruszczycowej aktywno�ci, si�ga do jego przodk�w z XVII i XVIII wieku, romantycznych rotmistrz�w chor�gwi wo�oskich i pancernych, niezwyci�onej w starciach jazdy polskiej. Zreszt� Henryk Ruszczyc du�o zachowa� cech swoich przodk�w: nadmiern� aktywno��, szybko�� decyzji i przede wszystkim gor�co�� traktowania ka�dej sprawy. On nie potrafi� by� letni. Cech� t� kapitalnie ukazuje autor ksi��ki na konkretnych przyk�adach. Henryk Ruszczyc kocha� kresy wschodnie. Kiedy po wizycie w r. 1970 w Szwecji, Danii i RFN odwiedzi�em go, du�o m�wi�em o tym, co widzia�em i czym zachwyca�em si� w tych najbardziej rozwini�tych krajach Europy. Gdy zapyta�em go, czy chcia�by tam pojecha�, odpowiedzia�: - Ja chcia�bym jeszcze raz zobaczy� Kij�w! Czytelnik znaj�cy osobi�cie Henryka Ruszczyca po pobie�nym przeczytaniu ksi��ki Micha�a ��towskiego mo�e doj�� do wniosku, �e autor mia� na celu odbr�zowienie swego bohatera. My�l�, �e wniosek by�by z gruntu b��dny. Micha� ��towski z niezwyk�� pasj� poszukuje jedynie prawdy. Z jego docieka� wychyla si� posta� cz�owieka z krwi i ko�ci. Widzimy Ruszczyca jako typowego kawalerzyst�, karciarza i lwa salonowego, ale r�wnie� cz�owieka, kt�ry jest wra�liwy na ka�d� napotkan� bied�, usuwanego lub samodzielnie opuszczaj�cego praktyki rolne, bo nie podoba mu si� stosunek do ludzi z czworak�w; ale r�wnie� pochylaj�cego si� nad dzieckiem niewidomym poszukuj�cym zgubionej zabawki czy nad ka�dym skrzywdzonym lub cierpi�cym. Jego nerwowe poszukiwanie nowych stanowisk pracy dost�pnych dla niewidomych i nowych zawod�w, usprawiedliwia wszelkie niepowodzenia i ponoszone nak�ady. Mia� przy tym Ruszczyc niespotykany dar anga�owania w sfer� swoich dzia�a� ka�dego napotkanego cz�owieka. I ta prawda o Henryku Ruszczycu le�a�a u podstaw docieka� Micha�a ��towskiego. Czy mu si� to w pe�ni uda�o, oceni� sami Czytelnicy. Ja w tym miejscu chcia�bym gor�co podzi�kowa� Mu za poniesiony trud i za to, �e swoj� prac� znakomicie rozszerzy� wiedz� o Laskach i polskiej szkole rehabilitacji zawodowej niewidomych. Na zako�czenie jeszcze kilka zda� o autorze ksi��ki. Micha� ��towski, syn hr. Jana i Ludwiki z Ostrowskich, urodzi� si� 21 maja 1915 r. w Lozannie, w Szwajcarii. Rodzinnym maj�tkiem ��towskich by� Czacz w Ziemi Ko�cia�skiej w Wielkopolsce. Pa�stwo ��towscy mieli jedena�cioro dzieci. Dw�ch syn�w zmar�o w dzieci�stwie, a dw�ch poleg�o w czasie drugiej wojny �wiatowej. Ojciec, Jan ��towski, nale�a� do Polskiego Komitetu Narodowego reprezentuj�cego Polsk� przy podpisywaniu traktatu wersalskiego w r. 1919. Micha� ��towski w latach 1934-1937 uko�czy� wydzia� prawa na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie, a w r. 1938 Szko�� Podchor��ych Rezerwy Kawalerii w Grudzi�dzu, z przydzia�em do 15 Pu�ku U�an�w w Poznaniu. Podczas wojny s�u�y� w kawalerii na terenie Lubelszczyzny; rozbrojony przez Armi� Czerwon� w r. 1940 przez zielon� granic� powr�ci� na Lubelszczyzn�. W r. 1943 z�o�y� przysi�g� Armii Krajowej. 2 lipca 1945 r. zosta� przyj�ty do Wy�szego Seminarium Duchownego w Krakowie, gdzie studiowa� do grudnia 1947 r. W zwi�zku z za�amaniem si� zdrowia musia� przerwa� studia duchowne. Przez jaki� czas pracowa� w gospodarstwie rolnym w Olszty�skiem, potem przez przesz�o rok w zak�adzie wychowawczym ks.ks. Salezjan�w we Fromborku. Do Lasek przyby� 31 stycznia 1950 r. Po kilku miesi�cach zapad� na gru�lic� i dopiero od r. 1953 podj�� regularn� prac� w Zak�adzie dla Niewidomych. Tu zetkn�� si� z Henrykiem Ruszczycem i podj�� wieloletni� wsp�prac� w szkoleniu zawodowym. Przej�ciowo przez kilka miesi�cy prowadzi� gospodarstwo zak�adowe we wsi Pie�cid�a, a w r. 1958 wyjecha� na kuracj� pi�tnastomiesi�czn� do Szwajcarii. Micha� ��towski bra� czynny udzia� w �yciu kulturalnym i spo�ecznym Zak�adu. Pe�ni� funkcj� Prezesa Ochotniczej Stra�y Po�arnej; w latach 1969-1987 by� sekretarzem Zarz�du Towarzystwa Opieki nad Ociemnia�ymi. Ostatnie lata niemal ca�kowicie po�wi�ci� pracy w komisji historycznej. Mi�dzy innymi owocem tej dzia�alno�ci jest oddana dzi� do r�k Czytelnik�w monografia po�wi�cona Henrykowi Ruszczycowi. W�adys�aw Go��b Prezes Zarz�du Towarzystwa Opieki nad Ociemnia�ymi w laskach Przedmowa Pragn� na wst�pie ksi��ki Micha�a ��towskiego, nosz�cej tytu� "Henryk Ruszczyc i jego praca dla Niewidomych", wyrazi� rado��, �e si� ona ukaza�a oraz uznanie dla jej warto�ci merytorycznej i pedagogicznej. Szkic biograficzny, jak skromnie pisze autor, ukazuje Henryka Ruszczyca na tle jego dzia�alno�ci pedagogicznej i rehabilitacyjnej, na tle warunk�w jego �ycia, ca�kowicie oddanego niewidomym wychowankom i przyjacio�om. �w szkic biograficzny przybli�a nam posta� tego wspania�ego cz�owieka - tw�rcy polskiej szko�y rehabilitacji zawodowej niewidomych - wychowawcy, kt�ry potrafi� wyzwala� w niewidomych ch�opcach rado�� �ycia, poczucie mocy, nieust�pliw� walk� o pe�ni� swego cz�owiecze�stwa i wiar�, �e "wszystko mog� w Tym, kt�ry mnie umacnia". Tajemnic� dzi�ki kt�rej, Henryk Ruszczyc wyzwala� m�odzie� ze smutku i bierno�ci, czyni� j� zdoln� do samodzielno�ci i pracy spo�ecznej, by�a szczera mi�o�� i szacunek wobec niej, rodz�ce zrozumienie i zaufanie wzajemne. S�yszy si� nieraz, albo i czyta w ksi��kach pedagogicznych, �e osobowo�� nauczyciela nie odgrywa �adnej roli w procesie wychowania, �e o jego efektywno�ci decyduj� techniki i metody, niezale�nie od tego kto je stosuje. Nie ma nic bardziej b��dnego. O skuteczno�ci pracy wychowawczej czy to rehabilitacyjnej, decyduje osobowo�� wychowawcy - jej bogactwo, si�a, odpowiedzialno��. Przyk�adem wychowawcy, kt�ry znalaz� klucz do serc swoich wychowank�w, klucz, dzi�ki kt�remu jego dzia�anie przynios�o pi�kne i po��dane owoce jest Henryk Ruszczyc. A jaki to by� klucz powiedzieli Jego doro�li wychowankowie - zrehabilitowani w Laskach czy Surhowie, pe�ni�cy cz�sto odpowiedzialne role i funkcje spo�eczne. "Pan Ruszczyc to cz�owiek, kt�ry by� najwi�kszym przyjacielem niewidomych, w�r�d widz�cych". Ksi��ka, napisana przez Micha�a ��towskiego jest niezwykle oryginalna i przydatna w kszta�ceniu tyflopedagog�w i innych pedagog�w specjalnych. Na przyk�adzie �ycia i pracy Henryka Ruszczyca, kt�re na kartach tej ksi��ki, napisanej przez wsp�pracownika i �wiadka jego �ycia, mo�na si� wiele nauczy� odno�nie postawy wobec wychowank�w, tw�rczego podej�cia do pracy wychowawczej, indywidualnego stosunku do dziecka, niezb�dnej w tej pracy bezinteresownej ofiarno�ci oraz optymizmu i wytrwania. Ksi��ka - o kt�rej pisz� - wydaje si� r�wnie� niezb�dna dla tych pracownik�w pedagogicznych, kt�rzy zajmuj� si� rehabilitacj� zawodow� niewidomych i niedowidz�cych, czy te� m�odzie�y o z�o�onym kalectwie. W pewnych fragmentach - bowiem - ksi��ka zawiera elementy metodyczne, kt�re mog� by� wykorzystywane w kszta�ceniu zawodowym nauczycieli, a nawet w podr�cznikach tyflopedagogiki. Henryk Ruszczyc by� prekursorem tych idei i hase�, kt�re wsp�cze�nie g�oszone s� jako na wskro� nowatorskie. Chodzi�o Mu o rehabilitacj� niewidomych poprzez prac�, kt�rej zakres i rodzaje nale�y wci�� bogaci�, wierz�c w uzdolnienia i aspiracje inwalid�w, kt�re to, co pozornie niemo�liwe, czyni�o realnym. Przecie� niewidomi okre�lani byli - i s� dotychczas - jako inwalidzi niezdolni do �adnej pracy. Ale rzeczywisto�� - tworzona ju� przez Henryka Ruszczyca - temu przeczy�a i zaprzecza do dzisiaj. Wachlarz zawod�w do kt�rych przygotowywa� On na specjalnie organizowanych kursach, to opr�cz tradycyjnego szczotkarstwa: dziewiarstwo, tkactwo, a p�niej obr�bka metalowa skrawaniem, masa� leczniczy, kt�ry by� Jego inicjatyw�, a wreszcie obs�uga central telefonicznych, elektrotechnika. Zdolni chc�cy si� uczy�, niewidomi absolwenci szko�y podstawowej w Laskach, dzi�ki poparciu Ruszczyca trafiali do szk� �rednich i wy�szych, aby kszta�ci� si� w integracji z widz�cymi. Ide� integracji niewidomych ze spo�ecze�stwem Henryk Ruszczyc realizowa� poprzez pionierskie dzia�anie, prowadz�c do zatrudnienia swoich wychowank�w, posiadaj�cych kwalifikacje zawodowe w fabrykach i przedsi�biorstwach przy produkcji r�nego typu. Szczeg�lnym i p�odnym pomys�em Henryka Ruszczyca by�a sp�dzielczo�� niewidomych, w kt�rej oni sami byli organizatorami i kierownikami, w pe�ni odpowiedzialni organizacyjnie i finansowo, wsp�pracuj�cymi z osobami pe�nosprawnymi, uzupe�niaj�c si� wzajemnie i tworz�c �rodowisko pracy autentycznie zintegrowane. By�o takim nie tylko w procesie produkcji, ale tak�e wsp�ycia i wsp�pracy. W ksi��ce Micha�a ��towskiego, wypunktowane s� w spisie rozdzia��w liczne dzia�y powsta�e i dzia�aj�ce z inicjatywy H. Ruszczyca. Znajdujemy tu nast�puj�ce etapy: Rozw�j dziewiarstwa maszynowego i tkactwa; Utworzenie Warsztat�w Drzewno-Metalowych, pracownia obr�bki metali; Praca artystyczna niewidomych (Nowa Praca), Tapicerstwo, Eksperymentowanie nowych zawod�w tj. elektrotechniki, zabawkarstwa, pami�tkarstwa, monta�u. Autor biografii, opisuj�c kolejne etapy pracy Henryka Ruszczyca, kolejne eksperymenty w poszukiwaniu dr�g rehabilitacji niewidomych oraz mo�liwo�ci wykonywania zawod�w, a nast�pnie zatrudnienia, nie ukrywa trudno�ci i niezrozumienia z jakim si� on spotka�, nawet ze strony przyjaci� i wsp�pracownik�w. Osoby do�wiadczone przez �ycie wiedz�, �e jest to zwyk�y los ludzi niezwyk�ych, a wi�c aktywnych i tw�rczych ponad zwyk�� miar�, odbiegaj�cych od stereotyp�w - mo�e rozs�dnych i czcigodnych - lecz nie pozwalaj�cych odda� si� sprawie uwa�anej za najwa�niejsz� bez zastrze�e� i granic, post�puj�c odwa�nie i poszukuj�c nowych perspektyw. Eksperymentowanie - stosowane przez Pana Ruszczyca - celem znalezienia mo�liwo�ci pracy dla niewidomych o dost�pnych oraz op�acalnych dla nich zawod�w by�o metod� kosztown�, zar�wno dla Niego, jak i dla uczni�w oraz Zak�adu, na kt�rego terenie si� odbywa�o. Wydaje si� jednak, �e by�o metod� s�uszn� i odkrywcz�, gdy� weryfikowano pomys�y i pr�by pracy, dzi�ki czemu niewidomi i ich wychowawcy czy instruktorzy stawali si� odkrywcami nowych dr�g rehabilitacji zawodowej i spo�ecznej integracji. Dzi�ki tym "eksperymentom" pedagogicznym, niewidomi zaczynali si� liczy� na rynku pracy i znajdywali spos�b aby sta� si� niezale�nymi, pracuj�cymi lud�mi. Coraz wi�ksze uznanie i zainteresowanie zdobywa� te� Zak�ad, a p�niej OSW w Laskach na terenie kt�rego odbywa�a si� ta pionierska praca. Nie by�a by ona mo�liwa bez wsp�pracownik�w podobnie dzia�aj�cych tam, jak Henryk Ruszczyc. Wprawdzie niekt�rzy pracownicy pedagogiczni, uwa�ali, �e szko�a to nie jest "poligon do�wiadczalny" i �e nie nale�y zak��ca� jej spokoju poprzez eksperymenty zawodowe, ale zapewne doszli ju� do przekonania, �e z punktu widzenia niewidz�cych uczni�w, by�y one s�uszn� drog�. Ko�cz�c ju� ten kr�tki wst�p do ksi��ki o Henryku Ruszczycu, dla kt�rego ci uczniowie byli zawsze najwa�niejsi, chc� Mu jeszcze odda� uznanie i s�owa wdzi�czno�ci, bo gdyby nie Jego porywczo�� d���ca szybkimi krokami za wielkim sercem to na przyk�ad, nie by�o by pierwszej w Polsce sp�dzielni niewidomych w Lublinie, kt�rej prezesowa� od chwili za�o�enia Modest S�kowski. Bo jego w�a�nie porwa� Henryk Ruszczyc z nieprzyjaznego domu i przywi�z� do Lasek aby si� kszta�ci� i dojrzewa� do pracy i s�u�enia innym. Henryk Ruszczyc nie zwleka�, nie oci�ga� si�, nie �a�owa� swego trudu. Ratowa� wychowank�w kiedy by�o potrzeba, radowa� si� z nimi i szczyci�. Razem z nimi torowa� nowe drogi rehabilitacji. Prof. Zofia S�kowska UMCS Lublin Zak�ad Psychopedagogiki Specjalnej Od autora Trudno mi dzi� odtworzy� dok�adn� dat� rozmowy z dyrektorem O�rodka Szkolno-Wychowawczego w Laskach, Andrzejem Adamczykiem. Zwr�ci� si� on do mnie (najprawdopodobniej w 1979 r.) z pro�b� o napisanie biografii Henryka Ruszczyca. W pierwszym odruchu odm�wi�em, t�umacz�c si� brakiem zdolno�ci literackich i do�wiadczenia w pisaniu. Skre�lenia sylwetki takiej postaci jak Ruszczyc nie mog� si� podejmowa� pocz�tkuj�cy. Gdy jednak Adamczyk przekona� mnie, �e w ca�ym �rodowisku laskowskim nie widzi nikogo, kto r�wnie d�ugo, jak ja, wsp�pracowa�by z panem Henrykiem, zar�wno w internacie, jak warsztatach, przesta�em si� broni�. Dopiero jednak w 6 lat p�niej, gdy zaprzesta�em pracy w szkole, zabra�em si� na serio do zbierania materia��w. Przekazano mi w�wczas ogromne archiwa Ruszczyca, zawieraj�ce 700 teczek. Wiele z nich trzeba by�o od razu wyeliminowa� jako nie zwi�zane bezpo�rednio z tematem. Przegl�daj�c zgromadzony materia�, dokona�em zaskakuj�cych spostrze�e�. Odkry�em, �e m�j Szef pozostawi� po sobie bogaty zbi�r nieopublikowanych maszynopis�w. Znalaz�em w�r�d nich tak cenne pozycje, jak poradnik dla nauczycieli, memoria�y do ministerstw, referaty, sprawozdania, nawet scenariusz do filmu. Do przysz�ej biografii bardzo warto�ciowe okaza�y si� relacje jego dawnych koleg�w szkolnych oraz przyjaci�, a wprost bezcenne wspomnienia by�ych wychowank�w. Nadsy�ano je obficie na rozpisan� po jego �mierci ankiet�. Wiele ciekawych danych zawiera�a olbrzymia, dobrze zachowana korespondencja. Zabrak�o mi jednak relacji wychowawc�w, nauczycieli zawodu, pracownik�w fizycznych i os�b z kierownictwa. Musia�em te braki uzupe�ni� przez rozmowy z poszczeg�lnymi osobami. Tak powsta�o moje w�asne archiwum, lepiej odpowiadaj�ce za�o�onemu celowi. Pierwsza wersja mego opracowania obejmowa�a pr�cz opowiada� autora obszerne fragmenty celniejszych wypowiedzi. Ca�o�� okaza�a si� zbyt rozwlek�a, nie dopracowana. Oddaj�c do druku trzeci� wersj�, skr�con� i wyg�adzon� dzi�ki pomocy przyjaci� licz�, i� zainteresuj� ni� dawnych Laskowiak�w, kt�rzy nade�l� mi swoje uwagi i uzupe�nienia. Mam nadziej�, �e stanie si� te� po�yteczna dla wszystkich studiuj�cych pedagogik� specjaln� oraz os�b zwi�zanych ze spraw� niewidomych. Moim gor�cym pragnieniem jest ukazanie szerszemu og�owi nie opracowanych dot�d dziedzin najbardziej tw�rczej pracy Ruszczyca: szkolenia zawodowego i wychowania. Chc� zaznaczy�, �e nigdy nie by�em wychowawc� odpowiedzialnym za grup� internatow�, lecz pe�ni�em wychowawcze funkcje pomocnicze, b�d�c r�wnocze�nie nauczycielem. Dobrze zna�em atmosfer� "Domu Ch�opc�w". Bardziej z�y�em si� z Warsztatami, prowadz�c przez 10 lat roboty r�czne i uczestnicz�c przez 7 nast�pnych lat w szkoleniu zawodowym. Prawie po�owa dotychczasowych recenzent�w by�a zdania, �e moje opracowanie jest za d�ugie, zbyt szczeg�owe i zbyt techniczne. Radzono, bym umie�ci� na wst�pie kr�tki �yciorys, natomiast wszystko, co dotyczy pism i dzia�alno�ci Ruszczyca przerzuci� do aneks�w. Nie mog�em si� z tym zgodzi�, wiedz�c, �e tylko niewielka liczba czytelnik�w do nich zagl�da. Ponadto wydawa�o mi si�, �e takie uj�cie godzi w istot� osobowo�ci Henryka Ruszczyca. Realizacja pomys��w i eksperyment�w wype�nia�a mu szczelnie wszystkie godziny dnia. Prywatnego �ycia po prostu nie mia�. Oddzielenie sfery dzia�alno�ci tw�rczej od �yciorysu zawsze b�dzie sztuczne. Zreszt� wiadomo, �e w ka�dej pierwszej monograficznej pracy o cz�owieku nale�y trzyma� si� chronologii. Wa�nym zadaniem, jakie sobie postawi�em, by�o ukazanie postaci mego d�ugoletniego Szefa bez upi�ksze� i ukrywania jego s�abych stron. Ruszczyc by� postaci� wspania��, lecz skomplikowan� i kontrowersyjn�, nie potrzebuje retuszu, a prawda o nim najbardziej przybli�y go Czytelnikowi. Materia�y �r�d�owe wykorzystane w pracy znajduj� si� w Zak�adzie w Laskach, w Archiwum Towarzystwa Opieki nad Ociemnia�ymi. S� to przede wszystkim archiwa Henryka Ruszczyca i Micha�a ��towskiego. Archiwum H. Ruszczyca obejmuje 10 Dzia��w: 1. dokumenty osobiste, 2. wa�niejsze opracowania napisane przez Ruszczyca, 3. materia�y dotycz�ce dzia�alno�ci wychowawczej, 4. materia�y dotycz�ce przygotowania do zawodu, 5. materia�y dotycz�ce absolwent�w, 6. korespondencja Ruszczyca, 7. publikacje o Ruszczycu, 8. relacje i zapisy rozm�w, 9. wspomnienia nie publikowane, 10. r�ne. Archiwum M. ��towskiego obejmuje 4 dzia�y: 1. w�asne wspomnienia, 2. opracowania, 3. korespondencja, 4. relacje i zapisy rozm�w. W pracy zastosowano skr�ty: AHR - Archiwum H. Ruszczyca AM� - Archiwum M. ��towskiego. W tym miejscu pragn� z�o�y� gor�ce podzi�kowanie wszystkim, kt�rzy przyczynili si� do powstania i uko�czenia mojej pracy, czy to jako autorzy relacji, czy jako recenzenci. Nie spos�b wymieni� wszystkich. Szczeg�ln� wdzi�czno�� chc� wyrazi� w stosunku do nie �yj�cej ju� Alicji Go�cimskiej, kt�rej cierpliwa pomoc wspiera�a mnie w czasie pracy, a informacje o dawnych sprawach laskowskich pozwoli�y unikn�� wielu nie�cis�o�ci. Dzi�kuj� historykom Markowi Wagnerowi i Miros�awowi Nagielskiemu za dostarczenie danych o przodkach Henryka Ruszczyca, a �.p. Markowi Ruszczycowi za podzielenie si� ze mn� wspomnieniami jego w�asnej rodziny. Wyra�am szczeg�ln� wdzi�czno�� moim wsp�pracownikom z Lasek, Krystynie Broniarz i Markowi Kunickiemu, kt�rym zawdzi�czam przebrni�cie przez szereg trudno�ci w konstrukcji poszczeg�lnych rozdzia��w. Wreszcie pani Wies�awie Kordaczuk gor�co dzi�kuj� za ostateczn� redakcj� tekstu. Micha� ��towski Laski, lipiec 1993 r. Cz�� I Z Podwile�skich Ruszczyc na Podole Ruszczycowie wywodz� si� ze wsi Ruszczyce, w dawnym powiecie wilejskim wojew�dztwa wile�skiego. Istnia�y te� drugie Ruszczyce - wie� ch�opska oraz trzecie - nale��ce do rodziny Rzewuskich. Ruszczyce podwile�skie zamieszkiwa�a szlachta za�ciankowa, piecz�tuj�ca si� herbem Lis. Musieli to by� ludzie przedsi�biorczy, skoro spotykamy ich w odleg�ych od siebie stronach Rzeczypospolitej, od Witebska pocz�wszy poprzez Ziemi� Brze�cia�sk� (od Brze�cia Litewskiego) a na Wo�yniu i Podolu ko�cz�c. W XIX wieku niekt�rzy posiadali maj�tki ziemskie w powiatach wile�skim i oszmia�skim. Z nich wywodzi� si� znany malarz i spo�ecznik Ferdynand, tw�rca wile�skiej Akademii Sztuk Pi�knych, uwielbiany przez m�odzie�. W woj. brze�cia�skim najwybitniejsz� postaci� by� w ko�cu XVIII w. Kazimierz, podpu�kownik w wojsku litewskim, zas�u�ony w czasie Insurekcji Ko�ciuszkowskiej. Szczeg�ln� kart� w historii Ruszczyc�w stanowi kilku oficer�w tego nazwiska w s�u�bie wielkich hetman�w koronnych na Podolu w drugiej po�owie XVII w. Sze�ciu z nich by�o rotmistrzami chor�gwi wo�oskich i mo�na przypuszcza�, �e ten typ formacji szczeg�lnie im odpowiada�. Osadnictwo na po�udniowo-wschodnich terenach Polski rozpocz�o si� ju� w XIV i XV w. S�ynne z urodzajno�ci a s�abo zaludnione ziemie ruskie �ci�ga�y licznych osadnik�w - szlacht� i ch�op�w - z zachodnich i centralnych wojew�dztw oraz ziem litewskich. W�r�d szlachty nierzadko trafia�y si� jednostki uchodz�ce przed prawomocnym wyrokiem s�dowym. Tote� w chor�gwiach stacjonuj�cych we wschodnich wojew�dztwach spotka� mo�na by�o r�nego rodzaju awanturnik�w, szukaj�cych przyg�d. Nie wiemy, jakie by�y przyczyny sprowadzenia si� Ruszczyc�w na Podole. W ka�dym razie przybyli tu ze stron naje�d�anych przez wojska ksi���t moskiewskich, mieli wi�c dobr� zapraw� do �ycia w ci�g�ym niebezpiecze�stwie, jakie na Rusi czeka�o ka�dego mieszka�ca z powodu blisko�ci ordy tatarskiej. Obecny stan bada� nie pozwala stwierdzi�, z kt�rej ga��zi podolskiej pochodzi� Henryk Ruszczyc, p�niejszy "cz�owiek Lasek". Zanim przedstawi� kilku g��wnych reprezentant�w Ruszczyc�w, scharakteryzuj� zadania zwi�zane ze s�u�b� w tzw. lekkich znakach. Pod wzgl�dem liczebno�ci chor�giew wo�osk� mo�na by por�wna� ze szwadronem, licz�cym przed 1939 r. ok. 100-120 ludzi i koni. Chor�giew w zasadzie powinna by�a liczy� 100 szabel, lecz w praktyce stany by�y znacznie ni�sze, niejednokrotnie spada�y a� do 60. Kilka chor�gwi tworzy�o pu�k w sile ok. 500 koni. Jedn� trzeci� chor�gwi stanowi� musieli Polacy, reszta sk�ada�a si� z Wo�och�w, Multa�czyk�w, Kozak�w, Tatar�w. Uzbrojenie by�o rzeczywi�cie lekkie, sk�ada�o si� z w��czni, �uku i szabli oraz niewielkiej tarczy. Celem chor�gwi wo�oskich by�a s�u�ba zwiadowcza i rozpoznawcza, zw�aszcza dalekie samodzielne podjazdy. Chor�gwie te nie posiada�y tabor�w takich jak chor�gwie pancerne i husarskie, co zapewnia�o im szybko�� poruszania si� i niezale�no��, lecz nara�a�o na du�o wi�ksze trudy w obozowaniu. Tereny dzia�a� wojskowych w XVII w. by�y bardzo rozleg�e, gdy� rozci�ga�y si� na wsch�d od Lwowa na przestrzeni oko�o 130 000 km2 si�gaj�c a� po Dniepr, na po�udniu po Karpaty i na Wo�oszczyzn�. Ca�y ten kraj poci�ty by� p�yn�cymi w jarach dop�ywami Dniestru oraz tworz�cymi szerokie rozlewiska rzekami wpadaj�cymi do Prypeci. Kluczowe znaczenie mia�y miejsca przepraw, gdzie naj�atwiej by�o zaskoczy� wroga lub samemu dosta� si� w zasadzk�. Tote� z braku map szybka orientacja, znajomo�� dzia��w wodnych i bezpiecznych brod�w nale�a�y do niezb�dnych cech dobrego dow�dcy chor�gwi. Musia� on umie� korzysta� z us�ug do�wiadczonych przewodnik�w, werbowanych w�r�d zaufanych Kozak�w lub kupc�w ormia�skich. Ci ostatni kursuj�c stale pomi�dzy Mo�dawi�, Krymem a Polsk�, znali j�zyki i drogi na wszystkich szlakach, Turcy za� i Tatarzy tolerowali ich, prowadz�c z nimi zyskowny handel. Rotmistrz chor�gwi wo�oskiej nie mia� wi�c �atwego zadania. Dzia�aj�c cz�sto bez ��czno�ci z trzonem armii, musia� samodzielnie rozwi�zywa� problem wy�ywienia ludzi i koni, organizacj� nocleg�w, utrzymanie oddzia�u w kondycji bojowej i karno�ci. Potrzebowa� do tego sprytu, intuicji i b�yskawicznej decyzji. Musia� by� odporny na g��d, ch��d, brak snu i wci�� gro��ce niebezpiecze�stwo. Tylko ludzie spragnieni przyg�d i s�awy wojennej mogli dobrze si� czu� w podobnych warunkach. Takich ludzi nie brakowa�o w wojskach hetma�skich Stanis�awa Rewery Potockiego, Jana Sobieskiego i Stanis�awa Jab�onowskiego. Przyk�ad ich przyci�ga� innych, tote� w okresie nasilenia walk na Podolu (1648-1698) - widzimy co najmniej dwa pokolenia Ruszczyc�w s�u��cych w lekkich znakach. W s�u�bie tej, kt�ra nie zapewnia�a ani b�yskotliwego awansu wojskowego, ani spo�ecznego, nie zdobywali bogactw, bo i �o�d by� niewielki, a cz�sto wyp�acany z op�nieniem. W�r�d cz�onk�w Zwi�zku Wojskowego, czyli konfederacji, protestuj�cego z tego powodu w latach 1661-1663 wobec kr�la Jana Kazimierza, znale�li si� te� dwaj Ruszczycowie, Roman i Jerzy. Zaledwie dw�ch przedstawicieli tego rodu dosz�o do stopnia pu�kownika, a tylko jeden otrzyma� za zas�ugi starostwo jahorlickie, nie przynosz�ce jednak wiele dochodu. Pozostali dzier�awili od hetman�w niewielkie posiad�o�ci, Jan Ruszczyc po 20 latach wiernej s�u�by otrzyma� z kr�lewszczyzny 3 w��ki ziemi, co r�wna si� ok. 50 hektarom. Nie chodzi nam tu jednak o rozpraw� historyczn�, lecz o scharakteryzowanie pewnego typu ludzi, od kt�rych pochodzi� Henryk. �yj�c w XX wieku - posiada� przecie� geny swych przodk�w sprzed 200 lat. Najciekawsz� postaci� spo�r�d wspomnianych oficer�w jest Jerzy Ruszczyc, kt�rego Czes�aw Nanke, autor podr�cznika historii w okresie mi�dzywojennym nazwa� "p�dzikim rycerzem stepowym". Prawd� rzek�szy, mo�na by to samo okre�lenie zastosowa� z powodzeniem przynajmniej do trzech innych jego krewnych. Jerzy wydoskonali� si� w s�u�bie zwiadowczej, w�asnymi r�koma ujmowa� je�c�w tatarskich, raz uda�o mu si� pochwyci� a� trzech w jednej bitwie, o czym z uznaniem wyrazi� si� hetman Sobieski. Innym razem przechwyci� pos�a�c�w hetmana kozackiego Piotra Doroszenki, powracaj�cych z Krymu z wa�nymi wiadomo�ciami. Trzykrotnie by� w niewoli: raz tatarskiej i dwa razy tureckiej. W niewoli tatarskiej musia� nauczy� si� j�zyka, skoro zawar� liczne pobratymstwa z Tatarami i mia� "du�e stosunki w ordzie". Wed�ug listu hetmana Jana Sobieskiego w r. 1672 do wojewody be�skiego Jerzy Ruszczyc zosta� wykupiony z niewoli tureckiej "za jakiego� murz�", czyli najprawdopodobniej za jakiego� ksi�cia. Przywi�z� w�wczas wa�ne wiadomo�ci o zamys�ach tureckich. Hetman ju� wcze�niej korzysta� ze znajomo�ci Jerzego w ordzie i w 1667 r. wys�a� go do kosza tatarskiego Kierym-Gireja dla wybadania panuj�cych tam nastroj�w. W�a�nie Kozacy pod wodz� atamana Sirki, wbrew naczelnemu dow�dztwu, kt�re wyprawi�o si� na Polsk�, najechali Krym, gdzie spl�drowali a�usy i dokonali spustoszenia. "Tylko psi i koci pozosta�y" jak zapisano w dokumentach. W jaki spos�b Jerzy potrafi� przedosta� si� a� do samego kosza w kraju zalanym przez wroga nie znaj�cego pardonu, pozostanie tajemnic�. Mo�e w przebraniu za Tatara, mo�e w orszaku kupc�w ormia�skich, do�� �e doskonale wywi�za� si� z zadania i powr�ciwszy doni�s� hetmanowi, �e Tatarzy s� sk�onni do rokowa�. Jako� w nied�ugim czasie, jak pisze Janusz Pajewski*1, uda�o si� zawrze� z nimi traktat pokojowy. Nie darmo nazwano Ruszczyca p�dzikim. Gdy chor�giew, kt�ra parokrotnie by�a przekszta�cana to na tatarsk�, to na pancern�, przebywa�a na zimowych le�ach w "pustoszy Hawry��w Kamie�", rotmistrz zacz�� swych �o�nierzy rozmieszcza� bezprawnie w okolicznych wioskach. Sprawa wywo�a�a protest a� na sejmiku szlachty halickiej (w 1668 r.). Jesieni� poprzedzaj�c� bitw� chocimsk� Jerzy stacjonowa� w rejonie �niatynia na Pokuciu, daj�c baczenie na ruchy wroga po drugiej stronie granicy. Skorzysta� z tego, by urz�dza� �upie�cze wyprawy na drug� stron�. Hetmanowi zale�a�o na dobrych stosunkach z Wo�ochami i bardzo si� o te nadu�ycia pogniewa�. Ruszczyc "popad� u jegomo�� pana marsza�ka w dysgracyjej, �e w wo�oskiej ziemie byd�a nabra�", tote� musia� zagrabione trzody zwr�ci�. Za podobne przewinienia dw�ch oficer�w rozstrzelano, a rtm. Jerzy tylko dawnym zas�ugom i bliskiej za�y�o�ci z hetmanem zawdzi�cza�, �e nie pozbawiono go komendy. 1 Janusz Pajewski: Bu�czuk i Koncerz, Warszawa 1983. Wkr�tce widzimy go w ferworze walki pod Chocimiem, jak z drugim �wietnym zago�czykiem, A. Mi�czy�skim, �cigaj� uchodz�ce przez most na Dniestrze wojska Huseina-Baszy. Mieli tam wysiec kilka tysi�cy ordy�c�w. Potem znowu Jerzy stacjonuje w �niatyniu i razem z M. Boguszem os�aniaj� Pokucie przed najazdami tatarskimi. Oko�o 1675 r. dosta� si� ponownie do niewoli tureckiej. By� w�wczas u szczytu s�awy. Wstawia� si� za nim u kr�la wielki pan mo�dawski, Kostin Miron, nazywaj�c rotmistrza "wiernym s�ug� kr�lestwa tego" i dodaj�c, �e Turcy pragn� go wymieni� za swego je�ca. O uwolnienie Ruszczyca wyst�pi�a na sejmie szlachta z woj. brze�cia�skiego, a i sam kr�l niepokoi� si� jego losem. Prawdopodobnie jednak Jerzy ju� nigdy nie wyszed� z niewoli, gdy� wszelkie wiadomo�ci o nim ucich�y. Trudno nawet w skr�cie wylicza� wszystkie jego czyny, najwi�kszym by�o zapewne rozbicie pod Narajowem czambu�u tatarskiego, id�cego w przedniej stra�y poha�c�w oraz obj�cie komendy nad miastem Brahi��w*2. O jego osobistym �yciu nic prawie nie wiemy, tyle tylko, �e posiada� maj�tno�� Olszana na Podolu. Jerzy, wraz z bratem Romanem i nie znanym nam bli�ej Janem, stanowi� pierwsze pokolenie Ruszczyc�w dzia�aj�cych na Podolu. Czwartym z kolei jest nie znany z imienia pokojowy ks. Jeremiego Wi�niowieckiego. Zgin�� on podczas obl�enia Zbara�a. W drugim pokoleniu opr�cz Damiana i Jerzego Romana, o kt�rych zaraz b�d� pisa�, spotykamy trzech Ruszczyc�w, rotmistrz�w chor�gwi wo�oskich, zas�u�onych zago�czyk�w. Stefan, wydostawszy si� szcz�liwie z niewoli tatarskiej, w tym samym 1688 r. zgin�� od ich strza�y w bitwie pod Kamie�cem Podolskim. W ostatnim dziesi�tku lat XVII w. spotykamy te� Samuela i Aleksandra. Wszyscy trzej s� wymieniani w przekazach historycznych przy rozmaitych okazjach. 2 Dane zaczerpni�te z biogramu opracowanego przez Miros�awa Nagielskiego dla Polskiego S�ownika Biograficznego, AM�-4 Przejd�my teraz do dw�ch ostatnich, kt�rych nazwiska utrwali�y si� w literaturze pi�knej. Damian, syn Jerzego, pod okiem ojca wprawia� si� w rzemio�le rycerskim. Przej�� po ojcu chor�giew i przemianowa� z powrotem na wo�osk�. Na jej czele bra� udzia� w potrzebie wiede�skiej. Pod nim s�u�y� w stopniu porucznika jego stryjeczny brat, Jerzy Roman, kt�remu przypad�o w udziale poprowadzenie w przededniu tej ostatniej bitwy s�ynnego podjazdu do Lasu Wiede�skiego, gdzie razem z rtm. Szumla�skim stoczyli walk� z oddzia�em Deli mer-beja w okolicy Mauerbachu. �ywy opis tej wyprawy zostawi� w swoim diariuszu m�odziutki pokojowy kr�lewski, Miko�aj Dyakowski, kt�ry w�asnymi oczami patrzy� na wyje�d�aj�cych z obozu: "W tym punkcie kr�l obr�ciwszy si� spojrza� po Polakach uwa�aj�c kto mu tu jest przytomny i spostrzeg�szy niejakich dw�ch, Romana (w�a�c. Jerzego Romana - przyp. M.�.) Ruszczyca i Damiana Szumla�skiego z lekkiej chor�gwi rotmistrz�w, zawo�a� ich do siebie, m�wi�c te s�owa: - We�cie waszecie, sobie ka�dy z osobna po sto koni dobrych z przedniej stra�y, bo p�jdziecie na podjazd. - A po tym, obr�ciwszy si� kr�l do hetmana wielkiego m�wi: - Ka� im waszmo�� pan da� ordynans i surowo przykaza�, a�eby si� j�zyka starali, albo je�eli nie dostan� j�zyka, niech�e raz w ciele swoim przywo��, a niech si� wracaj� we dwudziestu czterech godzinach. Wszak tu tylko dziesi�� mil do Wiednia, to na dobrych koniach mog� si� obr�ci�, bo ta rzecz odw�oki nie cierpi. - Znowu kr�l do tych�e rotmistrz�w rzecze: - Przyje�d�ajcie tu wprz�d z temi lud�mi przed namiot, �ebym ich widzia�. - Jak tedy zebrali ludzi, przyjechali z lud�mi temi� pod namiot kr�lewski, w kt�rym jeszcze generalissimus (Karol Lotary�czyk - przyp. M�) i elektorowie byli, a zobaczywszy rotmistrz�w z temi lud�mi poczeli sobie szepta� i m�wi�: - Na zgubn� imi� ten kr�l t� garstk� ludzi posy�a pod tak wielkie wojska. - Inni m�wi�: - Nasz podjazd we trzy tysi�ce poszed�, a nie wr�ci�. - Trzecie m�wi�: - �al si� Bo�e tych ludzi, a najbardziej tych komendant�w - (�e byli urodziwi, dlatego ich �a�owali). A� tu ma�o co nad dwadzie�cia cztery godziny przeci�gn�o si� daj� zna� do obozu, �e podjazdy wracaj� z j�zykami: zaraz to si� rozg�osi�o i dosz�o do niemieckiego wojska, z kt�rego elektorowie i generali przyjechali na dziwowisko widzie� Turk�w, kt�rych 13 jak baran�w przyprowadzi� Ruszczyc, nie straciwszy �adnego swego cz�owieka"*3. Chodzi oczywi�cie o Jerzego Romana Ruszczyca, kt�rego wyprawie do lasu wiede�skiego po�wi�ci� te� ca�y rozdzia� Walery Przyborowski w powie�ci m�odzie�owej pt. "Namioty Wezyra"* 4 oraz Fryderyk Skarbek w powie�ci pt. "Damian Ruszczyc"*5. 3 Miko�aj Dyakowski: Dyariusz Wiede�skiej Okazji Im� Pana Miko�aja na Dyakowcach Dyakowskiego, Warszawa 1983. 4 Walery Przyborowski: Namioty Wezyra, Warszawa 1957. 5 Fryderyk Skarbek: Damian Ruszczyc, powie�� z czas�w Jana III, Lw�w 1827. Obaj Ruszczycowie uczestniczyli w wielkiej szar�y jazdy polskiej, kt�ra rozstrzygn�a o zwyci�stwie. Brali te� udzia� w dalszej kampanii, jak r�wnie� w dw�ch wyprawach do Mo�dawii. Damianowi i Jerzemu Romanowi zlecano coraz bardziej odpowiedzialne zadania, z kt�rych si� doskonale wywi�zywali. Damian chor�giew swoj� przemianowa� na pancern�, w ko�cu zosta� pu�kownikiem, dowodz�c 8 chor�gwiami. Widzimy go broni�cego przepraw na Horyni, zamykaj�cego szlaki Czarny i Kuczma�ski przed najazdem Tatar�w oraz w po�cigu za uchodz�cymi na po�udnie oddzia�ami wroga. Wreszcie, ju� w 1702 r., zostaje skierowany z kilkoma chor�gwiami do Berdyczowa w celu st�umienia powstania kozackiego. Tam dosz�o do sporu o naczelne dow�dztwo mi�dzy nim a Jakubem Potockim, kt�ry przyby� ze znacznymi si�ami w�asnymi. �aden nie chcia� ust�pi�. Skorzystali z tego Kozacy i natar�szy na nieubezpieczone wojsko, rozproszyli je. Damian ratowa� si� ucieczk� z zamku przez okno. Polacy ponie�li wtedy du�e straty. Nieco p�niej popad� zn�w Damian w zatarg z dow�dztwem chor�gwi Jerzego Dominika Lubomirskiego, kt�ra otrzyma�a skierowanie na le�e zimowe do starostwa jahorlickiego. Ludzie Damiana wyp�dzili stacjonuj�cych z ich kwater, a kilku �o�nierzy zabili. Najlepsi nawet oficerowie byli, jak si� okazuje, nie byle jakimi zawadiakami. Pami�� o nim jako o dzielnym rycerzu i cz�owieku wielkiej prawo�ci charakteru przetrwa�a do nast�pnych pokole�*6. 6 Dane zaczerpni�te z biogramu opracowanego przez Marka Wagnera dla Polskiego S�ownika Biograficznego, AM�-4. Wszyscy ci Ruszczycowie nale�eli do zast�pu rycerzy broni�cych ofiarnie przez kilka dziesi�tk�w lat wschodnich granic Rzeczypospolitej. Zagony tatarskie przez ca�y XVII wiek ponawia�y napady na Polsk�, docieraj�c nieraz a� do Krosna. W ostatnich latach tego wieku wdzierali si� nawet na ulice Lwowa. Gdyby nie nieustanny odp�r ze strony polskich chor�gwi ziemie nasze by�yby bezlito�nie i bezkarnie pl�drowane przez Turk�w i Tatar�w, prawdopodobnie nawet okupowane przez nich, jak to si� sta�o z s�siedni� Wo�oszczyzn� - dzisiejsz� Rumuni�. Aftanazy pisze: Czterej bracia Ruszczyce: Micha�, Anastazy, Chaczko i Ofanas w ko�cu XV w. byli w�a�cicielami Kodnia. Odkupi� go od nich Iwaszko Sopie�yc (+ 1516) protoplasta Sapieh�w kode�skich, wysoki dostojnik na dworze kr�lowej Heleny, �ony Jagie��y. �rodowisko kijowskie W XIX w. Ruszczycowie, przodkowie Henryka, nale�eli do �redniozamo�nych ziemian na Podolu. Posiadali w powiecie latyczowskim przej�ty od rodziny �urakowskich maj�tek Buh�aje. Jak na tamtejsze stosunki nie by� on du�y, liczy� zaledwie 520 dziesi�cin, czyli 570 ha, w dodatku stanowi� wsp�w�asno�� (po po�owie) dw�ch rodzin - Ruszczyc�w i Sylwa�skich. Gdy po �mierci Hugona Ruszczyca, dziadka Henryka, przysz�o do dzia��w rodzinnych, do�� zaniedban� posiad�o�� przej�� starszy jego syn, Konstanty, i osobistym wysi�kiem postawi� na dobrym poziomie. M�odszy syn, Tadeusz, po uko�czeniu w Warszawie medycyny rozpocz�� praktyk� lekarsk� w cukrowni w Chodorkowie na Ukrainie. Tam pozna� szwagierk� wsp�w�a�ciciela, Jadwig� Gnatowsk� i z ni� si� o�eni�. M�ode ma��e�stwo zamieszka�o w Kijowie, gdzie przysz�y na �wiat dzieci: W�adys�aw w 1899 r., a w dwa lata p�niej, 5 maja, bli�ni�ta - Janina i Henryk. Dr Tadeusz Ruszczyc wyrobi� sobie wkr�tce opini� zdolnego i pe�nego po�wi�cenia lekarza. Leczyli si� u niego zar�wno ludzie bogaci, np. Braniccy z Bia�ej Cerkwi, jak i biedni. Jednym i drugim okazywa� t� sam� staranno�� i dobro�; wiadomo by�o, �e nie patrzy na zap�at�. Od wielu ludzi nie przyjmowa� honorarium, a znalaz�szy si� w niezamo�nym domu, cz�sto wsuwa� pod poduszk� chorego pieni�dze na wykup lekarstw lub po�ywniejsze jedzenie. Z czasem �wiat chorych przys�oni� mu wszystko inne. "Stryj nie dostrzega� ludzi zdrowych" - pisze jego bratanica, Zofia Pawe�czy�ska - "nawet w najbli�szej rodzinie. Nie mia� na to czasu - ca�� jego uwag� i ca�y czas poch�aniali chorzy. Wielk� czu�o�� i serce stryja odczuli�my dopiero w chorobie mego brata Juliusza. Kiedy by� ci�ko ranny w 1918 r., stryj piel�gnowa� go w Kijowie w swoim w�asnym domu, a potem w szpitalu i troszczy� si� o niego najserdeczniej a� do �mierci." Podobne cechy zobaczymy p�niej u jego syna. Wed�ug wspomnianego wy�ej �wiadectwa, �ona doktora, pani Jadwiga, by�a "kobiet� g��bokiej wiary i wielkiej dobroci, maj�ca dla wszystkich czas, by�a jednak osob� troch� niezaradn�. Mimo to musia�a przejmowa� wszystkie troski o potrzeby domu i najbli�szych, gdy� m�� tego nie dostrzega�. Uwa�ano w rodzinie, �e na jej pami�� i opiek� mo�na by�o liczy�"*7. Taki uk�ad domowych stosunk�w spowodowa�, �e Henia od dziecinnych lat bardziej ci�gn�o do rodziny matki ni� ojca. Lato sp�dza� na wsi u dziadk�w ze strony matki w Skar�yn�wce i tam pozna� pi�kno podolskiego krajobrazu. Pow�ci�gliwy w m�wieniu o sobie, ju� jako "Pan Ruszczyc" w Laskach, dzieli� si� kiedy� ze mn� wspomnieniami z dzieci�stwa. "Sk�pe to by�y wspominki: krytyczna uwaga o wuju, kt�ry w jedn� noc przegra� w karty 100 ha podolskiej d�biny. Nazwiska �adnego nie wymieni�. To zn�w opowie�� o uwolnieniu dziadka z rosyjskiego aresztu. Podobny los spotyka� nierzadko Polak�w w zwi�zku z dzia�alno�ci� patriotyczn�, spo�eczn� lub religijn�. Babka w rozmowie z wy�szym urz�dnikiem, prawdopodobnie policmajstrem, podj�a starania o wypuszczenie m�a. Oboje z czynownikiem siedzieli po przeciwleg�ych kra�cach du�ego sto�u. Babka bawi�a si� 500-rublowym banknotem, posuwaj�c go to ku sobie, to zn�w ku carskiemu urz�dnikowi. By� on nieugi�ty i twierdzi� stanowczo, �e zwolnienie dziadka z wi�zienia jest niemo�liwe. W trakcie rozmowy babka popchn�a banknot a� do samych r�k czynownika i tam go zostawi�a. Zareagowa� gwa�townie, m�wi�c: "To nie jest m�j pieni�dz, ja tego nie wzi��em" - nie chcia� go tkn��. W�wczas babka stwierdzi�a, �e nie jest to r�wnie� jej pieni�dz i kiedy policmajster pr�bowa� go odsun��, popchn�a z powrotem a� do jego r�k. Po chwili banknot znikn�� przykryty r�k� czynownika, a nazajutrz dziadek zosta� wypuszczony."*8 Jest to jedyne d�u�sze opowiadanie, jakim podzieli� si� Henryk Ruszczyc, m�wi�c o czasach dzieci�stwa. Pozbawieni innych wiadomo�ci spr�bujmy pozna� go w oparciu o do��, niestety, sk�pe informacje. 7 Zofia Pawe�czy�ska: Odpowied� na ankiet� rozes�an� przez Komitet Uczczenia Pami�ci Henryka Ruszczyca. Masz. 1973, AHR-8. 8 Micha� ��towski: Zapis rozmowy z H. Ruszczycem. Masz., 1966, AM�-4. Wybitn� osobisto�ci� by� wuj, brat matki, ks. pra�at Jan Gnatowski (1855-1925). Po uko�czeniu studi�w teologicznych w Rzymie pe�ni� funkcj� sekretarza nuncjatury w Monachium. Nast�pnie pracowa� w Bibliotece Watyka�skiej, gdy jej prze�o�onym by� Achilles Ratti, p�niejszy Pius XI. Po powrocie do Polski ks. Gnatowski przej�� po Sienkiewiczu dzia� recenzji literackich w warszawskim "Ateneum", nast�pnie we Lwowie prowadzi� salon literacki, jednocze�nie uczy� religii w gimnazjum. W gronie uczni�w zostawi� po sobie trwa�� pami��. Na starsze lata, jak opowiada Marek Ruszczyc*9, straci� wzrok i osiedli� si� w Warszawie. Wiele wtedy jeszcze dyktowa�. Niezale�nie od stosunk�w rodzinnych du�y wp�yw na wychowanie m�odych Ruszczyc�w wywiera�o �rodowisko, a wi�c miasto Kij�w. By da� w�a�ciwe wyobra�enie, czym to miasto by�o w pocz�tkach XX w., wielokrotnie przytacza� b�d� wspomnienia W�odzimierza Bartoszewicza, malarza i literata, kolegi m�odych Ruszczyc�w ze szko�y, mieszkaj�cego o kilka dom�w dalej na tej samej ulicy: "�wczesny Kij�w by� miastem, w kt�rym spotyka�y si� i przenika�y wp�ywy europejskie z azjatyckimi. Obok wykwintnych pa�acyk�w stawianych na mod�� paryskich, arystokratycznych rezydencji, sta�y w cieniu drzew pomalowane na ��ty kolor, kryte zielon� blach� "osobniaki", bli�niaczo podobne do swych moskiewskich czy petersburskich - jak si� w�wczas m�wi�o - pierwowzor�w. Wysokie, wielopi�trowe, nowoczesne kamienice s�siadowa�y z ma�ymi parterowymi domkami. Wyst�powanie obok siebie przejaw�w bogactwa i skrajnej n�dzy by�o jedn� z charakterystycznych cech tego miasta. Trudno by�oby dzi� dociec, w jakim stopniu bieda wyp�ywa�a z istotnych trudno�ci, a w jakim z lenistwa, abnegacji, braku inicjatywy i niedbalstwa. Faktem jest, �e niechlujstwo, n�dza i zaniedbanie ociera�y si� w Kijowie o bogactwo, przepych i rozrzutno��, o jakiej dzi� nie mamy poj�cia*10. A miasto by�o pi�kne. Zawdzi�cza�o sw� urod� po�o�eniu na wysokim, stromym zboczu dnieprowym, nad szeroko rozlan� rzek�. Budynki kry�y si� w g�stwie bujnej zielono�ci, znad kt�rej strzela� las bia�ych wie� i z�oconych kopu� cerkiewnych. W�r�d nich wyr�nia�y si� wysmuk�o�ci� linii Andriejewska cerkiew, dzie�o w�oskiego architekta Rastrellego i b�yszcz�ca z dala z�oceniami �awra Peczerska. Nie dor�wnywa� jej pochodz�cy z pocz�tku XI w. Sofijski Sob�r. Z dawnej architektury po wielokrotnych obl�eniach niewiele pozosta�o. Z�ota brama, przez kt�r� wje�d�a� triumfalnie Boles�aw Chrobry, przedstawia�a smutny widok: �ci�gni�ty klamrami blok muru z czerwonej ceg�y, przykryty na zielono pomalowan� blach�. Urok miasta tkwi� w jego malowniczym usytuowaniu. "Gdy my�l� o Kijowie, pisze Helena Bohosiewicz*11, widz� miasto prze�wietlone s�o�cem i b��kitem - pomimo koszmarnych chwil, kt�re�my tam prze�yli". 9 Rozmowa M. ��towskiego z Markiem Ruszczycem. Masz. 1985, AM�-4. 10 W�odzimierz Bartoszewicz: Tamten dawny Kij�w. Tekst nagrodzony I nagrod� w konkursie na opis Kijowa, bez daty, AHR-9. 11 Helena Bohosiewicz: Ank. Masz. 1975, AHR-8. W pocz�tku XX w. miasto zacz�o si� modernizowa�. Na ulicach szwedzka kostka zast�powa�a stopniowo dawne "kocie �by", usuni�to te� g��bokie rynsztoki i drewniane mostki, kt�re mia�y przechodniom umo�liwi� przechodzenie such� nog� przez jezdni� po ulewie. Elektryczne o�wietlenie, efektowne witryny sklep�w, nowe kamienice przypomina�y miasta zachodnioeuropejskie. Na ulicach r�norodno�� pojazd�w i typ�w ludzkich tchn�a nadal egzotyk�. Obok eleganckich karet, sprowadzanych z Warszawy lub Petersburga, spotyka�o si� doro�ki konne, ci�gnione przez wychudzone, �le utrzymane szkapy. Niekiedy jednak jezdni� mkn�� "lichacz", jednokonny pojazd, typowo rosyjski, zaprz�ony w k�usaka, or�owskiego "rysaka" p�dz�cego na z�amanie karku z szybko�ci� konia wy�cigowego. By�a to wspania�a, cho� bardzo kosztowna jazda, nie nale�a�a jednak do najlepszego tonu. Pozwalali sobie na ni� gwardyjscy oficerowie i szastaj�ca pieni�dzmi z�ota m�odzie�. Po jezdni, kt�r� bezszelestnie sun�y karety i lichacze, ci�gn�y te� rz�dy brodatych pielgrzym�w, w brunatnych siermi�gach �ci�gni�tych powrozem. W pocz�tku XX w. �ywe jeszcze by�y �lady pierwszej plac�wki chrze�cija�skiej na tych ziemiach. Pielgrzymi zmierzali do Sofijskiego Soboru, by tam w g��bi mrocznej cerkwi, przesyconej dymem kadzide�, bi� pok�ony przed ikonami. Oficerowie gwardyjscy, id�c ulic�, zadawali szyku swymi wysokimi, lakierowanymi butami i dzwoni�c ostrogami. Lekcewa��co odsalutowywali oficerom innych formacji. Barwno�ci� stroju wyr�niali si� oficerowie czerkiescy - we w�ochatych burkach na ramionach, z p�sowymi �upanami spi�tymi pasem, przy kt�rym wisia�a srebrem zdobiona szabla. Panie ubiera�y si� w�wczas w suknie do samej ziemi i okrywa�y drogimi futrami, nosi�y te� kapelusze z szerokim rondem przyozdobione strusimi pi�rami. Obok tego eleganckiego �wiata wida� by�o przyby�ych z prowincji hreczkosiej�w o opalonych twarzach, w szamerowanych bekieszach polskiego kroju. Jak go�� z innego �wiata wygl�da� przybysz z "Przywi�la�skiego Kraju", czyli z Kr�lestwa, w czarnym p�aszczu, z aksamitnym wy�ogiem przy ko�nierzu i meloniku na g�owie. Demonstrowa� swym strojem mod� z Pary�a lub Londynu. Najwi�ksz� r�norodno�� typ�w ludzkich mo�na by�o zaobserwowa� podczas karnawa�u, w czasie odbywaj�cych si� wtedy tradycyjnie targ�w zwanych kontraktami kijowskimi. Na ten cel przeznaczono ca�� dzielnic�, tzw. Pad�, gdzie ci�gn�y si� wielkie hale i gdzie ustawiano niezliczone stragany. Kij�w w tym czasie upodabnia� si� do wielkich metropolii Wschodu, z ich rozgwarem i bogactwem. Na kontrakty �ci�gali kupcy z dalekich stron, przywo��c specjalno�ci swej ojczyzny. Tak wi�c Persowie wystawiali barwne dywany, Chi�czycy jedwabie, Turcy wschodnie bakalie, Grecy cha�w�. Nie brakowa�o naturalnie kupc�w moskiewskich w futrzanych ko�pakach na g�owie, zachwalaj�cych wielkie ryby s�odkowodne lub kawior astracha�ski, kt�ry czerpali z olbrzymich kadzi. Rozmaito�� towar�w wabi�a oko i zach�ca�a do wydawania pieni�dzy. Obok towar�w w��kienniczych z �odzi i �yrardowa wida� by�o wyroby ze sk�ry i filcu, b�yszcza�a najwspanialsza bi�uteria. Cz�� terenu przeznaczona by�a na wystaw� rolnicz�. Dochodzi�o stamt�d gdakanie kur, krzyk g�si, ryk byd�a. Rolnicy mogli ogl�da� nowe typy maszyn rolniczych, malowanych w jaskrawe kolory. Zjazd Polak�w w czasie kontrakt�w bywa� ogromny, gdy� stwarza�y one doskona�� okazj� do robienia dobrych interes�w, jak r�wnie� do spotka� ze znajomymi. Zje�d�ali w�wczas do Kijowa w�a�ciciele maj�tk�w licz�cych tysi�ce hektar�w, ich plenipotenci, a tak�e bra� dzier�awc�w i ekonom�w oraz drobnych ziemian. Nietrudno sobie wyobrazi� dzieci doktorostwa Ruszczyc�w ogl�daj�ce z przej�ciem towary nagromadzone w halach i straganach, a szczeg�lnie dr�b i inwentarz �ywy. Wspomnienie kontrakt�w musia�o wyry� im si� w pami�ci na ca�e �ycie. Kij�w by� miastem, w kt�rym ludno�� polska stanowi�a siln� grup� etniczn�, przekraczaj�c� liczebno�ci� 40% mieszka�c�w. By�a to spo�eczno�� zwarta i bardzo �ywotna, wybijaj�ca si� pod wzgl�dem inicjatywy, kultury i fachowo�ci. Spo�r�d Polak�w wywodzili si� najlepsi prawnicy i lekarze, jak r�wnie� w�a�ciciele restauracji i innych lokali. Miejscem ze�rodkowuj�cym �ycie tej bujnej spo�eczno�ci by� klub "Ogniwo", po�o�ony przy najwa�niejszej arterii miasta - Kreszczatiku. W klubie obok sal: restauracyjnej, balowej, bilardowej oraz salonik�w przeznaczonych na spotkania, dyskusje i odczyty, by�a te� sala widowiskowa. Powsta�y w Kijowie "Teatr Polski" cieszy� si� wielkim powodzeniem i �ci�ga� do siebie najlepszych artyst�w scen lwowskich, krakowskich i warszawskich. W�r�d m�odzie�y panowa�a moda na teatr, a �e przys�ugiwa�y jej bilety ulgowe, licznie ucz�szcza�a na wyst�py polskich artyst�w. Spo�ecze�stwo dysponowa�o szeregiem jawnych i tajnych organizacji politycznych, spo�ecznych, kulturalnych, artystycznych i charytatywnych, kt�re wydawa�y polskie gazety, tygodniki i miesi�czniki. O dynamizmie polskiego �rodowiska �wiadczy fakt, �e w 1917 r., po wybuchu rewolucji, w ci�gu jednego roku na terenie pi�ciu s�siaduj�cych ze sob� guberni: Wo�y�skiej, Podolskiej, Kijowskiej, Czernichowskiej, Po�tawskiej obj�tych rodzajem samorz�du powsta�o: 1630 szk� polskich, 10 gimnazj�w i Kursy Uniwersyteckie w Kijowie. M�odzie� gimnazjalna bra�a udzia� w tajnych organizacjach samokszta�ceniowych, zwanych korporacjami uczniowskimi, dzia�aj�cymi we wszystkich szko�ach m�skich i �e�skich. Uczono si� tam j�zyka polskiego i historii przy pomocy starszych koleg�w, akademik�w. "Przy pomocy instruktor�w przyby�ych z Kr�lestwa Polskiego i Galicji, z POW i Dru�yn Strzeleckich odbywa�y si� - wspomina K. Zaremba-Skrzy�ski - daleko poza miastem tajne �wiczenia z broni�, karabinami i granatami. T� drog� m�odzie� przygotowywa�a si� do niepodleg�o�ciowego czynu zbrojnego, hartowa�a wol� i odwag�."*12 12 Konstanty Zaremba-Skrzy�ski: Ank. Masz. 1975, AHR-8. O ile wiadomo - dr Ruszczyc, zaj�ty swymi chorymi, nie zajmowa� si� sprawami politycznymi, z wypowiedzi za� koleg�w wynika, �e jego synowie nie nale�eli do �adnych tajnych organizacji. Mimo to wp�yw kijowskiego �rodowiska silnie oddzia�ywa� na m�ode charaktery i wzbudza� uczucia patriotyczne. �yzna gleba, surowy, lecz pe�en s�o�ca klimat, szerokie przestrzenie kszta�towa�y bujne temperamenty, rozmi�owane w ryzyku i przygodzie. U Henryka Ruszczyca pozosta�a z tych czas�w nienasycona ��dza silnych wra�e� i akcji w wielkim stylu. By�o mu to potrzebne jak oddech do �ycia. Podobne cechy spotyka�o si� u wielu mieszka�c�w po�udniowych kres�w. Nadesz�a chwila, kiedy m�odsze dzieci Ruszczyc�w, Henio i Ninka, musia�y rozpocz�� nauk�. Oddano je do prywatnej szko�y powszechnej, zwanej w�wczas "frebl�wk�". Szk�ka ta, otoczona trosk� polskiego spo�ecze�stwa, by�a bardzo starannie prowadzona i mia�a za zadanie przygotowa� dzieci do gimnazjum. Tak o niej pisze Bartoszewicz: "Dyrektork� by�a znana w Kijowie p. Zofia �ukiewiczowa. Jej wygl�d i zachowanie dok�adnie odpowiada�y doskona�emu wcieleniu cn�t spo�ecznych i towarzyskich. Wysoka, bardzo przystojna, zawsze nieskazitelnie i elegancko ubrana, m�wi�ca powoli i autorytatywnie - ��czy�a w sobie majestat kr�lowej Jadwigi z temperamentem idealnej prze�o�onej pensji. Szko�� prowadzi�a w swoim mieszkaniu. W dw�ch pokojach, zamienionych na klasy, kilkoro ch�opc�w i dziewcz�t wkuwa�o gramatyk�, j�zyk rosyjski, arytmetyk� i geografi�. Podczas wielkiej pauzy przechodzili�my