2894

Szczegóły
Tytuł 2894
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2894 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2894 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2894 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jean M. Auel �owcy Mamut�w 1 Trz�s�c si� ze strachu, Ayla kurczowo przylgn�a do wysokiego m�czyzny stoj�cego obok i obserwowa�a zbli�aj�c� si� grup�. Jondalar opieku�czo obj�� j� ramieniem, ale to jej nie uspokoi�o. Jest taki wielki! - przesz�o jej przez my�l, gdy gapi�a si� na m�czyzn� id�cego na czele grupy, kt�rego broda i w�osy mia�y kolor ognia. Nigdy nie widzia�a nikogo tak du�ego. Nawet Jondalar mala� w por�wnaniu z nim, chocia� obejmuj�cy j� m�czyzna g�rowa� nad wi�kszo�ci� ludzi. Czerwonow�osy cz�owiek, kt�ry do nich podchodzi�, by� nie tylko wysoki. By� pot�ny, zwalisty jak nied�wied�. Mia� pot�ny kark, jego piersi wystarczy�yby dla dw�ch zwyk�ych m�czyzn, a masywne mi�nie przedramienia dor�wnywa�y wielko�ci uda normalnego cz�owieka. Ayla zerkn�a na Jondalara. Jego twarz nie wyra�a�a strachu, ale u�miech by� niepewny. To byli obcy ludzie, a d�ugie podr�e nauczy�y go ostro�no�ci w kontaktach z nieznajomymi. - Nie przypominam sobie, �ebym was kiedykolwiek widzia� - powiedzia� m�czyzna. - Z jakiego obozu jeste�cie? Nie m�wi� j�zykiem Jondalara, zauwa�y�a Ayla, ale jednym z innych j�zyk�w, kt�rych Jondalar j� uczy�. - Z �adnego obozu - powiedzia� Jondalar. - Nie jeste�my Mamutoi. - Pu�ci� Ayl� i post�pi� krok do przodu, z r�kami wyci�gni�tymi przed siebie i z otwartymi d�o�mi, �eby pokaza�, �e niczego nie ukrywa, a zarazem w ge�cie przyjaznego pozdrowienia. - Jestem Jondalar z Zelandonii. - Zelandonii? To dziwne... Chwileczk�, czy dwaj obcy m�czy�ni nie zatrzymali si� u tych ludzi znad rzeki, kt�rzy mieszkaj� na zachodzie? Zdaje si�, �e nazwa, jak� s�ysza�em, brzmia�a jako� podobnie. - Tak, m�j brat i ja mieszkali�my z nimi - potwierdzi� Jondalar. M�czyzna z p�on�c� brod� my�la� przez chwil�, po czym nieoczekiwanie wyci�gn�� r�ce w kierunku Jondalara i chwyci� go w �ami�cy ko�ci, nied�wiedzi u�cisk. - No to jeste�my spokrewnieni! - zagrzmia� i szeroki u�miech rozja�ni� mu twarz. - Tholie jest c�rk� mojego kuzyna! Na twarz Jondalara wr�ci� u�miech. - Tholie! Kobieta o imieniu Tholie by�a wsp�towarzyszk� mojego brata. Ona nauczy�a mnie waszego j�zyka. - Oczywi�cie! Powiedzia�em ci. Jeste�my spokrewnieni. Z�apa� przyjacielsko wyci�gni�te r�ce Jondalara, kt�rych przedtem nie chcia� przyj��. - Jestem Talut, przyw�dca Obozu Lwa. Ayla zobaczy�a, �e wszyscy si� teraz u�miechali. Talut rzuci� jej promienny u�miech, po czym przyjrza� jej si� z uznaniem. - Widz�, �e teraz nie podr�ujesz z bratem - powiedzia� do Jondalara. Jondalar znowu obj�� Ayl�, kt�ra zauwa�y�a na jego twarzy przelotny wyraz b�lu oraz zmarszczone czo�o. - To jest Ayla. - To niezwyk�e imi�. Czy jest z obozu rzecznych ludzi? Jondalara zaskoczy�a bezpo�rednio�� pytania, po czym, przypomniawszy sobie Tholie, u�miechn�� si�. Niska, przysadzista kobieta, kt�r� zna�, nie przypomina�a kolosa, z kt�rym teraz rozmawia� na brzegu rzeki, ale oboje byli wyciosani z tego samego kamienia. Oboje byli bezpo�redni, otwarci, niemal niewinnie szczerzy. Nie wiedzia�, co odpowiedzie�. Nie by�o �atwo wyja�ni�, kim jest Ayla. - Nie, mieszka w dolinie, kilka dni podr�y st�d. Talut by� zdziwiony. - Nie s�ysza�em o kobiecie o tym imieniu, kt�ra mieszka niedaleko. Jeste� pewien, �e nale�y do Mamutoi? - Jestem pewien, �e nie nale�y. - No to kim s� jej ludzie? Tylko my, �owcy Mamut�w, �yjemy w tej okolicy. - Nie mam ludzi - powiedzia�a Ayla z odrobin� wyzwania, podnosz�c g�ow�. Talut uwa�nie j� obserwowa�. M�wi�a jego j�zykiem, ale jako�� jej g�osu i spos�b, w jaki wymawia�a s�owa by�y... dziwne. Nie nieprzyjemne, tylko niezwyk�e. Jondalar m�wi� z akcentem obcego j�zyka. R�nica w jej wymowie wykracza�a poza obcy akcent. Talut by� zaciekawiony. - Tak, ale to nie jest miejsce na rozmowy - powiedzia� wreszcie. - Nezzie g�ow� mi zmyje, je�li was nie zaprosz� na wizyt�. Go�cie to zawsze troch� rozrywki, a my ju� dawno nie mieli�my go�ci. Ob�z Lwa ch�tnie was powita, Jondalar z Zelandonii i Ayla Bez Ludzi. Przyjdziecie? - Co s�dzisz, Aylo? Chcia�aby� ich odwiedzi�? - spyta� Jondalar, przechodz�c na zelandonii, �eby mog�a odpowiedzie� szczerze, bez obawy, �e obrazi Taluta. - Czy nie pora, �eby� spotka�a ludzi w�asnego rodzaju? Czy nie to w�a�nie powiedzia�a ci Iza? Znajd� swoich w�asnych ludzi? - Nie chcia� okaza� zbytniej gorliwo�ci, ale po tak d�ugim czasie bez nikogo innego, bardzo chcia� tych odwiedzin. - Nie wiem - powiedzia�a, marszcz�c brwi w niezdecydowaniu. - Co o mnie pomy�l�? On chcia� wiedzie�, kim s� moi ludzie. Nie mam ju� wi�cej ludzi. A co, je�li mnie nie polubi�? - Polubi� ci�, Aylo, uwierz mi. Wiem, �e polubi�. Talut ci� przecie� zaprosi�. Nie jest dla niego wa�ne, �e nie masz ludzi. Poza tym, nigdy si� nie dowiesz, czy by ci� zaakceptowali, ani czy ty by� ich polubi�a, je�li nie dasz im szansy. To jest rodzaj ludzi, w�r�d kt�rych powinna� by�a wyrosn��. Nie musimy d�ugo zostawa�. Mo�emy odej��, kiedy zechcemy. - Kiedy zechcemy? - Oczywi�cie. Ayla wpatrywa�a si� w ziemi�, pr�buj�c podj�� decyzj�. Chcia�a p�j�� z nimi. Poci�gali j� ci ludzie i chcia�a wi�cej o nich wiedzie�, ale �o��dek �ciska� jej si� ze strachu. Podnios�a g�ow� i zobaczy�a dwa kud�ate konie stepowe, kt�re pas�y si� na trawiastej ��ce ko�o rzeki. Jej strach wzr�s�. - A co z Whinney!? Co z ni� zrobimy? Mog� chcie� j� zabi�. Nie mog� nikomu pozwoli� na skrzywdzenie Whinney! Jondalar zapomnia� o Whinney. Co oni sobie pomy�l�? - zastanawia� si�. - Nie wiem, co zrobi�, Aylo, ale nie my�l�, �eby j� zabili, je�li im powiemy, �e jest wyj�tkowa i nie przeznaczona do jedzenia. - Pami�ta� w�asne zdziwienie i uczucie nabo�nej grozy wobec zwi�zku Ayli z koniem. Ciekawe b�dzie zobaczy� ich reakcj�. Mam pomys�. Talut nie rozumia�, co Ayla i Jondalar m�wili, ale wiedzia�, �e kobieta jest niech�tna i m�czyzna pr�buje j� nam�wi�. Zauwa�y� te�, �e nawet w jego j�zyku m�wi z tym samym, niezwyk�ym akcentem. Jego j�zyk - zda� sobie spraw� przyw�dca - ale nie jej. Z przyjemno�ci� rozwa�a� spraw� zagadkowej kobiety - zawsze lubi� rzeczy nowe i niezwyk�e, stanowi�y wyzwanie. Nagle jednak tajemnica nabra�a nowych wymiar�w. Ayla gwizdn�a, g�o�no i przenikliwie. Niespodziewanie koby�a koloru siana i �rebak o niezwyk�ej ciemnobr�zowej ma�ci przygalopowali prosto do nich i stan�li przy kobiecie, kt�ra ich pog�aska�a! Wielki m�czyzna st�umi� dreszcz nabo�nej grozy. To, co zobaczy�, wykracza�o poza wszystko, czego w �yciu do�wiadczy�. Czy jest mamutem? - zastanawia� si� z rosn�c� obaw�. Czy ma specjaln� moc? Wielu s�u��cych Matce twierdzi�o, �e maj� specjaln� magi� przywo�ywania zwierz�t i kierowania polowaniem, ale nigdy nie widzia� nikogo, kto tak potrafi� panowa� nad zwierz�tami, �eby przysz�y na dany im sygna�. Ona ma wyj�tkowy talent. Troch� to przera�a�o, ale jak ob�z m�g�by zyska�! Polowania by�yby takie �atwe! Talut jeszcze nie pozbiera� si� z jednego szoku, kiedy kobieta dostarczy�a mu nast�pnego. Trzymaj�c sztywn� grzyw� koby�y, wskoczy�a na jej grzbiet i usiad�a okrakiem. Szcz�ka wielkiego m�czyzny opad�a w zdumieniu, kiedy ko� z Ayl� na grzbiecie pogalopowa� wzd�u� brzegu rzeki. Wraz ze �rebakiem pop�dzili zboczem wzg�rza na step. Zdumienie, jakie widnia�o w oczach Taluta, malowa�o si� r�wnie� na twarzach reszty grupy. Dwunastoletnia dziewczynka przysun�a si� do przyw�dcy i opar�a o niego. - Jak ona to zrobi�a, Talucie? - spyta�a dr��cym g�osem, pe�nym zaskoczenia, nabo�nego podziwu i zazdro�ci. - Ten ma�y ko� by� tak blisko, prawie mog�am go dotkn��. Wyraz twarzy Taluta z�agodnia�. - B�dziesz musia�a j� spyta�, Latie. Albo Jondalara - powiedzia�, odwracaj�c si� do wysokiego go�cia. - Sam dobrze nie wiem -powiedzia� Jondalar. - Ayla ma specjalny spos�b obchodzenia si� ze zwierz�tami. Wychowa�a Whinney od �rebaka. - Whinney? - Tylko tak potrafi� wym�wi� imi�, jakie nada�a kobyle. Kiedy ona je m�wi, to mo�na pomy�le�, �e sama jest koniem. �rebak nazywa si� Zawodnik. Ja go nazwa�em, poprosi�a mnie o to. W zelandonii to znaczy kto�, kto szybko biega. Znaczy r�wnie�: ten, kto pr�buje by� najlepszy. Jak pierwszy raz zobaczy�em Ayl�, pomaga�a w�a�nie kobyle przy porodzie. - To musia� by� widok! Nie s�dzi�em, �e koby�a mo�e wtedy komu� pozwoli� zbli�y� si� do siebie - powiedzia� jeden z m�czyzn w grupie. Demonstracja konnej jazdy mia�a zamierzony przez Jondalara efekt i uzna�, �e pora powiedzie� o niepokojach Ayli. - My�l�, �e chcia�aby odwiedzi� wasz ob�z, Talucie, ale boi si�, �e b�dziecie my�le�, �e te konie to po prostu jakiekolwiek konie, a poniewa� nie boj� si� ludzi, b�dzie je �atwo zabi�. - To prawda. Odkry�e� moje my�li, ale to nie by�o trudne. Talut patrzy� na powracaj�c� Ayl�, wygl�daj�c� jak jakie� dziwne zwierz�, p�-cz�owiek i p�-ko�. By� zadowolony, �e nie natkn�� si� na ni� niespodziewanie. To by�oby... denerwuj�ce. Zacz�� si� zastanawia�, jak by to by�o samemu jecha� na grzbiecie konia i czy te� wygl�da�by tak imponuj�co. Nagle, gdy wyobrazi� sobie siebie siedz�cego okrakiem na grzbiecie stepowego konia, zacz�� si� g�o�no �mia�. - Raczej ja m�g�bym nosi� t� koby�� ni� ona mnie! - wykrztusi�. Jondalar zachichota�. Nie trudno by�o prze�ledzi� my�l Taluta. Wielu ludzi si� u�miecha�o lub chichota�o i Jondalar zda� sobie spraw� z tego, �e wszyscy musieli my�le� o je�dzie na koniu. Nie by�o w tym nic dziwnego. Jemu samemu te� to natychmiast przysz�o do g�owy, kiedy pierwszy raz zobaczy� Ayl� na grzbiecie Whinney. Ayla zobaczy�a zszokowane twarze ludzi i, gdyby nie czekaj�cy na ni� Jondalar, pop�dzi�aby konia z powrotem do doliny, sk�d przyszli. We wczesnej m�odo�ci zbyt cz�sto by�a pot�piana za zachowania, kt�re si� innym nie podoba�y. I wystarczaj�co du�o zazna�a potem wolno�ci, kiedy �y�a sama, �eby teraz nie chcie� krytyki za robienie tego, co jej si� podoba. By�a gotowa powiedzie� Jondalarowi, �e jak chce, to mo�e i�� z wizyt�; ona wraca do Doliny Koni. Ale kiedy wr�ci�a i zobaczy�a Taluta krztusz�cego si� ze �miechu na my�l, �e m�g�by siedzie� na ma�ym koniu, zmieni�a zdanie. �miech by� dla niej czym� cennym. Kiedy �y�a z klanem, nie wolno by�o jej si� �mia�; �miech denerwowa� ludzi klanu i by� dla nich nieprzyjemny. �mia�a si� g�o�no tylko z Durcem, w ukryciu. Dopiero Maluszek i Whinney nauczyli j� cieszy� si� �miechem, a Jondalar by� pierwszym cz�owiekiem, kt�ry otwarcie �mia� si� razem z ni�. Obserwowa�a go teraz, jak �mia� si� razem z Talutem. Spojrza� na ni� zadowolony. Magia jego oczu o niezwykle �ywym, niebieskim kolorze si�gn�a miejsca, kt�re zareagowa�o dr��cym �arem i wezbra�o fal� mi�o�ci do niego. Nie mog�a wr�ci� do doliny bez Jondalara. Sama my�l o �yciu bez niego powodowa�a d�awi�ce �ci�ni�cie gard�a i piek�cy b�l powstrzymywanych �ez. Jad�c w ich kierunku, zauwa�y�a, �e chocia� Jondalar nie dor�wnywa� rozmiarami czerwonow�osemu m�czy�nie, by� niemal r�wnie wysoki jak on, wy�szy za� od pozosta�ych trzech m�czyzn. Nie, jeden z nich to ch�opiec. A czy to jest dziewczynka? Ukradkiem obserwowa�a grupk� ludzi, nie chc�c si� na nich gapi�. Ruchami cia�a da�a Whinney sygna� i ko� stan��. Prze�o�y�a nog� przez grzbiet koby�y i zeskoczy�a na ziemi�. Oba konie wydawa�y si� zdenerwowane, wi�c kiedy Talut podszed�, pog�aska�a Whinney i obj�a kark Zawodnika. W r�wnym stopniu co one potrzebowa�a poczucia pewno�ci, jakie dawa�a ich blisko��. - Ayla Bez Ludzi - powiedzia�, niepewny czy jest to w�a�ciwa forma zwracania si� do niej, chocia� pasowa�o to do kobiety o tak niesamowitych talentach. - Jondalar m�wi, �e boisz si� o swoje konie, �e mo�e im si� sta� krzywda, je�li nas odwiedzisz. Powiadam wi�c, �e dop�ki Talut jest przyw�dc� Obozu Lwa, nic nie stanie si� kobyle i jej �rebakowi. Chcia�bym, �eby� nas odwiedzi�a i przyprowadzi�a konie. - U�miechn�� si� szeroko i zachichota�. - Nikt nam inaczej nie uwierzy! By�a teraz bardziej odpr�ona i wiedzia�a, �e Jondalar chce odwiedzi� ob�z. W�a�ciwie nie by�o powodu odm�wi�, a poci�ga� j� ten wielki, czerwonow�osy m�czyzna, kt�ry tak �atwo si� �mia�. - Tak, przyjd� - powiedzia�a. Talut z u�miechem skin�� g�ow�, zastanawiaj�c si� nad jej dziwnym akcentem i zdumiewaj�cym stosunkiem do koni. Kim jest Ayla Bez Ludzi? Ayla i Jondalar obozowali na brzegu szybko p�yn�cej rzeki. Tego ranka, zanim spotkali ludzi z Obozu Lwa, mieli zamiar zawr�ci�. Rzeka by�a zbyt szeroka, by mo�na j� by�o przej�� bez k�opot�w i nie warto by�o si� wysila�, skoro i tak mieli wraca� t� sam� tras�. Stepy na wsch�d od doliny, w kt�rej Ayla przez trzy lata �y�a sama, by�y �atwiej dost�pne i m�oda kobieta niecz�sto wybiera�a trudniejsz� drog� na zach�d od doliny, nie zna�a wi�c tych teren�w. Chocia� z doliny wyruszyli na zach�d, nie mieli �adnego specjalnego celu i skr�cili na p�noc a potem na wsch�d, ale znacznie dalej ni� Ayla kiedykolwiek sama zap�dzi�a si� w trakcie polowa�. Jondalar nam�wi� j� na wycieczk�, �eby j� przyzwyczai� do podr�owania. Chcia� j� zabra� ze sob� do domu, ale jego dom by� daleko na zach�d. Opiera�a si� temu, ba�a si� porzucenia bezpiecznej doliny i �ycia z nieznanymi lud�mi w obcym miejscu. Chocia� Jondalar bardzo chcia� powr�ci� do domu po wielu latach podr�owania, zgodzi� si� sp�dzi� zim� wraz z ni� w dolinie. Do jego domu by�o daleko - prawdopodobnie ca�y rok podr�y - i lepiej by�o rozpocz�� marsz wiosn�. Do tego czasu z pewno�ci� uda mu si� przekona� j�, �eby z nim posz�a. Nie chcia� nawet my�le� o tym, �e mo�e mu si� to nie uda�. Ayla znalaz�a go ci�ko rannego i bliskiego �mierci z pocz�tkiem ciep�ej pory, kt�ra teraz ko�czy�a si�, i wiedzia�a o tragedii, jaka go dotkn�a. Pokochali si�, kiedy go piel�gnowa�a, chocia� d�ugo trwa�o zanim pokonali bariery stworzone przez ich ca�kowicie odmienne wychowanie. Jeszcze ci�gle uczyli si� wzajemnych obyczaj�w i nastroj�w. Ayla i Jondalar doko�czyli zwijanie obozu i ku zdziwieniu i zainteresowaniu czekaj�cych ludzi, wpakowali swoje zapasy i wyposa�enie na konia, nie do plecak�w, kt�re musieliby nosi� sami. Chocia� czasami je�dzili razem na krzepkim koniu, Ayla uzna�a, �e Whinney i jej �rebak b�d� spokojniejsi, je�li j� b�d� widzie�. Szli wi�c za grupk� ludzi i Jondalar prowadzi� Zawodnika za d�ugi sznur przyczepiony do rzemienia opasuj�cego �eb �rebaka. Whinney sz�a za Ayl� bez �adnego uwi�zania. Przez wiele kilometr�w szli wzd�u� rzeki, przez szerok� dolin�, kt�rej zbocza przechodzi�y w trawiasty step. Na pobliskich zboczach si�gaj�ca piersi trawa z dojrza�ymi i ci�kimi k�osami k��bi�a si� w z�otych falach zgodnie z rytmem ruch�w zimnego powietrza, przywiewanego w kapry�nych porywach z masywnego lodowca na p�nocy. Na otwartym stepie kilka pokrzywionych i s�katych sosen i brz�z kuli�o si� wzd�u� strumieni, korzeniami szukaj�c wilgoci, zabieranej przez wysuszaj�cy wiatr. W pobli�u rzeki trzciny i cibory by�y nadal zielone, chocia� zimny wiatr ko�ysa� ju� niemal nagimi ga��ziami drzew li�ciastych. Latie trzyma�a si� z ty�u grupy, spogl�daj�c od czasu do czasu na kobiet� i konie, dop�ki za zakr�tem rzeki nie zobaczyli innych ludzi. Wtedy pobieg�a naprz�d, bo pierwsza chcia�a opowiedzie� o go�ciach. S�ysz�c jej okrzyki, ludzie odwr�cili si� i zamarli, patrz�c na zbli�aj�c� si� grup�. Inni ludzie zacz�li wychodzi� z czego�, co wydawa�o si� Ayli du�� dziur� na brzegu rzeki, jakiego� rodzaju jaskini�, ale tak�, jakiej nigdy w �yciu nie widzia�a. Wygl�da�a tak, jakby wyrasta�a zza zbocza, ale nie mia�a kszta�tu kamiennego czy ziemnego brzegu. Z darniowego dachu wyrasta�a trawa, ale otw�r by� zbyt r�wny, zbyt regularny i wydawa� si� dziwnie nienaturalny. By� doskonale symetrycznym �ukiem. Nagle zrozumia�a. To nie jest jaskinia i ci ludzie nie s� klanem! Nie wygl�daj� jak Iza, jedyna matka, kt�r� pami�ta�a, ani jak Creb czy Brun, niscy i muskularni, z du�ymi br�zowymi oczyma przes�oni�tymi ci�kimi �ukami brwiowymi, z czo�em, kt�re schodzi�o ukosem do ty�u i z wystaj�cymi szcz�kami bez podbr�dka. Ci ludzie tutaj wygl�dali jak ona. Byli jak ludzie, w�r�d kt�rych si� urodzi�a. Jej matka, jej prawdziwa matka, musia�a wygl�da� tak, jak jedna z tych kobiet. To byli Inni! To by�o ich miejsce! Podnieci�a i przerazi�a j� ta �wiadomo��. G��boka cisza powita�a obcych, i ich dziwne konie, gdy dotarli do sta�ego zimowiska Obozu Lwa. A potem wszyscy zacz�li m�wi� r�wnocze�nie. - Talucie! Kogo przyprowadzi�e� tym razem? - Sk�d wzi��e� te konie? - Co im zrobi�e�? Kto� zwr�ci� si� do Ayli: - Jak to robisz, �e stoj�? - Z jakiego s� obozu, Talucie? Ha�a�liwi, towarzyscy ludzie parli do przodu, bo wszyscy chcieli zobaczy� i dotkn�� zar�wno ludzi, jak i konie. Ayla czu�a si� przyt�oczona i zmieszana. Nie by�a przyzwyczajona do takiej liczby ludzi naraz. Nie by�a przyzwyczajona do ludzi, kt�rzy m�wi�, szczeg�lnie kiedy wszyscy robi� to r�wnocze�nie. Whinney cofa�a si�, strzyg�c uszami, pr�bowa�a ochroni� swojego przestraszonego �rebaka i odsun�� si� od zbli�aj�cych si� ludzi. Jondalar widzia� zdenerwowanie Ayli i koni, ale nie umia� wyt�umaczy� tej sytuacji Talutowi i pozosta�ym ludziom. Koby�a poci�a si�, ta�czy�a w miejscu. Nagle nie mog�a ju� d�u�ej tego wytrzyma�. Stan�a d�ba, zar�a�a ze strachu i zacz�a przebiera� w powietrzu przednimi kopytami, odp�dzaj�c ludzi. Ayla skupi�a uwag� na koniu. Powtarza�a jej imi�, kt�re brzmia�o jak pocieszaj�ce r�enie, i dawa�a jej znaki gestami, kt�rych u�ywa�a, zanim Jondalar nauczy� j� mowy. - Talucie! Nikomu nie wolno dotkn�� koni, dop�ki Ayla nie pozwoli! Tylko ona nad nimi panuje. One s� �agodne, ale koby�a mo�e by� niebezpieczna, je�li si� j� prowokuje albo je�li s�dzi, .�e jej �rebak jest w niebezpiecze�stwie. Kto� mo�e zosta� zraniony - powiedzia� Jondalar. - Odst�pcie! S�yszeli�cie go! - krzykn�� Talut swym grzmi�cym g�osem, kt�ry wszystkich uciszy�. Kiedy ludzie i konie uspokoili si�, Talut m�wi� dalej, ju� normalnym tonem: - Ta kobieta to Ayla. Obieca�em jej, �e �adna krzywda nie spotka tutaj jej koni. Obieca�em jako przyw�dca Obozu Lwa. To jest Jondalar z Zelandonii, krewny i brat wsp�towarzysza Tholie. - Potem z u�miechem zadowolenia doda�: - Talut przyprowadzi� nie byle jakich go�ci! Wok� ludzie kiwali g�owami. Stali i patrzyli z nie ukrywan� ciekawo�ci�, ale do�� daleko, by unikn�� ko�skich kopyt. Nawet gdyby go�cie odeszli w tym momencie, spowodowali wystarczaj�co du�o zainteresowania, by mo�na by�o o nich plotkowa� i opowiada� przez lata. Wiadomo��, �e dw�ch obcych m�czyzn przebywa�o w okolicy i mieszka�o z rzecznymi lud�mi na po�udniowym zachodzie, by�a szeroko omawiana na Letnim Spotkaniu. Mamutoi handlowali z Sharamudoi, a poniewa� Tholie, kt�ra by�a krewn�, wybra�a rzecznego m�czyzn�, Ob�z Lwa by� tym bardziej zainteresowany. Nie spodziewali si� jednak, �e jeden z tych obcych m�czyzn pojawi si� w ich obozie, w dodatku z kobiet� o magicznej w�adzy nad ko�mi. - Jak si� czujesz? - Jondalar spyta� Ayl�. - Przestraszyli Whinney i Zawodnika. Czy ludzie zawsze m�wi� naraz? M�czy�ni i kobiety r�wnocze�nie? To k�opotliwe, s� tak g�o�ni, sk�d wiesz, kto co m�wi? Mo�e powinni�my wr�ci� do doliny. - Obejmowa�a koby�� za kark i opiera�a si� o ni�, pocieszaj�c i czerpi�c pociech�. Jondalar wiedzia�, �e Ayla jest niemal r�wnie nieszcz�liwa jak konie. Zaszokowa� j� ha�a�liwy nap�r ludzi. Mo�e nie powinni zostawa� tu zbyt d�ugo. Mo�e lepiej by�o zacz�� od kontakt�w z dwojgiem, trojgiem ludzi, dop�ki si� nie przyzwyczai, ale czy to kiedy� nast�pi. No c�, byli ju� tutaj. Poczeka i zobaczy. - Czasami ludzie s� g�o�ni i m�wi� wszyscy naraz, ale na og� m�wi� po kolei. My�l�, �e teraz b�d� ju� ostro�niejsi z ko�mi powiedzia� i Ayla zacz�a zdejmowa� kosze przywi�zane do bok�w zwierz�cia uprz꿹, kt�r� zrobi�a ze sk�rzanych pask�w. Jondalar zabra� Taluta na stron� i cicho mu powiedzia�, �e konie i Ayla s� troch� nerwowe i potrzebuj� czasu, �eby si� do wszystkich przyzwyczai�. - B�dzie lepiej, gdyby na troch� zostawi� ich w spokoju. Talut zrozumia� i przekaza� to wszystkim ludziom w obozie. Rozproszyli si�, zaj�li si� swoimi pracami: przygotowywaniem jedzenia, wyprawianiem sk�r, robieniem narz�dzi, tak �e mogli obserwowa� przybysz�w, ale dyskretnie. Oni te� odczuwali niepok�j. Obcy byli interesuj�cy, ale kobieta z tak� przemo�n� magi� mog�a zrobi� co� nieoczekiwanego. Tylko kilkoro dzieci zosta�o i patrzy�o z �ywym zainteresowaniem, jak kobieta i m�czyzna zdejmowali pakunki z konia, ale dzieci Ayli nie przeszkadza�y. Od lat nie widzia�a dzieci, od czasu, kiedy opu�ci�a klan, i by�a ich ciekawa w r�wnym stopniu, co one jej. Zdj�a uprz�� z Whinney i rzemie� z Zawodnika, potem klepa�a i g�aska�a oboje. Kiedy sko�czy�a czesa� �rebaka, zobaczy�a Latie patrz�c� z t�sknot� na m�ode zwierz�. - Chcesz dotkn�� ko�? - spyta�a Ayla - Mog�? - Chod�. Daj r�ka. Ja poka��. - Wzi�a r�k� Latie i przy�o�y�a j� do w�ochatej, zimowej sier�ci na wp� doros�ego konia. Zawodnik odwr�ci� �eb i dotkn�� pyskiem dziewczynk�. Rozpromieni�a si� z wdzi�czno�ci. - On mnie lubi! - On te� lubi, gdy si� go drapie. Tak - powiedzia�a Ayla, pokazuj�c dziecku szczeg�lnie wra�liwe miejsca na ciele �rebaka. Zawodnik by� zachwycony po�wi�can� mu trosk� i okazywa� to, a Latie nie posiada�a si� z rado�ci. Ayla odwr�ci�a si� do nich ty�em i pomaga�a Jondalarowi. Nie zauwa�y�a, �e podesz�o jeszcze jedno dziecko. Kiedy si� odwr�ci�a, zapar�o jej dech i krew odp�yn�a z twarzy. - Czy Rydag mo�e dotkn�� konia? - spyta�a Latie. - On nie umie m�wi�, ale ja wiem, �e chce. - Ludzie zawsze reagowali zdziwieniem na Rydaga. Latie by�a do tego przyzwyczajona. - Jondalarze! - okrzyk Ayli by� raczej zachrypni�tym szeptem. - To dziecko, on m�g�by by� moim synem! On wygl�da jak Durc! Jondalar spojrza� i otworzy� szeroko oczy ze zdziwienia. To by�o dziecko mieszanych duch�w. P�askog�owi, kt�rych Ayla zawsze nazywa�a klanem, byli przez wi�kszo�� ludzi uwa�ani za zwierz�ta, dzieci za� takie jak to, uwa�ano za ohyd� p�-zwierz�ta, p�-ludzie. Sam prze�y� szok, kiedy dowiedzia� si�, �e Ayla urodzi�a mieszanego syna. Matk� takiego dziecka traktowano zwykle jak wyrzutka, odrzucano j� ze strachu, �e znowu przyci�gnie z�e duchy i spowoduje, �e i inne kobiety urodz� ohyd�. Niekt�rzy odmawiali nawet uznania, �e takie dzieci � istniej�. Znalezienie wi�c jednego z nich, �yj�cego razem z lud�mi, by�o czym� niezwyk�ym - by�o szokiem. Sk�d si� wzi�� ten ch�opiec? Ayla i dziecko wpatrywali si� w siebie, oboj�tni na wszystko, co si� dzia�o wok�. Jest zbyt szczup�y jak na kogo�, kto w po�owie jest klanem, my�la�a Ayla. Oni s� normalnie bardzo umi�nieni i maj� grube ko�ci. Nawet Durc nie by� taki szczup�y. Jest chory, stwierdzi�y do�wiadczone oczy znachorki. Problem od urodzenia z musku�em w piersiach, kt�ry pulsuje, bije i porusza krew, zgad�a Ayla. Ale te fakty dotar�y do niej bez zastanawiania si�. Przypatrywa�a si� uwa�nie jego twarzy i g�owie, szukaj�c podobie�stw i r�nic mi�dzy tym dzieckiem a jej synem. Mia� du�e, br�zowe, inteligentne oczy, jak Durc, nawet by� w nich wyraz pradawnej m�dro�ci, daleko wykraczaj�cej poza jego lata - odczu�a uk�ucie t�sknoty i �ci�ni�cie gard�a - ale by� w nich tak�e b�l i cierpienie, nie tylko fizyczne, czego Durc nigdy nie zazna�. Przepe�ni�o j� wsp�czucie. Ko�ci czo�owe dziecka nie by�y tak wystaj�ce. Durc mia� tylko trzy lata, kiedy musia�a go zostawi�, ale ju� wtedy jego �uki brwiowe by�y wyra�nie zaznaczone. Oczy i �uki brwiowe Durca by�y z klanu, ale jego czo�o przypomina�o czo�o tego dziecka. Ani jeden, ani drugi nie mia� pochy�ego i sp�aszczonego czo�a klanu, tylko wysokie i sklepione, jak jej w�asne. Jej my�li zawirowa�y. Durc ma teraz sze�� lat, jest wystarczaj�co du�y, �eby �wiczy� z m�czyznami u�ywanie broni my�liwskiej. Ale to Brun go uczy polowa�, nie Broud. Na wspomnienie Brouda ogarn�a j� fala gniewu. Nigdy nie zapomni, jak syn towarzyszki Bruna piel�gnowa� nienawi�� do niej a� do czasu, kiedy m�g� jej odebra� dziecko i wyrzuci� j� z klanu. Zamkn�a oczy, bo przeszy� j� b�l. Nie chcia�a wierzy�, �e ju� nigdy nie zobaczy swojego syna. Otworzy�a oczy, spojrza�a na Rydaga i odetchn�a g��boko. Ciekawe, ile ten ch�opiec ma lat? Jest niedu�y, ale musi by� niemal w wieku Durca, my�la�a, znowu por�wnuj�c ich obu. Rydag mia� jasn� sk�r� i ciemne, kr�cone w�osy, ale ja�niejsze i delikatniejsze ni� krzaczaste, br�zowe w�osy ludzi klanu. Najwi�ksza r�nica mi�dzy tym dzieckiem i jej synem jest w brodzie i szyi. Jej syn mia� d�ug� szyj�, podobn� do niej - czasami krztusi� si� jedzeniem, co nigdy nie zdarza�o si� dzieciom klanu - i cofni�ty, ale wyra�ny podbr�dek. Ten ch�opiec mia� kr�tk� szyj� klanu i wysuni�te szcz�ki. Wtedy przypomnia�a sobie s�owa Latie, �e ch�opiec nie umie m�wi�. Nagle, ol�ni�o j� i zrozumia�a, jakie by�o �ycie tego dziecka. Sama jako pi�cioletnia dziewczynka straci�a rodzin� w trz�sieniu ziemi i zosta�a znaleziona przez grup� ludzi niezdolnych do pe�nej, artyku�owanej mowy. Musia�a nauczy� si� j�zyka znak�w, kt�rymi oni si� porozumiewali. Ale �ycie z m�wi�cymi lud�mi bez mo�liwo�ci m�wienia by�o czym� zupe�nie innym. Pami�ta�a swoj� pocz�tkow� rozpacz, kiedy nie mog�a porozumie� si� ze swoimi opiekunami. I jeszcze gorszy czas, zanim nauczy�a si� m�wi�, kiedy nie mog�a doprowadzi� do tego, by Jondalar j� rozumia�. A gdyby nie mog�a si� nauczy�? Zrobi�a znak do ch�opca, prosty gest powitania, jeden z pierwszych, jakich si� nauczy�a tak dawno temu. W jego oczach mign�o podniecenie, ale potrz�sn�� g�ow� i patrzy� zaskoczony. Zda�a sobie spraw� z tego, �e nigdy nie nauczy� si� klanowego sposobu porozumiewania si� gestami, ale musia� mie� jakie� szcz�tki pami�ci klanu. By�a pewna, �e natychmiast rozpozna� znak. - Czy Rydag mo�e dotkn�� ma�ego konia? - znowu spyta�a Latie. - Tak - odpar�a Ayla i wzi�a go za r�k�. Jest tak w�t�y i kruchy, pomy�la�a i zrozumia�a wszystko. Nie m�g� biega� jak inne dzieci. Nie bra� udzia�u w normalnych zabawach. M�g� tylko patrze� - i pragn��. Z czu�o�ci�, jakiej Jondalar nigdy przedtem nie widzia�, Ayla podnios�a ch�opca i posadzi�a go na grzbiecie Whinney. Da�a znak kobyle i wolno poprowadzi�a j� wok� obozu. Wszelkie rozmowy w obozie ucich�y - wszyscy gapili si� na Rydaga siedz�cego na koniu. Chocia� m�wili o tym, nikt poza Talutem i lud�mi, kt�rzy byli z nim przy spotkaniu z Ayl�, nigdy nie widzia� cz�owieka na koniu. Nikt nawet nie pomy�la� o czym� podobnym. Postawna kobieta wysz�a z dziwnego pomieszczenia i zobaczywszy Rydaga na koniu, kt�ry dopiero co bawi� si� w pobli�u jej g�owy, impulsywnie rzuci�a si� na pomoc. Ale gdy podesz�a bli�ej, u�wiadomi�a sobie rozgrywaj�cy si� cichy dramat. Twarz dziecka pe�na by�a zdumionego zachwytu. Ile razy patrzy� spragnionymi oczyma na inne dzieci, kt�re robi�y co�, czego on nie m�g� robi� z powodu swojej choroby czy inno�ci? Ile razy pragn�� zrobi� co�, za co by go podziwiano i mu zazdroszczono? Teraz, po raz pierwszy w �yciu, gdy siedzia� na grzbiecie konia, wszystkie inne dzieci, wszyscy doro�li, patrzyli na niego z zazdro�ci� w oczach. Kobieta ujrzawszy to, zdumia�a si�. Czy ta nieznajoma rzeczywi�cie tak szybko zrozumia�a ch�opca? Tak �atwo go zaakceptowa�a? Zobaczy�a wyraz twarzy Ayli i wiedzia�a, �e tak w�a�nie jest. Ayla zwr�ci�a uwag�, �e kobieta na ni� patrzy i �e si� u�miecha. U�miechn�a si� te� i zatrzyma�a si� przy niej. - Uszcz�liwi�a� Rydaga - powiedzia�a kobieta, wyci�gaj�c ramiona po dziecko, kt�re Ayla zdj�a z konia. - To ma�o - odpar�a Ayla. Kobieta skin�a g�ow�. - Nazywam si� Nezzie - powiedzia�a. - Moje imi� Ayla. Przypatrywa�y si� sobie uwa�nie, bez wrogo�ci. Pytania o Rydaga cisn�y si� na usta Ayli, ale waha�a si� je zada�, niepewna czy by�oby to w�a�ciwe. Czy Nezzie jest matk� ch�opca? Je�li tak, to jakim sposobem urodzi�a dziecko mieszanych duch�w? - Ayla zastanawia�a si� znowu nad problemem, kt�ry j� dr�czy� od urodzenia Durca. Jak zaczyna si� �ycie? Kobieta wie o tym dopiero, kiedy jej cia�o si� zmienia, gdy dziecko w niej ro�nie. Jak dziecko dostaje si� do cia�a kobiety? Creb i Iza wierzyli, �e nowe �ycie zaczyna si�, kiedy kobieta po�yka ducha totemu m�czyzny. Jondalar s�dzi�, �e Wielka Matka Ziemia miesza razem duchy m�czyzny i kobiety i wk�ada je w kobiet�. Ayla wypracowa�a jednak w�asn� teori�. Kiedy zauwa�y�a, �e jej syn mia� pewne jej cechy, a inne klanu, zda�a sobie spraw�, �e �ycie zacz�o w niej rosn�� dopiero po tym, jak Broud j� przymusi�. Nadal wstrz�sa�a si� na to wspomnienie, ale poniewa� by�o takie bolesne, nie mog�a go zapomnie� i dosz�a do wniosku, �e we wk�adaniu m�skiego organu w miejsce, z kt�rego wychodz� dzieci jest co�, co powoduje powstawanie �ycia wewn�trz kobiety. Jondalar uwa�a� to za dziwny pomys� i pr�bowa� j� przekona�, �e to Matka tworzy �ycie. Nie ca�kiem mu wierzy�a, a teraz zacz�a si� zastanawia�. Ayla wyros�a w klanie. Wygl�da�a inaczej, ale by�a jedn� z nich. Chocia� nienawidzi�a, kiedy jej to robi�, Broud mia� do tego prawo. Ale jak m�g� m�czyzna z klanu przymusi� Nezzie? Tok jej my�li przerwa�o przybycie kolejnej grupki my�liwych. Jeden z m�czyzn �ci�gn�� z g�owy kapuz� i zar�wno Ayla, jak Jondalar gapili si� zdumieni. M�czyzna by� br�zowy! Jego sk�ra by�a ciemnobr�zowego koloru. Kolorem przypomina� Zawodnika, kt�ry mia� wyj�tkow� ma��. �adne z nich nie widzia�o nigdy cz�owieka z br�zow� sk�r�. Mia� czarne w�osy, ciasno skr�cone wok� g�owy, tak �e tworzy�y jakby we�nian� czapk�, jak futro czarnego muflona. Oczy by�y r�wnie� czarne i u�miecha� si� teraz, pokazuj�c bia�e z�by i czerwony j�zyk, kontrastuj�ce z jego ciemn� sk�r�. Dla obcych by� zawsze sensacj� i ca�kiem mu si� to podoba�o. Pod ka�dym innym wzgl�dem by� ca�kowicie przeci�tny, niezbyt wysoki, tylko o kilka centymetr�w wy�szy od Ayli i normalnie zbudowany. Ale skoncentrowana witalno��, oszcz�dno�� ruch�w i pewno�� siebie robi�y wra�enie, �e wie czego chce i bez marnowania czasu po to si�gnie. Na widok Ayli oczy mu rozb�ys�y. Jondalar zauwa�y� ten wyraz podziwu. Zmarszczy� czo�o niech�tnie, ale ani jasnow�osa kobieta, ani ciemnosk�ry m�czyzna tego nie widzieli. Ayla by�a zafascynowana inno�ci� m�czyzny o niezwyk�ym kolorze sk�ry i wpatrywa�a si� w niego z nieopanowanym zdziwieniem dziecka. Jego za� poci�ga�a jej naiwna niewinno�� i uroda. Nagle Ayla u�wiadomi�a sobie, �e si� gapi; zaczerwieni�a si� i spu�ci�a wzrok. Nauczy�a si� od Jondalara, �e m�czy�ni i kobiety mog� na siebie patrze� otwarcie, ale dla ludzi klanu takie zachowanie by�o nie tylko niegrzeczne; gapienie si�, szczeg�lnie ze strony kobiety, by�o obra�liwe dla m�czyzny. Tak j� wychowano w klanie i Creb oraz Iza cz�sto to podkre�lali, st�d jej obecne za�enowanie. To za�enowanie jednak wzbudzi�o dodatkowe zainteresowanie ciemnego m�czyzny. Kobiety cz�sto otwarcie si� nim interesowa�y. Pocz�tkowe zdziwienie na jego widok przeradza�o si� w ciekawo��, jakie inne jeszcze mog� by� r�nice mi�dzy nim i reszt� m�czyzn: Czasami zastanawia� si�, czy na Letnim Spotkaniu ka�da kobieta rzeczywi�cie musi sama si� przekona�, �e jest takim samym m�czyzn� jak inni. Nie mia� nic przeciwko temu, ale reakcja Ayli by�a dla niego r�wnie intryguj�ca jak dla niej jego kolor sk�ry. Nie by� przyzwyczajony do uderzaj�co pi�knych, doros�ych kobiet, kt�re rumieni�y si� jak m�odziutkie dziewczyny. - Ranecu, czy pozna�e� ju� naszych go�ci? - zawo�a� Talut, podchodz�c do nich. - Jeszcze nie, ale czekam... niecierpliwie. Na d�wi�k jego g�osu Ayla spojrza�a na niego i zobaczy�a roze�miane oczy pe�ne po��dania. Jego wzrok dotar� g��boko, do miejsca, kt�re jak dot�d dosi�ga� tylko Jondalar. Przeszed� j� niespodziewany dreszcz, g��boko westchn�a i szeroko otworzy�a swoje szaroniebieskie oczy. M�czyzna przechyli� si� w jej kierunku, �eby wzi�� jej r�ce, ale zanim dokonano zwyczajowej prezentacji, wysoki, obcy m�czyzna wsun�� si� mi�dzy nich i z grymasem na twarzy wyci�gn�� swoje r�ce. - Jestem Jondalar z Zelandonii - powiedzia�. - Kobieta, z kt�r� podr�uj�, to Ayla. Ayla by�a pewna, �e co� niepokoi�o Jondalara, co� w zwi�zku z tym ciemnym m�czyzn�. Umia�a odczytywa� postaw�, gesty i zawsze uwa�nie obserwowa�a Jondalara, �eby na�ladowa� jego zachowanie. Ale mowa cia�a ludzi, kt�rzy zazwyczaj porozumiewali si� s�owami, by�a znacznie mniej wyrazista ni� u cz�onk�w klanu, kt�rzy u�ywali g��wnie gest�w do porozumiewania si�, tak �e nie by�a pewna w�asnej oceny. Ci ludzie wydawali si� zar�wno �atwiejsi, jak i trudniejsi do zrozumienia, jak cho�by teraz ta nag�a zmiana postawy Jondalara. Wiedzia�a, �e by� z�y, ale nie wiedzia�a dlaczego. M�czyzna przyj�� obie r�ce Jondalara i mocno nimi potrz�sn��. - Na imi� mi Ranec, przyjacielu, i jestem najlepszym, cho� jedynym, rze�biarzem Obozu Lwa - powiedzia� z u�miechem. Potem doda�: - Kiedy podr�ujesz w takim pi�knym towarzystwie, musisz oczekiwa�, �e b�dziecie zwraca� na siebie uwag�. Teraz Jondalar by� za�enowany. Przyjacielskie s�owa Raneca i jego otwarto�� spowodowa�y, �e poczu� si� jak gbur. Wspomnia� z b�lem swojego brata. Thonolan mia� t� sam� przyjacielsk� pewno�� siebie i do niego zawsze nale�a�y pierwsze s�owa w spotkaniach z obcymi w czasie ich podr�y. Jondalar zawsze czu� si� �le, kiedy zrobi� co� g�upiego. Nie chcia� w niew�a�ciwy spos�b zaczyna� kontakt�w z nowymi lud�mi. Teraz okaza� co najmniej z�e maniery. Ale zdziwi� go w�asny, nag�y gniew, zbi� go z tropu. Gor�ca zazdro�� by�a dla niego nowym uczuciem, a przynajmniej tak dawno go nie do�wiadcza�, �e by�o niespodziewane. Nigdy by si� do tego nie przyzna�, ale zazwyczaj to kobiety by�y o niego zazdrosne. Dlaczego mia�oby go niepokoi�, �e jaki� m�czyzna patrzy na Ayl� - my�la� Jondalar. Ranec mia� racj�, przy jej urodzie tego w�a�nie mo�na si� spodziewa�. I ona te� ma prawo do w�asnych wybor�w. Fakt, �e by� pierwszym m�czyzn� jej gatunku, jakiego spotka�a, nie oznacza�, �e b�dzie jedynym, jaki jej si� b�dzie podoba�. Ayla zobaczy�a, �e u�miechn�� si� do Raneca, ale widzia�a r�wnie�, �e musku�y jego ramion pozosta�y napi�te. - Ranec zawsze �artuje z tego, chocia� nie ma w zwyczaju zaprzecza� swoim innym talentom - m�wi� Talut, prowadz�c ich w kierunku niezwyk�ej jaskini, kt�ra wydawa�a si� zrobiona z ziemi i jakby wyrasta�a ze zbocza. - On i Wymez s� przynajmniej w tym do siebie podobni. Wymez r�wnie niech�tnie przyznaje si� do swoich umiej�tno�ci w robieniu narz�dzi, jak Ranec, syn jego ogniska, do swojej rze�by. Ranec jest naprawd� najlepszym rze�biarzem wszystkich Mamutoi. - Macie wytw�rc� narz�dzi? �upacza krzemienia? - zapyta� skwapliwie Jondalar. Zapomnia� o swojej zazdro�ci na my�l o spotkaniu z cz�owiekiem, kt�ry zna� si� na jego rzemio�le. - Tak. I on jest tak�e najlepszy. Ob�z Lwa jest szeroko znany. Mamy najlepszego rze�biarza, najlepszego wytw�rc� narz�dzi i najstarszego Mamuta - oznajmi� przyw�dca. - I przyw�dc� do�� du�ego, �eby wszyscy si� z nim zgodzili, niezale�nie od tego, czy mu wierz�, czy nie - doda� Ranec z u�mieszkiem. Talut odpowiedzia� mu te� u�miechem. Zna� Raneca i wiedzia�, �e zawsze dowcipem kwituje pochwa�y na temat swojej rze�by. To jednak nie powstrzyma�o Taluta od przechwa�ek. By� dumny ze swojego obozu i oznajmi� to wszem i wobec. Ayla obserwowa�a t� wymian� zda� mi�dzy starszym, masywnym gigantem z czerwonymi w�osami i niebieskimi oczyma oraz m�odszym, ciemnym i mniejszym m�czyzn� i zrozumia�a g��bok� wi� przyja�ni i lojalno�ci, jaka ��czy�a tych dw�ch, tak r�nych ludzi. Obaj byli �owcami Mamut�w, cz�onkami Obozu Lwa. Szli w kierunku �ukowego wej�cia, kt�re Ayla zauwa�y�a wcze�niej. Wydawa�o si� prowadzi� do wzg�rka albo kilku wzg�rk�w, upchni�tych na zboczu, frontem do du�ej rzeki. Ayla widzia�a, �e ludzie we� wchodz� i wychodz�. Wiedzia�a, �e to musi by� jakiego� rodzaju jaskinia czy pomieszczenie, cho� wygl�da�o jakby by�o ca�e z ziemi; twardo ubite, ale z k�pkami rosn�cej trawy, szczeg�lnie na dole i po bokach. Wtapia�o si� w otoczenie tak dobrze, poza wej�ciem, �e trudno je by�o dostrzec z daleka. Patrz�c uwa�niej, zobaczy�a, �e zaokr�glony szczyt by� miejscem sk�adowym dziwnych przyrz�d�w i przedmiot�w. Zobaczy�a jeden z tych przedmiot�w nad �ukiem wej�ciowymi zapar�o jej dech. To by�a czaszka lwa jaskiniowego! 2 Ayla wciska�a si� w ma�� szpar� w skalistej �cianie i patrzy�a na olbrzymi� �ap� lwa jaskiniowego, kt�ry pr�bowa� jej dosi�gn��. Krzykn�a z b�lu i strachu, kiedy �apa si�gn�a jej nagiego uda i naci�a cztery r�wnoleg�e rany. Sam Duch Wielkiego Lwa Jaskiniowego wybra� j� i naznaczy�, �eby pokaza�, �e jest jej totemem. To wyja�ni� jej Creb i powiedzia�, �e przesz�a pr�b� ci�sz� ni� wielu doros�ych m�czyzn, chocia� mia�a tylko pi�� lat. Uczucie, �e ziemia ko�ysze si� jej pod nogami przynios�o fal� md�o�ci. Potrz�sn�a g�ow�, staraj�c si� odp�dzi� natr�tne wspomnienia. - Co si� dzieje, Aylo? - spyta� Jondalar, zauwa�ywszy jej niepok�j. - Zobaczy�am czaszk� - powiedzia�a, wskazuj�c na ozdob� nad wej�ciem - i to mi przypomnia�o, jak zosta�am wybrana przez Lwa Jaskiniowego! - My jeste�my Obozem Lwa - oznajmi� z dum� Talut, chocia� powiedzia� to ju� wcze�niej. Nie rozumia� ich, kiedy m�wili w j�zyku Jondalara, ale zobaczy� z jakim zainteresowaniem patrzyli na talizman obozu. - Lew jaskiniowy ma szczeg�lne znaczenie dla Ayli - wyja�ni� Jondalar. - Ona m�wi, �e duch wielkiego kota j� prowadzi i ochrania. - No to powinna� si� tu dobrze czu� - odrzek� zadowolony Talut z u�miechem. Zauwa�y�a Nezzie z Rydagiem na r�ku i znowu pomy�la�a o swoim synu. - Tak my�l� - rzek�a. Przed wej�ciem m�oda kobieta zatrzyma�a si�, �eby zbada� �uk i u�miechn�a si�, kiedy zobaczy�a w jaki spos�b osi�gni�to doskona�� symetri�. To by�o proste, ale nigdy by na to nie wpad�a. Dwa wielkie k�y mamuta z tego samego zwierz�cia, a przynajmniej ze zwierz�t tej samej wielko�ci, zosta�y wkopane w ziemi�. U szczytu �uku ich czubki by�y po��czone tulej� zrobion� z wydr��onej, kr�tkiej cz�ci ko�ci mamuciej nogi. Ci�ka zas�ona z mamuciej sk�ry zakrywa�a otw�r do�� du�y, by nawet Talut m�g� wchodzi� bez pochylania g�owy. �uk prowadzi� do obszernego przedsionka i naprzeciwko by� drugi symetryczny �uk z k��w mamucich obci�gni�tych sk�r�. Zeszli w d� do okr�g�ej izby, kt�rej grube �ciany zakrzywia�y si� a� do p�asko sklepionego sufitu. Przechodz�c przez przedsionek, Ayla zauwa�y�a, �e �ciany, kt�re wydawa�y si� mozaik� ko�ci mamucich, by�y zawieszone wierzchnimi okryciami i p�kami z pojemnikami i narz�dziami. Talut odsun�� wewn�trzn� zas�on�, przeszed� i przytrzyma� j� dla go�ci. Ayla znowu post�pi�a krok w d�. Potem zatrzyma�a si� i wpatrywa�a zdumiona, przyt�oczona oszo�amiaj�cym widokiem nieznanych przedmiot�w. Nie rozumia�a wi�kszo�ci z tego, co widzia�a i stara�a si� koncentrowa� na tym, co mia�o dla niej jaki� sens. Niemal na �rodku izby, w kt�rej si� znajdowali, by�o du�e palenisko. Nad nim piek� si� olbrzymi udziec nadziany na d�ugi dr�g. Ko�ce dr�ga spoczywa�y w zag��bieniach staw�w kolanowych ko�ci mamuciego cielaka, wkopanych w ziemi�. Rozga��ziony r�g du�ego jelenia s�u�y� jako korba, kt�r� kr�ci� ch�opiec. By� on jednym z dzieci, kt�re obserwowa�y przedtem j� i Whinney. Ayla pozna�a go i u�miechn�a si�. Odpowiedzia� u�miechem. W miar� jak jej oczy przyzwyczaja�y si� do przy�mionego �wiat�a wewn�trz, zdziwi�a j� przestronno�� schludnej i wygodnej ziemianki. Palenisko by�o tylko pierwszym w szeregu ognisk ci�gn�cych si� po�rodku d�ugiego domu, pomieszczenia, kt�re mia�o ponad dwadzie�cia metr�w d�ugo�ci i sze�� metr�w szeroko�ci. Siedem ognisk, liczy�a Ayla, przyciskaj�c nieznacznie palce do uda i my�l�c o s�owach do liczenia, kt�rych jej nauczy� Jondalar. By�o tu ciep�o. Ogie� ogrzewa� wn�trze na wp� podziemnego pomieszczenia lepiej ni� ogniska ogrzewa�y naturalne jaskinie, do kt�rych by�a przyzwyczajona. W rzeczywisto�ci by�o bardzo ciep�o i zauwa�y�a w g��bi wielu ludzi bardzo lekko ubranych. W �rodku nie by�o ciemniej. Sufit by� wsz�dzie mniej wi�cej tej samej wysoko�ci, troch� ponad trzy i p� metra, i nad ka�dym ogniskiem by�a dziura na dym, kt�ra r�wnocze�nie wpuszcza�a �wiat�o. Krokwie z ko�ci mamucich zawieszone ubraniami, narz�dziami i �ywno�ci� by�y rozci�gni�te w poprzek, ale �rodek sufitu zrobiony by� ze splecionych rog�w renifer�w. Nagle Ayla u�wiadomi�a sobie, co tak pachnie i �lina nap�yn�a jej do ust. To mi�so mamucie! - pomy�la�a. Nie zasmakowa�a po�ywnego, mi�kkiego mamuciego mi�sa od czasu jak opu�ci�a jaskini� klanu. Unosi�y si� r�wnie� inne, smakowite zapachy kuchenne. Niekt�re rozpoznawa�a, innych nie, ale razem u�wiadomi�y jej, jak bardzo jest g�odna. W miar� jak szli dobrze wydeptan� �cie�k� po�rodku domowiska, mijaj�c wiele ognisk, zauwa�y�a pokryte futrami, szerokie �awy, kt�re jakby wyrasta�y ze �cian. Na niekt�rych siedzieli ludzie, odpoczywaj�c lub rozmawiaj�c. Czu�a na sobie ich wzrok. Na bocznych �cianach zobaczy�a wi�cej �uk�w z k��w mamucich i zastanawia�a si�, dok�d prowadz�. Nie mia�a jednak odwagi zapyta�. To jest jak jaskinia - my�la�a - du�a, wygodna jaskinia. Ale patrz�c na �ukowate k�y i du�e, d�ugie ko�ci mamucie u�ywane jako podpory i �ciany, zrozumia�a, �e to nie jest jaskinia, kt�r� oni znale�li. To jest jaskinia, kt�r� sami zbudowali! Pierwsze ognisko, gdzie piek�o si� mi�so, by�o wi�ksze ni� pozosta�e, podobnie jak czwarte, dok�d Talut ich prowadzi�. Wiele pustych �aw do spania, wyra�nie nie u�ywanych, da�o mo�liwo�� obejrzenia, jak zosta�y zrobione. Kiedy wykopywano pod�og�, zostawiono wzd�u� obu �cian szerokie platformy ziemi, tu� poni�ej pierwotnego poziomu, i podparto je ko��mi mamucimi. Na wierzchu po�o�ono dodatkowe ko�ci i przestrze� mi�dzy nimi wype�niono splecion� traw�, �eby utrzyma�y sienniki z mi�kkiej sk�ry napchane sier�ci� mamuci� i innymi mi�kkimi materia�ami. Z dodatkiem wielu futer, ziemna platforma stawa�a si� ciep�ym i wygodnym pos�aniem. Jondalar zastanawia� si�, czy ognisko, do kt�rego ich prowadzono, by�o nie zamieszkane. Wygl�da�o go�o, ale mimo du�ej ilo�ci pustej przestrzeni, czu�o si�, �e kto� tam jest. W palenisku �arzy�y si� g�ownie, futra i sk�ry by�y spi�trzone na kilku �awach, a suszone zio�a zwiesza�y si� z krzy�ak�w. - Go�cie na og� zatrzymuj� si� przy Ognisku Mamuta - wyja�ni� Talut - je�li Mamut nie ma nic przeciwko temu. Zapytam. - Oczywi�cie, �e mog� tu si� zatrzyma�, Talucie. G�os dochodzi� z �awy. Jondalar odwr�ci� si� gwa�townie i zobaczy� ruch w�r�d sterty futer. Z twarzy wytatuowanej wysoko na prawym policzku niewielkim szewronem, kt�ry za�amywa� si� na zmarszczkach �wiadcz�cych o nieprawdopodobnej staro�ci, patrzy�y na niego b�yszcz�ce oczy. To, co wydawa�o mu si� futrem zwierz�cia, okaza�o si� bia�� brod�. Dwie d�ugie, chude nogi rozpl�ta�y si� ze skrzy�owanej pozycji i opu�ci�y z platformy na pod�og�. - Przesta� si� tak dziwi�, Zelando�czyku. Ta kobieta wiedzia�a, �e jestem tutaj - cz�owiek powiedzia� to silnym g�osem, w kt�rym nie by�o s�ycha� jego starczego wieku. - Wiedzia�a�, Aylo? - spyta� Jondalar. Ayla go nie s�ysza�a. Ayla i starzec wpatrywali si� w siebie, jakby chcieli sobie wzajemnie zajrze� do duszy. Potem m�oda koMeta osun�a si� na ziemi� przed starym Mamutem, skrzy�owa�a nogi i opu�ci�a g�ow�. Jondalara ogarn�o zawstydzenie i zak�opotanie. Ayla u�y�a j�zyka gest�w, o kt�rym mu opowiada�a. Ten spos�b siedzenia by� wyrazem uleg�o�ci i szacunku, jakie okazywa�a kobieta klanu, kiedy prosi�a o pozwolenie m�wienia. Ayla przyjmowa�a t� poz� jedynie wtedy, kiedy pr�bowa�a mu powiedzie� co� wa�nego, co�, czego nie mog�a przekaza� w inny spos�b; kiedy s�owa, jakich j� nauczy�, nie wystarcza�y, by wyrazi� jej uczucia. Nie rozumia�, jak mo�na powiedzie� cokolwiek wyra�niej j�zykiem gest�w i znak�w ni� s�owami, ale przedtem zdziwi�a go przecie� sama informacja, �e ci ludzie w og�le si� porozumiewaj�. Wola�by jednak, �eby tego nie pokazywa�a tutaj. Zaczerwieni� si� na widok Ayli u�ywaj�cej gest�w p�askog�owych tak publicznie i chcia� rzuci� si� i podnie�� j�, zanim ktokolwiek to zobaczy. Ta poza i tak niepokoi�a go ju� przedtem, to by�o tak, jakby ofiarowywa�a mu szacunek i ho�d nale�ny jedynie Doni, Wielkiej Matce Ziemi. Uwa�a� to za co� prywatnego mi�dzy nimi, co� osobistego, czego si� nie pokazuje innym. Akceptowa� to, kiedy robi�a to dla niego, kiedy byli sami, ale tutaj chcia�, �eby zrobi�a dobre wra�enie. Chcia�, �eby ci ludzie j� polubili. Nie chcia�, �eby si� dowiedzieli, sk�d pochodzi. Mamut rzuci� mu ostre spojrzenie i znowu zwr�ci� si� do Ayli. Przygl�da� jej si� przez chwil�, po czym przechyli� si� i dotkn�� jej ramienia. Ayla spojrza�a na niego i zobaczy�a m�dre, �agodne oczy w twarzy pokrytej zmarszczkami i mi�kkimi wypuk�o�ciami. Tatua� pod prawym okiem przypomnia� jej ciemny oczod� po brakuj�cym oku i przez moment zdawa�o jej si�, �e widzi Creba. Ale stary, �wi�ty cz�owiek klanu, kt�ry wraz z Iz� j� wychowa� i kocha� j�, nie �y� ju�, i Iza te� ju� nie �y�a. No wi�c kim jest ten m�czyzna, kt�ry wzbudzi� w niej tak silne uczucia? Dlaczego siedzi u jego st�p, jak kobieta klanu? I sk�d on zna w�a�ciw� odpowied� klanu? - Wsta�, moja droga. Porozmawiamy p�niej - powiedzia� Mamut. - Teraz musisz odpocz�� i co� zje��. To s� ��ka miejsca do spania - wyja�ni�, wskazuj�c na �awy, jak gdyby wiedzia�, �e potrzebne jej s� wyja�nienia. - Tam s� dodatkowe futra i wy�ci�ka. Ayla podnios�a si� z gracj�. Starzec dostrzeg� w tym ruchu lata praktyki i doda� t� informacj� do swojej wiedzy o go�ciu. W czasie tego kr�tkiego spotkania ju� dowiedzia� si� wi�cej o Ayli i Jondalarze ni� ktokolwiek inny w ca�ym obozie. Ale mia� nad nimi przewag�. Wiedzia� wi�cej o miejscu, sk�d Ayla pochodzi�a, ni� ktokolwiek inny. Mi�so mamucie wraz z r�nymi bulwami, warzywami i owocami, wyniesiono na du�ych talerzach z ko�ci miednicowych, �eby cieszy� si� posi�kiem w popo�udniowym s�o�cu. Mi�so mamuta by�o tak smaczne i kruche jak Ayla pami�ta�a, ale prze�y�a trudny moment na pocz�tku posi�ku. Nie zna�a obowi�zuj�cego protoko�u. Przy pewnych okazjach, zwykle bardziej formalnych, kobiety klanu jada�y oddzielnie. Na og� jednak rodziny siedzia�y razem, ale m�czy�ni zawsze rozpoczynali posi�ek. Ayla nie wiedzia�a, �e Mamutoi okazywali go�ciom szacunek, pozwalaj�c im pierwszym wybra� najsmaczniejsze k�ski oraz, �e z szacunku dla Matki, kobieta zawsze dostawa�a pierwszy kawa�ek. Kiedy przyniesiono jedzenie schowa�a si� za Jondalara i pr�bowa�a dyskretnie obserwowa� innych. Przez moment panowa�o zamieszanie, kiedy wszyscy starali si� przepu�ci� j� do przodu, a ona cofa�a si� za nich. Kilku cz�onk�w obozu zorientowa�o si� w sytuacji i z �obuzerskimi u�miechami zacz�li bawi� si�. Ale Ayla nie widzia�a niczego zabawnego. Wiedzia�a, �e co� robi �le, a obserwowanie Jondalara w niczym nie pomaga�o. R�wnie� on popycha� j� do przodu. Mamut przyszed� jej z pomoc�. Wzi�� j� pod rami� i zaprowadzi� do du�ego ko�cianego p�miska z kawa�ami grubo pokrojonego mi�sa mamuciego. - Ty masz je�� pierwsza, Aylo - wyja�ni�. - Ale ja kobieta! - zaprotestowa�a. - W�a�nie dlatego masz je�� pierwsza. To jest nasza ofiara dla Matki, wi�c lepiej je�li przyjmie j� kobieta w Jej imieniu. Wybierz najlepszy kawa�ek, nie dla siebie, ale �eby uhonorowa� Mut wyja�ni� starzec. Patrzy�a na niego najpierw ze zdziwieniem, a potem z wdzi�czno�ci�. Wzi�a z lekka zakrzywiony p�at ko�ci od�upany z k�a, kt�ry s�u�y� jako talerz i z ca�� powag� wybra�a najlepszy kawa�ek mi�sa. Jondalar u�miechn�� si� do niej i skin�� aprobuj�co g�ow�. Teraz wszyscy zacz�li si� t�oczy�, �eby sobie nabra� jedzenie. Po posi�ku Ayla od�o�y�a sw�j talerz na ziemi�, tam gdzie inni odk�adali swoje. - Zastanawia�em si�, czy to co robi�a� przedtem, to jest nowy taniec - us�ysza�a za sob� g�os. Ayla odwr�ci�a si� i zobaczy�a ciemne oczy m�czyzny z br�zow� sk�r�. Nie zrozumia�a s�owa "taniec", ale jego szeroki u�miech by� przyjacielski. U�miechn�a si� do niego. - Czy kto� ci kiedy� powiedzia�, jaka jeste� pi�kna, gdy si� u�miechasz? - rzek�. - Pi�kna? Ja? - Za�mia�a si� i z niedowierzaniem potrz�sn�a g�ow�. Jondalar powiedzia� jej kiedy� niemal to samo, ale Ayla nie my�la�a o sobie w ten spos�b. Na d�ugo zanim sta�a si� kobiet�, by�a chudsza i wy�sza ni� ludzie, kt�rzy j� wychowali. Wygl�da�a tak odmiennie, ze swoim wypuk�ym czo�em i �mieszn� ko�ci� pod ustami, kt�r� Jondalar nazywa� podbr�dkiem, �e zawsze my�la�a, �e jest wielka i brzydka. Ranec obserwowa� j� zaintrygowany. �mia�a si� z dzieci�c� beztrosk�, jakby naprawd� my�la�a, �e powiedzia� co� �miesznego. Nie oczekiwa� takiej reakcji. M�g� si� spodziewa� zalotnego u�mieszku albo pe�nego �miechu wyzwania, lecz szaroniebieskie oczy Ayli nie ukrywa�y �adnej przebieg�o�ci i nie by�o nic zalotnego ani wyzywaj�cego w jej odrzuceniu g�owy do ty�u i zgarni�ciu w�os�w ze �miej�cych si� oczu. Porusza�a si� z naturalnym wdzi�kiem zwierz�cia, konia albo lwa. Otacza�a j� jaka� aura, jako��; kt�rej nie umia� zdefiniowa� do ko�ca, ale by�y w niej elementy ca�kowitej otwarto�ci i szczero�ci, a r�wnocze�nie g��bokiej tajemnicy. Wydawa�a si� niewinna jak niemowl�, otwarta na wszystko, ale by�a w ka�dym calu kobiet�, osza�amiaj�co pi�kn� kobiet�. Przygl�da� jej si� z zainteresowaniem i ciekawo�ci�. Jej w�osy, g�ste i d�ugie, by�y z�otego koloru, jak �an zbo�a poruszaj�cego si� na wietrze. Mia�a du�e oczy, obramowane rz�sami nieco ciemniejszymi ni� w�osy. Ze znawstwem rze�biarza analizowa� czyste, eleganckie rysy jej twarzy, pe�ne gracji cia�o, a kiedy jego oczy si�gn�y jej pe�nych piersi i zapraszaj�cych bioder, przybra�y wyraz, kt�ry j� wprowadzi� w zak�opotanie. Zarumieni�a si� i odwr�ci�a wzrok. Chocia� Jondalar zapewnia� j�, �e nie ma w tym nic niew�a�ciwego, nie by�a pewna, �e odpowiada jej takie wpatrywanie si�. Czu�a si� wtedy bezbronna, wystawiona na ciosy. Jondalar by� odwr�cony do niej plecami, ale jego postawa powiedzia�a jej wi�cej ni� s�owa. Dlaczego jest z�y Czy