16730
Szczegóły |
Tytuł |
16730 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16730 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16730 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16730 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Joanna Waliszewska
Sowa W KOMINIE
WARSZAWA 1996
Copyright � by Joanna Waliszewska, 1996
Projekt ok�adki Katarzyna Gintowt
Ilustracja na ok�adce Malwina Wieczorek
Opracowanie merytoryczne Marianna Falk
Opracowanie techniczne AnnaTroszczy�ska
Sk�ad komputerowy Dorota Krall
Korekta
Anna Janikowska
ISBN 83-86868-51-1
Wydanie I
Wydawca
Pr�szy�ski i S-ka
02-569 Warszawa, ul. R�ana 34
Druk i oprawa
Wojskowa Drukarnia w �odzi
90-520 ��d�\ ul. Gda�ska 130
iKA BIBLIOTEKA PfflK' w 2
I
Gospodarstwo by�o po�o�one na skraju sosnowego lasu. Prowadzi�a do niego w�ska, piaszczysta droga, ��cz�c je z odleg�� o par�set metr�w le�nicz�wk�. Dom by� drewniany, z wysokim, stromym dachem i mansard�. Ze sto metr�w od niego sta�a bia�a stajnia z du�ym strychem, obok niej s�siek z sianem i niewielki budynek gospodarczy.
Stajnia przylega�a do rozleg�ego paddocku, na kt�rym ros�y sosny i jod�y kanadyjskie. Ich pnie by�y starannie owini�te siatk� chroni�c� przed ko�skimi z�bami. Nieco bli�ej, za p�otem z wysokich desek, wida� by�o czyj�� zaro�ni�t� chaszczami posesj�. Wsz�dzie wok� ros�o wiele drzew, g��wnie sosen.
Wci�gn�am powietrze.
- Pachnie - u�miechn�am si� zaskoczona do pana R.
- Naturalnie, przecie� jeste�my w lesie. Dawno pewnie nie by�a� na wsi.
- Je�d�� tylko do Klubu, prosz� pana, ale to w�a�ciwie miasto.
- Podoba ci si� tutaj?
- O tak! Jest wspaniale, pi�knie. Chcia�abym jak najszybciej zobaczy� konie.
- Za chwil�, wypakuj tylko rzeczy.
Wyj�am tobo�ki z baga�nika i posz�am za chlebodawc� do domu. Pomog�am otworzy� okiennice, a on pokaza� mi m�j pok�j na mansardzie. By� przestronny i sk�po umeblowany, ale przytulny.
Pod samym oknem ros�a sosna, a dalej rozci�ga� si� wiaoK na pola i stawiki obro�ni�te wierzbie :aowiem.
Zostawi�am swoje rzeczy i udali�my si� do stajni. Mieszka�y w niej, w oddzielnych boksach, ta ogiery i klacz ze �rebakiem. Jeden boks by� pusty.
- Dwa konie biegaj� na S�u�ewito jej dzieci - pan R. wskaza�
klacz. - Ma na imi� Maciejka.
Otworzy� boks, a ja poklepa�am klacz po szyi. Mia�a bardzo d�ug� grzyw� i wkl�s�o�ci nad oczyma, kt�re �wiadczy�y, �e nie by�a ju� m�oda. �rebi� schowaloiietrwo�liwie za matk�.
-To Mi�ta. Jest nieufna, b�dziesz jej musia�a po�wi�ci� du�o
czasu.
Da�am Maciejce kostk� cukini pomy�la�am, �e tak pi�knej g�owy jak ona nie mia� �aden ko�, jafa widzia�am.
Nast�pnie przysz�a kolej nao?ray. Na drzwiach kolejnego boksu wisia�a mosi�na tabliczka z-yuligrafowanym napisem �MOTYL 00 (co oznacza czyst� krask�) ur. 1964" - mia� zatem
cztery lata.
-To wielki urwis. Wdzi�czy*jak ka�dy arab, ale bywa niezno�ny. Potrafi ugry��, kopn��, ale nigdy mocno. Nie jest z�o�liwy, tylko rozbisurmaniony. Wymagarfwo�ci.
Pan R. klepa� swojego pupil�apo wygi�tej wdzi�cznie szyi, a ten unosi� przedni� nog�, domagaf si� cukru. By� �liczny. Z�ocisty kasztan zerka� spod g�stej grzyw parnymi oczyma. Trzeci ko� by� odmienny od arab�w. Ograny.kary, z niewielk� gwiazdk� na szerokim czole, wygl�da� imponuj�co.
- To Mural, ko� mojej �ony.Jert od niedawna. Mia� wspania�e wyniki w sporcie. Ruth jest so mego bardzo przywi�zana. Odebra�a kilka nagr�d i mog�a go dobrze sprzeda�, ale chce go przygotowa� do konkurs�w uje�d�ania. Spokojny, �agodny, na pewno nie sprawi ci k�opotu.
Popatrzy�am na Murala i odm go polubi�am. Wyci�gn�am r�k� w kierunku jego przednie �i. a on natychmiast j� poda�, trzymaj�c tak, �ebym nie czul�;;] ci�aru.
-Wspania�y. One wszystte2*;pania�e.
By�am pod wra�eniem. Pan R. u�miechn�� si� serdecznie.
-Zuzanko. Mia�em sporo w�tpliwo�ci, czy powinienem przywozi� ci� tutaj. Ale tw�j trener r�czy� za ciebie i namawia�, �ebym koniecznie ci� tu zatrudni�. B�d� musia� zaraz wraca� do Warszawy. Przyjad� za dzie�, dwa - masz jeszcze czas do namys�u. Weterynarz jest niedaleko, w K�tkowie, poka�� ci na mapie. To m�j dobry znajomy, na pewno mo�esz liczy� na jego pomoc. Pan Orzecho-wski, kt�ry zajmuje si� ko�mi pod moj� nieobecno��, te� ci pomo�e i obja�ni szczeg�y obrz�dku. Prosi�em go o to. Zam�w u niego mleko.
- Tak, prosz� pana.
- Pami�taj, masz czas do namys�u. Ja ju� musz� wraca�.
Po chwili jego klimatyzowany samoch�d znikn�� za drzewami.
Zrobi�am sobie herbat� i przysiad�am na schodkach domu, �eby pozbiera� my�li. Wcale mnie nie przera�a�o, �e zostan� tu sama.
To, �e dosta�am t� prac�, zakrawa�o na cud. O tym, �e pan R. poszukuje kogo� do opieki nad ko�mi i domem, dowiedzia�am si� od kolegi klubowego i studenta weterynarii, Kuby. Pan R. o�eni� si� niedawno z Niemk� i wyje�d�a� do RFN. Moja rozmowa z nim na temat pracy trwa�a dwie godziny. Patrzy� z niedowierzaniem, kiedy �arliwie przekonywa�am go o swoich kwalifikacjach: od sze�ciu lat je�dzi�am konno i pracowa�am w stajni przy obrz�dku - takie by�y wymagania klubowe. Poza tym lubi�am konie i prac� przy nich. �Masz do tego dryg" - s�ysza�am cz�sto.
Zrobi�am w tym roku matur� i chcia�am studiowa� malarstwo. Niestety, ta w�a�nie nami�tno�� do koni spowodowa�a, �e zamiast przy sztaludze, czas sp�dza�am w stajni. Nie dopuszczono mnie nawet do egzamin�w wst�pnych. Nast�pn� szans� mia�am dopiero za rok, zatem musia�am jako� prze�y�.
Po �mierci rodzic�w znalaz�am si� pod opiek� stryja - mia�am wtedy siedem lat - a on odes�a� mnie do szko�y z internatem, prowadzonej przez siostry zakonne. Lubi�am stryja, ale by� cz�owiekiem samotnym i zgorzknia�ym, nie wiedzia�, co ze mn� zrobi�. Mimo wykszta�cenia pracowa� ci�ko jako skromny urz�dnik, wi�c utrzymanie mnie by�o dla� du�ym obci��eniem. Siostry nauczy�y mnie
Pod samym oknem ros�a sosna, a dalej rozci�ga� si� wiaoK na l�ici, pola i stawiki obro�ni�te wierzbami i sitowiem.
Zostawi�am swoje rzeczy i udali�my si� do stajni. Mieszka�y w niej, w oddzielnych boksach, dwa ogiery i klacz ze �rebakiem. Jeden boks by� pusty.
- Dwa konie biegaj� na S�u�ewcu, to jej dzieci - pan R. wskaza�
klacz. - Ma na imi� Maciejka.
Otworzy� boks, a ja poklepa�am klacz po szyi. Mia�a bardzo d�ug� grzyw� i wkl�s�o�ci nad oczyma, kt�re �wiadczy�y, �e nie by�a ju� m�oda. �rebi� schowa�o si� trwo�liwie za matk�.
- To Mi�ta. Jest nieufna, b�dziesz jej musia�a po�wi�ci� du�o
czasu.
Da�am Maciejce kostk� cukru i pomy�la�am, �e tak pi�knej g�owy jak ona nie mia� �aden ko�, jakiego widzia�am.
Nast�pnie przysz�a kolej na ogiery. Na drzwiach kolejnego boksu wisia�a mosi�na tabliczka z wykaligrafowanym napisem �MOTYL 00 (co oznacza czyst� krew arabsk�) ur. 1964" - mia� zatem
cztery lata.
-To wielki urwis. Wdzi�czy si� jak ka�dy arab, ale bywa niezno�ny. Potrafi ugry��, kopn��, ale nigdy mocno. Nie jest z�o�liwy, tylko rozbisurmaniony. Wymaga cierpliwo�ci.
Pan R. klepa� swojego pupilka po wygi�tej wdzi�cznie szyi, a ten unosi� przedni� nog�, domagaj�c si� cukru. By� �liczny. Z�ocisty kasztan zerka� spod g�stej grzywy figlarnymi oczyma. Trzeci ko� by� odmienny od arab�w. Ogromny, kary, z niewielk� gwiazdk� na szerokim czole, wygl�da� imponuj�co.
- To Mural, ko� mojej �ony. Jest tu od niedawna. Mia� wspania�e wyniki w sporcie. Ruth jest do niego bardzo przywi�zana. Odebra�a kilka nagr�d i mog�a go dobrze sprzeda�, ale chce go przygotowa� do konkurs�w uje�d�ania. Spokojny, �agodny, na pewno nie sprawi ci k�opotu.
Popatrzy�am na Murala i od razu go polubi�am. Wyci�gn�am r�k� w kierunku jego przedniej nogi, a on natychmiast j� poda�, trzymaj�c tak, �ebym nie czu�a jej ci�aru.
- Wspania�y. One wszystkie s� wspania�e.
By�am pod wra�eniem. Pan R. u�miechn�� si� serdecznie.
-Zuzanko. Mia�em sporo w�tpliwo�ci, czy powinienem przywozi� ci� tutaj. Ale tw�j trener r�czy� za ciebie i namawia�, �ebym koniecznie ci� tu zatrudni�. B�d� musia� zaraz wraca� do Warszawy. Przyjad� za dzie�, dwa - masz jeszcze czas do namys�u. Weterynarz jest niedaleko, w K�tkowie, poka�� ci na mapie. To m�j dobry znajomy, na pewno mo�esz liczy� na jego pomoc. Pan Orzecho-wski, kt�ry zajmuje si� ko�mi pod moj� nieobecno��, te� ci pomo�e i obja�ni szczeg�y obrz�dku. Prosi�em go o to. Zam�w u niego mleko.
- Tak, prosz� pana.
- Pami�taj, masz czas do namys�u. Ja ju� musz� wraca�.
Po chwili jego klimatyzowany samoch�d znikn�� za drzewami.
Zrobi�am sobie herbat� i przysiad�am na schodkach domu, �eby pozbiera� my�li. Wcale mnie nie przera�a�o, �e zostan� tu sama.
To, �e dosta�am t� prac�, zakrawa�o na cud. O tym, �e pan R. poszukuje kogo� do opieki nad ko�mi i domem, dowiedzia�am si� od kolegi klubowego i studenta weterynarii, Kuby. Pan R. o�eni� si� niedawno z Niemk� i wyje�d�a� do RJ^N. Moja rozmowa z nim na temat pracy trwa�a dwie godziny. Patrzy� z niedowierzaniem, kiedy �arliwie przekonywa�am go o swoich kwalifikacjach: od sze�ciu lat je�dzi�am konno i pracowa�am w stajni przy obrz�dku - takie by�y wymagania klubowe. Poza tym lubi�am konie i prac� przy nich. �Masz do tego dryg" - s�ysza�am cz�sto.
Zrobi�am w tym roku matur� i chcia�am studiowa� malarstwo. Niestety, ta w�a�nie nami�tno�� do koni spowodowa�a, �e zamiast przy sztaludze, czas sp�dza�am w stajni. Nie dopuszczono mnie nawet do egzamin�w wst�pnych. Nast�pn� szans� mia�am dopiero za rok, zatem musia�am jako� prze�y�.
Po �mierci rodzic�w znalaz�am si� pod opiek� stryja - mia�am wtedy siedem lat - a on odes�a� mnie do szko�y z internatem, prowadzonej przez siostry zakonne. Lubi�am stryja, ale by� cz�owiekiem samotnym i zgorzknia�ym, nie wiedzia�, co ze mn� zrobi�. Mimo wykszta�cenia pracowa� ci�ko jako skromny urz�dnik, wi�c utrzymanie mnie by�o dla� du�ym obci��eniem. Siostry nauczy�y mnie
sprz�ta� i gotowa�, a on cieszy� si�, �e jestem rezolutn� i samodzieln� osob�. Utwierdza�am siebie sam� w przekonaniu, �e dam sobie rad� ze wszystkim, ale w g��bi duszy nie by�am tego taka pewna.
Gdy tak rozmy�la�am, pod schodki nie�mia�o podesz�y perliczki. Wcze�niej ich nie zauwa�y�am. By�y ciemnopopielate z bia�o-czer-wonymi �koralikami" na g��wkach. Rzuci�am im herbatnika, a potem posz�am dok�adniej obejrze� dom.
Wewn�trz urz�dzony by� starymi meblami o rustykalnym charakterze. W najwi�kszym pokoju by� kominek z rze�bionym gzymsem i du�y d�bowy st� otoczony zydlami. Ko�o kominka sta�y sfatygowane, ale wygodne sk�rzane fotele. Tu i �wdzie le�a�y dzicze sk�ry i pstre kilimki. Z pokoju wychodzi�o si� bezpo�rednio na zadaszony taras. Sta� tu st� i �awki, a na �cianie wisia�o kilka zabawnych, kolorowych latarenek.
Przed tarasem rozci�ga� si� trawnik, ros�o kilka ogromnych sosen i jode�, a po lewej stronie, ogrodzony p�otkiem, znajdowa� si� malutki sad i zaro�ni�ty chwastami ogr�dek.
Wszystko razem, mimo zaniedbania, by�o malownicze i bardzo mi si� spodoba�o.
Trzasn�a furtka i pojawi� si� wysoki, t�gi m�czyzna. Przywita� si� ze mn� uprzejmie, ale w jego oczach dostrzeg�am zdziwienie i jakby rozbawienie. By� to pan Orzechowski. Razem poszli�my
do stajni.
Konie r�a�y rado�nie podniecone perspektyw� kolacji. Po kolei udawa�y si� do poid�a przy studni, a my poprawiali�my �ci�k� w boksach, zak�adali�my siano na drabinki i sypali�my owies. Przejecha�am r�k� po ciemnej sier�ci Murala - mia� w niej mn�stwo
�upie�u.
- Jutro zabior� si� do czyszczenia - powiedzia�am. Pan Orzechowski troszk� si� speszy�:
- Gdzie�bym ja tam znalaz� czas, �eby je czy�ci�. Ja tylko pomog�em. Pan R. zwolni� pracownik�w, to i zosta�o wszystko na bo�ej �asce. Ci jego pracownicy to ludzie z miasta, m�ode ma��e�stwo. Po�ytku z nich nie by�o. Bolek �azi� po wsi i popija�. Jak wyjechali, to nikt po nich nie p�aka�.
Konie dosta�y, co im si� nale�a�o, i zamkn�li�my stajni�.
- Przyjd� jutro rano, przynios� mleka, chce pani?
-Tak, bardzo prosz�. Ub�stwiam �wie�e mleko! A z obrz�dkiem to chyba sama sobie poradz�...
- Nie. Obieca�em panu R., �e pomog�, to pomog�. Rano konie wypuszcza si� na wybieg. One maj� swoje obyczaje i nie lubi� zmian. Jak si� co� robi inaczej, to si� z�oszcz�. Ja znam si� na koniach, chocia� teraz mamy tylko ci�gnik. Le�niczy ma koby��, ale on� nic nie robi, tylko �re i p�ta si� wsz�dzie. Inny sprzeda�by j� na mi�so, ale kto by tam trafi� za le�niczym. Dziwak z niego i gbur, ale cz�owiek uczciwy, z�ego s�owa nie powiem. Tu s� ma�e gospodarstwa, ludzie je�d�� dorobi� do miasta... - Po chwili doda�: - Ziemia licha, laseczek-piaseczek. Czasem jaki� letnik przyjedzie nad rzek�, grosz wpadnie. Na ryby czasem ludzie... i zostaj� na nocleg. Ja si� znam na stolarce. Tu du�o mojej pracy naoko�o. Pan R. da� zarobi�, nie powiem. Ziemi mamy troch� morg�w... No id�. Zesz�o si�. Niech pani dobrze �pi i zapami�ta sen. Na nowym miejscu sen jest zawsze proroczy... Tak m�wi�.
Odprowadzi�am go do furtki i wr�ci�am do domu.
Po kolacji zrobi�am sobie prysznic. �azienka z bie��c� wod� wydawa�a mi si� luksusem na wsi. Na g�rze rozpakowa�am sw�j skromny dobytek. Najwa�niejsza by�a nowiutka sztaluga (prezent po�egnalny od stryja), troch� blejtram�w, p��tna i tanie farby.
D�ugo le�a�am w ��ku, rozpami�tuj�c wszystko i spogl�daj�c przez okno na niebo. Cyka�y �wierszcze. Znad wody dobiega� rechot �ab.
II
Nast�pnego ranka zerwa�am si� bardzo wcze�nie i pobieg�am do stajni. Konie zar�a�y na powitanie.
Gdy gwarz�c z nimi dope�ni�am obrz�dku, pojawi� si� pan Orzecho-wski z ba�k� mleka. By�o takie �wie�e i smaczne, �e wypi�am jednym haustem chyba z litr.
- Smakuje? To dobrze. �ona si� ucieszy - u�miechn�� si�. Kiedy konie ju� si� najad�y, zabra�am si� do ich czyszczenia. Mural by� pe�en kurzu jak stara kanapa, ale gdy po p�godzinie pracy szczotk� przysiad�am na chwil�, �eby odsapn��, jego kr�tka sier�� l�ni�a jak czarny at�as. Rozczesa�am mu grzyw� i ogon i oczy�ci�am kopyta.
O ile Mural by� spokojny przy tych zabiegach, o tyle Motyl wr�cz przeciwnie. Wierci� si�, r�a�, pr�bowa� mnie skuba�, utrudniaj�c prac�. Gdy si� z nim m�czy�am, przed furtk� zajecha� z dono�nym tr�bieniem sfatygowny gazik. Po chwili u�miechni�ty szeroko, barczysty facet z w�sami �ciska� mi r�k�.
-Tomasz Z. Znajomy Kuby. Jestem weterynarzem, a ty jeste� Zuzanka? Wspaniale. S� jakie� k�opoty? Bo gdyby by�y, to tylko do mnie. W okolicy jestem najlepszy, bo... jedyny.
By� tak bezpo�redni, �e zapyta�am go, czy je�dzi konno. Zaprzeczy� stanowczo. Obejrza� koniom kopyta i zawyrokowa�, �e nale�y je przyci��. Zapowiedzia�, �e niebawem zjawi si� tu z kowalem.
10
Oczy�ci�am wszystkie konie poza Mi�t�. Nie by�a przyzwyczajona do zabieg�w toaletowych. Wypu�ci�am j� z matk� na wybieg i zaproponowa�am panom herbat�. Orzechowski si� wym�wi�, a my z panem Tomkiem usiedli�my na tarasie.
- M�w mi po imieniu - pozwoli� niedba�e. - Jestem starszy od ciebie, wi�c sam to proponuj� - doda� widz�c, �e si� rumieni�.
Przeci�gn�� si�.
- Przedtem by�a tu para smarkaczy. Ci�gle si� k��cili. Siedzieli tu, bo w Warszawie nie mieli gdzie mieszka�. Bolek nie�le popija� -za ma�o tu pracy na zdrowego ch�opa. Pan R. mia� z nimi same k�opoty. Ja mu poradzi�em, �eby ich zwolni�...
Zerkn�� na zegarek.
- Jad�. Trzymaj si�. Jestem piekielnie przem�czony, ale b�d� tu zagl�da�.
Wsiadaj�c do samochodu, stwierdzi�:
- Przyda�by si� tu jaki� pies. Spr�buj� znale�� ci co� odpowiedniego.
Odjecha�, a ja przebra�am si� i posz�am osiod�a� Murala. Postanowi�am rozejrze� si� po okolicy.
Mural, zgodnie z moimi oczekiwaniami, nie sprawia� k�opot�w. Szed� z werw�, ale by� pos�uszny i zr�wnowa�ony. Objecha�am du�y kawa� lasu i postanowi�am wr�ci� ko�o le�nicz�wki.
Na schludnym podw�rku bardzo t�gi m�czyzna w s�u�bowym ubraniu, w czapce i rozche�stanej koszuli, majstrowa� co� przy ci�gniku. Gdy mnie zobaczy�, pomacha� r�k�, �ebym si� zatrzyma�a.
- Ooo, widz�, �e pan R. ma go�cia? - spyta�, podszed�szy blisko. Zeskoczy�am z konia i grzecznie poda�am mu r�k�.
- Nie jestem �adnym go�ciem. Pan R. przyj�� mnie do pracy przy koniach.
- Ale �miesznie! Sam�? - wyra�nie by� rozbawiony. - A dasz sobie rad� z tym wszystkim? Nie b�dziesz si� ba�a, �e ci� wilki zjedz�?
- B�d� oczywi�cie. Ale czego cz�owiek nie zrobi, �eby zarobi� na chleb... - stara�am si� dostosowa� do jego tonu.
-Jakby co� by�o trzeba, to zawsze mo�esz tu podskoczy�. Jest
11
leieiun i w uguii-.,. n L/uxuuj r^
i poznasz moj� star�. Ale si� zdziwi, jak zobaczy nowego koniucha
panaR.!
Podzi�kowa�am i wdrapa�am si� z powrotem na konia. Le�niczy chcia� mi pom�c, ale kiedy zobaczy�, �e daj� sobie rad�, gwizdn��
z uznaniem.
Wr�ci�am do domu, rozsiod�a�am Murala i roztar�am go s�om�. By�am g�odna i chcia�o mi si� pi�. Zrobi�am sobie par� kanapek i du�y kubek kakao. Nakarmi�am konie, a perliczki uraczy�am rozmoczo-nym chlebem. Gulgocz�c z uznaniem, zabra�y si� do jedzenia.
Po uwa�nych ogl�dzinach stwierdzi�am, �e dom jest pe�en kurzu. Otworzy�am wszystkie okna i energicznie zabra�am si� do sprz�tania. Wytrzepa�am sk�ry i kilimki, a potem tak si� rozochoci�am, �e pomy�am pod�ogi, wyszorowa�am wann� i ani si� spostrzeg�am, kiedy zrobi�o si� p�ne popo�udnie.
Nie mia�am ju� si�, �eby je�dzi� na Motylu, wi�c wypu�ci�am go na wybieg, �eby sobie pobiega�. Pogalopowa� wok� ogrodzenia jak szalony, ca�y czas r��c, a pozosta�e konie odpowiada�y mu ze stajni. W ko�cu wytarza� si� w piachu kilka razy i moje poranne czyszczenie diabli wzi�li. By� z siebie bardzo zadowolony.
Trzeba przyzna�, �e w ruchu wygl�da� zjawiskowo - prawie unosi� si� w powietrzu z rozwian� grzyw� i odstawionym w chor�giew ogonem. Patrzy�am na niego z zachwytem, a jednocze�nie zastanaw ui�am si�, jak d�ugo uda rui si� utrzyma� na jego grzbiecie, kiedy jutro b�d� musia�a go dosi���.
Gdy si� wyszumia�, podbieg� da mnie, zjad� kostk� cukru, a potem tak serdecznie ociera� si� g�ow� o moje ubranie, �e w ko�cu uda�o mu si� zepchn�� mnie z ogrodzenia, na kt�rym siedzia�am. Z�orzecz�c rozciera�am plecy, a on patrzy� na mnie z prawdziwym wsp�czuciem w niewinnych oczach.
Nast�pnego dnia doko�czy�am sprz�tania domu, pomy�am okna i nazbiera�am polnych kwiat�w do wazonu.
By�o bardzo ciep�o. Posz�am nad rzek�, �eby si� och�odzi�. Spodziewa�am si� zasta� tam jakich� letnik�w albo w�dkarzy, ale o dziwo nikogo nie by�o. Woda si�ga�a mi najwy�ej do po�owy ud, wi�c nie
j�c twardo�� dna. Nie by�o grz�skie - je�li nie st�pa�o si� po brzegach piaszczystych �ach, naniesionych przez wod�. Uzna�am, �e koniom dobrze by zrobi�a niewielka k�piel w upalne popo�udnie.
Po powrocie czeka�a mnie mi�a niespodzianka: pan R. przyjecha� zgodnie z obietnic�. Usiedli�my przy stole i podczas dwugodzinnej rozmowy ustalili�my wszystkie szczeg�y mojej pracy. Nast�pnie odby�am pr�bn� jazd� volkswagenem, kt�ry mia� mi u�atwi� poruszanie si� po okolicy. Wypad�a nie�le, wi�c zjedli�my skromny obiad, a potem - nie bez trudno�ci - uda�o mi si� nam�wi� pana R. na konn� przeja�d�k�.
Dojechali�my - pan. R. na Muralu, ja na Motylu - bez przeszk�d do rzeki. Ale tu Motyl urz�dzi� cyrk: po prostu nie mia� zamiaru wej�� do wody. Pan R. spogl�da� spod oka na moje bezskuteczne perswazje, po czym zaproponowa�, �ebym sobie pomog�a ga��zk�. Us�ucha�am tej rady i - poskutkowa�o: Motyl susem rzuci� si� w �rw�ce fale", rozchlapuj�c wod� na wszystkie strony, po czym oba z Muralem brodzi�y spokojnie w p�ytkiej wodzie, wyra�nie zadowolone. M�j rumak zerka� co pewien czas z szacunkiem na ��rodek wychowawczy".
- Musisz post�powa� z nim zdecydowanie: od �rebaka by� niezno�ny. Jego ojciec prze�y� bombardowanie Drezna, stoj�c na ulicy po�r�d wybuch�w i wal�cych si� dom�w. Mo�e to po nim Motyl oddziedziczy� ten niepok�j.
Pan R. wyjecha� zaraz po podwieczorku, �ycz�c mi wszystkiego dobrego. Niebawem wybiera� si� na par� miesi�cy do �ony.
Poczu�am si� tak, jakbym dosta�a niezwyk�y prezent: ca�y ten pi�kny dom, konie, nawet las - by�y odt�d tylko moje!
Dosta�am te� pewn� sum� na nieprzewidziane wydatki. Zrobi�o mi si� lekko, zaszumia�o w g�owie, jakbym gra�a we wspania�ym filmie. By�am bezgranicznie szcz�liwa. �wiat nale�a� do mnie.
III
Nazajutrz, po porannym obrz�dku, postanowi�am przyjrze� si� bli�ej s�siedniej posesji.
By�a najwyra�niej nie zamieszkana. Okiennice i drzwi zamkni�to na g�ucho. Wsz�dzie mn�stwo chwast�w, a nie koszona trawa si�ga�a mi do pasa. Poza sosnami ros�y tu d�by i brzozy.
W kominie domu dostrzeg�am sow�. Spa�a chyba, bo si� nie poruszy�a, cho� robi�am sporo ha�asu, przedzieraj�c si� przez chaszcze. Dziwne - by�a taka du�a, �e wystawa�a z komina do po�owy. Zastanawia�am si�, czy jej tam wygodnie.
W dziel�cym obie posesje parkanie odkry�am oderwan� desk� i tamt�dy, skr�tem, wr�ci�am do domu.
Potem osiod�a�am Motyla i je�d��c �po k�ku" przed stajni� sprawdza�am, co potrafi.
Niewiele. Wolty i ci�gi by�y mu nie znane, nie mia� poj�cia o prawid�owym zmienianiu �chod�w" czy cofaniu. Musia�am zabra� si� do szkolenia. W tym celu uda�am si� nad Liwiec i znalaz�am poro�ni�ty rozchodnikiem nieu�ytek, kt�ry mia� mi odt�d s�u�y� za uje�d�alni�.
Praca na czworoboku nudzi�a �miertelnie Motyla. Szed� niedbale, potyka� si� i sprawia� wra�enie t�paka. Za to w terenie o�ywia� si� niebywale. R�a� na widok kr�w i przechodz�cych ludzi, a furmanki doprowadza�y go do histerii. Na niesiony wiatrem li�� reagowa� jak na pikuj�cego meserszmita. �aden drobiazg nie uchodzi� jego napi�tej uwagi.
14
si� nugatu L,z,icipuiain puu prysziiu;.
Du�o czasu po�wi�ca�am ma�ej Mi�cie. Przyjecha� kowal i okaza�o si�, �e k�aczka nie umie poda� n�g do czyszczenia. �eby przyci�� jej kopyta, oboje z Tomkiem trzymali�my j� rozci�gni�t� na ziemi, a kowal z nara�eniem �ycia dokonywa� zabiegu.
Przyj�am taktyk� stopniowego ob�askawiania. Siada�am na ogrodzeniu wybiegu, po kt�rym chodzi�a wraz z matk�. Natychmiast zjawia�a si� Maciejka, by wy�udzi� kostk� cukru albo kawa�ek marchwi. Mi�ta chowa�a si� za ni�, wyba�uszaj�c g�upie oczka i umiera�a z ciekawo�ci. Drugiego dnia nie wytrzyma�a: nieufnie wyci�gn�a szyj� i noskiem dotkn�a umazanej s�odko r�ki. Cofn�a si�, ale ju� po chwili liza�a ze smakiem moje palce.
No c� - kiedy nauczy�a si� je�� cukier, mia�am nadziej�, �e reszta p�jdzie g�adko. Niestety, przeliczy�am si�. Min�� dobry miesi�c, zanim przy pomocy Tomka wyprowadzi�am j� przed stajni� do czyszczenia.
Kt�rego� dnia dosta�am obiecany prezent. Na przednim siedzeniu sfatygowanego gazika Tomka, owini�ty w koc, przyjecha� m�j zapowiadany przyjaciel i obro�ca: pies �uk.
Wygl�da� tak, jak si� zachowywa� - okropnie. Kiedy si� nachyli�am, �eby go obejrze�, o ma�o nie odgryz� mi nosa. Tomek wyja�ni�, �e dotychczas pies by� w�asno�ci� ponurego, sk�pego starca, kt�ry nie dba� o �adne zwierz�ta poza krow�. Ob��kany w�a�ciciel uwi�za� psa po prostu na drucie, wi�c biedak mia� wok� szyi gnij�c� ran�. Czarny, niewielki i krzywonogi, w ci�gu paru lat swego n�dznego �ywota pche� uzbiera� wi�cej, ni� mia� w�os�w na grzbiecie. Z jedynego ucha, kt�re pozosta�o mu po jakiej� b�jce, pozosta�y tylko strz�py.
Na pocz�tek opatrzy�am mu ran�. O dziwo, �uk, cho� ca�y czas szczerzy� z�by, zni�s� to m�nie. Ale z k�piel� by�o gorzej. Wsadzi�am go do wanny, a poniewa� wyrywa� si� jak wariat, uwi�za�am do kranu. Wy� przera�liwie. Wkr�tce mog�am podziwia� setki p�ywaj�cych w brudnej wodzie pche�.
Po tych upokarzaj�cych zabiegach czeka�a �uka nagroda w postaci pe�nej miski. Mia�am nadziej�, �e u�agodzi to jego uraz�.
15
i-nie chcia� je��.
- No jedz, �uku! - przekonywa�am. - To pyszne! Dla ciebie! Ale nieszcz�sny pies, cho� merda� ogonem i oblizywa� si�, posi�ku nie tkn��. �adne zach�ty nie pomaga�y. A przecie� by� tak zag�odzony, �e �ebra ma�o nie przebija�y mu sk�ry.
Zostawi�am misk�, a on po�o�y� si� obok, wpatrzony w ni� po��dliwie. Posz�am do kuchni: �mo�e woli by� sam?" - pomy�la�am. Ale gdy po jakim� czasie wr�ci�am, jedzenie by�o w dalszym ci�gu nietkni�te. Tyle, �e obok pojawi�o si� par� perliczek zerkaj�cych z zainteresowaniem. �uk odgania� je, szczerz�c z�by.
Zdecydowa�am si� sko�czy� t� dziwaczn� scen� i zabra�am misk�. Ki diabe�? Psina popatrzy�a �a�o�nie, podkuli�a ogon i zwijaj�c si� w k��bek, zacz�a dygota� na wycieraczce.
Bardzo by�o mi go �al. Co ten cholerny dziad wymy�li�? W tym musia�a by� jaka� tajemnica, ale nie mog�am jej dociec. Niestety, musia�am na razie da� za wygran�.
Zamkn�am �uka w sieni z ciel�c� n�k�, bo przysz�o mi do g�owy, �e mo�e nie umie je�� z miski, i uda�am si� do swoich zaj��. Odby�am rutynow� przeja�d�k� na Muralu i po dw�ch godzinach wr�cili�my zm�czeni upa�em. Wpu�ci�am go na wybieg i podrepta�am do domu z wiechciem nazbieranych zielonych ga��zek.
Przykryte pokrywk� jedzenie sta�o tam, gdzie je zostawi�am. Otworzy�am drzwi, a poniewa� praw� r�k� mia�am zaj�t�, wzi�am misk� w lew�. Na m�j widok �uk zacz�� rado�nie skaka� dooko�a. Postawi�am jedzenie na ziemi, a on rzuci� si� na nie i spa�aszowa� w mgnieniu oka.
To by�a ca�a tajemnica! Zwariowany staruch omal nie zag�odzi� psa, ale nie omieszka� go nauczy�, �eby nie bra� niczego od obcych, kt�rzy z pewno�ci� u�ywaliby prawej r�ki! Tylko nie uzna� za stosowne o tym powiedzie�.
Odt�d �uk zmiata� tak gigantyczne ilo�ci jedzenia, �e szybko si� zaokr�gli�, i jakby uspokoi�. Wszed� w rol� pana na zagrodzie: sprawdzi� dok�adnie, kto kim jest i do jakiego miejsca jest przypisany. Najlepiej czu� si� w stajni - zw�aszcza w boksie u Maciej-
16
aecznie, czasem SKUDi�c aeiiKatnie, a /jik nzai j� po aRSa"ffflt�yfh nosie.
Nauczy� si� odr�nia� intruz�w od go�ci, ale i tak nikogo nie wpuszcza� za ogrodzenie. Zreszt� sam te� rzadko je opuszcza�. Nie widzia� potrzeby towarzyszenia mi, gdy wyje�d�a�am konno: raz jeden nam�wi�am go na wsp�ln� wycieczk� i wr�ci� tak zziajany, �e �al by�o patrze�. Od tej pory pilnowa� domu i wygl�da� mojego powrotu. Rana na szyi pi�knie si� zagoi�a, a wkr�tce potem okaza�o si�, �e ma �liczne czarne futerko -jak kret! Nawet nie spostrzeg�am, kiedy w nie obr�s�.
By� to szczytowy okres jego panowania: zostawia�am na jego kosmatym �bie ca�e gospodarstwo, a on dogl�da� go niczym pracowity gospodarz. Ale nasz miodowy miesi�c zako�czy� si� nagle i dramatycznie. A by�o to tak.
Wybra�am si� samochodem na targ do Wyszkowa. Tam moje wra�liwe na barwy oko dostrzeg�o koguta wielkiej urody. Po chwili by� m�j, a �eby nie czu� si� samotny, naby�am przy okazji dwie kury. Poniewa� nie chcia�am, �eby rozgrzebywa�y ogr�d (czego nigdy nie robi� perliczki), postanowi�am im zrobi� wybieg wok� szopki z r�no�ciami. Na ogrodzenie u�y�am siatki, kt�rej spory zw�j rdzewia� bezu�ytecznie. W kurniku przygotowa�am wygodn� grz�d�, ogrodzenie pomalowa�am na bia�o, a ca�y kurzy �paddock" wysypa�am ��tym piaskiem. Wygl�da�o to bardzo gustownie.
�uk obserwowa� z zainteresowaniem, co robi�am, a na kury nie zwraca� �adnej uwagi. Odwi�za�am koguta od drzewa, gdzie sp�dzi� ca�y ten czas osowia�y i nieszcz�liwy, i wpu�ci�am ptactwo do nowej siedziby. Najwyra�niej si� spodoba�a: kogut wskoczy� na drabink� i zapia� dumnie. Wszystko wygl�da�o jak najlepiej. Bardzo z siebie zadowolona, posz�am jeszcze z �ukiem do koni, dope�ni�am wieczornego obrz�dku i uda�am si� na zas�u�ony odpoczynek.
Obudzi�o mnie niecierpliwe r�enie. Po drodze do stajni zajrza�am do kurnika - a tu pusto! Pod siatk� za to by� podkop, a wok� le�a�y kolorowe pi�ra. Zmartwi�am si�, a moje podejrzenia pad�y na lisa-chytrusa, kt�rego ze dwa razy widzia�am w czasie przeja�d�ek,
2. Sowa w kominie
17
serdecznie. 'Za��Fammu"ft5bi� wyrzuty:
- Jak mog�e� wpu�ci� lisa! Lis nie jest naszym przyjacielem! Jak si� poka�e, to masz go przegoni�, �eby nigdy nie wr�ci�!
S�ucha� uwa�nie moich t�umacze�, patrz�c mi w oczy z podziwem dla mojej wiedzy i do�wiadczenia.
Po �niadaniu wyszczotkowa�am konie i uda�am si� na poranny trening na Motylu. Czeka�y mnie dwie godziny ci�kiej jazdy.
Mia�am s�abo�� do tego konika - cwaniaka nad cwaniakami, kt�ry przed ka�d� ka�u�� stawa� jak wryty, ostrzegaj�c mnie, �e w ka�u�y nie wida� dna, wi�c mo�na si� w niej utopi� jak w bagnie. Ca�a sztuka post�powania polega�a na tym, �eby uprzedzi� jego zamiary, a za ka�d� uleg�o�� nagradza� pochwa�ami i cukrem.
Tego dnia Motyl jak zwykle da� mi dobrze w ko��, ja jemu te�, i pe�ni wzajemnego uznania wracali�my st�pa zielon�, prze�wietlon� s�o�cem le�n� drog�. Ju� z daleka zauwa�y�am, �e �uk nie czeka - jak to by�o w jego zwyczaju - za furtk�. Motyl zar�a� na powitanie, a pozosta�e konie odpowiedzia�y mu ch�rem. W tym momencie wyda�a si� ponura zbrodnia!
�uk taszczy� zw�oki wi�kszego od siebie koguta do dziury wykopanej akurat na �rodku grz�dki z irysami. - �uk, ty �winio! - wrzasn�am.
Ale on �ypn�� tylko na mnie i energicznie pr�bowa� zakopa� dow�d przest�pstwa. Nieboszczki kury uda�o mu si� ju� - jak to p�niej odkry�am - ukry� pod tarasem.
Tak zako�czy�a si� dla pomys�owego mordercy epoka s�odkiej wolno�ci. Jeszcze tego samego dnia z pomoc� pana Orzechowskie-go, wykona�am eleganck� bud�. Nast�pnie pojecha�am do Wyszko-wa po stosowny �a�cuch i obro��.
Szczerze m�wi�c, by�o mi troch� przykro, ale �uk nie wygl�da� na zgn�bionego. Wylegiwa� si� na s�o�cu ca�e dnie, a noc� odzyskiwa� wolno��. Jego miska sta�a zawsze pod �ap�, wype�niona smako�ykami. Nie jad� teraz byle czego - wybiera� jedynie lepsze k�ski, a perliczki, z kt�rymi �y� w najlepszej zgodzie, dzieli�y si� jego kasz� lub tym, co zostawa�o po makaronie.
18
wi�zk�w, gdy wykorzystuj�c pogod�, rozstawia�am sztalugi na dworze i rysowa�am zwierz�ta i ca�y otaczaj�cy mnie ciep�y, wiej-sko-le�ny �wiat.
Na Muralu odbywa�am d�ugie spacery po okolicy, brzegiem Liwca dociera�am do Bugu. G��boka, ��ta rzeka sprawia�a wra�enie dzikiej i niebezpiecznej. Po obu jej stronach rozci�ga�y si� ogromne, puste ��ki, a sam brzeg by� bardzo stromy. W niekt�rych miejscach woda podmy�a drzewa, kt�re wisia�y teraz z dramatycznie stercz�cymi korzeniami, korony maj�c ju� pod wod�.
Nieco dalej zaczyna�y si� p�askie rozlewiska obro�ni�te wiklin�. By�o tu mn�stwo ptak�w wodnych, ale nie zbli�a�am si� do nich, boj�c si�, �e wystraszone mog�yby porzuci� gniazda. Za to owe ��ki nadbu�a�skie, poprzecinane jak siatk� koleinami �cie�ek, korci�y do galop�w. P�dzi�am na Muralu, a� wiatr �wiszcza� mi w uszach. By�o ju� po pierwszym pokosie i tylko gdzieniegdzie sta�y samotne stogi siana. Kiedy� wdrapa�am si� na jeden i rozgl�da�am po okolicy: wida� by�o dalek� wie�� ko�cio�a w Kamie�czyku i miejsce, gdzie Liwiec wpada� do Bugu.
Innym razem dotar�am do gaj�wki. Gajowy z �on� zatrzymali mnie i pocz�stowali zsiad�ym mlekiem. Byli �yczliwie zaciekawieni, i tak od s�owa do s�owa sp�dzi�am tam ponad godzin�.
Kupi�am od nich s�oik le�nego miodu i zaprosi�am mi�ych pa�-,stwa Makowskich do siebie, kiedy b�d� w le�nicz�wce.
Od gaj�wki nie by�o daleko do zagubionej w lesie wsi Kacze-niec. Wybra�am si� tam, by odwiedzi� sklep �czw�rbran�owy". Przywi�za�am Murala do p�otu i wesz�am do sklepu. By�y �niwa, i w sklepie zasta�am tylko kilka kobiet czekaj�cych cierpliwie na chleb. Powiedzia�am grzecznie �dzie� dobry", ale odpowiedzia�a mi tylko sklepowa. Kupi�am dwadzie�cia deka posklejanych landrynek i wysz�am ze sklepu.
Wok� Murala zebra�a si� grupka m�odych m�czyzn, kt�rzy przygl�dali si� uwa�nie, kiedy wsiada�am na konia. Oczywi�cie nie powstrzymali si� od niem�drych uwag, ale milcza�am. Gdy znalaz�am si� kilka metr�w dalej, jeden z nich gwizdn�� przera�liwie na
19
r�k�. Potem ruszy�am pe�nym galopem, bo zapewne o to im chodzi�o.
Po po�udniu przyjecha� Tomek i poszli�my razem potapla� si� w Liwcu. Pokaza� mi nieco g��bsze miejsce. Mo�na tam by�o pop�ywa�, ale na bardzo kr�tkim dystansie. Po powrocie pom�g� mi trzyma� Mi�t� przed stajni�, a ja wyczy�ci�am j� starannie. Tylko raz uda�o si� jej kopn�� mnie bole�nie w gole�. Skarci�am idiotk�, ale w sumie by�am zadowolona z jej post�p�w w nauce g�adkich manier. Po herbacie Tomek odjecha�, a ja korzystaj�c z dnia, rysowa�am chodz�ce po wybiegu klacze.
Na drugi dzie� postanowi�am pojecha� na targ do Wyszkowa. Uruchomi�am garbusa i zaopatrzona w s�oje oraz koszyczki ruszy�am na zakupy. Na targu by�o t�umnie i weso�o. Kupi�am s��j jag�d, skarpetki robione na drutach i mn�stwo innych r�no�ci. W�r�d sprzedaj�cych by� staruszek oferuj�cy wyrze�bione w drewnie i jaskrawo pomalowane zwierz�tka. Ogl�da�am je z zachwytem. By�y takie urocze, �e nie mog�am si� zdecydowa�, kt�re wybra�: �aciat� krow�, kaczk� z piskl�tami czy mo�e lisa lub owc�? Zdecydowa�am si� na krow�, mimo, �e by�a du�a i okropnie droga.
�azi�am, ogl�daj�c wszystko w niesko�czono��. Bawi�o mnie pr�bowanie mas�a i ser�w. Podziwia�am kilimki i t�uste, ��te ko�uchy na �mietanie. Zajada�am renklody i fachowym okiem zerka�am na roboczego wa�acha, wyczyszczonego od�wi�tnie, z zaplecion� w warkocze grzyw�. W�a�ciciel zachwala� go pod niebiosa, ��daj�c tylko pi�tnastu tysi�cy z�otych.
Kupi�am dla �uka wo�owe serce, a dla siebie pol�dwic� na befsztyki. Spotka�am le�niczyn�, i za jej namow� naby�am okazyjnie barani serdaczek, wyszywany w ludowe wzory. By� d�ugi i ciep�y, �wietny na ch�ody. Za�adowa�am wszystko do samochodu i razem z s�siadk� posz�y�my jeszcze rozejrze� si� po sklepach. W ksi�garni znalaz�am par� ksi��ek, kt�rych w Warszawie ju� od dawna nie mo�na by�o dosta�.
Przelotnie przywita�am si� z Tomkiem - pracowa� tego dnia w skupie �ywca. Mia� podejrzanie zaczerwienion� twarz i m�tne spojrzenie.
20
ciekawych plotek na sw�j temat. Brano mnie za narzeczon� weterynarza i zastanawiano si�, co naprawd� robi� w pustym domu pana R. Wyt�umaczy�am le�niczynie, �e z panem doktorem ��czy mnie tylko znajomo��. Nie s�dz�, bym j� przekona�a.
�uk powita� mnie z entuzjazmem. Po wsp�lnym obiedzie ruszyli�my do lasu na grzyby. Nazbiera�am koszyk ��tych kurek.
Bez pomocy Tomka wyczy�ci�am Mi�t�, a jej, mimo pr�b, nie uda�o si� mnie kopn��. Dzie� zako�czy�am ekscytuj�cym spacerem na Motylu, a Mural leniuchowa� na wybiegu.
Rano obudzi�y mnie niepokoj�ce odg�osy w stajni. No tak! Przysz�a Kasztanka le�niczego i kokietowa�a roznami�tnione ogiery. Wyprowadzi�am opieraj�c� si� zalotnic� i z wielkim trudem zaci�gn�am do le�nicz�wki. Spryciara dosta�a si� do stajni bocznym wej�ciem, forsuj�c po drodze klamki i haczyki. Ci�gle ucieka�a z pastwiska i w��czy�a si� samopas po lesie. W le�nicz�wce chyba nie mia�a nic do roboty, bo jak dot�d nie widzia�am jej w zaprz�gu. Le�niczy wyja�ni�, �e jest przydatna zim� do rozwo�enia karmy dla zwierz�t le�nych, przy tym popatrzy� na mnie krzywo i splun��. Jego dziwna reakcja zaskoczy�a mnie nie po raz ostatni.
IV
By� sierpie�. Po Maciejce wida� ju� by�o nast�pn� ci���. Przyszed� czas, by odstawi� od niej Mi�t�, a to wi�za�o si� z licznymi komplikacjami. I
Dla �rebiczki mia�y si� zacz�� trudne dni samotno�ci. Przygotowa�am jej osobny boks, a po wybiegu mia�a chodzi� sama. Dopiero po miesi�cu b�dzie j� mo�na wypu�ci� wsp�lnie z matk�. Do tego czasu Maciejka straci pokarm i potraktuje c�rk� jak now� kole�ank�.
Po wielu wysi�kach uda�o mi si� zamkn�� przed Mi�t� drzwi rodzinnego boksu, ale nie by�o mowy o wprowadzeniu jej do w�asnego: wyrywa�a si� i wr�cz siada�a na zadzie, g�o�no kwicz�c, podczas gdy Maciejka sekundowa�a jej pe�nym rozpaczy r�eniem. Ogiery patrzy�y ura�one, a Motyl nawet usi�owa� z�apa� mnie z�bami, kiedy miotana przez Mi�t� jak wieche� s�omy, znalaz�am si�
w jego zasi�gu.
Gdy ju� by�am bliska rezygnacji, zgrzane male�stwo znalaz�o si� wreszcie w przeznaczonym miejscu. Zamkn�am wszystko starannie i posz�am kulej�c do domu opatrzy� rany i pot�uczenia oraz napi� si� czego� zimnego. Ze stajni przez ca�� noc dobiega�o rozpaczliwe r�enie i jakie� �omoty. Zastanawia�am si�, czy nie nale�a�oby czuwa�, ale by�am zbyt zm�czona i sen �ci�� mnie po prostu z n�g.
22
'"czy wszystko je^t w porz�dku.
Niestety, nie by�o. Biedna ma�a Mi�ta wy�ama�a desk� w drzwiach, a jej noga tkwi�a tam krwawi�c, dziwnie skr�cona. Uwolni�am nieszcz�sn�, spuchni�t� jak balon ko�czyn� i pop�dzi�am do samochodu. Po kwadransie zajecha�am przed lecznic�.
M�j ulubiony weterynarz siedzia� w ogr�dku na �aweczce i do-budza� si� kaw�. Mia� min� cz�owieka, kt�ry poprzedniego dnia nie odm�wi� wypicia paru kieliszk�w i bardzo tego �a�uje.
- �licznie wygl�dasz - powiedzia� ponuro. - Co jest? Czy�by co� zdech�o? - doda� z nadziej�.
Po chwili jechali�my ju� wyboist� drog� na z�amanie karku. Obieca�am mu pyszne �niadanie i z�ote g�ry, byle go tylko nastawi� ciep�o do biednego �rebaka.
- Daj spok�j - odpowiada� nie�yczliwie - powiedz lepiej, gdzie kupi�a� tak� �liczn� sukienk� w r�owe s�oniki - i patrzy� nielito�ci-wie, jak si� rumieni� z powodu mojej nocnej koszuli.
Ju� z daleka us�yszeli�my rozpaczliwe r�enie. A kiedy wyjechali�my zza drzew, ujrza�am stoj�c� przed furtk� furmank�, a na niej znajomego rolnika, z kt�rym pertraktowa�am w sprawie zakupu siana na zim�. Na dole je�y� si� �uk - nie zamierza� pozwoli�, by pan Dzi�cio� zszed� na nasz� ziemi�.
- Dzie� dobry, panie Czes�awie - krzykn�am. - Nie mog� si� teraz panem zaj��, bo mam wypadek z ko�mi!
- Pomog� pani - zaofiarowa� si� - ale musi pani zamkn�� tego bandyt�.
Zamkn�am rozczarowanego bandyt�, po czym udali�my si� do stajni. We dw�jk� z panem Czesiem trzymali�my wyrywaj�c� si� Mi�t�, a Tomek zak�ada� jej szwy.
- Rana nie jest gro�na - zawyrokowa� w ko�cu - ale to st�uczenie jest powa�ne. Powinna par� dni sta� spokojnie, no i trzeba jej robi� ok�ady. Wpu�� j� lepiej na razie do matki.
No c� - tak zrobi�am. Matka i c�rka patrzy�y na mnie z uraz�, ale zwyci�sko. Za tydzie�, dwa ca�� wczorajsz� operacj� b�d� musia�a powtarza�. Ale co robi�.
23
si� kawy. Pana Dzi�cio�a um�wi�am z sianem za tydzie�. �o i n�j-wa�niejsze - przebra�am si�.
Przez par� nast�pnych dni ok�ada�am Mi�cie nog�, co znosi�a z najwy�sz� niech�ci�. Je�li jej nie pilnowa�am, natychmiast �ci�ga�a z�bami kompres, korzystaj�c zreszt� z pomocy matki. Nie wypuszcza�am ich przez ten czas na wybieg, �eby rana si� nie zakazi�a. Tote� nudzi�y si� okropnie w stajni i z zemsty zniszczy�y wsp�lnie drabink� na siano, kalecz�c pyski o gwo�dzie.
Kiedy po tygodniu wypu�ci�am je wreszcie, zacz�y lata� w k�ko jak op�tane, w wyniku czego w�a�ciwie ju� wygojona noga Mi�ty znowu spuch�a. Mimo to musia�am zdj�� jej szwy^co okaza�o si� wybitnie niebezpieczn� operacj�.
Uwi�za�am Mi�t� przed stajn� tak, aby przez okienko mog�a w�cha� si� z matk�. Potem pola�am jej nog� jodyn� i zacz�am przecina� szwy no�yczkami do paznokci. Mi�ta nie zamierza�a jednak sta� spo-
--------u";"-, uspokajaj�co-skaka�
kojnie, tote� musiaiam � ^ai_y ^^^.^ fe��____,.,___x
w kucki za jej uciekaj�c� ko�czyn� niczym jaka� wyro�ni�ta �aba.
Niestety, gdy z�apa�am nieszcz�sn� nog� i podnios�am wysoko, odci�gaj�c w bok, g�upie zwierz� rzuci�o si� do ty�u prawie siadaj�c na zadzie, z g�ow� uwi�zion� w kantarze i tak skr�con�, �e grozi�o to uduszeniem. Nie da�am jednak za wygran� i najdelikatniej, jak umia�am, wyci�gn�am cztery nitki. Jeszcze raz pola�am wszystko
obficie jodyn�.
Przez ca�y czas tej operacji �uk do��cza� do moich perswazji, szczekaj�c z przygan� na i tak wystraszon� �rebiczk�. Wreszcie umocowa�am kretynce ok�ad i poprowadzi�am do stajni skacz�c� ostentacyjnie na trzech nogach. Gdy znalaz�a si� w boksie, natychmiast spr�bowa�a �ci�gn�� wszystko z�bami, za co wsp�lnie z �ukiem zdrowo j� ochrzanili�my.
By�a dziesi�ta wiecz�r, gdy wreszcie opu�ci�am stajni�. Ca�a okolica osrebrzona by�a ksi�ycem, znad wody dochodzi� rechot �ab, a wysoko w ga��ziach rozlega�o si� melodyjne gulgotanie perliczek. �uk, w kt�rym w nocy budzi� si� my�liwy, strzyg� �akomie uchem na te odg�osy.
24
kios ao nas przyjedzie. " ~
Istotnie. Akurat wraca�am na Muralu, kiedy przed dom zajecha� elegancki samoch�d, z tym samym zreszt� co zawsze kierowc�. Tym razem nie przyjecha� sam.
- Witaj. Mam co� dla ciebie - oznajmi�.
Z samochodu wyskoczy�, machaj�c kikutem ogona, czarny jak w�giel szczeniak. Dopad� mnie, odbi� si� i przysiad� na grubych, niezdarnych �apach, po czym poliza� serdecznie m�j nos. Na szyi mia� idiotyczn� kokardk�, a i uszy umocowano mu na przedziwnej konstrukcji z drutu i plastra.
- To sznaucer po z�otych medalistach - wyja�ni� m�j dobroczy�ca.
- Nie mo�esz tak mieszka� ca�kiem sama. Tu musi by� jaki� porz�dny pies. B�dziesz si� pewniej czu�a. Zap�aci�em za niego maj�tek.
Ale nim zd��y�am podzi�kowa�, g�upi szczeniak dostrzeg� w�a�nie �uka i rzuci� si� ku niemu, przyjacielsko wywijaj�c t�ustym ty�eczkiem.
- Nie! Nie! - krzykn�am.
Ju� by�o za p�no: �uk, dwa razy mniejszy od m�odziutkiego sznau-cera, skoczy� w g�r� niczym czarny pocisk i zawis� u gard�a intruza.
- Puszczaj go, ty potworze! - wrzeszcza�am.
Ale �uk ani my�la� s�ucha�. Musia�am u�y� wiadra wody, �eby mu przem�wi� do rozumu. �uk schowa� si� w budzie, a nieszcz�sny sznaucer odpe�z�, piszcz�c i lamentuj�c. Okaza�o si�, �e nic mu nie by�o - �uk po prostu wyja�ni�, kto tu rz�dzi.
Kiedy ta sprawa zosta�a raz na zawsze za�atwiona, bardzo szybko si� zaprzyja�nili. Nowy domownik otrzyma� imi� Yeti, a poniewa� nie zamierza�am je�dzi� z nim na konkursy pi�kno�ci, zdj�am mu natychmiast to okropne urz�dzenie, w zwi�zku z czym jedno ucho na zawsze opu�ci�o mu si� w d�.
�uk od razu zacz�� intensywnie wychowywa� Yetiego i wdra�a� w obowi�zki. Jednym z nich by�o w�wczas pilnowanie, by do ogier�w nie przedosta�a si� koby�a le�niczego.
Nadal puszcza� j� samopas, ona za� wali�a do stajni jak do siebie i tam czyni�a spro�ne propozycje rw�cym si� do niej samcom. Nie-
25
choler� po prostu znienawidzi�am.
W ko�cu kt�rego� dnia w lesie Motylowi uda�o si� zrzuci� mnie z siod�a. By�o to daleko od domu i kiedy wreszcie do� dotar�am, zobaczy�am nast�puj�cy widok; Motyl sta� przywi�zany do furtki, obok siedzia� le�niczy i pali� papierosa.
- Puszczasz swego ogiera luzem - rozpocz�� od razu awantur� -to i dosz�o do nieszcz�cia. Wskoczy� na moj� Kasztank�. I co teraz b�dzie? Ledwie go, �obuza, z�apa�em.
Obaj z Motylem patrzyli na mnie z pot�pieniem. Tyle, �e ko�
jakby mrugn��.
Przeprosi�am le�niczego, kt�ry, rzecz jasna, gniewa� si� tylko pro forma: nie mia� zamiaru zap�aci� za krycie. A biedna, zgwa�cona dziewica przesta�a w ko�cu do nas przychodzi�, z godno�ci�
oczekuj�c potomka.
Mi�ta wreszcie wydobrza�a: noga si� wygoi�a, i z powrotem sta�a si� aktualna sprawa jej odstawienia od matki. Na szcz�cie zbieg�o si� to z przywiezieniem siana. Ca�y dzie� �adowali�my je na strych z panem Dzi�cio�em i jego dwoma synami.
Dziesi�� ton to nie byle co! Nie wszystko mo�na by�o zmie�ci� nad stajni�. Wi�kszo�� z�o�yli�my w wysokim s�sieku obok. Zastanawia�am si� co prawda, jak b�d� to siano �ci�ga� zim� na d�.
Wieczorem zaprosi�am ca�e towarzystwo na kolacj� i gdy wypi-li�my tradycyjne p� litra, poprosi�am pan�w, �eby pomogli mi z Mi�t�. We czw�rk� posz�o nam jak z p�atka i obie koby�ki zosta�y wreszcie rozdzielone. Wprawdzie przez dwie najbli�sze noce p�aka-* �y i narzeka�y, ale szybko si� uspokoi�y.
Teraz zacz�am po�wi�ca� Mi�cie du�o czasu. Uczy�a si� wszystkiego bardzo ch�tnie: chodzi�a na lon�y w k�ko, nie wierci�a si� przy czyszczeniu i w og�le z godno�ci� zamienia�a si� z sysaka w m�od� klaczk�. �rebak odstawiony od matki na jaki� czas chudnie i robi si� osowia�y albo nadmiernie podniecony. Mi�ta - jak si� okaza�o -mia�a wielki temperament, ale garn�a si� do mnie i szybko wesz�y-�my w jak najlepsz� komityw�.
V
Przyszed� wrzesie�, ale upa�y za dnia jeszcze si� nasili�y. Z tego powodu je�dzi�am konno noc� lub wczesnym rankiem, kiedy niebo od wschodu zaczyna�o dopiero szarze�, a ch�odne powietrze by�o troch� zamglone. O tej porze wsz�dzie panowa�a cisza. Ptaki jeszcze spa�y, jedynie sowy ko�czy�y nocne loty i wraca�y do dom�w.
Zostawia�am klacze na wybiegu i rusza�am drog� nad Bug albo do gaj�wki, gdzie trafia�am na poranne dojenie i szklank� ciep�ego mleka. Czasem, mimo bezchmurnego nieba, powietrze by�o takie wilgotne, �e po twarzy sp�ywa�y mi krople rosy, a ko� mia� zupe�nie mokr� grzyw�.
Bardzo polubi�am gajowego i jego �on�, pani� Justyn�. Byli niem�odzi i samotni. Dowiedzia�am si�, �e pan Makowski by� w NSZ-ecie, odsiedzia� kilka lat w wi�zieniu, wyszed� po roku 1956, a potem oboje z �on� zaszyli si� w lesie i zerwali kontakty z Warszaw�. S�uchali tylko Wolnej Europy, nie odczuwali potrzeby posiadania telewizora i czekali na zryw narodowy. Zaopatrywali mnie w obsuszany s�ony ser, jajka - starannie zapakowane w gazety sprzed dwudziestu lat - i buteleczk� jakiego� zdrowotnego, rozgrzewaj�cego napoju domowej roboty.
Lasy nie by�y eksploatowane, tote� niecz�sto s�ysza�am warkot pi� spalinowych i nie znalaz�am w okolicy �adnego wi�kszego wyr�bu.
27
zaciekawieni widokiem aiM�Snia, aie przewa�nie uywau by�o to przyjemne.
Kt�rego� dnia wczesnym rankiem us�ysza�am strza�y bardzo blisko domu. Oszo�omiona snem, wybieg�am przed dom w szlafroku. Okaza�o si�, �e zastrzelony ba�ant, upad� akurat na trawnik przed tarasem, my�liwy usi�owa� wej�� do ogrodu, no a �uk ani my�la� go wpu�ci�. Zrobi�a si� awantura. Rozw�cieczony facet zagrozi�, �e zastrzeli psa, je�li nie przestanie szczeka�. Wrzasn�am, �e teren jest prywatny, a ba�ant m�j! Zaspany Yeti sika� w kucki na klombie, naraz wpad� w gniew i pop�dzi� na odsiecz przyjacielowi, szczekaj�c
rozbrajaj�cym falsetem.
My�liwy oniemia�, a potem rykn�� �miechem. Podnios�am nieszcz�snego ptaka i poda�am strzelcowi przez p�ot. Niespodziewanie si� speszy� i pr�bowa� za�agodzi� sytuacj�. Zaproponowa� ba�anta w prezencie, przedstawi� si� i poprosi� o szklank� wody.
Ba�ant by� podarkiem nie do pogardzenia, wi�c uwi�za�am rozczarowanego �uka, a my�liwego zaprosi�am na taras i pocz�stowa�am herbat�. Okaza� si� nawet sympatyczny. Przyzna�, �e si� wyg�upi�, strzelaj�c pod moimi oknami, i po�egnali�my si� �yczliwie. Na wszelki wypadek nie wspomnia�am, �e mieszkam tu samotnie. Pieczony ba�ant smakowa� mi wy�mienicie, a co efektowniej sze pi�rka schowa�am na pami�tk�.
Motyl stopniowo opanowa� umiej�tno�� wchodzenia do wody, musia�am jednak bardzo uwa�a�, potrafi� bowiem po�o�y� si� po�rodku rzeki wraz ze mn� na siodle. Z�orzeczy�am wtedy, stoj�c po kolana w wodzie, i stara�am si� zmusi� �obuza, �eby przesta� si� tarza� i wsta�. Nic sobie z tego nie robi�, a kt�rego� dnia z przybrze�nych krzak�w dobieg� mnie pe�en satysfakcji chichot w�dkarza - wida� uzna�, �e zosta�am s�usznie ukarana przez los za zak��cenie mu spokoju w�dkowania.
Wraca�am wtedy, prowadz�c Motyla, i oboje ociekali�my wod�. Gdy mijali�my le�nicz�wk�, le�niczy zapyta� �dowcipnie": - Czy�by�cie wpadli pod l�d, kobieto? Suszenie i nacieranie siod�a ma�ci� tranow� zajmowa�o potem ca�e
popo�udnie.
28
uu<.iv.iun&, luiti z, 11-11 mcisci zniKi �upie� i l�ni�a teraz w s�o�cu jak lustro. Znajdowa�am r�wnie� czas na zaj�cia w ogrodzie. Pe��am zaniedbane klomby r� i irys�w, kosi�am trawnik i wycina�am sekatorem klon jesionolistny, kt�ry rozpleni� si� brzydko w�r�d drzew.
Upa�y - jak to pod jesie� - nie trwa�y d�ugo, ale upodobanie do przeja�d�ek o dziwnych porach dawa�o od czasu do czasu zna� o sobie. A �e nie by�am �piochem, na sen wystarcza�o mi pi��-sze�� godzin.
�wiat�o dnia natomiast, zw�aszcza to z�ociste, popo�udniowe, by�o najlepsze do malowania. Ustawia�am wi�c sztalugi w r�nych miejscach ogrodu i pracowa�am zawzi�cie, chocia� wyniki machania p�dzlem bywa�y na og� niezbyt zadowalaj�ce.
Z konieczno�ci u�ywa�am gwaszy. Mia�am wprawdzie par� tubek tanich olejnych farb, ale nie umia�am nawet zagruntowa� p��tna. Zreszt� mia�am go tak niewiele, �e �al by�o trwoni� te sk�pe zapasy. Malowa�am wi�c na kartonie, a gdy ten si� sko�czy�, na tanim papierze, jedynym, jaki mog�am dosta� w Wyszkowie. Po wyschni�ciu moje biedne obrazki marszczy�y si� i zmienia�y barwy. Umy�li�am sobie w duchu, �e zapewne s� to owe s�ynne �m�ki tw�rcze", o kt�rych si� tyle m�wi i pisze.
Pewnego dnia, gdy �m�ki" wyj�tkowo dawa�y mi si� we znaki, pojawi� si� le�niczy. Pr�bowa�am go jako� odci�gn�� od swojego �dzie�a", ale przygl�da� mu si� d�ugo z dziwnym wyrazem twarzy.
- Taak - odezwa� si� w ko�cu. - �adne to nawet... Takie smutne, jakby... A umia�aby� no, kochana, namalowa� kobiet�? No wiesz, tak�... - tu zakre�li� w powietrzu znajome kszta�ty.
- Chodzi panu o akt, panie le�niczy?
- Nnoo... niezupe�nie, raczej co� takiego �adnego, jakby nimf�, czy jak...
-Nimf�!?
- ... Mog�oby by� ich ze dwie, trzy, jak si� k�pi� w Liwcu. W tle niechby by�o s�o�ce o zachodzie. To by razem dobrze wygl�da�o...
Patrzy� na konary sosen, ale jakby ich nie widzia�.
-Ja to lubi� co� �adnego. Moja stara to tylko �wi�te obrazki
29
las, Liwiec, no i w og�le... "....."
-Las i Liwiec mog� dla pana namalowa�, ale go�ych kobiet nigdy nie malowa�am, nie potrafi�.
- Mog� by� w kostiumach k�pielowych albo w jakich� koszulkach...
-W og�le nie malowa�am ludzi. Tylko twarze. Las i rzek� to
bym potrafi�a.
- E tam, by� potrafi�a - zez�o�ci� si� nagle. - Przecie� widz�, jak namalowa�a�. Ani to drzewa, ani niebo. M�oda jeste�, to i si� kiedy� nauczysz - doda�, widz�c moj� min�. - No ale ja tu przyszed�em, �eby zapyta�, czy nie chcesz troch� drewna do kominka. Pan R. to bra� zawsze z metr albo dwa...
Nasza rozmowa o pi�knie i sztuce zesz�a na tematy praktyczne i zacz�li�my si� targowa�, ceny bowiem drewna opa�owego zale�a�y od wielu spraw, nawet od wiatr�w, kt�re wia�y wiele miesi�cy
temu.
Jesienne dni przypomina�y krople miodu: sp�ywa�y jeden za drugim s�odkie i z�ociste. W powietrzu fruwa�y paj�cze nitki, prawie ka�da z przyczepionym male�kim paj�czkiem. Ranki robi�y si� coraz zimniejsze, a wieczory coraz d�u�sze. Za dnia biega�am jeszcze w szortach, ale na swoje przeja�d�ki ubiera�am si� coraz cieplej. Nie by�o mowy, �eby le�e� sobie wprost na trawie.
Pojawi�y si� stada wron. Przelatywa�y skrzecz�c, a raz kilka z nich zaatakowa�o �moj�" sow�. Na szcz�cie przenios�y si� gdzie�, aby zn�w powr�ci� i wraca� tak co jaki� czas. Yeti z �ukiem oszczeki-wa�y je, kiedy l�dowa�y na trawniku, ale ptaki niewiele sobie z tego
robi�y.
Ko�czy�y si� wykopki. Niekt�re pola zaorano, natomiast po r�yskach mog�am odbywa� drugie galopy pod wiatr. Motylowi wspaniale wzmacnia�o to �ci�gna. �eby nie kaleczy� sobie p�cin, zak�ada�am mu specjalne sk�rzane ochraniacze, w kt�rych wygl�da� jak w sznurowanych bucikach.
W lesie wiatr str�ca� po��k�e li�cie, a w ogrodzie dojrzewa�y jab�ka i gruszki bergamotki. Rankami, gdy sz�am nakarmi� konie,
30
='a zdarza�o Si� to do�� cz�sto* -zatrzymywa�am klacze w stajni Koniom do jazdy w deszczu zamiast siode� zak�ada�