16714

Szczegóły
Tytuł 16714
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16714 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16714 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16714 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

COLIN FORBES KOCIO� Przek�ad ANNA SZCZ�SNA Tytu� orygina�u THE CAULDRON wydanie 2 Warszawa : Amber, 2000. isbn 83-7169-643-4 Paula Green zesztywnia�a dostrzeg�szy ludzkie cia�o na szczycie ogromnej fali. Niczym le��cego na plecach surfera, w blasku ksi�yca, wody Pacyfiku znosi�y je w kierunku brzegu. Paula wybra�a si� na nocn� przechadzk� drewnianym pomostem biegn�cym od luksusowego hotelu "Californian Spanish Bay" pomi�dzy dwoma opustosza�ymi teraz polami golfowymi. Czu�a si� bardzo przygn�biona, bo nie dopatrzy�a si� niczego podejrzanego w dzia�alno�ci Vincenta Bemarda Molocha - miliardera, w�a�ciciela AMBECO, najwi�kszej korporacji na �wiecie. A przecie� na tym polega�o jej zadanie, z kt�rym Tweed przys�a� j� tu z Londynu. Postanowi�a wi�c pospacerowa�, �eby rozja�ni� troch� umys�. W lipcu o tej porze by�o zimno, a nad oceanem zbiera�o si� na burz�, wi�c chocia� mia�a na sobie grube d�insy, we�niany sweter i wiatr�wk�, doskwiera� jej ch��d. Kolejna wysoka fala zn�w unios�a ponuro wygl�daj�ce zw�oki i przybli�y�a je do brzegu. Paula wykalkulowa�a sobie, �e trup dotrze do l�du w Zatoce O�miornic. Rozejrzawszy si� doko�a rozsun�a suwak wiatr�wki i zacisn�a d�o� na browningu kaliber 0.32, kt�ry mia�a zatkni�ty za pasek spodni. Pobieg�a w d� na spotkanie z rozszala�ym morzem; huk spienionej wody by� og�uszaj�cy. Fale bieg�y wprost na urwiste ska�y rozpryskuj�c si� o nie w tysi�ce kropelek. Cia�o by�o ju� bardzo blisko ska�, na kt�re Paula si� wspi�a; ubranie mia�a zupe�nie przemoczone wodn� mgie�k�. Przesta�a jednak ba� si� spienionego oceanu, gdy zobaczy�a, �e trup zosta� wrzucony do g��bokiego fiordu i le�y w p�ytkiej wodzie. Si�gn�a w d�, chwyci�a lodowat� d�o� i wtedy rozpozna�a, �e to cia�o kobiety. Wyci�gn�a je na g�r�, poza zasi�g bezwzgl�dnego oceanu, zanim zosta�oby roztrzaskane o ska�y przez kolejn� fal�. W �wietle ksi�yca Paula wyra�nie widzia�a twarz zmar�ej kobiety i ciemne w�osy oblepiaj�ce g�ow�. Nieznajoma ubrana by�a w bia�� sukienk� przylegaj�c� �ci�le do g�rnej po�owy cia�a, Wok� lewego nadgarstka, za kt�ry j� wyci�gn�a, Paula dostrzeg�a brzydkie czerwone �lady po otarciu. Przenios�a wzrok na praw� r�k� i zauwa�y�a na niej urwan� lin�. Z d�ugiej rany na g�owie s�czy�a si� kiedy� krew, ale zd��y�a ju� zakrzepn��. Nagle Paula us�ysza�a warkot silnika dobiegaj�cy od strony morza. Spojrzawszy w tamtym kierunku, dojrza�a trzy du�e gumowe �odzie wyposa�one w silniki - p�yn�y szybko wprost do Zatoki O�miornic. W ka�dej z �odzi zauwa�y�a kilku m�czyzn; na g�owach mieli kaptury, a w d�oniach trzymali co�, co wygl�da�o na gotowe do strza�u karabiny. Jeden z pasa�er�w pierwszej �odzi wyda� si� Pauli najpot�niejszym m�czyzn�, jakiego w �yciu widzia�a. Pomimo wysokich fal sta� wyprostowany; jedn� r�k� trzymaj�c si� �odzi, drug� zdj�� kaptur. Mia� g�ste ciemne w�osy, rzymski nos i wzrok utkwiony w Pauli. Paula przykucn�a, przesun�a ci�kie zw�oki bli�ej ska�y, po czym, wci�� zgi�ta w p�, rzuci�a si� do ucieczki. Wbieg�a na pomost z drewnianych desek, ale zaraz skr�ci�a na pole golfowe. Jaki� sz�sty zmys� podpowiada� jej, �e powinna znale�� sobie kryj�wk�. W przemokni�tych tenis�wkach chlupa�o, gdy bieg�a przez kr�tko przystrzy�one trawniki pola golfowego. Gdzie� tu si� schowa�, na mi�o�� Bosk�? Chwileczk�, tylko spokojnie, m�wi�a sobie. By�a ju� do�� daleko od pomostu, kiedy dos�ownie wpad�a do kryj�wki -okaza�a si� ni� du�a skrzynia z piaskiem. Paula wskoczy�a do �rodka i natychmiast wyci�gn�a sw�j browning, kt�ry wsun�a wcze�niej za spodnie, by m�c wydoby� z wody cia�o kobiety. Ostro�nie wysun�a g�ow� ponad brzeg skrzyni i spojrza�a w stron� Zatoki O�miornic. Wprawdzie chmury zacz�y ju� przes�ania� ksi�yc, ale Paula dostrzeg�a jeszcze sylwetk� ogromnego luksusowego jachtu, oddalonego od brzegu o jakie� p� mili. By� zakotwiczony i tylko ko�ysa� si� na falach zwiastuj�cych nadchodz�c� burz�. Zdaniem Pauli mia� prawie sto jard�w d�ugo�ci. Nad g��wn� kabin� kontroln� wida� by�o sprz�t radarowy i anten� Comsatu, co znaczy�o, �e jacht wyposa�ony jest w ��czno�� satelitarn�. Nie zauwa�y�a jednak na nim �adnych �wiate�. Nawet lampy na prawej burcie. Bardzo dziwne. Tymczasem zakapturzeni, ubrani w kombinezony do nurkowania ludzie z ��dek z trudem wysiadali na brzeg w Zatoce O�miornic. Kilku m�czyzn pochyli�o si� nad cia�em; podnie�li je i poprzez rozszala�e fale ruszyli w stron� jednej z �odzi. Ogromny m�czyzna o czarnych w�osach powi�d� wzrokiem po polach golfowych, po czym lew� r�k� zatoczy� w tym kierunku �uk. Sze�ciu ludzi uzbrojonych w automatyczne strzelby ruszy�o natychmiast w stron� trawnik�w i rozproszy�o si�. Szukali Pauli. Le��c na dnie skrzyni w przemoczonym ubraniu, Paula s�ysza�a ci�kie kroki m�czyzn bardzo blisko siebie. �ciskaj�c rewolwer obiema r�kami, wpatrywa�a si� w g�rn� kraw�d� �ciany swego schronienia, zza kt�rej spodziewa�a si� ich zobaczy�. Od czasu do czasu wyra�nie s�ysza�a g�osy - niekt�rzy m�wili z akcentem angielskim, inni z ameryka�skim. - Musi gdzie� tutaj by�. - Ch�opie, oczywi�cie, �e tu jest. Nie zd��y�aby dobiec do hotelu. Widzieliby�my J�... Chwil� p�niej do skrzyni zbli�y�o si� innych dw�ch m�czyzn. - Joel napluje nam w twarz, je�li jej nie znajdziemy. - Hej, D�ugi Oz�r, tylko bez nazwisk. Szukaj... Us�yszawszy dobiegaj�cy z oddali odg�os zapalanych silnik�w, Paula zerkn�a na sw�j zegarek z fosforyzuj�cymi wskaz�wkami i zorientowa�a si�, �e przele�a�a w skrzyni godzin�. Z broni� w prawej d�oni podnios�a si� i ostro�nie wyjrza�a na zewn�trz. Wszystkie trzy �odzie odp�ywa�y ju� z Zatoki O�miornic, kieruj�c si� w stron� jachtu, kt�rego d�ugi kad�ub ko�ysa� si� na morzu. Wkr�tce ciemne chmury przes�oni�y ksi�yc i Paula straci�a �odzie z oczu. Rozejrza�a si� po polu golfowym, �eby si� upewni�, �e jest sama; zdawa�a sobie spraw�, �e mogli zastawi� na ni� pu�apk� i zostawi� na stra�y kogo�, kto mia� jej wypatrywa�. Dopiero kiedy nabra�a pewno�ci, �e w pobli�u nikogo nie ma, wygramoli�a si� ze skrzyni i drewnianym pomostem posz�a do hotelu "Spanish Bay" po�o�onego pomi�dzy polami golfowymi a Pacyfikiem. Dzi�kuj�c niebiosom za to, �e ze swego wspania�ego apartamentu na parterze wymkn�a si� wcze�niej przez nikogo nie zauwa�ona, odsun�a teraz wysokie szklane drzwi, wesz�a do �rodka i zamkn�a je za sob� na zamek. Zmusi�a si�, by zaci�gn�� jeszcze zas�ony, po czym po omacku dosz�a do luksusowo wyposa�onej �azienki, zamkn�a drzwi i zapali�a �wiat�o. Po�o�y�a rewolwer na brzegu jacuzzi, rozebra�a si�, wesz�a pod prysznic i wci�� trz�s�c si� z zimna, odkr�ci�a kurek gor�cej wody. Kiedy wreszcie opu�ci�a kabin�, jej szklane �cianki pokryte by�y par�. Paula przesz�a oboj�tnie nad le��cym na pod�odze mokrym ubraniem, owin�a si� w r�cznik i przez �azienk� z b�yszcz�cymi umywalkami dotar�a do ogromnej sypialni z podw�jnym ��kiem. W�o�y�a pi�am�, przysiad�a na brzegu ��ka i napi�a si� gor�cej kawy z termosu, kt�rego zawarto�� regularnie uzupe�nia�a w hotelowej restauracji "Roys". Czuj�c, �e ma ju� do�� si�, wykr�ci�a numer Tweeda w kwaterze g��wnej SIS, mieszcz�cej si� w Londynie przy Park Crescent Spojrza�a na zegarek. Wskazywa� trzeci� w nocy. W Kalifornii by�o osiem godzin wcze�niej ni� w Anglii, wi�c w Londynie by�a teraz jedenasta rano. - Moniko, tu Paula. Musz� pilnie m�wi� z Tweedem. - Poczekaj, jest tutaj... - Mi�o ci� s�ysze�, Paula - powita� j� kr�tko znajomy g�os. - Masz jakie� wie�ci? - Nie. Firma ma si� doskonale. W�a�ciwie nie mam ci... nic do powiedzenia. - No to �ap najbli�szy samolot i wracaj do domu. Nie mog� si� doczeka�, �eby ci� zobaczy�. - To na razie.... Paula od�o�y�a s�uchawk� i poczu�a ulg�. W tym, co powiedzia�a, ukry�a dwie wiadomo�ci. U�ywaj�c s�owa "doskonale" da�a Tweedowi do zrozumienia, �e co� jest nie w porz�dku. No i zrobi�a przerw� przed "nic". U�o�y�a si� w ��ku maj�c poczucie, �e jest strasznie daleko od domu. Sympatyczne miasteczko Monterey, po�o�one niedaleko hotelu "Spanish Bay", oraz pobliskie Carmel nale�a�y do najspokojniejszych miejsc w Stanach, jakie do tej pory odwiedzi�a. A przynajmniej tak jej si� wydawa�o. Dop�ki nie przydarzy�a jej si� ta potworna historia dzisiaj. Wtuli�a g�ow� w poduszk�, ale my�lami b��dzi�a wok� tajemniczego jachtu, kt�ry widzia�a na morzu. Mo�e rano wydob�dzie jako� od komendanta portu w Monterey informacj� o nazwie �odzi. W ko�cu wyczerpana zapad�a w g��boki sen. By�o pi�kne s�oneczne popo�udnie, a na termometrze wspania�a temperatura siedemdziesi�t stopni Fahrenheita, gdy Paula wysiad�a z ��tej taks�wki, kt�r� podjecha�a do portu w Monterey. Port by� du�y, obudowany molem i a� roi� si� od statk�w. W jego po�udniowej cz�ci sta�y �odzie rybackie, przycumowane do statk�w Stra�y Przybrze�nej. Kilka kosztownych jednostek o nap�dzie mechanicznym ko�ysa�o si� �agodnie przy w�asnych pomostach pontonowych. - Ale� tu pieni�dzy - mrukn�a Paula do siebie. Taks�wkarz wskaza� jej biuro komendanta portu. Id�c w stron� budynku, Paula b�ogos�awi�a w my�lach fakt, �e ostatniej nocy burza szala�a tylko na morzu. Gdyby dosz�a nad l�d, Paula do�wiadczy�aby znacznie gorszych prze�y�. Teraz jednak niebo by�o b��kitne, a widoczne w dali za Monterey spalone s�o�cem wzg�rza pi�y si� w g�r� a� po ten b��kit. Paula by�a ju� ca�kiem blisko biura, gdy dostrzeg�a, �e wychodzi z niego, chwiej�c si�, kr�py m�czyzna. Przystan�a obok restauracji o oknach przys�oni�tych markizami, akurat w miejscu, gdzie ubrany na bia�o cz�owiek zamiata� chodnik. - Przepraszam, czy m�g�by mi pan powiedzie�, kim jest ten m�czyzna, kt�ry w�a�nie wyszed� z biura kapitana portu? - Podoba mi si� pani angielski akcent - odpar� zagadni�ty z mi�ym u�miechem. - On zast�puje kapitana portu, kt�ry wr�ci� z wakacji kilka minut temu. -A zni�ywszy g�os doda�: - Nazywa si� Chuck Floorstone. A tak mi�dzy nami m�wi�c, to a� za du�o czasu sp�dza nad kieliszkiem. Ze mn� te� kiedy� tak by�o. I ja bywa�em tam, gdzie on. A teraz pijam coca - col�. - Bardzo rozs�dny wyb�r Dzi�kuj� panu. Paula ruszy�a w �lad za kr�pym m�czyzn� w workowatych spodniach i wyrzuconej na wierzch bawe�nianej koszulce. Dogoni�a go akurat w chwili, gdy wchodzi� do baru. Przepchn�a si� przed nim i odezwa�a si�: - Naprawd� bardzo pana przepraszam. - Nie trzeba, pi�kna panienko. Sama tu pani jest? Bo ja tak, Postawi� pani drinka. - Dzi�kuj�. Mi�o z pana strony.. Chuck Floorstone poprowadzi� j� w stron� zacisznego stolika przy oknie, z kt�rego roztacza� si� widok na wyj�cie z portu. O tej porze byli w barze niemal jedynymi go��mi. Paula poprosi�a o kieliszek chardonnay. Floorstone powl�k� si� do najdalszego ko�ca baru, wi�c nie s�ysza�a, co zamawia� dla siebie. Przyjecha�a tu z nadziej�, �e dojdzie do tego spotkania, wi�c do�o�y�a wszelkich stara�, �eby jak najlepiej wygl�da�. Mia�a na sobie dopasowan� bluzk� z bia�ego jedwabiu, zapinan� pod sam� szyj�, i niebiesk� sp�dnic� ledwie zakrywaj�c� kolana. Wracaj�c do stolika Floorstone otaksowa� j� spojrzeniem, rozlewaj�c przy tym jej wino. Oceni�, �e ta szczup�a kobieta o ciemnych zadbanych w�osach, si�gaj�cych prawie ramion, ma niewiele ponad trzydzie�ci lat. Mia�a �adn� figur� i zgrabne nogi, a wyraziste rysy twarzy �wiadczy�y o silnym charakterze. Obserwowa�a go inteligentnymi szaroniebieskimi oczyma, gdy si� zbli�a�, gdy stawia� przed ni� kieliszek i potem opada� na swoje krzes�o. - Mogliby�my skoczy� do miasta, pi�kna panienko. - M�wiono mi, �e pe�ni pan bardzo wa�n� funkcj� - odrzek�a. - Jestem tu kapitanem portu. Na jego ogorza�ej twarzy, poprzecinanej czerwonymi �y�kami zdradzaj�cymi nadmierne upodobanie do alkoholu, pojawi� si� szeroki, zarozumia�y u�miech ods�aniaj�cy zepsute z�by. Paula u�miechn�a si� i wyjrza�a przez okno, staraj�c si� nie da� pozna� po sobie, �e poczu�a nag�y dreszcz. Oto bowiem z portu wyp�ywa� ogromny luksusowy jacht, wyposa�ony w urz�dzenia radarowe umieszczone nad g��wn� kabin� i anten� satelitarn� Comsat. - Co to za statek? - spyta�a. - M�wi pani o tej ��deczce na wios�a? Nale�y do Vincenta Bernarda Molocha. On jest w�a�cicielem po�owy �wiata. Gruba z niego ryba. - Naprawd�? A jak si� nazywa ta jednostka? - Wenecja Pi��" - Floorstone be�kota� i zdawa� sobie z tego spraw�. "We-ne-cja... Pi��" - powt�rzy� powoli. - Wie�� niesie, �e p�ynie do Baja California w Meksyku. - Upiwszy kolejny du�y �yk ze swej szklanki, pochyli� si� w stron� Pauli i doda�: - Moloch to bardzo tajemniczy facet. Moim zdaniem on zmierza w kierunku Kana�u Panamskiego, a potem prosto na Atlantyk. - Kotwiczy� tu przez jaki� czas? - spyta�a oboj�tnie. - A sk�d. Przyp�yn�� wczesnym rankiem, uzupe�ni� paliwo, no i zn�w wyrusza w drog�. Z tym Molochem nigdy nic nie wiadomo. Ale pani wcale nie pije. - Zazwyczaj pij� powoli. - Paula podejrzewa�a, �e barman dola� czego� do jej kieliszka, bo nap�j by� zbyt mocny jak na wino. - A czy ten ca�y Moloch jest na pok�adzie "Wenecji Pi��"? - Nieee. W czasie tego rejsu szefem jest jego zbir, Joel Brand. Paula pozosta�a oboj�tna nawet na wzmiank� o imieniu. - Zbir? - zdziwi�a si�. - A jak�e. To Angol. Paskudny z niego go��. Odwala za Molocha ca�� t� jego brudn� robot�. No to jak, wybierzemy si� do miasta? - To ten Joel Brand jest po prostu kapitanem jachtu? - Eee, nie. To prawa r�ka Molocha. Ten facet by� w marynarce wojennej. W brytyjskiej marynarce. No ale... - Co pan pije? - Burbon z wod� sodow�. W�a�nie przyda�by mi si� drugi. Pani te� przynios�. Zaraz wracam. - Pogrozi� jej palcem i doda�: - Tylko niech pani nie wychodzi. Paula patrzy�a przez chwil�, jak wlecze si� do kontuaru, po czym zarzuci�a torebk� na rami� i chy�kiem opu�ci�a bar. Ju� wcze�niej si� spakowa�a, uregulowa�a rachunek w hotelu, zarezerwowa�a sobie miejsce w samolocie w pierwszej klasie i wynaj�a samoch�d, by odby� nim dwugodzinn� drog� na lotnisko mi�dzynarodowe w San Francisco. Jad�c do hotelu taks�wk� marzy�a, �eby zn�w by� z ni� Bob Newman. Pomy�la�a, �e mog�aby wyci�gn�� z Floorstonea jeszcze wi�cej, lecz i tak dowiedzia�a si� sporo. Teraz mia�a przed sob� d�ugi niczym wieczno��, bo jedenastogodzinny nocny lot do Londynu. Nie by�a zachwycona t� perspektyw�, cho� Tweed okaza� si� bardzo hojny pozwalaj�c jej lecie� pierwsz� klas�. Zmierzaj�c na p�noc w stron� San Francisco, bez przerwy mia�a przed oczyma twarz zmar�ej kobiety, tej, kt�r� wy�owi�a z morza. Kim ona by�a? Kilka tygodni p�niej Paula pojecha�a do Kornwalii wraz z Bobem Newmanem, by wype�ni� zlecon� im przez Tweeda misj�. Tweed zorganizowa� im odpraw� w swoim biurze przy Park Crescent na pierwszym pi�trze, z kt�rego okien rozci�ga� si� widok na Regents Park. By� cz�owiekiem �redniego wzrostu i budowy, w �rednim wieku, zawsze g�adko ogolonym i nosi� okulary w rogowej oprawie; nale�a� do ludzi, kt�rych mija si� na ulicy nie zwracaj�c na nich uwagi. A �e by� zast�pc� dyrektora SIS, taki wygl�d bardzo mu si� przydawa�. Paula siedzia�a na swoim miejscu w rogu wielkiego pokoju, a tu� przy drzwiach kuli�a si� za biurkiem Monika, kt�ra mia�a pod r�k� interkom po��czony z telefonem Tweeda - jedynym przedmiotem na pustym blacie. Dysponowa�a tak�e najnowszym modelem faksu i innymi wymy�lnymi urz�dzeniami biurowymi. Monika by�a kobiet� o trudnym do okre�lenia wieku; mia�a siwe w�osy upi�te w kok i od lat ju� pe�ni�a funkcj� asystentki Tweeda. Zawsze by�a wobec niego absolutnie lojalna i dyskretna. Czwart� z obecnych w pokoju os�b by� Bob Newman, �wiatowej s�awy korespondent zagraniczny, od dawna ju� zakwalifikowany do pracy w ochronie i wywiadzie. Newman, dobrze zbudowany m�czyzna po czterdziestce, by� podobnie jak szef g�adko ogolony; mia� jasne w�osy, zawsze lekko u�miechni�te usta i poczucie humoru, kt�re przyci�ga�o do niego wiele kobiet. Siedzia� z za�o�onymi r�koma, a s�ysz�c, �e kto� puka do drzwi i wchodzi, spojrza� w tamtym kierunku. Marler sp�ni� si� jak zwykle. - Witam wszystkich. Widz�, �e nasza gromadka ju� si� zebra�a - zauwa�y� cedz�c s�owa niczym zblazowany bogacz z najlepszego towarzystwa. - Co� wielkiego si� szykuje? Swoim zwyczajem opar� si� o �cian� i zapali� d�ugiego papierosa. Szczup�y, dobiegaj�cy czterdziestki, by� zr�cznym piel�gniarzem i najlepszym strzelcem wyborowym w Zachodniej Europie. Tweed skin�� na niego i pochyliwszy si� do przodu zacz�� m�wi� spokojnym, lecz mocnym, zdradzaj�cym si�� charakteru g�osem: - Kilka tygodni temu Paula wr�ci�a z Kalifornii, gdzie sp�dzi�a trzy tygodnie w rejonie Monterey i Carmel. Pojecha�a tam, �eby wygrzeba� co si� da na temat Vincenta Bernarda Molocha. Za chwil� sama ci o wszystkim opowie, �eby� by� na bie��co. Moloch ma du�� posiad�o�� na kornwalijskim odludziu niedaleko Falmouth. Chc�, �eby� ty, Paula, pojecha�a tam razem z Bobem i Marlerem i sprawdzi�a tego Molocha. Zarezerwowa�em wam osobne pokoje w bardzo mi�ym wiejskim hoteliku, "Nansidwell", w pobli�u wioski o nazwie Mawnan Smith. Znam jego w�a�ciciela i m�wi� wam, bardzo sympatyczny z niego go��... - Przypuszczam, �e nie wie, kim naprawd� jeste�? - wpad�a mu w s�owo Paula. - Oczywi�cie, �e nie. Pos�u�y�em si� wobec niego nasz� star� bajeczk� o firmie ubezpieczeniowej General & Cumbria. Prowadzimy �ledztwo w sprawie domniemanych oszustw na wielk� skal� w dziedzinie ubezpiecze�. - Czy trzy osoby to nie za du�a grupa, nawet jak na co� takiego? - zainteresowa� si� Marler. - Powiedzia�em, �e macie oddzielne pokoje. B�dziecie jada� przy r�nych stolikach. W og�le nie znacie si� nawzajem. Mam paru przyjaci� w sekcji do zada� specjalnych i to oni dzwonili do hotelu, ka�dy innego dnia, by za�atwi� rezerwacj� dla ciebie i Boba. Paul� zabukowa�em sam. - Popatrzy� na ni�. - Lekarz orzek�, �e jeste� w stanie kompletnego wyczerpania nerwowego. Jedziesz na urlop, �eby doj�� do siebie. - Przynajmniej staraj si� wygl�da� na wyczerpan� - zakpi� Marler. - Zr�b, co tylko w twojej mocy. - B�d� �askaw nie przerywa� - odezwa� si� ostro Tweed. - Posiad�o�� Molocha nazywa si� Mullion Towers. Le�y niedaleko zagubionej na odludziu miejscowo�ci Stithians. - Chcia�bym jednak wiedzie� - przerwa� Marler - dlaczego mam celowa� akurat w tego faceta, w Molocha. - Mo�e nie b�dziesz musia� - odrzek� zagadkowo Tweed. - Jego firma AMBECO jest ogromna, a w po��czeniu z faktem, �e ma on powi�zania z pewnymi Arabami, sta�a si� przyczyn� zmartwienia nie tylko dla Londynu, ale i dla Waszyngtonu. Niepokoi mnie, �e ten cz�owiek zacz�� skupia� w swoich r�kach zbyt du�� w�adz�. - A co to jest AMBECO? - dopytywa� si� dalej Marler - S�ysza�em o niej wprawdzie, ale nie mam poj�cia, czym si� zajmuje. - "A" to amunicja, czyli uzbrojenie. "M" to maszyny i narz�dzia. "B" oznacza bankowo��. "E" to elektronika, "C" - chemikalia, by� mo�e bro� biologiczna. "O" to ropa naftowa. - Sprytne zestawienie - zauwa�y� Newman. - Bro� i chemikalia. Brzmi to jak nowoczesne systemy uzbrojenia. Nie podoba mi si� ten Moloch. - W tej chwili - ci�gn�� Tweed - Moloch interesuje si� przede wszystkim elektronik�. Chce zdominowa� �wiatowe systemy komunikacyjne. - No to ma powa�nego konkurenta w osobie Billa Gatesa z Microsoft w Seattle - zauwa�y� Newman. - By� mo�e. Aha, Paula, opowiedz wszystkim, co ci si� przydarzy�o w Kalifornii. S�uchali uwa�nie jej dok�adnej relacji. Zako�czy�a j� opisem spotkania, kt�re mia�o miejsce podczas jej pobytu w hotelu "Spanish Bay". - Jaka� bardzo atrakcyjna Angielka, kt�ra przedstawi�a si� jako Vanessa Richmond, ci�gle chcia�a si� ze mn� zaprzyja�ni�. Nie budzi�a mojego zaufania, wi�c jej unika�am. Z kolei inna kobieta, Amerykanka, powiedzia�a mi, �e miejscowi przezwali t� Vaness� "Vanity" Richmond My�l� jednak, �e to tylko przez zazdro��. - Spojrza�a na Tweeda - Powiedz mi - zacz�a z naciskiem - czy na tego Molocha nie ma czego� gorszego? Bo to, co do tej pory nam powiedzia�e�, moim zdaniem nie usprawiedliwia tych wszystkich trud�w, jakie sobie zadajemy, �eby go wy�ledzi�. - To, co wiecie, na razie wam wystarczy - odrzek� kr�tko Tweed. U�miechn�� si� zaraz, �eby za�agodzi� ostro�� odpowiedzi. - No, a teraz zmykajcie i bawcie si� dobrze w Kornwalii. - Wsta� i powa�nym ju� tonem doda�: - Ale pami�tajcie, �e misja, jak� wam powierzy�em, jest niebezpieczna... Do Kornwalii wybrali si� od razu. Ka�de z nich mia�o przygotowan� walizk� na wypadek konieczno�ci nag�ego wyjazdu z Park Crescent. Pierwszy wyruszy� Newman, wsiad�szy do swego ukochanego mercedesa 280E. Mija� akurat Stonehenge, gdy zauwa�y�, �e dogania go Marler jad�cy saabem. Jaki� czas p�niej zobaczy� Paul� w jej fordzie fiesta. Paula by�a w swawolnym nastroju. Gdy wjechali na pust� dwukierunkow� szos�, wcisn�a gaz do dechy i prze�cign�a najpierw Marlera, a potem Newmana. U�miechaj�c si� do siebie, Newman zwolni�, szybko trac�c Paul� z oczu. Ale jej zaraz zrzed�a mina, bo jeszcze na tej samej szosie dostrzeg�a, �e ma za sob� niebieskie volvo. Za kierownic�, bez �adnego towarzystwa zreszt�, siedzia�a brunetka w wielkich okularach przeciws�onecznych. Paula by�a ca�kiem pewna, �e widzia�a j� tu� po wyj�ciu z budynku przy Park Crescent. A jeszcze przypomnia�a sobie, �e podczas lotu powrotnego z San Francisco zauwa�y�a w samolocie bardzo podobn� dziewczyn�. - Interesujesz si� mn�, kochanie? - mrukn�a do siebie, przestawiaj�c si� na ameryka�ski spos�b m�wienia. Jecha�a dalej, ani troch� nie zwalniaj�c. Wkr�tce Okulary S�oneczne zosta�y nieco za ni�, lecz wci�� by�y widoczne, gdy Paula mija�a Exeter i przeje�d�a�a przez Bodmin Moor Gdy dojecha�a do hotelu "Nansidwell Country", Okular�w nie by�o ju� wida�. Powita� j� - ciep�o i z szacunkiem - w�a�ciciel hotelu we w�asnej osobie. Zaprowadzono j� do pokoju na pierwszym pi�trze, sk�d roztacza� si� widok na przypominaj�cy park ogr�d, kt�ry przechodzi� w p�askowy� o idealnie r�wno wystrzy�onej trawie. W dali po�yskiwa�o w s�o�cu morze, wygl�daj�ce st�d niczym jezioro o lazurowej wodzie. Unosi�y si� na nim dwa statki, tankowiec i du�y frachtowiec, czekaj�ce na pozwolenie zacumowania w porcie Fahnouth. Wzi�wszy najpierw d�ug� k�piel, Paula przebra�a si� do kolacji, po czym po niewiarygodnie szerokich schodach zesz�a na d�, gdzie w pobli�u wej�cia zauwa�y�a Boba Newmana. U�miechn�� si� do niej, jakby chcia� po prostu przywita� atrakcyjn� nieznajom�. - Dobry wiecz�r To prze�liczny hotel. D�ugo pani tu ju� mieszka? Och, przepraszam, nie przedstawi�em si�... nazywam si� Bob Newman. - Paula Grey. Przyjecha�am dopiero dzisiaj. Kolacj� pewnie podaj� od wp� do �smej. - Jest dopiero wp� do si�dmej. W�a�nie mia�em zamiar przej�� si� troch�. Nie zechcia�aby pani towarzyszy� mi podczas tego pierwszego spaceru odkrywczego? A mo�e woli pani zosta� sama? - Nie, przejd�my si� razem. Lubi pan obserwowa� ptaki? Zauwa�y�am, �e ma pan na szyi lornetk�. - S�u�y mi wy��cznie do obserwowania bardziej odleg�ych obiekt�w. Przeprowadzili t� rozmow� ze wzgl�du na par�, kt�ra najwyra�niej ch�on�a ka�de ich s�owo, popijaj�c drinki na pobliskiej sofie. Gdy wychodzili g��wnym wej�ciem, kieruj�c si� w stron� tarasu na ty�ach hotelu, na wysadzanym rododendronami podje�dzie pojawi� si� saab Marlera, kt�ry ze spor� pr�dko�ci� skr�ci� ostro, by zaj�� wolne miejsce tu� obok samochodu Pauli. Marler ledwie zerkn�� w ich kierunku. Nagle Paul� zmrozi�o. Obok mercedesa Boba sta�o zaparkowane niebieskie volvo. Nie uda�o jej si� niestety dostrzec wcze�niej numer�w rejestracyjnych samochodu prowadzonego przez Okulary S�oneczne. W ko�cu na �wiecie jest mn�stwo r�nych volvo, wi�c przesta� si� denerwowa�, powiedzia�a sobie. Skr�cili z Newmanem za rogiem budynku na kamienist� �cie�k� biegn�c� przed najwy�szym trawiastym tarasem. Z tego miejsca roztacza� si� r�wnie szeroki widok na okolic�, co z okna pokoju Pauli. - Czym si� pan zajmuje, o ile oczywi�cie nie jest to zbyt osobiste pytanie? -spyta�a Boba. - Jestem korespondentem zagranicznym. Ta wymiana zda� odby�a si� na u�ytek innej pary, kt�ra s�czy�a swoje aperitify przysiad�szy na pufach przy otwartym oknie. - Naprawd�? - ci�gn�a Paula. - Chyba nawet s�ysza�am gdzie� pa�skie nazwisko - za�artowa�a. - Jestem zaskoczony. Pisa�em tylko ma�e artykuliki dla jednej czy dw�ch gazet. Paula zerkn�a w stron� morza i tym razem rzeczywi�cie si� przerazi�a. Tankowca, kt�ry przedtem widzia�a, ju� nie by�o. A na jego miejscu sta� zakotwiczony wielki luksusowy jacht z urz�dzeniami radarowymi nad mostkiem i anten� Comsatu. Widzia�a ju� taki statek od strony sterburty - najpierw w Zatoce O�miornic, a potem, gdy wyp�ywa� z portu w Monterey. Ruszy�a dalej �cie�k�, przesz�a przez trawnik i zatrzyma�a si� przy niewysokim murku obsadzonym rozmaitymi ro�linami. Newman szed� powoli za ni�. - Bob - szepn�a - ten statek wygl�da dok�adnie tak samo jak jacht, kt�ry widzia�am w Zatoce O�miornic, gdy wp�yn�o do niej cia�o tamtej kobiety. - Raczej ma�o prawdopodobne, �eby to by� ten sam - Newman podni�s� do oczu lornetk� i popatrzy� na jacht. - Gdyby� mia�a racj�, by�by to niezwyk�y zbieg okoliczno�ci. A w zbiegi okoliczno�ci nie nale�y wierzy�. - W takim razie to inny statek. - Jest na �wiecie par� os�b, kt�re mog� sobie pozwoli� na podobn� zabawk�. Ten jacht ma chyba ze sto jard�w. Ale te� musimy pami�ta�, �e Tweed ma swoje sposoby na zdobywanie r�nych wiadomo�ci. Mog�a� mie� racj� podejrzewaj�c, �e co� przed nami ukrywa. - A jak si� nazywa ta cholerna ��dka? - Tweed oczywi�cie wiedzia�, co robi. Ta z�ota krypa nosi nazw� "Wenecja V". Tak jak im przykazano, zaj�li osobne stoliki w obszernej i wygodnej jadalni, kt�rej okna wychodzi�y na ogr�d. Marler w ca�kiem typowy dla siebie spos�b postara� si� zaj�� stolik w rogu sali, gdzie m�g� siedzie� sam, plecami do �ciany. Kolacja okaza�a si� doskona�a, a poda�y j� trzy kelnerki, kt�re - jak si� Paula domy�li�a po kr�tkiej rozmowie - pochodzi�y z okolicznych miejscowo�ci. Chocia� Paula by�a �wiadoma, �e zaledwie kilka stolik�w za ni� siedzi Marler, a w pobli�u r�wnie� Newman, na kt�rego nie zerkn�a ani razu, jedz�c rozmy�la�a o przepi�knym budynku, w jakim mie�ci� si� hotel "Nansidwell". Dom wzniesiono z szarego kamienia; mia� g��bokie gotyckie okna, a jego mury tu i �wdzie poro�ni�te by�y bluszczem. Prezentowa� si� wspaniale. W�a�ciciel hotelu powiedzia� jej, �e dom by� niegdy� prywatn� rezydencj�. Paula wyjrza�a przez okno, za kt�rym zapada� ju� zmrok, przez co zbocza wzg�rz opadaj�ce z po�udnia w stron� hotelu wygl�da�y jak pokryte aksamitem. Zerkn�wszy w stron� morza, zobaczy�a wspaniale o�wietlony jacht "Wenecja V". Poczu�a zimny dreszcz, cho� przecie� tak na oko by� to zwyczajny luksusowy statek. Zabiera�a si� w�a�nie do deseru, gdy dozna�a kolejnego szoku. Drzwi jadalni otworzy�y si�, a kobieta, kt�ra przez nie wesz�a, zaj�a pusty stolik niedaleko Newmana. By�a brunetk�, mia�a przyciemnione okulary i niebiesk� sukienk� dobrej firmy z g��bokim dekoltem, ciasno opinaj�c� jej zgrabn� sylwetk�. Widziana z profilu wyda�a si� Pauli znajoma. Przez my�l przebieg� jej obraz kobiety z hotelu Spanish Bay", kt�ra stara�a si� z ni� zaprzyja�ni�. O Bo�e!, pomy�la�a Paula, pewna jestem, �e to Vanity Richmond. Tyle �e w Kalifornii Vanity by�a ol�niewaj�cym rudzielcem. Opuszczaj�c jadalni�, Newman da� znak Marlerowi, kt�ry - jak to on - poch�oni�ty by� w�a�nie rozmow� z atrakcyjn� kobiet� w jednym z hotelowych holi. Marler mia� talent do rozbawiania ludzi i jego towarzyszka co chwila parska�a �miechem. Czekaj�c w ciemno�ci na zewn�trz, Newman natkn�� si� nagle na Paul�. - O co chodzi? - spyta�a. - Widzia�am, �e kiwasz na Marlera. - Mam zamiar p�j�� z nim do zatoczki pewn� tajn� �cie�k�, o kt�rej opowiada� mi w�a�ciciel hotelu. Chc� przyjrze� si� bli�ej temu statkowi. - P�jd� z wami. - Nie. Gdyby zobaczono nas razem, wszystko by si� wyda�o. - Przecie� wcale nie o to ci chodzi. Po prostu twoim zdaniem to niebezpieczne. - Owszem. Tweed powierzy� mi dowodzenie nasz� grup�, wi�c ka�� ci zosta� w swoim pokoju. - Szef od siedmiu bole�ci! By�a ju� w drzwiach, ale zawr�ci�a upewniwszy si� najpierw, �e nikt jej nie zauwa�y�. - Przepraszam ci�, Bob. Nie powinnam by�a tego powiedzie�. Wiem, �e to ty dowodzisz. Zostan� w pokoju. B�d� ostro�ny. - Czyja bywam nieostro�ny? - Pewnie, �e bywasz. �cisn�a go po przyjacielsku za rami�, po czym wesz�a do budynku. Kilka minut p�niej na zewn�trz wyszed� Marler pal�c papierosa. - Pozb�d� si� tego - poleci� mu Newman. Marler schyli� si�, by zgasi� papierosa, a Newman wyja�nia� mu tymczasem sw�j plan. Marler wyj�� pust� paczk� i wsun�� do niej niedopa�ek, by nie zostawia� �lad�w Jego kolega wci�� m�wi� przyciszonym g�osem. - Mam przy sobie smitha & wessona kaliber 0.38. A ty? - Do mnie tuli si� m�j wierny automatyczny walther Pos�uchaj, mo�na wyj�� st�d ty�em przechodz�c tu� obok mojego pokoju na parterze. Spotkamy si� w drugim ko�cu budynku. Je�li ty b�dziesz szed� tarasem, to nikt nie zobaczy nas razem... Prowadz�ca do morza w�ska �cie�ka, ukryta mi�dzy dwiema wysokimi �cianami �ywop�otu, opada�a w d� do�� stromo. Newman i Marler przywykli ju� do ciemno�ci, wi�c bez problemu omijali rozstawione szeroko jak paj�cze nogi korzenie drzew, unikaj�c potkni�cia. Te drzewa, rosn�ce po obu stronach �cie�ki, stwarza�y atmosfer� zagro�enia. Dr�ka wi�a si� i zakr�ca�a, prowadz�c ca�y czas wzd�u� wysokiego �ywop�otu. W zupe�nej ciszy szli szybko w d�, a� wreszcie dotarli do zatoczki. Wok� nie dostrzegli nikogo. Jedynym d�wi�kiem by� szum rozpoczynaj�cego si� przyp�ywu; chwil� potem odezwa�a si� syrena, kt�rej niesamowity ryk ostrzega� przed opadaj�c� mg��. - W�a�nie tego by�o nam potrzeba - skomentowa� to Newman. - Kto� p�ynie w naszym kierunku - zauwa�y� Marler. - Wydaje mi si�, �e to kobieta. Jest jeszcze do�� daleko i moim zdaniem ma coraz mniej si�y. Chyba lepiej si� rozbior� i wyp�yn� jej na spotkanie. - Poczekaj chwil�. Newman nastawia� w�a�nie ostro�� w lornetce. Przygl�da� si� uwa�nie przez kilka minut, po czym opu�ci� j�. - Po chwili s�abo�ci wst�pi�y w ni� nowe si�y i p�ynie teraz do�� energicznie. Kieruje si� na t� zatoczk�. Co to by�o? - Niew�tpliwie strza� z pistoletu. Ale ona wci�� p�ynie. Z takiej odleg�o�ci nie trafi jej nawet najlepszy strzelec, a celuj� do niej chyba z tego statku "Wenecja", o kt�rym mi opowiada�e� po drodze. Kobieta p�yn�a odgarniaj�c wod� pewnymi, silnymi ruchami. Nie strzelano ju� wi�cej, a mg�a przes�oni�a statek. Kiedy nieznajoma dobi�a do betonowego nabrze�a, Newman i Marler czekali tam na ni�. Gdy usi�owa�a wyj�� na l�d, wyci�gn�li j� ostro�nie z wody, po czym, ci�gle krztusz�c� si�, przenie�li na �cie�k� i po�o�yli na ziemi. Kobieta mia�a na sobie kostium k�pielowy, a jej w�osy g�adko przylega�y do kszta�tnej g�owy. Podnios�a r�k�, �eby przyci�gn�� ku sobie Newmana; u�cisk jej d�oni wyda� mu si� zadziwiaj�co silny. Bob nachyli� si�, �eby lepiej j� s�ysze�. - Skok... kaczka... Profesor Benyon... Skok... Ledwie to powiedzia�a, gdy g�owa jej opad�a, a cia�o znieruchomia�o. Zastosowali wszelkie znane sobie sposoby udzielania pierwszej pomocy, w ko�cu jednak wyczerpany zupe�nie Newman wsta� i potrz�sn�� g�ow�. - Nic z tego, Marler Ona nie �yje. Nie ma �ladu pulsu. Moim zdaniem na�yka�a si� za du�o s�onej wody, kiedy tu p�yn�a. - Chyba powinni�my o tym zameldowa�... - I mie� policj� na karku nie wiadomo jak d�ugo? Tweedowi by si� to nie podoba�o. Fakt, dosy� to paskudne, ale musimy tak post�pi�. Wyj�� aparat fotograficzny, kt�ry zawsze nosi� przy sobie, stan�� blisko zw�ok i zrobi� trzy zdj�cia. Potem westchn�� ci�ko i ruszy� �cie�k� w powrotn� drog� do hotelu. - Gdy tylko dotrzemy na miejsce, mam zamiar wykona� anonimowy telefon na policj� w Truro - oznajmi� Marlerowi. - Kiedy przeje�d�ali�my przez t� �adn� wiosk� Mawnan Smith, widzia�em budk� telefoniczn�. - Ale dlaczego do Truro? Falmouth jest przecie� bli�ej. - Bo wtedy policji nie przyjdzie do g�owy, �e kto� dzwoni� w�a�nie st�d. Jednocze�nie zatelefonuj� do Tweeda i poprosz�, �eby przys�a� do nas kuriera po film z mojego aparatu. Spece z piwnicy przy Park Crescent wywo�aj� go i zrobi� odbitki. Poprosz� te� od razu Monik�, �eby przes�a�a je do Truro. - Brzmi rozs�dnie. Nie chcieliby�my raczej, �eby te zdj�cia zobaczy� ktokolwiek inny, Powiemy o tym Pauli? - Na razie nie. Kiedy Newman po wykonaniu zaplanowanego telefonu wr�ci� wreszcie do "Nansidwell", odby� rozmow� z w�a�cicielem hotelu. - Spodziewam si� kuriera, ma przywie�� z Londynu pewne wa�ne dokumenty. Mo�e si� zjawi� jutro wcze�nie rano. Czy b�dzie pan mia� co� przeciwko, je�li t� noc sp�dz� w ubraniu na sofie przy drzwiach wej�ciowych? - Ale� w ten spos�b zdr�twieje panu kark - za�artowa� hotelarz. - Oczywi�cie, �e nie mam nic przeciwko. Poka�� panu, jak dzia�a ten specjalny zamek w drzwiach frontowych. Pot�ny, wygl�daj�cy na twardziela Harry Butler przyby� o trzeciej w nocy. Do hotelu podjecha� bardzo dyskretnie, wy��czaj�c silnik, gdy tylko zobaczy� wej�cie do budynku. Po podje�dzie przetoczy� si� ju� si�� rozp�du, a Newman, bardzo niespokojny, trzyma� ju� drzwi otwarte, gdy Butler do nich podszed�. Wyszed�szy na zewn�trz Newman zauwa�y�, jakie �rodki ostro�no�ci podj�� jego kolega. Butler mia� na sobie uniform kuriera, a na samochodzie widnia� szyld jakiej� wymy�lonej firmy przewozowej. Trzymaj�c kask w jednej r�ce, drug� wzi�� od Newmana aparat fotograficzny M�wi� �ciszonym g�osem. - Tweed przy�le mnie tu z powrotem, jak tylko ch�opaki z laboratorium uporaj� si� ze zrobieniem odbitek. Powinienem tu by� w porze �niadania. - Trzysta mil drogi tutaj, kolejne trzysta do Londynu... to mordercza jazda, - Nieraz robi�em d�u�sze trasy. Zesp� fotograficzny jest postawiony w stan gotowo�ci i czeka na mnie. U nas szybko�� jest w cenie, Bob. No dobrze, lepiej b�d� si� zbiera�... Zamkn�wszy drzwi frontowe Newman wr�ci� do swego pokoju. Wzi�� d�ug� k�piel, po czym wsun�� rewolwer pod poduszk� i natychmiast zasn��. Obudzi� si� o si�dmej - po czterogodzinnym �nie m�g� normalnie funkcjonowa�. Zosta� jednak w pokoju a� do dziewi�tej, �eby nie zwraca� na siebie uwagi i dopiero wtedy zszed� do jadalni. Paula ko�czy�a ju� przy swoim stoliku typowe angielskie �niadanie. Bob zawsze dziwi� si�, �e jest taka szczup�a, patrz�c na zjadane przez ni� porcje. Przemkn�o mu przez my�l, �e bardzo �adnie wygl�da w bladoniebieskiej bawe�nianej koszulce, bia�ych lnianych spodniach i bia�ych pantofelkach. Siadaj�c zauwa�y�, �e brunetka w przyciemnionych okularach zabiera si� akurat do wstawania. Maj�c pi�� st�p i dziewi�� cali wzrostu, �atwo oceni�, �e ona musi mie� jakie� pi�� st�p i pi�� cali; zauwa�y� te�; �e i tym razem nieznajoma ma na sobie str�j znakomicie podkre�laj�cy jej �wietn� figur�. Gdy tylko go zobaczy�a, usiad�a z powrotem i dola�a sobie kawy. Bob bardzo uwa�a�, �eby ich spojrzenia si� nie skrzy�owa�y. Zam�wi� dla siebie angielskie �niadanie, a kiedy na nie czeka�, podesz�a do niego jedna z kelnerek i nachyliwszy si� szepn�a mu do ucha: - Przyjecha� kurier i pyta o pana Nalega, by rozmawia� z panem osobi�cie. Niech si� pan nie martwi, �e �niadanie wystygnie. Zaczekam z podaniem, a� pan wr�ci... Butler, wci�� ubrany w str�j kuriera, sta� na dziedzi�cu w pewnej odleg�o�ci od budynku hotelowego. Tym razem mia� kask na g�owie. Podchodz�c do niego Newman pomy�la�, �e to bardzo m�drze ze strony Harryego; najwyra�niej domy�la� si�, �e o tej porze b�d� tu si� kr�ci� go�cie. Uchyliwszy kasku Butler wr�czy� mu du�� usztywnion� kopert� bez �adnych oznakowa�, mog�cych zdradzi� to�samo�� jej nadawcy, po czym zacz�� przyciszonym g�osem: - Tweed ka�e ci tu zosta�. Wszyscy troje macie si� st�d nie rusza�, a ja mam was wspiera�. Zostawi�em swoje rzeczy w hotelu "Meudon".., To ca�kiem blisko, przy drodze. Niewykluczone, �e przyjedzie tu sam Tweed w charakterze towarzysza Pauli. Powiedzia�, �e koniecznie musimy sprawdzi� Mullion Towers, t� posiad�o�� Molocha na odludziu. Newman nic na to nie odpowiedzia�. Korzystaj�c z tego, �e stoi ty�em do budynku, otworzy� ostro�nie kopert� i wysun�� z niej trzy du�e, b�yszcz�ce odbitki. Twarz zmar�ej kobiety by�a na nich widoczna lepiej nawet ni� si� spodziewa�. W�o�y� zdj�cia z powrotem do koperty, a Butler m�wi� dalej: - Zauwa�y�e� pewnie, �e zdj��em z samochodu szyld firmy przewozowej. Je�li b�d� ci potrzebny, zadzwo� do mnie do "Meudon". Zameldowa�em si� tam jako Butler. I nie r�b nic, czego ja sam bym nie zrobi�. - Dajesz mi w ten spos�b nieograniczon� wr�cz swobod� w podejmowaniu wszelkich ryzykownych akcji - za�artowa� Newman. - Dzi�kuj� ci, Harry Wygl�dasz zadziwiaj�co �wie�o po tej d�ugiej je�dzie. - A komu potrzebny sen? Butler nasun�� kask na czo�o i ruszy� w stron� samochodu. Kiedy Newman zawr�ci� do hotelu, dostrzeg� wychodz�c� z niego atrakcyjn� brunetk�. Sk�oni� jej si� lekko i wszed� do �rodka. Paula siedzia�a samotnie ze skrzy�owanymi nogami, sprawiaj�c wra�enie poch�oni�tej jakim� czasopismem. Newman przystan�� przy niej na moment, udaj�c, �e zwraca jej uwag� na co� w przegl�danym przez ni� magazynie. - Musimy si� spotka�, wszyscy troje. Ale w spos�b nie rzucaj�cy si� w oczy. Tu, w hotelu. - W moim pokoju - zaproponowa�a od razu. - Jest bardzo du�y. Zostawi� drzwi otwarte... Marler sta� tymczasem w drugim holu, obserwuj�c przez okno jacht "Wenecja V", wci�� ko�ysz�cy si� przy wej�ciu do portu Falmouth. Swoim nadzwyczajnym s�uchem wychwyci� szepty przyjaci�. Rozejrza� si� doko�a i upewni�, �e nikogo nie ma w holu. Akurat podszed� do niego Newman z kopert� wsuni�t� pod pach�. - Spotykamy si� zaraz w pokoju Pauli. Drzwi b�d� otwarte. W�lizgnij si� tam za kilka minut. - Zrozumia�em. Paula wysz�a w�a�nie z holu... Dziesi�� minut p�niej Newman i Marler byli ju� w obszernym pokoju Pauli na pierwszym pi�trze. Paula by�a dobrze przygotowana do rozmowy - z niewielkiego radia, kt�re zawsze zabiera�a ze sob� w podr�, pop�yn�y d�wi�ki muzyki klasycznej, a przez otwarte drzwi �azienki dobiega� szum wody lej�cej si� z obydwu kran�w. Te zabezpieczenia wystarcza�y a� nadto, by st�umi� ich g�osy, gdyby kto� zechcia� ich pods�uchiwa�. - Harry Butler zatrzyma� si� w hotelu "Meudon", niedaleko st�d, przy szosie - zacz�� Newman. - Zameldowa� si� pod swoim w�asnym nazwiskiem. Mo�e si� zdarzy�, �e przyjedzie tu Tweed. A je�li tak, to uda, �e zna tu tylko ciebie, Paula. - Co si� dzieje? - przerwa�a mu Paula. - Wygl�da na to, �e Tweed gromadzi tu znaczne si�y. - Pozw�l mi sko�czy� - poprosi� Newman. - Naszym g��wnym celem jest posiad�o�� Molocha, Mullion Towers. Sprawdzi�em na mapie, gdzie to jest. Okazuje si�, �e w samym �rodku pustkowia, bardzo daleko od zamieszkanych okolic. - Najwyra�niej bardzo mu zale�y na tym Molochu - zastanowi�a si� Paula: - Przesta� mi przerywa� - zwr�ci� si� do niej Newman, sil�c si� na gro�ny ton. - Ju� si� nie odzywam - odrzek�a dziewczyna k�ad�c r�k� na ustach. - M�w dalej, bardzo ci� prosz�. Newman opowiedzia� jej, jak poprzedniej nocy wraz z Marlerem wydobyli z wody kobiet�. Paula by�a zaskoczona i przera�ona. - Czyli przydarzy�o si� wam to samo, co mnie w Zatoce O�miornic. Niewiarygodne. - Tak, to interesuj�ce - zgodzi� si� Newman. - Przede wszystkim z uwagi na fakt, �e w obu wypadkach w pobli�u znajdowa� si� jacht "Wenecja V". Tweed przys�a� nas tu pewnie dlatego, �e wiedzia�, i� ten statek p�ynie prosto do Falmouth i �e dotrze tu bardzo szybko. Jestem o tym przekonany. Wzi�� do r�ki kopert�, kt�r� rzuci� wcze�niej na ��ko Pauli. Wyj�� z niej trzy zdj�cia i chwil� przytrzyma� w r�ku. - To s� zdj�cia kobiety, kt�ra dop�yn�a do brzegu, gdy ja i Marler tam stali�my Ca�kiem nie�le wysz�y. Kiedy je robi�em, ju� nie �y�a. - I zostawili�cie j� tam? - spyta�a Paula. - Nie mieli�my wyboru. Tweed nie chce, �eby�my zadawali si� z policj�. Ale wykona�em anonimowy telefon na policj� w Truro, �eby biedaczka nie le�a�a tam ca�� noc. Roz�o�y� odbitki na ��ku. Paula i Marler wstali i podeszli bli�ej. Spojrzawszy na zdj�cia, Paula omal nie krzykn�a. Opanowa�a si�jednak i tylko wpatrywa�a si� w fotografie jak zahipnotyzowana. Newman wyczu�, �e jest zszokowana. - Co si� sta�o? - Ale� to ta sama kobieta, kt�r� wyci�gn�am w Zatoce O�miornic. Tyle �e tamta nie �y�a. By�a martwa! Jak wi�c mog�a przyp�yn�� tutaj? Od Kalifornii dzieli nas sze�� tysi�cy mil. Jestem pewna, �e to ta sama kobieta. O Bo�e, co tu si� dzieje? Rozdzia� 1 Za biurkiem w swoim gabinecie w Mullion Towers siedzia� niedu�y schludny m�czyzna, najwyra�niej dobiegaj�cy pi��dziesi�tki. Wygl�da� jak w hipnotycznym transie; blade oczy patrzy�y przenikliwie, a ca�a posta� emanowa�a poczuciem w�adzy, jakby znajdowa� si� w pa�acowej komnacie umeblowanej antykami i wy�o�onej kosztownymi dywanami. Tymczasem drewnianej pod�ogi jego gabinetu nie pokrywa� �aden dywan, biurko i obrotowe krzes�o by�y najprostsze z mo�liwych, na �cianach wisia�y reprodukcje obraz�w Moneta, a w rogu sta�y dwa ci�kie metalowe rega�y na dokumenty. Przed biurkiem sta�o rze�bione krzes�o, a w rogu masywny sejf o dw�ch zamkach szyfrowych, przytwierdzony do betonowej podstawy i wyposa�ony w rozmaite wymy�lne urz�dzenia alarmowe. Wystarczy�o go dotkn��, by w pokoju stra�nik�w na parterze tu� pod gabinetem zacz�o pulsowa� �wiate�ko. Vincent Bernard Moloch przygl�da� si� uwa�nie mapie Kalifornii, na kt�rej zaznaczone by�y dziwne nieregularne linie biegn�ce z po�udnia stanu na p�noc, przez Dolin� Silikonow� - serce ameryka�skiego przemys�u elektronicznego - a� do San Francisco. S�ysz�c, �e kto� otwiera drzwi, Moloch pospiesznie z�o�y� map� i spl�t� r�ce na biurku. - Chcia�e� mnie widzie�? - zacz�� zawadiackim tonem Joel Brand, gdy tylko wszed� do pokoju. - Musimy porozmawia� - odrzek� Moloch spokojnie, �agodnym g�osem. -Usi�d�, prosz�. Przyjrza� si� swemu go�ciowi przez okulary w z�otych oprawkach, rejestruj�c ka�dy szczeg�. G�sta czerwona czupryna Branda by�a potargana, kr�tkie r�kawy rozpi�tej pod szyj� bawe�nianej koszulki ods�ania�y pot�ne ow�osione ramiona, a spod niebieskich d�ins�w wystawa�y du�e buty z metalOwymi p�ytkami na noskach. Brand zaj�� rze�bione krzes�o i czeka�. - W jaki spos�b ta kobieta znalaz�a si� na pok�adzie "Wenecji"? - spyta� Moloch. - Musia�a si� ukry�, kiedy jacht sta� w porcie w Monterey. Pojawi�a si� z torb� baga�ow�, gdy wyp�ywali�my ju� z Kana�u Panamskiego, kieruj�c si� na Karaiby, a potem tutaj. - I co si� potem sta�o? - Dop�ki byli�my na morzu, nic szczeg�lnego. A co niby mia�o si� dzia� twoim zdaniem? Brand zachowywa� si� jak cz�owiek g��boko dotkni�ty tym, �e kto� go przepytuje. Moloch jednak wci�� m�wi� �agodnym tonem, a jego inteligentna twarz nie zdradza�a �adnych emocji. - Joel, kiedy zadaj� pytanie, nie oczekuj� odpowiedzi w formie pytania. Chc� szczeg��w. - Przydzielili�my jej kabin�. Nie by�em pewien, jak mam j� traktowa�. A� tu wieczorem pojawi�a si� w jadalni ubrana elegancko i bardzo seksownie. By�a bardzo mi�a, �artowa�a ze mn� i z innymi. Nie mog�em w og�le poj��, o co jej w�a�ciwie chodzi. - Przeszuka�e� jej walizk�? - Tak, skoro koniecznie musisz wiedzie�... - Musz� koniecznie wiedzie�. M�w dalej. - Przekona�em si�, �e wi�kszo�� swoich rzeczy prze�o�y�a do szafy. W walizce znalaz�em torebk� z paszportem w �rodku, wi�c go wzi��em. Aha, by� tam jeszcze kostium k�pielowy. - Czy nie da�o ci to do my�lenia? - A powinno? Wi�kszo�� czasu sp�dza�a w basenie. . - Spryciara. Nie jestem tylko pewien, czy dobrze zrobi�e� zabieraj�c jej paszport. Na pewno domy�li�a si�, �e przeszukiwano jej rzeczy. - Ale dzi�ki temu wiedzia�em, kim jest. - Brand wyj�� paczk� papieros�w i zapali� jednego. - Wolno chyba pali� w tym sanktuarium? - Wiesz dobrze, �e ja nie pal�. B�d� tak dobry i zga� to. Brand w�ciek�ym ruchem zgni�t� papierosa w popielniczce, kt�r� Moloch wyj�� z szuflady. Zrobi� z tego ca�e przedstawienie, ostentacyjnie wciskaj�c niedopa�ek w dno popielniczki. Moloch opar� si� wygodnie i czeka� z za�o�onymi r�koma. - Joel, co si� sta�o, gdy "Wenecja" zakotwiczy�a przed portem w Falmouth? - Ju� panu m�wi�em... - Wi�c opowiedz mi to jeszcze raz. To bardzo wa�ne. - By� wiecz�r Przechadza�em si� po pok�adzie, �eby si� upewni�, �e wszystko jest w porz�dku. I wtedy j� zobaczy�em - mia�a na sobie kostium k�pielowy i szykowa�a si� do skoku przez burt�. Podbieg�em, �eby j� zatrzyma�, ale by�o ju� za p�no. Zd��y�em j� tylko uderzy�. - Uderzy�, Joel? - Tak, nie�le j� grzmotn��em w plecy. - Potrz�sn�� ogromn� zaci�ni�t� pi�ci�. - Tylko �e ona ju� zeskakiwa�a z pok�adu. - Zrani�e� j�? - Wcale na to nie wygl�da�o. P�yn�a do brzegu niczym ryba. Musia�em pobiec do kabiny po karabin. A kiedy wr�ci�em, ona by�a ju� bardzo daleko i w dodatku opada�a akurat mg�a. Wystrzeli�em raz, ale nie s�dz�, �ebym j� trafi�. Zaraz potem statek spowi�a g�sta mg�a. - I nie pos�a�e� za ni� motor�wek ani ponton�w? - A jak u diab�a mia�em to zrobi�? - wybuchn�� Brand. - Mg�a by�a g�sta jak mleko. Nawet nie wiedzieliby�my, gdzie jej szuka�. - Strzeli�e� do niej? - W�a�nie to powiedzia�em. - Bardzo niem�drze zrobi�e�. Kto� m�g� to us�ysze�, mo�e w pobli�u sta� jaki� jacht. Wygl�da wi�c na to, �e dop�yn�a do brzegu i jest teraz gdzie� w Anglii. To powa�na sprawa. Jeden z najgro�niejszych ludzi na �wiecie jest na naszym tropie. Tweed... W przera�aj�cej ciszy Brand usi�owa� u�wiadomi� sobie wag� tego, co powiedzia� Moloch. W ko�cu wielkolud odezwa� si�. - Wspomnia�e� o Tweedzie. Jak u diab�a m�g� trafi� na nasz �lad? Na pewno si� mylisz. - Ja nigdy si� nie myl� - powiedzia� Moloch z pozbawionym weso�o�ci u�miechem. - Postawi�em sobie za cel dowiedzie� si� wszystkiego o tej tajnej grupie. Ludzie w Stanach, kt�rych on zna, byli a� nadto rozmowni. W czasie kiedy ty p�yn��e� do Monterey, kobieta nazwiskiem Paula Grey, prawa r�ka Tweeda, mieszka�a akurat w hotelu "Spanish Bay". Pewien jestem, �e nie by�a tam na wakacjach. Wys�a� j� Tweed, �eby pow�szy�a troch� i wyniucha�a, jakie mam zamiary. - Sk�d ta pewno��? - zaprotestowa� Brand. - Poniewa� mam zwyczaj sprawdza� wszystko, co wygl�da cho� troch� podejrzanie. Kiedy ty przemierza�e� Atlantyk, wys�a�em paru swoich ludzi z g��wnej kwatery do Big Sur do portu w Monterey. Po porcie pochodzi�a sobie kobieta, pierwszorz�dny detektyw, i pyta�a kogo si� da�o. No i znalaz�a z�oto. - Z�oto? Jakie z�oto? - Wzi�a pod w�os pewnego pijaka nazwiskiem Floorstone, kt�ry pe�ni� funkcj� kapitana portu. Opowiedzia� jej o spotkaniu z atrakcyjn� ciemnow�os� Angielk�. Ta Angielka zadawa�a du�o pyta� na temat "Wenecji" akurat w czasie , gdy ty wyp�ywa�e� z Monterey; koniecznie chcia�a wiedzie�; czy ja jestem na pok�adzie. Nasza pani detektyw zdoby�a rysopis tej Angielki, kt�ry pasuje jak ula� do Pauli Grey. Zreszt� na temat pobytu tej kobiety w "Spanish Bay" mam jeszcze informacje z innego �r�d�a. Nie mam najmniejszych w�tpliwo�ci, �e Tweed depcze nam po pi�tach. - Wi�c mo�e powinni�my zlikwidowa� t� Paul� Grey. No i Tweeda. Moloch znieruchomia�. Pochyli� si� do przodu; mia� gro�ny wyraz twarzy, a niebieskie oczy b�yszcza�y lodowato. - Czy� ty postrada� zmys�y? Po pierwsze ci ludzie to fachowcy pierwszej klasy... - Ale ten facet, jak mu tam... no, ten, kt�rego nazywa pan Ksi�gowym, on m�g�by wykona� t� robot�... Moloch ni