2293

Szczegóły
Tytuł 2293
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2293 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2293 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2293 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Adam Sikora Od Heraklita do Husserla Spotkania z filozofi� Tom Ca�o�� w tomach Zak�ad Nagra� i WYdawnictw Zwi�zku Niewidomych Warszawa 2000 T�oczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni Zwi�zku Niewidomych Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Przedruk: Wydawnictwo "Open", Warszawa 1999 Adaptacja W.�Opala-Wi�niewska Korekta: U. Maksimowicz i K. Markiewicz Jasiowi Od autora Zbi�r szkic�w "Od Heraklita do Husserla", kt�ry przedk�adam Czytelnikom, opatrzy�em podtytu�em "Spotkania z filozofi�". Jak wszystkie spotkania, tak i te przynosz� kontakt raczej przelotny i do�� powierzchowny. Zale�a�o mi bardziej na wst�pnym i popularnym zapoznaniu Czytelnika z problematyk� filozoficzn� ni� na rozwini�tej i �cis�ej terminologicznie prezentacji system�w. Przede wszystkim za� chcia�em zach�ci� do samodzielnych studi�w nad tekstami filozoficznymi. My�l� bowiem, i� jest to trud op�acalny. Spotkania, jak to spotkania, nie obejmuj� od razu wszystkich znajomych. I w gruncie rzeczy trudno mi powiedzie�, czemu w�a�nie tym, a nie innym filozofom po�wi�ci�em swoje szkice. Cz�ciowo zawa�y�y tu osobiste sympatie, cz�ciowo tradycja. Niech�e wi�c Czytelnik nie pyta, dlaczego pomin��em takie czy inne uznane wielko�ci, a tak�e - takie czy inne w�tki ich filozoficznych doktryn. Spotkania te nie wymagaj� dalekich w�dr�wek. Obracaj� si� w kr�gu europejskiej kultury filozoficznej nie dlatego, i�by to by�a kultura jedyna czy jedynie "prawdziwa". Wiek XX ostatecznie przyczyni� si� do zmierzchu europocentryzmu i nauczy� nas skromno�ci. Zrozumieli�my, �e nasza europejska cywilizacja sta�a si� mo�liwa dzi�ki innym, wcze�niejszym, do kt�rych nawi�zywa�a; �e rozwija�a si�, inspirowana przez odmienne wzory; �e obok niej funkcjonuj� inne modele wzbogacaj�ce cywilizacj� og�lno�wiatow�. Ale droga do poznania innych kultur wiedzie przez �wiadomo�� kultury w�asnej, rodzimej. Rozpoczynam od prezentacji pogl�d�w kilku filozof�w staro�ytnej Grecji nie dlatego, i�bym by� zwolennikiem teorii "cudu greckiego". Teoria ta sytuowa�a filozofi� greck� w intelektualnej pr�ni, traktowa�a j� jako swoisty fenomen, powsta�y w oderwaniu od innych kultur i cywilizacji. A przecie� sami Grecy niejednokrotnie podkre�lali wp�yw, jaki wywar�o na nich obcowanie z narodami staro�ytnego Wschodu. Ich oryginalna kultura, wiedza i sztuka formowa�y si� pod wp�ywem zapo�ycze� i nawi�za�. Synkretyczny charakter filozofii greckiej, fakt, �e zaakceptowa�a ona elementy zaczerpni�te z innych kultur, sprawia, i� sta�a si� ona ogniwem w historii cywilizacji - zakotwiczona w przesz�o�ci i otwarta na przysz�o��. Poczet omawianych tu filozof�w rozpoczyna Heraklit, ko�cz� za� Nietzsche, Freud i Husserl - kt�rych dzie�o zamyka histori� nowo�ytnej filozofii i zarazem otwiera jej wsp�czesno��. Pogl�dy my�licieli wsp�czesnych nie s� jednak tematem tej ksi��ki. Prezentuj�c pogl�dy filozof�w cz�sto im samym oddawa�em g�os - wtedy wypowiedzi bohatera szkicu zosta�y wyr�nione pismem pochy�ym (w wydaniu brajlowskim druk pochy�y uj�to w cudzys��w - przyp. red.). Pos�ugiwa�em si� przy tym g��wnie cytatami z dzie� opublikowanych w ramach "Biblioteki Klasyk�w Filozofii" PWN oraz cytatami z wybor�w ich tekst�w, stanowi�cych integraln� cz�� monografii z serii "My�li i Ludzie" Wiedzy Powszechnej. Ze wzgl�du na popularny charakter ksi��ki pomin��em adresy bibliograficzne i nazwiska t�umaczy. O po�ytkach p�yn�cych z historii filozofii W rozmy�laniach nad filozofi� niejednokrotnie przywo�ywano dwie opinie pozornie sprzeczne. Oto Platon w swoim dialogu "Teajtet" powiada, �e �r�d�em filozofii jest zdziwienie, cech� za� swoist� bycia filozofem - to dziwi� si� wszystkiemu. Inaczej Marek Aureliusz, rzymski cesarz i stoik: jego zdaniem filozofia uczy nas tego w�a�nie, aby si� niczemu nie dziwi�. Stwierdzi�em jednak, �e s� to opinie tylko na poz�r sprzeczne, jako �e daj� si� one po��czy� i zsyntetyzowa� w pewnej formule og�lniejszej. Mo�na przecie� rozumie� je tak, i� ta pierwsza dotyczy genezy filozofowania, podczas gdy druga odnosi si� do celu filozofii oraz u�ytku, kt�ry powinni�my z niej czyni�. W takim uj�ciu wolno nam powiedzie�, �e filozofia ze wzgl�du na swoje psychologiczne �r�d�a powstaje z zadziwienia i �e jeste�my filozofami dlatego, i� dziwimy si� wszystkiemu, ale te� jeste�my nimi po to, �eby si� niczemu nie dziwi� i wszystko usi�owa� zrozumie�. Zdziwienie pojawia si� w�wczas, gdy cz�owiek wykracza poza egzystencj� naturaln� i bezrefleksyjn�, poza sfer� instynktownych reakcji, nawyk�w i przyzwyczaje�, kiedy wi�c u�wiadamia sobie samego siebie w swojej odr�bno�ci od tego, co go otacza. Wtedy to pojawia si� poczucie obco�ci wobec �wiata, kt�ry jest �r�d�em zdziwienia. Prze�ywa si� �w �wiat jako rzeczywisto�� zewn�trzn�, obc�, a nawet wrog�, jako co�, do czego si� nie pasuje, co nieustannie zdolne jest wprawia� w stan zak�opotania i grozi� czym� niespodziewanym. I oto teraz, w pracy my�li asymiluj�cej �wiat, usi�uje si� ow� obco�� przezwyci�y�, pragnie si� �wiat zrozumie� i uczyni� przejrzystym, aby w nim �wiadomie �y� i aby zapanowa� nad nim oraz nad w�asnym losem. Dlatego to zadaje si� pytania o racj� tego, co by�o, co jest i co si� staje, poszukuje si� sensu istnienia. Czy jednak sens ten zawiera si� w �wiecie w gotowej i ostatecznej postaci, po prostu tak, jak ��tko znajduje si� w jaju czy orzech w skorupie? Czy mo�e raczej �w sens bywa dopiero �wiatu nadawany w wysi�ku kolejnych pokole�, w historycznym procesie tworzenia kultury? Nie s� to tylko pytania teoretyczne, ale tak�e praktyczne. Czy� twierdzenie, i� �wiat ma sw�j sens, nie pozostawia ludziom jedynie troski o jego ujawnienie i dostosowanie w�asnego �ycia do poznanych wymog�w? Czy w takiej sytuacji pojednanie ze �wiatem nie dokonuje si� przez podporz�dkowanie si� �wiatu, podporz�dkowanie, kt�re zwalnia cz�owieka od odpowiedzialno�ci za jego kszta�t? I czy za�o�enie, �e ludzie nie egzystuj� w �wiecie, kt�ry ma w�asny, raz na zawsze dany, gotowy sens, lecz �e sens taki bywa dopiero �wiatu nadawany - nie afirmuje ludzkiego wysi�ku, nakazuj�c przekracza� zastan� posta� istnienia i bra� na siebie moraln� odpowiedzialno�� za kszta�t przysz�o�ci? S� to pytania wa�ne. Wspomnia�em o zdziwieniu i rozumieniu jako �r�dle i celu filozofii. C� jednak nas, ludzi XX wieku, mog� obchodzi� owe zadziwienia i refleksje sprzed setek lat? Czy� nie s� to sprawy anachroniczne, przebrzmia�e, niedost�pne ju� naszej wra�liwo�ci? Nawet wino, kt�remu czas s�u�y, dodaj�c aromatu i mocy, z up�ywem zbyt wielu lat marnieje. Czy� zatem warto pochyla� si� nad dokumentami przesz�o�ci i zadawa� sobie trud ich poznawania? Jest to obiekcja powa�na, a na tak� trzeba odpowiada� powa�nie. Z tego, �e co� tam gdzie� i kiedy� si� sta�o, nie wynika wcale, i� musimy o tym wiedzie� i pami�ta�. Nie jeste�my przecie� rejestratorami martwych zdarze� i zakrzep�ych my�li. I je�li zwracamy si� ku przesz�o�ci, to czynimy tak i chcemy tak czyni� wtedy tylko, gdy mo�emy mie� nadziej�, �e wiedza ta b�dzie zdolna wzbogaci� nasz w�asny �wiat. Nie pytamy wi�c po prostu o przesz�o��, lecz o jej znaczenie i warto�� dla nas, dla naszych czas�w. Nasze zainteresowanie przesz�o�ci� jest interesowne. Kiedy jednak owa interesowno�� przekracza pewne granice, musimy zada� sobie pytanie, czy przesz�o�� nie sta�a si� aby wygodn� fikcj�, kt�r� przywo�ujemy od czasu do czasu, chc�c co� uzasadni� albo co� u�wi�ci� czy skompromitowa�. Historyk filozofii jest niejako archeologiem my�li: wydobywa z przesz�o�ci skamieliny pogl�d�w, idee, kt�re panowa�y nad umys�ami. Usi�uje odpowiedzie� na pytanie, o czym i w jaki spos�b filozofowie ongi� my�leli. Usi�uje, poniewa� oddziela go od jego bohater�w nie tylko dystans czasu. Nawet wtedy, gdy dysponuje oryginalnym tekstem dawnego dzie�a (a jak�e cz�sto skazany jest na przek�ady czy nawet po�rednie relacje), musi by� �wiadom faktu, �e w mniejszym lub wi�kszym stopniu zmianie uleg� sens poj�� i termin�w, �e inne s� ich znaczeniowe odcienie oraz sposoby rozumienia. Niekiedy zmieni�y si� one tak dalece, �e ka�da pr�ba adekwatnego opisu czyich� pogl�d�w zaczyna przywodzi� na my�l wysi�ek czytania z ruchu warg intensywno�ci i bogactwa wewn�trznych prze�y�. Wspominam o tym, by uzmys�owi�, �e �adna wyk�adnia minionych pogl�d�w nie mo�e pretendowa� do miana ostatecznej, �e pozostaje zawsze lepiej lub gorzej uzasadnion� hipotez�. Historyk filozofii jest nie tylko historykiem, lecz tak�e filozofem. Interesuje go przesz�o��, to prawda, ale zajmuj�c si� ni�, nieuchronnie anga�uje si� w sp�r, kt�re z dawnych pogl�d�w s� "�ywe", "aktualne", "dobrze uzasadnione", a nawet "prawdziwe" - i jako takie przekraczaj� czas miniony. Pytanie to nie nale�y ju� do dziedziny historyka, lecz w�a�nie filozofa. Wspomniana dwoisto�� zada� nie wynika zreszt� tylko z charakteru samej dyscypliny, lecz r�wnie� z oczekiwa� zainteresowanych ni� ludzi. Czytelnik pragnie odby� podr� w czasie, pozna� odr�bny, specyficzny kszta�t duchowy minionego �wiata, uchwyci� dawne pogl�dy w ich autentycznej postaci, rozpozna� ich sens na tle niegdysiejszych dyskusji, problem�w oraz ich rozstrzygni��. Ale przecie� oczekuje tak�e odpowiedzi na pytanie, jak te dyskusje, problemy i rozstrzygni�cia maj� si� do dnia dzisiejszego, co one znacz� tu i teraz, jaka jest ich aktualna warto��? Mo�na powiedzie�, i� historyk filozofii - tak zreszt� jak czytelnik jego prac - umieszcza dawnego my�liciela w kontek�cie jego czasu i zarazem wyrywa go z tego kontekstu, aby mu zadawa� pytania i znajdowa� w jego dziele odpowiedzi, kt�re w swojej dzisiejszej postaci nawet najwi�kszemu m�drcowi z przesz�o�ci nie mog�yby przyj�� do g�owy. Istnienie ludzkie rozgrywa si� w czasie. To czas wyznacza jego ulotn� miar� i niweczy trwa�o�� ludzkich dzie�. Ile� to razy przychodzi nam rozstawa� si� z jednymi rzeczami i zast�powa� je innymi. Czasem czynimy to oboj�tnie, czasem z rado�ci� czy nut� �alu. Zakamarki naszych domostw zalegaj� przedmioty ju� niepotrzebne. Czy zatem wszystko, co dziedziczymy z przesz�o�ci, nale�y jedynie do rupieciarni naszej wsp�czesno�ci, do sfery przedmiot�w bezu�ytecznych, zniszczonych przez bezlitosny up�yw czasu? To prawda, �e to, co powstaje w czasie, w czasie znajduje sw�j kres, podlega nieodwracalnemu procesowi starzenia si� i rozk�adu. Ale mo�e r�ne wytwory cz�owieka starzej� si� r�nie, mo�e niekt�re z nich starzej� si� w spos�b swoisty, a wi�c taki, �e w wymiarach �ycia wielu pokole� nie ulegaj� uniewa�nieniu? Zastan�wmy si� chwil�. Oto wytwory techniki - narz�dzia pracy. Starzej� si� one w tym znaczeniu, i� mniej sprawne zostaj� zast�pione przez bardziej sprawne, czyli takie, kt�re minimalizuj�c ludzki wysi�ek podnosz� zarazem jego efektywno��. W rezultacie dawnymi narz�dziami przestajemy si� pos�ugiwa�. Ale nie tylko - tak�e wiedza o nich staje si� zb�dna w procesie produkcji i w skutecznym wype�nianiu nowych zada�. W tym w�a�nie sensie dyli�ans zosta� zast�piony przez poci�g, kt�ry zwielokrotni� jego skromn� pr�dko�� i ograniczon� �adowno��. Konstruktor i wytw�rca nowych typ�w lokomotyw i wagon�w nie musi przy tym zna� sposob�w fabrykacji dyli�ansu, taka wiedza nie jest mu potrzebna. Technikowi nie jest konieczna znajomo�� historii techniki, cho� wiedza taka z innych wzgl�d�w - jako pozwalaj�ca zadomowi� si� w kulturze - mo�e okaza� si� po�yteczna, a nawet po��dana. Oczywi�cie, ka�de z dawnych narz�dzi by�o rewelacj� techniczn� swoich czas�w, a jego konstrukcja umo�liwia�a dynamiczny rozw�j wytw�rczo�ci. Tyle tylko, �e narz�dzia nieuchronnie wychodz� z u�ycia i w pewnym momencie mog� znale�� swoje miejsce ju� tylko w muzeum. Tak dzieje si� z technik�, ale czy nie jest podobnie pod tym wzgl�dem z naukami, kt�re nazywa si� �cis�ymi? Jak�e inaczej przedstawia si� sytuacja w dziedzinie tw�rczo�ci i recepcji wytwor�w pracy artyst�w! Zdajemy sobie spraw�, i� obcowanie z dzie�ami sztuki wsp�czesnej nie mo�e w �aden spos�b zast�pi� naszego kontaktu z arcydzie�ami przesz�o�ci. Obrazy Picassa nie uniewa�niaj� tw�rczo�ci Rembrandta, ksi��ki Faulknera czy Camusa - dzie� Dantego czy Szekspira, a architektura Brasilii naszego urzeczenia budowlami starego Krakowa. Nie jest tak, �e te dawne warto�ci zosta�y bez reszty w��czone w nowe warto�ci i �e tym samym utraci�y sw�j samoistny sens, autonomiczn� egzystencj�. To prawda, dzie�a sztuki tak�e si� starzej�, cho� w inny spos�b ni� wytwory techniki. Niepodobna przecie� wyobrazi� sobie, aby wsp�czesny malarz malowa� jak Rafael i tworzy� przy tym dzie�a artystycznie znacz�ce, aby dzisiejszy tw�rca pisa� tak jak Goethe czy Stendhal, architekt za� projektowa� jak Corazzi. W tym w�a�nie sensie dzie�a sztuki si� starzej�, a wszelka pr�ba na�ladowania dawnych mistrz�w pozostanie jedynie imitacj�, kt�ra z prawdziw� sztuk� niewiele ma wsp�lnego. Ale dzie�a te zarazem nie starzej� si� w tym znaczeniu, by mog�y kiedykolwiek i czymkolwiek zosta� zast�pione, aby utraci�y sw�j unikatowy charakter, swoj� indywidualn� warto��, to wszystko zatem, co sprawia, i� s� one w stanie - bez wzgl�du na up�yw czasu - oddzia�ywa� na nasz� wra�liwo��, pobudza� wyobra�ni� i wzbogaca� �wiat ludzkich dozna�. Inna sprawa, czy obcuj�c z przedmiotami sztuki, z kt�rymi obcowali nasi przodkowie, ogl�daj�c wi�c to samo, widzimy i prze�ywamy je tak samo - czy zatem nasze skojarzenia, nasze reakcje estetyczne i intelektualne s� w ka�dym wypadku analogiczne. Bo je�li tak nie jest, to dzie�a sztuki nie tylko trwaj� w historii, zastyg�e w materialnym kszta�cie niczym pami�tki z przesz�o�ci, ale w niej �yj�, ujawniaj�c coraz to nowe znaczenia, odpowiadaj�c na inne pytania, zaspokajaj�c odmienne potrzeby. I nie ma w tym nic dziwnego. Wiemy przecie� z codziennego do�wiadczenia, �e powracaj�c do ksi��ek niegdy� przeczytanych zmieniamy dawne oceny i odkrywamy nowe warto�ci. Albowiem ksi��ki "m�wi�" rzeczy r�ne w zale�no�ci od poziomu naszej intelektualnej dojrza�o�ci, od zakresu do�wiadcze�, kt�rymi dysponujemy, od stopnia wyrobienia naszej wra�liwo�ci i smaku, od kierunku naszych zainteresowa� i charakteru naszych pyta�. Hegel lubi� powtarza�: "Kto pyta rozumnie, temu i �wiat rozumnie odpowiada". Dzi�ki temu w�a�nie dzie�a sztuki nale�� nie tylko do przesz�o�ci, lecz tak�e do naszej - tej najbardziej ju� w�asnej - tera�niejszo�ci. Stale odczytujemy je inaczej i na nowo. Dzie�a sztuki... Ale czy nie jest tak r�wnie� z filozofi�? Ka�dej, a szczeg�lnie popularnej prezentacji system�w filozoficznych grozi niebezpiecze�stwo nadmiernych uproszcze� i deformacji. Mam na my�li nie tylko trud w�a�ciwego odczytania i wyja�nienia skomplikowanych tekst�w, zrozumienia ich wewn�trznej konsekwencji, ale r�wnie� kwestie bardziej generalne i zawi�e. Wiedzy o systemie filozoficznym nie wyczerpuje nigdy nawet najbardziej intymny kontakt z dzie�em jego tw�rcy. Do tego konieczna jest szersza perspektywa, wykraczaj�ca poza immanentn� analiz� samej my�li, nie za� maniera w�a�ciwa tradycyjnemu sposobowi uprawiania historii filozofii, redukuj�ca jej przedmiot do "galerii ksi�g", opisu i interpretacji poszczeg�lnych system�w, pojmowanych jako rzeczy same w sobie. Przecie� ka�da filozofia stanowi owoc swojego czasu, jest zakorzeniona w powszechnej historii kultury. Tworz� j� ludzie konkretnej epoki, dysponuj�cy okre�lon� wiedz�, pochodz�cy z takiej a nie innej grupy, warstwy czy klasy spo�ecznej; tworz� j� w takich, a nie innych sytuacjach dziejowych. System filozoficzny stanowi nie tylko rezultat do�wiadcze� i wiedzy jednostki, ale jest tak�e krystalizacj� praktycznych do�wiadcze� ca�ych grup spo�ecznych oraz pr�b� ich podsumowania. Jego kszta�t i zawarto�� zale�y w du�ej mierze od tradycji, do kt�rej nawi�zuje i kt�r� dziedziczy, od szeroko�ci horyzont�w i zasobu wiedzy, jak� dysponuje epoka. St�d jego rozumienie wymaga konkretnych historycznych analiz, badania procesu dziejowego, w toku kt�rego ludzie tworz� idee oraz manifestuj� swoje przekonania. Tylko taka analiza jest w stanie ujawni� rzeczywisty sens i obiektywn� zawarto�� abstrakcyjnych tez filozoficznych. Wag� tego twierdzenia podkre�la �wiadomo�� faktu, i� system, kt�ry mia� okre�lony sens dla swojego czasu, w miar� up�ywu lat obrasta w nowe znaczenia. Niekiedy pozwala to g��biej wnikn�� w intencje jego tw�rcy w my�l zasady: "poznacie drzewo po jego owocach". Cz�ciej jednak mi�dzy dzie�em filozoficznym a jego historyczn� egzystencj� otwiera si� g��boka przepa��. Ile� to razy dawni my�liciele, spogl�daj�c z za�wiat�w na swych p�niejszych interpretator�w oraz przypisywane im pogl�dy, mogliby zasadnie protestowa� i twierdzi�, parafrazuj�c s�owa Ewangelisty: "z nas wyszli, ale nie s� z nas". �wiadomi aktualnych znacze� okre�lonych tez, spogl�damy na ich autora przez pryzmat swojego czasu, imputujemy mu przekonania, kt�rych nie wyrazi�, narzucamy jego my�li pewien porz�dek i sens, z czym, by� mo�e, nigdy by si� nie zgodzi�. Powoli zatracamy nawet poczucie, �e czym� innym jest system w intencji jego tw�rcy, czym� innym - dla formacji, kt�ra go zrodzi�a, a jeszcze czym� innym - historycznie okre�lony spos�b jego odczytywania, r�ny dla poszczeg�lnych epok. Na przyk�ad �redniowieczny powr�t do Arystotelesa by� nie tyle nawrotem do jego autentycznych pogl�d�w, ile tworzeniem filozoficznej wizji Arystotelesa schrystianizowanego. Niekiedy postulowano wprost, i�by na Arystotelesa_poganina "jako na os�a" posadzi� Chrystusa, a w ten spos�b zwi�za� jego pogl�dy z chrze�cija�skim kanonem. Dotykam tu sprawy niezmiernie skomplikowanej. Ka�dy system filozoficzny, cho�by najbardziej rozwini�ty, ma swoje miejsca do ko�ca nie dopowiedziane, kt�re musz� budzi� spory interpretacyjne. Ot� proces u�ci�lania i kontynuacji, dokonuj�cy si� w historii, jest zawsze, w mniejszym lub wi�kszym stopniu, procesem wykraczania poza system wyj�ciowy - i oznacza jego przemian�. Przyk�ad pierwszy. M�ody Hegel z pasj� czytywa� dzie�a Rousseau i nawi�zywa� do jego ustale�. Ale nawi�zanie to by�o u Hegla pr�b� w��czenia w obr�b w�asnego �wiatopogl�du faktu rewolucji oraz problem�w, kt�re ona wy�oni�a, oznacza�o tedy wysi�ek intelektualnego ustosunkowania si� do nowego, niejasnego i niestabilnego jeszcze �wiata, kt�ry przez tw�rczo�� Rousseau zosta� niejako zapowiedziany. Hegel odnajdywa� te� w niej przes�anki i punkty wyj�cia dla w�asnego, dialektycznego uj�cia rzeczywisto�ci spo�ecznej. Jednak�e w Heglowskich nawi�zaniach system Rousseau uleg� dezintegracji. Hegel podejmowa� bowiem poszczeg�lne idee, abstrahuj�c od ca�o�ci pogl�d�w genewskiego my�liciela, przekszta�ca� je i nasyca� odmienn� tre�ci�, po czym w��cza� do innej ca�o�ci, jak� by� jego w�asny �wiatopogl�d. W ten spos�b kontynuacja po��czy�a si� z dialektyczn� negacj�. W�tki zaczerpni�te z dzie�a Rousseau nie tylko zosta�y zmienione i rozbudowane, ale uzyska�y zgo�a odmienny sens w wyniku usytuowania ich w innej perspektywie historiozoficznej, operuj�cej odmiennym typem �wiadomo�ci, nowymi do�wiadczeniami spo�ecznymi, odr�bnym rozumieniem procesu dziejowego. W rezultacie Rousseau odczytywany przez Hegla przesta� by� Rousseau autentycznym. Przyk�ad drugi dotyczy los�w Heglowskiej spu�cizny. Poprzednio mowa by�a o relacji pomi�dzy dwoma sp�jnymi ca�o�ciami - ukonstytuowanymi wyra�nie doktrynami. W teraz omawianym przypadku system filozoficzny zaczyna wie�� "drugie �ycie" w�r�d ludzi, kt�rzy uwa�aj� si� za uczni�w i propagator�w, a kt�rzy w swych intencjach - nawet gdy dokonuj� pewnych u�ci�le� i modyfikacji - nie chc� wykracza� poza ramy ustalone przez tw�rc� "szko�y". Dzi�ki ich aktywno�ci doktryna filozoficzna zaczyna przenika� do �wiadomo�ci powszechnej, wp�ywa na ludzkie postawy i akceptowane warto�ci. Ale w rezultacie tych dzia�a� owa my�l ulega do�� gruntownym przeobra�eniom. Filozofia Hegla staje si� potocznym heglizmem. Rozumienie tez filozoficznych i spos�b ich recepcji zale�y bowiem od wielu czynnik�w: od konkretnych okoliczno�ci historycznych, od sytuacji spo�ecznej odbiorc�w, od systemu warto�ci, kt�re akceptuj�, od ich postaw politycznych... Gdy zmieniaj� si� warunki historyczne, pojawiaj� si� nowe pytania, kt�rych charakter zale�y ju� od sytuacji ludzi czytaj�cych i interpretuj�cych dawne teksty filozoficzne. Odpowiedzi na te pytania nie tylko u�ci�laj� system wyj�ciowy, lecz r�wnie� go przeobra�aj�. Ten w�a�nie proces czynnej recepcji wyra�a si� w specyficznej dla nowego czasu selekcji filozoficznej problematyki, w nowym rozumieniu naczelnych kategorii i poj��, w odmiennej hierarchizacji ich wa�no�ci - selekcji i hierarchizacji zgodnej z zainteresowaniami i potrzebami nowej epoki. Taka modernizuj�ca interpretacja systemu filozoficznego nie jest po prostu aktem zdrady, przed�u�a bowiem jego �ywot. System, kt�ry nie poddaje si� wsp�czesnemu odczytaniu, cz�sto sprzecznemu z intencjami tw�rcy, zajmuje miejsce na cmentarzysku idei, staj�c si� przedmiotem refleksji historyka. Doktryna filozoficzna �yje w historii o tyle tylko, o ile ulega przemianom, o ile jest otwarta dla nowych odczyta�, poddaj�c si� zabiegom adaptacyjnym. Jest to cena, jak� p�aci za obecno�� na arenie dziejowej. Powracam do pytania: czym jest filozofia? Jest to pytanie r�wnie stare, jak stara jest dziedzina okre�lana tym poj�ciem, a odpowiedzi znamy bez ma�a tyle, ile by�o rozmaitych doktryn filozoficznych. Ju� na pierwszy rzut oka wida�, �e w filozofii brak jest zasadniczej zgodno�ci stanowisk nie tylko w takich czy innych kwestiach szczeg�owych, ale w sprawach fundamentalnych, dotycz�cych jej w�asnego przedmiotu. Ta sytuacja zdaje si� odr�nia� refleksj� filozoficzn� od innych sfer dzia�alno�ci umys�owej, cho�by od nauki, kt�ra przecie� rozpoczyna od wyodr�bnienia i w miar� jasnego okre�lenia tego, co stanowi jej przedmiot. Inaczej z filozofi�. Ona stale pyta o to, czym w�a�ciwie jest i czym winna si� zajmowa�, czyni�c w ten spos�b siebie sam� - wci�� od nowa i na nowo - swoim w�asnym problemem. Czy mo�liwa jest jednak jednoznaczna odpowied�? Zatrzymajmy si� chwil�, aby zwr�ci� uwag� na samo pytanie. Ot� nie ulega w�tpliwo�ci, �e jest to pytanie filozoficzne. Nie mo�emy odpowiedzie� na nie bez osobistego zaanga�owania; tylko pozornie bowiem ma ono charakter bezstronny, w rzeczywisto�ci jest zawsze pytaniem_odpowiedzi�. Podobnie rzecz si� ma cho�by z pytaniem: "kim jestem?" Nie mo�emy na nie odpowiada� w spos�b czysto opisowy, neutralny, tak jak gdyby�my byli w stanie wyskoczy� z w�asnej sk�ry i ogl�da� siebie z zewn�trz, niczym jaki� przedmiot. Kiedy pytam: "kim jestem?", to przecie� ju� wcze�niej co� o sobie wiem, jako� siebie rozumiem, odczuwam i prze�ywam. Dlatego w�a�nie samo pytanie - niekiedy bezwiednie - sygnalizuje i zak�ada tre�� przysz�ej odpowiedzi. Analogicznie z filozofi�: ka�da pr�ba odpowiedzi na pytanie o ni�, jakikolwiek wysi�ek jej okre�lenia czy zdefiniowania - w rezultacie staje si� czynnym aktem filozofowania. Pisz�c tak, daj� wyraz prze�wiadczeniu, �e nie istnieje �adna obiektywna, ponadczasowa esencja filozofii, do kt�rej mo�na by si� by�o odwo�ywa� przy rozstrzyganiu spor�w i kt�ra by stanowczo nas informowa�a o tym, czym jest filozofia sama w sobie i jak j� nale�y rozumie�. S�dz� natomiast, �e jedyn� rzeczywisto�ci� filozofowania jest jego w�asna historia. Dlatego te� na pytanie o filozofi� nie da si� w �aden spos�b odpowiedzie� w oderwaniu od jej dziej�w. Powiedzia�em przed chwil�, �e tylko historia filozofii umo�liwia odpowied� na pytanie o filozofi�. Ale przecie� tak� odpowiedzi� musimy w jaki� spos�b dysponowa� ju� wcze�niej, nim zajmiemy si� histori� filozofii - po to cho�by, by okre�li� jej przedmiot. Tak tworzy si� b��dne ko�o rozumowania: historia filozofii ma odpowiada� na pytanie o filozofi�, sama jednak bez takiej odpowiedzi nie jest mo�liwa. Ten w�a�nie osobliwy paradoks sprawia, �e filozofia pozostaje sama dla siebie problemem. Spr�bujmy teraz zapyta� o jego �r�d�o. Stwierdzi�em ju�, �e rzeczywisto�ci� filozofowania jest jego historyczno��. Ot� o paradoksalno�ci filozofowania stanowi fakt, �e jest ono d��eniem do zrozumienia historyczno�ci w wysi�ku my�li, kt�ra sama przecie� w t� historyczno�� jest nieuchronnie uwik�ana. Aby zrozumie� historyczno��, wyposa�y� w sens, trzeba ow� historyczno�� przekroczy�, znale�� si� poza ni�. St�d ka�da filozofia stanowi pr�b� uniewa�nienia historii - tego zatem, co przypadkowe, ulotne, przemijaj�ce - a zarazem jest poszukiwaniem "sta�ego gruntu", koniecznej jedno�ci i niez�omnego porz�dku. Ten uparty wysi�ek okazuje si� bezowocny. �aden bowiem system filozoficzny, pogr��ony w historyczno�ci, kt�r� usi�uje przezwyci�y�, nie mo�e jej ca�kowicie przekroczy�, aby w rezultacie przesta� by� dzieckiem swojego czasu. Dlatego te� �adna jego posta� nie jest ostateczna, sko�czona, zamkni�ta, ka�de dociekanie filozoficzne skazane jest na rozwi�zania cz�stkowe i relatywne. Filozofie bowiem, poszukuj�c absolutnego sensu, tworz� w rezultacie tylko jeden z wielu obecnych w dziejach sens�w. Tak czy inaczej, filozofia jest zawsze owocem swojego czasu. To za� stanowi o jej sile i zarazem o jej ograniczeniu. Jest si�� - bo podejmuj�c problemy aktualne i �ywotne, wyst�puj�c z propozycjami nowych rozwi�za�, przenika do �wiadomo�ci potocznej, staje si� integralnym sk�adnikiem kultury i podniet� licznych dzia�a�, wp�ywaj�c w okre�lonym stopniu na wsp�czesno��. Ograniczeniem - bo jej mo�liwo�ci s� zakre�lone przez horyzonty epoki: sytuacj� ludzk�, osi�gni�ty historycznie poziom wiedzy o cz�owieku i �wiecie, konflikty spo�eczne... Dlatego nowa epoka musi zawsze poszukiwa� nowej formu�y filozofii i nowych rozwi�za�. Je�li nawet korzysta z dorobku przesz�o�ci, to jednak usi�uje go krytycznie interpretowa� i uzupe�ni�, s�owem - przemy�le�. Zwr�ci�em uwag� na ograniczenie horyzont�w poznawczych doktryn filozoficznych z przesz�o�ci nie po to, aby odnosi� si� do nich z zarozumia�� wy�szo�ci�. By�aby to postawa r�wnie �atwa, jak bezp�odna. Cz�owiek, kt�ry podkre�la, i� wie co� lepiej ni� Arystoteles, nie jest automatycznie od Arystotelesa m�drzejszy. Zapomina, i� to, �e "wie lepiej", jest w mniejszym stopniu jego osobistym osi�gni�ciem ni�li zas�ug� w�a�nie Arystotelesa i jego nast�pc�w. Dzisiejsza wiedza i kultura s� przecie� nie do pomy�lenia bez dziedzictwa przesz�o�ci, stopniowego i �mudnego rozwoju cywilizacji. Nasze poj�cia i przekonania odbiegaj�, rzecz jasna, od mniema� dawniejszych. Czy zatem historia filozofii nie powinna pozosta� tylko domen� historyk�w filozofii, kolekcjoner�w minionych pogl�d�w? Czy naprawd� warto pochyla� si� nad dokumentami przesz�o�ci i zadawa� sobie trud ich rozumienia? My�l�, �e warto i to nie tylko dlatego, i� pobudza on sprawno�� naszej my�li, ani dlatego, �e pe�na akceptacja kultury wsp�czesnej wymaga �wiadomo�ci jej genealogii i dr�g rozwoju. Przede wszystkim: studia te maj� ogromn� warto�� inspiruj�c�, s� one pomocne dla naszej orientacji w tera�niejszo�ci, przy rozstrzyganiu jej zawi�ych problem�w. Z filozofi� jest bowiem inaczej ni� z naukami szczeg�owymi. Mo�na uprawia� nauk�, nie odwo�uj�c si� do jej historii. Ka�dy dobry podr�cznik jest skumulowanym wyrazem osi�gni�� historycznych okre�lonej dyscypliny. Wystarczy przyswoi� sobie jego tezy, aby m�c i�� dalej. Je�li Einstein zajmowa� si� histori� nauki, to przecie� dla sformu�owania teorii wzgl�dno�ci nie mia�o to chyba wi�kszego znaczenia ni� jego gra na skrzypcach. Odmiennie jest z filozofi�. Nie mo�na filozofowa�, nie odwo�uj�c si� do filozoficznej tradycji, nie cofaj�c si� do historii problem�w i ich rozwi�za�, do historii poj�� czy kategorii. Dla wsp�czesnego filozofa Platon czy Kartezjusz nie s� my�licielami dawnymi i anachronicznymi, lecz w pewnym sensie wsp�czesnymi, z kt�rymi si� dyskutuje, kt�rych idee si� przezwyci�a lub kontynuuje i do kt�rych nale�y si� ustosunkowa�, dokonuj�c aktu �wiatopogl�dowego samookre�lenia. Przy ca�ej odmienno�ci filozofii i sztuki istnieje pomi�dzy nimi pewna analogia. Tak jak reagujemy estetycznie na sztuk�, chocia�by gotyku czy baroku, tak te� reagujemy intelektualnie na dawne pogl�dy filozoficzne. Rozszerzaj� one nasze horyzonty my�lowe, inspiruj� wysi�ek intelektualny, prezentuj� rozwi�zania niejednokrotnie wci�� odkrywcze i nowe. Dawni filozofowie, je�li tylko byli naprawd� filozofami, s� zawsze �ywi - stale obecni w�r�d nas przez swoje pytania, niepokoje i zmagania z intelektualnym tworzywem, jako ci, kt�rzy uformowali i formuj� nadal, ci�gle od nowa, nasze umys�owe dziedzictwo. Wielcy filozofowie przynale�� przez swoj� metryk�, co oczywiste, do nieodwracalnie minionego czasu, a zarazem przez swoje pogl�dy s� cz�stk� naszej tera�niejszo�ci - nale�� do niej o tyle, o ile w ich dzie�ach poszukujemy inspiracji i usi�ujemy znale�� odpowiedzi na nasze w�asne pytania. W historii filozofii licz� si� nie tylko rozwi�zania, kt�re prezentowali poszczeg�lni my�liciele. Z racji historycznie ograniczonego poziomu wiedzy by�y one z regu�y niepe�ne, jednostronne i cz�sto fa�szywe. Jednak�e nawet owa niedoskona�o�� rozwi�za� ma pewn� warto��, ukazuj�c odmienne mo�liwo�ci i perspektywy poznawcze. W historii filozofii licz� si� r�wnie� intuicje, niekiedy zarazem naiwne i wizjonerskie, tak jak na przyk�ad Demokrytejska koncepcja, kt�ra o ponad dwa tysi�ce lat wyprzedzi�a odkrycie przez fizyk�w atomu. Ale najbardziej istotne w historii my�li filozoficznej s� pytania. One to, prowokuj�c do odpowiedzi, stanowi� o obecno�ci problem�w teoretycznych i zapewniaj� im prawo obywatelstwa w umys�ach, a dostarczaj�c inspiracji i tworzywa dla p�niejszego wysi�ku intelektualnego, staj� si� integralnym sk�adnikiem procesu tworzenia kultury. Oto jedna z pierwszych szk� filozoficznych staro�ytnej Grecji, tak zwana szko�a elejska, kt�rej najwybitniejszym przedstawicielem by� Parmenides, przyj�a za�o�enie, i� rzeczywisto�� jest w swej istocie niezmienna i nieruchoma. Oczywi�cie, taka koncepcja �wiata znalaz�a si� w konflikcie z danymi dostarczanymi nam przez zmys�y. Eleaci zakwestionowali w ten spos�b warto�� poznania zmys�owego i skoncentrowali si� na krytyce poj�cia ruchu, usi�uj�c wykaza�, i� ruch jest wewn�trznie sprzeczny, a wi�c w istocie niemo�liwy. Znane s� argumenty jednego z nich - Zenona. Argument zatytu�owany "Achilles" prezentowa� nast�puj�cy tok dowodzenia: najszybszy biegacz nie dogoni nigdy najwolniejszego, je�li ten wystartowa� wcze�niej. Goni�cy najpierw musi dobiec do miejsca, w kt�rym znajdowa� si� goniony, ale ten znajduje si� ju� w innym miejscu. I tak w niesko�czono�� - goni�cy b�dzie si� ci�gle zbli�a� do gonionego, ale nigdy si� z nim nie zr�wna. A przecie� potoczne do�wiadczenie poucza nas o spe�nieniu si� niemo�liwego: szybkonogi Achilles zawsze wyprzedzi ��wia. Albo inny argument - "Strza�a": lec�ca strza�a w ka�dym elementarnym odcinku czasu znajduje si� nad okre�lonym punktem przestrzeni. W owym momencie jest zatem w bezruchu. W innym odcinku czasu znajduje si� ona nad innym punktem przestrzeni, jest wi�c r�wnie� w bezruchu. Jak�e tedy - zapytywa� Zenon z Elei - suma stan�w spoczynku mo�e da� nam w rezultacie zjawisko ruchu? Mamy tu do czynienia z nierozwi�zywaln� sprzeczno�ci�. Argumenty eleat�w, atakuj�ce powszechne odczucia i uznane pewniki, mog�yby zosta� potraktowane jako ciekawostka. Ale s� one nie tyle ciekawostk�, ile faktem z historii kultury, faktem znacz�cym dla jej dalszego rozwoju. Ich paradoksalna posta� sk�oni�a niema�y legion my�licieli do intelektualnego wysi�ku. Nie tylko staro�ytnych - r�wnie� nowo�ytnych. I oto rozwi�zanie paradoks�w eleackich sta�o si� mo�liwe dzi�ki rewolucji, kt�ra dokona�a si� w matematyce (przej�cie od teorii wielko�ci niesko�czenie ma�ych do idei ci�gu matematycznego i rachunku r�niczkowego). Przypadek eleat�w ukazuje z�o�on� kwesti� warto�ci filozofii. Warto�� t� mierzy� si� powinno nie tylko s�uszno�ci� proponowanych rozwi�za�, lecz tak�e ich rol� historyczn� - dla swego czasu i dla epok nast�pnych. R�wnie� - rol� w procesie kszta�towania kultury. Dlatego w�a�nie pr�ba rozpatrywania historii filozofii jedynie w abstrakcyjnych kategoriach prawdy i fa�szu jest rzecz� do�� ja�ow�. Taka kwalifikacja, dokonywana w oderwaniu od konkretnych sytuacji historycznych, kt�re powo�a�y do �ycia okre�lone pogl�dy, co wi�cej: abstrahuj�ca od ich kulturotw�rczego sensu w dziejach naszej cywilizacji, ukazywa�aby w rezultacie filozoficzn� przesz�o�� na podobie�stwo rupieciarni, w kt�rej kilka warto�ciowych sprz�t�w ginie w morzu przedmiot�w nadgryzionych z�bem czasu i absolutnie bezu�ytecznych. Filozofia zajmuje si� interpretacj� �wiata i problematyk� ludzk�. Podejmuje pytania o sens �ycia, zastanawia si� nad powo�aniem cz�owieka, usi�uje formowa� w�a�ciw� postaw� moraln�, ustanawiaj�c warto�ci godne realizacji. Pragnie zatem kszta�towa� cz�owieka i dopomaga� mu w dokonywaniu wybor�w moralnych, w rozwi�zywaniu sytuacji konfliktowych, w doskonaleniu w�asnego �ycia. To prawda, �e takie rozstrzygni�cia s� zawsze dzie�em konkretnych jednostek. Dokonujemy ich na w�asny rachunek i na w�asn� odpowiedzialno��, zgodnie z naszym osobistym do�wiadczeniem, wiedz� i poczuciem moralnym. I nic od samodzielnego wysi�ku i osobistej odpowiedzialno�ci zwolni� nas nie mo�e. Ale w trudnych sytuacjach �yciowych potrzebna jest nam �wiadomo�� r�norodnych mo�liwo�ci i sugestie co do mo�liwych rozwi�za�. W tym w�a�nie zakresie studiowanie historii filozofii poszerza nasze horyzonty, czyni�c nasze dzia�ania bardziej rozumnymi. Na tym te� polega jej aktualny sens. Filozofia w swoim historycznym rozwoju zajmowa�a si� - jak wiadomo - niewyobra�alnie wielk� liczb� problem�w. Zastanawia�a si� nad budow� �wiata i jego istot�, nad mo�liwo�ciami poznania i drogami jego realizacji, nad miejscem cz�owieka w historii i w spo�ecze�stwie oraz nad jego powo�aniem. Czy jednak istnieje jaki� punkt odniesienia, kt�ry by owe r�norodne kwestie zespala� w jednolit� ca�o��, w zwarty �wiatopogl�d? Na to pytanie r�nych udzielano - i wci�� si� udziela - odpowiedzi. Dla jednych tak� o�rodkow� problematyk� stanowi teoria bytu, czyli ontologia, dla innych jest ni� teoria poznania, czyli epistemologia, dla jeszcze innych wizja historyczno�ci. Ta ostatnia opcja jest mi najbli�sza. Wed�ug mnie filozofia jest wybitnie antropocentryczna w swoich zainteresowaniach: jest to dyscyplina humanistyczna, w kt�rej centrum uwagi znajduje si� problematyka ludzka - nawet wtedy, gdy rozwa�a si� problemy struktury �wiata czy zastanawia nad mechanizmami jego przemiany i ewolucji. Pytanie o budow� �wiata ��czy si� przecie� organicznie z pytaniem o miejsce cz�owieka w �wiecie, o jego stosunek do otaczaj�cych zjawisk. M�wi�c tak, prezentuj� pewien punkt widzenia, w kt�rym filozofie i �wiatopogl�dy, ogl�dane z historycznej perspektywy, jawi� si� przede wszystkim w kategoriach ludzkich prze�y�, do�wiadcze�, aspiracji. Ukazuj� si� one wtedy jako specyficzny produkt prze�ywania przez ludzi �wiata, w kt�rym �yj�; jako wyraz u�wiadamiania sobie zmiennych horyzont�w istnienia ludzkiego w dziejach; jako ekspresja sytuacji oraz konflikt�w egzystencjalnych i spo�ecznych; jako - wreszcie - ambitny wysi�ek intelektualnego opanowania rzeczywisto�ci i pr�ba konstruowania jej obrazu: wizji �wiata sensownego. W tym w�a�nie d��eniu filozofie daj� niekiedy mimowolny, a niekiedy �wiadomy wyraz przekonaniu, �e cz�owiek nie egzystuje w �wiecie posiadaj�cym gotowy, w�asny, raz na zawsze dany, ostateczny sens, lecz �e sens ten bywa �wiatu nadawany przez ludzki wysi�ek, przez kultur� i histori�. Ten w�a�nie mora�, zawieraj�cy w sobie postulat odpowiedzialno�ci ludzi za ich �wiat, wynika niejako spontanicznie z naszego obcowania z histori� my�li filozoficznej. Bohaterowie ksi��ki Heraklit z Efezu (ok. 540 - ok. 480 p.n.e.), wybitny przedstawiciel tzw. szko�y jo�skiej. Z jego pism zachowa�y si� jedynie drobne fragmenty i om�wienia, zw�aszcza w dziele Diogenesa Laertiosa "�ywoty i pogl�dy s�ynnych filozof�w" oraz w pismach Arystotelesa. Demokryt z Abdery (ok. 460 - ok. 370 p.n.e.), tw�rca atomizmu. Plato�czyk Trazyllos w I w. n.e. spisa� jego pisma i u�o�y� je w tetralogi� obejmuj�c� a� 52 dzie�a. �adne z nich nie zachowa�o si� w ca�o�ci; przetrwa�y tylko w niewielkich fragmentach - m.in. w "�ywotach i pogl�dach s�ynnych filozof�w" Diogenesa Laertiosa i w pismach Arystotelesa. Sokrates (469_#399 p.n.e.), nauczyciel Platona i innych filozof�w, kt�rzy, powo�uj�c si� na mistrza, za�o�yli w�asne szko�y, zwane sokratycznymi (szko�a cynicka, cyreneicka, megarejska, eretryjska). Poniewa� Sokrates nie pisa�, lecz naucza� za po�rednictwem �ywego s�owa, to i jego pogl�dy znane s� jedynie ze �r�de� po�rednich, cz�sto w wersjach wzajemnie sprzecznych. Platon (ok. 427_#347 p.n.e.), ucze� Sokratesa. Po �mierci mistrza opu�ci� Ateny, do kt�rych powr�ci� po blisko dwudziestu latach; za�o�y� w�wczas szko�� zwan� Akademi�. Wa�niejsze dialogi: "Apologia" (obrona Sokratesa), "Fajdros" (o stosunku duszy do idei), "Pa�stwo", "Fedon" (o nie�miertelno�ci duszy), "Teajtet" (o poznaniu), "Parmenides" (o metodzie dialektycznej), "Sofista" (o bycie), "Prawa". Arystoteles (384_#322 p.n.e.), ucze� Platona. Urodzony w Stagirze w p�nocnej Grecji. Po dwudziestu latach pobytu w Akademii za�o�y� - po �mierci Platona - w�asn� szko��. Dzie�a Arystotelesa podzielono na siedem grup: 1)�pisma logiczne, 2)�pisma fizyczne, 3)�pisma biologiczne, 4)�pisma z zakresu psychologii ("O duszy"), 5)�pisma o filozofii pierwszej (opatrzone tytu�em "Metafizyka"), 6)�pisma praktyczne (najwa�niejsze z nich to "Etyka Nikomachejska" i "Polityka"), 7)�pisma estetyczne. Epikur (341_#270 p.n.e.), ucze� platonika Pamfilosa i demokrytejczyka Nauzyfanesa, kt�rego pogl�dy zaadaptowa�. Utworzy� w�asn� szko�� (najpierw w Mitylenie, p�niej w Atenach). Z bogatej spu�cizny - mia� pono� napisa� oko�o 300 traktat�w - zachowa�y si� jedynie trzy listy oraz niewielkie fragmenty innych dzie�. Epiktet z Hierapolis (ok. 50 - ok. 130 n.e.), wybitny przedstawiciel stoicyzmu. Niewolnik, nast�pnie wyzwoleniec. Po edykcie Domicjana wyp�dzaj�cym filozof�w z Rzymu osiad� w Nikopolis (p�nocna Grecja), gdzie za�o�y� w�asn� szko��. Jego nauki spisa� Flawiusz Arrianus ("Diatryby", z kt�rych zachowa�y si� tylko cztery ksi�gi; "Encheiridion" - Podr�cznik). Plotyn (ok. 204 - ok. 269), tw�rca neoplatonizmu. Urodzony w Lykopolis (Egipt). Studiowa� filozofi� w Aleksandrii u Ammoniusza Sakkasa. Oko�o 244 przyby� do Rzymu, gdzie za�o�y� w�asn� szko��. Sporz�dzone pod koniec �ycia - bez troski o j�zykowy kszta�t i tytu�y - obszerne zapiski uporz�dkowa� Porfiriusz z Tyru, nadaj�c im tytu� "Enneady" (Dziewi�tnice). Aureliusz Augustyn (354_#430), �wi�ty, ojciec i doktor Ko�cio�a. Nauczyciel retoryki, w 387 przyj�� chrzest, przez ostatnie trzydzie�ci pi�� lat �ycia by� biskupem miasta Hippo Regius (Hippona) i g��wnym organizatorem Ko�cio�a w p�nocnej Afryce. Najwa�niejsze prace: "Dialogi i pisma filozoficzne", "O prawdziwej religii", "O Tr�jcy �wi�tej", "O Pa�stwie Bo�ym" oraz autobiograficzne "Wyznania". Jan Szkot Eriugena (ok. 810 - ok. 877), nadworny uczony Karola II �ysego, filozof, teolog i poeta. Jego g��wnym dzie�em by� traktat "O podziale natury". Wcze�niej napisa� rozpraw� "O Boskiej predestynacji" oraz przet�umaczy� z greki na �acin�, opatruj�c komentarzami, pisma Pseudo_Dionizego. Tomasz z Akwinu (ok. 1225_#1274), dominikanin, �wi�ty (kanonizowany przez Jana XXII w 1323), doktor Ko�cio�a (obwo�any "doktorem anielskim" w 1567). Jego pogl�dy filozoficzne i teologiczne zosta�y uznane za oficjaln� nauk� Ko�cio�a katolickiego (encyklika "Aeterni Patris" 1879). G��wne prace: "O zasadach natury", "O bycie i istocie", "Summa przeciwko poganom" (zwana tak�e "Summ� filozoficzn�"), "Summa teologiczna". Niccolo Machiavelli (1469_#1527), sekretarz drugiej kancelarii Republiki Florenckiej. Po obj�ciu w�adzy przez Medyceuszy zosta� zmuszony do usuni�cia si� z �ycia publicznego. Najwa�niejsze dzie�a: "Ksi���", "Rozwa�ania nad pierwszym dziesi�cioksi�giem historii Rzymu Liwiusza", "Historie florenckie". Giordano Bruno (1548_#1600), dominikanin. Oskar�ony o herezj� i ekskomunikowany, uciek� z W�och i w�drowa� po Europie jako nauczyciel; zatrzymany w Wenecji i wydany inkwizycji, po siedmioletnim wi�zieniu spalony na stosie. Wa�niejsze prace: "O przyczynie, pocz�tku i jedno�ci", "O niesko�czonym wszech�wiecie i �wiatach". Francis Bacon (1561_#1626), m�� stanu i filozof. Studiowa� filozofi� w Cambridge i prawo w Londynie. Jego b�yskotliwa kariera polityczna, w trakcie kt�rej uzyska� najwy�sze zaszczyty, zosta�a gwa�townie przerwana w 1621, kiedy to zosta� oskar�ony o przekupstwo. Wa�niejsze prace: "Eseje, czyli porady spo�eczne i moralne", "O pot�dze nauk boskich i ludzkich", "Novum Organum", "Nowa Atlantyda". Thomas Hobbes (1588_#1679), filozof i my�liciel polityczny. Absolwent uniwersytetu w Oksfordzie, preceptor delfina - przysz�ego Karola II, kr�la Anglii. Teoretyk prawa naturalnego i umowy spo�ecznej. G��wne prace: "Elementy prawa naturalnego i polityki", "Elementy filozofii" ("O ciele"; "O cz�owieku", "O obywatelu"), "Lewiatan". Ren~e Descartes (1594_#1650), w Polsce zwany Kartezjuszem, filozof i matematyk. Urodzony w La Haye we Francji. Szukaj�c atmosfery tolerancji i swobody my�li, na d�u�szy czas zamieszka� w Holandii; zmar� w Sztokholmie. G��wne prace: "Rozprawa o metodzie" (b�d�ca wst�pem do tomu traktat�w matematyczno-przyrodniczych). "Medytacje o pierwszej filozofii", "Nami�tno�ci duszy", "Zasady filozofii". Baruch (Benedictus) Spinoza (1637_#1677), filozof. Urodzony w Amsterdamie. Wychowywany na ortodoksyjnego �yda, studiowa� m.in. dzie�a Majmonidesa i kabalist�w; w 1656 usuni�ty z gminy �ydowskiej jako heretyk. Zarobkowa� jako szlifierz szkie� optycznych. G��wne dzie�a: "Zasady filozofii Descartesa", "Traktat teologiczno_polityczny" i wydana po�miertnie "Etyka w porz�dku geometrycznym dowiedziona". Blaise Pascal (1623_#1662), fizyk, matematyk (jeden z prekursor�w rachunku r�niczkowego i ca�kowego), filozof. Zwi�zany z o�rodkiem jansenist�w w Port-Royal, zw�aszcza po g��bokim prze�yciu religijnym, kt�rego do�wiadczy� w 1654. G��wne dzie�a: "Prowincja�ki" (popularna nazwa "List�w pisanych do znajomego z prowincji"), "Trzy rozprawy o kondycji mo�nych", "My�li pana Pascala o religii i kilku innych sprawach" (znane jako "My�li"). John Locke (1632_#1704), filozof. Absolwent i wyk�adowca uniwersytetu w Oksfordzie. Przyja�ni� si� z lordem Shaftesburym: za jego rz�d�w piastowa� wysokie stanowiska. W dzia�alno�ci publicznej i pisarskiej dawa� wyraz pogl�dom liberalnym. G��wne prace: "List o tolerancji", "Rozwa�ania dotycz�ce rozumu ludzkiego", "Dwa traktaty o rz�dzie", "My�li o wychowaniu", "Racjonalno�� chrze�cija�stwa". Gottfried Wilhelm Leibniz (1646_#1716), filozof i matematyk. S�u�y� na ksi���cych dworach Palatynatu, Hanoweru, Prus. Za�o�y� w Berlinie Towarzystwo Naukowe, kt�rego zosta� prezesem. Rozg�os przynios�a mu "Pr�ba teodycei o dobroci Boga, wolno�ci cz�owieka i pochodzeniu z�a"; po�miertnie wydano prace: "Nowe rozwa�ania dotycz�ce rozumu ludzkiego", "Zasady filozofii, czyli monadologia", "Zasady natury i �aski oparte na rozumie". Giambattista Vico (1668_#1744), my�liciel spo�eczny i filozof. W wieku trzydziestu lat wygra� konkurs na wyk�adowc� retoryki Uniwersytetu Neapolita�skiego i na tym stanowisku pozosta� ju� do ko�ca �ycia. Jego najwa�niejszym dzie�em, stale poprawianym, by�a "Nauka nowa" (trzecia i ostatnia wersja ukaza�a si� ju� po �mierci autora). Inne prace: "O najstarszej wiedzy W�och�w...", "Prawo powszechne". George Berkeley (1685_#1753), filozof. Studiowa�, a nast�pnie naucza� w Trinity College w Dublinie; wy�wi�cony na diakona ko�cio�a anglika�skiego, w 1732 zosta� biskupem Cloyne (Irlandia). Przyja�ni� si� z Jonathanem Swiftem. G��wne prace: "Traktat o zasadach poznania ludzkiego", "Trzy dialogi mi�dzy Hylasem a Filonousem". David Hume (1711_#1776), filozof, historyk i ekonomista. Absolwent uniwersytetu w Edynburgu. Przyja�ni� si� z Adamem Smithem, tw�rc� klasycznej ekonomii, jako sekretarz angielskiej ambasady w Pary�u pozna� m.in. d'Alemberta, Diderota i Rousseau. G��wne prace: "Traktat o naturze ludzkiej", "Eseje z dziedziny moralno�ci i polityki", "Badania dotycz�ce rozumu ludzkiego", "Badania dotycz�ce moralno�ci", "Dialogi o religii naturalnej". Denis Diderot (1713_#1784), pisarz, teoretyk sztuki, krytyk, filozof, redaktor (wsp�lnie z J. d'Alembertem) i wsp�autor wielkiego przedsi�wzi�cia osiemnastowiecznych francuskich filozof�w - "Encyklopedii", kt�ra sta�a si� g��wnym dzie�em jego �ycia. Wa�niejsze prace: "My�li filozoficzne", "List o �lepcach", "O interpretacji natury", "Sen d'Alemberta", "Elementy fizjologii"; po�miertnie ukaza�y si� jego utwory literackie - "Kubu� Fatalista i jego pan" oraz "Kuzynek mistrza Rameau". Jean Jacques Rousseau (1712_#1778), pisarz i my�liciel, wsp�pracownik (od 1744) "Encyklopedii". Urodzony w Genewie, kt�r� porzuci� w 1728. Najwa�niejsze dzie�a: "Rozprawa o naukach i sztukach", "O pocz�tku i zasadach nier�wno�ci mi�dzy lud�mi", "O umowie spo�ecznej", "Emil, czyli o wychowaniu", powie�� "Julia, czyli Nowa Heloiza", autobiograficzne "Wyznania". Immanuel Kant (1724_#1804), filozof. Absolwent wydzia�u teologicznego, a nast�pnie profesor i rektor uniwersytetu w Kr�lewcu. Najwa�niejsze prace: "Krytyka czystego rozumu", "Krytyka praktycznego rozumu", "Krytyka w�adzy s�dzenia", "Prolegomena do wszelkiej przysz�ej metafizyki...", "Uzasadnienie metafizyki moralno�ci". Johann Gottlieb Fichte (1762_#1814), filozof. Wyk�adowca na uniwersytetach w Jenie i Berlinie (by� tam pierwszym rektorem). Wa�niejsze prace: "Pr�ba krytyki wszelkiego objawienia", "Podstawy og�lnej teorii wiedzy", "System doktryny moralnej", "Zamkni�te pa�stwo handlowe", "Mowy do narodu niemieckiego". Georg Wilhelm Friedrich Hegel (1770_#1831), filozof. Wyk�adowca na uniwersytetach w Jenie, Heidelbergu i Berlinie, gdzie pe�ni� zarazem funkcj� rektora. Najwa�niejsze prace: "Fenomenologia ducha", "Nauka logiki", "Encyklopedia nauk filozoficznych", "Zasady filozofii prawa", wydane po�miertnie "Wyk�ady z filozofii dziej�w", "Wyk�ady o estetyce", "Wyk�ady z historii filozofii". Ludwig Andreas Feuerbach (1804_#1872), filozof. Studiowa� teologi� i filozofi� pod kierunkiem Hegla i jego uczni�w. Dystansuj�c si� p�niej od heglizmu, skoncentrowa� swoje badania na problematyce religijnej. G��wne prace: "Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii", "O istocie chrze�cija�stwa", "Wyk�ady o istocie religii". Auguste Comte (1798_#1857), filozof i socjolog. Absolwent paryskiej szko�y politechnicznej, w 1817_#1822 sekretarz Saint-Simona, tw�rca pozytywizmu, za�o�yciel Towarzystwa Pozytywistycznego (1848), b�d�cego zacz�tkiem pozytywistycznego Ko�cio�a, kt�rego sta� si� najwy�szym kap�anem. G��wne prace: "Kurs filozofii pozytywnej", "Rozprawa o duchu filozofii pozytywnej", "System polityki pozytywnej". Karl Heinrich Marks (1818_#1883), filozof, ekonomista, teoretyk i dzia�acz polityczno_spo�eczny, tw�rca I Mi�dzynarod�wki. G��wne prace: "Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa", "R�kopisy ekonomiczno_filozoficzne z 1844 r." (wydane w 1932), "Manifest komunistyczny" (wsp�autor: Friedrich Engels), "Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej", "Kapita�" (t. 2 i 3 wydany po�miertnie w opracowaniu Engelsa). S~oren Aabye Kierkegaard (1813_#1855), filozof. Studiowa� teologi� w Kopenhadze, gdzie sp�dzi� niemal ca�e �ycie. Kwestionowa� heglowski racjonalizm i romantyczny panteizm, poszukiwa� formu�y autentycznego chrze�cija�stwa. D��eniom tym da� wyraz w pismach: "Albo - albo", "Stadia na drodze �ycia", "Boja�� i dr�enie", "Choroba na �mier�", "Okruchy filozoficzne", "Nienaukowe post_scriptum". Arthur Schopenhauer (1788_#1860), filozof. Urodzony w Gda�sku, doktoryzowa� si� i habilitowa� w Berlinie. Zra�ony dominacj� heglizmu na berli�skiej uczelni, porzuci� docentur� (1831) i przeni�s� si� do Frankfurtu, gdzie wi�d� �ywot prywatnego uczonego. Wa�niejsze prace: "Poczw�rne �r�d�o regu�y podstawy dostatecznej", "�wiat jako wola i przedstawienie", "O wolno�ci ludzkiej", "O podstawie moralno�ci", "Parerga i paralipomena". John Stuart Mill (1806_#1873), filozof, logik i ekonomista. Syn filozofa Jamesa Milla, kt�ry wraz z Jeremim Benthamem sta� na czele grupy angielskich "radyka��w filozoficznych". Za�o�yciel Towarzystwa Utylitarystycznego (1823), pose� do Izby Gmin (od 1865). G��wne prace: "System logiki...", "Zasady ekonomii p