2293
Szczegóły |
Tytuł |
2293 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2293 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2293 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2293 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Adam Sikora
Od Heraklita do Husserla
Spotkania z filozofi�
Tom
Ca�o�� w tomach
Zak�ad Nagra� i WYdawnictw
Zwi�zku Niewidomych
Warszawa 2000
T�oczono pismem punktowym dla
niewidomych w Drukarni Zwi�zku
Niewidomych
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk: Wydawnictwo
"Open",
Warszawa 1999
Adaptacja W.�Opala-Wi�niewska
Korekta: U. Maksimowicz
i K. Markiewicz
Jasiowi
Od autora
Zbi�r szkic�w "Od Heraklita do
Husserla", kt�ry przedk�adam
Czytelnikom, opatrzy�em
podtytu�em "Spotkania z
filozofi�". Jak wszystkie
spotkania, tak i te przynosz�
kontakt raczej przelotny i do��
powierzchowny. Zale�a�o mi
bardziej na wst�pnym i
popularnym zapoznaniu Czytelnika
z problematyk� filozoficzn� ni�
na rozwini�tej i �cis�ej
terminologicznie prezentacji
system�w. Przede wszystkim za�
chcia�em zach�ci� do
samodzielnych studi�w nad
tekstami filozoficznymi. My�l�
bowiem, i� jest to trud
op�acalny.
Spotkania, jak to spotkania,
nie obejmuj� od razu wszystkich
znajomych. I w gruncie rzeczy
trudno mi powiedzie�, czemu
w�a�nie tym, a nie innym
filozofom po�wi�ci�em swoje
szkice. Cz�ciowo zawa�y�y tu
osobiste sympatie, cz�ciowo
tradycja. Niech�e wi�c Czytelnik
nie pyta, dlaczego pomin��em
takie czy inne uznane wielko�ci,
a tak�e - takie czy inne w�tki
ich filozoficznych doktryn.
Spotkania te nie wymagaj�
dalekich w�dr�wek. Obracaj� si�
w kr�gu europejskiej kultury
filozoficznej nie dlatego, i�by
to by�a kultura jedyna czy
jedynie "prawdziwa". Wiek XX
ostatecznie przyczyni� si� do
zmierzchu europocentryzmu i
nauczy� nas skromno�ci.
Zrozumieli�my, �e nasza
europejska cywilizacja sta�a si�
mo�liwa dzi�ki innym,
wcze�niejszym, do kt�rych
nawi�zywa�a; �e rozwija�a si�,
inspirowana przez odmienne
wzory; �e obok niej funkcjonuj�
inne modele wzbogacaj�ce
cywilizacj� og�lno�wiatow�. Ale
droga do poznania innych kultur
wiedzie przez �wiadomo�� kultury
w�asnej, rodzimej.
Rozpoczynam od prezentacji
pogl�d�w kilku filozof�w
staro�ytnej Grecji nie dlatego,
i�bym by� zwolennikiem teorii
"cudu greckiego". Teoria ta
sytuowa�a filozofi� greck� w
intelektualnej pr�ni,
traktowa�a j� jako swoisty
fenomen, powsta�y w oderwaniu od
innych kultur i cywilizacji. A
przecie� sami Grecy
niejednokrotnie podkre�lali
wp�yw, jaki wywar�o na nich
obcowanie z narodami
staro�ytnego Wschodu. Ich
oryginalna kultura, wiedza i
sztuka formowa�y si� pod wp�ywem
zapo�ycze� i nawi�za�.
Synkretyczny charakter filozofii
greckiej, fakt, �e zaakceptowa�a
ona elementy zaczerpni�te z
innych kultur, sprawia, i� sta�a
si� ona ogniwem w historii
cywilizacji - zakotwiczona w
przesz�o�ci i otwarta na
przysz�o��.
Poczet omawianych tu filozof�w
rozpoczyna Heraklit, ko�cz� za�
Nietzsche, Freud i Husserl -
kt�rych dzie�o zamyka histori�
nowo�ytnej filozofii i zarazem
otwiera jej wsp�czesno��.
Pogl�dy my�licieli wsp�czesnych
nie s� jednak tematem tej
ksi��ki.
Prezentuj�c pogl�dy filozof�w
cz�sto im samym oddawa�em g�os -
wtedy wypowiedzi bohatera szkicu
zosta�y wyr�nione pismem
pochy�ym (w wydaniu brajlowskim
druk pochy�y uj�to w cudzys��w -
przyp. red.). Pos�ugiwa�em si�
przy tym g��wnie cytatami z
dzie� opublikowanych w ramach
"Biblioteki Klasyk�w Filozofii"
PWN oraz cytatami z wybor�w ich
tekst�w, stanowi�cych integraln�
cz�� monografii z serii "My�li
i Ludzie" Wiedzy Powszechnej. Ze
wzgl�du na popularny charakter
ksi��ki pomin��em adresy
bibliograficzne i nazwiska
t�umaczy.
O po�ytkach p�yn�cych
z historii filozofii
W rozmy�laniach nad filozofi�
niejednokrotnie przywo�ywano
dwie opinie pozornie sprzeczne.
Oto Platon w swoim dialogu
"Teajtet" powiada, �e �r�d�em
filozofii jest zdziwienie, cech�
za� swoist� bycia filozofem - to
dziwi� si� wszystkiemu. Inaczej
Marek Aureliusz, rzymski cesarz
i stoik: jego zdaniem filozofia
uczy nas tego w�a�nie, aby si�
niczemu nie dziwi�. Stwierdzi�em
jednak, �e s� to opinie tylko na
poz�r sprzeczne, jako �e daj�
si� one po��czy� i zsyntetyzowa�
w pewnej formule og�lniejszej.
Mo�na przecie� rozumie� je tak,
i� ta pierwsza dotyczy genezy
filozofowania, podczas gdy druga
odnosi si� do celu filozofii
oraz u�ytku, kt�ry powinni�my z
niej czyni�. W takim uj�ciu
wolno nam powiedzie�, �e
filozofia ze wzgl�du na swoje
psychologiczne �r�d�a powstaje z
zadziwienia i �e jeste�my
filozofami dlatego, i� dziwimy
si� wszystkiemu, ale te�
jeste�my nimi po to, �eby si�
niczemu nie dziwi� i wszystko
usi�owa� zrozumie�.
Zdziwienie pojawia si�
w�wczas, gdy cz�owiek wykracza
poza egzystencj� naturaln� i
bezrefleksyjn�, poza sfer�
instynktownych reakcji, nawyk�w
i przyzwyczaje�, kiedy wi�c
u�wiadamia sobie samego siebie w
swojej odr�bno�ci od tego, co go
otacza. Wtedy to pojawia si�
poczucie obco�ci wobec �wiata,
kt�ry jest �r�d�em zdziwienia.
Prze�ywa si� �w �wiat jako
rzeczywisto�� zewn�trzn�, obc�,
a nawet wrog�, jako co�, do
czego si� nie pasuje, co
nieustannie zdolne jest wprawia�
w stan zak�opotania i grozi�
czym� niespodziewanym. I oto
teraz, w pracy my�li
asymiluj�cej �wiat, usi�uje si�
ow� obco�� przezwyci�y�,
pragnie si� �wiat zrozumie� i
uczyni� przejrzystym, aby w nim
�wiadomie �y� i aby zapanowa�
nad nim oraz nad w�asnym losem.
Dlatego to zadaje si� pytania o
racj� tego, co by�o, co jest i
co si� staje, poszukuje si�
sensu istnienia. Czy jednak sens
ten zawiera si� w �wiecie w
gotowej i ostatecznej postaci,
po prostu tak, jak ��tko
znajduje si� w jaju czy orzech w
skorupie? Czy mo�e raczej �w
sens bywa dopiero �wiatu
nadawany w wysi�ku kolejnych
pokole�, w historycznym procesie
tworzenia kultury?
Nie s� to tylko pytania
teoretyczne, ale tak�e
praktyczne. Czy� twierdzenie, i�
�wiat ma sw�j sens, nie
pozostawia ludziom jedynie
troski o jego ujawnienie i
dostosowanie w�asnego �ycia do
poznanych wymog�w? Czy w takiej
sytuacji pojednanie ze �wiatem
nie dokonuje si� przez
podporz�dkowanie si� �wiatu,
podporz�dkowanie, kt�re zwalnia
cz�owieka od odpowiedzialno�ci
za jego kszta�t? I czy
za�o�enie, �e ludzie nie
egzystuj� w �wiecie, kt�ry ma
w�asny, raz na zawsze dany,
gotowy sens, lecz �e sens taki
bywa dopiero �wiatu nadawany -
nie afirmuje ludzkiego wysi�ku,
nakazuj�c przekracza� zastan�
posta� istnienia i bra� na
siebie moraln� odpowiedzialno��
za kszta�t przysz�o�ci? S� to
pytania wa�ne.
Wspomnia�em o zdziwieniu i
rozumieniu jako �r�dle i celu
filozofii. C� jednak nas, ludzi
XX wieku, mog� obchodzi� owe
zadziwienia i refleksje sprzed
setek lat? Czy� nie s� to sprawy
anachroniczne, przebrzmia�e,
niedost�pne ju� naszej
wra�liwo�ci? Nawet wino, kt�remu
czas s�u�y, dodaj�c aromatu i
mocy, z up�ywem zbyt wielu lat
marnieje. Czy� zatem warto
pochyla� si� nad dokumentami
przesz�o�ci i zadawa� sobie trud
ich poznawania? Jest to obiekcja
powa�na, a na tak� trzeba
odpowiada� powa�nie. Z tego, �e
co� tam gdzie� i kiedy� si�
sta�o, nie wynika wcale, i�
musimy o tym wiedzie� i
pami�ta�. Nie jeste�my przecie�
rejestratorami martwych zdarze�
i zakrzep�ych my�li. I je�li
zwracamy si� ku przesz�o�ci, to
czynimy tak i chcemy tak czyni�
wtedy tylko, gdy mo�emy mie�
nadziej�, �e wiedza ta b�dzie
zdolna wzbogaci� nasz w�asny
�wiat. Nie pytamy wi�c po prostu
o przesz�o��, lecz o jej
znaczenie i warto�� dla nas, dla
naszych czas�w. Nasze
zainteresowanie przesz�o�ci�
jest interesowne. Kiedy jednak
owa interesowno�� przekracza
pewne granice, musimy zada�
sobie pytanie, czy przesz�o��
nie sta�a si� aby wygodn�
fikcj�, kt�r� przywo�ujemy od
czasu do czasu, chc�c co�
uzasadni� albo co� u�wi�ci� czy
skompromitowa�.
Historyk filozofii jest
niejako archeologiem my�li:
wydobywa z przesz�o�ci
skamieliny pogl�d�w, idee, kt�re
panowa�y nad umys�ami. Usi�uje
odpowiedzie� na pytanie, o czym
i w jaki spos�b filozofowie
ongi� my�leli. Usi�uje, poniewa�
oddziela go od jego bohater�w
nie tylko dystans czasu. Nawet
wtedy, gdy dysponuje oryginalnym
tekstem dawnego dzie�a (a jak�e
cz�sto skazany jest na przek�ady
czy nawet po�rednie relacje),
musi by� �wiadom faktu, �e w
mniejszym lub wi�kszym stopniu
zmianie uleg� sens poj�� i
termin�w, �e inne s� ich
znaczeniowe odcienie oraz
sposoby rozumienia. Niekiedy
zmieni�y si� one tak dalece, �e
ka�da pr�ba adekwatnego opisu
czyich� pogl�d�w zaczyna
przywodzi� na my�l wysi�ek
czytania z ruchu warg
intensywno�ci i bogactwa
wewn�trznych prze�y�.
Wspominam o tym, by
uzmys�owi�, �e �adna wyk�adnia
minionych pogl�d�w nie mo�e
pretendowa� do miana
ostatecznej, �e pozostaje zawsze
lepiej lub gorzej uzasadnion�
hipotez�.
Historyk filozofii jest nie
tylko historykiem, lecz tak�e
filozofem. Interesuje go
przesz�o��, to prawda, ale
zajmuj�c si� ni�, nieuchronnie
anga�uje si� w sp�r, kt�re z
dawnych pogl�d�w s� "�ywe",
"aktualne", "dobrze
uzasadnione", a nawet
"prawdziwe" - i jako takie
przekraczaj� czas miniony.
Pytanie to nie nale�y ju� do
dziedziny historyka, lecz
w�a�nie filozofa.
Wspomniana dwoisto�� zada� nie
wynika zreszt� tylko z
charakteru samej dyscypliny,
lecz r�wnie� z oczekiwa�
zainteresowanych ni� ludzi.
Czytelnik pragnie odby� podr� w
czasie, pozna� odr�bny,
specyficzny kszta�t duchowy
minionego �wiata, uchwyci� dawne
pogl�dy w ich autentycznej
postaci, rozpozna� ich sens na
tle niegdysiejszych dyskusji,
problem�w oraz ich
rozstrzygni��. Ale przecie�
oczekuje tak�e odpowiedzi na
pytanie, jak te dyskusje,
problemy i rozstrzygni�cia maj�
si� do dnia dzisiejszego, co one
znacz� tu i teraz, jaka jest ich
aktualna warto��? Mo�na
powiedzie�, i� historyk
filozofii - tak zreszt� jak
czytelnik jego prac - umieszcza
dawnego my�liciela w kontek�cie
jego czasu i zarazem wyrywa go z
tego kontekstu, aby mu zadawa�
pytania i znajdowa� w jego
dziele odpowiedzi, kt�re w
swojej dzisiejszej postaci nawet
najwi�kszemu m�drcowi z
przesz�o�ci nie mog�yby przyj��
do g�owy.
Istnienie ludzkie rozgrywa
si� w czasie. To czas wyznacza
jego ulotn� miar� i niweczy
trwa�o�� ludzkich dzie�. Ile� to
razy przychodzi nam rozstawa�
si� z jednymi rzeczami i
zast�powa� je innymi. Czasem
czynimy to oboj�tnie, czasem z
rado�ci� czy nut� �alu.
Zakamarki naszych domostw
zalegaj� przedmioty ju�
niepotrzebne. Czy zatem
wszystko, co dziedziczymy z
przesz�o�ci, nale�y jedynie do
rupieciarni naszej
wsp�czesno�ci, do sfery
przedmiot�w bezu�ytecznych,
zniszczonych przez bezlitosny
up�yw czasu? To prawda, �e to,
co powstaje w czasie, w czasie
znajduje sw�j kres, podlega
nieodwracalnemu procesowi
starzenia si� i rozk�adu. Ale
mo�e r�ne wytwory cz�owieka
starzej� si� r�nie, mo�e
niekt�re z nich starzej� si� w
spos�b swoisty, a wi�c taki, �e
w wymiarach �ycia wielu pokole�
nie ulegaj� uniewa�nieniu?
Zastan�wmy si� chwil�. Oto
wytwory techniki - narz�dzia
pracy. Starzej� si� one w tym
znaczeniu, i� mniej sprawne
zostaj� zast�pione przez
bardziej sprawne, czyli takie,
kt�re minimalizuj�c ludzki
wysi�ek podnosz� zarazem jego
efektywno��. W rezultacie
dawnymi narz�dziami przestajemy
si� pos�ugiwa�. Ale nie tylko -
tak�e wiedza o nich staje si�
zb�dna w procesie produkcji i w
skutecznym wype�nianiu nowych
zada�. W tym w�a�nie sensie
dyli�ans zosta� zast�piony przez
poci�g, kt�ry zwielokrotni� jego
skromn� pr�dko�� i ograniczon�
�adowno��. Konstruktor i
wytw�rca nowych typ�w lokomotyw
i wagon�w nie musi przy tym zna�
sposob�w fabrykacji dyli�ansu,
taka wiedza nie jest mu
potrzebna. Technikowi nie jest
konieczna znajomo�� historii
techniki, cho� wiedza taka z
innych wzgl�d�w - jako
pozwalaj�ca zadomowi� si� w
kulturze - mo�e okaza� si�
po�yteczna, a nawet po��dana.
Oczywi�cie, ka�de z dawnych
narz�dzi by�o rewelacj�
techniczn� swoich czas�w, a jego
konstrukcja umo�liwia�a
dynamiczny rozw�j wytw�rczo�ci.
Tyle tylko, �e narz�dzia
nieuchronnie wychodz� z u�ycia i
w pewnym momencie mog� znale��
swoje miejsce ju� tylko w
muzeum. Tak dzieje si� z
technik�, ale czy nie jest
podobnie pod tym wzgl�dem z
naukami, kt�re nazywa si�
�cis�ymi?
Jak�e inaczej przedstawia si�
sytuacja w dziedzinie tw�rczo�ci
i recepcji wytwor�w pracy
artyst�w! Zdajemy sobie spraw�,
i� obcowanie z dzie�ami sztuki
wsp�czesnej nie mo�e w �aden
spos�b zast�pi� naszego kontaktu
z arcydzie�ami przesz�o�ci.
Obrazy Picassa nie uniewa�niaj�
tw�rczo�ci Rembrandta, ksi��ki
Faulknera czy Camusa - dzie�
Dantego czy Szekspira, a
architektura Brasilii naszego
urzeczenia budowlami starego
Krakowa. Nie jest tak, �e te
dawne warto�ci zosta�y bez
reszty w��czone w nowe warto�ci
i �e tym samym utraci�y sw�j
samoistny sens, autonomiczn�
egzystencj�.
To prawda, dzie�a sztuki tak�e
si� starzej�, cho� w inny spos�b
ni� wytwory techniki. Niepodobna
przecie� wyobrazi� sobie, aby
wsp�czesny malarz malowa� jak
Rafael i tworzy� przy tym dzie�a
artystycznie znacz�ce, aby
dzisiejszy tw�rca pisa� tak jak
Goethe czy Stendhal, architekt
za� projektowa� jak Corazzi. W
tym w�a�nie sensie dzie�a sztuki
si� starzej�, a wszelka pr�ba
na�ladowania dawnych mistrz�w
pozostanie jedynie imitacj�,
kt�ra z prawdziw� sztuk�
niewiele ma wsp�lnego. Ale
dzie�a te zarazem nie starzej�
si� w tym znaczeniu, by mog�y
kiedykolwiek i czymkolwiek
zosta� zast�pione, aby utraci�y
sw�j unikatowy charakter, swoj�
indywidualn� warto��, to
wszystko zatem, co sprawia, i�
s� one w stanie - bez wzgl�du na
up�yw czasu - oddzia�ywa� na
nasz� wra�liwo��, pobudza�
wyobra�ni� i wzbogaca� �wiat
ludzkich dozna�.
Inna sprawa, czy obcuj�c z
przedmiotami sztuki, z kt�rymi
obcowali nasi przodkowie,
ogl�daj�c wi�c to samo, widzimy
i prze�ywamy je tak samo - czy
zatem nasze skojarzenia, nasze
reakcje estetyczne i
intelektualne s� w ka�dym
wypadku analogiczne. Bo je�li
tak nie jest, to dzie�a sztuki
nie tylko trwaj� w historii,
zastyg�e w materialnym kszta�cie
niczym pami�tki z przesz�o�ci,
ale w niej �yj�, ujawniaj�c
coraz to nowe znaczenia,
odpowiadaj�c na inne pytania,
zaspokajaj�c odmienne potrzeby.
I nie ma w tym nic dziwnego.
Wiemy przecie� z codziennego
do�wiadczenia, �e powracaj�c do
ksi��ek niegdy� przeczytanych
zmieniamy dawne oceny i
odkrywamy nowe warto�ci.
Albowiem ksi��ki "m�wi�" rzeczy
r�ne w zale�no�ci od poziomu
naszej intelektualnej
dojrza�o�ci, od zakresu
do�wiadcze�, kt�rymi
dysponujemy, od stopnia
wyrobienia naszej wra�liwo�ci i
smaku, od kierunku naszych
zainteresowa� i charakteru
naszych pyta�.
Hegel lubi� powtarza�: "Kto
pyta rozumnie, temu i �wiat
rozumnie odpowiada". Dzi�ki temu
w�a�nie dzie�a sztuki nale�� nie
tylko do przesz�o�ci, lecz tak�e
do naszej - tej najbardziej ju�
w�asnej - tera�niejszo�ci. Stale
odczytujemy je inaczej i na
nowo. Dzie�a sztuki... Ale czy
nie jest tak r�wnie� z
filozofi�?
Ka�dej, a szczeg�lnie
popularnej prezentacji system�w
filozoficznych grozi
niebezpiecze�stwo nadmiernych
uproszcze� i deformacji. Mam na
my�li nie tylko trud w�a�ciwego
odczytania i wyja�nienia
skomplikowanych tekst�w,
zrozumienia ich wewn�trznej
konsekwencji, ale r�wnie�
kwestie bardziej generalne i
zawi�e.
Wiedzy o systemie
filozoficznym nie wyczerpuje
nigdy nawet najbardziej intymny
kontakt z dzie�em jego tw�rcy.
Do tego konieczna jest szersza
perspektywa, wykraczaj�ca poza
immanentn� analiz� samej my�li,
nie za� maniera w�a�ciwa
tradycyjnemu sposobowi
uprawiania historii filozofii,
redukuj�ca jej przedmiot do
"galerii ksi�g", opisu i
interpretacji poszczeg�lnych
system�w, pojmowanych jako
rzeczy same w sobie. Przecie�
ka�da filozofia stanowi owoc
swojego czasu, jest zakorzeniona
w powszechnej historii kultury.
Tworz� j� ludzie konkretnej
epoki, dysponuj�cy okre�lon�
wiedz�, pochodz�cy z takiej a
nie innej grupy, warstwy czy
klasy spo�ecznej; tworz� j� w
takich, a nie innych sytuacjach
dziejowych.
System filozoficzny stanowi
nie tylko rezultat do�wiadcze� i
wiedzy jednostki, ale jest tak�e
krystalizacj� praktycznych
do�wiadcze� ca�ych grup
spo�ecznych oraz pr�b� ich
podsumowania. Jego kszta�t i
zawarto�� zale�y w du�ej mierze
od tradycji, do kt�rej nawi�zuje
i kt�r� dziedziczy, od
szeroko�ci horyzont�w i zasobu
wiedzy, jak� dysponuje epoka.
St�d jego rozumienie wymaga
konkretnych historycznych
analiz, badania procesu
dziejowego, w toku kt�rego
ludzie tworz� idee oraz
manifestuj� swoje przekonania.
Tylko taka analiza jest w stanie
ujawni� rzeczywisty sens i
obiektywn� zawarto��
abstrakcyjnych tez
filozoficznych.
Wag� tego twierdzenia
podkre�la �wiadomo�� faktu, i�
system, kt�ry mia� okre�lony
sens dla swojego czasu, w miar�
up�ywu lat obrasta w nowe
znaczenia. Niekiedy pozwala to
g��biej wnikn�� w intencje jego
tw�rcy w my�l zasady: "poznacie
drzewo po jego owocach".
Cz�ciej jednak mi�dzy dzie�em
filozoficznym a jego historyczn�
egzystencj� otwiera si� g��boka
przepa��. Ile� to razy dawni
my�liciele, spogl�daj�c z
za�wiat�w na swych p�niejszych
interpretator�w oraz
przypisywane im pogl�dy, mogliby
zasadnie protestowa� i
twierdzi�, parafrazuj�c s�owa
Ewangelisty: "z nas wyszli, ale
nie s� z nas".
�wiadomi aktualnych znacze�
okre�lonych tez, spogl�damy na
ich autora przez pryzmat swojego
czasu, imputujemy mu
przekonania, kt�rych nie
wyrazi�, narzucamy jego my�li
pewien porz�dek i sens, z czym,
by� mo�e, nigdy by si� nie
zgodzi�. Powoli zatracamy nawet
poczucie, �e czym� innym jest
system w intencji jego tw�rcy,
czym� innym - dla formacji,
kt�ra go zrodzi�a, a jeszcze
czym� innym - historycznie
okre�lony spos�b jego
odczytywania, r�ny dla
poszczeg�lnych epok. Na przyk�ad
�redniowieczny powr�t do
Arystotelesa by� nie tyle
nawrotem do jego autentycznych
pogl�d�w, ile tworzeniem
filozoficznej wizji Arystotelesa
schrystianizowanego. Niekiedy
postulowano wprost, i�by na
Arystotelesa_poganina "jako na
os�a" posadzi� Chrystusa, a w
ten spos�b zwi�za� jego pogl�dy
z chrze�cija�skim kanonem.
Dotykam tu sprawy niezmiernie
skomplikowanej. Ka�dy system
filozoficzny, cho�by najbardziej
rozwini�ty, ma swoje miejsca do
ko�ca nie dopowiedziane, kt�re
musz� budzi� spory
interpretacyjne. Ot� proces
u�ci�lania i kontynuacji,
dokonuj�cy si� w historii, jest
zawsze, w mniejszym lub wi�kszym
stopniu, procesem wykraczania
poza system wyj�ciowy - i
oznacza jego przemian�.
Przyk�ad pierwszy. M�ody Hegel
z pasj� czytywa� dzie�a Rousseau
i nawi�zywa� do jego ustale�.
Ale nawi�zanie to by�o u Hegla
pr�b� w��czenia w obr�b w�asnego
�wiatopogl�du faktu rewolucji
oraz problem�w, kt�re ona
wy�oni�a, oznacza�o tedy wysi�ek
intelektualnego ustosunkowania
si� do nowego, niejasnego i
niestabilnego jeszcze �wiata,
kt�ry przez tw�rczo�� Rousseau
zosta� niejako zapowiedziany.
Hegel odnajdywa� te� w niej
przes�anki i punkty wyj�cia dla
w�asnego, dialektycznego uj�cia
rzeczywisto�ci spo�ecznej.
Jednak�e w Heglowskich
nawi�zaniach system Rousseau
uleg� dezintegracji. Hegel
podejmowa� bowiem poszczeg�lne
idee, abstrahuj�c od ca�o�ci
pogl�d�w genewskiego my�liciela,
przekszta�ca� je i nasyca�
odmienn� tre�ci�, po czym
w��cza� do innej ca�o�ci, jak�
by� jego w�asny �wiatopogl�d. W
ten spos�b kontynuacja po��czy�a
si� z dialektyczn� negacj�.
W�tki zaczerpni�te z dzie�a
Rousseau nie tylko zosta�y
zmienione i rozbudowane, ale
uzyska�y zgo�a odmienny sens w
wyniku usytuowania ich w innej
perspektywie historiozoficznej,
operuj�cej odmiennym typem
�wiadomo�ci, nowymi
do�wiadczeniami spo�ecznymi,
odr�bnym rozumieniem procesu
dziejowego. W rezultacie
Rousseau odczytywany przez Hegla
przesta� by� Rousseau
autentycznym.
Przyk�ad drugi dotyczy los�w
Heglowskiej spu�cizny.
Poprzednio mowa by�a o relacji
pomi�dzy dwoma sp�jnymi
ca�o�ciami - ukonstytuowanymi
wyra�nie doktrynami. W teraz
omawianym przypadku system
filozoficzny zaczyna wie��
"drugie �ycie" w�r�d ludzi,
kt�rzy uwa�aj� si� za uczni�w i
propagator�w, a kt�rzy w swych
intencjach - nawet gdy dokonuj�
pewnych u�ci�le� i modyfikacji -
nie chc� wykracza� poza ramy
ustalone przez tw�rc� "szko�y".
Dzi�ki ich aktywno�ci doktryna
filozoficzna zaczyna przenika�
do �wiadomo�ci powszechnej,
wp�ywa na ludzkie postawy i
akceptowane warto�ci. Ale w
rezultacie tych dzia�a� owa my�l
ulega do�� gruntownym
przeobra�eniom. Filozofia Hegla
staje si� potocznym heglizmem.
Rozumienie tez filozoficznych i
spos�b ich recepcji zale�y
bowiem od wielu czynnik�w: od
konkretnych okoliczno�ci
historycznych, od sytuacji
spo�ecznej odbiorc�w, od systemu
warto�ci, kt�re akceptuj�, od
ich postaw politycznych... Gdy
zmieniaj� si� warunki
historyczne, pojawiaj� si� nowe
pytania, kt�rych charakter
zale�y ju� od sytuacji ludzi
czytaj�cych i interpretuj�cych
dawne teksty filozoficzne.
Odpowiedzi na te pytania nie
tylko u�ci�laj� system
wyj�ciowy, lecz r�wnie� go
przeobra�aj�.
Ten w�a�nie proces czynnej
recepcji wyra�a si� w
specyficznej dla nowego czasu
selekcji filozoficznej
problematyki, w nowym rozumieniu
naczelnych kategorii i poj��, w
odmiennej hierarchizacji ich
wa�no�ci - selekcji i
hierarchizacji zgodnej z
zainteresowaniami i potrzebami
nowej epoki. Taka modernizuj�ca
interpretacja systemu
filozoficznego nie jest po
prostu aktem zdrady, przed�u�a
bowiem jego �ywot. System, kt�ry
nie poddaje si� wsp�czesnemu
odczytaniu, cz�sto sprzecznemu z
intencjami tw�rcy, zajmuje
miejsce na cmentarzysku idei,
staj�c si� przedmiotem refleksji
historyka. Doktryna filozoficzna
�yje w historii o tyle tylko, o
ile ulega przemianom, o ile jest
otwarta dla nowych odczyta�,
poddaj�c si� zabiegom
adaptacyjnym. Jest to cena, jak�
p�aci za obecno�� na arenie
dziejowej.
Powracam do pytania: czym jest
filozofia? Jest to pytanie
r�wnie stare, jak stara jest
dziedzina okre�lana tym
poj�ciem, a odpowiedzi znamy bez
ma�a tyle, ile by�o rozmaitych
doktryn filozoficznych. Ju� na
pierwszy rzut oka wida�, �e w
filozofii brak jest zasadniczej
zgodno�ci stanowisk nie tylko w
takich czy innych kwestiach
szczeg�owych, ale w sprawach
fundamentalnych, dotycz�cych jej
w�asnego przedmiotu. Ta sytuacja
zdaje si� odr�nia� refleksj�
filozoficzn� od innych sfer
dzia�alno�ci umys�owej, cho�by
od nauki, kt�ra przecie�
rozpoczyna od wyodr�bnienia i w
miar� jasnego okre�lenia tego,
co stanowi jej przedmiot.
Inaczej z filozofi�. Ona stale
pyta o to, czym w�a�ciwie jest i
czym winna si� zajmowa�, czyni�c
w ten spos�b siebie sam� - wci��
od nowa i na nowo - swoim
w�asnym problemem.
Czy mo�liwa jest jednak
jednoznaczna odpowied�?
Zatrzymajmy si� chwil�, aby
zwr�ci� uwag� na samo pytanie.
Ot� nie ulega w�tpliwo�ci, �e
jest to pytanie filozoficzne.
Nie mo�emy odpowiedzie� na nie
bez osobistego zaanga�owania;
tylko pozornie bowiem ma ono
charakter bezstronny, w
rzeczywisto�ci jest zawsze
pytaniem_odpowiedzi�. Podobnie
rzecz si� ma cho�by z pytaniem:
"kim jestem?" Nie mo�emy na nie
odpowiada� w spos�b czysto
opisowy, neutralny, tak jak
gdyby�my byli w stanie wyskoczy�
z w�asnej sk�ry i ogl�da� siebie
z zewn�trz, niczym jaki�
przedmiot. Kiedy pytam: "kim
jestem?", to przecie� ju�
wcze�niej co� o sobie wiem,
jako� siebie rozumiem, odczuwam
i prze�ywam. Dlatego w�a�nie
samo pytanie - niekiedy
bezwiednie - sygnalizuje i
zak�ada tre�� przysz�ej
odpowiedzi. Analogicznie z
filozofi�: ka�da pr�ba
odpowiedzi na pytanie o ni�,
jakikolwiek wysi�ek jej
okre�lenia czy zdefiniowania - w
rezultacie staje si� czynnym
aktem filozofowania.
Pisz�c tak, daj� wyraz
prze�wiadczeniu, �e nie istnieje
�adna obiektywna, ponadczasowa
esencja filozofii, do kt�rej
mo�na by si� by�o odwo�ywa� przy
rozstrzyganiu spor�w i kt�ra by
stanowczo nas informowa�a o tym,
czym jest filozofia sama w sobie
i jak j� nale�y rozumie�. S�dz�
natomiast, �e jedyn�
rzeczywisto�ci� filozofowania
jest jego w�asna historia.
Dlatego te� na pytanie o
filozofi� nie da si� w �aden
spos�b odpowiedzie� w oderwaniu
od jej dziej�w.
Powiedzia�em przed chwil�, �e
tylko historia filozofii
umo�liwia odpowied� na pytanie o
filozofi�. Ale przecie� tak�
odpowiedzi� musimy w jaki�
spos�b dysponowa� ju� wcze�niej,
nim zajmiemy si� histori�
filozofii - po to cho�by, by
okre�li� jej przedmiot. Tak
tworzy si� b��dne ko�o
rozumowania: historia filozofii
ma odpowiada� na pytanie o
filozofi�, sama jednak bez
takiej odpowiedzi nie jest
mo�liwa. Ten w�a�nie osobliwy
paradoks sprawia, �e filozofia
pozostaje sama dla siebie
problemem. Spr�bujmy teraz
zapyta� o jego �r�d�o.
Stwierdzi�em ju�, �e
rzeczywisto�ci� filozofowania
jest jego historyczno��. Ot� o
paradoksalno�ci filozofowania
stanowi fakt, �e jest ono
d��eniem do zrozumienia
historyczno�ci w wysi�ku my�li,
kt�ra sama przecie� w t�
historyczno�� jest nieuchronnie
uwik�ana. Aby zrozumie�
historyczno��, wyposa�y� w sens,
trzeba ow� historyczno��
przekroczy�, znale�� si� poza
ni�. St�d ka�da filozofia
stanowi pr�b� uniewa�nienia
historii - tego zatem, co
przypadkowe, ulotne,
przemijaj�ce - a zarazem jest
poszukiwaniem "sta�ego gruntu",
koniecznej jedno�ci i
niez�omnego porz�dku. Ten uparty
wysi�ek okazuje si� bezowocny.
�aden bowiem system
filozoficzny, pogr��ony w
historyczno�ci, kt�r� usi�uje
przezwyci�y�, nie mo�e jej
ca�kowicie przekroczy�, aby w
rezultacie przesta� by�
dzieckiem swojego czasu. Dlatego
te� �adna jego posta� nie jest
ostateczna, sko�czona,
zamkni�ta, ka�de dociekanie
filozoficzne skazane jest na
rozwi�zania cz�stkowe i
relatywne. Filozofie bowiem,
poszukuj�c absolutnego sensu,
tworz� w rezultacie tylko jeden
z wielu obecnych w dziejach
sens�w.
Tak czy inaczej, filozofia
jest zawsze owocem swojego
czasu. To za� stanowi o jej sile
i zarazem o jej ograniczeniu.
Jest si�� - bo podejmuj�c
problemy aktualne i �ywotne,
wyst�puj�c z propozycjami nowych
rozwi�za�, przenika do
�wiadomo�ci potocznej, staje si�
integralnym sk�adnikiem kultury
i podniet� licznych dzia�a�,
wp�ywaj�c w okre�lonym stopniu
na wsp�czesno��. Ograniczeniem
- bo jej mo�liwo�ci s�
zakre�lone przez horyzonty
epoki: sytuacj� ludzk�,
osi�gni�ty historycznie poziom
wiedzy o cz�owieku i �wiecie,
konflikty spo�eczne... Dlatego
nowa epoka musi zawsze
poszukiwa� nowej formu�y
filozofii i nowych rozwi�za�.
Je�li nawet korzysta z dorobku
przesz�o�ci, to jednak usi�uje
go krytycznie interpretowa� i
uzupe�ni�, s�owem - przemy�le�.
Zwr�ci�em uwag� na
ograniczenie horyzont�w
poznawczych doktryn
filozoficznych z przesz�o�ci nie
po to, aby odnosi� si� do nich z
zarozumia�� wy�szo�ci�. By�aby
to postawa r�wnie �atwa, jak
bezp�odna. Cz�owiek, kt�ry
podkre�la, i� wie co� lepiej ni�
Arystoteles, nie jest
automatycznie od Arystotelesa
m�drzejszy. Zapomina, i� to, �e
"wie lepiej", jest w mniejszym
stopniu jego osobistym
osi�gni�ciem ni�li zas�ug�
w�a�nie Arystotelesa i jego
nast�pc�w. Dzisiejsza wiedza i
kultura s� przecie� nie do
pomy�lenia bez dziedzictwa
przesz�o�ci, stopniowego i
�mudnego rozwoju cywilizacji.
Nasze poj�cia i przekonania
odbiegaj�, rzecz jasna, od
mniema� dawniejszych. Czy zatem
historia filozofii nie powinna
pozosta� tylko domen� historyk�w
filozofii, kolekcjoner�w
minionych pogl�d�w? Czy naprawd�
warto pochyla� si� nad
dokumentami przesz�o�ci i
zadawa� sobie trud ich
rozumienia? My�l�, �e warto i to
nie tylko dlatego, i� pobudza on
sprawno�� naszej my�li, ani
dlatego, �e pe�na akceptacja
kultury wsp�czesnej wymaga
�wiadomo�ci jej genealogii i
dr�g rozwoju. Przede wszystkim:
studia te maj� ogromn� warto��
inspiruj�c�, s� one pomocne dla
naszej orientacji w
tera�niejszo�ci, przy
rozstrzyganiu jej zawi�ych
problem�w.
Z filozofi� jest bowiem
inaczej ni� z naukami
szczeg�owymi. Mo�na uprawia�
nauk�, nie odwo�uj�c si� do jej
historii. Ka�dy dobry podr�cznik
jest skumulowanym wyrazem
osi�gni�� historycznych
okre�lonej dyscypliny. Wystarczy
przyswoi� sobie jego tezy, aby
m�c i�� dalej. Je�li Einstein
zajmowa� si� histori� nauki, to
przecie� dla sformu�owania
teorii wzgl�dno�ci nie mia�o to
chyba wi�kszego znaczenia ni�
jego gra na skrzypcach.
Odmiennie jest z filozofi�. Nie
mo�na filozofowa�, nie odwo�uj�c
si� do filozoficznej tradycji,
nie cofaj�c si� do historii
problem�w i ich rozwi�za�, do
historii poj�� czy kategorii.
Dla wsp�czesnego filozofa
Platon czy Kartezjusz nie s�
my�licielami dawnymi i
anachronicznymi, lecz w pewnym
sensie wsp�czesnymi, z kt�rymi
si� dyskutuje, kt�rych idee si�
przezwyci�a lub kontynuuje i do
kt�rych nale�y si� ustosunkowa�,
dokonuj�c aktu �wiatopogl�dowego
samookre�lenia.
Przy ca�ej odmienno�ci
filozofii i sztuki istnieje
pomi�dzy nimi pewna analogia.
Tak jak reagujemy estetycznie na
sztuk�, chocia�by gotyku czy
baroku, tak te� reagujemy
intelektualnie na dawne pogl�dy
filozoficzne.
Rozszerzaj� one nasze
horyzonty my�lowe, inspiruj�
wysi�ek intelektualny,
prezentuj� rozwi�zania
niejednokrotnie wci�� odkrywcze
i nowe. Dawni filozofowie, je�li
tylko byli naprawd� filozofami,
s� zawsze �ywi - stale obecni
w�r�d nas przez swoje pytania,
niepokoje i zmagania z
intelektualnym tworzywem, jako
ci, kt�rzy uformowali i formuj�
nadal, ci�gle od nowa, nasze
umys�owe dziedzictwo. Wielcy
filozofowie przynale�� przez
swoj� metryk�, co oczywiste, do
nieodwracalnie minionego czasu,
a zarazem przez swoje pogl�dy s�
cz�stk� naszej tera�niejszo�ci -
nale�� do niej o tyle, o ile w
ich dzie�ach poszukujemy
inspiracji i usi�ujemy znale��
odpowiedzi na nasze w�asne
pytania.
W historii filozofii licz�
si� nie tylko rozwi�zania, kt�re
prezentowali poszczeg�lni
my�liciele. Z racji historycznie
ograniczonego poziomu wiedzy
by�y one z regu�y niepe�ne,
jednostronne i cz�sto fa�szywe.
Jednak�e nawet owa
niedoskona�o�� rozwi�za� ma
pewn� warto��, ukazuj�c odmienne
mo�liwo�ci i perspektywy
poznawcze. W historii filozofii
licz� si� r�wnie� intuicje,
niekiedy zarazem naiwne i
wizjonerskie, tak jak na
przyk�ad Demokrytejska
koncepcja, kt�ra o ponad dwa
tysi�ce lat wyprzedzi�a odkrycie
przez fizyk�w atomu.
Ale najbardziej istotne w
historii my�li filozoficznej s�
pytania. One to, prowokuj�c do
odpowiedzi, stanowi� o obecno�ci
problem�w teoretycznych i
zapewniaj� im prawo obywatelstwa
w umys�ach, a dostarczaj�c
inspiracji i tworzywa dla
p�niejszego wysi�ku
intelektualnego, staj� si�
integralnym sk�adnikiem procesu
tworzenia kultury. Oto jedna z
pierwszych szk� filozoficznych
staro�ytnej Grecji, tak zwana
szko�a elejska, kt�rej
najwybitniejszym
przedstawicielem by� Parmenides,
przyj�a za�o�enie, i�
rzeczywisto�� jest w swej
istocie niezmienna i nieruchoma.
Oczywi�cie, taka koncepcja
�wiata znalaz�a si� w konflikcie
z danymi dostarczanymi nam przez
zmys�y. Eleaci zakwestionowali w
ten spos�b warto�� poznania
zmys�owego i skoncentrowali si�
na krytyce poj�cia ruchu,
usi�uj�c wykaza�, i� ruch jest
wewn�trznie sprzeczny, a wi�c w
istocie niemo�liwy. Znane s�
argumenty jednego z nich -
Zenona. Argument zatytu�owany
"Achilles" prezentowa�
nast�puj�cy tok dowodzenia:
najszybszy biegacz nie dogoni
nigdy najwolniejszego, je�li ten
wystartowa� wcze�niej. Goni�cy
najpierw musi dobiec do miejsca,
w kt�rym znajdowa� si� goniony,
ale ten znajduje si� ju� w innym
miejscu. I tak w niesko�czono��
- goni�cy b�dzie si� ci�gle
zbli�a� do gonionego, ale nigdy
si� z nim nie zr�wna. A przecie�
potoczne do�wiadczenie poucza
nas o spe�nieniu si�
niemo�liwego: szybkonogi
Achilles zawsze wyprzedzi
��wia. Albo inny argument -
"Strza�a": lec�ca strza�a w
ka�dym elementarnym odcinku
czasu znajduje si� nad
okre�lonym punktem przestrzeni.
W owym momencie jest zatem w
bezruchu. W innym odcinku czasu
znajduje si� ona nad innym
punktem przestrzeni, jest wi�c
r�wnie� w bezruchu. Jak�e tedy -
zapytywa� Zenon z Elei - suma
stan�w spoczynku mo�e da� nam w
rezultacie zjawisko ruchu? Mamy
tu do czynienia z
nierozwi�zywaln� sprzeczno�ci�.
Argumenty eleat�w, atakuj�ce
powszechne odczucia i uznane
pewniki, mog�yby zosta�
potraktowane jako ciekawostka.
Ale s� one nie tyle ciekawostk�,
ile faktem z historii kultury,
faktem znacz�cym dla jej
dalszego rozwoju. Ich
paradoksalna posta� sk�oni�a
niema�y legion my�licieli do
intelektualnego wysi�ku. Nie
tylko staro�ytnych - r�wnie�
nowo�ytnych. I oto rozwi�zanie
paradoks�w eleackich sta�o si�
mo�liwe dzi�ki rewolucji, kt�ra
dokona�a si� w matematyce
(przej�cie od teorii wielko�ci
niesko�czenie ma�ych do idei
ci�gu matematycznego i rachunku
r�niczkowego).
Przypadek eleat�w ukazuje
z�o�on� kwesti� warto�ci
filozofii. Warto�� t� mierzy�
si� powinno nie tylko
s�uszno�ci� proponowanych
rozwi�za�, lecz tak�e ich rol�
historyczn� - dla swego czasu i
dla epok nast�pnych. R�wnie� -
rol� w procesie kszta�towania
kultury. Dlatego w�a�nie pr�ba
rozpatrywania historii filozofii
jedynie w abstrakcyjnych
kategoriach prawdy i fa�szu jest
rzecz� do�� ja�ow�. Taka
kwalifikacja, dokonywana w
oderwaniu od konkretnych
sytuacji historycznych, kt�re
powo�a�y do �ycia okre�lone
pogl�dy, co wi�cej: abstrahuj�ca
od ich kulturotw�rczego sensu w
dziejach naszej cywilizacji,
ukazywa�aby w rezultacie
filozoficzn� przesz�o�� na
podobie�stwo rupieciarni, w
kt�rej kilka warto�ciowych
sprz�t�w ginie w morzu
przedmiot�w nadgryzionych z�bem
czasu i absolutnie
bezu�ytecznych.
Filozofia zajmuje si�
interpretacj� �wiata i
problematyk� ludzk�. Podejmuje
pytania o sens �ycia, zastanawia
si� nad powo�aniem cz�owieka,
usi�uje formowa� w�a�ciw�
postaw� moraln�, ustanawiaj�c
warto�ci godne realizacji.
Pragnie zatem kszta�towa�
cz�owieka i dopomaga� mu w
dokonywaniu wybor�w moralnych, w
rozwi�zywaniu sytuacji
konfliktowych, w doskonaleniu
w�asnego �ycia. To prawda, �e
takie rozstrzygni�cia s� zawsze
dzie�em konkretnych jednostek.
Dokonujemy ich na w�asny
rachunek i na w�asn�
odpowiedzialno��, zgodnie z
naszym osobistym do�wiadczeniem,
wiedz� i poczuciem moralnym. I
nic od samodzielnego wysi�ku i
osobistej odpowiedzialno�ci
zwolni� nas nie mo�e. Ale w
trudnych sytuacjach �yciowych
potrzebna jest nam �wiadomo��
r�norodnych mo�liwo�ci i
sugestie co do mo�liwych
rozwi�za�. W tym w�a�nie
zakresie studiowanie historii
filozofii poszerza nasze
horyzonty, czyni�c nasze
dzia�ania bardziej rozumnymi. Na
tym te� polega jej aktualny
sens.
Filozofia w swoim historycznym
rozwoju zajmowa�a si� - jak
wiadomo - niewyobra�alnie wielk�
liczb� problem�w. Zastanawia�a
si� nad budow� �wiata i jego
istot�, nad mo�liwo�ciami
poznania i drogami jego
realizacji, nad miejscem
cz�owieka w historii i w
spo�ecze�stwie oraz nad jego
powo�aniem. Czy jednak istnieje
jaki� punkt odniesienia, kt�ry
by owe r�norodne kwestie
zespala� w jednolit� ca�o��, w
zwarty �wiatopogl�d? Na to
pytanie r�nych udzielano - i
wci�� si� udziela - odpowiedzi.
Dla jednych tak� o�rodkow�
problematyk� stanowi teoria
bytu, czyli ontologia, dla
innych jest ni� teoria poznania,
czyli epistemologia, dla jeszcze
innych wizja historyczno�ci. Ta
ostatnia opcja jest mi
najbli�sza. Wed�ug mnie
filozofia jest wybitnie
antropocentryczna w swoich
zainteresowaniach: jest to
dyscyplina humanistyczna, w
kt�rej centrum uwagi znajduje
si� problematyka ludzka - nawet
wtedy, gdy rozwa�a si� problemy
struktury �wiata czy zastanawia
nad mechanizmami jego przemiany
i ewolucji. Pytanie o budow�
�wiata ��czy si� przecie�
organicznie z pytaniem o miejsce
cz�owieka w �wiecie, o jego
stosunek do otaczaj�cych
zjawisk.
M�wi�c tak, prezentuj� pewien
punkt widzenia, w kt�rym
filozofie i �wiatopogl�dy,
ogl�dane z historycznej
perspektywy, jawi� si� przede
wszystkim w kategoriach ludzkich
prze�y�, do�wiadcze�, aspiracji.
Ukazuj� si� one wtedy jako
specyficzny produkt prze�ywania
przez ludzi �wiata, w kt�rym
�yj�; jako wyraz u�wiadamiania
sobie zmiennych horyzont�w
istnienia ludzkiego w dziejach;
jako ekspresja sytuacji oraz
konflikt�w egzystencjalnych i
spo�ecznych; jako - wreszcie -
ambitny wysi�ek intelektualnego
opanowania rzeczywisto�ci i
pr�ba konstruowania jej obrazu:
wizji �wiata sensownego. W tym
w�a�nie d��eniu filozofie daj�
niekiedy mimowolny, a niekiedy
�wiadomy wyraz przekonaniu, �e
cz�owiek nie egzystuje w �wiecie
posiadaj�cym gotowy, w�asny, raz
na zawsze dany, ostateczny sens,
lecz �e sens ten bywa �wiatu
nadawany przez ludzki wysi�ek,
przez kultur� i histori�. Ten
w�a�nie mora�, zawieraj�cy w
sobie postulat odpowiedzialno�ci
ludzi za ich �wiat, wynika
niejako spontanicznie z naszego
obcowania z histori� my�li
filozoficznej.
Bohaterowie ksi��ki
Heraklit z Efezu (ok. 540 -
ok. 480 p.n.e.), wybitny
przedstawiciel tzw. szko�y
jo�skiej. Z jego pism zachowa�y
si� jedynie drobne fragmenty i
om�wienia, zw�aszcza w dziele
Diogenesa Laertiosa "�ywoty i
pogl�dy s�ynnych filozof�w" oraz
w pismach Arystotelesa.
Demokryt z Abdery (ok. 460 -
ok. 370 p.n.e.), tw�rca
atomizmu. Plato�czyk Trazyllos w
I w. n.e. spisa� jego pisma i
u�o�y� je w tetralogi�
obejmuj�c� a� 52 dzie�a. �adne z
nich nie zachowa�o si� w
ca�o�ci; przetrwa�y tylko w
niewielkich fragmentach - m.in.
w "�ywotach i pogl�dach s�ynnych
filozof�w" Diogenesa Laertiosa i
w pismach Arystotelesa.
Sokrates (469_#399 p.n.e.),
nauczyciel Platona i innych
filozof�w, kt�rzy, powo�uj�c si�
na mistrza, za�o�yli w�asne
szko�y, zwane sokratycznymi
(szko�a cynicka, cyreneicka,
megarejska, eretryjska).
Poniewa� Sokrates nie pisa�,
lecz naucza� za po�rednictwem
�ywego s�owa, to i jego pogl�dy
znane s� jedynie ze �r�de�
po�rednich, cz�sto w wersjach
wzajemnie sprzecznych.
Platon (ok. 427_#347 p.n.e.),
ucze� Sokratesa. Po �mierci
mistrza opu�ci� Ateny, do
kt�rych powr�ci� po blisko
dwudziestu latach; za�o�y�
w�wczas szko�� zwan� Akademi�.
Wa�niejsze dialogi: "Apologia"
(obrona Sokratesa), "Fajdros" (o
stosunku duszy do idei),
"Pa�stwo", "Fedon" (o
nie�miertelno�ci duszy),
"Teajtet" (o poznaniu),
"Parmenides" (o metodzie
dialektycznej), "Sofista" (o
bycie), "Prawa".
Arystoteles (384_#322 p.n.e.),
ucze� Platona. Urodzony w
Stagirze w p�nocnej Grecji. Po
dwudziestu latach pobytu w
Akademii za�o�y� - po �mierci
Platona - w�asn� szko��. Dzie�a
Arystotelesa podzielono na
siedem grup: 1)�pisma logiczne,
2)�pisma fizyczne, 3)�pisma
biologiczne, 4)�pisma z zakresu
psychologii ("O duszy"),
5)�pisma o filozofii pierwszej
(opatrzone tytu�em
"Metafizyka"), 6)�pisma
praktyczne (najwa�niejsze z nich
to "Etyka Nikomachejska" i
"Polityka"), 7)�pisma
estetyczne.
Epikur (341_#270 p.n.e.),
ucze� platonika Pamfilosa i
demokrytejczyka Nauzyfanesa,
kt�rego pogl�dy zaadaptowa�.
Utworzy� w�asn� szko�� (najpierw
w Mitylenie, p�niej w Atenach).
Z bogatej spu�cizny - mia� pono�
napisa� oko�o 300 traktat�w -
zachowa�y si� jedynie trzy listy
oraz niewielkie fragmenty innych
dzie�.
Epiktet z Hierapolis (ok. 50 -
ok. 130 n.e.), wybitny
przedstawiciel stoicyzmu.
Niewolnik, nast�pnie
wyzwoleniec. Po edykcie
Domicjana wyp�dzaj�cym filozof�w
z Rzymu osiad� w Nikopolis
(p�nocna Grecja), gdzie za�o�y�
w�asn� szko��. Jego nauki spisa�
Flawiusz Arrianus ("Diatryby", z
kt�rych zachowa�y si� tylko
cztery ksi�gi; "Encheiridion" -
Podr�cznik).
Plotyn (ok. 204 - ok. 269),
tw�rca neoplatonizmu. Urodzony w
Lykopolis (Egipt). Studiowa�
filozofi� w Aleksandrii u
Ammoniusza Sakkasa. Oko�o 244
przyby� do Rzymu, gdzie za�o�y�
w�asn� szko��. Sporz�dzone pod
koniec �ycia - bez troski o
j�zykowy kszta�t i tytu�y -
obszerne zapiski uporz�dkowa�
Porfiriusz z Tyru, nadaj�c im
tytu� "Enneady" (Dziewi�tnice).
Aureliusz Augustyn
(354_#430), �wi�ty, ojciec i
doktor Ko�cio�a. Nauczyciel
retoryki, w 387 przyj�� chrzest,
przez ostatnie trzydzie�ci pi��
lat �ycia by� biskupem miasta
Hippo Regius (Hippona) i g��wnym
organizatorem Ko�cio�a w
p�nocnej Afryce. Najwa�niejsze
prace: "Dialogi i pisma
filozoficzne", "O prawdziwej
religii", "O Tr�jcy �wi�tej", "O
Pa�stwie Bo�ym" oraz
autobiograficzne "Wyznania".
Jan Szkot Eriugena (ok. 810 -
ok. 877), nadworny uczony
Karola II �ysego, filozof,
teolog i poeta. Jego g��wnym
dzie�em by� traktat "O podziale
natury". Wcze�niej napisa�
rozpraw� "O Boskiej
predestynacji" oraz
przet�umaczy� z greki na �acin�,
opatruj�c komentarzami, pisma
Pseudo_Dionizego.
Tomasz z Akwinu (ok.
1225_#1274), dominikanin,
�wi�ty (kanonizowany przez Jana
XXII w 1323), doktor Ko�cio�a
(obwo�any "doktorem anielskim" w
1567). Jego pogl�dy
filozoficzne i teologiczne
zosta�y uznane za oficjaln�
nauk� Ko�cio�a katolickiego
(encyklika "Aeterni Patris"
1879). G��wne prace: "O
zasadach natury", "O bycie i
istocie", "Summa przeciwko
poganom" (zwana tak�e "Summ�
filozoficzn�"), "Summa
teologiczna".
Niccolo Machiavelli
(1469_#1527), sekretarz drugiej
kancelarii Republiki
Florenckiej. Po obj�ciu w�adzy
przez Medyceuszy zosta� zmuszony
do usuni�cia si� z �ycia
publicznego. Najwa�niejsze
dzie�a: "Ksi���", "Rozwa�ania
nad pierwszym dziesi�cioksi�giem
historii Rzymu Liwiusza",
"Historie florenckie".
Giordano Bruno (1548_#1600),
dominikanin. Oskar�ony o herezj�
i ekskomunikowany, uciek� z
W�och i w�drowa� po Europie jako
nauczyciel; zatrzymany w Wenecji
i wydany inkwizycji, po
siedmioletnim wi�zieniu spalony
na stosie. Wa�niejsze prace: "O
przyczynie, pocz�tku i
jedno�ci", "O niesko�czonym
wszech�wiecie i �wiatach".
Francis Bacon (1561_#1626),
m�� stanu i filozof. Studiowa�
filozofi� w Cambridge i prawo w
Londynie. Jego b�yskotliwa
kariera polityczna, w trakcie
kt�rej uzyska� najwy�sze
zaszczyty, zosta�a gwa�townie
przerwana w 1621, kiedy to
zosta� oskar�ony o przekupstwo.
Wa�niejsze prace: "Eseje, czyli
porady spo�eczne i moralne", "O
pot�dze nauk boskich i
ludzkich", "Novum Organum",
"Nowa Atlantyda".
Thomas Hobbes (1588_#1679),
filozof i my�liciel polityczny.
Absolwent uniwersytetu w
Oksfordzie, preceptor delfina -
przysz�ego Karola II, kr�la
Anglii. Teoretyk prawa
naturalnego i umowy spo�ecznej.
G��wne prace: "Elementy prawa
naturalnego i polityki",
"Elementy filozofii" ("O ciele";
"O cz�owieku", "O obywatelu"),
"Lewiatan".
Ren~e Descartes (1594_#1650),
w Polsce zwany Kartezjuszem,
filozof i matematyk. Urodzony w
La Haye we Francji. Szukaj�c
atmosfery tolerancji i swobody
my�li, na d�u�szy czas
zamieszka� w Holandii; zmar� w
Sztokholmie. G��wne prace:
"Rozprawa o metodzie" (b�d�ca
wst�pem do tomu traktat�w
matematyczno-przyrodniczych).
"Medytacje o pierwszej
filozofii", "Nami�tno�ci duszy",
"Zasady filozofii".
Baruch (Benedictus) Spinoza
(1637_#1677), filozof. Urodzony
w Amsterdamie. Wychowywany na
ortodoksyjnego �yda, studiowa�
m.in. dzie�a Majmonidesa i
kabalist�w; w 1656 usuni�ty z
gminy �ydowskiej jako heretyk.
Zarobkowa� jako szlifierz szkie�
optycznych. G��wne dzie�a:
"Zasady filozofii Descartesa",
"Traktat teologiczno_polityczny"
i wydana po�miertnie "Etyka w
porz�dku geometrycznym
dowiedziona".
Blaise Pascal (1623_#1662),
fizyk, matematyk (jeden z
prekursor�w rachunku
r�niczkowego i ca�kowego),
filozof. Zwi�zany z o�rodkiem
jansenist�w w Port-Royal,
zw�aszcza po g��bokim prze�yciu
religijnym, kt�rego do�wiadczy�
w 1654. G��wne dzie�a:
"Prowincja�ki" (popularna nazwa
"List�w pisanych do znajomego z
prowincji"), "Trzy rozprawy o
kondycji mo�nych", "My�li pana
Pascala o religii i kilku innych
sprawach" (znane jako "My�li").
John Locke (1632_#1704),
filozof. Absolwent i wyk�adowca
uniwersytetu w Oksfordzie.
Przyja�ni� si� z lordem
Shaftesburym: za jego rz�d�w
piastowa� wysokie stanowiska. W
dzia�alno�ci publicznej i
pisarskiej dawa� wyraz pogl�dom
liberalnym. G��wne prace: "List
o tolerancji", "Rozwa�ania
dotycz�ce rozumu ludzkiego",
"Dwa traktaty o rz�dzie", "My�li
o wychowaniu", "Racjonalno��
chrze�cija�stwa".
Gottfried Wilhelm Leibniz
(1646_#1716), filozof i
matematyk. S�u�y� na ksi���cych
dworach Palatynatu, Hanoweru,
Prus. Za�o�y� w Berlinie
Towarzystwo Naukowe, kt�rego
zosta� prezesem. Rozg�os
przynios�a mu "Pr�ba teodycei o
dobroci Boga, wolno�ci cz�owieka
i pochodzeniu z�a"; po�miertnie
wydano prace: "Nowe rozwa�ania
dotycz�ce rozumu ludzkiego",
"Zasady filozofii, czyli
monadologia", "Zasady natury i
�aski oparte na rozumie".
Giambattista Vico
(1668_#1744), my�liciel
spo�eczny i filozof. W wieku
trzydziestu lat wygra� konkurs
na wyk�adowc� retoryki
Uniwersytetu Neapolita�skiego i
na tym stanowisku pozosta� ju�
do ko�ca �ycia. Jego
najwa�niejszym dzie�em, stale
poprawianym, by�a "Nauka nowa"
(trzecia i ostatnia wersja
ukaza�a si� ju� po �mierci
autora). Inne prace: "O
najstarszej wiedzy W�och�w...",
"Prawo powszechne".
George Berkeley (1685_#1753),
filozof. Studiowa�, a nast�pnie
naucza� w Trinity College w
Dublinie; wy�wi�cony na diakona
ko�cio�a anglika�skiego, w 1732
zosta� biskupem Cloyne
(Irlandia). Przyja�ni� si� z
Jonathanem Swiftem. G��wne
prace: "Traktat o zasadach
poznania ludzkiego", "Trzy
dialogi mi�dzy Hylasem a
Filonousem".
David Hume (1711_#1776),
filozof, historyk i ekonomista.
Absolwent uniwersytetu w
Edynburgu. Przyja�ni� si� z
Adamem Smithem, tw�rc�
klasycznej ekonomii, jako
sekretarz angielskiej ambasady w
Pary�u pozna� m.in. d'Alemberta,
Diderota i Rousseau. G��wne
prace: "Traktat o naturze
ludzkiej", "Eseje z dziedziny
moralno�ci i polityki", "Badania
dotycz�ce rozumu ludzkiego",
"Badania dotycz�ce moralno�ci",
"Dialogi o religii naturalnej".
Denis Diderot (1713_#1784),
pisarz, teoretyk sztuki, krytyk,
filozof, redaktor (wsp�lnie z J.
d'Alembertem) i wsp�autor
wielkiego przedsi�wzi�cia
osiemnastowiecznych francuskich
filozof�w - "Encyklopedii",
kt�ra sta�a si� g��wnym dzie�em
jego �ycia. Wa�niejsze prace:
"My�li filozoficzne", "List o
�lepcach", "O interpretacji
natury", "Sen d'Alemberta",
"Elementy fizjologii";
po�miertnie ukaza�y si� jego
utwory literackie - "Kubu�
Fatalista i jego pan" oraz
"Kuzynek mistrza Rameau".
Jean Jacques Rousseau
(1712_#1778), pisarz i
my�liciel, wsp�pracownik (od
1744) "Encyklopedii". Urodzony
w Genewie, kt�r� porzuci� w
1728. Najwa�niejsze dzie�a:
"Rozprawa o naukach i sztukach",
"O pocz�tku i zasadach
nier�wno�ci mi�dzy lud�mi", "O
umowie spo�ecznej", "Emil, czyli
o wychowaniu", powie�� "Julia,
czyli Nowa Heloiza",
autobiograficzne "Wyznania".
Immanuel Kant (1724_#1804),
filozof. Absolwent wydzia�u
teologicznego, a nast�pnie
profesor i rektor uniwersytetu w
Kr�lewcu. Najwa�niejsze prace:
"Krytyka czystego rozumu",
"Krytyka praktycznego rozumu",
"Krytyka w�adzy s�dzenia",
"Prolegomena do wszelkiej
przysz�ej metafizyki...",
"Uzasadnienie metafizyki
moralno�ci".
Johann Gottlieb Fichte
(1762_#1814), filozof.
Wyk�adowca na uniwersytetach w
Jenie i Berlinie (by� tam
pierwszym rektorem). Wa�niejsze
prace: "Pr�ba krytyki wszelkiego
objawienia", "Podstawy og�lnej
teorii wiedzy", "System doktryny
moralnej", "Zamkni�te pa�stwo
handlowe", "Mowy do narodu
niemieckiego".
Georg Wilhelm Friedrich Hegel
(1770_#1831), filozof.
Wyk�adowca na uniwersytetach w
Jenie, Heidelbergu i Berlinie,
gdzie pe�ni� zarazem funkcj�
rektora. Najwa�niejsze prace:
"Fenomenologia ducha", "Nauka
logiki", "Encyklopedia nauk
filozoficznych", "Zasady
filozofii prawa", wydane
po�miertnie "Wyk�ady z filozofii
dziej�w", "Wyk�ady o estetyce",
"Wyk�ady z historii filozofii".
Ludwig Andreas Feuerbach
(1804_#1872), filozof.
Studiowa� teologi� i filozofi�
pod kierunkiem Hegla i jego
uczni�w. Dystansuj�c si� p�niej
od heglizmu, skoncentrowa� swoje
badania na problematyce
religijnej. G��wne prace:
"Przyczynek do krytyki
heglowskiej filozofii", "O
istocie chrze�cija�stwa",
"Wyk�ady o istocie religii".
Auguste Comte (1798_#1857),
filozof i socjolog. Absolwent
paryskiej szko�y
politechnicznej, w 1817_#1822
sekretarz Saint-Simona, tw�rca
pozytywizmu, za�o�yciel
Towarzystwa Pozytywistycznego
(1848), b�d�cego zacz�tkiem
pozytywistycznego Ko�cio�a,
kt�rego sta� si� najwy�szym
kap�anem. G��wne prace: "Kurs
filozofii pozytywnej", "Rozprawa
o duchu filozofii pozytywnej",
"System polityki pozytywnej".
Karl Heinrich Marks
(1818_#1883), filozof,
ekonomista, teoretyk i dzia�acz
polityczno_spo�eczny, tw�rca I
Mi�dzynarod�wki. G��wne prace:
"Przyczynek do krytyki
heglowskiej filozofii prawa",
"R�kopisy
ekonomiczno_filozoficzne z 1844
r." (wydane w 1932), "Manifest
komunistyczny" (wsp�autor:
Friedrich Engels), "Przyczynek
do krytyki ekonomii
politycznej", "Kapita�" (t. 2 i
3 wydany po�miertnie w
opracowaniu Engelsa).
S~oren Aabye Kierkegaard
(1813_#1855), filozof.
Studiowa� teologi� w Kopenhadze,
gdzie sp�dzi� niemal ca�e �ycie.
Kwestionowa� heglowski
racjonalizm i romantyczny
panteizm, poszukiwa� formu�y
autentycznego chrze�cija�stwa.
D��eniom tym da� wyraz w
pismach: "Albo - albo", "Stadia
na drodze �ycia", "Boja�� i
dr�enie", "Choroba na �mier�",
"Okruchy filozoficzne",
"Nienaukowe post_scriptum".
Arthur Schopenhauer
(1788_#1860), filozof. Urodzony
w Gda�sku, doktoryzowa� si� i
habilitowa� w Berlinie. Zra�ony
dominacj� heglizmu na
berli�skiej uczelni, porzuci�
docentur� (1831) i przeni�s�
si� do Frankfurtu, gdzie wi�d�
�ywot prywatnego uczonego.
Wa�niejsze prace: "Poczw�rne
�r�d�o regu�y podstawy
dostatecznej", "�wiat jako wola
i przedstawienie", "O wolno�ci
ludzkiej", "O podstawie
moralno�ci", "Parerga i
paralipomena".
John Stuart Mill
(1806_#1873), filozof, logik i
ekonomista. Syn filozofa Jamesa
Milla, kt�ry wraz z Jeremim
Benthamem sta� na czele grupy
angielskich "radyka��w
filozoficznych". Za�o�yciel
Towarzystwa Utylitarystycznego
(1823), pose� do Izby Gmin (od
1865). G��wne prace: "System
logiki...", "Zasady ekonomii
p