2215
Szczegóły |
Tytuł |
2215 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2215 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2215 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2215 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zofia Kossak
Przymierze
Tom
Ca�o�� w tomach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
Warszawa 1990
T�oczono w nak�adzie 20 egz.
pismem punktowym dla niewidomych
w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Pap. kart. 140 g kl. III_B�1
Ca�o�� nak�adu 100 egz.
Przedruk z wydawnictwa "Pax",
Warszawa 1975
Pisa�a K. Jurczyk
Korekty dokona�y:
U. Maksimowicz
i D. Jagie��o
Wst�p
Na kartach tej ksi��ki
historia Starego Testamentu
nabiega �yw� krwi�. Pulsuje ona
w postaciach znanych nam z
Biblii - Abrahama, "ojca ludu",
�ony jego Sary, pi�knej i
wiernej, bratanka Lota i �ony
jego, zamienionej w s�up soli
podczas ucieczki z p�on�cej
Sodomy, a tak�e ca�ego, wolno
�yj�cego, pasterskiego plemienia
Hebrajczyk�w, kt�re rz�dzi si�
w�asnymi prawami, swoist�
moralno�ci�, wierzy we w�asnych
bo�k�w i opieku�cze pos��ki
rodowe - terafim.
Bogactwo szczeg��w
historycznych i obyczajowych
idzie tu w parze z pi�knym,
plastycznym j�zykiem, w�a�ciwym
najlepszym historycznym
powie�ciom Zofii Kossak.
Ale ta ksi��ka przekroczy�a
granice zainteresowa�
historycznych autorki - sta�a
si� obrazem przeznacze�
ludzkich, znakiem przymierza,
jakie zawiera B�g z cz�owiekiem
bez reszty Mu oddanym.
Posta� Ab_Rama, "ojca ludu",
kt�ry upadaj�c i b��dz�c
wiecznie szuka Prawdy,
niezmiennie nas�uchuje jej g�osu
- dla nas, oddzielonych
przepa�ci� wiek�w, wcale nie
jest anachronizmem. Na naszych
oczach jego pasterski lud
przeobra�a si� w �wiadomy siebie
nar�d, a jego losy, zamkni�te w
ksi��ce granicami �ycia Ab_Rama,
ponad niesko�czonym szeregiem
stuleci s� zapowiedzi� i
wyt�umaczeniem sensu istnienia
cz�owieka.
Cz�� pierwsza
Powo�anie
Rozdzia� pierwszy
W grodzie Ur
Elizer, zwany Damasce�skim,
zawr�ci� do obozu zabieraj�c
os�y ze sob�, Ab_Ram, pan jego,
wszed� pieszo na wielkie schody
wiod�ce ku bramie miejskiej.
Drugi niewolnik, Sur, m�odziak o
nie zaro�ni�tej jeszcze
twarzy, kroczy� za nim,
d�wigaj�c na g�owie kosz
wype�niony �ywno�ci�. Schody o
szerokich kamiennych stopniach
by�y wy��obione od
wielowiekowego u�ycia, a tak
po�ogie, �e os�y i wielb��dy
wchodzi�y t�dy swobodnie.
Starodawny gr�d Ur, le��cy nad
dolnym Eufratem, wznosi� si�
na sztucznym wzg�rzu, blisko sto
�okci wysokim, usypanym niegdy�,
pewno przed potopem, przez
zapomniane dzi� ludy.
Ab_Ram bez po�piechu wszed� w
po��dany cie� mur�w. Brama by�a
przestronna, nisko sklepiona,
zamykana na noc spi�owymi
wrzeci�dzami. Skrzyd�a wr�t
pokrywa�a p�askorze�ba
przedstawiaj�ca obl�enie
miasta. Panuj�cy pod sklepieniem
ch��d czyni� z bramy ulubione
miejsce spotka� mieszka�c�w
grodu, a zarazem targ. Tu
najch�tniej za�atwiano sprawy
kupieckie lub prawne, wymieniano
nowiny i plotki. Tu gromadzili
si� przekupnie uliczni,
kuglarze, zaklinacze,
zamawiacze. W koszach z sitowia
stoj�cych pod murem pi�trzy�y
si� p�askie chleby, gor�ce
placki okr�g�e i twarde jak kule
oraz "debelah", ulubiony
przysmak przyrz�dzony z fig i
rodzynk�w wymieszanych z miodem,
po czym wysuszonych na s�o�cu.
Zwarte roje much brz�cza�y nad
koszami. Obok sprzedawano garnki
i miski polewane, a tak�e
najta�sze naczynia ubogich
wykonane z suchej, wydr��onej
dyni. Liczni �ebracy krzyczeli
domagaj�c si� wsparcia.
Sprzedawcy wonno�ci unosili w
g�r� male�kie ampu�ki pe�ne
cennego olejku. W�r�d
gadatliwej ci�by nie brak�o
szpieg�w nasy�anych przez
namiestnika lub kap�an�w,
jednako radych wiedzie�, o czym
rozmawia posp�lstwo, na
szerokiej za� �awie widny z dala
siedzia� urz�dnik kr�lewski
trzymaj�c przed sob� szale do
wa�enia z�ota lub srebra.
Wprawdzie ka�dy kupiec nosi� w
woreczku przy boku w�asne wagi i
ci�arki w kszta�cie lwa lub
byka, lecz klient podejrzewaj�cy
jego sumienno�� mia� mo�no��, a
nawet obowi�zek odnie�� si� do
urz�dnika dla sprawdzenia wagi.
W wypadku niedok�adno�ci
kupcowi obcinano d�o�.
Powszechnie przyj�t� monet�
stanowi�y sykle srebrne
odpowiadaj�ce ci�arowi 320
ziarn j�czmienia; 60 sykli
tworzy�o jedn� min�, 60 min -
jeden talent. Cho� waga zbo�a
pozostawa�a na og� ta sama,
warto�� sykli by�a zmienna.
Inaczej ceniono sykle
babilo�skie ni� elamickie lub
asyryjskie. Nawet w obr�bie
jednego pa�stwa odr�niano min�
kr�lewsk� i min� kap�a�sk�.
R�nice wagi by�y powodem
nieustannych spor�w, przeto
wi�kszo�� kupuj�cych i
sprzedawc�w wola�a za�atwia� swe
targi wymiennie.
Ab_Ram przystan�� u wej�cia,
po o�lepiaj�cym blasku s�o�ca
bowiem wn�trze bramy wyda�o mu
si� nieprzeniknion� ciemno�ci�.
Korzystaj�c z tego gromada
przekupni�w obskoczy�a go
ofiarowuj�c natarczywie sw�j
towar. Potrz�sn�� przecz�co
g�ow� i po�� szerokiego p�aszcza
z sier�ci wielb��dziej
przerzuci� przez rami� daj�c tym
ruchem pozna�, �e nie potrzebuje
niczego. W twarzy mia�
lekcewa�enie, jakie ka�dy wolny
pasterz �ywi� dla mieszka�c�w
mur�w. By� wysoki, postawny.
Jego bia�a chusta os�aniaj�ca
g�ow� i barki, opasana
tr�jk�tnie czarnym sznurem,
g�rowa�a nad ci�b�. Zatrzyma�
si� przez chwil� przy handlarzu
zakl�� kr�luj�cym po�r�d
tabliczek glinianych, cegie� i
amulet�w.
- Obja�nij mnie, gdzie
mieszka adon Taribal, sprzedawca
zakl�� - zapyta�.
- �yj wiecznie, panie m�j!
Czemu chcesz utrudza� nogi id�c
do mistrza Taribala? S�uga tw�j
posiada najlepsze zakl�cia...
Wybieraj, co chce dusza twoja...
Przeciw demonom czy ludziom?...
- Pyta�em, odpowiedz. Twoich
zakl�� nie chc�. Sprzeda�e� w
zesz�ym roku memu ojcu zakl�cie
przeciw czarom, a kap�an znajomy
przeczytawszy tabliczk� rzek�, i�
znajduje si� na niej spis zbioru
daktyli sprzed trzech lat.
- Demony j� zamieni�y... -
mrukn�� sprzedawca zmieszany. -
Adon Taribal mieszka naprzeciwko
Wie�y. Poznasz dom po wielkich
p�ytach, na kt�rych "melek
melakim", oby �y� wiecznie,
kaza� wyry� swoje przykazania...
Moje zakl�cia s� dobre, zakl�cia
Taribala s� nic niewarte - doda�
jeszcze.
Ab_Ram nie s�ucha�.
Wyszed�szy z bramy zwr�ci� si�
do Sura.
- Pospiesz do Tarego syna
Nachora, oddaj jad�o i powiedz,
�e przyjd� niebawem.
Niewolnik zgi�� si� w uk�onie
przytrzymuj�c r�k� kosz i ruszy�
�wawo uliczk� id�c� pod murami.
Ab_Ram wspina� si� dalej po
schodach wiod�cych od bramy ku
�wi�tyni. Obrze�a�y je postacie
skrzydlatych byk�w o ludzkich
g�owach oraz lw�w. Sztuczne
wzg�rze, na kt�rym sta�o miasto,
wydyma�o si� w tym miejscu
p�askim, okr�g�ym kopcem, przeto
stoj�ce na wzniesieniu
�wi�tynia, Wie�a Kap�an�w oraz
pa�ac kr�lewski wydawa�y si�
wy�sze, ni� by�y w istocie. Jak
wszystkie budowle w tym p�askim,
mulistym kraju, zmurowano je z
ceg�y palonej, pokrytej l�ni�c�
polew�. Na �wi�tyni i pa�acu
polewa mia�a barw� b��kitn�,
s�u��c� za t�o malowanym
korowodom bog�w, kr�l�w,
kap�an�w, wojownik�w, je�c�w,
byk�w i lw�w. Niezliczone
postaci walczy�y, ucztowa�y,
przyjmowa�y ho�dy, ofiary,
sun�y karnymi rz�dami, gin�y,
oddawa�y si� �owom albo
spoczynkowi. �wietno�� ich barw
sz�a w zawody z wykonaniem.
Nad g��wnym wej�ciem po�r�d
kr�pych kolumn malowane korowody
ust�powa�y miejsca szerokiej
p�aszczy�nie odbijaj�cej od
reszty �cian jaskrawszym
b��kitem. Po�rodku niej kr�lowa�
sam jeden olbrzymi b�g Marduk
Bel z piorunami w d�oni, z
besti� Tiamat powalon� u st�p,
Marduk - w�adca �wi�tyni, grodu,
kraju, szczeg�lny opiekun kr�la
Babilonu, obecnego pana Ur,
Hamurabiego syna, Sin Muballita.
Panowa� tutaj niedawno.
Mieszka�cy miasta pami�tali, jak
na rozkaz Babilo�czyka
obt�ukiwano stare ceg�y robi�c
miejsce nowemu bogowi. Prawie
tysi�cletnia �wi�tynia
wzniesiona przez za�o�ycieli
wielkiej dynastii sumeryjskiej
s�u�y�a dotychczas ku czci boga
Nannar_Sina, �egluj�cego w
srebrnej �odzi miesi�ca nad
�wiatem. Nannar_Sin, wraz z bogiem
s�o�ca Samaszem, bogiem Anu -
panem nieba, bogiem Enlil
rz�dz�cym powietrzem, bogiem
Enki rozkazuj�cym wodom oraz
bogini� Ninngal, panowali nad
wszystkimi grodami le��cymi w
dolinie dolnego Eufratu i
Tygru. By�y to czasy bogactwa,
chwa�y, pot�gi i pomy�lno�ci.
Nannar_Sin wraz ze sw� �wit�
odp�aca� hojnie za sk�adane mu
ofiary. Niestety, nie
wiedzie� czemu, �yczliwo��
jego wygas�a i nieszcz�cia j�y
wali� si�, jedno za drugim.
Czym�e w oczach staro�ytnych
w�adc�w Sumeru by� �wie�o
wzniesiony Babilon? A oto kr�l
babilo�ski, Sin Muballit, podbi�
kraj, wyr�n�� stawiaj�cych op�r
mieszka�c�w Ur, kr�la ich
o�lepi�. Syn Sin Muballita,
panuj�cy obecnie Hamurabi,
powi�kszy� podboje ojca. Zdoby�
kolejno Elam i stolic� tego
pa�stwa Suz�, zdoby� Lars� i
staro�ytne Mari, gdzie pa�ac
kr�lewski liczy� sto trzydzie�ci
dziedzi�c�w; si�gn�� a� po
granice Asyrii. Upojony sw�
moc�, pragn�� podbite ludy,
Sumer�w, Akkad�w, Gut�w,
Elamit�w, Amorejczyk�w, uczyni�
jednakowymi, stopi� je, jak
odlewnik topi mied� i cyn�.
Upodobni� plemiona z po�udnia do
plemion z p�nocy i plemiona
g�rskie do plemion z pustyni. W
tym celu kaza� spisa� prawa
jednakie dla wszystkich
poddanych, obowi�zuj�ce
wsz�dzie, gdzie si�ga�o jego
ber�o. Narzuci� r�wnie� cze��
jednego boga, jego boga,
babilo�skiego Marduka.
To ostatnie najwi�cej
oburza�o podbite narody. Wszak
ka�de miasto posiada w�asnego
boga opiekuj�cego si�
szczeg�lnie t� dziedzin�, �adn�
inn�. W�asnemu bogu sk�adano
ofiary, w�asnego boga wychwalano
w pie�niach. Nikt nie chcia�
obcego boga.
Lecz Hamurabi umia�
przeprowadzi� swoj� wol�. Acz
spokojny, ceni�cy
sprawiedliwo��, nie znosi�
niepos�usze�stwa i wszelki op�r
topi� w rzekach krwi.
Do�wiadczy�o tego na sobie
miasto Ur. Okrutnie karane,
uleg�o wreszcie, wyrzekaj�c si�
wszelkiej my�li buntowniczej.
Potomek staro�ytnej dynastii
sumeryjskiej, syn o�lepionego
kr�la, zachowywa� wprawdzie
zaszczytny tytu� "patesi", czyli
"namiestnik boga", lecz bogiem
by� Marduk Bel, a wykonawc� jego
woli Hamurabi. Wprawdzie stra�
trzymaj�ca wart� u wr�t
kr�lewskiego pa�acu nosi�a
cudnie rze�bione he�my z
poz�acanej miedzi, czarni
niewolnicy sprowadzeni z Egiptu
trzymali w pogotowiu wielb��dy
okryte jedwabnymi kapami, w
z�otych obro�ach na szyjach,
lecz mimo tego przepychu patesi,
prawowity w�adca pa�acu i grodu,
by� cieniem bez powagi i si�y,
szpieguj�cym w�asnych poddanych
na rozkaz Babilonu i dr��cym
przed donosem lada niewolnika.
Prawdziwi, nie ulegaj�cy
zmianie panowie kraju, nie
l�kaj�cy si� ani kr�la
babilo�skiego, ani (jak po cichu
m�wiono) bog�w, mieszkali
opodal, w Wie�y Kap�an�w, zwanej
Zigurat. Nawet Ab_Ram obcy �yciu
miasta, oboj�tny na przewroty
polityczne nie dotykaj�ce jego
szczepu, spogl�da� w t� stron�
z szacunkiem. Wie�a posiada�a
siedem pi�ter i g�rowa�a nad
reszt� budowli. Ka�de pi�tro
mia�o kszta�t czworoboku coraz
mniejszych rozmiar�w, �limak
schod�w owija� si� wok� mur�w.
Gdy pa�ac oraz �wi�tynia
rozp�ywa�y si� b��kitem �cian w
b��kicie nieba zatracaj�c swe
zarysy, pozbawiona ozd�b wie�a
jednolitej ciemnej barwy
odcina�a si� niby opoka
stercz�ca po�r�d rozchwianych,
mieni�cych si� fal. Stra�nicy
nie strzegli wej�cia, mimo to
nie znalaz�by si� zapewne w
ca�ym kraju �mia�ek got�w nie
wo�any przest�pi� ten pr�g.
Przed drzwiami Wie�y sta�a
wielkich rozmiar�w czara
granitowa, wypolerowana do
po�ysku, pokryta wewn�trz sieci�
linii kolistych i promienistych
przypominaj�cych siatk� paj�cz�.
Po�rodku sieci tkwi� spi�owy
dziryt uko�nie nachylony,
rzucaj�cy ostry cie�. Ab_Ram
wiedzia� od swego ojca, Tarego
syna Nachora, �e kap�ani ceni�
wysoko t� czar�, zw� j� zegarem
i licz� wed�ug niej pory dnia.
Wiedzia� r�wnie�, �e ka�dy dzie�
podzielili na dwana�cie godzin i
na tyle� ka�d� noc, nie wiedzia�
jednak, do czego mog�o to by�
przydatne. Czy� ka�demu
cz�owiekowi nie wystarcza stary
podzia� doby na sze�� cz�ci:
jutrzni�, po�udnie, wiecz�r,
p�noc, pianie kogut�w i brzask?
Na uboczu za �wi�tyni�
wznosi�a si� jeszcze kr�pa
kwadratowa baszta, zwana Studni�
Milczenia lub Studni� Popio��w.
Mury jej z surowej ceg�y nie
posiada�y �adnego otworu. W�skie
schody prowadzi�y na szczyt
p�asko uci�ty. Wygl�da�a jak
stra�nica, na kt�rej wartownicy
zapalaj� ognie w razie trwogi, w
rzeczywisto�ci przeznaczenie
mia�a inne. Wn�trze jej
wype�nia� popi�; s�u�y�a do
tracenia ludzi znacznych
stanowiskiem lub urodzeniem,
kt�rych nale�a�o usun�� bez
�lad�w, widowiska i wiadomo�ci
posp�lstwa. Skaza�ca wiedziono
na szczyt i str�cano w popi�.
W�asnym ci�arem zapada� si�
g��biej i g��biej, popi�
zatyka� gard�o, t�umi� oddech,
g�os. Je�eli w rozpaczliwym
szamotaniu skazaniec natrafi� w
mia�kiej otch�ani na twardy
przedmiot, mog�y to by� tylko
ko�ci jednego z jego
poprzednik�w. Nikt nigdy nie
wyszed� �ywy z pos�pnej Studni
Milczenia.
Zak�ad mistrza Taribala
s�yn�� nie tylko w Ur, lecz i w
grodach okolicznych. Zatrudnia�
kilkudziesi�ciu robotnik�w
zaj�tych mieszeniem gliny,
formowaniem jej w ceg�y,
tabliczki, pryzmy o�miok�tne,
cylindry, odciskaniem znak�w na
�wie�ej powierzchni, wypalaniem.
Na osobnym dziedzi�cu wykuwano
znaki w kamieniu i spi�owe
d�utka ostro d�wi�cza�y pobijane
drewnianymi m�otkami. W
zacisznych izbach klienci
dyktowali pisarzom akta prawne
lub listy prywatne. Do
odciskania klinowych znak�w
s�u�y� rylec, zwany "heret".
Skrybowie poruszali nim z
niezwyk�� zr�czno�ci�. Zapisana
tabliczka lub ceg�a sz�a
natychmiast do pieca, gdzie j�
wypalano starannie. Kamie� by�
drogi, �ci�gany z daleka,
wykuwano na nim przeto wy��cznie
rozporz�dzenia kr�lewskie albo
tablice grobowe zmar�ych
dostojnik�w. Wprawdzie wszystkie
zapiski kap�an�w, ich obliczenia
astrologiczne, astronomiczne,
matematyczne i przyrodnicze
utrwalano r�wnie� w kamieniu,
kap�ani jednak posiadali do tego
celu w�asnych skryb�w i
rze�biarzy.
W izbie przeznaczonej na
tabliczki z zakl�ciami na d�ugim
stole le�a�y liczne amulety, od
drogocennych, rze�bionych w
z�ocie lub onyksie, do
najpospolitszych, glinianych.
Widnia�y na nich potworne twarze
demon�w, wiadomo bowiem, �e z�y
duch ucieka przed swym
wizerunkiem. Obok amulet�w
spoczywa�y rz�dem figurki
ludzkie odlane z o�owiu, s�u��ce
do zadawania m�k lub �mierci na
odleg�o��. Wystarcza�o rozgrza�
o��w i wcisn�� we� odrobin�
w�os�w, sk�ry lub paznokcia
przeznaczonej na �mier� osoby,
by zawarta w nich tajemna si�a
j�a dzia�a�. Niekt�re postaci
mia�y zawczasu wykr�cone r�ce,
sp�tane nogi lub nosy i uszy
obci�te.
Na widok wchodz�cego Ab_Rama
adon Taribal pokwapi� si� sam ku
niemu pytaj�c z wyszukan�
uprzejmo�ci�, czego raczy ��da�.
- Zakl�cie przeciw zimnicy?!
- zawo�a�, pos�yszawszy
odpowied�. - Tw�j s�uga posiada
zakl�cie przeciw zimnicy. Dobre,
stare, bardzo dobre i bardzo
stare zakl�cie. Pos�uchaj...
Usadzi� go�cia na �awie
stoj�cej w cieniu, wzi�� z p�ki
tabliczk� i przybli�aj�c j� do
oczu zacz�� czyta� powolnym,
uroczystym g�osem:
- "Ty, co mi szkodzisz, co
�lin� mnie trujesz, tchnieniem
potrz�sasz, stopami depczesz,
oczami przera�asz, �mierci�
grozisz - b�d� przekl�ty,
demonie, i unicestwiony!
Przeklinam ciebie, twoje
jadowite spojrzenie, twoje
nios�ce �mier� stopy, twoje
zdradzieckie kolana, twoje
b�yszcz�ce oczy, twoje �opatki,
twoje r�ce, tw�j brzuch. Oby b�g
ksi�yca Sin zniszczy� ci�, a
�cierwo wrzuci� w jezioro ognia
i wody..."
Sko�czy�, odetchn�� g��boko,
gdy� czyta� tak, jak nale�y
czyta� zakl�cia, bez
zaczerpni�cia tchu, i ponownie
zaznaczy�, �e tabliczka jest
bardzo stara. Ab_Ram u�miechn��
si� z zadowoleniem. Zna� wag�
tego, co stare.
- Pos�uchaj teraz drugiego
zakl�cia, r�wnie skutecznego w
mocy:
- "O Adonai, pospiesz mi z
pomoc�! Z�e duchy s� w moim
domu, z�e duchy s� w moim ciele!
Trz�s� moimi ko��mi jak burza
drzewem. Pal� m� sk�r� jak wiatr
z pustyni traw�. Hucz� w mej
g�owie jak suche sitowie. Wyj� w
mych uszach jak stado szakali.
Stoj� przy mnie z prawej strony,
stoj� przy mnie z lewej
strony... Dr�� z l�ku, szcz�kam
z�bami. O Adonai, podaj mi d�o�
ku pomocy. Uwolnij od duch�w
z�ych, od czar�w, kt�re mnie
wi���. Niech si�a twoja os�oni
m� g�ow�..."
- Wol� pierwsze - rzek�
Ab_Ram. �mia�a kl�twa wyda�a mu
si� skuteczniejsza ni�li pokorne
b�aganie. - Wezm� tamt�
tabliczk�, lecz przedtem prosz�,
przeczytaj mi j� jeszcze raz,
abym spami�ta�, a powt�rzywszy
choremu starcowi uradowa� jego
dusz�.
- Uczyni� to najch�tniej.
Adon Taribal odczyta�
powt�rnie, Ab_Ram za� powtarza�
za nim p�g�osem ka�de s�owo.
Gdy uko�czyli, nadesz�a chwila
powa�na, chwila targu. Kupiec
wyceni� zakl�cie na dwadzie�cia
sykli, co zda�o si� Ab_Ramowi
��daniem wyg�rowanym.
- Za dwadzie�cia sykli mog�
dosta� m�odego, silnego os�a! -
zawo�a�.
- M�ody, silny osio� nie
uleczy chorego na zimnic�
starca, ta za� tabliczka uleczy.
Je�eli chorym starcem jest tw�j
ojciec, niech b�dzie
siedmiokrotnie pomocna!
- Wyj��e� mi z r�ki or�,
Taribalu - u�miechn�� si�
Ab_Ram. - Zaiste, o ojca mi
chodzi...
Zap�aci� bez dalszych
sprzeciw�w i w�o�ywszy tabliczk�
ostro�nie w zanadrze, wyszed�,
odprowadzony przez gospodarza a�
na ulic�. U wej�cia sta�y
kamienne tablice wysokie na
p�tora wzrostu cz�owieka, o
kt�rych wspomnia� sprzedawca w
bramie. Taribal zwr�ci� na nie
uwag� Ab_Rama.
- Mnie polecono - rzek� nie
bez dumy - wypisa� przykazania
kr�lewskie dla naszego miasta.
Takie same tablice stoj� w
Babilonie, w Uruk i w ka�dym
grodzie. Spisano na nich
wszystkie prawa... Czego�
podobnego nigdy nie by�o... Od
czego pami��? Od czego
do�wiadczenie starych? Dzisiaj
byle m�okos, je�li posi�dzie
nauk� czytania, mo�e si� chwali�
znajomo�ci� prawa i by�
poczytanym za m�drszego od siwej
g�owy nie znaj�cej pisma. O
bogowie! Co za czasy prze�ywamy!
Co za czasy!
Z westchnieniem po�egna�
Ab_Rama. P�aszcz wielb��dzi i
chusta (w mie�cie noszono
turbany) o�mieli�y go do
wynurze�. Ludzie spod namiot�w
nie powtarzaj� s��w bez
potrzeby. Wobec znajomego z
grodu nie m�wi�by r�wnie
otwarcie.
Dom Tarego syna Nachora nie
r�ni� si� od innych dom�w w
mie�cie. Zbudowany w czworobok z
ceg�y bielonej, o �lepych
�cianach zewn�trznych, posiada�
tylko jedno wej�cie. Kamienna
por�cz otacza�a p�aski dach.
Poniewa� dach s�u�y� mieszka�com
domu za sypialni� letni� por� i
bywa�y wypadki stoczenia si� na
d� przez sen - Hamurabi syn
Muballita, wgl�daj�cy natr�tnie
we wszystkie sprawy poddanych,
ob�o�y� surow�
odpowiedzialno�ci� za brak
por�czy budowniczych miejskich.
Je�eli z powodu braku por�czy
w�a�ciciel domu spad� i z�ama�
r�k� lub nog�, �amano r�k� lub
nog� budowniczemu. Je�eli
podobne kalectwo spotka�o syna
w�a�ciciela domu, odp�acano tym
samym synowi budowniczego. Tylko
za wypadek �ony lub c�rki
w�a�ciciela wystarcza�a jako
odszkodowanie zap�acona przez
budowniczego grzywna.
Od kar tych nie by�o
uchylenia, przeto w �adnym
mie�cie podlegaj�cym kr�lowi
babilo�skiemu nie ujrza�e�
budynku o nieogrodzonym dachu.
Drzwi drewniane wiod�ce w g��b
domu by�y grube, ci�kie,
chroni�ce przed upa�em. Br�zowa
rze�biona ko�atka dawa�a zna� o
przybyciu go�cia. Przed drzwiami
kamienny �ciek odprowadza� wod�,
kt�r� uprzejmy gospodarz polewa�
stopy przyby�emu. Sie� w�ska,
d�uga i mroczna wychodzi�a na
dziedziniec wy�o�ony kamiennymi
p�ytami. Po�rodku dziedzi�ca
znajdowa�a si� zwykle sadzawka z
fontann� zraszaj�c� ro�liny
posadzone wok�. Wszystkie izby
domu otwiera�y si� na
dziedziniec, kt�ry w porze
po�udniowej zaci�gano jedwabn�
barwn� zas�on�.
Niejednego zadziwia�o, czemu
Tare syn Nachora, naczelnik
plemienia pasterskiego
Hebrajczyk�w, mieszka� w
grodzie, miast wraz ze swym
szczepem �y� pod namiotami.
Przyczyna si�ga�a lat odleg�ych,
gdy m�ody jeszcze Tare, ��dny
uciech, ciekawy �ycia, zaci�gn��
si� jako kap�an trzeciego
stopnia do orszaku bogini
Ninngal. W s�u�bie tej nauczy�
si� wielu rzeczy przedtem
nie znanych i odkry� w sobie
zdolno�ci rze�biarskie. Nie
mog�c rozwija� ich w
koczowniczym obozie, umie�ci�
swe plemi� pod murami grodu, sam
za� zamieszka� w mie�cie, gdzie
wpr�dce sta� si� cenionym przez
kap�an�w dostawc� pos�g�w bog�w.
�ona jego dawno zmar�a.
Najstarszy syn Haran umar�
r�wnie� zostawiaj�c syna Lota,
drugi z kolei syn Nachor wskutek
chorobliwej oty�o�ci niezdolny
by� do wysi�ku i szybkiego
ruchu. Trzeciemu zatem synowi
Ab_Ramowi Tare powierzy�
zast�pstwo w sprawowaniu w�adzy
nad szczepem. Sam do obozu
zagl�da� coraz rzadziej, z
ka�dym rokiem bardziej obcy
prostemu �yciu pasterzy, coraz
podobniejszy do sta�ych
mieszka�c�w grodu.
Wszed�szy do domu Ab_Ram
skierowa� si� przede wszystkim
ku o�tarzowi, na kt�rym sta�y
b�stwa opieku�cze rodu,
"terafim". By�y to dwie ma�e
figurki kamienne, nieudolnie
rze�bione, o kszta�tach jak
gdyby zmytych lub stopionych.
Wierzono, i� pochodz� one sprzed
potopu i zosta�y dane Heberowi,
przodkowi plemienia, przez syna
Noego, Sema. Tote� otaczano je
wielk� czci� i Ab_Ram oboj�tnie
mijaj�cy �wi�tyni� ukl�k� ze
szczer� pobo�no�ci� przed
o�tarzykiem, sk�adaj�c u st�p
terafim bry�k� �ywicy wyj�t� z
woreczka.
- Ko�cz�e ju� i chod� tu! -
zaskrzecza� z izby stary pan
le��cy na �o�u. - Oby goniec
�mierci okaza� si� r�wnie
powolny w przybyciu jak ty!
- Oby goniec �mierci nie
wszed� nigdy w ten dom - odpar�
powa�nie Ab_Ram. Przykl�k�
znowu, tym razem przed �o�em, i
czo�em dotkn�� posadzki. -
B�ogos�awione twoje dni, ojcze.
- I twoje, i twoje - odpar�
niedbale stary. By� zwi�d�y,
niewielki, o tyle ruchliwy i
gadatliwy, o ile Ab_Ram by�
opanowany i ma�om�wny. Obecnie
nie ukrywa� swego rozdra�nienia
i m�wi� szybko, nie daj�c synowi
przyj�� do s�owa: Obed pokaza�
mi jad�o, kt�re przyni�s� Sur.
To przysmaki dla starego,
chorego ojca? Czy niewiasty
rozum potraci�y? Zaiste -
poprawi� si� - trudno straci�,
czego nie ma... �le, �le dzieje
si� w obozie... Donosz�, �em
chory i potrzebuj� wzmocnienia.
Synowie przysy�aj� mi chleb...
Chleb! Zali nie dostan�, wiele
chc�, chleba u przekupni�w
bramnych? Chcia�em ciastek,
dobrych, smacznych ciastek na
ma�lance, pulchniutkich jak
brzuszek dziecka, albo ciastek
na oliwie, wyro�ni�tych,
lekkich... Dosta�em placki
sma�one na �oju... M�j �o��dek
nie trawi baraniego �oju. Jestem
stary, jestem chory... Sarai ma
chyba do�� czasu. Nie rodzi
przecie� dzieci... Da�e� jej
dwie niewolnice. Dlaczego nie
upiek�a ciastek?
- Boleje moje serce -
zapewni� Ab_Ram szczerze
zmartwiony. - Przygani�
niewie�ciemu niedbalstwu.
- Chleb niby dla niewolnika,
wino m�ode, mas�a ma�o, a
"dibs" * nie wysma�ony... -
biada� dalej stary. - Kt� si�
troszczy o starego? Te niewiasty
nie dbaj� o starego ojca.
Dibs: nazw� t� okre�lano sok
z najdojrzalszych winogron
pra�ony na ogniu przez godzin�
dziennie w ci�gu ca�ego
miesi�ca, potem od wschodu do
zachodu s�o�ca smagany ga��zi�.
Powstawa�a ze� masa brunatna,
g�sta i s�odka jak mi�d.
- Przygani� im surowo -
powt�rzy� Ab_Ram. - Gdy wr�c�,
przy�l� ci, ojcze, wszystko,
czego pragniesz... A oto - doda�
- zakl�cie, kt�re ci� uleczy z
choroby.
- Zakl�cie? Poka�! Zimnica
reszt� si� ze mnie wysysa. Czy
dobre zakl�cie? Nie oszukano
ci�?
- Powt�rz� ci je, ojcze.
Ab_Ram zmarszczy� czo�o i po
chwili zastanowienia
wyrecytowa� bez omy�ki kl�tw�
przeciw demonowi o b�yszcz�cych
oczach i nios�cych �mier�
stopach. Pami�� ludzka by�a w
owym czasie �wiczona i bez
por�wnania sprawniejsza ni� w
par� tysi�cy lat p�niej.
- Dobrze, dobrze - mrucza�
stary nieco u�agodzony. - Gdzie
kupi�e� t� tabliczk�? Wiele
zap�aci�e�?
- Kupi�em u Taribala na placu
przed �wi�tyni�. Zap�aci�em
dwadzie�cia sykli bez targu.
(Ab_Ram westchn�� mimo woli, by�
bowiem oszcz�dny.)
- Taribal wiedzia�, �e
kupujesz zakl�cie dla mnie, i
mimo to tyle za��da�?
- Nie m�wi�em mu, kim jestem,
ojcze.
- Szkoda, szkoda. Zawsze
milczysz niepotrzebnie. Taribal
by�by odda� taniej. Znam go.
Widzia�e� przed jego domem
tablice z przykazaniami prawa
kr�lewskiego? Rze�b� na wierzchu
ku� m�j Samir, bo niewolnicy
Taribala zr�czni s� tylko w
pisaniu. Dobre zakl�cie, bo
pochodzi z czas�w starego
boga... Lubi� starego boga. Wol�
ni� Babilo�czyka, kt�ry nikogo
jeszcze u nas nie uzdrowi�. Na
srebrn� ��d� Nannar_Sina! Gdyby
patesi pos�ysza�, �e Taribal
sprzedaje zakl�cia z imieniem
starego boga, adon m�g�by si�
�atwo znale�� w brzuchu
miedzianego byka, pod kt�rym
roz�o�ono ogie�... Br... br... W
por� przynios�e� zakl�cie, bo
zn�w zaczyna mnie trz���.
- Kiedy ci� chwyci�o, ojcze?
- pyta� troskliwie Ab_Ram. Zdj��
p�aszcz i okry� nim chorego.
- Wczoraj o tej porze.
Zez�o�ci�em si�, bo ten pies,
Obed, st�uk� g�ow� gotowego
pos�gu. Pos�g potrzebny na jutro
rano, dzi� wieczorem mieli
przyj�� kap�ani ze �wi�tyni, by
go zabra�. Ten g�upiec upu�ci�
gotowy pos�g na ziemi� i g�owa
odpad�a. Kl��em, krzycza�em,
spoci�em si� ze z�o�ci i wtedy
demon mnie z�apa�...
- Czemu Obed pracowa� przy
pos�gu, a nie Samir?
- Nie mam ju� Samira.
Sprzeda�em go o tamtym nowiu.
- Sprzeda�e�, ojcze? Co
zawini�?!
- Nic nie zawini�. Musia�em
sprzeda�. O, Samira szkoda.
Poj�tny by�, zr�czny. Obed to
leniwy pies. Przekle�stwo jego
matce! Dostanie baty, je�eli
pos�gu nie naprawi. Kap�anom
da�em ju� zna�, �e sam ode�l�
pos�g jutro rano. Kaza�em
Obedowi odj�� g�ow� z innego
pos�gu Marduka, kt�remu
skruszy�y si� nogi. Pod farb�
nie b�dzie zna�, �e doprawiona.
Okryj mnie jeszcze opo�cz�. Tam
le�y...
- Tylko Marduk�w rze�bisz
teraz, ojcze?
- Ja nic ju� nie rze�bi�.
Znudzi�o mi si�. Przedtem
rze�bi� Samir, teraz Obed. Ja
tylko poprawiam. Ale kap�ani
mniemaj�, �e sam po dawnemu
wszystko robi�. A mnie si�
znudzi�o... Palce moje
rze�bi�yby ch�tnie zwyczajnych
ludzi lub dzieci, ma�e, weso�e,
zabawne... Palce moje nie chc�
rze�bi� uprzykrzonej g�by
Marduka, krzywych piorun�w w
jego gar�ci i tej bestii
obmierz�ej...
- Ostro�nie, ojcze.
- Mog� m�wi�, nikt nie
us�yszy. �ciany s� grube, a
niewolnicy g�upi. Obrzyd�o mi
�ycie, synu m�j, Ab_Ramie.
Obrzyd�o mi zaj�cie. Obrzyd�o
miasto... To przez obu
Babilo�czyk�w, Marduka i
Hamurabiego. Odetchn�� swobodnie
nie mo�na... Ludzie na bramie
opowiadaj�, �e patesi dostaje
codziennie pi�ciu go�c�w z
Babilonu albo wi�cej. Pierwszy
p�dzi, a� wielb��d pada na
nozdrza, podaje pismo: "Ja,
Hamurabi, ulubieniec bog�w,
dowiedzia�em si�, �e w twoim
lesie wyci�to trzy drzewa.
Donie� mi, kto to zrobi�, z
czyjego rozkazu, na jaki
u�ytek". Jeszcze patesi nie
zd��y� przeczyta�, bie�y goniec
drugi i podaje pismo: "Ja,
Hamurabi, strze�ony przez bog�w,
dowiedzia�em si�, i� Neru,
w�a�ciciel sadu, podbiera wod� z
kana�u. Sprawd�, ukarz, donie�."
Ju� cwa�uje goniec trzeci:
"Powro�nik Zabbai donosi, �e
brat jego matki zaj�� mu ogr�d.
Rozpatrz t� spraw�, donie�".
Nadbiega goniec czwarty: "Czy
kana�y s� czyszczone po
ostatniej powodzi? Dlaczego na
polu Refy kana� jest zatkany?" -
Demon, nie cz�owiek! Patesi
przeklina dzie�, w kt�rym
zrodzi�a go matka. Powiadaj�, �e
wybuduje wielki dom na sk�ad
tabliczek kr�lewskich i odpis�w
swoich raport�w. A inspektorzy
kr�lewscy sprawdzaj� zbi�r
daktyli przed dojrzeniem,
zapisuj� ilo�� miar, kt�re
dzier�awca ma odda�. Zakuwaj� w
dyby, je�eli da mniej. To samo z
winnicami, we�n�, figami,
czosnkiem. Ludzi wy�apuj� i
gnaj� do Babilonu. Ludzi wci��
kr�lowi potrzeba. Do budowania
�wi�ty�, do kopania kana��w, do
wojska... Ka�dy patesi winien mu
dostarczy� m�odych ch�opc�w.
Sk�d ich bra�? Chwytaj�, gdzie
popadnie. Bacz, by po naszych
nie si�gn��. Przykrzy si�
�ycie... Nawet kap�ani
narzekaj�, ustami tylko Marduka
chwal�c...
Ab_Ram spojrza� badawczo na
m�wi�cego.
- Ojcze, zali pozwolisz twemu
s�udze, synowi, zada� ci
pytanie? Je�eli nie chcesz
odpowiedzie�, skar� moj�
�mia�o��...
- Po co ten wst�p? Pytaj.
- Ojcze, czy wierzysz w
bog�w?
- Jak to? - zaj�kn�� si�
stary. - Czy... wierz�?...
- Ciszej... Czy wierzysz w
Marduka?
- W Marduka? Nie...
- A w Nannar_Sina?
- Z bogami lepiej �y� w
zgodzie - zapewni� Tare. -
Nannar_Sin by� dobrym bogiem.
Bogiem naszych ojc�w...
- Skoro da� Mardukowi wygna�
si� ze �wi�tyni, by� widno od
Marduka s�abszy?
- Po co pytasz o takie
sprawy?
- Pragn� wiedzie�, kt�ry b�g
jest najwi�kszy...
- Co ci z tego?... A ty
czego chcesz?! - skrzekn�� stary
do niewolnika, kt�ry stan��
bezszelestnie u wej�cia.
(Pods�uchiwa� na pewno -
pomy�la� Ab_Ram.) Obed z
plemienia Guti, o kr�g�ej
g�owie, wystaj�cych policzkach i
kr�tkim nosie, przykl�k� przed
�o�em pana oznajmiaj�c
chrypliwym g�osem, �e prac�
sko�czy�.
- Podeprzyj mnie ramieniem -
rzek� Tare do syna - bym m�g�
p�j�� i obejrze� pos�g boga.
- �adn� miar�, m�j ojcze, ale
wezm� ci� na barki i nie
poczujesz zm�czenia.
Ab_Ram przysiad� na ziemi,
stary wgramoli� si� okrakiem na
jego ramiona. Wyprostowawszy si�
ostro�nie, ugi�� Ab_Ram grzbiet
ponownie w odrzwiach i wyszed�
na dziedziniec. Starzec niewiele
mu ci�y�.
Czuj�c na karku i ramionach
wychud�e, zwiotcza�e cia�o
wstrz�sane dreszczem, Ab_Ram
dozna� wielkiej czu�o�ci dla
rodzica. Jak�e s�usznie �wiat
szanuje i powa�a starych ludzi!
S�dziwy cz�owiek przedstawia
bogat� sum� do�wiadcze�,
m�dro�ci, r�norodnych kolei
losu. Wi�cej rozpaczy w rodzinie
po �mierci starca ni� po �mierci
dziecka, gdy� dzieci rodz� si�
ci�gle, a starego ju� nikt nie
zast�pi. Wraz z nim schodzi
do grobu ca�y wiek. Kt� by nie
�a�owa� bardziej roz�o�ystego
drzewa o t�gich konarach ni�lli
m�odej, nik�ej p�onki?
Najwi�ksza izba domu s�u�y�a
za pracowni� rze�biarsk�. W
drewnianych kadziach mie�ci�a
si� wyrobiona glina ustawicznie
polewana wod�. Naprawiony pos�g
Marduka przedstawia� si� na
pierwszy rzut oka znakomicie,
lecz przy bli�szych ogl�dzinach
�lad spojenia przebija�
wyra�nie przez farb� i Tare nie
posiada� si� ze z�o�ci. Chc�c go
uspokoi� Ab_Ram doradzi�
ozdobienie boga naszyjnikiem.
- G�upia jest twoja mowa! -
ofukn�� stary. - Marduk to nie
bogini Isztar... Marduk nie nosi
klejnot�w... Przekl�ty,
przekl�ty syn szakala, Obed!
- Je�eli taka jest wola
twoja, ojcze, syn tw�j p�jdzie
do kap�an�w prosi�, by si�
wstrzymali z zabraniem pos�gu.
- Nie zgodz� si�... Nie
zgodz� si�... Jutro przed
po�udniem Nanna_tum, najbogatszy
kupiec grodzki, ofiarowuje swego
syna... O�tarz ma by�
przystrojony i odnowiony... Ha,
mo�e da� naszyjnik? O bogowie!
Musia�bym da� najcenniejszy,
�eby zatka� g�by kap�anom...
Zanie� mnie jeszcze do
skarbca...
Skarbcem nazywano
mniejsz� izb�, w kt�rej sta�a
wielka skrzynia z drzewa okutego
br�zem. W skrzyni tej Tare,
zami�owany zbieracz i mi�o�nik
pi�kna wytworzonego r�k� ludzk�,
przechowywa� ulubione klejnoty
oraz cenne drobiazgi gromadzone
przez ca�e �ycie. Ab_Ram
przeni�s� ojca, niewolnik za�
przysun�� �o�e tu� do skrzyni.
Po otwarciu jej wieka Tare
zapomnia� o chorobie i
zmartwieniu, z dziecinn�
rado�ci� nurzaj�c d�onie w swych
skarbach. Ab_Ram spogl�da� na
jego rozja�nion� twarz czule i
pob�a�liwie.
- Zali twe oczy, m�j synu,
widzia�y podobne cuda?
Stary unosi� w dw�ch palcach
z�oty kubek pokryty rze�b�.
Tancerki w d�ugich wymy�lnych
strojach pl�sa�y trzymaj�c si�
za r�ce. Tare syn Nachora
wpatrzy� si� w ich wdzi�czne
postacie z zachwytem. Oddech
jego za�mi� mg�� l�ni�c�
powierzchni�. Ostro�nie star�
wilgo� szat�, westchn�� i w�o�y�
kubek do skrzyni.
- Chcia�bym rze�bi�
podobnie... - u�ali� si�
si�gaj�c po nowy przedmiot. -
Sam nie wiem - wyzna� - co
pi�kniejsze? Tamten kubek czy ta
czarka?
- Uczyniono j� ze skorupy
jaja wielkiego ptaka z pustyni -
domy�li� si� Ab_Ram.
- Mylisz si�, synu. To nie
skorupa jaja, lecz glina, bia�a,
twarda, przezroczysta... Pi�kna,
pi�kniejsza ni� szk�o...
Ostro�nie! - zawo�a�, cho�
Ab_Ram nie zamierza� dotyka�
kruchego cacka.
- Sk�d to masz, ojcze?
-Sydo�ski kupiec przywi�z� z
wyspy, kt�r� zowi� Kreta,
le��cej na Wielkim Morzu, z
miasta kr�lewskiego Karatos...
Na takich skorupkach
cenniejszych od z�ota tameczny
kr�l jada potrawy... Za te dwie
rzeczy w�a�nie odda�em Samira...
Czemu si� dziwisz? Kupiec upar�
si� i nie chcia� odda�
inaczej... Musia�em...
- M�odego, silnego ch�opca
wymieni�e� na te drobiazgi?
- Mnie samemu bardzo �al...
Samir by� poj�tny. My�li
zgadywa�. Dobrze rze�bi�. C�
robi�? Nie mog�em przepu�ci�
okazji, odda�em... Ach, ci
kupcy!
- Nale�a�o da� raczej
Obeda...
- Obed by� w�wczas na targu.
Ba�em si�, �e kupiec nie zechce
czeka�. Po��da�em tych
�liczno�ci po��daniem
wielkim... Sp�jrz teraz na to,
m�j synu...
Wyjmowa� kolejno zwierciad�a z
polerowanego srebra oprawione w
z�oto, szkatu�ki do pachnide� z
ko�ci s�oniowej bia�ej lub
barwionej na czerwono i zielono,
sztylet, na kt�rego z�otej
r�koje�ci koza wspina�a si� po
grono winne uczynione z wielkich
pere�, czar� kryszta�ow� z
napuszczanym w szk�o wzorem
przedstawiaj�cym barwne rybki i
zielone wodorosty. Gdy Tare
nala� do czary wina z dzbana
stoj�cego obok ��ka, zda�o si�,
�e ryby sp�yn�y o�ywszy, a
ro�liny zaczynaj� wi� si�
niesione pr�dem.
- Czy� nie pi�kne? - zapyta�
g�osem zni�onym z przej�cia.
- Pi�kne, owszem - odpar�
oboj�tnie Ab_Ram. Patrzy� przed
siebie my�l�c wci�� o
Samirze.
- Nic si� na tym nie
rozumiesz! - wykrzykn�� Tare z
nag�� z�o�ci�. - Prostak jeste�!
Dla ciebie pi�kno to pastwisko,
a muzyka to wycie nocne szakali!
Szkoda ci pokazywa�! Z was
wszystkich jedna Idith rozumie
si� na tych rzeczach... Nie
mog�a napatrzy� si� z�otego
kubka... Co prawda - roze�mia�
si� - najbardziej ciekawi�y j�
suknie tancerek. Powiedzia�a, �e
sobie uszyje podobn�...
- Idith odwiedza ci�, ojcze?
- zdziwi� si� Ab_Ram.
Stary przybra� min� dziecka,
kt�re si� niechc�cy wygada�o.
- Przysz�a do mnie - przyzna�
- wiedz�c, i� znam kap�an�w.
Chcia�a i�� w procesji ku czci
bogini Zirbanit...
Zdziwienie Ab_Rama
przemieni�o si� w zgorszenie.
- Co odrzek�e� tej
niewie�cie, ojcze?
- Odrzek�em, by powt�rzy�a
swoj� pro�b� przyszed�szy do
mnie wraz z m�em. Nie w smak
jej to posz�o. Prosi�a, bym
nikomu nie m�wi�, �e by�a.
Stary Tare wypi� wino,
przetar� czar� i w�o�y�
ostro�nie do skrzyni, po czym
po�o�y� si� na �o�u.
- Oto czego zachciewa si�
Idith - stwierdzi�. - Nie
zdarzy�o si� jeszcze, by
niewiasty hebrajskie bra�y
udzia� w tych spro�no�ciach...
Wiem, co si� tam dzieje...
Widywa�em...
U�miechn�� si� nieweso�o, nie
wiedzie� - czy z �alu za minion�
szalon� m�odo�ci�, czy z
politowaniem nad samym sob�.
- Nie zdarzy�o si� i nie
zdarzy - zapewni� gor�co Ab_Ram.
- Lot syn Arana winien
swawoli niewie�ciej. Po co bra�
cudzoziemk� z nadmorskiego
kraju? Darmo szuka� czci
niewie�ciej, gdzie kr�luje
Baal... Porad� mu, �eby zbi�
�on� i zap�dzi� do roboty.
- Lot tego nie uczyni. Nie ma
nad ni� �adnej w�adzy. Jest
pokorny i uleg�y jak kobieta
godna swego miana.
- Kruk wydziobie oczy dziecku,
kt�re nie szanuje rodzic�w,
nies�awa pokryje pami��
niewiasty, kt�ra nie szanuje
m�a. Na starego boga
Nannar_Sina! C� si� stanie z
plemieniem Hebera?! Jednemu z
moich syn�w t�uszcz zala� oczy i
rozum. Drugi trzyma bezp�odn�,
cho� ha�ba nie wzbudzi� potomka
z w�asnego nasienia, wnuk boi
si� w�asnej niewiasty...
- Wiecz�r nadchodzi, ojcze,
mia�e� znale�� naszyjnik...
- S�uchaj lepiej, co m�wi� -
burkn�� stary.
J�� ponownie grzeba� w
skrzyni. Wydobywszy trzy
naszyjniki waha� si�, kt�ry
ofiarowa� bogom. Ka�dego by�o
mu �al, wszystkie trzy bowiem
by�y cenne i pi�kne. Jeden
ozdobiony rze�bionymi w z�ocie
g�owami lw�w by� z onyksu i
agatu - drugi z kornaliny i
kryszta�u dzwoni� wisiorami
r�nych kszta�t�w. Na koniec
wybra� trzeci, pozornie skromny,
lecz nadzwyczaj misternej
roboty: szerok� obro�� utkan� z
lapis lazuli i granat�w
nawlekanych na przemian na z�ot�
kr�con� nitk�. Mieni�o si� to
niby tkanina z b��kitu i ciemnej
purpury. Tare wa�y� klejnot na
d�oni z zachwytem i �alem.
- To z Egiptu - obja�nia�. -
W Egipcie z�otnicy wyrabiaj�
cudne rzeczy. �a�uj�, �e nie
by�em nigdy w Egipcie. Kap�ani
si� uciesz�, oni znaj�, co
kosztowne... Szkoda, szkoda dla
tych nienasyconych paszczy mego
naszyjnika...
Z �alu i zm�czenia os�ab�,
dr�enie opanowa�o jego cz�onki.
- Demon naciera - j�kn��. -
Dawaj tabliczk�! �ywo!
Upad� na wznak przyciskaj�c
kurczowo zakl�cie do piersi
obiema d�o�mi. Ab_Ram podszed�
do o�tarzyka, na kt�rym sta�y
dwie ma�e niezdarne figurki
zwane "terafim", i stoj�c w
postawie przepisowej dla
modlitwy, wyprostowany, z praw�
r�k� podniesion� do g�ry, j��
prosi� gor�co opiekun�w szczepu,
by os�onili przed z�em Tarego
syna Nachora.
Rozdzia� drugi
Oblicze bog�w
Cho� w ca�ej Chaldei
pieni�dze, miary i wagi opiera�y
si� na sze��dziesi�tce, u�ywanej
przez wi�kszo�� starych i
m�drych narod�w, gdy� kopa
pozwala si� dzieli� przez
najwi�ksz� ilo�� liczb - �wi�t�
cyfr�, cyfr� bog�w i duch�w,
pozostawa�a si�demka. Siedmiu
w�adc�w nieba, siedmiu w�adc�w
podziemia, siedem demon�w z�ych,
siedem demon�w dobrych, siedem
planet, siedem dni w tygodniu,
ka�dy stanowi�cy w�asno�� innego
boga. W �wi�tyni, do kt�rej
niewolnicy Tarego, Obed i
Chamil, z pomoc� Sura, a pod
okiem Ab_Rama wnie�li pos�g
Marduka, siedem rz�d�w kolumn
po�yskiwa�o w mroku, siedem
bocznych kaplic otacza�o g��wn�
sal�, siedem o�tarzy czeka�o na
ofiary, siedem stopni wiod�o
przed o�tarz g��wny.
- Zapi�cie naszyjnika
stopi�em - obja�nia� Tare syna
przed odej�ciem. - R�ce ludzkie
go nie zdejm�, oczy niczyje skazy
nie zobacz�