2215

Szczegóły
Tytuł 2215
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2215 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2215 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2215 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Zofia Kossak Przymierze Tom Ca�o�� w tomach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1990 T�oczono w nak�adzie 20 egz. pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni PZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Pap. kart. 140 g kl. III_B�1 Ca�o�� nak�adu 100 egz. Przedruk z wydawnictwa "Pax", Warszawa 1975 Pisa�a K. Jurczyk Korekty dokona�y: U. Maksimowicz i D. Jagie��o Wst�p Na kartach tej ksi��ki historia Starego Testamentu nabiega �yw� krwi�. Pulsuje ona w postaciach znanych nam z Biblii - Abrahama, "ojca ludu", �ony jego Sary, pi�knej i wiernej, bratanka Lota i �ony jego, zamienionej w s�up soli podczas ucieczki z p�on�cej Sodomy, a tak�e ca�ego, wolno �yj�cego, pasterskiego plemienia Hebrajczyk�w, kt�re rz�dzi si� w�asnymi prawami, swoist� moralno�ci�, wierzy we w�asnych bo�k�w i opieku�cze pos��ki rodowe - terafim. Bogactwo szczeg��w historycznych i obyczajowych idzie tu w parze z pi�knym, plastycznym j�zykiem, w�a�ciwym najlepszym historycznym powie�ciom Zofii Kossak. Ale ta ksi��ka przekroczy�a granice zainteresowa� historycznych autorki - sta�a si� obrazem przeznacze� ludzkich, znakiem przymierza, jakie zawiera B�g z cz�owiekiem bez reszty Mu oddanym. Posta� Ab_Rama, "ojca ludu", kt�ry upadaj�c i b��dz�c wiecznie szuka Prawdy, niezmiennie nas�uchuje jej g�osu - dla nas, oddzielonych przepa�ci� wiek�w, wcale nie jest anachronizmem. Na naszych oczach jego pasterski lud przeobra�a si� w �wiadomy siebie nar�d, a jego losy, zamkni�te w ksi��ce granicami �ycia Ab_Rama, ponad niesko�czonym szeregiem stuleci s� zapowiedzi� i wyt�umaczeniem sensu istnienia cz�owieka. Cz�� pierwsza Powo�anie Rozdzia� pierwszy W grodzie Ur Elizer, zwany Damasce�skim, zawr�ci� do obozu zabieraj�c os�y ze sob�, Ab_Ram, pan jego, wszed� pieszo na wielkie schody wiod�ce ku bramie miejskiej. Drugi niewolnik, Sur, m�odziak o nie zaro�ni�tej jeszcze twarzy, kroczy� za nim, d�wigaj�c na g�owie kosz wype�niony �ywno�ci�. Schody o szerokich kamiennych stopniach by�y wy��obione od wielowiekowego u�ycia, a tak po�ogie, �e os�y i wielb��dy wchodzi�y t�dy swobodnie. Starodawny gr�d Ur, le��cy nad dolnym Eufratem, wznosi� si� na sztucznym wzg�rzu, blisko sto �okci wysokim, usypanym niegdy�, pewno przed potopem, przez zapomniane dzi� ludy. Ab_Ram bez po�piechu wszed� w po��dany cie� mur�w. Brama by�a przestronna, nisko sklepiona, zamykana na noc spi�owymi wrzeci�dzami. Skrzyd�a wr�t pokrywa�a p�askorze�ba przedstawiaj�ca obl�enie miasta. Panuj�cy pod sklepieniem ch��d czyni� z bramy ulubione miejsce spotka� mieszka�c�w grodu, a zarazem targ. Tu najch�tniej za�atwiano sprawy kupieckie lub prawne, wymieniano nowiny i plotki. Tu gromadzili si� przekupnie uliczni, kuglarze, zaklinacze, zamawiacze. W koszach z sitowia stoj�cych pod murem pi�trzy�y si� p�askie chleby, gor�ce placki okr�g�e i twarde jak kule oraz "debelah", ulubiony przysmak przyrz�dzony z fig i rodzynk�w wymieszanych z miodem, po czym wysuszonych na s�o�cu. Zwarte roje much brz�cza�y nad koszami. Obok sprzedawano garnki i miski polewane, a tak�e najta�sze naczynia ubogich wykonane z suchej, wydr��onej dyni. Liczni �ebracy krzyczeli domagaj�c si� wsparcia. Sprzedawcy wonno�ci unosili w g�r� male�kie ampu�ki pe�ne cennego olejku. W�r�d gadatliwej ci�by nie brak�o szpieg�w nasy�anych przez namiestnika lub kap�an�w, jednako radych wiedzie�, o czym rozmawia posp�lstwo, na szerokiej za� �awie widny z dala siedzia� urz�dnik kr�lewski trzymaj�c przed sob� szale do wa�enia z�ota lub srebra. Wprawdzie ka�dy kupiec nosi� w woreczku przy boku w�asne wagi i ci�arki w kszta�cie lwa lub byka, lecz klient podejrzewaj�cy jego sumienno�� mia� mo�no��, a nawet obowi�zek odnie�� si� do urz�dnika dla sprawdzenia wagi. W wypadku niedok�adno�ci kupcowi obcinano d�o�. Powszechnie przyj�t� monet� stanowi�y sykle srebrne odpowiadaj�ce ci�arowi 320 ziarn j�czmienia; 60 sykli tworzy�o jedn� min�, 60 min - jeden talent. Cho� waga zbo�a pozostawa�a na og� ta sama, warto�� sykli by�a zmienna. Inaczej ceniono sykle babilo�skie ni� elamickie lub asyryjskie. Nawet w obr�bie jednego pa�stwa odr�niano min� kr�lewsk� i min� kap�a�sk�. R�nice wagi by�y powodem nieustannych spor�w, przeto wi�kszo�� kupuj�cych i sprzedawc�w wola�a za�atwia� swe targi wymiennie. Ab_Ram przystan�� u wej�cia, po o�lepiaj�cym blasku s�o�ca bowiem wn�trze bramy wyda�o mu si� nieprzeniknion� ciemno�ci�. Korzystaj�c z tego gromada przekupni�w obskoczy�a go ofiarowuj�c natarczywie sw�j towar. Potrz�sn�� przecz�co g�ow� i po�� szerokiego p�aszcza z sier�ci wielb��dziej przerzuci� przez rami� daj�c tym ruchem pozna�, �e nie potrzebuje niczego. W twarzy mia� lekcewa�enie, jakie ka�dy wolny pasterz �ywi� dla mieszka�c�w mur�w. By� wysoki, postawny. Jego bia�a chusta os�aniaj�ca g�ow� i barki, opasana tr�jk�tnie czarnym sznurem, g�rowa�a nad ci�b�. Zatrzyma� si� przez chwil� przy handlarzu zakl�� kr�luj�cym po�r�d tabliczek glinianych, cegie� i amulet�w. - Obja�nij mnie, gdzie mieszka adon Taribal, sprzedawca zakl�� - zapyta�. - �yj wiecznie, panie m�j! Czemu chcesz utrudza� nogi id�c do mistrza Taribala? S�uga tw�j posiada najlepsze zakl�cia... Wybieraj, co chce dusza twoja... Przeciw demonom czy ludziom?... - Pyta�em, odpowiedz. Twoich zakl�� nie chc�. Sprzeda�e� w zesz�ym roku memu ojcu zakl�cie przeciw czarom, a kap�an znajomy przeczytawszy tabliczk� rzek�, i� znajduje si� na niej spis zbioru daktyli sprzed trzech lat. - Demony j� zamieni�y... - mrukn�� sprzedawca zmieszany. - Adon Taribal mieszka naprzeciwko Wie�y. Poznasz dom po wielkich p�ytach, na kt�rych "melek melakim", oby �y� wiecznie, kaza� wyry� swoje przykazania... Moje zakl�cia s� dobre, zakl�cia Taribala s� nic niewarte - doda� jeszcze. Ab_Ram nie s�ucha�. Wyszed�szy z bramy zwr�ci� si� do Sura. - Pospiesz do Tarego syna Nachora, oddaj jad�o i powiedz, �e przyjd� niebawem. Niewolnik zgi�� si� w uk�onie przytrzymuj�c r�k� kosz i ruszy� �wawo uliczk� id�c� pod murami. Ab_Ram wspina� si� dalej po schodach wiod�cych od bramy ku �wi�tyni. Obrze�a�y je postacie skrzydlatych byk�w o ludzkich g�owach oraz lw�w. Sztuczne wzg�rze, na kt�rym sta�o miasto, wydyma�o si� w tym miejscu p�askim, okr�g�ym kopcem, przeto stoj�ce na wzniesieniu �wi�tynia, Wie�a Kap�an�w oraz pa�ac kr�lewski wydawa�y si� wy�sze, ni� by�y w istocie. Jak wszystkie budowle w tym p�askim, mulistym kraju, zmurowano je z ceg�y palonej, pokrytej l�ni�c� polew�. Na �wi�tyni i pa�acu polewa mia�a barw� b��kitn�, s�u��c� za t�o malowanym korowodom bog�w, kr�l�w, kap�an�w, wojownik�w, je�c�w, byk�w i lw�w. Niezliczone postaci walczy�y, ucztowa�y, przyjmowa�y ho�dy, ofiary, sun�y karnymi rz�dami, gin�y, oddawa�y si� �owom albo spoczynkowi. �wietno�� ich barw sz�a w zawody z wykonaniem. Nad g��wnym wej�ciem po�r�d kr�pych kolumn malowane korowody ust�powa�y miejsca szerokiej p�aszczy�nie odbijaj�cej od reszty �cian jaskrawszym b��kitem. Po�rodku niej kr�lowa� sam jeden olbrzymi b�g Marduk Bel z piorunami w d�oni, z besti� Tiamat powalon� u st�p, Marduk - w�adca �wi�tyni, grodu, kraju, szczeg�lny opiekun kr�la Babilonu, obecnego pana Ur, Hamurabiego syna, Sin Muballita. Panowa� tutaj niedawno. Mieszka�cy miasta pami�tali, jak na rozkaz Babilo�czyka obt�ukiwano stare ceg�y robi�c miejsce nowemu bogowi. Prawie tysi�cletnia �wi�tynia wzniesiona przez za�o�ycieli wielkiej dynastii sumeryjskiej s�u�y�a dotychczas ku czci boga Nannar_Sina, �egluj�cego w srebrnej �odzi miesi�ca nad �wiatem. Nannar_Sin, wraz z bogiem s�o�ca Samaszem, bogiem Anu - panem nieba, bogiem Enlil rz�dz�cym powietrzem, bogiem Enki rozkazuj�cym wodom oraz bogini� Ninngal, panowali nad wszystkimi grodami le��cymi w dolinie dolnego Eufratu i Tygru. By�y to czasy bogactwa, chwa�y, pot�gi i pomy�lno�ci. Nannar_Sin wraz ze sw� �wit� odp�aca� hojnie za sk�adane mu ofiary. Niestety, nie wiedzie� czemu, �yczliwo�� jego wygas�a i nieszcz�cia j�y wali� si�, jedno za drugim. Czym�e w oczach staro�ytnych w�adc�w Sumeru by� �wie�o wzniesiony Babilon? A oto kr�l babilo�ski, Sin Muballit, podbi� kraj, wyr�n�� stawiaj�cych op�r mieszka�c�w Ur, kr�la ich o�lepi�. Syn Sin Muballita, panuj�cy obecnie Hamurabi, powi�kszy� podboje ojca. Zdoby� kolejno Elam i stolic� tego pa�stwa Suz�, zdoby� Lars� i staro�ytne Mari, gdzie pa�ac kr�lewski liczy� sto trzydzie�ci dziedzi�c�w; si�gn�� a� po granice Asyrii. Upojony sw� moc�, pragn�� podbite ludy, Sumer�w, Akkad�w, Gut�w, Elamit�w, Amorejczyk�w, uczyni� jednakowymi, stopi� je, jak odlewnik topi mied� i cyn�. Upodobni� plemiona z po�udnia do plemion z p�nocy i plemiona g�rskie do plemion z pustyni. W tym celu kaza� spisa� prawa jednakie dla wszystkich poddanych, obowi�zuj�ce wsz�dzie, gdzie si�ga�o jego ber�o. Narzuci� r�wnie� cze�� jednego boga, jego boga, babilo�skiego Marduka. To ostatnie najwi�cej oburza�o podbite narody. Wszak ka�de miasto posiada w�asnego boga opiekuj�cego si� szczeg�lnie t� dziedzin�, �adn� inn�. W�asnemu bogu sk�adano ofiary, w�asnego boga wychwalano w pie�niach. Nikt nie chcia� obcego boga. Lecz Hamurabi umia� przeprowadzi� swoj� wol�. Acz spokojny, ceni�cy sprawiedliwo��, nie znosi� niepos�usze�stwa i wszelki op�r topi� w rzekach krwi. Do�wiadczy�o tego na sobie miasto Ur. Okrutnie karane, uleg�o wreszcie, wyrzekaj�c si� wszelkiej my�li buntowniczej. Potomek staro�ytnej dynastii sumeryjskiej, syn o�lepionego kr�la, zachowywa� wprawdzie zaszczytny tytu� "patesi", czyli "namiestnik boga", lecz bogiem by� Marduk Bel, a wykonawc� jego woli Hamurabi. Wprawdzie stra� trzymaj�ca wart� u wr�t kr�lewskiego pa�acu nosi�a cudnie rze�bione he�my z poz�acanej miedzi, czarni niewolnicy sprowadzeni z Egiptu trzymali w pogotowiu wielb��dy okryte jedwabnymi kapami, w z�otych obro�ach na szyjach, lecz mimo tego przepychu patesi, prawowity w�adca pa�acu i grodu, by� cieniem bez powagi i si�y, szpieguj�cym w�asnych poddanych na rozkaz Babilonu i dr��cym przed donosem lada niewolnika. Prawdziwi, nie ulegaj�cy zmianie panowie kraju, nie l�kaj�cy si� ani kr�la babilo�skiego, ani (jak po cichu m�wiono) bog�w, mieszkali opodal, w Wie�y Kap�an�w, zwanej Zigurat. Nawet Ab_Ram obcy �yciu miasta, oboj�tny na przewroty polityczne nie dotykaj�ce jego szczepu, spogl�da� w t� stron� z szacunkiem. Wie�a posiada�a siedem pi�ter i g�rowa�a nad reszt� budowli. Ka�de pi�tro mia�o kszta�t czworoboku coraz mniejszych rozmiar�w, �limak schod�w owija� si� wok� mur�w. Gdy pa�ac oraz �wi�tynia rozp�ywa�y si� b��kitem �cian w b��kicie nieba zatracaj�c swe zarysy, pozbawiona ozd�b wie�a jednolitej ciemnej barwy odcina�a si� niby opoka stercz�ca po�r�d rozchwianych, mieni�cych si� fal. Stra�nicy nie strzegli wej�cia, mimo to nie znalaz�by si� zapewne w ca�ym kraju �mia�ek got�w nie wo�any przest�pi� ten pr�g. Przed drzwiami Wie�y sta�a wielkich rozmiar�w czara granitowa, wypolerowana do po�ysku, pokryta wewn�trz sieci� linii kolistych i promienistych przypominaj�cych siatk� paj�cz�. Po�rodku sieci tkwi� spi�owy dziryt uko�nie nachylony, rzucaj�cy ostry cie�. Ab_Ram wiedzia� od swego ojca, Tarego syna Nachora, �e kap�ani ceni� wysoko t� czar�, zw� j� zegarem i licz� wed�ug niej pory dnia. Wiedzia� r�wnie�, �e ka�dy dzie� podzielili na dwana�cie godzin i na tyle� ka�d� noc, nie wiedzia� jednak, do czego mog�o to by� przydatne. Czy� ka�demu cz�owiekowi nie wystarcza stary podzia� doby na sze�� cz�ci: jutrzni�, po�udnie, wiecz�r, p�noc, pianie kogut�w i brzask? Na uboczu za �wi�tyni� wznosi�a si� jeszcze kr�pa kwadratowa baszta, zwana Studni� Milczenia lub Studni� Popio��w. Mury jej z surowej ceg�y nie posiada�y �adnego otworu. W�skie schody prowadzi�y na szczyt p�asko uci�ty. Wygl�da�a jak stra�nica, na kt�rej wartownicy zapalaj� ognie w razie trwogi, w rzeczywisto�ci przeznaczenie mia�a inne. Wn�trze jej wype�nia� popi�; s�u�y�a do tracenia ludzi znacznych stanowiskiem lub urodzeniem, kt�rych nale�a�o usun�� bez �lad�w, widowiska i wiadomo�ci posp�lstwa. Skaza�ca wiedziono na szczyt i str�cano w popi�. W�asnym ci�arem zapada� si� g��biej i g��biej, popi� zatyka� gard�o, t�umi� oddech, g�os. Je�eli w rozpaczliwym szamotaniu skazaniec natrafi� w mia�kiej otch�ani na twardy przedmiot, mog�y to by� tylko ko�ci jednego z jego poprzednik�w. Nikt nigdy nie wyszed� �ywy z pos�pnej Studni Milczenia. Zak�ad mistrza Taribala s�yn�� nie tylko w Ur, lecz i w grodach okolicznych. Zatrudnia� kilkudziesi�ciu robotnik�w zaj�tych mieszeniem gliny, formowaniem jej w ceg�y, tabliczki, pryzmy o�miok�tne, cylindry, odciskaniem znak�w na �wie�ej powierzchni, wypalaniem. Na osobnym dziedzi�cu wykuwano znaki w kamieniu i spi�owe d�utka ostro d�wi�cza�y pobijane drewnianymi m�otkami. W zacisznych izbach klienci dyktowali pisarzom akta prawne lub listy prywatne. Do odciskania klinowych znak�w s�u�y� rylec, zwany "heret". Skrybowie poruszali nim z niezwyk�� zr�czno�ci�. Zapisana tabliczka lub ceg�a sz�a natychmiast do pieca, gdzie j� wypalano starannie. Kamie� by� drogi, �ci�gany z daleka, wykuwano na nim przeto wy��cznie rozporz�dzenia kr�lewskie albo tablice grobowe zmar�ych dostojnik�w. Wprawdzie wszystkie zapiski kap�an�w, ich obliczenia astrologiczne, astronomiczne, matematyczne i przyrodnicze utrwalano r�wnie� w kamieniu, kap�ani jednak posiadali do tego celu w�asnych skryb�w i rze�biarzy. W izbie przeznaczonej na tabliczki z zakl�ciami na d�ugim stole le�a�y liczne amulety, od drogocennych, rze�bionych w z�ocie lub onyksie, do najpospolitszych, glinianych. Widnia�y na nich potworne twarze demon�w, wiadomo bowiem, �e z�y duch ucieka przed swym wizerunkiem. Obok amulet�w spoczywa�y rz�dem figurki ludzkie odlane z o�owiu, s�u��ce do zadawania m�k lub �mierci na odleg�o��. Wystarcza�o rozgrza� o��w i wcisn�� we� odrobin� w�os�w, sk�ry lub paznokcia przeznaczonej na �mier� osoby, by zawarta w nich tajemna si�a j�a dzia�a�. Niekt�re postaci mia�y zawczasu wykr�cone r�ce, sp�tane nogi lub nosy i uszy obci�te. Na widok wchodz�cego Ab_Rama adon Taribal pokwapi� si� sam ku niemu pytaj�c z wyszukan� uprzejmo�ci�, czego raczy ��da�. - Zakl�cie przeciw zimnicy?! - zawo�a�, pos�yszawszy odpowied�. - Tw�j s�uga posiada zakl�cie przeciw zimnicy. Dobre, stare, bardzo dobre i bardzo stare zakl�cie. Pos�uchaj... Usadzi� go�cia na �awie stoj�cej w cieniu, wzi�� z p�ki tabliczk� i przybli�aj�c j� do oczu zacz�� czyta� powolnym, uroczystym g�osem: - "Ty, co mi szkodzisz, co �lin� mnie trujesz, tchnieniem potrz�sasz, stopami depczesz, oczami przera�asz, �mierci� grozisz - b�d� przekl�ty, demonie, i unicestwiony! Przeklinam ciebie, twoje jadowite spojrzenie, twoje nios�ce �mier� stopy, twoje zdradzieckie kolana, twoje b�yszcz�ce oczy, twoje �opatki, twoje r�ce, tw�j brzuch. Oby b�g ksi�yca Sin zniszczy� ci�, a �cierwo wrzuci� w jezioro ognia i wody..." Sko�czy�, odetchn�� g��boko, gdy� czyta� tak, jak nale�y czyta� zakl�cia, bez zaczerpni�cia tchu, i ponownie zaznaczy�, �e tabliczka jest bardzo stara. Ab_Ram u�miechn�� si� z zadowoleniem. Zna� wag� tego, co stare. - Pos�uchaj teraz drugiego zakl�cia, r�wnie skutecznego w mocy: - "O Adonai, pospiesz mi z pomoc�! Z�e duchy s� w moim domu, z�e duchy s� w moim ciele! Trz�s� moimi ko��mi jak burza drzewem. Pal� m� sk�r� jak wiatr z pustyni traw�. Hucz� w mej g�owie jak suche sitowie. Wyj� w mych uszach jak stado szakali. Stoj� przy mnie z prawej strony, stoj� przy mnie z lewej strony... Dr�� z l�ku, szcz�kam z�bami. O Adonai, podaj mi d�o� ku pomocy. Uwolnij od duch�w z�ych, od czar�w, kt�re mnie wi���. Niech si�a twoja os�oni m� g�ow�..." - Wol� pierwsze - rzek� Ab_Ram. �mia�a kl�twa wyda�a mu si� skuteczniejsza ni�li pokorne b�aganie. - Wezm� tamt� tabliczk�, lecz przedtem prosz�, przeczytaj mi j� jeszcze raz, abym spami�ta�, a powt�rzywszy choremu starcowi uradowa� jego dusz�. - Uczyni� to najch�tniej. Adon Taribal odczyta� powt�rnie, Ab_Ram za� powtarza� za nim p�g�osem ka�de s�owo. Gdy uko�czyli, nadesz�a chwila powa�na, chwila targu. Kupiec wyceni� zakl�cie na dwadzie�cia sykli, co zda�o si� Ab_Ramowi ��daniem wyg�rowanym. - Za dwadzie�cia sykli mog� dosta� m�odego, silnego os�a! - zawo�a�. - M�ody, silny osio� nie uleczy chorego na zimnic� starca, ta za� tabliczka uleczy. Je�eli chorym starcem jest tw�j ojciec, niech b�dzie siedmiokrotnie pomocna! - Wyj��e� mi z r�ki or�, Taribalu - u�miechn�� si� Ab_Ram. - Zaiste, o ojca mi chodzi... Zap�aci� bez dalszych sprzeciw�w i w�o�ywszy tabliczk� ostro�nie w zanadrze, wyszed�, odprowadzony przez gospodarza a� na ulic�. U wej�cia sta�y kamienne tablice wysokie na p�tora wzrostu cz�owieka, o kt�rych wspomnia� sprzedawca w bramie. Taribal zwr�ci� na nie uwag� Ab_Rama. - Mnie polecono - rzek� nie bez dumy - wypisa� przykazania kr�lewskie dla naszego miasta. Takie same tablice stoj� w Babilonie, w Uruk i w ka�dym grodzie. Spisano na nich wszystkie prawa... Czego� podobnego nigdy nie by�o... Od czego pami��? Od czego do�wiadczenie starych? Dzisiaj byle m�okos, je�li posi�dzie nauk� czytania, mo�e si� chwali� znajomo�ci� prawa i by� poczytanym za m�drszego od siwej g�owy nie znaj�cej pisma. O bogowie! Co za czasy prze�ywamy! Co za czasy! Z westchnieniem po�egna� Ab_Rama. P�aszcz wielb��dzi i chusta (w mie�cie noszono turbany) o�mieli�y go do wynurze�. Ludzie spod namiot�w nie powtarzaj� s��w bez potrzeby. Wobec znajomego z grodu nie m�wi�by r�wnie otwarcie. Dom Tarego syna Nachora nie r�ni� si� od innych dom�w w mie�cie. Zbudowany w czworobok z ceg�y bielonej, o �lepych �cianach zewn�trznych, posiada� tylko jedno wej�cie. Kamienna por�cz otacza�a p�aski dach. Poniewa� dach s�u�y� mieszka�com domu za sypialni� letni� por� i bywa�y wypadki stoczenia si� na d� przez sen - Hamurabi syn Muballita, wgl�daj�cy natr�tnie we wszystkie sprawy poddanych, ob�o�y� surow� odpowiedzialno�ci� za brak por�czy budowniczych miejskich. Je�eli z powodu braku por�czy w�a�ciciel domu spad� i z�ama� r�k� lub nog�, �amano r�k� lub nog� budowniczemu. Je�eli podobne kalectwo spotka�o syna w�a�ciciela domu, odp�acano tym samym synowi budowniczego. Tylko za wypadek �ony lub c�rki w�a�ciciela wystarcza�a jako odszkodowanie zap�acona przez budowniczego grzywna. Od kar tych nie by�o uchylenia, przeto w �adnym mie�cie podlegaj�cym kr�lowi babilo�skiemu nie ujrza�e� budynku o nieogrodzonym dachu. Drzwi drewniane wiod�ce w g��b domu by�y grube, ci�kie, chroni�ce przed upa�em. Br�zowa rze�biona ko�atka dawa�a zna� o przybyciu go�cia. Przed drzwiami kamienny �ciek odprowadza� wod�, kt�r� uprzejmy gospodarz polewa� stopy przyby�emu. Sie� w�ska, d�uga i mroczna wychodzi�a na dziedziniec wy�o�ony kamiennymi p�ytami. Po�rodku dziedzi�ca znajdowa�a si� zwykle sadzawka z fontann� zraszaj�c� ro�liny posadzone wok�. Wszystkie izby domu otwiera�y si� na dziedziniec, kt�ry w porze po�udniowej zaci�gano jedwabn� barwn� zas�on�. Niejednego zadziwia�o, czemu Tare syn Nachora, naczelnik plemienia pasterskiego Hebrajczyk�w, mieszka� w grodzie, miast wraz ze swym szczepem �y� pod namiotami. Przyczyna si�ga�a lat odleg�ych, gdy m�ody jeszcze Tare, ��dny uciech, ciekawy �ycia, zaci�gn�� si� jako kap�an trzeciego stopnia do orszaku bogini Ninngal. W s�u�bie tej nauczy� si� wielu rzeczy przedtem nie znanych i odkry� w sobie zdolno�ci rze�biarskie. Nie mog�c rozwija� ich w koczowniczym obozie, umie�ci� swe plemi� pod murami grodu, sam za� zamieszka� w mie�cie, gdzie wpr�dce sta� si� cenionym przez kap�an�w dostawc� pos�g�w bog�w. �ona jego dawno zmar�a. Najstarszy syn Haran umar� r�wnie� zostawiaj�c syna Lota, drugi z kolei syn Nachor wskutek chorobliwej oty�o�ci niezdolny by� do wysi�ku i szybkiego ruchu. Trzeciemu zatem synowi Ab_Ramowi Tare powierzy� zast�pstwo w sprawowaniu w�adzy nad szczepem. Sam do obozu zagl�da� coraz rzadziej, z ka�dym rokiem bardziej obcy prostemu �yciu pasterzy, coraz podobniejszy do sta�ych mieszka�c�w grodu. Wszed�szy do domu Ab_Ram skierowa� si� przede wszystkim ku o�tarzowi, na kt�rym sta�y b�stwa opieku�cze rodu, "terafim". By�y to dwie ma�e figurki kamienne, nieudolnie rze�bione, o kszta�tach jak gdyby zmytych lub stopionych. Wierzono, i� pochodz� one sprzed potopu i zosta�y dane Heberowi, przodkowi plemienia, przez syna Noego, Sema. Tote� otaczano je wielk� czci� i Ab_Ram oboj�tnie mijaj�cy �wi�tyni� ukl�k� ze szczer� pobo�no�ci� przed o�tarzykiem, sk�adaj�c u st�p terafim bry�k� �ywicy wyj�t� z woreczka. - Ko�cz�e ju� i chod� tu! - zaskrzecza� z izby stary pan le��cy na �o�u. - Oby goniec �mierci okaza� si� r�wnie powolny w przybyciu jak ty! - Oby goniec �mierci nie wszed� nigdy w ten dom - odpar� powa�nie Ab_Ram. Przykl�k� znowu, tym razem przed �o�em, i czo�em dotkn�� posadzki. - B�ogos�awione twoje dni, ojcze. - I twoje, i twoje - odpar� niedbale stary. By� zwi�d�y, niewielki, o tyle ruchliwy i gadatliwy, o ile Ab_Ram by� opanowany i ma�om�wny. Obecnie nie ukrywa� swego rozdra�nienia i m�wi� szybko, nie daj�c synowi przyj�� do s�owa: Obed pokaza� mi jad�o, kt�re przyni�s� Sur. To przysmaki dla starego, chorego ojca? Czy niewiasty rozum potraci�y? Zaiste - poprawi� si� - trudno straci�, czego nie ma... �le, �le dzieje si� w obozie... Donosz�, �em chory i potrzebuj� wzmocnienia. Synowie przysy�aj� mi chleb... Chleb! Zali nie dostan�, wiele chc�, chleba u przekupni�w bramnych? Chcia�em ciastek, dobrych, smacznych ciastek na ma�lance, pulchniutkich jak brzuszek dziecka, albo ciastek na oliwie, wyro�ni�tych, lekkich... Dosta�em placki sma�one na �oju... M�j �o��dek nie trawi baraniego �oju. Jestem stary, jestem chory... Sarai ma chyba do�� czasu. Nie rodzi przecie� dzieci... Da�e� jej dwie niewolnice. Dlaczego nie upiek�a ciastek? - Boleje moje serce - zapewni� Ab_Ram szczerze zmartwiony. - Przygani� niewie�ciemu niedbalstwu. - Chleb niby dla niewolnika, wino m�ode, mas�a ma�o, a "dibs" * nie wysma�ony... - biada� dalej stary. - Kt� si� troszczy o starego? Te niewiasty nie dbaj� o starego ojca. Dibs: nazw� t� okre�lano sok z najdojrzalszych winogron pra�ony na ogniu przez godzin� dziennie w ci�gu ca�ego miesi�ca, potem od wschodu do zachodu s�o�ca smagany ga��zi�. Powstawa�a ze� masa brunatna, g�sta i s�odka jak mi�d. - Przygani� im surowo - powt�rzy� Ab_Ram. - Gdy wr�c�, przy�l� ci, ojcze, wszystko, czego pragniesz... A oto - doda� - zakl�cie, kt�re ci� uleczy z choroby. - Zakl�cie? Poka�! Zimnica reszt� si� ze mnie wysysa. Czy dobre zakl�cie? Nie oszukano ci�? - Powt�rz� ci je, ojcze. Ab_Ram zmarszczy� czo�o i po chwili zastanowienia wyrecytowa� bez omy�ki kl�tw� przeciw demonowi o b�yszcz�cych oczach i nios�cych �mier� stopach. Pami�� ludzka by�a w owym czasie �wiczona i bez por�wnania sprawniejsza ni� w par� tysi�cy lat p�niej. - Dobrze, dobrze - mrucza� stary nieco u�agodzony. - Gdzie kupi�e� t� tabliczk�? Wiele zap�aci�e�? - Kupi�em u Taribala na placu przed �wi�tyni�. Zap�aci�em dwadzie�cia sykli bez targu. (Ab_Ram westchn�� mimo woli, by� bowiem oszcz�dny.) - Taribal wiedzia�, �e kupujesz zakl�cie dla mnie, i mimo to tyle za��da�? - Nie m�wi�em mu, kim jestem, ojcze. - Szkoda, szkoda. Zawsze milczysz niepotrzebnie. Taribal by�by odda� taniej. Znam go. Widzia�e� przed jego domem tablice z przykazaniami prawa kr�lewskiego? Rze�b� na wierzchu ku� m�j Samir, bo niewolnicy Taribala zr�czni s� tylko w pisaniu. Dobre zakl�cie, bo pochodzi z czas�w starego boga... Lubi� starego boga. Wol� ni� Babilo�czyka, kt�ry nikogo jeszcze u nas nie uzdrowi�. Na srebrn� ��d� Nannar_Sina! Gdyby patesi pos�ysza�, �e Taribal sprzedaje zakl�cia z imieniem starego boga, adon m�g�by si� �atwo znale�� w brzuchu miedzianego byka, pod kt�rym roz�o�ono ogie�... Br... br... W por� przynios�e� zakl�cie, bo zn�w zaczyna mnie trz���. - Kiedy ci� chwyci�o, ojcze? - pyta� troskliwie Ab_Ram. Zdj�� p�aszcz i okry� nim chorego. - Wczoraj o tej porze. Zez�o�ci�em si�, bo ten pies, Obed, st�uk� g�ow� gotowego pos�gu. Pos�g potrzebny na jutro rano, dzi� wieczorem mieli przyj�� kap�ani ze �wi�tyni, by go zabra�. Ten g�upiec upu�ci� gotowy pos�g na ziemi� i g�owa odpad�a. Kl��em, krzycza�em, spoci�em si� ze z�o�ci i wtedy demon mnie z�apa�... - Czemu Obed pracowa� przy pos�gu, a nie Samir? - Nie mam ju� Samira. Sprzeda�em go o tamtym nowiu. - Sprzeda�e�, ojcze? Co zawini�?! - Nic nie zawini�. Musia�em sprzeda�. O, Samira szkoda. Poj�tny by�, zr�czny. Obed to leniwy pies. Przekle�stwo jego matce! Dostanie baty, je�eli pos�gu nie naprawi. Kap�anom da�em ju� zna�, �e sam ode�l� pos�g jutro rano. Kaza�em Obedowi odj�� g�ow� z innego pos�gu Marduka, kt�remu skruszy�y si� nogi. Pod farb� nie b�dzie zna�, �e doprawiona. Okryj mnie jeszcze opo�cz�. Tam le�y... - Tylko Marduk�w rze�bisz teraz, ojcze? - Ja nic ju� nie rze�bi�. Znudzi�o mi si�. Przedtem rze�bi� Samir, teraz Obed. Ja tylko poprawiam. Ale kap�ani mniemaj�, �e sam po dawnemu wszystko robi�. A mnie si� znudzi�o... Palce moje rze�bi�yby ch�tnie zwyczajnych ludzi lub dzieci, ma�e, weso�e, zabawne... Palce moje nie chc� rze�bi� uprzykrzonej g�by Marduka, krzywych piorun�w w jego gar�ci i tej bestii obmierz�ej... - Ostro�nie, ojcze. - Mog� m�wi�, nikt nie us�yszy. �ciany s� grube, a niewolnicy g�upi. Obrzyd�o mi �ycie, synu m�j, Ab_Ramie. Obrzyd�o mi zaj�cie. Obrzyd�o miasto... To przez obu Babilo�czyk�w, Marduka i Hamurabiego. Odetchn�� swobodnie nie mo�na... Ludzie na bramie opowiadaj�, �e patesi dostaje codziennie pi�ciu go�c�w z Babilonu albo wi�cej. Pierwszy p�dzi, a� wielb��d pada na nozdrza, podaje pismo: "Ja, Hamurabi, ulubieniec bog�w, dowiedzia�em si�, �e w twoim lesie wyci�to trzy drzewa. Donie� mi, kto to zrobi�, z czyjego rozkazu, na jaki u�ytek". Jeszcze patesi nie zd��y� przeczyta�, bie�y goniec drugi i podaje pismo: "Ja, Hamurabi, strze�ony przez bog�w, dowiedzia�em si�, i� Neru, w�a�ciciel sadu, podbiera wod� z kana�u. Sprawd�, ukarz, donie�." Ju� cwa�uje goniec trzeci: "Powro�nik Zabbai donosi, �e brat jego matki zaj�� mu ogr�d. Rozpatrz t� spraw�, donie�". Nadbiega goniec czwarty: "Czy kana�y s� czyszczone po ostatniej powodzi? Dlaczego na polu Refy kana� jest zatkany?" - Demon, nie cz�owiek! Patesi przeklina dzie�, w kt�rym zrodzi�a go matka. Powiadaj�, �e wybuduje wielki dom na sk�ad tabliczek kr�lewskich i odpis�w swoich raport�w. A inspektorzy kr�lewscy sprawdzaj� zbi�r daktyli przed dojrzeniem, zapisuj� ilo�� miar, kt�re dzier�awca ma odda�. Zakuwaj� w dyby, je�eli da mniej. To samo z winnicami, we�n�, figami, czosnkiem. Ludzi wy�apuj� i gnaj� do Babilonu. Ludzi wci�� kr�lowi potrzeba. Do budowania �wi�ty�, do kopania kana��w, do wojska... Ka�dy patesi winien mu dostarczy� m�odych ch�opc�w. Sk�d ich bra�? Chwytaj�, gdzie popadnie. Bacz, by po naszych nie si�gn��. Przykrzy si� �ycie... Nawet kap�ani narzekaj�, ustami tylko Marduka chwal�c... Ab_Ram spojrza� badawczo na m�wi�cego. - Ojcze, zali pozwolisz twemu s�udze, synowi, zada� ci pytanie? Je�eli nie chcesz odpowiedzie�, skar� moj� �mia�o��... - Po co ten wst�p? Pytaj. - Ojcze, czy wierzysz w bog�w? - Jak to? - zaj�kn�� si� stary. - Czy... wierz�?... - Ciszej... Czy wierzysz w Marduka? - W Marduka? Nie... - A w Nannar_Sina? - Z bogami lepiej �y� w zgodzie - zapewni� Tare. - Nannar_Sin by� dobrym bogiem. Bogiem naszych ojc�w... - Skoro da� Mardukowi wygna� si� ze �wi�tyni, by� widno od Marduka s�abszy? - Po co pytasz o takie sprawy? - Pragn� wiedzie�, kt�ry b�g jest najwi�kszy... - Co ci z tego?... A ty czego chcesz?! - skrzekn�� stary do niewolnika, kt�ry stan�� bezszelestnie u wej�cia. (Pods�uchiwa� na pewno - pomy�la� Ab_Ram.) Obed z plemienia Guti, o kr�g�ej g�owie, wystaj�cych policzkach i kr�tkim nosie, przykl�k� przed �o�em pana oznajmiaj�c chrypliwym g�osem, �e prac� sko�czy�. - Podeprzyj mnie ramieniem - rzek� Tare do syna - bym m�g� p�j�� i obejrze� pos�g boga. - �adn� miar�, m�j ojcze, ale wezm� ci� na barki i nie poczujesz zm�czenia. Ab_Ram przysiad� na ziemi, stary wgramoli� si� okrakiem na jego ramiona. Wyprostowawszy si� ostro�nie, ugi�� Ab_Ram grzbiet ponownie w odrzwiach i wyszed� na dziedziniec. Starzec niewiele mu ci�y�. Czuj�c na karku i ramionach wychud�e, zwiotcza�e cia�o wstrz�sane dreszczem, Ab_Ram dozna� wielkiej czu�o�ci dla rodzica. Jak�e s�usznie �wiat szanuje i powa�a starych ludzi! S�dziwy cz�owiek przedstawia bogat� sum� do�wiadcze�, m�dro�ci, r�norodnych kolei losu. Wi�cej rozpaczy w rodzinie po �mierci starca ni� po �mierci dziecka, gdy� dzieci rodz� si� ci�gle, a starego ju� nikt nie zast�pi. Wraz z nim schodzi do grobu ca�y wiek. Kt� by nie �a�owa� bardziej roz�o�ystego drzewa o t�gich konarach ni�lli m�odej, nik�ej p�onki? Najwi�ksza izba domu s�u�y�a za pracowni� rze�biarsk�. W drewnianych kadziach mie�ci�a si� wyrobiona glina ustawicznie polewana wod�. Naprawiony pos�g Marduka przedstawia� si� na pierwszy rzut oka znakomicie, lecz przy bli�szych ogl�dzinach �lad spojenia przebija� wyra�nie przez farb� i Tare nie posiada� si� ze z�o�ci. Chc�c go uspokoi� Ab_Ram doradzi� ozdobienie boga naszyjnikiem. - G�upia jest twoja mowa! - ofukn�� stary. - Marduk to nie bogini Isztar... Marduk nie nosi klejnot�w... Przekl�ty, przekl�ty syn szakala, Obed! - Je�eli taka jest wola twoja, ojcze, syn tw�j p�jdzie do kap�an�w prosi�, by si� wstrzymali z zabraniem pos�gu. - Nie zgodz� si�... Nie zgodz� si�... Jutro przed po�udniem Nanna_tum, najbogatszy kupiec grodzki, ofiarowuje swego syna... O�tarz ma by� przystrojony i odnowiony... Ha, mo�e da� naszyjnik? O bogowie! Musia�bym da� najcenniejszy, �eby zatka� g�by kap�anom... Zanie� mnie jeszcze do skarbca... Skarbcem nazywano mniejsz� izb�, w kt�rej sta�a wielka skrzynia z drzewa okutego br�zem. W skrzyni tej Tare, zami�owany zbieracz i mi�o�nik pi�kna wytworzonego r�k� ludzk�, przechowywa� ulubione klejnoty oraz cenne drobiazgi gromadzone przez ca�e �ycie. Ab_Ram przeni�s� ojca, niewolnik za� przysun�� �o�e tu� do skrzyni. Po otwarciu jej wieka Tare zapomnia� o chorobie i zmartwieniu, z dziecinn� rado�ci� nurzaj�c d�onie w swych skarbach. Ab_Ram spogl�da� na jego rozja�nion� twarz czule i pob�a�liwie. - Zali twe oczy, m�j synu, widzia�y podobne cuda? Stary unosi� w dw�ch palcach z�oty kubek pokryty rze�b�. Tancerki w d�ugich wymy�lnych strojach pl�sa�y trzymaj�c si� za r�ce. Tare syn Nachora wpatrzy� si� w ich wdzi�czne postacie z zachwytem. Oddech jego za�mi� mg�� l�ni�c� powierzchni�. Ostro�nie star� wilgo� szat�, westchn�� i w�o�y� kubek do skrzyni. - Chcia�bym rze�bi� podobnie... - u�ali� si� si�gaj�c po nowy przedmiot. - Sam nie wiem - wyzna� - co pi�kniejsze? Tamten kubek czy ta czarka? - Uczyniono j� ze skorupy jaja wielkiego ptaka z pustyni - domy�li� si� Ab_Ram. - Mylisz si�, synu. To nie skorupa jaja, lecz glina, bia�a, twarda, przezroczysta... Pi�kna, pi�kniejsza ni� szk�o... Ostro�nie! - zawo�a�, cho� Ab_Ram nie zamierza� dotyka� kruchego cacka. - Sk�d to masz, ojcze? -Sydo�ski kupiec przywi�z� z wyspy, kt�r� zowi� Kreta, le��cej na Wielkim Morzu, z miasta kr�lewskiego Karatos... Na takich skorupkach cenniejszych od z�ota tameczny kr�l jada potrawy... Za te dwie rzeczy w�a�nie odda�em Samira... Czemu si� dziwisz? Kupiec upar� si� i nie chcia� odda� inaczej... Musia�em... - M�odego, silnego ch�opca wymieni�e� na te drobiazgi? - Mnie samemu bardzo �al... Samir by� poj�tny. My�li zgadywa�. Dobrze rze�bi�. C� robi�? Nie mog�em przepu�ci� okazji, odda�em... Ach, ci kupcy! - Nale�a�o da� raczej Obeda... - Obed by� w�wczas na targu. Ba�em si�, �e kupiec nie zechce czeka�. Po��da�em tych �liczno�ci po��daniem wielkim... Sp�jrz teraz na to, m�j synu... Wyjmowa� kolejno zwierciad�a z polerowanego srebra oprawione w z�oto, szkatu�ki do pachnide� z ko�ci s�oniowej bia�ej lub barwionej na czerwono i zielono, sztylet, na kt�rego z�otej r�koje�ci koza wspina�a si� po grono winne uczynione z wielkich pere�, czar� kryszta�ow� z napuszczanym w szk�o wzorem przedstawiaj�cym barwne rybki i zielone wodorosty. Gdy Tare nala� do czary wina z dzbana stoj�cego obok ��ka, zda�o si�, �e ryby sp�yn�y o�ywszy, a ro�liny zaczynaj� wi� si� niesione pr�dem. - Czy� nie pi�kne? - zapyta� g�osem zni�onym z przej�cia. - Pi�kne, owszem - odpar� oboj�tnie Ab_Ram. Patrzy� przed siebie my�l�c wci�� o Samirze. - Nic si� na tym nie rozumiesz! - wykrzykn�� Tare z nag�� z�o�ci�. - Prostak jeste�! Dla ciebie pi�kno to pastwisko, a muzyka to wycie nocne szakali! Szkoda ci pokazywa�! Z was wszystkich jedna Idith rozumie si� na tych rzeczach... Nie mog�a napatrzy� si� z�otego kubka... Co prawda - roze�mia� si� - najbardziej ciekawi�y j� suknie tancerek. Powiedzia�a, �e sobie uszyje podobn�... - Idith odwiedza ci�, ojcze? - zdziwi� si� Ab_Ram. Stary przybra� min� dziecka, kt�re si� niechc�cy wygada�o. - Przysz�a do mnie - przyzna� - wiedz�c, i� znam kap�an�w. Chcia�a i�� w procesji ku czci bogini Zirbanit... Zdziwienie Ab_Rama przemieni�o si� w zgorszenie. - Co odrzek�e� tej niewie�cie, ojcze? - Odrzek�em, by powt�rzy�a swoj� pro�b� przyszed�szy do mnie wraz z m�em. Nie w smak jej to posz�o. Prosi�a, bym nikomu nie m�wi�, �e by�a. Stary Tare wypi� wino, przetar� czar� i w�o�y� ostro�nie do skrzyni, po czym po�o�y� si� na �o�u. - Oto czego zachciewa si� Idith - stwierdzi�. - Nie zdarzy�o si� jeszcze, by niewiasty hebrajskie bra�y udzia� w tych spro�no�ciach... Wiem, co si� tam dzieje... Widywa�em... U�miechn�� si� nieweso�o, nie wiedzie� - czy z �alu za minion� szalon� m�odo�ci�, czy z politowaniem nad samym sob�. - Nie zdarzy�o si� i nie zdarzy - zapewni� gor�co Ab_Ram. - Lot syn Arana winien swawoli niewie�ciej. Po co bra� cudzoziemk� z nadmorskiego kraju? Darmo szuka� czci niewie�ciej, gdzie kr�luje Baal... Porad� mu, �eby zbi� �on� i zap�dzi� do roboty. - Lot tego nie uczyni. Nie ma nad ni� �adnej w�adzy. Jest pokorny i uleg�y jak kobieta godna swego miana. - Kruk wydziobie oczy dziecku, kt�re nie szanuje rodzic�w, nies�awa pokryje pami�� niewiasty, kt�ra nie szanuje m�a. Na starego boga Nannar_Sina! C� si� stanie z plemieniem Hebera?! Jednemu z moich syn�w t�uszcz zala� oczy i rozum. Drugi trzyma bezp�odn�, cho� ha�ba nie wzbudzi� potomka z w�asnego nasienia, wnuk boi si� w�asnej niewiasty... - Wiecz�r nadchodzi, ojcze, mia�e� znale�� naszyjnik... - S�uchaj lepiej, co m�wi� - burkn�� stary. J�� ponownie grzeba� w skrzyni. Wydobywszy trzy naszyjniki waha� si�, kt�ry ofiarowa� bogom. Ka�dego by�o mu �al, wszystkie trzy bowiem by�y cenne i pi�kne. Jeden ozdobiony rze�bionymi w z�ocie g�owami lw�w by� z onyksu i agatu - drugi z kornaliny i kryszta�u dzwoni� wisiorami r�nych kszta�t�w. Na koniec wybra� trzeci, pozornie skromny, lecz nadzwyczaj misternej roboty: szerok� obro�� utkan� z lapis lazuli i granat�w nawlekanych na przemian na z�ot� kr�con� nitk�. Mieni�o si� to niby tkanina z b��kitu i ciemnej purpury. Tare wa�y� klejnot na d�oni z zachwytem i �alem. - To z Egiptu - obja�nia�. - W Egipcie z�otnicy wyrabiaj� cudne rzeczy. �a�uj�, �e nie by�em nigdy w Egipcie. Kap�ani si� uciesz�, oni znaj�, co kosztowne... Szkoda, szkoda dla tych nienasyconych paszczy mego naszyjnika... Z �alu i zm�czenia os�ab�, dr�enie opanowa�o jego cz�onki. - Demon naciera - j�kn��. - Dawaj tabliczk�! �ywo! Upad� na wznak przyciskaj�c kurczowo zakl�cie do piersi obiema d�o�mi. Ab_Ram podszed� do o�tarzyka, na kt�rym sta�y dwie ma�e niezdarne figurki zwane "terafim", i stoj�c w postawie przepisowej dla modlitwy, wyprostowany, z praw� r�k� podniesion� do g�ry, j�� prosi� gor�co opiekun�w szczepu, by os�onili przed z�em Tarego syna Nachora. Rozdzia� drugi Oblicze bog�w Cho� w ca�ej Chaldei pieni�dze, miary i wagi opiera�y si� na sze��dziesi�tce, u�ywanej przez wi�kszo�� starych i m�drych narod�w, gdy� kopa pozwala si� dzieli� przez najwi�ksz� ilo�� liczb - �wi�t� cyfr�, cyfr� bog�w i duch�w, pozostawa�a si�demka. Siedmiu w�adc�w nieba, siedmiu w�adc�w podziemia, siedem demon�w z�ych, siedem demon�w dobrych, siedem planet, siedem dni w tygodniu, ka�dy stanowi�cy w�asno�� innego boga. W �wi�tyni, do kt�rej niewolnicy Tarego, Obed i Chamil, z pomoc� Sura, a pod okiem Ab_Rama wnie�li pos�g Marduka, siedem rz�d�w kolumn po�yskiwa�o w mroku, siedem bocznych kaplic otacza�o g��wn� sal�, siedem o�tarzy czeka�o na ofiary, siedem stopni wiod�o przed o�tarz g��wny. - Zapi�cie naszyjnika stopi�em - obja�nia� Tare syna przed odej�ciem. - R�ce ludzkie go nie zdejm�, oczy niczyje skazy nie zobacz�