1943
Szczegóły |
Tytuł |
1943 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1943 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1943 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1943 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tadeusz Do��ga Mostowicz
�wiat pani Malinowskiej
Wydawnictwo ��dzkie, ��d� 1989
Na dysku pisa� Franciszek KwiatkowskiWst�p
W latach 1934-35 powsta�y pod pi�rem Do��gi Mostowicza a� cztery
powie�ci o tematyce "kobiecej". By�y to, w kolejno�ci ich
ukazywania si�: "Trzecia p�e�", "�wiat pani Malinowskiej" oraz
dylogia: "Z�ota Maska" i "Wysokie Progi". Dwie z tych powie�ci
trzyma w�a�nie Czytelnik w r�ku. Dodajmy, �e "Trzecia p�e�" nie
by�a po wojnie wznawiana, a "�wiat pani Malinowskiej" mia� tylko
jedno powojenne wydanie w roku 1947. Interesuj�ca wi�c powinna by�
odpowied� na pytanie: jak obydwie powie�ci znios�y up�yw czasu,
zmian� gust�w czytelniczych i konfrontacj� z nasz� obecn� wiedz� o
�wiecie oraz o nas samych?
Zacznijmy jednak od pocz�tku. Mostowicz by� pisarzem chwili
bie��cej. Podejmowa� problemy swoich czas�w i swoich dni. Te
wielkie: kryzys gospodarczy, bezrobocie, indolencja �wczesnych
"decydent�w" politycznych, tragiczna przepa�� mi�dzy �yciem
"wy�szych dziesi�ciu tysi�cy" a �yciem bezrobotnego urz�dnika. I
te ma�e: codzienne �ycie Warszawy, sto�eczne ulice, sklepy, place
targowe. Wielkie nami�tno�ci oraz pasje ludzkie, i skromne,
male�kie marzenia szwaczek, panien sklepowych i widz�w z
peryferyjnych kin.
Jego dziennikarskiemu i pisarskiemu oku nie mog�y tedy umkn��
procesy przemian obyczajowych oraz zmieniaj�ca si� po pierwszej
wojnie �wiatowej rola i funkcja kobiet w �yciu spo�ecznym. Taka
jest, w og�lnym zarysie, geneza owych czterech "kobiecych"
powie�ci Tadeusza Do��gi-Mostowicza. Ale pisarz idzie jeszcze
dalej. Tworzy bowiem nie tylko powie�ci z g��wnymi bohaterkami
kobiecymi w�a�nie, lecz tworzy je przede wszystkim dla kobiet. To
za� wymaga�o uwzgl�dnienia psychiki i emocjonalnych potrzeb
kobiet, potrzeb r�ni�cych si� chyba od zapotrzebowa�
czytelniczych m�czyzn.
Powstanie kobiecego audytorium czytelniczego to zjawisko
historyczne, maj�ce swoje uzasadnienia w z�o�onych procesach
spo�ecznych i historycznych. Ale o tym za chwil�. Najpierw bowiem
nale�y wyja�ni�, jak mog�o w og�le doj�� do aktywizacji
kulturalnej kobiet. Zwa�my bowiem: lata trzydzieste to okres, gdy
kobiety walczy�y o to, aby by� pani� mecenas, pani� doktor, pani�
in�ynier, pani� magister. A liczba kobiet studiuj�cych,
podejmuj�cych prac� urz�dnicz�, usamodzielniaj�cych si� spo�ecznie
i materialnie by�a ju� niema�a. Ka�dy rok przynosi� nowe zjawiska
w walce kobiet o rownouprawnienie spo�eczne i obyczajowe. Ka�dy
rok potwierdza� nieodwracalno�� tendencji emancypacyjnych.
Problemy emancypacji kobiet (a jest to poj�cie bardzo obszerne i
wieloznaczeniowe) wielokrotnie ju� wcze�niej stawa�y si� tematem
powie�ci. Wystarczy tu powo�a� si� cho�by na Emancypantki Prusa,
na powie�ci Reymonta (Komediantka, Fermenty), �eromskiego (Dzieje
grzechu), Zapolskiej (Janka, Fin-de-siecle'istka). W tamtych
jednak powie�ciach chodzi�o przede wszystkim o podstawy
r�wnouprawnienia, o uznanie kobiety za pe�noprawnego cz�owieka.
Jest spraw� oczywist�, �e konsekwencje pierwszej wojny �wiatowej
by�y czynnikiem nies�ychanie przyspieszaj�cym emancypacj� i
przemiany obyczajowe. Tak zreszt� dzieje si� zawsze po wielkich
wstrz�sach historycznych i spo�ecznych. Pocz�tek lat trzydziestych
to w�a�nie okres, gdy kobiety realizuj� nowe sytuacje, nowe role
spo�eczne, ��cz�c je z cechami w�asnej p�ci.
Ten w�a�nie moment: po��czenie nowych r�l spo�ecznych z
emancypacj� obyczajow�, z nowym sposobem "gry erotycznej", w
kt�rej obydwie strony nabieraj� r�wnych praw dla bystrego
obserwatora jakim niew�tpliwie by� Mostowicz, musia� wyda� si�
szczeg�lnie atrakcyjny. W�a�nie na styku nowych i starych
obyczaj�w, nowych r�l spo�ecznych kobiet, na nowym do siebie
stosunku dwu p�ci musia�y wynika� konflikty i sytuacje absorbuj�ce
uwag� zar�wno pisarza, jak i odbiorc�w (a g��wnie odbiorczy�)
powie�ci.
Sprawa emancypacji kobiet by�a na pocz�tku lat trzydziestych tak
wa�na, �e wszystkie wielkie ruchy polityczne musia�y zaj�� wobec
niej okre�lone stanowisko. Wi�za�o si� to nie tylko z
konieczno�ci� liczenia si� z kobietami jako potencjalnymi
sojuszniczkami czy nawet aktywistkami tych ruch�w. Chodzi�o tak�e,
a mo�e przede wszystkim, o rozstrzygni�cie problem�w praktycznych:
kobieta pracuj�ca zawodowo czy kobieta-stra�niczka ogniska
domowego, �ona, matka? Bo przecie�; cokolwiek powiedzia�oby si� o
s�uszno�ci d��e� emancypacyjnych kobiet, to nikt i nic nie mog�o
zdj�� z nich obowi�zk�w macierzy�skich i domowych. W najlepszym
przypadku m�czyzna m�g� w sprawach gospodarstwa domowego i
wychowywania dzieci pe�ni� funkcje pomocnicze. Zreszt�,
wsp�czesny nam etap emancypacji ujawni� z ca�� ostro�ci� owe
sprzeczno�ci r�l kobiecych. Nie jest spraw� przypadku nawo�ywanie
do zr�wnania pracy domowej w prawach i presti�u spo�ecznym z prac�
zawodow�. Ale to jest sytuacja dzisiejsza. W latach trzydziestych
nie widziano jeszcze owych pu�apek emancypacji i ca�ego
skomplikowania problem�w, przed jakimi stajemy dzisiaj w�a�nie.
W�wczas spory i dyskusje sprowadza�y si�, m�wi�c najog�lniej, do
dwu punkt�w widzenia, reprezentowanych przez dwie si�y polityczne:
ruch rewolucyjno-socjalistyczny i ruch faszystowski. Dla
komunist�w i socjalist�w sprawa by�a oczywista: kobieta jest
pe�noprawnym partnerem m�czyzny w �yciu osobistym i r�wnoprawnym
cz�onkiem ruchu rewolucyjnego. Nazwiska Wery Kostrzewy, Wandy
Wasilewskiej, Zofii Praussowej s� tu jednocze�nie
nazwiskami-symbolami. Inaczej w ruchu faszystowskim. Tam miejsce
kobiety wyznacza�y trzy elementy: ko�ci�, kuchnia, dzieci.
Faszyzm by� zdecydowanie antyemancypacyjny. Nie wynika�o to
oczywi�cie z dalekowzroczno�ci ideolog�w faszyzmu, przewiduj�cych
dzisiejsze nasze trudno�ci i k�opoty z "emancypacj� stosowan�".
Przeciwnie. By�o to wyrazem swoistej pogardy dla kobiety, uznaniem
jej ni�szo�ci intelektualnej, biologicznej i emocjonalnej.
Ideolodzy faszyzmu formu�owali to wyra�nie: "Kobiety niemieckie
chc� by� (...) przede wszystkim �onami i matkami, nie chc� by�
towarzyszkami, jak to usi�uj� wm�wi� sobie i im czerwoni
uszcz�liwiacze ludu. Nie t�skni� za fabryk�, biurem czy
parlamentem. Bli�szy ich sercu jest swojski dom, kochany m�� i
gromadka szcz�liwych dzieci".*1
Prowadzono wi�c walk� o dusze, serca i umys�y kobiet. By� wszak�e
jeszcze jeden moment, bardzo istotny i wa�ny: kryzys gospodarczy
lat 1929-1934. Wielu ekonomist�w zastanawia�o si� nad jego
przyczynami. Wielu te�, wychodz�c z nieprawid�owych przes�anek,
upatrywa�o jedn� z g��wnych przyczyn kryzysu w�a�nie w inwazji
pracuj�cych kobiet, kt�re - rzekomo jedynie dla zaspokojenia
w�asnych aspiracji spo�ecznych - wypiera�y m�czyzn z ich miejsc
pracy. Jedynym wi�c lekarstwem na kryzys mia� by� powr�t kobiet do
kuchni i dzieci. I je�li nawet te argumenty brzmi� dzisiaj
dziwacznie, to przecie� w�wczas traktowano je z ca�� powag�, ostro
wyst�puj�c przeciw emancypacyjnym d��eniom kobiet. Pami�tajmy
r�wnie� o przemianach obyczaju, obejmuj�cych tak�e sfer� �ycia
erotycznego. Z bezwolnego dotychczas obiektu po��da� m�skich
kobieta stawa�a si� partnerk� gry mi�osnej, maj�c� prawo nie tylko
do prze�y� erotycznych, ale te� do wyboru partnera.
Wszystkie te przemiany �ycia i obyczaju stawa�y si� szczeg�lnie
atrakcyjne, dla tw�rc�w szukaj�cych i nowych temat�w, i nowych
sposob�w kontaktowania si� z odbiorc�. Wszystkie te przemiany
wp�ywa�y tak�e na zmian� sytuacji kobiet w literaturze. I to w
dwojakim znaczeniu: w obszarze tw�rczo�ci i w obszarze
czytelnictwa.
W obszarze tw�rczo�ci: Nie jest przecie� spraw� przypadku, �e lata
1932-39 to okres "inwazji" kobiet. Z. Na�kowska, M, D�browska, M.
Kuncewiczowa, I. Krzywicka, H. Naglerowa, P. Gojawiczy�ska, W.
Melcer, H. G�rska, J. Brzostowska, M. Pawlikowska-Jasnorzewska, Z.
Ginczanka, M. Ukniewska, E. Szempli�ska - oto pierwsze tylko
nasuwaj�ce si� nazwiska. O literaturze lat trzydziestych,
szczeg�lnie za� o powie�ci tych lat, mo�na bez przesady
powiedzie�, �e "kobietami stoi". Rzecz jednak szczeg�lna:
kobiety-pisarki prawie wcale nie podejmuj� tematu dzia�alno�ci
spo�ecznej i aktywno�ci zawodowej kobiet. I oto w�a�nie te
problemy stan� si�, mi�dzy innymi, przedmiotem zainteresowania
Do��gi-Mostowicza w obydwu prezentowanych Czytelnikowi
powie�ciach.
W obszarze czytelnictwa tak�e nast�pi�y daleko id�ce zmiany.
Czytelnictwo kobiet, rola audytorium kobiecego na rynku
wydawniczym - to zjawiska, kt�re sw�j pocz�tek maj� w
XVIII-wiecznej Anglii. Wi�za�o si� to z "rewolucj� przemys�ow�", z
now� pozycj� klas �rednich, kt�rych przedstawicielki dysponowa�y
wolnym czasem. Wytworzy�a si� w�wczas w�r�d kobiet moda czytania
"romans�w". By�o to zjawisko tak powszechne, �e angielski historyk
literatury Ian Watt okre�la lektur� jako zaj�cie typowo kobiece.
W Polsce dopiero wiek XIX przyni�s� �ywio�ow� niemal emancypacj�
kobiet. Sta�o si� to z powod�w, dla kt�rych tak�e i w czasach nam
bli�szych po I i II wojnie �wiatowej, kobiety przej�� musia�y
obowi�zki nieobecnych m�czyzn. Wskutek wydarze� historycznych
(Insurekcja Ko�ciuszkowska, Powstanie Listopadowe, Powstanie
Styczniowe) wiele kobiet musia�o sta� si� emancypantkami z musu, z
konieczno�ci. Po Powstaniu Styczniowym ogrom tego zjawiska
spowodowa�, �e "kwesti� kobiec�", spraw� emancypacji kobiet
zaliczono do najwa�niejszych spo�ecznie, w��czono do programu
pozytywistycznego.
Te wi�c kobiet (niezale�nie od pewnych r�nic historycznych w
por�wnaniu z Angielkami) stawa�y si� wdzi�cznymi odbiorczyniami
literatury, szczeg�lnie za� powie�ci. Dlaczego w�a�nie powie�ci?
Pisze o tym, jak�e trafnie, historyk literatury: "(Kobiety)
przedk�ada�y powie�� nad inne formy roztargnie� (rozrywek - J. R.)
- i nic w tym dziwnego. Teatr, drugi z kolei z lubianych rodzaj�w
rozrywki kobiecej, rzadko odwiedza� prowincj�, a w wielkich
miastach nie m�g� konkurowa� z lektur�. Wymaga� okre�lonego
rytua�u garderobianego i towarzyskiego - powie�� tymczasem sama
naprasza�a si� do towarzystwa samotnej (jak�e cz�sto dos�ownie
samotnej) mieszkanki odludnego dworu. Nie wymaga�a przy tym
�adnego specjalnego przygotowania literackiego: ca�� swoj�
tradycj� i form� zdawa�a si� apelowa� do odbiorcy nie ska�onego
ani nadmiarem erudycji, ani profesjonalizmem literackim".*2
Lektura powie�ci by�a wi�c jedn� z niewielu dost�pnych kobietom
form rozrywki. By�a tak�e i czym� wi�cej. Mog�a bowiem stanowi�
tak�e form� ucieczki od trudno�ci dnia powszechnego; od k�opot�w i
ci�ar�w �ycia. Ten aspekt zainteresowania kobiet lektur� ma
charakter nie tylko historyczny, lecz i wsp�czesny. �wiadcz� o
tym badania nad czytelnictwem kobiet. Wsp�cze�ni badacze widz�
trzy g��wne kierunki swoi�cie kobiecych zainteresowa� lektur�:
zaspokojenie sfery uczu� i fantazji, zdobycie wiedzy praktycznej,
potrzebnej do prowadzenia domu, i zainteresowania "teoretyczne".
Na pierwszym miejscu umieszczaj� jednak zaspokojenie sfery uczu�.
Temu za� s�u�y� i s�u�y "romans" w�a�nie. Nie jest spraw�
przypadku, �e termin ten ma dwa znaczenia: mo�e oznacza� powie�� w
og�le, a tak�e gatunek powie�ci, w kt�rej g��wnym motywem jest
mi�o��. Szczeg�lnie za� poczytna by�a romantyczna, tristanowska
odmiana mi�o�ci. W�tek Tristana i Izoldy okaza� si� wyj�tkowo
"no�ny" w swych tre�ciach emocjonalnych. W tristanicznej mi�o�ci
bowiem "(...) przedmiot mi�o�ci musi by� z jakich� wzgl�d�w
nieosi�galny, realizacja pragnie� kochank�w musi by� nieustannie
zagro�ona, �wiat musi by� wrogi ich uczuciom, a wszystko razem
musi ko�czy� si� tragicznie".*3
Dodajmy tu jednak niezb�dne zastrze�enie: Oto w literaturze obiegu
popularnego, a by�a to domena Mostowicza, zako�czenie w�tku nie
tylko nie musia�o by� tragiczne, ale zosta�o zast�pione mniej lub
bardziej modyfikowan� zasad� happy endu. Wynika�o to z nadrz�dnej
zasady moralnego �adu �wiata i pocieszaj�cej, konsolacyjnej
funkcji tego rodzaju powie�ci wobec odbiorcy.
Wsp�cze�nie czytelnicy, a tak�e odbiorcy teleseriali, np. o
nieszcz�snej Isaurze, te� szukaj� modelu mi�o�ci tristanicznej,
mi�o�ci z przeszkodami. Wiek XX i "uszcz�liwiaj�ca" modyfikacja
tego modelu bardzo odpowiadaj� potrzebom wsp�czesnym. Szczeg�lnie
odnosi�o si� to i odnosi do powie�ci obiegu popularnego,
rozrywkowego. Najtrafniej, aczkolwiek dosadnie, uj�� spraw� Witold
Gombrowicz: "W powie�ci dla kucharek nie mo�na intelektualizowa�
ani przerafinowywa�. Tam musi by� mi�o��! Mi�o�� wielka, �wi�ta i
jedyna".*4
Mostowicz nie pisywa� "powie�ci dla kucharek". Czyta�y go panie z
r�nych �rodowisk i sfer: dziewczyna ze sklepu, urz�dniczka, pani
mecenas i Pani ministrowa. Dlatego w jego powie�ciach o kobietach
i dla kobiet znajdziemy, szczeg�lnie w "Trzeciej p�ci", wiele
element�w "intelektualizowania", rozmy�la�, dyskusji i refleksji.
Sama jednak zasada zosta�a przez Gombrowicza uj�ta trafnie i
syntetycznie.
Co za� do Mostowicza, to zwr��my uwag� na jeszcze jeden istotny
czynnik. Oto w roku 1934, gdy ukaza�y si� obydwie powie�ci,
czytelniczki mog�y w nich, czyta� o sobie, o swoich najbardziej
aktualnych sprawach. Ta aktualno�� podejmowanych problem�w by�a
jednocze�nie i wielkim atutem Mostowicza, i gro�b� dla
artystycznych realizacji jego zamierze�. Aktualno�� bowiem zawsze
grozi pewnym "upublicystycznieniem" powie�ci. Grozi tak�e czym�
innym: gdy mija aktualno��, mo�e min�� i zainteresowanie sam�
powie�ci�. W przypadku Do��gi tak jednak nie jest. Bowiem problemy
emancypacji zawodowej, spo�ecznej i uczuciowej kobiet nie
przesta�y by� nadal aktualne, cho� wyst�puj� w innych formach i w
innym kszta�cie. Zatem lektura powie�ci Mostowicza, poza
zaspokojeniem wspomnianych ju� wy�ej potrzeb psychicznych, ma
jeszcze jeden walor: Pozwala mianowicie por�wnywa� kszta�t
emancypacji lat trzydziestych z dzisiejszym. Pozwoli to
Czytelnikom snu� w�asne refleksje i rozwa�ania por�wnania i
warto�ciowanie...
II
Czytelnicy bez trudu zorientuj� si�, �e bohaterki obydwu powie�ci
to kobiety zwyk�e, powszednie, zwyczajne. Zwr�ci� na to uwag�
jeden z nielicznych recenzent�w Trzeciej p�ci, pisz�c:
"Zwolennikom talentu Mostowicza jego ostatnia powie�� przynie��
mo�e pewne rozczarowanie. "Trzecia p�e�" jest bowiem pozbawiona
tych wszystkich jaskrawych sensacyjnych efekt�w, kt�re zdawa�y si�
by� nieod��czn� cech� popularnego powie�ciopisarza. (...)
Mostowicz, jak to zreszt� sam tytu� wskazuje; daje psychologiczn�
analiz� wsp�czesnego feminizmu w najrozmaitszych typach i
konfliktach �yciowych. To wszystko dokonuje si� tutaj bez �adnych
nadzwyczajnych sztuczek (...) "Trzecia p�e�" wysun�a Mostowicza
na czo�o wsp�czesnych beletryst�w polskich. Ta powie�� jest
logicznie i proporcjonalnie skonstruowana, autor z wielk�
umiej�tno�ci� zestawia r�norodne p�aszczyzny dzia�a� ludzkich,
nie trac�c ani na chwil� poczucia ca�o�ci. Jego wrodzony talent
narracyjny dzia�a z nies�abn�c� si�� tak�e i w�wczas, kiedy
opowiada nam o wydarzeniach zdawa�oby si� szarych i pospolitych.
Ludzie Mostowicza s� niezmiernie �ywi i nieszablonowi, ich
sylwetki zosta�y stworzone w spos�b oryginalny (...). Wielk�
zalet� autora Trzeciej p�ci jest to, �e doskonale orientuje si� w
post�pach nowoczesnej nauki i w spos�b w�a�ciwy porusza zwi�zane z
tym zagadnienia".*5
Nie b�dziemy tu oczywi�cie streszczali fabu�y powie�ciowej. By�oby
to niezbyt d�entelme�skie wobec Czytelnika. Na kilka wszak�e spraw
chcia�bym zwr�ci� uwag�. Dotychczasowa tajemniczo�� fabu�y,
wartko�� akcji zosta�y w "Trzeciej p�ci" zast�pione rozwa�aniami i
wypowiedziami bohater�w-rezoner�w na temat problem�w emancypacji
kobiet, ich konkurencyjnej wobec m�czyzn roli na rynku pracy, ich
znaczenia jako przyczyn kryzysu.
Powie�� stanowi swoisty przegl�d r�norodnych postaw wobec
sytuacji kobiety inteligentnej, z "dobrego domu". (Ten niezb�dny
dla obiegu popularnego warunek pochodzenia bohaterek z "wy�szych
sfer" realizowany jest w obydwu przedstawianych Czytelnikowi
powie�ciach). I nie ma co dalej ukrywa�! Mostowicz jest nastawiony
do�� niech�tnie, chcia�oby si� rzec - nawet konserwatywnie - wobec
aktualnych w tamtych latach spraw emancypacji.
Zamys� autorski zosta� zrealizowany w odmienny od dotychczasowej
praktyki pisarza spos�b. Ca�o�� obszernej przecie� ksi��ki
podzielona zosta�a na siedem rozdzia��w. W trzech rozdzia�ach
bohaterk� prowadz�c� jest Anna Leszczowa, g��wna chyba posta�
powie�ci. Jej oczami ogl�damy sytuacje powie�ciowe, jej punkt
widzenia stanowi podstaw� charakterystyki innych postaci i samej
Leszczowej. W rozdziale drugim prowadz�cym bohaterem jest darz�cy
Ann� uczuciem Marian Dziewanowski. W kolejnych rozdzia�ach do
g�osu dochodz� trzy kobiety, kt�rych �ycie i losy uk�adaj� si� w
swoist� panoram� problem�w emancypacyjnych pocz�tku lat
trzydziestych. Ka�da z nich: Wanda Szczedroniowa, Gra�yna
Szermanowa i Buba Kostanecka, reprezentuje nieco inny kr�g spraw
kobiecych. Taki uk�ad fabu�y pozwala Czytelnikowi kolejno poznawa�
bohater�w, za spraw� jednak innych postaci ksi��ki, osadzonych w
analogicznych sytuacjach. Daje to odbiorcy szans� wyrobienia sobie
w�asnego s�du i jego konfrontacji z s�dami wyst�puj�cych w
powie�ci os�b. Mostowicz realizuje tu wi�c zasad� porozumienia z
czytelnikiem ponad g�owami swoich bohater�w. W ten spos�b "wci�ga"
odbiorc� niejako "do wn�trza" powie�ci.
Akcja "Trzeciej p�ci" rozgrywa si� w ci�gu trzech lat. Up�yw czasu
sygnalizowany jest przewa�nie przez narratora na pocz�tku
kolejnych rozdzia��w. Na uwag� zas�uguje tytu� powie�ci. Mostowicz
wyja�nia jego sens w rozdziale trzecim, w li�cie skierowanym przez
jedn� z rzekomych czytelniczek do Wandy Szczedroniowej, znanej i
cenionej publicystki. My�l�, �e Czytelnicy z uwag� przeczytaj� �w
list.
T� "trzeci� p�e�" reprezentuj� w powie�ci, w r�ny co prawda
spos�b, wszystkie w zasadzie jej bohaterki. R�na jest jednak
motywacja ich dzia�a� i r�ne konsekwencje osobiste oraz spo�eczne
ich pracy. S� w�r�d bohaterek takie, kt�re po�wi�caj�c si� pracy
spo�ecznej zaniedba�y obowi�zki �ony i matki. S� i takie, dla
kt�rych sukcesy w �yciu zawodowym s� uzupe�nieniem ich bujnego
witalizmu i erotyzmu. S� takie, kt�re szukaj� w has�ach
emancypacji potwierdzenia w�asnej godno�ci i warto�ci. S� wreszcie
takie, kt�re staj� si� emancypantkami z musu, z konieczno�ci
ekonomicznej. Tak� postaci� jest w�a�nie g��wna bohaterka, Anna
Leszczowa.
I oto rzecz bardzo wa�na: tylko w jej przypadku Mostowicz
akceptuje Spo�eczn� i ekonomiczn� emancypacj� kobiet. Pozosta�e
postaci bohaterek ukazane s�. ironicznie i satyrycznie. Anna
wy��czona jest z tej zasady ze wzgl�du na macierzy�stwo. Zwr��my
uwag�: ze wzgl�du na macierzy�stwo, nie ma��e�stwo. Problem
ma��e�stwa podejmuje Mostowicz w "�wiecie pani Malinowskiej.
Tak wi�c "Trzecia p�e�" daje Czytelnikowi swoisty przegl�d postaw
kobiet wobec emancypacji oraz ocen� autora d��no�ci kobiet do
uzyskania r�wnych z m�czyzn� praw we wszystkich dziedzinach
�ycia. I tu trzeba wyra�nie powiedzie�: odbiorca jest dyskretnie
manipulowany przez pisarza. Bowiem fakt, �e negatywne s�dy o
emancypacji kobiet autor ka�e wypowiada� postaciom ukszta�towanym
na bohater�w pozytywnych powie�ci, zak�ada akceptacj� tych s�d�w
przez czytelnika.
Kobiety, bohaterki "Trzeciej p�ci", ukazywane s� - szczeg�lnie w
�yciu osobistym - na tle m�czyzn. Jest to interesuj�ca sprawa. Na
tle bowiem si�y lub s�abo�ci partner�w wyrazi�cie rysuj� si� ich
okre�lone cechy. Przejawia si� to zw�aszcza w motywacji zwi�zku
ma��e�skiego poszczeg�lnych bohaterek. W partiach retrospektywnych
lub w refleksjach odautorskich i rozmy�laniach samych bohaterek
znajdujemy motywacj� ich zam��p�j�cia. Wyj�tkowo interesuj�ca jest
sprawa ma��e�stwa Gra�yny Szermanowej, dzia�aczki spo�ecznej.
Wychodzi ona bowiem za m�� za �yda z zamo�nej rodziny warszawskiej
pod wp�ywem atmosfery popowstaniowej (powstanie styczniowe), hase�
asymilacyjnych i wsp�lnego udzia�u w nielegalnej dzia�alno�ci
patriotycznej. Panienka z "dobrego I2 domu", przej�ta idea�ami
pozytywistycznymi, wychodzi za m�� za m�odego �yda, kt�ry
dzia�alno�ci� w ruchu narodowowyzwole�czym udowodni� swoj�
polsko��. Jest to swoista modyfikacja sytuacji Bogumi�a i Barbary
Niechcic�w z "Nocy i dni Marii D�browskiej. Podkre�li� tutaj
nale�y, �e �ydowskie pochodzenie m�a pani Gra�yny nie stanowi w
oczach czytelnika cechy ujemnej. Przeciwnie. We wspomnieniach
cz�onk�w rodziny Karol pozostaje osob� wyj�tkowo sympatyczn� i
subteln�. A pami�tajmy: s� to lata wzmagaj�cej si� ksenofobii i
aktywno�ci grup nacjonalistycznych. Na marginesie tej sprawy warto
chyba przypomnie�, �e Mostowicz nigdy nie uleg� ksenofobii i owym
nacjonalistycznym has�om. W ca�ej jego tw�rczo�ci nie znajdziemy
postaci ukazywanych negatywnie dlatego jedynie, �e s� �ydami. To
zas�uguje na podkre�lenie. Rzecz bowiem w tym, �e powie�� obiegu
popularnego szczeg�lnie podatna by�a na owe idee ksenofobijne.
Mostowicz jednak potrafi� zachowa� w�asne oblicze i w�asn�
uczciwo��.
Powr��my jednak do motywacji ma��e�stw bohaterek powie�ci.
Wanda Szerman, publicystka, wychodzi za m�� za syna dozorcy
warszawskiej kamienicy po to, aby zrobi� rodzinie na z�o��. Ulega
tak�e fascynacji jego odmiennym od tego, z czym styka�a si� w
domu, sposobem �ycia i my�lenia. Dodajmy zreszt�, �e autor ka�e
owemu synowi dozorcy robi� nieprzeci�tn� karier� naukow�...
Buba Kostanecka wychodzi za m�� za cz�owieka m�drego i dobrego. Ta
mi�o�� powoduje, �e Buba szybko rezygnuje z aspiracji
emancypacyjnych i z satysfakcj� przyjmuje rol� kobiety-gospodyni,
towarzyszki �ycia wybranego m�czyzny. Zwr��my tak�e uwag�, �e
jest to jedyne szcz�liwe ma��e�stwo. Ale te� widzimy je w
pierwszym roku po �lubie. Nie wiemy, jak u�o�y si� ono w dalszych
latach. Pozosta�e ma��e�stwa albo si� rozlatuj�, albo �yj� obok
siebie, nie ze sob�.
I rzecz szczeg�lna: w�a�ciwie �adna z bohaterek nie jest kobiet�
s�ab� czy bezwoln�. �adna z nich jednak nie zaznaje szcz�cia i
spokoju w �yciu. Poza Bub�, ale te� ona rezygnuje z d��e�
emancypacyjnych. Problem jednak tkwi w pytaniu: czy dlatego s� one
nieszcz�liwe, �e skazane na dzia�alno�� spo�eczn� i prac�
zawodow�, czy te� dlatego podejmuj� ow� dzia�alno��, �e s�
nieszcz�liwe, niezaspokojone w �yciu osobistym? (Pytanie to nie
dotyczy g��wnej bohaterki, poniewa� w jej przypadku ukazane s�
ekonomiczne przyczyny i motywacje podj�cia pracy). Sytuacja pani
Gra�yny i jej c�rki Wandy (�ony owego syna str�a) sugerowa�aby
raczej drug� ze wskazanych powy�ej mo�liwo�ci.
Nie ma wi�c co ukrywa�: Mostowicz jest w "Trzeciej p�ci" wyra�nie
niech�tny emancypacyjnym d��eniom kobiet. Wida� to wyra�nie w
aprobacie dla upatrywania przyczyn kryzysu gospodarczego w
"inwazji kobiet" na m�skie miejsca pracy. Wida� w rozwi�zaniach
poszczeg�lnych w�tk�w fabularnych, z kt�rych to rozwi�za� wynika
jednoznacznie, �e miejsce kobiety jest w domu, w kuchni i w pokoju
dziecinnym. Ten konserwatyzm postawy autora wobec jednego z
najbardziej z�o�onych problem�w tamtych lat nie wynika�, jak
s�dz�, z jego dalekowzrocznych przewidywa� dzisiejszych
komplikacji i pu�apek zwi�zanych z konsekwencjami daleko
posuni�tej emancypacji zawodowej kobiet. By� raczej danin� z�o�on�
w ofierze pogl�dom czasopism, z kt�rymi wsp�pracowa�, a tak�e
wyrazem jego osobistej postawy wobec kobiet, w kt�rych widzia�
przede wszystkim subtelne pi�kno �ycia i g��wn� inspiracj� dzia�a�
i prze�y� m�czyzny.
III
Zach�cony sukcesem czytelniczym "Trzeciej p�ci", odmiennej
przecie� w swej konstrukcji fabularnej od poprzednich powie�ci
(rezygnacja z w�tk�w sensacyjnych, ograniczenie akcji,
wprowadzenie szeroko potraktowanych dyskurs�w), pod��y� Mostowicz
"za ciosem". Jeszcze w tym samym 1934 roku opublikowa� drug�
powie��, podejmuj�c� problemy emancypacji kobiecej i miejsca
kobiety w �wczesnym �wiecie. By� to w�a�nie "�wiat pani
Malinowskiej".
Nie zdradzaj�c pewnych zawi�o�ci fabu�y, pos�u�my si� s�owami
przedwojennego recenzenta ksi��ki, dla przedstawienia jej g��wnych
zarys�w tre�ciowych: "�wiat pani Malinowskiej to dzieje szarego,
udr�czonego �ycia wytwornej, uczuciowej i szlachetnej kobiety,
kt�r� mi�o�� z��czy�a z cz�owiekiem bardzo niskiego gatunku. Pani
Bogna Malinowska kocha m�a bez pami�ci, jest mu oddana bez
zastrze�e� (...) M�� jej jest ca�kowitym przeciwie�stwem �ony
(...) Bez wykszta�cenia, bez zdolno�ci, Malinowski wspina si�
podst�pnie po drabinie kariery i zostaje dyrektorem Banku
Budowlanego. (...) Bogna (...) nie opuszcza go, chocia� zdaje
sobie spraw� z jego warto�ci moralnej".*6
Zwr��my uwag� na kilka spraw. Pani Bogna jest kobiet� wytworn�.
Mamy tu wyra�ny sygna� �rodowiskowy. Akcja rozgrywa� si� b�dzie w
sferach je�li nie najwy�szych, to w ka�dym razie nieco wy�szych od
przeci�tnych. To przecie� bardzo wa�na cecha powie�ci popularnej.
Fabu�a ksi��ek popularnych, rozrywkowych, wprowadza�a czytelnik�w
(i czytelniczki) w �wiat na co dzie� im niedost�pny. W �wiat
salon�w, dystyngowanych manier i konwersacji zamiast codziennych
rozm�w. Ale to oczywi�cie sprawa mniej wa�na. Najistotniejsze jest
tu zestawienie postaci bohater�w: szlachetna, m�dra kobieta i m��
- "cz�owiek bardzo niskiego gatunku". Jest to zestawienie
konieczne. Inaczej bowiem nie by�oby p�aszczyzny konfliktu i
problem�w. Nasuwa si� oczywi�cie pytanie, jak m�dra i szlachetna
kobieta mog�a wyj�� za m�� za "natur� trywialn� i egoistyczn�",
jak pisze cytowany recenzent o Malinowskim. Autor wyja�nia nam, �e
pani Bogna pozna�a prawdziw� natur� i prawdziwy charakter m�a
dopiero po �lubie. C�, w �yciu cz�sto tak bywa. Nie ulega jednak
w�tpliwo�ci, �e autor u�atwi� sobie tutaj zadanie. Podstawa
konflikt�w bowiem zarysowana jest wyrazi�cie i jednoznacznie.
Postaci ma��onk�w zarysowane s� w powie�ci na zasadzie:
czarne-bia�e. Sama jednak akcja przeprowadzona jest zgrabnie, z
w�a�ciw� Mostowiczowi umiej�tno�ci� budowania sytuacji
kulminuj�cych.
Tekst sk�ada si� z pi�ciu rozdzia��w, w kt�rych - podobnie jak
by�o to w "Trzeciej p�ci"- wyst�puj� kolejno bohaterowie
prowadz�cy, przedstawiaj�c swoj� wizj� �wiata i swoj� ocen�
wydarze�. Rozdzia� pierwszy i pi�ty (ostatni) nale�y do Stefana
Borowicza, wieloletniego przyjaciela pani Bogny i jej rodziny,
kolegi uniwersyteckiego Ewarysta Malinowskiego. Rozdzia� drugi i
czwarty ukazuje nam w�a�nie �wiat pani Malinowskiej, widziany jej
oczami. Rozdzia� trzeci prezentuje nam Ewaryst Malinowski.
Podobie�stwo konstrukcji fabularnej w obydwu powie�ciach,
cz�ciowa przynajmniej to�samo�� �rodowiskowa bohater�w (owe sfery
"nieco wy�sze"), a tak�e brak napi�� i sensacyjnych kulminacji -
wszystko to powoduje, �e obydwie powie�ci s� do siebie bardzo
zbli�one i �e wsp�lne ich opublikowanie w niniejszym wydaniu jest
jak najbardziej uzasadnione.
W "�wiecie pani Malinowskiej" tak�e wiele miejsca po�wi�ca si�
dyskursom na tematy obyczajowe, roli kobiet w spo�ecze�stwie i
rodzinie. W obydwu powie�ciach charakteryzuje si� bohater�w
poprzez ich rozmy�lania oraz przez oceny wypowiadane ustami innych
postaci powie�ciowych i samego narratora.
Istniej� jednak�e i istotne r�nice w zakresie problematyki
powie�ci. "Trzecia p�e�" dawa�a swoisty przegl�d postaw kobiet z
wy�szej sfery mieszcza�skiej wobec �ycia, pracy, rodziny, mi�o�ci
itd. Ten przegl�d prowadzony by� dyskursywnie. Postaci dobierane
by�y na zasadzie pewnych cech wybranych, a charakteryzuj�cych
jak�� lini� emancypacyjn�. Tych element�w r�norodno�ci postaw nie
spotykamy w "�wiecie pani Malinowskiej".
Kolejna sprawa: w "Trzeciej p�ci" m�czy�ni stanowili w�a�ciwie
t�o, na kt�rym wyst�powa�y kobiety - bohaterki powie�ci. W
"�wiecie..." autor ograniczy� liczb� bohaterek w�a�ciwie do jednej
pani Bogny. Ograniczy� tak�e �rodowisko, w jakim ona wyst�puje. W
pierwszym rozdziale widzimy j� co prawda w pracy, jako osobist�
sekretark� prezesa Banku Budowlanego. Bogna pokazana jest w
dodatku jako osoba niemal niezast�piona. W kolejnych jednak
rozdzia�ach obserwujemy pani� Bogn� w sytuacji, gdy po �lubie
rezygnuje z pracy, aby zaj�� si� domem, aby stworzy� m�owi
warunki do kariery zawodowej.
Narracja powie�ci tak jest budowana, aby czytelnik od samego
pocz�tku nastawiony by� do bohaterki pozytywnie. S�u�y temu w
rozdziale pierwszym, jeszcze przed pojawieniem si� bohaterki, jej
charakterystyka dokonana przez Stefana Borowicza. Ta
charakterystyka ma jednak tak�e pewien cel utajony. Oto
przeprowadzona jest tak, aby czytelnik m�g� nie tylko przygotowa�
si� na wej�cie pozytywnej bohaterki, lecz tak�e zrozumie� fakt,
przez Borowicza jeszcze nie u�wiadamiany, �e kocha si� on w pani
Bognie. Stanowi to nie tylko sygna� charakteryzuj�cy z kolei pana
Stefana, ale te� jest to "�wiadoma gra" z czytelnikiem. Jest to
system zda� z utajon� antycypacj�, wyprzedzeniem maj�cych nast�pi�
wydarze�: Sygnalizuje on uwa�nemu czytelnikowi, �e ten w�a�nie
w�tek w toku akcji nabierze znaczenia i wagi. Czytelnik mo�e wi�c
oczekiwa� z niejakim prawdopodobie�stwem, �e nieu�wiadomiona
mi�o�� Borowicza do pani Bogny musi si� w toku rozwoju fabu�y
ujawni� i doprowadzi� do komplikacji lub szcz�liwego rozwi�zania
w�tku. Charakterystyka postaci g��wnych bohater�w, ich wzajemne
oceny, a tak�e sugestie narratora powie�ci prowadzi� musz� do
tego, aby czytelnik od pocz�tku nie mia� w�tpliwo�ci, �e wyb�r
dokonany przez pani� Bogn� jest zdecydowanie nietrafny,
niew�a�ciwy.
Zauwa�my wi�c, jak bardzo Mostowicz sam ograniczy� sobie pole
dzia�ania literackiego, jakie narzuci� sobie wi�zy, decyduj�c si�
na tak� w�a�nie konstrukcj� postaci bohater�w oraz przestrzeni
fabularnej i �rodowiskowej. A jednak uda�o mu si� te przeszkody
pokona�. Rzecz bowiem w tym, �e �w wyb�r m�a prowadzi� musia� do
sytuacji konfliktowych. Kobieta staje przed konieczno�ci� podj�cia
decyzji: albo obowi�zek wsp�ycia z cz�owiekiem, kt�rego
prawdziw� warto�� i charakter (czy te� brak w�a�nie owych cech)
pozna�a dopiero po �lubie, albo odej�cie od niego, by �y� samotnie
lub te� z kochaj�cym j� Borowiczem. Jak pami�tamy z przytoczonej
recenzji, pani Bogna decyduje si� na pozostanie z m�em. G��wnym,
a w�a�ciwie jedynym powodem takiej decyzji jest... zbli�aj�ce si�
macierzy�stwo.
Wydaje si� wi�c, �e z emancypacyjnych d��e� kobiet nie pozosta�o
ju� nic w�a�ciwie: Bohaterki "Trzeciej p�ci" ponosz� (r�norodnie
uzasadniane) kl�ski, je�li nie w �yciu zawodowym, to w �yciu
osobistym. Pani Bogna rezygnuje z w�asnych ambicji na rzecz
Macierzy�stwa. Macierzy�stwo - to zdaniem Mostowicza, najwy�sza
warto��. W imi� tej warto�ci kobieta mo�e i powinna znie��
wszystkie, najbardziej nawet dotkliwe ciosy z pokor� i bez buntu.
I tak dochodzimy do istotnej r�nicy mi�dzy "Trzeci� p�ci�" a
"�wiatem pani Malinowskiej". Tam bowiem problem Macierzy�stwa nie
by� eksponowany jako warto�� najwy�sza. Prawda, g��wna bohaterka
tamtej powie�ci dzia�a w�a�nie w imi� mi�o�ci do dziecka. Ale ta
sprawa jest troch� w powie�ci "zamazana", przes�oni�ta innymi
w�tkami. Natomiast w "�wiecie pani Malinowskiej" eksponowana jest
jako Dobro Najwy�sze. Nawet jednak i tutaj nie rezygnuje Mostowicz
z pewnego zaskoczenia czytelnika. Ale o tym za chwil�.
Powie��, adresowana bardzo wyra�nie g��wnie do czytelniczek,
przynosi szereg scen przeznaczonych w�a�nie dla p�ci pi�knej. Do
czytelniczek adresowane s� subtelne opisy wieczoru i nocy
po�lubnej (bardzo dyskretnie operuj�ce niedopowiedzeniami). Do
nich g��wnie skierowane s� rozmy�lania bohaterki o obowi�zkach
wobec m�a i dziecka, o odpowiedzialno�ci za rodzin�.
Nie zapomina wszak�e Mostowicz tak�e i o czytelnikach. Na u�ytek
m�czyzn spreparowany jest opis romansu Malinowskiego z kuzynk�
�ony, hrabiank� Lol�. Atmosfera hrabiowskiego domu: umeblowanie,
peniuary i czerwony szlafrok Loli - wszystko to stanowi dla
parweniusza, jakim jest w tej sferze Malinowski, magnes i
przyci�ga go z nieodpart� si��.
Tak wi�c druga z "kobiecych" powie�ci Mostowicza stanowi swoisty
konglomerat w�tk�w i sytuacji powie�ciowych. Teza og�lna to
prze�wiadczenie o konieczno�ci rezygnacji przez kobiet� z
aspiracji zawodowych i nadrz�dnych warto�ciach domu, rodziny,
macierzy�stwa.
Tu jednak kolejn� wspomnian� wy�ej niespodziank�: W bardzo wielu
powie�ciach obiegu popularnego autorzy cz�sto podkre�lali, �e
�wiadomie odrzucany awans zawodowy i spo�eczny kobiety jest
warunkiem domowej idylli. Wi�kszo�� tych powie�ci
(Breszko-Breszkowski, Roma�ski, Zarzycka i in.) ko�czy�a si� happy
endem. Kobieta pozostawa�a w domu, stwarza�a jak najlepsze warunki
awansu zawodowego m�a, chowa�a dzieci i w tym znajdowa�a pe�ni�
szcz�cia. Mostowicz modyfikuje ten schemat. Oto rezygnacja z
aspiracji zawodowych i spo�ecznych pani Bogny nie przyczyni si� do
domowego szcz�cia. Przeciwnie, powoduje jeszcze wi�ksze
osamotnienie bohaterki. Mostowicz nie decyduje si� na rozwi�zanie
�atwe, bajkowe. W zako�czeniu powie�ci stawia bohaterk� w sytuacji
�wiadomie dokonanego wyboru, ale nie happy endu! Pani Bogna
�wiadomie wybiera macierzynstwo jako warto�� nadrz�dn�. Nie
oznacza to jednak �e wybiera pe�ni� szcz�cia.
Zwa�my, �e bohaterka "Trzeciej p�ci", tak�e przecie� kochaj�ca
c�rk�, decyduje si� na rozw�d, w�a�nie dla dobra i szcz�cia
dziecka. Ma te� w perspektywie fina�u powie�ci nie sprecyzowane
jeszcze mo�liwo�ci u�o�enia sobie na nowo �ycia emocjonalnego. W
stosunku do sytuacji pani Anny, sytuacja Bogny ulega wyra�nemu
ograniczeniu.
Tak oto zaspokaja� Mostowicz wewn�trzne potrzeby odbiorczy� i
odbiorc�w powie�ci popularnej. I to czytelnik�w ze wszystkich
sfer. Jest tu bowiem i "mi�o�� �wi�ta i czysta", dla kucharek, jak
m�wi� Gombrowicz. Jest i co� z "�ycia wy�szych sfer" dla
zaspokojenia snobizmu odbiorc�w. Jest co� z alkowy, sypialni i
kuchni. Ba, jest tak�e, bardzo zreszt� fragmentarycznie i ubocznie
potraktowany w�tek szpiegowski.
I ostatnia sprawa: W obydwu powie�ciach autor, "wyciszaj�c" w�tki
sensacyjne, osadza fabu�� bardzo wyrazi�cie w codziennych
sytuacjach �yciowych, w realiach Warszawy lat trzydziestych.
Obydwie s� "zwyczajne" i codzienne. I kto wie, czy w�a�nie w tych
elementach nie tkwi przyczyna ich poczytno�ci w�r�d wsp�czesnych.
Obydwie powie�ci potwierdza�y fabularnie do�wiadczenia odbiorc�w,
znajduj�cych w swej ulubionej gazecie wiele informacji
zaczerpni�tych jak gdyby z powie�ci.
Ten zwi�zek fabu�y, prostej i nie naci�ganej, z codziennymi
do�wiadczeniami odbiorcy, potwierdza� "�yciowo��" powie�ci, jej
"prawdziwo��". Wszystko by�o w niej "jak w �yciu", jak
"codziennie". A jednocze�nie ukazywa�o we fragmentach �ycie
wy�szych sfer, niedost�pne na co dzie�, a stanowi�ce przedmiot
marze� mieszcza�skiego odbiorcy. Wszystko to pozwala�o bez
zastrze�e� przyjmowa� koncepcje ideowe powie�ci.
A dzisiaj? S�dz�, �e po up�ywie 50-ciu z g�r� lat od powstania
powie�ci, mog� one zainteresowa� Czytelnika, i to podw�jnie: z
jednej bowiem strony do dzi� nie straci� cech dobrego "czytad�a
dobrej literatury popularnej, z drugiej za� mog� by� w oczach
Czytelnika wspania�ym dokumentem �wczesnego sposobu my�lenia o
trudnych sprawach emancypacji, obrazem dawno ju� minionych
warunk�w bytowania, wystroju wn�trz, dom�w itd. - s�owem tego, co
sk�ada si� na kultur� materialn� �ycia. Tak�e i z tego punktu
widzenia obydwie powie�ci wydaj� si� warte przeczytania.
J�zef Rurawski
Przypisy
*1 (cyt. wg:) J. C. Fest, Oblicze Trzeciej Rzeszy, Warszawa 1970,
s. 441.
*2 J. Bach�rz, Realizm bez chmurnej jazdy (...), Warszawa
1979, s. 286.
*3 K. Starczewska, Wzory mi�o�ci w kulturze Zachodu, Warszawa
1975, s. 218.
*4 T. K�pi�ski, Witold Gombrowicz i �wiat jego m�odo�ci, Krak�w
1976, s. 225.
*5 S. Dzikowski, Trzecia p�e�, "Nowa Ksi��ka",1934, z. I, s.
25-26.
*6 J. Lorentowicz, �wiat pani Malinowskiej, "Nowa Ksi��ka", 1934,
z. V, s. 456-7.
Rozdzia� I
Spad�o to na� jak grom z jasnego nieba. W pierwszej chwili chcia�
wprost powiedzie� pannie Sobczyk�wnie, �e to k�amstwo, nowa
obrzydliwa plotka biurowa i �e nie powinna zajmowa� si�
powtarzaniem podobnych nowin. Bo ona to nazwa�a nowin�:
- Czy pan referent s�ysza� w Zakopanem o naszej nowinie? Pani
Bogna wychodzi za pana Malinowskiego.
Uczu� przyp�yw krwi do twarzy i pochyli� si� nad otwart� szuflad�.
Jednocze�nie spostrzeg� swoje r�ce, bezcelowo przewracaj�ce
blankiety i opanowa� si�.
- Nie s�ysza�em - odpowiedzia�.
- Na jesieni ma by� ich �lub. To niby tajemnica, ale i tak wszyscy
wiedz�. My�la�am, �e pan naczelnik pisa� panu o tym. Kto by si� to
spodziewa�! Chocia� panu Malinowskiemu nic zarzuci� nie mo�na...
Owszem...
Borowicz prze�kn�� �lin�, stanowczym ruchem zasun�� szuflad� i
zapyta�:
- Czy to wszystkie kosztorysy?
- Tak, prosz� pana, opr�cz tych, kt�re podczas pa�skiego urlopu
za�atwi� sam pan naczelnik Jagoda.
- Dzi�kuj� pani.
Gdy wysz�a, zerwa� si� i podszed� do otwartego okna. Tego si� nie
spodziewa�. Wracaj�c z urlopu oczywi�cie przewidywa�, �e podczas
jego nieobecno�ci mog�y zaj�� jakie� zmiany. Odczuwa� nawet swego
rodzaju obaw� przed nimi. To w�a�nie nie da�o mu spa� w nocy, a z
rana wcze�niej kaza�o p�j�� do biura. Po drodze uspokoi� si�
jednak zupe�nie. Widniej�cy z daleka gmach Funduszu Budowlanego,
niewzruszony jego kontur, wyrastaj�cy z zieleni drzew w jasnym
s�onecznym dniu i niezmienna to�samo�� Warszawy nasun�y mu nawet
u�miech pob�a�ania dla w�asnych obaw.
W gruncie rzeczy czego� bardziej m�g� pragn�� ni� zmian,
jakichkolwiek zmian, bodaj listu z wym�wieniem, kt�ry nareszcie
przerwa�by bezsensown� wegetacj� k�aczka mchu, wro�ni�tego w jeden
z k�cik�w wielkiej betonowej bry�y. Ale to spad�o na� jak grom z
jasnego nieba. Od pocz�tku wiedzia� dobrze, �e Sobczyk�wna m�wi�a
prawd�. Przypomnia� sobie oba listy Jagody. By�y tam pewne
napomknienia, do kt�rych nie przywi�zywa� wagi.
- Do kt�rych nie chcia�em przywi�zywa� wagi - poprawi� siebie z
jak�� z�o�liw� przyjemno�ci�.
Jagoda zbyt prosto, zbyt praktycznie patrzy na �ycie, by m�g�
pisa� o rzeczach nieistotnych, o drobiazgach bez znaczenia. Pisa�:
"Malinowski wyrychtowa� sobie kajak i ca�y dzie� siedzi na Wi�le
razem z pani� Bogn� Jeziersk�, kt�r� uczy wios�owa�..." A innym
razem przesy�a� uk�ony od "p. Jezierskiej i Malinowskiego".
- Czy�by przypuszcza�, �e mnie to mo�e obchodzi�?... Nonsens!
Spojrza� na jego wspania�e biurko, wznosz�ce si� w �rodku pokoju
niby wielki o�tarz. Jagoda istotnie traktowa� ten mebel z
pietyzmem. Celebrowa� przy nim, a podobie�stwo do o�tarza
podkre�la� surow� symetri� ustawionych na nim przedmiot�w: dwie
lampy, dwa ka�amarze, dwie suszki, dwa kubki z o��wkami, dwa
aparaty telefoniczne (wewn�trzny i miejski), z jednej strony
no�yce, z drugiej linia, dwie popielniczki, a w �rodku, oczywi�cie
w samym �rodku, blok bia�ego papieru. Biurko to stanowi�o centrum
egzystencji i o� zainteresowa� Jagody i Borowiczowi nie przysz�oby
na my�l, �e ten cz�owiek m�g�by w gmachu Funduszu Budowlanego
po�wi�ci� bodaj odrobin� uwagi czemu�, co nie nale�a�o do zakresu
obowi�zk�w s�u�bowych. A jednak Jagoda widzia� wi�cej, a nawet
podejrzewa� widocznie, �e zbli�enie pani Bogny do Malinowskiego ma
dla Borowicza jakie� znaczenie, �e b�dzie to dla� gromem z jasnego
nieba.
- No, nie przesadzajmy - pomiarkowa� si� Borowicz.
Por�wnanie z "gromem" przysz�o mu do g�owy w pierwszej chwili.
W�a�ciwie m�wi�c by�a to tylko rzecz niespodziewana. I przykra,
bardzo przykra. Nie mia� �adnego prawa ju� nie tylko wobec pani
Bogny, ale i wobec samego siebie �ywi� jakiekolwiek pretensje do
losu. W gruncie rzeczy nic go nie upowa�nia�o do zaj�cia
jakiegokolwiek stanowiska w stosunku do tego zdarzenia. Lubi�
pani� Bogn�, ceni�, zna�, zna� prawie od jej pensjonarskich
czas�w, bywa� u niej, ale to i wszystko. Nigdy nie ro�ci� sobie
�adnych zamiar�w, kt�re wykracza�yby poza sfer� dobrej przyja�ni.
Zreszt� nie mia� �adnych zamiar�w. Nie chcia� mie�. W og�le o tym
nie my�la�. I nagle ten Malinowski! Co za g�upstwo! B�dzie si�
nazywa�a: pani Ewarystowa Malinowska i b�dzie sypia�a z nim w
jednym ��ku.
Borowicz wzruszy� ramionami i z t�p� niech�ci� pomy�la�, �e
Malinowski zaraz nadejdzie, �e b�dzie musia� poca�owa� si� z nim
na powitanie, a p�niej znosi� jego twarz przez siedem codziennych
godzin biurowych. Biurka ich by�y zsuni�te i korzystali z wsp�lnej
kartoteki. I wyobrazi� sobie, �e na pocz�tku, gdy otrzyma� posad�
w Funduszu, cieszy� si� z tego bliskiego s�siedztwa. Mo�e nie
cieszy� si�, ale by�o mu przyjemnie, �e tu� obok ma
uniwersyteckiego koleg�, z kt�rym zna si� od szeregu lat.
Wprawdzie na uniwersytecie nie ��czy�y ich �adne serdeczniejsze
stosunki, ale nic ich te� nie dzieli�o. Borowiczowi zdawa�o si�
nawet, �e czuje dla Malinowskiego rodzaj oboj�tnej sympatii,
chocia� na og� nie lubiano go i uwa�ano za zero.
Na plus Malinowskiego w ka�dym razie nale�a�o zapisa� jego
skromno�� i moralno��. Nale�a� jako student do harcerstwa, nie
bra� udzia�u w kole�e�skich pijatykach, ubiera� si� zaledwie
przyzwoicie, ale zawsze czysto, utrzymywa� si� ze szczup�ej
pensyjki, przysy�anej przez matk�, kt�ra mia�a aptek� w jakim�
ma�ym miasteczku w Sandomierskiem. Po �mierci matki przerwa�
studia i znik� z horyzontu. Borowicz spotka� go dopiero tu, w
Funduszu Budowlanym. Jak na uniwersytecie, tak i tu Malinowski nie
cieszy� si� powodzeniem u kobiet. By� �adny, tak, obiektywnie
nale�a�o przyzna�, �e by� bardzo �adny, ale z kobietami nie umia�
si� obchodzi�, unika� ich i Borowicz nigdy nie s�ysza� o �adnym
jego romansie. Za lat studenckich dawa�o to nawet temat do
zjadliwych �art�w, obecnie ma si� rozumie� o podobnych kwestiach
nie by�o mi�dzy nimi mowy.
Borowicz nie zdawa� sobie sprawy, dlaczego w�a�ciwie wiadomo�� o
ma��e�stwie pani Bogny z Malinowskim wyda�a mu si�
nieprzyzwoito�ci�. Tkwi�o w tym co� niedorzecznego, �e ona wybra�a
sobie w�a�nie Malinowskiego. Ka�dy inny m�czyzna, bodaj Jagoda,
nie wywo�a�by tak silnego wewn�trznego protestu w Borowiczu.
- Nie chodzi mi o ni�, lecz o jej wyb�r - sprecyzowa� sobie
przyczyn� swego wzburzenia i to go znacznie uspokoi�o.
Poza tym do jesieni wiele mo�e si� zmieni�. Miesi�c czasu to
bardzo du�o. Zreszt� mo�e to nie jest jeszcze takie pewne?... W
biurze byle co, byle pog�osk� przerabia si� w aksjomat. Tak czy
owak, dobrze si� sta�o, �e dowiedzia� si� o wszystkim nie z ust
Malinowskiego.
Na korytarzu rozleg�y si� szybkie, ci�kie kroki, drzwi otworzy�y
si� gwa�townie i na progu stan�� Jagoda. Jego ma�e, w�skie usta
rozsun�y si� w u�miechu, czerwona twarz o nier�wnej cerze
nabrzmia�a i sta�a si� b�yszcz�ca:
- Jak si� macie - wyci�gn�� ma��, mocn� r�k� - dobrze zrobili�cie,
�e�cie przyjechali. Roboty huk. W Zakopanem �adnie?
- Dzi�kuj�. Pogoda by�a �liczna - serdecznie �cisn�� jego d�o�
Borowicz.
- Po g�rach nie �azili�cie? Co?... - za�mia� si� kr�tko. - Ju� ja
was znam!
- Nie mylicie si�.
W�a�ciwie byli ze sob� na pan, ale czasami w przyp�ywie wi�kszego
rozrzewnienia Jagoda m�wi� do� per ty, tym kole�e�skim wojskowym
tonem, kt�ry brzmia� troch� jak rozkaz i troch� jak poufa�o��.
By�y chwile, gdy ten spos�b rozmowy sprawia� Borowiczowi nie
daj�c� si� okre�li� satysfakcj�.
- Widzia�em waszego brata - zacz�� Jagoda, rozpakowuj�c wypchan�
sk�rzan� tek� - niez�y ch�opak. Tylko nerwus. Stara si� o
odroczenie s�u�by wojskowej.
- Byli�cie w Krakowie?
- By�em. Powinni�cie mu to wybi� z g�owy. Studia studiami, a
takiej szko�y, jak daje wojsko, nie znajdzie nigdzie. Malinowski
jeszcze nie przyszed�?
- Nie.
- Ostatnio lubi si� sp�nia� - bez nacisku powiedzia� Jagoda,
zaczerpn�� powietrza, jakby chcia� co� doda�, lecz tylko chrz�kn��
i wzi�� s�uchawk� telefonu.
Borowicz zabra� si� do przegl�dania zaleg�o�ci. By�y to plany i
kosztorysy prywatnych dom�w nie czynszowych, kt�rych w�a�ciciele
zabiegali o d�ugoterminowe po�yczki na uko�czenie budowy. Ten
dzia� nale�a� do niego tylko o tyle, �e bada� ka�d� spraw� z
punktu widzenia estetyki i u�yteczno�ci budowli oraz jej
trwa�o�ci. Stron� prawn� i finansow� opracowywa� Malinowski,
opini� za� dawa� Jagoda, po czym akta sz�y do prezesa, gdzie
zapada�a decyzja.
Przed dwoma laty, gdy Borowicz otrzyma� t� posad�, interesowa�y go
jeszcze sprawdzania plan�w, styl, rozplanowanie i celowo��
budowli. Wdawa� si� w korespondencj� z petentami, ��da� zmian,
przer�bek, ulepsze�, te za� projekty, kt�rymi si� zachwyci�,
usi�owa� przeforsowa�. Obecnie odrabia� swe obowi�zki
mechanicznie. Sprawdza�, liczy�, notowa�, po czym w prawym g�rnym
rogu aktu przyczepia� spinaczem kartk�: - "Niezgodne z paragrafem
23-cim Ustawy z dnia takiego-to, nie dotrzymane punkty 3-ci, 7-my
i 14-sty przepis�w rozporz�dzenia z dnia takiego-to, nie
zastosowane do regulaminu Funduszu Budowlanego, artyku� 9-ty,
ust�p c".
Cz�sto Jagoda, kt�ry by� fanatykiem ruchu budowlanego, zwraca� mu
podanie:
- Panie Borowicz, tak nie mo�na. Niech pan wezwie klienta i
obja�ni mu braki. Tu widoczna jest nie�wiadomo�� przepis�w. Nie
mo�emy wpada� w biurokracj�.
- Ale dom ju� jest wyci�gni�ty pod dach, na zmiany za p�no
- oponowa� Borowicz.
- Wi�c b�dziemy musieli zrobi� jakie� ust�pstwa.
- Wbrew ustawie?
- Ustawa jest dla ludzi, nie ludzie dla ustawy - ucina� Jagoda.
Czasami dodawa� jeszcze:
- Przez t� austriack� formalistyk� diabli wszystko wezm�.
A sam by� jednocze�nie je�eli nie formalist�, to przynajmniej
rygoryst�. Wszystkie ustawy i przepisy zna� na pami�� i pochodzi�
z zaboru austriackiego. Mo�e dlatego w�a�nie tak nie cierpia�
wszystkiego, co mu przypomina�o Austri�. By�o to s�abostk� Jagody
powszechnie znan�. Je�eli zap�dzi� si� w jakiej� dyskusji, a
znienacka wysuni�to mu przed oczy austriacko�� jego pogl�du -
cofa� si� natychmiast.
Borowicz ju� drug� opracowan� teczk� odk�ada� na biurko
Malinowskiego, gdy ten nadszed�. By� w jasnym, zbyt jasnym jak na
biuro ubraniu i w jaskrawym niebieskim krawacie. Przywita� si� z
Borowiczem w zwyk�y spos�b z t� nieobowi�zuj�c� serdeczno�ci�:
- Przyjecha�e�! Pysznie wygl�dasz! St�sknili�my si� tu za tob�.
Przychodzi� do ciebie dwa razy baron Denhoff. Czaruj�cy cz�owiek.
Pan z pan�w... Tak. Pi�kn� mamy pogod�. No i c� s�ycha� u ciebie?
Nie czekaj�c na odpowied� zwr�ci� si� do Jagody:
- Serwus, Kaziu! Nie miej mi za z�e, �e si� sp�ni�em. Widzisz,
tramwaje bardzo cz�sto tego...
Jagoda w milczeniu poda� mu r�k� i wr�ci� do pracy. Dopiero po
d�u�szej chwili odezwa� si�:
- Nie uwa�a pan, panie Borowicz, �e niekt�rzy to do �mierci nie
oducz� si� sztubackich wykr�t�w.
- To ty do mnie, Kaziu? - �achn�� si� Malinowski.
- Do ciebie.
- No, wiesz!...
- Wiem.
Borowicz rzuci� okiem na zastyg�e w oburzeniu d�onie
Malinowskiego. Na palcu prawej r�ki b�yszcza� szafir w starej
renesansowej oprawie: pier�cionek pani Bogny. By�o to
niesprawiedliwie bolesne, nieprawdopodobne i krzywdz�ce.
Krzywdz�ce pani� Bogn� - skorygowa� sw� my�l. I niespodziewanie
nap�yn�a gorzka refleksja: - dlaczego?... Skoro taki cz�owiek
zosta� przez ni� wybrany, widocznie zas�u�y� w takiej mierze na
ni�, jak i ona na niego. Widocznie odnalaz�a w Malinowskim
warto�ci, kt�re uzna�a za godne w�asnych warto�ci, czy zatem b��d
nie tkwi� w przecenianiu tej kobiety?...
- Stefku, wzywam ci� na �wiadka - zwr�ci� si� do Borowicza
Malinowski - widzisz, jak hierarchia przygniata!
- Je�eli chcesz z tej beczki - niecierpliwie odpowiedzia� Jagoda
- nie przypominaj mi, �e jestem twoim zwierzchnikiem, lepiej nie
przypominaj!
- Chyba mnie do k�ta nie postawisz?
- Nie, ale ��dam, by� si� zjawia� punktualnie. Nie chc� wi�cej
s�ucha� wykr�t�w. Rozumiesz?
- Ale� kochany Kaziu - mi�kko zacz�� Malinowski - nie masz o co
si� gniewa�. �artowa�em. Sam wiesz, �e �artowa�em. Je�eli jednak
dotkn�o ci� to - bardzo przepraszam.
Spojrza� na Borowicza i mrugn�� okiem.
- Nie masz po co przeprasza� - skrzywi� si� poirytowany Jagoda
- przepraszaj� tylko dzieci. Je�eli si� jest m�czyzn�, to albo si�
co� robi i ponosi si� za to odpowiedzialno��, albo nie robi si�
tego wcale. Tak przynajmniej ja my�l�.
Wsta�, g�o�no odsuwaj�c fotel, poprawi� jedn� z suszek, kt�ra
przesun�a si� ku �rodkowi, zgarn�� plik papier�w i wyszed�.
- Tak on my�li - porozumiewawczo u�miechn�� si� Malinowski.
Borowicz nie odrywa� oczu od planu i nic nie odpowiedzia�, wobec
czego Malinowski chrz�kn�� i po pauzie doda�:
- Co to jednak znaczy gminne pochodzenie. Brak wszelkiej kultury.
Nawet na �artach si� nie zna... Wci�� siedzi w nim oficer.
Oficerowie lubi� rozkazywa�. Ale ja nie jestem rekrutem, kt�ry
musi przed panem majorem wyci�ga� si� na baczno��.
- Powiedz to jemu - kr�tko uci�� Borowicz.
- Co?
- Przecie s�ysza�e�.
- �e mam mu to w oczy powiedzie�?... Po co, po co mam sobie psu�
stosunki. Ja tam nie mam zamiaru tresowa� ludzi bez kultury. Jego
ojciec pracowa� jako giser w fabryce Schulca na Podg�rzu. Czeg�
wymaga�?! Phi!...
Wzruszy� ramionami i zapali� p