1888

Szczegóły
Tytuł 1888
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1888 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1888 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1888 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jerzy Waldorff S�OWO O KISIELU 1995 Stefan Kisielewski zmar� 27 wrze�nia 1991 r. w Warszawie, w kilka miesi�cy po swej �onie Lidii. I chwa�a Bogu, �e nie doczeka� gwa�townego rozk�adu naszego organizmu pa�stwowego, jaki zacz�� si� tu� po uroczystym pogrzebie Kisiela, trwa dot�d i nie wiadomo, czym si� sko�czy. Wsp�czesny Kantowi filozof niemiecki Ernest Moritz Arndt, pisz�c o Polakach, dziwi� si�: �Dlaczego B�g stworzy� narody, kt�re wiecznie s� niepe�noletnie?� Ja si� nie dziwi�, nie wstydz�, �e do narodu polskiego nale��, a tylko wsp�czuj� mu, przepatruj�c wstecz jego losy - pa�stwa o najgorszym w Europie po�o�eniu geopolitycznym, otoczonego kr�giem wrog�w pot�nych i podst�pnych w chytrym a zgodnym wsp�dzia�aniu na nasz� zgub�. Zacz�� wypadnie od korekty przyj�tej w historii daty zlikwidowania polskiej suwerenno�ci, wymazania na bardzo d�ugo Polski z mapy Europy. Przyjmuje si� w tym wzgl�dzie rok 1795, wywiezienia ostatniego kr�la naszego w kibitce, pod obstaw� jegr�w carycy Katarzyny, na zes�anie do Grodna, gdzie na wi�niu politycznym wymuszono podpisanie abdykacji. Tyle w teorii, w praktyce za� Pa�stwo Polskie utraci�o niepodleg�o�� roku 1696 - �mierci ostatniego swego w�adcy suwerennego Jana III Sobieskiego, co zbieg�o si� (r�nica niewielu lat) z doj�ciem do samodzier�awia Piotra I, cara Rosji nazwanego Wielkim, i kl�sk� armii szwedzkiej Karola XI pod Po�taw� w roku 1709. Wynikiem ubocznym tej przegranej by�o wygnanie z Polski ostatniego legalnie obranego kr�la, Stanis�awa Leszczy�skiego, po czym - na rozkaz cara - krajem w spos�b kontrolowany j�li �rz�dzi� sascy Wettyni - August II Mocny, po nim August III i to by� prawdziwy �finis Poloniae�, a nie teatralny okrzyk wydany jakoby przez Ko�ciuszk� z rannej piersi, po kl�sce maciejowickiej. Nadszed� wiek XIX, wiek kszta�towania si� r�nymi trudnymi skokami i sposobami demokracji tudzie� parlamentaryzmu w zachodniej Europie. O wiele wcze�niej te sprawy uj�y w swoje d�onie spokojnie bogac�ce si� kupiectwo i czuwaj�ce nad utrwalaniem m�drych tradycji ziemia�stwo w Anglii. Tak formowane �ycie nie zostawa�o bez wp�ywu nawet na tamtejsz� muzyk�. Wielka Brytania wybitnych kompozytor�w mia�a wprawdzie tylko dw�ch: Purcella (XVII w.) i nam r�wie�nego Beniamina Brittena, z konieczno�ci adoptuj�c niejako wielkich Niemc�w - Haendla i Jana Christiana Bacha (st�d zwanego �londy�skim�, cho� rodzi� si� w Lipsku z Jana Sebastiana). Ub�stwo talent�w tw�rczych zast�powano przecie� muzykowaniem, zw�aszcza kameralnym, tak modnym i godnym szacunku, �e w XVII wieku pewien londy�ski handlarz w�glem zdoby� sobie renom� na tyle wybitnego kameralisty, �e wysocy arystokraci ubiegali si� o zaszczyt grania w zespole kwartetowym prowadzonym przez w�glarza. Co tymczasem dzia�o si� w Warszawie, w kt�rej stan wojenny og�oszony w 1862 roku trwa� - z rozmaitym nasileniem - a� do roku 1915! Po mieszkaniach prywatnych zbierano si� nie gwoli muzyki, lecz konspiracji. Zamiast muzyki - raczej poezja: zakazane wiersze patriotyczne, przede wszystkim Mickiewicza, ale tak�e pomniejszych rymotw�rc�w narodowych. Dzia�anie na przek�r wszelkiej w�adzy tak g��boko wesz�o w krew i obyczaje narodu, �e kiedy - doprawdy cudem boskim! - odzyskali�my niepodleg�o�� i uwielbiany pocz�tkowo przez spo�ecze�stwo Naczelnik, J�zef Pi�sudski, chcia� wprowadzi� w ojczy�nie demokracj� opart� na w�adzy Parlamentu, zbieranina pos��w i senator�w wzi�a si� natychmiast do dzia�a� tak niebezpiecznie rozsadzaj�cych kraj anarchi�, �e Marsza�ek w maju 1926 r. musia� si�gn�� po dyktatur�. Wtedy ogromnie si� na to sierdzono, ali�ci z perspektywy czasu wida�, �e gdyby nie owa dyktatura, cieszyliby�my si� niepodleg�o�ci� pewno kilka lat, a nie blisko dwadzie�cia. Dzi�ki tym dwudziestu wolnym latom mi�dzywojnia rozdarty zaborami nar�d polski umia� zjednoczy� si� w ca�o�� tak tward� i �wiadom� swego miejsca w Europie, �e mimo wszystkich morderczych wysi�k�w hitleryzmu, stalinizmu sowieckiego, a p�niej jeszcze w�asnego - kolejne blisko p�wiecze niewoli potrafili�my wytrzyma� nie za�amani, pod jednocz�cym has�em �Solidarno�ci�. Niestety! Duchy osiemnastowiecznych warcho��w j�y wkr�tce - jedne za drugimi - wstawa� z przekl�tych mogi�, aby zn�w wp�dzi� kraj w nieuleczaln� (oby to by�o z�e proroctwo!) anarchi�. Likwidacj� komunizmu i cenzury, os�abienie armii i policji zacz�y wykorzystywa� r�ne spod najciemniejszych gwiazd �oszo�omy�, �eby m�ci� w polskich m�zgach i namawia� masy do czyn�w kwalifikuj�cych si� jako zdrada stanu. Ali�ci tym razem nie sta�o indywidualno�ci r�wnie pot�nej jak Marsza�ek, �eby warcho��w rozegna� i uj�� w�adz� w mocne r�ce. Znalaz� si� wi�c i taki, co m�g� bezkarnie stawi� sobie za cel opluwanie czo�owych obywateli Pa�stwa, m.in. pisz�c o Stefanie Kisielewskim, �e by� marnym literatem, kiepskim felietonist� i ma�o co wartym kompozytorem. Z drugiej jednak strony, kiedy syn mego zmar�ego przyjaciela - Jerzy Kisielewski zwr�ci� si� do mnie z pro�b� o napisanie wst�pu do nowego wydania ksi��ki ojca �Gwiazdozbi�r muzyczny�, zorientowa�em si� ze wzruszeniem, �e mam w r�ku jej egzemplarz zaiste niezwyk�y, bo przys�any Kisielowi z wi�zienia w Bia�o��ce, gdzie jeszcze w sierpniu 1982 siedzieli internowani w zwi�zku ze stanem wojennym. Na stronie tytu�owej trzy r�ne piecz�cie �Solidarno�ci� z nadrukiem �Bia�o��ka�, na odwrocie za� kr�tki tekst: �Kisielowi, kt�ry jak zwykle podtrzymuje nas na duchu, kt�ry wbrew swemu wrodzonemu pesymizmowi jest optymist� - Internowani w Bia�o��ce, 28 sierpnia, w zmniejszonym sk�adzie, bo po wyw�zce� - i tu z�o�ono 15 podpis�w. Jaki� wi�c by� naprawd� Stefan Kisielewski? Ile znaczy� od roku 1945 a� do swojej �mierci?... Jego ksi��ka o kilkunastu kompozytorach mia�a dot�d cztery wydania, mi�dzy 1956 i 1982 r. To szykowano jako pi�te, cho� wcale nie stanowi�a szczytowego osi�gni�cia pi�ra Kisiela. Ot... Napisany z potrzebnym balastem wiedzy, jeden z kilku jego podr�cznik�w muzycznych, przeznaczonych dla raczej wyrobionego czytelnika. Zreszt� nie we wszystkim m�g�bym autorowi przyklasn��. S�dz� - na ten przyk�ad �e grubo przeceni� warto�ci muzyczne bliskiego sercom naszym Moniuszki, nie doceni� za to pot�gi oceanu muzyki Ryszarda Wagnera (jakkolwiek w pisanych w�asn� r�k� tekstach do niej Wagner by� niew�tpliwie okazem pozbawionego umiaru grafomana). Mi�a przecie lektura, rekomendacji nie wymaga. Stawia�em wi�c sobie cel wa�niejszy. Opisanie Kisiela z najbli�szej odleg�o�ci, bo� zmar� ledwo par� lat temu, wi�c do dzi� mam w oczach ka�d� zmarszczk� na jego twarzy Dyla Sowizdrza�a, w lekko drwi�cy spos�b u�miechni�tego nieprzerwanie; widz� jego blad� cer�, bladoniebieskie oczy pod rudawymi w�osami nad wysokim czo�em. Nie tyle chodzi�, ile �wawo podrygiwa� na p�askich stopach, kt�re z czasem opancerzy� specjalnie zam�wionymi ortopedycznymi butami. By� szczup�y, z wiekiem lekko przygarbiony, a kiedy�my si� spotykali dosy� rzadko, chocia� dzieli�a nas odleg�o�� jednej tylko ulicy, nie wita� si� ze mn�, lecz od razu zaczyna� m�wi� tak, jak gdyby od po�owy zdania, kt�re przerwa� przed chwil�. O �adn� tam elegancj� nie dba� ani troch�! Wszystko na nim by�o jako� poprzekr�cane, cho� schludne, o co dba�a Lidia. Id�c, r�ce trzyma� w kieszeniach albo mo�e tylko mia� je zwisaj�ce. W ka�dym razie nie pami�tam, �eby nimi macha� do taktu krok�w. Raczej w dyskusji gestykulowa� d�o�mi gwoli podkre�lenia tego, co m�wi�. Zacz��em od tak szczeg�owego przedstawienia jego zewn�trzno�ci, bo im dalej od czyjej� �mierci, tym snadniej my�l fasonuje postaci wspominanych os�b, jak �eby to by�y figury ugniatane z wosku przez mijaj�cy czas. Sam �api� si� na tym coraz wstydliwiej, imem bardziej leciwy, �e moja pami�� trwa�a i opieraj�ca si� dot�d sklerozie, zaczyna k�ama�, przeinacza� nawet fakty i wypowiedzi zmar�ych przyjaci�. C� dopiero z monografiami z drugiej r�ki! W ich relacjach s�awni ludzie obrastaj� coraz grubsz� warstw� legend, nie zawsze �adnych, jak bywa zielony mech na twardo-burej korze wiekowych drzew, ale te� si� zdarza, i� ta warstwa nie�wiadomych przek�ama� podobniejsza jest do obmierz�ych liszai, kt�re nie daj� si� odklei� od rdzenia prawdy, jak te, co skazi�y chyba na zawsze �yciorys Stanis�awa Brzozowskiego, pobo�ne wysi�ki za� W�adys�awa Mickiewicza, aby zniszczy� wszystkie dokumenty, jakie mog�yby przy�mi� niebia�sk� biel, nieskaziteln� aur� otaczaj�c� posta� jego wielkiego ojca Adama, tak�e nie uchroni�y jej przed w�cibstwem Boya �ele�skiego, kt�ry po wieku z g�r� od spro�nych wydarze�, odkry� Adamow� kochank�, przechern� Xawer� Dejbel. Zreszt� wszystko w porz�dku: p�ni komentatorzy te� musz� z czego� �y�, �owi�c z przesz�o�ci smakowite sensacje. Wracajmy do Stefana Kisielewskiego! Jego sk�onno�� do pi�ra mia�a poniek�d charakter obci��enia dziedzicznego, po ojcu i stryju, pochodz�cych z Rzeszowa. Ojciec Zygmunt (1882-1942) za m�odu pepeesowiec, p�niej legionista, co ruszy� �ladami Pi�sudskiego, by� autorem kilku tom�w prozy, d�ugoletnim wiceprezesem Zwi�zku Zawodowego Literat�w Polskich, a w dodatku od roku 1928 do 1939 redaktorem dzia�u literackiego Polskiego Radia, co da�o mu w 1938 Z�oty Wawrzyn, przyznany przez Akademi� Literatury. A zmar� na serce u lekarza, do kt�rego poszed� zbada� si�, bo tego okupacyjnego dnia poczu� si� jako� szczeg�lnie �le. Stryjem Stefana by� s�ynny pisarz m�odopolski, Jan August Kisielewski, wsp�za�o�yciel w Krakowie i pierwszy konferansjer �Zielonego Balonika�, a nieco wcze�niej Muza Literatury wpu�ci�a go do ��ka na jedn� tylko noc tak podniecaj�c�, �e Jan August dwukrotnie doszed� do granic orgazmu, czego wynikiem by�o powicie przez Muz� bli�ni�t: w roku 1899 zrodzonych dw�ch znakomitych, wtedy uznanych za arcydzie�a sztuk teatralnych: �W sieci� i �Karykatury�. Potem ten August zwariowa�, popad� w mani� wielko�ci, ju� nic wi�cej znacz�cego nie napisa�. Zmar� w Warszawie w 1918 roku, kilkuletni za� w�wczas Kisiel zapami�ta� tylko, i sam mi o tym opowiada�, jak spotka� szalonego stryja na ulicy i zobaczy� po ko�nierzu jego palta spaceruj�c� ogromn� wesz. Ja ze Stefanem pozna�em si� gdzie� w po�owie lat trzydziestych, gdy po studiach pozna�skich, �mierci ojca i uko�czeniu podchor���wki kawalerii w Grudzi�dzu znalaz�em si� z matk� w Warszawie. Ucieszona by�a t� zmian�, bo nie znosi�a i wsi, i Poznania, a ja zaraz j��em wkr�ca� si� w warszawskie �rodowisko artystyczne. To by�y - jak�e odleg�e! - czasy, gdym zawiera� przyja�nie z Ga�czy�skimi (Ga�czy�ski Konstanty Ildefons (1905-1953). Czo�owy i zarazem najoryginalniejszy poeta drugiej �wierci XX wieku w Polsce. Autor poemat�w �Bal u Salomona� (przed wojn�), �Niobe� i �Wit Stwosz� (po wojnie). Od 1946 wsp�pracownik tygodnika �Przekr�j�, stworzy� dla niego nowy gatunek miniform poetyckich �Teatrzyk Zielona G꜔ i �Listy z fio�kiem�, tak�e poemat �Zaczarowana doro�ka� i wiele innych liryk�w.), Zygmuntem Mycielskim (Mycielski hr. Zygmunt (1907-1987). Wybitny kompozytor i jeszcze wybitniejszy eseista. Jego nie wydane dot�d pami�tniki s� wnikliw� analiz� wsp�czesnych dziej�w ludzkich na Ziemi.), kt�ry wci�gn�� mnie w kr�g m�odej arystokracji wsp�prowadz�cej tygodnik �Polityka�. Szefem pisma by� Jerzy Giedroy� (Giedroy� Jerzy (ur. 1906). Ze zubo�a�ego rodu kniazi�w litewskich, dziennikarz i polityk. Od 1929 do 1937 redagowa� w Warszawie tygodnik �Bunt M�odych�, od 1937 do 1939 tam�e tygodnik �Polityka�. Podczas wojny redaktor wydawnictw II Korpusu Polskiego we W�oszech. Od 1947 redaktor miesi�cznika �Kultura� w podparyskiej miejscowo�ci Maisons Laffitte. Najwy�ej zas�u�ony historyk i komentator dziej�w emigracji polskiej na Zachodzie, po II wojnie �wiatowej.) - wtedy pocz�tkuj�cy redaktor, dzisiaj pos�pny starzec spowity legend� paryskiej �Kultury�, a srodze markotny, �e Polska wprawdzie odzyska�a niepodleg�o��, ale nie tak�, jak� on sobie marzy� przez d�ugie dziesi�tki lat emigracji. Antoni Soba�ski (Soba�ski hr. Antoni (ur. oko�o 1903, zmar�y oko�o 1940 w Londynie). Mieszkaniec rodzinnego pa�acyku w Alejach Ujazdowskich w Warszawie, jeden z najwykwintniejszych �dandys�w� swego czasu, ale jednocze�nie w szerokich i bliskich kontaktach z najwy�szymi sferami artystycznymi. Na rok czy dwa przed wojn� pojecha� jako obserwator do Norymbergi na os�awiony �Parteitag� z udzia�em Hitlera, po czym umie�ci� w �Wiadomo�ciach Literackich� g�o�ny wtedy felieton, przestrzegaj�c przed lekcewa�eniem owych pozornie tylko b�aze�skich demonstracji niemieckiej si�y. Gru�lik, gdy szcz�liwie zd��y� na czas emigrowa� do Anglii, zmar� na p�kni�cie op�ucnej.), Jan Tarnowski (Tarnowski hr. Jan (ur. oko�o 1900, zmar� w 1961 r.). Jeden z najprzystojniejszych m�odych ludzi swego czasu, przypominaj�cy urod� Oskara Wilde�a, a prowadz�cy si� w spos�b jeszcze skandaliczniejszy. Niejako �zes�any� przez ojca, ordynata na Dzikowie, do Afryki - bra� udzia� w safari, sk�d zwi�z� do p�niejszego swego warszawskiego mieszkania dwa pot�ne k�y s�oniowe, a z podr�y do Chin cenne okazy tamtejszej porcelany i majoliki. Ustatkowawszy si�, zosta� jednym z najowocniej popieraj�cych sztuk� arystokrat�w. By� wsp�tw�rc� Instytutu Propagandy Sztuki (IPS) w specjalnie zbudowanym pawilonie na pl. Pi�sudskiego (gdzie dzi� hotel �Victoria�), z sal� wystawow� i kawiarni� opatrzon� w ma�� scen�, z kt�rej Warszawa ogl�da�a po raz pierwszy krakowski teatrzyk �Cricot�. Nast�pnie Tarnowski wesp� z architektem Karolem Stryje�skim (m�em Zofii, malarki) doprowadzi� do zbudowania w Bukowinie pod Zakopanem schroniska dla plastyk�w, do dzi� istniej�cego pod nazw� �G�od�wka�. Podczas II wojny zosta� adiutantem gen. Maczka, wyr�niaj�c si� niepospolitym m�stwem. Po wojnie zamieszka� w Edynburgu, gdzie za�o�y� instytucj� propaguj�c� folklor szkocki, na wz�r naszej �Desy�. Przy okazji skupywa� jako dary dla Muzeum Narodowego w Warszawie zabytki polskie, za co - jakkolwiek hrabia - przez dwa tygodnie by� w Polsce go�ciem rz�du Gomu�ki. Grobu po nim nie ma, gdy bowiem czu� zbli�aj�c� si� �mier�, ofiarowa� swoje cia�o prosektorium Akademii Medycznej w Edynburgu.), Xawery Pruszy�ski (Pruszy�ski hr. Xawery (1907-1950). Korespondent-uczestnik wojny domowej w Hiszpanii (1937), po stronie republikan�w. P�niej ceniony reporter polityczny z wielu kraj�w, od Chin po Norwegi�. Tak�e powie�ciopisarz. Najg�o�niejszy jego cykl opowiada� �Karabela z Meschedu�. W PRL zosta� dyplomat�, pos�em w Holandii, gdzie zgin�� w wypadku samochodowym.). Wszyscy dzi� ju� po tamtej stronie, w coraz bardziej szarej mgle wspomnie�. My za� z Kisielem, na balu w Konserwatorium Warszawskim, po kt�rego dawnym gmachu te� �ladu nie ma, �ykali�my wczesne kieliszki w�dki, a tak�e wprawiali�my si� niezdarnie w pierwsze podmacywanie kole�anek, wywijaj�c modne w�wczas fokstroty, tanga i walce. Pami�tam jak�� awantur� Stefana z porywczym Kazimierzem Serockim (Kazimierz Serocki (1922-1981). Kompozytor i za�o�yciel wraz z Tadeuszem Bairdem w roku 1956 festiwali muzyki wsp�czesnej �Warszawska Jesie�.), a potem by�a d�u�sza przerwa: Kisiel zdoby� w 1937 roku dyplom z kompozycji u Sikorskiego (Sikorski Kazimierz (1895-1986). Najwybitniejszy po Zygmuncie Noskowskim polski nauczyciel kompozycji. Noskowski w latach swej profesury w warszawskim Instytucie Muzycznym (od roku 1886) kszta�ci� na kompozytor�w Piotra Maszy�skiego, Pankiewicza, Melcera, Szopskiego, Joteyk�, Rogowskiego, Lachmanna, Rytla, Friemana, Szelut�, Fitelberga, Kar�owicza i Szymanowskiego. Uczniami Sikorskiego w Konserwatorium Warszawskim byli Gra�yna Bacewicz�wna, Jan Ekier, Stefan Kisielewski, Andrzej Panufnik, Jan Krenz i Kazimierz Serocki.) i fortepianu u Lefelda (Jerzy Lefeld (1898-1980). Pedagog fortepianu i najwybitniejszy polski pianista-kameralista. Nikt tak jak on nie potrafi� gra� z doskona�� precyzj�, a zarazem eleganck� zwiewno�ci� arcytrudnej partii fortepianowej w ��r�dle Aretuzy� Szymanowskiego.), za czym wyjecha� na rok z g�r� do Pary�a, gdzie wraz z innymi m�odymi muzykami polskimi studiowa� u wielkiego pedagoga epoki: Nadii Boulanger, przez pami�� mo�e dla matki Rosjanki szczeg�lnie troskliwie opiekuj�cej si� s�owia�sk� m�odzie�� znad Wis�y. Podejrzewam r�wnie�, �e Stefan w Warszawie chodz�cy na wyk�ady filozofii prowadzone przez Tatarkiewicza musia� zetkn�� si� w Pary�u z r�wnie modnym pod�wczas filozofem Julianem Bend�, autorem pracy �La trahison des clercs�, w kt�rej stworzy� i �ci�le zdefiniowa� poj�cie klerka intelektualisty absolutnie niezale�nego, niezaanga�owanego uczuciowo w �adne spory ideowe, �eby m�g� na zimno, jak chirurg nad anatomicznym sto�em, analizowa� zjawiska �wiata. Wiele lat p�niej, gdy Kisiel oficjalnie wybra� sobie za patrona Karola Irzykowskiego, powtarza� mi, �e pisarzowi nie wolno da� si� porwa� rzece �ycia. Winien sta� na jej brzegu, maj�c tward� ziemi� pod stopami, aby m�g� w spokoju obserwowa� raz bardziej, raz mniej burzliwe wody i poddawa� ich wiry beznami�tnej ocenie. Nie pami�tam dok�adnie, jak dosz�o do zacie�nienia naszej trwa�ej p�niej a� po zgon przyja�ni. Ja formalnie by�em aplikantem adwokackim w kancelarii profesora prawa rzymskiego na Uniwersytecie Warszawskim - dr. Kozubskiego, pod okupacj� wsp�tw�rcy tajnych kurs�w uniwersyteckich, o czym nic nie wiedzia�em. Kisiel oficjalnie akompaniowa� na fortepianie do �wicze� gimnastycznych w szkole niejakiego Szelestowskiego, na wysokim pi�trze bodaj hotelu �Polonia�. Naprawd� obaj dzia�ali�my w konspiracji, a tam obowi�zywa�a zasada, �e si� zna�o tylko bezpo�redniego dow�dc� i mo�liwie najmniej liczn� grup� podw�adnych, aby - w razie schwytania w jakiej� �apance i tortur w Gestapo - mie� jak najmniej do wydania, je�liby si� tortur nie wytrzyma�o, a nikt nie m�g� z g�ry przewidzie�, na jakie si�y oporu si� zdob�dzie. Dopiero po wojnie - na przyk�ad - dowiedzia�em si�, �e moim najwy�szym szefem w podziemiu muzycznym by� profesor Stanis�aw Lorentz, delegat londy�skiego rz�du na kraj w sprawach kultury. Pami�tam tylko, �e gdzie� po�rodku okupacji Stefan pozna� w sto��wce prowadzonej przez RGO (Rada G��wna Opieku�cza. Dopuszczona przez okupant�w do wzgl�dnej samodzielno�ci polska organizacja charytatywno-samopomocowa. Istnia�a za pierwszej i drugiej wojny �wiatowej pod t� sam� prezesur� Adama hr. Ronikiera. Pierwsza RGO mia�a z up�ywem czasu rosn�ce kompetencje, a jej poszczeg�lne dzia�y sta�y si� zal��kami p�niejszych ministerstw. Podczas drugiej wojny, pod hitlerowsk� kontrol� RGO musia�a oficjalnie poprzestawa� na spo�ecznej dobroczynno�ci. Centrala jej kierowana przez Ronikiera znajdowa�a si� w Krakowie. W Warszawie dzia�a�a filia rady, maj�c podleg�e sobie komitety i dzia�y. Jednym z nich by�a Kuchnia dla Literat�w przy ulicy Foksal. Na czele dzia�u prowadz�cego kuchni� sta� znany pisarz Ferdynand Goethel. Innym z komitet�w zajmuj�cych si� opiek� nad wi�niami i rodzinami ich kierowa�a hr. Maria z Potulickich Tarnowska, zwana �Marytk��. Na pierwszym wszak�e miejscu przypomnie� nale�y jedn� z czo�owych dam polskich, pani� na trzech ordynacjach, pe�ni�c� za okupacji rol� �Wielkiej Ja�mu�nicy Warszawy� - ksi�n� Ludwik� z Krasi�skich Czartorysk�, kt�ra p�niej straci�a w Powstaniu ukochanego syna, tak �e nie mo�na by�o odnale�� jego cia�a. Mimo surowego nadzoru Niemc�w uda�o si� Radzie Warszawskiej, w porozumieniu z tajn� grup� muzyk�w pod wodz� bohaterskiego szefa ukrytych radiostacji nadawczych AK - Edmunda Rudnickiego, stworzy� pod pozorem jednej wi�cej akcji dobroczynnej, regularnie prowadzone w sali Konserwatorium przy Ok�lniku, nazwane oficjalnie kameralnymi, w istocie pe�ne koncerty symfoniczne. Tam odby�o si� prawykonanie �Uwertury tragicznej� Panufnika, a w�r�d debiutuj�cych solist�w tam pierwszy raz wysz�a na du�� estrad� Wanda Wi�komirska. Wyprowadzaj�c niebezpiecznymi drogami w pole Niemc�w, udawa�o si� cz�� dochod�w z owych koncert�w przekazywa� na podziemne cele muzyczne.) dla literat�w przy ulicy Foksal, us�uguj�c� jako kelnerka, pann� Lidi� Hintz i przylgn�li do siebie na zasadzie dope�niaj�cych si� kontrast�w. On nie m�g� kandydowa� urod� na don�uana i ona te�, ze sw� kr�g�� buzi�, a postaci� raczej przysadzist�, nie mog�a by� w �adnym razie uznana za pi�kno��, lecz trudno by�o znale�� drug� dziewczyn� u�miechni�t� w spos�b podobnie naiwny i jednocze�nie �yczliwy wobec �ycia, jakkolwiek zaskakiwa�o. Dlatego gdy on wyz�o�liwia� si� na zmian� i wyg�upia�, a tak�e nie spos�b by�o odgadn��, co za chwil� zrobi - ona znosi�a to wyrozumiale, nigdy nie daj�c wyprowadzi� si� z r�wnowagi, ot - taki worek po brzegi wype�niony dobroci� i pe�en zachwytu dla niego, co by� workiem po same uszy pe�nym inteligencji. Odk�d pobrali si�, Stefan zacz�� nazywa� Lidi� �krow��, ale� nie zna�em nikogo, kto wymawia�by to s�owo z r�wn� czu�o�ci�, cho� ukryt� za parawanem mi�owania szorstkiego, bez �adnych tkliwych wylew�w i innych demonstracji uczu�. Taki sam p�niej mia� stosunek do tr�jki dzieci. Kiedy pobrali si�, dano im mieszkanie w okolicy placu Krasi�skich, opuszczone przez jedn� z tych nieszcz�snych �ydowskich rodzin, kt�re przegnano i zamkni�to murami getta w tym samym czasie, gdy po drugiej stronie miasta, z kr�gu ulic Pi�knej, Koszykowej i Alei Ujazdowskich wysiedlano Polak�w, gwoli utworzenia dzielnicy najokazalszej, siedziby dla przedstawicieli wy�szej �rasy pan�w�. C� to by�o za n�dzne mieszkanie, gdzie Kisiel�w j��em odwiedza� coraz cz�ciej, a zdarzy�o si� i tak, �e zjawi�em si� tu� po zabawnej katastrofie: Lidia posz�a do wc, a kiedy rozsiad�a si� tak, jak nale�y urwa�a si� pod ni� pod�oga i nieszcz�sna zawis�a na swym tronie, sk�d wzywaj�c� pomocy trzeba by�o dopiero �ci�ga� na pewniej twardy pr�g wyg�dki. W tym w�a�nie apartamencie przyszed� na �wiat w lutym 1943 roku pierworodny Kisiel�w - Wacek i stamt�d rozmiot�o ich Powstanie, bo wybuch�o w r�nych punktach miasta o rozmaitej porze, wi�c du�o by�o takich rodzin, co na czas nie zd��y�y si� ze sob� po��czy�. Lidi� z rocznym Wackiem na r�ku wpakowali Niemcy do poci�gu, kt�ry ten transport krn�brnych Polak�w wywi�z� w g��b Niemiec, gdy tymczasem walcz�cy w jednej z grup AK i ranny - na szcz�cie niezbyt ci�ko - Stefan znalaz� si� w innym transporcie wyganianej z miasta ludno�ci, z kt�rego uciek� po drodze i ukry� si� w jakim� m�ynie pod Skierniewicami bodaj, gdzie zarabia� na prze�ycie z dnia na dzie�, pomagaj�c miejscowym w produkcji pok�tnej alkoholu, ohydnego, zwanego �bimbrem�. Ja z kolei, innymi ca�kiem pop�dzany losami, wydosta�em si� spod Warszawy, z �omianek, gdzie ukryty na strychu jednej willi, spisywa�em komunikaty z nas�uchu radiowego dla naszych oddzia��w pr�buj�cych przedosta� si� do Warszawy z Puszczy Kampinowskiej... Odr�bna to by�a historia, w kt�rej ostatecznym wyniku, dzi�ki poparciu warszawskich przyjaci�, zaanga�owa�em si� do �wie�o instalowanego na Pradze - Polskiego Radia, dzia�aj�c w nim anonimowo, w charakterze �kontrolera audycji�, bez prawa ujawnienia publicznie nazwiska skompromitowanego fataln� przesz�o�ci�: syna obszarnika i w dodatku jednego z autor�w prawicowego tygodnika �Prosto z mostu�. Kr�ci�em si� przecie� w pobli�u mikrofon�w - celu marze� bardzo wielu rozbitych rodzin, kt�re apelami przez radio usi�owa�y odnale�� si� i po��czy�. Jednym z arcyd�ugiej kolejki takich petent�w okaza� si� Stefan Kisielewski, a skoro�my ze wzruszeniem padli sobie w ramiona, uda�o mi si� poza oficjalnym rejestrem wyjedna� dla Kisiela szybki apel radiowy do Lidii, �eby - gdziekolwiek jest - wraca�a, bo on na ni� czeka. I sta� si� doprawdy cud: g�os s�abiutkiej, radzieckiej z demobilu radiostacji dotar� w sam� g��b Niemiec, kto� tam apel Lidii powt�rzy� i ona czym pr�dzej, maj�c Wacka ocalonego na r�ku, wr�ci�a do Warszawy! Tu kurtyna i ca�kowita scenerii, tudzie� dzia�a� aktor�w przemiana. Nie pomn�, przez kogo i jakimi argumentami do tego nak�onieni Stefanostwo niemal bezw�ocznie opuszczaj� gruzy Warszawy, przenosz�c si� do Krakowa, sk�d po kr�tkim czasie otrzyma�em list od Kisiela, abym te� zje�d�a� do miasta, dok�d przedwojenny sekretarz najznakomitszego polskiego (jeszcze i dzisiaj!) tygodnika �Wiadomo�ci Literackie� Marian Eile przeprowadzi� jego redakcj�, daj�c wydawnictwu nazw� �Przekr�j�, a w tym tygodniku wakuje posada redaktora literackiego - bo on, Kisiel - ma inne zamiary, a na jego miejsce Eile got�w jest przyj�� mnie. Wi�c �ebym nie zwleka�! Mam ten list zachowany w�r�d dokument�w-drogowskaz�w prowadz�cych mnie przez �ycie. Stefan, wierny w tym sobie a� do �mierci, nie dyktowa� listu ani go pisa� na maszynie, tylko odr�cznie: pismem ch�opca, kt�rego pilnie uczono kaligrafii, ali�ci bestia zdolno�ci nie mia� w tym kierunku �adnych, wi�c przez ca�e �ycie pisa� atramentem, dziecinnymi kulfonami, jakkolwiek w spos�b doskonale czytelny. Redakcja �Przekroju� mie�ci�a si� w�wczas przy ulicy dawniej Pi�sudskiego, teraz Manifestu Lipcowego, w gmachu drukarni przed wojn� urz�dzonej i b�d�cej w�asno�ci� prasowego potentata Mariana D�browskiego, kt�ry by� na emigracji, przeto w�adze nie mia�y �adnego k�opotu z odebraniem jej z�owieszczemu kapitali�cie, daniem tytu�u �Narodowej�, �eby s�u�y�a ludowi, ku chwale przez Sowiety ofiarowanej nam demokracji, na rzecz post�pu itd. itp. W tym to gmachu na p�stryszku gnie�dzili si� pocz�tkowo Kisiele z Wackiem, ali�ci gdy tylko zjecha�em, przenie�li si� na ulic� Krupnicz�, do budynku odebranego te� jakiemu� kapitali�cie (czy nie przypadkiem rodzinie malarza Mehoffera?), �eby odt�d s�u�y� ludziom pi�ra, s�u��cym idea�om jeszcze nie do�� wyra�nie skrystalizowanej demokracji jako Dom Literat�w, czym jest po dzi�, mimo tylu wszelakich zmian dooko�a. Pami�tam i to mieszkanie Kisielewskich jeszcze lepiej od pierwszego warszawskiego. Staromodnie obszerne i wysokie, bez trudu pomie�ci� mog�o zwi�kszon� rodzin�, bo skutkiem radosnego odszukania si� Stefanostwa po wojennej roz��ce by�o kolejnych dwoje dzieci: Krystyna, i po niej, w 1951, Jerzyk. Zreszt� roi�o si� zawsze w tym ha�a�liwym wn�trzu od rozmaitych go�ci, co wpadali nieproszeni, ale pewni �yczliwego przyj�cia, cho� jawili si� w dziwnym zaiste pomieszaniu: od hrabiny Starowieyskiej-Morstinowej (11. Zofia Starowieyska-Morstinowa (1891-1966). Pisarka zwi�zana z krakowskim �rodowiskiem �Tygodnika Powszechnego�, kt�rego by�a wsp�redaktorem w latach 1945-1953 i od 1957 roku. Autorka opowiada�, wspomnie� i krytyk literackich. Nale�a�a do wielkiego klanu poet�w i pisarzy naszych, pocz�wszy od Hieronima Morsztyna (1580-1623, wiersz ��wiatowa rozkosz�); najs�awniejszego Jana Andrzeja (1621-1693; liryki �Kaniku�a - albo psia gwiazda�); Stanis�awa (urodzony po 1623, zm. 1725, t�umacz �Andromachy� Racine�a); Zbigniewa (1628-1689, poeta aria�ski), a� do Ludwika Hieronima Morstina (dramaturg, autor �Obrony Ksantypy�). Kiedy odbudowano Zamek Kr�lewski w Warszawie, spadkobiercy rodu hr. Morsztyn�w (vel Morstin�w) ofiarowali do jego galerii portret Jana Andrzeja w pancerzu, dzie�o wielkiego malarza francuskiego Hiacynta Rigaud.) i podszytego arystokracj� Jacka Wo�niakowskiego (Jacek Wo�niakowski (ur. 1920). Intelektualista katolicki, wsp�za�o�yciel i wieloletni prezes krakowskiego Instytutu Wydawniczego �Znak�, kierowanego dzisiaj przez jego syna Henryka. Po upadku komunizmu przez kr�tki czas by� prezydentem Krakowa, a jest do dzi� w�a�cicielem jednego z najpi�kniejszych dom�w w Zakopanem, s�awnej �Willi pod jedlami�, zaprojektowanej i zbudowanej na zam�wienie rodziny Pawlikowskich przez Stanis�awa Witkiewicza, ojca Witkacego.), a� po r�ne typy zapite, ale w rozmaity spos�b inteligentne i dla Stefana ciekawe. Utrzymywanie za� �adu w owym dziwnym domu wzi�a na siebie przygarni�ta przez Kisiel�w siostra Lidii, niziutka wzrostem, lecz energiczna ciocia Hela. Jej zaj�ciem najwa�niejszym by�o wychowywanie dzieci, a tu najwi�cej k�opot�w mia�a ze Stefanem i ze mn�, kt�rzy - zw�aszcza po w�dce - u�ywali�my s�ownictwa raczej koszarowego, co - zdaniem cioci Heli - wp�ywa� mog�o bardzo niepedagogicznie na dzieci. Postanowili�my wi�c, nie zmieniaj�c sensu wyraz�w, m�wi� je w obcych j�zykach. Zamiast wi�c: �Job twoju ma� - z angielska: �D�ob your mother�, zamiast: �Ty ch...� - z francuska: �Ty hui�u�. Niebawem jednak okaza�o si� to zbyteczne, gdy Wacek ze szko�y ludowej zacz�� do domu znosi� s�owa takie, �e s�uchaj�cym uszy puch�y, po czym odpada�y. Podobnie jak my wszyscy, rozpierani energi� po wojennym po�cie pi�r i w jawnej sferze publicznym nier�bstwie, tak i Kisiel od razu zabra� si� do wielostronnego dzia�ania. Ju� w 1945 roku za�o�y� dwutygodnik �Ruch Muzyczny�, kt�rego by� naczelnym redaktorem do 1948. Jednocze�nie zosta� profesorem krakowskiej Wy�szej Szko�y Muzycznej i od samego powstania szczeg�lnie przez spo�ecze�stwo szanowanego �Tygodnika Powszechnego� - organu Kurii Metropolitalnej krakowskiej, jego na p� wieku felietonist�. Mo�na by�oby rzec sta�ym, gdyby nie kilka przerw: w roku 1953, gdy redakcja nie chcia�a zamie�ci� ho�downiczego epitafium po �mierci Stalina i na par� lat zosta�a odebrana Jerzemu Turowiczowi, a przekazana jeszcze sprzed wojny �asemu na wszelkie formy kariery Janowi Dobraczy�skiemu; oraz w 1957, kiedy si� ukaza�o drugie wydanie pisanej przez Stefana za okupacji powie�ci �Sprzysi�enie�, kt�ra po �wie�ej lekturze przez Kuri� uznana zosta�a za pornograficzn� i felietony autora w �Tygodniku� karnie (pokutnie?) na jaki� czas, kr�tki zreszt� czas, zawieszono. Wreszcie przyszed� marzec 1968... Powa�niejsza katastrofa czeka�a Kisiela wcze�niej, w roku 1949, gdy rz�d komunistyczny - kryj�c dot�d sowieckie pazury - kaza� w dziedzinie muzyki zwo�a� ministrowi kultury, W�odzimierzowi Sokorskiemu, zjazd kompozytor�w do zamku w �agowie, gdzie o�wiadczono im, �e odt�d maj� tworzy� dla ludu, rzeczy zrozumia�e, a reszt� - pocz�wszy od Strawi�skiego, ko�cz�c za� na szkole wiede�skiej dodekafonii - wykl�to jako wrogi socjalizmowi kapitalistyczny �formalizm�. Oficjalnym deklarantem tezy by� Sokorski, realizatork� mianowano Zofi� Liss�, kt�ra dobra�a sobie do pomocy w tropieniu muzycznej zgnilizny muzykologa Stefani� �obaczewsk� (niechaj im obu ziemia ci�k� b�dzie!). Wystraszeni muzycy, pe�ni �wie�ych wiadomo�ci o terrorze Urz�du Bezpiecze�stwa, zsy�kach wy�apywanych akowc�w na Sybir, je�li nie egzekucjach na miejscu, �agowski wyrok na wszystko co nowe w muzyce przyj�li milcz�co albo te� pr�bami obej�cia zakaz�w za pomoc� sztuki wreszcie asemantycznej (za�o�ona �Grupa Trzech� przez Bairda, Krenza i Serockiego). Kisiel jednak na pierwszym planie swych dzia�a� s�u�y� muzyce s�owem, przeto zaj�� musia� wobec zaskakuj�cych o�wiadcze� stanowisko jednoznaczne, a na odwadze mu nie zbywa�o. Powo�a� si� przeto na �wie�o skomponowan� wedle nakazu w�adz przez Szostakowicza �Kantat� o lasach�, kt�ra mia�a zach�ci� spo�ecze�stwo radzieckie do wi�kszej dba�o�ci o potrzebne krajowi drewno, a by�a tylko artystyczn� katastrof� kompozytora, przypomnia� r�wnie� haniebny tw�r wschodnioniemieckiego lizusa muzycznego Paw�a Dessau, pod tytu�em �Kantata o sianiu prosa� (mo�e potrzebnego do zwi�kszonej produkcji piwa?) - co uczyniwszy, zaprotestowa� przeciwko terroryzowaniu muzyki przez polityk�w. Rezultat by� natychmiastowy: Sokorski zdj�� Kisielewskiego ze stanowiska pedagoga w Wy�szej Szkole Muzycznej, a rz�d komunistyczny zareagowa� posuni�ciem, kt�rego nigdy historia - cho�by najbardziej pojednawczo u�agodzona - re�ymowi sowieckiemu nie wybaczy: zadaniem ��mierci cywilnej� opozycyjnemu arty�cie. Odt�d na kilka lat nazwisko Kisielewskiego, wraz z nazwiskami Palestra, Sza�owskiego i niebawem Panufnika, zosta�o usuni�te z wszelkich publikacji we wschodniej Europie - zar�wno pisemnych, jak m�wionych. Pokry�a je cisza grob�w, kt�ra z czasem mia�a wymaza� trwale wykl�tych tw�rc�w ze �wiadomo�ci kolejno dorastaj�cych pokole�, jak wymazano - na szczeblu najwy�szym - nazwisko J�zefa Pi�sudskiego. Oczywi�cie bezskutecznie, w ka�dym razie co si� tyczy krn�brnych Polak�w. Tymczasem jednak znaczy�o to dla rodziny Kisielewskich - kryzys materialny. Zamiast Stefana pozbawionego zarobk�w w Wy�szej Szkole oraz honorari�w pisarskich, na liczn� rodzin� pracowa� musia�a teraz Lidia, cichcem przyj�ta na urz�dniczk� do Polskiego Wydawnictwa Muzycznego. Szcz�ciem anatema trwa�a kr�tko, jako �e ju� od roku 1955 zacz�a si� w kraju polityczna �odwil��. Kisiel staje si� kolejno laureatem demonstracyjnie przyznawanych mu nagr�d: drugiej na Festiwalu Muzyki Polskiej (1955), pierwszej w konkursie na pie�� mickiewiczowsk� (1955), Nagrody Muzycznej Miasta Krakowa (1956), Nagrody Fundacji Jurzykowskiego (Nowy Jork 1973), Zwi�zku Kompozytor�w Polskich (1982) i wielu innych, a� po koniec �ycia. Gdy do w�adzy dochodzi Gomu�ka, z czym on sam i spo�ecze�stwo nasze wi��� nadziej� wytargowania w Moskwie osobnego, polskiego modelu socjalizmu bardziej liberalnego - Stefan Kisielewski decyduje si� w 1957 roku zosta� pos�em na Sejm, z ramienia katolickiej grupy �Znak�, [Znak - grupa katolickich intelektualist�w i pisarzy, zwi�zana z �Tygodnikiem Powszechnym� i miesi�cznikami �Znak� oraz �Wi꟔. W 1957 roku powsta�o w Sejmie ko�o pos��w katolickich �Znak�, jedyne pod�wczas ugrupowanie opozycyjne. Pos�ami ko�a �Znak� byli m.in. Stefan Kisielewski, Stanis�aw Stomma, Tadeusz Mazowiecki i Jerzy Zawieyski.] ma�o licznej, ali�ci wspartej autorytetami Jerzego Zawieyskiego, Stanis�awa Stommy, no i samego Kisiela. ��czy si� to z przenosinami w 1961 roku ca�ej ich rodziny z Krakowa do Warszawy, do paradnego mieszkania w alei Szucha, w domu specjalnie zbudowanym przed wojn� dla �wczesnych wysokich dygnitarzy. Pos�owanie trwa tylko do roku 1965, gdy staje si� jasne zar�wno dla Gomu�ki, jak i dla ca�ego narodu, �e ZSRR, rz�dzony tward� �ap� Bre�niewa, na �adne ust�pstwa wobec Polski nie zgodzi si�. Stefan Kisielewski z Sejmu ust�puje, a wobec ogranicze� cenzury mno�y - p�ki mo�e! - liczb� podr�y zagranicznych, gdzie bez przeszk�d m�wi o sytuacji w ojczy�nie - jaka jest i co nale�y czyni� zar�wno wewn�trz, jak zewn�trz kraju, aby przyspieszy� odzyskanie przez Polsk� niepodleg�o�ci. Sam mi opowiada� o tym, ilu zagranicznych polityk�w t�umaczy�o mu, aby da� sobie spok�j z mrzonkami o niepodleg�ym bycie Polak�w, co w ich sytuacji geopolitycznej jest ca�kiem nierealne, i jak ze swej strony uparcie argumentowa�, �e przecie� - m�drze kieruj�c mi�dzynarodow� dyplomacj� i taktyk� militarn� - da si� to urzeczywistni�, wcze�niej czy p�niej. Z otrzymywaniem za ka�dym wyjazdem nowego paszportu Kisiel zacz�� miewa� jednak coraz wi�ksze trudno�ci. Na przyk�ad od roku 1962 do 1971 z kraju nie wypuszczano go w og�le, a� w p�niejszych latach - zirytowany postanowi� uda� si� z tym wprost do decyduj�cego w sferze �bezpieki� genera�a Kiszczaka. Audiencj� zdumiony otrzyma� prawie bez zw�oki, a zaskoczenie jego by�o jeszcze wi�ksze, gdy zamiast surowego dygnitarza, z kt�rym b�dzie musia� toczy� za�art� polemik�, stan�� przed - i�by tak rzec - wykwintnym oficerem, w atmosferze salonowych ugrzecznie�: czarna kawa? kieliszek koniaku? papierosy, nie?... Za czym potoczy�a si� uprzejma rozmowa, rzecz jasna o polityce, nie bez zapyta� podchwytliwych, ale z umiarkowanym naciskiem. Co si� tyczy samego paszportu genera� uzna� odmowy jego wydawania Kisielewskiemu za jakie� nieporozumienie, kt�re mo�liwie jak najrychlej wyja�ni. Istotnie! Od tej pory Stefan wyje�d�a, ile razy i dok�d chce, nawet bez potrzeby kurtuazyjnych odwiedzin miejscowych ambasad, cho� by�o dla� jasne, �e wszystko, co i gdziekolwiek powiedzia�, przekazywane b�dzie do Warszawy. Z Francji, Anglii, Niemiec, W�och, z ca�ego wreszcie zachodu Europy; przytrafia�y si� te� podr�e do USA, polski za� zamach stanu w 1981 roku zasta� go a� w Australii, gdzie wobec mylnie otrzymanych informacji o zamordowaniu jakoby Tadeusza Mazowieckiego, miejscowa Polonia zorganizowa�a uroczyste nabo�e�stwo za jego dusz�, w kt�rym bra� udzia� Kisiel, modl�c si�, jak nale�y. Z Australii wr�ci� do Pary�a, sk�d - mimo ostrze�e� wystraszonych przyjaci� - w lipcu 1982 powr�ci� do Warszawy, gdzie dano mu spok�j, nie internuj�c go ani nawet przes�uchuj�c. W analogiczny spos�b, z dzia�obitni ustawionych za granic�, ostrzeliwa� barykady w kraju drugi m�j znakomity przyjaciel, profesor Stanis�aw Lorentz, gdy �Wies�aw� Gomu�ka zadecydowa�, �e warszawskiego zamku kr�lewskiego - symbolu tyranii - odbudowywa� si� ze zniszcze� wojennych nie b�dzie, i w og�le zakaza� o tym pisa� czy rozpowiada� inaczej. Zakneblowany takim manewrem Lorentz poprosi� o paszport, czego odm�wi� mu nie �miano, i ruszy� kolejno do Francji, Anglii, USA, organizuj�c nie tylko szereg odczyt�w, w kt�rych przedstawia� zamek jako - nade wszystko - symbol polskiej suwerenno�ci, lecz tak�e zbieraj�c fundusze na odbudow� gmachu. Gdy przeto, po obaleniu Gomu�ki, do w�adzy doszed� Gierek, natychmiast wykorzysta� starania Profesora, by triumfalnie obwie�ci� narodowi, �e oczywi�cie - i to za jego, Gierkowym poparciem - warszawski zamek, jako �wiadek Wielkiej Historii Polak�w na dawnym znajdzie si� miejscu. Wracaj�c do Kisiela i up�ywu czasu, w kt�rym przetacza�y si� nasze trudne �ywoty, niech�e b�dzie przypomniane, �e ka�dy rok w owym strumieniu wydarze� zwi�ksza� autorytet Stefana w coraz szerszych masach nie zara�onej Wschodem polskiej inteligencji. Co tydzie� wyrywali�my sobie z r�k ograniczony przez w�adze w wysoko�ci nak�adu, przeto nie�atwo osi�galny �wie�y egzemplarz �Tygodnika Powszechnego�, aby zaczyna� jego lektur� od felietonu Kisiela, jak rozpoczyna si� dzie� od pukni�cia w barometr, aby dowiedzie� si�, jaka b�dzie pogoda. Co te� my�li Kisielewski o minionych zdarzeniach na krajowej i mi�dzynarodowej arenie, ze swej pozycji konserwatywnego libera�a, wi���cego losy - zw�aszcza w nauce i gospodarce - Polski z Zachodem? Jakie stara si� przekaza� nam ukryte mi�dzy wierszami obawy zagro�e� ci�gn�cych od Wschodu? Uwa�ali�my go nie tylko za augura, ale i proroka. Nie przeszkadza�o to, �e na co dzie� by� �atwo dost�pnym, spotykanym na wielu r�nych przyj�ciach dyplomatycznych, nie stroni�cym od kieliszka, a nawet wielu kieliszk�w pozornym lekkoduchem, rozmi�owanym w s�uchaniu i opowiadaniu g�upich �kawa��w�, zar�wno w towarzystwie oddanych sobie przyjaci�, jak wrog�w politycznych, o kt�rych wiedzia�, �e b�d� go p�niej obszczekiwali, gdzie i jak tylko si� da. W�dka!... - czy w poszerzonym uj�ciu: �alkohol� - to by�by obszerny rozdzia� w pracy pod tytu�em �O r�nych sposobach samozag�ady artyst�w�, je�liby kto� pisania takiego dzie�a si� podj��. Zacz��by mo�e od wielkiego francuskiego poety z XV stulecia, a zarazem pijaka i rzezimieszka Franciszka Villona, po czym - id�c wzd�u� szeregu jego nast�pc�w - trafi�by u progu XIX wieku na znakomitego ameryka�skiego poet� i prozaika Edgara Allana Poe, kt�rego - niemal dos�ownie w rynsztoku - zabi� alkohol, gdy nieszcz�sny mia� dopiero czterdzie�ci lat (Villon do�y� trzydziestki). Morderczego wsp�lnika - nie bardzo wiem kiedy - pozyska� alkohol w syfilisie, to pewne, �e najpowszechniej gro�nym w XIX stuleciu, gdy zabija� w sztuce europejskiej kolejno Franciszka Schuberta - kompozytora, Guy de Maupassanta - pisarza, Edwarda Maneta - malarza, wsp�tw�rc� impresjonizmu. Nas przekl�ta choroba pozbawi�a jednego z najwszechstronniej utalentowanych artyst�w - Stanis�awa Wyspia�skiego. Ki�a-syfilis przesta�a by� gro�na z chwil� wynalezienia penicyliny; w�dka, szczeg�lnie w Polsce, pita jest nadal, coraz powszechniej, rzec by mo�na, i� nale�y do czo�owych zdobyczy demokracji. Powiada si� o niej zreszt�, �e w sferze sztuki nie sieje spustosze� nazbyt gro�nych, a nawet bywa elementem podniecaj�cym, ubarwiaj�cym tw�rczo��. Ogranicz� si� do pisarzy: Stanis�aw Przybyszewski - pijanica, za kt�rym diabe� nosi� flach�, zaczyna� w berli�skiej knajpie artystycznej �Pod Czarnym Prosiakiem� od poemat�w, kt�re zyska�y mu s�aw� mi�dzynarodow� erotyka, satanisty, kap�ana sztuki stoj�cego na czele buntu modernizmu - �Totenmesse� (ze s�awnym wyzwaniem rzuconym mieszcza�skiej pruderii: �Na pocz�tku by�a chu�), �Vigilien�, �De profundis�. Kiedy spowity pos�pnym blaskiem �Stachu� pojawi� si� u samego progu XX wieku w Krakowie, nad zbo�nym miastem powia�o groz�. Z ucha do ucha rozpowiadano sobie szeptem, i� wykl�ty od Boga artysta urz�dza w swoim mieszkaniu czarne msze, na kt�re wci�ga m�odzie� tak�e za pomoc� niesamowitego grania dzie� Chopina. �To by�y - m�wi� kto� - w�ciek�e siklawy cierpienia!� Skoro dzi� jednak staram si� odtwarza� sobie w wyobra�ni owego po wielu butelkach w�dki Chopina b�bnionego na rozbitym przez codzienne nadu�ycie pianinie, s�ysz� z g��bin historii raczej odg�osy zbiorowych atak�w delirium, op�aconych zreszt� paroma samob�jstwami, rozwodami, awanturami nie z tej ziemi. Powie�ci natomiast Przybyszewskiego z okresu jego szczytowych pija�stw (�Dzieci n�dzy�, �Krzyk�), zar�wno jak i utwory sceniczne (��nieg� 1903, �Topiel� 1912) - przyjmowane wtedy z pe�nym strachu uznaniem - dzi� s� po prostu nie do czytania ani s�uchania, im p�niej pisane, tym bli�sze be�kotu, a sam Przybyszewski ko�czy� �ycie w 1927 roku jako rezydent przy jednym z dwor�w na Kujawach, chude diablisko z �ysym ogonem, �ebrz�ce szeptem o kieliszek w�dki tak, aby tylko �ona nie s�ysza�a. Nast�pnym pijakiem w mojej galerii literackiej by� poeta W�adys�aw Broniewski, legionista, potem komunista, jeszcze u progu drugiej wojny s�awny znakomitym wierszem �Bagnet na bro� (kt�ry sam drukowa�em w podleg�ym mi wtedy dziale kultury warszawskiego �Kuriera Porannego�) i na emigracji w Jerozolimie w 1945 roku opublikowanym zbiorem pi�knych wierszy �Drzewo rozpaczaj�ce�. Ali�ci, odk�d wr�ci� do Warszawy i sta� si� sztandarowym artyst� komuny, Broniewski stawi� sobie za cel epickie opisywanie wyzwolonej ojczyzny w niestety rozgadanych, rozwlek�ych poematach �Mazowsze� i �Wis�a�, ponadto zapraszany bez przerwy na modne wtedy �wieczory autorskie�, jawi� si� na nich coraz cz�ciej kompletnie pijany, wywo�uj�c skandale. M�j niemal r�wnie jak Stefan dawny i prawie tak samo bliski przyjaciel Konstanty Ildefons Ga�czy�ski by� ze swym pija�stwem zjawiskiem odr�bnym, a przera�aj�cym razem i budz�cym wsp�czucie. On bowiem nie nale�a� do pospolitych alkoholik�w, lecz cierpia� na chorob� zwan� dypsomani�, a posiadaj�c� charakter legendarnej ze staro�ytno�ci zemsty bog�w na �miertelniku, co si� odwa�y� si�gn�� po im tylko nale�ne, olimpijskie przywileje. W tym wypadku po boski j�zyk poezji. Ga�czy�ski, com przez wiele lat sam z bliska obserwowa�, miewa� d�ugie okresy, kiedy ani my�la� o si�ganiu po kieliszek. Siwy, z wygl�du przedwcze�nie stary cz�owiek o zbru�d�onej twarzy, wierzy� nadal w tych przerwach, �e ju� nigdy do zawstydzaj�cego dla siebie na�ogu nie wr�ci. To by�o wtedy, gdy jak buk�ak mocnym winem wype�nia�a go natchnieniem poezja, wi�c zaj�ty by� jeno pisaniem wierszy, co u niego mia�o charakter czynno�ci niemal bezwiednej, a fizjologicznie zarazem koniecznej. Ali�ci - niestety! - zbli�a� si� z przera�liw� regularno�ci� moment, gdy wyczerpany buk�ak kurczy� si�, brak za� natchnienia zast�powa� g��d alkoholu, kt�ry nieszcz�nik potrafi� zdobywa� nies�ychanie doprawdy przemy�lnymi sposobami, mimo zabieg�w �ony i niejako palisad ochronnych stawianych przez przyjaci�. Sygna�em katastrofy by�y bezsenne noce, wype�nione majakami i krzykiem, po czym nadchodzi� dzie�, gdy Konstanty zaczyna� pi�, cz�sto uciekaj�c z domu, aby w nieznanych komyszach i nigdy nie poznanym przez nas towarzystwie �ywi� si� wy��cznie alkoholem, bo przy tym nic nie jad�. Najd�u�szy atak dypsomanii, wyniszczaj�cy przede wszystkim serce poety, trwa� za mojej �wiadomo�ci dwa tygodnie. P�niej - trudno by�o przewidzie�, kiedy i pod wp�ywem jakich bod�c�w - choroba ust�powa�a miejsca piek�u wyrzut�w sumienia. Kot obwinia� sam siebie o jakie� straszne czyny, cho� nic nie pami�ta� i nie m�g� powiedzie�, gdzie i co robi�, ale m�czy� si� koszmarnie, ta m�ka za� stawa�a si� r�wnocze�nie pomp� nape�niaj�c� artyst� nowym �adunkiem natchnienia, kt�re wreszcie, nie wiadomo zn�w kiedy, wybucha�o kolejnym gejzerem poezji. Najpierw poematami skruchy, jak ten s�awny jeszcze przed wojn�, gorsz�cy bigot�w, cho� Ga�czy�skiemu wcale nie zale�a�o na takim akurat zestawie s��w w wierszu. One uk�ada�y si� same, jak gdyby dyktowane ze sfery poza logik�: �Niechaj tam inni ksi�gi pisz�. Nawet niechaj im s�awa d�wi�czy jak wie�a studzwonna ja ksi�g pisa� nie umiem, a nie dbam o s�aw� - serwus, madonna. Przecie nie dla mnie spok�j ksi�g l�ni�cych wysoko i wiosna te� nie dla mnie, s�o�ce i ru� wonna, tylko noc, noc deszczowa i wiatr, i alkohol � serwus, madonna...� Oto katalog pijak�w z otaczaj�cego mnie kr�gu sztuki, a na koniec zachowa�em sobie jednego, kt�remu alkohol przez d�ugie dziesi�tki lat nie szkodzi� na zdrowiu, pomaga� za� bezpo�rednio w najbardziej precyzyjnym, logicznym my�leniu, co przekazywa� natychmiast stronicom papieru zape�nianym brzydkim, cho� doskonale czytelnym charakterem pisma. My�l� oczywi�cie o Kisielu. We wczesnych pi��dziesi�tych latach krakowskich, kiedy dopiero zaczyna�y si� - i jeszcze by�y dozwolone! - ideologiczne starcia marksist�w z przedstawicielami przede wszystkim filozofii katolickiej i z niej wywodz�cych si� koncepcji spo�ecznych, Kisiel za g��wnego przeciwnika mia� s�siada z Domu Literat�w, mieszkaj�cego o pi�tro wy�ej Adama Polewk�, a batalie ich toczy�y si� spoza dw�ch sza�c�w: �Tygodnika Powszechnego� i dziennika �Echo Krakowa�, kt�rego Polewka by� naczelnym redaktorem. Dziwna zreszt� by�a owa ich wrogo�� nie-wrogo��, czasami zatr�caj�ca o przyja��. Partia parti�, ali�ci gdy Polewkowa urodzi�a c�rk�, o�wiadczy�a twardo m�owi, i� dziecko ochrzczone by� musi, jak Pan B�g przykaza�, a �e w Krakowie, przeto u Panny Marii. Biedny Adam, ufaj�c, �e tak dobrany chrzestny rzeczy nie roztr�bi po mie�cie, uda� si� do Stefana z pro�b� o trzymanie niemowlaka pod chrzcielnic�. Stefan oczywi�cie si� zgodzi� i nawet w popijawie rodzinnej u Polewk�w wzi�� udzia�, za co Adam wywdzi�czy� mu si� przy do�� bliskiej okazji. By� to czas, gdy Stalin po�r�d r�nych tego rodzaju �miertelnie niebezpiecznych enuncjacji, og�osi� swoje tezy o lekarzach, pos�dzaj�c ich o najci�sze winy, czyli trucie narodu pod komend� zachodnich imperialistycznych mocodawc�w, na co Kisiel zareagowa� w klubie Domu Literat�w do�� g�o�nym o�wiadczeniem, �e �Stalin jest g�upi�, a s�owa owe dos�ysza� kt�ry� z pisarzy partyjnych i doni�s�, na szcz�cie nie do UB, lecz do organizacji partyjnej Zwi�zku Literat�w, kt�rej przewodzi� Polewka. Sprawa powa�na, trzeba by�o co najmniej zwo�a� s�d kole�e�ski i Kisiela ze zwi�zku wyrzuci�, przedtem jednak daj�c mu prawo do obrony, kt�r� oskar�ony uj�� w paru zdaniach: - Oczywi�cie, nies�usznie pos�dzi�em Stalina, �e jest g�upi, skoro potrafi� wygra� wojn�. Powo�a� si� mog� tylko na przys�owie: �wolno psu na Pana Boga szczeka�!� Na co Polewka, jako przewodnicz�cy s�du, nast�puj�co oceni� sytuacj�: - Sami towarzysze s�ysz�, �e obwiniony posun�� samokrytyk� nad oczekiwanie, przyr�wnuj�c si� do czworonoga, a to nale�y przyj�� za okoliczno�� �agodz�c�. ...i w rezultacie Kisiel dosta� tylko zakaz wst�pu do klubu przez p� roku. Polewka pisa� ma�o, wi�kszo�� czasu po�wi�caj�c gard�owaniu za marksizmem i chwaleniu sytuacji w Polsce, kt�rej ustr�j socjalistyczny pomaga budowa� Zwi�zek Radziecki. Ten sw�j temat g��wny popiera� tylko r�nej klasy argumentami, zale�nie od tego, czy przemawia� na uniwersytecie, czy w kt�rej� ze szk� og�lnokszta�c�cych. Stefan Kisielewski, licz�c tylko jego felietony przez blisko p�wiecze co tydzie� serwowane czytelnikom �Tygodnika Powszechnego�, zredagowa� ich par� tysi�cy, a do roboty zabiera� si� w ten spos�b, �e si� zamyka� w swojej pracowni o �cianach wytapetowanych ksi��kami, pod czym le�a�y zwa�y r�nej prasy, a �rodek zajmowa� fortepian i stolik do pisania. Jako ostatnia przed robot� m�a drzwi otwiera�a �ona Lidia, wnosz�c na tacy p� szklanki mocnej, gor�cej harbaty i butelk� w�dki. Kisiel w�wczas dope�nia� szklank� w�dk� i popijaj�c mieszank� harbato-alkoholow�, zaczyna� stawia� przemy�lane jak najdok�adniej litery felietonu; raczej rzadko poprawia�, a wtedy zamazywa� s�owa wykre�lone tak, �eby nikt ich nie m�g� odczyta�. W wypadkach jedynie pisania d�u�szych wywod�w - bo to wszystko by�y przybarwione dowcipami rozprawy socjologiczne - wypicie szklanki harbato-w�dki odracza� do uko�czenia tekstu. Z samego rana, gdy nic nie zmusza�o go do wyj�cia z domu, Kisiel k�ad� si� na kanapie w jadalni, ob�o�ony pras� zar�wno krajow�, jak i zdobywan� r�nymi manewrami zagraniczn�, i z szybk� umiej�tno�ci�, przez par� godzin wy�awia� z gazet wszystkie dane potrzebne do formowania aktualnego pogl�du na sytuacj� kraju i �wiata. S�dz�, i� w owych godzinach samotnych namys��w nad pras� i przygotowywaniem w�asnych komentarzy, Stefan w rozmowach z samym sob� musia� niekiedy za�amywa� si� prawie, widz�c otch�a�, jaka dzieli�a marzenia jego samego i ufaj�cego mu spo�ecze�stwa o wyrwaniu si� spod ruskiej okupacji od realnych mo�liwo�ci pokonania najwi�kszego i najokrutniejszego imperium �wiata. W por�wnaniu z gu�agami nad rzek� Ko�ym� i na lodowatych Wyspach So�owieckich, niemieckie obozy �mierci zdawa�y si� dwukrotnie mo�liwsze do przetrzymania. Jak za� obliczy�o i na mapie przedstawi�o sie� karnych oboz�w radzieckich jedno z pism USA (Kisiel musia� to mie� w r�ku) - by�o tych katowni rozsianych po bezkresach ZSRR blisko tysi�c! Podejrzewam, �e mo�e w chwilach dochodzenia w�a�nie do dna beznadziei Stefan Kisielewski najcz�ciej zrywa� si� i bieg� na miasto, aby czarne nastroje - jak pog