Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16335 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Edith Nesbit
PI�CIORO DZIECI I �CO�"
Prze�o�y� Pawe� �opatka
Wydawnictwo Zielona Sowa Krak�w 2000
Ilustracje: Aleksandra Michalska-Szwagierczak
Opracowanie graficzne:
Piotr Iwaszko Joanna Czubrychowska
Redakcja: Maurycy Ku�ak
Text
� copyright by Wydawnictwo Zielona Sowa, Krak�w 2000
ISBN 83-7220-166-8
Wydawnictwo Zielona Sowa
30-103 Krak�w, ul. Tatarska 9
tel./fax (012) 431-14-63, tel. (012) 431-18-44
(012)294-00-83, (012)294-00-84
www.zielona-sowa.com.pl
[email protected]
Rozdzia� I Pi�kni jak dzie�
Dom by� po�o�ony o trzy mile od stacji, ale nie min�o pi�� minut, gdy dzieci zacz�y wygl�da� przez okienka wynaj�tego powozu, pytaj�c: �Czy to ju�?" A za ka�dym razem, kiedy kareta mija�ajaki� dom, co nie zdarza�o si� zbyt cz�sto, wszystkie naraz pyta�y: �Czy to ju� tu?" Ale miejsce, kt�re mia�y na my�li, by�o dopiero na samym szczycie wzg�rza, zaraz za kamienio�omem kredowym i �wirowni�. Dopiero wtedy ujrzeli bia�y dom / zielonym ogrodem i sadem na ty�ach, i mama powiedzia�a: �Jeste�my na miejscu!"
- Jaki bia�y jest ten dom - powiedzia� Robert.
- I sp�jrzcie tylko na r�e - powiedzia�a Anthea.
- I �liwki - powiedzia�a Jane.
- Wygl�da ca�kiem przyzwoicie - przyzna� Cyryl.
Najm�odszy braciszek powiedzia�: �Chcie na �pacielek" i kareta zatrzyma�a si� z podskokiem, wydaj�c ostatnie skrzypni�cie k�.
Zacz�o si� wysiadanie po��czone z deptaniem sobie po nogach i kopaniem, co jednak nikomu nie przeszkadza�o - ka�dy nie m�g� si� doczeka�, by jak najpr�dzej dotkn�� nog� ziemi. Mama jako� dziwnie nie spieszy�a si� z wysiadaniem i nawet kiedy wreszcie - powoli i nie przeskakuje stopnia - wysz�a z powozu, zaj�a si� najpierw wnoszeniem do domu baga�y i p�aceniem stangretowi. Wcale nie pop�dzi�a rado�nie wok� ogrodu i sadu, ani nie wskoczy�a w zaro�la tarniny, g�ogu, ost�w i wrzos�w tu� /a zepsut� bramk� i wysch�� fontann� przy domu. Dzieci by�y zachwycone, cho� tak naprawd� dom nie by� zbyt pi�kny. Wygl�da� ca�kiem zwy-rzajnie i mama pomy�la�a nawet, �e jest do�� niewygodny; zirytowa�o j�, ze nie ma w nim ani �adnych p�ek, ani cho�by zwyk�ego kredensu. Tatu� m�wi�, �e dach i obmurowanie wygl�daj� jak z�y sen architekta. Jednak dom by� po�o�ony na prawdziwej wsi, wok� nie mieszka� nikt inny, a dzieci nie wyje�d�a�y z Londynu ju� od dw�ch lat-nawet najednodniowa, wycieczk� poci�giem nad morze, wi�c Bia�y Domek wydawa� si� jaki m� ba�niowym pa�acem zbudowanym w ziemskim raju. Bo Londyn jest lak wi�zienie dla dzieci - szczeg�lnie je�li nie maj� bogatych krewnych.
Rzecz jasna, s� tam sklepy i teatry, i rozmaite inne rzeczy. Ale je�li i odzice maj� ma�o pieni�dzy, to nie chodzi si� do teatru i nie mo�na kupowa� w sklepach wielu rzeczy. A w Londynie nie ma wcale takich atrakcji, lak drzewa i piasek czy las i r�ne rzeczki albo stawy; takich gdzie mo�na
si� bawi� bez szkody dla nich i dla siebie. I prawie wszystko w Londynie ma niemi�y kszta�t: same proste linie i p�askie ulice zamiast r�nych dziwnych wygi�� i sfalowa�, takich jak na wsi. Jak wiecie, ka�de drzewo jest inne i jestem pewna, �e niejeden ju� raz s�yszeli�cie, i� nie da si� znale�� dw�ch identycznych �d�be� trawy. Na ulicach, gdzie przecie� nie rosn� �adne �d�b�a, wszystko wygl�da tak samo. Dlatego te� tak cz�sto dzieci mieszkaj�ce w miastach s� strasznie niegrzeczne. Same nie wiedz�, czego w�a�ciwie chc�. Nie wiedz� tego r�wnie� ich rodzice, ciotki, wujkowie, kuzyni, nauczyciele, guwernantki i nianie. Ale ja wiem. I wy tak�e wiecie. Dzieci na wsi te� bywaj� niegrzeczne, ale z ca�kiem innych powod�w.
Dzieci, o kt�rych opowiadam, zd��y�y ju� zbada� ogr�d i sad, i w og�le wszystko dooko�a, zanim uda�o si� je wszystkie schwyci� i zap�dzi� do mycia przed podwieczorkiem. Wiedzia�y te� z ca�� pewno�ci�, �e w Bia�ym Domku b�d� szcz�liwe. Pomy�la�y tak ju� w pierwszej chwili, ale kiedy odkry�y, �e z ty�u za domem ro�nie mn�stwo ja�minu, pokrytego bia�ymi kwiatami pachn�cymi jak butelka drogich perfum, kt�re si� dostaje na urodziny, kiedy zobaczy�y trawnik, zielony i g�adki, zupe�nie inny ni� br�zowa trawa w ogrodach w Camden Town, kiedy znalaz�y za domem stajni� ze stryszkiem, gdzie by�o troch� zesz�orocznego siana - by�y prawie pewne, �e b�dzie cudownie. A kiedy Robert znalaz� po�aman�hu�-tawk� i spad� z niej, i nabi� sobie na czole guza wielko�ci jajka, a Cyryl przytrzasn�� sobie palec w drzwiczkach jakiego� kojca, kt�ry wygl�da� jakby by� dla kr�lik�w - rozwia�y si� resztki wszelkich w�tpliwo�ci, �e to rewelacyjne miejsce.
Najlepsze by�o to, �e nigdzie nie widnia�y �adne napisy, �e gdzie� nie wolno wchodzi� albo czego� robi�. W Londynie prawie na wszystkim jest napisane: �Nie dotyka�" i nawet je�li napisu nie wida�, niewiele to zmienia, bo i tak wiadomo, �e on tam jest, a nawet je�li cz�owiek nie wie, to i tak zaraz mu powiedz�.
Bia�y Domek by� po�o�ony na skraju wzg�rza. Z ty�u by� las. Z jednej strony - kamienio�om kredowy, a z drugiej - �wirownia. U st�p wzg�rza ci�gn�a si� r�wnina; by�y tam bia�e budynki o dziwacznych kszta�tach, gdzie wypalano wapno. By� te� du�y, czerwony browar i kilka dom�w. Kiedy o zachodzie s�o�ca dymi�y wysokie kominy, dolina wygl�da�a jakby kto� wype�ni� j� z�ot� mg��. Wapniarnie i suszarnie chmielu b�yszcza�y i po�yskiwa�y tak o�lepiaj�co, �e wszystko razem przypomina�o zaczarowane miasto z Tysi�ca i Jednej Nocy.
Teraz, kiedy zacz�am wam opisywa� to miejsce, pomy�la�am sobie, �e mog�abym d�ugo tak opowiada� i stworzy� bardzo ciekaw� histori� o wszystkich zwyczajnych rzeczach, kt�re robi�y dzieci - takich rzeczach,
-6-
jakie wy te� robicie - i uwierzyliby�cie w ka�de moje s�owo. A je�libym jakie wy ^^ ^^ ^ jak ^ czasem^ wasze ciocie
e napisa�yby o��widem na marginesie: �Ile� w tym prawdy! albo to �yciowe!", a wy by�cie to zobaczyli i na pewno by oby wam przykro Zamiast tego opowiem wi�c tylko o naprawd� niezwyk�ych rzeczach jakie si� zdarzy�y, a wy b�dziecie mogli spokojnie zostawia� ksi�z-ke bo nie s�dz�, by jaka� ciocia czy wujek chcieli napisa� na marginesie: Jakie to�yciowe!" Doro�li jako� niech�tnie wierz�w naprawd� niezwy-ke rzeczy chyba �e im sie. poka�e to, co nazywaj� dowodem rzeczowym. Ale dzSwiL�prawie we wszystko i doro�li o tym wiedz� Dlatego tez m�wi� wam, �e ziemia jest okr�g�a jak pomara�cza, cho� ka�dy przecie� widz �^ jes ca�kiem p�aska. I m�wi�, �e ziemia kr�ci sie. wok� s�o�ca, kfedy'kaMy codziennie mo�e si� przekona�, �e s�o�ce wstaje rano i wieczorem idzie do ��ka, jak przysta�o na grzeczne s�once. Ziemia tez dobrze wie, co ma robi�, i le�y sobie cicho jak myszka. A jednak �miem twierdzi� �e wierzycie w te wszystkie opowie�ci o ziemi i s�o�cu, a skoro tok o na pewno nie zdziwicie si�, je�li wam opowiem ze zanim Anthea, Cyryl i reszta dzieci sp�dzi�a tydzie� na wsi, znalaz�a tam piaskowego Sa Tak w ka�dym razie nazwa�y go dzieci, bo sam tak o sobie m�wi�, a z pewno�ci� wiedzia� najlepiej, cho� wcale nie wygl�da jak te ro�ne duszki kt�re widzieli�cie, albo s�yszeli�cie o nich lub czytali
Zdarzy�o si� to w �wirowni. Tatu� musia� nagle wyjecha�, z�by za�atwi� jak�� spraw�, a mama pojecha�a odwiedzi� babci�, kt�ra niezbyt do-teze si� czu�a Oboje wyje�d�ali w wielkim po�piechu, a kiedy wyjechali, w domu zrobi�o si� nagk strasznie pusto i cicho. Dzieci chodzi�y z pokoju dopokoju patrzy�y na kawa�ki papieru i sznurk�w porozrzucanych na podtodze podczas pakowania i jeszcze nie uprz�tni�tych, i me wiedzia�y, co ze sob� pocz��. Wreszcie Cyryl powiedzia�:
S�uchajcie! we�my �opatki i chod�my kopa� w �wirowni. Mo�emy
i Anthea - �e kiedy� by�o tu morze i �e s� tu ele tysi�cy lat.
Wi�c poszli. Oczywi�cie byli ju� przedtem na skraju �wirowni i zagl�dali tam ale nie schodzili jeszcze na d�, boj�c si�, �e tatu� zabroni im tam sf� bawi� Z tego samego powodu nie byli jeszcze w kamienio�omie. S� nie jest wcale niebezpieczna, je�li cz�owiek nie pr�buje zsuwa� sLpo �cianach, a tylko p�jdzie sobie spokojnie skrajem drogi okol-nei no kt�rej mo�e przejecha� nawet w�zek.
J Ka�de z dzieci wzi�o swoj� �opatk� i ka�de po kolei nios�o Baranka. Tak nazywa�y najm�odszego braciszka - dlatego, �e kiedy po raz pierwszy
si� odezwa�, powiedzia�: �Bee!" Anthe� nazywa�y �Panter�", co - kiedy si� to widzi na papierze - wygl�da troch� g�upio. Kiedy jednak spr�bujecie to wym�wi�, zobaczycie, �e brzmi troch� podobnie do jej prawdziwego imienia.
�wirownia by�a bardzo du�a i szeroka, a jej brzegi porasta�a trawa i jakie� suche, jakby �ylaste, dzikie kwiaty, fioletowe i ��te. Wygl�da�a tak miednica dla olbrzyma. By�y tam kopce �wiru, a po bokach otwory, kt�rymi �wir wybierano. Jeszcze wy�ej strome zbocza mia�y ma�e otwor-ki: by�y to frontowe drzwiczki malutkich domk�w ma�ych skalnych jask�ek.
Rzecz jasna dzieci wybudowa�y zaraz zamek, ale budowanie zamk�w mc jest specjalnie zabawne, je�li si� wie, �e nie mo�na liczy� na wielk� lal�, kt�ra wype�ni�aby fos� i zmy�a most zwodzony, i - co najprzyjemniejsze - zmoczy�aby wszystkich co najmniej po pas.
Cyryl chcia� wykopa� jaskini� i bawi� si� w przemytnik�w, ale reszta il/icci ba�a si�, �e w jaskini mog� zosta� zakopane �ywcem. W ko�cu wi�c wszyscy razem zabrali si� do kopania tunelu przechodz�cego przez zamek i prowadz�cego do Australii. Te dzieci wierzy�y, �e �wiat jest okr�g�y i �e po i'-"n drugiej stronie mali australijscy ch�opcy i dziewczynki chodz� do g�ry i '' Mmi jak muchy po suficie i g�owy im wisz� w powietrzu.
I )zieci kopa�y, kopa�y i kopa�y, i mia�y ca�e r�ce oblepione piaskiem,
ice i czerwone, a twarze mokre i b�yszcz�ce. Baranek spr�bowa� je��
k, ale kiedy przekona� si�, �e nie jest to, jak przypuszcza�, br�zowy
t, zacz�� strasznie p�aka�, a� w ko�cu zm�czony usn�� w samym �rod-
ic doko�czonego zamku. Jego bracia i siostry mogli teraz na dobre
r si� do pracy, wi�c tunel, kt�ry mia� ko�czy� si� w Australii, wkr�t-
. obi� si� tak g��boki, �e Jane, nazywana te� �Kici�", zacz�a prosi�,
ju� przestali.
A gdyby tak dno tunelu nagle wypad�o - powiedzia�a - fikn�liby-k o/.�a na drug� stron� mi�dzy ma�ych Australijczyk�w, a piasek zasy-�\ im wszystkim oczy.
Tak - powiedzia� Robert - i znienawidziliby nas i zacz�liby rzuca� . kamieniami, i nie chcieliby pokaza� nam ani kangur�w, ani opos�w, misi emu, ani eukaliptus�w, ani w og�le nic.
� yryl i Anthea wiedzieli, �e Australia nie jest wcale znowu tak blisko, nudzili si� nie u�ywa� �opatek, a tylko kopa� dalej r�kami. By�o to .�u �atwe, bo piasek na dnie tunelu by� mi�kki, drobny i suchy, ca�-i |uk piasek morski. I by�y w nim ma�e muszelki. Wyobra�cie sobie, �e kiedy� by�o tu prawdziwe morze, mokre i b�ysz-r odezwa�a si� Jane. - Pe�ne ryb, w�gorzy, korali i syren...
-9-
I
I
- I maszt�w okr�t�w, i zatopionych skarb�w hiszpa�skich - powiedzia� Cyryl. - Gdyby�my tak znale�li z�otego dukata czy co� w tym rodz�-
- A jak wyniesiono st�d morze? - zapyta� Robert.
- Nikt go nie wynosi� wiaderkiem, g�uptasie - powiedzia� starszy brat. - Tatu� m�wi, �e ziemi pod spodem zrobi�o si� za gor�co, tak jak ka�demu z nas robi si� czasem w ��ku, wi�c wyci�gn�a ramiona i wtedy morze musia�o si� zsun��, jak czasem zsuwa si� z nas koc, i r�ce zosta�y na wierzchu i zmieni�y si� w suchy l�d. Chod�my poszuka� muszelek. Mog� by� tu, w tej jamce! Widz�, �e co� tam sterczy, jakby kawa�ek kotwicy z rozbitego statku. Ale� gor�co w tym australijskim tunelu!
Reszta dzieci przysta�a na ten pomys�, jedna tylko Anthea kopa�a dalej. Zawsze lubi�a sko�czy� to, co zacz�a, i teraz pomy�la�a, �e to by�by wstyd zostawi� tunel, nie dokopawszy si� do Australii.
Jamka przynios�a rozczarowanie, bo nie by�o w niej �adnych muszelek, a kawa�ek kotwicy z rozbitego statku okaza� si� tylko u�aman� r�koje�ci� kilofa. Ca�e towarzystwo dosz�o do wniosku, �e od piasku tutaj cz�owiekowi chce si� pi� bardziej ni� od piasku nad morzem, i kto� zaproponowa�, �eby p�j�� do domu po lemoniad�. Nagle Anthea zacz�a
wykrzykiwa�:
- Cyryl! Chod� tutaj! No, chod�cie, szybko! To �yje! Zaraz ucieknie!
Szybciej!
Wszyscy pop�dzili w jej stron�.
- To na pewno szczur - rzek� Robert - i nic w tym dziwnego. Tatu� m�wi, �e one gnie�d�� si� w opuszczonych miejscach, a to musi by� bardzo opuszczone, skoro morze posz�o sobie st�d tysi�ce lat temu.
- A mo�e w��?! - zapyta�a Jane z dr�eniem w g�osie.
- Sprawd�my - powiedzia� Cyryl wskakuj�c do tunelu. -Nie boj� si� w�y, a nawet je lubi�. Je�li to w��, to go oswoj� i on b�dzie za mn� wsz�dzie chodzi�, a w nocy b�dzie spa� owini�ty wok� mojej szyi.
- Nie ma mowy - rzek� Robert stanowczo. Mia� wsp�lny pok�j z Cyrylem. - Ale je�li to szczur, prosz� bardzo.
- Och, dajcie spok�j! - powiedzia�a Anthea. - To nie �aden szczur, to jest du�o wi�ksze. I wcale nie w��. To ma nogi! Sama widzia�am. I futerko! Nie - nie �opatk�, bo je skaleczysz! Spr�buj r�kami.
- Akurat! �eby mnie ugryz�o! Nic z tego! - rzek� Cyryl chwytaj�c
�opatk�.
-Nie, nie! - zawo�a�a Anthea. - Nie r�b tego, Wiewi�rko. Mo�esz mi nie wierzy�, ale to co� si� odezwa�o. S�owo daj�! Naprawd� co� powiedzia�o!
-10-
I
-Co?
- Powiedzia�o: �Dajcie mi spok�j!"
Ale Cyryl uzna�, �e siostrze najwyra�niej odbi�o i razem z Robertem kopali �opatkami, gdy tymczasem Anthea siedzia�a na skraju tunelu, podskakuj�c z przej�cia i l�ku. Ch�opcy kopali ostro�nie i teraz wszyscy ju� widzieli, �e na dnie australijskiego tunelu naprawd� co� si� rusza.
Nagle Anthea krzykn�a:
- Ja te� si� nie boj�! Pozw�lcie mi kopa�! - Po czym ukl�k�a i zacz�a szybko wygarnia� piasek, jak to robi� psy, kiedy sobie nagle przypomn�, ml/.ie zakopana jest ko��.
Ach, czuj� futerko! - zawo�a�a na wp� �miej�c si�, a na wp� p�a-� /;(c. - Naprawd� dotkn�am jego futerka! - Nagle w tunelu odezwa� si� i.iki� suchy, schrypni�ty g�os i wszyscy odskoczyli na bok, a serca �omota-; im jak szalone.
- Zostawcie mnie w spokoju! - powiedzia�o stworzenie. Teraz ju� wszy-v us�yszeli g�os i popatrywali na siebie, sprawdzaj�c, czy inni tak�e.
Ale my chcemy ci� zobaczy� � m�nie odpar� Robert. - Tak bym chcia�a, �eby� nam si� pokaza� - rzek�a Anthea, tak�e na-I'ii.-raj�c odwagi.
Dobrze, skoro tak bardzo chcesz - odezwa� si� g�os, i piasek zacz�� u; rusza� i rozsypywa� na bok. Co� br�zowego, w�ochatego i grubego �\ linia�o si� do tunelu, po czym otrzepa�o si� z piasku i usiad�o ziewaj�c i ir;|c r�koma k�ciki oczu.
Zdaje si�, �e zasn��em - powiedzia�o przeci�gaj�c si�. I )zieci otoczy�y ko�em tunel patrz�c na znalezione przez siebie stwo-r/cnie. A warto by�o popatrze�. Oczy mia�o osadzone na d�ugich ro�kach, |uk oczy �limaka, i mog�o je wysuwa� i wci�ga� jak lunety. Uszy mia�o podobne do uszu nietoperza, a p�katy tu��w by� w kszta�cie odw�oka paj�ku, pokryty g�stym mi�kkim futerkiem. N�ki i r�czki mia�o te� �futrza-Htc", a d�onie i stopy ca�kiem jak u ma�py.
Jejku, co to mo�e by�? - zapyta�a Jane. - Zabierzemy to do domu? �Co�" spojrza�o na ni� swoimi lunetowatymi oczami i powiedzia�o:
Czy ona zawsze gada takie bzdury, czy tylko wtedy, jak ma to gniazdo na g�owie?
Popatrzy�o z pogard� na kapelusz Jane.
Ona wcale nie chcia�a m�wi� bzdur - powiedzia�a grzecznie Anthea w og�le nikt z nas nie ma takiego zamiaru, cho� mo�e tak my�lisz! Nie �i si�, nie zrobimy ci krzywdy, naprawd�.
Krzywdy?! Mnie! Te� co�! M�wisz tak, jakbym ja by� nikim! 1 uterkb mia�o nastroszone jak kot, kiedy szykuje si� do walki.
11-
Wiesz - m�wi�a jeszcze grzeczniej Anthea - mo�e gdyby�my wie-, kim jeste�, potrafiliby�my m�wi� do ciebie tak, �eby� si� nie obra-
0 zdaje si�, �e z�o�ci ci� wszystko, co�my dot�d m�wili. Kim jeste�? si� zn�w nie gniewaj! Bo my naprawd� nie wiemy.
Nie wiecie? - zdziwi�o si� stworzenie. - Te� co�. Wiedzia�em, �e
si� zmieni�, ale... Nie, naprawd�! Chcecie mi wm�wi�, �e nie potra-
ozpozna� Psametycha, kiedy go spotkacie?
Sametyka? Wed�ug mnie to po grecku.
Nie tylko wed�ug ciebie - rzek�o ostro stworzonko. - A w zwyczaj-
�zyku to znaczy piaskowy duszek. Naprawd� nikt z was nie wie, jak
[da piaskowy duszek?
iawa� si� tak dotkni�ty i obra�ony, �e Jane odpar�a z po�piechem:
Ale� oczywi�cie, teraz ju� wiem. To bardzo oczywiste, kiedy si� na
: popatrzy.
Zacz�li�cie mi si� przygl�da� ju� kilka zda� temu - powiedzia�o
'nie stworzonko i zacz�o z powrotem zakopywa� si� w piasek.
Ach, nie odchod�! Powiedz co� jeszcze! - zawo�a� Robert. - Nie
ia�em, �e jeste� piaskowym duszkiem, ale jak tylko ci� zobaczy�em,
m wiedzia�em, �e jeste� najdziwniejszym stworzeniem, jakie w �y-
idzia�em.
d tych s�owach piaskowy duszek wydawa� si� jakby troszk� mniej
ony.
Nie mam nic przeciwko m�wieniu, prosz� bardzo - rzek� - pod wa-
em, �e b�dziecie zachowywa� si� przyzwoicie. Nie mam jednak za-
1 prowadzi� z wami jakiej� grzeczno�ciowej konwersacji. Je�li chce-5 czego� dowiedzie�, a spytacie uprzejmie, to mo�e wam odpowiem, iq nie. Teraz wasza kolej.
czy wi�cie nikomu nie przychodzi�o do g�owy nic sensownego.
�cu Robert wymy�li� i od razu zapyta�:
Jak d�ugo tu mieszkasz?
Ach, od niepami�tnych czas�w. Kilka tysi�cy lat - odpar� Psame-
Opowiedz nam o tym. Prosimy!
To wszystko jest w ksi��kach.
Ale nie ma tam o tobie! - powiedzia�a Jane. - Prosimy, opowiedz
) sobie wszystko, co tylko mo�na! Nic o tobie nie wiemy, a jeste� taki
�uszek przyg�adzi� swoje d�ugie, podobne do szczurzych w�sy i u�miechem
Opowiedz, prosimy! - zawo�a�y dzieci ch�rem.
-12-
To doprawdy niezwyk�e, jak szybko mo�na przyzwyczai� si� nawet li i najbardziej nieprawdopodobnych rzeczy. Pi�� minut temu dzieci - tak ik i wy-nie mia�y poj�cia, �e na �wiecie istnieje co� takiego jak Psame-\di. Teraz - rozmawia�y z nim, jak gdyby zna�y go ca�e �ycie. Duszek yysun�� oczy i powiedzia�:
- Jaki dzi� s�oneczny dzie�, ca�kiem jak za dawnych czas�w. Sk�d ��/raz ludzie bior�megaterium?
- Co? - spyta�y wszystkie dzieci naraz. Nie�atwo jest pami�ta�, �e �co" i nr brzmi grzecznie - szczeg�lnie w chwilach poruszenia czy zaskoczenia.
A du�o jest teraz pterodaktyli? - ci�gn�� duszek. I )/ieci nie umia�y na to odpowiedzie�.
Co jadacie na �niadanie? - zapyta� duszek zniecierpliwiony. - I kto .mi to daje?
Jajka na bekonie, i chleb, i mleko, i p�atki owsiane, i r�ne inne fcczy. �niadanie daje nam mama. A co to s� mega... co� tam i ptero... jak i si� nazywa? I czy kto� to je na �niadanie?
- No, jak to? Za moich czas�w prawie ka�dy jad� na �niadanie ptero-.iktyla! Pterodaktyle by�y troch� podobne do krokodyli, a troch� do pta-ow. Moim zdaniem, najlepsze by�y przysma�ane. Widzicie, to by�o tak:
icdy by�o na �wiecie mn�stwo piaskowych duszk�w, i codziennie, wcze-iiio rano ka�dy wychodzi�, �eby z�owi� duszka, a kiedy go z�owi�, to du-a#k spe�nia� jego �yczenie. Ludzie wczesnym rankiem - przed �niadaniem
posy�ali dzieci nad morze, �eby duszki spe�ni�y �yczenia na ten dzie�, i ..inl/o cz�sto najstarszemu z dzieci w rodzinie kazano �yczy� sobie me-.ilcrium gotowego ju� do gotowania, to znaczy bez ko�ci. Poniewa� me-.ilcrium by�o du�e jak s�o�, by�o na nim naprawd� du�o mi�sa. A je�li lo� chcia� mie� ryb�, to prosi� o ichtiozaura: mia� dwadzie�cia a nawet i /Icrdzie�ci st�p d�ugo�ci, wi�c te� by�o go sporo do jedzenia. A za dr�b
u/yly plezjozaury - na nich tak�e by�y r�ne smaczne kawa�ki. Dzieci iog!y te� wyra�a� inne �yczenia. Ale kiedy ludzie urz�dzali przyj�cie, to i.iwic zawsze proszono o megaterium i o ichtiozaura, bo jego p�etwy wa/ano za wielki przysmak, a z ogona robiono zup�.
To na pewno zostawa�y potem ca�e kopy zimnego mi�sa - powiela�a Anthea, kt�ra chcia�a zosta� kiedy� dobr� gospodyni�-
()ch, nie - rzek� Psametych - nic takiego. Poniewa� o zachodzie u�ca wszystko, co zostawa�o, zmienia�o si� w kamie�. S�ysza�em, �e s/c/e i teraz mo�na tu wsz�dzie znale�� skamienia�e ko�ci megaterium mnych stworze�.
Kto ci to powiedzia�? - zapyta� Cyryl, ale piaskowy duszek skrzywi� �i; i zacz�� szybko grzeba� w piasku swymi futrzastymi r�czkami.
-13-
> �
- Och, nie id�! � zawo�a�y dzieci � i opowiedz nam wi�cej o tych isach, kiedy na �niadanie jedzono megaterium! Czy wtedy �wiat wygl�-1 tak, jak teraz?
Duszek przesta� kopa�.
- Ani troch� - odpar�. - Tam gdzie mieszka�em, by� prawie sam pia-k, na drzewach r�s� w�giel, a �limaki by�y wielkie jak taca. Mo�na je ale�� teraz, zmienione w kamie�. My, piaskowe duszki, mieszkali�my d brzegiem morza, a dzieci przychodzi�y z ma�ymi �opatkami z krze-ienia i wiaderkami z krzemienia i budowa�y dla nas zamki, �eby�my ieli gdzie mieszka�. Tak by�o tysi�ce lat temu, ale podobno dzieci wci�� iduj� zamki z piasku. Trudno jest wyzby� si� przyzwyczaje�.
- Ale dlaczego przestali�cie mieszka� w tych zamkach? - chcia� wie-
de� Robert.
- To smutna historia - odpowiedzia� ponuro Psametych. - Przestali-ny dlatego, �e one budowa�y fosy przy zamkach i ohydne, musuj�ce morze �p�ywa�o do �rodka. Wiadomo, �e jak tylko piaskowe duszki si� zamo-z�, to przezi�bi�]� si� i zwykle umieraj�. Wi�c by�o nas coraz mniej mniej, a kiedy kto� spotka� duszka i wypowiada� �yczenie, to zawsze yczy� sobie megaterium i najada� si� na zapas, bo mog�y up�yn�� ca�e zgodnie, zanim mo�na by�o wypowiedzie� kolejne �yczenie.
- A czy ty tak�e si� zamoczy�e�? - zapyta� Robert. Piaskowego duszka przeszed� dreszcz.
- Tylko raz - powiedzia� - zamoczy�em sobie koniuszek dwunastego v�osa w moim lewym w�sie... Jeszcze teraz czuj� to miejsce, kiedy robi i� wilgo�. Przydarzy�o mi si� to tylko jeden raz, ale w zupe�no�ci wystar-:zy�o! Kiedy tylko s�o�ce wysuszy�o m�j biedny, kochany w�sik, posze-I�em sobie daleko, daleko na drugi koniec pla�y i tam - g��boko w cie-)�ym i suchym piasku - wykopa�em sobie domek. Od tej pory tam miesz-cam. A potem i morze zmieni�o miejsce swego pobytu. Nie zamierzam ju�
lic wi�cej opowiada�.
- Tylko jedno, prosimy! - powiedzia�y dzieci. - Powiedz, czy teraz
te� mo�esz spe�nia� �yczenia?
- Oczywi�cie - odpar�o stworzonko. - Czy� w�a�nie nie spe�ni�em waszego �yczenia par� minut temu? Kto� z was powiedzia�: �Tak bym j chcia�a, �eby� si� nam pokaza�", no i pokaza�em si�.
- Ach, czy mo�emy wypowiedzie� jeszcze jedno? Prosimy!
- Dobrze, byle szybko. Mam was ju� dosy�.
Jestem pewna, �e prawie ka�dy z was nieraz zastanawia� si�, co by zrobi�, gdyby m�g� wypowiedzie� trzy �yczenia, kt�re kto� mia�by spe�- i ni�. Z pewno�ci� te� my�leli�cie z pogard�o staruszku i jego �onie z bajki!
-14-
� kie�basie*, i byli�cie pewni, �e gdyby wam nadarzy�a si� taka okazja, to
Kv. chwili wahania umieliby�cie wymy�le� trzy naprawd� po�yteczne
vczcnia. Dzieci, o kt�rych opowiadam, cz�sto rozmawia�y o tej sprawie,
ile teraz, kiedy nieoczekiwanie nadarzy�a si� okazja, nie potrafi�y podj��
Milnej decyzji.
Szybciej - rzek� piaskowy duszek gniewnie.
Nikomu z dzieci nie przychodzi�o do g�owy nic sensownego, tylko mliei przypomnia�o si� �yczenie jej w�asne i Jane, o kt�rym nigdy nie pomina�y ch�opcom. Anthea wiedzia�a, �e takie rzeczy ch�opc�w nie k-resuj�, mimo to ich �yczenie by�o teraz lepsze ni� �adne.
Chcia�abym - powiedzia�a w wielkim po�piechu - �eby�my byli /vscy pi�kni jak dzie�.
I >/.ieci spojrza�y po sobie, ale wida� by�o, �e nikt wcale nie sta� si� ii.tr k- �adniejszy ni� zwykle. Psametych wysun�� swe oczka na d�ugich �/\ pu�kach, jakby wstrzyma� oddech i zacz�� si� nadyma�, a� zrobi� si� tlu.i razy grubszy i dwa razy bardziej futrzasty. Nagle wypu�ci� z siebie '�'u ictrze wzdychaj�c g��boko.
()bawiam si�, �e nie dam rady, naprawd� - powiedzia� przepraszaj�-('liyba wyszed�em z wprawy. I >/ieci by�y okropnie rozczarowane. Ach, spr�buj jeszcze raz! - powiedzia�y.
( � � rzek� piaskowy duszek � prawd� m�wi�c, zachowa�em sobie . lic si�y, �eby spe�ni� te� �yczenia pozosta�ych. Je�li zadowoli was jed-/.yczenie dziennie, to mo�e jako� uda mi sieje spe�ni�. Zgadzacie si� > co� takiego?
' Ale� tak, tak! - zawo�a�y Jane i Anthea. Ch�opcy skin�li g�owami. iK- nie wierzyli, �e piaskowy duszek potrafi spe�ni� �yczenie. Dziew-n I, om zawsze �atwiej jest wm�wi� r�ne dziwne rzeczy ni� ch�opcom. I > uszek wysun�� oczka jeszcze dalej ni� zwykle i nadyma� si�, nady-I i nadyma�.
Mam nadziej�, �e nie zrobi sobie krzywdy - powiedzia�a Anthea. i �e nie p�knie - doda� Robert z niepokojem.
Wszyscy odetchn�li z ulg�, kiedy piaskowy duszek, kt�ry sta� si� tak �Iki, �e wype�ni� sob� prawie ca�� jamk� w piasku, nagle wypu�ci� po-:lrzc i wr�ci� do poprzedniego kszta�tu.
hintorii o kie�basie wr�ka obieca�a parze staruszk�w spe�ni� trzy ich �yczenia. Sta-<�/kn za�yczy�a sobie kie�basy, a m�� - widz�c, �e traci wielk� szans� - krzykn�� roz-i��/c/ony: ��eby ci ta kie�basa przyros�a do nosa!". Tak te� si� sta�o. Trzecim �ycze-i<'lli musia�a by� oczywi�cie pro�ba o odklejenie kie�basy od nosa.
-15-
- Nie martwcie si� - rzek� dysz�c ci�ko. - Jutro p�jdzie �atwiej.
- Czy to bardzo bola�o? - zapyta�a Anthea.
- Nie, zabola� tylko m�j biedny w�sik - odpar� piaskowy duszek. -Ale jeste� dobrym i my�l�cym dzieckiem. Do widzenia.
Zacz�� grzeba� w piasku gwa�townie i zawzi�cie r�kami i nogami. Po chwili znik�. Dzieci popatrzy�y na siebie i nagle ka�de z nich spostrzeg�o, �e znajduje si� w towarzystwie trojga nieznanych, ol�niewaj�co pi�knych
dzieci.
Stali tak przez chwil� w zupe�nym milczeniu. Ka�de my�la�o, �e siostry i bracia gdzie� odeszli, i �e te obce dzieci zjawi�y si� niepostrze�enie, wtedy gdy wszyscy byli zaj�ci obserwowaniem p�czniej�cego piaskowego duszka. Pierwsza odezwa�a si� Anthea.
- Przepraszam - zwr�ci�a si� bardzo uprzejmie do Jane, kt�ra teraz mia�a wielkie, b��kitne oczy i burz� rdzawobr�zowych w�os�w - przepraszam, ale czy nie spotka�a� gdzie� tutaj dw�ch ma�ych ch�opc�w i jednej
dziewczynki?
- W�a�nie chcia�am spyta� ci� o to samo - rzek�a Jane.
Wtem Cyryl zawo�a�:
- Ale� to przecie� t y! Poznaj� t� dziur� w twoim fartuszku! Ty jeste� Jane, prawda? A ty jeste� Pantera; poznaj� t� brudn� chusteczk�, kt�rej nie zmieniasz od czasu, jak skaleczy�a� si� w palec! Jeja! �yczenie naprawd� si� spe�ni�o! Powiedzcie, czy ja jestem te� taki pi�kny jak wy?
- Je�li ty jeste� Cyryl, to o wiele bardziej podoba�e� mi si� przedtem � odpar�a stanowczo Anthea. - Z tymi z�otymi w�osami wygl�dasz jak jaki� ch�opczyk z ko�cielnego ch�ru; na pewno umrzesz m�odo. A je�li tamten to Robert, to przypomina w�oskiego kataryniarza. Ma ca�kiem czarne w�osy.
- A wy obydwie wygl�dacie jak gwiazdkowe poczt�wki - rzek� Robert ze z�o�ci�-jak g�upie gwiazdkowe poczt�wki! A Jane ma zamiast w�os�w marchewki na g�owie.
Tak naprawd� to w�osy Jane mia�y wenecki odcie�, tak podziwiany przez wszystkich malarzy.
- C�... nie ma sensu dogadywa� sobie nawzajem - powiedzia�a Anthea. - Bierzmy Baranka i chod�my do domu na obiad. Zobaczycie, jak s�u�ba b�dzie nas podziwia�.
Malec w�a�nie si� obudzi�, kiedy podeszli do niego i wszyscy stwierdzili z ulg�, �e on przynajmniej nie by� pi�kny jak dzie�, tylko taki jak
zawsze.
- My�l�, �e jest jeszcze za ma�y, �eby mie� jakie� �yczenie - powiedzia�a Jane. - Nast�pnym razem b�dzie trzeba wymieni� go specjalnie.
Anthea pobieg�a naprz�d i wyci�gn�a ramiona do braciszka.
-16-
Chod� do Pantery, kruszynko - powiedzia�a.
Malec spojrza� na ni� z dezaprobat� i wsadzi� do buzi kciuk oblepiony pi.iskiem. Anthea by�a jego ulubion� siostr�. No, chod� - powt�rzy�a.
- I� siobie! - odpar� malec.
- Chod� do Kici - powiedzia�a Jane.
- Chcie do Pantei - odpowiedzia� p�aczliwie Baranek i wargi mu zadr�a�y.
- No, chod��e, stary - rzek� Robert - chod� do Jobejta na barana!
- Uuu, niegzecny ch�opcik, niegzecny - rykn�� Baranek wybuchaj�c p�aczem. Teraz dzieci zrozumia�y, �e sta�o si� co� strasznego: ma�y w og�le ich nie poznawa�!
Popatrzyli na siebie z rozpacz�; a jeszcze gorsze by�o to, �e w tej okrop-n-| sytuacji ich wzrok spotyka� tylko pi�kne oczy zupe�nie nieznanych l/icci zamiast weso�ych, przyjaznych, zwyczajnych i roze�mianych oczu mci i si�str.
To jest naprawd� straszne - powiedzia� Cyryl, kt�ry pr�bowa� pod-ic�e Baranka, ale Baranek zacz�� go drapa� jak kot i rycze� jak baw�. Musimy si� z nim zaprzyj a�n i �! Nie mog� nie�� go do domu, je�li i�y czas b�dzie si� tak wydziera�. Wyobra�cie sobie tylko � zaprzyja�ni� <,� z naszym w�asnym Barankiem. Kompletny idiotyzm!
Jednak�e tak w�a�nie musieli zrobi�! Zabra�o to ponad godzin�, a za-i /yja�nienie si� z Barankiem by�o utrudnione tak�e dlatego, �e malec by� I' uliiy jak wilk i pi� mu si� chcia�o jak pustyni.
W ko�cu zgodzi� si�, by ci obcy zanie�li go do domu. Nie�li go kolej-', ale - poniewa� nie spodoba�a mu si� ta nowa okoliczno�� - w jaki� nwny spos�b zrobi� si� o wiele, wiele ci�szy ni� zwykle.
- Dzi�ki Bogu, jeste�my ju� w domu! - powiedzia�a Jane mijaj�c �e-/.n� bramk� i podchodz�c do domu na chwiej�cych nogach. Przed fron-iwyni wej�ciem sta�a Marta, ich niania, i os�aniaj�c oczy d�oni�wypatry-.iia zaniepokojona dzieci.
Nareszcie! - powiedzia�a Jane. - We� ma�ego! Marta wyrwa�a malca z r�k Jane.
I Jogu dzi�ki, �e jest bezpieczny! - rzek�a. - A gdzie reszta? I kim, na � i">'.a, wy jeste�cie?
My to m y, oczywi�cie - powiedzia� Robert. Jacy my? My, to niby kto? - zapyta�a Marta pogardliwie. To naprawd� m y, tyle �e jeste�my pi�kni jak dzie� - rzek� Cyryl. Li |i\stem Cyryl, a oni to ca�a reszta i jeste�my ju� bardzo g�odni. Wpu�� >i.i. iln domu i nie r�b z siebie idiotki.
-17-
�
Marta wzruszy�a tylko ramionami na bezczelno�� Cyryla i pr�bowa�a zamkn�� mu drzwi przed nosem.
- Ja wiem, �e wygl�damy inaczej- powiedzia�a Anthea - ale ja jestem Anthea i jeste�my tak strasznie zm�czeni, a poza tym ju� dawno min�a pora obiadu.
- To id�cie na obiad do swoich dom�w, tam sk�d przyszli�cie. A je�eli to nasze dzieci nam�wi�y was do tej zabawy, to mo�ecie im powiedzie� ode mnie, �e im si� za to oberwie; niech wiedz�, czego si� spodziewa� w domu!
Po tych s�owach zatrzasn�a drzwi. Cyryl gwa�townie nacisn�� dzwonek - bez skutku. Wreszcie kucharka wystawi�a g�ow� przez okno sypialni i powiedzia�a:
- Je�li zaraz si� st�d nie zabierzecie, i to w trymiga, p�jd� i wezw� policj�. Po czym zamkn�a okno z wielkim hukiem.
- To bez sensu - rzek�a Anthea. - Naprawd� lepiej st�d chod�my, zanim wy�l� nas do wi�zienia!
Ch�opcy stwierdzili, �e Anthea bredzi, bo wed�ug angielskiego prawa nikt nie idzie do wi�zienia tylko dlatego, �e jest pi�kny jak dzie�. Mimo to poszli za dziewczynkami na drog�.
- Ja przypuszczam, �e po zachodzie s�o�ca zn�w b�dziemy sob�- powiedzia�a Jane.
- No, nie wiem... - odpar� smutno Cyryl. - Wcale niekoniecznie: od czas�w megaterium wiele rzeczy bardzo si� zmieni�o.
- Ach! - wykrzykn�a nagle Anthea - mo�e kiedy zajdzie s�o�ce, zamienimy si� w kamienie, tak jak megaterium, i nic z nas nie zostanie do nast�pnego dnia...
Ona i Jane zacz�y p�aka�. Nawet ch�opcy pobledli. Nikt nie mia� odwagi si� odezwa�.
Popo�udnie by�o po prostu koszmarne. W pobli�u nie by�o �adnego domu, gdzie dzieci mog�yby wyprosi� kromk� chleba czy cho�by szklank� wody. Ba�y si� p�j�� do wioski, bo widzia�y jak Marta zmierza�a tam z koszykiem i pami�ta�y, �e mieszka tam policjant. Wprawdzie rzeczywi�cie by�y pi�kne jak dzie�, jest to jednak niewielka pociecha, kiedy cz�owiek robi si� g�odny jak wilk i spragniony jak g�bka.
Dzieci trzy razy pr�bowa�y uprosi� kt�r�� ze s�u��cych w Bia�ym Domku, by ich wpu�ci�a do �rodka i wys�ucha�a ich opowie�ci. Na pr�no. A potem Robert poszed� sam, w nadziei, �e uda mu si� wskoczy� do �rodka przez jedno z okien z ty�u domu i potem otworzy� drzwi pozosta�ym. Ale wszystkie okna by�y za wysoko, a do tego Marta wyla�a mu na g�ow� dzbanek zimnej wody, m�wi�c:
- Wyno� si� st�d! Wstr�tny w�oski ma�piszon!
Sko�czy�o si� na tym, �e usiedli rz�dem pod �ywop�otem, z nogami zwieszonymi do rowu, czekaj�c na zach�d s�o�ca i rozmy�laj�c, czy- kiedy zajdzie - zamieni� si� w kamienie, czy te� mo�e zn�w b�d� sob�. Wszy-siy wci�� czuli si� samotnie i obco i unikali patrzenia na siebie, bo cho� zachowali swoje dawne g�osy - twarze mieli tak ol�niewaj�co pi�kne, �e wprost nie da�o si� patrze�.
- Nie my�l�, �e zamienimy si� w kamienie - powiedzia� Robert prze-lywaj�c d�ug� i nieprzyjemn� cisz�- bo piaskowy duszek m�wi�, �e jutro spe�ni nasze nast�pne �yczenie. A przecie� nie m�g�by tego zrobi�, gdyby�my si� stali kamieniami, prawda?
Dzieci odpowiedzia�y: - Prawda. - Ale wcale ich to nie pocieszy�o.
Zn�w zapad�o milczenie -jeszcze d�u�sze i jeszcze bardziej niemi�e. Nagle przerwa� je Cyryl:
-� Dziewczyny, nie chc� was straszy�, ale zdaje mi si�, �e u mnie to si� |ti/ zacz�o. Mam ca�kiem zdr�twia�e stopy. Na pewno zamieniam si� w kamie� i za chwil� to samo b�dzie te� z wami.
Nie szkodzi - odpar� grzecznie Robert- mo�e tylko ty zamienisz si� w kamie�, a z nami wszystko b�dzie w porz�dku. B�dziemy czci� tw�j (Mis;|g i obwiesimy go girlandami z kwiat�w.
Kiedy jednak okaza�o si�, �e stopy Cyryla zdr�twia�y, bo siedzia� na mi h za d�ugo, i teraz zacz�y wraca� do �ycia (czemu towarzyszy�o straszliwe uczucie k�ucia), wszyscy bardzo si� rozgniewali.
�eby tak straszy� ludzi ca�kiem bez powodu! - m�wi�a Anthea.
Trzecie i najbardziej przykre milczenie przerwa�a Jane. Powiedzia�a: Je�li wyjdziemy z tego bez szwanku, poprosimy Sametyka, �eby j�i zy spe�nianiu dalszych �ycze� s�u�ba nie zauwa�a�a �adnych zmian.
Reszta odpowiedzia�a mrukni�ciem. Czuli si� tak okropnie, �e nie byli >v stanie podj�� �adnych sensownych postanowie�.
W ko�cu g��d, strach, z�o�� i zm�czenie � cztery bardzo nieprzyjemne
.'.y - po��czy�y si� w jedn�, ale za to przyjemn� rzecz, a mianowicie
I )zieci posn�y siedz�c rz�dem nad rowem, z zamkni�tymi przepi�k-111 oczyma i otwartymi przecudnymi ustami. Pierwsza zbudzi�a si� \nilk-a. S�o�ce ju� zasz�o i zapada� zmierzch.
A nthea uszczypn�a si� bardzo mocno, �eby sprawdzi�, czy co� czuje. > M-ily okaza�o si�, �e wci�� czuje uszczypni�cie, zdecydowa�a, �e nie jest �ni i iniiem i zacz�a szczypa� reszt� rodze�stwa: oni najwyra�niej te� nie - imienieli.
/bud�cie si�! - zawo�a�a Anthea prawie p�acz�c z rado�ci. - Wszystko � I u i rz�dku, nie jeste�my kamieniem. I wiesz, Cyryl, jak przyjemnie brzyd-
-18-
-19-
ko teraz wygl�dasz! Zn�w masz swoje piegi i br�zowe w�osy, i ma�e oczka! I wy tak samo! - doda�a, �eby przypadkiem nie pozazdro�cili bratu.
Po powrocie do domu wszyscy dostali straszn� bur� od Marty, kt�ra powiedzia�a im o obcych dzieciach.
- Trzeba przyzna�, �e �adnie wygl�da�y! Ale jakie bezczelne!
- Wiem - odpar� Robert, kt�ry wiedzia� z do�wiadczenia, jak beznadziejna by�aby pr�ba wyt�umaczenia jej czegokolwiek.
- A gdzie �e�cie, na mi�y B�g, byli przez ca�y ten czas? Niezno�ne dzieciaki!
- Na drodze.
- A czemu� to nie w domu? I to ju� dawno?!
- Nie mogli�my przez nich- odpowiedzia�a Anthea.
- Przez kogo?
- Przez te dzieci pi�kne jak dzie�. Zatrzyma�y nas tam a� do zachodi! s�o�ca. Nie mogli�my wraca�, dop�ki one sobie nie posz�y. Nawet sobie nie wyobra�asz, jak okropnie byli�my na nie w�ciekli! A teraz, prosimy, daj nam co� na kolacj�, jeste�my tacy g�odni!
- G�odni! Wcale mnie to nie dziwi! - rzek�a Marta ze z�o�ci�. - Ca�y dzie� poza domem! Taki dzie�! No, ale mam nadziej�, �e b�dzie to dla was nauczka, �eby si� nie zadawa� z nieznajomymi dzie�mi. Na pewno mia�y odr� i dlatego je tu przywie�li! I prosz� mi pami�ta�: je�li spotkacie je znowu, to �adnych rozm�w! Ani s�owa! Jak si� poka��, prosz� prosto do domu i powiedzcie mnie! Ju� ja sobie poradz� z t� ich pi�kno�ci�!
- Je�li je kiedy� jeszcze spotkamy, to na pewno ci powiemy - odpar�a Anthea. A Robert, wpatruj�c si� z czu�o�ci� w zimn� wo�owin�, kt�r� | przynios�a na tacy kucharka, doda� z ca�� szczero�ci�: '
-1 b�dziemy si� bardzo pilnowa�, �eby ich nigdy wi�cej nie spotka�* Rzeczywi�cie -ju� ich nie spotkali.
Rozdzia� II Z�ote dukaty
Anthea zbudzi�a si� rano z bardzo sugestywnego snu, w kt�rym pod-ms wielkiej ulewy spacerowa�a po ogrodzie zoologicznym bez parasola, wicrz�ta wydawa�y si� strasznie nieszcz�liwe z powodu deszczu i wszyst-i' mrucza�y ponuro. Kiedy Anthea obudzi�a si�, pomruki wcale nie umil-i' v i deszcz pada� dalej. Jej siostra Jane, kt�ra troch� si� przezi�bi�a, ci�gle s/c/.c spa�a - i chrapa�a. A deszcz pada� ci�kimi kroplami na twarz An-�-i / mokrego r�cznika, kt�ry ostro�nie wy�yma� nad ni� jej brat Robert. ii-n spos�b -jak wyja�ni� - chcia� j� zbudzi�.
I )aj mi spok�j! - powiedzia�a mocno rozz�oszczona Anthea. Tak te�
�i 'i I, poniewa� wcale nie by� z�ym bratem, cho� potrafi� p�ata� niezwy-
��mys�owe figle, urz�dza� r�ne zasadzki, oryginalnymi metodami
�pi�ce rodze�stwo i miewa� r�ne �wietne pomys�y, kt�re tak uszcz�-
i;| domownik�w.
Mia�am taki dziwny sen - zacz�a Anthea.
'a te� - powiedzia�a na to Jane, budz�c si� nagle i bez ostrze�enia. 1 mi si�, �e znale�li�my w �wirowni piaskowego duszka i on nazy-1'ie Sametykiem, i wszyscy mogli�my codziennie wypowiedzie� �yczenie i...
\le� to w�a�nie przy�ni�o si� mnie- rzek� Robert. - W�a�nie
�ni wara opowiedzie�... I od razu wypowiedzieli�my pierwsze �y-
No i �ni�o mi si�, �e wy, dziewczyny, by�y�cie tak durne, �e po-
�'�n.', by�my si� stali pi�kni jak dzie�. Rzeczywi�cie byli�my i to
' prostu upiorne!
v k r/.y r�nym osobom mo�e przy�ni� si� ten sam sen? - zapyta�a ' siadaj�c na ��ku. - Bo mnie te� �ni�o si� to samo, a tak�e ogr�d ><viiv i deszcz. I w moim �nie Baranek te� nas nie pozna�, a s�u�ba nam drzwi przed nosem, poniewa� byli�my tak osza�amiaj�co � v og�le nikt nie m�g� nas pozna� i... >hi schod�w rozleg� si� g�os najstarszego brata: it, chod� ju�, bo znowu sp�nisz si� na �niadanie, chyba �e vymiga� od k�pieli, jak w zesz�y wtorek. 1/ tu na chwil� - odpar� Robert. - Nie wymigiwa�em si�, tylko 11 mc I po �niadaniu w umywalni tatusia, bo nasza by�a ju� wy-
nu-kompletnym stroju pojawi� si� w drzwiach.
-20-
�21-
- Wiesz - rzek�a Anthea - wszystkim nam przy�ni� si� taki dziwny i. �ni�o si� nam, �e znale�li�my piaskowego duszka.
Zamilk�a na widok pogardliwego spojrzenia Cyryla.
- Sen? - zapyta�. - Ale przecie�, g�upki jedne, to wszystko by�a praw-. M�wi� wam, to wszystko zdarzy�o si� naprawd�. Dlatego w�a�nie chcia-q wyj�� z domu jak najwcze�niej. P�jdziemy tam zaraz po �niadaniu wypowiemy nast�pne �yczenie. Tylko najpierw musimy si� dobrze nagli�, jakie to ma by� �yczenie, i nikomu nie wolno o nic prosi�, chyba wszyscy inni najpierw si� zgodz�. Tym razem nie b�dzie �adnych nie-azitelnych pi�kno�ci. Nie ma nawet mowy!
Pozosta�a tr�jka ubiera�a si� z ustami otwartymi ze zdumienia. Je�li �y ten sen o piaskowym duszku by� rzeczywisto�ci�, to teraz poranne lieranie si� bardzo przypomina�o sen - tak pomy�la�y dziewczynki. Jane dzi�a, �e Cyryl ma racj�, ale Anthea nie by�a ca�kiem pewna a� do chwi-kiedy pojawi�a si� Marta i trzeba by�o wys�ucha� mn�stwa wyrzut�w i temat ich niegrzecznego zachowania si� poprzedniego dnia. Wtedy
nthea nabra�a pewno�ci.
- Poniewa� - m�wi�a - s�u��cym nigdy nie �ni si� nic innego, tylko kie rzeczy, kt�re s� w senniku, czyli na przyk�ad w�e i ostrygi albo �e i�na �lub, co oznacza pogrzeb. W�e oznaczaj� fa�szyw� przyjaci�k�,
ostrygi to niemowlaki.
- Skoro mowa o niemowlakach - rzek� Cyryl - to gdzie jest Baranek?
- Marta jedzie do Rochester, do swoich krewnych i chce go tam za-ra�. Mama jej pozwoli�a. Teraz Marta ubiera go w najlepszy p�aszcz kapelusik - odpowiedzia�a Jane. - Poprosz� o kromk� z mas�em.
- Zdaje si�, �e Marta ma du�� ochot�, �eby z ni� pojecha� - rzek�
Lobert zdziwionym tonem.
- S�u��ce lubi� zabiera� ze sob� ma�e dzieci, kiedy jad� do krewnych
- odpar� Cyryl. - Zauwa�y�em to ju� wcze�niej - i zwykle ubieraj� je
v najlepsze rzeczy.
- Spodziewam si� - powiedzia�a Jane - �e udaj�, �e to s� ich w�asne Izieci, i �e one same nie s� wcale s�u��cymi, tylko �onami najprawdziwszych ksi���t. I m�wi�, �e dzieci s� ma�ymi ksi���tami czy ksi�niczkami
- m�wi�a marz�co Jane, dok�adaj�c sobie marmolady. - My�l�, �e Marta powie swojej kuzynce co� takiego. No i b�dzie tym tak strasznie zachwycona...
- Tyle �e nie b�dzie tak strasznie zachwycona, nios�c naszego ma�ego ssi�cia a� do Rochester - powiedzia� Robert. - Zdziwi�bym si�, gdyby
by�o inaczej.
- Wyobra�cie sobie tylko: wlec si� do Rochester z Barankiem na barana! Po prostu koszmar! - odpar� Cyryl, w zupe�no�ci zgadzaj �c si� z bratem.
-22-
- Pojedzie wozem pocztowym - rzek�a Jane. - Odprowad�my ich, w ten spos�b zrobimy co� bardzo grzecznego i mi�ego, no i b�dziemy mie� pewno��, �e pozbyli�my si� ich na ca�y dzie�.
Tak te� zrobili.
Marta w�o�y�a swoj� od�wi�tn� sukni� koloru purpurowego w dw�ch < nicieniach. Suknia by�a tak obcis�a w talii, �e Marta ledwie mog�a oddycha�. Na g�owie mia�a niebieski kapelusz ozdobiony r�owymi b�awatkami i bia�� wst��k�. Za�o�y�a ��ty koronkowy ko�nierz z zielon� kokard�. \ Baranek mia� na sobie sw�j najlepszy p�aszczyk z kremowego jedwabiu i laki sam kapelusik. Wygl�dali bardzo elegancko, kiedy w�z pocztowy zatrzyma� si� na skrzy�owaniu dr�g. Po chwili bia�a buda i czerwone ko�a wozu zacz�y nikn�� w tumanach wapiennego py�u.
- Teraz jazda do Sametyka! - zawo�a� Cyryl i wszyscy ruszyli w drog�. Po drodze rozmy�lali, jakie tym razem wypowiedz� �yczenie. Cho-
i i a� bardzo si� spieszyli, nie pr�bowali zsuwa� si� wzd�u� �cian �wirowni, ile poszli bezpieczn� drog� ok�ln�, kt�r� zaj e�d�a�y tam wozy. U�o�yli kr�g ' kamieni w miejscu, gdzie piaskowy duszek znik� wczoraj w piasku, wi�c iciaz z �atwo�ci� je znale�li. S�o�ce mocno �wieci�o i przypieka�o, a niebo liylo ciemnoniebieskie. Piasek by� tak gor�cy, �e a� parzy�.
- Ale przypu��my, �e to wszystko by�o tylko snem - powiedzia� Ro-k"rt w momencie, kiedy ch�opcy wyci�gali �opatki z kopczyka piasku, w kt�rym je poprzednio schowali, i zabierali si� do kopania.
- Przypu��my, �e ty masz troch� oleju w g�owie - powiedzia� Cyryl jedno i drugie jest tak samo prawdopodobne!
- Przypu��my, �e ty umiesz wyra�a� si� przyzwoicie! - odci�� si� kobert.
- Przypu��my - rzek�a Jane ze �miechem - �e teraz my b�dziemy kopa� na zmian�. Bo zdaje si�, �e wam, ch�opcom, zrobi�o si� strasznie �ur�co.
- Przypu��my, �e nie b�dziesz wtyka� tu swojego g�upiego nosa - od-� /ek� Robert, kt�remu rzeczywi�cie zrobi�o si� gor�co.
Nie b�dziemy - powiedzia�a szybko Anthea. - Robert, kochanie, nie li.|d� taki nastroszony! Nie powiemy ani s�owa i ty b�dziesz m�wi� do duszka, i wypowiesz nasze �yczenie. Na pewno zrobisz to o wiele lepiej od nas.
- Przypu��my, �e przestaniesz gada� bzdury - rzek� Robert, ale ju� !>C7. z�o�ci. - Uwaga! Teraz wszyscy kopiemy r�kami!
Rozkopali piasek r�kami i najpierw wy�oni� si� paj�kowaty korpus >� >k ryty br�zow� sier�ci�, potem d�ugie ramionka i n�ki, nietoperze uszy � I miacze oczy. Wreszcie ukaza� si� ca�y piaskowy duszek. Wszyscy ode-Imeji z ulg�, bo teraz z ca�� pewno�ci� nie m�g� to by� �aden sen.
�23-
Psametych usiad� i otrz�sn�� piasek z futerka.
- Jak miewa si� dzisiaj tw�j lewy w�s? - zapyta�a grzecznie Anthea. -Nie najszczeg�lniej - odpar�o stworzonko. - Mia� dosy� niespokojn� noc. Ale dzi�kuj� ci za trosk�.
- A... - zacz�� Robert - czy jeste� dzi� w nastroju do spe�niania �ycze�? Bo my bardzo by�my chcieli prosi� o dodatkowe �yczenie. Takie bardzo malutkie - doda� ugodowo.
- Humf! - powiedzia� piaskowy duszek. (Je�eli b�dziecie czyta� t� opowie�� g�o�no, to -prosz�- wymawiajcie s�owo �humf dok�adnie tak, jak je napisa�am, bo tak w�a�nie wymawia� je duszek.) - Humf! Czy wiecie, �e p�ki nie us�ysza�em, jak si� tu k��cicie nad moj� g�ow�, i w dodatku tak g�o�no, naprawd� by�em pewien, �e�cie mi si� wszyscy przy�nili. Czasami miewam bardzo osobliwe sny.
- Naprawd�? - szybko spyta�a Jane, �eby unikn�� dalszej rozmowy o k��tni. - Bardzo chcia�abym - doda�a grzecznie - �eby� opowiedzia� nam o swoich snach. Na pewno s� strasznie interesuj�ce.
- Czy to ma by� �yczenie na dzisiaj? - zapyta� piaskowy duszek ziewaj�c.
Cyryl mrukn�� co� w stylu, jak to zwykle dziewczyny", a reszta dzieci nie odezwa�a si� ani s�owem. Gdyby kt�re� z nich odpowiedzia�o �tak", to musieliby si� po�egna� z �yczeniami, kt�re na dzisiaj wymy�lili. Gdyby odpowiedzieli �nie", by�oby to bardzo niegrzecznie, a wszyscy uczyli si� przecie� dobrych manier, a w dodatku - co przecie� nie jest tym samym - sami z siebie te� ju� troch� wiedzieli na ten temat. Wszystkie dzieci odetchn�y z ulg� w momencie, kiedy piaskowy duszek rzek�:
- Je�li opowiem wam o moich snach, to nie b�d� mia� si�y by spe�ni� drugie �yczenie: nawet je�eli to �yczenie dotyczy�oby dobrego humoru, zdrowego rozs�dku, manier czy innych tym podobnych b�ahych rzeczy.
- Nie chcemy, �eby� si� wysila� na dawanie nam rzeczy tego rodzaju; z tym sami potrafimy sobie poradzi� - powiedzia� pr�dko Cyryl, a reszta dzieci popatrywa�a na siebie w poczuciu winy, i bardzo chcia�a, �eby piaskowy duszek przesta� wreszcie zajmowa� si� dobrymi manierami, a tylko po prostu solidnie je zbeszta� (je�li mia�by na to ochot�) i da� ju� spok�j.
- No, c�... - zacz�� Psametych wysuwaj�c swoje d�ugie, �limacze oczy tak nagle, �e jedno z nich prawie trafi�o w oko Roberta. - Zacznijmy od tego malutkiego �yczenia.
- Nie chcemy, �eby s�u�ba zauwa�a�a to, co nam dajesz.
- Co nam �askawie dajesz - podszepn�a Anthea.
- Znaczy... co nam �askawie dajesz - powiedzia� Robert.
Piaskowy duszek nad�� si� troch�, wypu�ci� oddech i rzek�:
- To ju� macie za�atwione - by�o zreszt� bardzo proste. Ludzie i tak niewiele rzeczy spostrzegaj�. A jakie jest to nast�pne �yczenie?
- Chcieliby�my - rzek� Robert powoli - by� tak bogaci, �e w og�le nie mo�na sobie tego wyobrazi�.
- Chciwo�� - powiedzia�a Jane.
- Pewnie, �e tak - rzek� duszek do�� nieoczekiwanie. - Ale niewiele wam z tego przyjdzie, i przynajmniej to jest pocieszaj�ce - mrukn�� do Mebie. - Tylko, widzicie, ja nie mog� robi� rzeczy, kt�rych nie mo�na sobie wyobrazi�. Wi�c ile chcecie mie� i czy ma by� w z�ocie, czy w banknotach?
- Prosimy w z�ocie, i �eby by�y tego ca�e miliony.
- Czy wystarczy tyle, ile zmie�ci si� w tej �wirowni? - zapyta� duszek K-kko.
Och tak, tak!
- Wi�c wy�a�cie st�d, zanim zaczn�, bo inaczej b�dziecie tu zakopani wcem.
Wyci�gn�� chude ramionka na tak� d�ugo�� i wymachiwa� nimi tak i/era�aj�co, �e dzieci p�dem pogna�y w stron� drogi, kt�r� zaje�d�a�y � i/y do �wirowni. Tylko Anthea by�a na tyle przytomna, by w biegu krzyk-u nie�mia�o: �Do widzenia, mam nadziej�, �e jutro tw�j w�s b�dzie si� ni1 wa� lepiej!
Na drodze odwr�cili si�, �eby zobaczy�, co si� dzieje w �wirowni, i msieli zamkn�� oczy a potem otwierali je powoli i tylko troch�, ponie-1/ widok tak ich o�lepi�, �e trudno by�o to wytrzyma�. By�o to co� takie-, �>. jakby cz�owiek patrzy� na s�o�ce w samo po�udnie w samym �rodku Ima. Ca�� przestrze� �wirowni wype�nia�y a� po same brzegi nowiutkie, b�yszcz�ce z�ote monety, kt�re zakry�y nawet wej�cia do domk�w ma�ych jask�ek skalnych. Tam gdzie droga skr�ca�a do �wirowni, z�oto le�a�o W wielkich kopcach, jak le�� kamienie przy drodze. Ogromna masa b�ysz-e/j|cego z�ota wype�ni�a ca�� g��bok� jam� �wirowni - od do�u a� do sa-l�c| g�ry. Wszystko to by�y najprawdziwsze, l�ni�ce dukaty. By� �rodek dnia i promienie s�o�ca odbija�y si� w niesko�czono�� od tych niezliczonych monet. Dukaty sprawia�y wra�enie, jakby p�on�y, a ca�a �wirownia wynk|da�a jak otw�r hutniczego pieca albo jeden z tych czarodziejskich pa�ac�w, kt�re czasami widuje si� na niebie o zachodzie s�o�ca. D/ieci sta�y z otwartymi buziami i nikt nie odzywa� si� s�owem. W ko�cu Robert schyli� si� i podni�s� jedn� z monet le��cych na skra-)u kopca przy drodze dla woz�w. Obejrza� j� dok�adnie z obu stron. Potem powiedz i a� dziwnie obni�onym, jakby nie swoim g�osem: To nie s� dzisiejsze pieni�dze.
-24-
-25-
- Tak czy siak, to z�oto - odrzek� Cyryl. Teraz wszyscy zacz�li m�wi� na raz. Si�gali gar�ciami po z�ote skarby, przesypywali je mi�dzy palcami, jakby przelewali wod�, a brz�k monet brzmia� jak najcudowniejsza muzyka. W pierwszej chwili dzieci ca�kiem zapomnia�y o tym, jak w�a�ciwie mia�yby wyda� te wszystkie pieni�dze, tak przyjemnie by�o si� nimi bawi�. Jane usiad�a mi�dzy dwoma kopcami z�ota i Robert zacz�� j� w nim zakopywa�, jak zasypuje si� piaskiem ojca, kiedy wyjedzie si� nad morze, a on za�nie na pla�y z twarz� przykryt� gazet�. Ale Jane nie zosta�a zasypana nawet do po�owy, gdy zacz�a wrzeszcze�:
- Och przesta�, to za ci�kie! Boli!
Robert odpar� tylko: �Akurat!" i dalej j� zasypywa�.
- Wyci�gnij mnie st�d, i to zaraz! - wo�a�a Jane i w ko�cu zosta�a wyci�gni�ta. By�a blada jak upi�r i trz�s�a si�.
- Nawet nie macie poj�cia - powiedzia�a -jakie to uczucie. To tak, jakby kto� przysypa� was kamieniami albo zwali� na was �a�cuchy.
- S�uchajcie - rzek� Cyryl -je�li mamy mie� z tego jaki� po�ytek, to nie ma sensu sta� tutaj i tylko si� na to gapi�. Nabierzmy tego pe�ne kieszenie i chod�my co� za to kupi�. Musimy pami�ta�, �e to przestanie dzia�a� o zachodzie s�o�ca. Szkoda, �e�my nie spytali Sametyka, dlaczego jednak rzeczy nie zamieniaj� si� potem w kamienie. A mo�e z�oto si� zamieni. Wiecie co? W wiosce jest kucyk i w�zek...
- Chcesz to kupi�? - zapyta�a Jane.
-Nie, g�upia. Tylko wynaj��. A potem pojedziemy do Rochester i kupimy ca�e g�ry r�nych rzeczy. S�uchajcie, niech ka�de z nas we�mie tyle, ile zdo�a ud�wign��. Ale to nie normalne pieni�dze. Po jednej stronie maj� g�ow� jakiego� m�czyzny, a po drugiej co� jakby as pik. Nape�nijcie kieszenie ; i chod�my. K�apa� szcz�kami mo�na po drodze, je�li ju� koniecznie musicie.
Cyryl usiad� i zacz�� nape�nia� sobie z�otem kieszenie.
- �miali�cie si� ze mnie, kiedy m�wi�em tacie, �e chc� mie� dziewi�� \ kieszeni w kurtce - powiedzia� - a teraz sami widzicie...
Rzeczywi�cie widzieli. Bo kiedy Cyryl nape�ni� z�otymi monetami 1 wszystkie dziewi�� kieszeni, a tak�e wypcha� nimi chusteczk� i umie�ci� je sobie za pazuch�, i pr�bowa� wsta� - a� si� zatoczy� i bardzo szybko j musia� usi��� z powrotem.
- Wyrzu� troch� �adunku - powiedzia� Robert. - Zatopisz okr�t, stary, j Takie s� skutki posiadania dziewi�ciu kieszeni.
I Cyryl musia� si� pozby� zb�dnego ci�aru.
Wszyscy ruszyli w kierunku wioski. Odleg�o�� wynosi�a ponad mil�, I na drodze by�o pe�no kurzu, s�o�ce przypieka�o coraz mocniej i mocniej,] a z�oto w kieszeniach stawa�o si� coraz ci�sze.
Pierwsza odezwa�a si� Jane:
Nie bardzo umiem sobie wyobrazi�, na co wydamy te wszystkie
pieni�dze. To, co mamy, to musz� by� chyba tysi�ce funt�w. Mam zamiar
liowa� troch� moich monet w tej dziupli, o tutaj. I zaraz jak dojdziemy
�I" wioski, kupimy troch� herbatnik�w, bo na pe