3932
Szczegóły |
Tytuł |
3932 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3932 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3932 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3932 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MICHA� BA�UCKI
DOM
OTWARTY
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
3
OSOBY:
W�ADYS�AW �ELSKI, urz�dnik banku
JANINA, jego �ona
KAMILA, jej siostra
TELESFOR, ich wuj
ADOLF, narzeczony Kamili
ALFONS FIKALSKI
WICHERKOWSKI
PULCHERIA, jego �ona
CIUCIUMKIEWICZ, archiwista
KATARZYNA, jego �ona
TECIA, MIECIA, MUNIA ich c�rki
LOLA
WR�BELKOWSKI
FUJARKIEWICZ
MALINOWSKI
BAGATELKA
FRANCISZEK, s�u��cy
LOKAJ
Go�cie
Rzecz dzieje si� w mieszkaniu �elskich
4
AKT I
Salonik elegancki. - Portiery w oknach i przy drzwiach, st� na �rodku, nakryty dywanem.
5
SCENA PIERWSZA
W�ADYS�AW, TELESFOR, KAMILA, ADOLF, p�niej
FRANCISZEK.
(Kamila z Adolfem siedz� przy pianinie,po lewej Telesfor i W�adys�aw po prawej
graj� w szachy).
KAMILA
(graj�c sonat� Beethovena)
Raz, dwa, trzy - raz, dwa, trzy. (Do Adolfa, siedz�cego tu� obok niej) No, teraz pan.
ADOLF
(kt�ry zapatrzony w ni�, zapomnia� o grze na cztery r�ce, ockn�wszy si�)
A prawda - teraz ja (niby zabiera si� do grania i zamiast gra�, ogl�da si� na graj�cych
w szachy, a widz�c ich zaj�tych, bierze pr�dko r�k� Kamili i ca�uje dwukrotnie ogni�cie).
KAMILA
(wyrywaj�c szybko r�k�)
Panie! bo jak mam� kocham, tak pan klapsa dostaniesz, jak nie b�dziesz spokojnie
siedzia�.
ADOLF
(bior�c j� powt�rnie)
Jeszcze tylko ten jeden raz.
KAMILA
(jak wy�ej)
Panie! bardzo prosz� - bo powiem wujaszkowi.
ADOLF
(b�agalnie)
Panno Kamilo!
KAMILA
(g�o�no)
Wujaszku!
TELESFOR(z fajk� w ustach, nie ogl�daj�c si�, zapatrzony w szachy)
A co tam takiego?
KAMILA
Bo tu pan, Adolf jest niegrzeczny.
TELESFOR (jak wy�ej)
No, ho, Adolfku, b�d� grzeczny, poca�uj j� w r�k� na przeprosiny.
ADOLF (ucieszony)
A widzi pani, wujaszek pozwala (porywa jej r�k� i obsypuje poca�unkami).
6
KAMILA (wyrywaj�c mu r�k�)
Panie! bo si� naprawd� pogniewam. Pan wiesz, �e ja tego nie lubi�. Graj pan.
ADOLF
Zaraz (zaczyna gra�).
KAMILA
Przecie� pan ma dwa takty pauzy.
ADOLF (przestaje gra�)
Prawda, dwa takty pauzy.
KAMILA
Ach, jaki pan dzi� niezno�ny! No, zaczynajmy (zaczyna gra�). Raz, dwa, trzy - raz,
dwa, trzy - teraz dopiero pan (graj� oboje sonat� Beethovena, jednak tak, aby nie g�uszyli
rozmowy innych os�b).
W�ADYS�AW
Na wuja poci�g.
TELESFOR
(zapatrzony w szachy, podnosz�c palec do g�ry)
Zaraz, zaraz, bo ja tu mam planik kapitalny, tylko (nuci) �I chcia�abym, i boj� si�.
(M�wi) E! co tam! starosta albo kapucyn, naprz�d! (Suwa piona i nuci) �Naprz�d, naprz�d
marsz, rabiata, na podbicie reszty �wiata�.
FRANCISZEK
(w bia�ym fartuchu do pasa wychodzi z lewej strony z drugich drzwi i idzie do graj�cych
w szachy)
Prosz� pan�w, pani si� pyta, czy tu nakry� do kawy?
W�ADYS�AW (zaj�ty szachami)
To m�g� wuj tu i��?
TELESFOR
(zadowolony)
A m�g�, m�g�; ty si� musisz zas�ania�, a ja id� wtedy� pionem na kr�low�; a co? (nuci)
�Czy widzisz na tej skale tego, co straszn� trzyma bro�?�
FRANCISZEK
Prosz� pan�w, pani si� pyta, czy ...
W�ADYS�AW
(opryskliwie)
Id� do diab�a! nie nud� mi�! nie widzisz, �em zaj�ty; skrzeczy i skrzeczy za uszami!
KAMILA
(do Adolfa, graj�c)
Patrz pan na nuty, nie na mnie, bo si� znowu pomylisz.
ADOLF
Kiedy ja wol� na pani�.
7
FRANCISZEK
(stoj�c za Kamil�)
Prosz� panienki ...
KAMILA
Ale ja nie wol�. No, pilnuj si� pan w takcie, raz, dwa, trzy (graj� dalej).
FRANCISZEK
Prosz� panienki... (Widz�c, �e go nie s�ysz�, odchodzi machn�wszy r�k�) E! kto by si�
tam z nimi dogada�! (idzie w g��b na prawo).
SCENA DRUGA
CI� i JANINA z lewej, z drugich drzwi.
JANINA
(do Franciszka)
No, c�?
FRANCISZEK
(ruszaj�c ramionami)
Prosz� pani, kiedy tak wszyscy zaj�ci, �e cho� strzelaj za uszami, nie us�ysz�.
JANINA
To nakryj tu i przyno� samowar.
FRANCISZEK
(idzie na prawo do drugich drzwi, sk�d za chwil� wraca, nakrywa st� obrusem, znosi
fili�anki, bu�eczki w koszyczku etc.).
JANINA
(idzie do W�adys�awa i opiera si� na jego ramieniu)
Przy kim�e szcz�cie?
W�ADYS�AW (roztargniony, odsuwaj�c j� lekko)
Zaraz, zaraz, moja droga, bo to wa�ny poci�g.
JANINA
(zad�sana odchodzi)
A to grzecznie! nie ma co m�wi� (bierze rob�tk� z koszyczka le��cego na stoliku i siada
na kanapie, na ko�cu oddalonym od W�adys�awa).
TELESFOR
(wstaje zadowolniony i zapalaj�c albo poprawiaj�c fajeczk�, zbli�a si� do Janiny i
m�wi, wskazuj�c na W�adys�awa z filuternym u�miechem)
Z�y, bom mu zabi� takiego klina, �e b�dzie majster, je�eli si� z tego wykr�ci, o! patrz,
jak mu zirzed�a mina, (nuci na nut� poloneza) �Patrzaj, patrzaj, jaka mina- na d� w�s,
w g�r� czupryna� - ram, tam, tam, tam, tam, tam, tam, tam. (Wracaj�c do W�adys�a-
8
wa, staje naprzeciw niego przy stoliku i m�wi z tryumfuj�c� min�) No, c�? Wymy�li�e�
tam co m�drego?
W�ADYS�AW
E, Bo�e! c� ja si� namy�lam? (Z naciskiem) Szach kr�lowi i kr�lowej.
TELESFOR
(zak�opotany, �api�c go za r�k�, w kt�rej trzyma� figur�)
Co? gdzie? jak? jakim sposobem?
W�ADYS�AW
Po prostu koniem.
TELESFOR
(siada)
Ale ja tego nie widzia�em, czekaj no.
W�ADYS�AW
(tryumfuj�co)
A widzi wuj.
TELESFOR
Ale bo ta tu przysz�a (wskazuje na Janin�) i zaba�amuci�a mnie swoim gadaniem.
JANINA
(�miej�c si� ironicznie)
Ja? (wzrusza ramionami).
W�ADYS�AW
(do Janiny z u�miechem)
Wuj si� wymawia tob�, jak ta tanecznica, co jej to w ta�cu co� zawadza�o.
TELESFOR
(patrz�c w szachy)
A niech go nie znam! a to mi dojecha�! (Nuci) �Jak okropne przeznaczenie� ... ram,
tam, tam, tam, tam, tam, ram, tam, tam, tam, tam, taro - �takie losu odmienienie� - ram
(reszt� b�bni palcami).
W�ADYS�AW
(zwracaj�c si� do Janiny)
Czy mi si� zdawa�o, duszyczko, �e przed chwil� co� chcia�a� ode mnie?
JANINA
Rych�o w czas sobie przypomnia�e�.
W�ADYS�AW
No, nie gniewaj si�, duszyczko, widzisz, by�em tak zaj�ty.
JANINA
E! nudni jeste�cie z tymi waszymi szachami; jak si� zagracie, to dogada� si� z wami
nie mo�na.
9
W�ADYS�AW
Ze mn� mo�esz m�wi�, ile ci si� tylko podoba. Mnie to wcale nie przeszkadza, ja mog�
wygodnie gra� i rozmawia�.
JANINA
Albo to prawda.
W�ADYS�AW
Jak ci� kocham. No, siadaj, siadaj tu bli�ej. (Janina przesiada si� na drugi koniec kanapy,
bli�ej W�adys�awa).
Nie wiem, czy ci m�wi�em, �e wychodz�c z biura, spotka�em Malwink�?
JANINA
Wi�c ju� wr�ci�a?
W�ADYS�AW
Tak, i kaza�a ci powiedzie� ...
TELESFOR
E! c� ty minie straszysz jakimi� tam szachami, kiedy ty przecie� nie mo�esz ruszy�
konia.
W�ADYS�AW
A to dlaczego?
TELESFOR
No, bo ods�aniasz swojego kr�la.
W�ADYS�AW
Prawda, gdzie� ja mia�em oczy?
TELESFOR
(tryumfuj�co)
A! (nuci) �Chcia�o si� Zosi jag�dek, kupi� ich za co nie mia�a� ... (M�wi) Teraz ty si�
bro� od mata.
JANINA
(przysuwaj�c si� do W�adys�awa)
Wi�c co ci m�wi�a?
W�ADYS�AW
(nieco niecierpliwie, zapatrzony w szachy)
Kto taki?
JANINA
No, Malwinka.
W�ADYS�AW
(jak wy�ej)
Jaka Malwinka?
10
JANINA
Przecie� sam m�wi�e�.
W�ADYS�AW
(jak wy�ej)
Moja droga, nie przeszkadzaj mi teraz.
JANINA
(wstaje, rzuca rob�tk� i wzrusza ramionami)
I on to nazywa rozmow�!
FRANCISZEK
Prosz� pani, kawa ju� przeciek�a.
JANINA
Id�, id� (idzie do samowara, stoj�cego na stoliczku pod �cian�, nalewa kaw� do fili�anek,
kt�re Franciszek zanosi na st�). Wujaszek czarn�?
TELESFOR
(wpatrzony w szachy)
Czarn�, to si� rozumie. (Nuci) �Czarny kolor jest ozdob�, czarno chodz� wszystkie
stany�.
KAMILA
(z oburzeniem)
No, widzi pan, znowu si� zmyli�e�! - nie, to co� okropnego, jak pan dzi� nie uwa�a.
ADOLF
To mo�e by�my lepiej porozmawiali?
KAMILA
(wzrusza, ramionami i patrzy na niego z g�ry)
Pan te� do rozmowy, Bo�e! Ju� naprz�d wiem, co mi pan powiesz: �Ach! pani� albo:
�Och! pani� - a dla odmiany czasem (na�laduj�c jego b�agalny g�os) �Panno Kamilo!�
Przyznasz pan sam, �e to wcale nie zabawne.
ADOLF
(obra�ony)
Nudzi to pani�? Skoro tak, to grajmy.
KAMILA
Grajmy. (Gdy Adolf zbyt mocno uderza w klawisze z irytacji) Co pan robisz? nie tak
mocno.
JANINA
(do stolika szachowego zwr�cona)
Prosz� pan�w do kawy.
TELESFOR
Zaraz, w tej chwili b�dzie koniec.
JANINA
Panie Adolfie, Kamilko! (Widz�c, �e nie s�ysz�, idzie �ywo ku nim i staj�c za plecami,
wo�a g�o�no) Prosz� do kawy! Czy�cie pog�uchli?
11
KAMILA
(zrywaj�c si�)
To pan Adolf tak si� t�ucze, �e ma�o klawiszy nie po�amie (robi mu gniewn� mink�).
Ehm, szkaradny pan jeste�! gniewam si� na pana! (rzuca nuty na taboret i odchodzi do
�rodkowego sto�u).
ADOLF
(patrz�c na ni� z u�miechem i czu�o�ci�)
Przeprosz�.
KAMILA
Pan by� ci�gle przeprasza�, nic z tego! (odchodzi, siada do kawy).
(Adolf sk�ada nuty i idzie tam tak�e za ni�).
TELESFOR
(z zapa�em)
Szach! mat!
JANINA
Wujaszku, bo kawa ostygnie.
TELESFOR
(wstaje)
Id�, id�, (zbli�a si� do sto�u) powiadam wam, da�em mu takiego mata, �e to ha!
JANINA
(przysuwaj�c Telesforowi fili�ank�)
S�u�� wujowi.
TELESFOR
(siada)
Kawka - wybornie, doskonale! (Pije) Pyszno�ci! (Delektuj�c si�) Ju� to mo�na powiedzie�,
�e my sobie tu w naszym k�ku �yjemy jak w raju.
JANINA
(z przek�sem, p�g�osem)
Nie wszyscy.
W�ADYS�AW
(patrz�c na ni�, z �agodnym wyrzutem)
Janinko.
TELESFOR
(do W�adys�awa)
Co ona m�wi?
KAMILA
�e nam tu znowu nie tak bardzo przyjemnie, jak wujaszek my�li.
TELESFOR
A czeg� ty jeszcze chcesz, smarkulo jaka�? Masz ch�opca jak malowanie, co po ca�ych
prawie dniach kamieniem siedzi przy tobie.
12
KAMILA
(z ironi�)
To prawda, �e kamieniem.
TELESFOR
Nie tak jak inny, co to odprawia konkury jak za pa�szczyzn� i patrzy tylko, jakby si�
wymkn�� od panny na lampartk� (wstaje).
ADOLF
Panna Kamila wola�aby mo�e takiego, byleby si� umia� szasta�, prawi� komplementa,
znosi� z miasta nowinki, bajeczki.
KAMILA
(z przek�sem)
A przynajmniej, �eby by� zabawniejszym od pana.
TELESFOR
A c� to, ma przed tob� na linie ta�czy� czy co? Patrzcie j�, jaka mi. wybredna dama!
Ta to ty nie wiem jak powinna� dzi�kowa� Panu Bogu, �e ci nadarzy� takiego poczciwca,
suszy� przynajmniej co pi�tek.
KAMILA
(pod nosem, zad�sana)
Jeszcze czego!
TELESFOR
Albo W�adys�aw, niech mi kto poka�e drugiego takiego m�a! Co dzie� z biura prosto,
jak strzeli�, do domu.
JANINA
I do szach�w.
TELESFOR
No, wielka rzecz, �e sobie tam czasem par� partyjek ...
JANINA
(z u�miechem)
Powiedz, wuj, kilka, kilkana�cie.
TELESFOR
Ale za to wiecz�r oddaj� ci go do dyspozycji; ma�o ci jeszcze?
W�ADYS�AW
(z u�miechem)
Musi jej by� ma�o, skoro si� nudzi.
TELESFOR
Czekaj, nie b�dzie si� nudzi�, niech no tylko zaczn� si� sypa� dzieci jedno po drugim.
JANINA
(reflektuje go, wskazuj�c oczami na Kamil�)
Wujaszku!
13
TELESFOR
(zatykaj�c sobie usta, na stronie)
Tam do diab�a! zapomnia�em na �mier�, �e my tu m.amy pann� mi�dzy sob�. (Krz�ka
i m�wi do Kamili) Te, tego, bo widzisz, ja m�wi�em o tych bocianach, co to przynosz�
.. .
KAMILA
(naiwnie)
O jakich bocianach? - co, co?
W�ADYS�AW
(wstaj�c, bierze go na stron�)
Daj wuj pok�j, nie t�umacz si�, bo b�dzie jeszcze gorzej.
SCENA TRZECIA
CI� i PULCHERIA z g��bi. - Wstaj� od sto�u.
JANINA
(wstaje naprzeciw wchodz�cej)
A, pani Pulcheria!
PULCHERIA
(ubrana okazale)
C� si� z wami dzieje? (podaje r�k� Janinie). Jak si� masz, Kamilko? (K�ania si� panom)
Witam pana pu�kownika.
TELESFOR
(kt�ry nak�ada� fajk�)
S�uga pani dobrodziejki.
PULCHERIA
(siada)
Co si� z wami dzieje? My�la�am, �e was nie ma w Krakowie.
JANINA
Dlaczego?
PULCHERIA
Bo was nigdzie nie wida�, ani w ko�ciele, ani w teatrze, ani na spacerach. Czy wiesz,
panie W�adys�awie, co zaczynaj� m�wi� o panu?
W�ADYS�AW
C� takiego?
PULCHERIA
�e jeste� zazdrosny o �on�. Jak m�a kocham!
14
W�ADYS�AW
(z ironicznym u�miechem)
O! a to dlaczego?
PULCHERIA
Bo jej pan nigdzie nie pokazujesz.
TELESFOR
(zapalaj�c fajk�)
Pani dobrodziejko, przecie� �ona nie mena�eria, �eby j� pokazywa�.
PULCHERIA
Ale nie nale�y zamyka� jej w domu. Ja, przyznam si� pa�stwu, umar�abym z nud�w,
�eby mi tak przysz�o siedzie� z m�em dzie� w dzie�.
W�ADYS�AW
To bardzo pochlebnie dla m�a.
PULCHERIA
M�j m�� wie o tym dobrze i dlatego stara si� rozerwa� mnie, jak mo�e. Przedwczoraj
na przyk�ad byli�my na balu akademickim..
W�ADYS�AW
Proponowa�em i ja mojej �onie, ale nie chcia�a.
PULCHERIA
(mocno zdziwiona)
Dlaczego?
JANINA
Nie lubi� bal�w publicznych.
PULCHERIA
No, to powinni�cie u siebie urz�dzi� jaki wiecz�r ta�cuj�cy.
KAMILA
(klaszcz�c w r�ce)
Zabaw� ta�cuj�c�! ach, jakby to by�o dobrze! (do Adolfa p�g�osem) Niech pan namawia
szwagra. Przecie� panu tak�e o to chodzi� powinno, �eby�my si� zabawili.
ADOLF
Kiedy ja si� i tak doskonale bawi�.
KAMILA
Obrzydliwy egoista z pana.
JANINA
Rzeczywi�cie, W�adziu, mogliby�my da� jaki. wiecz�r ta�cuj�cy.
W�ADYS�AW
Ale dla kogo? moja droga, mamy tak ma�o znajomo�ci.
PULCHERIA
C� �atwiejszego jak o to? Porobicie kilka wizyt i ...
15
JANINA
Tak, porobimy wizyty.
PULCHERIA
I b�dziecie mieli znajomo�ci.
W�ADYS�AW
Mamy zawiera� znajomo�ci dla jednego wieczoru ta�cuj�cego?
PULCHERIA
No, przecie� na jednym, s�dz�, nie przestaniecie. Czas ju�, �eby�cie sko�czyli te miodowe
miesi�ce i zacz�li prowadzi� dom otwarty.
W�ADYS�AW
(z ironicznym u�miechem)
Nie zamykam go przed nikim, pani dobrodziejko.
KAMILA
E, co tam, o tem potem, ale teraz ten bal. (Do Telesfora, kt�ry wyszed� przed chwil�
dla wydmuchania i wyczyszczeni� fajki, a teraz wraca - biegn�c naprzeciw niemu)
TELESFOR
A o c� to chodzi?
KAMILA
Chcemy urz�dzi� tu u nas zabaw� ta�cuj�c�.
JANINA
Ale nasi. panowie jako� nie bardzo s� z,a tym (patrzy na m�a z wym�wk�).
TELESFOR
A to dlaczego? (Do W�adys�awa) Ja nie widz� racji, �eby im odmawia� tej przyjemno�ci.
.
KAMILA
(do Adolfa)
A widzisz pan, wujaszek tak�e za nami.
TELESFOR
To si� rozumie... Dlaczego si� nie zabawi�, i do tego jeszcze w karnawa�?
KAMILA
(ciszej)
To, to, to, wujaszku.
TELESFOR
M�ode to, to nic dziwnego, �e rade by sobie pohula�. Ja sam, cho� stary, a nie r�cz� za
siebie, czybym si� jeszcze nie pu�ci� w tany, jakby tak ur�n�a muzyka.
KAMILA
(do Adolfa)
Widzisz pan, bierz przyk�ad z wujcia.
16
TELESFOR
Tak, to im si� nale�y. I je�eli W�adys�aw nie zechce, to ja wam bal wyprawi�.
KAMILA
(ca�uje go w r�k�)
Ach, wujaszku drogi!
PULCHERIA
Brawo! brawo, panie pu�kowniku!
TELESFOR
(zbli�aj�c si� do W�adys�awa)
No, zgoda?
W�ADYS�AW
Ale�, wuju, przecie� mnie o wydatki nie idzie. Je�eli Janina sobie �yczy, to i owszem.
TELESFOR
O! na nic, bratku, ja pierwszy si� odezwa�em, moje na .wierzchu. Zreszt� mia�em wam
i tak urz�dzi� fetk� na moje imieniny, tylko mi ten zbrodniarz reumatyzm przeszkodzi�!
Za to teraz wyprawi� wam bal co si� zowie.
JANINA
E, gdzie�by wuj...
TELESFOR
(gro��c jej)
No! bo b�d� spiskowa� przeciwko wam - jak chcecie?
PULCHERIA
(do Janiny)
Skoro wuj sobie tego �yczy.
KAMILA (uradowana)
Musz� wujcia wy�ciska� za to (�ciska go i ca�uje).
TELESFOR
(�miej�c si�)
Got�wk� mi p�aci, i to z g�ry. No, no, nie tak bardzo, bo Adolfowi ledwie oczy nie
wylez� na wierzch z zazdro�ci. Patrz, jak si� oblizuje. (do Adolfa, dra�ni�c si� z nim)
A! nie dla psa kie�basa.
PULCHERIA
Wi�c kog� my�licie zaprosi�?
JANINA
Prawda - kogo by tu? Jak pani my�li?
PULCHERIA
Najlepiej b�dzie spisa� list�; kawa�ek papieru...
17
KAMILA
(zrywaj�c si�)
Zaraz, zaraz. (Do Franciszka, id�cego z lewej na prawo) Franciszku, pr�dko papieru,
atramentu!
FRANCISZEK
(wystraszony)
O! rany boskie! czy mo�e kto zachorowa�.
KAMILA
Ale� gdzie� tam - b�dziemy mieli bal.
FRANCISZEK
(uradowany)
Tu? u nas?
KAMILA
Tak.
FRANCISZEK
H�, h�, to� to b�dzie uciechy! Musz� zaraz Walentowej da� moj� bia�� kamizelk� do
prania, bo od pa�skiego wesela mocno si� ju� przybruka�a.
KAMILA
No, spiesz si�, Franciszku.
FRANCISZEK
Lec�, panienko. (Wraca si�) Co to panienka kaza�a przynie��?
KAMILA
Papier, pi�ro i...
FRANCISZEK
Aha, wiem ju�, wiem - zaraz, zaraz (na lewo do drugich drzwi).
PULCHERIA
(z �artobliw� powag�)
A wi�c zapraszam pan�w na wojenn� narad�. B�dziemy uk�ada� list� go�ci.
KAMILA
Wujaszek b�dzie prezesem.
PULCHERIA
Tak, tak, pan pu�kownik b�dzie prezesem (bierze go z Kamil� pod r�k� i sadzaj� przy
okr�g�ym stole na pierwszym miejscu).
TELESFOR
Patrzcie, ju� mnie dygnitarzem zrobi�y! To dyplomatki dopiero. To mianujcie� Adolfa
chocia� sekretarzem, �eby mu zazdro�� nie by�o.
PULCHERIA
Dobrze. Pan Adolf b�dzie trzymaj�cym pi�ro.
18
ADOLF
(siada po prawej od widz�w, obok Telesfora)
Tylko pi�ra nie widz�.
KAMILA
(biegnie do drzwi na lewo)
Zaraz b�dzie. - Franciszku!
FRANCISZEK
(z prawej)
Id�, id�, panienko (przynosi przybory do pisania - czas jaki� z g��bi przys�uchuje si� z
zaj�ciem i uciech� rozmowie, a potem schodzi ze sceny).
TELESFOR
(weso�o)
Kamilka przy sekretarzu jako pomocnik, a W�adzio przy �onie (wskazuje na lewo siedzenia).
No, posiedzenie otwarte.
PULCHERIA
Kog� wi�c my�licie prosi�?
TELESFOR
A, przede wszystkim pani� dobrodziejk� z m�em.
JANINA
To si� ju� samo przez si� rozumie.
PULCHERIA
Dzi�kuj� za siebie i za m�a. No, a potem?
TELESFOR
Mo�e by wypada�o zaprosi� Ciuciumkiewicz�w? On m�j kolega szkolny.
PULCHERIA
Ale ona s�awna bajczarka.
TELESFOR
To si� j� tym w�a�nie udobrucha.
W�ADYS�AW
B�dzie to rodzaj okupu, jak owemu smokowi podwawelskiemu; trzeba by jej da� baraniny,
�eby si� nie rzuca�a na ludzi.
JANINA
No, i je�eli si� nie myl�, ma cztery c�rki. Na wieczorze ta�cuj�cym cztery panny, to
tak�e co� znaczy.
W�ADYS�AW
Tak, kadryl ju� zapewniony.
ADOLF
A �e s� brzydkie, wi�c nie b�d� robi� niebezpiecznej konkurencji innym pannom.
19
KAMILA
(�ywo)
Do kogo pan to stosujesz?
ADOLF
Do panien w og�lno�ci.
KAMILA
A do mnie w szczeg�lno�ci, nieprawda?
TELESFOR
No, no, ty ma�a, cicho tam. Wiecznie by si� tylko k��ci�a.
KAMILA
(z pewn� irytacj�)
B�d� pan pewny, �e mi wcale o to chodzi� nie b�dzie, cho�by si� pan umizga� do
wszystkich czterech panien Ciuciumkiewicz na raz.
TELESFOR
Cicho! A to skaranie boskie z t� dziewczyn�!
KAMILA
Ja tylko odpowiadam na zaczepk�.
PULCHERIA
Ale�, pa�stwo, piszmy, bo do jutra nie sko�czymy.
JANINA
(z zaj�ciem)
Tak, tak, piszmy. Kt� teraz?
PULCHERIA
Ja bym proponowa�a pani� Fifikowsk�. Ta wprawdzie nie ma c�rek, ale za to pot�ny
zast�p kuzynek, kt�re dostarcza na wszystkie zabawy prywatne.
W�ADYS�AW
I dlatego nazywaj� j� wszyscy cioci� swatk�.
TELESFOR
(przypominaj�c sobie)
Fifikowsk�, Fifikowsk� - czekajcie, czy to nie b�dzie wdowa po majorze Fifikowskim?
PULCHERIA
Tak. Pan j� zna?
TELESFOR
Jak stary szel�g, pani dobrodziejko. Ale przypominam sobie, �e o niej nieszczeg�lniej
m�wiono we Lwowie.
KAMILA
(kl�kn�wszy na sto�ku, opiera si� na r�ce)
Jak to nieszczeg�lnie? Dlaczego?
20
TELESFOR
(przedrze�niaj�c j�)
Dlaczego? dlaczego? J�k b�dziesz taka ciekawa, to nie uro�niesz. Mia�a jaki� feler, i
basta.
PULCHERIA
Tak, ale jak odziedziczy�a po babce trzy kamienice i wie�, opinia publiczna pogodzi�a
si� z ni� zupe�nie i dzi� przyjmuj� j� wsz�dzie, by�a nawet gospodyni� na jednym balu.
W�ADYS�AW
Ze wzgl�du na trzy kamienice.
ADOLF
To mo�e by by�o lepiej kamienice zaprosi�?
KAMILA
Pana si� nikt o to nie pyta. Pan masz, tylko pisa�, a nie m�wi�.
JANINA
To jak�e�, W�adziu? Zaprosi� t� pani�?
W�ADYS�AW
(wahaj�ca)
Ja bym wola� - nie...
PULCHERIA
(zgorszona)
A, moi drodzy! jak tak b�dziecie chcieli skrupulatnie roztrz�sa� przesz�o�� ka�dego, to
zostaniecie w ko�cu bez go�ci, bo nie ma nikogo bez �ale�. Zreszt�, to by�o tak dawno...
TELESFOR
�e nast�pi�o przedawniemie. Pal j� licho! - ja wotuj� za t� pani�.
W�ADYS�AW
Ha, skoro wujaszek, to i my. �Nie s�d�, nie b�dziesz s�dzony�.
ADOLF
(pisz�c)
A wi�c, wi�kszo�ci� g�os�w, Fifikowska z przyleg�o�ciami.
KAMILA
Z jakimi znowu przyleg�o�ciami?
ADOLF
No, z kuzynkami.
KAMILA
(kr�c�c g�ow� z przek�sem)
Jaki pan dowcipny.
21
PULCHERIA
(przypomniawszy sobie, �ywo)
A! zapomnieli�my o bardzo wa�nej figurze - Pieprzy�ska.
ADOLF
Z wieloma c�rkami?
PULCHERIA
C�rkami? Przecie� to panna.
ADOLF
Przepraszam, nie wiedzia�em.
PULCHERIA
Ale panna ju� w tym wieku, �e �mia�o mo�e pokazywa� si� bez opieka: ma lat przesz�o
pi��dziesi�t.
TELESFOR
Porz�dnie zakonserwowane panie�stwo.
JANINA
To c� ona tu b�dzie robi� u nas?
PULCHERIA
(z wa�no�ci�)
Jest kanoniczk� i do tego frejlin� jakiego� dworu panuj�cego. Tote� zapraszaj� j�
wsz�dzie, bo to niema�a ozdoba salonu taka figura.
JANINA
Ale� my nie znamy tej pani.
PULCHERIA
Nic �atwiejszego. Zapiszesz si� na cz�onka stowarzyszenia Drabiny Cn�t Chrze�cija�skich,
kt�rego jest prezesow�, i znajomo�� gotowa.
ADOLF
(pisze)
Wi�c pani, to jest chcia�em powiedzie�: panna Pieprzy�ska, dla udekorowania salonu.
JANINA
Ja s�dz�, �e ju� dosy� b�dzie pa�.
KAMILA
O! a� nadto! Tylko teraz pan�w, i to samych m�odych.
TELESFOR
(tr�caj�c Adolfa)
Uwa�asz, jak ci� pikuje.
KAMILA
(z pewnym naciskiem)
I do tego przystojnych.
22
TELESFOR
O! o! widzisz j�... jaka mi chciwa ch�opc�w! A nie masz to swojego?
KAMILA
Od przybytku g�owa nie boli.
TELESFOR
Dam ja ci tu przybytek!
JANINA
Co do m�odzie�y, mo�e by�, W�adziu, m�g� poprosi� swoich koleg�w biurowych;?
W�ADYS�AW
Wszyscy �onaci. Jeden Fikalski...
PULCHERIA
Fikalski, w�a�nie o tego g��wnie chodzi. To znakomity aran�er. Panowie pracujecie w
jednym biurze?
W�ADYS�AW
Jeste�my w jednym biurze, ale nie pracujemy, bo on ci�gle zaj�ty aran�owaniem kulig�w,
piknik�w, teatr�w amatorskich; a �e dyrektor potrzebuje nieraz jego us�ug w tym
wzgl�dzie, wi�c ma nieograniczony urlop.
PULCHERIA
No, ale znacie si� panowie?
JANINA
Bywa nawet u nas.
W�ADYS�AW
Jak mu potrzeba, �ebym wyrobi� za niego jaki referat.
PULCHERIA
No, skoro si� znacie z Fikalskim, to ju� nie ma k�opotu, bo on wam i bal urz�dzi, i
m�odzie� sprowadzi.
KAMILA
(ucinkowo)
Ja my�l�, �e i pan Adolf z �aski swojej m�g�by si� tak�e postara� o jak� m�odzie� mi�dzy
swoimi znajomymi.
ADOLF
(przekomarzaj�c si�)
A co za to dostan�?
KAMILA
Najpierw si� robi, potem si� p�aci.
TELESFOR
A dajcie� ju� pok�j. Ci�gle sobie skacz� do ocz�w, jak dwa kogutki, kikiryki!
PULCHERIA
(nie patrz�c na nikogo i skubi�c chustk�)
23
Prawda! I ja przypomnia�am sobie, �e znam jednego m�odego cz�owieka, kt�rego mogliby�cie
zaprosi�, niejaki Malinowski, mo�e znacie?
TELESFOR
Kt� z nas nie zna� si� z Malinowskim, pani dobro dziejko!
PULCHERIA
(jak wy�ej, wstaje)
Bardzo mi�y i przyzwoity m�odzieniec. Bywa po znacznych domach.
ADOLF
(trzymaj�c pi�ro)
A jego adres?
PULCHERIA
(jak wy�ej)
Nie przypominam sobie dok�adnie. Mnie si� zdaje, �e ulica Kopernika, numer dwudziesty,
pi�tro pierwsze, je�eli si� nie myl�, drugie drzwi na lewo (m�wi�c to, przechodzi
na prawo do kanapy).
W�ADYS�AW
(z u�miechem, na stronie)
No, jak na niedok�adne przypomnienie, to wcale dok�adny adres.
SCENA CZWARTA
CI� i FIKALSKI, brunet, �ysawy, modnie uczesany i faworyty
angielskie, w�sik niedu�y, szkie�ko w oku, nogi
troch� zgi�te w kolanach. Pod pach� trzyma papiery.
JANINA
(ujrzawszy wchodz�cego, ucieszona wstaje)A, pan Fikalski! (idzie krok�w par� na
powitanie go).
KAMILA
(zrywaj�c si�, klaszcze w r�ce i biegnie naprzeciw)
Pan Fikalski! pan Fikalski!
PULCHERIA
(wstaje tak�e i idzie ku niemu)
W sam� por�. Prosimy (prowadz� go na prz�d sceny).
FIKALSKI
(schylaj�c nisko g�ow�)
O, panie! Ten wyraz uznania z waszej strony i �yczliwo�� czyni mnie nad wyraz
szcz�liwym.
24
JANINA
Niech pan siada.
KAMILA
Tu, na kanapie (odbiera mu z r�k kapelusz i k�adzie na stoliczku, gdzie szachy).
TELESFOR
(do W�adys�awa)
No, i wierz tu kobietom. Przed chwil� wujaszek by� cacany, jedyny, najdro�szy, a teraz,
jak si� zjawi� inny, mnie starego pu�ci�y w tr�b�.
ADOLF
I nas przy wujaszku.
TELESFOR
O! (Nuci) �Kobiety zmienne s�, ich serce p�oche�.
PULCHERIA
Spad�e� nam pan jak z nieba.
JANINA
W�a�nie m�wi�y�my o panu.
FIKALSKI
(wstaje)
Za pozwoleniem, za chwileczk� b�d� s�u�y� paniom. (Idzie z papierami do W�adys�awa)
Drogi kole�ko!
W�ADYS�AW
(z pob�a�liwym u�miechem)
Zapewne referacik?
FIKALSKI
Zgad�e�, ale bo widzisz, jestem tak zaj�ty, �e moje �ycie, to ci�g�a walka z brakiem
czasu.
W�ADYS�AW
(bior�c papiery)
Dobrze ju�, dobrze, dawaj (idzie w g��b; przegl�da papiery).
FIKALSKI
M�j drogi, wdzi�czno�� moja ... (�ciska go za r�k�).
W�ADYS�AW
I tam dalej. Id� lepiej do pa�, bo czekaj�.
FIKALSKI
(wraca do pa�)
Wi�c o c� chodzi? Czym�e mog� s�u�y� kochanym paniom? (siada na fotelu obok
kanapy).
JANINA
Chcia�y�my prosi� pana .. .
25
PULCHERIA
(prawie r�wnocze�nie z Janin�)
Urz�dzamy wiecz�r ta�cuj�cy ...
KAMILA
(wpadaj�c pr�dko w s�owa Pulcherii)
A �e nie mamy m�odzie�y . ..
JANINA
(jak wy�ej)
A pan, przy tylu stosunkach, znajomo�ciach ...
PULCHERIA
(jak wy�ej)
Taki znakomity aran�er ...
KAMILA
(jak wy�ej)
Wi�c mamy nadziej�, �e ... (wstaje).
TELESFOR
(staj�c przed kanap�, ze �miechem)
Ale� jak b�dziecie tak wszystkie naraz k�apa� mu za uszami, to b�dzie jak tabaka w
rogu.
FIKALSKI
Rzeczywi�cie, nie domy�lam si� jeszcze ...
TELESFOR
Niech�e jedna m�wi.
KAMILA
M�w, Janino.
JANINA
Mo�e pani Pulcheria?
PULCHERIA
A, nie, przecie� ty, jako gospodyni...
TELESFOR
Macie pa�stwo, teraz znowu �adna nie chce. Ot�, uwa�a pan, idzie po prostu o to ...
KAMILA
(wpadaj�c w s�owa)
�e mamy do pana . . .
JANINA
(tak samo)
Wielk� pro�b�.
(Adolf zbli�a si� do Kamili).
26
FIKALSKI
Nie jedn�, ale sto, tysi�c, �askawe panie, a spe�ni� je z ochot�, bo by� na rozkazy pa�,
to m�j obowi�zek, wi�cej ni� obowi�zek - przyjemno��, wi�cej ni� przyjemno�� -
szcz�cie!
KAMILA
(do Adolfa)
Przys�uchaj si� pan, jak si� to m�wi do pa�. Pan pewnie nigdy nie zdob�dziesz si� na
co� podobnego.
ADOLF
Got�w jestem i�� na praktyk� do tego pana, dla mi�o�ci pani.
KAMILA
Nie zaszkodzi�oby to panu.
FIKALSKI
Wi�c o c� idzie ostatecznie?
PULCHERIA
Kr�tko m�wi�c, pa�stwo �elscy urz�dzaj� wiecz�r ta�cuj�cy i licz� na pana . ..
JANINA
�e nam pan nie odm�wisz swego udzia�u.
FIKALSKI
(z powag�, potrz�saj�c g�ow�)
To jest czystym niepodobie�stwem.
JANINA
Co pan m�wi?
FIKALSKI
Fizyczna niemo�ebno��.
PULCHERIA
Dlaczego?
FIKALSKI
Dla tej prostej przyczyny, �e do ko�ca karnawa�u nie mam ju� jednego wieczoru wolnego,
jednej nocy, kt�r� m�g�bym paniom po�wi�ci� (wyjmuje notatki). Prosz� si�
przypatrzy� (wskazuje o��wkiem). Dzi� bal prawnik�w, na kt�ry zaproszony zosta�em
do prowadzenia ta�c�w; jutro wiecz�r ta�cuj�cy u dyrektora banku; pojutrze u �ypkiewicz�w;
na sobot� mam a� trzy zaproszenia, i tak a� do ko�ca karnawa�u. Patrz pani
(m�wi te ostatnie s�owa do Pulcherii, kt�rej podaje swoje notatki).
TELESFOR
(do W�adys�awa)
Kiedy� ten cz�owiek �pi w�a�ciwie?
W�ADYS�AW
W biurze.
27
TELESFOR
(�miej�c si�)
A, tak.
FIKALSKI
Dodajcie, panie, jeszcze do tego teatr amatorski w resursie , kt�rego jestem re�yserem,
�ywe obrazy z Pana Tadeusza na doch�d �wi�tego Wincentego a Paulo, loteria na
Salomejki, imieniny u mecenasa Krupkiewicza, trzy obiady sk�adkowe dla naszych
znakomito�ci politycznych i dwa wesela - a s�dz�, �e b�dziecie mnie, panie, mia�y za
zupe�nie wyt�umaczonego.
KAMILA
Ach! m�j Bo�e, i c� my teraz poczniemy?
JANINA
My�my tak liczy�y na pana.
PULCHERIA
Wi�c ani jednego wieczorku? (otwiera notatki Fikalskiego, przegl�da i idzie na �rodek
sceny).
TELESFOR
(do W�adys�awa)
Czy te kobiety powariowa�y? C� my to bez niego nie zrobimy sobie balu? Koniecznie
im si� zachcia�o tego Fikalskiego, jakby to tylko on jeden by� na �wiecie.
PULCHERIA
(z rado�ci�)
Jest, jest jeden wiecz�r.
JANINA
(zbli�a si� i zagl�da do notatki, ucieszona)
Czy by� mo�e?
PULCHERIA
O, patrzcie, we �rod� mia� by� pan Alfons u Krykiewicz�w. (Do Fikalskiego) Nieprawda?
FIKALSKI
Tak, koncert i wiecz�r ta�cuj�cy.
PULCHERIA
No, ale u Krykiewicz�w szkarlatyna.
KAMILA
(klaszcz�c w r�ce)
Ach, jak to dobrze!
TELESFOR
Kamilko! b�j si� Boga!
28
KAMILA
(spostrzeg�szy si�, co powiedzia�a)
Ale ja to nie tak chcia�am powiedzie�, wujaszku (t�umaczy si� po cichu i wraca do Fikalskiego).
FIKALSKI
Czy tylko pani wiesz na pewno, �e tam szkarlatyna?
PULCHERIA
Doktor mi m�wi�, kt�ry tam leczy.
FIKALSKI
A, w takim razie cieszcie si�, panie, mo�ecie si� nazwa� szcz�liwymi, bo w �rod� jestem
na wasze us�ugi.
JANINA
Ach, jaki pan dobry.
KAMILA
A przyprowadzisz nam pan kawaler�w?
FIKALSKI
Ilu tylko panie zechc�!
KAMILA
(patrz�c na Adolfa, czy widzi jej rado��)
Ach, to dobrze!
JANINA
I b�dzie pan �askaw prowadzi� ta�ce?
FIKALSKI
(k�ania si� g��boko)
Pani! b�d� si� stara� godnie odpowiedzie� po�o�onemu we mnie zaufaniu. Na ile par
obliczony wieczorek?
JANINA
Ja my�l�, �e b�dzie mo�e ko�o szesnastu. (Do Pulcherii) Prawda?
PULCHERIA
Tak, najwy�ej szesna�cie.
FIKALSKI
(powa�nie)
No, w szesna�cie par to ju� da si� co� zrobi�, jakich kilka figur wi�kszych. (Chwilk�
si� namy�la, potem, podnosz�c g�ow�) A rozmiary sali?
JANINA
(wskazuj�c pok�j)
Jak pan widzi.
FIKALSKI
(zdziwiony)
Tu?
29
JANINA
Tak, to nasz jedyny salonik.
FIKALSKI
(z powag� potrz�sa g�ow�)
To, pani, czyste niepodobie�stwo.
JANINA
Jak to? dlaczego?
FIKALSKI
Prosz� pani, co tu mo�na zrobi� w takim miniaturowym saloniku? Zaledwie krzy�
najprostszy, �semk� i co� tam jeszcze; no, a gdzie� w��, ulica, u�a�ska figura, bramki,
krzy� podw�jny? Tu ani marzy� o czym� podobnym nie mo�na.
TELESFOR
Prosz� pana, a czy to koniecznie takie wymys�y? Wszak idzie tylko o to, �eby sobie
m�odzi poskakali.
FIKALSKI
(z powag�)
Ja nie umiem, panie, inaczej urz�dza� zabawy. Moja fantazja choreograficzna, jak ko�
stepowy, potrzebuje przestrzeni, perspektywy, �wiat�a.
JANINA
C� wi�c zrobimy?
FIKALSKI
Czy nie macie tu pa�stwo jakiego wi�kszego pokoju?
JANINA
Jest jadalny.
FIKALSKI
No, toby go przerobi� na bawialny.
JANINA
Ach, panie, co by to by�o k�opotu, ruinacji, trzeba by nowe tapety ...
FIKALSKI
To darmo, pani. Je�eli idzie o to, �eby si� wiecz�r uda�, to wszystkie inne wzgl�dy
ust�pi� powinny.
W�ADYS�AW
Ale�, kolego, dla jednego wieczoru, czy to warto?
FIKALSKI
Dla pan�w taki wiecz�r wydaje si� drobnostk�, bo panowie zapatrujecie si� na taniec,
jako na zwyk�� zabawk�, nieprawda?
TELESFOR
No, bardzo naturalnie.
(Pulcheria zbli�a si� do Janiny).
30
FIKALSKI
A widzi pan! gdy tymczasem ja zapatruj� si� na t� rzecz z ca�kiem innego stanowiska.
Dla mnie taniec, to jeden z najwa�niejszych czynnik�w spo�ecznych, jako najdzielniejszy
�rodek rozbudzenia �ycia towarzyskiego, kojarzenia zwi�zk�w rodzinnych -
m�wi� tu o ma��e�stwach, kt�re, jak panom wiadomo, zawi�zuj� si� przewa�nie na
balach - a w ko�cu, jako neutralny teren, na kt�rym spotykaj� si� i zbli�aj� do siebie
ludzie najrozmaitszych przekona�, wyzna� etc.
TELESFOR
(z ukrytym �miechem, do W�adys�awa)
Co ten plecie?
FIKALSKI
B�d� mia� nawet par� odczyt�w w tym przedmiocie.
TELESFOR
(z ukrytym �miechem)
Odczyt o ta�cu?
FIKALSKI
(z dum�)
Tak, panie, w po�owie postu, na rzecz moralnie zaniedbanych kobiet.
PULCHERIA
(do Janiny, z kt�r� przez chwil� rozmawia�a po cichu)
Trzeba zrobi�, skoro tego chce, bo inaczej got�w si� cofn��.
JANINA
No, to mo�e pan b�dzie �askaw zobaczy� ten pok�j i os�dzi� sam...
FIKALSKI
S�u�� pani - gdzie� to?
JANINA
(wskazuj�c na lewo)
Tam, prosz� pana. (Do Pulcherii) Mo�e i pani?
PULCHERIA
To si� rozumie. (Idzie z Janin� i zwracaj�c si� do Kamili, wo�a j�) Kamilko! (wychodzi
do pierwszych drzwi na lewo z Janin� i Fikalskim).
KAMILA
(przy drzwiach, widz�c, �e Adolf za ni� nie idzie)
Panie Adolfie, no, a pan?
ADOLF
Ja tak�e do komisji rozpoznawczej? (idzie za ni�). Taki zaszczyt.
KAMILA
Tylko bez tych �art�w, bardzo prosz� (wychodz�).
TELESFOR
(idzie na prawo do fotelu, parskaj�c g�o�nym �miechem)
A niech�e go kule bij�!... taniec jako najwa�niejszy czynnik spo�eczny ... niech go nie
31
znam! (upada ze �miechem na fotel). Ma�om si� nie udusi� ze �miechu. Ha! ha! cz�owiek,
panie, w �yciu tyle �adnych dziewcz�t naobracal i nigdy mi nie przysz�o na
my�l, �e oddaje tym takie wa�ne us�ugi ludzko�ci.
W�ADYS�AW
(z u�miechem)
Tak, tak, wuju, my teraz wszystko robimy dla jakiej� idei, traktujemy ka�d� rzecz powa�nie,
ze stanowiska naukowego. Objadamy si� z mikroskopem w r�ku i podr�cznikiem
chemii organicznej w kieszeni; upijamy si�, analizuj�c zawarto�� i sk�adniki
p�yn�w, kt�re wlewamy w siebie; ta�czymy ze �wiadomo�ci� cel�w, dla kt�rych ta�czymy;
poruszamy si�, �pimy, oddychamy �ci�le wed�ug zasad higieny, s�owem, �yjemy
na serio, umiej�tnie.
TELESFOR
A niech was kule bij� z waszymi umiej�tno�ciami! My�my tego wszystkiego nie znali,
a byli�my zdrowsi ni� wy z waszymi analizami, chemiami, diab�ami. Czy to s�yszana
rzecz, �eby kto� do ta�ca zabiera� si� z takimi ceregielami? Zesz�o si�, panie, troch�
panien i kawalerii, zagra� kto, bodaj na grzebieniu, i hulaj dusza. Tote� my si� bawili
ca�� dusz�, z ogniem, a� mi�o wspomnie� sobie, panie dzieju!
SCENA PI�TA
TELESFOR, W�ADYS�AW, WICHERKOWSKI.
W�ADYS�AW
A! pan Wicherkowski! Szukasz pan zapewne swojej �ony (wita go). Jest, jest, nie zgin�a.
WICHERKOWSKI
Wiem o tym. Wesz�a tutaj o trzy kwadranse na pi�t� i minut cztery.
TELESFOR
Na minut� nie chybi�.
WICHERKOWSKI
A w ma�e p� godziny potem wszed� za ni� Fikalski. A co? czy tak?
W�ADYS�AW
Jeste� pan mo�e zazdrosny o Fikalskiego?
WICHERKOWSKI
Ja zazdrosny? Uchowaj Bo�e. Ja o nikogo nie jestem zazdrosny, ja tylko czuwam nad
moj� �on� jak oko opatrzno�ci, bo ka�da kobieta jest s�ab� i u�omn� istot� i potrzebuje
ci�g�ej opieki m�czyzny. Przepraszam pana, czy tam jest kto wi�cej z nimi?
W�ADYS�AW
Jest, jest, nie b�j si� pan, jest i �ona, i Kamila, i Adolf.
32
WICHERKOWSKI
To ju� dobrze, to ju� dobrze, bo, uwa�a pan, ten Fikalski zaczyna mi si� nie podoba�.
TELESFOR
Daj mu pan pok�j, jemu tylko taniec w g�owie.
WICHERKOWSKI
W�a�nie, widzi pan, uwa�am, �e za wiele ta�czy z moj� �on�.
TELESFOR
No, c� w tym z�ego, �e sobie tam walczyka albo p�eczk� ...
WICHERKOWSKI
Niech B�g broni! moja �ona nie ta�czy nigdy �adnych wirowych ta�c�w.
TELESFOR
A to dlaczego?
WICHERKOWSKI
Dlaczego? pan si� jeszcze pyta?
TELESFOR
No, bo dalib�g nie rozumiem.
WICHERKOWSKI
Prosz� pana, co by� pan zrobi�, gdyby� tak, wszed�szy nagle do pokoju, zasta� jakiego
m�czyzn�, kt�ry by trzyma� w obj�ciach, ot, tak (bierze go jak do ta�ca) pa�sk� �on�?
No, co by� pan zrobi�?
TELESFOR
(�miej�c si�)
Czy ja wiem, kiedy ja nigdy �ony nie mia�em.
WICHERKOWSKI
(puszcza go)
A prawda, pan kawaler. (Do Wladys�awa) No, ale pan co by� powiedzia�? a czy w ta�cu
dzieje si� co innego? Jaki� pierwszy lepszy facet bierze sobie pa�sk� �on� bez ceremonii
i wywija ni�, jak pomiot�em, po ca�ej sali, to w lewo, to w prawo, to w ty�, to
naprz�d, jak mu si� �ywnie podoba.
TELESFOR
E, jakby�my wszystko tak skrupulatnie brali! Skoro taki zwyczaj ...
WICHERKOWSKI
Zwyczaj najniemoralniejszy, prosz� pana, i powinien by� policyjnie zakazany. Bo
pomy�l pan tylko, co taki zbrodniarz mo�e przez ten czas biednej kobiecie do ucha
nagada�, nie m�wi�c ju� o u�ciskach. Dlatego moja �ona nigdy nie ta�czy wirowych
ta�c�w, bo tam wszelka kontrola dla m�a staje si� niemo�ebn�.
W�ADYS�AW
No, i �ona pa�ska zgadza si� na to?
WICHERKOWSKI
Bo ja jej nie wzbraniam, tylko doktor.
33
W�ADYS�AW
A, rozumiem.
WICHERKOWSKI
Niby pod pozorem, �e jej to mo�e sprowadzi� uderzenie krwi do g�owy, zawr�t, a nawet
apopleksj�.
TELESFOR
M�dry szpaczek z pana.
WICHERKOWSKI
To m�j system, panie, niby niewidzialna r�ka opatrzno�ci usuwam jej z drogi wszelkie
pokusy, jak to ta ko�cielna pie�� powiada: �Anio�om twoim ka�� ci� pilnowa�.
TELESFOR
�By� snad� o kamie� nie obrazi� nogi�.
WICHERKOWSKI
Ot� ja jestem takim anio�em dla mojej �ony. Odda�em si� temu dusz� i cia�em: to,
panie, m�j �ywio�, moja pasja, moja ambicja. Inni maj� ambicj� zostania pos�em, radc�,
s�awnym cz�owiekiem - ja mam ambicj� by� anio�em str�em mojej Pulcherii.
W�ADYS�AW
No, ale po tylu latach m�g�by� pan ju� sobie troch� oszcz�dzi� tego str�owania. Pa�ska
�ona jest ju� w tym wieku ... (siada).
WICHERKOWSKI
(siada)
O! to si� pan grubo mylisz; to, panie, wiek najniebezpieczniejszy. Kobieta, jak owoc,
im dojrzalsza, tym sk�onniejsza do upadku. Dlatego wymaga podw�jnej opieki. Ot, nie
dawniej jak zesz�ego tygodnia, prosz� pan�w, wracali�my nocnym poci�giem z Tarnowa
w towarzystwie niejakiego Malinowskiego . ..
TELESFOR
(�ywo, ruszywszy si� na sto�ku)
Malinowski, W�adziu, czy to nie ten .. .
WICHERKOWSKI
Znacie go? Bardzo skromny i przyzwoity m�odzieniec i nigdy nie patrzy na kobiety.
O! bo ja uwa�am na to. Ale by� tam drugi, kt�ry usadowi� si� vis a vis nas i od czasu
do czasu �yp oczyma na moj� Pulcheri�. My�l� sobie: �le, baczno��, trzeba by�
ostro�nym.
TELESFOR
No, i miej�e tu �on�. Cz�owiek nawet mocy nie mo�e mie� spokojnej.
WICHERKOWSKI
To nic. S�uchajcie, panowie, co si� dalej sta�o. Jedziemy - lampa �wieci si� coraz s�abiej,
s�abiej, nareszcie ga�nie ... no, rozumie si�, bo tym panom kolejnikom idzie wi�cej
o naft� jak o moralno��. Co ich to obchodzi, �e tam czyja� �ona ...
TELESFOR
(zaciekawiony)
No, no, c� dalej?
34
WICHERKOWSKI
Jak przewidzia�em, m�odzik rozpocz�� atak: wysun�� najprz�d jedn� nog� w stron�,
gdzie siedzia�a moja �ona. Chcia� jej zbrodniarz t� drog� zatelegrafowa� swoje uczucia;
ale ja depesz� przej��em na koniec mego buta i odtelegrafowa�em nawzajem.
TELESFOR
(�miej�c si�)
A niech�e pana nie znam!
W�ADYS�AW
By�e� pan rodzajem konduktora elektrycznego, asekuruj�cego �on�.
WICHERKOWSKI
W�a�nie. Po jakim� czasie, o�mielony t� pob�a�liwo�ci� moj�, a wzgl�dnie mojej �ony,
idzie krok dalej, bo wysun�� r�k� w�r�d ciemno�ci.
TELESFOR
W stron� pa�skiej �ony?
WICHERKOWSKI
Tak, i spotyka po drodze moj�. On mnie �ciska, ja jego, i tak �ciskamy si� przez par�
stacji; a� w Bochni, gdy latarnie dworca o�wieci�y wn�trze naszego wagonu, (z moc�)
�cisn��em go, panie, na ostatku tak, �e mu pewnie na d�ugo odejdzie ochota do si�gania
po cudz� w�asno��.
W�ADYS�AW
I c� on na to?
WICHERKOWSKI
Nic, poszed� sobie jak zmyty, a moja Pulcheria tymczasem w b�ogiej niewiadomo�ci o
niebezpiecze�stwie, jakie zagra�a�o jej cnocie, rozmawia�a sobie najspokojniej z Malinowskim.
Widzicie, panowie, to m�j system.
TELESFOR
Dobry, nie ma co m�wi�!
W�ADYS�AW
(z u�miechem)
Tylko czy praktyczny?
35
SCENA SZ�STA
CI�, JANINA, FIKALSKI.
JANINA
(wchodz�c z lewej)
Wi�c skoro pan utrzymuje, �e to konieczne...
FIKALSKI
(id�c obok niej)
Niezb�dne, pani dobrodziejko.
JANINA
To zrobimy, jak pan radzisz; a! pan Wicherkowski!
WICHERKOWSKI
Ca�uj� rucie pani dobrodziejki. (Z naciskiem) Witam pana, panie Fikalski. (Do Telesfora)
Uwa�asz pan, jak zblad�.
TELESFOR
Nie wida� tego jako�!
WICHERKOWSKI
Bo nie masz pan takiego oka, jak ja. Przede mn� nic si� nie ukryje.
FIKALSKI
(do Janiny, nieco w g��bi)
Niech pani b�dzie spokojn�. Skoro ja m�wi�, �e si� bal uda, to si� uda� musi. Ju� to
moja w tym rzecz. �egnam panie. (do pan�w) Moje uszanowanie (wychodzi).
WICHERKOWSKI
O jakim on to balu m�wi�?
W�ADYS�AW
U nas. Dajemy wieczorek ta�cuj�cy.
JANINA
Spodziewamy si�, �e pan nam nie odm�wisz; pani Pulcheria ju� przyrzek�a.
WICHERKOWSKI
(do W�adys�awa)
Jak to? Pan dajesz wieczory ta�cuj�ce u siebie? chcesz prowadzi� otwarty dom? (Z
powag�) Nie radz� panu, b�dziesz tego �a�owa�.
JANINA
A to �licznie buntowa� mi m�a!
WICHERKOWSKI
Pani dobrodziejko, robi� to w interesie samej pani, dla jej w�asnego spokoju.
W�ADYS�AW
Przecie� sam pan bywasz z �on� po balach.
36
WICHERKOWSKI
Ba, ba, to gruba r�nica: bywa� a dawa�. Na balu, prosz� pa�stwa, jak mi si� co� nie
podoba w post�powaniu mojej �ony albo widz�, �e m�odzie� zbytecznie jej nadskakuje,
dostaj� nagle gwa�townej migreny albo innej jakiej nieszkodliwej s�abo�ci, i historia
sko�czona. Gdy tymczasem u siebie tego sobie pozwoli� nie mo�na, za drzwi
tak�e nie wypada wyrzuci� zaraz ka�dego, kto mi si� nie spodoba, tylko trzeba cierpie�
i jeszcze karmi� i poi� tych, co mi krew psuj�. Dlatego ja z zasady nie przyjmuj�
nikogo, �eby ochroni� m�j dom od tej strasznej szara�czy, jak� s� kawalerowie.
TELESFOR
(z g��bi, gdzie nak�ada fajk�)
No, no, tylko tam ostro�nie o kawalerach, bo to i ja kawa�ek kawalera.
WICHERKOWSKI
(klepi�c go)
H�, h�, pan dobrodziej liczysz si� ju� do nieszkodliwych.
TELESFOR
(z udanym gniewem)
Co? - W�adziu, s�yszysz ty, co mi ten tu za impertynencje gada? Ej�e, nie wywo�uj
pan wilka z lasu, bo ci poka��, co umiem, jak ci w�asn� �on� zba�amuc�.
WICHERKOWSKI
Na pana dobrodzieja tobym si� jeszcze zgodzi�. Ale ci m�odzi, to zbrodniarze, z�odzieje,
panie dobrodzieju, kt�rzy czyhaj� na cudz� w�asno��. Ja, gdybym by� ministrem
skarbu, tobym, panie, tych zbrodniarzy wszystkich opodatkowa�, i to grubo.
Ka�dy, panie, kawaler od lat dwudziestu, co m�wi�, od szesnastu, bo i ci ju� tak�e teraz
zaczynaj� by� niebezpiecznymi, musia�by od kawalerstwa p�aci� podatek, i to co
rok wi�kszy, dop�kiby si� nie o�eni� albo nie doszed� do wieku, w kt�rym kawaler
przestaje ju� by� niebezpiecznym. By�by to rodzaj c�a ochronnego dla instytucji ma��e�skiej.
JANINA
(siadaj�c na kanapie)
Ja s�dz�, �e najlepsz� jej ochron� jest mi�o�� wzajemna. Potrzeba przecie� tak�e, panie
Wicherkowski, liczy� troch� na uczciwo�� �on, na ich charakter.
WICHERKOWSKI
Pani dobrodziejko, cz�sto najuczciwsza kobieta staje si� ofiar� ich przewrotno�ci i pysza�kostwa.
Ot, niedawno w kt�rym� handelku niejaki pan, nazwijmy go X, siedz�c w
osobnym gabinecie, us�ysza�, jak przez �cian� jaki� m�odzik chwali� si� w gronie
swoich przyjaci�, �e pani X zaszczyca go swymi wzgl�dami, �e go kokietuje w teatrze,
�e podczas kadryla �ciska�a mu r�k�, �e ... itd. itd. To by� fa�sz wierutny, bo pani
X jest godn� niewiast� i opr�cz tego, �e si� zanadto dekoltuje, opinia publiczna nie ma
jej nic do zarzucenia. No, ale c� wypad�o robi� m�owi, kt�ry s�ysza� szarpany w ten
spos�b honor �ony? Rad naerad, musia� wyzwa� �mia�ka.
JANINA
Pojedynek?
W�ADYS�AW
No, ja s�dz�, �e mu nic innego nie zostawa�o.
37
JANINA
I c� si� sta�o?
WICHERKOWSKI
Co mog�o si� sta� najgorszego. Pan X jest ci�ko ranny i lekarze w�tpi� podobno o jego
�yciu.
JANINA
Ale� to okropne! I to dla jakiego� tam smarkacza, pysza�ka ...
WICHERKOWSKI
A widzi pani!
SCENA SI�DMA
CI� KAMILA, p�niej ADOLF, PULCHERIA.
KAMILA
(wychylaj�c g�ow�)
Janinko!
JANINA
A co tam?
KAMILA
Jest tu do ciebie interesik. - Dobry wiecz�r, panie Wicherkowski.
WICHERKOWSKI
A, s�uga.
KAMILA
Zaraz panom s�u�y� b�dziemy, za chwileczk� (chowa si�, za ni� wchodzi Janina).
WICHERKOWSKI
(do W�adys�awa)
Uwa�a�e� pan, jakie to na pa�skiej �onie zrobi�o wra�enie? Cho�, mi�dzy nami m�wi�c,
ca�a ta historia jest zmy�lona.
W�ADYS�AW
CO?
TELESFOR
Nieprawdziwa?
WICHERKOWSKI
Od pocz�tku do ko�ca. Ale to m�j system. Od czasu do czasu komponuj� takie opowiadania
moralne, zastosowane do okoliczno�ci, dla zbudowania mojej �ony. To bardzo
dobry skutek robi. Zobaczysz pan, �e po tym opowiadaniu pa�skiej �onie odechce
si� i bal�w, i zabaw; zobaczysz pan; to m�j system.
38
JANINA
(wchodzi z lewej, za ni� Kamila, Adolf, Pulcheria)
Wi�c, m�usiu, rzecz ju� u�o�ona, idzie tylko o twoj� aprobat�.
W�ADYS�AW
O co takiego?
JANINA
(g�aszcz�c go po twarzy)
�eby� nam pozwoli� sal� jadaln� przemieni� na balow�.
W�ADYS�AW
(do Wicherkowskiego)
S�yszysz pan? (�mieje si�).
TELESFOR
(�miej�c si� tak�e)
A to� j� pan przekona� doskonale!
JANINA
(zdziwiona)
Z czego si� panowie �miejecie?
W�ADYS�AW
Nic, nic - z systemu pana Wicherkowskiego.
TELESFOR
(jak wy�ej)
A bodaj go z jego systemem!
(Kurtyna zapada).
39
AKT II
Pok�j ten sam, ze zmianami, jak w planie. Na �rodku sali wisi ozdobny �wiecznik, pod
kt�rym chwilowo postawiony stolik i obok krzese�ko.
40
SCENA PIERWSZA
FRANCISZEK sam, potem KAMILA.
FRANCISZEK
(w tu�urku czarnym, bia�ej kamizelce i krawacie, ogolony, stoi na stoliku z pude�kiem
zapa�ek i za�wieca �wiecznik)
C� u licha dzisiaj z tymi zapa�kami, �e si� �adna zapali� nie chce? (pociera, zapa�ka
ga�nie). No. A bodaj ci�! (rzuca j�). Im si� bardziej cz�owiek spieszy, tym gorzej
jeszcze ... (pociera znowu).
KAMILA
(z drugich drzwi na lewo, w balowej sukni, wyci�tej w karo)
Franciszku! jak to, jeszcze nie zapalony �wiecznik? B�j si� Boga!
FRANCISZEK
Duchem b�dzie, panienko, tylko te szelmowskie zapa�ki... o! co kt�r� zapal�, to zga�nie.
KAMILA
Niech si� Franciszek usunie, ja sama zapal�.
FRANCISZEK
Ale gdzie�by znowu panienka si� fatygowa�a.
KAMILA
Pr�dzej, pr�dzej! Trzeba si� �pieszy�, bo ju� go�cie w salonie.
FRANCISZEK
(schodzi niezgrabnie, potem m�wi)
Ja panienk� podsadz�.
KAMILA
Nie potrzeba (wybiega na sto�ek, a potem na stolik).
FRANCISZEK
Tylko ostro�nie.
KAMILA
Podaj mi zapa�ki.
FRANCISZEK
Zaraz, zaraz (wyjmuje z kieszeni i z wielkiego po�piechu upuszcza). A, Jezus Maria!
panienka jak ogie�, wszystko mi z r�k leci z tego po�piechu. Oto s�. (Kamila zapala,
Franciszek z podniesion� do g�ry g�ow� przypatruje si� temu) H�, h�, jak te� to panience
zgrabnie idzie, to nie tak, jak mnie staremu (obchodzi doko�a stolika z drugiej
strony). Jeszcze tu panienka jedn� upu�ci�a. (Po chwili) H�, h�, to� to dopiero b�dzie
bal u nas, prawdziwie ksi���cy. �eby panienka widzia�a, co starszy pan wina nakupi�,
to strach, a jakich przer�nych cukr�w naprzynoszono z cukierni.
KAMILA
Nieoceniony wujaszek. Bo to on ten bal wyprawia.
41
FRANCISZEK
A wiem, wiem. E, to si� te� panienka wyta�czy za wszystkie czasy, z panem Adolfem,
prawda?
SCENA DRUGA
CI� i ADOLF.
ADOLF
(z g��bi, w balowym stroju)
O, c� to? panna Kamila zosta�a, jak widz�, ministrem o�wiecenia!
KAMILA
(weso�o)
Dobry wiecz�r panu! No, c�? du�o pan m�odzie�y zam�wi�e� na dzisiejszy wiecz�r?
ADOLF
(pokazuj�c na siebie)
To wszystko, co pani widzisz.
KAMILA
Jak to?
ADOLF
Opr�cz siebie nikogo wi�cej.
KAMILA
O! nie wierz� panu. Pan �artujesz tylko, aby si� ze mn� dra�ni�.
ADOLF
Na serio m�wi�, jak pani� kocham.
KAMILA
(z gniewem)
I pan �miesz jeszcze pokazywa� mi si� na oczy? To� pan tak uwa�a� na moje pro�by?
ADOLF
Panno Kamilo! robi�em, co mog�em. Przez trzy dni �azi�em po wszystkich moich znajomych,
zrobi�em jakie kilkadziesi�t pi�ter; ale teraz m�odzi panowie okropnie wybredni,
dro�� si� jak B�g wie co; chc� wiedzie� naprz�d, jaka b�dzie kolacja, jaka
muzyka, jaka posadzka, jakie panny, czy �adne, czy posa�ne.
KAMILA
Tak, teraz si� panu nie wypada t�umaczy� inaczej, ale ja panu ani s��weczka nie wierz�.
ADOLF
Panno Kamilo!
KAMILA
O, ja to widz� dobrze, �e pan od samego pocz�tku niech�tny by� temu balowi.
42
ADOLF
Jaki� bym mia� pow�d?
KAMILA
Bo pan nie �yczysz sobie, �eby tu kto wi�cej bywa� pr�cz pana, (drwi�co) �eby� pan
si� m�g� lepiej wyda�.
ADOLF
Ale�, panno Kamilo ...
KAMILA
Nic nie s�ucham. Nie gadam z panem (chce zej��).
ADOLF
(podaj�c jej r�k�)
S�u�� pani.
KAMILA
Ja nie chc�, nie potrzebuj� pa�skiej r�ki. Id� pan sobie!
ADOLF
Ale� pani spadnie.
KAMILA
Co panu do tego?
ADOLF
Z�amie pani n�k�; jak�e pani potem b�dzie ta�czy�?
KAMILA
Z�ami�, to swoj�, nie pa�sk�. Niech mi Franciszek da r�k� (schodzi z pomoc� Franciszka).
ADOLF
(zbli�a si� do niej)
Jeszcze�my si� nie przywitali (podaje jej r�k�).
KAMILA
Obejdzie si�. M�wi�am ju� raz panu, �e si� gniewam.
FRANCISZEK
(wynosz�c st�, a potem sto�ek)
No, ci si� musz� dopiero rzetelnie kocha�, bo si� ci�gle k��c�.
ADOLF
Ale pomimo to mo�na pani� prosi� do pierwszego kadryla?
KAMILA
(kr�tko)
Ju� ta�cz�.
ADOLF
To do drugiego.
43
KAMILA
Do drugiego tak�e ju� jestem zaanga�owana.
ADOLF
Kt� si� tak pospieszy�?
KAMILA
A co panu do tego?
ADOLF
No, to mo�e do mazura?
KAMILA
I mazura, i polki, i walce, wszystko ju� mam zaj�te, jestem zaanga�owan� na ca�y
wiecz�r.
ADOLF
Tak?
KAMILA
Tak.
ADOLF
Ha, to i ja b�d� si� musia� postara� o inne danserki. Ja my�l�, �e ich nie braknie dzisiaj.
(K�ania si� �artobliwie) Pani! (odchodzi na lewo do pierwszych drzwi).
KAMILA
(do siebie)
Mo�e by mu da� cho� jeden taniec? (Biegnie za nim) Panie A... (wraca si�,). Nie, musz�
go ukara�, bo zas�u�y� na to.
SCENA TRZECIA
KAMILA, TELESFOR, p�niej FRANCISZEK.
TELESFOR
(w od�wi�tnej czamarce, bia�ej kamizelce, wchodzi z drugich drzwi z prawej, z kilkoma
butelkami wina w obu r�kach i stawia je na stole po prawej)
Tak, to b�dzie na pierwsze strza�y: to dla pan�w, a to dla pa�.
KAMILA
(podbiega i ca�uje go w r�k�)
Poczciwy wujaszek, tak o wszystkim pami�ta, tak si� wszystkim zajmuje!
TELESFOR
To m�j obowi�zek, przecie� ja tu dzisiaj gospodarzem, to musz� my�le� o tym, �eby
by�o wszystko, jak nale�y.
44
KAMILA
Wujaszku, a jakby wujaszek chcia� si� potem po�o�y�, to ja tam wujaszkowi przygotowa�am
��ko za parawanem w pokoju W�adzia.
TELESFOR
C� ty sobie my�lisz, smarkata jaka�, �e ja ju� tak skapcania�em do reszty, �e jednej
nocy przebalowa� nie potrafi�? Ja was tu jeszcze wszystkich przetrzymam. Patrzcie j�,
jaka mi dowcipna! do ��ka mi� pakuje! mo�e jeszcze kaftanikiem flanelowym i rumiankiem
mnie potraktujesz, co? Ja si� chc� tak�e bawi�; kto wie czy sobie nawet nie
podskocz� jeszcze?
KAMILA
Ja wujaszka wybior� do mazura.
TELESFOR
Dobrze. B�dziemy hula� do samego rana. Kiedy si� bawi�, to si� bawi�. (Do wchodz�cego
Franciszka z g��bi) A tobie co si� sta�o? masz min�, jakby� upiora zobaczy�.
FRANCISZEK
Prosz� pana, prosz� panienki, tam jakie� draby przysz�y we frakach i bawe�nianych
r�kawiczkach i powiadaj�, �eby im odda� ca�y kredens, srebra i wszystkie naczynie.
TELESFOR
No, to im trzeba da�, bo to s� lokaje, naj�ci do obs�ugi go�ci.
FRANCISZEK
Jak to, prosz� pana, a od czeg� ja tutaj?
TELESFOR
Ty by� sobie sam przecie� rady nie da�.
FRANCISZEK
Ciekawym bardzo, dlaczego nie? Jak m�j pian by� jeszcze kawalerem, to si� nieraz
tyle pan�w naschodzi�o, a Franciszek wszystkiemu da� rad�. Zreszt�, jakby by�o potrzeba,
to mo�na by by�o wzi��� Walentow� do pomocy.
TELESFOR
Ale g�upi�, jak�eby to wygl�da�o?
KAMILA
To przecie� bal.
FRANCISZEK
To ju� jak bal, to Franciszek ma