15738
Szczegóły |
Tytuł |
15738 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15738 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15738 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15738 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Michai� Puchow
PRZYPADKOWE NAST�PSTWO
1
Er�17 szed� z przodu. Na jego czarnych, wypolerowanych plecach Grekow �owi�
swoje
powykrzywiane odbicie. Kowalski w lustrze piec�w si� nie mie�ci�, zas�ania� mu
je Grekow. Szed�
jednak z ty�u, prawie obok i Grekow s�ysza�, jak pod jego butami chrz�szcz�
kamienie. Sam
Grekow, a jeszcze bardziej robot, szli prawie bezszelestnie i by�o wyra�nie
s�ycha�, jak wiatr wyje
w�r�d ska� i szele�ci w koronach drzew.
Wiatr si� nasila�. Spod n�g Grekowa, id�cego z przodu robota i Kowalskiego,
kt�ry szed� z ty�u,
unosi� si� bia�y py� i ulatywa� do przodu zlewaj�c �si� w sk��biony,
przyci�ni�ty do ziemi d�ugi
ob�ok wskazuj�cy im drog�. Wiatr by� po�udniowy. Stopniowo si� wzmaga� i wia�
wzd�u� �lebu w
plecy u�atwiaj�c wspinaczk�. Nie by�oby dobrze, je�li nie jest to tylko zwyk�y
wiatr, a poczernia�e
nad po�udniowym horyzontem niebo zapowiada polarn� burz�.
Ogl�danie si� nie mia�o sensu. �leb, kt�rym szli, by� kr�ty i horyzont
przys�ania�y zielone od
drzew szczyty ska�. Oczywi�cie mo�na si� wdrapa� na wierzcho�ek, na jaki� wysoki
wyst�p
skalny, ale na to trzeba czasu. A je�li zbli�a .si� huragan, to czas jest
najcenniejszy.
Grekow dotkn�� pasa, na kt�rym zgodnie z instrukcj� powinien si� znajdowa�
blaster. Blastera
jednak nie by�o. Blaster wa�y dwa kilogramy, a �wit by� dzisiaj zwyczajny,
zielony, bez
r�owo�czerwonych przeb�ysk�w zapowiadaj�cych po�udniowy sztorm. Dobrze, �e
chocia�
Kowalski jest uzbrojony. To dobrze, �e ci nowi posiadaj� znakomit� potrzeb�
obwieszania si�
broni� zawsze, kiedy im si� tylko na to pozwoli.
Kowalski przyby� na Gamm� dopiero dwa dni temu i id�cy z przodu robot Er�17 by�
pierwszym, jakiego mieli wyprawi� do Tunelu razem. Ostatnie sze�� miesi�cy
Grekow by�
jedynym cz�owiekiem wysy�aj�cym do Tunelu roboty i odbieraj�cym je, je�eli
wraca�y. Wraca�a
mniej wi�cej po�owa.
Teraz wchodzili coraz wy�ej po dnie w�skiego �lebu wyrytego przez �ciekaj�cy
t�dy kiedy�
lodowiec. Ska�y po obu stronach by�y pi�kne, m�ode, prawie nie tkni�te przez
erozj�. Mi�dzy nimi
by�y przej�cia, wi�c w razie czego mo�na by�o wyj�� w g�r� i wr�ci� do bazy
robi�c niewielkie
ko�o. Szczyty ska� by�y p�askie, wyg�adzone. Zieleni�y si� tam j�cz�ce od wiatru
drzewa.
Male�ki oddzia� zbli�a� si� do celu.
Baza, z kt�rej wyruszyli, by�a usytuowana niezbyt daleko od wej�cia do Tunelu.
G�upstwo,
dziesi�� kilometr�w, chocia� mo�na by�o zbudowa� j� bli�ej, na dnie tego �lebu.
Ale kiedy j�
stawiano, nikt nie podejrzewa� nawet istnienia Tunelu.
Baza zosta�a zbudowana w celu badania obyczaj�w tubylc�w zamieszkuj�cych p�kul�
po�udniow�, a w bezpo�redniej blisko�ci od wej�cia do Tunelu nie ma osiedli
tubylc�w. Na
r�wninie nie ma ich tak�e � buduj� swoje sza�asy z ga��zi drzew w g�rach, na
p�askich szczytach
ska�, a nie w dolinach. Boj� si� Tunelu, chocia� jest przedmiotem ich
religijnego kultu.
Tubylcy wierz�, �e z Tunelu od czasu do czasu wychodz� bogowie i straszyd�a.
Straszyd�a
pozostaj� tak d�ugo, dop�ki nie znajd� si� bohaterowie, kt�rzy stocz� z nimi
walk� i zwyci꿹.
Bogowie odchodz� sami. Tubylcy wcale si� nie zdziwili, kiedy na Gamm� przyszli
ludzie. Teraz
czekaj�, kiedy wr�cimy z powrotem do Tunelu.
Oczywi�cie, nic nie przeszkadza przenie�� stacj� cho�by teraz. Nie jest to
trudniejsze, ni�
regularne, dwa razy w tygodniu przejmowanie kolejnego robota�zwiadowcy, je�eli
wraca, i
posy�anie do Tunelu nast�pnego. Czasami roboty musz� d�ugo czeka� � je�eli by�y
przeznaczone
na Feniksa� albo Liguri�, a wr�ci�y w pierwszym cyklu. Z o�miu takich robot�w
zadanie wykonuje
jeden, po�owa wraca przed czasem, a pozosta�e przepadaj�. Roboty, kt�re wracaj�
wcze�niej,
musz� czeka�. Ale nie jest to dla nich zbyt trudne.
Zreszt� sam spacer od bazy � dziesi�� kilometr�w w t� i dziesi�� z powrotem �
te� nie jest
uci��liwy. Tyle, �e czasami bywa niebezpieczny. Kiedy niebo nad po�udniowym
horyzontem
ciemnieje i podnosi si� wiatr od bieguna, z pusty� przype�zaj� tu stada
piaskowych smok�w.
Bywa, �e pojedyncze osobniki dostaj� si� a� tutaj, do �lebu. Rzadko, ale si�
zdarza.
Nie przez przypadek tubylcy buduj� swoje sza�asy na p�askich szczytach ska�.
Id�cy z przodu robot zatrzyma� si�.
W g�rze, w lesie na wierzcho�kach wy�o i gwizda�o, ale u st�p ska� wiatru w
og�le nie by�o, py�
spod n�g nie unosi� si� ju�, poniewa� �leb ko�czy� si� tutaj zamkni�ty
kamiennymi �cianami.
Ska�y by�y rzeczywi�cie jak �ciana albo nawet jak szklane �cianki akwarium �
g�adkie i
niedost�pne. Chocia� to dziwne, ale owalny otw�r Tunelu harmonizowa� z dzik�
przyrod�.
Wygl�da�, jak zwyczajna pieczara g��boko ukryta w ziemi.
W rzeczywisto�ci na metr od wej�cia Tunel ko�czy� si� �lep� �cian�, poprzeczn�
przegrod� nie
do przebycia. �eby wej�� do Tunelu nale�a�o dotkn�� przegrody, obr�ci� si�
dooko�a i wej�� w
inny �wiat. Ludzie jednak nie robili tego nigdy, posy�ali zamiast siebie
automaty.
Er�17 sta� dwadzie�cia metr�w od wej�cia czekaj�c na rozkazy.
� Do terminu kontrolnego zosta�o dwadzie�cia pi�� minut. Poczekamy tutaj �
powiedzia�
Grekow siadaj�c na p�askim g�azie. Po raz pierwszy od chwili, kiedy w koronach
drzew zacz��
gwizda� wiatr, zaryzykowa� i obejrza� si� do ty�u. Tak jak si� spodziewa�, nad
po�udniowymi
ska�ami by�o czarno jak w nocy.
Kowalski sta� nadal z zachwytem patrz�c na owalny otw�r. Er�17 te� ani drgn��.
Robotowi by�o
wszystko jedno czy czeka stoj�c, czy siedz�c.
� Drzwi w inne �wiaty � powiedzia� Kowalski z zachwytem. � Oto one, obok.
Grekow nie odpowiedzia�. P� roku temu sam do�wiadcza� podobnych uczu�. Teraz
patrzy� na
�a�obn� obw�dk� ponad zieleni� po�udniowych ska� i czeka� a� z otworu za plecami
lada chwila
pojawi si� wys�any do Tunelu trzy doby temu robot Er�31 i z�o�y raport o swoim
przybyciu.
Dzisiaj przyda�by si� jeszcze jeden blaster, ale dodatkowy obro�ca te� nie
zawadzi.
� To fenomenalne � powiedzia� Kowalski. � Czym si� zajmuj� ludzie? Co badaj�? Po
co?
Przecie� przed nami jest wej�cie do innych �wiat�w!
� Badamy te �wiaty � niech�tnie odpowiedzia� Grekow. Patrzy� tam, sk�d przyszli.
�leb
wygl�da� st�d jak nier�wna bruzda wyryta przez lemiesz giganta. Najbli�sza
szczelina, kt�r�
mo�na by�o wej�� na g�r�, by�a ukryta za zakr�tem.
� Badamy � powt�rzy� Kowalski. � Teraz to si� nazywa �badamy�. Pan pracowa� tu
p�
roku sam jeden, a na innych planetach archipelagu pracuj� t�umy badaczy.
Niepoj�te.
� Oni te� badaj� inne �wiaty � powiedzia� Grekow. � Planety, na kt�rych pracuj�,
nie s� nic
gorsze od tych, z kt�rymi jeste�my powi�zani dzi�ki Tunelowi.
� Jak pan mo�e por�wnywa�? � oburzy� si� Kowalski. � Nie m�wi�c ju� o
bezpo�redniej
mo�liwo�ci kontaktu z setkami �wiat�w, mamy tu do czynienia z unikalnym dzie�em
nieznanej
supercywilizacji. Samo zbadanie mechanizmu przenoszenia da nam informacj�,
kt�rej nie spos�b
przeceni�.
� Nie � powiedzia� Grekow. � Kiedy Tunel zosta� odkryty, do systemu Legi
zlecieli si�
najlepsi fizycy ludzko�ci. Pracowali kilka lat, sformu�owali swoje wnioski w
do�� obszernym
dokumencie i odlecieli, sk�d przyszli. Powinien pan o tym wiedzie�.
� Tak, czyta�em ten dokument � zgodzi� si� Kowalski. � Ale znalaz�em tam tylko
dwa
sensowne wnioski. Pierwszy � �e istnieje pewien �a�cuch planet po��czonych za
pomoc� Tunelu,
ale o ilo�ci planet i o przyczynie ich po��czenia nic na razie nie wiadomo. I
drugi wniosek � �e z
dowolnej planety �a�cucha mo�na � wykorzystuj�c Tunel � przej�� na jedn� z dw�ch
s�siednich
planet, tyle �e nie wiadomo na kt�r� konkretnie. Jak to wszystko dzia�a,
oczywi�cie, te� nie jest
wyja�nione.
� Zgadza si� � powiedzia� Grekow. � Na tym w�a�nie polega wniosek trzeci,
najwa�niejszy.
Nasza nauka po prostu nie jest jeszcze gotowa do zrozumienia tego mechanizmu.
Mo�na machn�� r�k� na plan, pomy�la�, i nie posy�a� Er�17 do Tunelu. Mam
przeczucie, �e
trzydziesty pierwszy nie wr�ci. Ale Er�17 jest dzisiaj tak zaprogramowany, �e
nie nadaje si� na
obro�c�. Dzisiaj jest badaczem, a s� to specjalno�ci zbyt odleg�e. I nie podoba
mi si�, �e tak du�o
m�wimy. Od gadania przyt�pia si� czujno��.
Ale Kowalski by� nastawiony bojowo.
� Dzisiaj nie gotowa, to b�dzie gotowa jutro! � o�wiadczy�. � Nie rozumiem, jak
mo�na by�o
przerwa� takie badania. Mimo wszystko mamy do czynienia z drzwiami do setek
�wiat�w. �eby je
zbada�, wystarczy wykona� jeden krok.
� Nie � powiedzia� Grekow. � Dla nas granic� jest Albion i Mirza, nasi s�siedzi
w �a�cuchu
po��czonym Tunelem. Wchodz�c do Tunelu trafia pan na jedn� z tych planet. Ale na
kt�r� nikt nie
wie. Wychodzi pan na jedn� z nich z prawdopodobie�stwem jeden do jeden i tyle.
Za��my, �e
trafi� pan na Albion. Wtedy przy powt�rnym wej�ciu do Tunelu trafi pan z takim
samym
prawdopodobie�stwem znowu na Gamm� albo na Liguri� � to planeta nast�pna za
Albionem. W
ten spos�b prawdopodobie�stwo trafienia na Liguri� jest r�wne jednej czwartej.
Szansa dotarcia na
Liguri� i powrotu na Gamm� zmniejsza si� do jednej szesnastej. Oto dlaczego
Liguria i Feniks �
to nast�pna planeta za Mirz� � s� dla nas praktycznie niedost�pne. Roboty, to co
innego. Nie
jeste�my w stanie zaprogramowa� robota tak, �eby bada� i Mirz�, i Albion, i
Feniksa, i wszystko,
co popadnie. S� to planety zbyt r�ne. A nie urodzi� si� jeszcze cz�owiek, kt�ry
by sam, z w�asnej
nieprzymuszonej woli wszed� do Tunelu.
� Pan si� myli � powiedzia� Kowalski. � Chodz� s�uchy, �e jaki� Bieriozin zbiera
ochotnik�w na wypraw� w g��b Tunelu. Ju� nied�ugo wyruszy ekspedycja.
� Nie wiem, na co oni licz�. Ryzyko jest bardzo wielkie. Tunel to labirynt, z
kt�rego wyj�� tak
�atwo si� nie da. Im bardziej oddala si� pan od Gammy, tym mniej ma pan szans
powrotu.
� Bieriozin jest znanym matematykiem � nie dawa� za wygran� Kowalski. � Chodz�
s�uchy,
�e twierdzi, jakoby uda�o mu si� znale�� strategi� wykluczaj�c� ryzyko. By�oby
naturalne, gdyby
taka strategia istnia�a. Trudno przypu�ci�, �e budowniczowie Tunelu nigdy z
niego nie korzystali.
� Nie tak �atwo zorientowa� si� w kaprysach obcych cywilizacji � powiedzia�
Grekow. �
Nawet tak prymitywnych jak aborygeni Gammy, nie m�wi�c ju� o gospodarzach Tunelu.
Mo�liwe, �e umieli sterowa� prawdopodobie�stwem przej��, ale przekracza to nasze
mo�liwo�ci
poznawcze. Tunel jest Tunelem. Jak pan widzi, czas min��, a to znaczy, �e
stracili�my jeszcze
jednego zwiadowc�.
M�wi� dalej zwracaj�c si� do robota:
� Er�17! Znasz schemat trasy?
� Tak � odpowiedzia� robot. � Wej�� do Tunelu. Przy wyj�ciu na planety Albion i
Mirza
dzia�a� odpowiednio wed�ug programu P�l lub P�2. Po 72 godzinach wykona�
powrotne wej�cie.
Po wyj�ciu na Gamm� czeka�. Przy wyj�ciu na inn� planet� do��czy� do grupy
bazowej i dzia�a�
zgodnie z uniwersalnym programem P�3.
Zamilk�.
� Dobrze � powiedzia� Grekow. � Er�17, wykonuj. Kilka sekund patrzyli na robota.
Er�17
zbli�y� si� do otworu Tunelu i znikn�� rozp�ywaj�c si� w p�mroku.
� Co to jest grupa bazowa? � zapyta� Kowalski.
� O tym potem � powiedzia� Grekow. � Teraz musimy si� spieszy�.
Wsta� z kamienia i wtedy us�ysza� niezbyt g�o�ny zgrzyt w dole za zakr�tem �lebu.
Problemy zwi�zane z eksploatacj� Tunelu odesz�y na dalszy plan. Zosta� tylko
wygi�ty,
podobny do monstrualnej trasy bobslejowej korytarz �lebu i metaliczny d�wi�k na
dole oraz
dw�ch male�kich ludzik�w z jednym blasterem. Nie zd��ymy, pomy�la� Grekow, i
nagle jasno
u�wiadomi� sobie, czym si� to wszystko sko�czy. Ogarn�� to wszystko jakim� innym
spojrzeniem,
ale tak wyra�nie i szczeg�owo, jak gdyby ods�oni�a si� przed nim jaka� kurtyna,
jak gdyby na
moment posiad� dar jasnowidzenia.
W zasadzie to, co zobaczy�, by�o zupe�nie naturalne, m�g� na to wpa�� wraz ze
wszystkimi
szczeg�ami nawet na poziomie pod�wiadomo�ci. Ale obraz ten trzyma� si� tylko
dzi�ki jednemu
male�kiemu detalowi, kt�rego jego pod�wiadomo�� zna� nie mog�a.
� Blaster � rozkaza� Grekow.
Kowalski pos�usznie odczepi� bro� od pasa. Tak, blaster by� zbyt lekki. Grekow
poci�gn�� za
d�wigni� komory nabojowej.
Wszystko si� zgadza�o � blaster by� pusty jak pr�nia kosmiczna.
� Czy�by nie by� na�adowany? � prostodusznie zapyta� Kowalski. � Jaka szkoda!
Tak
chcia�em sobie postrzela� w drodze powrotnej.
Grekow nic nie odpowiedzia�. Z�apa� bro� za masywn� kolb�, zamachn�� si� szeroko
i blaster
jak bumerang b�ysn�� nad �lebem na tle k��bi�cych si� czarnych tr�b powietrznych,
a potem
skacz�c polecia� w d� �cie�ki, po kt�rej przyszli. Kiedy wznieci� ostatni
k��bek kurzu, zgrzyt za
zakr�tem �cie�ki sta� si� jeszcze wyra�niejszy i co� d�ugiego, ruchliwego
ukaza�o si� spoza nawisu
skalnego.
� Po co pan to zrobi�? Przecie� by� ca�kiem sprawny � z wyrzutem powiedzia�
Kowalski. �
Na�adowaliby�my go przecie� w bazie.
Grekow nie odpowiedzia�. Patrzy� jak wype�za�o zza zakr�tu co� jadowitozielonego,
d�ugiego i
�mijowatego. Teraz mamy tylko jedn� drog�, my�la�. Dok�d nas ona zaprowadzi �
nie wiadomo.
� Niech pan patrzy! � krzykn�� Kowalski. � Co to?
Piaskowy smok wysun�� si� ju� ca�y na otwart� przestrze� i by� widoczny jak na
d�oni. Dwa
rz�dy pokracznych �ap podpiera�y jego kilkumetrowy tu��w. Dwie g�owy z
�apczywymi �abimi
mordami telepa�y si� na d�ugich szyjach wypatruj�c zdobyczy. Olbrzymi jaszczur
pe�z� za�amuj�c
si� nienaturalnie. Zbli�a� si� coraz bardziej. Jeszcze nie widzia� ludzi. Po
prostu sun�� w g�r� �lebu.
� Przecie� to piaskowy smok, prawda? � zapyta� Kowalski. � My�la�em, �e one �yj�
tylko
na pustyniach�
Zamilk�. Pewnie nagle uzmys�owi� sobie, �e to nie ogr�d zoologiczny ani pawilon
filmowy, �e
stoj� na w�skim przej�ciu po�r�d pionowych ska� i �e jedyna droga, kt�ra st�d
prowadzi, jest
odci�ta. Cofn�� si�. Grekow pozosta� na miejscu patrz�c na zbli�aj�cego si�
potwora.
A potem zobaczy� masywn� brudn� �usk� na piersiach i bokach monstrum, us�ysza�
g�uchy
pomruk wydobywaj�cy si� z wn�trza tu�owia olbrzyma, poczu� wywo�uj�cy nudno�ci
smr�d
rozk�adaj�cych si� resztek jedzenia w podobnych do g�az�w z�bach i nagle
zrozumia�, �e jego
plecy opieraj� si� o �cian� i �e ju� nie ma si� dok�d cofn��.
Wtedy z nies�ychanym wysi�kiem oderwa� wzrok od dw�ch uz�bionych szeroko
otwartych
paszcz, kt�re wiedzia�y ju� teraz czego chc�, i odwr�ci� g�ow�. Kowalski sta�
obok niego z prawej
strony wciskaj�c si� w �cian�. A z jego lewej strony majaczy� otw�r Tunelu.
Grekow schwyci� Kowalskiego za r�k� i szarpn�� go za sob�. Smok wyci�gn�� w ich
stron�
�ar�oczne szyje, by� ju� ze dwadzie�cia metr�w od nich, spieszy� si�. Grekow si�
cofn��.
Nad nimi wisia� strop Tunelu, a straszyd�o, ska�y i niebo rozmy�y si� w dr�eniu
widmowej
zas�ony. Plecy Grekowa natkn�y si� na spr�yst� przegrod�.
Nie wypuszczaj�c r�ki Kowalskiego wszed� do Tunelu.
2
Stali na �agodnym stoku pag�rka pokrytym delikatn� szmaragdow� traw�. Przed nimi
a� do
samego horyzontu le�a�a falista r�wnina, a z lewej strony pag�rka, na kt�rym
stali, p�yn�a
zakolami powolna rzeka. Z prawej strony, niedaleko od nich ciemnia�y spore k�py
drzew
zlewaj�ce si� ku horyzontowi w zwarty las. Niebo nad ich g�owami mia�o spokojny,
niebieski
odcie�. K��bi�y si� na nim ob�oki. Wia� �wie�y wiaterek.
Kowalski usiad� na trawie. By� blady.
� To Albion � powiedzia� Grekow i nie pozna� swojego g�osu. � Ba�em si�, �e
trafimy na
Mirz�.
By�oby o wiele gorzej, gdyby�my si� znale�li na Mirzie, pomy�la�. Mirza jest
niego�cinna. To
�wiat wiecznej nocy, �wiat czarnego s�o�ca i �ycie jest tam te� ciemne i z�e,
nie lepsze od
piaskowych smok�w Gammy. Albion to spokojna i nieszkodliwa planeta. Swego
rodzaju raj.
Grekow popatrzy� na Kowalskiego i odwr�ci� wzrok. Tak, pomy�la�, ja si� te�
przecie� zdrowo
wystraszy�em. Jak g�upio. Od samego pocz�tku wiedzia�em, �e wejdziemy do Tunelu.
Ale potem
zapomnia�em o tym. Trudno by�o nie zapomnie�. Mimo wszystko by�o to zbyt
straszne.
Zn�w spojrza� na Kowalskiego. Ten jak przedtem siedzia� na trawie patrz�c w g�r�,
ale jego
twarz odzyska�a ju� normalny wyraz. Grekow popatrzy� w kierunku jego wzroku.
Stado du�ych bia�ych ptak�w przelecia�o bez szelestu nad ich g�owami zmieniaj�c
w locie szyk.
�ledzili je wzrokiem d�ugo, dop�ki nie znikn�y w b��kicie nieba.
� Mimo wszystko sytuacja nie nale�y do najsympatyczniejszych � powiedzia� Grekow.
�
Albion znajduje si� w centralnej cz�ci Galaktyki, bardzo daleko od S�o�ca i
Legi. Znik�d nie
mo�emy oczekiwa� pomocy. Przez Tunel mo�emy z takim samym prawdopodobie�stwem
wr�ci�
na Gamm� jak trafi� na Liguri�, sk�d praktycznie nie ma powrotu.
� A co to takiego, ta Liguria? � spyta� Kowalski i Grekow z zadowoleniem
us�ysza� w jego
g�osie nutk� zainteresowania.
� Planeta w rodzaju Plutona � powiedzia�. � Martwa lodowa pustynia pozbawiona
�lad�w
biosfery. � Ale za to jest tam co� innego, pomy�la�. I to mo�e si� nam przyda�.
� Ach tak � po chwili powiedzia� Kowalski. � Przyjemna alternatywa.
� Lepiej nie mo�na � zgodzi� si� Grekow. � Ale przecie� i tak nie mamy si� co
spieszy� do
Tunelu. Nawet je�li si� nam uda i wr�cimy na Gamm�, to ryzykujemy spotkanie z
pewnym naszym
znajomym. Na dodatek znale�li�my si� na planecie, kt�rej nie tkn�a jeszcze
ludzka stopa.
Dlaczego nie mamy wykorzysta� takiej okazji?
� I co b�dziemy robi�?
� Proponuj� zej�� na d� � powiedzia� Grekow tonem przewodnika. � U podn�a
pag�rka na
prawo od nas, widzi pan, jest bardzo pi�kny zielony lasek. Zdradz� panu pewn�
tajemnic�. Owoce
niekt�rych rosn�cych tam drzew s� bardzo smaczne.
� Pon�tna propozycja � powiedzia� Kowalski, ale nie podni�s� si� z ziemi. � A
je�li w lesie
czeka na nas kto�, komu my te� wydamy si� smaczni?
Grekow si� roze�mia�.
� Nie � powiedzia�. � Albion jest wyj�tkowo �agodnym �wiatem. Nie ma tu �adnych
drapie�nik�w. Co wi�cej, nie ma tu w og�le zwierz�t l�dowych. W ka�dym razie w
tej cz�ci
planety.
Ale Kowalski nie spieszy� si� do rozstania z nagrzanym ju� miejscem.
� Po co wi�c na drzewach rosn� jadalne owoce? Specjalnie dla turyst�w z innych
planet?
� Jako� si� nad tym nie zastanawia�em � przyzna� si� Grekow. � Zreszt�, oto
odpowied�.
Wskaza� r�k� wielkie stado milcz�cych ptak�w, kt�re pojawi�y si� znowu nad nimi
wynurzaj�c
si� jakby z g��bin nieba.
� Chyba ma pan racj� � zgodzi� si� Kowalski.
Znowu d�ugo przygl�dali si� ptakom, dop�ki nie znikn�y w b��kicie. Kowalski
mimo wszystko
wsta�.
� Pa�ski go�cinny Albion � powiedzia� niezadowolony. Ca�e r�ce mam pokaleczone.
Nie
trawa, a turzyca.
Grekow odwr�ci� g�ow�. D�onie Kowalskiego by�y we krwi. Wyj�� z kieszeni
chusteczk�,
wytar� krew i zacz�� otrzepywa� przylepion� do kombinezonu traw�.
� Na przysz�o�� trzeba by� ostro�niejszym � dziarsko powiedzia� Grekow. � Ale to
przecie�
naprawd� drobiazg. Niech pan lepiej spojrzy, jak tu pi�knie. Wspania�y wiejski
pejza�. Znakomite
powietrze. Chmary ptak�w przecinaj�ce niebo. Na jakiej planecie znajdzie pan co�
podobnego?
Kowalski sko�czy� si� otrzepywa�, jeszcze raz wytar� r�ce chusteczk� i z
oczekiwaniem
popatrzy� na Grekowa.
� Ruszamy � powiedzia� Grekow. Kowalski kiwn�� i poszli w d� po zboczu pag�rka
ku
ciemniej�cemu w oddali zagajnikowi.
Albion, my�la� Grekow. Jaka pi�kna planeta! Ile moich robot�w by�o tu i nie
wr�ci�o? Nie
pami�tam dok�adnie, Ale na pewno ponad dziesi��. I na wszystkich filmach
dok�adnie to samo.
Ciep�y, cudowny �wiat. Ani jednego drapie�nika. I rzeczywisto�� niczym si� nie
r�ni od film�w.
A przecie� s� jeszcze ludzie, kt�rzy twierdz�, �e robot nie mo�e jako badacz
zast�pi�cz�owieka.
Mo�e, i to jeszcze jak. Tylko nale�y go wyposa�y� w warto�ciowy program i wtedy
sam dostarczy
nam cennych informacji. W przeciwnym wypadku po co by�o w og�le wymy�la� robota?
Do zagajnika, kt�ry by� celem ich marszu, zosta�o jakie� dwie�cie metr�w. Trawa
by�a tu
jeszcze g�ciejsza ni� na szczycie wzg�rza. Nawet powietrze, kt�rym oddychali,
by�o g�ste,
nasycone aromatami.
� Mamy szcz�cie, �e budowniczowie Tunelu byli podobni do nas � powiedzia�
Grekow.
� O czym pan my�li?
� Wszystkie planety po��czone Tunelem maj� tlenow� atmosfer� � powiedzia� Grekow.
�
Na wszystkich s� warunki do �ycia. Zreszt� ten wniosek te� jest sformu�owany w
dokumencie, o
kt�rym m�wili�my.
Jaki� czas szli milcz�c, dop�ki nie dotarli do skraju lasku. Drzewa ros�y tu
g�sto, r�wno
rozdzielaj�c mi�dzy siebie �wiat�o i ciep�o swojego s�o�ca. Dominowa�y wysmuk�e
drzewa z
bia�ymi pniami, cienkimi ga��zkami i delikatnie wykrojonymi li��mi
przypominaj�ce troch�
ziemskie brzozy. Masywne grube pnie innych drzew podtrzymywa�y zwart�,�
nieprzeniknion�
dla oczu mas� drobnego listowia.
� Te drzewa te� maj� jadalne owoce � powiedzia� Grekow czuj�c si� jak przewodnik.
� Co
prawda, trudno si� do nich dobra�, ale nie musimy tego robi�. Najsmaczniejsze
owoce rosn� na
drzewach z ��t� kor�. Moje roboty, je�eli wracaj�, zawsze przynosz� mi ten
smako�yk. Nie
powiem, �eby du�o, ale ca�kiem starczy, �eby spr�bowa�.
Kowalski zdj�� kurtk�, zwin�� j� starannie i po�o�y� na trawie.
� Do deseru co� mnie nie ci�gnie. Ch�tnie bym si� teraz zdrzemn��. Mo�e najpierw
odpoczniemy, a dopiero potem p�jdziemy grabi� ten rajski ogr�d?
Grekow sam odczuwa� zm�czenie. By�o to dziwne, bo przeszli dzisiaj znacznie
mniej ni�
planowali rano. Fakt, �e ostatnie sto metr�w szli przez wysok� g�st� traw� i
Grekow nieraz mia�
wra�enie, �e id� nie po ��ce, a przedzieraj� si� przez zaro�la je�yn.
Wspomnienie delikatnego mi��szu owoc�w ��tego drzewa zmusi�o Grekowa do
zapomnienia
o zm�czeniu.
� Przynios� te� porcj� dla pana � obieca�. � Prosz� odpoczywa�.
Kowalski rozci�gn�� si� na trawie podk�adaj�c pod g�ow� ciasno zwini�t� kurtk�.
Przez kilka
sekund Grekow z pewn� zazdro�ci� patrzy�, jak le�y na plecach z przymkni�tymi
oczami i
wygodnie skrzy�owanymi na piersiach r�kami i jak delikatne �ody�ki traw ko�ysz�
si� nad jego
twarz�. Potem ruszy� na poszukiwania.
Nie b��dzi� d�ugo. Natkn�� si� na ��te drzewo od razu, zanim zd��y� straci� z
oczu miejsce,
gdzie le�a� Kowalski. Drzewo sta�o w pewnej odleg�o�ci od innych. Jego li�cie
by�y du�e,
pod�u�ne i dygota�y od niedostrzegalnych ruch�w powietrza. G�adkie i spr�yste
ga��zki wyrasta�y
tu� przy samej ziemi i u ich nasady, przy grubym ��tym pniu p�omienia�y du�e
jaskrawoczerwone
owoce.
Wielki bia�y ptak wystrzeli� z trawy spod samych n�g Grekowa tak niespodziewanie,
�e ten nie
zd��y� si� nawet przestraszy�. Odprowadzi� go wzrokiem, p�ki ptak nie wmiesza�
si� w stado
bezszumnie szybuj�ce niewysoko nad g�ow�.
Dziwny ptak, pomy�la� Grekow. Co on tu robi�? Ma tu gniazdo czy co? Moje roboty
nic nie
opowiada�y o gniazdach tutejszych ptak�w.
Powi�d� oczami dooko�a. U jego st�p w wysokiej g�stej trawie biela�a kupka ko�ci.
Przed nim le�a� ch�odny cie� zagajnika i grona dojrza�ych owoc�w b�yska�y w
g��bi
szeleszcz�cej korony. Obejrza� si�. Za jego plecami do samego horyzontu
rozpo�ciera�a si� falista
r�wnina, a u g�ry by�o b��kitne niebo z bia�ymi ob�okami. Ko�ci jako� nie
harmonizowa�y z tym
pejza�em.
Kto by si� tego spodziewa�, pomy�la� Grekow o Albionie. Moje roboty nigdy o tym
nie
opowiada�y. Trawa, o kt�r� mo�na si� pokaleczy�, ptaki ulatuj�ce tak
niespodziewanie, �e
cz�owiek mo�e si� zacz�� j�ka�. A teraz jeszcze jakie� ko�ci? A co robi� ten
ptak ko�o ko�ci?�
Spojrza� do g�ry. Stado bezszelestnie kr��y�o nad jego g�ow�. Ptaki nie
odlatywa�y. Jak gdyby
na co� czeka�y.
Grekow przeni�s� wzrok na drzewo ze smacznymi owocami, kt�re tak cz�sto
przynosi�y mu
roboty. Jako� straci� apetyt. Ale owoce trzeba by�o zerwa�. Teraz jest to po
prostu zadanie do
wykonania.
Nie wariuj, powiedzia� sobie. Co, nigdy nie widzia�e� ko�ci? Wielka rzecz �
ko�ci. Lataj� tu
wielkie stada ptak�w, kt�re chyba nie s� nie�miertelne. Przecie� gdzie� musz�
le�e� ich szcz�tki. A
ty si� boisz tych ko�ci, jakby to by�y twoje w�asne.
Grekow zbli�y� si� do ��tego drzewa i rozsun�� spr�yste ga��zki. Kiedy�,
jeszcze na Gammie,
napisa� dla robot�w program, dzi�ki kt�remu mog�y one zdobywa� �specjalne okazy
flory�. Teraz
Grekow sam dzia�a� zgodnie z zaleceniami swojego programu. Nie, nie ca�kiem �
chowa� owoce
za pazuch�, a roboty mia�y na to specjalne kontenery. W ko�cu zdecydowa�, �e
narwa� ju� dosy� i
zacz�� si� odsuwa� od drzewa.
Nie uda�o mu si� jednak zrobi� ani jednego kroku. Co� go trzyma�o, jakby si�
zaczepi�, zapl�ta�
w g�szczu korony. Ale przecie� nie by�o si� o co zaczepi�!�
Grekow si� szarpn�� � bez rezultatu. Wydawa�o si�, �e wszystkie ga��zie drzewa
wyci�ga�y si�
do niego, przylepia�y si� do jego ubrania, trzyma�y go w swoich spr�ystych
obj�ciach. Kilka
dr��cych listk�w przybli�y�o si� do jego twarzy. Poczu� na policzku i na szyi
delikatne dotkni�cia.
I wtedy szarpn�� si� naprawd�.
Walczy� o �ycie, traci� g�ow�, oszala� ze strachu, rwa� ga��zie i li�cie
kurczowo czepiaj�ce si�
jego ubrania, rwa� kombinezon zapl�tany w ga��ziach i nieoczekiwanie dla siebie
samego znalaz�
si� raptem na trawie.
Wsta� nic nie rozumiej�c i spojrza� przed siebie. Ga��zki spokojnie wraca�y do
poprzedniej
pozycji. Rozsuwa�y si� powoli, otwieraj�c dost�p do dojrza�ych
jaskrawoczerwonych kul.
Spojrzenie Grekowa pad�o na kupk� rozsypanych na trawie owoc�w. Obok biela�a
akuratna
kupka ko�ci. Kilka sekund patrzy� t�po na nie nie rozumiej�c, sk�d si� tam
wzi�y, a potem z
rozmachem kopn�� je nog�.
Ko�ci by�y ci�kie. To nie by�y ko�ci ptak�w.
Grekow spojrza� do g�ry. Ptaki tkwi�y na swoim miejscu, nie odlatuj�c.
Bezg�o�nie, jak bia�e
widma kr��y�y nad jego g�ow�. Teraz wiedzia�, na co czekaj�.
� �cierwniki � powiedzia� z obrzydzeniem. � S�py przekl�te!
Sta� ca�y mokry od potu, wstrz�sa�y nim dreszcze. Pewnie zm�czy�a go walka z
drzewem.
Twarz te� mia� mokr�. Pot zalewa� mu oczy.
Wytar� twarz r�kami � i nie pozna� swoich r�k. Jego d�onie by�y czerwone jak
owoce, kt�re
niedawno zrywa�. Ale to nie by� sok ani, oczywi�cie, pot. To by�a krew.
Jego d�onie by�y we krwi, jak niedawno d�onie Kowalskiego.
Grekow bieg� nie patrz�c pod nogi, g�sta trawa zach�annie czepia�a si� jego
�ydek, a przed
oczyma sta�y �ody�ki traw pieszczotliwie nachylaj�ce si� nad twarz� kolegi.
Kiedy wybieg� na skraj lasu, gdzie zostawi� Kowalskiego, w pierwszym momencie
pomy�la�, �e
si� pomyli�. ��czka by�a pusta.
Min�o kilka chwil, zanim zobaczy� co� podobnego do zwartego kokonu z trawy,
poczwarki
gigantycznego owada. Krzykn��, kokon si� poruszy�, rozleg� si� trzask rwanej
trawy i spoza niej
wyjrza�a okrwawiona twarz Kowalskiego.
Grekow przyszed� do siebie na dobre dopiero na szczycie wzg�rza przed otch�ani�
wej�cia do
Tunelu. Kowalski ju� od d�u�szej chwili m�wi� co� do niego.
� Istnieje masa rzeczy, do badania kt�rych robot jest w istocie nieprzydatny �
m�wi�
Kowalski. � Dzi� natkn�li�my si� na jedn� z nich. Robot nigdy nie rozpozna
ludojada, dlatego, �e
�aden ludojad nie b�dzie jad� robota. Takich przyk�ad�w mo�na mno�y� tysi�ce.
� Je�li wyposa�y� go w odpowiedni program� � zacz�� Grekow, ale zaraz przerwa�.
�
Zreszt�, ma pan racj�. Weszli do Tunelu.
3
Z piersi Grekowa wyrwa�o si� pe�ne rozczarowania westchnienie. T� p�ask�
za�nie�on�
przestrze�, pokre�lon� cieniami ogromnych lodowych ska�, te wymy�lne
nagromadzenia
niebieskich i zielonych toros�w, male�ki dysk dalekiego s�o�ca na fioletowym
niebie widzia�
dotychczas tylko na jednym czy dw�ch filmach.
Prawo kanapki, pomy�la�. Najbardziej pod�e prawo przyrody. Na tej loterii pewnie
nie ma
wygranej. Zreszt� jak na ka�dej innej.
� To chyba Liguria � powiedzia� Kowalski dok�adnie zapinaj�c kurtk�. � Ma pan
racj�,
tropiki to to nie s�. Ale to nic. Okazuje si�, �e niezbyt lubi�, kiedy polanka,
na kt�rej le��, nagle
prze�ywa gwa�towne napady apetytu.
� Zje�� albo zosta� zjedzonym � u�miechn�� si� Grekow. Si�gn�� r�k� za pazuch� i
poda�
Kowalskiemu du�y czerwony owoc. � Na szcz�cie zosta�o mi par� sztuk. Prosz� si�
pocz�stowa�.
� Walka o byt to z�ota zasada ewolucji � wyg�osi� Kowalski i wpi� si� z�bami w
soczysty
mi��sz. � Rzeczywi�cie smaczne. Zreszt�, to przecie� prawie mi�so.
Kowalski sko�czy� je��, obliza� palce i wytar� r�ce w kombinezon.
� Mamy wspania�e ubrania � powiedzia�. � W wodzie nie ton�, w ogniu nie p�on�. A
teraz
jest w nich prawie gor�co.
Grekow te� z zadowoleniem czu�, jak po ca�ym ciele rozlewa si� tak oczekiwane
ciep�o.
Zacz�y pracowa� automatyczne ogrzewacze kombinezon�w.
� Sp�dzi�em w tym kombinezonie ca�e swoje �ycie � przyzna� si�. � Nigdy mi do
g�owy nie
przysz�o, �e mog�oby by� inaczej.
� A ja jeszcze pami�tam zwyczajne ubrania � powiedzia� Kowalski. � Ale do rzeczy.
Co pan
wie o planecie, na kt�r� trafili�my? Przecie� jej te� nie tkn�a jeszcze noga
cz�owieka.
� Oczywi�cie � potwierdzi� Grekow. � Jednak co� tam o niej wiemy. Niewiele, ale
wystarczy, �eby stwierdzi�, �e niekoniecznie nale�y si� tu zatrzymywa�.
� Opowiedzia�y panu o tym roboty?
� Tak.
� Od niedawna zdobyte w taki spos�b informacje nie wydaj� mi si� absolutnie
wiarygodne �
powiedzia� Kowalski.
� Albion to by� wyj�tek � ugodowo rzek� Grekow. � Ale dlaczego rzeczywi�cie nie
mieliby�my pozna� tej planety troch� bli�ej.
� A gdzie ona w og�le jest? � spyta� Kowalski. � Na Drodze Mlecznej?
Grekow wzruszy� ramionami.
� Nie wiem. Wykonanych st�d zdj�� nieba jeszcze nie analizowali�my. W ka�dym
razie o
rezultatach takich analiz nic na razie nie wiem.
� Nie jest wykluczone, �e znajdujemy si� w zupe�nie innej Galaktyce?
� Tak.
� A przecie� to pan wci�gn�� mnie do Tunelu � zakomunikowa� Kowalski.
Grekow nie zareagowa� na ten atak. Nie powinni�my si� tu zatrzymywa�, my�la�.
Liguria nie
jest planet� nadaj�c� si� do �ycia. Tunel mo�e nas wr�ci� na Albion, albo
przetransportowa� na
kolejn� planet� �a�cucha, o kt�rej nie mamy ju� �adnych wiadomo�ci. Ale mamy tu
jeszcze jedn�
spraw� do za�atwienia. O ma�o co o niej nie zapomnia�em, chocia� przysz�o mi to
do g�owy ju� na
Albionie.
Grekow rozejrza� si�. Otacza� ich martwy pejza� � rozleg�a �nie�na r�wnina
usiana lodowymi
ska�ami, przygn�biaj�ca i martwa. Ale Grekow mia� doskona�y s�uch i m�g�by
przysi�c, �e s�yszy
lekki szelest, zupe�nie nieoczekiwany w �nie�nej ciszy.
� Niech b�dzie, jak pan chce � powiedzia� Kowalski. � Tylko musimy dobrze
zapami�ta�
miejsce. Jak zgubimy Tunel, wszystko si� dla nas sko�czy.
Za ich plecami wznosi�a si� olbrzymia g�ra lodowa, bardzo stara, po��k�a od
dzia�ania czasu.
Wej�cie do Tunelu przypomina�o g��bok� lodow� grot�. Podejrzany szelest dobiega�
spoza
wyst�pu g�ry lodowej, na prawo od nich.
� Zapami�tam � obieca� Kowalski. � Mam bardzo dobrze rozwini�ty zmys� orientacji.
� Sk�d pan o tym wie?
� Na Ziemi� � zacz�� Kowalski.
� To nie Ziemia � przerwa� mu Grekow. � Nikt nie wie, jak cz�owiek znajduje
potrzebny
kierunek. Mo�e s� w to zamieszane pola grawitacyjne i magnetyczne. Wie pan,
jakie s� tu pola
magnetyczne?
� A pan? � spyta� Kowalski i nie czekaj�c na odpowied� doda�: � To trzeba si�
orientowa�
na jakie� charakterystyczne elementy krajobrazu. Ta g�ra jest jedyn� zabarwion�
na ��to na ca�ej
r�wninie.
� Ta g�ra jest jedyna, kt�ra znajduje si� obok nas � powiedzia� Grekow. � Nie
znam
optycznych w�a�ciwo�ci tutejszej atmosfery. Nie jestem przekonany, czy z daleka
nie b�dzie
zielona. Albo niebieska.
� Wtedy zorientujemy si� wed�ug s�o�ca i gwiazd.
� Nie radz� � powiedzia� Grekow. � Z powodu tych samych nie znanych nam
optycznych
w�a�ciwo�ci atmosfery. Orientuj�c si� wed�ug s�o�ca zak�ada pan, �e droga
promieni �wietlnych
jest prosta. A mo�e tutaj mamy do czynienia z infrarefrakcj�, jak na Wenus?
Zamilk� i zacz�� si� przys�uchiwa�. Zgrzyt za wyst�pem g�ry lodowej sta� si�
bardziej wyra�ny,
jawniejszy.
� Znakomicie pracuj� pana roboty � powiedzia� Kowalski. � Nie b�dziemy ju�
przypomina�
Albionu. Ale przecie� pan nawet nie wie, gdzie si� znajduje ta Liguria. Nie zna
pan w�asno�ci jej
pola magnetycznego ani parametr�w atmosfery�
� Myli si� pan. Wiem, �e w tutejszej atmosferze jest trzydzie�ci jeden procent
tlenu.
� Cenne wiadomo�ci � powiedzia� Kowalski. � �eby je uzyska� wystarczy uczyni�
wdech.
Pa�skie roboty trac� na taki wniosek nie mniej ni� dob�.
� Roboty nic nie analizuj�. One dostarczaj� informacji. Przynosz� pr�bki
powietrza, gleby,
wzorce flory i fauny. Niekt�re analizy przeprowadzam sam, inne s� realizowane w
Centrum, na
Delcie. Ale odeszli�my od tematu. M�wili�my o orientacji.
� I pan prawie mnie przekona�, �e sytuacja jest bez wyj�cia.
� Najpro�ciej by�oby ani na chwil� nie traci� z oczu wej�cia do Tunelu �
zaproponowa�
Grekow.
� Logiczne � u�miechn�� si� Kowalski. � Wszystko jednak, co b�dziemy mogli
zobaczy�
podr�uj�c w taki spos�b, wida� te� st�d. Mo�e lepiej od razu wr�ci� do Tunelu?
Nagle Kowalski zaniepokoi� si�. Pewnie te� us�ysza� w ko�cu szelest za wyst�pem
lodowca.
Wtulaj�c si� w powierzchni� lodowej ska�y ostro�nie podkrad� si� do wyst�pu.
Zajrza� tam i
zwr�ci� w stron� Grekowa zatrwo�on� twarz.
� Pewnie mi si� przywidzia�o. Tu nikogo nie ma.
Grekow przecz�co pokr�ci� g�ow�.
� Prosz� spojrze�.
Na tle masywnej, na po�y prze�roczystej ska�y, jakie� sto metr�w od nich
widnia�a ciemniejsza
pionowa sylwetka. Jaki� czas trwa�a w bezruchu, prawie niewidoczna w cieniu
lodowca. Potem
bezszelestnie znikn�a.
� Diabli wiedz�, co to takiego � powiedzia� Kowalski rozgl�daj�c si� doko�a. �
Pr�dzej,
tutaj! � zawo�a� nagle kryj�c si� za wyst�pem.
Grekow pod��y� za nim. Kowalski sta� na czworakach, przygl�da� si� du�ym
prostok�tnym
�ladom na �niegu.
Potem powoli wsta�, otrzepa� �nieg z kolan.
� Oto i pa�ska Liguria � powiedzia�. � Troch� znam si� na �ladach. Niech pan
patrzy jak tu
nadeptane, kasza nie �nieg. Sta�a tu dwunoga istota � s�dz�c po g��boko�ci
�lad�w � gigant.
�ledzono nas. Teraz niech pan spojrzy. Wyobra�a pan sobie rozmiary stworzenia,
kt�re chodzi
takimi krokami?
� Nie � sk�ama� Grekow powstrzymuj�c u�miech.
� Niech pan patrzy, co si� tam dzieje � powiedzia� Kowalski. Grekow odwr�ci�
g�ow�.
Lodowa r�wnina o�y�a. Od ska� bezg�o�nie odrywa�y si� czarne cienie, sta�y
nieruchomo,
przemieszcza�y si�, znowu gin�y w�r�d toros�w.
Kowalski po�o�y� r�k� na ramieniu Grekowa.
� Ta Liguria jest zamieszka�a � powiedzia�. � Mieszkaj� tu istoty podobne do nas.
Nie
podoba mi si� to. Mo�e oni tak�e s� ludo�ercami?
� Nie � powiedzia� Grekow obserwuj�c, jak Kowalski rozgl�da si� z przestrachem.
� To nie
s� ludo�ercy.
� Sk�d pan wie?
� To s� roboty � spokojnie odpowiedzia� Grekow. � Pami�ta pan, co powiedzia� Er�
17
wchodz�c do Tunelu?
� Przy��czy� si� do grupy bazowej � odpar� Kowalski. � Nie zrozumia�em jego s��w.
A pan
mi niczego nie wyja�ni�.
� Lepiej p�no, ni� wcale � powiedzia� Grekow. � Robot Er�17 nale�a� do grupy A,
to
znaczy, �e by� przeznaczony do badania Albionu albo Mirzy. �rednio dwa z
czterech takich
robot�w trafiaj� na Albion.
Kowalski kiwn�� g�ow�.
� Przy powt�rnym wej�ciu do Tunelu � kontynuowa� Grekow � jeden z nich wraca na
Gamm�, a drugi przenosi si� na Liguri�.
� Rozumiem.
� I zostaje tam na zawsze � zako�czy� Grekow.
Kowalski stukn�� si� w czo�o.
� Jakie to proste! Powinienem by� si� domy�li� sam. Czwarta cz�� wszystkich
robot�w,
kt�rych ludzie posy�aj� do Tunelu zostaje na Ligurii.
� I tyle samo na Feniksie � podchwyci� Grekow. � Ale to dotyczy robot�w grupy A.
Z tymi,
kt�re s� przeznaczone na Feniksa i Liguri� sprawa jest troch� bardziej
skomplikowana. Z szesnastu
takich robot�w �rednio osiem przechodz�c Tunelem dociera na Albion. Przy
powt�rnym wej�ciu
do Tunelu cztery roboty wracaj� na Gamm�, a pozosta�e cztery trafiaj� na Liguri�.
W trzecim cyklu
dwa z tych czterech wychodz� z. Tunelu na Albion, a dwa na kolejn� planet�.
Potem jeden z
robot�w z Albionu wraca na Gamm�, a drugi na Liguri�. Jeden z robot�w z kolejnej
planety te�
wraca na Liguri�, a drugi przenosi si� jeszcze dalej.
� Wszystko jedno � powiedzia� Kowalski. � Jeden z o�miu takich robot�w trafia
wi�c na
Liguri�.
� Bardzo s�usznie � potwierdzi� Grekow. � Jeden zostaje na Ligurii i jeden na
Feniksie
uzupe�niaj�c odpowiednie grupy bazowe. Teraz na Ligurii powinno si� znajdowa�
oko�o
trzydziestu robot�w.
� Tak du�o? � zdziwi� si� Kowalski. � Przecie� pracuje pan dopiero p� roku.
� Roboty wysy�ano ju� wcze�niej � wyja�ni� Grekow. � Jeszcze w czasie pracy
Komisji.
Kowalski milcza� chwil� ogl�daj�c �lady na �niegu. Potem powiedzia�:
� Wszystko to jest logiczne. Prawie mnie pan przekona�. Ale pana teoria nie
wyja�nia tylko
jednego.
� A mianowicie?
� W jakim celu one si� przed nami kryj� � powiedzia� �Kowalski patrz�c Grekowowi
prosto
w twarz. � Dlaczego od nas uciekaj�? W ko�cu czemu pa�skie roboty nas �ledz�?
Czy pan to
rozumie?
� Nie � przyzna� si� Grekow.
� Ja te� nie � ostro powiedzia� Kowalski. � I nie I wywo�uje to mojego zachwytu.
Grekow nic nie powiedzia�. Tak, jest w tym co� nienaturalnego. Bardzo dziwnie
zachowuj� si�
te roboty � je�eli rzeczywi�cie s� to roboty. Ale kto by to m�g� by� je�li nie
one?
Nagle ziemia drgn�a pod ich nogami, z lodowego urwiska pociek�y �nie�ne
strumyki. Na
moment ludzi og�uszy� huk donosz�cy si� z miejsca, dok�d prowadzi� �a�cuszek
prostok�tnych
�lad�w na dziewiczym �nie�nym dywanie.
Dw�ch ludzi wymieni�o zatrwo�one spojrzenia. Kiedy �nie�ny py� opad�, poszli w
milczeniu po
�ladach usi�uj�c obej�� lodow� ska��.
Nie uszli nawet stu krok�w, kiedy za kolejnym zakr�tem drog� przegrodzi� im
wielotonowy
kawa� lodu. Przypr�szone jeszcze k��bi�cym si� w powietrzu �niegiem �lady
prowadzi�y prosto
pod zwalisko.
Obeszli je dooko�a i zatrzymali si�. Czarne metaliczne r�ce drapa�y pokryw�
�niegu
podgarniaj�c go w stron� niezgrabnej sze�ciok�tnej g�owy. Reszta by�a przywalona
lodowym
g�azem. Rytmiczne ruchy metalowych r�k by�y coraz powolniejsze. Grekow schyli�
si� nad
robotem.
� To Er�31 � powiedzia� wyprostowuj�c si�. � Ten, kt�rego oczekiwali�my dzisiaj.
Ma
zgnieciony m�zg, kt�ry jest umieszczony na piersiach pod pancerzem. B�dziemy
musieli szuka�
teraz innego robota.
Kowalski milcza� wstrz��ni�ty.
Grekow znowu popatrzy� na czarne, nieruchome r�ce. Z takiej r�ki by�aby niez�a
pa�ka. Trzeba
by j� tylko roz��czy� w stawie �okciowym. Jest to dosy� proste, ale�
� Chod�my st�d � powiedzia� do Kowalskiego. � Nic mu nie mo�emy pom�c.
Odwr�ci� si�i poszed� z powrotem po swoich �ladach. Kowalski zatrzyma� si� na
moment
przy rozgniecionym robocie, ale szybko dogoni� Grekowa.
� Powiedzia� pan: szuka� drugiego robota. Po co?
� Na wszelki wypadek � niech�tnie odpowiedzia� Grekow. � Nie wiadomo dok�d Tunel
nas
zaprowadzi. Robot by si� nam przyda�. Cho�by nawet moje roboty nie nadawa�y si�
na badaczy, to
musi pan przyzna�, �e s� jednak niez�ymi obro�cami.
� Ma pan znakomite roboty � powiedzia� Kowalski. Ci�gle jeszcze wygl�da� na
wstrz��ni�tego, jakby by� obecny przy �mierci cz�owieka. Grekow rozumia� to i
stara� si� go
uspokoi�. Mijali ju� ostatni zakr�t przed wej�ciem do Tunelu, kiedy nagle co�
owin�o piersi
Grekowa, szarpn�o nim i powali�o na ziemi�.
4
Kiedy Grekow doszed� do siebie, le�a� na �niegu starannie omotany d�ug�
elastyczn� link�, a
nad nim nachyla�a si� nieruchoma czarna sylwetka.
� Pa�skie roboty � us�ysza� przyg�uszony g�os Kowalskiego, kt�ry le�a� obok te�
pozbawiony
mo�liwo�ci poruszania si�. � Teraz rozumiem, dlaczego si� przed nami kry�y.
Grekow przeni�s�
spojrzenie na stoj�c� nad nim czarn� figur�. Robot by� niewysoki, krzepki, ze
sp�aszczon� g�ow� i
d�ugimi ruchliwymi r�kami. Sta� nieruchomo. Czeka� na kogo�.
� To nie m�j robot � powiedzia� Grekow. � To robot serii EL � jeden z tych,
kt�re trafi�y tu
jeszcze w czasie pracy Komisji. Ale i tak nic nie rozumiem.
� Bunt maszyn � powiedzia� Kowalski. � Znudzi�o im si� by� niewolnikami. A mo�e
im te�
potrzebni s� obro�cy. Albo jeszcze co� innego. Nawiasem m�wi�c, sk�d maj� lasso?
� Lasso? � nie zrozumia� Grekow. � A, te linki! To standardowe wyposa�enie
robot�w.
Dok�adniej, jeden z element�w standardowego wyposa�enia.
� Po co robotom lasso?
� Na Mirz�. Do chwytania �yj�cych tam du�ych zwierz�t.
� A co one potem robi� z tymi z�apanymi zwierz�tami? Grekow si� zamy�li�.
� Co za bzdura! � powiedzia� domy�laj�c si� nagle do czego zmierza Kowalski. �
Zaraz si�
wszystko wyja�ni. Roboty zawsze podporz�dkowuj� si� cz�owiekowi. � M�j
przyjacielu, co to
wszystko znaczy? � zwr�ci� si� do robota. � Prosz� nas natychmiast rozwi�za�!
Ten trwa� w milczeniu.
� On nie pos�ucha � powiedzia� Kowalski. � Zwyczajny bunt maszyn.
Sk�d� z boku us�yszeli skrzypi�ce kroki. Spoza lodowej ska�y pojawi�y si� dwie
wysokie czarne
postaci.
� O, to s� moje roboty � ucieszy� si� Grekow. � Przyjaciele! Prosz� nas
natychmiast
rozwi�za�. Co si� tu u was dzieje?
� Podobny do g�osu Gospodarza � powiedzia� jeden z nowych robot�w.
� Masz halucynacje � odrzek� drugi. � Bzdura zrodzona z Pocz�tku Koordynat.
� To moja zdobycz � wmiesza� si� do ich rozmowy robot z serii EL. � A wy musicie
mi
pom�c. Tak m�wi Prawo.
M�wi� drepcz�c w miejscu i rytmicznie poruszaj�c d�ugimi z�o�onymi z kilku
d�wigni r�kami.
� Nie denerwuj si� � powiedzia� jeden z tych dw�ch. � Prawo my te� znamy.
� Wed�ug mnie jest podobny do Gospodarza � zakomunikowa� drugi.
� Ty te� si� nie podniecaj � powiedzia� pierwszy. � Sam jeste� podobny do
Gospodarza.
Bierzcie si� lepiej obaj za linki.
� To moja zdobycz � zaprotestowa� d�ugor�ki robot przytupuj�c ze zdenerwowania.
� To po co nas wo�a�e�?
� Nale�y mi si� ochrona.
Robot chwyci� za ko�ce linek, kt�rymi by�y obwi�zane cia�a ludzi i Grekow poczu�,
�e ci�gn�
go nogami do przodu po za�nie�onym gruncie. Dobrze, �e nie po kocich �bach.
� ,,To moja zdobycz� � us�ysza� g�os Kowalskiego. � Jak si� to panu podoba?
Grekow nie odpowiedzia�. Uni�s� g�ow� i zobaczy� s�abe odblaski na plecach
robota serii EL.
Te dwa sz�y z ty�u i Grekow ich nie widzia�. Procesja oddali�a si� ju� na
kilkadziesi�t metr�w od
��tej g�ry. Pod sob� mieli teraz z lekka przypr�szony �niegiem l�d i d�ugor�kci
robot zacz�� biec.
Ale Grekow nie odczuwa� niewygody zwi�zanej z do�� nietypowym transportem.
Lecia� nogami
do przodu po g�adkiej powierzchni lodu i odwracaj�c g�ow� m�g� zobaczy�, jak
obok niego
podobny do sa� sunie Kowalski. Telepali si� jak boje na d�ugich linach.
� S�yszy pan? � spyta� Kowalski, kiedy na kilka sekund zbli�yli si� do siebie. �
Nasz
zdobywca jest poet�. Rymuje wed�ug systemu �buty � p�buty�. Nie opowiada� mi
pan, �e wasze
roboty potrafi� uk�ada� wiersze.
Grekow przys�ucha� si�. Ci�gn�cy ich robot rzeczywi�cie wykrzykiwa� co� w biegu.
S�ycha�
by�o s�abo ale czasami dolatywa�o do Grekowa:
Odda�em p� �ycia
Nie pro forma.
Znalaz�em w �yciu
Inne formy.
� Moje roboty nie pisz� takich wierszy � powiedzia� Grekow. � Kiedy pracowa�a
Komisja,
do Tunelu posy�ano wszystko, co wpad�o w r�ce.
Zwolnili. Unosz�c g�ow� Grekow zobaczy�, �e zbli�aj� si� do czarnego otworu w
olbrzymiej
g�rze lodowej. Robot serii El znikn�� wewn�trz, jednak napi�cie linek nie
os�ab�o. Ludzie zostali
powoli wci�gni�ci do �rodka. �nieg si� tu ju� sko�czy�, powierzchnia, po kt�rej
si� �lizgali, by�a
absolutnie g�adka. Grekow czu� to, chocia� nie m�g� dotkn�� lodu obezw�adnion�
r�k�. Okr��a�a
ich g��boka ciemno��. Pod nogami robot�w trzaska� l�d.
Grekowa wlekli po korytarzu pe�nym nieoczekiwanych zakr�t�w. Po chwili z przodu
zamigota�o �wiat�o i Grekow nogami do przodu wjecha� do obszernej lodowej
pieczary �
prawdziwego podziemnego pa�acu. R�nokolorowe sople lodu migota�y w �wietle
wydobywaj�cym si� z niewidocznych lamp. Pod�oga groty by�a g�adka jak parkiet.
D�ugor�ki EL
posuwa� si� wzd�u� jednej ze �cian groty, tak �e nogi Grekowa zawadza�y od czasu
do czasu o
sploty lodowych stalagmit�w. W takich momentach El przyhamowywa�, noga jednego z
konwojent�w niedbale popycha�a Grekowa bli�ej �rodka sali i podr� trwa�a dalej.
Wreszcie wszystko si� sko�czy�o. Unosz�c g�ow� Grekow zobaczy�, �e d�ugor�ki El
zatrzyma�
si� przed podwy�szeniem, na kt�rym zasiada� Er�3 � jeden z pierwszych robot�w
wys�anych
przez niego do Tunelu.
� Odkry�em na Ligurii nowe formy �ycia � zameldowa� El. � Straci�em na to p�
�ycia. Oto
moja zdobycz, moje pr�bki. Sam powinienem je preparowa�. Tak g�osi Prawo.
Znowu zacz�� drepta� i za�amywa� r�ce ze zniecierpliwienia. Er�3 milcza�.
Przygl�da� si�
sp�tanym linkami cia�om Grekowa i Kowalskiego.
� Jeden z nich jest podobny do Gospodarza � powiedzia� drugi.
Er�3 powoli wsta�.
� Halucynacja � zagrzmia� pod sklepieniem pieczary jego pot�ny g�os. �
Pseudorealno��
ukryta za Pocz�tkiem Koordynat. Brednie zrodzone przez przej�cie. Nie
potrzebujemy religii.
Powoli usiad� i skierowa� na Grekowa nieruchome sztuczne oczy.
� Rozwi��cie im nogi � rozkaza�. � Niech wstan�. B�d�cie jednak ostro�ni.
Ca�y czas patrzy� na Grekowa. Kowalski go nie interesowa�. Konwojenci schylili
si� nad
lud�mi.
� To moja zdobycz! � zaprotestowa� d�ugor�ki El.
� Niech wstan� � rozkaza� Er�3.
Grekow sta� w obszernej lodowej pieczarze. Schodzi�o si� tu mn�stwo korytarzy i
w �cianach
czernia�y plamy wej��. Do miejsca, gdzie stali ludzie, zbli�y�o si� kilka
wysokich czarnych figur.
Kowalski sta� obok Grekowa, na lewo od niego. Na sekund� ich oczy si� spotka�y.
Kowalski
niezauwa�alnie kiwn��� g�ow�. Grekow si� obejrza�. Kowalski wskazywa� mu ciemny
otw�r
korytarza, kt�rym zostali tu przyci�gni�ci.
Er�3 ci�gle jeszcze przygl�da� si� Grekowowi nie odrywaj�c od niego spojrzenia.
Pewnie
wygl�d Grekowa wywo�a� w elektronowym m�zgu okre�lone asocjacje. Grekowowi
wydawa�o
si�, �e robot got�w si� prze�egna�, byle tylko pozby� si� tego diabelskiego
zwidu.
Zamiast tego Er�3 uczyni� wynios�y gest r�k�.
� Rozwi��cie ich � zagrzmia� uroczy�cie. � Zebra�o si� nas dosy�.
Grekow sta� ju� w t�umie robot�w. Okr��a�y go nieforemne prostopad�o�cienne
g�owy
ozdobione niebieskawymi kryszta�ami galenitu. Roboty serii Er przepycha�y si� do
niego,
odsuwaj�c niezbyt ros�ych El�w. Kryszta�y wmontowywano na czo�ach robot�w, aby
mog�y si�
wzajemnie rozpoznawa� w czasie b��dzenia po �wiatach po��czonych dzi�ki Tunelowi.
Grekow znowu poczu� na swoim ciele dotkni�cia metalowych r�k. P�ta upad�y na l�d.
Nagle w
t�umie robot�w powsta�o zamieszanie. M�wi�y co� wszystkie razem, nie mo�na si�
by�o prawie
zorientowa� w chaosie wzburzonych g�os�w, ale s�owo �Gospodarz� si� ju� nie
pojawia�o. Uwaga
robot�w przenios�a si� na Kowalskiego. Obst�pi�y go przekrzykuj�c si� w
podnieceniu.
� Ods�oni� � us�ysza� Grekow wynios�y g�os Er�3. � �le widz�.
Szereg robot�w odsun�� si� od Kowalskiego. Jaki� czas Er�3 ogl�da� go starannie.
Potem
odwr�ci� si� do zagubionego w t�umie d�ugor�kiego robota.
� Przyg�up! � wyrzek� wynio�le. � Kogo tu przyprowadzi�e�? Czy nie widzisz, �e
to nasz
towarzysz, gotowy do��czy� do grupy bazowej?
D�ugor�ki El obszed� Kowalskiego dooko�a. Potem odwr�ci� si� do Er�3.
� Nie jest do nas podobny � mrukn�� speszony^
� Nasz nowy towarzysz jest podobny do nas nie mniej ni� ty � zagrzmia� Er�3. �
M�wi
naszym j�zykiem. Zem�ci si� na tobie za to, �e przytaszczy�e� go tu nogami do
przodu!�
Grekow odwr�ci� g�ow�. Twarz Kowalskiego by�a spokojna.
� Prosz� mi wybaczy� � �agodnie zagrzmia� Er�3. � Jest niedoskona�y i prymitywny.
Witamy na Ligurii!
Roboty zahucza�y �yczliwie. D�ugor�ki El, speszony i zawstydzony usi�owa�
znikn�� w t�umie,
ale jego spojrzenie pad�o na Grekowa.
� Ale to jest moja zdobycz! � krzykn�� zwyci�sko. � Sam odkry�em t� form� �ycia!
Sam
b�d� preparowa� schwytanego przeze mnie stwora!
Uwaga t�umu znowu przenios�a si� na Grekowa. Grekow czu�, �e go poznaj�, ale
�wietnie
rozumia�, dlaczego roboty chc� si� go pozby�.
� To moja zdobycz � znowu wrzasn�� kr�py El i jego silna metalowa �apa wczepi�a
si� w
prawe przedrami� Grekowa. Ale na swojej lewej r�ce Grekow poczu� mi�kkie,
ludzkie palce.
� On k�amie! � us�ysza� twardy g�os Kowalskiego. � To jest moja zdobycz!
Kowalski sta� w okr��eniu robot�w i odwa�nie patrzy� na Er�3.
� To moja zdobycz! � powt�rzy� twardo. � Sam b�d� to preparowa�!
� Nowy towarzyszu! � �agodnie zagrzmia� Er�3. � Dlaczego nie powiedzia�e� o tym
wcze�niej?
� On m�wi� � po�piesznie wmiesza� si� jeden z konwojent�w. � On m�wi�, �e to
jego
zdobycz, kiedy ten przyg�up taszczy� ich tu nogami do przodu. Ja jestem
�wiadkiem.
� Ja te� � jak echo odezwa� si� drugi.
Pod gniewnym spojrzeniem Er�3 d�ugor�ki robot skurczy� si� i zrobi� si� jeszcze
ni�szy. Sta�
opu�ciwszy sp�aszczon� g�ow�, prawie dotykaj�c r�kami g�adkiej pod�ogi pieczary.
� Przyg�upie! � w z�o�ci hukn�� Er�3. � Wi�c ty jeszcze na dodatek pr�bowa�e�
okra��
naszego nowego towarzysza, przyw�aszczaj�c sobie jego w�asno��! Chcesz, �eby�my
wygnali ci�
za Pocz�tek Koordynat?
Roboty zahucza�y wzburzone. D�ugor�ki El zacz�� si� cofa� pod spojrzeniem Er�3
pr�buj�c si�
schowa� w�r�d innych. Ale nie uda�o mu si�. Ca�y czas znajdowa� si� na otwartej
przestrzeni i
cofa� si� korytarzem utworzonym przez rozst�puj�ce si� roboty. Popchni�ty upad�.
Potem poruszy�
si� i uni�s� pr�buj�c wsta�. Kilka metalowych r�k jednocze�nie zada�o mu ci�ki
cios w doln�
cz�� tu�owia i wtedy pojecha� na czworakach po lodowej pod�odze jak po
�lizgawce przy
akompaniame