15738

Szczegóły
Tytuł 15738
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15738 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15738 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15738 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Michai� Puchow PRZYPADKOWE NAST�PSTWO 1 Er�17 szed� z przodu. Na jego czarnych, wypolerowanych plecach Grekow �owi� swoje powykrzywiane odbicie. Kowalski w lustrze piec�w si� nie mie�ci�, zas�ania� mu je Grekow. Szed� jednak z ty�u, prawie obok i Grekow s�ysza�, jak pod jego butami chrz�szcz� kamienie. Sam Grekow, a jeszcze bardziej robot, szli prawie bezszelestnie i by�o wyra�nie s�ycha�, jak wiatr wyje w�r�d ska� i szele�ci w koronach drzew. Wiatr si� nasila�. Spod n�g Grekowa, id�cego z przodu robota i Kowalskiego, kt�ry szed� z ty�u, unosi� si� bia�y py� i ulatywa� do przodu zlewaj�c �si� w sk��biony, przyci�ni�ty do ziemi d�ugi ob�ok wskazuj�cy im drog�. Wiatr by� po�udniowy. Stopniowo si� wzmaga� i wia� wzd�u� �lebu w plecy u�atwiaj�c wspinaczk�. Nie by�oby dobrze, je�li nie jest to tylko zwyk�y wiatr, a poczernia�e nad po�udniowym horyzontem niebo zapowiada polarn� burz�. Ogl�danie si� nie mia�o sensu. �leb, kt�rym szli, by� kr�ty i horyzont przys�ania�y zielone od drzew szczyty ska�. Oczywi�cie mo�na si� wdrapa� na wierzcho�ek, na jaki� wysoki wyst�p skalny, ale na to trzeba czasu. A je�li zbli�a .si� huragan, to czas jest najcenniejszy. Grekow dotkn�� pasa, na kt�rym zgodnie z instrukcj� powinien si� znajdowa� blaster. Blastera jednak nie by�o. Blaster wa�y dwa kilogramy, a �wit by� dzisiaj zwyczajny, zielony, bez r�owo�czerwonych przeb�ysk�w zapowiadaj�cych po�udniowy sztorm. Dobrze, �e chocia� Kowalski jest uzbrojony. To dobrze, �e ci nowi posiadaj� znakomit� potrzeb� obwieszania si� broni� zawsze, kiedy im si� tylko na to pozwoli. Kowalski przyby� na Gamm� dopiero dwa dni temu i id�cy z przodu robot Er�17 by� pierwszym, jakiego mieli wyprawi� do Tunelu razem. Ostatnie sze�� miesi�cy Grekow by� jedynym cz�owiekiem wysy�aj�cym do Tunelu roboty i odbieraj�cym je, je�eli wraca�y. Wraca�a mniej wi�cej po�owa. Teraz wchodzili coraz wy�ej po dnie w�skiego �lebu wyrytego przez �ciekaj�cy t�dy kiedy� lodowiec. Ska�y po obu stronach by�y pi�kne, m�ode, prawie nie tkni�te przez erozj�. Mi�dzy nimi by�y przej�cia, wi�c w razie czego mo�na by�o wyj�� w g�r� i wr�ci� do bazy robi�c niewielkie ko�o. Szczyty ska� by�y p�askie, wyg�adzone. Zieleni�y si� tam j�cz�ce od wiatru drzewa. Male�ki oddzia� zbli�a� si� do celu. Baza, z kt�rej wyruszyli, by�a usytuowana niezbyt daleko od wej�cia do Tunelu. G�upstwo, dziesi�� kilometr�w, chocia� mo�na by�o zbudowa� j� bli�ej, na dnie tego �lebu. Ale kiedy j� stawiano, nikt nie podejrzewa� nawet istnienia Tunelu. Baza zosta�a zbudowana w celu badania obyczaj�w tubylc�w zamieszkuj�cych p�kul� po�udniow�, a w bezpo�redniej blisko�ci od wej�cia do Tunelu nie ma osiedli tubylc�w. Na r�wninie nie ma ich tak�e � buduj� swoje sza�asy z ga��zi drzew w g�rach, na p�askich szczytach ska�, a nie w dolinach. Boj� si� Tunelu, chocia� jest przedmiotem ich religijnego kultu. Tubylcy wierz�, �e z Tunelu od czasu do czasu wychodz� bogowie i straszyd�a. Straszyd�a pozostaj� tak d�ugo, dop�ki nie znajd� si� bohaterowie, kt�rzy stocz� z nimi walk� i zwyci꿹. Bogowie odchodz� sami. Tubylcy wcale si� nie zdziwili, kiedy na Gamm� przyszli ludzie. Teraz czekaj�, kiedy wr�cimy z powrotem do Tunelu. Oczywi�cie, nic nie przeszkadza przenie�� stacj� cho�by teraz. Nie jest to trudniejsze, ni� regularne, dwa razy w tygodniu przejmowanie kolejnego robota�zwiadowcy, je�eli wraca, i posy�anie do Tunelu nast�pnego. Czasami roboty musz� d�ugo czeka� � je�eli by�y przeznaczone na Feniksa� albo Liguri�, a wr�ci�y w pierwszym cyklu. Z o�miu takich robot�w zadanie wykonuje jeden, po�owa wraca przed czasem, a pozosta�e przepadaj�. Roboty, kt�re wracaj� wcze�niej, musz� czeka�. Ale nie jest to dla nich zbyt trudne. Zreszt� sam spacer od bazy � dziesi�� kilometr�w w t� i dziesi�� z powrotem � te� nie jest uci��liwy. Tyle, �e czasami bywa niebezpieczny. Kiedy niebo nad po�udniowym horyzontem ciemnieje i podnosi si� wiatr od bieguna, z pusty� przype�zaj� tu stada piaskowych smok�w. Bywa, �e pojedyncze osobniki dostaj� si� a� tutaj, do �lebu. Rzadko, ale si� zdarza. Nie przez przypadek tubylcy buduj� swoje sza�asy na p�askich szczytach ska�. Id�cy z przodu robot zatrzyma� si�. W g�rze, w lesie na wierzcho�kach wy�o i gwizda�o, ale u st�p ska� wiatru w og�le nie by�o, py� spod n�g nie unosi� si� ju�, poniewa� �leb ko�czy� si� tutaj zamkni�ty kamiennymi �cianami. Ska�y by�y rzeczywi�cie jak �ciana albo nawet jak szklane �cianki akwarium � g�adkie i niedost�pne. Chocia� to dziwne, ale owalny otw�r Tunelu harmonizowa� z dzik� przyrod�. Wygl�da�, jak zwyczajna pieczara g��boko ukryta w ziemi. W rzeczywisto�ci na metr od wej�cia Tunel ko�czy� si� �lep� �cian�, poprzeczn� przegrod� nie do przebycia. �eby wej�� do Tunelu nale�a�o dotkn�� przegrody, obr�ci� si� dooko�a i wej�� w inny �wiat. Ludzie jednak nie robili tego nigdy, posy�ali zamiast siebie automaty. Er�17 sta� dwadzie�cia metr�w od wej�cia czekaj�c na rozkazy. � Do terminu kontrolnego zosta�o dwadzie�cia pi�� minut. Poczekamy tutaj � powiedzia� Grekow siadaj�c na p�askim g�azie. Po raz pierwszy od chwili, kiedy w koronach drzew zacz�� gwizda� wiatr, zaryzykowa� i obejrza� si� do ty�u. Tak jak si� spodziewa�, nad po�udniowymi ska�ami by�o czarno jak w nocy. Kowalski sta� nadal z zachwytem patrz�c na owalny otw�r. Er�17 te� ani drgn��. Robotowi by�o wszystko jedno czy czeka stoj�c, czy siedz�c. � Drzwi w inne �wiaty � powiedzia� Kowalski z zachwytem. � Oto one, obok. Grekow nie odpowiedzia�. P� roku temu sam do�wiadcza� podobnych uczu�. Teraz patrzy� na �a�obn� obw�dk� ponad zieleni� po�udniowych ska� i czeka� a� z otworu za plecami lada chwila pojawi si� wys�any do Tunelu trzy doby temu robot Er�31 i z�o�y raport o swoim przybyciu. Dzisiaj przyda�by si� jeszcze jeden blaster, ale dodatkowy obro�ca te� nie zawadzi. � To fenomenalne � powiedzia� Kowalski. � Czym si� zajmuj� ludzie? Co badaj�? Po co? Przecie� przed nami jest wej�cie do innych �wiat�w! � Badamy te �wiaty � niech�tnie odpowiedzia� Grekow. Patrzy� tam, sk�d przyszli. �leb wygl�da� st�d jak nier�wna bruzda wyryta przez lemiesz giganta. Najbli�sza szczelina, kt�r� mo�na by�o wej�� na g�r�, by�a ukryta za zakr�tem. � Badamy � powt�rzy� Kowalski. � Teraz to si� nazywa �badamy�. Pan pracowa� tu p� roku sam jeden, a na innych planetach archipelagu pracuj� t�umy badaczy. Niepoj�te. � Oni te� badaj� inne �wiaty � powiedzia� Grekow. � Planety, na kt�rych pracuj�, nie s� nic gorsze od tych, z kt�rymi jeste�my powi�zani dzi�ki Tunelowi. � Jak pan mo�e por�wnywa�? � oburzy� si� Kowalski. � Nie m�wi�c ju� o bezpo�redniej mo�liwo�ci kontaktu z setkami �wiat�w, mamy tu do czynienia z unikalnym dzie�em nieznanej supercywilizacji. Samo zbadanie mechanizmu przenoszenia da nam informacj�, kt�rej nie spos�b przeceni�. � Nie � powiedzia� Grekow. � Kiedy Tunel zosta� odkryty, do systemu Legi zlecieli si� najlepsi fizycy ludzko�ci. Pracowali kilka lat, sformu�owali swoje wnioski w do�� obszernym dokumencie i odlecieli, sk�d przyszli. Powinien pan o tym wiedzie�. � Tak, czyta�em ten dokument � zgodzi� si� Kowalski. � Ale znalaz�em tam tylko dwa sensowne wnioski. Pierwszy � �e istnieje pewien �a�cuch planet po��czonych za pomoc� Tunelu, ale o ilo�ci planet i o przyczynie ich po��czenia nic na razie nie wiadomo. I drugi wniosek � �e z dowolnej planety �a�cucha mo�na � wykorzystuj�c Tunel � przej�� na jedn� z dw�ch s�siednich planet, tyle �e nie wiadomo na kt�r� konkretnie. Jak to wszystko dzia�a, oczywi�cie, te� nie jest wyja�nione. � Zgadza si� � powiedzia� Grekow. � Na tym w�a�nie polega wniosek trzeci, najwa�niejszy. Nasza nauka po prostu nie jest jeszcze gotowa do zrozumienia tego mechanizmu. Mo�na machn�� r�k� na plan, pomy�la�, i nie posy�a� Er�17 do Tunelu. Mam przeczucie, �e trzydziesty pierwszy nie wr�ci. Ale Er�17 jest dzisiaj tak zaprogramowany, �e nie nadaje si� na obro�c�. Dzisiaj jest badaczem, a s� to specjalno�ci zbyt odleg�e. I nie podoba mi si�, �e tak du�o m�wimy. Od gadania przyt�pia si� czujno��. Ale Kowalski by� nastawiony bojowo. � Dzisiaj nie gotowa, to b�dzie gotowa jutro! � o�wiadczy�. � Nie rozumiem, jak mo�na by�o przerwa� takie badania. Mimo wszystko mamy do czynienia z drzwiami do setek �wiat�w. �eby je zbada�, wystarczy wykona� jeden krok. � Nie � powiedzia� Grekow. � Dla nas granic� jest Albion i Mirza, nasi s�siedzi w �a�cuchu po��czonym Tunelem. Wchodz�c do Tunelu trafia pan na jedn� z tych planet. Ale na kt�r� nikt nie wie. Wychodzi pan na jedn� z nich z prawdopodobie�stwem jeden do jeden i tyle. Za��my, �e trafi� pan na Albion. Wtedy przy powt�rnym wej�ciu do Tunelu trafi pan z takim samym prawdopodobie�stwem znowu na Gamm� albo na Liguri� � to planeta nast�pna za Albionem. W ten spos�b prawdopodobie�stwo trafienia na Liguri� jest r�wne jednej czwartej. Szansa dotarcia na Liguri� i powrotu na Gamm� zmniejsza si� do jednej szesnastej. Oto dlaczego Liguria i Feniks � to nast�pna planeta za Mirz� � s� dla nas praktycznie niedost�pne. Roboty, to co innego. Nie jeste�my w stanie zaprogramowa� robota tak, �eby bada� i Mirz�, i Albion, i Feniksa, i wszystko, co popadnie. S� to planety zbyt r�ne. A nie urodzi� si� jeszcze cz�owiek, kt�ry by sam, z w�asnej nieprzymuszonej woli wszed� do Tunelu. � Pan si� myli � powiedzia� Kowalski. � Chodz� s�uchy, �e jaki� Bieriozin zbiera ochotnik�w na wypraw� w g��b Tunelu. Ju� nied�ugo wyruszy ekspedycja. � Nie wiem, na co oni licz�. Ryzyko jest bardzo wielkie. Tunel to labirynt, z kt�rego wyj�� tak �atwo si� nie da. Im bardziej oddala si� pan od Gammy, tym mniej ma pan szans powrotu. � Bieriozin jest znanym matematykiem � nie dawa� za wygran� Kowalski. � Chodz� s�uchy, �e twierdzi, jakoby uda�o mu si� znale�� strategi� wykluczaj�c� ryzyko. By�oby naturalne, gdyby taka strategia istnia�a. Trudno przypu�ci�, �e budowniczowie Tunelu nigdy z niego nie korzystali. � Nie tak �atwo zorientowa� si� w kaprysach obcych cywilizacji � powiedzia� Grekow. � Nawet tak prymitywnych jak aborygeni Gammy, nie m�wi�c ju� o gospodarzach Tunelu. Mo�liwe, �e umieli sterowa� prawdopodobie�stwem przej��, ale przekracza to nasze mo�liwo�ci poznawcze. Tunel jest Tunelem. Jak pan widzi, czas min��, a to znaczy, �e stracili�my jeszcze jednego zwiadowc�. M�wi� dalej zwracaj�c si� do robota: � Er�17! Znasz schemat trasy? � Tak � odpowiedzia� robot. � Wej�� do Tunelu. Przy wyj�ciu na planety Albion i Mirza dzia�a� odpowiednio wed�ug programu P�l lub P�2. Po 72 godzinach wykona� powrotne wej�cie. Po wyj�ciu na Gamm� czeka�. Przy wyj�ciu na inn� planet� do��czy� do grupy bazowej i dzia�a� zgodnie z uniwersalnym programem P�3. Zamilk�. � Dobrze � powiedzia� Grekow. � Er�17, wykonuj. Kilka sekund patrzyli na robota. Er�17 zbli�y� si� do otworu Tunelu i znikn�� rozp�ywaj�c si� w p�mroku. � Co to jest grupa bazowa? � zapyta� Kowalski. � O tym potem � powiedzia� Grekow. � Teraz musimy si� spieszy�. Wsta� z kamienia i wtedy us�ysza� niezbyt g�o�ny zgrzyt w dole za zakr�tem �lebu. Problemy zwi�zane z eksploatacj� Tunelu odesz�y na dalszy plan. Zosta� tylko wygi�ty, podobny do monstrualnej trasy bobslejowej korytarz �lebu i metaliczny d�wi�k na dole oraz dw�ch male�kich ludzik�w z jednym blasterem. Nie zd��ymy, pomy�la� Grekow, i nagle jasno u�wiadomi� sobie, czym si� to wszystko sko�czy. Ogarn�� to wszystko jakim� innym spojrzeniem, ale tak wyra�nie i szczeg�owo, jak gdyby ods�oni�a si� przed nim jaka� kurtyna, jak gdyby na moment posiad� dar jasnowidzenia. W zasadzie to, co zobaczy�, by�o zupe�nie naturalne, m�g� na to wpa�� wraz ze wszystkimi szczeg�ami nawet na poziomie pod�wiadomo�ci. Ale obraz ten trzyma� si� tylko dzi�ki jednemu male�kiemu detalowi, kt�rego jego pod�wiadomo�� zna� nie mog�a. � Blaster � rozkaza� Grekow. Kowalski pos�usznie odczepi� bro� od pasa. Tak, blaster by� zbyt lekki. Grekow poci�gn�� za d�wigni� komory nabojowej. Wszystko si� zgadza�o � blaster by� pusty jak pr�nia kosmiczna. � Czy�by nie by� na�adowany? � prostodusznie zapyta� Kowalski. � Jaka szkoda! Tak chcia�em sobie postrzela� w drodze powrotnej. Grekow nic nie odpowiedzia�. Z�apa� bro� za masywn� kolb�, zamachn�� si� szeroko i blaster jak bumerang b�ysn�� nad �lebem na tle k��bi�cych si� czarnych tr�b powietrznych, a potem skacz�c polecia� w d� �cie�ki, po kt�rej przyszli. Kiedy wznieci� ostatni k��bek kurzu, zgrzyt za zakr�tem �cie�ki sta� si� jeszcze wyra�niejszy i co� d�ugiego, ruchliwego ukaza�o si� spoza nawisu skalnego. � Po co pan to zrobi�? Przecie� by� ca�kiem sprawny � z wyrzutem powiedzia� Kowalski. � Na�adowaliby�my go przecie� w bazie. Grekow nie odpowiedzia�. Patrzy� jak wype�za�o zza zakr�tu co� jadowitozielonego, d�ugiego i �mijowatego. Teraz mamy tylko jedn� drog�, my�la�. Dok�d nas ona zaprowadzi � nie wiadomo. � Niech pan patrzy! � krzykn�� Kowalski. � Co to? Piaskowy smok wysun�� si� ju� ca�y na otwart� przestrze� i by� widoczny jak na d�oni. Dwa rz�dy pokracznych �ap podpiera�y jego kilkumetrowy tu��w. Dwie g�owy z �apczywymi �abimi mordami telepa�y si� na d�ugich szyjach wypatruj�c zdobyczy. Olbrzymi jaszczur pe�z� za�amuj�c si� nienaturalnie. Zbli�a� si� coraz bardziej. Jeszcze nie widzia� ludzi. Po prostu sun�� w g�r� �lebu. � Przecie� to piaskowy smok, prawda? � zapyta� Kowalski. � My�la�em, �e one �yj� tylko na pustyniach� Zamilk�. Pewnie nagle uzmys�owi� sobie, �e to nie ogr�d zoologiczny ani pawilon filmowy, �e stoj� na w�skim przej�ciu po�r�d pionowych ska� i �e jedyna droga, kt�ra st�d prowadzi, jest odci�ta. Cofn�� si�. Grekow pozosta� na miejscu patrz�c na zbli�aj�cego si� potwora. A potem zobaczy� masywn� brudn� �usk� na piersiach i bokach monstrum, us�ysza� g�uchy pomruk wydobywaj�cy si� z wn�trza tu�owia olbrzyma, poczu� wywo�uj�cy nudno�ci smr�d rozk�adaj�cych si� resztek jedzenia w podobnych do g�az�w z�bach i nagle zrozumia�, �e jego plecy opieraj� si� o �cian� i �e ju� nie ma si� dok�d cofn��. Wtedy z nies�ychanym wysi�kiem oderwa� wzrok od dw�ch uz�bionych szeroko otwartych paszcz, kt�re wiedzia�y ju� teraz czego chc�, i odwr�ci� g�ow�. Kowalski sta� obok niego z prawej strony wciskaj�c si� w �cian�. A z jego lewej strony majaczy� otw�r Tunelu. Grekow schwyci� Kowalskiego za r�k� i szarpn�� go za sob�. Smok wyci�gn�� w ich stron� �ar�oczne szyje, by� ju� ze dwadzie�cia metr�w od nich, spieszy� si�. Grekow si� cofn��. Nad nimi wisia� strop Tunelu, a straszyd�o, ska�y i niebo rozmy�y si� w dr�eniu widmowej zas�ony. Plecy Grekowa natkn�y si� na spr�yst� przegrod�. Nie wypuszczaj�c r�ki Kowalskiego wszed� do Tunelu. 2 Stali na �agodnym stoku pag�rka pokrytym delikatn� szmaragdow� traw�. Przed nimi a� do samego horyzontu le�a�a falista r�wnina, a z lewej strony pag�rka, na kt�rym stali, p�yn�a zakolami powolna rzeka. Z prawej strony, niedaleko od nich ciemnia�y spore k�py drzew zlewaj�ce si� ku horyzontowi w zwarty las. Niebo nad ich g�owami mia�o spokojny, niebieski odcie�. K��bi�y si� na nim ob�oki. Wia� �wie�y wiaterek. Kowalski usiad� na trawie. By� blady. � To Albion � powiedzia� Grekow i nie pozna� swojego g�osu. � Ba�em si�, �e trafimy na Mirz�. By�oby o wiele gorzej, gdyby�my si� znale�li na Mirzie, pomy�la�. Mirza jest niego�cinna. To �wiat wiecznej nocy, �wiat czarnego s�o�ca i �ycie jest tam te� ciemne i z�e, nie lepsze od piaskowych smok�w Gammy. Albion to spokojna i nieszkodliwa planeta. Swego rodzaju raj. Grekow popatrzy� na Kowalskiego i odwr�ci� wzrok. Tak, pomy�la�, ja si� te� przecie� zdrowo wystraszy�em. Jak g�upio. Od samego pocz�tku wiedzia�em, �e wejdziemy do Tunelu. Ale potem zapomnia�em o tym. Trudno by�o nie zapomnie�. Mimo wszystko by�o to zbyt straszne. Zn�w spojrza� na Kowalskiego. Ten jak przedtem siedzia� na trawie patrz�c w g�r�, ale jego twarz odzyska�a ju� normalny wyraz. Grekow popatrzy� w kierunku jego wzroku. Stado du�ych bia�ych ptak�w przelecia�o bez szelestu nad ich g�owami zmieniaj�c w locie szyk. �ledzili je wzrokiem d�ugo, dop�ki nie znikn�y w b��kicie nieba. � Mimo wszystko sytuacja nie nale�y do najsympatyczniejszych � powiedzia� Grekow. � Albion znajduje si� w centralnej cz�ci Galaktyki, bardzo daleko od S�o�ca i Legi. Znik�d nie mo�emy oczekiwa� pomocy. Przez Tunel mo�emy z takim samym prawdopodobie�stwem wr�ci� na Gamm� jak trafi� na Liguri�, sk�d praktycznie nie ma powrotu. � A co to takiego, ta Liguria? � spyta� Kowalski i Grekow z zadowoleniem us�ysza� w jego g�osie nutk� zainteresowania. � Planeta w rodzaju Plutona � powiedzia�. � Martwa lodowa pustynia pozbawiona �lad�w biosfery. � Ale za to jest tam co� innego, pomy�la�. I to mo�e si� nam przyda�. � Ach tak � po chwili powiedzia� Kowalski. � Przyjemna alternatywa. � Lepiej nie mo�na � zgodzi� si� Grekow. � Ale przecie� i tak nie mamy si� co spieszy� do Tunelu. Nawet je�li si� nam uda i wr�cimy na Gamm�, to ryzykujemy spotkanie z pewnym naszym znajomym. Na dodatek znale�li�my si� na planecie, kt�rej nie tkn�a jeszcze ludzka stopa. Dlaczego nie mamy wykorzysta� takiej okazji? � I co b�dziemy robi�? � Proponuj� zej�� na d� � powiedzia� Grekow tonem przewodnika. � U podn�a pag�rka na prawo od nas, widzi pan, jest bardzo pi�kny zielony lasek. Zdradz� panu pewn� tajemnic�. Owoce niekt�rych rosn�cych tam drzew s� bardzo smaczne. � Pon�tna propozycja � powiedzia� Kowalski, ale nie podni�s� si� z ziemi. � A je�li w lesie czeka na nas kto�, komu my te� wydamy si� smaczni? Grekow si� roze�mia�. � Nie � powiedzia�. � Albion jest wyj�tkowo �agodnym �wiatem. Nie ma tu �adnych drapie�nik�w. Co wi�cej, nie ma tu w og�le zwierz�t l�dowych. W ka�dym razie w tej cz�ci planety. Ale Kowalski nie spieszy� si� do rozstania z nagrzanym ju� miejscem. � Po co wi�c na drzewach rosn� jadalne owoce? Specjalnie dla turyst�w z innych planet? � Jako� si� nad tym nie zastanawia�em � przyzna� si� Grekow. � Zreszt�, oto odpowied�. Wskaza� r�k� wielkie stado milcz�cych ptak�w, kt�re pojawi�y si� znowu nad nimi wynurzaj�c si� jakby z g��bin nieba. � Chyba ma pan racj� � zgodzi� si� Kowalski. Znowu d�ugo przygl�dali si� ptakom, dop�ki nie znikn�y w b��kicie. Kowalski mimo wszystko wsta�. � Pa�ski go�cinny Albion � powiedzia� niezadowolony. Ca�e r�ce mam pokaleczone. Nie trawa, a turzyca. Grekow odwr�ci� g�ow�. D�onie Kowalskiego by�y we krwi. Wyj�� z kieszeni chusteczk�, wytar� krew i zacz�� otrzepywa� przylepion� do kombinezonu traw�. � Na przysz�o�� trzeba by� ostro�niejszym � dziarsko powiedzia� Grekow. � Ale to przecie� naprawd� drobiazg. Niech pan lepiej spojrzy, jak tu pi�knie. Wspania�y wiejski pejza�. Znakomite powietrze. Chmary ptak�w przecinaj�ce niebo. Na jakiej planecie znajdzie pan co� podobnego? Kowalski sko�czy� si� otrzepywa�, jeszcze raz wytar� r�ce chusteczk� i z oczekiwaniem popatrzy� na Grekowa. � Ruszamy � powiedzia� Grekow. Kowalski kiwn�� i poszli w d� po zboczu pag�rka ku ciemniej�cemu w oddali zagajnikowi. Albion, my�la� Grekow. Jaka pi�kna planeta! Ile moich robot�w by�o tu i nie wr�ci�o? Nie pami�tam dok�adnie, Ale na pewno ponad dziesi��. I na wszystkich filmach dok�adnie to samo. Ciep�y, cudowny �wiat. Ani jednego drapie�nika. I rzeczywisto�� niczym si� nie r�ni od film�w. A przecie� s� jeszcze ludzie, kt�rzy twierdz�, �e robot nie mo�e jako badacz zast�pi�cz�owieka. Mo�e, i to jeszcze jak. Tylko nale�y go wyposa�y� w warto�ciowy program i wtedy sam dostarczy nam cennych informacji. W przeciwnym wypadku po co by�o w og�le wymy�la� robota? Do zagajnika, kt�ry by� celem ich marszu, zosta�o jakie� dwie�cie metr�w. Trawa by�a tu jeszcze g�ciejsza ni� na szczycie wzg�rza. Nawet powietrze, kt�rym oddychali, by�o g�ste, nasycone aromatami. � Mamy szcz�cie, �e budowniczowie Tunelu byli podobni do nas � powiedzia� Grekow. � O czym pan my�li? � Wszystkie planety po��czone Tunelem maj� tlenow� atmosfer� � powiedzia� Grekow. � Na wszystkich s� warunki do �ycia. Zreszt� ten wniosek te� jest sformu�owany w dokumencie, o kt�rym m�wili�my. Jaki� czas szli milcz�c, dop�ki nie dotarli do skraju lasku. Drzewa ros�y tu g�sto, r�wno rozdzielaj�c mi�dzy siebie �wiat�o i ciep�o swojego s�o�ca. Dominowa�y wysmuk�e drzewa z bia�ymi pniami, cienkimi ga��zkami i delikatnie wykrojonymi li��mi przypominaj�ce troch� ziemskie brzozy. Masywne grube pnie innych drzew podtrzymywa�y zwart�,� nieprzeniknion� dla oczu mas� drobnego listowia. � Te drzewa te� maj� jadalne owoce � powiedzia� Grekow czuj�c si� jak przewodnik. � Co prawda, trudno si� do nich dobra�, ale nie musimy tego robi�. Najsmaczniejsze owoce rosn� na drzewach z ��t� kor�. Moje roboty, je�eli wracaj�, zawsze przynosz� mi ten smako�yk. Nie powiem, �eby du�o, ale ca�kiem starczy, �eby spr�bowa�. Kowalski zdj�� kurtk�, zwin�� j� starannie i po�o�y� na trawie. � Do deseru co� mnie nie ci�gnie. Ch�tnie bym si� teraz zdrzemn��. Mo�e najpierw odpoczniemy, a dopiero potem p�jdziemy grabi� ten rajski ogr�d? Grekow sam odczuwa� zm�czenie. By�o to dziwne, bo przeszli dzisiaj znacznie mniej ni� planowali rano. Fakt, �e ostatnie sto metr�w szli przez wysok� g�st� traw� i Grekow nieraz mia� wra�enie, �e id� nie po ��ce, a przedzieraj� si� przez zaro�la je�yn. Wspomnienie delikatnego mi��szu owoc�w ��tego drzewa zmusi�o Grekowa do zapomnienia o zm�czeniu. � Przynios� te� porcj� dla pana � obieca�. � Prosz� odpoczywa�. Kowalski rozci�gn�� si� na trawie podk�adaj�c pod g�ow� ciasno zwini�t� kurtk�. Przez kilka sekund Grekow z pewn� zazdro�ci� patrzy�, jak le�y na plecach z przymkni�tymi oczami i wygodnie skrzy�owanymi na piersiach r�kami i jak delikatne �ody�ki traw ko�ysz� si� nad jego twarz�. Potem ruszy� na poszukiwania. Nie b��dzi� d�ugo. Natkn�� si� na ��te drzewo od razu, zanim zd��y� straci� z oczu miejsce, gdzie le�a� Kowalski. Drzewo sta�o w pewnej odleg�o�ci od innych. Jego li�cie by�y du�e, pod�u�ne i dygota�y od niedostrzegalnych ruch�w powietrza. G�adkie i spr�yste ga��zki wyrasta�y tu� przy samej ziemi i u ich nasady, przy grubym ��tym pniu p�omienia�y du�e jaskrawoczerwone owoce. Wielki bia�y ptak wystrzeli� z trawy spod samych n�g Grekowa tak niespodziewanie, �e ten nie zd��y� si� nawet przestraszy�. Odprowadzi� go wzrokiem, p�ki ptak nie wmiesza� si� w stado bezszumnie szybuj�ce niewysoko nad g�ow�. Dziwny ptak, pomy�la� Grekow. Co on tu robi�? Ma tu gniazdo czy co? Moje roboty nic nie opowiada�y o gniazdach tutejszych ptak�w. Powi�d� oczami dooko�a. U jego st�p w wysokiej g�stej trawie biela�a kupka ko�ci. Przed nim le�a� ch�odny cie� zagajnika i grona dojrza�ych owoc�w b�yska�y w g��bi szeleszcz�cej korony. Obejrza� si�. Za jego plecami do samego horyzontu rozpo�ciera�a si� falista r�wnina, a u g�ry by�o b��kitne niebo z bia�ymi ob�okami. Ko�ci jako� nie harmonizowa�y z tym pejza�em. Kto by si� tego spodziewa�, pomy�la� Grekow o Albionie. Moje roboty nigdy o tym nie opowiada�y. Trawa, o kt�r� mo�na si� pokaleczy�, ptaki ulatuj�ce tak niespodziewanie, �e cz�owiek mo�e si� zacz�� j�ka�. A teraz jeszcze jakie� ko�ci? A co robi� ten ptak ko�o ko�ci?� Spojrza� do g�ry. Stado bezszelestnie kr��y�o nad jego g�ow�. Ptaki nie odlatywa�y. Jak gdyby na co� czeka�y. Grekow przeni�s� wzrok na drzewo ze smacznymi owocami, kt�re tak cz�sto przynosi�y mu roboty. Jako� straci� apetyt. Ale owoce trzeba by�o zerwa�. Teraz jest to po prostu zadanie do wykonania. Nie wariuj, powiedzia� sobie. Co, nigdy nie widzia�e� ko�ci? Wielka rzecz � ko�ci. Lataj� tu wielkie stada ptak�w, kt�re chyba nie s� nie�miertelne. Przecie� gdzie� musz� le�e� ich szcz�tki. A ty si� boisz tych ko�ci, jakby to by�y twoje w�asne. Grekow zbli�y� si� do ��tego drzewa i rozsun�� spr�yste ga��zki. Kiedy�, jeszcze na Gammie, napisa� dla robot�w program, dzi�ki kt�remu mog�y one zdobywa� �specjalne okazy flory�. Teraz Grekow sam dzia�a� zgodnie z zaleceniami swojego programu. Nie, nie ca�kiem � chowa� owoce za pazuch�, a roboty mia�y na to specjalne kontenery. W ko�cu zdecydowa�, �e narwa� ju� dosy� i zacz�� si� odsuwa� od drzewa. Nie uda�o mu si� jednak zrobi� ani jednego kroku. Co� go trzyma�o, jakby si� zaczepi�, zapl�ta� w g�szczu korony. Ale przecie� nie by�o si� o co zaczepi�!� Grekow si� szarpn�� � bez rezultatu. Wydawa�o si�, �e wszystkie ga��zie drzewa wyci�ga�y si� do niego, przylepia�y si� do jego ubrania, trzyma�y go w swoich spr�ystych obj�ciach. Kilka dr��cych listk�w przybli�y�o si� do jego twarzy. Poczu� na policzku i na szyi delikatne dotkni�cia. I wtedy szarpn�� si� naprawd�. Walczy� o �ycie, traci� g�ow�, oszala� ze strachu, rwa� ga��zie i li�cie kurczowo czepiaj�ce si� jego ubrania, rwa� kombinezon zapl�tany w ga��ziach i nieoczekiwanie dla siebie samego znalaz� si� raptem na trawie. Wsta� nic nie rozumiej�c i spojrza� przed siebie. Ga��zki spokojnie wraca�y do poprzedniej pozycji. Rozsuwa�y si� powoli, otwieraj�c dost�p do dojrza�ych jaskrawoczerwonych kul. Spojrzenie Grekowa pad�o na kupk� rozsypanych na trawie owoc�w. Obok biela�a akuratna kupka ko�ci. Kilka sekund patrzy� t�po na nie nie rozumiej�c, sk�d si� tam wzi�y, a potem z rozmachem kopn�� je nog�. Ko�ci by�y ci�kie. To nie by�y ko�ci ptak�w. Grekow spojrza� do g�ry. Ptaki tkwi�y na swoim miejscu, nie odlatuj�c. Bezg�o�nie, jak bia�e widma kr��y�y nad jego g�ow�. Teraz wiedzia�, na co czekaj�. � �cierwniki � powiedzia� z obrzydzeniem. � S�py przekl�te! Sta� ca�y mokry od potu, wstrz�sa�y nim dreszcze. Pewnie zm�czy�a go walka z drzewem. Twarz te� mia� mokr�. Pot zalewa� mu oczy. Wytar� twarz r�kami � i nie pozna� swoich r�k. Jego d�onie by�y czerwone jak owoce, kt�re niedawno zrywa�. Ale to nie by� sok ani, oczywi�cie, pot. To by�a krew. Jego d�onie by�y we krwi, jak niedawno d�onie Kowalskiego. Grekow bieg� nie patrz�c pod nogi, g�sta trawa zach�annie czepia�a si� jego �ydek, a przed oczyma sta�y �ody�ki traw pieszczotliwie nachylaj�ce si� nad twarz� kolegi. Kiedy wybieg� na skraj lasu, gdzie zostawi� Kowalskiego, w pierwszym momencie pomy�la�, �e si� pomyli�. ��czka by�a pusta. Min�o kilka chwil, zanim zobaczy� co� podobnego do zwartego kokonu z trawy, poczwarki gigantycznego owada. Krzykn��, kokon si� poruszy�, rozleg� si� trzask rwanej trawy i spoza niej wyjrza�a okrwawiona twarz Kowalskiego. Grekow przyszed� do siebie na dobre dopiero na szczycie wzg�rza przed otch�ani� wej�cia do Tunelu. Kowalski ju� od d�u�szej chwili m�wi� co� do niego. � Istnieje masa rzeczy, do badania kt�rych robot jest w istocie nieprzydatny � m�wi� Kowalski. � Dzi� natkn�li�my si� na jedn� z nich. Robot nigdy nie rozpozna ludojada, dlatego, �e �aden ludojad nie b�dzie jad� robota. Takich przyk�ad�w mo�na mno�y� tysi�ce. � Je�li wyposa�y� go w odpowiedni program� � zacz�� Grekow, ale zaraz przerwa�. � Zreszt�, ma pan racj�. Weszli do Tunelu. 3 Z piersi Grekowa wyrwa�o si� pe�ne rozczarowania westchnienie. T� p�ask� za�nie�on� przestrze�, pokre�lon� cieniami ogromnych lodowych ska�, te wymy�lne nagromadzenia niebieskich i zielonych toros�w, male�ki dysk dalekiego s�o�ca na fioletowym niebie widzia� dotychczas tylko na jednym czy dw�ch filmach. Prawo kanapki, pomy�la�. Najbardziej pod�e prawo przyrody. Na tej loterii pewnie nie ma wygranej. Zreszt� jak na ka�dej innej. � To chyba Liguria � powiedzia� Kowalski dok�adnie zapinaj�c kurtk�. � Ma pan racj�, tropiki to to nie s�. Ale to nic. Okazuje si�, �e niezbyt lubi�, kiedy polanka, na kt�rej le��, nagle prze�ywa gwa�towne napady apetytu. � Zje�� albo zosta� zjedzonym � u�miechn�� si� Grekow. Si�gn�� r�k� za pazuch� i poda� Kowalskiemu du�y czerwony owoc. � Na szcz�cie zosta�o mi par� sztuk. Prosz� si� pocz�stowa�. � Walka o byt to z�ota zasada ewolucji � wyg�osi� Kowalski i wpi� si� z�bami w soczysty mi��sz. � Rzeczywi�cie smaczne. Zreszt�, to przecie� prawie mi�so. Kowalski sko�czy� je��, obliza� palce i wytar� r�ce w kombinezon. � Mamy wspania�e ubrania � powiedzia�. � W wodzie nie ton�, w ogniu nie p�on�. A teraz jest w nich prawie gor�co. Grekow te� z zadowoleniem czu�, jak po ca�ym ciele rozlewa si� tak oczekiwane ciep�o. Zacz�y pracowa� automatyczne ogrzewacze kombinezon�w. � Sp�dzi�em w tym kombinezonie ca�e swoje �ycie � przyzna� si�. � Nigdy mi do g�owy nie przysz�o, �e mog�oby by� inaczej. � A ja jeszcze pami�tam zwyczajne ubrania � powiedzia� Kowalski. � Ale do rzeczy. Co pan wie o planecie, na kt�r� trafili�my? Przecie� jej te� nie tkn�a jeszcze noga cz�owieka. � Oczywi�cie � potwierdzi� Grekow. � Jednak co� tam o niej wiemy. Niewiele, ale wystarczy, �eby stwierdzi�, �e niekoniecznie nale�y si� tu zatrzymywa�. � Opowiedzia�y panu o tym roboty? � Tak. � Od niedawna zdobyte w taki spos�b informacje nie wydaj� mi si� absolutnie wiarygodne � powiedzia� Kowalski. � Albion to by� wyj�tek � ugodowo rzek� Grekow. � Ale dlaczego rzeczywi�cie nie mieliby�my pozna� tej planety troch� bli�ej. � A gdzie ona w og�le jest? � spyta� Kowalski. � Na Drodze Mlecznej? Grekow wzruszy� ramionami. � Nie wiem. Wykonanych st�d zdj�� nieba jeszcze nie analizowali�my. W ka�dym razie o rezultatach takich analiz nic na razie nie wiem. � Nie jest wykluczone, �e znajdujemy si� w zupe�nie innej Galaktyce? � Tak. � A przecie� to pan wci�gn�� mnie do Tunelu � zakomunikowa� Kowalski. Grekow nie zareagowa� na ten atak. Nie powinni�my si� tu zatrzymywa�, my�la�. Liguria nie jest planet� nadaj�c� si� do �ycia. Tunel mo�e nas wr�ci� na Albion, albo przetransportowa� na kolejn� planet� �a�cucha, o kt�rej nie mamy ju� �adnych wiadomo�ci. Ale mamy tu jeszcze jedn� spraw� do za�atwienia. O ma�o co o niej nie zapomnia�em, chocia� przysz�o mi to do g�owy ju� na Albionie. Grekow rozejrza� si�. Otacza� ich martwy pejza� � rozleg�a �nie�na r�wnina usiana lodowymi ska�ami, przygn�biaj�ca i martwa. Ale Grekow mia� doskona�y s�uch i m�g�by przysi�c, �e s�yszy lekki szelest, zupe�nie nieoczekiwany w �nie�nej ciszy. � Niech b�dzie, jak pan chce � powiedzia� Kowalski. � Tylko musimy dobrze zapami�ta� miejsce. Jak zgubimy Tunel, wszystko si� dla nas sko�czy. Za ich plecami wznosi�a si� olbrzymia g�ra lodowa, bardzo stara, po��k�a od dzia�ania czasu. Wej�cie do Tunelu przypomina�o g��bok� lodow� grot�. Podejrzany szelest dobiega� spoza wyst�pu g�ry lodowej, na prawo od nich. � Zapami�tam � obieca� Kowalski. � Mam bardzo dobrze rozwini�ty zmys� orientacji. � Sk�d pan o tym wie? � Na Ziemi� � zacz�� Kowalski. � To nie Ziemia � przerwa� mu Grekow. � Nikt nie wie, jak cz�owiek znajduje potrzebny kierunek. Mo�e s� w to zamieszane pola grawitacyjne i magnetyczne. Wie pan, jakie s� tu pola magnetyczne? � A pan? � spyta� Kowalski i nie czekaj�c na odpowied� doda�: � To trzeba si� orientowa� na jakie� charakterystyczne elementy krajobrazu. Ta g�ra jest jedyn� zabarwion� na ��to na ca�ej r�wninie. � Ta g�ra jest jedyna, kt�ra znajduje si� obok nas � powiedzia� Grekow. � Nie znam optycznych w�a�ciwo�ci tutejszej atmosfery. Nie jestem przekonany, czy z daleka nie b�dzie zielona. Albo niebieska. � Wtedy zorientujemy si� wed�ug s�o�ca i gwiazd. � Nie radz� � powiedzia� Grekow. � Z powodu tych samych nie znanych nam optycznych w�a�ciwo�ci atmosfery. Orientuj�c si� wed�ug s�o�ca zak�ada pan, �e droga promieni �wietlnych jest prosta. A mo�e tutaj mamy do czynienia z infrarefrakcj�, jak na Wenus? Zamilk� i zacz�� si� przys�uchiwa�. Zgrzyt za wyst�pem g�ry lodowej sta� si� bardziej wyra�ny, jawniejszy. � Znakomicie pracuj� pana roboty � powiedzia� Kowalski. � Nie b�dziemy ju� przypomina� Albionu. Ale przecie� pan nawet nie wie, gdzie si� znajduje ta Liguria. Nie zna pan w�asno�ci jej pola magnetycznego ani parametr�w atmosfery� � Myli si� pan. Wiem, �e w tutejszej atmosferze jest trzydzie�ci jeden procent tlenu. � Cenne wiadomo�ci � powiedzia� Kowalski. � �eby je uzyska� wystarczy uczyni� wdech. Pa�skie roboty trac� na taki wniosek nie mniej ni� dob�. � Roboty nic nie analizuj�. One dostarczaj� informacji. Przynosz� pr�bki powietrza, gleby, wzorce flory i fauny. Niekt�re analizy przeprowadzam sam, inne s� realizowane w Centrum, na Delcie. Ale odeszli�my od tematu. M�wili�my o orientacji. � I pan prawie mnie przekona�, �e sytuacja jest bez wyj�cia. � Najpro�ciej by�oby ani na chwil� nie traci� z oczu wej�cia do Tunelu � zaproponowa� Grekow. � Logiczne � u�miechn�� si� Kowalski. � Wszystko jednak, co b�dziemy mogli zobaczy� podr�uj�c w taki spos�b, wida� te� st�d. Mo�e lepiej od razu wr�ci� do Tunelu? Nagle Kowalski zaniepokoi� si�. Pewnie te� us�ysza� w ko�cu szelest za wyst�pem lodowca. Wtulaj�c si� w powierzchni� lodowej ska�y ostro�nie podkrad� si� do wyst�pu. Zajrza� tam i zwr�ci� w stron� Grekowa zatrwo�on� twarz. � Pewnie mi si� przywidzia�o. Tu nikogo nie ma. Grekow przecz�co pokr�ci� g�ow�. � Prosz� spojrze�. Na tle masywnej, na po�y prze�roczystej ska�y, jakie� sto metr�w od nich widnia�a ciemniejsza pionowa sylwetka. Jaki� czas trwa�a w bezruchu, prawie niewidoczna w cieniu lodowca. Potem bezszelestnie znikn�a. � Diabli wiedz�, co to takiego � powiedzia� Kowalski rozgl�daj�c si� doko�a. � Pr�dzej, tutaj! � zawo�a� nagle kryj�c si� za wyst�pem. Grekow pod��y� za nim. Kowalski sta� na czworakach, przygl�da� si� du�ym prostok�tnym �ladom na �niegu. Potem powoli wsta�, otrzepa� �nieg z kolan. � Oto i pa�ska Liguria � powiedzia�. � Troch� znam si� na �ladach. Niech pan patrzy jak tu nadeptane, kasza nie �nieg. Sta�a tu dwunoga istota � s�dz�c po g��boko�ci �lad�w � gigant. �ledzono nas. Teraz niech pan spojrzy. Wyobra�a pan sobie rozmiary stworzenia, kt�re chodzi takimi krokami? � Nie � sk�ama� Grekow powstrzymuj�c u�miech. � Niech pan patrzy, co si� tam dzieje � powiedzia� Kowalski. Grekow odwr�ci� g�ow�. Lodowa r�wnina o�y�a. Od ska� bezg�o�nie odrywa�y si� czarne cienie, sta�y nieruchomo, przemieszcza�y si�, znowu gin�y w�r�d toros�w. Kowalski po�o�y� r�k� na ramieniu Grekowa. � Ta Liguria jest zamieszka�a � powiedzia�. � Mieszkaj� tu istoty podobne do nas. Nie podoba mi si� to. Mo�e oni tak�e s� ludo�ercami? � Nie � powiedzia� Grekow obserwuj�c, jak Kowalski rozgl�da si� z przestrachem. � To nie s� ludo�ercy. � Sk�d pan wie? � To s� roboty � spokojnie odpowiedzia� Grekow. � Pami�ta pan, co powiedzia� Er� 17 wchodz�c do Tunelu? � Przy��czy� si� do grupy bazowej � odpar� Kowalski. � Nie zrozumia�em jego s��w. A pan mi niczego nie wyja�ni�. � Lepiej p�no, ni� wcale � powiedzia� Grekow. � Robot Er�17 nale�a� do grupy A, to znaczy, �e by� przeznaczony do badania Albionu albo Mirzy. �rednio dwa z czterech takich robot�w trafiaj� na Albion. Kowalski kiwn�� g�ow�. � Przy powt�rnym wej�ciu do Tunelu � kontynuowa� Grekow � jeden z nich wraca na Gamm�, a drugi przenosi si� na Liguri�. � Rozumiem. � I zostaje tam na zawsze � zako�czy� Grekow. Kowalski stukn�� si� w czo�o. � Jakie to proste! Powinienem by� si� domy�li� sam. Czwarta cz�� wszystkich robot�w, kt�rych ludzie posy�aj� do Tunelu zostaje na Ligurii. � I tyle samo na Feniksie � podchwyci� Grekow. � Ale to dotyczy robot�w grupy A. Z tymi, kt�re s� przeznaczone na Feniksa i Liguri� sprawa jest troch� bardziej skomplikowana. Z szesnastu takich robot�w �rednio osiem przechodz�c Tunelem dociera na Albion. Przy powt�rnym wej�ciu do Tunelu cztery roboty wracaj� na Gamm�, a pozosta�e cztery trafiaj� na Liguri�. W trzecim cyklu dwa z tych czterech wychodz� z. Tunelu na Albion, a dwa na kolejn� planet�. Potem jeden z robot�w z Albionu wraca na Gamm�, a drugi na Liguri�. Jeden z robot�w z kolejnej planety te� wraca na Liguri�, a drugi przenosi si� jeszcze dalej. � Wszystko jedno � powiedzia� Kowalski. � Jeden z o�miu takich robot�w trafia wi�c na Liguri�. � Bardzo s�usznie � potwierdzi� Grekow. � Jeden zostaje na Ligurii i jeden na Feniksie uzupe�niaj�c odpowiednie grupy bazowe. Teraz na Ligurii powinno si� znajdowa� oko�o trzydziestu robot�w. � Tak du�o? � zdziwi� si� Kowalski. � Przecie� pracuje pan dopiero p� roku. � Roboty wysy�ano ju� wcze�niej � wyja�ni� Grekow. � Jeszcze w czasie pracy Komisji. Kowalski milcza� chwil� ogl�daj�c �lady na �niegu. Potem powiedzia�: � Wszystko to jest logiczne. Prawie mnie pan przekona�. Ale pana teoria nie wyja�nia tylko jednego. � A mianowicie? � W jakim celu one si� przed nami kryj� � powiedzia� �Kowalski patrz�c Grekowowi prosto w twarz. � Dlaczego od nas uciekaj�? W ko�cu czemu pa�skie roboty nas �ledz�? Czy pan to rozumie? � Nie � przyzna� si� Grekow. � Ja te� nie � ostro powiedzia� Kowalski. � I nie I wywo�uje to mojego zachwytu. Grekow nic nie powiedzia�. Tak, jest w tym co� nienaturalnego. Bardzo dziwnie zachowuj� si� te roboty � je�eli rzeczywi�cie s� to roboty. Ale kto by to m�g� by� je�li nie one? Nagle ziemia drgn�a pod ich nogami, z lodowego urwiska pociek�y �nie�ne strumyki. Na moment ludzi og�uszy� huk donosz�cy si� z miejsca, dok�d prowadzi� �a�cuszek prostok�tnych �lad�w na dziewiczym �nie�nym dywanie. Dw�ch ludzi wymieni�o zatrwo�one spojrzenia. Kiedy �nie�ny py� opad�, poszli w milczeniu po �ladach usi�uj�c obej�� lodow� ska��. Nie uszli nawet stu krok�w, kiedy za kolejnym zakr�tem drog� przegrodzi� im wielotonowy kawa� lodu. Przypr�szone jeszcze k��bi�cym si� w powietrzu �niegiem �lady prowadzi�y prosto pod zwalisko. Obeszli je dooko�a i zatrzymali si�. Czarne metaliczne r�ce drapa�y pokryw� �niegu podgarniaj�c go w stron� niezgrabnej sze�ciok�tnej g�owy. Reszta by�a przywalona lodowym g�azem. Rytmiczne ruchy metalowych r�k by�y coraz powolniejsze. Grekow schyli� si� nad robotem. � To Er�31 � powiedzia� wyprostowuj�c si�. � Ten, kt�rego oczekiwali�my dzisiaj. Ma zgnieciony m�zg, kt�ry jest umieszczony na piersiach pod pancerzem. B�dziemy musieli szuka� teraz innego robota. Kowalski milcza� wstrz��ni�ty. Grekow znowu popatrzy� na czarne, nieruchome r�ce. Z takiej r�ki by�aby niez�a pa�ka. Trzeba by j� tylko roz��czy� w stawie �okciowym. Jest to dosy� proste, ale� � Chod�my st�d � powiedzia� do Kowalskiego. � Nic mu nie mo�emy pom�c. Odwr�ci� si�i poszed� z powrotem po swoich �ladach. Kowalski zatrzyma� si� na moment przy rozgniecionym robocie, ale szybko dogoni� Grekowa. � Powiedzia� pan: szuka� drugiego robota. Po co? � Na wszelki wypadek � niech�tnie odpowiedzia� Grekow. � Nie wiadomo dok�d Tunel nas zaprowadzi. Robot by si� nam przyda�. Cho�by nawet moje roboty nie nadawa�y si� na badaczy, to musi pan przyzna�, �e s� jednak niez�ymi obro�cami. � Ma pan znakomite roboty � powiedzia� Kowalski. Ci�gle jeszcze wygl�da� na wstrz��ni�tego, jakby by� obecny przy �mierci cz�owieka. Grekow rozumia� to i stara� si� go uspokoi�. Mijali ju� ostatni zakr�t przed wej�ciem do Tunelu, kiedy nagle co� owin�o piersi Grekowa, szarpn�o nim i powali�o na ziemi�. 4 Kiedy Grekow doszed� do siebie, le�a� na �niegu starannie omotany d�ug� elastyczn� link�, a nad nim nachyla�a si� nieruchoma czarna sylwetka. � Pa�skie roboty � us�ysza� przyg�uszony g�os Kowalskiego, kt�ry le�a� obok te� pozbawiony mo�liwo�ci poruszania si�. � Teraz rozumiem, dlaczego si� przed nami kry�y. Grekow przeni�s� spojrzenie na stoj�c� nad nim czarn� figur�. Robot by� niewysoki, krzepki, ze sp�aszczon� g�ow� i d�ugimi ruchliwymi r�kami. Sta� nieruchomo. Czeka� na kogo�. � To nie m�j robot � powiedzia� Grekow. � To robot serii EL � jeden z tych, kt�re trafi�y tu jeszcze w czasie pracy Komisji. Ale i tak nic nie rozumiem. � Bunt maszyn � powiedzia� Kowalski. � Znudzi�o im si� by� niewolnikami. A mo�e im te� potrzebni s� obro�cy. Albo jeszcze co� innego. Nawiasem m�wi�c, sk�d maj� lasso? � Lasso? � nie zrozumia� Grekow. � A, te linki! To standardowe wyposa�enie robot�w. Dok�adniej, jeden z element�w standardowego wyposa�enia. � Po co robotom lasso? � Na Mirz�. Do chwytania �yj�cych tam du�ych zwierz�t. � A co one potem robi� z tymi z�apanymi zwierz�tami? Grekow si� zamy�li�. � Co za bzdura! � powiedzia� domy�laj�c si� nagle do czego zmierza Kowalski. � Zaraz si� wszystko wyja�ni. Roboty zawsze podporz�dkowuj� si� cz�owiekowi. � M�j przyjacielu, co to wszystko znaczy? � zwr�ci� si� do robota. � Prosz� nas natychmiast rozwi�za�! Ten trwa� w milczeniu. � On nie pos�ucha � powiedzia� Kowalski. � Zwyczajny bunt maszyn. Sk�d� z boku us�yszeli skrzypi�ce kroki. Spoza lodowej ska�y pojawi�y si� dwie wysokie czarne postaci. � O, to s� moje roboty � ucieszy� si� Grekow. � Przyjaciele! Prosz� nas natychmiast rozwi�za�. Co si� tu u was dzieje? � Podobny do g�osu Gospodarza � powiedzia� jeden z nowych robot�w. � Masz halucynacje � odrzek� drugi. � Bzdura zrodzona z Pocz�tku Koordynat. � To moja zdobycz � wmiesza� si� do ich rozmowy robot z serii EL. � A wy musicie mi pom�c. Tak m�wi Prawo. M�wi� drepcz�c w miejscu i rytmicznie poruszaj�c d�ugimi z�o�onymi z kilku d�wigni r�kami. � Nie denerwuj si� � powiedzia� jeden z tych dw�ch. � Prawo my te� znamy. � Wed�ug mnie jest podobny do Gospodarza � zakomunikowa� drugi. � Ty te� si� nie podniecaj � powiedzia� pierwszy. � Sam jeste� podobny do Gospodarza. Bierzcie si� lepiej obaj za linki. � To moja zdobycz � zaprotestowa� d�ugor�ki robot przytupuj�c ze zdenerwowania. � To po co nas wo�a�e�? � Nale�y mi si� ochrona. Robot chwyci� za ko�ce linek, kt�rymi by�y obwi�zane cia�a ludzi i Grekow poczu�, �e ci�gn� go nogami do przodu po za�nie�onym gruncie. Dobrze, �e nie po kocich �bach. � ,,To moja zdobycz� � us�ysza� g�os Kowalskiego. � Jak si� to panu podoba? Grekow nie odpowiedzia�. Uni�s� g�ow� i zobaczy� s�abe odblaski na plecach robota serii EL. Te dwa sz�y z ty�u i Grekow ich nie widzia�. Procesja oddali�a si� ju� na kilkadziesi�t metr�w od ��tej g�ry. Pod sob� mieli teraz z lekka przypr�szony �niegiem l�d i d�ugor�kci robot zacz�� biec. Ale Grekow nie odczuwa� niewygody zwi�zanej z do�� nietypowym transportem. Lecia� nogami do przodu po g�adkiej powierzchni lodu i odwracaj�c g�ow� m�g� zobaczy�, jak obok niego podobny do sa� sunie Kowalski. Telepali si� jak boje na d�ugich linach. � S�yszy pan? � spyta� Kowalski, kiedy na kilka sekund zbli�yli si� do siebie. � Nasz zdobywca jest poet�. Rymuje wed�ug systemu �buty � p�buty�. Nie opowiada� mi pan, �e wasze roboty potrafi� uk�ada� wiersze. Grekow przys�ucha� si�. Ci�gn�cy ich robot rzeczywi�cie wykrzykiwa� co� w biegu. S�ycha� by�o s�abo ale czasami dolatywa�o do Grekowa: Odda�em p� �ycia Nie pro forma. Znalaz�em w �yciu Inne formy. � Moje roboty nie pisz� takich wierszy � powiedzia� Grekow. � Kiedy pracowa�a Komisja, do Tunelu posy�ano wszystko, co wpad�o w r�ce. Zwolnili. Unosz�c g�ow� Grekow zobaczy�, �e zbli�aj� si� do czarnego otworu w olbrzymiej g�rze lodowej. Robot serii El znikn�� wewn�trz, jednak napi�cie linek nie os�ab�o. Ludzie zostali powoli wci�gni�ci do �rodka. �nieg si� tu ju� sko�czy�, powierzchnia, po kt�rej si� �lizgali, by�a absolutnie g�adka. Grekow czu� to, chocia� nie m�g� dotkn�� lodu obezw�adnion� r�k�. Okr��a�a ich g��boka ciemno��. Pod nogami robot�w trzaska� l�d. Grekowa wlekli po korytarzu pe�nym nieoczekiwanych zakr�t�w. Po chwili z przodu zamigota�o �wiat�o i Grekow nogami do przodu wjecha� do obszernej lodowej pieczary � prawdziwego podziemnego pa�acu. R�nokolorowe sople lodu migota�y w �wietle wydobywaj�cym si� z niewidocznych lamp. Pod�oga groty by�a g�adka jak parkiet. D�ugor�ki EL posuwa� si� wzd�u� jednej ze �cian groty, tak �e nogi Grekowa zawadza�y od czasu do czasu o sploty lodowych stalagmit�w. W takich momentach El przyhamowywa�, noga jednego z konwojent�w niedbale popycha�a Grekowa bli�ej �rodka sali i podr� trwa�a dalej. Wreszcie wszystko si� sko�czy�o. Unosz�c g�ow� Grekow zobaczy�, �e d�ugor�ki El zatrzyma� si� przed podwy�szeniem, na kt�rym zasiada� Er�3 � jeden z pierwszych robot�w wys�anych przez niego do Tunelu. � Odkry�em na Ligurii nowe formy �ycia � zameldowa� El. � Straci�em na to p� �ycia. Oto moja zdobycz, moje pr�bki. Sam powinienem je preparowa�. Tak g�osi Prawo. Znowu zacz�� drepta� i za�amywa� r�ce ze zniecierpliwienia. Er�3 milcza�. Przygl�da� si� sp�tanym linkami cia�om Grekowa i Kowalskiego. � Jeden z nich jest podobny do Gospodarza � powiedzia� drugi. Er�3 powoli wsta�. � Halucynacja � zagrzmia� pod sklepieniem pieczary jego pot�ny g�os. � Pseudorealno�� ukryta za Pocz�tkiem Koordynat. Brednie zrodzone przez przej�cie. Nie potrzebujemy religii. Powoli usiad� i skierowa� na Grekowa nieruchome sztuczne oczy. � Rozwi��cie im nogi � rozkaza�. � Niech wstan�. B�d�cie jednak ostro�ni. Ca�y czas patrzy� na Grekowa. Kowalski go nie interesowa�. Konwojenci schylili si� nad lud�mi. � To moja zdobycz! � zaprotestowa� d�ugor�ki El. � Niech wstan� � rozkaza� Er�3. Grekow sta� w obszernej lodowej pieczarze. Schodzi�o si� tu mn�stwo korytarzy i w �cianach czernia�y plamy wej��. Do miejsca, gdzie stali ludzie, zbli�y�o si� kilka wysokich czarnych figur. Kowalski sta� obok Grekowa, na lewo od niego. Na sekund� ich oczy si� spotka�y. Kowalski niezauwa�alnie kiwn��� g�ow�. Grekow si� obejrza�. Kowalski wskazywa� mu ciemny otw�r korytarza, kt�rym zostali tu przyci�gni�ci. Er�3 ci�gle jeszcze przygl�da� si� Grekowowi nie odrywaj�c od niego spojrzenia. Pewnie wygl�d Grekowa wywo�a� w elektronowym m�zgu okre�lone asocjacje. Grekowowi wydawa�o si�, �e robot got�w si� prze�egna�, byle tylko pozby� si� tego diabelskiego zwidu. Zamiast tego Er�3 uczyni� wynios�y gest r�k�. � Rozwi��cie ich � zagrzmia� uroczy�cie. � Zebra�o si� nas dosy�. Grekow sta� ju� w t�umie robot�w. Okr��a�y go nieforemne prostopad�o�cienne g�owy ozdobione niebieskawymi kryszta�ami galenitu. Roboty serii Er przepycha�y si� do niego, odsuwaj�c niezbyt ros�ych El�w. Kryszta�y wmontowywano na czo�ach robot�w, aby mog�y si� wzajemnie rozpoznawa� w czasie b��dzenia po �wiatach po��czonych dzi�ki Tunelowi. Grekow znowu poczu� na swoim ciele dotkni�cia metalowych r�k. P�ta upad�y na l�d. Nagle w t�umie robot�w powsta�o zamieszanie. M�wi�y co� wszystkie razem, nie mo�na si� by�o prawie zorientowa� w chaosie wzburzonych g�os�w, ale s�owo �Gospodarz� si� ju� nie pojawia�o. Uwaga robot�w przenios�a si� na Kowalskiego. Obst�pi�y go przekrzykuj�c si� w podnieceniu. � Ods�oni� � us�ysza� Grekow wynios�y g�os Er�3. � �le widz�. Szereg robot�w odsun�� si� od Kowalskiego. Jaki� czas Er�3 ogl�da� go starannie. Potem odwr�ci� si� do zagubionego w t�umie d�ugor�kiego robota. � Przyg�up! � wyrzek� wynio�le. � Kogo tu przyprowadzi�e�? Czy nie widzisz, �e to nasz towarzysz, gotowy do��czy� do grupy bazowej? D�ugor�ki El obszed� Kowalskiego dooko�a. Potem odwr�ci� si� do Er�3. � Nie jest do nas podobny � mrukn�� speszony^ � Nasz nowy towarzysz jest podobny do nas nie mniej ni� ty � zagrzmia� Er�3. � M�wi naszym j�zykiem. Zem�ci si� na tobie za to, �e przytaszczy�e� go tu nogami do przodu!� Grekow odwr�ci� g�ow�. Twarz Kowalskiego by�a spokojna. � Prosz� mi wybaczy� � �agodnie zagrzmia� Er�3. � Jest niedoskona�y i prymitywny. Witamy na Ligurii! Roboty zahucza�y �yczliwie. D�ugor�ki El, speszony i zawstydzony usi�owa� znikn�� w t�umie, ale jego spojrzenie pad�o na Grekowa. � Ale to jest moja zdobycz! � krzykn�� zwyci�sko. � Sam odkry�em t� form� �ycia! Sam b�d� preparowa� schwytanego przeze mnie stwora! Uwaga t�umu znowu przenios�a si� na Grekowa. Grekow czu�, �e go poznaj�, ale �wietnie rozumia�, dlaczego roboty chc� si� go pozby�. � To moja zdobycz � znowu wrzasn�� kr�py El i jego silna metalowa �apa wczepi�a si� w prawe przedrami� Grekowa. Ale na swojej lewej r�ce Grekow poczu� mi�kkie, ludzkie palce. � On k�amie! � us�ysza� twardy g�os Kowalskiego. � To jest moja zdobycz! Kowalski sta� w okr��eniu robot�w i odwa�nie patrzy� na Er�3. � To moja zdobycz! � powt�rzy� twardo. � Sam b�d� to preparowa�! � Nowy towarzyszu! � �agodnie zagrzmia� Er�3. � Dlaczego nie powiedzia�e� o tym wcze�niej? � On m�wi� � po�piesznie wmiesza� si� jeden z konwojent�w. � On m�wi�, �e to jego zdobycz, kiedy ten przyg�up taszczy� ich tu nogami do przodu. Ja jestem �wiadkiem. � Ja te� � jak echo odezwa� si� drugi. Pod gniewnym spojrzeniem Er�3 d�ugor�ki robot skurczy� si� i zrobi� si� jeszcze ni�szy. Sta� opu�ciwszy sp�aszczon� g�ow�, prawie dotykaj�c r�kami g�adkiej pod�ogi pieczary. � Przyg�upie! � w z�o�ci hukn�� Er�3. � Wi�c ty jeszcze na dodatek pr�bowa�e� okra�� naszego nowego towarzysza, przyw�aszczaj�c sobie jego w�asno��! Chcesz, �eby�my wygnali ci� za Pocz�tek Koordynat? Roboty zahucza�y wzburzone. D�ugor�ki El zacz�� si� cofa� pod spojrzeniem Er�3 pr�buj�c si� schowa� w�r�d innych. Ale nie uda�o mu si�. Ca�y czas znajdowa� si� na otwartej przestrzeni i cofa� si� korytarzem utworzonym przez rozst�puj�ce si� roboty. Popchni�ty upad�. Potem poruszy� si� i uni�s� pr�buj�c wsta�. Kilka metalowych r�k jednocze�nie zada�o mu ci�ki cios w doln� cz�� tu�owia i wtedy pojecha� na czworakach po lodowej pod�odze jak po �lizgawce przy akompaniame