7374
Szczegóły |
Tytuł |
7374 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7374 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7374 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7374 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ERICH
SEGAL
Mm�czyzna Kobieta dzieckoERICH
SEGAL
(DUDU
o
Prze�o�y�
Jaros�aw Sok�
fTh
PODSIEDLIK
III l [SPӣKA
Tytu� orygina�u
Ma�, Woman and Child
Prze�o�y�
Jaros�aw Sok�t
Projekt ok�adki
Lech Siejkowski
Rozdzia� l
ISBN 83-7083-285-7
Podsiedlik - Kaniowski i Sp�ka, Pozna� MCMXCP7
Wydanie I
Drukarnia Wydawnicza im. W. L. Anczyca w Krakowie
Druk z dostarczonych diapozytyw�w. Zam. 1330/94
� 1980 by Erich Segal
Copyright for the Polish edition and translation
� Podsiedlik - Kaniowski i Sp�ka, MCMXCIV
Ali rights reserved
� Mam dla pana wa�n� wiadomo��, profesorze
Beckwith.
� Jestem teraz zaj�ty. Czy mog� zadzwoni� do
pana p�niej?
�W�a�ciwie wola�bym porozmawia� z panem oso-
bi�cie, panie profesorze.
�Pilny" telefon wywo�a� Roberta Beckwitha z
ostatniego w tym semestrze posiedzenia Instytutu.
Dzwoniono z francuskiego konsulatu.
� Czy mo�e pan przyjecha� do Bostonu przed
pi�t�? � spyta� podsekretarz.
� Jest ju� prawie wp� do pi�tej � powiedzia�
Bob.
� Zaczekam na pana.
� Czy to a� tak wa�ne?
� Uwa�am, �e tak.
Kompletnie oszo�omiony, Bob przeszed� przez hali
i wr�ci� do sali, gdzie czeka�o na niego pi�ciu innych
profesor�w z Instytutu Statystyki MIT. Zg�osi� wnio-
sek o zawieszenie obrad do jesieni ze wzgl�du na ich
nisk� atrakcyjno�� wobec wy�mienitej pogody. Jak
zwykle, by� tylko jeden sprzeciw.
� No wiesz, Beckwith, to raczej sprzeczne z pro-
cedur� � obruszy� si� P. Herbert Harrison.
� G�osujmy, Herb � zaproponowa� Bob.
Wynik g�osowania brzmia�: pi�� do jednego na
korzy�� wakacji.
Bob wsiad� czym pr�dzej do samochodu i zacz��
przepycha� si� przez korek panuj�cy w godzinie
szczytu na mo�cie nad rzek� Charles. Posuwaj�c
si� wolniej ni� przydro�ni biegacze, mia� mn�stwo
czasu na rozwa�ania, co te� mog�o by� a� tak pilne.
A im wi�cej o tym rozmy�la�, tym bardziej sk�ania�
si� do jednego wniosku: chcieli mu da� Legi� Hono-
row�.
To wcale nie jest niemo�liwe, zapewnia� si� w
duchu. Przecie� wyk�ada�em we Francji mn�stwo
razy � dwukrotnie na Sorbonie. Do diab�a, mam
nawet Peugeota.
Na pewno o to chodzi. Powiesz� mi na klapie tak�
ma��, czerwon� sardelk�. Mo�e nawet b�d� musia�
od tej pory nosi� zawsze marynark�. Dlaczego nie?
Warto si� po�wi�ci�, z�by zobaczy� zawi�� na niekt�-
rych g�bach z Instytutu. Bo�e, Sheila i dziewczynki
b�d� ze mnie dumne!
� Ta wiadomo�� nadesz�a do nas teleksem �
powiedzia� M. Bertrand Pelletier, ledwo Bob usiad�
w jego wytwornym, wysokim gabinecie. W r�ku trzy-
ma� w�ski skrawek papieru.
Teraz uwaga, pomy�la� Bob. Nagroda. Pr�bowa�
powstrzyma� u�miech.
� Pisz� tu, �e profesor Beckwith z MIT ma nie-
zw�ocznie skontaktowa� si� z niejakim Monsieur Ve-
nargues z Set�. � Poda� papierek Bobowi.
� Set�? � powt�rzy� Bob. I pomy�la�: �Och, nie,
to niemo�liwe".
� To czaruj�ca wioska, cho� troch� gaucho �
powiedzia� Pelletier. � Zna pan po�udniow� Fran-
cj�?
� Hm... owszem. � Bob zaniepokoi� si� jeszcze
bardziej, dostrzeg�szy do�� ponury wyraz na twarzy
urz�dnika konsulatu.
� Monsieur Pelletier, o co tu w�a�ciwie chodzi?
� Wiem tylko, �e sprawa dotyczy �wi�tej pami�ci
Nicole Guerin.
M�j Bo�e, Nicole. By�o to tak odleg�e i tak dobrze
t�umione wspomnienie, jakby tamta historia nigdy
si� naprawd� nie wydarzy�a. Jedyna zdrada przez
wszystkie lata jego ma��e�stwa.
Dlaczego teraz? Po tak d�ugim czasie? Przecie�
ona sama nalega�a, �eby nigdy wi�cej si� nie spotkali,
ani nawet nie kontaktowali ze sob�!
Zaraz, zaraz.
� Monsieur Pelletier, powiedzia� pan ��wi�tej
pami�ci Nicole Guerin"? Czy ona nie �yje?
Podsekretarz skin�� g�ow�.
� �a�uj�, ale nie znam �adnych szczeg��w. Przy-
kro mi, profesorze Beckwith.
Czy ten cz�owiek wie co� wi�cej?
� Kim jest ta osoba, z kt�r� mam si� skontakto-
wa�?
Podsekretarz wzruszy� ramionami. W przek�a-
dzie z francuskiego znaczy�o to, �e nie wie i nie chce
wiedzie�.
6
��" 1,
� Pozwoli pan, �e z�o�� mu moje condoleances,
profesorze Beckwith?
Natomiast ta kwestia w przek�adzie z francuskie-
go znaczy�a, �e robi si� p�no. A M. Pelletier mia� bez
w�tpienia w�asne plany. By� przecie� wonny, czerw-
cowy wiecz�r.
Bob zrozumia� aluzj�. Wsta�.
� Dzi�kuj� panu, Monsieur Pelletier.
� Nie ma za co.
U�cisn�li sobie r�ce.
Bob wyszed� do�� niepewnie na Alej� Commonwe-
alth. Jego samoch�d sta� zaparkowany bokiem tu�
pod hotelem Ritz. Wst�pi� do baru i zam�wi� kieli-
szek na odwag�? Nie. Lepiej najpierw zadzwoni�. Z
jakiego� odosobnionego miejsca.
W korytarzu panowa�a cisza. Wszyscy chyba wy-
jechali ju� na wakacje. Bob zamkn�� drzwi gabinetu,
usiad� przy biurku i wykr�ci� numer kierunkowy do
Francji.
� Ouui? � zaskrzecza� zaspany g�os z wyra�nym,
prowansalskim akcentem.
� M�wi... Robert Beckwith. Czy mog� m�wi� z
Monsieur Yenargues?
� Bobbie, to ja, Louis! Wreszcie ci� znalaz�em. Ale
si� nam�czy�em...
Nawet po tylu latach trudno by�o nie rozpozna�
tego skrzekliwego g�osu, pooranego przez dym pi��-
dziesi�ciu milion�w papieros�w Gauloise.
� Burmistrz Louis?
� By�y burmistrz. Dasz wiar�? Wys�ali mnie na
zielon� trawk�, jak jakiego� dinozaura. Rada Miej-
ska...
Bob nie mia� teraz cierpliwo�ci, by wys�uchiwa�
przyd�ugich anegdot.
� Louis, co to za sprawa z Nicole?
� Och, Bobbie, to straszna tragedia. Pi�� dni
temu. Zderzenie czo�owe. Wraca�a z dy�uru na kar-
diochirurgu. Ca�e miasto jest w �a�obie...
� Och, przykro mi...
� Dasz wiar�? By�a taka m�oda. �wi�ta kobieta,
bez cienia egoizmu. Ca�y Wydzia� Medycyny z Mont-
pellier przyszed� na msz�. Sam wiesz, Bobbie, �e nie
znosi�a religii, ale musieli�my urz�dzi� msz�.
Urwa� z westchnieniem. Bob skorzysta� z okazji.
� Louis, to straszna wiadomo��. Ale nie rozu-
miem, dlaczego chcia�e�, �ebym do ciebie zadzwoni�.
Przecie� up�yn�o ju� dziesi�� lat, odk�d si� z ni�
widzia�em.
W s�uchawce zaleg�a nagle cisza. Wreszcie Louis
wyszepta�: � Chodzi o dziecko...
� Dziecko? Nicole by�a m�atk�?
� Nie, nie. Oczywi�cie, �e nie. By�a �samotn�
matk�", jak to si� m�wi. Sama wychowywa�a ch�o-
pca.
� Nadal nie rozumiem, co to ma wsp�lnego ze
mn�.
� Bobbie... nie wiem, jak ci to powiedzie�...
� Powiedz!
� To tak�e twoje dziecko � odpar� Louis Venar-
gues.
Przez chwil� po obu stronach Atlantyku panowa�a
cisza. Bobowi odebra�o mow�.
8
9
� Bobbie, jeste� tam jeszcze? Allo?
� Co?
� Wiem, �e to mo�e by� dla ciebie szok.
� Nie, Louis. To nie szok. Po prostu w to nie
wierze � odpar� Bob odzyskuj�c w gniewie mow�.
� Ale to prawda. By�em we wszystkim jej powier-
nikiem.
� Sk�d u diab�a jeste� taki pewny, �e to ja jestem
ojcem?
� Bobbie � odpowiedzia� delikatnie Louis �
by�e� tutaj w maju. Przypominasz sobie demonstra-
cje? Ch�opiec urodzi� si�, jak to si� m�wi, zgodnie z
rozk�adem. W tym czasie w jej �yciu nie by�o nikogo
innego. Powiedzia�aby mi o tym. Oczywi�cie, nie
chcia�a, �eby� si� kiedykolwiek dowiedzia�.
Jezu Chryste, pomy�la� Bob, to nie do wiary.
��Niech to szlag, Louis, nawet je�li to prawda, nie
jestem odpowiedzialny...
� Bobbie, uspok�j si�. Nikt nie ��da od ciebie
odpowiedzialno�ci. Jean-Claude jest materialnie za-
bezpieczony. Uwierz mi, jestem wykonawc� testa-
mentu. � Urwa�, po czym doda�: � Jest tylko jeden
ma�y problem.
Bob zadr�a�.
� Jaki? � spyta�.
�� Ch�opiec nie ma absolutnie nikogo. Nicole nie
mia�a �adnej rodziny. Zosta� zupe�nie sam.
Bob nie odpowiedzia�. Wci�� stara� si� odgadn��,
do czego zmierza ta rozmowa.
� W normalnych warunkach Marie-Therese i ja
wzi�liby�my go do siebie... � Louis urwa�. � Je-
ste�my jego prawnymi opiekunami. Ale Marie jest
chora, Bob, powa�nie chora. Nie zosta�o jej wiele
czasu.
� Przykro mi � wtr�ci� cicho Bob.
� C� mam powiedzie�? Przez czterdzie�ci lat
mieli�my miodowy miesi�c. Ale teraz � sam widzisz,
�e nie mo�emy wzi�� ch�opca. Je�li nie znajdziemy
jakiego� innego rozwi�zania, i to szybko, zabior� go
w�adze.
W ko�cu Bob zrozumia�, o co tu chodzi. Z ka�dym
oddechem wpada� w coraz wi�kszy gniew. I w prze-
ra�enie.
� Ch�opiec jest okropnie przygn�biony � ci�gn��
Louis. � Nie mo�na go pocieszy�. Wpad� w tak�
rozpacz, �e nawet nie mo�e ju� p�aka�. Siedzi tylko
i...
� Przejd� do sedna � powiedzia� Bob.
Louis zawaha� si�.
� Chc� mu powiedzie�.
� Co powiedzie�?
� �e istniejesz.
� Nie! Oszala�e�? Co mu to da?
� Chc� tylko, �eby wiedzia�, �e gdzie�,na �wiecie
�yje j ego* oj ciec. To ju� b�dzie co�, Bobbie.
� Rany boskie, Louis! Mam �on� i dwie ma�e
c�rki. Pos�uchaj, naprawd� przykro mi z powodu
Nicole. Przykro mi z powodu ch�opca. Ale nie pozwol�
si� w to wpl�ta�. Nie dam skrzywdzi� mojej rodziny.
Nie mog�. Nie chc�. To moje ostatnie s�owo.
W s�uchawce zn�w zapanowa�a cisza. Albo przy-
najmniej dziesi�� sekund pozbawionego s��w bezru-
chu.
� Dobrze � odezwa� si� wreszcie Louis. � Nie
11
10
b�d� ci� wi�cej niepokoi�. Przyznaj� jednak, �e je-
stem bardzo rozczarowany.
Paskudna sprawa.
� Dobranoc, Louis.
Louis zn�w urwa� na chwil� (�eby da� Bobowi
chwil� do namys�u), po czym podda� si� ostatecznie.
� Dobranoc, Bobbie � mrukn�� i wy��czy� si�.
Bob od�o�y� s�uchawk� i ukry� twarz w d�oniach.
Wszystko to by�o zbyt trudne, �eby przej�� nad tym
od razu do porz�dku dziennego. Po tylu latach Nicole
Guerin zn�w pojawi�a si� w jego �yciu. Czy ich kr�tki
romans m�g� rzeczywi�cie zaowocowa� dzieckiem?
Synem? Bo�e, co ja mam teraz robi�?
� Dobry wiecz�r, prefesorze.
Bob podni�s� wzrok, zaskoczony.
By�a to Lilah Coleman, sprz�taczka, kt�ra odby-
wa�a codzienny obch�d gabinet�w.
� Ach, pani Coleman, co u pani s�ycha�?
� Po staremu. Jak panu idzie statestyka?
� Ca�kiem nie�le.
� Nie zna pan jakich� szcz�liwych numer�w?
Zalegam z czynszem i co� mi si� ostatnio nie wiedzie.
� Niestety, pani Coleman, ja te� nie czuje si�
szcz�ciarzem.
� Jak to m�wi�, panie prefesorze: ,jak nie masz
nosa, nie kupuj losa". Ja bynajmniej wyznaj� tak�
filozofi�. Trzeba polega� na swoim wyczuciu.
Opr�ni�a kosz ze �mieciami i przejecha�a szmat-
k� po jego biurku.
� P�dz� dalej, prefesorze. Przyjemnych wakacji.
Niech panu odpocznie ta drogocenna �epetyna.
Wysz�a i zamkn�a ostro�nie drzwi. Kilka jej s��w
12
zapad�o mu jednak w pami��. �Trzeba polega� na
swoim wyczuciu". Do�� banalna rada. Lecz bardzo
ludzka.
Siedzia� bez ruchu, wpatrzony w telefon, d�ugo po
tym jak kroki pani Coleman ucich�y w ko�cu koryta-
rza. Bi� si� rozpaczliwie z my�lami; jego serce toczy�o
b�j z rozs�dkiem. Nie b�d� szale�cem, Bob. Nie sta-
wiaj na szali swojego ma��e�stwa. Nic nie jest tego
warte. Kto wie, czy to wszystko w og�le jest prawd�?
Zapomnij o tym.
Zapomnie�?
Nag�y, niepohamowany impuls kaza� mu pod-
nie�� s�uchawk�. Kiedy wykr�ca� numer, nadal nie
by� pewny, co ma powiedzie�.
� Halo... to ja, Bob.
� Och, jak to dobrze. Wiedzia�em, �e zmienisz
zdanie.
� Pos�uchaj, Louis, potrzebuj� czasu do namys�u.
Zadzwoni� do ciebie jutro.
� Dobrze, dobrze. To uroczy ch�opiec. Ale za-
dzwo� troch� wcze�niej, co?
� Dobranoc, Louis.
Bob od�o�y� s�uchawk�. Wpad� teraz w przera�e-
nie. Postawi� na szali ca�e swoje �ycie. Dlaczego
zadzwoni� drugi raz?
Z mi�o�ci do Nicole? Nie. My�l o niej napawa�a go
teraz tylko przemo�n� w�ciek�o�ci�.
Z powodu ma�ego ch�opca, kt�rego nigdy nie wi-
dzia�?
Id�c w stron� parkingu przypomina� �ywego tru-
13
pa. W g�owie czul paniczny zam�t. Musia� z kim�
porozmawia�. Ale na ca�ym szerokim �wiecie mia�
tylko jednego bliskiego przyjaciela, kt�ry naprawd�
go rozumia�.
Swoj� �on�, Sheil�.
Rozdzia� 2
O tej porze Autostrada nr 2 by�a ju� pusta, tote�
znalaz� si� w Lexington za szybko. Potrzebowa� na-
prawd� wi�cej czasu. �eby zapanowa� nad sob�. Upo-
rz�dkowa� my�li. Co mam powiedzie�? Jak do diab�a
spojrz� jej w twarz?
� Dlaczego wracasz tak p�no, Bob?
Paula, jego dziewi�cioletnia c�rka, nieustannie
�wiczy�a si� w przejmowaniu roli jego �ony.
� Mieli�my zebranie w Instytucie � odpar� Bob,
z rozmys�em nie karc�c j� za to, �e bezprawnie zwr�-
ci�a si� do niego po imieniu. W kuchni Jessica Beck-
with, lat dwana�cie i p� wed�ug metryki i dwadzie-
�cia pi�� s�dz�c po zachowaniu, dyskutowa�a z
matk�. Temat: mi�czaki, palanty, kujony i myd�ki.
� Naprawd�, mamo, w ca�ej budzie nie ma ani
jednego przyzwoitego faceta.
� O czym tak rozprawiacie? � spyta� Bob wcho-
dz�c i ca�uj�c obie starsze kobiety ze swojej rodziny.
Postanowi� zachowywa� si� naturalnie.
� Jessie narzeka na niski � czy raczej beznad-
ziejny � poziom przedstawicieli przeciwnej p�ci w
szkole.
15
� Mo�e wi�c powinna� si� przenie��, Jess �
za�artowa� Bob.
� Och, ojcze, ale� ty jeste� �lepy. Stan Massa-
chussets to wiocha. Prowincja, kt�ra wzdycha za
miastem.
Sheila u�miechn�a si� pob�a�liwie do Boba.
� Co pani wobec tego proponuje, panno Beck-
with? � spyta� Bob.
Jessie zarumieni�a si�. Bob przerwa� jej starannie
przygotowan� kampani�.
� Mama wie � powiedzia�a Jessica.
� Europa, Bob � wyja�ni�a Sheila. � Twoja
c�rka chce jecha� na ob�z nastolatk�w do Europy w
te wakacje.
� W�a�ciwie ona jeszcze nie jest nastolatk� �
odparowa� Bob.
� Ale z ciebie pedant, tato � westchn�a Jessica.
� Jestem wystarczaj�co doros�a, �eby pojecha�.
� Nie na tyle, �eby� nie mog�a poczeka� jeszcze
rok.
� Tato, nie chc� sp�dzi� zn�w wakacji ze swoj�
bur�ujsk� rodzin� na tym nudnym Cape Cod.
� No to id� do pracy.
� Posz�abym, ale jestem za m�oda.
� Q.E.D., panno Beckwith � odpar� triumfalnie
Bob.
� Czy by�by� tak mi�y i oszcz�dzi� mi tej akade-
mickiej gadki? Co b�dzie, je�li wybuchnie wojna ato-
mowa? Umr� nie zobaczywszy Luwru.
� Jessica � powiedzia� Bob, zadowolony z chwili
oddechu od swoich trosk � wiem z wiarygodnych
�r�de�, �e przynajmniej w ci�gu najbli�szych trzech
lat nie b�dzie wojny atomowej. Ergo � masz mn�-
stwo czasu, �eby obejrze� Luwr, zanim nas za�atwi�.
� Nie strasz, tato.
_ To ty poruszy�a� ten temat, Jessie � powie-
dzia�a Sheila, zaprawiona w rozs�dzaniu spor�w
mi�dzy ojcem a c�rk�.
� Ech, wszyscy jeste�cie beznadziejni � wes-
tchn�a powt�rnie Jessica Beckwith i wysz�a oci�a-
�ym, pogardliwym krokiem z kuchni.
Zostali sami. Czy ona musi akurat dzi� tak pi�k-
nie wygl�da�? � pomy�la� Bob.
� Powinni wyj�� spod prawa okres dojrzewania
� powiedzia�a Sheila id�c do m�a po codzienny,
wieczorny u�cisk, na kt�ry czeka�a od �niadania.
Obj�a go r�koma. � Dlaczego przyszed�e� tak
p�no? Kolega zn�w wyg�asza� epokowe mowy?
� Tak. By� dzisiaj w osza�amiaj�cej formie.
Po tylu latach porozumiewali si� specjalnym ko-
dem. Wed�ug niego w Instytucie Boba pracowa�o
trzech m�czyzn, dwie kobiety i �Kolega" � P. Her-
bert Harrison, nad�ty osio�, kt�ry wyg�asza� przyd�u-
gie, innowiercze rozprawy na ka�dy temat. Przyja-
ciele Beckwith�w r�wnie� mieli swoje przydomki.
� Sowa i Kiciu� zaprosili nas i Carole Kupersmith
na obiad w sobot�.
� Tylko nas? A co z Ma�poludem z Kasztanowego
Wzg�rza?
� Wr�ci� do �ony.
Byli bardzo zgran� par�. A Sheila bezb��dnie wy-
czuwa�a ka�d� zmian� w jego nastroju.
� Dobrze si� czujesz?
� Tak... � odiSarMkib. � Dlaczego pytasz?
16
17
� Jeste� troch� blady.
� To tylko uczelniana blado��. Dwa dni na Cape
Cod i b�d� jak nowo narodzony.
� Obiecaj mi, �e nie b�dziesz pracowa� dzi� w
nocy.
� Dobra � zgodzi� si� Bob. (Jak gdyby by� w
stanie skupi� si� na czymkolwiek!) � Masz jak��
prac� z Wydawnictwa?
� Nic pilnego. Ci�gle babrz� si� w tej rosyjsko-
chi�skiej dyplomacji. M�wi� ci, jak na profesora uni-
wersytetu ten Reinhardt pisze wyj�tkowo �ywym
j�zykiem.
� Kochanie, gdyby wszyscy autorzy pisali jak
Churchill, by�aby� bezrobotna. W ka�dym razie, ty
te� dzisiaj nie pracuj.
� �wietnie. Co� ci chodzi po g�owie? � Jej zielone
oczy b�yszcza�y. Serce zak�u�o go na my�l o tym, co
b�dzie musia�a us�ysze�.
� Kocham ci� � powiedzia�.
� Dobrze. Ale tymczasem nakryj do sto�u, zgoda?
� Tato, jak d�ugo mog�e� ogl�da� telewizj�, kiedy
by�e� w moim wieku? � Paula spojrza�a porozumie-
wawczo na Boba.
� Kiedy by�em w twoim wieku, nie by�o telewizji.
� Jeste� a� taki stary?
� Tw�j ojciec chce powiedzie� � wyja�ni�aSheila
hiperbol� Boba � �e uwa�a� czytanie ksi��ek za
bardziej warto�ciowe zaj�cie.
� Ksi��ki czytamy w szkole � powiedzia�a Pau-
la. � Mog� teraz obejrze� telewizje?
� Je�li odrobi�a� lekcje � zastrzeg�a Sheila.
� Co jest w programie? � spyta� Bob, z obowi�z-
ku zainteresowany zaj�ciami kulturalnymi swojego
pptomstwa.
� �Scott i Zelda" � odpar�a Jessica.
� O, to ma chyba jak�� warto�� edukacyjn�. W
Telewizji Publicznej?
� Ech, tato � westchn�a z rozdra�nieniem Jes-
sica � czy ty naprawd� jeste� a� taki ciemny?
� O, za pozwoleniem, czyta�em wszystkie ksi��ki
Scotta.
� �Scott i Zelda" to serial � wyja�ni�a z pogard�
Paula.
� O psie z Marsa i dziewczynie z Kalifornii �
doda�a Jessica.
� Fascynuj�ce. Kt�re z nich jest Scottem? �
zapyta� Bob.
� Och, tato, nawet mama to wie.
Sheila spojrza�a na niego z mi�o�ci�. My biedni
ciemniacy, pomy�la�a. Niczego ju� nie kapujemy.
� Kochanie, popatrz z nimi w telewizor. Ja po-
sprz�tam ze sto�u.
� Nie � powiedzia� Bob. � Ja posprz�tam. A ty
popatrz na tego Cudownego Psa.
� Tato, pies to Zelda � rzuci�a ponuro Paula i
pop�dzi�a do jadalni.
� Idziesz, mamo? � spyta�a Jessie.
� Za nic nie mog� tego opu�ci� � powiedzia�a
Sheila spogl�daj�c na zm�czonego m�a, kt�ry nosi�
stosy brudnych naczy�. � Do zobaczenia, Robert.
� Dobra.
Zaczeka�, a� dziewczynki zasn�. Sheila siedzia�a
18
19
skulona na kanapie czytaj�c �absurdalnie brukowe"
romansid�o. Jean-Pierre Rampal gra� Vivaldiego, a
Bob udawa�, �e czyta �The New Republic". Napi�cie
by�o nie do zniesienia.
� Chcesz drinka, kochanie?
� Nie, dzi�ki � odpar�a Sheila podnosz�c wzrok.
� A ja mog� si� napi�?
� Od kiedy to musisz mnie prosi� o pozwolenie?
� Wr�ci�a do swojej lektury.
� Nie do wiary � mrukn�a. � Nie uwierzy�by�,
gdzie oni si� kochaj� w tym rozdziale. W samym
�rodku rodeo.
Bo�e, pomy�la�, jak to powiedzie�?
� S�uchaj, mo�emy chwil� porozmawia�?
Siedzia� nieca�y metr od niej, z wi�ksz� ni� zazwy-
czaj szklank� szkockiej w r�ku.
� Jasne. Co� nie gra?
� Chyba mo�na tak powiedzie�.
Spu�ci� g�ow�. Sheila przerazi�a si� nagle. Od�o-
�y�a ksi��k� i usiad�a wyprostowana.
� Bob, chyba nie jeste� chory?
Nie, tylko tak si� czuj�, pomy�la�. Potrz�sn�� g�o-
w�. � Kochanie, musz� z tob� o czym� porozmawia�.
Sheila Beckwith poczu�a nagle, �e brakuje jej
tchu. Ile� to jej przyjaci�ek us�ysza�o ju�, jak m�o-
wie zaczynaj� rozmow� od podobnego wst�pu? Musi-
my porozmawia�. Chodzi o nasze ma��e�stwo. A
s�dz�c po ponurym wyrazie twarzy Boba, on tak�e
mia� za chwil� powiedzie�: �Nie pasujemy do siebie".
� Bob � powiedzia�a otwarcie � przera�a mnie
tw�j g�os. Czy co� zrobi�am?
� Nie, nie. Chodzi o mnie. To ja co� zrobi�em.
� Co takiej0?
� Chryste, nie wyobra�asz sobie, jak trudno mi
to powiedzie�.
� Prosz� ci?> Hobert, nie znios� tego napi�cia.
Bob zaczerpn^� powietrza. Dr�a�.
� Sheila, p^ii�tasz jak by�a� w ci��y z Paul�?
� Tak?
� Musia�e� ^vtedy polecie� do Europy, do Mont-
pellier, z tym ^vk�adem...
� I co...?
Chwila cisz/-
� Mia�em f�inans. � Wyrzuci� to z siebie jak
najszybciej. Jak gdyby zrywa� banda�, by unikn��
wi�kszego b�lu-
Sheila posz#r^a�a na twarzy.
� Nie � powiedzia�a potrz�saj�c gwa�townie
g�ow�, jakby ^cia�a odepchn�� od siebie to, co
w�a�nie us�ysz�. � To jaki� koszmarny �art. �
Szuka�a u nie^c* wzrokiem potwierdzenia. � Po-
wiedz, ze tak.
� Nie, to p!avvda � odpar� bezbarwnym g�osem.
� Przykro mi �
� Kto to by�? -� spyta�a.
� Nikt � odp owiedzia�. � Nikt szczeg�lny.
� Kto, Robert?
� Nazywa�a si�... Nicole Guerin. By�a lekark�.�
�Po co jej te szc^g�y?" � zastanawia� si�.
� Jak d�ugo t<o trwa�o?
� Dwa, trz)'^ni.
� Wiec ile, i^a czy trzy? Chc� wiedzie�, do cho-
lery.
� Trzy dni'" powiedzia�.
20
21
� I trzy noce � doda�a.
� Tak � przyzna�. � Czy to wa�ne?
� Wszystko jest wa�ne � odpar�a Sheila, a potem
powiedzia�a do siebie � Chryste.
Przygl�da� si� jej, jak usi�uje nad sob� zapanowa�.
By�o to gorsze ni� si� spodziewa�. Wreszcie spojrza�a
na niego i powiedzia�a:
� I ukrywa�e� to przez tyle lat?
Skin�� g�ow�.
� Dlaczego mi nigdy nie powiedzia�e�? My�la�am,
�e nasze ma��e�stwo opiera si� na ca�kowitej szcze-
ro�ci. Dlaczego do diab�a mi nie powiedzia�e�?
� Chcia�em � odpar� s�abym g�osem.
� Ale co...?
� Czeka�em na w�a�ciwy moment. � Wiedzia�,
�e brzmi to absurdalnie, ale taka by�a prawda. Na-
prawd� chcia� jej powiedzie�. Cho� nie w ten spos�b.
� I po dziesi�ciu latach nadszed� w�a�ciwy mo-
ment? � spyta�a z przek�sem. � Na pewno my�la-
�e�, �e b�dzie �atwiej. Tylko komu?
� Nie chcia�em ci� zrani� � powiedzia� wiedz�c,
�e ka�da inna odpowied� b�dzie daremna. Po chwili
doda�:
� Sheila, mo�e jest jaka� pociecha w tym, �e
zdarzy�o mi si� to tylko raz. Jeden jedyny raz.
� Nie � odpar�a cicho � to �adna pociecha. Raz
tg-wjecej ni� nigdy.
Zagryz�a wargi, �eby powstrzyma� �zy. A on nie
powiedzia� jeszcze wszystkiego.
� Sheila, to by�o tak cholernie dawno temu. Mu-
sia�em ci teraz powiedzie�, bo...
� Odchodzisz do niej? � Nie mog�a powstrzyma�
si� od wybuchu. P� tuzina jej przyjaci�ek prze�y�o
ten scenariusz (czy raczej zmar�o w jego wyniku).
_ Nie, Sheila, nie. Nie widzia�am si� z ni� od
dziesi�ciu lat. To znaczy... � Wreszcie wypali�: �
Ona nie �yje.
Zraniona, oszo�omiona Sheila wp&dta na dodatek
w konsternacj�.
_ Rany boskie, Bob, po co mi to wszystko m�wisz?
Czy mam napisa� do kogo� list z ko^dolencjami?
Zupe�nie zwariowa�e�?
Chcia�bym, pomy�la� Bob.
� Sheila, m�wi� ci to, bo ona mi^a dziecko.
� A my mamy dwoje � i co z teg�> do cholery?
Bob zawaha� si�. Potem szepn�� Prawie nies�y-
szalnie: � To moje dziecko. M�j ch�opiec.
Wlepi�a w niego wzrok z niedowierzaniem. � Och,
nie, to nie mo�e by� prawda. � Jej oc?y b�aga�y, by
temu zaprzeczy�.
Bob ze smutkiem skin�� g�ow�. �T\k, to prawda.
A potem powiedzia� jej wszystko- O strajku we
Francji. O spotkaniu z Nicole. O ictx przelotnym
romansie. I o wydarzeniach tego di11^.. O telefonie
Louisa. O ch�opcu. O problemie z ch��F*cem.
� Naprawd� o tym nie wiedzia�em. 5 Sheila. Pro-
sz�, uwierz mi.
� Dlaczego? Dlaczego mia�abym t^raz uwierzy�
ci w cokolwiek?
Nie potrafi� na to odpowiedzie�.
Podczas strasznego milczenia, kt�re potem nast�-
pi�o, Bob przypomnia� sobie naraz c��, co wyzna� jej
dawno temu � wtedy by�o to taK Nieistotne. �e
chcia�by zosta� ojcem ch�opca.
22
23
�Nie mia�bym nic przeciwko ma�emu futboli�cie.
� A je�li to zn�w b�dzie dziewczynka?
� C�, b�dziemy stara� si� dalej. Czy to nie jest
w tym wszystkim najlepsze?
�miali si� w�wczas. �Futbolist�" okaza�a si� oczy-
wi�cie Paula. A operacja przy jej narodzinach spra-
wi�a, ze nie mogli ju� mie� wi�cej dzieci. Przez wiele
miesi�cy Sheila czu�a si� �stracona dla mi�o�ci". Ale
Bob pociesza� j�, a� wreszcie zn�w uwierzy�a, �e to,
co ich ��czy, jest zbyt silne, by cokolwiek mog�o to
zmieni�. Wi� mi�dzy nimi sta�a si� jeszcze silniej-
sza.
A� do tego wieczora, kt�ry pogrzeba� ich wzajem-
jne zaufanie. Teraz wsz�dzie czai�y si� nowe �r�d�a
'b�lu.
� Sheila, pos�uchaj...
� Nie. Ju� do�� si� nas�ucha�am.
Wsta�a i wymkn�a si� do kuchni. Bob zawaha�
si�, po czym ruszy� za ni�. Siedzia�a przy stole i �ka�a.
� Przynie�� ci co� do picia?
� Nie. Id� do diab�a.
Wyci�gn�� r�k�, �eby pog�aska� j� po jasnych w�o-
sach. Odsun�a si�.
� Sheila, prosz�...
� Bob, dlaczego musia�e� mi to powiedzie�. Dla-
czego?
� Bo nie wiem, co mam robi�.
I chyba dlatego, �e w g��bi duszy oczekiwa�em od
ciebie pomocy, pomy�la�. I dlatego, �e jestem egoisty-
cznym draniem.
Usiad� naprzeciwko niej przy stole i spojrza� na
ni�.
__ Sheila, prosz� ci�. � Chcia�, �eby m�wi�a. �eby
powiedzia�a cokolwiek, by zako�czy� to bolesne mil-
czenie.
� Nie zrozumiesz, j ak bardzo to boli � powiedzia-
�a _ Och, Bo�e, tak ci ufa�am. Tak ufa�am... � Zn�w
wybuchn�a p�aczem.
Ogarn�a go t�sknota, by wzi�� j� w ramiona,
naprawi� krzywd�. Ale ba� si�.
� Nie mo�na zapomnie� tylu szcz�liwych lat...
Spojrza�a na niego i u�miechn�a si� smutno.
� O to w�a�nie chodzi � powiedzia�a. � Przed
chwil� dowiedzia�am si�, �e wcale nie by�y to szcz�-
�liwe lata.
� Sheila, nie!
� Ok�ama�e� mnie! � krzykn�a.
� Prosz� ci�, kochanie. Zrobi� wszystko, �eby to
naprawi�.
� Nie mo�esz.
Przerazi� go ostateczny ton tego o�wiadczenia.
� Chyba nie chcesz powiedzie�, �e si� rozstaje-
my...
Zawaha�a si�.
� Robert, nie mam teraz do�� si�. Na nic.
Wsta�a od sto�u.
� Wezm� tabletk� nasenn�, Bob. M�g�by� wy-
�wiadczy� mi pewn� przys�ug�.
� Zrobi� wszystko � rzuci� z rozpaczliw� skwa-
pliwo�ci�.
� Prosz�, �pij w swoim gabinecie � powiedzia�a.
24
Rozdzia� 3
� Rany boskie, czy kto� umar� w nocy?
Przynajmniej raz w ponurych �artach Jessici
tkwi�a nieoczekiwana prawda. Siedzieli wszyscy w
kuchni i jedli, a Jessie stosowa�a diet�. Po�yka�a
Preperat K zmieszany w po�owie z chudym mlekiem
i wod� oraz wyra�a�a s�dy na temat atmosfery panu-
j�cej w rodzime.
� Jedz �niadanie, Jessie � rozkaza�a Sheila sil�c
si� na normalne zachowanie.
� Okropnie wygl�dasz, tato � orzek�a zatroska-
nym g�osem Paula.
� Pracowa�em do p�nej nocy � odpar� z nadzie-
j�, �e jego �m�odsza �ona" nie wykryje jego bezsennej
nocy w gabinecie.
� Pracujesz o wiele za du�o � stwierdzi�a Paula.
� On chce zdoby� �wiatow� s�aw� � wyja�ni�a
siostrze Jessie.
� Przecie� ju� zdoby� � odpowiedzia�a Paula, po
czym zwr�ci�a si� do Sheili szukaj�c potwierdzenia.
� Prawda, mamo? Przecie� tatu� ju� jest wsz�dzie
s�awny?
� Tak � odpar�a Sheila � absolutnie wsz�dzie.
� Ale nie w Sztokholmie � wtr�ci�a Jessie powo-
duj�c spi�cie w przep�ywie pr�du pochlebstw.
_ A co tam jest? � spyta�a Paula chwytaj�c
przyn�t� Jessie.
� Nagroda Nobla, idiotko. Tw�j ojciec chce si�
przejecha� za darmo do Szwecji i dosta� lepszy st�
w Klubie Profesorskim. Kapujesz, kurzy m�d�ku?
� Jessie � upomnia�a j� Sheila � nie obra�aj
siostry.
� Mamo, jej istnienie jest obraz� dla ka�dego o
normalnej inteligencji.
� Chcesz dosta� tym mas�em orzechowym w bu-
zi�? � spyta�a Paula.
� Przesta�cie obie � przerwa� im Bob. '-� Komi-
tet w Sztokholmie bierze pod uwag� maniery rodziny
kandydata.
� Ach, ci ameryka�scy m�czy�ni � westchn�a
Jessica do�� niespodziewanie.
� Co prosz�, Jessie? � spyta�a Sheila.
� Ameryka�scy m�czy�ni tak bezgranicznie po-
woduj� si� ambicj�. Przez to s� tacy prowincjonalni.
� O, przepraszam! � zaprotestowa� Bob.
� To tylko socjologiczne obserwacje, ojcze.
Paula stan�a przed Bobem, �eby zas�oni� go
przed s�ownymi pociskami ze strony wrogo nastawio-
nej starszej c�rki.
� Tato, ona lubi si� ciebie czepia�. Ale jak ci� nie
xna, chwali si� tob� przed wszystkimi. �eby zaimpo-'
nowa� ch�opakom.
� Wcale nie! � zaprotestowa�a Jessica z twarz�
czerwon� od oburzenia i za�enowania.
26
27
Rywalizacja mi�dzy siostrami pozwoli�a Bobowi i
Sheili zapomnie� na chwil� o ma��e�skim konflikcie.:
U�miechn�li si� do siebie. Potem przypomnieli sobie,
�e nie jest to zwyczajny poranek. Wycofali u�miechy
w nadziei, �e dzieci tego nie zauwa��.
� Ci�gle wymieniasz jego nazwisko przy tych
gamoniach z dru�yny futbolowej � powiedzia�a
Paula wyci�gaj�c w stron� siostry oskar�ycielski
palec.
� Doprawdy, Paula, jeste� niepoczytalna � po-
wiedzia�a Jessica czuj�c si� do�� nieswojo.
� Umiem czyta� tak samo jak ty, Jessie!
� Przesta�cie, dzieci � burkn�a Sheila trac�c
cierpliwo��.
� W tym domu jest tylko jedno dziecko � odpa-
rowa�a Jessica, nie zauwa�ywszy rozdra�nienia mat-
ki.
� Panienki � przerwa� im Bob � podwioz� was
obie na przystanek autobusowy. Natychmiast. -
Rzuci� strapione spojrzenie w stron� Sheili.
� Dobra � powiedzia�a Paula chwytaj�c w po-
�piechu swoje ksi��ki. � Prosz� to gdzie� odnotowa�
� o�wiadczy�a Jessie Beckwith. � Jestem przeciw-
na przymusowemu dowo�eniu autobusem.
� Ale�, Jessie � powiedzia� Bob � ten autobus
podje�d�a pod twoj� szko��.
Jessica spojrza�a na niego. By�o jasne, �e jej nie-
nawidzi. Nie mia� szacunku dla jej przekona�. A
ostatnio dosz�a do wniosku, �e nawet nie jest jej
prawdziwym ojcem. By� mo�e pewnego dnia Sheila
zwierzy si� jej, �e ona i Sartre...
� Jessie, pospiesz si�...
A jednak w tej chwili Sheila by�a wci�� po jego
stronie.
Sta� niezdecydowanie przy drzwiach, podczas gdy
dziewcz�ta ubiera�y si�.
_ Czy... b�dziesz tu jeszcze, kiedy wr�c�? � spy-
ta� niepewnie.
� Nie wiem � odpowiedzia�a Sheila.
Zasta� j� nadal w domu.
� Odchodzisz?
� Nie.
� Chcia�em powiedzie�... wychodzisz do pracy?
� Nie. Dzwoni�am do Wydawnictwa i powiedzia-
�am, �e popracuj� dzi� w domu.
Kiedy odwi�z� dziewczynki i wr�ci� do domu, Shei-
la wci�� siedzia�a przy stole w kuchni patrz�c na
swoje odbicie w fili�ance kawy.
To ja j� tak urz�dzi�em, pomy�la� i poczu� do
siebie odraz�. Usiad� naprzeciw niej. Nie kwapi�a
si� do rozmowy, wi�c po d�u�szym milczeniu powie-
dzia�:
� Sheila, jak mog� za to odpokutowa�?
Podnios�a wolno g�ow� i spojrza�a na niego.
� Chyba nie mo�esz � powiedzia�a.
� To znaczy, �e rozejdziemy si� z tego powodu?
~ spyta�.
� Nie wiem � odpar�a. � Nic nie wiem. �a�uj�
tylko...
� S�ucham?
�� �a�uj� tylko, �e nie jestem zdolna do zemsty. \
gdybym cho� mog�a wyrazi� swoj� w�ciek�o��... �
' eJ g�os za�ama� si�. Omal nie zdradzi�a si�, �e pomi-
29
28
mo wszystko nadal go kocha. Przynajmniej to uda�o
si� jej ukry�.
� Wiem, co czujesz � powiedzia�.
� Naprawd�, Bob?
� Wyobra�am sobie. Chryste, jak ja �a�uj�, �e ci
to powiedzia�em!
Ja te�, pomy�la�a.
� Wi�c dlaczego mi powiedzia�e�, Bob? � Wypo-
wiedzia�a to oskar�ycielskim tonem.
� Nie wiem.
� Cholera, Bob, ty wiesz. Wiesz! � Zawrza�a z
w�ciek�o�ci. Teraz dopiero zrozumia�a, czego od niej
chcia�. Niech go szlag!
� Chodzi ci o dziecko � powiedzia�a.
Jej s�owa dotar�y do niego z przera�aj�c� si��.
� Ja... sam nie wiem � powiedzia�.
Ale wiedzia� to doskonale.
� Pos�uchaj, Bob, znam ci� na wylot. Nie chcia�e�
go, nie planowa�e�, ale skoro ju� je masz, czujesz si�
za nie odpowiedzialny.
Ba� si� postawi� sobie pytanie, czy to prawda.
� Nie wiem � powiedzia�.
� Bob, na mi�o�� bosk�, b�d� uczciwy wobec sa-
mego siebie. Oboje musimy stawi� temu czo�a.
Szukaj�cjakiej� deski ratunku uchwyci� si� s�owa
�oboje" jako znaku, �e nie postawi�a jeszcze krzy�yka
na ich zwi�zku.
� Wi�c jak? � Czeka�a na odpowied�.
Wreszcie zebra� si� na odwag� i przyzna�:
� Tak, czuj� si� odpowiedzialny. Nie potrafi� tego
wyja�ni�, ale czuj�, �e powinienem co� zrobi�.
�W�a�ciwie nic mu nie jeste� winny. Wiesz o tym,
prawda?
Tak, oczywi�cie, �e to prawda... obiektywnie pa-
trz�c.
� Jest zupe�nie sam � powiedzia� Bob z ulg�, �e
mo�e wreszcie wyzna�, co my�li. � Mo�e m�g�bym
mu pom�c uporz�dkowa� �ycie. Znale�� jakie� inne
wyj�cie ni�... no wiesz, odes�anie go do przytu�ku.
Nie jeste� jego ojcem tylko dlatego, �e pieprzy�e�
jego matk�, krzycza�a w duchu Sheila, lecz nie po-
wiedzia�a tego na g�os.
� Jak w�a�ciwie mia�by� mu pom�c? � spyta�a.
� Nie wiem. Ale mo�e gdybym tam polecia�...
� Po co? Znasz kogo�, kto we�mie go do siebie?
Masz jakikolwiek plan?
� Nie, Sheila. Nie, nie mam.
� To po co masz tam lecie�?
Nie potrafi� wyt�umaczy� swojej instyktownej re-
akcji. Ledwo m�g� j� zrozumie�.
I wtedy wprawi�a go w os�upienie.
� Chyba jest tylko jedno wyj�cie. Sprowad� go
tutaj.
Wlepi� w ni� wzrok z niedowierzaniem.
� Czy wiesz, co m�wisz?
Skin�a g�ow�.
� Czy nie dlatego mi o tym powiedzia�e�?
Nie by� pewny, ale podejrzewa�, �e mia�a racj�.
Kolejny raz.
� Znios�aby� to?
U�miechn�a si� ze smutkiem.
� Musz�, Bob. To nie wspania�omy�lno��, lecz
samoobrona. Je�li nie pozwol� ci pom�c mu teraz,
31
30
kiedy� oskar�ysz mnie o to, �e pozwoli�am na to, by
twoje... twoje dziecko umieszczono w sieroci�cu.
� Nigdy...
� Tak, oskar�ysz mnie. Wi�c zr�b to, Bob, zanim
zmieni� zdanie.
Spojrza� na ni�. W odpowiedzi potrafi� tylko wy-
doby� z siebie:
� Dzi�kuj� ci, Sheila.
A potem sprawi�, �e jego �liczna �ona zapomnia�a
o swojej w�ciek�o�ci i przymusie ca�ej tej sytuacji
kiedy zacz�li omawia� odwiedziny jego francuskiego
syna. Ch�opiec m�g� do��czy� do nich na Cape.
�Ale tylko na miesi�c � powiedzia�a. �Ani dnia
d�u�ej. To powinno da� do�� czasu temu Louisowi
�eby znalaz� jakie� trwa�e rozwi�zanie.
Spojrza� na ni�.
� Zdajesz sobie spraw�, co m�wisz?
� Tak.
Wci�� nie m�g� w to uwierzy�.
� Co powiemy dziewczynkom?
� Co� wymy�limy.
Bo�e, jak ona mo�e by� taka wspania�omy�lna?
� Jeste� niewiarygodna � powiedzia�.
Potrz�sn�a g�ow�.
� Nie, Robert. Jestem tylko trzydziestodziewie
cioletni� kobiet�.
Rozdzia� 4
Dwa tygodnie p�niej chodzi� tam i z powrotem po
korytarzu w Hali Przylot�w na Lotnisku Logan.
Podczas kilku napi�tych i niespokojnych dni odby�
wiele rozm�w z Louisem Yenarguesem. Trzeba by�o
podj�� rozmaite decyzje, ustali� szczeg�owy plan
kr�tkiej wizyty ch�opca w Ameryce. Miesi�c, ani dnia
d�u�ej. A Louis musia� skorzysta� z tego przewlecze-
nia, by znale�� jak�� alternatyw� dla sieroci�ca.
Louis mia� powiedzie� Jean-Claudowi, �e zaprosi-
li go dawni przyjaciele matki. Nie by�o to ca�kowicie
niewiarygodne, bo Nicole na pewno m�wi�a mu, �e
mieszka�a przez rok w Bostonie.
Lecz w �adnym wypadku Louis nie m�g� wyjawi�
ch�opcu, �e Robert Beckwith jest jego ojcem.
� Oczywi�cie, Robert. Jak sobie �yczysz. Wiem,
ze to dla ciebie nie�atwe. Rozumiem to.
Naprawd�? � zastanawia� si� Bob.
Czeka�o go jeszcze wcale nieb�ahe zadanie powia-
domienia dziewczynek. Po wielu trudach Bob zwo�a�
zebranie rodziny.
~~ W�a�nie zmar�a nasza przyjaci�ka � powiedzia�.
' Kobieta, m�czyzna i dziecko
33
� Kto? � spyta�a Paula wyl�knionym g�osem. -
Chyba nie babcia?
� Nie � zaprzeczy� Bob. � Nie zna�y�cie je
Mieszka�a we Francji. Pewna pani.
� Francuzka? � docieka�a Paula.
� Tak � odpar� Bob.
Wtedy odezwa�a si� Jessie: � Po co nam o tyr
m�wisz, skoro jej nie zna�y�my?
� Bo mia�a syna... � odpar� Bob.
� W jakim wieku? � spyta�a zaraz Jessie.
� No... mniej wi�cej w wieku Pauli.
� O, kurcz� � powiedzia�a Paula.
Jessica zmrozi�a wzrokiem m�odsz� siostr�, po czyr
zwr�ci�a si� zn�w do Boba. � I co? � docieka�a dal�
� Zosta� sierot� � wtr�ci�a Sheila dobitnym te
nem, kt�ry tylko Bob m�g� doceni�.
� O, rany � powiedzia�a ze wsp�czuciem Pauli
� I dlatego... � powiedzia� Bob � poniewa� je;
zupe�nie sam, postanowili�my zaprosi� go na jak:
czas do nas. Na jaki� miesi�c. To znaczy, do naszeg
du�ego domu w Cape. Oczywi�cie, je�li nie macie m
przeciwko temu.
� O, kurcze � zaszczebiota�a zn�w Pauk
Najwyra�niej by� to g�os �za".
� Jessie?
� A jednak jest sprawiedliwo�� na tym �wiecie.
� Prosz�?
� Je�li nie mog� pojecha� do Francji, przyna
mniej b�d� mog�a o niej porozmawia� z rodowity!
Francuzem.
� On ma dopiero dziewi�� lat � powiedzia� Bo
� i b�dzie raczej smutny. Przynajmniej na pocz�tki
�- Ale chyba potrafi m�wi�?
� Oczywi�cie.
__ No to us�ysz� lepsz� francuszczyzn� ni� od
Mademoiselle O'Shaughnessy. Q.E.D., tato.
� On jest w moim wieku, a nie w twoim, Jessie
� wtr�ci�a Paula.
_ Moja droga � odpar�a wynio�le Jessie � on nie
dacitempsdujour.
� Czego?
� Ucz si� francuskiego. Vous etes une gamo�.
Paula wyd�a wargi. Nadejdzie jeszcze dzie� zem-
sty na Jessie. A ich zagraniczny go�� wkr�tce po�apie
si� w czym rzecz i pozna, kto jest tutaj wielki duchem.
Najdziwniejsze, �e �adna z nich nie spyta�a, dla-
czego ch�opiec ma przemierzy� Atlantyk, zamiast
pojecha� do jakich� przyjaci�, kt�rzy mieszkali od-
robin� bli�ej niego. Ale dziewi�cioletnie dziewczynki
szalej� z rado�ci, gdy maje odwiedzi� ch�opiec w ich
wieku. A dwunastoletnie dziewczynki t�skni� do
mi�dzynarodowych kontakt�w, �eby zyska� polor
�wiatowca.
Sheila zmusza�a si� do codziennej rutyny. Dla
dziewczynek nie by�o w jej zachowaniu nic podejrza-
nego. Pracowa�a z zawzi�to�ci�! w�a�ciwie uko�czy-
�a redagowanie ksi��ki Reinhardta. Rzecz jasna, Bob
siedzia�, co kryje si� za t� fasad� pracowito�ci, lecz
nie m�g� nic na to poradzi�. Ani powiedzie�. Sheila
uddala�a si� od niego, a on czu� coraz wi�ksz� bezrad-
n���. Nigdy nie byli sobie tacy obcy. Chwilami, gdy
ogarnia�a go t�sknota za jej u�miechem, nienawidzi�
siebie. A kiedy indziej nienawidzi� ch�opca.
34
35
srj
1
a
G�o�nik w Hali Przylot�w oznajmi�, �e samol
linii TWA, lot numer 811, w�a�nie wyl�dowa�. Wok
podw�jnych drzwi przy wyj�ciu z odprawy celn-
zacz�� gromadzi� si� t�um.
Bob wpad� nagle w przera�enie. W ci�gu mini
nych tygodni by� tak poch�oni�ty za�atwianiem r�
nych spraw, �e nie mia� czasu na emocje. Nie mi
ani chwili na to, by zastanowi� si�, co mo�e czu�
kiedy metalowe drzwi otworz� si� i jego syn wkroczj
w jego �ycie. Nie �aden teoretyczny problem, kt�rj
omawia� przez telefon, lecz �ywe dziecko.
Podw�jne drzwi rozsun�y si�. Wysz�a za�oga s�
molotu rozprawiaj�c o fantastycznych rostbefach w
Durgin-Park. A mo�e uda im si� potem za�apa� d<
Red Sox?
� Znam te dyskotek�... � powiedzia� przechodz�
cy obok kapitan.
Kiedy drzwi ods�oni�y na chwile miejsce odpraw
celnej, Bob wyci�gn�� szyje, �eby zajrze� do �rodk
Zobaczy� kolejk� pasa�er�w czekaj�cych na kontrol�
Ale ani �ladu ma�ego ch�opca.
By� tak roztrz�siony, �e zacz�� pali�. Odk�d rzuci�
palenie w �redniej szkole, wk�ada� sobie do ust d�u-
gopis. Troch� go to uspokoi�o, zanim nie zorientowa
si�, co robi. Za�enowany schowa� d�ugopis z powro
tem do kieszeni.
Drzwi otworzy�y si� znowu. Tym razem wyszli
stewardessa z walizk� z zielonej sk�ry i rozczochra
nym ch�opcem, kt�ry przyciska� do piersi firmowi
torb� linii TWA. Stewardessa rozejrza�a si� po t�u
mi� i prawie natychmiast zatrzyma�a wzrok na Bo
bie.
Profesor Beckwith?
� Dzie� dobry. Chyba nie musz� was sobie przed-
stawia�. � Zwr�ci�a si� do ch�opca, powiedzia�a:
Baw si� dobrze" i znikn�a.
Nagle znale�li si� sami naprzeciw siebie. Bob spoj-
rza� na ch�opca. Czy on jest cho�. troch� do mnie
podobny? � pomy�la�.
� Jean-Claude?
Ch�opiec skin�� g�ow� i wyci�gn�� r�k�. Bob po-
trz�sn�� ni� z g�ry.
� Bonjour monsieur � powiedzia�o grzecznie
dziecko.
Cho� Bob m�wi� po francusku dosy� p�ynnie, przy-
gotowa� sobie z g�ry kilka zda�.
� Est-ce que tu as fait un bon voyage, Jean-Clau-
de?
� Tak, aleja m�wi� po angielsku. Uczy�em si� od
dziecka prywatnie.
� Och, to dobrze � powiedzia� Bob.
� Oczywi�cie, zamierzam po�wiczy�. Dzi�kuj�
panu za zaproszenie. Bob odgad�, �e ch�opiec te�
nauczy� si� swoich zda� na pami��. Podni�s� jego
zielon�, sk�rzan� walizk�.
� Chcesz, �ebym wzi�� twoj� torb� podr�czn�?
^- Nie, dzi�kuj� � odpar� ch�opiec, jeszcze moc-
niej przyciskaj�c torb� z czerwonego p��tna.
M�j samoch�d stoi na zewn�trz � powiedzia�
ob. � Na pewno masz przy sobie wszystko?
~~ Tak, prosz� pana.
poszli. Min�li drzwi i dotarli do parkingu, gdzie
Jaskrawy dzie� blad� i zmienia� si� w p�ne popo�ud-
36
37
nie. Wilgotny, bosto�ski upa� nie zd��y� jeszcze �el
�e�. Ch�opiec pod��a� bez s�owa za Bobem p� kroki,
z ty�u.
� Wi�c jak, podr� by�a w porz�dku? � spyta
zn�w Bob.
� Tak. Do�� d�uga, ale przyjemna.
� Hm... a pu�cili dobry film? � By�o to kolejne
przygotowane z g�ry pytanie.
� Nie ogl�da�em. Czyta�em ksi��k�.
� Ach, tak � powiedzia� Bob. Byli ju� przy samo
chodzie. � Widzisz, Jean-Claude, to Peugeot. Ni
czujesz si� teraz jak w domu?
Ch�opiec spojrza� na niego i u�miechn�� si� lekko
Co to znaczy�o: �tak" czy �nie"?
� Chcia�by� przespa� si� z ty�u? � spyta� Bob.
� Nie, panie Beckwith. Wol� popatrze� prze
szyb�.
� Prosz�. Jean-Claude, nie b�d� taki oficjalny
M�w mi Bob.
� Nie jestem senny, Bob � odpar� Jean-Claude
Kiedy znale�li si� w samochodzie, Bob spyta� gc
� Wiesz, jak si� zapina pasy?
� Nie.
� Pomog� ci.
Bob wyci�gn�� r�k� i chwyci� pas. Mocuj�c si�
nim i przeci�gaj�c przez piersi Jean-Claude'a, mus
n�� go wierzchem d�oni.
M�j Bo�e, pomy�la�. On istnieje. M�j syn napn
wd� istnieje.
Kilka minut p�niej przeje�d�ali przez Tunel Si
mner, a Jean-Claude spa� jak zabity. Jad�c na po�uc
nie autostrad� 93 Bob stara� si� utrzymywa� dozwo-
lon� szybko��. Zwykle jazda t� drog� zabiera�a mu
p�torej godziny. Lecz chcia� mie� jak najwi�cej cza-
su z�by przypatrzy� si� ch�opcu. Po prostu przypa-
trzy� si� mu.
Ch�opiec le�a� zwini�ty w k��bek, z g�ow� opart�
o boczne drzwi.
Wygl�da na lekko wystraszonego, pomy�la� Bob
wje�d�aj�c w g�stniej�cy mrok. Do diab�a, to ca�kiem
zrozumia�e. W ko�cu nie dalej jak dwadzie�cia go-
dzin wcze�niej obudzi� si� w bezpiecznym �wietle
rodzinnej wsi. Czy ba� si�, kiedy wsiada� rano do
krajowego samolotu do Pary�a? Czy kiedykolwiek
by� gdzie� poza po�udniow� Francj�? (O, jaki przy-
jemny, bezpieczny temat, mo�na o tym porozmawia�
jutro).
Czy w Pary�u czeka� na niego kto� z TWA, tak jak
uzgodniono? Bob my�la� o tym przez ca�y czas � o
ma�ym ch�opcu, przesiadaj�cym si� z jednego samo-
lotu na drugi. Czy wiedzia�, co powiedzie�?
Najwyra�niej tak. Jest bardzo opanowany jak na
dziewi�ciolatka.
Dziewi�� lat. Prze�y� na �wiecie prawie ca�� deka-
d�, a Bob nie wiedzia� nawet o jego istnieniu. Ale o
moim istnieniu on nie wie nadal, pomy�la� Bob. Cie-
kawe, co Nicole powiedzia�a mu na temat ojca.
Spojrza� na �pi�ce dziecko i pomy�la�: �Jeste� obcy
^ obcym kraju, pi�� tysi�cy mil od domu, i nie wiesz,
^ cz�owiek siedz�cy obok ciebie to tw�j ojciec. A
gdyby� wiedzia�? Czy �a�owa�by�, �e nie zna�e� mnie
cze�niej?" Zn�w spojrza� na ch�opca. A czyja �a�uj�,
26 nie zna�em ciebie?
39
38
Ch�opiec obudzi� si� w chwili, gdy mijali Plym
uth. Zobaczy� drogowskaz.
� To tam jest ta s�ynna ska�a? � spyta�.
� Tak. Kiedy� si� tam przejedziemy. Zwiedzim
wszystkie s�ynne miejsca podczas twojego pobytu.
Potem przysz�a kolej na takie miejscowo�ci ja
Cape Cod Canal. Albo Sandwich. Ch�opiec roze�mi�
si�.
� Naprawd� jest miasto o nazwie Sandwich?
� Tak. � Bob chichota� razem z nim. � Jes
nawet Wschodni Sandwich.
� Kto wymy�li� tak� �mieszn� nazw�?
� Pewnie kto�, kto by� g�odny � odpar� Bo
Ch�opiec roze�mia� si� znowu.
Dobrze, pomy�la� Bob, lody zosta�y prze�amane
Chwil� p�niej min�li kolejny wa�ny drogowska
� O, to ju� lepsza nazwa � powiedzia� Jean-Clai
de z figlarnym u�mieszkiem.
� Orlean � przeczyta� Bob. � Nasze Joanr
d'Arc chodz� tutaj w bikini.
� Pojedziemy tam kiedy�? � spyta� ch�opiec.
� Tak. � Bob u�miechn�� si�.
WELLFLEET, 6 mil.
Bob nie chcia�, �eby podr� dobieg�a ko�ca, lec
ju� za chwile musia�a si� sko�czy�. Jego �ona i dzie
czeka�y.
� Wiesz, �e mam dzieci, Jean-Claude?
� Tak. Louis powiedzia�, �e masz dwie c�rki. I z
twoja �ona jest bardzo mi�a.
� Bo jest � potwierdzi� Bob.
� Czy ona te� zna�a moj� mam�?�spyta� ch�opie
Jezu, tylko nie pytaj o to Sheil�, Jean-Claude.
� Hm... tak. Ale s�abo.
� Ach, tak. Wi�c to ty zna�e� j� bli�ej.
_ Tak � odpowiedzia� Bob. I zaraz potem u�wia-
domi� sobie, �e powienien doda�: � Bardzo j� lubi-
�em.
� Tak � powiedzia� cicho ch�opiec.
W�a�nie dotarli do skrzy�owania z Pilgrim Spring
Road. Za sze��dziesi�t sekund b�d� w domu.
40
Rozdzia� 5
Wpatrywali si� w niego wszyscy z rozmaityir
uczuciami.
Sheila dr�a�a w duchu. S�dzi�a, �e dostateczni
przygotowa�a si� na to spotkanie. Ale nie by�a przj
gotowana. Ch�opiec stoj�cy w jej salonie by� jeg
synem. Dzieckiem jej m�a. Dozna�a silniejszego sz
ku ni� w swoich naj�mielszych oczekiwaniach. D
piero teraz zda�a sobie spraw�, �e pod�wiadomi
broni�a si� przed przyj�ciem ca�ej prawdy. Nie by
ju� jednak odwrotu. Dow�d sta� tu� przed ni� i mi
cztery stopy wzrostu.
� Witaj, Jean-Claude. Cieszymy si�, �e jeste�
nami. � To wszystko, na co by�o j� sta�. Ka�d� sylab
wymawia�a z bolesnym wysi�kiem. Czy ch�opiec z<
uwa�y, �e nie jest zdolna do u�miechu?
� Dzi�kuje, madame � odpar�. � Jestem bard2
wdzi�czny za zaproszenie.
� Cze��, jestem Paula.
� Bardzo mi mi�o � odpowiedzia� z u�miechen
Podbi� jej serce.
Na ko�cu przem�wi�a jedyna arystokratka w ty:
towarzystwie.
_ Jean-Claude, je sui Jessica. Avez vous fait un
bon voyage?
_ Oui, mademoiselle. Votre francais est eblouis-
sant.
_ �e co? � Jessica przygotowa�a si� do wypo-
wiadania po francusku, a nie do rozumienia tego
j�zyka.
Bob przygl�da� si� im. M�j Bo�e, pomy�la�, to
wszystko moje dzieci.
� Jego angielski jest super � powiedzia�a Paula
do siostry � a tw�j francuski straszny.
� Paula! � warkn�a Jessie wysy�aj�c siostr�
wzrokiem na gilotyn�.
� We francuskim slangu � powiedzia� dyplo-
matycznie Jean-Claude � �straszny" znaczy te� �su-
per".
Jessica udobrucha�a si�. Zanosi�o si� na �wietne,
�europejskie" wakacje.
� Madame?
Jean-Claude podszed� teraz do Sheili. Si�gn�� do
podr�cznej torby i wyj�� co� w kszta�cie grudki gliny.
Wygl�da�o to jak masywna kula skostnia�ej gumy do
�ucia. Poda� j� jej.
� O, dzi�kuj� � powiedzia�a Sheila.
� Co to jest? � spyta�a Paula.
Jean-Claude zajrza� do s�ownika, ale nie m�g�
znale�� w�a�ciwego s�owa. Zwr�ci� si� do Boba.
� Jak si� m�wi cendrier?
,. Popielniczka � odpar� Bob przypominaj�c so-
ie nagle, �e Nico�e pali�a. Zreszt�, w Set� palili
cnyba wszyscy.
~~Dzi�kuj� � powt�rzy�a Sheila. � Och, to jest...
43
42
r�czna robota? � Tak � odpowiedzia� ch�opiec.
Zrobi�em j� na zaj�ciach z rze�biarstwa.
� Ja te� mam lekcje rze�biarstwa � powiedzia�a
Paula pragn�c pokaza� mu, jak wiele maj� ze sob�
wsp�lnego.
� Ach, tak � powiedzia� Jean-Claude.
Kurcz� blade, pomy�la�a Paula, ale on jest przy-
stojny.
Sheila odebra�a podarunek i obejrza�a go. CM
piec mia� przecie� szczere intencje. By� to wzrusz
jacy gest. Gliniana popielniczka z podpisem rzemi'
�lnika, kt�ry j � wykona�: �Guerin 16.6.78.".
� Voulez-vous boire guelgue chose? � spyta:
Jessica szykuj�c si� do skoku po koniak, wod� mim
raln� lub jakikolwiek nap�j, kt�rego za�yczy sob:
Francuz.
� Non, merci, Jessica. Je n'ai pas soif.
� Je comprends � odpowiedzia�a z dum�. Ty:
razem naprawd� zrozumia�a. Mademoiselle O'Si
haughnessy skoczy�aby pod sufit z rado�ci.
� Co tam s�ycha� we Francji, Jean-Claude?
spyta�a Paula boj�c si� utraci� zdobyt� cze�� uw
go�cia.
Bob uzna�, �e rozs�dnie b�dzie skr�ci� t� roz:
we.
� B�dziemy mieli mn�stwo czasu na dyskusj
dziewczynki. My�l�, �e Jean-Claude jest porz�dni
zm�czony. Prawda, Jean-C�aude?
� Troch� � przyzna� ch�opiec.
� Tw�j pok�j jest naprzeciwko mojego � powie-
dzia�a Paula.
Jessie kipia�a z w�ciek�o�ci. Zaraz padnie trupem
je�li Paula b�dzie dalej tak nieudolnie go uwodzi�.
Na lito�� bosk�, co on sobie pomy�li?
__ Zanios� na g�r� jego baga� � powiedzia� do
Sheili Bob.
� Nie, ja to zrobi� � odpar�a, podnios�a zielon�
walizk� (czy�by nale�a�a kiedy� do tamtej?) i powie-
dzia�a: � T�dy, Jean-Claude. � Ruszy�a schodami
do g�ry.
� Dobranoc � powiedzia� nie�mia�o ch�opiec i
pod��y� za ni�.
Ledwo oboje znikn�li mu z oczu, Bob podszed� do
barku.
� Rany, ale on jest przystojny! � zawo�a�a wy-
lewnie Paula.
� A ty �enuj�ca, Mademoiselle Beckwith �
warkn�a Jessie. � Nie masz zielonego poj�cia, jak
rozmawia� z Europejczykiem.
� Wypchaj si� � odci�a si� Paula.
� Spok�j, dziewczynki � powiedzia� Bob, wzmoc-
niony ju� porcj� Johnnie Walkera. � Zachowujcie si�
stosownie do swojego wieku.
Dla Jessie by� to jednak najgorszy z mo�liwych
Przycink�w.
~- Ojcze, je�li mnie nienawidzisz, po prostu b�d�
m�czyzn� i przyznaj to g�o�no.
"�Jessie, kocham ci�. � Obj�� j�, przyci�gn�� do
sieble i poca�owa� w czo�o.
i
�wietnie m�wisz po francusku, Jess. Nie wie-
m, �e jeste� taka dobra.
\vi NaPrawd� tak uwa�asz, tatusiu? � Nie do
' M�wi�a jak dwunastolatka spragniona ojco-
uznania.
44
45
� Tak � powiedzia� Bob. � Naprawd�. � Nad
trzyma� j� w obj�ciach.
� A on �wietnie m�wi po angielsku � powiedz!
�a Paula � cho� jest dopiero w moim wieku.
� Mia� prywatn� nauczycielk� � wyja�ni� Bob
� Jak to? � spyta�a z nadziej� Jessie. � To o
jest ze szlachetnego rodu?
� Nie � odpar� Bob. � Jego matka by�a
lekark�.
� A ojciec?
� Nie wiem dok�adnie � powiedzia� wymijaj�i
Bob. � Ale na pewno nie by� ze szlachetnego rodu
� Jest bardzo samodzielny � powiedzia�a Sheil
� Co masz na my�li?
Byli teraz w swojej sypialni. Reszta domownik�
pogr��y�a si� ju� we �nie.
� Nie pozwoli� mi pom�c w rozpakowywaniu b
ga�y. Upar� si�, �e zrobi to sam � powiedzia�a,
potem doda�a: � Czy by�am dla niego ch�odna?
� Nie. Co czu�a�?
� A jak my�lisz?
� By�a� wspania�a � powiedzia� Bob i si�gn�� p
jej d�o�. Odsun�a si�.
� Po�o�y� si� spa� razem z t� ma�� torb� podr�
na. Musi mie� w niej wszystkie swoje ziemskie ska
by. � W jej g�osie zabrzmia�a ironia.
� Pewnie tak � powiedzia� Bob zastanawiaj!
si�, co dziewi�cioletni ch�opiec mo�e nosi� przy sob
dla otuchy.
Pod��y� wzrokiem za Sheil�, gdy sz�a do �azienl
�eby umy� z�by. Chwil� p�niej wysz�a ubrana
szlafrok i koszul� nocn�. Bob odnosi� ostatnio niepo-
koj�ce wra�enie, �e �ona nie chce rozbiera� si� przy
nim.
Usiad�a na ��ku i zacz�a nastawia� budzik. (Po
co, przecie� byli na wakacjach?). Chcia� obj�� j� ra-
mieniem, i przytuli�, ale dzieli�a go od niej zbyt du�a
przestrze� prze�cierade� i poduszek.
� Sheil�, kocham ci�.
Wci�� odwr�cona do niego plecami, majstrowa�a
przy budziku.
� Sheil�?
Obr�ci�a si�.
� On ma twoje usta � powiedzia�a.
�