7374

Szczegóły
Tytuł 7374
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7374 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7374 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7374 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ERICH SEGAL Mm�czyzna Kobieta dzieckoERICH SEGAL (DUDU o Prze�o�y� Jaros�aw Sok� fTh PODSIEDLIK III l [SPӣKA Tytu� orygina�u Ma�, Woman and Child Prze�o�y� Jaros�aw Sok�t Projekt ok�adki Lech Siejkowski Rozdzia� l ISBN 83-7083-285-7 Podsiedlik - Kaniowski i Sp�ka, Pozna� MCMXCP7 Wydanie I Drukarnia Wydawnicza im. W. L. Anczyca w Krakowie Druk z dostarczonych diapozytyw�w. Zam. 1330/94 � 1980 by Erich Segal Copyright for the Polish edition and translation � Podsiedlik - Kaniowski i Sp�ka, MCMXCIV Ali rights reserved � Mam dla pana wa�n� wiadomo��, profesorze Beckwith. � Jestem teraz zaj�ty. Czy mog� zadzwoni� do pana p�niej? �W�a�ciwie wola�bym porozmawia� z panem oso- bi�cie, panie profesorze. �Pilny" telefon wywo�a� Roberta Beckwitha z ostatniego w tym semestrze posiedzenia Instytutu. Dzwoniono z francuskiego konsulatu. � Czy mo�e pan przyjecha� do Bostonu przed pi�t�? � spyta� podsekretarz. � Jest ju� prawie wp� do pi�tej � powiedzia� Bob. � Zaczekam na pana. � Czy to a� tak wa�ne? � Uwa�am, �e tak. Kompletnie oszo�omiony, Bob przeszed� przez hali i wr�ci� do sali, gdzie czeka�o na niego pi�ciu innych profesor�w z Instytutu Statystyki MIT. Zg�osi� wnio- sek o zawieszenie obrad do jesieni ze wzgl�du na ich nisk� atrakcyjno�� wobec wy�mienitej pogody. Jak zwykle, by� tylko jeden sprzeciw. � No wiesz, Beckwith, to raczej sprzeczne z pro- cedur� � obruszy� si� P. Herbert Harrison. � G�osujmy, Herb � zaproponowa� Bob. Wynik g�osowania brzmia�: pi�� do jednego na korzy�� wakacji. Bob wsiad� czym pr�dzej do samochodu i zacz�� przepycha� si� przez korek panuj�cy w godzinie szczytu na mo�cie nad rzek� Charles. Posuwaj�c si� wolniej ni� przydro�ni biegacze, mia� mn�stwo czasu na rozwa�ania, co te� mog�o by� a� tak pilne. A im wi�cej o tym rozmy�la�, tym bardziej sk�ania� si� do jednego wniosku: chcieli mu da� Legi� Hono- row�. To wcale nie jest niemo�liwe, zapewnia� si� w duchu. Przecie� wyk�ada�em we Francji mn�stwo razy � dwukrotnie na Sorbonie. Do diab�a, mam nawet Peugeota. Na pewno o to chodzi. Powiesz� mi na klapie tak� ma��, czerwon� sardelk�. Mo�e nawet b�d� musia� od tej pory nosi� zawsze marynark�. Dlaczego nie? Warto si� po�wi�ci�, z�by zobaczy� zawi�� na niekt�- rych g�bach z Instytutu. Bo�e, Sheila i dziewczynki b�d� ze mnie dumne! � Ta wiadomo�� nadesz�a do nas teleksem � powiedzia� M. Bertrand Pelletier, ledwo Bob usiad� w jego wytwornym, wysokim gabinecie. W r�ku trzy- ma� w�ski skrawek papieru. Teraz uwaga, pomy�la� Bob. Nagroda. Pr�bowa� powstrzyma� u�miech. � Pisz� tu, �e profesor Beckwith z MIT ma nie- zw�ocznie skontaktowa� si� z niejakim Monsieur Ve- nargues z Set�. � Poda� papierek Bobowi. � Set�? � powt�rzy� Bob. I pomy�la�: �Och, nie, to niemo�liwe". � To czaruj�ca wioska, cho� troch� gaucho � powiedzia� Pelletier. � Zna pan po�udniow� Fran- cj�? � Hm... owszem. � Bob zaniepokoi� si� jeszcze bardziej, dostrzeg�szy do�� ponury wyraz na twarzy urz�dnika konsulatu. � Monsieur Pelletier, o co tu w�a�ciwie chodzi? � Wiem tylko, �e sprawa dotyczy �wi�tej pami�ci Nicole Guerin. M�j Bo�e, Nicole. By�o to tak odleg�e i tak dobrze t�umione wspomnienie, jakby tamta historia nigdy si� naprawd� nie wydarzy�a. Jedyna zdrada przez wszystkie lata jego ma��e�stwa. Dlaczego teraz? Po tak d�ugim czasie? Przecie� ona sama nalega�a, �eby nigdy wi�cej si� nie spotkali, ani nawet nie kontaktowali ze sob�! Zaraz, zaraz. � Monsieur Pelletier, powiedzia� pan ��wi�tej pami�ci Nicole Guerin"? Czy ona nie �yje? Podsekretarz skin�� g�ow�. � �a�uj�, ale nie znam �adnych szczeg��w. Przy- kro mi, profesorze Beckwith. Czy ten cz�owiek wie co� wi�cej? � Kim jest ta osoba, z kt�r� mam si� skontakto- wa�? Podsekretarz wzruszy� ramionami. W przek�a- dzie z francuskiego znaczy�o to, �e nie wie i nie chce wiedzie�. 6 ��" 1, � Pozwoli pan, �e z�o�� mu moje condoleances, profesorze Beckwith? Natomiast ta kwestia w przek�adzie z francuskie- go znaczy�a, �e robi si� p�no. A M. Pelletier mia� bez w�tpienia w�asne plany. By� przecie� wonny, czerw- cowy wiecz�r. Bob zrozumia� aluzj�. Wsta�. � Dzi�kuj� panu, Monsieur Pelletier. � Nie ma za co. U�cisn�li sobie r�ce. Bob wyszed� do�� niepewnie na Alej� Commonwe- alth. Jego samoch�d sta� zaparkowany bokiem tu� pod hotelem Ritz. Wst�pi� do baru i zam�wi� kieli- szek na odwag�? Nie. Lepiej najpierw zadzwoni�. Z jakiego� odosobnionego miejsca. W korytarzu panowa�a cisza. Wszyscy chyba wy- jechali ju� na wakacje. Bob zamkn�� drzwi gabinetu, usiad� przy biurku i wykr�ci� numer kierunkowy do Francji. � Ouui? � zaskrzecza� zaspany g�os z wyra�nym, prowansalskim akcentem. � M�wi... Robert Beckwith. Czy mog� m�wi� z Monsieur Yenargues? � Bobbie, to ja, Louis! Wreszcie ci� znalaz�em. Ale si� nam�czy�em... Nawet po tylu latach trudno by�o nie rozpozna� tego skrzekliwego g�osu, pooranego przez dym pi��- dziesi�ciu milion�w papieros�w Gauloise. � Burmistrz Louis? � By�y burmistrz. Dasz wiar�? Wys�ali mnie na zielon� trawk�, jak jakiego� dinozaura. Rada Miej- ska... Bob nie mia� teraz cierpliwo�ci, by wys�uchiwa� przyd�ugich anegdot. � Louis, co to za sprawa z Nicole? � Och, Bobbie, to straszna tragedia. Pi�� dni temu. Zderzenie czo�owe. Wraca�a z dy�uru na kar- diochirurgu. Ca�e miasto jest w �a�obie... � Och, przykro mi... � Dasz wiar�? By�a taka m�oda. �wi�ta kobieta, bez cienia egoizmu. Ca�y Wydzia� Medycyny z Mont- pellier przyszed� na msz�. Sam wiesz, Bobbie, �e nie znosi�a religii, ale musieli�my urz�dzi� msz�. Urwa� z westchnieniem. Bob skorzysta� z okazji. � Louis, to straszna wiadomo��. Ale nie rozu- miem, dlaczego chcia�e�, �ebym do ciebie zadzwoni�. Przecie� up�yn�o ju� dziesi�� lat, odk�d si� z ni� widzia�em. W s�uchawce zaleg�a nagle cisza. Wreszcie Louis wyszepta�: � Chodzi o dziecko... � Dziecko? Nicole by�a m�atk�? � Nie, nie. Oczywi�cie, �e nie. By�a �samotn� matk�", jak to si� m�wi. Sama wychowywa�a ch�o- pca. � Nadal nie rozumiem, co to ma wsp�lnego ze mn�. � Bobbie... nie wiem, jak ci to powiedzie�... � Powiedz! � To tak�e twoje dziecko � odpar� Louis Venar- gues. Przez chwil� po obu stronach Atlantyku panowa�a cisza. Bobowi odebra�o mow�. 8 9 � Bobbie, jeste� tam jeszcze? Allo? � Co? � Wiem, �e to mo�e by� dla ciebie szok. � Nie, Louis. To nie szok. Po prostu w to nie wierze � odpar� Bob odzyskuj�c w gniewie mow�. � Ale to prawda. By�em we wszystkim jej powier- nikiem. � Sk�d u diab�a jeste� taki pewny, �e to ja jestem ojcem? � Bobbie � odpowiedzia� delikatnie Louis � by�e� tutaj w maju. Przypominasz sobie demonstra- cje? Ch�opiec urodzi� si�, jak to si� m�wi, zgodnie z rozk�adem. W tym czasie w jej �yciu nie by�o nikogo innego. Powiedzia�aby mi o tym. Oczywi�cie, nie chcia�a, �eby� si� kiedykolwiek dowiedzia�. Jezu Chryste, pomy�la� Bob, to nie do wiary. ��Niech to szlag, Louis, nawet je�li to prawda, nie jestem odpowiedzialny... � Bobbie, uspok�j si�. Nikt nie ��da od ciebie odpowiedzialno�ci. Jean-Claude jest materialnie za- bezpieczony. Uwierz mi, jestem wykonawc� testa- mentu. � Urwa�, po czym doda�: � Jest tylko jeden ma�y problem. Bob zadr�a�. � Jaki? � spyta�. �� Ch�opiec nie ma absolutnie nikogo. Nicole nie mia�a �adnej rodziny. Zosta� zupe�nie sam. Bob nie odpowiedzia�. Wci�� stara� si� odgadn��, do czego zmierza ta rozmowa. � W normalnych warunkach Marie-Therese i ja wzi�liby�my go do siebie... � Louis urwa�. � Je- ste�my jego prawnymi opiekunami. Ale Marie jest chora, Bob, powa�nie chora. Nie zosta�o jej wiele czasu. � Przykro mi � wtr�ci� cicho Bob. � C� mam powiedzie�? Przez czterdzie�ci lat mieli�my miodowy miesi�c. Ale teraz � sam widzisz, �e nie mo�emy wzi�� ch�opca. Je�li nie znajdziemy jakiego� innego rozwi�zania, i to szybko, zabior� go w�adze. W ko�cu Bob zrozumia�, o co tu chodzi. Z ka�dym oddechem wpada� w coraz wi�kszy gniew. I w prze- ra�enie. � Ch�opiec jest okropnie przygn�biony � ci�gn�� Louis. � Nie mo�na go pocieszy�. Wpad� w tak� rozpacz, �e nawet nie mo�e ju� p�aka�. Siedzi tylko i... � Przejd� do sedna � powiedzia� Bob. Louis zawaha� si�. � Chc� mu powiedzie�. � Co powiedzie�? � �e istniejesz. � Nie! Oszala�e�? Co mu to da? � Chc� tylko, �eby wiedzia�, �e gdzie�,na �wiecie �yje j ego* oj ciec. To ju� b�dzie co�, Bobbie. � Rany boskie, Louis! Mam �on� i dwie ma�e c�rki. Pos�uchaj, naprawd� przykro mi z powodu Nicole. Przykro mi z powodu ch�opca. Ale nie pozwol� si� w to wpl�ta�. Nie dam skrzywdzi� mojej rodziny. Nie mog�. Nie chc�. To moje ostatnie s�owo. W s�uchawce zn�w zapanowa�a cisza. Albo przy- najmniej dziesi�� sekund pozbawionego s��w bezru- chu. � Dobrze � odezwa� si� wreszcie Louis. � Nie 11 10 b�d� ci� wi�cej niepokoi�. Przyznaj� jednak, �e je- stem bardzo rozczarowany. Paskudna sprawa. � Dobranoc, Louis. Louis zn�w urwa� na chwil� (�eby da� Bobowi chwil� do namys�u), po czym podda� si� ostatecznie. � Dobranoc, Bobbie � mrukn�� i wy��czy� si�. Bob od�o�y� s�uchawk� i ukry� twarz w d�oniach. Wszystko to by�o zbyt trudne, �eby przej�� nad tym od razu do porz�dku dziennego. Po tylu latach Nicole Guerin zn�w pojawi�a si� w jego �yciu. Czy ich kr�tki romans m�g� rzeczywi�cie zaowocowa� dzieckiem? Synem? Bo�e, co ja mam teraz robi�? � Dobry wiecz�r, prefesorze. Bob podni�s� wzrok, zaskoczony. By�a to Lilah Coleman, sprz�taczka, kt�ra odby- wa�a codzienny obch�d gabinet�w. � Ach, pani Coleman, co u pani s�ycha�? � Po staremu. Jak panu idzie statestyka? � Ca�kiem nie�le. � Nie zna pan jakich� szcz�liwych numer�w? Zalegam z czynszem i co� mi si� ostatnio nie wiedzie. � Niestety, pani Coleman, ja te� nie czuje si� szcz�ciarzem. � Jak to m�wi�, panie prefesorze: ,jak nie masz nosa, nie kupuj losa". Ja bynajmniej wyznaj� tak� filozofi�. Trzeba polega� na swoim wyczuciu. Opr�ni�a kosz ze �mieciami i przejecha�a szmat- k� po jego biurku. � P�dz� dalej, prefesorze. Przyjemnych wakacji. Niech panu odpocznie ta drogocenna �epetyna. Wysz�a i zamkn�a ostro�nie drzwi. Kilka jej s��w 12 zapad�o mu jednak w pami��. �Trzeba polega� na swoim wyczuciu". Do�� banalna rada. Lecz bardzo ludzka. Siedzia� bez ruchu, wpatrzony w telefon, d�ugo po tym jak kroki pani Coleman ucich�y w ko�cu koryta- rza. Bi� si� rozpaczliwie z my�lami; jego serce toczy�o b�j z rozs�dkiem. Nie b�d� szale�cem, Bob. Nie sta- wiaj na szali swojego ma��e�stwa. Nic nie jest tego warte. Kto wie, czy to wszystko w og�le jest prawd�? Zapomnij o tym. Zapomnie�? Nag�y, niepohamowany impuls kaza� mu pod- nie�� s�uchawk�. Kiedy wykr�ca� numer, nadal nie by� pewny, co ma powiedzie�. � Halo... to ja, Bob. � Och, jak to dobrze. Wiedzia�em, �e zmienisz zdanie. � Pos�uchaj, Louis, potrzebuj� czasu do namys�u. Zadzwoni� do ciebie jutro. � Dobrze, dobrze. To uroczy ch�opiec. Ale za- dzwo� troch� wcze�niej, co? � Dobranoc, Louis. Bob od�o�y� s�uchawk�. Wpad� teraz w przera�e- nie. Postawi� na szali ca�e swoje �ycie. Dlaczego zadzwoni� drugi raz? Z mi�o�ci do Nicole? Nie. My�l o niej napawa�a go teraz tylko przemo�n� w�ciek�o�ci�. Z powodu ma�ego ch�opca, kt�rego nigdy nie wi- dzia�? Id�c w stron� parkingu przypomina� �ywego tru- 13 pa. W g�owie czul paniczny zam�t. Musia� z kim� porozmawia�. Ale na ca�ym szerokim �wiecie mia� tylko jednego bliskiego przyjaciela, kt�ry naprawd� go rozumia�. Swoj� �on�, Sheil�. Rozdzia� 2 O tej porze Autostrada nr 2 by�a ju� pusta, tote� znalaz� si� w Lexington za szybko. Potrzebowa� na- prawd� wi�cej czasu. �eby zapanowa� nad sob�. Upo- rz�dkowa� my�li. Co mam powiedzie�? Jak do diab�a spojrz� jej w twarz? � Dlaczego wracasz tak p�no, Bob? Paula, jego dziewi�cioletnia c�rka, nieustannie �wiczy�a si� w przejmowaniu roli jego �ony. � Mieli�my zebranie w Instytucie � odpar� Bob, z rozmys�em nie karc�c j� za to, �e bezprawnie zwr�- ci�a si� do niego po imieniu. W kuchni Jessica Beck- with, lat dwana�cie i p� wed�ug metryki i dwadzie- �cia pi�� s�dz�c po zachowaniu, dyskutowa�a z matk�. Temat: mi�czaki, palanty, kujony i myd�ki. � Naprawd�, mamo, w ca�ej budzie nie ma ani jednego przyzwoitego faceta. � O czym tak rozprawiacie? � spyta� Bob wcho- dz�c i ca�uj�c obie starsze kobiety ze swojej rodziny. Postanowi� zachowywa� si� naturalnie. � Jessie narzeka na niski � czy raczej beznad- ziejny � poziom przedstawicieli przeciwnej p�ci w szkole. 15 � Mo�e wi�c powinna� si� przenie��, Jess � za�artowa� Bob. � Och, ojcze, ale� ty jeste� �lepy. Stan Massa- chussets to wiocha. Prowincja, kt�ra wzdycha za miastem. Sheila u�miechn�a si� pob�a�liwie do Boba. � Co pani wobec tego proponuje, panno Beck- with? � spyta� Bob. Jessie zarumieni�a si�. Bob przerwa� jej starannie przygotowan� kampani�. � Mama wie � powiedzia�a Jessica. � Europa, Bob � wyja�ni�a Sheila. � Twoja c�rka chce jecha� na ob�z nastolatk�w do Europy w te wakacje. � W�a�ciwie ona jeszcze nie jest nastolatk� � odparowa� Bob. � Ale z ciebie pedant, tato � westchn�a Jessica. � Jestem wystarczaj�co doros�a, �eby pojecha�. � Nie na tyle, �eby� nie mog�a poczeka� jeszcze rok. � Tato, nie chc� sp�dzi� zn�w wakacji ze swoj� bur�ujsk� rodzin� na tym nudnym Cape Cod. � No to id� do pracy. � Posz�abym, ale jestem za m�oda. � Q.E.D., panno Beckwith � odpar� triumfalnie Bob. � Czy by�by� tak mi�y i oszcz�dzi� mi tej akade- mickiej gadki? Co b�dzie, je�li wybuchnie wojna ato- mowa? Umr� nie zobaczywszy Luwru. � Jessica � powiedzia� Bob, zadowolony z chwili oddechu od swoich trosk � wiem z wiarygodnych �r�de�, �e przynajmniej w ci�gu najbli�szych trzech lat nie b�dzie wojny atomowej. Ergo � masz mn�- stwo czasu, �eby obejrze� Luwr, zanim nas za�atwi�. � Nie strasz, tato. _ To ty poruszy�a� ten temat, Jessie � powie- dzia�a Sheila, zaprawiona w rozs�dzaniu spor�w mi�dzy ojcem a c�rk�. � Ech, wszyscy jeste�cie beznadziejni � wes- tchn�a powt�rnie Jessica Beckwith i wysz�a oci�a- �ym, pogardliwym krokiem z kuchni. Zostali sami. Czy ona musi akurat dzi� tak pi�k- nie wygl�da�? � pomy�la� Bob. � Powinni wyj�� spod prawa okres dojrzewania � powiedzia�a Sheila id�c do m�a po codzienny, wieczorny u�cisk, na kt�ry czeka�a od �niadania. Obj�a go r�koma. � Dlaczego przyszed�e� tak p�no? Kolega zn�w wyg�asza� epokowe mowy? � Tak. By� dzisiaj w osza�amiaj�cej formie. Po tylu latach porozumiewali si� specjalnym ko- dem. Wed�ug niego w Instytucie Boba pracowa�o trzech m�czyzn, dwie kobiety i �Kolega" � P. Her- bert Harrison, nad�ty osio�, kt�ry wyg�asza� przyd�u- gie, innowiercze rozprawy na ka�dy temat. Przyja- ciele Beckwith�w r�wnie� mieli swoje przydomki. � Sowa i Kiciu� zaprosili nas i Carole Kupersmith na obiad w sobot�. � Tylko nas? A co z Ma�poludem z Kasztanowego Wzg�rza? � Wr�ci� do �ony. Byli bardzo zgran� par�. A Sheila bezb��dnie wy- czuwa�a ka�d� zmian� w jego nastroju. � Dobrze si� czujesz? � Tak... � odiSarMkib. � Dlaczego pytasz? 16 17 � Jeste� troch� blady. � To tylko uczelniana blado��. Dwa dni na Cape Cod i b�d� jak nowo narodzony. � Obiecaj mi, �e nie b�dziesz pracowa� dzi� w nocy. � Dobra � zgodzi� si� Bob. (Jak gdyby by� w stanie skupi� si� na czymkolwiek!) � Masz jak�� prac� z Wydawnictwa? � Nic pilnego. Ci�gle babrz� si� w tej rosyjsko- chi�skiej dyplomacji. M�wi� ci, jak na profesora uni- wersytetu ten Reinhardt pisze wyj�tkowo �ywym j�zykiem. � Kochanie, gdyby wszyscy autorzy pisali jak Churchill, by�aby� bezrobotna. W ka�dym razie, ty te� dzisiaj nie pracuj. � �wietnie. Co� ci chodzi po g�owie? � Jej zielone oczy b�yszcza�y. Serce zak�u�o go na my�l o tym, co b�dzie musia�a us�ysze�. � Kocham ci� � powiedzia�. � Dobrze. Ale tymczasem nakryj do sto�u, zgoda? � Tato, jak d�ugo mog�e� ogl�da� telewizj�, kiedy by�e� w moim wieku? � Paula spojrza�a porozumie- wawczo na Boba. � Kiedy by�em w twoim wieku, nie by�o telewizji. � Jeste� a� taki stary? � Tw�j ojciec chce powiedzie� � wyja�ni�aSheila hiperbol� Boba � �e uwa�a� czytanie ksi��ek za bardziej warto�ciowe zaj�cie. � Ksi��ki czytamy w szkole � powiedzia�a Pau- la. � Mog� teraz obejrze� telewizje? � Je�li odrobi�a� lekcje � zastrzeg�a Sheila. � Co jest w programie? � spyta� Bob, z obowi�z- ku zainteresowany zaj�ciami kulturalnymi swojego pptomstwa. � �Scott i Zelda" � odpar�a Jessica. � O, to ma chyba jak�� warto�� edukacyjn�. W Telewizji Publicznej? � Ech, tato � westchn�a z rozdra�nieniem Jes- sica � czy ty naprawd� jeste� a� taki ciemny? � O, za pozwoleniem, czyta�em wszystkie ksi��ki Scotta. � �Scott i Zelda" to serial � wyja�ni�a z pogard� Paula. � O psie z Marsa i dziewczynie z Kalifornii � doda�a Jessica. � Fascynuj�ce. Kt�re z nich jest Scottem? � zapyta� Bob. � Och, tato, nawet mama to wie. Sheila spojrza�a na niego z mi�o�ci�. My biedni ciemniacy, pomy�la�a. Niczego ju� nie kapujemy. � Kochanie, popatrz z nimi w telewizor. Ja po- sprz�tam ze sto�u. � Nie � powiedzia� Bob. � Ja posprz�tam. A ty popatrz na tego Cudownego Psa. � Tato, pies to Zelda � rzuci�a ponuro Paula i pop�dzi�a do jadalni. � Idziesz, mamo? � spyta�a Jessie. � Za nic nie mog� tego opu�ci� � powiedzia�a Sheila spogl�daj�c na zm�czonego m�a, kt�ry nosi� stosy brudnych naczy�. � Do zobaczenia, Robert. � Dobra. Zaczeka�, a� dziewczynki zasn�. Sheila siedzia�a 18 19 skulona na kanapie czytaj�c �absurdalnie brukowe" romansid�o. Jean-Pierre Rampal gra� Vivaldiego, a Bob udawa�, �e czyta �The New Republic". Napi�cie by�o nie do zniesienia. � Chcesz drinka, kochanie? � Nie, dzi�ki � odpar�a Sheila podnosz�c wzrok. � A ja mog� si� napi�? � Od kiedy to musisz mnie prosi� o pozwolenie? � Wr�ci�a do swojej lektury. � Nie do wiary � mrukn�a. � Nie uwierzy�by�, gdzie oni si� kochaj� w tym rozdziale. W samym �rodku rodeo. Bo�e, pomy�la�, jak to powiedzie�? � S�uchaj, mo�emy chwil� porozmawia�? Siedzia� nieca�y metr od niej, z wi�ksz� ni� zazwy- czaj szklank� szkockiej w r�ku. � Jasne. Co� nie gra? � Chyba mo�na tak powiedzie�. Spu�ci� g�ow�. Sheila przerazi�a si� nagle. Od�o- �y�a ksi��k� i usiad�a wyprostowana. � Bob, chyba nie jeste� chory? Nie, tylko tak si� czuj�, pomy�la�. Potrz�sn�� g�o- w�. � Kochanie, musz� z tob� o czym� porozmawia�. Sheila Beckwith poczu�a nagle, �e brakuje jej tchu. Ile� to jej przyjaci�ek us�ysza�o ju�, jak m�o- wie zaczynaj� rozmow� od podobnego wst�pu? Musi- my porozmawia�. Chodzi o nasze ma��e�stwo. A s�dz�c po ponurym wyrazie twarzy Boba, on tak�e mia� za chwil� powiedzie�: �Nie pasujemy do siebie". � Bob � powiedzia�a otwarcie � przera�a mnie tw�j g�os. Czy co� zrobi�am? � Nie, nie. Chodzi o mnie. To ja co� zrobi�em. � Co takiej0? � Chryste, nie wyobra�asz sobie, jak trudno mi to powiedzie�. � Prosz� ci?> Hobert, nie znios� tego napi�cia. Bob zaczerpn^� powietrza. Dr�a�. � Sheila, p^ii�tasz jak by�a� w ci��y z Paul�? � Tak? � Musia�e� ^vtedy polecie� do Europy, do Mont- pellier, z tym ^vk�adem... � I co...? Chwila cisz/- � Mia�em f�inans. � Wyrzuci� to z siebie jak najszybciej. Jak gdyby zrywa� banda�, by unikn�� wi�kszego b�lu- Sheila posz#r^a�a na twarzy. � Nie � powiedzia�a potrz�saj�c gwa�townie g�ow�, jakby ^cia�a odepchn�� od siebie to, co w�a�nie us�ysz�. � To jaki� koszmarny �art. � Szuka�a u nie^c* wzrokiem potwierdzenia. � Po- wiedz, ze tak. � Nie, to p!avvda � odpar� bezbarwnym g�osem. � Przykro mi � � Kto to by�? -� spyta�a. � Nikt � odp owiedzia�. � Nikt szczeg�lny. � Kto, Robert? � Nazywa�a si�... Nicole Guerin. By�a lekark�.� �Po co jej te szc^g�y?" � zastanawia� si�. � Jak d�ugo t<o trwa�o? � Dwa, trz)'^ni. � Wiec ile, i^a czy trzy? Chc� wiedzie�, do cho- lery. � Trzy dni'" powiedzia�. 20 21 � I trzy noce � doda�a. � Tak � przyzna�. � Czy to wa�ne? � Wszystko jest wa�ne � odpar�a Sheila, a potem powiedzia�a do siebie � Chryste. Przygl�da� si� jej, jak usi�uje nad sob� zapanowa�. By�o to gorsze ni� si� spodziewa�. Wreszcie spojrza�a na niego i powiedzia�a: � I ukrywa�e� to przez tyle lat? Skin�� g�ow�. � Dlaczego mi nigdy nie powiedzia�e�? My�la�am, �e nasze ma��e�stwo opiera si� na ca�kowitej szcze- ro�ci. Dlaczego do diab�a mi nie powiedzia�e�? � Chcia�em � odpar� s�abym g�osem. � Ale co...? � Czeka�em na w�a�ciwy moment. � Wiedzia�, �e brzmi to absurdalnie, ale taka by�a prawda. Na- prawd� chcia� jej powiedzie�. Cho� nie w ten spos�b. � I po dziesi�ciu latach nadszed� w�a�ciwy mo- ment? � spyta�a z przek�sem. � Na pewno my�la- �e�, �e b�dzie �atwiej. Tylko komu? � Nie chcia�em ci� zrani� � powiedzia� wiedz�c, �e ka�da inna odpowied� b�dzie daremna. Po chwili doda�: � Sheila, mo�e jest jaka� pociecha w tym, �e zdarzy�o mi si� to tylko raz. Jeden jedyny raz. � Nie � odpar�a cicho � to �adna pociecha. Raz tg-wjecej ni� nigdy. Zagryz�a wargi, �eby powstrzyma� �zy. A on nie powiedzia� jeszcze wszystkiego. � Sheila, to by�o tak cholernie dawno temu. Mu- sia�em ci teraz powiedzie�, bo... � Odchodzisz do niej? � Nie mog�a powstrzyma� si� od wybuchu. P� tuzina jej przyjaci�ek prze�y�o ten scenariusz (czy raczej zmar�o w jego wyniku). _ Nie, Sheila, nie. Nie widzia�am si� z ni� od dziesi�ciu lat. To znaczy... � Wreszcie wypali�: � Ona nie �yje. Zraniona, oszo�omiona Sheila wp&dta na dodatek w konsternacj�. _ Rany boskie, Bob, po co mi to wszystko m�wisz? Czy mam napisa� do kogo� list z ko^dolencjami? Zupe�nie zwariowa�e�? Chcia�bym, pomy�la� Bob. � Sheila, m�wi� ci to, bo ona mi^a dziecko. � A my mamy dwoje � i co z teg�> do cholery? Bob zawaha� si�. Potem szepn�� Prawie nies�y- szalnie: � To moje dziecko. M�j ch�opiec. Wlepi�a w niego wzrok z niedowierzaniem. � Och, nie, to nie mo�e by� prawda. � Jej oc?y b�aga�y, by temu zaprzeczy�. Bob ze smutkiem skin�� g�ow�. �T\k, to prawda. A potem powiedzia� jej wszystko- O strajku we Francji. O spotkaniu z Nicole. O ictx przelotnym romansie. I o wydarzeniach tego di11^.. O telefonie Louisa. O ch�opcu. O problemie z ch��F*cem. � Naprawd� o tym nie wiedzia�em. 5 Sheila. Pro- sz�, uwierz mi. � Dlaczego? Dlaczego mia�abym t^raz uwierzy� ci w cokolwiek? Nie potrafi� na to odpowiedzie�. Podczas strasznego milczenia, kt�re potem nast�- pi�o, Bob przypomnia� sobie naraz c��, co wyzna� jej dawno temu � wtedy by�o to taK Nieistotne. �e chcia�by zosta� ojcem ch�opca. 22 23 �Nie mia�bym nic przeciwko ma�emu futboli�cie. � A je�li to zn�w b�dzie dziewczynka? � C�, b�dziemy stara� si� dalej. Czy to nie jest w tym wszystkim najlepsze? �miali si� w�wczas. �Futbolist�" okaza�a si� oczy- wi�cie Paula. A operacja przy jej narodzinach spra- wi�a, ze nie mogli ju� mie� wi�cej dzieci. Przez wiele miesi�cy Sheila czu�a si� �stracona dla mi�o�ci". Ale Bob pociesza� j�, a� wreszcie zn�w uwierzy�a, �e to, co ich ��czy, jest zbyt silne, by cokolwiek mog�o to zmieni�. Wi� mi�dzy nimi sta�a si� jeszcze silniej- sza. A� do tego wieczora, kt�ry pogrzeba� ich wzajem- jne zaufanie. Teraz wsz�dzie czai�y si� nowe �r�d�a 'b�lu. � Sheila, pos�uchaj... � Nie. Ju� do�� si� nas�ucha�am. Wsta�a i wymkn�a si� do kuchni. Bob zawaha� si�, po czym ruszy� za ni�. Siedzia�a przy stole i �ka�a. � Przynie�� ci co� do picia? � Nie. Id� do diab�a. Wyci�gn�� r�k�, �eby pog�aska� j� po jasnych w�o- sach. Odsun�a si�. � Sheila, prosz�... � Bob, dlaczego musia�e� mi to powiedzie�. Dla- czego? � Bo nie wiem, co mam robi�. I chyba dlatego, �e w g��bi duszy oczekiwa�em od ciebie pomocy, pomy�la�. I dlatego, �e jestem egoisty- cznym draniem. Usiad� naprzeciwko niej przy stole i spojrza� na ni�. __ Sheila, prosz� ci�. � Chcia�, �eby m�wi�a. �eby powiedzia�a cokolwiek, by zako�czy� to bolesne mil- czenie. � Nie zrozumiesz, j ak bardzo to boli � powiedzia- �a _ Och, Bo�e, tak ci ufa�am. Tak ufa�am... � Zn�w wybuchn�a p�aczem. Ogarn�a go t�sknota, by wzi�� j� w ramiona, naprawi� krzywd�. Ale ba� si�. � Nie mo�na zapomnie� tylu szcz�liwych lat... Spojrza�a na niego i u�miechn�a si� smutno. � O to w�a�nie chodzi � powiedzia�a. � Przed chwil� dowiedzia�am si�, �e wcale nie by�y to szcz�- �liwe lata. � Sheila, nie! � Ok�ama�e� mnie! � krzykn�a. � Prosz� ci�, kochanie. Zrobi� wszystko, �eby to naprawi�. � Nie mo�esz. Przerazi� go ostateczny ton tego o�wiadczenia. � Chyba nie chcesz powiedzie�, �e si� rozstaje- my... Zawaha�a si�. � Robert, nie mam teraz do�� si�. Na nic. Wsta�a od sto�u. � Wezm� tabletk� nasenn�, Bob. M�g�by� wy- �wiadczy� mi pewn� przys�ug�. � Zrobi� wszystko � rzuci� z rozpaczliw� skwa- pliwo�ci�. � Prosz�, �pij w swoim gabinecie � powiedzia�a. 24 Rozdzia� 3 � Rany boskie, czy kto� umar� w nocy? Przynajmniej raz w ponurych �artach Jessici tkwi�a nieoczekiwana prawda. Siedzieli wszyscy w kuchni i jedli, a Jessie stosowa�a diet�. Po�yka�a Preperat K zmieszany w po�owie z chudym mlekiem i wod� oraz wyra�a�a s�dy na temat atmosfery panu- j�cej w rodzime. � Jedz �niadanie, Jessie � rozkaza�a Sheila sil�c si� na normalne zachowanie. � Okropnie wygl�dasz, tato � orzek�a zatroska- nym g�osem Paula. � Pracowa�em do p�nej nocy � odpar� z nadzie- j�, �e jego �m�odsza �ona" nie wykryje jego bezsennej nocy w gabinecie. � Pracujesz o wiele za du�o � stwierdzi�a Paula. � On chce zdoby� �wiatow� s�aw� � wyja�ni�a siostrze Jessie. � Przecie� ju� zdoby� � odpowiedzia�a Paula, po czym zwr�ci�a si� do Sheili szukaj�c potwierdzenia. � Prawda, mamo? Przecie� tatu� ju� jest wsz�dzie s�awny? � Tak � odpar�a Sheila � absolutnie wsz�dzie. � Ale nie w Sztokholmie � wtr�ci�a Jessie powo- duj�c spi�cie w przep�ywie pr�du pochlebstw. _ A co tam jest? � spyta�a Paula chwytaj�c przyn�t� Jessie. � Nagroda Nobla, idiotko. Tw�j ojciec chce si� przejecha� za darmo do Szwecji i dosta� lepszy st� w Klubie Profesorskim. Kapujesz, kurzy m�d�ku? � Jessie � upomnia�a j� Sheila � nie obra�aj siostry. � Mamo, jej istnienie jest obraz� dla ka�dego o normalnej inteligencji. � Chcesz dosta� tym mas�em orzechowym w bu- zi�? � spyta�a Paula. � Przesta�cie obie � przerwa� im Bob. '-� Komi- tet w Sztokholmie bierze pod uwag� maniery rodziny kandydata. � Ach, ci ameryka�scy m�czy�ni � westchn�a Jessica do�� niespodziewanie. � Co prosz�, Jessie? � spyta�a Sheila. � Ameryka�scy m�czy�ni tak bezgranicznie po- woduj� si� ambicj�. Przez to s� tacy prowincjonalni. � O, przepraszam! � zaprotestowa� Bob. � To tylko socjologiczne obserwacje, ojcze. Paula stan�a przed Bobem, �eby zas�oni� go przed s�ownymi pociskami ze strony wrogo nastawio- nej starszej c�rki. � Tato, ona lubi si� ciebie czepia�. Ale jak ci� nie xna, chwali si� tob� przed wszystkimi. �eby zaimpo-' nowa� ch�opakom. � Wcale nie! � zaprotestowa�a Jessica z twarz� czerwon� od oburzenia i za�enowania. 26 27 Rywalizacja mi�dzy siostrami pozwoli�a Bobowi i Sheili zapomnie� na chwil� o ma��e�skim konflikcie.: U�miechn�li si� do siebie. Potem przypomnieli sobie, �e nie jest to zwyczajny poranek. Wycofali u�miechy w nadziei, �e dzieci tego nie zauwa��. � Ci�gle wymieniasz jego nazwisko przy tych gamoniach z dru�yny futbolowej � powiedzia�a Paula wyci�gaj�c w stron� siostry oskar�ycielski palec. � Doprawdy, Paula, jeste� niepoczytalna � po- wiedzia�a Jessica czuj�c si� do�� nieswojo. � Umiem czyta� tak samo jak ty, Jessie! � Przesta�cie, dzieci � burkn�a Sheila trac�c cierpliwo��. � W tym domu jest tylko jedno dziecko � odpa- rowa�a Jessica, nie zauwa�ywszy rozdra�nienia mat- ki. � Panienki � przerwa� im Bob � podwioz� was obie na przystanek autobusowy. Natychmiast. - Rzuci� strapione spojrzenie w stron� Sheili. � Dobra � powiedzia�a Paula chwytaj�c w po- �piechu swoje ksi��ki. � Prosz� to gdzie� odnotowa� � o�wiadczy�a Jessie Beckwith. � Jestem przeciw- na przymusowemu dowo�eniu autobusem. � Ale�, Jessie � powiedzia� Bob � ten autobus podje�d�a pod twoj� szko��. Jessica spojrza�a na niego. By�o jasne, �e jej nie- nawidzi. Nie mia� szacunku dla jej przekona�. A ostatnio dosz�a do wniosku, �e nawet nie jest jej prawdziwym ojcem. By� mo�e pewnego dnia Sheila zwierzy si� jej, �e ona i Sartre... � Jessie, pospiesz si�... A jednak w tej chwili Sheila by�a wci�� po jego stronie. Sta� niezdecydowanie przy drzwiach, podczas gdy dziewcz�ta ubiera�y si�. _ Czy... b�dziesz tu jeszcze, kiedy wr�c�? � spy- ta� niepewnie. � Nie wiem � odpowiedzia�a Sheila. Zasta� j� nadal w domu. � Odchodzisz? � Nie. � Chcia�em powiedzie�... wychodzisz do pracy? � Nie. Dzwoni�am do Wydawnictwa i powiedzia- �am, �e popracuj� dzi� w domu. Kiedy odwi�z� dziewczynki i wr�ci� do domu, Shei- la wci�� siedzia�a przy stole w kuchni patrz�c na swoje odbicie w fili�ance kawy. To ja j� tak urz�dzi�em, pomy�la� i poczu� do siebie odraz�. Usiad� naprzeciw niej. Nie kwapi�a si� do rozmowy, wi�c po d�u�szym milczeniu powie- dzia�: � Sheila, jak mog� za to odpokutowa�? Podnios�a wolno g�ow� i spojrza�a na niego. � Chyba nie mo�esz � powiedzia�a. � To znaczy, �e rozejdziemy si� z tego powodu? ~ spyta�. � Nie wiem � odpar�a. � Nic nie wiem. �a�uj� tylko... � S�ucham? �� �a�uj� tylko, �e nie jestem zdolna do zemsty. \ gdybym cho� mog�a wyrazi� swoj� w�ciek�o��... � ' eJ g�os za�ama� si�. Omal nie zdradzi�a si�, �e pomi- 29 28 mo wszystko nadal go kocha. Przynajmniej to uda�o si� jej ukry�. � Wiem, co czujesz � powiedzia�. � Naprawd�, Bob? � Wyobra�am sobie. Chryste, jak ja �a�uj�, �e ci to powiedzia�em! Ja te�, pomy�la�a. � Wi�c dlaczego mi powiedzia�e�, Bob? � Wypo- wiedzia�a to oskar�ycielskim tonem. � Nie wiem. � Cholera, Bob, ty wiesz. Wiesz! � Zawrza�a z w�ciek�o�ci. Teraz dopiero zrozumia�a, czego od niej chcia�. Niech go szlag! � Chodzi ci o dziecko � powiedzia�a. Jej s�owa dotar�y do niego z przera�aj�c� si��. � Ja... sam nie wiem � powiedzia�. Ale wiedzia� to doskonale. � Pos�uchaj, Bob, znam ci� na wylot. Nie chcia�e� go, nie planowa�e�, ale skoro ju� je masz, czujesz si� za nie odpowiedzialny. Ba� si� postawi� sobie pytanie, czy to prawda. � Nie wiem � powiedzia�. � Bob, na mi�o�� bosk�, b�d� uczciwy wobec sa- mego siebie. Oboje musimy stawi� temu czo�a. Szukaj�cjakiej� deski ratunku uchwyci� si� s�owa �oboje" jako znaku, �e nie postawi�a jeszcze krzy�yka na ich zwi�zku. � Wi�c jak? � Czeka�a na odpowied�. Wreszcie zebra� si� na odwag� i przyzna�: � Tak, czuj� si� odpowiedzialny. Nie potrafi� tego wyja�ni�, ale czuj�, �e powinienem co� zrobi�. �W�a�ciwie nic mu nie jeste� winny. Wiesz o tym, prawda? Tak, oczywi�cie, �e to prawda... obiektywnie pa- trz�c. � Jest zupe�nie sam � powiedzia� Bob z ulg�, �e mo�e wreszcie wyzna�, co my�li. � Mo�e m�g�bym mu pom�c uporz�dkowa� �ycie. Znale�� jakie� inne wyj�cie ni�... no wiesz, odes�anie go do przytu�ku. Nie jeste� jego ojcem tylko dlatego, �e pieprzy�e� jego matk�, krzycza�a w duchu Sheila, lecz nie po- wiedzia�a tego na g�os. � Jak w�a�ciwie mia�by� mu pom�c? � spyta�a. � Nie wiem. Ale mo�e gdybym tam polecia�... � Po co? Znasz kogo�, kto we�mie go do siebie? Masz jakikolwiek plan? � Nie, Sheila. Nie, nie mam. � To po co masz tam lecie�? Nie potrafi� wyt�umaczy� swojej instyktownej re- akcji. Ledwo m�g� j� zrozumie�. I wtedy wprawi�a go w os�upienie. � Chyba jest tylko jedno wyj�cie. Sprowad� go tutaj. Wlepi� w ni� wzrok z niedowierzaniem. � Czy wiesz, co m�wisz? Skin�a g�ow�. � Czy nie dlatego mi o tym powiedzia�e�? Nie by� pewny, ale podejrzewa�, �e mia�a racj�. Kolejny raz. � Znios�aby� to? U�miechn�a si� ze smutkiem. � Musz�, Bob. To nie wspania�omy�lno��, lecz samoobrona. Je�li nie pozwol� ci pom�c mu teraz, 31 30 kiedy� oskar�ysz mnie o to, �e pozwoli�am na to, by twoje... twoje dziecko umieszczono w sieroci�cu. � Nigdy... � Tak, oskar�ysz mnie. Wi�c zr�b to, Bob, zanim zmieni� zdanie. Spojrza� na ni�. W odpowiedzi potrafi� tylko wy- doby� z siebie: � Dzi�kuj� ci, Sheila. A potem sprawi�, �e jego �liczna �ona zapomnia�a o swojej w�ciek�o�ci i przymusie ca�ej tej sytuacji kiedy zacz�li omawia� odwiedziny jego francuskiego syna. Ch�opiec m�g� do��czy� do nich na Cape. �Ale tylko na miesi�c � powiedzia�a. �Ani dnia d�u�ej. To powinno da� do�� czasu temu Louisowi �eby znalaz� jakie� trwa�e rozwi�zanie. Spojrza� na ni�. � Zdajesz sobie spraw�, co m�wisz? � Tak. Wci�� nie m�g� w to uwierzy�. � Co powiemy dziewczynkom? � Co� wymy�limy. Bo�e, jak ona mo�e by� taka wspania�omy�lna? � Jeste� niewiarygodna � powiedzia�. Potrz�sn�a g�ow�. � Nie, Robert. Jestem tylko trzydziestodziewie cioletni� kobiet�. Rozdzia� 4 Dwa tygodnie p�niej chodzi� tam i z powrotem po korytarzu w Hali Przylot�w na Lotnisku Logan. Podczas kilku napi�tych i niespokojnych dni odby� wiele rozm�w z Louisem Yenarguesem. Trzeba by�o podj�� rozmaite decyzje, ustali� szczeg�owy plan kr�tkiej wizyty ch�opca w Ameryce. Miesi�c, ani dnia d�u�ej. A Louis musia� skorzysta� z tego przewlecze- nia, by znale�� jak�� alternatyw� dla sieroci�ca. Louis mia� powiedzie� Jean-Claudowi, �e zaprosi- li go dawni przyjaciele matki. Nie by�o to ca�kowicie niewiarygodne, bo Nicole na pewno m�wi�a mu, �e mieszka�a przez rok w Bostonie. Lecz w �adnym wypadku Louis nie m�g� wyjawi� ch�opcu, �e Robert Beckwith jest jego ojcem. � Oczywi�cie, Robert. Jak sobie �yczysz. Wiem, ze to dla ciebie nie�atwe. Rozumiem to. Naprawd�? � zastanawia� si� Bob. Czeka�o go jeszcze wcale nieb�ahe zadanie powia- domienia dziewczynek. Po wielu trudach Bob zwo�a� zebranie rodziny. ~~ W�a�nie zmar�a nasza przyjaci�ka � powiedzia�. ' Kobieta, m�czyzna i dziecko 33 � Kto? � spyta�a Paula wyl�knionym g�osem. - Chyba nie babcia? � Nie � zaprzeczy� Bob. � Nie zna�y�cie je Mieszka�a we Francji. Pewna pani. � Francuzka? � docieka�a Paula. � Tak � odpar� Bob. Wtedy odezwa�a si� Jessie: � Po co nam o tyr m�wisz, skoro jej nie zna�y�my? � Bo mia�a syna... � odpar� Bob. � W jakim wieku? � spyta�a zaraz Jessie. � No... mniej wi�cej w wieku Pauli. � O, kurcz� � powiedzia�a Paula. Jessica zmrozi�a wzrokiem m�odsz� siostr�, po czyr zwr�ci�a si� zn�w do Boba. � I co? � docieka�a dal� � Zosta� sierot� � wtr�ci�a Sheila dobitnym te nem, kt�ry tylko Bob m�g� doceni�. � O, rany � powiedzia�a ze wsp�czuciem Pauli � I dlatego... � powiedzia� Bob � poniewa� je; zupe�nie sam, postanowili�my zaprosi� go na jak: czas do nas. Na jaki� miesi�c. To znaczy, do naszeg du�ego domu w Cape. Oczywi�cie, je�li nie macie m przeciwko temu. � O, kurcze � zaszczebiota�a zn�w Pauk Najwyra�niej by� to g�os �za". � Jessie? � A jednak jest sprawiedliwo�� na tym �wiecie. � Prosz�? � Je�li nie mog� pojecha� do Francji, przyna mniej b�d� mog�a o niej porozmawia� z rodowity! Francuzem. � On ma dopiero dziewi�� lat � powiedzia� Bo � i b�dzie raczej smutny. Przynajmniej na pocz�tki �- Ale chyba potrafi m�wi�? � Oczywi�cie. __ No to us�ysz� lepsz� francuszczyzn� ni� od Mademoiselle O'Shaughnessy. Q.E.D., tato. � On jest w moim wieku, a nie w twoim, Jessie � wtr�ci�a Paula. _ Moja droga � odpar�a wynio�le Jessie � on nie dacitempsdujour. � Czego? � Ucz si� francuskiego. Vous etes une gamo�. Paula wyd�a wargi. Nadejdzie jeszcze dzie� zem- sty na Jessie. A ich zagraniczny go�� wkr�tce po�apie si� w czym rzecz i pozna, kto jest tutaj wielki duchem. Najdziwniejsze, �e �adna z nich nie spyta�a, dla- czego ch�opiec ma przemierzy� Atlantyk, zamiast pojecha� do jakich� przyjaci�, kt�rzy mieszkali od- robin� bli�ej niego. Ale dziewi�cioletnie dziewczynki szalej� z rado�ci, gdy maje odwiedzi� ch�opiec w ich wieku. A dwunastoletnie dziewczynki t�skni� do mi�dzynarodowych kontakt�w, �eby zyska� polor �wiatowca. Sheila zmusza�a si� do codziennej rutyny. Dla dziewczynek nie by�o w jej zachowaniu nic podejrza- nego. Pracowa�a z zawzi�to�ci�! w�a�ciwie uko�czy- �a redagowanie ksi��ki Reinhardta. Rzecz jasna, Bob siedzia�, co kryje si� za t� fasad� pracowito�ci, lecz nie m�g� nic na to poradzi�. Ani powiedzie�. Sheila uddala�a si� od niego, a on czu� coraz wi�ksz� bezrad- n���. Nigdy nie byli sobie tacy obcy. Chwilami, gdy ogarnia�a go t�sknota za jej u�miechem, nienawidzi� siebie. A kiedy indziej nienawidzi� ch�opca. 34 35 srj 1 a G�o�nik w Hali Przylot�w oznajmi�, �e samol linii TWA, lot numer 811, w�a�nie wyl�dowa�. Wok podw�jnych drzwi przy wyj�ciu z odprawy celn- zacz�� gromadzi� si� t�um. Bob wpad� nagle w przera�enie. W ci�gu mini nych tygodni by� tak poch�oni�ty za�atwianiem r� nych spraw, �e nie mia� czasu na emocje. Nie mi ani chwili na to, by zastanowi� si�, co mo�e czu� kiedy metalowe drzwi otworz� si� i jego syn wkroczj w jego �ycie. Nie �aden teoretyczny problem, kt�rj omawia� przez telefon, lecz �ywe dziecko. Podw�jne drzwi rozsun�y si�. Wysz�a za�oga s� molotu rozprawiaj�c o fantastycznych rostbefach w Durgin-Park. A mo�e uda im si� potem za�apa� d< Red Sox? � Znam te dyskotek�... � powiedzia� przechodz� cy obok kapitan. Kiedy drzwi ods�oni�y na chwile miejsce odpraw celnej, Bob wyci�gn�� szyje, �eby zajrze� do �rodk Zobaczy� kolejk� pasa�er�w czekaj�cych na kontrol� Ale ani �ladu ma�ego ch�opca. By� tak roztrz�siony, �e zacz�� pali�. Odk�d rzuci� palenie w �redniej szkole, wk�ada� sobie do ust d�u- gopis. Troch� go to uspokoi�o, zanim nie zorientowa si�, co robi. Za�enowany schowa� d�ugopis z powro tem do kieszeni. Drzwi otworzy�y si� znowu. Tym razem wyszli stewardessa z walizk� z zielonej sk�ry i rozczochra nym ch�opcem, kt�ry przyciska� do piersi firmowi torb� linii TWA. Stewardessa rozejrza�a si� po t�u mi� i prawie natychmiast zatrzyma�a wzrok na Bo bie. Profesor Beckwith? � Dzie� dobry. Chyba nie musz� was sobie przed- stawia�. � Zwr�ci�a si� do ch�opca, powiedzia�a: Baw si� dobrze" i znikn�a. Nagle znale�li si� sami naprzeciw siebie. Bob spoj- rza� na ch�opca. Czy on jest cho�. troch� do mnie podobny? � pomy�la�. � Jean-Claude? Ch�opiec skin�� g�ow� i wyci�gn�� r�k�. Bob po- trz�sn�� ni� z g�ry. � Bonjour monsieur � powiedzia�o grzecznie dziecko. Cho� Bob m�wi� po francusku dosy� p�ynnie, przy- gotowa� sobie z g�ry kilka zda�. � Est-ce que tu as fait un bon voyage, Jean-Clau- de? � Tak, aleja m�wi� po angielsku. Uczy�em si� od dziecka prywatnie. � Och, to dobrze � powiedzia� Bob. � Oczywi�cie, zamierzam po�wiczy�. Dzi�kuj� panu za zaproszenie. Bob odgad�, �e ch�opiec te� nauczy� si� swoich zda� na pami��. Podni�s� jego zielon�, sk�rzan� walizk�. � Chcesz, �ebym wzi�� twoj� torb� podr�czn�? ^- Nie, dzi�kuj� � odpar� ch�opiec, jeszcze moc- niej przyciskaj�c torb� z czerwonego p��tna. M�j samoch�d stoi na zewn�trz � powiedzia� ob. � Na pewno masz przy sobie wszystko? ~~ Tak, prosz� pana. poszli. Min�li drzwi i dotarli do parkingu, gdzie Jaskrawy dzie� blad� i zmienia� si� w p�ne popo�ud- 36 37 nie. Wilgotny, bosto�ski upa� nie zd��y� jeszcze �el �e�. Ch�opiec pod��a� bez s�owa za Bobem p� kroki, z ty�u. � Wi�c jak, podr� by�a w porz�dku? � spyta zn�w Bob. � Tak. Do�� d�uga, ale przyjemna. � Hm... a pu�cili dobry film? � By�o to kolejne przygotowane z g�ry pytanie. � Nie ogl�da�em. Czyta�em ksi��k�. � Ach, tak � powiedzia� Bob. Byli ju� przy samo chodzie. � Widzisz, Jean-Claude, to Peugeot. Ni czujesz si� teraz jak w domu? Ch�opiec spojrza� na niego i u�miechn�� si� lekko Co to znaczy�o: �tak" czy �nie"? � Chcia�by� przespa� si� z ty�u? � spyta� Bob. � Nie, panie Beckwith. Wol� popatrze� prze szyb�. � Prosz�. Jean-Claude, nie b�d� taki oficjalny M�w mi Bob. � Nie jestem senny, Bob � odpar� Jean-Claude Kiedy znale�li si� w samochodzie, Bob spyta� gc � Wiesz, jak si� zapina pasy? � Nie. � Pomog� ci. Bob wyci�gn�� r�k� i chwyci� pas. Mocuj�c si� nim i przeci�gaj�c przez piersi Jean-Claude'a, mus n�� go wierzchem d�oni. M�j Bo�e, pomy�la�. On istnieje. M�j syn napn wd� istnieje. Kilka minut p�niej przeje�d�ali przez Tunel Si mner, a Jean-Claude spa� jak zabity. Jad�c na po�uc nie autostrad� 93 Bob stara� si� utrzymywa� dozwo- lon� szybko��. Zwykle jazda t� drog� zabiera�a mu p�torej godziny. Lecz chcia� mie� jak najwi�cej cza- su z�by przypatrzy� si� ch�opcu. Po prostu przypa- trzy� si� mu. Ch�opiec le�a� zwini�ty w k��bek, z g�ow� opart� o boczne drzwi. Wygl�da na lekko wystraszonego, pomy�la� Bob wje�d�aj�c w g�stniej�cy mrok. Do diab�a, to ca�kiem zrozumia�e. W ko�cu nie dalej jak dwadzie�cia go- dzin wcze�niej obudzi� si� w bezpiecznym �wietle rodzinnej wsi. Czy ba� si�, kiedy wsiada� rano do krajowego samolotu do Pary�a? Czy kiedykolwiek by� gdzie� poza po�udniow� Francj�? (O, jaki przy- jemny, bezpieczny temat, mo�na o tym porozmawia� jutro). Czy w Pary�u czeka� na niego kto� z TWA, tak jak uzgodniono? Bob my�la� o tym przez ca�y czas � o ma�ym ch�opcu, przesiadaj�cym si� z jednego samo- lotu na drugi. Czy wiedzia�, co powiedzie�? Najwyra�niej tak. Jest bardzo opanowany jak na dziewi�ciolatka. Dziewi�� lat. Prze�y� na �wiecie prawie ca�� deka- d�, a Bob nie wiedzia� nawet o jego istnieniu. Ale o moim istnieniu on nie wie nadal, pomy�la� Bob. Cie- kawe, co Nicole powiedzia�a mu na temat ojca. Spojrza� na �pi�ce dziecko i pomy�la�: �Jeste� obcy ^ obcym kraju, pi�� tysi�cy mil od domu, i nie wiesz, ^ cz�owiek siedz�cy obok ciebie to tw�j ojciec. A gdyby� wiedzia�? Czy �a�owa�by�, �e nie zna�e� mnie cze�niej?" Zn�w spojrza� na ch�opca. A czyja �a�uj�, 26 nie zna�em ciebie? 39 38 Ch�opiec obudzi� si� w chwili, gdy mijali Plym uth. Zobaczy� drogowskaz. � To tam jest ta s�ynna ska�a? � spyta�. � Tak. Kiedy� si� tam przejedziemy. Zwiedzim wszystkie s�ynne miejsca podczas twojego pobytu. Potem przysz�a kolej na takie miejscowo�ci ja Cape Cod Canal. Albo Sandwich. Ch�opiec roze�mi� si�. � Naprawd� jest miasto o nazwie Sandwich? � Tak. � Bob chichota� razem z nim. � Jes nawet Wschodni Sandwich. � Kto wymy�li� tak� �mieszn� nazw�? � Pewnie kto�, kto by� g�odny � odpar� Bo Ch�opiec roze�mia� si� znowu. Dobrze, pomy�la� Bob, lody zosta�y prze�amane Chwil� p�niej min�li kolejny wa�ny drogowska � O, to ju� lepsza nazwa � powiedzia� Jean-Clai de z figlarnym u�mieszkiem. � Orlean � przeczyta� Bob. � Nasze Joanr d'Arc chodz� tutaj w bikini. � Pojedziemy tam kiedy�? � spyta� ch�opiec. � Tak. � Bob u�miechn�� si�. WELLFLEET, 6 mil. Bob nie chcia�, �eby podr� dobieg�a ko�ca, lec ju� za chwile musia�a si� sko�czy�. Jego �ona i dzie czeka�y. � Wiesz, �e mam dzieci, Jean-Claude? � Tak. Louis powiedzia�, �e masz dwie c�rki. I z twoja �ona jest bardzo mi�a. � Bo jest � potwierdzi� Bob. � Czy ona te� zna�a moj� mam�?�spyta� ch�opie Jezu, tylko nie pytaj o to Sheil�, Jean-Claude. � Hm... tak. Ale s�abo. � Ach, tak. Wi�c to ty zna�e� j� bli�ej. _ Tak � odpowiedzia� Bob. I zaraz potem u�wia- domi� sobie, �e powienien doda�: � Bardzo j� lubi- �em. � Tak � powiedzia� cicho ch�opiec. W�a�nie dotarli do skrzy�owania z Pilgrim Spring Road. Za sze��dziesi�t sekund b�d� w domu. 40 Rozdzia� 5 Wpatrywali si� w niego wszyscy z rozmaityir uczuciami. Sheila dr�a�a w duchu. S�dzi�a, �e dostateczni przygotowa�a si� na to spotkanie. Ale nie by�a przj gotowana. Ch�opiec stoj�cy w jej salonie by� jeg synem. Dzieckiem jej m�a. Dozna�a silniejszego sz ku ni� w swoich naj�mielszych oczekiwaniach. D piero teraz zda�a sobie spraw�, �e pod�wiadomi broni�a si� przed przyj�ciem ca�ej prawdy. Nie by ju� jednak odwrotu. Dow�d sta� tu� przed ni� i mi cztery stopy wzrostu. � Witaj, Jean-Claude. Cieszymy si�, �e jeste� nami. � To wszystko, na co by�o j� sta�. Ka�d� sylab wymawia�a z bolesnym wysi�kiem. Czy ch�opiec z< uwa�y, �e nie jest zdolna do u�miechu? � Dzi�kuje, madame � odpar�. � Jestem bard2 wdzi�czny za zaproszenie. � Cze��, jestem Paula. � Bardzo mi mi�o � odpowiedzia� z u�miechen Podbi� jej serce. Na ko�cu przem�wi�a jedyna arystokratka w ty: towarzystwie. _ Jean-Claude, je sui Jessica. Avez vous fait un bon voyage? _ Oui, mademoiselle. Votre francais est eblouis- sant. _ �e co? � Jessica przygotowa�a si� do wypo- wiadania po francusku, a nie do rozumienia tego j�zyka. Bob przygl�da� si� im. M�j Bo�e, pomy�la�, to wszystko moje dzieci. � Jego angielski jest super � powiedzia�a Paula do siostry � a tw�j francuski straszny. � Paula! � warkn�a Jessie wysy�aj�c siostr� wzrokiem na gilotyn�. � We francuskim slangu � powiedzia� dyplo- matycznie Jean-Claude � �straszny" znaczy te� �su- per". Jessica udobrucha�a si�. Zanosi�o si� na �wietne, �europejskie" wakacje. � Madame? Jean-Claude podszed� teraz do Sheili. Si�gn�� do podr�cznej torby i wyj�� co� w kszta�cie grudki gliny. Wygl�da�o to jak masywna kula skostnia�ej gumy do �ucia. Poda� j� jej. � O, dzi�kuj� � powiedzia�a Sheila. � Co to jest? � spyta�a Paula. Jean-Claude zajrza� do s�ownika, ale nie m�g� znale�� w�a�ciwego s�owa. Zwr�ci� si� do Boba. � Jak si� m�wi cendrier? ,. Popielniczka � odpar� Bob przypominaj�c so- ie nagle, �e Nico�e pali�a. Zreszt�, w Set� palili cnyba wszyscy. ~~Dzi�kuj� � powt�rzy�a Sheila. � Och, to jest... 43 42 r�czna robota? � Tak � odpowiedzia� ch�opiec. Zrobi�em j� na zaj�ciach z rze�biarstwa. � Ja te� mam lekcje rze�biarstwa � powiedzia�a Paula pragn�c pokaza� mu, jak wiele maj� ze sob� wsp�lnego. � Ach, tak � powiedzia� Jean-Claude. Kurcz� blade, pomy�la�a Paula, ale on jest przy- stojny. Sheila odebra�a podarunek i obejrza�a go. CM piec mia� przecie� szczere intencje. By� to wzrusz jacy gest. Gliniana popielniczka z podpisem rzemi' �lnika, kt�ry j � wykona�: �Guerin 16.6.78.". � Voulez-vous boire guelgue chose? � spyta: Jessica szykuj�c si� do skoku po koniak, wod� mim raln� lub jakikolwiek nap�j, kt�rego za�yczy sob: Francuz. � Non, merci, Jessica. Je n'ai pas soif. � Je comprends � odpowiedzia�a z dum�. Ty: razem naprawd� zrozumia�a. Mademoiselle O'Si haughnessy skoczy�aby pod sufit z rado�ci. � Co tam s�ycha� we Francji, Jean-Claude? spyta�a Paula boj�c si� utraci� zdobyt� cze�� uw go�cia. Bob uzna�, �e rozs�dnie b�dzie skr�ci� t� roz: we. � B�dziemy mieli mn�stwo czasu na dyskusj dziewczynki. My�l�, �e Jean-Claude jest porz�dni zm�czony. Prawda, Jean-C�aude? � Troch� � przyzna� ch�opiec. � Tw�j pok�j jest naprzeciwko mojego � powie- dzia�a Paula. Jessie kipia�a z w�ciek�o�ci. Zaraz padnie trupem je�li Paula b�dzie dalej tak nieudolnie go uwodzi�. Na lito�� bosk�, co on sobie pomy�li? __ Zanios� na g�r� jego baga� � powiedzia� do Sheili Bob. � Nie, ja to zrobi� � odpar�a, podnios�a zielon� walizk� (czy�by nale�a�a kiedy� do tamtej?) i powie- dzia�a: � T�dy, Jean-Claude. � Ruszy�a schodami do g�ry. � Dobranoc � powiedzia� nie�mia�o ch�opiec i pod��y� za ni�. Ledwo oboje znikn�li mu z oczu, Bob podszed� do barku. � Rany, ale on jest przystojny! � zawo�a�a wy- lewnie Paula. � A ty �enuj�ca, Mademoiselle Beckwith � warkn�a Jessie. � Nie masz zielonego poj�cia, jak rozmawia� z Europejczykiem. � Wypchaj si� � odci�a si� Paula. � Spok�j, dziewczynki � powiedzia� Bob, wzmoc- niony ju� porcj� Johnnie Walkera. � Zachowujcie si� stosownie do swojego wieku. Dla Jessie by� to jednak najgorszy z mo�liwych Przycink�w. ~- Ojcze, je�li mnie nienawidzisz, po prostu b�d� m�czyzn� i przyznaj to g�o�no. "�Jessie, kocham ci�. � Obj�� j�, przyci�gn�� do sieble i poca�owa� w czo�o. i �wietnie m�wisz po francusku, Jess. Nie wie- m, �e jeste� taka dobra. \vi NaPrawd� tak uwa�asz, tatusiu? � Nie do ' M�wi�a jak dwunastolatka spragniona ojco- uznania. 44 45 � Tak � powiedzia� Bob. � Naprawd�. � Nad trzyma� j� w obj�ciach. � A on �wietnie m�wi po angielsku � powiedz! �a Paula � cho� jest dopiero w moim wieku. � Mia� prywatn� nauczycielk� � wyja�ni� Bob � Jak to? � spyta�a z nadziej� Jessie. � To o jest ze szlachetnego rodu? � Nie � odpar� Bob. � Jego matka by�a lekark�. � A ojciec? � Nie wiem dok�adnie � powiedzia� wymijaj�i Bob. � Ale na pewno nie by� ze szlachetnego rodu � Jest bardzo samodzielny � powiedzia�a Sheil � Co masz na my�li? Byli teraz w swojej sypialni. Reszta domownik� pogr��y�a si� ju� we �nie. � Nie pozwoli� mi pom�c w rozpakowywaniu b ga�y. Upar� si�, �e zrobi to sam � powiedzia�a, potem doda�a: � Czy by�am dla niego ch�odna? � Nie. Co czu�a�? � A jak my�lisz? � By�a� wspania�a � powiedzia� Bob i si�gn�� p jej d�o�. Odsun�a si�. � Po�o�y� si� spa� razem z t� ma�� torb� podr� na. Musi mie� w niej wszystkie swoje ziemskie ska by. � W jej g�osie zabrzmia�a ironia. � Pewnie tak � powiedzia� Bob zastanawiaj! si�, co dziewi�cioletni ch�opiec mo�e nosi� przy sob dla otuchy. Pod��y� wzrokiem za Sheil�, gdy sz�a do �azienl �eby umy� z�by. Chwil� p�niej wysz�a ubrana szlafrok i koszul� nocn�. Bob odnosi� ostatnio niepo- koj�ce wra�enie, �e �ona nie chce rozbiera� si� przy nim. Usiad�a na ��ku i zacz�a nastawia� budzik. (Po co, przecie� byli na wakacjach?). Chcia� obj�� j� ra- mieniem, i przytuli�, ale dzieli�a go od niej zbyt du�a przestrze� prze�cierade� i poduszek. � Sheil�, kocham ci�. Wci�� odwr�cona do niego plecami, majstrowa�a przy budziku. � Sheil�? Obr�ci�a si�. � On ma twoje usta � powiedzia�a. �