7207

Szczegóły
Tytuł 7207
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7207 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7207 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7207 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

KAROL MAT KORSARZ T�UMACZENIE: ADAM BIEDRO� JEDNOOKI PAL�CY OGIE� Nad rzek� Bighorn p�on�o niewielkie ognisko. Siedzia� przy nim m�czyzna w traperskim stroju; d�ugie, siwe w�osy opada�y mu na szeroki kark. Z jego nietuzinkowej postaci bi� spok�j i opanowanie, tylko p�omienne oczy zdradza�y, �e nic nie jest w stanie zdarzy� si� wok� niego niepostrze�enie. M�czyzna sko�czy� w�a�nie posi�ek, kt�ry sk�ada� si� z kilku pieczonych ryb, i nape�ni� �arem sw�j kalumet. Do�o�y� jeszcze troch� drewna do ognia, otuli� w derk� i po�o�y� obok. Miejsce by�o zaciszne i odosobnione. Nurt rzeki rozlewa� si� tutaj szerzej, na kszta�t jeziora z wieloma g��bokimi, w�skimi zatokami, do jednej z kt�rych my�liwy pokierowa� swe cz�no i przycumowa� je do brzegu. Z wolna zapada�y ciemno�ci, cho� nadal dochodzi�y najprawdziwsze, g��bokie i melancholijne odg�osy puszczy. Samotny m�czyzna przys�uchiwa� si� wieczornemu hymnowi lasu, owemu cichemu, cho� d�wi�cznemu �piewowi, kt�ry zdaje si� pochodzi� z nisko nastrojonej harfy Eola. �piew ten rozbrzmiewa dooko�a i otacza ze wszech stron; dochodzi zewsz�d, a przecie� nie spos�b powiedzie�, gdzie bierze pocz�tek i gdzie zapisane s� jego nuty. W powolnym rytmie, pieszczotliwie szumia�y li�cie i chlupota�y fale. Po pniu wi�zu zbieg�a wiewi�rka, obrzuci�a obcego ciekawym spojrzeniem, potem uspokojona powr�ci�a do swojej dziupli. Z po�wiaty, kt�r� p�omie� ogniska rzuca� na wod�, co jaki� czas wzbija�a si� ryba, by spa�� z g�o�nym pluskiem i pogr��y� si� na powr�t w otch�a� swojego �ywio�u. P�on�ce polana trzaska�y w �arze. Nale��cy do �mij zygzakowatych cooperhaed pomkn�� od ognia z szelestem; mia� by� mo�e w pobli�u swoj� letni� siedzib�, a teraz wydobywa� si� z dymu. Chrz�szcz, dopiero co wyrwany z pierwszego snu, pracowicie przedziera� si� przez runo le�ne z prawie nies�yszalnym szelestem. Ma�y r�j moskit�w pl�sa� w rozdygotanym korowodzie wok� wznosz�cej si� smu�ki dymu, wype�niaj�c powietrze misternym, srebrzystym d�wi�czeniem, kt�re nagle przerwane zosta�o z�owr�bnym, gwa�townym brz�czeniem wielkiej i grubej �my; niezdarnie, z bezwzgl�dno�ci� wbi�a si� w moskity niczym pocisk, by natychmiast ponie�� zas�u�on� kar�, opali�a bowiem sobie skrzyd�a i spad�a w p�omienie. Naprzeciw, po drugiej stronie w�skiej zatoki, sw�j g�os wydala �aba; musia�a by� olbrzymi� sztuk�, bo jej rechotanie zas�ugiwa�o na miano istnego krzyku. Zdawa�o si�, �e poczu�a si� w najwy�szym stopniu dotkni�ta obecno�ci� trapera, bowiem nie uraczy�a go owym kr�tkim, pe�nym zadowolenia �kum kum�, ani owym zaci�ganym, radosnym �reech�reech�, kt�rym pokojowo usposobiony �abi baryton oznajmia �wiatu wysuni�cie szerokiego pyska z wody, lecz w najwy�szej mierze by�o to ujadanie, gniewny wrzask, pozbawiony wszelkich skrupu��w i szacunku; to co pozwala� us�ysze� by�o najprawdziwszym, najbardziej wymownym �ajaniem oraz� ale zaraz, c� to? Ropucha urwa�a nagle i by�o s�ycha�, jak wskoczy�a z powrotem do wody. Co� albo kto� j� sp�oszy�. Ten, kto latami i w obliczu tysi�cy niebezpiecze�stw przebywa� na Dzikim Zachodzie, potrafi oceni� ka�dy, nawet najmniejszy odg�os natury. Naprzeciw z�ama�a si� ga���, cienka, wyschni�ta ga���, le��ca na ziemi; my�liwy s�ysza� to wyra�nie i mimo, �e trzask by� cichy, powiedzia� mu jednak, �e spowodowa�a go stopa cz�owieka. Je�li ga��� �amie si� nad ziemi�, to nie ma powod�w do obaw, gdy� sta� si� to mog�o za spraw� wiatru albo zwierz�cia; je�li jednak drewno �amie si� na twardym pod�o�u, to istnieje prawdopodobie�stwo, �e w pobli�u jest cz�owiek. Do�wiadczony traper po samym szmerze potrafi rozstrzygn��, czy ga��� zosta�a z�amana przez gibk� �ap� skradaj�cego si� zwierza, czy mniej spr�yst� stop� cz�owieka. Dzi�ki wieloletnim �wiczeniom potrafi on te� okre�li�, czy �r�d�em d�wi�ku s� twarde podeszwy but�w bia�ego, czy mi�kkie, podatne mokasyny Indianina. M�czyzna naprzeciwko, po drugiej stronie zatoki, by� z pewno�ci� Indianinem, co w �adnym razie nie mog�o by� dla trapera pomy�ln� wiadomo�ci�. Kto wyznaje sprawiedliwo��, nie mo�e aprobowa� postawy ludzi bia�ych wobec czerwonosk�rych. Indianin jest te� cz�owiekiem i posiada pe�ni� ludzkich praw. Wyst�pkiem jest odmawia� mu prawa do istnienia i systematycznie pozbawia� go �rodk�w do �ycia. W Kongresie Stan�w Zjednoczonych do dzisiaj wyg�asza si� jeszcze kwieciste mowy; tak zwanym �dzikim� przydziela si� agent�w i innego rodzaju �cywilizator�w�; cz�owiek bezstronny potrafi jednak rozr�ni� s�owa od czyn�w. Indianin posiada� niegdy� ziemi� na wy��czno��; by� panem gleby i jej produkt�w. �y� na niej wed�ug w�asnego sposobu i wiod�o mu si� w tym stanie znakomicie. �adna india�ska tradycja nie wspomina o takim przelewie krwi, jaki rozpocz�� si� tu� po nap�ywie bia�ych i ci�gnie si� dalej, a� do ostatnich czas�w. Pierwszych bia�ych przyj�to niemal�e jak bog�w i oddawano im bosk� cze��, ale ci bogowie pokazali wkr�tce bardzo ludzkie albo raczej nieludzkie oblicze. W Meksyku i w Peru spustoszono ��ki i pola, zniszczono wioski i miasta, a dzi�ki temu, �e w ruin� obr�cono urz�dzenia nawadniaj�ce, zamieniono ziemi� w wielkie pustkowie. Gor�czkowa ��dza z�ota, zdrada i nieposkromiony egoizm po�o�y�y kres �yciu milion�w pokojowo usposobionych ludzi, a dzieje ludzko�ci osnuty wok� budowy fort�w osobliwej, cho� w pe�ni usankcjonowanej formy cywilizacyjnej. A w Stanach Zjednoczonych Ameryki? Czerwonosk�remu pisana jest �mier�; zginie wi�c i nie ma co nad tym filozofowa�. Na ocen� Indianina nie powinny jednak wp�ywa� informacje z drugiej czy trzeciej r�ki, ani najmniejsze nawet przejawy wrogo�ci, do kt�rych jest ustawicznie zmuszany. Trzeba dotrze� do niego, wzbudzi� w nim zaufanie i pozna� go! Indianin jest pow�ci�gliwy, sprawiedliwy, szczery, wierny i waleczny. Trudno go pot�pia�, gdy odwdzi�cza si� pi�knym za nadobne, je�li oszuka�o si� go i zwiod�o. Je�li nie dotrzymuj�c s�owa, przesiedla si� go z jednego rezerwatu do drugiego, to nic dziwnego, �e nie poczuwa si�, aby by� �ydem, wiecznym tu�aczem bez ojczystej ziemi, lecz staje w obronie przyznanego mu skrawka, kt�ry niegdy� nale�a� do� w ca�o�ci. Rasa czerwonosk�rych dogorywa. Po tysi�ckro� skrzywdzona i zraniona, nie odchodzi w pokoju. Toczy raczej straszn� walk� na �mier� i �ycie. Woda ognista i podobne do niej podarunki bia�ych wci�� zbieraj� obfite �niwo. Indianin, niegdysiejszy olbrzym, ma jeszcze do�� si�y, by zdusi� wielu napastnik�w w straszliwym boju. Twardym �o�em �mierci s� dla� G�ry Skaliste; w ich w�wozach i kanionach odbywaj� si� ostatnie walki. Ostatni wolny mieszkaniec Ameryki wie, �e Pueblo, Zuni, Dueresi i wszyscy, kt�rzy poddali si� wrogowi, umarli, b�d� umr� na skutek wzgardy i zwyrodnienia powoln�, nikczemn� �mierci�; on jednak pragnie zgin�� z broni� w d�oni, jak rycerz Roland. Wszyscy Indianie o tak zwanym pokojowym nastawieniu wykruszaj� si� zwolna, nie przekazuj�c potomnym imienia i m�nych czyn�w godnych pami�ci. Tym niemniej Komancze i Apacze na po�udniu i Siuksowie na p�nocy, wypierani ze swych prerii, wycofuj� si� pod skrzyd�a Rock Mountains i krok po kroku brn� we krwi swoich prze�ladowc�w; nim powal� ostatniego z nich. Walki te przetrwaj� na ustach m�odszych pokole�, a wok� ka�dej czaszki wyoranej z ziemi lemieszem p�uga, b�d� wykopanej ostrzem rolniczej �opaty, legenda oplecie ni� przewodni�, natomiast wsp�czucie dla zak�utego Indianina, a kto wie, mo�e te� konsekwencje mordu na nim, nie stan� si� udzia�em zwyci�zc�w, lecz sprawiedliwej i s�uszniej ich prawnuk�w. Taki os�d przystoi cz�owiekowi. Nie ma potrzeby wyja�nia� na tym miejscu, co oznacza� ma to ostatnie s�owo, przy czym wcale nie powinno wyra�a� ono etycznej wy�szo�ci i bezrozumnej pewno�ci siebie. Siwow�osy westmann wiedzia� o tym, �e �o�nierze z fortu Cast, po�o�onego w dole rzeki, natkn�li si� ostatnio na grup� Siuks�w ze szczepu Tetong�w. Czerwonosk�rzy urz�dzili zasadzk� na bizona, a wed�ug niepisanego prawa prerii zdobycz nale�y si� temu, kto pierwszy wyruszy� na �owy. Mimo to dragoni, kt�rzy r�wnie� chcieli zakosztowa� mi�sa, zacz�li ro�ci� pretensje do upolowanego zwierz�cia. Wywi�za�a si� walka i Indianie musieli ust�pi� wobec przewagi doskonalszej broni bia�ych, pozostawiaj�c za sob� wielu zabitych. Nale�a�o si� spodziewa�, �e Siuksowie zemszcz� si� za zerwanie pokoju, tote�, gdy my�liwy us�ysza� w pobli�u trzask �ami�cej si� ga��zi, zwr�ci� baczniejsz� uwag� na przeciwleg�y brzeg. Oczy mia� tylko z pozoru zamkni�te, gdy� spod p�przymkni�tych powiek spogl�da� bystro w t� stron�, gdzie rozleg� si� szmer. Zatoka by�a w tym miejscu szeroka najwy�ej na dwadzie�cia st�p tak, �e przeciwleg�a �ciana zaro�li by�a jasno o�wietlona przez ogie�. Trzeba mie� niezwykle subtelne, wy�wiczone zmys�y, by w takiej sytuacji trafi� w samo sedno rzeczy; cz�sto jednak sam instynkt znaczy wi�cej, ni� wyt�enie organ�w postrzegania. Cz�� ga��zi zosta�a po drugiej stronie rozsuni�ta na boki, a w przerwie mi�dzy nimi ukaza�a si�, i natychmiast znik�a, para gorej�cych czerni� oczu. By� to wi�c stary, do�wiadczony wojownik, kt�ry podkrad� si� w to miejsce. Doskonale zdawa� sobie spraw�, �e wieczorem mo�na z powodzeniem dostrzec po�wiat� india�skich oczu, pozwoli� wi�c im tylko na chwil� zab�ysn��. Ich blask uwidoczni� si� pi�cio� albo sze�ciokrotnie, potem pochylone na boki sitowia zyska�y na powr�t swe pierwotne po�o�enie: czerwonosk�ry upewni� si�, �e traper by� sam. Ten z kolei nie dostrzeg� twarzy, tylko oczy, nie wiedzia� wi�c, czy oblicze Indianina pokrywa�y barwy wojenne, czy pods�uchuj�c, znalaz� si� tu w zamiarach pokojowych, czy wrogich. W ka�dym razie wypada�o przygotowa� si� na najgorsze. Czy Indianin by� w pojedynk�? Czy przyby� jako zwiadowca nad rzek�? Albo czy w pobli�u zatrzyma� si� oddzia� Indian, kt�rzy spostrzegli ogie� i wys�ali go, by zobaczy�, kto przy nim obozuje? Mo�na by�o przypuszcz�, �e czerwonosk�ry by� sam. Rol� zwiadowcy Indianie przydzielaj� zwykle m�odym wojownikom, kt�rzy powinni zaprawia� si� w �wiczeniach, ten m�czyzna by� jednak dojrza�y i do�wiadczony. Tak czy inaczej skrada� si� on teraz wok� zatoki, by zbli�y� si� niepostrze�enie do my�liwego. Musia�a wobec tego wyst�pi� jedna z dw�ch mo�liwo�ci: je�li nieznajomy przybywa w pokoju, to uka�e si� niebawem mi�dzy drzewami, by z dumnym pozdrowieniem zaj�� miejsce przy ogniu, sk�aniaj�c bia�ego do wi�kszej ostro�no�ci; je�li jednak przychodzi jako nieprzyjaciel, znaczy to, �e chodzi o �ycie. Westman odczeka� chwil�, potem odwin�� cicho swoj� derk�, nisko, tu� przy samej ziemi, nie podnosz�c si� i nie powoduj�c najl�ejszego szmeru, �eby z daleko wygl�da�o to tak, jakby nadal jeszcze pod ni� le�a�. Nast�pnie wzi�� swoj� strzelb� i czo�gaj�c si� zag��bi� si� w ciemn� g�stwin� lasu. Czerwonosk�ry musia� nadchodzi� z lewej strony; tymczasem bia�y znalaz� doskona�� kryj�wk� pod k�p� ciasno stoj�cych obok siebie, dzikich �opian�w. W �wietle dziennym mo�na by�oby z powodzeniem obej�� niewielk� zatok� za pi�� minut. Jednak w panuj�cych obecnie ciemno�ciach i z zachowaniem ostro�no�ci Indianin nie m�g� zjawi� si� na drugiej stronie przy ognisku wcze�niej, ni� przed up�ywem pi�tnastu minut. Czas p�yn��. Traper zamkn�� oczy, zdaj�c si� wy��cznie na sw�j wypr�bowany s�uch; skradaj�cy si� m�g� przecie� dostrzec ich fosforyzuj�cy blask. Niezwykle delikatny, ledwie s�yszalny powiew zdradzi� jego nadej�cie; nie by� to nawet odg�os, lecz samo ci�nienie powietrza, kt�re wywo�ane by�o jego ruchami. W tej samej chwili uruchomiony te� zosta� zmys� powonienia. Bia�y poczu� charakterystyczn� wo�. Czerwonosk�ry upolowa�, wypatroszy� i zjad� oposa. Torbacz ten wydziela paskudnie �mierdz�c� substancj�, Indianie spo�ywaj� go wi�c jedynie w�wczas, kiedy nie ma ju� nic innego do jedzenia. To, �e czerwonosk�ry nie pogardzi� tak� pieczenia, by�o bezspornym dowodem na to, �e wkroczy� na �cie�k� wojenn�; aby zyska� na czasie, oszcz�dzi� sobie trudu i nie nadk�ada� drogi, a przy tym unikn�� zdradzieckiego odg�osu wystrza��w, wyci�gn�� z dziupli pierwszego lepszego oposa i zaspokoi� g��d jego mi�sem. By� teraz tak blisko, �e westman m�g� dosi�gn�� go r�k�. Sun�� obok niego powoli i bezg�o�nie, cia�em przytulony do ziemi niczym w��. Kto nigdy nie pr�bowa� takich podchod�w, nie pojmie, jakich �elaznych mi�ni i stalowych nerw�w potrzeba, by przesuwa� wypr�ony korpus nad ziemi� tylko na palcach r�k i n�g. Gdyby pos�ugiwa� si� przy tym podeszwami st�p i tarczami d�oni albo wr�cz kolanami, to trudno by�oby unikn�� powtarzaj�cego si� raz po raz szmeru. Gdy przed chwil� z�ama�a si� ga���, oznacza�o to z pewno�ci�, �e os�ab�y musku�y czerwonosk�rego i w skutek tego na moment dotkn�� on gruntu kolanami. Miejsce, na kt�rym chcesz oprze� d�onie, musisz wcze�niej sprawdzi� starannie koniuszkami palc�w, by stwierdzi�, czy nie ma tam nic �amliwego. Dok�adnie w tym samym miejscu palce twoich n�g znajd� potem oparcie. Mimo to niejeden ca�kiem dobry my�liwy i dzielny westman nie osi�gnie nigdy dobrych wynik�w w podchodach. Laya tishi � widzie� czubkami palc�w jak Nawajowie trafnie nazywaj� t� tak niebezpieczn� dla wroga umiej�tno��. Kiedy czerwonosk�ry min�� trapera, nale�a�o przyst�pi� do dzia�ania. Bia�y zostawi� w zaro�lach nieprzydatn� mu teraz strzelb�, doczo�ga� si� do Indianina i przygni�t� le��cego cia�em. Obejmuj�c lew� r�k� kark, uderzy� go r�koje�ci� rewolweru w ty� g�owy, Indianin osun�� si� nieprzytomny. Teraz zwyci�zca odwin�� lasso, kt�rym by� opasany, i zacisn�� je zamroczonemu wok� ramion i n�g w ten spos�b, by �w nie m�g� si� poruszy�; wzi�wszy swoj� strzelb�, zani�s� skr�powanego do ogniska. Po�o�y� go przy nim i roznieci� �ar na nowo, by dok�adnie obserwowa�, kiedy Indianin si� ocknie. D�ugo trwa�o nim �w otworzy� oczy; ale mimo niew�tpliwie niebezpiecznego po�o�enia, w kt�rym si� znalaz�, jego spi�owa twarz najmniejszym drgnieniem nie zdradzi�a �ladu zaskoczenia, b�d� trwogi. Na powr�t zamkn�� oczy i le�a� jak martwy, cho� cicho i po kryjomu napina� mi�nie, by sprawdzi� wytrzyma�o�� p�t. Pojmany nosi� prosto zaczesane w�osy, jak zwyk�y Indianin a ubrany by� tylko w sk�rzan� koszul�, spodnie oraz mokasyny, r�wnie� sporz�dzone ze sk�ry. Za jego pasem tkwi� n�, tomahawk, woreczek z lekami i kulista sakiewka. Oznacza�o to, �e gdzie� w pobli�u ukry� on swoj� bro�, a mo�e i konia, by skrada� si� bez przeszk�d. Traper wiedzia�, �e pojmany sam nie rozpocznie rozmowy, zapyta� go wi�c w owej mieszance angielskiego i narzecza Indian, kt�rej od dawna u�ywa si� na india�skiej granicy: ��Czego pragnie czerwony m�� przy moim ognisku? ��Tscha tlo! � odpar� on przez zaci�ni�te z�by. S�owo to pochodzi z narzecza Indian Nawajo i oznacza ropuch�, pysza�ka, pleciug�, pustego gadu��, tch�rza; zawiera�o wi�c obelg�, kt�r� pytaj�cy pu�ci� mimo uszu. Dlaczego ten cz�owiek m�wi� j�zykiem Nawaj�w? Wygl�da� raczej na Siuksa. ��Masz racj�, �e z�o�cisz si� na t� ropuch�, � pad�a odpowied� � ona ci� zdradzi�a. Gdyby� jej nie przeszkodzi�, nie by�by� moim wi�niem. Jak my�lisz, co teraz z tob� zrobi�? ��Ni nistii tsetsothisthan shi! Zabij i oskalpuj mnie! � odpowiedzia� czerwonosk�ry. ��Nie, nie zrobi� tego � odrzek� traper. � Nie jestem twoim wrogiem; jestem przyjacielem wszystkich czerwonych m��w. Pojma�em ci� dlatego, by uchroni� si� przed napa�ci�. Do jakiego plemienia nale�ysz? ��Shi tenuai! S�owo tenuai znaczy �m�czy�ni, m�owie�; tak nazywaj� siebie Nawajowie. Mia� zatem na my�li: �Jestem Nawajem�. ��Dlaczego mnie ok�amujesz? Znam mow� Tenuai; ty za� nie znasz jej zbyt dobrze. Twoja wymowa zdradzi�a mi, �e jeste� Tetongiem. M�w swoim j�zykiem albo mow� bia�ych! Kocham prawd� i b�d� ci r�wnie� j� m�wi�! Us�yszawszy to pojmany po raz pierwszy skierowa� badawcze spojrzenie na bia�ego i rzek�: ��Blade twarze przyby�y tu przez wielk� wod�. S� tam jasnow�osi Anglicy i ciemnow�osi Hiszpanie. Do kt�rych ty nale�ysz? ��Ani do jednych, ani do drugich! � brzmia�a odpowied�. ��To dobrze! K�amcami s� ci ze skalpem jasnym i ci ze skalpem ciemnym. Do jakiego szczepu wi�c nale�ysz? ��Nale�� do narodu Niemc�w, kt�rzy s� przyjaci�mi czerwonych m��w i nigdy jeszcze nie zaatakowali ich wigwam�w. ��Uff! � j�kn�� zaskoczony. � Niemcy to dobrzy ludzie. Maj� tylko jednego Boga, jeden j�zyk i tylko jedno serce. ��Czy znasz ich? ��Nie � odpowiedzia�. � S�ysza�em jednak o dw�ch wielkich my�liwych, kt�rzy s� wojownikami Niemc�w. No�em u�miercaj� grizzly; ich kule nigdy nie chybiaj� celu i m�wi� j�zykiem wszystkich Indian. S� przyjaci�mi czerwonych m��w. ��Jak si� nazywaj�? ��M�wi si� o nich Old Firehand i Old Shatterhand. Z Winnetou, wodzem Apacz�w, ��czy ich braterstwo krwi! ��Czy wypali�by� z nimi kalumet? ��S� wielkimi wodzami; musz� czeka�, nim sami zaofiaruj� mi fajk� pokoju. ��Powiedz mi, jak brzmi twoje imi�! ��Nazywaj� mnie Bokai Po, Pal�cy Ogie�. ��Uff! Wi�c jeste� drugim wodzem Siuks�w ze szczepu Tetong�w! ��Jestem nim � odpowiedzia� spokojnie, lecz z godno�ci�. ��S�ysza�em o tobie! Wodzowi Siuks�w nie godzi si� le�e� przede mn� w p�tach. Jeste� wolny! Zdj�� z niego lasso. Oswobodzony wyprostowa� si�, spojrza� na� zdumionym wzrokiem i powiedzia�: ��Dlaczego dajesz mi wolno��? Dlaczego nie zabijesz najwi�kszego wroga bladych twarzy? ��Dlatego, �e jeste� dzielnym i sprawiedliwym wojownikiem. Sta�e� si� wrogiem bladych twarzy tylko dlatego, �e oni sami zerwali z tob� przyja��. S� jednak wielkie i pot�ne narody bladych twarzy, a mi�dzy nimi jest wielu takich, kt�rzy s� przyjaci�mi czerwonych m��w. Nie wolno ci nienawidzi� wszystkich bia�ych ludzi dlatego, �e niekt�rzy byli fa�szywi i �amali przyrzeczenia. Chcia�e� napa�� na mnie, jednak to ja wzi��em ci� w niewol�; tw�j skalp nale�y do mnie, ja jednak puszczam ci� wolno. Wypalmy fajk� pokoju, a potem rozsta�my si� jak bracia! Westman si�gn�� po fajk� i nabi� j�. Indianin by� z pewno�ci� szcz�liwy, �e uszed� ca�o z niebezpiecze�stwa, ale mimo to rozwa�a� w duchu, czy jego wodzowskiej godno�ci wypada przyj�� od nieznajomej bladej twarzy fajk� w pocz�stunku. Dlatego wypytywa� dalej: ��Czy� jeste� wodzem bia�ych, jak brzmi twoje imi�? ��Pal�cy Ogie� nie potrzebuje si� wstydzi� wypalenia ze mn� kalumetu. Jestem Old Firehand. Indianie zwykli przyjmowa� najbardziej nawet zaskakuj�ce wiadomo�ci z najwi�kszym spokojem zewn�trznym. Ledwie jednak pad�o to imi�, w�dz poderwa� si� i wykrzykn��: ��Old Firehand! Czy m�wisz prawd�? ��Czy kto� inny zdo�a�by przechytrzy� Pal�cy Ogie� i pokona� go? Niech w�dz Siuks�w zajmie miejsce obok mnie, albo wrogo�� zapanuje mi�dzy nami? ��Zosta�my bra�mi � powiedzia� Indianin uroczystym tonem. � Twoi wrogowie s� mymi wrogami, a moi bracia s� twoimi bra�mi. B�dziesz mile widziany we wszystkich wigwamach Siuks�w, a nasze �ycie stanowi� b�dzie jedno: jeden winien umrze� za drugiego! Od tej chwili traper m�g� by� pewny, �e zyska� nowego przyjaciela, kt�ry zawsze b�dzie got�w odda� za niego �ycie. Zapali� fajk�, wydmucha� dym w przepisanych kierunkach i poda� j� potem wodzowi. Ten powt�rzy� ceremoni� i milcz�co wypali� zawarto�� cybucha do ko�ca. Glinka, z kt�rej sporz�dzony by� cybuch, pochodzi�a ze �wi�tych kamienio�om�w p�nocy, a ka�dy ob�oczek dymu wypuszczony z fajki uchodzi� od wiek�w za przysi�g� dochowania przyja�ni a� po kres dni, z�o�on� Wielkiemu Duchowi. �Blade twarze� cz�sto zawieraj� przyja�� w zawiesinie dymu tytoniowego i w oparach alkoholu, lecz c� jest warta taka przyja��? Urywa si�, gdy tylko dym opadnie, a spirytus ulotni! Odt�d nie by�o ju� �adnych tajemnic mi�dzy oboma i Old Firehand dowiedzia� si� wreszcie, co sprowadza Bokai nad rzek� Bighorn. ��Wojownicy Tetong�w dotarli do podn�a g�r, by zapolowa� na bizona kt�ry przechodzi� obok � opowiada� w�dz. � Zapowiada�o si� udane polowanie, poniewa� bizon zbli�a� si� ze swoimi kobietami i dzie�mi w wielkim stadzie, jakiego nie widziano tu do wielu wiosen. Synowie Tetong�w s� silni i m�ni, tote� po�o�yli na prerii trupem byki i krowy wielkimi gromadami. W�wczas jednak nadci�gn�y blade twarze ubrane w kolorowe kamizelki, kt�re za��da�y, �eby pozostawi� im bizony. Mieli wi�cej broni palnej od czerwonych m��w. Cho� ci stawiali op�r, musieli w ko�cu ust�pi�, zostawiaj�c przy tym trzy razy po pi�� i jeszcze trzech zabitych. Czy blade twarze mia�y prawo do tego? ��Nie � musia� odpowiedzie� westman. ��Tak te� s�dz� czerwoni m�owie. Pytali o to r�wnie� czarownika i odbyli wielk� narad�. Wielki duch obieca� im wielkie zwyci�stwo, je�li zaatakuj� zdradzieckie blade twarze. W tej chwili w�a�nie wyruszyli, by wymierzy� wrogowi kar�. Zatrzymali si� w lesie, a Bokai Po ruszy� w drog� do fortu Cast, by rozejrze� si�, ilu wrog�w znajduje si� tam i co nale�y czyni�, by zdoby� warowne siedziby bladych twarzy. Ten Siuks widzia� Old Firehanda po raz pierwszy w �yciu, a mimo to zaufa� mu w pe�ni. Czy by�o w tym co� dziwnego, �e westman uwa�a� go za godniejszego swej przyja�ni, od tych, kt�rzy, delikatnie m�wi�c, pochopnie sprowokowali zemst�. Ale, czy wolno by�o bia�emu spokojnie �ledzi� rozw�j sytuacji? ��Czy m�j bia�y brat Old Firehand przy��czy si� do wojownik�w Tetong�w, by napa�� na fort? � zapyta� po chwili Pal�cy Ogie�. ��Nie, � zabrzmia�a szczera odpowied�. ��Dlaczego nie? Przecie� wypali�e� ze mn� kalumet? ��Jestem twoim przyjacielem, blade twarze s� jednak r�wnie� moimi bra�mi. My�liwy z trudem wym�wi� te s�owa, odpowied� na nie przysz�a natychmiast: ��Sam przecie� powiedzia�e�, �e biali dopu�cili si� nieprawo�ci, a mimo to chcesz by� bratem zdrajc�w i k�amc�w! Moje serce uradowa�o si�, s�ysz�c, �e jeste� Old Firehandem, teraz widz� jednak, jak trudno jest zosta� przyjacielem bladych twarzy! C� mia� mu na to odpowiedzie�? W jaki spos�b m�g� dowie�� Indianinowi, �e jego obowi�zkiem jest poinformowa� zagro�onych o wszystkim. ��Chcecie zabija� blade twarze, bo tak nakaza� wam Manitou? � zapyta�. ��Tak. ��Wi�c dobrze! W takim razie ja te� musz� by� pos�usznym mojemu Manitou, a on m�wi, �e pomsta nale�y do niego. ��Dlaczego wi�c �w Manitou ju� dawno nie pom�ci� swoich czerwonych dzieci? Chyba, �e tw�j Manitou jest inny od mojego? Pal�cy Ogie� by� w miastach bladych twarzy i s�ysza� mowy ich kap�an�w. Czy Old Firehand zna ich s�owa? Kto przelewa krew bli�niego, ten winien jest �mierci, powiada wasza ksi�ga. Dlatego umrze� musz� blade twarze w forcie! Mi�ujcie si� wzajemnie, m�wi wasza ksi�ga, dlaczego wi�c zabito trzy razy po pi�� i jeszcze trzech wojownik�w Tetong�w, kt�rzy nie uczynili nic z�ego? B�d�cie pos�usznymi waszym przyw�dcom, m�wi wasza ksi�ga. Je�li czerwony m�� przyb�dzie do was i zabije kogo�, to r�wnie� ponosi on �mier�, bo wasi wodzowie m�wi�, �e takie jest ich prawo. Je�li jednak przybywacie do nas i zabijacie dziesi�� razy po dziesi�� m��w spo�r�d nas, to nie wolno nam was zabija�, poniewa� m�wicie, �e nasi wodzowie nie maj� prawa wydawa� wyrok�w. Czy czerwoni m�owie s� parszywymi psami i kojotami? Zapewne istniej� blade twarze, kt�re nie maj� nas za kojot�w, i ty do nich nale�ysz. Wiem, �e przyznasz mi racj�, i� twoja wiar� nakazuje ci ostrzec blade twarze w forcie. P�jd� tam i uczy� to! Podni�s� si� i na po�y hardo, na po�y ze smutkiem popatrzy� w ogie�. My�liwy powsta� r�wnie� i zapyta�: ��Gdzie znajduj� si� wojownicy Tetong�w? ��W g�rze rzeki. ��Jak wielka jest ich liczba? ��Dziesi�� po dziesi�� trzy razy wzi�te, i jeszcze pi�� razy dziesi�� do tego. W podobnej sytuacji Indianin nie odpowiedzia�by z tak� otwarto�ci� na oba pytania. Old Firehand odrzek�: ��Nie powiadomi� bladych twarzy, ty powiniene� to zrobi�. ��Pal�cy Ogie� ma ostrzec swoich nieprzyjaci�? � zapyta� zdumiony. ��Tak. Wsi�dziesz do mojego canoe i pop�yniesz ze mn� do fortu. Tam za��dasz odszkodowania za swoich zabitych wojownik�w. Je�li nie otrzymasz go, to ja spe�ni�em swoj� powinno��, a ty mo�esz zaatakowa� to miejsce, przy czym ja nie powiem ani s�owa. Czerwonosk�ry spojrza� zamy�lony przed siebie i powiedzia�: ��Pal�cy Ogie� zostanie pojmany i uwi�ziony. ��Jeste� moim bratem; przyrzekam ci wi�c, �e odejdziesz, kiedy tylko zechcesz. ��Biali s� wiaro�omni, obiecaj� ci, ale nie dotrzymaj� s�owa. Czy wobec tego Pal�cy Ogie� mo�e liczy� na twoj� ochron�? ��S�dzisz, �e Old Firehand obawia si� tych bladych twarzy? Je�li nie dotrzymaj� danego mi s�owa, to b�d� z nimi rozmawia� strzelb� i tomahawkiem. ��Wierz� ci i udam si� z tob� w pojedynk�, ale nie w twoim canoe, lecz na moim rumaku, jak przysta�o wodzowi Siuks�w. Enothe i anash! �egnaj! Za chwil� pogr��y� si� w ciemno�ciach lasu. Jego zachowanie ca�kowicie odpowiada�o india�skiemu sposobowi bycia, chocia� w opinii Europejczyka by�o jeszcze wiele spraw do om�wienia. Indianin odzywa si� rzadko, dzi�ki temu osi�ga znacznie wi�cej. Rzecz jasna Old Firehand nie m�g� teraz my�le� o �nie; chodzi�o o to, by o w�a�ciwej porze by� w forcie, a nale�a�o przyj��, �e w�dz wyruszy lada chwila. My�liwy zgasi� ognisko, odwi�za� canoe i pop�yn�� w d� rzeki. Wszystko posz�o bardzo szybko, a poranek nie mia� jeszcze dw�ch godzin, kiedy u zbiegu Bighorn i Yellowstrom pojawi� si� fort. Gdy westman przywi�za� cz�no i powoli pokonywa� wzniesienie, zauwa�y� rodzaj obozu, za�o�onego przed palisad� fortu. Sk�ada� si� on ze skromnych sza�as�w i wydawa�o si�, �e zamieszkuje go grupa traper�w, dooko�a bowiem le�a�o mn�stwo broni u�ywanej na preriach oraz inne przedmioty niezb�dne do �ow�w na zwierz�ta futerkowe. O�miu do dziesi�ciu traper�w sta�o razem i �wiczy�o si� w strzelaniu. Przytwierdzili gwo�dziami do orzechowca ma�� deseczk�,, kred� naznaczyli jej �rodek i mierzyli do niego. Old Firehand chcia� przej�� obok nich, �ycz�c im �dzie� dobry�, ale jeden z nich stan�� mu na drodze; mimo wczesnych godzin porannych, pot�nie cuchn�� brandy. Rykn�� tak, jakby od my�liwego dzieli�a go odleg�o�� angielskiej mili: ��Hola, mister, nie przechodzi si� obok tego miejsca! Urz�dzili�my tu ma�� strzelnic�, gdzie przyjmuje si� zak�ady. Autor najgorszego strza�u stawia drinka, wszystkim pe�n� szklaneczk� i ka�dy, kto znajdzie si� poza fortem, musi uczestniczy� w grze. Osobnik ten by� wyj�tkowo odra�aj�c� kreatur�. Nie do�� na tym, �e sama natura nie wyr�nia�a go niczym pi�knym, to musia� stoczy� straszliwy pojedynek, otrzyma� cios, kt�ry zdar� mu zupe�nie prawy policzek; nie mia� te� prawego oka. Przera�aj�cy by� widok jego twarzy, z lewej strony pokrytej g�stym zarostem z prawej mieni�cej si� barw� �wie�ego mi�sa. ��Trzeba uczestniczy� w grze? Kto tak postanowi�, sir? � zapyta� przybysz. ��Ja, mister � odpowiedzia�. � Musicie bowiem wiedzie�, �e jestem przyw�dc� tych czcigodnych gentlemen�w. Przyjechali�my do fortu Cast, by zaopatrzy� si� w now� amunicj�, a potem zn�w z�apa� kilka bobr�w. ��W takim razie �ycz� powodzenia w interesie, sir. Good bye! Chcia� odej��, �w jednak przytrzyma� go za rami�. ��Zounds. Czy nie zechcieliby�cie zatrzyma� si� na chwil� i strzeli� z nami drinka! Powiedzia�em wam, tak musi zrobi� ka�dy � oznajmi�. ��Pshaw! A ja wam m�wi�, �e nie mam na to ochoty! � westman zajrza� mu ostro i z�owr�bnie w oczy, strz�sn�� jego rami� i ruszy�. ��Ach, gentleman, kt�ry nosi bro�, ale nie potrafi z niej zrobi� u�ytku! � za�mia� si� szyderczo �otrzyk, a pozostali dostroili si� do jego g�osu. � Popatrzcie go! Niepokonany paniczyk ma buciki wyglancowane niczym wodzirej, a nosi si� przy tym, jak stangret. Jeszcze go zmusz�, by pokaza� nam, co jest zdolny zdzia�a� t� swoj� odpustow� strzelb�! Old Firehand nie zwraca� uwagi na t� gadanin� i wkroczy� do fortu przez otwart� bram�, gdzie kaza� si� natychmiast zameldowa� u majora. �w obudzi� si� w�a�nie z nocnego spoczynku, przyj�� wi�c my�liwego z ponur� twarz�: ��Jak to si� sta�o, sir, �e przeszkadzacie mi ju� o samym brzasku? Czego chcecie? ��Ostrzec was! ��Co to ma oznaczy�? ��Fort Cast ma by� zaatakowany! ��Och! � wykrzykn�� bledn�c. � Przez kogo? ��Przez wodza Tetong�w. Zatrzyma� si� w pobli�u z trzystupi��dziesi�cioma Indianinami. Przypadkowo jest on moim przyjacielem, a maj�c na uwadze nasz� przyja��, przyrzek� mi wstrzyma� si� na jaki� czas od wszelkich przejaw�w wrogo�ci. Odwiedzi dzisiaj fort, by domaga� si� odszkodowania. Je�li mu si� go nie zapewni, to nie r�cz� za nic. ��Och, pan zreszt� nie r�czy w og�le za nic, � odpowiedzia� major, kt�ry zd��y� si� ju� otrz�sn�� z zaskoczenia i doda�: � Pa�ski ton wydaje mi si� naprawd� osobliwy! ��M�wi� tym tonem, w kt�ry pan sam uderzy�. Spotka�em wodza w lesie i spiesz� poinformowa� pana o tym. ��Spotka� go pan w lesie, sir? Jak to si� sta�o, �e jest pan przyjacielem wodza Tetong�w? Dosz�o do mnie, �e zostawi� pan tu wczoraj konia i wypo�yczy� sobie canoe. Wydaje mi si� to naprawd� podejrzane. Kim pan w og�le jest? ��Nazywam si� Winter, sir i jestem traperem. Mia�em ochot� zrobi� krotk� wycieczk� po wodzie. ��To do�� osobliwe! Czy �yczy pan sobie jeszcze czego�? ��Indianom wyrz�dzono krzywd�; dla fortu Cast uczyni�em to, co by�o w mojej mocy. Dok�adniejszej informacji nie mog� udzieli�, gdy� dopu�ci�bym si� zdrady wobec mojego przyjaciela. ��Ach, nie chce pan powiedzie�, gdzie zatrzymali si� czerwonosk�rzy? ��Nie. ��Zmusz� pana do tego. ��Pshaw! Nie l�kam si�! Znam tutejsze stosunki tak dobrze, �e nawet przyrzek�em wodzowi glejt. Tego dla oficera by�o ju� za wiele. ��Czy jest pan przy zdrowych zmys�ach, sir! � wykrzykn��. � W odr�nieniu od pana pojm� wodza, kt�ry zostanie tu jako zak�adnik! ��Wi�c wyrusz� mu naprzeciw, by powiedzie�, �e nie powinien przybywa�! ��B�d� zmuszony przeszkodzi� w tym panu! � zagrozi�. ��Niech pan spr�buje, panie majorze! Najpierw zastrzel� ka�dego, kt�ry odwa�y si� podnie�� na mnie r�k�, a potem wy�l� do Waszyngtonu wiern� relacj� o sprawie Tetong�w. Pora by, zrozumieli, dlaczego nie nale�y dziwi� si�, gdy Indianie chwytaj� za bro�. Oficer wytrzeszczy� w przera�eniu oczy na m�wi�cego, a gdy jego twarz zdradzi�a ch�� odej�cia, wykrzykn��: ��Sta�, sir! W tej sprawie mog� przedsi�wzi�� co� dopiero wtedy, gdy odb�d� narad� z oficerami. ��Dobrze, niech pan to zrobi i da mi rych�� odpowied�, czy w�dz otrzyma glejt czy nie! Old Firehand opu�ci� majora i poszed� do ober�y, gdzie wynaj�� niewielkie pomieszczenie. W stajni sta� jego mustang. Dobrze wypocz�te zwierz� przyja�nie zar�a�o, gdy my�liwy wyprowadzi� je na dziedziniec i osiod�a�. Zrobi� to, bo chcia� by� przygotowany na wszystko. Wype�ni� sakwy przy kulbace swoim dobytkiem i z powrotem uda� si� do wynaj�tego pomieszczenia. Po pewnym czasie przys�ano do� podoficera z wiadomo�ci�, i� postanowiono zezwoli� wodzowi na swobodny wjazd. Izba zaj�ta przez westmana bezpo�rednio s�siadowa�a z gospod�. Dochodzi�y stamt�d g�o�ne wrzaski i nie trudno by�o zauwa�y�, �e ha�asowali znani mu ju� traperzy. Dw�ch z nich wysz�o na podw�rze i rozmawia�o st�umionymi g�osami. Stali w pewnej odleg�o�ci od �ciany z surowych desek tak, �e my�liwy s�ysza� tylko strz�py ich rozmowy. ��Wspania�y mustang � wi�cej wart, ni� wszystkie nasze chabety. ��Do kogo mo�e nale�e�? � zapyta� drugi. ��Z pewno�ci� do jakiego� oficera. ��No wi�c nie mo�emy si� pokusi� na niego� pieskie �ycie� dawno nie ob�owili�my si� zgra�em si� Helming� z pewno�ci� si� powiedzie. ��Rzeczywi�cie jest bratem�? ��Pewnie! �. Burkers zna go bardzo dobrze � od lat nad jeziorem Shanan �dowiedzia� si� dobrze. ��To delikatna sprawa � nikt nie ujdzie z �yciem, inaczej� wyjdzie na jaw. W kantorze i ober�y podni�s� si� znowu okropny ha�as tak, �e nie mo�na by�o ju� zrozumie� nast�pnych s��w; potem obaj m�czy�ni opu�cili dziedziniec. O kim i na jaki temat rozmawiali? Im bardziej westman rozmy�la� o tym, co zas�ysza�, tym bardziej wydawa�o mu si� to podejrzane. Co� nie powinno wyj�� na �wiat�o dzienne i z tego powodu nikt nie powinien prze�y�. Czy ludzie ci, podaj�cy si� za �owc�w zwierz�t, nie trudni� si� przypadkiem rzemios�em bushheaders, szczeg�lnie ch�tnie napadaj�cych na pojedyncze farmy, albo na podr�nych, kt�rzy przeprawiaj� si� przez g�ry ze z�otym piaskiem z Kalifornii? Gdy zastanawia� si� nad tre�ci� rozmowy, us�ysza� na zewn�trz g�o�ne okrzyki: �Czerwony, czerwony, jedzie w�dz!�. Wo�ania te dosz�y te� do ober�y i wszyscy obecni wybiegli w po�piechu na zewn�trz, by zobaczy� Indianina. To samo zrobi� Old Firehand; zobaczy�, �e Pal�cy Ogie� faktycznie wy�ania si� zza wzniesienia. By� zupe�nie sam; jednak w odleg�o�ci oko�o jednej mili, w widocznym miejscu, sk�d mo�na by�o mie� na oku fort, zatrzymali si� trzej je�d�cy. W�dz wygl�da� dzisiaj zupe�nie inaczej. Jego �wietnie uje�d�ony kary potrz�sa� d�ug�, falist� grzyw� a ogonem zamiata� prawie po samej ziemi. Je�dziec upi�� w�osy w fryzur� podobn� do he�mu, w kt�rej zatkn�� trzy orle pi�ra � oznak� wodzowskiej godno�ci. Szwy jego leggin�w i koszuli my�liwskiej obszyte by�y w�osami pokonanych wrog�w; przy pasie, niczym rybie �uski, wisia�o obok siebie co najmniej trzyna�cie skalp�w splecionych w warkoczyk, a jego p�aszcz uszyty by� ze wspania�ego futerka ��tych szczur�w, kt�re obecnie prawie doszcz�tnie wygin�y. W�dz uzbrojony by� w n�, tomahawk, a obok �uku i ko�czanu, mia� dwururk�. Gdy przekroczy� bram�, kto �yw pospieszy� mu na przeciw. Tetong nie mia� wprawdzie barw wojennych na twarzy, ale jego przyjazd mia� pod ka�dym wzgl�dem wielk� wag�. Old Firehand podszed� do jego konia i wyci�gn�� r�k�. ��Hos tath shon enoth! Dzie� dobry! � pozdrowi� go w�dz. � Przybywam sam. Czy Pal�cy Ogie� otrzyma gwarancj� wolno�ci? ��Tak � odpowiedzia� bia�y. � Zosta�a mi przyrzeczona. ��Niech m�j bia�y brat nie ufa wszystkiemu, co si� m�wi! W�dz Tetong�w nie z�o�y swojej broni. W tej chwili podszed� podoficer i powiedzia� Tetongowi, �e jest oczekiwany w sali obrad, przedtem jednak musi odda� bro�. W�dz nie zaszczyci� go najmniejszym spojrzeniem, lecz zwr�ci� si� do swojego bia�ego przyjaciela: ��Gdzie jest to miejsce? ��Zaprowadz� ci� � odpowiedzia� zapytany. ��Sta�! � rozkaza� podoficer. � Poza wodzem Tetong�w wst�p jest wszystkim wzbroniony. Old Firehand nie odezwa� si� ani s�owem, lecz wzi�� karego Bokai Po za cugle i zaprowadzi� wodza do sali; nie by�a ona w istocie niczym innym, jak sal� gimnastyczn�, w kt�rej poustawiano kilka krzese�. W�dz zeskoczy� z konia i wszed� do �rodka. ��Mam rozkaz odprowadzi� konia czerwonosk�rego! � przypomnia� podoficer. ��To nale�y do mnie! � odpowiedzia� my�liwy i poprowadzi� konia do stajni, gdzie przywi�za� go do haka obok swojego mustanga i czeka� spokojnie na rozw�j wypadk�w. Stra� w sile czterech dragon�w pe�ni�a wart� przed wej�ciem do sali, a po przeciwnej stronie placu czai�o si� jeszcze czterech m�czyzn, gotowych na dany znak pospieszy� z pomoc�. Widocznie zaplanowano podst�p. Up�yn�o chyba p� godziny, gdy nagle w sali zabrzmia� gwizd; czterech dragon�w wskoczy�o natychmiast do �rodka, a sze�ciu pozosta�ych zerwa�o si� z oddali. Wszyscy ciekawscy, kt�rzy zachowywali dot�d stosown� odleg�o��, t�oczyli si� obok. Old Firehand szybko dosiad� swojego mustanga, chwyci� karego Tetonga za cugle i pocwa�owa� w kierunku hali. By� przy niej wcze�niej, ni� sz�stka dragon�w. ��Get you gone! Wyno�cie si�! Precz! � zawo�a� i wcisn�� konie mi�dzy t�um. Zeskoczy� z siod�a, gdy tylko dotar� do drzwi i wszed� do �rodka, wprowadzaj�c za sob� zwierz�ta, kt�re zadami wype�ni�y wej�cie tak, �e nikt nie m�g� si� przedosta� do wn�trza. Wystarczy� jeden rzut oka, by oceni� stan rzeczy. Gwizd przywo�a� czterech dragon�w, kt�rych zadaniem by�o rozbroi� wodza i uwi�zi� go; sze�ciu nast�pnych mia�o nadej��, lecz nie mog�o ju� sforsowa� drzwi. Tetong sta� w rogu sali z uniesionym tomahawkiem, gotowy zabi� ka�dego, kto podniesie na� r�k�. Oczy wszystkich byty jednak teraz zwr�cone na westmana. ��C� do diaska! Czego pan chce, sir? � wykrzykn�� do niego major. ��Przypomnie� o pa�skim s�owie � odpowiedzia� westman. � Przyrzek� mi pan wolny wjazd dla wodza Tetong�w. ��To otrzyma�; m�g� swobodnie wjecha�. ��Ach! Jednak nie wolno mu teraz opu�ci� fortu? ��Nie, tak wiele nie obiecywa�em. ��Dobrze, sir! Bokai Po, bite ta taa, niech Pal�cy Ogie� podejdzie do mnie! Zawo�any chcia� ruszy�, major jednak wyci�gn�� rewolwer i wymierzy� go w my�liwego. ��Wyno� si�, bo b�d� strzela�! � rozkaza�. ��Pshaw! � odpowiedzia� traper, podchodz�c do niego. � Niech Pal�cy Ogie� powie tym ludziom, kim jestem! ��Old Firehand! � odrzek� Indianin. ��Old Firehand! � powt�rzyli os�upiali oficerowie. Samo imi� czyni cz�sto wi�cej, ni� jego w�a�ciciel jest w stanie sam dokona�. ��Tak, jestem Old Firehand, mesieurs � powiedzia� westman. � Czy chcecie temu wierzy�, czy mam wam tego dowie��? Przyrzek�em mojemu czerwonemu przyjacielowi nietykalno�� i zapewni� mu j�. Przedtem jednak pozw�lcie mi panowie uczestniczy� w waszej naradzie. Pal�cy Ogie� nie m�wi dobrze po angielsku, a wy nie wystarczaj�co rozumiecie dialekt Siuks�w; t�umacz jest zatem niezb�dny. Wi�c do dzie�a! Od waszego stanowiska zale�y, czy we�miemy si� do niego broni�, czy pokojowymi rokowaniami! Niejeden dostrzeg�by w tym zachowaniu wiele ryzyka, ale ono praktycznie nie istnia�o. Old Firehand zna� ludzi ameryka�skiego dow�dcy. Jankesi mieli przed jego imieniem taki respekt, �e zaraz przyst�piono do rozm�w. Dzi�ki staraniom Old Firehanda w�dz zrezygnowa� z zado��uczynienia, kt�rego ��da� przed przybyciem trapera; domaga� si� �ycia osiemnastu bia�ych, po jednym za ka�dego zabitego Tetonga. Tymczasem westman tak pokierowa� spraw�, �e w�dz za�yczy� sobie osiemnastu karabin�w i wbrew obowi�zuj�cemu prawu wydano mu je. Teraz Old Firehand odblokowa� wej�cie. Nikt z ludzi nie m�g� dosta� si� do �rodka, bo oba konie broni�y swej pozycji tylnymi kopytami. Gdy opu�cili sal�, z pierwszego rz�du odezwa� si� ciekawski g�os: ��Dlaczego nie ubije si� tej czerwonej sk�ry? Czego tu szuka mi�dzy gentlemenami? Do smo�y z nim i w pi�ra! Pod�egaczem by� nie kto inny tylko jednooki zastawiacz side�, kt�ry chcia� zmusi� Old Firehanda do strzeleckich zawod�w. ��Tak, obla� go smo�� i obsypa� pierzem! � wrzeszczeli jego kompani. W stron� Indianina wyci�gn�o si� natychmiast kilkana�cie r�k. Rozw�cieczeni ludzie, niczym um�wieni, wciskali si� szerokim klinem mi�dzy obu tak, i� Old Firehand zosta� oddzielony od wodza. Westman ujrza� b�yszcz�cy top�r wojenny Indianina, na co z wielu garde� wyrwa� si� krzyk w�ciek�o�ci. ��Majorze, czyni� pana za to odpowiedzialnym! � Old Firehand zawo�a� w stron� oficera, kt�ry sta� zaskoczony obok niego. Wypu�ci� karego, kt�rego trzyma� kr�tko na wodzy i wskoczy� na swojego mustanga. Pada�y ju� strza�y rewolwerowe. Westman spi�� konia do skoku, wbi� mu w bok obie ostrogi i jednym susem znalaz� si� w k��bowisku ludzi. Teraz pu�ci� w ruch kolb� strzelby r�wnie pot�nie, jak podkowy swojego dzielnego wierzchowca. Pal�cy Ogie� walczy� m�nie, jego ruchy by�y jednak hamowane przez ci�b�, a on sam zduszony i powalony. Broni� si� jeszcze, le��c na ziemi, zachowywa� przy tym zimn�, w�a�ciw� swojej rasie krew. Ciosy Old Firehand zrobi�y wi�cej przestrzeni wok� niego. Stan�� na r�wne nogi na powr�t ze strzelb� w d�oni, kt�rej kolba spada�a teraz na g�owy napastnik�w. Panowa� nieopisany krzyk i wrzask, po�yskiwa�y klingi no�y, trzaska�y strza�y rewolwer�w; niejeden zosta� przy tym okaleczony, ale obaj przyjaciele pozostali nietkni�ci. Old Firehand zawo�a� do wodza: ��To ok kava! Wskakuj na konia! �w zrozumia� go mimo krzyk�w i pobieg� do swojego karego, kt�ry przera�ony bi� wszystkimi czterema kopytami wok� siebie. Jednym skokiem wskoczy� na niego. ��Ufta nai! Chod� za mn�! Tymi s�owami westman sk�oni� konia do skoku; czerwony uczyni� to samo �ciskaj�c zwierz� udami; nie m�g� bowiem schwyci� jeszcze zwisaj�cych cugli. Wyda� przera�liwy okrzyk wojenny Siuks�w, a potem obaj wystrzelili, jak z procy, ponad placem do bramy. Brama by�a zamkni�ta, ale po bokach palisada by�a ni�sza. ��Ho ho hi! � krzykn�� w�dz i poszybowa� ponad ni�, a bia�y za nim. Rozleg� si� ch�ralny okrzyk zdumienia, potem konie pomkn�y w d� wzniesienia i przez r�wnin�. Wkr�tce mogli pozwoli� koniom na wolniejszy bieg. �aden po�cig za nimi nie wyruszy�. OLD ZACH Old Firehand siedzia� znowu przy wieczornym ognisku. Tym razem jednak nie by� sam jego ko� pas� si� w pobli�u. Bliska obecno�� wiernego zwierz�cia zawsze dzia�a uspokajaj�co; cz�sto ma ono bowiem bardziej wyostrzone zmys�y, ni� niejeden do�wiadczony my�liwy. Mustang wyczuje zbli�anie si� ka�dej wrogo usposobionej istoty i boja�liwym parskaniem oznajmi je swojemu w�a�cicielowi. Westman opu�ci� okolic� fortu Cast. Znalaz� si� teraz przy wschodniej odnodze Bighornu, aby st�d przedosta� si� przez Dark Hills do jezior Tonque, przy kt�rych mia� nadziej� spotka� Winnetou, wodza Apacz�w. Gdy razem z Pal�cym Ogniem opu�cili fort, natkn�li si� jeszcze na trzy posterunki, kt�re nie robi�y im ju� �adnych trudno�ci. Nast�pnie udali si� konno w g�r� Bighorn i spotkali oddzia� Tetong�w, kt�rzy z niecierpliwo�ci� oczekiwali swojego przyw�dcy. Natychmiast zwo�ano narad�, kt�rej postanowienia zaleca�y, by najpierw sprawdzi�, czy major spe�ni swe przyrzecznie. Wydawa�o si� jednak, �e �w rozwa�y� ca�� spraw� spokojnie i dojrzale, poniewa� na drugi dzie� rzeczywi�cie nadesz�y karabiny przyobiecane jako okup za morderstwo i to z rodzajem przeprosin. Oficer poleci� bowiem przekaza� wodzowi, i� wyra�a �al z powodu ostatniego zaj�cia, i �e kaza� nadto wyp�dzi� skorych do bitki traper�w z fortu. W ten spos�b znowu ustanowiony zosta� pok�j z za�og� fortu, tym niemniej gniew z powodu zniewagi, jakiej ze strony bushheaders�w dozna� Pal�cy Ogie�, nie zosta� za�egnany. Indianie poprzysi�gli wol� zemsty i natychmiast wyruszyli na poszukiwanie �lad�w �cz�owieka z po�ow� twarzy� i jego towarzyszy. Old Firehand nie mia� argument�w, by wyst�powa� przeciwko temu rozwojowi wypadk�w i w serdecznej przyja�ni rozsta� si� z Bokai Po. Pojecha� jeszcze dalej w g�r� rzeki, a potem pod��y� wzd�u� jej prawej, g�rnej odnogi. Po dwudniowej je�dzie dotar� na miejsce dzisiejszego postoju. Nazajutrz chcia� skr�ci� na wsch�d, by przedosta� si� przez Darkhills. Jego wieczerza dobieg�a ko�ca, a w zwi�zku z tym, �e nie by�o ch�odno i komary nie dokucza�y, my�liwy nie wznieca� ognia. W�a�nie zamierza� u�o�y� si� snu, gdy jego ko� parskn�� w ten spos�b, jakby chcia� zameldowa� o czym� podejrzanym. Westman wyt�y� s�uch, ale nie pos�ysza� nic, mimo to parskanie powt�rzy�o si�. Nie zwlekaj�c podni�s� si� i podszed� do wierzchowca, kt�ry potar� kszta�tn� g�ow� o jego rami�, otworzy� chrapy i wci�gn�� powietrze delikatnie nap�ywaj�ce z po�udnia. Old Firehand podporz�dkowa� si� cichemu wezwaniu mustanga powietrze faktycznie pachnia�o spalenizn�, nios�o ze sob� dym. Czy zapach ten pochodzi� z jego w�asnego, zgaszonego ju� przecie� ogniska, czy w kierunku po�udniowym by�o jeszcze jedno obozowisko? Musia� si� o tym przekona�; wi�c zacz�� si� skrada� w tym kierunku. Swojego konia, kt�rego pozostawi�, by� oczywi�cie pewny. Mia� zwi�zane nogi, ale nie b�d�c nawet sp�tany, nie opu�ci�by swego miejsca wcze�niej, ni� jego pan powr�ci do niego. Im dalej pod��a�, tym �atwiej dostrzegalny, tym silniejszy stawa� si� zapach, dym g�stnia�. Wreszcie zobaczy� jasny blask ogniska, prze�wituj�cy mi�dzy drzewami. Zdwoi� ostro�no�� i stoj�c za pot�nym d�bem spostrzeg� dw�ch m�czyzn, kt�rzy le�eli przy ogniu. Byli bia�ymi i nosili wytrzyma�e okrycia Dzikiego Zachodu. Obaj po�o�yli bro� w zasi�gu r�ki, wygl�dali przy tym dobrodusznie, w �adnym razie nie wzbudzaj�c podejrze�. Old Firehand przesun�� si� bezszelestnie jeszcze troch� do przodu, potem podni�s� si� i po trzech szybkich krokach stan�� obok nich. ��Good evening, mesieurs! � pozdrowi� ich. � Czy nie znalaz�oby si� jeszcze jedno miejsce przy waszym ognisku? Gdy my�liwy pojawi� si�, w jednej chwili chwycili strzelby, podskoczyli i stali teraz w strzeleckiej postawie gotowi poci�gn�� za spusty. Obaj byli krzepkimi m�czyznami �redniego wzrostu. Jeden mia� g�adko wygoln� twarz o ostrych rysach z do�� d�ugim, w�skim nosem, podczas gdy drugi nosi� szerok�, zmierzwion� brod�, z kt�rej wystawa� pot�ny narz�d powonienia. ��Stop, sir! � powiedzia� ostronosy. � W jakim celu urz�dzacie spacery w tym starym lesie? ��Spacery w starym lesie? � popar� pytanie w�a�ciciel nochala. ��Odsu�cie nieco na bok wasze pukawki, mesieurs! � odpar� Old Firehand. � Jestem tylko samotnym traperem, kt�ry cieszy si� ze spotkania mi�ej kompanii. ��Oho! Nie wygl�dacie mi na westmana, jak s�dz�. Wszystko jest na was tak czyste i l�ni�co bia�e, �e nie mogli�cie jeszcze zobaczy� zbyt wiele na Dzikim Zachodzie. Sk�d idziecie, he? ��Z fortu Cast. ��Ach! A dok�d zmierzacie? ��Na drug� stron�, do Tonaque, by spotka� przyjaciela, kt�ry tam na mnie czeka. ��Kto jest tym przyjacielem? ��Winnetou, Apacz. ��Naprawd�? Znacie Winnetou? Musicie nam to wyja�ni�! Powiedzcie nam jednak najpierw, do jakiej czcigodnej kompanii nale�ycie? ��Jestem sam. ��Sam? Niech mnie kule bij�, je�li to prawda! Nie wygl�dacie mi ani troch� na cz�owieka, kt�ry ma serce i dusz� do tego. By�oby to diablo niebezpiecznie dla was. ��Diablo niebezpiecznie! � powt�rzy� czarnobrody. ��Dzi�kuj�, sir; czy uwa�acie mnie za greenhorna? ��Co� w tym rodzaju! Na waszym ubraniu nie ma ani �at, ani plam, wasz pas i wszystko, co na nim wisi, b�yszczy metalem i lakierem, i wasza strzelba jest wyczyszczona na wysoki po�ysk, jakby dopiero co wysz�a z magazynu. Nawet dla do�wiadczonego trapera karko�omnym wyczynem jest urz�dza� nocn� por� samotne przeja�d�ki w tym pi�knym lesie. To� s� tu �li ludzie, nie tylko czerwoni, ale i biali! Gdzie� macie swojego konia? ��W�a�nie � jego towarzysz przypomnia� o swojej obecno�ci. ��Ca�kiem niedaleko, nad rzek�. ��Wi�c przyprowad�cie go! Albo p�jd� z wami i biada wam, gdy ok�amiecie nas cho� troch�! W drodze do obozowiska ostronosy depta� my�liwemu po pi�tach. Gdy dotarli do miejsca, gdzie Old Firehand zostawi� konia, a teraz podni�s� z ziemi strzelb� i derk�, jego towarzysz i rzek�: ��W rzeczy samej, m�wili�cie prawd�! Mimo to wydaje si�, ch�opie, �e albo jeste�cie diablo odwa�ni, albo nie doceniacie niebezpiecze�stw, kt�re na was tutaj czyhaj�. ��Nie troszczcie si�, mister! Cz�sto przemierza�em t� niebezpieczn� okolic� wzd�u� i wszerz i czuj� si� tutaj, jak u siebie w domu! ��Egad, jeste�cie szczeg�lnie osobliwym gatunkiem cz�owieka. Ale zwierz� macie dobre, musz� wam to przyzna�. Zaskakuje mnie tylko jego w�a�ciciel! Bierzcie swojego rumaka i chod�cie ze mn� do ogniska! Zobaczymy p�niej, co macie nam do powiedzenia! Gdy przyszli z powrotem, ostronosy powiedzia� do swojego kompana: ��Ned Gourd, stary szopie, ten cz�owiek jest rzeczywi�cie zupe�nie sam i twierdzi, �e zna las bardzo dok�adnie. Si�d�my jednak teraz i zapoznajmy si� najpierw ze sob�! Zatem kim jeste�cie, sir? ��Nazywam si� Winter i jestem Niemcem, jednak na Zachodzie przebywam od d�u�szego czasu, czego mo�na si� domy�la� po l�ni�cej lufie mojej strzelby i mojej powierzchowno�ci. ��Hm, wskazywa�aby na to w ko�cu wasza przyja�� z Winnetou. Opowiecie nam o tym. Co si� nas tyczy, to nasze prawdziwe nazwiska nie maj� nic do rzeczy, jeste�my bowiem do�� szeroko znani pod mianem the both Neds � Dw�ch Ned�w. Ja jestem Ned Knife, ochrzczono mnie bowiem tak z powodu pi�knego, d�ugiego nosa, a ten tam jest Ned Gourd � dynia; kiedy dostrze�ecie w jego twarzy �w okr�g�y dar natury, to trafno�� przydomka stanie si� dla was jasna. ��Stanie si� dla was jasna � potwierdzi� czarnobrody. � Mo�e s�yszeli�cie ju� kiedy o nas, sir. Jeste�my zastawiaczami side� i nale�ymy do towarzystwa Old Zacha � Zachariasza, kt�ry mieszka w g�rach w pobli�u jeziora Shanan. Tym razem urz�dzili�my wielk� wypraw� trapersk� i przynosimy staremu mn�stwo sk�rek. B�dzie z tego powodu promienia� z rado�ci, stary dobry Zach Helming! ��Helming? � zapyta� Old Firehand zdumiony. � O kim�e to m�wicie? ��To� w�a�nie powiedzia�em: o naszym cornelu � przyw�dcy, Old Zachu. Dlaczego tak was to zdziwi�o? ��Nie zna�em dot�d tego cz�owieka � powiedzia� Old Firehand, � ale ostatnio s�ysza�em nazwisko Helming w rozmowie, z kt�rej wnioskuj�, �e grozi mu wielkie niebezpiecze�stwo! ��Do pioruna, cz�owieku, musicie nam to opowiedzie�! Old Firehand zda� kr�tk� relacj� o swoim pobycie w forcie Cast, o bushheadersach, kt�rych tam spotka� i kt�rych rozmow� zas�ysza� niestety w strz�pach. Ned Knife popatrzy� najpierw przez chwil� zamy�lony przed siebie, potem podni�s� wzrok i powiedzia�: ��M�wili�cie przedtem o przyw�dcy tych �obuz�w, kt�ry chcia� z wami strzeli� drinka. Czy zechcieliby�cie nam nieco dok�adniej przedstawi� blizn� na twarzy, o kt�rej wspomnieli�cie? ��Osobnik ten w rzeczywisto�ci mia� tylko po�ow� twarzy � odrzek� Old Firehand. � Po prawej stronie brakuje mu nie tylko sk�ry, ale prawie ca�ego policzka, a poza tym oka. Z pewno�ci� zapozna� si� kiedy� bli�ej z bardzo ostrym no�em. ��Damned! S�ysza�e�, Ned Gourd, ty stary szopie? To on! Wreszcie b�dziemy mogli wpa�� na jego trop! B�dzie nam musia� zap�aci� stary d�ug, jak s�dz�! ��B�dzie musia�, � przytakn�� Ned Gourd. ��Co chcecie przez to powiedzie�? � zapyta� Old Firehand. � Zetkn�li�cie si� wi�c ju� wcze�niej z tym cz�owiekiem? ��Tak s�dz�, sir. Musicie bowiem wiedzie�, �e wcze�niej Old Zach mia� jeszcze brata, Hughesa, kt�ry wydoby� wiele z�ota po drugiej stronie, w z�o�ach Kalifornii. Min�y w�a�nie cztery lata odk�d Hughes Helming wyruszy� w odwiedziny do naszego Zacha. Nigdy jednak do niego nie przyby�, jak mniemam! Mia� zreszt� wszelkie powody ku temu, bo gdy go oczekiwano, le�a� jako trup w lesie. ��Trup w lesie, � Ned Gourd zawt�rowa� jak echo. ��Mord wydarzy� si� niezbyt daleko od hide spot Old Zacha, w odleg�o�ci oko�o po�owy dnia. My obaj, mianowicie ten stary Ned Gourd i ja, byli�my przypadkowo w okolicy, s�yszeli�my wo�