7389

Szczegóły
Tytuł 7389
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7389 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7389 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7389 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

James Herbert Nawiedzony Prze�o�y�: Grzegorz Iwanciw Tytu� orygina�u: The Haunted Pami�ci George 'a Goodingsa - �obuza, szubrawca, hultaja i mojego najlepszego przyjaciela By� nawiedzonym przez koszmary, to znaczy ujrze� prawd�, kt�ra powinna pozosta� w ukryciu Sen, wspomnienie Wypowiedziane szeptem imi�. Ch�opiec wierci si� we �nie. Ksi�yc o�wietla pok�j bladym, zamglonym �wiat�em. W tej mgle k�ad� si� g��bokie cienie. Ch�opiec kr�ci g�ow�, zwracaj�c j� w kierunku okna tak, �e jego twarz staje si� delikatn�, nieskaziteln�, bezbarwn� mask�. Co� zak��ca sen dziecka. Pod zamkni�tymi powiekami oczy poruszaj� si� gwa�townie. Znowu dobiegaj�cy z oddali szept: � Dawid... Ch�opiec marszczy brwi, s�ysz�c we �nie delikatne wo�anie. D�o� zaciska si� na wilgotnej od potu pid�amie; usta rozwieraj� si� i zamykaj� w niemym ge�cie. B��dz�ce my�li bezwiednie wycofuj� si� z krainy snu do �wiadomo�ci. S�owa protestu wi�zn� w gardle, lecz po chwili znaj duj� uj�cie i ch�opiec budzi si�. Zastanawia si�, czy jego krzyk istnia� tylko we �nie. Spogl�da przez szyb� na zamglony ksi�yc. Jego serce przepe�nione jest smutkiem, kt�ry wydaje si� powodowa�, �e krew krzepnie mu w �y�ach, p�ynie powoli i z wysi�kiem. Lecz s�yszany szept cz�ciowo rozprasza to uczucie. � .. .Dawid... � ponowne wo�anie. Ch�opiec zna �r�d�o szeptu i ta �wiadomo�� przyprawia go o dreszcze. Siada i ociera �zy z policzk�w. P�aka� we �nie. Wpatruje si� w zamglony kszta�t drzwi sypialni i boi si�. Ogarnia go l�k... oraz fascynacja. Odkrywa ko�dr� i podchodzi do drzwi. Przydeptuje bosymi pi�tami nogawki lu�nej pid�amy. Ch�opiec mo�e mie� nie wi�cej ni� dziewi�� lat. Jest drobny, ciemnow�osy, ma blad� sk�r� i zm�czony wyraz twarzy, nietypowy dla dziecka w tym wieku. Zatrzymuje si� przy drzwiach, jak gdyby obawia� si� ich dotkn��. Jest zaskoczony. Co wi�cej �jest ciekawy. Naciska na klamk�. Zimno metalu przenika wzd�u� jego ramienia, tak jakby wyzwoli� drzemi�cy w klamce ch��d. Ale wra�enie st�pia fakt, �e ca�e jego cia�o zlane jest zimnym potem. Otwiera drzwi i wst�puje w ciemno��, kt�ra tutaj wydaje mu si� bardziej g�sta. Odnosi wra�enie, jakby wskutek otwarcia drzwi wlewa�a si� do �rodka. To oczywi�cie iluzja, ale ch�opiec jest zbyt m�ody, �eby zdawa� sobie z tego spraw�. Dr�y i wycofuje si�, l�kaj�c si� tej nowej fali mroku. Wzrok przyzwyczaja si� i rozprasza atramentow� ciemno��. Ch�opiec ponownie rusza do przodu, boja�liwie, ostro�nie, przekracza pr�g i znowu zatrzymuje si� u szczytu schod�w. Aby zej�� w d�, b�dzie musia� zanurzy� si� w najczarniejsz� otch�a�. Przyt�umiony szept ponagla go: � ...Dawid... Nie potrafi si� oprze�. W tym cichym wezwaniu zawiera si� jego nadzieja. Krucha nadzieja, kt�ra istnieje gdzie� poza ciasnymi granicami zdrowego umys�u, lecz stanowi� mo�e w�t�� pr�b� zaprzeczenia czemu�, co sta�o si� dla ch�opca koszmarnym ci�arem. S�ucha jeszcze przez chwile, by� mo�e pragn�c, aby g�os ten obudzi� tak�e jego rodzic�w. Jednak z ich pokoju nie dobiega �aden d�wi�k. Smutek i �al wyczerpa� ich cia�a oraz umys�y. Ch�opiec patrzy w rozci�gaj�c� si� poni�ej ciemno��, ogromnie przera�ony, lecz jeszcze bardziej n�kany potrzeb�, aby tam zej��. Schodz�c, dotyka �ciany palcami i przesuwa je po porowatej powierzchni tapety. Niedowierzanie miesza si� z fascynacj� i strachem. Ma�e �wiate�ka � nie wiadomo sk�d � pojawiaj� si� i migocz� odbite w jego �renicach. U st�p schod�w znowu przystaje, ogl�daj�c si� za siebie, jakby szukaj�c zach�ty ze strony zm�czonych rodzic�w. Lecz z ich pokoju nadal nic nie s�ycha�, W ca�ym domu panuje cisza. Ani jednego szeptu. Przed sob�, przy ko�cu korytarza, ch�opiec dostrzega �agodn�, bursztynow� po�wiat�. Powoli, odmierzaj�c ka�dy krok. zbli�a si� do �r�d�a �wiat�a. Zatrzymuje si� przed zamkni�tymi drzwiami i teraz s�yszy jaki� d�wi�k, jaki� drobny ruch � jakby westchnienie. Mo�e to tylko przeci�g. Palce n�g, wystaj�ce spod nogawek pid�amy, sk�pane s� w ciep�ym �wietle, kt�re dochodzi przez szpar� pod drzwiami, i ch�opiec przygl�da si� im, chc�c odwlec to, co za chwil� nast�pi. �wiat�o nie ma sta�ego nat�enia, delikatnie migocze ponad kraw�dzi� palc�w. R�ka ch�opca �apie za klamk�, kt�ra tym razem okazuje si� nie zimna, lecz wilgotna. A mo�e to tylko jego d�o� mokra jest od potu? Musi wytrze� j� o pid�am�. Nawet wtedy jego u�cisk jest niepewny i d�o� �lizga si� po g�adkiej powierzchni, zanim udaje mu si� przekr�ci� ga�k�. Przychodzi mu do g�owy my�l. �e kto� po drugiej stronie przytrzymuje klamk�, nie pozwalaj�c mu na otwarcie drzwi, lecz po chwili zamek zaskakuje i drzwi ust�puj�. Popycha je i jego twarz o�wietla migotliwy blask. W pokoju znajduje si� mn�stwo zapalonych �wiec. Ich p�omienie lekko pochylaj� si� po otwarciu drzwi i ch�opiec czuje charakterystyczny zapach wosku. Cienie ta�cz� na �cianach, jakby w ge�cie powitania. Ale po chwili p�omienie �wiec uspokajaj� si�. Pod przeciwleg�� �cian� pokoju stoi przybrany koronkowym obrusem st�. Na nim spoczywa ma�a trumna. Dzieci�ca trumna. Ch�opiec wpatruje si� w ni�. Wchodzi do pokoju. St�pa ci�ko, zbli�aj�c si� do otwartej trumny. Oczy ma szeroko rozwarte. Kropelki potu na jego sk�rze b�yszcz� w �wietle �wiec. Nie chce zagl�da� do wn�trza trumny. Nie chce ogl�da� postaci, kt�ra tam spoczywa, nie w takim stanie. Ale nie ma wyboru. Jest tylko dzieckiem i jego umys� ��dny jest wszystkiego, co nienaturalne i nieznane. Dzieci maj� wrodzony optymizm, kt�ry czasami dziwnie si� objawia. Przecie� ten szept wzywa� go i on na� odpowiedzia�. Ma swoje powody, aby chwyci� si� ka�dej nadziei, nawet tej najmniej prawdopodobnej. Przysuwa si� bli�ej. Posta� w wymoszczonej jedwabiem trumnie ukazuje si� stopniowo. Ma na sobie bia�� komunijn� sukienk� z bladoniebiesk� torebeczk� przypi�t� do pasa. Jest � by�a � niewiele starsza od ch�opca. Jej r�ce spoczywaj� na piersi, jakby w b�agalnym ge�cie. Twarz okalaj� ciemne w�osy, a �mier� nadaje jej pogodny wyraz �pi�cego spokojnie dziecka. I cho� ta twarz jest nieruchoma, migocz�ce �wiat�o igra w k�cikach ust, jakby dziewczynka powstrzymywa�a u�miech. Ale ch�opiec, cho� ze wszystkich si� chcia�by, aby by�o inaczej, wie, �e w poblad�ym ciele nie ma ju� �ycia. �a�obne rytua�y podczas ostatnich dw�ch dni i jeszcze nie zako�czone by�y bardziej przekonuj�ce ni� sam bolesny fakt jej nieobecno�ci. Ch�opiec pochyla si�, a na jego twarzy pojawia si� wyraz �alu. Pragnie wym�wi� imi� zmar�ej, lecz s�owa wi�zn� mu w gardle. Mruga oczami i po jego twarzy sp�ywaj� �zy. Pochyla si� jeszcze bardziej tak, jakby chcia� poca�owa� swoj� zmar�� siostr�. Wtem oczy dziewczynki otwieraj� si�. U�miecha si� do niego szyderczo... Wyci�ga r�k�, jakby chcia�a go dotkn��... Ch�opiec zastyga w bezruchu z otwartymi ustami. Krzyk opuszcza jego gard�o z op�nieniem, przera�liwy krzyk, kt�ry burzy pos�pn� cisz� w domu. Krzyk s�abnie i urywa si�, a ch�opiec zamyka oczy w chwili, gdy �askawy los odbiera mu przytomno�� i popycha go poza jedwabn� �cian� niebytu. Rozdzia� 1 ...Otworzy� oczy nie ca�kiem wiedz�c, gdzie si� znajduje. Miarowy stukot k� poci�gu i rytmiczne ko�ysanie wagonu stopniowo oddala�y w niepami�� resztki snu. Zamruga� oczami chc�c usun�� z umys�u w�t�e pozosta�o�ci wizji, kt�ra nagle pozbawiona zosta�a formy i kontekstu. Dawid Ash wzi�� g��boki oddech i odwr�ci� g�ow� w stron� okna, aby m�c ogl�da� mijane krajobrazy. Pola uprawne wygl�da�y o tej porze roku pos�pnie. Li�cie jeszcze do niedawna br�zowe i szeleszcz�ce, a teraz przesycone wilgoci�, zaczyna�y zbiera� si� na ziemi pod koronami drzew jakby trawione nieznan� chorob�. Od czasu do czasu ukazywa�y si� nieliczne zabudowania, usadowione na zboczach wzg�rz, nie �ama�y one jednak przygn�biaj�cej harmonii pejza�u. P�no jesienne niebo wygl�da�o r�wnie szaro jak ziemia, nad kt�r� si� rozpo�ciera�o, przykrywaj�c mglist� zas�on� szczyty wzg�rz. Nagle przedzia� pogr��y� si� w mroku w chwili, gdy poci�g wjecha� do tunelu i turkot stalowych k� przeistoczy� si� w pot�ny �oskot, dudni�cy g��bokim echem w czarnym wn�trzu tunelu. Nagle w ciemno�ci pojawi� si� ma�y p�omyk, o�wietlaj�c twarz samotnego m�czyzny, jedynego pasa�era. Ash zgasi� zapalniczk�. Roz�arzona ko�c�wka papierosa rzuca�a czerwony poblask, k�ad�c g��bokie cienie na jego policzkach i czole. Wpatrywa� si� w ciemno��, staraj�c si� przypomnie� sobie sen, kt�ry pozostawi� go zlanego zimnym potem. Jak zwykle, szczeg�y koszmaru by�y nieuchwytne. Wypu�ci� ob�ok dymu, zastanawiaj�c si�, sk�d wzi�a si� pewno��, �e to w�a�nie zawsze ten sam sen niepokoi go i powoduje tak� reakcj�. Mo�e st�d, �e zawsze pozostaje po nim na chwile zapach p�on�cych �wiec, to znaczy w jego wyobra�ni, a mo�e st�d, �e zawsze odczuwa potem ko�atanie serca. A mo�e st�d, �e nigdy nie pami�ta w�a�nie tego jednego snu. Do wn�trza przedzia�u ponownie wtargn�o �wiat�o dnia. Poci�g przejecha� w pe�nym p�dzie przez zapomnian� i opuszczon� stacyjk�. Pewnego dnia, pomy�la� Ash, zadowolony, �e co� odwraca jego uwag� od rozpami�tywania snu. poci�gi wcale nie b�d� zatrzymywa� si� na stacjach pomi�dzy wi�kszymi o�rodkami i sie� po��cze� kolejowych stanie si� zamkni�tym systemem, kt�ry obs�ugiwa� b�dzie nieliczne wioski i miasteczka. Ciekawe, co wtedy stanie si� z tymi stacyjkami widmami? Czy nadal pasa�erowie zjawy b�d� t�oczy� si� na zrujnowanych peronach? Czy g�os zawiadowcy �Prosz� wsiada�, drzwi zamyka�!" nadal b�dzie rozlega� si� g�o�nym echem? Czy mo�liwe, �e powtarzaj�ce si� scenki utrwalone zosta�y w pami�ci betonu i drewna i b�d� odtwarzane na d�ugo po ich rzeczywistym ustaniu? By�a to jedna ze standardowych teorii instytutu na temat wyst�powania �zjaw", kt�rej zreszt� by� zwolennikiem. Czy teoria ta b�dzie w stanie pom�c mu w przypadku, kt�ry w�a�nie mia� zbada�? Mo�e nie, ale przecie� tak zwane zjawiska paranormalne daje si� wyt�umaczy� na wiele innych sposob�w. Przygl�da� si� dymowi papierosowemu, kt�ry unosi� si� leniwie w powietrzu. Ko�a poci�gu zadudni�y na rozje�dzie i Ash zobaczy� samotny samoch�d stoj�cy przed opuszczonym szlabanem, jak ma�e zwierz� zastyg�e w bezruchu, zahipnotyzowane przez mijaj�cego je drapie�nika. Ash spojrza� na zegarek. Chyba ju� nied�ugo powinien dotrze� na miejsce. Przynajmniej wypocz�� nieco podczas podr�y... A w�a�ciwie wcale nie wypocz��. Ten sen �jakakolwiek by�a jego tre�� sprawi�, �e poczu� si� raczej roztrz�siony. A pr�cz tego czu� t�py b�l g�owy, jak zwykle kiedy budzi� si� z tego koszmaru, kt�rego nie potrafi� sobie przypomnie�. Palcami dotkn�� wewn�trznych k�cik�w oczu u nasady nosa i delikatnie przycisn��, aby spowodowa� ustanie b�lu. Niestety, nie pomog�o, ale wiedzia�, co jest niezawodnym lekarstwem. W poci�gu nie by�o wagonu restauracyjnego i nie mia� szansy, aby napi� si� czego� mocniejszego. Mo�e to i dobrze. Nie chcia�, aby nowy klient wyczu� od niego alkohol przy pierwszym spotkaniu. Opar� g�ow� o siedzenie i zamkn�� oczy, z papierosem zwisaj�cym mu z k�cika ust. Drobiny popio�u spad�y na pogniecion� marynark�. Poci�g p�dzi� przed siebie, przez wiejsk� okolic�, od czasu do czasu zwalniaj�c i zatrzymuj�c si�, ale wsiadaj�cych i wysiadaj�cych by�o niewielu. Co jaki� czas za oknami miga�y miasta i wioski, lecz w krajobrazie dominowa�y g��wnie ��ki rozci�gaj�ce si� na zboczach wzg�rz. Podr� sko�czy�a si� dla Asha, kiedy poci�g zatrzyma� si� na skromnej wiejskiej stacyjce w Ravenmoor. Szybko poprawi� krawat i zarzuci� na ramiona p�aszcz, kt�ry le�a� na przeciwleg�ym siedzeniu. �ci�gn�� z p�ki baga�owej czarn� walizk� i ma�� torb� podr�n�, po czym postawi� je na pod�odze i uchyli� drzwi przedzia�u w momencie, gdy poci�g zatrzyma� si� z g�o�nym piskiem hamulc�w. Stawiaj�c nog� na stopniu, odwr�ci� si� i si�gn�� po baga�, po czym zatrzasn�� drzwi �okciem. Sta� na peronie i zorientowa� si�, �e jest jedynym pasa�erem wysiadaj�cym na tej stacji. Wydawa�a si� ona opuszczona i kompletnie pozbawiona �lad�w �ycia. Przysz�a mu do g�owy absurdalna my�l, �e jest na jednej ze stacji widm, o kt�rych poprzednio wspomina�. Potrz�sn�� g�ow� zmieszany faktem, �e to w�a�nie jemu przyszed� do g�owy taki pomys�. Z budynku wysz�a umundurowana posta�, i kiwn�a niedbale r�k� w stron� lokomotywy. Poci�g ruszy�, a zawiadowca wr�ci� do budynku, nie zadawszy sobie nawet trudu, �eby sprawdzi�, czy poci�g bezpiecznie odjedzie. Ash zaczeka�, a� minie go ostatni wagon, po czym ruszy� w stron� pi�trowego gmachu stacji, maj�c w uszach oddalaj�cy si� stukot k� poci�gu. Ostatni wagon znika� w�a�nie za zakr�tem, kiedy Ash wszed� do ciemnego hallu. Wewn�trz nie by�o �ladu kolejarza, kt�ry odebra�by jego bilet. Przed okienkiem kasy biletowej sta�o dwoje staruszk�w. M�czyzna pochyla� si� nisko nad lad�, chc�c powiedzie� co� przez szczelin� w dolnej cz�ci szyby, przeznaczon� do podawania pieni�dzy, ignoruj�c lub zapominaj�c o istnieniu specjalnych otwor�w na wysoko�ci twarzy Ash przemierzy� hali i wyszed� na ulic�. Na zewn�trz nie parkowa� �aden samoch�d, nikt na niego nie czeka�. Zmarszczy� brwi i postawi� baga�e na kraw�niku Spojrza� na zegarek. Sta� tak chwil�, przygl�daj�c si� szosie, kt�ra, jak s�dzi�, by�a g��wn� ulic� wioski. W bezpo�rednim s�siedztwie dostrzeg� kilka sklep�w, bank, poczt� i pub �Ravenmoor Inn" dok�adnie po przeciwnej stronie. Zapali� papierosa, w�o�y� r�ce do kieszeni i czeka� na przyjazd samochodu. �aden jednak nie zaje�d�a�, tak wi�c zacz�� nerwowo spacerowa� tam i z powrotem, przeklinaj�c w duchu zimno i czuj�c w gardle wielkie pragnienie. Min�o kolejne dziesi�� minut, zanim wzruszy� ramionami, powr�ci� po pozostawione baga�e i przeszed� na drug� stron� jezdni. Drzwi pubu otwiera�y si� na przedsionek, sk�d prowadzi�o dwoje drzwi do osobnych pomieszcze� barowych. Wszed� do tego po prawej. Znajduj�cy si� tam go�cie me po�wi�cili mu zbyt wiele uwagi. Pomimo ze by�a ju� pora lunchu, Ash nie mia� problemu ze znalezieniem wolnego miejsca przy kontuarze i przywo�aniem barmana. M�czyzna o szerokiej twarzy przerwa� rozmow� z klientem i podszed� do nowego go�cia z wyrazem pewno�ci siebie charakterystycznej dla w�a�ciciela. � S�ucham pana? � zapyta� beznami�tnym tonem. � W�dk� � powiedzia� cicho Ash � A do tego? � L�d. W�a�ciciel spojrza� na niego przeci�gle, zanim odwr�ci� si� w stron� butelek z dozownikami. Postawi� przed Ashem szklaneczk� i w�o�y� do �rodka dwie kostki lodu wyci�gni�te ze stoj�cego opodal wiaderka. � P�aci pan... � I szklaneczk� gorzkiego. Kiedy barman oddali� si� do kurka z piwem, aby nape�ni� wysok� szklank�, Ash po�o�y� przed sob� pieni�dze i wypi� po�ow� w�dki. Opar� si� o kontuar i zacz�� rozgl�da� po sali. Pub r�ni� si� od typowego baru kolejowego. Niski, belkowaty strop i wielki kominek wraz z wystaw� ko�skich uprz�y zdradza�y jego wiejski rodow�d. Siedz�cy w rogu sali m�czyzna O twarzy wysmaganej wiatrem i pooranej sinoniebieskimi �y�ami, wpatrywa� si� w niego zimnym, przenikliwym spojrzeniem Trzej typowi biznesmeni, jedz�cy lunch przy malutkim, okr�g�ym stoliku, wybuchn�li nagle g�o�nym �miechem. Niedaleko drzwi siedzia�o dwoje ludzi w �rednim wieku, dotykaj�c si� kolanami i wpatruj�c si� sobie nawzajem w oczy w spos�b znamionuj�cy konspiracyjne spotkanie kochank�w. Obok kominka ulokowa�a si� grupa miejscowych obywateli. M�czy�ni s�uchali ze znudzeniem swoich �on pogr��onych w o�ywionej rozmowie, podczas gdy om sami kontemplowali w milczeniu uroki emerytury. W pubie dominowa� gwar przyt�umionych rozm�w, cienka mg�a tytoniowego dymu i kwa�ny zapach beczkowego piwa. Dla sta�ych bywalc�w by�o to miejsce mi�e i przytulne, natomiast dla kogo� z zewn�trz wydawa�o si� obce i raczej wrogie. Odwr�ci� si� w stron� barmana, kiedy postawi� przed nim szklank� z piwem. � Macie tu telefon? � zapyta� Ash. Barman kiwn�� g�ow� wskazuj�c w stron� wyj�cia. � Jest tam, przy drzwiach. Ash podzi�kowa� mu i zebra� reszt� z kontuaru. Przeni�s� swoje baga�e do stolika przy oknie, po czym powr�ci� po napoje. Upi� odrobin� piwa, zanim przeni�s� je wraz z w�dk� do swojego stolika Zrzuciwszy p�aszcz, ruszy� do drzwi, zabieraj�c z sob� resztk� w�dki. Telefon znajdowa� si� w g��bi przedsionka. Ash podszed� do niego, grzebi�c w kieszeni w poszukiwaniu drobnych i k�ad�c je na w�skiej p�ce w pobli�u aparatu. Rozgarniaj�c bilon palcem, znalaz� monet� dziesi�ciopensow�, wsun�� j� do otworu, wykr�ci� numer. Po chwili us�ysza� kobiecy g�os: � Jenny, tu Dawid Ash. Daj mi Kate McCarrick, dobrze? W odleg�o�ci oko�o stu mil, w Instytucie Bada� Psychiki zadzwoni� telefon. Sta�y tam p�ki wype�nione dzie�ami po�wi�conymi zjawiskom paranormalnym i parapsychologii, obok kt�rych znajdowa�y si� segregatory zawieraj�ce opisy przypadk�w b�d�cych w sferze zainteresowa� Instytutu. Pomi�dzy rega�ami upchni�to szafki biurowe. By�o tam te� biurko, zawalone dokumentami, czasopismami i ksi��kami. Opodal uchylonych drzwi sta�o drugie, mniejsze, tak samo zarzucone papierzyskami, lecz obecnie nie u�ywane. Telefon dzwoni� i po chwili z korytarza dobieg�y odg�osy po�piesznych krok�w. Drzwi otworzy�y si� szerzej i do pokoju wesz�a kobieta o wygl�dzie matrony. Mia�a na sobie p�aszcz, a jej policzki zar�owione by�y od zimna oraz od wysi�ku po pokonaniu schod�w na pierwsze pi�tro, gdzie znajdowa� si� Instytut. W r�ku trzyma�a du��, wypchan� torebk� i br�zow� kopert� z opas�ym maszynopisem. W po�piechu podnios�a s�uchawk� telefonu. � Biuro Kate McCarrick � odezwa�a si� z trudem �api�c oddech. � Kate? � Panna McCarrick jest w tej chwili nieobecna. � Kiedy wr�ci? � zapyta� Ash ze zniecierpliwieniem w g�osie. � Dawid, to ty? M�wi Edith Phipps. � Cze��, Edith. Nie powiesz mi chyba, �e pracujesz teraz w biurze. Za�mia�a si� cicho. � Nie, nie. Dopiero wpad�am. Um�wi�y�my si� z Kate na lunch. Sk�d dzwonisz? � Nie pytaj. S�uchaj, mo�e spr�bowa�aby� odszuka� Kate? � Jasne... � Edith podnios�a wzrok w chwili, gdy kto� wchodzi� do pokoju. � W�a�nie wesz�a. Oddaj� jej s�uchawk�. Wyci�gn�a r�k� w stron� Kate McCarrick, kt�ra zdoby�a si� na powitalny u�miech, po czym unios�a pytaj�co brwi. � To Dawid Ash � powiedzia�a starsza z kobiet. � Chyba nie jest w najlepszym humorze. � A czy kiedykolwiek by�? � odpar�a Kate si�gaj�c po s�uchawk� i siadaj�c za biurkiem. � Cze��, Dawid. Gdzie m�j komitet powitalny? � Co takiego? Sk�d dzwonisz? � A sk�d, do diab�a, mog� dzwoni�? Jestem w Ravenmoor. Powiedzia�a�, �e kto� ma na mnie oczekiwa� na dworcu. � Tak si� z nimi umawia�am. Zaczekaj, zajrz� do tego listu. Kate podesz�a do szafki i ze �rodkowej szuflady, po chwili poszukiwa� w imiennej kartotece, wyj�a kart� z nazwiskiem MARIELL, po czym otworzy�a j�. Wewn�trz by�y tylko dwa listy. Kate podesz�a z powrotem do biurka. Ze s�uchawki telefonu dobieg� zdenerwowany g�os Asha: � Kate, mo�e wreszcie... Podnios�a s�uchawk� do ucha. � Mam to przed sob�... Tak, niejaka panna Tessa Webb potwierdza w li�cie, �e wyjdzie po ciebie na stacj� w Ravenmoor. Z�apa�e� ten o 11.15 z dworca Paddington, tak? � Tak � dobieg�a odpowied�. � I poci�g nie mia� sp�nienia. Wi�c gdzie jest ta kobieta? � Dzwonisz ze stacji? W s�uchawce zapad�a na chwil� cisza. � Nie, z pubu po drugiej stronie ulicy. Ton g�osu Kate zmieni� si� na bardziej stanowczy: � Dawid... W pubie Ash dopi� resztk� w�dki. � Na Boga, Kate, przecie� jest pora lunchu � powiedzia� do telefonu. � Niekt�rzy ludzie r�wnie� jedz� co� na lunch. � Ja nie. Nigdy nie jem na pusty �o��dek. No, to co mam teraz robi�? � Zadzwo� do nich � powiedzia�a Kate. � Masz przy sobie numer? � Nigdy mi go nie da�a�. Pr�dko przewertowa�a le��ce przed ni� listy. � Nie, przepraszam. Panna Webb nie poda�a mi go w �adnym z list�w. Rozmawia�y�my przez telefon, ale to ona zawsze do mnie dzwoni�a. G�upio z mojej strony, �e nie zapyta�am wtedy o ten numer, ale nie powiniene� mie� problemu ze znalezieniem go w ksi��ce telefonicznej pod Marietl. Z list�w wnioskuje, �e panna Webb jest jak�� krewn� rodziny, a mo�e tylko sekretarka. Dom nazywa si� Edbrook. � Dobra. Mam tu gdzie� adres. Zadzwoni� tam. G�os Kate sta� si� �agodny: � Dawid... Ash zawaha� si�, chc�c odwiesi� s�uchawk�. � Jak ju� zadzwonisz � powiedzia�a Kate � to prosz�, zaczekaj na nasz� klientk� na dworcu. Westchn�� ci�ko. � Uwa�asz, �e kszta�tuj� niew�a�ciwy obraz Instytutu, prawda? No, ju� dobrze, to m�j pierwszy i ostatni drink w dniu dzisiejszym. Pogadamy p�niej, okay? W biurze Edith dostrzeg�a zatroskanie kryj�ce si� pod u�miechem pracodawczyni. � W porz�dku, Dawid � rzek�a Kate. � Powodzenia w polowaniu na duchy. Ash po�egna� si� oschle: � �ycz� ci mi�ego dnia, Kate. Kate w zamy�leniu od�o�y�a s�uchawk� telefonu, a Edith, siedz�ca ju� na krze�le po drugiej stronie biurka, pochyli�a si� z wyczekuj�cym wyrazem twarzy. � Jakie� problemy? � zapyta�a. Kate spojrza�a na ni�, staraj�c si� u�miechn�� cieplej. � Nie. Wszystko b�dzie w porz�dku. Po prostu klientka me wysz�a po niego na dworzec. My�l�, �e pomyli�y jej si� godziny albo co� w tym rodzaju. Zacz�a przerzuca� papiery w poszukiwaniu ksi��ki zlece�. Po chwili j� odnalaz�a. � Dwa seanse dla ciebie na dzisiejsze popo�udnie, Edith � powiedzia�a, znalaz�szy ��dan� stronice. � Pewna niedawno owdowia�a kobieta i starsze ma��e�stwo, kt�re pragnie potwierdzenia faktu �mierci syna. Wyobra� sobie, �e zagin�� podczas konfliktu falklandzkiego. � Biedni rodzice, tyle lat niepewno�ci i zamartwiania si�. Chc�, �ebym skontaktowa�a si� z jego dusz�? Kate kiwn�a g�ow�. � Szczeg�y podam ci przy lunchu � odsun�a krzes�o i wsta�a. � Czuj�, �e mog�abym zje�� konia z kopytami, ale licz� na to, �e mnie powstrzymasz. � Mo�e zjemy go na sp�k�. � Nie jeste� zbyt pomocna, Edith. Obdarzona talentem mediumicznym Edith u�miechn�a si�. � Chyba b�dziemy musia�y sobie nawzajem przypomina� o kaloryczno�ci da� podczas jedzenia. Ale, swoj� drog�, ty mog�aby� przybra� par� kilogram�w bez wi�kszej szkody. A teraz opowiedz mi nieco wi�cej o tej wdowie... Ash wertowa� miejscow� ksi��k� telefoniczn�, kt�r� odnalaz� na p�ce pod aparatem telefonicznym. Mamrota� do siebie, gdy przewraca� kartki z nazwiskami zaczynaj�cymi si� od M. � Gdzie, do cholery, mo�e by� Mariell? A mo�e to si� pisze przez dwa R? Nie ma takiego nazwiska. Zajrza� na koniec ksi��ki, szukaj�c teraz nazwiska Webb. Widnia�o ich kilka, ale przy �adnym z nich nie by�o litery T, mog�cej oznacza� Tess�. I �aden ze znalezionych przez niego Webb�w nie mieszka� w posiad�o�ci o nazwie Edbrook. Zakl�� pod nosem. Panna Webb powinna powiedzie� Kate, �e Manellowie maj� zastrze�ony numer. Ju� mia� zatrzasn�� ksi��k�, gdy poczu� na ramieniu delikatne dotkni�cie czyjej� r�ki i powiew lodowato zimnego powietrza. Rozdzia� 2 By�a drobnej budowy, ciemnow�osa. Mia�a blad� cer� i delikatne rysy. U�miecha�a si� wyczekuj�co. � Dawid Ash? � zapyta�a. Przytakn�� ruchem g�owy, przez chwil� czuj�c si� w idiotyczny spos�b niezdolny do wypowiedzenia s�owa. W jej oczach igra�a teraz iskierka weso�o�ci. � A pani jest pann� Webb, prawda? � wykrztusi� w ko�cu. � Nieprawda � odpowiedzia�a dziewczyna. � Nazywam si� Christina Mariell. Panna Webb jest moj� ciotk�. Przekona�am j�, aby pozwoli�a mi wyjecha� po pana na dworzec. Przechyli�a lekko g�ow� przygl�daj�c mu si� z uwag�, po czym odezwa�a si� znowu: � Przepraszam za sp�nienie. Odchrz�kn��, zdaj�c sobie spraw�, �e ca�e jego cia�o jest napi�te. I u�miechn�� si� do niej. � W porz�dku, nic si� nie sta�o � powiedzia�. � I tak musia�em wst�pi� tu, aby si� posili�. Ubrana by�a bardzo niewyszukanie w d�ugi, dopasowany do zgrabnej figury p�aszcz z postawionym ko�nierzem i poduszeczkami wypychaj�cymi ramiona. Ash, cho� nie mia� poj�cia o modzie, zastanawia� si�, czy dziewczyna ubrana jest wed�ug najnowszych trend�w, czy te� jest beznadziejnie staromodna. � Pragn�am pozna� pana jako pierwsza powiedzia�a, jak gdyby chc�c usprawiedliwi� swoj� obecno��. Ash zdziwi� si�. � Naprawd�? � To takie ekscytuj�ce. To znaczy, pa�skie polowania na duchy... � Bo ja wiem. W jaki spos�b pani mnie pozna�a? Dziewczyna pokaza�a mu trzymany w d�oni egzemplarz ksi��ki, na ok�adce kt�rej znajdowa�o si� jego czarno� bia�e zdj�cie. � Jest pan popularn� osob� � powiedzia�a. Ash skrzywi� twarz w u�miechu. � To prawda. Wszystkiego sprzedano pewnie ze trzysta egzemplarzy. Czy mog� postawi� pani drinka? � Moi bracia czekaj� na nas w domu. S�dz�, �e powinni�my ju� jecha�. Ukry� rozczarowanie. � No c�... Skoro tak, to zaraz przynios� baga�e z baru. Odwr�ci�a si�, m�wi�c: � Zaczekam na zewn�trz. Spojrza� w �lad za ni�, lekko zamroczony. Po chwili otrz�sn�� si� i powr�ci� do pubu, aby wypi� do ko�ca piwo oraz zabra� walizk� i torb�. Skin�� g�ow� w kierunku �ylastego m�czyzny, kt�ry wci�� obserwowa� go beznami�tnym wzrokiem spod daszka czapki, po czym wyszed� do przedsionka, a stamt�d na zewn�trz, w ch��d jesiennego dnia. Zatrzyma� si� na moment, podziwiaj�c samoch�d, w kt�rym czeka�a na niego Christina Mariell. By� to Wolseley, model, jakiego nie widzia� ju� od wielu lat, a nawet wtedy jedynie w czasopi�mie po�wi�conym starym pojazdom. Zar�wno karoseria jak i ko�a samochodu wydawa�y si� na pierwszy rzut oka by� w znakomitym stanie, a silnik pracowa� cicho i r�wnomiernie. Dziewczyna uchyli�a drzwi i u�miechn�a si� zapraszaj�co. Ash po�o�y� walizk� na tylnym siedzeniu, sam za� usiad� z przodu, trzymaj�c torb� na kolanach. � Niez�y w�z � stwierdzi�. � Chyba niewiele ich ju� mo�na spotka� na drogach. Nie odpowiedzia�a, lecz wrzuciwszy pierwszy bieg, skr�ci�a i w��czy�a si� do ruchu. Kiedy ju� jechali g��wn� ulic�, zapyta�a: � A pan czym je�dzi? � Och... obecnie niczym. Dopiero za cztery miesi�ce oddadz� mi prawo jazdy. Spojrza�a na niego z rozbawionym zdziwieniem. � Nie przysz�o pani do g�owy, �e mog� korzysta� z Kolei Brytyjskich z wyboru, prawda? Christina przerzuci�a spojrzenie na drog� przed nimi, lecz na jej twarzy nadal igra� filuterny u�miech. � No wi�c, prosz� mi powiedzie� � odezwa� si� Ash. Wygl�da�a na zaskoczon�, ale nadal u�miecha�a si�. � Co powiedzie�? � Dlaczego pani rodzina tak bardzo nalega�a, abym to w�a�nie ja podj�� si� tego zadania? Patrzy�a przed siebie. � Poniewa� ma pan �wietn� reputacj� jako ten, kt�ry rozwi�zuje zagadki zwi�zane ze zjawiskami paranormalnymi. � Wol� je nazywa� normalnymi, lecz rzadko wyst�puj�cymi � powiedzia�. � Ale przecie� Instytut zatrudnia wielu �wietnych fachowc�w w tej dziedzinie. � Jestem pewna, �e jest kilku prawie dobrych, ale wydaje mi si�, �e pan jest najlepszy. M�j brat, Robert, zrobi� w tej sprawie rozeznanie, zanim zdecydowali�my si� zatrudni� w�a�nie pana. Zreszt� zosta� pan zarekomendowany przez pani� McCarrick. A poza tym, czytali�my pa�skie artyku�y na temat zjawisk para... � za�mia�a si� cicho � przepraszam, normalnych, i oczywi�cie pa�sk� ksi��k�. � My, to znaczy kto? � zapyta� z ciekawo�ci�. � Obaj moi bracia, Robert i Simon. Nawet ciocia wykazywa�a �ywe zainteresowanie. � Ciocia? � Ciocia Tessa. Siostra mojej matki... � Panna Webb? Christina przytakn�a ruchem g�owy. � Cioteczka zajmowa�a si� nami od czasu �mierci naszych rodzic�w. A mo�e nale�a�oby powiedzie�, �e to my zajmowali�my si� ni�. Zabudowania po obu stronach drogi stawa�y si� coraz rzadsze, gdy samoch�d opu�ci� wiosk�. Nagie pojawi�a si� przysadzista wie�a ko�cio�a, wznosz�ca si� ku niebu pomi�dzy nagrobkami cmentarza. Jaka� posta� w czerni zwr�ci�a sw� blad�, um�czon� �a�ob� twarz w ich kierunku, kiedy z du�� szybko�ci� mijali cmentarz. � I wszyscy byli�cie �wiadkami tego... nawiedzenia? � zapyta� Ash, kieruj�c ponownie uwag� w stron� dziewczyny. � Chyba tak w�a�nie panna Webb okre�li�a to w li�cie do Instytutu. Czy wszyscy do�wiadczyli�cie tego zjawiska? � Och, tak. Najpierw Simon zobaczy�... Ash podni�s� d�o�. � Jeszcze nie. Prosz� nic mi jeszcze nie m�wi�. Najpierw musz� sam przeprowadzi� obserwacje i zobaczymy, co uda mi si� stwierdzi�. � Nie b�dzie pan wiedzia�, czego szuka�. Zauwa�y�, �e jej w�osy s� koloru kasztanowego i zmieniaj� sw�j odcie� w zale�no�ci od o�wietlenia, a oczy niebieskie, z lekkim tonem szaro�ci. � To niepotrzebne na tym etapie � wyja�ni�. � Je�li naprawd� nawiedzaj� was duchy, to przecie� i tak wkr�tce si� o tym przekonam. Znowu si� u�miechn�a. � Nie chce pan drobnej wskaz�wki? Odpowiedzia� u�miechem. � Ani mru�mru. Jeszcze nie teraz. Dwie ma�e tabletki dziwnie ci��y�y na j�zyku Edith, jak du�e, trudne do prze�kni�cia k�sy chleba. Wypi�a �yk wody mineralnej i po�kn�a je w ko�cu. No, ma�e diab�y, pomy�la�a. Do�� ju� tego, teraz do roboty. Tak, �eby stara, zm�czona krew mog�a normalnie p�yn�� w �y�ach. Podzi�kowa�a kelnerowi z u�miechem, gdy ten postawi� przed ni� talerz z filetami rybnymi, po czym zerkn�a na Kate, kt�ra nachmurzonym wzrokiem taksowa�a jajko i sa�atk� z anchois na swoim talerzu. Edith potrz�sn�a g�ow�. � To ja powinnam przestrzega� diety � powiedzia�a z cieniem winy w g�osie. � To cena, jak� musz� zap�aci� za folgowanie sobie podczas weekendu � odpowiedzia�a Kate, wyciskaj�c sok z cytryny na sa�at�. � Chocia� pokuta to jedno, a masochizm to co innego � si�gn�a po kieliszek bia�ego wina i upi�a spory �yk. Wzruszy�a ramionami. � Ale wino pozwoli mi to jako� znie��. Edith unios�a szklaneczk� z wod� mineraln� w ge�cie toastu, jak gdyby pi�a szampana. Na twarzy Kate, dooko�a jej oczu i w okolicy ust, dostrzeg�a drobne zmarszczki, pierwsze oznaki, �e m�odo�� zaczyna ust�powa� dojrza�o�ci. Obecnie czterdziestka nie jest uwa�ana za �koniec najlepszych lat" kobiety, a Kate reprezentowa�a ten typ urody, kt�ry towarzyszy kobiecie do staro�ci. Nie to, co ja, pomy�la�a Edith, kt�ra nigdy nie odznacza�a si� szczeg�ln� urod�. Dla pewnych ludzi proces starzenia si� jest wyzwoleniem z brzydoty, kt�ra w starszym wieku uwa�ana bywa za co� nieod��cznego. Mo�e w�a�nie dlatego ludzie starzy s� do siebie tak bardzo podobni, osi�gaj� pewien rodzaj wsp�lnej dla wszystkich fizycznej r�wnowagi, prawie taki sam, jaki ma miejsce zaraz po narodzinach. � Edith, b��dzisz gdzie� daleko my�lami � wyrwa� j� z odr�twienia g�os Kate. Edith zamruga�a oczami. � Och, przepraszam. M�j umys� coraz cz�ciej sprawia mi takie psikusy. � To normalne w twoim przypadku. Jeste� przecie� medium. � Naszym my�lom potrzebny jest kierunek. � Ale nie zawsze. Pami�taj, �e to jest lunch. Powinna� si� odpr�y�. � Tak jak ty � Edith odezwa�a si� z lekk� nagan� w g�osie. � Kiedy ty ostatnio tak naprawd� odpr�y�a� si�, Kate? Druga kobieta wydawa�a si� szczerze zaskoczona. � Och, zupe�nie nie mam takich problem�w. Powinna� zobaczy� mnie w domu. � W�a�nie si� nad tym zastanawiam. W Instytucie jest zawsze pe�no roboty, a w�a�nie zbli�a si� termin otwarcia Konferencji Parapsychologicznej... � To fakt. Sam udzia� w dorocznej konferencji wi��e si� zawsze z du�ym wysi�kiem, a tym razem nale�ymy do organizator�w. � No w�a�nie. Poza tym jeszcze prowadzicie obecnie wiele bada�. � Tak si� sk�ada. Na szcz�cie, w wi�kszo�ci przypadk�w nie potrzeba wiele czasu, aby badane zjawiska zakwalifikowa� do zupe�nie naturalnych, pomimo i� pewne okoliczno�ci mog�yby wskazywa�, �e jest inaczej. � Masz racj�, ale s� te� takie przypadki, kt�re zabieraj� nam tygodnie, a czasami nawet miesi�ce wyt�onej pracy, � Prawda. Ale w�a�nie te przypadki cenimy sobie najbardziej � powiedzia�a Kate kroj�c jajko. � Tak sobie my�l�, �e przypadek, nad kt�rym pracuje w�a�nie Dawid, mo�e si� okaza� interesuj�cy. To mo�e by� prawdziwy przypadek nawiedzonego domu. Mam nadziej�, �e Dawid da sobie rad�. Edith pochyli�a si�, chwytaj�c za n� i widelec. � Martwisz si� o niego? � zapyta�a. Na twarzy Kate pojawi� si� nieobecny u�miech. � Ju� nie tak bardzo, jak kiedy�. � Co chcesz przez to powiedzie�? Czy to znaczy, �e ju� nie jeste�cie razem, czy te� Dawid doszed� wreszcie nieco do siebie? � Nie zdawa�am sobie sprawy, �e nasz zwi�zek jest publiczn� w�asno�ci�. � A dlaczego mia�by by� tajemnic�? Ty jeste� rozwiedziona, a on jest wci�� kawalerem, du�o czasu sp�dzacie razem; to chyba wydaje si� do�� logiczne, prawda? Kate potrz�sn�a g�ow�. � Nasz zwi�zek nigdy nie by� powa�ny. Taki sobie przelotny romans. � Teraz jeszcze bardziej przelotny. � O, tak. Zdecydowanie bardziej. Edith zacz�a je�� swoj� ryb� i postanowi�a nie dodawa� wi�cej soli. � Dawid to niezwyk�y facet � odezwa�a si� po chwili. � Dziwi� si�, �e straci�a� dla niego zainteresowanie. � A czyja powiedzia�am, �e tak? � W takim razie on... � Dawida czasami tak bardzo poch�ania jego w�asny cynizm, �e nie pozostaje mu ju� zbyt wiele miejsca na rozwini�cie jakiego� zwi�zku. � A mo�e za bardzo poch�ania go praca � wtr�ci�a Edith. � W jego przypadku to na jedno wychodzi. Starsza z dw�ch kobiet zastanawia�a si� przez chwil� nad ostatnim zdaniem. � Chyba rozumiem, co masz na my�li... On jest tak bardzo uprzedzony do wszystkiego, co wi��e si� ze sfer� paranormaln�, �e czasami zastanawiam si�, dlaczego pozostajemy w przyja�ni. U�miechaj�c si�, Kate wyci�gn�a d�o� i dotkn�a r�ki Edith. � Nie jest to wynik jakiej� osobistej urazy Dawida. On uwa�a, �e ludzie twojego pokroju, obdarzeni talentem mediumicznym, s� bardzo szczerzy w swoim dzia�aniu, chocia� b��dz�. Wydaje mi si�, �e Dawid docenia to, co robisz dla nieutulonych w �alu rodzin zmar�ych. Natomiast nie cierpi szarlatan�w, kt�rzy �eruj� na ludzkiej naiwno�ci, aby si� ich kosztem wzbogaci�. Ty jeste� inna i Dawid to rozumie. On naprawd� wierzy, �e potrafisz pom�c ludziom. � A jak ty sobie z tym radzisz, Kate? Jak udaje ci si� pogodzi� dwa przeciwstawne pogl�dy? � Badania prowadzone przez nasz Instytut musz� mie� jak�� r�wnowag�. Potrzebni nam s� ludzie reprezentuj�cy zdrowy sceptycyzm � tacy, jak Dawid � po to, aby uwiarygodni� odkrycia prawdziwych zjawisk paranormalnych. � Nawet je�li Dawid jest przeciwny wszystkim teoriom na temat istnienia takich zjawisk � Edith zni�y�a g�os, kiedy przy stoliku obok zasiad�a jaka� para. Restauracja wype�nia�a si� go��mi i narasta� gwar rozm�w. � Wiele medi�w nie cierpi Dawida za jego negatywny, wojowniczy stosunek. Traktuj� go jak zagro�enie, podwa�aj�ce ich niezwyk�e zdolno�ci. W g�osie Kate zabrzmia�a stanowczo��: � Ale wiele os�b postronnych uwa�a pogl�dy Dawida za pozytywny objaw. Sp�jrzmy na to z innej strony, Edith. Dawid cieszy si� reputacj� tego, kt�ry zdemaskowa� wielu oszust�w i wyja�ni� wiele przypadk�w nawiedzenia dom�w przez duchy w kategoriach racjonalnych i materialnych. � M�wisz, jakby� sama by�a po stronie sceptyk�w. � Znasz mnie przecie� zbyt d�ugo, aby tak s�dzi�. Ale jako dyrektor instytutu musz� by� otwarta na wszystkie mo�liwo�ci, niezale�nie od tego, ile jest w nich logiki. Mam nadzieje, �e to rozumiesz. � Ale� naturalnie � odpowiedzia�a Edith, a w jej oczach pojawi�y si� ogniki weso�o�ci, kiedy doda�a � i wiem, jak cz�sto akceptujesz to, co podpowiada ci logika, podczas gdy instynkt wskazuje na co� przeciwnego. Kate wybuchn�a �miechem i unios�a kieliszek. Wypi�a �yk wina i bez entuzjazmu powr�ci�a do jedzenia sa�atki. Edith przybra�a powa�ny wyraz twarzy. Postanowi�a nadal dr��y� temat. � Ale w przypadku Dawida mamy do czynienia ze znacznie wi�kszym konfliktem wewn�trznym � od�o�y�a n� i widelec i wypi�a odrobin� wody mineralnej, podczas gdy Kate bacznie jej si� przygl�da�a. � Nie rozumiem � powiedzia�a m�odsza z kobiet. � Czy�by? Ale na pewno masz jakie� podejrzenia? Na Boga, przecie� znasz go za dobrze, aby o tym nie wiedzie�. Ton g�osu Kate by� �agodny. � Edith, do czego w�a�ciwie zmierzasz? Czy chcesz mi przez to powiedzie�, �e Dawid ma jaki� mroczny sekret, kt�ry ukrywa� przede mn� przez ca�y ten czas? Co� tajemniczego, jak na przyk�ad swoj� m�sko��? Je�li o to chodzi, to zapewniam ci�, �e nie mog�aby� si� bardziej pomyli�... Edith powstrzyma�a j� gestem r�ki, wci�� u�miechaj�c si�. � Ale� wierze ci, Kate. Mia�am na my�li co� o wiele powa�niejszego. Czy zdajesz sobie spraw�, �e Dawid ma ten dar? A mo�e nale�a�oby nazwa� go jego przekle�stwem? � powiedzia�a potrz�saj�c g�ow�. � Jego zdolno�ci psychiczne s� przeze� t�umione, ale z pewno�ci� jest nimi obdarzony. Jego problemem jest to, �e nie przyznaje si� do tego, nawet samemu sobie. A ja nie wiem dlaczego. � Na pewno jeste� w b��dzie � zaprotestowa�a Kate. � Przecie� wszystko, co robi, ka�de st�wo... � machn�a r�k� z rozdra�nieniem. � Przez ca�e �ycie podwa�a istnienie takich rzeczy. Edith wybuchn�a urywanym �miechem. � Je�li wybaczysz mi to sformu�owanie, to powiem, �e nie znasz go tak dobrze jak ja. Moje my�li wiek razy skrzy�owa�y si� z jego my�lami, ale zawsze udawa�o mu si� to przerwa� i zablokowa�. To u niego dzia�a niemal automatycznie. Edith grzeba�a widelcem w talerzu, lecz jej uwaga skierowana by�a gdzie indziej. � Czy mo�esz sobie wyobrazi� zam�t w jego biednej g�owie? Tak, jak powiedzia�a�, sp�dzi� ca�e lata na obalaniu tego, o czym pod�wiadomie wie, �e jest prawdziwe. � Nie potrafi� tego zaakceptowa�, Edith. Dawid jest cz�owiekiem zbyt trze�wo my�l�cym. Edith spojrza�a prosto w oczy Kate. � Trze�wo my�l�cym? Czy jeste� tego absolutnie pewna, Kate? Kate nie odpowiedzia�a na to pytanie, ale jej niezdecydowanie wydawa�o si� oczywiste. Rozdzia� 3 Wolseley p�dzi� wiejskimi drogami. Dziewczyna dobrze prowadzi�a samoch�d, cho� Ash wola�by, �eby jecha�a nieco wolniej. Po obu stronach drogi r�s� g�sty las, a siedziby ludzkie stawa�y si� coraz rzadsze. Min�li budk� telefoniczn� stoj�c� na rozdro�u. By�a cz�ciowo zdewastowana i otoczona g�stymi k�pami traw. Zobaczy� na skraju drogi gawrona szarpi�cego dziobem martwe cia�o jakiego� ma�ego gryzonia. Ptak zszed� z drogi trzymaj�c w dziobie kawa�ek padliny, sp�oszony przez nadje�d�aj�cy samoch�d. Od czasu do czasu w g�stej zas�onie drzew pojawia� si� prze�wit i wtedy zobaczy� mo�na by�o pola i wzg�rza rozci�gaj�ce si� za lasem. Ash co jaki� czas zerka� na siedz�c� obok dziewczyn�. Zda� sobie spraw�, �e podobaj� mu si� jej �agodne rysy i lekko skrywany u�miech. Christina nuci�a jak�� melodi�, w kt�rej by�o co� dziecinnego. Zmienia�a biegi p�ynnym ruchem d�oni, delikatnie trzymaj�c dr��ek, i, pomimo �e mechanizm przek�adni by� stary, zdawa� si� nie stawia� �adnego oporu. Pogoda by�a nadal fatalna. Ciemne chmury tylko w nielicznych miejscach przecina�y skrawki ja�niejszego nieba. Rozmowa mi�dzy Ashem i dziewczyn� urwa�a si� i, pomimo �e Christina raz czy dwa razy odwr�ci�a si� w jego stron� z u�miechem, jej uwaga natychmiast powraca�a do drogi, tak �e nawet nie mia� okazji go odwzajemni�. Wkr�tce samoch�d skr�ci� w boczn� �wirow� alej�, przeje�d�aj�c przez szeroko otwart�, wielk�, ozdobn� bram� wjazdow�. Po kr�tkim le�nym odcinku wjechali na teren ogrodu, kt�ry rozci�ga� si� po obu stronach drogi. Pocz�tkowo by� to trawnik, z rzadka jedynie urozmaicony drzewami i krzewami, lecz im bardziej zbli�ali si� do domu, tym bardziej r�norodna stawa�a si� ziele�; by�y tam rabaty kwiatowe i strzy�one �ywop�oty oraz krzewy. I wreszcie ukaza�a im si� szara bry�a budynku. Edbrook prezentowa� si� imponuj�co, pomimo pretensjonalnej architektury apsyd i wykuszowych okien, kt�rych mroczna niego�cinno�� psu�a harmoni� budowli. Ash poczu� dziwny niepok�j, kt�ry przyprawi� go o ko�atanie serca. Spojrza� w kierunku domu i zastanowi�o go to niewyt�umaczalne uczucie. Christina zatrzyma�a samoch�d na podje�dzie, w pobli�u kamiennych schod�w wiod�cych do g��wnych drzwi wej�ciowych. Wy��czy�a silnik i wyskoczywszy z samochodu, energicznie wesz�a na schody i w tej samej chwili frontowe drzwi zacz�y si� otwiera�. Ash wysiad� nie spiesz�c si�, si�gn�� do baga�nika samochodu po walizk� i zatrzyma� si� na chwil� na podje�dzie, rozgl�daj�c si� dooko�a. We frontowych drzwiach stal� starsza kobieta, przygl�daj�c mu si� z niepokojem. � Sp�ni�am si�, ciociu � us�ysza� g�os Christiny � ale odnalaz�am pana Asha. Wszed� po schodach, a kobieta nazwana cioci� otworzy�a szeroko drzwi, W �wietle zobaczy� jej siwe w�osy i pooran� zmarszczkami twarz. Cofn�a si� do �rodka, przepuszczaj�c Christin�. Ash ruszy� za ni�, skin�wszy g�ow� na powitanie. � Witam pani�, panno Webb. Nerwowo taksowa�a go wzrokiem, jakby podejrzewa�a, �e nie jest tym, za kt�rego si� podaje. � Dzi�kuj� panu za przybycie, panie Ash � odezwa�a si� w ko�cu, widocznie usatysfakcjonowana ogl�dzinami. Min�a d�u�sza chwila, zanim jego wzrok przyzwyczai� si� do ciemno�ci panuj�cej wewn�trz olbrzymiego hallu. �wiat�o s�oneczne nie by�o w stanie rozproszy� panuj�cego tu mroku, a ciemna d�bowa boazeria na �cianach pot�gowa�a ponury klimat wn�trza. Naprzeciw wej�cia zaczyna�y si� szerokie, masywne schody wiod�ce na pi�tro, zako�czone galeri� o ciemnej balustradzie. Na wprost hali zw�a� si� w kierunku ty�u domu i po obu jego stronach znajdowa�y si� drzwi. U st�p schod�w stali dwaj m�czy�ni. Starszy z nich � wed�ug oceny Asha m�g� mie� jakie� trzydzie�ci pi�� lat lub nieco wi�cej � mia� na sobie nienagannie skrojony garnitur, bia�� koszul� i krawat. Wyst�pi� do przodu z wyci�gni�t� r�k�. � Prosz� pozwoli�, �e si� przedstawi� � przem�wi� w spos�b r�wnie oficjalny, jak oficjalny by� jego str�j. � Nazywam si� Robert Mariell, a to jest m�j brat, Simon. M�odszy m�czyzna podszed� do Asha wykazuj�c mniejsz� rezerw� ni� jego starszy brat, cho� u�cisk jego d�oni by� lekki. Nosi� lu�ne spodnie o sportowym kroju, bia�� koszule rozpi�t� pod szyj� i pulower. Mia� kr�tkie w�osy, co wraz z jego strojem nadawa�o mu wygl�d weso�ego dziecka. Niemniej wra�enie to znikn�o, kiedy powita� si� z Ashem w r�wnie sztywny i oficjalny spos�b, jak poprzednio jego brat. Ash dostrzeg�, �e w ciemno�ciach, za plecami m�czyzn co� si� poruszy�o. Drzwi umieszczone pod schodami powoli otworzy�y si� i rozleg�o si� gro�ne warczenie psa. Ash zastyg� w przera�eniu. Pies nale�a� do nie znanej mu rasy. By� du�y i mia� pot�nie zbudowan� pier�, czarn� kr�con� sier�� i kwadratow�, p�ask� czaszk� z masywn� szcz�k�. Zwierz� zbli�y�o si� ze wzrokiem wlepionym w nieznajomego. � A to jest Tropiciel � powiedzia� Robert Mariell nachylaj�c si�, aby poklepa� psa po boku. Zwierze podnios�o �eb, nie spuszczaj�c z oczu intruza. � Prosz� nie wpada� w panik�. On szybko przyzwyczaja si� do obcych. Raczej bez paniki, ale z niepokojem, Ash odpowiedzia�: � Je�li tylko by� ostatnio dobrze karmiony... Simon Mariell wybuchn�� �miechem. � Nie pozwolimy, aby pana niepokoi�. No, ju�, Tropicielu, do piwnicy, tam jest twoje miejsce � lekko popchn�� psa w stron� otwartych drzwi i zwierz� natychmiast us�ucha�o. Zwr�ciwszy uwag� na wyraz zaskoczenia na twarzy Asha, starszy z braci doda�: � To bouvier des Flandres, belgijski pies pasterski, raczej rzadka rasa i pi�kny egzemplarz, musi pan przyzna�. Potrafi� by� bardzo nieprzyjemne, kiedy si� je rozdra�ni i s� rzeczywi�cie tak silne, jak na to wygl�daj�. Znakomicie nadaj� si� do odstraszania nieproszonych go�ci. Ash odpr�y� si� dopiero, gdy zamkni�to drzwi do piwnicy. � A teraz, mo�e zjad�by pan z nami lunch? � zaproponowa� Robert Mariell. � Jest pan pewnie g�odny po podr�y. � O, nie. Przek�si�em ju� co� we wsi � odm�wi� Ash. � Mam nadziej�, �e moja siostra nie kaza�a panu czeka� zbyt d�ugo. Ash odwzajemni� u�miech Christiny, po czym rozejrza� si� w hallu i rzuci� okiem na galerie. � Najch�tniej rozpakowa�bym si� i zrobi� ma�� inspekcj� domu i jego okolicy. Simon ponownie do��czy� do brata, z r�koma w kieszeniach spodni. � Dlaczego interesuje pana otoczenie domu? Przecie�, jak dot�d, nasze spotkania z duchami zawsze mia�y miejsce wewn�trz. � Mog� istnie� jakie� zewn�trzne przyczyny tego, co dzieje si� tutaj � odpowiedzia� Ash. � Podziemne �r�d�a, osiadanie terenu, zapomniane podziemne przej�cia... � zasugerowa� Robert. � Widz�, �e przestudiowa� pan to zagadnienie. � To wszystko jest w pa�skiej ksi��ce. Niemniej nie s�dz�, �eby pan znalaz� cokolwiek z tych rzeczy w naszym ogrodzie. � Czy macie pa�stwo szczeg�ow� map� posiad�o�ci? Simon wtr�ci� si� do rozmowy: � M�j Bo�e, nic takiego nie b�dzie panu potrzebne. �r�d�o problemu le�y gdzie� tu, w domu. S�dz�, �e powinni�my panu opowiedzie� o tym, co ka�de z nas widzia�o... Na to odezwa�a si� Christina: � Nie, Simonie, pan Ash nigdy nie pracuje w ten spos�b. Nie lubi, �eby ktokolwiek naprowadza� go na trop. Ash przerzuci� spojrzenie na Christin�. Ciotka Tessa � panna Webb � nadal sta�a przy otwartych drzwiach, jakby spodziewa�a si�, �e Ash za chwil� wyjdzie. � Powiedzmy, �e na pocz�tek staram si� wczu� w klimat miejsca, a potem badam struktur� budowli. I cokolwiek tutaj odkryj� � niezale�nie od tego, czy zjawisko to da si� wyja�ni�, czy nie � mo�ecie by� pa�stwo pewni, �e rezultat mojego badania pozostanie prywatn� spraw� pomi�dzy wami a Instytutem. Chyba �e zmienicie zdanie i zdecydujecie si� na publiczne ujawnienie ca�ej sprawy. Zacz�� wchodzi� na schody, kiedy jeszcze raz powstrzyma� go g�os Roberta. � W takim razie oznacza to, �e wierzy pan w istnienie rzeczy niewyt�umaczalnych. Odnios�em bowiem wra�enie, �e w og�le nie daje pan wiary w istnienie zjawisk nadprzyrodzonych. � Niewyt�umaczalne niekoniecznie musi oznacza� nadprzyrodzone � odpar� Ash z nut� rezygnacji w g�osie. � Uzmys�awia jedynie fakt istnienia pewnych fenomen�w, kt�re nie daj� si� naukowo uzasadni�. Przynajmniej na razie. Robert wpatrywa� si� w niego z twarz� pozbawiona wyrazu, lecz gdy Ash odwraca� si�, by kontynuowa� wspinaczk� po schodach, zauwa�y�, �e Christina i Simon wymieniaj� porozumiewawcze u�miechy. Rozdzia� 4 Ciotka Tessa sz�a przed nim mrocznym korytarzem, z przygarbionymi ramionami, st�paj�c g�o�no po drewnianej pod�odze. W powietrzu czu�o si� wilgo� i zapach kurzu, jakby w domu nigdy nie otwierano okien. Jedyne okno w korytarzu, znajduj�ce si� po jego przeciwnej stronie, by�o cz�ciowo zas�oni�te grub� kotara, wi�c �wiat�o s�oneczne nie dociera�o do �rodka. Kobieta id�ca przed nim zatrzyma�a si�, �eby wyja�ni� mu, i� �azienka znajduje si� po prawej stronie, w dalszej cz�ci korytarza. Po chwili otworzy�a drzwi po lewej. Zatrzyma�a si�, pozwalaj�c mu przej��, po czym stan�a w drzwiach, kiedy on zrzuca� baga�e na ��ko. � Przepraszam, �e nie wyjecha�am po pana na stacje... � zacz�a. Ash pokiwa� g�ow�, zm�czony ci�g�ymi przeprosinami. � Och, naprawd� nic si� nie sta�o. � Christina wic, jak przeforsowa� swoje zachcianki � tu u�miechn�a si� ze smutkiem. � Schowa�a moje kluczyki od samochodu, �ebym nie mog�a po pana wyjecha�. Ash zdziwi� si�. � Tak bardzo zale�a�o jej, aby odebra� mnie z dworca? Odezwa�a si� melancholijnie, jakby wspomina�a dawne czasy: � Ona uwielbia wyg�upy. Oni wszyscy miewaj� zwariowane pomys�y � nagle wyprostowa�a si� i wyrwa�a z zamy�lenia, odzyskuj�c poprzedni� �wawo��. � Gdyby pan czego� potrzebowa�, to prosz� mi da� zna�; moje pokoje s� na drugim pi�trze. Obiad mamy o si�dmej, wi�c ma pan sporo czasu, aby rozejrze� si� po domu. � I po ogrodzie � doda�. � Tak, tam r�wnie�. Wysz�a � pokoju, cicho zamykaj�c za sob� drzwi. Ash omi�t� spojrzeniem pok�j, czerpi�c ulg� z faktu, �e by� o�wietlony (cho� raczej s�abo w tej chwili) �wiat�em dziennym, wpadaj�cym przez okno na po�udniowej �cianie budynku. ��ko by�o du�e i mia�o po obu ko�cach solidne drewniane p�yty. Sprawdzi� mi�kko�� materaca, kt�ry okaza� si� bardziej wygodny, ni� si� spodziewa�. Naprzeciw ��ka sta�a wielka szafa garderobiana, a przy drzwiach wysoka komoda z szufladami. Przy ��ku dostrzeg� nocny stolik z lamp�, obok ma�y sekretarzyk, r�wnie� z lamp�, a pod�og� przykrywa� ogromnych rozmiar�w dywan. Na par� dni w zupe�no�ci wystarczy, pomy�la� Ash. Nie widzia� powodu, aby badania i pomiary mia�y zabra� mu wi�cej czasu, pomimo �e uprzedzi� Mariell�w, i� mog� potrwa� d�u�ej. Nie wiadomo dlaczego, ale wola�by niepotrzebnie nie przed�u�a� pobytu. Otworzy� walizk�, przerzuciwszy p�aszcz przez oparcie krzes�a, i zabra� si� do wypakowywania przyrz�d�w potrzebnych do bada�. By�y tam dwa magnetofony, dwa aparaty fotograficzne z lampami b�yskowymi i czujnikami pojemno�ciowymi, sk�adane statywy, termometry, szk�o powi�kszaj�ce, ta�ma miernicza, proszek grafitowy i m�ka. czujnik tensometryczny, urz�dzenie do pomiaru odkszta�ce� i waga spr�ynowa oraz inne rzeczy mog�ce si� przyda�, takie jak kalka o��wkowa, kompas i woltomierz. Drobniejsze przedmioty w�o�y� do szuflad, aparaty fotograficzne postawi� na komodzie, a statyw opar� o jej bok. Miniaturowy magnetofon wsadzi� do lewej kieszeni marynarki, a notatnik do drugiej. Ash zamkn�� walizk� i po�o�y� j� na szafie, po czym powr�ci� do ��ka i otworzywszy torb� wyj�� z niej zmian� bielizny oraz troch� ubra�. Przeni�s� je do szafy i nie zaj�tych szuflad. Ostatnim przedmiotem le��cym na dnie torby by�a du�a butelka w�dki. Kiedy si�gn�� po ni�, us�ysza� cichy �miech, dobiegaj�cy przez zamkni�te okno gdzie� z ogrodu. Odkr�caj�c kapsel, podszed� do okna, �eby wyjrze� na zewn�trz. Poci�gn�� �yk w�dki z butelki, po czym na�o�y� zakr�tk�. Ash zmarszczy� brwi, widz�c, �e kto� skrada si� pomi�dzy krzewami w ogrodzie. By� to Simon Mariell, kt�ry, �miej�c si� od ucha do ucha, chowa� si� za krzakiem. Ash zobaczy� drug� osob�. By�a to dziewczyna ubrana w bia�� sukni� i, chocia� odwr�cona by�a do niego ty�em, Ash rozpozna� Christin� po kasztanowych w�osach, zakr�conych w miejscu, w kt�rym dotyka�y ramion. Us�ysza�, jak wo�a Simona, szukaj�c go. Wybuchn�a g�o�nym �miechem, a jej brat zanurzy� si� ni�ej w bujnych krzewach, zas�aniaj�c sobie usta, �eby nie zdradzi� go w�asny �miech. Ash podszed� bli�ej okna, zaskoczony widokiem tej dziecinnej zabawy. Co� poruszy�o si� opodal dw�ch postaci w ogrodzie. Pod drzewem sta� jeszcze kto�, tak jak Ash obserwuj�cy bawi�cych si�.