7389
Szczegóły |
Tytuł |
7389 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7389 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7389 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7389 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
James Herbert
Nawiedzony
Prze�o�y�: Grzegorz Iwanciw
Tytu� orygina�u: The Haunted
Pami�ci
George 'a Goodingsa - �obuza,
szubrawca, hultaja
i mojego najlepszego przyjaciela
By� nawiedzonym przez koszmary,
to znaczy ujrze� prawd�,
kt�ra powinna pozosta� w ukryciu
Sen, wspomnienie
Wypowiedziane szeptem imi�.
Ch�opiec wierci si� we �nie. Ksi�yc o�wietla pok�j bladym, zamglonym �wiat�em.
W tej mgle k�ad� si� g��bokie cienie.
Ch�opiec kr�ci g�ow�, zwracaj�c j� w kierunku okna tak, �e jego twarz staje si�
delikatn�, nieskaziteln�, bezbarwn� mask�. Co� zak��ca sen dziecka. Pod
zamkni�tymi powiekami oczy poruszaj� si� gwa�townie.
Znowu dobiegaj�cy z oddali szept:
� Dawid...
Ch�opiec marszczy brwi, s�ysz�c we �nie delikatne wo�anie. D�o� zaciska si� na
wilgotnej od potu pid�amie; usta rozwieraj� si� i zamykaj� w niemym ge�cie.
B��dz�ce my�li bezwiednie wycofuj� si� z krainy snu do �wiadomo�ci. S�owa
protestu
wi�zn� w gardle, lecz po chwili znaj duj� uj�cie i ch�opiec budzi si�.
Zastanawia si�, czy jego krzyk istnia� tylko we �nie. Spogl�da przez szyb� na
zamglony ksi�yc.
Jego serce przepe�nione jest smutkiem, kt�ry wydaje si� powodowa�, �e krew
krzepnie mu w �y�ach, p�ynie powoli i z wysi�kiem. Lecz s�yszany szept cz�ciowo
rozprasza to uczucie.
� .. .Dawid... � ponowne wo�anie.
Ch�opiec zna �r�d�o szeptu i ta �wiadomo�� przyprawia go o dreszcze.
Siada i ociera �zy z policzk�w. P�aka� we �nie. Wpatruje si� w zamglony kszta�t
drzwi sypialni i boi si�. Ogarnia go l�k... oraz fascynacja.
Odkrywa ko�dr� i podchodzi do drzwi. Przydeptuje bosymi pi�tami nogawki lu�nej
pid�amy. Ch�opiec mo�e mie� nie wi�cej ni� dziewi�� lat. Jest drobny,
ciemnow�osy,
ma blad� sk�r� i zm�czony wyraz twarzy, nietypowy dla dziecka w tym wieku.
Zatrzymuje si� przy drzwiach, jak gdyby obawia� si� ich dotkn��. Jest
zaskoczony.
Co wi�cej �jest ciekawy. Naciska na klamk�. Zimno metalu przenika wzd�u� jego
ramienia, tak jakby wyzwoli� drzemi�cy w klamce ch��d. Ale wra�enie st�pia fakt,
�e
ca�e jego cia�o zlane jest zimnym potem. Otwiera drzwi i wst�puje w ciemno��,
kt�ra
tutaj wydaje mu si� bardziej g�sta. Odnosi wra�enie, jakby wskutek otwarcia
drzwi
wlewa�a si� do �rodka. To oczywi�cie iluzja, ale ch�opiec jest zbyt m�ody, �eby
zdawa� sobie z tego spraw�. Dr�y i wycofuje si�, l�kaj�c si� tej nowej fali
mroku.
Wzrok przyzwyczaja si� i rozprasza atramentow� ciemno��. Ch�opiec ponownie
rusza do przodu, boja�liwie, ostro�nie, przekracza pr�g i znowu zatrzymuje si� u
szczytu schod�w. Aby zej�� w d�, b�dzie musia� zanurzy� si� w najczarniejsz�
otch�a�.
Przyt�umiony szept ponagla go:
� ...Dawid...
Nie potrafi si� oprze�. W tym cichym wezwaniu zawiera si� jego nadzieja. Krucha
nadzieja, kt�ra istnieje gdzie� poza ciasnymi granicami zdrowego umys�u, lecz
stanowi� mo�e w�t�� pr�b� zaprzeczenia czemu�, co sta�o si� dla ch�opca
koszmarnym ci�arem.
S�ucha jeszcze przez chwile, by� mo�e pragn�c, aby g�os ten obudzi� tak�e jego
rodzic�w. Jednak z ich pokoju nie dobiega �aden d�wi�k. Smutek i �al wyczerpa�
ich
cia�a oraz umys�y. Ch�opiec patrzy w rozci�gaj�c� si� poni�ej ciemno��, ogromnie
przera�ony, lecz jeszcze bardziej n�kany potrzeb�, aby tam zej��.
Schodz�c, dotyka �ciany palcami i przesuwa je po porowatej powierzchni tapety.
Niedowierzanie miesza si� z fascynacj� i strachem. Ma�e �wiate�ka � nie wiadomo
sk�d � pojawiaj� si� i migocz� odbite w jego �renicach.
U st�p schod�w znowu przystaje, ogl�daj�c si� za siebie, jakby szukaj�c zach�ty
ze
strony zm�czonych rodzic�w. Lecz z ich pokoju nadal nic nie s�ycha�, W ca�ym
domu
panuje cisza. Ani jednego szeptu.
Przed sob�, przy ko�cu korytarza, ch�opiec dostrzega �agodn�, bursztynow�
po�wiat�. Powoli, odmierzaj�c ka�dy krok. zbli�a si� do �r�d�a �wiat�a.
Zatrzymuje
si� przed zamkni�tymi drzwiami i teraz s�yszy jaki� d�wi�k, jaki� drobny ruch �
jakby westchnienie. Mo�e to tylko przeci�g.
Palce n�g, wystaj�ce spod nogawek pid�amy, sk�pane s� w ciep�ym �wietle, kt�re
dochodzi przez szpar� pod drzwiami, i ch�opiec przygl�da si� im, chc�c odwlec
to, co
za chwil� nast�pi. �wiat�o nie ma sta�ego nat�enia, delikatnie migocze ponad
kraw�dzi� palc�w. R�ka ch�opca �apie za klamk�, kt�ra tym razem okazuje si� nie
zimna, lecz wilgotna. A mo�e to tylko jego d�o� mokra jest od potu?
Musi wytrze� j� o pid�am�. Nawet wtedy jego u�cisk jest niepewny i d�o� �lizga
si� po g�adkiej powierzchni, zanim udaje mu si� przekr�ci� ga�k�. Przychodzi mu
do
g�owy my�l. �e kto� po drugiej stronie przytrzymuje klamk�, nie pozwalaj�c mu na
otwarcie drzwi, lecz po chwili zamek zaskakuje i drzwi ust�puj�. Popycha je i
jego
twarz o�wietla migotliwy blask.
W pokoju znajduje si� mn�stwo zapalonych �wiec. Ich p�omienie lekko pochylaj�
si� po otwarciu drzwi i ch�opiec czuje charakterystyczny zapach wosku. Cienie
ta�cz�
na �cianach, jakby w ge�cie powitania. Ale po chwili p�omienie �wiec uspokajaj�
si�.
Pod przeciwleg�� �cian� pokoju stoi przybrany koronkowym obrusem st�. Na nim
spoczywa ma�a trumna. Dzieci�ca trumna.
Ch�opiec wpatruje si� w ni�. Wchodzi do pokoju.
St�pa ci�ko, zbli�aj�c si� do otwartej trumny. Oczy ma szeroko rozwarte.
Kropelki potu na jego sk�rze b�yszcz� w �wietle �wiec.
Nie chce zagl�da� do wn�trza trumny. Nie chce ogl�da� postaci, kt�ra tam
spoczywa, nie w takim stanie. Ale nie ma wyboru. Jest tylko dzieckiem i jego
umys�
��dny jest wszystkiego, co nienaturalne i nieznane. Dzieci maj� wrodzony
optymizm,
kt�ry czasami dziwnie si� objawia. Przecie� ten szept wzywa� go i on na�
odpowiedzia�. Ma swoje powody, aby chwyci� si� ka�dej nadziei, nawet tej
najmniej
prawdopodobnej.
Przysuwa si� bli�ej. Posta� w wymoszczonej jedwabiem trumnie ukazuje si�
stopniowo.
Ma na sobie bia�� komunijn� sukienk� z bladoniebiesk� torebeczk� przypi�t� do
pasa. Jest � by�a � niewiele starsza od ch�opca. Jej r�ce spoczywaj� na piersi,
jakby
w b�agalnym ge�cie. Twarz okalaj� ciemne w�osy, a �mier� nadaje jej pogodny
wyraz
�pi�cego spokojnie dziecka. I cho� ta twarz jest nieruchoma, migocz�ce �wiat�o
igra w
k�cikach ust, jakby dziewczynka powstrzymywa�a u�miech.
Ale ch�opiec, cho� ze wszystkich si� chcia�by, aby by�o inaczej, wie, �e w
poblad�ym ciele nie ma ju� �ycia. �a�obne rytua�y podczas ostatnich dw�ch dni i
jeszcze nie zako�czone by�y bardziej przekonuj�ce ni� sam bolesny fakt jej
nieobecno�ci. Ch�opiec pochyla si�, a na jego twarzy pojawia si� wyraz �alu.
Pragnie
wym�wi� imi� zmar�ej, lecz s�owa wi�zn� mu w gardle. Mruga oczami i po jego
twarzy sp�ywaj� �zy. Pochyla si� jeszcze bardziej tak, jakby chcia� poca�owa�
swoj�
zmar�� siostr�.
Wtem oczy dziewczynki otwieraj� si�.
U�miecha si� do niego szyderczo...
Wyci�ga r�k�, jakby chcia�a go dotkn��...
Ch�opiec zastyga w bezruchu z otwartymi ustami. Krzyk opuszcza jego gard�o z
op�nieniem, przera�liwy krzyk, kt�ry burzy pos�pn� cisz� w domu.
Krzyk s�abnie i urywa si�, a ch�opiec zamyka oczy w chwili, gdy �askawy los
odbiera mu przytomno�� i popycha go poza jedwabn� �cian� niebytu.
Rozdzia� 1
...Otworzy� oczy nie ca�kiem wiedz�c, gdzie si� znajduje. Miarowy stukot k�
poci�gu i rytmiczne ko�ysanie wagonu stopniowo oddala�y w niepami�� resztki snu.
Zamruga� oczami chc�c usun�� z umys�u w�t�e pozosta�o�ci wizji, kt�ra nagle
pozbawiona zosta�a formy i kontekstu. Dawid Ash wzi�� g��boki oddech i odwr�ci�
g�ow� w stron� okna, aby m�c ogl�da� mijane krajobrazy.
Pola uprawne wygl�da�y o tej porze roku pos�pnie. Li�cie jeszcze do niedawna
br�zowe i szeleszcz�ce, a teraz przesycone wilgoci�, zaczyna�y zbiera� si� na
ziemi
pod koronami drzew jakby trawione nieznan� chorob�. Od czasu do czasu ukazywa�y
si� nieliczne zabudowania, usadowione na zboczach wzg�rz, nie �ama�y one jednak
przygn�biaj�cej harmonii pejza�u. P�no jesienne niebo wygl�da�o r�wnie szaro
jak
ziemia, nad kt�r� si� rozpo�ciera�o, przykrywaj�c mglist� zas�on� szczyty
wzg�rz.
Nagle przedzia� pogr��y� si� w mroku w chwili, gdy poci�g wjecha� do tunelu i
turkot stalowych k� przeistoczy� si� w pot�ny �oskot, dudni�cy g��bokim echem
w
czarnym wn�trzu tunelu. Nagle w ciemno�ci pojawi� si� ma�y p�omyk, o�wietlaj�c
twarz samotnego m�czyzny, jedynego pasa�era.
Ash zgasi� zapalniczk�. Roz�arzona ko�c�wka papierosa rzuca�a czerwony
poblask, k�ad�c g��bokie cienie na jego policzkach i czole. Wpatrywa� si� w
ciemno��, staraj�c si� przypomnie� sobie sen, kt�ry pozostawi� go zlanego zimnym
potem. Jak zwykle, szczeg�y koszmaru by�y nieuchwytne.
Wypu�ci� ob�ok dymu, zastanawiaj�c si�, sk�d wzi�a si� pewno��, �e to w�a�nie
zawsze ten sam sen niepokoi go i powoduje tak� reakcj�. Mo�e st�d, �e zawsze
pozostaje po nim na chwile zapach p�on�cych �wiec, to znaczy w jego wyobra�ni, a
mo�e st�d, �e zawsze odczuwa potem ko�atanie serca. A mo�e st�d, �e nigdy nie
pami�ta w�a�nie tego jednego snu.
Do wn�trza przedzia�u ponownie wtargn�o �wiat�o dnia. Poci�g przejecha� w
pe�nym p�dzie przez zapomnian� i opuszczon� stacyjk�. Pewnego dnia, pomy�la�
Ash, zadowolony, �e co� odwraca jego uwag� od rozpami�tywania snu. poci�gi wcale
nie b�d� zatrzymywa� si� na stacjach pomi�dzy wi�kszymi o�rodkami i sie�
po��cze�
kolejowych stanie si� zamkni�tym systemem, kt�ry obs�ugiwa� b�dzie nieliczne
wioski i miasteczka. Ciekawe, co wtedy stanie si� z tymi stacyjkami widmami? Czy
nadal pasa�erowie zjawy b�d� t�oczy� si� na zrujnowanych peronach? Czy g�os
zawiadowcy �Prosz� wsiada�, drzwi zamyka�!" nadal b�dzie rozlega� si� g�o�nym
echem? Czy mo�liwe, �e powtarzaj�ce si� scenki utrwalone zosta�y w pami�ci
betonu
i drewna i b�d� odtwarzane na d�ugo po ich rzeczywistym ustaniu? By�a to jedna
ze
standardowych teorii instytutu na temat wyst�powania �zjaw", kt�rej zreszt� by�
zwolennikiem. Czy teoria ta b�dzie w stanie pom�c mu w przypadku, kt�ry w�a�nie
mia� zbada�? Mo�e nie, ale przecie� tak zwane zjawiska paranormalne daje si�
wyt�umaczy� na wiele innych sposob�w. Przygl�da� si� dymowi papierosowemu,
kt�ry unosi� si� leniwie w powietrzu.
Ko�a poci�gu zadudni�y na rozje�dzie i Ash zobaczy� samotny samoch�d stoj�cy
przed opuszczonym szlabanem, jak ma�e zwierz� zastyg�e w bezruchu,
zahipnotyzowane przez mijaj�cego je drapie�nika.
Ash spojrza� na zegarek. Chyba ju� nied�ugo powinien dotrze� na miejsce.
Przynajmniej wypocz�� nieco podczas podr�y... A w�a�ciwie wcale nie wypocz��.
Ten sen �jakakolwiek by�a jego tre�� sprawi�, �e poczu� si� raczej roztrz�siony.
A
pr�cz tego czu� t�py b�l g�owy, jak zwykle kiedy budzi� si� z tego koszmaru,
kt�rego
nie potrafi� sobie przypomnie�. Palcami dotkn�� wewn�trznych k�cik�w oczu u
nasady nosa i delikatnie przycisn��, aby spowodowa� ustanie b�lu. Niestety, nie
pomog�o, ale wiedzia�, co jest niezawodnym lekarstwem. W poci�gu nie by�o wagonu
restauracyjnego i nie mia� szansy, aby napi� si� czego� mocniejszego. Mo�e to i
dobrze. Nie chcia�, aby nowy klient wyczu� od niego alkohol przy pierwszym
spotkaniu.
Opar� g�ow� o siedzenie i zamkn�� oczy, z papierosem zwisaj�cym mu z k�cika ust.
Drobiny popio�u spad�y na pogniecion� marynark�.
Poci�g p�dzi� przed siebie, przez wiejsk� okolic�, od czasu do czasu zwalniaj�c
i
zatrzymuj�c si�, ale wsiadaj�cych i wysiadaj�cych by�o niewielu. Co jaki� czas
za
oknami miga�y miasta i wioski, lecz w krajobrazie dominowa�y g��wnie ��ki
rozci�gaj�ce si� na zboczach wzg�rz.
Podr� sko�czy�a si� dla Asha, kiedy poci�g zatrzyma� si� na skromnej wiejskiej
stacyjce w Ravenmoor. Szybko poprawi� krawat i zarzuci� na ramiona p�aszcz,
kt�ry
le�a� na przeciwleg�ym siedzeniu. �ci�gn�� z p�ki baga�owej czarn� walizk� i
ma��
torb� podr�n�, po czym postawi� je na pod�odze i uchyli� drzwi przedzia�u w
momencie, gdy poci�g zatrzyma� si� z g�o�nym piskiem hamulc�w.
Stawiaj�c nog� na stopniu, odwr�ci� si� i si�gn�� po baga�, po czym zatrzasn��
drzwi �okciem. Sta� na peronie i zorientowa� si�, �e jest jedynym pasa�erem
wysiadaj�cym na tej stacji. Wydawa�a si� ona opuszczona i kompletnie pozbawiona
�lad�w �ycia. Przysz�a mu do g�owy absurdalna my�l, �e jest na jednej ze stacji
widm,
o kt�rych poprzednio wspomina�. Potrz�sn�� g�ow� zmieszany faktem, �e to w�a�nie
jemu przyszed� do g�owy taki pomys�. Z budynku wysz�a umundurowana posta�, i
kiwn�a niedbale r�k� w stron� lokomotywy. Poci�g ruszy�, a zawiadowca wr�ci� do
budynku, nie zadawszy sobie nawet trudu, �eby sprawdzi�, czy poci�g bezpiecznie
odjedzie. Ash zaczeka�, a� minie go ostatni wagon, po czym ruszy� w stron�
pi�trowego gmachu stacji, maj�c w uszach oddalaj�cy si� stukot k� poci�gu.
Ostatni
wagon znika� w�a�nie za zakr�tem, kiedy Ash wszed� do ciemnego hallu.
Wewn�trz nie by�o �ladu kolejarza, kt�ry odebra�by jego bilet. Przed okienkiem
kasy biletowej sta�o dwoje staruszk�w.
M�czyzna pochyla� si� nisko nad lad�, chc�c powiedzie� co� przez szczelin� w
dolnej cz�ci szyby, przeznaczon� do podawania pieni�dzy, ignoruj�c lub
zapominaj�c o istnieniu specjalnych otwor�w na wysoko�ci twarzy Ash przemierzy�
hali i wyszed� na ulic�.
Na zewn�trz nie parkowa� �aden samoch�d, nikt na niego nie czeka�. Zmarszczy�
brwi i postawi� baga�e na kraw�niku Spojrza� na zegarek. Sta� tak chwil�,
przygl�daj�c si� szosie, kt�ra, jak s�dzi�, by�a g��wn� ulic� wioski. W
bezpo�rednim
s�siedztwie dostrzeg� kilka sklep�w, bank, poczt� i pub �Ravenmoor Inn"
dok�adnie
po przeciwnej stronie. Zapali� papierosa, w�o�y� r�ce do kieszeni i czeka� na
przyjazd
samochodu. �aden jednak nie zaje�d�a�, tak wi�c zacz�� nerwowo spacerowa� tam i
z
powrotem, przeklinaj�c w duchu zimno i czuj�c w gardle wielkie pragnienie.
Min�o kolejne dziesi�� minut, zanim wzruszy� ramionami, powr�ci� po
pozostawione baga�e i przeszed� na drug� stron� jezdni.
Drzwi pubu otwiera�y si� na przedsionek, sk�d prowadzi�o dwoje drzwi do
osobnych pomieszcze� barowych. Wszed� do tego po prawej. Znajduj�cy si� tam
go�cie me po�wi�cili mu zbyt wiele uwagi. Pomimo ze by�a ju� pora lunchu, Ash
nie
mia� problemu ze znalezieniem wolnego miejsca przy kontuarze i przywo�aniem
barmana. M�czyzna o szerokiej twarzy przerwa� rozmow� z klientem i podszed� do
nowego go�cia z wyrazem pewno�ci siebie charakterystycznej dla w�a�ciciela.
� S�ucham pana? � zapyta� beznami�tnym tonem.
� W�dk� � powiedzia� cicho Ash
� A do tego?
� L�d.
W�a�ciciel spojrza� na niego przeci�gle, zanim odwr�ci� si� w stron� butelek z
dozownikami. Postawi� przed Ashem szklaneczk� i w�o�y� do �rodka dwie kostki
lodu
wyci�gni�te ze stoj�cego opodal wiaderka.
� P�aci pan...
� I szklaneczk� gorzkiego.
Kiedy barman oddali� si� do kurka z piwem, aby nape�ni� wysok� szklank�, Ash
po�o�y� przed sob� pieni�dze i wypi� po�ow� w�dki. Opar� si� o kontuar i zacz��
rozgl�da� po sali. Pub r�ni� si� od typowego baru kolejowego. Niski, belkowaty
strop i wielki kominek wraz z wystaw� ko�skich uprz�y zdradza�y jego wiejski
rodow�d. Siedz�cy w rogu sali m�czyzna O twarzy wysmaganej wiatrem i pooranej
sinoniebieskimi �y�ami, wpatrywa� si� w niego zimnym, przenikliwym spojrzeniem
Trzej typowi biznesmeni, jedz�cy lunch przy malutkim, okr�g�ym stoliku,
wybuchn�li
nagle g�o�nym �miechem. Niedaleko drzwi siedzia�o dwoje ludzi w �rednim wieku,
dotykaj�c si� kolanami i wpatruj�c si� sobie nawzajem w oczy w spos�b
znamionuj�cy konspiracyjne spotkanie kochank�w. Obok kominka ulokowa�a si�
grupa miejscowych obywateli. M�czy�ni s�uchali ze znudzeniem swoich �on
pogr��onych w o�ywionej rozmowie, podczas gdy om sami kontemplowali w
milczeniu uroki emerytury. W pubie dominowa� gwar przyt�umionych rozm�w,
cienka mg�a tytoniowego dymu i kwa�ny zapach beczkowego piwa. Dla sta�ych
bywalc�w by�o to miejsce mi�e i przytulne, natomiast dla kogo� z zewn�trz
wydawa�o
si� obce i raczej wrogie.
Odwr�ci� si� w stron� barmana, kiedy postawi� przed nim szklank� z piwem.
� Macie tu telefon? � zapyta� Ash.
Barman kiwn�� g�ow� wskazuj�c w stron� wyj�cia.
� Jest tam, przy drzwiach.
Ash podzi�kowa� mu i zebra� reszt� z kontuaru. Przeni�s� swoje baga�e do stolika
przy oknie, po czym powr�ci� po napoje. Upi� odrobin� piwa, zanim przeni�s� je
wraz
z w�dk� do swojego stolika Zrzuciwszy p�aszcz, ruszy� do drzwi, zabieraj�c z
sob�
resztk� w�dki.
Telefon znajdowa� si� w g��bi przedsionka. Ash podszed� do niego, grzebi�c w
kieszeni w poszukiwaniu drobnych i k�ad�c je na w�skiej p�ce w pobli�u aparatu.
Rozgarniaj�c bilon palcem, znalaz� monet� dziesi�ciopensow�, wsun�� j� do
otworu,
wykr�ci� numer. Po chwili us�ysza� kobiecy g�os:
� Jenny, tu Dawid Ash. Daj mi Kate McCarrick, dobrze?
W odleg�o�ci oko�o stu mil, w Instytucie Bada� Psychiki zadzwoni� telefon. Sta�y
tam p�ki wype�nione dzie�ami po�wi�conymi zjawiskom paranormalnym i
parapsychologii, obok kt�rych znajdowa�y si� segregatory zawieraj�ce opisy
przypadk�w b�d�cych w sferze zainteresowa� Instytutu. Pomi�dzy rega�ami
upchni�to
szafki biurowe. By�o tam te� biurko, zawalone dokumentami, czasopismami i
ksi��kami. Opodal uchylonych drzwi sta�o drugie, mniejsze, tak samo zarzucone
papierzyskami, lecz obecnie nie u�ywane.
Telefon dzwoni� i po chwili z korytarza dobieg�y odg�osy po�piesznych krok�w.
Drzwi otworzy�y si� szerzej i do pokoju wesz�a kobieta o wygl�dzie matrony.
Mia�a
na sobie p�aszcz, a jej policzki zar�owione by�y od zimna oraz od wysi�ku po
pokonaniu schod�w na pierwsze pi�tro, gdzie znajdowa� si� Instytut. W r�ku
trzyma�a
du��, wypchan� torebk� i br�zow� kopert� z opas�ym maszynopisem. W po�piechu
podnios�a s�uchawk� telefonu.
� Biuro Kate McCarrick � odezwa�a si� z trudem �api�c oddech.
� Kate?
� Panna McCarrick jest w tej chwili nieobecna.
� Kiedy wr�ci? � zapyta� Ash ze zniecierpliwieniem w g�osie.
� Dawid, to ty? M�wi Edith Phipps.
� Cze��, Edith. Nie powiesz mi chyba, �e pracujesz teraz w biurze.
Za�mia�a si� cicho.
� Nie, nie. Dopiero wpad�am. Um�wi�y�my si� z Kate na lunch. Sk�d dzwonisz?
� Nie pytaj. S�uchaj, mo�e spr�bowa�aby� odszuka� Kate?
� Jasne... � Edith podnios�a wzrok w chwili, gdy kto� wchodzi� do pokoju. �
W�a�nie wesz�a. Oddaj� jej s�uchawk�.
Wyci�gn�a r�k� w stron� Kate McCarrick, kt�ra zdoby�a si� na powitalny
u�miech, po czym unios�a pytaj�co brwi.
� To Dawid Ash � powiedzia�a starsza z kobiet. � Chyba nie jest w najlepszym
humorze.
� A czy kiedykolwiek by�? � odpar�a Kate si�gaj�c po s�uchawk� i siadaj�c za
biurkiem. � Cze��, Dawid. Gdzie m�j komitet powitalny?
� Co takiego? Sk�d dzwonisz?
� A sk�d, do diab�a, mog� dzwoni�? Jestem w Ravenmoor. Powiedzia�a�, �e kto�
ma na mnie oczekiwa� na dworcu.
� Tak si� z nimi umawia�am. Zaczekaj, zajrz� do tego listu.
Kate podesz�a do szafki i ze �rodkowej szuflady, po chwili poszukiwa� w imiennej
kartotece, wyj�a kart� z nazwiskiem MARIELL, po czym otworzy�a j�. Wewn�trz
by�y tylko dwa listy. Kate podesz�a z powrotem do biurka.
Ze s�uchawki telefonu dobieg� zdenerwowany g�os Asha:
� Kate, mo�e wreszcie...
Podnios�a s�uchawk� do ucha.
� Mam to przed sob�... Tak, niejaka panna Tessa Webb potwierdza w li�cie, �e
wyjdzie po ciebie na stacj� w Ravenmoor. Z�apa�e� ten o 11.15 z dworca
Paddington,
tak?
� Tak � dobieg�a odpowied�. � I poci�g nie mia� sp�nienia. Wi�c gdzie jest ta
kobieta?
� Dzwonisz ze stacji?
W s�uchawce zapad�a na chwil� cisza.
� Nie, z pubu po drugiej stronie ulicy.
Ton g�osu Kate zmieni� si� na bardziej stanowczy:
� Dawid...
W pubie Ash dopi� resztk� w�dki.
� Na Boga, Kate, przecie� jest pora lunchu � powiedzia� do telefonu.
� Niekt�rzy ludzie r�wnie� jedz� co� na lunch.
� Ja nie. Nigdy nie jem na pusty �o��dek. No, to co mam teraz robi�?
� Zadzwo� do nich � powiedzia�a Kate. � Masz przy sobie numer?
� Nigdy mi go nie da�a�.
Pr�dko przewertowa�a le��ce przed ni� listy.
� Nie, przepraszam. Panna Webb nie poda�a mi go w �adnym z list�w.
Rozmawia�y�my przez telefon, ale to ona zawsze do mnie dzwoni�a. G�upio z mojej
strony, �e nie zapyta�am wtedy o ten numer, ale nie powiniene� mie� problemu ze
znalezieniem go w ksi��ce telefonicznej pod Marietl. Z list�w wnioskuje, �e
panna
Webb jest jak�� krewn� rodziny, a mo�e tylko sekretarka. Dom nazywa si� Edbrook.
� Dobra. Mam tu gdzie� adres. Zadzwoni� tam.
G�os Kate sta� si� �agodny:
� Dawid...
Ash zawaha� si�, chc�c odwiesi� s�uchawk�.
� Jak ju� zadzwonisz � powiedzia�a Kate � to prosz�, zaczekaj na nasz�
klientk� na dworcu. Westchn�� ci�ko.
� Uwa�asz, �e kszta�tuj� niew�a�ciwy obraz Instytutu, prawda? No, ju� dobrze, to
m�j pierwszy i ostatni drink w dniu dzisiejszym. Pogadamy p�niej, okay?
W biurze Edith dostrzeg�a zatroskanie kryj�ce si� pod u�miechem pracodawczyni.
� W porz�dku, Dawid � rzek�a Kate. � Powodzenia w polowaniu na duchy.
Ash po�egna� si� oschle:
� �ycz� ci mi�ego dnia, Kate.
Kate w zamy�leniu od�o�y�a s�uchawk� telefonu, a Edith, siedz�ca ju� na krze�le
po drugiej stronie biurka, pochyli�a si� z wyczekuj�cym wyrazem twarzy.
� Jakie� problemy? � zapyta�a.
Kate spojrza�a na ni�, staraj�c si� u�miechn�� cieplej.
� Nie. Wszystko b�dzie w porz�dku. Po prostu klientka me wysz�a po niego na
dworzec. My�l�, �e pomyli�y jej si� godziny albo co� w tym rodzaju.
Zacz�a przerzuca� papiery w poszukiwaniu ksi��ki zlece�. Po chwili j�
odnalaz�a.
� Dwa seanse dla ciebie na dzisiejsze popo�udnie, Edith � powiedzia�a,
znalaz�szy ��dan� stronice. � Pewna niedawno owdowia�a kobieta i starsze
ma��e�stwo, kt�re pragnie potwierdzenia faktu �mierci syna. Wyobra� sobie, �e
zagin�� podczas konfliktu falklandzkiego.
� Biedni rodzice, tyle lat niepewno�ci i zamartwiania si�. Chc�, �ebym
skontaktowa�a si� z jego dusz�?
Kate kiwn�a g�ow�.
� Szczeg�y podam ci przy lunchu � odsun�a krzes�o i wsta�a. � Czuj�, �e
mog�abym zje�� konia z kopytami, ale licz� na to, �e mnie powstrzymasz.
� Mo�e zjemy go na sp�k�.
� Nie jeste� zbyt pomocna, Edith.
Obdarzona talentem mediumicznym Edith u�miechn�a si�.
� Chyba b�dziemy musia�y sobie nawzajem przypomina� o kaloryczno�ci da�
podczas jedzenia. Ale, swoj� drog�, ty mog�aby� przybra� par� kilogram�w bez
wi�kszej szkody. A teraz opowiedz mi nieco wi�cej o tej wdowie...
Ash wertowa� miejscow� ksi��k� telefoniczn�, kt�r� odnalaz� na p�ce pod
aparatem telefonicznym. Mamrota� do siebie, gdy przewraca� kartki z nazwiskami
zaczynaj�cymi si� od M.
� Gdzie, do cholery, mo�e by� Mariell? A mo�e to si� pisze przez dwa R? Nie ma
takiego nazwiska.
Zajrza� na koniec ksi��ki, szukaj�c teraz nazwiska Webb. Widnia�o ich kilka, ale
przy �adnym z nich nie by�o litery T, mog�cej oznacza� Tess�. I �aden ze
znalezionych przez niego Webb�w nie mieszka� w posiad�o�ci o nazwie Edbrook.
Zakl�� pod nosem. Panna Webb powinna powiedzie� Kate, �e Manellowie maj�
zastrze�ony numer.
Ju� mia� zatrzasn�� ksi��k�, gdy poczu� na ramieniu delikatne dotkni�cie czyjej�
r�ki i powiew lodowato zimnego powietrza.
Rozdzia� 2
By�a drobnej budowy, ciemnow�osa. Mia�a blad� cer� i delikatne rysy. U�miecha�a
si� wyczekuj�co.
� Dawid Ash? � zapyta�a.
Przytakn�� ruchem g�owy, przez chwil� czuj�c si� w idiotyczny spos�b niezdolny
do wypowiedzenia s�owa. W jej oczach igra�a teraz iskierka weso�o�ci.
� A pani jest pann� Webb, prawda? � wykrztusi� w ko�cu.
� Nieprawda � odpowiedzia�a dziewczyna. � Nazywam si� Christina Mariell.
Panna Webb jest moj� ciotk�. Przekona�am j�, aby pozwoli�a mi wyjecha� po pana
na
dworzec.
Przechyli�a lekko g�ow� przygl�daj�c mu si� z uwag�, po czym odezwa�a si�
znowu:
� Przepraszam za sp�nienie.
Odchrz�kn��, zdaj�c sobie spraw�, �e ca�e jego cia�o jest napi�te. I u�miechn��
si�
do niej.
� W porz�dku, nic si� nie sta�o � powiedzia�. � I tak musia�em wst�pi� tu, aby
si� posili�.
Ubrana by�a bardzo niewyszukanie w d�ugi, dopasowany do zgrabnej figury
p�aszcz z postawionym ko�nierzem i poduszeczkami wypychaj�cymi ramiona. Ash,
cho� nie mia� poj�cia o modzie, zastanawia� si�, czy dziewczyna ubrana jest
wed�ug
najnowszych trend�w, czy te� jest beznadziejnie staromodna.
� Pragn�am pozna� pana jako pierwsza powiedzia�a, jak gdyby chc�c
usprawiedliwi� swoj� obecno��.
Ash zdziwi� si�.
� Naprawd�?
� To takie ekscytuj�ce. To znaczy, pa�skie polowania na duchy...
� Bo ja wiem. W jaki spos�b pani mnie pozna�a? Dziewczyna pokaza�a mu
trzymany w d�oni egzemplarz ksi��ki, na ok�adce kt�rej znajdowa�o si� jego
czarno�
bia�e zdj�cie.
� Jest pan popularn� osob� � powiedzia�a. Ash skrzywi� twarz w u�miechu.
� To prawda. Wszystkiego sprzedano pewnie ze trzysta egzemplarzy. Czy mog�
postawi� pani drinka?
� Moi bracia czekaj� na nas w domu. S�dz�, �e powinni�my ju� jecha�.
Ukry� rozczarowanie.
� No c�... Skoro tak, to zaraz przynios� baga�e z baru.
Odwr�ci�a si�, m�wi�c:
� Zaczekam na zewn�trz.
Spojrza� w �lad za ni�, lekko zamroczony. Po chwili otrz�sn�� si� i powr�ci� do
pubu, aby wypi� do ko�ca piwo oraz zabra� walizk� i torb�. Skin�� g�ow� w
kierunku
�ylastego m�czyzny, kt�ry wci�� obserwowa� go beznami�tnym wzrokiem spod
daszka czapki, po czym wyszed� do przedsionka, a stamt�d na zewn�trz, w ch��d
jesiennego dnia.
Zatrzyma� si� na moment, podziwiaj�c samoch�d, w kt�rym czeka�a na niego
Christina Mariell. By� to Wolseley, model, jakiego nie widzia� ju� od wielu lat,
a
nawet wtedy jedynie w czasopi�mie po�wi�conym starym pojazdom. Zar�wno
karoseria jak i ko�a samochodu wydawa�y si� na pierwszy rzut oka by� w
znakomitym
stanie, a silnik pracowa� cicho i r�wnomiernie. Dziewczyna uchyli�a drzwi i
u�miechn�a si� zapraszaj�co.
Ash po�o�y� walizk� na tylnym siedzeniu, sam za� usiad� z przodu, trzymaj�c
torb�
na kolanach.
� Niez�y w�z � stwierdzi�. � Chyba niewiele ich ju� mo�na spotka� na drogach.
Nie odpowiedzia�a, lecz wrzuciwszy pierwszy bieg, skr�ci�a i w��czy�a si� do
ruchu. Kiedy ju� jechali g��wn� ulic�, zapyta�a:
� A pan czym je�dzi?
� Och... obecnie niczym. Dopiero za cztery miesi�ce oddadz� mi prawo jazdy.
Spojrza�a na niego z rozbawionym zdziwieniem.
� Nie przysz�o pani do g�owy, �e mog� korzysta� z Kolei Brytyjskich z wyboru,
prawda?
Christina przerzuci�a spojrzenie na drog� przed nimi, lecz na jej twarzy nadal
igra�
filuterny u�miech.
� No wi�c, prosz� mi powiedzie� � odezwa� si� Ash. Wygl�da�a na zaskoczon�,
ale nadal u�miecha�a si�.
� Co powiedzie�?
� Dlaczego pani rodzina tak bardzo nalega�a, abym to w�a�nie ja podj�� si� tego
zadania?
Patrzy�a przed siebie.
� Poniewa� ma pan �wietn� reputacj� jako ten, kt�ry rozwi�zuje zagadki
zwi�zane ze zjawiskami paranormalnymi.
� Wol� je nazywa� normalnymi, lecz rzadko wyst�puj�cymi � powiedzia�. �
Ale przecie� Instytut zatrudnia wielu �wietnych fachowc�w w tej dziedzinie.
� Jestem pewna, �e jest kilku prawie dobrych, ale wydaje mi si�, �e pan jest
najlepszy. M�j brat, Robert, zrobi� w tej sprawie rozeznanie, zanim
zdecydowali�my
si� zatrudni� w�a�nie pana. Zreszt� zosta� pan zarekomendowany przez pani�
McCarrick. A poza tym, czytali�my pa�skie artyku�y na temat zjawisk para... �
za�mia�a si� cicho � przepraszam, normalnych, i oczywi�cie pa�sk� ksi��k�.
� My, to znaczy kto? � zapyta� z ciekawo�ci�.
� Obaj moi bracia, Robert i Simon. Nawet ciocia wykazywa�a �ywe
zainteresowanie.
� Ciocia?
� Ciocia Tessa. Siostra mojej matki...
� Panna Webb?
Christina przytakn�a ruchem g�owy.
� Cioteczka zajmowa�a si� nami od czasu �mierci naszych rodzic�w. A mo�e
nale�a�oby powiedzie�, �e to my zajmowali�my si� ni�.
Zabudowania po obu stronach drogi stawa�y si� coraz rzadsze, gdy samoch�d
opu�ci� wiosk�. Nagie pojawi�a si� przysadzista wie�a ko�cio�a, wznosz�ca si� ku
niebu pomi�dzy nagrobkami cmentarza. Jaka� posta� w czerni zwr�ci�a sw� blad�,
um�czon� �a�ob� twarz w ich kierunku, kiedy z du�� szybko�ci� mijali cmentarz.
� I wszyscy byli�cie �wiadkami tego... nawiedzenia? � zapyta� Ash, kieruj�c
ponownie uwag� w stron� dziewczyny. � Chyba tak w�a�nie panna Webb okre�li�a to
w li�cie do Instytutu. Czy wszyscy do�wiadczyli�cie tego zjawiska?
� Och, tak. Najpierw Simon zobaczy�...
Ash podni�s� d�o�.
� Jeszcze nie. Prosz� nic mi jeszcze nie m�wi�. Najpierw musz� sam
przeprowadzi� obserwacje i zobaczymy, co uda mi si� stwierdzi�.
� Nie b�dzie pan wiedzia�, czego szuka�.
Zauwa�y�, �e jej w�osy s� koloru kasztanowego i zmieniaj� sw�j odcie� w
zale�no�ci od o�wietlenia, a oczy niebieskie, z lekkim tonem szaro�ci.
� To niepotrzebne na tym etapie � wyja�ni�. � Je�li naprawd� nawiedzaj� was
duchy, to przecie� i tak wkr�tce si� o tym przekonam.
Znowu si� u�miechn�a.
� Nie chce pan drobnej wskaz�wki?
Odpowiedzia� u�miechem.
� Ani mru�mru. Jeszcze nie teraz.
Dwie ma�e tabletki dziwnie ci��y�y na j�zyku Edith, jak du�e, trudne do
prze�kni�cia k�sy chleba. Wypi�a �yk wody mineralnej i po�kn�a je w ko�cu. No,
ma�e diab�y, pomy�la�a. Do�� ju� tego, teraz do roboty. Tak, �eby stara,
zm�czona
krew mog�a normalnie p�yn�� w �y�ach.
Podzi�kowa�a kelnerowi z u�miechem, gdy ten postawi� przed ni� talerz z filetami
rybnymi, po czym zerkn�a na Kate, kt�ra nachmurzonym wzrokiem taksowa�a jajko i
sa�atk� z anchois na swoim talerzu. Edith potrz�sn�a g�ow�.
� To ja powinnam przestrzega� diety � powiedzia�a z cieniem winy w g�osie.
� To cena, jak� musz� zap�aci� za folgowanie sobie podczas weekendu �
odpowiedzia�a Kate, wyciskaj�c sok z cytryny na sa�at�. � Chocia� pokuta to
jedno, a
masochizm to co innego � si�gn�a po kieliszek bia�ego wina i upi�a spory �yk.
Wzruszy�a ramionami.
� Ale wino pozwoli mi to jako� znie��.
Edith unios�a szklaneczk� z wod� mineraln� w ge�cie toastu, jak gdyby pi�a
szampana. Na twarzy Kate, dooko�a jej oczu i w okolicy ust, dostrzeg�a drobne
zmarszczki, pierwsze oznaki, �e m�odo�� zaczyna ust�powa� dojrza�o�ci. Obecnie
czterdziestka nie jest uwa�ana za �koniec najlepszych lat" kobiety, a Kate
reprezentowa�a ten typ urody, kt�ry towarzyszy kobiecie do staro�ci. Nie to, co
ja,
pomy�la�a Edith, kt�ra nigdy nie odznacza�a si� szczeg�ln� urod�. Dla pewnych
ludzi
proces starzenia si� jest wyzwoleniem z brzydoty, kt�ra w starszym wieku uwa�ana
bywa za co� nieod��cznego. Mo�e w�a�nie dlatego ludzie starzy s� do siebie tak
bardzo podobni, osi�gaj� pewien rodzaj wsp�lnej dla wszystkich fizycznej
r�wnowagi, prawie taki sam, jaki ma miejsce zaraz po narodzinach.
� Edith, b��dzisz gdzie� daleko my�lami � wyrwa� j� z odr�twienia g�os Kate.
Edith zamruga�a oczami.
� Och, przepraszam. M�j umys� coraz cz�ciej sprawia mi takie psikusy.
� To normalne w twoim przypadku. Jeste� przecie� medium.
� Naszym my�lom potrzebny jest kierunek.
� Ale nie zawsze. Pami�taj, �e to jest lunch. Powinna� si� odpr�y�.
� Tak jak ty � Edith odezwa�a si� z lekk� nagan� w g�osie. � Kiedy ty ostatnio
tak naprawd� odpr�y�a� si�, Kate?
Druga kobieta wydawa�a si� szczerze zaskoczona.
� Och, zupe�nie nie mam takich problem�w. Powinna� zobaczy� mnie w domu.
� W�a�nie si� nad tym zastanawiam. W Instytucie jest zawsze pe�no roboty, a
w�a�nie zbli�a si� termin otwarcia Konferencji Parapsychologicznej...
� To fakt. Sam udzia� w dorocznej konferencji wi��e si� zawsze z du�ym
wysi�kiem, a tym razem nale�ymy do organizator�w.
� No w�a�nie. Poza tym jeszcze prowadzicie obecnie wiele bada�.
� Tak si� sk�ada. Na szcz�cie, w wi�kszo�ci przypadk�w nie potrzeba wiele
czasu, aby badane zjawiska zakwalifikowa� do zupe�nie naturalnych, pomimo i�
pewne okoliczno�ci mog�yby wskazywa�, �e jest inaczej.
� Masz racj�, ale s� te� takie przypadki, kt�re zabieraj� nam tygodnie, a
czasami
nawet miesi�ce wyt�onej pracy,
� Prawda. Ale w�a�nie te przypadki cenimy sobie najbardziej � powiedzia�a Kate
kroj�c jajko. � Tak sobie my�l�, �e przypadek, nad kt�rym pracuje w�a�nie Dawid,
mo�e si� okaza� interesuj�cy. To mo�e by� prawdziwy przypadek nawiedzonego
domu. Mam nadziej�, �e Dawid da sobie rad�.
Edith pochyli�a si�, chwytaj�c za n� i widelec.
� Martwisz si� o niego? � zapyta�a.
Na twarzy Kate pojawi� si� nieobecny u�miech.
� Ju� nie tak bardzo, jak kiedy�.
� Co chcesz przez to powiedzie�? Czy to znaczy, �e ju� nie jeste�cie razem, czy
te� Dawid doszed� wreszcie nieco do siebie?
� Nie zdawa�am sobie sprawy, �e nasz zwi�zek jest publiczn� w�asno�ci�.
� A dlaczego mia�by by� tajemnic�? Ty jeste� rozwiedziona, a on jest wci��
kawalerem, du�o czasu sp�dzacie razem; to chyba wydaje si� do�� logiczne,
prawda?
Kate potrz�sn�a g�ow�.
� Nasz zwi�zek nigdy nie by� powa�ny. Taki sobie przelotny romans.
� Teraz jeszcze bardziej przelotny.
� O, tak. Zdecydowanie bardziej.
Edith zacz�a je�� swoj� ryb� i postanowi�a nie dodawa� wi�cej soli.
� Dawid to niezwyk�y facet � odezwa�a si� po chwili. � Dziwi� si�, �e straci�a�
dla niego zainteresowanie.
� A czyja powiedzia�am, �e tak?
� W takim razie on...
� Dawida czasami tak bardzo poch�ania jego w�asny cynizm, �e nie pozostaje mu
ju� zbyt wiele miejsca na rozwini�cie jakiego� zwi�zku.
� A mo�e za bardzo poch�ania go praca � wtr�ci�a Edith.
� W jego przypadku to na jedno wychodzi.
Starsza z dw�ch kobiet zastanawia�a si� przez chwil� nad ostatnim zdaniem.
� Chyba rozumiem, co masz na my�li... On jest tak bardzo uprzedzony do
wszystkiego, co wi��e si� ze sfer� paranormaln�, �e czasami zastanawiam si�,
dlaczego pozostajemy w przyja�ni.
U�miechaj�c si�, Kate wyci�gn�a d�o� i dotkn�a r�ki Edith.
� Nie jest to wynik jakiej� osobistej urazy Dawida. On uwa�a, �e ludzie twojego
pokroju, obdarzeni talentem mediumicznym, s� bardzo szczerzy w swoim dzia�aniu,
chocia� b��dz�. Wydaje mi si�, �e Dawid docenia to, co robisz dla nieutulonych w
�alu rodzin zmar�ych. Natomiast nie cierpi szarlatan�w, kt�rzy �eruj� na
ludzkiej
naiwno�ci, aby si� ich kosztem wzbogaci�. Ty jeste� inna i Dawid to rozumie. On
naprawd� wierzy, �e potrafisz pom�c ludziom.
� A jak ty sobie z tym radzisz, Kate? Jak udaje ci si� pogodzi� dwa
przeciwstawne pogl�dy?
� Badania prowadzone przez nasz Instytut musz� mie� jak�� r�wnowag�.
Potrzebni nam s� ludzie reprezentuj�cy zdrowy sceptycyzm � tacy, jak Dawid � po
to, aby uwiarygodni� odkrycia prawdziwych zjawisk paranormalnych.
� Nawet je�li Dawid jest przeciwny wszystkim teoriom na temat istnienia takich
zjawisk � Edith zni�y�a g�os, kiedy przy stoliku obok zasiad�a jaka� para.
Restauracja wype�nia�a si� go��mi i narasta� gwar rozm�w.
� Wiele medi�w nie cierpi Dawida za jego negatywny, wojowniczy stosunek.
Traktuj� go jak zagro�enie, podwa�aj�ce ich niezwyk�e zdolno�ci.
W g�osie Kate zabrzmia�a stanowczo��:
� Ale wiele os�b postronnych uwa�a pogl�dy Dawida za pozytywny objaw.
Sp�jrzmy na to z innej strony, Edith. Dawid cieszy si� reputacj� tego, kt�ry
zdemaskowa� wielu oszust�w i wyja�ni� wiele przypadk�w nawiedzenia dom�w przez
duchy w kategoriach racjonalnych i materialnych.
� M�wisz, jakby� sama by�a po stronie sceptyk�w.
� Znasz mnie przecie� zbyt d�ugo, aby tak s�dzi�. Ale jako dyrektor instytutu
musz� by� otwarta na wszystkie mo�liwo�ci, niezale�nie od tego, ile jest w nich
logiki. Mam nadzieje, �e to rozumiesz.
� Ale� naturalnie � odpowiedzia�a Edith, a w jej oczach pojawi�y si� ogniki
weso�o�ci, kiedy doda�a � i wiem, jak cz�sto akceptujesz to, co podpowiada ci
logika, podczas gdy instynkt wskazuje na co� przeciwnego.
Kate wybuchn�a �miechem i unios�a kieliszek. Wypi�a �yk wina i bez entuzjazmu
powr�ci�a do jedzenia sa�atki.
Edith przybra�a powa�ny wyraz twarzy. Postanowi�a nadal dr��y� temat.
� Ale w przypadku Dawida mamy do czynienia ze znacznie wi�kszym konfliktem
wewn�trznym � od�o�y�a n� i widelec i wypi�a odrobin� wody mineralnej, podczas
gdy Kate bacznie jej si� przygl�da�a.
� Nie rozumiem � powiedzia�a m�odsza z kobiet.
� Czy�by? Ale na pewno masz jakie� podejrzenia? Na Boga, przecie� znasz go za
dobrze, aby o tym nie wiedzie�. Ton g�osu Kate by� �agodny.
� Edith, do czego w�a�ciwie zmierzasz? Czy chcesz mi przez to powiedzie�, �e
Dawid ma jaki� mroczny sekret, kt�ry ukrywa� przede mn� przez ca�y ten czas? Co�
tajemniczego, jak na przyk�ad swoj� m�sko��? Je�li o to chodzi, to zapewniam
ci�, �e
nie mog�aby� si� bardziej pomyli�...
Edith powstrzyma�a j� gestem r�ki, wci�� u�miechaj�c si�.
� Ale� wierze ci, Kate. Mia�am na my�li co� o wiele powa�niejszego. Czy zdajesz
sobie spraw�, �e Dawid ma ten dar? A mo�e nale�a�oby nazwa� go jego
przekle�stwem? � powiedzia�a potrz�saj�c g�ow�. � Jego zdolno�ci psychiczne s�
przeze� t�umione, ale z pewno�ci� jest nimi obdarzony. Jego problemem jest to,
�e nie
przyznaje si� do tego, nawet samemu sobie. A ja nie wiem dlaczego.
� Na pewno jeste� w b��dzie � zaprotestowa�a Kate. � Przecie� wszystko, co
robi, ka�de st�wo... � machn�a r�k� z rozdra�nieniem. � Przez ca�e �ycie
podwa�a
istnienie takich rzeczy.
Edith wybuchn�a urywanym �miechem.
� Je�li wybaczysz mi to sformu�owanie, to powiem, �e nie znasz go tak dobrze jak
ja. Moje my�li wiek razy skrzy�owa�y si� z jego my�lami, ale zawsze udawa�o mu
si�
to przerwa� i zablokowa�. To u niego dzia�a niemal automatycznie.
Edith grzeba�a widelcem w talerzu, lecz jej uwaga skierowana by�a gdzie indziej.
� Czy mo�esz sobie wyobrazi� zam�t w jego biednej g�owie? Tak, jak
powiedzia�a�, sp�dzi� ca�e lata na obalaniu tego, o czym pod�wiadomie wie, �e
jest
prawdziwe.
� Nie potrafi� tego zaakceptowa�, Edith. Dawid jest cz�owiekiem zbyt trze�wo
my�l�cym. Edith spojrza�a prosto w oczy Kate.
� Trze�wo my�l�cym? Czy jeste� tego absolutnie pewna, Kate?
Kate nie odpowiedzia�a na to pytanie, ale jej niezdecydowanie wydawa�o si�
oczywiste.
Rozdzia� 3
Wolseley p�dzi� wiejskimi drogami. Dziewczyna dobrze prowadzi�a samoch�d,
cho� Ash wola�by, �eby jecha�a nieco wolniej. Po obu stronach drogi r�s� g�sty
las, a
siedziby ludzkie stawa�y si� coraz rzadsze. Min�li budk� telefoniczn� stoj�c� na
rozdro�u. By�a cz�ciowo zdewastowana i otoczona g�stymi k�pami traw. Zobaczy�
na skraju drogi gawrona szarpi�cego dziobem martwe cia�o jakiego� ma�ego
gryzonia.
Ptak zszed� z drogi trzymaj�c w dziobie kawa�ek padliny, sp�oszony przez
nadje�d�aj�cy samoch�d. Od czasu do czasu w g�stej zas�onie drzew pojawia� si�
prze�wit i wtedy zobaczy� mo�na by�o pola i wzg�rza rozci�gaj�ce si� za lasem.
Ash co jaki� czas zerka� na siedz�c� obok dziewczyn�. Zda� sobie spraw�, �e
podobaj� mu si� jej �agodne rysy i lekko skrywany u�miech. Christina nuci�a
jak��
melodi�, w kt�rej by�o co� dziecinnego. Zmienia�a biegi p�ynnym ruchem d�oni,
delikatnie trzymaj�c dr��ek, i, pomimo �e mechanizm przek�adni by� stary, zdawa�
si�
nie stawia� �adnego oporu.
Pogoda by�a nadal fatalna. Ciemne chmury tylko w nielicznych miejscach
przecina�y skrawki ja�niejszego nieba.
Rozmowa mi�dzy Ashem i dziewczyn� urwa�a si� i, pomimo �e Christina raz czy
dwa razy odwr�ci�a si� w jego stron� z u�miechem, jej uwaga natychmiast
powraca�a
do drogi, tak �e nawet nie mia� okazji go odwzajemni�.
Wkr�tce samoch�d skr�ci� w boczn� �wirow� alej�, przeje�d�aj�c przez szeroko
otwart�, wielk�, ozdobn� bram� wjazdow�. Po kr�tkim le�nym odcinku wjechali na
teren ogrodu, kt�ry rozci�ga� si� po obu stronach drogi. Pocz�tkowo by� to
trawnik, z
rzadka jedynie urozmaicony drzewami i krzewami, lecz im bardziej zbli�ali si� do
domu, tym bardziej r�norodna stawa�a si� ziele�; by�y tam rabaty kwiatowe i
strzy�one �ywop�oty oraz krzewy. I wreszcie ukaza�a im si� szara bry�a budynku.
Edbrook prezentowa� si� imponuj�co, pomimo pretensjonalnej architektury apsyd i
wykuszowych okien, kt�rych mroczna niego�cinno�� psu�a harmoni� budowli. Ash
poczu� dziwny niepok�j, kt�ry przyprawi� go o ko�atanie serca. Spojrza� w
kierunku
domu i zastanowi�o go to niewyt�umaczalne uczucie.
Christina zatrzyma�a samoch�d na podje�dzie, w pobli�u kamiennych schod�w
wiod�cych do g��wnych drzwi wej�ciowych. Wy��czy�a silnik i wyskoczywszy z
samochodu, energicznie wesz�a na schody i w tej samej chwili frontowe drzwi
zacz�y
si� otwiera�.
Ash wysiad� nie spiesz�c si�, si�gn�� do baga�nika samochodu po walizk� i
zatrzyma� si� na chwil� na podje�dzie, rozgl�daj�c si� dooko�a.
We frontowych drzwiach stal� starsza kobieta, przygl�daj�c mu si� z niepokojem.
� Sp�ni�am si�, ciociu � us�ysza� g�os Christiny � ale odnalaz�am pana Asha.
Wszed� po schodach, a kobieta nazwana cioci� otworzy�a szeroko drzwi, W �wietle
zobaczy� jej siwe w�osy i pooran� zmarszczkami twarz. Cofn�a si� do �rodka,
przepuszczaj�c Christin�. Ash ruszy� za ni�, skin�wszy g�ow� na powitanie.
� Witam pani�, panno Webb.
Nerwowo taksowa�a go wzrokiem, jakby podejrzewa�a, �e nie jest tym, za kt�rego
si� podaje.
� Dzi�kuj� panu za przybycie, panie Ash � odezwa�a si� w ko�cu, widocznie
usatysfakcjonowana ogl�dzinami.
Min�a d�u�sza chwila, zanim jego wzrok przyzwyczai� si� do ciemno�ci panuj�cej
wewn�trz olbrzymiego hallu. �wiat�o s�oneczne nie by�o w stanie rozproszy�
panuj�cego tu mroku, a ciemna d�bowa boazeria na �cianach pot�gowa�a ponury
klimat wn�trza. Naprzeciw wej�cia zaczyna�y si� szerokie, masywne schody wiod�ce
na pi�tro, zako�czone galeri� o ciemnej balustradzie. Na wprost hali zw�a� si�
w
kierunku ty�u domu i po obu jego stronach znajdowa�y si� drzwi.
U st�p schod�w stali dwaj m�czy�ni. Starszy z nich � wed�ug oceny Asha m�g�
mie� jakie� trzydzie�ci pi�� lat lub nieco wi�cej � mia� na sobie nienagannie
skrojony garnitur, bia�� koszul� i krawat. Wyst�pi� do przodu z wyci�gni�t�
r�k�.
� Prosz� pozwoli�, �e si� przedstawi� � przem�wi� w spos�b r�wnie oficjalny,
jak oficjalny by� jego str�j. � Nazywam si� Robert Mariell, a to jest m�j brat,
Simon.
M�odszy m�czyzna podszed� do Asha wykazuj�c mniejsz� rezerw� ni� jego
starszy brat, cho� u�cisk jego d�oni by� lekki. Nosi� lu�ne spodnie o sportowym
kroju,
bia�� koszule rozpi�t� pod szyj� i pulower. Mia� kr�tkie w�osy, co wraz z jego
strojem
nadawa�o mu wygl�d weso�ego dziecka. Niemniej wra�enie to znikn�o, kiedy
powita�
si� z Ashem w r�wnie sztywny i oficjalny spos�b, jak poprzednio jego brat.
Ash dostrzeg�, �e w ciemno�ciach, za plecami m�czyzn co� si� poruszy�o. Drzwi
umieszczone pod schodami powoli otworzy�y si� i rozleg�o si� gro�ne warczenie
psa.
Ash zastyg� w przera�eniu. Pies nale�a� do nie znanej mu rasy. By� du�y i mia�
pot�nie zbudowan� pier�, czarn� kr�con� sier�� i kwadratow�, p�ask� czaszk� z
masywn� szcz�k�. Zwierz� zbli�y�o si� ze wzrokiem wlepionym w nieznajomego.
� A to jest Tropiciel � powiedzia� Robert Mariell nachylaj�c si�, aby poklepa�
psa po boku. Zwierze podnios�o �eb, nie spuszczaj�c z oczu intruza.
� Prosz� nie wpada� w panik�. On szybko przyzwyczaja si� do obcych.
Raczej bez paniki, ale z niepokojem, Ash odpowiedzia�:
� Je�li tylko by� ostatnio dobrze karmiony...
Simon Mariell wybuchn�� �miechem.
� Nie pozwolimy, aby pana niepokoi�. No, ju�, Tropicielu, do piwnicy, tam jest
twoje miejsce � lekko popchn�� psa w stron� otwartych drzwi i zwierz�
natychmiast
us�ucha�o.
Zwr�ciwszy uwag� na wyraz zaskoczenia na twarzy Asha, starszy z braci doda�:
� To bouvier des Flandres, belgijski pies pasterski, raczej rzadka rasa i pi�kny
egzemplarz, musi pan przyzna�. Potrafi� by� bardzo nieprzyjemne, kiedy si� je
rozdra�ni i s� rzeczywi�cie tak silne, jak na to wygl�daj�. Znakomicie nadaj�
si� do
odstraszania nieproszonych go�ci.
Ash odpr�y� si� dopiero, gdy zamkni�to drzwi do piwnicy.
� A teraz, mo�e zjad�by pan z nami lunch? � zaproponowa� Robert Mariell. �
Jest pan pewnie g�odny po podr�y.
� O, nie. Przek�si�em ju� co� we wsi � odm�wi� Ash.
� Mam nadziej�, �e moja siostra nie kaza�a panu czeka� zbyt d�ugo.
Ash odwzajemni� u�miech Christiny, po czym rozejrza� si� w hallu i rzuci� okiem
na galerie.
� Najch�tniej rozpakowa�bym si� i zrobi� ma�� inspekcj� domu i jego okolicy.
Simon ponownie do��czy� do brata, z r�koma w kieszeniach spodni.
� Dlaczego interesuje pana otoczenie domu? Przecie�, jak dot�d, nasze spotkania
z duchami zawsze mia�y miejsce wewn�trz.
� Mog� istnie� jakie� zewn�trzne przyczyny tego, co dzieje si� tutaj �
odpowiedzia� Ash.
� Podziemne �r�d�a, osiadanie terenu, zapomniane podziemne przej�cia... �
zasugerowa� Robert.
� Widz�, �e przestudiowa� pan to zagadnienie.
� To wszystko jest w pa�skiej ksi��ce. Niemniej nie s�dz�, �eby pan znalaz�
cokolwiek z tych rzeczy w naszym ogrodzie.
� Czy macie pa�stwo szczeg�ow� map� posiad�o�ci?
Simon wtr�ci� si� do rozmowy:
� M�j Bo�e, nic takiego nie b�dzie panu potrzebne. �r�d�o problemu le�y gdzie�
tu, w domu. S�dz�, �e powinni�my panu opowiedzie� o tym, co ka�de z nas
widzia�o...
Na to odezwa�a si� Christina:
� Nie, Simonie, pan Ash nigdy nie pracuje w ten spos�b. Nie lubi, �eby
ktokolwiek naprowadza� go na trop.
Ash przerzuci� spojrzenie na Christin�. Ciotka Tessa � panna Webb � nadal sta�a
przy otwartych drzwiach, jakby spodziewa�a si�, �e Ash za chwil� wyjdzie.
� Powiedzmy, �e na pocz�tek staram si� wczu� w klimat miejsca, a potem badam
struktur� budowli. I cokolwiek tutaj odkryj� � niezale�nie od tego, czy zjawisko
to
da si� wyja�ni�, czy nie � mo�ecie by� pa�stwo pewni, �e rezultat mojego badania
pozostanie prywatn� spraw� pomi�dzy wami a Instytutem. Chyba �e zmienicie zdanie
i zdecydujecie si� na publiczne ujawnienie ca�ej sprawy.
Zacz�� wchodzi� na schody, kiedy jeszcze raz powstrzyma� go g�os Roberta.
� W takim razie oznacza to, �e wierzy pan w istnienie rzeczy
niewyt�umaczalnych. Odnios�em bowiem wra�enie, �e w og�le nie daje pan wiary w
istnienie zjawisk nadprzyrodzonych.
� Niewyt�umaczalne niekoniecznie musi oznacza� nadprzyrodzone � odpar� Ash
z nut� rezygnacji w g�osie. � Uzmys�awia jedynie fakt istnienia pewnych
fenomen�w, kt�re nie daj� si� naukowo uzasadni�. Przynajmniej na razie.
Robert wpatrywa� si� w niego z twarz� pozbawiona wyrazu, lecz gdy Ash odwraca�
si�, by kontynuowa� wspinaczk� po schodach, zauwa�y�, �e Christina i Simon
wymieniaj� porozumiewawcze u�miechy.
Rozdzia� 4
Ciotka Tessa sz�a przed nim mrocznym korytarzem, z przygarbionymi ramionami,
st�paj�c g�o�no po drewnianej pod�odze. W powietrzu czu�o si� wilgo� i zapach
kurzu, jakby w domu nigdy nie otwierano okien. Jedyne okno w korytarzu,
znajduj�ce
si� po jego przeciwnej stronie, by�o cz�ciowo zas�oni�te grub� kotara, wi�c
�wiat�o
s�oneczne nie dociera�o do �rodka.
Kobieta id�ca przed nim zatrzyma�a si�, �eby wyja�ni� mu, i� �azienka znajduje
si�
po prawej stronie, w dalszej cz�ci korytarza. Po chwili otworzy�a drzwi po
lewej.
Zatrzyma�a si�, pozwalaj�c mu przej��, po czym stan�a w drzwiach, kiedy on
zrzuca�
baga�e na ��ko.
� Przepraszam, �e nie wyjecha�am po pana na stacje... � zacz�a.
Ash pokiwa� g�ow�, zm�czony ci�g�ymi przeprosinami.
� Och, naprawd� nic si� nie sta�o.
� Christina wic, jak przeforsowa� swoje zachcianki � tu u�miechn�a si� ze
smutkiem. � Schowa�a moje kluczyki od samochodu, �ebym nie mog�a po pana
wyjecha�.
Ash zdziwi� si�.
� Tak bardzo zale�a�o jej, aby odebra� mnie z dworca?
Odezwa�a si� melancholijnie, jakby wspomina�a dawne czasy:
� Ona uwielbia wyg�upy. Oni wszyscy miewaj� zwariowane pomys�y � nagle
wyprostowa�a si� i wyrwa�a z zamy�lenia, odzyskuj�c poprzedni� �wawo��. � Gdyby
pan czego� potrzebowa�, to prosz� mi da� zna�; moje pokoje s� na drugim pi�trze.
Obiad mamy o si�dmej, wi�c ma pan sporo czasu, aby rozejrze� si� po domu.
� I po ogrodzie � doda�.
� Tak, tam r�wnie�.
Wysz�a � pokoju, cicho zamykaj�c za sob� drzwi.
Ash omi�t� spojrzeniem pok�j, czerpi�c ulg� z faktu, �e by� o�wietlony (cho�
raczej s�abo w tej chwili) �wiat�em dziennym, wpadaj�cym przez okno na
po�udniowej �cianie budynku. ��ko by�o du�e i mia�o po obu ko�cach solidne
drewniane p�yty. Sprawdzi� mi�kko�� materaca, kt�ry okaza� si� bardziej wygodny,
ni� si� spodziewa�. Naprzeciw ��ka sta�a wielka szafa garderobiana, a przy
drzwiach
wysoka komoda z szufladami. Przy ��ku dostrzeg� nocny stolik z lamp�, obok ma�y
sekretarzyk, r�wnie� z lamp�, a pod�og� przykrywa� ogromnych rozmiar�w dywan.
Na par� dni w zupe�no�ci wystarczy, pomy�la� Ash. Nie widzia� powodu, aby
badania
i pomiary mia�y zabra� mu wi�cej czasu, pomimo �e uprzedzi� Mariell�w, i� mog�
potrwa� d�u�ej. Nie wiadomo dlaczego, ale wola�by niepotrzebnie nie przed�u�a�
pobytu.
Otworzy� walizk�, przerzuciwszy p�aszcz przez oparcie krzes�a, i zabra� si� do
wypakowywania przyrz�d�w potrzebnych do bada�. By�y tam dwa magnetofony, dwa
aparaty fotograficzne z lampami b�yskowymi i czujnikami pojemno�ciowymi,
sk�adane statywy, termometry, szk�o powi�kszaj�ce, ta�ma miernicza, proszek
grafitowy i m�ka. czujnik tensometryczny, urz�dzenie do pomiaru odkszta�ce� i
waga
spr�ynowa oraz inne rzeczy mog�ce si� przyda�, takie jak kalka o��wkowa, kompas
i
woltomierz.
Drobniejsze przedmioty w�o�y� do szuflad, aparaty fotograficzne postawi� na
komodzie, a statyw opar� o jej bok. Miniaturowy magnetofon wsadzi� do lewej
kieszeni marynarki, a notatnik do drugiej. Ash zamkn�� walizk� i po�o�y� j� na
szafie,
po czym powr�ci� do ��ka i otworzywszy torb� wyj�� z niej zmian� bielizny oraz
troch� ubra�. Przeni�s� je do szafy i nie zaj�tych szuflad. Ostatnim przedmiotem
le��cym na dnie torby by�a du�a butelka w�dki. Kiedy si�gn�� po ni�, us�ysza�
cichy
�miech, dobiegaj�cy przez zamkni�te okno gdzie� z ogrodu.
Odkr�caj�c kapsel, podszed� do okna, �eby wyjrze� na zewn�trz. Poci�gn�� �yk
w�dki z butelki, po czym na�o�y� zakr�tk�. Ash zmarszczy� brwi, widz�c, �e kto�
skrada si� pomi�dzy krzewami w ogrodzie.
By� to Simon Mariell, kt�ry, �miej�c si� od ucha do ucha, chowa� si� za
krzakiem.
Ash zobaczy� drug� osob�. By�a to dziewczyna ubrana w bia�� sukni� i, chocia�
odwr�cona by�a do niego ty�em, Ash rozpozna� Christin� po kasztanowych w�osach,
zakr�conych w miejscu, w kt�rym dotyka�y ramion.
Us�ysza�, jak wo�a Simona, szukaj�c go. Wybuchn�a g�o�nym �miechem, a jej brat
zanurzy� si� ni�ej w bujnych krzewach, zas�aniaj�c sobie usta, �eby nie zdradzi�
go
w�asny �miech.
Ash podszed� bli�ej okna, zaskoczony widokiem tej dziecinnej zabawy.
Co� poruszy�o si� opodal dw�ch postaci w ogrodzie. Pod drzewem sta� jeszcze
kto�, tak jak Ash obserwuj�cy bawi�cych si�.