Najemnik - Mike Resnick
Szczegóły |
Tytuł |
Najemnik - Mike Resnick |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Najemnik - Mike Resnick PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Najemnik - Mike Resnick PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Najemnik - Mike Resnick - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Starship: Najemnik
waldi0055 Strona 1
Strona 2
Starship: Najemnik
MIKE
RESNICK
03 STARSHIP: NAJEMNIK
PRZEŁOŻYŁ
ROBERT J. SZMIDT
fabryka słów
LUBLIN 2010
waldi0055 Strona 2
Strona 3
Starship: Najemnik
waldi0055 Strona 3
Strona 4
Starship: Najemnik
SERIA „STARSHIP"
1. Bunt
2. Pirat
3. Najemnik
4. Buntownik
waldi0055 Strona 4
Strona 5
Starship: Najemnik
Dla Carol, jak zawsze,
oraz dla przyjaciół, którzy ju ż odeszli:
Boba Blocha
Jacquesa Chambona
Jacka Chalkera
Hala Clementa
George’a Aleca Effingera
Kelly Freas
Jacka C. Haldemana
Virginii Kidd
George’a Laskowskiego
Bey Mahaffey
Mary Martin
Bruce'a Pelza
E. Hoffmana Price’a
Hanka Reinhardta
Darrella C. Richardsona
Johna F. Roya
Juliusa Schwartza
Boba Scheckleya
Charlesa Sheffielda
Rossa H. Spencera
Lou Tabakowa
Boba Tuckera
Jamesa White’a
Jacka Williamsona
waldi0055 Strona 5
Strona 6
Starship: Najemnik
Eda Wooda
waldi0055 Strona 6
Strona 7
Starship: Najemnik
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Dawidzie - powiedział bezcielesny głos systemu komuni-
kacyjnego „Teodora Roosevelta". - Nie wiem, gdzie się, do chole-
ry, ukrywasz, ale musimy porozmawiać. Albo pojawisz się w
moim biurze za pięć minut, albo każę cię wystrzelić z tego
okrętu prosto w przestrzeń.
- Daję dychę za piątaka, że kapitan będzie musiał go
szukać - oznajmił jeden z marynarzy.
- Przyjmuję zakład - odparła natychmiast wysoka, rudo-
włosa kobieta. - Dycha za piątaka. Na pokładzie tego okrętu
jest tylko jeden człowiek, którego powinieneś się obawiać,
oprócz mnie, rzecz jasna. I jest to nie kto inny jak nasz kapitan. -
Uśmiechnęła się niespodziewanie. - A poza tym - dodała - ile
macie na tej krypie miejsc, w których można się ukryć?
- Więcej, niż pani myśli. Gdyby było inaczej, kapitan nie
musiałby mu grozić.
- Kapitan ma dzisiaj paskudny humor - przyznała Walki-
ria. - Ale kto by nie miał...
- W tym samym momencie część grodzi rozsunęła się i na
korytarz wyszła istota ledwie przypominająca człowieka, ale za
to wystrojona w szaty wiktoriańskiego dandysa. Jej oczy były
osadzone po bokach jajowatej głowy, trójkątne uszy potrafiły
poruszać się samodzielnie, całkowicie okrągłe usta nie posiadały
warg, a kark był niesamowicie długi i giętki. Korpus posiadała
szeroki, ale o połowę niższy od ludzkiego, natomiast nogi, krót-
kie i serdelkowate, miały dodatkowy przegub. Obcego wyglądu
waldi0055 Strona 7
Strona 8
Starship: Najemnik
dopełniała skóra o lekko zielonkawym odcieniu, ale zachowania
i manier tej istoty nie powstydziłby się brytyjski arystokrata.
- Wolałbym, abyście nie rozmawiali o mnie w taki sposób,
jakby mnie tu nie było - poprosił.
- Jedyne, co byś wolał, to nie być tutaj teraz - stwierdziła
kobieta pełniąca funkcję trzeciego oficera i zaniosła się gardło-
wym śmiechem.
- Moja droga Olivio... - zaczął kosmita urażonym tonem.
- Mów mi Wal - przerwała mu rudowłosa.
- Skoro tak wolisz - stwierdził z lekceważącym wzrusze-
niem ramion. - Dla mnie na zawsze zostaniesz Olivią Twist.
- Nienawidzę tego nazwiska - oświadczyła zdecydowanie.
- Stanowczo powinieneś obrać sobie za obiekt adoracji innego
ziemskiego autora.
- Innego niż nieśmiertelny Karol? - zapytał z niemal mo-
delowym przerażeniem w głosie. - Nie ma innych autorów.
Reszta to zwykłe pisarczyki i grafomani.
- Dawidzie - z interkomu znów popłynął głos. - Za trzy
minuty dowiesz się, czy żartowałem... - Na chwilę zapadła cisza,
a potem ton wypowiedzi stał się naprawdę złowieszczy: - Mam
ci pomóc w zgadywaniu?
- Naprawdę muszę już iść - usprawiedliwił się kosmita.
Gdy pobiegł w głąb korytarza, Wal chwyciła za rękę sto-
jącego obok marynarza.
- Wyskakuj z forsy. Zasłużyłeś na to w pełni, obstawiając
przeciw swojemu dowódcy.
Elegancko ubrana istota dotarła tymczasem do szybu
windy powietrznej, wjechała nią dwa pokłady wyżej, tam wy-
siadła i weszła w drzwi kapitańskiego gabinetu.
- Mój drogi Steerforth - odezwała się, udając entuzjazm. -
waldi0055 Strona 8
Strona 9
Starship: Najemnik
Doskonale pan sobie poradził z tym zadaniem! Naprawdę
świetnie! Nie mogę wprost wyrazić, jak dumny jestem z pana!
- Zamknij się wreszcie - powiedział Wilson Cole. - I prze-
stań mówić na mnie Steerforth.
- Przecież pan się tak nazywa! - zaprotestował kosmita. -
Ja jestem Dawid Copperfield, a pan jest moim przyjacielem ze
szkolnej ławy, Steerforthem.
- Możesz zwracać się do mnie per kapitanie, Wilsonie,
nawet po nazwisku, skoro już o tym mowa. Ja będę nazywał cię
nadal Dawidem, ale tylko dlatego, że nie podałeś mi swojego
prawdziwego imienia. - Cole wbił twarde spojrzenie w byłego
pasera. - I uwierz mi, nie masz bladego pojęcia, jak jestem teraz
wściekły na ciebie.
- Przecież wygraliśmy! - zastrzegł się natychmiast Copper-
field. - Mieli pięć statków, a pan je wszystkie zniszczył.
- Wśród nich miały być dwie jednostki klasy H! - wrzasnął
kapitan. - A musieliśmy walczyć z czterema okrętami klasy K i
jedną M-ką.
- Za co nam doskonale zapłacono - wtrącił kosmita.
- Zapłata z trudem pokryje koszt utraconego wahadłowca
i uszkodzeń, jakie odniósł podczas bitwy „Teddy R." - odparł Co-
le. - Dawidzie, wyjaśniłem ci to już po poprzedniej klęsce. W
tym biznesie chodzi o coś więcej niż tylko o zdobywanie naj-
większych kontraktów.
- Tak to wygląda z pańskiego punktu widzenia - stwier-
dził obronnym tonem Copperfield. - Moim zadaniem jest dobi-
janie targów z klientami. Ja podpisuję kontrakty, pan wygrywa
bitwy.
- Podpiszesz kontrakt, jeśli ktoś zaproponuje ci dziesięć
razy więcej i każe zaatakować pancernik albo okręt flagowy
waldi0055 Strona 9
Strona 10
Starship: Najemnik
admirał Garcii?
- Na pewno nie - odparł kosmita. - „Teddy R." nie pokona
pancernika.
- „Teddy R." miał cholerne szczęście, że wyszedł cało z dzi-
siejszej opresji - powiedział kapitan.
- Mój drogi Steerforth, jeśli chcesz być najemnikiem, mu-
sisz przywyknąć do udziału w nierównych walkach. Na tym po-
lega ta robota.
- Zdaje się, że w ogóle się nie rozumiemy - stwierdził Cole.
- Jesteś naszym agentem. Powinieneś załatwiać nam zadania,
które możemy wykonać.
Tymczasem mamy cholerne szczęście, że przeżyliśmy to
starcie.
- Żyje pan? Żyje - zaprotestował Copperfield. - A to zna-
czy, że zawarłem dobry kontrakt. Dwa miliony dolarów Marii
Teresy za ochronę Bariosa II przed potencjalnym atakiem w
czasie Wystawy Jubilerów.
- Niech cię szlag, Dawidzie, to nie był „potencjalny" atak! -
zagrzmiał kapitan. - Wiedzieli, gdzie jesteśmy, wiedzieli, jakim
uzbrojeniem dysponujemy, posiadali nawet wiedzę na temat
tego, co możemy, a czego nie wolno nam zrobić. Gdyby Wal i
Cztery Oczy nie dokonali na naszych wahadłowcach rzeczy, o
których nikomu się jeszcze nie śniło, orbitowalibyśmy teraz wo-
kół tej planety w milionach kawałków.
- Mógłbym załatwić panu posadę ochroniarza w jednej ze
szkół, gdzie broniłby pan grzecznych dzieci przed łobuzami -
oświadczył wyniosłym tonem kosmita - ale to z pewnością nie
pozwoliłoby nam na pokrycie wszystkich wydatków.
- Zamknij się - poradził mu Cole i Dawid Copperfield na-
tychmiast zamilkł. - Musimy wprowadzić kilka zmian do syste-
waldi0055 Strona 10
Strona 11
Starship: Najemnik
mu naszego działania - dodał Wilson.
- Chodzi panu o okręt?
- Mówię o tobie i o mnie. Nie pozwolę ci narażać nas w
taki sposób, jak robiłeś to do tej pory.
- Przecież zawsze wychodził pan zwycięsko z tych bitew! -
zaprotestował kosmita. - Nie rozumiem, co pana tak wkurzyło.
- Skoro tak, dlaczego ukryłeś się w magazynku? - zapytał
kapitan.
Copperfield nie odpowiedział od razu, musiał najpierw
przemyśleć swoje słowa.
- Bo to takie przytulne miejsce...
Wybuch kobiecego śmiechu wypełnił przestrzeń niewiel-
kiego pomieszczenia, a moment później obaj zobaczyli nad bla-
tem biurka hologram Sharon Blacksmith.
- To ci się udało, Dawidzie! - przyznała, wciąż się uśmie-
chając. - Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciw, jeśli
puszczę tę wypowiedź całej załodze. Jeśli kiedykolwiek znudzi ci
się zgrywanie... no wiesz, tego, kogo teraz zgrywasz, zawsze mo-
żesz zostać zawodowym komikiem.
- Podsłuchiwała nas pani? - zdziwił się Copperfield.
- Jestem szefem sekcji bezpieczeństwa - odparła Sharon. -
Moja praca polega na podsłuchiwaniu. Istniało duże prawdopo-
dobieństwo, że nasz nieustraszony przywódca zechce cię udusić
własnymi rękami, zanim zdołasz opuścić ten gabinet, a tego
typu zachowania wymagają rejestracji.
- Udusić mnie? - żachnął się kosmita. - Jesteśmy przyja-
ciółmi ze szkolnej ławy.
- Dawidzie, ty najwyraźniej zaczynasz się już gubić w tym
wszystkim - stwierdziła Sharon. - Nie znaliście się obaj do ubie-
głorocznego spotkania. Nie jesteście kumplami ze szkoły. Nie
waldi0055 Strona 11
Strona 12
Starship: Najemnik
jesteś nawet człowiekiem i nie nazywasz się Dawid Copperfield.
Jesteś za to, a w każdym razie byłeś do niedawna, jednym z
największych paserów Wewnętrznej Granicy. Wiem, że to nie-
zbyt miłe z mojej strony, ale takie są fakty.
- Fakty są wrogiem prawdy! - zagrzmiał kosmita. - Na-
prawdę uważa pani, że pokazałbym panu Steerforthowi bez-
sens zatracania się w piractwie, gdybyśmy nie byli przyjaciółmi
od tak dawna? Sądzi pani, że zgodziłbym się na zwabienie Re-
kina Młota na moją planetę, gdyby poprosił o to ktoś inny niż
przyjaciel z mojej klasy? Myśli pani, że porzuciłbym wszystko, na
czym mi do tej pory zależało i odleciał z wami, gdybym nie da-
rzył tego człowieka wielkim uczuciem?
Cole i Sharon wymienili spojrzenia.
- Dam sobie z nim radę - stwierdził kapitan i hologram
zniknął. - Dawidzie, zwabiłeś Rekina Młota na Krętą Rzekę,
ponieważ nie miałeś wyboru, a poleciałeś z nami, gdyż sześciu
innych piratów wyznaczyło nagrodę za twoją głowę.
- Tak, to wydarzenie także legło u podstaw mojej decyzji -
przyznał Copperfield.
- Chcesz, żebym odstawił cię na Krętą Rzekę?
- Nie, w żadnym wypadku! Oni nadal mogą na mnie po-
lować!
- Chcesz, żebym cię wysadził na najbliższej skolonizowanej
planecie?
- Nie.
- Świetnie. Jeśli zostajesz na pokładzie „Teddy'ego R.",
musimy ustalić nowe zasady naszej współpracy.
- Ale nie wracamy do piractwa? - upewnił się Copperfield.
- Nie wracamy - potwierdził Cole. - Jesteśmy żołnierzami
pełniącymi służbę na pokładzie okrętu wojennego. Nie nada-
waldi0055 Strona 12
Strona 13
Starship: Najemnik
jemy się na piratów. Aż dziw, że wytrzymaliśmy w tym fachu
cały rok... - przerwał na moment. - Nie możemy też wrócić do
Republiki. Nagroda za moją głowę nadal jest aktualna, podob-
nie jak gigantyczna premia za odzyskanie albo zniszczenie
„Teddy'ego R.". Jedyne zajęcie, jakiego możemy się podjąć tu-
taj, na Wewnętrznej Granicy, to wojowanie, czyli najemnictwo.
- Co dokładnie wyłuszczyłem panu dwa miesiące temu -
przypomniał kosmita.
- Wiem i przyznaję, że to była bardzo dobra sugestia. Ale,
z drugiej strony, chcielibyśmy pożyć wystarczająco długo, aby
móc wydać tak zarobione pieniądze. Już drugi raz z rzędu wy-
brałeś najdroższy kontrakt, nie przejmując się przy tym, czy je-
steśmy w stanie go wykonać. Ten okręt zbudowano niemal
wiek temu i gdyby nie nieustanne wojny, które toczyła Republi-
ka, już od ponad siedemdziesięciu pięciu lat powinien spoczy-
wać na złomowisku. Na dwa miliony jednostek przestrzennych,
jakie posiada flota, zaledwie niespełna tysiąc jest słabiej wypo-
sażonych niż my. Wiem, że gdyby doszło do starcia jeden na
jednego, będziemy w stanie pokonać każdy okręt poruszający
się aktualnie po terytorium Wewnętrznej Granicy, ale ty wciąż
pakujesz nas w sytuacje, w których te proporcje są mocno zabu-
rzone.
Do tej pory mieliśmy szczęście, ale ono nie będzie trwać
wiecznie. Dlatego od dzisiaj będziesz przynosił mi wszystkie ofer-
ty do akceptacji i to ja będę decydował, czy je przyjmiemy.
- Tym sposobem odbierasz mi wiarygodność, nie mówiąc
już o pozycji przetargowej.
- To cię nie zaboli tak bardzo, jak rany od lasera czy broni
pulsacyjnej, nie mówiąc już o niewysłowionych mękach na po-
waldi0055 Strona 13
Strona 14
Starship: Najemnik
wolnych torturach, a trafisz na nie, jeśli nadal będziesz nas pa-
kował w kłopoty.
- Jak ci się udało zostać najczęściej dekorowanym ofice-
rem floty przy takim podejściu? - zapytał z goryczą w głosie
Copperfield.
- Kapitan jest teraz najczęściej dekorowanym oficerem
poza flotą - wtrącił bezcielesny głos Sharon. - Nie wspominając o
tym, że otrzymał także miano najbardziej poszukiwanego prze-
stępcy. I jesteśmy z niego bardzo dumni, pomimo że żadne z
nas już nigdy nie zobaczy własnego domu.
- Ty też mogłabyś się już zamknąć - powiedział Cole i
odwrócił się do kosmity. - Tak zrobimy, Dawidzie. Będziesz mi
przynosił wszystkie oferty do zatwierdzenia i chcę wiedzieć nie
tylko, ile nam zapłacą. Masz mi dostarczyć informacje o każ-
dym szczególe tych kontraktów, a przede wszystkim o tym, dla-
czego ktoś chce nam tyle a tyle zapłacić za podjęcie się roboty.
Jeśli nie uda ci się zgromadzić tej wiedzy, ja albo wskazany
przeze mnie oficer przepytamy zleceniodawcę na okoliczność
istniejących zagrożeń.
- W ten sposób stanę się niepotrzebny - zaprotestował
Copperfield.
- Jak mi się to słowo podoba - wtrąciła Sharon.
- Stanę się kimś w rodzaju waszego chłopca na posyłki -
kontynuował były paser.
- Próbowaliśmy działać po twojemu i nawet nie wiesz, jak
wielkie szczęście mieliśmy, że udało nam się przeżyć - powie-
dział kapitan. - Dlatego teraz spróbujemy mojej metody.
- Nie wiem, czy temu podołam.
- Decyzja należy do ciebie. W razie czego zastąpi cię sier-
żant z przedziału bojowego.
waldi0055 Strona 14
Strona 15
Starship: Najemnik
- Ale na pewno będę się starał - zapewnił go pospiesznie
kosmita.
- Świetnie. W takim razie pozostajesz na stanowisku na-
szego agenta i nadal będziesz spotykał się z klientami. Republi-
ka nie wycofała jeszcze olbrzymiej nagrody za głowy Forrice'a,
Sharon i moją, po kilkudziesięciu planetach krążą listy gończe
za Wal, a ta nowa trójka, dwaj ludzie i kosmita zabrani z
Cyrano, też sobie nieźle zdążyła nagrabić przed zamustrowa-
niem. Jesteś jednym z nielicznych członków załogi tego okrętu,
który może opuszczać pokład ze sporymi szansami na szczęśli-
wy powrót. Przekaż Christine albo innemu oficerowi pełniącemu
dyżur na mostku, dokąd mamy lecieć, a zabierzemy cię tam.
Pamiętaj jednak, że nie masz już prawa zawierania umów w
naszym imieniu. Czy to jasne?
- Tak, Steerforth... - odparł Copperfield i zamilkł na mo-
ment. - To znaczy Wilsonie.
- Świetnie. To wszystko. Możesz odejść. - Kosmita odwró-
cił się i ruszył w stronę drzwi. - Jeszcze jedno, Dawidzie.
- Tak, mój drogi Steerforth?
- Jeśli jeszcze raz ukryjesz się przede mną w schowku, ka-
żę go zaspawać z tobą w środku.
- Wiedział pan o tym? - zapytał zaskoczony Copperfield.
- Ten facet ma swoich szpiegów wszędzie - oznajmił głos
Sharon. - I to wcale nie jest obelga.
Copperfield opuścił gabinet bez słowa.
- Spotkamy się w mesie na kawce? - zapytała Sharon, gdy
jej hologram ponownie pojawił się nad biurkiem.
- Nie teraz - odparł Cole. - Przyślij do mnie Cztery Oczy.
Chcę się zapoznać z raportem o uszkodzeniach.
- Dlaczego nie Christine albo Wal? - zapytała. - W końcu
waldi0055 Strona 15
Strona 16
Starship: Najemnik
to drugi i trzeci oficer.
- Najpierw Cztery Oczy, potem kawa, drzemka i na ko-
niec zajmę się pozostałymi szkodami. Okręt musi być sprawny,
musimy mieć powietrze, stabilną grawitację i całkowitą pew-
ność, że nasze systemy uzbrojenia są w pełni sprawne. Cała resz-
ta może poczekać.
- Nawet miłość twojego życia? - zapytała przymilnie.
- Weź coś na wstrzymanie - poradził jej. - Czekają mnie
liczne obowiązki służbowe.
- Nie chcę brać niczego na wstrzymanie!
- Świetnie. W takim razie skocz do Dawida. On ci wytłu-
maczy, że jako kumple ze szkolnej ławy dzielimy się wszystkim.
- Siedem tysięcy sto czterdzieści pięć - powiedziała Sha-
ron.
- A to co miało znaczyć?
- Ilość nocy, jakie spędzisz samotnie za tę zniewagę.
waldi0055 Strona 16
Strona 17
Starship: Najemnik
ROZDZIAŁ DRUGI
Forrice, przysadzisty, trójnogi Molarianin pełniący funkcję
pierwszego oficera, z niezwykłą gracją przemierzył korytarz cha-
rakterystycznym, wirującym krokiem, zatrzymał się na chwilę
przed rybim okiem kamery wiszącej nad drzwiami Cole'a, aby
kapitan mógł go rozpoznać, a potem wtoczył do wnętrza.
- Odwaliłeś dzisiaj kawał dobrej roboty, Cztery Oczy - po-
chwalił go Wilson.
- Też tak myślę - odparł Forrice. - Jednak wahadłowce
nie zostały stworzone do tego typu manewrów... - zamilkł. - I
dlatego straciliśmy „Alice".
- Tak - mruknął Cole. - Teodor Roosevelt nigdy nam tego
nie wybaczy. Straciliśmy już trójkę z jego dzieci: „Quentina",
„Archiego" i „Alice". Został nam już tylko jeden oryginalny wa-
hadłowiec: „Kermit".
- Ale te dwa nowe, „Edith" i „Junior", spisują się całkiem
nieźle - zauważył Molarianin. - Walkiria wykonała na „Edith"
manewr, po którym maszyna powinna przełamać się na pół.
- Wiem. Ale nie ukrywajmy, miała przy tym kupę szczę-
ścia. Podobnie jak ty.
- Lepiej mieć szczęście, niż go nie mieć.
- A ja tam wolę powiedzenie: przezorny zawsze ubezpie-
czony - odparł Cole. - Jakie rany odnieśli nasi ludzie?
- Kilka oparzeń, parę złamań, ale wszyscy przeżyli. Wiele
bym dał, żeby mieć lekarza na pokładzie.
- Powinniśmy mieć dwóch - zgodził się Cole. - Jednego dla
waldi0055 Strona 17
Strona 18
Starship: Najemnik
ludzi, drugiego dla reszty ras. Problem w tym, że tak bardzo
jesteśmy zajęci walką, iż nie mamy czasu znaleźć kogoś, kto
opatrzy nam rany... - przerwał na chwilę. - A co z okrętem? Ja-
kie są uszkodzenia?
- Póki co wszystko działa - odparł Forrice. - Wysłałem Śli-
skiego na zewnątrz, żeby zbadał poszycie.
- Sam nie wiem, co byśmy bez niego zrobili - powiedział
Wilson, myśląc o jedynym Tolobicie z załogi okrętu, wyjątko-
wym kosmicie, który dzięki pokrywającemu jego skórę sym-
biontowi Goribowi mógł całymi godzinami przebywać w lodo-
watej pustce kosmosu.
- Każdy okręt powinien posiadać Tolobitę - stwierdził Mo-
larianin. - Zabiłeś już Dawida? - zapytał rozbawionym tonem.
- Taka myśl przemknęła mi przez głowę.
- Skąd się wzięły te cholerne statki? - ciągnął tymczasem
Cztery Oczy. - Wydawało mi się, że to będzie zwykła robota, ot,
parę jednostek klasy H.
- To bardziej moja wina niż jego - wyjaśnił kapitan. - Na
terytorium Wewnętrznej Granicy znajduje się prawie dwa tysią-
ce planet górniczych. Powinienem się domyślić, że doroczna
wystawa jubilerska przyciągnie uwagę każdego pieprzonego
złodzieja operującego w promieniu pięciuset lat świetlnych. Tak
samo jak powinienem wiedzieć, że organizatorzy wcisnęli kit
Dawidowi, żeby nie zażądał wyższej ceny.
- To tylko paser, nie wojskowy - zgodził się Forrice. - Jeśli
zaufasz mu po raz kolejny, znowu nas wpakuje w coś takiego.
- Wiem. Dlatego od tej pory będzie tylko łącznikiem. Ma
mi przedstawiać wszystkie propozycje, abym mógł zdecydować,
czy je bierzemy.
waldi0055 Strona 18
Strona 19
Starship: Najemnik
- Podoba mi się ten pomysł - ucieszył się Cztery Oczy. -
Nie dość, że będę bogaty, to jeszcze dłużej pożyję.
- Wystawa kończy się jutro - przypomniał mu Cole. - Ma-
my pozostawać do dyspozycji organizatorów aż do chwili jej
zamknięcia, chociaż wątpię, aby po tej bitwie miał nastąpić
jeszcze jakiś atak. Jutro, gdy tereny wystawy znajdą cię po noc-
nej stronie planety, weźmiesz Pampasa oraz kilku innych, rów-
nie groźnie wyglądających członków załogi i polecisz po nasze
honorarium.
- Wal wygląda najgroźniej ze wszystkich - zauważył Forri-
ce. - Nie ma na pokładzie człowieka ani kosmity, którego nie
rozłożyłaby jednym palcem. Wliczając w to nawet Byka.
- Tak, wiem - przyznał Wilson. - Jeśli zleceniodawcy z ja-
kichś przyczyn zaczną się ociągać z wypłatą należności, postra-
szysz ich bronią i na pewno wyciągniesz pieniądze bez większych
problemów. Z Wal nie będzie szans na negocjacje, ona ich
wszystkich wystrzela, jak tylko coś pójdzie nie tak.
- Jest do tego zdolna - zgodził się Molarianin. - Domyślam
się, że tej umiejętności nie dałaby rady nabyć podczas służby
wojskowej. - Był tak zadowolony ze swojej uwagi, że wydał kil-
ka przeciągłych gwizdów, stanowiących ekwiwalent ludzkiego
śmiechu. - Ale, co by nie mówić, to ona uratowała nam dzisiaj
tyłki.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz - zapewnił go Cole. - Dlate-
go ją trzymamy.
- Tylko ona wciąż wygląda świeżo i rwie się do dalszej
walki - zauważył Cztery Oczy. - Gdyby była samicą mojej rasy,
kręciłbym się wokół niej całymi latami, aby wyczekać moment
sezonowania.
- Oszczędź mi swoich obsesji seksualnych - poprosił kapi-
waldi0055 Strona 19
Strona 20
Starship: Najemnik
tan. - To był taki długi dzień...
Nagle okręt mocno zadrżał.
- A będzie jeszcze dłuższy - mruknął Forrice. - Pędzę na
mostek.
- Nie - zatrzymał go Wilson. - Ja tam pójdę. Ty leć do
przedziału bojowego i upewnij się, czy wszystko działa jak nale-
ży.
Razem opuścili biuro i moment później Cole zameldował
się na stanowisku dowodzenia.
- Co się dzieje? - zapytał Christine Mboyę, która dowodzi-
ła tą wachtą.
- Jeden ze statków klasy K, które uszkodziliśmy dzisiaj
podczas walki, właśnie eksplodował - zameldowała. - Wielki
odłamek jego kadłuba odbił się przed chwilą od naszych doków.
- Czy Śliski nadal przebywa na zewnątrz?
- Nie wiem, sir - odparła. - Zaraz to sprawdzę. - Przebie-
gła wzrokiem po ekranach komputera. - Tak, sir.
- Daj mi go na audio - rozkazał kapitan. - Śliski, słyszysz
mnie?
- Tak, sir - odparł Tolobita.
- Nic ci nie jest?
- Nie, sir, ale mój Gorib odniósł kilka powierzchownych
ran. Muszę w miarę szybko wracać na pokład.
- Wystarczy ci czasu, żeby dokończyć sprawdzanie, czy
kadłub nie został naruszony?
- Tak, sir. Wystarczy.
- Świetnie, w takim razie wykonaj zadanie, a potem od
razu wracaj. - Wilson nakazał gestem przerwanie połączenia. -
Czy Mustafa Odom już się obudził? - zapytał o pierwszego me-
chanika.
waldi0055 Strona 20