15570
Szczegóły |
Tytuł |
15570 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15570 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15570 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15570 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANDRZEJ KLOMINEK
Oficyna Wydawnicza MOST Warszawa 1995
1 Copyright by Andrzej Klominek & Oficyna Wydawnicza MOST tel./fax 32-18-96
Opracowanie redakcyjne Ewa Litwiniak
Projekt ok�adki Jolanta Kolary
Opracowanie graficzne Andrzej Karczewski
Zdj�cia oryginalne
Wojciech Plewi�ski - s. 18, 59, 125, 173, 203, 238, 309, 321,
325, 331, 335, 338, 359, 367
Lucjan Fogiel � s. 243, 301
Henryk Hermanowicz � s. 147, 161
Pozosta�e materia�y ilustracyjne ze zbior�w autora. Reprodukcje z numer�w �Przekroju"
ISBN 83-85611-34-7
Dzi�kujemy Ministerstwu Kultury i Sztuki za pomoc w wydaniu ksi��ki
1098030035
Biblioteka WDiNP UW
PORTRET CZEGO�, CO NIE MOG�O ISTNIE�, A ISTNIA�O
Marian Eile by� zjawiskiem i jego �Przekr�j" by� zjawiskiem... Ca�e lata obawia�em si�, �e nikt z jego wsp�pracownik�w nie zarejestruje swych wspomnie�, kt�re cho� w cz�ci przybli�� wyobra�ni potomnych ten niezwyk�y fenomen. I oto zdecydowa� si� Andrzej Klominek. Ca�e szcz�cie. Wielu wa�nych ludzi dawnego �Przekroju" odesz�o ju� z tego �wiata, w��cznie z tymi najlepszymi, jak sam Eile, Janina Ipohorska czy Daniel Mr�z. Inni zn�w, zaj�ci bie��cymi sprawami, odk�adaj� powr�t do tej przesz�o�ci na p�niej � nie bacz�c, �e wsp�czesno��, ci�g�ym dzianiem si� na�adowana, wymazuje z pami�ci rozmaite drobne szczeg�y dni przedwczorajszych, szczeg�y, kt�re z�o�y�yby si� na pe�niejszy obraz czego�, co i tak pozostanie nieuchwytne, jak ka�dy geniusz artysty.
Marian Eile by� artyst�. Niezwyk�ym. I to niezwyk�ym w skali �wiatowej. Ksi��ka Klominka, kt�ry obserwowa� go na co dzie�, pozwala w przybli�eniu uzmys�owi� sobie, jak Eile tworzy� �Przekr�j". Bo tworzy� go niby dzie�o sztuki.
Pisz�cy te s�owa tylko raz mia� okazj� podgl�da� go przy tym � i dorzuc� tu od razli tamten charakterystyczny strz�p wspomnienia: um�wi-limy si�, �e wpadn� z pomys�em, kt�ry mu zasygnalizowa�em przez telefon (by�a to, by umo�liwi� przysz�ym doktorantom ustalenie czasu tego niezwyk�ego dla mnie prze�ycia, rubryka �Wszystko o Kowalskich").
Na marginesie: Eile tak zbiera� i wch�ania� najrozmaitsze, znoszone mu pomys�y, je�li tylko pasowa�y do cudownej zabawy redagowania pisma razem z czytelnikami, wyhodowa� sobie ca�� populacj� bezinteresownych wsp�pracownik�w, kt�rzy mu podrzucali r�ne propozycje, czasem wykorzystywane bezpo�rednio, czasem przez niego pomys�owo trawestowane. By�em wi�c jednym z wielu, tyle, �e lubili�my si� z czas�w, albo raczej � on polubi� mnie w czasach, gdy w imieniu naszego krakowskiego Studenckiego Komitetu Rewolucyjnego w roku 1956 dzi�kowa�em mu za przygotowanie tej rewolucji �cywilizacj� �Przekroju�"...
Kiedy przyszed�em, siedzia� za swoim biurkiem, ze stert� arkuszy pustych makiet kolumny �Przekroju" przed sob� (w naszym �argonie zawodowym m�wi si� �kolumna", a nie �stronica" czy �strona"). Gaw�dzi�
ze mn�, szkicuj�c od niechcenia, niby na marginesie rozmowy, r�ne, kolejne wersje graficzne jednej tylko kolumny � a ka�dy wariant by� inny, ka�dy przebogaty w odmienne pomys�y, �ledzi�em istn� feeri�, kolejne erupcje talentu, kt�ry oceni� mo�e tylko zawodowiec, bo to by�o co� wi�cej, ni� zamakietowanie strony; ile� tam by�o, �wtr�conych" niby, zabawnostek graficznych, to uko�na, barwna �sztrajfa" (rysowa� jakimi� t�ustymi, zachodnimi na pewno kredkami, bo w Polsce i �obozie" takich nie produkowano), to jaka� male�ka, przekorna, paroma kreskami zarysowana posta�ka do w�amania w tekst, to litery tytu�u uk�adaj�ce si� sfalowan� wst�g�, a wszystko z nieomylnym smakiem i barwno�ci�, kt�rej i tak zreszt� nie mog�a odda� nasza �wczesna toporna technika druku (mimo ca�ego zapa�u oddanych Eilemu drukarzy, nigdy nie op�aconych w ich wysi�ku przekazania za pomoc� chemigrafii ca�ego wdzi�ku tych kompozycji). W pewnym momencie zamilk�em, wpatrzony; Eile umiechn�� si�: �widz�, �e pan lubi ten zaw�d..." Powiedzia�em: �ciesz� si�, �e mog�em co� takiego zobaczy�..." I dzi�, ju� jako weteran zawodu, nadal zazdroszcz� Andrzejowi Klominkowi, �e mia� to na co dzie�.
Dzieje �cywilizacji �Przekroju�" od jej pierwszych dni s� dopiero do napisania i marzy�bym, by autor tej ksi��ki nie porzuci� tematu � bo nie wiem, czy pojawi si� jeszcze kto� zdolny t� �cywilizacj�" tak rozumie� (a mo�e krakowscy studenci dziennikarstwa pod kierunkiem Andrzeja Klominka odpytaj� wszystkich, kt�rzy z Eilem mieli do czynienia, w��cznie z drukarzami?). Tak, jak marzy�em po przeczytaniu maszynopisu tej ksi��ki, by ukaza�a si� ona wraz z albumem wybranych stronic �Przekroju" Eilego, ilustruj�cych przynajmniej graficzny obraz tego fenomenu. Bo, oczywi�cie, to nie sprowadza�o si� do grafiki � ale grafika, obok u�miechu, stanowi�a przekorny i nie do pokonania or� szturmowy tej cywilizacji wobec np. prymitywu i prostactwa lat 1948-55. Mam nadziej�, �e krakowscy historycy sztuki przygotuj� szczeg�lnego charakteru wielk� wystaw�, po�wi�con� grafice �cywilizacji �Przekroju�", od Eilego, Ipohorskiej, Mroza, Mikulskiego, po Wi�niaka, Mro�ka, Macedo�skiego. Poniewa�, nie ura�aj�c niczyjej wielko�ci, to �Przekr�j" da� im publiczno��, stworzy� ich dla polskich czytelnik�w.
Eile to by�a r�wnie� pewna filozofia. Warto skupi� na niej troch� uwagi, bo Eile uformowa� gusty paru pokole� Polak�w. Mam tu zw�aszcza na my�li filozofi� robienia gazety � kt�r� Eile, jak mi powiedzia�, �robi� dla siebie".
Tak, naprawd�: robi� j� dla jednego czytelnika � �bo ja jestem po prostu jak wszyscy". Nie musia� nikogo pyta�, z nikim si� konsultowa� (jak robi to, na szcz�cie, ka�dy z nas) w kwestii, co trafi do czytelnika, a co nie. Je�li si� jemu co podoba�o, to znaczy�o, �e b�dzie si� podoba�o reszcie Polak�w. Nie ulega w�tpliwo�ci, �e narzuca� swe gusty i upodobania: nauczy� Polsk� smaku surrealizmu, da� jej Ga�czy�skiego,
malarstwo Picassa i proz� Kafki. On te� wstrzykn�� w krew Polak�w, mimo w�ciek�ej irytacji Gomu�ki, pasj� samochodow� � on, kt�ry, genialny we wszystkim, kierowc� by� kiepskim, o czym wiedzia� i nad czym skrycie bola�, pe�en okropnych na tym tle kompleks�w... Nawet w tamtej mimochodnej rozmowie rzuci�: �Panie Stefanie, pan wie, �e ja niszcz� samochody...?" Ale robi� w �Przekroju" to, co si� jemu samemu podoba�o. Jemu � i Jance Ipohorskiej. A to by�o to samo.
Czy przy okazji tego fenomenu wypada zatr�ca� o polityk�? Nie tylko wypada. Trzeba. Eile stworzy� co�, co nie mog�o istnie�. W tamtych czasach nie by�o miejsca na �Przekr�j". A jednak �Przekr�j" istnia�. I trwa�. Andrzej Klominek ukazuje, jakim kosztem Eile go robi� � dop�ki mu go skrajni ju� barbarzy�cy, troglodyci z 1968 roku, nie zabrali (troglodyci wcze�niejsi wciskali w �Przekr�j" przymusowe �wi�stwa w rodzaju antyko�cielnego paszkwilu w odcinkach).
Klominek ods�ania, jak� gehenn� nios�a ze sob� ka�dotygodnio-wa walka z g�upstwem i pr�bami dyktatu, ile przemy�lno�ci, chytro�ci i zr�czno�ci zawodowej wymaga�y te wszystkie zwody, uniki i finty, umo�liwiaj�ce wydanie ka�dego numeru w kszta�cie zbli�onym do tego, co by chcia� tw�rca �Przekroju". Poniewa� jest bardzo niewiele z ponad tysi�ca jego numer�w, a w�a�ciwie nie ma �adnego numeru, kt�ry by dawa� szans� kontaktu z pe�nym obrazem zamierze� tw�rczych Eilego. Nawet w dniach Polskiego Pa�dziernika, gdy my, w �Po prostu", zach�ystywali�my si� wolno�ci�, wyk��can� wprost z Biurem Prasy KC, ot� wtedy nad Eilem, nad najpopularniejszym pismem polskim, cenzura czuwa�a ze zdwojon� uwag� � i to cenzura krakowska, kt�rej niekt�rzy cenzorzy wr�cz Eilemu po cichu sprzyjali...
Innymi s�owy, ten geniusz nigdy nie m�g� zamanifestowa� si� w pe�ni. I nie wierzcie legendzie, �e konieczna ekwilibrystyka w omijaniu �zapis�w" cenzury wysubtelni�a dowcip �Przekroju", wyinteligentni�a jego czytelnika, dobywa�a z Eilego najtajniejsze rezerwy tw�rcze, kt�rych sam w sobie nie podejrzewa�. Eile gra� t� gr� z niebywa�� zr�czno�ci�, ze zr�czno�ci� iluzjonisty, ale dlatego, �e � musia�. Nigdy nie by�o mu w rzeczywisto�ci dane rozwin�� ca�ej skali swych cudownych mo�liwo�ci redaktora, pisarza, dziennikarza, malarza i rysownika w jednej osobie. To, co mieli�my z Eilego, to by� tylko u�amek Eilego. Ale �y� obok nas i tworzy� dla nas, a ci, co nie znali �Przekroju" Eilego, s� o co� ubo�si.
Zn�w na marginesie: cierpia�. P�aci� za ten �Przekr�j" zdrowiem. I dlatego przedwcze�nie umar�. Podobnie � Janka. Utrata �Przekroju" wyko�czy�a ich. Umarli na �Przekr�j".
Czy m�g� Eile nie robi� �Przekroju"? W ko�cu nikogo z dziennikarzy nie zmuszano do wsp�pracy z re�imem. Takie opinie jednak wyg�asza� mog� tylko ludzie, kt�rych sztuka nie polega na wykonywaniu jakiego� rzemios�a. Mo�na pisa� do szuflady. Od biedy mo�na malowa� tylko
dla siebie. Ale nie mo�na dla siebie tylko samego by� aktorem, ani te� nie mo�na robi� tylko dla siebie � masowij gazety. Nie mo�na robi� czego� takiego, jak �Przekr�j", do szuflady.
Co wi�cej, Eile by� cz�owiekiem pokroju Eugeniusza Kwiatkowskiego � wielki przedwojenny mened�er wr�ci� po wojnie do kraju ca�kowicie �wiadom, co go mo�e czeka�, ale wr�ci�, by robi� to, co si� da po�ytecznego, w warunkach, jakie by�y. I standardy moralne dla inteligencji polskiej ustanawiali nie ci zamykaj�cy si� w domu bohaterowie bezruchu, a w�a�nie on, Kwiatkowski, cz�owiek nieposzlakowanej uczciwo�ci, kt�rego Eile po cichu czci� (to mi kiedy� powiedzia� w latach siedemdziesi�tych, w trakcie wymiany zda� o czasie minionym, co p�niej potwierdzi� Osma�czyk na podstawie jakiej� ich wymiany zda� z roku 1945).
Eile poszed� �na wsp�prac�", poniewa� tacy jak on, lewicuj�cy przed wojn�, mieli nadziej�, �e Polsce uda si� stworzy� jak�� specyficzn� nisz� w stalinowskim uk�adzie � i co wi�cej, tak si� te� w pewnym stopniu sta�o, kto wie, czy po trosze, przynajmniej w cz�stce, nie dzi�ki niemu w�a�nie... Tu pewne rzeczy by�y nie do zniesienia, nawet, jak si� okaza�o, dla szef�w bezpieki � z �adnego innego kraju nie uciek� przecie� nikt o pozycji �wiat�y, by opowiedzie� �wiatu prawd� o re�imie tortur i zbrodni. Toutes proportions gardees, nie z �adnego innego miasta, a w�a�nie z Krakowa, pracownik cenzury wywi�z� jej �ksi�g� zapis�w"... A my, kt�rzy robili�my rewolucj� 1956 roku, zbuntowali�my si� najpierw przeciw re�imowi tym, co nam zaszczepi� �Przekr�j" Eilego � u�miechem, Ga�czy�skim, surrealizmem i jazzem. To nie przypadek, �e ukochanym teatrzykiem studenckim zespo�u redakcji �Po prostu", tego zbiorowego przyw�dcy narodowego roku 1956, nie by� STS z jego wielkimi literackimi i re�yserskimi talentami, kt�re mo�na do dzi� podziwia�, lecz ulotny, pastelowy, gda�ski �Bim-Bom", dziecko dw�ch by�ych student�w krakowskiej Szko�y Teatralnej, Cybulskiego i Kobieli, �Bim-Bom", czyli bunt poprzez wolny, nie poddaj�cy si� kontroli u�miech. Pami�ta� bowiem trzeba, �e stalinizm � jak i ca�y miniony re�im � poza tym, �e k�ama�, by� przy ca�ym swoim etatowym zadowoleniu z siebie i obowi�zkowej rado�ci ponury ze swej istoty, pozbawiony kompletnie poczucia humoru...
B�d� si� cieszy�, je�li zechcecie Pa�stwo zbli�y� si� do Eilego poprzez ksi��k� cz�owieka, kt�ry obcowa� z jego fenomenem na co dzie�. Nie ma ju� Eilego i nie ma ju� jego �Przekroju". Ale przynajmniej jest ksi��ka Andrzeja Klominka.
Stefan Bratkowski
JAK NIE JA, TO KTO?
Kt�rego� dnia p�nym latem 1949 roku, albo mo�e wczesn� jesieni�, zadzwoni� do mnie, do redakcji krakowskiego �Dziennika Polskiego", Henryk Markiewicz z �Przekroju". Proponowa� sta�� wsp�prac�: robienie w poniedzia�ki, przy zamykaniu numeru, kroniki zdj�ciowej na stronie 2 i ewentualnie, w miar� potrzeby, pisanie komentarzy na aktualne tematy. Je�li mi to odpowiada, mog� w redakcji obgada� szczeg�y z Eilem.
Odpowiada�o mi to, i to bardzo, mimo �e z pozoru propozycja nie by�a specjalnie atrakcyjna: w �Dzienniku Polskim" by�em w tym czasie czym� w rodzaju g��wnego publicysty. Ale robienie podpis�w pod zdj�cia by�o i pozosta�o dla mnie do ko�ca mojej dzia�alno�ci zawodowej ulubionym zaj�ciem, kt�rego wcale nie uwa�a�em za co� podrz�dnego, a �Przekr�j" fascynowa� mnie, odk�d zacz��em na wiosn� 1945 roku czyta� to pismo. W�a�ciwie, gdybym by� �mielszy, to ju� dawno... B�dzie jeszcze o tym mowa.
Powiedzia�em wi�c Markiewiczowi �tak" i wybra�em si� na pierwsze spotkanie z Marianem Eilem, kt�rego dot�d zna�em tylko z widzenia i z legendy, jaka ju� otacza�a jego nazwisko.
Tak si� zacz�a najwi�ksza przygoda mojego �ycia, kt�ra mia�a trwa� lat dwadzie�cia. Dwadzie�cia lat, najwa�niejszych i najlepszych, jakie prze�y�em. Dwadzie�cia lat z Marianem w �Przekroju".
Bardzo d�ugo nie s�dzi�em, �e b�d� kiedykolwiek o tych latach pisa�. Wprawdzie Marian m�wi� czasem �artem, czy p�artem: �Andrzej to kiedy� pewnie opisze", ale moje zaprzeczenia by�y r�wnie szczere wtedy, jak w�wczas, kiedy Marian m�wi�: �jak ja umr�, to ty b�dziesz redagowa� �Przekr�j�". Zdecydowanie nie widzia�em siebie ani w roli kronikarza, ani redaktora-nast�pcy.
Kiedy po �mierci Mariana, a w wiele lat po zga�ni�ciu dawnego �Przekroju", powsta� pomys� wydania pami�tkowej ksi��ki wspomnie� o Eilem, przyj��em z mieszanymi uczuciami propozycj� przy��czenia si� do tej inicjatywy. Czy wezm� w tym udzia�? Tak, oczywi�cie. Ale, m�wi�c szczerze, nie bardzo wiedzia�em, co te� ja m�g�-
bym napisa� o Marianie dla tomu, w kt�rym znajd� si� kr�tkie wspomnienia i laurki kilku czy kilkunastu innych os�b. Nic z tego nie wysz�o, pomys� pozosta� � jak to Marian nazywa� � �pocz�tkiem pomys�u"; o jego dok�adniejszym sprecyzowaniu nie by�o ju� mowy, tym bardziej o realizacji. Nie musia�em si� martwi�, co napisz�.
Za to, �e zmieni�em radykalnie zdanie i zdecydowa�em si� napisa� o Eilem i o �Przekroju", i to nie kr�tko, razem z innymi, ale sam, obszernie, odpowiedzialny jest w du�ym stopniu Josif Brodski.
-JGedy Brodski dosta�, nagrod� Nobla i rzucili si� na niego dziennikarze wypytuj�c go o jego �ycie i drog� do literatury, obieg�y nasze pisma wyznania poety o tym, jak� rol� w poznawaniu przez niego �wiata odegra�o po�rednictwo polskie. Powiedzia�, �e uczy� si� j�zyka polskiego, �eby m�c czyta� �Przekr�j". Prawie w tym samym czasie co� podobnego powiedzia� tak�e Witalij Korotycz, cz�owiek, kt�ry z dr�twego, beznadziejnego �Ogonka" zrobi� czo�owy organ propaguj�cy g�asnost' i pieriestrojk�Tj
Nie by�o to dla mnie zaskoczeniem. Mam przyjaciela, koleg� szkolnego, z kt�rym razem zdawa�em w 1938 roku matur�, ostatni� w gimnazjum starego typu, o�mioklasowym. Przyjaciel ten przez wojenne polskich los�w pomieszanie zosta� profesorem radzieckim, pracuj�cym w ca�kowicie apolitycznej i bardzo specjalistycznej bran�y w o�rodkach akademickich daleko od Moskwy. Kiedy zacz�� w latach sze��dziesi�tych przyje�d�a� do Polski, dowiedzia�em si� od niego, jak ogromnie w tych o�rodkach ceniony jest �Przekr�j". Studenci o rozbudzonych troch� literackich i w og�le kulturalnych zainteresowaniach, kt�rzy przez swego profesora zapoznali si� z �Przekrojem", cz�sto, jak Brodski i Korotycz, uczyli si� specjalnie polskiego po to, �eby m�c czyta� G��czy�skiego, dowiadywa� si� z naszych recenzji o zachodnich filmach, poznawa� chocia� z pr�bek takie rodzaje tw�rczo�ci i takie fakty, nie tylko kulturalne, o kt�rych nie mieliby poj�cia, gdyby nie ^Przekr�j". Dla naszych czytelnik�w na Wschodzie �Przekr�j" stanowi� okno na �wiat. Dla tych z Taszkientu, Nowosybirska, Pietrozawodska � cz�sto jedyne.
Tak by�o w Zwi�zku Radzieckim, gdzie dociera�o czasem par�, czasem kilka tysi�cy egzemplarzy �Przekroju". A w Polsce?
Polska nie by�a nigdy a� tak odci�ta od �wiata, jak Zwi�zek Radziecki i niekt�re inne kraje zwane socjalistycznymi. �Przekr�j" nie by� tutaj z pewno�ci� oknem jedynym. Ale otwiera� si� nie dla czytelnik�w liczonych w tysi�cach na dwie�cie milion�w, tu w gr� wchodzi�y setki tysi�cy na trzydzie�ci milion�w. Dla setek tysi�cy, wi�cej: dla paru milion�w czytelnik�w � bo przecie� ka�dy egzemplarz czyta�o ile� tam os�b � �Przekr�j" stanowi� pierwsz� szans� wtajemniczenia w sgraw^Jkjt�r5^Jb�z_tej^z^msy w og�le pozna� By
nie mogli. Albo, m�wi�c skromniej, nie mogliby pozna� tak �atwo, lekko i przyjemnie. Lektura �Przekroju" stawa�a si� dla wielu pier- ,. wszym impulsem do si�gni�cia g��biej. Eile m�wi�, �e tak w�a�nie widzi rol� swojego, naszego, tygodnika: ma by� dla wszystkich rozrywk�, a dla zainteresowanych si�ganiem g��biej � pierwszym wtajemniczeniem i zach�t�.
Napisa�em �okno na �wiat", ale nie mam tu na my�li tylko okna na Zach�d, cho� pod tym wzgl�dem rola �Przekroju" by�a swego czasu zupe�nie wyj�tkowa. To nie by�o okno otwierane tylko na tw�rczo�� Picassa i Tapiesa, Hemingwaya i Malapartego, francuskich re�yser�w Nowej Fali i Borgesa. Tak�e na Mro�ka, Pendereckiego, Piwnic� pod Baranami, Hasiora � wszystko to na d�ugo zanim stali si� znani i uznani.
Obawiam si�, �e nie b�dzie mi �atwo przekona� m�odszych czytelnik�w, �e rola �Przekroju" by�a tak szczeg�lna, a jego odmienno�� tak znacz�ca. W moim ulubionym, od kiedy przeczyta�em go pierwszy raz w �Tw�rczo�ci" w 1948 roku, Traktacie moralnym Mi�osza jest tak�e ten ulubiony ust�p o Witkacym:
... Jego ksi��ek
Nie czyta� � prawie obowi�zek. W ci�gu najbli�szych stu lat chyba Nikt w Polsce jego dzie� nie wyda, A� ta formacja, co go zna�a, Stanie si� ju� niezrozumia�a, I jaka by�a w nich trucizna Najlepszy spec ju� si� nie wyzna.
Wr�ba Mi�osza okaza�a si� nadmiernie pesymistyczna, renesans Witkacego nast�pi� nie po stu, lecz ju� po dziesi�ciu latach, a mnie ani w g�owie, �eby mierzy� tak wysoko, by �Przekr�j" por�wnywa� z Witkacym. Ale wiersz sygnalizuje spraw�, o kt�r� mi w�a�nie chodzi. Czy dzisiejszy czytelnik, nale��cy do innej formacji, mo�e poj��, jaka trucizna zawarta by�a w numerach �Przekroju" na przyk�ad z lat pi��dziesi�tych? Nie wiem, ale obawiam si�, �e moje wywody na ten temat mog� si� spotka� ze wzruszeniem ramion: ot, gl�dzi stary, kt�remu to, co robi� w m�odych latach, oczywi�cie wydaje si� jedyne i wyj�tkowe. Je�li na ko�cu przewa�� takie reakcje czytelnik�w, to b�dzie to znaczy�o tylko tyle, �e nie sprosta�em zadaniu, jakie sobie postawi�em, decyduj�c si� pisa� o �Przekroju" i jego tw�rcy. Ale �Przekr�j" by� czym� wyj�tkowym, prosz� mi uwierzy� na razie na s�owo.
Marian Eile zawo�a� kiedy�, �e przecie� my jeste�my �jedynym ta- \J kim pismem na osiemset milion�w S�owian". By�o to powiedzenie bardzo w stylu Mariana: zbitka frazesu o sojuszu pa�stw s�owia�skich,
11
ni
u�ywanego w oficjalnej propagandzie w 1945 roku i w pierwszych latach powojennych, oraz dziarskiego pokrzykiwania o tym, �e po proklamowaniu Chi�skiej Republiki Ludowej jest nas w obozie pokoju ^ i post�pu osiemset milion�w. Has�o ,^�Przekr�j� � jedyne taki�jpismo na osiemset milion�w S�owian" � bardzo si� w redakcji spodoba�o ~T przyj�o si� w naszym gronie razem z has�em: ��Przekr�j� � jedyne s, Pismo, kt�re ma w swym zespole redakcyjnym psa" i ��Przekr�j� � ^ jedyny na �wiecie tygodnik, "kt�ry nie odpowiada �a listy".
�arty �artami, ale prosz� mi wskaza� pod koniec lat czterdziestych i w pierwszej po�owie pi��dziesi�tych, na obszarze od �aby po Ocean Spokojny, zamieszkanym przez �osiemset milion�w S�owian", tygodnik o masowym nak�adzie, kt�rego redaktor naczelny by�by j��z-;.. ^ artyjny, tak jak T~ca3y~zesp�. Pami�tam pe�ne zgorszenia zdumienie dziennikarza czeskiego, w�gierskiego i dziennikarzy bu�garskich, kiedy im t�umaczy�em, �e w naszej redakcji nie ma podstawowej organizacji partyjnej, poniewa� nie ma u nas cz�onk�w partii (sam przedstawi�em si� uspokajaj�co jako �tak zwany bezpartyjny bolszewik", co przyjmowano z grzeczn� aprobat�, ale nie bez w�tpliwo�ci). Albo prosz� mi wskaza� inne pismo na tym obszarze, kt�re wtedy drukowa�oby takie teksty, jak Zielona g� Ga�czy�skiego czy Profesor Tutka Szaniawskiego, w kt�rym ukazywa�yby si� rysunki takie, jak rysunki Daniela Mroza, gdzie dawano by reprodukcje obraz�w takich, jak obrazy Picassa i � Nikifora. Wtedy, nie w p�niejszych latach odwil�y i otwarcia. No prosz�, czekam. Jeszcze nikt mi nie umia� takiego pisma wskaza�.
To nie znaczy, �e �Przekr�j" z lat zwanych stalinowskimi, czyli �za kulta" (za sanacji, za Niemca, za kulta, za Gomu�ki � s�owo daj�, �e tak si� m�wi�o na Podhalu), ot� nie oznacza to, �e �Przekr�j" by� wtedy pismem opozycyjnym, kontestuj�cym, czy jak to nazwa�. Mo�e najosobliwsze w tym wszystkim by�o to, �e �jedyne takie pismo na osiemset milion�w S�owian" by�o wpasowane w front ideologiczny, na kt�rym obowi�zywa�y powszechne prawa ideologicznego kierownictwa partii i rz�du. Co� innego by�oby nie do pomy�lenia, cho�by z tego powodu, �e �Przekr�j" by� wydawany przez partyjne w ostatniej instancji wydawnictwo. To �Tygodnik Powszechny" stanowi� �znak sprzeciwu", oczywi�cie w takim zakresie, w jakim pozwala�a na to cenzura, albo szerzej: pozwala�y uwarunkowania, w kt�rych przychodzi�o dzia�a� tygodnikowi wydawanemu przez krakowsk� Kuri� Xi���co-Metropolitaln�. Mog� m�wi� tylko za siebie, ale s�dz�, �e Marian Eile te� nie my�la� o sobie jako o kontestatorze i opozycjoni�cie. Uwarunkowania, jakie istnia�y od chwili, kiedy Jerzy Borejsza postawi� go na czele �Przekroju", by�y dla niego po prostu czym� istniej�cym. W jakich momentach i w jakim zakresie akcep-
12
towanym, a kiedy znoszonym z niech�ci� i oporem, to d�uga historia, kt�ra mia�a r�ne fazy; nie tu miejsce na roztrz�sanie jej we ,v -wszystkich szczeg�ach. Najwa�niejszy by� rezultat, a ten by� taki, ' �e �Pjczekr�j" sta� si� fenomenem jedynym�n� osiemset milion�w ^S�owian: czasopismem o masowym nak�adzie, kt�re, cho� wmontowane w front ideo�giczny pod dow�dztwem rz�dz�cej partii, zawsze zachowa�o swoje indywidualne oblicze, zawsze r�ni�o si� od wzorca glajchszaltuj�cego wszystko na tym froncie. By� okres, kiedy te r�nice przedstawia�y si� skromnie i wyra�a�y si� g��wnie w kontynuowaniu pewnych lepszych tradycji z pierwszych, bardziej liberalnych lat powojennych. Ale kiedy tylko otwiera�a si� mo�liwo��, �eby �Przekr�j" by� bardziej �Przekrojem", Eile z niej natychmiast korzysta�, przy entuzjastycznym poparciu swoich wsp�pracownik�w i ku saL / tysfakcji czytelnik�w, kt�rzy tak bardzo nasz tygodnik za to lubili/ Ile trzeba mie� dzisiaj lat, �eby to wszystko pami�ta� i rozumie�? Przecie� ostatnim rokiem dawnego �Przekroju" Mariana Eilego by� rQk^969, a i tak by� to ju� rok dogorywania i dla ocenienia smaku dawnego �Przekroju" trzeba w�a�ciwie cofa� si� dalej, w lata sze��dziesi�te, a zw�aszcza � pi��dziesi�te. Ile jeszcze lat wystarczy, �eby �jaka by�a w nim trucizna" nie mogli si� wyzna� nawet coraz mniej ju� liczni spece? U�wiadomi�em to sobie wyra�nie kiedy przeczyta�em wspomniane wyznanie Josifa Brodskiego. My�l�, �e dla niejednego czytelnika musia�o ono by� troch� zaskakuj�ce. �Przekr�j"? Dlaczego w�a�nie �Przekr�j", co w tym mi�ym magazynie jest takiego, �e wyr�nia go w ten spos�b laureat Nobla? Ano w�a�nie. Dzisiejszy czytelnik na og� zna tylko dzisiejszy �Przekr�j", pismo zapewne nie gorsze od innych, albo i lepsze (wypowiada� si� nie b�d�, bo go, jak i wielu innych pism, od lat nie czytam). Ale z pewno�ci� nie jest ono dawnym pismem Mariana Eilego i nie ma takiej jak dawny , �Przekr�j" pozycji. (�eby tamten �Przekr�j" pami�ta� i rozumie�, trze-
[b&jsueL pi��dziesi�tk�. " � ���" � -
Po przeczytaniu Brodskiego pomy�la�em wi�c, �e trzeba jednak
o tym dawnym �Przekroju" i jego tw�rcy napisa�. M�drym dla me
moria�u, idiotom dla nauki, politykom dla praktyki, melancholikom
dla rozrywki. Przypominam, �e autor Nowych Aten, ksi�dz Benedykt
Chmielowski, u�ywa� s�owa �idiota" w jego pierwotnym, wywodz�cym
si� z greckiego znaczeniu: mia� na my�li tego, kt�ry nie wie. A wi�c ,
� bez obrazy. '
M�j op�r budzi�a jednak zawsze pewna bardzo dla mnie wa�na sprawa i nie mog� powiedzie�, �ebym tego oporu pozby� si� ca�kiem nawet i teraz, kiedy zdecydowa�em si� na t� ksi��k�. Rzecz w tym, �e musi to by� wspomnienie bardzo osobiste i subiektywne: jaz Ma- _| rianem w �Przekroju". Nie mo�e by� inne. Po �mierci Mariana Eilego,
13
\!
\ Ludwik Jerzy K�rn napisa� bardzo �adnie i trafnie, �e dla tw�rcy i �Przekroju" robienie tego pisma by�o wszystkim, niczego innego .nie chcia�, �Przekr�j" to by�o jego �ycie. Ot�, z zachowaniem nale�nych proporcji, ze mn� te� troch� tak by�o. Chcia�em z Marianem robi� �Przekr�j" i przez d�ugie lata w�a�ciwie nie wyobra�a�em sobie �ycia, a w ka�dym razie �ycia zawodowego poza �Przekrojem". Pisz�c o tych latach, musz� wi�c wypowiada� si� w spos�b bardzo osobisty, ze wszystkimi tego konsekwencjami, a przede wszystkim z t�, �e czytelnik mo�e czasem reagowa� zniecierpliwieniem: �A co mnie to obchodzi?".
Co zw�aszcza mog� obchodzi� dzisiejszego czytelnika wywody zatr�caj�ce apologi� pro vita sua� Jak wiadomo, za czas�w stalinowskich wszystko by�o zbrodnicze, za Gomu�ki sprawy wygl�da�y w�a�-� ciwie tak samo, a tu jaki� eks-komuch (czy aby eks?) bardzo osobi�cie wywodzi, �e mo�e to nie ze wszystkim i nie ca�kiem tak. Pomin�� za� sprawy, na kt�re czytelnik ma prawid�owy pogl�d, ustalony przez duchowych spadkobierc�w J�zefa Mackiewicza � jeszcze gorzej. Przecie� to, co si� kiedy� pisa�o, zosta�o utrwalone czarno na bia�ym i udawanie, �e nic nie by�o, jest, pomijaj�c wszystkie inne wzgl�dy, strasznie naiwne (s� tacy, co udaj� amnezj�, ale mnie to przyprawia o obrzydzenie). Jednym s�owem, osobiste wspominanie przez dziennikarza, do�� w tak zwanym minionym okresie politycznego, jego pracy na froncie ideologicznym niesie z sob� wiele zasadzek, nawet je�li pracowa� on w takim pi�mie, jak �Przekr�j". Unika� tych za-(' sadzek nie mog� i nie chc�.
Oto jedna z tych zasadzek, istotna nie tyle dla mnie, ile dla czytelnika. Skoro pisz� o Marianie Eilem i jego �Przekroju" z osobistego punktu widzenia, to prawie nieuniknione b�d� dysproporcje. -j Sprawy ideolo ideali lari fari lafirindia, jak pi�knie w Balu w operze ) Tuwim nazwa� pewien typ dziennikarskiej produkcji, ca�a polityka i w �Przekroju", ta og�lna i redakcyjna, [lawirowanie mi�dzy tym, co ' Jobowi�zkowe, z g�ry nadane, a tym, czego by si� chcia�o � to wszystko w mojej robocie redakcyjnej i moich stosunkach z Marianem zajmowa�o nieproporcjonalnie du�o miejscaj Czytelnik m�g�by odnie�� wra�enie, �e tym �y� ca�y �Przekr�j". W ksi��ce o latach z Marianem w �Przekroju", kt�r� by napisa�a, na przyk�ad, Ewa Kossak czy Ludwik Jerzy Kern, same proporcje tematyczne wygl�da�yby inaczej ni� u mnie. Zdaj� sobie z tego spraw�, staram si� proporcje jak najmniej zak��ca�, ale rezultat tych stara� b�dzie niedoskona�y, tego nie unikn�.
Nast�pny problem: do �Przekroju" przyszed�em w 1949 roku (niedobrym roku, jednym z najgorszych � powiem to od razu), a wi�c s�ynne lata pierwsze, lata, m�wi�c skr�towo, Ga�czy�skiego, pozna-
14
wa�em nie od wewn�trz, lecz z drugiej r�ki, z opowiada� redakcyjnych weteran�w. W zasadzie pisz� o tym, co sam widzia�em i w czym sam uczestniczy�em. Ale czasem w przesz�o�� si�ga� musz� i nic nie poradz� na to, �e przesz�o�� ta w relacjach Mariana Eilego, Janki Ipohorskiej i innych os�b, z kt�rymi pracowa�em, czasem wygl�da troch� inaczej ni� ta, jak� przedstawili niekt�rzy weterani. C�, to bardzo ludzkie, zw�aszcza �e w�asn� rol� cz�owiek widzi po latach troch� inaczej, ni� j� zapami�tali inni. Pewnie i ja nie jestem wolny od tej s�abo�ci. Wol� wi�c czasem kontrowersyjne kwestie omija�.
Nie chc� tak�e, aby dzisiejszy stan �wiadomo�ci i dzisiejsza wiedza
o faktach odbija�a si� zbyt mocno na tym obrazie czas�w i ludzi,
jaki odtwarzam w moim w�asnym wspomnieniu. Oczywi�cie, odbija�
si� musi, to nieuniknione. Ale zak�adam z g�ry, �e wol�, pisz�c
o kim� czy o czym�, napisa� �nie wiem", �nie pami�tam", �zdaje mi
si�", ni� dzi� docieka� szczeg��w sprzed lat. Czasem da�oby si� co�
ustali�, pytaj�c �wiadk�w i uczestnik�w, kt�rych troch� jeszcze �
odpuka�! � zosta�o. Tylko, �e to pozosta�o na og� w pami�ci, a nie
w dokumentach, a ja mam do�� sceptyczny stosunek do mo�liwo�ci
wiernego odtwarzania po latach szczeg�owego i malowniczego obrazu
r�nych epizod�w (dlatego z irytacj� s�ucham czasem telewizyjnych
program�w o dziejach, jak to kiedy� okre�lano, walki i m�cze�st
wa). Je�li ju� podstaw� ma by� pami��, to niech to b�dzie tylko
pami�� moja w�asna. A tak�e m�j w�asny wyb�r tego, o kim i o czym
napisz�, a nie aptekarskie wywa�anie, kt�re jest na miejscu w pra-1
cach innego typu. Marian m�wi� cz�sto, �e marzy o encyklopedii
subiektywnej, w kt�rej, na przyk�ad, has�o �dorsz" by�oby okre�lone
jednym s�owem: �niedobry". My�l�, �e nie mia�by nic przeciwko takim
moim za�o�eniom. J
Dalej: chc� opowiedzie� jak najwi�cej o Marianie Eilem, bo jestem g��boko przekonany, �e jest on postaci� bardzo wybitn�, zas�uguj�c� na to, �eby pami�� o niej zosta�a utrwalona. S�dz�, �e �aden powa�ny historyk polskiej kultury i polskiej �wiadomo�ci spo�ecznej pierwszych dekad powojennych nie b�dzie m�g� przedstawi� zjawisk tego okresu, je�li nie po�wi�ci nale�ytej uwagi Marianowi Eilemu i jego dzie�u � �Przekrojowi". Jestem zupe�nie pewny, �e tak b�dzie i prosz�, �eby to moje przekonanie zosta�o odnotowane, dla sprawdzenia po latach. Ale nawet nie popr�buj� przedstawi� obiektywnie i szczeg�owo biografii Mariana Eilego, zostawiam to innym. Ja pisz� tylko o Marianie, jakiego zna�em i zapami�ta�em. B�d� wi�c w tym luki, b�d� pewnie i niedok�adno�ci.
Przede wszystkim jednak b�dzie to tylko m�j Marian. To bardzo istotne. S� ludzie, kt�rzy wszystkim rysuj� si� mniej wi�cej jednako. S� te� tacy, kt�rzy dla r�nych ludzi maj� r�ne twarze. Nie musi
o
15
to wcale oznacza� pozowania, grania r�nych r�l. Po prostu tacy ju� s�, �e w kontakcie z inn� osob� dostrajaj� si� do niej. Marian Eile by� w�a�nie taki, i wcale bym si� nie zdziwi�, gdyby niejedna z os�b, kt�re go zna�y do�� blisko, uzna�a, �e jej Marian by� pod wieloma wzgl�dami inny ni� ten m�j, o kt�rym ja pisz�. To by�a te� okoliczno��, kt�ra dzia�a�a na mnie hamuj�co, zanim zdecydowa�em si� pisa� o moich latach z Marianem w �Przekroju".
Je�li pisz� tyle o moich oporach, kt�re czytelnika zapewne ma�o obchodz�, to dlatego, �e naprawd� dzia�a�y one na mnie bardzo hamuj�co. Ale kiedy tak si� namy�la�em, grono �wiadk�w-uczest-nik�w spraw, o kt�rych chcia�bym opowiedzie�, i grono potencjalnych czytelnik�w jako� bezpo�rednio sprawami tymi zainteresowanych przerzedzi�o si� zastraszaj�co.
Jak nie ja, to kto? I jak nie teraz, to kiedy? � powiedzia�em sobie w ko�cu.
SK�D SI� WZI�� MARIAN EILE?
j Prawid�owa odpowied� na pytanie, sk�d si� wzi�� w Krakowi�t^
/Marian Eile, brzmi: z nieba. Przylecia� z �odzi w lutym 1945 roku^ czy mo�e na pocz�tku marca, wojskowym kukuru�nikiem (to by�y takie ma�e, dwumiejscowe, otwarte dwup�atowce). Przys�a� Eilego do : Krakowa [Jerzy Borejszai kt�ry z ogromnym rozmachem rozbudowywa� wtedy na lewym brzegu Wis�y swoje �czytelnikowskie" imperium prasowe, za�o�one w Lublinie. (Eile mia� w tym imperium stworzy� � pod kierownictwem politycznym Jerzego Putramenta � wa�ny element: ilustrowany magazyn tygodniowy)
Histori� o przylocie do Krakowa s�ysza�em z ust Mariana kilka razy i to, o dziwo, zawsze w tej samej formie. Wersj�, opowiadan� Ludwikowi Jerzemu Kemowi i Janowi Kalkowskiemu i utrwalon� w druku w 1983 roku w 2000. numerze �Przekroju", nale�y wi�c uzna� za kanoniczn�. Ot� major Borejsza (pos�ugiwanie si� stopniem wojskowym nale�a�o w 1945 roku do fasonu) zadysponowa� lot Eilego z �odzi do Krakowa kukuru�nikiem, bo poci�gi, na og� z�o�one z wagon�w towarowych, t�uk�y si� na tej trasie ca�ymi dniami, jeszcze bez sta�ego rozk�adu jazdy. Marian mia� gryp� z wysok� gor�czk�, w otwartym samolocie zmarz� na ko��. P�przytomny dotar� jako� z lotniska do miasta i wtargn�� do pierwszego gabinetu lekarskiego, kt�rego tabliczk� zobaczy�. Pan doktor � Marian wymienia� nazwisko znanego krakowskiego specjalisty � zaproponowa� mu rozpi�cie spodni, t�umacz�c �agodnie, �e nie trzeba si� wstydzi�. Trafi� bowiem do wenerologa.
Tak si� zacz�� pobyt Mariana Eilego w Krakowie, mie�cie, w kt�rym, jak twierdzi�, by� tylko raz, jako podchor��y, na Sowi�cu, kiedy delegacje z ca�ej Polski sypa�y kopiec Pi�sudskiego. Ja mu wierzy�em, jak te� wierzy�em Marianowi, kiedy po przesz�o dziesi�ciu latach pobytu w Krakowie twierdzi�, �e nigdy nie by� na Wawelu. Zabytki historyczne ma�o go interesowa�y, a w og�le ze znajomo�ci� historii r�nie u Mariana bywa�o.
Po przygodzie z wenerologiem i zainstalowaniu si� w hotelu o-
f �wiat 69 Ou-tw� Warsaswt �L 2G03-81 *'. 295. 296-
17
X
Marian Eile
kaza�o si�, �e w tym�e Hotelu Francuskim, w restauracji, zosta� j postrzelony Jerzy Putrament. Trafi�a go w rami� zab��kana kula, I wystrzelona na ulicy przez pijanego wojskowego (wersja Putramenta), czy te� milicjanta, kt�ry goni� szabrownika (wersja Eilego). Tak czy inaczej Putrament, w�wczas naczelny redator �Dziennika Polskiego" i posta� prasowa numer jeden w Krakowie, nie m�g� zaj�� si� nowym pismem, kt�rego mia� by� politycznym szefem, i Eile zacz�� tworzy� �Przekr�j" od podstaw sam. Wk�adem Putramenta sta�y si� tylko artyku�y polityczne i takie� felietony, drukowane w �Przekroju" pod pseudonimami Wincenty Bednarczuk i J�zef Cercha. (
No dobrze, ale co sprawi�o, �e wyb�r Jerzego Borejszy, dyktatora polskiej prasy �demokratycznej" (jeszcze nie u�ywa�o si� terminu �ludowo-demokratyczny" ani, bro� Bo�e, �socjalistyczny"), pad� w�a�nie na Mariana Eilego? Putrament pisze w swoich wspomnieniach lekcewa��co, �e zjawi� si� w Krakowie facet w okularach, o kt�rym m�wiono p�g�osem, �e to ten, co (robi� witryny �Wiadomo�ci Literackich"] �A mo�e co innego. W ka�dym razie szacunek wzbudza� niew�tpliwy". Pewnie Putrament zas�ysza� o tych witrynach od kogo� z bran�y, bo grono troch� szersze, dawni czytelnicy �Wiadomo�ci Literackich", je�li znali nazwisko Eilego, to nie jako autora witryn, ogl�danych tylko w Warszawie, lecz jako autora popularnych konkurs�w pana Grypsa ze �wi�tecznych numer�w. Czy zna� je Putrament, to niewa�ne. �Przekroju" nie lubi�. �Zrobi� znan� wszystkim karier�, staj�c si� uosobieniem okre�lonego typu i poziomu kulturalnego" � napisa� Putrament w tych�e wspomnieniach o tygodniku Mariana. No i dobrze. Po opuszczeniu Krakowa w ko�cu 1945 roku Putrament nigdy ju� z �Przekrojem" nie wsp�pracowa�, my te� nigdy si� nim nie zajmowali�my.
Za to Borejsza wiedzia�, kim jest Eile, bo w przedwojennym warszawskim �rodowisku dziennikarskim i literackim by� doskonale zorientowany, a do i �Wiadomo�ci Literackich" jpzasem pisywa� (nawkc-: jako Boreisza, przez i)^ Marian w rozmowie z Kernem i Kal-kowskim zaprzeczy�, jakoby mia� raz wybroni� u Grydzewskiego jaki� artyku� Borejszy; Grydzewski � m�wi� Marian � polega� tylko na w�asnym zdaniu i nikt nawet nie pr�bowa� mu niczego sugerowa�. No, ale podobno taka wiadomo�� o Eilem dosz�a do Borejszy. Bez wzgl�du na to, jak by�o, kiedy Borejsza spotka� w �odzi na ulicy m�odego, 35-letniego dziennikarza, z najlepszego przed wojn� polskiego czasopisma, zaproponowa� mu natychmiast prac�. Tw�rca �Czytelnika" kaperowa� wtedy na prawo i lewo zdolnych dziennikarzy do swoich redakcji. �Prawo" i �lewo" nale�y rozumie� dos�ownie, bo w �czytelnikowskich" redakcjach spotka� mo�na by�o zar�wno eks--pi�sudczyk�w czy endek�w, jak i sympatyk�w bardzo szeroko rozu-
19
li
\
mianej niekomunistycznej lewicy. Jedni i drudzy, a przede wszystkim, ci najliczniejsi, bez okre�lonych sympatii partyjno-politycznych, szli do pracy, bo chcieli co� robi�, skoro robi� mo�na, i wierzyli, �e mimo wszystko robi� warto, warunki za� w prasie i w og�le w kraju b�d� z czasem zmienia� si� na lepsze, a nie na gorsze.
Co do Mariana Eilego, to chcia� robi� ilustrowany magazyn. I to chcia� od dzieci�stwa.
Kiedy� Marian przyni�s� do redakcji i pokaza� nam ze �miechem znalezione w�r�d pami�tek rodzinnych przez jego ciotk�, Kazimier� Rychter�wn�, pisemko, kt�re sam wykona� jako ch�opiec. Nazywa�o si� �Hej!" i by�o pisane r�cznie.
Drodzy pa�stwo, co� podobnego zdarzy�o mi si� jeszcze tylko raz: kiedy w muzeum Picassa w Barcelonie zobaczy�em szkicownik Picassa z okresu, kiedy mia� on lat dziewi�� czy dziesi��. W tym szkicowniku ch�opca by� ju� w zarodku ca�y przysz�y Picasso, ��cznie z jego s�ynnymi go��biami. Podobne wra�enie mia�em ogl�daj�c �Hej!". To by� �Przekr�j" w zarodku. Ten spos�b rozmieszczenia materia�u, kr�tkie, zabawne teksty, te rysuneczki, ramki i kolorki, r�ne rodzaje pisma, l^�arian wizj� przysz�ego �Przekroju" nosi� w sobie od dziecka, i Ko�niewski pisze, �e hodowa� j� podczas okupacji, kiedy ukrywai si�, pracuj�c przy budowie dr�g. Ja nie przypominam sobie, �eby Marian o tym opowiada�, ale to bardzo prawdopodobne, �e kiedy spotka� Borejsz�, mia� ju� wypracowany model ilustrowanego (magazynu, kt�ry chcia�by robi�. JPrzecie� ju� pracuj�c w �Wiadomo�ciach Literackich",^ Eile wnosi� do nich magazynowe elementy. Podobno r�wnie� juz wtedy my�la� o za�o�eniu w�asnego magazynu.
My�l�, �e biografi� Mariana Eilego zajmie si� pr�dzej czy p�niej kto� systematycznie, w spos�b naukowy. Oby pr�dzej, p�ki s� jeszcze ludzie, kt�rzy go znali i p�ki mo�na jeszcze zebra� r�ne przydatne materia�y. Chocia� ju� tizi�, w niewiele lat po �mierci Eilego, a potem tak�e jego �ony, trudno by�oby stwierdzi�, co si� sta�o, na przyk�ad, z owym dziecinnym pisemkiem �Hej!". Uprzedza�em ju�, �e o Marianie chc� napisa� tylko to, czego dowiedzia�em si� o nim, kiedy razem pracowali�my, i co zapami�tali inni jego wsp�pracownicy z �Przekroju". B�d� si� trzyma� �ci�le zadania: z Marianem w �Przekroju".
Ojca Mariana nigdy nie spotka�em. Zmar� w 1949 roku, kilka miesi�cy przed moim przyj�ciem do redakcji. Jego nekrolog ukaza� si� w numerze 208. Informowa�, �e Henryk Eile, kt�rego czytelnicy znali jako autora zamieszczanych w �Przekroju" szkic�w historycznych i notatek teatralnych, urodzi� si� w 1888 roku we Lwowie, �e uko�czy� prawo na Uniwersytecie Jagiello�skim i wiede�sk� Akademi� Handlow�, �e by� historykiem administracji w Polsce, autorem
20
Henryk Eile
dziewi�tnastu ksi��ek z tej dziedziny oraz wielu publikacji prasowych na tematy historyczne i kulturalne, o teatrze i prasie itp., i �e ostatnio kierowa� studium dziennikarskim w �odzi jako jego dyrektor. W nekrologu nie by�o mowy o tym, o czym si� w 1949 roku nie m�wi�o: �e pu�kownik Henryk Eile przed wojn� pracowa� w Ministerstwie Spraw Wojskowych, a wcze�niej, od 1914 roku, w Departamencie Wojskowym Naczelnego Komitetu Narodowego, pod W�adys�awem Sikorskim. Naszych wsp�czesnych �prawdziwych Polak�w", powo�uj�cych si� jednym tchem na Dmowskiego i na Pi�sudskiego, kt�ry do antysemit�w czu� wstr�t, pragn� poinformowa�, �e pu�kownik Henryk Eile nie by� wyj�tkiem. Kiedy na przyk�ad 11 listopada 1938 roku defilowa�em w Krakowie z Legi� Akademick�, na trybunie stali dwaj dawni legioni�ci: genera� Bernard Mond, dow�dca krakowskiego garnizonu i pu�kownik rezerwy Kaplicki, prezydent sto�ecznego kr�lewskiego miasta Krakowa, kt�remu �prawdziwi Polacy" z upodobaniem wypominali jego dawne nazwisko Kapelner.
Pewnie na skutek wojskowej rodzinnej tradycji Marian ��czy� antymilitaryzm � typu S�onimskiego � i natur� stuprocentowego cywila, z czasem do�� nieoczekiwanym tradycjonalizmem w stosunku do wojska, jego symboli i dow�dc�w. Pami�tam nasze spory o Becka. Mia�em i mam, krytyczny stosunek do polityki Becka, ale dyskusja z Marianem na ten temat by�a niemo�liwa, bo w og�le jej nie podejmowa� i m�wi� tylko o jednym: o s�ynnym, istotnie bardzo pi�knym przem�wieniu Becka w odpowiedzi Hitlerowi, tym z ko�cowym zdaniem o honorze. Marian Eile, cho� najdalszy od kultu armii i sympatii do dziarskiego pobrz�kiwania szabelk�, nie nale�a� do prze�miewc�w rangi i munduru. Kiedy do �Przekroju" osobi�cie lub listownie zwracali si� dawni oficerowie, proponuj�c swe wojenne wspomnienia, Eile traktowa� ich ze szczeg�lnymi wzgl�dami, nawet je�li wykorzystanie propozycji nie by�o mo�liwe.
O swoim ojcu m�wi� Marian ciep�o i serdecznie. Zwykle niecierpliwy wobec zabieraj�cych mu czas nudziarzy, ludzi starych traktowa� z uderzaj�c� delikatno�ci�. �Bo on mi tak przypomina mojego ojca, kiedy by� stary i chory" � powiedzia� mi o kim� takim. Kiedy pras� PRL nawiedzi�a plaga upami�tniania ci�gle jakich� rocznic, Marian Eile �artowa�, �e pu�kownik Eile by� prekursorem: oferuj�c redakcjom
21
swoje szkice historyczne, powo�ywa� si� zawsze na jakie� skomplikowane rocznice, a to osiemdziesi�t� pi�t�, a to na sto dwudziest�.
Matka Mariana by�a postaci� w Krakowie znan�. Smutne to by�o. Stara pani ubiera�a si� jaskrawo i wyzywaj�co, m�wi�a g�o�no; tak manifestowa�y si� u niej ewidentne zmiany sklerotyczne. Wpada�a czasem do redakcji, musieli�my s�ysze�, jak m�wi Marianowi o planach jakich� interes�w, na kt�re potrzebuje pieni�dzy, zg�asza jakie� pretensje. Biedny Marian bardzo si� hamowa� i nie ma co tai�, �e stara� si� skraca� takie wizyty. Lepiej da� temu spok�j. A je�li w o-g�le wspominam o tej smutnej sprawie, to dlatego, �e po �mierci pani Eilowej Marian powiedzia� mi: �Wiesz, ja zawsze pami�tam, �e to mojej matce zawdzi�czam, i� zosta�em artyst�". A Marian czu� si� przede wszystkim artyst� i chcia�, by go za artyst� uwa�ano. Pani Eilowa by�a pianistk�, nauczycielk� muzyki, i nie tylko rozbudza�a u Mariana od dzieci�stwa artystyczn� wra�liwo�� i zainteresowania, ale i przez ni� Marian wchodzi� w �rodowisko artystyczne, poznawa� bywaj�cych w domu aktor�w, �piewak�w, malarzy.
Do przyjaci� domu nale�a� Boles�aw Mierzejewski, popularny kiedy� �piewak operetkowy. Raz po wyst�pie Mierzejewskiego w telewizji, podczas kt�rego s�dziwy artysta nie tylko wspomina� z werw� dawne czasy, ale wcale udatnie jak na osiemdziesi�ciolatka za�piewa� sw�j popisowy numer Ca�uj� twoj� d�o�, madame, Marian opowiedzia� nam, jak to Mierzejewski nosi� go na r�kach, a zdarzy�o si� kiedy�, �e niemowl� upu�ci�. �To wiele t�umaczy" � powiedzia� kto� powa�nie. Marian popatrzy� zdumiony, ale zaraz parskn�� �miechem. fOdt�d do redakcyjnego rytua�u nale�a�o sugerowanie komu�, �e pewnie go Mierzejewski upu�ci�, kiedy si� chcia�o powiedzie�, �e wida� upad� na g�ow�j.
Z wielkim sentymentem odnosi� si� Marian do swojej ciotki, Kazimiery Rychter�wny. Umar�a ona w 1963 roku i dzi� ju� ma�o ludzi pami�ta, �e przez ca�y okres mi�dzywojenny i przez pierwsze powojenne dziesi�ciolecia by�a prawdziw� instytucj� �ycia kulturalnego: je�dzi�a po ca�ej Polsce daj�c koncerty �ywego s�owa. Wyst�powa�a g��wnie w szko�ach, recytuj�c wiersze poet�w, klasyk�w i wsp�czesnych, czasem produkowa�a si� w czym�, co dzi� nazwaliby�my monodramami. Kiedy zjawia�a si� w Krakowie, Marian bez wzgl�du na swe zaj�cia znajdywa� zawsze czas dla �cioci Kazi". Dla mnie by�a ona postaci� znan� ze s�yszenia od dzieci�stwa. �O, Kazia Rych-ter�wna wyst�puje teraz tam a tam" � m�wi�a przegl�daj�c gazet� moja matka, kt�ra by�a kole�ank� Rychter�wny z gimnazjum Strza�-kowskiej we Lwowie.
Na wyst�pie Rychter�wny by�em chyba tylko raz, ju� po wojnie. Jej spos�b recytowania by� staro�wiecki, ostatecznie wykszta�ci�a go
22
Witkacy: portret Kazimiery Rychter�wny
nawi�zuj�c do XIX-wiecznej jeszcze tradycji, �ywej w czasach jej m�odo�ci. Ale panowa�a zgodna opinia, �e Kazimiera Rychter�wna dobrze zas�u�y�a si� polskiej kulturze: w czasach, kiedy
0 telewizji nie by�o mowy, a i radio do
piero si� pojawia�o, ile� tam pokole�
m�odzie�y szkolnej, nawet na najdal
szej prowincji, mia�o sposobno��, cza
sem pierwsz� i jedyn�, �eby s�ucha�
poezji polskiej w wykonaniu staromod
nym, ale wzorowym. Pod koniec karie
ry zawodowej i �ycia Kazimiera Rych
ter�wna otrzyma�a nagrod� pa�stwo
w�, co prawda tylko III stopnia. Do
my�la�em si�, �e nast�pi�o to nie bez
udzia�u Mariana, kt�ry m�g� podsun��
jej kandydatur� Cyrankiewiczowi. Je�li
tak by�o, to by�by to jedyny znany mi
przypadek takiej Mariana interwencji.
1 na pewno by�a to nagroda zas�u�ona.
0
0
*
* *
Marian Eile urodzi� si� w 1910 roku we Lwowie, ale wi�kszo�� przedwojennego �ycia sp�dzi� w Warszawie. Chodzi� do gimnazjum Batorego, gdzie jego koleg� szkolnym by� mi�dzy innymi p�niejszy znany architekt Jerzy Hryniewiecki, tw�rca Stadionu Dziesi�ciolecia i Supersamu. Marian pojecha� raz do Warszawy na kt�r�� tam rocznic� matury i m�wi�, jak niewielu koleg�w zdo�a�o si� zebra�. Ba, wiem co� o tym, m�j rocznik 1920. wojna przerzedzi�a jeszcze bardziej ni� rocznik Mariana 1910. Ale szko�� wspomina� Marian rzadko. Zapami�ta�em tylko opowiadanie o jego katechecie, co to histori� Ko�cio�a wyk�ada� jako szczeg�owy opis herezji, kt�re trzeba by�o umie� dok�adnie charakteryzowa� i rozr�nia�. Mia�em i ja podobnego katechet� i zastanawiali�my si� z Marianem kiedy�, co z tego pami�tamy. Co to jest monofizytyzm od biedy wiedzieli�my, ale mo-noteletyzm? Z historii o katechecie wyci�gn��em wniosek, �e rodzina Mariana pewnie wcze�nie przyj�a katolicyzm, ale nigdy nad t� spraw� bli�ej si� nie zastanawia�em.
O swoich studiach uniwersyteckich Eile te� m�wi� rzadko. Sko�czy� prawo na Uniwersytecie Warszawskim, ale s�dz�, �e zosta�o mu
C\
23
z tego mniej wi�cej tyle, co mnie z mojego prawa na UJ. To znaczy: podstawowe, wywodz�ce si� z prawa rzymskiego poj�cia, na kt�rych opiera si� cywilizowany porz�dek spo�eczny, takie jak cz�sto przez Mariana przywo�ywana zasada in dubio pro reo. Z tym, �e Marian musia� kiedy� wyku� encyklopedi� prawa wed�ug budz�cego �miech i groz� profesora Jarry, podczas gdy ja mia�em szcz�cie by� studentem, a nawet, o�miel� si� powiedzie�, uczniem znakomitego teoretyka i filozofa prawa, Jerzego Landego, jednego z dw�ch klasycznych m�drc�w, jakich w �yciu spotka�em (drugim by� Adam Krzy�anowski).
Uko�czenie studi�w wy�szych, cho�by potem zawodowo nieprzydatnych, to by� w warstwie, z kt�rej wywodzi� si� Marian Eile, swego rodzaju obowi�zek. By� te� oczywi�cie obowi�zek s�u�by wojskowej, Marian uko�czy� szko�� podchor��ych rezerwy artylerii w W�odzimierzu Wo�y�skim. Nie wyni�s� z niej wspomnie� zbyt mi�ych. Ojciec pu�kownik, jgewien szacunek dla rangi, to jedno, ale dusza z natury cywilna, to drugie, a Marian by� z ca�ej swej natury cywilem, nastawionym wybitnie antykoszarowo.l W dodatku nie lubi� koni, z kt�rymi artylerzy�ci, przecie� jeszcze nie zmotoryzowani, mieli du�o do czynienia. Za du�o, jak na gust Mariana. Kocha� psy, ale kategorycznie stwierdzi�, �e �ko� to jest g�upie, z�o�liwe bydl�" (nie przeszkodzi�o mu to drukowa� wzruszaj�cych wspomnie� o koniach rotmistrza Adama Kr�likiewicza). Podejrzewam, �e Marian mia� jakie�" przykre przygody usprawiedliwiaj�ce takie stwierdzenie. Z obrzydzeniem m�wi� o szkole wolty�erki, kt�r� te� musia� przej�� w podchor���wce. Rzeczywi�cie, Marian, typowy mieszczuch i kr�tkowidz rozpaczliwy, wykonuj�cy w swoich okularach wolty�erskie ewolucje pod komend� srogiego wachmistrza, to wizja okrutna. Ale da� sobie rad� i na wojn� poszed� jako podporucznik rezerwy.
Mog�oby si� wydawa�, �e prawdziwe �ycie Mariana zacz�o si� w �Wiadomo�ciach Literackich"; o tym, jak studiowa� tak�e malarstwo, o swoich pierwszych kontaktach z teatrem, ze scenografi�, w�a�ciwie nie m�wi�. Zreszt� i w spisanych przez Kerna i Kalkow-skiego wspomnieniach Mariana o �Wiadomo�ciach Literackich" znalaz�em szczeg�y, o kt�rych wcze�niej od niego nie s�ysza�em. Marian nie nale�a� do ludzi, kt�rzy pogr��aj� si� we wspomnieniach, je�li opowiada� o czym�, to zwykle o jakim� jedynym epizodzie, kt�ry skojarzy� mu si� akurat ze spraw� aktualn�. Tak na przyk�ad nie zna�em chyba wcze�niej historii, jak Marian trafi� do Grydzewskiego przez psy. Zani�s� mu do redakcji, ot tak, jako cz�owiek z ulicy, cykl humorystycznych rysunk�w przedstawiaj�cych scenki z imaginacyj-nymi psami autor�w �Wiadomo�ci": pies Boya siusia� pod pomnikiem Mickiewicza, poniewa� Boyowi zarzucano, �e odbr�zowianiem kala wieszcza, pies S�onimskiego obszczekiwa� Teatr Polski, bo S�onimski
24
atakowa� repertuar Szyfmana. Grydzewskiemu, wielkiemu mi�o�ni- \
kowi ps�w, pomys� i rysunki si� spodoba�y, i tak zacz�a si� wsp�- I
praca Eilego z �Wiadomo�ciami Literackimi", przekszta�cona po ja- 1
kim� czasie w sta�� prac� w redakcji. J
Co w�a�ciwie Eile w tej redakcji robi�? M�wi�o si�, �e by� sekretarzem redakcji. Ale tak samo m�wi�o si�, a nawet pisze si� o W�adys�awie Broniewskim. Kim jednak by� sekretarz redakcji w tamtych czasach? �mia� mi si� chcia�o, kiedy przeczyta�em w latach siedemdziesi�tych w pewnym pi�mie moczaroidalne wywody na temat � fe! � niepolskich poet�w-pacyfist�w, kt�rych, wiadomo dlaczego, lansowa� Grycendler-Grydzewski. Ale przecie� w �Wiadomo�ciach Literackich" sekretarzem redakcji by� wtedy Broniewski. Prawdziwy Polak, rewolucjonista w dodatku! Widocznie osamotniony Broniewski nie rozporz�dza� wystarczaj�c� si��, �eby przy kwalifikowaniu materia��w do druku przeciwstawi� si� � fe! � Grydzewskiemu � konkludowa� z powag� jaki� facet, kt�ry najwidoczniej wyobra�a� sobie redakcj� �Wiadomo�ci Literackich" na obraz i podobie�stwo znanych sobie twor�w peerelowskich. Redakcji z kolegiami oceniaj�cymi materia�y, z redaktorami naczelnymi, jego zast�pcami i sekretarzem redakcji, kt�rych kto� tam zatwierdza�. O m�j Bo�e, co za bzdura! Jeszcze do�� d�ugo po wojnie, u Balickiego w �Dzienniku Polskim" i u Eilego w �Przekroju" sekretarz redakcji by� tym, czym by�: dziennikarzem, kt�ry wykonywa� powierzone mu przez redaktora naczelnego funkcje i znaczy� tyle, ile naczelny chcia� mu, a on sam potrafi� sobie nada�. O �adnych kompetencjach z urz�du nie by�o mowy. Wiem, jak by�o, bo sam t� funkcj� pe�ni�em. A co do Bro-niewskiego, to jego posada w �Wiadomo�ciach Literackich" stanowi�a w�a�ciwie ufundowane przez Grydzewskiego stypendium dla �wietnego poety. �Przez cztery lata, przez kt�re wsp�pracowa�em z �Wia-domo�ciami Literackimi*, widzia�em go w redakcji zaledwie dwa razy" � powiedzia� Marian Eile w 1983 roku w nagranym i autoryzowanym do druku wspomnieniu o �Wiadomo�ciach Literackich". Nawiasem m�wi�c, nie by� to jedyny przypadek obecno�ci komunistycznego czy komunizuj�cego poety w zgo�a nie rewolucyjnym pi�m