15230
Szczegóły |
Tytuł |
15230 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15230 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15230 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15230 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LES�AW M. BARTELSKI
W ZNAKI .BASZTY
Wspomnienia I refleksje
lipiec / 944 � stycze� J 945
�Wy�sza ; Szkol� : Handlowa
w WARSZAWIE
Projekt ok�adki
i opracowanie techniczne � Miros�aw Binder
Pisanie na sk�adopisie � Krystyna Sopi�ska
Copyright � 1997 by � Les�aw M. Bartelski
Copyright � 1997 by � Prywatna Wy�sza
Szko�a Handlowa
ISBN 83-86919-00-0
Prywatna Wy�sza Szko�a Handlowa
00-891 Warszawa, ul. Ch�odna 9
Wydanie I
Nak�ad 1.000 +20 egz.
Druk i oprawa:
Zak�ad Wydawniczy PSSiJO-ZSP - Warszawa ul. Ogrodowa 16, zam. 20/97
PO Pӣ WIEKU
Nasza filozofia warto�ci zakorzeniona by�a w typie prze�ywania sprawy �ycia i �mierci, nie wymy�lili�my jej dlatego, �e filozofi� jak�� mie� ludziom wypada. By�a �wiat�em nad naszym do�wiadczeniem, wyrasta�a z podstawowych pyta�, kt�re wyzwala�y nasz� egzystencj�.
Jan Strzelecki Reminiscencje sentymentalne
Wyszed�em z domu na Saskiej K�pie 1 sierpnia 1944 r., wr�ci�em 4 lutego 1945 r.
P� wieku min�o od tamtych niezapomnianych chwil, a przecie� one tkwi� g��biej w nas ani�eli si� na poz�r wydaje. Po pi��dziesi�ciu latach, 3 sierpnia 1994 r., w upaln�, cho� zroszon� deszczykiem �rod�, powsta�cy Mokotowa zgromadzili si� w ko�ciele �w. Micha�a na po�wi�ceniu nowego sztandaru �Baszty". P�niej wszyscy z obecnych, a przyby�o na uroczysto�� mn�stwo naszych towarzyszy broni z zagranicy, spotkali si� w Klubie Garnizonowym w al. Niepodleg�o�ci. Wspominali�my przesz�o��. Mia�em zaszczyt przemawia� na tej kr�tkiej akademii w kinie �Grunwald" jako pierwszy. Ko�cz�c zwi�z�y zarys walk na Mokotowie zaprosi�em obecnych na stulecie obchod�w rocznicy Powstania Warszawskiego, co spotka�o si� z aplauzem. Prowadz�cy obrady przewodnicz�cy �rodowiska Jerzy M�okosiewicz najzupe�niej powa�nie o�wiadczy�, i� zaproszenie przyjmuje, co r�wnie� przyj�to oklaskami. W p� roku p�niej, na pocz�tku lutego 1995 r. �egnali�my Go na Cmentarzu Wojskowym (Komunalnym) po tragicznej �mierci w wypadku samochodowym. .Cieszy� si� powszechnym szacunkiem, by� lubiany, spokojny i taktowny, i nagle ta wstrz�saj�ca wiadomo��...
By� podczas spotkania w doskona�ym nastroju, jak zreszt� wszyscy. Patrzyli�my sobie w oczy jakby pragn�c stwierdzi�, czy to rzeczywi�cie my, bo jednak zmienili�my si� fizycznie przez lata. Siedzia�em razem z Nancy i Witoldem Z�otnickim, dow�dc� kompanii B 3. Jego �adna i urocza �ona, Angielka, orientuj�ca si� doskonale w historii walk powsta�czego Mokotowa, zna kilka s��w po polsku, a przy tym osobi�cie wi�kszo�� podkomendnych swego m�a. Przy niej zaj�� miejsce Andrzej �ubie�ski z kompanii K 1, prezydent �Detergent Sales In" z Nowego Jorku, kt�ry przyszed� a�eby mi podzi�kowa� za wymienienie go w monografii Pu�k AK Baszta i ch�tnie pozosta� z nami. Zamieni� kilka uprzejmych zda� z Nancy wyra�nie przygn�bionej niespodziewan� �mierci� Wandy Symonowiczowej, uczestniczki Powstania w SY�d-mie�ciu-P�noc, kt�ra nie doczeka�a 50. rocznicy wybuchu akcji zbrojnej, �ony prof. Antoniego, naszego serdecznego przyjaciela, legendarnego Tolka z podziemnego Wydzia�u Prawa. Obok mnie siedzia� Jerzy R. Grzelak, ��cznik Grupy Artyleryjskiej �Granat", obecnie popularny na Mokotowie mistrz zegarmistrzowski i przewodnicz�cy cechu. Niejako honory domu przy naszym stole czyni�a Teresa Nowakowa z kompanii B 3, znakomita i pe�na oddania sekretarka �rodowiska, a przy tym pe�na wdzi�ku kobieta. Umia�a walczy� z karabinem w r�ku, cho� by�a sanitariuszk� - ��czniczk�, st�d jej pseudonim �Grenadier".
Rozgl�da�em si� po sali jadalnej, gdy� zna�em wielu uczestnik�w spotkania. Lata pracy nad monografi� Mokot�w 1944, jak i dzia�alno�� spo�eczna w �rodowisku, pozwoli�y mi na zetkni�cie si� z wieloma warto�ciowymi lud�mi, kt�rzy z biegiem czasu stali si� moimi przyjaci�mi. Z Australii pisali do mnie nieznani mi osobi�cie mjr Jacek Janusz Wyszogrodzki ,Janusz", dow�dca batalionu �Oaza" sformowanego pod koniec sierpnia 1944 r., wybitny �o�nierz konspiracji na Mokotowie i bohaterski obro�ca Sielc i Dolnego Mokotowa, po zranieniu pp�k Adama Remigiusza Grocholskiego �Walig�ry" jego nast�pca, oraz kpt. Andrzej Chyczewski �Gustaw", kt�ry przedar� si� z Ochoty na Mokot�w, r�wnie� wspania�y �o�nierz, dow�dca kompanii �Gustaw" z pu�ku �Walig�ra". Pozna�em ich obu, kiedy pojawili si� w kraju i za po�rednictwem naszych towarzyszy broni skontaktowali si� ze mn�. Wyszogrodzki, kt�rego ca�a rodzina bra�a udzia� w konspiracji i w Powstaniu, a jego przyrodni brat por. �Waldemar" zgin�� w natarciu na Bruhn-Werke, okaza� si� sympatycznym, w�adaj�cym pi�kn� polszczyzn� cz�owiekiem mimo sp�dzonych
tylu lat poza krajem, nic dziwnego, studiowa� bowiem na Uniwersytecie Warszawskim polonistyk�. Przygna�a go t�sknota i jak tylko m�g� sobie pozwoli� finansowo na tak dalek� podr� z antypod�w, przylecia� do ukochanej Warszawy. Chyczewski, zawodowy oficer z 70 pu�ku piechoty, by� eleganckim, pe�nym uroku m�czyzn�, autorem wspomnie� pt. Fanatycy wolno�ci, kt�re niestety nie doczeka�y si� przedruku w Polsce. Niewielu ju� mia� podkomendnych, polegli na Ochocie, w lasach podwarszawskich, na Sadybie i Sielcach i w ostatnich bojach o Dolny Mokot�w. Jeden z pozosta�ych przy �yciu �o�nierzy jego kompanii, st. strz. Mieczys�aw Soko�owski �Finka" zaprosi� nas do siebie, gdzie mogli�my si� nagada�. Towarzyszy� nam w tym spotkaniu zast�pca �Gustawa" por. Witold Daab �Stefan". Niestety, obaj odeszli przedwcze�nie, Chyczewski zmar� w dalekim Melbourne pod koniec 1983 r.
Z tej wymiany list�w, dotycz�cych przebiegu dzia�a� powsta�czych, korespondencja przerodzi�a si� w bardzo osobist�, wymieniali�my �yczenia z okazji �wi�t, informowali�my si� nawzajem o osi�gni�ciach i k�opotach. Ceni�em sobie bardzo listy Jana K. Markowskiego, por. �Krzysztofa" z kompanii saper�w, kompozytora najpi�kniejszej pie�ni powstania � Marsza Mokotowa. Janek interesowa� si� literatur�, by� czytelnikiem moich ksi��ek
1 stara� si� je ocenia� �yczliwie. Kierowa� dzia�em muzyki lekkiej w rozg�o�ni monachijskiej Radia Wolna Europa, ale sercem pozosta� w Polsce. W 1979 r. otrzyma�em od niego kilka widok�wek ze Szwajcarii, W�och i Hiszpanii, odwiedza� miejsca, kt�re mu by�y bliskie, �egna� si� ze �wiatem, jak melancholijnie stwierdza�.
2 kwietnia 1980 r. wieczorem zadzwoni� do mnie Andrzej Markow-ski, wybitny dyrygent, m�odszy brat Janka z zawiadomieniem, �e �Krzysztof" nie �yje. W testamencie prosi�, aby go pochowa� na kwaterze �Baszty", jego ostatniej woli sta�o si� zado��. Spocz�� jako jeden z pierwszych w grobowcu-kata ku mbach, pospiesznie wyka�czanym, przeznaczonym na urny z prochami �o�nierzy Mokotowa, mieszkaj�cych poza krajem.
R�wnie� niemal oficjalna korespondencja z ppor. Dariuszem D�browskim �Bo�ydarem" z kompanii 0 1, przebywaj�cym po wojnie na sta�e w Anglii, sta�a si� wymianai list�w, w kt�rych m�j r�wie�nik Dasio opisywa� nie tylko zdarzenia rodzinne, ale i relacjonowa� o �yciu kulturalnym Londynu.
Najwi�kszy zbi�r list�w mam od Witolda Z�otnickiego, pe�n� teczk� p�czniej�c� latami. Dowiadywa�em si� z nich, co s�ycha� w angielskim �rodowisku �Baszty" i powsta�c�w Mokotowa, nawet perski kot Minky przesy�a� mi pozdrowienia z Buck-hurst-Hill. D�ugi okres by�em jakby ��cznikiem mi�dzy ko�em w Londynie a naszym warszawskim �rodowiskiem, pisywa�em regularnie niemal dwa razy w miesi�cu. �Ty jeste� skrupulatny jak Anglik � powiedzia� mi kiedy� Dasio - odpisujesz na ka�dy list". By� to przyjacielski przytyk do Jurka M�okosiewicza, kt�ry mimo wrodzonej rzetelno�ci wyra�nie nie ceni� korespondencji.
Dlatego ten wsp�lny obiad rocznicowy by� dla mnie, a s�dz� i dla wszystkich jego uczestnik�w, nielada prze�yciem. Spotka�o si� ponad 500 os�b z r�nych mokotowskich oddzia��w, z tego wielu przyby�o na te uroczysto�ci z zagranicy. Gzuli�my si� jak jedna wielka rodzina, niekt�re kompanie zestawi�y sto�y, by biesiadowa� wsp�lnie i pogaw�dzi� o przesz�o�ci, jak i tera�niejszo�ci. Niedaleko nas usadowi�a si� cz�� kompanii ��czno�ci z jej dow�dc� Jerzym S. Stawi�skim, cenionym prozaikiem, m. in. autorem scenariusza s�ynnego filmu Andrzeja Wajdy pt. Kana�, dzisiaj ju� pozycji klasycznej, autorem tak�e wielu innych utwor�w, w tym widowisk telewizyjnych po�wi�conych wydarzeniom z 1944 r. W naszej korespondencji z Witoldem, Stawi �ski nosi� pseudonim �Re�yser", za� genera� Pe�czy�ski �Kasztanow-ski" od pseudonimu swego syna, powsta�ca z Mokotowa pchor. �Kasztana", kt�ry zosta� w wieku 20 lat �miertelnie ranny 1 sierpnia przy budynku �Spo�em".
Przeprosi�em zebranych, wsta�em i poszed�em przywita� si� ze szwole�erami � Aleksandrem Tyszkiewiczem, prezesem �wiatowego Zwi�zku �o�nierzy AK i jego zast�pc� w okresie Powstania, mjr. W�odzimierzem Olszy�skim �Podkow�". Tr�cili�my si� kieliszkami z resztk� wina i wyca�owali�my si� serdecznie. Nie zapomnia�em, �e jestem honorowym �o�nierzem tej wspania�ej jednostki za Mokot�w 1944. Z Leszkiem, jak przyjaciele nazywali Tyszkiewicza, widzia�em si� po raz ostatni. Zmar� nagle na serce 17 lutego 1945 r. po powrocie z Australii, zamiast odpocz�� i zaaklimatyzowa� si�, zawsze obowi�zkowy poszed� na zebranie do Urz�du do Spraw Kombatant�w i po wyj�ciu z narady osun�� si� na pod�og� martwy.
Po niedawnej �mierci Jurka M�okosiewicza by� to drugi cios, kt�ry uderzy� w nasze �rodowisko. Tyszkiewicz czu� si�
8
bowiem z nim zwi�zany � wspania�y �o�nierz i dow�dca, jednomy�lnie wybrany prezesem SZ�AK po zgonie Wojciecha Borzo-bohatego.
�mier� zawsze kr��y�a wok� nas i nie oszcz�dza�a naszych rocznik�w. Jej cie� zawis� i nad tym rocznicowym spotkaniem, kt�rego tak wielu nie doczeka�o. Nasze pokolenie zosta�o strzaskane w latach okupacji i dniach Powstania, po wojnie dwie literki AK, tak nam drogie, stawa�y si� cz�sto przyczyn� oskar�enia i represji. A przecie� doszli�my do czego� w �yciu, wielu z nas wybi�o si� mimo niesprzyjaj�cych okoliczno�ci, wierzyli�my bowiem, �e nasze b�dzie zwyci�stwo i nie pomylili�my si�. Szkoda tylko, �e przysz�o tak p�no, dopiero w 1989 r.
Podczas okupacji zwalcza�em jak umia�em nastroje pesymizmu, cho� by� to czas, w kt�rym dominowa�y �olbrzymia �mier� i przera�enie", jak pisa� Tadeusz Gajcy. Pami�tam doskonale nasz sp�r na ten temat. Nie nosi�em w sobie przewidywania �mierci, w wierszach moich przyjaci�: Krzysztofa Kamila Ba-czy�skiego, Tadeusza Gajcego i Zdzis�awa Stroi�skiego, by�o jej pe�no. W jednym ze swych pi�knych liryk�w proz� Zdzisio stwierdza� nawet, �e ��mier� jest ze mn� i we mnie". W po�owie lipca 1944 r. przyjecha�em do �widra, gdzie mieszkali Gajcy i Stroi�ski. By� pi�kny letni wiecz�r, jasne niebo zmienia�o z�ocist� barw� i ciemnia�o z ka�d� chwil�. Odurza� zapach sosen, pachnia�a nagrzana s�o�cem ziemia. Wydawa�o si�, �e nie ma koszmaru wojny, i mo�na si� w pe�ni cieszy� �yciem. Naraz Gajcy zacz�� mi recytowa� niedawno przez siebie napisany utw�r:
Niewiele wiem jak ty zapewne, idziemy razem patrz�c czujnie: ty � na gwia�dzistym, prostym niebie szukasz p�omienia i mnie w �unie, ja odwr�cony - serce pe�ne mi�o�ci smutnej nios� jak �o�nierz mogi�� pod swym he�mem niesie przez czas.
Stali�my nad brzegiem p�ytkiej, kr�tej rzeczki, blaski zachodz�cego s�o�ca ko�ysa�y si� na jej powierzchni. W dali na mo�cie widnia�a sylwetka �o�nierza niemieckiego z karabinem. Tadeusz milcza�, spojrza� na mnie i czeka�, co powiem. Zawsze omawiali�my ka�dy jego utw�r, z kt�rym mnie zapoznawa�, czeka� na krytyk�, a chyba bardziej na pochwa��.
� Co to jest? Nie znam tego.
� Zako�czenie poematu Do potomnego.
Przej�ty pi�knem i smutkiem tej strofy nie znalaz�em s��w, aby wyrazi� sw�j stosunek do poematu. Szepn��em jedynie
� A wi�c to strofy do potomnego...
Ka�dy dzie� przynosi� zmian� sytuacji. Komunikaty niemieckie podawa�y nazwy polskich miejscowo�ci, usytuowanych na przedpolach stolicy. Pojawi�a si� nazwa Garwolina. Wyobra�a�em sobie czo�gi sun�ce drog� po�r�d las�w przy linii kolejowej, kt�r� przed kilku dniami jecha�em. �Bolszewicy b�d� lada chwila w Warszawie" notowa�em w swoim kalendarzyku.
Miastem przeci�ga�y podwody niemieckie, maszerowa�a w nie�adzie znu�ona odwrotem piechota. Warszawa szala�a ze szcz�cia. Sta�em na chodniku w Alejach Jerozolimskich w pobli�u skrzy�owania z Marsza�kowsk� i razem z t�umem Warszawiak�w cieszy�em si� na widok uciekaj�cych Niemc�w. Wprawdzie przejecha�o w stron� Pragi kilkadziesi�t �Tygrys�w", ale nikt na to nie zwraca� uwagi. Wszyscy patrzyli na szeregi �o�nierzy w mundurach feldgrau, kt�rzy powoli, cho� karnie, cz�apali �zuriick zum Reich". Kto� dotkn�� mojego ramienia
� Bratny, kt�remu towarzyszy� wysoki ch�opak, jego u�cisk d�oni by� twardy jak na marynarza przysta�o: �Kolumb" z dywersji �oliborskiej, on, jak si� poufnie dowiedzia�em od naszego wsp�lnego znajomego Stanis�awa Ljkiemika, przywi�z� do mnie bro� na Sask� K�p�.
Nie mia�em czasu, aby tkwi� w t�umie. Musia�em wr�ci� do Domu Handlowego �Hulanicki i Pilaski", w kt�rym pracowa�em jako referent socjalny. Przechodz�c przez pomieszczenia Banku Komercyjnego, zapyta�em ot tak, na wszelki wypadek, pana Kazimierza Adamowskiego, o kurs dolara. Machn�� r�k�, w praktyce zanik�a poda� waluty na czarnym rynku, kt� by si� jej pozbywa� w chwilach przemian? Dla mnie kurs dolara wi�cej m�wi� ani�eli niemieckie czy alianckie komunikaty, okre�la� bowiem tempo ofensywy Armii Czerwonej.
W chwil� p�niej zjawi� si� Tadeusz So�tan z BIPu, odebra� ode mnie tekst jednoakt�wki dla teatru �o�nierskiego,kt�-rej jeszcze nie nada�em tytu�u, o zdobyciu przez 2 Korpus gen. Andersa w�oskiej Ankony. Wprawdzie toczy�y si� jeszcze walki o te miasto, ale �wyprzedzi�em" histori� i stwierdza�em osta-
10
teczne zwyci�stwo wojsk polskich. Dosta�em honorarium oraz zaliczk� na dalsz� sztuk�, kt�rej z�o�y�em konspekt, mia�a nosi� tytu� JeUe�my wsz�dzie. Poleci� mi te�, abym natychmiast zameldowa� si� u por. �Jask�lskiego" na Kruczej w lokalu konspiracyjnym niedaleko Alej Jerozolimskich.
Najtrudniejsze by�o przedostanie si� na drug� stron� Alej. Oddzia�y niemieckie sz�y zwartym szeregiem, takich jak ja by�o wi�cej os�b: nie zwa�aj�c na krzyki i przekle�stwa, korzystaj�c z chwilowego zatrzymania si� kolumny, przebiegli�my szcz�liwie, nawet nie d�ugo czeka�em na t� okazj�. Kolumna przeci�gaj�cych Niemc�w rwa�a si� raz po raz.
Zastanawia�em si�, czego ode mnie chce �Jask�lski". Wsp�pracowa�em z nim jako szefem kom�rki BIP-u od trzech miesi�cy, traktowa� mnie przyja�nie od chwili, kiedy podczas jednej z rozm�w wychwala�em zalety konspiracyjnego zbiorku reporta�y W ogniu, nie wiedz�c, �e jest ich autorem. Dla niego by�em m�odym obiecuj�cym poet� z grupy �Sztuka i Nar�d", nie przyzna�em si�, �e jestem �o�nierzem dywersji ani do studi�w prawniczych na tajnym Uniwersytecie Warszawskim. �Jask�lski" ju� raz mnie wzywa� s�u�bowo i proponowa� wyjazd do lasu.
� B�dzie pan z �Kalifem" znakomit� par� sprawozdawc�w wojennych � namawia�.
Nie uleg�em, nie mog�em przecie� wszystkiego rzuci�, ani pracy w Domu Handlowym, ani te� magazynu z broni�, nie wypada�o mi wyzna� ��bikowi", �e podj��em wsp�dzia�anie z BIP-em, chodzi�em na kursy Prasowych Sprawozdawc�w Wojennych z Wojtkiem Menclem i Tadziem So�tanem. Ale od trzech tygodni kiedy przekaza�em ostatnie cztery thompsony ppor. �Supe�kowi", by�em wolny. Mog�em wi�c przyj�� propozycj�, chocia� formalnie pozostawa�em nadal �o�nierzem dywersyjnego plutonu �Mokot�w". Od �mierci ppor. ��bika" 17 maja, kt�ry poleg� w walce z Niemcami, straci�em serce do dywersji. Odej�cie Zdzi�ka by�o dla mnie wielkim ciosem, tak jak uprzednio rozstrzelanie Andrzeja Trzebi�skiego.
�Jask�lski", m�czyzna w �rednim wieku z charakterystyczn� br�dk� a Ja Karol Irzykowski, popatrzy� na mnie jak mia� w zwyczaju przenikliwie i powiedzia�, �e zosta�em skierowany do dow�dztwa pu�ku �Baszta" na Mokot�w. Nie mia� ochoty
11
na dalsz� rozmow�, by� zaj�ty i przej�ty. Odprowadziwszy mnie do drzwi wyj�ciowych, doda�:
� Gratuluj� panu przydzia�u bojowego!
Wyszed�em p� przytomny. Mokot�w bardzo mi odpowiada�, dzielnic� zna�em nienajgorzej, mia�em tam punkty oparcia. Ostatnio pojawia�em si� tam kilkakrotnie w Alejach Niepodleg�o�ci u pa�stwa Paczuskich, gra�em z ich c�rk� Jadzi� w tenisa na korcie przy Kazimierzowskiej, nale��cym do Teren�w Zielonych. A tak�e odwiedzi�em moj� kole�ank� z biura pani� Barbar� Scis�owsk�, mieszkaj�c� na Ksawerowie, dumny, �e taka pi�kna kobieta zaprosi�a mnie na obiad. By�a wdow� po oficerze kawalerii, wychowywa�a 14-letniego syna W�odka. Z ni� odby�em d�ugi spacer w rejonie Kr�likami, mog�em te� przyjrze� si� SS-manom stacjonuj�cym w szkole powszechnej na Woronicza. Wybieraj�c si� na Mokot�w uwa�nie patrzy�em doko�a, by si� nie �nadzia�" na niemieck� strajf�. Na Dworkowej i Willowej mie�ci�y si� za�ogi Schutzpolizei i �andarmerii powiatowej. Stara�em si� zapami�ta� wszelkie punkty obsadzone przez Nie-c�w, mia�em w tym wzgl�dzie do�wiadczenia, kiedy robi�em rozpoznanie dla ��bika". Na og� surowy i wymagaj�cy nie mia� nigdy zastrze�e� do moich meldunk�w.
Od chwili rozmowy z por. �Jask�lskim" wyczekiwa�em sygna�u i �y�em jakby we �nie. Nawet nie cieszy�o mnie, �e dosta�em w firmie �kopert�wk�". kt�ra wraz z honorarium stanowi�a spor� kwot�, nigdy nie mia�em tyle pieni�dzy chocia� �g�rale" (pi��setz�ot�wki) by�y niech�tnie przyjmowane. Nawet nie przysz�o mi na my�l, aby kupi� u pana Kazia kilka dolar�w na wszelki wypadek. Alarmy przeciwlotnicze i ich odwo�ywanie, og�oszenia w�adz okupacyjnych, ich zarz�dzenia nie robi�y na mnie wra�enia. Naloty lotnictwa sowieckiego pot�gowa�y nastr�j podniecenia. Bomby pad�y o p�nocy na Groch�w i w rejonie Dworca Wschodniego. M�j brat cioteczny Zbyszek Zbis�awski, r�wnie� pracownik naszej firmy, tyle �e w fabryce pasz tre�ciwych na Jagiello�skiej, ledwie uszed� z �yciem, jego mieszkanie za placem Szembeka uleg�o zniszczeniu. Zwolni� si� z pracy i wyjecha� do Cz�stochowy, gdzie u jego rodzic�w przebywa�a od kilku dni jego �ona Krystyna z ma�ym Robertem.
Og�oszenie gubernatora warszawskiego do stawienia si� w wyznaczonych punktach miasta celem udania si� na kopanie oko-
12
p�w przyj��em, jak wszyscy mieszka�cy, z drwin�, uwa�aj�c je za przejaw s�abo�ci okupanta. Nie pomaga�y nawet apele o przeciwstawienie si� nadci�gaj�cym bolszewikom i odwo�ywanie si� do 1920 r. Warszawa jednomy�lnie odrzuca�a wszelkie pokusy i propozycje kolaboracji ze znienawidzonymi okupantami hitlerowskimi, dr Fischer m�g� jedynie liczy� na naiwnych czy nie zwi�zanych z konspiracj�.
28 lipca dowiedzia�em si� w biurze od pani Barbary, �e nasz prokurent pan Stefan Rosi�ski wpad� na chwil� i poszed� na �oliborz do swoich ch�opc�w. Nie namy�la�em si� wiele i pogoni�em na Mokot�w, wypatruj�c przede wszystkim Zbyszka Roguskiego, o kt�rym wiedzia�em, �e jako artylerzysta b�dzie naciera� na pozycje niemieckie rozlokowane na Polu Mokotowskim. Ruch panowa� normalny, mo�e nawet nieco wi�kszy, a mo�e tak mi si� zdawa�o? Niczego nadzwyczajnego nie dostrzeg�em. Strajfy kr��y�y ulicami dzielnicy, �andarmi kroczyli po dw�ch, uwa�nie przygl�daj�c si� przechodz�cym. W�ciek�y na ca�y �wiat wr�ci�em popo�udniem do domu.
Wieczorem wpad� Roguski. By� moim koleg� szkolnym, maturzyst� z 1938 r. podchor��ym artylerii i uczestnikiem kampanii 1939 r. Mieszka� na Francuskiej 41, jego ojciec Gracjan by� lekarzem rejonowym, stryj Klemens proboszczem Saskiej K�py. Ze Zbyszkiem zaprzyja�ni�em si� podczas okupacji, wpada�em do niego dwa, trzy razy w tygodniu i on mnie zarekomendowa� do dywersji. Przysi�g� z�o�y�em w czerwcu 1941 r. na r�ce �wczesnego podchor��ego ��bika", kt�rego zna�em z nazwiska. Zbyszek nam�wi� mnie, abym mu towarzyszy� jutro z rana na Nowy �wiat do Stroi�skiego, z kt�rym go skontaktowa�em celem sprzedania zdobycznego pistoletu. Mia�em go ubezpiecza� podczas marszu. Zgodzi�em si�.
29 lipca, w sobot�, ruszyli�my na piechot� z Francuskiej, szed�em o kilka krok�w przed Roguskim, w razie czego mia�em na siebie �ci�gn�� uwag� Schutzpolizei. Najgorszy odcinek by� mi�dzy �limakiem a zej�ciem z wiaduktu na Solec, od p� roku kamienica przy Alei 3 Maja 2 by�a zaj�ta przez Niemc�w i du�o si� ich kr�ci�o w pobli�u. Na szcz�cie nie spotkali�my �adnego. Stroi�ski otworzy� nam drzwi i w chwil� p�niej Gajcy chwyci� PPK (Polizei Pistole Kurz) i wymierzy� w okno, wychodz�ce na ogromny gmach Banku Gospodarstwa Krajowego. Spojrza� w
13
d� na Aleje, przy przystanku w pobli�u makiety bomby lotniczej sta�o kilkunastu �andarm�w. Stroi�ski bez wahania wr�czy� pieni�dze, nie targowa� si�, pistolet kosztowa� 7 tys. z�otych, by� zadowolony, o bro� by�o trudno. Wst�pi�em jeszcze do swego biura, aby si� po�egna�, nie mia�em w�tpliwo�ci, �e lada dzie� wybuchnie powstanie. Nikt nie pracowa�, pani Barbara s�odkim g�osem pyta�a, co z nami b�dzie z chwil� wkroczenia wojsk sowieckich i czy Dom Handlowy b�dzie dzia�a�. Powiedzia�em jej, �e z pewno�ci�, cho� nowi w�adcy upa�stwowi� go. W�a�ciciel firmy, niezwykle inteligentny i przewiduj�cy Micha� Pilaski, zreszt� m�j daleki powinowaty, zabezpiecza� si� na wszystkie strony, op�acaj�c kogo m�g�.
W pi�kn� niedziel�, 30 lipca, rozmawia�em z mieszka�cami Otwocka. Szli Wa�em Miedzeszy�skim i opowiadali o zaj�ciu miasteczka przez Armi� Czerwon�, chocia� m�wili o niej pogardliwie. W rejonie Mi�dzylesia s�ycha� by�o odg�osy kanonady artyleryjskiej. Popo�udniem str�cony przez Niemc�w rosyjski Jak spad� gdzie� w okolicach Wawra, pilot uratowa� si� na spadochronie. Nast�pne sowieckie samoloty zobaczy�em dopiero w sze�� tygodni p�niej, po 14 wrze�nia. Niebo nad Warszaw� by�o niemieckie.
Przysz�a pani Zar�bska, matka mojego kolegi ze szko�y Mickiewicza z pro�b�, czy nie mieliby�my dla niego zbytecznego obuwia. Trzyma�em si� z nim w okresie okupacji, on mnie zapozna� z Krzysztofem Kamilem Baczy�skim. Odda�em dla niego br�zowe buty sportowe, m�g� ruszy� do walki, by� w oddzia�ach dywersyjnych Rembertowa, co zapami�ta�em.
Czeka�em na telefon od Roguskiego, okaza�o si�, �e nasz aparat nie dzia�a, wy��czyli go Niemcy. Popo�udniem 31 lipca wybra�em si� na Francusk�, Zbyszek r�wnie� nie dosta� �adnego zawiadomienia. Nat�enie walk w obr�bie Warszawy jakby zmala�o, wszyscy nas�uchiwali�my echa salw artyleryjskich ze wschodu. Pojecha�em przez opustosza�y Groch�w do p�tli tramwajowej na Goc�awku i poszed�em wzd�u� kana�u, gdzie sta�a szopa z narz�dziami. Mia�em tam kawa�ek pola, kt�ry dzier�awi�em, by� obsadzony ziemniakami. Z dali dochodzi� stukot maszyn, kt�rymi Niemcy zwijali tory kolejowe. Od strony Wawra bi� kr�tkimi salwami ci�ki karabin maszynowy. Po chwili umilk�. Nast�pi�a cisza jak przed burz�.
14
NA MOKOT�W
Tylko naprz�d, drogi z powrotem nie ma, czy to dzie� czy to nocn� por�, zanim nie zamknie nas ziemia ostra jak piorun.
Tak o twe imi�, Nike, wsparci jak o matczyn� pier� � idziemy spokojnie w zamie�, i nasz� �o�niersk� �mier�.
Les�aw M. Bartelski
Fragment wiersza Patrol mi�dzy murami
1 sierpnia obudzi�em si� do�� p�no, zerwa�em si� z ��ka przej�ty, �e tak d�ugo spa�em. Dochodzi�a dziesi�ta. Matce powiedzia�em, �e zaraz wyruszam do miasta, zapyta�a czy do pracy? Potrz�sn��em przecz�co g�ow�, zrozumia�a. Zrobi�a mi obfitsze �niadanie i pomaga�a mi w skompletowaniu rzeczy: druga koszula na zmian�, para skarpetek, szare majtki k�pielowe, przybory do golenia, nie wzi��em jednak myd�a ani r�cznika. Na�o�y�em star� bluz� harcersk�, obcis��, gdy� z niej wyros�em, szare ubranie w bia�e paski, buty sportowe. Zastanawia�em si� czy zabra� ze sob� wspania�y he�m polskiej piechoty i bagnet, a mia�em je ukryte w piwnicy, zrezygnowa�em, uzna�em, �e nie b�d� mi przydatne do zaj�� w dow�dztwie. Natomiast nie zapomnia�em o pasie z Przysposobienia Wojskowego, mo�e mi si� przyda�. Sportow� p��cienn� cyklist�wk� r�wnie� schowa�em do teczki, jeszcze kilka chusteczek do nosa. D�ugo waha�em si� czy na�o�y� szary jesienny p�aszcz w pepitk�, nale��cy do mojego brata, nosi�em go w 1939 r., kiedy dosta�em si� do niewoli. Wzi��em, cho� zbyt ciep�y na lato, nie mia�em zreszt� innego. I jeszcze orze�ek z koron�, kt�ry wsadzi�em do kieszeni spodni.
15
Nawet nie po�egna�em si� z matk�, by�em bowiem przekonany, �e niebawem wr�c� do domu. Sta�a w drzwiach na ganku willi i patrza�a jak odchodz�. Dzie� by� ciep�y, troch� chmur, zapowiada�o si� na deszcz. �cie�k� przez pobliski sad dotar�em do ulicy Wersalskiej, do ronda Waszyngtona mia�em dwa kilometry. Na Francuskiej wst�pi�em do Zbyszka Roguskiego, nie zasta�em go, matka powiedzia�a, �e wyszed� przed godzin� na Mokot�w. By�em wi�c pewny, �e pod��y� na koncentracj�, z jego sk�pych i niejasnych wypowiedzi wnioskowa�em �e b�dzie naciera� ze swym oddzia�em na artyleri� przeciwlotnicz� kt�rej baterie ulokowane by�y na Polu Mokotowskim. Po spotkaniu u Gajcego i Stroi�skiego zaproponowa� mi bowiem, �ebym na wypadek akcji zbrojnej w mie�cie zosta� jego podkomendnym. Za�mia�em si�, jaki ze mnie artylerzysta? Nie mog�em mu powiedzie� przecie�, �e spotkamy si� na Mokotowie.
Czeka�a mnie jeszcze daleka droga. Tramwaje chodzi�y rzadko i nieregularnie zat�oczone ponad miar�, nie mo�na si� by�o wcisn�� nawet na stopie�. Czy�by ca�a Praga przemieszcza�a si� do �r�dmie�cia? Na mo�cie �o�nierze niemieckiej artylerii przeciwlotniczej w stalowych mundurach ustawiali na wie�yczkach dzia�ka, przy wje�dzie na �limak sta� patrol Schutzpolizei, uzbrojony w r�czny karabin maszynowy, nazywany powszechnie �suk�". Niemcy obserwowali z podejrzliwo�ci� licznych przechodni�w, nie zaczepiali jednak nikogo.
Na Nowym �wiecie z trudem wszed�em na wysokie trzecie pi�tro, gdzie odnajmowa� sw�j studencki pokoik Stroi�ski. Chcia�em si� dowiedzie�, jaki ma przydzia� w powstaniu. Otworzy�a mi drzwi mi�a i �liczna pani Hania Abaszidze o urodzie Gruzinki, cho� by�a rdzenn� Warszawiank�. Nak�ania�a mnie abym zaczeka� na Zdzisia, kt�rego nie zasta�em, pewnie wybra� si� na obiad do pobliskiej Kuchni Literackiej. Odpocz��em chwil� po wyczerpuj�cym marszu, ale nie mog�em d�u�ej czeka�. Przewa�y�o poczucie obowi�zku nad wzgl�dami natury towarzyskiej.
Natomiast oboj�tnie min��em bar ��ywiec" w Alejach Jerozolimskich na rogu Marsza�kowskiej, nad kt�rym mie�ci�y si� biura naszej firmy. To by�a przesz�o��, przede mn� niepokoj�ca przysz�o��. Jednego bowiem obawia�em si� � by akcja zbrojna i tym razem nie zosta�a odwo�ana, zabawa w �kotka i myszk�" demobilizowa�a �o�nierzy, niezrozumia�e by�y dla nas wszystkich powody, jakimi kierowa�o si� dow�dztwo AK.
16
Niemcy obsadzili wiele gmach�w w �r�dmie�ciu, ich posterunki czuwa�y u wej�cia pod broni�, z bunkr�w wysuwa�y si� lufy karabin�w maszynowych. Aleja Niepodleg�o�ci by�a prawie opustosza�a. Niewielu przechodni�w. Mi�dzy Wawelsk� a Rakowieck� wida� by�o baterie artylerii przeciwlotniczej, ubezpieczone przed natarciem zasiekami z drutu kolczastego.
Na rogu Rakowieckiej w pobli�u gmachu Szko�y G��wnej Handlowej sta�y dwa czo�gi, chyba �Pantery", kt�rych za�ogi ku mojemu zdziwieniu m�wi�y mi�dzy sob� po francusku, cho� nosi�y odznaki SS. Przejecha� pusty tramwaj, kieruj�c si� ku p�tli za Szko�� G��wn� Gospodarstwa Wiejskiego. Stara�em si� zapami�ta� wszystkie posterunki niemieckie, przy Madali�skiego za ogrodzeniem z drut�w kolczastych wida� by�o radiostacj� polow� i przy niej chyba namiot. Pod nr. 120 napis nad wej�ciem g�osi� �Sanitatspunkt Weichsel". Dochodz�c do Szustra zobaczy�em Bronka Wojciechowskiego, mojego koleg� z tajnego Wydzia�u Prawa, przyjaciela po kt�rym przej��em kierownictwo kompletu. Ostatnio widzieli�my si� w �widrze, przebywa� na kuracji po stwierdzeniu u niego gru�licy p�uc. Zastanawia�em si�, czy wr�ci� do Warszawy a tu on jecha� riksz� z jakim� baga�em i kiwa� do mnie rado�nie d�oni�. Zajecha� przed will� prezydenta Starzy�skiego, wy�adowa� jakie� worki i wszed� na teren posesji. Teraz ju� by�em pewny, �e dojdzie do dzia�a�.
By�a druga po po�udniu.
Pa�stwo Paczuscy, mieszkaj�cy w willi pod nr. 112 w Alei Niepodleg�o�ci, przyj�li mnie niezwykle serdecznie, ucieszeni moim przyj�ciem. Pan J�zef s�dzi� bowiem, �e orientuj� si� dobrze w sytuacji, zrobi�em tajemnicz� min� i o�wiadczy�em, �e w najbli�szych godzinach wszystko si� wyja�ni. Trafi�em akurat na obiad i to imieninowy, pani Aniela przyj�a moje �yczenia z u�miechem, przeprasza�em, �e nie przynios�em kwiat�w. Poprosi�a, a�ebym zaj�� miejsce za sto�em obok jej starszej c�rki Irmy. Mnie interesowa�o, co z m�odsz�, Jadzi�, z kt�r� ��czy�a mnie lekka sympatia. Jeszcze nie wr�ci�a z miasta. Pan J�zef cz�stowa� w�dk�, powiedzia�em, �e dzi� pi� nie mog�, zrozumia� i nie nalega�.
Pa�stwa Paczuskich zna�em od siedmiu lat, poznali�my si� z Irm� na lekcjach ta�ca u Sobiszewskiego, a raczej zapozna�y nas matki, opiekuj�ce si� nami z ramienia patronat�w rodzicielskich Liceum im. Kr�lowej Jadwigi i naszego Gimnazjum (starego
17
typu) im. Mickiewicza. Byli�my cz�stymi go��mi z m�odszym bratem Jankiem u pa�stwa Paczuskich, mieszkaj�cych w Alejach 3 Maja przy wiadukcie Poniatowskiego. Pod koniec wrze�nia 1943 r. Niemcy usun�li Paczuskich z mieszkania, kt�re znale�li w tej nieco zrujnowanej willi Kudelskiego. Obie ich c�rki traktowa�em jak siostry, co nie znaczy aby mi by�y zupe�nie oboj�tne. Od roku zwr�ci�em uwag� na Jadzi�, �adn� i mi�� blondyneczk�, z kt�r� chodzi�em po tajnych koncertach i grywa�em w tenisa. Interesowa�a si� literatur� i muzyk�, a nawet twierdzi�a, �e woli moje wiersze ani�eli Gajcego, gdy� s� bardziej zrozumia�e, co mi pochlebia�o, chocia� zdawa�em sobie spraw�, �e trudno mi si� r�wna� jako poeta z Tadeuszem.
Ale jaki� wewn�trzny niepok�j nie pozwoli� mi na przesiadywanie za sto�em. Coraz to wyskakiwa�em przed will� i obserwowa�em Alej� Niepodleg�o�ci. Naraz o pi�tej, kiedy kolejny raz znalaz�em si� w Alei, zobaczy�em biegn�c� od strony Wikto-rskiej grupk� ch�opc�w z bia�o-czerwonymi opaskami na r�kawach, pad�y pierwsze strza�y, powsta�cy z innej grupy nacierali na punkt �Weichsel" i radiostacj� przy Madali�skiego. A wi�c zacz�o si�!
Powsta�cy, kt�rzy ruszyli do walki, wygl�dali jak kupa bez�adnych cywil�w biegn�cych niewiadomo dok�d. Rzadko kt�ry z nich posiada� pistolet, cz�ciej butelk� z benzyn�. Odczu�em l�k � nie o siebie, o nich, w�a�ciwie bezbronnych, z takim zapa�em zd��aj�cych do celu. Kt�ry� z nich zapyta� g�o�no, gdzie Szustra, milcz�co wskaza�em kierunek. Ich dow�dca krzykn�� do mnie, bior�c mnie za jednego ze swych podw�adnych, �ebym pokazywa�, dok�d maj� biec, spe�ni�em pos�usznie jego ��dania. Kierowa�em ruchem niczym policjant. Biegn�cy doganiali swoich koleg�w, kt�rzy wyskoczyli z willi Starzy�skiego, ale nie zauwa�y�em w�r�d nich Bronka Wojciechowskiego, by� mo�e dlatego, �e by�em bardzo przej�ty.
Strza�y nie ustawa�y. Zacz�y si� pali� dwie ci�ar�wki, stoj�ce przed niemieckim punktem sanitarnym, ogie� pe�za� po brezencie chroni�cym wn�trze woz�w. Powietrze wype�ni� zapach prochu.
Dopiero po latach, kiedy pracowa�em nad Mokotowem 1944 i ustala�em wszystkie szczeg�y, stwierdzi�em, �e biegn�cy Szustra ch�opcy byli powsta�cami z kompanii B 3, dowodzonej przez por.
18
Micha�a Juchnickiego �Wichra" (albo �Ryszarda"). Jej I pluton wypad� z willi Starzy�skiego dru�yna za dru�yn�, przy nim znajdowa� si� zast�pca �Wichra", ppor. Witold Z�otnicki �Witold" i tylko mnie jako postronnemu obserwatorowi wydawa�o si�, �e panuje pewien chaos. Przypomnia�em sobie obrazy bitew u Sten-hala, kt�ry uczestniczy� w kampaniach napoleo�skich, co prawda jako oficer intendentury i opisywa� w Pustelni Parme�skiej zaskoczenie Fabrizia del Oongo na widok przebiegu akcji. M�ody ch�opiec dostrzega� przede wszystkim rodzaj chaosu, nie za� skoordynowane dzia�ania. Czy ci m�odzi ch�opcy, moi r�wie�nicy, wygl�daj�cy jak oberwa�cy, jedni �do figury" drudzy w jasnych pro-chowcach, �ci�gni�tych zwyk�ym paskiem, nie przypominali wiarus�w z pocz�tk�w XIX wieku? Raczej to wojsko �w. Jadwigi � pomy�la�em ironicznie i chcia�o mi si� �mia� i zarazem p�aka�. Czy dadz� rad� przeciwnikowi? Inaczej wyobra�a�em sobie natarcie �Baszty", spodziewa�em si�, �e wi�kszo�� jej �o�nierzy b�dzie mia�a karabiny, atakuj�c Niemc�w odpowiedni� broni�. A tymczasem z naszej strony s�ysza�em w�t�e strza�y, natomiast wr�g odpiera� atak salwami karabin�w maszynowych.
Wok� mnie zrobi�o si� pusto, nawet ch�opcy nacieraj�cy na �Weichsel" gdzie� znikn�li. Wr�ci�em do pa�stwa Paczuskich i przej�ty historyczn� chwil� zasiad�em nad kartk� papieru i nakre�li�em wiersz, raczej jego szkic. Nada�em mu tytu� Patrol miedzy murami, a zaczyna� si� od s��w: �Ledwie o d�o�, lecz jak daleko / gdy noc� i�� na wypad"
Zacz�� m�y� deszcz, Warszawa by�a pogr��ona w ciemno�ciach, gdzie� w dali, jakby w okolicach Towarowej wida� �un� gasn�cego po�aru, ciche i nieregularne strza�y, g�o�niejsze na Mokotowie. Nie namy�laj�c si� wiele opu�ci�em go�cinny dom pa�stwa Paczuskich i ruszy�em Szustra. Przy Kazimierzowskiej zatrzyma�a mnie czujka i za��da�a has�a, kt�rego nie zna�em. Zaprowadzi�a mnie do jakiego� mieszkania na parterze, prawdopodobnie dow�dztwa batalionu i jaki� oficer wys�ucha� w milczeniu moich wyja�nie�. Po��czy� si� telefonicznie z ��osiem" i wyda� mi rozkaz sprawdzenie po��czenia ze �r�dmie�ciem. Mia�em si� u niego zameldowa� gdy wr�c�. Dosta�em te� has�o i odzew, brzmia�y o ile dobrze pami�tam �Warszawa" � �Wolno��".
Na schodkach Stacji Telefonicznej le�a� trup niemieckiego pocztowca, od strony ogrodu Szustra i rejonu Madali�skiego odzywa�y si� ponurym basem karabiny maszynowe. Klucz�c
19
mi�dzy domami dotar�em do Pu�awskiej, nie by�o mowy, �eby ni� dotrze� do �r�dmie�cia. Serie z cekaem�w krzesa�y iskry na bruku. Przeczeka�em chwil� i przeczo�ga�em si� na drug� stron�, schodkami zbieg�em na ulic� Doln�. Przy Konduktorskiej zatrzyma�em si�. Niemcy bili z Dworkowej. Na Che�mskiej zatrzymali mnie powsta�cy, nie pytali o has�o, zastanawiali si� co robi�. Do�� stanowczo nakaza�em by przedarli si� na G�rny Mokot�w, lecz ich nie przekona�em. Na rogu Polkowskiej sta�o kilku ludzi. Zaprowadzili mnie do ma�ego domku w ogrodzie, w kuchni siedzia�o pi�ciu m�czyzn z opaskami na r�kawach. Zreferowa�em im sytuacj� jak umia�em, trudno im by�o uwierzy�, �e �Baszta" utrzyma�a pozycje wobec mia�d��cej przewagi wroga. Nieco starsi, traktowali mnie jak partnera, o�mielony ich zachowaniem, o�wiadczy�em, �e musz� przej�� na Mokot�w, mog� ich przeprowadzi�. Kiwali przecz�co g�ow�. Z moich p�niejszych bada� wywnioskowa�em, �e byli to oficerowie 1 DAK-u, kt�rzy nad ranem przedarli si� do las�w, trac�c od ognia niemieckiego kilku zabitych.
Czerniakowsk� szed�em ze spokojem, cisza, wydawa�o si�, �e tu nie by�o �adnych walk. Dopiero po pewnym czasie w pobli�u klasztoru Nazaretanek z bunkra odezwa� si� karabin maszynowy, przypad�em do chodnika, czu�em na plecach gor�cy powiew serii. Kiedy za�oga zmienia�a ta�m�, poderwa�em si� i skoczy�em do bramy XX Komisariatu, zrobili to r�wnie� id�cy za mn� ludzie. Jeden z nich powiedzia� z pewnym przek�sem. � Ale� pan zasuwa�, a my za panem! U�wiadomi�em sobie, �e siedz�cy w bunkrze przy ulicy Nowosieleckiej,Niemcy wzi�li nas za grupk� podejmuj�cych pr�b� natarcia powsta�c�w.
Jeszcze raz pr�bowa�em przeskoczy� niemiecki ostrza�. Nadaremnie. Nieprzyjaciel czuwa� i pru� nieustannie seriami. Wci�� si�pi� uporczywy deszczyk, przedrzema�em na zapleczu Komisariatu a� do brzasku. W oparach porannej mg�y �wiat wydawa� si� nierzeczywisty. Nie tak wyobra�a�em sobie wybuch powstania wychowany na legendzie Nocy Listopadowej. �adnych strza��w, Warszawa milcza�a. Czy akcja zbrojna ju� zako�czy�a si� � przemkn�o mi przez my�l i zmartwia�em z przera�enia.
Dotar�em do brzegu Wis�y, poza ni� na Wale Miedzeszy�skim w pobli�u naszego domu sta� �andarm zastyg�y niczym pos�g. Poszed�em nadbrze�em w kierunku mostu Poniatowskiego, ale niebawem natkn��em si� na teren osadnika Wodoci�g�w, od-
20
grodzony od p�l drutem kolczastym, w wie�yczkach by�o wida� stra�nik�w z broni� gotow� do strza�u. Nie by�o mowy o przedostaniu si� t�dy na Powi�le.
Wracaj�c na Mokot�w wpad�em na chwil� do Baczy�skich mieszkaj�cych na ulicy Ho��wki. Oczywi�cie ich nie zasta�em, chocia� spodziewa�em si�, �e mo�e Basia jest w domu. Wystraszeni s�siedzi powiedzieli, �e Krzysztof z �on� wyszli jak codzie� na obiad do rodzic�w i ju� nie wr�cili. Wyl�knieni pytali co dalej. Uspokaja�em ich, a raczej siebie, �e sytuacja nie jest z�a, powstanie nie upad�o, chocia� nie mia�em pewno�ci.
Do�� szybko znalaz�em si� na Ody�ca. Kamienice od rogu Pu�awskiej po Tynieck� i dalej obsadzone by�y przez powsta�c�w. Tkwili w mieszkaniach na parterze, wychylaj�c si� przez okna jakby wyczekiwali uderzenia wroga. To mnie podnios�o na duchu. Przy szpitalu El�bietanek k��bi� si� t�um, sporo ch�opc�w nie mia�o opasek. Jeden z nich powiedzia� do mnie, �e jak powsta�cy nie zdob�d� szko�y na Woronicza i b�d� si� przebijali do las�w, p�jdzie za nimi. Z Pu�awskiej dosz�y odg�osy strza��w i wybuchy pocisk�w jakby bi�a artyleria. Czo�gi, samochody pancerne? Naraz szeregi powsta�c�w ruszy�y do przodu, strza�y nie cich�y, gdy nagle us�ysza�em radosny krzyk. Domy�li�em si�, �e szko�a na Woronicza znalaz�a si� w naszych r�kach. Zmieni� si� nastr�j, ch�opcy padali sobie w ramiona, cz�� oddzia��w pobieg�a w stron� Ksawerowa i Fortu S�u�ewieckiego, nie zwa�aj�c na b�oto i porann� wilgo�.
Po po�udniu zameldowa�em si� w dow�dztwie �Baszty". Jaki� oficer nie chcia� dopu�ci� mnie do �Daniela ', ust�pi� kiedy o�wiadczy�em, �e jestem przys�any przez Komend� G��wn�. Pp�k. �Daniel" zm�czony, cho� promieniej�cy szcz�ciem, nie s�ucha� moich wyja�nie�, nie interesowa� go meldunek, �e do �r�dmie�cia Czerniakowsk� nie mo�na si� przedosta�, zdecydowa� zatrzyma� mnie przy sobie. Ten drobny, niepozorny m�czyzna w sportowym ubraniu, w niemodnych pumpach i kraciastej koszuli bez krawata nie wygl�da� na dow�dc� Mokotowa. Wyznaczy�
21
mnie na pe�ni�cego obowi�zki oficera dyspozycyjnego, ten zaszczytny dla mnie awans zawdzi�cza�em jego dobremu samopoczuciu, a tak�e nielicznej obsadzie dow�dztwa. Adiutant por. �Kostek" poleg� pierwszego dnia, oficer dyspozycyjny ppor. �Aminius" jeszcze przed godzin� �W" wyskoczy� do miasta i nie wr�ci�, zaufany pu�kownika ppor. �Kubu�" zaj�� si� organizacj� kolumny samochodowej.
W dow�dztwie panowa� nieustanny ruch, coraz to wpada�y ��czniczki z meldunkami, kt�re przejmowa� zast�pca �Daniela" i zarazem szef sztabu �Zryw", zg�aszali si� ochotnicy czy te� powsta�cy, w�r�d nich zjawi� si� starszy m�czyzna z mefisto-felesowsk� br�dk�, towarzyszy� mu postawny m�czyzna, pozna� by�o, �e to oficerowie, cho� bez opasek. Pada�y nazwy �Jele�", �Granat", �WSOP", ��b" nie orientowa�em si� w tej gmatwaninie. G�odny, zm�czony, ledwie trzyma�em si� na nogach. Odmeldowa�em si� i poszed�em do pa�stwa Paczuskich na nocleg. Co� tam zjad�em i pad�em na tapczan wp�przytomny ale i szcz�liwy, �e dotar�em do dow�dztwa �Baszty". Bia�o-czerwon� opask� schowa�em g��boko do kieszeni spodni, willa w Alei Niepodleg�o�ci znalaz�a si� bowiem w �niemanslandzie", zda�a od polskich posterunk�w.
O �wicie by�em na Malczewskiego. Dosta�em starego w�gierskiego Frommera kaliber 9. mm z siedmioma pociskami w magazynku. Zosta�em te� wys�any na patrol rozpoznawczy poza Woronicza. Pogoda fatalna, deszcz nie przesta� pada� przez ca�y dzie�. Na Ksawerowie ruch, jakie� oddzia�ki powsta�cze maszeruj�ce w stron� Malczewskiego, ch�opcy ubrudzeni, wyra�nie pom�czeni prowadzili rannych. Z po�udnia dzielnicy ucieka�a ludno�� cywilna, Niemcy palili zabudowania podmiejskie, wyp�dzali ludzi, rozstrzeliwali m�czyzn. Nikt si� nie skar�y�, nie utyskiwa�, ale im dalej od centrum Mokotowa, tym mniej wywieszonych flag.
Wpad�em do pani Barbary, mieszkaj�cej w kamieniczce pod nr. 31 w Alei Niepodleg�o�ci, nie zasta�em jej w mieszkaniu, wszyscy lokatorzy siedzieli w piwnicy przera�eni sytuacj�. Zobaczywszy mnie rzuci�a mi si� na szyj� jakbym uratowa� jej �ycie, mnie by�o przyjemnie trzyma� t� pi�kn� kobiet� w ramionach, ale w my�l przys�owia �s�u�ba nie dru�ba" szybko ruszy�em dalej.
Oko�o po�udnia przesta�o pada�. Na Malczewskiego zobaczy�em stoj�cy pi�kny czarny kabriolet marki Steyer z kierowc�
22
otoczony t�umem gapi�w. Z dow�dztwa wyszed� pp�k �Daniel", kiwn�� na mnie i ruszyli�my wolno Krasickiego na Woronicza. Wsz�dzie witano entuzjastycznie pu�kownika, kt�ry przyk�ada� dwa palce do ronda ma�ego tyrolskiego kapelusza, odpowiadaj�c na wiwaty. Przy masce widnia�a bia�o-czerwona chor�giewka. Objazd pozycji powsta�czych nie trwa� d�ugo, kierowca st. sier�ant �Siwy", prowadzi� ostro�nie Steyera jakby obawiaj�c si� o jego ca�o��. Przed wojn� s�u�y� w Generalnym Inspektoracie Si� Zbrojnych, w czasie okupacji jaki� czas sp�dzi� w partyzantce, po powrocie do Warszawy zamieszka� na Malczewskiego 3/5. By� m�czyzn� dobrze po czterdziestce, je�dzi�em z nim p�niej kilkakrotnie, opowiada� mi o sobie. Na nas, powsta�c�w, spogl�da� nieco z g�ry, jako zawodowy podoficer traktowa� m�odzie� z pewnego rodzaju lekcewa�eniem.
�Daniel" chcia� si� pokaza� podkomendnym, a nic tak nie wp�ywa dobrze na samopoczucie �o�nierza jak obecno�� dow�dcy. Poleci� te� aby oddzia�y przeprowadza�y rozpoznanie na swoich odcinkach, ka�dy meldunek by� cenny. Linia frontu na po�udniu si�ga�a poza Ksawer�w wysuni�tymi plac�wkami, na p�noc od parku Dreszera rozci�ga� si� �niemansland", w kt�ry wkraczali Niemcy, g��wnie �andarmi, morduj�c ludno�� cywiln�. Uciekinierzy z Pu�awskiej i okolicznych ulic uskar�ali si� na bestialstwo wroga, kt�ry zabija� bez skrupu��w ka�dego kto dosta� si� w ich r�ce, nie wy��czaj�c dzieci. S�uchaj�c ich relacji zaciska�em z w�ciek�o�ci pi�ci, czu�em jak mnie wzbiera nienawi�� do wroga, nienawi�� do hitlerowskich zbrodniarzy. By�bym szcz�liwy, gdyby kt�ry� z nich stan�� przede mn� jako oskar�ony.
Najgorsza by�a �wiadomo��, �e jeste�my odci�ci od innych o�rodk�w walki i w�a�ciwie trudno by�o si� zorientowa� po komunikatach radiowych z Londynu, co dzieje si� w mie�cie. Kompania ��czno�ci wys�a�a �o�nierzy i dziewcz�ta, nikomu nie uda�o si� sforsowa� bariery niemieckiej wok� powsta�czego Mokotowa. Jedynie dw�ch z nich dotar�o po zmierzchu do Komendy V Obwodu w gmachu Pa�stwowego Zak�adu Higieny na Chocimskiej i skontaktowa�o si� z komendantem �Przegoni�". Ucieszony t� wiadomo�ci� �Daniel" pocz�stowa� ich po powrocie kieliszkiem koniaku, co uwa�a� za szczeg�lne wyr�nienie.
Zastanawia�em si�, dok�d p�j�� na nocleg. W Alej� Niepodleg�o�ci do pa�stwa Paczuskich czy do pani Barbary na Ksawe-
23
r�w, nie zdo�a�em zapewni� sobie jakiego� materaca wolnego w dow�dztwie. Wychodz�c z willi na Malczewskiego, natkn��em si� na Janusza Cywi�skiego, mego koleg� z tajnego kompletu prawa, ubranego w d�ugi letni p�aszcz �ci�gni�ty wojskowym pasem, na g�owie nosi� he�m bojowy, a tak�e wysokie buty z cholewami. Ucieszy� si� moim widokiem i dowiedziawszy si� o moich k�opotach, zaoferowa� mi nocleg w willi na Malczewskiego 18 vis a vis dow�dztwa. Zaprowadzi� mnie na drugie pi�tro do obszernego pokoju i w�adczym gestem wskaza� na materac. Przykry�em si� mokrym p�aszczem i d�ugo nie mog�em zasn�� w obawie, �e kto� mnie przep�dzi z legowiska.
- Sytuacja zacz�a si� po ma�u stabilizowa�. "Daniel" wys�a� kompani� por. �Jacka" aby uderzy�a na �andarm�w z Dworkowej, odpowiedzialnych za mordy, powsta�cy zaj�li kamienice przy placyku a raczej skwerze imienia gen. Stachiewicza naprzeciw ogrodu Szustra, mieli zaj�� stoj�cy przy nim dom Chowa�czaka, wysok�, niewyko�czon� kamienic�, nale��c� do bogatego handlarza futer. Dosz�o do krwawej walki, ch�opcy �Jacka ' nie opu�cli pozycji mimo natarcia czo�g�w i utrzymali si� w zaj�tych pozycjach, blokuj�c drog� Niemcom do Pu�awskiej. By�a to pierwsza akcja, maj�ca na celu opanowanie �niemanslandu '.
Dzia�a�a ju� Komenda Placu na Malczewskiego 18, w sute-rynach willi mie�ci� si� areszt, jedno z pomieszcze� przeznaczono dla je�c�w niemieckich. Komendzie podlega� chwilowo pluton �Grabowskiego" z oddzia�u �Paw�owicza", kt�ry ze S�u�ew-ca przebi� si� przez Sadyb� na Mokot�w. W tym czasie dotar� r�wnie� ppor. �G�ral" z 1 Pu�ku Szwole�er�w ze swoimi ch�opcami, przyprowadzaj�c je�ca, kt�rym by� chudy porucznik, Austriak, pe�ni�cy funkcj� p�atnika, kt�ry bez wahania podda� si� Polakom. Uwa�a� si� za antyhitlerowca, co podkre�li� w rozmowie ze mn�, kiedy na rozkaz dow�dztwa spisa�em jego dane.
Zg�asza�o si� te� coraz wi�cej ochotnik�w, niekt�rych wciela�y w swoje szeregi poszczeg�lne kompanie, ale wi�kszo�� z nich przekazano do nowoformuj�cej si� grupy por. �Jastrz�bca", kt�ra spe�nia�a r�ne funkcje porz�dkowe, poniewa� nie rozporz�-
24
dza�a broni�. Zg�osi� si� te� ppor. �Wies�aw" i podj�� si� sformowania tak potrzebnej kompanii saper�w z ch�opc�w swego plutonu Wojskowej S�u�by Ochrony Powstania. Pracy przy organizowaniu nowych jednostek by�o sporo. Jak zd��y�em si� zorientowa� pu�k nie mia� ani kompanii zwiadu, ani gospodarczej, cho� istnia�o kwatermistrzostwo kierowane przez mjr. �S�awa", nie rozporz�dza� plutonem �andarmerii.
Po pierwszych dniach akcji kiedy okaza�o si�, �e prawie ca�y batalion �Karpaty" przebi� si� do podwarszawskich las�w, �Daniel" d��y� do wyr�wnania strat i poleci� dow�dcom kompanii odtwarzanie stan�w. Do moich zada� nale�a�o m.in. ustalanie liczebno�ci oddzia��w i ich wyposa�enia w bro�, co si� okazywa�o najtrudniejsze, nikt nie chcia� si� przyzna� ile jej posiada, gdy� powszechnie obawiano si�, �e �Daniel" mo�e j� odebra� i przekaza� bardziej potrzebuj�cym. Posiadanie broni wyr�nia�o kompani� i �o�nierzy, staj�c si� powodem do uzasadnionej dumy. Ile� razy spotka�em si� z przytykami r�nych powsta�c�w, po co mi pistolet, skoro s�u�� w dow�dztwie. U�miecha�em si� drwi�co, pewny swojej przewagi i nie odpowiada�em na docinki.
Popo�udniem pojawi�o si� mn�stwo ludzi, widniej�cy w ich oczach strach �wiadczy� o tragicznych przej�ciach. Niemcy i Ukrai�cy zgromadzili mieszka�c�w dom�w na Olesi�skiej, ma�ej uliczki, po�o�onej w pobli�u Dworkowej mi�dzy Madali�skiego i Wiktorsk�. Zgonili ich do piwnic, ciskaj�c granaty. Uciekaj�cych mordowali seriami pistolet�w maszynowych lub � co gorsza � ogniem miotaczy p�omieni. Wszyscy byli zszokowani, p�przytomni, powsta�cza s�u�ba zdrowia zaj�a si� rannymi i poparzonymi. Kobiety d�wiga�y na r�kach ma�e dzieci, niekt�re z nich mia�y osmalone w�osy. Widzia�em m�od� dziewczyn�, kt�ra wyrwa�a si� z tej masakry w dzie� po porodzie i nios�a niemowl� jak najwi�kszy skarb. Mimo nam�w nie chcia�a pozosta� na powsta�czym Mokotowie i zdecydowa�a si� na p�j�cie do Piaseczna.
�Daniel" zarz�dzi� barier�, z�o�on� z wszystkich wolnych od s�u�by powsta�c�w, a przede wszystkim s�u�b podleg�ych Komendzie Placu. Oszala�y z przera�enia t�um napiera� na naszych �o�nierzy, kt�rzy starali si� zapobiec panice. Powsta�cy sprawdzali dowody osobiste uciekinier�w, istnia�a uzasadniona obawa, �e w�r�d nich mogli znajdowa� si� agenci i dywersanci niemieccy.
25
Podejrzanych prowadzono na Malczewskiego 18 i przes�uchiwali ich podw�adni oficera informacyjnego por. �Mirona".
Mieszkaj�cy na Mokotowie adwokat Franciszek Stoch podj�� si� spisania relacji uciekinier�w, czyni� to w spos�b zwi�z�y i fachowy. Zestaw tych zezna� pora�a� ogromem okrucie�stwa Niemc�w, og�oszone po wojnie podkre�la�y, �e rozkaz Hitlera o zag�adzie Warszawy by� skrupulatnie wype�niany. �o�nierze Wermachtu, lotnicy, tajna �andarmeria polowa czy wreszcie jednostki SS oraz Schutzpolizei, nie mia�y �adnej lito�ci dla mordowanych Polak�w.
Natkn��em si� w�r�d tych uciekinier�w na znajomego mi technika budowlanego, uciek� z Ba�uckiego, zostawiaj�c w mieszkaniu �on� z c�rk�. Zapytany, co b�dzie robi� dalej, odpowiedzia� kr�tko. � Wracam! Tak uczyni�o wielu spo�r�d tych poszkodowanych. Widok zmartwia�ych w cierpieniu kobiet stoj�cych przed wej�ciem do Centralnego Szpitala Powsta�czego czyli Si�str El�bietanek na Goszczy�skiego m�wi� a� nadto za siebie.
Z rejonu Rakowieckiej, Sandomierskiej czy Asfaltowej otrzymali�my r�wnie� wiadomo�ci o zbrodniach dokonywanych na bezbronnej ludno�ci. SS-mani ze Stauferkaseme kr��yli niczym wys�annicy �mierci, gdzie si� pojawili, mordowali ludzi. Usi�owali poprzez terror zd�awi� powstanie. Stauferkaseme i Flakkaserne na rogu Rakowieckiej i Pu�awskiej zape�ni�y si� m�czyznami, zatrzymanymi przez Niemc�w i przeznaczonymi do wywiezienia do oboz�w koncentracyjnych.
Potwierdzi�y si� te� plotki o wymordowaniu ojc�w jezuit�w oraz wi�ni�w w Zak�adzie Karnym na Rakowieckiej. Mokot�w sta� si� miejscem licznych egzekucji i nikt nie by� pewny �ycia na terenach bezpa�skich, owego �niemanslandu", jak je powszechnie nazywano, do kt�rego bezkarnie docierali Niemcy.
Ko�czy�a si� s�otna pogoda pierwszych dni utrudniaj�ca dzia�ania i �ycie powsta�com. �wiat poja�nia�. W sobot�, 5 sierpnia, od rana �wieci�o s�o�ce, z ka�d� godzin� by�o coraz gor�cej, mo�na by�o zrzuci� kurtki czy p�aszcze. Drzewa na Malczewskiego �wieci�y zielonymi li��mi, z rzadka odzywa�y si�
26
nieprzyjacielskie karabiny maszynowe, Mokot�w oddycha� pe�ni� swobody i nie odczuwa�o si� grozy wojny.
Zosta�em wys�any na patrol rozpoznawczy celem sprawdzenia sytuacji w rejonie ulic Szustra, Gra�yny, R�anej i Olesi�-skiej. Wzi��em dw�ch ch�opc�w, kpr. �S�pa" i strz. �Walusia", kt�rzy przedarli si� na Mokot�w z Ok�cia po kl�sce swoich oddzia��w. Byli �o�nierzami pu�ku �Madagaskar - Gar�uch", dowodzi� nimi ogniomistrz podchor��y �Dak" , jak wynika�o z pseudonimu artylerzysta, przed powstaniem aspirant granatowej policji. Przydzielono go wraz z innymi do rozbudowuj�cego si� z ca�� energi� oddzia�u por. �Mirona", kt�ry urz�dowa� na pierwszym pi�trze Malczewskiego 18 nad Komend� Placu. Jej szef mjr. �Szpak", m�czyzna ko�o pi��dziesi�tki, r�wnie� gromadzi� wok� siebie ochotnik�w, potrzebnych mu do wype�nienia zada�.
�S�p" i �Walu�" poszli ze mn� niech�tnie, byli bez broni i patrzyli z natr�tn� po��dliwo�ci� na mego Frommera. Na skrzy�owaniu z Krasickiego zatrzyma� nas osobnik z kamer� filmow� w r�ku i nak�oni� aby�my weszli na barykad� i udawali jej obro�c�w. Takich, do�� prymitywnych przeszk�d, pojawi�o si� sporo, nie mog�y one zatrzyma� czo�g�w, natomiast do�� skutecznie przeszkadza�y w poruszaniu si� pieszym. By�y to pierwsze prace nowopowsta�ej kompanii saper�w, stacjonuj�cej zreszt� n