2662
Szczegóły |
Tytuł |
2662 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2662 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2662 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2662 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Mercedes Lackey
Larry Dixon
Bia�y Gryf
T�umaczy�a Joanna Wo�y�ska
Dedykujemy t� ksi��k� naszym rodzicom
Edwardowi i Joyce Ritche'om
Jimowi i Shirley Dixonom
ROZDZIA� PIERWSZY
�wiat�o.
Od grzebienia do szpon�w, od g�owy do ogona b�dzie wyrze�bione w �wietle.
Skandranon Rashkae z�o�y� g�ow� na �apach i kontemplowa� widok miasta rozci�gaj�cego si� nad zatok�. Jego intensywna biel odbija�a si� od trawy porastaj�cej klif, na kt�rym zbudowano Bia�ego Gryfa, a s�o�ce prze�lizguj�ce si� po dachach dom�w nadawa�o mu wygl�d rze�by ze �niegu, kt�ry nigdy tu nie pada�.
Burze magiczne narobi�y takiego zamieszania, �e nie zdziwi�aby mnie �nie�yca w �rodku lata...
Na szcz�cie Kaled'a'in z Bia�ego Gryfa byli przygotowani na najdziwniejsze zmiany pogody. Zbudowali�my nasze miasto tak, jak Urtho sw� fortec�. Niestraszne nam najgorsze burze.
Tylko kolejny kataklizm m�g�by zr�wna� z ziemi� Bia�ego Gryfa, a i wtedy ruiny przez d�ugie lata znaczy�yby miejsce, gdzie go wzniesiono, dop�ki przyroda nie upomnia�aby si� o swoje... Skan potrz�sn�� g�ow�.
Dlaczego my�lisz o zniszczeniu, g�upi gryfie? Nie masz si� czyni martwi�, �e przychodzi ci do g�owy drugi Ma'ar? Przyszed�e� tu odpocz��, pami�tasz?
O tak, odpocz��. Od dawna nie mia� okazji do relaksu, bo ca�e dnie wype�nia�o mu rozwi�zywanie cudzych problem�w. Westchn�� z rozdra�nieniem, zag�uszaj�c na moment szum fal, a potem spojrza� na zatok�: na drugim brzegu, pod nawisem skalnym w kszta�cie dzioba, zobaczy� przysta� zbudowan� dla ma�ej floty rybackiej.
Rok przeprawiali�my si� przez morze, a budowa miasta zaj�a nam dziewi�� lat. Nigdy nie my�la�em, �e tyle osi�gniemy, nie mog�c ju� pos�ugiwa� si� zakl�ciami magicznymi. Westchn�� ponownie, tym razem z zadowoleniem. Budowa miasta jeszcze si� nie sko�czy�a, ale Kaled'a'in �yli w lepszych warunkach ni� kilka lat temu, kiedy to gnie�dzili si� na szczycie klifu w namiotach i prowizorycznych sza�asach. Na pocz�tku chcieli wybudowa� sw� siedzib� w�a�nie tam, na szczycie, ale genera� Judeth nalega�a, aby za�o�y� miasto na tarasach wykutych w skale i w ten spos�b uczyni� je niezdobytym. Gdy tylko dostrzeg�a klify zachodniego wybrze�a, wiedzia�a, jak powinna wygl�da� ich siedziba.
Skan podziwia� jej odwag� i determinacj�, kiedy t�umaczy�a ka�demu z osobna, �e jej plany nie tylko mo�na, ale wr�cz nale�y wprowadzi� w �ycie. Nic dziwnego, �e Urtho powierzy� jej dowodzenie jedn� ze swych kompanii. Ta kobieta by�a ze stali.
Ska�a okaza�a si� na tyle podatna, aby w niej rze�bi�, i wystarczaj�co twarda, aby utrzyma� budynki wystawione na deszcz, wiatr i fale; Judeth, c�rka kamieniarza, wiedzia�a o tym od chwili, gdy dotkn�a klifu. Kiedy wykuli ju� pierwsze tarasy i postawili pierwsze budynki, zauwa�yli, �e miasto przypomina gryfa z roz�o�onymi skrzyd�ami. Niekt�rzy uznali to za znak, inni za przypadek, ale nikt nie mia� w�tpliwo�ci, jak ochrzci� now� siedzib�.
Bia�y Gryf, dla uczczenia Skandranona Rashkae, kt�ry ju� nie farbowa� pi�r na czarno, a czas sp�dzony mi�dzy dwiema Bramami wybieli� go tak bardzo, �e jedynymi ciemniejszymi punktami na jego ciele by�y delikatne kropeczki wzd�u� grzbietu. Bia�y Gryf mia� nadal mieszane uczucia i zazwyczaj by� za�enowany podobn� czo�obitno�ci�. Wystarczy udawa� bohatera i wszyscy, od dzieci po starc�w, uznaj� ci� za niezwyci�onego! Najbardziej denerwowa� go fakt, �e wszyscy nieludzie w�r�d Kaled'a'in og�osili go przyw�dc�, a reszta ochoczo pod��y�a w ich �lady.
I pomy�le�, �e ja, g�upi, marzy�em kiedy� o rz�dzeniu. Gdzie mia�em rozum.
Tak naprawd� nie chcia� dowodzi� podczas pokoju: chcia� podejmowa� szybkie, �mia�e decyzje, w mgnieniu oka zmienia� przebieg bitew genialnymi rozkazami, a nie rozs�dza� spory mi�dzy hertasi i kyree i ustala�, gdzie najlepiej umie�ci� szamba... Zebrania Rady nudzi�y go �miertelnie i nie rozumia�, dlaczego ludzie uwa�aj�, �e skoro by� bohaterem, by� r�wnie� m�drcem. Zarz�dzanie nigdy nie nale�a�o do jego ulubionych zaj�� i, prawd� m�wi�c, radzi� sobie fatalnie.
Na szcz�cie mam doradc�w przymykaj�cych oczy, gdy kradn� ich pomys�y, i wiem, kiedy nale�y trzyma� dzi�b zamkni�ty i udawa� m�drzejszego, ni� jestem.
Uchod�cy, a potem budowniczowie prze�yli mimo jego dow�dztwa i mieli nareszcie prawdziwe domy z wapienia b�yszcz�cego w s�o�cu, a ulice miasta wy�o�yli t�uczonymi muszlami. W Bia�ym Gryfie wystarczy miejsca dla kolejnych pi�ciu czy sze�ciu pokole� Kaled'a'in...
A kiedy zrobi si� tu ciasno, mnie ju� dawno nie b�dzie.
Wykuwanie taras�w i doprowadzanie wody trwa�o p� roku i na szcz�cie magia nie sprawi�a �adnych niespodzianek. �r�d�o na szczycie klifu zapewnia�o �wie�� wod�, doprowadzon� do kilku studni na terenie miasta. Oczywi�cie, mo�na j� by�o odci�� - Skan dawno przesta� u�ywa� s�owa "niemo�liwe" - ale wymaga�o to wysi�ku i wielu zakl��. Miasto nie by�o niezdobyte, ale ulice i zau�ki zbudowali tak, aby jeden �ucznik stoj�cy w odpowiednim miejscu m�g� powstrzyma� armi�. Atak Ma'ara by� gorzk�, ale po�yteczn� nauczk�.
Skan podni�s� g�ow� i wci�gn�� w p�uca powietrze.
Woda morska, algi i ryby. �wie�e ryby, kutry wracaj�. Przyzwyczai� si� - ju� do nowych zapach�w i wszechobecnej s�onej wody. Masa wody, na kt�r� natkn�li si� jego zwiadowcy dziesi�� lat temu, zupe�nie wytr�ci�a ich z r�wnowagi: �aden z gryf�w nie widzia� wcze�niej morza.
Moi zwiadowcy... Powinienem by� przewidzie�, w co si� pakuj�. Bursztynowy �uraw stara� si� mnie ostrzec, podobnie jak Zimowa �ania i Gesten. Czy ich s�ucha�em? Nie i prosz�, teraz nazwali miasto na moj� cze�� i musz� codziennie podejmowa� tysi�ce g�upich decyzji, nie m�wi�c o rozwi�zywaniu problem�w, z kt�rymi poradzi�oby sobie �rednio rozwini�te dziecko. Ludzie s� strasznie leniwi i nie chce im si� my�le�. Nareszcie zrozumia�, dlaczego Bursztynowy �uraw cz�sto powtarza� z gorycz�, �e ju� od dawna nie jest panem swego czasu.
Moce piekielne, jak ja tego nie cierpi�! Powinienem sp�dza� dni w powietrzu albo kocha� si� z Zhaneel... Nie, teraz grzecznie wr�ci na przekl�t� Rad�. R�wnie dobrze mogliby radzi� beze mnie. M�j jedyny wk�ad w zarz�dzanie miastem to moja obecno��. Obecno��, kt�ra z niezrozumia�ych powod�w podnosi�a innych na duchu. Czy�by na tym polega� sekret przyw�dztwa?
Tato Skanie - powiedzia� s�odki, dzieci�cy g�osik w jego g�owie. Mama m�wi, �e ju� czas na zebranie, czy m�g�by� przyj��?
S�ysza� Kechar� tak wyra�nie, jakby sta�a tu� obok. Ma�y odmieniec sta� si� jedn� z najwa�niejszych os�b w mie�cie: kiedy zabrak�o magii, Kechara porozumiewa�a si� z lud�mi, u�ywaj�c my�lmowy. Nadzorowa�a komunikacj� mi�dzy Rad� a Srebrzystymi Gryfami - organizacj� z�o�on� z �o�nierzy, kt�rzy przeszli przez Bramy razem z Kaled'a'in.
Dawniej zdolno�ci Kechary i fakt, �e jej umys� na zawsze pozosta� umys�em dziecka, oznacza� nieustanne k�opoty, ale teraz sta�a si� niezb�dna. Wszyscy jednomy�lnie uznali, �e zas�ugiwa�a na najlepsz� opiek�, jak� mogli jej zapewni�, a ona kocha�a ich ca�ym sercem i zawsze mo�na by�o na niej polega�, cho� prawdopodobnie nie rozumia�a nawet jednej dziesi�tej wiadomo�ci, kt�re przekazywa�a. Starali si� ze wszystkich si� wynagrodzi� jej samotno�� w Wie�y Urtho.
Powiedz mamie, �e lec�, skarbie - odpar� zrezygnowany. Wsta�, rozpostar� skrzyd�a i pozwoli�, aby wiatr szarpa� lotkami; wci�gn�� ostatni haust powietrza i skoczy�. Machn�� skrzyd�ami i j�kn��, gdy b�l przeszy� mu grzbiet.
G�upi, stary, sflacza�y gryfie, co pr�bujesz udowodni�? �e dor�wnujesz m�odemu Stirce?
Obserwowa� mewy przed sob� i kierowa� si� ich �ladem ku pr�dom powietrza; szybowa� jak one, nie poruszaj�c skrzyd�ami.
Ten lot, tak zwodniczo prosty i lekki, wymaga� sta�ej kontroli ca�ego cia�a.
I lepszej kondycji ni� moja. Powinienem wi�cej lata�, zamiast w��czy� si� po kamienio�omach!
M�g� wybra� �atwiejsz� drog�, polecie� w g�r� i macha� skrzyd�ami: taki staruch jak on nie powinien si� przem�cza�. Nie, moja ambicja postanowi�a poflirtowa� z pr�dem wznosz�cym. Rano b�d� �a�owa�, �e nie poszed�em na piechot�.
Jakby tego by�o ma�o, w po�owie drogi zda� sobie spraw�, �e ma widowni�: na skalistym brzegu dostrzeg� ludzi i hertasi, a tak�e tuzin podskakuj�cych gryfi�tek.
Ucz� si� lata� i nadarzy�a si� okazja, aby obejrze�, jak wielki Skandranon demonstruje tajniki szybowania. Ciekawe, czy wielki Skandranon padaj�cy na dzi�b po wyl�dowaniu r�wnie� wzbudzi entuzjazm?
Podwoi� wysi�ki i zmusi� zesztywnia�e mi�nie do pracy. To by�o silniejsze od niego: uwielbia�, kiedy go podziwiano. Zatoczy� ko�o nad g�owami publiczno�ci i wyl�dowa� na drodze, a nie na skraju tarasu, siadaj�c wdzi�cznie na jednej nodze. Widownia zacz�a klaska�, a Skan sk�oni� si� nonszalancko mimo pal�cego b�lu w biodrze. Czeka�, a� atak minie, ale noga nadal rwa�a jak diabli. Przecie� nie m�g� odej��, utykaj�c!
G�upi, po trzykro� g�upi gryfie, nigdy si� nie nauczysz?
U�miechn�� si� do gryfi�tek i ruszy� w stron� nie wyko�czonego budynku Rady tak szybko, jak tylko m�g�. Zna� dzieci i wiedzia�, �e je�li nie zniknie im z oczu, kt�re� na pewno wpadnie na pomys�, aby go poprosi� o ponowne zademonstrowanie tak �licznego l�dowania.
Bursztynowy �uraw usiad� na swoim miejscu przy stole i spojrza� na p��tno rozci�gni�te nad g�ow�, zastanawiaj�c si�, czy doczeka chwili, gdy zebrania b�d� si� odbywa� pod normalnym dachem. Sala Rady mia�a tylko go�e �ciany i pod�og�, poniewa� ambitne zamierzenia architekt�w wymaga�y u�ycia magii, a magowie od ostatniej burzy potrafili tylko rozpala� ogie� bez u�ycia zapa�ek. Jednak doko�czenie budowy nie by�o najwa�niejszym przedsi�wzi�ciem, a Bursztynowy �uraw nie mia� zamiaru zmienia� listy priorytet�w. Chocia�... wola�by, aby kolejne zebranie nie zosta�o przerwane ulew� zmieniaj�c� sal� w sadzawk�...
�nie�na Gwiazda, mag Kaled'a'in, zaufany Lorda Urtho, usiad� obok i te� rzuci� okiem w g�r�.
- My�limy, �e nast�pna burza magiczna wyeliminuje zak��cenia i b�dziemy mogli zaj�� si� kamieniarstwem - powiedzia�. - Przerwa potrwa oko�o dziewi�ciu miesi�cy, a to wi�cej, ni� nam trzeba na uporanie si� z problemami.
W��czaj�c w to Sal� Rady. Bursztynowy �uraw u�miechn�� si� z wdzi�czno�ci�. �nie�na Gwiazda by� rzecznikiem Urtho w�r�d mag�w i zatrzyma� to stanowisko. Genera� Judeth, dawniej dow�dca Pi�tki, kt�ra przypadkiem albo przez zrz�dzenie losu przesz�a przez obie Bramy Kaled'a'in, potrafi�a doskonale wykorzystywa� zdolno�ci nieludzi i zaj�a si� tworzeniem organizacji paramilitarnej. W drodze na zach�d Srebrzyste Gryfy by�y zwiadowcami i obro�cami, a w Bia�ym Gryfie obj�y funkcj� stra�y i policji.
Bursztynowy �uraw lubi� i podziwia� Judeth. Gdyby inni o tym nie pomy�leli, sam przyj��bym j� do klanu. K'Leshya przyj�li do swego klanu wszystkich nieludzi i �o�nierzy, kt�rzy przeszli z nimi przez Bramy, a huczna ceremonia po�o�y�a kres podzia�owi na swoich i obcych. Podr� pozwoli�a wszystkim na prawdziwe zbratanie si�...
Ha, jak�e idealistyczne podej�cie. Bursztynowy �uraw st�umi� westchnienie. Wi�kszo�� mieszka�c�w Bia�ego Gryfa by�a spokojna... ale zdarza�y si� k�opoty. Cz�� ludzi odesz�a jeszcze przed budow� miasta i nikt nie op�akiwa� ich nieobecno�ci, ale co sprytniejsi pozostali.
Dlatego, niestety, ci�gle potrzebujemy Srebrzystych.
W idealnym �wiecie ka�dy wykonywa�by z rado�ci� przydzielone mu zadania i pracowa� dla dobra nowego spo�ecze�stwa, ale nie �yli w utopii. Mieli w Bia�ym Gryfie m�ciwod�w, �ajzy, leni, pijak�w i z�odziei, a niekt�rzy z nich posuwali si� nawet do obarczania Skandranona win� za kataklizm, kt�ry nie wydarzy�by si�, gdyby gryf nie zani�s� Ma'arowi "samob�jczej maszyny" Urtho. By� mo�e, mieli racj�: w powietrze wylecia�aby tylko forteca Urtho i nie cierpieliby teraz z powodu burz magicznych.
Jednak nawet �nie�na Gwiazda nie zna natury burz. Pewnych rzeczy nie da si� wyt�umaczy� twardog�owym, szukaj�cym koz�a ofiarnego w�r�d nieludzi. Nawet Judeth nie potrafi przekona� idiot�w.
Jakby odpowiadaj�c na jego my�l, do sali wesz�a Judeth, odziana w nieskazitelny, czarno-srebrny mundur. Medale, niegdy� noszone na piersi, zast�pi� srebrzysty wizerunek gryfa. ,,Je�li ludzie nie doceniaj� moich zas�ug, �adne medale ich nie przekonaj�" - zwyk�a mawia�.
- Jeste�my w tr�jk�, reprezentujemy Srebrzystych, mag�w i s�u�by, Cinnabar nie mo�e oderwa� si� od uzdrowicieli, gdzie nasz czwarty? - spyta�a.
- W drodze - odpar� �nie�na Gwiazda. - Zhaneel i Kechara ju� go wezwa�y.
- Och - u�miechn�a si� Judeth. Bursztynowy �uraw wiedzia�, jak bardzo Kechara jest jej droga; jedna Judeth zdawa�a sobie spraw� z ogromu pracy wykonywanej przez gryfsoko�a. - �urawiu, czy chcesz nam co� powiedzie�, zanim Skan tu dotrze?
- Tylko tyle, �e wyst�puj� jako g��wny kestra'chern, a nie w imieniu s�u�b. - Wszystkie trywialne zaj�cia spad�y na barki Bursztynowego �urawia: nadzorowa� dop�yw wody, odp�yw �ciek�w i aprowizacj�. Kestra'chern byli jednocze�nie uzdrowicielami, zarz�dcami i lud�mi dostarczaj�cymi innym rozrywki, a wyb�r Bursztynowego �urawia na stanowisko ich przyw�dcy nie by� dla nikogo zaskoczeniem, zw�aszcza �e zna� si� na rzeczach, kt�re dla Judeth, Cinnabar i �nie�nej Gwiazdy by�y bajk� o �elaznym wilku.
Judeth unios�a brew.
- Czy�by� mia� problem prawny?
- Tak my�l� - odpowiedzia� z wahaniem.
- A ja my�l�, �e powiniene� by� na mnie poczeka� - rzuci� Skan od drzwi. - A je�li nie, obradujcie beze mnie, mog� by� bezu�yteczny gdzie indziej.
M�wi�c to, u�miechn�� si� szeroko i ruszy� ku sto�owi, przy kt�rym zasiada�a Rada. St� by� dzie�em jednego z najbardziej utalentowanych rzemie�lnik�w, kt�ry na wojnie straci� obie nogi. Projektowane przez niego meble wykonywane by�y po kawa�ku i ��czone z niebywa�� precyzj�, przybieraj�c zwodniczo prosty wygl�d.
- C� si� takiego wydarzy�o, �e potrzebowa�e� Rady? - spyta� gryf, wyci�gaj�c si� na swym fotelu. - Za dobrze ci� znam, aby mie� nadziej�, �e to co� zwyczajnego, chyba �e si� starzejesz.
- Trudno si� zestarze�, kiedy masz dwuletnie dziecko, znacznie �atwiej zwariowa�. - Bursztynowy �uraw nie zamierza� jednak rozwodzi� si� nad urokami ojcostwa. - Obawiam si�, �e jako g��wny kestra'chern b�d� musia� wnie�� do Rady oskar�enie. Potrzebuj� trzyosobowego kworum, a jako oskar�yciel nie mog� bra� udzia�u w podj�ciu decyzji. Dlatego was zwo�a�em.
- Jakie wnosisz oskar�enia? - zapyta� �nie�na Gwiazda.
- Pierwsze, najmniej powa�ne, to podszywanie si� pod szkolonego kestra'chern. Nie pami�tam, aby ten cz�owiek s�u�y� u Urtho i nie znam nikogo, kto go szkoli�. Jego listy uwierzytelniaj�ce s� fa�szywe, bo figuruje na nich m�j podpis.
- Rzeczywi�cie, Rada nie musi si� tym zajmowa�.
- Wiem. Gdyby chodzi�o tylko o t� spraw�, sam bym j� rozwi�za�. Gdyby ten cz�owiek okaza� si� uzdolniony, pos�a�bym go na porz�dne szkolenie, a je�li nie, trudno. - Bursztynowy �uraw przygryz� warg�. - Nie, chodzi o to, co zrobi�. Nadu�y� zaufania klient�w i gdyby by� g�upszy, ju� dawno wyl�dowa�by w areszcie.
Twarz Judeth przypomina�a kamienn� mask�.
- A� tak �le? - spyta�a.
- A� tak. Do kestra'chern przychodz� ludzie z dziwnymi pro�bami. Wykorzystywa� sytuacj�, aby dla w�asnej przyjemno�ci zadawa� im b�l fizyczny i psychiczny.
- Dlaczego nie dowiedzieli�my si� wcze�niej? - rzuci� Skan, kt�rego oczy podejrzanie rozb�ys�y.
- Bo on jest... - Bursztynowy �uraw szuka� odpowiedniego s�owa - ...diaboliczny, Skan. Sprytny, zr�czny i czaruj�cy. To �wietny manipulator. Zanim kto� zdoby� si� na odwag� i przyszed� do mnie, on przez ca�y rok prowadzi� swoje zakazane praktyki. Zwi�d� nawet innych kestra'chern, nie wiedzieli, co si� dzieje za jego drzwiami. Ale ja wiem: czu�em to, co prze�ywali jego klienci.
Skan otworzy� dzi�b i zamkn�� go z trzaskiem.
- Kim on jest? - spyta� w ko�cu. - Jakim� z�ym empat�?
- By� mo�e, nie mam poj�cia - odpar� Bursztynowy �uraw. - Wiem tylko, �e osoba, kt�ra do mnie przysz�a, d�ugo leczy�a si� z zadanych ran, i �e inni ucierpieli jeszcze bardziej. - Chocia� ofiara nie prosi�a o zachowanie anonimowo�ci, uwa�a�, �e powinien utrzyma� jej imi� w tajemnicy. Przez kilka chwil wymienia� szczeg�owo, co jej uczyniono, a reszta Rady s�ucha�a w milczeniu.
- Kto to jest? - spyta�a Judeth, przygotowuj�c pi�ro i nakaz aresztowania. Bursztynowy �uraw westchn�� i zamkn�� oczy: mia� nadziej�, �e kiedy ta chwila wreszcie nadejdzie, poczuje si� lepiej. Nic takiego nic nast�pi�o; zdawa�o mu si�, �e to dopiero wierzcho�ek g�ry lodowej i historia zaczyna si�, a nie ko�czy.
- Hadanelith - powiedzia�. Judeth wpisa�a imi�.
- Hadanelith - powt�rzy�a, piecz�tuj�c nakaz sygnetem. - Mam si� zaj�� nim od razu?
- Tak. Aresztuj go jak najszybciej, nie chc�, �eby jeszcze kogo� skrzywdzi�.
- W porz�dku. - Judeth wsta�a. - Skan, prosz�, niech Kechara wezwie Aubriego, Tylara, Rethama i Vetcha. Maj� si� tu stawi� na jednej nodze. - Wr�czy�a nakaz �urawiowi. - P�jd� z tob�. Niekt�rzy mog� kr�ci� nosem, �e dow�dca si� zbrojnych aresztuje jakiego� ch�ystka, ale nie uwa�am si� za lepsz� od reszty Srebrzystych. Nie mog� pozwoli�, �eby usz�o to na sucho takiej szumowinie. Przykro mi, �e ci� do tego mieszam, ale...
- Ale to ja wnios�em oskar�enie - sko�czy� za ni� Bursztynowy �uraw. - To moja praca. Judeth. Chocia� w takich momentach chcia�bym by� zwyk�ym kestra'chern - doda�, zwijaj�c nakaz.
Judeth parskn�a.
- �urawiu, ty nigdy nie by�e� zwyk�ym kestra'chern!
- Tak podejrzewa�em - wymamrota�, wychodz�c z sali.
Hadanelith przesun�� d�utem po drewnianym kneblu, a potem zacz�� nawierca� otwory na rzemienne pasy. By� mistrzem w swym fachu, tak podobnym do rze�bienia: potrafi� wyg�adzi� wszelkie nier�wno�ci i nada� materii kszta�t, jakiego pragn��.
Od pewnego czasu pracowa� nad Telic�: jeszcze troch� karbowania, troch� nawierconych otwor�w i nied�ugo b�dzie przedmiotem niemal doskona�ym. Ostatnio zaj�� si� jej umys�em: teraz kl�cza�a naga na pod�odze, zwi�zana nitk�, kark przy d�oniach, d�onie przy stopach. Gdyby tylko zdo�a�a si� poruszy�, zerwa�aby nitk�, jednak wola Hadanelitha i odpowiednia tresura kr�powa�y j� jak kajdany. Wyrze�bi� j�, cho� nikt nie potrafi� tego dostrzec.
Za ka�dym razem, gdy do niego przychodzi�a, wiedzia�a, �e podda j� testom: wszystkie jego dziewczyny o tym wiedzia�y. M�g� je przytula� lub bi�, upokarza� i nagradza�, a one kocha�y go... albo by�y pos�uszne. Czasami wola� pos�usze�stwo od mi�o�ci.
Podszed� do niej i chwyci� za podbr�dek.
- Otw�rz - poleci� i wcisn�� jej do ust drewniany knebel. Przycisn�� go do dzi�se� i unieruchomi� j�zyk: tak b�dzie dobrze. Kiedy Telica od niego wyjdzie, gorycz w ustach przypomni jej, komu s�u�y�a. C� za ironia: wszyscy my�leli, �e to Hadanelith s�u�y jej, ale za zamkni�tymi drzwiami stawa�a si� jednym z jego skarb�w. Mia� ich sze��: Dianelle, Suriy�, Gaerazen�, Bethti�, Yonisse i Telic�, wszystkie pi�kne, ale niedoskona�e.
Zawsze gdy rze�bi�, mia� problemy: drewno rozwarstwia�o si� albo by�o pe�ne s�k�w, a czasami, gdy oczy�ci� je z kory, rozpada�o si� na cz�ci. Dlaczego? Dlaczego wybierany przez niego materia� nie spe�nia� pok�adanych w nim nadziei? Telica by�a zbyt cicha: nigdy nie wydoby� z niej nic poza j�kiem, a on, jak ka�dy m�czyzna, chcia� s�ysze� zduszone okrzyki albo gard�owy p�acz. Gdyby nie wbija� w ni� szpilek, nie wyda�aby z siebie g�osu. Gaerazena gada�a jak naj�ta, a Yonisse trz�s�a si� jak osika: �adna nie by�a doskona�a.
Wina le�a�a w materiale, nie w jego kunszcie, tego by� pewien. Gdyby tylko m�g� dosta� w swoje r�ce prawdziw�, pe�nokrwist� kobiet�, tak� jak Zimowa �ania... Obserwowa� j� od dziesi�ciu lat, cho� nigdy si� do niej nie zbli�y�: by�a jak nieskazitelny marmur, wyzwanie dla ka�dego rze�biarza. Nie ba� si�: czy artysta mo�e si� ba� swego materia�u? Chcia� stworzy� j� na nowo i chcia�, aby o ka�d� zmian� b�aga�a go na kolanach.
Marzenie...
I marzeniem pozostanie, poniewa� Zimowa �ania by�a �on� wspania�ego Bursztynowego �urawia i ca�e miasto wiedzia�o, jak bardzo s� razem szcz�liwi. Mdli�o go, gdy na nich patrzy�, szczeg�lnie wtedy, gdy w pobli�u pojawia� si� Skandranon. Na szcz�cie nie wszyscy byli tak zadowoleni z �ycia, jak ta doskona�a para, inaczej straci�by �r�d�o utrzymania. Gdy nadejdzie odpowiedni moment, poka�e im, na czym polega prawdziwe �ycie. Zedrze mask� z twarzy Zimowej �ani i ods�oni jej prawdziwe oblicze, pozna jej najskrytsze obawy. Na pewno nie jest banalna jak jego sze�� rze�b, musi l�ka� si� czego� niezwyk�ego i fascynuj�cego. Wyci��by z niej ca�e wn�trze, zostawi� tylko skorup�, poruszaj�c� si� i m�wi�c�, a potem czeka�, kiedy pojawi� si� na niej rysy i rze�ba rozpadnie si�.
Pochyli� si� nad biodrami Teliki, przygotowuj�c n�. Chcia�, �eby krzykn�a. Przy�o�y� ostrze do sk�ry i wtedy do komnaty kto� wszed�. Hadanelith obr�ci� si� z warkni�ciem, aby ukara� intruz�w, ale szybkie kopni�cie w szcz�k� rzuci�o go na pod�og�.
Bursztynowy �uraw czu� si� coraz gorzej. Widzia� w �yciu potworno�ci, pozna� b�l innych i nie obawia� si� przemocy ani jej skutk�w, jednak w miar� zbli�ania si� do domu Hadanelitha czu� wyra�nie, �e nic dobrego z tego aresztowania nie wyniknie. I chocia� dzia�ali w majestacie prawa, przeczucie podpowiada�o mu, �e narobi� wi�cej z�ego ni� dobrego.
Aubri najwyra�niej podziela� jego uczucia: by� gryfem, kt�ry nie mia� w �yciu szcz�cia.
- Jest za cicho - mrukn�� do �urawia. - Wiemy, �e kto� z nim jest, dlaczego nic nie s�ycha�?
- Nie wiem - odszepn��. - Nie podoba mi si� to. Judeth?
- Mam z�e przeczucia - odpar�a. - Wchodzimy.
Bursztynowy �uraw ruszy� za uzbrojonymi stra�nikami, �ciskaj�c w d�oni nakaz. Nie widzia� Judeth kopi�cej Hadanelitha, ale gdy rozejrza� si� po pokoju, zrozumia�, co j� sk�oni�o do takiej brutalno�ci.
M�oda kobieta, skr�powana nitk�, kl�cza�a w najbardziej niewygodnej pozycji, jak� widzia� w �yciu; jej sk�ra by�a mokra od polu. a mi�nie dr�a�y z wysi�ku. Ca�e cia�o pokryte by�o bliznami, a le��cy obok n� m�wi� wiele o ich pochodzeniu.
Dziewczyna zachowywa�a si� tak, jakby nie zauwa�y�a ich obecno�ci.
Ona nas nie widzi. Nie powiedzia� jej, �e weszli�my, wi�c nas nie zauwa�a. Blizny na ciele to powierzchowne rany, ale stanem jej umys�u musz� zaj�� si� uzdrowiciele. Obawiam si�, �e b�d� j� leczy� miesi�cami.
Dr��cymi d�o�mi rozwin�� nakaz aresztowania i odczyta� go. Hadanelith nie poruszy� si�, patrz�c na Bursztynowego �urawia z bezsiln� w�ciek�o�ci�.
- Znasz zarzuty. Dowody widzieli�my na w�asne oczy - powiedzia�a twardo Judeth. - Masz co� na swoj� obron�?
W odpowiedzi Hadanelith splun�� w jej stron�; plwocina sp�yn�a po wypolerowanym bucie. Judeth z�apa�a za rami� Srebrzystego, kt�ry rzuci� si� w stron� wi�nia.
- Nie brud� sobie r�k, Tylar - rzek�a zimno, wycieraj�c but jedwabn� narzut� z kanapy. - Jest wiele rzeczy, kt�re bym ch�tnie z tob� zrobi�a, szmato - powiedzia�a g�osem wypranym z emocji. - Niestety, mamy jedno prawo dla wszystkich. Zostaniesz odstawiony w �a�cuchach poza Bia�y Gryf, doprowadzony do granicy p�l uprawnych i uwolniony z kajdan. Masz czas do zmroku, aby wydosta� si� poza granic�. Je�li jutro o �wicie kto� znajdzie ci� na naszym terytorium, zabije jak w�ciek�ego psa.
- Tak jak stoj�? - G�os Hadanelitha by� r�wnie zimny jak Judeth. - Bez. broni, jedzenia, bez...
- Jeste� w�ciek�ym psem. Nie dokarmiamy w�ciek�ych ps�w. Taki spryciarz jak ty powinien poradzi� sobie w lasach. - Skin�a na pozosta�ych Srebrzystych. - Zaku� go i wyprowadzi�, zanim zwymiotuj� �niadanie.
Nie trzeba im by�o tego powtarza�: w mgnieniu oka wykonali jej rozkaz. Bursztynowy �uraw spodziewa� si�, �e Hadanelith b�dzie krzycza� i przeklina�; cisza utwierdzi�a go w przekonaniu, �e to dopiero pocz�tek k�opot�w.
Jest w�ciek�ym psem i las go zabije. Powoli i bole�nie. Powinni�my okaza� wsp�czucie i sami dokona� egzekucji.
Jednak wed�ug kodeks�w zbrodnie mog�y by� ukarane tylko wygnaniem. Prawa Bia�ego Gryfa wymaga�y, aby przest�pc� takiego jak Hadanelith usuni�to ze spo�eczno�ci, a miasto nie mia�o wi�zienia.
Nienawi�� w oczach Hadanelitha jeszcze bardziej zdenerwowa�a Bursztynowego �urawia. Gdyby nie obecno�� m�odej kobiety, nie musia�by uczestniczy� w aresztowaniu, ale ona potrzebowa�a jego pomocy. Przykl�kn�� obok i usun�� na moment swe os�ony, dotykaj�c jej delikatnie. To, co wyczu�, sprawi�o, �e natychmiast je podwoi�. Zblad�.
- Niedobrze, Judeth - mrukn�� przez rami�. - Ale poradz� sobie, mo�esz i��. Dostarcz� j� do lady Cinnabar, kiedy tylko troch� otrze�wieje.
Judeth nigdy nie kwestionowa�a jego zdolno�ci: je�li twierdzi�, �e da sobie rad�, najwyra�niej wiedzia�, co m�wi.
- W porz�dku - odpar�a. - P�jd� z innymi. Chc� si� osobi�cie przekona� �e ta szmata opu�ci nasze miasto przed zachodem s�o�ca. - Odwr�ci�a si� na pi�cie i wysz�a, zostawiaj�c go z dziewczyn�, kt�rej imienia nie zna�.
Musz� sprawdzi� papiery Hadanelitha i znale�� list� klient�w. Na pewno nie poprzesta� na jednej... �urawiu, wiedzia�e�, �e tak b�dzie. Pomy�l, co by si� z ni� sta�o, gdyby� nie wkroczy�.
Niezale�nie od tego, jak gro�ni byli jego oprawcy, Hadanelith nie mia� zamiaru biec. Ruszy� przed siebie wolnym, niedba�ym krokiem, jakby wybiera� si� na spacer po parku. Nie by�o to �atwe, zw�aszcza �e wydawa�o mu si�, i� za moment przedziurawi go strza�a, chocia� ta suka Judeth zapewnia�a o jego fizycznej nietykalno�ci.
Nic takiego nie nast�pi�o; nie przerwali jego spacerku po polu, nawet gdy wdeptywa� w ziemi� sadzonki. Jego celem by� las. Rolnicy pracuj�cy pod lasem nie wychodzili w pole bez eskorty wal�cej w miedziane b�bny i Kaled'a'in poskramiaj�cych my�l� dzikie bestie.
A je�li Kaled'a'in zawiod�, zostaj� �ucznicy. Pi�kne dzi�ki za wsp�czucie, bando hipokryt�w.
Nie zatrzyma� si�, gdy dotar� do pierwszych drzew. Ruszy� przed siebie, tratuj�c krzaki, pl�cz�c si� w bluszczu i ignoruj�c uk�szenia owad�w. Stan�� dopiero na ma�ej polance i dok�adnie obejrza� wszystkie rany, jakie mu zadano; kiedy� drogo za nie zap�ac�.
Pierwszy kopniak Judeth strzaska� mu szcz�k�, drugi unieruchomi� r�k�, a gwardzi�ci nieomal wy�amali mu ramiona podczas zak�adania kajdan, nie wspominaj�c o kuksa�cach, kt�re na pewno zostawi�y spore siniaki.
Hadanelith u�miechn�� si�: byli tak zadufani w sobie! Wys�ali go na wygnanie, tak jak sta�, i nie przeszukali! G�upcy - wyszli z za�o�enia, �e kestra'chern nie nosz� broni. Zapomnieli, �e Hadanelith nie by� kestra'chern.
Zawsze nosi� bro�.
Z zakamark�w odzie�y wyci�gn�� swe skarby, rozpoczynaj�c od sztylet�w, ukrytych w cholewkach. Oczywi�cie, przez kilka dni b�dzie trzyma� si� z dala od s�up�w granicznych, a gdy mieszka�cy uznaj�, �e zosta� po�arty przez dzikie zwierz�ta, powr�ci.
I wszyscy s�ono mu zap�ac�.
ROZDZIA� DRUGI
Skan zwin�� skrzyd�a i wyl�dowa� na skraju swej pieczary, tym razem u�ywaj�c obu n�g: nikt na niego nie patrzy�, a poza tym w biodrze nadal odczuwa� dotkliwy b�l. Zreszt� u siebie w domu m�g� nawet pa�� na dzi�b, gdyby zechcia�.
Wykuli pieczar� w skale przy pomocy ca�ej armii hertasi, a potem zape�nili j� luksusowymi przedmiotami. Roztacza� si� z niej wspania�y widok na morze, a jednocze�nie nie dokucza� tu zimny wiatr. Mieli najlepsz� pieczar� w mie�cie: w zimie ogrzewan� magicznym ogniem, w lecie owiewan� ch�odn� bryz�. Wyposa�enie sk�ada�o si� przede wszystkim z mi�kkich poduszek i wygodnych �aw. Z bycia na �wieczniku p�yn�y niekiedy korzy�ci...
Na przyk�ad nie musia� uczestniczy� w aresztowaniu Hadanelitha. Wsp�czu� Bursztynowemu �urawiowi, ale nie a� tak, aby mu towarzyszy�; p�jdzie do niego z wizyt� i przyniesie co� specjalnego.
Chocia� raz to nie ja musia�em podj�� decyzj�. Wystarczy�o zgodzi� si� z �urawiem. Od kiedy to wstrzymywanie si� od decydowania o ludzkim losie sta�o si� dla mnie �wi�tem? Mi�nie ci�gle go bola�y i czu� si� tak, jakby odby� stumilow� podr�, a nie dwa kr�tkie loty. Musz� zacz�� trenowa�. Jeszcze kto� pomy�li, �e si� starzej�!
Zwin�� skrzyd�a i zapatrzy� si� w s�o�ce. Cinnabar ostrzega�a, �e czas sp�dzony mi�dzy Bramami i w�dr�wka wyczerpa�y jego si�y, ale to by�o dziesi�� lat temu! Powinien ju� wydobrze�! To wszystko przez siedz�cy tryb �ycia. Gdybym nie by� Skandranonem, wszyscy drwiliby z mojej tuszy.
Zamkn�� za sob� drzwi i przeskoczy� przez murek, kt�ry ustawili, kiedy gryfi�tka zacz�y biega� po ca�ym domu i niebezpiecznie zbli�a� si� do kraw�dzi tarasu. Kiedy gnie�dzili si� na ziemi, nie mieli takich problem�w...
Pieczar� o�wietla�y magiczne lampy, rzadko�� w Bia�ym Gryfie, bo magowie mieli wa�niejsze rzeczy do zrobienia w kr�tkich okresach spokoju. Wi�kszo�� lamp by�a dzie�em Skana.
Prosz� bardzo, oto kolejny pow�d, dla kt�rego jestem workiem sad�a: le�a�em i wpatrywa�em si� w kamie� ca�ymi dniami, a� wreszcie zaczai �wieci� jak zakochany robaczek �wi�toja�ski, a hertasi tuczyli mnie jak g�. Dobrze, �e Urtho tego nie widzia�.
Ludzie i hertasi korzystali ze �wiec i pochodni: lampy magiczne by�y niezb�dne uzdrowicielom i nieludziom. Tak zdecydowa� Skan i cho� niekt�rzy oskar�ali go o egoizm, decyzja by�a przemy�lana: ogie� by� zbyt niebezpieczny dla opierzonych gryf�w, a kyree i tervardi nie potrafi�y w og�le go rozpali�.
Gryf zapiekany i tervardi na chrupko raz! �wie�o z rusztu w ich w�asnym domu, doprawione przez Ma'ara! Tymi s�owami przekona� Rad�, demagogicznie u�ywaj�c imienia wroga.
Tak jak Urtho nie znosi� manipulowania lud�mi.
Urtho nie znosi� wielu rzeczy, cze�� jego pami�ci. Zawsze go �a�owa�em; nie stworzono go na przyw�dc�, a jednak dowodzi� tymi, kt�rzy walczyli z Ma'arem. Pami�tam wyraz jego twarzy, kiedy zapyta�em, dlaczego si� tego podj��, t� desperacj� w oczach... Oczy Skana zamgli�y si�. Powiedzia� wtedy: - Je�li nie ja, to kto? Wiem, jak si� czu�. Obowi�zek potrafi spustoszy� dusz�; m�wi�, �e szlachetne serce znajdzie rado�� w powinno�ci, ale ja jestem coraz mniej zadowolony, a do tego przyty�em!
- Zhaneel? - zawo�a� cicho, licz�c na to, �e nie obudzi male�stw. - Wr�ci...
Pr�ny trud. Z pokoju dziecinnego rozleg�y si� wysokie gwizdy i chwil� p�niej dwie pierzaste kule wystrzeli�y w kierunku jego n�g: Tadrith prawej, a Keenath lewej, skutecznie uniemo�liwiaj�c poruszanie si�. A Bursztynowy �uraw i Zimowa �ania uwa�ali, �e to ich berbe� stwarza problemy! Gryfi�tka od pe�zania przechodzi�y od razu do biegu i, podobnie jak u koci�t, ich pojmowanie rzeczywisto�ci ogranicza�o si� do zabawy, jedzenia i snu. Przechodzi�y z jednego stanu w drugi bez ostrze�enia i po�wi�ca�y mu ca�� energi�. Na nic wabienie ich zabawk�, kiedy by�y g�odne.
Zhaneel pod��y�a za latoro�lami stateczniejszym krokiem. Wygl�da�a pi�kniej ni� kiedykolwiek; odk�d zaprzesta�a pr�b upodobnienia si� do innych gryf�w i uwierzy�a w siebie, przypomina�a kr�low�.
- Nie przejmuj si�, nie pr�bowa�am ich u�pi�. Bawili�my si� w "Potargaj mam� za ogon" - powiedzia�a, patrz�c na bezowocne wysi�ki Skana: dzieci nie chcia�y pu�ci� jego n�g.
- A teraz bawimy si� w "Zr�b z taty hu�tawk�"? - zapyta�. Zhaneel parskn�a �miechem, gryfi�tka bowiem wygl�da�y jak dwie pierzaste naro�le na nogach Skana. - Zebranie sko�czy�o si� wcze�niej i uciek�em, zanim kto� wpad� na pomys�, abym rozwi�zywa� idiotyczne problemy. - Zabrzmia�o to ostrzej, ni� zamierza�.
- Boli ci� g�owa? - zdziwi�a si� Zhaneel. Skan pozby� si� wreszcie Tadritha.
- Nie, ale jestem bardzo, bardzo zm�czony byciem Wielkim Bia�ym Gryfem, M�drym z G�r, �agodz�cym Konflikty i K��tnie. Nie pami�taj�, �e by�em Strza�� Niebios, Zagro�eniem dla Dziewic i Rado�ci� Uzdrowicieli; potrzebuj� kogo�, kto we�mie na siebie ich obowi�zki, a ja jestem pod r�k�. Odpowiedzialno�� mnie m�czy.
Odczepi� drugiego syna tylko po to, aby oba m�ode gryfy rzuci�y si� na jego ogon.
- Chcesz by� nieodpowiedzialny? - rzuci�a Zhaneel z zagadkowym u�miechem.
- No c� - odpowiedzia� po chwili. - Tak! Ludzie zrzucaj� na mnie swoje zadania i nie mam czasu dla siebie. Popatrz na mnie, Zhaneel, jestem gruby! Nie mam kondycji! Nie pami�tam, kiedy ostatni raz plotkowa�em z Bursztynowym �urawiem, lata�em z tob� w burzy czy po prostu wylegiwa�em si� na s�o�cu! Albo na tobie, skoro ju� o le�eniu mowa. Nie mam czasu nawet na my�lenie!
Zhaneel z�apa�a syna, zanim zn�w uczepi� si� nogi ojca i skin�a g�ow�.
- Miasto jest prawie sko�czone, ludzie powinni zaj�� si� urz�dzaniem dom�w, wi�c chyba nie potrzebuj� ci� a� tak bardzo. Nie jeste� przecie� dekoratorem wn�trz.
- Tak s�dzisz? Wyobra� sobie wi�c, �e oni nie zrobi� niczego bez zapytania mnie o zdanie. Zupe�nie jakby wszyscy utracili zdolno�� podejmowania decyzji i nie zauwa�ali, �e w Radzie opr�cz mnie s� cztery inne osoby! - Urwa�, szukaj�c s��w, kt�rymi m�g�by wyrazi� przepe�niaj�ce go uczucia. - Nie wiem, czy przeznaczenie ma wypaczone poczucie humoru, ale czuj� si� tak, jakbym nie by� ju� sob�. Zhaneel, dawnego Skandranona ubywa z ka�d� minut� i jego miejsce zajmuje gruby, nudny i bezbarwny Bia�y Gryf, a ja mog� si� tylko bezsilnie przygl�da�.
Zhaneel chwyci�a drugie dziecko i popchn�a je na stert� poduszek w .�lad za bratem, a potem usiad�a obok Skana i poci�gn�a go za p�dzelek na uchu.
- Wojny si� sko�czy�y, kochany - wytkn�a. - Ju� nie ma sekretnych misji, nie musisz farbowa� pi�r na czarno, �eby zlewa� si� z nocnym niebem. Nie potrzeba ju� Czarnego Gryfa. Wszyscy si� zmienili�my.
- Wiem - westchn��. - Ale... To by�em ja i brak mi tego. Czasami... czasami czuj�, �e Czarny Gryf... �e on zgin�� razem z Urtho i zosta�a pusta skorupa. Nie wiem ju�. kim jestem i nie lubi� osoby, kt�r� si� sta�em.
Zhaneel trzasn�a dziobem ze z�o�ci�.
- Ty mo�esz jej nie lubi�, ale wi�kszo�� z nas bardzo si� cieszy, �e Skandranon nauczy� si� odpowiedzialno�ci! Gdyby� si� zmieni�, byliby�my naprawd� w�ciekli!
Skan skurczy� si� pod jej oskar�ycielskim wzrokiem i spr�bowa� jeszcze raz ubra� w s�owa to, co czu�, bez wszczynania k��tni.
- Nie o to chodzi. Po prostu wydaje mi si�, �e przeszed�em z jednej skrajno�ci w drug� i nie mam czasu na bycie sob�. Jestem wiecznie zm�czony, nie mog� my�le�. Czuj� si�... nie wiem... zm�czony i stary. Moje obowi�zki poch�on�y mnie ca�kowicie!
Panika w jego g�osie przestraszy�a gryfi�tka, a Zhaneel, zaabsorbowana przych�wkiem, nieuwa�nie poklepa�a go po ramieniu.
- Nie przejmuj si� - rzuci�a. - Wiele z siebie da�e�, straci�e� prawie ca�� si�� mi�dzy Bramami. Potrzebujesz odpoczynku.
Dlaczego zawsze, kiedy narzekam, �e nie czuj� si� sob�, s�ysz� t� samej odpowied�?
- I nie mog� go znale�� - burkn��. Zhaneel go nie rozumia�a; jak ona mog�a zrozumie�, skoro sam nie wiedzia�, co si� dzieje?
Gryfi�tka rzuci�y si� na niego i przewr�ci�y na pod�og�. Zreszt� co si� z nim dzia�o? Mia� to, czego pragn��: normalny dom, kochaj�c� �on�, spok�j i na dodatek zosta� przyw�dc�. Czy� nie powinien by� szcz�liwy'?
Rzeczywisto�� r�ni�a si� od jego marze�: legendy nie wspomina�y o obowi�zkach bohater�w. Widzia� siebie na tle czerwonego nieba na stra�y swego kraju, a nic w�r�d niesko�czonych problem�w. By� mo�e, nie nadawa� si� na przyw�dc� podczas pokoju.
Zhaneel poci�gn�a go jeszcze raz za ucho i znikn�a w g��bi jaskini, zostawiaj�c Skana z dzie�mi. Zabawa z nimi by�a prawdziwym wytchnieniem i dawa�a satysfakcj� r�wn� tylko aktowi ich pocz�cia. Zwin�� si� w kul� i run�� na poduszki, pozwalaj�c gryfi�tkom na skoki po brzuchu, �a�uj�c, �e utraci� ich beztrosk�.
Czy wszyscy czuli si� r�wnie nieszcz�liwi? W�tpi�; nie by� pewien, kiedy zacz�� si� ten stan, ale mia� zamiar zg��bi� sw� dusz� i znale�� jego przyczyny. Podczas podr�y podtrzymywa� ludzi na duchu, wyg�asza� p�omienne przem�wienia i opowiada� legendy. Judeth zajmowa�a si� ochron� uchod�c�w, Gesten i Bursztynowy �uraw karmili i zapewniali schronienie, lady Cinnabar przejmowa�a si� zdrowiem - on mia� by� figur� przypominaj�c� o dawnych dniach, nikim wi�cej.
Innymi s�owy, pr�ny gryfie, by�e� �yw� legend�. A teraz musia� podejmowa� decyzje. Ludzie i nieludzie ��dali, aby rozs�dza� spory, i rzadko byli zadowoleni z wyroku; ci pierwsi uwa�ali, �e faworyzuje drugich, drudzy, �e pierwszych z uwagi na przyja�� z Bursztynowym �urawiem. Takie sytuacje straszliwie go denerwowa�y: skoro ju� by� s�dzi�, mogli przynajmniej udawa�, �e si� z nim zgadzaj�! On si� stara�, a inni wiecznie narzekali! Czasami mia� wra�enie, �e ludzie wynajduj� problemy tylko po to, aby utrudni� sobie �ycie. Kiedy Bia�y Gryf by� tylko morzem namiot�w, nikt nie traci� energii na ja�owe spory.
Czy�by nadmiar wolnego czasu by� przyczyn� problem�w? Nie, to zbyt proste rozwi�zanie. A mo�e przekle�stwo cywilizacji?
Wiem, �e armia Urtho mia�a te sarn� problemy, co wszystkie wi�ksze skupiska ludzkie. Kiedy za� twe my�li nie obracaj� si� tylko wok� prze�ycia nast�pnego dnia, wychodz� na jaw z�e nawyki. We�my tego Hadanelitha: za�o�� si�, �e dziesi�� lat temu robi� dok�adnie to samo i jedynym powodem, dla kt�rego go nie z�apano, by�o to, �e �aden z klient�w wi�cej do niego nie poszed�. Nie wr�cili z pola bitwy.
Dziesi�� lal temu Hadanelith m�g� by� zbyt m�ody, aby zosta� kestra'chern; kto wie, mo�e teraz dodawa� sobie lat? Wi�kszo�� kestra'chern nie przy��czy�a si� do k'Leshya i zosta�a z niedobitkami armii z�o�onej z ludzi; k'Leshya ruszyli z nielud�mi z czysto uczuciowych powod�w. Obecno�� Bursztynowego �urawia zawdzi�czali jego przyja�ni ze Skanem. Kiedy ludzie poczuli si� bezpieczni i postanowili powr�ci� do starych zwyczaj�w, us�ugi kestra'chern zn�w okaza�y si� niezb�dne.
Przed szumowinami takimi jak Hadanelith otworzy�y si� mo�liwo�ci, jakich dotychczas nie mieli... Tak, w tym szale�stwie jest metoda, nawet zbyt du�o metody. Urtho by� cz�owiekiem wielkiej moralno�ci, ale tacy jak on pojawiaj� si� raz na sto lat. Nie tylko anio�y przesz�y przez Bramy, ,jednak w zamieszaniu zapomnieli�my o tym, a p�niej budowali�my miasto i nikt nie mia� czasu na spiskowanie.
Westchn�� przygn�biony: w swej naiwno�ci s�dzi�, �e wszyscy podli zgin�li podczas wojen. Obawiam si�, �e staniemy oko w oko z rozbojami, kradzie�ami i pija�stwem szybciej, ni� si� spodziewamy. Srebrzy�ci b�d� mieli pe�ne r�ce roboty; Judeth po raz kolejny udowodni�a, �e potrafi doskonale przewidywa� nadchodz�ce k�opoty. Jest m�drzejsza od Bia�ego G�upca.
Genera� Judeth spisa�a si� doskonale: Srebrzyste Gryfy by�y wspaniale wyszkolone i wyposa�one, a ku ogromnej uldze Skandranona ich odznaki nie przypomina�y ani jego czarnego, ani bia�ego wcielenia.
My�la�em, �e �o�nierze p�jd� na zas�u�on� emerytur� albo ogranicz� si� do zdejmowania z drzew przestraszonych dzieci i kot�w, a tu prosz�: potrzebujemy policji.
Srebrzy�ci zawsze poruszali si� dw�jkami; jeden z nich by� my�lm�wc�, z kt�rym, za po�rednictwem Kechary, porozumiewa�a si� Judeth. Skan by� jej za to ogromnie wdzi�czny: opieka nad tr�jk� dzieci, z kt�rych jedno by�o wielko�ci doros�ego, przerasta�a mo�liwo�ci Zhaneel, nawet gdy pomaga� jej Cafri, m�ody hertasi, przyjaciel i opiekun Kechary. Teraz Kechara znika�a wczesnym rankiem i wraca�a p�nym wieczorem; jej pok�j w kwaterze Srebrzystych sta� si� czym� w rodzaju przedszkola, gdzie doros�e gryfy zostawia�y przych�wek, jednak tylko Kechara od czasu do czasu przekazywa�a wiadomo�ci. My�lmowa nie sprawia�a jej trudu, cz�sto u�ywa�a jej zamiast normalnej mowy, zw�aszcza kiedy by�a zdenerwowana lub zniecierpliwiona. Jako jedyna z dzieci mia�a prawdziw� prac� i by�a z siebie niezmiernie dumna.
Tato Skanie - zad�wi�cza� g�osik w jego g�owie i Skan zacz�� si� zastanawia�, czy Kechara przypadkiem go nie pods�uchiwa�a? Tato Skanie, wujek Aubri m�wi, �e musisz si� o czym� dowiedzie�.
Westchn�� z rezygnacj�: Aubri by� odpowiedzialny za wygnanie Hadanelitha z Bia�ego Gryfa. Czy�by co� si� nie uda�o?
Czego chce wujek Aubri, kochanie? - zapyta�, wystrzegaj�c si� przekazania emocji, na kt�re Kechara by�a bardzo wra�liwa.
Wujek m�wi, �e jest na klifie i na dole jest nie nasz statek, i wp�ywa do doku, i on chce, �eby� przyszed� jak najszybciej, prosz�.
Skan poderwa� si�: obcy statek? Wr�g czy przyjaciel?
Powiedz mu, �e lec�. Czy mog�aby� powt�rzy� wiadomo�� wujkom �nie�nej Gwie�dzie i Tamsinowi i posta� Cafri do Judeth?
Tak, tatusiu. Kechara by�a zawsze ch�tna do rozm�w z Tamsinem. Twierdzi�a, �e "jego my�li �askocz�". Cafri ju� poszed�.
- Aubri dostrzeg� obcy statek wchodz�cy do doku - zawo�a� do Zhaneel. Ta wypad�a z pokoju dzieci, ca�a zje�ona.
- Czyj? - zapyta�a.
- Nie wiemy; zwo�a�em Rad�, musimy tam p�j��. Mog� wr�ci� p�no.
Skin�a g�ow� i popchn�a gryfi�tka, kt�re wysz�y za ni�, z powrotem do sypialni, najbezpieczniejszego pokoju w grocie. Dzieci Wojen Mag�w zawsze oczekiwa�y najgorszego.
- Uwa�aj na siebie - rzuci�a przez rami�. - Kocham ci�, Skandranonie Rashkae.
- Kocham ci�, Jasnooka - powiedzia�, startuj�c. Wyr�wna� lot i pomkn�� w kierunku klifu, gdzie czeka� Aubri.
Bursztynowy �uraw, os�aniaj�c oczy d�oni�, obserwowa� �agiel wydymany wiatrem i przeklina� o�lepiaj�ce go s�o�ce: nie potrafi� rozr�ni� �adnych szczeg��w. Aubri nastroszy� pi�ra, a jego �renice rozszerzy�y si�: wzrok gryf�w by� niesko�czenie lepszy od ludzkiego.
- Oni s� czarni! - wykrzykn�� zaskoczony. - Ludzie na statku s� czarni!
- Jacy? - Skan wyci�gn�� szyj�. - O, do jasnej, �urawiu, faktycznie! Oni maj� czarn� sk�r�, nie br�zow�, nie pomalowan�, nie opalon�, tylko czarn�! Czarn�, rozumiesz?
Czarn�? Bursztynowy �uraw w jednej sekundzie zrozumia�, kim byli przybysze.
- Oni musz� by�... ale nie jeste�my a� tak daleko na po�udniu! - Nie umia� z�o�y� sensownego zdania. C� za widok, bredz�cy kestra'chern, przemkn�o mu przez g�ow�.
�nie�na Gwiazda utkwi� w nim wzrok.
- Musz� by� kim? Czy m�g�by� sprecyzowa�?
- Haighlei - rzuci�, wpatruj�c si� w statek.
- Klej? Jaki klej? - zdenerwowa� si� Skan.
- Nie klej, tylko Haighlei. Cesarze Haighlei, Czarni Kr�lowie; to jedyni czarnosk�rzy, o jakich kiedykolwiek s�ysza�em. Ale, na bog�w, nie mam poj�cia, jak si� tu znale�li. - K�tem oka zauwa�y�, �e �nie�na Gwiazda otwiera szeroko usta.
- Wydawa�o mi si�, �e jeste�my na p�nocny zach�d od nich. - Judeth nie kry�a strachu. Bursztynowy �uraw rozumia� j�: Cesarstwo Haighlei s�yn�o z pot�gi i tajemniczo�ci. Zauwa�y�, �e genera� zacisn�a szcz�ki.
- Nie wiem - przyzna�. - Nasi geografowie nigdy nie poznali prawdziwej wielko�ci Sze�ciu Narod�w, ale obawiam si�, �e ich pa�stwo rozci�ga si� od tego morza a� po Morze S�one na wschodzie!
Znal w �yciu tylko jedn� osob�, kt�ra spotka�a wys�annik�w Cesarstwa: sw� nieocenion� nauczycielk�, Srebrny Tren. Na pocz�tku wojen wyruszy�a na po�udnie, na dw�r jednego z Kr�l�w. Mia�aby teraz pi��dziesi�t lat: cz�sto zastanawia� si�, czy dotar�a do miejsca przeznaczenia? Wojny uniemo�liwi�y odnalezienie jej...
Statek wchodzi� do zatoki. W por�wnaniu z ��deczkami rybackimi, wyposa�onymi w jeden maszt, ten tr�jmasztowiec, zdolny pomie�ci� kilka tuzin�w ludzi, wydawa� si� olbrzymem; jego �agle by�y czerwonobia�e, a na pok�adzie uwija�a si� za�oga. Pomalowany na niebiesko kad�ub ozdobiono par� oczu, a na �rodku pok�adu wznosi�a si� cz�� mieszkalna, zaopatrzona w drzwi i okienka. Marynarze nosili bia�e spodnie i kolorowe chusty na g�owach, ale na podwy�szeniu sta�o troje ludzi w wymy�lnych, barwnych strojach, jakich Bursztynowy �uraw nigdy w �yciu nie widzia�. Ich szaty l�ni�y g��bok� czerwieni�, w�ciek�ym oran�em i jarzy�y si� od klejnot�w. Kiedy statek zbli�y� si�, kestra'chern dostrzeg�, �e wszyscy cz�onkowie za�ogi uzbrojeni byli w ogromne no�e.
Jacy wysocy! Najwy�szy w�r�d nas m�g�by przej�� pod ramieniem najni�szego spo�r�d nich.
Taka by�a pierwsza my�l Bursztynowego �urawia. Przypatrywa� si� uwa�nie regularnym, wyrazistym, ostrym rysom ich twarzy i geometrycznym, w�ciekle kolorowym wzorom na szatach trojga - pos��w? - oraz ich wysokim kapeluszom i ci�kiej bi�uterii. W�osy przybysz�w, skr�cone jak owcze runo, by�y czarne jak bezgwiezdna noc: niekt�rzy przystrzygli je tu� przy sk�rze, inni za� mieli fryzury rozczochrane i nastroszone. Trzej pos�owie r�wnie� byli ostrzy�eni; zreszt� kapelusze uniemo�liwia�y noszenie wymy�lnych fryzur.
Bursztynowy �uraw stwierdzi�, �e czarni byli bez w�tpienia pi�kni. I bardzo niezadowoleni. Rzucili kotwic� tu� przed wej�ciem do zatoki i czekali.
Jedynym d�wi�kiem, jaki s�yszeli zgromadzeni na klifie, by� szum fal.
Judeth pierwsza przerwa�a cisz�.
- Zdaje si�, �e czekaj� na nas - rzuci�a sucho.
Nic dziwnego, wed�ug nich jeste�my barbarzy�cami. Rada jednak by�a unieruchomiona: wszystkie �odzie wyp�yn�y w morze na po��w.
- Nie s� g�upi, widz�, �e nie mo�emy podp�yn�� - sarka� Skan. - Skoro przebyli taki szmat drogi, dodatkowe kilka krok�w nie powinno im robi� r�nicy!
Ale robi i to diabelnie du�� - pomy�la� Bursztynowy �uraw. Jedynym sposobem dostania si� na statek by� lot, ale nie zamierzali pozwoli� Skanowi na samotn� wypraw�. Zbyt �atwo m�g�by sta� si� zak�adnikiem.
Czu�o si�, �e w powietrzu wisi katastrofa, gdy Haighlei i Kaled'a'in wymieniali spojrzenia i czekali na kolejny ruch; w ko�cu przybysze podnie�li kotwic� i ruszyli ku nabrze�u. Aby zachowa� twarz, przybili do nieznanego nabrze�a z wystudiowan� nonszalancj�, kt�rej Bursztynowy �uraw natychmiast im pozazdro�ci�: Kaled'a'in nie potrafili tak szybko zacumowa� swych male�kich ��deczek.
- S� dobrzy - mrukn�a Judeth. - Diablo dobrzy. Przypomnijcie mi, �eby sp�yci� dok. Gdyby okazali si� nieprzyja�ni i postanowili wr�ci� z ca�� armi�, spotka ich niespodzianka.
Marynarze zd��yli ju� spu�ci� trap, rozwin�� na nim czerwonobr�zowy dywan i ustawi� si� wzd�u� niego w szeregu: dopiero wtedy wys�annicy zeszli na l�d i stan�li wyprostowani, czekaj�c. Bursztynowy �uraw poruszy� si� i widz�c k�tem oka przyzwalaj�ce skinienia Judeth i Skana. wysun�� si� przed nich. Jako jedyny by� przyzwoicie odziany: �nie�na Gwiazda wyst�pi� w znoszonych spodniach i bluzie, Judeth mia�a na sobie prosty, czarny mundur, a ubranie Tamsina dawno nie widzia�o balii. Kestra'chern uwa�a�, �e na zebraniach Rady nie wypada pokazywa� si� w stroju sugeruj�cym, i� oderwa� si� w�a�nie od pielenia ogr�dka czy czyszczenia narz�dzi, i ta elegancja nagle uczyni�a z niego przyw�dc�.
Zrobi� kilka krok�w i zatrzyma� si� przed go��mi w odleg�o�ci umo�liwiaj�cej swobodn� rozmow�. Wyraz ich twarzy nie zach�ca� do wylewno�ci.
- Witamy w Bia�ym Gryfie - powiedzia� wolno i wyra�nie, modl�c si�, �eby przybysze rozumieli jego j�zyk. - Jeste�my Rad� miasta. Nazywam si� Bursztynowy �uraw - doda� i przedstawi� swych towarzyszy.
Nawet najdrobniejsze drgnienie mi�ni nie zdradza�o, czy Haighlei go zrozumieli.
- Czy m�g�bym pozna� pow�d waszego przybycia? - dorzuci� desperacko.
M�czyzna po�rodku wyj�� d�onie z r�kaw�w, a potem odchrz�kn��.
- Naruszyli�cie �wi�t� nietykalno�� ziem kr�la Shalamana - odpar� zimno w wiekowym, lecz poprawnym j�zyku P�nocy. - Je�li nie opu�cicie ich dobrowolnie, zostaniecie usuni�ci.
Bursztynowy �uraw poczu�, �e przez g�ow� przebiega mu tysi�c my�li naraz.
Czy powinienem przeprosi�? - zastanawia� si� gor�czkowo. B�aga� o przebaczenie? Czy powinienem wyt�umaczy� nasz� obecno�� tutaj? Co robi�?!
- Nie ruszymy si� ani na krok - powiedzia�a zimno Judeth. Za�o�y�a r�ce na piersi i zmierzy�a wys�annik�w lodowatym spojrzeniem. - Nie natkn�li�my si� na �adne znaki graniczne ani osady ludzkie w odleg�o�ci dw�ch dni lotu. Stawimy czo�o ka�dej armii waszego kr�la. Osiedlili�my si� dziesi�� lat temu i �adna si�a nas st�d nie ruszy.
Bursztynowy �uraw przygryz� j�zyk tak mocno, �e poczu� krew w ustach.
Co ona robi, na mi�o�� bosk�? Nie widzi, �e s� silniejsi od nas? Czy...
- �urawiu - odezwa� si� Skan w Kaled'a'in. - Judeth blefuje. Nie mog� nas st�d wyrzuci�, potrzebowaliby oddzia��w z najbli�szego miasta. �ci�gni�cie armii zaj�oby wiele czasu i by�oby bardzo kosztowne. Sam wiesz, �e nie u�ytkowali tej ziemi. Musimy wyst�powa� z pozycji si�y, inaczej przegramy.
Bursztynowy �uraw zerkn�� na Judeth, kt�ra potwierdzi�a prawdziwo�� s��w Skana lekkim skinieniem g�owy.
Wys�annicy spojrzeli po sobie niepewnie: nie spodziewali si� takiego obrotu sprawy.
- Odejdziecie - powt�rzy� m�czyzna, jednak pewno�� siebie ulotni�a si� z jego g�osu.
- M�wi�am ju�, �e nie - warkn�a Judeth, u�miechaj�c si� paskudnie. - Jednak�e jeste�my gotowi zawrze� uk�ad z kr�lem Shalamanem w zamian za nadanie nam tej ziemi.
Wys�annicy prze�kn�li nerwowo, a potem odwr�cili si� plecami do Rady i zacz�li szepta� gor�czkowo, od czasu do czasu rzucaj�c przez rami� podejrzliwe spojrzenia.
- Judeth. mam nadziej�, �e wiesz, co robisz - j�kn�� Bursztynowy �uraw.
- Urtho powierza� mi negocjacje ze szczeg�lnie opornymi ambasadorami. Nie zdarza�o si� to cz�sto, ale po takiej szkole nie dam si� zastraszy� trzem Haighlei. Skan ma racj�, wyrzucenie nas st�d przynios�oby im wi�cej szkody ni� po�ytku. Za�o�� si�, �e zgodz� si� na uk�ad, aby wyj�� z twarz� z sytuacji.
Rzecznik odwr�ci� si� nagle.
- Lotu - rzuci� ostro. - Powiedzia�a�: "Dwa dni lotu".
Skan zrobi� dwa kroki w prz�d, nieco ura�ony tym, i� Haighlei nie zauwa�yli dotychczas ani jego. ani Aubriego, cho� oba gryfy by�y wielko�ci sporego konia.
- Owszem - rzek�, rozprostowuj�c skrzyd�a. - My, gryfy, obywatele tego miasta, odbyli�my loty zwiadowcze we wszystkich kierunkach. - Nie potrafi� ukry� b�ysku satysfakcji w oczach, gdy zobaczy�, jak szeroko otwieraj� usta, zaszokowani widokiem gryfa. - Zdumia�by� si�, wiedz�c, jak rozleg�ymi mo�liwo�ciami dysponujemy.
Rzecznik szybko zamkn�� usta, jednak twarze dw�ch pozosta�ych zacz�y nabiera� niezdrowego, szarego koloru. Ignoruj�c ich, zwr�ci� si� do Bursztynowego �urawia:
- Przedyskutujemy to - stwierdzi� kr�tko i ruszy� na statek, zamiataj�c py� po�ami swej szaty. Dwaj marynarze natychmiast zwin�li dywan, jednak nie schowali trapu, podkre�laj�c, �e nie sko�czono jeszcze z Bia�ym Gryfem.
- I co teraz? - zapyta� �uraw z furi�. Judeth tylko wzruszy�a ramionami.
- To oczywiste - pouczy� go Skan. - B�dziemy czeka�. Oraz je��, rzecz jasna. Czy kto� jeszcze ma ochot� na drobn� przek�sk�? Aubri, co powiesz na wyssanie szpiku z kilku solidnych ko�ci tu� pod nosem naszych przemi�ych go�ci?
Judeth zasugerowa�a, �eby "nieodpowiednio odziani" cz�onkowie Rady udali si� do dom�w i wr�cili w strojach bardziej reprezentacyjnych.
- Tylko �uraw jest zawsze nieskazitelnie elegancki - doda�a z dziwnym p�u�miechem. �uraw nie by� do ko�ca przekonany, czy potraktowa� jej s�owa jako komplement. Poradzi�a te�, aby Cinnabar zast�pi�a Tamsina.
- W�a�nie mia�em zamiar to zaproponowa� - westchn�� Tams