14811
Szczegóły |
Tytuł |
14811 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14811 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14811 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14811 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Krystyna Boglar
Ca�kiem przyzwoite PIEK�O
Siedmior�g
Fotografia na ok�adce Hanna Kucia
Redaktor Danuta Sadkowska
(c) Copyright by Krystyna Boglar
ISBN 83-86685-83-2
Wydawnictwo Siedmior�g, Wroc�aw 1995 r. Wydanie pierwsze
***
Kiedy cz�owiek usi�uje wyobrazi� sobie raj na ziemi, natychmiast robi si� z tego ca�kiem przyzwoite piek�o.
Paul Claudel
- Byk nie rozr�nia kolor�w. A kobra jest g�ucha. Jak pie�.
- Zwariowa�a�? O czym ty m�wisz?
- O mitach, Anno. O mitach.
- Chcesz powiedzie�, �e kobra nie s�yszy d�wi�k�w wygrywanych na flecie przez Hindus�w? �e nie porusza cia�em w takt muzyki?
- Nic nie s�yszy. Nie ma uszu.
- A byk? Nie biega po arenie w czasie korridy za czerwon� p�acht�?
- Biega za p�acht�. Ale dla niego ma ona wiele odcieni szaro�ci. Byk, droga Anno, jest... daltonist�!
Anna otar�a pot z czo�a. By�o gor�co. Zbyt gor�co dla osoby po czterdziestce. Nad g�rn� warg�, na delikatnym, rozja�nionym s�o�cem meszku perli�y si� kropelki potu. Obie kobiety siedzia�y na brzegu pla�y - w�skiego pasma omywanego bia�� pian� przyp�ywu. Hotelowe r�czniki wysycha�y paruj�c. Po szarawym piasku, usianym petami i odpryskami b�yszcz�cych kapsli, spacerowa�y dziwaczne paj�czki na cienkich futrzanych �apkach. Nie robi�y ludziom krzywdy. Interesowa�y je resztki herbatnik�w, k�sy nap�cznia�ych bu�ek, porzucone przez �migaj�ce dzieci, i malutkie, wysychaj�ce jeziorka rozlanej coca-coli. Mie�ci�y si� w pejza�u jak drobniutkie plamki na obrazach pointylist�w, gdy na nie spogl�da� z bliska.
- Dobrze jest mie� dzie� przerwy - mrukn�a Anna, zdejmuj�c ciemne okulary. Spocone w�osy u�o�y�y si� �agodn� fal� na granatowym tle r�cznika. W naro�niku mo�na by�o odczyta� nazw� hotelu: "Atlantic". Pod s�siednimi parasolami le�a�y tak samo mokre i zapiaszczone "Pacifiki", "Regina-Star", "Hilton-Sforza". - A jeszcze lepiej tydzie� przerwy! Mitem, droga Alicjo, jest i to, �e m�g�by nas kto� zast�pi�, jak o tym s�dz� niekt�rzy w ekipie.
5
Alicja skin�a g�ow�, cho� le��ca na brzuchu Anna nie mog�a tego zobaczy�. Obie by�y wyko�czone, obie odwali�y ostatnio kawa� cholernie dobrej roboty. Wiedzia�y o tym. W bran�y od dawna uchodzi�y za najlepsze.
- Co nam jeszcze zosta�o?
Alicja rozsmarowywa�a krem z filtrem. Mia�a bardzo jasn� sk�r� i nie mog�a dopu�ci� do oparzenia. Za tydzie� przywdzieje d�ug� sukni� z dekoltem, o fasonie �ci�gni�tym od lvesa Saint Laurenta, cho� uszyt� u pani Mirki w pracowni na Nowym �wiecie, i wejdzie po ciemnoczerwonym dywanie, kt�ry raz w roku pokrywa stopnie najs�ynniejszych schod�w �wiata, prowadz�cych do Pa�acu Festiwalowego w Cannes. Ale to b�dzie dopiero za tydzie�. Zielono-bia�a Alitalia zabierze je obie z lotniska w Palermo bezpo�rednio na Lazurowe Wybrze�e. Na razie s� tu. Na Sycylii. W najpi�kniejszym pejza�u wyspy. Piosenka m�wi: "Avril en Portugal". Nie, najpi�kniejsza w kwietniu jest Taormina, po�o�ona wysoko na Monte Tauro. Sycylia wiosn�, kiedy upa� nie wyci�gnie jeszcze sok�w z zielonych traw, nie zbrunatnieje ziemia, nie wypal� si� plantacje migda�owc�w, kwitn�ce teraz bia�o-r�ow� pian�. Nawet ruiny greckiego teatru - dawny tajemny kr�g sztuki, zakl�ty w czerwonym budulcu - porastaj� drobnymi k�pami mak�w, tworz�cych krwiste i ��te plamy pomi�dzy rz�dami kamiennych �aw. Uliczki wiod�ce w g�r�, to zn�w w d� miasteczka ton� w zapachu migda��w. Wszystkie wystawy sklep�w pi�trz� przed oczyma turyst�w stosty owoc�w i warzyw wykonanych z jednego tylko surowca: marcepa-nu. Kszta�tne pomidory z zielonymi listkami, str�ki bobu i p�ki cebuli. Olbrzymie truskawki i jab�ka nie do odr�nienia! B�yszcz�ca sk�rka i smak... g�stej migda�owej masy, s�odkiej jak ulepek. Fabryczki-manufaktury mieszcz� si� za miastem. Wiele sycylijskich rodzin zajmuje si� r�czn� produkcj� tego specja�u. Z tego �yj�. No, prawie wy��cznie z tego. O innych dochodach tury�ci, �ci�gaj�cy tu z ca�ego �wiata, nie musz� wiedzie�. I nie wiedz�. W Taorminie obie zostawi�y serca i sporo pieni�dzy. Wyje�d�a�y nieomal z p�aczem. Teraz s� w Citta deli Mar�, omywanej falami nadci�gaj�cymi z p�nocy. R�wnie pi�knej w pe�ni s�o�ca.
- O co pyta�a�? - Anna odwraca si� na plecy. Ma pi�kne cia�o opalone na br�z. P�aski brzuch i w�skie uda nic jeszcze nie m�wi� o wieku.
- Co nam jeszcze zosta�o? - Alicja poprawia rami�czka jednocz�ciowego kostiumu. Nie ma tak dobrej figury jak Anna. I bardzo nad tym cierpi. I te� sko�czy�a czterdziestk�.
- Powinny�my ju� wyruszy� na Capo di San Vito zrobi� szkice i zdj�cia. Markowi potrzebne s� plenery z p�nocno-wschodniego cypla. Akcja filmu przewiduje pi�� pe�nych dni zdj�ciowych.
- Sze�� - Alicja siada i obj�wszy d�o�mi kolana, przygl�da si� morzu. - B�dzie sze�� dni. I Marek, i Andrzej twierdz�, �e nie zmie�cimy si� w pi�ciu.
Bia�e grzywacze p�dz� do brzegu, rozp�aszczaj�c si� milionami p�kaj�cych
6
b�belk�w. Mo�na na nie patrze� godzinami. Jak r�wnie� na poczt�wkowy b��kit nieba i wody. Wprawiaj� w hipnoz�.
- Kto im powi�kszy bud�et? Francuzi? - Anna podkurcza nogi. Najch�tniej uci�aby sobie drzemk�. Ale minuty up�ywaj�, a z nimi czas na relaks.
- Marek liczy na "Clio-Film". - Alicja m�wi to bez przekonania. Nie zajmuje si� finansami, ale co� nieco� o nich wie. Sko�czy�a "Fiim�wk�" w �odzi w siedemdziesi�tym si�dmym. Anna wyprzedzi�a j� zaledwie o dwa lata. Anna jest drugim operatorem, Alicja drugim re�yserem. Tym od sprawdzania, czy p�yn w kieliszku przypomina czerwone wino z okolic Werony, a woda w kuflu ma bursztynowy odcie� tuborga. Tak z�o�liwcy w ekipie m�wi� o obowi�zkach "drugich pa�", gdy "pierwszy po Bogu" jest Marek Brodzi�ski - ja�niej�ca gwiazda kina z drugiego pi�tra ulicy Pu�awskiej. Dla jasno�ci - w Warszawie.
- Jezus Maria, cmentarz! - wrzasn�a Anna, zrywaj�c si� na r�wne nogi. - Na �mier� o nim zapomnia�am!
Alicja zamruga�a powiekami.
- Co? Ach tak! "Nieszpory sycylijskie"! My�lisz, �e to nie fantazja Rebeki?
- Fantazja? - Anna wyci�gn�a koszulk� z map� Sycylii na piersiach. Zawsze kupowa�a takie z miejscowymi aplikacjami. Mia�a ich ca�� kolekcj�. - Powiedzia�a nam dok�adnie, jak tam dojecha�. I bardzo jej na tym zale�y. Ubieraj si�. Sama nie rusz� palcem. Jeste�my w samym sercu mafii. Jak maj� nas porwa�, to obie!
- A po choler� im dwie baby? - Alicja porusza�a si� na zwolnionych obrotach. - Bez sensu! Wytw�rnia nie zap�aci za �adn� z nas ani centa okupu. Daleko to?
Anna zbiera�a drobiazgi do koszyka. Kupi�a go jeszcze w Taorminie po zej�ciu z ruin teatru. I pokocha�a od razu mi�o�ci� pierwsz� i czyst�. Jak wszystko, co dostawa�a od losu.
- Ty prowadzisz.
- Dlaczego?
Alicja zbuntowa�a si�. Wypo�yczony na lotnisku fiat uno by� pojazdem kompletnie zdewastowanym i sprawia� dot�d same k�opoty. Niestety, na porz�dniejsz� mark� nie by�o ich sta�. Suma, jak� dosta�y na tygodniowy pobyt, z trudem wystarcza�a na hotele. A nie mog�y spa� w zaro�lach, cho� ciep�e noce w zasadzie na to pozwala�y. Dokumentacja wymaga�a szybkiego i �atwego poruszania si� w nieznanym terenie. Cz�� ekipy sp�ynie tu w blasku chwa�y i reflektor�w ju� na gotowe. Ca�e mn�stwo potrzebnych i niepotrzebnych ludzi. Film b�dzie koprodukcj� polsko-francusko-w�osk�. A ka�dy z tych kraj�w chce da� zarobi� swoim ludziom. Dziesi�tki zbytecznych sekretarek, d�wi�kowc�w, pomocnik�w elektryk�w, charak-teryzatorek, fotograf�w i "panienek do wszystkiego". T�um nawzajem sobie przeszkadzaj�cych ludzi, w�a��cych w kadr, cho� dawno pad�a komenda: kamera! Tak
7
bywa nawet przy �redniobud�etowych produkcjach. Z wyj�tkiem Polski, gdzie dzi� ka�d� z�ot�wk� obraca si� d�ugo w palcach, zanim si� j� wyda. Niegdy�, za "poprzedniego systemu" marnotrawstwo pa�stwowych pieni�dzy nie mia�o granic. Alicja dobrze pami�ta "najdro�szy na �wiecie bigos", na zjedzenie kt�rego przywieziono aktora na plan wojskowym �mig�owcem z Wroc�awia do Warszawy. I odwieziono z powrotem, bo gra� tego samego dnia wieczorem w spektaklu teatralnym g��wn� rol� szekspirowsk�. Takie "bigos/' ju� si� dzi� nie zdarzaj�. W ka�dym razie nie w Polsce.
- Ty prowadzisz - ton Anny by� bezdyskusyjny - ja si� przygl�dam okolicy. - Teraz �a�uj�, �e nie wzi�y�my kamery. Tej ma�ej, lekkiej.
- Andrzej by jej nie da� i tak. Jest bardziej zazdrosny o sprz�t ni� o w�asn� �on�. Dobra, mog� prowadzi�, cho� czwarty bieg gdzie� si� w tym uno zgubi�. Jezu, dlaczego nie dano nam wi�cej lir�w?
- Bo nasza ukochana producentka, Rebecca Guido, nie sp�yn�a jeszcze z Rzymu. A pieni�dze na cz�� w�osk� przekazuje RAI Due. Jasne?
Do hotelu sz�o si� dwadzie�cia minut uliczkami w�r�d zapachu mi�ty i gorzkawych zi�. Obok poczty, wci�ni�tej w zau�ek, m�ody Sycylijczyk sprzedawa� s�omkowe kapelusze. Gdy go mija�y, ukaza� w u�miechu l�ni�co bia�e z�by.
- Signorina, pr�go... Anna pomacha�a mu d�oni�.
- Dlaczego ulice s� takie puste?
- Sjesta. Porz�dni ludzie �pi�. Jestem g�odna. - Alicja zawsze by�a g�odna. O ka�dej porze dnia i nocy mog�a zje�� jakie� "ma�e co nieco". Niestety, ten niepohamowany apetyt powodowa�, �e ty�a.
- Zjemy po drodze. Teraz wszystkie porz�dniejsze knajpki s� zamkni�te. Albo serwuj� wy��cznie sma�on� zimn� ryb�. Brzuch mnie od tego boli.
W recepcji czeka� na nie telegram.
- Od kogo? - Alicja wysypywa�a z sanda��w resztki piasku. Hotel nie by� przesadnie czysty. Na marmurowych p�ytkach w holu wida� by�o wyra�nie smugi kurzu.
- Od Marka. Skraca nam pobyt o jeden dzie�. - Anna ze z�o�ci� zmi�a papier. - Cholerni ksi�gowi! Oszcz�dzaj� na pocz�tku na czym si� da, a i tak potem p�ac� rachunki za t�um panienek kr�c�cych si� po planie!
Anna wzruszy�a ramionami. Ju� w Pary�u, dok�d przylecia�y z Warszawy, m�wi�o si� o bud�ecie, kt�ry przedziwnie kurczy� si� z dnia na dzie�. Ale nigdy dot�d nie oszcz�dzano na dokumentacji. Im lepiej, profesjonalniej przygotowana, tym p�niej mniej dni zdj�ciowych! Wszyscy w bran�y o tym wiedz�. Wszyscy z wyj�tkiem biurokrat�w w ich gabinetach odleg�ych od planu o kilka tysi�cy kilometr�w.
- Trudno. Wyjedziemy z samego rana. Trzeba si� spakowa� i...
8
- Wyjedziemy dzi�, Alicjo, dzisiaj. Przed zmrokiem b�dziemy na miejscu. A w ramach oszcz�dno�ci mo�emy si� przespa� na tylnym siedzeniu.
Alicja roze�mia�a si� g�o�no.
- Chyba pomyli�a� fiata uno z pontiakiem! Na tylnym siedzeniu naszej super-maszyny mo�e si� przespa� jedynie �redniej wielko�ci kobra. I to je�li si� dobrze zwinie w precelek!
- �liczne stworzonko! - rozmarzy�a si� Anna. - Zawsze mi przypomina �on� Andrzeja Reutta.
Obie wybuchn�y �miechem.
S�o�ce pada�o ukosem, d�ugie cienie pinii rozmywa�y si� na podje�dzie, gdy za�adowawszy g�r� baga�u, ruszy�y spod hotelu drog� na Castellammare. Do zmroku, kiedy to Alicja odda kierownic� Annie, mia�a jeszcze do�� czasu. Nie lubi�a prowadzi�, gdy szaro�� otoczenia zlewa�a si� z szaro�ci� asfaltu. Winien by� nie najlepszy wzrok i tak zwana kurza �lepota. Na dobr� spraw� w og�le nie powinna prowadzi�. Ale lubi�a to. Sw�j pierwszy samoch�d - malucha - kupi�a za honorarium zarobione w kraju. Jako drugi re�yser wykaza�a si� niebywa�� wprost sprawno�ci�. Od tego czasu zmieni�a ju� dwa wozy i zje�dzi�a niemal ca�� Europ�. Z Ann� Retman przyja�ni�a si� od dawna. Ale dopiero dwie ostatnie koprodukcje zbli�y�y je do siebie. I doros�y dzi� syn, Darek, kt�ry mia� do Anny bezgraniczne zaufanie. Tak, pomog�a jej prywatnie, podczas rozwodu, ale te� w pracy. Obie nie znosi�y fuszerki, wola�y zarwa� noce, ni� pozwoli�, aby kolejny "pierwszy po Bogu" prze�ywa� w ci�gu dnia nieprzewidziane stresy. Anna z powodzeniem sama stawa�a za kamer�. Jej zdj�cia do paru dokument�w zebra�y tyle nagr�d, ile mog�y. Co� jednak zawsze stawa�o na przeszkodzie przy filmach fabularnych. Co? Licho wie. Jaka� m�ska solidarno��, �rodowiskowa opinia, �e najlepsi operatorzy to m�czy�ni. G�upie przes�dy. Tak wi�c piekielnie zdolna Anna za ka�dym razem l�dowa�a jako drugi operator. Ale te� producenci walczyli o ni� jak Iwy. Ka�dy kierownik produkcji zaczyna� od telefonu: "Pani Anno, mam male�k� propozycj�, bo w�a�nie..." I Anna bra�a film po filmie. W kraju i za granic�. To j� w�a�nie wysy�ano za najmniejsze pieni�dze. Bo zd��y zrobi� w trzy dni to, co inni w pi�tna�cie. I ocali bud�et.
- Cholera! - zakl�a Alicja, nie znajduj�c czwartego biegu. - Co si� z tym pud�em dzieje?
- Spoko, stara - Anna, podryguj�c na siedzeniu, usi�owa�a obra� mandarynk�. - Zaraz zjedziemy na autostrad�. Trzymaj si� prawego pasa. Mo�e tr�jka wystarczy. Je�li nie, skr�cimy do jakiego� warsztatu. S�uchaj... czy wiesz, kto jest w tym roku w jury festiwalu w Cannes?
- Wiem. Stanley Clifford. Ten hollywoodzki amant. �e te� nie znale�li nikogo lepszego... Dlaczego, u Boga Ojca, zn�w Amerykanin?
9
- Diabli ich wiedz�. Pchaj� si� po Z�ot� Palm� ju� od wielu lat! A ze strony Francuz�w?
- Charlotte Valery. Podwozie ma niez�e, ale ptasi m�d�ek. Sko�czy�a w�a�nie film- Gra� w nim r�wnie� Wojtek Pszoniak. By� lepszy od ka�dego z osobna i od wszystKich razem.
- Startuj� w konkursie?
- W Cannes? Nie! Francuzi wystawili now� produkcj� z Gerardem Depardieu. Nazywa si� "Misja". Taka historia m�odego nauczyciela, kt�rego przes�dy mieszka�c�w Normandii zaprowadzi�y na �aw� oskar�onych za to, �e naucza� o... podstawowych zasadach ewolucji! Uwierzysz? Pod koniec dwudziestego wieku?
- Uwierz�. W niejednej polskiej parafii zrobiono by z niego potwora nauczaj�cego, �e cz�owiek pochodzi od ma�py. Uwa�aj, zjed� w prawo.
S�o�ce coraz bardziej chyli�o si� ku zachodowi. Mia�y je na wprost. Szosa wi�a si� w�r�d plantacji cytrus�w i starannie utrzymanych poletek winoro�li. Krzaczki by�y jeszcze ma�e, dok�adnie przyci�te, ziemia wok� nich czerwonawa i wygraco-wana. Od czasu do czasu za szybami przep�ywa�y majestatyczne drzewa oliwkowe i figowe zagajniki. Od ich pi�ciopalczastych, b�yszcz�cych li�ci odbija�y si� ostatnie po�yski s�o�ca. Mimo s�abego ruchu trzeba by�o uwa�a�. W�oskie TIR-y p�dzi�y z zawrotn� szybko�ci�. Staranowanie malutkiego uno nie przedstawia�o dla ich ogromnych cielsk �adnego problemu. Ot, strzepni�cie upartej muchy.
- Zastanawiam si� - Anna zjada�a ju� pi�t� mandarynk� z tak� zach�anno�ci�, jakby grozi�y jej lata g�odu - dlaczego Marek zdecydowa� si� robi� ten film. Jest cholernie trudny.
Alicja nie mog�a wyprzedzi� zielonej furgonetki, wlok�cej si� prawym pasem. Zdenerwowana, da�a za wygran�.
- Te� si� b�d� wlok�a. O co pyta�a�? A... dlaczego Brodzi�ski? Bo jest ambitny i... sp�ukany. Mieszkanie zostawi� Amelii, dzieci te�. Amelia nie nale�y do tych �on, kt�re nie wydar�yby wszystkiego. Pu�ci�a go z ma�� walizk�. I o ile j� znam, w tej walizce by�a jedna para gaci. Musi kupi� sobie jak�� kawalerk�. Gdzie� mieszka�!
- Jak przekona� W�och�w, �eby si� do tego do��czyli?
- Rebecca Guido mu poradzi�a, �eby zmieni� scenariusz. W��czy� w�tek sycylijski. To dla nich wa�ny temat. Trzeba przyzna�, �e ostatnio walcz� z mafi� do�� energicznie. Znalaz�am mu troch� materia�u z ostatnich dni. W Palermo aresztowali superszpiega Bruna Contrad�, oskar�onego o wsp�prac� z sycylijsk� Cosa No-stra. To by� wa�ny facet. Trzeci co do rangi funkcjonariusz cywilnego wywiadu SISIDE. Uchodzi� za walcz�cego z mafi�, ale akt oskar�enia zarzuca mu zablokowanie policyjnego nalotu na hotel, w kt�rym zebrali si� bossowie mafii z poszukiwanym od lat capo di tutti capi Toto Riin� na czele.
10
- Sama to dopisa�a�?
- Jasne. Nie pierwszy raz pracowa�am z Markiem nad scenariuszem. Ale te w�oskie artyku�y! Znam j�zyk, a przecie� musia�am przeczyta� ze cztery razy, zanim zrozumia�am, o co naprawd� chodzi. Pierwsza wersja to by� taki kit, �e mog�abym nim uszczelni� wszystkie okna w Marriotcie. Dopiero czwarta wersja zosta�a zaakceptowana przez wszystkich �wi�tych. Pomys� jest dobry. I wszyscy dobrze wiedz�, �e tylko Marek zrobi z tego wielki film. A my te� na tym skorzystamy. Polskie studia zarobi� na us�ugach. Podoba mi si�, �e Francuzi ostro wojuj� o rol� filmu europejskiego. Je�li chcemy si� przeciwstawi� amerykanizacji, musimy wysup�y-wa� fors� na takie, mi�dzy innymi, koprodukcje... Widzia�a� ten w�z? Poszed� jak burza! Toyota camry. Chcia�abym go mie�.
- Z twoim wzrokiem? Po zmierzchu nie rozr�niasz �yrafy od s�upa telegraficznego!
Alicja u�mfechn�a si�.
- Ale toyot� camry ca�kiem dobrze je�dzi si� od �witu do popo�udnia. Potem mo�e sta� w gara�u.
- Gara�u te� nie masz. Stara, za trzy kilometry zje�d�amy na tak�... dr�k� czy co�...
- Lepiej, �ebym wiedzia�a, co to jest. Jakie� miasteczko?
- Miasteczko b�dzie p�niej. Najpierw droga lokalna. Nie uda ci si� w��czy� czwartego biegu?
- Nie.
Zmierzch ju� zapad�, gdy Alicja wyhamowa�a na parkingu obok stacji benzynowej "Agip".
- Dobra. Dalej ty. Bierzemy benzyn�. Mam nadziej�, �e jest tu jaki� kantor wymiany. Mam tylko franki. Chyba pi��set wystarczy?
- Poj�cia nie mam. Czekaj, ja p�jd�.
Alicja przymkn�a oczy. W�oski krajobraz przesuwa� si� jak ta�ma filmowa. Uwielbia�a to. Tak jak swoj� prac�. Narzekali wszyscy, k��cili si�, ur�gali najgorszymi s�owami. Ale gdy po zmontowaniu czekali w sali projekcyjnej w zwartym, milcz�cym gronie, daliby si� zat�uc za to, co zrobili. Wszyscy. Od klapserki po herbaciark�. Kochali ba�agan na planie, pijanych elektryk�w, deszcz, gdy mia� pada�, i wiatr, gdy mia� wia�, stary, zacinaj�cy si� sprz�t i wizj� wielkiej sztuki, utrwalon� na �mierdz�cych chemikaliami kilometrach ta�my. Wtedy mogliby pope�ni� zbiorowe samob�jstwo. Ze szcz�cia.
Wr�ci�a Anna, starannie przeliczaj�c pieni�dze. Trzyma�a je w p��ciennym woreczku wpuszczonym w biustonosz. Jak wszyscy tury�ci oszaleli ze strachu o swe skromne zazwyczaj zasoby.
11
- Ruszaj pod dystrybutor. Tam, gdzie stoi ta twoja ukochana toyota camry. I przepi�kny ch�opak o oliwkowej cerze.
- Kiedy to wszystko zd��y�a� zaobserwowa�? - Alicja usi�owa�a zapali� silnik. - Co jest, do diab�a?
Starter ani drgn��.
- Wygl�da mi na koniec podr�y - warkn�a Anna. - Daj, ja spr�buj�...
Alicja wysiad�a, w�ciek�a na wszystko i wszystkich. Wok� p�on�� zach�d, odbijaj�c si� czerwon� po�wiat� od kryszta�owo czystych szyb ma�ego barku, gdzie dw�ch m�odych ludzi rozmawia�o gestykuluj�c zawzi�cie. "W�a�ciwie to chcia�abym tu �y� - pomy�la�a, wpatruj�c si� bezmy�lnie w wi�niow� toyot�. - Ten ch�opiec m�g�by by� moim synem. I wozi� star� matk� autem najnowszej generacji, w kt�rym na pewno jest czwarty bieg i nie psuje si� elektryczny zap�on. Tylko �e Darek woli chodzi� pieszo. I jest tak daleko..."
Anna wy�oni�a si� z wn�trza uno z grymasem, kt�ry niczego dobrego nie
wr�y�.
- Cholera! Zap�on! Czekaj tu, pogadam z tymi W�ochami. Mo�e gdzie� jest
jaki� warsztat.
Alicja zdj�a torb� z siedzenia. Przeczesa�a g�ste, potargane w�osy i si�gn�a po puderniczk�. W lusterku zobaczy�a powracaj�c� Ann� i m�odego ch�opaka o nieprzeci�tnej, acz bardzo sycylijskiej urodzie.
- Signore Franco. Pomo�e nam w k�opocie.
M�odzieniec obrzuci� Alicj� taksuj�cym spojrzeniem. Zupe�nie jakby by�a klacz� startuj�c� w derby. Potem u�miech rozszerzy� pi�knie wykrojone usta o nieco wystaj�cej g�rnej wardze.
- W czym mog� pom�c?
Alicja ju� nie zd��y�a przypudrowa� nosa. W kr�tkich s�owach stre�ci�a sw�j pogl�d na fabryk� Fiata, a w szczeg�lno�ci na jego produkcj� sprzed czterech lat. Bia�e uno by�o tego naocznym przyk�adem.
- Nie, signora, tak �le nie jest! - zaprotestowa�, ukazuj�c garnitur �nie�nych z�b�w. M�g�by z powodzeniem pozowa� do reklamy pasty colgate.
- Ale sam je�dzi pan toyot�! - roze�mia�a si� Anna. Ch�opak roz�o�y� r�ce.
- Lubi� szybkie wozy. Mam propozycj� - powiedzia�, wolno artyku�uj�c zg�oski. Widocznie na co dzie� pos�ugiwa� si� jakim� miejscowym dialektem, z czego zdawa� sobie spraw�. W�osi z p�nocy m�wi� szybko. Im dalej na po�udnie, ludzie jeszcze bardziej przyspieszaj�. W mowie. W ruchach nie. Na Sycylii jest to ju� karabin maszynowy. Dos�ownie i w przeno�ni. - Zawioz� panie do alberga, gdzie przenocujecie. Uno zostanie tu. Rano Felipe, ten z baru, odstawi je do warsztatu swego brata.
12
- Ale... - Alicja spojrza�a na za�adowane baga�ami tylne siedzenia - mamy tyle rzeczy...
Franco u�miechn�� si� jeszcze szerzej.
- Signora, j a r�cz�, �e nic nie zginie!
Spojrza�y na siebie i wybuchn�y �miechem. To "j a r�cz�" brzmia�o wspaniale. Tkwi�y gdzie� na p�nocy wyspy, oddalone od porz�dnego hotelu ze strze�onym parkingiem, skazane na �ask� faceta z baru, kt�ry podobno gdzie� tam ma brata, a ten brat... no nie! Historyjka jak z angielskiej komedii z Benny Hillem w roli g��wnej.
- Widzi pan - Anna zmru�y�a oczy - pracujemy dla filmu. Mamy troch� sprz�tu, kt�ry nie jest nasz... prosz� zrozumie�...
Ch�opak u�miecha� si� dalej. Ale w k�cikach ust czai� si� cie� pogardy.
- Prze�adujemy wszystko, co kosztowne, do mojego wozu. A na reszt� udziel� paniom gwarancji! - bez namys�u wyj�� portfel z wewn�trznej kieszeni nieskazitelnie skrojonej marynarki i wrzuci� go do koszyka Anny.
Ten gest sprawi�, �e zaniem�wi�y. Nie potrafi�y otworzy� ust nawet wtedy, gdy lekko ko�ysz�cym si� krokiem odszed� do zaparkowanej pod dystrybutorem toyoty.
- Jezus Maria! - st�kn�a Anna. - Czy ty widzia�a� to samo, co ja? Alicja dwa razy prze�kn�a �lin�.
- Zobacz! Natychmiast zobacz, co t a m jest! - wychrypia�a.
Anna sprawnie wy�uska�a portfel z zielonej w�owej sk�rki ze z�otym monogramem.
- FC - wymrucza�a - pe�no wizyt�wek, karta kredytowa Visa, stos banknot�w... Jaki� wariat czy co?
Toyota wolno wycofywa�a si� spod stacji. Franco spokojnie podjecha� pod unieruchomione uno.
- I co? - spyta�.
Anna zamkn�a portfel i poda�a go w�a�cicielowi.
- Prosz� nie robi� takich b�aze�skich gest�w - pouczy�a sucho. Mia�a nadziej�, �e jej znajomo�� j�zyka jest wystarczaj�ca, by m�okos poj��, �e nie wypada tak traktowa� kobiet w pewnym wieku.
On jednak roze�mia� si� promiennie. Ale portfel schowa�.
- Przerzucamy baga�!
Prowadzi� szybko i bardzo pewnie. Pachnia� niez�� wod� kolo�sk� i mia� na nogach drogie buty od Gucciego. Wygl�da� na nie wi�cej ni� dwadzie�cia lat.
- Gdzie nas pan zostawi? - Alicja by�a g�odna i z�a.
- W pewnym miasteczku. Jest tam ca�kiem porz�dne albergo "Alverino". Prowadzi je m�j wuj. Rodzina Caduccich pochodzi z tych stron. Z Capo di San Vito.
13
- To tam, gdzie nasz cmentarz! - wykrzykn�a Anna. Ch�opak odwr�ci� g�ow�. W jego oczach zapali� si� b�ysk.
- Jaki cmentarz?
- Jedziemy robi� dokumentacj� do filmu - zacz�a szybko t�umaczy� Alicja. - W miejscowo�ci, o kt�rej pan wspomnia�, chcemy zrobi� troch� zdj��, zanim przyleci tu ca�a ekipa. I... to wszystko.
- A potem wracamy do Palermo - dorzuci�a Anna.
Franco doda� gazu. U�miech zn�w wype�z� mu na pe�ne usta. Zbyt pe�ne jak na m�odego m�czyzn�.
- Chodzi wam o "sycylijskie nieszpory", czy tak? Cmentarz, gdzie wszystkie nagrobki maj� t� sam� dat� �mierci. Dziesi�tki grob�w. Data jest jednakowa: dwudziesty pi�ty czerwca tysi�c dziewi��set pi��dziesi�ty czwarty rok. Le�� tam m�czy�ni, starcy, kobiety, dzieci. Najm�odsze mia�o dwa miesi�ce. Skosi�y ich karabinowe kule. Tak, porachunki rodzinne. Rodzina to dla nas, Sycylijczyk�w, �wi�to�� - m�wi� �agodnie i spokojnie. Ale nikt by si� nie zdziwi�, gdyby pod piaskow� marynark� cudownego wprost kroju spoczywa� austriacki pistolet glock kaliber 9 mm parabellum, uwa�any powszechnie za najnowocze�niejsze uzbrojenie dla oddzia��w specjalnych.
- Tak, s�ysza�y�my o tym - powiedzia�a Anna, rozgl�daj�c si� czujnie. - Daleko jeszcze?
Zza pag�rka, na kt�rym ros�o tylko jedno, za to olbrzymie i bardzo stare drzewo oliwkowe, wy�oni�a si� wie�a ko�cio�a i czerwone dachy miasteczka.
- Jeste�my na miejscu.
Albergo, czyste, z wypucowan� kamienn� pod�og� i firaneczkami w zielone groszki powita�o ich intensywnym zapachem bazylii. Gruby jak przysta�o na W�ocha restaurator, odziany w zielony fartuch, przyturla� si�, ocieraj�c olbrzymi� �cierk� pot z czo�a.
- Franco, hultaju, dlaczego... - urwa� na widok dw�ch cudzoziemek wy�aniaj�cych si� z wn�trza wi�niowej toyoty.
- Dasz paniom najlepszy pok�j, wuju Gianfranco. Ten z widokiem na winnice.
- Ale... - grubas bezradnie ociera� czerwieniej�cy kark.
- Powiedzia�em! - Ton by� bardziej ni� stanowczy. - Panie czekaj� na napraw� swego auta. Przenocuj� tu. I dasz im co� dobrego na kolacj�...
- Gor�c� pizz� - wymrucza�a Anna. - Mam ochot� na prawdziwie dobr� pizz�.
Obaj m�czy�ni spojrzeli po sobie. W ich oczach zab�ys�o szczere, niek�amane zdumienie.
- Mo�e panie nie wiedz�, ale to, co si� podaje turystom, nie ma nic wsp�lnego
14
z prawdziw� pizz�. U nas, na Sycylii, piecze si� j� wy��cznie wieczorem i tylko w chlebowym piecu. S� takie... na ko�cu miasteczka...
- A... czy mo�na zam�wi�? - u�miech Anny by� sam� s�odycz�. Uwielbia�a prawdziw�, regionaln� kuchni� w�osk�.
Gianfranco mocno si� zafrasowa�.
- No... chyba �e... - spojrza� na ch�opaka z wyra�nym wahaniem. Franco niefrasobliwie skin�� g�ow�.
- Dzi� na to za p�no. Jutro wieczorem. Nam�wi� babk� Ippolit�. Do tego Fuoco di Sicilia.
- To wino? - spyta�a Anna, walcz�c z torbami.
- Tak. Tutejsze. Nazywa si� "Ogie� sycylijski". Babka Ippolita jest najstarsza z rodu. Mieszka w kamiennym domku na koniuszku cypla. Tu� nad morzem. Nie umie ani czyta�, ani pisa�. Ale ma chlebowy piec. I uwielbia swojego wnuka... czyli mnie.
Gruby i spocony Gianfranco nie mia� uszcz�liwionej miny. Wygl�da� jak cz�owiek, kt�ry ch�tnie zamkn��by usta gadatliwemu m�odzie�cowi. Che�pliwo�� i bezczelny ton m�odego Franco przekracza�y chyba granice rodzinnej tolerancji.
- Panie wejd� do �rodka - wymrucza�. - Ty ju� zje�d�aj!
Pok�j,, kt�ry im wskazano, by� obszerny, wy�o�ony drewnem, ze spadzist� mansardow� �cian� i dwoma �elaznymi ��kami pomalowanymi na bia�o. Wygl�da�y nieco szpitalnie, ale pi�trz�ca si� po�ciel, stos poduszek i bardzo lekkie ko�dry mia�y nieskazitelnie czyste obleczenie. Pod�og�, jak to we W�oszech, u�o�on� z ceramicznych p�ytek, pokrywa� zielony chodnik. Widok z okna by� urzekaj�cy: jak okiem si�gn�� ci�gn�y si� winnice. Dobrze utrzymane krzaki puszcza�y grube p�dy, owijaj�ce si� wok� rozci�gni�tych podp�rek. Dalej, na horyzoncie, sta�a �ciana czarnych cyprys�w, a nad nimi bia�a campanile, odcinaj�ca si� wyrazi�cie od ciemniej�cego nieba. W pokoju by�o ch�odno i pachnia�o mi�t�.
Rzuci�y tobo�y pod uko�n� �cian� i przysiad�y na wygodnych le�ankach pokrytych seledynowym p��tnem.
- Wyj�tkowy niefart - Anna przymkn�a powieki.
- To nas oduczy wynajmowania byle jakich samochod�w. - Alicja zdj�a sznurkowe espadryle. Porusza�a bosymi stopami. - Kara za zbytni� oczcz�d-no��. Ciekawa jestem, ile sobie policz� za jego napraw�.
Anna wzruszy�a ramionami.
- Widzisz inne wyj�cie? Co� mi si� jednak zdaje, �e nasz pi�kny wybawca ma finansowe powi�zania i z restauratorem, i ze stacj� benzynow�.
Alicja mia�a ochot� wyci�gn�� si� na ��ku. Wrodzone lenistwo nie pozwala�o jej jednak wsta� z le�anki.
15
- O grubym m�wi�, �e jest jego wujem.
- W mafii rodzin� jest ka�dy, kto nale�y do klanu. Wiesz co? Nic a nic mnie to nie obchodzi. Jutro samoch�d b�dzie gotowy i pojedziemy na cmentarz. Za pi�� dni zapomnisz na zawsze o tym miasteczku.
Ba, �eby to by�o takie proste...
Min�a pi�ta po po�udniu, gdy toyota camry zje�d�a�a ostro�nie �cie�k� wiod�c� w d� od szosy wzd�u� murku poprzerastanego kwitn�cym rozchodnikiem. Cypel, na kt�rym sta� kamienny dom, przypomina� j�zyk �mii. ��ta, posypana ostrymi ska�ami gleba mia�a miejscami odcie� ochry. A� dziw, �e doskona�e opony nie rozprys�y si� na tysi�c kawa�k�w.
Franco wida� dobrze zna� drog�, bo lawirowa� na niej z precyzj� cyrkowca.
- Nie szkoda panu wozu? - zdziwi�a si� Alicja siedz�ca obok kierowcy.
- Kupi� nowy - wzruszy� ramionami. - Piechot� te� nie jest zbyt wygodnie. ????? sanda�ki...
Alicja zaczerwieni�a si� po uszy. Rzeczywi�cie. Na nogach mia�a swoje stare, wygodne trepy, pami�taj�ce nadmorskie �cie�ki P�wyspu Helskiego sprzed czterech lat. Nie by�y reprezentacyjne ju� w dniu ich nabycia. A co dopiero teraz?
- S� stare! - rzuci�a lekko. - My�l�, �e pa�skie mokasyny maj� tu wi�cej do stracenia.
Ch�opak roze�mia� si�.
- Jeste�my na miejscu. Prosz� wysi��� i poczeka�. Babka nie przepada za go��mi. Musz� j� uprzedzi�.
Szed� przed siebie mi�kkim krokiem lamparta. Z kamiennego domku o dw�ch ma�ych oknach i drzwiach z piszcz�cymi zawiasami wyszed� chudy wyrostek, przys�aniaj�c oczy d�oni�. Wida� pozna� samoch�d, bo szybko znikn�� za rogiem.
Kobiety sta�y wpatrzone w migoc�ce morze. W�ski pas nieurodzajnej gleby, posypanej ostrymi ska�ami, nawet w zachodz�cym s�o�cu wygl�da� niezwykle tajemniczo. Wok� ani jednego drzewa, ani krzaka. Nic, tylko pustka i chlupoc�ce
fale.
- Mog�aby� tu �y� d�u�ej ni� trzy dni? - spyta�a Anna. Alicja wyjmowa�a aparat.
- Nie umiem ci odpowiedzie�. My�l�, �e po sko�czeniu filmu ch�tnie bym tu posiedzia�a. Ale nie wiem, jak d�ugo. Jest tu co�, czego nie potrafi� nazwa�: atmosfera? Pejza� horyzontalny? Niebyt? Cisza wieczno�ci... w ka�dym razie co� z Bergmana? A mo�e Pola�skiego?
Anna zmieni�a obiektyw.
- Profesjonalistka w ka�dym calu. A naszego ch�optasia nie wida� podejrzanie d�ugo. Mo�e rodzinne powitanie z ukochan� babuni� si� przeci�ga... Sp�jrz na
16
te ptaki. Nadlatuj� od strony morza, ale nie wrzeszcz� jak rybitwy. To raczej pejza�... Hitchcocka.
- Idzie Franco. Co�... jakby mniej radosny...
Istotnie. M�odzieniec w nieskazitelnie skrojonym be�owym garniturze mia� min� skarconego dziecka.
- Babka Ippolita przeprasza... w domu ba�agan. Za godzin� napali w chlebowym piecu. Teraz panie mog� si� przej�� brzegiem morza. To dobrze robi na apetyt - u�miechn�� si� k�cikami ust.
- A pan, Franco? - Anna fotografowa�a dom.
- Ja? Wr�c� do szosy.
Obie kobiety spojrza�y po sobie. "Co to znaczy: do szosy? A potem?"
- Mam inny pomys�: pojedziemy z panem. Podrzuci nas pan na cmentarz. Ten, o kt�rym m�wi�y�my. Skoro nasz w�z jeszcze nie jest gotowy... - Anna zn�w sadowi�a si� na tylnym siedzeniu.
Alicja spojrza�a na ni� zdziwiona. Rzadko kiedy przyjaci�ka bywa�a tak obceso-wa. No, chyba tylko na planie po�r�d filmowego ba�aganu.
Franco nie mia� wyj�cia. Zapu�ci� silnik i ostro�nie manewruj�c, wpe�z� na �cie�k�.
- Tylko... niech panie nic nie m�wi� babce o cmentarzu - poprosi� dziwnie g�uchym g�osem. - To u nas �wi�to��. Nie powinienem by�...
- W porz�dku - zlitowa�a si� Anna - przecie� wiedzia�y�my o nim. Ju� wcze�niej.
Franco ostro�nie manewrowa� na drugim biegu. Gdzie� wyparowa�a dotychczasowa swoboda pewnego siebie yuppie. By� wyciszony i powa�ny. Czo�o przecina�a g��boka zmarszczka. Zbyt g��boka jak na jego dwadzie�cia lat. Odwr�ci� na moment twarz do Alicji.
- Nie trzeba tam... fotografowa�.
- Dlaczego? B�dziemy tu nakr�ca� film!
Potrz�sn�� g�ow�, w��czaj�c trzeci bieg. Silnik zawy� ostro.
- Tu panuj� inne zwyczaje. I inne prawa. Nie chcia�bym, aby paniom... aby panie... - zaj�kn�� si�. �wiadom tego, gwa�townie doda� gazu.
Do cmentarza dojechali w milczeniu.
- Godzina wystarczy? - spyta�, wychylaj�c g�ow� przez opuszczon� szyb�.
- Chyba tak - wymamrota�a Anna, wy�adowuj�c torb� z aparatami. - Zaczekamy w razie czego na pana pod t� tam pini� - wskaza�a kierunek. -
1 dzi�kujemy za pomoc.
Odjecha� z piskiem opon.
- Co�mi si� wydaje, �e babunia obsobaczy�a swego pi�knego wnusia za nie
0'*" \ \ ^ \
2 - CajKierri pif�y�w�t� ?????\ 17
I O A % N I
I J ?/
^7
zapowiedzian� wizyt� dw�ch bab. I to jeszcze jakich� podejrzanych cudzoziemek obwieszonych lustrzankami! - powiedzia�a Anna, mocuj�c si� z zardzewia�ym skrzyd�em cmentarnej bramy. - Pom�, do diab�a!
Napar�y ramieniem i brama ruszy�a ze skrzypni�ciem. Cmentarz otoczony niezbyt wysokim murem z polnych kamieni, poprzerastanych kwitn�cym mchem, ci�gn�� si� wysokim pasem w g��b od przyko�cielnych zabudowa�. Te ostatnie wydawa�y si� ca�kowicie nie u�ywane. Mogi�y, bardzo starannie obmurowane lub otoczone p�otkami z darni, przypomina�y niedu�e kopczyki z ustawionym po�rodku �elaznym krzy�em. �adnych kwiat�w ani nagrobkowych fotografii. Tylko data. Jak powiedzia� Franco: dwudziestego pi�tego czerwca tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tego czwartego roku. Naliczy�y sze��dziesi�t dziewi�� mogi�. Imiona r�ne. Najcz�ciej powtarza�y si�: Maria, Josefata, Carlo, Franco i Giulio. Nazwiska: Ca-ducci. I tylko dwa groby m�czyzn z rodziny Berlottich.
- Koszmar - powiedzia�a wstrz��ni�ta Alicja. - Mo�e lepiej nie fotografuj - dorzuci�a widz�c, �e Anna mocuje si� z futera�em od teleobiektywu.
- Po to tu przyjecha�am - odburkn�a, zmieniaj�c filtr. - Je�eli nam si� kto� przygl�da, to wy��cznie od strony plebanii. Zas�o� mnie - zarz�dzi�a szorstko. Tonem, jakiego u�ywa�a na planie zdj�ciowym. I tylko w stosunku do ludzi,
kt�rych zna�a.
Alicja pos�usznie wykona�a zadanie. Ostre promienie s�o�ca k�ad�y si� d�ugimi cieniami na groby, �elazne krzy�e i k�py zielono po�yskuj�cych li�ci o lekko omsza�ych ga��ziach. Co� w nich zaszele�ci�o i umilk�o. Annie drgn�a r�ka.
- Cholera, jeszcze dostan� zawa�u.
Alicja dostrzeg�a w�r�d zieleni niewyra�ny zarys ludzkiej postaci.
- S�uchaj, tam kto� jest - szepn�a - widz� nogi. I bia�e, p��cienne pe-
pegi.
Sytuacja wcale nie wygl�da�a weso�o. Dwie samotne kobiety, do tego cudzoziemki, w pustym krajobrazie cmentarnym, nad kt�rym unosi�a si�, cho� dawno przecie� zwietrza�a, wo� prochu. I nienawi�ci. I determinacji.
- Wycofujemy si�. Ty w lewo, ja na prawo. Zobaczymy, co zrobi - wyszepta�a Anna, pospiesznie chowaj�c aparat. Wiedzia�a, �e film mo�e by� wiele wart. Ale tylko wtedy, kiedy z nim dotrze do ciemni.
- Za Boga nie p�jd� sama! - stch�rzy�a Alicja, czuj�c mrowienie w karku. Rzadko si� ba�a, ale teraz marzy�a tylko o jednym: �eby dotrze� do bia�ego pokoju z zielonym chodnikiem na posadzce.
Anna przeskoczy�a nagrobek Sylvii Caducci, lat cztery. Potem pobieg�a dr�k� z dala od zdradliwie po�yskuj�cej k�py. Oddala�a si� tym samym od zbawczej skrzypi�cej bramy, ale by� to manewr taktyczny, kt�rego nie powstydzi�by si� �aden frontowy genera�.
18
Alicja, chc�c nie chc�c, pogalopowa�a za ni�. Kl�a w duchu d�ug� kretonow� sp�dnic�, kr�puj�c� ruchy i oblepiaj�c� �ydki.
Wyl�dowa�y na drugim ko�cu cmentarza, obok male�kich mogi�ek kryj�cych prochy najm�odszych Caduccich. Anna przelaz�a przez niski �elazny p�otek, by utrwali� na ta�mie panoram�. ��cznie z zielono po�yskuj�c� k�p�. By� to chyba krzak figowca, g�sty i dorodny. Jego li�cie przypomina�y z daleka pi�ciopalczaste r�kawiczki.
Kto�, kto tam tkwi� wewn�trz, m�g� si� niepostrze�enie wycofa�.
- Tam jest �aweczka - wysapa�a Alicja - chyba jedyna w ca�ym tym straszliwym miejscu.
Przycupn�a, g�o�no oddychaj�c. Kiedy na siebie spojrza�y, wybuchn�y st�umionym �miechem.
- Idiotki! - wykrztusi�a Anna, zmieniaj�c obiektyw. - Zrobi� zbli�enie tego krzaka. Mo�e co� wyjdzie na zdj�ciu. Martwi� si�, bo niewiele tu miejsca. Kiedy przywioz� kran... b�dzie m�g� stan�� tylko ko�o bramy. Co teraz? B�dziemy tu nocowa�?
- A masz ochot�? - odci�a si� Alicja.
Z Anny niepok�j ulotni� si� r�wnie szybko, jak si� pojawi�.
- Je�li mam na co� ochot�, to na ravioli eon zucca.
- To te piero�ki z farszem z dyni? Nigdy ich nie jad�am, ale s�ysza�am, �e s� boskie. Na nas jednak czeka pizza. Spadamy st�d, stara. Tak czy owak, musimy dotrze� do bramy. Nie b�d� prze�azi�a przez mur tylko dlatego, �e jaki� facet w bia�ych pepegach schowa� si� w zieleninie.
- W porz�dku - Anna spakowa�a sprz�t. - Zrobi�am ca�� rolk�. Wracamy do staruchy i jej pieca. W tej chwili mog� my�le� wy��cznie o jedzeniu! Rano signo-re Gianfranco poda� tylko malutk� kaw� i cie� bu�eczki.
- Wiesz, gdzie boski Dante umie�ci� ob�artuch�w? - Alicja unios�a brzeg sp�dnicy w kolorowe paski. - W drugim kr�gu piekielnym!
Anna roze�mia�a si�.
- A wiesz, co m�wi� mistrz Federico Fellini? "Czas sp�dzony przy stole nie postarza!" W ko�cu obaj byli W�ochami. Dante i Federico.
Umilk�y w pobli�u krzaka. Omija�y go szerokim �ukiem, ale i tak r�s� niebezpiecznie blisko bramy.
- Ju� ich tam nie ma - szepn�a Alicja.
- Ich? By�o dw�ch?
- Ich, to znaczy pepeg�w. By�y dwa pepegi. Znaczy... ca�y cz�owiek. Anna szarpn�a skrzyd�o bramy. Zachrz�ci�a rdza.
- Mog�o by� d w � ? h jednonogich.
Zn�w wybuchn�y �miechem. Na wszelki wypadek ju� za bram�.
19
Pod cyprysem nie by�o ani samochodu, ani jego w�a�ciciela. Zach�d wyg�adzi� ju� pod�u�ne cienie, zatar� kolory. Cyprys wydziela� ostr� wo� olejku. Jego delikatne przyrosty tworzy�y tajemnicz� siateczk� cienia.
Przysiad�y na murku z polnego kamienia, jak wszystkie tu, poprzerastanego ��tym rozchodnikiem.
- A jak nie przyjedzie?
- To zasuwamy pieszo - Anna trzyma�a torb� mi�dzy stopami. Tak j� zapami�tywali wszyscy na planie. Zawsze co� trzyma�a pomi�dzy stopami. Sprz�t, jarzyny w koszyku, skarby.
D�ugo trwa�y w milczeniu.
Jaki� samoch�d nadje�d�a� zza zakr�tu. Silnik wy� na wysokich obrotach.
- Co za idiota? - mrukn�a Alicja. - Jedzie na pierwszym biegu? Wi�niowa toyota camry zatrzyma�a si� nie opodal. Za kierownic� nie siedzia�
Franco, tylko jaki� wyrostek w brudnej koszuli, z pryszczami na policzkach. Podesz�y niepewnie.
- Gdzie Franco? - Anna stara�a si� m�wi� wolno. Wyrostek pokr�ci� g�ow� w milczeniu. Wskaza� na tylne siedzenie. Wsiad�y. Nie mia�y wyj�cia.
- Wiesz co - powiedzia�a po polsku Alicja, gdy ju� si� usadowi�y na mi�kkich poduszkach. - On ma na nogach bia�e pepegi. Jak Boga kocham.
- I nie umie prowadzi� - odpar�a swobodnie Anna.
Istotnie. Wyrostek usi�owa� zawr�ci�. R�bn�� zderzakiem w mur, przerzuci� ze zgrzytem wsteczny bieg i r�bn�� lewym reflektorem w cmentarn� bram�, a� posypa�o si� szk�o. Nawet przy tym nie zakl��. Wida�, by� wyj�tkowo flegmatycznym W�ochem. Nie zra�ony uszkodzeniem, wyjecha� na pierwszym biegu.
- Jezu, b�dzie si� tak wl�k�? - Alicja czu�a narastaj�cy strach. Nie wiedzia�a dlaczego. - Przecie� Franco go zabije za zniszczenie wozu.
To by�a pestka w por�wnaniu ze stratami, jakie ponios�a l�ni�ca karoseria na w�ziutkiej dr�ce prowadz�cej w d� do kamiennego domku. W ko�cu ch�opak zahamowa� i nie ogl�daj�c si� ani na toyot�, ani na jej pasa�erki, pobieg� k�usem do domu.
- I co teraz? - Anna wyci�gn�a drogocenn� torb�, a z niej ma�ego szybkostrzelnego kodaka.
- Nic. Czekamy. Spr�buj sfotografowa� star�. Marek by si� ucieszy�. W sumie to niez�y kawa�ek scenariusza dla naszych sycylijskich sponsor�w. W razie czego...
- Wiesz, co powiedzia� Napoleon? "W przypadku kobiet jest tylko jedna strategia - ucieczka!"
Alicja splun�a trzy razy przez lewe rami�. To stary, aktorski zwyczaj przed wej�ciem na scen�. Odstrasza z�e moce. Tak m�wi�.
20
- Zgi�, przepadnij, si�o nieczysta!
Z domu wysz�a stara kobieta w czarnej sukni i czarnej chustce zsuni�tej g��boko na czo�o. Porusza�a si� wolno, lekko przygi�ta. Posz�y jej naprzeciw.
- Przywi�z� nas tu ch�opiec... - zacz�a Anna.
Pod zapadni�tymi, obrzmia�ymi ze staro�ci powiekami zal�ni�y niezwyk�e, �ywe, czarne oczy.
- Franco. Dobry wnuk.
G�os mia�a podobny do skrzypi�cej cmentarnej bramy. Akcent wskazywa� na g��bokie po�udnie. Na co dzie� pos�ugiwa�a si� zapewne miejscow� gwar�, kt�rej nie.zrozumie W�och z okolic Mediolanu. Ani ten z Rzymu.
- Przepraszamy, ale Franco...
- Musia� wyjecha� - powiedzia�a, wpatruj�c si� w aparat. - Ju� go nie ma. Alicja skrzywi�a wargi w czym� w rodzaju u�miechu.
- Szkoda. Obieca� nam pizz� z chlebowego pieca. Stara kiwn�a g�ow�.
- Gotowa.
Anna, pe�na u�miechu, unios�a aparat.
- Pozwoli pani zrobi� par� zdj��? Domu? Zatoczki, morza...
Stara nie odpowiedzia�a. Odwr�ci�a si� plecami i posz�a w kierunku drzwi. Alicja potrz�sn�a g�ow�.
- Nie r�b tym! Jest za ciemno. We� bella.
Anna pos�usznie pogrzeba�a w torbie. "Bell and Howell" by� lustrzank� z bardzo jasnym obiektywem. Przy u�yciu lampy b�yskowej wychodzi�y do�� niezwyk�e zdj�cia.
- Gotowe. Zrobi� starej portret. Ma zupe�nie niezwyk�e oczy. I rzymski nos. Wcale nie jest w typie sycylijskich kobiet. Widocznie jej prababki nie dopad� �aden z Saracen�w.
W obszernej kuchni nie by�o nikogo. Spotkany w sieni wyrostek milcz�co wskaza� drugie wyj�cie. Tu� za domem, od strony ma�ej zatoczki wznosi� si� uklepany z gliny pag�rek, kt�ry przy bli�szych ogl�dzinach okaza� si� rozpalonym piecem chlebowym. Stara pochyla�a si� nad szerok� �opat� wystrugan� z sosnowej lub cyprysowej deski. Wok� rozchodzi� si� upojny zapach bazylii, pasty pomidorowej i spieczonego ciasta.
Stara kobieta otworzy�a drzwiczki. �ar buchn�� jej w twarz. Chyba go nawet nie poczu�a.
- Wygl�da jak wied�ma - szepn�a Alicja, przysiadaj�c na jednym z dw�ch zydelk�w stoj�cych pod �cian�. - Mo�e ni� jest. Uchwycisz j� teraz?
Anna spokojnie pakowa�a sprz�t. Wyj�a filmy i schowa�a je do osobnej saszetki.
21
- Tak. Jutro za�o�� nowe. M�wisz... czarownica? W �redniowieczu spalono by j� na stosie. Nie mam co do tego �adnej w�tpliwo�ci.
W niebo polecia� snop iskier. Z wn�trza pieca wy�oni�a si� �opata, a na niej m�y�skie ko�o.
- Najwi�ksza pizza, jak� widzia�am w �yciu! - westchn�a Alicja, wdychaj�c z lubo�ci� zapach roztopionego sera.
- Mozzarella czy gorgonzola?
Stara zrzuci�a zr�cznie olbrzymi kr�g na kawa� deski le��cej pomi�dzy dwoma krzy�akami. Od biedy mog�a udawa� st�.
- Widzia�a�, ile ma si�y? Unie�� to na �opacie i cisn�� na desk� z precyzj� �onglera? Nie zdziwi�abym si�, gdyby w m�odo�ci �wiczy�a zapasy.
Kobieta zbli�y�a si�. Zza paska wyj�a n�, d�ugi i l�ni�cy niczym maczeta.
- Rany boskie! Uzbrojona po z�by! Nie mrugn� nawet okiem, je�li wyjmie zza pazuchy pi�tnastostrza�ow� barett� 9,2 FS z celownikiem laserowym!
Anna roze�mia�a si� ochryple.
- Widz�, �e dok�adnie przestudiowa�a� scenariusz! Brodzi�ski b�dzie zachwycony. Chod�, nie wypada si� oci�ga�. Pizza pachnie osza�amiaj�co. A tak mi�dzy nami... scenograf powiedzia� mi, �e oni tu nie u�ywaj� baretty, tylko broni, kt�ra si� nazywa "lupara". To ulubiony sycylijski wynalazek: dubelt�wka z obci�t� luf�!
Alicja z uznaniem przypatrywa�a si� starej kobiecie, kt�ra zr�cznie odkroiwszy solidny tr�jk�t, po�o�y�a go na kawa�ku blachy.
- Jedzcie - cie� u�miechu ods�oni� bezz�bne dzi�s�a. - To z owczym serem. Mamy tu owce. I pomidory.
- Gdzie one si� pas�? Na skalistym cyplu? - Alicja czu�a boski smak w ustach. Ciasto by�o kruche i cienkie, stopiony ser parzy� wargi. W z�bach chrz�ci�y drobne owoce morza.
Starucha przez ca�y czas sta�a obok pieca, grzebi�c �elaznym pr�tem w jego
przepastnym wn�trzu.
- Nie chce si� pani przenie�� gdzie� bli�ej miasta? - Anna poch�ania�a ju�
drugi kawa�.
- Checosa? - w czarnych oczach b�ysn�y skierki �miechu. - Tu jest m�j
dom. Tu umr�.
Znikn�a tak nagle, jak si� pojawi�a.
Jad�y wolno, parz�c usta. Pizza by�a wi�cej ni� wy�mienita. Zapewne z powodu pieca, drzewnego w�gla i owczego sera. Nie ci�gn�� si� wzorem mozzarelli, lecz stopiony w grudki p�ka� s�onawymi b�belkami.
- Franco mia� racj� - Anna wci�gn�a w nos zapach dobrze uw�dzonych muli - to, czym karmi� turyst�w w pizzeriach Europy, nie da si� por�wna� do niczego.
22
- Z winy elektrycznych piec�w - mamrota�a Alicja z ustami pe�nymi malutkich czarnych oliwek. - Nasza pizza pachnie piek�em. Szkoda tylko, �e nie mamy wina. Jak si� nazywa�o to, o kt�rym m�wi� nasz Franco?
- Fuoco di Sicilia. Jak my�lisz, co si� z nim sta�o? Alicja prze�kn�a k�s. By�o jej ciep�o, dobrze i syto.
- Zapewne babunia ochrzani�a go jak �wi�ty Micha� diab�a.
- A w�z? Odda� przyg�upowi toyot�, �eby j� pokiereszowa�? To si� kupy nie trzyma. - Anna rzuci�a si� na trzeci kawa�ek. Na jego ostrym ko�cu zapiek�a si� malutka o�miorniczka, suto posypana bazyli�. - By� zespolony z t� �wi�tej pami�ci maszyn� jak z syjamskim bratem. Co to jest?
- Co? - Alicja zastyg�a z otwartymi ustami.
- Ten d�wi�k?
Zza domu dochodzi� odg�os zgrzytania �opaty o kamienisty grunt.
- Jakie� tobo�y drogowe? Mo�e wreszcie poszerzaj� �cie�k�.
Obie mia�y ju� do�� jedzenia. Siedzia�y w mroku, ws�uchuj�c si� w d�wi�ki oskarda i morskich fal. Musia� by� przyp�yw, bo woda chlupota�a po piasku, obijaj�c si� o bok przycumowanej �odzi rybackiej. Cz�� sieci suszy�a si� rozwieszona wzd�u� ko�k�w.
- Wracamy? - Anna unios�a torb�. - Trzeba zap�aci� starej. Masz drobne? Alicja grzeba�a w portfelu.
- Nic nie widz�. Czy tu nie ma �wiat�a?
- Elektrycznego na pewno nie. Na tym cypelku panuje kompletne �redniowiecze. A� si� nie chce wierzy�.
Alicja ziewn�a szeroko.
- Chce mi si� spa�. Jestem najedzona jak b�k. Nie mam drobnych. Chcesz pi��dziesi�t tysi�cy lir�w?
- Nie - Anna oci�ale podnios�a si� z zydla. - Chod�my, stara pewnie jest w domu.
Ale jej nie by�o. Dok�adnie obesz�y obszern� kuchni�, pok�j, w kt�rym sta�y dwa �elazne ��ka i stary kredens, drewutni� i kom�rk� na narz�dzia. Staruszka wyparowa�a. Tylko zza w�g�a dochodzi�o walenie oskarda.
- Uwa�aj, nie potknij si� - Alicja zatrzyma�a si� w pobli�u pie�ka do r�bania drew. Obok le�a� wypchany worek z szarej jutowej materii. - Tu jej te� nie ma.
Zza murka wychyli� si� znany im wyrostek - Caruso kierownicy. Pomacha� r�k�.
- Czy jest niemow�? - zmartwi�a si� Anna. - Nie s�ysza�am, by wypowiedzia� cho� jedno s�owo.
Zatrzyma�y si� niepewnie. Wyrostek porzuci� oskard i zr�cznie przeskoczy� na drug� stron�. Pokaza� d�oni� na wrak toyoty camry, stoj�cej tam, gdzie j� zostawi�.
23
- Chce nas odwie��. Chwa�a mu za to! - Alicja ruszy�a k�usem. Nagle zrobi�o si� ca�kiem ciemno i zupe�nie niemi�o. Co� nieokre�lonego wisia�o w powietrzu. Jak w filmach grozy.
Wsun�y si� na tylne siedzenie, zadowolone z wn�trza pachn�cego rozgrzan� sk�r� i nik�ym powiewem wody kolo�skiej.
Wyrostek bez s�owa w��czy� starter. Wykona� kilka dziwnych manewr�w, by znale�� si� przodem do �cie�ki. Auto zgrzyta�o biegami i obijan� blach�.
- Nic nie m�w - szepn�a Alicja - on nawet nie w��czy� �wiate�.
- Jest gorzej. Widzia�a� jego nogi? Alicja spojrza�a na przyjaci�k� ze zgroz�.
- Ma brudne?
Anna wzi�a g��boki oddech. Samoch�d chrz�szcz�c wspina� si� po ostrych
ska�ach.
- Idiotka! Jego buty... no... nie ma ju� bia�ych pepeg�w...
- Tylko?
- Buty od Gucciego. Takie same jak mia� Franco!
Do o�wietlonego rz�si�cie motelu "Alverino" dojecha�y p�n� noc�. Wyrostek w eleganckich butach z najdro�szej rzymskiej firmy znikn�� z parkingu wraz z obt�uczon� resztk� toyoty camry. Zdaje si�, �e polubi� jazd� na pierwszym biegu, bo u�miechn�� si� na po�egnanie.
Padrone Gianfranco a� uni�s� r�ce w g�r�.
- Gdzie to signoriny przepad�y? Ju� si� martwi�em.
- By�y�my u staruszki nad brzegiem morza. Na cyplu.
Brz�k t�uczonego szk�a spowodowa�, �e obie si� odwr�ci�y. W drzwiach prowadz�cych do kuchni sta�a kobieta w zielonym fartuchu. Mia�a kr�tko obci�te w�osy i taki przestrach w oczach, jakby zobaczy�a upiora.
- Co si� sta�o? - zdziwi�a si� Alicja.
Restaurator podskoczy� i wypchn�� kobiet� z powrotem do kuchni. Potem zacz�� niezdarnie wsuwa� pod fotel od�amki szk�a.
- Scusi... moja �ona Felicia. Zawsze co� st�ucze... wi�c... by�y panie u Ippo-
lity?
- Faktycznie - Anna zmarszczy�a brwi - chyba tak w�a�nie Franco nazwa� swoj� babk�. Upiek�a nam wspania�� pizz�...
- Tylko Franco gdzie� si� zapodzia� i musia� nas odwie�� inny wnuk... Padrone westchn�� i ukradkiem si� prze�egna�.
- Santa Madonna - wymrucza� - jutro odje�d�acie, tak?
- Niezbyt nas pan zach�ca do pozostania - zdziwi�a si� Alicja. - Albergo prawie puste...
24
Grubas zacz�� si� obficie poci�. Wyciera� �cierk� twarz i czerwony, nabrzmia�y kark.
- Mam zam�wienie... wycieczka... mn�stwo ludzi, domani. Anna d�wign�a torb�.
- Jutro wyjedziemy. Je�li tylko nasz samoch�d b�dzie gotowy.
Padrone przesta� si� poci�. Jego szerokie wargi rozchyli�y si� w pe�nym �agodno�ci u�miechu.
- Stoi na parkingu. Od godziny.
Alicja wyjrza�a oknem. Bia�e uno, l�ni�ce i wypucowane, sta�o tu� obok s�upka.
- Naprawd� jest! Ale przecie� nie zap�aci�y�my za napraw�. Grubas szeroko roz�o�y� ramiona.
- Na koszt firmy, signora!
Anna skierowa�a si� ku schodom wiod�cym na pi�tro.
- Cuda si� dziej� na tej najpi�kniejszej z wysp! Chod�, Alicjo, umieram ze zm�czenia.
W pokoju przez otwarte okno wlewa�o si� ch�odne nocne powietrze, pachn�ce olejkiem cyprysowym.
- Baga�e by�y otwierane - szepn�a Alicja.
- Widz�. Ale nie musisz szepta�. Dam g�ow�, �e nikt tu nie zna polskiego. Czy co� zgin�o?
- Nic a nic.
- To idziemy spa�.
- Wiesz... - Alicja zrzuca�a odzie�. - Franco mia� u�miech podobny do Darka.
- Brakuje ci go? - Anna wesz�a do �azienki. - Kiedy go ostatni raz widzia�a�?
- Na Ok�ciu, kiedy odlatywa� do tej cholernej Kanady. My�la�am, �e m�j syn zostanie ze mn�.
Anna wystawi�a g�ow� przez drzwi.
- To si� nie mog�o uda�, moja droga. Twoja praca, wyjazdy, ci�g�a nieobecno�� w domu. On chcia� tradycyjnej rodziny. I tak� sobie za�o�y. Wcale nie jest powiedziane, �e osi�dzie tam na zawsze. Jak go znam, wr�ci za jaki� czas do starej, dobrej Europy. Powinna� w to wierzy�. On ju� przesta� by� niesfornym dzieckiem. Wie, czego chce.
- Nie zamierzam mu w tym przeszkadza�. Anna pokiwa�a g�ow�, cicho zamykaj�c drzwi.
Sen zmorzy� je natychmiast. �ni�y o pizzy z owczym serem, staruszce w czerni, cmentarzu z �elaznymi krzy�ami i jutrzejszej podr�y. Nic nie zm�ci�o ciszy. Nawet leciute�kie st�panie bosych st�p po zielonym chodniku ani cieniutki zgrzyt b�y-
25
skawicznego zamka przy ortalionowej torbie Anny. Chwytliwa d�o� chwil� maca�a i znalaz�a. Pi�� minut p�niej w pokoju nie by�o ju� nikogo.
Wsta�y wyspane i wypocz�te. Alicja marudzi�a jak zwykle wczesnym rankiem. W ma�ej �azience z prysznicem, do kt�rej poprzedniego wieczoru nawet nie zajrza�a, zmywa�a ciep�ym strumieniem piasek z nadmorskiego cypla.
- Nie ma film�w - powiedzia�a Anna, grzebi�c w torbie.
- Co? - nie us�ysza�a Alicja, wycieraj�c si� r�cznikiem.
- Kto� podw�dzi� moje filmy.
- Kiedy?
Anna siedzia�a na le�ance z grubego p��tna. G��boka pionowa zmarszczka przecina�a jej czo�o.
- Niewa�ne kiedy. Wa�ne dlaczego. Alicja wci�gn�a bielizn�.
- Jeste� tego pewna? Przeszuka�a� wszystko?
- Absolutnie.
W Cannes s�o�ce wsta�o o pi�tej czterdzie�ci trzy. Roz�wietli�o czuby wysokich palm na skwerku Dubois d'Angers, uderzy�o w kask