1066
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 1066 |
Rozszerzenie: |
1066 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 1066 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 1066 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
1066 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Irena Szczepa�ska
C�rka kapitana okr�tu
Tom
Ca�o�� w tomach
Zak�ad Nagra� i Wydawnictw
Zwi�zku Niewidomych
Warszawa 1996
`pa
Przedruk z wydawnictwa
Prowincjonalna Oficyna
Wydawnicza "Exartim",
Bochnia_Krak�w 1992
Pisa�a Jolanta Szopa
Korety dokona�y
Maria Schoeneich_Szyma�ska
i K. Markiewicz
`st
Rozdzia� I
Wiosna w Taorminie
Malownicz� drog�, wij�c� si�
w�r�d nagich ska� nad szafirowym
Morzem �r�dziemnym, kroczy�
dostojnie brunatny osio�ek
przybrany w purpurowe pi�ropusze
i bia�e kwiaty pomara�czy.
Z powag� ci�gn�� w�zek na
dw�ch k�kach, malowany w
greckie wzory. W w�zku tym
rozpar� si� dumnie drugi
osio�ek... dziesi�cioletni Nino
Torta.
Nino z dum� pogania�
od�wi�tnie przybranego osio�ka.
Zjecha� ze stromej �cie�ki i
znalaz� si� w�r�d kwitn�cych i
pachn�cych gaj�w pomara�czowych.
Uton�� wraz z osio�kiem w
powodzi kwiat�w.
Nagle... zza ciemnozielonych
oliwek wyskoczy�a gwa�townie
jasnow�osa dziewczynka.
Przestraszony osio�ek stan��
d�ba, wywracaj�c ca�y pojazd na
p�ot rosn�cych w pobli�u
purpurowych pelargonii.
Powsta�o niebywa�e
zamieszanie. Osio�ek r�a�
�a�o�nie, Nino pokrzykiwa�,
wy�a��c z trudem spod w�zka, a
nad nimi sta�a dziewczynka w
b��kitnej sukience, wybuchaj�c
�miechem. Weso�o�� jej
pozbawiona by�a nie tylko
szacunku, ale nawet wsp�czucia
nale�nego obu osio�kom w tej
tragicznej chwili.
Razem z nieznajom� tryska�o
rado�ci� niebo zawieszone nad
kwitn�c� wysp�. Nawet wulkan
Etna chowa� ze �miechu nos w
�niegowy kapturek!
Nino usiad� wreszcie na ziemi
i rozcieraj�c si�ce patrzy� na
nieznajom�. Jakim sposobem
przyfrun�a tu tak nagle
dziewczynka z willi "Pod
Cyprysami"? Niew�tpliwie by�a
ona, bo tylko ona jedna na ca�ej
wyspie mia�a w�osy jasne niczym
lalka z p�nocnego kraju
przywieziona ongi� przez palacza
Tort� dla c�reczki.
Lalka mia�a w�osy sztywne i
twarde. Dziewczynka natomiast
potrz�sa�a gniazdkiem uwitym
przez s�o�ce, a piskl�tka
jasnych promieni igra�y teraz na
bia�ym czole dziecka. Oczy mia�a
tak przejrzyste i niebieskie, �e
podobn� barw� otrzyma�oby chyba
Morze �r�dziemne od po�udniowego
blasku.
Dziewczynka chichocze bez
ustanku. Nosek zamienia si� ze
�miechu w czerwony grzybek, a
buzia wydyma w r�ow� pi�eczk�.
- Dwa osio�ki zrobi�y
kozio�ki! - wo�a, klaszcz�c w
d�onie.
Nino chcia� podci�� bacikiem
swego rumaka i pojecha� dalej,
pragn�� bowiem w kwiatach zgubi�
niezno�n� dziewczynk�.
Ale osio�ek zapar� si�
wszystkimi czterema nogami i nie
chce si� ruszy� z miejsca.
- Je�li przestaniesz na mnie
tak brzydko patrze� - wo�a
weso�o ma�a trzpiotka - i
zaprosisz do swego �licznego
w�zeczka, zrobi� "hokus_pokus",
a osio�ek natychmiast ruszy.
Nino wlepi� w ni� okr�g�e
oczy. Grube wargi u�o�y�y si� w
czerwon� kie�bask�. Chocia�
buzia by�a jeszcze nad�sana,
oczy �wieci�y ju� przyja�nie.
Dziewczynka podesz�a do
osio�ka i poda�a mu na d�oni
kawa�ek cukru. Zwierz�tko
zastrzyg�o uszami i zerwa�o si�
rado�nie. K�usem pod��y�o za
uciekaj�c� r�czk�. Ma�a
nieznajoma wskoczy�a teraz lekko
do w�zka i zaj�a miejsce obok
ch�opca.
- Jeste� naj�adniejsz�
dziewczynk� na wyspie -
powiedzia� Nino, zdumiony w�asn�
odwag�,
- Wiem o tym! - A po chwili
doda�a:
- Hanna twierdzi, �e �adna
dziewczynka nie ma tak
wyp�owia�ych w�os�w i zadartego
nosa, w kt�rym wiatr bora
urz�dza swoje hulanki.
- Twoja Hanna k�amie! -
krzykn��, dotkni�ty za now�
przyjaci�k� Nino. - Ale czy
Hanna to ta twoja straszna
ciotka, o kt�rej tyle okropnych
rzeczy opowiadaj�?
- Tak! Wiesz przecie�, �e
jestem c�rk� kapitana okr�tu,
Tit� Rizzo.
Osio�ek mkn�� teraz w�r�d
bujnej ro�linno�ci, ostro�nie
wymiajaj�c kolczaste kaktusy.
Nino spojrza� na dziewczynk� z
przestrachem.
- Domy�li�em si� tego od razu,
gdy znienacka wyskoczy�a� na
mojego osio�ka, a potem tak
�adnie umia�a� do niego
przem�wi�. Przecie� tylko ty
jedna w Taorminie znasz czary.
Zatem wi�z� ow� legendarn�
dziewczynk�, niczym ksi�niczk�
z bajki. Przecie� nikt inny
tylko w�a�nie ona by�a tematem
ba�ni i opowiada� sycylijskich
dziewcz�t, gdy w jesienne
wieczory gromadz� si�, by
wyciska� sok z winogron.
O dziewczynce wiedziano
niewiele i mo�e to w�a�nie
podsyca�o ciekawo��. Ale jeszcze
mniej o jej ciotce, wysokiej
pani z popielatymi w�osami i
szarymi, du�ymi oczami.
Wie�niaczki i robotnicy,
pracuj�cy w winnicach, prawie
nie znali swej pani. By�a obca,
zimna i nieprzyst�pna - bano si�
jej. Przera�a�a po prostu
zabobonnych ludzi.
Benita, zdrobniale zwana Tit�,
by�a wysmuk�a i wiotka jak
w�oska topolka. Nino starszy od
niej o dwa lata nie przewy�sza�
jej wzrostem.
- Zawioz� ci� do mojej chatki
w Castel Mola - oznajmi� jej
uprzejmie.
- Lepiej pojed� ze mn� do
willi "Pod Cyprysami". Hanna nie
wie, co si� ze mn� sta�o.
- Dobrze, ale musisz mi
przyrzec, �e twoja okrutna
ciotka nie upiecze mnie i nie
zje.
- Nie obawiaj si� - odpar�a
powa�nie - moja ciotka nie lubi
mi�sa o�lego, wi�c ty i tw�j
przyjaciel mo�ecie bez obawy
wjecha� do naszego ogrodu.
Dostaniesz kawa�ek smacznego
placka, a tw�j przyjaciel
wonnego sianka. Ale przedtem
dokonasz bohaterskiego czynu.
Nino s�ysza� o bohaterach
skacz�cych w morze ze ska�, by
ratowa� ton�ce dziewcz�ta lub
holowa� zb��kane �odzie.
Przecie� tego chyba nie ka�e mu
wykonywa� niezwyk�a dziewczynka
spod cyprys�w.
- Przed jedzeniem umyjesz r�ce
- oznajmi�a podkre�laj�c
dobitnie s�owo "umy�".
- Aaaa... je�li s� czyste? -
westchn��, patrz�c na d�onie
oblepione b�otem i ziemi� przy
gramoleniu si� spod w�zka. - Od
zbyt cz�stego mycia niszczy si�
sk�ra i wypadaj� dziury w
r�kach.
- Niestety, m�j drogi,
bohaterstwo wymaga odwagi i
po�wi�cenia.
Wje�d�ali do miasteczka.
Osio�ek bieg� rado�nie
potrz�saj�c pi�ropuszami.
Kamiennymi schodami stromych
�cie�ek sz�y wie�niaczki
prowadz�c objuczone mu�y lub
pop�dzaj�c stada bia�ych k�z.
Czarnow�ose dziewcz�ta
zatrzymywa�y si� i klaska�y z
zachwytu w d�onie na widok
jad�cych dzieci.
- Powiedz, jak si� nazywasz i
czyj jest ten pi�kny w�zek,
zaprz�ony w rozkosznego
osio�ka? - zapyta�a ch�opca
jasnow�osa pasa�erka.
- Nazywam si� Nino Torta, a
w�zek i osio�ek s� moj� wy��czn�
w�asno�ci�.
- Jak to uroczo, Nino! Ty
chyba sypiasz w stajni z nim.
- My nie posiadamy stajni, bo
jeste�my bardzo biedni -
oznajmi� Nino z tak� dum�, jakby
og�osi� si� posiadaczem
przepi�knej wyspy Isola Bella. -
Osio�ek sypia z nami w izbie.
- Je�li jeste� taki biedny, to
sk�d masz tego przyjaciela?
- Mamusia m�wi, �e osio�ki to
najwierniejsi przyjaciele. A
tego dosta�em, gdy sko�czy�em
dziesi�� lat.
- Co, ty masz ju� dziesi��
lat? Jeszcze z osiem i b�dziesz
starcem - westchn�a zmartwiona
dziewczynka.
Zafrasowali si� oboje, bo oto
stan�li w obliczu staro�ci,
kt�rej p�du nie mog�
powstrzyma�.
- M�j tatu� - ci�gn�� dalej
Nino - przebywa obecnie na
Oceanie Indyjskim. Pami�ta�
jednak o moich urodzinach i
przys�a� mamusi pieni�dze.
Oszcz�dza� ca�y rok, przeznaczy�
bowiem spor� sumk� na kupno
najpi�kniejszego w�zka i
osio�ka. Przyjaciel m�j urodzi�
si� tak jak ja w Castel�Mola i
jest najm�drzejszym osio�kiem na
ca�ej wyspie.
- Jaka szkoda, �e nie umie
m�wi�. Niejednego nauczy�by ci�,
m�j drogi.
- Osio�ka zast�pi m�j tatu� -
odpar� ch�opiec powa�nie - gdy
tylko powr�ci, nauczy mnie
wszystkiego, co jest na �wiecie,
a nawet du�o, du�o wi�cej.
- Czy tw�j tatu� cz�sto
przyje�d�a?
- O, nie! M�j tatu� jest
palaczem na okr�cie. Nie mo�e
cz�sto przyje�d�a�. Zaledwie
par� razy do roku.
- M�j tatu� nie przyje�d�a
nigdy - westchn�a dziewczynka.
- To dziwne - zdumia� si�
ch�opiec - przecie� tw�j ojciec
to kapitan Rizzo, pod kt�rego
rozkazami s�u�y m�j tatu�.
Powinni wi�c zawsze razem
przybywa�.
I nagle przed oczami ch�opca
stan�a posta� ukochanego ojca.
Niski, kr�py, niezmiernie dobry
i �agodny, uwielbiany przez
wszystkie dzieci i zwierz�ta w
ca�ym Castel Mola.
W dniu jego przyjazdu
dzieciaki gromadz� si� t�umnie,
by s�ucha� cudownych opowiada�
starego marynarza. Ka�dy
otrzymuje ma�y upominek od tego
najzacniejszego z ludzi.
Ile gwaru i rado�ci przywozi z
dalekich, po�udniowych m�rz do
cichej chatki nad przepa�ci�!
- M�j tatu� nie przyje�d�a
nigdy. Pogniewa� si� na Hann�,
�e zamiast ch�opcem jestem
dziewczynk�.
- No, pewnie! - wykrzykn�� ze
zrozumieniem Nino. - Jak twoja
m�dra ciotka mog�a by� a� tak
nierozs�dna. Obrazi�a kapitana
Rizzo, a ciebie skaza�a na
chodzenie ca�e �ycie w sukience.
Wjechali w uliczki
staro�ytnego miasteczka o
p�askich dachach i kamiennych
schodach. Okna otwiera�y si� i
wsz�dzie witano dzieci weso�ymi
pozdrowieniami, a czasem kto�
rzuci� im ga��zk� kwiat�w.
- Tatu�, na wiadomo�� �e
jestem dziewczynk�, odjecha� w
daleki �wiat i ju� nie wr�ci�.
Opowiada�a mi to moja piastunka
Beppa. Hanna nigdy o nim ze mn�
nie m�wi.
- S�dz�, �e m�j ojciec
post�pi�by tak samo, gdyby po
powrocie z Oceanu Indyjskiego
dowiedzia� si� nagle, �e zamiast
ch�opca ma drug� c�rk�.
I z ca�� wzgard�
charakterystyczn� dla lud�w
Wschodu i Po�udnia, krzycza�:
- Dziewczyna, dziewczyna! C�
to za straszna rzecz przyj�� na
�wiat dziewczyn�! M�j ojciec
zrzuci�by mnie ze ska�y, gdybym
tak dzi� na przyk�ad zmieni� si�
w jego c�reczk�.
- Ale masz przecie�
siostrzyczk� ukochan� przez
ojca.
- Ach, to inna sprawa -
wybuchn�� - takiej, jak nasza
Bianka, nie ma na ca�ym �wiecie.
Nic dziwnego, �e wszyscy j�
kochaj�.
Trudno by�o walczy� z jego
argumentami!
- S�uchaj, Nino - szepn�a
Benitka. - A gdybym nosi�a takie
jak ty ubranie, p�ywa�a i
je�dzi�a wierzchem na osio�ku,
czy sta�abym si� podobna do
ch�opca? Dla Nina by�o to do
tego stopnia nieprawdopodobne,
�e wzruszy� jedynie ramionami i
nie raczy� odpowiedzie�.
Nino, najleniwszy ucze� w
klasie, by� mistrzem w p�ywaniu
i boksie. Na zawodach
najm�odszych as�w sycyliskich
otrzyma� z�oty medal
przyt�aczaj�cy sw� wspania�o�ci�
ubog� chatk� w Castel Mola.
Przejechali miasteczko i zn�w
uton�li w s�onecznych gajach i
ogrodach. Zbli�ali si� wolno do
willi "Pod Cyprysami".
Brama by�a otwarta, wi�c
osio�ek stan�� dopiero przed
bia�� kolumnad� ganku.
Na d�wi�k jego dzwoneczk�w
wysz�a wysoka pani, o kt�rej tak
straszne rzeczy opowiada�y
dziewcz�ta. Nino zamkn�� oczy i
ze strachu zatrzyma� oddech.
- Hanno, oto moi dwaj nowi
przyjaciele. Kochane osio�ki
dr�� ze strachu, �e ich
natychmiast po�resz, nie
popijaj�c nawet winem.
- Nie obawiajcie si�, mili
osio�kowie. Nie zjem was,
albowiem nie chc� sobie zepsu�
apetytu na doskona�y placek.
Nino otworzy� okr�g�e oko i
ujrza� wysok�, wspania�� pani�,
u�miechaj�c� si� dobrotliwie,
Tote� gdy �adna straszna rzecz
nie nast�pi�a, wyskoczy� ze
swego w�zka i powita� j�
uk�onem, kt�ry wypad�
niezgrabnie.
Osio�kowi dano �wie�ej wody i
wonnego siana.
Dzieci usiad�y na schodach
willi, popijaj�c kozie mleko
pachn�ce migda�ami i rozmarynem.
�Jak�e tu by�o pi�knie!
Ale Nino pomy�la�, �e w jego
ubogiej, wisz�cej nad przepa�ci�
chatce by�o pi�kniej.
Nagle poklepa� si� po czole.
Przecie� jutro niedziela i
mamusia na cze�� jego
dziesi�tych urodzin pozwoli�a
zaprosi� do szarego domku
wszystkich r�wie�nik�w.
- Tito, czy twoja Hanna
pozwoli ci jutro przyj�� do
mnie? - zapyta� nagle ch�opiec,
ol�niony, a zarazem przera�ony
�mia�o�ci� tej propozycji.
Dziewczynk� natomiast ogromnie
uradowa�o to zaproszenie.
Potrzebowa�a jedynie zgody
ciotki.
Hanna niech�tnie patrzy�a na
przyja�� Tity z miejscowymi
dzie�mi. Ale nie by�a w stanie
jej zapobiec. Na gor�c� pro�b�
Benity trudno by�o da� odmown�
odpowied�. Nino jakkolwiek nie
bardzo m�dry, by� dobry, nie
obawia�a si� wi�c jego
z�o�liwo�ci. Ust�pi�a, ale po
chwili �a�owa�a swojej s�abo�ci.
Dziewczynka przystan�a nagle,
podnios�a g��wk� i topi�c swe
przejrzyste niebieskie
spojrzenie w popielatych oczach
Hanny, zapyta�a:
- Dlaczego m�j tatu� nigdy nie
przyje�d�a? Ojciec Nina p�ywa na
tym samym okr�cie, a jednak dwa
razy w roku odwiedza dzieci i
bardzo kocha c�reczk� Biank�.
Tego w�a�nie obawia�a si�
nieszcz�liwa Hanna. Tych pyta�
zadawanych przez dzieciaki.
Lata ca�e �y�a zupe�nie
samotnie, nie stykaj�c si� wcale
z miejscow� ludno�ci�. Chcia�a
uchroni� ukochan� siostrzeniczk�
przed niem�dr� gadanin�
prostak�w. Ale dziewczynka
wyrwa�a si� spod jej opieki i
sama zaprzyja�ni�a si� z lud�mi.
By�a bardzo towarzyska i weso�a.
Nie umia�a by� sama.
Hanna wola�a nie odpowiada� na
pytania Benity.
- Odprowadzimy teraz Nina do
jego chatki - oznajmi�a
dziewczynce. - Mamusia jego na
pewno martwi si� d�ug�
nieobecno�ci� dziesi�cioletniego
m�czyzny.
Nino czeka� niecierpliwie,
skrobi�c za uchem przyjaciela.
Uradowa�o go towarzystwo
dziewczynki, ale nade wszystko
zapowiedziana, jutrzejsza
wizyta.
Teraz ruszyli wszyscy troje,
prowadz�c zm�czonego osio�ka.
Przeszli wolno miasteczko,
kwitn�ce na ruinach greckiej
sztuki.
I znowu kroczyli strom�
�cie�k�, wiod�c� do malowniczej
wioski Nina, po�o�onej uroczo
nad przepa�ci�.
Szli d�u�szy czas, �miej�c si�
i �piewaj�c. Wykrzykiwali
dziecinne wierszyki, lub
odgadywali �atwe zagadki.
Zm�czony osio�ek gubi� w
drodze purpurowe pi�ropusze i
bia�e kwiaty pomara�czy. Nino
prowadzi� go z czu��
troskliwo�ci. Osio�ek by� bowiem
dla niego niczym �ywy cz�owiek,
cierpi�cy i rozumiej�cy.
Mi�dzy niebem a przepa�ci�
wisia� domek Nina, jak szare
gniazdko zab��kanego ptaka.
Ch�opiec opowiada�, �e w
czasie burzy wszyscy skrzydlaci
przyjaciele zlatuj� si� do ich
chaty, nape�niaj�c j� wrzaw� i
�wiergotem.
- Przyjd� do ciebie jutro -
rzuci�a na odchodnym
dziewczynka.
�egnali si� ze sob� tak
serdecznie, jakby ca�e
dzieci�stwo przebywali razem.
A osio�ek, sprawca ich
przyja�ni, porusza� rado�nie
zm�czonym �bem.
Na progu domku sta�a matka
Nina, trzymaj�c za r�czk�
c�reczk�. Bianka to po w�osku
bia�a. Imi� jej wcale nie
pasowa�o do hebanowego k��buszka
rozczochranych w�osi�t i
ciemnych jak sadza oczu.
Matka Nina mia�a w�osy czarne,
prawie granatowe, jak jej
dzieci. Ale tusza jej przera�a�a
po prostu. Trudno by�o uwierzy�,
�e pod�oga chatki nie za�ama�a
si� pod pani� Torta i �e wszyscy
nie run�li w przepa��.
Wykrzykiwa�a w stron� Benity
wyrazy przyja�ni i rado�ci, a
echo nios�o je, rzucaj�c o bia�e
ska�y.
Nino podbieg� ku matce, zawis�
na jej szyi, potem porwa� na
r�ce ma�� Biank�, wiruj�c z ni�
w�r�d krzyku i �miechu.
Tita z Hann� powraca�y t� sam�
dr�k� w stron� Taorminy.
B��kitne morze by�o teraz
zupe�nie purpurowe i z�ote jak
kr�lewski p�aszcz koronacyjny.
Sun�y po nim skrzydlate
�agl�wki niby wielkie tr�jk�tne
motyle, motor�wki warcza�y z
oddali, �odzie rybackie ko�ysa�y
si�, przywi�zane do brzegu.
Na horyzoncie ukaza� si� okr�t
liliowy od blask�w i s�o�ca.
A nad tym wszystkim
rozpostar�a ramiona pachn�ca
najwykwitniejszymi zapachami
�wiata wiosna sycylijska.
Hanna zapad�a w g��bok�
zadum�. Nie widzia�a czaruj�cego
obrazu, roztaczaj�cego si�
doko�a niej.
My�l� cofn�a si� o dziesi��
lat. O tej samej porze wiosennej
w dalekim, zimnym kraju Ewa,
matka Benity, wi�d�a z dnia na
dzie� w t�sknocie za tak�
w�a�nie wiosn� sycylijsk�.
I nagle wr�ci�a do Hanny
polska wiosna, zimna,a jednak
taka pe�na powabu, �e biedna
Hanna zach�ysn�a si� t�sknot�.
Ach, ta Halszka Brochwiczowa,
straszna ruda Halszka! To ona
wyci�gn�a g�odn� wra�e� Ew� w
ow� szalon� podr�! Gdyby nie
turecka eskapada dw�ch
zwariowanych fantastek, ona,
Hanna i to biedactwo Benita nie
by�yby ca�e �ycie wygnankami.
Halszka Brochwiczowa... co si� z
ni� sta�o? Taka pi�kna i
utalentowana?! I ten jej g�os,
kt�ry porywa� ka�dego!
Ogniste �wiat�a, jak rude
w�osy Halszki, gas�y teraz na
niebie i morzu. Powoli zap�on�y
�wiate�ka i odbija�y si� w
falach migotliwych �a�cuszkiem.
- Zawsze trzeba t�skni� -
my�la�a Hanna i ruchem
macierzy�skim przygarn�a
Benitk�. - Dobrze, �e chocia� to
dziecko nie zna tortur
nostalgii, tej najstraszliwszej
choroby cudzoziemc�w.
Tita sz�a cichutko, nie
przerywaj�c my�li Hanny. Tylko w
przedwieczornym mroku l�ni�y jej
w�osy jak ma�e s�oneczka,
zwini�te w loki. D�ugie rz�sy,
niby czarne jask�ki, strzeg�y
b��kitnych oczu dziewczynki.
�Podobnych im nie by�o na
ca�ej wyspie.
Rozdzia� II
Ch�opiec z nieznanego kraju
Hanna schyla�a jasn� g�ow� nad
morwowymi li��mi. Uwielbia�a swe
jedwabne pracowniczki, zakl�te w
�mieszne poczwarki. Ten
codzienny cud przyrody zachwyca�
j� stale z jednakow� si��.
Chcia�a wyja�ni� ca�y �w
proces Benitce, ale dziewczynka
nie zwraca�a najmniejszej uwagi
na s�owa ciotki.
- Co wyro�nie z tej dzikiej
dziewczyny? - my�la�a z gorycz�
Hanna.
Benita od �witu gna�a
winnicami i gajami nad morze.
Wspina�a si� na ostre ska�y,
niszczy�a wszystkie sukienki,
w�azi�a na palmy i zeskakiwa�a
znienacka na przera�onych ludzi.
Ugania�a z najn�dzniejszymi
dzieciakami, odwiedza�a ubogie
domki i zjada�a tam najprostsze
potrawy, pogardzaj�c wykwintn�
kuchni� Hanny.
Gdy wraca�a po niebywa�ych
eskapadach, nigdy nie opowiada�a
ciotce o swych prze�y�. M�wi�a
narzeczem sycylijskim, plu�a jak
ch�opaki, �u�a jakie� obrzydliwe
�wi�stwa, �yka�a ostrygi i
morskie kraby. �
A wszystko to robi�a z t�
buzi� Madonny o s�onecznych
w�osach i b��kitnych oczach.
Wracaj�c, pada�a zm�czona pod
kwitn�ce drzewa. Kiedy nieco
och�on�a, porywa�a ksi��ki z
biblioteki Hanny i nami�tnie
czyta�a. Czyta�a bez pami�ci,
bez wyboru, bez sensu.
Od kilku dni w usposobieniu
jej zasz�a jeszcze gorsza
zmiana. Nie rozmawia�a ju�
zupe�nie z ciotk�, nie jad�a,
nie spa�a, biega�a jedynie do
s�siedniej wioski, sp�dzaj�c
ca�y czas w chatce ma�ego Nina.
Razem pa�li kozy, razem myli
osio�ka, a wreszcie gotowali z
matk� i siostr� d�ugie
spaghetti.
Hanna mia�a ju� tego do��.
Postanowi�a kategorycznie
zlikwidowa� t� przyja��. �
- S�uchaj, Benitko, nie
p�jdziesz ju� do Nina. To nie ma
najmniejszego sensu.
Zaniedbujesz nauk�, a
r�wnocze�nie zabierasz czas
pracuj�cym ludziom. �a�uj�
bardzo, �e pozwoli�am ci kiedy�
na te odwiedziny. To, co obecnie
wyprawiasz, przechodzi wszelk�
miar�. Zrozum, �e Nino to
prostak, nieokrzesany, od
kt�rego nie nauczysz si� niczego
dobrego.
Oczy Tity zgranatowia�y z
oburzenia. Zacisn�a wargi, nic
nie odpowiadaj�c.
Wchodzi�y z ciotk� do bia�ej
willi.
Hanna postanowi�a dzi�
powa�nie rozm�wi� si� z
dziewczynk� i dlatego
wprowadzi�a j� do pokoju zmar�ej
matki. Ciotka traktowa�a
dziewczynk� zupe�nie jak doros��
osob�. Nie lubi�a
pieszczotliwo�ci i mi�kko�ci w
stosunku do siostrzenicy.
Obawia�a si�, �e nadmierna
�agodno�� mo�e wypaczy�
charakter dziecka. Wychowywa�a
j� wi�c surowo, ch�odno i bardzo
trze�wo.
Nastr�j pokoju matki mia� dla
dziewczynki zawsze niewys�owiony
urok.
Kapitan Rizzo urz�dzi� ten
pok�j przed laty, chc� sprawi�
przyjemno�� ukochanej �onie.
Chocia� pok�j ten znajdowa� si�
sycylijskim pa�acyku, panowa� w
nim duch starego polskiego
dworu.
W oknach firanki, bia�e, w
drobniutkie niebieskie
kwiateczki, ozdobione falbanami.
Pod oknem biedermeierowskie
biurko z niezliczon� ilo�ci�
szufladek. Stylowe ��ko pokryte
z�ot� lam� w srebrne kwiaty. W
rogu pokoju przytuli� si� do
�ciany tr�jk�tny kominek, zgas�y
przed laty w dniu urodzin Benity
i �mierci Ewy.
Nad kominkiem wisi portret Ewy
gdy mia�a lat osiemna�cie. W
bia�ej sukni z bukietem kwiat�w.
Obraz nieco pretensjonalny,
stonowa�a go jednak i z�agodzi�a
odleg�o�� lat i tragedia
�mierci. Na innych �cianach
rozsiad�y si� zabawne damy w
�miesznych kapeluszach na bardzo
wysokich fryzurach.
Hanna podesz�a do kominka,
kt�ry zgas� wraz z �yciem
siostry. Przysun�a fotel, a
Tita usiad�a przed ni� na sk�rze
tygrysa.
Fartuszek dziewczynki by�
oczywi�cie w strz�pach, r�ce
pokaleczone, w�osy rozsypane i
pozwijane na ko�cach w twarde
k��bki, kt�re jedynie �elazny
grzebie� potrafi�y rozczesa�.
- Mam zmartwienie! - oznajmi�a
nagle Tita impertynencko.
Spojrza�a na ciotk� niemal
wyzywaj�co. Wiedzia�a, �e ca�a
surowo�� i gniew Hanny musz�
ust�pi� wobec jej zmartwienia.
- I nawet, ciociu, nie
b�dziesz mog�a z niego drwi� -
doda�a gro�nie.
- Nie wy�miewam si� nigdy z
cudzych zmartwie�, cho�by by�y
nawet nieprawdopodobnie zabawne.
Ale musisz mi powiedzie�, co ci�
tak bardzo zasmuca, moje
dziecko. - Ton by� lodowaty, ale
jakie� ciep�e nuty wibrowa�y na
samym jego dnie.
- Ciociu Hanno! Jed�my do
Polski! - zawo�a�a gor�co
dziewczynka.
Hanna opar�a si� gwa�townie o
por�cz fotela.
Wybuch Tity by� dla niej
�prawdziw� niespodziank�. Czy�by
ten diabe�ek z niebieskimi
oczami odczyta� w�asne
pragnienie, ukrywane przed
dziewczynk� tak zr�cznie w ci�gu
tych o�miu lat?
- Sk�d ci to przysz�o na my�l?
- wykrzykn�a rozpaczliwie.
- Dziwisz si�, �e co dzie�
biegam do Nina. Wyobra�asz
sobie, �e tylko po to, by
poskroba� za uchem osio�ka? Czy
wiesz, kto by� przez tych kilka
dni u Nina? Przyjecha� do niego
dziwny ch�opiec, kt�ry m�wi� tak
samo jak ty i ja, ciociu.
Umilk�a chc�c sprawdzi� efekt,
jaki wywo�a�a ta niezwyk�a
wiadomo��.
- C� w tym niepoj�tego? -
westchn�a z u�miechem Hanna. -
Czy� od dzieci�stwa nie ucz�
ci�, �e jest daleko, za morzami,
wspania�y, cho� zimny i biedny
kraj, gdzie wszyscy m�wi� tak
jak ty i ja?
- Tak, i dlatego w�a�nie chc�
tam pojecha�! To kraj z jakiej�
niezwyk�ej bajki. Zawsze
my�la�am, �e mowa, jak� mnie
opr�cz italskiej uczy�a�, to
j�zyk jedynie nas dw�ch. I �e
tylko my dwie na �wiecie mo�emy
si� nim pos�ugiwa�. S�dzi�am, �e
wymy�li�a� go, by stara Beppa
nie rozumia�a, gdy m�wimy o
przypalonej zupie, �e stworzy�a�
takie s�owa, by nimi opowiada�
najpi�kniejsze historie.
- Jaka ty jeste� niem�dra -
westchn�a ciotka - przecie� od
dw�ch lat czytujesz polskie
ksi��ki.
- Tak, to prawda, ale
my�la�am, �e to napisa�a� ty,
ciociu, dla mnie. Wierzy�am, �e
jeste� niezwyk��, wszechpot�n�
wr�k� i marzy�am nieraz, le��c
pod kwitn�cymi pomara�czami, �e
jednego dnia zmienisz ca�� wysp�
w dziwne kr�lestwo, w kt�rym
wszyscy b�d� musieli m�wi� tak,
jak ty zechcesz. Przecie� to
by�aby najpi�kniejsza bajka.
- Oj dziecko, dziecko.
Wychowuj� ci� tak trze�wo i
prosto, a ty toniesz po prostu w
fantazji, nie mog�c jej w �aden
spos�b opanowa�.
- I nagle, ciociu, spotykam
czternastoletniego, doros�ego
cz�owieka. Ten m�wi, �e jest
kraj, w kt�rym wszyscy tak m�wi�
jak ty i �piewaj� takie
piosenki, jakie ty nucisz nad
jedwabnikami. �e nawet wszystkie
dzieci modl� si� wieczorem tymi,
co ja s�owami.
Oczy jej l�ni�y, jak morze w
czasie rozp�tanej burzy.
- Ciociu, ja musz� tam
pojecha�, Musz�, musz�, musz�,
bo inaczej umr� z t�sknoty,
zabij� si�, rzuc� ze ska�y,
utopi� w morzu lub wyskocz�
prosto w przepa�� z domku Nina.
Zacisn�a pi�ci, jakby
chcia�a walczy� z ciotk�.
- Romantyzm szalonego kapitana
i t�sknota Ewy - pomy�la�a ze
smutkiem Hanna. Je�li w
charakterze dziewczynki znajdzie
si� jeszcze stalowy up�r
marynarza, to w jaki spos�b,
ona, Hanna, powstrzyma bieg
wypadk�w decyduj�cych o �yciu
dziecka. Chc�c odwr�ci� uwag�
Benitki zapyta�a:
- Jak si� nazywa ten ma�y
Polak z Castel Mola?
- Ma bardzo zabawne imi�.
Twarde i zgrzytaj�ce. Jurek...
Jerzy! Zupe�nie jakby kto� no�em
rysowa� po szkle.
- O, w Polsce to bardzo cz�ste
imi� - u�miechn�a si� Hanna.
- Jurek - ci�gn�a Tita - ma
ciemne w�osy, ale zupe�nie
innego koloru, ni� nasi ch�opcy
z Taorminy. Kolor jego w�os�w
przypomina pieczone kasztany, a
oczy ma jak syjamski kot. Jurek
Brochwicz jest synem s�awnej
�piewaczki wyst�puj�cej obecnie
w Neapolu. Jurek zrobi�
wycieczk� na Sycyli�, by pozna�
syna okr�towego palacza, z
kt�rym si� zaprzyja�ni�.
- Brochwicz, syn �piewaczki? -
zdumia�a si� Hanna. Ale� to na
pewno Halszka, ruda Halszka
Brochwiczowa, najserdeczniejsza
przyjaci�ka Ewy i jej
towarzyszka z zagranicznej
podr�y. Oczywi�cie Halszka
zapomnia�a, �e Hanna mieszka w
Taorminie. Tyle lat nie widzia�a
tej kobiety. Podobno
zaopiekowa�a si� ni� jaka�
W�oszka. Przecie� Halszka by�a
bardzo biedna. Odk�d umar� jej
m��, pracowa�a razem z Ew� w
biurze podr�y.
Ca�a przesz�o�� stan�a �ywo
przed oczami Hanny.
Oczywi�cie Halszka �piewa pod
pseudonimem i dlatego Hanna nic
o niej nie wiedzia�a.
- Ciociu, sprzedajmy wszystko
i jed�my do Polski!
- Ewa! - pomy�la�a z l�kiem
Hanna. - Ta sama nuta gor�ca i
bezkompromisowa w jej g�osie. To
samo niezwyci�one pragnienie.
Tylko tamta wyrywa�a si� z kraju
na nieznan� Sycyli�, a ta chce
porzuci� Sycyli� dla nieznanego
kraju!
I nagle us�ysza�a najwyra�niej
b�agalny szept Ewy: - Czy wiesz,
�e w Taormienie kwitn� oleandry,
Palermo wyz�ocone jest s�o�cem,
a na Capri kr�luj� r�e?
- Jurek m�wi, �e w Polsce te�
jest morze, jeszcze pi�kniejsze
ni� �r�dziemne. Pojedziemy
wszyscy razem. Nino zostanie
polskim marynarzem, Jurek
kapitanem, a p�niej admira�em.
- Moje dziecko - powiedzia�a
bardzo ch�odno Hanna, czuj�c �e
je�li i j� opanuje
sentymentalizm, to rozp�yn� si�
obie za chwil� we �zach,
westchnieniach i spazmach - nie
mo�emy pojecha�, bo nie mamy
pieni�dzy. Posiad�o�� t�
zostawi� nam tw�j ojciec, ale
sprzeda� jej nie wolno. Jest nam
ona dana, lecz nie poparta
�adnym aktem prawnym. Oficjalnie
jest ona w�asno�ci� twego ojca.
- A gdyby jednak tatu�
pozwoli� j� sprzeda�? Przecie�
nigdy nas nie widuje i nie
korzysta z tych pieni�dzy, kt�re
daje nasza posiad�o��. Trzeba do
niego napisa�, czy si� zgadza?
Mo�e odpisze, mo�e przyjedzie...
�- Nie! - zawo�a�a brutalnie
Hanna - nigdy nie odpisze i nie
przyjedzie.
- Zobaczymy! - wykrzykn�a
dziewczynka jeszcze ostrzej, jak
gdyby wyzywa�a do walki nie
tylko ciotk�, ale wszystkie moce
i pot�gi, miotaj�ce burze,
rozbijaj�ce zb��kane statki i
zatapiaj�ce lekkomy�lne
�aglowce.
Teraz nie odczuwa�a �adnego
smutku. Wierzy�a, �e ojciec
kiedy� przyjedzie, musi
przyjecha�! Pojad� razem do tego
fantastycznego kraju, po nale�n�
im rado��. Ojciec przyjedzie!
Mo�e ju� dzi�? Przyb�dzie
wielkim bia�ym parowcem, kt�ry z
jego woli zatrzyma si� w porcie.
Na jego rozkaz marynarze
spuszcz� schodki i zbiegnie on,
obcy, tajemniczy kapitan.
I podnosz�c si� cichutko z
ziemi, wybieg�a z pokoju. �
Pod��y�a na przysta�.
Ca�a ludno�� wyleg�a na
powitanie okr�tu. Jego przyjazd
by� dla nich najwi�ksz� rado�ci�
i atrakcj�. By� tym, czym teatr,
zebrania towarzyskie i mi�e
spotkania. Ka�dy bieg� do
przystani z jak�� nadziej� w
sercu. Wszyscy na co� czy na
kogo� czekali. Byli tu ludzie
czekaj�cy na wielkie zdarzenie
ca�e swoje �ycie. I nigdy go nie
prze�yli. Zapytani pewnego dnia
na co czekaj�, nie potrafiliby
odpowiedzie�. Jednak to napi�cie
nerw�w, ta nieustanna nadzieja
dawa�y tym biedakom chwile
przyjemnej emocji.
Statek z wolna przyp�ywa�,
powiewaj�c ku nim wielk� smug�
dymu. Syrena rykn�a
przera�liwie, a parowiec
bezszelestnie sun�� do brzegu.
Fale rozst�powa�y si�, rozbija�y
o przybrze�ne ska�y, jakby
robi�y mu miejsce na morzu.
Benita sta�a w t�umie,
wpatrzona w rozpostart�
tr�jbarwn� chor�giew,
powiewaj�c� dumnie z masztu.
Przerzucono schodki na l�d.
Pocz�o wybiega� na nie mrowie
ludzi, krzycz�cych i
wymachuj�cych kapeluszami,
chustkami i trzymanymi w r�kach
walizkami.
Na l�dzie padali w obj�cia
czekaj�cych. Wykrzykiwali
g�o�no! Potem odwracali si�, by
po�egna� okr�t, unosz�cy
przecie� kawa�ek ich �ycia.
Na Tit� nikt nie spojrza�
nawet.
Dziewczynka widzia�a, jak na
okr�t wbieg� po schodkach ma�y
Polak, Jurek Brochwicz. Stan��
potem za burt� i przechylony
rozmawia� z Ninem. Jego czupryna
b�yszcza�a w s�o�cu jak
rozpalona miedziana moneta.
Benita chcia�a podbiec,
opowiedzie� mu co� o ciotce i
ca�ej rozmowie. Ale on jej nie
widzia�, a dziewczynce trudno
by�o przekroczy� ten zgie�kliwy
t�um.
Tit� szarpn�� b�l na widok
odje�d�aj�cego ch�opca. Czu�a,
�e wraz z nim zrywa si� ostatnia
z�ota ni� ��cz�ca j� z nieznanym
krajem.
Okr�t odp�yn��, wykr�ci� si�
bokiem, Jurek le�a� ca�y na
burcie, a jeszcze wymachiwa� w
kierunku przyjaciela.
Ludzie wracali do domu ze
swymi niespe�nionymi
pragnieniami.
Dopiero teraz spostrzeg� Nino
sw� przyjaci�k�. Podbieg� ku
niej rado�nie. Widz�c granatowy
smutek zasnuwaj�cy jej �renice,
pocz�stowa� dziewczynk�
doskona�ym plackiem. Gry�li go
teraz �akomie, a po chwili ju�
Tita wybuchn�a g�o�nym i
ha�a�liwym �miechem.
- Nino, od dzi� zaczynam by�
ch�opcem.
- Ty wszystko potrafisz -
odpar� z uznaniem ch�opiec,
bowiem w czasie tych kilku dni
nabra� do niej bezgranicznego
zaufania.
Od tej chwili spotykali si� co
dzie� na wynios�ej skale, w
ruinach taormi�skiego zamku. Tu
knuli i uk�adali fantastyczne
eskapady.
Oczywi�cie wszystko to
wymy�la�a Benita, a Nino
pos�usznie wykonywa� jej plany.
Siedzieli obecnie w tych
malowniczych ruinach i
wykrzykiwali rado�nie na widok
ob�oczk�w, wyrzucanych przez
Etn�.
- Och, tak nudno, a� Etna
ziewa - za�mia�a si�
dziewczynka. - Trzeba urozmaici�
�ycie w Taorminie.
Od pewnego czasu Benita
chodzi�a ju� w spodenkach i
koszulce sportowej, odrzucaj�c
zupe�nie str�j dziewczynki.
- Wiesz co, Nino? Musimy
zorganizowa� ca�� wielk� band�
sycylijskich rozb�jnik�w.
Rozumiesz?
Nino patrzy� na ni�
przera�onymi oczyma.
- Zbierzesz wszystkich swoich
koleg�w, co wiecz�r przebrani za
straszliwych zbir�w b�dziemy
napada� na winnice i sady.
Oczywi�cie, to tylko tak na
niby. Nikomu krzywda si� nie
stanie.
- A je�li nas wyrzuc� ze
szk�ki? - westchn�� trwo�liwie
ch�opiec.
- To si� sami b�dziemy uczy�!
- zawo�a�a buntowniczo.
Istotnie! Zorganizowali band�
szkolnych dzieciak�w.
Przystrojeni w peleryny i
wielkie kapelusze je�dzili na
mu�ach i osio�kach. Nie by�o
do�� stromej ska�y, kt�rej banda
nie zdobywa�aby z odwag� godn�
lepszej sprawy.
Codziennie urz�dzano rekordy
p�ywackie, maj�c za cel urocz�
wysepk� Isola Bella, na kt�rej
zatkn�li bia�o_czerwony
sztandar, god�o Benity.
Ale zabawy te pocz�y
niepokoi� starszych. Nad Ninem
roztoczy�a opiek� mieszkaj�ca w
Neapolu ciotka, kt�ra zabra�a go
do siebie i tam zacz�a posy�a�
do szko�y.
I Benita zn�w pozosta�a sama
ze swym niezaspokojonym
pragnieniem urastaj�cym do
rozmiar�w najistotniejszego celu
�ycia.
Rozdzia� III
�wi�to winobrania
Nigdy jeszcze nie obchodzono
�wi�ta winobrania tak wspaniale
jak tego niezapomnianego dnia.
Ma�e domki o p�askich dachach
na r�wni z wysmuk�ymi willami o
greckiej kolumnadzie otwiera�y
zdumione okna, patrz�c z
podziwem na to, co si� doko�a
rozgrywa�o.
�odzie rybackie, dwukonne
w�zki, osio�ki, mu�y i koniki
zdobne w ba�a�cie pi�ra ugina�y
si� pod ci�arem z�otawych ki�ci
winogron.
Sady, ogrody i ska�y
o�wietlono niezliczon� ilo�ci�
wielobarwnych lampion�w,
rozwieszonych uprzednio przez
roz�piewane dzieci.
Ca�� Taormin� ogarn��
dreszcz, rozkoszny dreszcz
dojrza�ych winogron. Tylko Etna,
nie ulegaj�c gor�cej atmosferze,
ponownie w�o�y�a sw�j �nie�ny
kapturek.
Ale nie �wi�to winobrania
budzi�o ten niezwyk�y nastr�j w
mieszka�cach.
Oto dzi�, w takt zapadaj�cych,
b��kitnych godzin wieczoru
pod��y ogromny korow�d ludzi do
bia�ej willi "Pod Cyprysami".
Ju� wida�, jak kr�tymi
�cie�kami wchodzi do miasteczka
ten niezwyk�y orszak. Rozpalone
pochodnie l�ni� gam� �wiate�.
Ca�e wybrze�e dr�y od �piewu i
okrzyk�w.
Pierwszy raz dumna cudzoziemka
spod cyprys�w urz�dza wielk�
ludow� zabaw� w obr�bie swych
gaj�w i ogrod�w.
Zaprosi�a na ni� wszystkich
robotnik�w pracuj�cych w
s�onecznych winnicach, ich �ony
i dzieci. W dniu tym wst�p do
wspania�ych ogrod�w mieli
wszyscy rybacy, wie�niaczki z
Castel Mola, drobni kupcy,
handlarze owoc�w, mali
sklepikarze, hodowcy
jedwabnik�w, a nawet... �ebracy.
Wszyscy ci, kt�rych dumna pani
nigdy przedtem nie widzia�a.
Ca�e miasteczko i okolica
przeci�ga teraz z radosnym
zdumieniem. Pochodnie czerwono
znacz� szlak ich w�dr�wki.
- Dzi� rozpoczyna si�
siedemnasty rok Tity Rizzo -
m�wi do siebie Benita. - Co mi
przyniesie ten rok? Czy to
b�dzie w�a�nie ten wymarzony,
kt�ry prze�ywa si� tylko raz? A
potem jest syntez� m�odo�ci i
urod� �ycia!
Patrzy�a w zadumie na
zbli�aj�cy si� poch�d �wiate�,
blask�w i kwiat�w, ognistym
w�em zd��aj�cy na wzg�rze.
Cieszy�o j� niewymownie to
�wi�to, w kt�rym bior� udzia� ci
ludzie tak bliscy sercu
dziewczynki. Tita zna�a ich
wszystkich od dziecka, darzy�a
przyja�ni� te urodziwe
dziewcz�ta, zna�a ch�opc�w o
oliwkowej cerze i aksamitnych
spojrzeniach, obserwowa�a ich
rodziny, bra�a udzia� w ich
troskach i rado�ciach.
Przez uchylone okna pokoju
Benity p�yn� d�wi�ki kapeli. W
blaskach pochodni przesuwaj� si�
sylwetki dziewcz�t
zawieszaj�cych festony kwiat�w
na wysmuk�ych kolumnach willi.
Ch�opcy w�a�� na drzewa
dekoruj�c je kolorowymi
lampionami.
Ostatnia chwila, by zrzuci� z
siebie m�ski str�j i w�o�y�
bia��, przybran� kwiatkami
sukienk�.
�agodny wiaterek wydyma
mu�linowe firanki.
Tita staje przed owalnym
lustrem i rozczesuje jasne
w�osy, zwisaj�ce jedwabistymi
kr��kami.
- Wygl�dam jak reklama kwiat�w
osma�onych w cukrze -
westchn�a, przypinaj�c do
w�os�w ga��zk� bia�ej r�y.
Tita nie lubi�a chodzi� w
sukni, ale Hanna rozkaza�a, by
dziewczynka tego dnia nareszcie
zrzuci�a ch�opi�ce przebranie.
Najtrudniej by�o jej chodzi� na
wysokich obcasach. Gwar pod
oknem rozdar�a nagle syrena
okr�towa. Benita gwa�townie
wybieg�a z pokoju. Od o�miu lat
co dzie� patrzono na ni�,
zd��aj�c� na powitanie statku.
Widywano j� stale powracaj�c�
smutnie do domu, samotn� i
t�skni�c�. Ale dzi� nikt nie
zwr�ci� uwagi na wdzi�czn�
posta� dziewcz�c� biegn�c� do
portu.
Na wybrze�u pusto by�o i
spokojnie. Leniwie ko�ysa�y si�
ciemne barki rybackie
przycumowane do brzegu. �wiat�a
ws�cza�y z�ote pere�ki w
granatowe fale morza.
Okr�t p�yn��, rozsiewaj�c snop
blask�w na ciemn� tafl� wody.
Sun�� jak wielki o�wietlony dom
rzucony na bujny, b��kitny szlak
�ycia.
Marynarze przerzucili pomost
na l�d. Dwaj m�odzie�cy zbiegli
po nim gwa�townie. Jeden z nich
pod��y� ku bia�ej sylwetce,
krzycz�c entuzjastycznie:
- Benita, Tita! Moja droga,
male�ka przyjaci�ka!
- Nino, Nino! - cieszy�a si�.
Stan�� przed ni� kr�py
brunecik o szerszych okr�g�ych
oczach. Jego gruby kark
purpurowia� od nadmiaru t�uszczu
i szcz�cia. Kwadratowa twarz
l�ni�a potem i zachwytem.
- Nino, nie zmieni�e� si� nic
od chwili, gdy wy�azi�e�
niezdarnie spod w�zka i osio�ka!
- wykrzykn�a z beztroskim
�miechem.
- Niemo�liwe! Zda�em przecie�
egzamin dojrza�o�ci i wyruszam
za par� dni w �wiat z moim ojcem
- odpar� dumnie.
- Wyobra�am sobie rado��
staruszka. Zacny, kochany
ojciec! Ca�e �ycie pracuje tylko
dla dzieci i okr�tu.
Rozradowani tym spotkaniem nie
zwr�cili uwagi na stoj�cego obok
nich smuk�ego m�odzie�ca,
u�miechaj�cego si� ironicznie na
widok takiej serdeczno�ci.
- Nino, mo�e przedstawisz mnie
pani - zawo�a� niecierpliwie.
Teraz dopiero spostrzegli, �e
nie s� sami.
- In�ynier Brochwicz - m�j
przyjaciel; Benita Rizzo - moja
przyjaci�ka.
- Czy�by pani by�a c�rk�
kapitana Rizzo?
- Tak - szepn�a i zarumieni�a
si� gwa�townie.
Widocznie musia� s�ysze� o
niej od Halszki. Przecie� matki
ich by�y niegdy� przyjaci�kami.
Brochwicz zapytany,
zaprzeczy�:
- Nie, nigdy nie m�wi�em z ni�
o pani. Matka nigdy nie wspomina
przesz�o�ci.
Zdziwienie Tity ros�o z ka�d�
chwil�. Doskonale wyczu�a, �e
by�a cz�stym tematem opowiada� i
to niezbyt �yczliwych. Ale� kt�
m�g� o niej m�wi�? Kto wiedzia�
o istnieniu ma�ej dziewczynki,
wychowanej w�r�d kwiat�w i
zwierz�t?
Czo�o Jerzego poprzecina�y
liczne zmarszczki. I on
wiedzia�, �e nie m�wiono o Ticie
mi�o i serdecznie, ale dlaczego?
Nie by�o czasu rozstrz�sa�
tych niezwyk�ych spostrze�e�,
gdy� nale�a�o spieszy� na
zabaw�.
- Wyobra�cie sobie, moja
wspania�a ciotka wydaje dzisiaj
wielkie przyj�cie. Ucieszy j�
niewymownie, �e i panowie
zaszczyc� j� swoj� obecno�ci�.
- Oczywi�cie, Benitko -
zapewni� gor�co, b�yszcz�cy z
emocji Nino. - Ale przedtem
musz� pojecha� do Castel Mola,
by powita� matk� i Biank�.
- Uprzedzi�am twoje
pragnienie, drogi Nino. Obie s�
ju� u nas.
- A ja zatrzymam si� w kt�rym�
z hoteli. W "Domenico" lub w
"Castello a mare" - powiedzia�
pr�dko Jerzy.
- Nienawidzi mnie - pomy�la�a
raczej ze zdziwieniem ni�
smutkiem Benita, a po chwili
doda�a:
- U nas w willi jest du�o
pokoi. Hanna pragnie gor�co, by
syn pani Halszki zechcia� u nas
zamieszka�.
- Dzi�kuj� za uprzejme
zaproszenie, lecz nie chcia�bym
sprawia� k�opotu.
- Jaki ten cz�owiek obcy,
daleki, zimny i nieprzyst�pny -
pomy�la�a dziewczynka.
Ale w tej samej chwili Nino
uj�� przyjaciela pod r�k�. �
- P�niej zdecydujesz, gdzie
zamieszkasz. Teraz idziemy
wprost pod cyprysy. Nie mog� si�
doczeka� chwili, w kt�rej
u�ciskam matk� i Biank�.
Tak mu by�o �adnie z tym
zapa�em i wzruszeniem, �e Tita
patrzy�a na niego z rado�ci�,
mimo �e wygl�da� na ch�opca
stajennego.
Nie widzia�a niezgrabnej
postaci, kr�pej budowy i grubego
karku. Dla niej istnia� tylko
ten promienny u�miech Nina,
o�wietlaj�cy jego ciemn� twarz
jak ksi�yc po�udniow� noc.
Brochwicz szed� obok nich,
pogwizduj�c z irytacji przez
z�by. By� wysmuk�y, bardzo
wysportowany i elegancki.
W�osy po�yskiwa�y odcieniem
starego z�ota i uk�ada�y si� nad
wysokim czo�em w g��bokie fale.
Wielkie szare oczy b�yszcza�y
nad twarz� dumn� i zimn�.
- Ach tak, to tak! - mrucza�
przez z�by - wi�c to jest Benita
Rizzo, owa histeryczna, dzika
dziewczyna. O jej wybrykach tyle
opowiada�a Edda Valentino.
Edda!...
Z�agodnia�y mu oczy, zmi�k�y
zaci�ni�te wargi?
Na wspomnienie swej czaruj�cej
narzeczonej zap�on�� dobrym,
kochaj�cym u�miechem. Przed
oczami jego zarysowa�a si�
sylwetka ukochanej.
Szafirowo_czarna o bia�ych
niemal niebieskich i pe�nych,
czerwonych wargach. Z jakim
wdzi�kiem poch�ania�a s�odycze,
przyniesione jej przez Jerzego
na po�egnanie. Czarna rozkoszna
koteczka.
Z zamy�lenia wyrwa�y go
okrzyki i �piewy. Podchodzili do
willi, a beztroski gwar ludzki
bieg� im naprzeciw.
Hanna zjawi�a si� w�r�d go�ci
w narodowym stroju sycylijskim.
Mimo to wci�� by�a tylko osob�,
dalek�, obc� pani� z zimnego
kraju.
Kapela gra�a sentymentalne
pie�ni sycylijskie i
neapolita�skie.
Pocz�to nie�mia�o �piewa�, a
po chwili ogarn�a wszystkich
��dza wyrzucenia z siebie
spontanicznej rado�ci �ycia.
Hanna, nie widz�c Benity z
towarzyszami, podesz�a do
najwi�kszego sto�u i podnios�a
r�k� na znak, by biesiadnicy
zamilkli.
Trudno by�o zrazu uspokoi� ten
rozgwarzony i roz�piewany
�a�cuch ludzi. Ale jedni pocz�li
dawa� znaki drugim i po chwili
zapad�a�cisza.
Tita w towarzystwie Nina i
Jerzego podchodzi�a do milkn�cej
kapeli.
Niewyt�umaczone, a straszne
uczucie parali�owa�o jej dalsze
kroki.
Ta zalewaj�ca wszystko cisza
by�a naprawd� przera�aj�ca.
Wyraz oblicza Hanny by�
niezwyk�y. Twarz mia�a sin� i
blad�, a czerwone palce �wiate�
obejmowa�y j� migoc�c.
Tita wspar�a si� o rami� Nina.
Och, byle ta cisza pr�dko
przemin�a. Wraz z ni� zginie
co� upiornego, co� co wyci�ga
swe szpony w stubarwnym gaju.
- Pijcie! - zawo�a�a nagle
Hanna - pijcie jak najwi�cej - i
sama wychyli�a szklank� jednym
tchem.
Wystrzeli�a raca okrzyk�w i
�miech�w. Ale w ciemnych
�cie�kach tych prostych serc
czai�o si� podejrzenie. Czy�by
ta cisza wywo�ana zosta�a
jedynie dla podsycenia nastroju?
Rechotali �miechem, pili,
opowiadali i �piewali. Ale co�
ich kr�powa�o: poczucie czego�
niewypowiedzianego.
Nikt nie chcia� wierzy� swemu
szcz�ciu. Trudno im by�o
zrozumie�, �e ta dumna pani
kr��y w�r�d nich, sama dolewa
wina, ca�uje m�ode dziewcz�ta i
�artuje z dzie�mi.
A po jej bladej, zupe�nie
bia�ej twarzy przesuwaj� si�
cienie czerwone, niebieskie,
zielone...
Benita chcia�a podbiec ku
niej, powiedzie� kto przyby�,
lecz nim zd��y�a wykona� sw�j
zamiar, Hanna zn�w podnios�a
w�adcz� d�o�. Cisza by�a ju�
dobrze wyre�yserowana. Nie
kaza�a na siebie d�ugo czeka�.
Ale i tym razem zabrak�o
Hannie tchu.
- Pijcie, pijcie! - krzycza�a
histerycznie, dr��c w spazmach i
dreszczach.
�miech i gwar nie powsta�y ju�
z tak� moc� ja poprzednio. Teraz
ju� wszyscy wiedzieli, �e Hanna
chce do nich m�wi�, ale nie ma
odwagi.
I to w�a�nie by�o
najstraszniejsze.
Dziewczynka czu�a, �e powinna
podej�� ku ciotce i pokrzepi�
j�, ale nogi Benity zmieni�y si�
w jakie� o�owiane kule,
przytrzymuj�ce j� w miejscu z
niezwyk�� moc�.�
Gdy Hanna unios�a r�k� po raz
trzeci, nikogo nie trzeba by�o
ucisza�. Nikt si� ju� nie �mia�.
Piosenka dawno zamar�a na
ustach, kapela wstrzyma�a swe
instrumenty, a ludzie przestali
nawet szepta�.
- S�uchajcie! - zacz�a Hanna.
M�wi�a cicho, s�abym g�osem, ale
wszyscy doskonale s�yszeli jej
s�owa. - Wychylaj�c zdrowie
obecnych, zwracam si� do was z
gor�c� pro�b�.
Benita krzykn�a g�o�no, ale
nikt nie spojrza� w jej stron�.
Gwa�townie wezbra� ogromny gwar,
podobny do szumu morza.
Zdumienie, granicz�ce z l�kiem
ogarn�o t�um.
- A wi�c prosz� was gor�co,
zaklinaj�c w imi� Madonny...
Kiedy mnie ju� nie b�dzie na
wyspie, opiekujcie si� moj�
siostrzenic� Benit� i nie
pozw�lcie jej krzywdzi�. Znacie
j� przecie� wszyscy, mo�e lepiej
ni� ja sama. �y�a z wami bujnych
lat szesna�cie. Bawi�a wasze
dzieci, karmi�a zwierz�ta.
Biedna, opuszczona sierota z
dalekiego, nieznanego wam kraju.
Los jej znacie wszyscy. Co dzie�
wzdychacie, widz�c jak biegnie
na przysta�. Ka�dego dnia
ocieracie �zy, gdy wraca smutna
i sama. Nie dajcie jej
skrzywdzi� i czuwajcie nad ni�.
Dopiero teraz wyzwoli� si� z
piersi obecnych pot�ny krzyk.
Wszyscy t�oczyli si� dooko�a
Hanny, �ciskali jej lodowate
r�ce, zapewniaj�c o przywi�zaniu
i �yczliwo�ci.
Ogromne odpr�enie nerwowe
ogarn�o zebranych. Wypite wino
podnieca�o wzruszenie i
tkliwo��. Kilka �ebraczek spod
ruin zamku pocz�o g�o�no
odmawia� modlitwy za zdrowie i
szcz�cie Benity. Dzieci
wykrzywia�y zdrobnia�e, ciep�e
s�owa. Starsi prze�cigali si� w
zachwytach i p�omiennych
przyrzeczeniach.
Benita ukryta w cieniu
przys�oni�a twarz r�kami.
- Nie trzeba robi� z siebie
przedstawienia - szepn�� do niej
Brochwicz.
Ten ch�odny szept przeci�� jej
serce jak ostra struna,
przywracaj�c jednocze�nie
przytomno��. Nie patrz�c na
nikogo Tita uciek�a do domu.
Poj�� nie mog�a stanu umys�u
trze�wej zwykle ciotki.
Ale w tej samej chwili stara
Beppa wprowadzi�a do pokoju
chwiej�c� si� na nogach Hann�.
Podprowadzi�a j� do fotelu,
stoj�cego przed kominkiem. Chora
osun�a si� na niego bezw�adnie.
Twarz jej by�a niemal zupe�nie
sina.
Tita podskoczy�a do niej z
j�kiem przera�enia.
- Serce... serce... -
westchn�a Hanna - niech pij�,
niech �piewaj�, niech krzycz�...
Nie m�w nikomu, ale czuj�, �e
umieram.
Benita ukl�k�a obok niej,
sparali�owana b�lem i trwog�.
- W biurku... trzecia
szufladka... kluczyk w mojej
torebce... listy kapitana
Rizzo... pami�tnik Ewy... -
westchn�a, spojrza�a jak
konaj�cy ptak i przesta�a
my�le�, cierpie� i kocha�.
Przed domem ta�czono i
�piewano, wznosz�c okrzyki na
cze�� dobrej pani. By�a im w tej
chwili tak bliska jak nigdy w
ci�gu tych d�ugich lat.
- Nich �yje dobra pani tysi�c
lat! Niech nam �yje d�ugie lata
- wo�ali w ogrodzie, ale g�osy
ich nie zdo�a�y ju� obudzi�
Hanny.
Na progu pokoju stan�li
zaniepokojeni Nino i Jerzy.
Nino, wiedziony z�ym przeczuciem
uprosi� przyjaciela, by wszed� z
nim do domu, �eby dowiedzie�
si�, co by�o przyczyn� nag�ego
znikni�cia Hanny.
Benita wsta�a wolno z kl�czek.
Ani jedna �za nie zab�ysn�a w
zgas�ych, cierpi�cych oczach
dziewczyny. Tylko na dnie jej
serca wy�o:
- Sama, sama, zupe�nie sama na
�wiecie. Sama!
Teraz dopiero zrozumia�a sens
tych najtragiczniejszych s��w
�wiata.
Kosze kwiat�w, kt�rymi
ozdabiano rankiem pokoje,
ustawi�a w ko�o Hanny.
Ta siedzia�a bez ruchu,
�agodna a majestatyczna, jakby
za chwil� mia�a podnie�� si� i
p�j�� w kolorowy ogr�d, ku nowym
przyjacielom, nieznanym przez
tyle, tyle samotnych lat.
Benita sta�a cicho i bez �ez.
Nie patrzy�a nawet w stron�
dw�ch przyjaci�, kt�rzy nie
umieli znale�� s��w w takiej
chwili.
- Przedstawienie - szepn�a
Tita na wspomnienie s��w Jerzego
- przedstawienie sko�czone.
Tylko nikt nie bije brawa.
Rozdzia� IV
Pami�tnik Ewy
Benita rozci�gn�a si� na
tygrysiej sk�rze i roz�o�y�a
kartki wyj�te z biurka i pakiet
list�w w niebieskich kopertach
ze srebrnymi znakami okr�tu.
Listy kapitana do Ewy. Tita
d�ugo trzyma�a je w d�oniach. Te
kartki papieru by�y kawa�kami
serca. W razie czytania o�y�oby
ono mo�e, na nowo pocz�o bi� i
pulsowa� gor�c� krwi�.
Ale od�o�y�a i si�gn�a po
��te, lu�ne kartki pami�tnika
matki. Nie by�o to, w ca�ym tego
s�owa znaczeniu, pami�tnik.
Raczej gar�� wspomnie�. Du�o
stron zagin�o, wiele si�
zatar�o, jedynie kilka kartek
zamyka�o w sobie dawne �ycie,
wzruszenia i t�sknoty.
Benita przeczyta�a pierwsz�
kartk�, a potem zacz�a szuka�
owego momentu spotkania, kt�ry
po��czy� ze sob� dwoje ludzi z
tak odr�bnych �wiat�w i sprawi�,
�e ona, Benita siedzia�a obecnie
w willi "Pod Cyprysami" samotna
i opuszczona, biedniejsza od
najbiedniejszych i od nich
smutniejsza.
Stara Beppa spa�a cichutko w
rogu pokoju.
Benita zapali�a czerwone
�wiece w wieloramiennym
lichtarzu, odbijaj�cym rdzawe
p�omyki niesko�czon� ilo�� razy
w lustrach konsoli. Za oknem
jesienny powiew ko�ysa� ga��zie
drzew.
"T�knota za s�o�cem wyczerpuje
mnie ostatecznie. To straszne.
Nie mog� my�le� ani pracowa�!
Nastr�j panuj�cy w biurze
przyt�acza mnie.
Nostalgia, ta najstraszniejsza
z chor�b, rozstraja mi nerwy.
Na �cianach porozwieszano
kilkana�cie kolorowych map. Na
ka�dej nich daleki, przesycony
s�o�cem �wiat.
A ja wykre�lam trasy, drogi,
zamawiam okr�ty, samoloty,
poci�gi, kieruj� zza mego biurka
wielkimi wycieczkami,
ekspedycjami naukowymi,
podr�ami rozrywkowymi,
pobo�nymi pielgrzymkami... A
sama siedz�, siedz�, siedz�,
przykuta bezradnie, umieraj�c z
t�sknoty za s�onym oddechem
morza i za s�o�cem.
Kupuj� cudze bilety, zamawiam
obcym ludziom sleepingi,
odprowadzam poci�gi, wagony
restauracyjne. Wszystkie jad�,
jad�, jad�, w daleki, s�oneczny
�wiat po kwiaty i s�o�ce.
A ja musz� co dzie� wraca� t�
sam� zimn�, szar� ulic�.
Przenikliwy wiatr i deszcz kpi�
z mojej choroby. Siadam przy
rozklekotanej maszynie do
pisania i patrz� na kilkana�cie
map kolorowych �wiata,
przepojonego s�o�cem!
I co dzie� musz� wyrywa� z
miej duszy najg��bsz� t�sknot�,
by j� przekszta�towa� w odcinki
reklam podr�y:
"Taormina wyspa kwitn�cych
oleandr�w". "S�o�cem wyz�ocone
Palermo. Capri wyspa r�".
Posy�am m�j b�l dr�cz�cy
dziennikom a sama id� do domu.
Deszcz pluska mi za ko�nierz,
cho� to ju� lato w pe�ni. B�oto
przecieka przez wyci�te
pantofle...
A w Taorminie kwitn� oleandry,
Palermo l�ni s�o�cem, a na Capri
kr�luj� r�e."
Benita niby �ongler przerzuca
zniszczone kartki. Tre��
niekt�rych zna na pami��. Sz�a
przecie� za ni� przez ca�e
dzieci�stwo. O �wicie budzi�a j�
my�l o w�oskim okr�cie, o zmroku
usypia�a b��kitno�� owej chwili,
w kt�rej pocz�o si� wszystko:
mi�o��, �ycie, nowe istnienie i
�mier�...
Halszka i Ewa z rozrzutno�ci�
m�odo�ci podepta�y ciche, lecz
pewne wegetowanie. Uleg�y
demonowi podr�y, op�tane w�asn�
m�odzie�czo�ci� i pijane ni� bez
granic. Uchwyci�y si� zwyk�ego
przypadku, odgrywaj�cego w ich
�yciu mistrzowsko rol�
przeznaczenia. Zdarzeniem tym
by�y dwa bezp�atne bilety
kolejowe na Orient_Express.
Wpad�y one w chciwe d�onie
Halszki i Ewy. Teraz ju� nic nie
by�o w stanie je powstrzyma�.
Ani trze�wy rozs�dek Hanny, ani
skromno�� sumy, kt�r�
rozporz�dza�y.
Przygody w "bizanty�skim
Rzymie" nie interesuj�
dziewczynki. Z dreszczem emocji
i najsmutniejszej ciekawo�ci
ch�onie Benitka opis matki
dotycz�cy powrotu ze Stambu�u.
Stoj� obie z Halszk�
Brochwiczow� na pok�adzie
w�oskiego statku. Bia�e suknie
wydyma z lekka delikatny powiew
morza. Obie s� ju� jakie�
dziwnie powa�ne, nierealnie
m�dre. Intuicja sprowadza je z
b��dnych �cie�ek na szerok�
drog� w�a�ciwego istnienia.
Ewa tak krystalizuje wra�enia
tych trzech dni, centralnego
punktu �ycia jej i Halszki:
"Jak�e smutno, jak trudno
zostawi� za sob� Konstantynopol,
miasto pa�ac�w spadaj�cych
tarasami w morze, stolic� ma�ych
handlarzy i wielkich harem�w.
Metropoli� Wschodu, kt�rej stylu
strze�e Aja Sofia, miasto
minaret�w, z kt�rych muezin
zanosz�c si� od spazmatycznego
�piewu nawo�uje wiernych do
modlitwy.
Trzeba zostawi� wszystko.
Wyspy Ksi���ce, nad kt�rymi
hu�ta si� s�o�ce w b��kitnej
siatce nieba. Turkusowe Morze
Marmara, palmy wachluj�ce
wielkimi, pierzastymi li��mi,
czerwone kominki i przejrzyste
zas�ony kobiet. W�oski statek
powoli odbija od brzegu. Unosz�
nas fale Bosforu, zupe�nie w tej
chwili jasne od blasku ksi�yca.
Blask ten pi�trzy si� po
ciemnych falach srebrn�
harmonijk� jak schody w
bizantyjskiej stolicy, za chwil�
ca�y obraz miasta zniknie w
szafirowych falach i d�ugo
ko�ysa� si� b�dzie na �onie
b��kitnej abstrakcji zr�wnania
nieba z morzem, a� wyp�ynie jako
obraz �ywy, wskrzeszony
wspomnieniem, pot�ny prawd�
prze�ycia.
Ale w tej chwili rzeczywisto��
�ci�ga mnie z ob�ok�w. Trzeba
zej�� z b��kitnych marze� do
szarej prozy.
Wyda�y�my z Halszk� wszystkie
pieni�dze. C� �atwiej w �yciu
czyni�, jak niepotrzebnie
wyrzuc