14068

Szczegóły
Tytuł 14068
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

14068 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 14068 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 14068 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

14068 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Andre Norton Cie� Soko�a (Shadow hawk) Prze�o�y�a Bo�ena J�wiak Przedmowa Niemal dwa tysi�ce lat przed narodzeniem Chrystusa zwyci�ska armia Hyksos�w wyruszy�a z serca Azji Mniejszej. W swym marszu na zach�d zdobywcy bez przeszk�d pustoszyli inne kraje dzi�ki nowej, niezwykle skutecznej broni � ci�gni�tym przez konie rydwanom. Wojska, pr�buj�ce broni� swych ziem, by�y b�yskawicznie rozbijane w py�. Jednym z podbitych pa�stw by� Egipt, pa�stwo stare i swego czasu pot�ne. Egipcjanie byli tak zawzi�ci w stosunku do obcych naje�d�c�w, �e kiedy kilka pokole� p�niej uda�o im si� ich wyp�dzi�, podj�li skuteczn� pr�b� usuni�cia wszelkich �lad�w okupacji Doliny Nilu. Z tego powodu po dzi� dzie� nie wiemy dok�adnie, kim byli Hyksosi, sk�d przybyli i jak d�ugo rz�dzili. Wiadomo jedynie, �e przez pewien czas okupowali ten kraj, sprowadzili do niego konie, a przez jego mieszka�c�w uwa�ani byli za istoty gorsze od diab�a. By� to okres intryg, niebezpiecze�stw i wa�ni, tak�e w szeregach samych Egipcjan, poniewa� bardziej konserwatywni urz�dnicy faraona woleli p�aci� Hyksosom symboliczny trybut, ni� wszczyna� otwart� walk�. By� to r�wnie� okres, kiedy to m�odzi ludzie mogli dokonywa� rzeczy wielkich. Wysoko urodzeni Egipcjanie rozpoczynali szkolenie oficerskie w wieku mniej wi�cej dziesi�ciu lat, a maj�c lat czterna�cie lub pi�tna�cie byli ju� wojownikami w oddzia�ach liniowych. Obydwaj ksi���ta, kt�rzy poprowadzili pierwsze ataki na Hyksos�w, nie sko�czyli jeszcze dwudziestu lat. Podczas wielu lat obcej okupacji Egipcjanie �yli po staremu tylko na dalekim po�udniu Egiptu oraz w Nubii (dzisiejszy Sudan). Nubia, zwana Krain� �uku, rz�dzona przez wicekr�la faraona, dostarcza�a �ucznik�w dla Pustynnych Zwiadowc�w � korpusu s�ynnego od ponad tysi�ca lat w historii Egiptu. Ich umiej�tno�ci by�y tak szeroko znane i szanowane, �e w obcych j�zykach s�owo okre�laj�ce Egipcjanina oznacza�o r�wnie� �ucznika. W�a�nie w Tebach, staro�ytnej stolicy po�udnia, wybuch�o w 1590 r, p.n.e, uwie�czone sukcesem powstanie przeciwko Hyksosom. Egipcjanie, ponownie zjednoczeni, wygnali wroga i stworzyli imperium, kt�re mia�o w nadchodz�cych wiekach dominowa� w po�udniowej cz�ci basenu Morza �r�dziemnego. 1. Graniczny patrol Nad spieczon� ziemi� niewyczuwalny by� nawet najl�ejszy podmuch wiatru, kt�ry m�g�by rozwia� przykry sw�d, unosz�cy si� wraz z ci�kim, ��tawym dymem z brudnych cha�up n�dznej wioski Kuszyt�w. Nubijsko-egipscy �ucznicy z oddzia�u Pustynnych Zwiadowc�w podk�adali ogie� pod chaty z wpraw�, kt�r� nabyli w czasie d�ugotrwa�ej praktyki. Kiedy niedbale pokryte strzech� lub �le wyprawion� sk�r� dachy zamieni� si� w popi�, �o�nierze rozrzuc� kamienie tworz�ce koliste �ciany i w ten spos�b przestanie istnie� � przynajmniej na jaki� czas � kolejne gniazdo �upie�c�w w obszarze przygranicznym. Kuszyci s� jak mr�wki, my�la� ze znu�eniem Rahotep, m�ody kapitan zwiadowc�w, stoj�c na pag�rku, kt�ry wynosi� chat� wodza ponad inne. C� z tego, �e zdepczesz sanda�em ich kopiec lub nawet przekopiesz znajduj�ce si� pod nim korytarzyki? Zostaniesz pok�sany, a i tak, za dzie� lub dwa, nowa budowla wystrzeli na to miejsce. W tej chwili k��by dymu otoczy�y jego g�ow� i zacz�� kaszle�. Nie opu�ci� jednak swojego stanowiska. Wiedzia�, podobnie jak wszyscy na poz�r beztroscy �ucznicy z jego oddzia�u, �e obserwuj� ich oczy wrog�w � z nienawi�ci� i, mia� nadziej�, z pewnym przera�eniem. Cho� pomi�dzy chatami widoczne by�o k��bowisko ciemnych cia� barbarzy�c�w, nie wszyscy Kuszyci z tej wioski zostali trafieni czerwonymi, wojennymi strza�ami patrolu. Rahotep nie zarz�dzi� pogoni za je�cami � czeka� ich bowiem zbyt d�ugi marsz przez pustyni� do fortu, �eby obarcza� si� wi�niami. � Ju� si� tu nie zagnie�d�� ponownie, panie! � W stwierdzeniu tym zabrzmia�a nuta satysfakcji. Nubijczyk Kheti, podoficer Rahotepa, wbieg� na pag�rek spr�ystym krokiem. G�rowa� on dobre pi�tna�cie centymetr�w nad drobniejszym, delikatniej zbudowanym Egipcjaninem, pochodz�cym ze starego rodu z p�nocy. Ogromny �uk, kt�ry tylko Kheti potrafi� naci�gn��, wystawa� zza ich g��w jak proporzec pu�kowy. Kiedy dym dosi�gn�� Khetiego, ten zakaszla� i splun��. � Niestety, ju� wkr�tce znajd� nowe siedlisko! � stwierdzi� Rahotep. � Niech i tak b�dzie! � odpar� Kheti. Mia� pogodn� natur�, by� cz�owiekiem, kt�ry ch�tnie przyjmuje rozkazy i wprowadza je w �ycie, lecz od kt�rego nie ��da si� planowania w�asnych akcji. � Czy� ludzie nie wiedz�, �e �adna z tych przekl�tych dziur nie ukryje si� d�ugo przed wzrokiem kr���cego Sokola? Rahotep �ci�gn�� gniewnie swe proste, czarne brwi pod nemesem, sfinksowym nakryciem g�owy z pasiastego lnu. Zirytowa�o go przypomnienie utraconego dziedzictwa w Egipcie. G�upot� by�o podawanie si� za pana nomu Uderzaj�cy Sok�, podczas gdy posiad�o�ci te ju� od jednego pokolenia by�y we w�adaniu hyksoskich naje�d�c�w. On sam by� tylko Rahotepem, pozbawionym ziemi i niemal opuszczonym przez przyjaci� oficerem Pustynnych Zwiadowc�w, a nie Soko�em. Jego przyrodni brat Unis oraz jego pochlebcy nawet ten tytu� wykorzystywali przeciw niemu w swoich drwinach. M�wili o nim: �Cie� Soko�a� � w�adca nie istniej�cego nomu. Kilka nast�pnych dach�w zapad�o si�, wzbijaj�c snopy iskier i k��by jeszcze bardziej g�stego dymu. Podczas gdy �ucznicy wyburzali �ciany. Rahotep wprawnym okiem mierzy� po�o�enie s�o�ca na niebie. Musieli opu�cie to miejsce przed nadej�ciem nocy. � Niewiele zosta�o czasu � rzek� Kheti, kt�ry dostrzeg� spojrzenie Rahotepa skierowane w g�r�. � Wielka szkoda, �e nie uda�o nam si� pos�a� Haptkego do jego �mierdz�cych przodk�w. Lecz nie zawsze mo�na mie� zupe�ne szcz�cie. � Ruszamy! � Kapitan, kt�ry dot�d trzyma� w r�ku bicz, b�d�cy symbolem jego w�adzy, teraz wepchn�� go za pas przy swej kr�tkiej sp�dniczce i chwyci� sistrum, rodzaj grzechotki u�ywanej do dawania sygna��w wojownikom w polu. Potrz�sn�� nim ostrym ruchem nadgarstka, wydobywaj�c z naci�gni�tych na druty koralik�w syk rozw�cieczonej �mii. Podczas gdy �ucznicy ustawiali si� w lu�ny szyk marszowy, Kheti wepchn�� w r�k� dow�dcy ma��, glinian� figurk�, kt�r� ulepi�, kiedy dotar� do nich w forcie rozkaz wyruszenia na ten patrol. Rahotep wystawi� j� w kierunku s�o�ca, w pe�ni �wiadomy faktu, �e ukryte oczy to widz�, a ukryte uszy us�ysz� ka�de s�owo z tego, co ma do powiedzenia w j�zyku Kuszyt�w. � Haptke! � zawo�a�, nazywaj�c wodza Kuszyt�w imieniem, pod kt�rym by� znany zwiadowcom. � Haptke, synu Taji i wy wszyscy, kt�rzy za nim pod��acie, jego wojownicy, jego pos�a�cy, jego przyjaciele; wy wszyscy, kt�rzy jecie z jego garnk�w i le�ycie w cieniu jego chaty, kt�rzy wzniecacie rebelie, kt�rzy pustoszycie ziemi�, kt�rzy zabijacie za pomoc� siekiery i no�a, dzidy i strza�y, kt�rzy my�licie tylko o niszczeniu i zabijaniu � na was wszystkich i waszego pana, Haptkego, rzucam teraz to przekle�stwo. A kiedy to uczyni�, niech si� zi�ci jemu i wszystkim, kt�rych tu wymieni�em � w obliczu Amona-Re. Pana Wysokich Niebios i Jego Syna na ziemi, faraona, w�adcy Dw�ch Kraj�w. Chocia� j�zyk Kuszyt�w by� chropawy, Rahotepowi uda�o si� nada� mu rytm pie�ni �wi�tynnej. Podni�s� glinian� figurk� nad g�ow� i cisn�� ni� w naznaczon� p�omieniami �cian� ostatniej kwatery Haptkego. Wysuszona na s�o�cu glina rozprysn�a si�, a �ucznicy wydali okrzyki aprobaty. Ludzie zrobili ju� wszystko, co by�o w ich mocy, by rozprawi� si� z �upie�cami. Teraz odwo�ali si� do pomocy bog�w. Zwiadowcy opu�cili zrujnowan� wiosk� legendarnym ju� k�usem, gnaj�c przed sob� zdobycz � os�y i par� wspania�ych, suda�skich chart�w, kt�re warcza�y i szczeka�y, ci�gni�te z uporem na smyczach przez swoich nowych pan�w. Zdaniem �ucznik�w wypad by� udany, ale Rahotep by� niepocieszony � odda�by ch�tnie czterokrotn� warto�� �upu za �mier� Haptkego. Zniszczyli wprawdzie legowisko, lecz lew uszed� ca�o, by ponownie sia� zniszczenie. Spalona s�o�cem ro�linno�� pory suchej zamyka�a si� wok� nich, gdy pod��ali �cie�k� wzd�u� w�skiego koryta, w kt�rym strumie� skurczy� si� do zaledwie kilku spienionych ka�u�. Sp�oszone owady unosi�y si� g�stymi chmarami i Rahotep musia� w ko�cu u�y� swego bicza, aby odgoni� muchy. Szli miarowym krokiem. Regularnemu, g�uchemu odg�osowi sanda��w wt�rowa� ostry stukot o�lich kopyt po wyg�adzonych wod� kamykach. Kiedy dotarli do pokrytego krzakami terenu, za kt�rym rozci�ga�a si� prawdziwa pustynia, gdzie w p�kni�ciach czerwonej gliny ukazywa�y si� p�aszczyzny kamienia, jaki� cie� przesun�� si� przed nimi po ziemi, kieruj�c uwag� Rahotepa ku niebu. W bezchmurnej przestrzeni ponad nieck� szybowa� sok�, jego w�asny symbol. Zdawa� si� kr��y� nad kolumn� ludzi i zwierz�t, tak jakby w tej py�em okrytej grupie znalaz� zdobycz, kt�rej szuka�. Ptak p�yn�� bezg�o�nie w powietrzu, lec�c na czele �ucznik�w niczym przewodnik. Zni�y� lot, kieruj�c si� ku pasmu piaszczystych wzg�rz, przez kt�re bieg�a ich droga na p�noc. W pewnej chwili zanurkowa� i znikn�� im z oczu. � Pos�aniec Wielkich poluje! � dobieg� zza plec�w kapitana g�os Khetiego. � �ycz s�udze Re, Morusowi Bystrookiemu, takiego szcz�cia, jakie my dzi� mieli�my, panie. Rahotep zwalnia� kroku, a� w ko�cu stan�� i zafurkota� swym sistrum z rozkazuj�cym szcz�kiem, kt�ry zatrzyma� ca�y szereg m�czyzn. Nie, nie myli� si�. Znowu us�ysza� zza wzg�rza piskliwy p�acz � d�wi�k, kt�rego nie potrafi� rozpozna�. Ze sztyletem w d�oni zacz�� wspina� si� na zbocze, wyszukuj�c drog� z ostro�no�ci� my�liwego. Kheti, z wyci�gni�tym toporkiem, nast�powa� mu na pi�ty. Kiedy zbli�yli si� do szczytu wzniesienia, za kt�rym znikn�� sok�, opadli na d�onie i kolana, i w ten spos�b wspinali si� dalej. Potem, le��c p�asko, podczo�gali si� do kraw�dzi i ujrzeli w dole scen� tak niezwyk��, �e Kheti wyda� z siebie okrzyk szczerego zdumienia. W uskoku pod nimi znajdowa�a si� jaskinia, a przed ni� kamienny wyst�p oczyszczony przez wiatr z ziemi i piasku. Le�a�a tam sztywna lamparcica, wygi�ta przez �mier�, kt�ra na jej pysku wycisn�a wyraz nienawi�ci. Zmierzwiona sier�� wok� pogryzionego drzewca strza�y �wiadczy�a o d�ugich godzinach jej konania. Przy wej�ciu do jaskini le�a�o lamparci�tko o ��tym futrze, r�wnie sztywne po �mierci jak jego matka. W�a�nie na jego grzbiecie usadowi� si� sok�, kt�ry kr�ci� powoli zako�czon� ostrym dziobem g�ow�, jakby nad czym� si� zastanawia�. Postawa ptaka nie wyra�a�a ani my�liwskiego zapa�u, ani gniewu, gdy obserwowa� znajduj�cy si� przed nim ma�y k��bek czarnego futra, by�a to raczej zwyczajna ciekawo��. Futrzana kuleczka otworzy�a sw�j koci pyszczek i prychn�a, wygi�a w �uk grzbiet i unios�a �ap� z wysuni�tymi pazurami, �eby przestraszy� skrzydlatego intruza. Jednak, ku zdumieniu Rahotepa, pierzasty �owca nie odp�aci� mu szponami czy dziobem. Uni�s� tylko g�ow� i wrzasn��, uderzaj�c zamglone od gor�ca powietrze skrzyd�ami. Rahotep przekroczy� kraw�d� zbocza, po czym znalaz� si� na dole znacznie szybciej, ni� zamierza�, wraz z lawin� wyschni�tej gliny, kt�ra nie wytrzyma�a jego ci�aru. Sok� ponownie chrapliwie wrzasn��, wi�c kapitan wykona� ubrudzonymi palcami znak, kt�ry mia� go przeb�aga�. Wtedy ptak wzbi� si� w powietrze i zataczaj�c ko�a, skierowa� si� ku nisko zawieszonemu s�o�cu. Rahotep obserwowa� przez chwil�, jak sok� wznosi si� � nieustraszony i wolny � a potem odwr�ci� si� do ma�ego, dzielnego wojownika w czarnym futrze. Nie by�o to ju� bezradne male�stwo, lecz nieco podro�ni�ty kociak o otwartych �lepiach i temperamencie godnym swego gatunku. Mimo �e straszliwie wyg�odzony � jego cia�ko stanowi�y same ko�ci okryte sk�r� � czujnie reagowa� na ka�dy ruch Rahotepa. By� r�wnie szybki ze swymi sycz�cymi ostrze�eniami, jak przedtem w stosunku do soko�a. Chrz�st kamyk�w i osypuj�ca si� glina oznajmi�y przybycie Khetiego. Omijaj�c lamparci�tko szerokim �ukiem, �eby, przestraszone, nie spad�o poza wyst�p skalny, Nubijczyk podszed� do martwej lamparcicy. Szturchn�� j� toporkiem i schyli� si�, ogl�daj�c pogryzione drzewce wystaj�ce z cia�a. � Strza�a Kuszyt�w. Ale to stara rana. Zwierz� jest martwe co najmniej od dw�ch dni. Rahotep wykona� nag�y skok. Jego palce zacisn�y si� na lu�nej sk�rze karku ma�ego lamparta i w tym momencie zwierz� wyda�o z siebie takie samo wycie, jak to, kt�re wcze�niej przyci�gn�o uwag� oficera. Podni�s� je w g�r�, a lamparci�tko zacz�o dziko wymachiwa� �apami w powietrzu. � Horus uzna� za stosowne zes�a� ci podarunek, panie � zauwa�y� Kheti. � Zastanawiam si�, dlaczego. Dary Wielkich, kt�rzy rz�dz� z niebios, cz�sto nios� ze sob� zmienne szcz�cie. A lampart o sk�rze pokrewnej kolorem sk�rze Kuszyt�w � co prawda, rzadko si� takie trafiaj� � musi mie� szczeg�lnie paskudny charakter. No, ale jest jeszcze tak m�ody, �e chyba uda si� go nauczy� chodzenia przy nodze i s�uchania rozkaz�w, czy to na polowaniu, czy na wojnie. Ma te� do�� si�y, �eby �y�, a tak�e walczy�, nawet je�li jego siostra i matka nie �yj�. Lecz wystrzegaj si�, panie, tych pazur�w, je�li nie chcesz cierpie� z powodu bolesnych ran. � Roze�mia� si� teraz, gdy� rozw�cieczony kociak zmarszczy� pyszczek w warkocie i nie przestawa� macha� ze z�o�ci� �apkami w powietrzu. Rahotep rozwin�� niezr�cznie lew� r�k� fa�dy swej peleryny. Kheti chwyci� jeden z rog�w mocnego materia�u i narzuci� na walcz�cego je�ca, pomagaj�c zrobi� zawini�tko, kt�re kapitan przyciska� do piersi, wspinaj�c si� z powrotem na wzg�rze i schodz�c po drugiej stronie, by do��czy� do czekaj�cego oddzia�u. Podbieg� do przodu, do stada os��w. Tak, mia� racj�. By�a w�r�d nich samica z ma�ym �rebaczkiem biegaj�cym ko�o niej. Z pomoc� kilku potencjalnych treser�w lampart�w, oraz niew�tpliwie ze sporym wysi�kiem, uzyska� miark� mleka w glinianym garnuszku. Kiedy ca�a grupa ruszy�a w dalsz� drog�, kapitan ni�s� w zagi�ciu r�ki wyczerpane i bezsilne ju� lamparci�tko. Id�c, macza� pasek p��tna w garnuszku trzymanym w pogotowiu przez jednego z �ucznik�w, a nast�pnie wk�ada� go do ma�ego, dysz�cego pyszczka. Kociak szybko poj�� w czym rzecz i wystawiaj�c czarny �epek z zawini�tka, ssa� �apczywie. � Naprawd� silna sztuka, panie � zauwa�y� nios�cy garnuszek. � Czy mam postara� si� o wi�cej mleka? Hori prowadzi na wszelki wypadek o�lic� na linie. Rahotep potrz�sn�� g�ow� i rzek�: � Nie mo�emy ju� traci� wi�cej czasu po tej stronie rzeki. Kiedy j� przekroczymy, zanim Re opu�ci niebo... Nas�czy� szmatk� ostatnimi kroplami mleka i poczu� wytrwa�e poci�ganie ma�ego pyszczka. Maszerowali zachowuj�c wszelkie �rodki ostro�no�ci, konieczne we wrogim kraju � z boczn� i tyln� stra��. Pustynni Zwiadowcy mieli du�e do�wiadczenie w takich patrolach. Mimo to kapitan nie mia� zamiaru rozk�ada� obozu, zanim nie dotr� do miejsca, kt�re wcze�niej wyznaczy� do tego celu, gdy� stwarza�o dobre mo�liwo�ci obrony. Haptke i jego banda granicznych �upie�c�w znani byli ze swych napad�w przed �witem. Co prawda nie mogli oni nawet marzy� o zaskoczeniu jakiego� nieprzygotowanego oddzia�u Pustynnych Zwiadowc�w, tak jak im si� to udawa�o z nieostro�nymi rolnikami z p�nocy, jednak Rahotep ju� dawno nauczy� si�, �e na tych przygranicznych pustkowiach, z Kuszytami � w�sz�cymi wok� jak wychud�e, czarne psy � trzeba post�powa� rozwa�nie. Ich szlak zag��bia� si� w nieck� wyblak�ej zieleni wok� cz�ciowo wyschni�tej rzeki, gdzie nadbrze�ne b�oto by�o poznaczone wielokrotnie krzy�uj�cymi si� �ladami kopyt i �ap zwierz�t przychodz�cych tu, by si� napi�. Kapitan przeby� br�d, rozkoszuj�c si� w pe�ni wod� op�ywaj�ca jego nogi, na tyle wolno, na ile pozwoli�o mu poczucie obowi�zku. Jednak ta upragniona wilgo� nazbyt szybko wysch�a. Gdy wspinali si� na zbocze po drugiej stronie i szli do uwie�czonego ruinami wzg�rza, kt�re by�o ich dzisiejszym celem, ju� jej nie czu�. Poobt�ukiwany pos�g siedz�cego kr�la ze zmarszczonymi brwiami patrzy� ponad nimi w kierunku niziny, zwr�cony wyzywaj�co ku granicy i ziemiom Kuszyt�w. Glina i piasek zamuli�y jego podstaw�, lecz w czerwonym blasku zachodz�cego s�o�ca Rahotepowi uda�o si� przeczyta� kr�lewskie imi� � Sesostri, teba�ski faraon, pierwszy tego imienia. Przy��czy� on Nubi� do posiad�o�ci Egiptu niemal tysi�c lat przed narodzinami kapitana. By� to faraon faraon�w, przed kt�rym Kuszytowie czo�gali si� i zmykali chy�kiem jak pustynne �cierwojady. Gdyby dzi� taki panowa�! Dow�dca zwiadowc�w uni�s� w salucie sw�j oficerski bicz, mijaj�c zamy�lonego kr�la z kamienia. Up�yw czasu naruszy� �ciany staro�ytnego fortu; jego wewn�trzne dziedzi�ce by�y w po�owie wype�nione gruzem. Jednak nawet w takim stanie �ciany te stanowi�y lepsz� ochron� przed nag�ym atakiem ni� pag�rki pustyni. Jeden z �ucznik�w, b�d�cy przedtem w stra�y bocznej, nadszed� z gazel� przewieszon� przez rami�, rozpalono wi�c ogie�. Nie uwi�zane zwierz�ta wp�dzono do pozbawionego dachu pomieszczenia po starym spichlerzu. Zostan� p�niej oszcz�dnie napojone, ale tej nocy b�d� musia�y oby� si� bez paszy. Rahotep rozpocz�� obch�d obozowiska od sprawdzenia lin, kt�rymi by�y uwi�zane juczne os�y. Nast�pnie wyznaczy� stanowiska i skontrolowa� wartownik�w. W ko�cu zatrzyma� si� ponownie u st�p pos�gu i spojrza� na po�udnie. Pomi�dzy fortem a rzek� nie by�o wida� �adnego ruchu, nawet ob�oczka kurzu wzniesionego przez podmuch wiatru. Rahotep w�tpi� jednak, �eby pozbyli si� �cigaj�cych. Gdzie� tam na pewno czaili si� ludzie Haptkego, gotowi pom�ci� pora�k� cho�by na maruderze. Kapitan obr�ci� si� na zach�d, gdzie s�o�ce p�on�o szkar�atn� �un� na horyzoncie, nadal niemal zbyt jaskrawe, by mo�na by�o w nie spojrze�. Uwolni� si� od symboli swojej w�adzy � sistrum oraz bicza, i po�o�y� je na piasku. Potem strz�sn�� z n�g sanda�y i stan�� skromnie przed najwi�kszym z Wielkich � s�o�cem. Patrzy� przez chwil� prosto w t� p�on�c� aureol� czerwieni i z�ota, po czym opuszczaj�c d�onie na wysoko�� kolan, wn�trzem w kierunku ziemi z�o�y� pok�on wojownika przed swoim dow�dc�. Po tym uk�onie wyprostowa� si� ponownie i dumny ze swego dziedzictwa wyznawcy Re zaintonowa�: Oddaj� chwa��, gdy widz� Tw� pi�kno�� Wys�awiam Re, � kiedy zachodzi. W odpowiedzi dobieg�y z obozu grzmi�ce g�osy �ucznik�w: � Kt�ry s�yszysz go, kiedy si� modli! Kt�ry s�yszysz b�agania tego, kt�ry Ci� wzywa! � Kt�ry przybywasz na g�os wymawiaj�cych Twe imi� � �piewa� dalej kapitan i mia� wra�enie, �e s�owa te dobiegaj� r�wnie� od strony kamiennej figury. Jakby odbite echem dolatywa�y s�owa: Twe imi�... Twe imi�! Rahotep przeci�gn�� ze znu�eniem r�k� po swej brudnej twarzy, marz�c o skromnych wygodach, takich jak woda do mycia i �wie�e ubranie. Do tak prostych luksus�w skurczy� si� jego �wiat w ci�gu ostatnich pi�ciu lat. Lecz jutro � je�li Re b�dzie im sprzyja� � kiedy tylko dotr� do fortu, znowu z nich skorzysta. Podni�s� sistrum i bicz, po czym zszed� do obozu, gdzie usiad� ze skrzy�owanymi nogami na macie roz�o�onej dla niego przez Khetiego. Czeka� tam ju� nast�pny garnuszek mleka, kt�rym mia� nakarmi� lamparci�tko. Lecz kiedy kapitan wzi�� do r�ki swoj� porcj� upieczonego mi�sa, puszysty �epek zwr�ci� si� w jego kierunku, a ma�y pyszczek otworzy� w piskliwej skardze i po chwili drobne z�bki poci�gn�y z zapa�em za k�sek, kt�ry mu poda�. � To dobrze � skomentowa� Kheti. � Ten ma�y by� ju� prawie odstawiony od piersi. B�dzie go �atwiej odchowa�. Tym razem mieli�my udany wypad, panie. Minie du�o czasu, zanim Haptke b�dzie m�g� znowu sprawia� k�opoty � je�li w og�le to nast�pi. A jeden z Wielkich by� na tyle poruszony, �e zaszczyci� ci� prezentem; ten Wielki, kt�ry jest totemem twojego klanu. Kapitan u�miechn�� si� z gorycz�, kt�ra rzuci�a dziwny cie� na jego m�odzie�cz� twarz. � Czy� ty sam, Kheti, nie powiedzia�e�, �e dary od Wielkich s� podejrzane, �e niekiedy nios� ze sob� zmienne szcz�cie? � spyta�. � To prawda, panie. Lecz jest r�wnie� prawd�, �e je�li nad czyim� losem od dawna ci��y z�owrogie fatum, to ka�da zmiana b�dzie zmian� na lepsze. Szakal szczekn�� na pustyni. Rahotep zastyg� w napi�ciu, a lamparci�tko sykn�o, gdy kapitan nagle zacie�ni� uchwyt wok� jego cia�a. � Uwa�asz, �e m�j los jest ponury? � Panie, czy� nie jeste�my mlecznymi bra�mi, kt�rzy nie maj� przed sob� tajemnic i czy� nie wiem, dlaczego ty, syn wicekr�la, przemierzasz pustkowia z Pustynnymi Zwiadowcami zamiast za�ywa� luksus�w i mie� sw� cz�stk� w�adzy w Semnie, mi�dzy r�wnymi sobie? A kiedy nadejdzie kolej na twojego brata, dostojnego Unisa, �eby zosta� wicekr�lem, twoja sytuacja jeszcze si� pogorszy. Wtedy to, m�j bracie, rozs�dnie b�dzie opu�ci� ten kraj, bo inaczej zmuszony b�dziesz �yka� kurz, a to nie przystoi Soko�owi. � Nie jestem Soko�em! � odparowa� Rahotep. Postawi� kociaka na ziemi i wodzi� delikatnie palcami po zakrzywieniu ma�ej g��wki, pr�buj�c si� uspokoi�. � Nie ma takiego nomu, nie ma ju� takiego Egiptu jak przedtem. Czy� Hyksosi, ci synowie Seta � ci zjadacze padliny, wyznawcy Wiecznej Ciemno�ci � nie spustoszyli tego kraju? Roztrzaskali mieszkania Wielkich, sprofanowali �wi�te miejsca, zabili tych, kt�rzy wyst�pili przeciw nim w obronie honoru Dw�ch Kraj�w. Kheti wzruszy� ramionami. � Na ka�dego kiedy� przyjdzie koniec � powiedzia�. � Ci blu�niercy z p�nocy zbyt d�ugo ju� siedz� na tronie i na pewno nie znale�li si� tam z �aski twojego Amona-Re. Przypu��my, �e pojawi si� kto� dostatecznie silny, by str�ci� ich z tego miejsca. Czy w�wczas ci, kt�rzy ci�gn�li z ty�u, nie przy��cz� si� do niego? A je�li Hyksosi zostan� przegnani z ziem, kt�re zagrabili, to czy nie wr�c� one do r�k prawowitych w�a�cicieli? Nie odrzucaj swojego dziedzictwa, m�j bracie; lecz jednocze�nie nie mo�esz si� go domaga�, trzymaj�c si� z dala od jego granic. � Rozmawia�e� z Methenem. � S�owa Rahotepa zabrzmia�y niemal jak oskar�enie. � Bracie, masz w tym kraju zar�wno przyjaci�, jak i wrog�w. Komendant Methen s�u�y� twojemu dziadowi, Soko�owi. By� r�wnie� lojalny wobec twojej matki, dostojnej Tuyi, kiedy uda�a si� na wygnanie. Czy nie jest zrozumia�e, �e chcia�by widzie� jej syna na nale�nym mu stanowisku? A poza tym, w Nubii nie ma dla ciebie przysz�o�ci. Gdyby tw�j ojciec przekroczy� horyzont, niechaj Dedun Stada Koz��w nie dopu�ci do tego nieszcz�cia � tutaj Kheti zrobi� skrzy�owanymi palcami znak odp�dzaj�cy z�e moce � wtedy dostojny Unis b�dzie rz�dzi� tym krajem, a ty b�dziesz nikim. Bo to jego matka, dostojna Meri-Mut, ma pot�nych krewnych, kt�rzy popr� jej syna. W dodatku s� oni skoligaceni z ksi�ciem Tetim. � Teti to niemal zdrajca! On widzi Nubi� jako oddzielne kr�lestwo, z sob� na tronie! � Tak te� mo�e si� sta�, bracie. Lecz ani on, ani dostojna Meri-Mut nie zapomnieli, �e jeden z ich przodk�w zasiada� przez jaki� czas na tronie Egiptu, dzier��c pastora� i bicz kr�lewski, insygnia faraona p�nocy i po�udnia. W czasach zam�tu, takich jak obecne, mo�e si� to zdarzy� ponownie. By� kr�lem Nubii to by� w p� drogi do obj�cia tronu faraona w Egipcie, je�li kto� jest dostatecznie silny i �mia�y. Nie chcemy widzie� tu Unisa wicekr�lem! Czy by�oby to korzystne dla Egiptu, gdyby Teti zasiad� na jego tronie? � Lecz ojciec jest stanowczo przeciwny mojemu powrotowi na p�noc. � Tak, wicekr�l nie chce straci� oficera, na kt�rym mo�e polega�. Rahotep zadr�a�, chocia� nie dosi�gn�� ich jeszcze zimny wiatr, wiej�cy po zapadni�ciu zmroku. To by�a prawda. W oczach swego ojca, Ptahhotepa, wicekr�la Nubii, by� jedynie odpowiedzialnym oficerem Pustynnych Zwiadowc�w. Od czasu �mierci matki zosta� odci�ty od �ycia w pa�acu ojca, co bardzo ci��y�o mu na sercu. Posy�any z jednego granicznego fortu do drugiego, po�wi�ci� si� ca�kowicie swej pracy, przejmuj�c od �ucznik�w, z kt�rymi przemierza� pustyni�, ca�� ich wiedz� i umiej�tno�ci. Nie kochali si� ze swoim przyrodnim bratem, Unisem. Unis by� nast�pc� ojca, poniewa� by� synem pierwszej �ony, dostojnej Meri-Mut, dziedziczki pot�nej rodziny, o mieszanej, nubijsko- egipskiej krwi. Matka Rahotepa, dostojna Tuya, by�a tylko drug� �on�, chocia� rzeczywi�cie by�a dziedziczk� nomu Uderzaj�cego Soko�a w Egipcie; nomu, kt�rego jej syn nigdy dot�d nie widzia�. Zosta�a wys�ana na po�udnie dla bezpiecze�stwa, po tym jak hyksoscy naje�d�cy zagarn�li w�o�ci jej ojca, a jego samego zabili w ostatniej bitwie. Dop�ki matka �y�a, dawa�a mu wszystko co mog�a � zw�aszcza przywi�zywa�a wag� do nauki i �wiczenia umiej�tno�ci potrzebnych wysoko urodzonemu. Naucza� go Hentre, pisarz jej ojca oraz Methen, kt�ry dawniej dowodzi� si�ami Soko��w w polu. Po jej �mierci Rahotep zosta� wys�any na posterunek graniczny, oficjalnie � dla dalszego szkolenia wojskowego. Rozkaz nosi� piecz�� wicekr�la, tego odleg�ego cz�owieka, b�d�cego w rzeczywisto�ci � w co trudno mu by�o uwierzy� � jego ojcem. Na Ptahhotepa od dawna naciskano, aby odrzuci� tytu� wicekr�la faraona i rz�dzi� w Nubii pod swym w�asnym imieniem. Jednak nigdy tego nie zrobi�. Musia� wszak�e zdawa� sobie spraw�, �e po jego �mierci Unis nie zadowoli si� tytu�em �Kr�lewskiego Syna Po�udnia�, lecz b�dzie d��y� do wspanialszego tytu�u i pe�ni w�adzy. Ostatnio na po�udnie zacz�y dociera� z Teb opowie�ci, �e na tron wst�pi� nowy faraon, got�w na�o�y� b��kitn� koron� i rozpocz�� wojn� przeciw naje�d�com. Methen opowiada� o tym z podnieceniem. Gdyby w�adcy Teb powstali ponownie...! Wywar�o to wra�enie na Rahotepie. Zawsze by� poruszony opowie�ciami Methena o dawnej chwale. Starszy cz�owiek ponagla� go, by podj�� dzia�ania przeciwko Hyksosom. Jednak rozkazy z piecz�ci� wicekr�la trzyma�y go na granicy dalekiego po�udnia. Teraz ponownie dobieg�o go szczekanie szakala, powt�rzone trzykrotnie. Rahotep zerwa� si� na nogi i usi�owa� dojrze� co� w ciemno�ciach. Us�ysza� g�os wartownika wzywaj�cego kogo� do zatrzymania si�, a potem chrz�st krok�w �piesz�cych przez zasypane gruzem uliczki starego fortu. Goniec o niemal nagim ciele, pokrytym warstw� py�u, wpad� z tupotem w kr�g �wiat�a ogniska i zatrzyma� si�, dysz�c ci�ko. Zasalutowa� kapitanowi, a potem schyli� si�, by wzi�� odrobin� piasku, kt�rym posypa� swe przekrzywione nakrycie g�owy. � Bolej, panie. Ulubieniec Re przekroczy� horyzont. Wicekr�l Ptahhotep �yje teraz ju� tylko w krainie poza zachodem s�o�ca! Rahotep zmartwia�. Potem, nieomal mechanicznie, zgi�� si�, �eby nabra� gar�� piaszczystej ziemi i rozetrze� j� po twarzy jako wyraz �a�oby. � B�ogos�awiony niech b�dzie Re, kt�ry zabiera swe dzieci do �ycia wiecznego � odpowiedzia� zgodnie ze zwyczajem. Lecz jako� nie m�g� uwierzy� w to, co w�a�nie us�ysza�. Ptahhotep by� zawsze odleg�y, prawie tak odleg�y jak faraon. Jednak w �wiecie Rahotepa by� bezpiecznym, sta�ym punktem. Kapitan nie potrafi� wyobrazi� sobie Nubii, na kt�rej tronie zabraknie jego ojca. 2. Faraon wzywa � Kiedy dostojny Ptahhotep opu�ci� to �ycie? Rahotep nie mia� poj�cia, co sk�oni�o Khetiego do zadania tego pytania. Ale odpowied� by�a tak pora�aj�ca jak strza�a Kuszyt�w mi�dzy �opatkami. � Faraon znajduje si� poza horyzontem od trzydziestu dni i b�dzie z�o�ony w przygotowanym do tego miejscu... � Usta pos�a�ca porusza�y si� bezg�o�nie, jakby co� oblicza�. � Za trzy dni od tego zachodu s�o�ca. Rahotep wytrzeszczy� oczy ze zdumienia. � Przecie� potrzeba siedemdziesi�ciu dni, �eby odpowiednio przygotowa� cia�o � zacz�� niemal bezmy�lnie, po czym obliza� usta, czuj�c md�y smak �a�obnego py�u. Przy�pieszenie pogrzebu osoby wysokiego stanu by�o rzecz� nies�ychan�, stanowi�o wi�c dla niego sygna� zagro�enia r�wnie wyra�ny, jak ostrze�enie wartownika. � M�wi si�, �e po�piech jest konieczny, gdy� dostojny Ptahhotep zmar� od trucizny. Podobno st�pn�� na jakie� jadowite stworzenie w ogrodzie. � Trzydzie�ci dni � powt�rzy� Kheti. Jego g�os by� zimny jak metal. � I dopiero teraz wie�ci dotar�y do dostojnego Rahotepa? Gdzie zmarnowa�e� tyle czasu, pos�a�cze? � Gwa�townie wyci�gn�� r�k�, wpijaj�c j� w nagie rami� go�ca. Jego twarz przybra�a wyraz, kt�ry wielu winowajc�w spo�r�d �ucznik�w z �atwo�ci� by rozpozna�o i przel�k�o si�. � Ja nie przybywam z Semny � wybe�kota� m�czyzna. � Komendant Methen jest w Kah-hi i to on mnie pos�a�. I powiedzia� mi co� jeszcze, panie. � Spojrza� na Rahotepa stoj�cego za Khetim. � �eby� m�g� uwierzy�, �e moje s�owa zawieraj� prawd�, mam ci powt�rzy�: �Pami�taj, co nosisz na prawym udzie i miej si� na baczno�ci!� Rahotep opu�ci� r�k� i przesun�� ni� po prawie niewidocznej ju� bli�nie, kt�ra na szeroko�� palca wystawa�a spod kr�tkiej, wojskowej sp�dniczki. Ukryte znaczenie tego ostrze�enia by�o dla niego jasne. To w��cznia Unisa zrani�a go wiele lat temu, podczas polowania na lwy. Unis bardzo g�o�no wyra�a� skruch� za sw� niezdarno��, kt�ra jednak nigdy nie zosta�a wyja�niona w spos�b zadowalaj�cy Methena i Rahotepa. Je�li Unis rz�dzi� teraz w Semnie � a wi�c tak�e w Nubii � to fakt ten w zupe�no�ci t�umaczy� zar�wno pozostawienie kapitana w nie�wiadomo�ci co do �mierci ojca, jak i po�pieszny pogrzeb. Niew�tpliwie jego przyrodni brat co� knu�. Rahotep zwr�ci� si� przeto do Khetiego ze zwi�z�ymi rozkazami. � Przejmij komend�. Przy�lij mi Kakawa z nape�nionymi workami na wod�. A ty, pos�a�cu, odpocznij tutaj i wyrusz rano razem ze zwiadowcami. My�la�, �e b�dzie musia� odpiera� protesty Khetiego, lecz podoficer tylko skin�� g�ow� i wezwa� �ucznika Kakawa, znakomitego tropiciela, kt�ry przez pewien czas s�u�y� jako goniec i znakomicie orientowa� si� w pustynnych �cie�kach, zar�wno w dzie�, jak i w nocy. � B�d� pewny, panie � powiedzia� Kheti, gdy Rahotep, z wrzynaj�cym mu si� w rami� rzemieniem od wora na wod�, przygotowywa� si� do wyruszenia � �e szybkim marszem udamy si� do Kah-hi. S� jeszcze tacy, zar�wno tu, jak i gdzie indziej, kt�rzy zawsze b�d� sta� przy tobie. �wita�o ju�, kiedy Rahotep ujrza� drzewa palmowe wyznaczaj�ce pola wok� posterunku Kah-hi. Po�piesznie odwzajemni� powitanie wartownika. W cieniu bramy sta�, jakby czeka� na kogo�, jeszcze jeden m�czyzna. Post�pi� on naprz�d i z�apa� Rahotepa za ramiona, obejmuj�c go u�ciskiem jak bliskiego przyjaciela. � Czy u ciebie wszystko w porz�dku, ch�opcze? � spyta�. Przygl�da� si� badawczo �ci�gni�tej, m�odzie�czej twarzy pokrytej kurzem, odnotowuj�c z aprobat� jego pewn� siebie postaw� i emanuj�cy z, niego pod�wiadomy autorytet, charakteryzuj�cy ludzi nie tylko przyzwyczajonych do wydawania rozkaz�w, ale tak�e dobrze rozumiej�cych pow�d ich wydania. � U mnie wszystko dobrze. Methenie. Lecz nie jest dobrze... � zamilk� w p� s�owa ostrze�ony zw�eniem oczu starszego oficera. � Przyby�em na twoje wezwanie � zako�czy� bardziej formalnie. � Wezwanie powinno by�o nadej�� wcze�niej, i to nie z moich ust. � Methen wybuchn�� gniewem. Jednak dopiero kiedy znale�li si� w prywatnej kwaterze Rahotepa, a kapitan la� upragnion� wod� na sw� spieczon� sk�r�, Methen, opieraj�c si� o �cian� umywalni, powr�ci� do tego tematu. � Unis wzi�� w swoje r�ce z�ot� piecz�� urz�du. Kontroluje w tej chwili Semn� i Nubi�. Teraz prowadzi gr� na przeczekanie. � Gr� na przeczekanie? � Jeden z kapitan�w ksi�cia Tetiego przyby� natychmiast. Kr��� plotki, �e jego pan pod��a tu� za nim. Dostojna Meri-Mut ju� dwukrotnie przyj�a go w wewn�trznej komnacie. Unis pos�a� rozkazy do wszystkich komendant�w nadgranicznych fort�w. Maj� oni odkomenderowa� po dziesi�ciu, dwudziestu ludzi, gotowych do jakiej� niewiadomej s�u�by, kiedy wicekr�l rozka�e. � Pos�a�cy do fort�w! Ale tutaj w Kah-hi... z pewno�ci� Hamsetowi nie uda�oby si� utrzyma� w tajemnicy takiej wiadomo�ci. � Rahotep zawi�za� r�cznik wok� swego szczup�ego pasa, marszcz�c przy tym brwi. To prawda, wyrusza� dwukrotnie na patrole w ci�gu tych trzydziestu dni, raz sp�dzi� nawet dziesi�� dni poza fortem. Ale kwatery w Kah- hi by�y st�oczone razem i by�o rzecz� niemo�liw� ukry� jaki� sekret przed oczami i uszami innych. Poza tym, ju� dawno stwierdzi�, �e nie tylko prawda, ale i najbardziej nieprawdopodobne plotki rozprzestrzenia�y si� od cz�owieka do cz�owieka tak szybko, jak p�omienie po polu wysuszonej trawy. � Wygl�da na to, �e Kah-hi zosta�o przeoczone w tym powszechnym rozg�aszaniu wa�nych informacji � zauwa�y� sucho Methen. � Karawana z waszym zaopatrzeniem dotar�a wczoraj. Powinna by�a przywie�� Hamsetowi jakie� wie�ci. Lecz, oficjalnie, nie wiedzia� on o niczym do mego przybycia. Dopiero, kiedy nie dosta�em od ciebie �adnych wiadomo�ci, zrozumia�em, co zosta�o uknute. Rahotep u�miechn�� si� kwa�no i rzek�: � Unis podj�� wszelkie �rodki ostro�no�ci niczym �owca s�oni podkradaj�cy si� do pch�y. Czy�by s�dzi�, �e zbior� armi� i pomaszeruj� na Semn�, �eby wydrze� piecz�� Ptahhotepa z jego r�k? � Teraz jego u�miech zacz�� znika�, gdy zobaczy�, �e twarz Methena powa�nieje.� Nie mo�e tak my�le�! � zaprotestowa�. � Taki pomys� to czysta g�upota, a trudno Unisa o ni� pos�dza�. � Unis nie jest g�upi; lecz jest tylko cz�owiekiem. Ocenia motywy innych pod�ug siebie, tak jak wi�kszo�� z nas. On w�a�nie tak by zrobi�, gdyby stacjonowa� w Kah-hi, a ty by� siedzia� w Semnie. Jak s�dzisz, dlaczego na tak d�ugo by�e� przydzielony do Kah-hi? � Jestem kapitanem Pustynnych Zwiadowc�w, patrolujemy granic�, a Kah-hi jest najdalej wysuni�tym fortem, kt�ry stawia czo�a Kuszytom. Methen kr�ci� g�ow�, a wyraz jego twarzy wskazywa�, �e spodziewa� si� wi�cej rozumu po swym wychowanku. � Kah-hi jest najgorszym ze wszystkich granicznych fort�w, najbardziej nara�onym na niebezpiecze�stwo. Gdyby pojawili si� Kuszyci z du�ymi si�ami i zalali to terytorium, jak to robili w przesz�o�ci i bez w�tpienia uczyni� jeszcze wiele razy w przysz�o�ci, dop�ki nie b�dziemy mieli faraona dostatecznie silnego, �eby nauczy� ich rozumu � wtedy Kah-hi b�yskawicznie przesta�oby istnie�. A spo�r�d wszystkich wojsk nubijskich najwi�ksze straty s� zawsze w�r�d Pustynnych Zwiadowc�w. Rahotep opar� si� r�k� o opryskan� wod� �cian�. Poczu� md�o�ci, a w g�owie kr�ci�o mu si�, jakby otrzyma� w ni� cios maczug�. � To m�j ojciec mnie tam wys�a� � powiedzia�, a jego g�os niewiele r�ni� si� od szeptu. � Mieszkasz przy granicy od pi�ciu lat � odpar� Methen. � W piaskach ogrod�w Semny kryj� si� jadowite stworzenia � jak wicekr�l w ko�cu osobi�cie to odkry�. M�czyzna mo�e obroni� si� przed Kuszytami. Natomiast w zetkni�ciu z takimi tajemniczymi stworami czo�gaj�cymi si� w piasku, oraz z tymi, kt�rzy mog� je umie�ci� na jego �cie�ce, ma znacznie mniejsze szans�. By� mo�e Ptahhotep uratowa� ci �ycie, pozornie zgadzaj�c si�, by� by� nara�ony na niebezpiecze�stwo... Nudno�ci, kt�re odbi�y si� gorzkim smakiem w ustach kapitana, cofn�y si�. Ton Methena by� wywa�ony, a s�owa dobrze dobrane. Rahotep uczepi� si� nadziei, �e to, co mu powiedzia�, jest prawd�. Ojciec by� wprawdzie odleg�y, lecz jednocze�nie �adne fakty z przesz�o�ci nie wskazywa�y na jego z�e zamiary. Mo�na by�o uwierzy�, �e celowo wystawi� syna na jawne niebezpiecze�stwo, �eby uchroni� go przed trudniej uchwytnym zagro�eniem w domu. By� mo�e te budz�ce si� podejrzenia i p�niejsza ulga po s�owach Methena wyostrzy�y rozum kapitana, gdy� nast�pna my�l nasun�a mu si� tak szybko, �e natychmiast musia� si� ni� podzieli� ze starszym oficerem. � Syn, kt�ry nie przyby� odprawi� �a�oby po ojcu na wiadomo�� o jego �mierci, mo�e by� uwa�any za zdrajc� i zosta� oskar�ony o celowe zwlekanie, �eby zasia� niezgod�. � Rahotep rzuci� r�cznik na pod�og� i si�gn�� po �wie�� sp�dniczk�. Kiedy wsuwa� sztylet do pochwy przy pasku, us�ysza� serdeczny �miech Methena. � Mimo wszystko, piasek nie zasypa� ci m�zgu, ch�opcze. Nie mam w�tpliwo�ci, �e Hamset m�g� otrzyma� jakie� rozkazy razem z zaopatrzeniem. Rahotep podni�s� sw�j bicz i odwr�ci� si�, by spojrze� Methenowi w twarz. Jego raczej pe�ne usta by�y w tej chwili �ci�gni�te w w�sk� lini�, kt�ra nada�a rysom twarzy co� z odleg�ej surowo�ci zapomnianego pos�gu ze stra�nicy nad rzek�. � Hamset mo�e rozkazywa� tylko oficerom, kt�rzy mu podlegaj� � stwierdzi� kapitan. � Ale kiedy zwr�c� mu sw�j bicz, przestanie mie� nade mn� jak�kolwiek w�adz� i nie odwa�y si� stan�� pomi�dzy mn� a bramami wyj�ciowymi Kah-hi. Methen z�o�y� r�ce na swej szerokiej piersi i Rahotep spr�y� si� w oczekiwaniu na ostr� odpowied�. Dla Methena �ycie wojownika by�o najlepszym z mo�liwych i Rahotep nie powinien by� oczekiwa�, �e ten poprze jego rezygnacj� ze s�u�by. Jednak ku jego zdumieniu Methen potakuj�co skin�� g�ow�. � Moim pragnieniem by�oby, �eby� dotar� do Semny wraz ze swoim oddzia�em. Na szcz�cie, s� tu jeszcze tacy, kt�rzy nie zapomnieli chleba jedzonego w przesz�o�ci, ani tego, komu winni dochowa� wierno�ci. � Powiedziano... � Rahotep przywo�a� s�owa pami�tane z dzieci�stwa � �Walcz w jego imieniu, oczy�� si� przez dan� mu przysi�g�, a wolny b�dziesz od trosk. Ulubie�cy kr�la b�d� b�ogos�awieni; lecz nie znajdzie si� gr�b dla jego wrog�w, a cia�a ich wrzucone b�d� do rzeki.� � Tak powiedziano � zawt�rowa� Methen. � Lecz � Rahotep wskaza� na rzecz oczywist� � gdzie jest faraon, kt�remu mam s�u�y�? Nie sk�ada�em �adnej przysi�gi Unisowi! Methen u�miechn�� si� i rzek�: � Odpowied� na to pytanie znajdziemy w Semnie. C�, droga stoi przed nami otworem, a Re nie zatrzyma swej niebia�skiej �odzi dla �adnego cz�owieka. Tak wi�c musimy wyruszy� przed zachodem s�o�ca. Stary komendant Kah-hi nie si�gn�� po wyci�gni�ty do niego bicz Rahotepa. Jego twarz, zmieniona przez czas w sie� zmarszczek obci�gaj�cych czaszk�, by�a bez wyrazu. Nawet oczy o ci�kich powiekach nie podnios�y si�, by spojrze� na m�odego podw�adnego i Methena. � Przychodzi taka pora � powiedzia� z namys�em � kiedy ambicja czy ��dza przestaj� miota� cz�owiekiem na wszystkie strony. Marzenia umieraj�, zabieraj�c ze sob� cz�� naszych obaw, tak �e nie ma w nas ani jednych, ani drugich. Ja, Hamset, broni� fortu Kah-hi i robi� co w mojej mocy, �eby odeprze� ataki Kuszyt�w. C� mnie obchodz� problemy wielkich pan�w i kapitan�w. Wicekr�l nie �yje. Nie otrzyma�em �adnych rozkaz�w opatrzonych kr�lewsk� piecz�ci�, kt�re by ciebie dotyczy�y. Mo�esz wi�c jecha�, gdzie chcesz, kapitanie. Jednak uwa�am za w�a�ciwe, �eby syn po raz ostatni po�egna� ojca. Ale kim ja jestem, �eby si� wtr�ca� w cudze sprawy? Zostaniesz odkomenderowany z Kah-hi z wszelkimi honorami, kapitanie, wszak dzielnie tu s�u�y�e�. Pozwalam ci r�wnie� zabra� eskort� �ucznik�w wed�ug w�asnego wyboru. Przerwa�. Kiedy jednak Rahotep chcia� mu podzi�kowa�, podni�s� r�k� w ge�cie nakazuj�cym milczenie i rzek� do niego: � Id� w swoj� stron�, lecz nic mi nie m�w, kapitanie. Jestem komendantem ma�ego i zapomnianego posterunku, i t� pozycj� chcia�bym utrzyma�, dop�ki nie odejd� za horyzont. Je�li chodzi o ciebie � nie mam �adnych oficjalnych polece�, a na szeptane do ucha dziwne historie o tym i owym jestem g�uchy. Dobrze jednak zrobisz, je�li opu�cisz Kah-hi, zanim zostan� zmuszony do podj�cia innych dzia�a�. Niechaj Re ci sprzyja! By�e� dobrym oficerem, m�odym i czasami nieostro�nym, jak to jest w zwyczaju w m�odo�ci, niemniej jednak zas�u�y�e� na chleb, kt�ry tu jad�e�. Komendant nawet nie podni�s� oczu, gdy Rahotep odda� mu ostatni salut, wi�c prawdopodobnie nigdy nie dowiedzia� si�, �e Methen z�o�y� mu ten sam wyraz uznania, jak niedawno mijanemu, kamiennemu faraonowi faraon�w. Nie pojawi� si� r�wnie� p�niej, kiedy, po przybyciu Khetiego i reszty oddzia�u Rahotepa do fortu, kapitan wybra� sobie dziesi�ciu ludzi. Wszyscy oni byli m�odzi i nie mieli �on, ani rodzin, kt�re trzyma�yby ich w Kah- hi. Nowo powsta�y oddzia� wyruszy� z fortu na dwie godziny przed zachodem s�o�ca, nie widz�c si� ju� ponownie z Hamsetem. Lamparci�tko podr�owa�o w torbie, kt�rej rzemienie Rahotep przerzuci� sobie przez rami�. Tylko kapitan je karmi� i si� nim opiekowa�. I chocia� maluch warcza� i prycha� na wi�kszo�� ludzi, zacz�� okazywa� pow�ci�gliwy szacunek temu, kt�ry go nosi�. Dosz�o nawet do tego, �e pozwala� si� g�aska� i odpowiednio pie�ci� mi�dzy uszami i pod szcz�k�, jak oswojony kot. Dotarli do Semny dopiero czwartego dnia, chocia� Rahotep przynagla� do szybkiego marszu. Ogromna, zachodnia forteca o dziesi�ciometrowych murach zosta�a zbudowana jakie� trzysta lat temu. W tamtych czasach faraon rz�dzi� krajem rozci�gaj�cym si� od uchodz�cej do morza delty na p�nocy do Kermy na gor�cych terenach dalekiego po�udnia. Teraz Egipt nie mia� �adnego kr�la poza w�adc� Hyksos�w, kt�ry panoszy� si� w delcie, w mie�cie Avaris, lecz nikt w Nubii nie sk�ada� mu daniny. Wartownicy stoj�cy przy bramie powitali ich opryskliwie. Rahotep pomy�la�, �e gdyby byli bardziej pewni, na czym stoj�, mogliby odprawi� ich z kwitkiem. Fakt, �e nie byli niczego pewni, �wiadczy� tak�e o tym, �e r�wnie� Unis nie wiedzia�, na ile przyrodni brat mo�e mu zagra�a� � cho� zapewne nie spodziewa� si� �adnego szybkiego ruchu z jego strony. R�ka Khetiego spocz�a lekko na toporze za pasem, gdy rozgl�da� si� wok� z namys�em. � To chwalebny czyn, odda� cze�� zmar�emu � zauwa�y� � lecz nawet Wielcy nie wymagaj�, �eby cz�owiek wk�ada� g�ow� w paszcz� dzikiego lwa. By� mo�e, trzeba by�o, bracie, wyznaczy� sobie cel bardziej na p�noc od tej twierdzy. � Nozdrza Khetiego rozszerzy�y si�, gdy wzi�� g��boki oddech. � To miejsce czym� pachnie, kapitanie... Uwa�aj na siebie! �o�nierze w fortecy, z d�ugimi tarczami pokrytymi rudo-bia��, krowi� sk�r�, ze swymi w��czniami i procami, stanowili ogromny kontrast dla szczup�ych, ciemnych wojownik�w pustyni, mi�dzy kt�rymi Rahotep tak d�ugo �y�. Z�apa� si� na tym, �e ocenia ich, jak mogliby sobie poradzi� z porannym atakiem zdeterminowanych Kuszyt�w. Okr��aj�c magazyn, �eby doj�� do Sali S�du, oddzia� Rahotepa zatrzyma� si� nagle, z zainteresowaniem i podziwem obserwuj�c lekki pojazd prowadzany powoli w t� i z powrotem. Dwie�cie lat wcze�niej Hyksosi rozbili egipsk� armi� dzi�ki bezlitosnym szar�om rydwan�w, przeje�d�aj�cych po zdemoralizowanych oddzia�ach, kt�re nigdy przedtem nie zetkn�y si� z ko�mi. Od tamtej pory ksi���ta Teb i nomarchowie z po�udnia sprawili sobie podobne oddzia�y woz�w bojowych, lecz w Nubii nadal by�y one nieznane. Ogier w uprz�y lekkiego, dwuko�owego pojazdu potrz�sn�� g�ow� i parskn�� niecierpliwie, a pi�ra, zdobi�ce metalowy grzebie� na jego �bie, porusza�y si� w g�r� i w d�. � To dopiero spos�b, �eby doda� nogom skrzyde�! � wykrzykn�� Kheti. � Umie�ci� par� rydwan�w wzd�u� granicy, a Haptke b�dzie pokonany, zanim zd��y wymy�li� jak�� paskudn� sztuczk�. Ach bracie, ile� orki w piasku zaoszcz�dzi�yby te konie cz�owiekowi. � Zapominasz, �e ko�a, �eby mog�y si� porusza�, potrzebuj� jakiej� drogi � zauwa�y� kapitan. Rydwan i jego ko� by�y faktycznie wspania�e, i w innym momencie ch�tnie by je dok�adnie obejrza�. Teraz jednak najwa�niejsza dla jego przysz�ych los�w by�a odpowied� na pytanie, kto nim powozi. � Teti jest tutaj � wyszeptane ostrze�enie Methena rozwia�o jego w�tpliwo�ci. Zaledwie po sekundzie wahania Rahotep pomaszerowa� naprz�d, a jego ludzie o krok za nim. Kiedy dotarli do portalu, prowadz�cego do sali, znajduj�cy si� tam stra�nik podni�s� si� ze swojego siedzenia, wysuwaj�c swoj� pa�k� jak barier�. Lecz kiedy Rahotep opu�ci� na ni� sw�j bicz, m�czyzna zwinnie odst�pi� z p�u�miechem. By�o jasne, �e podobnie jak stra�e przy bramie, nie by� jeszcze got�w, by przeciwstawi� si� m�odszemu synowi Ptahhotepa. Wchodz�c do g��wnej sali, us�yszeli podniesione g�osy. � ...w imieniu faraona � m�wi� kto�, po�ykaj�c ko�c�wki; by� to akcent, kt�ry Rahotep s�ysza� w mowie swojej matki, Hentrego i Methena, akcent ludzi z p�nocy. � Dostojny Ptahhotep uda� si� na zach�d... Ten g�os r�wnie� rozpozna� bez cienia w�tpliwo�ci. Zmarszczy� brwi. B�d�c ma�ym dzieckiem, zawsze czu� si� onie�mielony w obecno�ci autokratycznego brata dostojnej Meri-Mut, arcykap�ana Anubisa, Pena-Seti. Jako dorastaj�cy ch�opiec nie ufa� temu szczup�emu, ciemnemu m�czy�nie z fanatycznymi oczyma i �elazn� samokontrol�. A teraz, w �wietle wygnania go z Semny, kapitan przekona� si�, �e jego podejrzliwo�� mia�a solidne podstawy. W czasach ch�opi�cych Unis r�wnie� nie okazywa� wujowi specjalnej sympatii, lecz teraz mogli po��czy� swe si�y. Upewni� si� w tym przekonaniu, kiedy przyjrza� si� bli�ej grupie stoj�cej za pustym tronem na drugim ko�cu sali. Rahotep oceni� krytycznie i z niek�aman� satysfakcj�, �e Unis niezbyt dobrze si� trzyma. Przyzwyczajony do wspaniale umi�nionych cia� Pustynnych Zwiadowc�w, uzna� zaokr�glon� pulchno�� swego przyrodniego brata za objaw s�abo�ci � cia�a, lecz by� mo�e r�wnie� woli i ducha. Brzuch Unisa wystawa� spoza bogato zdobionego pasa przejrzystej, wierzchniej sp�dniczki, wk�adanej na audiencje, a ci�ka peruka, t�usta od perfumowanej oliwy, tworzy�a ram� poszerzaj�c� dodatkowo i tak ju� szerok� twarz o p�askich rysach. Unisowi towarzyszy� Pen-Seti, kt�rego wysoka posta� pochyla�a si� nieco do przodu, jak gdyby by� biegaczem ustawionym na starcie. Prostota jego bia�ej sp�dniczki i szala oraz ko�cisty kontur ogolonej g�owy stanowi�y wyra�ny kontrast z bogactwem Unisa. Unis, Pen-Seti i... Teti! Buntowniczy nubijski ksi��� siedzia� na taborecie, opieraj�c si� plecami o jedn� z rze�bionych w kwiaty lotosu kolumn. Jego przystojna twarz z b�yszcz�cymi, czujnymi na ka�dy ruch oczami zwr�cona by�a w kierunku rozgrywaj�cej si� przed nimi sceny, tak jakby gospodarz przygotowa� j� dla jego rozrywki. Przodem do tego triumwiratu sta� kto� nieznajomy. S�dz�c po jego stroju, musia� by� wysokiej rangi oficerem. Lecz insygnia wie�cz�ce jego bicz oraz symbol wymalowany na sk�rzanym, wzmocnionym pasami br�zu pancerzu by�y zupe�nie nieznane kapitanowi zwiadowc�w. Natomiast Methen, ujrzawszy nieznajomego, �wisn�� przez z�by. Przepchn�� si� do przodu, �eby stan�� rami� w rami� z Rahotepem. � �miesz odmawia� naszemu panu? � z gniewem zapyta� obcy, podczas gdy oddzia� Rahotepa posuwa� si� do przodu. � To nie tak � odezwa� si� Pen-Seti, staraj�c si� potokiem s��w przygnie�� s�uchaczy. � Wiadomo��, kt�r� tu przynios�e�, by�a przeznaczona dla dostojnego Ptahhotepa. I jemu w�a�nie zosta�a dostarczona. Wywi�za�e� si� ze swojej misji, wielmo�ny Nerebie, i mo�esz to zgodnie z prawd� powiedzie� tym, kt�rzy ci� wys�ali. Fakt, �e dostojny Ptahhotep nie jest ju� zainteresowany sprawami Nubii i Egiptu � nie jest niczyj� win�. � Tak, twoja wiadomo�� zosta�a opiecz�towana imieniem mego ojca i dostarczona do jego grobu. � Unis u�miechn�� si� chytrze. � W ten spos�b wszelkie dyskusje s� zako�czone, gdy� to, co jest przeznaczone dla dostojnego Ptahhotepa, nale�y tylko do niego. � Trzymacie si� kurczowo kwestii adresata listu, a ignorujecie jego ducha! � Wzrok obcego oficera w�drowa� od twarzy do twarzy, zatrzymuj�c si� na sekund� lub dwie d�u�ej na ksi�ciu Tetim. � Strze�cie si�, je�li faraon b�dzie mia� na to inny pogl�d. � Czy przemawiasz w imieniu Apophisa? � odparowa� Pen-Seti. � Bo z tego, co nam wiadomo, p�noc� w�ada kr�l Hyksos�w; a nas nie obchodz� rozkazy tego obcego profanatora bog�w. � M�wi� w imieniu faraona Sekenenre, Ulubie�ca Re, kt�ry siedz�c na wysokim tronie, wyci�ga bicz na swych wrog�w, a pastora� do swego ludu. Jestem ustami Pana Dw�ch Kraj�w, pos�a�cem Syna Re. Teti ziewn��. Pozwoli� swemu spojrzeniu pow�drowa� na przeciwleg�� �cian� i z przej�ciem artysty zacz�� wpatrywa� si� w zupe�nie zwyczajne malowid�o, przedstawiaj�ce ptaki w�r�d bagiennych trzcin. Audiencja � je�li to by�a audiencja � zupe�nie niespodziewanie si� zako�czy�a, gdy Unis, omijaj�c wzrokiem obcego, dostrzeg� Rahotepa. Jego chytry u�mieszek zmieni� si� w gniewne skrzywienie. A jego zdumienie i niezadowolenie by�y tak widoczne, �e Nereb na p� si� obr�ci�, �eby sprawdzi�, kto stoi za jego plecami. � Co ty tu robisz? � warkn�� Unis. � Obowi�zek, bracie. Czy� nie przystoi synowi odprowadzi� ojca do grobu z wszelkimi honorami? � odrzek� mu Rahotep. � M�j ojciec jest ju� pochowany. Sp�ni�e� si� z wype�nieniem swego obowi�zku. � To tw�j pos�aniec, bracie, si� sp�ni�; tak bardzo, �e wcale nie przyby�. By� mo�e spotka� strza�� Kuszyt�w, zamiast moich ludzi. W Kah-hi rozb�jnicy potrafi� trzyma� si� tropu. Niemniej jednak przyby�em, jak widzisz. � Ale tu nie ma dla ciebie miejsca! Wracaj do swojego Kah-hi, kt�rego nie mia�e� prawa opuszcza� bez rozkazu. Rahotep post�pi� do przodu. Ma�y lampart otworzy� oczy i wpatrywa� si� bez mrugni�cia w Unisa. Kiedy jego pan podszed� na odleg�o�� w��czni do tego ostatniego, wyda� z siebie syk. Rahotep bez po�piechu ogl�da� brata: od sklejonej perfumami ceremonialnej peruki do tych t�ustych st�p, kt�re nigdy nie wykona�y ca�odniowego marszu, a nast�pnie od do�u do g�ry, tak jak m�g�by taksowa� wzrokiem postawionego przed nim rekruta. Pi�� lat temu Unis by� jednym z p

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!